Łączna liczba wyświetleń

sobota, 21 lutego 2015

Cienie przeszłości: Rozdział XV: Znowu On.



Hej, dziś późnym popołudniem udało mi się odzyskać laptopa, więc wstawiam kolejną część i zgodnie z obietnicą następną zamieszczę jutro, bo jest jeszcze nie w pełni skończona.
Miłego czytania (PS: Mam nadzieję, że po przeczytaniu tej części uznacie, że warto było czekać.)


Mijał piąty dzień od porwania Kubusia, a ja z każdym dniem czułam się coraz bardziej zdenerwowana i zdesperowana. Każda nawet najmniejsza drobnostka wyprowadzała mnie z równowagi. Na dodatek odwiedziła mnie Beata z Joasią, które chyba sądziły że swoją obecnością podniosą mnie na duchu, więc zamierzały zostać trochę dłużej. Ale nie dzisiaj. Nie, gdy ja miałam inne plany. Dlatego po dwóch godzinach ich odwiedzin, gdy zamierzały iść do kuchni i ugotować obiad odezwałam się:
- Dziewczyny, to naprawdę niepotrzebne. Wracajcie do siebie. Zwłaszcza ty Beti. Dziewczynki na pewno za tobą tęsknią.
- Tak jak Kubuś za tobą. Poza tym są z Krzyśkiem a ty nie powinnaś być chyba sama.
- Nie będę. Miałam coś załatwić.
- Co?
- Coś, co być może pomoże mi uwolnić syna.
- Co ty zamierzasz?- Już miałam odpowiedzieć, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Ciężko westchnęłam domyślając się kto stoi za nimi.
- Zaraz się przekonacie.- Powiedziałam cicho kierując się w stronę wejścia. Biorąc głęboki wdech otworzyłam drzwi. Pierwsze, co zobaczyłam były niebieskie oczy, które kilka lat temu tak bardzo mnie urzekły. Pamiętam, że jedną z pierwszych myśli na jego widok było to, jak brunet może mieć tak fascynującą i hipnotyzującą barwę oczu?
- Cześć. Kopę lat co?- Nie byłam w stanie mu odpowiedzieć. Jeszcze nie. Wciąż tylko wpatrywałam się w jego twarz. Wydawał mi się wyższy niż 5 lat temu, Miał też nieco dłuższe włosy, które o dziwo nadawały jego twarzy nieco chłopięcego uroku co w połączeniu z zawadiackim stylem sprawiało, że nie wyglądał na to iż dawno skończył już trzydziestkę. Co najwyżej dwadzieścia pięć.- Chyba nie powiesz, że aż tak się zmieniłem iż mnie nie poznałaś?
- Jasne, że cię poznałam Tomek. To znaczy Jacek.- Poprawiłam się.- Jak mam się do ciebie zwracać?- Spytałam skonsternowana. Uśmiechnął się lekko.
- Jak chcesz. Dla ciebie mogę być nawet Romanem.- Ten drobny żart rozładował całą sytuację: uczucie niezręczności zniknęło. Wpuściłam Bończaka do środka, gdzie czekały moje przyjaciółki. Na widok Jacka skamieniały.
- Witaj Asia. Beti.- Przywitał się z nimi podczas gdy tamte patrzyły na niego jak sroka w gnat.
- Czeeść- Beata opanowała się pierwsza. Obie z Joasią znały go wiele lat temu: z tą drugą nawet pracował razem ze mną w jednej knajpie.- Co tu robisz?
- Zadzwoniłam po niego.- Odparłam zamiast Jacka.
 - Dlaczego? Łukasz o tym wie?
- Jeszcze nie. Powiem mu gdy wróci.
- Ale…
- Beti, idź teraz z Asią do kuchni. Zamierzałyście przecież zrobić obiad. Porozmawiamy potem.
- Ale Karola. Nie powinnaś…
- Beti.- tym razem mój ton brzmiał bardziej zdecydowanie.
- Okej. Ale wietrzę niezły dym.- W ciszy obserwowałam jak dziewczyny wychodzą z salonu. Już po chwili byłam sama z Jackiem.
- Łukasz nadal się do mnie nie przekonał, co?- Odezwał się pierwszy.
- No cóż, nie ma sensu tego ukrywać.
- Dlatego nie powiedziałaś mu o moim przyjeździe?
- Uznałam, że przedstawiając mu fakt dokonany przyjmie to łatwiej.
- Nie sądzę. Raczej jako swego typu zdradę.- Podsumował.- Ale do rzeczy. Jak się trzymasz?
- Chyba tak jak wyglądam.- Odpowiedziałam mu cicho spuszczając wzrok.
- Nadal nic nie ustalono w jego sprawie? To znaczy Kuby?
- Nie, CBŚ i policja błądzą jak dzieci we mgle. Powstaje masa nowych tropów, ale nikt nie zna żadnych szczegółów. Dlatego liczyłam na twoją pomoc.
- Jak to?
- Kubę porwał Górski. Łukasz powiedział mi, że dawniej był twoim przyjacielem i tak jak ty pracował dla Mochowskiego. Tyle, że się nie zmienił. Odsiedział 15 lat i niedawno wyszedł. Tyle wiemy. Ale nie mamy pojęcia, czy chce się zemścić na przeszłość czy ma to związek z Bajkowskim a więc sprawą nad jaką aktualnie pracował Łukasz. No i …
- …czekaj, bo nic z tego nie kapuję. Przecież Mocha siedzi w więzieniu. I zemsta po tylu latach byłaby bez sensu.
- Ja też tak myślałam, ale…- Dużo wolniej i jak najbardziej rzeczowo starałam się wprowadzić Jacka we wszystkie szczegóły. Nie pominęłam żadnego faktu: nawet fikcyjnego związku Łukasza z Kariną Bajkowską. On słuchał mnie cierpliwie: kiwając głową i zadając pytania gdy moja opowieść stawała się coraz bardziej chaotyczna.
- Nie mam kontaktu z Górskim, ale zrobię wszystko by ci pomóc Karola.- Odezwał się kilkanaście minut później gdy skończyłam opowiadać. – Obiecuję ci, że jeśli tylko to będzie ode mnie zależało to odnajdę twojego synka.
 - Dziękuję. – Chwyciłam jego dłoń i uścisnęłam. Gdy chciałam ją zabrać przytrzymał ją wyciągając drugą. Przypomniałam sobie jak często w ten sposób oglądaliśmy w jego mieszkaniu filmy: żadnego fizycznego kontaktu z podtekstem seksualnym. Tylko nasze splecione w kulkę obie dłonie…W pewnym momencie spojrzeliśmy sobie w oczy, a ja poczułam się niezręcznie. To nie był czas ani miejsce na takie myśli. W tej chwili jedyne co powinno mnie zaprzątać to Kubuś. Nie wspominając już o tym, że nie widziałam się z Jackiem od kilku lat a czułam się tak jakby nasze ostatnie spotkanie było wczoraj. Żadnego zażenowania, spuszczonego wzroku, niezręczności… Trochę nieelegancko wyrwałam rękę z jego uścisku wstając z sofy.- Napijesz się kawy]/?>/- To rób sobie kłopotu, dzięki.
- To żaden kłopot. Czarna bez cukru?
- A więc zapamiętałaś.- Czułam jak się czerwienię, więc bez słowa poszłam do kuchni. A raczej uciekłam. Czy było w tym fakcie coś nienormalnego skoro kiedyś byliśmy parą przez niemal rok? Najwyraźniej tak.
- Co ty wyprawiasz do cholery? Wiem, że jest ci ciężko ale Jacek?!- Gdy tylko przekroczyłam próg kuchni napadła na mnie Beti.
- Nie wrzeszcz na nią!- Syknęła Asia w mojej obronie.
- Należy się jej. Karola, nie wiem co chciałaś tym osiągnąć, ale…
- …Grzegorz Górski, który porwał mojego syna to ten sam facet, który 17 lat temu napadł z Jackiem na bank w Gdańsku.- Przerwałam jej próbując wszystko wyjaśnić.- Nie utrzymuje z nim kontaktu, a Górski siedział w więzieniu, ale mimo to dobrze go zna, bo dawniej byli przyjaciółmi.
- A więc liczysz, że ci pomoże?
- Tak, a ty co myślałaś? Że porwali mi syna, a ja mam ochotę poromansować ze swoim byłym?- Beti spuściła wzrok, więc domyśliłam się, że tym właśnie torem podążały jej myśli.
- No nie, ale mimo wszystko…czuję, że będzie dym gdy wróci twój mąż.
- To chyba właśnie nastąpiło.- Wtrąciła się nieśmiało Asia.
- Co?
- Co?- Spytałyśmy z Beatą niemal jednocześnie.
- Spójrzcie w okno. Łukasz właśnie przyjechał.
- O mamo.- Wymruczała jeszcze Czajkowska.
- Spokojnie, zaraz mu wszystko wyjaśnię. I nie będzie żadnego dymu. Łukasz to zrozumie.- A przynajmniej taką miałam nadzieję. Choć z drugiej strony z dnia na dzień nasze relacje stawały się coraz gorsze. Od jakiegoś czasu nie układało się nam najlepiej, a porwanie Kuby było iskrą zapalną, która uruchomiła całą machinę wzajemnych oskarżeń i niedopowiedzeń które teraz wypowiadaliśmy na głos.
- Już jesteś.- Powiedziałam głupio wchodząc do kuchni skąd miałam doskonały widok na korytarz w przedpokoju. Stał tam mój mąż wpatrując się w Jacka. Najwyraźniej nadal nie dowierzał, że Bończak stoi w naszym salonie.
   Co to ma znaczyć? Co on tu robi?- spytał chwilę potem z trudem tłumioną furią patrząc ze złością na Tomka Kownackiego.
– Uspokój się- podeszłam do niego tak aby stanąć mu na drodze by nie rzucił się na Jacka.- To ja po niego zadzwoniłam.- Wyraz niedowierzania i zdrady widocznej w jego oczach wzbudził we mnie wyrzuty sumienia. Ale tylko na chwilę, bo zaraz przypomniałam sobie, że gra toczy się tu o znacznie wyższą stawkę. O życie naszego syna.
   Co?
   Chciałam, żeby nam pomógł.
– A jak ma to niby do cholery zrobić?!- warknął. Beti z Asią wychyliwszy swe głowy z kuchni rzuciły mi zaniepokojone spojrzenie.
– Wyjdźmy na chwilę na zewnątrz zdecydowałam.- Mąż posłusznie wyszedł za mną na zewnątrz. Dopiero wtedy dał upust złości.
   Po co to zrobiłaś? Naprawdę sądzisz, że handlarz narkotykami ci pomoże?
   Były handlarz- Sprostowałam wywołując u niego jeszcze większą złość.
– No proszę, a więc o to tu tak naprawdę chodzi? W ramionach Jacka znajdujesz ukojenie w bólu? Stara miłość nie rdzewieje, co?
   To co sugerujesz jest po prostu śmieszne.- Prychnęłam również zła. Miałam nadzieję, że choć w tej sytuacji uda mu się powściągnąć swoją niechęć do mojego byłego chłopaka, ale on od razu mnie zaatakował.
– Doprawdy? O ile pamiętam to głównym powodem waszego zerwana  był strach. Teraz, gdy minęło już trochę czasu przekonałaś się że twój kochaś jest w stanie zapewnić ci bezpieczeństwo tak jak ja i jednak jest dla was przyszłość?
– Gdybyś naprawdę potrafiłbyś zapewnić mi bezpieczeństwo nasz syn nie byłby teraz w rękach bandytów.- Wiedziałam, że go zraniłam już  w chwili gdy wypowiadałam te słowa. Nie byłam jednak w stanie aby się powstrzymać. Bałam się śmiertelnie o Kubusia i ta świadomość mnie wręcz paraliżowała.  A on nawet nie próbował mnie zrozumieć. Co prawda wzajemne obwinianie się i zadawanie ran nie było rozwiązaniem, ale pozwalało dać upust nagromadzonej frustracji.
– No tak.- odezwał się chwilę potem już normalnym głosem choć nieco ironicznym tonem- Więc teraz nic już cię przy mnie nie trzyma i możesz wracać do kochanka.- dodał po czym nie czekając na moją odpowiedź zaczął kierować się do wyjścia, choć dopiero co przyszedł.
– Łukasz!- Zawołałam za nim nie chcąc rozstawać się w ten sposób. W moich oczach stanęły łzy. Czy on nie rozumiał jak cierpiałam?- Łukasz, proszę...- Zatrzymał się nadal stojąc do mnie plecami.
   Karz mu stąd iść- Powiedział, a w jego wzroku pojawił się błagalny wyraz.
   Łukasz on zna tego bandytę, może nam pomóc.- Spróbowałam go przekonać
do swojego pomysłu. W odpowiedzi jednak usłyszałam tylko jego prychnięcie. Potem z trzaskiem zamknął zewnętrze drzwi. Tłumiąc ból zmusiłam się do wejścia do środka. Potem z wymuszonym uśmiechem odparłam:
   Mój mąż miał coś do załatwienia.
- Chyba nie był zachwycony, co?- Spytał Jacek.- Nie powinienem tu przychodzić. Mogliśmy spotkać się na mieście albo…
-…nie, nic się nie stało. Jest tylko trochę rozdrażniony. Za jakiś czas zrozumie.
- Mam nadzieję. Nie chciałbym stać się przyczyną konfliktu między tobą a Łukaszem.
- I nie staniesz. Jestem wdzięczna za twoją pomoc nawet jeśli ceną ma być chwilowa złość Łukasza. Gdy Kuba się znajdzie jeszcze ci podziękuje.
- Nie sądzę. W takim razie nie będę ci się dłużej narzucać. Pójdę już zacząć działać.
- Co to znaczy?
- Spróbuję nawiązać parę dawnych kontaktów i dostać się do Górskiego albo kogoś ze środowiska Kariny.
- Znałeś ją?
- Nie osobiście, ale sporo o niej słyszałem. Na razie. Cześć dziewczyny.
- Cześć.
- Cześć.- Gdy zostałyśmy same Beti ciężko westchnęła.- No to teraz naważyłaś sobie bigosu.- Podsumowała.
Z powodu porannego incydentu Łukasz nie pojawił się w domu aż do wieczora. Zaczęłam się czuć winna za to co zrobiłam, dlatego gdy około północy usłyszałam dźwięk zamka w wejściowych drzwiach wstałam z łóżka i naciągnęłam na nocną koszulę szlafrok. Potem opuściłam pokój.
Tak jak sądziłam mój mąż od razu skierował się do swojej sypialni nawet nie mając zamiaru wstąpić do mnie tak jak to robił od trzech dni by poinformować mnie o wynikach śledztwa. Dlatego to ja poszłam do niego.
- Mogę wejść?- Spytałam po krótkim pukaniu. Łukasz nawet na mnie nie spojrzał. Nadal leżał na łóżku tępo wpatrując się w sufit.
- Tak teraz będą wyglądać nasze relacje? Będziesz pukać do drzwi jakbyśmy nie byli małżeństwem a ledwo znanymi sobie lokatorami?
- To nie tak.- Zaprzeczyłam czując się głupio.- Po prostu myślałam, że jesteś zmęczony i nie masz ochotę na rozmowę. Chciałam wiedzieć czy śledztwo poszło na przód.
- A, o tym chciałaś porozmawiać.- Mrugnął jakby był rozczarowany.- Nie, nie mamy nic nowego. Ale może Jacek odkrył coś ciekawego?- Spytał lekko ironicznym tonem.
- Nadal masz do mnie o to żal? Przecież tłumaczyłam ci dlaczego to zrobiłam.
- Jasne.- Jego ton nadal brzmiał nieco bełkotliwie i był pełen ironii.
- Nic mnie z nim nie łączy. Chcę tylko by pomógł nam odnaleźć Kubusia. Tylko tyle. Ty przecież też tego chcesz. To, że jest jednocześnie moim byłym nie ma z tym nic wspólnego. To wydarzyło się lata temu.
- A skąd miałaś jego numer?
- Z twojego laptopa.- Na moment zaległa między nami cisza.
- Widziałem jak na ciebie patrzy.
- A jak ma patrzeć ? Czemu widzisz coś czego nie ma?- Gdy zakrył dłonią oczy poczułam współczucie. Bo zanim to zrobił widziałam jak z bólu zmarszczyła mu się twarz.- Jestem twoją żoną Łukasz a nie jego.
- Tak wiem.- Wyszeptał w końcu. –Tyle, że… że ja już nie daję rady Karola.- Łukasz podniósł się do pozycji siedzącej patrząc na mnie pełnym rozpaczy wzrokiem.
- Dasz radę. Oboje damy. – Odpowiedziałam mu zbliżając się do niego i lekko się schylając. Gdy to zrobiłam objął mnie mocno. Potem zbliżył swoją twarz do mojej i wówczas zrozumiałam czemu zachowywał się tak dziwnie.- Piłeś.- Stwierdziłam czując alkohol w jego oddechu. A więc dlatego mówił tak jakoś bełkotliwie.
- Trochę- Przyznał. Byłam tak zaskoczona, że nie wiedziałam co mam o tym myśleć. Nigdy nie widziałam go pijanego, ba nawet lekko wstawionego a teraz wcale nie wyglądał tak jakby wypił „trochę”. Raczej jakby jeszcze trochę alkoholu spowodowało że padnie na łóżko bez ruchu zalany w trupa. Gdy jego głowa niczym szmaciana lalka padła na bok na moje ramię uświadomiłam sobie coś jeszcze.
- A więc nie byłeś dzisiaj w biurze. Nie pracowałeś nad odnalezieniem Kubusia.
- Byłem tam.- Wykrzyknął.- Ale nie mogłem…nie mogę się na niczym skupić.
- Jak mogłeś?- Spytałam z wyrzutem próbując wstać z jego kolan. Ale on nie chciał mi na to pozwolić.- Puść mnie!
- Karola proszę.- Szeptał wodząc ustami po mojej szyi.- Potrzebuję cię.
- Potrzebujesz tylko snu. Ja z resztą też, dobranoc.- Zamierzałam wyjść z pokoju, ale mnie powstrzymał.
- Proszę. Tak dawno nie byliśmy ze sobą blisko i…- Czując odór jego oddechu ponownie odsunęłam głowę podejmując próbę wstania.
- Jesteś kompletnie pijany.
- Zostań dziś ze mną.
- Łukasz, dość już tego.- Zirytowałam się.
- To przez Jacka? Bo tu przyjechał? Dawne uczucie odżyło, co?
- Pleciesz takie głupoty, że aż rozbolała mnie głowa.- W końcu udało mi się uwolnić, ale nie dlatego że byłam silna. Bo nieoczekiwanie  i ku mojemu zdziwieniu się roześmiał puszczając mnie ze swoich kolan tak że miałam problem z utrzymaniem równowagi.
- Boli cię głowa?- Powtórzył niemal krztusząc się ze śmiechu czym upewnił mnie nad swoją chwilową niepoczytalnością. Był kompletnie zalany.– Pamiętasz? Zawsze w ten sposób żartowałaś zanim się kochaliśmy. Nigdy nie sądziłem, że wykorzystasz to jako prawdziwą wymówkę. Ból głowy.- Powtórzył śmiejąc się ponownie, gdy ja wychodziłam z jego sypialni.- Ból głowy.
Za drzwiami odetchnęłam z ulgą mając ochotę krzyczeć ze złości, tłuc pięściami o ścianę, bo nie mogłam tego zrobić z Łukaszem. Jak mógł upić się w takiej chwili? Gdy nasz syn jest w rękach chorych psychopatów gotowych go zabić? Gdy tak bardzo liczyłam na jakąkolwiek wiadomość od niego. Gdy czułam się tak bardzo źle. I na co liczył przed chwilą? Że w takiej sytuacji gdy w głowie mam tylko Kubusia mam jakąkolwiek ochotę na spędzenie z nim namiętnej nocy? Ponownie odetchnęłam próbując się uspokoić. To przecież na nic. Będąc w takim stanie nawet gdybym na niego nawrzeszczała nic by do niego nie dotarło.  Po raz pierwszy się upił a gdy już to zrobił to porządnie. Najśmieszniejszym był powód tego stanu: bo gdyby to lęk spowodowany porwaniem naszego synka, ale zazdrość o Jacka? Teraz martwił się o to czy nadal coś do niego czuję? Teraz gdy powinien myśleć tylko o Kubusiu?
Nazajutrz obudziło mnie pukanie do drzwi. Wiedziałam, że to Łukasz, a z powodu wczorajszych wydarzeń czułam się lekko niezręcznie. Uświadomienie sobie tego zakłopotało mnie jeszcze bardziej. Przecież to był mój mąż z którym dzieliłam każdą najskrytszą myśl. A teraz oddaliliśmy się o siebie o całe mile.
- Cześć. Chciałem ci powiedzieć że jadę do biura. Gdyby coś się działo dzwoń.- Odezwał się patrząc mi w oczy, ale potem uciekł wzrokiem. Ja zrobiłam to samo, bo wiedziałam o czym pomyślał. Ja pomyślałam o tym samym.
- Tak wiem.- Odparłam lekko zaspanym tonem.
- W takim razie do zobaczenia.
- Tak.- Mimo iż się pożegnał, nadal sterczał w drzwiach.
- Przepraszam za to co wydarzyło się w nocy. Byłem pijany i…chyba gadałem jakieś głupoty. Wybacz mi.
- W porządku.- Odpowiedziałam. – Nic się nie stało.
- Na pewno?- Upewnił się. Zrozumiałam o co mu chodzi.I tak jak on nie miałam ochoty głośno i bezpośrednio mówić o naszych problemach. Jeszcze nie. Może wtedy gdy Kubuś się odnajdzie, ale nie teraz.
- Tak, na pewno.- Odparłam.Wyraźnie się uspokoił.
- To świetnie. Do widzenia.
- Łukasz?- Zatrzymałam go przypominając sobie o czymś. A raczej o kimś.
- Tak?
- Co z Kariną? Powiedziała coś?
- Nie.
- Może z nią porozmawiam. Może dzięki temu…
- …nie możesz, przykro mi. To córka gangstera. Jeśli milczała przy mnie, to tobie tym bardziej nic nie powie.
- Ale być może fakt, że…
- To nic nie da, przykro mi. Ona jest niebezpieczna. Poza tym jako cywil nie możesz przesłuchiwać więźniów.
 - Ale…
- Spotkamy się wieczorem.- Uciął. A ja bezgłośnie zaklęłam.
Mimo sprzeciwu męża postanowiłam spotkać się z Kariną. Łukasz mógł mówić co chce, ale ja wiedziałam, że potrafię wydobyć z tej kryminalistki prawdę. Być może nawet skuteczniej niż agent CBŚ. Bo ja też byłam kobietą. Tyle, że sama nie byłam  w stanie sobie z tym poradzić. A skoro Łukasz nie mógł mi pomóc to musiałam skorzystać z pomocy kogoś innego. Dlatego z mieszanymi uczuciami zadzwoniłam do Jacka prosząc go ponownie o pomoc.
Dwie godziny potem , wraz z Tomkiem weszłam do więzienia. Nawet gdy sprawdzono moją tożsamość i tak policjant nie chciał mnie wpuścić, ale ja skłamałam że mam zgodę Łukasza. Wówczas skapitulował, choć widok Jacka wyraźnie go zdziwił. Skłamałam, że to dla ochrony, bo mąż sam nie może mi towarzyszyć. Zaskoczyło mnie to, że to kupił. Zwłaszcza, że podobno Łukasz był dzisiaj w tym więzieniu.
Z każdym krokiem przybliżającym mnie do Kariny Bajkowskiej czułam coraz większy spokój. W końcu znaleźliśmy się pod odpowiednimi drzwiami. Funkcjonariusz zostawił nas samych. Jacek chciał tam wejść razem ze mną, ale gestem kazałam mu zostać przy drzwiach. Od razu poznałam w Karinie tę samą czarnulkę z którą jeszcze dwa miesiące temu całował się mój mąż. Tyle, że bez makijażu i markowych ciuchów wydawała się być zwyczajna. Gdy mnie spostrzegła hardo spojrzała w oczy. Nie odezwała się jednak ani słowem.
Wie pani kim jestem?- Spytałam cicho. Mój głos, odwykły od mówienia brzmiał nieco szorstko.
Na agenta mi nie wyglądasz, więc pewnie kolejna pieprzona psycholoszka.- Uśmiechnęłam się blado na widok jej zniesmaczenia.- Ten gach z tobą to dla ochrony?
Jestem Tomek Kownacki. Ale ty pewnie lepiej znasz mnie jako Jacka Bończaka.- Kobieta słysząc to wytrzeszczyła szerzej oczy. On w tym czasie podszedł bliżej.
No nie wierzę. Gdyby tu by mój ojciec to zabiłby cię gołymi rękoma. Teraz współpracujesz z glinami? - Roześmiała się.- Dlaczego cię tu wpuścili?- Tomek spojrzał w tym momencie na mnie jakby pytając o przyzwolenie na przejęcie inicjatywy. Dałam mu je.
Bo chcę byś mi pomogła. A ja pomogę tobie.
Ja mam tobie pomóc? Tobie? Przez ciebie ojciec o mało nie został złapany, a federalne psy prawie dobrały mu się do tyłka. Chyba zrobili ci pranie mózgu skoro nie wiesz kim jestem ani czyją jestem córką.
Ależ wiem. Ale wiem też, że zawsze nie pochwalałaś interesów ojca. A przynajmniej tak słyszałem.- Dodał Jacek uważnie wpatrując się jej w twarz. Przez moment mierzyli się wzrokiem.
  Czego chcesz?
  Chcę wiedzieć gdzie jest dziecko.- Karina prychnęła.
  Nie mam pojęcia. Ile razy mam to jeszcze powtarzać?
  Słuchaj, wiem co dzieje się w twojej głowie, bo kiedyś byłem w tym samym miejscu co ty. I też trwałem w głupim uporze nie chcąc zdradzić kumpli. Tyle, że w moim przypadku nie chodziło o niewinnego dwulatka, ale notorycznych przestępców. Chcesz żeby chłopiec zginął?
Jasne, że nie. Ale nie mogę pomóc. A poza tym co on cię obchodzi? Masz z nim coś wspólnego?- Zauważyłam, że Kownacki zawahał się chwilę zanim odpowiedział.
Jest ważny dla mojej przyjaciółki i dlatego dla mnie też. - Spojrzał na mnie znacząco.- To jest Karolina Kowalska, matka chłopca.- Wrażenie jakie wywarła ta informacja na kobiecie było nie do opisania. Uniosła twarz wpatrując się we mnie badawczo, a potem skrzywiła usta w ponurym grymasie, który być może miał być w zamierzeniu uśmiechem. Zastanawiałam się co sobie w tej chwili myślała. Z pewnością zdała sobie sprawę, że to mój mąż udawał jej partnera. Czy przeniosła całą wściekłość z niego na mnie? A może uważała mnie za swoją rywalkę? Czy nadal kochała Łukasza? I czy osoba taka jak ona w ogóle kiedykolwiek go kochała i była zdolna do miłości? Podczas gdy te pytania przelatywały mi przez głowę z szybkością błyskawicy Jacek kontynuował:- Obiecuję ci, że po wszystkim pogadam z policją i zapewnią ci bezpieczeństwo. Może nawet status świadka koronnego tak jak mi jeśli powiesz im wszystko co wiesz o machlojkach swojego tatusia.
  Naprawdę myślisz, że jej pomogę, że tobie pomogę?- Zakpiła.- Nawet gdybyś nie był wrogiem mojego ojca to nic z tego, kapusiu. Nie będę takim samym frajerem jak ty.- Gdy szybkim krokiem w dwóch susłach Tomek znalazł się po drugiej strony stołu niemal stykając się głową z Kariną nie dziwiłam się jej przerażeniu. Ja sama byłam pod wrażeniem niebezpiecznego wyrazu jego twarzy, tej nieustępliwej dzikości zwiastującej, że nie zawaha się przed niczym by osiągnąć cel. A było nim odnalezienie Kubusia. I dlatego mnie nie przeraził.
Sądzisz, że ile lat za to dostaniesz? Dziesięć? Piętnaście? Nawet przy dobrym sprawowaniu nie wyjdziesz wcześniej niż po pięciu.
Nic na mnie nie macie.- Gangsterka szybko odzyskała rezon po chwilowym paraliżu przez strach. O tym, że była nieźle wystraszona świadczył jej lekko niepewny ton.- A fakt, że mój ojciec jest mafioso nie czyni mnie jeszcze przestępcą. Na szczęście w polskim prawie dzieci nie płacą za czyny rodziców.
W takim razie jesteś głupia.- Tym razem to Jacek prychnął nadal nie spuszczając z niej wzroku.- Jeśli dzieciakowi choć włos spadnie z głowy cała policja stanie na głowie by posłać cię za kratki. A już na pewno sam Łukasz Kowalski. Znasz to nazwisko, co?- Zauważyłam, że Karina spuściła wzrok tak bym nie mogła wyczytać nic z jej oczu. Widocznie już wcześniej spostrzegła, że ją bacznie obserwuję.- Jasne, że znasz.- Kontynuował tortury mój przyjaciel.- To on był wtyką policji. Też się nie zorientowałaś, co? Czekaj, a może to właśnie zemsta, hm? Zakochałaś się w gliniarzu, który podawał się za przestępcę a ty dałaś się nabrać? Szkoda, że tego nie widziałem.
Ty podły, przebrzydły skur...- W tym momencie zamknęłam oczy i zatkałam uszy by nie słyszeć stosu najobrzydliwszych obelg. Karina wstała z krzesła rzucając się na Tomka z dziką wściekłością nadal nie przestając krzyczeć i się szamotać. Już po chwili do środka wbiegło dwoje policjantów obezwładniając ją. Kilka chwil później zdałam sobie sprawę, że jednym z nich był Łukasz.
W porządku?- Spytał patrząc na mnie. Musiałam wyglądać na nieźle wystraszoną skoro bardziej obchodziło go moje samopoczucie niż Jacek bijący się z Kariną. Z trudem przełknęłam ślinę przytakując ruchem głowy.- Mówiłem, że nie powinnaś tu przychodzić.- Zbliżył się do mnie lekko chwytając za przed ramię.- Chodź, idziemy stąd.
Nie mogę.- Ocknęłam się oddalając się od  niego- Ona nic mi jeszcze nie powiedziała.- Zmusiłam się do spojrzenia na Karinę i mojego przyjaciela, który wraz z policjantem trzymali ją w stalowych kleszczach. Wydawała się już być spokojna. Drgnęłam gdy przeszyła mnie morderczym wzrokiem, ale starałam się nie ulec chęci ucieczki.
Jestem jego matką. On ma dopiero dwa latka.- Urwałam czując, że znów zbiera mi się na płacz.- Ty też jesteś kobietą. To co się stało...to co zrobiła ci policja czy mój mąż...- Nie dokończyłam czując mocne uderzenie w brzuch. Nie wiem jakim cudem zdołała pokonać dwóch rosłych mężczyzn wyrywając się im z uścisku, być może wściekłość dodała jej sił, ale zrobiła to. Potem chwyciła mnie za poły bluzki. Już szykowałam się do ciosu gdy kolejny silny ruch nie popchnął mnie w drugą stronę. To Jacek zdecydowanym ruchem złapał ją za ramię próbując sprawić by mnie puściła. Ale Karina wcale nie chciała tego zrobić. Mobilizując siły i wspomagając się krzykiem dalej zaciekle walczyła. Powstrzymało ją dopiero uderzenie Tomka. Upadła na podłogę jak szmaciana lalka. Mimo wszystko Jacek stanął pomiędzy mną a nią leżącą u moich stóp i złapał ją za włosy.
Jeśli jeszcze raz ją uderzysz to cię zabiję, rozumiesz?- Spytał złowróżebnym tonem ciężko dysząc. Złapałam go za dłoń próbując powstrzymać
Puść ją, proszę.- Odezwałam się ignorując mojego męża, który próbował mnie wyprowadzić z pokoju.- Puść.- Jacek spojrzał na mnie płomiennym wzrokiem w którym nadal widziałam jakąś dzikość, a potem niemal magicznie jego spojrzenie złagodniało. Puścił blond kosmyki kobiety szybkim ruchem. Potem przytulił mnie do siebie, a ja zdałam sobie sprawę, że po mojej twarzy ciekną łzy. Nie odsunęłam się od niego obserwując spod pół przymkniętych powiek jak mój mąż podnosi ostrożnie Karinę. Drugi policjant stał z boku jakby lekko zażenowany całą tą sytuacją. W sumie mu się nie dziwiłam. To na moją prośbę (a właściwie kłamstwo) mnie tu wpuszczono. Młody chłopak wiedział, że będzie miał przez to kłopoty.
Wyprowadź ją, Kacper.- Usłyszałam głos Łukasza skierowany do policjanta.
Ten z ulgą skinął głową.- Już dość Karina.- dodał zwracając się do kobiety.- Nie rób więcej niczego takiego.- Ta z cynicznym uśmieszkiem spojrzała na niego, a potem na mnie. Pod wpływem jej wzroku wysunęłam się z uścisku Jacka. Na prawym policzku wciąż miała widoczny czerwony ślad po uderzeniu.
Jesteś skończonym durniem Iros.- Odezwała się lekko schrypniętym tonem gangsterka. Nie patrzyła na Łukasza, ale i tak wiedziałam, że kieruje te słowa do mojego męża. Teraz już wiedziałam, że wkradając się w krąg przestępców podawał się za Ireneusz Kacperskiego, byłego recydywistę, handlarza bronią i narkotykami, który od kilku lat przebywał na wolności. Był to rzeczywiście istniejący mężczyzna, który zmarł zaledwie kilka miesięcy wcześniej, a mój mąż przejął jego tożsamość. No i ksywkę którą był właśnie „Iros”- Ale nie dlatego, że byłeś wtyką.- Kontynuowała.- Nawet nie dlatego, że udawałeś zakochanego we mnie. Nie.- Zaśmiała się tak jakoś złośliwie.- Wiesz dlaczego? Bo wybrałeś sobie za żonę tę zimną sukę która mizia się na twoich oczach z byłem kochankiem.
Wystarczy Karina. Wyprowadź ją Kacper.
Tak, wiem kim jest Jacek i znam tę historię. Z ciebie też niezły frajer, Jacuś.
Niemal straciłeś życie dla tej... a ona odpowiednio sobie wszystko kalkulując wybrała policjanta. A teraz gdy niebezpieczeństwo minęło jednak do ciebie wróciła.- Zaśmiała się przenosząc wzrok z Bończaka na Łukasza. I do niego też kierowała swoje następne słowa.- Żal mi cię, naprawdę. Mogłeś mieć mnie, ale wybrałeś tę blond wywłokę.
Wyprowadź, ją Kacper. Ogłuchłeś?!- Warknął mój mąż. Tamten jakby dopiero teraz uwolnił się z letargu.
Tak, jest.- Powiedział wzmacniając uścisk na ramionach Kariny i niemal wykręcając jej dłonie. Jęknęła, ale choć zbliżała się do wyjścia niemal wleczona przez policjanta nadal mówiła:
  Naprawdę wierzyłam w te gadki...gadki o byłej żonie, która cię zostawiła z innym. Au.- Jęknęła z bólu  gdy przekraczała próg, a Kacper nią szarpnął. Zanim jednak drzwi zostały zamknięte krzyknęła jeszcze:- I gdybym wiedziała... gdybym wiedziała gdzie jest twój syn to bym ci  do cholery powiedziała. A wiesz dlaczego? Bo cię kocham kretynie. Tak jak ta suka nigdy cię nie...- Wiedziałam co chciała powiedzieć ta córka przestępcy. Te niewypowiedziane słowa zawisły w powietrzu niczym miecz Damoklesa. Huk drzwi, a potem przerażająca cisza dźwięczały mi w uszach jeszcze przez kilka sekund. Spojrzałam przelotnie na Jacka, a potem na Łukasza. Żaden z nich się nie odzywał.

7 komentarzy:

  1. Warto było czekać. Mam nadzieję, że Kubuś się odnajdzie cały i zdrowy, a Jacek nie rozbije małżeństwa Karoliny i Łukasza :) roksana

    OdpowiedzUsuń
  2. O matko.... tylko tyle i aż tyle. Ale niech Karolina zostanie z Łukaszem już. Czekam na kolejną część :)

    OdpowiedzUsuń
  3. O rany, cześc warta czekania!, i znowu dwóch facetów kochających Karolę, a kogo wybierze....?
    Czękam z niecierpliwością na dalsze losy.
    Pozdrawiam
    Ania

    OdpowiedzUsuń
  4. Rewelacja przeczytałam wszystkie części które napisałas naraz bo dopiero trafiłam na tą stronkę. Czytało się świetnie teraz będę z niecierpliwością czekać

    OdpowiedzUsuń
  5. och niee błagam niech między Karolą a Łukaszem będzie wszystko dobrze, niech dojdą do porozumienia, niech nie dadzą się zatracić w tym szaleństwie i niech nie zapominają o sobie...nie pozwolą żeby ktoś stanął między nimi..niech pamiętają o swojej miłości w tych ciężkich chwilach

    OdpowiedzUsuń
  6. Oddaj im już Kubusia.. niech już tak nie cierpią:C i nie rozdzielaj ich! cześć cudowna, jak zawsze. warto było czekać. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. kocham Twoje opowiadania!!!

    OdpowiedzUsuń