Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 26 stycznia 2015

Cienie przeszłości: Rozdział VII: Jak pomóc Beti?




Po powrocie do domu pierwsze co zrobiłam to usiadłam i napisam do Krysi wiadomość, że nie udało mi się dowiedzieć o Beti co się dzieje. Nie mogłam przeciwyznać jej, że nasza przyjaciółka nadal kocha mojego męża. I że w ogóle go dawniej kochała. Przynajmniej tyle byłam winna Beacie.
„Jeśli kiedykolwiek jakiś facet coś dla mnie znaczył to był nim twój mąż, ale o tym już przecież wiesz i raczej nie chcesz słuchać.”, wspomnienie jej słów wróciło do mnie jak echo. Cholera,  i co ja miam teraz zrobić? Nie miałam zielonego pojęcia. Gryam się całą sytuacją przez kilka dni aż w końcu Łukasz dostrzegł moje dziwaczne błądzenie w obłokach i spytał co s dzieje. Zażartował nawet, że woli wiedzieć, bo to że tyle myślę zazwyczaj nie zapowiada niczego dobrego. A ja spanikowana nawet mu s nie odkułam. Powiedziałam tylko, że chodzi o Beti iże ma pewne problemy. Zastanawiałam s co by zrobił gdybym mu wyznała, że moja najbliższa przyjaciółka skrycie kocha go od niemal czterech lat. Zamiast tego jednak spytałam go niby od niechcenia:

   Co być zrobił gdyby twój przyjaciel się we mnie zakochał?
   Co?
   No, jakbyś się z tym czuł. Przyjaźniłbyś się z nim dalej?
   Mówimy o kimś konkretnym? Jakiś mój znajomy przystawiał się do ciebie na przyjęciu sylwestrowym?- Od razu zrozumiał wszystko na opak. Stłumiłam śmiech.
   Żartujesz? W tym stanie?- Wymownie wskazałam na swój brzuch.
   Ale kiedyś tak było, hm?- Znów wyczytał z mojej odpowiedzi.- Kto to?
   Nikt. Właściwie to nawet nie były zaloty tylko powiedzmy lekki flirt.- Wyznałam przypominając sobie Maćka, który miał być moim ochroniarzem podczas sprawy Jacka Bończaka na wypadek gdyby chciał s ze mskontaktować. I jego kilku niezręcznych prób zaproszenia mnie na kawę czy randkę.
   Nazwisko, Kara.- Zażądał mój mąż. Żartobliwie zmierzwam mu włosy dłonią.
   Łukasz daj już spokój, głuptasie.
   To było dawno, tak? A więc to musiał byś ktoś kto pracowrazem ze mną nad sprawę Tomka Kownackiego...- Myślał na głos.
   Łukasz, nie mówimy o mnie tylko o tobie.
   Nie, najpierw wyjaśnimy spra...- Urwał patrząc mi prosto w oczy. Po chwili jego usta wygięły się w lekkim uśmiechu.- Co miało znaczyć stwierdzenie, że chodzi tu o mnie? Czyżby któraś z twoich przyjaciółek dostrzegła mój urok?
   Jasne, że nie.- Zaprzeczyłam szybko. Zbyt szybko totalnie zaskoczona tempem jego konkluzji i trafnych wniosw. No ale w końcu między innymi z tego powodu pracował w CBŚ.
   Oj, rumienisz się, kłamczuszko. Kto to jest? - Odetchnęłam z ulgą, że chociaż nie powiązał tej sprawy z Beti.- Karola, powiedz. Jestem ciekaw.
   Według ciebie to zabawne?- Spytałam poważnie nie rozumiejąc jego lekkiego tonu. Na wspomnienie cierpienia Beaty przeszedł mnie dreszcz.
   Nie.- Spoważniał szybko. Przepraszam.- Zamilkł na chwilę.- To Aśka, prawda?
   Co?
   No bo ostatnio gdy cię odwiedziła na mój widok zachowywała się dziwnie, No i nie wiedziała gdzie podziać oczy.
   A dziwisz jej sskoro mieś na sobie tylko ręcznik zawinięty na biodrach? Każda kobieta nie mogłaby oderwać widoku od takiej klatki piersiowej.- W jego oczach pojawsię błysk zadowolenia z mojego komplementu co znów mnie zirytowało.
   Skąd mogłem wiedzieć, że akurat gdy wyjdę spod prysznica wybierze sobie ten moment żeby wyjść? Nie zamierzałem paradow przed nią nago.
   Oj, już dobrze. Nie o to chodzi. Poza tym...to nie mówię o Joasi.- Zdecydowałam się wyznać mężowi prawdę.- Chodzi o...o Beti.

   Co?!- Krzyknął, a potem parsknął śmiechem.- Sory Karola, ale chyba smylisz. Beti nie jest we mnie zakochana.
   Och, wiedziałam że tak będzie. Dla ciebie to nic nie znaczy i tylko podbudowuje twoje ego, ale moja przyjaciółka napraw cierpi.- Ostentacyjnie odkręciłam się do niego plecami zakładając ręce na brzuch. (A przynajmniej próbowałam, bo ze względu na jego rozmiar nie byłam w stanie tego zrobić.)
   Kochanie, tu nie o to chodzi.- Gdy podszedł do mnie od tyłu usiłując położyć dłonie na ramionach tylko je strąciłam.- Nie śmieszą mnie uczucia twojej przyjaciółki, ale to że sądzisz iż są skierowane na mnie.
   Ale tak jest!- Zirytowana odwróciłam się ponownie w jego stronę rzucając groźne błyski w oczach.
   Karola, z pewnością smylisz. Odkąd znam twoją przyjaciółkę, a przeci są to już prawie cztery lata zmieniała chłopaków jak rękawiczki. Oczywiście nie chcę jej tym uwłaczać, ale nie sądzę by ona...
   ...ależ to właśnie dlatego, rozumiesz? Beti...ona zakochała s w tobie już na samym początku.- Wyznałam w końcu.
   Masz na myśli ten czas gdy zaczęła się ta sprawa z Jackiem?- Skinęłam głową.- Nigdy mi o tym nie mówiłaś.
   Bo jej obiecałam. Na początku nawet miam taki zamiar was ze sobą wyswatać...
   Co?!
   ...ale szybko uznałam go za nietrafny.- Dokończyłam z przepraszającym uśmiechem.- Bo ja sama zaczęłam s tobą interesować- Łukasz przez chwilę patrzył na mnie udając groźnego, ale po kilku sekundach ciężko westchnął jakby postanowił dać sobie spokój z jakimikolwiek wyrzutami.
   Ale, ale to niemożliwe. Powiedział w końcu.- Nawet jeśli to prawda to...napraw bardziej podejrzewbym o to Aś niż Beti. Przecież ona w moim towarzystwie czuje się zupełnie swobodnie, nigdy nie czyniła mi żadnym podteksw, nawet ze mną niewinnie nie flirtowała. Ona nie może mnie kochać.
   A jednak kocha.
   Powiedziała ci to?
   Powiedziała, że jesteś jedynym mężczyzną, kry kiedykolwiek mógł znaczyć coś więcej w jej życiu albo coś w ten deseń. Nie pamiętam już dokładnie.- Wyglądał jakby odetchnął z ulgą.
   Przeci to nic nie znaczy.
   Jak to nie znaczy?
   No tak. Przecież nie powiedziała ci, że mnie kocha. Być może dawniej zadurzyła s we mnie...co w sumie było możliwe gdy przypomsobie jej uciekający wzrok...ale nieważne. Chodzi mi o to, że najwyraźniej uznała mnie za odpowiedniego faceta, z którym potencjalnie mogłaby się związać. Co, bez urazy, ale patrząc na jej dotychczasowych partnerów nie byłoby raczej dziwną konkluzją.
   Ale ty jej nie widziałeś. Ona...ona je nutellę!- Łukasz śmis już teraz ze mnie całkiem jawnie.- Och, nie rozumiesz. Bo ona całe życie jest na diecie. Nie je nawet pieczywa, bo uważa że to puste kalorie. Naprawdę gdy odwiedziłam ją tydzień temu wyglądała na załamaną.
   Ale na pewno nie z mojego powodu. A przynajmniej tak myślę.- Dodał z wahaniem.- Mówisz, że poważnie źle wygląda?
   Tak.- Zaczęłam opisywać mu z detalami swoją ostatnią rozmowę z przyjaciółką, jej wygląd i zaniedbane mieszkanie. Łukasz słuchał mnie w milczeniu.
   Uważam, że powinniśmy ją odwiedzić.
   My?- Zdziwiłam się.
   Tak. Wprost spytamy ją czy twoje podejrzenia są słuszne.
   Ale ja nie mogę. Ona mi tego nie daruje. Kiedyś wymogła na mnie, że nigdy nie dowiesz się o tym bzdurnym zauroczeniu.
   Bzdurnym zauroczeniu? Tak się wyraziła?
   No tak.
   A więc widzisz, że na pewno nie darzy mnie uczuciem skoro po fakcie mówiła o tym w tak lekceważący sposób.
   To mogła być tylko taka przykrywka.
   Karola...- Jęknął z politowaniem.- No dobrze, zgadzam się.
   To kiedy do niej jedziemy?
   W sobotę powinienem wrócić wcześniej. Wtedy ją odwiedzimy. Tylko uprzedź ją wcześniej.
   Dobrze.
Zgodnie z umową, w pierwszy dzień weekendu wybraliśmy s z Łukaszem w odwiedziny do Beaty. Oczywiście nie odebrała ode mnie telefonu, ale miałam nadzieję, że będzie w mieszkaniu. Jednak zawiodłam się. Bo gdy nacisłam dzwonek okazało się, że mojej przyjaciółki tam nie ma. Już chciałam odejść gdy mój mąż mnie powstrzymał. Szepcząc spytał o klucz, który miam ze sobą. Byłam zła za to, że chce wejść do mieszkania mojej przyjaciółki w czasie gdy jej nie ma, ale on nic sobie z tego nie zrobił twierdząc, że musi być w środku. I jak s okazało, nie pomylił się.
Tylko przekraczając sam próg zorientowałam się, że jest dwa razy gorzej niż tydzień temu: Podłoga wyglądała na niemytą przynajmniej od tygodnia albo i dłużej, a brudne naczynia porozrzucane na blacie w kuchni kuły w oczy gdy tylko spojrzałam na wprost korytarza. Jezu, wyszeptałam tylko, a Łukasz zamknął za mną drzwi. Potem równie cicho jak ja odparł, że chyba miałam rację.
Każąc mu poczekać już miam iść do pokoju Beti by sprawdzić czy s nie pomylił gdy rozległ się jej lekko zmieniony głos:
   Co znowu przyszłaś mówić mi jaką jestem kretynką? A więc śmiało, dowal mi bo ostatnio twoje obelgi jakoś nie zrobiły na mnie wraże...Karola? Co ty tu rob...- Urwała na widok Łukasza. Zauwyłam, że szybko spuściła wzrok. Widocznie zawstydziła sswojego wyglądu, bo dziś też nie był lepszy niż

ostatnim razem. Z tym, że dzisiaj jej włosy były związane trochę mniej podkreślając ich niechlujny wygląd. Za to zdecydowanie bardziej szczupłe kości policzkowe i nadmiernie bladą cerę, tak że miejsca pod oczami wyglądały jak sine. Ze wsłczucia aż mi sścisnęło serce. Gdy podniosła wzrok spojrzała na mnie zimno.- Jak mogłaś tu wejść nieproszona? Oddawaj moje klucze!
   Beti, ja...przepraszam. Chciałam ci tylko pomóc i...
   Daruj sobie, nie mam ochoty cię słuchać. A teraz wyjdź. Wyjdźcie oboje- Poprawiła się.- Nie jestem w nastroju na gościnne wizyty.
   Nie mogę. Dopóki nie powiesz mi o co chodzi...
   Łukasz, zabierz ze sobą swoją wściubiającą nosa w nieswoje sprawy żonę do domu zanim powiem jej coś nieprzyjemnego.
   Beata, Karolina chciała tylko z tobą porozmawiać.
   Doprawdy? A ja nie mam na to teraz ochoty.
   A więc będziesz musiała. Czy chodzi o mnie?- Beti spojrzała na mnie zdezorientowana nie wiedząc o co chodzi mojemu mężowi.
   Słucham?
   Podobno jesteś we mnie zakochana.
   Że co? Kto ci niby o tym powiedział?? No tak.- Spojrzała na mnie wymownie.- Twoja urocza żonka.
   Powiedziałaś, że Łukasz był jedynym mężczyzną który kiedykolwiek coś dla ciebie znaczył.- Odezwałam s obronnym tonem.
   A ty naturalnie w to uwierzyłaś, tak? Powiedziałam tak tylko po to abyś s ode mnie odczepiła.- Ulga jaką poczułam w tamtym momencie była tak wielka, że nieomal ugięły się pode mną nogi. Ale po następnych słowach Beaty mój nastrój diametralnie się zmienił-  Nie sądziłam, że sprowadzisz tu swojego męża by doprowadzić do konfrontacji. Co miaś zamiar tym osiągnąć? Zaproponować mi trójkącik?
   Beata, hamuj się.- Groźnie zaczął Łukasz. Dziewczyna nic sobie z tego nie zrobiła.
   Więc idźcie już sobie stąd. Nie macie tu czego szukać. No już.
   Nie wyjdę póki Karolina nie będzie tego chciała.
   Wzruszające, ale mnie jakoś nie bawi. Idźcie zanim potraktuję was gorzej.
   Beti.- Spróbowałam znowu.- Napraw nie chcę zrobić ci krzywdy chcę...
   Powiedziałam wynocha!
   Beata...
   Doigraliście się.- Moja przyjaciółka krzyknęła dziko, a potem próbowała wypchnąć Łukasza za drzwi. Wyglądała jak kompletna wariatka: brudna, w wymiętych ciuchach, groteskowo wykrzywioną twarzą. Gdy mój mąż nawet nie drgnął z miejsca zaczęła okładać go pięściami. On jednak unieruchom jej dłonie łagodnym choć stanowczym gestem.
   Spokojnie, Beti. Chcemy ci tylko pomóc.
   Mam to gdzieś. Wyjdźcie stąd albo...- Jakimś cudem udało jej s uwolnić dłoń i uderzyła nią Łukasza z całej siły tak, że głowa odskoczyła mu do tyłu. Beti szerzej otworzyła oczy jakby sama nie wierzyła w to co zrobiła. Chciała nawet coś powiedzieć, ale nie zdążyła, bo reakcja mojego męża była szybsza.
   No, teraz to ty się doigrałaś.- Zupełnie jakby była workiem z ziemniakami założył ją sobie na ramię, a potem poszedł w stronę łazienki. Zdezorientowana przez moment stałam jak sparaliżowana dopóki nie usłyszałam krzyków przyjaciółki. Tak szybko jak pozwalał mi na to mój brzuch pobiegłam w ich stronę. Ale to co zauważyłam znowu mnie zamurowało.
Beti, leżała w wannie próbując s z niej wydostać, a Łukasz jedną ręką trzym ją za rękę uniemożliwiając jej to, a drugą trzym wąż od prysznica z którego ciekła woda. Wściekła Beata parskała jak kotka obrzucając go stekiem wyzwisk. W końcu przestała s wyrywać, a wtedy on to wykorzystał biorąc z szafki płyn do kąpieli i obficie nim ją polał (a właściwie jej ubranie). Gdy mnie spostrzegł zawahsię, a potem opuścił węża.
   No, chyba poradzicie sobie beze mnie. Lepiej będzie jak ona zdejmie te brudne cuchy.- Dodał cicho kierując ostatnie zdanie tylko do mnie.- Będę czekał w kuchni.- W drzwiach łazienki odwrócił się jeszcze do Beaty i trzymając za czerwony nadal policzek powiedział:- Spróbuj tylko wyjść teraz z  wanny albo potraktować Karolinie tak samo jak mnie to zobaczysz jaki zasięg ma z kolei moja pięść.
Zszokowana podesam do Beaty i automatycznie zaczęłam spełniać polecenie Łukasza. Beti chyba miała tak samo, bo po jej dawnym wybuchu nie było ani śladu. Dopiero po kilku minutach, gdy brudne mokre ubranie było już w koszu do prania, a wanna pełna aromatycznych bąbelków zrozumiałam, że najwyraźniej terapia szokowa podziałała. Choć sposób w jaki potraktował mój mąż nadal wydawmi się być zbyt brutalny to jednak niezaprzeczalnie miam żal do Beaty za to, że uderzyła Łukasza. Wiem, że miała takie prawo, bo wtargnęliśmy do jej domu bezprawnie to jednak chcieliśmy dobrze. A poza tym to przeci byłam jej przyjaciółką, a mój mąż w najgorszym razie tylko kolegą. (Z ulgą powitałam myśl, że jednak nie jest w nim zakochana.) I nie powinna tego robić.
   Przepraszam.- Usłyszałam w końcu gdy wyciągnęłam w jej stronę ręcznik po tym jak wysam z łazienki by wziąć z jej pokoju czystą bieliznę na zmianę i jakieś ubrania. Z tym drugim było ciężko, bo wszystkie części garderoby wydawały mi s być porozrzucane na zewnątrz na różnych meblach pokoju.
   Nic s nie stało.- Odparłam z bladym uśmiechem, bo to była prawda.
   Zachowam się jak nienormalna.- Dodała wkładając na siebie czys bieliznę a potem ciuchy. W ciszy przyglądałam s sobie w lustrze w czasie gdy ona to robiła. Gdy nie słyszałam żadnego ruchu odwróciłam się.
Gdy z twarzy Beaty zniknął wojowniczy nastrój wydawała mi się tak krucha i udręczona, że niemal zachciało mi s płakać. I cała złość minęła mi całkowicie. Podesam do niej w geście pocieszenia próbując dotknąć jej ramiona, ale zdziwiła mnie gdy ze szlochem mnie objęła. Delikatnie odwzajemniłam jej uścisk.
   Cii, kochanie. Nie płacz już. To znaczy płacz, powinnaś s wypłakać.-

Mamrotam trzy po trzy. Nigdy nie byłam zbyt dobra w pocieszaniu innych, dlatego nie wiedziałam kompletnie co mam mówić. Tym bardziej jej, dziewczynie kra wydawała mi się być niemal ze stali.- Jeśli jest coś, co cię gryzie to powiedz mi. Nawet jeśli nie będę mogła ci pomóc to razem będzie nam łatwiej.- Po tych słowach rozszlochała s jeszcze mocniej, a ja poczułam, że popełniłam błąd. Spróbowałam inaczej:- Przecież nie możesz tak dłużej funkcjonować. Zamęczysz samą siebie. Kiedy ostatnio brałaś prysznic?
   Nie...nie pamiętam.- Wyszeptała urwanym głosem.
   No więc widzisz, że tak dłużej nie musi być. Wiem, że to dla ciebie trudne, dla mnie jest jeszcze trudniejsze uwierz mi, bo niemal pęka mi serce widząc cię taką gdy nie wiem o co właściwie chodzi ani jak ci pomóc.  Poza tym do tej pory to ty mnie pocieszałaś. Pamiętasz? Gdy Jacek zniknął to dzięki tobie  w dużej mierze s nie załamałam. Teraz chcę odwdzięczyć ci się w ten sam sposób. Ale musisz mi trochę pomóc.
   Tttak.- Przyznała mi rację, ale nadal milczała. Gdy już miałam spróbować ponownie usłyszałam jej głos:- Zawaliło mi się całe życie.
   Hm? Co masz na myśli?- J żałowałam swojego pytania, bo przypomniam sobie, że osoby której trudno coś z siebie wyrzucić jest jeszcze gorzej gdy się ją pospiesza. W duchu nakazałam sobie milczenie.
   Spieprzyłam to, rozumiesz? A wszystko przez tego gnojka, tego pieprzonego studencika. Och, po jaką cholerę ja do niego wtedy zadzwoniłam?- Słysząc to niemal zagryam wargę do krwi by s nie odezwać. A więc jednak. Beti zakochała się w szczeniaku a tej ją zostawił.- Byłam starsza, więc powinnam być od niego mądrzejsza a ja wpakowam się w takie gówno.
   Nie, nie miałaś.- Nie moam s powstrzymać.- On też ponosi za to winę. Też wpakows w ten związek.- Powiedziałam kategorycznie. Beti uśmiechnęła się blado.
   Nie, to moja wina. Przecież nawet ty czy Krysia śmiałyście s z tego. I nie zaprzeczaj. Tak właśnie było.
   No tak, ale to nie usprawiedliwia faktu, że brutalnie cię porzucił.- Gdy srozmiam spojrzałam na nią z konsternacją.- O co chodzi?
   Och, Karola to nie chodzi o to. On wcale mnie nie porzucił. To znaczy, tak porzucił, ale nie w ten sposób jaki myślisz.- Poprawiła się, ale ja nadal nie wiedziałam o czym ona mówi.
   A więc go nie kochasz?
   Boże broń. Miałabym kochać takiego podłego łajdaka? Aż tak mnie nie pogięło.
   Nie rozumiem...Więc czemu to wszystko? Dlaczego tak się zachowujesz?
Czemu nie odbierasz telefonów, nie chodzisz do pracy, odwołujesz nasze spotkania? I czemu twierdziłaś, że zawalił ci sświat wspominając o Krzyśku?
   Bo zawalił mi s świat. Przez niego, ale nie dlatego że mnie zostawtylko...- Westchnęła ciężko jakby dłużej nie miała mi tego siły umaczyć.- Jestem w ciąży, Karolina.


Do domu wróciliśmy z Łukaszem dopiero blisko północy. Tyle czasu zajęło nam posprzątanie domu Beaty (głównie zajmows tym mój mąż, bo ja z racji na swój stan na niewiele smoam przydać.), zrobienie zakupów i zmuszenie jej aby coś zjadła. Musiałam naturalnie coś ugotować, bo nie było mowy o jakimkolwiek wyjściu na miasto. Moja przyjaciółka nie chciała pokazać się ludziom na oczy w tym stanie nawet gdy się wykąpała i wysuszyła. Łukasza to zirytowało, ale mnie ucieszyło bo jeśli próżność Beti wróciła oznaczało to, że wszystko jest z n w porządku. A przynajmniej względnie dobrze.
Następnego dnia z samego rana zaprosam do domu Krysię i Asię omawiając z nimi plan działania wydobycia Beaty z depresji. Zgodnie zgodziłyśmy się, że Krzysiek to dupek z tym, że i tak miam wyrzuty sumienia. To w końcu ja namówiłam Beti do zatelefonowania do niego uważając, że zwzek z młodszym facetem dobrze jej zrobi. Nie miam pojęcia, że aż tak dobrze. Jedynym plusem całej tej sytuacji był fakt (co przyznaję nieskromnie), że posiadała nas, swoje trzy muszkieterki jak zwykłyśmy s ostatnio z Krysią i Aśką tytułować. Dlatego że razem było nam znacznie łatwiej zmobilizować ją do działania, zmusić do obudzenia się z letargu i przygotowania do roli matki. Na szczęście okazało się, że przynajmniej nie straciła pracy przez swój kryzys, tylko wzięła bezpłatny urlop, więc teraz mogła choć przez chwilę oderwać myśli od swojego dziecka.
To był dopiero ósmy tydzień, ale Beata wiedziała a raczej podejrzewała wszystko od jakichś dwóch tygodni. Zwykle, tłumaczyła, wszystko działało u niej jak w zegarku, więc od razu zrozumiała co jest grane i powiedziała o tym Krzysiowi. Ten naturalnie początkowo sądził, że robi sobie z niego żarty, ale gdy przekonał się że jej obawy są prawdziwe postąpił jak typowy tchórz. Zarzucił jej, że znając jej styl życia to wcale nie musi być jego dziecko na co ona urządzając mu porządną awanturę strzeliła go w twarz i kazała spieprzać. Tak zwięźle mna byłoby wszystko opisać. (A raczej tak opisała nam to Beata)
Teraz, po tym co spotkało przeżywałam swój moment gdy po raz pierwszy dotarło do mnie, że mogę być w ciąży. Gdy jak głupia zamknęłam s w łazience i ze szlochem informowałam o tym męża. Patrząc na wszystko pod tym kontem nawet fakt, że Beti niemal pobiła mi męża (Przez kilka następnych dni miał na policzku siną poświatę co bardzo go frustrowało. Sadziłam, że gniewa się na Beti, ale on wyjaśnił mi potem, że fakt iż tak urządziła go dziewczyna jest dla niego nieco zawstydzający jako dla faceta, ale nie czuje złości do Beaty.) nie wydawmi s być aż takim szaleństwem. Ja (w swoim odczuciu) zrobiłam z siebie jeszcze większe pośmiewisko. Do dziś pamiętam wyraz twarzy Łukasza który z trudem powstrzymywał uśmiech tuląc mnie w swoich ramionach.
Właściwie tydzień zajęło nam doprowadzenie Beaty do dawnego stanu. Kolejny zapewnienie, że z powodu ciąży wcale nie zawalił jej się świat. Duży wpływ na nią miały rozmowy ze mną, bo przecież jako jedyna z całej naszej trójki moam się pochwalić swoim doświadczeniem jako przyszła matka i wesprzeć Beatę na duchu. Skutecznie mi s to udało tak, że już tydzień później byłyśmy w naszej ulubionej cukierni. Tym razem Beti nie wybrała najmniej tuczącego chłodnika, ale szarlotkę z lodami na ciepło. Ze śmiechem biłyśmy jej z Krysią brawo, a Asia powiedziała, że nareszcie zachowuje s jak kobieta. A gdy po wszystkim zamówiła dokładkę zaczęłyśmy nawet żartować, że ciąża zdecydowanie jej służy. Wytykałyśmy to jej nawet po spacerze w parku i drodze powrotnej. Pod blokiem, Asia znów nawiązała do jej nadmiernego apetytu na słodkości mówiąc, że ktoś nam ją chyba podmienił po czym zgodnie zaczęłyśmy rechotać objęte ze sobą ramionami całą czwórką. Beti stała obok mnie, więc od razu wyczułam jej gwałtowną zmianę nastroju. I jak się okazało słusznie, bo niedaleko nas stał ciemny mercedes. A obok jego właściciel, którym był nie kto inny jak Krzysiek Dziubiński.
   Cześć dziewczyny. Nie pogniewacie się jak porwę na chwilę Beatę?- Niemal wyczułam, jak dziewczyny zjeżyły się wewnętrznie. Doskonale pamiętały studencika z tamtego feralnego spaceru choć nie widziały go ponownie tak jak ja.
   Nie sądzę by ona chciała.- Odparła mu Krysia patrząc z taką pogardą, która mogłaby speszyć nie jednego. Ale nie kogoś takiego jak Dziubiński.
   Więc może ją zapytamy? Beata?- Obawiałam się reakcji mojej przyjaciółki. Bądź co bądź to był ojciec jej dziecka. Nieważne, że go nie kochała; nawet jeśli łączyła ich tylko namiętność to i tak było dość do tego, by załamać się na jego widok.
   Nie sądzę, dzieciaku.- Odparła mu Beti poważnym tonem. W tej chwili byłam z niej taka dumna jakbym to ja była na jej miejscu. Nie mogła go bardziej zawstydzić. „Dzieciaku...” To skutecznie go speszyło dając nam czas na otwarcie klatki. Jednak nie dość.
   Beata, musimy porozmawiać.- Wkładając but między framugę uniemożliwił nam zamknięcie klatki. Chwilę się z nim szamotała, ale szybko dała sobie z tym spokój wychodząc z powrotem na zewnątrz. Oczywiście ja z Krysią i Assłyszałyśmy każde słowo.
   Chyba nie mamy o czym.
   Jak to nie? A dziecko?
   O ile pamiętam...-Jej głos brzmiał tak łagodnie i słodko, że gdyby nie furia która widziałam w jej oczach byłabym pod wielkim wrażeniem. A tak byłam tylko pod zwykłym wrażeniem.-...to mówiłeś, że to dziecko innego.
   Wcale tego nie mówiłem. Powiedziałem tylko, że nie jestem pewny czy to moje dziecko.- Odparł jej a gdy prychnęła zorientował się, że palnął nie to co potrzeba.- To znaczy nie o to mi chodziło.- Powtórzył znów.- Beti, proszę porozmawiajmy sami.
   Nie mamy o czym. Idź odrób lekcje, wyjdź na piwo z kolegami czy do klubu.
Tam na pewno poznasz jakąś fajną osobę z którą będziesz mógł porozmawiać. Ja nie mam na to ochoty.
   Beti, do diabła. Nie traktuj mnie jakbym miał piętnaście lat i był tylko głupim dzieckiem.
   Ale ty jesteś dzieckiem Krzysiek. Jesteś dużym dzieckiem, który nie wie co to odpowiedzialność całą winę zrzucając na kobietę.
   Przeci to ty miałaś s zabezpie...Kurwa, nie o to mi chodziło.- Przerwał i zaklął ponownie zły, że nie umie wyrazić tego co chce słowami.
   Właśnie.- podchwyciła jego ostatnie niedokończone słowa wykorzystując je przeciw niemu.- Ja. To było z pewnością bardzo dojrzałe, prawda? No bo przecież tylko kobieta ponosi za wszystko winę. To, że ty wsadzałeś swój interes nie tam gdzie potrzeba nie jest już istotne, prawda?- Krzysztof skrzywił s gdy ostatnie słowa usłyszał przechodzący obok staruszek patrząc na niego ciekawie jakby słyszał lwią część rozmowy.
   Wpuść mnie do środka. Nie będę z tobą o tym rozmawiał na ulicy.
   Sory, ale nie. Skasuj mój numer i nie próbuj mnie więcej nachodzić, zrozumiałeś? Nie będzie więcej darmowego seksu.
   Beti...
   A może mam odwiedzić twoich rodziców i wyznać im, że będą dziadkami? Jak myślisz, ucies się?- Po tym retorycznym pytaniu Krzysiek jak niepyszny wszedł do swojego auta i odjechał. A ja zastanawiałam się po co tu w ogóle przyszedł skoro nie miał zamiaru wziąć odpowiedzialności za siebie i dziecko. Miał zamiar przeprosić? Uciszyć swoje kiełkujące wyrzuty sumienia? Doprawdy, gdyby sytuacja dotyczyła obcej kobiety a nie mojej przyjaciółki setnie bym s ubawiła.
Po tym spotkaniu Beti straciła swój dobry humor. Nadal jednak uśmiechała się udając, że nic właściwie się nie stało. Ale ja wiedziałam, że to ją boli. Bo jak mogła czuć s kobieta, którą ojciec dziecka uważał za dziwkę zarzucając jej, że nie on nim jest? Nie mogłam wczuć s w sytuację Beaty, bo moja była przeci zupełnie inna, ale pamiętałam to uczucie zagubienia gdy byłam w ciąży po raz pierwszy. Z Jackiem. Z tym, że nawet wówczas mogłam liczyć na swoją rodzinę, a Beata? Jej rodzice rozwiedli się wiele lat temu: ojciec wyjechał na stałe do Stanów posyłając tylko córce wysokie alimenty, a wiecznie niezadowolona z niej matka wykorzystywała każdą okazję by przypomnieć jej, że czegoś nie potrafi. Stale strofowała wyrażając swoje niezadowolenie. Nie dziwiłam się, że córka jej unikała. No dodatek teraz: wiedząc że Beti jest w ciąży z młodszym od siebie chłopakiem, który nie ma zamiaru s z nią związać a co dopiero ożenić wpadła w szał. Przyjaciółka opowiedziała mi, że tego dnia gdy odwiedziłam ją z Łukaszem spodziewała się właśnie jej, bo przez telefon obrzuciła masą wyzwisk.
Minął kolejny tydzień zwiastując początek ostatniego miesiąca mojej ciąży. Łukasz, odrobinę zdenerwowany tym faktem poprosmnie, abym nie spędzała tyle czasu na zewnątrz i raczej trzymała s blisko domu. Jakby musiał to robić, pomyślałam rozbawiona gdy ból w dole brzucha niemal nie pozwolił mi wstać. Nasz Kubuś był bardzo ciężkim wiercipiętą, który szczególnie upodobał sobie właśnie to miejsce. Czasami miałam ochotę płakać z bólu. Tym bardziej, uświadamiając sobie że podczas porodu będzie wiele razy gorzej. Postanowam sdzić leniwy poranek (a właściwie cały dzień), gdy do moich drzwi ktoś zapukał. Niechętnie narzuciłam na siebie szlafrok człapiąc s jak kaczka w kierunku korytarza. Gdy w końcu to mi s udało odblokowałam zamek i...oniemiałam.
   Dzień dobry. Mogę wejść?- Przed moimi drzwiami stał nie kto inny niż Krzysztof Dziubiński.
   Mogę wiedzieć skąd masz mój adres?- Spytałam nie wpuszczając go do środka.
   Widziałem cię gdy któregoś dnia byłaś z Beatą na zakupach.
   Aha, i potem śledziłeś do domu, tak?
   Nie, obserwowałem.- Westchnął patrząc na mnie błagalnie.- Proszę, mus z tobą porozmawiać.
   Wybacz, ale w zasadzie to nie wiem o czym mielibyśmy rozmawiać.Widziałam cię dwa razy w życiu.- Potem, przypominając sobie akcję pod blokiem Beti ponad 3 tygodnie temu poprawam się- No może trzy.
   Wiem, że jesteś najbliżs przyjaciółką Beaty. Chcę abyś mi pomogła. Niechętnie wpuściłam natręta do drzwi. Nie obawiałam s go, choć właściwie nie znałam. Nie sądziłam, że byłby w stanie zrobić mi krzywdę.
Od początku chciałam mu pokazać, że wpuszczenie go tutaj nie oznacza mojej kapitulacji czy poddaniu s jego urokowi. Dlatego nie zaproponowałam mu niczego do picia (choć żeby być szczerą również z powodu lenistwa, bo niespecjalnie chciało mi się biegać w tą i z powrotem do kuchni szykując chociażby zwykłą herbatę). Mimo to Krzysiek się nie zniechęcił. Zaczął mi opowiadać o wszystkim ze swojej perspektywy nie zważając na ironiczne komentarze czy docinki. Dzięki temu już w niedługim czasie moja postawa defensywna odrobinkę spuściła z tonu. Tym bardziej gdy podsumował wszystko:
   Wiem, że zachowem się nieodpowiedzialnie i to co powiedziałem Beti na odchodnym było karygodne, ale proszę: zrozum mnie. Mam dopiero 22 lata i w tym roku piszę pracę licencjacką. Wiesz jaki to był dla mnie szok?
   A sądzisz, że dla Beaty nie? Że ona sobie to wszystko zaplanowa? Bez urazy, może nie znam cię zbyt dobrze, ale gdybyś nie wiedział to ona miała kilka atrakcyjniejszych ofert od wielu mężczyzn...- Celowo podkreśliłam to słowo- którzy ma poukładane w głowie i sprecyzowane plany na przysość. Nie musiała wsadzać w pułapkę młodszego od siebie chłopaka, którego na dodatek nie kocha.- Nie umknęła mi jego reakcja. Zwłaszcza na moje ostatnie słowa. Czyżby więc Beti s myliła? Czy to możliwe, że ten szczyl ją kocha?- Czego właściwie od niej chcesz?
   Chcę by mi wybaczyła to co jej powiedziałem. I pozwoliła wziąć odpowiedzialność za dziecko.
   Więc...więc chcesz oficjalnie być jego ojcem?
   Nie. To znaczy tak, ale...Chodziło mi raczej o to, że chciałbym s z nią ożenić. Zdziwiona?- Spytał na widok mojej reakcji.
   Bardzo. Mogę spytać czemu? W XXI wieku nieślubne dziecko nie jest niczym szczególnym.
   Może, ale ja nie chcę by mój syn lub córka wychowywali s w niepełne rodzinie.- Nie o taką odpowiedź mi chodziło. Miałam nadzieję, że jednak choć trochę zależy mu da Beacie nie jako na matce własnego dziecka, ale jak na kobiecie. Nawet jeśli jedna ze stron kochałaby drugą mżstwo miałoby sens. A tak? Z rozsądku? To nie miało szansy bycia. I dlatego powiedziałam o tym Krzyśkowi.- To nie jest tak, że nic do niej czuję.- Wyznał mi wtedy.- Owszem, może nie darzę ją bezgraniczną miłością, ale przeci do poczęcia dziecka nikt nas nie zmuszał. I było nam ze sobą dobrze.
   Krzysiek, pożądanie to nie wszystko.
   Wiem, ale oprócz tego ja...ja lubię Beatę. Bardzo ją lubię. Jest zabawna. I ten jej sarkastyczny sposób bycia…- urwał jakby wspominał jakich tego typu nieznany mi moment. Potem uśmiechnął się niewesoło.- Może na początku spanikowałem, ale teraz wiem, że to może się udać. Tylko musisz mi pomóc. Ona jest bardzo uparta i nie daje mi nawet dojść do słowa.
   Ja nie mogę...
   Proszę.- Przerwał mi gwałtownie biorąc w swoje dłonie moje. Gdy zorientował się co robi puścił mnie szybko.- Karolina, proszę pomóż mi. Gdybym sam nie wierzył w to, że może nam się powieść  nie proponował bym jej tego. Pomóż nam: mi i Beacie a także naszemu dziecku. Chcę wszystko naprawić. Wiem, że tylko ty możesz mi pomóc, bo tamte pozostałe dwie dziewczyny mnie nienawidzą za to co zrobiłem Beti.
   A czemu sądzisz, że ja cię nie nienawidzę?
   Bo ty też niedługo będziesz matką.- Odparł mi z ogniem w oczach.- I wiesz co czuje Beti. I możesz sobie wyobrazić co czułby twój mąż gdybyś to ty nie chciała pozwolić mu opiekow s wami. Pros tylko o szansę, tylko tyle. Wiem, że mam dopiero 22 lata, jestem od niej młodszy i w ogóle źle zaczęliśmy, ale może...może to wszystko nie dzieje s przypadkiem? Ja już czuję, że w ciągu tych 6 tygodni odkąd dowiedziałem się, że będę ojcem...już czuję s inaczej, bardziej odpowiedzialnie.
   Nie wiem Krzysiek.- Powiedziałam w końcu po dłuższej przerwie.- Mus to przemyśleć. Zrozum, że właściwie cię nie znam i nie moryzykowszczęścia swojej najlepszej przyjaciółki. Jak sam podkreślałeś jesteś jeszcze bardzo młody, a małżeństwo z konieczności...- Pokręciłam głową.- Małżeństwo jest trudne nawet wówczas gdy ludzie s kochają, a co dopiero w gdy jest odwrotnie. Wiesz mi, wiem to z doświadczenia.- Pomyślałam o licznych kłótniach z Łukaszem: tych z bardziej i mniej istotnych powodów lub całkowicie bezpodstawnych. Bo choć kochałam go do szaleństwa czasami jego wrodzone poczucie humoru ujawniające się w nieodpowiednich momentach gdy ja miałam ochotę na przykład kom przyłożyć czy lekcewący stosunek do wczesnych powrotów do domu mnie irytował.
   Nie możesz wykluczyć, że w przyszłości Beti nie pokocha mnie ani ja jej.- Zaznaczył.
       A ty nie możesz zapewnić, że tak s stanie czyż nie?- Odbiłam zręcznie pałeczkę. By jakoś złagodzić wydźwięk swego ostatniego pytania dodałam:- Życie to nie bajka czy książka, Krzysztofie. Tu wcale nie musi być szczęśliwego happy endu. Dlatego nie możesz być wiecznym optymistą zakładając, że wszystko skończy s dobrze. Musisz przyjąć najgorszy scenariusz i zastanow s czy będziesz mógł dać sobie z tym radę trwając w takim mżstwie gdy oboje zapałacie do siebie z Beatą jeszcze większą niechęcią. Dopiero gdy to zrobisz, dopiero wtedy przyjdź do mnie i powiedz, że jesteś pewien swojej decyzji, a ja porozmawiam z Beatą.
   Dziękuję ci. Wiedziałem, że ty...
   Ale pamiętaj.-Zastopowam go unosząc palec wskazujący.- Najpierw to jeszcze raz przemyśl. I powiadom swoich rodziców o całej tej sytuacji. Nawet jeśli Beti się nie zgodzi na wasz związek lub wam nie wyjdzie, to nie sądzę by spełniła swoje grby pozbawiając cię praw do dziecka. Ona taka nie jest.
   Wiem.- Chłopak uśmiechnął s tak smutno, że na moment poczułam współczucie. Ale tylko na moment, bo to nie on widział Beatę w stanie w jakim znalazła s jeszcze miesiąc temu. Nie on musiał patrzeć jak płacze mi na ramieniu mówiąc, że życie jej sskończyło, nie on musiał nieustannie zapewniać ją że będzie dobrze. Gdzie wtedy był, miałam ochotę go spytać. I czemu obudził s tak późno?

3 komentarze:

  1. Nareszcie znalazłam Twojego bloga. Dziwiło mnie, że nie dodajesz żadnych opowiadań na quku. Bardzo dobre opowiadanie, akcja rozkręca się powoli, ale w dobrze napisanych opowiadaniach, tak jak Twoje to tylko zaleta. Czekam niecierpliwie na następną część :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komplement opowiadania. A co się tyczy bloga to chyba zamieściłam komentarz pod ostatnim opowiadaniem z dokładnym adresem bloga. Ale skoro nie wszyscy go widzieli to może zamieszczę jeszcze jeden wpis na stronie quku.

      Usuń
    2. No tak ciężko go było znaleźć bo jakoś nie wpadłam na to żeby przeczytać komentarze, ale na szczęście się udało

      Usuń