Po powrocie do domu pierwsze co
zrobiłam to
usiadłam i napisałam do Krysi wiadomość, że
nie udało mi się dowiedzieć o Beti
co się
dzieje. Nie mogłam przecież wyznać jej,
że nasza przyjaciółka nadal kocha mojego męża. I że w ogóle go dawniej kochała. Przynajmniej tyle byłam winna Beacie.
„Jeśli kiedykolwiek jakiś facet coś dla mnie znaczył to był nim twój mąż, ale o tym już przecież wiesz i raczej
nie chcesz słuchać.”, wspomnienie
jej słów wróciło do mnie jak echo. Cholera, i co ja miałam
teraz zrobić? Nie miałam zielonego pojęcia. Gryzłam się
całą tą sytuacją przez kilka dni
aż w końcu Łukasz dostrzegł moje dziwaczne błądzenie w obłokach
i spytał co się dzieje. Zażartował nawet, że woli wiedzieć, bo to że tyle myślę
zazwyczaj nie zapowiada niczego
dobrego. A ja
spanikowana nawet mu się nie
odkułam. Powiedziałam tylko, że chodzi o Beti iże ma pewne
problemy. Zastanawiałam się co by zrobił gdybym mu wyznała,
że moja
najbliższa przyjaciółka skrycie
kocha go od niemal czterech lat. Zamiast tego
jednak spytałam go
niby od niechcenia:
– Co być zrobił gdyby twój
przyjaciel się
we mnie zakochał?
– Co?
– No,
jakbyś się
z tym
czuł. Przyjaźniłbyś się
z nim
dalej?
– Mówimy o kimś konkretnym? Jakiś mój
znajomy przystawiał się
do ciebie na przyjęciu sylwestrowym?-
Od razu zrozumiał wszystko
na opak. Stłumiłam śmiech.
– Żartujesz? W tym stanie?- Wymownie wskazałam na swój
brzuch.
– Ale
kiedyś tak było, hm?- Znów
wyczytał
z mojej
odpowiedzi.- Kto to?
– Nikt. Właściwie to nawet nie były zaloty
tylko powiedzmy lekki flirt.-
Wyznałam przypominając sobie
Maćka, który miał być moim ochroniarzem podczas sprawy Jacka
Bończaka na wypadek gdyby chciał
się
ze mną skontaktować. I jego kilku niezręcznych prób zaproszenia mnie na kawę czy
randkę.
– Nazwisko, Kara.- Zażądał mój mąż. Żartobliwie zmierzwiłam mu włosy
dłonią.
– Łukasz
daj już spokój, głuptasie.
– To
było dawno, tak? A więc
to musiał byś ktoś kto
pracował razem ze
mną nad sprawę Tomka Kownackiego...-
Myślał na
głos.
– Łukasz,
nie mówimy o
mnie
tylko
o tobie.
– Nie, najpierw wyjaśnimy tę
spra...-
Urwał patrząc mi prosto
w oczy. Po chwili jego usta wygięły się
w lekkim uśmiechu.- Co miało znaczyć stwierdzenie, że chodzi tu o mnie? Czyżby któraś z twoich przyjaciółek dostrzegła mój urok?
– Jasne,
że nie.- Zaprzeczyłam szybko. Zbyt
szybko
totalnie zaskoczona tempem
jego konkluzji i trafnych wniosków. No
ale w końcu między innymi z tego powodu pracował w CBŚ.
– Oj, rumienisz się, kłamczuszko. Kto
to jest? - Odetchnęłam z ulgą, że chociaż nie powiązał tej sprawy z
Beti.- Karola, powiedz. Jestem ciekaw.
– Według
ciebie to zabawne?-
Spytałam poważnie nie rozumiejąc jego lekkiego tonu. Na wspomnienie cierpienia Beaty aż przeszedł mnie dreszcz.
– Nie.-
Spoważniał szybko.
Przepraszam.- Zamilkł na
chwilę.- To Aśka, prawda?
– Co?
– No bo ostatnio
gdy cię odwiedziła na mój widok
zachowywała się dziwnie, No i nie wiedziała gdzie podziać
oczy.
– A dziwisz jej
się skoro miałeś na sobie tylko ręcznik zawinięty na biodrach? Każda kobieta nie mogłaby oderwać
widoku od takiej klatki piersiowej.- W jego
oczach pojawił się błysk
zadowolenia z mojego komplementu
co znów mnie zirytowało.
– Skąd mogłem wiedzieć, że akurat gdy wyjdę spod prysznica wybierze sobie
ten moment żeby wyjść? Nie
zamierzałem paradować przed nią nago.
– Oj, już dobrze. Nie
o to chodzi. Poza tym...to nie mówię o Joasi.- Zdecydowałam się
wyznać mężowi
prawdę.-
Chodzi o...o Beti.
– Co?!-
Krzyknął,
a potem parsknął
śmiechem.- Sory Karola, ale chyba się
mylisz.
Beti nie jest we mnie
zakochana.
– Och, wiedziałam że tak będzie. Dla ciebie to nic nie znaczy i tylko podbudowuje
twoje ego, ale moja przyjaciółka
naprawdę cierpi.- Ostentacyjnie odkręciłam
się do niego plecami zakładając ręce na brzuch. (A przynajmniej próbowałam, bo
ze względu na jego rozmiar nie byłam w stanie tego zrobić.)
– Kochanie, tu nie o to chodzi.- Gdy podszedł do
mnie
od tyłu usiłując położyć dłonie na ramionach tylko je strąciłam.- Nie
śmieszą mnie uczucia twojej przyjaciółki, ale to że sądzisz
iż są
skierowane na mnie.
– Ale tak jest!- Zirytowana
odwróciłam się ponownie w jego stronę rzucając groźne błyski w oczach.
– Karola, z pewnością się mylisz. Odkąd znam twoją przyjaciółkę,
a przecież są
to już prawie cztery lata zmieniała
chłopaków jak rękawiczki. Oczywiście nie chcę
jej tym uwłaczać, ale nie sądzę by ona...
– ...ależ to właśnie dlatego, rozumiesz? Beti...ona
zakochała się w tobie już na samym początku.- Wyznałam w
końcu.
– Masz na myśli ten czas gdy zaczęła się
ta sprawa z Jackiem?- Skinęłam
głową.- Nigdy mi o tym nie mówiłaś.
– Bo
jej obiecałam. Na początku
nawet miałam
taki zamiar was ze sobą wyswatać...
– Co?!
– ...ale szybko uznałam go za nietrafny.-
Dokończyłam z przepraszającym
uśmiechem.- Bo ja sama zaczęłam się tobą
interesować- Łukasz przez chwilę patrzył na mnie udając groźnego, ale po kilku sekundach ciężko westchnął jakby postanowił dać sobie spokój z jakimikolwiek wyrzutami.
– Ale, ale to niemożliwe. Powiedział w końcu.-
Nawet jeśli to prawda
to...naprawdę bardziej podejrzewałbym o
to Aśkę niż Beti.
Przecież ona w moim
towarzystwie czuje się
zupełnie swobodnie, nigdy nie czyniła mi żadnym podtekstów, nawet
ze mną
niewinnie nie flirtowała.
Ona nie może mnie kochać.
– A jednak kocha.
– Powiedziała
ci to?
– Powiedziała, że jesteś jedynym mężczyzną, który kiedykolwiek mógł znaczyć
coś więcej w jej życiu albo coś w ten deseń. Nie
pamiętam już
dokładnie.- Wyglądał jakby odetchnął z ulgą.
– Przecież to
nic nie znaczy.
– Jak to nie znaczy?
– No tak. Przecież nie powiedziała ci, że mnie kocha. Być może dawniej
zadurzyła się we mnie...co w sumie było
możliwe gdy przypomnę sobie jej uciekający wzrok...ale nieważne.
Chodzi mi o to,
że najwyraźniej uznała mnie za odpowiedniego faceta, z którym potencjalnie mogłaby się
związać. Co, bez urazy, ale patrząc na jej dotychczasowych partnerów nie byłoby raczej dziwną
konkluzją.
– Ale ty jej
nie widziałeś. Ona...ona je nutellę!- Łukasz śmiał się już teraz ze mnie całkiem jawnie.- Och, nie rozumiesz. Bo ona całe życie jest na diecie. Nie je nawet pieczywa, bo uważa że to puste
kalorie. Naprawdę gdy odwiedziłam ją tydzień temu wyglądała na załamaną.
– Ale na pewno
nie z mojego powodu. A przynajmniej tak myślę.-
Dodał z wahaniem.- Mówisz, że poważnie źle wygląda?
– Tak.- Zaczęłam opisywać mu z detalami swoją ostatnią rozmowę z przyjaciółką, jej wygląd i zaniedbane mieszkanie. Łukasz słuchał mnie w milczeniu.
– Uważam, że powinniśmy ją odwiedzić.
– My?- Zdziwiłam się.
– Tak. Wprost spytamy ją
czy
twoje podejrzenia są słuszne.
– Ale ja nie mogę. Ona mi tego nie daruje. Kiedyś wymogła
na mnie,
że nigdy
nie dowiesz się o tym bzdurnym zauroczeniu.
– Bzdurnym zauroczeniu? Tak
się wyraziła?
– No
tak.
– A więc
widzisz,
że na pewno nie darzy mnie uczuciem skoro po fakcie mówiła o tym w
tak lekceważący sposób.
– To mogła być
tylko
taka przykrywka.
– Karola...- Jęknął z politowaniem.- No dobrze, zgadzam się.
– To kiedy do niej jedziemy?
– W sobotę
powinienem wrócić wcześniej. Wtedy ją odwiedzimy. Tylko
uprzedź ją wcześniej.
– Dobrze.
Zgodnie z umową, w
pierwszy dzień
weekendu wybraliśmy się z Łukaszem w
odwiedziny do Beaty. Oczywiście nie odebrała ode mnie telefonu, ale
miałam nadzieję, że będzie w mieszkaniu. Jednak zawiodłam się. Bo gdy nacisnęłam dzwonek
okazało się, że mojej przyjaciółki
tam
nie ma. Już chciałam odejść gdy mój mąż mnie powstrzymał. Szepcząc spytał o klucz, który
miałam ze sobą.
Byłam zła
za to, że chce wejść
do mieszkania mojej przyjaciółki
w czasie gdy jej nie ma, ale on
nic sobie
z tego nie zrobił twierdząc, że musi
być w środku. I jak się okazało,
nie pomylił się.
Tylko przekraczając sam próg zorientowałam się, że
jest dwa razy gorzej niż
tydzień temu: Podłoga wyglądała na niemytą przynajmniej
od tygodnia
albo i dłużej, a brudne naczynia
porozrzucane
na blacie w kuchni kuły w
oczy
gdy tylko spojrzałam
na wprost korytarza. Jezu, wyszeptałam tylko, a Łukasz zamknął za mną drzwi. Potem równie
cicho jak ja odparł, że chyba
miałam rację.
Każąc mu poczekać już miałam iść do pokoju Beti by sprawdzić czy się nie pomylił
gdy
rozległ się
jej lekko zmieniony głos:
– Co
znowu przyszłaś mówić mi jaką jestem kretynką? A więc śmiało, dowal
mi bo ostatnio twoje obelgi jakoś nie zrobiły na mnie wraże...Karola? Co
ty tu rob...- Urwała na widok Łukasza. Zauważyłam, że szybko spuściła wzrok.
Widocznie zawstydziła się
swojego wyglądu, bo dziś też nie był lepszy niż
ostatnim razem. Z
tym, że dzisiaj jej włosy były związane
trochę mniej podkreślając
ich niechlujny wygląd. Za to zdecydowanie bardziej szczupłe kości
policzkowe i nadmiernie bladą cerę,
tak że miejsca pod oczami wyglądały jak sine. Ze
współczucia aż mi się
ścisnęło serce.
Gdy
podniosła wzrok spojrzała
na mnie
zimno.-
Jak mogłaś tu wejść nieproszona? Oddawaj
moje
klucze!
– Beti, ja...przepraszam. Chciałam ci tylko pomóc i...
– Daruj sobie,
nie mam ochoty cię słuchać. A teraz
wyjdź. Wyjdźcie oboje- Poprawiła
się.-
Nie jestem w nastroju na gościnne
wizyty.
– Nie mogę.
Dopóki nie powiesz mi o co chodzi...
– Łukasz, zabierz ze sobą swoją wściubiającą
nosa w nieswoje sprawy żonę do domu zanim powiem jej
coś nieprzyjemnego.
– Beata, Karolina
chciała tylko z tobą porozmawiać.
– Doprawdy? A ja nie mam
na to teraz ochoty.
– A więc
będziesz musiała.
Czy
chodzi o mnie?- Beti
spojrzała na mnie zdezorientowana nie wiedząc o co chodzi mojemu mężowi.
– Słucham?
– Podobno
jesteś we mnie zakochana.
– Że
co?
Kto ci niby o tym powiedział?? No
tak.- Spojrzała na mnie wymownie.-
Twoja urocza żonka.
– Powiedziałaś, że Łukasz
był jedynym mężczyzną który kiedykolwiek coś dla ciebie znaczył.- Odezwałam się obronnym tonem.
– A ty
naturalnie w to uwierzyłaś, tak? Powiedziałam tak tylko po to abyś się ode
mnie
odczepiła.- Ulga jaką poczułam w tamtym momencie była tak wielka, że nieomal ugięły się pode mną nogi. Ale po następnych słowach Beaty mój nastrój diametralnie się zmienił- Nie sądziłam, że sprowadzisz tu swojego
męża by doprowadzić
do konfrontacji. Co miałaś zamiar tym osiągnąć? Zaproponować
mi trójkącik?
– Beata, hamuj się.- Groźnie zaczął Łukasz. Dziewczyna
nic sobie z tego nie zrobiła.
– Więc idźcie
już sobie stąd. Nie macie tu czego
szukać. No już.
– Nie wyjdę
póki Karolina nie będzie tego chciała.
– Wzruszające,
ale mnie jakoś nie bawi. Idźcie zanim potraktuję
was gorzej.
– Beti.- Spróbowałam znowu.-
Naprawdę nie chcę zrobić
ci krzywdy chcę...
– Powiedziałam wynocha!
– Beata...
– Doigraliście
się.- Moja przyjaciółka krzyknęła
dziko, a potem próbowała wypchnąć Łukasza za
drzwi. Wyglądała jak kompletna wariatka: brudna,
w wymiętych
ciuchach, groteskowo wykrzywioną twarzą. Gdy mój mąż nawet nie drgnął
z miejsca zaczęła okładać go pięściami. On jednak unieruchomił jej dłonie łagodnym choć stanowczym gestem.
– Spokojnie, Beti. Chcemy ci tylko pomóc.
– Mam to gdzieś. Wyjdźcie
stąd albo...- Jakimś cudem udało
jej się uwolnić dłoń i uderzyła
nią Łukasza z całej siły tak, że głowa odskoczyła
mu do tyłu. Beti szerzej
otworzyła oczy jakby sama nie wierzyła w to co zrobiła. Chciała nawet
coś powiedzieć, ale nie zdążyła, bo
reakcja mojego męża była
szybsza.
– No, teraz to ty się doigrałaś.- Zupełnie
jakby była workiem z
ziemniakami założył ją sobie na ramię, a
potem poszedł w stronę łazienki. Zdezorientowana przez moment stałam jak
sparaliżowana dopóki nie usłyszałam
krzyków
przyjaciółki. Tak
szybko
jak pozwalał mi na to mój brzuch pobiegłam w ich stronę. Ale
to co zauważyłam znowu mnie zamurowało.
Beti, leżała w wannie próbując się z niej wydostać, a Łukasz jedną ręką
trzymał ją za rękę
uniemożliwiając jej to, a drugą trzymał wąż
od prysznica z którego ciekła woda. Wściekła Beata parskała jak kotka obrzucając go stekiem wyzwisk. W końcu
przestała
się
wyrywać, a wtedy on to wykorzystał biorąc z szafki płyn do kąpieli i obficie nim ją polał (a
właściwie jej ubranie). Gdy mnie spostrzegł
zawahał się, a potem opuścił
węża.
– No, chyba poradzicie
sobie beze mnie.
Lepiej będzie jak ona zdejmie te
brudne cuchy.- Dodał cicho
kierując ostatnie zdanie tylko do mnie.-
Będę
czekał w kuchni.- W drzwiach łazienki odwrócił się jeszcze do Beaty i
trzymając za czerwony nadal policzek powiedział:- Spróbuj tylko
wyjść teraz z
wanny albo potraktować Karolinie tak samo jak mnie to zobaczysz jaki zasięg
ma
z kolei moja pięść.
Zszokowana
podeszłam do
Beaty i automatycznie
zaczęłam spełniać
polecenie Łukasza.
Beti chyba miała tak samo, bo po jej dawnym wybuchu nie było ani śladu. Dopiero po kilku
minutach,
gdy brudne mokre ubranie było
już w koszu do prania, a wanna pełna aromatycznych bąbelków zrozumiałam, że
najwyraźniej terapia szokowa podziałała. Choć sposób w jaki potraktował ją
mój mąż nadal
wydawał mi
się być zbyt brutalny to jednak niezaprzeczalnie miałam żal do Beaty za
to, że uderzyła Łukasza. Wiem, że miała takie prawo, bo wtargnęliśmy do
jej domu bezprawnie to
jednak chcieliśmy dobrze. A poza tym to
przecież byłam jej przyjaciółką, a mój mąż w
najgorszym razie tylko kolegą. (Z ulgą powitałam myśl,
że jednak nie jest w nim zakochana.) I nie powinna tego robić.
– Przepraszam.- Usłyszałam w
końcu gdy wyciągnęłam w jej stronę
ręcznik po tym jak
wyszłam z łazienki
by wziąć
z jej pokoju czystą bieliznę na zmianę
i jakieś ubrania. Z tym drugim było ciężko, bo wszystkie części garderoby wydawały mi się być
porozrzucane na zewnątrz na różnych
meblach pokoju.
– Nic się nie stało.- Odparłam z bladym uśmiechem,
bo to była prawda.
– Zachowałam
się jak nienormalna.-
Dodała wkładając na siebie czystą bieliznę
a potem ciuchy. W ciszy przyglądałam się sobie
w lustrze w czasie gdy ona
to robiła. Gdy nie słyszałam
żadnego ruchu odwróciłam się.
Gdy z twarzy Beaty zniknął wojowniczy nastrój
wydawała mi się
tak krucha i udręczona, że niemal zachciało
mi się płakać. I
cała złość minęła mi całkowicie. Podeszłam do niej w
geście pocieszenia próbując dotknąć jej ramiona,
ale zdziwiła mnie gdy ze
szlochem mnie objęła. Delikatnie odwzajemniłam jej uścisk.
– Cii, kochanie. Nie płacz już. To
znaczy płacz, powinnaś się wypłakać.-
Mamrotałam trzy po
trzy. Nigdy nie byłam zbyt dobra w pocieszaniu innych, dlatego nie wiedziałam kompletnie
co mam mówić. Tym bardziej
jej, dziewczynie która wydawała mi się
być niemal ze stali.- Jeśli jest coś, co cię gryzie to
powiedz mi. Nawet jeśli nie będę
mogła ci pomóc
to razem będzie nam łatwiej.-
Po tych słowach rozszlochała się jeszcze mocniej, a ja poczułam, że popełniłam błąd.
Spróbowałam inaczej:- Przecież nie możesz tak dłużej funkcjonować. Zamęczysz samą siebie.
Kiedy ostatnio brałaś prysznic?
– Nie...nie
pamiętam.- Wyszeptała
urwanym głosem.
– No więc widzisz, że tak dłużej nie musi być. Wiem, że to dla ciebie
trudne, dla
mnie
jest jeszcze trudniejsze uwierz
mi,
bo niemal pęka mi serce widząc cię taką gdy nie wiem o co właściwie chodzi ani jak ci pomóc. Poza tym do
tej pory to ty mnie pocieszałaś. Pamiętasz? Gdy Jacek zniknął
to dzięki tobie w dużej mierze się nie załamałam. Teraz chcę
odwdzięczyć ci się w ten
sam
sposób. Ale musisz
mi trochę pomóc.
– Tttak.-
Przyznała mi rację, ale nadal milczała. Gdy już
miałam
spróbować
ponownie usłyszałam jej głos:-
Zawaliło
mi się całe
życie.
– Hm? Co masz na myśli?- Już żałowałam swojego pytania, bo przypomniałam sobie,
że osoby której trudno coś z siebie wyrzucić jest
jeszcze gorzej gdy się ją pospiesza. W duchu nakazałam sobie milczenie.
– Spieprzyłam to, rozumiesz? A wszystko przez tego gnojka, tego pieprzonego studencika. Och, po jaką cholerę ja do niego wtedy zadzwoniłam?-
Słysząc to
niemal zagryzłam wargę
do krwi by się nie odezwać. A więc jednak. Beti zakochała się w szczeniaku
a tej ją zostawił.- Byłam starsza, więc
powinnam być
od niego mądrzejsza a
ja wpakowałam się w takie gówno.
– Nie, nie miałaś.-
Nie mogłam się powstrzymać.-
On też ponosi za to winę. Też wpakował
się
w ten związek.- Powiedziałam kategorycznie. Beti
uśmiechnęła się
blado.
– Nie, to moja wina. Przecież nawet ty
czy Krysia śmiałyście się z tego. I nie zaprzeczaj. Tak właśnie było.
– No tak, ale to nie usprawiedliwia
faktu, że brutalnie cię porzucił.- Gdy się
roześmiałam spojrzałam na nią z konsternacją.- O co chodzi?
– Och, Karola to nie chodzi o to. On wcale mnie nie porzucił. To znaczy, tak porzucił, ale
nie w ten sposób jaki myślisz.- Poprawiła
się, ale ja nadal nie wiedziałam o czym ona mówi.
– A więc go nie kochasz?
– Boże broń. Miałabym kochać takiego podłego łajdaka? Aż
tak mnie nie pogięło.
– Nie rozumiem...Więc czemu to
wszystko? Dlaczego
tak się zachowujesz?
Czemu nie odbierasz
telefonów, nie chodzisz do
pracy, odwołujesz nasze spotkania? I czemu twierdziłaś, że
zawalił ci się świat wspominając o Krzyśku?
– Bo zawalił mi się świat. Przez niego, ale nie dlatego że mnie zostawił tylko...- Westchnęła ciężko jakby dłużej nie miała mi tego siły tłumaczyć.-
Jestem w ciąży, Karolina.
Do domu wróciliśmy z Łukaszem dopiero
blisko północy. Tyle
czasu zajęło nam posprzątanie
domu
Beaty (głównie zajmował
się
tym mój mąż, bo ja
z racji na swój
stan na niewiele się mogłam przydać.),
zrobienie zakupów i zmuszenie jej aby coś zjadła. Musiałam naturalnie coś ugotować, bo nie było mowy o
jakimkolwiek wyjściu na miasto. Moja przyjaciółka nie chciała pokazać się ludziom na
oczy w tym stanie nawet gdy się
wykąpała i wysuszyła.
Łukasza to zirytowało, ale mnie ucieszyło bo jeśli
próżność Beti wróciła oznaczało to, że wszystko jest
z nią w porządku.
A przynajmniej względnie dobrze.
Następnego dnia z samego rana zaprosiłam do domu Krysię i Asię
omawiając z
nimi
plan działania wydobycia Beaty z depresji. Zgodnie
zgodziłyśmy się,
że Krzysiek to dupek z tym, że i tak miałam wyrzuty
sumienia. To w końcu ja namówiłam Beti do
zatelefonowania do niego uważając, że związek z młodszym facetem dobrze jej
zrobi. Nie miałam
pojęcia, że aż tak dobrze. Jedynym plusem
całej tej sytuacji był fakt
(co przyznaję nieskromnie), że posiadała nas, swoje trzy
muszkieterki
jak zwykłyśmy się ostatnio z Krysią i Aśką tytułować. Dlatego że razem było nam znacznie łatwiej zmobilizować
ją do działania, zmusić do obudzenia się z letargu
i przygotowania do roli
matki.
Na szczęście okazało się,
że przynajmniej nie straciła
pracy przez swój kryzys,
tylko
wzięła bezpłatny urlop,
więc teraz mogła choć przez chwilę oderwać myśli od swojego
dziecka.
To był dopiero
ósmy tydzień, ale Beata wiedziała a raczej podejrzewała wszystko od jakichś dwóch tygodni.
Zwykle, tłumaczyła, wszystko działało u niej jak w zegarku, więc od razu zrozumiała
co jest grane i
powiedziała o tym Krzysiowi. Ten
naturalnie
początkowo sądził, że robi sobie
z niego żarty, ale gdy przekonał się
że jej obawy są prawdziwe postąpił
jak typowy tchórz. Zarzucił jej, że znając jej styl
życia
to wcale nie musi być jego dziecko na co ona urządzając mu porządną awanturę strzeliła go w twarz i kazała spieprzać. Tak
zwięźle można byłoby wszystko opisać. (A raczej tak
opisała nam to Beata)
Teraz, po tym co ją spotkało
przeżywałam
swój moment
gdy
po raz pierwszy dotarło do mnie, że mogę
być w ciąży. Gdy jak głupia zamknęłam się w łazience i ze szlochem informowałam o tym męża. Patrząc na wszystko pod tym kontem nawet fakt,
że Beti
niemal
pobiła mi męża (Przez kilka następnych dni miał na policzku siną poświatę co bardzo go
frustrowało.
Sadziłam, że gniewa się na Beti,
ale on wyjaśnił mi potem, że fakt iż tak urządziła go dziewczyna jest
dla niego nieco zawstydzający jako dla faceta, ale nie czuje złości
do Beaty.) nie wydawał mi się być aż takim
szaleństwem. Ja (w swoim odczuciu) zrobiłam z siebie jeszcze większe pośmiewisko. Do dziś pamiętam wyraz twarzy Łukasza
który z trudem powstrzymywał uśmiech tuląc mnie w swoich ramionach.
Właściwie tydzień zajęło nam doprowadzenie Beaty do
dawnego stanu. Kolejny zapewnienie,
że z powodu ciąży wcale nie zawalił jej się świat. Duży wpływ
na nią miały rozmowy ze mną, bo przecież
jako jedyna z całej naszej
trójki
mogłam się pochwalić
swoim
doświadczeniem jako przyszła
matka i wesprzeć Beatę na duchu. Skutecznie mi się to
udało tak, że już tydzień
później byłyśmy w naszej ulubionej cukierni. Tym razem
Beti nie wybrała najmniej tuczącego chłodnika, ale szarlotkę
z lodami na ciepło. Ze śmiechem biłyśmy jej
z Krysią brawo,
a Asia powiedziała, że nareszcie zachowuje
się
jak kobieta. A gdy po wszystkim
zamówiła dokładkę zaczęłyśmy nawet
żartować, że ciąża zdecydowanie
jej służy. Wytykałyśmy to
jej nawet po spacerze w parku i drodze powrotnej. Pod blokiem, Asia znów nawiązała do jej nadmiernego apetytu na słodkości mówiąc, że ktoś nam ją chyba
podmienił po czym zgodnie zaczęłyśmy rechotać
objęte ze sobą ramionami
całą czwórką. Beti stała obok mnie, więc od razu
wyczułam jej gwałtowną zmianę
nastroju. I jak się okazało słusznie, bo
niedaleko nas stał ciemny mercedes. A obok
jego właściciel, którym był nie kto inny jak Krzysiek
Dziubiński.
– Cześć
dziewczyny. Nie pogniewacie się jak porwę na chwilę Beatę?- Niemal wyczułam, jak dziewczyny zjeżyły się wewnętrznie. Doskonale
pamiętały studencika z tamtego feralnego spaceru choć nie
widziały go ponownie tak jak ja.
– Nie sądzę by ona chciała.- Odparła mu Krysia patrząc z taką
pogardą, która mogłaby speszyć nie jednego. Ale nie kogoś takiego
jak Dziubiński.
– Więc może ją
zapytamy? Beata?- Obawiałam się
reakcji mojej przyjaciółki. Bądź co
bądź to był ojciec jej dziecka. Nieważne, że
go nie kochała; nawet jeśli łączyła
ich tylko namiętność to i tak było dość do tego, by załamać się na jego widok.
– Nie sądzę, dzieciaku.- Odparła mu Beti poważnym tonem. W tej
chwili byłam z niej taka dumna jakbym to
ja była na jej miejscu. Nie mogła go bardziej zawstydzić. „Dzieciaku...” To skutecznie
go speszyło
dając nam czas na otwarcie
klatki. Jednak nie dość.
– Beata, musimy porozmawiać.- Wkładając
but między framugę uniemożliwił nam zamknięcie
klatki. Chwilę się
z nim szamotała, ale
szybko dała sobie
z tym spokój
wychodząc z powrotem na zewnątrz. Oczywiście
ja z Krysią i Asią
słyszałyśmy każde słowo.
– Chyba nie mamy o czym.
– Jak to nie? A dziecko?
– O ile pamiętam...-Jej głos
brzmiał tak łagodnie i słodko, że
gdyby nie furia która widziałam
w jej oczach byłabym pod
wielkim wrażeniem. A tak byłam
tylko
pod zwykłym wrażeniem.-...to mówiłeś, że to dziecko innego.
– Wcale
tego nie mówiłem.
Powiedziałem tylko, że nie jestem
pewny czy to moje dziecko.- Odparł jej a gdy prychnęła zorientował
się, że palnął nie to co potrzeba.- To
znaczy nie o to mi chodziło.- Powtórzył znów.- Beti, proszę
porozmawiajmy sami.
– Nie mamy o
czym. Idź
odrób lekcje, wyjdź na piwo z kolegami
czy do klubu.
Tam na pewno poznasz
jakąś fajną osobę z którą będziesz mógł porozmawiać.
Ja nie mam na to ochoty.
– Beti,
do diabła. Nie traktuj
mnie
jakbym miał piętnaście lat
i był
tylko
głupim
dzieckiem.
– Ale ty jesteś dzieckiem Krzysiek. Jesteś
dużym dzieckiem, który nie
wie co to odpowiedzialność całą winę zrzucając na kobietę.
– Przecież to ty miałaś się zabezpie...Kurwa, nie o to mi chodziło.- Przerwał i zaklął ponownie zły,
że nie umie wyrazić
tego co chce słowami.
– Właśnie.-
podchwyciła jego ostatnie niedokończone słowa wykorzystując je przeciw niemu.- Ja. To
było z pewnością bardzo dojrzałe,
prawda? No
bo przecież
tylko
kobieta ponosi za wszystko winę. To,
że ty wsadzałeś swój interes nie tam gdzie potrzeba nie
jest już istotne, prawda?-
Krzysztof
skrzywił
się
gdy ostatnie słowa usłyszał
przechodzący obok staruszek patrząc na
niego ciekawie jakby słyszał lwią część rozmowy.
– Wpuść mnie do
środka.
Nie będę z tobą o tym rozmawiał na
ulicy.
– Sory,
ale nie. Skasuj mój numer i nie próbuj mnie więcej nachodzić, zrozumiałeś? Nie będzie więcej darmowego seksu.
– Beti...
– A może
mam odwiedzić
twoich rodziców i wyznać im,
że będą dziadkami? Jak
myślisz, ucieszą się?- Po tym retorycznym pytaniu Krzysiek jak
niepyszny wszedł do swojego
auta i odjechał. A ja
zastanawiałam
się po co tu w ogóle przyszedł
skoro
nie miał zamiaru wziąć odpowiedzialności za siebie i dziecko. Miał zamiar przeprosić? Uciszyć swoje kiełkujące wyrzuty sumienia? Doprawdy, gdyby sytuacja dotyczyła obcej kobiety a nie mojej przyjaciółki setnie bym się ubawiła.
Po tym spotkaniu
Beti straciła swój
dobry humor. Nadal jednak uśmiechała się
udając, że nic właściwie się nie stało. Ale ja wiedziałam, że to ją boli. Bo jak mogła czuć
się kobieta, którą ojciec dziecka uważał za dziwkę zarzucając jej, że nie on nim jest? Nie mogłam
wczuć się w sytuację Beaty, bo moja była przecież zupełnie
inna, ale pamiętałam to uczucie zagubienia gdy byłam w ciąży po raz
pierwszy. Z Jackiem.
Z tym, że nawet wówczas mogłam liczyć na swoją rodzinę,
a Beata? Jej rodzice
rozwiedli się
wiele lat temu: ojciec wyjechał
na stałe do Stanów posyłając tylko
córce
wysokie alimenty,
a wiecznie niezadowolona z niej matka wykorzystywała
każdą okazję by przypomnieć jej, że czegoś nie potrafi. Stale ją strofowała wyrażając swoje
niezadowolenie. Nie dziwiłam się,
że córka jej
unikała. No dodatek teraz: wiedząc że
Beti jest w ciąży z
młodszym od siebie
chłopakiem, który
nie ma zamiaru się z nią związać a co dopiero ożenić wpadła w szał. Przyjaciółka
opowiedziała mi, że tego dnia gdy odwiedziłam ją
z Łukaszem spodziewała się
właśnie
jej, bo przez telefon obrzuciła ją
masą wyzwisk.
Minął kolejny tydzień zwiastując początek ostatniego miesiąca mojej ciąży.
Łukasz, odrobinę zdenerwowany tym faktem poprosił mnie, abym nie spędzała tyle czasu na zewnątrz i raczej trzymała się blisko domu. Jakby musiał to robić,
pomyślałam
rozbawiona gdy ból
w dole brzucha niemal
nie pozwolił mi wstać. Nasz Kubuś był bardzo ciężkim wiercipiętą, który
szczególnie upodobał sobie właśnie to miejsce.
Czasami miałam ochotę
płakać z bólu. Tym bardziej,
uświadamiając sobie że podczas porodu będzie wiele razy gorzej. Postanowiłam spędzić leniwy poranek (a właściwie cały dzień), gdy do moich drzwi ktoś zapukał. Niechętnie narzuciłam na siebie
szlafrok
człapiąc się jak kaczka w kierunku
korytarza. Gdy w końcu to mi się udało
odblokowałam zamek
i...oniemiałam.
– Dzień
dobry. Mogę wejść?- Przed moimi drzwiami stał nie kto inny
niż Krzysztof Dziubiński.
– Mogę
wiedzieć skąd masz
mój
adres?- Spytałam nie
wpuszczając go
do środka.
– Widziałem
cię gdy któregoś dnia byłaś z Beatą na zakupach.
– Aha,
i potem śledziłeś do
domu,
tak?
– Nie, obserwowałem.- Westchnął patrząc na mnie błagalnie.-
Proszę, muszę z tobą porozmawiać.
– Wybacz, ale w zasadzie to
nie
wiem o czym mielibyśmy rozmawiać.Widziałam cię
dwa razy w życiu.- Potem, przypominając sobie akcję pod blokiem Beti
ponad 3 tygodnie temu poprawiłam się-
No może trzy.
–
Wiem, że jesteś najbliższą przyjaciółką Beaty. Chcę abyś mi pomogła. Niechętnie wpuściłam natręta do drzwi. Nie obawiałam się go,
choć właściwie nie znałam. Nie
sądziłam, że byłby w stanie zrobić mi krzywdę.
Od początku
chciałam mu pokazać, że wpuszczenie go tutaj nie oznacza mojej kapitulacji czy poddaniu się jego
urokowi. Dlatego nie zaproponowałam mu niczego do picia (choć żeby być szczerą
również z powodu lenistwa,
bo niespecjalnie chciało mi się
biegać w tą i z powrotem do kuchni szykując chociażby zwykłą herbatę). Mimo to
Krzysiek
się
nie zniechęcił. Zaczął mi opowiadać
o wszystkim ze
swojej perspektywy nie zważając na ironiczne komentarze czy docinki. Dzięki temu już w niedługim czasie moja postawa defensywna
odrobinkę spuściła z tonu. Tym bardziej
gdy
podsumował wszystko:
– Wiem, że zachowałem się nieodpowiedzialnie i to
co powiedziałem Beti na odchodnym było
karygodne,
ale proszę: zrozum mnie.
Mam
dopiero 22 lata i w tym roku
piszę
pracę licencjacką. Wiesz jaki to był dla mnie szok?
– A sądzisz, że
dla Beaty nie? Że ona sobie
to wszystko zaplanowała? Bez urazy,
może
nie znam cię zbyt
dobrze, ale gdybyś nie
wiedział to ona miała kilka
atrakcyjniejszych
ofert od wielu mężczyzn...-
Celowo podkreśliłam to słowo-
którzy
mają poukładane w głowie i sprecyzowane plany na przyszłość.
Nie musiała wsadzać w pułapkę młodszego od
siebie chłopaka, którego na dodatek
nie kocha.- Nie umknęła
mi jego
reakcja. Zwłaszcza
na moje
ostatnie słowa. Czyżby więc
Beti się myliła? Czy to możliwe, że
ten szczyl ją kocha?- Czego
właściwie od niej chcesz?
– Chcę by mi wybaczyła
to co jej powiedziałem. I pozwoliła
wziąć odpowiedzialność za dziecko.
– Więc...więc chcesz oficjalnie być jego ojcem?
– Nie. To
znaczy tak, ale...Chodziło
mi raczej o to, że chciałbym się z nią ożenić. Zdziwiona?- Spytał
na widok mojej reakcji.
– Bardzo.
Mogę spytać czemu? W XXI wieku nieślubne dziecko nie jest niczym
szczególnym.
– Może, ale
ja nie chcę by mój
syn
lub córka wychowywali się w niepełne rodzinie.- Nie o taką odpowiedź
mi chodziło.
Miałam nadzieję, że jednak
choć trochę zależy mu da
Beacie
nie jako na matce własnego dziecka, ale jak
na kobiecie. Nawet jeśli
jedna ze stron kochałaby drugą małżeństwo miałoby
sens. A tak? Z rozsądku? To
nie miało szansy bycia.
I dlatego powiedziałam o tym Krzyśkowi.-
To nie jest tak, że nic do niej czuję.- Wyznał mi wtedy.-
Owszem, może nie darzę ją bezgraniczną miłością, ale przecież do poczęcia
dziecka nikt nas nie zmuszał. I było
nam
ze sobą dobrze.
– Krzysiek,
pożądanie to nie wszystko.
– Wiem, ale oprócz tego ja...ja lubię Beatę. Bardzo ją lubię. Jest zabawna. I ten jej
sarkastyczny sposób bycia…- urwał jakby wspominał jakich tego typu nieznany mi
moment. Potem uśmiechnął się niewesoło.- Może na początku
spanikowałem, ale teraz wiem, że to może się udać. Tylko
musisz mi pomóc.
Ona jest bardzo uparta i nie daje mi nawet dojść
do słowa.
– Ja nie mogę...
– Proszę.- Przerwał mi gwałtownie biorąc w swoje dłonie moje. Gdy zorientował się co robi puścił mnie szybko.- Karolina, proszę pomóż
mi. Gdybym sam nie wierzył w to, że może nam się powieść nie proponował bym jej tego.
Pomóż nam: mi i Beacie a
także naszemu dziecku.
Chcę wszystko naprawić. Wiem, że
tylko ty możesz mi pomóc, bo
tamte pozostałe dwie dziewczyny
mnie
nienawidzą za to co zrobiłem Beti.
– A czemu sądzisz, że ja cię
nie nienawidzę?
– Bo
ty też niedługo będziesz matką.- Odparł mi z ogniem w
oczach.- I wiesz co czuje Beti. I możesz
sobie wyobrazić co
czułby twój mąż gdybyś to ty nie chciała pozwolić mu opiekować się wami. Proszę tylko o szansę,
tylko tyle. Wiem, że mam
dopiero 22 lata, jestem od niej młodszy i w ogóle źle zaczęliśmy, ale może...może to
wszystko nie
dzieje się przypadkiem? Ja już czuję, że w ciągu tych 6 tygodni odkąd dowiedziałem się, że
będę ojcem...już czuję się inaczej, bardziej odpowiedzialnie.
– Nie wiem Krzysiek.- Powiedziałam w końcu po dłuższej
przerwie.- Muszę to przemyśleć. Zrozum, że
właściwie cię nie znam i nie mogę ryzykować szczęścia swojej
najlepszej przyjaciółki. Jak sam podkreślałeś jesteś jeszcze
bardzo młody, a małżeństwo z konieczności...- Pokręciłam głową.- Małżeństwo
jest trudne nawet wówczas gdy ludzie się kochają, a co dopiero w gdy jest odwrotnie. Wiesz mi, wiem to z doświadczenia.- Pomyślałam o licznych kłótniach z Łukaszem: tych z bardziej i mniej istotnych powodów lub całkowicie bezpodstawnych. Bo choć kochałam go do szaleństwa
czasami jego wrodzone poczucie humoru
ujawniające się w nieodpowiednich
momentach gdy ja
miałam
ochotę na przykład komuś przyłożyć
czy
lekceważący stosunek
do wczesnych powrotów do domu mnie irytował.
– Nie możesz wykluczyć, że w
przyszłości Beti nie pokocha mnie ani
ja jej.- Zaznaczył.
– A ty nie możesz zapewnić, że tak się stanie
czyż nie?- Odbiłam zręcznie
pałeczkę. By jakoś złagodzić wydźwięk swego
ostatniego pytania dodałam:- Życie to nie bajka
czy
książka, Krzysztofie. Tu wcale
nie musi być szczęśliwego happy endu. Dlatego nie możesz być wiecznym optymistą zakładając, że wszystko
skończy się dobrze. Musisz przyjąć
najgorszy scenariusz i zastanowić się czy będziesz mógł dać
sobie z tym radę trwając w takim małżeństwie gdy oboje
zapałacie do siebie z Beatą
jeszcze większą niechęcią. Dopiero gdy to zrobisz,
dopiero wtedy przyjdź
do mnie i powiedz, że jesteś pewien swojej decyzji, a ja porozmawiam z Beatą.
– Dziękuję
ci. Wiedziałem, że ty...
– Ale pamiętaj.-Zastopowałam go
unosząc palec wskazujący.- Najpierw to jeszcze raz przemyśl.
I powiadom swoich rodziców
o całej tej sytuacji. Nawet jeśli
Beti się nie zgodzi na wasz związek lub wam nie wyjdzie, to nie sądzę by
spełniła swoje groźby pozbawiając cię praw do
dziecka. Ona taka nie jest.
– Wiem.- Chłopak
uśmiechnął się tak smutno,
że na moment poczułam współczucie. Ale
tylko na moment, bo to nie on widział Beatę
w stanie w jakim znalazła się jeszcze miesiąc temu. Nie
on musiał patrzeć jak płacze mi na ramieniu mówiąc, że życie jej
się skończyło,
nie on musiał nieustannie zapewniać ją że będzie dobrze. Gdzie
wtedy był, miałam ochotę go spytać. I czemu obudził się tak późno?
Nareszcie znalazłam Twojego bloga. Dziwiło mnie, że nie dodajesz żadnych opowiadań na quku. Bardzo dobre opowiadanie, akcja rozkręca się powoli, ale w dobrze napisanych opowiadaniach, tak jak Twoje to tylko zaleta. Czekam niecierpliwie na następną część :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za komplement opowiadania. A co się tyczy bloga to chyba zamieściłam komentarz pod ostatnim opowiadaniem z dokładnym adresem bloga. Ale skoro nie wszyscy go widzieli to może zamieszczę jeszcze jeden wpis na stronie quku.
UsuńNo tak ciężko go było znaleźć bo jakoś nie wpadłam na to żeby przeczytać komentarze, ale na szczęście się udało
Usuń