Kolejne dni minęły mi niewiadomo kiedy.
Odwiedziny teściowej, telefon od Przemka który mówił,
że tęskni mimo iż przebywał
na wakacjach z kochanką i choroba Hani wytrąciły mnie z równowagi.
Na dodatek wciąż byłam do
tyłu z przepisywaniem na
komputerze książki Marka,
co tylko pogłębiało moją depresję.
– Hej,
jak ci idzie?- odwiedził mnie mój przyjaciel.
– Niespecjalnie-
odparłam. Spojrzał
na mnie
uważnie.
– Znów płakałaś?
– Ja? No
co ty.- Roześmiałam się.
– Przecież
widzę twoje podpuchnięte oczy. To nie przez Hanię,
prawda?
– Martwiłam się o nią. Przeziębienie w jej wieku jest
groźne.
– Laura...
– Jest
już dobrze, naprawdę. Po prostu przez pierwszy tydzień gdy się
dowiedziałam byłam aż
taka skamieniała, że teraz wciąż sączy się ze mnie jak
z fontanny. Ale już
w porządku. Po prostu musiałam to z siebie zrzucić.
A poza tym...poza
tym
dziś do mnie zadzwonił.- Marek
się
nie odezwał. W milczeniu
czekał na dalszy ciąg.- Mówił, że...że nadal mnie kocha i tęskni. A jak mógł to mówić będąc
jednocześnie z inną kobietą? To takie okrutne.
– Ciii- przytulił mnie-Nie myśl już o tym. Wszystko
się
jakoś ułoży.
– Nie wiem. W tej chwili
czasami mam
ochotę po prostu się położyć i nigdy
więcej nie obudzić. I jednocześnie gardzę
sobą za takie myślenie, bo przecież
powinnam żyć
dla córki. Ale tak bardzo uzależniłam się od męża, że nie
potrafię sobie poradzić.
– Dasz
radę. Przecież jestem
z tobą. Co ty na to żebyśmy poszli na
spacer?
– Teraz? Muszę zaraz zrobić obiad.
– Kupimy coś
gotowego po drodze. No już, idź zdjąć ten czarny kombinezon
i umyj twarz.
– To
nie jest żaden kombinezon
tylko golf- oburzyłam się. Gdy zauważyłam jego
rozbawienie sama też
się
uśmiechnęłam.
Pomimo iż
byłam przeciwna
wyjściu okazało się to
być
dobrym pomysłem. Nawet
tak często nie myślałam o Przemku. Tylko
jakieś sto dwadzieścia razy w
ciągu pięciu godzin więc nie jest aż tak
źle, prawda?
Dzięki Markowi czasami wszystko wydawało
mi się łatwiejsze. Przyjaźń z nim była
w tej chwili dla mnie
jedynym pocieszeniem. Zwłaszcza, że stale próbował
mnie
rozśmieszać i unikał taktownie bolącego mnie
tematu.
Od dobrych kilku dni. Namawiał mnie nawet
na powrót na zajęcia fitnessu
argumentując,
że przecież to lubiłam i szkoda byłoby zrezygnować
z miesięcznego karnetu. Niechętnie wybrałam
się
więc na kolejne zajęcia. Kompleksy na
temat mojej sylwetki wydawały się
teraz takie trywialna, że
nie mogłam zrozumieć dlaczego dawniej
tak mi to przeszkadzało. Gdzie
podziała się moja próżność? I
po co chciałam ulepszyć
swoje ciało dla kogoś kto znalazł sobie pocieszenie? Teraz nie miało to dla mnie większego znaczenia. Mimo wszystko poszłam. I kolejny raz
okazało się, że mój
przyjaciel miał racje.
Intensywny wysiłek
sprawił, że
na całą godzinę ćwiczeń zapomniałam o mężu, rozwodzie i zdradzie. Po powrocie byłam pełna energii i sił
do dalszej walki.
– I jak?-
spytał mnie na wejściu Marek.
– Miałeś rację,
to mi pomogło. Dzięki.
– Nic przecież nie zrobiłem.
– Zrobiłeś. I ja to
doceniam. Dzięki.- Spojrzeliśmy sobie
w oczy. Hania jednak szybko poczuła się ignorowana. Wzięłam
ją na ręce. A przynajmniej
próbowałam, bo Marek zaprotestował:
– Ja się nią zajmę, a ty weź prysznic.
– Brałam na miejscu. I nie musisz już
być
aż taki troskliwy.
– Nie jestem. Po prostu dzięki temu szybciej doczekam się
kolacji.
– Dobra,
więc od razu się za to wezmę. Najpierw tylko
nakarmię
małą. Na co masz ochotę?
Gotowanie mnie odprężało. Słuchając
muzyki z radio kroiłam i
siekałam warzywa, a potem podsmażałam mięso. W pewnej chwili
ktoś zadzwonił do drzwi.
– Pójdę otworzyć-
odparłam zdejmując fartuch-
Zamieszasz
to?-
wskazałam na patelnię.
– Jasne. - Szybko przeszłam
na korytarz a potem
hol. Odbezpieczyłam zamek.
Po drugiej stronie
drzwi stała Celina.
– Po co
tu pani przyszła?- spytałam lodowato.
– Chcę
zobaczyć się z Przemkiem.
– Niech pani nie będzie bezczelna- wprost brakowało mi swój
na zachowanie tej
złodziejki cudzych
mężów. Gdybym nie była aż tak zaskoczona z miejsca obryzgałabym ją błotem.
– Nie odejdę
póki z nim nie porozmawiam.-
odparła podchodząc bliżej. Ja nadal jednak blokowałam wejście swoim ciałem.
– Przykro mi, ale to niemożliwe.
Do widzenia.
– Chwileczkę- nie pozwoliła mi zatrzasnąć drzwi. A jednak nie była aż taka wytworna.
– Gdy tylko przekroczy pani
próg tego domu wezwę
policję. Jak pani w ogóle nie wstyd?!
– Powiedziałam, że
muszę z nim porozmawiać. Nie odejdę póki tego nie zrobię.- siłując
się z nią westchnęłam z rezygnacją.
– Nawet jeśli
bym
chciała to i tak niemożliwe. Męża tu nie ma. Kto jak kto, ale pani powinna to
wiedzieć.
– Akurat- prychnęła.-
W takim razie daj mi sprawdzić.
– Laura!-
rozległ się w kuchni głos Marka-
Możesz tu na chwilę przyjść?-
Zignorowałam
go odpowiadając Celinie:
– Nie,
nie pozwolę. A teraz do widzenia.
– Przecież słyszę męski głos, który cię wołał!- w końcu prześlizgnęła
się obok mnie
biegnąc w kierunku kuchni. Ze
złości mnie zatkało. Pobiegłam jednak za nią- Przemek, Przemek musimy...- urwała
na widok Marka. Spojrzała na mnie
zdziwiona.
– Mówiłam, że
go tu nie ma. A teraz wynoś się z
mojego
domu.
– Ale...-dość szybko
się
opanowała- Widzę,
że ty też nie próżnujesz.- dodała i wytwornym krokiem skierowała się do drzwi. Tuż przed nimi odwróciła
się jeszcze- Jeśli
do ciebie zadzwoni to przekaż mu, że...
– Dobrze
ci radzę wynoś się stąd zanim całkowicie stracę opanowanie i
wytargam cię za te długie kudły albo wykopie. Jasne?!- odeszła jak niepyszna.
– Wow,
to był niezły pokaz.- Dopiero teraz cała moja brawura
wyparowała.
– To była jego ostatnia kochanka, dasz
wiarę? I przyszła do naszego domu...
– To kretynka.
Od razu widać. I wcale nie była od
ciebie ładniejsza.
– Jasne-
prychnęłam. Wciąż nie mogłam dojść do
siebie po tej napaści.
Marek chrząknął.
– Przepraszam, ale...powiedziałaś, że
to była Celina, tak?
– No
tak, ale nie chcę o tym gadać.
Wracajmy do
gotowania.
– Tak, ale z tego co mówiłaś Przemek
wyjechał do Grecji z nią tak?- Drgnęłam.
Jakoś wcześniej sama nie
skojarzyłam tego faktu.
– To
znaczy, że jednak mnie
nie okłamał? I że
naprawdę wyjechać by
dać mi
czas
na przemyślenia?
– Pewnie tak.
– Nie mogę w
to uwierzyć. Może on naprawdę...Nie, mógł przecież wyjechać z
kimś innym.-
dodałam smutno po
chwili zastanowienia- To
nic
nie znaczy.
– Lauro
wbrew
temu
co ci zrobił to na swój sposób cię kocha. Nie byłby z tobą tak długo gdyby było inaczej. Niektórzy po prostu nie są
w stanie dochować
wierności.
– Mówisz
to z własnej autopsji?- uśmiechnął
się
tylko- Nie zgrywaj się. Przecież
pamiętam jak flirtowałeś ze wszystkimi dziewczynami
z liceum.
– Ale
nie wtedy gdy chodziłem z
tobą.
– To trwało
tylko
dwa miesiące.
– Gdyby trwało
dwa lata albo dwie dekady byłoby tak
samo. Ja traktuję
takie rzeczy poważnie.
– I to
ci się chwali. Gdyby ta
twoja ukochana potrafiła jeszcze to docenić...
– Nie rozmawiajmy o tym.- Spojrzałam na niego z
zaskoczeniem.
– Urażony? Chyba
naprawdę cię wzięło.- Gdy bez słowa
odszedł do kuchni zakłopotałam się. W końcu był w kimś zakochany,
a ja z tego kpiłam. Zrobiło mi się głupio.-
Przepraszam za to co powiedziałam wcześniej.
Nie chciałam cię urazić.
– Wiem. Możemy już
jeść?
– Tak,
jasne. Już nakładam- Postanowiłam sobie w duchu nigdy więcej nie poruszać tego tematu,
bo Marek był potem bardzo
markotny.
Gdy Przemek zadzwonił następnego wieczoru tym razem byłam dla niego milsza
albo właściwie należałoby rzec: mniej zła. Mąż pytał mnie o córkę, o to jak się czuje, co robiła
czy za nim tęskni. Dopóki nasza rozmowa dotyczyła
córeczki nie było aż
tak ciężko; dopiero
gdy spytał czy ja za nim tęskniłam poczułam w żołądku
skurcz. I nie mogłam wykrztusić ani
słowa. Wymówiłam się
tylko dzwonkiem do drzwi
i rozłączyłam. To
było
dla mnie zbyt wiele.
Minął dokładnie
miesiąc od
wyjazdu
Przemka. W tym czasie przestałam już płakać w poduszkę czując
puste łoże obok siebie;
przestałam nieustanie
myśleć
o mężu
i o tym co zrobił; przestałam słyszeć jego
wyimaginowany głos gdy budził mnie rano
szepcząc
do ucha miłe słowa.
Dlatego gdy spotkałam go ponownie potrafiłam nad sobą
skutecznie zapanować. I
choć wewnątrz moje całe
ciało było napięte, na zewnątrz
wydawałam się tylko chłodna i poważna.
– Cześć, jak
się masz?
– W porządku-
odparłam- Wejdź.- Byliśmy sami, bo Hania
na te popołudnie miała zostać u Magdy, siostry
Marka, która właśnie przeprowadziła
się
z mężem do miasta. Wcześniej znałam ją
dość przelotnie, ale ostatnio stała się
kimś w rodzaju mojej przyjaciółki.
I rozumiała to przez co
przeszłam.
– Bardzo mi ciebie brakowało. I Hani.
– Jej ciebie też- rozmyślnie zignorowałam pierwszy człon.-
Przepraszam, jest teraz u mojej przyjaciółki. Nie wiedziałam, że dziś
przyjedziesz.
– Nie szkodzi.
To nawet lepiej będziemy mogli porozmawiać
sami.
– Chcesz coś do picia?
– Teraz będziesz mnie
traktować jak gościa?-
spytał ze smutnym uśmiechem.
– Nie.
Przepraszam jeśli tak to zabrzmiało. To
twój dom.
– Nasz-
poprawił. Przełknęłam ślinę zbierając
w sobie odwagę.
– Dziś wieczorem zamierzałam się spakować.
Jutro
się
wyprowadzam.
– Dlaczego?-
wyraźnie drgnął.
– Po prostu
tak będzie lepiej.
– A więc chcesz mnie zostawić?
– Ty pierwszy to
zrobiłeś.
– Laura,
myślałem że przez ten czas...jesteśmy małżeństwem. Nie możemy tego tak łatwo przekreślać.
– Przemek...ja
nie potrafię tak żyć.
– Obiecuję na
wszystkie świętości,
że nigdy więcej tego nie
zrobię. Tylko daj mi szansę.
– Nie składaj obietnic, których nie jesteś w stanie dotrzymać. Ślubuję ci
miłość,
wierność i uczciwość małżeńską, pamiętasz? Już raz mi to przysięgałeś.
– Kocham cię.
– Widocznie
zbyt mało.
– Co mam
zrobić abyś mi wybaczyła? Zrobię wszystko,
dam
ci co tylko chcesz.
– Na to już za
późno.- w moich oczach
stanęły łzy. Mrugając pospiesznie udało mi się je odpędzić.- Chcę z tobą porozmawiać o
Hani. Chcę aby po rozwodzie była ze mną.
– Nie.
– A więc
zamierzasz walczyć o
prawo do opieki nad nią? Uprzedzam, że pomimo twoich
pieniędzy ja też będę walczyć.
– Laura, chodzi mi o to, że nie dam ci
rozwodu.
– Jak to? Dlaczego?
– Bo nie
pozwolę ci odejść.
– Teraz
sobie o mnie przypomniałeś? A co było wtedy gdy zdradzałeś mnie z sekretarką czy inną barmanką? Wtedy też
mnie
kochałeś i myślałeś o
mnie? Myślisz, że
jak się czułam dowiadując się o tym? Mając świadomość że sypiając z inną wracałeś do
mojego
łóżka i całowałeś tymi samymi ustami,
którymi wcześniej obdarowywałeś inną? Albo gdy twoja kochanka wparowała do mieszkania szukając cię? Według
ciebie to normalne?
– Samanta
do ciebie przyszła?
– Nie,
to nie ona.
– Więc
kto?
– Strzelaj-
zawołałam sarkastycznie. Przemek wstał z krzesła. Podszedł do mnie
zbliżając się o kilka kroków.- Może
poznam nowe imię.
– Laura...-
tym
razem nie zapobiegłam łzom.
– Chyba
będzie lepiej jak stąd wyjdziesz.
– Kochanie...
– Proszę. Nie
jestem w stanie
o tym mówić. Więc
wyjdź zanim zrobię z siebie
jeszcze większą kretynkę.- Przemek z
wahaniem spojrzał mi w oczy.
Widziałam w
nich ból i współczucie, bo wiedział że płaczę przez niego. Jednak
spełnił moją prośbę. Wolnym krokiem zaczął kierować
się do drzwi. A ja
za nim.
Gdy znalazł się na zewnątrz
ja stanęłam w progu.
– Kiedy
mogę znów przyjść?-
spytał cicho.
– Nie
wiem. Zadzwonię do
ciebie.
– Będę czekał.-
szybko
wspiął się na schodki i
mnie
objął. Nie mogłam się
przed tym uchronić. W jego
ramionach poczułam się bezbronna jak nigdy dotąd. Mocno przymknęłam powieki delektując się jego
zapachem. Kogo chciałam oszukać? Kocham go i nigdy nie przestanę
nawet jeśli przed nami nie ma
wspólnej przyszłości.
Wieczorem przyjechała
Magda
z Hanią. Od razu zaproponowała abyśmy poszły do jej brata.
Nie mając nic innego do roboty zgodziłam się. Choć nie
byłam w
najlepszym humorze mimo wszystko starałam się nie dać nic po sobie poznać.
– Widziałem po
południu Przemka. Wszystko
w porządku?
– Co...? Tak
jasne. Wrócił z urlopu.
– Jak przyjął wiadomość o rozwodzie?
– Nie
chce rozwodu.
– A więc jest
tak jak się spodziewałaś. Będziesz
walczyć?
– Nie wiem. Na
razie to chcę tylko spokoju. I
chcę aby czas cofnął się o półtora miesiąca. A właściwie to...trochę dłużej.- dodałam przypominając
sobie, że pierwsza zdrada Przemka nastąpiła
zaraz na początku naszego małżeństwa.
– Znów płakałaś.
– Marek nie
gadajmy już o tym, okej?
Następnego dnia tak jak zwykle w ciągu ostatnich dni wstałam wpół do szóstej aby
za dwa kwadranse rozpocząć przepisywanie książki Marka. Zazwyczaj
robiłam to
do dziesiątej lub trochę wcześniej
zależnie od pory obudzenia się
Hani. A potem wieczorami
gdy już spała. Starałam się
pracować około ośmiu godzin na dobę, ale czasami mi to nie wychodziło. Hania czasami miała więcej energii niż ja i właściwie w ciągu dnia mało spała. Tym razem
jednak piętnaście po dziesiątej nadal spała.
Postanowiłam
zadzwonić do męża. W końcu
musiał zobaczyć
córeczkę po tak długim czasie.
Tym razem spodziewając się go, czułam się bardziej pewna siebie. Przynajmniej na tyle by się przy nim nie rozpłakać.
Patrząc jak godzinę później bawi się z
naszą małą córeczką
nie mogłam oderwać od nich oczu. Nie chodziło tylko o to, że był to przyjemny widok,
ale dlatego że nie zważając na pracę zjawił
się natychmiast.
Zrobił
to dla mnie. A właściwie
dla naszej córeczki.
Gdy wyszedł chciałam aby jeszcze został. Mimo to nie odezwałam się ani słowem.
Choć nie rozmawialiśmy o rozwodzie. Przy drzwiach dał
mi czek i poinformował,
że mieszkanie
jest tylko do mojej dyspozycji. I poprosił abym traktowała
je jak własne. Po krótkiej rozmowie
zgodziłam się.
Kolejnego dnia stchórzyłam i przed zaproszeniem
Przemka
poprosiłam Marka
o przyjście. Oczywiście pod pretekstem jakieś błahostki dotyczącej jego
niewyraźnego pisma we fragmencie książki. Szybko podyktował mi odpowiedni
fragment. Gdy
zjawił się mój mąż był
zaskoczony widokiem Marka. Szybko jednak się z tego otrząsnął. Po zrobieniu kawy i podaniu jakichś słodkości poszłam do kuchni po śmietankę. Przemek poszedł za mną.
– Czy mogłabyś go dyskretnie wyprosić? Chciałbym porozmawiać.
– Obawiam
się, że nie.-odparłam.
– Lauro,
proszę. Nie
mogę
tego powiedzieć przy nim. To
są nasze prywatne
sprawy.
– Więc będziesz musiał. A poza tym Marek i tak już o wszystkim wie i jest
na bieżąco.
– A więc
to co mówiła Celina to prawda?- uderzyło mnie to, że skontaktował
się z kochanką.- Przyszła do mnie do firmy-
wyjaśnił
jakby domyślał się torów
moich
myśli- Powiedziała, że z nim mieszkasz.
– On jest moim
przyjacielem-
odparłam, ale mój
głos nie brzmiał zbyt pewnie.
Bo nie mogłam
uwierzyć, że on mógł myśleć, że ja i Marek...
– Przepraszam, nie chciałbym wam przeszkadzać
więc już pójdę. Mam jeszcze
parę spraw do załatwienia. Jeśli będziesz miała jeszcze jakiś problem z tą książką to daj mi znać Lauro- zwrócił się do mnie.
– Jasne.
– Poczekaj-
zagrzmiał Przemek. Marek odwrócił się w jego stronę.- Co
cię łączy z Laurą?
– Słucham?
– Często tu przebywasz
i...
– Daj już spokój- zganiłam męża żałując
swojego wcześniejszego zachowania gdy sugerowałam, że jednak coś między nami
jest.
– A więc ty też miałaś
romans.
– A ty chyba sądzisz
ludzi swoją miarą- odparł mu Groncewicz.
– To
co jest między nami nie
powinno cię obchodzić. Już nie.- powiedziałam patrząc Przemkowi prosto w oczy.
Niech zobaczy jak to
boli, pomyślałam. Jak ja czułam się ze świadomością, że muszę dzielić się nim z
innymi kobietami.
– Daj spokój Laura, przecież...
– Nie musimy już
się ukrywać.- przerwałam
Markowi.- Tym bardziej przed nim.
– Bo nie
mamy czego. Na razie.- dodał mój przyjaciel kierując się do wyjścia.
Zamierzałam zrobić to samo, ale Przemek chwycił moją dłoń.
– Naprawdę coś cię z nim łączy?
– A gdyby nawet, to co? Jakie masz prawo mnie krytykować
skoro robiłeś
to samo?
– Więc
to była tylko zemsta?-
westchnęłam głośno wyswobadzając
dłoń.
– Nie, nie była.
Nigdy nie spałam z Markiem. Niestety
nie potrafię być
taka jak ty.- poszłam do kuchni do Hani, która samotnie siedziała w wózku zajęta gryzieniem jakiejś grzechotki.
– Przepraszam. Teraz zrozumiałem jak musiałaś się czuć. Gdy
tylko przez kilkanaście sekund myślałem, że ty i on...naprawdę mi przykro. I
naprawdę nigdy więcej ci tego nie zrobię, bo wiem jak
to boli.
– Szkoda
tylko, że tak późno.
W ciągu następnych
trzech tygodni odwiedzał nas codziennie: zawsze miał jakiś prezent
dla Hani i dla mnie. Był przy tym miły, ale gdy tylko starałam się poruszyć temat rozwodu zręcznie zmieniał temat. Mówił
zwykle, że teraz nie musimy o
tym
rozmawiać.
I nic nie mogłam na to poradzić,
że powoli z mojego serca topniał lód. Przemek
miał
rację: nie mogłam wymazać czterech
lat znajomości i
ponad dwóch małżeństwa. Bo wciąż go kochałam. Dlatego gdy na pożegnanie zbliżył
się do mnie i pocałował potrafiłam tylko biernie stać żałując, że nie mogę go odepchnąć. Potem położył dłonie
na mojej
twarzy.
– Kocham
cię, Lauro. I błagam cię
na wszystko: wróć
do mnie.
Zacznijmy wszystko od nowa.
Nazajutrz obudziłam
się później niż zwykle.
Dlatego szybko się ubrałam dokańczając
rozdział książki, którą obiecałam dostarczyć
dzisiaj Markowi. Po godzinie wszystko
było gotowe. Z Hanią w małej spacerówce udałam się na drugą stronę ulicy.
– Przepraszam
za spóźnienie.- odparłam z
uśmiechem wręczając mu
maszynopis.
– Mówiłem ci, że dzień czy dwa nie robią mi różnicy.-
spojrzał na mnie badawczo- Chyba
jesteś dziś w lepszym humorze. Bo cała promieniejesz.
– Tak, czuję się wspaniale.
– Wejdźcie moje panie.-
W środku trochę gadaliśmy o
książce. Marek opowiadał mi o znaleziskach,
które podczas przepisywania mnie zaintrygowały.
Potem
oznajmił,
że dalsze badania w Egipcie mają pomóc mu dokładniej
zbadać skamieniałości. Po
jakimś czasie rozmowa zeszła na tereny prywatne.
– Postanowiłam
dać szansę Przemkowi- odparłam w końcu gdy po
raz kolejny spytał o powód mojej radości.
O dziwo nie skomentował tego w żaden sposób. Nachylił się tylko w stronę wózka
udając, że jest zajęty zabawą z Hanią.- Nic nie powiesz?
– A co
według ciebie mam powiedzieć: ale fajnie czy co ty do cholery robisz?-
Zmarszczyłam brwi.
– To co tak naprawdę o tym myślisz.
– Lepiej nie.
– Dlaczego?
– Bo nie
chcesz tego wiedzieć.
– Chcę.
Powiedz.
– A więc dobrze.
Uważam, że po raz drugi pakujesz się w to samo bagno.
– Co?
– Słyszałaś. A teraz lepiej nie zgłębiajmy tematu.
– Nie rozumiem cię.
Czy
to nie ty mówiłeś mi,
że Przemek mnie kocha,
że byliśmy małżeństwem i że to
coś znaczyło?
– Bo to wszystko prawda. Przeoczyłem tylko
ten fragment
w którym mówię o tym, że masz do niego wrócić.
– A więc nie jesteś z tego zadowolony. Dlaczego?
– Dlaczego? Boże Laura to ja przez ostatnie osiem tygodni
musiałem
wysłuchiwać
twoich żalów, płaczów i lamentów. To ja musiałem namawiać się
na wyjście na głupie zakupy czy na fitness, bo przez cały czas siedziałabyś tylko w domu z głową przytkniętą do poduszki.
– Jeśli to był dla ciebie aż taki problem to przepraszam.- powiedziałam urażona.-
Myślałam, że jesteś moim przyjacielem, ale
jeśli nie chciałeś tego robić
to trzeba było mi powiedzieć
wprost.
– Nie o
to chodzi. Nie rozumiesz, że ten
facet zrobi to znowu?
– Nie,
bo zrozumiał jak to boli.
– A więc terapia zazdrości podziałała?
– Słucham?
– Nie udawaj. Nie jestem głupi
i dobrze wiem o co chodziło tamtego wieczoru
w kuchni. Sugerowałaś, że coś między nami jest. Tyle,
że ja nie mam zamiaru
bawić się w twoje gierki.
– A co
miałam
zrobić? Wiem, to
było
głupie, ale w ten sposób
dałam mu do zrozumienia
jak się czułam. A poza tym to wyjaśniliśmy sobie
wszystko. I ja
rozumiem, że on tylko pożądał tamtych kobiet.
– Czy ty sama siebie słyszysz? „Tylko” pożądał?
– Nie kpij ze
mnie- syknęłam.-
Dobrze wiem, że można pożądać
innych kobiet czy mężczyzn
nawet ich nie kochając. Jednak
trzeba z tym stale walczyć.
– Takich głupot nauczył cię mąż?
– To nie żadne głupoty tylko naukowo udowodniony fakt.
– Doprawdy? Ty też
tego doświadczyłaś?
– Co?
– No
tego o czym wcześniej mówiłaś?
– Nie rozumiem o czym mówisz.
– Nie? To
może
zaraz się przekonamy?- spytał,
a potem niewiadomo w którym
momencie nachylił w moją stronę i pocałował. Gdy próbowałam
zaprotestować wykorzystał tę
chwilę nieuwagi i wsunął swój
język do wnętrza moich
ust. Cofnęłam
głowę, ale on tylko przysunął ją
do siebie jeszcze
bardziej. Gdy odsunął się
ode mnie tak gwałtownie jak się zbliżył
oboje mieliśmy powiększone usta i ciężko oddychaliśmy. Wciąż
gapiliśmy się na
siebie jak głupcy. Dopiero po kilku sekundach się ocknęłam. I zdzieliłam go
w twarz.
– Nie wiem
po co to zrobiłeś, ale mam nadzieję, że tego nie powtórzysz. Bo
nie zawaham się potraktować cię gorzej.
– A widzisz? Miałem racje.
– W czym?
– W tym, że
kochając Przemka nie możesz całować się z innym mężczyzną, bo
nic do niego nie czujesz. A to czym faszerował
cię Przemek to
zwyczajna ściema.
– Nie.-
zaprzeczyłam. Spojrzał na mnie jakoś tak dziwnie.
– A więc całując mnie coś czułaś?
– Oczywiście,
że nie.- Zaprzeczyłam szybko, choć nie była to do końca prawda.
Jednak przyznając to czułabym się tylko niezręcznie - Ale to nie znaczy,
że masz rację.
Bo, bo jak wcześniej wspomniałam, to
to trzeba kogoś pożądać, a ty jesteś,
jesteś
dla
mnie tylko
przyjacielem.- próbowałam wyjaśnić jąkając
się jak kretynka.
– Przecież w liceum
chodziliśmy ze sobą-
Przypomniał- Wówczas też byłem
tylko przyjacielem?
– Tak,
to znaczy nie. To znaczy...-
westchnęłam- Byliśmy tylko dziećmi, głupimi nastolatkami.
– Miałaś osiemnaście, a
ja prawie dwadzieścia lat.
– Nie rozumiem do czego
to zmierza. Muszę już iść.
– Iść czy uciec?
– Uciec? Niby przed czym?
– Przed
prawdą.
Bo wiesz, że mam rację. Nie będziesz z nim szczęśliwa.- Przez
dłuższą chwilę patrzyłam na
niego gniewnie. W końcu
złość mi minęła.
Spytałam go z wahaniem:
– Proszę, nie możesz cieszyć się razem ze mną? Jesteś
dla
mnie ważny. Nawet
po tych głupotach które
dziś wygłosiłeś. Kocham swojego męża.
– I jesteś w
stanie udawać, że nie będziesz wiedziała o jego następnych
zdradach? Że czując perfumy na koszulce
uznasz,
że po prostu ci
się tak wydaje?
– Obiecał mi, że nigdy więcej mnie nie zdradzi.
– Obiecywał
ci to już wcześniej. W dniu ślubu,
pamiętasz? Wiesz, może mogłabyś mu zaufać gdyby sam
ci powiedział. Ale on wcale nie miał takiego zamiaru. Oszukiwał cię tylko grając idealnego męża i
ojca gdy tak naprawdę zdradzał z przygodną
dziewczyną. Bo to,
że byłaś w ciąży czy krótko
po jest w rzeczywistości tylko
marną
wymówką.
Nawet jeśli facet rzeczywiście
ma
pod tym względem większe potrzeby
jak wyraziłaś się wcześniej to
może je sam zaspokajać
w inny sposób. I nie krzywdzić
przy tym żony.
Jest mi cię żal, że dałaś się tak ogłupić.
– A mi jest
żal tego, że kiedykolwiek
nazwałam cię swoim przyjacielem. Do
widzenia
– Dobrze.
Skoro chcesz...tylko zanim wyjdziesz to pomyśl o jednym. Pomyśl o tym jak zachowałby się
twój kochający mąż gdybyś nie
zauważyła wisiorka na szyi sekretarki,
gdybyś go wtedy
nie spytała
wprost.
Jak myślisz z iloma takimi Samantami mógłby cię
jeszcze zdradzić?- Patrzyłam na niego w osłupieniu nie mając
na to żadnego argumentu.
I nagle wybuchnęłam płaczem.
– Wiesz co? Masz
cholerną rację- zachlipałam żałośnie.- Ale
nie umiem bez
niego żyć. Ja go kocham, rozumiesz? Tak jak nikogo innego na świecie,
może tylko poza Hanią. I masz rację, oszukiwałam siebie ale nie potrafię inaczej. Naprawdę nie potrafię.- Marek
podszedł do mnie i mnie przytulił.
– Potrafisz, Lauro. Jesteś
silna. I będziesz silna dla swojej
córeczki. Nie możesz
rezygnować ze swojej godności, bo zasługujesz na
kogoś lepszego.
– Jakoś nikt lepszy się nie
znalazł.
– Pamiętasz jak mówiłem ci o tej dziewczynie którą kocham?
– Tak- mrugnęłam w jego
koszulę- A więc jesteśmy siebie warci.
– Nie o to mi chodziło. Chciałem powiedzieć, że znam ją już parę lat i nie potrafię zapomnieć.
Nawet pomimo tego, że
na jakiś czas zniknęła z mojego
horyzontu to gdy znów ją spotkałem uśpione
uczucie odżyło. I przez ten
cały czas nie miałem innej
kobiety, rozumiesz? Bo
gdy kogoś kochasz, kochasz naprawdę
inni po prostu znikają. I wcale nie
jest tak jak powiedział ci Przemek. Nie pożądasz innych kobiet nawet
tylko
przelotnie na nie patrząc. A
wiesz dlaczego? Bo nawet przez myśl ci nie przyjedzie patrzeć na nie
w ten sposób, jak na kobiety. Patrzysz na
nie jak na starą sąsiadkę
z dolnego piętra lub nauczycielkę w szkole, a nie obiekt seksualny. Bo tak właśnie działa miłość. Każdy inny sposób
jest tylko namiastką
miłości lub tylko jej marną imitacją.
– Chciałabym żeby ktoś mnie tak kochał.- szepnęłam.-
Żeby Przemek mnie tak
kochał.- odsunęłam się
od niego trochę w końcu przypominając sobie o córce, która jednak na szczęście
była zajęta potrząsaniem zabawki.- Wiesz co mnie najgorzej
boli? Że zanim się związaliśmy od
ostrzegał
mnie
przed tym. Mówił, że
zawsze prowadził rozrywkowe życie i czasami bardzo ciężko
mu z
tego zrezygnować. A ja
głupia sądziłam, że zdołam go
zmienić. Że miłość
tylko
wystarczy. Ale nie wystarczyła.- uśmiechnęłam się blado.
– Wierzyłaś w niego i miałaś nadzieję. To
nie jest głupie. Wiele kobiet tak myśli.
– Więc
co mam zrobić? Wybrać godność
czy złamane serce?
– Wybrać
życie
w zgodzie ze sobą i własnymi
zasadami.
– Naprawdę tak myślisz?- spytałam cicho.- Nie wydaję mi się, że
ty nie
wyznając miłości swojej ukochanej też tak robisz.- O dziwo na jego twarzy pojawił się uśmiech.
– Mylisz
się: właśnie to
robię.- zrobił wymowną pauzę- Bo
to ty jesteś tą
dziewczyną.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz