Pod koniec tygodnia
Przemek poinformował mnie, że musi wyjechać na
weekend. Mówił, że w interesach, ale
ja wiedziałam, że
to nieprawda.
– To przez niego, prawda?- mąż spojrzał na mnie zaskoczony.
– Kogo masz na
myśli?- spytał.
– Marka. Rozmawialiście w poniedziałek wieczorem, a
potem wróciłeś zły.
Teraz mówisz, że wyjeżdżasz. Ale niby dlaczego
makler musiałby wyjeżdżać? I to na weekend?
– Posłuchaj Lauro, nie wiem co powiedział twój przyjaciel,
ale...
– Chodzi o to, że Marek
nic mi nie powiedział.- Wydawało
mi się, że
to go uspokoiło- Ale ty mi powiesz,
prawda?
– Kochanie to
nic takiego. Po prostu Marek
poprosił mnie o pewną przysługę i chciałbym ją spełnić. Nic się nie dzieję.
– Och-
odetchnęłam z ulgą. Przemek cmoknął mnie w czoło przytulając.
– Kocham cię, pamiętaj
o tym.
– Przecież wiem, głuptasie. Ja też cię kocham.- pocałowaliśmy się,
a jego żarliwość trochę mnie zaniepokoiła. Szybko jednak pozbyłam się
niepokoju.
Weekend minął mi szybko, a gdy Przemek
wrócił od razu byłam szczęśliwsza.
I
spokojniejsza.
– I co? Udało
ci się wszystko
załatwić?
– Myślę, że
tak- odparł.
Kolejne zajęcia
fitnessu nadal były tak okropne
jak poprzednio. Jednak postanowiłam, że
zacznę trenować również w domu, rozciągać
mięśnie i robić
brzuszki. Patrząc na
swój brzuch czułam się fatalnie. Przemek może
mówić,
że mu to nie przeszkadza, ale ja
i tak wiem swoje. Wyglądam okropnie.
Coraz rzadziej jednak
dopadały mnie kompleksy, zwłaszcza
gdy mąż posyłam mi ogniste spojrzenia. Wiedziałam, że
w tę sobotę minie ostatecznie termin ustalonych przeze mnie dwóch
tygodni.
I że po raz pierwszy od
niemal roku
zaczniemy się znów kochać.
W środę postanowiłam
wyjść na zakupy tak
jak robiłam to w zwykle.
Marek okazał się być
punktualny, więc nie musiałam na niego czekać. Od razu więc pognałam do dużego marketu
spożywczego gdzie zwykle robiłam zakupy.
Lawirując między półkami dostrzegłam znajomą twarz.
– Dzień dobry- przywitała się ze mną sekretarka mojego męża.
– Dzień dobry
Samanto-
odpowiedziałam jej z uśmiechem.- Cóż
za zbieg okoliczności.
– Tak- odparła. Wyraźnie
czuła się nieswojo. Ale w końcu to nic dziwnego.
Pamiętam jak ja będąc opiekunką pani Janickiej czułam się gorsza. Biedna dziewczyna pewnie
doświadcza tego samego.- Przepraszam, muszę
już iść. W każdym razie miło mi było panią spotkać.
– Mi również.- W ostatniej
chwili moją uwagę
zwrócił
błysk
w jej rozsuwającym
się
płaszczu- Śliczny wisiorek-
powiedziałam. Ręka Samanty odruchowo powędrowała do szyi.
– Ach to...dziękuję.- spłoszona niemal biegiem rzuciła
się w prawo popychając swój koszyk za sobą. Stałam przez chwilę marszcząc
z konsternacji brwi. O co jej chodziło? I czemu łańcuszek wydał
mi się znajomy?
Gdy wróciłam do
domu
od razu, tuż po rozpakowaniu
produktów chwyciłam się za
obiad. Postanowiłam
zrobić zapiekankę ziemniaczaną, bo Przemek bardzo ją lubił. Wieczorem, gdy leżeliśmy już
w łóżku mąż mocno mnie przytulił. Wiedziałam, że
ma
ochotę na coś więcej
ale nie mogłam się skupić
na niczym innym niż
rozmyślaniem
o dziwnym spotkaniu w markecie.
– Wiesz, w sklepie
spotkałam dziś twoją sekretarkę-
odezwałam się w
pewnym momencie.
– Tak?-
Przemek tylko na chwilę
przerwał całowanie moich
odkrytych już ramion.
– Aha. I wiesz, zachowywała się
bardzo dziwnie. Była
tak spłoszona jak mnie zobaczyła,
że niemal natychmiast
uciekła.- Przemek wyraźnie
drgnął. Spojrzał na mnie
z zainteresowaniem.
– Wydawało ci się. Marta
po prostu ma problem z
oczami. Jakaś
choroba czy coś. To dlatego czasami
wydaje się, że...
– Nie mówię o Marcie-
przerwałam mu zaskoczona- Miałam na myśli Samantę.
Nie jest już twoją sekretarką?
– Nie,
niecały miesiąc temu zatrudniłem nową.
– Nic mi o
tym
nie wspomniałeś-
zarzuciłam mu.
– Bo to
nie było nic ważnego- zbył mnie.
– A czemu zwolniłeś pierwszą?
– Bo nie
była
wystarczająco kompetentna.
Możemy o
niej nie rozmawiać?
– Zaciekawiłeś
mnie. Czemu ten temat aż
tak cię denerwuje?
– Nie denerwuje. Po prostu
w trakcie gry wstępnej wolałbym nie rozmawiać o
swojej sekretarce.- odparł zirytowany.
– Przepraszam-
powiedziałam cicho.
–
Nie, to ja przepraszam. Idę spać
do salonu. Poczekam na tę sobotę.
Następnego
poranka czułam się winna wobec męża. Planowałam nawet czekać na niego w jakimś seksownym wdzianku, ale niestety,
nie miałam żadnej odpowiedniej
na tę okazję bielizny,
która dostatecznie ukrywałaby moje niedostatki. A nie
chciałam zostawiać małej Hani
z Markiem tylko po to by kupić bieliznę. A przecież
nie wezmę małego dziecka do takiego sklepu...
Mimo wszystko przygotowałam się
na tę okazję. Wydepilowałam nogi,
użyłam pięknie pachnącego balsamu do
ciała, złuszczyłam zbędny naskórek. Hanię oddałam pod opiekę dziadkom ze
strony
męża,
którzy byli tym zachwyceni. Uwielbiali małą i szczerze
ubolewali nad tym, że nie mogą jej mieć bliżej. Dzisiejszej nocy miałam
zamiar
wreszcie skończyć okres absencji
seksualnej. Jednak
w pewnej chwili, gdy chcąc
przygotować sypialnię na
ową okoliczność zauważyłam leżący pod łóżkiem
krawat.
Z lekkim niezadowoleniem go
podniosłam i włożyłam do szafy. Gdy jednak to zrobiłam przypomniało mi się płaskie pudełko ukryte w koszulach
Przemka.
I nagle uświadomiłam sobie, dlaczego naszyjnik
Samanty wydał mi się
znajomy.
– Nie- szepnęłam gorączkowo przekładając koszulę
i szukając pod nimi błyskotki-
Przecież musi gdzieś tu
być...- myślałam na głos
próbując uciec przed głosem prawdy, której
nie chciałam przyjąć. W końcu
jednak musiałam to zrobić. Odeszłam od
szafy bezwiednie
siadając na łóżku. Ze spuszczoną głową próbowałam wmówić sobie, że to jeszcze nic nie
znaczy, że naszyjnik był po prostu podobny i...
Przypomniałam sobie
jak Przemek zareagował na samo wspomnienie
Samanty.
Jego drżenie wzięłam wówczas
za ciekawość, ale tak naprawdę to był strach. Bał
się,
że coś mi powiedziała. I te jego późne powroty do
domu...
– O, a więc
tu jesteś- zatopiona we własnych
myślach nie
usłyszałam nawet
dźwięku przekręcanego klucza. - Wow, ale cudny widok. Ty to
zrobiłaś? I ten zapach...Gdzie jest Hania?
– U twoich rodziców.- odparłam wreszcie wyrywając się
z transu. Zmusiłam się
nawet do bladego uśmiechu.
– Czy jesteś chora
czy
też ten szlafroczek
masz na
sobie o tak wczesnej porze z
innej przyczyny?- spytał mnie wymownym tonem. Chciałam stchórzyć
przyznając, że
to pierwsze, ale nie mogłam.
– Nie,
chciałam ci zrobić niespodziankę.
– Och Lauro...-
w jednej chwili znalazł się przy mnie. Objął
moje ciało przyciągając
do siebie nawet nie
wiadomo kiedy.
Gdy
zaczął całować moją
szyję
spytałam:
– Od
jak dawna to trwa?
– Co?
– Twój romans z
Samantą.-
Przez chwilę zaległa między nami krępująca
cisza. Odsunął się ode mnie.
– Jak się dowiedziałaś?- jednego
nie mogłam mu zarzucić.
Nie był tchórzem.
– To nieistotne. Chce
wiedzieć ile. Od momentu kiedy u
ciebie pracuje?
– O Boże, nie. Oczywiście, że nie. To wydarzyło się tylko
raz. Przysięgam. I to
kilka miesięcy temu. To dlatego ją zwolniłem.
– Myliłam się. A jednak jesteś tchórzem.- wyminęłam go i wyszłam z sypialni. Poszedł za mną.
– Hej, co to
ma
znaczyć? Naprawdę to był tylko...-westchnął- Okej, parę razy ale to nic nie
znaczyło, rozumiesz? Byłaś
w ciąży, a ja po prostu...musiałem. To nic dla mnie nie znaczyło.
– A więc to moja wina?
– Oczywiście,
że nie. Boże, Laura nie bądź zła. Ja naprawdę...
– Czy wyglądam na złą?- o
dziwo naprawdę nie czułam złości. Nie potrafiłam jej
wykrzesać dla człowieka którego kochałam całym sercem a który
tak okrutnie mnie zranił. Czułam
raczej ból i głęboki dominujący smutek wewnątrz siebie. Usiadłam na krześle. Gestem poprosiłam go aby zrobił
to samo.- Kiedy to się zdarzyło? Chcę
wiedzieć dokładanie.
– Pięć miesięcy temu.
– A więc po narodzinach Hani.
– Tak. Ale naprawdę tamta kobieta
nic dla mnie nie znaczyła. To
było tylko...
– Mówiłeś,
że zdradziłeś mnie gdy byłam w ciąży.
I że zwolniłeś ją miesiąc temu.- przypomniałam sobie
czując, że coś się nie zgadza.- A wtedy nie
znałeś jeszcze Samanty-
Na widok jego miny bolesny skurcz przeszedł
moje
ciało.- Był ktoś jeszcze,
tak?
– Proszę Lauro,
nie rozmawiajmy już
o tym. Nie
chcę cię ranić.
– Ranisz mnie unikając odpowiedzi. Powiedz szczerze. Chcę tylko to wiedzieć.
– Tak- przyznał
niechętnie po chwili milczenia.
– Dorota?- miałam na myśli
wcześniej
pracująca stażystkę.
– Nie,
nie ona. Dziewczyna, którą
poznałem w barze.
– A więc chodziłeś do baru? To dlatego wracałeś tak późno do domu.
– Czasami...czasami moja praca jest stresująca. Muszę trochę odetchnąć.
– Rozumiem, że
powrót do domu o przyzwoitej godzinie zaburza twój spokój.
– Nie o to chodzi. Ja jestem
maklerem. Od tego co powiem zależy los wielu
ludzi. Muszę przewidywać decyzję, które
mogą
sprawić, że
ktoś w kilka sekund straci
całą swoją fortunę. Myślisz,
że to łatwe? Nie, to nie jest
łatwe. Dlatego od czasu do
czasu wypijam kieliszek czegoś mocniejszego
z kumplami na odstresowanie. Zwłaszcza,
że w domu jest dziecko, które wymaga nieustannej opieki i nie daje mi w nocy spać.
– I to
usprawiedliwia twoje zdrady?
– Nie, do cholery. Nie powiedziałem
tego. Po prostu chcę byś zrozumiała, że nie jest mi łatwo.
– Mi też nie. Zwłaszcza gdy mówisz mi takie rzeczy. Myślałam, że jesteśmy
szczęśliwi.
– Lauro
to nie tak- dotknął moich
dłoni które trzymałam na stole.-
Jestem z tobą szczęśliwy, ale to wszystko czasami mnie
przerasta. Ty siedzisz tu w domu, nie musisz martwić się o
pieniądze...
– Przecież
nie zostawię Hani...
– Wiem- przerwał
mi-
I nie oto mi chodziło. Wiem, że też
możesz pracować. Jednak mam na myśli odpowiedzialność.
– Zbaczamy chyba
z tematu- powiedziałam w końcu- Rozmawialiśmy o twoich kochankach. Ile ich jeszcze było? Zdradzałeś mnie
na początku małżeństwa?
– Oczywiście,
że nie. Byłem ci
wierny. Dopiero ciąża...
– Rozumiem. -siliłam się
na spokój- A co z tym weekendem? Mówiłeś,
że pomagasz
Markowi...O Boże, on wiedział. I to
dlatego był na ciebie zły.
– Lauro...
– Wiedział, że mnie zdradzasz, ale
nic mi o tym nie
powiedział. To o tym rozmawialiście w poniedziałek, prawda?
– Kochanie...
– Nie nazywaj
mnie
w ten sposób.
Nie możesz mnie kochać
sypiając z innymi kobietami. Kto to był tym razem?
– To
nie jest istotne. Wiem, że popełniłem błąd, ale ty mi odmawiałaś więc...a poza tym pojechałem
z nią aby to skończyć.
– I przy okazji się
zabawić, co?
– Proszę cię...
– O co mnie prosisz? Jak według ciebie miałabym się
zachować?
– Nie
wiem:
krzycz, uderz mnie, płacz.
Zniosę wszystko tylko nie tę obojętność.
Proszę, naprawdę mi przykro.
Żałuję, że Marek
wszystko
ci powiedział. Przecież
obiecałem mu, że z nią skończę.
– On wcale mi nie
powiedział- odparłam rozżalona zyskując już pewność, że mój przyjaciel
wspierał mego męża w oszustwie.
Błąd: mój były
przyjaciel. Odetchnęłam głęboko kilka razy.-
Myślę, że
będzie najlepiej jeśli tę noc spędzisz w salonie
lub pokoju gościnnym.
– Lauro,
przepraszam- powtórzył
raz jeszcze.- Chcę tylko
żebyś wiedziała, że jesteś jedyną którą kocham. Naprawdę.
W swoim łóżku nadal nie mogłam płakać.
Byłam jak skamieniała.
Kochałam
Przemka do szaleństwa i nie potrafiłam wybaczyć mu tego
co się stało, a jednak moje
ciało wydawało się zupełnie martwe.
Rozmyślając całą
noc, następnego ranka powiadomiłam męża o podjętej przez siebie decyzji. Chciałam abyśmy się
rozstali. Rozmowa, a właściwie nasz spór
był długi. Przemek wciąż
mówił, że jestem dla
niego najważniejsza. Ja jednak
byłam nieugięta.
– Przykro
mi,
ja nie mogę żyć
w ten sposób. A ty nie możesz przychodzić do
mnie
do łóżka po tym jak chwilę wcześniej kochałeś się ze swoją kochanką.
– Ale ja cię
kocham, rozumiesz? I od
teraz nawet nie pomyślę o zdradzie, do cholery. Daj mi szansę, nie skreślaj
mnie
za jeden błąd.
– Jednym błędem byłaby
jedna dziewczyna. A nie trzy,
nie wspominając
o tym,
że być może były i inne.
– Nie było.- powiedział- Jeśli chcesz mogę wyprowadzić się na kilka dni do hotelu aby dać ci to przemyśleć, ale
wstrzymaj się z decyzją.
– Nie mogę. To
ty ją
podjąłeś.
– Przecież
mamy dziecko.
– Właśnie, ale to cię nie powstrzymało przed zdradą,
więc czemu ma mnie powstrzymać przez rozwodem?
– Do
diabła Lauro, przecież mnie znałaś. Wiedziałaś, że wcześniej czy
później
do tego dojdzie. Mówiłem ci, że nie jestem w
stanie...- zamilkł jakby bał się,
że powiedział coś złego.
I rzeczywiście
nie miał pojęcia jak wielki ból sprawiły mi jego słowa. Starałam
się tego jednak nie okazać.
– Masz rację. I tylko siebie mogę za to winić- szepnęłam.
Zaraz po tym jak
Przemek spakował najpotrzebniejsze rzeczy pojechałam taksówką
do teściów po córeczkę. Starałam się nie myśleć
o tym
jak w ciągu jednego dnia zniszczyło się moje małżeństwo. Teściowa od
razu zauważyła zmianę w wyrazie
mojej
twarzy. Powiedziałam jej o wszystkim.
– Więc
wyrzuciłaś go z domu? Rozumiem, że czujesz się zraniona, ale...
– On mnie
zdradził mamo. Wiem, że to twój syn, ale...
– Kochanie, mężczyźni
zdradzali kobiety i będą je zdradzać. A Przemek cię kocha.
– Jak może
mama mówić
w ten sposób? Więc
mam po prostu to akceptować?
– Oczywiście, że
nie. Ale po co od razu rozwód? Wiesz
ile razy musiałabym
rozwieść się z moim mężem gdybym postępowała jak ty?
– A więc
bardzo mi przykro z tego powodu- odparłam z
godnością biorąc córeczkę na ręce.- Jednak ja nie jestem taka
jak mama. Do widzenia.
Po powrocie do
domu czekała mnie jeszcze jedna potyczka. Po południu odwiedził mnie
Marek.
– Hej, jestem trochę
później, ale mam dla ciebie super
wiadomość.- wpuściłam go bez
słowa.- Właśnie zgodzili się wydać
moją
książkę.
Pojawi się w księgarni
za pół roku!- był wyraźnie podekscytowany.
Nagle zmarszczył
jednak brwi.- O co chodzi? Coś się stało?
– Nie, wszystko w
porządku-
odparłam.- Dlaczego miałoby się coś stać?
– Nie
wiem. Wydajesz się
być jakaś dziwna.
– A kto
nie
czułby się dziwnie dowiadując się o tym, że
mąż
ją zdradza?- Marek
drgnął.
– A więc już wiesz?
– Jak widać
tak. Ale nie od ciebie.
– Posłuchaj Laura, wiem że możesz być
na mnie zła, ale...
– Doprawdy? Jakiś ty domyślny.- ironizowałam.- Od
dawna wiesz?
– Jakiś czas.
– Jaki? Chcę wiedzieć
dokładnie.
– Nie
wiem. Jakieś
miesiąc, może trochę dłużej.
– I przez ten
cały czas wiedziałeś, że on
robi ze mnie idiotkę i nic mi nie
powiedziałeś!
– Lauro, najpierw chciałem porozmawiać z Przemkiem i zapytać go wprost.
– Dlaczego? W imię
męskiej solidarności? Sądziłam, że jesteś moim przyjacielem!
– Bo jestem!- gdy krzyk
rozległ się kolejny raz mała zapłakała. Wyjęłam ją z wózka.- Przepraszam, nie powinienem podnosić
głosu...
– Wyjdź już stąd. Nie chcę
się znać.
– Laura...
– Powiedziałam
wyjdź. To
ty zdecydowałeś,
że bierzesz
stronę
mojego
męża,
więc przyjaźnij się
z nim.
– A co
miałem
ci powiedzieć? Że twój ukochany mąż cię zdradza? Wiedziałem
jak bardzo cię to zaboli.
Więc jak miałem ci o tym powiedzieć?
– Może
tak: twój mąż cię zdradza. Takie
trudne?
– Tak.
Bo
dla ciebie był całym światem. Nie
było
dnia żebyś o nim nie
mówiła, a gdy tylko go widziałaś twoje oczy błyszczały.
Jak
mogłem cię rozczarować zwłaszcza, że
nie miałem dowodu?
– I to cię usprawiedliwia? Chciałabym wiedzieć nawet
o twoich podejrzeniach.- kłóciliśmy się
a ja wciąż tuliłam małą do siebie.
– I
uwierzyłabyś mi bez dowodu, że go oczerniam?
– To nieistotne.
– Nie? A ja
myślę, że
tak. Macie razem dziecko. Ty go kochasz. Jak
mogłem to
zepsuć?
– To
zepsuło się już dużo wcześniej. A teraz
proszę, wyjdź. Muszę uspokoić
małą.
– Laura...wbrew temu co o mnie myślisz jesteś dla mnie najlepszą przyjaciółką.-
dodał na odchodnym.
Kolejne dni nie były dla mnie łatwe. Tym bardziej, że spotkałam się z Samantą. Początkowo nie chciała rozmawiać
na ten temat sądząc, że zamierzam ją zgnoić, ale po kilku minutach wszystko
mi wyznała. Najgorzej zabolały mnie
słowa:
– Przemek...to znaczy pan Kołaniecki mówił, że się z panią rozstaje. Wiem
co pani o mnie myśli, ale ja naprawdę go pokochałam. Dla mnie to
nie
był tylko romans. Wierzyłam mu gdy
mówił,
że nie łączy was nic poza dzieckiem.
Powiedział, że pani zmieniła się po urodzeniu dziecka i jest oziębła. No i nie tak atrakcyjna jak kiedyś.
– Dziękuję ci,
Samanto. - odparłam sztywno
nie mogąc tego dłużej słuchać.- Naprawdę wiele dla mnie zrobiłaś.
– Przykro mi pani...
– Nieważne. Dzięki tobie przekonałam się, że
nie mam już najmniejszych szans aby odbudować nasz związek. Mam jeszcze jedno pytanie. Wiesz
z kim pojechał w poprzedni weekend?
– Nie
na pewno, ale...
Poznanie kolejnej kochanki
Przemka było jeszcze trudniejsze
niż Samanty. Bo Celina
była piękną wysoką brunetką
tak szczupłą, że z pewnością jej pokaźnej wielkości piersi nie mogły być
prawdziwe. Była przy tym arogancka i bezczelnie przyznała,
że nie dziwi się, że Przemek mnie zdradził mając taką żonę. I że wcale się nie rozstali.
Kilka dni później wszczęłam oficjalną procedurę rozwodową. Nie było mi łatwo.
Adwokat z góry
uprzedził, że mając przeciwko sobie męża i
teściów najlepiej będzie jeśli trochę poczekam udając, że potrzeba mi czasu do
namysłu.
Powiedział, że przez
ten czas powinnam starać się uniezależnić od męża znajdując
pracę i nowe mieszkanie. Idąc
za jego radą zmieniłam
wniosek na separację. Przemkowi
powiedziałam, że potrzebuje trochę czasu i
przemyślenie
wszystkiego. On przyjął to za dobrą monetę.
– Wyjadę
na trochę- powiedział co wcale mnie nie zdziwiło, bo Celina wspomniała o tym, że wybierają się niedługo w podróż do jej rodziny
w Grecji.- Mam nadzieję,
że po powrocie nam się uda.
– Mam nadzieję- odparłam z uśmiechem, choć
wewnątrz serce skręcało
mi się z bólu. Gdy dotknął dłonią mojego
policzka z trudem udało
mi się go
nie odwrócić.
– Kocham
cię Lauro. Nie zapominaj o tym.-
Nie odpowiedziałam. Jego pojęcie miłości było
bardzo
wypaczone skoro nie widział nic złego w sypianiu z wieloma kobietami.
Dopiero po jego wyjeździe pojechałam do rodziców
i wyjaśniłam
im wszystko. Początkowo próbowali
mnie
jeszcze namawiać do zastanowienia
się, ale potem przyznali rację.
– Co zamierzasz teraz zrobić?- spytali. Opowiedziałam im o
wszystkim co poradził
mi adwokat.- Jak
chcesz znaleźć
pracę? I co z Hanią?
– Nie wiem. Chyba pozostaje mi żłobek.- machinalnie pomyślałam o Marku.
Nie widziałam się z nim od czasu naszej feralnej rozmowy,
w której obwiniłam go
za wszystko. I choć gdy spojrzałam na
wszystko trzeźwym okiem wiedziałam, że ma rację to
przyznanie się
do błędu było trudne.
Swoje działania zaczęłam
od spieniężenia swojej biżuterii. I choć ja sama uznawałam
to za lekką przesadę adwokat
ostrzegał
mnie,
że mimo iż wydaje
mi się, że
znam męża to jednak nie powinnam ryzykować.
Po dłuższym zastanowieniu przyznałam
mu rację. Przecież do tej pory wydawało mi się, że tworzymy udane
małżeństwo. A
okazało się
to tylko ułudą.
Przeglądałam właśnie
oferty pracy gdy ktoś
zadzwonił pod drzwi.
Po drugiej
stronie
stał Marek.
– Cześć, mogę wejść?
– Tak, proszę.
– Przypomniałem sobie,
że o tej porze robiłaś
zazwyczaj zakupy.
Chcesz abym
popilnował Hani?- Przez chwilę wpatrywałam się w
niego bez słowa- Jeśli nie
to mogę
wyjść.
– Nie- zaprotestowałam-
Po prostu nie sądziłam, że
po tym jak cię potraktowałam zaoferujesz mi pomoc.
Dziękuję.
– Drobiazg.
Więc mogę zostać?
– Tak.
Zrobiłam nam obojgu herbatę. Hania w tym czasie smacznie spała
w łóżeczku.
– Przepraszam-
odezwałam się pierwsza- To co mówiłam ostatnio...ja...
– Rozumiem. To dla ciebie ciężki okres.
– Tak, ale to nie usprawiedliwia
tego, że się na tobie wyładowałam. A nie miałeś z tym nic wspólnego. Jeszcze raz przepraszam.- Marek
posłał mi pokrzepiający uśmiech.
– A więc przyjaźń?-
spytał.
– Przyjaźń- odparłam. Napiliśmy się herbaty.
– Jak się czujesz?
– Niestety nie mogę odpowiedzieć, że dobrze. Przemek wyprowadził się tydzień temu. A właściwie wyjechał
z tą swoją flądrą.- uciekłam wzrokiem w bok gdy spojrzał na mnie ze współczuciem. Poczułam, że się rozklejam.
Dlatego
kontynuowałam szybkim tonem.- Rozmawiałam z jego
byłą
kochanką Samantą. Zdradzał mnie już gdy byłam w ciąży. A potem po narodzinach Hani. I teraz...z tą Celiną. Wiesz, że nawet
teraz jest z nią w Grecji? A mnie...mnie
powiedział, że wyjeżdża po prostu żebym, żebym mogła sobie w spokoju
wszystko
przemyśleć.-
Jąkałam się.
Z moich oczu popłynęły łzy.- Wiesz
jak
ona wygląda?- spytałam szlochając-
Jak
top modelka. Wysoka, szczupła, piersiasta,
długie blond włosy...
– Laura ty jesteś
od niej lepsza. Chyba
nie popadniesz w kompleksy?
– Nie rozumiesz. Nie widziałeś jej.
– Ale widzę ciebie. Widzę
śliczną
dziewczynę z dużymi, zapłakanymi oczami za
którą ogląda się wielu facetów.
– To
nieprawda- zaprotestowałam wycierając dłonią policzki.- Marek złapał moją
dłoń.
– To prawda. I jesteś
sto razy ładniejsza od niej. I lepsza.
– Ciekawe
w czym.
– Przede wszystkim w
tym,
że nie latasz za czyimiś mężem.- roześmiałam
się przez łzy.- No i pieczesz świetne
pierniki. A twoja
potrawka z kurczach...hm niebo w gębie.
– Próbujesz
mnie
rozbawić?
– A udało mi się?-
skinęłam głową.
– Dziękuję ci.- westchnęłam ciężko-
Teraz jestem zupełnie sama. Czasami jest
mi tak
trudno...
– Nie jesteś sama. Jestem
kilka metrów obok, pamiętasz? Zawsze możesz na mnie liczyć.
– Ale nie chcę cię wykorzystywać. Ty
opiekowałeś się Hanią gdy tylko musiałam
wyjść z domu, a ja nawet
nie dałam ci nic w zamian.
– To przyjemność
spędzać czas z takim szkrabem. Wiesz,
że ją uwielbiam.
Po tym wstępie wyjawiłam Markowi, że zamierzam uniezależnić
się
od męża. Gdy wspomniałam o poszukiwaniach pracy odparł:
– Możesz pracować
dla mnie.
– Żartujesz? Jako
kto?
Twoja kucharka?
– Ten
pomysł też jest
świetny, ale chodziło mi raczej o przepisywanie
na czysto mojej książki. Wiesz, że pisałem ją ręcznie, bo
jakoś nie mogę przekonać się
do komputera
i wydawca kazał
mi nagrać
wszystko na płytę zanim wniesie
poprawki.
– Ale
ja nie mam w tym doświadczenia.
– Przecież
wiem, że pracowałaś
na stażu i świetnie posługuje się komputerem.
– No tak, ale
nie zawodowo. Powinieneś raczej zatrudnić kogoś w tym
doświadczonego, kto osiąga
kilkaset słów na minutę.
– Aż tak
nie zależy mi na czasie. Tydzień
czy
dwa nie robi mi różnicy. A poza tym będziesz mogła pracować w
domu i zaoszczędzisz na opiekunce do Hani. Pomyśl o tym.
– Dzięki, ale
i tak uważam, że robisz to
tylko
dla
mnie. Przecież sam mógłbyś się tym zająć.
– Nie, bo masz teraz kilka zaległych artykułów do gazety. Ostatnio jakoś nie miałem się kiedy za
to wziąć. To co? Nie będę
ci płacił wygórowanej
sumy,
ale na początek z pewnością
wystarczy.
– W takim razie...jasne, że tak. Dzięki, rozwiązałeś moje dwa problemy w jednej chwili.
– Nie ma za co. To co jedziesz w końcu na te zakupy?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz