Łączna liczba wyświetleń

sobota, 27 grudnia 2014

Prawdziwa miłość (I)




   Lecę już do biura.- Przemek pocałował mnie w policzek.- Pa pa maleńka- dodał ściskając lekko tłuściutką rączkę naszej małej córeczki, Hani którą trzymałam na rękach.
   Będziesz tak jak zawsze?
   Nie, muszę jeszcze przepatrzeć parę dokumentów, więc wrócę później. Nie czekaj na mnie z kolacją.
   Dobrze.- starałam s ukryć zawód.- Mój mąż cmoknął mnie jeszcze raz. Tym razem w usta.
   Kocham cię.
   Ja ciebie też.- Gdy wyszedł zostałam sama. Ciężko westchnąwszy posłałam uśmiech ssącej piąstkę siedmiomiesięcznej pannie, która patrzyła na mnie ogromnymi niebieskimi, niemal fiołkowymi oczami. Potem pokazała mi dumnie swój pierwszy ząbek.
Tak jak każdego dnia rozpoczęłam z nią zabawę. I choć uwielbiałam z nią przebywać ucieszyłam się, że tuż po południu odwiedził mnie Marek.
   Hej, Laura.
   Witaj.- przywitałam s z nim. Był moim sąsiadem od nieco ponad 2 lat i bardzo go lubiłam. Może to dlatego, że znaliśmy się jeszcze z liceum, byliśmy w podobnym wieku i oboje interesowaliśmy s archeologią, choć ja właściwie samymi nowymi odkryciami które mi opowiadał. Bo z zawodu był archeologiem. Jednak obecnie jego praca polegała na tym, że pis artykuły do gazety na temat skamieniałości. Zajmował srównież wydaniem swojej pierwszej książki.
   Jak tam mała?
   Jak zwykle grymasi, bo wyżynają jej się ząbki.
   Naprawdę?- zrobił głupią minę do Hani i wyciągnął do niej ręce.- No chodź do wujka.- Ze śmiechem podałam mu ją. Bo tak naprawdę to wcale nie był jej wujkiem tylko moim przyjacielem.
   Dzięki. Teraz mogę zrobić ci kawy i obiad.
   Świetnie. J nie mogę s doczekać. Przeci wiesz, że przychodzę tu tylko dlatego. Stary kawaler nie ma szans na domowy obiadek.- Nie była to prawda. Począwszy od tego, że miał dopiero 28 lat a zakończywszy na tym, że odciążał mnie od moich obowiązków. Taktownie jednak nie zaprzeczyłam. Wiedziałam, że i tak by się nie przyznał. Bo robił to przede wszystkim po to aby mi pomóc.
   A poza tym to lubisz obecną tu damę.
   I nie tylko jedną- żartobliwie puścił mi oko. Posłałam mu szeroki uśmiech, a potem poszłam do kuchni. Gdy skończyłam rob gulasz wróciłam do salonu z butlą dla córeczki. Zaczęłam ją karmić. Jednocześnie podałam Markowi chusteczkę.
   Proszę.- przyjął ją z wdzięcznością, bo mała Hania zaśliniła mu całą dłoń.
Jednak nie narzekał. Odruchowo przypomniam sobie jak Przemek zwykle krzywił s widząc ślinę na swoim garniturze. No, ale w końcu pracował jako makler i musiał odpowiednio wyglądać w pracy.- A co tam u twojego męża? Słyszałem ostatnio, że przewidział wzrost WIG20 o kilka punktów procentowych więcej niż przewidywali inni. Dzięki temu mój kumpel...
   Dzięki, ale ja i tak niewiele z tego rozumiem- przerwałam wzruszając ramionami z typową ignorancją. Marek pokręcił głową w udawanym przerażeniu.
   No wiesz co? Dwa lata małżeństwa i niczego s nie nauczyłaś.
   Nie jestem maklerem tylko geologiem.- Rozmawialiśmy jeszcze przez kilka minut a potem zjedliśmy obiad. Marek wyszedł dopiero około sstej. Tuż przy wyjściu spytałam:- Na pewno nie zostaniesz dłużej? Nudzi mi s tu samej. A poza tym to mieś mi opowiedzieć o tym twoim planowanym wyjeździe do Egiptu i o tym co tam planujecie znaleźć.
   Innym razem. Niedługo twój mąż wróci z pracy i nakryje nas na romansowaniu.- Zażartował. Potem pocałował mnie w policzek.- Wpadnę do ciebie jutro. Na razie.
   Pa.- I znów zostałam sama. A tuż przed ósmą mała zasnęła. Niestety, nie miam tu zbyt dużo przyjaciół odkąd wysam za mąż za Przemka. Jakoś nie moam znaleźć z nikim wspólnego zyka, a że znajome z uczelni mieszkały daleko stąd rzadko mnie odwiedzały. Dlatego czasami czułam s straszliwie samotna.
Dopiero wieczorem, tuż przed północą poczułam jak łóżko zadrżało. Przewróciłam s sennie na bok.
   Wróciłeś?- mąż pocałował mnie w policzek przysuwając i obejmując ramieniem.
   Yhm. Padam z nóg.
   Nie powinieneś tyle pracować.
   Wiem, ale...
   Ciii, Hania się chyba obudziła.- I rzeczywiście zaraz usłyszeliśmy płacz. Wstam z łóżka.
   Nie idź jeszcze.- zaprotestowPrzemek.
   Jest głodna. Dlatego płacze.- ostrożnie wymknęłam s z jego objęć i podesam do łóżeczka- Obudziłeś ją.
   Przecież nawet zdjąłem w przedpokoju buty.- żachnął się.- Ty nawet gdy hałasujesz to nie robi jej różnicy- Uśmiechnęłam sświadoma, że nie może tego zobaczyć. Był zazdrosny o to, że Hania wciąż była bardziej przywiązana do mnie. No ale przeci to logiczne, skoro przebywałam z nią cały dzień i noc.
Gdy nakarmam małą po powrocie do łóżka Przemek już spał. Przez egoistyczną chwilę chciałam go obudzić, ale wiedziałam że to zły pomysł. Tylko pogładziłam go po włosach ostrożnie wsuwając się pod kołdrę.
W kolejnych dniach moje życie toczyło s normalnym torem, choć mężowi nadal zdarzało się wracać później. Mimo wszystko w niedzielę po raz pierwszy od miesiąca sdziliśmy we trójkę cały dzień razem. Na dworze było dość ciepło, więc wybraliśmy s do zoo. Hania była zachwycona. Wciąż piszczała na ramionach Przemka, który niósł ją na baranach.
   To co teraz? Idziemy coś zjeść?- spytałam późnym popołudniem po ponad trzech godzinach.–   aściwie to powinniśmy j wracać. Skończyło mi się jej mleko w termosie.
   Kupimy jej jakiś soczek owocowy. W końcu jest już dużą dziewczynką, prawda?- poczochrał Hanię po jej bujnej grzywce, na co ta zaczęła wesoło popiskiwać.
   Dobra- zgodziłam się. Wybraliśmy pizzerię bojąc się, że w restauracji Hania może zachowywać się za głośno. (w knajpie i tak nie było zbyt cicho, więc jej piski były ledwie słyszalne)
   To co, z oliwkami jak zawsze?
   Nie.- odparłam ze śmiechem, bo doskonale pamiętał.- Chyba powinnam zamówić sobie sałatkę. Trochę jeszcze muszę zrzucić.- spojrzałam na swój nadal niezbyt płaski brzuch.
   Daj spokój.- machnął ręką- I tak jesteś śliczna.- Gdy tak na mnie patrzył i mówił nie moam powstrzym się od wspomnień. Bo zanim zgodziłam się wyjść za Przemka długo trzymam go w niepewności.
***
Poznaliśmy się cztery lata temu, gdy na okres wakacji zajmowałam ssprzątaniem u bogatej staruszki. Rodzina Kołanieckich, czyli rodzice Przemka mieszkali tuż obok. Pierwszy raz spotkam go wyprowadzając psa pani Janickiej u której pracowam. A właściwie to on mnie wyprowadzał, a na widok znajomej twarzy Przemysława
niemal wyrwał mi smycz z dłoni.
   Hitler!- wołałam go zziajana wciąż biegnąc- Zabiję cię ty okropny kundlu.- mruczałam pod nosem. Gdy s wreszcie zatrzymał, zaszczekał przyjaźnie merdając ogonem.- Przepraszam pana najmocniej. Mam nadzieję, że pana nie ubrudził?- Pierwsze co zauwyłam gdy s odwrócił to jego idealnie białe zęby, kre ukazały się w uśmiechu. Bo on najwyraźniej był ubawiony. A także młody i przystojny.
   Nic się nie stało.- odparł.- Jesteś nową opiekunką pani Barbary?- spytał mnie przechodząc na ty”
   Tak zajmuję się domem pani Janickiej. I jej psem też. Tyle, że najwyraźniej niezbyt kompetentnie. Jeszcze raz przepraszam.
   Nie szkodzi, dobrze s znamy nie stary?- zwrócił się żartobliwie patrząc na psa. Potem pogłaskał go po łbie.- Przemek Kołaniecki.- wyciągnął do mnie rękę.
   Laura Kapuścińska.- odwzajemnam s trochę zażenowana. Wywar na mnie niezwykłe wrażenie. Uśmiechnął się lekko.
   Miło mi cię poznać. Przepraszam, muszę już iść, jestem już spóźniony.- Gdy dotknął dłonią mojego policzka drgnęłam lekko.
   Spokojnie- zaśmiał się z mojej reakcji- Miałaś trochę ota na policzku.
   Och- zarumieniłam s z zakłopotania. Z pewnością zrobił to Hitler wytrsając tę swoją zbyt długą sierść- Przepraszam...to znaczy dziękuję- zająkiwałam się. Zwłaszcza gdy patrzył na mnie tak intensywnie z jakimś dziwnym wyrazem twarzy. Odruchowo spojrzałam na psa by nie zrobić z siebie jeszcze większej kretynki. - Do widzenia.
   Zaczekaj...- słysząc to moje serce szybciej zabiło.
   Tak?
   Będziesz tu jutro z nim spacerować o tej samej porze? To znaczy z Hitlerem?
   Ttak. Tak sądzę.
   Świetnie. Może s spotkamy.
Gdy zostałam już sama w parku nie mogłam powstrzymać uśmiechu na twarzy. Był dla mnie taki miły i te jego oczy...można by w nich zatonąć, rozmarzyłam się. Gdy jednak wróciłam ze spaceru do mieszkania pani Janickiego zeszłam na ziemię. Przecież znałam Kołanieckich jako bogatą rodzinę biura maklerskiego. Jak moam nawet myśleć o ich synu w ten sposób tylko dlatego, że Przemek był dla mnie miły? Powinnam s raczej cieszyć, że nie nakrzyczał na niezdarną idiotkę, która wypuściła smycz. No, ale z drugiej strony ten durny pies najwyraźniej go poznał i dlatego niemal zbił mnie z nóg aby być bliżej niego.
Jednak nic nie powstrzymało mojej głupiej nadziei gdy ruszam na spacer kolejnego dnia. W duchu nakazywałam sobie spokój. To, że Kołaniecki pytał o której spaceruję z Hitlerem nic nie znaczyło, próbowałam siebie przekonać. Nawet godzinę później gdy go nie spotkałam. I wcale nie byłam tym rozczarowana...
   Hej dziewczyno z plamą błota na policzku.- usłyszałam za sobą głos, gdy już miam kierować s w stronę domu pani Barbary. Odwróciłam się patrząc wprost na fiołkowe oczy Przemka. Tym razem zamiast garnituru miał na sobie szary T-shirt i spodnie pasujące do kompletu. Odruchowo się uśmiechnęłam.
   Och, to ty- mrugnęłam. Szybko jednak się opanowam przypominając sobie kim jestem i kim on jest.
   Wyczekiwałaś mnie?
   Czemu miałabym to robić?- spytałam z takim zdziwieniem w głosie na jaki było mnie stać. Chyba go jednak nie zwiodłam, bo roześmis wesoło. Dlatego dodałam- Właściwie to dopiero teraz sobie przypomniałam...na ciebie rzucił s wczoraj Hitler, tak?- jego śmiech s pogłębił. Poczułam złość, że ze mnie kpi. A jeszcze większą na siebie. Złapałam smycz mocniej i odwróciłam s od niego.
   Nie gniewaj się- zaszedł mi drogę- Po prostu s z tobą droczyłem. Bo ja za tobą tęskniłem.
   Bardzo śmieszne.
   Naprawdę. Śniłaś mi się nawet Lauro.
   Jakoś ci nie wierzę.
   Nie jestem amczuchem tak jak ty.
   Ja wcale nie jestem...
   Nie? Widziałem jak s rozglądasz. To mnie szukałaś wzrokiem.
   Jesteś śmieszny.
   Czyżby?- stanął tak blisko mnie, że momentalnie zbił mnie z pantałyku. Poczułam zdradliwy rumieniec. Wyminęłam go bez słowa.
Nasze kolejne spotkanie nastąpiło dopiero cztery dni później. Przez ten cały czas starałam się nie szukać go wzrokiem. Tym bardziej po tym czego przez przypadek dowiedziałam się od pani Barbary gdy na podjeździe obok stanęło kilkanaście samochodów.
   Oho, gdy Kołanieccy wyjechali na wakacje ich syn znów urządził niezłą imprezę.
   Przemek?- wyrwało mi się. Zazwyczaj tylko przysłuchiwałam smonologom starszej pani, bo nie oczekiwała rozmowy. Jako samotna staruszka którą raz w miesiącu odwiedzało dwóch synów (o których twierdziła, że czyhają tylko na jej śmierć by dobrsię do majątku) brakowało jej kogoś do kogo mogła otworzyć usta. Dlatego moja reakcja zaskoczyła ją.
   A więc poznałaś już tego czarusia?- uśmiechnęła s do mnie lekko ukazując jeszcze więcej zmarszczek.- Oho, widzę że tak.- Zauważyła mój rumieniec.
   Nie, po prostu poznałam go na spacerze z Hitlerem. To wszystko.
   To dobrze. Wiesz, to bardzo miły chłopak, ale niestały w uczuciach. A taka ładna dziewczyna jak ty z pewnością wpadła mu w oko.
   Nie sądzę.- odparłam rozczarowana. Ale w końcu przecież przypuszczałam, że ktoś bogaty i przystojny z pewnością może wybierać w dziewczynach do woli.
   Oby tak było. W tamtym roku pracowała u mnie taka młoda brunetka, też studentka jak ty. No i nawiązała z nim romans- zmarszczyła czoło- Niesmaczna historia. Dość powiedzieć, że musiałam ją zwolnić przed końcem wakacji, a Kołaniecki zostawił ją zaraz potem...- słuchając tego moje głupie serce pękało na pół. Niemal od pierwszej chwili Przemek mnie zauroczył i nie moam przestać o nim myśleć.
Na szczęście dzięki pani Janieckiej łatwiej było mi to robić. Odkąd po raz pierwszy wyraziłam zaciekawienie o tym co mówiłam nieustannie opowiadała mi o temacie, który jej zdaniem mnie interesował. A mianowicie rodziny Kołanieckich. Postanowam przyjąć taktykę unikania Przemka jak tylko się dało. Moje wysiłki go najwyraźniej bawy, ale po miesiącu dał za wygraną. Wmawiałam sobie, że czuję ulgę choć tak nie było. Nawet wtedy gdy podczas kolejnego spaceru ujrzałam go idącego w parze z jakąś długonogą blondyną w przeciwsłonecznych okularach. Wówczas po raz pierwszy poczułam s gorsza. Hitler podbiegł do Przemka niepomny moich przestróg  zwracając ich uwagę na mnie.
   Hej Laura, Hitler znów uciekł?- spytał mnie z uśmiechem.
   Hitler?- zdziwiła s blond piękność marszcząc mały zgrabny nosek- Dziwne imię.
   Tak. Przepraszam.
   Nie szkodzi- odparł Przemek.
   Szkodzi. Ubrudził mi sukienkę.- wtrąciła s jego towarzyszka.
   Przykro mi.- powiedziałam przez zęby.
   Ciekawe kto mi zwróci za pralnię.
   Wera, daj spokój. Przeci nie będziesz żądała zapłaty i zaskarżała psa. Jej ojciec jest adwokatem- mrugnął do mnie Przemek. Zmusam s do bladego uśmiechu. Gdzie s podział ten flirtujący ze m chłopak, którym był jeszcze tydzień temu? Teraz traktował mnie jak...pomoc domową. Czyli tak jak powinien, dodał szepczący w mojej głowie jakiś smutny głosik.
Po powrocie do domu rozpłakałam się. Trochę pomógł mi telefon mamy, bo z dala od domu czułam się bardzo samotna. Jednak płakałam nad swoją naiwnością i głupotą. Sądziłam, że ktoś taki jak Przemek czuje do mnie miłość? Śmiechu warte.
Po tym wydarzeniu postanowam sobie wybić go z głowy. Nawet gdy kilka dni po feralnym spotkaniu z Werą podszedł do mnie i mimochodem powiedział, że była ona tylko jego przyjaciółką.
   Rozumiem- odparłam tylko- Tylko nie wiem po co mi to mówisz.
   Wiesz po co. Nadal z ciebie nie zrezygnowałem.
   Daj już spokój i nie traktuj mnie jak naiwnej gąski z prowincji.
   O co ci chodzi?
   O nic. Po prostu odczep się ode mnie.- chwycmnie za rękę.
   Czemu jesteś na mnie zła?
   Nie jestem.- westchnęłam wyszarpując ramię gdy spojrzał na mnie wymownie.- Po prostu nie lubię gdy ktoś s m bawi.
   Nie baw się tobą.
   Akurat.
   Mówię poważnie. A poza tym to ty nie chciałaś s ze m umówić, więc w czym problem? Nic nas nie łączy.
   aśnie.
   Laura, proszę. Przez ciebie niemal wariuję. Wciąż siedzisz w mojej głowie.
   Och...- momentalnie zmiękły mi kolana.- To znaczy...- chrząknęłam wracając do rzeczywistości- Świetny bajer. Częstujesz nim wszystkie dziewczyny?
   A więc już ktoś ci naplotkował, co? Pani Janicka znów opowiadała te wymyślone historie?
   Wcale nie są wymyślone.
   A skąd możesz wiedzieć? To, że jako nastolatek trochę szalałem nie jest chyba zbrodnią, co? Teraz mam prawie 28 lat i już się wyszumiem. Ale skąd ta stara plotkara ma o tym wiedzieć skoro od 8 lat nie opuszcza swojej willi?
   Przemek, ja...
   Napraw cię polubiłem i sądziłem, że ty jesteś inna, wyjątkowa. Ale najlepiej jest wierzyć w plotki, co? Na razie.- Chciałam go jeszcze zawołać, ale poczucie winy mi nie pozwoliło. Czyżbym napraw źle go oceniła?
Szansę na przeprosiny miam dopiero tydzień później gdy pani Janicka kazała mi zanieść Kołanieckim prezent urodzinowy dla matki Przemka w jej imieniu. wczas po raz pierwszy zobaczyłam jego dom od wewnątrz.
W środku trwało przyjęcie. O dziwo pani domu okazała się być bardzo miła i zamiast przekazać pudełko gospodyni zaprosiła mnie do salonu. Było tam wielu gości.
   A więc masz na im Laura.- zagajała mnie rozmową- Mam nadzieję, że zostaniesz z nami dłużej, to znaczy u pani Basi, bo jesteś bardzo miła.
   Obawiam się, że nie. Studiuję.
   Naprawdę? No cóż, pani Janicka z pewnością będzie za tobą tęsknić. Bardzo cię chwaliła przez telefon.
   Bardzo mi miło.- odparłam nie wiedząc co powiedzieć.
   Nie wstysię- widocznie zauważyła moje wahanie.- My, bogate snoby nie jestmy tacy źli. Nic cię nie pożre- mimo jej żartu czułam się niezręcznie wchodząc do sali i siedząc w jej rogu. Nie znałam nikogo z gości. Ostrożnie srozglądając zauważyłam w pewnej chwili Przemka przez szybę. Był w samych kąpielówkach i właśnie wychodził z basenu. Nie mogłam oderwać od niego oczu. Dzięki temu zauwyłam jak uśmiecha się do młodej, mniej więcej w moim wieku rudowłosej dziewczyny w skąpym bikini. Moje serce znów zadrżało.
   Och, ależ jestem niemądra. Może miałabyś ochotę dołączyć do młodych?
Bawią s na zewnątrz werandy- widocznie zauwyła gdzie sięga mój wzrok. To mnie zawstydziło.
   Nie, bardzo dziękuję- odparłam.
   Nie wstysię. Przemek mówił mi, że się z tobą zaprzyjaźnił.
   Doprawdy?- Nie moam ukryć gorzkiego tonu. Tym bardziej, gdy kątem oka zauważyłam jak Przemek całuje s z wcześniej wspomnianą dziewczyną.
Napraw cię polubiłem i sądziłem, że ty jesteś inna, wyjątkowa. Ale najlepiej jest wierzyć w plotki, co?”
Jak łatwo dałam s mu zwieść! Ale w końcu na tym polegał urok takich lowelasów. Kobiety wierzyły w ich każde słowo. Boże, czułam się jak ostatnia kretynka ze świadomością, że jeszcze pół godziny temu chciałam go przeprosić. A on pewnie śmiał się do ucha swojej rudowłosej przyjaciółki właśnie ze mnie.
   Bardzo panią przepraszam pani Kołaniecka, ale powinnam już iść. Mam nadzieję, że s pani na mnie nie pogniewa.
   Ależ skąd dziecinko. Rozumiem.- w tej chwili usłyszam więk telefonu.- Och to komórka Przemka.- westchnęła.- A jego tu nie ma. Zaraz zawam kogoś kto mu ją zaniesie.
   Ja mogę to zrobić- ofiarowałam się. Pani Kołaniecka spojrzała na mnie zaskoczona.
   Ależ nie kochanie, nie chciałabym cie wykorzystywać.
   To żaden problem- powiedziałam.- I tak muszę już iść.- starsza kobieta wahała s tylko chwilkę.
   Napraw jesteś bardzo miła. Dziękuję.
   Nie ma za co. Do widzenia.- Kierując s w stronę basenu wiedziałam, że jest to coś w rodzaju samobiczowania. Jednak nie zwracałam uwagi na to, że moje serce znów pękło na kolejne sto kawałków. Chciałam zobaczyć tylko jego wzrok. Musiałam zobaczyć jak otwarcie będzie ze mnie kpił flirtując z rudą.
   Panie Kołaniecki, pańska matka kazała mi przekazać telefon.
   Okej, postaw to na stoliku.- Nawet się nie odwrócił sądząc, że jestem jedną z jego służących dalej pochylając s nad dziewczyną, która z czegoś sśmiała zalotnie na niego patrząc. Gula w moim gardle niemal je rozsadziła. Niemal rzuciłam smartfona na mały stoliczek. To zwróciło jego uwagę
    Laura? Co ty tu robisz?- w jednej chwili odsunął się od rudej, a uśmiech znikł z jego twarzy.
   Przynos panu telefon. Do widzenia.
   Panu? Laura zaczekaj.- Z trudem zmusiłam s żeby nie pobiec i iść normalnym krokiem. A jeszcze więcej kosztowało mnie to by s nie rozpłakać.- Do cholery, czekaj!
   Zostaw mnie i wracaj do swojej kolejnej dziewczyny.
   Do diabła sj!- zatrzymałam s odwracając tak gwałtownie, że niemal na mnie wpadł. Byliśmy już za bramą, a on stał przede mną boso w samych kąpielówkach.
   Fajnie było robić mnie w bambuko? Nieźle się uśmiałeś?
   Wcale się z ciebie nie śmiałem. Z Renatą nic mnie nie łączy.
   No jasne- przyznałam z sarkazmem- A wpychanie języka do ust jest pewnie nowym sposobem przywitania. Dzięki, że mnie o tym powiadomeś.
   Nie całowałem s z nią.
   Widziam cię przez okno.- powiedziałam patrząc mu prosto w oczy.- Nie sądziłam, że jesteś aż takim tchórzem żeby nie być w stanie s do tego przyznać.
   Okej, nie będę się wypierał.- Wyraźnie zmienił wyraz twarzy i taktykę. - Całowem s z nią, bo ty mnie odtrąciłaś, zadowolona? Byłem zły i sfrustrowany...
   Nie stać cię na wymyślenie czegoś lepszego?
   O co ci do cholery chodzi, co? Zaręczyłem się z tobą czy co? Jestmy chociaż parą? Mam prawo całować się z kim chcę i kiedy chcę.- Za moment mnie zatkało. Chrząknęłam próbując pozbyć s guli w gardle.
   Masz rację.- powiedziałam tylko cicho.- Jestmy dla siebie nikim.
Tego dnia czułam się tak beznadziejnie jak nigdy dotąd. Jak mogłam zakochać się w tak zepsutym, rozpieszczonym chłoptasiu, który am i kręcił byleby tylko się ze mną przespać? Rwałam sobie włosy z głowy wyobrażając sobie, że mamy jakąkolwiek szansę na bycie razem. Teraz pragnęłam tylko aby ostatni miesiąc wakacji szybko s skończył bym mogła stąd wyjechać.

Kolejnego dnia na spacerze gdy s spotkaliśmy nie zamieniliśmy ani jednego słowa. Następnego, postanowam zmienić godzinę wyprowadzania Hitlera tak aby uniknąć Przemka uprawiającego o tej porze poranny jogging. Zazwyczaj biegał o tej samej porze, więc dzięki temu miam nadzieję go nie spotkać. I udało mi się. Przez kolejne dwa tygodnie nie widziałam już jego wyblakłego dresu ani szczupłej postaci biegającej ze słuchawkami w uszach. Dopiero w kolejnym tygodniu to szmieniło.
   A więc tu jesteś- siedziałam aśnie na ławce nie spuszczając oka z psa. Przez
2,5 miesiąca zaprzyjaźniliśmy się na tyle bym odważyła sspuścić smycz w obawie, że mi ucieknie. - Tak myślałem, że będziesz mnie unikać.
   Nie unikałam cię. Po prostu uznałam, że tak będzie dla nas wygodniej i rozsądniej- odparłam ignorując fakt, że usiadł na ławce obok mnie. Nawet na niego nie spojrzałam.
   Chciałem cię przeprosić.- odparł po kilkudziesięciu sekundach milczenia- To co powiedziałem w dniu urodzin mamy...
   Nie musisz mnie za nic przepraszam- przerwałam mu prędko- To ja zachowam s jak kretynka i ostatnia naiwna. Mam nadzieję, że puścisz to w niepamięć.
   Laura, spojrzysz na mnie wreszcie?- Niechętnie spełniłam jego polecenie.
Zaraz jednak tego pożałowałam, bo na jego twarzy ujrzałam skruchę. Bświetnym aktorem.- Żałuję tego co wtedy ci powiedziałem. Byłem y, bo wciąż musiałem za tobą ganiać, a ty nawet nie pozwoliłaś mi na głupi pocałunek.
   Zazwyczaj pewnie ustawiają się kolejki, co?- nie moam s powstrzymać.
Wolno wstałam z ławki tak by nie pomyślał, że przed nim uciekam. Gwizdnęłam na psa.- Chodź Hitler, wracamy do domu.
   Pros wybacz mi. To co mówiłem ci wcześniej...w parku, to prawda. Napraw nie mogę o tobie zapomnieć.
   Tylko z powodu o jakim wspomniałeś wcześniej. Po prostu stanow dla ciebie wyzwanie- zaczęłam zapinać smycz Hitlerowi.
   Nie, to zaczęło s już wcześniej. Gdy razem spacerowaliśmy i opowiadałaś mi o sobie, o swoim mieście i studiach...napraw mnie to ciekawiło. Zawsze udawem zainteresowanie, bo rozmowa niewiele dla mnie znaczyła i chodziło mi tylko o to by zaciągnąć dziewczy do łóżka, ale z tobą jest inaczej. Ja chyba...chyba s w tobie zakochałem.- Wydawało się, że ostatnie stwierdzenie przyszło mu z trudem. Jednak ja nie dałam się zwieść. Mimo to postanowam mu zaufać i obnażyć duszę.
   Chcesz znać prawdę? Tak, od początku mi s spodobałeś nawet przed tym jak cię napraw poznałam. I choć trudno mi s do tego przyznać twój uśmiech zrobił na mnie wrażenie. Jednak potem, gdy opowiadałeś mi ciekawe anegdoty w trakcie spacerów ujawniły s twoje inne cechy i moje uczucie tylko sumocniło.
   Laura...
   Pozwól mi skończyć- zaprotestowałam- Jednak ten fakt nie znaczy, że dam się wykorzystać i pójdę z tobą do łóżka. Ja nie jestem jedną z tego typu dziewczyn z którymi się zadajesz. Dla mnie intymność coś znaczy, to nie jest tylko seks a wyraz miłości między kobietą a mężczyzną. I może dla kogoś takiego jak ty wydaje się to żałośnie naiwne i śmieszne to nie obchodzi mnie to. Mam tylko nadzieję, że przez wzgląd na to mnie uszanujesz i że mimo wszystko nie pomyliłam s w twojej ocenie. Bo nie sądzę abyś był aż tak zepsuty za jakiego wszyscy cię uważają. A teraz...chodź już Hitler. Wracamy do domu- zostawam Przemka w parku totalnie osłupiałego.
Minęło kilka dni. Kolejny rok studiów zbliżał s coraz szybciej i już nie mogłam się doczekać powrotu do domu. Tęskniłam za rodzicami. Jakież było jednak moje zdziwienie, gdy w przed ostatnim dniem mojej pracy do drzwi pani Janickiej zapukał Przemek.
   Możemy chwilkę porozmawiać?- poprosił. Wahałam się chwilę, ale pani Barbara już spała, więc....
   Dobra. Ale góra 10 minut.
Wyszliśmy na tyły domu, do ogrodu. Przemek od razu przeszedł do rzeczy.
   Zastanawiałem się nad tym co mi powiedziałaś. Przez te ostatnie dni wciąż to roztrsem i...doszedłem do wniosku, że naprawdę chcę z tobą być. Chcę abyś była moją dziewczyną. Oficjalnie.
   Przemek, ja...ja wyjeżdżam pod koniec następnego tygodnia. To i tak nie ma sensu.
   Przecież będziesz studiować w mieście, prawda? I mieszkasz w akademiku. Będziemy mogli się widywać.
   Napraw tego chcesz?
   Tak. Jesteś inna. Wydaje mi się, że po raz pierwszy ktoś zajrzał głębiej niż pod tą przystojną powłoczkę.
   Jaki skromny- roześmiałam się. Po chwili do mnie dołączył.
   A więc zgadzasz się?
   Nie wiem. Napraw to dla ciebie coś znaczy? Powiedz mi prawdę.
   Przysięgam na moją zmarłą babcię- odparł kładąc dłoń na sercu poważnym tonem choć uśmiechał s przy tym żartobliwie- Nie chcę się tobą bawić. Obiecuję, że cię nie skrzywdzę...a przynajmniej s postaram.- wczas, w ogrodzie pani Janickiej po raz pierwszy s pocałowaliśmy. Nie miałam w tym zbyt dużej wprawy, bo do tej pory chodziłam tylko z jednym chłopakiem w liceum, ale i tak było cudownie. I jemu chyba też, bo po wszystkim uśmiechnął s do mnie szeroko i powtórzył pocałunek.
Tak jak obiecał przynajmniej trzy razy w tygodniu mnie odwiedzał. Poznawaliśmy s coraz lepiej, a ja zakochiwałam s w nim coraz bardziej.
Nie mo powiedzieć, że przez cały czas było nam cudownie. Czasami kłóciliśmy się o jakąś drobnostkę, czasami ja zarzucałam mu beztroskę a on mi oziębłość. Oczywiście wszystko sprowadzało s do tego, że nie chcę z nim spać ale on taktownie ubierał to w odpowiednie słowa.
   Znamy się już pół roku. Na co mamy czekać?
   Na nic. Po prostu nie chcę i tyle. A ty mieś mnie nie zmuszać.
   Napraw nic do mnie nie czujesz? Jesteś aż taka zimna?
   Nie jestem zimna.- odparłam oburzona- Po prostu nie jestem jeszcze do tego gotowa.
   A kiedy będziesz?
   Nie wiem. Może wtedy gdy wreszcie nie będziesz wciąż o tym gadał. Tylko to s dla ciebie liczy?
   Nie tylko, ale ten aspekt w związku też jest ważny. Jak mam być ci wierny skoro on nawet nie istnieje?
   A więc szantaż?!
   Nie do cholery!- chodził po moim pokoju nerwowym krokiem kręcąc s w kółko po małej przestrzeni.- Po prostu czasami wydaje mi się, że nic do mnie nie czujesz i po prostu jestem dla ciebie przydatny.
   Co masz na myśli?
   To, że dzięki mnie masz darmową podwózkę, kolacje w prawdziwych restauracjach a nie w tandetnych studenckich barach i masz  z kimś iść na imprezę. Traktujesz mnie jak przyjaciela.
   Gdyby tak było to nie całowałabym s  z tobą!- Mierzyliśmy się gniewnym wzrokiem. Po chwili kompletnie wytrącona z równowagi zaczęłam odpinać koszulę.
   Co ty robisz?- spytał gdy usiadłam na łóżku i zdjęłam buty. Potem zaczęłam rozpinać dżinsy.- Pytałem co robisz.
   A nie widać?- zdjęłam koszulę, a potem przez głowę bokserkę. Stanęłam przed nim w samym staniku i rozpiętych dżinsach.- Przemek wpatrywał s w mnie jak zahipnotyzowany. A aściwie w moją prawie gołą klatkę piersiową. To rozcieczyło mnie jeszcze bardziej.- No co, teraz będziesz tylko stał i się patrzył? Czy nie tego właśnie chciałeś?!
   Tak, ale nie w ten sposób!- warknął i odwrócił s do mnie plecami. Potem chwycił swoją marynarkę z tapczanu i bez słowa wyszedł. Zżyłam jeszcze krzyknąć, że gdy stąd odejdzie to może nigdy nie wracać gdy trzasnął drzwiami. Z moich oczu trysły łzy. Opadłam na podłogę obejmując ramionami nogi. Głowę ukryłam na kolanach.
   Przepraszam.- słysząc jego cichy, spokojny głos przestałam na chwilę płakać.
A więc wrócił? Podniosłam głowę.- Nie chciałem tak mówić. Nie chcę s już z tobą kłócić Laura. Wybacz mi.- Bez słowa przytuliłam go szlochając w ramię. Mocno mnie objął i uniósł sadzając na swoich nogach. Wciąż nie wypuszczał mnie z objęć.- Laura, ja...naprawdę jest mi ciężko. Staram się zmienić ale nie wiem czy potrafię. Seks zawsze był dla mnie ważny i ja...ja nie wiem czy to się uda. Nie chciałbym cię skrzywdzić, ale chyba nie jestem takim mężczyzną jakiego byś pragnęła. Kocham cię, ale zasługujesz na kogoś lepszego.
   Chcę ciebie.
   Teraz tak mówisz, ale...czasami tamte nawyki głęboko we mnie siedzą.
Czasami muszę po prostu zniknąć na tydzień nic nikomu o niczym nie mówiąc, zabaws przez całą noc czy wrócić do palenia.
   Mówiłeś, że już nie czujesz takiej potrzeby i głodu nikotynowego...
   Tak, bo to chciałaś usłyszeć.- westchnął- Bardzo mi przykro. Uwierz mi, że naprawdę chciałem stać smężczyzną z twoich marzeń.
   I jesteś.- pogładziłam go po policzku.- Nie chcę byś był ideałem tylko byś był ze m szczęśliwy. Kocham cię.
   Wiem i przez to czuję s jeszcze gorzej. Obawiam się, że cię gorzko rozczaruję.
   Oczywiście, że tak się nie stanie. Więc...już mnie nie kochasz?- spytałam bojąc s poznać odpowiedź.
   Jasne, że tak. Ale mimo wszystko...
   Więc kochaj mnie.- pocałowałam go mocno.- Masz rację, czasami za bardzo s boję.
   Laura...- delikatnie wysunął s z moich objęć. Posadził mnie obok siebie.- Najpierw mus coś ci powiedzieć. Gdy to usłyszysz możesz zmienić o mnie zdanie- zrobił krótką pauzę- W tamtym tygodniu, na imprezie w biurze...pewna dziewczyna mnie pocałowała- Zamarłam.- Odwzajemniłem jej pocałunek, a gdy zaproponowała żebyśmy poszli do hotelowego pokoju to...
   Rozumiem, przespałeś s z nią- szybko chwyciłam leżącą na ziemi moją koszulę. Nagle poczułam sstrasznie zimna jak wcześniej zarzucał mi Przemek. Chłód przeniknął mnie aż do kości.
   Nie- pokręcił głową. Zastyam z wyciągniętą koszulą.
   Nie?
   Nie zgodziłem się.- Uśmiechnęłam się z ulgą.- Ale to nic nie znaczy- ostudził mnie- Bo miem na to straszną ochotę. Pragnąłem jej, rozumiesz?- Zastanawiałam się jak mam potraktować to wyznanie. Wiedziałam, że mężczyźni inaczej podchodzą do spraw damsko męskich n kobiety. Dla nich nie liczą semocje i uczucia, ale seksualny popęd. Przynajmniej jeśli chodzi o seks. I że czasami pożądali kobiet, których mogli nawet nienawidzić.
   Ale mimo wszystko s powstrzymałeś- powiedziałam w końcu- To s liczy.
   Nie rozumiesz.- pokręcił głową jak w jakimś amoku. Potem wstał z tapczanu.
Spojrzał mi prosto w oczy- Nie wiem czy uda mi s to zrob jeszcze raz gdy będę mi okazję, rozumiesz?
   A gdy...gdy ja będę cię zaspokajać to...to będzie ci łatwiej?- spytałam z wahaniem.
   Tak, ale...
   Więc kochaj s ze mną.
   Nie rozumiesz? Właśnie wyznałem ci, że nie potraf dotrzym ci wierności a ty proponujesz, że się ze m prześpisz?
   Kocham cię głuptasie. I wbrew temu co mówisz wier w ciebie. Nie skrzywdzisz mnie.- Tamtego popołudnia kochaliśmy s po raz pierwszy.
Pobraliśmy s rok później. I wbrew temu co sądził Przemek byłam z nim szczęśliwa, tak jak on ze mną. Podróż poślubną spędziliśmy na wyspach kanaryjskich przebywając tam ponad dwa miesce. Było cudownie, a ja czułam s jak księżniczka ze swoim wymarzonym księciem. Niemal do późna w nocy spędzaliśmy czas na piaszczystej plaży, a całymi dniami wylegiwaliśmy s w ciepłej wodzie.
Po powrocie zamieszkaliśmy z dala od rodzinnego domu Przemka choć moi teściowie na to nalegali. Jednak ja chciałam zamieszkać we własnym, mym przytulnym domku. Mój mąż przystał na tę propozycję.
Kupiliśmy więc mieszkanie w dość dobrej dzielnicy i o solidnej konstrukcji, który za pomocą dekoratora wnętrz zamieniliśmy w przytulne gniazdko. Jakież było moje zdziwienie, gdy wychodząc z domu pewnego dnia ujrzałam znajomą postać.
   Marek? Nie, to niemożliwe.- szepnęłam do siebie wychodząc z mieszkania.
Młody mężczyzna odwrócił s w moją stronę najwyraźniej słysząc komentarz. Zakłopotana skinęłam mu głową i odezwam s świadoma, że i tak z naprzeciwka ulicy i tak prawdopodobnie mnie nie usłyszy.- Dzień dobry.-
Facet wpatrywał się we mnie dziwnym wzrokiem a już po chwili kierował w mostronę. Już miałam schows do domu gdy usłyszałam:
   Laura? Laura Kapuścińska?- odwróciłam się. Jeszcze raz spojrzałam na gościa. No nie, to naprawdę...?
   Marek Groncewicz? Boże, myślałam że mam zwidy! Mieszkasz tu?
   Tak.
   A więc jestmy sąsiadami.
   Żartujesz? A więc do do ciebie przez cały tydzień te samochody zwoziły fury mebli? Chyba nieźle ci s powiodło co?
   aściwie to...- zakłopotałam się- Właściwie to nie. Po prostu...
   J jestem.- w drzwiach pojaws Przemek. Spojrzał na mnie i na Marka. Wyraźnie na coś czekał. Ocknęłam się.
   Och, to jest Marek Groncewicz. A to jest Przemek.- mężczyźni wymienili uścisk dłoni.
   A skąd s znacie?- spytał.
   Chodziliśmy razem do liceum. A przez jakiś czas nawet sspotykaliśmy.- zmis krótko. Przemek nie wydawsię być tym rozbawiony. No cóż, ale Marek zawsze taki był: żartobliwy i nigdy poważny. Właśnie dlatego taka stateczna i rozsądna dziewczyna jak ja którą byłam nawet jako nastolatka zdecydowała, że nie jest dobrym materiałem na chłopaka. Choć bosko całował, przypomniam sobie wbrew woli. Potrsnęłam głową starając się pozbyć głupich myśli.
   Nie patrz tak na mnie. To było kilka lat temu- zwróciłam s do Kołanieckiego.
   A więc jesteście razem? Sory, nie chciałem...
   Laura jest moją żoną.- Ta informacja wyraźnie zaskoczyła Marka. Szybko to zatuszował.
   W takim razie gratuluję. Wam obojgu.
   Dziękuję- Przemek nadal był oficjalny. Szturchnęłam go w żebro.
   No cóż, będę już leciał. Fajnie było cię spotkać Lauro. I...ciebie też Przemek.- dodał po chwili.
   Co to miało być?- spytałam męża gdy zostaliśmy sami.
   Nic. Po prostu pokazuję mu gdzie jego miejsce. To co możemy już jechać?- Roześmiałam się. Potem stanęłam na palcach i pocałowałam go w usta.
   Tak. Wiesz, ten pokaz zazdrości bardzo mi się podobał.
Nasza małżeńska sielanka trwała w najlepsze, a Przemek przekonał s do Marka i po jakimś czasie nawet nie żartował sobie, że romansuję z Markiem pod jego nieobecność. Wszystko trwało jednak do czasu. Po niecałych 6 miesiącach zasam w ciążę. Było to dla mnie lekkim zaskoczeniem, choć używaliśmy tylko prezerwatyw, ale bardzo obawiałam sreakcji Przemka. Wcześniej wielokrotnie podkreślał, że nie zamierza mi na razie dzieci i chce się nacieszyć gorącą laskę w domu, którą miał tylko dla siebie (jak zwykł żartować). Ja natomiast dopiero co podjęłam dobrze
płatny staż w centrum geodezyjnym, ale przez ciążę musiałam zrezygnować, więc też nie było mi to specjalnie na rękę.
Moje obawy okazały ssłuszne. Gdy tylko powiadomam o tym męża wciekł się tak, że nie odzywał s do mnie prawie przez dwa tygodnie. Zarzucił mi nawet, że zrobiłam to specjalnie. Byłam tak zszokowana, że nie wiedziałam co mam powiedzieć, jak s bronić. Prawmówiąc nie potrafam zrozumieć jego awersji.
   Jestem jeszcze za młody- tłumaczył się potem- Nie dorosłem do bycia ojcem. Na szczęście moi teściowe w tamtym okresie bardzo mi pomogli. Wytłumaczyli, że Przemek przeżył szok i musi tylko oswoić się z tą wiadomością. Tylko dlatego w złości s się nie wyprowadziłam.
Po dwóch tygodniach po tym jak dowiedziałam się o ciąży mój mąż mnie przeprosił. Kupił mi wielki bukiet kwiatów i kołyskę dla dziecka. I choć zamierzałam się na niego jeszcze trochę gniew lub chociaż podąsać to nie potrafam.
do porodu czas minął mi niepostrzeżenie. Czułam s ciężka i niezdarna, a
Przemek nieustannie ze mnie żartował dodając otuchy.
Urodziłam zdrową córeczkę dając jej im Hania. Niestety, poród był długi i bolesny: dziecko było źle ułożone więc musieli zrob mi cesarskie cięcie. Dlatego potem przez kilkanaście tygodni nie moam nic dźwigać. Przemek troskliwie smną opiekowam. I choć bałam się, że nie zaakceptuje naszej córeczki od razu zapałał do niej miłością. Nawet szybciej niż ja, bo pamiętając ile bólu kosztowało mnie wydanie jej na świat to gdy po raz pierwszy trzymałam ją w ramionach czułam niewiele. Z czasem jednak szczerze ją pokochałam.
***
Powróciłam do rzeczywistości. W trakcie powrotnej drogi z zoo wciąż wpatrywałam s w Przemka. W pewnej chwili to spostrzegł. Zmarszczył brwi w dobrze znany mi sposób.
   Coś s stało?
   Nic.- potrsnęłam głową- Po prostu cię kocham.- szeroki uśmiech rozjaśnił mu twarz choć nadal nie spuszczał wzroku z drogi.
   Ja ciebie też, laleczko.- mrugnął do mnie okiem.
   Przestań.- roześmiałam się bijąc go dłonią po nodze.
   Ale przeci tak jest. Prawda Haniu, że mama jest niezłą laleczką?- przez chwilę spojrzał na nas córeczkę, a ta radośnie zapiszczała. Potem przeniósł na mnie wzrok.- Widzisz?
Do mieszkania dotarliśmy dopiero około dwudziestej. Hania do tej pory j smacznie spała w samochodowym foteliku, więc tylko ostrożnie przeniosłam ją do łóżeczka. Gdy zjawam się z powrotem w kuchni Przemek czekał na mnie z butelką wina. Wyciągnął w mostronę kieliszek.
   Jest jakaś okazja?- spytałam.
   A musi być? Po prostu kontynuuję cudowny wieczór z żoną.- Przyjęłam wino i ostrożnie upam łyk. Potem usiadłam naprzeciw męża.
   Chciałbym wznieść toast za moją ukochaną żonę.- Stuknęliśmy s szkłem. Przemek wziął pilota i włączył wier z której zaczęła sączyć smuzyka.
   No wiesz co?- roześmiałam się.
   No co? Wiem, że to tandetne ale cała ta romantyczna otoczka jest całkiem miła prawda?- Odłożył kieliszek.- Pozwoli pani?- wyciągnął do mnie dłoń.Wstam.
   To dla mnie prawdziwy zaszczyt.- odparłam poważnie.- Chwyciliśmy się za ręce, ale potem oboje je uwolniliśmy. Ja objęłam męża za kark, a on trzymał dłonie na mojej talii. Po jakimś czasie zaczęły zjeżdżać coraz niżej. Jego usta tworzyły mokry ślad na mojej szyi. W końcu dotarły do warg. Pocałunek był bardzo władczy i namiętny dlatego nawet zanim poczułam jego podniecenie odsunęłam s lekko.- Przepraszam, jeszcze nie jestem gotowa.
   Nadal cię coś boli?- wymruczał mi nie zaprzestając wędrówki ustami po moim karku.
   aściwie nie, ale dopiero co przestałam karm piersią...
   Przecież Hania ma już prawie 7 miesięcy. A ty nie karmisz od 4 tygodni.
   Ale czasami nadal jeszcze mam laktację. A poza tym...poza tym to jeszcze nie odzyskałam dawnej figury i Hania może nam przeszkodzić...
   Laura to nieistotne. Chodźmy do sypialni.
   Daj mi jeszcze 2 tygodnie- szepnęłam mu do ucha gryząc lekko jego koniuszek.- Zapisam się na fitness i mam nadzieję, że trochę uda mi się zrzucić.
   Boże, przecież niektóre kobiety wyglądają jak ty nawet gdy nie były w ciąży. To tylko parę kilo. Mi to nie przeszkadza.
   Ale mi tak. Chcę być dla ciebie piękna.- cmoknęłam go w oba policzki.- Pros nie bądź zły.
   Nie jestem. Ale skoro chcesz...sądzę, że powinnaś zatrudn jakąś opiekunkę. Miałabyś wtedy więcej czasu dla siebie.
   Tak, ale chcę sama zajmows nas córką. A poza tym Marek mi pomaga.
   Ten poszukiwacz tysiącletnich szkieletów zwierząt nadal kręci s koło ciebie? Powinnaś poznać kogoś innego, wyjść do ludzi.
   Przecież w okolicy mieszkają tylko Rolikowie, którzy uważają s za arystokratów i pani Karolina, która w tamtym tygodniu o ile się nie myskończyła 70 lat.- westchnęłam.- Nie ma tu nikogo w moim wieku.
   aśnie dlatego powinnaś gdzieś wyjść, rozerwać się.
   Nie potrzeba mi tego. Jestem szczęśliwa. Zwłaszcza gdy wracasz z pracy.- Pocałowaliśmy się.
   Hm- zamruczał z ustami blisko moich.- Te dwa tygodnie są nadal aktualne?
   Niestety tak.- westchnął ciężko odsuwając s ode mnie.
   Po prostu nie chcę żebyś myślała, że mi s nie podobasz.
   Wiem, głuptasie.- Resztę wieczoru tańczyliśmy ciasno objęci, wspominając o tym jak s poznaliśmy. I o tym, że za miesiąc nastąpią cztery lata odkąd się poznaliśmy.
Następnego dnia podczas składania prania dostrzegłam na półce z rzeczami Przemka dziwną wypukłość. Z ciekawością podniosłam stosik koszul. Pod spodem było płaskie puzderko.
   O matko, jakie cudo- szepnęłam otwierając je i widząc przepiękny złoty naszyjnik. Przypomniałam sobie jak wczoraj nawiązał do naszej rocznicy spotkania. Rozmiam się. A więc to taką niespodziankę szykował. Gdy zjaw sMarek aby zająć s Hanią byłam w świetnym humorze.
   Wow, ale dziś promieniejesz.
   Tak, wstałam prawą nogą.- złożyłam dużego całusa na policzku córeczki a potem impulsywnie to samo zrobiłam z samo z Groncewiczem.
   A to za co?
   Za to, że jesteś moim przyjacielem. Jeszcze raz dziękuję. Pamiętaj tylko, że mleko ma na dużej półce, a pieluszki...
   Tak wiem.- uśmiechnęłam się do niego biorąc torbę z ubraniem sportowym.
   W dużym słoju są pierniki. Upiekłam je specjalnie dla ciebie.
   Ty to wiesz jak mnie udobruchać.- roześmiałam się.
   Pa.
Po ćwiczeniach byłam okropnie zmęczona. Od tak dawna brakowało mi wysiłku fizycznego, że niemal ociekałam potem. Mimo to byłam z siebie dumna.
   Boże, ale z ciebie burak.- powiedział na mój widok Marek. Reakcja Hani była bardziej entuzjastyczna. Wyciągnęła do mnie rączki i zaczęła wesoło gaworzyć. Chwyciłam ją z ramion Marka.
   Choć kochanie do mamusi. Przynajmniej ty jedna się ze mnie nie wyśmiewasz.
   Nie wyśmiewam s z ciebie. W łazience czeka na ciebie gorąca wanna pełna piany.
   Żartujesz?
   Nie.- znów oddałam mu Hanię z przepraszającym uśmiechem. Odpowiedział mi tym samym.
   Jesteś taki kochany. Gdybym nie była żoną Przemka z chęcią wyszłabym za mąż za ciebie. Jesteś idealnym materiałem na męża. Marnujesz się będąc sam.
   A kto powiedział, że jestem sam?
   A więc jest ktoś w twoim życiu?- spytałam z niedowierzaniem- Czemu nic o tym nie wiem?
   Po prostu kogoś kocham.
   I?
   I:co?
   Ona wie? Wyznałeś jej co czujesz?
   Nie.
   Tylko nie mów mi, że s boisz. Ty?!- nie mogłam uwierzyć. Rozmiam się.
   Nie o to chodzi. Ona spotyka się z kimś innym.
   Więc spróbuj. Jeśli to prawdziwe uczucie...wiem, że to wredne z mojej strony, ale dla ciebie chciałabym aby ten chłopak ją rzucił.
   Dzięki, Lauro.
   Nie ma za co. Aha, i jeśli chcesz to mogę ci pomóc. Dyskretnie wypytać ją...
   Nie dziękuję. Aż takim fujarą nie jestem.
   Wiem.
Gdy zjedliśmy razem kolację zjaws Przemek. Podał dłoń Markowi, a potem cmoknął mnie w policzek. Potem wziął na ręce Hanię.
   Jak tam ma s nasza mała królewna?- spytał co i rusz podnosząc ją, to opuszczając wywołując jej głośny pisk. Patrzyłam na to z przyjemnością.
   Będę już szedł.- stwierdził mój przyjaciel.
   Przecież dopiero co zacząłeś jeść- zaprotestowałam.- Przemek, powiedz mu coś.
   Laura ma rację, zjedz z nami.
   Nie chciałbym wam przeszkadzać w rodzinnej kolacji- Nie rozumiałam skąd to napięcie. Już od dawna mąż zaakceptowMarka jako mojego przyjaciela i nie był zazdrosny z powodu łączącego nas dawniej uczucia. Wiedział, że teraz kocham jego. Tak samo było z Markiem. Uważał Przemka za dobrego znajomego, bo nie mieli po prostu czasu się zaprzyjaźnić. Ale od jakiegoś czasu wydawało mi się, że z trudem hamuje złość. Czemu jest na niego zły?
   Ależ moja żona ma rację. Zostań z nami- Przemek z powrotem włożył Hanię do wózka. Potem usiadł obok mnie obejmując ramieniem.- I potrawka z kurczaka jest chyba twoim ulubionym daniem co?
   Tak, ale...
   Nie bądź taki.- poprosam uśmiechając się do niego. Przez chwilę wpatrywał s we mnie intensywnie.
   Dobrze- odparł z wahaniem- Skoro tego chcesz.
Mimo wszystko podczas posiłku towarzyszyło nam napięcie. Nie potrafam zmienić tej atmosfery ani tym bardziej zrozumieć. Całkowicie zaskoczyło mnie to, że pod koniec posiłku Marek spytał:
   Przemek, możemy na chwilę wyjść na zewnątrz? Chciałbym o czymś pogadać.
   O co chodzi? Nie możemy omówić tego teraz?
   Wolałbym nie.
   A więc chodzi o mnie- odparłam.- No cóż, skoro tak to idę  z Hanią do sypialni.
   Lauro, oczywiście że nie o to chodzi.- powiedział mój przyjaciel.
   Och wiem, wiem- odpowiedziałam z pobłażaniem.- To pewnie jedna z tych męskich spraw.- posam do sypialni, ale nie zamknęłam drzwi licząc że coś usłyszę. Jednak nie byli tacy głupi, bo i tak wyszli na zewnątrz. Zirytowało mnie to. O co mogło chodzić? I dlaczego ukrywali to przede mną?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz