Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 2 lutego 2025

Miłosny galimatias: Rozdział I-V

 

ROZDZIAŁ I

 

Maja wsiadła z Julką do taksówki ze śmiechem komentując fragment przemówienia rektora. Dziś skończyły już oficjalny początek ostatniego roku studiów i właśnie zamierzały udać się do miejscowego baru aby to uczcić. Paru znajomych z roku również miało tam być.

                   Szkoda, że wakacje skończyły się już tak szybko- westchnęła Kamińska.- Gdy pomyślę o pracy magisterskiej już boli mnie głowa. Barańska uśmiechnęła się do koleżanki.

                   W takim razie nie myśl. Myśl o czymś przyjemnym. Na przykład o zbliżającym się ślubie.

                   Nawet mi nie przypominaj- prychnęła tamta niewerbalnie informując, że to również nie jest dla niej przyjemny temat. Julia poczuła się zakłopotana.- Czy wiesz jakie męczące jest wybieranie koloru wstążeczek na przystrojenie kościoła, lukru na torcie czy motywu zastawy stołowej? Jakby to czy zjemy krem czekoladowy czy bakaliowy było najistotniejsze.

                   Uf. A myślałam już, że chodzi o twojego przyszłego partnera.- zażartowała, choć nie do końca uważnie obserwując reakcję Mai. Na szczęście nie zauważyła niczego podejrzanego.

                   Zapewne masz na myśli Mateusza, co? Ale to, że byłam z nim parę razy na dyskotece wcale nie znaczy że zamierzam porzucić Filipa! Jak możesz tak myśleć?

                   Wcale tak nie myślę. Tylko odkąd ten chłopak omal nie zabił cię swoją nieumiejętną jazdą na deskorolce dwa tygodnie temu jakoś dość często się spotykacie.- Maja znów wybuchła śmiechem.

                   To tylko mój znajomy i tyle. A poza tym to z chęcią wyskoczyłabym gdzieś z moim Filem- użyła swojego określenia, którego używała w stosunku do narzeczonego- tylko, że on najczęściej jest dość zajęty. Zwłaszcza teraz. Wiesz, chyba radzi sobie w tym całym galimatiasie przedmałżeńskim lepiej niż ja.

                   Jesteś pierwszą dziewczyną jaką znam, której takie przygotowania nie sprawiają radości. Tym bardziej, że nie musisz liczyć się z kasą i kochasz swojego Filipa.

                   No jasne.- odparła przyszła pani Drągowicz. Wróciła myślami do pierwszego spotkania z przystojnym umięśnionym blondynem, którego poznała na przyjęciu biznesowym organizowanym przez ojca. Od razu zasugerował jej, że syn  przyjaciela oraz wieloletniego wspólnika jest bardzo odpowiedzialnym i odpowiednim kandydatem na jej partnera. Wtedy obiecała grzecznie tatusiowi, że oczywiście, pozna syna pana Michała z wielką przyjemnością, choć myślała coś wręcz przeciwnego. Nawet gdyby nie znosiła ojca choć w połowie tak silnie jak teraz nigdy nie zaufała by jego gustowi. Już wyobrażała sobie tego „odpowiedzialnego i odpowiedniego kandydata” tatusia: pewnie wyglądał jak odszczepieniec i pochodził z innej planety skoro mając 24 lata nie miał jeszcze żadnej oficjalnej dziewczyny jak powiedział jej Władysław Kamiński. Choć nie musiało to jednak znaczyć, że nie miał nieoficjalnych, pomyślała wtedy z krzywym uśmieszkiem. Mimo wszystko przygotowała się do przyjęcia i z niecierpliwością (powodowana głównie ciekawością) czekała aż ojciec przedstawi jej tego całego Filipa. Ale gdy ta chwila nadeszła po prostu padła z wrażenia. To znaczy nie dosłownie.  Nie chodziło tylko o to, że zewnętrzna aparycja chłopaka, a właściwie tego młodego mężczyzny budziła zazdrość wielu osobników jego płci, a kobiety w sali wodziły za nim wzrokiem. On po prostu bardzo przypominał jej kolegę brata- Krzyśka, w którym od szesnastego roku życia była beznadziejnie zakochana. A mianowicie Karola Zawadzkiego. Wtedy skończyła niedawno osiemnaście lat i zgodnie z radą nowej dziewczyny Krzysztofa, Agnieszki postanowiła wzbudzić w nim zazdrość. Oczywiście nie miała pojęcia, że jest gejem. Uśmiechnęła się wyglądając za okno. Ależ była zła, gdy prawdę poznała jako ostatnia dopiero rok temu. Zrobiła awanturę nawet Adze, choć była jej najlepszą przyjaciółką, bo miała czelność nazwać ją plotkarą i gadułą usprawiedliwiając zatajenie przez nią tego faktu! Nie znaczyło to oczywiście, że to nieprawda, przyznała uczciwie, ale mimo wszystko czuła się głupio. Dobrze, że już wtedy zdążyła naprawdę zakochać się w Filipie, choć nie było to aż takie łatwe jak jej się początkowo wydawało. Bo był on miły, inteligentny i dowcipny, ale poza tym wydawał się utrzymywać jakiś sztuczny dystans, był staroświecki i naprawdę bardzo odpowiedzialny jak słusznie zauważył ojciec. Początkowo ucieszyła się gdy zaprosił ją nazajutrz po przyjęciu na kolację, ale po kilku spotkaniach przekonała się, że dla tak młodej dziewczyny jak ona jest zdecydowanie za stary i poważny. Przecież ledwie uzyskała pełnoletność i chciała mieć z kim poszaleć na imprezie, zrobić psikusa znajomym, upić się w nocy, a z Filipem...No cóż zasadniczy problem polegał na tym, że właściwie to nie miała mu nic do zarzucenia. Był do szpiku poprawny, szarmancki i godny zaufania. A więc dla niej kompletnie nudny. Po kilku spotkaniach rozważała już zakończenie tej znajomości, ale w końcu Filip zrobił coś co ją powstrzymało. Pocałował ją. To nie był jej pierwszy pocałunek, ale wywarł na niej niezwykłe wrażenie. Początkowo delikatny i nieśmiały, aż w końcu zmienił się w coś gwałtownego i dzikiego gdy jego język wdarł się do jej ust. Przez chwilę zszokowana oniemiała, ale przyjemne odczucia sprawiły, że szybko zapomniała o myśleniu. Nawet przez kilka minut po jego zakończeniu nie mogła wydusić z siebie słowa, więc bąknęła coś do Filipa, który przeprosił ją za swą reakcję mówiąc, że od początku gdy tylko ją zobaczył miał na to ochotę, że nie chciał jej przestraszyć i tego typu podobne bzdury. A ona myślała tylko o tym, że bardzo chciałaby aby przestraszył ją w ten sposób już kilka tygodni wcześniej! Od tamtej pory prowokowała go pocałunków jak tylko mogła: ubierała się dość skąpo, przy byle okazji go przytulała czy wpatrywała zagryzając dolną wargę jednocześnie patrząc na jego usta. Czasami to działało, zwłaszcza gdy zgodziła się zostać jego dziewczyną. Wtedy zaczął zachowywać się swobodniej. Dystans między nimi zniknął, a staroświeckie zasady prowokowały ją tylko do tego aby je łamać i lekko rozczulały. Zaczynała go coraz bardziej lubić, choć Krzysiek pokpiwał sobie z niej, że dała się podporządkować ojcu. Wiedziała, że znajomi uważają go za nudziarza, ale ona wiedziała już, że miał zupełnie inną twarz.

Po jakimś czasie znów ogarnęło ją zniechęcenie. Okazało się, że mają zbyt mało wspólnych tematów, odmienne zdania na wiele poglądów i zupełnie inne temperamenty. Miała gdzieś te gadki o przyciąganiu przeciwieństw: powaga Filipa zaczynała ją powoli irytować. Choć starała się przyzwyczaić do tych rozbieżności między nimi to jednak czasami bardzo brakowało jej spontaniczności w tym związku. I to stanowiło jej największy problem. Znów nadszedł więc moment krytyczny: miała udać się z nim na jakiś bankiet. Potem postanowiła, że powie mu iż powinni zrobić sobie przerwę lub coś w tym stylu. Jednak wszystko potoczyło się nie po jej myśli. Zaczęło się od tego, że jak zwykle guzdrała się przygotowując się do wyjścia w ostatniej chwili. Więc gdy przyjechał po nią Filip pospiesznie wybiegła z domu i otworzyła drzwi auta nie czekając aż zrobi to jej chłopak. Ale gdy tylko chciała zatrzasnąć je za sobą okazało się, że przycięła swoją kreację, która jako że dość cienka, zaraz się porwała. Cicho zaklęła gdy Filip próbował się nie roześmiać. Może i to rozluźnienie by ją ucieszyło, gdyby nie to, że  w tej chwili to ona była zdenerwowana.

                   Cholera- powiedziała wtedy- Przepraszam, muszę się przebrać.

                   Nie szkodzi- zapewnił ją jak zwykle nie tracąc zimnej krwi Filip. Uśmiechnęła się do niego wysiadając z auta a potem robiąc parę kroków w stronę domu. Dopiero wtedy zorientowała się, że zachowuje się dość niegrzecznie.

                   Może wejdziesz na chwilę?- spytała.

                   Jasne.- zgodził się wychodząc z samochodu i posłusznie idąc za nią. W środku zaproponował, że przywita się z jej rodzicami, ale oznajmiła mu, że wyszli na kolację.

Gdy znaleźli się w jej pokoju podzielonym na osobną łazienkę, garderobę i niewielki salonik od razu weszła do tej drugiej części pomieszczenia szukając odpowiedniego zamiennika jej sukni, który pasowałby do obecnych dodatków. Z ulgą znalazła kreację w podobnym odcieniu. Szybko próbowała wyswobodzić się z tej zniszczonej, ale okazało się to ponad jej siły.

                   Mógłbyś mi pomóc? Nie dam rady sama tego rozpiąć.- wskazała na plecy gdzie znajdował się suwak. Filip wstał z fotela i spojrzał na nią zaskoczony.

                   Dobrze- wolno podszedł, a potem stanął za nią i delikatnie zaczął rozsuwać materiał. Maja do dziś nie wiedziała jak to się stało: czy sprawiła to magia chwili, wzrok chłopaka który ujrzała w odbijającym się lustrze czy dotyk jego dłoni na swojej skórze. Natomiast fakty były takie, że gdy tylko się odwróciła, objęła Drągowicza za szyję i czule pocałowała. Potem patrząc mu w pociemniałe oczy poczuła przyjemny dreszczyk podniecenia. Instynktownie czuła co znaczy nieprzytomny wzrok Filipa czy jego przyspieszony oddech, więc intuicyjnie wyczuwała też do czego to wszystko może prowadzić. I chociaż do tej pory nigdy nie spała z żadnych facetem (dziewictwo pragnęła zachować dla ukochanego Karola, który jednak miał ją gdzieś) wtedy poczuła, że mając 19 lat chce wreszcie przekonać się jak to jest czując się prawdziwą kobietą.

                   Maja, powinniśmy...

                   Cii- uciszyła protest swojego chłopaka kładąc mu palec na ustach- Jesteśmy sami oprócz służby, która bez polecenia tutaj nie wejdzie. Rodzice nie wrócą prawdopodobnie aż do rana.

                   Mimo to nie powinniśmy...bankiet...

                   Och przestań- tym razem uciszyła go kolejnym pocałunkiem. Chyba nie wytrzymałaby gdyby powiedział, że chce czekać do ślubu lub coś podobnego. Ona nie miała takich zahamowań. Nigdy nie była nieśmiała i dążyła do celu z żelazną konsekwencją, a teraz chciała zobaczyć to wspaniałe ciało jakie skrywa pod koszulką. Gdy wyczuła jego kapitulację miała ochotę podskoczyć z radości. Ale zaraz wywietrzało jej to z głowy, gdy to Filip zaczął dyktować warunki. Zdecydowanym ruchem przyciągnął ją do siebie gładząc od ramion po plecy wyczyniając w jej ustach dzikie harce swoim językiem. To było dla niej takie nowe i niezwykłe, że z miejsca się w tym zatraciła. Jej oddech przyspieszył, w dole brzucha poczuła napięcie. Każda komórka ciała drżała w oczekiwaniu na to co niedługo miało się stać.

Mimo niedoświadczenia nie pozostała w tym wszystkim bierna. Z pasją odpowiadała mu pieszczotą za pieszczotę, pocałunkiem za pocałunek, dotykiem za dotyk aż nawzajem przepełnieni byli po wskroś palącym pożądaniem. Po wszystkim czuła się wreszcie odprężona i cudownie rozleniwiona. Spojrzała na Filipa dopiero po kilku minutach,

                   Nie powiesz mi teraz, że nie powinniśmy tego robić?- zamruczała chrapliwie, bo po swoich niedawnych krzykach gardło miała wyschnięte niemal na wiór. Zobaczyła, że się do niej uśmiecha.

                   Chyba powinienem- odparł tonem sugerującym coś zupełnie innego- Jak się czujesz?- spytał potem troskliwie tak, że Majka poczuła dziwną tkliwość wokół serca. Czy ona naprawdę chciała się z nim dzisiaj rozstać? Chyba straciła rozum.

                   Świetnie. Nie wiedziałam, że to...że seks jest taki...

                   Chyba rozumiem- znów przygarnął ją bliżej do siebie- Mówiąc szczerze nie sądziłem, że ty...no wiesz, że nigdy tego nie robiłaś. Nie znaczy to oczywiście, że w jakikolwiek sposób ci uwłaczam...

                   Spokojnie rozumiem. Zdaję sobie sprawę, że w relacjach z ludźmi jestem dość śmiała i bezpośrednia, więc prowokując dzisiejszą sytuację mogłeś odnieść takie wrażenie. Ale ja po prostu nie lubię owijać niczego w bawełnę.

                   Cieszę się z tego powodu. Choć nie spodziewałem się, że dzisiaj to się stanie.

                   Prawdę mówiąc ja też nie. Ale już od dłuższego czasu zamierzałam zobaczyć cię bez tej koszuli i garniturka.- musnęła palcami jego mięśnie brzucha, które natychmiast się napięły. Roześmiała się.- Masz boskie ciało.

                   Ty również.- odparł a potem znów ją pocałował. I od tamtej pory przestała szukać wad w swoim chłopaku. Owszem, nie był jej ideałem ale kimś bardzo temu bliskim. Z biegiem czasu, gdy w końcu spoważniała coraz bardziej zdawała sobie sprawę jaką jest szczęściarą. I naprawdę pokochała Filipa. Dlatego cztery lata później planowali ślub. Tylko, że...no właśnie. Zawsze było coś, co powodowało wahanie. Czasami napadały ją momenty kompletnej paniki, gdy wybierając jakiś szczegół do wesela zdawała sobie sprawę, że za 2 miesiące nieodwołalnie zwiąże swoje życie Filipem Drągowiczem. Tak jak teraz. Udawała przed Julką beztroskę, ale wewnątrz cholernie się bała. A Maja Kamińska nie znosiła tego uczucia. Prawie tak samo jak nudy.

                   Mam nadzieję, że Andrzej nie będzie miał ci za złe imprezy bez niego.

                   Żartujesz? Musiałam powiedzieć mu, że będą tam same dziewczyny. Jest zazdrośnikiem jak mało kto- Majka znów poczuła to uczucie jakby czegoś w jej związku z Filem brakowało. Bo on nigdy nie był o nią zazdrosny.

                   Tylko pamiętaj: nie daj za szybko zawiązać sobie na szyi smyczy. To, że się zaręczyliście nie znaczy że od razu musicie brać ślub.

                   Smycz na szyi? To chyba twierdzenie używane przez facetów- roześmiała się rozmarzona Julka.- Ale chyba chciałabym za niego wyjść. Zazdroszczę ci tego wszystkiego.

                   Zobaczymy, gdy będziesz na moim miejscu. No dobra, czas zacząć zabawę, bo właśnie dotarłyśmy pod klub.

 

Andrzej Sławiński przywitał się z Krzyśkiem mocno klepiąc go po plecach.

                   To jak się czuje nasz przyszły tatuś?

                   A jak ma się czuć? W końcu to nie on rodzi i musi codziennie wymiotować- odpowiedział za Kamińskiego głos jego żony Agnieszki. Była właśnie w czwartym miesiącu pierwszej ciąży. Obaj mężczyźni się roześmieli.

                   Witaj moja kochana- zwrócił się do niej Andrzej- A więc nadal jest tak źle? Podobno po pierwszym trymestrze ciąży wszystko mija.

                   Nie wiem kto gada takie głupoty, ale z chęcią bym go udusiła.- była wyraźnie zmęczona i rozdrażniona. Sławiński omal nie roześmiał się gdy kumpel posłał mu porozumiewawcze spojrzenie.

                   A gdzie Julka? Znów ją zgubiłeś?

                   Dzisiaj rozpoczyna nowy rok akademicki.- przypomniał jej łagodnie mąż.

                   No tak, zapomniałam. W takim razie pozostałeś mi tylko ty aby służyć mi za worek treningowy. Krzysiek wciąż tylko głupio się do mnie uśmiecha nawet gdy jestem dla niego okropna. Mam ochotę czymś w niego uderzyć gdy mówi, że to moje hormony- kolejny raz Sławiński wymienił znaczące spojrzenie z Kamińskim.- Ale ty przynajmniej nie jesteś łagodny i miły. Mam ochotę porządnie się z kimś pokłócić.

                   O. Widzę, że już masz zachcianki.- roześmiał się jej gość. Posłała mu krzywy uśmiech.

                   Wiedziałam, że mogę na ciebie liczyć.

Po męczącym popołudniu z ciężarną Agnieszką z ulgą pomyślał o spotkaniu ze swoją Julką. Mieli zobaczyć się po jakiejś babskiej imprezie, którą organizowały dziewczęta na jej roku. No i oczywiście szalona Majka. Już nie  mógł się tego doczekać. Ucieszył się widząc, że narzeczona już na niego czeka. Szybko przywitawszy się z wspomnianą wariatką, czyli siostrą Krzyśka i wsiadł do auta z Julią kierując się do mieszkania, które wynajmował jej ojciec. Odkąd się z nim pogodziła przestała zadręczać się nadmierną pracą i skupiła na pisaniu pracy magisterskiej. Teraz bez przeszkód korzystała z jego pomocy.

                   Witam mojego Baranka- przywitał się z nią składając na ustach pocałunek- Mmm, chyba się nie upiłaś co?

                   Nie. Co najwyżej jestem lekko wcięta- odparła z dziwnych chichotem.- Wypiłam tylko jednego drinka.

                   Co dla ciebie jest i tak aż nadto. Teraz nie będę mógł zrobić tego na co mam ochotę- szepnął jej wprost do ucha. Momentalnie poczuła znajomy dreszcz.

                   Hmm, a to dlaczego?

                   Bo nie chciałbym wykorzystywać twojej niepoczytalności- zażartował odsuwając się od niej i w końcu zapalając zapłon. Po kilkunastu sekundach Barańska odezwała się do Andrzeja już poważnym tonem.

                   Wiesz, trochę się o nią ostatnio martwię.

                   O kogo? Maję?- spytał domyślnie.

                   Tak. Nie jestem pewna czy ona chce tego związku z Filipem.

                   Baranku, oni spotykają się jakieś pięć lat, więc wydaje mi się, że gdyby tego nie chciała już dawno zakończyłaby z nim  znajomość. Ja oświadczyłem ci się zaledwie po roku znajomości.

                   Nie rozumiesz.- Julka nie chciała zdradzać przyjaciółki i wspominać o nowo poznanym przez nią Mateuszu. Jednak to nie dawało jej spokoju.

                   Kochanie, to logiczne że czuje się teraz trochę jak w pułapce. Większość par tak ma: na chwilę przed ślubem chcą zwiać gdzie pieprz rośnie bojąc się, że popełniają błąd. Małżeństwo jest poważnym krokiem.

                   Tak- zgodziła się nadal błądząc gdzieś myślami.

                   Hej, ale chyba brak entuzjazmu przyjaciółki cię nie zniechęcił, co? Pamiętasz o tym, że nasz ma odbyć się najpóźniej w grudniu przyszłego roku?

                   Jeśli do tej pory nie poznam jakiegoś przystojnego faceta to kto wie- puściła mu oko widząc jego chmurny wzrok w lusterku auta. A potem uśmiechnęła przypominając sobie ich sprawdzony sposób pogodzenia się. I pół godziny później troska o Majkę zupełnie wywietrzała jej z głowy.

 

Po zakończeniu spotkania Maja czuła przyjemne odprężenie i rozluźnienie. Towarzyszący jej ostatnio niepokój gdzieś zniknął. Już miała dzwonić po taksówkę gdy usłyszała dźwięk swojej komórki.

                   Witaj ślicznotko- w słuchawce zabrzmiał głos Mateusza.- Jak się masz?

                   Cześć. Właściwie to właśnie wracam z oblewania początku ostatniego roku. A ty co? Skończyłeś już pracę?

                   Tak. Kumpel organizuje dzisiaj ognisko. Pomyślałem, że miałabyś ochotę wpaść.- Kamińska spojrzała na zegarek. W sumie nie było jeszcze nawet siódmej...

                   Jasne, dzięki za zaproszenie.

                   Świetnie. Gdzie mam po ciebie przyjechać?

Dwadzieścia minut później Maja jechała z Mateuszem starą skodą w kierunku przedmieść stolicy. Zatrzymali się przed jednym z dzikich wysypisk. Majkę trochę to zaskoczyło, ale w sumie...czemu nie? Takie plebejskie zabawy jak zwykle nazywał je  Krzysiek dla niej było o niebo lepsze niż do znudzenia kulturalne imprezy w ich kręgach.

                   No, to jesteśmy na miejscu- wyciągnął do niej dłoń, którą z ulgą przyjęła. Spojrzała w bursztynowe oczy Mateusza. Uśmiechnęła się do niego.

                   Słyszę, że ognisko będzie dość spore.

                   No jest paru znajomych- odparł lekko. W rzeczywistości dziewczyna ujrzała przynajmniej dwudziestkę obcych sobie młodych ludzi popijających piwo z butelki i zajadających znajdującą się  na zwykłych kijach kiełbaski. Skrzywiła się z niesmakiem.

                   Uuuu, Mati- przywitały ją przeciągłe gwizdy.- Ty to zawsze wyrwiesz najlepszą laskę.

                   Ależ to tylko moja koleżanka- odparł Mateusz bardziej przyciągając Majkę do siebie.

                   Koleżanka? Więc w takim razie może mnie przedstawisz?-odparł najbardziej śmiały z nich brunet równie umięśniony i opalony jak jej towarzysz.

                   Mam na imię Majka- przywitała się z nim dziewczyna. Czasami taka bezpośredniość trochę ją irytowała, ale jednocześnie jakoś dziwnie nęciła. Może to dlatego utrzymywała kontakt z Mateuszem, który prawdę mówiąc był dość prostym chłopakiem. Oczywiście nie była snobką jak jej rodzice, zupełnie nie o to chodziło. Po prostu wydawało jej się, że chłopak żyje tylko chwilą, nie przejmuje się tym co będzie za pięć czy dziesięć lat. A jej wszyscy zawsze trują, że jest nieodpowiedzialna, że powinna zrobić to lub nie robić tamtego...dla niej to było strasznie denerwujące. Może dlatego tak często się buntowała.- Pracujesz z Mateuszem na budowie?

                   Tak. I Adi z Sebkiem też- wskazał na dwóch kolegów, którzy znajdowali się najbliżej nich. Potem posłał szeroki uśmiech Mai. Wydała mu się zniewalająca. Miała długie lekko kręcące się czarne włosy, zgrabne opalone nogi które wystawały spod zwiewnej bawełnianej sukienki i piękną twarzyczkę w kształcie serca. Do tego ten nieziemski uśmiech...No i wyglądała na babkę z klasą. Momentalnie poczuł ochotę...odchrząknął.- Może masz ochotę na piwo?- Maja spojrzała na Mateusza. Zrozumiał ten gest.

                   Z pewnością. Zaraz jej naleję.- odparł Mati i odszedł z dziewczyną w kierunku ogniska. Potem przedstawił jeszcze kilku swoich znajomych.- przepraszam za Damiana. Czasami jest trochę zbyt obcesowy.

                   Nie, nic się nie stało, naprawdę. Ale rzeczywiście jest trochę  narwany.

                   Zjesz coś?- ponownie przeniosła wzrok na prowizoryczne ognisko oraz na patyki nadziane kiełbaskami, które większość osób zajadała ze smakiem.

                   Czemu nie?- wzruszyła ramionami nie mogąc się doczekać. I rzeczywiście po kilku minutach okazało się, że lekko zadymiona kiełbaska smakuje wyśmienicie.- Hm, boska- odparła ze śmiechem, gdy kropla tłuszczu spadła jej na brodę. Szybko ją starła.

                   Masz śliczny uśmiech- usłyszała głos Mateusza i po raz pierwszy od ich wszystkich spotkań poczuła się nieswojo. No bo do tej pory traktowała go jako kolegę, w najlepszym razie przyjaciela, ale teraz gdy tak na niego patrzyła poczuła...właściwie sama nie wiedziała co to było dokładnie. Jesteś zaręczona z Filipem, przypomniała sobie biorąc głęboki wdech i odrobinkę odsuwając się od chłopaka. Chyba Julka miała racje i takie eskapady przed ślubem nie są dobre...chociaż z drugiej strony przecież nie robią nic złego, prawda? Dlatego odparła odrobinkę zalotnie:

                   Dziękuję- miała zamiar cieszyć się swoim panieńskim żywotem jak najlepiej. I korzystać ze spontanicznej zabawy zanim stanie się stateczną panią Drągowicz.

 

Tej nocy nie tylko Maja postanowiła nieoczekiwanie spędzić czas. Również jej przyrodni brat, Tomek, który był od niej siedem lat starszy wraz ze swoim znajomym z pracy Norbertem postanowili udać się do miejscowej dyskoteki, choć Tomasz czynił to zdecydowanie niechętnie. Mając ponad trzydziestkę na karku miejsce gdzie pełno nastolatków z podrobionymi dowodami pragnących wyrwać się spod kurateli rodziców nie nastrajało go zachęcająco. Ale nie mógł ukryć, że ostatnio czuł się okropnie. Powodów było wiele, ale główny sprowadzał się do tego, że czuł się bezużyteczny. Nigdy nie potrafił dogadać się z własnym ojcem a co dopiero macochą, więc jak tylko mógł prowokował go swoimi niewybrednymi uwagami lub żartami. Zresztą tak samo warczał na swoje młodsze rodzeństwo, bo uważał je za głupich smarkaczy. Teraz myśląc o swoim młodszym o 6 lat bracie czuł tylko dziwną tkliwość bliską braterskiej miłości. A może rzeczywiście nią była? Sam nie był pewien, bo szczerze mówiąc nie znał znaczenia tego terminu. Ale nie mógł ukryć, że w ciągu ostatnich 3 lat przestał traktować go jak wroga i stał się częstym gościem w jego domu z którym mieszkał wraz z żoną, Agnieszką która teraz spodziewała się dziecka. Natomiast jeśli chodzi o Majkę...z nią w sumie zawsze dobrze mu się rozmawiało. Była żywiołowa, energiczna i jednym uchem wypuszczała bezsensowne gadki ich ojca odnośnie wszystkich ważnych w jego mniemaniu spraw. Trochę nie rozumiał jak mogła związać się z kimś takim jak jej przyszły mąż, ale wyglądała na szczęśliwą więc nie zamierzał w to ingerować. Sam nie radził sobie w swoim życiu, więc tym bardziej nie będzie ingerował w czyjeś.

Nie tylko szczęśliwe związki jego rodzeństwa sprawiały, że czuł się tak jak się czuł. Po prostu brak mu było jakiegokolwiek celu w życiu. Po tym jak nie miał zamiaru przejąć rodzinnego przedsiębiorstwa budowlanego wyprowadził się z domu znajdując podrzędną pracę jako ilustrator. Zawsze lubił malować obrazy, choć nie nazwałby siebie artystą. Ale pędzel w dłoni sprawiał, że po prostu zapominał o całym świecie. Początkowo stary Kamiński uważał to za jego hobby i choć tego nie popierał, pozwalał synowi na jego- jak się wyraził- ekscesy. Do czasu aż chciał iść do liceum związanego z rozwojem swojej pasji. Wtedy pokazał swoje prawdziwe  oblicze wyzywając go od nieodpowiedzialnym smarkaczy i naiwnych marzycieli. Ta lekcja wiele go nauczyła: przede wszystkim, że jego ojciec ma go głęboko gdzieś. Oczywiście posłusznie skończył liceum matematyczne, a potem wybrał studia inżynierskie, ale w głębi duszy zastanawiał się czy byłby szczęśliwszy nie rezygnując z malowania. Pędzel do ręki znów wziął dopiero kilka miesięcy po zakończeniu uczelni. I znów poczuł, że żyje. Niestety, w jednym ojciec się nie pomylił: malarz w dzisiejszym czasie nie miał szans porządnej egzystencji. Szybko przekonał się, że chcąc poświęcić się bez reszty temu zawodowi nie stać go będzie nawet na zakup najlepszych farb. Dlatego sądził, że praca w wydawnictwie jako ilustrator da mu choć trochę satysfakcji. Niestety, zupełnie nie miał racji. Zwolnił się po jakimś czasie biorąc pierwszy fach jaki wpadł mu do ręki. I tak stał się zwykłym robotnikiem pomagającym przy przeprowadzkach. W sumie nawet to lubił. Miał dużo wolnego czasu, więc mógł realizować pomniejsze zamówienia malarskie na zlecenie, a więc nie rezygnować z tego co tak naprawdę kocha.

                   A ty nie wychodzisz?- spytał jego kumpel Norbert gdy znaleźli się pod klubem.

                   Prawdę mówiąc jakoś nie mam ochoty- odparł znudzony, ale posłusznie wysiadł z auta.- Idź do środka sam. Ja zaraz do ciebie dołączę. 

                   Dobra. Tylko się pospiesz. Gorące dziewczyny czekają.- dodał tylko i poszedł w kierunku dudniącej muzyki. A Tomek znów zastanawiał się co on tutaj właściwe robi.  Spojrzał w stronę dyskoteki: zniechęcony wybrał tą przeciwną, gdzie znajdował się niewielki park. Może tam choć trochę odpocznie od tego dudnienia. Jednak to nie było mu dane, bo na niewielkiej drewnianej ławeczce zobaczył jakąś pijaną w sztok dziewczynę. Lekko zirytowany już miał się odwrócić i odejść, gdy usłyszał jej głos:

                   Chcesz się ze mną przespać?

 

ROZDZIAŁ DRUGI

 

         W pierwszym momencie Tomek pomyślał, że się przesłyszał.

                   Słucham?- spytał podchodząc do niej kilka kroków bliżej. Wyglądała na nie więcej niż 25 lat.

                   Pytałam czy chcesz się ze mną przespać- pomimo dość swobodnej pozy jej głos brzmiał czysto i pewnie. Może więc nie była pijana? Jakby na jego nieme pytanie usłyszał dźwięk toczącej się butelki.

                   Sama to wypiłaś?- spytał gdy butelka dotarła wprost pod jego nogi.

                   Pytałam cię o coś. Tak czy nie?- spojrzała na niego butnie. Zauważył, że ma niezwykle przejrzyste niebieskie oczy ocienione długimi, gęstymi rzęsami. Była ładna. Bardzo ładna. Ale też bardzo pijana.

                   Posłuchaj kochana jeśli podasz mi adres z chęcią odwiozę cię do domu.- podszedł do niej jeszcze bliżej chcąc wziąć ją za rękę. Wyrwała mu ją.

                   A idź do diabła!- zaklęła chowając twarz w dłoniach. Tomek wzruszył ramionami. No cóż, w takiej sytuacji jedyne co może zrobić to odejść. Chociaż nie chciał aby dzisiejszej nocy jakiś napalony młokos wykorzystał tę uroczą dziewczynę to jednak jej nie znał i nie miał zamiaru niańczyć. Tym bardziej, że właśnie odrzuciła jego pomoc. Ale gdy tylko się odkręcił usłyszał dźwięk, który zdecydowanie przypominał...

                   No nie, płaczesz?- przykucnął obok niej- Hej, dziewczyno mówię do ciebie!

                   Odczep się już. Jeśli ci się nie podobam to spadaj- chlipała dalej. Nie wiedzieć dlaczego to go rozbawiło.

                   A więc tak bardzo zmartwiła cię moja odmowa?

                   I jeszcze ze mnie kpisz!- w jej oczach zalśniła złość. Znów spojrzał na jej twarz: te niezwykłe oczy, mały nosek, duże wyraziste usta...Potem pomyślał o Ilonie- dziewczynie z którą rozstał się dwa tygodnie temu. A skoro ta dziewczyna naprawdę chciała aby z nią spał to czemu nie?

                   Wcale nie. Jesteś śliczna wiesz?

                   Naprawdę?- jej nastrój zmieniał się jak w kalejdoskopie albo jak u pijaka wyrażając się bardziej przyziemnie. Na potwierdzenie tego znów posmutniała- Dawid tak nie uważał.

                   Kim jest Dawid?- spytał zaciekawiony.

                   Idiotą- odparła z takim gniewnym zacięciem, że znów nieomal się nie roześmiał.

                   Rozumiem.- odparł chcąc załagodzić sprawę i zmienić temat.

                   Nic nie rozumiesz, więc przestań tak mówić! Nienawidzę jak ktoś traktuje mnie protekcjonalnie.- zaatakowała go.- Pytam po raz ostatni: decyduj się.- Nie wahał się ani chwili dłużej.

                   Chodź- wyciągnął do niej rękę- Na parkingu mam samochód- dziewczyna wstała z ławki i lekko się zachwiała. Potem pokręciła głową, aż jej lśniące jasne włosy nieomal zakryły jej twarz. Była wysoka i smukła. Tomem był zaintrygowany coraz bardziej. Zastanawiał się nad jej motywami: nie wyglądała na typową niemoralną dziewczynę, ale z drugiej strony jakoś nie miał z takimi do czynienia, więc nie mógł być w stu procentach pewien. Poza tym myślał też o tym, kiedy w takim razie pijackie zamroczenie nieznajomej minie na tyle żeby uświadomiła sobie w jakim niebezpieczeństwie się znajduje. Miała niewątpliwe szczęście, że to właśnie on ją znalazł. Gdyby trafiła na innego faceta mógł się założyć, że na pewno nie zrezygnowałby z zaproszenia tak pięknej dziewczyny. Nie wspominając o tym, że mógłby to być morderca lub złodziej Spojrzał na nią przelotnie znad kierownicy: delikatnie kiwała się na boki jakby w rytm jakiejś tylko słyszanej przez siebie melodii.-Jak masz właściwie na imię?

                   Anka. Daleko mieszkasz?

                   Nie, niedaleko. Nie obchodzi cię kim ja jestem?

                   A powinno? Przecież do tego co zamierzamy zrobić to chyba nie jest potrzebne.- odgarnęła do tyłu włosy. Zauważył, że szybko przełknęła przy tym ślinę. A więc nie była aż tak odprężona i spokojna jak mu się wcześniej wydawało. Więc jego pierwsze wrażenie było trafne.

                   Masz rację- powiedział zmienionym głosem delikatnie gładząc ją po policzku. Nieomal się wzdrygnęła co niezmiernie go rozbawiło.

                   Śmiejesz się ze mnie?

                   Oczywiście, że nie.- odparł już poważnym tonem. Potem dodał- Zaraz dojedziemy do mojego mieszkania.

                   To dobrze.- po kilku minutach byli już na miejscu. Ania wysiadła z samochodu patrząc na niewielki bliźniak.

                   Mieszkasz z kimś?

                   Nie, sam. Budynek obok też jest wolny od kilku miesięcy. Wcześniej tak jak i moja część był wynajmowany.

                   Więc nie jesteś żonaty?

                   Uwierz mi, że gdybym był to nigdy byś tu nie trafiła. To co, wejdziesz do środka czy zmieniłaś zdanie?

                   Jasne, że wejdę.- nie była odporna na prowokację. W środku rozejrzała się po wnętrzu. Przedsionek był mały i ciemny, a drewniana podłoga zdecydowanie wyglądała na taką, której przydałby się remont. Część kuchni, którą zdążyła zauważyć w dużej mierze zajmował duży stół i kilka krzeseł. Regał kuchenny był stary i trochę zaniedbany, a stos naczyń kuchennych świadczył o niechlujności. Momentalnie wzdrygnęła się.- Ładnie tu. Tak...przytulnie.

                   Nie kłam. Mieszkanie wygląda dość nędznie i zaniedbanie, bo prawdę mówiąc spędzam w nim niewiele czasu. Napijesz się czegoś?

                   Tak, chcę jeszcze wina.

                   Miałem na myśli coś ciepłego.

                   Chce wina, zrozumiałeś?

                   Okej.- odparł i dopiero w kuchni się uśmiechnął. Niezła była z niej apodyktyczka.

                   Proszę- podał jej kieliszek napełniony tylko do połowy. Opróżniła go jednym haustem.

                   Nalej mi jeszcze.

                   Potrzebujesz czegoś do dodania odwagi aby się ze mną przespać?

                   Oczywiście, że nie!- niemal krzyknęła, a potem opadła bezwładnie na fotel. Milczała przez chwilę. - Nie jestem żadną cnotką! Mogę spać z kim chce i ten idiota może sobie spadać na szczaw!

                   Kim nie jesteś?- dłużej nie wytrzymał i parsknął śmiechem. Odsunął się, bo nie umiał przewidzieć reakcji dziewczyny. A nóż się na niego rzuci?

                   No cnotką. On tak powiedział.

                   Dawid- ni to spytał ni to stwierdził.

                   No a kto? Przecież to o nim mówimy- westchnęła ciężko jakby to było tak bardzo oczywiste, że aż niewarte odpowiedzi.- Ale ja mu pokażę, że mam go gdzieś.

                   A więc twój chłopak cię zdradził- wyciągnął logiczny wniosek Tomek.

                   Nie.

                   Nie?

                   Nie, on nie jest moim chłopakiem. To mój były narzeczony- Kamiński zagwizdał.

                   No to nieźle. Dawno się rozstaliście?

                   Miesiąc temu. Ale dzisiaj do mnie przyszedł i...- urwała niebezpiecznie zbliżając się do krawędzi płaczu.

                   Hej, spokojnie- pogładził ją lekko po głowie niczym starszy brat.- Będzie dobrze.

                   Nic nie będzie dobrze.- rozszlochała się na dobre. Przed oczami stanęła jej twarz chłopaka który za 3 miesiące miał się stać jej mężem. Sądziła, że mocno ją kocha, że jest dla niego najważniejsza, że...jest jej wierny. O dziwo, gdy dowiedziała się, że jest wprost przeciwnie to nawet tak bardzo nie bolało. Mocnej chyba bolał ją sam akt zdrady. Potrząsnęła głową patrząc prosto w oczy obcemu mężczyźnie, który siedział przed nią. Jak to powiedział Dawid gdy wydało się że ją zdradził?  „To był dla mnie tylko seks, tamta dziewczyna nic nie znaczyła. Liczysz się dla mnie tylko ty, ale gdy nie zgadzałaś się na to musiałem poradzić sobie w inny sposób. To nie miało nic wspólnego z miłością. Nie moja wina, że taka z ciebie cnotka” Niezwykle głupie wytłumaczenie, pomyślała gniewne. Ale skoro on potrafił sypiać z niekochaną kobietą to ona może robić to samo. Oczywiście z facetem. Wzięła głęboki wdech. Potem znienacka wzięła z  dłoni Tomka kieliszek z wina i wypiła jego porcję. Wtedy oblizała wymownie wargi. - Pocałuj mnie.

                   Aniu sądzę, że najpierw powinnaś się uspokoić.

                   Ty też masz mnie za cnotkę, prawda? Po czym wy to poznajecie?

                   Co?

                   Że dziewczyna jeszcze z nikim nie spała.- zaszlochała znowu albo zrobił to raczej przemawiający przez nią alkohol.- Jestem żałosną dwudziestosześcioletnią dziewicą, którą porzucił własny narzeczony a obcy napotkany facet nawet nie czuje do niej po...poszo...poszodania- język zaczął jej się plątąć- Nienawidzę cię! Jesteś taki sam jak on!

                   Uspokój się- przytul ją, bo wreszcie zrozumiał jej na pozór irracjonalne zachowanie. Zastanawiał się jaki matoł mógł porzucić taką dziewczynę. Nawet pijana była zdumiewająco logiczna -jakkolwiek głupio to zabrzmi- i słodka.- Ciii- tulił ją do siebie w swoich ramionach pozwalając na to aby łzy moczyły mu najlepszą koszulę. Potem uśmiechnął się znad jej głowy.- Chodź, pójdźmy teraz do mojej sypialni.

                   Będziemy...?

                   Tak, będziemy tam spać.- potem wziął ją na ręce i spełnił swoje polecenie.

 

 

                   Zapisałam się na kurs gastronomiczno- kelnerski- oznajmiła Agnieszce jej przyjaciółka Iza.

                   Zamierzasz zacząć pracować?

                   Prawdę mówiąc Antoś ma już ponad pięć lat i niedługo pójdzie do przedszkola. Ja wtedy będę mogła zająć się swoją karierą. Właściwie to skończyłam tylko liceum...

                   Co na to Bartek?- przez chwilę w oczach Izabeli pojawił się jakiś gniewny błysk, który szybko minął. Aga zastanawiała się czy tylko jej się nie przywidziało.

                   Nie ma nic przeciwko temu, choć nie za bardzo się cieszy. Woli jak jestem od niego totalnie uzależniona- roześmiała się słabo. Kamińska złapała ją za dłoń.

                   Wszystko między wami w porządku?- spytała cicho.

                   Och, jasne że tak- Iza machnęła ręką w geście bagatelizacji- Po prostu trochę się o to posprzeczaliśmy, ale ja naprawdę mam już dość swojego życia. Nie chcę być do końca tylko kurą domową.

                   Przecież nie jesteś. Wychowywałaś Antosia.

                   Ty jakoś umiałaś pogodzić macierzyństwo z pracą.

                   Przecież to dopiero 16 tydzień!- roześmiała się Agnieszka.

                   Wiesz o co mi chodzi. Najpierw skończyliście z Krzyśkiem studia, a potem zdecydowaliście się na ślub i dziecko. Ja z Bartkiem... trochę za szybko chcieliśmy stać się dorosłymi.- szybko wstała poważniejąc jakby powiedziała coś niewłaściwego. A przynajmniej Aga odebrała takie wrażenie.- Przepraszam, muszę już lecieć. Przyszłam tylko przeprosić cię za to, że nie przyszłam ostatnio na twoje zaproszenie i trochę cię zaniedbałam.

                   Och, nic nie przecież nie stało. Rozumiem, że teraz mamy swoje własne życie i beztroskie czasy liceum w którym ganiałyśmy za dwoma przystojniakami się skończyły.

                   Tak- westchnęła Iza, a w jej oczach pojawiły się łzy- Och, ale jestem głupia. Te wszystkie sentymenty sprawiają, że zamieniam się w fontannę.- pospiesznie wytarła oczy.

                   Kochana, na pewno wszystko w porządku?

                   Jasne, że tak. Zadzwonię do ciebie jak będę po pierwszym kursie. Na razie.

                   Cześć- odparła zaniepokojona Agnieszka.

 

                   Witaj kochanie. Dzwonię żeby zapytać o której mam po ciebie dzisiaj przyjechać.

                   Przyjechać?- jak głupia powtórzyła Maja za Filipem ostatnie słowo.

                   Tak- usłyszała jego roześmiany głos- Przecież mieliśmy dzisiaj jechać obejrzeć mieszkania, pamiętasz?

                   No tak, kompletnie wyleciało mi to z głowy- odparła szczerze.

                   Chyba nie zaplanowałaś czegoś innego czego nie dałoby rady przełożyć?

                   Niestety...- zawahała się myśląc o tym, że po raz pierwszy zamierzała poważnie skłamać narzeczonemu. Bo wczorajszego wieczoru umówiła się z Mateuszem. Mieli ze znajomymi skakać na bungee i bardzo chciała to zobaczyć. Ale przecież nie mogła powiedzieć temu Filipowi. Z pewnością nie zrozumiałby, że coś takiego jest dla niej ważniejsze niż wybór przyszłego domu. Więc nie miała wyjścia: musiała przecież skłamać, prawda? Pospiesznie wzięła głęboki wdech.- Niestety, umówiłam się z Julką. Miałyśmy wybrać razem jakiś prezent dla dzidziusia Agi.

                   Hmm...no to chyba będę musiał poradzić sobie sam. Ale wtedy gdy nie spodobają ci się zasłonki lub obicia mebli z pewnością ci to wypomnę- zażartował.

                   Tak, jestem tego świadoma. A poza tym masz niezawodny gust- mówiła szczerze, bo Filip był perfekcjonistą w każdym calu i zawsze lubi tylko wyrafinowane rzeczy. Zapewne bez problemu uda mu się wybrać takie mieszkanie, które będzie jednocześnie eleganckie i funkcjonalne.- W ciemno zdaję się na ciebie.

                   Świetnie. Mam tylko jedno pytanie- Maja zaczynała się już trochę niecierpliwić, bo niedługo kończyła jej się przerwa w wykładach. Na dodatek Julka zerkała na nią z niemym pytaniem na twarzy, bo nic nie wiedziała o ich rzekomym wyjściu.

                   W takim razie słucham.

                   Wolisz wielką i przestronną sypialnię czy małą z ogromnym łożem pośrodku?- momentalnie  straciła całe swoje opanowanie na wspomnienia swoich zbliżeń z Filipem czując wypełniające ją pożądanie. Jej chłopak mógł być sobie poważnym biznesmenem, ale w łóżku dogadywali się świetnie. Znikało gdzieś całe jego opanowanie i chłodne kierowanie się logiką, a pojawiało czyste niemal zwierzęce uczucie. Czasami nawet zastanawiała się czy jej Fil nie ma przypadkiem brata bliźniaka.

                   Sądzę, że jeśli ty w niej będziesz na mnie czekał to nie będzie to miało dla mnie większego znaczenia- usiłowała pozbyć się gardłowego tonu, który pojawił się w jej głosie. Była przecież w szkole!

                   A więc zrobię ci niespodziankę. Kocham cię.- wyraźnie zamierzał już kończyć rozmowę.

                   Czekaj. Spotkamy się wieczorem?- nie wiedziała o której skończy się jej spotkanie z Mateuszem, ale i tak czuła, że nie wytrzyma bez dotyku Filipa. Jej ciało go potrzebowało.

                   Przykro mi kochanie, ale będę zajęty. Muszę rozliczyć ostatnie faktury zapłaty.

                   Przecież zatrudniliśmy wedding plannera.

                   Co nie znaczy, że mamy zostawić najważniejszy dzień naszego życia obcym ludziom.

                   Ale nie widziałam cię już od niedzieli.

                   A dziś mamy dopiero środę. Spotkamy się jutro obiecuję.

                   Trzymam cię za słowo. Pa pa.- Maja z błogim westchnieniem się rozłączyła.

                   Czemu powiedziałaś Filipowi, że wybieramy się dziś na zakupy?

                   Bo coś mi wypadło i muszę być gdzie indziej.

                   To przez Mateusza, prawda? Maju, jeśli zdradzasz swojego narzeczonego przed ślubem...

                   Nikogo nie zdradzam- przerwała jej szybko Kamińska zanim zdążyła dokończyć myśl- Po prostu chcę jeszcze zażyć uroków życia, a chłopaki mają dziś skakać na bungee. Jeśli chcesz możesz mi towarzyszyć jako przyzwoitka.

                   Nie żartuj. Nie rozumiem dlaczego musisz okłamywać Filipa. Przecież on z pewnością by to zrozumiał.

                   Nie znasz go na tyle dobrze. On czasami po prostu...no nie umie się bawić, rozumiesz? Zupełnie jakby nie miał trzydziestu a pięćdziesiąt lat.

                   Mnie wydał się odpowiedzialny i kulturalny.

                   Nie mówię, że taki nie jest. On po prostu...ach, nie umiem tego wyjaśnić. Ale czasami czuję się przy nim jak ryba wyjęta z wody.

                   Jesteś pewna, że chcesz wyjść za niego za mąż?

                   Oczywiście, że chce, głuptasku. To chyba normalne przed ślubem. Trochę się tego boję- roześmiała się dziwnie- Zobaczysz jak to ty będziesz wychodziła za Andrzeja. I czy nie będziesz chciała spieprzać jak najdalej od niego.

                   Może masz rację- Julką znów poczuła się głupio, bo miała irytujący dla niej zwyczaj wtrącania się w nie swoje sprawy. Przecież Maja jest szczęśliwa a ona wciąż szuka dziury w całym. Pomyślała o swoim ukochanym. Może rzeczywiście każda panna młoda odrobinę panikuje?

 

Ania czuła się tak podle jak jeszcze nigdy dotąd. Boże, jak mogła to zrobić? I to z zupełnie obcym facetem? Miała ochotę skulić się w łóżku i płakać nad swoją żałosną osobą a nie obsługiwać klientów w cukierni swojej koleżanki.

                   Anka, w porządku? Zachowujesz się dzisiaj jak widmo.

                   Tak, w porządku. A właściwie to nie- początkowo chciała ukryć przed najlepszą przyjaciółką swój karygodny postępek, ale musiała o tym komuś powiedzieć.

                   Więc?- Klaudia była najwyraźniej rozbawiona jej odpowiedzią.

                   Och, zrobiłam coś strasznego...- zaczęła Ania melodramatycznie opowiadając koleżance wszystkie detale z wczorajszej nocy. Zakończyła dość niezręcznie.- No i gdy się rano obudziłam to spałam obok niego prawie goła. Gdy tylko otworzyłam oczy zebrałam swoje rzeczy, pospiesznie się ubrałam a potem, potem uciekłam!

                   Matko- Klaudia uznała najwyraźniej całą historię za niezwykle zabawną.- I naprawdę zrobiłaś to z zupełnie obcym facetem? Ania jęknęła.

                   Nie musisz mi o tym przypominać- jęknęła- A co jeśli jestem w ciąży?

                   Po jednej nocy? To nie telenowela brazylijska. A poza tym to przy pierwszym razie ryzyko jest znikome. Naprawdę nic nie pamiętasz?

                   Nic a nic. Boże, a co jeśli czymś mnie zaraził? Mógł mieć rzeżączkę albo kiłę.- jej rozmówczyni wybuchła śmiechem.- Wciąż się ze mnie śmiejesz.- nagle z mroku wczorajszego wieczoru przypomniała sobie uśmiech Tomka.- Zupełnie jak on!

                   Więc śmiał się z ciebie?

                   Proszę przynajmniej ty ze mnie nie kpij, bo mam ochotę się rozbeczeć a gdy zacznę to chyba nie przestanę.

                   Już dobrze. Naprawdę chciałabym dać ci spokój, ale właśnie zbliża się następny klient i...

                   O Boże.

                   Co? Dlaczego chowasz się za ladą?

                   Bo to on- odparła cicho Ania.

                   Facet z którym spałaś?- odpowiedzią było tylko ciche jęknięcie.- Ładniutki.

                   Pozbądź się go.- zamruczała znów Anna.

                   Ale on chyba już cię widzi- usłyszała odpowiedź przyjaciółki i z wolna podniosła głowę. Spojrzała wprost w roześmiane błękitne oczy wczorajszego mężczyzny z dyskoteki.- O Boże.

                   Zostawię was na chwilkę samych. Macie tylko pięć minut. Potem Ania będzie mi potrzebna na sali.

                   Klaudia!- zaprotestowała jej przyjaciółka.

                   Pięć minut- powtórzyła tamta- więc zmykajcie na zaplecze. Anna podniosła głowę zbierając w sobie całą odwagę. Co właściwie mówi się nieznajomemu facetowi z którym spędziło się noc? Przecież nawet nie znała jego imienia!

                   Cześć.- powiedziała robiąc parodię uśmiechu. Ale zaraz uświadomiła sobie, że przecież nie musi właściwie z nim gadać. No i skąd on w ogóle wiedział gdzie jej szukać?- Posłuchaj wiem, że po...po wczorajszym mogłeś wyciągnąć niewłaściwe wnioski, ale ja naprawdę nie jestem tego typu dziewczyną i...

                   Może pójdziemy jednak na te zaplecze?- Tomek uśmiechnął się do dziewczyny.

                   Nie mam ochoty. Proszę, zapomnij o tym co się stało. Ja...

                   Mam twoją torebkę- przerwał jej Kamiński kierując się w stronę zaplecza o którym poinformowała go Klaudia. Nawet nie spojrzał czy dziewczyna idzie za nim. Zrobił to dopiero na miejscu. Stała tam. Wydała mu się ładniejsza niż wczorajszego dnia w plisowanej spódniczce do kolan i białej koszuli. Długie włosy związała przy karku w zgrabny kok.

                   Okej. Więc skoro masz moją torebkę to może mi ją dasz i sobie pójdziesz?

                   Tomek.

                   Co?

                   Mam na imię Tomek- podał jej dłoń, którą odruchowo uścisnęła. Dopiero potem zdała sobie sprawę z tego co robi. Odsunęła się od niego.

                   Guzik mnie obchodzi twoje imię! Daj mi wreszcie tą torebkę i się ode mnie odczep! Znajdź sobie inną dziewczynę na jednorazowe numerki. Ja nie zamierzam tego powtarzać.

                   Czego?- wyglądał na nieźle ubawionego, więc znów poczuła na niego złość.

                   Dobrze wiesz czego- nie dała się sprowokować.

                   Co według ciebie wczoraj zaszło?

                   Przestań wreszcie kpić- nie wytrzymała napięcia i poczuła w oczach wilgoć. Szybko zamrugała. Nie potrafiła beztrosko podchodzić do sprawy swojego dziewictwa. Zwłaszcza wychowując się w rodzinie konserwatystów.

                   Aniu...wczoraj nic między nami nie zaszło. Nawet się nie pocałowaliśmy.

                   Co?

                   Wczoraj nie spaliśmy ze sobą- powtórzył już poważniej.- Byłaś pijana a ja nigdy nie wykorzystałbym takiej sytuacji.

                   Och...naprawdę?- ulga w jej głosie była aż tak wielka, że poczuł się winny, że swoim wcześniejszym zachowaniem trochę się z nią droczył.

                   Naprawdę. Z tego co zrozumiałem z twojej wczorajszej wypowiedzi wynikało, że niedawno zerwałaś z narzeczonym i nie byłaś sobą. Wiedziałem, że twoje rozprężenie jest tylko pozorne. No i że nie jesteś taką dziewczyną za jaką chciałaś uchodzić.

                   O Boże, tak się cieszę- roześmiała się kładąc dłonie na ustach. Potem spojrzała na niego gwałtownie poważniejąc.- Boże, pewnie myślisz, że jestem nienormalna.

                   W tej chwili myślę tylko, że dwukrotnie użyłaś imienia Boga nadaremną.

                   Jesteś żartownisiem, co?

                   Nie przeczę, że dość lekko podchodzę do życia- opowiedział jej chłopak.

                   Ale nie na tyle żeby wykorzystać wczorajszą sytuację. Mimo całego mojego absurdalnego zachowania, dziękuję.

                   Nie ma za co. Ale z chęcią skorzystam z twojej chęci odwzajemnienia się.- wyglądała na zdziwioną.- Jeśli dasz się zaprosić na kawę.

                   Mówisz poważnie?

                   Najzupełniej. Poznaliśmy się w dość niecodziennych okolicznościach, ale jesteś nietuzinkową osobą. A w dzisiejszych czasach poznać kogoś takiego jest dość trudno.

                   Ale...ja nie wiem. Nie znam cię.- poczuła się okropnie głupio. Nie pamiętała dokładnie co wczoraj do niego wygadywała, ale dość sporo zważywszy na to co już o niej wiedział. Choć może to i lepiej że nic nie pamięta. Umarłaby chyba ze wstydu.

                   Wczoraj chciałaś iść ze mną do łóżka- wyglądała na zakłopotaną. Już chciała coś odpowiedzieć, ale powstrzymał ją gestem dłoni- Wiem, że byłaś pijana. Ale proszę tylko o spotkanie w gronie ludzi.

                   Dlaczego?

                   Dlaczego?- powtórzył z niedowierzaniem.

                   Tak, dlaczego? Wczoraj zrobiłam z siebie kompletną kretynkę, a dzisiaj niemal miałam napad paniki. A poza tym...- już miała powiedzieć, że skoro wczoraj nie skusiła go zupełnie chętna do łóżka to tym bardziej nie ma zapewne ochoty znów spotykać się z nią na płaszczyźnie damsko-męskim.

                   A poza tym...?- dociekał.

                   Nieważne- uśmiechnął się jakby znał jej myśli.

                   Więc?  Dasz się namówić na spotkanie w gronie wielu ludzi? Chętnie poznałbym wszystkie szczegóły twojej historii. Wczoraj nie zrozumiałem chyba wszystkiego.

                   Och, chyba nie za bardzo wszystko pamiętam.

                   Nie szkodzi. Za to ja doskonale.

                   Przepraszam, minęło już siedem minut.- usłyszeli pukanie po którym pojawiła się Klaudia.

                   Dobrze, już idę.- odpowiedziała Anna przełożonej, która zaraz wyszła.

                   Dziękuję za torebkę i to co mi dzisiaj powiedziałeś.- zwróciła się do Tomka zmierzając ku wyjściu.

                   Aniu?- na dźwięk swojego imienia odwróciła się przez ramię.- Sobota, siedemnasta w restauracji na rogu Grodzkiej?- wymienił nazwę ulicy. Dziewczyna przygryzła lekko wargę

                   Dobrze, chyba jestem ci to winna za odzyskaną torebkę.

                   Świetnie. Już się nie mogę doczekać.

 

                   I jak, chcesz spróbować?- zwrócił się do Mai Mateusz ostatni raz sprawdzając swoje zabezpieczenia.

                   Nie- pokręciła zdecydowanie głową.- Wolę tylko popatrzeć jak ty skaczesz.

                   Jak chcesz- ostatni raz posłał jej szeroki uśmiech po czym rozłożył szeroko ramiona i po prostu spadł na dół. Maja nie potrafiła powstrzymać cichego okrzyku strachu. Mati skacząc na bungee wyglądał tak jakby po prostu spadał w dół. Uśmiechnęła się gdy chłopak zaczął podskakiwać kilkakrotnie na swojej linie.

                   Jest niezrównany, co?- usłyszała obok siebie głos towarzyszącego im mężczyzny, który zajmował się ochroną i zabezpieczaniem sprzętu.- Skacze już od dwóch lat. 

                   Tak. Patrzy się na to niesamowicie.

                   Na pewno nie chcesz spróbować? Wyglądasz mi na odważną babkę.

                   Nie aż tak.- roześmiała się tylko znów przenosząc wzrok na Mateusza.

Po kilkunastu minutach z powrotem był przy niej. Wyglądał na rozluźnionego i odprężonego. Maja zaczęła mu tego zazdrościć.

                   Dlaczego zdecydowałeś się zacząć skakać?

                   Lubię adrenalinę. A poza tym to chciałem pokonać swoje słabości. Bałem się jak diabli gdy robiłem to po raz pierwszy, ale jednocześnie byłem radośnie podniecony że wreszcie to zrobię.

                   Co czujesz gdy lecisz?

                   Coś, czego nie da się opisać słowami. Po prostu czuję się wtedy wolny i nie tak mały jak inni śmiertelnicy jakbym wzniósł się trochę ponad szarą codzienność. Wiem, że to głupie, ale...

                   Nie, chyba rozumiem. Ja też czasami chciałabym móc tak odlecieć. Wiele razy ta szara codzienność jak się wcześniej wyraziłeś mnie przytłacza. Mam dość tego, że rano powinnam iść na uczelnię, a potem coś zjeść. Dość myśli o tym, że po studiach będę musiała znaleźć pracę, wyjść za mąż, może mieć dzieci. To takie dołujące, że to wszystko jest tak zaplanowane i poskładane jak kostka dobrze uprasowanej bielizny,

                   A kto powiedział, że musisz robić to wszystko? Przecież jesteś wolna, to twoje życie i nikt nie ma prawa zmuszać cię do niczego.- Maja roześmiała się.

                   Mówisz jak rastafarian. A życie niestety nie jest takie proste.

                   Ależ jest. To tylko ludzie lubią sobie wszystko komplikować.

                   Więc dlaczego ty pracujesz? Lubisz dźwigać ciężkie cegły i pracować w każdą pogodę niezależnie od palącego słońca czy gryzącego deszczu?

                   Pracuję tylko tyle ile muszę i ile jest mi niezbędne do życia. Nie po to by zaspokoić swoje bądź czyjeś ambicje.

                   Więc to znaczy, że ja to robię?- nastroszyła się. Roześmiał się.

                   Niekoniecznie. Po prostu pogubiłaś się w tym co jest dość proste. Przestań podchodzić do życia jak do nierozwiązanej zagadki, którą musisz rozwiązać.

                   I to mi niby pomoże? Wybacz, ale czuję jakbym słyszała swojego księdza podczas niedzielnej mszy: zrozum, że twoim jedynym prawdziwym celem jest Bóg a wszystko stanie się proste. Jesteś z sekty?

                   Wiem, że to może wydać się dziwne- zignorował jej sarkastyczne pytanie- Ale to wszystko siedzi w tobie. Odnajdź prawdziwą siebie.

                   A jak mam to niby zrobić?- miała już dość jego nic nie znaczących sloganów

                   Trzymaj się mnie, a wszystko zrozumiesz. Po prostu trzymaj się mnie.

 

ROZDZIAŁ TRZECI

 

Leżąc wieczorem w łóżku Majka zaczęła zastanawiać się nad swoją dzisiejszą rozmową z Mateuszem Fijalskim. Może on jednak miał rację? Może sama komplikuje swoje życie zmuszając się do rzeczy których nie lubi? Nie podobała jej się ta myśl. Wstała z łóżka opierając się tylko plecami o wezgłowie. Dochodziła dwunasta. Jej współlokatorka Ewelina z którą wynajmowała mieszkanie z pewnością już dawno śpi. Miała ochotę zadzwonić do Filipa. Porozmawiać z nim, usłyszeć jego głos...dlaczego nigdy nie było go przy niej gdy tego potrzebowała? Nie, jest wobec niego niesprawiedliwa. Po prostu ta cała nagromadzona w niej frustracja zaczęła ją już męczyć. Jutro spotka się z narzeczonym i humor od razu jej się poprawi. Ale nic nie mogła poradzić na to, że myślała tylko o kolejnym spotkaniu z Mateuszem, które miało odbyć się w niedzielę. Miał ją zabrać na prawdziwy tor deskorolek gdzie zazwyczaj jeździ. Już nie mogła się tego doczekać.

Nazajutrz, zaraz po zajęciach zadzwonił do niej narzeczony. Ucieszyła się, że spędzą ze sobą więcej czasu, ale niestety okazało się, że muszą dokonać jeszcze kilku istotnych wyborów odnośnie wystroju stołu.

                   Filip nie obraź się, ale guzik mnie to prawdę mówiąc obchodzi. Przecież jedzenie nie będzie najbardziej istotne.- odezwała się do niego gdy zmierzali na umówione miejsce z wedding plannerem, którym była miła pani po trzydziestce.

                   Nie mów tak. Zobaczysz, gdy sala będzie wyglądała pięknie, a kościół ozdobiony zgodnie z twoim życzeniem wspomnisz moje słowa.

                   Może i tak. Co nie znaczy, że jeśli do jedzenia będzie tylko kasza z kapustą będę nieszczęśliwa. Chcę już to mieć za sobą.

                   Jeszcze tylko osiem tygodni- pocieszał ją Drągowicz.

                   Raczej aż osiem. Czemu nie moglibyśmy zrobić skromnego przyjęcia jak Aga z Krzyśkiem? Uważałam je za niezwykle urocze.

                   Nie mogę się z tobą zgodzić, bo mnie tam nie było.- roześmiał się- Ale wierzę ci na słowo.

                   Była tam tylko najbliższa rodzina i przyjaciele- kontynuowała dziewczyna jakby do siebie.- A u nas ma być ile? Dwieście osób?

                   Coś koło tego, jeszcze nie otrzymaliśmy wszystkich potwierdzeń.- zamilkli na chwilę. Potem przez resztę drogi mężczyzna opowiadał Mai, że wczorajsze mieszkanie zdecydowanie nie nadawało się na ich przyszły dom. Po kilku minutach podjeżdżali już na parking restauracji. Potem wyszli z samochodu.

                   Poczekaj- poprosiła Filipa Maja. Spojrzał na nią zaskoczony.

                   Coś nie tak?

                   Aha. Dziś nawet się ze mną nie przywitałeś- jego poważne rysy od razu złagodniały gdy zbliżył się do niej i lekko cmoknął w usta.

                   Tak lepiej?

                   Nie- odparła a potem wpiła się w jego wargi wplatając dłonie we włosy- Tęskniłam za tobą- wyznała gdy tylko zakończyła pocałunek.

                   Widzę.- wygiął wargi w uśmiechu. Potem delikatnie się od niej odsunął.- Ale jakby nie było jesteśmy w publicznym miejscu.

                   I co z tego? Przecież nie robimy nic złego.

                   Chodź, Dominika na nas czeka.

                   Dominika?

                   Nasz wedding planner, zapomniałaś?

                   Dla mnie to pani Osińska.- mrugnęła- Kiedy zdążyliście się aż tak zaprzyjaźnić?- w jej pytaniu nie było jednak zazdrości. Ufała Filipowi bez zastrzeżeń. Ze swoimi staroświeckimi poglądami nie byłby w stanie zdradzić narzeczonej.

                   W czasie kiedy ty kupowałaś prezent dla Agi. Wybrałaś z Julią coś ładnego?

                   Ach, mówisz o wczorajszych zakupach...no tak, kupiłam ładne śpioszki...takie różowe- pomimo całej swojej przebojowości nie umiała kłamać. Na szczęście Filip niczego nie zauważył.

                   A co jeśli urodzi się chłopiec?

                   Będzie za mały żeby dostrzec, że nosi ubranie w niemęskim kolorze. Tak a propos ubioru, to ładnie ci w tej koszuli. Wyglądasz bardzo męsko.- dodała z szelmowskim uśmiechem. Spojrzał na nią.

                   Próbujesz mnie zdekoncentrować?

                   Prawdę mówiąc to miałam zamiar namówić cię żebyśmy przełożyli spotkanie z Dominiką.

                   Tak? I co niby mielibyśmy robić w tym czasie?- odpowiedział jej podobnym uśmiechem. Uwielbiała go, bo wtedy wydawał się jej być bardziej bliski a nie sztywny i odległy.

                   Myślę, że znalazłabym nam ciekawe zajęcie.

                   Nie kuś. Przecież wiesz, że musimy przez to przebrnąć. Po ślubie będziemy mieli dla siebie tyle czasu ile chcemy.

                   Obiecujesz?

                   Oczywiście- odparł poważnie. Maja westchnęła. Wcale nie była tego taka pewna.

Spotkanie przebiegło tak jak się spodziewała: wyjątkowo nudno i przewidywalnie. Musiała odpowiedzieć z narzeczonym na masę pytań o byle najdrobniejsze szczegóły. Jak komukolwiek może to sprawiać radość? Na szczęście znalazła sobie doskonałe zajęcie: liczyła tykania zegara, a potem sprawdzała czy się nie pomyliła i minęła jedna minuta. Po pół godzinie nie myliła się już w ogóle.

                   Maju?- ocknęła się widząc wpatrzony w nią wzrok Filipa. Gdyby go nie znała uznałaby, że wygląda bardzo poważnie, a może nawet groźnie. Ale w  jego oczach błyszczały wesołe iskierki rozbawienia. Pospiesznie wstała.

                   Och, przepraszam zamyśliłam się trochę nad wyborem serwetek. Czy lepsze będą te z motywem winorośli czy może owoców- miała to być ironiczna uwaga, ale pani Osińska odebrała to całkiem poważnie.

                   Sądziłam, że wybraliśmy już motyw winorośli. Ale jeśli jeszcze się pani waha...

                   Ależ skąd. Winorośle będą odpowiednie.- uśmiechnęła się do kobiety.- Dziękujemy za spotkanie. Do widzenia.

                   Do widzenia. Niech państwo pamiętają, że spotykamy się w poniedziałek na degustacji tortów. Musimy wybrać nie tylko kształt, ale i ozdoby oraz...

                   Tak, jasne.- pospieszyła ją Maja.- Zdajemy sobie z tego sprawę. Jeszcze raz dziękujemy i do widzenia. Kamińska uścisnęła szybko dłoń Dominiki pozwalając to samo zrobić Filipowi, a potem szybko pociągnęła go w stronę wyjścia zanim wedding plannerce coś się znów nie przypomniało. Gdy znaleźli się już z Filipem na zewnątrz spytała retorycznie:- Czy ona naprawdę sama nie może wybrać zwykłych serwetek? To wszystko jest już tak absurdalne, że aż śmieszne.  A właściwie to już nawet nie- poprawiła się.

                   Na szczęście mamy to już za sobą. Odwieść cię teraz do mieszkania?

                   Żartujesz? Nie zjemy razem kolacji?

                   Muszę skończyć ważne rozliczenie. Nie wiem ile mi się zejdzie, a nie chciałbym cię zanudzać.

                   Niczym mnie nie zanudzisz. Może ci pomogę żebyś poradził sobie z tym sobie wcześniej?

                   Nie sądzę moja przyszła pani pedagog.- roześmiał się.- Więc? Może zawiozę cię do Agnieszki lub Juli?

                   Nie, jedźmy do ciebie. Nie jestem dzieckiem i potrafię się zająć sobą.- Prawdę mówiąc to sądziła, że gdy wreszcie zostaną z Filipem sami będą mogli trochę...zacieśnić relacje. Na miejscu okazało się jednak, że jej przyszły mąż naprawdę tonął w jakichś papierach podczas gdy ona próbowała przyjmować uwodzicielskie pozy na kanapie. W końcu zirytowana wstała i usiadła mu na kolanach. Przez chwilę wyglądał tak jakby tego nie zauważył, ale gdy tylko chciała go zbesztać wyrażając całe swoje niezadowolenie zamknął jej usta pocałunkiem. Uśmiechnęła się w duchu. A więc jednak potrafi odciągnąć go od pracy.

                   Dokończenie tego bilansu zajmie mi jeszcze tylko niecałe pół godziny.- szepnął jej wprost do ucha jednocześnie wodząc ustami w okolicach szyi.- Ale jeśli nadal będziesz mnie tak rozpraszać to...- teraz z kolei to ona powstrzymała jego dalsze słowa.

                   Sądzę, że w takim razie przyda ci się drobna przerwa.- pocałowała go po raz kolejny wplatając palce we włosy-  Słyszałam, że pozytywnie wpływa na kondycję mózgu.- dodała zdejmując jego marynarkę.

                   Chyba masz rację- niespodziewanie wstał trzymając ją w swoich ramionach. Roześmiała się świadoma swojego zwycięstwa. Jednocześnie nie przestawała rozpinać maleńkich guziczków jego koszuli.

                   Od wczoraj nie mogłam przestać o tobie myśleć. Odkąd sprowokowałeś mnie tymi słowami o sypialni...- urwała na chwilę gdy położył ją na łóżko nakrywając swoim ciałem.

                   Bo taki był mój zamiar- odparł z uśmiechem na ustach nie przerywając swoich pieszczot.

Po wszystkim Maja była tak wykończona, że nie miała siły nawet podnieść do góry głowy. Głupi uśmiech nie schodził jednak z jej z ust.

                   Może zostanę z tobą na noc?- spytała- Będę stąd miała bliżej na uczelnię.

                   Przecież nie masz tu żadnych rzeczy. A poza tym to chyba powinniśmy na razie zachować pewną wstrzemięźliwość.- na te słowa całe zmęczenie minęło jej jak ręką odjął. Podniosła się na łokciach zerkając na ubierającego się Filipa.

                   Mówisz poważnie?- spojrzał na nią i pogładził po policzku.

                   Tak. Mimo tego że nie potrafiłem utrzymać przy sobie rąk przed ślubem uważam, że powinniśmy na razie pozostać tylko w czysto platonicznych relacjach. Wtedy nasza noc poślubna będzie wyjątkowa.

                   Każda noc spędzona z tobą jest wyjątkowa. A nawet i dzień. Sądzisz, że będę cię bardziej pragnąć gdy nie dotkniesz mnie przez dwa miesiące? Zaręczam ci, że to nie jest możliwe.

                   Pochlebiasz mi kochanie, ale tak chyba będzie lepiej.

                   I nie dasz się przekonać?- prowokacyjnie opuściła pościel na dół tak, że ukazała się jej goła klatka piersiowa. Z satysfakcją zauważyła, że błękitne oczy Filipa wyglądały jak morze podczas sztormu. Tak pełne były skrywanego pożądania. Mężczyzna gwałtownie przełknął ślinę.

                   Skusiłabyś nawet świętego.

                   Tak sądzisz?- odrzuciła kołdrę i na czworakach zaczęła skradać się do krawędzi łóżka gdzie siedział Filip. Jej kruczoczarne włosy były rozpuszczone i wyglądały jak ciemna peleryna okalając głowę, ramiona i koniuszki piersi. Była piękna i jednocześnie świadoma swojej atrakcyjności. Nie udawała purytanki, a w łóżku nie wahała się prosić i eksperymentować. Czasami uważał, że kocha ją do szaleństwa i byłby zdolny zrobić dla niej wszystko. Gdy pocałowała go w usta ocierając się całym ciałem o jego klatkę piersiową nie miał już możliwości kontynuować swoich rozmyślań. Z jękiem objął ją jeszcze mocniej.

                   Chcesz żeby twój ojciec był zły za to, że nie wykonałem na czas zlecenia?- spytał gdy jej usta zaczęły sunąć po jego klatce piersiowej powoli znów rozpinając mozolnie zapinaną przez niego koszulę.

                   A więc to zlecenie dla mojego tatusia? W takim razie powiedz mu, że jego niegrzeczna córeczka miała dla ciebie inne plany.- roześmiał się.

                   Niegrzeczna? Raczej nienasycona.- przejechał rękoma po jej gołych plecach zatrzymując się na pośladkach.

                   Ja jestem nienasycona?- odpowiedziała pytaniem podczas gdy jej dłonie zaczęły zjeżdżać z jego ramion w stronę brzucha a potem jeszcze niżej. Filip powstrzymał ją przygwożdżając własnym ciałem na łóżku. Szybko przeturlała się górując nad nim.

                   Kocham cię.- powiedział patrząc Mai prosto w oczy. Momentalnie spoważniała.

                   Ja też cię kocham.

                   Jak bardzo?

                   Bardzo,- cmoknęła go w prawy policzek- Bardzo.- powtórzyła gest tym razem na lewym policzku.- Najbardziej na świecie.- dodała rozpinając pasek jego spodni. Nagle znieruchomiała. Spojrzała w oczy Filipa z krzywym uśmieszkiem.- Więc co z naszym okresem wstrzemięźliwości?

                   Sądzę, że zaczniemy go od jutra- odparł obdarzając ją namiętnym pocałunkiem.

 

Anna szła na spotkanie co chwili zastanawiając się po co właściwie tam idzie. Może żeby zobaczyć znów te błękitne oczy i kpiarski uśmiech? Nie miała pojęcia. Ale przed wejściem nie było już odwrotu. Właśnie miała spotkać się z chłopakiem, którego spotkała kilka dni temu po sekundzie znajomości proponując mu seks. A może jednak powinna zawrócić?

                   Ania!- usłyszała swoje imię i wiedziała, że wypowiedział jej Tomek. Do niej. Odwróciła się potwierdzając swoje przypuszczenia.

                   Witaj.

                   Czyżbyś chciała uciec?

                   Nie, po prostu cię w pierwszej chwili nie zauważyłam i myślałam że jednak nie przyszedłeś i...- westchnęła patrząc mu w oczy- No dobra, chciałam uciec.

                   Nie chciałaś się ze mną spotkać?

                   Nie o to chodzi. Po prostu nie wiem co o mnie myślisz po tym co ci opowiedziałam o sobie. I czuję się z tego powodu niepewnie.

                   Niepotrzebnie. Nie powiedziałaś nic czego powinnaś się wstydzić.

                   Nic?- upewniała się.

                   Nic- potwierdził lekko unosząc końcówki ust.- Usiądziemy?

                   Dobrze- zgodziła się rozpoczynając spędzanie najzabawniejszego wieczora od kilku miesięcy. I to z nieznanym sobie mężczyzną! Była chyba szalona.

                   Pracujesz w tamtej cukierni od dawna?- spytał po posiłku Tomek.

                   Tak. Od prawie pół roku. I praktycznie tam mieszkam, bo odkąd wyprowadziłam się z domu po tej całej scysji z Dawidem to...- urwała. Miała tę niechcianą właściwość, że zawsze najpierw mówiła a potem myślała. Tak jak i teraz. Zdradziła Tomkowi swój adres. A co jeśli będzie chciała skończyć tę znajomość?

                   Spokojnie, nie zamierzam cię prześladować- powiedział jakby w odpowiedzi na jej niewypowiedziane pytanie. Poczuła się zakłopotana, że tak łatwo ją rozgryzł. Dobrze, że chociaż się przy tym uśmiechał.

                   Och przepraszam. Przy tobie zachowuje się jak idiotka.

                   Aż tak bardzo cię denerwuję?

                   Nie o to chodzi. Po prostu...powiedz mi, tylko szczerze: co sobie o mnie pomyślałeś tamtej nocy przed dyskoteką gdy zaproponowałam ci...- zrobiła nieokreślony ruch dłońmi-...no wiesz co.

                   Gdy zaproponowałaś mi...no wiesz co- dokończył z uśmiechem. Boże, jakiś on miał zniewalający uśmiech, pomyślała Ania-...to wiedziałem, że jesteś wyjątkowa.- Gdyby się rumieniła to pewnie by to zrobiła.

                   Nie wierzę. Na pewno sądziłeś, że jestem niemoralna.- Gdy wypowiedziała to słowo jak przez mgłę przypomniała sobie, jak mówi mu że nie jest cnotką i cały dalszy dialog...o tym że jest dziewicą. O mój Boże.

                   Co się stało? Nagle spoważniałaś- Ania jęknęła chowając twarz w dłoniach.- Coś sobie przypomniałaś?- spytał po chwili domyślnie Kamiński. Kiwnęła głową.

                   Naprawdę jesteś zabawna. Mam nadzieję, że dziś się na mnie nie rzucisz za te słowa?

                   A rzuciłam się na ciebie wtedy? Przepraszam.

                   Nie, żartowałem. Skoro tak cię prześladuje nasze pierwsze spotkanie to proponuję o nim zapomnieć.- spojrzała mu w oczy.- Przyjmijmy, że po raz pierwszy spotkałem cię w cukierni i porażony twoją urodą zaprosiłem do restauracji.- uśmiechnął się przy tym, więc odruchowo odwzajemniła mu się tym samym.- Więc nazywam się Tomasz Kamiński, mam 31 lat i gwoli wyjaśnienia, jestem kawalerem. Twoja kolej.

                   Przecież doskonale wiesz jak się nazywam i ile mam lat, skoro miałeś moją torebkę z dowodem osobistym.

                   Racja panno Parulska- puścił do niej oko, a ona znów poczuła dziwny ucisk w piersi. Znała tego mężczyznę niecały tydzień a już czuła, że traci dla niego głowę. Po dwóch spotkaniach? Chyba naprawdę była szalona.

 

 Maja oglądając popisy akrobatyczne Mateusza znów zaczęła czuć do niego podziw. Co jakiś czas głośno skandowała jego imię gdy wykonywał jakieś skomplikowane figury na desce i dopingowała go.

                   Twój chłopak jest niezły- usłyszała obok siebie damski głos.

                   Och, to nie jest mój chłopak- powiedziała Maja. Dokładnie chwilę później Mateusz pomachał jej posyłając szeroki uśmiech. Brunetka spojrzała na Kamińską sceptycznie.

                   Fajnie, jest przystojny. Przedstawisz mi go?- nie wiedzieć czemu w pierwszej chwili Maja miała zaprotestować. Ale dlaczego? To było zupełnie irracjonalne.

                   Jasne, jak tylko skończy.- mimo wszystko gdy tylko była okazja odeszła ze swojego miejsca w drugi kąt. Miała nadzieję, że nieznajoma dziewczyna jej nie odnajdzie.

Po niecałej godzinie Mateusz podszedł do niej obejmując ramieniem gdy wszyscy gwizdali podczas jego pochodu. Bo został niekwestionowanym zwycięzcą. Potem wziął jej dłoń do ust i pocałował. Kamińska poczuła się dziwnie. Gdy tylko oddalili się od grupy powiedziała poważnym tonem:

                   Posłuchaj Mateusz, ja mam narzeczonego, niedługo zamierzamy się pobrać.

                   Gratulacje. Tak myślałem, że kogoś masz. Mówisz to po to żebym nie robił sobie nadziei?

                   Po prostu po dzisiejszym pokazie pomyślałam, że twoje zachowanie mogło sugerować, że coś między nami jest. Jeśli kiedykolwiek dałam ci sygnał, że łączy nas coś więcej niż przyjaźń...

                   Spokojnie, rozumiem- Mateusz nie wydawał się być zmartwiony, więc Maja odetchnęła z ulgą. Przecież są tylko przyjaciółmi! Nie chciała tego psuć.- Masz ochotę na mały piknik?

                   Teraz? Przecież jest zimno...

                   Weźmiemy mój samochód i pojedziemy w pewne miejsce. Spodoba ci się.

                   No nie wiem. Powinnam wrócić dzisiaj wcześniej.

                   Przecież jutro niedziela.

                   Masz rację. Chodźmy.

Majka znów spędziła fantastyczny wieczór w towarzystwie Fijalskiego. Był zabawny i spontaniczny, więc nigdy nie wiedziała czego może się po nim spodziewać. Po dotarciu do swojego mieszkania zastanawiała się czy Filip byłby zdolny do siedzenia z nią na gołej trawie popijając piwo z puszki. Jakoś nie mogła sobie tego wyobrazić. Znów poczuła niepokój. Czy więc nie powinna wychodzić za niego za mąż? Może powinna jeszcze zaczekać? Nie, w końcu znają się już pięć lat. Ile jeszcze mają czekać? Tylko dlaczego nie potrafi wyobrazić go sobie przy prostych czynnościach? Mogła się założyć o własną duszę, że gdyby ciekł kran Filip wezwałby hydraulika, gdy tymczasem Mateusz sam naprawiłby usterkę. Poza tym Fijalski był pełen niemal zwierzęcej siły, którą wyrobiły lata pracy na budowie i dźwiganiu ciężkich cegieł podczas gdy Filip swoją sylwetkę zawdzięczał chodzeniu na siłownię dwa razy w tygodniu. W jej głowie pojawiła się wizja: ona siedząca przy wielkim stole jedząca wyszukane danie, a po drugiej stronie Filip czytający poranną gazetę i pijący kawę. Potem wychodzi do pracy całując ją lekko w czoło, a ona siedzi cały dzień i się nudzi...Wzdrygnęła się momentalnie. Nie, przecież jej przyszłe życie u boku Drągowicza nie będzie takie nudne, prawda? Filip ją kocha, a w łóżku idealnie do siebie pasują. Ale czy pasują do siebie poza nim? Czyżby łączyło ich tylko zwykłe pożądanie? W tej chwili nie potrafiła odpowiedzieć na to pytanie. Wiele razy sądziła, że kocha, naprawdę kocha swojego przyszłego męża, ale teraz już nie była tego aż taka pewna.

         Niedzielę spędziła wspólnie ze swoją bratową. Odkąd Agnieszka weszła w drugi trymestr ciąży była dość niecierpliwa i łatwo wpadała w gniew. Poza tym nie lubiła bezczynności, a teraz z konieczności musiała nie pracować. A gdy Krzysiek był w pracy ona zostawała sama. Tak jak dziś.

                   Nie wiem po co on pracuje w niedzielę- Maja uśmiechnęła się pod nosem popijając swoją kawę- Przecież jest niedziela- podkreśliła znów.

                   Podobno realizują jakiś ważny projekt. Plany centrum handlowego, czy coś. Filip mi o tym wspominał.

                   Ach, mówisz o TYM projekcie który zaprojektował twój przyszły mąż? Sądziłam, że stary Kamiński- do dziś nie mogła się przemóc żeby nazywać go teściem- zleci to Filipowi.

                   Widzisz? A jednak mój tatuś potrafi nas czasem zaskoczyć.- uśmiechnęła się.- Ale prawdę mówiąc sądzę, że tak się niedługo stanie. Przecież z moim przyszłym teściem współpracują od kilku lat. A teraz, gdy Filip wejdzie do rodziny sądzę, że połączą się jakąś biznesową współpracą.

                   Bardzo możliwe. I będą szerzyć nepotyzm.

                   Gdyby nie ten nepotyzm twój kochany mąż nie miałby tak intratnego stanowiska.

                   Może. Ale i nie pracowałby w niedzielę. Jest idiotą dając się tak wykorzystywać- pomimo obelgi skierowanej pod adresem swojego brata Maja mogła niemal wyczuć czułość skierowaną w tych słowach do męża. Agnieszka była jej bratową od prawie trzech lat, a nadal była wpatrzona w męża jak w obrazek. Zresztą vice versa, bo Krzysztof wprost wielbił ziemię po której stąpa żona. Majka zaczęła się zastanawiać czy jej życie z Filipem też będzie tak wyglądać? A może stwierdzi, że to był błąd i będą już po rozwodzie? Natychmiast skarciła się za takie myśli. Aby się uspokoić postanowiła zmienić temat.

                   Aga, skąd wiedziałaś, że Krzysiek to ten jedyny?

                   Nie wiedziałam. Po prostu sam jakoś mi się napatoczył i ganiał za mną tak długo, że w końcu stwierdziłam, że jeśli z nim nie będę to nigdy nie da mi spokoju.- wzięła do ręki ciasteczko po czym je ugryzła. Spojrzała na rozmówczynię i jej minę- Okej, zdaje mi się że pytasz poważnie. No więc cóż...sądzę, że po prostu czułam to w środku, widziałam w jego spojrzeniu, gestach, zachowaniu...Po prostu wiedziałam, nie wiem dlaczego.

                   Sądzisz, że gdybyś go nigdy nie spotkała czułabyś że czegoś ci brakuje?

                   Hm...nie mam pojęcia. Chciałabym odpowiedzieć, że tak ale kto wie czy nie wyszłabym za kogoś innego? Poza tym nie znając szczęścia u boku Krzyśka nie odczuwałabym jego braku, którego namiastkę prawdopodobnie miałabym w innym związku.

                   To dlatego nawet po tym jak zerwaliście i był z Marzeną cierpiałaś, prawda?- Maja nawiązała do wydarzeń z przeszłości gdy Aga szantażowana przez ojca Krzyśka go rzuciła, a on wrócił po pół roku z nową dziewczyną. Teraz Agnieszka tylko skinęła głową.

                   Co wtedy czułaś?- drążyła Maja choć Aga nie widziała w tym najmniejszego sensu. Nie wiedziała, że ona po prostu sprawdza siłę swoich własnych uczuć w stosunku do Filipa.

                   Na jego widok moje serce na chwilę zamierało a w piersi pojawiał się ból. A gdy nasze oczy spotkały się przelotnie to...- urwała, a Maja zauważyła w jej oczach łzy.-...zwłaszcza wtedy podczas jego urodzin...Jak mógł tak ostentacyjnie pocałować tę Marzenę? Już ja mu pokażę gdy tylko wróci z pracy! Tyle łez przez niego wylałam, tyle się naszlochałam, nie przespałam nocy i męczyłam jeszcze Karola...-Maja nie słuchała dłużej monologu bratowej przez którą najwyraźniej przemawiały hormony. Bo sytuacja o której opowiadała wydarzyła się prawie 3 lata temu! I wtedy nawet ze sobą nie byli. Ale mimo wszystko wzruszyła ją ta historia. Bo prawdziwa miłość zawsze tak działała na jej romantyczną duszę. Przypomniała sobie jak oschle jej ojciec traktował w przeszłości Krzyśka. Cieszyła się, że spotkał kobietę, która kochała go tak mocno jak Agnieszka.

 

Następnego dnia, tak jak zapowiedziała wedding planner Mai  i Filipa mieli spotkać w cukierni na degustacji tortów. Młoda Kamińska pomyślała, że przynajmniej dzisiaj nastąpi coś przyjemnego w tej całej aferze zwanej przygotowaniami przedślubnymi. Już smakując pierwszej propozycji tortu czekoladowego nie mogła powstrzymać westchnienia.

                   Pyszny- powiedziała podsuwając łyżeczkę narzeczonemu. Poczekała aż przełknie.

                   Dobry, ale trochę za ciężki.

                   Może- zgodziła się posłusznie przechodząc do drugiej propozycji. Masa kajmakowa...po prostu niebo w gębie.

                   Nie, to odpada. Krem pasuje do rurek z kremem ale nie do tortu weselnego.- odparł Filip na pytanie o opinię pani Dominiki. Niechętnie, ale Maja musiała się z nim zgodzić.

                   Masa cukrowa też odpada- zastrzegła widząc kolejną porcję na deserowym talerzyku.- Chyba najlepsze byłoby coś z owocami.

                   Tak- zgodził się z nią narzeczony. Spojrzała na niego zaskoczona. Zazwyczaj mieli zupełnie inne gusta kulinarne. Podczas kolacji gdy ona jadła rybę, on soczysty stek; gdy ona wybierała fast foody, on twierdził że ich nie znosi; gdy piła sok, on kawę...mogłaby mnożyć wiele innych podobnych przykładów. - Czemu tak na mnie patrzysz?

                   Bo masz trochę kremu na ustach- potarła kącik jego ust palcem wskazującym i kciukiem. Potem patrząc na znajdującą się w rogu pomieszczenia panią Osińską, która prawdopodobnie wyjaśniała ich życzenia cukierniczce przysunęła się do Filipa i szybko pocałowała w usta. Spojrzał szybko w stronę wedding plannerki, ale wyglądało na to, że nic nie zauważyła. Potem odwzajemnił uśmiech przyszłej żony, choć z poważną miną pogroził jej palcem. Maja wzruszyła wówczas ramionami jakby dając znak, że nic sobie z tego nie robi. Ale Filip przyjął wyzwanie. Tak więc gdy tylko następna propozycja znalazła się na stole i usiedli aby ją skosztować jego dłoń spoczęła na jej kolanach. Momentalnie drgnęła z łyżeczką w ręku, ale świadoma, że stół wszystko zakrywa udawała, że wszystko jest w porządku. Nawet gdy natarczywa dłoń niebezpiecznie zbliżyła się do wewnętrznej strony jej ud. A ona miała spódnicę. Bez rajstop...

                   Coś nie tak pani Kamińska?- słysząc głos pani Dominiki zdała sobie sprawę, że jęknęła na głos. Chrząknęła zlizując resztę kremu z łyżeczki.

                   Nie, wszystko w porządku. Po prostu... ten tort jest przepyszny.

                   Doprawdy?- poważnym głosem spytał Filip jakby nie był świadomy, że to on był przyczyną jej kompromitacji. Nałożyła na łyżeczkę nową porcję ciasta.

                   Tak. Chcesz spróbować?- spojrzał jej prosto w oczy, a potem zlizał wszystko co do okruszka nie przerywając kontaktu wzrokowego. Poczuła bolesny skurcz w dole brzucha. Sukinkot, pomyślała sfrustrowana.

                   Niezły, co? Ale poprosimy o następny- w czasie czekania na kolejną propozycję deseru dyskretnie przysunęła swoje krzesełko w stronę Drągowicza. A gdy tort zjawił się na ich stole odpłaciła mu się pięknym za nadobne: z tą różnica że jej ręka bezbłędnie odnalazła swój cel.

                   Niech to szl...- urwał Filip próbując wstać. Maja próbowała stłumić uśmiech. Chłopak posłał jej wymowne spojrzenie. Odpowiedziała mu z niewinną minką:

                   Co się stało kochanie? Nie smakował ci tort?

                   Nie, po prostu sobie o czymś przypomniałem. Mam ważne spotkanie za piętnaście minut.

                   Och, nic pan wcześniej nie mówił...- ich wedding plannerka była zaniepokojona.

                   Przepraszam, ale naprawdę wypadło mi to z głowy. Jestem pewien, że wybierze pani odpowiedni tort kierując się naszymi wskazówkami.

                   Tak- dodała Maja- powierzamy to pani gustowi.

                   Ależ ja nie jestem pewna...

                   Na pewno sobie pani poradzi.

Gdy tylko znaleźli się na zewnątrz i weszli na parking Filip gwałtownie przyciągnął Maję do siebie. Ze śmiechem oddała mu pocałunek.

                   Jesteś okropna- zamruczał.

                   Nie bardziej niż ty. Przez ciebie nie będę miała na weselu smacznego tortu...- przekomarzała się z z nim jednocześnie  kładąc mu dłoń poniżej brzucha.

                   Kokietka- powiedział znów biorąc ją w ramiona.

                   Powinniśmy chyba iść do samochodu.

                   Tak- zgodził się, bo właśnie zauważył wchodzącą na parking kobietę- Idziemy.- W środku kontynuowali pocałunki i śmiałe pieszczoty doprowadzając się niemal do wrzenia. Po kilku minutach z rwącymi oddechami oderwali się od siebie.- Nie wiem jak to się dzieje, ale na twój widok tracę zdrowy rozsądek.

                   To się chyba nazywa pożądanie- powiedziała mentorskim tonem wzbudzając w nim wybuch śmiechu. Uwielbiała ten dźwięk, bo śmiał się bardzo rzadko. A jednocześnie tym bardziej było to dla niej cenne, bo to właśnie ona potrafiła sprawić, że całkowicie się odprężał.

                   Ty...- tym razem to ona wybuchła śmiechem gdy zaczął ją łaskotać.

                   Nie, przestań...- prosiła go czując, że już dłużej nie wytrzyma. Po kilkudziesięciu sekundach spełnił jej życzenie. Potem spojrzał w oczy.

                   Nie mogę się już doczekać aż zostaniesz moją żoną.

                   Ja też- przyznała szczerze jednocześnie czując wyrzuty sumienia. Jak mogła wcześniej mieć wątpliwości odnośnie własnej przyszłości u jego boku? Przecież gdy spędzała z nim czas nie wyobrażała sobie życia bez niego. Problem polegał na tym, że wahanie pojawiało się dopiero wtedy gdy go przy niej nie było. Lub gdy spędzała czas z Mateuszem. Gwałtownie poważniejąc pogłaskała go po policzku.

                   Kocham cię Filip. Nie zapomnij o tym.- odparła sama nie wiedząc dlaczego

                   Wiem.- ucałował jej wyciągniętą dłoń- I nigdy o tym nie zapomnę.

 

 

ROZDZIAŁ CZWARTY

 

         Na następną randkę Tomek umówił się z Anią tydzień później. Choć kumpel, z z pracy z którym był owej nocy w dyskotece śmiał się z początku ich znajomości. (bo Tomek nieopacznie mu się ze wszystkiego zwierzył) Ignorował więc seksistowskie iluzje na temat tego czy w praktyce doszło między nimi do czegoś.

Wydawało mu się też, że Anna przestała niemal płonić się na jego widok. Uśmiechnął się pod nosem wspominając ich pierwsze spotkanie. Kto by pomyślał, że to wystarczy aby się zakochać? Nigdy nie wierzył w miłość od pierwszego wejrzenia, ale teraz czuł, że jeśli nie przekona tej dziewczyny do siebie i nie pomoże zapomnieć o byłym narzeczonym to po prostu zwariuje. Jednocześnie wkurzał go sam fakt istnienia owego Dawida. Przecież Ania miała wyjść za niego za mąż! Co prawda nie znał szczegółów i być może nie była to do końca prawda, bo wyznała mu to będąc kompletnie narąbana, ale tak czy inaczej był kimś ważnym w jej życiu. Tak ważnym, że jego zdrada bardzo ją zabolała.

                   Cześć- na widok jej uśmiechu serce zaczęło szybciej mu bić. Parsknął śmiechem czując się jak nastoletni szczeniak. Przecież nigdy nie czuł nawet najmniejszego zażenowania w towarzystwie nawet najpiękniejszej kobiety! (a znał ich setki) Uniosła wyżej brwi.- Co się stało?

                   Nic. Po prostu...przypomniałem sobie o czymś zabawnym- skonsternowała się. Pomyślała zapewne, że wspomina ich pierwsze spotkanie. Już chciał przyznać, że nie z tego się śmiał, ale uświadomił sobie, że jeszcze by ją w tym utwierdził.- Wiesz co? Mam ochotę na zapiekankę. W tym budynki na końcu ulicy jest świetna pizzeria. Dasz się zaprosić?

                   Tak, ja też uwielbiam fast foody.- w trakcie posiłku atmosfera porozumienia między nimi wróciła. Tomek pytał ją o różne sprawy dowiadując się na przykład, że skończyła technikum gastronomiczne i własna cukiernia to jej marzenie.

                   Więc kręci cię pieczenie ciast? Sądziłem, że to dość nudne.

                   Och, może i nie jest w tym nic fascynującego, ale ja po prostu to kocham. To taki mój mały słodki świat: gdy piekę mogę użyć różnych składników tworząc nowe smaki i eksperymentując. Poza tym ważne dla mnie jest również ozdabianie. Uwielbiam prace wykończeniowe i dekorowanie ciast. Klaudia sądzi, że to moja specjalność.

                   Klaudia to twoja szefowa, tak?- upewniał się.

                   Tak. Choć jest również moją najlepszą przyjaciółką. Od początku wspierała mnie w mojej pasji, choć rodzice uważali to za dziwadło.

                   Nie akceptowali twojej pasji? Co złego jest w byciu cukiernikiem?

                   Chyba to, że nie ma w tym nic złego- spojrzał na nią skonsternowany, więc pospiesznie wyjaśniła- Po prostu pochodzę z dość małej wsi, a moi rodzice mają anarchistyczne poglądy. Bardzo chcieli żeby ich dzieci zostały w życiu kimś ważnym, a nie zwykłymi szarymi obywatelami- I dlatego chcieli abym wyszła za mąż za Dawida, dodała w  myślach.

                   Ten twój były narzeczony był bogaty, tak?- przytaknęła po raz kolejny zdziwiona jego przenikliwością. 

                   Tak, jego rodzice byli właścicielami komisu samochodowego. Tyle tylko, że oni również byli ambitni i pragnęli aby ich jedyny syn dobrze się urządził w życiu. Gdybym od początku ich posłuchała może nie doszło by do tego wszystkiego.

                   Chcesz o tym pogadać?

                   To zabawne, bo w sumie cię nie znam, ale...- pokręciła głową próbując zrozumieć dlaczego tak dobrze czuje się w towarzystwie Tomka. Potem zaczęła opowiadać swoją historię o tym jak zaraz po zrobieniu dyplomu w ich wsi zjawił się Dawid Raczkowski i przypadkiem spotkali się w sklepie. Znali się z gimnazjum, ale potem jako syn najbogatszego mężczyzny w ich wiosce Dawid poszedł do prywatnego liceum w stolicy a potem na studia. Gdy się spotkali z miejsca ją zauroczył. Po krótkim czasie postanowili się pobrać, ale jego rodzice dawali zdecydowanie do zrozumienia, że nie życzą sobie jej w roli synowej. - Wiesz, gdybym ich wtedy posłuchała może nie zerwałabym swoich zaręczyn na 3 miesiące przed weselem. Pan Raczkowski mówił mi, że jego syn nie jest odpowiedni dla prostej i dobrodusznej dziewczyny takiej jak ja. Wówczas myślałam, że uważa mnie za naiwną gąskę, ale teraz sądzę, że chciał mnie po prostu ostrzec. Znał swojego syna i zapewne wiedział o jego licznych przygodach nocnych z kobietami. Tylko ja byłam taka głupia żeby wierzyć w jego wierność.

                   Był idiotą jeśli cię zdradził. Ja nigdy nie puściłbym takiej dziewczyny jak ty. Trzymałbym się jej rękoma i nogami.

                   Dziękuję, ale doskonale wiem że to są czcze komplementy. Dla ludzi z naszej sfery liczą się bardziej konserwatywne i techniczne aspekty, ale w świecie bogaczy...- Tomek przełknął gwałtownie ślinę. Bo nie powiedział jej, kim jest naprawdę. To znaczy synem Władysława Kamińskiego, właściciela jednej z największych firm budowlanych w Polsce, który kiedyś obejmie sporą działkę pieniędzy tatusia. Poczuł się z tym trochę głupio, ale Ania sama wysunęła błędny wniosek, że jest dość biedny: jego mieszkanie przypominało chlew, pracował jako zwykły robotnik przy przeprowadzkach i raczej nie paradował w garniturach od Armaniego, a niewprawnemu oku trudno ocenić jakość koszuli. Chciał wyprowadzić ją nawet z błędu, że on jednak nie „należy” do jej sfery jak to określiła, ale to że mimo wszystko uważała go za kogoś wartego uwagi pomimo pozornej biedy mile go łechtał. Nie był megalomanem: wręcz przeciwnie. Materialność kręgów, w których się obracał zrobiła z niego cynika, który skrupulatnie to wykorzystywał. Nie wahał się więc z kogoś kpić, żartować czy obrażać aby wybadać reakcje. I choć napawało go to niesmakiem tym większym, że niektórzy z jego tak zwanych znajomych znosili to ze stoickim spokojem. Zresztą, nie tylko oni. Przypominając sobie swoją ostatnią dziewczynę Ilonę (czy było to odpowiednie określenie dla kogoś z kim spotykał się tylko gdy mu się nudziło?) doszedł do wniosku, że kobiety po prostu lubią być obrażane widząc w tym przejaw męskiej dominacji i siły- zwłaszcza, gdy owa siła miała sześciocyfrową sumę na koncie. Dlatego po tych wszystkich wyrachowanych dziwkach z którymi miał do czynienia Ania była świeżą, miłą odmianą. Tamte były gotowe sprzedać się mu za obrączkę na palcu aby stać się panią Kamińską. Anię sam fakt posiadania pieniędzy zniechęcał i onieśmielał. Ponadto miała już do czynienia  z jednym bogaczem, który jednak okazał się być egoistycznym chłoptasiem i mogła się uprzedzić do mężczyzn z pieniędzmi. Nie, nie mógł jej tego wyznać. Tym bardziej gdy nie wiedział jeszcze co do niego czuje. I czy w ogóle coś czuje.

                   Masz rację- zgodził się z nią- W świecie bogaczy liczy się tylko kwota na koncie w banku i zewnętrzna prezencja. Najczęściej to zadufani w sobie aroganckie snoby takie jak Dawid. - zaczął szykując się na dłuższą przemowę która miała wykazać coś wręcz innego- Ale to nie znaczy, że wszyscy są tacy.

                   Nie mam zamiaru się o tym jeszcze raz przekonywać. Przygoda z Raczkowskim czegoś mnie nauczyła: osoby o zupełnie innym statusie materialnym nie powinny tworzyć związków. Kasiaści faceci biorąc sobie prowincjonalną gąskę sądzą, że powinna im być wdzięczna za to iż zwrócili na nią uwagę a nie jeszcze narzekała na to, że ją zdradza albo nie szanuje. Dlatego to zazwyczaj nie kończy się dobrze.- Tomek miał poczucie, że jeszcze kilka tygodni ten opis świetnie pasowałby do niego. Beztrosko spędzał czas, wydawał pieniądze, korzystał z powierzchowności, która była atrakcyjna dla innych kobiet nie bacząc na uczucia kobiet z którymi sypiał. Ale odkąd poznał Anię zrozumiał jakie próżniacze życie prowadził. Uwierzył w istnienie czegoś silniejszego niż pieniądze, czegoś piękniejszego i bardziej wartościowego niż konto w banku. I chciał się zmienić. Dla niej.

                   Nie mogę się z tobą zgodzić. Mój...- już miał powiedzieć brat ożenił się z córką zwykłego pracownika budowy, ale postanowił odwrócić sytuację wczuwając się w rolę zwykłego robotnika pracującego przy przeprowadzkach.-...Mój brat, który pracuje na budowie ożenił się z córką właścicieli. Są już 3 lata po ślubie i z tego co wiem są ze sobą bardzo szczęśliwi.

                   No cóż, od każdej reguły są wyjątki. Ale ja nie zamierzam próbować.- cieszył się, że trafnie ocenił sytuację i nie wyznał jej kim jest. Może po pewnym czasie jej to powie, ale na pewno nie teraz. Czuł, że Ania stanowi dla niego szansę: pomost łączący go z prawdziwym życiem opartym na właściwych przesłankach. I jeśli ją utraci znów pogrąży się w starym chaosie.

 

Po ostatnim spotkaniu z Filipem Majka wreszcie postanowiła skończyć swoją niewinną przygodę z Mateuszem. Dlatego nie odpisywała na jego SMS-y i nie odbierała telefonów. Ale kilka dni później zjawił się pod szkołą gdy miała po raz kolejny spotkać się z Filipem. Kamińska momentalnie zdębiała.

                   Jula, musisz mi pomóc.- Barańska nie mogła się powstrzymać przed przewróceniem oczami i stwierdzeniem: „ a nie mówiłam”. Jednak potem odpowiedziała.

                   Okej, zrobię to dla ciebie, ale powtarzam, że to naprawdę ostatni raz. Nie będę cię więcej kryć przed narzeczonym.

                   Dziękuję- Majka ucałowała ją w oba policzki po czym powiedziała co ma przekazać Mateuszowi. Julia niechętnie poszła w stronę chłopaka. W sumie Andrzej kończył pracę równo z końcem jej zajęć, więc zanim  dzisiaj po nią przyjedzie musi minąć co najmniej kilka minut. Ale to nie znaczy, że musi zabawiać praktycznie obcego sobie chłopaka.

                   Cześć- przywitała się z nim. Poznała po błysku w jego oku, że wiedział kim jest.

                   Julka, tak?- Mateusz jak przez mgłę przypomniał sobie imię przyjaciółki Mai, którą mu przedstawiła jakiś czas temu.

                   Zgadza się- potwierdziła.- Jak pewnie się domyślasz przysyła mnie Majka i prosi żeby ci powiedzieć, że nie chcę się już z tobą spotykać.- Barańska trochę koloryzowała, bo prawdę mówiąc miała tylko przekazać, że Maja nie spotka się z nim teraz. Przyjął wojowniczą postawę.

                   Więc jeśli tego chce ma mi to sama powiedzieć.

                   Czego ty właściwie od niej chcesz, co? Przecież wiesz, że jest zaręczona, za miesiąc ma ślub. Chcesz zniszczyć jej życie?

                   Wręcz przeciwnie: chce je uratować. Jesteś niby jej przyjaciółką a nawet nie widzisz jaka jest nieszczęśliwa z tym całym Filipem.- spojrzał w jakiś punkt za plecami swej rozmówczyni- To on, prawda?- Julka odwróciła się. Rzeczywiście. Maja wsiadała właśnie do mercedesa Drągowicza po uprzednim pocałowaniu go w policzek.- Przecież wygląda jak sztywniak.- Dziewczyna musiała przyznać mu trochę racji. Sama nie do końca rozumiała decyzję Mai odnośnie związku z Drągowiczem , ale nie mogła zaprzeczyć, że był odpowiedzialnych i godnym zaufania mężczyzną. I być może zgodnie z teorią przyciągania przeciwieństw związał się z Mają. Ale na pewno nie przyzna tego przy tym całym Mateuszu.

                   Tak, to jest Filip. I wbrew temu co myślisz Maja go kocha a on kocha ją.

                   Tak? Więc dlaczego spotyka się ze mną?- Dobre pytanie, pomyślała zirytowana Julia.

                   Jak wiesz jest dość zwariowana i lubi zawierać nowe znajomości. Jednak dość szybko się opamiętała, bo chce z tobą skończyć. Proszę cię, daj jej spokój.

                   Dzisiaj odejdę, ale przekaż jej że jeśli chce skończyć naszą znajomość to musi mi to powiedzieć prosto w oczy.

                   Ona nigdy więcej się z tobą nie spotka!- krzyknęła za nim Julia zdenerwowana, gdy nawet się nie odwrócić. Totalny cham, pomyślała odchodząc w przeciwnym kierunku. Z ulgą zauważyła samochód Sławińskiego.

                   Witaj Baranku. Czemu jesteś aż tak zdenerwowana?

                   Zdenerwowana?- spojrzała na niego dziwnym wzrokiem- Po prostu miałam ciężki dzień. Profesor życzy sobie już znać choć część naszych prac, a ja nawet nie mam jeszcze w głowie ogólnej koncepcji...- Nie była to do końca prawda, bo przecież połowę pracy miała już prawie za sobą, ale nie mogła przecież powiedzieć Andrzejowi o Mai. Przecież był przyjacielem Krzyśka, a jeśli on by się dowiedział z pewnością mógłby powiedzieć o tym Filipowi. Nigdy nie był za jej związkiem z Drągowiczem uważając, że Maję zauroczyła jego zewnętrzna powierzchowność i podobieństwo do Karola Zawadzkiego. Nie przeczył, że to wartościowy człowiek, ale na pewno nie dla takiej wariatki jak jego siostrzyczka. Dlatego z pewnością nie zawahałby się go o tym poinformować. Majka przecież z tego co mówiła Julce nie zamierzała z nim zrywać. A przynajmniej jeszcze nie podjęła decyzji.

                   Rozumiem- odparł Sławiński odrobinkę rozczarowany. Był świadkiem rozmowy, a właściwie kłótni narzeczonej z obcym mężczyzną i był pewny, że właśnie to ją zdenerwowało. Ale skoro nie chciała się do tego przyznać...Postanowił zdusić w sobie kiełkujące ukucie zazdrości. Później ją o niego zapyta. Teraz nie zamierzał zaprzątać sobie tym głowy.

 

Gdy Maja znalazła się już w samochodzie Filipa odetchnęła z ulgą. W głowie już miała wizję jak Mateusz podchodzi do jej narzeczonego mówiąc, że jest jej kochankiem...Wzdrygnęła się. To wszystko stanowczo zaszło za daleko. Przypomniała sobie o ostatnim pożegnaniu z Fijalskim. Pocałował ją. Po prostu znienacka zbliżył jej usta do warg i nie czekając na przyzwolenie dotknął ich. Nie wiedziała co wtedy czuła poza palącym głosie w umyśle, że to jest złe. Niemal od niego uciekła i od tamtej pory konsekwentnie ignorowała jego telefony i wszelkie inne próby kontaktu. Ona była już prawie mężatką do cholery. Nie powinna zachowywać się w ten sposób. Julka od początku miała rację. To do niczego nie prowadzi. No poza tym, że ma tylko wyrzuty sumienia.

- Coś się stało? Masz dziś taką smutną minę.- z rozmyślań wyrwał ją głos Filipa. I znów poczuła ukucie żalu. Jak mogłam tak się zachowywać? Jak dalej mogę tęsknić do Mateusza? Była niemoralna, ot co.

                   Nie nic. Po prostu ciężkie zajęcia.

                   Może więc nie masz ochoty na wybór mieszkania? Odwiozę cię do domu...

                   Nie, pojadę z tobą. Chcę w końcu wtrącić swoje trzy grosze przy wystroju naszego przyszłego mieszkania.

                   I wyglądu sypialni.- dojrzała jego uśmiech w przednim lusterku.

                   Tak.- przytaknęła, choć poczucie winy wyzbyło z niej wszelką radość.

W trakcie oglądania pokoi w trzech potencjalnych domach jej nastrój nie uległ jednak  poprawie. Filip zadawał pośredniczce nieruchomości masę pytań odnośnie usprawnień, z których niewiele rozumiała. Próbowała nie myśleć o Mateuszu i jego nieustannych wiadomościach którymi ją bombardował, ale nie była w stanie. Tak bardzo chciała się z nim dzisiaj spotkać, ale jednocześnie bała się tego. Bała się swojej reakcji na jego widok, tej radości którą czuła...Czy jednak znaczyło to, że nie kocha Filipa i nic do niego nie czuje? Spojrzała na jego twarz. Oczy błyszczały mu ożywieniem a jasne włosy układały się w na pozór bezładną fryzurę gdy właśnie tłumaczył coś agentce. Znów poczuła ukucie w okolicy serca. Czy to możliwe, że kocha jednocześnie dwóch mężczyzn? Dlaczego Filip nie mógł mieć choć połowy beztroskiej spontaniczności Mateusza? Wtedy nie czuła by teraz tej rozterki.

Po niemal trzech godzinach skończyli „inspekcję” Zbliżała się już siódma i było dość chłodno.

                   Pojedziemy jeszcze gdzieś na kolację? Umieram z głodu- odezwał się do niej w pewnej chwili Filip.

                   Kolacja? Tak ja też jestem głodna- w jej głowie pojawiło się wspomnienie wieczornego pikniku na kocu z Mateuszem. Nieoczekiwanie odezwała się.

                   Zróbmy sobie piknik.

                   Co?

                   W bagażniku masz jakiś koc, zamówimy jedzenie w jakimś Mc Donaldzie i pojedziemy za miasto. Zobaczysz będzie fajnie.

                   Maju, jest już siódma. Zanim coś nam przygotują i dojedziemy na miejsce będzie prawie dziewiąta. Poza tym zanosi się na deszcz.- Dziewczyna momentalnie poczuła rozczarowanie. Przecież wiedziała, że tak będzie. Jej narzeczony nie był typem spontanicznego mężczyzny jedzącego na kocu niezdrowe jedzenie. On po prostu nie pasowałby do tego miejsca. Albo po prostu, szepnął jakiś głosik w jej głowie, nie był Mateuszem.

                   Och, masz rację- roześmiała się sztucznie.- Masz rację, to głupi pomysł.

                   Niekoniecznie- pocałował ją w skroń- Jeśli chcesz możemy umówić się się piknik w środę. Przecież kończysz wcześniej zajęcia, a ja urwę się z pracy. Potem pojedziemy do ogródków na działce za wschodnią częścią Warszawy...- Maja go dalej nie słuchała. Chwilowe szczęście przyćmiły dalsze słowa Filipa. Umówimy? Zorganizujemy? Przecież to już nie będzie żadna spontaniczna przygoda a zaplanowany wyjazd!

                   Nie, to był głupi pomysł. To głupi pomysł...Rzeczywiście nie najlepiej się czuję. Odwieziesz mnie do domu?- jąkała się. Doszła do wniosku, że musi jeszcze raz przemyśleć sobie wszystko w samotności.

                   Dobrze. Mam nadzieję, że to nic poważnego i nie rozchorujesz się na sam ślub?- o dziwo naprawdę poczuła się teraz chora. Uśmiechnęła się blado.

                   Oczywiście, że nie. Jeszcze raz przepraszam.

                   Nic się nie stało. Mogę ci jakoś pomóc?

                   Wystarczy, że odwieziesz mnie do domu.

                   Dobrze. W takim razie wracajmy do samochodu. Musisz mieć dużo energii, bo jutro znów zaczynamy poszukiwanie naszego wymarzone domu.

                   Jasne.- będąc już w swoim wynajmowanym mieszkaniu od razu wzięła tabletkę nasenną. Głowa niemal jej pękała. Jednocześnie chciało jej się krzyczeć, czego oczywiście nie zrobiła nie tylko ze względu na śpiącą za ścianą współlokatorką Eweliną. Przemyła tylko twarz zimną wodą patrząc w wiszącym lustrze w swoją twarz. Kiedy nagle to wszystko przestało już być takie proste? Kiedy jej życie aż tak bardzo się skomplikowało?

Nazajutrz rano od razu zwróciła się do Julii:

                   Dziękuję ci za pomoc. Naprawdę uratowałaś mi wczoraj skórę.

                   Ale ostatni raz- zastrzegła Barańska. Widać było, że jest trochę zła.

                   Co powiedział Mateusz?

                   Że nie da ci spokoju jeśli nie poprosisz go o to osobiście. Maja, naprawdę nie chcę zachowywać się jak stara ciotka, ale proszę zdecyduj się. Wóz albo przewóz: małżeństwo z Filipem albo przygoda z Mateuszem. Innych opcji nie ma. Nie można jednocześnie mieć ciasta i zjeść ciasta.

                   Wiem .Tyle, że w tej chwili ja nie mogę podjąć decyzji, rozumiesz? Ja nie wiem czego chce i którego powinnam wybrać. Gdy jestem z Drągowiczem nie wyobrażam sobie, że mogłabym się z nim rozstać ale to samo czuję będąc z Fijalskim.

                   Chcesz powiedzieć, że kochasz ich obu?

                   No...chyba tak.

                   Boże, Maja- Julka sama nie wiedziała już co ma jej poradzić. W końcu jej irytacja dała o sobie znać.- Dlaczego coś takiego zawsze zdarza się tuż przed ślubem?

                   Może to jakiś znak?- zażartowała niewesoło Majka. Bo może naprawdę tak było: „los” chciał uświadomić jej, że małżeństwo z Filipem nie jest błędem.

                   Jaki znów znak? Nie jesteś hinduską żeby wierzyć w przeznaczenie i nirwanę.

                   To był żart.

                   Wcale nieśmieszny. Jak w ogóle można nie wiedzieć kogo się kocha?

                   A ty skąd wiesz, że kochasz Andrzeja?

                   Po prostu to czuję. Jeśli ty nie wiesz tego od razu gdy tylko pomyślisz o Filipie to chyba naprawdę go nie kochasz. Jak napisał Carlos Zafon „Jeśli zaczynasz się zastanawiać czy kochasz daną osobę to znaczy, że już nic do niej nie czujesz”

                   Nie wyjeżdżaj mi tutaj z poezją- żachnęła się dziewczyna- Ja coś do niego czuję...

                   Maja, z takim podejściem nigdy nie podejmiesz właściwej decyzji. Nikt ci w tym nie pomoże. A poza tym to nie żadna poezja, tylko proza- dodała. Maja całkowicie zignorowała ten niepotrzebny komentarz.

                   A ty co być zrobiła?- Barańska wzruszyła ramionami.

                   Ja znam tylko Filipa. I uważam go za wartościowego faceta. Ale nie jestem tobą i tylko ty musisz podjąć decyzję.- Maja już chciała coś odpowiedzieć, ale do sali właśnie wszedł profesor. Chcąc nie chcąc musiała zostać z własnym dylematem sama.

 

Iza była zadowolona z kursu gastronomicznego. Poznała wielu nowych ludzi, nauczyła się gotować i po prostu oderwała się od roli zwykłej pani domu i kury domowej w którą chcąc nie chcąc się przeobraziła. Dopiero teraz zdała sobie sprawę, że jest młoda i ma prawie całe życie przed sobą. To nic, że nie miała wyższego wykształcenia. I bez tego mogła coś osiągnąć na gruncie zawodowym. Z ukłuciem żalu pomyślała o Bartku. Nie mogła przecież do końca życia pełnić tylko rolę jego żony i matki Antosia. Przecież była również kobietą! Starała się wymazać z pamięci spostrzeżenia, które przyniosła ta myśl. Bo dla Bartka już dawno przestała ją być.

                   Witaj Iza. Jak idzie krem cytrynowy?- usłyszała obok siebie głos swojego instruktora gotowania. Był trzydziestotrzyletnim mężczyzną o dobrotliwym uśmiechu i uroczymi dołeczkami w policzkach. Wyglądał jednak dużo młodziej i jego prawdziwy wiek znała tylko z broszury podającej informacje ogóle o kursie i nauczycielach.

                   Chyba coś nie tak z konsystencją- odparła, bo rzeczywiście deser nie wyszedł taki jak w przepisie. Za bardzo przebywała gdzieś daleko myślami żeby poprawnie wykonać przepis. Emil spojrzał przez jej ramię a potem zamieszał łyżką w deserze.

                   Hm, rzeczywiście jest za rzadki. Jesteś pewna, że nie pomyliłaś proporcji?

                   Nie. Dodałam dwie łyżki mąki kukurydzianej i jedną ziemniaczaną...- zaczęła wyjaśniać. Na szczęście szybko okazało się, że po prostu użyła niewłaściwego rodzaju mleka i wróciła do przygotowania kremu od nowa. Po kilku minutach poczuła szturchnięcie w okolicy żeber. Odwróciła się w stronę koleżanki z kursu.

                   Chyba wpadłaś w oko naszemu nauczycielowi- z uśmiechem powiedziała Zosia.- Często ci pomaga i patrzy na ciebie.

                   Nie gadaj głupot.- ofuknęła ją natychmiast- Po prostu źle wykonałam krem i podszedł mi pomóc.

                   Tak, ale mnie tak często nie pyta jak mi idzie.- Iza tylko się uśmiechnęła kręcąc głową co miało wyrażać powątpiewanie. Jednakże słowa nowej znajomej sprawiły jej dziwną radość. Miło czuć się atrakcyjną w oczach innego mężczyzny.- Chyba powinnaś się za niego wziąć.

                   Przecież ona ma dziecko i męża- wtrąciła się ich inna wspólna znajoma.

                   No to co? Niewinny romansik nikomu jeszcze nie zaszkodził.- Młoda pani Kasprzyk zacisnęła gniewnie wargi. Powinna to zrobić. Powinna udowodnić Barkowi, że na nim świat się nie kończy, że to iż wyszła za niego za mąż nie znaczy że jest jego własnością. Idąc za żartobliwą radą koleżanek odkuła by mu się za wszystko co jej zrobił... Znów na wspomnienie tego czego dopuścił się jej mąż poczuła napływające jej do oczu łzy. Pospiesznie zamrugała aby się ich pozbyć. Właśnie dlatego zapisała się na ten kurs: aby nie być już słaba i uwolnić się od uzależnienia od męża. I uda jej się. Choćby miało kosztować ją to wiele trudu i energii uda jej się to.

 

Kolejny dzień podczas oglądania ostatniego proponowanego mieszkania nie różnił się zbytnio od poprzedniego. Z tym, że mieszkanie okazało się być lepsze i bardziej zbliżone do ich wymogów niż dwa poprzednie. Maja zaglądała do każdego z pomieszczeń czując się tak, jakby patrzyła na to wszystko z dystansu, jakby to nie miał być jej przyszły dom jako pani Drągowicz, ale kogoś zupełnie innego. Ten letarg trochę ją zmartwił. Może dlatego odczytała ostatnią wiadomość od Mateusza zamiast od razu ją skasować: „ Maju spotkaj się ze mną jeszcze raz. Wiem, że tamten pocałunek nie powinien się wydarzyć, ale kocham cię. Domyślam się co teraz czujesz, ale nie wierzę że chcesz wyjść za Filipa. Wmawiasz sobie że go kochasz podczas gdy to tylko zwykłe przyzwyczajenie. Nie popełnij tego błędu. Nie unieszczęśliwiaj mnie i siebie. Będę czekał na ciebie we wtorek o dziewiętnastej na torze deskorolek. Wiesz gdzie to jest. Jeśli nie przyjdziesz do ósmej dam ci spokój.”

Wciąż analizowała wszystko w myślach jeszcze raz, słowo po słowie.

„Kocham cię,” napisał. Kocham cię. Dlaczego jej to robi? Dlaczego po prostu nie da jej spokoju? Przecież napisała mu, że nie chce następnego spotkania. I to wcale nie jest prawda, że nie kocha Filipa. Bo go kocha.

„ Będę czekał na ciebie o dziewiętnastej”

„ Nie wierzę, że chcesz wyjść za Filipa”

Cholera, czuła że lekkie pulsowanie skroni znów zapowiada poważną migrenę. Chwyciła się za głowę jednocześnie robiąc głęboki wdech. Zaraz potem poczuła mdłości, a na czole wystąpił pot.

„ Będę czekał na ciebie o dziewiętnastej.”

Spojrzała w stronę Filipa. Wyjdzie za niego za mąż. Po prostu musi. Nie byłaby w stanie narazić go na tak poważny skandal i wystawić na pośmiewisko. Ale z drugiej strony...

„ Wmawiasz sobie, że go kochasz podczas gdy to tylko zwykłe przyzwyczajenie”

Nie, mimo wszystko musi jeszcze raz spotkać się z Mateuszem i wszystko mu wyjaśnić. Nigdy nie była tchórzem. I teraz też nie zamierza nim być.

 

Filip Drągowicz miał dzisiaj wieczorem spotkanie biznesowe z przyszłym teściem. Oczywiście domyślał się czego ma dotyczyć: firma ojca była głównym dostawcą większości sprzętu budowlanego do Build& Corporation, więc zapewne teraz gdy niebawem stanie się członkiem rodziny Kamińskich pan Władysław zechce zaproponować mu jakieś bardziej intratne stanowisko. Ot, siła nepotyzmu, pomyślał ironicznie. Mimo wszystko choć czuł się z tym nie najlepiej wiedział, że nadaje się na stanowisko głównego nadzorcy budowy nowego centrum handlowego. (bo domyślał się, że tego będzie dotyczyć spotkanie). Ktoś w tej chwili mógłby nazwać go nieskromnym lub wręcz aroganckim, ale rzeczywiście taka była prawda. Filip już jako młody chłopak z fascynacją towarzyszył ojcu przy pracy. Dlatego od początku wiedział też, że pójdzie w jego ślady. Lubił przygotowywać nowe projekty, nadzorować je, obserwować jak powstają nowe budynki by po kilku latach patrząc na niej z satysfakcją móc stwierdzić, że to jego dzieło. A przynajmniej w niewielkiej części.

                   Witaj Filipie, siadaj. Zapewne ojciec powiadomił cię już o moich planach w stosunku do projektu ACB?

                   Tak, tata powiedział mi o centrum. Cieszę się, że ma pan do mnie takie zaufanie.

                   Jaki pan, mówiłem ci, żebyś mówił do mnie teściu. Jesteśmy w końcu prawie rodziną.- uśmiechnął się do młodego Drągowicza. Ten choć odwzajemnił uśmiech musiał się do tego zmuszać. Był bystrym obserwatorem i wiedział, że w rzeczywistości Kamiński jest bezwzględnym biznesmenem konsekwentnie idącym do celu. Zastanawiał się jak ktoś taki jak on może mieć tak słodką i żywą córkę jak jego narzeczona.

                   O ile Maja mnie zechce- zażartował nie mając pojęcia o galimatiasie jaki panuje teraz w głowie Majki. I o tym, że zauroczył ją inny mężczyzna.

                   Nie gadaj głupot, oczywiście że chce. Świata poza tobą nie widzi.- starszy pan poklepał Filipa po ramieniu- Nie zdradzę ci tajemnicy poliszynela mówiąc, że jest pyskata i lubi chodzić własnymi ścieżkami, ale sądzę, że tylko ty potrafisz ją jakby to rzecz, okiełznać.

                   Rozumiem- odparł młody mężczyzna choć prawdę mówiąc miał ochotę odpowiedzieć, że Maja nie jest żadną klaczą czy innym dzikim zwierzęciem żeby trzeba było ją okiełznywać. Gdyby wiedział jak bardzo się myli!

                   Wiedziałem, że będziesz dla niej odpowiednim mężczyzną. Zostawiłem ci wszystkie niezbędne dokumenty dopełniające formalności w tej teczce- podał mu gruby na kilka centymetrów plik kartek- Niektóre to po prostu zwykła dokumentacja, nie przerażaj się.- Porozmawiali jeszcze przez kilka minut w trakcie których Kamiński wyjaśnił przyszłemu zięciowi niektóre aspekty ich przyszłej współpracy. W końcu starszy mężczyzna odebrał dzwoniący akurat telefon. Głosno westchnął- No cóż, bardzo cię przepraszam, muszę już lecieć bo za chwilę mam następne spotkanie. Miło mi się z tobą rozmawiało. - nie czekając na odpowiedź rozmówcy wstał, uścisnął jego dłoń i odszedł w kierunku wyjścia- Aha, i pozdrów moją córkę. Zdaje się, że widujesz się z nią teraz częściej niż ja.

                   Na pewno tak zrobię- odparł Filip ciesząc się, że to spotkanie się wreszcie skończyło.

 

        

ROZDZIAŁ PIĄTY

 

         Następnego dnia po wyborze mieszkania z Filipem Maja znów wdała się w dłuższą rozmowę z Julką.

                   A więc już postanowiłaś? Dałaś sobie spokój z Mateuszem czy rezygnujesz ze ślubu z Filipem?

                   Nie, jeszcze nie. Ale mam taki zamiar. To znaczy urwać kontakt z Fijalskim- oznajmiła jej Kamińska, choć z biegiem czasu, gdy wspominała spotkania z Mateuszem czuła, że brnie w ślepą uliczkę, że jej ślub będzie błędem. Spędzając czas z Fijalskim czuła, że żyje podczas gdy z Filipem zgadzała się tylko w łóżku (a ostatnio i tego nie, bo wymyślił sobie jakiś durny okres wstrzemięźliwości i nawet nie mogła liczyć na siłę jego bliskości) Tak więc jej głowę zaprzątał tylko Mateusz. Była nim  zafascynowana. Milion razy wspominała jego pocałunek próbując przypomnieć sobie jakie odczucia w niej wzbudził.

                   Boże, nareszcie- Julka odetchnęła z ulgą.- Nareszcie zmądrzałaś.

                   Tak, choć prawdę mówiąc nie czuję się pewnie z tą decyzją.

                   A więc kochasz Mateusza?

                   Sama nie wiem już co do niego czuję. Czasami myślę, że tak innym razem, że to tylko powierzchowna fascynacja. Choć gdy mnie pocałował...

                   Co to miało znaczyć? Całowałaś się z Mateuszem?!- syknęła oskarżycielsko Julka.

                   Ciszej- Majka pociągnęła ją w stronę bufetu.- Właściwie to on mnie pocałował, a ja natychmiast go odepchnęłam. Nie zdradziłabym Filipa w ten sposób. Jestem mu wierna.

                   Może ciałem tak, ale na pewno nie duchem- podsumowała trafnie Barańska- Maju nie zważaj na skandal czy konsekwencje. Choć nie aprobuję twojego wyboru, to jeśli zechcesz być z Mateuszem to...ja to zaakceptuje. I wszyscy twoi znajomi też.

                   Mój tatuś z pewnością nie.

                   On nikogo i niczego nie aprobuje. To nie powinno cię martwić. Na razie wodzenie obu mężczyzn za nos ci się upiekło, ale dłużej już nie dasz rady. I cała sytuacja się wyda.

                   Wiem- westchnęła ciężko Maja nie dodając ani słowa więcej. Najwyraźniej Julka czekała na ciąg dalszy.

                   Wiem?- powtórzyła po przyjaciółce ironicznie- Tylko tyle masz do powiedzenia na miesiąc przed swoim ślubem? Pytałam cię tyle razy czy jesteś pewna swojej decyzji. Tyle razy!

                   Wiem!- odkrzyknęła do niej Kamińska nieźle już zirytowana- Ale to mam zrobić?

                   Zastanowić się i wybrać. Choć jak dla mnie to nie ma czego między czym wybierać. Od razu widać, że ten Mateusz jest zwykłym lowelasem.

                   Nawet go nie znasz.

                   Może i nie, ale z twoich opowieści wynika bardzo dużo. Zdaje mi się, że skończył zawodówkę, pracuje nielegalnie na budowach a w międzyczasie próżnuje jeżdżąc na deskorolce i wykonując inne ryzykowne rzeczy. Popraw mnie jeśli się w czymś mylę.

                   Ale z ciebie snobka. Myślisz, że jak jesteś córeczką bogatego chirurga plastycznego to jesteś najwspanialsza?

                   Nie odwracaj kota ogonem. Dobrze wiesz o co mi chodzi, ale jeśli tak stawiasz sprawę to tak, wolę być snobką. - wzięła głęboki wdech jakby chciała się uspokoić- Maja, tu nie chodzi o to, że skreślam go, bo nie ma wyższego wykształcenia. Ale kochana, to o czymś świadczy. Jaki facet spotyka się z dziewczyną, która nie tylko jest zaręczona, ale praktycznie za chwilę wychodzi za mąż? A poza tym on nawet nie ma stałego źródła utrzymania.

                   I co z tego? Gdyby chciał bez problemu znalazłby pracę, ale on tego nie chce. Woli być wolny i niezależny.- Maja nieświadomie powtórzyła słowa, które wypowiedział kiedyś do niej Mateusz.

                   Boże, ależ on cię ogłupił. Wie, że za miesiąc bierzesz ślub?- spytała bezpośrednio Julka podejmując ostatnią rozpaczliwą próbę przekonania przyjaciółki do podjęcia słusznej decyzji.

                   Tak.

                   I to powinno ci wszystko powiedzieć. Chce się tylko tobą zabawić. A potem będzie chwalił się kumplom, że ma powodzenie u córki Kamińskiego.

                   Proszę Julka, skończ gadać już te głupoty zanim się na ciebie zdenerwuje i powiem coś nieprzyjemnego. Jak można mówić coś o człowieku, którego widziało się tylko przelotnie kilka razy?

                   Więc zamierzasz rzucić Filipa, tak?

                   Nie, nikogo nie zamierzam rzucić. Wiesz jaki wybuchłby skandal?- Barańska wytrzeszczyła na nią oczy.

                   Więc chcesz wyjść za Filipa? I jednocześnie być kochanką Mateusza?

                   Nie wiem, teraz mam mętlik w głowie.

                   Nie wierzę, że dałaś się tak podejść. I to komuś bez polotu, perspektyw i zupełnie nie na twoim poziomie. Dodam, że nie chodzi mi tu o status społeczny, ale intelektualny.

                   Przynajmniej nie zalicza dziewczyn jak twój Andrzej- odcięła się Majka czując, że ma już dość oskarżeń przyjaciółki. Za kogo ona się ma żeby mówić jej takie rzeczy? Z satysfakcją obserwowała zdziwienie Julki.

                   Nie sugeruj, że Andrzej mnie zdradza, bo i tak ci nie uwierzę.

                   Nie sugeruję- mimo wszystko Maja nie mogła skłamać- Ale pamiętaj, że ja znam go od kilkunastu lat jako przyjaciela mojego brata i wiem o jego grzeszkach więcej niż ty. I zaręczam ci, że nikt i tak nie zaliczył więcej lasek od Sławińskiego, bo to po prostu niemożliwe.

                   Nie wierzę, że mogłaś to powiedzieć.

                   A ja nie wierzę, że ty mogłaś.- Kamińska spojrzała Julce w oczy po raz ostatni po czym wyszła. Usłyszała jeszcze głos swojej przyjaciółki:

                   Popełniasz błąd, ale skoro tego chcesz to nie będę cię więcej powstrzymywać. Tylko nie licz na to, że kiedykolwiek zapewnię ci alibi podczas schadzki z Mateuszem. Mimo iż Filip nie jest moim przyjacielem, to nie pozwolę żebyś go tak krzywdziła.- Maja poczuła nagle suchość w gardle.

                   Powiesz mu?- Julka uśmiechnęła się blado.

                   Nie, mimo wszystko zachowam milczenie. Jestem lojalna, nie tak jak niektórzy.- wypowiedziawszy ostatnie słowo Barańska bez słowa odeszła. Potem po raz pierwszy od roku nie usiadła na zajęciach obok Mai.

 

                   Wychodzisz już?- spytał Bartek Kasprzak swoją żonę Izę. Brunetka spojrzała na niego przelotnie znad lustra. Zaraz jednak przeniosła wzrok na lustro.

                   Tak, za dziesięć minut mam autobus.- odpowiedziała gdy tylko dokończyła malować usta. Mąż nadal nie spuszczał z niej wzroku.

                   Jeśli chcesz mogę cię odwieść.- odezwał się dość cicho. Iza przełknęła ślinę.

                   Nie dziękuję, poradzę sobie- odparła z ulgą zakładając płaszcz a potem sięgając po torebkę. Trudno, bez pomalowanych rzęs też będzie wyglądała dobrze, zdecydowała. Nie zamierzała spędzać ani minuty dłużej w towarzystwie męża aniżeli jest to konieczne. Zwłaszcza, że byli sami w domu, bo Antoś przebywał u dziadków.

                   Jak idą ci zajęcia?- Bartek starał się zatrzymać żonę i w końcu szczerze z nią porozmawiać. Wcześniej sądził, że gdy da jej  trochę czasu oswoi się ze wszystkim i da mu szansę, ale teraz zrozumiał, że ta taktyka przyniosła więcej szkody niż pożytku. Bo jej nagromadzona frustracja tylko narosła. I jeszcze bardziej starała się go ignorować.

                   Dobrze, dziękuję.- usłyszał jej słowa wypowiedziane jakby od niechcenia z wyraźną niecierpliwością. Chciała już iść. Powstrzymywały ją tylko kwestie grzeczności.

                   Są czysto praktyczne?- miał nadzieję, że w końcu zrozumie i przyjmie jego próbę naprawienia tej sytuacji.

                   Tak.- jej lakoniczna wypowiedź pozbawiła go wszelkich nadziei. Nie dawał jednak za wygraną.

                   Kończysz tak jak zwykle?- wyraźnie wyczuł jej zmianę. Zaraz potem wybuchła:

                   Bartek, o co ci chodzi? Chcesz mi coś powiedzieć? Bo jeśli nie to wychodzę.- Kasprzyk spojrzał na swoją żonę z głębokim smutkiem. Nie, ona nigdy mu nie wybaczy, co nie raz powtarzała. Potem pokręcił lekko głową.

                   Nie, nic.

                   Więc...w takim razie...- bez dalszych słów usunął się z blokujących wyjście drzwi.

                   Cześć.- odpowiedział jej, po chwili jednak nie mogąc się powstrzymać dodał:- Kocham cię.- Izabela spojrzała prosto w jego oczy i otworzyła usta jakby chciała coś powiedzieć. W ostatniej chwili jednak zrezygnowała powodując, że z jej gardła wydobył się tylko głuchy dźwięk. Czując w gardle wielką gulę po prostu wyszła z pokoju, a potem domu. I wreszcie poczuła jak ucisk w krtani się zmniejsza a potem znika całkowicie.

 

         Następnego dnia po kłótni z Majką Julka miała szczerą ochotę posłać ją do diabła z przynajmniej trzech powodów. Pierwszym i najbardziej oczywistym był fakt obrazy jej chłopaka Andrzeja. Drugim był dzisiejszy popołudniowy telefon od Filipa, który pytał o tę oszustkę. Oczywiście musiała mu skłamać, czego bardzo nie chciała robić. Po trzecie za dwie godziny planowały z Agnieszką i Izabelą zająć się organizacją jej wieczora panieńskiego, co najbardziej ja rozsierdziło. Przecież w ogóle nie wiadomo czy dojdzie do tego ślubu, a więc po co zajmować się organizacją wieczoru panieńskiego? Och, przez tę wariatkę była dziś kłębkiem nerwów.

                   Wychodzisz dziś wieczorem do Agi?- spytał ją w pewnej chwili Sławiński zaskakując delikatnym pocałunkiem w szyję. Odruchowo niemal podskoczyła na krześle. Gdy się odwróciła spojrzał na nią rozbawiony.

                   Tak, mówiłam ci że musimy zorganizować coś Mai na dzień przed ślubem.

                   No tak. Prawdę mówiąc miałem naiwną nadzieję, że zmienisz jeszcze plany. Ostatnio spędziliśmy wspólnie weekend jakiś miesiąc temu. - Uśmiechnęła się do niego ciepło.

                   Tak, ale nie możemy już tego przekładać z dziewczynami. Ślub za cztery tygodnie a my jeszcze niczego nie zaplanowałyśmy.

                   Tylko nie ważcie się brać żadnego striptizera.

                   A co chcesz go zastąpić?

                   Dziś wieczorem w twojej sypialni...kto wie- wymruczał jej prosto do ucha. Roześmiała się lekko go odpychając.

                   Wiesz, że naprawdę nie mogę.

                   Wiem, wiem. W takim razie wybiorę się z Marcinem do kina.

                   Tylko nie Zebrydowski.- jęknęła Julka przypominając sobie jaką wodę z mózgu zawsze robi jej chłopakowi sugerując, że przyjaźń z Wiktorem Pająkowskim, jej znajomym z dzieciństwa wykracza poza platoniczność.

                   Sama tego chciałaś- cmoknął ją w czubek głowy.- W takim razie będę już leciał. Nie chciałbym aby ta małpa Maja truła mi potem, że przeze mnie nie miała wieczoru panieńskiego.

                   Dobrze. Jutro z samego rana wpadnę do ciebie, bo po południu umówiłam się z ojcem.

                   W takim razie chyba zamierzam trochę dłużej pospać.

                   Zamierzasz przywitać mnie w szlafroczku?

                   Jak możesz tak myśleć? Przecież wiesz, że najlepiej sypia mi się nago.

                   Jesteś okropny. Nie wiem za co tak bardzo cię kocham.

                   Nie martw się. Wystarczy, że ja to wiem.

Półtorej godziny później Aga, Jula i Iza siedziały w salonie u tej pierwszej rozmawiając na przeróżne tematy. Choć głównym celem spotkania był wieczór panieński Mai, to jednak jak to wśród pań bywa każda okazja jest dobra aby trochę poplotkować. Tym razem dotyczyło to Tomka.

                   Wiecie co, wydaję mi się, że rozstał się z tą okropną Iloną.- stwierdziła Agnieszka.

                   To chyba dobrze- odpowiedziała jej ostrożnie Julka- Mówiłyście, że kompletnie do niego nie pasuje.

                   Tak, nie pasuje- potwierdziła Iza- Przecież poznałaś go w trakcie przyjęcia na na cześć nowego członka rodziny Kamińskich- spojrzała przy tym wymownie na ładnie już zaokrąglony brzuszek przyjaciółki.

                   Tak, ale nie znam go zbyt dobrze. Wydaje się być miły.

                   Hm- mrugnęła ciężarna pani Kamińska, co miało oznaczać potwierdzenie.- Chociaż gdy spotkałam go po raz pierwszy na przyjęciu organizowanym przez ojca jego i Krzyśka myślałam, że to zwykły manipulant i złośliwiec.- w ten sposób Julka wreszcie poznała część romantycznej historii Agnieszki, za jaką ją w rzeczywistości uważała z opowieści Andrzeja.

                   No dobra Iza, teraz twoja kolej.

                   Co?- odezwała się tamta.

                   No historii. To też niezłe love story. Nasza romantyczka Julka chce tego posłuchać.

                   W takim razie zapewniam cię kochana że nie ma w tym nic romantycznego. Po prostu latał za mną w szkole aż w końcu się ugięłam dla świętego spokoju, potem zaszłam w ciążę i musieliśmy wziąć ślub.- odparła Iza siląc się na beztroski ton, ale Agnieszka zauważyła, że był tylko pozorny. Dostrzegała to zresztą już od dłuższego czasu. Nie wiedziała jeszcze co jest nie tak w życiu przyjaciółki, ale teraz ta nieświadomie naprowadziła ją na właściwy trop. A więc chodziło o jej związek z Bartkiem. Czyżby im się nie układało? Gdy tylko będzie miała na to okazję, musi szczerze z nią o tym porozmawiać. Co co w ogóle miało znaczyć to „ugięłam”? Przecież Agnieszka do tej pory pamiętała rozanielony wzrok przyjaciółki nawet na wspomnienie o Kasprzaku.

                   Och, umiesz z każdego romansu zrobić dramat.- roześmiała się Julka. Iza spojrzała na nią ciesząc się, że nie zna prawdy. Bo prawdziwe życie tym właśnie było: bajką, która potem stopniowo zamieniała się w dramat. Tak jak to się stało w jej przypadku. Postanowiła więc zmienić temat:

                   A co u ciebie i tego tulipana Andrzeja? Już nie mogę patrzeć na te jego błyszczące oczka w które w ciebie wlepia.- Barańska momentalnie pokraśniała.

                   To dobrze, bo ja chyba mam tak samo. To znaczy z tym wlepianiem w jego wzroku- dodała pospiesznie. Znów wybuchły zgodnym śmiechem.

                   Okej, lepiej przejdźmy do meritum naszej rozmowy, bo w końcu zmarnujemy na pogaduchach cały wieczór.

                   Masz rację. Więc sprawa najważniejsza: kto załatwi striptizera?- spytała Aga.

                   Na mnie nie liczcie- od razu zapowiedziała Jula- Andrzej zaraz by mnie chyba zamknął w szafie i nie wypuścił przez tydzień.- Albo raczej w łóżku, pomyślała uśmiechając się do swoich myśli.

                   No cóż, ty jako ciężarna nie pójdziesz do takiego rodzaju miejsca gdzie można spotkać striptizerów, więc chyba wypadło na mnie- odparła Iza.- W sumie może być fajnie.

                   Świetnie. A jeśli chodzi o lokal, to ostatnio koleżanka z uczelni poleciła mi świetne miejsce, gdzie można kulturalnie się napić i zatańczyć...

 

         Gdy Filipowi wreszcie udało się spotkać z przyszłą żoną na jej widok poprawił mu się humor. Czasami wydawało mu się, że jego uczucie jest zbyt silne, że zakrawa niemal na obsesję, bo nieustannie zaprzątała jego myśli. Tylko ostatnią siłą woli był w stanie powstrzymywać się przed tym żeby nieustannie nie brać jej w objęcia lub całować. Teraz, kupiwszy przedtem butelkę francuskiego wina i trochę jedzenia postanowił zrobić jej niespodziankę.

                   Witaj kochanie- przywitał się z nią składając na ustach długi, niespieszny pocałunek. Jej rozpromieniony wzrok był dla niego źródłem niekłamanej satysfakcji.

                   Cześć. Co mamy w planach dzisiaj? Wizytę u kucharza czy wybór wstążek na dekorację kościoła?- zażartowała- A może podpisanie umowy przedślubnej?

                   Nie, intercyzę mamy za tydzień. Dziś mam dla ciebie inną propozycję. Myślę, że ci się spodoba.- uniosła w górę idealnie wymodelowane brwi.

                   Naprawdę? Co to takiego?

                   Zobaczysz.- otworzył drzwi koło miejsca pasażera w swoim samochodzie- Wsiadaj.- Majka mimo wszystko była zaintrygowana. Oczywiście nie liczyła na żadną prawdziwą zabawę, bo dla Filipa rozwiązywanie krzyżówki wydawało się czasami szczytem rozrywki. Dlatego była mile zaskoczona gdy zjechali z głównej szosy w kierunku przedmieść. Po kilkudziesięciu minutach przestali już słyszeć ryk silników samochodowych i dźwięk klaksonów zbyt niecierpliwych kierowców. Gdy Filip się zatrzymał Maja wysiadła szybko rozglądając się dookoła.

                   Gdzie jesteśmy? Nigdy tutaj nie byłem.

                   Prawdę mówiąc ja też nie. Twój brat polecił mi to miejsce.

                   Mój brat?

                   Tak, a właściwie twoja bratowa Agnieszka. Gdy tylko wspomniałem o poszukiwaniu spokojnego miejsca na piknik.

                   A więc jesteśmy tu po to aby urządzić piknik?

                   Tak. O ile sobie przypominam kilka dni temu miałaś na to ochotę.

                   Tak, bardzo dziękuję. Nie sądziłam, że będziesz pamiętał.

                   Chyba naprawdę po raz pierwszy cię zaskoczyłem. A zrobić to wobec tak spontanicznej i żywej osoby to nie lada wyzwanie- zażartował.

                   Nie o to chodzi. Po prostu...dziękuję.- po kilku minutach spaceru znaleźli się na pięknej, jeszcze zielonej choć odrobinkę wilgotnej polanie. Filip rozłożył na niej warstwę specjalnej wodoszczelnej folii, a dopiero potem koc co miało zapobiec ewentualnym przeciekom. Uśmiechnęła się grzebiąc w koszu szukając smakołyków które wcześniej kupił. No cóż, to był właśnie Filip: zawsze praktyczny nawet w spodniach od Gucciego i śnieżnobiałej koszuli.

                   Mamy szczęście, że jest w miarę ciepło. Jest chyba z osiemnaście stopni.

                   Tak, wszystko idealnie zaplanowałeś. Nawet pogodę- zażartowała, ale o dziwo nie było w tym ironii. Bo po raz pierwszy zauważyła, że w cała ta organizacja nie musi ujmować nic ze spontaniczności. Gdyby tylko chciała mogłaby rozebrać się do naga, biegać po łące jak mała dziewczynka lub krzyczeć w głos. I prawdopodobnie nikt by jej tutaj nie usłyszał a jeśli nawet to niosące się echo zdecentralizowało by źródło hałasu. Spojrzała z rozczuleniem na Filipa widząc troskę w każdym jego geście.

                   Coś nie tak?- przerwał wykonywaną czynność zauważając, że się na niego gapi już od dłuższej chwili.

                   Nic. Po prostu cię kocham. Tylko tyle.

                   Jak bardzo?- spytał rozpoczynając znów dobrze im znaną formę przekomarzania się.

                   Bardzo- zbliżyła się do niego leniwym krokiem i cmoknęła w policzek- Bardzo. Najbardziej na świecie.

                   Ja ciebie też księżniczko- potem oboje zatonęli w czułym, wyrażającym ogrom ich miłości pocałunku.

 

Po miesiącu spotkań z Anią Tomek był tak oczarowany, że miał ochotę spędzać z nią każdą chwilę. Oczywiście nie było to łatwe, bo mimo wszystko musiał pracować, ale wtedy spotkania z nią były jeszcze cenniejsze. Choć dziewczyna prawdopodobnie  uważała go za zwykłego przyjaciela to nie chciał jej do niczego pospieszać. Wiedział, że ponad 2,5 miesiąca temu jeszcze planowała ślub z jakimśtam Dawidem, a teraz miałaby chcieć wiązać się z nim? Mimo wszystko zamierzał dziś zrobić krok na przód w ich relacjach. Podczas poprzedniego spotkania zapytał Anię na temat jej relacji  z Dawidem. Ucieszyła go jej odpowiedź.

                   Dawid? A kto to w ogóle jest?- prychnęła.

                   Daj spokój. Myślisz o nim czasami?- głośno westchnęła.

                   Czasami. Zwłaszcza gdy dzwoni do mnie któryś z rodziców mówiąc jaką to wielką szansę straciłam, bo Dawid był dość bogaty. Zupełnie jakbym wychodziła za jego portfel.

                   A więc to nie ma dla ciebie znaczenia?- znów nadarzała mu się znakomita okazja żeby wyznać kim jest. I znów jej odpowiedź spowodowała, że tego zaniechał.

                   Co? Pieniądze? Oczywiście, że tak. A nawet powiem ci więcej: nie mam zamiaru kiedykolwiek wiązać się z bogatym facetem, który sądzi, że kasą można kupić każdego- Tomek poczuł się odrobinkę zażenowany nie tym że mówiąc o bogaczach generalizuje więc mówi też o nim, ale tym że w swoim cynicznym spojrzeniu na świat właśnie tak uważał. Tyle tylko, że on reprezentował tę drugą stronę, którą rozmaici wazeliniarze i podlizuchy próbowały do siebie przekonać aby później mieć z tego korzyści lub profity. Postanowił zmienić temat pytając o to co go najbardziej nurtowało.

                   Kochasz go jeszcze?- spuściła wtedy głowę po czym znów ją podniosła. Wydawało się, jakby długo myślała nad odpowiedzią.

                   No cóż, nie twierdzę że nie choć w tej chwili właśnie tak czuję. Nie mam pojęcia dlaczego chciałam za niego wyjść za mąż. Chyba zaimponował mi: no wiesz najnowszy model mercedesa, wypasione ciuchy prosto od Prady, czekoladki na każde spotkanie...żal się przyznać, ale gdy teraz mówię o tym głośno to zaczęłam zdawać sobie sprawę jaka w gruncie rzeczy okazałam się naiwna.

                   Nie mów tak- Tomek chwycił jej dłonie w swoje. Choć wyraźnie zdziwił ją ten gest, nie wyrwała rąk. Uśmiechnęła się tylko do niego patrząc prosto w błękitne oczy. Dlatego dziś zamierzał wreszcie wyznać jej co do niej czuje. Że odkąd ją spotkał wciąż nie może sobie wybić z głowy, że po nocach śni mu się jej uśmiech a dnia wypatruje wiadomości na komórce. Był żałośnie zakochany. W Ani Parulskiej.

 

Filip zupełnie nie rozumiał powodu z jakiego chciała się z nim spotkać Ewelina Ostaszewska, która wynajmowała razem z Mają mieszkanie. Zapewne gdyby chciała pan Kamiński bez problemu wynająłby jej samodzielne lokum, ale jego narzeczona twierdziła, że zanudziłaby się sama już po kilku dniach. A poza tym jak kiedyś zwierzyła się Filipowi, bałaby się spać całkowicie sama w dużym mieszkaniu.

                   Cześć. Cieszę się że jesteś.- przywitała się z nim rudowłosa dziewczyna posyłając szeroki uśmiech,

                   Witaj. Spodziewam się, że Mai nie ma? Ja właśnie w tej sprawie- jej uśmiech przygasł.- Zrobić ci czegoś do picia? Kawy lub herbaty? Mam też sok...

                   Nie, prawdę mówiąc trochę się spieszę- poinformował ją stosując swój najbardziej poważny i stanowczy ton. Miał nadzieję, że znajoma Mai szybko przejdzie do meritum.

                   Rozumiem. W takim razie przejdę do rzeczy.

                   Tak będzie najlepiej.

                   Wiesz nie jest mi łatwo, bo Majka jest moją przyjaciółką z uczelni i w ogóle; jest bardzo miła i...nie chciałabym tego mówić, ale muszę. To nie zmienia faktu, że przede wszystkim muszę być wierna swoim zasadom.

                   Ewelina, może nie jestem wystarczająco bystry, ale powiedz mi wreszcie o co chodzi. Nie jestem w nastroju do zgadywanek.

                   Chodzi o to, że twoja narzeczona najwyraźniej...no ona...nie jest ci wierna.

                   Słucham?

                   Wiem, że pewnie mi nie uwierzysz, bo praktycznie się nie znamy a nasze kontakty ograniczają się tylko do zdawkowych przywitań, ale Maja naprawdę ostatnio kogoś ma.

                   Rozumiem- odpowiedział wcale nie dając wiary jej słowom.- Skąd o tym wiesz? Powiedziała ci?

                   No nie, ale słyszałam kilka dni temu jej rozmowę telefoniczną. No i ostatnio wracała wieczorami do domu a w tamtym miesiącu nawet raz nad ranem...

                   Ewelino- zaczął oficjalnie z trudem hamując gniew- Zaręczam ci, że o tym wiem, bo Majka była wtedy ze mną. Tamtego wieczoru gdy wróciła nad ranem za pewne też- Ostaszewska miała na tyle przyzwoitości, że spuściła wzrok.

                   Domyślałam się, że tak będzie, ale jeśli mi nie wierzysz, to trudno. Nie mam na to żadnych dowodów oprócz swoich własnych słów...

                   W takim razie pozwolisz, że wyjdę.- przerwał jej.

                   ...oprócz jednego- dokończyła jakby go w ogóle go nie słyszała. Zatrzymał się patrząc jej w twarz.

                   Wiem, że miała się z nim teraz spotkać na jakimś torze deskorolek, nie wiem gdzie to jest dokładnie, bo pochodzę z Kielc. Ale wyraźnie słyszałam jak mówiła to przez telefon.

                   Ewelina nawet jeśli Maja ma się z kimś tam spotkać to nie znaczy, że mnie zdradza. Nawet jeśli to jest jakiś chłopak. Ufam jej.

                   W takim razie bardzo mi przykro. Nie zamierzam cię zapewniać lub przysięgać na wszystko co jest mi drogie, że to prawda.- Filip poczuł do niej nić sympatii. Prawdę mówiąc na początku spodziewał się, że dziewczyna jest zazdrosną intrygantką, którą po prostu drażni szczęście Mai.

                   W każdym razie dziękuję. Może źle coś zrozumiałaś i tak ci się tylko wydawało.

                   Może.- zgodziła się aczkolwiek bez większego przekonania.- Filip?

                   Tak?

                   Zrób dla mnie tylko jedno: idź teraz na ten tor jeśli wiesz gdzie to jest. Albo zadzwoń do niej i zapytaj o miejsce pobytu. Tylko tyle- Drągowicz z lekkim zakłopotaniem dojrzał w oczach Eweliny uczucie. A więc nie pomylił się: dziewczyna się w nim zakochała, choć widziała go tylko kilkanaście razy gdy przyjeżdżał po Maję a i to tylko w przelocie.

                   Nie martw się- odparł jej obiecując sobie w duchu, że porozmawia o zauroczeniu jej współlokatorki jego osobą. Albo może lepiej nie. Skoro i tak niedługo Maja stanie się jego żoną i z nim zamieszka.

                   Idź tam. Tylko tam idź- powtórzyła znów Ewelina gdy znalazł się przy drzwiach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz