ROZDZIAŁ I
Maja wsiadła z Julką do taksówki ze śmiechem komentując fragment
przemówienia rektora. Dziś skończyły już oficjalny początek ostatniego roku
studiów i właśnie zamierzały udać się do miejscowego baru aby to uczcić. Paru
znajomych z roku również miało tam być.
–
Szkoda, że wakacje skończyły się już tak szybko- westchnęła
Kamińska.- Gdy pomyślę o pracy magisterskiej już boli mnie głowa. Barańska
uśmiechnęła się do koleżanki.
–
W takim razie nie myśl. Myśl o czymś przyjemnym. Na przykład o
zbliżającym się ślubie.
–
Nawet mi nie przypominaj- prychnęła tamta niewerbalnie informując,
że to również nie jest dla niej przyjemny temat. Julia poczuła się
zakłopotana.- Czy wiesz jakie męczące jest wybieranie koloru wstążeczek na
przystrojenie kościoła, lukru na torcie czy motywu zastawy stołowej? Jakby to
czy zjemy krem czekoladowy czy bakaliowy było najistotniejsze.
–
Uf. A myślałam już, że chodzi o twojego przyszłego partnera.-
zażartowała, choć nie do końca uważnie obserwując reakcję Mai. Na szczęście nie
zauważyła niczego podejrzanego.
–
Zapewne masz na myśli Mateusza, co? Ale to, że byłam z nim parę
razy na dyskotece wcale nie znaczy że zamierzam porzucić Filipa! Jak możesz tak
myśleć?
–
Wcale tak nie myślę. Tylko odkąd ten chłopak omal nie zabił cię
swoją nieumiejętną jazdą na deskorolce dwa tygodnie temu jakoś dość często się
spotykacie.- Maja znów wybuchła śmiechem.
–
To tylko mój znajomy i tyle. A poza tym to z chęcią wyskoczyłabym
gdzieś z moim Filem- użyła swojego określenia, którego używała w stosunku do
narzeczonego- tylko, że on najczęściej jest dość zajęty. Zwłaszcza teraz.
Wiesz, chyba radzi sobie w tym całym galimatiasie przedmałżeńskim lepiej niż
ja.
–
Jesteś pierwszą dziewczyną jaką znam, której takie przygotowania
nie sprawiają radości. Tym bardziej, że nie musisz liczyć się z kasą i kochasz
swojego Filipa.
–
No jasne.- odparła przyszła pani Drągowicz. Wróciła myślami do
pierwszego spotkania z przystojnym umięśnionym blondynem, którego poznała na
przyjęciu biznesowym organizowanym przez ojca. Od razu zasugerował jej, że
syn przyjaciela oraz wieloletniego
wspólnika jest bardzo odpowiedzialnym i odpowiednim kandydatem na jej partnera.
Wtedy obiecała grzecznie tatusiowi, że oczywiście, pozna syna pana Michała z
wielką przyjemnością, choć myślała coś wręcz przeciwnego. Nawet gdyby nie
znosiła ojca choć w połowie tak silnie jak teraz nigdy nie zaufała by jego
gustowi. Już wyobrażała sobie tego „odpowiedzialnego i odpowiedniego kandydata”
tatusia: pewnie wyglądał jak odszczepieniec i pochodził z innej planety skoro
mając 24 lata nie miał jeszcze żadnej oficjalnej dziewczyny jak powiedział jej
Władysław Kamiński. Choć nie musiało to jednak znaczyć, że nie miał
nieoficjalnych, pomyślała wtedy z krzywym uśmieszkiem. Mimo wszystko przygotowała
się do przyjęcia i z niecierpliwością (powodowana głównie ciekawością) czekała
aż ojciec przedstawi jej tego całego Filipa. Ale gdy ta chwila nadeszła po
prostu padła z wrażenia. To znaczy nie dosłownie. Nie chodziło tylko o to, że zewnętrzna aparycja
chłopaka, a właściwie tego młodego mężczyzny budziła zazdrość wielu osobników
jego płci, a kobiety w sali wodziły za nim wzrokiem. On po prostu bardzo
przypominał jej kolegę brata- Krzyśka, w którym od szesnastego roku życia była
beznadziejnie zakochana. A mianowicie Karola Zawadzkiego. Wtedy skończyła
niedawno osiemnaście lat i zgodnie z radą nowej dziewczyny Krzysztofa,
Agnieszki postanowiła wzbudzić w nim zazdrość. Oczywiście nie miała pojęcia, że
jest gejem. Uśmiechnęła się wyglądając za okno. Ależ była zła, gdy prawdę
poznała jako ostatnia dopiero rok temu. Zrobiła awanturę nawet Adze, choć była
jej najlepszą przyjaciółką, bo miała czelność nazwać ją plotkarą i gadułą
usprawiedliwiając zatajenie przez nią tego faktu! Nie znaczyło to oczywiście, że
to nieprawda, przyznała uczciwie, ale mimo wszystko czuła się głupio. Dobrze,
że już wtedy zdążyła naprawdę zakochać się w Filipie, choć nie było to aż takie
łatwe jak jej się początkowo wydawało. Bo był on miły, inteligentny i dowcipny,
ale poza tym wydawał się utrzymywać jakiś sztuczny dystans, był staroświecki i
naprawdę bardzo odpowiedzialny jak słusznie zauważył ojciec. Początkowo
ucieszyła się gdy zaprosił ją nazajutrz po przyjęciu na kolację, ale po kilku
spotkaniach przekonała się, że dla tak młodej dziewczyny jak ona jest
zdecydowanie za stary i poważny. Przecież ledwie uzyskała pełnoletność i
chciała mieć z kim poszaleć na imprezie, zrobić psikusa znajomym, upić się w
nocy, a z Filipem...No cóż zasadniczy problem polegał na tym, że właściwie to nie
miała mu nic do zarzucenia. Był do szpiku poprawny, szarmancki i godny
zaufania. A więc dla niej kompletnie nudny. Po kilku spotkaniach rozważała już
zakończenie tej znajomości, ale w końcu Filip zrobił coś co ją powstrzymało.
Pocałował ją. To nie był jej pierwszy pocałunek, ale wywarł na niej niezwykłe
wrażenie. Początkowo delikatny i nieśmiały, aż w końcu zmienił się w coś
gwałtownego i dzikiego gdy jego język wdarł się do jej ust. Przez chwilę
zszokowana oniemiała, ale przyjemne odczucia sprawiły, że szybko zapomniała o
myśleniu. Nawet przez kilka minut po jego zakończeniu nie mogła wydusić z
siebie słowa, więc bąknęła coś do Filipa, który przeprosił ją za swą reakcję
mówiąc, że od początku gdy tylko ją zobaczył miał na to ochotę, że nie chciał
jej przestraszyć i tego typu podobne bzdury. A ona myślała tylko o tym, że
bardzo chciałaby aby przestraszył ją w ten sposób już kilka tygodni wcześniej!
Od tamtej pory prowokowała go pocałunków jak tylko mogła: ubierała się dość
skąpo, przy byle okazji go przytulała czy wpatrywała zagryzając dolną wargę
jednocześnie patrząc na jego usta. Czasami to działało, zwłaszcza gdy zgodziła
się zostać jego dziewczyną. Wtedy zaczął zachowywać się swobodniej. Dystans
między nimi zniknął, a staroświeckie zasady prowokowały ją tylko do tego aby je
łamać i lekko rozczulały. Zaczynała go coraz bardziej lubić, choć Krzysiek
pokpiwał sobie z niej, że dała się podporządkować ojcu. Wiedziała, że znajomi
uważają go za nudziarza, ale ona wiedziała już, że miał zupełnie inną twarz.
Po jakimś czasie znów ogarnęło ją zniechęcenie. Okazało się, że
mają zbyt mało wspólnych tematów, odmienne zdania na wiele poglądów i zupełnie
inne temperamenty. Miała gdzieś te gadki o przyciąganiu przeciwieństw: powaga
Filipa zaczynała ją powoli irytować. Choć starała się przyzwyczaić do tych
rozbieżności między nimi to jednak czasami bardzo brakowało jej spontaniczności
w tym związku. I to stanowiło jej największy problem. Znów nadszedł więc moment
krytyczny: miała udać się z nim na jakiś bankiet. Potem postanowiła, że powie
mu iż powinni zrobić sobie przerwę lub coś w tym stylu. Jednak wszystko
potoczyło się nie po jej myśli. Zaczęło się od tego, że jak zwykle guzdrała się
przygotowując się do wyjścia w ostatniej chwili. Więc gdy przyjechał po nią
Filip pospiesznie wybiegła z domu i otworzyła drzwi auta nie czekając aż zrobi
to jej chłopak. Ale gdy tylko chciała zatrzasnąć je za sobą okazało się, że
przycięła swoją kreację, która jako że dość cienka, zaraz się porwała. Cicho
zaklęła gdy Filip próbował się nie roześmiać. Może i to rozluźnienie by ją
ucieszyło, gdyby nie to, że w tej chwili
to ona była zdenerwowana.
–
Cholera- powiedziała wtedy- Przepraszam, muszę się przebrać.
–
Nie szkodzi- zapewnił ją jak zwykle nie tracąc zimnej krwi Filip.
Uśmiechnęła się do niego wysiadając z auta a potem robiąc parę kroków w stronę
domu. Dopiero wtedy zorientowała się, że zachowuje się dość niegrzecznie.
–
Może wejdziesz na chwilę?- spytała.
–
Jasne.- zgodził się wychodząc z samochodu i posłusznie idąc za
nią. W środku zaproponował, że przywita się z jej rodzicami, ale oznajmiła mu,
że wyszli na kolację.
Gdy znaleźli się w jej pokoju podzielonym na osobną łazienkę,
garderobę i niewielki salonik od razu weszła do tej drugiej części
pomieszczenia szukając odpowiedniego zamiennika jej sukni, który pasowałby do
obecnych dodatków. Z ulgą znalazła kreację w podobnym odcieniu. Szybko
próbowała wyswobodzić się z tej zniszczonej, ale okazało się to ponad jej siły.
–
Mógłbyś mi pomóc? Nie dam rady sama tego rozpiąć.- wskazała na
plecy gdzie znajdował się suwak. Filip wstał z fotela i spojrzał na nią
zaskoczony.
–
Dobrze- wolno podszedł, a potem stanął za nią i delikatnie zaczął
rozsuwać materiał. Maja do dziś nie wiedziała jak to się stało: czy sprawiła to
magia chwili, wzrok chłopaka który ujrzała w odbijającym się lustrze czy dotyk
jego dłoni na swojej skórze. Natomiast fakty były takie, że gdy tylko się
odwróciła, objęła Drągowicza za szyję i czule pocałowała. Potem patrząc mu w
pociemniałe oczy poczuła przyjemny dreszczyk podniecenia. Instynktownie czuła
co znaczy nieprzytomny wzrok Filipa czy jego przyspieszony oddech, więc
intuicyjnie wyczuwała też do czego to wszystko może prowadzić. I chociaż do tej
pory nigdy nie spała z żadnych facetem (dziewictwo pragnęła zachować dla
ukochanego Karola, który jednak miał ją gdzieś) wtedy poczuła, że mając 19 lat
chce wreszcie przekonać się jak to jest czując się prawdziwą kobietą.
–
Maja, powinniśmy...
–
Cii- uciszyła protest swojego chłopaka kładąc mu palec na ustach-
Jesteśmy sami oprócz służby, która bez polecenia tutaj nie wejdzie. Rodzice nie
wrócą prawdopodobnie aż do rana.
–
Mimo to nie powinniśmy...bankiet...
–
Och przestań- tym razem uciszyła go kolejnym pocałunkiem. Chyba
nie wytrzymałaby gdyby powiedział, że chce czekać do ślubu lub coś podobnego.
Ona nie miała takich zahamowań. Nigdy nie była nieśmiała i dążyła do celu z
żelazną konsekwencją, a teraz chciała zobaczyć to wspaniałe ciało jakie skrywa
pod koszulką. Gdy wyczuła jego kapitulację miała ochotę podskoczyć z radości.
Ale zaraz wywietrzało jej to z głowy, gdy to Filip zaczął dyktować warunki.
Zdecydowanym ruchem przyciągnął ją do siebie gładząc od ramion po plecy
wyczyniając w jej ustach dzikie harce swoim językiem. To było dla niej takie
nowe i niezwykłe, że z miejsca się w tym zatraciła. Jej oddech przyspieszył, w
dole brzucha poczuła napięcie. Każda komórka ciała drżała w oczekiwaniu na to
co niedługo miało się stać.
Mimo niedoświadczenia nie pozostała w tym wszystkim bierna. Z
pasją odpowiadała mu pieszczotą za pieszczotę, pocałunkiem za pocałunek,
dotykiem za dotyk aż nawzajem przepełnieni byli po wskroś palącym pożądaniem.
Po wszystkim czuła się wreszcie odprężona i cudownie rozleniwiona. Spojrzała na
Filipa dopiero po kilku minutach,
–
Nie powiesz mi teraz, że nie powinniśmy tego robić?- zamruczała
chrapliwie, bo po swoich niedawnych krzykach gardło miała wyschnięte niemal na
wiór. Zobaczyła, że się do niej uśmiecha.
–
Chyba powinienem- odparł tonem sugerującym coś zupełnie innego-
Jak się czujesz?- spytał potem troskliwie tak, że Majka poczuła dziwną tkliwość
wokół serca. Czy ona naprawdę chciała się z nim dzisiaj rozstać? Chyba straciła
rozum.
–
Świetnie. Nie wiedziałam, że to...że seks jest taki...
–
Chyba rozumiem- znów przygarnął ją bliżej do siebie- Mówiąc
szczerze nie sądziłem, że ty...no wiesz, że nigdy tego nie robiłaś. Nie znaczy
to oczywiście, że w jakikolwiek sposób ci uwłaczam...
–
Spokojnie rozumiem. Zdaję sobie sprawę, że w relacjach z ludźmi
jestem dość śmiała i bezpośrednia, więc prowokując dzisiejszą sytuację mogłeś
odnieść takie wrażenie. Ale ja po prostu nie lubię owijać niczego w bawełnę.
–
Cieszę się z tego powodu. Choć nie spodziewałem się, że dzisiaj to
się stanie.
–
Prawdę mówiąc ja też nie. Ale już od dłuższego czasu zamierzałam
zobaczyć cię bez tej koszuli i garniturka.- musnęła palcami jego mięśnie
brzucha, które natychmiast się napięły. Roześmiała się.- Masz boskie ciało.
–
Ty również.- odparł a potem znów ją pocałował. I od tamtej pory
przestała szukać wad w swoim chłopaku. Owszem, nie był jej ideałem ale kimś
bardzo temu bliskim. Z biegiem czasu, gdy w końcu spoważniała coraz bardziej
zdawała sobie sprawę jaką jest szczęściarą. I naprawdę pokochała Filipa.
Dlatego cztery lata później planowali ślub. Tylko, że...no właśnie. Zawsze było
coś, co powodowało wahanie. Czasami napadały ją momenty kompletnej paniki, gdy
wybierając jakiś szczegół do wesela zdawała sobie sprawę, że za 2 miesiące
nieodwołalnie zwiąże swoje życie Filipem Drągowiczem. Tak jak teraz. Udawała
przed Julką beztroskę, ale wewnątrz cholernie się bała. A Maja Kamińska nie
znosiła tego uczucia. Prawie tak samo jak nudy.
–
Mam nadzieję, że Andrzej nie będzie miał ci za złe imprezy bez
niego.
–
Żartujesz? Musiałam powiedzieć mu, że będą tam same dziewczyny.
Jest zazdrośnikiem jak mało kto- Majka znów poczuła to uczucie jakby czegoś w
jej związku z Filem brakowało. Bo on nigdy nie był o nią zazdrosny.
–
Tylko pamiętaj: nie daj za szybko zawiązać sobie na szyi smyczy.
To, że się zaręczyliście nie znaczy że od razu musicie brać ślub.
–
Smycz na szyi? To chyba twierdzenie używane przez facetów-
roześmiała się rozmarzona Julka.- Ale chyba chciałabym za niego wyjść.
Zazdroszczę ci tego wszystkiego.
–
Zobaczymy, gdy będziesz na moim miejscu. No dobra, czas zacząć
zabawę, bo właśnie dotarłyśmy pod klub.
Andrzej Sławiński przywitał się z Krzyśkiem mocno klepiąc go po
plecach.
–
To jak się czuje nasz przyszły tatuś?
–
A jak ma się czuć? W końcu to nie on rodzi i musi codziennie
wymiotować- odpowiedział za Kamińskiego głos jego żony Agnieszki. Była właśnie
w czwartym miesiącu pierwszej ciąży. Obaj mężczyźni się roześmieli.
–
Witaj moja kochana- zwrócił się do niej Andrzej- A więc nadal jest
tak źle? Podobno po pierwszym trymestrze ciąży wszystko mija.
–
Nie wiem kto gada takie głupoty, ale z chęcią bym go udusiła.-
była wyraźnie zmęczona i rozdrażniona. Sławiński omal nie roześmiał się gdy
kumpel posłał mu porozumiewawcze spojrzenie.
–
A gdzie Julka? Znów ją zgubiłeś?
–
Dzisiaj rozpoczyna nowy rok akademicki.- przypomniał jej łagodnie
mąż.
–
No tak, zapomniałam. W takim razie pozostałeś mi tylko ty aby
służyć mi za worek treningowy. Krzysiek wciąż tylko głupio się do mnie uśmiecha
nawet gdy jestem dla niego okropna. Mam ochotę czymś w niego uderzyć gdy mówi,
że to moje hormony- kolejny raz Sławiński wymienił znaczące spojrzenie z
Kamińskim.- Ale ty przynajmniej nie jesteś łagodny i miły. Mam ochotę porządnie
się z kimś pokłócić.
–
O. Widzę, że już masz zachcianki.- roześmiał się jej gość. Posłała
mu krzywy uśmiech.
–
Wiedziałam, że mogę na ciebie liczyć.
Po męczącym popołudniu z ciężarną Agnieszką z ulgą pomyślał o spotkaniu
ze swoją Julką. Mieli zobaczyć się po jakiejś babskiej imprezie, którą
organizowały dziewczęta na jej roku. No i oczywiście szalona Majka. Już
nie mógł się tego doczekać. Ucieszył się
widząc, że narzeczona już na niego czeka. Szybko przywitawszy się z wspomnianą
wariatką, czyli siostrą Krzyśka i wsiadł do auta z Julią kierując się do
mieszkania, które wynajmował jej ojciec. Odkąd się z nim pogodziła przestała
zadręczać się nadmierną pracą i skupiła na pisaniu pracy magisterskiej. Teraz
bez przeszkód korzystała z jego pomocy.
–
Witam mojego Baranka- przywitał się z nią składając na ustach
pocałunek- Mmm, chyba się nie upiłaś co?
–
Nie. Co najwyżej jestem lekko wcięta- odparła z dziwnych
chichotem.- Wypiłam tylko jednego drinka.
–
Co dla ciebie jest i tak aż nadto. Teraz nie będę mógł zrobić tego
na co mam ochotę- szepnął jej wprost do ucha. Momentalnie poczuła znajomy
dreszcz.
–
Hmm, a to dlaczego?
–
Bo nie chciałbym wykorzystywać twojej niepoczytalności- zażartował
odsuwając się od niej i w końcu zapalając zapłon. Po kilkunastu sekundach
Barańska odezwała się do Andrzeja już poważnym tonem.
–
Wiesz, trochę się o nią ostatnio martwię.
–
O kogo? Maję?- spytał domyślnie.
–
Tak. Nie jestem pewna czy ona chce tego związku z Filipem.
–
Baranku, oni spotykają się jakieś pięć lat, więc wydaje mi się, że
gdyby tego nie chciała już dawno zakończyłaby z nim znajomość. Ja oświadczyłem ci się zaledwie po
roku znajomości.
–
Nie rozumiesz.- Julka nie chciała zdradzać przyjaciółki i
wspominać o nowo poznanym przez nią Mateuszu. Jednak to nie dawało jej spokoju.
–
Kochanie, to logiczne że czuje się teraz trochę jak w pułapce.
Większość par tak ma: na chwilę przed ślubem chcą zwiać gdzie pieprz rośnie
bojąc się, że popełniają błąd. Małżeństwo jest poważnym krokiem.
–
Tak- zgodziła się nadal błądząc gdzieś myślami.
–
Hej, ale chyba brak entuzjazmu przyjaciółki cię nie zniechęcił,
co? Pamiętasz o tym, że nasz ma odbyć się najpóźniej w grudniu przyszłego roku?
–
Jeśli do tej pory nie poznam jakiegoś przystojnego faceta to kto
wie- puściła mu oko widząc jego chmurny wzrok w lusterku auta. A potem
uśmiechnęła przypominając sobie ich sprawdzony sposób pogodzenia się. I pół
godziny później troska o Majkę zupełnie wywietrzała jej z głowy.
Po zakończeniu spotkania Maja czuła przyjemne odprężenie i
rozluźnienie. Towarzyszący jej ostatnio niepokój gdzieś zniknął. Już miała
dzwonić po taksówkę gdy usłyszała dźwięk swojej komórki.
–
Witaj ślicznotko- w słuchawce zabrzmiał głos Mateusza.- Jak się
masz?
–
Cześć. Właściwie to właśnie wracam z oblewania początku ostatniego
roku. A ty co? Skończyłeś już pracę?
–
Tak. Kumpel organizuje dzisiaj ognisko. Pomyślałem, że miałabyś
ochotę wpaść.- Kamińska spojrzała na zegarek. W sumie nie było jeszcze nawet
siódmej...
–
Jasne, dzięki za zaproszenie.
–
Świetnie. Gdzie mam po ciebie przyjechać?
Dwadzieścia minut później Maja jechała z Mateuszem starą skodą w
kierunku przedmieść stolicy. Zatrzymali się przed jednym z dzikich wysypisk.
Majkę trochę to zaskoczyło, ale w sumie...czemu nie? Takie plebejskie zabawy
jak zwykle nazywał je Krzysiek dla niej
było o niebo lepsze niż do znudzenia kulturalne imprezy w ich kręgach.
–
No, to jesteśmy na miejscu- wyciągnął do niej dłoń, którą z ulgą
przyjęła. Spojrzała w bursztynowe oczy Mateusza. Uśmiechnęła się do niego.
–
Słyszę, że ognisko będzie dość spore.
–
No jest paru znajomych- odparł lekko. W rzeczywistości dziewczyna
ujrzała przynajmniej dwudziestkę obcych sobie młodych ludzi popijających piwo z
butelki i zajadających znajdującą się na
zwykłych kijach kiełbaski. Skrzywiła się z niesmakiem.
–
Uuuu, Mati- przywitały ją przeciągłe gwizdy.- Ty to zawsze
wyrwiesz najlepszą laskę.
–
Ależ to tylko moja koleżanka- odparł Mateusz bardziej przyciągając
Majkę do siebie.
–
Koleżanka? Więc w takim razie może mnie przedstawisz?-odparł
najbardziej śmiały z nich brunet równie umięśniony i opalony jak jej towarzysz.
–
Mam na imię Majka- przywitała się z nim dziewczyna. Czasami taka
bezpośredniość trochę ją irytowała, ale jednocześnie jakoś dziwnie nęciła. Może
to dlatego utrzymywała kontakt z Mateuszem, który prawdę mówiąc był dość
prostym chłopakiem. Oczywiście nie była snobką jak jej rodzice, zupełnie nie o
to chodziło. Po prostu wydawało jej się, że chłopak żyje tylko chwilą, nie
przejmuje się tym co będzie za pięć czy dziesięć lat. A jej wszyscy zawsze
trują, że jest nieodpowiedzialna, że powinna zrobić to lub nie robić
tamtego...dla niej to było strasznie denerwujące. Może dlatego tak często się
buntowała.- Pracujesz z Mateuszem na budowie?
–
Tak. I Adi z Sebkiem też- wskazał na dwóch kolegów, którzy
znajdowali się najbliżej nich. Potem posłał szeroki uśmiech Mai. Wydała mu się
zniewalająca. Miała długie lekko kręcące się czarne włosy, zgrabne opalone nogi
które wystawały spod zwiewnej bawełnianej sukienki i piękną twarzyczkę w
kształcie serca. Do tego ten nieziemski uśmiech...No i wyglądała na babkę z
klasą. Momentalnie poczuł ochotę...odchrząknął.- Może masz ochotę na piwo?-
Maja spojrzała na Mateusza. Zrozumiał ten gest.
–
Z pewnością. Zaraz jej naleję.- odparł Mati i odszedł z dziewczyną
w kierunku ogniska. Potem przedstawił jeszcze kilku swoich znajomych.-
przepraszam za Damiana. Czasami jest trochę zbyt obcesowy.
–
Nie, nic się nie stało, naprawdę. Ale rzeczywiście jest
trochę narwany.
–
Zjesz coś?- ponownie przeniosła wzrok na prowizoryczne ognisko
oraz na patyki nadziane kiełbaskami, które większość osób zajadała ze smakiem.
–
Czemu nie?- wzruszyła ramionami nie mogąc się doczekać. I
rzeczywiście po kilku minutach okazało się, że lekko zadymiona kiełbaska
smakuje wyśmienicie.- Hm, boska- odparła ze śmiechem, gdy kropla tłuszczu
spadła jej na brodę. Szybko ją starła.
–
Masz śliczny uśmiech- usłyszała głos Mateusza i po raz pierwszy od
ich wszystkich spotkań poczuła się nieswojo. No bo do tej pory traktowała go
jako kolegę, w najlepszym razie przyjaciela, ale teraz gdy tak na niego
patrzyła poczuła...właściwie sama nie wiedziała co to było dokładnie. Jesteś
zaręczona z Filipem, przypomniała sobie biorąc głęboki wdech i odrobinkę
odsuwając się od chłopaka. Chyba Julka miała racje i takie eskapady przed
ślubem nie są dobre...chociaż z drugiej strony przecież nie robią nic złego,
prawda? Dlatego odparła odrobinkę zalotnie:
–
Dziękuję- miała zamiar cieszyć się swoim panieńskim żywotem jak
najlepiej. I korzystać ze spontanicznej zabawy zanim stanie się stateczną panią
Drągowicz.
Tej nocy nie tylko Maja postanowiła nieoczekiwanie spędzić czas.
Również jej przyrodni brat, Tomek, który był od niej siedem lat starszy wraz ze
swoim znajomym z pracy Norbertem postanowili udać się do miejscowej dyskoteki,
choć Tomasz czynił to zdecydowanie niechętnie. Mając ponad trzydziestkę na
karku miejsce gdzie pełno nastolatków z podrobionymi dowodami pragnących wyrwać
się spod kurateli rodziców nie nastrajało go zachęcająco. Ale nie mógł ukryć,
że ostatnio czuł się okropnie. Powodów było wiele, ale główny sprowadzał się do
tego, że czuł się bezużyteczny. Nigdy nie potrafił dogadać się z własnym ojcem
a co dopiero macochą, więc jak tylko mógł prowokował go swoimi niewybrednymi
uwagami lub żartami. Zresztą tak samo warczał na swoje młodsze rodzeństwo, bo
uważał je za głupich smarkaczy. Teraz myśląc o swoim młodszym o 6 lat bracie
czuł tylko dziwną tkliwość bliską braterskiej miłości. A może rzeczywiście nią
była? Sam nie był pewien, bo szczerze mówiąc nie znał znaczenia tego terminu.
Ale nie mógł ukryć, że w ciągu ostatnich 3 lat przestał traktować go jak wroga
i stał się częstym gościem w jego domu z którym mieszkał wraz z żoną, Agnieszką
która teraz spodziewała się dziecka. Natomiast jeśli chodzi o Majkę...z nią w
sumie zawsze dobrze mu się rozmawiało. Była żywiołowa, energiczna i jednym
uchem wypuszczała bezsensowne gadki ich ojca odnośnie wszystkich ważnych w jego
mniemaniu spraw. Trochę nie rozumiał jak mogła związać się z kimś takim jak jej
przyszły mąż, ale wyglądała na szczęśliwą więc nie zamierzał w to ingerować.
Sam nie radził sobie w swoim życiu, więc tym bardziej nie będzie ingerował w
czyjeś.
Nie tylko szczęśliwe związki jego rodzeństwa sprawiały, że czuł
się tak jak się czuł. Po prostu brak mu było jakiegokolwiek celu w życiu. Po
tym jak nie miał zamiaru przejąć rodzinnego przedsiębiorstwa budowlanego
wyprowadził się z domu znajdując podrzędną pracę jako ilustrator. Zawsze lubił
malować obrazy, choć nie nazwałby siebie artystą. Ale pędzel w dłoni sprawiał,
że po prostu zapominał o całym świecie. Początkowo stary Kamiński uważał to za
jego hobby i choć tego nie popierał, pozwalał synowi na jego- jak się wyraził-
ekscesy. Do czasu aż chciał iść do liceum związanego z rozwojem swojej pasji.
Wtedy pokazał swoje prawdziwe oblicze
wyzywając go od nieodpowiedzialnym smarkaczy i naiwnych marzycieli. Ta lekcja
wiele go nauczyła: przede wszystkim, że jego ojciec ma go głęboko gdzieś.
Oczywiście posłusznie skończył liceum matematyczne, a potem wybrał studia
inżynierskie, ale w głębi duszy zastanawiał się czy byłby szczęśliwszy nie
rezygnując z malowania. Pędzel do ręki znów wziął dopiero kilka miesięcy po
zakończeniu uczelni. I znów poczuł, że żyje. Niestety, w jednym ojciec się nie
pomylił: malarz w dzisiejszym czasie nie miał szans porządnej egzystencji.
Szybko przekonał się, że chcąc poświęcić się bez reszty temu zawodowi nie stać
go będzie nawet na zakup najlepszych farb. Dlatego sądził, że praca w
wydawnictwie jako ilustrator da mu choć trochę satysfakcji. Niestety, zupełnie
nie miał racji. Zwolnił się po jakimś czasie biorąc pierwszy fach jaki wpadł mu
do ręki. I tak stał się zwykłym robotnikiem pomagającym przy przeprowadzkach. W
sumie nawet to lubił. Miał dużo wolnego czasu, więc mógł realizować pomniejsze
zamówienia malarskie na zlecenie, a więc nie rezygnować z tego co tak naprawdę
kocha.
–
A ty nie wychodzisz?- spytał jego kumpel Norbert gdy znaleźli się
pod klubem.
–
Prawdę mówiąc jakoś nie mam ochoty- odparł znudzony, ale
posłusznie wysiadł z auta.- Idź do środka sam. Ja zaraz do ciebie dołączę.
–
Dobra. Tylko się pospiesz. Gorące dziewczyny czekają.- dodał tylko
i poszedł w kierunku dudniącej muzyki. A Tomek znów zastanawiał się co on tutaj
właściwe robi. Spojrzał w stronę
dyskoteki: zniechęcony wybrał tą przeciwną, gdzie znajdował się niewielki park.
Może tam choć trochę odpocznie od tego dudnienia. Jednak to nie było mu dane,
bo na niewielkiej drewnianej ławeczce zobaczył jakąś pijaną w sztok dziewczynę.
Lekko zirytowany już miał się odwrócić i odejść, gdy usłyszał jej głos:
–
Chcesz się ze mną przespać?
ROZDZIAŁ
DRUGI
W pierwszym
momencie Tomek pomyślał, że się przesłyszał.
–
Słucham?- spytał podchodząc do niej kilka kroków bliżej. Wyglądała
na nie więcej niż 25 lat.
–
Pytałam czy chcesz się ze mną przespać- pomimo dość swobodnej pozy
jej głos brzmiał czysto i pewnie. Może więc nie była pijana? Jakby na jego
nieme pytanie usłyszał dźwięk toczącej się butelki.
–
Sama to wypiłaś?- spytał gdy butelka dotarła wprost pod jego nogi.
–
Pytałam cię o coś. Tak czy nie?- spojrzała na niego butnie.
Zauważył, że ma niezwykle przejrzyste niebieskie oczy ocienione długimi,
gęstymi rzęsami. Była ładna. Bardzo ładna. Ale też bardzo pijana.
–
Posłuchaj kochana jeśli podasz mi adres z chęcią odwiozę cię do
domu.- podszedł do niej jeszcze bliżej chcąc wziąć ją za rękę. Wyrwała mu ją.
–
A idź do diabła!- zaklęła chowając twarz w dłoniach. Tomek
wzruszył ramionami. No cóż, w takiej sytuacji jedyne co może zrobić to odejść.
Chociaż nie chciał aby dzisiejszej nocy jakiś napalony młokos wykorzystał tę
uroczą dziewczynę to jednak jej nie znał i nie miał zamiaru niańczyć. Tym
bardziej, że właśnie odrzuciła jego pomoc. Ale gdy tylko się odkręcił usłyszał
dźwięk, który zdecydowanie przypominał...
–
No nie, płaczesz?- przykucnął obok niej- Hej, dziewczyno mówię do
ciebie!
–
Odczep się już. Jeśli ci się nie podobam to spadaj- chlipała
dalej. Nie wiedzieć dlaczego to go rozbawiło.
–
A więc tak bardzo zmartwiła cię moja odmowa?
–
I jeszcze ze mnie kpisz!- w jej oczach zalśniła złość. Znów
spojrzał na jej twarz: te niezwykłe oczy, mały nosek, duże wyraziste usta...Potem
pomyślał o Ilonie- dziewczynie z którą rozstał się dwa tygodnie temu. A skoro
ta dziewczyna naprawdę chciała aby z nią spał to czemu nie?
–
Wcale nie. Jesteś śliczna wiesz?
–
Naprawdę?- jej nastrój zmieniał się jak w kalejdoskopie albo jak u
pijaka wyrażając się bardziej przyziemnie. Na potwierdzenie tego znów
posmutniała- Dawid tak nie uważał.
–
Kim jest Dawid?- spytał zaciekawiony.
–
Idiotą- odparła z takim gniewnym zacięciem, że znów nieomal się
nie roześmiał.
–
Rozumiem.- odparł chcąc załagodzić sprawę i zmienić temat.
–
Nic nie rozumiesz, więc przestań tak mówić! Nienawidzę jak ktoś
traktuje mnie protekcjonalnie.- zaatakowała go.- Pytam po raz ostatni: decyduj
się.- Nie wahał się ani chwili dłużej.
–
Chodź- wyciągnął do niej rękę- Na parkingu mam samochód- dziewczyna
wstała z ławki i lekko się zachwiała. Potem pokręciła głową, aż jej lśniące
jasne włosy nieomal zakryły jej twarz. Była wysoka i smukła. Tomem był
zaintrygowany coraz bardziej. Zastanawiał się nad jej motywami: nie wyglądała
na typową niemoralną dziewczynę, ale z drugiej strony jakoś nie miał z takimi
do czynienia, więc nie mógł być w stu procentach pewien. Poza tym myślał też o
tym, kiedy w takim razie pijackie zamroczenie nieznajomej minie na tyle żeby
uświadomiła sobie w jakim niebezpieczeństwie się znajduje. Miała niewątpliwe
szczęście, że to właśnie on ją znalazł. Gdyby trafiła na innego faceta mógł się
założyć, że na pewno nie zrezygnowałby z zaproszenia tak pięknej dziewczyny.
Nie wspominając o tym, że mógłby to być morderca lub złodziej Spojrzał na nią
przelotnie znad kierownicy: delikatnie kiwała się na boki jakby w rytm jakiejś
tylko słyszanej przez siebie melodii.-Jak masz właściwie na imię?
–
Anka. Daleko mieszkasz?
–
Nie, niedaleko. Nie obchodzi cię kim ja jestem?
–
A powinno? Przecież do tego co zamierzamy zrobić to chyba nie jest
potrzebne.- odgarnęła do tyłu włosy. Zauważył, że szybko przełknęła przy tym
ślinę. A więc nie była aż tak odprężona i spokojna jak mu się wcześniej
wydawało. Więc jego pierwsze wrażenie było trafne.
–
Masz rację- powiedział zmienionym głosem delikatnie gładząc ją po
policzku. Nieomal się wzdrygnęła co niezmiernie go rozbawiło.
–
Śmiejesz się ze mnie?
–
Oczywiście, że nie.- odparł już poważnym tonem. Potem dodał- Zaraz
dojedziemy do mojego mieszkania.
–
To dobrze.- po kilku minutach byli już na miejscu. Ania wysiadła z
samochodu patrząc na niewielki bliźniak.
–
Mieszkasz z kimś?
–
Nie, sam. Budynek obok też jest wolny od kilku miesięcy. Wcześniej
tak jak i moja część był wynajmowany.
–
Więc nie jesteś żonaty?
–
Uwierz mi, że gdybym był to nigdy byś tu nie trafiła. To co,
wejdziesz do środka czy zmieniłaś zdanie?
–
Jasne, że wejdę.- nie była odporna na prowokację. W środku
rozejrzała się po wnętrzu. Przedsionek był mały i ciemny, a drewniana podłoga
zdecydowanie wyglądała na taką, której przydałby się remont. Część kuchni,
którą zdążyła zauważyć w dużej mierze zajmował duży stół i kilka krzeseł. Regał
kuchenny był stary i trochę zaniedbany, a stos naczyń kuchennych świadczył o
niechlujności. Momentalnie wzdrygnęła się.- Ładnie tu. Tak...przytulnie.
–
Nie kłam. Mieszkanie wygląda dość nędznie i zaniedbanie, bo prawdę
mówiąc spędzam w nim niewiele czasu. Napijesz się czegoś?
–
Tak, chcę jeszcze wina.
–
Miałem na myśli coś ciepłego.
–
Chce wina, zrozumiałeś?
–
Okej.- odparł i dopiero w kuchni się uśmiechnął. Niezła była z
niej apodyktyczka.
–
Proszę- podał jej kieliszek napełniony tylko do połowy. Opróżniła
go jednym haustem.
–
Nalej mi jeszcze.
–
Potrzebujesz czegoś do dodania odwagi aby się ze mną przespać?
–
Oczywiście, że nie!- niemal krzyknęła, a potem opadła bezwładnie
na fotel. Milczała przez chwilę. - Nie jestem żadną cnotką! Mogę spać z kim
chce i ten idiota może sobie spadać na szczaw!
–
Kim nie jesteś?- dłużej nie wytrzymał i parsknął śmiechem. Odsunął
się, bo nie umiał przewidzieć reakcji dziewczyny. A nóż się na niego rzuci?
–
No cnotką. On tak powiedział.
–
Dawid- ni to spytał ni to stwierdził.
–
No a kto? Przecież to o nim mówimy- westchnęła ciężko jakby to
było tak bardzo oczywiste, że aż niewarte odpowiedzi.- Ale ja mu pokażę, że mam
go gdzieś.
–
A więc twój chłopak cię zdradził- wyciągnął logiczny wniosek
Tomek.
–
Nie.
–
Nie?
–
Nie, on nie jest moim chłopakiem. To mój były narzeczony- Kamiński
zagwizdał.
–
No to nieźle. Dawno się rozstaliście?
–
Miesiąc temu. Ale dzisiaj do mnie przyszedł i...- urwała
niebezpiecznie zbliżając się do krawędzi płaczu.
–
Hej, spokojnie- pogładził ją lekko po głowie niczym starszy brat.-
Będzie dobrze.
–
Nic nie będzie dobrze.- rozszlochała się na dobre. Przed oczami
stanęła jej twarz chłopaka który za 3 miesiące miał się stać jej mężem. Sądziła,
że mocno ją kocha, że jest dla niego najważniejsza, że...jest jej wierny. O
dziwo, gdy dowiedziała się, że jest wprost przeciwnie to nawet tak bardzo nie
bolało. Mocnej chyba bolał ją sam akt zdrady. Potrząsnęła głową patrząc prosto
w oczy obcemu mężczyźnie, który siedział przed nią. Jak to powiedział Dawid gdy
wydało się że ją zdradził? „To był dla
mnie tylko seks, tamta dziewczyna nic nie znaczyła. Liczysz się dla mnie tylko
ty, ale gdy nie zgadzałaś się na to musiałem poradzić sobie w inny sposób. To
nie miało nic wspólnego z miłością. Nie moja wina, że taka z ciebie cnotka”
Niezwykle głupie wytłumaczenie, pomyślała gniewne. Ale skoro on potrafił sypiać
z niekochaną kobietą to ona może robić to samo. Oczywiście z facetem. Wzięła
głęboki wdech. Potem znienacka wzięła z
dłoni Tomka kieliszek z wina i wypiła jego porcję. Wtedy oblizała
wymownie wargi. - Pocałuj mnie.
–
Aniu sądzę, że najpierw powinnaś się uspokoić.
–
Ty też masz mnie za cnotkę, prawda? Po czym wy to poznajecie?
–
Co?
–
Że dziewczyna jeszcze z nikim nie spała.- zaszlochała znowu albo
zrobił to raczej przemawiający przez nią alkohol.- Jestem żałosną
dwudziestosześcioletnią dziewicą, którą porzucił własny narzeczony a obcy
napotkany facet nawet nie czuje do niej po...poszo...poszodania- język zaczął
jej się plątąć- Nienawidzę cię! Jesteś taki sam jak on!
–
Uspokój się- przytul ją, bo wreszcie zrozumiał jej na pozór
irracjonalne zachowanie. Zastanawiał się jaki matoł mógł porzucić taką
dziewczynę. Nawet pijana była zdumiewająco logiczna -jakkolwiek głupio to
zabrzmi- i słodka.- Ciii- tulił ją do siebie w swoich ramionach pozwalając na
to aby łzy moczyły mu najlepszą koszulę. Potem uśmiechnął się znad jej głowy.-
Chodź, pójdźmy teraz do mojej sypialni.
–
Będziemy...?
–
Tak, będziemy tam spać.- potem wziął ją na ręce i spełnił swoje
polecenie.
–
Zapisałam się na kurs gastronomiczno- kelnerski- oznajmiła
Agnieszce jej przyjaciółka Iza.
–
Zamierzasz zacząć pracować?
–
Prawdę mówiąc Antoś ma już ponad pięć lat i niedługo pójdzie do
przedszkola. Ja wtedy będę mogła zająć się swoją karierą. Właściwie to
skończyłam tylko liceum...
–
Co na to Bartek?- przez chwilę w oczach Izabeli pojawił się jakiś
gniewny błysk, który szybko minął. Aga zastanawiała się czy tylko jej się nie
przywidziało.
–
Nie ma nic przeciwko temu, choć nie za bardzo się cieszy. Woli jak
jestem od niego totalnie uzależniona- roześmiała się słabo. Kamińska złapała ją
za dłoń.
–
Wszystko między wami w porządku?- spytała cicho.
–
Och, jasne że tak- Iza machnęła ręką w geście bagatelizacji- Po
prostu trochę się o to posprzeczaliśmy, ale ja naprawdę mam już dość swojego
życia. Nie chcę być do końca tylko kurą domową.
–
Przecież nie jesteś. Wychowywałaś Antosia.
–
Ty jakoś umiałaś pogodzić macierzyństwo z pracą.
–
Przecież to dopiero 16 tydzień!- roześmiała się Agnieszka.
–
Wiesz o co mi chodzi. Najpierw skończyliście z Krzyśkiem studia, a
potem zdecydowaliście się na ślub i dziecko. Ja z Bartkiem... trochę za szybko
chcieliśmy stać się dorosłymi.- szybko wstała poważniejąc jakby powiedziała coś
niewłaściwego. A przynajmniej Aga odebrała takie wrażenie.- Przepraszam, muszę
już lecieć. Przyszłam tylko przeprosić cię za to, że nie przyszłam ostatnio na
twoje zaproszenie i trochę cię zaniedbałam.
–
Och, nic nie przecież nie stało. Rozumiem, że teraz mamy swoje
własne życie i beztroskie czasy liceum w którym ganiałyśmy za dwoma
przystojniakami się skończyły.
–
Tak- westchnęła Iza, a w jej oczach pojawiły się łzy- Och, ale
jestem głupia. Te wszystkie sentymenty sprawiają, że zamieniam się w fontannę.-
pospiesznie wytarła oczy.
–
Kochana, na pewno wszystko w porządku?
–
Jasne, że tak. Zadzwonię do ciebie jak będę po pierwszym kursie.
Na razie.
–
Cześć- odparła zaniepokojona Agnieszka.
–
Witaj kochanie. Dzwonię żeby zapytać o której mam po ciebie
dzisiaj przyjechać.
–
Przyjechać?- jak głupia powtórzyła Maja za Filipem ostatnie słowo.
–
Tak- usłyszała jego roześmiany głos- Przecież mieliśmy dzisiaj
jechać obejrzeć mieszkania, pamiętasz?
–
No tak, kompletnie wyleciało mi to z głowy- odparła szczerze.
–
Chyba nie zaplanowałaś czegoś innego czego nie dałoby rady
przełożyć?
–
Niestety...- zawahała się myśląc o tym, że po raz pierwszy
zamierzała poważnie skłamać narzeczonemu. Bo wczorajszego wieczoru umówiła się
z Mateuszem. Mieli ze znajomymi skakać na bungee i bardzo chciała to zobaczyć.
Ale przecież nie mogła powiedzieć temu Filipowi. Z pewnością nie zrozumiałby,
że coś takiego jest dla niej ważniejsze niż wybór przyszłego domu. Więc nie
miała wyjścia: musiała przecież skłamać, prawda? Pospiesznie wzięła głęboki
wdech.- Niestety, umówiłam się z Julką. Miałyśmy wybrać razem jakiś prezent dla
dzidziusia Agi.
–
Hmm...no to chyba będę musiał poradzić sobie sam. Ale wtedy gdy
nie spodobają ci się zasłonki lub obicia mebli z pewnością ci to wypomnę-
zażartował.
–
Tak, jestem tego świadoma. A poza tym masz niezawodny gust- mówiła
szczerze, bo Filip był perfekcjonistą w każdym calu i zawsze lubi tylko
wyrafinowane rzeczy. Zapewne bez problemu uda mu się wybrać takie mieszkanie,
które będzie jednocześnie eleganckie i funkcjonalne.- W ciemno zdaję się na
ciebie.
–
Świetnie. Mam tylko jedno pytanie- Maja zaczynała się już trochę
niecierpliwić, bo niedługo kończyła jej się przerwa w wykładach. Na dodatek
Julka zerkała na nią z niemym pytaniem na twarzy, bo nic nie wiedziała o ich
rzekomym wyjściu.
–
W takim razie słucham.
–
Wolisz wielką i przestronną sypialnię czy małą z ogromnym łożem
pośrodku?- momentalnie straciła całe
swoje opanowanie na wspomnienia swoich zbliżeń z Filipem czując wypełniające ją
pożądanie. Jej chłopak mógł być sobie poważnym biznesmenem, ale w łóżku
dogadywali się świetnie. Znikało gdzieś całe jego opanowanie i chłodne
kierowanie się logiką, a pojawiało czyste niemal zwierzęce uczucie. Czasami
nawet zastanawiała się czy jej Fil nie ma przypadkiem brata bliźniaka.
–
Sądzę, że jeśli ty w niej będziesz na mnie czekał to nie będzie to
miało dla mnie większego znaczenia- usiłowała pozbyć się gardłowego tonu, który
pojawił się w jej głosie. Była przecież w szkole!
–
A więc zrobię ci niespodziankę. Kocham cię.- wyraźnie zamierzał
już kończyć rozmowę.
–
Czekaj. Spotkamy się wieczorem?- nie wiedziała o której skończy
się jej spotkanie z Mateuszem, ale i tak czuła, że nie wytrzyma bez dotyku
Filipa. Jej ciało go potrzebowało.
–
Przykro mi kochanie, ale będę zajęty. Muszę rozliczyć ostatnie
faktury zapłaty.
–
Przecież zatrudniliśmy wedding plannera.
–
Co nie znaczy, że mamy zostawić najważniejszy dzień naszego życia
obcym ludziom.
–
Ale nie widziałam cię już od niedzieli.
–
A dziś mamy dopiero środę. Spotkamy się jutro obiecuję.
–
Trzymam cię za słowo. Pa pa.- Maja z błogim westchnieniem się
rozłączyła.
–
Czemu powiedziałaś Filipowi, że wybieramy się dziś na zakupy?
–
Bo coś mi wypadło i muszę być gdzie indziej.
–
To przez Mateusza, prawda? Maju, jeśli zdradzasz swojego
narzeczonego przed ślubem...
–
Nikogo nie zdradzam- przerwała jej szybko Kamińska zanim zdążyła
dokończyć myśl- Po prostu chcę jeszcze zażyć uroków życia, a chłopaki mają dziś
skakać na bungee. Jeśli chcesz możesz mi towarzyszyć jako przyzwoitka.
–
Nie żartuj. Nie rozumiem dlaczego musisz okłamywać Filipa.
Przecież on z pewnością by to zrozumiał.
–
Nie znasz go na tyle dobrze. On czasami po prostu...no nie umie
się bawić, rozumiesz? Zupełnie jakby nie miał trzydziestu a pięćdziesiąt lat.
–
Mnie wydał się odpowiedzialny i kulturalny.
–
Nie mówię, że taki nie jest. On po prostu...ach, nie umiem tego
wyjaśnić. Ale czasami czuję się przy nim jak ryba wyjęta z wody.
–
Jesteś pewna, że chcesz wyjść za niego za mąż?
–
Oczywiście, że chce, głuptasku. To chyba normalne przed ślubem.
Trochę się tego boję- roześmiała się dziwnie- Zobaczysz jak to ty będziesz
wychodziła za Andrzeja. I czy nie będziesz chciała spieprzać jak najdalej od
niego.
–
Może masz rację- Julką znów poczuła się głupio, bo miała irytujący
dla niej zwyczaj wtrącania się w nie swoje sprawy. Przecież Maja jest
szczęśliwa a ona wciąż szuka dziury w całym. Pomyślała o swoim ukochanym. Może
rzeczywiście każda panna młoda odrobinę panikuje?
Ania czuła się tak podle jak jeszcze nigdy dotąd. Boże, jak mogła
to zrobić? I to z zupełnie obcym facetem? Miała ochotę skulić się w łóżku i
płakać nad swoją żałosną osobą a nie obsługiwać klientów w cukierni swojej
koleżanki.
–
Anka, w porządku? Zachowujesz się dzisiaj jak widmo.
–
Tak, w porządku. A właściwie to nie- początkowo chciała ukryć
przed najlepszą przyjaciółką swój karygodny postępek, ale musiała o tym komuś
powiedzieć.
–
Więc?- Klaudia była najwyraźniej rozbawiona jej odpowiedzią.
–
Och, zrobiłam coś strasznego...- zaczęła Ania melodramatycznie
opowiadając koleżance wszystkie detale z wczorajszej nocy. Zakończyła dość
niezręcznie.- No i gdy się rano obudziłam to spałam obok niego prawie goła. Gdy
tylko otworzyłam oczy zebrałam swoje rzeczy, pospiesznie się ubrałam a potem,
potem uciekłam!
–
Matko- Klaudia uznała najwyraźniej całą historię za niezwykle
zabawną.- I naprawdę zrobiłaś to z zupełnie obcym facetem? Ania jęknęła.
–
Nie musisz mi o tym przypominać- jęknęła- A co jeśli jestem w
ciąży?
–
Po jednej nocy? To nie telenowela brazylijska. A poza tym to przy
pierwszym razie ryzyko jest znikome. Naprawdę nic nie pamiętasz?
–
Nic a nic. Boże, a co jeśli czymś mnie zaraził? Mógł mieć
rzeżączkę albo kiłę.- jej rozmówczyni wybuchła śmiechem.- Wciąż się ze mnie
śmiejesz.- nagle z mroku wczorajszego wieczoru przypomniała sobie uśmiech
Tomka.- Zupełnie jak on!
–
Więc śmiał się z ciebie?
–
Proszę przynajmniej ty ze mnie nie kpij, bo mam ochotę się
rozbeczeć a gdy zacznę to chyba nie przestanę.
–
Już dobrze. Naprawdę chciałabym dać ci spokój, ale właśnie zbliża
się następny klient i...
–
O Boże.
–
Co? Dlaczego chowasz się za ladą?
–
Bo to on- odparła cicho Ania.
–
Facet z którym spałaś?- odpowiedzią było tylko ciche jęknięcie.-
Ładniutki.
–
Pozbądź się go.- zamruczała znów Anna.
–
Ale on chyba już cię widzi- usłyszała odpowiedź przyjaciółki i z
wolna podniosła głowę. Spojrzała wprost w roześmiane błękitne oczy wczorajszego
mężczyzny z dyskoteki.- O Boże.
–
Zostawię was na chwilkę samych. Macie tylko pięć minut. Potem Ania
będzie mi potrzebna na sali.
–
Klaudia!- zaprotestowała jej przyjaciółka.
–
Pięć minut- powtórzyła tamta- więc zmykajcie na zaplecze. Anna
podniosła głowę zbierając w sobie całą odwagę. Co właściwie mówi się
nieznajomemu facetowi z którym spędziło się noc? Przecież nawet nie znała jego
imienia!
–
Cześć.- powiedziała robiąc parodię uśmiechu. Ale zaraz uświadomiła
sobie, że przecież nie musi właściwie z nim gadać. No i skąd on w ogóle
wiedział gdzie jej szukać?- Posłuchaj wiem, że po...po wczorajszym mogłeś
wyciągnąć niewłaściwe wnioski, ale ja naprawdę nie jestem tego typu dziewczyną
i...
–
Może pójdziemy jednak na te zaplecze?- Tomek uśmiechnął się do
dziewczyny.
–
Nie mam ochoty. Proszę, zapomnij o tym co się stało. Ja...
–
Mam twoją torebkę- przerwał jej Kamiński kierując się w stronę
zaplecza o którym poinformowała go Klaudia. Nawet nie spojrzał czy dziewczyna
idzie za nim. Zrobił to dopiero na miejscu. Stała tam. Wydała mu się ładniejsza
niż wczorajszego dnia w plisowanej spódniczce do kolan i białej koszuli. Długie
włosy związała przy karku w zgrabny kok.
–
Okej. Więc skoro masz moją torebkę to może mi ją dasz i sobie
pójdziesz?
–
Tomek.
–
Co?
–
Mam na imię Tomek- podał jej dłoń, którą odruchowo uścisnęła. Dopiero
potem zdała sobie sprawę z tego co robi. Odsunęła się od niego.
–
Guzik mnie obchodzi twoje imię! Daj mi wreszcie tą torebkę i się
ode mnie odczep! Znajdź sobie inną dziewczynę na jednorazowe numerki. Ja nie
zamierzam tego powtarzać.
–
Czego?- wyglądał na nieźle ubawionego, więc znów poczuła na niego
złość.
–
Dobrze wiesz czego- nie dała się sprowokować.
–
Co według ciebie wczoraj zaszło?
–
Przestań wreszcie kpić- nie wytrzymała napięcia i poczuła w oczach
wilgoć. Szybko zamrugała. Nie potrafiła beztrosko podchodzić do sprawy swojego
dziewictwa. Zwłaszcza wychowując się w rodzinie konserwatystów.
–
Aniu...wczoraj nic między nami nie zaszło. Nawet się nie
pocałowaliśmy.
–
Co?
–
Wczoraj nie spaliśmy ze sobą- powtórzył już poważniej.- Byłaś
pijana a ja nigdy nie wykorzystałbym takiej sytuacji.
–
Och...naprawdę?- ulga w jej głosie była aż tak wielka, że poczuł
się winny, że swoim wcześniejszym zachowaniem trochę się z nią droczył.
–
Naprawdę. Z tego co zrozumiałem z twojej wczorajszej wypowiedzi
wynikało, że niedawno zerwałaś z narzeczonym i nie byłaś sobą. Wiedziałem, że
twoje rozprężenie jest tylko pozorne. No i że nie jesteś taką dziewczyną za
jaką chciałaś uchodzić.
–
O Boże, tak się cieszę- roześmiała się kładąc dłonie na ustach.
Potem spojrzała na niego gwałtownie poważniejąc.- Boże, pewnie myślisz, że
jestem nienormalna.
–
W tej chwili myślę tylko, że dwukrotnie użyłaś imienia Boga
nadaremną.
–
Jesteś żartownisiem, co?
–
Nie przeczę, że dość lekko podchodzę do życia- opowiedział jej
chłopak.
–
Ale nie na tyle żeby wykorzystać wczorajszą sytuację. Mimo całego
mojego absurdalnego zachowania, dziękuję.
–
Nie ma za co. Ale z chęcią skorzystam z twojej chęci
odwzajemnienia się.- wyglądała na zdziwioną.- Jeśli dasz się zaprosić na kawę.
–
Mówisz poważnie?
–
Najzupełniej. Poznaliśmy się w dość niecodziennych
okolicznościach, ale jesteś nietuzinkową osobą. A w dzisiejszych czasach poznać
kogoś takiego jest dość trudno.
–
Ale...ja nie wiem. Nie znam cię.- poczuła się okropnie głupio. Nie
pamiętała dokładnie co wczoraj do niego wygadywała, ale dość sporo zważywszy na
to co już o niej wiedział. Choć może to i lepiej że nic nie pamięta. Umarłaby
chyba ze wstydu.
–
Wczoraj chciałaś iść ze mną do łóżka- wyglądała na zakłopotaną.
Już chciała coś odpowiedzieć, ale powstrzymał ją gestem dłoni- Wiem, że byłaś
pijana. Ale proszę tylko o spotkanie w gronie ludzi.
–
Dlaczego?
–
Dlaczego?- powtórzył z niedowierzaniem.
–
Tak, dlaczego? Wczoraj zrobiłam z siebie kompletną kretynkę, a
dzisiaj niemal miałam napad paniki. A poza tym...- już miała powiedzieć, że
skoro wczoraj nie skusiła go zupełnie chętna do łóżka to tym bardziej nie ma
zapewne ochoty znów spotykać się z nią na płaszczyźnie damsko-męskim.
–
A poza tym...?- dociekał.
–
Nieważne- uśmiechnął się jakby znał jej myśli.
–
Więc? Dasz się namówić na
spotkanie w gronie wielu ludzi? Chętnie poznałbym wszystkie szczegóły twojej
historii. Wczoraj nie zrozumiałem chyba wszystkiego.
–
Och, chyba nie za bardzo wszystko pamiętam.
–
Nie szkodzi. Za to ja doskonale.
–
Przepraszam, minęło już siedem minut.- usłyszeli pukanie po którym
pojawiła się Klaudia.
–
Dobrze, już idę.- odpowiedziała Anna przełożonej, która zaraz
wyszła.
–
Dziękuję za torebkę i to co mi dzisiaj powiedziałeś.- zwróciła się
do Tomka zmierzając ku wyjściu.
–
Aniu?- na dźwięk swojego imienia odwróciła się przez ramię.-
Sobota, siedemnasta w restauracji na rogu Grodzkiej?- wymienił nazwę ulicy.
Dziewczyna przygryzła lekko wargę
–
Dobrze, chyba jestem ci to winna za odzyskaną torebkę.
–
Świetnie. Już się nie mogę doczekać.
–
I jak, chcesz spróbować?- zwrócił się do Mai Mateusz ostatni raz sprawdzając
swoje zabezpieczenia.
–
Nie- pokręciła zdecydowanie głową.- Wolę tylko popatrzeć jak ty
skaczesz.
–
Jak chcesz- ostatni raz posłał jej szeroki uśmiech po czym
rozłożył szeroko ramiona i po prostu spadł na dół. Maja nie potrafiła
powstrzymać cichego okrzyku strachu. Mati skacząc na bungee wyglądał tak jakby
po prostu spadał w dół. Uśmiechnęła się gdy chłopak zaczął podskakiwać
kilkakrotnie na swojej linie.
–
Jest niezrównany, co?- usłyszała obok siebie głos towarzyszącego
im mężczyzny, który zajmował się ochroną i zabezpieczaniem sprzętu.- Skacze już
od dwóch lat.
–
Tak. Patrzy się na to niesamowicie.
–
Na pewno nie chcesz spróbować? Wyglądasz mi na odważną babkę.
–
Nie aż tak.- roześmiała się tylko znów przenosząc wzrok na
Mateusza.
Po kilkunastu minutach z powrotem był przy niej. Wyglądał na
rozluźnionego i odprężonego. Maja zaczęła mu tego zazdrościć.
–
Dlaczego zdecydowałeś się zacząć skakać?
–
Lubię adrenalinę. A poza tym to chciałem pokonać swoje słabości.
Bałem się jak diabli gdy robiłem to po raz pierwszy, ale jednocześnie byłem
radośnie podniecony że wreszcie to zrobię.
–
Co czujesz gdy lecisz?
–
Coś, czego nie da się opisać słowami. Po prostu czuję się wtedy
wolny i nie tak mały jak inni śmiertelnicy jakbym wzniósł się trochę ponad
szarą codzienność. Wiem, że to głupie, ale...
–
Nie, chyba rozumiem. Ja też czasami chciałabym móc tak odlecieć.
Wiele razy ta szara codzienność jak się wcześniej wyraziłeś mnie przytłacza.
Mam dość tego, że rano powinnam iść na uczelnię, a potem coś zjeść. Dość myśli
o tym, że po studiach będę musiała znaleźć pracę, wyjść za mąż, może mieć
dzieci. To takie dołujące, że to wszystko jest tak zaplanowane i poskładane jak
kostka dobrze uprasowanej bielizny,
–
A kto powiedział, że musisz robić to wszystko? Przecież jesteś
wolna, to twoje życie i nikt nie ma prawa zmuszać cię do niczego.- Maja
roześmiała się.
–
Mówisz jak rastafarian. A życie niestety nie jest takie proste.
–
Ależ jest. To tylko ludzie lubią sobie wszystko komplikować.
–
Więc dlaczego ty pracujesz? Lubisz dźwigać ciężkie cegły i pracować
w każdą pogodę niezależnie od palącego słońca czy gryzącego deszczu?
–
Pracuję tylko tyle ile muszę i ile jest mi niezbędne do życia. Nie
po to by zaspokoić swoje bądź czyjeś ambicje.
–
Więc to znaczy, że ja to robię?- nastroszyła się. Roześmiał się.
–
Niekoniecznie. Po prostu pogubiłaś się w tym co jest dość proste.
Przestań podchodzić do życia jak do nierozwiązanej zagadki, którą musisz
rozwiązać.
–
I to mi niby pomoże? Wybacz, ale czuję jakbym słyszała swojego
księdza podczas niedzielnej mszy: zrozum, że twoim jedynym prawdziwym celem
jest Bóg a wszystko stanie się proste. Jesteś z sekty?
–
Wiem, że to może wydać się dziwne- zignorował jej sarkastyczne
pytanie- Ale to wszystko siedzi w tobie. Odnajdź prawdziwą siebie.
–
A jak mam to niby zrobić?- miała już dość jego nic nie znaczących
sloganów
–
Trzymaj się mnie, a wszystko zrozumiesz. Po prostu trzymaj się
mnie.
ROZDZIAŁ
TRZECI
Leżąc wieczorem w łóżku Majka zaczęła zastanawiać się nad swoją
dzisiejszą rozmową z Mateuszem Fijalskim. Może on jednak miał rację? Może sama
komplikuje swoje życie zmuszając się do rzeczy których nie lubi? Nie podobała
jej się ta myśl. Wstała z łóżka opierając się tylko plecami o wezgłowie.
Dochodziła dwunasta. Jej współlokatorka Ewelina z którą wynajmowała mieszkanie
z pewnością już dawno śpi. Miała ochotę zadzwonić do Filipa. Porozmawiać z nim,
usłyszeć jego głos...dlaczego nigdy nie było go przy niej gdy tego
potrzebowała? Nie, jest wobec niego niesprawiedliwa. Po prostu ta cała
nagromadzona w niej frustracja zaczęła ją już męczyć. Jutro spotka się z
narzeczonym i humor od razu jej się poprawi. Ale nic nie mogła poradzić na to,
że myślała tylko o kolejnym spotkaniu z Mateuszem, które miało odbyć się w
niedzielę. Miał ją zabrać na prawdziwy tor deskorolek gdzie zazwyczaj jeździ.
Już nie mogła się tego doczekać.
Nazajutrz, zaraz po zajęciach zadzwonił do niej narzeczony.
Ucieszyła się, że spędzą ze sobą więcej czasu, ale niestety okazało się, że
muszą dokonać jeszcze kilku istotnych wyborów odnośnie wystroju stołu.
–
Filip nie obraź się, ale guzik mnie to prawdę mówiąc obchodzi.
Przecież jedzenie nie będzie najbardziej istotne.- odezwała się do niego gdy
zmierzali na umówione miejsce z wedding plannerem, którym była miła pani po
trzydziestce.
–
Nie mów tak. Zobaczysz, gdy sala będzie wyglądała pięknie, a
kościół ozdobiony zgodnie z twoim życzeniem wspomnisz moje słowa.
–
Może i tak. Co nie znaczy, że jeśli do jedzenia będzie tylko kasza
z kapustą będę nieszczęśliwa. Chcę już to mieć za sobą.
–
Jeszcze tylko osiem tygodni- pocieszał ją Drągowicz.
–
Raczej aż osiem. Czemu nie moglibyśmy zrobić skromnego przyjęcia
jak Aga z Krzyśkiem? Uważałam je za niezwykle urocze.
–
Nie mogę się z tobą zgodzić, bo mnie tam nie było.- roześmiał się-
Ale wierzę ci na słowo.
–
Była tam tylko najbliższa rodzina i przyjaciele- kontynuowała
dziewczyna jakby do siebie.- A u nas ma być ile? Dwieście osób?
–
Coś koło tego, jeszcze nie otrzymaliśmy wszystkich potwierdzeń.-
zamilkli na chwilę. Potem przez resztę drogi mężczyzna opowiadał Mai, że
wczorajsze mieszkanie zdecydowanie nie nadawało się na ich przyszły dom. Po
kilku minutach podjeżdżali już na parking restauracji. Potem wyszli z
samochodu.
–
Poczekaj- poprosiła Filipa Maja. Spojrzał na nią zaskoczony.
–
Coś nie tak?
–
Aha. Dziś nawet się ze mną nie przywitałeś- jego poważne rysy od
razu złagodniały gdy zbliżył się do niej i lekko cmoknął w usta.
–
Tak lepiej?
–
Nie- odparła a potem wpiła się w jego wargi wplatając dłonie we
włosy- Tęskniłam za tobą- wyznała gdy tylko zakończyła pocałunek.
–
Widzę.- wygiął wargi w uśmiechu. Potem delikatnie się od niej
odsunął.- Ale jakby nie było jesteśmy w publicznym miejscu.
–
I co z tego? Przecież nie robimy nic złego.
–
Chodź, Dominika na nas czeka.
–
Dominika?
–
Nasz wedding planner, zapomniałaś?
–
Dla mnie to pani Osińska.- mrugnęła- Kiedy zdążyliście się aż tak
zaprzyjaźnić?- w jej pytaniu nie było jednak zazdrości. Ufała Filipowi bez
zastrzeżeń. Ze swoimi staroświeckimi poglądami nie byłby w stanie zdradzić
narzeczonej.
–
W czasie kiedy ty kupowałaś prezent dla Agi. Wybrałaś z Julią coś
ładnego?
–
Ach, mówisz o wczorajszych zakupach...no tak, kupiłam ładne
śpioszki...takie różowe- pomimo całej swojej przebojowości nie umiała kłamać.
Na szczęście Filip niczego nie zauważył.
–
A co jeśli urodzi się chłopiec?
–
Będzie za mały żeby dostrzec, że nosi ubranie w niemęskim kolorze.
Tak a propos ubioru, to ładnie ci w tej koszuli. Wyglądasz bardzo męsko.-
dodała z szelmowskim uśmiechem. Spojrzał na nią.
–
Próbujesz mnie zdekoncentrować?
–
Prawdę mówiąc to miałam zamiar namówić cię żebyśmy przełożyli
spotkanie z Dominiką.
–
Tak? I co niby mielibyśmy robić w tym czasie?- odpowiedział jej
podobnym uśmiechem. Uwielbiała go, bo wtedy wydawał się jej być bardziej bliski
a nie sztywny i odległy.
–
Myślę, że znalazłabym nam ciekawe zajęcie.
–
Nie kuś. Przecież wiesz, że musimy przez to przebrnąć. Po ślubie
będziemy mieli dla siebie tyle czasu ile chcemy.
–
Obiecujesz?
–
Oczywiście- odparł poważnie. Maja westchnęła. Wcale nie była tego
taka pewna.
Spotkanie przebiegło tak jak się spodziewała: wyjątkowo nudno i
przewidywalnie. Musiała odpowiedzieć z narzeczonym na masę pytań o byle
najdrobniejsze szczegóły. Jak komukolwiek może to sprawiać radość? Na szczęście
znalazła sobie doskonałe zajęcie: liczyła tykania zegara, a potem sprawdzała
czy się nie pomyliła i minęła jedna minuta. Po pół godzinie nie myliła się już
w ogóle.
–
Maju?- ocknęła się widząc wpatrzony w nią wzrok Filipa. Gdyby go
nie znała uznałaby, że wygląda bardzo poważnie, a może nawet groźnie. Ale
w jego oczach błyszczały wesołe iskierki
rozbawienia. Pospiesznie wstała.
–
Och, przepraszam zamyśliłam się trochę nad wyborem serwetek. Czy
lepsze będą te z motywem winorośli czy może owoców- miała to być ironiczna
uwaga, ale pani Osińska odebrała to całkiem poważnie.
–
Sądziłam, że wybraliśmy już motyw winorośli. Ale jeśli jeszcze się
pani waha...
–
Ależ skąd. Winorośle będą odpowiednie.- uśmiechnęła się do
kobiety.- Dziękujemy za spotkanie. Do widzenia.
–
Do widzenia. Niech państwo pamiętają, że spotykamy się w
poniedziałek na degustacji tortów. Musimy wybrać nie tylko kształt, ale i
ozdoby oraz...
–
Tak, jasne.- pospieszyła ją Maja.- Zdajemy sobie z tego sprawę.
Jeszcze raz dziękujemy i do widzenia. Kamińska uścisnęła szybko dłoń Dominiki
pozwalając to samo zrobić Filipowi, a potem szybko pociągnęła go w stronę
wyjścia zanim wedding plannerce coś się znów nie przypomniało. Gdy znaleźli się
już z Filipem na zewnątrz spytała retorycznie:- Czy ona naprawdę sama nie może
wybrać zwykłych serwetek? To wszystko jest już tak absurdalne, że aż
śmieszne. A właściwie to już nawet nie-
poprawiła się.
–
Na szczęście mamy to już za sobą. Odwieść cię teraz do mieszkania?
–
Żartujesz? Nie zjemy razem kolacji?
–
Muszę skończyć ważne rozliczenie. Nie wiem ile mi się zejdzie, a
nie chciałbym cię zanudzać.
–
Niczym mnie nie zanudzisz. Może ci pomogę żebyś poradził sobie z
tym sobie wcześniej?
–
Nie sądzę moja przyszła pani pedagog.- roześmiał się.- Więc? Może
zawiozę cię do Agnieszki lub Juli?
–
Nie, jedźmy do ciebie. Nie jestem dzieckiem i potrafię się zająć
sobą.- Prawdę mówiąc to sądziła, że gdy wreszcie zostaną z Filipem sami będą
mogli trochę...zacieśnić relacje. Na miejscu okazało się jednak, że jej
przyszły mąż naprawdę tonął w jakichś papierach podczas gdy ona próbowała
przyjmować uwodzicielskie pozy na kanapie. W końcu zirytowana wstała i usiadła
mu na kolanach. Przez chwilę wyglądał tak jakby tego nie zauważył, ale gdy
tylko chciała go zbesztać wyrażając całe swoje niezadowolenie zamknął jej usta
pocałunkiem. Uśmiechnęła się w duchu. A więc jednak potrafi odciągnąć go od
pracy.
–
Dokończenie tego bilansu zajmie mi jeszcze tylko niecałe pół
godziny.- szepnął jej wprost do ucha jednocześnie wodząc ustami w okolicach
szyi.- Ale jeśli nadal będziesz mnie tak rozpraszać to...- teraz z kolei to ona
powstrzymała jego dalsze słowa.
–
Sądzę, że w takim razie przyda ci się drobna przerwa.- pocałowała
go po raz kolejny wplatając palce we włosy-
Słyszałam, że pozytywnie wpływa na kondycję mózgu.- dodała zdejmując
jego marynarkę.
–
Chyba masz rację- niespodziewanie wstał trzymając ją w swoich
ramionach. Roześmiała się świadoma swojego zwycięstwa. Jednocześnie nie
przestawała rozpinać maleńkich guziczków jego koszuli.
–
Od wczoraj nie mogłam przestać o tobie myśleć. Odkąd sprowokowałeś
mnie tymi słowami o sypialni...- urwała na chwilę gdy położył ją na łóżko
nakrywając swoim ciałem.
–
Bo taki był mój zamiar- odparł z uśmiechem na ustach nie
przerywając swoich pieszczot.
Po wszystkim Maja była tak wykończona, że nie miała siły nawet
podnieść do góry głowy. Głupi uśmiech nie schodził jednak z jej z ust.
–
Może zostanę z tobą na noc?- spytała- Będę stąd miała bliżej na
uczelnię.
–
Przecież nie masz tu żadnych rzeczy. A poza tym to chyba
powinniśmy na razie zachować pewną wstrzemięźliwość.- na te słowa całe
zmęczenie minęło jej jak ręką odjął. Podniosła się na łokciach zerkając na
ubierającego się Filipa.
–
Mówisz poważnie?- spojrzał na nią i pogładził po policzku.
–
Tak. Mimo tego że nie potrafiłem utrzymać przy sobie rąk przed
ślubem uważam, że powinniśmy na razie pozostać tylko w czysto platonicznych
relacjach. Wtedy nasza noc poślubna będzie wyjątkowa.
–
Każda noc spędzona z tobą jest wyjątkowa. A nawet i dzień.
Sądzisz, że będę cię bardziej pragnąć gdy nie dotkniesz mnie przez dwa
miesiące? Zaręczam ci, że to nie jest możliwe.
–
Pochlebiasz mi kochanie, ale tak chyba będzie lepiej.
–
I nie dasz się przekonać?- prowokacyjnie opuściła pościel na dół
tak, że ukazała się jej goła klatka piersiowa. Z satysfakcją zauważyła, że
błękitne oczy Filipa wyglądały jak morze podczas sztormu. Tak pełne były
skrywanego pożądania. Mężczyzna gwałtownie przełknął ślinę.
–
Skusiłabyś nawet świętego.
–
Tak sądzisz?- odrzuciła kołdrę i na czworakach zaczęła skradać się
do krawędzi łóżka gdzie siedział Filip. Jej kruczoczarne włosy były
rozpuszczone i wyglądały jak ciemna peleryna okalając głowę, ramiona i
koniuszki piersi. Była piękna i jednocześnie świadoma swojej atrakcyjności. Nie
udawała purytanki, a w łóżku nie wahała się prosić i eksperymentować. Czasami
uważał, że kocha ją do szaleństwa i byłby zdolny zrobić dla niej wszystko. Gdy
pocałowała go w usta ocierając się całym ciałem o jego klatkę piersiową nie
miał już możliwości kontynuować swoich rozmyślań. Z jękiem objął ją jeszcze
mocniej.
–
Chcesz żeby twój ojciec był zły za to, że nie wykonałem na czas
zlecenia?- spytał gdy jej usta zaczęły sunąć po jego klatce piersiowej powoli
znów rozpinając mozolnie zapinaną przez niego koszulę.
–
A więc to zlecenie dla mojego tatusia? W takim razie powiedz mu,
że jego niegrzeczna córeczka miała dla ciebie inne plany.- roześmiał się.
–
Niegrzeczna? Raczej nienasycona.- przejechał rękoma po jej gołych
plecach zatrzymując się na pośladkach.
–
Ja jestem nienasycona?- odpowiedziała pytaniem podczas gdy jej
dłonie zaczęły zjeżdżać z jego ramion w stronę brzucha a potem jeszcze niżej.
Filip powstrzymał ją przygwożdżając własnym ciałem na łóżku. Szybko przeturlała
się górując nad nim.
–
Kocham cię.- powiedział patrząc Mai prosto w oczy. Momentalnie
spoważniała.
–
Ja też cię kocham.
–
Jak bardzo?
–
Bardzo,- cmoknęła go w prawy policzek- Bardzo.- powtórzyła gest
tym razem na lewym policzku.- Najbardziej na świecie.- dodała rozpinając pasek
jego spodni. Nagle znieruchomiała. Spojrzała w oczy Filipa z krzywym
uśmieszkiem.- Więc co z naszym okresem wstrzemięźliwości?
–
Sądzę, że zaczniemy go od jutra- odparł obdarzając ją namiętnym
pocałunkiem.
Anna szła na spotkanie co chwili zastanawiając się po co właściwie
tam idzie. Może żeby zobaczyć znów te błękitne oczy i kpiarski uśmiech? Nie
miała pojęcia. Ale przed wejściem nie było już odwrotu. Właśnie miała spotkać
się z chłopakiem, którego spotkała kilka dni temu po sekundzie znajomości
proponując mu seks. A może jednak powinna zawrócić?
–
Ania!- usłyszała swoje imię i wiedziała, że wypowiedział jej
Tomek. Do niej. Odwróciła się potwierdzając swoje przypuszczenia.
–
Witaj.
–
Czyżbyś chciała uciec?
–
Nie, po prostu cię w pierwszej chwili nie zauważyłam i myślałam że
jednak nie przyszedłeś i...- westchnęła patrząc mu w oczy- No dobra, chciałam
uciec.
–
Nie chciałaś się ze mną spotkać?
–
Nie o to chodzi. Po prostu nie wiem co o mnie myślisz po tym co ci
opowiedziałam o sobie. I czuję się z tego powodu niepewnie.
–
Niepotrzebnie. Nie powiedziałaś nic czego powinnaś się wstydzić.
–
Nic?- upewniała się.
–
Nic- potwierdził lekko unosząc końcówki ust.- Usiądziemy?
–
Dobrze- zgodziła się rozpoczynając spędzanie najzabawniejszego
wieczora od kilku miesięcy. I to z nieznanym sobie mężczyzną! Była chyba
szalona.
–
Pracujesz w tamtej cukierni od dawna?- spytał po posiłku Tomek.
–
Tak. Od prawie pół roku. I praktycznie tam mieszkam, bo odkąd
wyprowadziłam się z domu po tej całej scysji z Dawidem to...- urwała. Miała tę
niechcianą właściwość, że zawsze najpierw mówiła a potem myślała. Tak jak i
teraz. Zdradziła Tomkowi swój adres. A co jeśli będzie chciała skończyć tę
znajomość?
–
Spokojnie, nie zamierzam cię prześladować- powiedział jakby w
odpowiedzi na jej niewypowiedziane pytanie. Poczuła się zakłopotana, że tak
łatwo ją rozgryzł. Dobrze, że chociaż się przy tym uśmiechał.
–
Och przepraszam. Przy tobie zachowuje się jak idiotka.
–
Aż tak bardzo cię denerwuję?
–
Nie o to chodzi. Po prostu...powiedz mi, tylko szczerze: co sobie
o mnie pomyślałeś tamtej nocy przed dyskoteką gdy zaproponowałam ci...- zrobiła
nieokreślony ruch dłońmi-...no wiesz co.
–
Gdy zaproponowałaś mi...no wiesz co- dokończył z uśmiechem. Boże,
jakiś on miał zniewalający uśmiech, pomyślała Ania-...to wiedziałem, że jesteś
wyjątkowa.- Gdyby się rumieniła to pewnie by to zrobiła.
–
Nie wierzę. Na pewno sądziłeś, że jestem niemoralna.- Gdy
wypowiedziała to słowo jak przez mgłę przypomniała sobie, jak mówi mu że nie
jest cnotką i cały dalszy dialog...o tym że jest dziewicą. O mój Boże.
–
Co się stało? Nagle spoważniałaś- Ania jęknęła chowając twarz w
dłoniach.- Coś sobie przypomniałaś?- spytał po chwili domyślnie Kamiński.
Kiwnęła głową.
–
Naprawdę jesteś zabawna. Mam nadzieję, że dziś się na mnie nie
rzucisz za te słowa?
–
A rzuciłam się na ciebie wtedy? Przepraszam.
–
Nie, żartowałem. Skoro tak cię prześladuje nasze pierwsze
spotkanie to proponuję o nim zapomnieć.- spojrzała mu w oczy.- Przyjmijmy, że
po raz pierwszy spotkałem cię w cukierni i porażony twoją urodą zaprosiłem do
restauracji.- uśmiechnął się przy tym, więc odruchowo odwzajemniła mu się tym
samym.- Więc nazywam się Tomasz Kamiński, mam 31 lat i gwoli wyjaśnienia,
jestem kawalerem. Twoja kolej.
–
Przecież doskonale wiesz jak się nazywam i ile mam lat, skoro
miałeś moją torebkę z dowodem osobistym.
–
Racja panno Parulska- puścił do niej oko, a ona znów poczuła
dziwny ucisk w piersi. Znała tego mężczyznę niecały tydzień a już czuła, że
traci dla niego głowę. Po dwóch spotkaniach? Chyba naprawdę była szalona.
Maja oglądając popisy
akrobatyczne Mateusza znów zaczęła czuć do niego podziw. Co jakiś czas głośno
skandowała jego imię gdy wykonywał jakieś skomplikowane figury na desce i
dopingowała go.
–
Twój chłopak jest niezły- usłyszała obok siebie damski głos.
–
Och, to nie jest mój chłopak- powiedziała Maja. Dokładnie chwilę
później Mateusz pomachał jej posyłając szeroki uśmiech. Brunetka spojrzała na
Kamińską sceptycznie.
–
Fajnie, jest przystojny. Przedstawisz mi go?- nie wiedzieć czemu w
pierwszej chwili Maja miała zaprotestować. Ale dlaczego? To było zupełnie
irracjonalne.
–
Jasne, jak tylko skończy.- mimo wszystko gdy tylko była okazja
odeszła ze swojego miejsca w drugi kąt. Miała nadzieję, że nieznajoma
dziewczyna jej nie odnajdzie.
Po niecałej godzinie Mateusz podszedł do niej obejmując ramieniem
gdy wszyscy gwizdali podczas jego pochodu. Bo został niekwestionowanym
zwycięzcą. Potem wziął jej dłoń do ust i pocałował. Kamińska poczuła się
dziwnie. Gdy tylko oddalili się od grupy powiedziała poważnym tonem:
–
Posłuchaj Mateusz, ja mam narzeczonego, niedługo zamierzamy się
pobrać.
–
Gratulacje. Tak myślałem, że kogoś masz. Mówisz to po to żebym nie
robił sobie nadziei?
–
Po prostu po dzisiejszym pokazie pomyślałam, że twoje zachowanie
mogło sugerować, że coś między nami jest. Jeśli kiedykolwiek dałam ci sygnał,
że łączy nas coś więcej niż przyjaźń...
–
Spokojnie, rozumiem- Mateusz nie wydawał się być zmartwiony, więc
Maja odetchnęła z ulgą. Przecież są tylko przyjaciółmi! Nie chciała tego psuć.-
Masz ochotę na mały piknik?
–
Teraz? Przecież jest zimno...
–
Weźmiemy mój samochód i pojedziemy w pewne miejsce. Spodoba ci
się.
–
No nie wiem. Powinnam wrócić dzisiaj wcześniej.
–
Przecież jutro niedziela.
–
Masz rację. Chodźmy.
Majka znów spędziła fantastyczny wieczór w towarzystwie
Fijalskiego. Był zabawny i spontaniczny, więc nigdy nie wiedziała czego może
się po nim spodziewać. Po dotarciu do swojego mieszkania zastanawiała się czy
Filip byłby zdolny do siedzenia z nią na gołej trawie popijając piwo z puszki.
Jakoś nie mogła sobie tego wyobrazić. Znów poczuła niepokój. Czy więc nie
powinna wychodzić za niego za mąż? Może powinna jeszcze zaczekać? Nie, w końcu
znają się już pięć lat. Ile jeszcze mają czekać? Tylko dlaczego nie potrafi
wyobrazić go sobie przy prostych czynnościach? Mogła się założyć o własną
duszę, że gdyby ciekł kran Filip wezwałby hydraulika, gdy tymczasem Mateusz sam
naprawiłby usterkę. Poza tym Fijalski był pełen niemal zwierzęcej siły, którą
wyrobiły lata pracy na budowie i dźwiganiu ciężkich cegieł podczas gdy Filip
swoją sylwetkę zawdzięczał chodzeniu na siłownię dwa razy w tygodniu. W jej
głowie pojawiła się wizja: ona siedząca przy wielkim stole jedząca wyszukane
danie, a po drugiej stronie Filip czytający poranną gazetę i pijący kawę. Potem
wychodzi do pracy całując ją lekko w czoło, a ona siedzi cały dzień i się
nudzi...Wzdrygnęła się momentalnie. Nie, przecież jej przyszłe życie u boku
Drągowicza nie będzie takie nudne, prawda? Filip ją kocha, a w łóżku idealnie
do siebie pasują. Ale czy pasują do siebie poza nim? Czyżby łączyło ich tylko
zwykłe pożądanie? W tej chwili nie potrafiła odpowiedzieć na to pytanie. Wiele
razy sądziła, że kocha, naprawdę kocha swojego przyszłego męża, ale teraz już
nie była tego aż taka pewna.
Niedzielę spędziła
wspólnie ze swoją bratową. Odkąd Agnieszka weszła w drugi trymestr ciąży była
dość niecierpliwa i łatwo wpadała w gniew. Poza tym nie lubiła bezczynności, a
teraz z konieczności musiała nie pracować. A gdy Krzysiek był w pracy ona
zostawała sama. Tak jak dziś.
–
Nie wiem po co on pracuje w niedzielę- Maja uśmiechnęła się pod
nosem popijając swoją kawę- Przecież jest niedziela- podkreśliła znów.
–
Podobno realizują jakiś ważny projekt. Plany centrum handlowego,
czy coś. Filip mi o tym wspominał.
–
Ach, mówisz o TYM projekcie który zaprojektował twój przyszły mąż?
Sądziłam, że stary Kamiński- do dziś nie mogła się przemóc żeby nazywać go
teściem- zleci to Filipowi.
–
Widzisz? A jednak mój tatuś potrafi nas czasem zaskoczyć.-
uśmiechnęła się.- Ale prawdę mówiąc sądzę, że tak się niedługo stanie. Przecież
z moim przyszłym teściem współpracują od kilku lat. A teraz, gdy Filip wejdzie
do rodziny sądzę, że połączą się jakąś biznesową współpracą.
–
Bardzo możliwe. I będą szerzyć nepotyzm.
–
Gdyby nie ten nepotyzm twój kochany mąż nie miałby tak intratnego
stanowiska.
–
Może. Ale i nie pracowałby w niedzielę. Jest idiotą dając się tak
wykorzystywać- pomimo obelgi skierowanej pod adresem swojego brata Maja mogła
niemal wyczuć czułość skierowaną w tych słowach do męża. Agnieszka była jej
bratową od prawie trzech lat, a nadal była wpatrzona w męża jak w obrazek.
Zresztą vice versa, bo Krzysztof wprost wielbił ziemię po której stąpa żona.
Majka zaczęła się zastanawiać czy jej życie z Filipem też będzie tak wyglądać?
A może stwierdzi, że to był błąd i będą już po rozwodzie? Natychmiast skarciła
się za takie myśli. Aby się uspokoić postanowiła zmienić temat.
–
Aga, skąd wiedziałaś, że Krzysiek to ten jedyny?
–
Nie wiedziałam. Po prostu sam jakoś mi się napatoczył i ganiał za
mną tak długo, że w końcu stwierdziłam, że jeśli z nim nie będę to nigdy nie da
mi spokoju.- wzięła do ręki ciasteczko po czym je ugryzła. Spojrzała na
rozmówczynię i jej minę- Okej, zdaje mi się że pytasz poważnie. No więc
cóż...sądzę, że po prostu czułam to w środku, widziałam w jego spojrzeniu,
gestach, zachowaniu...Po prostu wiedziałam, nie wiem dlaczego.
–
Sądzisz, że gdybyś go nigdy nie spotkała czułabyś że czegoś ci
brakuje?
–
Hm...nie mam pojęcia. Chciałabym odpowiedzieć, że tak ale kto wie
czy nie wyszłabym za kogoś innego? Poza tym nie znając szczęścia u boku Krzyśka
nie odczuwałabym jego braku, którego namiastkę prawdopodobnie miałabym w innym
związku.
–
To dlatego nawet po tym jak zerwaliście i był z Marzeną
cierpiałaś, prawda?- Maja nawiązała do wydarzeń z przeszłości gdy Aga
szantażowana przez ojca Krzyśka go rzuciła, a on wrócił po pół roku z nową
dziewczyną. Teraz Agnieszka tylko skinęła głową.
–
Co wtedy czułaś?- drążyła Maja choć Aga nie widziała w tym
najmniejszego sensu. Nie wiedziała, że ona po prostu sprawdza siłę swoich
własnych uczuć w stosunku do Filipa.
–
Na jego widok moje serce na chwilę zamierało a w piersi pojawiał
się ból. A gdy nasze oczy spotkały się przelotnie to...- urwała, a Maja
zauważyła w jej oczach łzy.-...zwłaszcza wtedy podczas jego urodzin...Jak mógł
tak ostentacyjnie pocałować tę Marzenę? Już ja mu pokażę gdy tylko wróci z
pracy! Tyle łez przez niego wylałam, tyle się naszlochałam, nie przespałam nocy
i męczyłam jeszcze Karola...-Maja nie słuchała dłużej monologu bratowej przez
którą najwyraźniej przemawiały hormony. Bo sytuacja o której opowiadała wydarzyła
się prawie 3 lata temu! I wtedy nawet ze sobą nie byli. Ale mimo wszystko
wzruszyła ją ta historia. Bo prawdziwa miłość zawsze tak działała na jej
romantyczną duszę. Przypomniała sobie jak oschle jej ojciec traktował w
przeszłości Krzyśka. Cieszyła się, że spotkał kobietę, która kochała go tak
mocno jak Agnieszka.
Następnego dnia, tak jak zapowiedziała wedding planner Mai i Filipa mieli spotkać w cukierni na
degustacji tortów. Młoda Kamińska pomyślała, że przynajmniej dzisiaj nastąpi
coś przyjemnego w tej całej aferze zwanej przygotowaniami przedślubnymi. Już
smakując pierwszej propozycji tortu czekoladowego nie mogła powstrzymać
westchnienia.
–
Pyszny- powiedziała podsuwając łyżeczkę narzeczonemu. Poczekała aż
przełknie.
–
Dobry, ale trochę za ciężki.
–
Może- zgodziła się posłusznie przechodząc do drugiej propozycji.
Masa kajmakowa...po prostu niebo w gębie.
–
Nie, to odpada. Krem pasuje do rurek z kremem ale nie do tortu
weselnego.- odparł Filip na pytanie o opinię pani Dominiki. Niechętnie, ale
Maja musiała się z nim zgodzić.
–
Masa cukrowa też odpada- zastrzegła widząc kolejną porcję na
deserowym talerzyku.- Chyba najlepsze byłoby coś z owocami.
–
Tak- zgodził się z nią narzeczony. Spojrzała na niego zaskoczona.
Zazwyczaj mieli zupełnie inne gusta kulinarne. Podczas kolacji gdy ona jadła
rybę, on soczysty stek; gdy ona wybierała fast foody, on twierdził że ich nie
znosi; gdy piła sok, on kawę...mogłaby mnożyć wiele innych podobnych
przykładów. - Czemu tak na mnie patrzysz?
–
Bo masz trochę kremu na ustach- potarła kącik jego ust palcem
wskazującym i kciukiem. Potem patrząc na znajdującą się w rogu pomieszczenia
panią Osińską, która prawdopodobnie wyjaśniała ich życzenia cukierniczce
przysunęła się do Filipa i szybko pocałowała w usta. Spojrzał szybko w stronę
wedding plannerki, ale wyglądało na to, że nic nie zauważyła. Potem odwzajemnił
uśmiech przyszłej żony, choć z poważną miną pogroził jej palcem. Maja wzruszyła
wówczas ramionami jakby dając znak, że nic sobie z tego nie robi. Ale Filip
przyjął wyzwanie. Tak więc gdy tylko następna propozycja znalazła się na stole
i usiedli aby ją skosztować jego dłoń spoczęła na jej kolanach. Momentalnie
drgnęła z łyżeczką w ręku, ale świadoma, że stół wszystko zakrywa udawała, że
wszystko jest w porządku. Nawet gdy natarczywa dłoń niebezpiecznie zbliżyła się
do wewnętrznej strony jej ud. A ona miała spódnicę. Bez rajstop...
–
Coś nie tak pani Kamińska?- słysząc głos pani Dominiki zdała sobie
sprawę, że jęknęła na głos. Chrząknęła zlizując resztę kremu z łyżeczki.
–
Nie, wszystko w porządku. Po prostu... ten tort jest przepyszny.
–
Doprawdy?- poważnym głosem spytał Filip jakby nie był świadomy, że
to on był przyczyną jej kompromitacji. Nałożyła na łyżeczkę nową porcję ciasta.
–
Tak. Chcesz spróbować?- spojrzał jej prosto w oczy, a potem zlizał
wszystko co do okruszka nie przerywając kontaktu wzrokowego. Poczuła bolesny
skurcz w dole brzucha. Sukinkot, pomyślała sfrustrowana.
–
Niezły, co? Ale poprosimy o następny- w czasie czekania na kolejną
propozycję deseru dyskretnie przysunęła swoje krzesełko w stronę Drągowicza. A
gdy tort zjawił się na ich stole odpłaciła mu się pięknym za nadobne: z tą
różnica że jej ręka bezbłędnie odnalazła swój cel.
–
Niech to szl...- urwał Filip próbując wstać. Maja próbowała
stłumić uśmiech. Chłopak posłał jej wymowne spojrzenie. Odpowiedziała mu z
niewinną minką:
–
Co się stało kochanie? Nie smakował ci tort?
–
Nie, po prostu sobie o czymś przypomniałem. Mam ważne spotkanie za
piętnaście minut.
–
Och, nic pan wcześniej nie mówił...- ich wedding plannerka była
zaniepokojona.
–
Przepraszam, ale naprawdę wypadło mi to z głowy. Jestem pewien, że
wybierze pani odpowiedni tort kierując się naszymi wskazówkami.
–
Tak- dodała Maja- powierzamy to pani gustowi.
–
Ależ ja nie jestem pewna...
–
Na pewno sobie pani poradzi.
Gdy tylko znaleźli się na zewnątrz i weszli na parking Filip
gwałtownie przyciągnął Maję do siebie. Ze śmiechem oddała mu pocałunek.
–
Jesteś okropna- zamruczał.
–
Nie bardziej niż ty. Przez ciebie nie będę miała na weselu
smacznego tortu...- przekomarzała się z z nim jednocześnie kładąc mu dłoń poniżej brzucha.
–
Kokietka- powiedział znów biorąc ją w ramiona.
–
Powinniśmy chyba iść do samochodu.
–
Tak- zgodził się, bo właśnie zauważył wchodzącą na parking
kobietę- Idziemy.- W środku kontynuowali pocałunki i śmiałe pieszczoty
doprowadzając się niemal do wrzenia. Po kilku minutach z rwącymi oddechami
oderwali się od siebie.- Nie wiem jak to się dzieje, ale na twój widok tracę
zdrowy rozsądek.
–
To się chyba nazywa pożądanie- powiedziała mentorskim tonem
wzbudzając w nim wybuch śmiechu. Uwielbiała ten dźwięk, bo śmiał się bardzo
rzadko. A jednocześnie tym bardziej było to dla niej cenne, bo to właśnie ona
potrafiła sprawić, że całkowicie się odprężał.
–
Ty...- tym razem to ona wybuchła śmiechem gdy zaczął ją łaskotać.
–
Nie, przestań...- prosiła go czując, że już dłużej nie wytrzyma.
Po kilkudziesięciu sekundach spełnił jej życzenie. Potem spojrzał w oczy.
–
Nie mogę się już doczekać aż zostaniesz moją żoną.
–
Ja też- przyznała szczerze jednocześnie czując wyrzuty sumienia.
Jak mogła wcześniej mieć wątpliwości odnośnie własnej przyszłości u jego boku?
Przecież gdy spędzała z nim czas nie wyobrażała sobie życia bez niego. Problem
polegał na tym, że wahanie pojawiało się dopiero wtedy gdy go przy niej nie
było. Lub gdy spędzała czas z Mateuszem. Gwałtownie poważniejąc pogłaskała go
po policzku.
–
Kocham cię Filip. Nie zapomnij o tym.- odparła sama nie wiedząc
dlaczego
–
Wiem.- ucałował jej wyciągniętą dłoń- I nigdy o tym nie zapomnę.
ROZDZIAŁ
CZWARTY
Na następną
randkę Tomek umówił się z Anią tydzień później. Choć kumpel, z z pracy z którym
był owej nocy w dyskotece śmiał się z początku ich znajomości. (bo Tomek
nieopacznie mu się ze wszystkiego zwierzył) Ignorował więc seksistowskie iluzje
na temat tego czy w praktyce doszło między nimi do czegoś.
Wydawało mu się też, że Anna przestała niemal płonić się na jego
widok. Uśmiechnął się pod nosem wspominając ich pierwsze spotkanie. Kto by
pomyślał, że to wystarczy aby się zakochać? Nigdy nie wierzył w miłość od
pierwszego wejrzenia, ale teraz czuł, że jeśli nie przekona tej dziewczyny do
siebie i nie pomoże zapomnieć o byłym narzeczonym to po prostu zwariuje.
Jednocześnie wkurzał go sam fakt istnienia owego Dawida. Przecież Ania miała
wyjść za niego za mąż! Co prawda nie znał szczegółów i być może nie była to do
końca prawda, bo wyznała mu to będąc kompletnie narąbana, ale tak czy inaczej
był kimś ważnym w jej życiu. Tak ważnym, że jego zdrada bardzo ją zabolała.
–
Cześć- na widok jej uśmiechu serce zaczęło szybciej mu bić.
Parsknął śmiechem czując się jak nastoletni szczeniak. Przecież nigdy nie czuł
nawet najmniejszego zażenowania w towarzystwie nawet najpiękniejszej kobiety!
(a znał ich setki) Uniosła wyżej brwi.- Co się stało?
–
Nic. Po prostu...przypomniałem sobie o czymś zabawnym-
skonsternowała się. Pomyślała zapewne, że wspomina ich pierwsze spotkanie. Już
chciał przyznać, że nie z tego się śmiał, ale uświadomił sobie, że jeszcze by
ją w tym utwierdził.- Wiesz co? Mam ochotę na zapiekankę. W tym budynki na
końcu ulicy jest świetna pizzeria. Dasz się zaprosić?
–
Tak, ja też uwielbiam fast foody.- w trakcie posiłku atmosfera
porozumienia między nimi wróciła. Tomek pytał ją o różne sprawy dowiadując się
na przykład, że skończyła technikum gastronomiczne i własna cukiernia to jej
marzenie.
–
Więc kręci cię pieczenie ciast? Sądziłem, że to dość nudne.
–
Och, może i nie jest w tym nic fascynującego, ale ja po prostu to
kocham. To taki mój mały słodki świat: gdy piekę mogę użyć różnych składników
tworząc nowe smaki i eksperymentując. Poza tym ważne dla mnie jest również ozdabianie.
Uwielbiam prace wykończeniowe i dekorowanie ciast. Klaudia sądzi, że to moja
specjalność.
–
Klaudia to twoja szefowa, tak?- upewniał się.
–
Tak. Choć jest również moją najlepszą przyjaciółką. Od początku
wspierała mnie w mojej pasji, choć rodzice uważali to za dziwadło.
–
Nie akceptowali twojej pasji? Co złego jest w byciu cukiernikiem?
–
Chyba to, że nie ma w tym nic złego- spojrzał na nią
skonsternowany, więc pospiesznie wyjaśniła- Po prostu pochodzę z dość małej
wsi, a moi rodzice mają anarchistyczne poglądy. Bardzo chcieli żeby ich dzieci
zostały w życiu kimś ważnym, a nie zwykłymi szarymi obywatelami- I dlatego
chcieli abym wyszła za mąż za Dawida, dodała w
myślach.
–
Ten twój były narzeczony był bogaty, tak?- przytaknęła po raz
kolejny zdziwiona jego przenikliwością.
–
Tak, jego rodzice byli właścicielami komisu samochodowego. Tyle
tylko, że oni również byli ambitni i pragnęli aby ich jedyny syn dobrze się
urządził w życiu. Gdybym od początku ich posłuchała może nie doszło by do tego
wszystkiego.
–
Chcesz o tym pogadać?
–
To zabawne, bo w sumie cię nie znam, ale...- pokręciła głową
próbując zrozumieć dlaczego tak dobrze czuje się w towarzystwie Tomka. Potem
zaczęła opowiadać swoją historię o tym jak zaraz po zrobieniu dyplomu w ich wsi
zjawił się Dawid Raczkowski i przypadkiem spotkali się w sklepie. Znali się z
gimnazjum, ale potem jako syn najbogatszego mężczyzny w ich wiosce Dawid
poszedł do prywatnego liceum w stolicy a potem na studia. Gdy się spotkali z
miejsca ją zauroczył. Po krótkim czasie postanowili się pobrać, ale jego
rodzice dawali zdecydowanie do zrozumienia, że nie życzą sobie jej w roli
synowej. - Wiesz, gdybym ich wtedy posłuchała może nie zerwałabym swoich
zaręczyn na 3 miesiące przed weselem. Pan Raczkowski mówił mi, że jego syn nie
jest odpowiedni dla prostej i dobrodusznej dziewczyny takiej jak ja. Wówczas
myślałam, że uważa mnie za naiwną gąskę, ale teraz sądzę, że chciał mnie po
prostu ostrzec. Znał swojego syna i zapewne wiedział o jego licznych przygodach
nocnych z kobietami. Tylko ja byłam taka głupia żeby wierzyć w jego wierność.
–
Był idiotą jeśli cię zdradził. Ja nigdy nie puściłbym takiej
dziewczyny jak ty. Trzymałbym się jej rękoma i nogami.
–
Dziękuję, ale doskonale wiem że to są czcze komplementy. Dla ludzi
z naszej sfery liczą się bardziej konserwatywne i techniczne aspekty, ale w
świecie bogaczy...- Tomek przełknął gwałtownie ślinę. Bo nie powiedział jej,
kim jest naprawdę. To znaczy synem Władysława Kamińskiego, właściciela jednej z
największych firm budowlanych w Polsce, który kiedyś obejmie sporą działkę
pieniędzy tatusia. Poczuł się z tym trochę głupio, ale Ania sama wysunęła
błędny wniosek, że jest dość biedny: jego mieszkanie przypominało chlew,
pracował jako zwykły robotnik przy przeprowadzkach i raczej nie paradował w
garniturach od Armaniego, a niewprawnemu oku trudno ocenić jakość koszuli.
Chciał wyprowadzić ją nawet z błędu, że on jednak nie „należy” do jej sfery jak
to określiła, ale to że mimo wszystko uważała go za kogoś wartego uwagi pomimo
pozornej biedy mile go łechtał. Nie był megalomanem: wręcz przeciwnie.
Materialność kręgów, w których się obracał zrobiła z niego cynika, który
skrupulatnie to wykorzystywał. Nie wahał się więc z kogoś kpić, żartować czy
obrażać aby wybadać reakcje. I choć napawało go to niesmakiem tym większym, że
niektórzy z jego tak zwanych znajomych znosili to ze stoickim spokojem.
Zresztą, nie tylko oni. Przypominając sobie swoją ostatnią dziewczynę Ilonę
(czy było to odpowiednie określenie dla kogoś z kim spotykał się tylko gdy mu
się nudziło?) doszedł do wniosku, że kobiety po prostu lubią być obrażane
widząc w tym przejaw męskiej dominacji i siły- zwłaszcza, gdy owa siła miała
sześciocyfrową sumę na koncie. Dlatego po tych wszystkich wyrachowanych
dziwkach z którymi miał do czynienia Ania była świeżą, miłą odmianą. Tamte były
gotowe sprzedać się mu za obrączkę na palcu aby stać się panią Kamińską. Anię
sam fakt posiadania pieniędzy zniechęcał i onieśmielał. Ponadto miała już do
czynienia z jednym bogaczem, który
jednak okazał się być egoistycznym chłoptasiem i mogła się uprzedzić do
mężczyzn z pieniędzmi. Nie, nie mógł jej tego wyznać. Tym bardziej gdy nie
wiedział jeszcze co do niego czuje. I czy w ogóle coś czuje.
–
Masz rację- zgodził się z nią- W świecie bogaczy liczy się tylko
kwota na koncie w banku i zewnętrzna prezencja. Najczęściej to zadufani w sobie
aroganckie snoby takie jak Dawid. - zaczął szykując się na dłuższą przemowę
która miała wykazać coś wręcz innego- Ale to nie znaczy, że wszyscy są tacy.
–
Nie mam zamiaru się o tym jeszcze raz przekonywać. Przygoda z
Raczkowskim czegoś mnie nauczyła: osoby o zupełnie innym statusie materialnym
nie powinny tworzyć związków. Kasiaści faceci biorąc sobie prowincjonalną gąskę
sądzą, że powinna im być wdzięczna za to iż zwrócili na nią uwagę a nie jeszcze
narzekała na to, że ją zdradza albo nie szanuje. Dlatego to zazwyczaj nie
kończy się dobrze.- Tomek miał poczucie, że jeszcze kilka tygodni ten opis
świetnie pasowałby do niego. Beztrosko spędzał czas, wydawał pieniądze,
korzystał z powierzchowności, która była atrakcyjna dla innych kobiet nie
bacząc na uczucia kobiet z którymi sypiał. Ale odkąd poznał Anię zrozumiał
jakie próżniacze życie prowadził. Uwierzył w istnienie czegoś silniejszego niż
pieniądze, czegoś piękniejszego i bardziej wartościowego niż konto w banku. I
chciał się zmienić. Dla niej.
–
Nie mogę się z tobą zgodzić. Mój...- już miał powiedzieć brat
ożenił się z córką zwykłego pracownika budowy, ale postanowił odwrócić sytuację
wczuwając się w rolę zwykłego robotnika pracującego przy przeprowadzkach.-...Mój
brat, który pracuje na budowie ożenił się z córką właścicieli. Są już 3 lata po
ślubie i z tego co wiem są ze sobą bardzo szczęśliwi.
–
No cóż, od każdej reguły są wyjątki. Ale ja nie zamierzam
próbować.- cieszył się, że trafnie ocenił sytuację i nie wyznał jej kim jest.
Może po pewnym czasie jej to powie, ale na pewno nie teraz. Czuł, że Ania
stanowi dla niego szansę: pomost łączący go z prawdziwym życiem opartym na
właściwych przesłankach. I jeśli ją utraci znów pogrąży się w starym chaosie.
Po ostatnim spotkaniu z Filipem Majka wreszcie postanowiła
skończyć swoją niewinną przygodę z Mateuszem. Dlatego nie odpisywała na jego
SMS-y i nie odbierała telefonów. Ale kilka dni później zjawił się pod szkołą
gdy miała po raz kolejny spotkać się z Filipem. Kamińska momentalnie zdębiała.
–
Jula, musisz mi pomóc.- Barańska nie mogła się powstrzymać przed
przewróceniem oczami i stwierdzeniem: „ a nie mówiłam”. Jednak potem
odpowiedziała.
–
Okej, zrobię to dla ciebie, ale powtarzam, że to naprawdę ostatni
raz. Nie będę cię więcej kryć przed narzeczonym.
–
Dziękuję- Majka ucałowała ją w oba policzki po czym powiedziała co
ma przekazać Mateuszowi. Julia niechętnie poszła w stronę chłopaka. W sumie
Andrzej kończył pracę równo z końcem jej zajęć, więc zanim dzisiaj po nią przyjedzie musi minąć co
najmniej kilka minut. Ale to nie znaczy, że musi zabawiać praktycznie obcego
sobie chłopaka.
–
Cześć- przywitała się z nim. Poznała po błysku w jego oku, że
wiedział kim jest.
–
Julka, tak?- Mateusz jak przez mgłę przypomniał sobie imię
przyjaciółki Mai, którą mu przedstawiła jakiś czas temu.
–
Zgadza się- potwierdziła.- Jak pewnie się domyślasz przysyła mnie
Majka i prosi żeby ci powiedzieć, że nie chcę się już z tobą spotykać.-
Barańska trochę koloryzowała, bo prawdę mówiąc miała tylko przekazać, że Maja
nie spotka się z nim teraz. Przyjął wojowniczą postawę.
–
Więc jeśli tego chce ma mi to sama powiedzieć.
–
Czego ty właściwie od niej chcesz, co? Przecież wiesz, że jest
zaręczona, za miesiąc ma ślub. Chcesz zniszczyć jej życie?
–
Wręcz przeciwnie: chce je uratować. Jesteś niby jej przyjaciółką a
nawet nie widzisz jaka jest nieszczęśliwa z tym całym Filipem.- spojrzał w
jakiś punkt za plecami swej rozmówczyni- To on, prawda?- Julka odwróciła się.
Rzeczywiście. Maja wsiadała właśnie do mercedesa Drągowicza po uprzednim
pocałowaniu go w policzek.- Przecież wygląda jak sztywniak.- Dziewczyna musiała
przyznać mu trochę racji. Sama nie do końca rozumiała decyzję Mai odnośnie
związku z Drągowiczem , ale nie mogła zaprzeczyć, że był odpowiedzialnych i
godnym zaufania mężczyzną. I być może zgodnie z teorią przyciągania
przeciwieństw związał się z Mają. Ale na pewno nie przyzna tego przy tym całym
Mateuszu.
–
Tak, to jest Filip. I wbrew temu co myślisz Maja go kocha a on
kocha ją.
–
Tak? Więc dlaczego spotyka się ze mną?- Dobre pytanie, pomyślała
zirytowana Julia.
–
Jak wiesz jest dość zwariowana i lubi zawierać nowe znajomości.
Jednak dość szybko się opamiętała, bo chce z tobą skończyć. Proszę cię, daj jej
spokój.
–
Dzisiaj odejdę, ale przekaż jej że jeśli chce skończyć naszą
znajomość to musi mi to powiedzieć prosto w oczy.
–
Ona nigdy więcej się z tobą nie spotka!- krzyknęła za nim Julia
zdenerwowana, gdy nawet się nie odwrócić. Totalny cham, pomyślała odchodząc w
przeciwnym kierunku. Z ulgą zauważyła samochód Sławińskiego.
–
Witaj Baranku. Czemu jesteś aż tak zdenerwowana?
–
Zdenerwowana?- spojrzała na niego dziwnym wzrokiem- Po prostu
miałam ciężki dzień. Profesor życzy sobie już znać choć część naszych prac, a
ja nawet nie mam jeszcze w głowie ogólnej koncepcji...- Nie była to do końca
prawda, bo przecież połowę pracy miała już prawie za sobą, ale nie mogła
przecież powiedzieć Andrzejowi o Mai. Przecież był przyjacielem Krzyśka, a
jeśli on by się dowiedział z pewnością mógłby powiedzieć o tym Filipowi. Nigdy
nie był za jej związkiem z Drągowiczem uważając, że Maję zauroczyła jego
zewnętrzna powierzchowność i podobieństwo do Karola Zawadzkiego. Nie przeczył,
że to wartościowy człowiek, ale na pewno nie dla takiej wariatki jak jego
siostrzyczka. Dlatego z pewnością nie zawahałby się go o tym poinformować.
Majka przecież z tego co mówiła Julce nie zamierzała z nim zrywać. A
przynajmniej jeszcze nie podjęła decyzji.
–
Rozumiem- odparł Sławiński odrobinkę rozczarowany. Był świadkiem
rozmowy, a właściwie kłótni narzeczonej z obcym mężczyzną i był pewny, że
właśnie to ją zdenerwowało. Ale skoro nie chciała się do tego
przyznać...Postanowił zdusić w sobie kiełkujące ukucie zazdrości. Później ją o
niego zapyta. Teraz nie zamierzał zaprzątać sobie tym głowy.
Gdy Maja znalazła się już w samochodzie Filipa odetchnęła z ulgą.
W głowie już miała wizję jak Mateusz podchodzi do jej narzeczonego mówiąc, że
jest jej kochankiem...Wzdrygnęła się. To wszystko stanowczo zaszło za daleko.
Przypomniała sobie o ostatnim pożegnaniu z Fijalskim. Pocałował ją. Po prostu
znienacka zbliżył jej usta do warg i nie czekając na przyzwolenie dotknął ich.
Nie wiedziała co wtedy czuła poza palącym głosie w umyśle, że to jest złe.
Niemal od niego uciekła i od tamtej pory konsekwentnie ignorowała jego telefony
i wszelkie inne próby kontaktu. Ona była już prawie mężatką do cholery. Nie
powinna zachowywać się w ten sposób. Julka od początku miała rację. To do
niczego nie prowadzi. No poza tym, że ma tylko wyrzuty sumienia.
- Coś się stało? Masz dziś taką smutną minę.- z rozmyślań wyrwał
ją głos Filipa. I znów poczuła ukucie żalu. Jak mogłam tak się zachowywać? Jak
dalej mogę tęsknić do Mateusza? Była niemoralna, ot co.
–
Nie nic. Po prostu ciężkie zajęcia.
–
Może więc nie masz ochoty na wybór mieszkania? Odwiozę cię do
domu...
–
Nie, pojadę z tobą. Chcę w końcu wtrącić swoje trzy grosze przy
wystroju naszego przyszłego mieszkania.
–
I wyglądu sypialni.- dojrzała jego uśmiech w przednim lusterku.
–
Tak.- przytaknęła, choć poczucie winy wyzbyło z niej wszelką
radość.
W trakcie oglądania pokoi w trzech potencjalnych domach jej
nastrój nie uległ jednak poprawie. Filip
zadawał pośredniczce nieruchomości masę pytań odnośnie usprawnień, z których
niewiele rozumiała. Próbowała nie myśleć o Mateuszu i jego nieustannych wiadomościach
którymi ją bombardował, ale nie była w stanie. Tak bardzo chciała się z nim
dzisiaj spotkać, ale jednocześnie bała się tego. Bała się swojej reakcji na
jego widok, tej radości którą czuła...Czy jednak znaczyło to, że nie kocha
Filipa i nic do niego nie czuje? Spojrzała na jego twarz. Oczy błyszczały mu
ożywieniem a jasne włosy układały się w na pozór bezładną fryzurę gdy właśnie
tłumaczył coś agentce. Znów poczuła ukucie w okolicy serca. Czy to możliwe, że
kocha jednocześnie dwóch mężczyzn? Dlaczego Filip nie mógł mieć choć połowy
beztroskiej spontaniczności Mateusza? Wtedy nie czuła by teraz tej rozterki.
Po niemal trzech godzinach skończyli „inspekcję” Zbliżała się już
siódma i było dość chłodno.
–
Pojedziemy jeszcze gdzieś na kolację? Umieram z głodu- odezwał się
do niej w pewnej chwili Filip.
–
Kolacja? Tak ja też jestem głodna- w jej głowie pojawiło się
wspomnienie wieczornego pikniku na kocu z Mateuszem. Nieoczekiwanie odezwała
się.
–
Zróbmy sobie piknik.
–
Co?
–
W bagażniku masz jakiś koc, zamówimy jedzenie w jakimś Mc
Donaldzie i pojedziemy za miasto. Zobaczysz będzie fajnie.
–
Maju, jest już siódma. Zanim coś nam przygotują i dojedziemy na
miejsce będzie prawie dziewiąta. Poza tym zanosi się na deszcz.- Dziewczyna
momentalnie poczuła rozczarowanie. Przecież wiedziała, że tak będzie. Jej
narzeczony nie był typem spontanicznego mężczyzny jedzącego na kocu niezdrowe
jedzenie. On po prostu nie pasowałby do tego miejsca. Albo po prostu, szepnął
jakiś głosik w jej głowie, nie był Mateuszem.
–
Och, masz rację- roześmiała się sztucznie.- Masz rację, to głupi
pomysł.
–
Niekoniecznie- pocałował ją w skroń- Jeśli chcesz możemy umówić
się się piknik w środę. Przecież kończysz wcześniej zajęcia, a ja urwę się z
pracy. Potem pojedziemy do ogródków na działce za wschodnią częścią
Warszawy...- Maja go dalej nie słuchała. Chwilowe szczęście przyćmiły dalsze
słowa Filipa. Umówimy? Zorganizujemy? Przecież to już nie będzie żadna
spontaniczna przygoda a zaplanowany wyjazd!
–
Nie, to był głupi pomysł. To głupi pomysł...Rzeczywiście nie
najlepiej się czuję. Odwieziesz mnie do domu?- jąkała się. Doszła do wniosku,
że musi jeszcze raz przemyśleć sobie wszystko w samotności.
–
Dobrze. Mam nadzieję, że to nic poważnego i nie rozchorujesz się
na sam ślub?- o dziwo naprawdę poczuła się teraz chora. Uśmiechnęła się blado.
–
Oczywiście, że nie. Jeszcze raz przepraszam.
–
Nic się nie stało. Mogę ci jakoś pomóc?
–
Wystarczy, że odwieziesz mnie do domu.
–
Dobrze. W takim razie wracajmy do samochodu. Musisz mieć dużo
energii, bo jutro znów zaczynamy poszukiwanie naszego wymarzone domu.
–
Jasne.- będąc już w swoim wynajmowanym mieszkaniu od razu wzięła
tabletkę nasenną. Głowa niemal jej pękała. Jednocześnie chciało jej się
krzyczeć, czego oczywiście nie zrobiła nie tylko ze względu na śpiącą za ścianą
współlokatorką Eweliną. Przemyła tylko twarz zimną wodą patrząc w wiszącym
lustrze w swoją twarz. Kiedy nagle to wszystko przestało już być takie proste?
Kiedy jej życie aż tak bardzo się skomplikowało?
Nazajutrz rano od razu zwróciła się do Julii:
–
Dziękuję ci za pomoc. Naprawdę uratowałaś mi wczoraj skórę.
–
Ale ostatni raz- zastrzegła Barańska. Widać było, że jest trochę
zła.
–
Co powiedział Mateusz?
–
Że nie da ci spokoju jeśli nie poprosisz go o to osobiście. Maja,
naprawdę nie chcę zachowywać się jak stara ciotka, ale proszę zdecyduj się. Wóz
albo przewóz: małżeństwo z Filipem albo przygoda z Mateuszem. Innych opcji nie
ma. Nie można jednocześnie mieć ciasta i zjeść ciasta.
–
Wiem .Tyle, że w tej chwili ja nie mogę podjąć decyzji, rozumiesz?
Ja nie wiem czego chce i którego powinnam wybrać. Gdy jestem z Drągowiczem nie
wyobrażam sobie, że mogłabym się z nim rozstać ale to samo czuję będąc z
Fijalskim.
–
Chcesz powiedzieć, że kochasz ich obu?
–
No...chyba tak.
–
Boże, Maja- Julka sama nie wiedziała już co ma jej poradzić. W
końcu jej irytacja dała o sobie znać.- Dlaczego coś takiego zawsze zdarza się
tuż przed ślubem?
–
Może to jakiś znak?- zażartowała niewesoło Majka. Bo może naprawdę
tak było: „los” chciał uświadomić jej, że małżeństwo z Filipem nie jest błędem.
–
Jaki znów znak? Nie jesteś hinduską żeby wierzyć w przeznaczenie i
nirwanę.
–
To był żart.
–
Wcale nieśmieszny. Jak w ogóle można nie wiedzieć kogo się kocha?
–
A ty skąd wiesz, że kochasz Andrzeja?
–
Po prostu to czuję. Jeśli ty nie wiesz tego od razu gdy tylko
pomyślisz o Filipie to chyba naprawdę go nie kochasz. Jak napisał Carlos Zafon
„Jeśli zaczynasz się zastanawiać czy kochasz daną osobę to znaczy, że już nic
do niej nie czujesz”
–
Nie wyjeżdżaj mi tutaj z poezją- żachnęła się dziewczyna- Ja coś
do niego czuję...
–
Maja, z takim podejściem nigdy nie podejmiesz właściwej decyzji.
Nikt ci w tym nie pomoże. A poza tym to nie żadna poezja, tylko proza- dodała.
Maja całkowicie zignorowała ten niepotrzebny komentarz.
–
A ty co być zrobiła?- Barańska wzruszyła ramionami.
–
Ja znam tylko Filipa. I uważam go za wartościowego faceta. Ale nie
jestem tobą i tylko ty musisz podjąć decyzję.- Maja już chciała coś
odpowiedzieć, ale do sali właśnie wszedł profesor. Chcąc nie chcąc musiała
zostać z własnym dylematem sama.
Iza była zadowolona z kursu gastronomicznego. Poznała wielu nowych
ludzi, nauczyła się gotować i po prostu oderwała się od roli zwykłej pani domu
i kury domowej w którą chcąc nie chcąc się przeobraziła. Dopiero teraz zdała
sobie sprawę, że jest młoda i ma prawie całe życie przed sobą. To nic, że nie
miała wyższego wykształcenia. I bez tego mogła coś osiągnąć na gruncie
zawodowym. Z ukłuciem żalu pomyślała o Bartku. Nie mogła przecież do końca
życia pełnić tylko rolę jego żony i matki Antosia. Przecież była również
kobietą! Starała się wymazać z pamięci spostrzeżenia, które przyniosła ta myśl.
Bo dla Bartka już dawno przestała ją być.
–
Witaj Iza. Jak idzie krem cytrynowy?- usłyszała obok siebie głos
swojego instruktora gotowania. Był trzydziestotrzyletnim mężczyzną o
dobrotliwym uśmiechu i uroczymi dołeczkami w policzkach. Wyglądał jednak dużo
młodziej i jego prawdziwy wiek znała tylko z broszury podającej informacje
ogóle o kursie i nauczycielach.
–
Chyba coś nie tak z konsystencją- odparła, bo rzeczywiście deser
nie wyszedł taki jak w przepisie. Za bardzo przebywała gdzieś daleko myślami
żeby poprawnie wykonać przepis. Emil spojrzał przez jej ramię a potem zamieszał
łyżką w deserze.
–
Hm, rzeczywiście jest za rzadki. Jesteś pewna, że nie pomyliłaś
proporcji?
–
Nie. Dodałam dwie łyżki mąki kukurydzianej i jedną
ziemniaczaną...- zaczęła wyjaśniać. Na szczęście szybko okazało się, że po
prostu użyła niewłaściwego rodzaju mleka i wróciła do przygotowania kremu od
nowa. Po kilku minutach poczuła szturchnięcie w okolicy żeber. Odwróciła się w
stronę koleżanki z kursu.
–
Chyba wpadłaś w oko naszemu nauczycielowi- z uśmiechem powiedziała
Zosia.- Często ci pomaga i patrzy na ciebie.
–
Nie gadaj głupot.- ofuknęła ją natychmiast- Po prostu źle
wykonałam krem i podszedł mi pomóc.
–
Tak, ale mnie tak często nie pyta jak mi idzie.- Iza tylko się
uśmiechnęła kręcąc głową co miało wyrażać powątpiewanie. Jednakże słowa nowej
znajomej sprawiły jej dziwną radość. Miło czuć się atrakcyjną w oczach innego
mężczyzny.- Chyba powinnaś się za niego wziąć.
–
Przecież ona ma dziecko i męża- wtrąciła się ich inna wspólna
znajoma.
–
No to co? Niewinny romansik nikomu jeszcze nie zaszkodził.- Młoda
pani Kasprzyk zacisnęła gniewnie wargi. Powinna to zrobić. Powinna udowodnić
Barkowi, że na nim świat się nie kończy, że to iż wyszła za niego za mąż nie
znaczy że jest jego własnością. Idąc za żartobliwą radą koleżanek odkuła by mu
się za wszystko co jej zrobił... Znów na wspomnienie tego czego dopuścił się
jej mąż poczuła napływające jej do oczu łzy. Pospiesznie zamrugała aby się ich
pozbyć. Właśnie dlatego zapisała się na ten kurs: aby nie być już słaba i
uwolnić się od uzależnienia od męża. I uda jej się. Choćby miało kosztować ją
to wiele trudu i energii uda jej się to.
Kolejny dzień podczas oglądania ostatniego proponowanego
mieszkania nie różnił się zbytnio od poprzedniego. Z tym, że mieszkanie okazało
się być lepsze i bardziej zbliżone do ich wymogów niż dwa poprzednie. Maja
zaglądała do każdego z pomieszczeń czując się tak, jakby patrzyła na to
wszystko z dystansu, jakby to nie miał być jej przyszły dom jako pani
Drągowicz, ale kogoś zupełnie innego. Ten letarg trochę ją zmartwił. Może
dlatego odczytała ostatnią wiadomość od Mateusza zamiast od razu ją skasować: „
Maju spotkaj się ze mną jeszcze raz. Wiem, że tamten pocałunek nie powinien się
wydarzyć, ale kocham cię. Domyślam się co teraz czujesz, ale nie wierzę że
chcesz wyjść za Filipa. Wmawiasz sobie że go kochasz podczas gdy to tylko
zwykłe przyzwyczajenie. Nie popełnij tego błędu. Nie unieszczęśliwiaj mnie i
siebie. Będę czekał na ciebie we wtorek o dziewiętnastej na torze deskorolek.
Wiesz gdzie to jest. Jeśli nie przyjdziesz do ósmej dam ci spokój.”
Wciąż analizowała wszystko w myślach jeszcze raz, słowo po słowie.
„Kocham cię,” napisał. Kocham cię. Dlaczego jej to robi? Dlaczego
po prostu nie da jej spokoju? Przecież napisała mu, że nie chce następnego
spotkania. I to wcale nie jest prawda, że nie kocha Filipa. Bo go kocha.
„ Będę czekał na ciebie o dziewiętnastej”
„ Nie wierzę, że chcesz wyjść za Filipa”
Cholera, czuła że lekkie pulsowanie skroni znów zapowiada poważną
migrenę. Chwyciła się za głowę jednocześnie robiąc głęboki wdech. Zaraz potem
poczuła mdłości, a na czole wystąpił pot.
„ Będę czekał na ciebie o dziewiętnastej.”
Spojrzała w stronę Filipa. Wyjdzie za niego za mąż. Po prostu
musi. Nie byłaby w stanie narazić go na tak poważny skandal i wystawić na
pośmiewisko. Ale z drugiej strony...
„ Wmawiasz sobie, że go kochasz podczas gdy to tylko zwykłe
przyzwyczajenie”
Nie, mimo wszystko musi jeszcze raz spotkać się z Mateuszem i
wszystko mu wyjaśnić. Nigdy nie była tchórzem. I teraz też nie zamierza nim
być.
Filip Drągowicz miał dzisiaj wieczorem spotkanie biznesowe z
przyszłym teściem. Oczywiście domyślał się czego ma dotyczyć: firma ojca była
głównym dostawcą większości sprzętu budowlanego do Build& Corporation, więc
zapewne teraz gdy niebawem stanie się członkiem rodziny Kamińskich pan
Władysław zechce zaproponować mu jakieś bardziej intratne stanowisko. Ot, siła
nepotyzmu, pomyślał ironicznie. Mimo wszystko choć czuł się z tym nie najlepiej
wiedział, że nadaje się na stanowisko głównego nadzorcy budowy nowego centrum
handlowego. (bo domyślał się, że tego będzie dotyczyć spotkanie). Ktoś w tej
chwili mógłby nazwać go nieskromnym lub wręcz aroganckim, ale rzeczywiście taka
była prawda. Filip już jako młody chłopak z fascynacją towarzyszył ojcu przy
pracy. Dlatego od początku wiedział też, że pójdzie w jego ślady. Lubił
przygotowywać nowe projekty, nadzorować je, obserwować jak powstają nowe
budynki by po kilku latach patrząc na niej z satysfakcją móc stwierdzić, że to
jego dzieło. A przynajmniej w niewielkiej części.
–
Witaj Filipie, siadaj. Zapewne ojciec powiadomił cię już o moich
planach w stosunku do projektu ACB?
–
Tak, tata powiedział mi o centrum. Cieszę się, że ma pan do mnie
takie zaufanie.
–
Jaki pan, mówiłem ci, żebyś mówił do mnie teściu. Jesteśmy w końcu
prawie rodziną.- uśmiechnął się do młodego Drągowicza. Ten choć odwzajemnił
uśmiech musiał się do tego zmuszać. Był bystrym obserwatorem i wiedział, że w
rzeczywistości Kamiński jest bezwzględnym biznesmenem konsekwentnie idącym do
celu. Zastanawiał się jak ktoś taki jak on może mieć tak słodką i żywą córkę
jak jego narzeczona.
–
O ile Maja mnie zechce- zażartował nie mając pojęcia o
galimatiasie jaki panuje teraz w głowie Majki. I o tym, że zauroczył ją inny
mężczyzna.
–
Nie gadaj głupot, oczywiście że chce. Świata poza tobą nie widzi.-
starszy pan poklepał Filipa po ramieniu- Nie zdradzę ci tajemnicy poliszynela
mówiąc, że jest pyskata i lubi chodzić własnymi ścieżkami, ale sądzę, że tylko
ty potrafisz ją jakby to rzecz, okiełznać.
–
Rozumiem- odparł młody mężczyzna choć prawdę mówiąc miał ochotę
odpowiedzieć, że Maja nie jest żadną klaczą czy innym dzikim zwierzęciem żeby
trzeba było ją okiełznywać. Gdyby wiedział jak bardzo się myli!
–
Wiedziałem, że będziesz dla niej odpowiednim mężczyzną. Zostawiłem
ci wszystkie niezbędne dokumenty dopełniające formalności w tej teczce- podał
mu gruby na kilka centymetrów plik kartek- Niektóre to po prostu zwykła
dokumentacja, nie przerażaj się.- Porozmawiali jeszcze przez kilka minut w
trakcie których Kamiński wyjaśnił przyszłemu zięciowi niektóre aspekty ich
przyszłej współpracy. W końcu starszy mężczyzna odebrał dzwoniący akurat
telefon. Głosno westchnął- No cóż, bardzo cię przepraszam, muszę już lecieć bo
za chwilę mam następne spotkanie. Miło mi się z tobą rozmawiało. - nie czekając
na odpowiedź rozmówcy wstał, uścisnął jego dłoń i odszedł w kierunku wyjścia-
Aha, i pozdrów moją córkę. Zdaje się, że widujesz się z nią teraz częściej niż
ja.
–
Na pewno tak zrobię- odparł Filip ciesząc się, że to spotkanie się
wreszcie skończyło.
ROZDZIAŁ
PIĄTY
Następnego dnia po
wyborze mieszkania z Filipem Maja znów wdała się w dłuższą rozmowę z Julką.
–
A więc już postanowiłaś? Dałaś sobie spokój z Mateuszem czy
rezygnujesz ze ślubu z Filipem?
–
Nie, jeszcze nie. Ale mam taki zamiar. To znaczy urwać kontakt z
Fijalskim- oznajmiła jej Kamińska, choć z biegiem czasu, gdy wspominała
spotkania z Mateuszem czuła, że brnie w ślepą uliczkę, że jej ślub będzie
błędem. Spędzając czas z Fijalskim czuła, że żyje podczas gdy z Filipem
zgadzała się tylko w łóżku (a ostatnio i tego nie, bo wymyślił sobie jakiś
durny okres wstrzemięźliwości i nawet nie mogła liczyć na siłę jego bliskości)
Tak więc jej głowę zaprzątał tylko Mateusz. Była nim zafascynowana. Milion razy wspominała jego
pocałunek próbując przypomnieć sobie jakie odczucia w niej wzbudził.
–
Boże, nareszcie- Julka odetchnęła z ulgą.- Nareszcie zmądrzałaś.
–
Tak, choć prawdę mówiąc nie czuję się pewnie z tą decyzją.
–
A więc kochasz Mateusza?
–
Sama nie wiem już co do niego czuję. Czasami myślę, że tak innym
razem, że to tylko powierzchowna fascynacja. Choć gdy mnie pocałował...
–
Co to miało znaczyć? Całowałaś się z Mateuszem?!- syknęła
oskarżycielsko Julka.
–
Ciszej- Majka pociągnęła ją w stronę bufetu.- Właściwie to on mnie
pocałował, a ja natychmiast go odepchnęłam. Nie zdradziłabym Filipa w ten
sposób. Jestem mu wierna.
–
Może ciałem tak, ale na pewno nie duchem- podsumowała trafnie
Barańska- Maju nie zważaj na skandal czy konsekwencje. Choć nie aprobuję
twojego wyboru, to jeśli zechcesz być z Mateuszem to...ja to zaakceptuje. I
wszyscy twoi znajomi też.
–
Mój tatuś z pewnością nie.
–
On nikogo i niczego nie aprobuje. To nie powinno cię martwić. Na
razie wodzenie obu mężczyzn za nos ci się upiekło, ale dłużej już nie dasz
rady. I cała sytuacja się wyda.
–
Wiem- westchnęła ciężko Maja nie dodając ani słowa więcej.
Najwyraźniej Julka czekała na ciąg dalszy.
–
Wiem?- powtórzyła po przyjaciółce ironicznie- Tylko tyle masz do
powiedzenia na miesiąc przed swoim ślubem? Pytałam cię tyle razy czy jesteś
pewna swojej decyzji. Tyle razy!
–
Wiem!- odkrzyknęła do niej Kamińska nieźle już zirytowana- Ale to
mam zrobić?
–
Zastanowić się i wybrać. Choć jak dla mnie to nie ma czego między
czym wybierać. Od razu widać, że ten Mateusz jest zwykłym lowelasem.
–
Nawet go nie znasz.
–
Może i nie, ale z twoich opowieści wynika bardzo dużo. Zdaje mi
się, że skończył zawodówkę, pracuje nielegalnie na budowach a w międzyczasie
próżnuje jeżdżąc na deskorolce i wykonując inne ryzykowne rzeczy. Popraw mnie
jeśli się w czymś mylę.
–
Ale z ciebie snobka. Myślisz, że jak jesteś córeczką bogatego
chirurga plastycznego to jesteś najwspanialsza?
–
Nie odwracaj kota ogonem. Dobrze wiesz o co mi chodzi, ale jeśli
tak stawiasz sprawę to tak, wolę być snobką. - wzięła głęboki wdech jakby
chciała się uspokoić- Maja, tu nie chodzi o to, że skreślam go, bo nie ma
wyższego wykształcenia. Ale kochana, to o czymś świadczy. Jaki facet spotyka
się z dziewczyną, która nie tylko jest zaręczona, ale praktycznie za chwilę
wychodzi za mąż? A poza tym on nawet nie ma stałego źródła utrzymania.
–
I co z tego? Gdyby chciał bez problemu znalazłby pracę, ale on
tego nie chce. Woli być wolny i niezależny.- Maja nieświadomie powtórzyła
słowa, które wypowiedział kiedyś do niej Mateusz.
–
Boże, ależ on cię ogłupił. Wie, że za miesiąc bierzesz ślub?-
spytała bezpośrednio Julka podejmując ostatnią rozpaczliwą próbę przekonania
przyjaciółki do podjęcia słusznej decyzji.
–
Tak.
–
I to powinno ci wszystko powiedzieć. Chce się tylko tobą zabawić.
A potem będzie chwalił się kumplom, że ma powodzenie u córki Kamińskiego.
–
Proszę Julka, skończ gadać już te głupoty zanim się na ciebie
zdenerwuje i powiem coś nieprzyjemnego. Jak można mówić coś o człowieku,
którego widziało się tylko przelotnie kilka razy?
–
Więc zamierzasz rzucić Filipa, tak?
–
Nie, nikogo nie zamierzam rzucić. Wiesz jaki wybuchłby skandal?-
Barańska wytrzeszczyła na nią oczy.
–
Więc chcesz wyjść za Filipa? I jednocześnie być kochanką Mateusza?
–
Nie wiem, teraz mam mętlik w głowie.
–
Nie wierzę, że dałaś się tak podejść. I to komuś bez polotu,
perspektyw i zupełnie nie na twoim poziomie. Dodam, że nie chodzi mi tu o
status społeczny, ale intelektualny.
–
Przynajmniej nie zalicza dziewczyn jak twój Andrzej- odcięła się
Majka czując, że ma już dość oskarżeń przyjaciółki. Za kogo ona się ma żeby
mówić jej takie rzeczy? Z satysfakcją obserwowała zdziwienie Julki.
–
Nie sugeruj, że Andrzej mnie zdradza, bo i tak ci nie uwierzę.
–
Nie sugeruję- mimo wszystko Maja nie mogła skłamać- Ale pamiętaj,
że ja znam go od kilkunastu lat jako przyjaciela mojego brata i wiem o jego
grzeszkach więcej niż ty. I zaręczam ci, że nikt i tak nie zaliczył więcej
lasek od Sławińskiego, bo to po prostu niemożliwe.
–
Nie wierzę, że mogłaś to powiedzieć.
–
A ja nie wierzę, że ty mogłaś.- Kamińska spojrzała Julce w oczy po
raz ostatni po czym wyszła. Usłyszała jeszcze głos swojej przyjaciółki:
–
Popełniasz błąd, ale skoro tego chcesz to nie będę cię więcej
powstrzymywać. Tylko nie licz na to, że kiedykolwiek zapewnię ci alibi podczas
schadzki z Mateuszem. Mimo iż Filip nie jest moim przyjacielem, to nie pozwolę
żebyś go tak krzywdziła.- Maja poczuła nagle suchość w gardle.
–
Powiesz mu?- Julka uśmiechnęła się blado.
–
Nie, mimo wszystko zachowam milczenie. Jestem lojalna, nie tak jak
niektórzy.- wypowiedziawszy ostatnie słowo Barańska bez słowa odeszła. Potem po
raz pierwszy od roku nie usiadła na zajęciach obok Mai.
–
Wychodzisz już?- spytał Bartek Kasprzak swoją żonę Izę. Brunetka
spojrzała na niego przelotnie znad lustra. Zaraz jednak przeniosła wzrok na
lustro.
–
Tak, za dziesięć minut mam autobus.- odpowiedziała gdy tylko
dokończyła malować usta. Mąż nadal nie spuszczał z niej wzroku.
–
Jeśli chcesz mogę cię odwieść.- odezwał się dość cicho. Iza
przełknęła ślinę.
–
Nie dziękuję, poradzę sobie- odparła z ulgą zakładając płaszcz a
potem sięgając po torebkę. Trudno, bez pomalowanych rzęs też będzie wyglądała
dobrze, zdecydowała. Nie zamierzała spędzać ani minuty dłużej w towarzystwie
męża aniżeli jest to konieczne. Zwłaszcza, że byli sami w domu, bo Antoś
przebywał u dziadków.
–
Jak idą ci zajęcia?- Bartek starał się zatrzymać żonę i w końcu
szczerze z nią porozmawiać. Wcześniej sądził, że gdy da jej trochę czasu oswoi się ze wszystkim i da mu
szansę, ale teraz zrozumiał, że ta taktyka przyniosła więcej szkody niż
pożytku. Bo jej nagromadzona frustracja tylko narosła. I jeszcze bardziej
starała się go ignorować.
–
Dobrze, dziękuję.- usłyszał jej słowa wypowiedziane jakby od
niechcenia z wyraźną niecierpliwością. Chciała już iść. Powstrzymywały ją tylko
kwestie grzeczności.
–
Są czysto praktyczne?- miał nadzieję, że w końcu zrozumie i
przyjmie jego próbę naprawienia tej sytuacji.
–
Tak.- jej lakoniczna wypowiedź pozbawiła go wszelkich nadziei. Nie
dawał jednak za wygraną.
–
Kończysz tak jak zwykle?- wyraźnie wyczuł jej zmianę. Zaraz potem
wybuchła:
–
Bartek, o co ci chodzi? Chcesz mi coś powiedzieć? Bo jeśli nie to
wychodzę.- Kasprzyk spojrzał na swoją żonę z głębokim smutkiem. Nie, ona nigdy
mu nie wybaczy, co nie raz powtarzała. Potem pokręcił lekko głową.
–
Nie, nic.
–
Więc...w takim razie...- bez dalszych słów usunął się z
blokujących wyjście drzwi.
–
Cześć.- odpowiedział jej, po chwili jednak nie mogąc się
powstrzymać dodał:- Kocham cię.- Izabela spojrzała prosto w jego oczy i
otworzyła usta jakby chciała coś powiedzieć. W ostatniej chwili jednak
zrezygnowała powodując, że z jej gardła wydobył się tylko głuchy dźwięk. Czując
w gardle wielką gulę po prostu wyszła z pokoju, a potem domu. I wreszcie
poczuła jak ucisk w krtani się zmniejsza a potem znika całkowicie.
Następnego dnia po
kłótni z Majką Julka miała szczerą ochotę posłać ją do diabła z przynajmniej
trzech powodów. Pierwszym i najbardziej oczywistym był fakt obrazy jej chłopaka
Andrzeja. Drugim był dzisiejszy popołudniowy telefon od Filipa, który pytał o
tę oszustkę. Oczywiście musiała mu skłamać, czego bardzo nie chciała robić. Po
trzecie za dwie godziny planowały z Agnieszką i Izabelą zająć się organizacją
jej wieczora panieńskiego, co najbardziej ja rozsierdziło. Przecież w ogóle nie
wiadomo czy dojdzie do tego ślubu, a więc po co zajmować się organizacją
wieczoru panieńskiego? Och, przez tę wariatkę była dziś kłębkiem nerwów.
–
Wychodzisz dziś wieczorem do Agi?- spytał ją w pewnej chwili
Sławiński zaskakując delikatnym pocałunkiem w szyję. Odruchowo niemal
podskoczyła na krześle. Gdy się odwróciła spojrzał na nią rozbawiony.
–
Tak, mówiłam ci że musimy zorganizować coś Mai na dzień przed
ślubem.
–
No tak. Prawdę mówiąc miałem naiwną nadzieję, że zmienisz jeszcze
plany. Ostatnio spędziliśmy wspólnie weekend jakiś miesiąc temu. - Uśmiechnęła
się do niego ciepło.
–
Tak, ale nie możemy już tego przekładać z dziewczynami. Ślub za
cztery tygodnie a my jeszcze niczego nie zaplanowałyśmy.
–
Tylko nie ważcie się brać żadnego striptizera.
–
A co chcesz go zastąpić?
–
Dziś wieczorem w twojej sypialni...kto wie- wymruczał jej prosto
do ucha. Roześmiała się lekko go odpychając.
–
Wiesz, że naprawdę nie mogę.
–
Wiem, wiem. W takim razie wybiorę się z Marcinem do kina.
–
Tylko nie Zebrydowski.- jęknęła Julka przypominając sobie jaką
wodę z mózgu zawsze robi jej chłopakowi sugerując, że przyjaźń z Wiktorem
Pająkowskim, jej znajomym z dzieciństwa wykracza poza platoniczność.
–
Sama tego chciałaś- cmoknął ją w czubek głowy.- W takim razie będę
już leciał. Nie chciałbym aby ta małpa Maja truła mi potem, że przeze mnie nie
miała wieczoru panieńskiego.
–
Dobrze. Jutro z samego rana wpadnę do ciebie, bo po południu
umówiłam się z ojcem.
–
W takim razie chyba zamierzam trochę dłużej pospać.
–
Zamierzasz przywitać mnie w szlafroczku?
–
Jak możesz tak myśleć? Przecież wiesz, że najlepiej sypia mi się
nago.
–
Jesteś okropny. Nie wiem za co tak bardzo cię kocham.
–
Nie martw się. Wystarczy, że ja to wiem.
Półtorej godziny później Aga, Jula i Iza siedziały w salonie u tej
pierwszej rozmawiając na przeróżne tematy. Choć głównym celem spotkania był
wieczór panieński Mai, to jednak jak to wśród pań bywa każda okazja jest dobra
aby trochę poplotkować. Tym razem dotyczyło to Tomka.
–
Wiecie co, wydaję mi się, że rozstał się z tą okropną Iloną.-
stwierdziła Agnieszka.
–
To chyba dobrze- odpowiedziała jej ostrożnie Julka- Mówiłyście, że
kompletnie do niego nie pasuje.
–
Tak, nie pasuje- potwierdziła Iza- Przecież poznałaś go w trakcie
przyjęcia na na cześć nowego członka rodziny Kamińskich- spojrzała przy tym
wymownie na ładnie już zaokrąglony brzuszek przyjaciółki.
–
Tak, ale nie znam go zbyt dobrze. Wydaje się być miły.
–
Hm- mrugnęła ciężarna pani Kamińska, co miało oznaczać
potwierdzenie.- Chociaż gdy spotkałam go po raz pierwszy na przyjęciu
organizowanym przez ojca jego i Krzyśka myślałam, że to zwykły manipulant i
złośliwiec.- w ten sposób Julka wreszcie poznała część romantycznej historii
Agnieszki, za jaką ją w rzeczywistości uważała z opowieści Andrzeja.
–
No dobra Iza, teraz twoja kolej.
–
Co?- odezwała się tamta.
–
No historii. To też niezłe love story. Nasza romantyczka Julka
chce tego posłuchać.
–
W takim razie zapewniam cię kochana że nie ma w tym nic
romantycznego. Po prostu latał za mną w szkole aż w końcu się ugięłam dla
świętego spokoju, potem zaszłam w ciążę i musieliśmy wziąć ślub.- odparła Iza
siląc się na beztroski ton, ale Agnieszka zauważyła, że był tylko pozorny.
Dostrzegała to zresztą już od dłuższego czasu. Nie wiedziała jeszcze co jest
nie tak w życiu przyjaciółki, ale teraz ta nieświadomie naprowadziła ją na właściwy
trop. A więc chodziło o jej związek z Bartkiem. Czyżby im się nie układało? Gdy
tylko będzie miała na to okazję, musi szczerze z nią o tym porozmawiać. Co co w
ogóle miało znaczyć to „ugięłam”? Przecież Agnieszka do tej pory pamiętała
rozanielony wzrok przyjaciółki nawet na wspomnienie o Kasprzaku.
–
Och, umiesz z każdego romansu zrobić dramat.- roześmiała się
Julka. Iza spojrzała na nią ciesząc się, że nie zna prawdy. Bo prawdziwe życie
tym właśnie było: bajką, która potem stopniowo zamieniała się w dramat. Tak jak
to się stało w jej przypadku. Postanowiła więc zmienić temat:
–
A co u ciebie i tego tulipana Andrzeja? Już nie mogę patrzeć na te
jego błyszczące oczka w które w ciebie wlepia.- Barańska momentalnie
pokraśniała.
–
To dobrze, bo ja chyba mam tak samo. To znaczy z tym wlepianiem w
jego wzroku- dodała pospiesznie. Znów wybuchły zgodnym śmiechem.
–
Okej, lepiej przejdźmy do meritum naszej rozmowy, bo w końcu
zmarnujemy na pogaduchach cały wieczór.
–
Masz rację. Więc sprawa najważniejsza: kto załatwi striptizera?-
spytała Aga.
–
Na mnie nie liczcie- od razu zapowiedziała Jula- Andrzej zaraz by
mnie chyba zamknął w szafie i nie wypuścił przez tydzień.- Albo raczej w łóżku,
pomyślała uśmiechając się do swoich myśli.
–
No cóż, ty jako ciężarna nie pójdziesz do takiego rodzaju miejsca
gdzie można spotkać striptizerów, więc chyba wypadło na mnie- odparła Iza.- W
sumie może być fajnie.
–
Świetnie. A jeśli chodzi o lokal, to ostatnio koleżanka z uczelni
poleciła mi świetne miejsce, gdzie można kulturalnie się napić i zatańczyć...
Gdy Filipowi
wreszcie udało się spotkać z przyszłą żoną na jej widok poprawił mu się humor.
Czasami wydawało mu się, że jego uczucie jest zbyt silne, że zakrawa niemal na
obsesję, bo nieustannie zaprzątała jego myśli. Tylko ostatnią siłą woli był w
stanie powstrzymywać się przed tym żeby nieustannie nie brać jej w objęcia lub
całować. Teraz, kupiwszy przedtem butelkę francuskiego wina i trochę jedzenia
postanowił zrobić jej niespodziankę.
–
Witaj kochanie- przywitał się z nią składając na ustach długi,
niespieszny pocałunek. Jej rozpromieniony wzrok był dla niego źródłem
niekłamanej satysfakcji.
–
Cześć. Co mamy w planach dzisiaj? Wizytę u kucharza czy wybór
wstążek na dekorację kościoła?- zażartowała- A może podpisanie umowy
przedślubnej?
–
Nie, intercyzę mamy za tydzień. Dziś mam dla ciebie inną
propozycję. Myślę, że ci się spodoba.- uniosła w górę idealnie wymodelowane
brwi.
–
Naprawdę? Co to takiego?
–
Zobaczysz.- otworzył drzwi koło miejsca pasażera w swoim
samochodzie- Wsiadaj.- Majka mimo wszystko była zaintrygowana. Oczywiście nie
liczyła na żadną prawdziwą zabawę, bo dla Filipa rozwiązywanie krzyżówki
wydawało się czasami szczytem rozrywki. Dlatego była mile zaskoczona gdy
zjechali z głównej szosy w kierunku przedmieść. Po kilkudziesięciu minutach przestali
już słyszeć ryk silników samochodowych i dźwięk klaksonów zbyt niecierpliwych
kierowców. Gdy Filip się zatrzymał Maja wysiadła szybko rozglądając się
dookoła.
–
Gdzie jesteśmy? Nigdy tutaj nie byłem.
–
Prawdę mówiąc ja też nie. Twój brat polecił mi to miejsce.
–
Mój brat?
–
Tak, a właściwie twoja bratowa Agnieszka. Gdy tylko wspomniałem o
poszukiwaniu spokojnego miejsca na piknik.
–
A więc jesteśmy tu po to aby urządzić piknik?
–
Tak. O ile sobie przypominam kilka dni temu miałaś na to ochotę.
–
Tak, bardzo dziękuję. Nie sądziłam, że będziesz pamiętał.
–
Chyba naprawdę po raz pierwszy cię zaskoczyłem. A zrobić to wobec
tak spontanicznej i żywej osoby to nie lada wyzwanie- zażartował.
–
Nie o to chodzi. Po prostu...dziękuję.- po kilku minutach spaceru
znaleźli się na pięknej, jeszcze zielonej choć odrobinkę wilgotnej polanie.
Filip rozłożył na niej warstwę specjalnej wodoszczelnej folii, a dopiero potem
koc co miało zapobiec ewentualnym przeciekom. Uśmiechnęła się grzebiąc w koszu
szukając smakołyków które wcześniej kupił. No cóż, to był właśnie Filip: zawsze
praktyczny nawet w spodniach od Gucciego i śnieżnobiałej koszuli.
–
Mamy szczęście, że jest w miarę ciepło. Jest chyba z osiemnaście
stopni.
–
Tak, wszystko idealnie zaplanowałeś. Nawet pogodę- zażartowała,
ale o dziwo nie było w tym ironii. Bo po raz pierwszy zauważyła, że w cała ta
organizacja nie musi ujmować nic ze spontaniczności. Gdyby tylko chciała
mogłaby rozebrać się do naga, biegać po łące jak mała dziewczynka lub krzyczeć
w głos. I prawdopodobnie nikt by jej tutaj nie usłyszał a jeśli nawet to
niosące się echo zdecentralizowało by źródło hałasu. Spojrzała z rozczuleniem
na Filipa widząc troskę w każdym jego geście.
–
Coś nie tak?- przerwał wykonywaną czynność zauważając, że się na
niego gapi już od dłuższej chwili.
–
Nic. Po prostu cię kocham. Tylko tyle.
–
Jak bardzo?- spytał rozpoczynając znów dobrze im znaną formę
przekomarzania się.
–
Bardzo- zbliżyła się do niego leniwym krokiem i cmoknęła w
policzek- Bardzo. Najbardziej na świecie.
–
Ja ciebie też księżniczko- potem oboje zatonęli w czułym,
wyrażającym ogrom ich miłości pocałunku.
Po miesiącu spotkań z Anią Tomek był tak oczarowany, że miał
ochotę spędzać z nią każdą chwilę. Oczywiście nie było to łatwe, bo mimo
wszystko musiał pracować, ale wtedy spotkania z nią były jeszcze cenniejsze.
Choć dziewczyna prawdopodobnie uważała
go za zwykłego przyjaciela to nie chciał jej do niczego pospieszać. Wiedział,
że ponad 2,5 miesiąca temu jeszcze planowała ślub z jakimśtam Dawidem, a teraz
miałaby chcieć wiązać się z nim? Mimo wszystko zamierzał dziś zrobić krok na
przód w ich relacjach. Podczas poprzedniego spotkania zapytał Anię na temat jej
relacji z Dawidem. Ucieszyła go jej
odpowiedź.
–
Dawid? A kto to w ogóle jest?- prychnęła.
–
Daj spokój. Myślisz o nim czasami?- głośno westchnęła.
–
Czasami. Zwłaszcza gdy dzwoni do mnie któryś z rodziców mówiąc
jaką to wielką szansę straciłam, bo Dawid był dość bogaty. Zupełnie jakbym
wychodziła za jego portfel.
–
A więc to nie ma dla ciebie znaczenia?- znów nadarzała mu się
znakomita okazja żeby wyznać kim jest. I znów jej odpowiedź spowodowała, że
tego zaniechał.
–
Co? Pieniądze? Oczywiście, że tak. A nawet powiem ci więcej: nie
mam zamiaru kiedykolwiek wiązać się z bogatym facetem, który sądzi, że kasą
można kupić każdego- Tomek poczuł się odrobinkę zażenowany nie tym że mówiąc o
bogaczach generalizuje więc mówi też o nim, ale tym że w swoim cynicznym
spojrzeniu na świat właśnie tak uważał. Tyle tylko, że on reprezentował tę
drugą stronę, którą rozmaici wazeliniarze i podlizuchy próbowały do siebie
przekonać aby później mieć z tego korzyści lub profity. Postanowił zmienić
temat pytając o to co go najbardziej nurtowało.
–
Kochasz go jeszcze?- spuściła wtedy głowę po czym znów ją
podniosła. Wydawało się, jakby długo myślała nad odpowiedzią.
–
No cóż, nie twierdzę że nie choć w tej chwili właśnie tak czuję.
Nie mam pojęcia dlaczego chciałam za niego wyjść za mąż. Chyba zaimponował mi:
no wiesz najnowszy model mercedesa, wypasione ciuchy prosto od Prady,
czekoladki na każde spotkanie...żal się przyznać, ale gdy teraz mówię o tym
głośno to zaczęłam zdawać sobie sprawę jaka w gruncie rzeczy okazałam się
naiwna.
–
Nie mów tak- Tomek chwycił jej dłonie w swoje. Choć wyraźnie
zdziwił ją ten gest, nie wyrwała rąk. Uśmiechnęła się tylko do niego patrząc
prosto w błękitne oczy. Dlatego dziś zamierzał wreszcie wyznać jej co do niej
czuje. Że odkąd ją spotkał wciąż nie może sobie wybić z głowy, że po nocach śni
mu się jej uśmiech a dnia wypatruje wiadomości na komórce. Był żałośnie
zakochany. W Ani Parulskiej.
Filip zupełnie nie rozumiał powodu z jakiego chciała się z nim
spotkać Ewelina Ostaszewska, która wynajmowała razem z Mają mieszkanie. Zapewne
gdyby chciała pan Kamiński bez problemu wynająłby jej samodzielne lokum, ale
jego narzeczona twierdziła, że zanudziłaby się sama już po kilku dniach. A poza
tym jak kiedyś zwierzyła się Filipowi, bałaby się spać całkowicie sama w dużym
mieszkaniu.
–
Cześć. Cieszę się że jesteś.- przywitała się z nim rudowłosa
dziewczyna posyłając szeroki uśmiech,
–
Witaj. Spodziewam się, że Mai nie ma? Ja właśnie w tej sprawie-
jej uśmiech przygasł.- Zrobić ci czegoś do picia? Kawy lub herbaty? Mam też
sok...
–
Nie, prawdę mówiąc trochę się spieszę- poinformował ją stosując
swój najbardziej poważny i stanowczy ton. Miał nadzieję, że znajoma Mai szybko
przejdzie do meritum.
–
Rozumiem. W takim razie przejdę do rzeczy.
–
Tak będzie najlepiej.
–
Wiesz nie jest mi łatwo, bo Majka jest moją przyjaciółką z uczelni
i w ogóle; jest bardzo miła i...nie chciałabym tego mówić, ale muszę. To nie
zmienia faktu, że przede wszystkim muszę być wierna swoim zasadom.
–
Ewelina, może nie jestem wystarczająco bystry, ale powiedz mi
wreszcie o co chodzi. Nie jestem w nastroju do zgadywanek.
–
Chodzi o to, że twoja narzeczona najwyraźniej...no ona...nie jest
ci wierna.
–
Słucham?
–
Wiem, że pewnie mi nie uwierzysz, bo praktycznie się nie znamy a
nasze kontakty ograniczają się tylko do zdawkowych przywitań, ale Maja naprawdę
ostatnio kogoś ma.
–
Rozumiem- odpowiedział wcale nie dając wiary jej słowom.- Skąd o
tym wiesz? Powiedziała ci?
–
No nie, ale słyszałam kilka dni temu jej rozmowę telefoniczną. No
i ostatnio wracała wieczorami do domu a w tamtym miesiącu nawet raz nad
ranem...
–
Ewelino- zaczął oficjalnie z trudem hamując gniew- Zaręczam ci, że
o tym wiem, bo Majka była wtedy ze mną. Tamtego wieczoru gdy wróciła nad ranem
za pewne też- Ostaszewska miała na tyle przyzwoitości, że spuściła wzrok.
–
Domyślałam się, że tak będzie, ale jeśli mi nie wierzysz, to
trudno. Nie mam na to żadnych dowodów oprócz swoich własnych słów...
–
W takim razie pozwolisz, że wyjdę.- przerwał jej.
–
...oprócz jednego- dokończyła jakby go w ogóle go nie słyszała.
Zatrzymał się patrząc jej w twarz.
–
Wiem, że miała się z nim teraz spotkać na jakimś torze deskorolek,
nie wiem gdzie to jest dokładnie, bo pochodzę z Kielc. Ale wyraźnie słyszałam
jak mówiła to przez telefon.
–
Ewelina nawet jeśli Maja ma się z kimś tam spotkać to nie znaczy,
że mnie zdradza. Nawet jeśli to jest jakiś chłopak. Ufam jej.
–
W takim razie bardzo mi przykro. Nie zamierzam cię zapewniać lub
przysięgać na wszystko co jest mi drogie, że to prawda.- Filip poczuł do niej
nić sympatii. Prawdę mówiąc na początku spodziewał się, że dziewczyna jest
zazdrosną intrygantką, którą po prostu drażni szczęście Mai.
–
W każdym razie dziękuję. Może źle coś zrozumiałaś i tak ci się
tylko wydawało.
–
Może.- zgodziła się aczkolwiek bez większego przekonania.- Filip?
–
Tak?
–
Zrób dla mnie tylko jedno: idź teraz na ten tor jeśli wiesz gdzie
to jest. Albo zadzwoń do niej i zapytaj o miejsce pobytu. Tylko tyle- Drągowicz
z lekkim zakłopotaniem dojrzał w oczach Eweliny uczucie. A więc nie pomylił
się: dziewczyna się w nim zakochała, choć widziała go tylko kilkanaście razy
gdy przyjeżdżał po Maję a i to tylko w przelocie.
–
Nie martw się- odparł jej obiecując sobie w duchu, że porozmawia o
zauroczeniu jej współlokatorki jego osobą. Albo może lepiej nie. Skoro i tak
niedługo Maja stanie się jego żoną i z nim zamieszka.
–
Idź tam. Tylko tam idź- powtórzyła znów Ewelina gdy znalazł się
przy drzwiach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz