Łączna liczba wyświetleń

sobota, 13 czerwca 2020

Druga szansa: Rozdział XVII




- Coś ty powiedział? - Nagle bez żadnego ostrzeżenia Hubert odsunął się od Hanki ciężko oddychając. Pytała co on powiedział? No właśnie co on u licha powiedział? Jakie: wyjdź za mnie?! Czy on to naprawdę oznajmił na głos? Oszalał czy co?

- Ja…- By zebrać myśli Hubert potrząsnął głową. Wciąż nie był jednak w stanie nic z siebie wydukać.

- To jakiś twój kolejny sposób na uprzykrzenie mi życia? Zmówiliście się z Kacprem? Wczoraj on, a dzisiaj ty?- Teraz to ona wyglądała na wściekłą tak jak jeszcze chwilę wcześniej on sam.

- Nie, po prostu…- Chciał dodać żeby zapomniała o tym co przed chwilą bezmyślnie palnął, ale nagle dotarły do niego jej słowa.- Zaraz, zaraz: czyżby twój wspólnik też proponował ci małżeństwo? A twierdziłaś, że cię nie kocha!

- Ha, a ty pewnie jesteś we mnie zakochany na zabój, co?- Jej złośliwość jakby nie dotarła do świadomości Huberta, który wciąż przetrawiał usłyszaną właśnie informację.

- Wyjdziesz za niego?

- No skąd: przecież zamierzam przyjąć twoje oświadczyny. Gdzie pierścionek?

- Przestań w końcu kpić i żartować!

- Sam zacząłeś. „Wyjdź za mnie”- Powtórzyła śpiewnym tonem jednocześnie wbijając w jego klatkę piersiową oskarżycielsko palce wskazujące. Ale jej wściekłość sięgnęła zenitu. Miała dość problemów z Oazą, szukaniem mieszkania i walką z Kacprem by jeszcze dokładać do tego głupie gierki Huberta.- Miałbyś się z pyszna gdybym się zgodziła i następnym razem dwa razy zastanowił nad tym co robisz. Albo wiesz co?- Hanka wzięła się pod boki udając głęboki namysł.- W zasadzie: dlaczego nie? Przecież to by rozwiązało wszystkie nasze problemy. Ja zyskałabym bogatego mężusia i uratowała Oazę, a ty miałbyś w końcu swoją noc poślubną która uleczyłaby twoją chorą obsesję. Także, po głębszym namyśleniu uważam, że to świetny pomysł. I tak, przyjmuję twoją propozycję.

- Daj już z tym spokój.- Prychnął, chcąc jej przerwać, ale ona nie pozwoliła mu wyjść z tego z twarzą dalej się z niego nabijając.

- Chcesz wycofać się z oświadczyn zaledwie minutę po ich wygłoszeniu? Łamiesz mi serce! A ja, oczyma wyobraźni już widziałam się w pięknej białej sukni z bukietem w dłoniach zmierzającą ku tobie główną nawą ołtarza: wokół uśmiechająca się rodzina i przyjaciele dodający mi otuchy i przepiękny marsz Mendellsohna wyzierający z głośników…ach jakie to byłoby romantyczne.

- Zapewne uroniłabyś łezkę albo dwie.- Przyłączył się do jej kpiny.

- A skąd, to ty pewnie stałbyś cały zaryczany z emocji, w duchu ciesząc się na tak wspaniałą żonę. A ja śmiałabym się do rozpuku wspominając przyczynę oświadczyn. Za to wszystkie wolne panny wokół wpatrywałyby się we mnie z zazdrością zastanawiając się co takiego w sobie mam, że mnie wybrałeś. I nigdy by się nie domyśliły że związałeś się z taką magierą dzięki swojemu niewyparzonemu językowi.

Słysząc te słowa Hubert nagle poddał się całemu absurdowi tej sytuacji. I po prostu się roześmiał. To chyba jeszcze bardziej ją rozeźliło, bo kontynuowała swoją opowiastkę wplatając w nią coraz więcej absurdu i ironicznego tonu mówiąc o ich wspólnym życiu, przygodach i rozmowach po ślubie. On z kolei złapał się na tym, że choć jej wywody trąciły niedorzecznością, to jednak zamieszczone w nich ziarnko prawdy sprawiało, iż paradoksalnie dały mu powody do myślenia. Bo miała rację: dzięki ślubowi w końcu mógłby spędzić z nią noc. Ba, setki nocy. I uniezależniłby się wreszcie emocjonalnie od jej wpływu, który rozpoczął się już sześć lat wcześniej, był tego pewny. Z pewnością nie byłoby im też nudno: był przekonany z jej temperamentem sama rozmowa dostarczy mu więcej rozrywki niż przejażdżka na roller coasterze. Tak jak i teraz. Potem pomyślał o  zakończeniu swojej sportowej kariery i pustce, która go czekała. I zrozumiał, że choć jeszcze dziewięć dni temu kompletnie załamany ostatecznym potwierdzeniem swojego stanu zdrowia zapijał własne smutki, teraz dzięki niej nie tylko zdołał o tym zapomnieć, ale i się śmiał! Owszem, podczas pobytu tutaj zdarzało mu się wracać myślami do tragedii która go spotkała, ale zdecydowanie więcej czasu poświęcił na myślenie o Hance Witwickiej. A ona nawet nie zdawała sobie sprawy, że uratowała go od pustki. Ba, pewnie gdyby to zrobiła z miejsca by go tam z powrotem zrzuciła.

- Wiesz co?- Wraz z tą myślą przerwał jej ściągając ze swojego serdecznego palca sygnet.- Przekonałaś mnie. Jak mógłbym wycofać się po tak złożonej propozycji? Nasze małżeństwo to świetny pomysł.- Gdy Hanka skonsternowana nagłą zmianą jego nastroju przypatrywała mu się ciekawie, on chwycił ją za rękę i nałożył na kciuk swój pierścionek.

- Co ty robisz?- Prychnęła wyrywając dłoń i zdejmując z niej biżuterię. Próbowała z powrotem wcisnąć mu ją na palec, ale na to nie pozwolił.

- Spokojnie: ten jest tylko tymczasowy. Jaki nosisz rozmiar? Daj znać, wtedy dostaniesz ode mnie właściwy pierścionek i oddasz mój sygnet.

- Jeszcze ci się nie znudziła ta błazenada?

- Jaka błazenada? Zaręczyny są jednym z najważniejszych momentów w życiu.

- Bujaj się.- Rzuciła tylko odpychając go zła, że w ostatecznym rozrachunku to Hubert pozostał górą. Jak zawsze zresztą. A chociaż raz miała nadzieję, że przynajmniej trochę zdoła mu zaleźć za skórę tak jak on jej. Ale ona w ciągu ostatnich dni już dawno przekroczyła akceptowalny poziom absurdu, on  najwyraźniej nie.– Dość tych głupot. A ty wracaj już lepiej do siebie i sprawdź czy dokładnie się spakowałeś skoro jutro wyjeżdżasz. I weź ode mnie w końcu ten sygnet.

- Nie rozumiesz. Ja mówię serio. Weźmy ten ślub. Masz rację, że to dla nas najlepsze rozwiązanie z tych powodów o których mówiłaś. I wielu innych.

- Kpiłam jakbyś się jeszcze nie zorientował. Kpina to taki żart wyrażający lekceważenie: w tym przypadku mój lekceważący stosunek do tego pomysłu, nie odwrotnie.

- Wiem co to kpina. Ale pomyśl o tym logicznie. Usiądź.- Gestem wskazał jej krzesło na którym jeszcze chwilę temu siedziała zupełnie tak, jakby to on był tutaj gospodarzem a nie gościem. Sam natomiast przycupnął na dywanie opierając się o tapczan.- Dzięki temu oboje na tym skorzystamy: ty zyskasz te swoje sto tysięcy na walkę z Kacprem, a ja…cóż, ja zyskam ciebie.

- Dziękuję, ale mówiąc że mam zamiar sypiać ze swoim mężem nie miałam zamiaru prowokować cię do propozycji małżeństwa. Ponadto powody które wymieniłeś są dobre do zawarcia umowy, a nie małżeństwa.

- A czy nie jest ono jedną z form umowy?- Zauważył słusznie Hubert. Hania natomiast ciężko odetchnęła.

- Hubert, naprawdę wygrałeś tę potyczkę: przyznaję. Ale przestań już mówić o tym jakby to było realne.

- „To” może być realne.

- Małżeństwo bierze się z miłości, a nie bo ktoś chce zachować hotel a ktoś inny się z kimś przespać. Zresztą sam mi to kiedyś powiedziałeś, pamiętasz? Że zamierzasz wziąć ślub tylko wtedy gdy będziesz kogoś kochał.

- Mówiłem, że nie chcę małżeństwa w którym jest nudno i obie strony są sobie obojętne. Nam to nie grozi. Już ja o to zadbam.- Obiecał. I nagle Hania zdała sobie sprawę, że Hubert myśli i mówi o tym na poważnie, że wcale się z nią już nie droczy. Przełykając ślinę spojrzała mu prosto w oczy.- Dlaczego tak na mnie patrzysz? Czyżby ogarnęła cię nieprzemożna ochota na podziwianie mojej przystojnej buzi?

- Ty tak serio? Z tym ślubem?

- Wciąż mi nie wierzysz?

- Nie, ja…już sama nie wiem. –Odpowiedziała chowając twarz w dłoniach. To i to wszystko inne co wydarzyło się w ciągu ostatnich dni po prostu ją przerosło. Była tak wykończona emocjonalnie, że teraz wydało jej się, iż stoi w progu pokoju oglądając samą siebie i siedzącego naprzeciwko Huberta który proponuje jej małżeństwo.

- Masz fatalnego wspólnika, który nie gra dla tej samej drużyny, ot co. Ale z drugiej strony gdyby nie to, nie miałbym szansy by jakoś przekonać cię do swojego pomysłu. I wiem jak bardzo zależy ci na Oazie. A dzięki mnie będziesz mogła ją zatrzymać. Nie znalazłaś jeszcze nowego mieszkania, prawda?

- Nie.

- Widzisz? Ten problem też się rozwiąże gdy zamieszkasz ze mną. Ponadto to małżeństwo może mieć określony czas trwania: nie musimy brać ślubu na zawsze. 

- Mówisz o tym tak, jakby to było takie proste.

- Bo to jest proste.

- Może dla ciebie i twojego świata paparazzich, gwiazd i fanów. W moim świecie małżeńskie układy nie istnieją.

- Każde małżeństwo to układ: w zamian za troskę druga strona obdarzana jest uczuciem i opieką. I odwrotnie. Gdy jedna strona oferuje szczerość i szacunek druga odpowiada tym samym.

- My nie mamy dla siebie nawet tego.

- Ja cię szanuję, nawet bardzo. Choćby za to jak mocno bronisz tego co kochasz, jak walczysz o ten hotel. I jestem gotów być szczery jeśli ty odpłacisz mi tym samym. Będziesz w stanie to zrobić?- Dyskutowali jeszcze przez kilka minut w których Hania wspominała o kolejnych potencjalnych przeszkodach, a on zbijał jej argumenty. I w pewnym momencie myśl o małżeństwie przestała wydawać się śmieszną mrzonką. Tym bardziej z Hubertem.


Tak naprawdę myślę, że po tym wszystkim co między nami zaszło: złego czy dobrego, sześć lat temu czy obecnie to…mimo wszystko kiedyś byliśmy przyjaciółmi. I mówiliśmy sobie różne rzeczy. Może teraz nie będę mógł pomóc, ale przynajmniej cię wysłucham. Czasami to wystarczy by pomóc.


Przypominając sobie ich niedawno odbytą rozmowę, Hania uświadomiła sobie że Hubert miał rację. Jakimś cudem byli dla siebie kimś w rodzaju przyjaciół: nie powinny ich co prawda dzielić sekrety, ale była pewna, że gdyby Skrzynecki sześć lat temu spędził w Oazie trochę więcej czasu wyznałaby mu wszystkie swoje bolączki dotyczące problemów z matką. Ponadto miał rację: nie miała lepszej alternatywy. Mogła jeszcze co prawda stracić wszystko i uciec z podkulonym ogonem albo przyjąć oświadczyny Kacpra, ale mając taki wybór sto razy bardziej preferowała ślub z Hubertem.

Nie miała złudzeń: wiedziała że on też nie jest idealnym materiałem na męża: sam miał nieślubne dziecko, używał życia i nie musiał liczyć każdej złotówki tak jak ona żyjąc rozrzutnie. A już sama propozycja małżeństwa złożona komuś z kim chce się tylko iść do łóżka świadczyła o tym, że żył chwilą nie zastanawiając się nad konsekwencjami.


Wolałabyś żebym kłamał wyznając ci miłość do grobowej deski albo że cię nie opuszczę aż do śmierci?


Tylko, że on przynajmniej był wobec niej szczery niczego nie udając: nawet teraz nie twierdził że trafiła go strzała amora choć musiał zdawać sobie sprawę, że w ten sposób łatwiej zaskarbiłby sobie jej pozytywną odpowiedź. Tak samo jak sześć lat temu: to ona po prostu jako młoda naiwna dziewczyna za dużo sobie wyobraziła. Teraz uświadomiła sobie, że Hubert nigdy jej nie okłamał tylko przemilczał pewne fakty. Gdyby sześć lat temu była bardziej dociekliwa i zadawała odpowiednie pytania, na pewno by je poznałaby. I przede wszystkim gdyby zajrzała do internetu, co może zresztą założył i sam Hubert. Kacper natomiast nie mówił jej całej prawdy o swoich motywach, czuła to. Bo niby dlaczego w ciągu paru godzin tak diametralnie zmienił zdanie?

Tylko że nawet jeśli małżeństwo z Hubertem było lepsze niż związek z Kacprem to…to w zasadzie niczego nie zmieniało. Bo owszem, Skrzynecki przekonał ją że ich potencjalny mariaż mogłoby mieć rację bytu, ale nie znaczyło to że musiała się na niego zgodzić. Nie była postawiona pod ścianą.

- Hubert, niestety zmuszona jestem odmówić.- Oznajmiła mu gdy tylko skończył swój monolog.

- Dlaczego? Podaj mi choć jeden powód.

- Mogłabym wymienić ich ze sto. Idź już, proszę.- Zażądała odwracając głowę w kierunku ściany. Powiedziała to jednak spokojnie, bo cała złość i rozżalenie uleciało z niej dobre kilka minut temu.

- Więc wolisz wyjść za Kacpra, tak? Za faceta który wyrzuca cię z własnego mieszkania z dnia na dzień i nasyła prawników zamiast normalnie się dogadać.

- Nawet jeśli, to jego przynajmniej znam dłużej. I to byłoby dużo rozsądniejsze. My spotkaliśmy się raptem na kilka dni po sześciu latach.

-  Kilka dni?- Powtórzył cicho. Potem podniósł się z dywanu i przykucnął obok krzesła na którym siedziała opierając dłonie na jej kolanach. Zmusił ją w ten sposób by na niego spojrzała. – Już nie pamiętasz tego co między nami zaszło sześć lat temu?

- Pamiętam. I pamiętam też jak łatwo cię było sprowokować, jaki potrafiłeś być impulsywny. Teraz też uparłeś się na to małżeństwo choć gdy tylko palnąłeś te słowa z miejsca zacząłeś ich żałować. Ale skoro Kacper zaproponował mi to samo, nie możesz być gorszy: zgadza się? Musisz wygrać i tę rywalizację jakby to były zawody. Bo w końcu jesteś sportowcem i masz to we krwi. Nieważne są konsekwencje.

- Choć wpadłem na ten pomysł całkiem spontanicznie nie traktuję tego tak lekko jak myślisz. Poza tym skoro bawisz się w analizy ja też ci coś powiem. Mówiłaś o stu powodach, tak? A ja myślę, że tak naprawdę jest jeden, pozostałe służą ci tylko za wymówkę. Bo choć zrobiłabyś dla Oazy wszystko: mówi mi o tym każdy z twoich znajomych łącznie z tobą samą, jednej rzeczy nie jesteś w stanie przeskoczyć. Nie chcesz powtórzyć scenariusza swojej matki, by mówili o tobie w ten sam sposób. Nie chcesz zostać panną z dzieckiem przypadkowego turysty. Dlatego też moja wcześniejsza propozycja tak bardzo cię ubodła. Ale ja teraz proponuję ci ślub, który wszystko zmienia.

- Niczego nie rozumiesz!- Krzyknęła odpychając go tak, że z racji swojej pozycji upadł na dywan a ona się nad nim nachyliła. Jak mógł trafnie odgadnąć cały ból który w sobie nosiła jednocześnie tak bardzo go bagatelizując? – A co on właściwie zmienia skoro po roku się rozstaniemy a ludzie i tak będą mówili że mnie zostawiłeś? To małe turystyczne miasteczko w którym nic się nie dzieje a każda najmniejsza plotka o miejscowych jest ciekawym kąskiem. A co dopiero ślub jednej z mieszkanek Pralkowa z popularnym sportowcem. Będą żyć latami podsycanymi przez prasę i media plotkami o nas a potem po rozwodzie traktować mnie z góry jak pan Jacek moją…- Nie będąc w stanie dokończyć, przerwała spuszczając z Huberta wzrok. Potem odsunęła się od niego siadając tyłem na dywanie obejmując rękoma nogi. Nie widziała tego, ale on też się podniósł siadając tuż za nią.

- Kim jest pan Jacek?- Spytał cicho po dłuższej chwili Skrzynecki. Choć milczała dłuższą chwilę wiedział, że usłyszała pytanie. Czekał więc cierpliwie aż Hania zbierze się w sobie.

- Pan Jacek to prawnik, który kiedyś pomagał mamie w kwestiach umów z dostawcami i jakąś cesją umowy leasingowej samochodu. Był podręcznikowym stereotypem wykonawcy tego zawodu: elegancki, poważny, w dobrze skrojonym garniturze, zadbany. Miał piękny dom w centrum i żonę z dzieckiem. Mimo to, wiele kobiet z nim flirtowało chcąc z trochę poromansować jednocześnie paradoksalnie zachwyconych faktem, że nigdy nie posuwał się o krok dalej z miłości do swojej żony. Nikt w każdym razie nigdy nie słyszał żadnej plotki o jego romansie. Pewnie obiektywnie rzecz biorąc był przystojny jak na swój wiek, ale dla mnie od tamtej nocy zawsze będzie wyglądać jak obślizgły robak. Wtedy, tamtego wieczoru był w hotelu służbowo do późna dyskutując o czymś z moją mamą. A potem na koniec rozmowy usłyszałam jak proponował jej romans. Gdy się nie zgodziła, zaczął wypominać jej przeszłość i związek z przypadkowym turystą. Mama bezceremonialnie kazała mu się wynosić i wydawało się że nic sobie nie zrobiła z jego propozycji, ale gdy to zrobił…gdy wyszedł ona po prostu rozpadła się na moich oczach. Szlochała bezgłośnie a łkanie wstrząsało całym jej ciałem. To było okropne, bo nie dość że nie mogłam niczego zrobić by ją pocieszyć to na dodatek byłam przyczyną jej cierpienia i tego jak postrzegali ją ludzie. Ten prawnik miał ją za pierwszą lepszą tylko dlatego, że była panną z dzieckiem. I wszyscy inni też. Ona…nie wiesz jak ludzie ją traktowali za plecami, jak się śmiali. Dziewczyny których nie lubiłam zawsze podczas kłótni ze mną odnosiły się do tego a ja nawet nie wiedziałam jak się bronić. Nie wiesz jak to bolało.

- Przykro mi.

- Ale nie na tyle by zostawić mnie w spokoju, co?- Zaśmiała się pomimo łez czających się w kącikach oczu.- Pewnie w większym mieście byłoby łatwiej: gdybyśmy się przeprowadziły nikt nie wytykałby nas palcem. Tam nikogo nie obchodzą czyjeś romanse czy stan cywilny. Ale mama chciała tu zostać, nie chciała uciec jak pierwszy lepszy tchórz, jak mój ojciec, bo nie uważała by zrobiła coś złego. A potem gdy otworzyła Oazę spokoju…naprawdę była tutaj szczęśliwa. To była jej własna oaza, azyl. Kochała to miejsca tak jak ja je kocham.

- Haniu, ale ja nie chcę zrobić ci krzywdy. Poza tym w momencie rozstania już nie muszę być osobą publiczną. Ty będziesz samodzielną właścicielką dobrze prosperującego hotelu i nasz związek nie będzie nikogo obchodził. A tym bardziej przyczyny ewentualnego rozstania, które nie będą już takie oczywiste.- Dopiero teraz Hania odwróciła się w jego stronę tak, że siedzieli obok siebie twarzą w twarz.

- Więc co: chcesz pozostać ze mną w związku małżeńskich przez co najmniej dziesięć lat? Przecież nie masz nawet skończonej trzydziestki: do końca twojej sportowej kariery jeszcze daleko, może nawet więcej niż dekada. A dopóki trwa, wciąż będziesz znajdował się na świeczniku a ja jako twoja żona razem z tobą.- Miał na myśli coś zupełnie innego, ale teraz nie czuł się jeszcze na siłach by wyznać że jego kariera zakończyła się już teraz. I za dwa miesiące będzie zwyczajnym szarych Hubertem Skrzyneckim takim samym jak ona. No, może za trzy. Media lubiły czasami z braku lepszych tematów wspominać o dawnych gwiazdach.

- Kto wie? Może nie będziemy chcieli kończyć małżeństwa tak szybko?- Odparł retorycznie.- Co do dzieci…ja na razie nie chcę ich mieć. Ty też nie, więc ten problem mamy rozwiązany.

- Moja mama też raczej nie planowała, że po jeden nocy zajdzie w ciążę.

- Będziemy się zabezpieczać. A jeśli nawet to się zdarzy…to będziemy wtedy małżeństwem. I zastanowimy się wtedy co dalej. Na pewno nie zostawię cię z tym wszystkim samej. A ty też znasz moje nazwisko, więc nawet gdybym chciał to na to nie pozwolisz.- Dodał nawiązując do faktu, że pani Irena nie wiedziała wiele o ojcu Hani. 

- Naprawdę tak ci na tym zależy? Dlaczego?

- Bo nie mogę przestać o tobie myśleć. – Odpowiedział żartobliwie mierzwiąc jej włosy. Uśmiechnęła się lekko co uznał za małe zwycięstwo.- Jesteś chyba jedyną kobietą przy której niczego nie muszę udawać, czując się na cenzurowanym. Poza tym ja chyba też ci się podobam, prawda? Dawniej lubiliśmy ze sobą spędzać czas, już zapomniałaś?- Spytał retorycznie dotykając dłonią jej policzka. To sprawiło, że o czymś sobie przypomniał.- No i nigdy nie dokończyłaś opowieści o królu Karkonoszy.

- Hubert…- Hania wypowiedziała jego imię tonem matki strofującej swoje dziecko wypierające się, że zjadło czekoladę choć miało nią umazaną całą brodę.

- No co, to ważny powód do zawarcia małżeństwa.

- Masz rację.- Potwierdziła poważnie.- Nawet jeśli ta legenda jest dostępna w wielu góralskich podaniach. I książkach.

- Nawet wtedy.

- Ponadto mógłby ci ją opowiedzieć każdy mieszkaniec tego rejonu.

- Ale nie tak uroczo jak ty…

-…i mógłbyś ją zapewne sam odnaleźć na jakimś blogu z legendami w internecie.

- Masz rację: kiepska wymówka.- Przyznał w końcu uśmiechając się do Hanny, którą udało mu się w końcu rozbawić. Przez dłuższą chwilę wpatrywali się w siebie w milczeniu. Bo przez ten czas do Huberta wreszcie dotarło coś co powinien odkryć już dużo wcześniej.- To z powodu matki nie wdajesz się w żadne romanse, nikogo nie zachęcasz, nie flirtujesz nawet niewinnie z turystami mimo że twoja zaręczona pracownica to robi, bo nie jest to nic złego. Dopiero teraz zrozumiałem, że z Patrykiem też cię nic nie łączy poza przyjaźnią, zgadza się? Tak jak sześć lat temu. Chciałaś po prostu mnie zbyć każąc mu to powiedzieć. Bo nie zamierzałaś ze mną wyjechać, a wiedziałaś że to mnie do ciebie zniechęci. Bałaś się, że historia może się powtórzyć. To był prawdziwy powód naszego rozstania, prawda?- Ponieważ gdy to mówił nie patrzył na nią, gdy po tych słowach wciąż milczała uznał, że się nie pomylił. Tyle że po chwili na nią spojrzał…I zobaczył w jej twarzy coś czego nie chciał zobaczyć.

Poczucie winy.

I zrozumiał, że mimo wszystko nie to było powodem dla którego sześć lat temu Hanna bez słowa go zostawiła. No, może nie głównym.

Po prostu go nie kochała i zgodziła z nim jechać tylko dzięki wielokrotnym namowom z jego strony.

Do dziwne, ale gdy to sobie uświadomił, przez moment poczuł jak coś w jego wnętrzu zacisnęło się w supeł. Hania natomiast widząc jego reakcję w końcu postanowiła wyznać całą prawdę. Nawet jeśli miałaby okazać się dla niej bardzo żałosna.

- Hubert, sześć lat temu w przeddzień twojego wyjazdu ja…

- …to już zresztą nieważne.- Przerwał jej nagle nie chcąc tego słuchać. Bo choć teraz nie był już tamtym zakochanym w niej chłopakiem to fakt, że ponad pół dekady temu kochał ją jednostronnie, dziwnie bolał. Nie musiał więc robić z siebie jeszcze większego kretyna.- Tak jak mówiłaś wcześniej, nie ma sensu wracać do przeszłości. Nigdy nie mówimy już o tym co dawniej było, dobrze? Wtedy oboje byliśmy jeszcze dzieciakami. Gdy się pobierzemy tamte wspomnienia nie powinny przesłaniać nam przyszłości. Uznajmy, że zaczęliśmy wszystko tydzień temu.

- Jak chcesz.- Zgodziła się wyczuwając, że czymś go uraziła, nie do końca zdając sobie sprawę czym.- Ale nie powiedziałam, że za ciebie wyjdę.

- Więc zastanów się. Masz czas do jutra. Wyjeżdżamy stąd z chłopakami zaraz po śniadaniu.- Odparł wstając z dywanu. Wtedy podał jej rękę. Hania przyjęła ją z wahaniem.

- Przecież nie musimy się spieszyć.- Powiedziała gdy już stała na własnych nogach obok niego.

- Tobie szczególnie powinno zależeć na czasie żeby podjąć walkę o przejęcie Oazy. A mi…cóż, ja lubię pewne sytuacje. Także jeśli nie zdecydujesz się jutro do jedenastej, uznam to za decyzję odmowną. I obiecuję, że nie będę cię nigdy nachodził. Tym razem definitywnie. W razie co, wiesz gdzie mnie szukać.- Zakończył bez dalszej zwłoki wychodząc z jej pokoju a potem „mieszkania”. Gdy znalazł się na korytarzu głęboko odetchnął. Mówiła, że go zna, ale on też ją znał. Gdy działała pod presją, łatwiej było uzyskać jej akceptację. Dlatego był pewny, że swoim ostatnim zagraniem sprawił, że zgodzi się zostać jego żoną. Tyle, że sześć lat temu stawiając ją pod ścianą w ostatecznym rozrachunku Hanka i tak stchórzyła nie wyjeżdżając z nim….Nie, teraz będzie inaczej, obiecał sobie w duchu. Bo gdy się już zgodzi, będzie musiała zjawić się w urzędzie. Już on tego dopilnuje nawet jeśli miałby zaciągnąć ją tam siłą. Uśmiechnął się idąc do swojego pokoju, bo przecież uzyskał to co chce.

Tylko nie wiedzieć czemu jego radość mąciło wspomnienie Hanny gdy uciekła przed jego spojrzeniem mając na twarzy wymalowane wyrzuty sumienia. Czuł, że choć wygrał, było to pyrrusowe zwycięstwo.

I wcale nie miał tu na myśli pieniędzy.

Hania natomiast stała w swoim pokoju, dokładnie w tym samym miejscu gdzie zostawił ją Hubert, jeszcze przez kilka minut. W tym czasie na nowo przeżywała to co się przed chwilą wydarzyło. I to czego była świadkiem sześć lat temu.


Bałaś się, że historia może się powtórzyć. To był prawdziwy powód naszego rozstania, prawda?


- Nie, Hubert.- Szepnęła do siebie.- Prawdziwym powodem było to, że mnie nie kochałeś. I wciąż nie kochasz.


SZEŚĆ LAT WCZEŚNIEJ


Sławek, Zbyszek i Czarek wkroczyli do Oazy spokoju żwawym krokiem rozglądając się ciekawie po staromodnym wnętrzu co chwila coś do siebie szepcząc i się śmiejąc. Pani Iwona, pomimo dużej odległości od recepcji spojrzała na młodzieńców z wyczekującą miną.

- Dzień dobry, w czym mogę pomóc?

- My do Huberta.

- Kogo?

- No Skrzyneckiego, tego siatkarza. Można go chyba odwiedzać, co nie? Czy to jakieś więzienie?

- Przykro mi, ale nikogo takiego tutaj nie gościmy.- Skłamała pani Jakubiak zgodnie z poleceniem Staszka Wańki, menadżera Huberta. Zachowanie anonimowości i brak wizyt był zresztą jednym z warunków pod jakim wraz z Irenką zgodziły się przyjąć sportowca pod swój dach.

- Jak to? Na pewno tutaj jest.- Upierał się Sławek.

- Hej, jesteś pewny że niczego nie pomyliłeś? Huba w takim trzeciorzędnym pensjonacie?- Spytał sceptycznie Cezary nie zważając na fakt, iż właścicielka tego „trzeciorzędnego pensjonatu” stoi obok i wszystko słyszy.

- No tak: wyraźnie ten adres miał zapisany w notesie. To na bank tutaj.

- Widocznie musiała zajść pomyłka.- Pomimo niegrzecznego zachowania obecnych, pani Iwona siliła się na grzeczność.- A teraz przepraszam panów...- Dodała by jak najszybciej sobie poszli. Wydawało jej się, że uwierzyli w jej kłamstwo do czasu gdy po kilku krokach jeden z nich nie odwrócił się z powrotem w jej stronę.

- A skąd może pani wiedzieć że go tu nie ma skoro nawet pani tego nie sprawdziła? Pamięta pani wszystkie nazwiska swoich gości?

- Po prostu nie przyjmujemy tutaj żadnych znanych osób.

- Więc może jakaś inna pracownica…

-…ja tu jestem właścicielką, więc wiem kogo przyjmuję.- Przerwała mu kobieta mocno już zestresowana bezpardonowym zachowaniem tego młodego człowieka. Takie sytuacje zawsze działały na nią deprymująco. Ponadto po ostatniej dawce chemii nie czuła się na siłach by prowadzić dyskusję z bezczelnymi młodzieńcami.

- Posłuchaj pani…- Tym razem głos zabrał ten sam chłopak z którym rozmawiała na początku.- jechaliśmy tutaj pół Polski by zobaczyć naszego przyjaciela. Nie wiem co tu jest grane, ale zaraz możemy zrobić tu niezłą rozróbę jeśli nie uzyskamy tego co chcemy.

- Proszę panów, ja naprawdę…O Haniu, świetnie że jesteś.- Na widok schodzącej ze schodów dziewczyny pani Iwona odetchnęła z ulgą. – Mogłabyś porozmawiać z panami? Chyba zaszła jakaś pomyłka, bo twierdzą że chcą się widzieć z kimś kto tu nie mieszka.

- Jasne, proszę powiedzieć o co dokładnie chodzi.- Poleciła Hania. Sławek na widok młodej laski uśmiechnął się szeroko. Wiedział, że ją łatwiej będzie urobić. Szybko jednak musiał zmienić swój pogląd gdy nieznajoma zaprezentowała takie same stanowisko jak jej stara przełożona. To ostatecznie przekonało Sławka, który zgodził się wyjść z budynku jednocześnie przywołując swoich kumpli. Szlak by to trafił przyjechali taki kawał na darmo…

- Proszę poczekać!- Gdy ledwo co otworzył wściekle furtkę spostrzegł biegnącą w jego kierunku młodą dziewczynę z która chwilę wcześniej się pożegnał.- To wy jesteście tą niespodzianką, prawda?

- Jaką niespodzianką?- Zapytał Czarek, ale Sławek szturchnął go łokciem.

- Tak. Więc Hubert tutaj jest, prawda?

- Zgadza się, ale w tajemnicy. Jego menadżer nie chciał by ktoś go odwiedzał, ale wspomniał o jakiejś niespodziance na dziś, dlatego gdy was zobaczyłam pomyślałam, że mógł mieć to na myśli.

- Więc możesz nas zaprowadzić do Huberta?

- Tak, ale za chwilę. Gdy pani Iwona zejdzie z recepcji, wtedy będziecie mogli wejść na górę. Moglibyście zaczekać kilkanaście minut na parkingu?

- Skoro trzeba….

I tak, zgodnie z obietnicą, gdy Hania zmieniła mamę Kacpra na recepcji pozwalając jej wrócić do łóżka, zaprowadziła młodych mężczyzn do pokoju Huberta. Na widok entuzjastycznego przywitania uśmiechnęła się szeroko. Hubert zaskoczony zachowywał się nieco drętwo, ale już po chwili szczerze ucieszył się z wizyty. Gdy zostali sami zaczęli go wypytywać o jego nieobecność i zniknięcie, stan nogi oraz zdradzać najnowsze ploteczki. Potem opowiedzieli o swoich przygodach, które ich spotkały a które musieli przetrwać bez niego. Hubert wyraził co prawda swoje ubolewanie, ale nie uważał by wyrzucenie z klubu czy pobicie się z ochroniarzem było czymś czego musiał szczególnie żałować. Ucieszył się natomiast z wiadomości, że laska która złożyła nieprawdziwy donos o rzekomym gwałcie dokonanym przez jego przyjaciela, gdy miało dość do rozprawy w końcu wycofała się ze swoich kłamstw. Na koniec podzielili się z nim opowieścią o złej smoczycy, którą musieli przechytrzyć by się do niego dostać.

- Przestańcie błaznować, kretyni.- Zganił rechoczących kumpli Hubert.- To rozkaz odgórny od Staszka, musiała się podporządkować.

- I serio siedziałeś tu prawie dwa miechy? Bez internetu i kablówki? Jak ty dałeś radę?!

- Na szczęście miałem jeszcze DVD, radio i książki.

- Książki? Zbyszek, bałwanie: czy ty to słyszysz? Huba i książki?!

- A żebyś wiedział imbecylu, że umiem czytać.- Hubert śmiejąc się usiłował rzucić w Sławka poduszką. Ten by się przed tym uchronić wyszedł na chwilę na zewnętrz.

- Rany, gdzie się podział nasz kumpel oddaj nam go…- Żartowali, przekomarzali się i gawędzili wesoło dzięki czemu Hubert zdał sobie sprawę, jak bardzo mu tego brakowało. Dopiero po kilkunastu minutach panowie przeszli do bardziej poważnych tematów.

- A jak zareagowałeś na fakt że zostaniesz tatusiem?- Spytał w końcu Zbyszek.

- Na razie to wciąż do mnie nie dociera, ale będę musiał uwzględnić to w moich planach.

- Ale jazda, nie? Nasz Huba tatusiem. – Skomentował to Czarek.- Ale to chyba nie oznacza, że przestaniesz z nami jeździć na imprezy, prawda?

- Jasne.- Uspokoił go Skrzynecki.- Ale i tak będę musiał z tym przystopować.

- No tak: niedługo przygotowania do sezonu…

- Nie tylko o to chodzi. Ostatnio trochę się zapomniałem.

- Stary, nie przesadzaj. Media trochę po huczały, ale teraz ucichły na twój temat. Zwłaszcza, że seks taśma z twoim udziałem okazała się być zwyczajnym pocałunkiem do gry wstępnej a nie żadnym pornosem. No i ta dwumiesięczna nieobecność też zrobiła swoje.

- Klara narobiła szumu, głupia cizia.- Prychnął Sławek. – Chciała się na tobie wylansować i tyle. Gdybym mógł ukręciłbym jej ten piękny łeb.

- Lepiej się w to nie mieszaj, dobra?- Polecił mu Hubert.- Poza tym to matka mojego dziecka i choćby z tego tytułu niestety należy jej się szacunek. Jutro wyjeżdżam i sam załatwię swoje sprawy.

- Jutro? Nie możesz już dzisiaj? Widzę, że już spakowałeś swoje walizki. Zabrałbyś się z nami.

- Nie, jestem umówiony na jutro.

- Napisz temu prykowi Staszkowi- srażkowi, że pojedziesz z nami i tyle.

- Miałem na myśli kogoś innego. Poznałem kogoś. –Na widok wymownego spojrzenia kumpli wywrócił oczami.- Tak, to laska.

- No to widzę, że się tutaj nie nudziłeś, brachu…A ty nam tutaj mydlisz oczy książkami, no no: opowiadaj!

- Nie ma czego.

- Jak to nie ma czego? Kto to?

- Hania. Widzieliście ją: to ona was tutaj przyprowadziła. Wyjeżdża ze mną i przez jakiś czas u mnie pomieszka. Czemu tak patrzysz Sławek?

- No całkiem ładna ta twoja góraleczka, ale serio po aferze z Klarą Zawadzką chcesz bawić się w  nową dziewczynę? Zwłaszcza, że trener cię zawiesił? I w dodatku sprowadzać ją na chatę? To chyba zbyt poważny krok, co? Ile ty ją znasz?- Słysząc to Hubert się zmieszał.

- Chodziło mi o to, że ona  ma pomieszkać u mnie dopóki sobie czegoś nie znajdzie. To nie tak, że to zaraz coś poważnego.

- Uf, a już się przestraszyłem że naprawdę podmienili cię kosmici i zakochałeś w jakieś nieznanej lasce.

- Skąd, ja? Po prostu mi się podoba. I tyle.– Czując się głupio, Hubert przyłączył się do śmiechu kumpla. Własne tchórzostwo napawało go jednak odrazą. Nie chodziło o to, że wstydził się Hanki: wręcz przeciwnie, była jego pierwszą dziewczyną którą mógłby się pochwalić, a nie musiał świecić za nią oczami. Tyle, że taki lowelas jak Sławek by tego nie zrozumiał. Ponadto miał może trochę racji, że zbytnio pospieszył się z tą propozycją mieszkania. Ze względu na konserwatywnego trenera media musiały przestać interesować się jego życiem. A „porwana” z gór dziewczyna mogłaby stanowić ciekawy kąsek dla reporterów. Tyle że przebywając tutaj, w tym pensjonacie z dala od ludzi i świata pełnego splendoru, na chwilę zapomniał że do niego należy. A on rządził się niestety swoimi prawami.

- No tak z braku laku, na bezrybiu i rak ryba, co?- Zarechotał Czarek.

- Prędzej piekło zamarznie ale kto tam wie…- Dołączył Zbyszek. Sławek natomiast szybko uciął temat podejmując nowy:

- Aha i mąż twojej byłej kochanki, pan Zawadzki przestał obsmarowywać cię w prasie i się odgrażać. To on podobno opublikował w sieci film z wami…

Stojąc na korytarzu przed wejściem do pokoju i trzymając w ręku tacę z kanapkami, Hania czuła że coś w środku niej umiera. Zupełnie mechanicznie odkręciła się w pewnym momencie z powrotem przynosząc do kuchni wcześniej przygotowany posiłek. Musiała mieć nietęgo minę skoro nawet kucharka spytała czy wszystko w porządku. Wspomniała wtedy coś o bólu głowy wracając z powrotem na recepcję. Nowi goście których musiała przyjąć na jakiś czas zajęli jej uwagę, ale później słowa przyjaciół Huberta i jego samego wróciły do niej ze zdwojoną siłą. Nie wiedziała już które z nich bolało najbardziej. To w których zaprzeczał że coś do niej czuje? A może te w których wydało się, że spotykał się z mężatką i miał zostać ojcem? Albo ten beztroski ton, którego nigdy wcześniej u niego nie słyszała; tak prześmiewczy i pełen szyderstwa…Już sam w sobie świadczył o arogancki wypowiadającego się i jego poczuciu wyższości.

Kilkanaście minut późnej trójka przyjaciół Skrzyneckiego opuściła hotel nawet się nie żegnając. Hania odprowadziła ich wzrokiem aż do końca drzwi. A potem pracowała zupełnie automatycznie aż do piętnastej, kiedy zjawiła się pani Marysia, którą jej mama zatrudniała dorywczo do pracy w hotelu. Wtedy mogła wrócić do swojego pokoju na czwartym piętrze wciąż na nowo analizując słowa usłyszanej rozmowy.

Będąc na miejscu, położyła się na łóżku leżąc tak prawie pół godziny. Dopiero pukanie do drzwi uświadomiło jej własną bezczynność.

- Hej, Hanka.- Radosny głos przyjaciółki brzmiał w jej uszach jak naigrywający się z jej cierpienia chochlik.- Umówiłyśmy się u Małgośki, pamiętasz? Dzisiaj przyjechała Paula.

- Cześć Ania.- Powiedziała machinalnie.- Przepraszam, zupełnie zapomniałam.

- Tak myślałam, że będziesz zarobiona. Ale pani Renia w kuchni powiedziała, że kiepsko się czujesz i poszłaś na górę. Co jest?

- Nic…po prostu boli mnie gło…głowa.- Przy ostatnim słowie głos Hani nieznacznie drgnął. Przełknęła więc szybko ślinę mając nadzieję, że się nie rozpłacze.

- Brałaś jakieś proszki?- Spytała Anka podchodząc do leżącej na łóżku koleżanki. Potem przyłożyła rękę do jej czoła.

- Tak.- Skłamała Hania czując się głupio z powodu własnego kłamstwa.- Ale mogłabyś jeszcze raz zejść na dół i poprosić panią Renatę o jakiś lek? Ona ze względu na swoje migreny z pewnością będzie miała coś silniejszego. Zwykły paracetamol który wzięłam chyba nie daje rady.

- Jasne, już lecę.

- Dzięki. Aniu, mam jeszcze jedną prośbę. Dasz mi na chwilę swój telefon? Chciałabym coś sprawdzić w internecie.

- Trzymaj.- Uśmiechając się, przyjaciółka wręczyła Hani komórkę. Gdy wyszła z pokoju aby zgodnie z poleceniem przynieść tabletki na nieistniejący ból głowy, Hanna od razu wpisała w wyszukiwarkę nazwisko Huberta. Artykuły które się w niej ukazały przeszły jej najśmielsze oczekiwania. Część z nich ukazywała zdjęcia mężczyzny ubranego w siatkarskie barwy w różnych ujęciach z boiska chwaląc jego formę czy gratulując kolejnego zwycięstwa. I choć Hania wiedziała już, że Hubert był reprezentantem kraju w tym sporcie patrząc na nie nie mogła powtrzymać podziwu.


HUBERT SKRZYNECKI NAJLEPSZYM SIATKARZEM ROKU!


Niestety obok zdjęć z treningów, mistrzostw czy innych sportowych wydarzeń pełno było artykułów o Hubercie brylującym na różnych „ściankach” podczas sportowych i (nie tylko) wydarzeń. W eleganckim ubraniu i fryzurze prezentował się jak ktoś zupełnie inny, nie jak „jej” Hubert. Ponadto na każdym z tego typu zdjęć towarzyszyła mu inna kobieta: każda wysoka, szczupła i piękna.


NOWA ZDOBYCZ SPORTOWCA: CZY PIĘKNA MODELKA MARCELINA KSIĄŻKIEWICZ BĘDZIE JEGO KOLEJNĄ WYBRANKĄ?


Najgorsze jednak były zdjęcia trzeciej kategorii. Zdjęcia gdy pijany pozował z przyjaciółmi pod jednym z klubów. Albo uśmiechający się od ucha do ucha wykonujący gest środkowego palca obok zestawiony ze zdjęciem- jak głosił nagłówek- trenera.


PILARCZYK TYM RAZEM MA DOŚĆ WYBRYKÓW SWOJEGO ULUBIEŃCA? SKRZYNECKI ZAWIESZONY.


Albo zniszczonego auta po pijackiej eskapadzie w wyniku której złamał nogę.


- Mogę spytać co się panu stało?

- Wypadek samochodowy.


Jasne, nie ukrywał tego. Ale nie wspomniał też o „drobnym” szczególe dotyczącym stanu jego trzeźwości. Tak jak o swoim ojcostwie. Ale w końcu to nic: ot, tak kolejny mało istotny fakt.

Boże, jak mogła być taką kretynką?! Zachowała się gorzej niż pierwsza lepsza naiwna idiotka, a informacje przecież miała przecież wszędzie na wyciągnięcie ręki: w prasie, internecie, plotkarskich mediach…

Przeskakując kolejne nagłówki, nie mając czasu wgłębiać się w ich treść, Hania w pewnym momencie z trudem zaczęła łapać oddech. To było niemożliwe, powtarzała sobie wciąż w myślach. To nie mógł być mężczyzna w którym się zakochała. Ten rozkapryszony sportowiec nie mógł być Hubertem Skrzyneckim. Mężczyzna, który spotykał się z mężatką nakręcając z nią erotyczny film nie mógł jej w sobie rozkochać. I z którym miała już jutro wyjechać z gór...

A jednak zdjęcia i artykuły nie kłamały, wszystkie nie mogłyby się przecież mylić prezentując Huberta jako zepsutego sportowca bez umiaru korzystającego z życia. Ale choć poznała wiele smutnych, groźnych i bolesnych faktów, to jednak jej serce najbardziej ucierpiało gdy usłyszała jak mówił swoim przyjaciołom o uczuciach do niej.


- Uf, a już się przestraszyłem że naprawdę zakochałeś w jakieś nieznanej lasce.

- Skąd, ja? Po prostu mi się podoba. I tyle.


Jak po usłyszeniu tego wszystkiego mogłaby z nim wyjechać? I co by się stało gdyby to zrobiła?

- Już jestem: miałaś rację pani Renia miała środki przeciwbólowe. Ale zastrzegła że są bardzo mocne, bo lekarz przepisał je jej na receptę także…Cholera, wyglądasz naprawdę źle. Jesteś blada jak papier.

Głos Anki dotarł do Hanki jakby z oddalenia. Odkładając jej komórkę na stolik próbowała wymazać z głowy obrazy i słowa, które niedawno widziała. Ale kilkakrotnie mruganie oczami nic nie dało, bo wciąż widziała Huberta, który w zawadiackiej pozie obejmuje jakąś aktorkę której imienia teraz nie pamiętała. A potem jeszcze jedno na którym widać z oddalenia ich pocałunek. Po co chciał by z nim wyjechała skoro nic dla niego nie znaczyła? Skoro po kilku tygodniach zostawiłby ją samej sobie? Czy naprawdę nie rozumiał jak ważne to dla niej było i co oznaczało? Przecież mówiła mu, że nigdy nie wyjeżdżała poza granicę Pralkowa i jak wielkim strachem ją to napełnia. A on ją uspokajał mówiąc, że będzie się nią opiekował choć w duchu wiedział że nie potrwa to długo. Jak mógł być tak nieświadomie okrutny?!

- Hania, słyszysz mnie? Hanka?- Wracając do rzeczywistości, Hania przez dłuższą chwilę wpatrywała się bezmyślnie w zaniepokojoną twarz swojej przyjaciółki.

- Tak.- Skinęła wreszcie głową biorąc głęboki wdech.- Przykro mi, nie mogę dzisiaj iść do Gosi. Pozdrów ode mnie Paulę.

- Widzę, to jasne. Zostanę z tobą i…

- Nie, idź. Ja dam sobie radę. Zresztą i tak mi nie pomożesz a ja potrzebuję ciszy.

- Na pewno? Naprawdę źle wyglądasz. Może…

- Naprawdę w porządku.- Hania po raz kolejny przerwała przyjaciółce.- Idź. Ja wezmę proszki od pani Renaty i jak mi przejdzie może do was później dołączę.

- Skoro tak twierdzisz…ale jakby co, dzwoń.

- Jasne.- Mrugnęła tylko Hania. Wiedziała, że i tak nie musi iść na spotkanie: w końcu zaaranżowała je tylko po to by móc pożegnać się ze swoimi przyjaciółki przed wyjazdem. A skoro miało go nie być, nie było takiej potrzeby.

Gdy została sama myślała, że się rozpłacze i nie będzie mogła przestać. To dlatego chciała jak najszybciej pozbyć się przyjaciółki by nie była świadkiem jej załamania. O dziwo jednak nie płakała. Smutek rozdzierał jej serce jednocześnie napełniając je ciężarem, który sprawiał, że nie mogła unieść się z łóżka. Ale oczy pozostały suche. Czuła jednak, jak w środku cała się rozpada.

Bo płakała jej dusza. 


OBECNIE

Hubertowi udało się wrócić do pokoju tuż przed końcem prysznica Miłosza, dzięki czemu uniknął też zbędnych tłumaczeń dotyczących swojego wieczornego spaceru. Trudno było mu jednak ukryć własne rozkojarzenie: w końcu potencjalny ślub oraz wieczorna rozmowa z Hanką podczas której zrozumiał wiele istotnych kwestii, pomogły mu spojrzeć na przeszłość z innej perspektywy.

Nie miał, na przykład pojęcia, że nieślubne pochodzenie Hani kładło się cieniem na jej życiu, przysparzając jej i jej matce wiele bólu. On sam cierpiał na samo wspomnienie wyrazu oczu Witwickiej kiedy mu o tym opowiadała.


Nie wiesz jak ludzie ją traktowali za plecami, jak się śmiali. Dziewczyny których nie lubiłam zawsze podczas kłótni ze mną odnosiły się do tego a ja nawet nie wiedziałam jak się bronić. Nie wiesz jak to bolało.


Gdyby mógł swoim fizycznym bólem jej tego zaoszczędzić, nie wahałby się tego zrobić. Zamiast tego jednak, mógł ją chronić już teraz. Sprawić, by w końcu przestała się przepracowywać i normalnie wysypiać, by jej myśli nie zaprzątały niezapłacone rachunki czy faktury. By nie musiała dłużej spowiadać się Kacprowi samodzielnie prowadząc hotel. Chciał widzieć jej uśmiech, słyszeć dźwięk śmiechu, spojrzenie pełne nieskrępowanej radości takie samo jakie widział w jej oczach ponad pięć lat temu. Wiedział, że mógłby dać jej to i jeszcze więcej. Pytanie tylko czy się nie stchórzy.

- Chyba jesteś więc bardzo odważną osobą?

- Ależ skąd. Boję się wielu rzeczy. Ale jestem bardzo impulsywna i często zamiast pomyśleć najpierw robię.


Szlak by to trafił, pomyślał chyba po raz setny wiercąc się w swoim łóżku. A co jeśli ona stchórzy? Czy naprawdę będzie w stanie zostawić ją w spokoju tak jak to obiecał? Przecież nie mógłby tak po prostu wyjechać bez słowa. Nie, gdy na nowo przypomniał sobie słodycz jej pocałunków, poczuł dotyk ust, spojrzał w oczy…


- Przykro mi.

- Ale nie na tyle by zostawić mnie w spokoju, co?


Ale będzie musiał to zrobić, postanowił. Nie może wiecznie zachowywać się jak napalony młokos nie rozumiejący słowa „nie”. Dzisiaj też nie powinien zmuszać jej do pocałunku usprawiedliwiając się w swojej głowie tym że w głębi ducha też tego chciała albo że należała mu się jakaś drobna „rekompensata” za to, że sześć lat temu zostawiła go bez słowa.

Tego ranka obudził się kompletnie nie wyspany, ale wcale się temu nie dziwił zważywszy na fakt, że zasnął gdzieś około drugiej w nocy. Cieszył się, że kumple są zajęci przygotowaniem się do wyjazdu oraz swoimi planami nie zauważając jego zdenerwowania i małomówności. Ale w końcu nie zdawali sobie sprawy z faktu, że najbliższe trzy godziny zaważą na jego dalszym życiu.

Pierwsze ukucie zaniepokojenia poczuł gdy siadając przy stoliku w jadalni, nie zauważył na sali Hanki. Co prawda to mógł być zbieg okoliczności, że dzisiaj na śniadaniach nie przypadała jej zmiana, ale jakoś w to nie uwierzył. Dlatego bez przekonania dłubał w swojej jajecznicy powtarzając w myślach, że musi dać jej wybór. I że zostały jej jeszcze dwie godziny.

Kumple żartowali przy stole, wspominali śmieszne przygody czy wpadki a on nie dość, że nie mógł się w nie włączyć, to jeszcze czuł że ta beztroska paplanina działa mu na nerwy.

A jednak się pomylił.

Hanka nie zamierzała przyjąć jego oświadczyn.

I musiał się z tym pogodzić.

W milczeniu dopijając swój sok i czekając na resztę zastanawiał się czy od razu nie zamówić biletu do Paryża. Nie musiał co prawda spieszyć się z ratowaniem matki przed długami, ale skoro nie miał nic lepszego do roboty mógł zrobić to od razu. I definitywnie odciąć swoje finanse od eskapad rodzicielki. Już dawno powinien to zrobić, ale zawsze w duchu przypominały mu się liczne wyrzeczenia do których dla niego zmuszali się rodzice. Tyle czy to dawało im prawo wykorzystywać go teraz do końca własnego żywota bazując na jego poczuciu winy?

Godzinę później, opuścili jadalnię żegnając się z młodą dziewczyną która ich obsługiwała. Potem poszli na górę mijając recepcję przy której siedziała poważna Paulina. I chyba mu się wydawało, ale na jego pozdrowienie odburknęła tylko coś z gniewnym wyrazem twarzy. Nigdzie nie wypatrzył ani śladu Hanki, która pewnie chowała się przed nim w swoim „mieszkaniu”.

Oczywiście mógłby wejść na czwarte piętro pensjonatu.

I oczywiście wtedy pewnie by ją przekonał.

Nie chciał jednak tego robić. To musiała być jej decyzja, powtarzał te słowa niczym mantrę stojąc przed drzwiami busa i pakując do niego wszystkie bagaże całej ich czwórki. Nie takiego obrotu sprawy się co prawda spodziewał, ale cóż, musiał pogodzić się z porażką.

Hubert miał rację: Hania chowała się przed nim w swoim pokoju pogrążona w rachunkach i innych dokumentach, które musiała pilnie przewertować. No, może niekoniecznie o ósmej rano, ale jednak. Bo bała się, że gdy zobaczy Skrzyneckiego, irracjonalna propozycja jaką jej złożył znowu nabierze dla niej realnych kształtów. A po przespanej nocy doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że nie może za niego wyjść. Przypomniała sobie też wszystkie powody dla których powinna to zrobić i te które przemawiały na korzyść małżeństwa. Bilans był oczywisty do przewidzenia.

Nie mogła przyjąć jego oświadczyn.

Mimo upływu lat nic się przecież nie zmieniło: Hubert wciąż widział w niej tylko dziewczynę, która opierała się jego zalotom i to był jedyny powód napędzający jego zainteresowanie. Była jego kaprysem, nie darzył ją głębszym uczuciem takim chociażby jak przywiązanie czy czułość. Poza oczywistą korzyścią finansową, nie miała więc żadnych powodów by przyjmować tak absurdalną propozycję małżeństwa. Tylko, czy uczucia rzeczywiście były tutaj konieczne? Sześć lat temu była młodą idealistyczną dziewczyną nie znoszącą niedorzecznych romantycznych historii, ale mimo wszystko wierzącą w prawdziwą miłość. I uważała, że miłość jest konieczna w związku, że bez niej nie może on istnieć. I była też przekonana, że Hubert ją kocha. Teraz natomiast, minione lata pozwoliły jej dostrzec, że życie nie jest bajką. I szczęśliwe zakończenia zdarzają się nielicznym. I przede wszystkim nie łudziła się, że Hubert jest w niej zakochany na zabój. A to przecież była kolosalna różnica: gdy po raz pierwszy poznała Skrzyneckiego, miała złudzenia: teraz była z nich całkowicie odarta.

Za małżeństwem przemawiał jeszcze jeden powód. W głębi duszy Hanka chciała się zgodzić, chciała nawet przez chwilę być ważna w życiu Huberta. Pragnęła w końcu objąć go bez wyrzutów sumienia, całować bez strachu nakrycia przez kogoś innego czy spędzić noc. Szkoda tylko, że nawet zdając sobie sprawę, iż historia jej matki kładła się cieniem na jej życiu, nie potrafiła uśpić własnego rozsądku.

- Przykro mi Hubert.- Mrugnęła do siebie widząc jak zegar wskazuje na tarczy godzinę dziesiątą trzydzieści. Z okna w pokoju widziała sportowców, którzy znosili bagaże do zaparkowanego na parkingu auta. Z tej odległości Hani wydawało się, że Hubert zwleka do ostatniej chwili licząc na jej przybycie, bo co chwila się rozglądał. Naprawdę był przekonany, że ona się zgodzi? Że tylko po to by uratować Oazę zaprzeda samą siebie?


A wiesz dlaczego wciąż jesteś sama? Bo nawet nie masz czasu żeby umówić się na pieprzoną randkę!


Paradoksalnie, to słowa Kacpra pomogły jej powziąć decyzję.

Do diaska z rozsądkiem! Choć raz w życiu chciała zrobić coś czego pragnęła bez względu na konsekwencje, choć raz chciała móc w ogóle czegoś żałować w swoim życiu. A na razie jedyne co przychodziło jej do głowy to fakt ściągania na sprawdzianie w gimnazjum od Pauliny. I niezłożenie mamie życzeń urodzinowych. No, może ignorowanie wiadomości od Rafała. Tak, ta piorunująca lista skandalicznych rzeczy była wprost nie do uwierzenia nawet dla niej. Hubert był skandalistą, miał pozamałżeńskie dziecko i lubił romanse? Trudno, przynajmniej teraz pragnął tylko jej. A jeśli ją zdradzi dowie się o tym dość szybko z plotkarskich gazet. I będzie mogła kopnąć go w tyłek. Tak samo zresztą jak popełni inny nieodpowiedzialny wybryk. To była pewnie jedyna zaleta życia na świeczniku.

Zrywając się z krzesła, zrzuciła kilka faktur, ale zignorowała powstały bałagan. Potem szybko zbiegła po schodach, biegnąc aż do recepcji gdzie przywitał ją wzrok zaciekawionej Pauliny. Hania jednak nie zamierzała niczego wyjaśniać. Pobiegła dalej przekraczając drzwi wejściowe a potem kierując się na parking. Na zakręcie, prawie wpadła na Miłosza.

- Łoł.- Rzucił tylko podtrzymując jej ramiona gdy z trudem uniknęli zderzenia.

- Przepraszam.- Mrugnęła. Zauważyłam, że już wyjeżdżacie a muszę coś powiedzieć Hubertowi. Mógłbyś go poprosić?- Zażądała spuszczając wzrok pod bacznym spojrzeniem szczypiorniaka.

- Jasne, zaraz go zawołam.- Wypuszczając ciężko powietrze, Hania została za fasadą budynku opierając się o jego ścianę. Przymknęła na moment oczy próbując opanować przyspieszony oddech. Kiedyś będzie musiała w końcu popracować nad kondycją…

- Chciałaś mnie widzieć?- Głos Huberta, jego wzrok i cała sylwetka sprawiły, że bezwiednie się uśmiechnęła.- Czemu tak dyszysz?

- Bo zbiegłam stąd z samej góry.- Kąciki jego ust zadrgały.

- Kiepską masz w takim razie kondycję.

- Też doszłam do tego samego wniosku. I do jeszcze jednego.

- Mianowicie?

- Weźmy ten ślub.- Oznajmiła po głębokim wdechu.- To szaleństwo, ale chcę choć raz móc czegoś żałować w życiu.- Słysząc to zmarszczył brwi.

- Nieco przesadzona opinia, naprawdę. Może się zdziwisz, ale jestem uważany za dobrą partię.- Powiedział nieco urażonym tonem, ale zniszczył ten efekt gdy objął ją szeroko uśmiechając się nad jej głową. Potem odsunął się od niej odrobinę by móc spojrzeć w oczy.- Jesteś pewna?

- Nie, ale i tak to zróbmy.- Odparła. Wtedy poczuła dłonie Huberta na swojej twarzy. Przymknęła oczy gdy nachylił się nad nią składając delikatny pocałunek.

- Myślałem, że stchórzysz.

- Ja też.

- Rany, wciąż nie wierzę.

- Teraz masz pietra?

- To ty mówiłaś, że po ślubie wyjdzie z ciebie magiera.- Nie dał jej szansy na odpowiedź znów składając pocałunek na jej ustach. Tym razem bardziej głęboki. Dużo bardziej. Gdy się od niej oderwał po kilkudziesięciu sekundach oboje ciężko dyszeli.

- Chyba u ciebie też ciężko z kondycją.- Zażartowała.

- Z tą którą masz na myśli wszystko w porządku. Już niedługo sama się przekonasz.- Aż do teraz nie wiedziała, że same tylko słowa mogą wywołać dreszcz podniecenia.- Podasz przyszłemu mężowi swój numer telefonu czy mam dzwonić na recepcję hotelu?

- Daj.- Poprosiła wskazując jego telefon i wbijając w ekran ciąg cyfr.- Kiedy przyjedziesz?

- Muszę załatwić pilną sprawę za granicą. Potem spotkać się z trenerem i menadżerem…Ale w międzyczasie załatwię wszelkie formalności potrzebne do zawarcia związku.

- Musimy spisać też naszą umowę tak by nie było żadnych niedopowiedzeń.

- Spokojnie: przeleję ci pieniądze gdy tylko dojedziemy. Pewnie taką sumę będę musiał dodatkowo autoryzować w banku.

- Nie o to mi chodziło.

- Wiem, ale to ważne byś jak najszybciej rozpoczęła walkę o Oazę z Kacprem. No, a teraz muszę już lecieć. Gdybyś zebrała się na odwagę wcześniej moglibyśmy spędzić trochę czasu razem a skoro nie…cóż musi wystarczyć tylko ten pocałunek.- Na dłuższy moment ponownie się nad nią nachylił.- Czekaj na mnie.- Poprosił.- I nie waż się zmienić zdania, bo i tak zatargam cię do Urzędu Stanu Cywilnego za uszy.

- Nie zmienię zdania. I ciebie też się to tyczy.- Po raz ostatni nachylił się nad nią i pocałował. A potem odszedł bez dalszego słowa próbując powściągnąć uśmiech radości. Nie bardzo mu się to jednak udało, bo szczerzył się od ucha do ucha.

- Wszystko w porządku?- Spytał Miłosz gdy Hubert wsiadał do auta.

- W najlepszym, bracie. W najlepszym.

8 komentarzy:

  1. No takiego obrotu spraw się nie spodziewałam. Ślub?! I Hania się na niego zgodziła. Poprostu nie wierzę. Co za zwrot akcji. No i jak ja mam wytrzymać do następnej części. Jesteś najlepsza. Pozdrawiam roksana

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taką miałam nadzieję, że jeszcze uda mi się czymś zaskoczyć czytelników.

      Usuń
  2. Reakcja Hani na oświadczyny Huberta i to, jak sarkastycznie z nim o tym rozmawiała, to majstersztyk! Miałam spory ubaw, czytając jak się przekomarzali. Ale potem zrobiło się poważniej, dowiedzieliśmy się nieco więcej o ich przeszłości i zrobiło mi się smutno. A na koniec emocje sięgnęły zenitu i z napięciem czekałam na decyzję Hani, choć domyślałam się, że się zgodzi. Ten rozdział to istny rollercoaster!
    P.S. Nie spodziewałam się kolejnej części tak szybko. Dzięki za to, jesteś super :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten rozdział pisało mi się bardzo szybko i przyjemnie, chyba nawet za bardzo wczułam się w skórę Hani; stąd wstawiony w nieco krótszym odstępie czasu. Ale proszę się nie przyzwyczajać :D

      Usuń
  3. Jak czytałam, byłam pewna, iż odpowiedź Hani poznamy w kolejnum wpisie. I nawet sie powoli na to zezłościlam, a tu taka mila niespodzianka. Urzekła mnie także początkowa drwina z propozycji małżeństwa zaproponowanej przez Huberta. Czekam na ciag dalszy. Licze nadal na takie niespodzianki autorko, mam na mysli tak krotki czas oczekiwanka na kolejny kawałek historii o Hanii i Hubercie. Pozdrawiam cieplutko. Nienieidealna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, już skończyłam z tymi zabiegami urywania końcówki i pozostawiania czytelników z wątpliwościami aż do kolejnego rozdziału:) A Hania i tak długo się wahała, ja zgodziłabym się wyjść za takiego Huberta już w pierwszej minucie po oświadczynach.
      Co do dalszych rozdziałów to kolejny już się tworzy, jak tylko będzie gotowy to zaraz wyląduje na stronie. (PS: Druga szansa to jedyne opowiadanie, które wstawiam bez najmniejszych opóźnień i buforów w postaci "przyszłych" części: czyli to co napisze, ląduje od razu na stronie. Pewnie niektórzy mogli zauważyć, że niektóre błędy stylistyczne czy merytoryczne takie jak niewłaściwie imiona korygowałam czasami już po publikacji)

      Usuń
  4. Zdążyłam ten rozdział przeczytać już z 3 razy zanim zabrałam się za napisanie komentarza. I ciągle jestem w szoku. Naprawdę nie spodziewałam się takiej reakcji Hanki ani tym bardziej że się zgodzi. Oczywiście bardzo mnie to cieszy, bo teraz akcja naprawdę się rozpędzi. Jestem ciekawa jak zareaguje Kacper (już nie mogę się doczekać jakiegoś starcia między nim a Hubertem) i ogólnie reszta. Ale taki rozdział bez niego był świetny, bo nikt tak jak on nie działa mi na nerwy hahaha.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, mi Kacper też działa na nerwy :D Ale dzięki niemu jest też trochę ciekawiej. I starcie miedzy nim a Hubertem będzie na pewno, może tylko nieco później. Mam już pewną wizję tej sceny w swojej głowie zobaczymy, jak to wyjdzie w praktyce. I na papierze.

      Usuń