- Coś ty powiedział? - Nagle bez żadnego ostrzeżenia Hubert
odsunął się od Hanki ciężko oddychając. Pytała co on powiedział? No właśnie co
on u licha powiedział? Jakie: wyjdź za mnie?! Czy on to naprawdę oznajmił na
głos? Oszalał czy co?
- Ja…- By zebrać myśli Hubert potrząsnął głową. Wciąż
nie był jednak w stanie nic z siebie wydukać.
- To jakiś twój kolejny sposób na uprzykrzenie mi
życia? Zmówiliście się z Kacprem? Wczoraj on, a dzisiaj ty?- Teraz to ona
wyglądała na wściekłą tak jak jeszcze chwilę wcześniej on sam.
- Nie, po prostu…- Chciał dodać żeby zapomniała o tym
co przed chwilą bezmyślnie palnął, ale nagle dotarły do niego jej słowa.-
Zaraz, zaraz: czyżby twój wspólnik też proponował ci małżeństwo? A twierdziłaś,
że cię nie kocha!
- Ha, a ty pewnie jesteś we mnie zakochany na zabój,
co?- Jej złośliwość jakby nie dotarła do świadomości Huberta, który wciąż
przetrawiał usłyszaną właśnie informację.
- Wyjdziesz za niego?
- No skąd: przecież zamierzam przyjąć twoje
oświadczyny. Gdzie pierścionek?
- Przestań w końcu kpić i żartować!
- Sam zacząłeś. „Wyjdź za mnie”- Powtórzyła śpiewnym
tonem jednocześnie wbijając w jego klatkę piersiową oskarżycielsko palce
wskazujące. Ale jej wściekłość sięgnęła zenitu. Miała dość problemów z Oazą,
szukaniem mieszkania i walką z Kacprem by jeszcze dokładać do tego głupie
gierki Huberta.- Miałbyś się z pyszna gdybym się zgodziła i następnym
razem dwa razy zastanowił nad tym co robisz. Albo wiesz co?- Hanka wzięła się
pod boki udając głęboki namysł.- W zasadzie: dlaczego nie? Przecież to by
rozwiązało wszystkie nasze problemy. Ja zyskałabym bogatego mężusia
i uratowała Oazę, a ty miałbyś w końcu swoją noc poślubną która uleczyłaby
twoją chorą obsesję. Także, po głębszym namyśleniu uważam, że to świetny
pomysł. I tak, przyjmuję twoją propozycję.
- Daj już z tym spokój.- Prychnął, chcąc jej przerwać,
ale ona nie pozwoliła mu wyjść z tego z twarzą dalej się z niego nabijając.
- Chcesz wycofać się z oświadczyn zaledwie minutę po
ich wygłoszeniu? Łamiesz mi serce! A ja, oczyma wyobraźni już widziałam
się w pięknej białej sukni z bukietem w dłoniach zmierzającą ku tobie główną
nawą ołtarza: wokół uśmiechająca się rodzina i przyjaciele dodający mi otuchy
i przepiękny marsz Mendellsohna wyzierający z głośników…ach jakie to
byłoby romantyczne.
- Zapewne uroniłabyś łezkę albo dwie.- Przyłączył się
do jej kpiny.
- A skąd, to ty pewnie stałbyś cały zaryczany z
emocji, w duchu ciesząc się na tak wspaniałą żonę. A ja śmiałabym się do
rozpuku wspominając przyczynę oświadczyn. Za to wszystkie wolne panny wokół wpatrywałyby
się we mnie z zazdrością zastanawiając się co takiego w sobie mam, że mnie
wybrałeś. I nigdy by się nie domyśliły że związałeś się z taką magierą dzięki swojemu
niewyparzonemu językowi.
Słysząc te słowa Hubert nagle poddał się całemu
absurdowi tej sytuacji. I po prostu się roześmiał. To chyba jeszcze bardziej ją
rozeźliło, bo kontynuowała swoją opowiastkę wplatając w nią coraz więcej
absurdu i ironicznego tonu mówiąc o ich wspólnym życiu, przygodach
i rozmowach po ślubie. On z kolei złapał się na tym, że choć jej wywody
trąciły niedorzecznością, to jednak zamieszczone w nich ziarnko prawdy
sprawiało, iż paradoksalnie dały mu powody do myślenia. Bo miała rację: dzięki
ślubowi w końcu mógłby spędzić z nią noc. Ba, setki nocy. I uniezależniłby
się wreszcie emocjonalnie od jej wpływu, który rozpoczął się już sześć lat
wcześniej, był tego pewny. Z pewnością nie byłoby im też nudno: był przekonany
z jej temperamentem sama rozmowa dostarczy mu więcej rozrywki niż przejażdżka na
roller coasterze. Tak jak i teraz. Potem pomyślał o zakończeniu swojej sportowej
kariery i pustce, która go czekała. I zrozumiał, że choć jeszcze dziewięć
dni temu kompletnie załamany ostatecznym potwierdzeniem swojego stanu zdrowia
zapijał własne smutki, teraz dzięki niej nie tylko zdołał o tym zapomnieć, ale
i się śmiał! Owszem, podczas pobytu tutaj zdarzało mu się wracać myślami do
tragedii która go spotkała, ale zdecydowanie więcej czasu poświęcił na myślenie
o Hance Witwickiej. A ona nawet nie zdawała sobie sprawy, że uratowała go od
pustki. Ba, pewnie gdyby to zrobiła z miejsca by go tam z powrotem
zrzuciła.
- Wiesz co?- Wraz z tą myślą przerwał jej ściągając ze
swojego serdecznego palca sygnet.- Przekonałaś mnie. Jak mógłbym wycofać się po
tak złożonej propozycji? Nasze małżeństwo to świetny pomysł.- Gdy Hanka
skonsternowana nagłą zmianą jego nastroju przypatrywała mu się ciekawie, on
chwycił ją za rękę i nałożył na kciuk swój pierścionek.
- Co ty robisz?- Prychnęła wyrywając dłoń i zdejmując
z niej biżuterię. Próbowała z powrotem wcisnąć mu ją na palec, ale na to
nie pozwolił.
- Spokojnie: ten jest tylko tymczasowy. Jaki nosisz
rozmiar? Daj znać, wtedy dostaniesz ode mnie właściwy pierścionek i oddasz mój
sygnet.
- Jeszcze ci się nie znudziła ta błazenada?
- Jaka błazenada? Zaręczyny są jednym z
najważniejszych momentów w życiu.
- Bujaj się.- Rzuciła tylko odpychając go zła, że w
ostatecznym rozrachunku to Hubert pozostał górą. Jak zawsze zresztą. A chociaż
raz miała nadzieję, że przynajmniej trochę zdoła mu zaleźć za skórę tak jak on
jej. Ale ona w ciągu ostatnich dni już dawno przekroczyła akceptowalny poziom
absurdu, on najwyraźniej nie.– Dość tych
głupot. A ty wracaj już lepiej do siebie i sprawdź czy dokładnie się
spakowałeś skoro jutro wyjeżdżasz. I weź ode mnie w końcu ten sygnet.
- Nie rozumiesz. Ja mówię serio. Weźmy ten ślub. Masz
rację, że to dla nas najlepsze rozwiązanie z tych powodów o których mówiłaś. I
wielu innych.
- Kpiłam jakbyś się jeszcze nie zorientował. Kpina to
taki żart wyrażający lekceważenie: w tym przypadku mój lekceważący
stosunek do tego pomysłu, nie odwrotnie.
- Wiem co to kpina. Ale pomyśl o tym logicznie.
Usiądź.- Gestem wskazał jej krzesło na którym jeszcze chwilę temu siedziała
zupełnie tak, jakby to on był tutaj gospodarzem a nie gościem. Sam natomiast
przycupnął na dywanie opierając się o tapczan.- Dzięki temu oboje na tym
skorzystamy: ty zyskasz te swoje sto tysięcy na walkę z Kacprem, a ja…cóż, ja
zyskam ciebie.
- Dziękuję, ale mówiąc że mam zamiar sypiać ze swoim
mężem nie miałam zamiaru prowokować cię do propozycji małżeństwa. Ponadto
powody które wymieniłeś są dobre do zawarcia umowy, a nie małżeństwa.
- A czy nie jest ono jedną z form umowy?- Zauważył
słusznie Hubert. Hania natomiast ciężko odetchnęła.
- Hubert, naprawdę wygrałeś tę potyczkę: przyznaję.
Ale przestań już mówić o tym jakby to było realne.
- „To” może być realne.
- Małżeństwo bierze się z miłości, a nie bo ktoś chce
zachować hotel a ktoś inny się z kimś przespać. Zresztą sam mi to kiedyś
powiedziałeś, pamiętasz? Że zamierzasz wziąć ślub tylko wtedy gdy będziesz
kogoś kochał.
- Mówiłem, że nie chcę małżeństwa w którym jest nudno
i obie strony są sobie obojętne. Nam to nie grozi. Już ja o to zadbam.-
Obiecał. I nagle Hania zdała sobie sprawę, że Hubert myśli i mówi o tym na
poważnie, że wcale się z nią już nie droczy. Przełykając ślinę spojrzała mu
prosto w oczy.- Dlaczego tak na mnie patrzysz? Czyżby ogarnęła cię nieprzemożna
ochota na podziwianie mojej przystojnej buzi?
- Ty tak serio? Z tym ślubem?
- Wciąż mi nie wierzysz?
- Nie, ja…już sama nie wiem. –Odpowiedziała chowając
twarz w dłoniach. To i to wszystko inne co wydarzyło się w ciągu ostatnich dni
po prostu ją przerosło. Była tak wykończona emocjonalnie, że teraz wydało jej
się, iż stoi w progu pokoju oglądając samą siebie i siedzącego
naprzeciwko Huberta który proponuje jej małżeństwo.
- Masz fatalnego wspólnika, który nie gra dla tej
samej drużyny, ot co. Ale z drugiej strony gdyby nie to, nie miałbym szansy by
jakoś przekonać cię do swojego pomysłu. I wiem jak bardzo zależy ci na Oazie. A
dzięki mnie będziesz mogła ją zatrzymać. Nie znalazłaś jeszcze nowego
mieszkania, prawda?
- Nie.
- Widzisz? Ten problem też się rozwiąże gdy
zamieszkasz ze mną. Ponadto to małżeństwo może mieć określony czas trwania: nie
musimy brać ślubu na zawsze.
- Mówisz o tym tak, jakby to było takie proste.
- Bo to jest proste.
- Może dla ciebie i twojego świata paparazzich, gwiazd
i fanów. W moim świecie małżeńskie układy nie istnieją.
- Każde małżeństwo to układ: w zamian za troskę druga
strona obdarzana jest uczuciem i opieką. I odwrotnie. Gdy jedna strona
oferuje szczerość i szacunek druga odpowiada tym samym.
- My nie mamy dla siebie nawet tego.
- Ja cię szanuję, nawet bardzo. Choćby za to jak mocno
bronisz tego co kochasz, jak walczysz o ten hotel. I jestem gotów być szczery jeśli
ty odpłacisz mi tym samym. Będziesz w stanie to zrobić?- Dyskutowali
jeszcze przez kilka minut w których Hania wspominała o kolejnych
potencjalnych przeszkodach, a on zbijał jej argumenty. I w pewnym momencie myśl
o małżeństwie przestała wydawać się śmieszną mrzonką. Tym bardziej z
Hubertem.
Tak naprawdę
myślę, że po tym wszystkim co między nami zaszło: złego czy dobrego, sześć lat
temu czy obecnie to…mimo wszystko kiedyś byliśmy przyjaciółmi. I mówiliśmy
sobie różne rzeczy. Może teraz nie będę mógł pomóc, ale przynajmniej cię
wysłucham. Czasami to wystarczy by pomóc.
Przypominając sobie ich niedawno odbytą rozmowę, Hania
uświadomiła sobie że Hubert miał rację. Jakimś cudem byli dla siebie kimś w
rodzaju przyjaciół: nie powinny ich co prawda dzielić sekrety, ale była pewna,
że gdyby Skrzynecki sześć lat temu spędził w Oazie trochę więcej czasu
wyznałaby mu wszystkie swoje bolączki dotyczące problemów z matką. Ponadto miał
rację: nie miała lepszej alternatywy. Mogła jeszcze co prawda stracić wszystko
i uciec z podkulonym ogonem albo przyjąć oświadczyny Kacpra, ale mając taki
wybór sto razy bardziej preferowała ślub z Hubertem.
Nie miała złudzeń: wiedziała że on też nie jest
idealnym materiałem na męża: sam miał nieślubne dziecko, używał życia i nie
musiał liczyć każdej złotówki tak jak ona żyjąc rozrzutnie. A już sama
propozycja małżeństwa złożona komuś z kim chce się tylko iść do łóżka
świadczyła o tym, że żył chwilą nie zastanawiając się nad konsekwencjami.
Wolałabyś żebym
kłamał wyznając ci miłość do grobowej deski albo że cię nie opuszczę aż do
śmierci?
Tylko, że on przynajmniej był wobec niej szczery
niczego nie udając: nawet teraz nie twierdził że trafiła go strzała amora choć
musiał zdawać sobie sprawę, że w ten sposób łatwiej zaskarbiłby sobie jej
pozytywną odpowiedź. Tak samo jak sześć lat temu: to ona po prostu jako młoda
naiwna dziewczyna za dużo sobie wyobraziła. Teraz uświadomiła sobie, że Hubert
nigdy jej nie okłamał tylko przemilczał pewne fakty. Gdyby sześć lat temu była
bardziej dociekliwa i zadawała odpowiednie pytania, na pewno by je
poznałaby. I przede wszystkim gdyby zajrzała do internetu, co może zresztą
założył i sam Hubert. Kacper natomiast nie mówił jej całej prawdy o swoich
motywach, czuła to. Bo niby dlaczego w ciągu paru godzin tak diametralnie
zmienił zdanie?
Tylko że nawet jeśli małżeństwo z Hubertem było lepsze
niż związek z Kacprem to…to w zasadzie niczego nie zmieniało. Bo owszem, Skrzynecki
przekonał ją że ich potencjalny mariaż mogłoby mieć rację bytu, ale nie
znaczyło to że musiała się na niego zgodzić. Nie była postawiona pod ścianą.
- Hubert, niestety zmuszona jestem odmówić.- Oznajmiła
mu gdy tylko skończył swój monolog.
- Dlaczego? Podaj mi choć jeden powód.
- Mogłabym wymienić ich ze sto. Idź już, proszę.-
Zażądała odwracając głowę w kierunku ściany. Powiedziała to jednak spokojnie,
bo cała złość i rozżalenie uleciało z niej dobre kilka minut temu.
- Więc wolisz wyjść za Kacpra, tak? Za faceta który
wyrzuca cię z własnego mieszkania z dnia na dzień i nasyła prawników
zamiast normalnie się dogadać.
- Nawet jeśli, to jego przynajmniej znam dłużej. I to
byłoby dużo rozsądniejsze. My spotkaliśmy się raptem na kilka dni po sześciu
latach.
- Kilka dni?-
Powtórzył cicho. Potem podniósł się z dywanu i przykucnął obok krzesła na
którym siedziała opierając dłonie na jej kolanach. Zmusił ją w ten sposób by na
niego spojrzała. – Już nie pamiętasz tego co między nami zaszło sześć lat temu?
- Pamiętam. I pamiętam też jak łatwo cię było
sprowokować, jaki potrafiłeś być impulsywny. Teraz też uparłeś się na to
małżeństwo choć gdy tylko palnąłeś te słowa z miejsca zacząłeś ich żałować. Ale
skoro Kacper zaproponował mi to samo, nie możesz być gorszy: zgadza się? Musisz
wygrać i tę rywalizację jakby to były zawody. Bo w końcu jesteś sportowcem i
masz to we krwi. Nieważne są konsekwencje.
- Choć wpadłem na ten pomysł całkiem spontanicznie nie
traktuję tego tak lekko jak myślisz. Poza tym skoro bawisz się w analizy ja też
ci coś powiem. Mówiłaś o stu powodach, tak? A ja myślę, że tak naprawdę jest
jeden, pozostałe służą ci tylko za wymówkę. Bo choć zrobiłabyś dla Oazy
wszystko: mówi mi o tym każdy z twoich znajomych łącznie z tobą samą,
jednej rzeczy nie jesteś w stanie przeskoczyć. Nie chcesz powtórzyć scenariusza
swojej matki, by mówili o tobie w ten sam sposób. Nie chcesz zostać panną z
dzieckiem przypadkowego turysty. Dlatego też moja wcześniejsza propozycja tak
bardzo cię ubodła. Ale ja teraz proponuję ci ślub, który wszystko zmienia.
- Niczego nie rozumiesz!- Krzyknęła odpychając go tak,
że z racji swojej pozycji upadł na dywan a ona się nad nim nachyliła. Jak mógł trafnie
odgadnąć cały ból który w sobie nosiła jednocześnie tak bardzo go
bagatelizując? – A co on właściwie zmienia skoro po roku się rozstaniemy a
ludzie i tak będą mówili że mnie zostawiłeś? To małe turystyczne miasteczko w którym
nic się nie dzieje a każda najmniejsza plotka o miejscowych jest ciekawym
kąskiem. A co dopiero ślub jednej z mieszkanek Pralkowa z popularnym
sportowcem. Będą żyć latami podsycanymi przez prasę i media plotkami o nas a
potem po rozwodzie traktować mnie z góry jak pan Jacek moją…- Nie będąc w
stanie dokończyć, przerwała spuszczając z Huberta wzrok. Potem odsunęła się od
niego siadając tyłem na dywanie obejmując rękoma nogi. Nie widziała tego, ale
on też się podniósł siadając tuż za nią.
- Kim jest pan Jacek?- Spytał cicho po dłuższej chwili
Skrzynecki. Choć milczała dłuższą chwilę wiedział, że usłyszała pytanie. Czekał
więc cierpliwie aż Hania zbierze się w sobie.
- Pan Jacek to prawnik, który kiedyś pomagał mamie w
kwestiach umów z dostawcami i jakąś cesją umowy leasingowej samochodu. Był
podręcznikowym stereotypem wykonawcy tego zawodu: elegancki, poważny,
w dobrze skrojonym garniturze, zadbany. Miał piękny dom w centrum i
żonę z dzieckiem. Mimo to, wiele kobiet z nim flirtowało chcąc z trochę
poromansować jednocześnie paradoksalnie zachwyconych faktem, że nigdy nie
posuwał się o krok dalej z miłości do swojej żony. Nikt w każdym razie nigdy
nie słyszał żadnej plotki o jego romansie. Pewnie obiektywnie rzecz biorąc
był przystojny jak na swój wiek, ale dla mnie od tamtej nocy zawsze będzie
wyglądać jak obślizgły robak. Wtedy, tamtego wieczoru był w hotelu
służbowo do późna dyskutując o czymś z moją mamą. A potem na koniec rozmowy
usłyszałam jak proponował jej romans. Gdy się nie zgodziła, zaczął wypominać
jej przeszłość i związek z przypadkowym turystą. Mama bezceremonialnie kazała
mu się wynosić i wydawało się że nic sobie nie zrobiła z jego propozycji,
ale gdy to zrobił…gdy wyszedł ona po prostu rozpadła się na moich oczach.
Szlochała bezgłośnie a łkanie wstrząsało całym jej ciałem. To było okropne, bo
nie dość że nie mogłam niczego zrobić by ją pocieszyć to na dodatek byłam
przyczyną jej cierpienia i tego jak postrzegali ją ludzie. Ten prawnik miał ją
za pierwszą lepszą tylko dlatego, że była panną z dzieckiem. I wszyscy inni
też. Ona…nie wiesz jak ludzie ją traktowali za plecami, jak się śmiali. Dziewczyny
których nie lubiłam zawsze podczas kłótni ze mną odnosiły się do tego a ja
nawet nie wiedziałam jak się bronić. Nie wiesz jak to bolało.
- Przykro mi.
- Ale nie na tyle by zostawić mnie w spokoju, co?-
Zaśmiała się pomimo łez czających się w kącikach oczu.- Pewnie w większym
mieście byłoby łatwiej: gdybyśmy się przeprowadziły nikt nie wytykałby nas
palcem. Tam nikogo nie obchodzą czyjeś romanse czy stan cywilny. Ale mama
chciała tu zostać, nie chciała uciec jak pierwszy lepszy tchórz, jak mój
ojciec, bo nie uważała by zrobiła coś złego. A potem gdy otworzyła Oazę
spokoju…naprawdę była tutaj szczęśliwa. To była jej własna oaza, azyl. Kochała
to miejsca tak jak ja je kocham.
- Haniu, ale ja nie chcę zrobić ci krzywdy. Poza tym w
momencie rozstania już nie muszę być osobą publiczną. Ty będziesz samodzielną
właścicielką dobrze prosperującego hotelu i nasz związek nie będzie nikogo
obchodził. A tym bardziej przyczyny ewentualnego rozstania, które nie będą już
takie oczywiste.- Dopiero teraz Hania odwróciła się w jego stronę tak, że
siedzieli obok siebie twarzą w twarz.
- Więc co: chcesz pozostać ze mną w związku
małżeńskich przez co najmniej dziesięć lat? Przecież nie masz nawet skończonej trzydziestki:
do końca twojej sportowej kariery jeszcze daleko, może nawet więcej niż dekada.
A dopóki trwa, wciąż będziesz znajdował się na świeczniku a ja jako twoja żona
razem z tobą.- Miał na myśli coś zupełnie innego, ale teraz nie czuł się
jeszcze na siłach by wyznać że jego kariera zakończyła się już teraz. I za dwa miesiące
będzie zwyczajnym szarych Hubertem Skrzyneckim takim samym jak ona. No, może za
trzy. Media lubiły czasami z braku lepszych tematów wspominać o dawnych
gwiazdach.
- Kto wie? Może nie będziemy chcieli kończyć małżeństwa
tak szybko?- Odparł retorycznie.- Co do dzieci…ja na razie nie chcę ich mieć.
Ty też nie, więc ten problem mamy rozwiązany.
- Moja mama też raczej nie planowała, że po jeden nocy
zajdzie w ciążę.
- Będziemy się zabezpieczać. A jeśli nawet to się zdarzy…to
będziemy wtedy małżeństwem. I zastanowimy się wtedy co dalej. Na pewno nie
zostawię cię z tym wszystkim samej. A ty też znasz moje nazwisko, więc nawet
gdybym chciał to na to nie pozwolisz.- Dodał nawiązując do faktu, że pani Irena
nie wiedziała wiele o ojcu Hani.
- Naprawdę tak ci na tym zależy? Dlaczego?
- Bo nie mogę przestać o tobie myśleć. – Odpowiedział
żartobliwie mierzwiąc jej włosy. Uśmiechnęła się lekko co uznał za małe
zwycięstwo.- Jesteś chyba jedyną kobietą przy której niczego nie muszę udawać,
czując się na cenzurowanym. Poza tym ja chyba też ci się podobam, prawda? Dawniej
lubiliśmy ze sobą spędzać czas, już zapomniałaś?- Spytał retorycznie dotykając
dłonią jej policzka. To sprawiło, że o czymś sobie przypomniał.- No i nigdy
nie dokończyłaś opowieści o królu Karkonoszy.
- Hubert…- Hania wypowiedziała jego imię tonem matki
strofującej swoje dziecko wypierające się, że zjadło czekoladę choć miało nią
umazaną całą brodę.
- No co, to ważny powód do zawarcia małżeństwa.
- Masz rację.- Potwierdziła poważnie.- Nawet jeśli ta
legenda jest dostępna w wielu góralskich podaniach. I książkach.
- Nawet wtedy.
- Ponadto mógłby ci ją opowiedzieć każdy mieszkaniec
tego rejonu.
- Ale nie tak uroczo jak ty…
-…i mógłbyś ją zapewne sam odnaleźć na jakimś blogu z
legendami w internecie.
- Masz rację: kiepska wymówka.- Przyznał w końcu
uśmiechając się do Hanny, którą udało mu się w końcu rozbawić. Przez dłuższą
chwilę wpatrywali się w siebie w milczeniu. Bo przez ten czas do Huberta
wreszcie dotarło coś co powinien odkryć już dużo wcześniej.- To z powodu
matki nie wdajesz się w żadne romanse, nikogo nie zachęcasz, nie flirtujesz nawet
niewinnie z turystami mimo że twoja zaręczona pracownica to robi, bo nie
jest to nic złego. Dopiero teraz zrozumiałem, że z Patrykiem też cię nic
nie łączy poza przyjaźnią, zgadza się? Tak jak sześć lat temu. Chciałaś po
prostu mnie zbyć każąc mu to powiedzieć. Bo nie zamierzałaś ze mną wyjechać, a
wiedziałaś że to mnie do ciebie zniechęci. Bałaś się, że historia może się
powtórzyć. To był prawdziwy powód naszego rozstania, prawda?- Ponieważ gdy to
mówił nie patrzył na nią, gdy po tych słowach wciąż milczała uznał, że się nie
pomylił. Tyle że po chwili na nią spojrzał…I zobaczył w jej twarzy coś czego
nie chciał zobaczyć.
Poczucie winy.
I zrozumiał, że mimo wszystko nie to było powodem dla
którego sześć lat temu Hanna bez słowa go zostawiła. No, może nie głównym.
Po prostu go nie kochała i zgodziła z nim jechać tylko
dzięki wielokrotnym namowom z jego strony.
Do dziwne, ale gdy to sobie uświadomił, przez moment
poczuł jak coś w jego wnętrzu zacisnęło się w supeł. Hania natomiast widząc
jego reakcję w końcu postanowiła wyznać całą prawdę. Nawet jeśli miałaby okazać
się dla niej bardzo żałosna.
- Hubert, sześć lat temu w przeddzień twojego wyjazdu ja…
- …to już zresztą nieważne.- Przerwał jej nagle nie
chcąc tego słuchać. Bo choć teraz nie był już tamtym zakochanym w niej chłopakiem
to fakt, że ponad pół dekady temu kochał ją jednostronnie, dziwnie bolał. Nie
musiał więc robić z siebie jeszcze większego kretyna.- Tak jak mówiłaś
wcześniej, nie ma sensu wracać do przeszłości. Nigdy nie mówimy już o tym co
dawniej było, dobrze? Wtedy oboje byliśmy jeszcze dzieciakami. Gdy się
pobierzemy tamte wspomnienia nie powinny przesłaniać nam przyszłości. Uznajmy,
że zaczęliśmy wszystko tydzień temu.
- Jak chcesz.- Zgodziła się wyczuwając, że czymś go
uraziła, nie do końca zdając sobie sprawę czym.- Ale nie powiedziałam, że za
ciebie wyjdę.
- Więc zastanów się. Masz czas do jutra. Wyjeżdżamy
stąd z chłopakami zaraz po śniadaniu.- Odparł wstając z dywanu. Wtedy
podał jej rękę. Hania przyjęła ją z wahaniem.
- Przecież nie musimy się spieszyć.- Powiedziała gdy
już stała na własnych nogach obok niego.
- Tobie szczególnie powinno zależeć na czasie żeby
podjąć walkę o przejęcie Oazy. A mi…cóż, ja lubię pewne sytuacje. Także
jeśli nie zdecydujesz się jutro do jedenastej, uznam to za decyzję odmowną. I
obiecuję, że nie będę cię nigdy nachodził. Tym razem definitywnie. W razie co,
wiesz gdzie mnie szukać.- Zakończył bez dalszej zwłoki wychodząc z jej pokoju a
potem „mieszkania”. Gdy znalazł się na korytarzu głęboko odetchnął. Mówiła, że
go zna, ale on też ją znał. Gdy działała pod presją, łatwiej było uzyskać jej akceptację.
Dlatego był pewny, że swoim ostatnim zagraniem sprawił, że zgodzi się zostać
jego żoną. Tyle, że sześć lat temu stawiając ją pod ścianą w ostatecznym
rozrachunku Hanka i tak stchórzyła nie wyjeżdżając z nim….Nie, teraz będzie
inaczej, obiecał sobie w duchu. Bo gdy się już zgodzi, będzie musiała zjawić
się w urzędzie. Już on tego dopilnuje nawet jeśli miałby zaciągnąć ją tam
siłą. Uśmiechnął się idąc do swojego pokoju, bo przecież uzyskał to co chce.
Tylko nie wiedzieć czemu jego radość mąciło wspomnienie
Hanny gdy uciekła przed jego spojrzeniem mając na twarzy wymalowane wyrzuty
sumienia. Czuł, że choć wygrał, było to pyrrusowe zwycięstwo.
I wcale nie miał tu na myśli pieniędzy.
Hania natomiast stała w swoim pokoju, dokładnie w tym
samym miejscu gdzie zostawił ją Hubert, jeszcze przez kilka minut. W tym czasie
na nowo przeżywała to co się przed chwilą wydarzyło. I to czego była świadkiem sześć
lat temu.
Bałaś się, że
historia może się powtórzyć. To był prawdziwy powód naszego rozstania, prawda?
- Nie, Hubert.- Szepnęła do siebie.- Prawdziwym
powodem było to, że mnie nie kochałeś. I wciąż nie kochasz.
SZEŚĆ LAT
WCZEŚNIEJ
Sławek, Zbyszek i Czarek wkroczyli do Oazy spokoju
żwawym krokiem rozglądając się ciekawie po staromodnym wnętrzu co chwila coś do
siebie szepcząc i się śmiejąc. Pani Iwona, pomimo dużej odległości od recepcji
spojrzała na młodzieńców z wyczekującą miną.
- Dzień dobry, w czym mogę pomóc?
- My do Huberta.
- Kogo?
- No Skrzyneckiego, tego siatkarza. Można go chyba
odwiedzać, co nie? Czy to jakieś więzienie?
- Przykro mi, ale nikogo takiego tutaj nie gościmy.-
Skłamała pani Jakubiak zgodnie z poleceniem Staszka Wańki, menadżera
Huberta. Zachowanie anonimowości i brak wizyt był zresztą jednym z warunków pod
jakim wraz z Irenką zgodziły się przyjąć sportowca pod swój dach.
- Jak to? Na pewno tutaj jest.- Upierał się Sławek.
- Hej, jesteś pewny że niczego nie pomyliłeś? Huba w
takim trzeciorzędnym pensjonacie?- Spytał sceptycznie Cezary nie zważając na
fakt, iż właścicielka tego „trzeciorzędnego pensjonatu” stoi obok i wszystko
słyszy.
- No tak: wyraźnie ten adres miał zapisany w notesie.
To na bank tutaj.
- Widocznie musiała zajść pomyłka.- Pomimo
niegrzecznego zachowania obecnych, pani Iwona siliła się na grzeczność.- A teraz
przepraszam panów...- Dodała by jak najszybciej sobie poszli. Wydawało jej się,
że uwierzyli w jej kłamstwo do czasu gdy po kilku krokach jeden z nich nie
odwrócił się z powrotem w jej stronę.
- A skąd może pani wiedzieć że go tu nie ma skoro
nawet pani tego nie sprawdziła? Pamięta pani wszystkie nazwiska swoich gości?
- Po prostu nie przyjmujemy tutaj żadnych znanych
osób.
- Więc może jakaś inna pracownica…
-…ja tu jestem właścicielką, więc wiem kogo
przyjmuję.- Przerwała mu kobieta mocno już zestresowana bezpardonowym
zachowaniem tego młodego człowieka. Takie sytuacje zawsze działały na nią
deprymująco. Ponadto po ostatniej dawce chemii nie czuła się na siłach by
prowadzić dyskusję z bezczelnymi młodzieńcami.
- Posłuchaj pani…- Tym razem głos zabrał ten sam
chłopak z którym rozmawiała na początku.- jechaliśmy tutaj pół Polski by
zobaczyć naszego przyjaciela. Nie wiem co tu jest grane, ale zaraz możemy
zrobić tu niezłą rozróbę jeśli nie uzyskamy tego co chcemy.
- Proszę panów, ja naprawdę…O Haniu, świetnie że
jesteś.- Na widok schodzącej ze schodów dziewczyny pani Iwona odetchnęła z
ulgą. – Mogłabyś porozmawiać z panami? Chyba zaszła jakaś pomyłka, bo twierdzą
że chcą się widzieć z kimś kto tu nie mieszka.
- Jasne, proszę powiedzieć o co dokładnie chodzi.-
Poleciła Hania. Sławek na widok młodej laski uśmiechnął się szeroko. Wiedział,
że ją łatwiej będzie urobić. Szybko jednak musiał zmienić swój pogląd gdy
nieznajoma zaprezentowała takie same stanowisko jak jej stara przełożona. To
ostatecznie przekonało Sławka, który zgodził się wyjść z budynku jednocześnie
przywołując swoich kumpli. Szlak by to trafił przyjechali taki kawał na darmo…
- Proszę poczekać!- Gdy ledwo co otworzył wściekle
furtkę spostrzegł biegnącą w jego kierunku młodą dziewczynę z która chwilę
wcześniej się pożegnał.- To wy jesteście tą niespodzianką, prawda?
- Jaką niespodzianką?- Zapytał Czarek, ale Sławek
szturchnął go łokciem.
- Tak. Więc Hubert tutaj jest, prawda?
- Zgadza się, ale w tajemnicy. Jego menadżer nie
chciał by ktoś go odwiedzał, ale wspomniał o jakiejś niespodziance na
dziś, dlatego gdy was zobaczyłam pomyślałam, że mógł mieć to na myśli.
- Więc możesz nas zaprowadzić do Huberta?
- Tak, ale za chwilę. Gdy pani Iwona zejdzie z
recepcji, wtedy będziecie mogli wejść na górę. Moglibyście zaczekać kilkanaście
minut na parkingu?
- Skoro trzeba….
I tak, zgodnie z obietnicą, gdy Hania zmieniła mamę
Kacpra na recepcji pozwalając jej wrócić do łóżka, zaprowadziła młodych
mężczyzn do pokoju Huberta. Na widok entuzjastycznego przywitania uśmiechnęła
się szeroko. Hubert zaskoczony zachowywał się nieco drętwo, ale już po chwili
szczerze ucieszył się z wizyty. Gdy zostali sami zaczęli go wypytywać o jego
nieobecność i zniknięcie, stan nogi oraz zdradzać najnowsze ploteczki. Potem opowiedzieli
o swoich przygodach, które ich spotkały a które musieli przetrwać bez
niego. Hubert wyraził co prawda swoje ubolewanie, ale nie uważał by wyrzucenie
z klubu czy pobicie się z ochroniarzem było czymś czego musiał szczególnie
żałować. Ucieszył się natomiast z wiadomości, że laska która złożyła
nieprawdziwy donos o rzekomym gwałcie dokonanym przez jego przyjaciela, gdy miało
dość do rozprawy w końcu wycofała się ze swoich kłamstw. Na koniec podzielili
się z nim opowieścią o złej smoczycy, którą musieli przechytrzyć by się do
niego dostać.
- Przestańcie błaznować, kretyni.- Zganił rechoczących
kumpli Hubert.- To rozkaz odgórny od Staszka, musiała się podporządkować.
- I serio siedziałeś tu prawie dwa miechy? Bez
internetu i kablówki? Jak ty dałeś radę?!
- Na szczęście miałem jeszcze DVD, radio i książki.
- Książki? Zbyszek, bałwanie: czy ty to słyszysz? Huba
i książki?!
- A żebyś wiedział imbecylu, że umiem czytać.- Hubert
śmiejąc się usiłował rzucić w Sławka poduszką. Ten by się przed tym uchronić
wyszedł na chwilę na zewnętrz.
- Rany, gdzie się podział nasz kumpel oddaj nam go…-
Żartowali, przekomarzali się i gawędzili wesoło dzięki czemu Hubert zdał
sobie sprawę, jak bardzo mu tego brakowało. Dopiero po kilkunastu minutach
panowie przeszli do bardziej poważnych tematów.
- A jak zareagowałeś na fakt że zostaniesz tatusiem?-
Spytał w końcu Zbyszek.
- Na razie to wciąż do mnie nie dociera, ale będę
musiał uwzględnić to w moich planach.
- Ale jazda, nie? Nasz Huba tatusiem. – Skomentował to
Czarek.- Ale to chyba nie oznacza, że przestaniesz z nami jeździć na imprezy,
prawda?
- Jasne.- Uspokoił go Skrzynecki.- Ale i tak będę
musiał z tym przystopować.
- No tak: niedługo przygotowania do sezonu…
- Nie tylko o to chodzi. Ostatnio trochę się
zapomniałem.
- Stary, nie przesadzaj. Media trochę po huczały, ale
teraz ucichły na twój temat. Zwłaszcza, że seks taśma z twoim udziałem okazała
się być zwyczajnym pocałunkiem do gry wstępnej a nie żadnym pornosem. No i
ta dwumiesięczna nieobecność też zrobiła swoje.
- Klara narobiła szumu, głupia cizia.- Prychnął
Sławek. – Chciała się na tobie wylansować i tyle. Gdybym mógł ukręciłbym
jej ten piękny łeb.
- Lepiej się w to nie mieszaj, dobra?- Polecił mu
Hubert.- Poza tym to matka mojego dziecka i choćby z tego tytułu niestety
należy jej się szacunek. Jutro wyjeżdżam i sam załatwię swoje sprawy.
- Jutro? Nie możesz już dzisiaj? Widzę, że już
spakowałeś swoje walizki. Zabrałbyś się z nami.
- Nie, jestem umówiony na jutro.
- Napisz temu prykowi Staszkowi- srażkowi, że pojedziesz
z nami i tyle.
- Miałem na myśli kogoś innego. Poznałem kogoś. –Na
widok wymownego spojrzenia kumpli wywrócił oczami.- Tak, to laska.
- No to widzę, że się tutaj nie nudziłeś, brachu…A ty
nam tutaj mydlisz oczy książkami, no no: opowiadaj!
- Nie ma czego.
- Jak to nie ma czego? Kto to?
- Hania. Widzieliście ją: to ona was tutaj
przyprowadziła. Wyjeżdża ze mną i przez jakiś czas u mnie pomieszka. Czemu tak
patrzysz Sławek?
- No całkiem ładna ta twoja góraleczka, ale serio po
aferze z Klarą Zawadzką chcesz bawić się w
nową dziewczynę? Zwłaszcza, że trener cię zawiesił? I w dodatku sprowadzać
ją na chatę? To chyba zbyt poważny krok, co? Ile ty ją znasz?- Słysząc to
Hubert się zmieszał.
- Chodziło mi o to, że ona ma pomieszkać u mnie dopóki sobie czegoś nie
znajdzie. To nie tak, że to zaraz coś poważnego.
- Uf, a już się przestraszyłem że naprawdę podmienili
cię kosmici i zakochałeś w jakieś nieznanej lasce.
- Skąd, ja? Po prostu mi się podoba. I tyle.– Czując
się głupio, Hubert przyłączył się do śmiechu kumpla. Własne tchórzostwo
napawało go jednak odrazą. Nie chodziło o to, że wstydził się Hanki: wręcz
przeciwnie, była jego pierwszą dziewczyną którą mógłby się pochwalić, a nie
musiał świecić za nią oczami. Tyle, że taki lowelas jak Sławek by tego nie
zrozumiał. Ponadto miał może trochę racji, że zbytnio pospieszył się z tą
propozycją mieszkania. Ze względu na konserwatywnego trenera media musiały
przestać interesować się jego życiem. A „porwana” z gór dziewczyna mogłaby
stanowić ciekawy kąsek dla reporterów. Tyle że przebywając tutaj, w tym
pensjonacie z dala od ludzi i świata pełnego splendoru, na chwilę zapomniał że
do niego należy. A on rządził się niestety swoimi prawami.
- No tak z braku laku, na bezrybiu i rak ryba, co?-
Zarechotał Czarek.
- Prędzej piekło zamarznie ale kto tam wie…- Dołączył
Zbyszek. Sławek natomiast szybko uciął temat podejmując nowy:
- Aha i mąż twojej byłej kochanki, pan Zawadzki
przestał obsmarowywać cię w prasie i się odgrażać. To on podobno opublikował w
sieci film z wami…
Stojąc na korytarzu przed wejściem do pokoju i
trzymając w ręku tacę z kanapkami, Hania czuła że coś w środku niej umiera.
Zupełnie mechanicznie odkręciła się w pewnym momencie z powrotem przynosząc do
kuchni wcześniej przygotowany posiłek. Musiała mieć nietęgo minę skoro nawet
kucharka spytała czy wszystko w porządku. Wspomniała wtedy coś o bólu głowy
wracając z powrotem na recepcję. Nowi goście których musiała przyjąć na jakiś
czas zajęli jej uwagę, ale później słowa przyjaciół Huberta i jego samego
wróciły do niej ze zdwojoną siłą. Nie wiedziała już które z nich bolało
najbardziej. To w których zaprzeczał że coś do niej czuje? A może te w których
wydało się, że spotykał się z mężatką i miał zostać ojcem? Albo ten beztroski
ton, którego nigdy wcześniej u niego nie słyszała; tak prześmiewczy i pełen
szyderstwa…Już sam w sobie świadczył o arogancki wypowiadającego się i jego
poczuciu wyższości.
Kilkanaście minut późnej trójka przyjaciół
Skrzyneckiego opuściła hotel nawet się nie żegnając. Hania odprowadziła ich
wzrokiem aż do końca drzwi. A potem pracowała zupełnie automatycznie aż do
piętnastej, kiedy zjawiła się pani Marysia, którą jej mama zatrudniała dorywczo
do pracy w hotelu. Wtedy mogła wrócić do swojego pokoju na czwartym piętrze
wciąż na nowo analizując słowa usłyszanej rozmowy.
Będąc na miejscu, położyła się na łóżku leżąc tak
prawie pół godziny. Dopiero pukanie do drzwi uświadomiło jej własną
bezczynność.
- Hej, Hanka.- Radosny głos przyjaciółki brzmiał w jej
uszach jak naigrywający się z jej cierpienia chochlik.- Umówiłyśmy się u
Małgośki, pamiętasz? Dzisiaj przyjechała Paula.
- Cześć Ania.- Powiedziała machinalnie.- Przepraszam,
zupełnie zapomniałam.
- Tak myślałam, że będziesz zarobiona. Ale pani Renia
w kuchni powiedziała, że kiepsko się czujesz i poszłaś na górę. Co jest?
- Nic…po prostu boli mnie gło…głowa.- Przy ostatnim
słowie głos Hani nieznacznie drgnął. Przełknęła więc szybko ślinę mając
nadzieję, że się nie rozpłacze.
- Brałaś jakieś proszki?- Spytała Anka podchodząc do
leżącej na łóżku koleżanki. Potem przyłożyła rękę do jej czoła.
- Tak.- Skłamała Hania czując się głupio z powodu
własnego kłamstwa.- Ale mogłabyś jeszcze raz zejść na dół i poprosić panią
Renatę o jakiś lek? Ona ze względu na swoje migreny z pewnością będzie
miała coś silniejszego. Zwykły paracetamol który wzięłam chyba nie daje rady.
- Jasne, już lecę.
- Dzięki. Aniu, mam jeszcze jedną prośbę. Dasz mi na
chwilę swój telefon? Chciałabym coś sprawdzić w internecie.
- Trzymaj.- Uśmiechając się, przyjaciółka wręczyła
Hani komórkę. Gdy wyszła z pokoju aby zgodnie z poleceniem przynieść tabletki
na nieistniejący ból głowy, Hanna od razu wpisała w wyszukiwarkę nazwisko
Huberta. Artykuły które się w niej ukazały przeszły jej najśmielsze
oczekiwania. Część z nich ukazywała zdjęcia mężczyzny ubranego w siatkarskie
barwy w różnych ujęciach z boiska chwaląc jego formę czy gratulując
kolejnego zwycięstwa. I choć Hania wiedziała już, że Hubert był reprezentantem
kraju w tym sporcie patrząc na nie nie mogła powtrzymać podziwu.
HUBERT SKRZYNECKI NAJLEPSZYM SIATKARZEM ROKU!
Niestety obok zdjęć z treningów, mistrzostw czy innych
sportowych wydarzeń pełno było artykułów o Hubercie brylującym na różnych
„ściankach” podczas sportowych i (nie tylko) wydarzeń. W eleganckim ubraniu i
fryzurze prezentował się jak ktoś zupełnie inny, nie jak „jej” Hubert. Ponadto
na każdym z tego typu zdjęć towarzyszyła mu inna kobieta: każda wysoka,
szczupła i piękna.
NOWA ZDOBYCZ SPORTOWCA: CZY PIĘKNA MODELKA MARCELINA
KSIĄŻKIEWICZ BĘDZIE JEGO KOLEJNĄ WYBRANKĄ?
Najgorsze jednak były zdjęcia trzeciej kategorii.
Zdjęcia gdy pijany pozował z przyjaciółmi pod jednym z klubów. Albo
uśmiechający się od ucha do ucha wykonujący gest środkowego palca obok
zestawiony ze zdjęciem- jak głosił nagłówek- trenera.
PILARCZYK TYM RAZEM MA DOŚĆ WYBRYKÓW SWOJEGO
ULUBIEŃCA? SKRZYNECKI ZAWIESZONY.
Albo zniszczonego auta po pijackiej eskapadzie w
wyniku której złamał nogę.
- Mogę spytać co
się panu stało?
- Wypadek
samochodowy.
Jasne, nie ukrywał tego. Ale nie wspomniał też o
„drobnym” szczególe dotyczącym stanu jego trzeźwości. Tak jak o swoim ojcostwie.
Ale w końcu to nic: ot, tak kolejny mało istotny fakt.
Boże, jak mogła być taką kretynką?! Zachowała się
gorzej niż pierwsza lepsza naiwna idiotka, a informacje przecież miała przecież
wszędzie na wyciągnięcie ręki: w prasie, internecie, plotkarskich mediach…
Przeskakując kolejne nagłówki, nie mając czasu
wgłębiać się w ich treść, Hania w pewnym momencie z trudem zaczęła łapać
oddech. To było niemożliwe, powtarzała sobie wciąż w myślach. To nie mógł
być mężczyzna w którym się zakochała. Ten rozkapryszony sportowiec nie mógł być
Hubertem Skrzyneckim. Mężczyzna, który spotykał się z mężatką nakręcając z nią
erotyczny film nie mógł jej w sobie rozkochać. I z którym miała już jutro
wyjechać z gór...
A jednak zdjęcia i artykuły nie kłamały, wszystkie nie
mogłyby się przecież mylić prezentując Huberta jako zepsutego sportowca bez
umiaru korzystającego z życia. Ale choć poznała wiele smutnych, groźnych i
bolesnych faktów, to jednak jej serce najbardziej ucierpiało gdy usłyszała jak
mówił swoim przyjaciołom o uczuciach do niej.
- Uf, a już się
przestraszyłem że naprawdę zakochałeś w jakieś nieznanej lasce.
- Skąd, ja? Po
prostu mi się podoba. I tyle.
Jak po usłyszeniu tego wszystkiego mogłaby z nim
wyjechać? I co by się stało gdyby to zrobiła?
- Już jestem: miałaś rację pani Renia miała środki
przeciwbólowe. Ale zastrzegła że są bardzo mocne, bo lekarz przepisał je jej na
receptę także…Cholera, wyglądasz naprawdę źle. Jesteś blada jak papier.
Głos Anki dotarł do Hanki jakby z oddalenia.
Odkładając jej komórkę na stolik próbowała wymazać z głowy obrazy i słowa,
które niedawno widziała. Ale kilkakrotnie mruganie oczami nic nie dało, bo
wciąż widziała Huberta, który w zawadiackiej pozie obejmuje jakąś aktorkę
której imienia teraz nie pamiętała. A potem jeszcze jedno na którym widać
z oddalenia ich pocałunek. Po co chciał by z nim wyjechała skoro nic dla
niego nie znaczyła? Skoro po kilku tygodniach zostawiłby ją samej sobie? Czy
naprawdę nie rozumiał jak ważne to dla niej było i co oznaczało? Przecież
mówiła mu, że nigdy nie wyjeżdżała poza granicę Pralkowa i jak wielkim strachem
ją to napełnia. A on ją uspokajał mówiąc, że będzie się nią opiekował choć w
duchu wiedział że nie potrwa to długo. Jak mógł być tak nieświadomie okrutny?!
- Hania, słyszysz mnie? Hanka?- Wracając do
rzeczywistości, Hania przez dłuższą chwilę wpatrywała się bezmyślnie w
zaniepokojoną twarz swojej przyjaciółki.
- Tak.- Skinęła wreszcie głową biorąc głęboki wdech.-
Przykro mi, nie mogę dzisiaj iść do Gosi. Pozdrów ode mnie Paulę.
- Widzę, to jasne. Zostanę z tobą i…
- Nie, idź. Ja dam sobie radę. Zresztą i tak mi nie
pomożesz a ja potrzebuję ciszy.
- Na pewno? Naprawdę źle wyglądasz. Może…
- Naprawdę w porządku.- Hania po raz kolejny przerwała
przyjaciółce.- Idź. Ja wezmę proszki od pani Renaty i jak mi przejdzie może do
was później dołączę.
- Skoro tak twierdzisz…ale jakby co, dzwoń.
- Jasne.- Mrugnęła tylko Hania. Wiedziała, że i tak
nie musi iść na spotkanie: w końcu zaaranżowała je tylko po to by móc pożegnać
się ze swoimi przyjaciółki przed wyjazdem. A skoro miało go nie być, nie
było takiej potrzeby.
Gdy została sama myślała, że się rozpłacze i nie
będzie mogła przestać. To dlatego chciała jak najszybciej pozbyć się
przyjaciółki by nie była świadkiem jej załamania. O dziwo jednak nie płakała.
Smutek rozdzierał jej serce jednocześnie napełniając je ciężarem, który
sprawiał, że nie mogła unieść się z łóżka. Ale oczy pozostały suche. Czuła
jednak, jak w środku cała się rozpada.
Bo płakała jej dusza.
OBECNIE
Hubertowi udało się wrócić do pokoju tuż przed końcem
prysznica Miłosza, dzięki czemu uniknął też zbędnych tłumaczeń dotyczących
swojego wieczornego spaceru. Trudno było mu jednak ukryć własne rozkojarzenie:
w końcu potencjalny ślub oraz wieczorna rozmowa z Hanką podczas
której zrozumiał wiele istotnych kwestii, pomogły mu spojrzeć na przeszłość z
innej perspektywy.
Nie miał, na przykład pojęcia, że nieślubne
pochodzenie Hani kładło się cieniem na jej życiu, przysparzając jej i jej matce
wiele bólu. On sam cierpiał na samo wspomnienie wyrazu oczu Witwickiej kiedy mu
o tym opowiadała.
Nie wiesz jak
ludzie ją traktowali za plecami, jak się śmiali. Dziewczyny których nie lubiłam
zawsze podczas kłótni ze mną odnosiły się do tego a ja nawet nie wiedziałam jak
się bronić. Nie wiesz jak to bolało.
Gdyby mógł swoim fizycznym bólem jej tego
zaoszczędzić, nie wahałby się tego zrobić. Zamiast tego jednak, mógł ją chronić
już teraz. Sprawić, by w końcu przestała się przepracowywać i normalnie
wysypiać, by jej myśli nie zaprzątały niezapłacone rachunki czy faktury. By nie
musiała dłużej spowiadać się Kacprowi samodzielnie prowadząc hotel. Chciał
widzieć jej uśmiech, słyszeć dźwięk śmiechu, spojrzenie pełne nieskrępowanej
radości takie samo jakie widział w jej oczach ponad pięć lat temu. Wiedział, że
mógłby dać jej to i jeszcze więcej. Pytanie tylko czy się nie stchórzy.
- Chyba jesteś więc
bardzo odważną osobą?
- Ależ skąd. Boję
się wielu rzeczy. Ale jestem bardzo impulsywna i często zamiast pomyśleć
najpierw robię.
Szlak by to trafił, pomyślał chyba po raz setny
wiercąc się w swoim łóżku. A co jeśli ona stchórzy? Czy naprawdę będzie w stanie
zostawić ją w spokoju tak jak to obiecał? Przecież nie mógłby tak po prostu
wyjechać bez słowa. Nie, gdy na nowo przypomniał sobie słodycz jej pocałunków,
poczuł dotyk ust, spojrzał w oczy…
- Przykro mi.
- Ale nie na tyle
by zostawić mnie w spokoju, co?
Ale będzie musiał to zrobić, postanowił. Nie może
wiecznie zachowywać się jak napalony młokos nie rozumiejący słowa „nie”.
Dzisiaj też nie powinien zmuszać jej do pocałunku usprawiedliwiając się w
swojej głowie tym że w głębi ducha też tego chciała albo że należała mu się
jakaś drobna „rekompensata” za to, że sześć lat temu zostawiła go bez słowa.
Tego ranka obudził się kompletnie nie wyspany, ale
wcale się temu nie dziwił zważywszy na fakt, że zasnął gdzieś około drugiej w
nocy. Cieszył się, że kumple są zajęci przygotowaniem się do wyjazdu oraz
swoimi planami nie zauważając jego zdenerwowania i małomówności. Ale w końcu
nie zdawali sobie sprawy z faktu, że najbliższe trzy godziny zaważą na jego
dalszym życiu.
Pierwsze ukucie zaniepokojenia poczuł gdy siadając
przy stoliku w jadalni, nie zauważył na sali Hanki. Co prawda to mógł być zbieg
okoliczności, że dzisiaj na śniadaniach nie przypadała jej zmiana, ale jakoś w
to nie uwierzył. Dlatego bez przekonania dłubał w swojej jajecznicy powtarzając
w myślach, że musi dać jej wybór. I że zostały jej jeszcze dwie godziny.
Kumple żartowali przy stole, wspominali śmieszne
przygody czy wpadki a on nie dość, że nie mógł się w nie włączyć, to jeszcze
czuł że ta beztroska paplanina działa mu na nerwy.
A jednak się pomylił.
Hanka nie zamierzała przyjąć jego oświadczyn.
I musiał się z tym pogodzić.
W milczeniu dopijając swój sok i czekając na resztę
zastanawiał się czy od razu nie zamówić biletu do Paryża. Nie musiał co prawda
spieszyć się z ratowaniem matki przed długami, ale skoro nie miał nic lepszego
do roboty mógł zrobić to od razu. I definitywnie odciąć swoje finanse od
eskapad rodzicielki. Już dawno powinien to zrobić, ale zawsze w duchu
przypominały mu się liczne wyrzeczenia do których dla niego zmuszali się
rodzice. Tyle czy to dawało im prawo wykorzystywać go teraz do końca własnego
żywota bazując na jego poczuciu winy?
Godzinę później, opuścili jadalnię żegnając się z
młodą dziewczyną która ich obsługiwała. Potem poszli na górę mijając recepcję
przy której siedziała poważna Paulina. I chyba mu się wydawało, ale na jego
pozdrowienie odburknęła tylko coś z gniewnym wyrazem twarzy. Nigdzie nie
wypatrzył ani śladu Hanki, która pewnie chowała się przed nim w swoim
„mieszkaniu”.
Oczywiście mógłby wejść na czwarte piętro pensjonatu.
I oczywiście wtedy pewnie by ją przekonał.
Nie chciał jednak tego robić. To musiała być jej
decyzja, powtarzał te słowa niczym mantrę stojąc przed drzwiami busa i pakując
do niego wszystkie bagaże całej ich czwórki. Nie takiego obrotu sprawy się co
prawda spodziewał, ale cóż, musiał pogodzić się z porażką.
Hubert miał rację: Hania chowała się przed nim w swoim
pokoju pogrążona w rachunkach i innych dokumentach, które musiała pilnie
przewertować. No, może niekoniecznie o ósmej rano, ale jednak. Bo bała się, że
gdy zobaczy Skrzyneckiego, irracjonalna propozycja jaką jej złożył znowu
nabierze dla niej realnych kształtów. A po przespanej nocy doskonale zdawała
sobie sprawę z tego, że nie może za niego wyjść. Przypomniała sobie też
wszystkie powody dla których powinna to zrobić i te które przemawiały na
korzyść małżeństwa. Bilans był oczywisty do przewidzenia.
Nie mogła przyjąć jego oświadczyn.
Mimo upływu lat nic się przecież nie zmieniło: Hubert
wciąż widział w niej tylko dziewczynę, która opierała się jego zalotom i to był
jedyny powód napędzający jego zainteresowanie. Była jego kaprysem, nie darzył ją głębszym uczuciem
takim chociażby jak przywiązanie czy czułość. Poza oczywistą korzyścią
finansową, nie miała więc żadnych powodów by przyjmować tak absurdalną
propozycję małżeństwa. Tylko, czy uczucia rzeczywiście były tutaj konieczne?
Sześć lat temu była młodą idealistyczną dziewczyną nie znoszącą niedorzecznych
romantycznych historii, ale mimo wszystko wierzącą w prawdziwą miłość. I uważała,
że miłość jest konieczna w związku, że bez niej nie może on istnieć. I była też
przekonana, że Hubert ją kocha. Teraz natomiast, minione lata pozwoliły jej
dostrzec, że życie nie jest bajką. I szczęśliwe zakończenia zdarzają się
nielicznym. I przede wszystkim nie łudziła się, że Hubert jest w niej zakochany
na zabój. A to przecież była kolosalna różnica: gdy po raz pierwszy
poznała Skrzyneckiego, miała złudzenia: teraz była z nich całkowicie
odarta.
Za małżeństwem przemawiał jeszcze jeden powód. W głębi
duszy Hanka chciała się zgodzić, chciała nawet przez chwilę być ważna w życiu
Huberta. Pragnęła w końcu objąć go bez wyrzutów sumienia, całować bez strachu
nakrycia przez kogoś innego czy spędzić noc. Szkoda tylko, że nawet zdając
sobie sprawę, iż historia jej matki kładła się cieniem na jej życiu, nie
potrafiła uśpić własnego rozsądku.
- Przykro mi Hubert.- Mrugnęła do siebie widząc jak
zegar wskazuje na tarczy godzinę dziesiątą trzydzieści. Z okna w pokoju
widziała sportowców, którzy znosili bagaże do zaparkowanego na parkingu auta. Z
tej odległości Hani wydawało się, że Hubert zwleka do ostatniej chwili licząc
na jej przybycie, bo co chwila się rozglądał. Naprawdę był przekonany, że ona
się zgodzi? Że tylko po to by uratować Oazę zaprzeda samą siebie?
A wiesz dlaczego
wciąż jesteś sama? Bo nawet nie masz czasu żeby umówić się na pieprzoną randkę!
Paradoksalnie, to słowa Kacpra pomogły jej powziąć
decyzję.
Do diaska z rozsądkiem! Choć raz w życiu chciała
zrobić coś czego pragnęła bez względu na konsekwencje, choć raz chciała móc w
ogóle czegoś żałować w swoim życiu. A na razie jedyne co przychodziło jej do
głowy to fakt ściągania na sprawdzianie w gimnazjum od Pauliny. I niezłożenie
mamie życzeń urodzinowych. No, może ignorowanie wiadomości od Rafała. Tak, ta
piorunująca lista skandalicznych rzeczy była wprost nie do uwierzenia nawet dla
niej. Hubert był skandalistą, miał pozamałżeńskie dziecko i lubił romanse?
Trudno, przynajmniej teraz pragnął tylko jej. A jeśli ją zdradzi dowie się o
tym dość szybko z plotkarskich gazet. I będzie mogła kopnąć go w tyłek.
Tak samo zresztą jak popełni inny nieodpowiedzialny wybryk. To była pewnie
jedyna zaleta życia na świeczniku.
Zrywając się z krzesła, zrzuciła kilka faktur, ale
zignorowała powstały bałagan. Potem szybko zbiegła po schodach, biegnąc aż do
recepcji gdzie przywitał ją wzrok zaciekawionej Pauliny. Hania jednak nie
zamierzała niczego wyjaśniać. Pobiegła dalej przekraczając drzwi wejściowe a
potem kierując się na parking. Na zakręcie, prawie wpadła na Miłosza.
- Łoł.- Rzucił tylko podtrzymując jej ramiona gdy z
trudem uniknęli zderzenia.
- Przepraszam.- Mrugnęła. Zauważyłam, że już
wyjeżdżacie a muszę coś powiedzieć Hubertowi. Mógłbyś go poprosić?- Zażądała
spuszczając wzrok pod bacznym spojrzeniem szczypiorniaka.
- Jasne, zaraz go zawołam.- Wypuszczając ciężko
powietrze, Hania została za fasadą budynku opierając się o jego ścianę.
Przymknęła na moment oczy próbując opanować przyspieszony oddech. Kiedyś będzie
musiała w końcu popracować nad kondycją…
- Chciałaś mnie widzieć?- Głos Huberta, jego wzrok i
cała sylwetka sprawiły, że bezwiednie się uśmiechnęła.- Czemu tak dyszysz?
- Bo zbiegłam stąd z samej góry.- Kąciki jego ust
zadrgały.
- Kiepską masz w takim razie kondycję.
- Też doszłam do tego samego wniosku. I do jeszcze
jednego.
- Mianowicie?
- Weźmy ten ślub.- Oznajmiła po głębokim wdechu.- To
szaleństwo, ale chcę choć raz móc czegoś żałować w życiu.- Słysząc to
zmarszczył brwi.
- Nieco przesadzona opinia, naprawdę. Może się
zdziwisz, ale jestem uważany za dobrą partię.- Powiedział nieco urażonym tonem,
ale zniszczył ten efekt gdy objął ją szeroko uśmiechając się nad jej głową.
Potem odsunął się od niej odrobinę by móc spojrzeć w oczy.- Jesteś pewna?
- Nie, ale i tak to zróbmy.- Odparła. Wtedy poczuła
dłonie Huberta na swojej twarzy. Przymknęła oczy gdy nachylił się nad nią
składając delikatny pocałunek.
- Myślałem, że stchórzysz.
- Ja też.
- Rany, wciąż nie wierzę.
- Teraz masz pietra?
- To ty mówiłaś, że po ślubie wyjdzie z ciebie
magiera.- Nie dał jej szansy na odpowiedź znów składając pocałunek na jej
ustach. Tym razem bardziej głęboki. Dużo bardziej. Gdy się od niej oderwał po
kilkudziesięciu sekundach oboje ciężko dyszeli.
- Chyba u ciebie też ciężko z kondycją.- Zażartowała.
- Z tą którą masz na myśli wszystko w porządku. Już
niedługo sama się przekonasz.- Aż do teraz nie wiedziała, że same tylko słowa
mogą wywołać dreszcz podniecenia.- Podasz przyszłemu mężowi swój numer telefonu czy mam
dzwonić na recepcję hotelu?
- Daj.- Poprosiła wskazując jego telefon i wbijając w
ekran ciąg cyfr.- Kiedy przyjedziesz?
- Muszę załatwić pilną sprawę za granicą. Potem
spotkać się z trenerem i menadżerem…Ale w międzyczasie załatwię wszelkie
formalności potrzebne do zawarcia związku.
- Musimy spisać też naszą umowę tak by nie było
żadnych niedopowiedzeń.
- Spokojnie: przeleję ci pieniądze gdy tylko
dojedziemy. Pewnie taką sumę będę musiał dodatkowo autoryzować w banku.
- Nie o to mi chodziło.
- Wiem, ale to ważne byś jak najszybciej rozpoczęła
walkę o Oazę z Kacprem. No, a teraz muszę już lecieć. Gdybyś zebrała się na
odwagę wcześniej moglibyśmy spędzić trochę czasu razem a skoro nie…cóż
musi wystarczyć tylko ten pocałunek.- Na dłuższy moment ponownie się nad nią
nachylił.- Czekaj na mnie.- Poprosił.- I nie waż się zmienić zdania, bo i tak
zatargam cię do Urzędu Stanu Cywilnego za uszy.
- Nie zmienię zdania. I ciebie też się to tyczy.- Po
raz ostatni nachylił się nad nią i pocałował. A potem odszedł bez dalszego
słowa próbując powściągnąć uśmiech radości. Nie bardzo mu się to jednak udało,
bo szczerzył się od ucha do ucha.
- Wszystko w porządku?- Spytał Miłosz gdy Hubert wsiadał
do auta.
- W najlepszym, bracie. W najlepszym.
No takiego obrotu spraw się nie spodziewałam. Ślub?! I Hania się na niego zgodziła. Poprostu nie wierzę. Co za zwrot akcji. No i jak ja mam wytrzymać do następnej części. Jesteś najlepsza. Pozdrawiam roksana
OdpowiedzUsuńTaką miałam nadzieję, że jeszcze uda mi się czymś zaskoczyć czytelników.
UsuńReakcja Hani na oświadczyny Huberta i to, jak sarkastycznie z nim o tym rozmawiała, to majstersztyk! Miałam spory ubaw, czytając jak się przekomarzali. Ale potem zrobiło się poważniej, dowiedzieliśmy się nieco więcej o ich przeszłości i zrobiło mi się smutno. A na koniec emocje sięgnęły zenitu i z napięciem czekałam na decyzję Hani, choć domyślałam się, że się zgodzi. Ten rozdział to istny rollercoaster!
OdpowiedzUsuńP.S. Nie spodziewałam się kolejnej części tak szybko. Dzięki za to, jesteś super :)
Ten rozdział pisało mi się bardzo szybko i przyjemnie, chyba nawet za bardzo wczułam się w skórę Hani; stąd wstawiony w nieco krótszym odstępie czasu. Ale proszę się nie przyzwyczajać :D
UsuńJak czytałam, byłam pewna, iż odpowiedź Hani poznamy w kolejnum wpisie. I nawet sie powoli na to zezłościlam, a tu taka mila niespodzianka. Urzekła mnie także początkowa drwina z propozycji małżeństwa zaproponowanej przez Huberta. Czekam na ciag dalszy. Licze nadal na takie niespodzianki autorko, mam na mysli tak krotki czas oczekiwanka na kolejny kawałek historii o Hanii i Hubercie. Pozdrawiam cieplutko. Nienieidealna
OdpowiedzUsuńNie, już skończyłam z tymi zabiegami urywania końcówki i pozostawiania czytelników z wątpliwościami aż do kolejnego rozdziału:) A Hania i tak długo się wahała, ja zgodziłabym się wyjść za takiego Huberta już w pierwszej minucie po oświadczynach.
UsuńCo do dalszych rozdziałów to kolejny już się tworzy, jak tylko będzie gotowy to zaraz wyląduje na stronie. (PS: Druga szansa to jedyne opowiadanie, które wstawiam bez najmniejszych opóźnień i buforów w postaci "przyszłych" części: czyli to co napisze, ląduje od razu na stronie. Pewnie niektórzy mogli zauważyć, że niektóre błędy stylistyczne czy merytoryczne takie jak niewłaściwie imiona korygowałam czasami już po publikacji)
Zdążyłam ten rozdział przeczytać już z 3 razy zanim zabrałam się za napisanie komentarza. I ciągle jestem w szoku. Naprawdę nie spodziewałam się takiej reakcji Hanki ani tym bardziej że się zgodzi. Oczywiście bardzo mnie to cieszy, bo teraz akcja naprawdę się rozpędzi. Jestem ciekawa jak zareaguje Kacper (już nie mogę się doczekać jakiegoś starcia między nim a Hubertem) i ogólnie reszta. Ale taki rozdział bez niego był świetny, bo nikt tak jak on nie działa mi na nerwy hahaha.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Oj, mi Kacper też działa na nerwy :D Ale dzięki niemu jest też trochę ciekawiej. I starcie miedzy nim a Hubertem będzie na pewno, może tylko nieco później. Mam już pewną wizję tej sceny w swojej głowie zobaczymy, jak to wyjdzie w praktyce. I na papierze.
Usuń