Dzisiejsza rozmowa
z Kacprem, niczym przysłowiowy gwóźdź do trumny, upewniła Hanię co do
determinacji jej wspólnika. To dziwne, ale do tej pory choć znała fakty i
widziała że działania podjęte przez Jakubiaka raczej nie świadczą o wahaniu
się, to w głębi ducha wciąż się łudziła. Bo przecież Oaza, jej oaza nie może
tak po prostu przestać istnieć. To nie mieściło się po prostu w głowie. Dla
niej było to tak absurdalne jak fakt, że Słońce nagle przestanie świecić. Albo
ptaki zaczną szczekać. Przygryzając ze zdenerwowania końcówkę długopisu i bezwiednie
stukając nogą o podłogę wpatrywała się tępo w ciąg cyfr. Jeszcze raz
przeglądając najbliższe wydatki ośrodka oraz spodziewane wpływy miała nadzieję,
że pomyliła kwoty, że bilans wcale nie jest ujemny. Ale pieniędzy brakowało na
terminowe regulowanie zobowiązań bieżących. Jak mogłaby więc „wyskrobać” kwotę
na adwokata? A bez niego nie miała przecież jakichkolwiek szans na
powodzenie. O ile w ogóle takowe miała.
Mając do wyboru
stracenie jej z wkładem własnym za czwartą część wartości budynku albo
stracenie jej z kilkudziesięciotysięcznym długiem opcja jest chyba prosta,
prawda?
Słowa Ani wciąż do
niej wracały, niczym bumerang odbijając się od „ścianek” głowy. I zrozumiała,
że pani Iwona przepisując część wartości budynku na nią, przewidziała taki
scenariusz. Już wtedy zdawała sobie sprawę, że byle jakie zyski hotelu nie
powstrzymają jej syna przed zamknięciem Oazy. I że miała nadzieję że fakt, iż
posiada część budynku na własność uchroni ją przed takim scenariuszem.
Pomyliła się
jednak.
Bo Kacper nie bał
się i tego. Zresztą w otwarte oczy mówił jej, że zysk od dewelopera będzie
duży: gdy spłaci jej 25%, pozostanie mu do dyspozycji cała reszta. A to
miejsce, ze względu na umiejscowienie poza ścisłym centrum górskich atrakcji, w
obecnych czasach czyniło je bardziej atrakcyjnym w oczach potencjalnych
turystów. Stąd ceny gruntu znacznie poszły w górę. Mogła się co prawda
pocieszać, że dzięki temu jej dola po sprzedaży będzie większa, ale to jej
jakoś nie pocieszało. Bo nie chciała sprzedawać Oazy, ale ją uratować. Nawet
jeśli doskonale zdawała sobie sprawę, że nigdy nie zbije na tym hotelu kokosów.
Przeglądając
faktury i wykonując najpilniejsze przelewy, Hania postanowiła że czas szukać
nowego mieszkania- niestety fakt, iż tego nie robiła nie sprawiał że nie będzie
się musiała wyprowadzić. A potem powinna odnaleźć paragony na rzeczy które
kupiła do swojego hotelowego domu samodzielnie, skoro Kacper i to jej wypomniał.
Nie robiła tego jednak z przekonaniem. W głębi ducha sama świadomość
mieszkania gdzie indziej niż tutaj ją przerażała.
Pół godziny później
wykonała pierwszy telefon pytając o warunki, dokładną lokalizacje, opłaty oraz
wszystkie inne rzeczy które powinna wiedzieć przed potencjalnym wprowadzeniem.
Problem stanowiła już sama kaucja, a przecież będzie potrzebowała jeszcze
dodatkowych pieniędzy chociaż na kupno nowego łóżka: jej obecne jak wypomniał
jej wspólnik stanowiło element wyposażenia hotelu. Nawet jeśli rama już dawno
straciła swój kolor a samo łóżko skrzypiało niemiłosiernie od zepsutych już
sprężyn.
- Niech cię wszyscy
diabli Kacper.- Szepnęła pod nosem.- I przy okazji weź ze sobą tego imbecyla
Huberta. Bo tylko ktoś kompletnie głupi chciałby dać mi sto tysięcy za jedną
razem spędzoną noc.- Prychnęła akurat widząc go z okna wychodzącego na
zewnętrz. Dobrze, że przynajmniej teraz nie będzie musiała przebywać z nim pod
jednym dachem.- Jeszcze tylko dwa dni. Za dwa dni wyjedzie zostawiając mnie w
spokoju. –Dodała cicho odprowadzając jego postać wzrokiem póki nie zniknęła za
ścieżką prowadzącą na parking. Ale choć chciała do tego przekonać samą siebie,
czuła że to daremny trud. Bo gdy wyjedzie znowu będzie musiała włożyć masę
energii w to żeby o nim zapomnieć. Ze złości złożyła usta w ciup. Dla niego to
było takie łatwe: jednym tchem mówić że jest dla niego ważna a drugim żeby
spędzili ze sobą noc, bo za kilka dni wyjedzie. Dlaczego ona tak nie mogła? Dlaczego
nie mogła przeżyć z nim krótkiej niezobowiązującej przygody tak jak tego w
głębi ducha chciała nie angażując w to nawet maciupeńkiej części własnego
serca? I dlaczego nie mogła spalić za sobą wszystkim mostów i rzucić Oazy w
cholerę? Dlaczego tak kochała to miejsce choć tyrała za dwóch by utrzymać je na
powierzchni? Co z nią było nie tak? Jestem masochistką ot co, pomyślała w
przypływie wisielczego humoru wracając do przerwanej czynności. Zaznaczyła parę
interesujących ofert w zakładkach przeglądarki, decydując się zapytać o szczegóły
później. Na razie musiała rozładować dzisiejszą dostawę towarów spożywczych
oraz posprzątać pokoje. A nie zamierzała tego zaniedbywać przez prywatne problemy.
Jakiś czas później,
dzięki sprzątaniu udało jej się zapomnieć o bolączkach: dużą zasługę miały w
tym wesołe latynoskie rytmy, które zwykle wprawiały ją w dobry nastrój. Tak było
i teraz. Do czasu gdy nie otrzymała wiadomości od Kacpra.
- Co?!- Żachnęła
się ze zdumieniem wpatrując się w komórkę jakby to była jej wina. Potem szybko
wybrała numer wspólnika. Gdy odebrał, nie tracąc czasu na przywitania
wykrzyczała:- Skoro ty chcesz zwolnić pracowników sam daj im wypowiedzenia i
powiedz to prosto w twarz jak mężczyzna a nie nędzny tchórz chowający się za
moją spódnicą!
- Posłuchaj, nie
mam teraz czasu na twoje krzyki i prete…
- Ja też nie mam
czasu na twoje wizyty i rozkazy.- Przerwała mu bezceremonialnie.- A mimo to
muszę je znosić.
- W porządku: podaj
mi mailem ich numery telefonów. Aha, i nazwisko tej nowej pracownicy. Jak ona
miała na imię? Kamila?
- Natalia.-
Poprawiła go Hania nagle tracąc całą werwę tak gwałtownie jak przedtem się
zezłościła. – To smutne, że nawet tego nie wiesz…
Dalszą część pracy
wykonała już w całkowitej ciszy, bo wesoła muzyka wydawała jej się być nie na
miejscu w tej sytuacji. Bo jak miała przekazać pani Renacie oraz Pauli
wiadomość o końcu współpracy? Kucharka pracowała tutaj praktycznie od
początku założenia działalności za to Paula…Paula dla niej odrzuciła pracę w
konkurencyjnej restauracji w której oferowano jej dużo lepsze warunki. A mimo
to przez prawie pięć lat dzielnie stała u jej boku wspierając w kolejnych
bataliach z Jakubiakiem i pracując za dużo niższą stawkę niż na to zasługiwała.
A sama Natalia? Przecież zatrudniła ją raptem tydzień temu. Jak mogła teraz
zakomunikować jej, że musi ją zwolnić?
Ponieważ straciła
apetyt, zaraz po uporaniu się ze sprzątaniem pokoi poszła do suszarni
wyprasować pościel i złożyć ręczniki. Pracowała bez przerwy aż do wieczora, gdy
Natalia nieśmiało zapukała do drzwi informując ją o końcu swojej zmiany, co
oznaczało że Hanka będzie musiała zająć jej miejsce na recepcji. Hania
podziękowała jej, a chwilę później zatrzymała. Im wcześniej wie, tym lepiej
dla niej, pomyślała przypominając sobie o przyczynie dla której Natalia tu
pracowała: chciała odłożyć na studia.
- Posłuchaj,
przykro mi to mówić, ale być może z dużym prawdopodobieństwem nie będziesz
mogła tutaj pracować dłużej niż miesiąc.
- Co?
- Ja…to znaczy Oaza
ma problemy.
- Czy to ze względu
na moją siostrę? A może z powodu tego alkoholu? I czy ty mnie właściwie
zwalniasz?
- Nie ja. Choć póki
co, nikt cię nie zwalnia. Po prostu…zauważyłaś, że nie dogaduję się z Kacprem,
prawda?- Szczerze mówiąc jedyne co zauważyła dziewczyna to fakt, że przystojny
wspólnik szefowej stale wodzi za nią wzrokiem gdy wydaje mu się, że nikt na
niego nie patrzy. Ale teraz tylko niepewnie skinęła głową.- No więc, on
zdecydował że powinniśmy zamknąć działalność ze względu na niesatysfakcjonujące
zyski. No i prawdę mówiąc ma trochę racji. Często mnie jednak straszył tym
zamknięciem, dlatego do tej pory nie brałam tego na serio, co jak się okazało
było moim błędem. Bo tym razem podjął kroki prawne, a że jest właścicielem
większej części budynku jestem niejako postawiona pod ścianą…- Hania po krótce
opowiedziała pracownicy działania które podjął Piękniś. Natalia słuchała w
milczeniu. Na końcu podziękowała za wczesną informację dzięki której będzie
mogła zacząć rozglądać się za czymś innym. I może uda jej się uzbierać
potrzebną kwotę na pierwsze miesiące podczas studiów.
- Przykro mi będzie
jednak rozstawać się z tym miejscem. Chociaż tak krótko, czas który tu
spędziłam był więcej niż przyjemny.
- Mnie też jest
bardzo przykro. A teraz chodźmy już: jak znam życie pani Stasia już czatuje na
recepcji bo nagle pojawił się jakiś problem niecierpiący zwłoki.- Zażartowała.
Dopiero tuż przy drzwiach przypomniała sobie początkowe słowa Natalii.- A co
miałaś na myśli mówiąc że chcę cię zwolnić z powodu alkoholu? Czyżbyś miała z
tym jakiś problem?
- Nie, skąd. Ja…-
Czując zażenowanie Natalia wyznała prawdę na temat sposobu w jaki Włodek
Ignaczak zdobył przedwczoraj alkohol. Na zakończenie dodała:- Jest mi naprawdę
bardzo przykro. Żałuję, że to zrobiłam. I że nie przyznałam się wcześniej. Ale
ja nie sądziłam, że on aż tak się upije. I potem pobije z Hubertem Skrzyneckim
na końcu rozwalając stół w jadalni. Przepraszam, Haniu. Gdyby nie ja być
może nic by się nie stało.
- Byłam przekonana,
że alkohol kupił gdzieś wcześniej na mieście. Cóż, nie było to zbyt rozważne
z twojej strony, ale czasu nie cofniemy. I dobrze, że przyznałaś się do błędu.
- Ale to wszystko
zaczęło się tamtego wieczora, prawda? To wtedy pan Kacper podjął decyzję o tym
by zamknąć Oazę?- Wiedząc do czego zmierza Natalia, Hania szybko postanowiła ją
uspokoić.
- Tak, wtedy
rozmawiał ze mną o potencjalnym zamknięciu hotelu. Ale to nie była twoja wina
ani tym bardziej nie z powodu bójki tych sportowców zdecydował się to zrobić.
On rozważał to dużo wcześniej. Jeśli już to ta sytuacja posłużyła mu za
wymówkę. Ale powtarzam: to nie była twoja wina. Nie możesz brać zamknięcia
hotelu na siebie. Poza tym: jakiego zamknięcia? Nie wyprzedzajmy faktów. Na
razie Oaza spokoju wciąż funkcjonuje normalnie a ja zamierzam zrobić wszystko
by dalej utrzymać ten stan. Nie zamierzam poddać się walkowerem. Chciałam tylko
żebyś w razie gdy mi się nie uda, mogła alternatywnie szukać nowej pracy. Wiem
jak bardzo pieniądze są ci potrzebne na studia dlatego uważam że to uczciwe
postawienie sprawy.- W spontanicznym geście Natalia objęła mocno Hankę. Ta
zaskoczona szybko odwzajemniła ten gest. Kilka godzin temu narzekała na brak
uścisków no i proszę: najpierw ten bałwan Hubert, a teraz Natalia. Może
gdy zażyczy sobie by Oaza spokoju nie została zamknięta funkcjonując na
obecnych warunkach jej życzenie się spełni? Zawsze warto spróbować.
- Dziękuję ci.
Jesteś cudowna. I przepraszam za to.- Dodała trochę zażenowana swoim familiarnym
zachowaniem Natalia.- Nie powinnam cię przytulać. Ale naprawdę bardzo cię
lubię. I mam jeszcze jedną prośbę. Czy mogłabyś nie mówić Dominice o tym co
zrobiłam? Inni mogą wiedzieć, nie chodzi mi o to byś ukrywała moją wpadkę, ale
moja siostra…Dość powiedzieć, że nie zachowałaby się tak jak ty gdyby poznała
prawdę, I zyskałaby koronny argument na to, że jestem za młoda i
niedojrzała na samodzielne życie. A studia są dla mnie jedyną szansą wyrwania
się spod jej wpływów.
- Jasne, nikt nie
musi o tym wiedzieć.- Potwierdziła Hanka. Potem we dwie opuściły suszarnie
wychodząc z piwnicy na górę. Wymieniły porozumiewawcze uśmiechy gdy zajmując
swój posterunek na recepcji, Witwicka naprawdę „wywróżyła” spotkanie z panią
Stanisławą. Tym razem staruszka poprosiła o zmianę żarówki, ponieważ ta obecna
już słabo świeci.
SZEŚĆ LAT WCZEŚNIEJ
Przyzwyczajona do
wczesnego wstawania, Hania nie potrzebowała budzika by obudzić się o szóstej
rano. Tym razem jednak nie mogła wygodnie się przeciągnąć, bo jej dłoń
natrafiła na pewną przeszkodę. Patrząc na śpiącego obok Huberta przez dłuższą
chwilę przypatrywała mu się w milczeniu po raz pierwszy mając okazję by zrobić
to zupełnie bezkarnie.
Był przystojny, ale
nie w typie mężczyzn z kwadratową szczęką i wysoko osadzonymi kośćmi
policzkowymi; nie należał też do tych drugich z chłopięcą urodą oraz długimi
rzęsami rzucającymi wyraziste spojrzenia. Jego uroda kryła się w zawadiackim
uśmiechu, który ukazywał dołeczek w lewym policzku, lekko przydługich już
włosach opadających na czoło, promiennej zdrowej cerze którą zawdzięczał pewnie
dzięki zdrowemu trybowi życia. I w prostym nosie, którego mu
zazdrościła. To było nie fair, że jej kończył się „haczykiem” jak dziób
drapieżnego sępa albo jastrzębia. Ale przede wszystkim pociągający był jego
styl bycia: prowokacja w oczach, przekorne przechylanie głowy na bok, poczucie
humoru zbliżone do tego które posiadała ona. Nawet sposób w jaki opadała jego
klatka piersiowa podczas rytmicznych oddechów wprawiała ją w zachwyt. Ta myśl
ją rozbawiła: jaka dziewczyna byłaby tym bardziej zainteresowana niż
wpatrywaniem się w gołą umięśnioną klatką piersiową czy mięśnie brzucha swojego
chłopaka?
Niechętnie wstała z
łóżka starając się go nie budzić: po szybkim prysznicu już była gotowa na to by
zająć się swoimi obowiązkami podczas nieobecności mamy. Za każdym razem gdy
o niej myślała dusiła w sobie wyrzuty sumienia spowodowane tym co chciała
zrobić. Ale nie chciała już dłużej być dla niej ciężarem. Nie chciała wmawiać
sobie, że jej mama po prostu nie okazuje czułości bo to leży w jej charakterze
skoro potrafiła wesoło przekomarzać się choćby z Kacprem. Podjęła decyzję. I
czuła, że dzięki Hubertowi będzie miała okazję posmakować innego życia.
Gdy dwie godziny
później nie znalazła Huberta w jego pokoju hotelowym, z niedowierzaniem
wróciła do swojego „mieszkania” na czwartym piętrze zauważając, że chłopak
jeszcze smacznie śpi w jej łóżku. Ponieważ dochodził już kwadrans po ósmej
zdecydowała, iż pobudka nie będzie czymś nagannym. Przy pierwszej próbie
odniosła jednak sromotną porażkę, bo jej chłopak mamrocząc coś pod nosem
odkręcił się na drugi bok. Dopiero zdecydowane potrząśnięcie jego ramienia
spowodowało, że otworzył oczy. Wtedy uśmiechnął się na widok znajdującej się
twarzy Hani tuż nad nim.
- Ty już na nogach?
Która godzina?
- Po ósmej. Przyniosłam
ci śniadanie. Ubieraj się.
- Rany, ale się nie
wyspałem.- Ziewnął Hubert.
- Trzeba było
wrócić do siebie gdy zasnęłam.- Zauważyła przypominając sobie, że gdy się
obudziła jedna z jego dłoni przypałętała się gdzieś poniżej jej pleców. – Łóżka
hotelowe są większe niż mój tapczan.
- Mając jako
alternatywę twoje łóżko zawsze je wybiorę.- Mrugnął z uśmiechem. I choć
z nieuczesanymi włosami i lekkim zarostem na twarzy wyglądał według niej
niezwykle uroczo, zdecydowała się nie poddawać jego urokowi i postawić sprawę
jasno:
- Nie przyzwyczajaj
się za bardzo.- Zgasiła go.- W Poznaniu znajdę sobie oddzielne lokum.
- Skoro chcesz
wydawać kasę na niepotrzebny czynsz: proszę bardzo. Tak jak mówiłem moje
mieszanie jest duże i spokojnie mógłbym ci udostępnić duży pokój. Co tam masz
smacznego na tym talerzu? Bosko pachnie.
- Placuszki
jabłkowe, kolejny specjał pani Renaty.
- Pokaż.- Hubert
bez ceregieli włożył sobie cały kawałek jedzenia do ust.- Cudowne.- Wyjęczał
już wyciągając rękę po następny placek.- Może panią Renię też weźmiemy ze
sobą?- Zażartował. Hania jednak momentalnie straciła dobry humor nagle
uświadomiwszy sobie, że pozostawi tutaj nie tylko mamę, ale i Patryka, Gośkę,
Paulę oraz Anię- wszystkich jej przyjaciół. I ciężko chorą panią Iwonę. Ba,
pewnie po jakimś czasie zatęskni nawet za złośliwościami Kacpra.- Co się stało?
Wyraźnie spoważniałaś.
- To nic: jedz. Po
prostu zdałam sobie sprawę, że sporo muszę dzisiaj zrobić.- Skłamała. Młody
mężczyzna od razu to wyczuł: dobrze jednak wiedział z czego wynika melancholia
jego dziewczyny.- A kim jest Klara?
- Co?
- Gdy nie mogłam
cię dobudzić, wymamrotałeś to imię przez sen.
- Ach to…nie
przypominam sobie bym znał kogoś o tym imieniu, chociaż mój kolega miał psa
który wabił się tym imieniem. Może śniło mi się dzieciństwo.- Skłamał. Potem
głęboko odetchnął przestając na moment jeść. Spojrzał bacznie na Hankę.-
Posłuchaj, chciałbym z tobą później porozmawiać.
- Zabrzmiało
poważnie. Coś się stało?
- Właściwie to
zależy jak na to patrzeć.- Powiedział myśląc o swoim ojcostwie.- Po prostu
uważam, że powinnaś wiedzieć o mnie trochę więcej, to wszystko.
- Jasne. A teraz
cię zostawiam, bo muszę wracać na recepcję.
- Zdążysz się
spakować? Chyba jeszcze tego nie zrobiłaś.
- Nie mogłam gdy
mama tutaj była.
- Nie powiedziałaś
jej?
- Jeszcze nie.-
Odpowiedziała cicho Hania. Hubert domyślił się tego co nie zostało
wypowiedziane.
- Nie będzie się o
ciebie martwić?
- Zadzwonię do niej
później.
- Po tym jak wróci
z targów? Jak wyjedziemy?
- Tak.- Miał inne
zdanie na ten temat, ale zachował je dla siebie. Skoro Hanka chciała zachować
tajemnice przed panią Ireną powinien to uszanować. Tym bardziej, że sam jeszcze
nie wyznał jej wielu ważnych rzeczy. Dziwił go jednak fakt, że choć zawsze
broniła matki mówiąc o niej w samych superlatywach, teraz nie chciała by znała
tak ważnej informacji jak miejsce pobytu jedynej córki praktycznie uciekając
bez słowa. Co tak naprawdę się za tym kryło? – O której przyjeżdża twój
menadżer?
- Zjawi się jednak
jutro i od razu nas stąd zabierze. Dzisiaj musiał jeszcze zająć się czymś
pilniejszym. Podobno jakaś niespodzianka, ale jak znam tego starego drania to
wcale nie musi być miła.
- W takim razie
będziesz miał więcej czasu by się spakować.- Rzuciła na pożegnanie całując go
jeszcze w policzek a potem wychodząc. I nawet tak niewinnym dotykiem sprawiła,
że poczuł dreszcz.
***
W tym samym czasie
trójka młodych mężczyzn właśnie zjeżdżała z głównej drogi sportowym
lamborghini. Kierowca nic sobie nie robił z mijanych znaków dotyczących
ograniczenia limitu prędkości pędząc pond 130km/h. A gdy na ostatnim zakręcie
ledwie uniknął stłuczki z nadjeżdżającym z naprzeciwka samochodem, tylko
się roześmiał. Ale taki był właśnie Sławek: lekkomyślny jak sześciolatek a nie
odpowiedzialny dwudziesto pięcioletni młody mężczyzna którym przecież był.
- Jedź wolniej,
idioto. Bo nie dojedziemy na miejsce żywi. Tutaj zaczynają się górskie drogi
pełne dziwnych zakrętasów a nie autostrada. – Zganił go jeden z pasażerów,
Zbyszek.
- Ależ ja się
stęskniłem za naszym Hubciem! I chciałbym już u niego być. Ciekawe jaką będzie
miał minę gdy nas zobaczy.- Na potwierdzenie swoich słów wydał głośny okrzyk.
Reszta zgodnie się roześmiała przyjmując, że Sławomir jest po prostu
niereformowalny.
- A mnie bardziej
ciekawi jak zdołałeś nakłonić jego menadżera do zdradzenia miejsca jego
pobytu.- Zastanawiał się Cezary.- Przecież on nas nienawidzi uważając, że mamy
na niego zły wpływ.
- Jak to jak
Czarusiu? Podstępem.
OBECNIE
Następnego dnia Paulina
zjawiła się w pracy w wyjątkowo dobrym humorze. Zawsze co prawda odznaczała się
dużym optymizmem, ale odkąd Janusz poprosił ją o rękę i mogła poddać w wir
przygotowań ślubnych wprost szalała z radości. Łyżką dziegciu w tej beczce
miodzie był co prawda fakt, że jej przyjaciółka Hania nie mogła podzielać tej radości,
mając teraz wiele na głowie. Domyślała się, że duży udział ma w tym zapewne Kacper
znowu mając o coś pretensję, bo gdy tylko widywała ich razem to stale się
kłócili. W jej obecności jednak zwykle milkli, więc nie wiedziała do końca o co
chodzi. Najpewniej Piękniś znowu miał jakieś idiotyczne uwagi co do sposobu
zarządzania hotelem: jednakże sprawa musiała być nie aż tak błaha skoro Hanka
szukała nowego mieszania. I kręciły się tutaj podejrzane typki w garniturkach
odwiedzając szefową.
Otwierając furtkę
do wejścia, zauważyła że akurat teraz hotel opuszcza czwórka sportowców. Była
jednak na tyle daleko, że jeszcze jej nie zauważyli. Albo byli zbyt zajęci
jakąś swoją zażartą dyskusją. A może kłótnią?
- Ależ jak mogłem
być taki ślepy! Miłosz jak zwykle domyślił się wszystkiego najpierw a ja tu
jestem przecież specem o uwodzenia. Ale żeby sama właściciela…
- Stul dziób, Adam.
Jak masz kpić to ja nie idę.
- Daj już spokój
Hubert, czego tym razem zapomniałeś? Chusteczek higienicznych? Chyba nie znowu
telefonu? Jaką wymówkę zastosujesz tym razem by wrócić do hotele?
- O co tak
właściwie chodzi?- Dominik jako jedyny chyba jeszcze nie zorientował się
w sytuacji.
- O nic.- Uciął
temat Hubert.- I idźcie sobie sami, jak macie kpić to ja wracam.
- Daj już sobie z tym
spokój, Hubert.- Widząc, że Skrzynecki już odwraca się na pięcie gotowy spełnić
swoją groźbę, Miłosz zdecydował się w końcu zareagować zanim jego kumpel zrobi
coś głupiego.- Policzek jest chyba jasną odpowiedzią, prawda? Więc skoro ona
cię nie chce to może chodźmy już do cholery w te góry a jutrzo po prostu
wyjedźmy i….o dzień dobry pani Paulino.- Przerwał zauważając
recepcjonistkę.
- Dzień dobry.-
Paula odwzajemniła pozdrowienie nie zastanawiając się dłużej nad słowami
sportowców, ponieważ nie dostrzegła iż rozmowa dotyczyła jej przyjaciółki. A
raczej wydawało jej się, że młodzi mężczyźni po prostu zwyczajnie się ze sobą
droczyli. Nie roztrząsała więc tego incydentu wracając myślami do propozycji
fryzur ślubnych które wczoraj oglądała. Nigdy nie sądziłaby, że wybór
eleganckiej fryzury która będzie zarówno trwała jak i twarzowa może nastręczyć
aż takiej trudności…
Fakty powiązała
jeszcze tego samego dnia, ale dużo, dużo później. Pierwszą wskazówką była
pozornie luźna rozmowa którą odbyła z Hubertem Skrzyneckim podczas serwowania obiadu. Bo gdy w pewnym
momencie został przy stoliku sam, zaczął się wypytywać o sytuację prawną hotelu
argumentując, iż „słyszał że ma jakieś problemy”. Paula natychmiast
zaprzeczyła: nawet jeśli to była prawda, ten siatkarz nie musiał o tym
wiedzieć. Poza tym jak na jej gust nie było żadnego powodu by mógł się tym
interesować. I jak właściwie dowiedział się o tym, że Kacper kazał Hance
wyprowadzić się z hotelu? I skąd w ogóle wiedział, że ona tam mieszkała? I
wreszcie po trzecie, najważniejsze: co to miało z nim wspólnego?
Drugą podpowiedź
stanowiła wymiana zdań między nim a Hanią podczas gdy Hubert domawiał coś z
bufetu podczas kolacji. Choć dla innych Hanka mogła wydawać się w tym momencie
istnym spokojem, Paulina manewrując między stolikami wyraźnie widziała symptomy
świadczące o czymś zupełnie przeciwnym. Tylko co aż tak mogło wyprowadzić
ją z równowagi? Udając, że czegoś zapomniała, wróciła z tacą do baru, skąd- tak
jak się spodziewa- Hubert się wtedy ulotnił. I wtedy uświadomiła sobie coś
jeszcze: podczas porannej videorozmowy z Gośką, przyjaciółka w pewnym momencie
spytała ją czy wie, o co chodzi w znajomości Patryka z tym sławnym
sportowcem.
- Mój mężuś mówi,
że poznał go kiedyś przypadkiem w górach, a Hanka zachowywała się wobec niego
wyjątkowo niegrzecznie. Naprawdę, to było zupełnie do niej niepodobne…
Wtedy
zbagatelizowała tę informację: bardziej zaciekawił ją fakt przypadkowej
znajomości nieśmiałego Patryka ze sławnym siatkarzem i to że ją ukrywał aniżeli
zły humor Hanki. Tylko co jeśli to nie był tylko zły humor? Co jeżeli Witwicka
miała powody by odnosić się do niego w ten sposób?
Oszalałaś?! Ja
go nawet nie lubię, to znaczy Huberta. To dupek jakich mało. I wielka gwiazda
od siedmiu boleści, która myśli że wszyscy będą na jej jedno skinienie.
Policzek jest
chyba jasną odpowiedzią, prawda? Więc skoro ona cię nie chce to może chodźmy
już do cholery w te góry
Ależ jak mogłem być taki ślepy. Ale żeby sama właściciela…
…która myśli że wszyscy będą na jej jedno skinienie.
Boże, czy to
możliwe żeby ten sławny koleś nagabywał Hankę?!
- Paula, mogę cię
prosić do gabinetu?- Pogrążona w myślach Paulina, tuż przed końcem swojej
zmiany, drgnęła widząc przed sobą umęczoną twarz Hani.
- Jasne,
przepraszam, zamyśliłam się. Coś się stało?
- Niestety tak.
Kacper powie ci to pewnie już niedługo, ale myślę że dobrze będzie jeśli
poznasz prawdę i teraz.
- Okej.-
Korzystając z okazji, Paulina postanowiła spytać Hanię otwarcie o co chodzi w
jej relacjach z Hubertem Skrzyneckim. Jednak ten temat zszedł na dalszy plan gdy
usłyszała o rewelacjach jakimi uraczyła ją przyjaciółka. Jak ten bydlak
Kacper śmie niszczyć Oazę?! Jak może bez słowa wyrzucać ich na bruk nawet
bez próby wypracowania jakiegoś korzystnego rozwiązania? O dziwo najbardziej
było jej żal Hani: była pewna, że sama z łatwością znajdzie pracę gdzie
indziej. No, może z panią Renią będzie gorzej, ale jej i tak zostało kilka
miesięcy do emerytury. Natalia z kolei była jeszcze młoda, w dodatku miała
pracować tutaj tylko dorywczo podczas okresu wakacji, więc o nią też nie trzeba
było się martwić. Ale Hanka…ją utrata hotelu może załamać, bo podchodziła do
tego miejsca zbyt emocjonalnie. Jak poradzi sobie ze świadomością, że jej
ukochany dom zostanie przekształcony w jakiś park rozrywki albo sklep
wielopowierzchniowy? Ktoś inny na jej miejscu cieszyłby się ze zdjęcia tak
olbrzymiego krzyża z barków, ale nie ona. Paulina miała realne obawy co do
tego, że jej przyjaciółka może wówczas zrobić coś głupiego.
Musiała zwołać
naradę przyjaciółek.
Naturalnie bez
Hanki. Najpierw jednak, zamiast wrócić od razu do domu pomyślała, że po drodze
wstąpi do Anki. Ona jako księgowa lepiej znała się na niuansach prawnych i
prawach pracowników. Przecież nie można tak z dnia na dzień wyrzucić ich na
zbity pysk nawet jeśli zamyka się działalność, prawda? Wciąż należy im się
przecież zachowanie okresu wypowiedzenia czy odprawa….a na pewno nie zgodzą się
na żadne porozumienie. Szczerze mówiąc dużo tym nie ugrają, ale zawsze dobre
i kilka tygodni zwłoki. Paula poczuła złość nie tylko do Kacpra, ale i
samej siebie. Jak mogła nie zauważyć skali zmartwienia swojej przyjaciółki? Ha,
i jeszcze uważała się za taką wielkoduszną nie paplając jej o ślubie by jej
własne szczęście nie raziło innych w oczy…Matko, była okropna! Dlatego
teraz musiała się zrehabilitować.
Nie spodziewała się
tylko, że już po przekroczeniu progu domu przyjaciółki natknie się na przyczynę
wszystkich nieszczęść.
- Ty tutaj? No tak,
pewnie już załatwiasz wszystkie niezbędne sprawy z księgową Oazy spokoju, co?-
Napadła na Jakubiaka bez słowa przywitania widząc jak zakłada buty w holu biura
rachunkowego szykując się zapewne do wyjścia.
- O cześć. Domyślam
się, że twój wojowniczy nastrój wynika z faktu, że Hanka jednak przekazała ci
informację o planowanym zamknięciu działalności tak jak ją o to prosiłem. To
dobrze. Reszta też wie?
- Nie wiem, pewnie tak. Dlaczego to robisz?
- Dobrze wiesz, że
ten hotel nie przynosi żadnych zysków.
- Tak, ale dlaczego
w taki sposób?
- Nie rozumiem o co
ci chodzi.
- A ja myślę, że
wiesz. W dzieciństwie się nie znosiliśmy, ale do cholery przecież ona się
załamie gotowa zrobić coś głupiego. I będziesz ją miał na sumieniu.- Słysząc to
Kacper zastygł na sekundę czy dwie. Po chwili jednak dokończył wiązanie
adidasów nonszalancko wzruszając ramionami.
- Przesadzasz. To
tylko hotel.
- Dla mnie czy
ciebie pewnie tak, ale dla niej to całe życie. Kacper, zaczekaj…- Widząc, że
ten kretyn nie spełnia jej polecenia wyszła z nim na zewnątrz mimo, iż Anka
właśnie zjawiła się w korytarzu by się z nią przywitać. – Proszę tylko o trochę
czasu, nic więcej.
- Niestety nie mam
go.
- Czy zawsze musisz
zachowywać się jak dupek?
- A ciebie nikt nie
nauczył że gdy chcesz coś ugrać to nie należy obrażać tego od którego
potrzebujesz łaski?
- Proszę tylko o
czas.- By stłumić wściekłość Paulina wzięła głęboki wdech. Wydawało jej się, że
w oczach Kacpra dostrzegła wahanie, więc postanowiła kuć żelazo póki gorące.
Nawet jeśli musiałaby się ukorzyć przez tym błaznem.- Masz rację, że hotel nie
przynosi kroci, ale to wszystko przez te remonty prawego skrzydła. Wiesz, że
Hanka prędzej zjadłaby czerstwy chleb niż przywłaszczyła sobie chociaż złotówkę
za dużo.
- Nigdy nie
twierdziłem, że kradnie bądź wypłaca sobie za duże wynagrodzenie.
- Więc daj jej dwa
lub trzy miesiące.
- Co to zmieni?
- Pozwoli jej się
to oswoić z tą sytuacją, przyjąć ją do wiadomości, nie wiem: pożegnać
z hotelem jakkolwiek głupio to zabrzmi.- W głosie Pauli Kacper dostrzegł
desperację. I choć w innych okolicznościach delektowałby się tym tryumfem: ta
idiotka już od dzieciństwa stale ucierała mu nosa i nie skąpiła złośliwości a
teraz błagała o łaskę- zaczął się wahać. Naprawdę postępował bezdusznie. W
końcu dwa miesiące nic nie zmienią a….nagle potrząsnął głową przypominając
sobie taniec Hanny z tym całym Hubertem Skrzyneckim. I jej zdrada na nowo zapiekła
go jak żywy ogień. Dlaczego więc miałby być dla niej wyrozumiały skoro ona bez
pardonu go odrzucała dla pierwszej lepszej sportowej gwiazdy od siedmiu
boleści?
- Przykro mi:
wynająłem już prawnika i podjąłem kroki prawne. Nie mogę się teraz wycofać.
- Jak Hanka da
sobie radę? To cię nie obchodzi? Jak możesz kazać jej wyprowadzić się z dnia na
dzień? Skąd weźmie pieniądze na kupno niezbędnych sprzętów?
- Niech poprosi o
pomoc swojego bogatego sławnego przyjaciela.- Ostatnie ze słów wymówił znacząco
żwawym krokiem dochodząc do swojego samochodu.
- O kim mówisz?-
Spytała Paula. Potem jednak dodała:- Masz na myśli tego sportowca który mieszka
w hotelu?
- A widzisz? A
jednak też o nim wiesz.- Prychnął Kacper wchodząc do auta. Gdy zatrzasnął drzwi
usłyszał coś, co spowodowało że zawahał się co do przekręcenia kluczyka w
stacyjce.
- Tak wiem, bo ten
typ stale ją nagabuje.
- Skoro sama go
zachęca nie ma się czemu dziwić.
- Niby kiedy?
- Widziałaś ich
taniec podczas corocznej imprezy rocznicowej, prawda?
- Rany, ale ty
jesteś głupi! Ona go nie znosi, sama mi
to mówiła. I unika go jak ognia! Wstyd przyznać, ale sama żartowałam początkowo
z zainteresowania jakie okazał jej ten siatkarz i ich wspólnego tańca:
prawda wygląda jednak tak, że Hanka nie życzy sobie jego zalotów.
- W takim razie
dziwie to okazuje.
- Nic nie
rozumiesz. Ona z nim wtedy tańczyła, bo musiała udawać miłą. Miała powód.
- Co masz na myśli?
- Dwa dni wcześniej
byłyśmy w Whisky Barze, jak zapewne pamiętasz.- Zaczęła po chwili wahania
Paulina.- Tam pan Tadeusz przypadkiem uderzył Skrzyneckiego butelką po wódce
biorąc go za bandziora. Ten siatkarz bardzo się obruszył, groził oskarżeniami,
ale Hania uspokoiła całą tę sytuację, pojechała z nim do szpitala. Na szczęście
obyło się bez szycia, ale chyba miał wstrząśnienie mózgu czy coś…Dlatego też
godziła się na jego…zainteresowanie podczas tańca, ale jednocześnie nigdy go
nie zachęcała. Sama byłam świadkiem jak ucinała potem jego wszelkie rozmowy i
próby nawiązania kontaktu. Nawet dzisiaj.
Paula kontynuowała
swoje zapewnienia, a w głowie Kacpra panował istny chaos. Początkowo nie
uwierzył Pauli: w końcu przyjaźniła się z Hanką i powiedziałaby dokładnie to
czego tamta by sobie życzyła nawet gdyby kazała jej wmówić mu, że niebo jest
zielone. Ale ta historia miała ręce i nogi. Poza tym przypominając sobie
wczorajszą scenę której był świadkiem zrozumiał, że zauważył ją w zupełnie
innym świetle niż powinien. Oślepiony zazdrością od razu wysunął błędny wniosek
o schadzce Hanki z Hubertem ignorując oczywisty fakt, że ona przecież wybiegała
z pokoju sportowca! Przecież gdyby była zadowolona z jego flirtów nie
robiłaby tego. Nie uciekałaby od niego.
Ponadto, gdyby
rzeczywiście była taka jak inne laski, które świrują na widok pierwszego
lepszego gwiazdora, kręciłaby się też wokół innych kolegów Skrzyneckiego.
Kleiłaby się prędzej do galanteryjnego Miłosza albo bawidamka Adama: on byłby
łatwiejszym celem, ponieważ znany był z licznych przelotnych romansów. A jeśli
już ją widział, to w towarzystwie tego całego Huberta. I zawsze to on
nawiązywał z nią kontakt, nigdy odwrotnie. No i już pierwszego dnia
skrytykował staromodny wystrój hotelu, a Hanka traktowała taką zniewagę sto
razy bardziej niechętnie aniżeli ktoś powiedziałby złe słowo o niej samej.
Z miejsca więc go pewnie znielubiła. A gdy ją nagabywał podczas corocznej
imprezy czy wszczął bójkę ze swoim kolegą zniechęcił ją do siebie definitywnie.
Hania nie znosiła ostentacyjności, bezpodstawnego szumu, nigdy nie lubiła być w
centrum uwagi. A popularny siatkarz o wysokim ego i życiem na świeczniku uosabiał
w sobie to wszystko. W dodatku nie znosiła sportu, więc Hubert nie mógł
jej zaimponować również na tym polu. Nic dla niej nie znaczył fakt, że
dwukrotnie był najlepszym siatkarzem kraju czy został wybrany na sportowca
roku. Nie mogła go więc polubić a co dopiero pokochać.
Czy to możliwe, że
aż tak się pomylił w swojej ocenie sytuacji? Że przez nieporozumienie
i nadinterpretację zniweczył swoje starania? Tak, do cholery, popełnił
strategiczny błąd, którym zniechęcił do siebie Hankę tak samo jak tamten pacan
Hubert! Na dodatek powiedział swojej Hani tyle przykrych rzeczy…Nie chcąc
tracić czasu uruchomił silnik auta ignorując krzyczący głosik Pauli. Uśmiechnął
się nawet pod nosem widząc zza szyby samochodu jej wściekłą twarz. Ale teraz
gdy poznał prawdę musiał zacząć działać.
Bo jego kwiatuszek
wcale jeszcze nie został zerwany.
I być może wcale
jeszcze nie stracił swojej szansy.
***
Dzisiejszy dzień
sprawił, że Hubert poważnie żałował, iż w głosowaniu po wyjeździe Włodka,
zdecydował by zostali w górach tak jak początkowo planowali. Przez pierwsze pół
dnia musiał znosić idiotyczne docinki Adama a później Dominika, który tym
bardziej z powodu kłopotów
sercowych swojego zastępcy z boiska, z pełną werwą oddał się beztroskiemu
dokuczaniu Skrzyneckiemu. A on nawet nie mógł go porządnie zrugać, bo ryzykował
że przyjaciel straci dobry humor. Był to przecież pierwszy przejaw
jakiegokolwiek zainteresowania Dominika od czasu bójki (oczywiście poza tematem
Włodzimierza).
Z kolei Miłosz
chyba wziął na siebie obrońcę „cnoty” panny Witwickiej robiąc z niego jakiegoś
satyra.
A sama
zainteresowana nie wydawała się być nim wcale zainteresowana.
Nic nie układało
się tak jak chciał.
Niepotrzebnie tak
na nią naciskał, wiedział to. Nawet podczas kolacji usiłował przekonać ją by
przestała udawać, że on jej nie interesuje. Ale tylko jeszcze bardziej ją
zezłościł. Zapomniał już jaka była irytująca z tą swoją bezpardonowością gdy
coś sobie wbiła do tego upartego łba. Tak więc realnie jego szansa na to by
zmieniła zdanie wynosiła okrągłe zero.
Pewnie gdyby miał
więcej czasu…
Albo lepiej nad
sobą panował w jej towarzystwie subtelnie ją uwodząc…
I przede wszystkim
nie wysunął tej przeklętej propozycji sypiania z nim za pieniądze.
Gdybanie było
cholernie wkurzające.
Tuż przed snem
zdołał sobie nawet wmówić, że to dobrze iż Hanka podjęła taką decyzję nie
zgadzając się na propozycję romansu. Jego obsesja nigdy nie powinna sprawić by
tak całkowicie wyrzucił z siebie rozsądek. Jej towarzystwo było dla niego
niebezpieczne, im wcześniej więc wyjedzie tym lepiej. Zapomni o niej tak jak
kilka lat temu. Teraz będzie dużo łatwiej, bo jej nie kochał.
Tylko co z tego
skoro gdy zauważył ją przy śniadaniu zamyśloną stojącą za barem- swoją drogą
ciekawe co tak bardzo zaprzątało jej głowę, bo na pewno nie on sam- całą jego
konsekwencje trafił szlak. Był idiotą skoro łudził się, że o niej zapomni. Bo
tak naprawdę nigdy nie zapomniał. Uśpił po prostu swoje wspomnienia, zamknął
przegródkę z napisem „Hania” w swoim mózgu tak by łatwiej mu było uporać się z
tym co się stało. Bo w głębi duszy nigdy się z tym nie pogodził.
I nigdy tak do
końca nie zrozumiał.
Hania była pierwszą
dziewczyną, w której tak naprawdę nie tylko się zakochał, ale i pokochał.
To zawsze zostawia ślad w pamięci i na duszy tak samo jak pierwszy pocałunek
czy seks. I choć wydawało mu się, że z byłą partnerką Martą nawiązał podobną
więź, teraz zrozumiał, iż nie potrafiła wykrzesać z niego takich emocji jak
Hanka. Nawet jeśli były nimi złość, wściekłość czy wkurzenie.
- Będziesz tak
milczał?- Głos Adama wyrwał go z rozmyślań. Zły na samego siebie zauważył, że
kumpel dostrzegł gdzie powędrowało jego spojrzenie. A raczej na kogo. Rety,
nawet bezwiednie kierował swoje spojrzenie w stronę Hanki! To się musi
skończyć.
- Mamusia nie
uczyła cię, że podczas posiłku nie należy rozmawiać? Jeszcze się zakrztusisz.
- Naprawdę nie mogę
uwierzyć, że tak cię wzięło. Ale spokojnie: mogę ci powiedzieć, że nawet ja ze
swoją posągową urodą czasami odnotowuję porażki. Poza tym od razu widać, że ta
cała Hanka to kobieta z zasadami. Wiesz ile turystów musiała pewnie spławić
przez te lata gdy tu pracowała?- Niewinna uwaga kumpla miała pewnie go
pocieszyć, ale spowodowała że cały aż się zagotował ze złości. Bo co jeśli
wcale ich nie spławiała? Jeśli flirtowała ile wlezie tak jak kiedyś z nim? I
jeśli obiecywała tym głupkom wspólną przyszłość tak jak kiedyś jemu?
- Chyba go tym
wyznaniem nie uspokoiłeś.- Zarechotał Dominik widząc emocje kłębiące się w
Hubercie.
- Przestańcie już,
ale zaraz któremuś przywalę. Uczciwie ostrzegam żebyście gdy za kilka dni w
prasie ukaże się artykuł o sportowcach, którzy dwukrotnie wszczęli burę w
górskim hotelu nie byli zaskoczeni.
- Okej, sory. Już
nie będziemy się nabijać. Więc z Kingą to już ostatecznie koniec?
- Zerwaliśmy pod
koniec lutego.- Przypomniał.
- Ale wciąż
utrzymujecie kontakt.
- Bo jesteśmy
przyjaciółmi.- Lakonicznie odparł Hubert. O byłej dziewczynie także nie chciał
rozmawiać. W ogóle nie chciał rozmawiać o swoim życiu uczuciowym. Dlatego
telefon wibrujący w kieszeni był dla niego jak dar niebios. Nawet jeśli na
wyświetlaczu zobaczył numer matki.- Sory, muszę odebrać.
- Jasne.- Odparli
Dominik z Adamem i Miłoszem. Gdy zostali sami Adam przybrał już normalny wyraz
twarzy.
- Mówił coś o
swojej nodze? Przypadkiem usłyszałem
wczoraj jak kłamał trenerowi podczas rozmowy telefonicznej na temat
ćwiczeń rozciągających w ramach rehabilitacji. Ale on przecież nie biega ani
nie pracuje nad kondycją…
- Są wakacje. A my
nie jesteśmy z nim dwadzieścia cztery godziny na dobę.
- Może. Ale nie
podoba mi się to.- Trójka mężczyzn wdała
się w cichą dyskusję zastanawiając się czy tak jak w przypadku Włodka nie
przeoczyli problemów Huberta.
***
Hania obsługiwała
swoich gości zupełnie machinalnie z trudem próbując skupić się na wesołych
pogawędkach z turystami. Ale nie można się jej było czemu dziwić skoro wczoraj późnym
wieczorem Kacper Jakubiak zjawił się pod hotelem prosząc ją o rozmowę. Tak właśnie:
prosząc. Już ten sam fakt zbił ją z pantałyku gdy siedząc w gospodzie z Rafałem
(od którego zdecydowała się przyjąć zaproszenie na kolację) odebrała od niego
telefon. A to co stało się później po prostu przekroczyło jej najśmielsze
oczekiwania.
Czy on naprawdę to
zrobił?
A może to był jakiś
głupi surrealistyczny sen?
Haniu, przepraszam że byłem w ostatnich dniach tak
nieprzyjemny. Niepotrzebnie dałem ponieść się złym emocjom. I wybacz to późne
najście. Myślę jednak, że się ucieszysz. Ach, te kwiaty są dla ciebie.
Kwiaty, tak: do
cholery wręczył jej kwiaty! Cały bukiet pięknych kolorowych kwiatów. Już samo
to stanowiło swoisty ewenement. Kacper jako dziecko nie chciał podzielić się z
nią kostką czekolady, a teraz z własnej woli dawał jej kwiaty? Do jej urodzin
zostały przecież jeszcze dwa miesiące. A nawet i wtedy prędzej oczekiwałaby
kwiatów od swojego przyjaciela Patryka niż nieodżałowanego wspólnika…
Zacznę od tego, że sporo przemyślałem. I zrozumiałem, że
jest droga by Oaza mogła funkcjonować w obecnej formie. Jednak mam jeden
warunek. Zanim go usłyszysz, chciałbym jednak byś wysłuchała mnie do końca.
W pierwszej chwili to co powiem może ci się wydać niedorzeczne, wręcz
absurdalne.
Cóż za
niedopowiedzenie i eufemizm! To tak jakby nazwać Hitlera niegrzecznym chłopcem!
Albo powiedzieć, że lew jest trochę takim mniej posłusznym kotkiem…
No więc, ja…ja widzę to w ten sposób, że wciąż ty
będziesz menadżerem tego hotelu: będziesz miała decydujące prawo głosu,
samodzielnie decydowała o zatrudnieniu bądź zwolnieniu pracowników,
przyjmowaniu gości, wyborze dostawców i tak dalej. Ja natomiast będę wkraczał
tylko w momencie większych inwestycji. Ale też na zasadzie kompromisu: jak
kiedyś słusznie zauważyłaś nie mam dużego doświadczenia jeśli chodzi o tę
branżę, bo nigdy nie interesowałem się Oazą: jednak jeśli twoje propozycje
zabrzmią rozsądnie spotkają się z moją aprobatą. I od teraz mam nadzieję, że
szybko nadrobię swoje zaległości. Ponadto połowa budynku będzie należała do
ciebie tak żebyś nie musiała obawiać się, że gdy zmienię zdanie będziesz na
straconej pozycji. Zgadzam się też na dokończenie remontu, który rozpoczęłaś w
prawym skrzydle. Temu miejscu rzeczywiście jest on potrzebny i dzięki temu na
pewno za rok zyskamy więcej gości.
Brzmiało to jak
ulubiona bajka dlatego Hania zupełnie zapomniała o pewnym malusieńkim szczególe
o którym wspomniał Kacper na samym początku. O „warunku”.
Nie, to jej się na
pewno przyśniło. Przecież Kacper nie mógłby proponować jej małżeństwa! On jej
nie znosił, ona jego też nie lubiła. Skąd więc pomysł, że małżeństwo z rozsądku
wypali? Co się ostatnio działo w jej życiu, że nagle czuła się jak bohaterka
filmu? Najpierw Hubert proponuje jej romans za pieniądze a teraz Kacper ślub
bez miłości? Przecież w normalnym życiu nikt tego nie robi!
- Posłuchaj mnie Hanka, do diaska. Wiem, że brzmi to
absurdalnie, ale…
- Chyba zwariowałeś. Tak to sobie wymyśliłeś? Wydaje cię
się, w ten sposób będziesz mógł mnie kontrolować?
- Skąd. Wręcz przeciwnie: to ja na tym gorzej wyjdę. Nie
widzisz tego?
- Może. Ale małżeństwo? Między nami? Jak to sobie
wyobrażasz skoro nawet się nie lubimy?
- Ja nazwałbym to inaczej. Po prostu mieliśmy do siebie
wzajemny żal spowodowany przeszłością. Ostatnie kłótne paradoksalnie pomogły
nam odkryć źródło tej niechęci i się z nią uporać.
- Ale nie sprawiły, że zniknęła. A małżeństwo to nie
bajka. Jak sobie to właściwie wyobrażasz skoro stale się kłócimy? Skoro nawet
nie wiem co lubisz a co cię złości, jak najchętniej spędzasz wolny czas albo…Nie,
nawet nie chcę dalej rozpatrywać tego w kategorii możliwej rzeczywistości bo to
po prostu niemożliwe.
- Przemyśl to. W ten sposób możesz uratować hotel.
- A więc to kolejny szantaż?
- Nie. Dodatkowy benefit. Poza tym nie myślałem, że do
małżeństwa ze mną będą potrzebne aż tak zaawansowane środki przymusu.
- Wiesz co miałam na myśli.
- Wiem. Ale wiem też, że nasze matki zawsze tego
pragnęły.
- Zaraz: to ty o tym wiedziałeś?
- Jasne, twoja mama tuż przed śmiercią prosiła nawet bym
się tobą zaopiekował. Obiecałem jej, że to zrobię, ale do tej pory nie
dotrzymałem słowa. Prześpij się z tym. Teraz jesteś w szoku.
I tak, kilka godzin
później po nastaniu poranka, Hania wciąż była w szoku. Sen nic nie dał. Ba,
jeszcze tylko pogłębił jej konsternacje. Kobieta wciąż nie mogła zrozumieć potencjalnych
motywów, które mogły kierować jej wspólnikiem. Co on z tego tak naprawdę miał?
Jakoś nie wierzyła by wystarczającym bodźcem były słowa umierającej kobiety
skoro ignorował jej przez półtora roku. Co więc dzięki temu zyskiwał? I wciąż
nie mogła pojąć jak mógł jeszcze tego samego dnia praktycznie wyrzucić ją z
hotelu każąc się wyprowadzić a teraz prosić o rękę?
Nawet nie przyszło
jej przez myśl, że mogło chodzić o nią samą; pewnie nawet gdyby Kacper jej to
wyznał, i tak by nie uwierzyła. Nie dlatego, że była zakompleksiona i
nieświadoma swojej wartości. Ale znała typ kobiet który mu się podobał. Nie
odpowiadała mu też z pewnością pod względem charakteru, ponieważ była
nieustępliwa tak jak on. I stale się z nim kłóciła podważając jego zdanie
w większości przypadków które dotyczyły hotelu. O co więc mogło chodzić?
Po jakimś czasie
doszła do wniosku, że to po prostu był jakiś głupi żart: Kacper najwyraźniej
uznał, że zabawne będzie obserwowanie jej reakcji. Pewnie nawet był nią teraz
rozczarowany spodziewając się łez wzruszenia i pisków szczęścia propozycją
zaślubin tak zacnego kandydata.
Jak dla niej
Jakubiak nie miał do zaoferowania nic poza swoją urodą. Poza tym był
niebezpiecznym mężczyzną w złym tego słowa znaczeniu. Pozornie gładki i
uprzejmy, wewnątrz skrywał swoje myśli i prawdziwe zdanie: ta nieprzenikniona
maska była dla Hani więcej niż niepokojąca. Ktoś kto tak dokładnie ukrywa swoje
emocje zawsze stanowi dużo większe wyzwanie, bo nigdy nie wiadomo co tak
naprawdę planuje. I co takiego chce ukryć przed innymi, bo przecież w jakimś
celu to robi. Ponadto jak widać był bardzo zmienny: w ciągu zaledwie
kilkunastu godzin potraktował ją zupełnie odmiennie bez żadnego powodu. Nie
zapomniała też o jego groźbach złożenia donosu do Urzędu Skarbowego czy sanepidu
w kwestii nie do końca legalnego wspomagania potrzebujących. Nie zgadzali się nawet w tej materii. Jak
miałaby stworzyć dom z kimś takim? Co jeśli w tydzień po ślubie zażądałby
rozwodu? Albo rozmyślił już w tracie trwania samej ceremonii? Był zmienny
jakby cierpiał na rozdwojenie jaźni i nigdy nie wiedziałaby do końca w jakim
nastroju będzie danego dnia. Jakby ją traktował? Zwykle gdy wpadał w ten swój
posępny nastrój potrafił krytykować ją na każdym kroku nawet za to, że woda
jest za bardzo mokra a lód zimny. I pozostawała jeszcze najważniejsza
kwestia: kwestia fizyczności: jak miałaby dzielić z nim wspólną sypialnię skoro
samo jego spojrzenie zbijało ją z tropu? Inna sprawa, że on w ogóle nie
wspomniał o tym aspekcie w swojej propozycji. Może więc miał na myśli
białe małżeństwo? Może to miał być tylko formalny układ by zyskać pewność, że
nie zrobi niczego głupiego?
Z powodu tych
rozmyślań jej głowa pękała od natłoku myśli. Przynajmniej tyle dobrego, że
dzięki temu podczas obsługi stolika sportowców w trakcie śniadania zupełnie nie
zwracała uwagi na Huberta, który wręcz przeciwnie: chłonął każdy jej gest
niczym gąbka. I racjonalnie starał przekonać samego siebie, że nie ma żadnego
powodu dla którego Hanka tak mu się podobała. W skali od jednego do dziesięciu
dałby jej przyzwoitą szóstkę. No, może siódemkę. Gdy się uśmiechała cała jej
pucołowata buzia wprost promieniała. Ale to nie był powód dla którego w jej
towarzystwie całe jego ciało się spinało pokrywając gęsią skórką. Przecież ona
nawet nie starała się wyglądać seksownie czy pociągająco. Nawet teraz miała tę
cholerną szminkę, które zlewała jej usta z resztą twarzą. Jak mogła być tak
głupia oszpecając swoją twarz i rezygnując z uwydatnienia jedynego atutu jaki
miała? I przede wszystkim: dlaczego nawet tego nie robiąc tak bardzo mu się
podobała?
- Do której musimy
się jutro wykwaterować?- Spytał właścicielkę Dominik zaraz potem jak wręczyła
mu gorący parujący jeszcze talerz z jedzeniem.
- Doba hotelowa
kończy się o jedenastej. Jeśli jednak chcielibyście przedłużyć nieznacznie czas
wyjazdu, jest taka możliwość.
- Jeden z nas z
pewnością chętnie by go przedłużył.- Wymamrotał pod nosem Adam dostając pod
stołem kuksańca od Adama.
- Przepraszam, nie
dosłyszałam…?
- I dobrze, bo mój
kolega żartował.- Odezwał się Miłosz.- Dziękujemy w takim razie za informacje.
- Drobiazg.
Gdybyście czegoś jeszcze potrzebowali, dajcie znać. Mam nadzieję, że wyjazd się
udał i jeszcze wiele razy tu wrócicie.
Naprawdę wkurzała
go tą swoją gadką i brakiem uczuć: on wprost szalał w głębi swojej duszy, a
jego obecność była jej całkowicie obojętna. No, może i odwzajemniła chętnie
jego pocałunek, ale to wszystko. Na pewno nie spędziła nawet pół nocy na
rozmyślaniach o nim. Za to on odbierał jej bliskość każdą komórką własnego ciała.
Po południu, całą
czwórką, po raz ostatni wybrali się na górską wycieczkę wygłupiając się podczas
robienia zdjęć czy ściągając na szczyt danej góry. Dzięki temu Hubert rozluźnił
się na tyle by na chwilę przestać myśleć o Hannie. I zwyczajnie dobrze się bawił. Ponadto ten dzień był dla niego kluczowym pod
innymi względami: już jutro gdy znajdzie się z powrotem w stolicy, w niedługim
czasie będzie musiał rozmówić się ze swoim menadżerem Adrianem czy trenerem.
I wydać oficjalne oświadczenie o zakończeniu kariery, które pewnie na
jakiś czas rozpęta medialną burzę.
Przede wszystkim jednak będzie musiał pogodzić się ze swoim stanem
i zaakceptować własną słabość. Za jakiś czas pewnie uda mu się to
wypracować. Musi tylko odnaleźć nowy cel. Skupić i podporządkować się czemuś
innego. Z doświadczenia wiedział, że brak celu i wyznaczonej ścieżki
sprawia, że błądzi się tylko po omacku popełniając rozmaite błędy. Ale gdy
stale widzi się nawet niewielkie światełko wiadomo w którym iść kierunku. Na
razie od tego kłopotu nieświadomie uratowała go matka, której musiał pomóc
wrócić bezpiecznie do kraju. Jednak za kilka dni gdy z powrotem zjawi się
w Polsce czeka go prawdziwa pustka…
Wrócili do hotelu tuż przed godziną osiemnastą, a
więc porą kolacji po raz ostatni delektując się widokiem pięknych szczytów
górskich widocznych z werandy. To dziwne, ale ta czynność uspokajała Huberta.
Wracając myślami do przeszłości uświadomił sobie, że nawet sześć lat temu gdy z
powodu skandalu i fizycznej niedyspozycji był skazany na swój pokój wpatrywanie
się w widok za oknem sprawiało mu dziwną przyjemność.
Po raz ostatni obserwował też Hankę podczas obsługi
hotelowej restauracji w czasie wieczornego posiłku. Patrzył na jej uśmiech i
żywe zainteresowanie malujące się na twarzy kiedy dyskutowała z innymi gości,
na bladą cerę i podkrążone ze zmęczenia oczy. Zrobiło mu się jej żal gdy
przypomniał sobie wyraz jej twarzy gdy wspólnik kazał jej znaleźć nowe lokum
dając kilka dni na wyprowadzenie się z hotelu. I to jak poddała się jego
uściskowi gdy chciał ją pocieszyć. Czy udało jej się zorganizować nowe miejsce
do zamieszkania? To nie był jego problem, ale wiedział że ten fakt będzie go
nurtował. Postąpił głupio pytając o to Paulę, bo w jej oczach dostrzegł wówczas
wrogość. Wkurzało go też to, że kłopoty Hanki go w ogóle obchodziły.
Ponieważ ją obserwował, od razu zauważył kiedy
zniknęła zostawiając Natalię samą na sali, ulatniając się z jadalni. I nagle
zrozumiał, że musi zrobić coś jeszcze zanim wyjedzie i ostatecznie wymaże
ją ze swojego życia.
Odczekawszy do końca kolacji, tak by przyjaciele
znowu z niego nie kpili (Dominik i Adam), bądź nie strofowali (Miłosz), po
powrocie do swojego hotelowego pokoju wykorzystał moment gdy współlokator
poszedł się kąpać. I wszedł na czwarte piętro. Nie zamierzał pukać, ale fakt że
drzwi do znajdującego się tam wejścia były otwarte, mocno go zdziwił. Nie
spodziewał się, że tak łatwo będzie tu wejść. I przede wszystkim zaskoczył go
fakt, że choć minęło ponad sześć lat wydawało mu się, że to miejsce nic się nie
zmieniło. Ściany na korytarz miały lekko zielony kolor, a ciężki metalowy
stojak na odzież stał smętnie w rogu. Spokojnym krokiem poszedł korytarzem aż
do skraju otwartych drzwi skąd sączyło się słabe światło.
- Co ty tu robisz do cholery?- Już sam dźwięk głosu
Hanki sprawił że lekko się uśmiechnął. Tak jak się spodziewał zastał ją w jej dawnym
pokoju zawzięcie wstukującą coś w klawiaturę laptopa.
- Przyszedłem się pożegnać.- Zagaił.
- A więc: do widzenia.- Odparła mu z powrotem
odwracając się w kierunku laptopa udając, że jego obecność tutaj jest tylko
irytującym gestem; zupełnie tak jakby nie było nic nadzwyczajnego w fakcie, że
przyszedł do jej „mieszkania” bez zaproszenia. Tylko ona wiedziała ile trudu
kosztuje ją wykonanie tego pozornie beztroskiej czynności. I jak bardzo jego
widok tutaj wytrącił ją z równowagi.
- Tylko tyle?- Spytał. Nie odpowiedziała, ale
odkręciła się na obrotowym krześle odkładając jakąś kartkę na bok biurka, zdając
sobie sprawę, że swoim brakiem zainteresowania wcale go nie zniechęciła. Bo
najpewniej Hubert Skrzynecki przyszedł tutaj w określonym celu. A skoro tak
było, musiała mu pozwolić go poznać. Inna sprawa czy biernie się mu podda. Skrzyżowała
więc ręce na piersi przyjmując wojowniczą postawę. Potem spojrzała mężczyźnie
prosto w oczy czekając na to co będzie dalej.- Nie będziesz mi życzyć
bezpiecznej podróży?
- Jeśli stąd wyjdziesz to tak. Ale oboje wiemy, że
nie po to tu jesteś.- Hubert uśmiechnął się lekko na te słowa, ukazując swój
dołeczek w policzku, który kiedyś tak bardzo lubiła.
- Wręcz przeciwnie: naprawę chciałem się z tobą tylko
pożegnać. Tyle, że na swój sposób. Pomyślałem, że twój ostatni pocałunek
znacznie osłodzi mi drogę.
- To się pomyliłeś.
- Nie zamierzałem pytać cię o zdanie.- Odparł jej
szczerze patrząc prosto w oczy. A że Hanka nie spuszczała z niego wzroku od
dłuższego czasu, teraz mierzyli się wzrokiem. Trwało to kilka sekund, aż w
końcu kobieta zdecydowanym ruchem zerwała się z krzesełka. Myślała, że
wykorzystując zaskoczenie Skrzyneckiego umknie przed nim zręcznie go wymijając,
ale nie zdążyła bo pochwycił ją bez najmniejszych trudności.
- Puszczaj mnie!
- Sory, ale nie
mogę się opanować.- Bez dalszej zwłoki, Hubert unieruchomił dłonie Hanny, ujął
twarz w swoje dłonie i pocałował. Trwało to długie sekundy, bo i ona po
początkowym szoku się zapomniała i przestała wyrywać. Dlatego gdy się od niej
oderwał oboje ciężko dyszeli.- A teraz jeśli chcesz możesz dać mi w twarz.- Oznajmił
Skrzynecki. Zamiast spełnić swoją dawną groźbę którą Hubert teraz wypowiedział
na głos Hania wpatrywała się w niego czując się kompletnie pokonaną. Jak jeden
pocałunek mógł mieć aż taką moc?- Widząc jej dezorientację, Hubert ponownie
nachylił głowę tym razem muskając jej
wargi swoimi dużo delikatniej. Potem ucałował jej policzki, powieki i ten
fascynujący pieprzyk który znajdował się koło ucha. Poczuł jak jej puls
przyspiesza gdy skierował język na szyję tam gdzie wyczuwał szybsze bicie
serca.
- Nie…- Szept nie był głośniejszy od westchnienia,
ale Hubert go usłyszał.- Miał być tylko jeden pocałunek. Obiecałeś.
- Kiedyś też obiecałaś mi, że ze mną pojedziesz.
- Obiecałeś.- Powtórzyła wpatrując się w niego. Nie
powinna tego robić, bo wtedy znowu czuł się zupełnie wyjątkowy, jakby to dla
niej był wyjątkowy. Chciał ją całować, dotykać, przytulać…A fakt, że ona też
tego chciała wypierając się tego w żywe oczy denerwował go jak mało co. Podniósł
głowę zirytowany.
- Do diabła, czemu mówisz jedno myśląc drugie?
- Bo fizyczne przyciąganie to dla mnie nie wszystko.
- Jak mam cię przekonać?
- Nic mnie nie przekona.
- Dam ci tę kasę by Oaza przetrwała!- Krzyknął w
końcu.- Z tego co wiem musisz się też szybko wyprowadzić, więc zastrzyk gotówki będzie
dla ciebie jak znalazł. Dam ci dwa razy więcej niż proponowałaś.
- Jakiś ty hojny.- Zakpiła.
- Chciałbym ci przypomnieć, że za chwilę dzięki
skutecznej perswazji mogę mieć to za darmo.- Wymruczał wprost do jej ucha.
Całkowicie unieruchomiona zdołała się odsunąć zaledwie o kilka centymetrów.
- Lubisz brać siłą to, czego nie możesz uzyskać
swoimi pieniędzy?
- Nigdy nie miałem takich dylematów.
- Kolejny zaszczyt jaki mnie spotkał.
- Nie wkurzaj mnie.- Warknął ściskając ją mocniej
gdy znowu próbowała się wyrwać. Nie miała pojęcia, że przez to jeszcze bardziej
ocierała się o jego ciało a on naprawdę jest już na skraju wytrzymania…- Co mam
do cholery zrobić by się z tobą przespać?!
- Nic nie możesz zrobić! Bo zamierzam sypiać tylko ze
swoim mężem.
- Więc wyjdź za mnie!
Hubert stara się o Hanię, ale zabiera się za to nie tak jak trzeba. Ciekawie się robi. Hania w ciągu doby dostała dwie propozycje małżeństwa. Hubertowi pewnie też odmówi. Mam nadzieję, że Hubert wyjedzie z Oazy, ale zaraz do niej wróci albo w ogole nie wyjedzie. Już czekam na dalszy viąg.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam roksana
Wow! Po prostu Wow! Myślałam, że nie wytrzymam od nadmiaru emocji, a ta końcówka... Brak słów. Jesteś najlepsza :) Twoje opowiadania są bardzo przemyślane. To, co kiedyś wspomniałaś mimochodem, teraz okazuje się, że ma znaczenie i wszystko pięknie układa się w całość, a historia jest spójna i logiczna. Czekam na więcej :)
OdpowiedzUsuńZ tą spójnością różnie bywa: tutaj przyznam że miałam pomysł od początku do teraz (i zapewne końca), ale czasami sama się dziwię że coś mi sie fajnie złożyło całkiem przypadkiem 😀
Usuń