Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 8 czerwca 2020

Druga szansa: Rozdział XVI


Dzisiejsza rozmowa z Kacprem, niczym przysłowiowy gwóźdź do trumny, upewniła Hanię co do determinacji jej wspólnika. To dziwne, ale do tej pory choć znała fakty i widziała że działania podjęte przez Jakubiaka raczej nie świadczą o wahaniu się, to w głębi ducha wciąż się łudziła. Bo przecież Oaza, jej oaza nie może tak po prostu przestać istnieć. To nie mieściło się po prostu w głowie. Dla niej było to tak absurdalne jak fakt, że Słońce nagle przestanie świecić. Albo ptaki zaczną szczekać. Przygryzając ze zdenerwowania końcówkę długopisu i bezwiednie stukając nogą o podłogę wpatrywała się tępo w ciąg cyfr. Jeszcze raz przeglądając najbliższe wydatki ośrodka oraz spodziewane wpływy miała nadzieję, że pomyliła kwoty, że bilans wcale nie jest ujemny. Ale pieniędzy brakowało na terminowe regulowanie zobowiązań bieżących. Jak mogłaby więc „wyskrobać” kwotę na adwokata? A bez niego nie miała przecież jakichkolwiek szans na powodzenie. O ile w ogóle takowe miała.
Mając do wyboru stracenie jej z wkładem własnym za czwartą część wartości budynku albo stracenie jej z kilkudziesięciotysięcznym długiem opcja jest chyba prosta, prawda?
Słowa Ani wciąż do niej wracały, niczym bumerang odbijając się od „ścianek” głowy. I zrozumiała, że pani Iwona przepisując część wartości budynku na nią, przewidziała taki scenariusz. Już wtedy zdawała sobie sprawę, że byle jakie zyski hotelu nie powstrzymają jej syna przed zamknięciem Oazy. I że miała nadzieję że fakt, iż posiada część budynku na własność uchroni ją przed takim scenariuszem.
Pomyliła się jednak.
Bo Kacper nie bał się i tego. Zresztą w otwarte oczy mówił jej, że zysk od dewelopera będzie duży: gdy spłaci jej 25%, pozostanie mu do dyspozycji cała reszta. A to miejsce, ze względu na umiejscowienie poza ścisłym centrum górskich atrakcji, w obecnych czasach czyniło je bardziej atrakcyjnym w oczach potencjalnych turystów. Stąd ceny gruntu znacznie poszły w górę. Mogła się co prawda pocieszać, że dzięki temu jej dola po sprzedaży będzie większa, ale to jej jakoś nie pocieszało. Bo nie chciała sprzedawać Oazy, ale ją uratować. Nawet jeśli doskonale zdawała sobie sprawę, że nigdy nie zbije na tym hotelu kokosów.
Przeglądając faktury i wykonując najpilniejsze przelewy, Hania postanowiła że czas szukać nowego mieszkania- niestety fakt, iż tego nie robiła nie sprawiał że nie będzie się musiała wyprowadzić. A potem powinna odnaleźć paragony na rzeczy które kupiła do swojego hotelowego domu samodzielnie, skoro Kacper i to jej wypomniał. Nie robiła tego jednak z przekonaniem. W głębi ducha sama świadomość mieszkania gdzie indziej niż tutaj ją przerażała.
Pół godziny później wykonała pierwszy telefon pytając o warunki, dokładną lokalizacje, opłaty oraz wszystkie inne rzeczy które powinna wiedzieć przed potencjalnym wprowadzeniem. Problem stanowiła już sama kaucja, a przecież będzie potrzebowała jeszcze dodatkowych pieniędzy chociaż na kupno nowego łóżka: jej obecne jak wypomniał jej wspólnik stanowiło element wyposażenia hotelu. Nawet jeśli rama już dawno straciła swój kolor a samo łóżko skrzypiało niemiłosiernie od zepsutych już sprężyn.
- Niech cię wszyscy diabli Kacper.- Szepnęła pod nosem.- I przy okazji weź ze sobą tego imbecyla Huberta. Bo tylko ktoś kompletnie głupi chciałby dać mi sto tysięcy za jedną razem spędzoną noc.- Prychnęła akurat widząc go z okna wychodzącego na zewnętrz. Dobrze, że przynajmniej teraz nie będzie musiała przebywać z nim pod jednym dachem.- Jeszcze tylko dwa dni. Za dwa dni wyjedzie zostawiając mnie w spokoju. –Dodała cicho odprowadzając jego postać wzrokiem póki nie zniknęła za ścieżką prowadzącą na parking. Ale choć chciała do tego przekonać samą siebie, czuła że to daremny trud. Bo gdy wyjedzie znowu będzie musiała włożyć masę energii w to żeby o nim zapomnieć. Ze złości złożyła usta w ciup. Dla niego to było takie łatwe: jednym tchem mówić że jest dla niego ważna a drugim żeby spędzili ze sobą noc, bo za kilka dni wyjedzie. Dlaczego ona tak nie mogła? Dlaczego nie mogła przeżyć z nim krótkiej niezobowiązującej przygody tak jak tego w głębi ducha chciała nie angażując w to nawet maciupeńkiej części własnego serca? I dlaczego nie mogła spalić za sobą wszystkim mostów i rzucić Oazy w cholerę? Dlaczego tak kochała to miejsce choć tyrała za dwóch by utrzymać je na powierzchni? Co z nią było nie tak? Jestem masochistką ot co, pomyślała w przypływie wisielczego humoru wracając do przerwanej czynności. Zaznaczyła parę interesujących ofert w zakładkach przeglądarki, decydując się zapytać o szczegóły później. Na razie musiała rozładować dzisiejszą dostawę towarów spożywczych oraz posprzątać pokoje. A nie zamierzała tego zaniedbywać przez prywatne problemy.
Jakiś czas później, dzięki sprzątaniu udało jej się zapomnieć o bolączkach: dużą zasługę miały w tym wesołe latynoskie rytmy, które zwykle wprawiały ją w dobry nastrój. Tak było i teraz. Do czasu gdy nie otrzymała wiadomości od Kacpra.
- Co?!- Żachnęła się ze zdumieniem wpatrując się w komórkę jakby to była jej wina. Potem szybko wybrała numer wspólnika. Gdy odebrał, nie tracąc czasu na przywitania wykrzyczała:- Skoro ty chcesz zwolnić pracowników sam daj im wypowiedzenia i powiedz to prosto w twarz jak mężczyzna a nie nędzny tchórz chowający się za moją spódnicą!
- Posłuchaj, nie mam teraz czasu na twoje krzyki i prete…
- Ja też nie mam czasu na twoje wizyty i rozkazy.- Przerwała mu bezceremonialnie.- A mimo to muszę je znosić.
- W porządku: podaj mi mailem ich numery telefonów. Aha, i nazwisko tej nowej pracownicy. Jak ona miała na imię? Kamila?
- Natalia.- Poprawiła go Hania nagle tracąc całą werwę tak gwałtownie jak przedtem się zezłościła. – To smutne, że nawet tego nie wiesz…
Dalszą część pracy wykonała już w całkowitej ciszy, bo wesoła muzyka wydawała jej się być nie na miejscu w tej sytuacji. Bo jak miała przekazać pani Renacie oraz Pauli wiadomość o końcu współpracy? Kucharka pracowała tutaj praktycznie od początku założenia działalności za to Paula…Paula dla niej odrzuciła pracę w konkurencyjnej restauracji w której oferowano jej dużo lepsze warunki. A mimo to przez prawie pięć lat dzielnie stała u jej boku wspierając w kolejnych bataliach z Jakubiakiem i pracując za dużo niższą stawkę niż na to zasługiwała. A sama Natalia? Przecież zatrudniła ją raptem tydzień temu. Jak mogła teraz zakomunikować jej, że musi ją zwolnić?
Ponieważ straciła apetyt, zaraz po uporaniu się ze sprzątaniem pokoi poszła do suszarni wyprasować pościel i złożyć ręczniki. Pracowała bez przerwy aż do wieczora, gdy Natalia nieśmiało zapukała do drzwi informując ją o końcu swojej zmiany, co oznaczało że Hanka będzie musiała zająć jej miejsce na recepcji. Hania podziękowała jej, a chwilę później zatrzymała. Im wcześniej wie, tym lepiej dla niej, pomyślała przypominając sobie o przyczynie dla której Natalia tu pracowała: chciała odłożyć na studia.
- Posłuchaj, przykro mi to mówić, ale być może z dużym prawdopodobieństwem nie będziesz mogła tutaj pracować dłużej niż miesiąc.
- Co?
- Ja…to znaczy Oaza ma problemy.
- Czy to ze względu na moją siostrę? A może z powodu tego alkoholu? I czy ty mnie właściwie zwalniasz?
- Nie ja. Choć póki co, nikt cię nie zwalnia. Po prostu…zauważyłaś, że nie dogaduję się z Kacprem, prawda?- Szczerze mówiąc jedyne co zauważyła dziewczyna to fakt, że przystojny wspólnik szefowej stale wodzi za nią wzrokiem gdy wydaje mu się, że nikt na niego nie patrzy. Ale teraz tylko niepewnie skinęła głową.- No więc, on zdecydował że powinniśmy zamknąć działalność ze względu na niesatysfakcjonujące zyski. No i prawdę mówiąc ma trochę racji. Często mnie jednak straszył tym zamknięciem, dlatego do tej pory nie brałam tego na serio, co jak się okazało było moim błędem. Bo tym razem podjął kroki prawne, a że jest właścicielem większej części budynku jestem niejako postawiona pod ścianą…- Hania po krótce opowiedziała pracownicy działania które podjął Piękniś. Natalia słuchała w milczeniu. Na końcu podziękowała za wczesną informację dzięki której będzie mogła zacząć rozglądać się za czymś innym. I może uda jej się uzbierać potrzebną kwotę na pierwsze miesiące podczas studiów.
- Przykro mi będzie jednak rozstawać się z tym miejscem. Chociaż tak krótko, czas który tu spędziłam był więcej niż przyjemny.
- Mnie też jest bardzo przykro. A teraz chodźmy już: jak znam życie pani Stasia już czatuje na recepcji bo nagle pojawił się jakiś problem niecierpiący zwłoki.- Zażartowała. Dopiero tuż przy drzwiach przypomniała sobie początkowe słowa Natalii.- A co miałaś na myśli mówiąc że chcę cię zwolnić z powodu alkoholu? Czyżbyś miała z tym jakiś problem?
- Nie, skąd. Ja…- Czując zażenowanie Natalia wyznała prawdę na temat sposobu w jaki Włodek Ignaczak zdobył przedwczoraj alkohol. Na zakończenie dodała:- Jest mi naprawdę bardzo przykro. Żałuję, że to zrobiłam. I że nie przyznałam się wcześniej. Ale ja nie sądziłam, że on aż tak się upije. I potem pobije z Hubertem Skrzyneckim na końcu rozwalając stół w jadalni. Przepraszam, Haniu. Gdyby nie ja być może nic by się nie stało.
- Byłam przekonana, że alkohol kupił gdzieś wcześniej na mieście. Cóż, nie było to zbyt rozważne z twojej strony, ale czasu nie cofniemy. I dobrze, że przyznałaś się do błędu.
- Ale to wszystko zaczęło się tamtego wieczora, prawda? To wtedy pan Kacper podjął decyzję o tym by zamknąć Oazę?- Wiedząc do czego zmierza Natalia, Hania szybko postanowiła ją uspokoić.
- Tak, wtedy rozmawiał ze mną o potencjalnym zamknięciu hotelu. Ale to nie była twoja wina ani tym bardziej nie z powodu bójki tych sportowców zdecydował się to zrobić. On rozważał to dużo wcześniej. Jeśli już to ta sytuacja posłużyła mu za wymówkę. Ale powtarzam: to nie była twoja wina. Nie możesz brać zamknięcia hotelu na siebie. Poza tym: jakiego zamknięcia? Nie wyprzedzajmy faktów. Na razie Oaza spokoju wciąż funkcjonuje normalnie a ja zamierzam zrobić wszystko by dalej utrzymać ten stan. Nie zamierzam poddać się walkowerem. Chciałam tylko żebyś w razie gdy mi się nie uda, mogła alternatywnie szukać nowej pracy. Wiem jak bardzo pieniądze są ci potrzebne na studia dlatego uważam że to uczciwe postawienie sprawy.- W spontanicznym geście Natalia objęła mocno Hankę. Ta zaskoczona szybko odwzajemniła ten gest. Kilka godzin temu narzekała na brak uścisków no i proszę: najpierw ten bałwan Hubert, a teraz Natalia. Może gdy zażyczy sobie by Oaza spokoju nie została zamknięta funkcjonując na obecnych warunkach jej życzenie się spełni? Zawsze warto spróbować.
- Dziękuję ci. Jesteś cudowna. I przepraszam za to.- Dodała trochę zażenowana swoim familiarnym zachowaniem Natalia.- Nie powinnam cię przytulać. Ale naprawdę bardzo cię lubię. I mam jeszcze jedną prośbę. Czy mogłabyś nie mówić Dominice o tym co zrobiłam? Inni mogą wiedzieć, nie chodzi mi o to byś ukrywała moją wpadkę, ale moja siostra…Dość powiedzieć, że nie zachowałaby się tak jak ty gdyby poznała prawdę, I zyskałaby koronny argument na to, że jestem za młoda i niedojrzała na samodzielne życie. A studia są dla mnie jedyną szansą wyrwania się spod jej wpływów.
- Jasne, nikt nie musi o tym wiedzieć.- Potwierdziła Hanka. Potem we dwie opuściły suszarnie wychodząc z piwnicy na górę. Wymieniły porozumiewawcze uśmiechy gdy zajmując swój posterunek na recepcji, Witwicka naprawdę „wywróżyła” spotkanie z panią Stanisławą. Tym razem staruszka poprosiła o zmianę żarówki, ponieważ ta obecna już słabo świeci.
SZEŚĆ LAT WCZEŚNIEJ
Przyzwyczajona do wczesnego wstawania, Hania nie potrzebowała budzika by obudzić się o szóstej rano. Tym razem jednak nie mogła wygodnie się przeciągnąć, bo jej dłoń natrafiła na pewną przeszkodę. Patrząc na śpiącego obok Huberta przez dłuższą chwilę przypatrywała mu się w milczeniu po raz pierwszy mając okazję by zrobić to zupełnie bezkarnie.
Był przystojny, ale nie w typie mężczyzn z kwadratową szczęką i wysoko osadzonymi kośćmi policzkowymi; nie należał też do tych drugich z chłopięcą urodą oraz długimi rzęsami rzucającymi wyraziste spojrzenia. Jego uroda kryła się w zawadiackim uśmiechu, który ukazywał dołeczek w lewym policzku, lekko przydługich już włosach opadających na czoło, promiennej zdrowej cerze którą zawdzięczał pewnie dzięki zdrowemu trybowi życia. I w prostym nosie, którego mu zazdrościła. To było nie fair, że jej kończył się „haczykiem” jak dziób drapieżnego sępa albo jastrzębia. Ale przede wszystkim pociągający był jego styl bycia: prowokacja w oczach, przekorne przechylanie głowy na bok, poczucie humoru zbliżone do tego które posiadała ona. Nawet sposób w jaki opadała jego klatka piersiowa podczas rytmicznych oddechów wprawiała ją w zachwyt. Ta myśl ją rozbawiła: jaka dziewczyna byłaby tym bardziej zainteresowana niż wpatrywaniem się w gołą umięśnioną klatką piersiową czy mięśnie brzucha swojego chłopaka?
Niechętnie wstała z łóżka starając się go nie budzić: po szybkim prysznicu już była gotowa na to by zająć się swoimi obowiązkami podczas nieobecności mamy. Za każdym razem gdy o niej myślała dusiła w sobie wyrzuty sumienia spowodowane tym co chciała zrobić. Ale nie chciała już dłużej być dla niej ciężarem. Nie chciała wmawiać sobie, że jej mama po prostu nie okazuje czułości bo to leży w jej charakterze skoro potrafiła wesoło przekomarzać się choćby z Kacprem. Podjęła decyzję. I czuła, że dzięki Hubertowi będzie miała okazję posmakować innego życia.
Gdy dwie godziny później nie znalazła Huberta w jego pokoju hotelowym, z niedowierzaniem wróciła do swojego „mieszkania” na czwartym piętrze zauważając, że chłopak jeszcze smacznie śpi w jej łóżku. Ponieważ dochodził już kwadrans po ósmej zdecydowała, iż pobudka nie będzie czymś nagannym. Przy pierwszej próbie odniosła jednak sromotną porażkę, bo jej chłopak mamrocząc coś pod nosem odkręcił się na drugi bok. Dopiero zdecydowane potrząśnięcie jego ramienia spowodowało, że otworzył oczy. Wtedy uśmiechnął się na widok znajdującej się twarzy Hani tuż nad nim.
- Ty już na nogach? Która godzina?
- Po ósmej. Przyniosłam ci śniadanie. Ubieraj się.
- Rany, ale się nie wyspałem.- Ziewnął Hubert.
- Trzeba było wrócić do siebie gdy zasnęłam.- Zauważyła przypominając sobie, że gdy się obudziła jedna z jego dłoni przypałętała się gdzieś poniżej jej pleców. – Łóżka hotelowe są większe niż mój tapczan.
- Mając jako alternatywę twoje łóżko zawsze je wybiorę.- Mrugnął z uśmiechem. I choć z nieuczesanymi włosami i lekkim zarostem na twarzy wyglądał według niej niezwykle uroczo, zdecydowała się nie poddawać jego urokowi i postawić sprawę jasno:
- Nie przyzwyczajaj się za bardzo.- Zgasiła go.- W Poznaniu znajdę sobie oddzielne lokum.
- Skoro chcesz wydawać kasę na niepotrzebny czynsz: proszę bardzo. Tak jak mówiłem moje mieszanie jest duże i spokojnie mógłbym ci udostępnić duży pokój. Co tam masz smacznego na tym talerzu? Bosko pachnie.
- Placuszki jabłkowe, kolejny specjał pani Renaty.
- Pokaż.- Hubert bez ceregieli włożył sobie cały kawałek jedzenia do ust.- Cudowne.- Wyjęczał już wyciągając rękę po następny placek.- Może panią Renię też weźmiemy ze sobą?- Zażartował. Hania jednak momentalnie straciła dobry humor nagle uświadomiwszy sobie, że pozostawi tutaj nie tylko mamę, ale i Patryka, Gośkę, Paulę oraz Anię- wszystkich jej przyjaciół. I ciężko chorą panią Iwonę. Ba, pewnie po jakimś czasie zatęskni nawet za złośliwościami Kacpra.- Co się stało? Wyraźnie spoważniałaś.
- To nic: jedz. Po prostu zdałam sobie sprawę, że sporo muszę dzisiaj zrobić.- Skłamała. Młody mężczyzna od razu to wyczuł: dobrze jednak wiedział z czego wynika melancholia jego dziewczyny.- A kim jest Klara?
- Co?
- Gdy nie mogłam cię dobudzić, wymamrotałeś to imię przez sen.
- Ach to…nie przypominam sobie bym znał kogoś o tym imieniu, chociaż mój kolega miał psa który wabił się tym imieniem. Może śniło mi się dzieciństwo.- Skłamał. Potem głęboko odetchnął przestając na moment jeść. Spojrzał bacznie na Hankę.- Posłuchaj, chciałbym z tobą później porozmawiać.
- Zabrzmiało poważnie. Coś się stało?
- Właściwie to zależy jak na to patrzeć.- Powiedział myśląc o swoim ojcostwie.- Po prostu uważam, że powinnaś wiedzieć o mnie trochę więcej, to wszystko.
- Jasne. A teraz cię zostawiam, bo muszę wracać na recepcję.
- Zdążysz się spakować? Chyba jeszcze tego nie zrobiłaś.
- Nie mogłam gdy mama tutaj była.
- Nie powiedziałaś jej?
- Jeszcze nie.- Odpowiedziała cicho Hania. Hubert domyślił się tego co nie zostało wypowiedziane.
- Nie będzie się o ciebie martwić?
- Zadzwonię do niej później.
- Po tym jak wróci z targów? Jak wyjedziemy?
- Tak.- Miał inne zdanie na ten temat, ale zachował je dla siebie. Skoro Hanka chciała zachować tajemnice przed panią Ireną powinien to uszanować. Tym bardziej, że sam jeszcze nie wyznał jej wielu ważnych rzeczy. Dziwił go jednak fakt, że choć zawsze broniła matki mówiąc o niej w samych superlatywach, teraz nie chciała by znała tak ważnej informacji jak miejsce pobytu jedynej córki praktycznie uciekając bez słowa. Co tak naprawdę się za tym kryło? – O której przyjeżdża twój menadżer?
- Zjawi się jednak jutro i od razu nas stąd zabierze. Dzisiaj musiał jeszcze zająć się czymś pilniejszym. Podobno jakaś niespodzianka, ale jak znam tego starego drania to wcale nie musi być miła.
- W takim razie będziesz miał więcej czasu by się spakować.- Rzuciła na pożegnanie całując go jeszcze w policzek a potem wychodząc. I nawet tak niewinnym dotykiem sprawiła, że poczuł dreszcz.
***
W tym samym czasie trójka młodych mężczyzn właśnie zjeżdżała z głównej drogi sportowym lamborghini. Kierowca nic sobie nie robił z mijanych znaków dotyczących ograniczenia limitu prędkości pędząc pond 130km/h. A gdy na ostatnim zakręcie ledwie uniknął stłuczki z nadjeżdżającym z naprzeciwka samochodem, tylko się roześmiał. Ale taki był właśnie Sławek: lekkomyślny jak sześciolatek a nie odpowiedzialny dwudziesto pięcioletni młody mężczyzna którym przecież był.
- Jedź wolniej, idioto. Bo nie dojedziemy na miejsce żywi. Tutaj zaczynają się górskie drogi pełne dziwnych zakrętasów a nie autostrada. – Zganił go jeden z pasażerów, Zbyszek.
- Ależ ja się stęskniłem za naszym Hubciem! I chciałbym już u niego być. Ciekawe jaką będzie miał minę gdy nas zobaczy.- Na potwierdzenie swoich słów wydał głośny okrzyk. Reszta zgodnie się roześmiała przyjmując, że Sławomir jest po prostu niereformowalny.
- A mnie bardziej ciekawi jak zdołałeś nakłonić jego menadżera do zdradzenia miejsca jego pobytu.- Zastanawiał się Cezary.- Przecież on nas nienawidzi uważając, że mamy na niego zły wpływ.
- Jak to jak Czarusiu? Podstępem.
OBECNIE
Następnego dnia Paulina zjawiła się w pracy w wyjątkowo dobrym humorze. Zawsze co prawda odznaczała się dużym optymizmem, ale odkąd Janusz poprosił ją o rękę i mogła poddać w wir przygotowań ślubnych wprost szalała z radości. Łyżką dziegciu w tej beczce miodzie był co prawda fakt, że jej przyjaciółka Hania nie mogła podzielać tej radości, mając teraz wiele na głowie. Domyślała się, że duży udział ma w tym zapewne Kacper znowu mając o coś pretensję, bo gdy tylko widywała ich razem to stale się kłócili. W jej obecności jednak zwykle milkli, więc nie wiedziała do końca o co chodzi. Najpewniej Piękniś znowu miał jakieś idiotyczne uwagi co do sposobu zarządzania hotelem: jednakże sprawa musiała być nie aż tak błaha skoro Hanka szukała nowego mieszania. I kręciły się tutaj podejrzane typki w garniturkach odwiedzając szefową.
Otwierając furtkę do wejścia, zauważyła że akurat teraz hotel opuszcza czwórka sportowców. Była jednak na tyle daleko, że jeszcze jej nie zauważyli. Albo byli zbyt zajęci jakąś swoją zażartą dyskusją. A może kłótnią?
- Ależ jak mogłem być taki ślepy! Miłosz jak zwykle domyślił się wszystkiego najpierw a ja tu jestem przecież specem o uwodzenia. Ale żeby sama właściciela…
- Stul dziób, Adam. Jak masz kpić to ja nie idę.
- Daj już spokój Hubert, czego tym razem zapomniałeś? Chusteczek higienicznych? Chyba nie znowu telefonu? Jaką wymówkę zastosujesz tym razem by wrócić do hotele?
- O co tak właściwie chodzi?- Dominik jako jedyny chyba jeszcze nie zorientował się w sytuacji.
- O nic.- Uciął temat Hubert.- I idźcie sobie sami, jak macie kpić to ja wracam.
- Daj już sobie z tym spokój, Hubert.- Widząc, że Skrzynecki już odwraca się na pięcie gotowy spełnić swoją groźbę, Miłosz zdecydował się w końcu zareagować zanim jego kumpel zrobi coś głupiego.- Policzek jest chyba jasną odpowiedzią, prawda? Więc skoro ona cię nie chce to może chodźmy już do cholery w te góry a jutrzo po prostu wyjedźmy i….o dzień dobry pani Paulino.- Przerwał zauważając recepcjonistkę.
- Dzień dobry.- Paula odwzajemniła pozdrowienie nie zastanawiając się dłużej nad słowami sportowców, ponieważ nie dostrzegła iż rozmowa dotyczyła jej przyjaciółki. A raczej wydawało jej się, że młodzi mężczyźni po prostu zwyczajnie się ze sobą droczyli. Nie roztrząsała więc tego incydentu wracając myślami do propozycji fryzur ślubnych które wczoraj oglądała. Nigdy nie sądziłaby, że wybór eleganckiej fryzury która będzie zarówno trwała jak i twarzowa może nastręczyć aż takiej trudności…
Fakty powiązała jeszcze tego samego dnia, ale dużo, dużo później. Pierwszą wskazówką była pozornie luźna rozmowa którą odbyła z Hubertem Skrzyneckim  podczas serwowania obiadu. Bo gdy w pewnym momencie został przy stoliku sam, zaczął się wypytywać o sytuację prawną hotelu argumentując, iż „słyszał że ma jakieś problemy”. Paula natychmiast zaprzeczyła: nawet jeśli to była prawda, ten siatkarz nie musiał o tym wiedzieć. Poza tym jak na jej gust nie było żadnego powodu by mógł się tym interesować. I jak właściwie dowiedział się o tym, że Kacper kazał Hance wyprowadzić się z hotelu? I skąd w ogóle wiedział, że ona tam mieszkała? I wreszcie po trzecie, najważniejsze: co to miało z nim wspólnego?
Drugą podpowiedź stanowiła wymiana zdań między nim a Hanią podczas gdy Hubert domawiał coś z bufetu podczas kolacji. Choć dla innych Hanka mogła wydawać się w tym momencie istnym spokojem, Paulina manewrując między stolikami wyraźnie widziała symptomy świadczące o czymś zupełnie przeciwnym. Tylko co aż tak mogło wyprowadzić ją z równowagi? Udając, że czegoś zapomniała, wróciła z tacą do baru, skąd- tak jak się spodziewa- Hubert się wtedy ulotnił. I wtedy uświadomiła sobie coś jeszcze: podczas porannej videorozmowy z Gośką, przyjaciółka w pewnym momencie spytała ją czy wie, o co chodzi w znajomości Patryka z tym sławnym sportowcem.
- Mój mężuś mówi, że poznał go kiedyś przypadkiem w górach, a Hanka zachowywała się wobec niego wyjątkowo niegrzecznie. Naprawdę, to było zupełnie do niej niepodobne…
Wtedy zbagatelizowała tę informację: bardziej zaciekawił ją fakt przypadkowej znajomości nieśmiałego Patryka ze sławnym siatkarzem i to że ją ukrywał aniżeli zły humor Hanki. Tylko co jeśli to nie był tylko zły humor? Co jeżeli Witwicka miała powody by odnosić się do niego w ten sposób?
Oszalałaś?! Ja go nawet nie lubię, to znaczy Huberta. To dupek jakich mało. I wielka gwiazda od siedmiu boleści, która myśli że wszyscy będą na jej jedno skinienie.
 Policzek jest chyba jasną odpowiedzią, prawda? Więc skoro ona cię nie chce to może chodźmy już do cholery w te góry
Ależ jak mogłem być taki ślepy. Ale żeby sama właściciela…
…która myśli że wszyscy będą na jej jedno skinienie.
Boże, czy to możliwe żeby ten sławny koleś nagabywał Hankę?!
- Paula, mogę cię prosić do gabinetu?- Pogrążona w myślach Paulina, tuż przed końcem swojej zmiany, drgnęła widząc przed sobą umęczoną twarz Hani.
- Jasne, przepraszam, zamyśliłam się. Coś się stało?
- Niestety tak. Kacper powie ci to pewnie już niedługo, ale myślę że dobrze będzie jeśli poznasz prawdę i teraz.
- Okej.- Korzystając z okazji, Paulina postanowiła spytać Hanię otwarcie o co chodzi w jej relacjach z Hubertem Skrzyneckim. Jednak ten temat zszedł na dalszy plan gdy usłyszała o rewelacjach jakimi uraczyła ją przyjaciółka. Jak ten bydlak Kacper śmie niszczyć Oazę?! Jak może bez słowa wyrzucać ich na bruk nawet bez próby wypracowania jakiegoś korzystnego rozwiązania? O dziwo najbardziej było jej żal Hani: była pewna, że sama z łatwością znajdzie pracę gdzie indziej. No, może z panią Renią będzie gorzej, ale jej i tak zostało kilka miesięcy do emerytury. Natalia z kolei była jeszcze młoda, w dodatku miała pracować tutaj tylko dorywczo podczas okresu wakacji, więc o nią też nie trzeba było się martwić. Ale Hanka…ją utrata hotelu może załamać, bo podchodziła do tego miejsca zbyt emocjonalnie. Jak poradzi sobie ze świadomością, że jej ukochany dom zostanie przekształcony w jakiś park rozrywki albo sklep wielopowierzchniowy? Ktoś inny na jej miejscu cieszyłby się ze zdjęcia tak olbrzymiego krzyża z barków, ale nie ona. Paulina miała realne obawy co do tego, że jej przyjaciółka może wówczas zrobić coś głupiego.
Musiała zwołać naradę przyjaciółek.
Naturalnie bez Hanki. Najpierw jednak, zamiast wrócić od razu do domu pomyślała, że po drodze wstąpi do Anki. Ona jako księgowa lepiej znała się na niuansach prawnych i prawach pracowników. Przecież nie można tak z dnia na dzień wyrzucić ich na zbity pysk nawet jeśli zamyka się działalność, prawda? Wciąż należy im się przecież zachowanie okresu wypowiedzenia czy odprawa….a na pewno nie zgodzą się na żadne porozumienie. Szczerze mówiąc dużo tym nie ugrają, ale zawsze dobre i kilka tygodni zwłoki. Paula poczuła złość nie tylko do Kacpra, ale i samej siebie. Jak mogła nie zauważyć skali zmartwienia swojej przyjaciółki? Ha, i jeszcze uważała się za taką wielkoduszną nie paplając jej o ślubie by jej własne szczęście nie raziło innych w oczy…Matko, była okropna! Dlatego teraz musiała się zrehabilitować.
Nie spodziewała się tylko, że już po przekroczeniu progu domu przyjaciółki natknie się na przyczynę wszystkich nieszczęść.
- Ty tutaj? No tak, pewnie już załatwiasz wszystkie niezbędne sprawy z księgową Oazy spokoju, co?- Napadła na Jakubiaka bez słowa przywitania widząc jak zakłada buty w holu biura rachunkowego szykując się zapewne do wyjścia.
- O cześć. Domyślam się, że twój wojowniczy nastrój wynika z faktu, że Hanka jednak przekazała ci informację o planowanym zamknięciu działalności tak jak ją o to prosiłem. To dobrze. Reszta też wie?
 - Nie wiem, pewnie tak. Dlaczego to robisz?
- Dobrze wiesz, że ten hotel nie przynosi żadnych zysków.
- Tak, ale dlaczego w taki sposób?
- Nie rozumiem o co ci chodzi.
- A ja myślę, że wiesz. W dzieciństwie się nie znosiliśmy, ale do cholery przecież ona się załamie gotowa zrobić coś głupiego. I będziesz ją miał na sumieniu.- Słysząc to Kacper zastygł na sekundę czy dwie. Po chwili jednak dokończył wiązanie adidasów nonszalancko wzruszając ramionami.
- Przesadzasz. To tylko hotel.
- Dla mnie czy ciebie pewnie tak, ale dla niej to całe życie. Kacper, zaczekaj…- Widząc, że ten kretyn nie spełnia jej polecenia wyszła z nim na zewnątrz mimo, iż Anka właśnie zjawiła się w korytarzu by się z nią przywitać. – Proszę tylko o trochę czasu, nic więcej.
- Niestety nie mam go.
- Czy zawsze musisz zachowywać się jak dupek?
- A ciebie nikt nie nauczył że gdy chcesz coś ugrać to nie należy obrażać tego od którego potrzebujesz łaski?
- Proszę tylko o czas.- By stłumić wściekłość Paulina wzięła głęboki wdech. Wydawało jej się, że w oczach Kacpra dostrzegła wahanie, więc postanowiła kuć żelazo póki gorące. Nawet jeśli musiałaby się ukorzyć przez tym błaznem.- Masz rację, że hotel nie przynosi kroci, ale to wszystko przez te remonty prawego skrzydła. Wiesz, że Hanka prędzej zjadłaby czerstwy chleb niż przywłaszczyła sobie chociaż złotówkę za dużo.
- Nigdy nie twierdziłem, że kradnie bądź wypłaca sobie za duże wynagrodzenie.
- Więc daj jej dwa lub trzy miesiące.
- Co to zmieni?
- Pozwoli jej się to oswoić z tą sytuacją, przyjąć ją do wiadomości, nie wiem: pożegnać z hotelem jakkolwiek głupio to zabrzmi.- W głosie Pauli Kacper dostrzegł desperację. I choć w innych okolicznościach delektowałby się tym tryumfem: ta idiotka już od dzieciństwa stale ucierała mu nosa i nie skąpiła złośliwości a teraz błagała o łaskę- zaczął się wahać. Naprawdę postępował bezdusznie. W końcu dwa miesiące nic nie zmienią a….nagle potrząsnął głową przypominając sobie taniec Hanny z tym całym Hubertem Skrzyneckim. I jej zdrada na nowo zapiekła go jak żywy ogień. Dlaczego więc miałby być dla niej wyrozumiały skoro ona bez pardonu go odrzucała dla pierwszej lepszej sportowej gwiazdy od siedmiu boleści?
- Przykro mi: wynająłem już prawnika i podjąłem kroki prawne. Nie mogę się teraz wycofać.
- Jak Hanka da sobie radę? To cię nie obchodzi? Jak możesz kazać jej wyprowadzić się z dnia na dzień? Skąd weźmie pieniądze na kupno niezbędnych sprzętów?
- Niech poprosi o pomoc swojego bogatego sławnego przyjaciela.- Ostatnie ze słów wymówił znacząco żwawym krokiem dochodząc do swojego samochodu.
- O kim mówisz?- Spytała Paula. Potem jednak dodała:- Masz na myśli tego sportowca który mieszka w hotelu?
- A widzisz? A jednak też o nim wiesz.- Prychnął Kacper wchodząc do auta. Gdy zatrzasnął drzwi usłyszał coś, co spowodowało że zawahał się co do przekręcenia kluczyka w stacyjce.
- Tak wiem, bo ten typ stale ją nagabuje.
- Skoro sama go zachęca nie ma się czemu dziwić.
- Niby kiedy?
- Widziałaś ich taniec podczas corocznej imprezy rocznicowej, prawda?
- Rany, ale ty jesteś głupi! Ona go nie znosi, sama  mi to mówiła. I unika go jak ognia! Wstyd przyznać, ale sama żartowałam początkowo z zainteresowania jakie okazał jej ten siatkarz i ich wspólnego tańca: prawda wygląda jednak tak, że Hanka nie życzy sobie jego zalotów.
- W takim razie dziwie to okazuje.
- Nic nie rozumiesz. Ona z nim wtedy tańczyła, bo musiała udawać miłą. Miała powód.
- Co masz na myśli?
- Dwa dni wcześniej byłyśmy w Whisky Barze, jak zapewne pamiętasz.- Zaczęła po chwili wahania Paulina.- Tam pan Tadeusz przypadkiem uderzył Skrzyneckiego butelką po wódce biorąc go za bandziora. Ten siatkarz bardzo się obruszył, groził oskarżeniami, ale Hania uspokoiła całą tę sytuację, pojechała z nim do szpitala. Na szczęście obyło się bez szycia, ale chyba miał wstrząśnienie mózgu czy coś…Dlatego też godziła się na jego…zainteresowanie podczas tańca, ale jednocześnie nigdy go nie zachęcała. Sama byłam świadkiem jak ucinała potem jego wszelkie rozmowy i próby nawiązania kontaktu. Nawet dzisiaj.
Paula kontynuowała swoje zapewnienia, a w głowie Kacpra panował istny chaos. Początkowo nie uwierzył Pauli: w końcu przyjaźniła się z Hanką i powiedziałaby dokładnie to czego tamta by sobie życzyła nawet gdyby kazała jej wmówić mu, że niebo jest zielone. Ale ta historia miała ręce i nogi. Poza tym przypominając sobie wczorajszą scenę której był świadkiem zrozumiał, że zauważył ją w zupełnie innym świetle niż powinien. Oślepiony zazdrością od razu wysunął błędny wniosek o schadzce Hanki z Hubertem ignorując oczywisty fakt, że ona przecież wybiegała z pokoju sportowca! Przecież gdyby była zadowolona z jego flirtów nie robiłaby tego. Nie uciekałaby od niego.
Ponadto, gdyby rzeczywiście była taka jak inne laski, które świrują na widok pierwszego lepszego gwiazdora, kręciłaby się też wokół innych kolegów Skrzyneckiego. Kleiłaby się prędzej do galanteryjnego Miłosza albo bawidamka Adama: on byłby łatwiejszym celem, ponieważ znany był z licznych przelotnych romansów. A jeśli już ją widział, to w towarzystwie tego całego Huberta. I zawsze to on nawiązywał z nią kontakt, nigdy odwrotnie. No i już pierwszego dnia skrytykował staromodny wystrój hotelu, a Hanka traktowała taką zniewagę sto razy bardziej niechętnie aniżeli ktoś powiedziałby złe słowo o niej samej. Z miejsca więc go pewnie znielubiła. A gdy ją nagabywał podczas corocznej imprezy czy wszczął bójkę ze swoim kolegą zniechęcił ją do siebie definitywnie. Hania nie znosiła ostentacyjności, bezpodstawnego szumu, nigdy nie lubiła być w centrum uwagi. A popularny siatkarz o wysokim ego i życiem na świeczniku uosabiał w sobie to wszystko. W dodatku nie znosiła sportu, więc Hubert nie mógł jej zaimponować również na tym polu. Nic dla niej nie znaczył fakt, że dwukrotnie był najlepszym siatkarzem kraju czy został wybrany na sportowca roku. Nie mogła go więc polubić a co dopiero pokochać.
Czy to możliwe, że aż tak się pomylił w swojej ocenie sytuacji? Że przez nieporozumienie i nadinterpretację zniweczył swoje starania? Tak, do cholery, popełnił strategiczny błąd, którym zniechęcił do siebie Hankę tak samo jak tamten pacan Hubert! Na dodatek powiedział swojej Hani tyle przykrych rzeczy…Nie chcąc tracić czasu uruchomił silnik auta ignorując krzyczący głosik Pauli. Uśmiechnął się nawet pod nosem widząc zza szyby samochodu jej wściekłą twarz. Ale teraz gdy poznał prawdę musiał zacząć działać.
Bo jego kwiatuszek wcale jeszcze nie został zerwany.
I być może wcale jeszcze nie stracił swojej szansy.
***
Dzisiejszy dzień sprawił, że Hubert poważnie żałował, iż w głosowaniu po wyjeździe Włodka, zdecydował by zostali w górach tak jak początkowo planowali. Przez pierwsze pół dnia musiał znosić idiotyczne docinki Adama a później Dominika, który tym bardziej  z powodu kłopotów sercowych swojego zastępcy z boiska, z pełną werwą oddał się beztroskiemu dokuczaniu Skrzyneckiemu. A on nawet nie mógł go porządnie zrugać, bo ryzykował że przyjaciel straci dobry humor. Był to przecież pierwszy przejaw jakiegokolwiek zainteresowania Dominika od czasu bójki (oczywiście poza tematem Włodzimierza).
Z kolei Miłosz chyba wziął na siebie obrońcę „cnoty” panny Witwickiej robiąc z niego jakiegoś satyra.
A sama zainteresowana nie wydawała się być nim wcale zainteresowana.
Nic nie układało się tak jak chciał.
Niepotrzebnie tak na nią naciskał, wiedział to. Nawet podczas kolacji usiłował przekonać ją by przestała udawać, że on jej nie interesuje. Ale tylko jeszcze bardziej ją zezłościł. Zapomniał już jaka była irytująca z tą swoją bezpardonowością gdy coś sobie wbiła do tego upartego łba. Tak więc realnie jego szansa na to by zmieniła zdanie wynosiła okrągłe zero.
Pewnie gdyby miał więcej czasu…
Albo lepiej nad sobą panował w jej towarzystwie subtelnie ją uwodząc…
I przede wszystkim nie wysunął tej przeklętej propozycji sypiania z nim za pieniądze.
Gdybanie było cholernie wkurzające.
Tuż przed snem zdołał sobie nawet wmówić, że to dobrze iż Hanka podjęła taką decyzję nie zgadzając się na propozycję romansu. Jego obsesja nigdy nie powinna sprawić by tak całkowicie wyrzucił z siebie rozsądek. Jej towarzystwo było dla niego niebezpieczne, im wcześniej więc wyjedzie tym lepiej. Zapomni o niej tak jak kilka lat temu. Teraz będzie dużo łatwiej, bo jej nie kochał.
Tylko co z tego skoro gdy zauważył ją przy śniadaniu zamyśloną stojącą za barem- swoją drogą ciekawe co tak bardzo zaprzątało jej głowę, bo na pewno nie on sam- całą jego konsekwencje trafił szlak. Był idiotą skoro łudził się, że o niej zapomni. Bo tak naprawdę nigdy nie zapomniał. Uśpił po prostu swoje wspomnienia, zamknął przegródkę z napisem „Hania” w swoim mózgu tak by łatwiej mu było uporać się z tym co się stało. Bo w głębi duszy nigdy się z tym nie pogodził.
I nigdy tak do końca nie zrozumiał.
Hania była pierwszą dziewczyną, w której tak naprawdę nie tylko się zakochał, ale i pokochał. To zawsze zostawia ślad w pamięci i na duszy tak samo jak pierwszy pocałunek czy seks. I choć wydawało mu się, że z byłą partnerką Martą nawiązał podobną więź, teraz zrozumiał, iż nie potrafiła wykrzesać z niego takich emocji jak Hanka. Nawet jeśli były nimi złość, wściekłość czy wkurzenie.
- Będziesz tak milczał?- Głos Adama wyrwał go z rozmyślań. Zły na samego siebie zauważył, że kumpel dostrzegł gdzie powędrowało jego spojrzenie. A raczej na kogo. Rety, nawet bezwiednie kierował swoje spojrzenie w stronę Hanki! To się musi skończyć.
- Mamusia nie uczyła cię, że podczas posiłku nie należy rozmawiać? Jeszcze się zakrztusisz.
- Naprawdę nie mogę uwierzyć, że tak cię wzięło. Ale spokojnie: mogę ci powiedzieć, że nawet ja ze swoją posągową urodą czasami odnotowuję porażki. Poza tym od razu widać, że ta cała Hanka to kobieta z zasadami. Wiesz ile turystów musiała pewnie spławić przez te lata gdy tu pracowała?- Niewinna uwaga kumpla miała pewnie go pocieszyć, ale spowodowała że cały aż się zagotował ze złości. Bo co jeśli wcale ich nie spławiała? Jeśli flirtowała ile wlezie tak jak kiedyś z nim? I jeśli obiecywała tym głupkom wspólną przyszłość tak jak kiedyś jemu?
- Chyba go tym wyznaniem nie uspokoiłeś.- Zarechotał Dominik widząc emocje kłębiące się w Hubercie.
- Przestańcie już, ale zaraz któremuś przywalę. Uczciwie ostrzegam żebyście gdy za kilka dni w prasie ukaże się artykuł o sportowcach, którzy dwukrotnie wszczęli burę w górskim hotelu nie byli zaskoczeni.
- Okej, sory. Już nie będziemy się nabijać. Więc z Kingą to już ostatecznie koniec?
- Zerwaliśmy pod koniec lutego.- Przypomniał.
- Ale wciąż utrzymujecie kontakt.
- Bo jesteśmy przyjaciółmi.- Lakonicznie odparł Hubert. O byłej dziewczynie także nie chciał rozmawiać. W ogóle nie chciał rozmawiać o swoim życiu uczuciowym. Dlatego telefon wibrujący w kieszeni był dla niego jak dar niebios. Nawet jeśli na wyświetlaczu zobaczył numer matki.- Sory, muszę odebrać.
- Jasne.- Odparli Dominik z Adamem i Miłoszem. Gdy zostali sami Adam przybrał już normalny wyraz twarzy.
- Mówił coś o swojej nodze? Przypadkiem usłyszałem  wczoraj jak kłamał trenerowi podczas rozmowy telefonicznej na temat ćwiczeń rozciągających w ramach rehabilitacji. Ale on przecież nie biega ani nie pracuje nad kondycją…
- Są wakacje. A my nie jesteśmy z nim dwadzieścia cztery godziny na dobę.
- Może. Ale nie podoba mi  się to.- Trójka mężczyzn wdała się w cichą dyskusję zastanawiając się czy tak jak w przypadku Włodka nie przeoczyli problemów Huberta.
***
Hania obsługiwała swoich gości zupełnie machinalnie z trudem próbując skupić się na wesołych pogawędkach z turystami. Ale nie można się jej było czemu dziwić skoro wczoraj późnym wieczorem Kacper Jakubiak zjawił się pod hotelem prosząc ją o rozmowę. Tak właśnie: prosząc. Już ten sam fakt zbił ją z pantałyku gdy siedząc w gospodzie z Rafałem (od którego zdecydowała się przyjąć zaproszenie na kolację) odebrała od niego telefon. A to co stało się później po prostu przekroczyło jej najśmielsze oczekiwania.
Czy on naprawdę to zrobił?
A może to był jakiś głupi surrealistyczny sen?
Haniu, przepraszam że byłem w ostatnich dniach tak nieprzyjemny. Niepotrzebnie dałem ponieść się złym emocjom. I wybacz to późne najście. Myślę jednak, że się ucieszysz. Ach, te kwiaty są dla ciebie.
Kwiaty, tak: do cholery wręczył jej kwiaty! Cały bukiet pięknych kolorowych kwiatów. Już samo to stanowiło swoisty ewenement. Kacper jako dziecko nie chciał podzielić się z nią kostką czekolady, a teraz z własnej woli dawał jej kwiaty? Do jej urodzin zostały przecież jeszcze dwa miesiące. A nawet i wtedy prędzej oczekiwałaby kwiatów od swojego przyjaciela Patryka niż nieodżałowanego wspólnika…
Zacznę od tego, że sporo przemyślałem. I zrozumiałem, że jest droga by Oaza mogła funkcjonować w obecnej formie. Jednak mam jeden warunek. Zanim go usłyszysz, chciałbym jednak byś wysłuchała mnie do końca. W pierwszej chwili to co powiem może ci się wydać niedorzeczne, wręcz absurdalne.
Cóż za niedopowiedzenie i eufemizm! To tak jakby nazwać Hitlera niegrzecznym chłopcem! Albo powiedzieć, że lew jest trochę takim mniej posłusznym kotkiem…
No więc, ja…ja widzę to w ten sposób, że wciąż ty będziesz menadżerem tego hotelu: będziesz miała decydujące prawo głosu, samodzielnie decydowała o zatrudnieniu bądź zwolnieniu pracowników, przyjmowaniu gości, wyborze dostawców i tak dalej. Ja natomiast będę wkraczał tylko w momencie większych inwestycji. Ale też na zasadzie kompromisu: jak kiedyś słusznie zauważyłaś nie mam dużego doświadczenia jeśli chodzi o tę branżę, bo nigdy nie interesowałem się Oazą: jednak jeśli twoje propozycje zabrzmią rozsądnie spotkają się z moją aprobatą. I od teraz mam nadzieję, że szybko nadrobię swoje zaległości. Ponadto połowa budynku będzie należała do ciebie tak żebyś nie musiała obawiać się, że gdy zmienię zdanie będziesz na straconej pozycji. Zgadzam się też na dokończenie remontu, który rozpoczęłaś w prawym skrzydle. Temu miejscu rzeczywiście jest on potrzebny i dzięki temu na pewno za rok zyskamy więcej gości. 
Brzmiało to jak ulubiona bajka dlatego Hania zupełnie zapomniała o pewnym malusieńkim szczególe o którym wspomniał Kacper na samym początku. O „warunku”.
Nie, to jej się na pewno przyśniło. Przecież Kacper nie mógłby proponować jej małżeństwa! On jej nie znosił, ona jego też nie lubiła. Skąd więc pomysł, że małżeństwo z rozsądku wypali? Co się ostatnio działo w jej życiu, że nagle czuła się jak bohaterka filmu? Najpierw Hubert proponuje jej romans za pieniądze a teraz Kacper ślub bez miłości? Przecież w normalnym życiu nikt tego nie robi!
- Posłuchaj mnie Hanka, do diaska. Wiem, że brzmi to absurdalnie, ale…
- Chyba zwariowałeś. Tak to sobie wymyśliłeś? Wydaje cię się, w ten sposób będziesz mógł mnie kontrolować?
- Skąd. Wręcz przeciwnie: to ja na tym gorzej wyjdę. Nie widzisz tego?
- Może. Ale małżeństwo? Między nami? Jak to sobie wyobrażasz skoro nawet się nie lubimy?
- Ja nazwałbym to inaczej. Po prostu mieliśmy do siebie wzajemny żal spowodowany przeszłością. Ostatnie kłótne paradoksalnie pomogły nam odkryć źródło tej niechęci i się z nią uporać.
- Ale nie sprawiły, że zniknęła. A małżeństwo to nie bajka. Jak sobie to właściwie wyobrażasz skoro stale się kłócimy? Skoro nawet nie wiem co lubisz a co cię złości, jak najchętniej spędzasz wolny czas albo…Nie, nawet nie chcę dalej rozpatrywać tego w kategorii możliwej rzeczywistości bo to po prostu niemożliwe.
- Przemyśl to. W ten sposób możesz uratować hotel.
- A więc to kolejny szantaż?
- Nie. Dodatkowy benefit. Poza tym nie myślałem, że do małżeństwa ze mną będą potrzebne aż tak zaawansowane środki przymusu.
- Wiesz co miałam na myśli.
- Wiem. Ale wiem też, że nasze matki zawsze tego pragnęły.
- Zaraz: to ty o tym wiedziałeś?
- Jasne, twoja mama tuż przed śmiercią prosiła nawet bym się tobą zaopiekował. Obiecałem jej, że to zrobię, ale do tej pory nie dotrzymałem słowa. Prześpij się z tym. Teraz jesteś w szoku.
I tak, kilka godzin później po nastaniu poranka, Hania wciąż była w szoku. Sen nic nie dał. Ba, jeszcze tylko pogłębił jej konsternacje. Kobieta wciąż nie mogła zrozumieć potencjalnych motywów, które mogły kierować jej wspólnikiem. Co on z tego tak naprawdę miał? Jakoś nie wierzyła by wystarczającym bodźcem były słowa umierającej kobiety skoro ignorował jej przez półtora roku. Co więc dzięki temu zyskiwał? I wciąż nie mogła pojąć jak mógł jeszcze tego samego dnia praktycznie wyrzucić ją z hotelu każąc się wyprowadzić a teraz prosić o rękę?
Nawet nie przyszło jej przez myśl, że mogło chodzić o nią samą; pewnie nawet gdyby Kacper jej to wyznał, i tak by nie uwierzyła. Nie dlatego, że była zakompleksiona i nieświadoma swojej wartości. Ale znała typ kobiet który mu się podobał. Nie odpowiadała mu też z pewnością pod względem charakteru, ponieważ była nieustępliwa tak jak on. I stale się z nim kłóciła podważając jego zdanie w większości przypadków które dotyczyły hotelu. O co więc mogło chodzić?
Po jakimś czasie doszła do wniosku, że to po prostu był jakiś głupi żart: Kacper najwyraźniej uznał, że zabawne będzie obserwowanie jej reakcji. Pewnie nawet był nią teraz rozczarowany spodziewając się łez wzruszenia i pisków szczęścia propozycją zaślubin tak zacnego kandydata.
Jak dla niej Jakubiak nie miał do zaoferowania nic poza swoją urodą. Poza tym był niebezpiecznym mężczyzną w złym tego słowa znaczeniu. Pozornie gładki i uprzejmy, wewnątrz skrywał swoje myśli i prawdziwe zdanie: ta nieprzenikniona maska była dla Hani więcej niż niepokojąca. Ktoś kto tak dokładnie ukrywa swoje emocje zawsze stanowi dużo większe wyzwanie, bo nigdy nie wiadomo co tak naprawdę planuje. I co takiego chce ukryć przed innymi, bo przecież w jakimś celu to robi. Ponadto jak widać był bardzo zmienny: w ciągu zaledwie kilkunastu godzin potraktował ją zupełnie odmiennie bez żadnego powodu. Nie zapomniała też o jego groźbach złożenia donosu do Urzędu Skarbowego czy sanepidu w kwestii nie do końca legalnego wspomagania potrzebujących. Nie zgadzali się nawet w tej materii. Jak miałaby stworzyć dom z kimś takim? Co jeśli w tydzień po ślubie zażądałby rozwodu? Albo rozmyślił już w tracie trwania samej ceremonii? Był zmienny jakby cierpiał na rozdwojenie jaźni i nigdy nie wiedziałaby do końca w jakim nastroju będzie danego dnia. Jakby ją traktował? Zwykle gdy wpadał w ten swój posępny nastrój potrafił krytykować ją na każdym kroku nawet za to, że woda jest za bardzo mokra a lód zimny. I pozostawała jeszcze najważniejsza kwestia: kwestia fizyczności: jak miałaby dzielić z nim wspólną sypialnię skoro samo jego spojrzenie zbijało ją z tropu? Inna sprawa, że on w ogóle nie wspomniał o tym aspekcie w swojej propozycji. Może więc miał na myśli białe małżeństwo? Może to miał być tylko formalny układ by zyskać pewność, że nie zrobi niczego głupiego?
Z powodu tych rozmyślań jej głowa pękała od natłoku myśli. Przynajmniej tyle dobrego, że dzięki temu podczas obsługi stolika sportowców w trakcie śniadania zupełnie nie zwracała uwagi na Huberta, który wręcz przeciwnie: chłonął każdy jej gest niczym gąbka. I racjonalnie starał przekonać samego siebie, że nie ma żadnego powodu dla którego Hanka tak mu się podobała. W skali od jednego do dziesięciu dałby jej przyzwoitą szóstkę. No, może siódemkę. Gdy się uśmiechała cała jej pucołowata buzia wprost promieniała. Ale to nie był powód dla którego w jej towarzystwie całe jego ciało się spinało pokrywając gęsią skórką. Przecież ona nawet nie starała się wyglądać seksownie czy pociągająco. Nawet teraz miała tę cholerną szminkę, które zlewała jej usta z resztą twarzą. Jak mogła być tak głupia oszpecając swoją twarz i rezygnując z uwydatnienia jedynego atutu jaki miała? I przede wszystkim: dlaczego nawet tego nie robiąc tak bardzo mu się podobała?
- Do której musimy się jutro wykwaterować?- Spytał właścicielkę Dominik zaraz potem jak wręczyła mu gorący parujący jeszcze talerz z jedzeniem.
- Doba hotelowa kończy się o jedenastej. Jeśli jednak chcielibyście przedłużyć nieznacznie czas wyjazdu, jest taka możliwość.
- Jeden z nas z pewnością chętnie by go przedłużył.- Wymamrotał pod nosem Adam dostając pod stołem kuksańca od Adama.
- Przepraszam, nie dosłyszałam…?
- I dobrze, bo mój kolega żartował.- Odezwał się Miłosz.- Dziękujemy w takim razie za informacje.
- Drobiazg. Gdybyście czegoś jeszcze potrzebowali, dajcie znać. Mam nadzieję, że wyjazd się udał i jeszcze wiele razy tu wrócicie.
Naprawdę wkurzała go tą swoją gadką i brakiem uczuć: on wprost szalał w głębi swojej duszy, a jego obecność była jej całkowicie obojętna. No, może i odwzajemniła chętnie jego pocałunek, ale to wszystko. Na pewno nie spędziła nawet pół nocy na rozmyślaniach o nim. Za to on odbierał jej bliskość każdą komórką własnego ciała.
Po południu, całą czwórką, po raz ostatni wybrali się na górską wycieczkę wygłupiając się podczas robienia zdjęć czy ściągając na szczyt danej góry. Dzięki temu Hubert rozluźnił się na tyle by na chwilę przestać myśleć o Hannie. I zwyczajnie dobrze się bawił.  Ponadto ten dzień był dla niego kluczowym pod innymi względami: już jutro gdy znajdzie się z powrotem w stolicy, w niedługim czasie będzie musiał rozmówić się ze swoim menadżerem Adrianem czy trenerem. I wydać oficjalne oświadczenie o zakończeniu kariery, które pewnie na jakiś czas  rozpęta medialną burzę. Przede wszystkim jednak będzie musiał pogodzić się ze swoim stanem i zaakceptować własną słabość. Za jakiś czas pewnie uda mu się to wypracować. Musi tylko odnaleźć nowy cel. Skupić i podporządkować się czemuś innego. Z doświadczenia wiedział, że brak celu i wyznaczonej ścieżki sprawia, że błądzi się tylko po omacku popełniając rozmaite błędy. Ale gdy stale widzi się nawet niewielkie światełko wiadomo w którym iść kierunku. Na razie od tego kłopotu nieświadomie uratowała go matka, której musiał pomóc wrócić bezpiecznie do kraju. Jednak za kilka dni gdy z powrotem zjawi się w Polsce czeka go prawdziwa pustka…
Wrócili do hotelu tuż przed godziną osiemnastą, a więc porą kolacji po raz ostatni delektując się widokiem pięknych szczytów górskich widocznych z werandy. To dziwne, ale ta czynność uspokajała Huberta. Wracając myślami do przeszłości uświadomił sobie, że nawet sześć lat temu gdy z powodu skandalu i fizycznej niedyspozycji był skazany na swój pokój wpatrywanie się w widok za oknem sprawiało mu dziwną przyjemność.
Po raz ostatni obserwował też Hankę podczas obsługi hotelowej restauracji w czasie wieczornego posiłku. Patrzył na jej uśmiech i żywe zainteresowanie malujące się na twarzy kiedy dyskutowała z innymi gości, na bladą cerę i podkrążone ze zmęczenia oczy. Zrobiło mu się jej żal gdy przypomniał sobie wyraz jej twarzy gdy wspólnik kazał jej znaleźć nowe lokum dając kilka dni na wyprowadzenie się z hotelu. I to jak poddała się jego uściskowi gdy chciał ją pocieszyć. Czy udało jej się zorganizować nowe miejsce do zamieszkania? To nie był jego problem, ale wiedział że ten fakt będzie go nurtował. Postąpił głupio pytając o to Paulę, bo w jej oczach dostrzegł wówczas wrogość. Wkurzało go też to, że kłopoty Hanki go w ogóle obchodziły.
Ponieważ ją obserwował, od razu zauważył kiedy zniknęła zostawiając Natalię samą na sali, ulatniając się z jadalni. I nagle zrozumiał, że musi zrobić coś jeszcze zanim wyjedzie i ostatecznie wymaże ją ze swojego życia.
Odczekawszy do końca kolacji, tak by przyjaciele znowu z niego nie kpili (Dominik i Adam), bądź nie strofowali (Miłosz), po powrocie do swojego hotelowego pokoju wykorzystał moment gdy współlokator poszedł się kąpać. I wszedł na czwarte piętro. Nie zamierzał pukać, ale fakt że drzwi do znajdującego się tam wejścia były otwarte, mocno go zdziwił. Nie spodziewał się, że tak łatwo będzie tu wejść. I przede wszystkim zaskoczył go fakt, że choć minęło ponad sześć lat wydawało mu się, że to miejsce nic się nie zmieniło. Ściany na korytarz miały lekko zielony kolor, a ciężki metalowy stojak na odzież stał smętnie w rogu. Spokojnym krokiem poszedł korytarzem aż do skraju otwartych drzwi skąd sączyło się słabe światło.
- Co ty tu robisz do cholery?- Już sam dźwięk głosu Hanki sprawił że lekko się uśmiechnął. Tak jak się spodziewał zastał ją w jej dawnym pokoju zawzięcie wstukującą coś w klawiaturę laptopa.                         
- Przyszedłem się pożegnać.- Zagaił.
- A więc: do widzenia.- Odparła mu z powrotem odwracając się w kierunku laptopa udając, że jego obecność tutaj jest tylko irytującym gestem; zupełnie tak jakby nie było nic nadzwyczajnego w fakcie, że przyszedł do jej „mieszkania” bez zaproszenia. Tylko ona wiedziała ile trudu kosztuje ją wykonanie tego pozornie beztroskiej czynności. I jak bardzo jego widok tutaj wytrącił ją z równowagi.
- Tylko tyle?- Spytał. Nie odpowiedziała, ale odkręciła się na obrotowym krześle odkładając jakąś kartkę na bok biurka, zdając sobie sprawę, że swoim brakiem zainteresowania wcale go nie zniechęciła. Bo najpewniej Hubert Skrzynecki przyszedł tutaj w określonym celu. A skoro tak było, musiała mu pozwolić go poznać. Inna sprawa czy biernie się mu podda. Skrzyżowała więc ręce na piersi przyjmując wojowniczą postawę. Potem spojrzała mężczyźnie prosto w oczy czekając na to co będzie dalej.- Nie będziesz mi życzyć bezpiecznej podróży?
- Jeśli stąd wyjdziesz to tak. Ale oboje wiemy, że nie po to tu jesteś.- Hubert uśmiechnął się lekko na te słowa, ukazując swój dołeczek w policzku, który kiedyś tak bardzo lubiła.
- Wręcz przeciwnie: naprawę chciałem się z tobą tylko pożegnać. Tyle, że na swój sposób. Pomyślałem, że twój ostatni pocałunek znacznie osłodzi mi drogę.
- To się pomyliłeś.
- Nie zamierzałem pytać cię o zdanie.- Odparł jej szczerze patrząc prosto w oczy. A że Hanka nie spuszczała z niego wzroku od dłuższego czasu, teraz mierzyli się wzrokiem. Trwało to kilka sekund, aż w końcu kobieta zdecydowanym ruchem zerwała się z krzesełka. Myślała, że wykorzystując zaskoczenie Skrzyneckiego umknie przed nim zręcznie go wymijając, ale nie zdążyła bo pochwycił ją bez najmniejszych trudności.
- Puszczaj mnie!
- Sory, ale nie mogę się opanować.- Bez dalszej zwłoki, Hubert unieruchomił dłonie Hanny, ujął twarz w swoje dłonie i pocałował. Trwało to długie sekundy, bo i ona po początkowym szoku się zapomniała i przestała wyrywać. Dlatego gdy się od niej oderwał oboje ciężko dyszeli.- A teraz jeśli chcesz możesz dać mi w twarz.- Oznajmił Skrzynecki. Zamiast spełnić swoją dawną groźbę którą Hubert teraz wypowiedział na głos Hania wpatrywała się w niego czując się kompletnie pokonaną. Jak jeden pocałunek mógł mieć aż taką moc?- Widząc jej dezorientację, Hubert ponownie nachylił głowę tym razem muskając  jej wargi swoimi dużo delikatniej. Potem ucałował jej policzki, powieki i ten fascynujący pieprzyk który znajdował się koło ucha. Poczuł jak jej puls przyspiesza gdy skierował język na szyję tam gdzie wyczuwał szybsze bicie serca.
- Nie…- Szept nie był głośniejszy od westchnienia, ale Hubert go usłyszał.- Miał być tylko jeden pocałunek. Obiecałeś.
- Kiedyś też obiecałaś mi, że ze mną pojedziesz.
- Obiecałeś.- Powtórzyła wpatrując się w niego. Nie powinna tego robić, bo wtedy znowu czuł się zupełnie wyjątkowy, jakby to dla niej był wyjątkowy. Chciał ją całować, dotykać, przytulać…A fakt, że ona też tego chciała wypierając się tego w żywe oczy denerwował go jak mało co. Podniósł głowę zirytowany.
- Do diabła, czemu mówisz jedno myśląc drugie?
- Bo fizyczne przyciąganie to dla mnie nie wszystko.
- Jak mam cię przekonać?
- Nic mnie nie przekona.
- Dam ci tę kasę by Oaza przetrwała!- Krzyknął w końcu.-  Z tego co wiem musisz się  też szybko wyprowadzić, więc zastrzyk gotówki będzie dla ciebie jak znalazł. Dam ci dwa razy więcej niż proponowałaś.
- Jakiś ty hojny.- Zakpiła.
- Chciałbym ci przypomnieć, że za chwilę dzięki skutecznej perswazji mogę mieć to za darmo.- Wymruczał wprost do jej ucha. Całkowicie unieruchomiona zdołała się odsunąć zaledwie o kilka centymetrów.
- Lubisz brać siłą to, czego nie możesz uzyskać swoimi pieniędzy?
- Nigdy nie miałem takich dylematów.
- Kolejny zaszczyt jaki mnie spotkał.
- Nie wkurzaj mnie.- Warknął ściskając ją mocniej gdy znowu próbowała się wyrwać. Nie miała pojęcia, że przez to jeszcze bardziej ocierała się o jego ciało a on naprawdę jest już na skraju wytrzymania…- Co mam do cholery zrobić by się z tobą przespać?!
- Nic nie możesz zrobić! Bo zamierzam sypiać tylko ze swoim mężem.
- Więc wyjdź za mnie!

3 komentarze:

  1. Hubert stara się o Hanię, ale zabiera się za to nie tak jak trzeba. Ciekawie się robi. Hania w ciągu doby dostała dwie propozycje małżeństwa. Hubertowi pewnie też odmówi. Mam nadzieję, że Hubert wyjedzie z Oazy, ale zaraz do niej wróci albo w ogole nie wyjedzie. Już czekam na dalszy viąg.
    Pozdrawiam roksana

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow! Po prostu Wow! Myślałam, że nie wytrzymam od nadmiaru emocji, a ta końcówka... Brak słów. Jesteś najlepsza :) Twoje opowiadania są bardzo przemyślane. To, co kiedyś wspomniałaś mimochodem, teraz okazuje się, że ma znaczenie i wszystko pięknie układa się w całość, a historia jest spójna i logiczna. Czekam na więcej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tą spójnością różnie bywa: tutaj przyznam że miałam pomysł od początku do teraz (i zapewne końca), ale czasami sama się dziwię że coś mi sie fajnie złożyło całkiem przypadkiem 😀

      Usuń