Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 30 marca 2020

Druga szansa: Rozdział V

Ze specjalną dedykacją urodzinową dla Niny :)


 - Och, myślę że koledzy z przyjemnością się nią podzielą. Pan Miłosz zdaje się znał ją wcześniej.- Hanna była dumna z brzmienia swojego głosu mimo uporczywego wzroku tego…Huberta. Udało jej się nawet wytrzymać jego spojrzenie. Skubany, czy wciąż myślał że te jego świdrujące spojrzenie robi na niej jakiekolwiek wrażenie i celowo nie spuszczał z niej wzroku? Zaraz się przeliczy. – Tak więc ze śniadań na ciepło mamy dziś jajecznicę z dodatkami do wyboru, naleśniki z konfiturą bądź omlet na słodko lub słono. Szczegóły wiszą na tablicy za wami. Szwedzki stój pozostaje również do waszej dyspozycji: gdyby któryś był na coś uczulony bądź miał specjalną dietę czy też zwyczaje żywieniowe również proszę o informację. Staramy się podchodzić do gości w sposób indywidualny jeśli jest to możliwe do zrealizowania. A teraz jeśli mam podać coś ciepłego do picia, słucham. Soki i napoje na zimno znajdziecie przy stole w drugim rogu obok baru.- Zakończyła. No, może i mówiła wszystko na jednym oddechu, ale chyba nikt tego nie zauważył. Hubert chyba też przekonał się, że nie wyprowadzi jej z równowagi i przestał się gapić. I dobrze.- Aha, i po przyniesieniu potraw jeszcze opowiem kilka słów o lokalnych atrakcjach, jeśli oczywiście mają panowie chęć ich wysłuchać.
- Jak najbardziej.
- Tak!
Myliła się jednak. Hubert nie mógł przestać spuszczać z niej oczu. Począwszy od wejścia na salę gdy zauważył jak uśmiecha się do jednego staruszka jednocześnie podając mu aromatyczny talerz, poprzez obserwację jej dyskusji z młodymi dziewczętami zajmującymi stolik obok, a skończywszy na wesołych komentarzach które rzucała może nie do końca profesjonalnie do kolejnego stolika przy którym siedziała dwójka mężczyzn w wieku jego rodziców. Nic się nie zmieniła: choć nigdy nie widział jej w „akcji”  to po tym, w jaki sposób opowiadała mu o gościach czy jak ich opisywała widać było, że naprawdę lubi ludzi. I jest dobra w tym co robi. Chyba jednak nigdy nie zdawał sobie sprawy z tego jak bardzo. Co innego w końcu o czymś słyszeć a co innego widzieć to na własne oczy. Naprawdę ją za to podziwiał: za ten autentyzm, miłe słowo kierowane do każdego, nienachalnie rzucone zdanie. Gdy w pewnym momencie w kieszeni spodni zawibrowała mu komórka w pierwszej chwili zirytował się nawet, że ktoś śmiał przerwać mu jego obserwację. Nawet jeśli był to trener.
Wracając na salę z powrotem po dobrych kilku minutach spostrzegł, że Hanka stoi przy jego stoliku rozmawiając z jego kumplami a on jak ten osioł boi się tam podejść. Od razu ją polubili to jasne, nie wiedział czemu jednak ta myśl go zirytowała. Ale ona miała w sobie coś co przyciągało mężczyzn- i wcale nie miał tu na myśli erotyzmu, broń Boże. Coś co sprawiało, że w jej towarzystwie człowiek po prostu się rozluźniał i mógł być sobą, że nie chciał by odchodziła. Może to dlatego że ona była naturalna? Nie miał pojęcia. Zbierając się w sobie zdecydował w końcu, że czas przestać stać jak kołek przy wejściu tym bardziej, że ludzie zaczęli patrzeć się na niego jak na idiotę. Poza tym musiał przyznać, że był też ciekaw jak po tym wszystkim Hanka będzie się wobec niego zachowywać. W końcu gdy ostatni raz się widzieli prosił ją by z nim wyjechała a ona się zgodziła. A potem całowali się długie minuty…i może wydarzyłoby się i coś więcej gdyby ktoś nie zakłócił ich idylli pukaniem do drzwi. Jak wita się po czymś takim sześć lat później? Przecież nawet jeśli miała męża nie mogła zapomnieć tej chemii, tego przyciągania…on mimo wielu lat nie zapomniał. Nawet jeśli później był w dwóch poważnych związkach.
A potem słuchał jej delikatnego melodyjnego głosu już z krzesełka przy stoliku ze znacznie mniejszej odległości, którym recytowała kartę dań, informowała o porach posiłków, a po przyniesieniu jedzenia- zgodnie z propozycją- opowiadała o dzisiejszym grillowaniu w hotelowym ogrodzie, zwyczajowych kolacjach na werandzie gdy pozwala na to pogoda czy tańcach i wieczorach filmowych. Poinformowała też o odbywającym się w górach w przyszłym tygodniu festiwalu kultury folklorystycznej zachęcając do odwiedzin miasta czy poleciła muzea które jej zdaniem zasługują na uznanie. Z kolei słysząc, że Włodek nigdy nie był w tych okolicach koniecznie kazała mu spróbować kwaśnicy na baraninie informując przy tym, że w sąsiedniej restauracji jest ona najlepsza jakby nic sobie nie robiąc z faktu, że namawiając ich do stołowania się na mieście, mniej gotówki zostawią tutaj. Chłopaki rzucali czasem jakieś komentarze albo wtrącali pytania na które zawsze zgrabnie odpowiadała z wyczuciem balansując między profesjonalizmem a poufałością: umiała żartować czy docenić żart, ale nie przekraczała granic nawet jeśli chłopaki sami sugerowali by przejść na „ty”. Kelnerka w innym miejscu już by z tego skorzystała, ale nie ona: żartem zgasiła zapędy Adama tak samo jak wczoraj Paulina twierdząc, że wobec takiej gwiazdy jak on musi zachowywać się z należnym szacunkiem. I jednocześnie poprosiła o parę autografów dla innych gości, którzy z pewnością ucieszą się z takiej sposobności- naturalnie jeśli tylko znajdą wolną chwilę i nie będzie to dla nich zbyt problematyczne. Po kilku minutach niezobowiązującej pogawędki w której on sam praktycznie nie brał udziału, jeszcze raz życzyła im smacznego, już kierując się do innego z gości.
- No no no: co jak co, ale jedzenie pierwsza klasa. No i widzę tutaj całkiem niezłe laseczki jakieś trzy stoliki na prawo: jedna wręcz pożera mnie wzrokiem.- Krojąc omlet z pomidorami Adam nie mógł powstrzymać się od komentarza.- Także Miłosz: ukłony w stronę twojego wyboru. Może nawet daruję wam to, że jako jedyny jestem sam w pokoju.
- Przypominam ci Adasiu, że po śniadaniu jedziemy w góry się trochę zmęczyć także nie zapędzaj się tak.- Ostudził go Miłosz.- Także jedzcie żebyście mieli energię. A ty co Huba, na diecie jesteś?
- Hm?
- Pytam czemu nie jesz jajecznicy.
- Ktoś mu chyba wpadł w oko. Od początku jest jakiś roztargniony.- Adam mrugnął do Huberta okiem potem się do niego nachylając:- Tylko pamiętaj: ta ruda jest moja. No chyba, że bardzo ci się spodobała to mogę się przerzucić na blondynę. Mega chuda, ale może przynajmniej będzie gibka.
- Jezu, Adam: nie obrzydzaj mi jedzenia.- Jęknął Włodek.
- Nie wiesz co tracisz Włodek. Chłopak w twoim wieku powinien szaleć a nie tkwić na łańcuchu jakiejś laski. Jest chociaż tego warta?  Skąd wiesz, może ona też korzysta z życia?
- Wiola nie jest jakąś laską, kretynie. I jeszcze raz tak o niej powiesz a stracisz tę ładną buźkę.- Włodzimierz wyglądał na bardzo rozzłoszczonego. Adam pospiesznie zerkając na kumpli zorientował się, że zaskoczył nie tylko jego. Nawet jeśli groźba w ustach niespełna dwudziestopięciolatka młodszego od niego o 6 lat brzmiała więcej niż śmiesznie.
- Okej, spokój. Sory: zapomniałem że twoja święta Wiola to temat tabu.
- Adam…- Wtrącił się Miłosz jak zwykle próbując złagodzić spór.
- No co nic przecież nie mówię. Jedzmy więc.- Adam udając pantomimę zatrzasnął sobie usta kluczem który wyrzucił za siebie skupiając się na posiłku. Zazwyczaj jednak jowialny Dominik spojrzał na swojego młodszego zmiennika z niepokojem. Albo zaczęło mu się udzielać wiercenie dziury w całym tak jak Miłoszowi który matkował całej piątce- również Grześkowi którego tu z nimi nie było-, albo Włodek przesadnie dzisiaj reagował.
A jeśli tak było trzeba było natychmiast dowiedzieć się co mogło być tego przyczyną.

6 LAT WCZEŚNIEJ
Pierwszy tydzień jego pobytu w hotelu minął jak po gruzie, a drugi chylił się ku końcowi gdy Hubert dostrzegł, że taki odpoczynek z dala od wielkomiasteczkowego zgiełku, fanów i paparazzi dobrze mu robi. I po raz pierwszy nie pomyślał o swoim menadżerze jak o ostatnim kretynie, ale człowieku który może wie co robi. Po raz pierwszy pomyślał też o Klarze czując wyrzuty sumienia. Nie powinien był romansować z młodą aktorką, która była żoną innego mężczyzny. Tym bardziej, że wcale jej nie kochał. Nawet jeśli to ona sama zainicjowała ich związek. To był błąd którego będzie żałował do końca swojego życia. Miał dwadzieścia cztery lata, nie był więc totalnym gówniarzem by odepchnięcie jej umizgów nie było możliwe. Ale nie, jemu to jeszcze pochlebiało. Niestety nie mógł niczego cofnąć.
- Cześć, Karol. -Po krótkim pukaniu do pokoju weszła Hania. Jej uśmiech sprawił, że on też pomimo ponurych myśli się uśmiechnął. Od czasu wieczornej rozmowy widzieli się kilkukrotnie gdy przynosiła mu jedzenie bądź sprzątała. Robiła to jednak tak szybko mówiąc o dużej ilości pracy ze względu na rozpoczęcie sezonu, że zamieniali zazwyczaj kilka słów. A Hubert wciąż nie sprostował pomyłki z imieniem nawet jeśli z czasem zrozumiał, że wcale nie była ona próbą flirtu ze strony Hani, a wynikała raczej z braku zainteresowania sportem, co w obecnej chwili było mu na rękę. Nie miał się bowiem za bardzo się czym popisać. Ale z drugiej strony trudno było z twarzą sprostować pomyłkę, więc uznał, że najlepiej będzie jak nie zrobi nic. Nawet jeśli za każdym razem gdy zwracała się do niego obcym imieniem czuł wyrzuty sumienia.- Pewnie się ucieszysz że coś ci przyniosłam.
- Witaj. Chyba nie masz na myśli miotełek i całego zestawu detergentów?- Gestem dłoni wskazał na jej wózek. Dziewczyna pokręciła głową.
- Mam dla ciebie nowe filmy.
- Hm… bez urazy, ale mam nadzieję że nie będzie tam żadnych romansów tak jak ostatnio.
- Nie, nie sądzę…- Hania pospiesznie sięgnęła z wnętrza wózka kilka tytułów przekładając je. Potem spojrzała na niego z konsternacją.- Nie przypominam sobie żebym przynosiła ci romanse.
-  Pearl Harbor.
- Chyba żartujesz: to nie jest film o miłości. A już na pewno nie tylko o miłości.
- Ale Titanic jest. I uprzedzam, że jeśli wyjedziesz mi tutaj z klasyką kina to będę wiedział, że zrobiłaś to złośliwie.
- Zdziwiłbyś się ile ludzi lubi ten film. Pani Kasia, siostra pani Zosi wprost go uwielbia.
- To, że tak jak i ona mam bezsenność, nie znaczy że gust filmowy również mamy ten sam.
- Skąd, to tylko kwestia spojrzenia.- Zaprzeczyła natychmiast jego rozmówczyni jednocześnie kładąc nowe filmy na telewizorze. Który nie był płaski, trzeba dodać, więc było to możliwe. Potem podeszła do wózka wyjmując z niego rękawiczki jednorazowe, szmatkę i jakiś detergent w sprayu. Jednocześnie nakładając te pierwsze na siebie wyjaśniła szybko:- Titanic to film przede wszystkim o miłości, ale stanowi ona prawdziwe tło do melodramatu i tragedii której kulminacja ma miejsce w drugiej części. Dlatego ja dzielę go w ten sposób: część miłosną i katastroficzną, którą z przyjemnością się ogląda. Także jeśli mam ochotę na romans, wybieram początek: dramat: drugą część. Czasami, gdy Gośka upiera się na jego powtórne oglądanie robię z niego nawet komedię, wtedy jest bardziej strawny.
- Więc nie jesteś fanką jak każda kobieta?
- Coś ty.- Zaprzeczyła zdecydowanym ruchem głowy jednocześnie wypowiadając swoją myśl na głos. Następnie psiknęła w ściereczkę środkiem myjącym i zaczęła przecierać meble.- Gdy byłam mała historia Rose i Jacka wydawała mi się być cudownym, najznakomitszym romansem. Pamiętam, że mając kilka lat uważałam nawet, że miłość musi wiązać się z nieszczęściem i śmiercią jednego z bohaterów co zauważ nie jest dobrym wzorcem jaki płynie z tego filmu. Ponadto emigrant i arystokratka? Myślisz, że serio ich miłość miałaby szansę przetrwać nawet w aktualnym świecie?
- Domyślam się, że zaraz mi powiesz?- Szykując się na odpowiedź, Hubert wygodniej umościł się na łóżku poprawiając poduszki.
- Uważam po prostu, że ludzie błędnie interpretują prawdziwy powód dlaczego dwoje ludzi o odmiennych statusach społecznych nie może być razem. Bo tu wcale nie chodzi o pieniądze, ale różnice w mentalności, pojmowaniu różnych rzeczy, wykształceniu a nawet sposobie myślenia jakie między nimi występują. Weźmy taką Rose: młoda, żyjąca w epoce gdzie powinnością kobiety jest posiadanie męża i dzieci, która umie prowadzić salonowe konwersacje i grać na pianinie, zna się na aktualnej modzie, może umie recytować z pamięci kilka wierszy czy namalować pejzaż. Oprócz tego cośtam haftuje jednocześnie nie umiejąc szyć czy cerować ani nie zna się na żadnym innym przydatnym zajęciu- tak jak zresztą każda młoda panna z wyższych sfer wówczas. Może i brawura Jacka a przede wszystkim- cóż tu kryć- jego uroda zrobiła na niej wrażenie, a także fakt że w przeciwieństwie do niej wydawał się być wolny jak ptak, a nie zaręczony z praktycznie nieznajomym cymbałem, ale czy myślisz że próba czasu by to wytrzymała? Jak sądzisz, jak potoczyłyby się ich dalsze losy gdyby Jack przeżył? Ile trwałaby wzajemna fascynacja innością tej drugiej strony?
- Pewnie nie żyliby długo i szczęśliwe?- Hubert tak jak przeczuwał zaczął się świetnie bawić. Brakowało tylko popcornu.
- Nie. Rose po początkowym zauroczeniu szybko zobaczyłaby, że nie ma z Jackiem o czym rozmawiać a on po kilku dniach jedzenia przypalonych ziemniaków stwierdziłby, że nawet świnia jada lepiej niż on. Na dodatek znając cenę jej sukni stanowiącą równowartość kilku miesięcy jego harówki prędzej sam zapędziłby ją do pracy co skończyłoby się awanturą. No i pamiętajmy, że ona nic nie umiała: co miałaby robić cały dzień w domu bez biblioteki i pianina? Szybko stałaby się sfrustrowana i pożałowała swojej decyzji; ba może nawet i zatęskniła za swoim niedoszłym mężem Caledonem Hockley’em? On przynajmniej mógłby zapewnić jej życie na poziomie. A czego mógłby ja nauczyć Jack oprócz ciężkiej pracy której znaczenia nie rozumiała? Plucie na odległość może i było fajne ale dobre na raz. Ponadto nie zapominajmy, że na początku filmu chciała rzucić się w odmęt oceanu: nie była więc do końca poczytalna. A nawet jeśli potraktujemy ten wybryk jako coś mało rozważnego i impulsywnego nie świadczy to o najlepiej bo sugeruje skłonność do popadania w przesadę; z kolei jeśli krok był przemyślany to jej psychika już wtedy była mocno rozchwiana. No i weź pod uwagę…hej, śmiejesz się ze mnie?- Robiąc psychoanalizę głównych bohaterów, Hania ścierała kurze z figurek oraz powierzchni mebli dlatego odwrócona była tyłem do rozmówcy. Gdy jednak usłyszała parsknięcie spojrzała na prawie krztuszącego się ze śmiechu Huberta. Momentalnie poczuła się głupio. W jego towarzystwie zapominała że nie jest z Anką czy Patrykiem.
- Nie z ciebie. Ale robiąc z ikony romansu i praktycznie archetypu kobiecego wzorca miłości na niczym nie znającą się wariatkę….to po prostu przechodzi moje pojęcie. No i co tu kryć jestem zaskoczony, że nie lubisz romansów: masz ile osiemnaście? Dziewiętnaście lat? Skąd te rozczarowanie życiem i miłością?
- Dwadzieścia.- Odparła z dumą jakby to świadczyło o jej powadze i znajomości świata po raz kolejny rozśmieszając tym Huberta.- I to, że nie przepadam za Titanikiem nie znaczy, że jestem rozczarowana życiem albo miałam nieprzyjemności w swoich związkach. Wręcz przeciwnie: jestem bardzo otwarta na świat i innych ludzi. Nie chodzi też o to, że nie lubię romansów jako takich. Bo nie znoszę, ale tylko tych nierealnych. No i lubię gdy bohaterowie choć trochę się poznają zanim stwierdzą, że są w sobie zakochani, rozumiesz? Zamienią kilka słów, zwyczajnie spędzą z sobą czas, pokłócą się o coś dla nich ważnego, wartego obrony swoich racji a nie z powodu faktu, że druga strona nie odpisała dość szybko na wiadomość czy nie odebrała połączenia. Gdyby mi ktoś po jednym tygodniu, ba: nawet miesiącu powiedział że mnie kocha…od razu wiedziałabym że to koleś nie dla mnie. Bo jak można kogoś poznać po tym czasie? Wiedzieć o czym marzy, dokąd dąży, co sprawia że się uśmiecha, a czego się boi? Wyznawanie miłości mylonej z zauroczeniem tylko spłyca taki związek zrównując go z poziomem powierzchownej znajomości nie pozwalając mu nawet wejść na wyższy etap.
- Więc? Jaki film romantyczny jest twoim ulubionym? Chyba migasz się od odpowiedzi.
- Wcale nie, dzielę się tylko swoim zdaniem. Więc pytasz o film romantyczny który mi się podoba…Hm…uważam że Love story jest fabularnie dobrym filmem o miłości.
- Ta ekranizacja Segala? Czy tam też nie było przypadkiem mowy o mezaliansie?
- Zgadza się, ale zanim zwietrzysz hipokryzję chcę dodać, ze choć Oliver był zamożny, a Jennifer uboga, to jednak z racji studiowania w tym samym miejscu mieli wspólne zainteresowania i o czym dyskutować. I ich znajomość rozwijała się w kolejnych etapach od początkowej niechęci, poprzez przyjaźń aż do miłości. Nawet będąc małżeństwem wciąż pracowali nad związkiem.
- Niech ci będzie: coś jeszcze?
- Może to mało popularne, ale lubię Nad Niemnem: tam relacja ludzi którzy się poznają jest pięknie ukazała. Justyna zakochana w fircyku Korczyńskim tylko dzięki rozmowom odkrywa w Janie mężczyznę swojego życia. A jej przemiana i rozterki uczuć są pokazane w taki sposób, że ja ją kupuję. I cała ta otoczka: piękne krajobrazy, muzyka no i poglądy z którymi można się zgodzić: zalety pracy u podstaw, krytyka kosmopolityzmu, czy braku patriotyzmu. Nie wspominając o walorach historycznych i ukazaniu położenia dwóch odmiennych klas społecznych…Podoba mi się też wątek miłosny w Annie Kareninie między Kitty a Lewinem: to znaczy to że najpierw uważa, że kocha Wrońskiego, ale na szczęście później się opamiętuje.
- Hej, wydaje mi się że to wszystkie wymienione przez ciebie tytuły to ekranizacje.
- Tak, bo moim zdaniem chyba najlepiej ukazany rozwój uczuć pokazują książki: tam znamy myśli bohaterów, ich rozterki. Choćby taki „Błękitny zamek” Montgomery czy „Miłość przychodzi powoli” Janette Oke. Albo Dziewczyna i chłopak- wszystko na opak. Przepadam też za Jane Eyre czy Dumą i uprzedzeniem jak chyba większość kobiet. Ale romans nie jest moim ulubionym gatunkiem filmowym. Lubię filmy biograficzne i przygodowe, pewnie nie będę zbyt oryginalna mówiąc o Sherlocku Holmesie. A także te nieszablonowe, nieoczywiste, które potrafią zaskoczyć.
- Przynajmniej teraz rozumiem pozostałe tytuły które przyniosłaś: Przełęcz ocalonych, Siła i honor, Niezłomny…wszystkie na faktach.
- Zgadza się, ale akurat te filmy to miłość pana Zbyszka, który był żołnierzem na froncie podczas II Wojny Światowej…
Hania zaczęła opowiadać mu o jednym z gości systematycznie odwiedzającym ośrodek, o jego życiu i żonie która zmarła kilka lat wcześniej. I choć wcześniej Hubert nie dałby wiary, że ta historia go pochłonie zrobiło mu się smutno. Koleś walczył za nasz kraj a teraz jedyne co go spotkało to życie w samotności za nędzną emeryturę. Jak wielu innych pewnie zresztą też. Szybko jednak musiał skupić się na czymś innym, gdy Hanka wciągnęła go w dyskusję na temat jego ulubionych filmów. Nie popisał się oryginalnością stawiając na te z Jackie Chanem, Jasonem Stathamem czy horrory z Freddym Kruegerem. Ale lubił je oglądać i nie widział powodu by skłamać siląc się na górnolotność wspominając o filmach Pedro Almodóvara czy Christophera Nolana. Inna sprawa, że naprawdę rzadko oglądał telewizję: zwyczajnie nie miał na nią czasu. Po treningach czasami bywał tak zmęczony, że zasypiał po kilku minutach wprowadzenia. Hania zresztą nie skrytykowała jego wyborów sama chwaląc kreację Chana w Godzinach Szczytu będąc pod wrażeniem jego umiejętności walki czym go zaskoczyła. Zapoczątkowało to nawet dyskusję na temat najbardziej efektownej filmowej sceny walki, która to z kolei rozpoczęła dyskusję na temat jej autentyczności.  Na koniec dyskutowali już o samych Chackiem jako człowieku niezwykle odważnym: w końcu nie decydował się na dublera wielokrotnie narażając się na różne kontuzje. Potem Hania dodała, że lubi ludzi którzy mają pasję (mając na myśli sztuki walki Chana, nie jego umiejętności na boisku wciąż nieświadoma kim naprawdę jest), bo ona sama nie jest szczególnie utalentowana. Powiedziała to jednak mimochodem chwilę później mówiąc o czymś innym, tak że Hubert nie zdążył nawet zaprzeczyć. Bo choć znał ją powierzchownie nie mógł nadziwić się jej umiejętnościom interpersonalnym i łatwości konwersacji na każdy temat. Czy on sam czuł się od niej lepszy lub powinien czuć bo miał pasję do gry w siatkówkę? Pasję, którą zawdzięczał nie tylko ciężkiej pracy ale również talentowi? Odpowiedź brzmiała: nie. Smutne było to, że do tej pory tak właśnie czuł. Nie tylko wobec Hani, ale również i innych. Traktował z góry wszystkich pracowników hoteli, restauracji czy obsługi nie widząc w nich ludzi, ale kogoś kto za odpowiednie pieniądze spełnia jego zachcianki bo to ich zakichany obowiązek. Oczywiście nie był dla nikogo niegrzeczny, skądże. Zostawiał też sute napiwki. Ale gdyby kilka miesięcy temu ktoś powiedziałby mu, że będzie wyczekiwał chwili rozmowy z pracownicą hotelu nie po to by ją poderwać ale zwyczajnie pogadać, nawet o książkach czy filmie…to byłoby nie do pomyślenia. Uważał się też za lepszego zawodnika niż jego kumple z drużyny (w końcu był najmłodszym seniorem w reprezentacji), bardziej wartego uwagi medialnej celebryty niż aktorzy czy piosenkarze i niezrównanego mężczyznę niewartego żadnej kobiety. To dlatego pełen pychy przyjął awanse starszej od siebie od dwa lata mężatki chcąc posmakować zakazanego owocu i zagrać na nosie jej mężowi. Czy chociaż raz o nim pomyślał? Czy zastanowił się co musiał czuć ten mężczyzna? I jak to może się dla niego skończyć?
Hubert zaczął rozmyślać nad tymi sprawami do których natchnęły go rozmowy z Hanną. Dlatego gdy pod koniec tygodnia zgodnie z zapowiedzią w hotelu zjawił się jego manager, Hubert czuł że wreszcie jest w stanie porozmawiać z nim jak mężczyzna a nie jak chłopiec którym w istocie był. I chciał mu powiedzieć o wszystkich swoich przemyśleniach, o żałosnych wyborach kumpli którzy pławili się w jego chwale ściągając go na dno, o rodzicach których tak naprawdę nie miał, o swojej przyszłości w reprezentacji, o tym jak nic nie warty się czasami czuje próbując szukać swojej wartości u innych- teraz to nareszcie zrozumiał. I wierzył, że Staszek Wańka pomoże mu osiągnąć to co chce; że niczym biblijny ojciec przyjmie marnotrawnego syna choć ten sprawił mu tyle bólu. I że pomoże mu skupić się tylko na sporcie.
Niestety, gdy manager zjawił się w hotelu po raz kolejny roztrzaskał jego życie w drobny mak nawet nie dając mu szansy się powiedzieć tego co zrozumiał dzięki pobytowi w hotelu.
- Przykro mi stary, ale mam dla ciebie dwie złe wiadomości.- Zaczął na wstępie tuż po przekroczeniu progu jego pokoju.- Jedna dotyczy twojej sfery prywatnej a druga zawodowej.
- Dobra: dawaj. Rozumiem, że chodzi o Klarę?
- Tak. Jej mąż wniósł o rozwód; ona oskarżyła go o znęcanie się: ogólnie do prasy wyciekło wiele brudów, w tym…
- W tym co?
- Te z tobą w roli głównej.
- Co masz na myśli?
- A jak myślisz, idioto?! Ile razy cię przed tym ostrzegałem, co? Mówiłem ci, że to typowe nie tylko dla lasek jej pokroju ale wszystkich próbujących wyłudzić trochę kasy od naiwnego barana a ty dałeś się złapać nawet nie jak zwyczajna rybka, ale niczym ostatni osioł.- Choć Hubert zaczął się już domyślać o co może chodzić i serce zaczęło bić mu jak oszalałe, musiał być pewien.
- Co masz na myśli?
- Waszą sex taśmę, kretynie. Właśnie wracam ze spotkania z twoim trenerem: gdy ta informacja wypłynęła do gazet chciałem jak najszybciej zminimalizować jej skutki. Ale co mogłem zrobić? Znasz Pilarczyka, te jego zasady moralne które trzeba zachowywać w drużynie i unikanie skandali. Także gratuluję: właśnie dostałeś karę nagany oraz karę zawieszenia w prawach zawodnika na okres 6 meczów reprezentacji Polski w najbliższych mistrzostwach. Z możliwością jego przedłużenia, a to się z pewnością stanie jeśli do prasy wypłynie jeszcze inna informacja. Co ja mówię: jeśli? Powinienem chyba powiedzieć: „kiedy”.
- Jaka?
- Taka, że za siedem miesięcy zostaniesz tatusiem.

OBECNIE
Przygotowania do zorganizowania pierwszego w tym sezonie grilla były bardziej żmudne niż sądziła Hania. Co prawda trawnik po skoszeniu prezentował się jak należy, grill też nie zaskoczył nagłą awarią, ale ustawienie ławek i krzeseł nastręczyło niemało trudności. I wymagało czasu. Dlatego razem z Paulą podjęły decyzje o zrezygnowaniu z namiotu i zjeżdżalni dla dzieci dzisiejszego wieczora- rozstawią go w innej wolnej chwili. A przynajmniej tak było do czasu gdy koło godziny siedemnastej w pensjonacie nie zjawił się Kacper.
Jego wizyta zaskoczyła Hanię, bo przecież spotkali się zaledwie wczoraj omawiając wszystkie niezbędne sprawy biznesowe. A Piękniś od dawna nie interesował się tym miejscem na tyle by wpadać tu codziennie, tym bardziej mimochodem ofiarując swoją pomoc przy rozstawianiu stelaża namiotu gdy poinformowała go o tym, że ma ręce pełne roboty więc nie znajdzie czasu na bzdurną pogawędkę z nim. Musiał czegoś chcieć, myślała Hanka. Te spontaniczne wizyty zazwyczaj nie zwiastowały niczego dobrego: w najlepszym razie stanowiły doskonałą okazję do połajania jej sposobu zarządzania, traktowania pracowników, gości czy nawet krytyki godzin serwowania posiłków. Na razie jednak postanowiła korzystać z okazji i pozwolić mu w końcu do czegoś się tutaj przydać. Odetchnęła z ulgą dopiero wtedy gdy podczas wspólnej pracy nie padło pytanie o miejsce pobytu sportowców. Ach, więc chodziło tylko o zdobycie autografu i spotkanie gwiazd a nie kolejną dyskusję o nierentowności hotelu przez jej złe zarządzanie…By ukryć rozbawienie, Hania udawała że wcale nie dostrzegła rozczarowania na twarzy swojego towarzysza odpowiadając, że wyruszyli w góry po śniadaniu i do tej pory nie wrócili. Potem podzieliła się swoim rozbawieniem z Paulą oraz Gośką, która po skończonej pracy sama zaofiarowała się do pomocy przy przenoszeniu ogrodowych mebli. Chichotały przy tym jak głupie, aż Kacper chyba domyślił się, że jest bohaterem ich szeptanych rozmów bo poprosił ją o bezpośrednią pomoc w mocowaniu rurek. Tuż po wyrażeniu zgody, Hania odwracając się tyłem do swojego wspólnika, zrobiła przedtem minę rozpaczy to koleżanek, po czym posłusznie zaczęła wkładać rurki do warstwy zewnętrznej namiotu.
Tak jak sądziła, Kacper nie byłby sobą gdyby nie krytykował jej umiejętności czytania instrukcji obsługi czy sposobu w jaki składała namiot. Potem krytykował jej mniej bezpośrednie działania sugerując, że nie powinna tak późno brać się za organizację grilla który planuje zrobić już dzisiaj, że to nieprofesjonalne podejście, tym bardziej że pora kolacji już za kilkadziesiąt minut a namiot będą jeszcze składać co najmniej godzinę…Przerywał swe pretensje tylko wtedy gdy z oddali dostrzegał spacerujących gości wtedy serwując uśmiechy i miło się z nimi witając włączając tryb, który Hania zwała trybem „czarusia”. Już dawno uodporniła się na jego zarzuty, co jednak nie sprawiało, że stawały się mniej irytujące. Przecież to logiczne, że gdyby miała więcej pracowników byłaby w stanie zorganizować wszystko na grilla dla gości szybciej. Ale ich nie miała, bo nie mogła sobie na to pozwolić nie z potrzeby źle pojętych oszczędności i napychania kieszeni sobie, ale zwyczajnego braku funduszy. Co ten dupek doskonale wiedział. Jakim prawem więc mówił o tym w sposób który sugerował jej nieodpowiedzialność w tej kwestii albo wręcz beztroskę? Gryząc się w język po raz kolejny tego popołudnia wmawiała sobie że mimo wszystko jego wizyta wniosła coś dobrego w postaci złożonego namiotu. Gdy goście posiadający dzieci w porze kolacji zaczęli zjawiać się na terenie hotelu, maluchy od razu kierowały się do ogrodu wykazując zainteresowanie nowymi atrakcjami (nawet jeśli Hania przez wzgląd na ich bezpieczeństwo nie mogła pozwolić na pełną zabawę: zjeżdżalnia choć nieduża musiała być złożona w całości i przetestowana).
Jakiś czas później, grill został już uruchomiony, a duża część gości skorzystała z okazji jedzenia na zewnątrz. Tylko nieliczni tacy jak sześćdziesięcioletnia pani Stasia przepraszając poprosiła o podanie kiełbaski w części jadalnej hotelu. „Mimo lata wieczory są jeszcze zimne a mój artretyzm w czasie ochłodzenia bardziej daje mi się we znaki”, wyjaśniła gwoli usprawiedliwienia dodając przy tym, że nawet sypia w grubych skarpetach i swetrze. Wówczas Hania zaproponowała, że poprosi o zwiększenie temperatury w jej pokoju, co starowinka przyjęła z wdzięcznością. Zadowolona Hanna poszła więc do jej pokoju spełnić obietnicę. Zaraz potem zbiegając po schodach, miała zamiar powrócić do swoich obowiązków podawania kiełbasek na zewnątrz. Tyle, że skręcając tuż przy wejściowych drzwiach, natknęła się na swoich sportowych gości. Jak zwykle w pierwszej chwili widok Huberta nieco wytrącił ją z równowagi: tym bardziej że z racji faktu iż szedł pierwszy prawie by na niego wpadła. Na szczęście udało jej się uniknąć bezpośredniego zderzenia: może dotknęli się przelotnie ramionami. A może przelotny dreszcz który poczuła był tylko efektem zmiany temperatury gdy wchodziła z budynku na  dwór? Tak, na pewno tak właśnie było. Przecież nie mogło to oznaczać, że ona..
- Przepraszam.
- Przepraszam.- Rzucili wtedy jednocześnie przez moment patrząc sobie w oczy. To jednak wystarczyło by wybić ją z rytmu, by w ciągu kilku sekund zauważyła jego rozczochrane włosy i pełne usta. By w jej głowie pojawiła się głupia myśl, że choć wygląda na zmęczonego i cały dzień spędził najprawdopodobniej spacerując po górach, to wciąż prezentuje się bardzo dobrze. Śmieszne, że to w ogóle przyszło jej do głowy.
- O, witamy panią właścicielkę.- Głos szczerzącego się od ucha do ucha Dominika pozwolił skupić jej się na teraźniejszości. Hania odwzajemniła jego uśmiech odwracając wzrok od Huberta.- Jestem wykończony, bo ten idiota Miłosz postanowił skorzystać z pani porannej propozycji na połączenie szlaków: poszliśmy pieszo od Wodogrzmotów Mickiewicza do schroniska nad Morskim Okiem, potem Czarnego Stawu i Rysów. Z powrotem też pieszo. I miałem nawet panią zrugać po przyjeździe tutaj, ale ten boski zapach kiełbasek…do tego zimne piwo i wybaczę pani całkowicie.
- To mogę zapewnić. Ale muszę ostrzec panie Dominiku, że serwujemy tutaj tylko piwo bezalkoholowe.
- Serio? Złamała mi panie teraz serce.- Odparł jej szczypiornista efektownie chwytając się dłonią za serce.
- Niech pani nie słucha tego biadolenia.- Wtrącił się Miłosz.- Ten wielkolud potrafi marudzić jak małe dziecko. Gdybym nie widział jak potrafi atakować na boisku naprawdę miałbym go za słabeusza i mięczaka.
- A szlak był piękny, miała pani rację.- Dodał Włodek.- Prawda, Hubert?- Szczególnie wzdłuż szosy na Morskie Oko obok Czerwonego Stawu.
- Tak.- Mrugnął tylko Skrzynecki nie dodając nic więcej by nie przedłużać rozmowy z Hanką. Rozbawiło to pozostałych, którzy zgodnie parsknęli śmiechem. W końcu nie raz czy dwa to właśnie przez Hubera musieli się zatrzymywać bo ten chłonął te niezwykłe krajobrazy całym sobą przypominając sobie o poszczególnych miejscach o których kiedyś z fascynacją opowiadała mu właśnie Hanka. Konfrontując przy tym swoje wyobrażenia o tych miejscach z rzeczywistością.
- Tylko tyle masz do powiedzenia?- Adam dobrodusznie klepnął Huberta w plecy.- Nasz Hubcio to prawdziwa skarbnica wiedzy o legendach o Morskim Oku którymi raczył nas podczas większości drogi…swoją drogą to skąd ty je do diabła znasz? Ja nigdy nie słyszałem o żeglarzu który się rozbił i znalazł skarb. Ani o jego nazwach. - Ostatnie z pytań skierował nie do Hanny, ale właśnie Skrzyneckiego. Ten, początkowo zażenowany tym co mówili koledzy nagle zapragnął powiedzieć prawdę.
- Kiedyś opowiadała mi o tym pewna dziewczyna.- Oznajmił znów przenosząc wzrok w niebieskozielone oczy Hanki. Był przy tym ciekaw czy choć trochę ją zakłopota, czy będzie się zastanawiała czy nie wyzna czegoś więcej, czy nie zdradzi tego co ich łączyło, ale…ona wydawała się być spokojna. Tak cholernie spokojna. To go wkurzyło- jeszcze zanim usłyszał za sobą irytujący głos jej męża- bo przypomniał sobie że przecież nie był pierwszym frajerem którego wystrychnęła na dudka: musiała mieć więc skrzywiony kręgosłup moralny nawet jeśli wydawało się, że jest inaczej. Nawet jeśli z tej niewinnie wyglądającej twarzy patrzyły na niego oczy zdające się nie potrafić kłamać.
- Hanka, co ty do diabła tam robisz tak długo?! Kiełbaski zaraz…O witam panowie.- Uśmiech Kacpra prawie spowodował u Huberta odruch wymiotny. Próbując jednak nie ulegać pierwszemu wrażeniu i bezpodstawnej niechęci postanowił, że od teraz przestanie być gburem i zacznie włączać się w rozmowy: nie tylko z Hanką ale i jej mężem. Umknęła mu przy tym zmiana tonu gdy po skręcie do wejścia Kacper ich zauważył. Nie umknęła ona jednak Miłoszowi, któremu nie spodobała się irytacja pobrzmiewająca w głosie właściciela gdy ten zwracał się do swojej żony nie mając pojęcia o ich obecności.
- Jasne, już idę.- Powiedziała Hania do Pięknisia.- I zapraszam gdy tylko choć trochę się odświeżycie.- Dodała na odchodne do sportowców pozostawiając ich z jej znielubionym wspólnikiem.
Minęło może pół godziny gdy piątka reprezentantów kraju w sporcie zjawiła się w ogrodzie. Od razu zwrócili uwagę na urok rozmieszczonych wzdłuż ścieżki ławek, bawiące się w namiocie dzieci oraz miłą biesiadną atmosferę. Hubert oczywiście odruchowo zwracał też uwagę na Hankę która co i rusz podchodziła do niektórych stolików by donieść kiełbaskę bądź pieczywo- co go irytowało- ale postanowił przestać w ogóle o tym myśleć. A jeśli już to chłodno i z dystansem. Tak, pokiwał do siebie samego głową stawiając sobie „diagnozę”. Podobała mu się kiedyś: to przecież zupełnie normalne że wciąż niezupełnie naturalnie reagował na jej obecność (a przynajmniej tak sobie mówił). Gdy jednak zajadał się smaczną kiełbaską nie mógł nie zwracać uwagi również na jej męża zastanawiając się co też mogła w nim widzieć: ten cały Kacper również był niezłym czarusiem i sprawdzał się jako właściciel hotelu. ale w przeciwieństwie do Hanki (choć on sam już jej nie lubił) musiał przyznać, że w jej przypadku kontakt z ludźmi wydawał się być bardziej naturalny, a odpowiedzi na pytania bardziej szczerze. Kacper natomiast komplementował na prawo i lewo co musiało być wymuszone. W końcu nie da się twierdzić i powtarzać każdej kobiecie, że jest najpiękniejsza. I uśmiechać tak szeroko przez cały czas by mogło to być szczerze. Po prostu się nie da. Skurczybyk był w tym wszystkim za gładki.
- Jej Hubercik, powiesz wreszcie co tak zaprząta ci myśli?- Pytanie zasygnalizowane pstryknięciem palca, zakończyło rozmyślania Skrzyneckiego. To Adam najwyraźniej zniecierpliwiony jego brakiem włączenia się w rozmowę zdecydował się przywołać go do porządku.- Albo kto?
- W przeciwieństwie do ciebie ja nie myślę tylko o laskach.- Odparł mu Hubert czując, że kłamie. Ale jednocześnie obiecał sobie, że nie będzie tracić czasu nad rozmyślaniem o Hance. Tym bardziej, że była mężatką. A przypadkowe dotknięcie kiedy na siebie wpadli powiedziało mu, że fizyczność tego co do niej czuł nie do końca mu minęła.- Nie mam zamiaru znowu uganiać się za…kobietami.- Dokończył, bo w ostatniej chwili udało mu się zamienić słowo „mężatkami” na „kobietami” nie wypowiadając swoich myśli na głos. Bo przecież po tej całej aferze z Klarą i związanych z nią konsekwencjach, Hubert obiecał sobie, że zmieni swoje podejście do płci pięknej i związków. Pierwszą naczelną zasadą było: nigdy więcej romansu z mężatkami bez wyjątków. Koniec kropka. Nawet jeśli kobieta która mu się podoba jest jeszcze w formalnej separacji z mężem po prostu się w to nie pakował. Umiał uczyć się na błędach. Wraz z tą myślą w jego głowie pojawiła się uśmiechnięta twarz Hanki  w młodszym wydaniu siedząca po turecku w jego pokoju, gdy z przekornie przechyloną głową mówiła:
Wiemy, że coś nas sparzy albo będzie potwornie bolało, ale chęć doświadczenia tego jest jakoś perwersyjnie kusząca. Chociaż moja mama lubi powtarzać, że mądrzy ludzie uczą się na cudzych błędach a tylko ci głupi na swoich. I pewne to prawda, ale z drugiej strony- gdzie tu cała frajda z popełnienia głupstwa?
Gdzie tu frajda z popełnienia głupstwa?
 Cholerna kusicielka z niewinną minką…
- O, a więc któraś wpadła…- Ucieszył się Adam. – No nareszcie brachu: z Kingą rozstałeś się parę miesięcy temu, więc już najwyższy czas ruszyć na polowanie.
- Dlaczego ty zawsze mówisz o kobietach jak o zwierzynie łownej? To mega prostackie. – Zaopiniował Włodek.
- Przypominam ci tylko, że gdy przy śniadaniu mówiłem o nich wprost, też nie przypadło ci to do gustu, dzieciaku.- Mówiąc to piłkarz żartobliwie poczochrał włosy na głowie Włodka.
- Zabieraj te łapy…
- Dobra, Hubert więc która to?
- Żadna. Po prostu obserwuje to miejsce, bo jest takie inne od innych nie uważacie?- Wymigał się na poczekaniu. Jak zwykle wydawało mu się, że wszędobylski wzrok Miłosza sięga głębiej niż myśli, ale postanowił zignorować to odczucie.
- Rzeczywiście.- Podchwycił Dominik.- Bardzo tu domowo i mimo wszystko kameralnie, choć ze smakiem. Czasami nawet nie mam wrażenia że jestem w hotelu: tak jak teraz. Do tego te jedzenie…gdzie w dzisiejszych czasach serwują jeszcze taką swojską kiełbachę ze świeżutkim chlebkiem?- Zachwycił się jednocześnie podnosząc ów pajdę i zaciągając się jej zapachem.- Nawet jeśli nie wtoczę się na boisko za parę miesięcy to jest to tego warte.
- Nawet bez piwa bez procentów?- Zażartował Włodek. Adam natomiast zauważył coś innego:
- Ale zwróciliście uwagę na tych ludzi tutaj? Chodzi mi o to, że nikt do nas nawet nie podszedł zachwycając się sportowymi osiągnięciami. I zanim zaczniesz jakąś oratorską przemowę na temat miłości własnej Miłosz, to chciałem tylko zaznaczyć, że choć to miłe i wcale nie tęsknię za brakiem uwagi, to jednak ci ludzie muszą wiedzieć kim jesteśmy.
- Masz rację.- Zgodził się Włodek.- To dziwne: nawet podczas wędrówki w górach i wizycie w sklepie zostaliśmy proszeni o podpisy.
- A więc nieuważnie słuchaliście właścicielki, bo już pierwszego dnia zapewniła nas, że znajdziemy tutaj spokój i nikt nie będzie nam przeszkadzał.- Wyjaśnił Miłosz na moment przerywając jedzenie.- Myślę więc, że to nie były czcze zapewnienia ale nieopisana zasada tego hotelu. Gdy spotkałem ją przed bieganiem powiedziała też, że to miejsce jest przeznaczone tylko dla ludzi którzy umieją docenić piękno gór…albo coś w ten deseń. Delikatnie zasugerowała przy tym, że jesteśmy tu jednymi z pierwszych nazwijmy to bardziej znanych postaci. Może więc brak zainteresowania jaki budzimy wynika z tego faktu.
- Hm…może.- Przytaknęli mężczyźni. Hubert już myślał, że zażegnał zainteresowanie swoją osobą podrzucając inny temat i że Miłosz dał się zwieść, ale następna wypowiedź kolegi dowiodła iż jest zupełnie inaczej.
- A propos samej właścicielki: ona również jest niezwykłą ozdobą tego miejsca, prawda? Zgodzisz się ze mną Hubert?  

3 komentarze:

  1. Dziękuję bardzo! Rozdział świetny, ale nie mogę się już doczekać 'akcji właściwej'. Chociaż ciekawi mnie co się w przeszłości jeszcze takiego stało między tą dwójką :) Jak ja nie lubię takich osób jak Kacper!!! Gbur, po prostu gbur... Mam również nadzieję, że dość szybko wyjaśni się sprawa z ich 'małżeństwem' i wtedy coś ruszy do przodu z H&H :)

    Dziękuję jeszcze raz i czekam na kolejny rozdział, Nina :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem ciekawa jak rozwiniesz akcję między tą dwójką. Czekam na nowy rozdział :) pozdrawiam roksana

    OdpowiedzUsuń
  3. Opowiadanie super!

    OdpowiedzUsuń