Taka mała niespodzianka, nieco wcześniej niż zazwyczaj. Miłego czytania:-)
I tak przez następny tydzień Sylwia z radością wyczekiwała wieczorów i wizyt u Lenarczyka ciesząc się, że Daria ostatnio też zaczęła gdzieś znikać, więc uniknęła konieczności tłumaczenia się. I razem z Oskarem oddawała się przyjemnościom ciała pozwalając by uczył ją okrywać seks wciąż na nowo. Do tej pory nie zdawała sobie sprawy jak wiele jest technik, rodzajów i sposobów na robienie tego. Jak czasami jeden dotyk czy zmiana kąta penetracji może wywołać rozkoszne i jeszcze większe doznania. Tego, że każda spędzona z Oskarem noc była właściwie inna, a po każdej wychodziła z jego mieszkania z myślą, że ta właśnie była najlepsza. A następnego dnia okazywało się, że jednak wcale tak nie było bo nadchodziła kolejna- jeszcze lepsza. Wciąż miała pewne hamulce i dość powściągliwie odwzajemniała się Oskarowi, ale z czasem odkryła, że całowanie jego klatki piersiowej czy ramion też jest bardzo przyjemne. I że właściwie pozwala jej się dotykać do niczego jej nie zmuszając choć łagodnie zachęcając. I wcale wtedy z niej nie kpił. No, może czasami. Na przykład kiedy w piątek korzystając z nieobecności Darii zaprosiła go na kolację chcąc się zrewanżować za jego wcześniejsze zaproszenie na ten posiłek. Skomentował to pytaniem czy chce zdobyć jego serce przez żołądek, a gdy ona odparła że niekoniecznie chodzi jej właśnie o tę część jego ciała parsknął śmiechem. A potem, gdy już znaleźli się w jej pokoju spytał czemu nie zgasi światła, bo on bardzo się wstydzi. Oczywiście wcale tak nie było i choć była na niego trochę zła, to w tak zabawny sposób parodiował jej dawne zachowanie, że ją samą do śmieszyło. Teraz nie wstydziła się swoich piersi, które dawniej uważała po prostu za jedną ze swoich części ciała: chociażby taką samą jak ręce czy oczy. Ze prawdziwym rozbawieniem testowała nowo zdobytą władzę i pewność siebie widząc jak Oskar kieruje wzrok właśnie na jej biust jeśli tylko tego chce (np. udaje że poprawia bluzkę albo wypina swoją klatkę piersiową do przodu). Dlatego, choć nigdy nie chodziła w bluzkach z dużym dekoltem, kupiła sobie dwie czy trzy inne właśnie na spotkania z Lenarczykiem. Któregoś dnia w ramach nazwijmy to badań badając postanowiła zgłębić tą kwestię na przykładzie innego faceta w firmie w której pracuje. Ubrała się wtedy w swoją zwyczajową garsonkę, ale korzystając z kroju koszuli, rozpięła jej dwa górne guziki. Naprawdę miała wtedy niezły ubaw: męska część pracowników gapiła się na nią (a raczej jej piersi) jakby nagle urosła jej trzecia głowa. Część z nich robiła to bardziej subtelnie, ale niektórzy tak manewrowali gałkami ocznymi że wyglądali jakby mieli problem ze wzrokiem. Łącznie z Piotrkiem. Ten to po prostu na przemian to czerwienił się, to bledł. No i przynajmniej ze cztery razy kursował do jej biurka po drobnostki: a to jakieś spinacze, a to długopis…Widząc to Hania wprost spytała ją czy taką właśnie reakcję chciała wywołać.
I tak przez następny tydzień Sylwia z radością wyczekiwała wieczorów i wizyt u Lenarczyka ciesząc się, że Daria ostatnio też zaczęła gdzieś znikać, więc uniknęła konieczności tłumaczenia się. I razem z Oskarem oddawała się przyjemnościom ciała pozwalając by uczył ją okrywać seks wciąż na nowo. Do tej pory nie zdawała sobie sprawy jak wiele jest technik, rodzajów i sposobów na robienie tego. Jak czasami jeden dotyk czy zmiana kąta penetracji może wywołać rozkoszne i jeszcze większe doznania. Tego, że każda spędzona z Oskarem noc była właściwie inna, a po każdej wychodziła z jego mieszkania z myślą, że ta właśnie była najlepsza. A następnego dnia okazywało się, że jednak wcale tak nie było bo nadchodziła kolejna- jeszcze lepsza. Wciąż miała pewne hamulce i dość powściągliwie odwzajemniała się Oskarowi, ale z czasem odkryła, że całowanie jego klatki piersiowej czy ramion też jest bardzo przyjemne. I że właściwie pozwala jej się dotykać do niczego jej nie zmuszając choć łagodnie zachęcając. I wcale wtedy z niej nie kpił. No, może czasami. Na przykład kiedy w piątek korzystając z nieobecności Darii zaprosiła go na kolację chcąc się zrewanżować za jego wcześniejsze zaproszenie na ten posiłek. Skomentował to pytaniem czy chce zdobyć jego serce przez żołądek, a gdy ona odparła że niekoniecznie chodzi jej właśnie o tę część jego ciała parsknął śmiechem. A potem, gdy już znaleźli się w jej pokoju spytał czemu nie zgasi światła, bo on bardzo się wstydzi. Oczywiście wcale tak nie było i choć była na niego trochę zła, to w tak zabawny sposób parodiował jej dawne zachowanie, że ją samą do śmieszyło. Teraz nie wstydziła się swoich piersi, które dawniej uważała po prostu za jedną ze swoich części ciała: chociażby taką samą jak ręce czy oczy. Ze prawdziwym rozbawieniem testowała nowo zdobytą władzę i pewność siebie widząc jak Oskar kieruje wzrok właśnie na jej biust jeśli tylko tego chce (np. udaje że poprawia bluzkę albo wypina swoją klatkę piersiową do przodu). Dlatego, choć nigdy nie chodziła w bluzkach z dużym dekoltem, kupiła sobie dwie czy trzy inne właśnie na spotkania z Lenarczykiem. Któregoś dnia w ramach nazwijmy to badań badając postanowiła zgłębić tą kwestię na przykładzie innego faceta w firmie w której pracuje. Ubrała się wtedy w swoją zwyczajową garsonkę, ale korzystając z kroju koszuli, rozpięła jej dwa górne guziki. Naprawdę miała wtedy niezły ubaw: męska część pracowników gapiła się na nią (a raczej jej piersi) jakby nagle urosła jej trzecia głowa. Część z nich robiła to bardziej subtelnie, ale niektórzy tak manewrowali gałkami ocznymi że wyglądali jakby mieli problem ze wzrokiem. Łącznie z Piotrkiem. Ten to po prostu na przemian to czerwienił się, to bledł. No i przynajmniej ze cztery razy kursował do jej biurka po drobnostki: a to jakieś spinacze, a to długopis…Widząc to Hania wprost spytała ją czy taką właśnie reakcję chciała wywołać.
- Nie, to miał być taki…feministyczny
test.- Zmyśliła na poczekaniu. Bo za nic nie przyznałaby się koleżance z pracy
że niczym nastolatka odkryła jakie wrażenie wywiera na facetach damski biust.
- Test? A nie chodziło raczej o to by
kogoś szczególnie zainteresować?
- No coś ty.
- Tak? Bo ostatnio chodzisz cała w
skowronkach…O i nawet się zarumieniłaś. Powiedz, kto to? Chociaż z naszego
działu? A może to kadry?
- Nie, Hania.
- Więc księgowość?
- Nie, to nikt stamtąd. A jeśli już chcesz
wiedzieć to: tak, ktoś pojawił się w moim życiu.- Wyznała.
- Wiedziałam.- Hanna ze śmiechem
klasnęła w dłonie obracając się na swoim krześle.- Od razu wiedziałam, że ten
błysk w oku nie jest przypadkowy.
- Tak, ale nie ekscytuj się za bardzo. Nie
wiem czy coś z tego wyjdzie.- Mimo wszystko Sylwia nie była gotowa przyznać, że
jej związek ma luźny charakter i będzie trwał tylko jakiś bliżej nieokreślony
czas. A tak jeśli od początku uda, że coś w jej związku było nie tak,
przyjaciółka nie będzie jej potem nadmiernie wypytywać.
- Teraz tak mówisz, a potem ani się
obejrzysz a będziesz chodziła z obrączką na palcu i wielkim brzuchem.
- Boże, czego ty mi życzysz?- Żachnęła
się Sylwia wzbudzając śmiech koleżanki.- Nie ma mowy bym przed skończeniem
trzydziestu dwóch lat została matką albo wyszła za mąż.
- Też tak mówiłam i co?- Tym razem
Sylwia pozostawiła stwierdzenie koleżanki bez komentarza i po prostu wróciła do
pracy. Ale nie potrafiła powstrzymać uśmiechu na ustach. Ona i Oskar
małżeństwem? Jezu, była ciekawa kto kog
doprowadziłby do szału wcześniej.
Po pracy, gdy Lenarczyk po nią
przyjechał, już w jego mieszkaniu po zjedzonej kolacji ze śmiechem opowiedziała
mu o tym. To znaczy o swoim głupim pomyśle z dekoltem w pracy, nie o zdaniu
Hani na temat ich związku., który zakończy się przed ołtarzem. On jednak nie
był tak bardzo rozbawiony jak ona.
- Mam nadzieję, że nie mówisz o tej
bluzce, co?
- Jasne, że o tej. Przecież nie zdążyłam
się przebrać po pracy bo od razu po mnie przyjechałeś…Czemu masz taką minę?
- Bo dwa guziki w przypadku tego kroju
to za dużo.
- Żartujesz?
- Nie. Chodź tutaj.
- Po co?- Nie odpowiedział. Zamiast tego
to on wstał ze swojego miejsca i podszedł do Kukulskiej zmuszając ją by też
wstała.
- Hej, jeszcze nie skończyłam swojej
porcji.- Zaprotestowała gdy przez jego manewr widelec z brzękiem upadł na
stolik.- Co ty robisz?- Spytała gdy on zaczął zdejmować jej żakiet. A potem rozpinać
koszulę.
- Wiedziałem. Widać ci stanik!
- Co?
- Chodząc z dwoma rozpiętymi guzkami
widać ci stanik.- W końcu Sylwia zrozumiała, że jego zachowanie nie jest
podyktowane jakimś nieokiełznanym przejawem pożądania, ale chęcią sprawdzenia
jaką część dekoltu dzisiaj pokazała w pracy. W duchu roześmiała się do swoich
myśli. I z jego złości. Taki pokaz zazdrości był całkiem fajny: już czuła się
tak jakby była przynajmniej dwa razy ładniejsza. Dlatego by nie psuć zabawy
zaprzeczyła stanowczo:
- Wcale nie.
- Przecież widzę. Mam podać ci kolor i
wzór? Proszę bardzo: jest biały i koronkowy.
- To logiczne skoro moja koszula jest biała: nie trzeba nawet być Einsteinem by to wywnioskować.
- To logiczne skoro moja koszula jest biała: nie trzeba nawet być Einsteinem by to wywnioskować.
- Żartujesz sobie ze mnie?
- Może.- Wzruszyła wtedy ramionami
drocząc się z nim już otwarcie.- Odkąd to aż tak bardzo interesuje cię mój
ubiór?
- Odkąd zaczął być prowokacyjny.
- Prowokacyjny?
- Tak. Ale pamiętaj, że na razie tylko
ja mam prawo oglądać wszystkie elementy twojego ciała.- Oznajmił a właściwie
rozkazał, ale Sylwii ani w głowie był jakikolwiek protest, bo Oskar właśnie
sunął ustami po jej szyi. Chwilę później zadrżała gdy poczuła jego palce przy
dekolcie.- Dlatego masz chodzić do pracy porządnie, zrozumiano? I zapinać
wszystkie guziki tak jak teraz.- Mówiąc to jednocześnie zapinał górne guziki
koszuli Sylwii. A jej tak bardzo chciało się śmiać, że dziwiła się iż jeszcze
jest w stanie się powstrzymać.
- Przecież to moje ciało i to ja
decyduje o tym w co mogę się ubierać.
- Radzę ci mnie nie prowokować.- W
geście zaborczości Lenarczyk przejechał dłońmi od jej ramion aż po talię
zatrzymując dłonie tuż poniżej pleców. Potem przyciągnął ją bliżej do siebie.
- A co mi zrobisz jeśli wciąż będę to
robiła?- Spytała zaczepnie. Zdziwiła się gdy na jego twarzy pojawił się
uśmiech. A potem poczuła jak jego lewa dłoń snie po pasku spodni wkradając się
pod koszulkę. Zadrżała, choć była bardzo ciepła.
- Hm, pytasz co ci zrobię? To pytanie
powinno brzmieć trochę inaczej.
- Jjjak?- Wyjąkała, bo jego dłoń
znajdowała się już całkiem niedaleko piersi. Głęboko westchnęła gdy tam
dotarła, a potem przymknęła oczy. Już zaczynała czuć budzące się pożądanie.
- Powinnaś…- Zaczął nie przestając jej
pieścić jednocześnie szepcząc jej do ucha:-…powinnaś raczej zapytać czego ci
nie zrobię.- Dokończył stanowczym ruchem wyciągając dłoń spod jej koszulki. I
choć ostatnie na co miał ochotę to odsunąć się od Kukulskiej i jej chętnego
ciała to jednak postanowił być górą.
- Hej, co ty robisz?
- Nic. Chyba chciałaś dojeść kolację,
prawda?- Nie odpowiedziała tylko mocniej zacisnęła wargi. I wtedy wiedział, że
przepadł. Nie był w stanie dłużej przeciągać tej gry.- Chodź już, żartowałem.
Ty jesteś najlepszą kolacją.- W ciągu ułamka sekundy rozważała czy by się na
niego trochę podroczyć, ale szybko z tego zrezygnowała. Za bardzo stęskniła się
za jego pocałunkami i dotykiem by teraz marnować nawet minuty. Dlatego bez
słowa, za to z szerokim uśmiechem wtuliła się w jego ramiona wdychając zapach
który teraz kojarzył jej się właśnie z Oskarem: męskiego ciała, wiatru i piżma.
Oraz chyba pożądania.
Zaczęli wymieniać masę pocałunków
drocząc się przy tym i rzucając jakieś mało znaczące uwagi. W pewnej chwili gdy
Oskar zaczął rozbierać Sylwię rozkazał znów:
- I nie waż się kusić innych mężczyzn,
rozumiemy się?
- Tak, będę kusić tylko ciebie. O mój ty
panie i władco.- Zaironizowała za co została ukarana (a może nagrodzona?)
ugryzieniem w szyję. – Auć, zostawisz mi ślad.
- Więc nie drocz się ze mną, bo wiesz że
jestem nieprzewidywalny prawda?
- Już nie będę. Ale możesz mi właściwie
wytłumaczyć ten fenomen? Nie rozumem jak mężczyzn może to kręcić, że zachowują
się jak idioci widząc skrawek tłuszczu okrytego skórą, którym przecież są
piersi.
- W takim razie ty mi wytłumacz te piski
na widok umięśnionego brzucha czy
bicepsów facetów którymi jarają się dziewczyny.
- Więc to działa na podobnej zasadzie?
Hm, teraz już rozumiem.
- Zawsze podchodzisz do wszystkiego tak
racjonalnie?
- Tak. Ale seks nadal wydaje mi się być czymś niezwykłym. Te odczucia i ich intensywność…to niezwykłe że tak to wszystko odbieramy, prawda?
- Tak. Ale seks nadal wydaje mi się być czymś niezwykłym. Te odczucia i ich intensywność…to niezwykłe że tak to wszystko odbieramy, prawda?
- Yhm.- Przytaknął z twarzą wtuloną w
jej szyję.- Przeważnie.
- Przeważnie?- Podchwyciła na moment się
od niego odsuwając co spowodowało że ciężko westchnął.- Więc nie zawsze tak
jest?
- Nie.- Odpowiedział znów się do niej
przysuwając, a potem zaczął rozpinać kolejne guziki jej koszuli.- Wszystko
zależy od…
-…niech zgadnę: umiejętności kochanka,
zgadza się?- Słysząc to cmoknął ją w gołe już ramię i się uśmiechnął.
- Miałem zamiar powiedzieć: dopasowania,
ale skoro wspomniałaś już o umiejętnościach to tak: też są ważne.
- Więc gdybym przespała się z kimś innym
odczuwałabym to inaczej?- Drgnął zastanawiając się czy w jej pytaniu zabrzmiało
zaciekawienie i chęć wypróbowania swojego pomysłu, ale po szybkim namyśle stwierdził
że nie.
- Oczywiście.- Przytaknął więc uporawszy
się z ostatnim guzikiem. Potem z przyjemnością zsunął jej koszulkę.- Mogłoby
być o wiele, wiele gorzej.- Słysząc tą chełpliwą odpowiedź roześmiała się
perliście.
- Tak, mogłoby być o wiele, wiele gorzej
albo o wiele, wiele lep…
-…nie przeciągaj struny.- Wymruczał, bo
jego twarz znów zapędziła się w rejony jej szyi i ramienia, a dłoń zmierzała w
kierunku rozpięcia haftki stanika na plecach.
- Tylko się droczę. Bo chyba nie mogłoby
być lepiej…to znaczy z tobą.- Sprecyzowała. – Inaczej chyba bym tego nie
wytrzymała.- Oskar słysząc to poczuł jak coś ciepłego rozlewa mu się koło
serca. A może to był po prostu napływ gorąca spowodowany potęgującym się
uczuciem pożądania? Tak, z pewnością.
- Wytrzymasz, gwarantuję ci że wiele
jeszcze wytrzymasz.- Już zamierzał wpić się w jej wargi, gdy znów zaczęła
gadać. W ciągu tego ułamka sekundy pomyślał, że mieszanka pożądania i irytacji
jest cholernie frustrująca.
- A wracając do sedna…
-…a właśnie na czym skończyliśmy? Hm,
chyba na pocałunku…
- Zaczekaj. Chciałam spytać cię o to czy
tobie to robi różnicę. No wiesz, powiedziałeś że mi jako kobiecie, tak. I w
sumie to całkiem logicznie. Ale u facetów…u was chyba jest łatwiej, prawda? Wystarczy
tylko pozbyć się napięcia.
- Co nie znaczy, że na widok każdej
kobiety jesteśmy w stanie odczuwać pożądanie.
- Ale wystarczy wam mniej, prawda? Ty
już na samym początku jesteś…
-…Sylwia na litość.- Jęknął już nieźle
zdenerwowany.
- Przepraszam.- Westchnęła, ale nie było
w tym cienia skruchy.- Po prostu chcę wiedzieć co właściwie sprawia, że mnie
pożądasz. Bo przecież znamy się tyle lat i nigdy nie zauważyłam, żeby w mojej
obecności twoje spodnie stawały się za…
- Dosyć tego.
- Hm? Co ty…?- Urwała gdy poczuła jak
ziemia usuwa jej się spod stóp. A raczej podłoga gdy Oskar ją podniósł.
- Rozumiem twoją chęć racjonalnego
rozkładania seksu klatka po klatce, ale teraz mam to gdzieś. Zamiast rozmowy o tym zdecydowanie wolę praktykę, już kiedyś
ci to mówiłem.
- Tak, ale…
- Żadnych „ale”, jasne? Innych słów
zresztą też nie w ciągu najbliższych dwóch godzin rozumiemy się.
- Tak, ale…
- Sylwia..- Warknął groźnie niosąc ją na
rękach do jej pokoju.
- Twojego imienia chyba mogę używać,
prawda? Zwłaszcza w kulminacyjnym momencie.- W odpowiedzi prychnął, a
doszedłszy do krawędzi łóżka ostrożnie ją na nim położył. Cwaniara zawsze
musiała mieć ostatnie słowo, ale tym razem postanowił na to pozwolić.
Ponieważ kilka godzin później, Sylwia
dostała od Drwęckiej SMS-a, że ta spędzi weekend ze swoim chłopakiem, Kukulska
pozwoliła nocować u siebie Oskarowi. Trochę tego żałowała, bo w sobotni poranek
zawsze robiła zakupy, przedtem tworząc listę niezbędnych produktów. Oskara ta
jej skrupulatność nieco rozbawiła.
- Jej, znam cię tyle czasu a nawet nie
wiedziałem o tworzeniu list zakupów.
- To wcale nie jest takie śmieszne jak
się może wydawać. Wielu ludzi tak robi. Poza tym listy są bardzo przydatne.
- Listy czego?
- Zadań do zrobienia, posiadanych rzeczy
czy wydatków. Pozwalają rozsądnie wszystko ocenić.
- Poważnie? Masz listę rzeczy?
- Wyobraź sobie, że tak. A teraz odważ
się roześmiać to wykopię cię z łóżka.
- Czy to oznacza brak porannego seksu?
- Tak. Więc lepiej uważaj co robisz i
mówisz.
- Hm, wyhodowałem potwora. I to w
trakcie nieco ponad tygodnia.
- Szybko się od ciebie uczę.- Cmoknęła
go w policzek, a potem wyszła z łóżka zakładając bieliznę. Oskar przyjął na
łóżku pozycję siedzącą.
- Hej, przecież nie powiedziałem potem
nic złego.
- Nie, ale muszę już wstać. Naprawdę
powinnam zrobić te zakupy, teraz moja kolej. Daria robiła je w poprzednią
sobotę.
- W takim razie daj mi chwilę: ubiorę
się i cię zawiozę.
- To nie jest konieczne.
- Jest, nie będziesz taszczyć ciężkich
toreb autobusem.
- Ale przecież nie musisz…
- Sylwia mam nadzieję wyżebrać jeszcze
chociaż trochę pocałunków wdzięczności a potem może i więcej a ty nie dajesz mi
na to szansy.
- Jesteś beznadziejny.- Odpowiedziała mu
nie przerywając ubierania, choć się przy tym śmiała.
- Przecież wiele razy powtarzałem, że
nie robię niczego bezinteresownie.- W rzeczywistości Oskar po prostu nie chciał
zostawać się z Sylwią. Poprzedni weekend który spędzili w jego mieszkaniu bardzo
mu się podobał więc nie miał nic przeciwko kontynuowaniu następnego tutaj tylko
we dwoje. Tyle, że niestety trochę się przeliczył, bo gdy dwie godziny później
wrócili do mieszkania obładowani torbami i ledwie zdążyli je postawić,
usłyszeli dzwonek do drzwi.
A za nimi stał Sebastian.
Sylwia poczuła rozczarowanie na widok
brata, a potem wyrzuty sumienia. Przecież nie widziała się z nim już dwa
tygodnie, co w tej chwili sobie uświadomiła. A teraz jedyne na co ją stać to
uczucie rozczarowania, bo miała ochotę na spędzenie czasu wyłącznie z
Lenarczykiem? Dlatego przyoblekła na twarz uśmiech.
- O, jak super cię widzieć. Jak zawsze
masz wyczucie czasu; właśnie miałam robić śniadanie. Wejdziesz?
- Jasne. Choć prawdę mówiąc to wpadłem
na chwilę. Jest Daria?
- Nie, spędza weekend z chłopakiem, jak
zawsze zresztą.
- Z Igorem?
- Tak. Znasz go?
- Nie, ale…- Urwał na widok Oskara, bo
właśnie wyszedł z korytarza do kuchni w której Lenarczyk siedział.- Cześć.-
Przywitał się z przyjacielem.- Co tu robisz?- Oczywiście w jego głosie nie
zabrzmiał żaden wyrzut; jeśli już to tylko w wyobraźni Oskara, ale i tak poczuł
się z tym nie najlepiej. W końcu był przecież jego kumplem a on ukrywał przed
nim fakt spania z jego siostrą.
- Wpadłem naprawić cieknący kran.-
Skłamał tamten.
- Och, o wpół do jedenastej rano?
- Znasz swoją siostrę.- Mówiąc to Oskar
spojrzał na Sylwię. Potem uśmiechnął się lekko i puścił jej oko.- Na jej
wezwanie trzeba stawić się na baczność.- Zmrużyła oczy. Na jaką baczność? Jak
mógł mieć czelność w takiej chwili nawiązywać swoją grą słów do stanu swojego
ciała?
- No tak.- Sebek z łatwością kupił te
kłamstwo. Albo i prawdę: zależy jak na to patrzeć.
- Tak, Oskar naprawiał kran, a ja byłam
na zakupach.- Dodała Kukulska czując się z tym kłamstwem nie najlepiej. Nigdy
nie lubiła nie mówienia prawdy i nie miała w tym zbytniej wprawy.- Dobra, jak chcecie
pogadać to możecie to zrobić w moim pokoju a ja pójdę do kuchni zrobić coś do
jedzenia.
- Dobrze siostrzyczko.- Odparł jej brat.
– Jest straszna, co? – Spytał retorycznie Sebastian gdy zostali z Lenarczykiem
sami. W odpowiedzi Oskar tylko głupkowato się uśmiechnął. On prawdę mówiąc powiedziałby, że jest
seksowna, zabawna i fascynująca bo na pewno nie straszna, ale to by się Sebkowi
raczej nie spodobało.- Może zostaniesz trochę choć chciałeś już pewnie wyjść?
Jestem pewny, że Syla zrobi coś dobrego do jedzenia. Swoją drogę to dziwne, że
nie zjadła rano śniadania. Zazwyczaj wstaje jeszcze przed siódmą nawet pomimo
tego, że nie musi. I nawet nie posłała po sobie łóżka?- Dodał gdy zgodnie z jej
sugestią postanowił poczekać na posiłek w jej pokoju. – No, no. A jednak
wyleczyła się z tej pedanterii.
Oskar słuchał tego niezdolny do rzucenia
jakiejkolwiek uwagi. Dlatego poczuł ulgę gdy temat rozmowy został zmieniony, a
jeszcze większą gdy Sylwia zawołała ich na śniadanie. Oczywiście w trakcie
Sebastian rzucił jeszcze jakąś uwagę o tym, że Sylwia przynajmniej w ten sposób
może odwdzięczyć się Oskarowi za jego pracę. Obydwoje- to znaczy Lenarczyk z
Kukulską- pomyśleli chyba o tym samym, bo ich spojrzenia na moment się
spotkały. Tyle, że ona właśnie nalewała mu herbaty skutkiem czego część gorącej
wody wylądowała na jego bluzce. Szybko wstał i ściągnął ją z siebie.
- Przepraszam cię, naprawdę nie wiem jak
to się stało.- Mówiła lekko nerwowym tonem czując się bardzo głupio. Jak mogła
go oblać? I to na dodatek wrzątkiem?
- Nic się nie stało. Bluza była dość
gruba. Następnym razem gdy będziesz chciała się mnie pozbyć zastosuj mniej
bolesną śmierć.- Dodał żartem. Na szczęście nie była to żadna grzeczność bo bluzka naprawdę była dość gruba dzięki czemu
się zbytnio nie oparzył; teraz jednak profilaktycznie zaczął moczyć oparzenie zimną
wodą.
- W najbliższym czasie raczej nie
zamierzam tego zrobić, bo możesz mi się jeszcze przydać nie tylko do cieknącego
kranu.- Gdy to powiedziała Oskar spojrzał jej na chwilę prosto w oczy. I poczuł
rozlewające się po jego ciele gorąco które nie miało nic wspólnego ze
wrzątkiem. Coś z jego myśli i odczuć musiało odbić się mu na twarzy, bo
spostrzegł, iż Sylwia zarumieniona spuściła wzrok. Bo właśnie zdała sobie
sprawę, że jej stwierdzenie zabrzmiało niezwykle dwuznacznie. A przynajmniej
dla nich dwojga, bo na pewnie nie dla Sebastiana.
- Oj, siostra, siostra. Coś czuję, że
kolejną usterkę będziesz naprawiać sama.- Ze śmiechem pokręcił tylko głową Kukulski
biorąc się za jedzenie. Zaraz potem Oskar i Sylwia zrobili to samo. Dziewczynie
wydawało się, że atmosfera przy stole jest dość niezręczna, ale może tak jej
się tylko zdawało bo jej brat i kochanek najwyraźniej czuli się dość swobodnie.
Albo może to dlatego, że ona sama milczała? Nie dojadając swojej porcji wzięła
talerzyk ze stołu i włożyła go do zlewu. Potem zaczęła zmywać po posiłku,
starając się ignorować siedzących obok siebie przy stole mężczyzn. I udawało
jej się to do czasu gdy nie usłyszała jak jej brat pyta Oskara:
- Ty, ostatnio coś zbytnio się
zaharowujesz. Olga mówiła mi, że wciąż siedzisz w pracy.
- Olga?
- No tak, spotkałem ją przedwczoraj w
centrum.
- Tak wyszło. Badania pochłaniają mi
masę czasu.
- Ale chyba nie tylko badania co?- Głos
Sebastiana zabrzmiał bardzo wymownie. Przez moment Lenarczyk był pewny, że
tamten go zdemaskował. Tyle, że gdyby tak było to czy robiłby to z uśmiechem na
ustach? W końcu sprawa dotyczyła jego siostry a nie jakiejś nieznanej kobiety.
- Eee…nie bardzo wiem co masz na myśli.
- Nie udawaj. Znalazłeś sobie jakąś inną
laskę?
- Dlaczego tak myślisz?
- Bo mam oczy. A raczej wątpię byś sprezentował
sobie jakiegoś krwiożerczego kocura. Jeśli już to niezłą kocicę patrząc po
twoich śladach na plecach.- Sylwia odruchowo przerwała zmywanie zerkając
pospiesznie na wskazaną przez jej brata część ciała Oskara. Rzeczywiście, nawet
pomimo cienkiej bokserki jej krój nie przeszkadzał w dostrzeżeniu na jego
ramionach lekkich rys i zaczerwienienia. Te drugie pewnie też niedługo zmienią
się w skaleczenia, bo najpewniej zrobiła je dziś w nocy. Tylko kiedy? Za
pierwszym razem na pewno nie, ale potem…w nocy…w nocy zwykle totalnie przestawała
myśleć pozwalając przemówić tylko instynktom. Poczuła okropne zawstydzenie.
Naprawdę ona to zrobiła? Na dodatek zupełnie nieświadomie? Czym prędzej wróciła do przerwanej czynności
jaką było zmywanie po posiłku.
- Właściwie to tak. Nawet bardzo.-
Słysząc odpowiedź Lenarczyka zorientowała się, że nieźle bawi go ta cała sytuacja.
Pajac. Zamiast zdecydowanie uciąć ten temat i skierować rozmowę na inny tor ten
tylko przyłączył się do śmiechu Sebastiana wprawiając ją w zakłopotanie kolejnymi
słowami:- Jest bardzo wymagająca, ale jednocześnie warta swojej uwagi.
- Ale Olga czuje się przez ciebie
zaniedbywana.
- Daj spokój, jej narzeczony z pewnością
też nieźle ją absorbuje. Poza tym już od dawna nie jesteśmy razem.
- Ale wciąż jest przecież twoją
przyjaciółką, nie?
- Możecie zmienić temat? Nie mam ochoty
tego wysłuchiwać.- Kukulska postanowiła się wtrącić.
- O, tak. Jasne, sorki Syla, zapomniałem
że tu jesteś.- Zaczął jej brat, a do Oskara dodał:- Jest dość pruderyjna, więc
takie szczegóły raczej ją nie interesują.
- Sebastian!- Skarciła go.
- No co? Przecież to prawda.
- Pruderyjna powiadasz?- Powtórzył
Lenarczyk na moment łapiąc spojrzenie dziewczyny. Ta jednak szybko umknęła mu
wzrokiem bo nie mogła znieść błysków w jego oczach. Gwałtownie zakręciła kran i
wytarła ręce o ścierkę.
- Rozmawiajcie sobie tutaj o panienkach,
a ja lepiej pójdę do pokoju bo nie zamierzam wam przeszkadzać. – Warknęła
odkręcając się na pięcie odmaszerowując z kuchni. Sebastian gwizdnął.
- Jej, naprawdę czasem potrafi być
bardzo dziecinna. Czasem zastanawiam się czy ona kiedykolwiek znajdzie jakiegoś
chłopaka. Bo jeśli tak dalej pójdzie to zostanie czterdziestoletnią dziewicą.-
Oskar z trudem powstrzymał się przed odpowiedzią, że dzięki niemu już przestała
nią być, więc to jej raczej nie grozi. Zamiast tego tylko się uśmiechnął.
***
Oskar po raz drugi wybrał się do
mieszkania Sylwii tego samego dnia, bo wcześniej razem z Sebastianem je
opuścił. Uznał, że trochę dziwnie by to wyglądało gdyby u niej został dłużej i jej
brat mógłby coś podejrzewać a tego chciał uniknąć. Niestety w ten sposób
stracił dwie godziny w których mogliby razem Jaskółką spędzić czas…
Tyle, że okazało się, iż ona bynajmniej
nie usychała za nim z tęsknoty. Ubrana w jakieś dopasowane czarne spodnie i
koszulkę w tym samym kolorze oraz w związanych byle jak i lekko już
roztrzepanych włosach myła okna. I jeszcze miała czelność kazać mu jej pomóc. A
najgorsze było to, że jak ten idiota podwinął rękawy swojej koszuli i razem z
nią wycierał brudne szyby.
- W końcu to twoje mieszkanie.-
Powiedziała gdy skończyli bardzo z siebie zadowolona.- Musisz mieć w niego
jakiś wkład.
- Ale ty je wynajmujesz. Na dodatek
przez ciebie pochlapałem sobie swoją ubranie.- Z lekką niechęcią patrzył na
plamkę na swoim ramieniu. Roześmiała się patrząc na nią.
- To tylko woda, wyschnie.
- A jak się rozpuszczę?
- To ulepię cię jeszcze raz: może nawet
trochę lepiej. Weź tę miskę i wylej z niej wodę.
- Ja?
- To chyba możesz zrobić? No chyba, że
wolisz zająć się myciem regału w kuchni.
- Naprawdę musisz robić to dziś: „W
niedzielę i święta nakazane, powstrzymać się od prac niekoniecznych”-
Wyrecytował.
- Jej, zadziwiasz mnie, znasz paciorek?
- Aha. Coś tam pamiętam ze szkoły i
bierzmowania.
- Brawo.- Klasnęła w dłonie.- A teraz do
łazienki.
- Sylwia…
- No co? Zasłużyłeś na karę za to co
dziś zrobiłeś.
- A co takiego zrobiłem? To ty oblałaś
mnie wrzątkiem. Poza tym dopiero przyszedłem…- Nagle doznał olśnienia-…aaa,
masz na myśli rozmowę z Sebastianem?
- Właśnie.
- Przecież nie powiedziałem o tobie nic
złego. Wspomniałem tylko co niecoś o swojej nowej dziewczynie.
- Którą jestem ja. Chyba, że z Olgą też
nawiązałeś ten układ? A raczej nadal go kontynuujesz?
- Zazdrosna?- Prychnęła przewracając
oczami. Niezwykle irytujący gest, ale u niej wydał się po prostu zabawny.
- Chyba żartujesz. Raczej zła. O ile
pamiętam mówiłeś, że obowiązuje nas wierność.- Oskarżycielsko wymierzyła w
niego palec.- Z nią też sypiasz?
- Niby kiedy? Nawet gdybym miał ochotę
to nie mam na to czasu.
- Pytam poważnie, Oskar. Nie chcę byś
kochał się ze mną i nią jednocześnie. I tak denerwujący jest fakt, że kiedyś
coś was łączyło, a mimo to wciąż się widujecie.- Z trudem powstrzymał uśmiech.
A jednak była zazdrosna.
- Oczywiście, że tego nie robię.
Przecież mówiłem ci, że już od czasu mojego powrotu nie jesteśmy razem, bo w
czasie gdy ja przebywałem w Niemczech ona poznała swojego narzeczonego.
- I co z tego? To o niczym nie świadczy.
Daria też ma Igora a na imprezach zachowywała się jak singielka.- Sylwia nie
dodała, że teraz sądzi, iż przyjaciółka zdradza swojego chłopaka. Ostatnio
miała spędzić niby z nim weekend, ale Igor przyszedł w sobotę do ich mieszkania
pytając o Darię. Kukulska w geście lojalności udała, że nie wie gdzie jest
dziewczyna, a potem gdy Drwęcka wróciła do domu to o nic jej nie pytała. Ale
doskonale wiedziała, że musiała spędzić te noce w innym mężczyzną. Tyle, że
skoro ona nie chciała nic na ten temat jej powiedzieć, to Sylwia nie zamierzała
naciskać. Co prawda łączyła ich przyjaźń, ale nie konieczność spowiadania się z
każdej chwili życia. Poza tym ona sama nie zdradziła jej, że od ponad dwóch
tygodni sypia z Lenarczykiem.
- Ale Olga kocha narzeczonego, a to
zmienia wszystko.
- Więc czemu Sebastian mówił, że w
czasie spotkania powiedziała, że ją zaniedbujesz?
- Bo czasami wpadała do mnie i razem
wychodziliśmy się rozerwać: na piwo czy kręgle gdy jej narzeczony pracował.
Mówiłem ci już kiedyś, że jesteśmy przyjaciółmi.
- Nie wiem jak w ogóle możesz po
romansie z nią kontynuować znajomości, ale chyba już kiedyś rozmawialiśmy na
ten temat.
- To znaczy, że po końcu układu między
nami zamierzasz urwać kontakt?
- Prawdę mówiąc nie wiem, nie myślałam o
tym.- Odpowiedziała szczerze, ale zaraz uświadomiła sobie, że to przecież
prawda. Ich układ kiedyś się skończy i co wtedy? Przecież do tej pory nie
myślała o końcu tej historii jakby to co ich łączy miało trwać wiecznie. Ale
jego pytanie ją zaniepokoiło. I choć nie chciała niczego po sobie pokazać
spytała zbierając się na odwagę:- Czyżbyś miał mnie już dosyć?
- Po tygodniu? Jaskółka, jeszcze wiele
przed nami.
- Sypiamy ze sobą od ponad dwóch.-
Przypomniała.
- Ale tamtego pierwszego razu nie liczę.
Potem mieliśmy tygodniową przerwę.- Gdy zaczął do niej podchodzić wzięła miskę
do ręki, a potem niemal wepchnęła mu ją do dłoni.- To że się uspokoiła gdy
udzielił właściwej odpowiedzi nie znaczyło, że złość na niego jej minęła.
- Najpierw wylej wodę i umyj miskę.
Potem przyjdzie czas na amory.
- Więc jednak dziś przyjdzie?- Odwróciła
się do niego tyłem, a potem poszła do kuchni ukrywając uśmiech.
Mimo narzekać Oskar pozwolił Sylwii
kontynuować porządki sam pijąc w kuchni herbatę i ją obserwując. W zasadzie
było to bardzo zajmujące. Zwłaszcza gdy wycierała do sucha różne meble: wtedy
pochylała się czasami tak bardzo, że widział cały jej dekolt. Niestety po
jakimś czasie zorientowała się w sytuacji i robiła to tyłem. Ale wtedy miał
możliwość patrzenia na jej tyłeczek. Właściwie to czarne wdzianko bardzo jej pasowała. A na
pewno bardziej niż jej garsonki czy spódnice. W ich wyglądała ładnie, ale nie
seksownie tylko profesjonalnie. Na dodatek na przynajmniej trzy lata starszaą.
Naprawdę wciąż łapał się nad tym, że do
tej pory praktycznie nie dostrzegał jaka jest śliczna. Ale być może zwracał
uwagę tylko na jej charakter i ciągłe suszenie głowy Sebastianowi po każdym
najmniejszym z nim wyjściu. W dodatku po tej historii z Zuzanną był czas, że
jakoś nie miał ochoty na żadne romanse a tym bardziej miłość.
Potem, gdy kuchnia lśniła czystością
Kukulska zajęła się polerowaniem sztućców i myciem podłogi; Oskar już dawno
wypił swoją herbatę i poczuł się jak pasożyt, więc niechętnie odciążył ją od
pierwszej czynności. Dzięki włączonej muzyce było to trochę przyjemniejsze choć
złośliwe komentarze Sylwii (na przykład, że brakuje mu tylko fartuszka) i jej
uśmieszek (mówiący, że dał się jej złapać na haczyk) go irytowały. Chociaż nie,
gdyby miał być przed sobą całkowicie szczery to tylko dzięki nim praca była
dość przyjemna. Nawet późniejsze prasowanie; zwłaszcza gdy wpadł na pomysł, że
pomoże jej przy tej czynności.
- Niby jak?- Roześmiała się.- Nie mam
drugiego żelazka chyba że skoczysz po nie do siebie.
- Nie.-Powiedział jednocześnie wstając z
krzesła na którym siedział, a potem do niej podszedł i od tyłu objął rączkę
żelazka.- Ale tak z pewnością będzie nam łatwiej.
- Chyba trudniej.- Zaprotestowała, ale
ku jego zdziwieniu nie kazała mu się odsunąć. Dzięki temu szło im znacznie
oporniej, ale i też znacznie zabawniej. A na pewno przyjemniej. Zwłaszcza gdy
niekiedy całował jej ramię lub kark.- Dobra, dokończę te dwie koszule jutro.
Przy tobie tylko je spalę.
- Słuszna decyzja.
- Jesteś głodny? Zrobię coś do jedzenia.
- Trochę. Ale zamiast jedzenia chciałbym
ciebie.- Odwrócił ją ku sobie i pocałował leniwie. Ona zarzuciła mu ręce na
szyję, ale zaraz je zdjęła i się odsunęła. Spojrzała na niego z…zawstydzeniem?
Zmieszaniem?- O co chodzi?
- Te ślady na plecach…naprawdę aż tak
mocno cię tam trzymałam?- Roześmiał się nie mogąc się powstrzymać. Bo to nie
była żadna flirciarska zagrywka, Sylwia autentycznie czuła się winna. Była
jeszcze taka naiwna… Instynktownie wyczuwał, że nawet za dziesięć czy
dwadzieścia lat ten szczery błysk nie zniknie jej z oczu. Niektóre kobiety
takie po prostu były, nie miał pojęcia czy to kwestia wychowania czy po prostu
wrodzona cecha. Nawet gdy Sylwia dawno już będzie mężatką nie utraci do końca
swojej skromności. Ta myśl mu się nie spodobała, więc szybko ją odegnał
wracając do rzeczywistości. W tej chwili jakoś nie chciał myśleć o niej jak o
żonie innego faceta.
- Kochana, możesz trzymać mnie tak mocno
jak tylko chcesz.- Zapewnił.
- Ale nie chciałam…to znaczy nie bardzo wiem
jak to się stało. Mogłeś mi wcześniej powiedzieć.
- Ale bardzo mi się to podobało.
- Nie błaznuj znowu, mówię poważnie. Nie
chciałam zrobić ci krzywdy.
- Jedno małe zadrapanie nie jest
krzywdą. Tym bardziej gdy powstało w tak szczytnym momencie.
- Szczytnym?
- Aha. I właściwie to mi pochlebia.
Potrafię doprowadzić cię do takiego stanu, że przestajesz się kontrolować.-
Uśmiechnęła się. Delikatnie, ale niezwykle podniecająco. Już miał zamiar
pocałować ją już mniej niewinnie niż poprzednio, ale usłyszał dziwny dźwięk
dochodzący z jej brzucha.
- Przepraszam, od śniadania miałam w
ustach tylko jabłko.- Odezwała się zawstydzona jakby co najmniej rozebrała się
do naga na oczach tłumu ludzi, a nie burczało jej w brzuchu.
- Nie szkodzi. W takim razie chodźmy do
kuchni. Widzę, że pytając mnie o to czy jestem głodny miałaś na myśli siebie.-
Obejmując ją ramieniem poszli do kuchni. Tam Sylwia zamierzała zjeść na szybko
jakieś płatki, ale Oskar wolał by zjadła coś treściwego. Skończyło się na tym,
że to ona siedziała na krześle a on robił jej kanapkę.- To będzie moje popisowe
danie na szybko.- Zapowiedział krojąc plaster ogórka, pomidora i cebuli. Potem wyjął
z lodówki plaster sera i szynki oraz majonez i ketchup. Kukulska na ten widok
lekko zmarszczyła brwi, ale dalej obserwowała jak układa to wszystko na bułce.-
I proszę. Takiej kanapki nigdy nie jadłaś.
- Z pewnością choć nie nazwałabym jej
daniem.- Przytaknęła widząc jego bardzo zadowoloną z siebie minę.- Czemu nie
zrobiłeś też dla siebie?
- Potem zrobię. Najpierw spróbuj.
- Jesteś pewny, że uda mi się aż tak
szeroko otworzyć buzię?
- Nie wyśmiewaj się, tylko ugryź. Wy
kobiety patrzycie tylko na estetykę.
- Już dobrze.- Posłała mu szeroki
uśmiech biorąc do ręki ogromną bułkę. Tak jak przewidywała z trudem mogła ją
ugryźć. Ale okazała się być całkiem niezła.
- I?- Skrzywiła się mrużąc oczy.- Aż tak
zła?
- Świetna.- Uśmiechnęła się widząc jego
minę.
- Więc co się tak krzywisz?
- Żeby cię zdenerwować. Jesteś wtedy
znacznie bardziej zabawniejszy.
- Tylko ty mogłaś powiedzieć, że gdy
jestem zły jestem śmieszny. Inni by się z tobą nie zgodzili.
- Wow, jak to groźnie zabrzmiało.
- Bo jestem groźny.
- Dobrze, panie Groźny. W takim razie
kiedy będę jadła powiedz mi jak to się stało, że zostałeś lekarzem.
- No cóż, właściwie poszedłem do liceum
z rozszerzoną biologią, potem na studia, zrobiłem staż, zaliczyłem egzamin
lekarski, a potem wyjechałem na praktykę do Niemiec…okej, chyba nie o to ci
chodzi; nie musisz tak na mnie patrzeć. Ale u mnie nie było tak jak z tobą.
Właściwie to do końca liceum nie byłem pewny czy dobrze robię wybierając
medycynę.
- Twoi rodzice nie byli lekarzami?
- Tak, tata i wcześniej jego ojciec a
mój dziadek. Ale od strony mamy nikt nie miał z tą branżą nic wspólnego.
Właściwie to sami nudni finansiści jak ty. Rodzinny biznes, te sprawy. Mój
ojciec obecnie też poświęca się głównie temu; praktyka lekarska jest dla niego
jak hobby. Z tego co wiem raczej postawił na medycynę, bo tak chciał dziadek,
ale to nie była jego bajka. Pewnie to dlatego tak bardzo mi truł gdy po liceum
oznajmiłem, że chcę być w przyszłości lekarzem.
- Odradzał ci to?
- Można tak chyba powiedzieć. A może
raczej trochę się zbuntowałem? Potem okazało się, że to może być niezła frajda.
- A czemu akurat neurochirurgia?
- Bo mózg jest fascynującym organem. I
tym razem to wcale nie jest kpina. Choć mnie głównie interesuje neuroanestezja.
- Okaże się bardzo dużą ignorantką gdy
zapytam co to takiego?- Uśmiechnął się słysząc to pytanie.
- Nie, prawdę mówiąc większość osób
słysząc to kiwa tylko głową albo mówi „aha”, choć więcej niż połowa nie ma
pojęcia co to znaczy.- Skomentował.- Tak naprawdę to dość nowatorska dziedzina,
stanowiąca właściwie połączenie neurochirurgii i anestezjologii. To dlatego w
Polsce jest jeszcze słabo rozwinięta, wiec zdecydowałem się na staż w Berlinie,
choć skończyłem go również w kraju i z powodzeniem mogłem już pracować jako
lekarz.
- I to ci pomogło?
- Tak, bardzo. Mój profesor nakierował
mnie właściwie na tor moich zainteresowań i pomysł pracy doktorskiej. Teraz
nawet prowadzę badania do przyszłej pracy dyplomowej na temat fizjoterapii
klinicznej w dysfunkcjach narządu ruchu. Oczywiście nowotwory mózgu i choroby
neurodegeneracyjne też z punktu widzenia nauki są interesujące, ale znacznie
trudniejsze do zbadania, bo właściwie ciężko określić dokładną przyczynę ich
występowania.
- To prawda o tym robocie? Ostatnio, a
raczej ponad miesiąc temu słyszałam w radio, że jakaś kanadyjska firma zbudowała
urządzenie, które ma pozwolić neurochirurgom na bardzo dokładne operowanie
narzędziami.
- Tak, ale chodzi tu przede wszystkim o odbieranie
wrażeń dotykowych i słuchowych ułatwiających orientacje w obszarze działania.
To podobno wielka szansa dla rozwoju neurochirurgii, ale ja na razie zapatruję
się na to dość sceptycznie. – Choć Sylwia niewiele miała pojęcia o medycynie a
w szczególności tej części dotyczącej mózgu, ale o dziwo z ciekawością słuchała
wywodu Oskara. Może to dlatego, że nie usiłował popisywać się swoją wiedzą
używając medycznego żargonu; zamiast tego mówił prosto i zwięźle tak by taki
laik jak ona mógł go zrozumieć. W pewnej chwili na trochę się wyłączyła
zafascynowana jego pasją. Naprawdę kochał to co robił. Zjadając kanapkę zastanawiała
się dlaczego do tej pory tego nie zauważyła.- Zanudziłem cię.
- Skąd, to bardzo ciekawe, choć
całkowicie dla mnie abstrakcyjne. Cała moja wiedza o mózgu kończy się na tym,
że składa się z pięciu części. Ale ty mówisz o tym bardzo zajmująco.
- Akurat.- Prychnął z uśmiechem
porzucając swój wcześniejszy nieco belferski ton.
- Serio.- Potwierdziła.- Prawdę mówiąc
jakoś do tej pory ciężko było mi widzieć cię w szpitalnym kitlu przyjmującego
pacjentów. W ogóle w roli lekarza.
-
Dlaczego?
- Hm, bo zawsze lekarze kojarzyli mi się z nudnymi typami przynajmniej o dwadzieścia lat starszymi od ciebie. A raczej to ja miałam z takimi do czynienia.
- Hm, bo zawsze lekarze kojarzyli mi się z nudnymi typami przynajmniej o dwadzieścia lat starszymi od ciebie. A raczej to ja miałam z takimi do czynienia.
- Każdy kiedyś musiał zacząć.
- Wiem. Mogę ci zadać pewne niedyskretne
pytanie?
- Jakie?
- Ciekawi mnie jak odbierają cię
pacjenci, zwłaszcza ci płci żeńskiej.
- Pytasz czy mnie podrywają?
- Chyba można tak to ująć.- By jakoś
przerwać okres oczekiwania na jego odpowiedź ugryzła kolejny kęs kanapki.
Naprawdę była dobra.
- Czasami pozwalają sobie na lekki flirt,
ale większość dziwi się, że taki młody szczaw jak ja ma prawo leczyć ludzi,
zwłaszcza w tak poważnej specjalizacji. Wiąże się to z tym co powiedziałaś:
ludzie zazwyczaj mają zaufanie do doświadczenia które objawia się im w wieku,
choć nie zawsze jest to prawdą. Często tacy staruszkowie są już wypaleni, nie
interesują się nowinkami ze świata medycznego, od lat przepisują te same leki.
U nas w szpitalu do tej pory krąży anegdotka o jednym lekarzu, który wypisał
receptę na lek już dawno wypuszczony z obiegu.
- I nadal leczy pacjentów?
- Tak.- Roześmieli się oboje.
- No cóż, w takim razie musisz mi podać
jego nazwisko to będę go unikać. A przynajmniej profesję.- Rozmawiali tak
jeszcze przez jakiś czas, aż Oskar zrobił dla siebie drugą kanapkę siadając
przy stole naprzeciw Kukulskiej. Razem śmiali się i żartowali, a raczej to
Lenarczyk to robił, bo w śmieszny sposób opisywał wiele sytuacji ze szpitalnego
życia.
W którymś momencie usłyszeli dźwięk
przekręcanego zamka. Sylwia domyśliła się, że Daria już wróciła.
- Nie sądziłam, że wróci tak szybko.
Mówiła, że zrobi to dopiero wieczorem.- Powiedziała do Oskara.
- Dochodzi ósma, więc właściwie można to
uznać za wieczór.
- Żartujesz? Jej, rzeczywiście.-
Spojrzała na zegar.- A mówiłeś, że to ja jestem gadułą.
- Na temat neurochirurgii mogę mówić
godzinami, więc mnie nie prowokuj.- Uśmiechnął się wstając z krzesła.
- Czemu wstajesz? Przecież fakt, że
Daria przyszła nie znaczy że ty musisz iść.
- Niespecjalnie mnie lubi. Poza tym
musisz się wyspać, bo jutro idziesz do pracy.
- Spotkamy się jutro?
- Jeśli będziesz chciała.- Cmoknął ją w
policzek choć miał ochotę na nieco bardziej interesujący całus. Ale Daria była
już w mieszkaniu, więc mogła wejść w każdej chwili.
- W takim razie do zobaczenia. Jutro mam
pracę w terenie w jednej z firm, więc nie jestem pewna o której skończę.
- Ja będę miał poranną zmianę, a potem
dyżur aż do wtorku.
- Hm, coś wykombinujemy.
- Na pewno.- Przez chwilę oboje patrzyli
na siebie w milczeniu, jakby nie chcieli się rozstać. W końcu przerwało je
nadejście Darii.
- A właśnie zastanawiałam się do kogo
należą te męskie buty leżące na korytarzu.- Powiedziała tylko.
- Zaraz je zabieram.- Odparł jej Oskar.-
Na razie.
- Cześć.- Pożegnała się z nim Daria.
Potem nalała sobie z lodówki zimnego soku. Opierając się o blat spytała
Kukulską:- Coś cię z nim łączy?
- To znaczy?
- Wiesz co to znaczy.
- A jeśli tak to co?
- To pakujesz się w bagno.
- Daria, daj już spokój.
- Sylwia, mówię poważnie. Tak myślałam,
że z nim kręcisz gdy zaczęłaś nagle gdzieś znikać.
- Dopiero zamierzam.- Skłamała Sylwia.
Po raz drugi w ciągu ostatnich godzin.- Więc nie susz mi jeszcze głowy.
Poczekaj przynajmniej parę dni.
- Kukułka, nie gniewaj się na mnie. Ale
już ci kiedyś mówiłam, że jemu nie można ufać. Wiem, że chciałabyś znaleźć
jakiegoś faceta, ale uwierz mi że on nie jest na niego najlepszym materiałem.
- Mówisz o nim jakby był jakimś
złoczyńcą.
- Nie o to mi chodzi. Ale on po prostu
nie jest typem który się zakochuje odkąd już raz się sparzył. A ty zasługujesz
na kogoś lepszego. Mówiłam ci, że umówię cię z kolegą Igora jeśli chcesz.
- Już nie chcę.
- Ale to naprawdę facet na poziomie: ma
własną firmę transportową, mieszkanie, lubi podróżować. Pasowałby do ciebie
idealnie.
- Bo ja nie mam żadnej własnej firmy tak
jak i mieszkania a dalej niż Warszawa ruszyłam się tylko w czasie szkolnej
wycieczki do Torunia? No tak, teoria o przyciąganiu się przeciwieństw.
- Nie rozumiem czemu kpisz.
- A ja nie rozumiem dlaczego tak bardzo
nie znosisz Oskara. Przecież dawniej praktycznie się z nim przyjaźniłaś.
- Bo on jest nieprzewidywany. Przez
Zuzkę odciął się od rodziny. Tyle, że to go wcale nie usprawiedliwia.
- O co chodzi z tą całą Zuzką?
- To go zapytaj. Tylko radziłabym
najpierw założyć mu kaganiec. A potem spytaj o Adriana.
- A ty nie możesz mi powiedzieć?
- Nie. Nie chcę się mieszać do czegoś
takiego. Maciek powiedziałby ci to samo. Może…
- Nie waż się mówić mu o czymkolwiek.
- Dlaczego?
- Po prostu nie. Nie chcę być rozmawiała
z nim o mnie.
- O co się pokłóciliście, co? On nie
chce mi powiedzieć.
- Wcale się nie pokłóciliśmy.-
Zaprzeczyła Kukulska.
- Jak to nie? Mój brat wciąż pyta mnie
co u ciebie słychać i jak sobie radzisz zamiast sam cię odwiedzić i to zrobić.-
Przez moment poczuła ból niedaleko serca. A więc o nią pytał, bo o niej myślał.
Bo się o nią troszczył. Bo nie była mu obojętna. Szkoda tylko, że była również
tylko przyjaciółką.
- I co mu odpowiadasz?
- Prawdę: że dobrze. Więc co między wami
zaszło?
- Nic.
- Chyba coś musiało skoro potem rzuciłaś
się w ramiona Lenarczyka.
- Daria, skoro obiecałaś tego nie robić,
to teraz się nie wpieprzaj.
- Jasne, a potem to mnie będziesz się
wypłakiwać na ramieniu jak cię kopnie w tyłek.
- Z pewnością nie będę.- Tym razem tylko
sprzątnęła ze stołu naczynia i lekko je opłukała. Postanowiła je zmyć gdy zostanie
sama w kuchni. Nie miała ochoty wysłuchiwać kazań Darii.
- Daj spokój, przecież spotykałaś się z
tym całym Piotrkiem.
- Który okazał się być nudny jak flaki z
olejem. Poza tym nie spotykałam się z nim: po prostu parę razy wyszliśmy na
miasto: tyle. A teraz wybacz, idę wziąć prysznic.
Przez jakieś pół godziny przed
zaśnięciem Sylwia biła się z myślami. Nie mogła zrozumieć dlaczego Daria aż tak
bardzo ostrzega ją przed Oskarem. I o co w ogóle chodziło z tym całym Adrianem?
Kim był dla Lenarczyka? Postanowiła go jutro o to zapytać. Nie obawiała się
tego co sugerowała Drwęcka, a mianowicie że jej ciekawość rozzłości Oskara. No
dobra, gwoli ścisłości może i trochę się bała, ale nie aż tak by o to nie
zapytać. I choć okazało się, że właściwie mieli bardzo mało czasu na spotkanie:
zaledwie dwie godziny i to na mieście, bo poranna zmiana wydłużyła się Oskarowi
z do godziny siedemnastej z powodu jakiegoś nagłego przypadku to Sylwia mimo to
postanowiła nie rezygnować. Miała już dość robienia z Lenarczyka czarnego charakteru.
Ponieważ zdecydowali się w tym czasie
iść do pizzerii by coś zjeść, Kukulska od razu wykorzystała ten moment na
rozmowę. Zaczęła dość niewinnie o pytanie na temat jego dawnej ksywki: Osa.
- Właściwie to nie wiem.- Odpowiedział
jej.- Chyba trochę od imienia no i faktu, że czasami swoim ciętym językiem
potrafiłem nieźle nacisnąć na odcisk a raczej użądlić. Kiedyś nawet udało mi
się wytknąć błąd w rozumowaniu jednego z profesorów…Ale to było w
czasach studenckich; teraz już raczej tak na mnie nie mówią. Czemu pytasz?
- Właściwie bez powodu. Ostatnio doszłam
do wniosku, że jesteś bardzo tajemniczy i niewiele o tobie wiem.
- Niewiele? Ja powiedziałbym, że bardzo
wiele.
- W tym sensie o którym mówisz, to na
pewno. Ale nigdy nie mówisz nic o swojej rodzinie.
- A co mam mówić? Obchodzi cię to?
- A dlaczego nie? Poza tym jakby nie
było ty wiesz o mnie bardzo dużo, a z Sebastianem nawet się przyjaźnisz.
- Nie lubię o tym gadać, bo moja matka
umarła wiele lat temu gdy miałem dwanaście lat; z ojcem nie utrzymuje kontaktu
choć parę lat temu ponownie się ożenił.- Nie dodał, że z jego byłą narzeczoną.
- Więc radzisz sobie sam?
- Tak.- Odpowiedział lakonicznie gryząc
kolejny kawałek pizzy. Daria miała rację, te pytania nie były dla niego zbyt
wygodne.
- A kim jest Adrian?
- Skąd znasz to imię?
- Kiedyś usłyszałam je w twoim
kontekście. No więc?
- Dasz mi w spokoju zjeść?
- Wasze powiązania są aż tak
skomplikowane, że wymagają bardzo gruntownych wyjaśnień?
- Nie. – Odezwał się z pełnymi ustami.
- Więc?- Popędzała go.
- Adrian był moim młodszym bratem.-
Zauważyła, że użył czasu przeszłego. I choć domyślała się, że
najprawdopodobniej już go nie ma to i tak spytała:
- Co się z nim stało?
- Nie żyje.- Oskar wzruszył ramionami
wpatrując się uparcie w swój kawałek pizzy. Wyglądał na dość zdystansowanego do
całej tej sprawy.- Wypadek samochodowy wiele lat temu. Jechaliśmy razem. Mnie
udało się wyjść z tego bez szwanku.
- Przykro mi.- Szepnęła ze współczuciem.-
Czy to dlatego nie chcesz o tym rozmawiać i czujesz się…
-…winny?- Podpowiedział usłużnie. Sylwia
spuściła wzrok zdumiona jego przenikliwością i uczuciem zawstydzenia które ją
ogarnęło. I po co dała się sprowokować Darii i go tak wypytywała?
- Przepraszam, nie miałam prawa. To
niezdrowa ciekawość.
- Spokojnie, minęło już dobrych kilka
lat. Ponad dekada. Poza tym nie: to nie była moja wina. Jechaliśmy razem, ale
to on prowadził. Tyle, że miał osiemnaście lat i dwa tygodnie wcześniej odebrał
prawo jazdy. To miała być jego pierwsza przejażdżka.
- To on popełnił błąd czy ktoś kierujący
innym pojazdem?
- On. Wymusił pierwszeństwo; potem
spanikował i gwałtownie skręcił w lewo zjeżdżając na pobocze. Niepotrzebnie
wcisnął przy tym gaz; myślę że z powodu nerwów pomylił go z hamulcem. Wjechał w
drzewo. W zasadzie doszło do kolizji, tyle że mała gałązka z otwartej szyby
przebiła mu oko aż do części mózgu. Zginął na miejscu.- Oskar zrobił krótką
pauzę w czasie której Sylwia z trudem przełknęła ślinę. W jego wzroku było coś
tak dziwnego, jakby zupełna beznamiętność, a głosie matowość, której nigdy wcześniej
u niego nie widziała. Naprawę żałowała, że poruszyła ten temat, ale teraz było
za późno. Już miała coś powiedzieć, co prawda byłby to pewnie banał w stylu
bardzo mi przykro albo czas leczy rany, gdyby Lenarczyk się roześmiał. To zbiło
ją z tropu. Zwłaszcza gdy w jego oczach widziała teraz już dobrze znaną sobie
kpinę.- Aleś się wkręciła.
- Co?
- Gdybyś widziała swoją minę gdy mówiłem
o tej gałązce.- Prychnął rozbawiony.
- Ty…wszystko sobie wymyśliłeś, tak?
Twój brat wcale nie zginął? A może w ogóle nie miałeś i nie masz żadnego brata?
Naprawdę jesteś takim dupkiem żeby żartować
z takich rzeczy?!
- Jej nie nakręcaj się tak.
- Idiota z ciebie. I kretyn. I menda. I…
- Bez takich. To obraza dla wesz gdy
porównujesz je do mnie.
- Jesteś tak płytki jak kałuża.-
Odrzekła zła, że nadal z niej kpi.
- Ej, myślałem że stać cię na lepszą
obelgę, a tylko powielasz banały.
- Och.- Niemal za trzęsła się ze złości
co wydało mu się bardzo komiczne.- Mam nadzieję, że ci smakuje i poradzisz sobie
i z moją porcją.- Potem bez dodania czegokolwiek wyszła z lokalu.
Uśmiech z twarzy Oskara wtedy znikł; przed dłuższą
chwilę patrzył za nią przez okno, aż nie zniknęła z jego pola widzenia.
Przymknął na moment oczy. Dlaczego tak ją potraktował? I dlaczego po tylu
latach musiała obudzić uśpiony już żal? Przecież zapomniał już o Adrianie i
dniu wypadku. Właściwie to wyparł go ze swojej świadomości, bo było mu zbyt
trudno. A teraz żartował sobie z tego choć na samą myśl o bracie coś stawało mu
w gardle. Chciał nawet wyjąć telefon i wysłać jej wiadomość z przeprosinami,
ale gdy zdążył napisać to słowo od razu je wykasował. Niby w końcu dlaczego
miał ją przepraszać? Jakim prawem wypytywała o jego prywatne sprawy? Bo kilka
razy się ze sobą przespali? To dawało jej prawo ingerencji w jego życie? I
czego oczekiwała?
Był zły, choć jednocześnie wiedział że nie ma do tego
uczucia prawa. Był pewny, że to Daria sprowokowała Sylwię do tego wypytywania
co nie zmieniało faktu, że ona nie powinna tego robić.