Łączna liczba wyświetleń

piątek, 28 października 2016

Miłość jest bliżej niż myślisz: Część IX: Romansowanie nie takie znów łatwe...

Taka mała niespodzianka, nieco wcześniej niż zazwyczaj. Miłego czytania:-)

I tak przez następny tydzień Sylwia z radością wyczekiwała wieczorów i wizyt u Lenarczyka ciesząc się, że Daria ostatnio też zaczęła gdzieś znikać, więc uniknęła konieczności tłumaczenia się. I razem z Oskarem oddawała się przyjemnościom ciała pozwalając by uczył ją okrywać seks wciąż na nowo. Do tej pory nie zdawała sobie sprawy jak wiele jest technik, rodzajów i sposobów na robienie tego. Jak czasami jeden dotyk czy zmiana kąta penetracji może wywołać rozkoszne i jeszcze większe doznania. Tego, że każda spędzona z Oskarem noc była właściwie inna, a po każdej wychodziła z jego mieszkania z myślą, że ta właśnie była najlepsza. A następnego dnia okazywało się, że jednak wcale tak nie było bo nadchodziła kolejna- jeszcze lepsza. Wciąż miała pewne hamulce i dość powściągliwie odwzajemniała się Oskarowi, ale z czasem odkryła, że całowanie jego klatki piersiowej czy ramion też jest bardzo przyjemne. I że właściwie pozwala jej się dotykać do niczego jej nie zmuszając choć łagodnie zachęcając. I wcale wtedy z niej nie kpił. No, może czasami. Na przykład kiedy w piątek korzystając z nieobecności Darii zaprosiła go na kolację chcąc się zrewanżować za jego wcześniejsze zaproszenie na ten posiłek. Skomentował to pytaniem czy chce zdobyć jego serce przez żołądek, a gdy ona odparła że niekoniecznie chodzi jej właśnie o tę część jego ciała parsknął śmiechem. A potem, gdy już znaleźli się w jej pokoju spytał czemu nie zgasi światła, bo on bardzo się wstydzi. Oczywiście wcale tak nie było i choć była na niego trochę zła, to w tak zabawny sposób parodiował jej dawne zachowanie, że ją samą do śmieszyło. Teraz nie wstydziła się swoich piersi, które dawniej uważała po prostu za jedną ze swoich części ciała: chociażby taką samą jak ręce czy oczy. Ze prawdziwym rozbawieniem testowała nowo zdobytą władzę i pewność siebie widząc jak Oskar kieruje wzrok właśnie na jej biust jeśli tylko tego chce (np. udaje że poprawia bluzkę albo wypina swoją klatkę piersiową do przodu). Dlatego, choć nigdy nie chodziła w bluzkach z dużym dekoltem, kupiła sobie dwie czy trzy inne właśnie na spotkania z Lenarczykiem. Któregoś dnia w ramach nazwijmy to badań badając postanowiła zgłębić tą kwestię na przykładzie innego faceta w firmie w której pracuje. Ubrała się wtedy w swoją zwyczajową garsonkę, ale korzystając z kroju koszuli, rozpięła jej dwa górne guziki. Naprawdę miała wtedy niezły ubaw: męska część pracowników gapiła się na nią (a raczej jej piersi) jakby nagle urosła jej trzecia głowa. Część z nich robiła to bardziej subtelnie, ale niektórzy tak manewrowali gałkami ocznymi że wyglądali jakby mieli problem ze wzrokiem. Łącznie z Piotrkiem. Ten to po prostu na przemian to czerwienił się, to bledł. No i przynajmniej ze cztery razy kursował do jej biurka po drobnostki: a to jakieś spinacze, a to długopis…Widząc to Hania wprost spytała ją czy taką właśnie reakcję chciała wywołać.
- Nie, to miał być taki…feministyczny test.- Zmyśliła na poczekaniu. Bo za nic nie przyznałaby się koleżance z pracy że niczym nastolatka odkryła jakie wrażenie wywiera na facetach damski biust.
- Test? A nie chodziło raczej o to by kogoś szczególnie zainteresować?
- No coś ty.
- Tak? Bo ostatnio chodzisz cała w skowronkach…O i nawet się zarumieniłaś. Powiedz, kto to? Chociaż z naszego działu? A może to kadry?
- Nie, Hania.
- Więc księgowość?
- Nie, to nikt stamtąd. A jeśli już chcesz wiedzieć to: tak, ktoś pojawił się w moim życiu.- Wyznała.
- Wiedziałam.- Hanna ze śmiechem klasnęła w dłonie obracając się na swoim krześle.- Od razu wiedziałam, że ten błysk w oku nie jest przypadkowy.
- Tak, ale nie ekscytuj się za bardzo. Nie wiem czy coś z tego wyjdzie.- Mimo wszystko Sylwia nie była gotowa przyznać, że jej związek ma luźny charakter i będzie trwał tylko jakiś bliżej nieokreślony czas. A tak jeśli od początku uda, że coś w jej związku było nie tak, przyjaciółka nie będzie jej potem nadmiernie wypytywać.
- Teraz tak mówisz, a potem ani się obejrzysz a będziesz chodziła z obrączką na palcu i wielkim brzuchem.
- Boże, czego ty mi życzysz?- Żachnęła się Sylwia wzbudzając śmiech koleżanki.- Nie ma mowy bym przed skończeniem trzydziestu dwóch lat została matką albo wyszła za mąż.
- Też tak mówiłam i co?- Tym razem Sylwia pozostawiła stwierdzenie koleżanki bez komentarza i po prostu wróciła do pracy. Ale nie potrafiła powstrzymać uśmiechu na ustach. Ona i Oskar małżeństwem?  Jezu, była ciekawa kto kog doprowadziłby do szału wcześniej.
Po pracy, gdy Lenarczyk po nią przyjechał, już w jego mieszkaniu po zjedzonej kolacji ze śmiechem opowiedziała mu o tym. To znaczy o swoim głupim pomyśle z dekoltem w pracy, nie o zdaniu Hani na temat ich związku., który zakończy się przed ołtarzem. On jednak nie był tak bardzo rozbawiony jak ona.
- Mam nadzieję, że nie mówisz o tej bluzce, co?
- Jasne, że o tej. Przecież nie zdążyłam się przebrać po pracy bo od razu po mnie przyjechałeś…Czemu masz taką minę?
- Bo dwa guziki w przypadku tego kroju to za dużo.
- Żartujesz?
- Nie. Chodź tutaj.
- Po co?- Nie odpowiedział. Zamiast tego to on wstał ze swojego miejsca i podszedł do Kukulskiej zmuszając ją by też wstała.
- Hej, jeszcze nie skończyłam swojej porcji.- Zaprotestowała gdy przez jego manewr widelec z brzękiem upadł na stolik.- Co ty robisz?- Spytała gdy on zaczął zdejmować jej żakiet. A potem rozpinać koszulę.
- Wiedziałem. Widać ci stanik!
- Co?
- Chodząc z dwoma rozpiętymi guzkami widać ci stanik.- W końcu Sylwia zrozumiała, że jego zachowanie nie jest podyktowane jakimś nieokiełznanym przejawem pożądania, ale chęcią sprawdzenia jaką część dekoltu dzisiaj pokazała w pracy. W duchu roześmiała się do swoich myśli. I z jego złości. Taki pokaz zazdrości był całkiem fajny: już czuła się tak jakby była przynajmniej dwa razy ładniejsza. Dlatego by nie psuć zabawy zaprzeczyła stanowczo:
- Wcale nie.
- Przecież widzę. Mam podać ci kolor i wzór? Proszę bardzo: jest biały i koronkowy.
- To logiczne skoro moja koszula jest biała: nie trzeba nawet być Einsteinem by to wywnioskować.
- Żartujesz sobie ze mnie?
- Może.- Wzruszyła wtedy ramionami drocząc się z nim już otwarcie.- Odkąd to aż tak bardzo interesuje cię mój ubiór?
- Odkąd zaczął być prowokacyjny.
- Prowokacyjny?
- Tak. Ale pamiętaj, że na razie tylko ja mam prawo oglądać wszystkie elementy twojego ciała.- Oznajmił a właściwie rozkazał, ale Sylwii ani w głowie był jakikolwiek protest, bo Oskar właśnie sunął ustami po jej szyi. Chwilę później zadrżała gdy poczuła jego palce przy dekolcie.- Dlatego masz chodzić do pracy porządnie, zrozumiano? I zapinać wszystkie guziki tak jak teraz.- Mówiąc to jednocześnie zapinał górne guziki koszuli Sylwii. A jej tak bardzo chciało się śmiać, że dziwiła się iż jeszcze jest w stanie się powstrzymać.
- Przecież to moje ciało i to ja decyduje o tym w co mogę się ubierać.
- Radzę ci mnie nie prowokować.- W geście zaborczości Lenarczyk przejechał dłońmi od jej ramion aż po talię zatrzymując dłonie tuż poniżej pleców. Potem przyciągnął ją bliżej do siebie.
- A co mi zrobisz jeśli wciąż będę to robiła?- Spytała zaczepnie. Zdziwiła się gdy na jego twarzy pojawił się uśmiech. A potem poczuła jak jego lewa dłoń snie po pasku spodni wkradając się pod koszulkę. Zadrżała, choć była bardzo ciepła.
- Hm, pytasz co ci zrobię? To pytanie powinno brzmieć trochę inaczej.
- Jjjak?- Wyjąkała, bo jego dłoń znajdowała się już całkiem niedaleko piersi. Głęboko westchnęła gdy tam dotarła, a potem przymknęła oczy. Już zaczynała czuć budzące się pożądanie.
- Powinnaś…- Zaczął nie przestając jej pieścić jednocześnie szepcząc jej do ucha:-…powinnaś raczej zapytać czego ci nie zrobię.- Dokończył stanowczym ruchem wyciągając dłoń spod jej koszulki. I choć ostatnie na co miał ochotę to odsunąć się od Kukulskiej i jej chętnego ciała to jednak postanowił być górą.
- Hej, co ty robisz?
- Nic. Chyba chciałaś dojeść kolację, prawda?- Nie odpowiedziała tylko mocniej zacisnęła wargi. I wtedy wiedział, że przepadł. Nie był w stanie dłużej przeciągać tej gry.- Chodź już, żartowałem. Ty jesteś najlepszą kolacją.- W ciągu ułamka sekundy rozważała czy by się na niego trochę podroczyć, ale szybko z tego zrezygnowała. Za bardzo stęskniła się za jego pocałunkami i dotykiem by teraz marnować nawet minuty. Dlatego bez słowa, za to z szerokim uśmiechem wtuliła się w jego ramiona wdychając zapach który teraz kojarzył jej się właśnie z Oskarem: męskiego ciała, wiatru i piżma. Oraz chyba pożądania.
Zaczęli wymieniać masę pocałunków drocząc się przy tym i rzucając jakieś mało znaczące uwagi. W pewnej chwili gdy Oskar zaczął rozbierać Sylwię rozkazał znów:
- I nie waż się kusić innych mężczyzn, rozumiemy się?
- Tak, będę kusić tylko ciebie. O mój ty panie i władco.- Zaironizowała za co została ukarana (a może nagrodzona?) ugryzieniem w szyję. – Auć, zostawisz mi ślad.
- Więc nie drocz się ze mną, bo wiesz że jestem nieprzewidywalny prawda?
- Już nie będę. Ale możesz mi właściwie wytłumaczyć ten fenomen? Nie rozumem jak mężczyzn może to kręcić, że zachowują się jak idioci widząc skrawek tłuszczu okrytego skórą, którym przecież są piersi.
- W takim razie ty mi wytłumacz te piski na widok umięśnionego brzucha  czy bicepsów facetów którymi jarają się dziewczyny.
- Więc to działa na podobnej zasadzie? Hm, teraz już rozumiem.
- Zawsze podchodzisz do wszystkiego tak racjonalnie?
- Tak. Ale seks nadal wydaje mi się być czymś niezwykłym. Te odczucia i ich intensywność…to niezwykłe że tak to wszystko odbieramy, prawda?
- Yhm.- Przytaknął z twarzą wtuloną w jej szyję.- Przeważnie.
- Przeważnie?- Podchwyciła na moment się od niego odsuwając co spowodowało że ciężko westchnął.- Więc nie zawsze tak jest?
- Nie.- Odpowiedział znów się do niej przysuwając, a potem zaczął rozpinać kolejne guziki jej koszuli.- Wszystko zależy od…
-…niech zgadnę: umiejętności kochanka, zgadza się?- Słysząc to cmoknął ją w gołe już ramię i się uśmiechnął.
- Miałem zamiar powiedzieć: dopasowania, ale skoro wspomniałaś już o umiejętnościach to tak: też są ważne.
- Więc gdybym przespała się z kimś innym odczuwałabym to inaczej?- Drgnął zastanawiając się czy w jej pytaniu zabrzmiało zaciekawienie i chęć wypróbowania swojego pomysłu, ale po szybkim namyśle stwierdził że nie.
- Oczywiście.- Przytaknął więc uporawszy się z ostatnim guzikiem. Potem z przyjemnością zsunął jej koszulkę.- Mogłoby być o wiele, wiele gorzej.- Słysząc tą chełpliwą odpowiedź roześmiała się perliście.
- Tak, mogłoby być o wiele, wiele gorzej albo o wiele, wiele lep…
-…nie przeciągaj struny.- Wymruczał, bo jego twarz znów zapędziła się w rejony jej szyi i ramienia, a dłoń zmierzała w kierunku rozpięcia haftki stanika na plecach.
- Tylko się droczę. Bo chyba nie mogłoby być lepiej…to znaczy z tobą.- Sprecyzowała. – Inaczej chyba bym tego nie wytrzymała.- Oskar słysząc to poczuł jak coś ciepłego rozlewa mu się koło serca. A może to był po prostu napływ gorąca spowodowany potęgującym się uczuciem pożądania? Tak, z pewnością.
- Wytrzymasz, gwarantuję ci że wiele jeszcze wytrzymasz.- Już zamierzał wpić się w jej wargi, gdy znów zaczęła gadać. W ciągu tego ułamka sekundy pomyślał, że mieszanka pożądania i irytacji jest cholernie frustrująca.
- A wracając do sedna…
-…a właśnie na czym skończyliśmy? Hm, chyba na pocałunku…
- Zaczekaj. Chciałam spytać cię o to czy tobie to robi różnicę. No wiesz, powiedziałeś że mi jako kobiecie, tak. I w sumie to całkiem logicznie. Ale u facetów…u was chyba jest łatwiej, prawda? Wystarczy tylko pozbyć się napięcia.
- Co nie znaczy, że na widok każdej kobiety jesteśmy w stanie odczuwać pożądanie.
- Ale wystarczy wam mniej, prawda? Ty już na samym początku jesteś…
-…Sylwia na litość.- Jęknął już nieźle zdenerwowany.
- Przepraszam.- Westchnęła, ale nie było w tym cienia skruchy.- Po prostu chcę wiedzieć co właściwie sprawia, że mnie pożądasz. Bo przecież znamy się tyle lat i nigdy nie zauważyłam, żeby w mojej obecności twoje spodnie stawały się za…
- Dosyć tego.
- Hm? Co ty…?- Urwała gdy poczuła jak ziemia usuwa jej się spod stóp. A raczej podłoga gdy Oskar ją podniósł.
- Rozumiem twoją chęć racjonalnego rozkładania seksu klatka po klatce, ale teraz mam to gdzieś. Zamiast rozmowy  o tym zdecydowanie wolę praktykę, już kiedyś ci to mówiłem.
- Tak, ale…
- Żadnych „ale”, jasne? Innych słów zresztą też nie w ciągu najbliższych dwóch godzin rozumiemy się.
- Tak, ale…
- Sylwia..- Warknął groźnie niosąc ją na rękach do jej pokoju.
- Twojego imienia chyba mogę używać, prawda? Zwłaszcza w kulminacyjnym momencie.- W odpowiedzi prychnął, a doszedłszy do krawędzi łóżka ostrożnie ją na nim położył. Cwaniara zawsze musiała mieć ostatnie słowo, ale tym razem postanowił na to pozwolić.
Ponieważ kilka godzin później, Sylwia dostała od Drwęckiej SMS-a, że ta spędzi weekend ze swoim chłopakiem, Kukulska pozwoliła nocować u siebie Oskarowi. Trochę tego żałowała, bo w sobotni poranek zawsze robiła zakupy, przedtem tworząc listę niezbędnych produktów. Oskara ta jej skrupulatność nieco rozbawiła.
- Jej, znam cię tyle czasu a nawet nie wiedziałem o tworzeniu list zakupów.
- To wcale nie jest takie śmieszne jak się może wydawać. Wielu ludzi tak robi. Poza tym listy są bardzo przydatne.
- Listy czego?
- Zadań do zrobienia, posiadanych rzeczy czy wydatków. Pozwalają rozsądnie wszystko ocenić.
- Poważnie? Masz listę rzeczy?
- Wyobraź sobie, że tak. A teraz odważ się roześmiać to wykopię cię z łóżka.
- Czy to oznacza brak porannego seksu?
- Tak. Więc lepiej uważaj co robisz i mówisz.
- Hm, wyhodowałem potwora. I to w trakcie nieco ponad tygodnia.
- Szybko się od ciebie uczę.- Cmoknęła go w policzek, a potem wyszła z łóżka zakładając bieliznę. Oskar przyjął na łóżku pozycję siedzącą.
- Hej, przecież nie powiedziałem potem nic złego.
- Nie, ale muszę już wstać. Naprawdę powinnam zrobić te zakupy, teraz moja kolej. Daria robiła je w poprzednią sobotę.
- W takim razie daj mi chwilę: ubiorę się i cię zawiozę.
- To nie jest konieczne.
- Jest, nie będziesz taszczyć ciężkich toreb autobusem.
- Ale przecież nie musisz…
- Sylwia mam nadzieję wyżebrać jeszcze chociaż trochę pocałunków wdzięczności a potem może i więcej a ty nie dajesz mi na to szansy.
- Jesteś beznadziejny.- Odpowiedziała mu nie przerywając ubierania, choć się przy tym śmiała.
- Przecież wiele razy powtarzałem, że nie robię niczego bezinteresownie.- W rzeczywistości Oskar po prostu nie chciał zostawać się z Sylwią. Poprzedni weekend który spędzili w jego mieszkaniu bardzo mu się podobał więc nie miał nic przeciwko kontynuowaniu następnego tutaj tylko we dwoje. Tyle, że niestety trochę się przeliczył, bo gdy dwie godziny później wrócili do mieszkania obładowani torbami i ledwie zdążyli je postawić, usłyszeli dzwonek do drzwi.
A za nimi stał Sebastian.
Sylwia poczuła rozczarowanie na widok brata, a potem wyrzuty sumienia. Przecież nie widziała się z nim już dwa tygodnie, co w tej chwili sobie uświadomiła. A teraz jedyne na co ją stać to uczucie rozczarowania, bo miała ochotę na spędzenie czasu wyłącznie z Lenarczykiem? Dlatego przyoblekła na twarz uśmiech.
- O, jak super cię widzieć. Jak zawsze masz wyczucie czasu; właśnie miałam robić śniadanie. Wejdziesz?
- Jasne. Choć prawdę mówiąc to wpadłem na chwilę. Jest Daria?
- Nie, spędza weekend z chłopakiem, jak zawsze zresztą.
- Z Igorem?
- Tak. Znasz go?
- Nie, ale…- Urwał na widok Oskara, bo właśnie wyszedł z korytarza do kuchni w której Lenarczyk siedział.- Cześć.- Przywitał się z przyjacielem.- Co tu robisz?- Oczywiście w jego głosie nie zabrzmiał żaden wyrzut; jeśli już to tylko w wyobraźni Oskara, ale i tak poczuł się z tym nie najlepiej. W końcu był przecież jego kumplem a on ukrywał przed nim fakt spania z jego siostrą.
- Wpadłem naprawić cieknący kran.- Skłamał tamten.
- Och, o wpół do jedenastej rano?
- Znasz swoją siostrę.- Mówiąc to Oskar spojrzał na Sylwię. Potem uśmiechnął się lekko i puścił jej oko.- Na jej wezwanie trzeba stawić się na baczność.- Zmrużyła oczy. Na jaką baczność? Jak mógł mieć czelność w takiej chwili nawiązywać swoją grą słów do stanu swojego ciała?
- No tak.- Sebek z łatwością kupił te kłamstwo. Albo i prawdę: zależy jak na to patrzeć.
- Tak, Oskar naprawiał kran, a ja byłam na zakupach.- Dodała Kukulska czując się z tym kłamstwem nie najlepiej. Nigdy nie lubiła nie mówienia prawdy i nie miała w tym zbytniej wprawy.- Dobra, jak chcecie pogadać to możecie to zrobić w moim pokoju a ja pójdę do kuchni zrobić coś do jedzenia.
- Dobrze siostrzyczko.- Odparł jej brat. – Jest straszna, co? – Spytał retorycznie Sebastian gdy zostali z Lenarczykiem sami. W odpowiedzi Oskar tylko głupkowato się uśmiechnął.  On prawdę mówiąc powiedziałby, że jest seksowna, zabawna i fascynująca bo na pewno nie straszna, ale to by się Sebkowi raczej nie spodobało.- Może zostaniesz trochę choć chciałeś już pewnie wyjść? Jestem pewny, że Syla zrobi coś dobrego do jedzenia. Swoją drogę to dziwne, że nie zjadła rano śniadania. Zazwyczaj wstaje jeszcze przed siódmą nawet pomimo tego, że nie musi. I nawet nie posłała po sobie łóżka?- Dodał gdy zgodnie z jej sugestią postanowił poczekać na posiłek w jej pokoju. – No, no. A jednak wyleczyła się z tej pedanterii.
Oskar słuchał tego niezdolny do rzucenia jakiejkolwiek uwagi. Dlatego poczuł ulgę gdy temat rozmowy został zmieniony, a jeszcze większą gdy Sylwia zawołała ich na śniadanie. Oczywiście w trakcie Sebastian rzucił jeszcze jakąś uwagę o tym, że Sylwia przynajmniej w ten sposób może odwdzięczyć się Oskarowi za jego pracę. Obydwoje- to znaczy Lenarczyk z Kukulską- pomyśleli chyba o tym samym, bo ich spojrzenia na moment się spotkały. Tyle, że ona właśnie nalewała mu herbaty skutkiem czego część gorącej wody wylądowała na jego bluzce. Szybko wstał i ściągnął ją z siebie.
- Przepraszam cię, naprawdę nie wiem jak to się stało.- Mówiła lekko nerwowym tonem czując się bardzo głupio. Jak mogła go oblać? I to na dodatek wrzątkiem?
- Nic się nie stało. Bluza była dość gruba. Następnym razem gdy będziesz chciała się mnie pozbyć zastosuj mniej bolesną śmierć.- Dodał żartem. Na szczęście nie była to żadna grzeczność bo bluzka naprawdę była dość gruba dzięki czemu się zbytnio nie oparzył; teraz jednak profilaktycznie zaczął moczyć oparzenie zimną wodą.
- W najbliższym czasie raczej nie zamierzam tego zrobić, bo możesz mi się jeszcze przydać nie tylko do cieknącego kranu.- Gdy to powiedziała Oskar spojrzał jej na chwilę prosto w oczy. I poczuł rozlewające się po jego ciele gorąco które nie miało nic wspólnego ze wrzątkiem. Coś z jego myśli i odczuć musiało odbić się mu na twarzy, bo spostrzegł, iż Sylwia zarumieniona spuściła wzrok. Bo właśnie zdała sobie sprawę, że jej stwierdzenie zabrzmiało niezwykle dwuznacznie. A przynajmniej dla nich dwojga, bo na pewnie nie dla Sebastiana.
- Oj, siostra, siostra. Coś czuję, że kolejną usterkę będziesz naprawiać sama.- Ze śmiechem pokręcił tylko głową Kukulski biorąc się za jedzenie. Zaraz potem Oskar i Sylwia zrobili to samo. Dziewczynie wydawało się, że atmosfera przy stole jest dość niezręczna, ale może tak jej się tylko zdawało bo jej brat i kochanek najwyraźniej czuli się dość swobodnie. Albo może to dlatego, że ona sama milczała? Nie dojadając swojej porcji wzięła talerzyk ze stołu i włożyła go do zlewu. Potem zaczęła zmywać po posiłku, starając się ignorować siedzących obok siebie przy stole mężczyzn. I udawało jej się to do czasu gdy nie usłyszała jak jej brat pyta Oskara:
- Ty, ostatnio coś zbytnio się zaharowujesz. Olga mówiła mi, że wciąż siedzisz w pracy.
- Olga?
- No tak, spotkałem ją przedwczoraj w centrum.
- Tak wyszło. Badania pochłaniają mi masę czasu.
- Ale chyba nie tylko badania co?- Głos Sebastiana zabrzmiał bardzo wymownie. Przez moment Lenarczyk był pewny, że tamten go zdemaskował. Tyle, że gdyby tak było to czy robiłby to z uśmiechem na ustach? W końcu sprawa dotyczyła jego siostry a nie jakiejś nieznanej kobiety.
- Eee…nie bardzo wiem co masz na myśli.
- Nie udawaj. Znalazłeś sobie jakąś inną laskę?
- Dlaczego tak myślisz?
- Bo mam oczy. A raczej wątpię byś sprezentował sobie jakiegoś krwiożerczego kocura. Jeśli już to niezłą kocicę patrząc po twoich śladach na plecach.- Sylwia odruchowo przerwała zmywanie zerkając pospiesznie na wskazaną przez jej brata część ciała Oskara. Rzeczywiście, nawet pomimo cienkiej bokserki jej krój nie przeszkadzał w dostrzeżeniu na jego ramionach lekkich rys i zaczerwienienia. Te drugie pewnie też niedługo zmienią się w skaleczenia, bo najpewniej zrobiła je dziś w nocy. Tylko kiedy? Za pierwszym razem na pewno nie, ale potem…w nocy…w nocy zwykle totalnie przestawała myśleć pozwalając przemówić tylko instynktom. Poczuła okropne zawstydzenie. Naprawdę ona to zrobiła? Na dodatek zupełnie nieświadomie?  Czym prędzej wróciła do przerwanej czynności jaką było zmywanie po posiłku.
- Właściwie to tak. Nawet bardzo.- Słysząc odpowiedź Lenarczyka zorientowała się, że nieźle bawi go ta cała sytuacja. Pajac. Zamiast zdecydowanie uciąć ten temat i skierować rozmowę na inny tor ten tylko przyłączył się do śmiechu Sebastiana wprawiając ją w zakłopotanie kolejnymi słowami:- Jest bardzo wymagająca, ale jednocześnie warta swojej uwagi.
- Ale Olga czuje się przez ciebie zaniedbywana.
- Daj spokój, jej narzeczony z pewnością też nieźle ją absorbuje. Poza tym już od dawna nie jesteśmy razem.
- Ale wciąż jest przecież twoją przyjaciółką, nie?
- Możecie zmienić temat? Nie mam ochoty tego wysłuchiwać.- Kukulska postanowiła się wtrącić.
- O, tak. Jasne, sorki Syla, zapomniałem że tu jesteś.- Zaczął jej brat, a do Oskara dodał:- Jest dość pruderyjna, więc takie szczegóły raczej ją nie interesują.
- Sebastian!- Skarciła go.
- No co? Przecież to prawda.
- Pruderyjna powiadasz?- Powtórzył Lenarczyk na moment łapiąc spojrzenie dziewczyny. Ta jednak szybko umknęła mu wzrokiem bo nie mogła znieść błysków w jego oczach. Gwałtownie zakręciła kran i wytarła ręce o ścierkę.
- Rozmawiajcie sobie tutaj o panienkach, a ja lepiej pójdę do pokoju bo nie zamierzam wam przeszkadzać. – Warknęła odkręcając się na pięcie odmaszerowując z kuchni. Sebastian gwizdnął.
- Jej, naprawdę czasem potrafi być bardzo dziecinna. Czasem zastanawiam się czy ona kiedykolwiek znajdzie jakiegoś chłopaka. Bo jeśli tak dalej pójdzie to zostanie czterdziestoletnią dziewicą.- Oskar z trudem powstrzymał się przed odpowiedzią, że dzięki niemu już przestała nią być, więc to jej raczej nie grozi. Zamiast tego tylko się uśmiechnął. 

***

Oskar po raz drugi wybrał się do mieszkania Sylwii tego samego dnia, bo wcześniej razem z Sebastianem je opuścił. Uznał, że trochę dziwnie by to wyglądało gdyby u niej został dłużej i jej brat mógłby coś podejrzewać a tego chciał uniknąć. Niestety w ten sposób stracił dwie godziny w których mogliby razem Jaskółką spędzić czas…
Tyle, że okazało się, iż ona bynajmniej nie usychała za nim z tęsknoty. Ubrana w jakieś dopasowane czarne spodnie i koszulkę w tym samym kolorze oraz w związanych byle jak i lekko już roztrzepanych włosach myła okna. I jeszcze miała czelność kazać mu jej pomóc. A najgorsze było to, że jak ten idiota podwinął rękawy swojej koszuli i razem z nią wycierał brudne szyby.
- W końcu to twoje mieszkanie.- Powiedziała gdy skończyli bardzo z siebie zadowolona.- Musisz mieć w niego jakiś wkład.
- Ale ty je wynajmujesz. Na dodatek przez ciebie pochlapałem sobie swoją ubranie.- Z lekką niechęcią patrzył na plamkę na swoim ramieniu. Roześmiała się patrząc na nią.
- To tylko woda, wyschnie.
- A jak się rozpuszczę?
- To ulepię cię jeszcze raz: może nawet trochę lepiej. Weź tę miskę i wylej z niej wodę.
- Ja?
- To chyba możesz zrobić? No chyba, że wolisz zająć się myciem regału w kuchni.
- Naprawdę musisz robić to dziś: „W niedzielę i święta nakazane, powstrzymać się od prac niekoniecznych”- Wyrecytował.
- Jej, zadziwiasz mnie, znasz paciorek?
- Aha. Coś tam pamiętam ze szkoły i bierzmowania.
- Brawo.- Klasnęła w dłonie.- A teraz do łazienki.
- Sylwia…
- No co? Zasłużyłeś na karę za to co dziś zrobiłeś.
- A co takiego zrobiłem? To ty oblałaś mnie wrzątkiem. Poza tym dopiero przyszedłem…- Nagle doznał olśnienia-…aaa, masz na myśli rozmowę z Sebastianem?
- Właśnie.
- Przecież nie powiedziałem o tobie nic złego. Wspomniałem tylko co niecoś o swojej nowej dziewczynie.
- Którą jestem ja. Chyba, że z Olgą też nawiązałeś ten układ? A raczej nadal go kontynuujesz?
- Zazdrosna?- Prychnęła przewracając oczami. Niezwykle irytujący gest, ale u niej wydał się po prostu zabawny.
- Chyba żartujesz. Raczej zła. O ile pamiętam mówiłeś, że obowiązuje nas wierność.- Oskarżycielsko wymierzyła w niego palec.- Z nią też sypiasz?
- Niby kiedy? Nawet gdybym miał ochotę to nie mam na to czasu.
- Pytam poważnie, Oskar. Nie chcę byś kochał się ze mną i nią jednocześnie. I tak denerwujący jest fakt, że kiedyś coś was łączyło, a mimo to wciąż się widujecie.- Z trudem powstrzymał uśmiech. A jednak była zazdrosna.
- Oczywiście, że tego nie robię. Przecież mówiłem ci, że już od czasu mojego powrotu nie jesteśmy razem, bo w czasie gdy ja przebywałem w Niemczech ona poznała swojego narzeczonego.
- I co z tego? To o niczym nie świadczy. Daria też ma Igora a na imprezach zachowywała się jak singielka.- Sylwia nie dodała, że teraz sądzi, iż przyjaciółka zdradza swojego chłopaka. Ostatnio miała spędzić niby z nim weekend, ale Igor przyszedł w sobotę do ich mieszkania pytając o Darię. Kukulska w geście lojalności udała, że nie wie gdzie jest dziewczyna, a potem gdy Drwęcka wróciła do domu to o nic jej nie pytała. Ale doskonale wiedziała, że musiała spędzić te noce w innym mężczyzną. Tyle, że skoro ona nie chciała nic na ten temat jej powiedzieć, to Sylwia nie zamierzała naciskać. Co prawda łączyła ich przyjaźń, ale nie konieczność spowiadania się z każdej chwili życia. Poza tym ona sama nie zdradziła jej, że od ponad dwóch tygodni sypia z Lenarczykiem.
- Ale Olga kocha narzeczonego, a to zmienia wszystko.
- Więc czemu Sebastian mówił, że w czasie spotkania powiedziała, że ją zaniedbujesz?
- Bo czasami wpadała do mnie i razem wychodziliśmy się rozerwać: na piwo czy kręgle gdy jej narzeczony pracował. Mówiłem ci już kiedyś, że jesteśmy przyjaciółmi.
- Nie wiem jak w ogóle możesz po romansie z nią kontynuować znajomości, ale chyba już kiedyś rozmawialiśmy na ten temat.
- To znaczy, że po końcu układu między nami zamierzasz urwać kontakt?
- Prawdę mówiąc nie wiem, nie myślałam o tym.- Odpowiedziała szczerze, ale zaraz uświadomiła sobie, że to przecież prawda. Ich układ kiedyś się skończy i co wtedy? Przecież do tej pory nie myślała o końcu tej historii jakby to co ich łączy miało trwać wiecznie. Ale jego pytanie ją zaniepokoiło. I choć nie chciała niczego po sobie pokazać spytała zbierając się na odwagę:- Czyżbyś miał mnie już dosyć?
- Po tygodniu? Jaskółka, jeszcze wiele przed nami.
- Sypiamy ze sobą od ponad dwóch.- Przypomniała.
- Ale tamtego pierwszego razu nie liczę. Potem mieliśmy tygodniową przerwę.- Gdy zaczął do niej podchodzić wzięła miskę do ręki, a potem niemal wepchnęła mu ją do dłoni.- To że się uspokoiła gdy udzielił właściwej odpowiedzi nie znaczyło, że złość na niego jej minęła.
- Najpierw wylej wodę i umyj miskę. Potem przyjdzie czas na amory.
- Więc jednak dziś przyjdzie?- Odwróciła się do niego tyłem, a potem poszła do kuchni ukrywając uśmiech.
Mimo narzekać Oskar pozwolił Sylwii kontynuować porządki sam pijąc w kuchni herbatę i ją obserwując. W zasadzie było to bardzo zajmujące. Zwłaszcza gdy wycierała do sucha różne meble: wtedy pochylała się czasami tak bardzo, że widział cały jej dekolt. Niestety po jakimś czasie zorientowała się w sytuacji i robiła to tyłem. Ale wtedy miał możliwość patrzenia na jej tyłeczek. Właściwie to  czarne wdzianko bardzo jej pasowała. A na pewno bardziej niż jej garsonki czy spódnice. W ich wyglądała ładnie, ale nie seksownie tylko profesjonalnie. Na dodatek na przynajmniej trzy lata starszaą.
Naprawdę wciąż łapał się nad tym, że do tej pory praktycznie nie dostrzegał jaka jest śliczna. Ale być może zwracał uwagę tylko na jej charakter i ciągłe suszenie głowy Sebastianowi po każdym najmniejszym z nim wyjściu. W dodatku po tej historii z Zuzanną był czas, że jakoś nie miał ochoty na żadne romanse a tym bardziej miłość.
Potem, gdy kuchnia lśniła czystością Kukulska zajęła się polerowaniem sztućców i myciem podłogi; Oskar już dawno wypił swoją herbatę i poczuł się jak pasożyt, więc niechętnie odciążył ją od pierwszej czynności. Dzięki włączonej muzyce było to trochę przyjemniejsze choć złośliwe komentarze Sylwii (na przykład, że brakuje mu tylko fartuszka) i jej uśmieszek (mówiący, że dał się jej złapać na haczyk) go irytowały. Chociaż nie, gdyby miał być przed sobą całkowicie szczery to tylko dzięki nim praca była dość przyjemna. Nawet późniejsze prasowanie; zwłaszcza gdy wpadł na pomysł, że pomoże jej przy tej czynności.
- Niby jak?- Roześmiała się.- Nie mam drugiego żelazka chyba że skoczysz po nie do siebie.
- Nie.-Powiedział jednocześnie wstając z krzesła na którym siedział, a potem do niej podszedł i od tyłu objął rączkę żelazka.- Ale tak z pewnością będzie nam łatwiej.
- Chyba trudniej.- Zaprotestowała, ale ku jego zdziwieniu nie kazała mu się odsunąć. Dzięki temu szło im znacznie oporniej, ale i też znacznie zabawniej. A na pewno przyjemniej. Zwłaszcza gdy niekiedy całował jej ramię lub kark.- Dobra, dokończę te dwie koszule jutro. Przy tobie tylko je spalę.
- Słuszna decyzja.
- Jesteś głodny? Zrobię coś do jedzenia.
- Trochę. Ale zamiast jedzenia chciałbym ciebie.- Odwrócił ją ku sobie i pocałował leniwie. Ona zarzuciła mu ręce na szyję, ale zaraz je zdjęła i się odsunęła. Spojrzała na niego z…zawstydzeniem? Zmieszaniem?- O co chodzi?
- Te ślady na plecach…naprawdę aż tak mocno cię tam trzymałam?- Roześmiał się nie mogąc się powstrzymać. Bo to nie była żadna flirciarska zagrywka, Sylwia autentycznie czuła się winna. Była jeszcze taka naiwna… Instynktownie wyczuwał, że nawet za dziesięć czy dwadzieścia lat ten szczery błysk nie zniknie jej z oczu. Niektóre kobiety takie po prostu były, nie miał pojęcia czy to kwestia wychowania czy po prostu wrodzona cecha. Nawet gdy Sylwia dawno już będzie mężatką nie utraci do końca swojej skromności. Ta myśl mu się nie spodobała, więc szybko ją odegnał wracając do rzeczywistości. W tej chwili jakoś nie chciał myśleć o niej jak o żonie innego faceta.
- Kochana, możesz trzymać mnie tak mocno jak tylko chcesz.- Zapewnił.
- Ale nie chciałam…to znaczy nie bardzo wiem jak to się stało. Mogłeś mi wcześniej powiedzieć.
- Ale bardzo mi się to podobało.
- Nie błaznuj znowu, mówię poważnie. Nie chciałam zrobić ci krzywdy.
- Jedno małe zadrapanie nie jest krzywdą. Tym bardziej gdy powstało w tak szczytnym momencie.
- Szczytnym?
- Aha. I właściwie to mi pochlebia. Potrafię doprowadzić cię do takiego stanu, że przestajesz się kontrolować.- Uśmiechnęła się. Delikatnie, ale niezwykle podniecająco. Już miał zamiar pocałować ją już mniej niewinnie niż poprzednio, ale usłyszał dziwny dźwięk dochodzący z jej brzucha.
- Przepraszam, od śniadania miałam w ustach tylko jabłko.- Odezwała się zawstydzona jakby co najmniej rozebrała się do naga na oczach tłumu ludzi, a nie burczało jej w brzuchu.
- Nie szkodzi. W takim razie chodźmy do kuchni. Widzę, że pytając mnie o to czy jestem głodny miałaś na myśli siebie.- Obejmując ją ramieniem poszli do kuchni. Tam Sylwia zamierzała zjeść na szybko jakieś płatki, ale Oskar wolał by zjadła coś treściwego. Skończyło się na tym, że to ona siedziała na krześle a on robił jej kanapkę.- To będzie moje popisowe danie na szybko.- Zapowiedział krojąc plaster ogórka, pomidora i cebuli. Potem wyjął z lodówki plaster sera i szynki oraz majonez i ketchup. Kukulska na ten widok lekko zmarszczyła brwi, ale dalej obserwowała jak układa to wszystko na bułce.- I proszę. Takiej kanapki nigdy nie jadłaś.
- Z pewnością choć nie nazwałabym jej daniem.- Przytaknęła widząc jego bardzo zadowoloną z siebie minę.- Czemu nie zrobiłeś też dla siebie?
- Potem zrobię. Najpierw spróbuj.
- Jesteś pewny, że uda mi się aż tak szeroko otworzyć buzię?
- Nie wyśmiewaj się, tylko ugryź. Wy kobiety patrzycie tylko na estetykę.
- Już dobrze.- Posłała mu szeroki uśmiech biorąc do ręki ogromną bułkę. Tak jak przewidywała z trudem mogła ją ugryźć. Ale okazała się być całkiem niezła.
- I?- Skrzywiła się mrużąc oczy.- Aż tak zła?
- Świetna.- Uśmiechnęła się widząc jego minę.
- Więc co się tak krzywisz?
- Żeby cię zdenerwować. Jesteś wtedy znacznie bardziej zabawniejszy.
- Tylko ty mogłaś powiedzieć, że gdy jestem zły jestem śmieszny. Inni by się z tobą nie zgodzili.
- Wow, jak to groźnie zabrzmiało.
- Bo jestem groźny.
- Dobrze, panie Groźny. W takim razie kiedy będę jadła powiedz mi jak to się stało, że zostałeś lekarzem.
- No cóż, właściwie poszedłem do liceum z rozszerzoną biologią, potem na studia, zrobiłem staż, zaliczyłem egzamin lekarski, a potem wyjechałem na praktykę do Niemiec…okej, chyba nie o to ci chodzi; nie musisz tak na mnie patrzeć. Ale u mnie nie było tak jak z tobą. Właściwie to do końca liceum nie byłem pewny czy dobrze robię wybierając medycynę.
- Twoi rodzice nie byli lekarzami?
- Tak, tata i wcześniej jego ojciec a mój dziadek. Ale od strony mamy nikt nie miał z tą branżą nic wspólnego. Właściwie to sami nudni finansiści jak ty. Rodzinny biznes, te sprawy. Mój ojciec obecnie też poświęca się głównie temu; praktyka lekarska jest dla niego jak hobby. Z tego co wiem raczej postawił na medycynę, bo tak chciał dziadek, ale to nie była jego bajka. Pewnie to dlatego tak bardzo mi truł gdy po liceum oznajmiłem, że chcę być w przyszłości lekarzem.
- Odradzał ci to?
- Można tak chyba powiedzieć. A może raczej trochę się zbuntowałem? Potem okazało się, że to może być niezła frajda.
- A czemu akurat neurochirurgia?
- Bo mózg jest fascynującym organem. I tym razem to wcale nie jest kpina. Choć mnie głównie interesuje neuroanestezja.
- Okaże się bardzo dużą ignorantką gdy zapytam co to takiego?- Uśmiechnął się słysząc to pytanie.
- Nie, prawdę mówiąc większość osób słysząc to kiwa tylko głową albo mówi „aha”, choć więcej niż połowa nie ma pojęcia co to znaczy.- Skomentował.- Tak naprawdę to dość nowatorska dziedzina, stanowiąca właściwie połączenie neurochirurgii i anestezjologii. To dlatego w Polsce jest jeszcze słabo rozwinięta, wiec zdecydowałem się na staż w Berlinie, choć skończyłem go również w kraju i z powodzeniem mogłem już pracować jako lekarz.
- I to ci pomogło?
- Tak, bardzo. Mój profesor nakierował mnie właściwie na tor moich zainteresowań i pomysł pracy doktorskiej. Teraz nawet prowadzę badania do przyszłej pracy dyplomowej na temat fizjoterapii klinicznej w dysfunkcjach narządu ruchu. Oczywiście nowotwory mózgu i choroby neurodegeneracyjne też z punktu widzenia nauki są interesujące, ale znacznie trudniejsze do zbadania, bo właściwie ciężko określić dokładną przyczynę ich występowania.
- To prawda o tym robocie? Ostatnio, a raczej ponad miesiąc temu słyszałam w radio, że jakaś kanadyjska firma zbudowała urządzenie, które ma pozwolić neurochirurgom na bardzo dokładne operowanie narzędziami.
- Tak, ale chodzi tu przede wszystkim o odbieranie wrażeń dotykowych i słuchowych ułatwiających orientacje w obszarze działania. To podobno wielka szansa dla rozwoju neurochirurgii, ale ja na razie zapatruję się na to dość sceptycznie. – Choć Sylwia niewiele miała pojęcia o medycynie a w szczególności tej części dotyczącej mózgu, ale o dziwo z ciekawością słuchała wywodu Oskara. Może to dlatego, że nie usiłował popisywać się swoją wiedzą używając medycznego żargonu; zamiast tego mówił prosto i zwięźle tak by taki laik jak ona mógł go zrozumieć. W pewnej chwili na trochę się wyłączyła zafascynowana jego pasją. Naprawdę kochał to co robił. Zjadając kanapkę zastanawiała się dlaczego do tej pory tego nie zauważyła.- Zanudziłem cię.
- Skąd, to bardzo ciekawe, choć całkowicie dla mnie abstrakcyjne. Cała moja wiedza o mózgu kończy się na tym, że składa się z pięciu części. Ale ty mówisz o tym bardzo zajmująco.
- Akurat.- Prychnął z uśmiechem porzucając swój wcześniejszy nieco belferski ton.
- Serio.- Potwierdziła.- Prawdę mówiąc jakoś do tej pory ciężko było mi widzieć cię w szpitalnym kitlu przyjmującego pacjentów. W ogóle w roli lekarza.
- Dlaczego?
- Hm, bo zawsze lekarze kojarzyli mi się z nudnymi typami przynajmniej o dwadzieścia lat starszymi od ciebie. A raczej to ja miałam z takimi do czynienia.
- Każdy kiedyś musiał zacząć.
- Wiem. Mogę ci zadać pewne niedyskretne pytanie?
- Jakie?
- Ciekawi mnie jak odbierają cię pacjenci, zwłaszcza ci płci żeńskiej.
- Pytasz czy mnie podrywają?
- Chyba można tak to ująć.- By jakoś przerwać okres oczekiwania na jego odpowiedź ugryzła kolejny kęs kanapki. Naprawdę była dobra.
- Czasami pozwalają sobie na lekki flirt, ale większość dziwi się, że taki młody szczaw jak ja ma prawo leczyć ludzi, zwłaszcza w tak poważnej specjalizacji. Wiąże się to z tym co powiedziałaś: ludzie zazwyczaj mają zaufanie do doświadczenia które objawia się im w wieku, choć nie zawsze jest to prawdą. Często tacy staruszkowie są już wypaleni, nie interesują się nowinkami ze świata medycznego, od lat przepisują te same leki. U nas w szpitalu do tej pory krąży anegdotka o jednym lekarzu, który wypisał receptę na lek już dawno wypuszczony z obiegu.
- I nadal leczy pacjentów?
- Tak.- Roześmieli się oboje.
- No cóż, w takim razie musisz mi podać jego nazwisko to będę go unikać. A przynajmniej profesję.- Rozmawiali tak jeszcze przez jakiś czas, aż Oskar zrobił dla siebie drugą kanapkę siadając przy stole naprzeciw Kukulskiej. Razem śmiali się i żartowali, a raczej to Lenarczyk to robił, bo w śmieszny sposób opisywał wiele sytuacji ze szpitalnego życia.
W którymś momencie usłyszeli dźwięk przekręcanego zamka. Sylwia domyśliła się, że Daria już wróciła.
- Nie sądziłam, że wróci tak szybko. Mówiła, że zrobi to dopiero wieczorem.- Powiedziała do Oskara.
- Dochodzi ósma, więc właściwie można to uznać za wieczór.
- Żartujesz? Jej, rzeczywiście.- Spojrzała na zegar.- A mówiłeś, że to ja jestem gadułą.
- Na temat neurochirurgii mogę mówić godzinami, więc mnie nie prowokuj.- Uśmiechnął się wstając z krzesła.
- Czemu wstajesz? Przecież fakt, że Daria przyszła nie znaczy że ty musisz iść.
- Niespecjalnie mnie lubi. Poza tym musisz się wyspać, bo jutro idziesz do pracy.
- Spotkamy się jutro?
- Jeśli będziesz chciała.- Cmoknął ją w policzek choć miał ochotę na nieco bardziej interesujący całus. Ale Daria była już w mieszkaniu, więc mogła wejść w każdej chwili.
- W takim razie do zobaczenia. Jutro mam pracę w terenie w jednej z firm, więc nie jestem pewna o której skończę.
- Ja będę miał poranną zmianę, a potem dyżur aż do wtorku.
- Hm, coś wykombinujemy.
- Na pewno.- Przez chwilę oboje patrzyli na siebie w milczeniu, jakby nie chcieli się rozstać. W końcu przerwało je nadejście Darii.
- A właśnie zastanawiałam się do kogo należą te męskie buty leżące na korytarzu.- Powiedziała tylko.
- Zaraz je zabieram.- Odparł jej Oskar.- Na razie.
- Cześć.- Pożegnała się z nim Daria. Potem nalała sobie z lodówki zimnego soku. Opierając się o blat spytała Kukulską:- Coś cię z nim łączy?
- To znaczy?
- Wiesz co to znaczy.
- A jeśli tak to co?
- To pakujesz się w bagno.
- Daria, daj już spokój.
- Sylwia, mówię poważnie. Tak myślałam, że z nim kręcisz gdy zaczęłaś nagle gdzieś znikać.
- Dopiero zamierzam.- Skłamała Sylwia. Po raz drugi w ciągu ostatnich godzin.- Więc nie susz mi jeszcze głowy. Poczekaj przynajmniej parę dni.
- Kukułka, nie gniewaj się na mnie. Ale już ci kiedyś mówiłam, że jemu nie można ufać. Wiem, że chciałabyś znaleźć jakiegoś faceta, ale uwierz mi że on nie jest na niego najlepszym materiałem.
- Mówisz o nim jakby był jakimś złoczyńcą.
- Nie o to mi chodzi. Ale on po prostu nie jest typem który się zakochuje odkąd już raz się sparzył. A ty zasługujesz na kogoś lepszego. Mówiłam ci, że umówię cię z kolegą Igora jeśli chcesz.
- Już nie chcę.
- Ale to naprawdę facet na poziomie: ma własną firmę transportową, mieszkanie, lubi podróżować. Pasowałby do ciebie idealnie.
- Bo ja nie mam żadnej własnej firmy tak jak i mieszkania a dalej niż Warszawa ruszyłam się tylko w czasie szkolnej wycieczki do Torunia? No tak, teoria o przyciąganiu się przeciwieństw.
- Nie rozumiem czemu kpisz.
- A ja nie rozumiem dlaczego tak bardzo nie znosisz Oskara. Przecież dawniej praktycznie się z nim przyjaźniłaś.
- Bo on jest nieprzewidywany. Przez Zuzkę odciął się od rodziny. Tyle, że to go wcale nie usprawiedliwia.
- O co chodzi z tą całą Zuzką?
- To go zapytaj. Tylko radziłabym najpierw założyć mu kaganiec. A potem spytaj o Adriana.
- A ty nie możesz mi powiedzieć?
- Nie. Nie chcę się mieszać do czegoś takiego. Maciek powiedziałby ci to samo. Może…
- Nie waż się mówić mu o czymkolwiek.
- Dlaczego?
- Po prostu nie. Nie chcę być rozmawiała z nim o mnie.
- O co się pokłóciliście, co? On nie chce mi powiedzieć.
- Wcale się nie pokłóciliśmy.- Zaprzeczyła Kukulska.
- Jak to nie? Mój brat wciąż pyta mnie co u ciebie słychać i jak sobie radzisz zamiast sam cię odwiedzić i to zrobić.- Przez moment poczuła ból niedaleko serca. A więc o nią pytał, bo o niej myślał. Bo się o nią troszczył. Bo nie była mu obojętna. Szkoda tylko, że była również tylko przyjaciółką.
- I co mu odpowiadasz?
- Prawdę: że dobrze. Więc co między wami zaszło?
- Nic.
- Chyba coś musiało skoro potem rzuciłaś się w ramiona Lenarczyka.
- Daria, skoro obiecałaś tego nie robić, to teraz się nie wpieprzaj.
- Jasne, a potem to mnie będziesz się wypłakiwać na ramieniu jak cię kopnie w tyłek.
- Z pewnością nie będę.- Tym razem tylko sprzątnęła ze stołu naczynia i lekko je opłukała. Postanowiła je zmyć gdy zostanie sama w kuchni. Nie miała ochoty wysłuchiwać kazań Darii.
- Daj spokój, przecież spotykałaś się z tym całym Piotrkiem.
- Który okazał się być nudny jak flaki z olejem. Poza tym nie spotykałam się z nim: po prostu parę razy wyszliśmy na miasto: tyle. A teraz wybacz, idę wziąć prysznic.
Przez jakieś pół godziny przed zaśnięciem Sylwia biła się z myślami. Nie mogła zrozumieć dlaczego Daria aż tak bardzo ostrzega ją przed Oskarem. I o co w ogóle chodziło z tym całym Adrianem? Kim był dla Lenarczyka? Postanowiła go jutro o to zapytać. Nie obawiała się tego co sugerowała Drwęcka, a mianowicie że jej ciekawość rozzłości Oskara. No dobra, gwoli ścisłości może i trochę się bała, ale nie aż tak by o to nie zapytać. I choć okazało się, że właściwie mieli bardzo mało czasu na spotkanie: zaledwie dwie godziny i to na mieście, bo poranna zmiana wydłużyła się Oskarowi z do godziny siedemnastej z powodu jakiegoś nagłego przypadku to Sylwia mimo to postanowiła nie rezygnować. Miała już dość robienia z Lenarczyka czarnego charakteru.
Ponieważ zdecydowali się w tym czasie iść do pizzerii by coś zjeść, Kukulska od razu wykorzystała ten moment na rozmowę. Zaczęła dość niewinnie o pytanie na temat jego dawnej ksywki: Osa.
- Właściwie to nie wiem.- Odpowiedział jej.- Chyba trochę od imienia no i faktu, że czasami swoim ciętym językiem potrafiłem nieźle nacisnąć na odcisk a raczej użądlić. Kiedyś nawet udało mi się wytknąć błąd w rozumowaniu jednego z profesorów…Ale to było w czasach studenckich; teraz już raczej tak na mnie nie mówią. Czemu pytasz?
- Właściwie bez powodu. Ostatnio doszłam do wniosku, że jesteś bardzo tajemniczy i niewiele o tobie wiem.
- Niewiele? Ja powiedziałbym, że bardzo wiele.
- W tym sensie o którym mówisz, to na pewno. Ale nigdy nie mówisz nic o swojej rodzinie.
- A co mam mówić? Obchodzi cię to?
- A dlaczego nie? Poza tym jakby nie było ty wiesz o mnie bardzo dużo, a z Sebastianem nawet się przyjaźnisz.
- Nie lubię o tym gadać, bo moja matka umarła wiele lat temu gdy miałem dwanaście lat; z ojcem nie utrzymuje kontaktu choć parę lat temu ponownie się ożenił.- Nie dodał, że z jego byłą narzeczoną.
- Więc radzisz sobie sam?
- Tak.- Odpowiedział lakonicznie gryząc kolejny kawałek pizzy. Daria miała rację, te pytania nie były dla niego zbyt wygodne.
- A kim jest Adrian?
- Skąd znasz to imię?
- Kiedyś usłyszałam je w twoim kontekście. No więc?
- Dasz mi w spokoju zjeść?
- Wasze powiązania są aż tak skomplikowane, że wymagają bardzo gruntownych wyjaśnień?
- Nie. – Odezwał się z pełnymi ustami.
- Więc?- Popędzała go.
- Adrian był moim młodszym bratem.- Zauważyła, że użył czasu przeszłego. I choć domyślała się, że najprawdopodobniej już go nie ma to i tak spytała:
- Co się z nim stało?
- Nie żyje.- Oskar wzruszył ramionami wpatrując się uparcie w swój kawałek pizzy. Wyglądał na dość zdystansowanego do całej tej sprawy.- Wypadek samochodowy wiele lat temu. Jechaliśmy razem. Mnie udało się wyjść z tego bez szwanku.
- Przykro mi.- Szepnęła ze współczuciem.- Czy to dlatego nie chcesz o tym rozmawiać i czujesz się…
-…winny?- Podpowiedział usłużnie. Sylwia spuściła wzrok zdumiona jego przenikliwością i uczuciem zawstydzenia które ją ogarnęło. I po co dała się sprowokować Darii i go tak wypytywała?
- Przepraszam, nie miałam prawa. To niezdrowa ciekawość.
- Spokojnie, minęło już dobrych kilka lat. Ponad dekada. Poza tym nie: to nie była moja wina. Jechaliśmy razem, ale to on prowadził. Tyle, że miał osiemnaście lat i dwa tygodnie wcześniej odebrał prawo jazdy. To miała być jego pierwsza przejażdżka.
- To on popełnił błąd czy ktoś kierujący innym pojazdem?
- On. Wymusił pierwszeństwo; potem spanikował i gwałtownie skręcił w lewo zjeżdżając na pobocze. Niepotrzebnie wcisnął przy tym gaz; myślę że z powodu nerwów pomylił go z hamulcem. Wjechał w drzewo. W zasadzie doszło do kolizji, tyle że mała gałązka z otwartej szyby przebiła mu oko aż do części mózgu. Zginął na miejscu.- Oskar zrobił krótką pauzę w czasie której Sylwia z trudem przełknęła ślinę. W jego wzroku było coś tak dziwnego, jakby zupełna beznamiętność, a głosie matowość, której nigdy wcześniej u niego nie widziała. Naprawę żałowała, że poruszyła ten temat, ale teraz było za późno. Już miała coś powiedzieć, co prawda byłby to pewnie banał w stylu bardzo mi przykro albo czas leczy rany, gdyby Lenarczyk się roześmiał. To zbiło ją z tropu. Zwłaszcza gdy w jego oczach widziała teraz już dobrze znaną sobie kpinę.- Aleś się wkręciła.
- Co?
- Gdybyś widziała swoją minę gdy mówiłem o tej gałązce.- Prychnął rozbawiony.
- Ty…wszystko sobie wymyśliłeś, tak? Twój brat wcale nie zginął? A może w ogóle nie miałeś i nie masz żadnego brata?  Naprawdę jesteś takim dupkiem żeby żartować z takich rzeczy?!
- Jej nie nakręcaj się tak.
- Idiota z ciebie. I kretyn. I menda. I…
- Bez takich. To obraza dla wesz gdy porównujesz je do mnie.
- Jesteś tak płytki jak kałuża.- Odrzekła zła, że nadal z niej kpi.
- Ej, myślałem że stać cię na lepszą obelgę, a tylko powielasz banały.
- Och.- Niemal za trzęsła się ze złości co wydało mu się bardzo komiczne.- Mam nadzieję, że ci smakuje i poradzisz sobie i z moją porcją.- Potem bez dodania czegokolwiek wyszła z lokalu.
Uśmiech z twarzy Oskara wtedy znikł; przed dłuższą chwilę patrzył za nią przez okno, aż nie zniknęła z jego pola widzenia. Przymknął na moment oczy. Dlaczego tak ją potraktował? I dlaczego po tylu latach musiała obudzić uśpiony już żal? Przecież zapomniał już o Adrianie i dniu wypadku. Właściwie to wyparł go ze swojej świadomości, bo było mu zbyt trudno. A teraz żartował sobie z tego choć na samą myśl o bracie coś stawało mu w gardle. Chciał nawet wyjąć telefon i wysłać jej wiadomość z przeprosinami, ale gdy zdążył napisać to słowo od razu je wykasował. Niby w końcu dlaczego miał ją przepraszać? Jakim prawem wypytywała o jego prywatne sprawy? Bo kilka razy się ze sobą przespali? To dawało jej prawo ingerencji w jego życie? I czego oczekiwała?
Był zły, choć jednocześnie wiedział że nie ma do tego uczucia prawa. Był pewny, że to Daria sprowokowała Sylwię do tego wypytywania co nie zmieniało faktu, że ona nie powinna tego robić. 

niedziela, 23 października 2016

Miłość jest bliżej niż myślisz, Część VIII: Romansu część druga

Myślałam, że wyrobię się do soboty (a jest już po dwunastej, więc niejako nie dotrzymałam obietnicy), ale zeszło mi się dłużej niż myślałam. Strasznie bolała mnie głowa (nie to żebym się usprawiedliwiała, ale trochę się usprawiedliwiam :)) Dlatego wstawiam tą część bez korekty, jutro z czystą (i mam nadzieję niebolącą głową) dokonam korekty jeśli będzie trzeba dlatego bądźcie wyrozumiali. Miłego czytania :)


Nazajutrz, o umówionej porze, Sylwia zadzwoniła pod klatkę Oskara, pomimo swoich obaw. Nie najlepiej czuła się też z tym, że okłamała Darię mówiąc, że wybiera się na szkolenie, które miało odbywać się w sąsiednim mieście. Ale nic lepszego nie potrafiła wymyślić. A na razie- to znaczy póki sama nie wiedziała jeszcze czy jej romans z Lenarczykiem skończył się zanim na dobre jeszcze się rozpoczął- wolała utrzymać przyjaciółkę w niewiedzy.
Gdy mężczyzna po kilku sekundach w końcu jej otworzył zdumiała się nowym wystrojem jego salonu.
Wszystkie okna były zasłonięte ciemnymi bordowymi roletami (choć wcześniej były śnieżnobiałe), a na szklanym stoliku paliły się świeczki, które dyskretnie zostały rozstawione również na innych meblach dookoła. Do tego obok kanapy stał duży wazon z przynajmniej dwudziestoma czerwonymi różami, a w powietrzu unosił się ich kwiatowy zapach.
- Oczom nie wierzę.- Mrugnęła.- Ty to zrobiłeś?
- Owszem.- Odpowiedział jej najwyraźniej bardzo z siebie dumny.- W końcu czy nie właśnie  o tym wspominałaś wczoraj? Jak to było? Kwiaty, romantyczna kolacja, ach i jeszcze muzyka. Czekaj, zaraz coś włączę.- Zapowiedział zbliżając się do wieży stereo i włączając jakąś dość smętną piosenką za pomocą pilota.-  Ale za to świeczki masz gratis.-Dodał.
- Jesteś pajacem.
-Spełniam tylko twoje fantazje.- Powiedział galanteryjnie nieco afektowanym tonem. Prychnęła rozbawiona wciąż nie mogąc uwierzyć w to co widzi. Przecież on nawet miał na sobie białą koszulę! I czarne spodnie.
- A więc potrafisz być romantykiem?
- Prawdę mówiąc to gardzę nimi, ale na twoje potrzeby postanowiłem o tym zapomnieć. To co, najpierw kolacja?
- No nie, nie mów mi że gotowałeś?
- Niestety nie, bo mogłoby się to skończyć tragicznie. Ale zamówiłem tajskie danie z restauracji obok, a jest rewelacyjna. Będzie nam smakować. Pozwoli pani, że zaprowadzę ją do stołu?
- Przestań już.
- Dobrze, a więc chodźmy jeść, bo kiszki grają mi marsza.- Odparł jej już swoim zwyczajnym tonem.
- Tak lepiej.- Roześmiała się. A potem przystąpili do kolacji w trakcie której wymieniali dość banalne uwagi: Sylwia śmiała się  z jego pomysłu na dzisiejsze spotkanie on z jej wczorajszego zakłopotania. Tylko raz nawiązał do ich romansu gdy wlał do kieliszka dziewczyny czerwone wino a ona zaprotestowała.- Przecież wiesz, że jestem abstynentką.
- Daj spokój, jedna lampka nie uczyni z ciebie nałogowca.
- Wiem, ale nie przepadam za winem ani innymi alkoholami.
- Te jest smaczne: półsłodkie. Chociaż spróbuj.
- Raczej nie.
- Nawet za cenę zburzenia romantyzmu? Przecież w takich sceneriach nie może zabraknąć lampki wina.
- Tak.
- Ale dzięki temu łatwiej mnie uwiedziesz.- Perswadował. Wytrzeszczyła na niego oczy.
- W takim razie to ty musisz się upić a nie ja.- Zauważyła całkiem logicznie.- Poza tym…-Dodała ciszej.-…nie lubię łatwych facetów.
- Nie?
- Nie. Lubię tych niedostępnych.- Dopowiedziała żartem, ale zauważyła że choć wyraz twarzy Oskara się nie zmienił to w jego oczach coś zgasło. Nie wiedziała, że przypomniała mu o Maćku. Bo on z pewnością zaliczał się do tych niedostępnych. Czy to właśnie na tym opierała się jej miłość do niego, zastanawiał się. Bo wiedziała, że nie może go mieć? Ale to przecież było bez sensu. Tak samo jak fakt jego ciągłego roztrząsania tego. Chciała go wciąż kochać? To niech kocha; ważne że to z nim jest tutaj.- Oskar?- Słysząc swoje imię przestał zadawać i odpowiadać sobie te głupie pytania.
- W takim razie przyniosę ci soku.- Zaproponował znikając na moment w kuchni. Potem wrócił z chłodną szklanką.
Resztę posiłku dokończyli już w normalnej atmosferze, bo uczucie irytacji stopniowo zaczęło Lenarczykowi mijać. Poza tym jaki miał problem z Drwęckim? Sylwia mogła go sobie kochać czysto platonicznie, ale nic więcej. A to on zaraz będzie miał ją w swoim łóżku. Zerknął na zegarek: dochodziła już prawie ósma, na zewnątrz zrobiło się już prawie całkiem ciemno, a u nich w środku na pewno bo ciemne rolety skutecznie tłumiły jakiekolwiek światło. Ale w sypialni tym razem będzie musiał je zapalić, pomyślał.
Gdy skończyli posiłek siedzieli jeszcze przez jakiś czas przy stole, aż w końcu Sylwia zaczęła zbierać talerze. Od razu zaoponował mówiąc, że posprząta później, ale ona argumentowała że ciężko to będzie potem pozmywać kiedy wszystko się zeschnie. Gdy odparł, że ma zmywarkę udała że to zwykła wymówka dla usprawiedliwienia lenistwa. Jej, zapomniał już jaka potrafiła być irytująca z tą swoją skłonnością do sprzątania i pedanterią. Ale z drugiej strony to go ucieszyło: znikła między nimi ta cała niezręczność którą wczoraj u niej zauważył. Wyglądała na całkiem swobodną i odprężoną.  Dlatego poddał się poświęcając następne dziesięć minut na gaszenie świeczek i wycieranie do sucha talerzy. W końcu, jak to mówią, oczekiwanie jest największą przyjemnością.
Gdy udało im się posprzątać zauważył, że znów się spięła ale rozwiązał ten problem podchodząc do niej i całując ją. Potem wciąż obejmując zaczął łagodnie kołysać w takt jakiejś dennej melodii, która wciąż cicho sączyła się z głośnika.
- To co? Idziemy zrobić to po co przyszłaś?- Spytał patrząc jej w oczy. Potem przeniósł wzrok na jej usta przewidując jak się zaraz zacisną w wąską kreskę…no i proszę. Właśnie tak się stało.
- Dlaczego się ze mnie śmiejesz?
- Nie z ciebie, ale z twojej miny. I z tego.- Palcami przejechał po jej wargach, które natychmiast się rozluźniły wracając do swojej naturalnej postaci.-Czemu aż tak się denerwujesz?
- Bo dla mnie to wciąż jest nowe.
- Ale gdy mnie całujesz nie jesteś taka spięta.
- Bo lubię gdy to robisz.- Odpowiedziała mu takim tonem jakby to było oczywiste, co sprawiło mu dużą przyjemność.- Ale to co się dzieje dalej…to trochę niezręczne, chyba nawet bardziej niż za pierwszym razem.
- Chyba nie rozumiem.
- Po prostu wtedy byłam kompletnie zielona: teraz już nie.
- No tak, po jednej wspólnej nocy nabrałaś ogromnego doświadczenia.- Zakpił przybierając poważny wyraz twarzy.
- Nie, chodziło mi raczej to, że a pierwszym razem nie miałam pojęcia o seksie w praktyce dlatego nie wiedziałam też ile rzeczy może pójść nie tak; teraz jestem trochę mniej zielona niż wtedy. Bo nie mając pojęcia o fizyce, skutki zmniejszonej gęstości ciał fizycznych na grawitację w ogóle nie spędzają ci snu z powiek. Albo nie będąc ekonomistą w ogóle nie ogarniasz jakie znaczenie ma wprowadzenie kursu stałego waluty i ryzyka ataków spekulacyjnych na nią. Albo posiadając psa…
-…chyba kapuję: chodzi o to, że będąc skrajnym ignorantem nawet nie zdajesz sobie sprawy z zagrożeń, bo zwyczajnie nie wiesz czego powinieneś się bać i z której strony może nadejść zagrożenie?
- Dokładnie.- Na moment szeroki uśmiech rozjaśnił jej twarz. Zwykle nikt nie potrafił zrozumieć jej chaotycznych wywodów.
- Hm...- Oskar udał głęboki namysł-…ale w tym konkretnym przypadku zagrożeniem chyba nie jest zawartość moich spodni?
- Oczywiście, że nie.- Oburzyła się.- To był tylko przykład ilustrujący sytuację.- Wyjaśniła, ale w końcu zorientowała się że poważna mina to tylko podkład, bo skierki w jego oczach mówiły same za siebie. Zmarszczyła brwi patrząc na niego z urazą- I nie musisz ze nie kpić. A potem jeszcze pytasz dlaczego się krępuję albo jestem zdenerwowana.
- Wcale nie.- Próbując opanować rozbawienie cmoknął ją w szyję.- Chcę tylko byś dzięki temu się rozluźniła.
- Serio?
- Serio.- Potwierdził ponownie przywierając do niej ustami. A potem obsypał małymi pocałunkami jej całą twarz jednocześnie zsuwając z niej szary sweterek. Pod spodem miała tylko cienką, bawełnianą koszulkę na ramiączkach spod której mógł dostrzec biały stanik. Gdy jednak próbował ją z niej zdjąć powstrzymała jego dłonie.
- Możemy z tym zaczekać?
- Dlaczego?
- Bo…bo wolałabym na razie być ubrana.
- Prawdę mówiąc ja wręcz przeciwnie.
- Rozbiorę się później.
- Sylwia, przecież nie masz się czego wstydzić. Ja się ciebie nie wstydzę.
- Gdybym miała takie ciało jak ty też bym się nie wstydziła.- Westchnęła ponownie go rozbawiając.
- Cieszę się, że ci się podobam.- Odparł z uśmiechem na twarzy.- I raczej bym tego nie chciał.
- Czego?
-  Żebyś miała takie ciało jak ja. Co prawda kiedyś udawałam partnera Sebastiana przed jego laską, ale zapewniam cię że nie kręcą mnie faceci.- Udało mu się pobudzić ją do śmiechu.
- Przecież nie o to mi chodziło.
- Nie?
- Wiesz, że nie. Nie mam ciała modelki.
- Ale i tak bardzo mi się podoba w takiej postaci w jakiej jest.
- Nawet gdyby było inaczej to nie powiedziałbyś mi tego.
- Czy kiedykolwiek zrobiłem coś bezinteresownie?
- Nie, ale to akurat nie jest bezinteresowne, bo ma na celu wpakowanie mnie do twojego łóżka.
- Uwierz mi, że gdybym tego nie chciał nie zawracałbym sobie tym głowy. Poza tym muszę dbać o reputację. – Uniosła swoje brwi do góry.
- To znaczy?
- To znaczy, że sypiam tylko z najładniejszymi kobietami, a gdybym cię za taką nie uważał to, nie z miejsca odmówiłbym ci gdybyś zaproponowała mi romans.
- To tylko czcze komplementy.
- Czy ktoś powiedział ci kiedyś, że jesteś brzydka?
- Nie, ale mam lustro.
- Więc chyba jakieś dziwne.
- Mówię poważnie, Oskar.
- Ja też. Jesteś piękna. – Powiedział to szczerze, bo naprawdę dostrzegał że jest coraz ładniejsza choć gdy ją poznał raczej uważał ją za przeciętną. Wydawało mu się dziwne, że do tej pory nie zwracał uwagi na to, że jednak tak nie jest. Tak samo jak na drzewo rosnące na poboczu niedaleko jednego ze skrzyżowań, którego obecność (a raczej jego brak) zauważył dopiero gdy je dla bezpieczeństwa ścięto. Więc może tak samo było z postrzeganiem Jaskółki? Może dopiero gdy zmuszony został widzieć w niej kobietę a nie wkurzającą kumpelę niejako przeprogramował się z trybu „przyjaciel” na tryb „polujący samiec”? Choć może przyczyna była całkiem inna, pomyślał. Może to dlatego, że była dla niego wyłącznie irytującą siostrzyczką Sebastiana i dziewczyną która wynajmowała od niego mieszkanie? Albo dlatego, że nie podkreślała swoich kobiecych walorów? Do tej pory nie miał pojęcia jak jej długie już włosy są miłe w dotyku albo jak duże ma piersi skromnie ukryte pod gustownymi, choć raczej skromnymi kreacjami. I jak bardzo jej skóra jest gładka, a oczy wyraziste choć patrzył na nie wcześniej setki razy nie zdając sobie z tego sprawy. Miała racji: nie miała ciała modelki i twarzy mis świata, ale była piękną błyskotliwą kobietą co nadawało jej podwójną atrakcyjność. A przynajmniej dla niego. Bo nie ma nic seksowniejszego jak piękna kobieta która używa mózgu. Dlatego powtórzył by ją przekonać:- Jesteś piękna, Jaskółka.
- Gdyby tak było to…- Zaczęła, ale szybko urwała spuszczając głowę. Zauważył, że posmutniała.
- To co?- Spytał ją cicho.
- To może wtedy Maciej by się we mnie zakochał.- Tak gwałtownie się od niej odsunął, że miała problem  z utrzymaniem równowagi. Zrozumiała jednak jak głupia była jej uwaga.- Przepraszam, nie powinnam teraz o tym mówić.
- Słusznie. Ale skoro już przy tym jesteśmy to zapamiętaj sobie, że Maciuś jest bezwolnie posłuszny swojemu tatusiowi, który kazał mu poślubić Ingę i zostać lekarzem, więc nawet gdyby chciał zrobić coś innego jest tak zaślepiony, że nie potrafi się przestawić na coś innego.
- Dlaczego tak pogardliwie o nim mówisz? Przecież się kiedyś przyjaźniliście.
- Kluczowym słowem jest tutaj kiedyś.- Mrugnął.- Poza tym nie rozumiem co ty w nim widzisz: jest totalnie nieuporządkowany i boi się wyzwań. Do szpiku kości poprawny i nigdy nie postąpiłby wbrew woli rodziców bodaj ich nie rozczarować mimo, że w ten sposób niszczy swoje życie.
- Co masz na myśli?
- Tak bardzo się przyjaźnicie a nawet nie wiesz?- Spytał ją ironicznie.
- Nie potrafię cię zrozumieć.- Odrzekła mu po dłuższej chwili, ale gdy nie powiedział nic więcej dodała:- I chyba już pójdę.
- Nie sądzę. Umówiliśmy się na coś innego.
- Nie, kiedy masz taki podły humor.- Mówiąc to wzięła z podłogi leżący na niej sweter. Gdy się z powrotem wyprostowała,  Oskar stał tuż obok niej.
- Nigdzie nie pójdziesz, dotarło?
- Jej, przestań pozować na brutalnego drania, nie ma z nami Piotrka. A ja nie mam zamiaru znosić twoich humorów. Nie rozumiem jak w jednej chwili możesz być rozbawiony a w następnej taki jak teraz.
- Boisz się mnie?-  Gdy próbował zbliżyć się do niej jeszcze bardziej cofnęła się do tyłu nadal niepewna co powinna zrobić. Czując dezorientację pokręciła głową.
- Nie wiem.- Odpowiedziała szczerze.- Nie potrafię cię zrozumieć. Nigdy mi się to nie udawało.
- Uważasz więc, że jestem wariatem?
- Nie, ale trochę szalony na pewno.- Niemal warknęła mierząc się z nim wzrokiem. Już trochę zaczynał ją irytować. O dziwo ta uwaga spowodowała, że się uśmiechnął. Zniknęły przy tym gniewne i ironiczne błyski w jego oczach. Wydawało jej się, że na twarzy ukazało mu się coś bardzo podobnego do zakłopotania.
- Zrobiłem z siebie kompletnego idiotę, prawda?- Spytał. Słysząc to jej złość trochę opadła.
- Nie zaprzeczę.
- Przepraszam, Sylwia. Nie wiem co mnie ugryzło.- Ciężko westchnął czując się jak głupiec. W końcu co go obchodziły jej wynurzenia na temat Maćka? Przecież Jaskółka nie była jego narzeczoną ani nawet dziewczyną. Po prostu zaczął ich łączyć związek oparty wyłącznie o fizyczności o krótkotrwałym charakterze. Nie miał prawa więc ingerować w emocjonalną stronę jej uczuć. Tyle tylko, że każdy facet w tak intymnej sytuacji byłby na moim miejscu zły gdyby laska mówiła i kimś innym, pomyślał (a przynajmniej tak próbował sobie tłumaczyć swój wybuch złości). Potem dodał już na głos na poły żartem na poły poważnie by ją udobruchać:- Zniszczyłem cały romantyzm, prawda?
- Temu też nie zaprzeczę.- Odpowiedziała lakonicznie. Potem na dłuższą chwilę zamilkła celowo przedłużając niepewność Oskara. W końcu musiała go jakoś ukarać, a nie od razu wybaczać. Ale po jakiejś minucie krępującej ciszy dodała:- Ale nie martw się. Nigdy nie byłam jakąś wielką romantyczką.
- Więc zostaniesz i zaczniemy ten wieczór jeszcze raz?- Zawahała się. Właściwie na dość długą chwilę i tym razem wcale nie był to celowy zabieg. Wiedziała, że nie powinna tego zrobić. Ale w oczach Lenarczyka widziała skruchę i poczucie winy.
- Okej,tylko wyłącz tę okropną muzykę. Nienawidzę takich smętów.
- Przepraszam.- Powtórzył ponownie znów choć z delikatnym uśmiechem rozbawienia.
- Już dobrze. W końcu obiecałeś mi najlepszą noc w moim życiu, pamiętasz?
- Tak.
- Ale następnym razem gdy najdzie cię taka schiza to mnie uprzedź okej?
- Więc nie mów o Drwęckim. Nie gdy jesteśmy razem.- W odpowiedzi skinęła mu głową. Już chciała zapytać czemu to właściwie tak mu przeszkadza i czy to była przyczyna jego wybuchu, ale nie zdołała, bo ponownie ją pocałował. A ona z przyjemnością się temu poddała.
Powoli, bardzo powoli zaczęli kierować się w stronę sypialni nie przerywając pocałunku, który z każdą sekundą stawał się coraz bardziej zachłanny i namiętny. Dopiero gdy znaleźli się w pokoju Oskar oderwał się od niej zapalając światło. Potem zdjął swoje buty.
- Czemu je zapaliłeś? Zgaś je.
- O nie, Jaskółka. Dziś zrobimy to porządnie a nie jak stare dobre małżeństwo.
- A jak niby robi to stare dobre małżeństwo?
- Nocą, w ciemności i pod kołdrą. Dziś chcę nie tylko cię dotykać, ale i zobaczyć.
- Ale przecież mówiłam ci, że nie mogę…
- A ja mówiłem ci, że jesteś atrakcyjną laską. Poza tym masz chyba dwadzieścia siedem lat, prawda?
-  I co z tego?
- To trochę dziecinne tak się wstydzić własnej nagości. Pod prysznic też chodzisz w ciuchach?
- Bardzo śmieszne.
- Wręcz przeciwnie. Tym bardziej, że już ze sobą spaliśmy. Wolisz bym ja pierwszy to zrobił?- Gdy nie odpowiedziała zdjął z siebie bluzkę a potem spodnie zostając tylko w samej bieliźnie choć widziała jak miał zamiar pozbyć się i tego. Widocznie nie chciał jej przestraszyć, bo z pewnością zauważył że za pierwszym razem unikała patrzenia poniżej jego pasa.- Teraz ty.
Sylwia przez chwilę patrzyła na niego bez słowa. Trudno było jej to zrobić gdy ją obserwował, dlatego nawet nie bardzo wiedziała jak się do tego zabrać. W końcu kilkakrotnie przełknęła szybko ślinę i sięgnęła po guziki swoich spodni. Potem wolno je z siebie zsunęła patrząc na swoje blade nogi. Może powinna iść na solarium?  Albo chociaż użyć samoopalacza? Nie wspominając już o muskulaturze. Czemu nigdy nawet nie uprawiała joggingu? Przecież w obecnych czasach to było modne i może wtedy smukłe nogi rekompensowałyby ich mierną długość…Jej, takie myśli jej nie pomogą.
– A teraz koszulka.- Zażądał Oskar. Z tym było gorzej, bo gdy tylko uniosła ją do góry zaraz opuściła ją odwaga.- Chyba będę musiał ci pomóc.- Dodał, szybko kierując swoje dłonie w stronę jej bioder. Już miał podnieść bokserkę do góry, gdy poczuł jej delikatny dotyk na swoich rękach. Nie wiedział czy chciała go w ten sposób powstrzymać czy pokazać, że jest gotowa zrobić to sama, ale wtedy przypomniał sobie o tym co jej obiecał. W końcu rozpoczął wieczór w nieco za bardzo romantycznej scenerii (by nie rzecz że wręcz teatralnie romantycznej), celowo bawił się dwuznacznościami lub jej zakłopotaniem by zaostrzyć pożądanie, a teraz ledwie zaczęli się całować zdzierał z siebie ubranie każąc jej zrobić to samo jak pierwszy lepszy napaleniec. I bez znaczenia było fakt, że rzeczywiście był bardzo napalony. Po prostu musiał zwolnić. Nawet nie dlatego, że jeśli jej nie przekona to będzie ich ostatnia wspólna noc. Ale dlatego, że na to zasługiwała.
Bo mu ufała.
Zawierzyła mu samą siebie choć wcale nie musiała tego robić. Pozwoliła na zostanie pierwszym kochankiem i nawet teraz nie uciekła po tym gdy w geście głupiej zazdrości o Maćka prawie wszystko spieprzył. Dlatego, choć wiele go to kosztowało, pozostawił jej koszulkę na miejscu. Zamiast tego przejechał dłońmi wzdłuż jej ciała dotarłszy aż do twarzy. Potem skierował je do tyłu na kark pieszcząc lekko skórę. Chwilę później pociągnął za jej gumkę do włosów.
- O tak, teraz znacznie lepiej.- Mrugnął jej do ucha gdy wciąż zdezorientowana jego nagłą zmianą zdania wpatrywała się w niego, bez słowa przyjmując delikatne pieszczoty. W końcu oprzytomniała.
- Co robisz?- Spytała trochę bez sensu gdy zaczął rozdzielać palcami poszczególne pasma.
- Uwielbiam twoje włosy. Gdy po powrocie ze stażu z  Niemiec zauważyłem, że je obcięłaś miałem ochotę złoić ci tyłek.
- W takim razie mój tyłek ma szczęście, że już odrosły.- Odpowiedziała żartem. On natomiast wciąż dotykał jej jedwabistych kosmyków. Już wyobrażał sobie jak czarna kurtyna włosów oddziela ich twarze gdy Sylwia pochyla się nad nim w geście pocałunku ust lub…jeszcze niżej.
- Prawie.- Mrugnął. Potem ujął jak najgrubsze czarne jak noc pasmo ściskając je i stanowczym gestem przyciągnął głowę Kukulskiej w swoją stronę. Gdy ich usta się spotkały postąpił jeszcze krok w jej stronę. Pragnął zbliżyć się do niej jak tylko mógł: poczuć ciepło ciała, skórę jej brzucha i ud. Chciał przy tym sprawić, by stopniała w jego ramionach a po wszystkim z szerokim uśmiechem zadowolenia droczyła się tak jak dotychczas. By znikła jej niepewność i wciąż lekki strach. By mógł dotykać jej bez skrępowania tak jak chciał nie bojąc się że może ją niechcący spłoszyć. Choć z drugiej strony musiał przyznać, że to go nieźle kręciło: ciągłe przesuwanie granic, sprawdzanie na co może się odważyć zanim Sylwia nie powie stop albo zanim nie przekona jej do zmiany stanowiska. Chyba było w nim coś z dziecka albo uwielbiał wyzwania. No i dobra: może i nie robił tego tylko dla niej: w końcu sam miał (a raczej będzie miał) niemałą przyjemność z ich romansu. Ale niezaprzeczalnie dla żadnej z dotychczasowych partnerek się aż tak nie starał.
Całował ją więc coraz wolniej i coraz bardziej leniwie, dłońmi kreślił przy tym wzory na jej plecach powoli przesuwając ich splecione ciała w stronę łóżka Potem delikatnie ułożył na nim Sylwię tylko na chwilę odrywając od niej swoje wargi. Prawie się roześmiał gdy wydała wtedy z siebie pomruk zawodu. Potem drocząc się spytał:
- A może to ty mnie pocałujesz?- W odpowiedzi spuściła wzrok przygryzając dolną wargę, więc litościwie już miał się z powrotem nad nią pochylić gdy go zaskoczyła. Wplotła dłonie w jego włosy i mocno dotknęła jego wargi swoimi. Gdy tym razem to on patrzył na nią jak cielę na malowane wrota z przekorą w oczach powiedziała:
- Lubię wyzwania.- To głupie spostrzeżenie, ale od chwili tego drobnego żartu poczuł, że ta noc będzie dla nich obojga szczególna.
- Więc muszę cię częściej prowokować.- Odparł jej i wpatrując się w oczy jedną dłonią zaczął gładzić ją po szyi a drugą położył na jej brzuchu. Wyraźnie drgnęła, ale jej spojrzenie mówiło, że nie było to podyktowane strachem. Dlatego zaczął kierować ją jeszcze wyżej błądząc ponad cienką materią koszulki. A gdy głęboko odetchnęła wyszeptał w jej usta:- Dotknij mnie.- Tym razem dostrzegł w jej wzroku wahanie, więc niechętnie wyjął rękę spod bluzki i pomagając sobie drugą założył jej dłonie na swoje plecy niejako zmuszając do spełnienia jego woli. Zresztą: jakie zmuszając? Przecież widział z jakim głodem patrzyła na jego klatkę piersiową; dotknięcie pleców nie było zbyt odważne. Ale uznał że od czegoś musi zacząć. Chwilę później, co zdawało mu się być nagrodą za jego cierpliwość, poczuł jak delikatne palce nieśmiało kreślą chaotyczne wzory na tej części jego ciała. A potem wszystko działo się coraz szybciej: pocałunki zdawały się być coraz bardziej namiętne i zachłanne; zwyczajny dotyk ciała o ciało przestał wystarczać a już na pewno zbędna stała się reszta odzieży. Dzięki uważnej obserwacji każdego niuansu ciała i reakcji Sylwii udało mu się to zrobić bez zbędnych przeszkód tak jak za pierwszym razem odwracając jej uwagę od tego co robi. Postanowił, że kiedyś musi ją o to zapytać, bo gdy teraz jego wzrok błądził po jej piersiach, wyglądała tak jakby się ich wstydziła albo uważała że coś jest z nimi nie tak, choć było przecież wręcz przeciwnie. Dlatego starał się patrzeć jej w oczy by nie czuła się skrępowana. Ale i tak jego wzrok zjeżdżał na właśnie tą część jej ciała: był tylko facetem i nie mógł nic na to porazić. W końcu miała świetne cycki. Kiedyś, już niedługo nacieszy się nimi dowoli. A na razie…
- Co ty robisz?- Usłyszał ni to jęk ni to westchnienie gdy ustami zaczął sunąć przez jej brzuch.
- Zobaczysz.- Odparł jej Oskar.
- Ale ja nie mogę. To…- Urwała, gdy jego język dotarł do niewielkiego wgłębienia pępka. A potem cichutko jęknęła czując jego twarz jeszcze niżej. Zanim poczuła jego dotyk u szczytu kobiecości zdążyła jeszcze pomyśleć: a co mi tam. Potem poddała się godząc się na wszystko co Lenarczyk chciał jej dać. A przynajmniej chciała, bo po prostu w pewnej chwili poczuła, że nie może tego zrobić, że już dłużej nie wytrzyma. Chciała powiedzieć o tym Oskarowi, ale nie potrafiła; czuła się tak jakby jej ciało nie należało do niej albo język nagle stracił zdolność do artykułowania dźwięków. Potrafiła tylko ciężko dyszeć w myślach prosząc go o to by przestał, ale on chyba tego nie rozumiał. Na dodatek chwilę później, gdy już myślała że jednak wyczuł jej niechęć, poczuła, że podnosi się do góry w konkretnym celu.- Jezuuuu…
- Spokojnie, to tylko ja.- Zażartował po raz pierwszy się w niej poruszając. Rzeczywiście to uczucie miało w sobie coś z boskości. Wciąż nie mógł zrozumieć jak może mu być w niej aż tak dobrze. A to był dopiero początek. Powtarzając to sobie  duchu z trudem powstrzymywał się przed szybszym rytmem powoli przygotowując do niego Sylwię. I z każdą sekundą widział że do końca zostało jej bardzo niewiele.
 - Oskar…Oskar…błagam…Boże, przestań już.
- Co?
- Ja…ja nie mogę.
- Czego?- Spytał ani na moment nie przestając się w niej poruszać nawet mimo kropelki potu która właśnie spływała mu po czole. Hm, chyba musi z nią porozmawiać na temat tej jej gadatliwości w kulminacyjnych momentach.- Czego Sylwia?
- Proszę…
- O co?
- Oskar…puść…puść mnie. Ja zaraz…- W końcu udało jej się zgromadzić w sobie na tyle siły by próbować go odepchnąć.
- Cholera, to przecież tylko orgazm. Daj się wreszcie ponieść tej fali a nie próbujesz ją zwalczyć.
- Ale ja nie wiem. Czuję, że zaraz…
-…zaraz dojdziesz, więc przestań już gadać.
- Ale ja…- Tym razem nie pozwolił jej dokończyć. Mocno ścisnął jej dłonie nad głową jedną ręką by przestała się w końcu wyrywać, a drugą skierował w stronę ich połączonych ciał. By zająć czymś jej usta zaczął ją całować.
Nie trwało długo jak poczuł, że ciało Jaskółki w końcu zaczęło wibrować. A ona sama rozpadła się na wiele kawałków.
Jej pierwszy krzyk pochłonęły usta Oskara; za drugim razem nic jej nie blokowało i poczuła jak jej język w końcu odzyskuje zdolność mowy wyrzucając z siebie jakieś…słowa? Dźwięki? Krzyki? Nie miała pojęcia, bo jednocześnie coś głośno szumiało jej w uszach. Nie zdawała sobie nawet sprawy, że jej nogi mocno oplatają pośladki Lenarczyka ani z faktu iż całe jej ciało jest spocone. Dopiero gdy udało mu się uzyskać taką samą satysfakcję jak jej i ciężko dysząc położył się obok niej, zaczęło do niej docierać to co się między nimi stało. Przymykając oczy uśmiech wypłynął jej na twarz. Matko a więc tak wygląda prawdziwy seks. Nic dziwnego, że z biegiem lat konserwatyzm zostaje zastępowany przez liberalizm. Po prostu nikt nie potrafi odmówić sobie tak bardzo przyjemnie satysfakcjonującego sposobu grzeszenia.
Musiała przyznać, że tym razem poszło im dużo lepiej. Jakie tam lepiej: cudownie, po prostu cudownie. Naturalnie Oskar odbierał wszystko nieco mniej ekscytująco jak ona. Bo Sylwia wciąż praktycznie była całkiem bierna. Ale tym razem wywołał w niej przynajmniej odzew i odgonił poczucie wstydu. Uśmiechał się w duchu przypominając sobie wyraz jej twarzy tuż przed osiągnięciem szczytu przyjemności: dezorientację, lęk a nawet przerażenie. Ona  nie miała pojęcia, że te wszystkie gwałtowne emocje jakie czuła w tamtym momencie wynikają z najwyższego podniecenia. Nieco chełpliwie pomyślał, że to właśnie on dostarczył jej tych wrażeń. A po wszystkim objął ją w talii i zasnął.
Jej sen przyszedł znacznie trudniej.
Po pierwsze w pokoju wciąż paliło się światło.
Po drugie nie zamierzała nocować u Oskara.
A po trzecie to miała nad czym myśleć wciąż roztrzęsiona po tym co się stało.
Jej, tym razem było cudnie. Przestała się nawet kontrolować i zapomniała o całym świecie, wstydzie, swoich obawach i kompleksach…No i przede wszystkim nie czuła żadnego bólu. Lenarczyk naprawdę był niezły w te klocki. Ciekawe czy dużo musiał ćwiczyć kultywując te swoje luźne związki, pomyślała z przekąsem. Szybko odgoniła od siebie tę myśl z głowy, bo tylko ją zirytowała. Potem delikatnie zdjęła ze swojego ciała dłoń Oskara i wstała z łóżka okrywając się kocem. Cicho wymówiła jego imię, więc chyba mocno spał. Nie wiedziała co powinna zrobić. Jakoś nie chciało jej się wracać nocą do siebie; poza tym w salonie była jeszcze kanapa. Nie uśmiechało jej się jednak na niej spać. Stojąc tak przez długą chwilę w końcu zdecydowała się zostać. Przecież byli kochankami, tak? Co złego może być w spaniu w jednym łóżku? Ledwie w jej głowie pojawiła się ta myśl, a ziewnęła i po kilku minutach zasnęła. Ostatnim przebłyskiem świadomości chciała sięgnąć po swoją koszulkę i ją założyć, ale nie miała pojęcia gdzie się znajduje. Postanowiła więc dać sobie z tym spokój.
Oskar obudził się wypoczęty z dłonią obejmującą miłą wypukłość kobiecego ciała. Uśmiechnął się sennie przypominając sobie o Sylwii. Znów oszukał ją, że śpi ciekawy co zrobi. Gdyby tylko usłyszał jakiś szmer zwiastujący jej ubieranie się, oczywiście by się „obudził”. Ale to, że została sprawiło mu satysfakcję. Jej, jeszcze tyle przed nimi. Niby ostatniej nocy udało im się zrobić spory krok na przód, ale Sylwia była jeszcze taka niewinna. Już nie mógł się doczekać kolejnych lekcji. Na razie jednak zerknął na zegarek; dochodziło w pół do ósmej rano. Powinni już wstać, ale z drugiej strony…
Spojrzał na nią. Jej długie już włosy leżały rozsypane po poduszce, a blada i nieskazitelna cera w połączeniu z nimi tworzyła zadziwiający kontrast. Podczas snu przestała być taka skromna przekładając mu swoją nogę na udo a rękę na biodro. A kołdra którą była okryta zsunęła się ukazując prawie całą pierś. Od razu stanął w ogniu. Nie mógł się powstrzymać przed dotknięciem jej ramienia i wodzeniu po twarzy ustami. Wiedział, że jeszcze śpi, ale musiał ją obudzić.
Zrobiła to w iście zabawny sposób, bo najpierw zmarszczyła słodko swój mały nos a potem głośno ziewnęła mamrocząc coś o Darii.
- Mam nadzieję, że nie pomyliłaś się dlatego bo z nią też sypiasz?- Słysząc to momentalnie otrzeźwiała w ciągu kilku sekund. Potem wlepiła w niego oczy jakby nie do końca zdawała sobie sprawę z tego gdzie się znajduje.
- Ojej, nie sądziłam że już wstałeś.- Powściągliwie odwzajemniła uśmiech. Dopiero wtedy zorientowała się, że kołdra właściwie nie zasłania górnej partii jej ciała. Mocno pociągnęła ją w swoją stronę.
- Tak wstałem, kilka minut temu. Jak poszło mi tym razem?
- Mówisz o…? Chyba dobrze. To znaczy na pewno. Miałeś rację co to tej najlepszej nocy w moim życiu.
- Prawdę mówiąc to trochę cię podpuściłem. W końcu nic nie mogło być gorsze od tej w której straciłaś dziewictwo. No, może gdybym cię zgwałcił, ale zdecydowanie wolę jak współdziałamy a ty jęczysz mi do ucha.
- Oskar!
- O, znów się zamieniasz w skromnisię?- Roześmiał się. Odepchnęła go lekko jedną dłonią.- Powiedz mi jak to się stało, że to tej pory nikt się do ciebie nie dobrał? Nosiłaś pas cnoty?
- Bardzo śmieszne.- Skwitowała.
- Pytam serio. Oczywiście oprócz tego pasa cnoty.- Dodał szybko. Sylwia przez chwilę patrzyła na niego zastanawiając się nad tym czy pyta o to na serio.  Ale patrząc na jego poważny wyraz twarzy stwierdziła, że tak jest. Dlatego w końcu wzruszyła ramionami odpowiadając:
 - To bardzo proste: po prostu nie chciałam i nie…
- Serio? Nigdy nie korciło cię by…się z kimś zabawić? Nie tęskniłaś za seksem?
- Jak niby mogłam tęsknić za czymś czego nigdy nie doświadczyłam?- Prychnęła.
- No, chyba masz rację. A co chciałaś powiedzieć wcześniej?
- Hm?
- Gdy o to spytałem odparłaś że nie chciałaś i nie…?
- Ach, o to chodzi. Zamierzałam dodać, że raczej nie miałam zbyt wielu chętnych.
- Co?
- To co słyszałeś.- Potwierdziła na widok jego zaskoczonej reakcji.- Właściwie to nikogo. Nie liczę oczywiście napalonych dupków na imprezach, bo ci gotowi byliby zrobić to z kimkolwiek kto okazałby się kobietą.- Ponieważ Oskar nadal był w totalnym szoku, poczuła się tak jakby to co mówi było nad wyraz dziwne (i pewnie tak było). Dlatego dodała nieco żartobliwie:- Hej, nie musisz już udawać tego zdziwienia. Już wczoraj przekonałeś mnie, że nie jestem jakąś szkaradą.
- Wcale nie udaję. Naprawdę jestem w szoku.- Odpowiedział jej poważnie, ale widząc jak zmieszana spuszcza wzrok nie do końca wiedząc jak to zinterpretować dopowiedział:- Chociaż nie, już rozumiem.
- Co niby rozumiesz?
- To przez ten twój żmijowaty charakterek.
- Żmijowaty?- Powtórzyła mrużąc oczy wlepiając w niego wściekły wzrok. Jezu, znów poczuł jak pewna część jego ciała budzi się do życia.
- Nie, masz rację: lepiej pasuje to słowo złośliwy.
- Ty świnio!
- Wolałabyś abym kłamał?
- Wolałabym abyś z samego rana mnie nie wkurzał. Poza tym sam nie masz idealnego charakterku. I to ty jesteś złośliwy.
- Czasami.- Mrugnął wyciągając w jej stronę dłoń i gładząc po policzku. Uśmiechnął się gdy ze złością się odsunęła. I jeszcze na dodatek uroczo zarumieniła. Oskar pomyślał, że od tej pory wkurzanie jej będzie jego ulubioną rozrywką. Jeśli nie najlepszą.
- Raczej często.
- Ale mimo to zdecydowałaś się na związek ze mną.
- Znasz powiedzenie: na bezrybiu i rak ryba?
- I ty nie jesteś złośliwa?
- No cóż, nie chciałam kłamać.- Roześmiała się najwyraźniej bardzo z siebie dumna. Mimo wszystko potem dodała z lekką czułością: - Nawet nie wiesz jak ciężko jest znaleźć sobie odpowiedniego kochanka który by cię szanował zawierając luźny związek.
- Aż trafiłem się ja.- Mrugnął.
- Tak.- Odpowiedziała również do niego mrugając.
- I jestem najlepszy.- Powiedział znów, napinając swoje mięśnie gdy się przeciągnął. Sylwia z przyjemnością na to patrzyła.
- Jesteś.- Potwierdziła rozbawiona.
- Więc co ty na to by po raz kolejny mi podziękować?
- Chyba raczej nie. Powinnam się ubrać. Wyjdziesz na chwilę?
- Raczej nie.
- Oskar…
- Sylwia, jesteśmy kochankami. Co oznacza bycie ze sobą tak blisko jak to tylko możliwe. Na dodatek wcześniej byliśmy…a raczej nadal jesteśmy również przyjaciółmi. Nie ufasz mi?
- Ufam, ale…
- Ale?- Spytał nachylając się nad nią całym ciężarem ciała i trzymając obie dłonie obok jej twarzy. Udawał, że nie zauważa jak pospiesznie naciąga na siebie kołdrę jeszcze wyżej by nie pokazała nic poza szyją.
- Chyba jestem tchórzem tak jak wcześniej mi powiedziałeś.
- Więc trochę nad tym popracujemy.
- Jak?
- Stopniowo. I w końcu nauczę cię i oswoję z własną nagością.- Odpowiedział składając pocałunek na jej wargach. Poddała się tej pieszczocie z łatwością, a nawet przyjemnością. Przez moment rozważał nawet powrót do łóżka, ale zdecydował się na nią nie naciskać. W końcu czekanie przyniesie upragnioną satysfakcję, ale aby to osiągnąć musi działać powoli.- Dobra, powinniśmy się ubrać, ale razem. Pomogę ci.- Ucieszył się, gdy wydawała się być trochę rozczarowana.
Jakiś czas później siedzieli w kuchni jedząc śniadanie, do którego namówiła Oskara Sylwia. Oczywiście najpierw musiała wszystko przygotować sama, bo nie miała zamiaru jeść żadnego odgrzanego gotowego dania na wynos. Lenarczyk obserwował jak krząta się po jego kuchni oparty na łokciach o blat stołu. Miała na sobie swoje spodnie i jedną z jego koszulek, która była na nią sporo za duża. Z rozpuszczonymi włosami wyglądała na nie więcej niż dwadzieścia trzy lub cztery lata. Na dodatek ciągle trajkotała, ale Oskar zdał sobie sprawę, że jeśli tylko nie skupia się na poszczególnych częściach jej słów tylko traktuje je jak jeden wielki bełkot nawet przyjemnie się tego słucha.
- Nie rozumiem jak w domu można nie mieć żadnych warzyw. Jesteś przecież lekarzem…to tak jakby dietetyczna miała ostrą nadwagę albo swatka pięć nieudanych rozwodów…i co to w ogóle znaczy, że nie jadasz śniadań? Przecież to niezdrowe…Boże, zachowujesz się jak typowy student…i gdzie masz w ogóle sól? Jak mam zrobić tą jajecznicę? Naprawdę zastanawiam się jak możesz być taki szczupły skoro jadasz byle co. I czy ty w ogóle mnie słuchasz? Oskar?!
- Jasne, że tak. Nie przeszkadzam ci tylko dając okazję do wygadania się.- Zmrużyła groźnie oczy zastanawiając się czy sobie z niej kpi. Ale nawet jeśli tak sądziła to i tak dalej kontynuowała swoje gadanie. Ale jego cierpliwość też miała pewne granice, więc po kilku minutach wstał i bez słowa do niej podszedł a potem pocałował. Przez dobrą chwilę wpatrywała się w niego oniemiała i całkowicie zbita z pantałyku. A przede wszystkim zamilkła. Oskar uśmiechnął się.
- Dlaczego nie stosowałem tego sposobu uciszania cię wcześniej? Oszczędziłbym sobie wielu bóli głowy.
- Cco?- W końcu po krótkiej chwili oszołomienia wróciła do rzeczywistości patrząc na niego z groźną miną.- Chcesz powiedzieć, że jestem gadatliwa?
- Jestem pewny, że można znaleźć na to znacznie bardziej eufemistyczne określenie.- W dobrze znanym mu już geście zacisnęła usta w wąską kreskę, odwracając się w kierunku kuchenki.- Spokojnie, dalej możesz sobie trajkotać.
- Wcale nie trajkoczę, ale jeśli ci to przeszkadza od teraz mogę milczeć.- Obraziła się. Jej, naprawdę było z nim coś nie tak skoro kobiece fochy go nie irytowały. A nawet bawiły. Od tak dawna brakowało mu jakiejkolwiek rozrywki, bo większość czasu pochłaniała mu praca i badania. A po powrocie do domu często był zbyt zmęczony przy zrobić coś więcej niż spotkać się z Sebastianem i wypić jedno piwo a i to zaledwie raz na tydzień albo i dwa. Poza nim właściwie nie odnowił po przyjeździe do kraju żadnych kontaktów. Tak, to na pewno dlatego.
- Ale ja lubię twoje trajkotanie.- W odpowiedzi wydała jakiś dziwny odgłos pomiędzy parsknięciem a głębokim westchnieniem. I to- o zgrozo- również bardzo mu się spodobało. Objął ją od tyłu.- Gdzie nauczyłaś się gotować?- Przez jakiś czas milczała, ale widocznie konieczność mówienia była dużo większa od świadomości że powinna być na niego obrażona.
- Nigdzie. Sama często eksperymentowałam. Poza tym w dobie internetu problemem nie jest zdobycie jakiegoś przepisu. Na początku gotowałam tylko dla Jarka i Darka by odciążyć mamę, ale potem dla całej rodziny. Lubiłam to.
- Pewnie dlatego tak dobrze ci to wychodzi. Nie myślałaś o pójściu w tym kierunku?
- Nie, od zawsze chciałam być finansistką. Oglądałam filmy o tych wszystkich kobietach sukcesu chodzących w gustownych damskich garniturach i stukające obcasami z kopertówką w dłoni i bardzo mi się to podobało.- Zaśmiała się cicho wbijając na patelnię pierwsze jajko.- Wiem, trochę dziwny powód do wyboru swojej przyszłości, ale potem to się zmieniło. Od zawsze lubiłam matematykę i rozwiązywanie różnych zagadek. Teraz pracę w audycie odbieram podobnie.
- Więc nie było żadnych marzeń o byciu piosenkarką lub aktorką? Wszystkie małe dziewczynki tego chcą.
- Nie, ja od dziecka miałam jasno sprecyzowane plany. Chciałam skończyć studia, znaleźć dobrą pracę, usamodzielnić się, kupić mieszkanie, trochę się dorobić.- Westchnęła jakby to co mówi trochę ją bawiło.- No a potem znaleźć księcia z bajki i wyjść za niego za mąż i mieć dwójkę dzieci.
- Większa część twoich planów się spełniła. Poza tym księciem z bajki.
- Tak. Dobrze, że mnie uświadomiłeś że nie istnieje, bo czekałabym na niego bardzo długi czas. Ale w zamian za to mam ciebie, trochę marna namiastka, ale jak to mówią jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma.- Roześmiała się, a potem zamieszała energicznie zawartość patelni.- Podasz mi sól?
- Zaraz.- Odparł odsuwając się od niej i sięgając po solniczkę.
- Dziękuję. A wracając do tych moich planów…jeszcze sporo przede mną. Choćby to mieszkanie. Marzy mi się swój własny kącik.
- Więc jesteś zdecydowana osiedlić się w mieście?
- Tak. Kocham wieś i swój rodzinny dom, ale od zawsze ciągnęło mnie tutaj. Chyba lubię miejskie życie.
- Jestem pewny, że za parę lat uda ci się i to osiągnąć. W końcu PWG dało ci już umowę na stałe, prawda?
- Tak, ale kredytu i tak nie dostanę. Potrzebowałabym przynajmniej dwóch poręczycieli.
- Serio o tym myślałaś? O wkopaniu się w kredyt na dwadzieścia lat?
- Takie są nasze realia. Poza tym pewnie Sebastian wspomniał ci o kilku hektarach ziemi, które mój ojciec dostał w spadku po swoich rodzicach a o które kłóciło się jego przyrodnie rodzeństwo. Spór trwał dość długo tak, że praktycznie wszyscy o nim zapomnieli a tu bach: listowna decyzja z sądu o prawie do własności. Dzięki swojej działce mogłabym dostać za te grunty około trzydziestu lub czterdziestu tysięcy po podziale na całą naszą czwórkę. Tak więc za parę miesięcy zaciskając pasa i oszczędzając miałabym swój wkład własny.
- Wow, jestem pod wrażeniem. Naprawdę zastanawiałaś się nad tym dość poważnie.
- Tak, jak już pewnie zauważyłeś zawsze staram się wszystko skrupulatnie planować.
- Teraz się o tym coraz bardziej przekonuję.
- A właśnie. A ty nie myślałeś o sprzedaży mieszkanka po babci?- Sylwia wyłączyła patelnię i odwróciła się do Oskara z błyszczącymi z podniecenia oczami. Roześmiał się.
- Niestety nie. Nie wiem właściwie co z nim zrobić, ale na razie wolę je wynajmować tobie.
- Tak to znacznie lepszy biznes.- Błysk w jej oczach na moment zgasł.- Na pewno nie będziesz tego nawet rozważał?
- Niestety nie.- Powtórzył.
- Szkoda.- Westchnęła.- Miałam nadzieję, że może za parę lat…Prawdę mówiąc mieszkanie tam bardzo mi się podoba. Pewnie będziesz się śmiał, ale jest w nim jakaś dobra aura.
- Nie wątpię: przecież mówiłem ci na samym początku, że moja babcia która tam mieszkała była fajną staruszką.- Odpowiedział jej. Potem dodał:- Mam nadzieję, że to nie dlatego nawiązałaś ze mną romans?- Już z chwilą gdy wypowiadał to pytanie wiedział, że głupio zrobił, ale nie mógł powstrzymać tej myśli.
- Słucham? Sądzisz, że wskoczyłabym ci do łóżka po to byś sprzedał mi swoje mieszkanie? A może to łóżko miało być właśnie kolejną ratą?
- Nie o to mi chodziło, przepraszam.
- Nie? A ja myślę, że właśnie o to.- Syknęła.
- Sylwia, to była bardzo głupia uwaga która miała być żartem. Wiem, że nigdy byś tak nie postąpiła.
- Mam nadzieję. Może i jestem konsekwentna i stanowcza, ale nigdy nie posłużyłabym się sobą by cokolwiek zdobyć. I sama myśl o tym jest straszna. Nie mówiąc już o tym, że tak właśnie podejrzewałeś.
- Wcale nie. Sam nie wiem po co to powiedziałem.- Patrzyła mu w oczy z nietęgą miną, ale w końcu się uśmiechnęła.  
- Wybaczę ci, ale pod jednym warunkiem.
- Jakim?
- Masz zjeść ze mną jajecznicę.
- Przecież mówiłem ci, że nie jadam śniadań.
- Więc nie uzyskasz mojego przebaczenia.
- Ale…- Na widok jej nieprzejednanej miny skapitulował.- Dobrze, zmuszę się do tej męki.
Po śniadaniu oglądali razem jakiś film (oczywiście po tym jak pozmywali i sprzątnęli) , a potem Sylwia dała się namówić na prysznic dochodząc do wniosku, że gdyby wzięła go zaraz po powrocie do swojego lokum, to Daria uznałaby to za podejrzane. Tyle, że nie miała pojęcia, że on zamierza wejść do kabiny razem z nią.
- Cholera, co ty robisz?!- Zasłaniając się rękami i szybko sięgając ręcznik. Jak to dobrze, że podczas kąpieli miała zwyczaj zawieszać go na jednej ze ścianek prysznica.
- Też muszę się wykąpać.- Odparł jej zamykając się razem z nią w małej przestrzeni. Sylwia wyłączyła gorącą wodę chcąc wyjść, ale jej na to nie pozwolił zasłaniając sobą drzwi kabiny.
- Oskar, proszę.- Powiedziała ze wzrokiem wbitym w brodzik kabiny, bo nie mogła powstrzymać się przed zerkaniem na gołe ciała Oskara.
- Sylwia, naprawdę mam gdzieś twoje pryszcze na tyłku i owłosione brodawki na piersiach. A twój owrzodzony palec u nogi wcale aż tak bardzo mnie nie obrzydza.
- Wcale nie ma takiego palca i pryszczy!- Prychnęła rozzłoszczona odruchowo podnosząc na niego wzrok.
- Ale z tymi owłosionymi brodawkami trafiłem?
- Och ty…-  Gdy z powrotem włączył wodę wściekła się. Jeszcze bardziej gdy się roześmiał. A potem popełniła ten błąd, że przeniosła wzrok z jego twarzy na gołe ciało. Był wyraźnie podniecony. Ten widok wciąż ją fascynował choć teraz by się do tego nie przyznała. Jako racjonalistka starała się zrozumieć jak „coś takiego” może sprawiać jej tyle przyjemności.
Oskar, zauważając zmianę jej reakcji podszedł do niej jeszcze bliżej jednym ruchem wyrywając jej całkiem przemoczony już ręcznik. Potem swoim ciałem przycisnął ją do drzwiczek kabiny i zaczął całować.
Nie miała pojęcia jak w ogóle mogła na to pozwolić a przede wszystkim jak to mogło jej się podobać. Poza tym parująca woda sprawiła, że to wydało jej się zupełnie surrealistyczne. Może to dlatego pozwoliła mu się dotykać bez skrępowania mimo, że już dawno temu nastał poranek.
Właściwie nie tak wyobrażała sobie romans. Sądziła, że spotkają się może w weekend i raz w tygodniu na dwie godzinki od razu przechodząc do rzeczy. A na pewno nie zakładała wspólnego spędzenia całej nocy, choć okazało się być nawet przyjemne. Tak jak i wspólne śniadanie i czy prysznic. Ona nigdy nie sądziła, że będzie w stanie pozwolić komuś pieścić się pod prysznicem. A już na pewno nie tego, że będzie miała z tego prawdziwą frajdę.
Ale to dlatego, że wybrała na kochanka Oskara; faceta którego znała od wielu lat i poza jego himerami nawet całkiem dobrze. Mężczyznę, który wspierał ją w najtrudniejszych chwilach takich jak przedawkowanie narkotyków przez brata czy załatwienie lokum dla niej gdy tego bardzo potrzebowała. Poza tym pomagał Sebastianowi zaaklimatyzować się w mieście, a jej zapomnieć o Maćku…o którym nie chciała teraz myśleć.
- Co teraz chodzi ci po głowie, że twoje usta same się uśmiechają?- Spytał ją w pewnej chwili Oskar.
- Nic takiego.- Odpowiedziała z trudem, bo właśnie jego usta objęły jedną z jej piersi a jego palec skierował się w inny rejon jej ciała wywołując niezwykłe wrażenia. Jęknęła z trudem utrzymując się na nogach tak, że musiała się o coś podeprzeć. Ale okazało się to być kranem do regulacji temperatury wody, bo nagle poczuła lodowaty chłód. Krzyknęła, chcąc się od niego odsunąć, ale trzymał ją bardzo mocno.- Przekręć tę gałkę. Zaraz zamarznę!
- Spokojnie, ja cię rozgrzeję.- Roześmiał się tak jakby jemu chłód w ogóle nie przeszkadzał. Znów krzyknęła.
- Wyłącz to do cholery.
- Zimna woda pomaga na krążenie, wiesz?
- Mam to gdzieś, wyłącz to!
- Oj, a oskarżałaś mnie o niekonsekwencję. A ja jako lekarz…- W końcu udało jej się go odepchnąć i cała ociekając zimną wodą wyskoczyła z kabiny. Jej długie czarne włosy były mokre a na skórze pojawiła się gęsia skórka, co Oskar zdążył zauważyć gdy zakręcił wodę i wyszedł z kabiny wraz za nią. Potem wyjął z szafki gruby szlafrok i ją nim otulił.- Lepiej?
- Tak. Ale następnym razem cię chyba zabiję jeśli coś takiego zrobisz.
- Kochanie, przypominam ci że to ty przekręciłaś kran.
- Przypadkiem i właściwie przez ciebie. Gdybyś nie wsadził tego swojego palca do…do mnie to nic by się nie stało. I przestać się ze mnie śmiać!- Krzyknęła, a potem szczęknęła zębami wtulając się w puchowy szlafrok.- Nie wiem jak ja w ogóle z tobą wytrzymuję.
- Wiem, jestem trudny.- Zażartował.-Ale o ile pamiętam ty nie lubisz łatwych facetów?- Spytał ją retorycznie jednocześnie biorąc na ręce i zanosząc do łóżka. Potem okrył ją kołdrą.- Cieplej?
- Znacznie. Nie rozumiem jak tobie to może nie przeszkadzać.
- Lubię zimne prysznice. Są bardzo orzeźwiające.- Cmoknął ją w usta, a potem odszedł by sam wytrzeć się ręcznikiem. Już po chwili do niej wrócił. Dopiero teraz zauważyła, że wciąż był podniecony.
- Jak to możliwe?
- Co?
- To. – Spojrzała na część ciała znajdującą się pomiędzy jego brzuchem a udami.- Podobno zimna woda pomaga.
- Tak, ale nie zawsze.
- Jak to działa…to znaczy, bo zawsze mnie zastanawiało jak to jest z tym u facetów. Chciałam nawet spytać o to jakiegoś otwarcie, ale nie miałam kogo.
- Mnie też nie pytaj. Wolę ci to demonstrować niż wyjaśniać teorię.
- Ale dopiero wzięliśmy prysznic i…
- Więc będziesz musiała znieść moją ślinę i bakterie na całym ciele zanim wrócisz do domu. Mam na ciebie ochotę od samego rana.- Oskar wszedł do łóżka odkrywając kołdrę. Na razie postanowił nie zdejmować szlafroka Sylwii póki się nie rozgrzeje. Potem widząc, że ma ochotę coś powiedzieć powtrzymał ją:- I nawet nie waż się protestować.
- Wcale nie chciałam tego robić.
- Więc co chciałaś powiedzieć?- W odpowiedzi zaczerwieniła się jak piwonia.
- Nic ważnego.
- Chyba jednak tak.- Odparł z uśmiechem kładąc się koło niej na łóżku. Potem szepnął praktycznie do ucha.- O czym myślałaś chwilę temu?
- O tym jaki jesteś okropny.
- Jestem pewien, że wręcz przeciwnie.
- Myślisz, że jesteś aż taki cudowny, iż nie jestem w stanie myśleć o czymś albo kimś innym?
- Myślę, że czas skończyć tę niepotrzebną rozmowę. – Powiedział, a potem ją pocałował.
Po weekendzie Kukulska czuła się lekka jak piórko. A raczej należałoby powiedzieć po weekendzie spędzonym z Lenarczykiem. Przypomniała sobie jak całował ją między nogami i jak bardzo jej się to podobało. Boże, nigdy nie podejrzewała że coś takiego może sprawić jej tyle przyjemności. Była przecież pruderyjna, konserwatywna i staroświecka. Nigdy nie sądziła, że będzie paradować na golasa w łazience i kąpać się nago z jakimkolwiek mężczyzną. To po prostu nie było w jej stylu. Ale teraz najwyraźniej okazywało się być. Nie wspominając już o poczuciu bliskości i czułości jaką stwarza intymny nastrój. Bo choć nie darzyli się z Oskarem miłością w dosłownym tego słowa znaczeniu, to jednak jako przyjaciele potrafili czerpać z tego taką samą satysfakcję jak prawdziwa para. A może nawet z tych powodów większą?

Sylwia nie umiała ukryć swojej radości przez co Daria patrzyła na nią badawczo trochę sceptycznie przyjmując jej wyjaśnienia mówiące, że szkolenie dostarczyło jej tyle pozytywnej energii, że czuje się bardzo szczęśliwa. A przede wszystkim to nie mogła doczekać się jutra, bo umówiła się już z Oskarem na spotkanie po pracy.