Sylwia przez całą noc spała dość niespokojnie; wiedziała że nazajutrz będzie musiała zmierzyć się z bratem i pracą. Nie chciała ani tego pierwszego, ani drugiego. Jak ma niby zakryć swój gigantyczny siniak? Makijażem? Włosami? Najpewniej i tym i tym.
Rankiem
okazało się, że nie jest tak źle jak myślała. Widocznie Oskar trochę umiał postępować jako
lekarz nawet jeśli nie specjalista od tego typu urazów. I uniknęła porannej rozmowy z
bratem, każąc mu kupić sobie jakiś puder lub dobrze kryjący fluid. Dopiero po
skończonej pracy wyjaśniła mu co się stało i że właściwie to sprowokowała ojca
choć to go nie tłumaczyło. Wyznała mu
jak bardzo boli ją stan ich rodziciela.
- Ja
właściwie byłam już pełnoletnia jak to się zaczęło.- Mówiła mu.- Ty miałeś
siedemnaście lat. Ale Darek z Jarkiem? Przecież właściwie już od jedenastego
roku życia musieli być tego świadkami. I dlatego bardzo mi ich szkoda.-
Sebastian pocieszał siostrę jak tylko umiał. Rozumiał jej cierpienie, jej
wyrzuty sumienia, to że czuła iż opuściła rodzinę co kiedyś nawet sam jej
zarzucił. Ale zdawał sobie też sprawę, że ich matka nie była bez winy. W innej
sytuacji zostałby w domu by go powstrzymać, ale tak? W tym akurat jego siostra
miała rację: siedzenie w rodzinnym domu i tolerowanie takiej sytuacji w niczym
nie pomoże. Ojciec nie chce się leczyć, a
matka nie powinna tolerować kogoś takiego. W końcu nic ją przy nim nie
trzymało. Chłopak był pewny, że nawet resztki uczucia jakimi darzyła tego
alkoholika minęły. Dlaczego więc godziła się na to skazując swoje młodsze
dzieci na piekło? Z przyzwyczajenia? Litości? To przecież nie były dobre powody by trwać w tym bagnie.
Przez
kilka następnych dni, siniak Sylwii
zdążył zblednąć, tak więc już w sobotę nie musiała nakładać na siebie aż tak
dużej warstwy makijażu. Mimo to nie udało jej się aż tak skutecznie zasłonić jak sądziła, bo już na samym
początku dnia, jedno spojrzenie Maćka wystarczyło by zauważył jej stan. Na przerwie spytał ją nawet co się stało. Starała się
go zbyć; mówiła że nic jej nie jest, potem że miała mały wypadek. W końcu zła
zarzuciła mu by wracał do swoich bogatych i idealnych znajomych a ją zostawił w spokoju. Gdy
zignorował zaczepkę i odpowiedział jej, że bardzo się o nią martwi i mu na niej zależy nie wytrzymała.
Z trudem panowała nad łzami.
-
Sylwia, wiem że coś się dzieje. Złego. I pomógłbym ci gdybyś tylko dała mi taką
szansę. Naprawdę tego nie rozumiesz?
- Nic
mi nie jest.
-
Przecież widzę. Zmieniłaś się i swoje życie od czasu tamtej podsłuchanej rozmowy.
- Nie
zmieniłam się. To Daria jak zwykle melodramatyzuje i każe ci sprowadzić mnie na
dobrą drogę.
-
Słuchaj, czy ten policzek to…jego sprawka?
- Kogo?
- Tego mężczyzny z którym mieszkasz?
- Tego mężczyzny z którym mieszkasz?
-
Sebastiana? Pogięło cię?
- Z
obserwacji mojej siostry wynika, że jego wygląd nie budził zaufania.
- Bo
co? Bo był ogorzały od słońca ciągłą pracą na otwartej przestrzeni?
- Chyba
chodziło jej raczej o muskulaturę.- Sprostował Maciek czując się nagle bardzo
głupio. Bo sam zrozumiał jak śmiesznie to zabrzmiało. Czemu uwierzył w tak ważnej sprawie swojej młodszej siostrzyczce choc doskonale wiedział że miała nadmierną skłonność do wyolbrzymiania?
- I
dlatego uczyniła z mojego brata przestępcę?
- Braa...brata?
- Braa...brata?
- A ty
myślałeś, że kogo? Serio sądziłeś, że to
jest mój facet?- Spytała nagle zmęczona całą swoją złością na niego. I właściwie
dlaczego była taka wściekła, pomyślała. Bo co, bo nie odwzajemniał jej uczuć?
Bo nie potrafił się w niej zakochać a ona w nim odkochać? Dlatego ciężko westchnąwszy
dokończyła już spokojniej:- Maciek, naprawdę sobie radzę. A co do studiów to
studiuje zaocznie, to znaczy zamierzam, więc pewnie będę musiała zrezygnować z
pracy tutaj. Zrobiłam tak z powodów finansowych, ale teraz sobie dobrze radzę.
Może potem będę musiała z czegoś zrezygnować z powodu konieczności znalezienia
czasu na pisanie pracy magisterskiej, ale jeszcze uda mi się trochę pociągnąć. Więc
spokojnie możesz przekazać Darii, że nie musi się o mnie martwić.
- A ten
policzek?
- Głupia
sprzeczka z dawną znajomą. I właściwie przez przypadek.- Skłamała.
-
Naprawdę?
- Tak.
Ze mną wszystko dobrze.
-
Cieszę się.- Posłał jej szeroki uśmiech.- To może znalazłabyś wolną chwilę na
spotkanie ze mną i Darią?- Zwlekała chwilę z odpowiedzią.
- Nie,
już nie. Nie musicie opiekować się mną jak młodszą siostrzyczką współczując
jej, bo w życiu miała gorszy start niż wy.
- Znów
wracasz do punktu wyjścia.
- To ty
to robisz. I lepiej idź już na salę, bo widzę że Oskar nie zjawił się w korytarzu bez
przyczyny.- Spojrzała na Lenarczyka, który również spojrzał jej w oczy. Nie
wiedząc czemu poczuła się dziwnie. To znaczy widziała: po raz ostatni widział
ją zapłakaną i smarował maścią jej zmaltretowaną twarz. W nim też wzbudzała
tylko litość. To zabawne, że choć zawsze twierdziła że od nikogo nie chce
pomocy to jednak tak rozpaczliwie jej potrzebowała.
Przez
kilka następnych tygodni, z powodu rozpoczęcia kolejnego roku akademickiego na
nowo musiała przetransformować swoje życie. Niestety niechętnie rezygnowała z
pracy w przychodni, ale po namyśle uznała to za dobrą decyzję. W końcu nie
będzie widywać Maćka i w końcu się w nim odkocha.
Ale tuż przed świętami Wszystkich
Świętych po raz kolejny jej życie zostało wywrócone do góry nogami.
Arkadiusz Kukulski o godzinie dwunastej
pięć zakończył swój doczesny żywot z powodu pęknięcia krwiaka w mózgu.
Sylwia słysząc w słuchawce głos matki
rzuciła wszystko i wsiadła w pierwszy pociąg. Dopiero będąc na miejscu
zorientowała się, że Sebastian nie ma o niczym pojęcia i musi go powiadomić.
Pogrzeb odbył się pięć dni później gdy
wszystkie formalności zostały wypełnione. Kukulska wraz z matką i trójką braci
siedziała w kościele starając się słuchać słów pastora, który mówił jak dobrym
człowiekiem był jej ojciec. A ona myślała tylko o tym, że nie miała pojęcia o
tym iż był chory.
W końcu zorientowała się dlaczego matka
nie chciała zgodzić się na rozwód, dlaczego tłumaczyła ojca. „Dowiedział się
kilka miesięcy przed zwolnieniem z pracy”, mówiła teraz Sylwii z trudem powstrzymując się od szlochu. „Lekarz dawał mu góra
pięć lat życia, ale śmierć mogła przyjść w każdej chwili. Nic nie dało się już
zrobić, nawet z nieustającym uporczywym bólem głowy. Pozostało tylko czekać.”
Sylwia jednak mimo to nie mogła go zrozumieć. Pięć lat, powtarzała w myślach.
Czy ona wiedząc, że pozostało jej tylko tyle życie postanowiłaby je sobie
zatruć? Sobie i swojej rodzinie sprawiając, że zapamiętaliby ją w tak bolesny
sposób? Jako zdegenerowanego alkoholika? A bliźniacy? Gdy Sylwia patrzyła na nich zdawało jej się, że nie czują
zbytniej straty. I nawet nie potrafiła być na nich o to zła. Bo jakie wspomnienia
zostawił im ojciec? Ona chociaż miała szansę pamiętać szczęście i radość. Oni
pamiętali tylko biedę i krzyki.
W końcu nadszedł czas ostatecznego
pożegnania na cmentarzu, czas sypania ziemi, składania kwiatów.
Z
prochu powstałeś i w proch się obrócisz.
Z
prochu powstałeś…
Kukulska dopiero teraz zaczęła płakać.
Do tej pory nie mogła. Nie była w stanie wybaczyć tamtego policzka, gorzkich
słów. Nawet jej własnych.
- Sylwia?- Usłyszała swoje imię, smętnie wpatrując sie w zakopany juz grób. Ale nie
tak jak się spodziewała od stojącej obok mamy i rodzeństwa. Podniosła w górę
wzrok wiedząc do kogo należy ten męski głos, ale nie do konca mogąc w to uwierzyć.
- Daria? Maciek? Co wy tu robicie?
- Jak to co? Przyjechaliśmy cię
wspierać.- Odpowiedziała jej Daria tonem pełnym zdziwienia, że w ogóle może o
to pytać.
- Ale…skąd, jak....?
- To Maciek znalazł wszystkie informacje,
a dowiedział się ze szpitala od Oskara. Tyle, że nieco za późno.- Tym razem odpowiedział jej Maciek.
- Ale dlaczego tu jesteście?- Spytała kręcąc z niedowierzaniem głową.
- Bo tak robią przyjaciele, Sylwia. A ty
jesteś moją przyjaciółką.- Odparła jej Daria jakby to bylo oczywiste.Kukulska czując nową porcje łez nie próbowała nawet ich
wstrzymać. A gdy Daria nie zważając na to mocno ją objęła popłynęły również
kolejne.
- Przepraszam.- Szepnęła Sylwia wciąż
szlochając na ramieniu Darii. W końcu, dopiero teraz zrozumiała jak wielki błąd
popełniła, jak bardzo dała się zaślepić dumie. Minęło ponad pół roku odkąd
wściekła wyprowadziła się z mieszkania Drwęckiej, a mimo to ona się nie
poddała i nadal o niej myślała. I była tu teraz jakby wiedziała, że Sylwia potrzebuje
kogoś kto byłby jej wsparciem. Nawet jeśli nie do końcu zdawała sobie sprawę z
tego jaki był naprawdę ojciec Kukulskiej.
Po pogrzebie, choć nie organizowały z
matką i rodzeństwem stypy, to jednak Sylwia zdecydowała się zaprosić przyjaciół do siebie do
domu na drobny poczęstunek. Oficjalnie przestawiła rodzinie Drwęckich i z
trudem prowadziła rozmowę. Nad śmiercią własnego ojca nie mogła przejść obojętnie.
Choć nie spodziewała się, że Maciek i
Daria przyjmą jej zaproszenie na nocleg to zrobili to. W imię przyjaźni, jak
wyjaśniła Daria kolejny raz mocno obejmując Sylwię.
Kukulska tego wieczoru po pogrzebie długo nie mogła zasnąć.
Właściwie wcale. To dlatego w nocy w piżamie chciała wyjść na zewnątrz. By to
jednak zrobić musiała przejść przez pokój bliźniaków, w którym teraz spali
Drwęccy. A raczej tylko Daria, bo Maciek w nowym miejscu miał problemy ze snem.
Dlatego wyszedł za Sylwią na dwór domyślając się jak wielkie rozdarcie musi teraz przeżywać.
Gdy go zobaczyła nie odezwała się i on
to rozumiał. Właściwie ich rozejm był zbyt świeży i w każdej chwili mógł
się zepsuć. Ale nie żałował przyjazdu tutaj. Teraz zrozumiał jak Sylwia bardzo
potrzebowała przyjaciela.
- Nie mówiłam Darii o tym jaki mój
ojciec był naprawdę w poprzednich latach.- Usłyszał w końcu jej głos po dobrych
pięciu minutach ciszy.
- To znaczy, że nie wiedziała o jego
problemach z alkoholem?
- Nie o jego skali. Sama nie wiem
dlaczego jej o tym nie powiedziałam. To znaczy wiem: wstydziłam się, ale
tobie…wtedy w szpitalu, powiedziałam.
- Tak.- Potwierdził i znów zapadła
cisza.- Tamten policzek wtedy, gdy jeszcze pracowałaś na recepcji…?
- Tak, to on mnie uderzył.- Sylwia znów
poczuła w oczach łzy.- Krzyczałam na niego nie mogąc znieść całej tej sytuacji,
tego jak się stoczył. Nie miałam pojęcia, że był chory. Nie miałam. Może gdybym
wiedziała…wszystko potoczyłoby się inaczej, bo umiałabym do niego dotrzeć a nie
ciągle atakowała.
- Sylwia, chyba się nie obwiniasz?
- Kochałam go.- Mówiła jakby nie
usłyszała jego pytania.- Naprawdę go kochałam. Był moim ojcem. Był ojcem
którego od najmłodszych lat zapamiętałam jako kochającego i czułego. Był kimś
na kogo zawsze mogłam liczyć. A potem to wszystko się skończyło. Jak miałam się
czuć?
- To nie twoja wina.- Powiedział stanowczo.-
On wie, że go kochałaś.
- Nie, nie wie. Bo przez ostatnie lata
go również nienawidziłam, rozumiesz? Nienawidziłam własnego ojca.- Wyznała.- Nienawidziłam
zapachu alkoholu, jego bełkotliwego sposobu mówienia, tego że nie potrafił
ustać na własnych nogach. Wydawał mi się być żałosny, taki mierny.
- Sylwia nie musisz…
- Wiesz jakie były moje ostatnie słowa
do niego? Uderzył mnie, a ja powiedziałam że go nienawidzę. Teraz już
rozumiesz? Powiedziałam, że go nienawidzę a kilka tygodni później on już nie
żył. Ale ja również go kochałam. Nienawidziłam i kochałam…Czy to brzmi bardzo
niedorzecznie? Czy można jednocześnie czuć tak przeciwstawne uczucia?
- Tak.- Zdołał tylko powiedzieć, bo na
widok jej łez poczuł jak coś ściska go w gardle.
- Naprawdę?- Szepnęła.- Naprawdę jesteś
w stanie to zrozumieć?
- Sylwia, on to teraz wie. Nie obwiniaj
się.
- Nie potrafię. Dlaczego tak to się
wszystko potoczyło? Dlaczego?- Nic nie odpowiedział; po prostu ją przytulił a
ona wtuliła się w jego ramiona jakby od zawsze tam było jej miejsce.
W ramiona mężczyzny którego od wielu
miesięcy kochała.
***
Przez
kilka następnych miesięcy Sylwia na nowo uczyła się żyć ze świadomością utraty
ojca. Miała jednak na kogo liczyć, bo Drwęccy bardzo ją wspierali i nigdy nie
wytykali dziecinnego zachowania gdy ponad rok wcześniej kazała im się ze sobą nie kontaktować.
Radziła sobie całkiem nieźle: zabrała za pisanie pracy magisterskiej, nadal
pracowała na recepcji w biurowcu, przynajmniej raz w tygodniu wychodziła z
Darią wieczorem na pizzę lub do kina albo siedziały w domu oglądając razem z
Sebastianem (tak, w końcu powiedziała przyjaciółce, że jest jej bratem) jakiś film.
Naturalnie gdy nie wychodził z Oskarem.
Jeśli chodzi o Lenarczyka to Sylwia
zdecydowała się trochę spuścić wobec niego z tonu. Po pierwsze dlatego, że on
zdawał się to zrobić (Kukulska nadal nie miała pojęcia, że wpływ na to miały
słowa jej brata dotyczące relacji panujących w ich rodzinie, które pozwoliły
mu poznać jej charakter i przyczyny pewnych zachowań) po drugie zaś sama miała
dla niego więcej wyrozumiałości odkąd podczas jednej z rozmów z Maćkiem ten
wyznał jej, że Oskar też miał poważne problemy. Gdy dociekała jakie, niechętnie
zdradził, że jego przyjaciel spotykał się przez prawie trzy lata z dziewczyną,
która zostawiła go dla innego. Miał się jej nawet oświadczyć. To dlatego od
tamtej pory zachowuje się nieco inaczej nawet wobec niego, Drwęckiego nie chcąc
przyjąć pomocy przyjaciela. Na koniec żartobliwie skwitował to uwagą, że w tym
są do siebie z Sylwią podobni.
Dziewczyna jednak nie dlatego
postanowiła przestać być wobec niego wredna. (w końcu nie on pierwszy którego
laska zrobiła w konia). Uczyniła tak dlatego, że gdy dobrze porachowała okazało
się, iż rozstanie z ową Zuzanną nastąpiło zaledwie kilkanaście dni po tamtej
imprezie u Maćka.
Gdy Oskar ją pocałował.
Teraz mogła mu wybaczyć ten głupi
wybryk; i fakt że wtedy dużo pił czy imprezował. Teraz nadal wychodzili z
Sebastianem do klubu, ale zauważyła że czasami nawet nie śmierdzi od nich
piwem. A któregoś razu Oskar nawet karcił jej brata za to, że wypił dwa drinki
i powinien na to uważać. Dzięki tym wszystkim faktom doszła do wniosku, że
Lenarczyk nie jest takim płytkim dupkiem za jakiego go miała. W końcu potrafiła
zrozumieć ból nieodwzajemnionej miłości (tak, wciąż kochała Maćka i to była
jedyna rzecz w jakiej go okłamywała) i lepiej rozumiała motywy Oskara czy jego
ostrzeżenia że Drwęcki nigdy jej nie pokocha. W końcu czy sama tego nie
wiedziała? Oczywiście, że zdawała sobie z tego sprawę. Tyle, że jej serce
jednak się łudziło. Dlatego czuła się fatalnie słuchając o tym, że jej ukochany
nadal spotyka się z Ingą. Ze śmiechem skwitował to nawet któregoś razu mówiąc
Sylwii, że stało się to właściwie dzięki niej.
- Jak to?- Spytała wtedy.
- Bo kiedyś powiedziałaś mi, że aby choć trochę poznać
dziewczynę muszę z nią spędzić przynajmniej trzy, cztery miesiące. A z Ingą
miałem ochotę rozstać się po dwóch, ale wtedy przypomniałem sobie o twojej
radzie; a raczej chciałem sam siebie przekonać że nie miałaś racji i przeczekanie
niczego nie zmieni. Ale stało się inaczej. I
tak jesteśmy już razem ponad czternaście miesięcy. Czasem zdarzają nam
się gorsze chwile, ale wtedy wiem że trzeba to naprawić a nie od razu skreślić.
- Gratulacje.- Wykrztusiła z siebie Sylwia
choć z wielkim trudem zastanawiając się
czy sama nie ukręciła sobie sznura na szyję. Ale przecież tak nie było. W końcu
Maciej znał ją już od ponad półtora roku i nie dostrzegł jej wyjątkowości. I
najpewniej nigdy nie odkryje.
- Dziękuję.- Zaśmiał się.- A co z tobą?
Kręci się wokół jakiś królewicz?
- Nie, ale widziałam jego konia.-
Odparła mu żartobliwie.
- Myślałem, że ty i Oskar…
- Proszę cię: ja i on? Tylko wynajmuję u
niego mieszkanie.
- Ale często cię odwiedza.- Zaznaczył.-
Był nawet ostatnio wieczorem gdy przyjechałem po ciebie by zabrać cię do kina.-
Sylwia zaczęła się zastanawiać, czy przemawia przez niego zazdrość, ale szybko
otrząsnęła się ze swoich rojeń.
- Nie tak często. A jeśli już to do
Sebastiana. Bardzo się polubili.
- Serio? Jest od niego sporo młodszy.
- Tak, też tego do końca nie rozumiem.
Chociaż, z tego co powiedziałeś…to znaczy o tym że odciął się od znajomych,-
Przypomniała- wynika że najwyraźniej potrzebuje nowych.
- Tak. Ale…- Zaczął ze sceptyczną
miną.-…nie potrafię go już zrozumieć. Naprawdę się zmienił.
- Wszyscy się kiedyś zmieniamy.
- Może, ale on…rozumiem że może mu być
ciężko. Najpierw Adrian, potem Zuzanna.
- Kim jest Adrian?
- Raczej był, bo teraz już
nie…przepraszam cię na chwilę.- Urwał na moment z powodu komórki. I w taki
sposób Sylwia nie zaspokoiła swojej ciekawości, a potem ten temat zupełnie
wywietrzał jej z głowy.- To od ojca. Chyba są wyniki Egzaminów Lekarskich.
- Jasne idź sprawdzić.- Nie dodała, że
na pewno go zaliczył. Była tego pewna.
Kilka dni później wiedziała już, że Oskarowi
też się to udało tak jak i innym stażystom ze szpitala gdzie rok temu dorabiała pracując
na recepcji (oprócz Franka który jednak stwierdził że ta specjalizacja nie jest
dla niego i rozpoczął nową). I w ten
sposób kolejni młodzi ludzie zasilili grono lekarzy.
Był też kolejny powód do świętowania i
małego przyjęcia. I choć jego organizator czyli Maciek zaprosił Oskara ten się
w ogóle nie zjawił. Dopiero kilka godzin później Sylwia zobaczyła go w swoim
mieszkaniu razem z Sebastianem. Grali w scrabble.
- Oto poważna i męska gra tylko dla
prawdziwych facetów.- Powiedziała żartobliwie czochrając bratu grzywkę.
Lenarczykowi posłała lekki uśmiech.- Gratulację panie doktorze.- Zwróciła się
do niego. To, że usłyszał wyraził jedynie skinieniem głowy. Dopiero gdy
skończyli rozgrywkę, Sebek musiał iść do pracy na nocną zmianę (nadal
pracował w ochronie), a Oskar do wyjścia spytała go o powód absencji na przyjęciu. Odparł jej, że
nie miał ochoty.
- W takim razie masz mały prezent.
- Co?- Na widok jego szczerego
zaskoczenia prawie parsknęła śmiechem. Rozbawiona wręczyła mu dużą porcję
upieczonego wczoraj ciasta.
- Czym sobie na to zasłużyłem?- Spytał
już lekko rozbawionym tonem.
- Zdaniem egzaminu.
- Wow.- Skwitował tylko biorąc od niej
tacę. Potem spojrzał na nią spod oka.- Zatrute?- Wbrew sobie parsknęła
śmiechem.
- Spokojnie, wsypałam tylko trochę środka na
przeczyszczenie.
- To mogę zaakceptować.- Odparł
poważnie. Potem jednak dodał:- A tak na serio to o co chodzi? Jeszcze nigdy nie
byłaś dla mnie taka miła.
- No cóż, widocznie mam dobry dzień.-
Rzuciła. Ale gdy nadal na nią patrzył zrozumiała że się nie wywinie.- Po prostu
Maciek uświadomił mi parę faktów.
- Jakich?- Spytał Oskar twardo. Nie od razu wyczuła zagrożenie.
- No…takich różnych.
- To znaczy?
- To znaczy, że wiem że też miałeś
jakieś problemy i zachowywałeś się trochę nieswojo w czasie gdy się poznaliśmy.
Może to stąd zrodziła się ta nasza wzajemna wrogość.
- Co ci powiedział ten twój wieczny
ukochany, co?- Tym razem jego ton był wyraźnie poważny.
- Nic ważnego.- Odparła odruchowo.
- Jaskółka…- Oskar odłożył blachę na
stół podchodząc do niej z niebezpiecznym błyskiem w oku.
- Naprawdę nic. Tylko o Zuzannie. I
zerwanych zaręczyn.
- Nie było żadnych zaręczyn.- Warknął.
- Może więc coś pochrzaniłam.-
Powiedziała trochę wystraszona jego gniewnym tonem.- Ale rozumiem już to co się
stało na tamtym przyjęciu. I naszą rozmowę gdy tłumaczyłeś mi, że Maciek i
ja…no wiesz.
- A, więc chodzi ci o tamtej pocałunek
tak? Sądzisz, że nie doszłoby do niego gdybym aż tak bardzo nie cierpiał po
stracie ukochanej?
- Coś w tym stylu.- Odparła cicho
drgnąwszy gdy podszedł do niej jeszcze bliżej tak, że musiała odsunąć się aż do
ściany. Gdy to zrobiła zorientowała się iż jest w pułapce.
- Zapamiętaj sobie, aby więcej nie
rozmawiać na mój temat z Maćkiem, bo już od jakiegoś czasu nie ma pojęcia o
moim życiu. Powiedz mu lepiej żeby posprzątał bałagan w swoim i przestał być w końcu tchórzem a nie
opowiadał o moich sprawach. A co zaś się tyczy tamtego pocałunku…- Urwał a
potem się uśmiechnął. Niemal demonicznie.-…to może nie był kwestią przypadku.-
Dokończył i pochylił się nad nią jeszcze bardziej. W końcu dotknął ustami jej
ust całując ją mocno, niemal brutalnie. Potem próbował pogłębić pocałunek
wnikając językiem do wnętrza jej ust, ale zbyt mocno zaciskała zęby próbując
się jednocześnie wyrwać. W końcu musiał ustąpić. Taki pokaz siły mu wystarczył.-
I zapamiętaj sobie jeszcze moja droga, że jak widzisz najwyraźniej nadal jestem
nieźle poryty.- Potem tak po prostu wyszedł zostawiając na blacie ciasto. A
Sylwia jeszcze przez dłuższą chwilę stała w tym samym miejscu wciąż opierając
się o ścianę.
Był nienormalny, ot co, pomyślała.
Rzucił się na nią jak jakiś chory na umyśle pacjent zakładu psychiatrycznego na
dodatek w jakimś wydumanym geście ukarania jej. I to niby za co? Za to, że ich
wspólny przyjaciel powiedział jej, że kiedyś miał dziewczynę która go rzuciła?
Serio musiało być tak jak jej powiedział: był nieźle poryty. I co właściwie
miało znaczyć to co powiedział o Maćku? Dlaczego nazwał go tchórzem? Sylwia
westchnęła. Tyle pytań, a brak odpowiedzi. Wiedziała tylko tyle, że musi unikać
Oskara. A najlepiej znaleźć inne mieszkanie.
Pewnie by tak i zrobiła gdyby niespełna
dwa tygodnie później Lenarczyk nie przyszedł do niej i jej nie przeprosił.
Mówił dość zwięźle i raczej bez roztkliwiania się, ale Sylwia przyjęła jego
słowa za dobrą monetę. Choć potem postanowiła go unikać: gdy tylko miał
odwiedzić Sebastiana zamykała się w swoim pokoju, a gdy stawała twarzą w twarz
ograniczała się tylko do grzecznościowych pozdrowień. W końcu po co mieli
narażać się na swoje niechciane
towarzystwo?
Oskarowi taki układ też pasował.
Właściwie zdążył już polubić Sylwię: jej pedanterię graniczącą z obsesją, oszczędność
i cięty dowcip. Ale tamtego wieczoru wszystko spieprzył. Tyle, że po co
wypytywała o niego swojego ukochanego Maciusia?
Wiedział, że jest trochę
niesprawiedliwy, ale nic nie mógł na to poradzić. Na swoją obronę miał tylko
zaproszenie które przyszło pocztą tego samego ranka.
Zaproszenie na ślub Zuzanny.
Właściwie już jej nie kochał. Przestał
nawet nienawidzić za to co mu zrobiła. Ba, spotykał się nawet z Irką, poznaną w
klubie dziewczyną (choć nie było to nic poważnego i w zasadzie zamierzał z nią
zerwać). I nawet o niej nie myślał. Ale gdy to robił…
Gdy to robił wyobrażał sobie jak
ćwiartuje na małe kawałeczki jej ciało, jak ukręca tę jej łabędzią szyjkę, jak
robi z nią rzeczy prowadzące do jej śmierci…
Nie potrafił jej wybaczyć. Może i jego
uczucie do niej wygasło, ale niesmak pozostał.
Wybrała Grzegorza.
Czyli jego własnego ojca. A teraz
spodziewają się, że z prezentem przyjedzie na ich ślub i będą tworzyć jedną
wielką szczęśliwą rodzinkę? Przecież to zakrawało na patologię. Nigdy tego nie
zrobi. Tak jak nigdy Maciej Drwęcki po tym co wypaplał Sylwii nie będzie już
jego przyjacielem. Oskar jednak nie miał pojęcia, że Sylwia poznała zaledwie zarys tych wszystkich faktów. I że niepotrzebnie odebrał jej zachowanie jak przejaw litości.
Przez następne tygodnie Kukulska ciężko
pracowała nad pracą magisterską. Kolejne trzy miesiące zleciały jej jakby z
bata strzelił i nadchodził czerwiec, czyli termin obrony dyplomu. Uczyła się
więc więcej i częściej. Żyła w stresie chcąc by jego przyczyna minęła jak
najszybciej. W tym czasie wspierał ją Maciek i jego siostra a także Sebastian,
który sam ją rozumiał. W końcu dla niego nadchodził koniec pierwszego roku, który
mimo początkowych obaw zaliczył. I tak w wakacje mogli pozwolić sobie na
chwilowy odpoczynek, czas by wrócić do domu, położyć kwiaty na grób zmarłego
przed dziewięcioma miesiącami ojca. Tym razem czynili to z większą chęcią:
czuli że są rodziną.
Ale gdy wszystko wydawało się układać
dobrze, prawie o dwudziestej drugiej do zaspanej Sylwii zadzwonił totalnie
spanikowany Darek. Tłumaczył jej nieskładnie, że Jarek wziął jakiś narkotyk i
bardzo źle się czuł a teraz nie może go dobudzić. Mamy nie ma, bo za radą córki
pojechała do oddalonego prawie o sto pięćdziesiąt kilometrów miasta by
odwiedzić siostrę licząc, że dwójka siedemnastoletnich chłopców poradzi sobie
przez kilka dni sama w domu. Tyle, że najwyraźniej tak się nie stało.
Sylwia jak tylko mogła najszybciej,
ubrała się wciąż z telefonem przy uchu. W końcu nakazała Darkowi by zadzwonił
po pogotowie.
- Ale nie mogę tego zrobić. On wziął
narkotyki. Zadzwonią na policję.
- Potem będziemy się zastanawiać nad
konsekwencjami prawnymi. Rozłącz się i dzwoń.
- Nie mogę. Jarek mi zakazał kiedy
jeszcze nie stracił przytomności.
- Ale teraz ja każę ci zadzwonić.
- Jezu, Sylwia po prostu przyjedź dobra?
Błagam.- Kukulska słysząc płaczliwe tony w tonie młodszego brata zrozumiała, że
nie jest najlepiej.
- Przyjadę, ale to na niewiele się zda.
Darek, musisz zadzwonić na pogotowie. Musisz, rozumiesz? Ja też nie mam pojęcia
co robić!- Krzyczała, ale on nie chciał tego zrobić. Jego panika zaczęła
udzielać się Sylwii. I co ma teraz zrobić? Nie miała pojęcia jak postępować w
takich wypadkach, jak przeprowadzić pierwszą pomoc. Tym bardziej na odległość.
Potrzebowała kogoś zaufanego kogoś kto mógłby jej pomóc…
Maciek. Szybko wybrała jego numer czekając w
napięciu na to aż odbierze. Gdy to zrobił westchnęła z ulgi.
- Halo? Jesteś teraz w mieście?- Spytała
Drwęckiego.
- Tak, mam swój pierwszy samodzielny...no dobra: nie taki znowu samodzielny dyżur w szpitalu.- Roześmiał się.- Czemu pytasz?
- Tak, mam swój pierwszy samodzielny...no dobra: nie taki znowu samodzielny dyżur w szpitalu.- Roześmiał się.- Czemu pytasz?
- Bo ja….- Zaczęła Sylwia, ale nie
wiedząc czemu słowa nie chciały przejść jej przez gardło. Nie, nie mogła
ponownie pokazać swojej rodziny od takiej strony. Nie, kiedy już sytuacja
zaczęła się normować. Przecież znów okazałoby się, że stereotyp biednej rodziny
której członkowie wyrastając w patologicznej atmosferze marnie kończą jest słuszny.
Przełknęła gwałtownie ślinę. Czemu więc ten pieprzony gnojek jej brat wziął
narkotyki? Przecież już przeszło rok temu mówiła obu młodszym braciom o
zgubnych skutkach nałogu. A oni śmieli się jej w twarz. Szkoda tylko, że teraz
ani Jarek, ani Darek się nie śmieją.
- Sylwia, co się dzieje?- Zmusiła się do
przybrania normalnego tonu głosu.
- Nic, przepraszam. To właściwie
głupota, bo…bo chyba mam w mieszkaniu mysz i…
- …no nie mów mi, że taka odważna
dziewczyna jak ty boi się małej myszki.- Nawet mimo telefonicznej rozmowy
słyszała w jego głosie rozbawienie. Roześmiała się sztucznie.
- Tak właśnie…dlatego będę już kończyć
zanim do reszty się skompromituję.
- Nic się nie stało. Jutro założymy
pułapkę.
- Tak.- Mrugnęła cicho i się
rozłączyła. Myśląc szybko zdecydowała
się tym razem zadzwonić do brata Sebastiana. Zazwyczaj starała się tego nie
robić, bo ostatnio pracował głównie nocami, ale tym razem zrobiła wyjątek. I
telefon do niego był najlepszą rzeczą jaką zrobiła.
- Zaraz będę.- Oznajmił siostrze. –A ty
zadzwoń do Darka jeszcze raz i spytaj się co wziął Jarek.
- Dobrze.- Zgodziła się, bo z powodu
zdenerwowania zapomniała o tak ważnej rzeczy.
Już kwadrans później pod jej drzwiami
zjawił się nie Sebastian, ale Oskar.
- Co ty tu…- Nawet nie zdążyła
dokończyć, bo jej przerwał.
- Nie mamy czasu chodź.- Niemal
wyciągnął ją ze środka mieszkania pozwalając łaskawie zamknąć drzwi. Potem
zbiegli z klatki schodowej aż do jego auta.- Powiedz mi wszystko co wiesz.-
Zażądał.- Sebastian niewiele wiedział.- Kukulska domyśliła się, że chodzi o
stan jej brata.
- Ja właściwie też. Wiem tylko, że wziął
amfetaminę z jakąś domieszką. Chłopaki sami nie wiedzieli co to właściwie było.
- W jakiej postaci?
- Chyba dożylnie…albo doustnie…nie wiem.
- Nie spytałaś?!- Prawie warknął.
- Nie, nie miałam pojęcia że to ważne i
że w ogóle to ma jakieś znaczenie.- Ze zdenerwowania zaczął drzeć jej głos.
Oskar głęboko odetchnął.
- Przepraszam. To dlatego, że jestem
zdenerwowany. Powiedz co wiesz? Oddech ma regularny? Bez drgawek?- Sylwia
trochę nieskładnie zaczęła wszystko tłumaczyć jednocześnie kierując Lenarczyka
pod adres jej rodzinnego domu. Prowadził auto jak szaleniec, ale dziewczynie to
nie przeszkadzało. Tylko przez krótką chwilę zaczęła się zastanawiać czy w
ogóle uda im się w całości dojechać na miejsce.
Na szczęście tak się stało, a potem
Oskar zajął się nieprzytomnym Jarkiem. Sylwia w skupieniu obserwowała jak bada
jego puls a potem ze swojej torby wyjmuje jakąś strzykawkę. Niepewnie
przygryzła dolną wargę, ale przecież ufała Oskarowi. A raczej Sebastian mu
ufał, więc ona także powinna to zrobić.
I zrobiła gdy tylko jej brat odzyskał
przytomność. A potem się rozpłakała na zmianę go opieprzając to tuląc i
jednocześnie płacząc. Z tego wszystkiego zapomniała o Lenarczyku. Przypomniała
sobie o nim dopiero gdy zamierzał wyjść. - Możesz tutaj zanocować; są tylko moi
młodsi bracia, więc dwa pokoje stoją puste.
- Nie będę przeszkadzał. Pewnie chcesz
być teraz przy bracie.
- Teraz gdy niebezpieczeństwo minęło
jestem na niego tylko wściekła. A poza tym jest już po północy. Nie będziesz
prowadził w nocy, to niebezpieczne.
- Zapomniałaś, że jestem nieźle poryty,
więc raczej będę miał to gdzieś?- Spytał retorycznie. I choć od tamtego pamiętnego
pocałunku minęły ponad trzy miesiące w czasie których wymienili zaledwie kilka
banalnych zdań z konieczności, to Sylwia sobie teraz o nim przypomniała. I o
wymianie zdań, która nastąpiła między nimi później. Zawstydziła się. Dlaczego
Oskar był taki dziwny? Może i się go nie bała, ale czasami ją…niepokoił? Tak,
to właściwie słowo. Był nieprzewidywalny. A ona uporządkowana, więc nie lubiła
niejasnych spraw. Wolała aby albo jej nienawidził, albo okazywał sympatię a nie
był nierówny, jakby humorzasty. Teraz jednak zawdzięczała mu zdrowie a może i
życie swojego brata, więc musiała o tym zapomnieć.
-Oskar, naprawdę nie powinieneś teraz
prowadzić. Przecież widzę, że jesteś zmęczony.
- Trochę.- Przyznał, choć widać było że
więcej niż trochę. A nawet bardzo.
- Więc skorzystaj z mojej wdzięczności,
bo jutro mogę nie mieć dobrego humoru. Może nie jest tu jakoś specjalnie
luksusowo czy…
- …nie o to chodzi. Po prostu nie
chciałbym przeszkadzać. Jestem pewny, że teraz chciałabyś pobyć z bratem.
- Teraz odpoczywa w pokoju razem z
Darkiem, więc nie sądzę by chciał abym oglądała go w takim stanie zwłaszcza po
tym jak mu nawciskałam. A poza tym nie będziesz przeszkadzać. Zaraz pościelę ci
łóżko i znajdę jakieś rzeczy Sebastiana, bo coś jeszcze powinno tu być. Nosicie
chyba podobny rozmiar. Sebek z Jarkiem to dwa szkieletory, więc nawet coś
luźnego należące do nich może być dla ciebie za małe. A na pewno już w
bicepsach i…A może chcesz coś zjeść? Albo coś do picia? Nawet nie zapytałam
wcześniej…- Paplała i paplała a Oskar wbrew sobie się odprężył. Była
apodyktyczna i zachowywała się jak kwoka wobec młodszego rodzeństwa co wiele
mówiło o jej charakterze. Może i była poważna, nierozrywkowa czy drobiazgowa,
ale mimo wszystko nie była bez serca. Nawet wobec niego. Choć nie zachowywał
się wobec niej najlepiej. Do tej pory miał wobec siebie wyrzuty sumienia za tamten brutalny atak i wymuszony pocałunek.
- Nie, niczego nie potrzebuję. Oprócz
pościeli i jakichś ubrań.- Przerwał jej w końcu, ale ona i tak jeszcze przez
chwilę mówiła i mówiła. W końcu zorientowała się, że chyba trochę go bawi.
- Przepraszam.- Bąknęła.- Czasami gdy
coś mnie zdenerwuje lub wyprowadzi z równowagi to tak mam: istny słowotok. A
Jarek…Boże, jak mógł być tak nieodpowiedzialny? Nawet gdy teraz pomyślę sobie o
tym wszystkim to ogarnia mnie strach.
- Jest młody.
- Ale nie powinien zaczynać z nałogiem.
Od tego się zaczyna: palenie okazjonalne, wśród znajomych, po pracy, by się
zrelaksować i tak dalej coraz częściej aż do samozniszczenia.
- Tak to już jest. Niestety chyba mało
kto umie uczyć się na czyichś błędach tak dobrze jak na swoich. Ale jeśli to
cię pocieszy to sądzę, że twój młodszy brat zrozumiał tę lekcję jaką dało mu
życie. I więcej nie weźmie do ust nawet marihuany.
- Mam taką nadzieję.- Westchnęła. A
potem spojrzała mu w oczy widząc, że on robi to samo. Chrząknęła.- Dobra, w
takim razie idę po pościel. I jeszcze raz dziękuję.
Nazajutrz rano Jarek czuł się bardzo
dobrze, więc nie było żadnych powodów by Sylwia została w domu. Ona jednak
chciała to zrobić póki Darek nie uświadomił jej, że powinna o dziewiątej być w
pracy. A teraz dochodziła siódma rano. Oskar zobowiązał się ją odwieźć tak by
zdążyła na czas do biura. Była mu za to wdzięczna.
To wydarzenie spowodowało, że od tej
pory Sylwia miała poczucie ogromnego długu wdzięczności wobec Lenarczyka. Długu,
który wzrósł jeszcze bardziej, gdy kilka dni później, podczas rozmowy z Maćkiem
dowiedziała się, że Oskar musiał odejść z pracy.
- Samowolnie opuścił dyżur.- Wyjaśnił jej
Drwęcki.- Na dodatek wziął jakiś lek z zapasów w szpitala. Miał szczęście, że
nie ukarali go dyscyplinarką tylko po prostu kazali złożyć rezygnację.
- Jak to? Więc wtedy, tamtego wieczoru
on miał dyżur razem z tobą? Gdy przestraszyłam się myszy?- Przypomniała sobie
swoją wymówkę.
- Tak.- Potwierdził Maciek. Potem
zaskoczony spytał.- Skąd o tym wiesz?
- Nie wiem, dlatego pytam.- Odparła
czując jak żołądek zaciska jej się w duży supeł.
- Mówiłem ci, że Oskar w ciągu ostatnich
kilkunastu miesięcy bardzo się zmienił. Kiedyś byliśmy przyjaciółmi i okej,
czasami odwalaliśmy różne głupoty, ale mimo wszystko to była tylko zabawa. I
nie przekraczaliśmy wyraźnej granicy. Ale teraz on tłamsi wszystko w sobie i
choć często jesteśmy na zmianie w szpitalu razem nawet nie rozmawiamy. Ale ta
samowolka podczas dyżuru to już przegięcie. Co wtedy gdyby czyjeś życie było
zagrożone? Jesteśmy młodzi i było nas tylko we dwóch prócz pielęgniarek, więc
mogło być nieciekawie…
Maciek mówił dalej, ale Sylwia go już
nie słuchała.
Zwolnili go z pracy.
Zwolnili go z pracy przez nią i przez
jej nieodpowiedzialnego brata. Sylwia nie miała pojęcia co z tym z robić. Czy
Sebastian o tym wiedział? A jeśli tak to dlaczego nic o tym nie wspomniał? I
przede wszystkim czemu Lenarczyk sam zdecydował się jechać prawie dwie godziny
ze stolicy do jej rodzinnego domu żeby
pomóc jej bratu? Sebastian go jakoś zmusił? A może aż tak się przyjaźnili? Już
chyba wolałaby aby jej młodszy braciszek sam poniósł konsekwencję zażycia
nielegalnej substancji. Na dodatek Oskar nie oceniał, nie moralizował. Po
prostu stwierdził, że młodzi ludzie często popełniają błędy. Nie wydawał się
być nawet zniesmaczony, a gdy zaproponowała nocleg przyjął go ani słowem nie
zająkując się na temat swojego zawalonego dyżuru.
Sylwia musiała z nim porozmawiać.
Właściwie do czasu gdy otworzył jej
drzwi własnego mieszkania nie miała pojęcia co mu powiedzieć. Mogła użyć tylko
jednego słowa które w rzeczywistości znaczyło bardzo mało.
I tak też zrobiła.
- Przepraszam cię Oskar. Nie miałam
pojęcia, że Sebastian wyciągnął cię z dyżuru. Gdybym wiedziała to nigdy nie
pozwoliłabym ci jechać ze mną do domu.
- Nawet kosztem zdrowia brata?
- Wtedy powinnam zadzwonić na pogotowie
bez względu na wszystko. Może dzięki temu Jarek by się czegoś nauczył. A tak
straciłeś pracę.
- Maciek ci powiedział.- Nie zapytał, po
prostu stwierdził.
- Tak.- Potwierdziła.- A ja powinnam
powiedzieć mu prawdę. A właściwie twojemu przełożonemu. Może spojrzy na to
inaczej. Może…
- Nic się nie stało.- Przerwał jej.- I
tak miałem zamiar się zwolnić. Tutaj niczego się nie nauczę.
- Mówisz tak po to bym nie czuła się
winna.- Na twarzy Lenarczyka wykwitł uśmiech.
- Czy ja kiedykolwiek zrobiłem dla kogoś
coś bezinteresownie? Poza pomocą twojemu młodszemu bratu, ale to wynika z
nadrzędnej zasady lekarskiej aby leczyć potrzebujących. A tak się składa, że ja
już właściwie jestem lekarzem. I gwoli wyjaśnienia: Sebastian do niczego mnie
nie zmuszał. Sam wiedziałem na co się piszę.
- Więc czemu?
- Bo twój brat już na samym początku
swojego jeszcze nie w pełni dorosłego życia miałby już wpis na kartotece. Nawet
jeśli sobie na to zasłużył to powinien dostać szansę. Zwłaszcza po tym co
spotkało waszego ojca. Musi mu być ciężko.
- Wszystkim nam jest ciężko. Nie minął
przecież jeszcze nawet rok żałoby.- Sylwia zamilkła na chwilę zdając sobie
sprawę, że to nie jest cała prawda. Bo nie mogło chodzić tylko o fakt śmierci
ich ojca. Widocznie wiedział więcej.- Sebastian mówił co nim prawda?
- O czym?
- O jego…jego nałogu. O tym, że był
alkoholikiem.
- Tak.- Przyznał.- Wyznał mi to gdy
wróciłaś do mieszkania z opuchniętą twarzą.- Więc wiedział, że uderzył ją
własny ojciec.
- Czemu się wtedy nie przyznałeś?
- Bo Sebastian mnie o to prosił.
Powiedział, że nie lubisz litości, a tak będziesz potem odbierać każdą pomoc.
- Ha, teraz już przynajmniej wiem czemu
byłeś wówczas taki miły.
- Nie byłem miły. A nawet jeśli to jako
lekarz, pamiętasz?
- Przecież wiesz co mam na myśli.-
Ciężko westchnęła nie wiedząc co właściwie odczuwa. Powinna być na niego
wściekła, ale przynajmniej wyjaśniła się jedna rzecz: Oskar jej nie lubił, ale
zmuszał się do tolerowania jej bo jej współczuł. Tylko czasami jego niechęć do
niej pokonywała naturalne odczucia i dlatego zachowywał się raz miło, a innym razem
zupełnie odwrotnie. Uświadomiwszy to sobie zdecydowała, że nie powinna dłużej
się nad tym roztkliwiać. W końcu też nie specjalnie lubiła jego charakter więc
w czym problem? Ale chyba po prostu jak każdy chciała by wszyscy ją lubili. Dlatego odparła na głos:- Wiesz co? Sądzę, że to w tej chwili
nie jest ważne. Chcę tylko byś wiedział, że jestem twoją dłużniczką i jeśli
kiedyś przydarzy ci się jakiś problem to gdy tylko będę mogła ci pomóc to to
zrobię.
- W każdej sprawie?- Spytał.
- Tak.- Potwierdziła i dopiero potem na
niego spojrzała. I ujrzała na jego twarzy wymowny uśmieszek. Szerzej otworzyła
oczy.- Co ci chodzi po głowie?
- Zaraz zobaczysz.- Zniknął na chwilę a
potem wrócił z portfelem wręczając jej banknot dwustuzłotowy a potem dorzucił
jeszcze stówkę.
- Co to ma być?
- Jak to co? Pieniądze.- Wywróciła z
irytacji oczami.
- To widzę. Ale za co?
- Za naszą pierwszą upojną noc
dzisiejszego wieczoru.- Zaśmiał się na widok jej miny. Zaraz jednak spoważniał
dodając.- Potrzebny mi duży miś.
- Miś? Taki z pluszu?
- Tak. Jestem kiepski w zakupach, a
wierzę że ty poradzisz sobie w tym zdecydowanie lepiej. Chodzi mi o coś
naprawdę okazałego i zwracającego uwagę.
- Dla kogo ma być ten miś?
- Czemu pytasz?
- No bo od tego zależy jaki powinien
być.
- Dla dziewczynki. Cztery lata…właściwie
chyba już pięć.
- Twojej córki?
- I znów ta kobieca ciekawość co?-
Odpowiedział pytaniem. Ale Sylwia zauważyła, że nie zaprzeczył. Więc to było
całkiem możliwe...
- Okej, kupię ci tego misia tylko
powiedz na kiedy i zdradź coś więcej o preferencjach dziecka: jakie kolory
lubi, może szczególnie upodobała jakąś postać z bajki.
- Właściwie Emilka jest taka sama jak
inne dziewczynki w jej wieku: lubi róż i czerwień. No i lalki Barbie.
- Jakąś szczególnie?
- Co to znaczy?
- To znaczy, że jest wiele serii. Poza
tym Barbie ma siostry…zresztą to nieważne, bo nie o lalkę nam chodzi…-
Kontynuowała wypytywanie w duchu zastanawiając się czy to jest przyczyna
dziwnego zachowania Oskara. W końcu sześć lat temu gdy dziewczynka się urodziła
mógł mieć nie więcej niż dwadzieścia jeden lat. Może zaliczył jakąś wpadkę? Co
ją to jednak obchodziło poza tym, że to był niezły news? Ma kupić misia i to
zrobi. I w ten sposób choć trochę odwdzięczy się Lenarczykowi.
Kilka dni później wybrany przez nią
biały, wypełniony pluszem miś z kolorową czapeczką i czerwoną kokardką pod szyją
trafił pod drzwi Oskara. Wyraźnie było widać, że mu się podoba więc Sylwia
odetchnęła z ulgą.
- Świetny, pochwalił ją. Dzięki.
- Drobiazg. Oto reszta.- Oddała mu
pięćdziesięciozłotowy banknot.
- Wow, ale jest uczciwa. Ja na twoim
miejscu wziąłbym resztę jako napiwek.
- No cóż ja nie. Poza tym chciałam się
pochwalić jak umiem się targować. Daj mi znać czy prezent będzie się podobał
dziewczynce.
-Jasne. Choć jestem pewien, że mojej
chrześnicy- celowo podkreślił to ostatnie słowo wiedząc, że jest ciekawa
adresata pluszaka- będzie się podobał.
Właściwie relacje Sylwii z Oskarem od
czasu wypadku Jarka uległy stopniowej poprawie. Trudno byłoby nazwać ich
przyjaciółmi, bo dziewczyna nadal nie potrafiła go rozgryźć i do końca
zrozumieć. Na przykład czasami potrafił jej dopiec jakąś ironiczną uwagą o jej
nieodwzajemnionym afekcie do Maćka albo tym, że zachowuje się jakby miała
czterdzieści dwa a nie dwadzieścia cztery lata. Wydawał się jej być albo zbyt skomplikowany,
albo zupełnie płytki więc pozował na innego by to ukryć. Tyle, że mimo ich
początkowej wzajemnej niechęci przychylała się raczej do pierwszej wersji. Poza
tym chyba stało się tak dlatego, że zrozumiała iż nie zawsze to co mówi
Lenarczyk trzeba brać na poważnie. On po prostu lubił szokować albo nawet nie
zdawał sobie z tego sprawy. Czasami w myślach nazywała go doktorem Hausem: ta wykreowana przez serial postać była szczera, bezpośrednia a jej dowcip był zaprawiony dużą dozą cynizmu i trzeba było podchodzić do jego rewelacji z pewną dozą sceptycyzmu; zupełnie jak u Oskara.
I tak od czasu do czasu rozmawiała wraz
z nim i z bratem gdy go odwiedzał. Nigdy
jednak nie zapraszała go do siebie z własnej inicjatywy gdy była sama tak jak
robiła to z Maćkiem czy Darią. Lubiła Oskara, ale bez przesady. Nadal ciężko
było domyślić się w jego gadce nie mając
pojęcia co jest żartem a co prawdą.
Coraz częściej jednak łapała się na tym,
że razem z Sebastianem traktują ją lekko ironicznie i pobłażliwie jak nieco
narwaną, kłótliwą młodszą siostrzyczkę. Na przykład wtedy gdy wchodząc do
swojego mieszkania usłyszała dziwne odgłosy dochodzące z pokoju brata. I
postąpiła bardzo głupio wchodząc tam i widząc jak jej młodszy brat uprawia seks
z jakąś blondynką! Sama nie wiedziała dlaczego właściwie zaczęła krzyczeć, ale
to zrobiła. Zaraz potem zamknęła drzwi uciekając do swojego pokoju. A jej
rozbawiony braciszek przyszedł do niej kilkanaście minut później tylko w samych
spodniach mając czelność mówić, że miała być w domu wcześniej:
- Co to w ogóle miało być Sebastian? Jak
możesz sprowadzać tu jakieś panienki?!
- Oj Sylwia, na hotel mnie nie stać.
- I jeszcze żartujesz?! W takiej chwili?
- Przepraszam.- Zaśmiał się.- Ale nie
rozumiem co cię tak właściwie oburza. Ta dziewczyna była pełnoletnia, ja też. I
jak widziałaś równie chętna jak ja.
- Na Boga oszczędź mi tych wulgarnych
szczegółów.- Jęknęła mając świadomość, że jej brat ma rację. Tyle, że…no
właśnie. Jakoś dziwnie było jej ze świadomością, że Sebastian nie jest już
dzieckiem. I w dodatku ma bogatsze życie uczuciowe niż ona. W końcu był dwa
lata od niej młodszy.
- Okej, mimo wszystko przepraszam.
Następnym razem cię uprzedzę.
- Słucham?- Gdy to powiedziała prawie
parsknął śmiechem.
Aż do wieczora chłopak miał z niej
niezły ubaw; (Sylwia tymczasem była zszokowana, że on się w ogóle nie wstydzi.)
aż do przyjścia Oskara. Kukulska, tak jak mogła się spodziewać na pytanie
Lenarczyka o powód kłótni z bratem (co wyczuł
z ich zachowania) Sebastian z wielką radością opowiedział mu o
wszystkim. A potem praktycznie razem się z niej śmieli. Nie otwarcie, skądże.
Ale śmiały się ich oczy. Dlatego gdy w końcu nie wytrzymali i parsknęli
śmiechem na widok jej oburzonej miny zostawiła ich samych.
Niecałe dwa tygodnie później Sylwii
udało się za to odkuć. Bo do drzwi zapukała jakaś bardzo młoda dziewczyna.
Sebastian akurat siedział w kuchni z Oskarem jedząc przygotowaną przez nią
sałatkę. Ale gdy gość oznajmił dziewczynie, że przyszedł do jej brata, Kukulska
po niego poszła.
- Jakaś dziewczyna do ciebie.
- Jaka?
- Idź zobacz. Czeka na korytarzu.- Sebek
posłusznie wstał przełykając pospiesznie kęs kurczaka.
- O cholera, Weronika.- Mrugnął tylko
lekko się wychylając z kuchni. Potem spojrzał na siostrę.- Powiedz, że mnie nie
ma.
- Za późno, powiedziałam że jesteś.
- Kurde.- Burknął.
- To ta Weronika?- Spytał wymownie
Oskar, a Sylwia już wiedziała iż musiał wiedzieć więcej od niej.
- Tak.- Potwierdził Sebek.
- Co to znaczy: ta Weronika?- Dopytywała
się Kukulska.
- Nic ważnego.
- Sebastian…
- No co, nie daje mi spokoju. Spław ją
jakąś.
- O nie, tylko mi nie mów, że ty i
ona…-Widok jego twarzy starczył jej za odpowiedź. Jęknęła.- Przecież to
brunetka.
- I co z tego?- Spytał ją
zdezorientowany brat.
- To z tego, że tamta z którą byłeś w
łóżku dwa tygodnie temu była blondynką!
- A, więc o to chodzi.- Posłał jej
bezczelny uśmieszek.- No cóż, jestem bardzo rozchwytywany.
- Boże, mój brat to playboy.
- Bez przesady, siostra.
- Nie szczerz się tak tylko idź do tej
całej Wandy i załatw z nią sprawę.
- Weroniki a nie Wandy.
- Jak dla mnie mogłaby być samą Królową
Saby.- Warknęła Sylwia.
- Ale ja nie mogę. Ona będzie wściekła.
- Też bym była gdybym chodziła z
chłopakiem który zachowuje się jak ty.
- Ale ja wcale nie jestem jej…właściwie
to dobra myśl.
- Co?
- Choć ze mną. Powiesz jej, że jesteś
moją narzeczoną.
- Pogięło cię?
-
Siostra, musisz mi pomóc?
- Chyba żartujesz.- Prychnęła.- Za to jak się ze mnie nabijałeś? Teraz radź sobie sam ty rozchwytywany mężczyzno.
- Chyba żartujesz.- Prychnęła.- Za to jak się ze mnie nabijałeś? Teraz radź sobie sam ty rozchwytywany mężczyzno.
- Sylwia…
- Poza tym kazirodztwo jest karalne.
- Zabiję cię kiedyś.
- O ile tamta laska cię nie zabije.
Wyglądała na nieźle wściekłą.
- Błagam cię, spełnię twoje jedno
życzenie jeśli mi pomożesz.- Perswadował Sebastian.
- Słabo. Złota rybka spełnia aż trzy.
- Naprawdę cię kiedyś zabije. Oskar jest moim świadkiem.
- Dobrze, już dobrze.- Odezwał się
Lenarczyk.- Zanim dojdzie do rękoczynów to ja postaram się pomóc.
- Ty?
- Tak. W sumie mam ochotę na niezły
ubaw.
- Chyba nie chcesz…?
- Dokładnie. –Sebastian się roześmiał.
- A więc chodź partnerze.
- Jesteście stuknięci.- Oznajmiła im
Sylwia domyślając się wszystkiego gdy wychodzili z kuchni trzymając się za
ręce. Nie mogła się jednak powstrzymać od uśmiechu i obserwowała z ukrycia całe
przedstawienie.
Jeśli spodziewała się jakichś odważniejszych
rzeczy to się zawiodła, bo oprócz objęcia w talii i klepnięcia w tyłek które
spowodowało u Weroniki wyraz głębokiego obrzydzenia na twarzy a potem ucieczkę
nie zrobili nic więcej. Chociażby cmoknięcia w policzek czy usta. Gdy wchodzili
z powrotem do kuchni śmiali się jak opętani, a ona udawała bardzo zajętą
ścieraniem jakiejś niewidzialnej plamki na swojej bluzce.
- Ale miała minę, co Osa? Gdy
zaproponowałeś jej trójkącik?
- Bezcenną. Mam nadzieję, że mi się w
nocy nie przyśni.
- Jesteście jak dzieci.- Sylwia poważnie
pokręciła głową.- Szkoda mi tej dziewczyny.
- To zwyczajna harpia. Chyba skoczę do
łazienki bo nie wytrzymam.- Sebastian trzymając się za brzuch wyszedł z kuchni.
Sylwia spojrzała spod oka na Oskara na którego twarzy nadal malowało się rozbawienie.
- Też ci się podobało przedstawienie,
co?
- Żartujesz? Co niby miało mi się
podobać w udawaniu przez was homo?
- Więc czemu podglądałaś? Widziałem cię.
- Z ciekawości.- Odparła. Po chwili
dodała:- Teraz już przynajmniej wiem czemu mój brat się z tobą zadaje.
Jesteście tak samo świrnięci.
- Może.- Potwierdził wciąż się
uśmiechając. Potem podszedł do niej łapiąc ją za policzek jak niekiedy robią to
ciocie względem swoich małych kuzynów lub kuzynek.- Uważaj, bo od tego ciągłego
parskania i skrzywienia zrobią ci się zmarszczki. – Potem, bez żadnego
ostrzeżenia nachylił się nad nią i dość delikatnie pocałował. Właściwie było to
tylko zwyczajne muśnięcie warg. Mimo to z wrażenia, totalnie ją zatkało więc
biernie się temu poddała. A może dlatego, że ten pocałunek był zupełnie inny
niż jego dwa poprzednie? Bez dobrze jej już znanej natarczywości? Nie, to
jednak było tylko zaskoczenie. A raczej totalne osłupienie.– No, teraz dużo
lepiej.- Skwitował z uśmiechem gdy się od niej oderwał.- Po tej całej akcji z
twoim braciszkiem czułem pewne zniesmaczenie.
- Musisz ciągle to robić?- Syknęła
prędko odsuwając się od niego.
- Ciągle? Przecież robię to dopiero
drugi czy trzeci raz.
- O te dwa za dużo. A właściwie trzy.
- Jej, mówiłem ci że jesteś za poważna i
wszystko traktujesz zbyt serio. Musiałem się upewnić, że jestem jednak hetero.
- Po prostu brak mi słów.- Żachnęła
się.- Całujesz każdą napotkaną dziewczynę?
- Nie, tylko co drugą. I tylko po tym jak udaję geja.- Słysząc to przewróciła oczami.
- Nie, tylko co drugą. I tylko po tym jak udaję geja.- Słysząc to przewróciła oczami.
- Lubisz mnie denerwować, co?
- Tylko złościć.- Zdążył odpowiedzieć,
bo wrócił już Sebastian. Sylwia uciekła do swojego pokoju. Nie rozumiała jak on
może traktować to tak lekko. Dobra, może i ona była trochę staroświecka, może i
pocałunek nie był niczym zdrożnym, ale mimo wszystko dla niej coś znaczył. A
ten cały Oskar całował ją już trzeci raz bez specjalnego powodu. Tu nawet nie
chodziło o to, że kochała Maćka choć go tak właśnie było. Po prostu Sylwia
dziwnie czuła się w tej grze, której reguł najwyraźniej nie rozumiała. Nie
chciała by ją całował i wiedziała, że to on popełnia błąd, ale gdy zbywał ją w
tak protekcjonalny sposób czuła się jak jakaś naiwna pensjonarka składająca
śluby czystości. I w głębi duszy wiedziała, że on też tak ją postrzega. Nie
napastował jej przecież w żaden inny sposób; po prostu całował więc nie mogło
chodzić o żadne uczucie; tego była pewna. Nie podobała jej się myśl, że dla
niego to taka zabawa.
By o tym nie myśleć postanowiła zająć
umysł czymś innym. Już trzy miesiące temu skończyła studia, więc mogła podjąć
pracę w swoim zawodzie. Tyle, że nie miała jakoś specjalnie bogatego
doświadczenia zawodowego. Najlepszym rozwiązaniem byłby staż, ale ta forma
zdobycia cennej wiedzy była zazwyczaj oferowana bezpłatnie. A praca i staż…na
te dwie formy zatrudnienia jednocześnie nie było mowy. I w ten sposób
pozostawała w kropce.
Z pomocą przyszła jej Daria a właściwie
Maciek. Ojciec Ingi, czyli jego dziewczyny miał firmę produkującą szeroki
wachlarz produktów spożywczych przeważnie z działu nabiału. Skala była naprawdę
szeroka, więc z powodzeniem zgodził się zatrudnić i Darię, i Sylwię. Nie miały
zarabiać dużo: zaledwie po tysiąc pięćset złotych ale to Kukulskiej na razie
wystarczało. W końcu miała możliwość wniknięcia w dział kadr, wynagrodzeń i w
ogóle całej administracji. Po pół roku, badając sprawozdania finansowe i
przyglądając się prowadzeniu całej rachunkowości przez księgową powinna poznać
praktyczną stronę celu swojego
studiowania.
Trochę tylko martwił ją fakt, że będzie
to zawdzięczała dziewczynie Maćka. Przez to jeszcze częściej widywała ich razem
za każdym razem czując jak ten widok zwala ją z nóg. A jeszcze przecież musiała
się uśmiechać i udawać wobec dziewczyny miłą podczas gdy jej nie lubiła.
Wydawała się być w porządku, owszem, ale
przecież spotykała się z mężczyzną którego Sylwia wciąż kochała. Z facetem, dla
którego jej serce biło już od ponad dwóch lat. Jak mogłaby więc się z nią
zaprzyjaźnić? Drwęcki nawet to kiedyś zauważył i otwarcie spytał o to Kukulską.
Ta po prostu go zbyła mówiąc, że słabo zna jego dziewczynę by darzyć ją
przyjaźnią tak jak niego i stąd ta rezerwa.
- To dobrze, bo odniosłem wrażenie że
darzysz ją niechęcią.
- Niby dlaczego?- Spytała w napięciu
bojąc się, że Maciek nawet żartem może wspomnieć że jest o niego zazdrosna. Ale
nie zrobił tego.
- No nie wiem. Wydawało mi się, że
widzisz w niej coś co ci się nie podoba. I dlatego chciałem wiedzieć co. Bardzo
liczyłem na twoją opinię o niej.
- Dlaczego?
- Bo jesteś bardzo ważna w moim życiu i
to co powiesz o Indze ma znaczenie.- Uśmiechnęła się. Bardzo ważna w jego
życiu. Tyle, że nie tak jakby chciała. Niezliczoną ilość razy przekonywała
siebie, że to jej wystarcza, że nie chce niczego więcej gdy rozum nakazał jej
przestać widywać się z Maćkiem. Ale serce robiło wszystko by tego uniknąć.-
Więc?
- Hm?
- Co o niej myślisz?
- A gdybym powiedziała, że według mnie
wydaje się być egoistyczna, płytka i interesowna?- Zanim odpowiedział zwlekał
chwilę.
- W takim przypadku bardzo poważnie
wziął bym to pod uwagę. Może nawet zastanowił się nad sensem tego związku.
- Naprawdę?
- Tak.- Uśmiechnął się.- Już
wielokrotnie przekonałem się, że masz świetną intuicję do ludzi. Z miejsca
potrafisz powiedzieć kilka zdań o kimś kogo nawet dobrze nie znasz tylko po
pięciu minutach rozmowy. Pamiętasz, gdy jeszcze pracowałaś w szpitalu i nie
znałaś Franka? Od razu zawyrokowałaś, że jakoś nie wydaje się być
przekonany co do tego stażu na neurochirurgii i proszę: tuż przed egzaminami
końcowymi on też stwierdził, że to nie dla niego…- Sylwia słuchała Maćka czując
jak mocno bije jej serce. Czy istotnie miała na niego taki wpływ jaki mówił?
Rzeczywiście obchodziło go jej zdanie o Indze? To mogła być jej szansa,
pomyślała. Mogłaby przekonać przyjaciela, że ta dziewczyna nie jest dla niego,
rozdmuchać ich niesnaski (o których opowiadał jej wcześniej) nadając im inne
motywy. I jeśli nawet nie rozbiłaby ich związku to przynajmniej trochę w nim
namieszała. Tylko, że to byłoby czyste kłamstwo popełnione w akcie apogeum
egoizmu. Sylwia spuściła na moment wzrok walcząc z tą egoistyczną częścią
siebie.
- Inga wydaje się być nieco afektowana i
dumna.- Przyznała widząc jak Maciej chłonie każde jej słowo.- W dodatku
przejawia niepokojącą skłonność do zazdrości, ale widać że nie jest to jakaś
zabójcza obsesja. No i przede wszystkim widać jak bardzo cię kocha.- Krajało
jej się serce gdy to mówiła. Gdy przekreślała być może swoją szansę na miłość,
gdy widziała jak Maćkowi błyszczą oczy na samo wspomnienie o ukochanej. Zrobiło
jej się smutno choć starała się to zwalczyć. Dlaczego było jej tak trudno?
Przecież wiele osób zakochuje się wielokrotnie. Dlaczego więc jej serce po
Maćku powiedziało: dość? Czemu mimo temu, że ta miłość nigdy nie znajdzie
swojego szczęśliwego finału?
- Och, to świetnie. Przez moment bałem
się, że ci się nie spodobała.
- To przede wszystkim tobie ma się Inga
podobać a nie mi.- Powiedziała siląc się na żart.
- Wiem, ale obie odgrywacie w moim życiu
ważną rolę. Chciałbym żebyście się polubiły.- Teraz z kolei zachciało jej się
wyć. Jak mogłaby się z nią polubić wiedząc, że ma coś czego ona pragnie
najbardziej na świecie: jego?
- Z pewnością tak będzie.- Odparła.
- W takim razie w następną niedzielę
wybierzemy się na małą wycieczkę za miasto całą piątką: ja, ty, Inga no i Daria
z Igorem.- Miał na myśli nowego chłopaka siostry.- Co ty na to?
- Chyba będę musiała spasować.
- Sylka…
- Maciek, będę piątym kołem na
przyczepkę.
- To zabierz jakiegoś kolegę z pracy.
Daria mówiła, że jeden nawet kręci się koło ciebie.
- Ma na myśli tego prawie
pięćdziesięcioletniego ochroniarza?
- Hm, mówiła że to ochroniarz, ale nie wspominała o
jego wieku.- Zrobił tak zakłopotaną minę, że nie mogła się nie roześmiać. Miałaby wcinać się do dwóch par?- Pomyślę o tym.- Odpowiedziała tylko niezobowiązująco.
Wow, dziękuje ;) rozdział, całe opowiadanie jest świetne. Historia pisana, życiem ;) jeszcze raz dziękuję za dzisiejszy rozdział ;) pozdrawiam Asia
OdpowiedzUsuńPs jestem z Tobą od pierwszego opowiadania ;)
Hmm, czytam, czytam, czytam i jestem oczarowana jak zawsze!
OdpowiedzUsuńKochana swoimi opowiadaniami dajesz nadzieję, radość, uśmiech na twarzy....
Dzięki niemu czas zatrzymuje się w miejscu i jest pięknie, chociaż na krotko, ale jest.
Dziękuję bardzo.
Pozdrawiam
Ania
Kurczę. Intrygujący ten zwrot akcji. Zarówno powrót do przyjaźni z Maćkiem i jego siostra jak i te pocałunki z oskarem. Nie spodziewałam się. Ogólnie rozdział mi się bardzo podobał jak zawsze. Pozdrawiam, Megi;)
OdpowiedzUsuńChyba polubię to opowiadanie :D będzie dziś nowy rozdział?
OdpowiedzUsuńWłaśnie weszłam na bloga szykując się do dodania go :-) Także jeszcze tylko ostatni raz go przeczytam wyłapując ewentualne błędy i szybciutko wstawiam. W przeciągu pól godziny cos się pojawi ;)
Usuń