Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 12 września 2016

Miłość jest bliżej niż myślisz, Część II.: Odkochać się, jak to łatwo powiedzieć

Hejka i pozdrowienia dla wszystkich :-) Jak zwykle na początek trochę gorzkich żali. Tym razem dla waszej wygody. Jestem na bakier z komputerami i tworzeniem blogów (do tej pory nie wiem jakim cudem udało mi się utworzyć ten, bo choć pewnie nie jest zbyt skomplikowane dla mnie to była czarna magia- a mówią że moje pokolenie to pokolenie technologii, ale nieważne), dlatego chciałam spytać czy ktoś z was orientuje się może jak wstawić linki do poszczególnych opowiadań tak by wyświetlały się po kliknięciu w odpowiednie opowiadanie z prawej strony interfejsa? No i czy to w ogóle jest na miarę moich możliwości czy lepiej się za to nie brać, bo zbyt skomplikowane? (po poszperaniu w necie takie mi się wydaje teraz, ale może jestem mało kumata a czasami trzeba mi coś tłumaczyć łopatologicznie) Albo skoro jest za trudne to może wstawić po prostu hiperłącze przy każdym opowiadaniu do następnego albo poprzedniego? (chociaż wydaje mi się to bez sensu, bo przecież można kliknąć w "następne" albo "poprzednie"). A może zostawić wszystko tak jak jest? Także dajcie mi znać jak możecie. I na koniec jak zwykle miłego czytania.



Sylwia Kukulska nigdy nie była osobą impulsywną: zwykle po dziesięć razy rozważała wydanie każdej złotówki nie dlatego że miała ich zazwyczaj bardzo mało (choć to też był ważny argument), ale dlatego by się upewnić czy rzeczywiście potrzebuje danej rzeczy. Nigdy nie lubiła spontaniczności czy niespodzianek, denerwowało ją określnie: zgadnij co mi się dzisiaj przytrafiło, bo nie cierpiała biadolić się nad próbą odkrycia tego. Rozumiała tylko jasne i klarowne sytuacje, bo miała analityczny umysł. Z tych powodów podjęta przez nią spontaniczna decyzja o przeprowadzeniu się do akademika i zerwaniu związku z Drwęckimi była zupełnie nieznana jej naturze. Dopiero później zorientowała się, że gdy nie ma się pieniędzy, nie ma miejsca na dumę. Bo ona właściwie ich nie miała. Mimo to nie wyrzucała sobie tego; zawsze była zdania żeby nie patrzeć wstecz, bo to do niczego nie prowadzi. No, chyba że do gdybania ale w ten sposób wracała do patrzenia wstecz. A tego przecież nie robiła. Dlatego też teraz zdecydowała się rozważnie ocenić swoją sytuację i podjąć tym razem rozsądne decyzje by odpowiednio pokierować swoim życiem.
Pierwszą z nich był telefon do Sebastiana by oznajmić mu, że już dłużej nie będzie pracował na budowie. Za miesiąc złoży papiery na uczelnię i zapisze się na studia. Oczywiście zaoczne, bo dzięki temu będzie mógł podjąć pracę ale mimo wszystko uzyska wykształcenie. Sylwia wiedziała, że marzy o pracy elektryka (choć może nie było to coś czego pragnie wielu mężczyzn, ale jej chodziło tylko o to co pragnie jej brat), a grzebanie w samochodach nie było jego pasją. Właściwie wybrał technikum mechaniczne, bo znajdowało się blisko ich domu. Nie kierował się własnymi zainteresowaniami i przesłankami. Ale teraz siostra chciała by to zrobił. Choćby po to by wynagrodzić jej fakt, jak wiele robił ostatnio dla ich rodziny.
Po drugie wiązało się to z koniecznością mieszkania jej brata  w stolicy, a co za tym idzie wynajęcia jakiegoś pokoju. Sebastian praktycznie nie bywał w Warszawie, więc zupełnie jej nie znał. Z tych powodów dziewczyna postanowiła znaleźć mieszkanie dla ich dwójki. Nie było to łatwe; Sylwii nie zależało na czymś szczególnie przestrzennym czy dobrze usytuowanym (o wystroju w mieszkaniu Darii nie miała co marzyć); wystarczyłaby jej mała kawalerka z jednym pokojem. Do saloniku wstawiliby zamiast sofy łóżko i Sebek mógłby tam spać. Tyle, że właściciele raczej sceptycznie nastawiali się do widoku młodej dziewczyny i chłopaka. Podczas jednej z rozmów jeden z nich otwarcie powiedział, że on już kiedyś wynajął swoje mieszkanie takiemu „rodzeństwu” jak oni i po roku doczekali się dziecka, które zniszczyło mu ściany i progi. Na nic zdały się tłumaczenia, że oni nie są parą a prawdziwą rodziną. Przecież Sebastian był od niej młodszy. Taa, jakby dwa lata robiły specjalną różnicę. Poza tym Sylwia niechętnie musiała przyznać, że wyglądał poważnie co w połączeniu z wysokim wzrostem sprawiało iż jej brat wydawał się starszy niż w rzeczywistości.
Mimo to dziewczyna nie ustawała w wysiłkach. Przez ostatni miesiąc na zmianę siedziała w bibliotece, kompletowała notatki i przeglądała gazety. Został jej przecież tylko czerwiec, a potem musiała wynieść się z akademika. I coś postanowić. Oprócz mieszkania próbowała również znaleźć pracę. O problemach z pijanym ojcem i zapracowaną matką, która nie zgadzała się na rozwód z nim na razie nie chciała myśleć tak samo o dorastających braciach którym ktoś powinien wskazać odpowiednią drogę. Miała przecież jeszcze swoje problemy: na uczelni wciąż widywała Darię, która już po tygodniu nieustannych telefonów do niej i próbie skontaktowania się na uczelni zaprzestała starań utrzymania ich przyjaźni oraz z jej starszym bratem którego wciąż widywała podczas weekendowej pracy w szpitalu.
Nie odzywali się do siebie.
Nawet na siebie nie patrzyli co było wyjątkowo dziwne, bo przelotny kontakt wzrokowy występował nawet między nieznajomymi. Ale każde z nich tak bardzo starało się tego uniknąć, że zdawało się nawet nie zwracać na to uwagi.
Z tej przyczyny przerwy spędzała samotnie, albo z którąś z pielęgniarek (gdy zdecydowała się iść do ich pokoju czego najczęściej nie robiła). Poza tym kserówki notatek jakie czasem zostawiał doktor stażystom odbierał teraz Oskar lub Mateusz czy Franek choć dawniej robił to właśnie Maciek. Sylwia starała się traktować to zupełnie profesjonalnie i nie pamiętać o tym, że młodzi lekarze dzięki rozmowie z Drwęckim doskonale wiedzą w jak ciężkiej jest sytuacji. Zdecydowanie trudniej było przy Oskarze, bo oprócz naturalnej niechęci do niego pozostawała jeszcze kwestia tamtego pocałunku, który na niej wymusił.

Zrobiłem to bo trochę mi cię szkoda. Możesz mówić co chcesz, ale ja cię przejrzałem. Jesteś po uszy zadurzona w Drwęckim.

Czuła się głupio ze świadomością, iż wiedział o tym od samego początku. I przede wszystkim, że miał rację

Tak się przypadkiem składa, że ten koleś zna się z Maćkiem jeszcze z liceum a więc dużo lepiej jak ty. I trafniej potrafi ocenić jego zaangażowanie, stąd wie że on do ciebie nic nie czuje. Ale skoro chcesz się łudzić to droga wolna.

Boże, tylko dzięki wrodzonej powściągliwości nie uderzyła go wtedy w tę jego mordę. Bo on nie miał buzi, ale właśnie mordę. (A przynajmniej dla niej). Na dodatek zdawało jej się, że zamiast czuć choć lekkie zawstydzenie z powodu zaistniałej sytuacji (musiał przecież zdawać sobie sprawę, że to przez jego rozmowę z Maćkiem i Mateuszem w pokoju lekarskim dla stażystów pokłóciła  się z Drwęckim kończąc ich znajomość). A mimo to jego spojrzenie gdy przypadkiem na niego spojrzała gdy na przykład przechodził korytarzem było niemal kpiarskie. Nie miał poczucia wstydu.
Na przykład tydzień temu w niedzielę (gdy dał jej jakiś szablon do skserowania od lekarza prowadzącego ich stażu) spytał jej czy skoro już nie marnuje swoich ciast na Maćka (tak właśnie marnuje, nie daje), to czy mogłaby się podzielić z nim. Gdy ze złością odparła mu, że już nie piecze choć na biurku miała wyjęty kawałek upieczonej wczoraj babki odpowiedział jej, że to prawdziwa szkoda. Potem dodał, że robi świetny sernik, bo parę razy Maciek częstował nim jego albo Mateusza.
Sylwia wiedziała, że nie powiedział tego celowo; pewnie po prostu wydawało mu się, że wyznał komplement dotyczący jej wypieków (choć może jednak nie?), więc nie zdawał sobie sprawy jak bardzo ją tym rani. Bo świadomość, że gdy czasami specjalnie piekła dla Maćka małe porcje słodkich deserów by miał kilka kawałków również na dwa lub trzy następne dni a on dawał je swoim kumplom nie była zbyt miła. Raczej dobitnie wyrażała jego stosunek do niej. Chociaż z drugiej strony to tylko ciasto. Przecież nie kazała mu go zjadać samemu albo na opakowaniu nie pisało: konsumpcja dozwolona dla Maćka Drwęckiego. Skoro mu go dawała to było logiczne, że od tej pory mógł dowolnie rozporządzać jej ciastem. Bo stawało się jego. Jako ekonomistka doskonale to wiedziała. Ale jako beznadziejna romantyczka (choć nawet sama przed sobą udawała pragmatyczną) miała nadzieję, że ten gest coś dla niego znaczył.
Z kolei w tym tygodniu, w sobotę (czyli wczoraj) Oskar powiedział jej, że kiepsko dziś wygląda. Ale zrobił to w swój zwyczajny lekko kpiarski sposób tak, że zabrzmiało to niemal jak obelga. Najgorsze było to, że mu na tym zależało bo gdy kazała mu się nie odzywać, odparł że wyraził tylko swoją troskę o nią. I wtedy Sylwia zrozumiała, że jej niechęć do niego jest odwzajemniona.
Prawdę mówiąc nie miała pojęcia dlaczego on jej nie lubił. Ona miała przecież przynajmniej trzy powody ( wymusił na niej pocałunek i wykpił jej uczucia do Maćka, uczestniczył w rozmowie która ją kompromitowała i robił niemiłe komentarze). Ale on? Jasne, teraz była dla niego wredna, ale zrobiłaby tego gdyby to on nie zaczął. Nie zamierzała się jednak nad tym dłużej zastanawiać czy też roztrząsać. Tym bardziej marnując swoją krótką przerwę podczas której miała szukać mieszkania. Niechętnie (bo miała przeczucie, że raczej nic nie znajdzie) wzięła do ręki zakreślacz zaznaczając kółeczkiem możliwe lokalizacje. Po pracy w szpitalnej recepcji będzie musiała parę razy przedzwonić i zapytać o szczegóły.
- Hej, Sylwia. Masz może trochę kawy? Zabrakło mi.- Usłyszała obok siebie głos dokładnie w tym samym momencie  w którym pomyślała o konieczności dzwonienia. No tak, w tym tygodniu jeszcze jej nie wkurzył. Bo to był w właśnie Oskar.
- Nie piję kawy.- Odparła kłamiąc by szybko się go pozbyć.
- Nie bądź Żyd. Rano nie zdążyłem nic wypić. Padam z nóg.
- Przykro mi.- Wzruszyła ramionami, ale widząc że w ten sposób się go nie pozbędzie ciężko westchnęła wstając z krzesła.- Okej, przyniosę ci.- Niechętnie dowlekła się do pokoju pielęgniarek i biorąc kilka łyżek kawy do torebki. Potem wróciła na recepcję. Oskar swobodnie opierał się o jej stolik patrząc na jego zawartość. Szybko dała mu kawę.- Trzymaj.
- Dzięki.- Posłał jej szeroki uśmiech odsuwając się od biurka. Potem palcem wskazał w gazetę.- Szukasz mieszkania?- Kukulska wzruszyła ramionami.
- Może.
- Jeśli tak to mogę mieć coś dla ciebie.
- Nie, dziękuję.- Odparła sucho. Roześmiał się.
- Nie ze mną.- Wyjaśnił.- Mam mieszkanie w centrum po babci, które po jej śmierci stoi puste. Dwa spore pokoje, kuchnia z niewielkim salonikiem i łazienka.- Wymienił.-Babcia zmarła trzy miesiące temu.- Dodał w sumie nie wiadomo po co. Może to dlatego zamiast wyrazić mu współczucie nawet jeśli nie byłoby szczere wypaliła:
- I ja miałabym mieszkać w mieszkaniu nieboszczki?
- Czemu nie? Za życia była zabawna, choć na starość zrobiła się nieco upierdliwa. Jestem pewny, że jako duch okazałaby się być jeszcze lepsza.
- Żartujesz sobie ze mnie?
- Teraz tak. Ale nie z tym mieszkaniem. To co, chcesz poznać szczegóły?
- Raczej nie.
- Dlaczego? Bo ja ci to proponuję?
- Bo raczej mnie nie stać.- Odparła sarkastycznie przenosząc wzrok z Oskara na własne biurko. Ponownie wzięła do ręki zakreślacz.
- Czynsz nie musiałby być wysoki.
- Nie mam zamiaru korzystać z twojej propozycji dotarło? A może to Maciek cię przysłał co?
- Niby dlaczego?
- Bo inaczej byś mi niczego nie proponował. Chociaż nie, i tak przecież wiesz o stanie moich finansów.
- Tak, ale nie mam zamiaru zaniżać ceny specjalnie dla ciebie. Opłaty plus jakieś powiedzmy szesnaście, siedemnaście stówek dla mnie.- Aż ją zatkało gdy to usłyszała.
- Oszalałeś? W mieszkaniu Darii były dwa duże pokoje, salon, łazienka oddzielnie z toaletą, balkon i ogródek. I płaciła 2500 zł.
- Hm, więc może trochę mniej. Albo nie, przynajmniej nie oskarżysz mnie o litowanie się nad sobą.- Odezwał się z krzywym uśmieszkiem. Potem gdy ona nadal totalnie wmurowana milczała zastanawiając się skąd o tym wie, dodał:- Opłaty to zazwyczaj pięćset złotych bez internetu, więc za mieszkanie by nie być stratnym mógłbym brać jakiś tysiąc, może tysiąc dwieście. Pamiętaj, że ma dwa pokoje więc bez problemu możesz sobie znaleźć jakąś szarą studentkę i dzielić z nią te opłaty na pół. Zastanów się więc i jakby co daj mi znać. Aha, i dzięki za kawę.- Nic nie odpowiedziała choć w głowie już zaczęła rachować. To byłoby jakieś tysiąc osiemset złotych na dwoje: ją i Sebastiana. Na jedzenie miesięcznie wydawała średnio czterysta złotych, do tego miesięczna opłata za studia (bo zamierzała przecież przenieść się na zaoczne) tyle samo i bilety komunikacji miejskiej, opłata za internet który ewentualnie musiałaby założyć, kartę do telefonu…tak, to byłoby możliwe. Spokojnie może znaleźć sobie pracę by zarobić 2000 zł w Warszawie. Po wakacjach z powrotem będzie miała stypendium i to jak dobrze pójdzie (a miała nadzieję, że tak będzie bo już na miesiąc przed ostro zakuwała do sesji) i to te z najwyższej puli więc spokojnie da radę się utrzymać. Nawet pracując jako zwykła kelnerka choć prawdę mówiąc miała nadzieję na podjęcie pracy w swoim zawodzie. A i Sebastian ze statusem studenta zrobi to bez problemu. (Już rozmawiała z nim na ten temat). W dodatku jako mężczyzna ma szansę zarobić więcej. Pozostawało tylko pytanie czy Oskar mówił szczerze, w co powątpiewała.
W następnym tygodniu nic nie wspomniał o swojej propozycji, więc Sylwia z lekkim żalem zaczęła ponownie studiować rubryki z mieszkaniami do wynajęcia. Ale dwa tygodnie później, tuż przed pierwszym egzaminem w sesji Lenarczyk opowiedział jej szczegóły na temat mieszkania babci takie jak lokalizacja, piętro, dokładne opłaty. Na koniec spytał jej czy wciąż jest zainteresowana. Wyjaśniła mu, że tak,  jeśli za taką cenę jaką jej podał wcześniej. I dodała, że będzie mieszkała z mężczyzną. Chciała z góry wiedzieć czy to ma jakieś znaczenie. Większość wynajmujących miała problem z wynajmowaniem mieszkania facetom jakby wszyscy byli bałaganiarzami i brudasami sprowadzającymi do niego kupę dziewczyn, imprezującymi  i litrami chlającymi alkohol.
Zauważyła, że to go zaskoczyło. Szybko odzyskał nad sobą panowanie i z powrotem przybrał swój zwyczajowy lekko zblazowany wyraz twarzy, a Sylwii po raz pierwszy przyszła do głowy myśl, że on mógł to robić bo był nią zainteresowany. Szybko jednak uznała ją za absurdalną. I jak się okazało słusznie.
- A więc w końcu przejrzałaś na oczy, co?
- Hm?
- Wybijasz sobie z głowy Maćka innym facetem.- Wyjaśnił. I ponownie ją zezłościł. Jakim prawem rozmawiał z nią jakby powinien to wiedzieć lub był jej przyjacielem? Przecież właściwie się nie znali. Dlatego odparła enigmatycznie:
- Może tak, może nie. A co to tego chłopaka z którym chcę mieszkać to będzie mój brat.- Z satysfakcją zauważyła jego zaskoczenie. Bo ją zezłościł przypominając o poprzednim właścicielu mieszkania który zarzucił jej to samo. Że Sebastian nie jest jej bratem, a kochankiem.
- No to nawet lepiej. W takim razie zobaczę ile nagromadziło się tam kurzu i postaram się ogarnąć wszelkie rupiecie. Potem dam ci znać.
- Okej. Myślisz, że uda mi się to zrobić do końca czerwca?
- Jasne. Postaram się do następnego tygodnia dać ci odpowiedź.
- Dzięki.
- Nie ma sprawy. Ale skoro jesteś taka wdzięczna to może w ramach podziękowań upieczesz mi jakieś ciasto?
- Raczej nie. Najpierw dom, potem porozmawiamy.- Westchnął afektowanie.
- W dzisiejszych czasach bezinteresowna dziewczyna to rzadkość, ale taka która umie gotować jeszcze bardziej.- Słysząc taką głupotę przewróciła oczami ciesząc się, że w końcu odszedł. A potem skreśliła problem mieszkania z listy niezbędnych do zrobienie  rzeczy. Teraz mogła brać się za szukanie pracy i naukę do ostatniego egzaminu.
Wszystko potoczyło się właściwie dobrze; co prawda nie znalazła pracy w zawodzie, ale jako recepcjonistka w biurowcu, za to nieźle płatną. Mogła właściwie zrezygnować z weekendów w szpitalu, ale na razie nie chciała tego robić. Na wszelki wypadek wolała mieć trochę na zapas. Albo wysłać nadwyżkę do domu.
Sebastian też radził sobie całkiem nieźle: na początku szło mu dość opornie ze znalezieniem sobie czegoś, w końcu nie miał jeszcze statusu studenta i związanych z tym wszelkich zniżek, ale mimo to zaczepiał się jako ankieter czy hostess. Potem znalazł pracę jako ochroniarz w jednym ze sklepów galerii handlowej. I pozostało tak do końca wakacji.
Dom starali się odwiedzać raz w tygodniu. Sylwia, widząc że jej prośby o czystość trochę nie trafiają do braci zdecydowała się na strategię kija i marchewki. Skończyło się to na tym, że gdy w niedzielne dość późne popołudnie przyjeżdżała do domu choć na kilka godzin aż do rana Jarek i Darek pucowali dom by dostać prezent. Dlatego potem nie uprzedzała o swoich przyjazdach. Wiedziała, że interesowność nie jest najlepszą metodą uczenia ich, ale na razie nic lepszego nie wymyśliła.
Po raz pierwszy od pół roku udało jej się zobaczyć z ojcem. A właściwie trudno było te krzyki nazwać rozmową, bo był pijany i na jej oskarżenia reagował obelgami. Sylwia była szczerze zaskoczona. Co prawda wiedziała, że jest źle ale nie aż tak bardzo. W końcu nie mogła uwierzyć, że jej ojciec który nosił ją na barana i całował na dobranoc zmienił się w okropnego potwora myślącego tylko o butelce.
- Spokojnie siostra, nie łam się.- Pocieszał ją Sebastian gdy wracali późnym wieczorem do domu. Nie bała się tego robić gdy był z nią brat.- Jest alkoholikiem, on wcale nie myślał tak o tobie gdy ci to wszystko mówił.- Nic na to nie odpowiedziała, bo nawet nie wiedziała co. Przecież to były wierutne bzdury. I fakt, że pocieszał ją właśnie Sebastian dobitnie jej to uświadomił.
Po tym wydarzeniu unikała ojca jak tylko mogła podczas tych wizyt, a gdy nawet tak się zdarzyło że musiała się do niego odezwać ograniczała się do niezbędników. Już go nie opieprzała, nie krytykowała, nie wyrzucała mu że zmienił się w pasożyta dając zły przykład szesnastoletnim bliźniakom którzy przecież teraz najbardziej potrzebują ojca. Tylko dyskretnie dawała matce do ręki to co była w stanie dać i wracała do pracy w Warszawie.
Z czasem jednak zaczęło martwić ją coś innego. Początkowo, po kilku wizytach Oskara w wynajmowanym przez nią od niego mieszkaniu (a to naprawił kran, a to wymienił uszczelkę w zlewie czy zmontował dodatkowy zamek w drzwiach) sądziła, że się od niej nie odczepi i odwiedza ją, bo wie jak ją tym irytuje. Potem jednak wszystko wskazywało na to, że zamierza to robić z przyczyn towarzyskich. A raczej tych związanych z jej osobą, bo tak naprawdę chodziło mu o Sebastiana. A Sylwia nie chciała by jej młodszy i wciąż jeszcze podatny na wszelkie wpływy brat był narażony na obecność kogoś takiego. Może nie znała dobrze Oskara i była mu wdzięczna za lokum w niezłej lokalizacji i cenie, ale to nie znaczy ze zmieniła swoją opinię o nim. Bo był mężczyzną aroganckim i jednocześnie bardzo sarkastycznym; Maciek nie raz opowiadał o tym jak razem z nim robił jakieś niebezpieczne rzeczy albo podejmował wyzwania, bo Mateusz był na to za cienki. Albo, że to przez niego zapalił pierwszego papierosa czy wypił piwo. Oczywiście wiedziała, że każdy chłopak ma w swoim nastoletnim życiu pewne grzeszki to jednak Kukulska wolała nie ryzykować. Przecież nawet na tamtej imprezie u Drwęckiego (tej samej na której ją pocałował) wypił przynajmniej trzy lub cztery piwa. Pijaństwo przez ojca strasznie ją zniesmaczało. Nawet niewinny kieliszek na imprezie na których niańczyła Darię wywoływał u niej silny wstręt. Nie mogła przemóc się do alkoholu. Nie, gdy wiedziała że to przez niego kilka ostatnich lat stało się dla jej rodziny koszmarem.
Starała się wyperswadować bratu tę znajomość; tłumaczyła że zaraz po wakacjach na studiach znajdzie przyjaciół (bo argumentował, że nie ma nikogo innego z kim mógłby się trochę rozerwać w Warszawie), że Oskar nie jest dla niego najlepszym przykładem. A już szczególnie gdy dowiedziała się co robią podczas takich męskich wypadów: idą do pubu i piją po piwie albo do klubu potańczyć! Co prawda Sebek nie wracał z takich spotkań pijany, ale i tak było po nim widać stan oszołomienia. A przecież powinien uważać. Ona też po pracy chciała się rozerwać, ale jej służyła do tego celu książka. Dlatego w piątkowy wieczór, gdy zauważyła że brat szykuje się na wyjście postanowiła zaczekać na Oskara i wyjaśnić mu, iż nie zamierza tolerować jego zachowania. I ma się odczepić od jej brata.
Wyśmiał ją.
Tak, po prostu parsknął śmiechem, a potem zapytał Sebastiana czy skończył osiemnaście lat jakby nie wiedział, że ma ich dwadzieścia jeden. A jej bezczelny brat przyłączył się do tego śmiechu.
- Daj spokój siostrzyczko, wszystko będzie dobrze. Wrócę około pierwszej a może i po północy jak zawsze.
- Ale przecież musisz rano wstać. Obiecałeś mi, że jeszcze przed pracą pomożesz mi przestawić łóżko bym mogła zza niego sprzątnąć.- To było kłamstwo, na dodatek wyjątkowo żałosne co poznała po porozumiewawczych spojrzeniach obu mężczyzn. To ją zezłościło.
- Zrobię to bez obaw.
- A ty?- Postanowiła, że skoro nie może dotrzeć do brata to chociaż zniechęci  Oskara.- Nie wybierasz się jutro na staż?
- Tak, ale dopiero po południu. I doskonale o tym wiesz, bo przecież pracujesz na recepcji.- Odparł jej z krzywym uśmieszkiem.
- Może ale i tak…nie możesz zabrać kogoś innego tylko mojego brata? Przecież jest od ciebie młodszy o prawie pięć lat. Weź Mateusza, Franka albo…- Zamilkła.
- Maćka Drwęckiego?- Podpowiedział usłużnie doskonale wiedząc o jej skrywanych uczuciach do niego. Spuściła na moment wzrok zbierając mentalnie siły
- Nie wstyd ci?- Spytała w końcu. Potem patrząc na to, że Sebastian zrezygnował z przysłuchiwania się ich rozmowie i wszedł do łazienki dodała ciszej:- On jest bardzo młody; dopiero co skończył technikum. Nie powinien tego robić.
- Sylwia, przecież nie daję mu narkotyków, nie poję bimbrem ani nie zmuszam do prostytuowania się.
- Ale narażasz na pokusy.
- Boże, ty tak na poważnie?- Słysząc kpinę zacisnęła usta w wąską kreskę.
- Nie rozumiem jak mogłam w ogóle sądzić, że zrozumiesz.
- Bo nie rozumiem. To młody chłopak i właśnie teraz powinien się wyszaleć. Jego jedyną rozrywką tutaj jest praca, a ty odmawiasz mu nawet niewinnego wypadu.
- Ale to nie jest niewinny wypad.
- Wiesz, co nie zamierzam cię po raz tysięczny przekonywać, że jest odwrotnie.
- To co idziemy, Oskar?- Z łazienki wyszedł Sebastian.
- Nie.- Odparła Sylwia.
- Tak.- Dokładnie w tym samym momencie głos zabrał Lenarczyk. Sebek wybuchnął śmiechem.
- Ależ jesteście zgodni.
- Nie idź z nim, proszę.- Próbowała przemówić bratu do rozsądku.
- Siostrzyczko, idziemy tylko na bilard do klubu, wypijemy po jednym piwku i spadamy tak jak zawsze. A jeśli tak bardzo chcesz możesz iść z nami i mnie poniańczyć.- Dodał wiedząc, że da się sprowokować. I o to mu właściwie chodziło. Co prawda nie uśmiechało mu się aby suszyła mu głowę w klubie, ale miał nadzieję że tak jak powiedział mu Oskar w środku trochę wrzuci sobie na luz.
Tyle, że w drodze do klubu jakoś stracił na to nadzieję. Sylwia była kwaśna i zła. Tuż po wejściu do lokalu usiadła z boku przy barze nawet nie zamawiając soku. Gdy Oskar dał znać Sebastianowi, że ma ją zostawić mu ten spełnił jego polecenie.
- Dla mnie piwo a dla pani sok.- Oznajmił barmanowi gdy ten zbliżył się w ich stronę.
- Nie będę nic piła.- Odezwała się stanowczo próbując ignorować obecność Oskara przy swoim boku.
- Daj spokój, bo wyjdę na sknerę.
- Więc sobie idź. I gdzie w ogóle zniknął mój brat?
- Jest w sali obok przy stołach bilardowych. – Aż do pojawienia się ich napojów milczeli. W końcu Oskar spytał ją:- Możesz mi powiedzieć dlaczego go tak traktujesz?
- Bo jest moim bratem.
- Ale nie dzieckiem.
- Jest pod  moją opieką.
- Sama dzisiaj mi powiedziałaś, że ma dwadzieścia jeden lat. Jest dorosły, Sylwia.
- Ale niedojrzały. I podatny na wpływ kogoś takiego jak ty.- Oskar z trudem powstrzymał rozbawienie.
- To znaczy?
- To znaczy co znaczy. Doskonale wiem jak jaki jesteś.
- Doprawdy?
- Tak. I przestań ironizować. Zgrywanie luzackiego palanta wcale nie dodaje ci uroku.- Tym razem nie mógł się powstrzymać. Wygiął prawy kącik ust w bezczelnym uśmieszku.
- Większość dziewczyn by się z tobą nie zgodziła.
- Nie jestem większością.
- Zawsze jesteś taka sztywna?
- Tylko w nieparzyste dni tygodnia, w pozostałe rozciągam się jak guma.
- O, a jednak masz chociaż poczucie humoru. Dobre i to.
- Skoro najwyraźniej nie zamierzasz się ode mnie odczepić to możesz się przynajmniej zamknąć.
- Z przyjemnością.- Oskar przekręcił się na siedzeniu trochę w lewo upijając łyk swojego piwa. Ale nie zamierzał spełnić swojej obietnicy. Za bardzo ciekawił go jej świętoszkowaty tok myślenia.- Możesz mi tylko powiedzieć dlaczego właściwie uważasz mnie za jakiegoś niebezpiecznego gościa który zdeprawuje ci dziewiczego brata?
- Choćby właśnie dlatego: jemu wmawiasz, że jesteś jego przyjacielem a teraz niego kpisz.
- Wcale nie. Jestem pewny, że jest niewinny jak baranek.  A przynajmniej był do niedawna, bo nie wiem jak skończyła się jego znajomość z tamtą dziewczyną  z imprezy. Powiedz, wszyscy w rodzinie jesteście tacy mało liberalni w tej kwestii czy twoje kolce są tylko na pokaz albo wyciągasz je tylko w mojej obecności?
- Słucham?!- Zaperzyła się.
- Masz rację, życie uczuciowe twojego brata nie jest najlepszym tematem do rozmowy. Muszę więc ci powiedzieć, że trochę chwali ci się takie podejście do niego, ale stanowczo przeginasz.
- Raczej ty.
- Nie. Jak już wcześniej mówiłem staram się go po prostu trochę rozerwać. I wróćmy do mojego pytania.
- Jakiego znowu pytania?
- No czemu uważasz mnie za kogoś złego?
- Bo taki jesteś. I ci nie ufam.
- Bo?
- Bo cię nie lubię.
- Te dwie rzeczy nie muszą się wykluczać.
- Ale dla mnie tak.
- No dobrze, a więc dlaczego mnie nie lubisz?
- Doskonale wiesz dla czego.
- Raczej nie.- Odparł szczerze. Ale zaraz potem coś zaczęło świtać mu w głowie.- Chyba nie gniewasz się za tamten pocałunek, co?- Jej ponownie zaciśnięte usta  starczyły mu za odpowiedź.- A więc tak.- Roześmiał się.
- Możesz nie wracać do najbardziej obrzydliwego momentu mojego życia? I tak w ogóle to po co to zrobiłeś skoro też mnie nie cierpisz?
- Właściwie to nie wiem.- Odparł szczerze. Niewiele pamiętał z tamtego wieczoru i imprezki u Maćka, ale niejasno zdawał sobie sprawę, że ta dziewczyna od początku go irytowała z tym cielęcym zachwytem wobec Drwęckiego. Aż dziw, że jego kumpel do tej pory nie miał o tym zielonego pojęcia.
- Nie wiesz.- Powtórzyła głucho jakby była tym zdziwiona.
- Tak nie wiem. Czasami robię różne głupie rzeczy.
- Zauważyłam.- Syknęła. Potem, czując jak zasycha jej w gardle z powodu duchoty panującej w klubie postanowiła upić łyk zamówionego soku. Choćby nawet przez Oskara.- Co to do cholery jest?!- Spytała zaraz potem prawie się krztusząc.
- Sok.
- Z wódką?!
- No cóż, to klub. Nie spodziewaj się wody mineralnej czy oranżady. Chcesz chusteczkę?
- Nie!- Warknęła czując się absurdalnie i doskonale zdając sobie sprawę, że on z niej kpi. Wiedziała, że się ośmieszyła.
- Jej, Kukułka to przecież tylko trochę alkoholu. Od tego nie wskoczysz pierwszemu lepszemu kolesiowi do łóżka albo nie rozbierzesz się na barze.
- Przestań mówić takie rzeczy. I nie nazywaj mnie Kukułką.
- Złe wspomnienie po Maciusiu, co?- Nie wytrzymała i po prostu wstała. Nie zamierzała spędzić w jego towarzystwie ani minuty dłużej.- Więc będę cię nazywał Jaskółką albo Wróbelkiem.- Drażnił ją delektując się jej złością.- Daj spokój. Sylwia!- Zawołał na koniec gdy okazało się, że rzeczywiście opuściła stołek przy barze. Przez moment zastanawiał się czy iść jej poszukać, ale zrezygnował z tego w spokoju pijąc swoje piwo. W końcu nie sądził że jakiś facet mógłby ją nagabywać: jej jedno mordercze spojrzenie modliszki było czymś więcej niż skuteczna obrona. A tak przynajmniej nikt nie skrzeczał mu nad głową. Był dla niej miły (no dobra, starał się być) a ta co? Tylko go atakowała. Czy wychowując się na tej swojej wsi naprawdę żyła aż pod takim kloszem, że nawet pocałunek wytrącał ją z równowagi? I to mający miejsce dobre cztery lub pięć miesięcy temu którego on prawdę mówiąc nawet do tej chwili nie pamiętał bo urżnął się jak świnia? Westchnął zirytowany, że zepsuła mu humor. Potem popatrzył na parkiet dalej sącząc swoje piwo. Dobrze pamiętał jak pierwszy raz przyszedł tu z osiemnastoletnim wówczas bratem, jak świetnie się razem bawili. Boże, piekielnie za nim tęsknił. Uśmiechnął się melancholijnie. Najwyraźniej śmierć potrafi być bardzo kapryśna. Szybko dopił resztę przypominając sobie o kolejnym przykrym wydarzeniu. O swoim ojcu. Minęło zaledwie pół roku. Nawet nie pełne, bo dopiero pięć miesięcy odkąd rozstał się z Zuzanną. A on już się z nią zaręczył. Boże, jakie to wszystko żałosne.
Po kilku minutach alkohol trochę przytępił mu umysł więc przestał myśleć o problemach i był w stanie wyjść na parkiet aby zatańczyć. W którymś momencie mignęła mu postać Sylwii siedzącej przy jednym ze stolików- jak trafnie przewidywał całkowicie sama-, ale nic sobie z tego nie zrobił. Nie zamierzał jej niańczyć. Może trochę jej brata, choć nigdy by się do tego nie przyznał, ale to wszystko. Po prostu bardzo przypominał mu Adriana.
I co w tym wszystkim było najdziwniejsze, Oskar zastanawiał się jak ktoś taki mógł mieć taką piekielnicę za siostrę jak Sylwia. Sztywne toto jakby połknęła kij, usta zaciska w wąską kreskę jak jakaś zakonnica albo dewotka, wścieka się za pocałunek dla żartu jakby zgwałcił ją na tamtym przyjęciu a nie tylko dotknął wargami jej ust. Przecież nawet nie zdążył użyć języka, a przynajmniej tak mu się wydawało. Irytująca jak mało kto, pomyślał jeszcze zaczynając tańczyć z brunetką znajdującą się obok niego.
Wieczór w klubie przypomniał Sylwii co musiała znosić gdy Daria wyciągała ją na imprezy a ona bojąc się o nią godziła się na nie chodzić. Nigdy nie lubiła elektrycznej muzyki miksowanej tak, że pękały jej bębenki ani  tych obleśnych gości którzy widząc samotną dziewczynę siedzącą przy stoliku od razu się do niej dosiadali nawet nie pytając jej o zdanie. I jeszcze oczekiwali za to nie wiadomo jakiej wdzięczności. Totalna porażka. Dlatego z części tanecznej poszła potem do tej bilardowej choć byli tak głównie mężczyźni. Nie zwracała na to uwagi obserwując przez dłuższy czas jeden pojedynek a potem spławiła jakieś pijanego faceta, który próbował się do niej przyczepić. W końcu o wpół do pierwszej poinformowała Sebastiana, że mają już iść. W odpowiedzi na jego pytanie gdzie jest Oskar wzruszyła ramionami. Nic ją to nie obchodziło. Jak dla niej mógłby nawet leżeć martwy na środku parkietu. (Nie, teraz trochę przesadziła. Może zalany w trupa. Nie życzyła nikomu śmierci.) Niestety Sebek nie odpuszczał i gdy znalazł Lenarczyka poinformował go, że wychodzi z siostrą. Ten skinął mu głową i się pożegnał sam zostając dłużej.
W sobotni poranek w pracy Sylwia w końcu zrozumiała jaka była przyczyna podkrążonych oczu Oskara i tego że wyglądał jak trup. Boże, jak można tak imprezować? I to na dodatek ktoś taki w przyszłości ma być lekarzem? Leczyć ludzi wracając z klubu na kacu? Co się dzieje w tym kraju, pomyślała ale zaraz przestała się nad tym zastanawiać bo zauważyła przechodzącego Maćka. Spojrzał na nią, ale to było wszystko. Kukulska posmutniała, ale szybko stłumiła dziwne uczucie żalu. To on ją ośmieszył; nie miał prawa teraz oczekiwać przeprosin albo zarzucać jej, że zostawiła Darię samą sobie. Przecież nie była jej niańką.
Tyle, że…to było trudne. Ciężko było jej widywać go w każdy weekend, patrzeć w oczy czy widzieć uśmiech ze świadomością, że nigdy już nie uśmiechnie się dla niej. Wiedziała, że podjęła dobrą decyzję; nie żałowała jej. No dobra, może czasami. Ale Drwęccy nie pochodzili z jej świata. Ona powinna znaleźć normalnych przyjaciół na jej stopie życia. Choćby Renata. Może trochę zbyt hałaśliwa i głośna, ale bez problemu pozwoliła jej zanocować u siebie w akademiku zupełnie za darmo. Albo jakaś inna dziewczyna z roku. Może wtedy będzie miała z kim wyjść do kina czy na głupie ciastko z kremem. Raz na miesiąc lub trzy tygodnie mogła sobie przecież na to pozwolić nawet przy jej ograniczonych zasobach finansowych.
W czasie gdy Sylwia była po pracy robiła zakupy, Daria zapukała do jej mieszkania. Któregoś razu śledziła ją aż do klatki schodowej. Wiedziała, że to głupie, ale musiała z nią porozmawiać. Inaczej nigdy nie będzie mogła pozbyć się żalu i wyrzutów sumienia. Tyle, że zamiast przyjaciółki drzwi otworzył jej jakiś młody, umięśniony brunet z zawadiacko rozwichrzoną fryzurką.
- Tak?- Odezwał się gdy Daria gapiła się na niego jak ciele. Szybko się otrzeźwiła.
- Dzień dobry. Ja przyszłam do Sylwii. Sądziłam, że mieszka pod tym numerem.
- Chodzi o Sylwię Kukulską?- Spytał dziewczynę Sebastian.
- Tak, właśnie ją. Czyli chcesz powiedzieć, że jednak tu mieszka?
- Tak, wynajmujemy to mieszkanie od lipca.
- Razem?
- No tak.- Chłopak roześmiał się na widok miny ładnej brunetki.- Ale teraz jej nie ma. Mam jej coś przekazać?
- Tak. To znaczy nie...kiedy mogę się spodziewać jej powrotu?
- Nie wiem. Czasami potrafi robić zakupy godzinami. Ale jeśli podasz mi swoje imię powiem Sylwii, że tu byłaś.
- Ja…ja jestem Daria.- Powiedziała odruchowo wciąż w szoku. W oczach Sebastiana pojawił się błysk.
- A, Daria Drwęcka tak?
- Zgadza się.- Zdziwiła się zaskoczona, że nieznajomy o tym wie.- Skąd o tym wiesz?
- Syla dużo o tobie opowiadała. To znaczy kiedyś, bo teraz już nie.
- Posłuchaj, a dobrze znasz Sylwię?
- Aż za dobrze.- Roześmiał się.
- To znaczy…-szybko przełknęła ślinę.- …jesteście ze sobą blisko?
- Można tak powiedzieć, bo Sylwia jest moją…- Sebastian urwał słysząc wibrowanie swojej komórki. Wyjął ją z kieszeni zerkając na wyświetlacz. Zaklął w duchu. Ta cała Daria okazała się być niezłą laską, a on musiał ją spławić. No trudno, i tak nie mógłby nic z nią zaświrować. W końcu musiał być lojalny wobec siostry a Daria okazała się być snobką.- Przepraszam to z pracy, muszę odebrać.
- Jasne, nie będę cię zatrzymywać.- Gdy zamknął Darii drzwi przed nosem ona jeszcze przez kilka dobrych sekund stała na wycieraczce nie mogąc dojść do siebie po tym co właśnie odkryła. Boże czego ta Sylwia narobiła?! Daria nie wiedziała czy jest bardziej zaskoczona czy oburzona. Wiedziała tylko, że musi pogadać z bratem. I  już po dziesięciu minutach siedziała w taksówce, a po następnych dwudziestu była pod jego blokiem. A potem wpadła jak burza do jego mieszkania.
- Musisz mi pomóc, Maciek.- Zaczęła nawet nie zawracając sobie głowy przywitaniem czy jakąś inną formą wstępu.-  Po prostu spaliła za sobą wszystkie mosty. Jest rozżalona i sama siebie niszczy. Na dodatek ten facet…
- Możesz mówić wprost o co chodzi?- Spytał po prostu nie mając pojęcia o czym ona mówi. Owszem, wiedział że jego młodsza siostrzyczka ma skłonność do dramatyzowania, ale żeby aż tak?
- No przecież mówię: niszczy swoje życie.
- To znaczy kto?
- Jak to kto? Sylwia. Przecież to o niej rozmawiamy.
- Dobrze wiedzieć.- Mrugnął.- No więc co konkretnie się stało? Znowu chodzi o tą jej wyprowadzkę z twojego mieszkania?
- Tak. To znaczy nie…po części.- Daria rozemocjonowana ciężko westchnęła- Ona wynajęła jakieś mieszkanie. Nie sama.
- I?
- Jak to i? Z facetem. Rozumiesz, mieszka z nim.
- Może to jakiś student albo uczeń. Zastanów się, dla niej samej wynajęcie mieszkania to za drogi gips.
- To nie jest student albo facet. To jakiś gach, mówię ci. Wiesz jak on wyglądał? Jak jakiś brutal. I patrzył na mnie w taki sposób…On mieszka z naszą Sylwią. I ją wykorzystuje, jestem pewna. To przez niego rzuciła te studia.
- Daria, uspokój się. To, że Sylwia zamieszkała z jakimś mężczyzną to jeszcze nic złego a tym bardziej dramat. Najwyraźniej w końcu się zakochała.
- Zakochała? Raczej totalnie zgłupiała. To był jakiś młody szczaw, mówię ci. A z resztą, odwiedź ją to zobaczysz. Mleko pod nosem. Może jest nawet od niej młodszy o rok czy dwa. Co prawda był przystojny, ale poza tym zwyczajny dupek.
- I potrafisz to stwierdzić po dwuminutowej rozmowie z nim, tak?
- Możesz kpić, ale to jest dramat. Czy ty naprawdę nie widzisz w tym wszystkim  związku? Najpierw mówi nam o swoich kłopotach w rodzinie, potem się wyprowadza, zmienia mieszkanie choć nie ma pieniędzy, zaczyna żyć z jakimś mięśniakiem…A co jeśli jej rodzice są zadłużeni, jeśli ona musi im pomagać? Wiesz jaką idealistką jest Sylwia: bierze na siebie problemy całego świata. A ten chłopak…może to jakiś bogaty chłoptaś żerujący na jej naiwności albo nawet…O Boże, a jeśli to jakiś alfons?! Miał nawet taki łańcuszek na szyi.
- Daria, nie wiem czy mam się śmiać czy płakać.
- A śmiej się śmiej, proszę bardzo. Śmiej się gdy Sylwia niszczy sobie życie z powodu twojej głupiej rozmowy z kumplami. Była najlepsza na czwartym loku rozumiesz? A rzuciła studia. To według ciebie normalne i sprawiedliwe?
- Życie nie zawsze jest sprawiedliwe, Daria.- Maciek spoważniał.- Może i Kukułka ma problemy finansowe i nie stać jej na studiowanie i pracowanie, to jestem pewny że wzięła sobie urlop dziekański i wróci na studia. Można o niej powiedzieć wiele rzeczy, ale na pewno nie to że jest głupia i nieodpowiedzialna.
- Może, ale porozmawiaj z nią. Wytłumacz, zrozum. Jeszcze są trzy tygodnie do października. Może zmieni zdanie i znów zacznie studiować. I może zgodzi się na drobną pożyczkę  od nas…-urwała widząc jego minę.- …no dobra, to da się namówić na kredyt studencki. Ale niech nie pakuje się w związek z jakimś chłoptasiem.
- Przecież mówiłem ci, że jej próbowałem. Ona mnie ignoruje jeśli tylko zaczynam mówić o czymś innym co nie ma związku  z jej pracą lub nie zlecam jej czegoś do skserowania przez doktora prowadzącego.
- Więc spróbuj jeszcze raz. Proszę. Ja nie mogę tego zrobić.
-Postaram się. Ale niczego nie mogę obiecać.
I w ten sposób, tydzień później Maciek zdecydował się porozmawiać z Sylwią. A raczej chciał to zrobić. Bardzo. Ale tylko na widok zaciętej miny gdy mijał ją w recepcji  od razu z tego rezygnował. Wciąż była na niego zła; jego siostra może prosić go o co chce, ale on nie może dla niej nic zrobić. Była nieugięta. Mimo to spróbował poprosić ją o chwilę rozmowy w cztery oczy. Udała, że nie słyszy. Trudno, pomyślał, starał się. Ale po przerwie widząc ją z Oskarem nie wytrzymał. Podszedł do niej i od razu wypalił z grubej rury mówiąc, że jest idiotką skoro chce zrezygnować ze studiów przed ostatnim rokiem. Była tak zaskoczona, że dobre kilka sekund się w niego wpatrywała.
- Słucham?
- Dlaczego rzuciłaś studia? Potrzebujesz pieniędzy? A może chciałaś zrobić na złość Darii co?
- Nie rozumiem o czym mówisz. Ale chciałabym abyś przestał.
- Nie, nie zrobię tego.
- Rozmawiam z Oskarem- Powiedziała z wyrzutem.
- Jakoś do tej pory nie zauważyłem byście stali się zażyłymi przyjaciółmi.- Skomentował to. Sylwia zupełnie go zignorowała zmuszając się do spojrzenia na Lenarczyka. Zadała mu jakieś głupie pytanie o samopoczucie, a on się roześmiał. Znów ją zezłościł. Nie mógł jej chociaż trochę pomóc? Przecież doskonale wiedział co chciała tym osiągnąć. Nawet Maciek to zauważył, bo wymownym tonem spytał ją:- A więc co? Nadal będziesz zachowywać się dziecinnie tak? Kim jest mężczyzna z którym mieszkasz?
- To jest jej…- Zaczął Oskar, ale Sylwia mu przerwała z pytaniem:
- Miałbyś ochotę na kawałek mojego ciasta do tej kawy?
- Co?- Mrugnął.
- Sylwia, zadałem ci pytanie.- Zirytował się Maciek.- Porozmawiajmy jak dorośli ludzie.
- To co Oskar?- Ponowiła pytanie wiedząc, że jeszcze bardziej denerwuje Drwęckiego. I bardzo dobrze, pomyślała. Może w końcu da jej spokój.
- Skoro chcesz się tak bawić, proszę bardzo. Szkoda tylko, że nie rozumiesz jak bardzo Daria się o ciebie troszczy. A może jednak rozumiesz? Choć trochę?- Gdy tamta konsekwentnie milczała nieźle zirytowany Maciek odszedł. A Oskar dalej rechotał. Kukulska spojrzała na niego z niechęcią:
- I co cię tak bawi?
- Jak to co? Ty.
- Więc sobie już idź.
- Przyszedłem po kawę, nie pamiętasz?
- Nie, nie pamiętam. Za to pamiętam doskonale, że już kiedyś ci ją pożyczałam i nie mam zamiaru robić tego ponownie.
- No to chociaż ciasto.
- Jakie znowu ciasto?
- Te które mi obiecałaś, pamiętasz?- W odpowiedzi Sylwia prychnęła.- No tak, zapomniałem że ten element miał służyć scenie zazdrości.
- Nie wiem o czym mówisz.
- O, a ja myślę, że wiesz doskonale. Tylko wiesz co?- Już się nie uśmiechał. Schylił się dotykając łokciami blatu jej biurka. Choć ich twarze dzieliły tylko centymetry nie cofnęła się.- Ja nie jestem frajerem nadającym się do wykorzystywania go. Pamiętaj o tym.- Po tych słowach odszedł a Sylwia odetchnęła z ulgą. Ten facet ją drażnił i irytował. Nie dawał spokoju podczas pracy w szpitalu bo się z niej nabijał. Na dodatek chciał wciągnąć w swoje nieodpowiedzialne zachowanie jej brata, a ona nie mogła nic z tym zrobić, bo był właścicielem wynajmowanego przez nią mieszkania.
Jeszcze Maciek…Sebastian wspominał jej, że w zeszłą sobotę odwiedziła go Daria chcąc się z nią spotkać, ale szybko poszła. Sylwia w niedzielę obawiała się, że dziewczyna może powtórzyć wizytę, ale tak się nie stało. I dopiero tydzień później wysyłała brata na przeszpiegi. Na dodatek wzięła Sebka za jakiegoś jej faceta. W innych okolicznościach rozśmieszyłoby to Kukulską, ale teraz nie było jej do śmiechu. Żałowała swojego infantylnego zagrania. Oskar miał rację: powinna po prostu wyjaśnić Maćkowi całą sytuację: mieszka  bratem wynajmując mieszkanie od Lenarczyka i przeniosła się na studia zaoczne. Raptem jedno podwójnie złożone zdanie. Może dziesięć sekund czasu odpowiedzi. A ona co? Miała nadzieję, że będzie o nią zazdrosny? Niby dlaczego? Była naiwna choć obiecała sobie nigdy tego nie robić.
Kilka dni później Sylwia po raz kolejny postanowiła odwiedzić rodzinny dom. Zwykle robiła to z Sebastianem, ale tym razem wykręcił się. Kukulska wiedziała, że zamierza wyjść po południu gdzieś z Oskarem, ale zdusiła w sobie złość. Niech robią co chcą. Ona wróci sobie rano przed pracą i nie będzie denerwować się około pierwszej w nocy nasłuchując aż Sebastian otworzy drzwi kluczem wracając bezpiecznie do mieszkania.
Na miejscu okazało się, że tym razem stan pokoi w rodzinnym domu wyglądał dużo lepiej choć nie idealnie. Ale i tak wręczyła swoim szesnastoletnim braciom prezent: oryginalne sportowe koszulki. Mamie dodatkowo kupiła spóźniony prezent urodzinowy.
Udało jej się nawet spotkać z ojcem. Na jego widok przeżyła spory szok.
Był cieniem samego siebie: schudł tak, że nosił prawdopodobnie ten sam rozmiar co jej patyczkowaci bliźniacy (a jego synowie). Twarz dla odmiany była opuchnięta i zaczerwieniona a oczy przekrwione. Chwiał się na nogach i chyba nie do końca ją rozpoznawał patrząc na nią kiwając co chwila głową. Był pijany jak bela.
Czy to jest ten sam mężczyzna, który w dzieciństwie bawił się z nią lalkami, udawał goniącego ją potwora, uczył pływać? Czy to on wieczorem ją przytulał gdy przyśnił jej się zły sen mówiąc, że wszystko będzie dobrze? I zapewniał, że jeśli będzie czegoś bardzo mocno pragnąć to się to stanie? Kiedyś wyglądał godnie zaufania i przyjaźnie. Teraz wyglądał żałośnie i wzbudzał litość. Sylwia nie mogła wyjść z szoku. Poczuła na niego złość i nie omieszkała wyrazić jej na zewnątrz słowami wdając się z ojcem w zażartą dyskusję choć matka ją powstrzymywała. Ale Sylwia nie mogła tak po prostu zamilknąć. Milczała już przecież tak długo, tak samo jak cała jej rodzina nie mając odwagi przeciwstawić się pijakowi a więc niejako wyrażając akceptację na taką kolej rzeczy. A ojciec staczał się coraz bardziej. Nawet podczas ostatniej wizyty Sylwii nie wyglądał aż tak źle. Tyle, że wtedy nie był aż tak pijany.
- Spójrz na siebie: śmierdzisz, nie możesz utrzymać się o własnych siłach, a goliłeś się pewnie w zeszłym tygodniu. Wyglądasz jak jakiś menel. I pozwalasz by w takim stanie widzieli cię Darek z Jarkiem? Mama?
- Zamknij się, skąd się tu w ogóle wzięłaś?
- Z Warszawy. Przyjechałam w odwiedziny.- Słysząc to zrobił jakiś nieokreślony gest dłońmi i prychnął.
- Głowa mnie boli.
- Trzeba było nie pić! A raczej nie żłopać piwska czy co tam jeszcze piłeś.
- To moja sprawa co robię ze swoim życiem. Ja nie wpieprzam się w twoje.
- Bo w ogóle nic cię nie interesuje. Ani moje życie, ani życie mojego rodzeństwa, mamy…nawet twoje własne.  Jak mogłeś stoczyć się na dno?
- Zamknij się!
- Jesteś zerem! Kompletnym zerem.- Powiedziała z emfazą Sylwia, ale nie skończyło się to dla niej dobrze, bo pan Kukulski nie wytrzymał. Uderzył ją w policzek na odlew, tak że poczuła smak krwi w ustach. Z wrażenia aż ją zatkało i niewiele pamiętała z tego co działo się później: krzyku i lamentu matki, zaniepokojonych bliźniaków którzy wyszli z pokoju, ojca który z przerażeniem na twarz powtarzał: przepraszam a potem łapiąc się za głowę wybiegł z domu…Poczuła tylko bolesny skurcz w dole brzucha. Nie mogła zostać tu dłużej. Po prostu nie mogła.
Choć matka z płaczem prosiła ją by została, argumentując że nic jej się nie stanie bo skoro ojciec wyszedł to pewnie wróci dopiero rano i że nigdy nikogo do tej pory nie uderzył Sylwia nie mogła tego zrobić. Po prostu musiała znaleźć się z dala od tego domu, który paradoksalnie powinien być jej azylem i ostoją bezpieczeństwa. Domu, w którym po raz pierwszy doświadczyła przemocy. Irracjonalnie do reszty przygnębiło ją to, że po raz pierwszy ojciec uderzył właśnie ją. Chociaż jednocześnie nie chciała by wcześniej spotkało to bliźniaków albo mamę.
Właściwie sama do końca nie rozumiała dlaczego to ją aż tak bardzo bolało. Przecież już od prawie pięciu lat pił. Więcej lub mniej, ale pił przy tym nie pracując lub ewentualnie łapiąc chwilowe nielegalne fuchy. A ten policzek wszystko zmienił. Sprawił, że zrozumiała, że słowa które wypowiedziała do ojca później, a właściwie wykrzyczała, że go nienawidzi, są niestety prawdziwe. I właśnie to chyba tak bardzo bolało. No bo jak można nienawidzić własnego ojca? Co z szacunkiem do tego który dał ci życie? Co z tymi wszystkim wspomnieniami, w których był dla niej wspaniałym ojcem? A ten jeden policzek zmienił wszystko. Zupełnie jak gumka, która ścierała całe kartki skreślonych zdań. A one tak po prostu przestawały istnieć, choćby nie wiem jak były ważne czy piękne.
Po trzech godzinach drogi powrotnej Sylwia z ulgą weszła do własnego mieszkania. Bo nawet pogoda sprzysięgła się przeciwko niej: lał mocny deszcz którego kropel nie łagodził nawet kaptur z bluzki Sylwii. Dochodziła już północ i dziewczyna marzyła tylko o  tym by się położyć. A potem może trochę poszlochać w poduszkę.
Nie było jej to dane.
Już od progu usłyszała męski głos i zrozumiała, że tym razem najwyraźniej Oskar z Sebastianem postanowili sobie zrobić imprezkę w mieszkaniu. Nawet nie zarejestrowali momentu jej wejścia, bo gdy weszła do kuchni jej brat pytał Lenarczyka o jakąś dziewczynę. Kukulska nie wysłuchała jego odpowiedzi. Patrzyła tylko na pustą butelkę po winie,  dwie opróżnione po piwie i kolejna na stoliku. I momentalnie policzek wrócił do niej ze zdwojoną siłą. To przecież dlatego się stało: to dlatego ojciec stał się potworem który bije własną córkę, to dlatego jej rodzina osiągnęła status patologicznej i to dlatego miała ochotę wyć do księżyca pytając Boga: dlaczego? Dlaczego to musiało spotkać właśnie mnie?
Zdeterminowana, wparowała do pomieszczenia podnosząc butelki. Potem jeszcze pełną ze stołu. Bez słowa zaczęła wylewać jej zawartość do zlewu.
- Sylwia, co się stało że już wróciłaś…co ty robisz?- Odezwał się Sebastian.
- Wynoś się stąd.- Nakazała Oskarowi cicho lecz stanowczo.
- Dobry wieczór, też się cieszę, że cię widzę.- Ironizował.
- Wynocha z tego domu póki jeszcze go od ciebie wynajmuje.- Dziewczyna traciła cierpliwość.
- Jej widzę, że humorek coś nie dopisuje.- Odparł jej znów nic sobie nie robiąc z jej złości.
- A żebyś wiedział. Wynocha!
- Sylwia, to mój gość. I co w ogóle tu robisz? Miałaś wrócić rano.- Głos zabrał Sebek.
- Tak, ale zmieniłam zdanie. I to nie znaczy, że możesz tu sobie urządzać spelunki.
- Daj spokój, wypiliśmy sobie po piwie.
- I winie też. Na dodatek kolejna butelka na stole. Chcesz się schlać?
- Co cię ugryzło?
- Nic. Chcę po prostu być w swoim mieszkaniu sama. I nie widzieć cię pijanego. A jeśli ty nie widzisz w tym problemu to bardzo mi przykro.
- Ale Oskar i tak zostanie.
- Daj spokój Sebo. Nie mam zamiaru wszczynać awantury w czasie gdy twoja siostra najwyraźniej ma na to ochotę.
- Nie będziesz rozpijał mi brata!- Syknęła jeszcze do Oskara niemal krzycząc. Dokładnie w tej chwili Lenarczyk zdał sobie sprawę z trzech rzeczy. Po pierwsze, Sylwia najwyraźniej była zołzą i miała jędzowaty charakter. Po drugie zaczęło go to już ostro denerwować, bo to nie było całkiem normalne. Wpadać w szał, bo ktoś wypił z jej bratem piwo? I już robił z niego pijaka? Ale trzecia rzecz sprawiła, że dwie pierwsze odeszły w niepamięć. A wszystko za sprawą kaptura, który do tej pory osłaniał jej bladą i mokrą twarz a który teraz z niej spadł. Dzięki temu siniejąca poświata na policzku była doskonale widoczna.
Musiała dostać dość mocno, bo całość była już różowa a do rana z pewnością stanie się fioletowa. Na dodatek na jej dolnej wardze widniało małe skaleczenie dowodzące rozcięcia ust. Stłumił przekleństwo. Kto mógł tak ją uderzyć? Co prawda parę razy sam miał na to ochotę i któregoś razu powiedział jej że przydałoby się jej aby ktoś pięścią nauczył ją kultury, ale tylko w żartach. Nigdy nie podniósłby ręki na żadną dziewczynę: ba, jako dziecko nigdy nawet żadnej nie popchnął. Jej brat chyba zauważył stan siostry w tej samej chwili po otworzył szeroko oczy.
- On ci to zrobił?- Spytał, a Oskar zastanawiał się kim jest owy „on”. Były chłopak który ją nęka? A może zazdrosny narzeczony lub kochanek? To do niego tak często stara się jeździć do domu by dawać pieniądze? A może ją szantażuje?
- Co zrobił?- Odparła mu pytaniem zbita z tropu. Z tego co zauważył domyślił się, że nie miała pojęcia co spowodowało zmianę zachowania jej brata. Gdy przez moment przeniosła wzrok na niego najwyraźniej czekając na podpowiedź złapał się za policzek. Widział jak na moment zamarła, a potem podeszła do lustra.
- Boże.- Szepnęła. Oskar zrozumiał, że nie zdawała sobie sprawy z wielkości i wyglądu potężnego sińca.
- On ci to zrobił?- Powtórzył Sebastian bardziej groźnym głosem. Sylwia dopiero teraz obudziła się z letargu. Cała jej złość się ulotniła.
- Mały wypadek.- Skłamała cicho.- Idę spać.
- Najpierw wszystko mi opowiesz.- Zażądał stanowczo Sebastian.
- Nie ma nic do opowiadania.
- Sylwia…
- Sebastian, proszę…nie dziś, nie teraz.- Dodała cicho czując jak załamuje jej się głos. Nawet nie obchodziło jej to, że świadkiem tego jest Oskar, który najwyraźniej nie ma pojęcia o co chodzi. Jezu, gdyby wiedział komu wynajął mieszkanie, pomyślała z wisielczym humorem.
Sam Oskar tak naprawdę zrozumiał, że jego obecność jest zbędna. I że Sylwia miała wyraźny powód do takiego a nie innego zachowania dzisiejszego wieczora. Odruchowo zrobiło mu się jej żal; dobra nie przepadali za sobą, ale widząc w jej oczach łzy miał ochotę ją pocieszyć i zrobić wszystko by nie popłynęły. I przede wszystkim dowiedzieć się kto ją tak urządził. Mimo to gdy Sebastian spytał go co może zrobić by złagodzić obrzęk policzka siostry powstrzymał się od zadania jakiegokolwiek pytania odpowiadając szczegółowo na te zadane przez niego. Potem kazał Sebastianowi uszykować odpowiednie rzeczy do zminimalizowania efektów opuchlizny postanawiając pomóc skoro Kukulski go nie wyrzucił. (Zignorował  przy tym fakt, że wcześniej zrobiła to jego siostra; a nawet ze trzy razy.)
- To nasz ojciec.- Choć nawet nie liczył, że po odejściu Sylwii do pokoju dowie się czegoś od Sebastiana to okazało się iż chłopak jest skory do rozmowy. Wynikało to raczej z gniewu, bo gdy szykował siostrze okład niemal z brutalną siłą łamał lód. Widać było, że jest wściekły z bezsilności. I Oskar całkowicie go rozumiał. Gdyby sam miał siostrę też zareagowałby w ten sam sposób.
- Masz na myśli, że to on ją uderzył?- Upewnił się mimo wszystko.
- Tak.- Sebastian ciężko westchnął. Do tej pory nie wspominał Oskarowi o swojej sytuacji rodzinnej poza tym, że do niedawna mieli kłopoty finansowe. Lubił Oskara, ale zwyczajnie się wstydził. Teraz jednak to się nie liczyło: po prostu musiał dać ujście swojej złości. Dlatego zaczął opowiadać Oskarowi o pijaństwie swojego ojca które trwa już kilka lat, o tym że on sam długo się wahał zanim odszedł z domu choć chęć nauki i samodzielności zwyciężyła. Wyznał, że powinien przewidzieć iż ojciec może posunąć się do tego stopnia by skrzywdzić kogoś fizycznie, bo już nie raz się w ten sposób odgrażał. Ale do tej pory to się nigdy nie zdarzyło. Oskar ze swej strony starał się go pocieszyć. Mówił więc, że nie jest winny temu co się dzieje, tak samo zresztą jak Sylwia. Na koniec, gdy zdecydował się iść do sklepu po potrzebną maść oznajmił Lenarczykowi, że sam to zrobi a w tym samym czasie Oskar ją opatrzy, bo w końcu jest lekarzem. Tuż przed wyjściem poprosił jeszcze kolegę aby niczego nie mówił jego siostrze.
- Sylwia nie znosi litości. Pomagała nam jak tylko mogła, przysyłała pieniądze, starała się przekonać matkę do rozwodu, ojca by się leczył, a braci by stali się bardziej zaradniejsi. Dlatego nie mów jej tego co ci powiedziałem. Poznałeś ją już chyba trochę by wiedzieć, że prędzej dałaby się pokroić piłą łańcuchową niż przyznać że potrzebuje pomocy. Zresztą zawsze taka była. Nawet teraz zamknęła się w swoim pokoju.
- Dobrze. Obiecuję.- Zapewnił wciąż przetrawiając to czego się dowiedział. I w końcu zrozumiał tę jej ciągłą harówkę, niechęć (a raczej gigantyczną niechęć) do alkoholu, to że bała się gdy jej brat wychodził z nim do baru czy klubu bojąc się, że powieli nałóg ojca.  Postanowił jednak zastanowić się nad tym później. Teraz musiał ją przynajmniej opatrzeć.
- I nie bądź wobec niej bardzo złośliwy, dobra? Wiem, że się nie lubicie bo Sylwia mnie też potrafi doprowadzić do szewskiej pasji i zgadzam się z tym, że teraz potraktowała cię nie fair więc masz pełne prawo by…
-…Sebek, wszystko rozumiem. Idź już po tę maść.
- Dzięki stary. Właściwie to nie wiem czemu ta moja siostra tak cię nie lubi.- Oskar uśmiechnął się, a gdy w końcu Kukulski wyszedł wziął na tacę wszystkie potrzebne mu rzeczy i tak gotowy robił zapukał do pokoju Sylwii.
Tak jak się spodziewał leżała na łóżku nadal w swoim ubraniu. Mimo, że z pewnością z powodu mocnego deszczu całe było mokre.
- Sebastian, proszę. Dobrze wiesz, że teraz nie chcę o tym…- Zaczęła płaczliwym tonem.-…co ty tu robisz?- Dokończyła starając się by jej głos zabrzmiał normalnie. Na widok Oskara pospiesznie wytarła oczy wierzchem dłoni. Wyraźnie się ich wstydziła. On z kolei zaczął się zastanawiać dlaczego właściwie kobiece łzy tak rozczulają. Nawet jego chociaż nigdy by się do tego nie przyznał. A może to przez rozmowę z Sebastianem? Dlatego, że poznał przyczynę opuchniętego policzka patrzącej na niego wrogo dziewczyny?
- Masz.- Podał jej zimny okład celowo się nad nią nie roztkliwiając. Intuicyjnie wiedział, że tego nie chce. Poza tym pamiętał o tym co obiecał.
- Niczego od ciebie nie potrzebuję. Dlaczego mój brat cię pozwolił ci tu wejść? Przecież wie, że się nie znosimy.
- Może, ale jestem lekarzem.
- Dopiero będziesz. I to neurochirurgiem.- Oskar wzruszył ramionami.
- Dla Sebastiana specjalizacja nie ma znaczenia: lekarz to lekarz. Usiądź. Pomogę ci z tym.
- Sama sobie poradzę, dzięki.
- Teraz jestem tutaj jako doktor a nie kolega twojego brata i ktoś kogo nie lubisz. Lepiej współpracuj.- I choć nie sądził, że posłusznie spełni jego polecenie to zrobiła to. Widocznie policzek bardziej wytrącił ją z równowagi, że nawet nie miała ochoty z nim dyskutować a co dopiero wdawać w ostrą sprzeczkę.- Odwróć twarz w lewo.- Odezwał się znowu smarując opuchliznę naprędce sporządzoną mieszkanką na bazie zimnego kremu i resztek maści przeciwbólowej oraz kilku ziół.
- Co to jest?
- Właściwie bardziej placebo niż lek, ale to musi nam wystarczyć o tej godzinie. Choć twój brat i tak wyszedł próbując jeszcze znaleźć coś bardziej odpowiedniego.
- Trzeba było go powstrzymać. Nic mi nie jest.
- Na pewno?- Wiedziała, że nie pyta ją o siniak. Chodziło mu o jej kondycję psychiczną, ale Sylwia nie miała ochoty na ten temat z nim rozmawiać. Właściwie dopiero teraz zaczęła się zastanawiać jak wiele powiedział mu Sebastian na temat relacji panujących w jej rodzinie.
- Co wiesz?
- Hm?
- Mój brat mówił ci o…o osobie która…
- Która cię uderzyła? Nie.-Skłamał tak jak prosił go o to Sebastian.- Widać było, że nie chce nic mówić, więc nie pytałem. Ty chyba też nie chcesz o tym rozmawiać.
 - Nie.
- W takim razie wracajmy do maści. Przesuń głowę….a teraz trochę pochyl…jeszcze bardziej. Unieś brodę do góry.
- Może jeszcze zamerdaj ogonem i zaszczekaj?
- Może później jeśli chcesz.- Zignorował jej zaczepkę. Potem dotknął kciukiem kącika ust. Skrzywiła się.- To też pewnie nieźle boli, co?
- Tak, ale w porządku. To tylko lekkie rozcięcie.
- Jutro przyniosę ci odpowiednią maść. Dzięki temu szybciej się zagoi.- Przez moment przyglądał się badawczo jej twarzy, aż zorientował się że ona robi to samo w stosunku do niego.- Coś nie tak?
- Nie. Po prostu do tej pory nie mogłam wyobrazić sobie ciebie w roli lekarza, ale okazuje się że potrafisz zachowywać się poważnie.- Słysząc to się uśmiechnął.
- Czasami trzeba. No cóż, chyba będę się zbierał.- Nic na to nie odpowiedziała, nie próbowała go zatrzymać. Bez słowa obserwowała tylko gdy sprzątał pozostałości maści i jej opakowanie. Dopiero tuż przy drzwiach usłyszał ciche:

- Dziękuję.- Spojrzał na Sylwię. Widział w jej spojrzeniu coś co powiedziało mu, że najwyraźniej zmaga się z problemem ojca, który ją uderzył. Przypomniał sobie dawną rozmowę z Maćkiem od której zaczęła się jej kłótnia z Drwęckim…Mówił wtedy, że Kukulska ma jakieś problemy finansowe i inne. Chyba jednak nawet on nie miał pojęcia jakie są groźne skoro prowadzą do rękoczynów. Prawdę mówiąc sam miał szczerą ochotę walnąć w pysk  tego jej ojca. No bo jak można uderzyć własne dziecko? Potrząsnął głową zamykając drzwi. Co go to w końcu obchodziło? Jej brata traktował jak swojego zmarłego Adriana a w niej widział…no właśnie: kogo? Jeszcze jedną osobę której trzeba pomóc? Czemu miał tę piekielną właściwość przyciągania do siebie ofiar losu i chęć pomocy im? Nie powinien tego robić. Miał dość własnych problemów. A poza tym nawet jej nie lubił. To, że uderzył ją własny ojciec nie zmieniło jej charakteru ani stosunku do niego. 

9 komentarzy:

  1. Jak zwykle świetne :) Już nie mogłam się doczekać :P Sylwia ma ciężko w życiu. Ojciec alkoholik, matka, która nie chce go zostawić i jeszcze problemy finansowe. A mimo to sobie radzi. Nie poddaje się i walczy. Choć trochę pochopnie postąpiła zrywając kontakty z Darią i Maćkiem, nie dała im szans na wytłumaczenie To, jak opisujesz ich przeżycia, rozterki jest po prostu niesamowite :). To jak potrafisz ,,wejść" w psychikę bohatera jest mistrzowskie. Czekam na następną część :) Pozdrawiam roksana

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam Oskara, już wcześniej to mówiłam, ale na prawdę mam nadzieję na happyend Sylwia- Oskar ;)
    Bardzo ciężko jest opisywać problemy zwiazane z nałogami, emocje z tym związane i w ogóle, ty poradziłaś sobie bardzo dobrze j,ak ze wszystkim zresztą :p Ja kilka razy na prawdę sie wzruszyłam, co jest nie lada wyczynem, także szacunek dla ciebie :D Mam nadzieję, że już niedługo zaczną się pojawiać częściej te notki bo po prostu nie da sie wytrzymać tak długo ( w zasadzie to tydzień to nie długo, ale czekać na kolejną część twojego opowiadania wydaje się być wiecznością :P)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja tez na maxa kibicuje Oskarowi. On i Slwia w końcu zrozumieją co do siebie czują a wtedy Maciek niech żałuje że był kretynem.
    Pizdrawiam, Ana.

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja myśle ze happy end to Sylwia i Maciek mimo trudnego początku każdy ma szanse na poprawę i ogarnięcie sie. A co do technicznych spraw to dla mnie jest ok moze zostać tak jak jest :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Przeczytałam dokładnie jeszcze raz wzruszyłam sie bardzo. Rzeczywiście przyznaje że Maciek mógłby zostać pierwszym zauroczeniem a Oskar ostatnim :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Cześć. Mam nadzieję że ta sytuacja, zbliży do siebie trochę Oskara i Sylwie i że w koncu zakopia topór wojenny. Nie mówię tego żeby później było razem bo znając życie niezależnie z kim będzie Sylwia napiszesz to w taki sposób że mi się spodoba. Po prostu dobrze mieć choćby przyjaciela w kimś takim jak Oskar. Podejrzewam, ze gdzieś tam w środku jest inny niż próbuje udawać że jest. Pozdrawiam, Megi

    OdpowiedzUsuń
  7. Hejo :) dodasz coś dzisiaj? Niestety od jutra idę do szpitala a tam mam zakaz telefonów i laptopów a chciałabym wiedzieć jak się rozwinie akcja :)
    Pozdrawiam Asia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj :-) Teraz akurat mam troche wolnego czasu aż do wieczora,a że wczoraj sporo już napisałam to sądzę, że uda mi się wstawić coś jeszcze dzisiaj.Może nawet trochę dłuższą część. Spodziewaj sie czegoś kolo 18.00 lub 19.00
      PS: Mam nadzieję, że z tym szpitalem to nic poważnego i szybko dojdziesz do sobie. Powodzenia i wszystkiego dobrego ;)

      Usuń
    2. musiałam przejść kontrolne badania :) jak na razie wszystko ok i już nie muszę tam wracać :)

      Usuń