Hejka i pozdrowienia dla wszystkich :-) Jak zwykle na początek trochę gorzkich żali. Tym razem dla waszej wygody. Jestem na bakier z komputerami i tworzeniem blogów (do tej pory nie wiem jakim cudem udało mi się utworzyć ten, bo choć pewnie nie jest zbyt skomplikowane dla mnie to była czarna magia- a mówią że moje pokolenie to pokolenie technologii, ale nieważne), dlatego chciałam spytać czy ktoś z was orientuje się może jak wstawić linki do poszczególnych opowiadań tak by wyświetlały się po kliknięciu w odpowiednie opowiadanie z prawej strony interfejsa? No i czy to w ogóle jest na miarę moich możliwości czy lepiej się za to nie brać, bo zbyt skomplikowane? (po poszperaniu w necie takie mi się wydaje teraz, ale może jestem mało kumata a czasami trzeba mi coś tłumaczyć łopatologicznie) Albo skoro jest za trudne to może wstawić po prostu hiperłącze przy każdym opowiadaniu do następnego albo poprzedniego? (chociaż wydaje mi się to bez sensu, bo przecież można kliknąć w "następne" albo "poprzednie"). A może zostawić wszystko tak jak jest? Także dajcie mi znać jak możecie. I na koniec jak zwykle miłego czytania.
Sylwia Kukulska nigdy nie była osobą impulsywną: zwykle po dziesięć razy rozważała wydanie każdej złotówki nie dlatego że miała ich zazwyczaj bardzo mało (choć to też był ważny argument), ale dlatego by się upewnić czy rzeczywiście potrzebuje danej rzeczy. Nigdy nie lubiła spontaniczności czy niespodzianek, denerwowało ją określnie: zgadnij co mi się dzisiaj przytrafiło, bo nie cierpiała biadolić się nad próbą odkrycia tego. Rozumiała tylko jasne i klarowne sytuacje, bo miała analityczny umysł. Z tych powodów podjęta przez nią spontaniczna decyzja o przeprowadzeniu się do akademika i zerwaniu związku z Drwęckimi była zupełnie nieznana jej naturze. Dopiero później zorientowała się, że gdy nie ma się pieniędzy, nie ma miejsca na dumę. Bo ona właściwie ich nie miała. Mimo to nie wyrzucała sobie tego; zawsze była zdania żeby nie patrzeć wstecz, bo to do niczego nie prowadzi. No, chyba że do gdybania ale w ten sposób wracała do patrzenia wstecz. A tego przecież nie robiła. Dlatego też teraz zdecydowała się rozważnie ocenić swoją sytuację i podjąć tym razem rozsądne decyzje by odpowiednio pokierować swoim życiem.
Sylwia Kukulska nigdy nie była osobą impulsywną: zwykle po dziesięć razy rozważała wydanie każdej złotówki nie dlatego że miała ich zazwyczaj bardzo mało (choć to też był ważny argument), ale dlatego by się upewnić czy rzeczywiście potrzebuje danej rzeczy. Nigdy nie lubiła spontaniczności czy niespodzianek, denerwowało ją określnie: zgadnij co mi się dzisiaj przytrafiło, bo nie cierpiała biadolić się nad próbą odkrycia tego. Rozumiała tylko jasne i klarowne sytuacje, bo miała analityczny umysł. Z tych powodów podjęta przez nią spontaniczna decyzja o przeprowadzeniu się do akademika i zerwaniu związku z Drwęckimi była zupełnie nieznana jej naturze. Dopiero później zorientowała się, że gdy nie ma się pieniędzy, nie ma miejsca na dumę. Bo ona właściwie ich nie miała. Mimo to nie wyrzucała sobie tego; zawsze była zdania żeby nie patrzeć wstecz, bo to do niczego nie prowadzi. No, chyba że do gdybania ale w ten sposób wracała do patrzenia wstecz. A tego przecież nie robiła. Dlatego też teraz zdecydowała się rozważnie ocenić swoją sytuację i podjąć tym razem rozsądne decyzje by odpowiednio pokierować swoim życiem.
Pierwszą z nich był telefon do
Sebastiana by oznajmić mu, że już dłużej nie będzie pracował na budowie. Za
miesiąc złoży papiery na uczelnię i zapisze się na studia. Oczywiście zaoczne,
bo dzięki temu będzie mógł podjąć pracę ale mimo wszystko uzyska wykształcenie.
Sylwia wiedziała, że marzy o pracy elektryka (choć może nie było to coś czego
pragnie wielu mężczyzn, ale jej chodziło tylko o to co pragnie jej brat), a
grzebanie w samochodach nie było jego pasją. Właściwie wybrał technikum
mechaniczne, bo znajdowało się blisko ich domu. Nie kierował się własnymi
zainteresowaniami i przesłankami. Ale teraz siostra chciała by to zrobił.
Choćby po to by wynagrodzić jej fakt, jak wiele robił ostatnio dla ich rodziny.
Po drugie wiązało się to z koniecznością
mieszkania jej brata w stolicy, a co za
tym idzie wynajęcia jakiegoś pokoju. Sebastian praktycznie nie bywał w
Warszawie, więc zupełnie jej nie znał. Z tych powodów dziewczyna postanowiła
znaleźć mieszkanie dla ich dwójki. Nie było to łatwe; Sylwii nie zależało na
czymś szczególnie przestrzennym czy dobrze usytuowanym (o wystroju w mieszkaniu
Darii nie miała co marzyć); wystarczyłaby jej mała kawalerka z jednym pokojem.
Do saloniku wstawiliby zamiast sofy łóżko i Sebek mógłby tam spać. Tyle, że
właściciele raczej sceptycznie nastawiali się do widoku młodej dziewczyny i
chłopaka. Podczas jednej z rozmów jeden z nich otwarcie powiedział, że on już
kiedyś wynajął swoje mieszkanie takiemu „rodzeństwu” jak oni i po roku
doczekali się dziecka, które zniszczyło mu ściany i progi. Na nic zdały się
tłumaczenia, że oni nie są parą a prawdziwą rodziną. Przecież Sebastian był od
niej młodszy. Taa, jakby dwa lata robiły specjalną różnicę. Poza tym Sylwia
niechętnie musiała przyznać, że wyglądał poważnie co w połączeniu z wysokim
wzrostem sprawiało iż jej brat wydawał się starszy niż w rzeczywistości.
Mimo to dziewczyna nie ustawała w
wysiłkach. Przez ostatni miesiąc na zmianę siedziała w bibliotece, kompletowała
notatki i przeglądała gazety. Został jej przecież tylko czerwiec, a potem
musiała wynieść się z akademika. I coś postanowić. Oprócz mieszkania próbowała
również znaleźć pracę. O problemach z pijanym ojcem i zapracowaną matką, która
nie zgadzała się na rozwód z nim na razie nie chciała myśleć tak samo o
dorastających braciach którym ktoś powinien wskazać odpowiednią drogę. Miała
przecież jeszcze swoje problemy: na uczelni wciąż widywała Darię, która już po
tygodniu nieustannych telefonów do niej i próbie skontaktowania się na uczelni
zaprzestała starań utrzymania ich przyjaźni oraz z jej starszym bratem którego
wciąż widywała podczas weekendowej pracy w szpitalu.
Nie odzywali się do siebie.
Nawet na siebie nie patrzyli co było
wyjątkowo dziwne, bo przelotny kontakt wzrokowy występował nawet między
nieznajomymi. Ale każde z nich tak bardzo starało się tego uniknąć, że zdawało
się nawet nie zwracać na to uwagi.
Z tej przyczyny przerwy spędzała
samotnie, albo z którąś z pielęgniarek (gdy zdecydowała się iść do ich pokoju
czego najczęściej nie robiła). Poza tym kserówki notatek jakie czasem zostawiał
doktor stażystom odbierał teraz Oskar lub Mateusz czy Franek choć dawniej robił
to właśnie Maciek. Sylwia starała się traktować to zupełnie profesjonalnie i
nie pamiętać o tym, że młodzi lekarze dzięki rozmowie z Drwęckim doskonale
wiedzą w jak ciężkiej jest sytuacji. Zdecydowanie trudniej było przy Oskarze,
bo oprócz naturalnej niechęci do niego pozostawała jeszcze kwestia tamtego
pocałunku, który na niej wymusił.
Zrobiłem
to bo trochę mi cię szkoda. Możesz mówić co chcesz, ale ja cię przejrzałem. Jesteś
po uszy zadurzona w Drwęckim.
Czuła się głupio ze świadomością, iż
wiedział o tym od samego początku. I przede wszystkim, że miał rację
Tak
się przypadkiem składa, że ten koleś zna się z Maćkiem jeszcze z liceum a więc
dużo lepiej jak ty. I trafniej potrafi ocenić jego zaangażowanie, stąd wie że
on do ciebie nic nie czuje. Ale skoro chcesz się łudzić to droga wolna.
Boże, tylko dzięki wrodzonej
powściągliwości nie uderzyła go wtedy w tę jego mordę. Bo on nie miał buzi, ale
właśnie mordę. (A przynajmniej dla niej). Na dodatek zdawało jej się, że
zamiast czuć choć lekkie zawstydzenie z powodu zaistniałej sytuacji (musiał
przecież zdawać sobie sprawę, że to przez jego rozmowę z Maćkiem i Mateuszem w
pokoju lekarskim dla stażystów pokłóciła
się z Drwęckim kończąc ich znajomość). A mimo to jego spojrzenie gdy
przypadkiem na niego spojrzała gdy na przykład przechodził korytarzem było
niemal kpiarskie. Nie miał poczucia wstydu.
Na przykład tydzień temu w niedzielę
(gdy dał jej jakiś szablon do skserowania od lekarza prowadzącego ich stażu)
spytał jej czy skoro już nie marnuje swoich ciast na Maćka (tak właśnie
marnuje, nie daje), to czy mogłaby się podzielić z nim. Gdy ze złością odparła
mu, że już nie piecze choć na biurku miała wyjęty kawałek upieczonej wczoraj
babki odpowiedział jej, że to prawdziwa szkoda. Potem dodał, że robi świetny
sernik, bo parę razy Maciek częstował nim jego albo Mateusza.
Sylwia wiedziała, że nie powiedział tego
celowo; pewnie po prostu wydawało mu się, że wyznał komplement dotyczący jej
wypieków (choć może jednak nie?), więc nie zdawał sobie sprawy jak bardzo ją
tym rani. Bo świadomość, że gdy czasami specjalnie piekła dla Maćka małe porcje
słodkich deserów by miał kilka kawałków również na dwa lub trzy następne dni a
on dawał je swoim kumplom nie była zbyt miła. Raczej dobitnie wyrażała jego
stosunek do niej. Chociaż z drugiej strony to tylko ciasto. Przecież nie kazała
mu go zjadać samemu albo na opakowaniu nie pisało: konsumpcja dozwolona dla
Maćka Drwęckiego. Skoro mu go dawała to było logiczne, że od tej pory mógł
dowolnie rozporządzać jej ciastem. Bo stawało się jego. Jako ekonomistka
doskonale to wiedziała. Ale jako beznadziejna romantyczka (choć nawet sama przed sobą udawała pragmatyczną) miała nadzieję, że ten gest coś dla niego znaczył.
Z kolei w tym tygodniu, w sobotę (czyli
wczoraj) Oskar powiedział jej, że kiepsko dziś wygląda. Ale zrobił to w swój
zwyczajny lekko kpiarski sposób tak, że zabrzmiało to niemal jak obelga.
Najgorsze było to, że mu na tym zależało bo gdy kazała mu się nie odzywać,
odparł że wyraził tylko swoją troskę o nią. I wtedy Sylwia zrozumiała, że jej
niechęć do niego jest odwzajemniona.
Prawdę mówiąc nie miała pojęcia dlaczego
on jej nie lubił. Ona miała przecież przynajmniej trzy powody ( wymusił na niej
pocałunek i wykpił jej uczucia do Maćka, uczestniczył w rozmowie która ją
kompromitowała i robił niemiłe komentarze). Ale on? Jasne, teraz była dla niego
wredna, ale zrobiłaby tego gdyby to on nie zaczął. Nie zamierzała się jednak
nad tym dłużej zastanawiać czy też roztrząsać. Tym bardziej marnując swoją
krótką przerwę podczas której miała szukać mieszkania. Niechętnie (bo miała
przeczucie, że raczej nic nie znajdzie) wzięła do ręki zakreślacz zaznaczając
kółeczkiem możliwe lokalizacje. Po pracy w szpitalnej recepcji będzie musiała
parę razy przedzwonić i zapytać o szczegóły.
- Hej, Sylwia. Masz może trochę kawy?
Zabrakło mi.- Usłyszała obok siebie głos dokładnie w tym samym momencie w którym pomyślała o konieczności dzwonienia.
No tak, w tym tygodniu jeszcze jej nie wkurzył. Bo to był w właśnie Oskar.
- Nie piję kawy.- Odparła kłamiąc by
szybko się go pozbyć.
- Nie bądź Żyd. Rano nie zdążyłem nic
wypić. Padam z nóg.
- Przykro mi.- Wzruszyła ramionami, ale
widząc że w ten sposób się go nie pozbędzie ciężko westchnęła wstając z
krzesła.- Okej, przyniosę ci.- Niechętnie dowlekła się do pokoju pielęgniarek i
biorąc kilka łyżek kawy do torebki. Potem wróciła na recepcję. Oskar swobodnie
opierał się o jej stolik patrząc na jego zawartość. Szybko dała mu kawę.-
Trzymaj.
- Dzięki.- Posłał jej szeroki uśmiech
odsuwając się od biurka. Potem palcem wskazał w gazetę.- Szukasz mieszkania?-
Kukulska wzruszyła ramionami.
- Może.
- Jeśli tak to mogę mieć coś dla ciebie.
- Nie, dziękuję.- Odparła sucho.
Roześmiał się.
- Nie ze mną.- Wyjaśnił.- Mam mieszkanie
w centrum po babci, które po jej śmierci stoi puste. Dwa spore pokoje, kuchnia z
niewielkim salonikiem i łazienka.- Wymienił.-Babcia zmarła trzy miesiące temu.-
Dodał w sumie nie wiadomo po co. Może to dlatego zamiast wyrazić mu współczucie
nawet jeśli nie byłoby szczere wypaliła:
- I ja miałabym mieszkać w mieszkaniu
nieboszczki?
- Czemu nie? Za życia była zabawna, choć
na starość zrobiła się nieco upierdliwa. Jestem pewny, że jako duch okazałaby
się być jeszcze lepsza.
- Żartujesz sobie ze mnie?
- Teraz tak. Ale nie z tym mieszkaniem.
To co, chcesz poznać szczegóły?
- Raczej nie.
- Dlaczego? Bo ja ci to proponuję?
- Bo raczej mnie nie stać.- Odparła
sarkastycznie przenosząc wzrok z Oskara na własne biurko. Ponownie wzięła do
ręki zakreślacz.
- Czynsz nie musiałby być wysoki.
- Nie mam zamiaru korzystać z twojej
propozycji dotarło? A może to Maciek cię przysłał co?
- Niby dlaczego?
- Bo inaczej byś mi niczego nie
proponował. Chociaż nie, i tak przecież wiesz o stanie moich finansów.
- Tak, ale nie mam zamiaru zaniżać ceny
specjalnie dla ciebie. Opłaty plus jakieś powiedzmy szesnaście, siedemnaście
stówek dla mnie.- Aż ją zatkało gdy to usłyszała.
- Oszalałeś? W mieszkaniu Darii były dwa
duże pokoje, salon, łazienka oddzielnie z toaletą, balkon i ogródek. I płaciła
2500 zł.
- Hm, więc może trochę mniej. Albo nie,
przynajmniej nie oskarżysz mnie o litowanie się nad sobą.- Odezwał się z
krzywym uśmieszkiem. Potem gdy ona nadal totalnie wmurowana milczała zastanawiając
się skąd o tym wie, dodał:- Opłaty to zazwyczaj pięćset złotych bez internetu,
więc za mieszkanie by nie być stratnym mógłbym brać jakiś tysiąc, może tysiąc
dwieście. Pamiętaj, że ma dwa pokoje więc bez problemu możesz sobie znaleźć
jakąś szarą studentkę i dzielić z nią te opłaty na pół. Zastanów się więc i
jakby co daj mi znać. Aha, i dzięki za kawę.- Nic nie odpowiedziała choć w
głowie już zaczęła rachować. To byłoby jakieś tysiąc osiemset złotych na dwoje:
ją i Sebastiana. Na jedzenie miesięcznie wydawała średnio czterysta złotych, do
tego miesięczna opłata za studia (bo zamierzała przecież przenieść się na
zaoczne) tyle samo i bilety komunikacji miejskiej, opłata za internet który
ewentualnie musiałaby założyć, kartę do telefonu…tak, to byłoby możliwe.
Spokojnie może znaleźć sobie pracę by zarobić 2000 zł w Warszawie. Po wakacjach
z powrotem będzie miała stypendium i to jak dobrze pójdzie (a miała nadzieję,
że tak będzie bo już na miesiąc przed ostro zakuwała do sesji) i to te z
najwyższej puli więc spokojnie da radę się utrzymać. Nawet pracując jako zwykła
kelnerka choć prawdę mówiąc miała nadzieję na podjęcie pracy w swoim zawodzie.
A i Sebastian ze statusem studenta zrobi to bez problemu. (Już rozmawiała z nim
na ten temat). W dodatku jako mężczyzna ma szansę zarobić więcej. Pozostawało
tylko pytanie czy Oskar mówił szczerze, w co powątpiewała.
W następnym tygodniu nic nie wspomniał o
swojej propozycji, więc Sylwia z lekkim żalem zaczęła ponownie studiować rubryki z
mieszkaniami do wynajęcia. Ale dwa tygodnie później, tuż przed pierwszym
egzaminem w sesji Lenarczyk opowiedział jej szczegóły na temat mieszkania babci
takie jak lokalizacja, piętro, dokładne opłaty. Na koniec spytał jej czy wciąż jest
zainteresowana. Wyjaśniła mu, że tak,
jeśli za taką cenę jaką jej podał wcześniej. I dodała, że będzie
mieszkała z mężczyzną. Chciała z góry wiedzieć czy to ma jakieś znaczenie.
Większość wynajmujących miała problem z wynajmowaniem mieszkania facetom jakby
wszyscy byli bałaganiarzami i brudasami sprowadzającymi do niego kupę
dziewczyn, imprezującymi i litrami
chlającymi alkohol.
Zauważyła, że to go zaskoczyło. Szybko
odzyskał nad sobą panowanie i z powrotem przybrał swój zwyczajowy lekko
zblazowany wyraz twarzy, a Sylwii po raz pierwszy przyszła do głowy myśl, że on
mógł to robić bo był nią zainteresowany. Szybko jednak uznała ją za absurdalną.
I jak się okazało słusznie.
- A więc w końcu przejrzałaś na oczy, co?
- Hm?
- Wybijasz sobie z głowy Maćka innym
facetem.- Wyjaśnił. I ponownie ją zezłościł. Jakim prawem rozmawiał z nią jakby
powinien to wiedzieć lub był jej przyjacielem? Przecież właściwie się nie
znali. Dlatego odparła enigmatycznie:
- Może tak, może nie. A co to tego
chłopaka z którym chcę mieszkać to będzie mój brat.- Z satysfakcją zauważyła
jego zaskoczenie. Bo ją zezłościł przypominając o poprzednim właścicielu
mieszkania który zarzucił jej to samo. Że Sebastian nie jest jej bratem, a
kochankiem.
- No to nawet lepiej. W takim razie
zobaczę ile nagromadziło się tam kurzu i postaram się ogarnąć wszelkie rupiecie. Potem dam ci znać.
- Okej. Myślisz, że uda mi się to zrobić
do końca czerwca?
- Jasne. Postaram się do następnego
tygodnia dać ci odpowiedź.
- Dzięki.
- Nie ma sprawy. Ale skoro jesteś taka
wdzięczna to może w ramach podziękowań upieczesz mi jakieś ciasto?
- Raczej nie. Najpierw dom, potem
porozmawiamy.- Westchnął afektowanie.
- W dzisiejszych czasach bezinteresowna
dziewczyna to rzadkość, ale taka która umie gotować jeszcze bardziej.- Słysząc
taką głupotę przewróciła oczami ciesząc się, że w końcu odszedł. A potem
skreśliła problem mieszkania z listy niezbędnych do zrobienie rzeczy. Teraz mogła brać się za szukanie
pracy i naukę do ostatniego egzaminu.
Wszystko potoczyło się właściwie dobrze;
co prawda nie znalazła pracy w zawodzie, ale jako recepcjonistka w biurowcu, za
to nieźle płatną. Mogła właściwie zrezygnować z weekendów w szpitalu, ale na
razie nie chciała tego robić. Na wszelki wypadek wolała mieć trochę na zapas.
Albo wysłać nadwyżkę do domu.
Sebastian też radził sobie całkiem
nieźle: na początku szło mu dość opornie ze znalezieniem sobie czegoś, w końcu
nie miał jeszcze statusu studenta i związanych z tym wszelkich zniżek, ale mimo
to zaczepiał się jako ankieter czy hostess. Potem znalazł pracę jako ochroniarz
w jednym ze sklepów galerii handlowej. I pozostało tak do końca wakacji.
Dom starali się odwiedzać raz w
tygodniu. Sylwia, widząc że jej prośby o czystość trochę nie trafiają do braci
zdecydowała się na strategię kija i marchewki. Skończyło się to na tym, że gdy
w niedzielne dość późne popołudnie przyjeżdżała do domu choć na kilka godzin aż
do rana Jarek i Darek pucowali dom by dostać prezent. Dlatego potem nie
uprzedzała o swoich przyjazdach. Wiedziała, że interesowność nie jest najlepszą
metodą uczenia ich, ale na razie nic lepszego nie wymyśliła.
Po raz pierwszy od pół roku udało jej
się zobaczyć z ojcem. A właściwie trudno było te krzyki nazwać rozmową, bo był
pijany i na jej oskarżenia reagował obelgami. Sylwia była szczerze zaskoczona. Co
prawda wiedziała, że jest źle ale nie aż tak bardzo. W końcu nie mogła
uwierzyć, że jej ojciec który nosił ją na barana i całował na dobranoc zmienił
się w okropnego potwora myślącego tylko o butelce.
- Spokojnie siostra, nie łam się.-
Pocieszał ją Sebastian gdy wracali późnym wieczorem do domu. Nie bała się tego
robić gdy był z nią brat.- Jest alkoholikiem, on wcale nie myślał tak o tobie
gdy ci to wszystko mówił.- Nic na to nie odpowiedziała, bo nawet nie wiedziała
co. Przecież to były wierutne bzdury. I fakt, że pocieszał ją właśnie Sebastian
dobitnie jej to uświadomił.
Po tym wydarzeniu unikała ojca jak tylko
mogła podczas tych wizyt, a gdy nawet tak się zdarzyło że musiała się do niego
odezwać ograniczała się do niezbędników. Już go nie opieprzała, nie
krytykowała, nie wyrzucała mu że zmienił się w pasożyta dając zły przykład
szesnastoletnim bliźniakom którzy przecież teraz najbardziej potrzebują ojca.
Tylko dyskretnie dawała matce do ręki to co była w stanie dać i wracała do
pracy w Warszawie.
Z czasem jednak zaczęło martwić ją coś
innego. Początkowo, po kilku wizytach Oskara w wynajmowanym przez nią od niego
mieszkaniu (a to naprawił kran, a to wymienił uszczelkę w zlewie czy zmontował
dodatkowy zamek w drzwiach) sądziła, że się od niej nie odczepi i odwiedza ją,
bo wie jak ją tym irytuje. Potem jednak wszystko wskazywało na to, że zamierza
to robić z przyczyn towarzyskich. A raczej tych związanych z jej osobą, bo tak
naprawdę chodziło mu o Sebastiana. A Sylwia nie chciała by jej młodszy i wciąż
jeszcze podatny na wszelkie wpływy brat był narażony na obecność kogoś takiego.
Może nie znała dobrze Oskara i była mu wdzięczna za lokum w niezłej lokalizacji
i cenie, ale to nie znaczy ze zmieniła swoją opinię o nim. Bo był mężczyzną aroganckim
i jednocześnie bardzo sarkastycznym; Maciek nie raz opowiadał o tym jak razem z
nim robił jakieś niebezpieczne rzeczy albo podejmował wyzwania, bo Mateusz był
na to za cienki. Albo, że to przez niego zapalił pierwszego papierosa czy wypił
piwo. Oczywiście wiedziała, że każdy chłopak ma w swoim nastoletnim życiu pewne
grzeszki to jednak Kukulska wolała nie ryzykować. Przecież nawet na tamtej
imprezie u Drwęckiego (tej samej na której ją pocałował) wypił przynajmniej
trzy lub cztery piwa. Pijaństwo przez ojca strasznie ją zniesmaczało. Nawet
niewinny kieliszek na imprezie na których niańczyła Darię wywoływał u niej
silny wstręt. Nie mogła przemóc się do alkoholu. Nie, gdy wiedziała że to przez
niego kilka ostatnich lat stało się dla jej rodziny koszmarem.
Starała się wyperswadować bratu tę
znajomość; tłumaczyła że zaraz po wakacjach na studiach znajdzie przyjaciół (bo
argumentował, że nie ma nikogo innego z kim mógłby się trochę rozerwać w
Warszawie), że Oskar nie jest dla niego najlepszym przykładem. A już
szczególnie gdy dowiedziała się co robią podczas takich męskich wypadów: idą do
pubu i piją po piwie albo do klubu potańczyć! Co prawda Sebek nie wracał z
takich spotkań pijany, ale i tak było po nim widać stan oszołomienia. A
przecież powinien uważać. Ona też po pracy chciała się rozerwać, ale jej
służyła do tego celu książka. Dlatego w piątkowy wieczór, gdy zauważyła że brat
szykuje się na wyjście postanowiła zaczekać na Oskara i wyjaśnić mu, iż nie
zamierza tolerować jego zachowania. I ma się odczepić od jej brata.
Wyśmiał ją.
Tak, po prostu parsknął śmiechem, a
potem zapytał Sebastiana czy skończył osiemnaście lat jakby nie wiedział, że ma
ich dwadzieścia jeden. A jej bezczelny brat przyłączył się do tego śmiechu.
- Daj spokój siostrzyczko, wszystko
będzie dobrze. Wrócę około pierwszej a może i po północy jak zawsze.
- Ale przecież musisz rano wstać.
Obiecałeś mi, że jeszcze przed pracą pomożesz mi przestawić łóżko bym mogła zza
niego sprzątnąć.- To było kłamstwo, na dodatek wyjątkowo żałosne co poznała po
porozumiewawczych spojrzeniach obu mężczyzn. To ją zezłościło.
- Zrobię to bez obaw.
- A ty?- Postanowiła, że skoro nie może
dotrzeć do brata to chociaż zniechęci
Oskara.- Nie wybierasz się jutro na staż?
- Tak, ale dopiero po południu. I
doskonale o tym wiesz, bo przecież pracujesz na recepcji.- Odparł jej z krzywym
uśmieszkiem.
- Może ale i tak…nie możesz zabrać kogoś
innego tylko mojego brata? Przecież jest od ciebie młodszy o prawie pięć lat.
Weź Mateusza, Franka albo…- Zamilkła.
- Maćka Drwęckiego?- Podpowiedział
usłużnie doskonale wiedząc o jej skrywanych uczuciach do niego. Spuściła na
moment wzrok zbierając mentalnie siły
- Nie wstyd ci?- Spytała w końcu. Potem
patrząc na to, że Sebastian zrezygnował z przysłuchiwania się ich rozmowie i
wszedł do łazienki dodała ciszej:- On jest bardzo młody; dopiero co skończył
technikum. Nie powinien tego robić.
- Sylwia, przecież nie daję mu
narkotyków, nie poję bimbrem ani nie zmuszam do prostytuowania się.
- Ale narażasz na pokusy.
- Boże, ty tak na poważnie?- Słysząc kpinę
zacisnęła usta w wąską kreskę.
- Nie rozumiem jak mogłam w ogóle
sądzić, że zrozumiesz.
- Bo nie rozumiem. To młody chłopak i
właśnie teraz powinien się wyszaleć. Jego jedyną rozrywką tutaj jest praca, a
ty odmawiasz mu nawet niewinnego wypadu.
- Ale to nie jest niewinny wypad.
- Wiesz, co nie zamierzam cię po raz
tysięczny przekonywać, że jest odwrotnie.
- To co idziemy, Oskar?- Z łazienki
wyszedł Sebastian.
- Nie.- Odparła Sylwia.
- Tak.- Dokładnie w tym samym momencie
głos zabrał Lenarczyk. Sebek wybuchnął śmiechem.
- Ależ jesteście zgodni.
- Nie idź z nim, proszę.- Próbowała
przemówić bratu do rozsądku.
- Siostrzyczko, idziemy tylko na bilard
do klubu, wypijemy po jednym piwku i spadamy tak jak zawsze. A jeśli tak bardzo
chcesz możesz iść z nami i mnie poniańczyć.- Dodał wiedząc, że da się
sprowokować. I o to mu właściwie chodziło. Co prawda nie uśmiechało mu się aby suszyła
mu głowę w klubie, ale miał nadzieję że tak jak powiedział mu Oskar w środku
trochę wrzuci sobie na luz.
Tyle, że w drodze do klubu jakoś stracił
na to nadzieję. Sylwia była kwaśna i zła. Tuż po wejściu do lokalu usiadła z
boku przy barze nawet nie zamawiając soku. Gdy Oskar dał znać Sebastianowi, że
ma ją zostawić mu ten spełnił jego polecenie.
- Dla mnie piwo a dla pani sok.- Oznajmił
barmanowi gdy ten zbliżył się w ich stronę.
- Nie będę nic piła.- Odezwała się
stanowczo próbując ignorować obecność Oskara przy swoim boku.
- Daj spokój, bo wyjdę na sknerę.
- Więc sobie idź. I gdzie w ogóle
zniknął mój brat?
- Jest w sali obok przy stołach
bilardowych. – Aż do pojawienia się ich napojów milczeli. W końcu Oskar spytał
ją:- Możesz mi powiedzieć dlaczego go tak traktujesz?
- Bo jest moim bratem.
- Ale nie dzieckiem.
- Jest pod moją opieką.
- Sama dzisiaj mi powiedziałaś, że ma
dwadzieścia jeden lat. Jest dorosły, Sylwia.
- Ale niedojrzały. I podatny na wpływ
kogoś takiego jak ty.- Oskar z trudem powstrzymał rozbawienie.
- To znaczy?
- To znaczy co znaczy. Doskonale wiem
jak jaki jesteś.
- Doprawdy?
- Tak. I przestań ironizować. Zgrywanie
luzackiego palanta wcale nie dodaje ci uroku.- Tym razem nie mógł się
powstrzymać. Wygiął prawy kącik ust w bezczelnym uśmieszku.
- Większość dziewczyn by się z tobą nie
zgodziła.
- Nie jestem większością.
- Zawsze jesteś taka sztywna?
- Tylko w nieparzyste dni tygodnia, w
pozostałe rozciągam się jak guma.
- O, a jednak masz chociaż poczucie
humoru. Dobre i to.
- Skoro najwyraźniej nie zamierzasz się
ode mnie odczepić to możesz się przynajmniej zamknąć.
- Z przyjemnością.- Oskar przekręcił się
na siedzeniu trochę w lewo upijając łyk swojego piwa. Ale nie zamierzał spełnić
swojej obietnicy. Za bardzo ciekawił go jej świętoszkowaty tok myślenia.- Możesz mi
tylko powiedzieć dlaczego właściwie uważasz mnie za jakiegoś niebezpiecznego
gościa który zdeprawuje ci dziewiczego brata?
- Choćby właśnie dlatego: jemu wmawiasz,
że jesteś jego przyjacielem a teraz niego kpisz.
- Wcale nie. Jestem pewny, że jest
niewinny jak baranek. A przynajmniej był
do niedawna, bo nie wiem jak skończyła się jego znajomość z tamtą
dziewczyną z imprezy. Powiedz, wszyscy w
rodzinie jesteście tacy mało liberalni w tej kwestii czy twoje kolce są tylko
na pokaz albo wyciągasz je tylko w mojej obecności?
- Słucham?!- Zaperzyła się.
- Masz rację, życie uczuciowe twojego
brata nie jest najlepszym tematem do rozmowy. Muszę więc ci powiedzieć, że
trochę chwali ci się takie podejście do niego, ale stanowczo przeginasz.
- Raczej ty.
- Nie. Jak już wcześniej mówiłem staram
się go po prostu trochę rozerwać. I wróćmy do mojego pytania.
- Jakiego znowu pytania?
- No czemu uważasz mnie za kogoś złego?
- Bo taki jesteś. I ci nie ufam.
- Bo?
- Bo cię nie lubię.
- Te dwie rzeczy nie muszą się
wykluczać.
- Ale dla mnie tak.
- No dobrze, a więc dlaczego mnie nie
lubisz?
- Doskonale wiesz dla czego.
- Raczej nie.- Odparł szczerze. Ale
zaraz potem coś zaczęło świtać mu w głowie.- Chyba nie gniewasz się za tamten
pocałunek, co?- Jej ponownie zaciśnięte usta
starczyły mu za odpowiedź.- A więc tak.- Roześmiał się.
- Możesz nie wracać do najbardziej
obrzydliwego momentu mojego życia? I tak w ogóle to po co to zrobiłeś skoro też
mnie nie cierpisz?
- Właściwie to nie wiem.- Odparł
szczerze. Niewiele pamiętał z tamtego wieczoru i imprezki u Maćka, ale niejasno
zdawał sobie sprawę, że ta dziewczyna od początku go irytowała z tym cielęcym
zachwytem wobec Drwęckiego. Aż dziw, że jego kumpel do tej pory nie miał o tym
zielonego pojęcia.
- Nie wiesz.- Powtórzyła głucho jakby
była tym zdziwiona.
- Tak nie wiem. Czasami robię różne
głupie rzeczy.
- Zauważyłam.- Syknęła. Potem, czując
jak zasycha jej w gardle z powodu duchoty panującej w klubie postanowiła upić
łyk zamówionego soku. Choćby nawet przez Oskara.- Co to do cholery jest?!-
Spytała zaraz potem prawie się krztusząc.
- Sok.
- Z wódką?!
- No cóż, to klub. Nie spodziewaj się
wody mineralnej czy oranżady. Chcesz chusteczkę?
- Nie!- Warknęła czując się absurdalnie i doskonale zdając sobie sprawę, że on z niej kpi. Wiedziała, że się ośmieszyła.
- Nie!- Warknęła czując się absurdalnie i doskonale zdając sobie sprawę, że on z niej kpi. Wiedziała, że się ośmieszyła.
- Jej, Kukułka to przecież tylko trochę
alkoholu. Od tego nie wskoczysz pierwszemu lepszemu kolesiowi do łóżka albo nie
rozbierzesz się na barze.
- Przestań mówić takie rzeczy. I nie
nazywaj mnie Kukułką.
- Złe wspomnienie po Maciusiu, co?- Nie
wytrzymała i po prostu wstała. Nie zamierzała spędzić w jego towarzystwie ani
minuty dłużej.- Więc będę cię nazywał Jaskółką albo Wróbelkiem.- Drażnił ją
delektując się jej złością.- Daj spokój. Sylwia!- Zawołał na koniec gdy okazało
się, że rzeczywiście opuściła stołek przy barze. Przez moment zastanawiał się
czy iść jej poszukać, ale zrezygnował z tego w spokoju pijąc swoje piwo.
W końcu nie sądził że jakiś facet mógłby ją nagabywać: jej jedno mordercze spojrzenie modliszki było czymś więcej niż skuteczna obrona. A tak przynajmniej nikt nie skrzeczał mu nad głową. Był dla niej miły (no dobra,
starał się być) a ta co? Tylko go atakowała. Czy wychowując się na tej swojej
wsi naprawdę żyła aż pod takim kloszem, że nawet pocałunek wytrącał ją z
równowagi? I to mający miejsce dobre cztery lub pięć miesięcy temu którego on
prawdę mówiąc nawet do tej chwili nie pamiętał bo urżnął się jak świnia? Westchnął zirytowany, że
zepsuła mu humor. Potem popatrzył na parkiet dalej sącząc swoje piwo. Dobrze
pamiętał jak pierwszy raz przyszedł tu z osiemnastoletnim wówczas bratem, jak
świetnie się razem bawili. Boże, piekielnie za nim tęsknił. Uśmiechnął się
melancholijnie. Najwyraźniej śmierć potrafi być bardzo kapryśna. Szybko dopił
resztę przypominając sobie o kolejnym przykrym wydarzeniu. O swoim ojcu. Minęło
zaledwie pół roku. Nawet nie pełne, bo dopiero pięć miesięcy odkąd rozstał się
z Zuzanną. A on już się z nią zaręczył. Boże, jakie to wszystko żałosne.
Po kilku minutach alkohol trochę
przytępił mu umysł więc przestał myśleć o problemach i był w stanie wyjść na
parkiet aby zatańczyć. W którymś momencie mignęła mu postać Sylwii siedzącej
przy jednym ze stolików- jak trafnie przewidywał całkowicie sama-, ale nic sobie z tego nie zrobił. Nie zamierzał jej
niańczyć. Może trochę jej brata, choć nigdy by się do tego nie przyznał, ale to
wszystko. Po prostu bardzo przypominał mu Adriana.
I co w tym wszystkim było
najdziwniejsze, Oskar zastanawiał się jak ktoś taki mógł mieć taką piekielnicę
za siostrę jak Sylwia. Sztywne toto jakby połknęła kij, usta zaciska w wąską
kreskę jak jakaś zakonnica albo dewotka, wścieka się za pocałunek dla żartu
jakby zgwałcił ją na tamtym przyjęciu a nie tylko dotknął wargami jej ust. Przecież
nawet nie zdążył użyć języka, a przynajmniej tak mu się wydawało. Irytująca jak
mało kto, pomyślał jeszcze zaczynając tańczyć z brunetką znajdującą się obok
niego.
Wieczór w klubie przypomniał Sylwii co
musiała znosić gdy Daria wyciągała ją na imprezy a ona bojąc się o nią godziła
się na nie chodzić. Nigdy nie lubiła elektrycznej muzyki miksowanej tak, że
pękały jej bębenki ani tych obleśnych
gości którzy widząc samotną dziewczynę siedzącą przy stoliku od razu się do
niej dosiadali nawet nie pytając jej o zdanie. I jeszcze oczekiwali za to nie
wiadomo jakiej wdzięczności. Totalna porażka. Dlatego z części tanecznej poszła
potem do tej bilardowej choć byli tak głównie mężczyźni. Nie zwracała na to
uwagi obserwując przez dłuższy czas jeden pojedynek a potem spławiła jakieś
pijanego faceta, który próbował się do niej przyczepić. W końcu o wpół do
pierwszej poinformowała Sebastiana, że mają już iść. W odpowiedzi na jego
pytanie gdzie jest Oskar wzruszyła ramionami. Nic ją to nie obchodziło. Jak dla
niej mógłby nawet leżeć martwy na środku parkietu. (Nie, teraz trochę
przesadziła. Może zalany w trupa. Nie życzyła nikomu śmierci.) Niestety Sebek
nie odpuszczał i gdy znalazł Lenarczyka poinformował go, że wychodzi z siostrą.
Ten skinął mu głową i się pożegnał sam zostając dłużej.
W sobotni poranek w pracy Sylwia w końcu
zrozumiała jaka była przyczyna podkrążonych oczu Oskara i tego że wyglądał jak
trup. Boże, jak można tak imprezować? I to na dodatek ktoś taki w przyszłości
ma być lekarzem? Leczyć ludzi wracając z klubu na kacu? Co się dzieje w tym
kraju, pomyślała ale zaraz przestała się nad tym zastanawiać bo zauważyła
przechodzącego Maćka. Spojrzał na nią, ale to było wszystko. Kukulska
posmutniała, ale szybko stłumiła dziwne uczucie żalu. To on ją ośmieszył; nie
miał prawa teraz oczekiwać przeprosin albo zarzucać jej, że zostawiła Darię
samą sobie. Przecież nie była jej niańką.
Tyle, że…to było trudne. Ciężko było jej
widywać go w każdy weekend, patrzeć w oczy czy widzieć uśmiech ze świadomością,
że nigdy już nie uśmiechnie się dla niej. Wiedziała, że podjęła dobrą decyzję;
nie żałowała jej. No dobra, może czasami. Ale Drwęccy nie pochodzili z jej
świata. Ona powinna znaleźć normalnych przyjaciół na jej stopie życia. Choćby
Renata. Może trochę zbyt hałaśliwa i głośna, ale bez problemu pozwoliła jej
zanocować u siebie w akademiku zupełnie za darmo. Albo jakaś inna dziewczyna z
roku. Może wtedy będzie miała z kim wyjść do kina czy na głupie ciastko z kremem.
Raz na miesiąc lub trzy tygodnie mogła sobie przecież na to pozwolić nawet przy
jej ograniczonych zasobach finansowych.
W czasie gdy Sylwia była po pracy robiła
zakupy, Daria zapukała do jej mieszkania. Któregoś razu śledziła ją aż do
klatki schodowej. Wiedziała, że to głupie, ale musiała z nią porozmawiać.
Inaczej nigdy nie będzie mogła pozbyć się żalu i wyrzutów sumienia. Tyle, że
zamiast przyjaciółki drzwi otworzył jej jakiś młody, umięśniony brunet z
zawadiacko rozwichrzoną fryzurką.
- Tak?- Odezwał się gdy Daria gapiła się
na niego jak ciele. Szybko się otrzeźwiła.
- Dzień dobry. Ja przyszłam do Sylwii.
Sądziłam, że mieszka pod tym numerem.
- Chodzi o Sylwię Kukulską?- Spytał
dziewczynę Sebastian.
- Tak, właśnie ją. Czyli chcesz
powiedzieć, że jednak tu mieszka?
- Tak, wynajmujemy to mieszkanie od
lipca.
- Razem?
- No tak.- Chłopak roześmiał się na
widok miny ładnej brunetki.- Ale teraz jej nie ma. Mam jej coś przekazać?
- Tak. To znaczy nie...kiedy mogę się
spodziewać jej powrotu?
- Nie wiem. Czasami potrafi robić zakupy
godzinami. Ale jeśli podasz mi swoje imię powiem Sylwii, że tu byłaś.
- Ja…ja jestem Daria.- Powiedziała
odruchowo wciąż w szoku. W oczach Sebastiana pojawił się błysk.
- A, Daria Drwęcka tak?
- Zgadza się.- Zdziwiła się zaskoczona,
że nieznajomy o tym wie.- Skąd o tym wiesz?
- Syla dużo o tobie opowiadała. To
znaczy kiedyś, bo teraz już nie.
- Posłuchaj, a dobrze znasz Sylwię?
- Aż za dobrze.- Roześmiał się.
- To znaczy…-szybko przełknęła ślinę.-
…jesteście ze sobą blisko?
- Można tak powiedzieć, bo Sylwia jest
moją…- Sebastian urwał słysząc wibrowanie swojej komórki. Wyjął ją z kieszeni
zerkając na wyświetlacz. Zaklął w duchu. Ta cała Daria okazała się być niezłą
laską, a on musiał ją spławić. No trudno, i tak nie mógłby nic z nią
zaświrować. W końcu musiał być lojalny wobec siostry a Daria okazała się być
snobką.- Przepraszam to z pracy, muszę odebrać.
- Jasne, nie będę cię zatrzymywać.- Gdy zamknął Darii
drzwi przed nosem ona jeszcze przez kilka dobrych sekund stała na wycieraczce
nie mogąc dojść do siebie po tym co właśnie odkryła. Boże czego ta Sylwia
narobiła?! Daria nie wiedziała czy jest bardziej zaskoczona czy oburzona.
Wiedziała tylko, że musi pogadać z bratem. I
już po dziesięciu minutach siedziała w taksówce, a po następnych
dwudziestu była pod jego blokiem. A potem wpadła jak burza do jego mieszkania.
- Musisz mi pomóc, Maciek.- Zaczęła nawet
nie zawracając sobie głowy przywitaniem czy jakąś inną formą wstępu.- Po prostu spaliła za sobą wszystkie mosty.
Jest rozżalona i sama siebie niszczy. Na dodatek ten facet…
- Możesz mówić wprost o co chodzi?-
Spytał po prostu nie mając pojęcia o czym ona mówi. Owszem, wiedział że jego
młodsza siostrzyczka ma skłonność do dramatyzowania, ale żeby aż tak?
- No przecież mówię: niszczy swoje
życie.
- To znaczy kto?
- Jak to kto? Sylwia. Przecież to o niej
rozmawiamy.
- Dobrze wiedzieć.- Mrugnął.- No więc co
konkretnie się stało? Znowu chodzi o tą jej wyprowadzkę z twojego mieszkania?
- Tak. To znaczy nie…po części.- Daria
rozemocjonowana ciężko westchnęła- Ona wynajęła jakieś mieszkanie. Nie sama.
- I?
- Jak to i? Z facetem. Rozumiesz,
mieszka z nim.
- Może to jakiś student albo uczeń.
Zastanów się, dla niej samej wynajęcie mieszkania to za drogi gips.
- To nie jest student albo facet. To
jakiś gach, mówię ci. Wiesz jak on wyglądał? Jak jakiś brutal. I patrzył na
mnie w taki sposób…On mieszka z naszą Sylwią. I ją wykorzystuje, jestem pewna.
To przez niego rzuciła te studia.
- Daria, uspokój się. To, że Sylwia
zamieszkała z jakimś mężczyzną to jeszcze nic złego a tym bardziej dramat.
Najwyraźniej w końcu się zakochała.
- Zakochała? Raczej totalnie zgłupiała. To
był jakiś młody szczaw, mówię ci. A z resztą, odwiedź ją to zobaczysz. Mleko pod
nosem. Może jest nawet od niej młodszy o rok czy dwa. Co prawda był przystojny,
ale poza tym zwyczajny dupek.
- I potrafisz to stwierdzić po
dwuminutowej rozmowie z nim, tak?
- Możesz kpić, ale to jest dramat. Czy
ty naprawdę nie widzisz w tym wszystkim
związku? Najpierw mówi nam o swoich kłopotach w rodzinie, potem się
wyprowadza, zmienia mieszkanie choć nie ma pieniędzy, zaczyna żyć z jakimś
mięśniakiem…A co jeśli jej rodzice są zadłużeni, jeśli ona musi im pomagać?
Wiesz jaką idealistką jest Sylwia: bierze na siebie problemy całego świata. A
ten chłopak…może to jakiś bogaty chłoptaś żerujący na jej naiwności albo
nawet…O Boże, a jeśli to jakiś alfons?! Miał nawet taki łańcuszek na szyi.
- Daria, nie wiem czy mam się śmiać czy
płakać.
- A śmiej się śmiej, proszę bardzo.
Śmiej się gdy Sylwia niszczy sobie życie z powodu twojej głupiej rozmowy z
kumplami. Była najlepsza na czwartym loku rozumiesz? A rzuciła studia. To
według ciebie normalne i sprawiedliwe?
- Życie nie zawsze jest sprawiedliwe,
Daria.- Maciek spoważniał.- Może i Kukułka ma problemy finansowe i nie stać jej
na studiowanie i pracowanie, to jestem pewny że wzięła sobie urlop dziekański i
wróci na studia. Można o niej powiedzieć wiele rzeczy, ale na pewno nie to że
jest głupia i nieodpowiedzialna.
- Może, ale porozmawiaj z nią.
Wytłumacz, zrozum. Jeszcze są trzy tygodnie do października. Może zmieni zdanie
i znów zacznie studiować. I może zgodzi się na drobną pożyczkę od nas…-urwała widząc jego minę.- …no dobra,
to da się namówić na kredyt studencki. Ale niech nie pakuje się w związek z
jakimś chłoptasiem.
- Przecież mówiłem ci, że jej
próbowałem. Ona mnie ignoruje jeśli tylko zaczynam mówić o czymś innym co nie
ma związku z jej pracą lub nie zlecam
jej czegoś do skserowania przez doktora prowadzącego.
- Więc spróbuj jeszcze raz. Proszę. Ja
nie mogę tego zrobić.
-Postaram się. Ale niczego nie mogę
obiecać.
I w ten sposób, tydzień później Maciek
zdecydował się porozmawiać z Sylwią. A raczej chciał to zrobić. Bardzo. Ale
tylko na widok zaciętej miny gdy mijał ją w recepcji od razu z tego rezygnował. Wciąż była na
niego zła; jego siostra może prosić go o co chce, ale on nie może dla niej nic
zrobić. Była nieugięta. Mimo to spróbował poprosić ją o chwilę rozmowy w cztery
oczy. Udała, że nie słyszy. Trudno, pomyślał, starał się. Ale po przerwie
widząc ją z Oskarem nie wytrzymał. Podszedł do niej i od razu wypalił z grubej
rury mówiąc, że jest idiotką skoro chce zrezygnować ze studiów przed ostatnim
rokiem. Była tak zaskoczona, że dobre kilka sekund się w niego wpatrywała.
- Słucham?
- Dlaczego rzuciłaś studia? Potrzebujesz
pieniędzy? A może chciałaś zrobić na złość Darii co?
- Nie rozumiem o czym mówisz. Ale
chciałabym abyś przestał.
- Nie, nie zrobię tego.
- Rozmawiam z Oskarem- Powiedziała z
wyrzutem.
- Jakoś do tej pory nie zauważyłem
byście stali się zażyłymi przyjaciółmi.- Skomentował to. Sylwia zupełnie go zignorowała
zmuszając się do spojrzenia na Lenarczyka. Zadała mu jakieś głupie pytanie o
samopoczucie, a on się roześmiał. Znów ją zezłościł. Nie mógł jej chociaż
trochę pomóc? Przecież doskonale wiedział co chciała tym osiągnąć. Nawet Maciek
to zauważył, bo wymownym tonem spytał ją:- A więc co? Nadal będziesz zachowywać
się dziecinnie tak? Kim jest mężczyzna z którym mieszkasz?
- To jest jej…- Zaczął Oskar, ale Sylwia
mu przerwała z pytaniem:
- Miałbyś ochotę na kawałek mojego
ciasta do tej kawy?
- Co?- Mrugnął.
- Sylwia, zadałem ci pytanie.- Zirytował
się Maciek.- Porozmawiajmy jak dorośli ludzie.
- To co Oskar?- Ponowiła pytanie
wiedząc, że jeszcze bardziej denerwuje Drwęckiego. I bardzo dobrze, pomyślała.
Może w końcu da jej spokój.
- Skoro chcesz się tak bawić, proszę
bardzo. Szkoda tylko, że nie rozumiesz jak bardzo Daria się o ciebie troszczy. A
może jednak rozumiesz? Choć trochę?- Gdy tamta konsekwentnie milczała nieźle
zirytowany Maciek odszedł. A Oskar dalej rechotał. Kukulska spojrzała na niego
z niechęcią:
- I co cię tak bawi?
- Jak to co? Ty.
- Więc sobie już idź.
- Przyszedłem po kawę, nie pamiętasz?
- Nie, nie pamiętam. Za to pamiętam
doskonale, że już kiedyś ci ją pożyczałam i nie mam zamiaru robić tego
ponownie.
- No to chociaż ciasto.
- Jakie znowu ciasto?
- Te które mi obiecałaś, pamiętasz?- W
odpowiedzi Sylwia prychnęła.- No tak, zapomniałem że ten element miał służyć
scenie zazdrości.
- Nie wiem o czym mówisz.
- O, a ja myślę, że wiesz doskonale.
Tylko wiesz co?- Już się nie uśmiechał. Schylił się dotykając łokciami blatu
jej biurka. Choć ich twarze dzieliły tylko centymetry nie cofnęła się.- Ja nie
jestem frajerem nadającym się do wykorzystywania go. Pamiętaj o tym.- Po tych
słowach odszedł a Sylwia odetchnęła z ulgą. Ten facet ją drażnił i irytował. Nie
dawał spokoju podczas pracy w szpitalu bo się z niej nabijał. Na dodatek chciał
wciągnąć w swoje nieodpowiedzialne zachowanie jej brata, a ona nie mogła nic z
tym zrobić, bo był właścicielem wynajmowanego przez nią mieszkania.
Jeszcze Maciek…Sebastian wspominał jej,
że w zeszłą sobotę odwiedziła go Daria chcąc się z nią spotkać, ale szybko
poszła. Sylwia w niedzielę obawiała się, że dziewczyna może powtórzyć wizytę,
ale tak się nie stało. I dopiero tydzień później wysyłała brata na przeszpiegi.
Na dodatek wzięła Sebka za jakiegoś jej faceta. W innych okolicznościach
rozśmieszyłoby to Kukulską, ale teraz nie było jej do śmiechu. Żałowała swojego
infantylnego zagrania. Oskar miał rację: powinna po prostu wyjaśnić Maćkowi całą
sytuację: mieszka bratem wynajmując
mieszkanie od Lenarczyka i przeniosła się na studia zaoczne. Raptem jedno
podwójnie złożone zdanie. Może dziesięć sekund czasu odpowiedzi. A ona co?
Miała nadzieję, że będzie o nią zazdrosny? Niby dlaczego? Była naiwna choć
obiecała sobie nigdy tego nie robić.
Kilka dni później Sylwia po raz kolejny
postanowiła odwiedzić rodzinny dom. Zwykle robiła to z Sebastianem, ale tym
razem wykręcił się. Kukulska wiedziała, że zamierza wyjść po południu gdzieś z
Oskarem, ale zdusiła w sobie złość. Niech robią co chcą. Ona wróci sobie rano
przed pracą i nie będzie denerwować się około pierwszej w nocy nasłuchując aż
Sebastian otworzy drzwi kluczem wracając bezpiecznie do mieszkania.
Na miejscu okazało się, że tym razem stan
pokoi w rodzinnym domu wyglądał dużo lepiej choć nie idealnie. Ale i tak wręczyła
swoim szesnastoletnim braciom prezent: oryginalne sportowe koszulki. Mamie
dodatkowo kupiła spóźniony prezent urodzinowy.
Udało jej się nawet spotkać z ojcem. Na
jego widok przeżyła spory szok.
Był cieniem samego siebie: schudł tak,
że nosił prawdopodobnie ten sam rozmiar co jej patyczkowaci bliźniacy (a jego
synowie). Twarz dla odmiany była opuchnięta i zaczerwieniona a oczy
przekrwione. Chwiał się na nogach i chyba nie do końca ją rozpoznawał patrząc
na nią kiwając co chwila głową. Był pijany jak bela.
Czy to jest ten sam mężczyzna, który w
dzieciństwie bawił się z nią lalkami, udawał goniącego ją potwora, uczył
pływać? Czy to on wieczorem ją przytulał gdy przyśnił jej się zły sen mówiąc,
że wszystko będzie dobrze? I zapewniał, że jeśli będzie czegoś bardzo mocno
pragnąć to się to stanie? Kiedyś wyglądał godnie zaufania i przyjaźnie. Teraz
wyglądał żałośnie i wzbudzał litość. Sylwia nie mogła wyjść z szoku. Poczuła na
niego złość i nie omieszkała wyrazić jej na zewnątrz słowami wdając się z ojcem
w zażartą dyskusję choć matka ją powstrzymywała. Ale Sylwia nie mogła tak po
prostu zamilknąć. Milczała już przecież tak długo, tak samo jak cała jej
rodzina nie mając odwagi przeciwstawić się pijakowi a więc niejako wyrażając
akceptację na taką kolej rzeczy. A ojciec staczał się coraz bardziej. Nawet
podczas ostatniej wizyty Sylwii nie wyglądał aż tak źle. Tyle, że wtedy nie był
aż tak pijany.
- Spójrz na siebie: śmierdzisz, nie
możesz utrzymać się o własnych siłach, a goliłeś się pewnie w zeszłym tygodniu.
Wyglądasz jak jakiś menel. I pozwalasz by w takim stanie widzieli cię Darek z
Jarkiem? Mama?
- Zamknij się, skąd się tu w ogóle
wzięłaś?
- Z Warszawy. Przyjechałam w
odwiedziny.- Słysząc to zrobił jakiś nieokreślony gest dłońmi i prychnął.
- Głowa mnie boli.
- Trzeba było nie pić! A raczej nie
żłopać piwska czy co tam jeszcze piłeś.
- To moja sprawa co robię ze swoim
życiem. Ja nie wpieprzam się w twoje.
- Bo w ogóle nic cię nie interesuje. Ani
moje życie, ani życie mojego rodzeństwa, mamy…nawet twoje własne. Jak mogłeś stoczyć się na dno?
- Zamknij się!
- Jesteś zerem! Kompletnym zerem.-
Powiedziała z emfazą Sylwia, ale nie skończyło się to dla niej dobrze, bo pan
Kukulski nie wytrzymał. Uderzył ją w policzek na odlew, tak że poczuła smak
krwi w ustach. Z wrażenia aż ją zatkało i niewiele pamiętała z tego co działo
się później: krzyku i lamentu matki, zaniepokojonych bliźniaków którzy wyszli z
pokoju, ojca który z przerażeniem na twarz powtarzał: przepraszam a potem
łapiąc się za głowę wybiegł z domu…Poczuła tylko bolesny skurcz w dole brzucha.
Nie mogła zostać tu dłużej. Po prostu nie mogła.
Choć matka z płaczem prosiła ją by
została, argumentując że nic jej się nie stanie bo skoro ojciec wyszedł to
pewnie wróci dopiero rano i że nigdy nikogo do tej pory nie uderzył Sylwia nie
mogła tego zrobić. Po prostu musiała znaleźć się z dala od tego domu, który
paradoksalnie powinien być jej azylem i ostoją bezpieczeństwa. Domu, w którym
po raz pierwszy doświadczyła przemocy. Irracjonalnie do reszty przygnębiło ją
to, że po raz pierwszy ojciec uderzył właśnie ją. Chociaż jednocześnie nie
chciała by wcześniej spotkało to bliźniaków albo mamę.
Właściwie sama do końca nie rozumiała
dlaczego to ją aż tak bardzo bolało. Przecież już od prawie pięciu lat pił. Więcej
lub mniej, ale pił przy tym nie pracując lub ewentualnie łapiąc chwilowe
nielegalne fuchy. A ten policzek wszystko zmienił. Sprawił, że zrozumiała, że
słowa które wypowiedziała do ojca później, a właściwie wykrzyczała, że go
nienawidzi, są niestety prawdziwe. I właśnie to chyba tak bardzo bolało. No bo
jak można nienawidzić własnego ojca? Co z szacunkiem do tego który dał ci
życie? Co z tymi wszystkim wspomnieniami, w których był dla niej wspaniałym
ojcem? A ten jeden policzek zmienił wszystko. Zupełnie jak gumka, która
ścierała całe kartki skreślonych zdań. A one tak po prostu przestawały
istnieć, choćby nie wiem jak były ważne czy piękne.
Po trzech godzinach drogi powrotnej Sylwia
z ulgą weszła do własnego mieszkania. Bo nawet pogoda sprzysięgła się przeciwko
niej: lał mocny deszcz którego kropel nie łagodził nawet kaptur z bluzki
Sylwii. Dochodziła już północ i dziewczyna marzyła tylko o tym by się położyć. A potem może trochę
poszlochać w poduszkę.
Nie było jej to dane.
Już od progu usłyszała męski głos i
zrozumiała, że tym razem najwyraźniej Oskar z Sebastianem postanowili sobie
zrobić imprezkę w mieszkaniu. Nawet nie zarejestrowali momentu jej wejścia, bo
gdy weszła do kuchni jej brat pytał Lenarczyka o jakąś dziewczynę. Kukulska nie
wysłuchała jego odpowiedzi. Patrzyła tylko na pustą butelkę po winie, dwie opróżnione po piwie i kolejna na
stoliku. I momentalnie policzek wrócił do niej ze zdwojoną siłą. To przecież
dlatego się stało: to dlatego ojciec stał się potworem który bije własną córkę,
to dlatego jej rodzina osiągnęła status patologicznej i to dlatego miała ochotę
wyć do księżyca pytając Boga: dlaczego? Dlaczego to musiało spotkać właśnie
mnie?
Zdeterminowana, wparowała do
pomieszczenia podnosząc butelki. Potem jeszcze pełną ze stołu. Bez słowa zaczęła
wylewać jej zawartość do zlewu.
- Sylwia, co się stało że już
wróciłaś…co ty robisz?- Odezwał się Sebastian.
- Wynoś się stąd.- Nakazała Oskarowi
cicho lecz stanowczo.
- Dobry wieczór, też się cieszę, że cię
widzę.- Ironizował.
- Wynocha z tego domu póki jeszcze go od
ciebie wynajmuje.- Dziewczyna traciła cierpliwość.
- Jej widzę, że humorek coś nie
dopisuje.- Odparł jej znów nic sobie nie robiąc z jej złości.
- A żebyś wiedział. Wynocha!
- Sylwia, to mój gość. I co w ogóle tu
robisz? Miałaś wrócić rano.- Głos zabrał Sebek.
- Tak, ale zmieniłam zdanie. I to nie
znaczy, że możesz tu sobie urządzać spelunki.
- Daj spokój, wypiliśmy sobie po piwie.
- I winie też. Na dodatek kolejna
butelka na stole. Chcesz się schlać?
- Co cię ugryzło?
- Nic. Chcę po prostu być w swoim
mieszkaniu sama. I nie widzieć cię pijanego. A jeśli ty nie widzisz w tym
problemu to bardzo mi przykro.
- Ale Oskar i tak zostanie.
- Daj spokój Sebo. Nie mam zamiaru
wszczynać awantury w czasie gdy twoja siostra najwyraźniej ma na to ochotę.
- Nie będziesz rozpijał mi brata!-
Syknęła jeszcze do Oskara niemal krzycząc. Dokładnie w tej chwili Lenarczyk
zdał sobie sprawę z trzech rzeczy. Po pierwsze, Sylwia najwyraźniej była zołzą
i miała jędzowaty charakter. Po drugie zaczęło go to już ostro denerwować, bo
to nie było całkiem normalne. Wpadać w szał, bo ktoś wypił z jej bratem piwo? I
już robił z niego pijaka? Ale trzecia rzecz sprawiła, że dwie pierwsze odeszły
w niepamięć. A wszystko za sprawą kaptura, który do tej pory osłaniał jej bladą
i mokrą twarz a który teraz z niej spadł. Dzięki temu siniejąca poświata na
policzku była doskonale widoczna.
Musiała dostać dość mocno, bo całość
była już różowa a do rana z pewnością stanie się fioletowa. Na dodatek na jej
dolnej wardze widniało małe skaleczenie dowodzące rozcięcia ust. Stłumił
przekleństwo. Kto mógł tak ją uderzyć? Co prawda parę razy sam miał na to
ochotę i któregoś razu powiedział jej że przydałoby się jej aby ktoś pięścią nauczył ją
kultury, ale tylko w żartach. Nigdy nie podniósłby ręki na żadną dziewczynę: ba,
jako dziecko nigdy nawet żadnej nie popchnął. Jej brat chyba zauważył stan siostry w
tej samej chwili po otworzył szeroko oczy.
- On ci to zrobił?- Spytał, a Oskar
zastanawiał się kim jest owy „on”. Były chłopak który ją nęka? A może zazdrosny
narzeczony lub kochanek? To do niego tak często stara się jeździć do domu by
dawać pieniądze? A może ją szantażuje?
- Co zrobił?- Odparła mu pytaniem zbita
z tropu. Z tego co zauważył domyślił się, że nie miała pojęcia co spowodowało
zmianę zachowania jej brata. Gdy przez moment przeniosła wzrok na niego
najwyraźniej czekając na podpowiedź złapał się za policzek. Widział jak na
moment zamarła, a potem podeszła do lustra.
- Boże.- Szepnęła. Oskar zrozumiał, że
nie zdawała sobie sprawy z wielkości i wyglądu potężnego sińca.
- On ci to zrobił?- Powtórzył Sebastian
bardziej groźnym głosem. Sylwia dopiero teraz obudziła się z letargu. Cała jej
złość się ulotniła.
- Mały wypadek.- Skłamała cicho.- Idę
spać.
- Najpierw wszystko mi opowiesz.-
Zażądał stanowczo Sebastian.
- Nie ma nic do opowiadania.
- Sylwia…
- Sebastian, proszę…nie dziś, nie
teraz.- Dodała cicho czując jak załamuje jej się głos. Nawet nie obchodziło jej
to, że świadkiem tego jest Oskar, który najwyraźniej nie ma pojęcia o co
chodzi. Jezu, gdyby wiedział komu wynajął mieszkanie, pomyślała z wisielczym
humorem.
Sam Oskar tak naprawdę zrozumiał, że
jego obecność jest zbędna. I że Sylwia miała wyraźny powód do takiego a nie
innego zachowania dzisiejszego wieczora. Odruchowo zrobiło mu się jej żal;
dobra nie przepadali za sobą, ale widząc w jej oczach łzy miał ochotę ją
pocieszyć i zrobić wszystko by nie popłynęły. I przede wszystkim dowiedzieć się
kto ją tak urządził. Mimo to gdy Sebastian spytał go co może zrobić by
złagodzić obrzęk policzka siostry powstrzymał się od zadania jakiegokolwiek
pytania odpowiadając szczegółowo na te zadane przez niego. Potem kazał
Sebastianowi uszykować odpowiednie rzeczy do zminimalizowania efektów
opuchlizny postanawiając pomóc skoro Kukulski go nie wyrzucił. (Zignorował przy tym fakt, że wcześniej zrobiła to jego
siostra; a nawet ze trzy razy.)
- To nasz ojciec.- Choć nawet nie
liczył, że po odejściu Sylwii do pokoju dowie się czegoś od Sebastiana to okazało
się iż chłopak jest skory do rozmowy. Wynikało to raczej z gniewu, bo gdy szykował
siostrze okład niemal z brutalną siłą łamał lód. Widać było, że jest wściekły z
bezsilności. I Oskar całkowicie go rozumiał. Gdyby sam miał siostrę też
zareagowałby w ten sam sposób.
- Masz na myśli, że to on ją uderzył?-
Upewnił się mimo wszystko.
- Tak.- Sebastian ciężko westchnął. Do
tej pory nie wspominał Oskarowi o swojej sytuacji rodzinnej poza tym, że do
niedawna mieli kłopoty finansowe. Lubił Oskara, ale zwyczajnie się wstydził.
Teraz jednak to się nie liczyło: po prostu musiał dać ujście swojej złości.
Dlatego zaczął opowiadać Oskarowi o pijaństwie swojego ojca które trwa już
kilka lat, o tym że on sam długo się wahał zanim odszedł z domu choć chęć nauki
i samodzielności zwyciężyła. Wyznał, że powinien przewidzieć iż ojciec może
posunąć się do tego stopnia by skrzywdzić kogoś fizycznie, bo już nie raz się w
ten sposób odgrażał. Ale do tej pory to się nigdy nie zdarzyło. Oskar ze swej
strony starał się go pocieszyć. Mówił więc, że nie jest winny temu co się
dzieje, tak samo zresztą jak Sylwia. Na koniec, gdy zdecydował się iść do sklepu
po potrzebną maść oznajmił Lenarczykowi, że sam to zrobi a w tym samym czasie
Oskar ją opatrzy, bo w końcu jest lekarzem. Tuż przed wyjściem poprosił jeszcze
kolegę aby niczego nie mówił jego siostrze.
- Sylwia nie znosi litości. Pomagała nam
jak tylko mogła, przysyłała pieniądze, starała się przekonać matkę do rozwodu,
ojca by się leczył, a braci by stali się bardziej zaradniejsi. Dlatego nie mów
jej tego co ci powiedziałem. Poznałeś ją już chyba trochę by wiedzieć, że
prędzej dałaby się pokroić piłą łańcuchową niż przyznać że potrzebuje pomocy.
Zresztą zawsze taka była. Nawet teraz zamknęła się w swoim pokoju.
- Dobrze. Obiecuję.- Zapewnił wciąż
przetrawiając to czego się dowiedział. I w końcu zrozumiał tę jej ciągłą
harówkę, niechęć (a raczej gigantyczną niechęć) do alkoholu, to że bała się gdy
jej brat wychodził z nim do baru czy klubu bojąc się, że powieli nałóg ojca. Postanowił jednak zastanowić się nad tym później.
Teraz musiał ją przynajmniej opatrzeć.
- I nie bądź wobec niej bardzo złośliwy,
dobra? Wiem, że się nie lubicie bo Sylwia mnie też potrafi doprowadzić do
szewskiej pasji i zgadzam się z tym, że teraz potraktowała cię nie fair więc
masz pełne prawo by…
-…Sebek, wszystko rozumiem. Idź już po
tę maść.
- Dzięki stary. Właściwie to nie wiem
czemu ta moja siostra tak cię nie lubi.- Oskar uśmiechnął się, a gdy w końcu
Kukulski wyszedł wziął na tacę wszystkie potrzebne mu rzeczy i tak gotowy robił
zapukał do pokoju Sylwii.
Tak jak się spodziewał leżała na łóżku
nadal w swoim ubraniu. Mimo, że z pewnością z powodu mocnego deszczu całe było
mokre.
- Sebastian, proszę. Dobrze wiesz, że
teraz nie chcę o tym…- Zaczęła płaczliwym tonem.-…co ty tu robisz?- Dokończyła
starając się by jej głos zabrzmiał normalnie. Na widok Oskara pospiesznie
wytarła oczy wierzchem dłoni. Wyraźnie się ich wstydziła. On z kolei zaczął się
zastanawiać dlaczego właściwie kobiece łzy tak rozczulają. Nawet jego chociaż
nigdy by się do tego nie przyznał. A może to przez rozmowę z Sebastianem? Dlatego,
że poznał przyczynę opuchniętego policzka patrzącej na niego wrogo dziewczyny?
- Masz.- Podał jej zimny okład celowo
się nad nią nie roztkliwiając. Intuicyjnie wiedział, że tego nie chce. Poza tym
pamiętał o tym co obiecał.
- Niczego od ciebie nie potrzebuję.
Dlaczego mój brat cię pozwolił ci tu wejść? Przecież wie, że się nie znosimy.
- Może, ale jestem lekarzem.
- Dopiero będziesz. I to neurochirurgiem.-
Oskar wzruszył ramionami.
- Dla Sebastiana specjalizacja nie ma
znaczenia: lekarz to lekarz. Usiądź. Pomogę ci z tym.
- Sama sobie poradzę, dzięki.
- Teraz jestem tutaj jako doktor a nie
kolega twojego brata i ktoś kogo nie lubisz. Lepiej współpracuj.- I choć nie
sądził, że posłusznie spełni jego polecenie to zrobiła to. Widocznie policzek
bardziej wytrącił ją z równowagi, że nawet nie miała ochoty z nim dyskutować a
co dopiero wdawać w ostrą sprzeczkę.- Odwróć twarz w lewo.- Odezwał się znowu
smarując opuchliznę naprędce sporządzoną mieszkanką na bazie zimnego kremu i
resztek maści przeciwbólowej oraz kilku ziół.
- Co to jest?
- Właściwie bardziej placebo niż lek,
ale to musi nam wystarczyć o tej godzinie. Choć twój brat i tak wyszedł próbując
jeszcze znaleźć coś bardziej odpowiedniego.
- Trzeba było go powstrzymać. Nic mi nie
jest.
- Na pewno?- Wiedziała, że nie pyta ją o
siniak. Chodziło mu o jej kondycję psychiczną, ale Sylwia nie miała ochoty na
ten temat z nim rozmawiać. Właściwie dopiero teraz zaczęła się zastanawiać jak
wiele powiedział mu Sebastian na temat relacji panujących w jej rodzinie.
- Co wiesz?
- Hm?
- Mój brat mówił ci o…o osobie która…
- Która cię uderzyła? Nie.-Skłamał tak jak prosił go o to Sebastian.- Widać było,
że nie chce nic mówić, więc nie pytałem. Ty chyba też nie chcesz o tym
rozmawiać.
-
Nie.
- W takim razie wracajmy do maści.
Przesuń głowę….a teraz trochę pochyl…jeszcze bardziej. Unieś brodę do góry.
- Może jeszcze zamerdaj ogonem i
zaszczekaj?
- Może później jeśli chcesz.- Zignorował
jej zaczepkę. Potem dotknął kciukiem kącika ust. Skrzywiła się.- To też pewnie
nieźle boli, co?
- Tak, ale w porządku. To tylko lekkie
rozcięcie.
- Jutro
przyniosę ci odpowiednią maść. Dzięki temu szybciej się zagoi.- Przez moment
przyglądał się badawczo jej twarzy, aż zorientował się że ona robi to samo w
stosunku do niego.- Coś nie tak?
- Nie. Po prostu do tej pory nie mogłam wyobrazić sobie ciebie w roli lekarza, ale okazuje się że potrafisz zachowywać się poważnie.- Słysząc to się uśmiechnął.
- Nie. Po prostu do tej pory nie mogłam wyobrazić sobie ciebie w roli lekarza, ale okazuje się że potrafisz zachowywać się poważnie.- Słysząc to się uśmiechnął.
-
Czasami trzeba. No cóż, chyba będę się zbierał.- Nic na to nie odpowiedziała,
nie próbowała go zatrzymać. Bez słowa obserwowała tylko gdy sprzątał
pozostałości maści i jej opakowanie. Dopiero tuż przy drzwiach usłyszał ciche:
-
Dziękuję.- Spojrzał na Sylwię. Widział w jej spojrzeniu coś co powiedziało mu,
że najwyraźniej zmaga się z problemem ojca, który ją uderzył. Przypomniał sobie
dawną rozmowę z Maćkiem od której zaczęła się jej kłótnia z Drwęckim…Mówił
wtedy, że Kukulska ma jakieś problemy finansowe i inne. Chyba jednak nawet on
nie miał pojęcia jakie są groźne skoro prowadzą do rękoczynów. Prawdę mówiąc
sam miał szczerą ochotę walnąć w pysk tego
jej ojca. No bo jak można uderzyć własne dziecko? Potrząsnął głową zamykając
drzwi. Co go to w końcu obchodziło? Jej brata traktował jak swojego zmarłego
Adriana a w niej widział…no właśnie: kogo? Jeszcze jedną osobę której trzeba
pomóc? Czemu miał tę piekielną właściwość przyciągania do siebie ofiar losu i chęć pomocy im? Nie powinien tego robić. Miał dość własnych problemów. A poza tym nawet
jej nie lubił. To, że uderzył ją własny ojciec nie zmieniło jej charakteru ani
stosunku do niego.
Jak zwykle świetne :) Już nie mogłam się doczekać :P Sylwia ma ciężko w życiu. Ojciec alkoholik, matka, która nie chce go zostawić i jeszcze problemy finansowe. A mimo to sobie radzi. Nie poddaje się i walczy. Choć trochę pochopnie postąpiła zrywając kontakty z Darią i Maćkiem, nie dała im szans na wytłumaczenie To, jak opisujesz ich przeżycia, rozterki jest po prostu niesamowite :). To jak potrafisz ,,wejść" w psychikę bohatera jest mistrzowskie. Czekam na następną część :) Pozdrawiam roksana
OdpowiedzUsuńUwielbiam Oskara, już wcześniej to mówiłam, ale na prawdę mam nadzieję na happyend Sylwia- Oskar ;)
OdpowiedzUsuńBardzo ciężko jest opisywać problemy zwiazane z nałogami, emocje z tym związane i w ogóle, ty poradziłaś sobie bardzo dobrze j,ak ze wszystkim zresztą :p Ja kilka razy na prawdę sie wzruszyłam, co jest nie lada wyczynem, także szacunek dla ciebie :D Mam nadzieję, że już niedługo zaczną się pojawiać częściej te notki bo po prostu nie da sie wytrzymać tak długo ( w zasadzie to tydzień to nie długo, ale czekać na kolejną część twojego opowiadania wydaje się być wiecznością :P)
Ja tez na maxa kibicuje Oskarowi. On i Slwia w końcu zrozumieją co do siebie czują a wtedy Maciek niech żałuje że był kretynem.
OdpowiedzUsuńPizdrawiam, Ana.
A ja myśle ze happy end to Sylwia i Maciek mimo trudnego początku każdy ma szanse na poprawę i ogarnięcie sie. A co do technicznych spraw to dla mnie jest ok moze zostać tak jak jest :-)
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam dokładnie jeszcze raz wzruszyłam sie bardzo. Rzeczywiście przyznaje że Maciek mógłby zostać pierwszym zauroczeniem a Oskar ostatnim :-)
OdpowiedzUsuńCześć. Mam nadzieję że ta sytuacja, zbliży do siebie trochę Oskara i Sylwie i że w koncu zakopia topór wojenny. Nie mówię tego żeby później było razem bo znając życie niezależnie z kim będzie Sylwia napiszesz to w taki sposób że mi się spodoba. Po prostu dobrze mieć choćby przyjaciela w kimś takim jak Oskar. Podejrzewam, ze gdzieś tam w środku jest inny niż próbuje udawać że jest. Pozdrawiam, Megi
OdpowiedzUsuńHejo :) dodasz coś dzisiaj? Niestety od jutra idę do szpitala a tam mam zakaz telefonów i laptopów a chciałabym wiedzieć jak się rozwinie akcja :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Asia
Witaj :-) Teraz akurat mam troche wolnego czasu aż do wieczora,a że wczoraj sporo już napisałam to sądzę, że uda mi się wstawić coś jeszcze dzisiaj.Może nawet trochę dłuższą część. Spodziewaj sie czegoś kolo 18.00 lub 19.00
UsuńPS: Mam nadzieję, że z tym szpitalem to nic poważnego i szybko dojdziesz do sobie. Powodzenia i wszystkiego dobrego ;)
musiałam przejść kontrolne badania :) jak na razie wszystko ok i już nie muszę tam wracać :)
Usuń