JAK ZAWSZE WITAM WAS WSZYSTKIE SERDECZNIE. KOLEJNĄ CZĘŚĆ MIAŁAM DODAĆ DOPIERO JUTRO, ALE ZDECYDOWAŁAM ŻE DZIŚ WSTAWIĘ KRÓTSZĄ, BO NIE BYŁAM PEWNA CZY JUTRO UDA MI SIĘ ZNALEŹĆ CZAS BY JĄ DOKOŃCZYĆ ODPOWIEDNIO WYJAŚNIAJĄC PEWNE TAJEMNICE (O KTÓRYCH DOWIECIE SIĘ W NASTĘPNYM ROZDZIALE). ALE MIMO DŁUGOŚCI W TEJ CZĘŚCI NASTĄPI ZNACZĄCY PRZEŁOM- ZNACIE MNIE DOBRZE, WIĘC WIECIE JAK LUBIĘ NAMOTAĆ. MAM JEDNAK NADZIEJĘ, ŻE TYM ZWROTEM AKCJI NIE PRZERAŻĘ WAS ZA BARDZO.
POZDRAWIAM :-)
Zazwyczaj
tak jest, że gdy nie chcesz czegoś zrobić to to niestety los sprawia że musisz
to zrobić. Na przykład: gdy nie próbujesz znaleźć chłopaka, to spotykasz go
zupełnie przypadkiem na ulicy lub podczas jazdy tramwajem. I odwrotnie: gdy
chcesz go spotkać to na horyzoncie nie pojawia się nikt godny uwagi.
Nie
znaczy to, że ja szukałam chłopaka, Boże broń: w końcu miałam męża. I to
cudownego, więc myśl o kochanku nigdy nie przyszłaby mi do głowy. Ale gdy
zapragnęłam w końcu zostać matką poczęcie niemowlaka wydawało się być ponad
moje siły.
Mariusz
oczywiście nie wydawał się być ani trochę rozczarowany gdy miesiąc po
ośmiotygodniowym okresie stosowania antykoncepcji mechanicznej dostałam miesiączki.
Ani nawet gdy minął kolejny. Śmiał się nawet i uspokajał mnie żartując, że
zawsze jestem w gorącej wodzie kąpana i chcę mieć wszystko „na już”.
-
Ewelina, przecież dopiero minęło kilka tygodni. Jasne, że od razu nie zajdziesz
w ciąże. Takie rzeczy, gdy dziewica staje się brzemienna po jednym stosunku są
dobre dla opery mydlanej a nie prawdziwego życia.
-
Ale też się zdążają.- Obstawałam przy swoim.
-
Żeby potwierdzić wyjątek od reguły. Kochanie, zachowujesz się tak jakby to były
co najmniej dwa lata, a przecież my dopiero zaczynamy starania.
-
Ale moglibyśmy zrobić badania: może twoja matka ma rację i jestem bezpłodna?-
Spytałam tylko trochę ironicznie. Pomyślałam że byłoby to raczej prawdziwie
nieszczęśliwe zrządzenie losu, gdyby w tym aspekcie miała rację.- Albo jestem
za stara lub…
-
Przestań pleść te głupoty.
-
To nie są głupoty.
-
Są i w głębi ducha sama o tym wiesz. I przestań w końcu tak zawzięcie czesać te
włosy przed lustrem, bo będziesz łysa.- Gdy to powiedział posłałam mu miażdżące
spojrzenie, które nie zrobiło na nim żadnego wrażenia.- Kładź się spać.- Dodał
po chwili. Nic mu na to nie odpowiedziałam. Pokrzątałam się jeszcze jakiś czas
tylko po to by zrobić na złość mężowi, ale kilka minut później rzeczywiście
zajęłam obok niego miejsce pod kołdrą. Przez jakiś czas milczeliśmy w
ciemności. A potem Mariusz objął mnie w pasie i cmoknął w kark tuląc się do
mnie „na łyżeczkę”.
-
Kocham cię.- Szepnął mi do ucha.
-
Chcesz żebyśmy spróbowali dzisiejszej nocy?- Spytałam z trudem odkręcając głowę
w jego kierunku, bo oprócz delikatnego objęcia nie wyraził żadnej inicjatywy na
coś więcej. I jak się okazało to wcale nie było mu w głowie, bo odpowiedział
mi:
-
Chcę tylko być to wiedziała. I była obok mnie.
-
Przecież to wiem. I zawsze będę.- Mówiąc to odkręciłam się w jego stronę całkowicie
ucząc się odróżniać w ciemności poszczególne elementy twarzy Mariusza. Potem
lekko cmoknęłam go w usta. – Ja też cię kocham. – Odwzajemniłam mu się. Dopiero
wtedy, zdołałam się uspokoić. I wtulona w ramię Mariusza, odesłałam wszystkie
moje troski w kąt. W końcu co z tego że się nie udało? Mój mąż miał rację:
mieliśmy siebie i kwestia rodzicielstwa była tylko kwestią czasu. Nie trzeba
było biadolić na ciężki los jak teraz to robiłam. W końcu nie udało się tylko
dwa razy. Może więc następny będzie tym szczęśliwym? Nawet mówi się, że do
trzech razy sztuka, pomyślałam jeszcze zanim zasnęłam kamiennym snem
Tydzień
później odwiedziła mnie Monika która koniecznie chciała się ze mną spotkać.
Sądziłam, że może coś ciekawego wydarzyło się podczas jej wyjazdu służbowego do
Wrocławia (czytaj: poznała ciekawego faceta), ale prawda okazała się być dużo
bardziej szokująca.
Była
dziewczyna Artura spodziewała się dziecka.
W
pierwszej chwili gdy to usłyszałam to kompletnie mnie zatkało. Bo zapomniałam
wspomnieć, że Chojnacki jakieś trzy tygodnie temu rozstał się z Alicją i zaczął
spotykać z jakąś Klarą. Ale wcale nie chodziło mi o komplikacje jakie wynikną z
tego powodu. Raczej o fakt, że on zostanie ojcem choć najpewniej w ogóle tego
nie chce a ja pomimo dużych chęci nie zostanę matką. I nic nie mogłam poradzić
na to, że gdy Monia traktowała jak najęta opisując mi ze szczegółami reakcję
pani Grażyny czy jej własnej matki (a mojej teściowej) nie mogłam powstrzymać
napływającego smutku. I zazdrości. To rozczarowanie tych z typu, gdy zajmiecie
drugie miejsce na podium. Niby się cieszycie, że zaszliście tak wysoko (tak jak
ja się cieszyłam ze swojego życia), ale jednocześnie wiecie iż tak niewiele
brakowało by być najlepszym (w moim przypadku do szczęścia brakowało mi tylko
dziecka). Bratowa chyba zauważyła mój brak entuzjazmu na tę plotkę bo wprost
spytała mnie:
-
Coś się stało?
-
Nie, po prostu jestem w dużym szoku.- Odpowiedziałam jej kłamiąc. Bo z
Mariuszem nikomu nie wspomnieliśmy o naszych staraniach. Woleliśmy po prostu za
jakiś czas przywitać najbliższą rodzinę wiadomością o tym, iż zostaniemy
rodzicami. Szkoda tylko, że na to się nie zanosiło.
-
Ja też. Biedny Artur, pewnie jest w szoku. Mariusz naprawdę nic ci nie
powiedział?
-
Może jeszcze nie wie. Zazwyczaj to dziś, czyli w środy odwiedza kuzyna.
-
Albo mu nie powiedział. Zdaje się, że nie jest z tego powodu zadowolony.
-
Domyślam się.
„Niezadowolony”
to za mało powiedziane. Przez następne dwa tygodnie Artur po prostu reagował
wściekłością na każdą wzmiankę o dziecku podkreślając, że to wcale nie on jest
ojcem. A gdy pani Grażyna sugerowała mu rozstanie z obecną dziewczyną i powrót
do Ali, zniknął na cały tydzień nie odbierając żadnych telefonów. Dopiero
Mariusz sprowadził go do domu.
Wtedy
wydarzyło się coś co powinno stać się już dawno temu, co być może pozwoliłoby
Arturowi dorosnąć, nabrać odpowiedzialności i przestać zachowywać jak chłopiec.
Pan Chojnacki zły za takie traktowanie matki swojego przyszłego wnuka
postanowił odciąć syna od rodzinnych pieniędzy.
-
Koniec z finansowaniem tych jego bezproduktywnych hulanek, imprez czy
wycieczek. Jeśli nie weźmie odpowiedzialności za Alicję nie zamierzam go dłużej
wspierać. Zachował się nieodpowiedzialnie o ten jeden raz za dużo. Mógł być kochliwy,
lekkomyślny czy żyjący chwilą. Ale żaden z Chojnackich nie będzie porzucał
swojego dziecka odżegnując się od odpowiedzialności. To po prostu hańba.-
Grzmiał pan Grzegorz, gdy podczas odwiedzin w jego domu Mariusz próbował go
udobruchać. I choć ja byłam tego samego zdania to kilka dni później, gdy pani
Grażyna w pracy podczas przerwy na lunch zaprosiła mnie do swojego gabinetu
prosząc o wpłynięcie na postępowanie Artura, by załagodzić jego konflikt z
ojcem zgodziłam się. Poza tym kierowała mną trochę ciekawość. Bo prawdę mówiąc
ja też nie mogłam uwierzyć w zachowanie Artura. Okej, mógł być wiecznym
dzieckiem, mógł ganiać za spódniczkami, ścigać się w nielegalnych wyścigach
ryzykując życie czy po trwonić czas na podróże, ale nie zostawiać własne dziecko.
Chyba że w ogóle go nie znałam. Dlatego już następnego dnia sama zapukałam pod
adres, który dała mi pani Chojnacka (bo oprócz zakazu finansowania Artura,
rodzice kazali mu się również wyprowadzić). Kilka chwil później zaczęłam wątpić
w jego prawdziwość, gdy po kilkakrotnym naciśnięciu dzwonka nikt mi nie
otworzył. Już miałam odchodzić gdy usłyszałam za drzwiami ruch. Potem pojawił
się w nich Artur.
-
To ty.- Powiedział widząc mnie po drugiej strony. I choć nie było to najmilsze
przywitanie to ja jednak zrobiłam dobrą minę do złej gry.
-
Tak to ja. Mogę wejść?
-
Proszę.- Odparł mi nie od razu przypatrując mi się jakiś czas. Ja zrobiłam to
samo zauważając niechlujną koszulkę która wyglądała tak jakby w niej spał,
nieułożone przydługie włosy i cień zarostu na policzkach. Dodatkowo świecące
oczy tak jakby pomimo południa już rano coś wypił. Nie wyglądało to zbyt
zachęcająco.
-
Dziękuję. Dawno się nie widzieliśmy. Co u ciebie słuchać?
-
Może darujemy sobie te gadki o niczym i od razu przejdziemy do celu twojej
wizyty jakim jest próba przekonania mnie do ożenku z Alicją?
-
Słucham?
-
Przecież po to tu przyszłaś, prawda? Tylko nie wiem czy przysłała cię matka czy
ojciec.
-
Sądzisz, że rodzice chcą byście się pobrali?- Spytałam pełna niedowierzania, bo
przecież pani Grażyna w ogóle nie wspominała mi o takiej opcji.
-
Raczej ojciec; mama nie ma w tej sprawie zdania. No co, nie mów że nie
wiedziałaś.- Zaśmiał się Artur.- Przecież o to właśnie chodzi mojemu
staruszkowi gdy mówi, że mam wziąć odpowiedzialność za Alicję i jej dziecko.
-
Niekoniecznie.- Odpowiedziałam trochę krzywiąc się gdy Artur bezpardonowo
podkreślił zaimek „jej”.- Ja uważam, że chodzi po prostu o to byś nie uciekał
od problemu.
-
Ach, a więc ty też wierzysz w to że ja jestem ojcem?
-
Nie zaprzeczysz, że się z nią spotykałeś.- Odpowiedziałam ostrożnie.
-
Tak, bo już wtedy szukała frajera do wrobienia go w ojcostwo. Ja byłem idealnym
kandydatem .
-
Artur…- Chrząknęłam.- Czy nie ma możliwości by to dziecko było twoje?
-
Pytasz o to czy z nią spałem? Tak do cholery: spałem. Ale to nie jest moje
dziecko.
-
Tego nie możesz być pewny.
-
Mogę, bo dziecko jest starsze: to czternasty lub nawet piętnasty tydzień a my
znamy się zaledwie od dwunastu. Tak wykazało USG.
-
Czasami trudno jest na takim etapie dokładnie określić wiek płodu.- Oznajmiłam,
bo od jakiegoś czasu zawzięcie czytałam wszelkie artykuły odnośnie poczęcia
dziecka a tydzień temu zakupiłam nawet książkę na temat niemowlaków. Dlatego
wiedziałam na ten temat całkiem dużo.
-
Ona też wysuwa ten argument. Ale sama musisz przyznać, że to zadziwiający zbieg
okoliczności, prawda? Zwłaszcza że to właściwie ona mnie poderwała a nie ja ją.
-
Artur, skoro istnieje możliwość że to może być twoje dziecko to nie powinieneś
traktować tej dziewczyny w ten sposób.
-
Nawet jeśli śmieje mi się w nos gdy proszę o badania prenatalne?
-
Może robi tak ze strachu o dziecko: podobno są niebezpieczne dla płodu.
-
Gówno prawda. To zwyczajna dziwka i tyle.
-
Artur…
-
No co? Taka jest prawda: nie wiem jak mogłem być taki głupi. A ona teraz płacze
na ramionach moich rodziców grając niepokalaną dziewicę. W czym muszę przyznać
jest świetna. Wcześniej ojciec powiedział mi, żeby skoro nie ma całkowitej
pewności co do ojcostwa poczekać do narodzin dziecka i wtedy podjąć dalsze
kroki, teraz natomiast po jej perswazjach uważa, że tylko próbuję wymigać się w
ten sposób od odpowiedzialności. Ale
gdyby nosiła pod sercem moje dziecko nawet wziąłbym z nią ten pieprzony ślub,
choć z pewnością już po roku skończyłby się rozwodem. Nawet gdyby była
prostytutką to wspierałbym swojego syna lub córkę. Nawet gdyby urodziło się z dwoma
głowami, upośledzeniem umysłowym lub fizycznym, nawet gdyby jego matka próbowała
mnie od niego oddzielić. Czy moi właśni rodzice mają mnie za takiego
skurczybyka bez serca serio wierząc, że jestem aż tak nieczuły?- Spytał na
koniec retorycznie. Potem dodał już bardziej wyważonym tonem:- Nie jestem
ideałem i nigdy nawet nie aspirowałem do tego tytułu, ale to nie znaczy że
można przypisać mi każdą negatywną cechę. I może ci się to wydawać śmieszne,
ale bardziej boli mnie to że moja własna rodzina bierze stronę Alicji niż fakt,
że próbuje mnie oszukać. A jeszcze śmieszniejsze jest to, że przez wzgląd na
to, iż kiedyś byliśmy przyjaciółmi i trochę mnie poznałaś, sądziłem że
przynajmniej ty mi uwierzysz.- Dopowiedział, a ja poczułam się tak jakbym
przejechała na pasach małego pieska, jakbym śmiała się z otyłej kobiety na
ulicy, jakbym uderzyła dziecko. Trochę głupie porównania, ale w gruncie rzeczy
chodziło mi o to, że czułam się winna. Dlatego pomimo przedłużającej się ciszy
odezwałam się niezbyt głośno jakbym samą siebie chciała przekonać że to prawda:
- Ja ci wierzę.- Mrugnęłam.
-
Słucham?
-
Powiedziałam, że skoro masz pewność, iż to nie ty jesteś ojcem to ci wierzę.-
Powtórzyłam tym razem bardziej pewnie. Bo wyraz twarzy Artura uświadomił mi, że
prawdopodobnie taka właśnie była prawda. I zaraz zawstydziłam się swojego
zwątpienia. W końcu poprzez powinowactwo byliśmy dość bliską rodziną. Dlaczego
więc bardziej wierzyłam obcej spotkanej tylko raz dziewczynie niż mężczyźnie
którego znałam już ponad 3,5 roku? Ponieważ wydawało mi się, że Chojnacki wciąż
mi nie dowierza i czeka na ciąg dalszy kontynuowałam:- Doskonale wiem, że nie
jesteś idealny ale nigdy nie wątpiłabym w twoje sumienie i wewnętrzne zasady.- Potem
podeszłam do niego bliżej w geście otuchy ściskając jego dłonie. A gdy
odwzajemnił mi się dużo mocniejszym uściskiem powstrzymałam się od
natychmiastowego zabrania dłoni.
-
Nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy, że ty i Mariusz we mnie nie wątpicie.
-
Wiem Artur. Dlatego to robimy: by dodać ci otuchy. Ale ty też musisz się wziąć
w garść i nie zachowywać jak wieczny chłopiec. Jeśli dziewczyna ubiera się i
zachowuje jak prostytutka to nie powinna się dziwić że mężczyźni tak właśnie ją
traktują.
-
Czyżbyś właśnie przyrównała mnie do prostytutki?- Żachnął się, a ja się roześmiałam.
Po chwili on też do mnie dołączył.
-
Nie, ale do mężczyzny który udaje wiecznego chłopca. Niedługo będziesz miał
trzydzieści lat: skakanie z kwiatka na kwiatek będzie się robić coraz
żałośniejsze. I nim się obejrzysz zostaniesz podstarzałym playboyem
podrywającym seksowne dwudziestki w klubach. Poza tym powinieneś wreszcie
zacząć wykorzystywać te szare komórki-…
w tym miejscu wyswobodziłam rękę z uścisku i lekko puknęłam go w czoło celowo utrzymując
żartobliwy ton.- …do czegoś w czym świetnie się sprawdzasz. Jesteś
inteligentnym facetem, Artur. Nie rozumiem dlaczego pozwalasz by życie
przechodziło ci przez palce. Karzesz się za coś?
-
Fakt, że nie jestem żonaty i nie mam nawet stałej partnerki czyni ze mnie
wiecznego chłopca?- Spytał ignorując moje ostatnie pytanie.
-
Wiesz, że nie o to mi chodziło.- Odpowiedziałam odsuwając się od niego jeszcze
dalej.- Ale zachowywałeś się bardziej dorośle kilka lat temu gdy cię poznałam. Byliśmy
przecież stażystami, potem zacząłem pracować w kadrach w rodzinnej firmie i
nagle to przerwałeś. I wiem, że nie mam prawa oczekiwać odpowiedzi na to
pytanie, bo już dawno przestaliśmy być przyjaciółmi, ale mimo wszystko zapytam.
Co się stało, że tak się zachowujesz?- Choć Chojnacki nie odpowiedział mi
werbalnie, to nagle całe jego ciało się spięło tak gwałtownie, że doskonale
mogłam to zauważyć. Stąd wiedziałam, że ma jakiś problem.- Jest jakaś
przyczyna, prawda? A skoro tak to może jeśli komuś ją zdradzisz to będzie ci
łatwiej.
-
Nie sądzę. Zwłaszcza tobie.
-
Co? Jak to zwłaszcza mnie?
-
Prawdopodobnie już niedługo się przekonasz. I całkiem mnie znienawidzisz jeśli
już tego nie zrobiłaś.- Powiedział patrząc mi przy tym prosto w oczy z lekko
kpiącym błyskiem. Z tego powodu z trudem zmusiłam się do przełknięcia śliny.
-
Artur, przerażasz mnie.
-
Przerażam sam siebie. Czasami sądzę że jestem kompletnym idiotą skoro dałem się
w to wciągnąć, ale teraz nie mogę złamać złożonej obietnicy. Ale nie pytaj mnie
o nic więcej, bo nie chcę jej złamać.
-
Ale…
-
Powinnaś już iść.
-
Jak mogę iść skoro mówisz mi coś takiego? W co dałeś się wciągnąć?
-
Chyba cię zdenerwowałem, a nie to było moim zamiarem. Nie martw się, niedługo
wszystko się skończy.
-
Ale co? Artur? Co ty chcesz zrobić? Ty…Artur, ty chyba nie
zamierzasz…stchórzyć?
-
Sądzisz, że chcę uciec? A może popełnić samobójstwo? Nie, na to chyba jestem
zbyt wielkim tchórzem.
-
Jak możesz tak mówić?!
-
Spokojnie, tylko żartowałem.
-
Więc nie żartuj w ten sposób.
-
Obeszłoby cię to?
-
Oczywiście, że tak.- Ciężko westchnęłam nie mając pojęcia w jaki sposób ta
przyjemna i lekka rozmowa zmieniła się w coś tak tragicznego. Co gryzło
Artura?- Skoro nie możesz mi zaufać rozumiem. Ale skoro tak to pozwól sobie
chociaż pomóc Mariuszowi.
-
On już to robi. Wynajął mi to mieszkanie, daje kasę, odwiedza.
-
Ale czy on wie? Wie o tym co cię gryzie?- W odpowiedzi Artur niepewnie skinął
głową dlatego dodałam:- Spokojnie, nie mam zamiaru go wypytywać. Nie chciałam
tylko byś został z tym wszystkim sam.- Wtedy Artur zrobił coś co całkowicie
mnie zaskoczyło mi zbiło z tropu: podszedł do mnie i mocno objął aż poczułam
uścisk w gardle.
-
Dziękuję ci.- Szepnął po prostu. A ja tylko się uśmiechnęłam z głową opartą na
jego ramieniu świadoma, że nie może tego zobaczyć. I poczułam jednocześnie
przypływ satysfakcji (z racji faktu iż szukał u mnie pocieszenia) oraz smutek
(iż mimo to nie pozwalał bym mu pomogła). Ale liczyło się tylko to, że mógł
liczyć na kogokolwiek, na mojego męża.
-
Będzie dobrze.- Mrugnęłam klepiąc go po plecach.- Wszystko jakoś się ułoży.- Dodałam
kojąco, choć zaraz zawstydziłam się słysząc jak plotę same banały, które
dodatkowo przez poczucie winy brzmiały w moich ustach nieco teatralnie. Ale
Arturowi chyba pomogły, bo chwilę później odsunął się ode mnie z uśmiechem na
twarzy proponując coś do picia oraz jakąś przekąskę. A podczas dalszej rozmowy
choć trochę przypominał zabawnego chłopaka, którego dziewczynę kiedyś zgodziłam
się udawać.
Wszystko jakoś się ułoży.
Niestety
z perspektywy czasu wiem jak monstrualna to była bzdura. Bo nic nie ułożyło się
tak jak chciałam. Ale wtedy naprawdę w nią wierzyłam. I może to było jeszcze
żałośniejsze od niej samej.
Gdy
po powrocie od Artura opowiedziałam mężowi o odwiedzinach kuzyna, bardzo się z
tego powodu ucieszył. Był zadowolony z mojego pogodzenia się z Arturem jak to
nazywał choć nie byliśmy przecież pokłóceni. Mówił, że tylko wsparcie pomoże
teraz Chojnackiemu wyjść na prostą. Dlatego też za jego (mojego męża) sugestią postanowiłam
umówić się na spotkanie z Alicją by spróbować przemówić jej do rozsądku i
przekonać czy mówi prawdę odnośnie ojcostwa swojego dziecka. Tyle, że to
spotkanie nic mi właściwie nie dało: Ala albo była tak świetną aktorką za jaką
uważał ją Chojnacki, albo też to on się mylił. Bo dziewczyna która czekała na
mnie po pracy w cukierni wcale nie przypominała roszczeniowej harpii. Raczej
przerażoną i osamotnioną młodą dziewczynę, która niedługo miała stać się matką.
I zwątpienie w Artura powróciło. Próbowałam osiągnąć jakiś konsensus
wypośrodkowując wersję podane przez tą dwójkę (tzn. Alę i Artura). I tą
najbardziej prawdopodobną wydała mi się taka, iż może i Ala spotykała się z
jakimś gościem przed Arturem, ale mimo wszystko Artur nie mógł mieć pewności że
dziecko nie jest jego. W końcu co z tego że się zabezpieczali? Gdyby kondomy
były w stu procentach skuteczne to nie było tyle wpadek.
Po
drugie, moje zwątpienie potęgowała całkowita stagnacja Chojnackiego w
rozwiązaniu problemu. Owszem, akceptowałam to że Mariusz pomagał mu finansowo,
ale mijał już drugi miesiąc odkąd rodzice odcięli go od kasy a on nie robił nic
by znaleźć pracę, by się usamodzielnił. Na dodatek wciąż tylko ścigał się swoim
ferrari ani o jotę nie zmieniając swojego postępowania. I tak, mogła to być
oznaka bólu, ale jakoś zaczynałam w to wątpić. Dlatego gdy któregoś wieczoru
Mariusz po raz kolejny szykował się do jego odwiedzin, to próbowałam go od tego
odwlec. No bo wyglądał na bardzo zmęczonego. Miał cienie pod oczami, pracę
skończył po dziewiętnastej, a godzinę później już chciał jechać do Artura. A
tamten co? Tylko się bawił tak jakby miał piętnaście lat w ogóle tego nie
doceniając. W końcu obowiązkiem Mariusza
nie było utrzymywanie swojego kuzyna zwłaszcza że nawet właśni rodzice
kopnęli go w tyłek. A pani Grażyna przecież chciała dla niego jak najlepiej i
zawsze go broniła. Może więc należało po prostu dać mu czas na to by mógł
stanąć o własnych siłach? Dlatego próbowałam zatrzymać męża mówiąc:
-
Mariusz, proszę zostań. Artur zrozumie jeśli raz nie przyjedziesz. Poza tym
odwiedziłeś go już w tę środę.
-
Umówiłem się z nim, że wpadnę dziś wieczorem.
-
Więc zadzwonię i powiem że źle się czujesz.
-
Nie chcę kłamać.
-
Ale przecież to prawda: wyglądasz na zmęczonego. I wciąż boli cię głowa.
-
To nic takiego: zwykła migrena.
-
Mariusz…
-
Kochanie, przecież musimy mu pomóc. Chcesz go zostawić samemu sobie?
-
Może tak byłoby lepiej. Przecież on nic nie robi.
-
Jest zagubiony.
-
Boże, mówisz o nim jak o nastolatku w okresie młodzieńczego buntu. A on do
cholery ma już prawie trzydzieści lat.
-
Nie lubię gdy przeklinasz.- Odpowiedział mi mąż. A ja wzniosłam oczy ku niebu
szukając tam cierpliwości.
-
Sam musisz przyznać, że to nic nie daje. Alicja zaczęła właśnie szósty miesiąc.
Ile jeszcze zamierzasz go utrzymywać? Aż do czasu jej porodu? A co jeśli
rzeczywiście okaże się że to on jest ojcem tego dziecka? Nadal będziesz go
finansował?
-
Myślałem, że wierzysz że to nie on zostanie jego tatą.
-
Wierzę, a przynajmniej wierzyłam ale teraz…on jest taki nieodpowiedzialny w
wielu kwestiach więc dlaczego w tej miałoby być inaczej? Pomyśl o tym. Nie
dalej jak dwa dni temu chciałam go odwiedzić, ale zauważyłam że stoi pod
blokiem z jakąś dziewczyną. I to wcale nie była Alicja ani nawet Klara.
-
Co nie znaczy, że mamy prawo myśleć o Arturze jak najgorzej.
-
Znam Artura, Mariusz.
-
Nie zapominaj, że ja też znam go nie od dziś. I ośmielę się zauważyć, że dużo
dłużej niż ty. Więc jeśli mówi, że to nie jego dziecko to tak jest.
-
Ale może nim być, bo przecież on sypiał z tą dziewczyną. Argumentem każdego
faceta który nie chce dziecka jest przede wszystkim: „hej, ono nie jest moje”.
Albo: „jaki jest na to dowód?”
-
Artur jest naszym przyjacielem i należy do rodziny.
-
Ale to nie znaczy, że jestem ślepa na jego wady. On jest nieodpowiedzialny i
samolubny.
-
Nie dla mnie. Gdyby nie jego wsparcie to ja…jego wsparcie jest dla mnie bardzo
ważne.
-
Domyślam się.- Prychnęłam.- Kiedyś to był jeden wieczór w tygodniu, teraz dwa,
niedługo będą trzy aż w końcu zaczniesz spędzać z nim spędzać każdy wieczór. Aż
zaczynam się zastanawiać co u niego jest aż tak bardzo interesującego: a może
to dla ciebie zaprasza te swoje nowe koleżanki, co?
-
Nie bądź złośliwa.
-
A ty nie udawaj, że nie ma w tym żadnego problemu.
-
Nie udaję, po prostu tak jest. A teraz przepraszam, muszę już wyjść.
-
Mariusz…
-
Naprawdę jestem spóźniony. Porozmawiamy gdy wrócę. Na razie.
-
Mariusz, Mariusz jeszcze nie skończyłam.
Mariusz?!- Krzyknęłam jeszcze na koniec, ale mój mąż, (nie do wiary) po raz pierwszy
w życiu to zignorował.- Pieprzony Artur.- Mrugnęłam pod nosem zaciskając dłonie
w pięści. Jeszcze teraz przez niego pokłóciłam się z Mariuszem. Już sama nie
wiedziałam co o tym wszystkim myśleć i to doprowadzało mnie do szału. Na
dodatek moją złość potęgował fakt, że po raz kolejny dziś dostałam miesiączki.
A okres że okres powinnam dostać trzy dni temu sądziłam, że jestem w ciąży. Dlatego
byłam podwójnie rozczarowana, bo przez te 72 godziny miałam nadzieję na
szczęśliwe zakończenie naszych starań z mężem o dziecko. Czy więc to naprawdę
było takie dziwne, że chciałam by Mariusz został dzisiaj ze mną bym mogła
wypłakać się na jego ramieniu? Liczyć na że mówiłby mi, że nic przecież się nie
stało, że wciąż będziemy kontynuować starania o dziecko i mieć przy tym
jednocześnie dużo frajdy? Że pocieszałby mnie mówiąc i tak bardzo mnie kocha
ponad wszystko? A tam musiała mi wystarczyć mleczna czekolada i poduszka na
której mogłam upuścić swoje łzy frustracji i złości. Po namyśle dodałam do tego
lampkę wina: w końcu nie byłam w ciąży więc bez przeszkód mogłam pić alkohol.
Dzięki niemu udało mi się nawet rozluźnić, a po trzech lampkach śmiałam się jak
głupia. Bo uzmysłowiłam sobie, że jakby nie było po raz pierwszy w ciągu prawie
dwóch lat małżeństwa z Jastrzębskim nasza wymiana zdań przypominała coś, co
można byłoby uznać za kłótnię. A przecież tego zawsze brakowało mi w naszym
niemal arkadyjskim związku.
***
Telefon
dzwoniący nad ranem nigdy nie jest zwiastunem dobrych wiadomości. Szczególnie,
gdy dzwoni o szóstej rano a tobie głowa pęka tam mocno, że nawet własny oddech
wydaje ci się być głośny jak krzyk a co dopiero jednostajna melodia. Jednak z
tak okropnym bólem głowy kompletnie o tym zapomniałam. Szybko więc wyłączyłam frustrujący
dźwięk jaki wydawała moja komórka chowając się pod poduszkę i nieomal zakopując
pod kołdrą. Potem starałam się nie myśleć o tym, że leżąca przy łóżku pusta
butelka po winie miała coś wspólnego z
moim żałosnym stanem i po prostu dalej próbować spać.
Gdy
kilkadziesiąt minut później ledwie co zdążyłam ponownie zasnąć, moją głowę
przeszyła kolejna kakofonia okropnych dźwięków: tym razem potężne walenie.
Dopiero po kilku sekundach zrozumiałam, że to nie trzęsienie ziemi, ale ktoś
dobija się od drzwi.
-
Mariusz, otwórz.- Powiedziałam, ale prawdopodobnie mój głos nie był głośniejszy
niż szept, bo tak mocno pękała mi głowa. Dlatego z wielkim trudem wygramoliłam
się spod kołdry. Potem zauważyłam, że mąż nie leży obok mnie. Prawdopodobnie
jak zwykle w ostatnich tygodniach tę sobotę również planował spędzić w pracy…chociaż
nie, łóżko nie wskazywało na to, że po drugiej stronie obok mnie ktoś spał.
Widocznie ten wieczór tak jak i ostatni w poprzedni piątek spędził nocując u
Chojnackiego. I być może to nawet on dzwonił do mnie w sobotni poranek chcąc
poniewczasie o tym poinformować. Westchnęłam ciężko starając się nie denerwować
i nie zabić stojącej za drzwiami osoby, która wciąż waliła w moje drzwi nawet
jeśli to był prawdopodobnie mój własny mąż, który zapomniał kluczy do
mieszkania. Potem naciągnęłam na siebie szlafrok.
-
O Boże, myślałem już że coś ci się stało.- Przywitał mnie zaniepokojony głos
Artura gdy tylko otworzyłam drzwi. Tłumiąc ziewnięcie i złość odparłam z
przekąsem:
-
A co niby mogłoby mi się stać?
-
A co miałem myśleć gdy nie odbierałaś telefonów? Bałem się, że mogłabyś zrobić
sobie coś złego.
-
Bez przesady: już przyzwyczaiłam się do tego, że mój własny mąż woli spędzić wieczór
z tobą niż ze mną. Także jak widzisz mam się całkiem nieźle.
-
O czym ty mówisz?
-
O tym, że mój mąż u ciebie nocował.- Odparłam z irytacją, bo umysł wciąż
zaciemniał mi palący ból w skroni. Ale poważny wzrok i mina Artura uświadomiły
mi, że coś może być nie tak.- A ty o czym mówisz?
-
Jezu…a więc ty…ty jeszcze nic nie wiesz?
-
O czym nie wiem?- Tutaj nastąpiła dłuższa pauza. A gdy Chojnacki znów się
odezwał jego głos drżał, choć był całkiem pewny:
-
Mariusz miał wypadek samochodowy. On…on zmarł na miejscu.
Jej... Chciałam żeby była z Arturem albo żeby miał większe szanse ale nie w ten sposób. Mam nadzieje, że Artur nie jest zamieszany w ten wypadek. Dzisiaj będzie nowa część? Byłoby świetnie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Justyna
PS. Dużo razy jeszcze napisze że jesteś świetna?
Niestety, tak jak wczoraj uprzedzałam w jednym z komentarzy, dziś nie dam rady niczego wstawić :(( Spodziewaj się czegoś jutro lub najpóźniej we wtorek
UsuńCzemu zakładasz, że czytają Cię tylko kobiety?
OdpowiedzUsuń09:51
UsuńTrochę ze względu na stereotyp: moje opowiadania to raczej romanse, które faceci uważają za niewarte czytania i nudne; poza tym dostrzegłam to poprzez komentarze pod blogiem (tzn. końcówki wyrazów -łam. Ale jesli czytają mnie mężczyźni a szczególnie jeśli autor tego komentarza nim jest, to z góry przepraszam za dyskryminację:-)I następnym razem nie będę kierować swoich słów tylko do kobiet.
No i wszyscy wywołaliśmy wilka z lasu, było za słodko to teraz bedzie gorzko :)
OdpowiedzUsuńSpodziewałam się, że coś zlego sie wydarzy, ale myslę tak sobie, że coś dziwnego wydarzyło się wcześniej, między Arturem a Mariuszem,i to pewnie była jakaś rozmowa dotycząca ich dwojga i jej......
Cześć cudna.
Pozdrawiam
Ania
Nie mogłaś jakoś zakręcić bez dramatu inaczej nie mozna było za bardzo przewidywalne. I co z tego ze pewnie będzie z Arturem jak teraz to juz nieco samo. Piszesz rewelacyjnie tylko ostatnie lepiej mi sie podobało bo uniknęliśmy wątków jak wyżej
OdpowiedzUsuńTeam Mariusz rozpadło się niczym me serce na drobne kawałeczki i przepadło w morzu rozpaczy.
OdpowiedzUsuńPowiem ci że tym razem to zaskoczyłaś nieźle. :,( No ale dobra twoje opowiadanie twój scenariusz małe czytające szaraczki mogą ewentualnie tylko wypłakać sobie duszę. Albo przekształcić team Mariusz w team Antyartur!
Kurde od razu ze umarł ? A może jeszcze jakoś pogmatwasz i okaże się później ze to był upozorowany wypadek,bo Mariusz miał jakieś sekrety i nie mógł w to mieszać Eweliny hehe trochę się sfilmowałam :p mimo wszystko nie wstrząsnął mną ten wypadek tak jak ten w którym(nie pamiętam już tytułu opowiadania) też był trójkąt miłosny i został postrzelony i umarł jeden z bohaterów któremu mocno kibicowalam jeju pamiętam ze wtedy oplakiwalam tego faceta cały tydzień ! Wracając jednak do głównego tematu oczywiście smutek i żal ze Mariusz musiał umrzeć,wolałabym jednak żeby jakoś inaczej to się potoczyło no ale jeżeli przez to ma być z Arturem to czemu nie ! Ale coś czuje ze przed Arturem jeszcze długa droga do zdobycia serca Eweliny i jednocześnie się ciesze bo to oznacza jeszcze dużo części <3 Zanim Ewelina się pozbiera tez minie pewnie duzo czasu przeczuwam tez wiele nieprzyjemności z matką Mariusza ... jeju czytając te opowiadanie od początku za każdym razem przychodzily mi na myśl te słowa ,,przeznaczenia nie oszukasz" i coś czuje ze z każdym rozdzialem te powiedzenie nabiera coraz większego sensu ... z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział , nie każ nam długo czekać kochana ! :* z góry przepraszam za błędy ale pisanie komentarzy na telefonie jest beznadziejne! No to do kolejnego rozdziału.Daria :*
OdpowiedzUsuńJa tez myśle ze to bardziej skomplikowane nie jestem pewna czy to wszystko nie jest tylko tytułowa maskarada i Ewelina będzie po prostu musiała bardzo zaufać zeby przez to przebrnąć ale to wcale nie oznacza braku szczęśliwego zakończenia.
OdpowiedzUsuńOsobiście wyczuwalam ze planujesz uśmiercić Mariusza gdyż Ewelina jest zbyt kryształowa by uwiklac ja w romans ;) istnieje duża szansa, iz główna bohaterka znajdzie oparcie w Arturze co mnie oczywiście bardzo cieszy . Sadze iz sytuacja z Matka Mariusza nie bedzie kolorowa, ale Ewelina jest silna i sobie poradzi. LICZE tez na to iz Monika sie od niej nie odwroci Jestem ciekawa jak zastosujesz motyw ciąży Eweliny , bo że on się pojawi to jestem pewna. Zawsze jak czytałam to zastanawialy mnie migreny Mariusza, bo kilka razy wspominalas o jego bólach głowy. A DOMNIEMANIE iz Artur ma zostac ojcem, To zadziwiające ale wierzę w wersję Artura :) Smuci mnie fakt, ze zarówno jak część czytelniczek uważam iz Mariusz żyje i automatycznie zakończenie które wykreowalam dla tego ooowiaania nie będzie miało wiele wspólnego z twoim pomysłem i prawdopodobnym zakończeniem tego opowiadania:)
OdpowiedzUsuńZmieniając temat życzę Ci dużo zdrówka, energii,pomysłów sily , efektow w pisaniu pracy inzynierskiej, czasu dla siebie i przyjaciół oeaz rodziny,odpoczynku z okazji zbliżających się świat no i o czywiscie Mokrego dyngusa.
Pozdrawiam Nienieidealna
Osobiście wyczuwalam ze planujesz uśmiercić Mariusza gdyż Ewelina jest zbyt kryształowa by uwiklac ja w romans ;) istnieje duża szansa, iz główna bohaterka znajdzie oparcie w Arturze co mnie oczywiście bardzo cieszy . Sadze iz sytuacja z Matka Mariusza nie bedzie kolorowa, ale Ewelina jest silna i sobie poradzi. LICZE tez na to iz Monika sie od niej nie odwroci Jestem ciekawa jak zastosujesz motyw ciąży Eweliny , bo że on się pojawi to jestem pewna. Zawsze jak czytałam to zastanawialy mnie migreny Mariusza, bo kilka razy wspominalas o jego bólach głowy. A DOMNIEMANIE iz Artur ma zostac ojcem, To zadziwiające ale wierzę w wersję Artura :) Smuci mnie fakt, ze zarówno jak część czytelniczek uważam iz Mariusz żyje i automatycznie zakończenie które wykreowalam dla tego ooowiaania nie będzie miało wiele wspólnego z twoim pomysłem i prawdopodobnym zakończeniem tego opowiadania:)
OdpowiedzUsuńZmieniając temat życzę Ci dużo zdrówka, energii,pomysłów sily , efektow w pisaniu pracy inzynierskiej, czasu dla siebie i przyjaciół oeaz rodziny,odpoczynku z okazji zbliżających się świat no i o czywiscie Mokrego dyngusa.
Pozdrawiam Nienieidealna
Będzie dziś coś nowego bo nie wiem czy czekać ? :*
OdpowiedzUsuńNiestety nie :( jutro postaram się cos wstawić (tzn. właściwie to juz dzisiaj bo jest po północy)
UsuńCudownie że dzisiaj <3
UsuńBardzo późno zamierzasz dodać ? A może coś nie wyszło i nie czekać dzisiaj?
OdpowiedzUsuń