Łączna liczba wyświetleń

sobota, 19 marca 2016

Maskarada część XIII


JAK ZAWSZE WITAM WAS WSZYSTKIE SERDECZNIE. KOLEJNĄ CZĘŚĆ MIAŁAM DODAĆ DOPIERO JUTRO, ALE ZDECYDOWAŁAM ŻE DZIŚ WSTAWIĘ KRÓTSZĄ, BO NIE BYŁAM PEWNA CZY JUTRO UDA MI SIĘ ZNALEŹĆ CZAS BY JĄ DOKOŃCZYĆ ODPOWIEDNIO WYJAŚNIAJĄC PEWNE TAJEMNICE (O KTÓRYCH DOWIECIE SIĘ W NASTĘPNYM ROZDZIALE). ALE MIMO DŁUGOŚCI W TEJ CZĘŚCI NASTĄPI ZNACZĄCY PRZEŁOM- ZNACIE MNIE DOBRZE, WIĘC WIECIE JAK LUBIĘ NAMOTAĆ. MAM JEDNAK NADZIEJĘ, ŻE TYM ZWROTEM AKCJI NIE PRZERAŻĘ WAS ZA BARDZO.
 POZDRAWIAM :-)

Zazwyczaj tak jest, że gdy nie chcesz czegoś zrobić to to niestety los sprawia że musisz to zrobić. Na przykład: gdy nie próbujesz znaleźć chłopaka, to spotykasz go zupełnie przypadkiem na ulicy lub podczas jazdy tramwajem. I odwrotnie: gdy chcesz go spotkać to na horyzoncie nie pojawia się nikt godny uwagi.
Nie znaczy to, że ja szukałam chłopaka, Boże broń: w końcu miałam męża. I to cudownego, więc myśl o kochanku nigdy nie przyszłaby mi do głowy. Ale gdy zapragnęłam w końcu zostać matką poczęcie niemowlaka wydawało się być ponad moje siły.
Mariusz oczywiście nie wydawał się być ani trochę rozczarowany gdy miesiąc po ośmiotygodniowym okresie stosowania antykoncepcji mechanicznej dostałam miesiączki. Ani nawet gdy minął kolejny. Śmiał się nawet i uspokajał mnie żartując, że zawsze jestem w gorącej wodzie kąpana i chcę mieć wszystko „na już”.
- Ewelina, przecież dopiero minęło kilka tygodni. Jasne, że od razu nie zajdziesz w ciąże. Takie rzeczy, gdy dziewica staje się brzemienna po jednym stosunku są dobre dla opery mydlanej a nie prawdziwego życia.
- Ale też się zdążają.- Obstawałam przy swoim.
- Żeby potwierdzić wyjątek od reguły. Kochanie, zachowujesz się tak jakby to były co najmniej dwa lata, a przecież my dopiero zaczynamy starania.
- Ale moglibyśmy zrobić badania: może twoja matka ma rację i jestem bezpłodna?- Spytałam tylko trochę ironicznie. Pomyślałam że byłoby to raczej prawdziwie nieszczęśliwe zrządzenie losu, gdyby w tym aspekcie miała rację.- Albo jestem za stara lub…
- Przestań pleść te głupoty.
- To nie są głupoty.
- Są i w głębi ducha sama o tym wiesz. I przestań w końcu tak zawzięcie czesać te włosy przed lustrem, bo będziesz łysa.- Gdy to powiedział posłałam mu miażdżące spojrzenie, które nie zrobiło na nim żadnego wrażenia.- Kładź się spać.- Dodał po chwili. Nic mu na to nie odpowiedziałam. Pokrzątałam się jeszcze jakiś czas tylko po to by zrobić na złość mężowi, ale kilka minut później rzeczywiście zajęłam obok niego miejsce pod kołdrą. Przez jakiś czas milczeliśmy w ciemności. A potem Mariusz objął mnie w pasie i cmoknął w kark tuląc się do mnie „na łyżeczkę”.
- Kocham cię.- Szepnął mi do ucha.
- Chcesz żebyśmy spróbowali dzisiejszej nocy?- Spytałam z trudem odkręcając głowę w jego kierunku, bo oprócz delikatnego objęcia nie wyraził żadnej inicjatywy na coś więcej. I jak się okazało to wcale nie było mu w głowie, bo odpowiedział mi:
- Chcę tylko być to wiedziała. I była obok mnie.
- Przecież to wiem. I zawsze będę.- Mówiąc to odkręciłam się w jego stronę całkowicie ucząc się odróżniać w ciemności poszczególne elementy twarzy Mariusza. Potem lekko cmoknęłam go w usta. – Ja też cię kocham. – Odwzajemniłam mu się. Dopiero wtedy, zdołałam się uspokoić. I wtulona w ramię Mariusza, odesłałam wszystkie moje troski w kąt. W końcu co z tego że się nie udało? Mój mąż miał rację: mieliśmy siebie i kwestia rodzicielstwa była tylko kwestią czasu. Nie trzeba było biadolić na ciężki los jak teraz to robiłam. W końcu nie udało się tylko dwa razy. Może więc następny będzie tym szczęśliwym? Nawet mówi się, że do trzech razy sztuka, pomyślałam jeszcze zanim zasnęłam kamiennym snem
Tydzień później odwiedziła mnie Monika która koniecznie chciała się ze mną spotkać. Sądziłam, że może coś ciekawego wydarzyło się podczas jej wyjazdu służbowego do Wrocławia (czytaj: poznała ciekawego faceta), ale prawda okazała się być dużo bardziej szokująca.
Była dziewczyna Artura spodziewała się dziecka.
W pierwszej chwili gdy to usłyszałam to kompletnie mnie zatkało. Bo zapomniałam wspomnieć, że Chojnacki jakieś trzy tygodnie temu rozstał się z Alicją i zaczął spotykać z jakąś Klarą. Ale wcale nie chodziło mi o komplikacje jakie wynikną z tego powodu. Raczej o fakt, że on zostanie ojcem choć najpewniej w ogóle tego nie chce a ja pomimo dużych chęci nie zostanę matką. I nic nie mogłam poradzić na to, że gdy Monia traktowała jak najęta opisując mi ze szczegółami reakcję pani Grażyny czy jej własnej matki (a mojej teściowej) nie mogłam powstrzymać napływającego smutku. I zazdrości. To rozczarowanie tych z typu, gdy zajmiecie drugie miejsce na podium. Niby się cieszycie, że zaszliście tak wysoko (tak jak ja się cieszyłam ze swojego życia), ale jednocześnie wiecie iż tak niewiele brakowało by być najlepszym (w moim przypadku do szczęścia brakowało mi tylko dziecka). Bratowa chyba zauważyła mój brak entuzjazmu na tę plotkę bo wprost spytała mnie:
- Coś się stało?
- Nie, po prostu jestem w dużym szoku.- Odpowiedziałam jej kłamiąc. Bo z Mariuszem nikomu nie wspomnieliśmy o naszych staraniach. Woleliśmy po prostu za jakiś czas przywitać najbliższą rodzinę wiadomością o tym, iż zostaniemy rodzicami. Szkoda tylko, że na to się nie zanosiło.
- Ja też. Biedny Artur, pewnie jest w szoku. Mariusz naprawdę nic ci nie powiedział?
- Może jeszcze nie wie. Zazwyczaj to dziś, czyli w środy odwiedza kuzyna.
- Albo mu nie powiedział. Zdaje się, że nie jest z tego powodu zadowolony.
- Domyślam się.
„Niezadowolony” to za mało powiedziane. Przez następne dwa tygodnie Artur po prostu reagował wściekłością na każdą wzmiankę o dziecku podkreślając, że to wcale nie on jest ojcem. A gdy pani Grażyna sugerowała mu rozstanie z obecną dziewczyną i powrót do Ali, zniknął na cały tydzień nie odbierając żadnych telefonów. Dopiero Mariusz sprowadził go do domu.
Wtedy wydarzyło się coś co powinno stać się już dawno temu, co być może pozwoliłoby Arturowi dorosnąć, nabrać odpowiedzialności i przestać zachowywać jak chłopiec. Pan Chojnacki zły za takie traktowanie matki swojego przyszłego wnuka postanowił odciąć syna od rodzinnych pieniędzy.
- Koniec z finansowaniem tych jego bezproduktywnych hulanek, imprez czy wycieczek. Jeśli nie weźmie odpowiedzialności za Alicję nie zamierzam go dłużej wspierać. Zachował się nieodpowiedzialnie o ten jeden raz za dużo. Mógł być kochliwy, lekkomyślny czy żyjący chwilą. Ale żaden z Chojnackich nie będzie porzucał swojego dziecka odżegnując się od odpowiedzialności. To po prostu hańba.- Grzmiał pan Grzegorz, gdy podczas odwiedzin w jego domu Mariusz próbował go udobruchać. I choć ja byłam tego samego zdania to kilka dni później, gdy pani Grażyna w pracy podczas przerwy na lunch zaprosiła mnie do swojego gabinetu prosząc o wpłynięcie na postępowanie Artura, by załagodzić jego konflikt z ojcem zgodziłam się. Poza tym kierowała mną trochę ciekawość. Bo prawdę mówiąc ja też nie mogłam uwierzyć w zachowanie Artura. Okej, mógł być wiecznym dzieckiem, mógł ganiać za spódniczkami, ścigać się w nielegalnych wyścigach ryzykując życie czy po trwonić czas na podróże, ale nie zostawiać własne dziecko. Chyba że w ogóle go nie znałam. Dlatego już następnego dnia sama zapukałam pod adres, który dała mi pani Chojnacka (bo oprócz zakazu finansowania Artura, rodzice kazali mu się również wyprowadzić). Kilka chwil później zaczęłam wątpić w jego prawdziwość, gdy po kilkakrotnym naciśnięciu dzwonka nikt mi nie otworzył. Już miałam odchodzić gdy usłyszałam za drzwiami ruch. Potem pojawił się w nich Artur.
- To ty.- Powiedział widząc mnie po drugiej strony. I choć nie było to najmilsze przywitanie to ja jednak zrobiłam dobrą minę do złej gry.
- Tak to ja. Mogę wejść?
- Proszę.- Odparł mi nie od razu przypatrując mi się jakiś czas. Ja zrobiłam to samo zauważając niechlujną koszulkę która wyglądała tak jakby w niej spał, nieułożone przydługie włosy i cień zarostu na policzkach. Dodatkowo świecące oczy tak jakby pomimo południa już rano coś wypił. Nie wyglądało to zbyt zachęcająco.
- Dziękuję. Dawno się nie widzieliśmy. Co u ciebie słuchać?
- Może darujemy sobie te gadki o niczym i od razu przejdziemy do celu twojej wizyty jakim jest próba przekonania mnie do ożenku z Alicją?
- Słucham?
- Przecież po to tu przyszłaś, prawda? Tylko nie wiem czy przysłała cię matka czy ojciec.
- Sądzisz, że rodzice chcą byście się pobrali?- Spytałam pełna niedowierzania, bo przecież pani Grażyna w ogóle nie wspominała mi o takiej opcji.
- Raczej ojciec; mama nie ma w tej sprawie zdania. No co, nie mów że nie wiedziałaś.- Zaśmiał się Artur.- Przecież o to właśnie chodzi mojemu staruszkowi gdy mówi, że mam wziąć odpowiedzialność za Alicję i jej dziecko.
- Niekoniecznie.- Odpowiedziałam trochę krzywiąc się gdy Artur bezpardonowo podkreślił zaimek „jej”.- Ja uważam, że chodzi po prostu o to byś nie uciekał od problemu.
- Ach, a więc ty też wierzysz w to że ja jestem ojcem?
- Nie zaprzeczysz, że się z nią spotykałeś.- Odpowiedziałam ostrożnie.
- Tak, bo już wtedy szukała frajera do wrobienia go w ojcostwo. Ja byłem idealnym kandydatem .
- Artur…- Chrząknęłam.- Czy nie ma możliwości by to dziecko było twoje?
- Pytasz o to czy z nią spałem? Tak do cholery: spałem. Ale to nie jest moje dziecko.
- Tego nie możesz być pewny.
- Mogę, bo dziecko jest starsze: to czternasty lub nawet piętnasty tydzień a my znamy się zaledwie od dwunastu. Tak wykazało USG.
- Czasami trudno jest na takim etapie dokładnie określić wiek płodu.- Oznajmiłam, bo od jakiegoś czasu zawzięcie czytałam wszelkie artykuły odnośnie poczęcia dziecka a tydzień temu zakupiłam nawet książkę na temat niemowlaków. Dlatego wiedziałam na ten temat całkiem dużo.
- Ona też wysuwa ten argument. Ale sama musisz przyznać, że to zadziwiający zbieg okoliczności, prawda? Zwłaszcza że to właściwie ona mnie poderwała a nie ja ją.
- Artur, skoro istnieje możliwość że to może być twoje dziecko to nie powinieneś traktować tej dziewczyny w ten sposób.
- Nawet jeśli śmieje mi się w nos gdy proszę o badania prenatalne?
- Może robi tak ze strachu o dziecko: podobno są niebezpieczne dla płodu.
- Gówno prawda. To zwyczajna dziwka i tyle.
- Artur…
- No co? Taka jest prawda: nie wiem jak mogłem być taki głupi. A ona teraz płacze na ramionach moich rodziców grając niepokalaną dziewicę. W czym muszę przyznać jest świetna. Wcześniej ojciec powiedział mi, żeby skoro nie ma całkowitej pewności co do ojcostwa poczekać do narodzin dziecka i wtedy podjąć dalsze kroki, teraz natomiast po jej perswazjach uważa, że tylko próbuję wymigać się w ten sposób  od odpowiedzialności. Ale gdyby nosiła pod sercem moje dziecko nawet wziąłbym z nią ten pieprzony ślub, choć z pewnością już po roku skończyłby się rozwodem. Nawet gdyby była prostytutką to wspierałbym swojego syna lub córkę. Nawet gdyby urodziło się z dwoma głowami, upośledzeniem umysłowym lub fizycznym, nawet gdyby jego matka próbowała mnie od niego oddzielić. Czy moi właśni rodzice mają mnie za takiego skurczybyka bez serca serio wierząc, że jestem aż tak nieczuły?- Spytał na koniec retorycznie. Potem dodał już bardziej wyważonym tonem:- Nie jestem ideałem i nigdy nawet nie aspirowałem do tego tytułu, ale to nie znaczy że można przypisać mi każdą negatywną cechę. I może ci się to wydawać śmieszne, ale bardziej boli mnie to że moja własna rodzina bierze stronę Alicji niż fakt, że próbuje mnie oszukać. A jeszcze śmieszniejsze jest to, że przez wzgląd na to, iż kiedyś byliśmy przyjaciółmi i trochę mnie poznałaś, sądziłem że przynajmniej ty mi uwierzysz.- Dopowiedział, a ja poczułam się tak jakbym przejechała na pasach małego pieska, jakbym śmiała się z otyłej kobiety na ulicy, jakbym uderzyła dziecko. Trochę głupie porównania, ale w gruncie rzeczy chodziło mi o to, że czułam się winna. Dlatego pomimo przedłużającej się ciszy odezwałam się niezbyt głośno jakbym samą siebie chciała przekonać że to prawda:
-  Ja ci wierzę.- Mrugnęłam.
- Słucham?
- Powiedziałam, że skoro masz pewność, iż to nie ty jesteś ojcem to ci wierzę.- Powtórzyłam tym razem bardziej pewnie. Bo wyraz twarzy Artura uświadomił mi, że prawdopodobnie taka właśnie była prawda. I zaraz zawstydziłam się swojego zwątpienia. W końcu poprzez powinowactwo byliśmy dość bliską rodziną. Dlaczego więc bardziej wierzyłam obcej spotkanej tylko raz dziewczynie niż mężczyźnie którego znałam już ponad 3,5 roku? Ponieważ wydawało mi się, że Chojnacki wciąż mi nie dowierza i czeka na ciąg dalszy kontynuowałam:- Doskonale wiem, że nie jesteś idealny ale nigdy nie wątpiłabym w twoje sumienie i wewnętrzne zasady.- Potem podeszłam do niego bliżej w geście otuchy ściskając jego dłonie. A gdy odwzajemnił mi się dużo mocniejszym uściskiem powstrzymałam się od natychmiastowego zabrania dłoni.
- Nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy, że ty i Mariusz we mnie nie wątpicie.
- Wiem Artur. Dlatego to robimy: by dodać ci otuchy. Ale ty też musisz się wziąć w garść i nie zachowywać jak wieczny chłopiec. Jeśli dziewczyna ubiera się i zachowuje jak prostytutka to nie powinna się dziwić że mężczyźni tak właśnie ją traktują.
- Czyżbyś właśnie przyrównała mnie do prostytutki?- Żachnął się, a ja się roześmiałam. Po chwili on też do mnie dołączył.
- Nie, ale do mężczyzny który udaje wiecznego chłopca. Niedługo będziesz miał trzydzieści lat: skakanie z kwiatka na kwiatek będzie się robić coraz żałośniejsze. I nim się obejrzysz zostaniesz podstarzałym playboyem podrywającym seksowne dwudziestki w klubach. Poza tym powinieneś wreszcie zacząć wykorzystywać  te szare komórki-… w tym miejscu wyswobodziłam rękę z uścisku i lekko puknęłam go w czoło celowo utrzymując żartobliwy ton.- …do czegoś w czym świetnie się sprawdzasz. Jesteś inteligentnym facetem, Artur. Nie rozumiem dlaczego pozwalasz by życie przechodziło ci przez palce. Karzesz się za coś?
- Fakt, że nie jestem żonaty i nie mam nawet stałej partnerki czyni ze mnie wiecznego chłopca?- Spytał ignorując moje ostatnie pytanie.
- Wiesz, że nie o to mi chodziło.- Odpowiedziałam odsuwając się od niego jeszcze dalej.- Ale zachowywałeś się bardziej dorośle kilka lat temu gdy cię poznałam. Byliśmy przecież stażystami, potem zacząłem pracować w kadrach w rodzinnej firmie i nagle to przerwałeś. I wiem, że nie mam prawa oczekiwać odpowiedzi na to pytanie, bo już dawno przestaliśmy być przyjaciółmi, ale mimo wszystko zapytam. Co się stało, że tak się zachowujesz?- Choć Chojnacki nie odpowiedział mi werbalnie, to nagle całe jego ciało się spięło tak gwałtownie, że doskonale mogłam to zauważyć. Stąd wiedziałam, że ma jakiś problem.- Jest jakaś przyczyna, prawda? A skoro tak to może jeśli komuś ją zdradzisz to będzie ci łatwiej.
- Nie sądzę. Zwłaszcza tobie.
- Co? Jak to zwłaszcza mnie?
- Prawdopodobnie już niedługo się przekonasz. I całkiem mnie znienawidzisz jeśli już tego nie zrobiłaś.- Powiedział patrząc mi przy tym prosto w oczy z lekko kpiącym błyskiem. Z tego powodu z trudem zmusiłam się do przełknięcia śliny.
- Artur, przerażasz mnie.
- Przerażam sam siebie. Czasami sądzę że jestem kompletnym idiotą skoro dałem się w to wciągnąć, ale teraz nie mogę złamać złożonej obietnicy. Ale nie pytaj mnie o nic więcej, bo nie chcę jej złamać.
- Ale…
- Powinnaś już iść.
- Jak mogę iść skoro mówisz mi coś takiego? W co dałeś się wciągnąć?
- Chyba cię zdenerwowałem, a nie to było moim zamiarem. Nie martw się, niedługo wszystko się skończy.
- Ale co? Artur? Co ty chcesz zrobić? Ty…Artur, ty chyba nie zamierzasz…stchórzyć?
- Sądzisz, że chcę uciec? A może popełnić samobójstwo? Nie, na to chyba jestem zbyt wielkim tchórzem.
- Jak możesz tak mówić?!
- Spokojnie, tylko żartowałem.
- Więc nie żartuj w ten sposób.
- Obeszłoby cię to?
- Oczywiście, że tak.- Ciężko westchnęłam nie mając pojęcia w jaki sposób ta przyjemna i lekka rozmowa zmieniła się w coś tak tragicznego. Co gryzło Artura?- Skoro nie możesz mi zaufać rozumiem. Ale skoro tak to pozwól sobie chociaż pomóc Mariuszowi.
- On już to robi. Wynajął mi to mieszkanie, daje kasę, odwiedza.
- Ale czy on wie? Wie o tym co cię gryzie?- W odpowiedzi Artur niepewnie skinął głową dlatego dodałam:- Spokojnie, nie mam zamiaru go wypytywać. Nie chciałam tylko byś został z tym wszystkim sam.- Wtedy Artur zrobił coś co całkowicie mnie zaskoczyło mi zbiło z tropu: podszedł do mnie i mocno objął aż poczułam uścisk w gardle.
- Dziękuję ci.- Szepnął po prostu. A ja tylko się uśmiechnęłam z głową opartą na jego ramieniu świadoma, że nie może tego zobaczyć. I poczułam jednocześnie przypływ satysfakcji (z racji faktu iż szukał u mnie pocieszenia) oraz smutek (iż mimo to nie pozwalał bym mu pomogła). Ale liczyło się tylko to, że mógł liczyć na kogokolwiek, na mojego męża.
- Będzie dobrze.- Mrugnęłam klepiąc go po plecach.- Wszystko jakoś się ułoży.- Dodałam kojąco, choć zaraz zawstydziłam się słysząc jak plotę same banały, które dodatkowo przez poczucie winy brzmiały w moich ustach nieco teatralnie. Ale Arturowi chyba pomogły, bo chwilę później odsunął się ode mnie z uśmiechem na twarzy proponując coś do picia oraz jakąś przekąskę. A podczas dalszej rozmowy choć trochę przypominał zabawnego chłopaka, którego dziewczynę kiedyś zgodziłam się udawać.
Wszystko jakoś się ułoży.
Niestety z perspektywy czasu wiem jak monstrualna to była bzdura. Bo nic nie ułożyło się tak jak chciałam. Ale wtedy naprawdę w nią wierzyłam. I może to było jeszcze żałośniejsze od niej samej.
Gdy po powrocie od Artura opowiedziałam mężowi o odwiedzinach kuzyna, bardzo się z tego powodu ucieszył. Był zadowolony z mojego pogodzenia się z Arturem jak to nazywał choć nie byliśmy przecież pokłóceni. Mówił, że tylko wsparcie pomoże teraz Chojnackiemu wyjść na prostą. Dlatego też za jego (mojego męża) sugestią postanowiłam umówić się na spotkanie z Alicją by spróbować przemówić jej do rozsądku i przekonać czy mówi prawdę odnośnie ojcostwa swojego dziecka. Tyle, że to spotkanie nic mi właściwie nie dało: Ala albo była tak świetną aktorką za jaką uważał ją Chojnacki, albo też to on się mylił. Bo dziewczyna która czekała na mnie po pracy w cukierni wcale nie przypominała roszczeniowej harpii. Raczej przerażoną i osamotnioną młodą dziewczynę, która niedługo miała stać się matką. I zwątpienie w Artura powróciło. Próbowałam osiągnąć jakiś konsensus wypośrodkowując wersję podane przez tą dwójkę (tzn. Alę i Artura). I tą najbardziej prawdopodobną wydała mi się taka, iż może i Ala spotykała się z jakimś gościem przed Arturem, ale mimo wszystko Artur nie mógł mieć pewności że dziecko nie jest jego. W końcu co z tego że się zabezpieczali? Gdyby kondomy były w stu procentach skuteczne to nie było tyle wpadek.
Po drugie, moje zwątpienie potęgowała całkowita stagnacja Chojnackiego w rozwiązaniu problemu. Owszem, akceptowałam to że Mariusz pomagał mu finansowo, ale mijał już drugi miesiąc odkąd rodzice odcięli go od kasy a on nie robił nic by znaleźć pracę, by się usamodzielnił. Na dodatek wciąż tylko ścigał się swoim ferrari ani o jotę nie zmieniając swojego postępowania. I tak, mogła to być oznaka bólu, ale jakoś zaczynałam w to wątpić. Dlatego gdy któregoś wieczoru Mariusz po raz kolejny szykował się do jego odwiedzin, to próbowałam go od tego odwlec. No bo wyglądał na bardzo zmęczonego. Miał cienie pod oczami, pracę skończył po dziewiętnastej, a godzinę później już chciał jechać do Artura. A tamten co? Tylko się bawił tak jakby miał piętnaście lat w ogóle tego nie doceniając. W końcu obowiązkiem Mariusza  nie było utrzymywanie swojego kuzyna zwłaszcza że nawet właśni rodzice kopnęli go w tyłek. A pani Grażyna przecież chciała dla niego jak najlepiej i zawsze go broniła. Może więc należało po prostu dać mu czas na to by mógł stanąć o własnych siłach? Dlatego próbowałam zatrzymać męża mówiąc:
- Mariusz, proszę zostań. Artur zrozumie jeśli raz nie przyjedziesz. Poza tym odwiedziłeś go już w tę środę.
- Umówiłem się z nim, że wpadnę dziś wieczorem.
- Więc zadzwonię i powiem że źle się czujesz.
- Nie chcę kłamać.
- Ale przecież to prawda: wyglądasz na zmęczonego. I wciąż boli cię głowa.
- To nic takiego: zwykła migrena.
- Mariusz…
- Kochanie, przecież musimy mu pomóc. Chcesz go zostawić samemu sobie?
- Może tak byłoby lepiej. Przecież on nic nie robi.
- Jest zagubiony.
- Boże, mówisz o nim jak o nastolatku w okresie młodzieńczego buntu. A on do cholery ma już prawie trzydzieści lat.
- Nie lubię gdy przeklinasz.- Odpowiedział mi mąż. A ja wzniosłam oczy ku niebu szukając tam cierpliwości.
- Sam musisz przyznać, że to nic nie daje. Alicja zaczęła właśnie szósty miesiąc. Ile jeszcze zamierzasz go utrzymywać? Aż do czasu jej porodu? A co jeśli rzeczywiście okaże się że to on jest ojcem tego dziecka? Nadal będziesz go finansował?
- Myślałem, że wierzysz że to nie on zostanie jego tatą.
- Wierzę, a przynajmniej wierzyłam ale teraz…on jest taki nieodpowiedzialny w wielu kwestiach więc dlaczego w tej miałoby być inaczej? Pomyśl o tym. Nie dalej jak dwa dni temu chciałam go odwiedzić, ale zauważyłam że stoi pod blokiem z jakąś dziewczyną. I to wcale nie była Alicja ani nawet Klara.
- Co nie znaczy, że mamy prawo myśleć o Arturze jak najgorzej.
- Znam Artura, Mariusz.
- Nie zapominaj, że ja też znam go nie od dziś. I ośmielę się zauważyć, że dużo dłużej niż ty. Więc jeśli mówi, że to nie jego dziecko to tak jest.
- Ale może nim być, bo przecież on sypiał z tą dziewczyną. Argumentem każdego faceta który nie chce dziecka jest przede wszystkim: „hej, ono nie jest moje”. Albo: „jaki jest na to dowód?”
- Artur jest naszym przyjacielem i należy do rodziny.
- Ale to nie znaczy, że jestem ślepa na jego wady. On jest nieodpowiedzialny i samolubny.
- Nie dla mnie. Gdyby nie jego wsparcie to ja…jego wsparcie jest dla mnie bardzo ważne.
- Domyślam się.- Prychnęłam.- Kiedyś to był jeden wieczór w tygodniu, teraz dwa, niedługo będą trzy aż w końcu zaczniesz spędzać z nim spędzać każdy wieczór. Aż zaczynam się zastanawiać co u niego jest aż tak bardzo interesującego: a może to dla ciebie zaprasza te swoje nowe koleżanki, co?
- Nie bądź złośliwa.
- A ty nie udawaj, że nie ma w tym żadnego problemu.
- Nie udaję, po prostu tak jest. A teraz przepraszam, muszę już wyjść.
- Mariusz…
- Naprawdę jestem spóźniony. Porozmawiamy gdy wrócę. Na razie.
-        Mariusz, Mariusz jeszcze nie skończyłam. Mariusz?!- Krzyknęłam jeszcze na koniec, ale mój mąż, (nie do wiary) po raz pierwszy w życiu to zignorował.- Pieprzony Artur.- Mrugnęłam pod nosem zaciskając dłonie w pięści. Jeszcze teraz przez niego pokłóciłam się z Mariuszem. Już sama nie wiedziałam co o tym wszystkim myśleć i to doprowadzało mnie do szału. Na dodatek moją złość potęgował fakt, że po raz kolejny dziś dostałam miesiączki. A okres że okres powinnam dostać trzy dni temu sądziłam, że jestem w ciąży. Dlatego byłam podwójnie rozczarowana, bo przez te 72 godziny miałam nadzieję na szczęśliwe zakończenie naszych starań z mężem o dziecko. Czy więc to naprawdę było takie dziwne, że chciałam by Mariusz został dzisiaj ze mną bym mogła wypłakać się na jego ramieniu? Liczyć na że mówiłby mi, że nic przecież się nie stało, że wciąż będziemy kontynuować starania o dziecko i mieć przy tym jednocześnie dużo frajdy? Że pocieszałby mnie mówiąc i tak bardzo mnie kocha ponad wszystko? A tam musiała mi wystarczyć mleczna czekolada i poduszka na której mogłam upuścić swoje łzy frustracji i złości. Po namyśle dodałam do tego lampkę wina: w końcu nie byłam w ciąży więc bez przeszkód mogłam pić alkohol. Dzięki niemu udało mi się nawet rozluźnić, a po trzech lampkach śmiałam się jak głupia. Bo uzmysłowiłam sobie, że jakby nie było po raz pierwszy w ciągu prawie dwóch lat małżeństwa z Jastrzębskim nasza wymiana zdań przypominała coś, co można byłoby uznać za kłótnię. A przecież tego zawsze brakowało mi w naszym niemal arkadyjskim związku.

***
Telefon dzwoniący nad ranem nigdy nie jest zwiastunem dobrych wiadomości. Szczególnie, gdy dzwoni o szóstej rano a tobie głowa pęka tam mocno, że nawet własny oddech wydaje ci się być głośny jak krzyk a co dopiero jednostajna melodia. Jednak z tak okropnym bólem głowy kompletnie o tym zapomniałam. Szybko więc wyłączyłam frustrujący dźwięk jaki wydawała moja komórka chowając się pod poduszkę i nieomal zakopując pod kołdrą. Potem starałam się nie myśleć o tym, że leżąca przy łóżku pusta butelka po winie  miała coś wspólnego z moim żałosnym stanem i po prostu dalej próbować spać.
Gdy kilkadziesiąt minut później ledwie co zdążyłam ponownie zasnąć, moją głowę przeszyła kolejna kakofonia okropnych dźwięków: tym razem potężne walenie. Dopiero po kilku sekundach zrozumiałam, że to nie trzęsienie ziemi, ale ktoś dobija się od drzwi.
- Mariusz, otwórz.- Powiedziałam, ale prawdopodobnie mój głos nie był głośniejszy niż szept, bo tak mocno pękała mi głowa. Dlatego z wielkim trudem wygramoliłam się spod kołdry. Potem zauważyłam, że mąż nie leży obok mnie. Prawdopodobnie jak zwykle w ostatnich tygodniach tę sobotę również planował spędzić w pracy…chociaż nie, łóżko nie wskazywało na to, że po drugiej stronie obok mnie ktoś spał. Widocznie ten wieczór tak jak i ostatni w poprzedni piątek spędził nocując u Chojnackiego. I być może to nawet on dzwonił do mnie w sobotni poranek chcąc poniewczasie o tym poinformować. Westchnęłam ciężko starając się nie denerwować i nie zabić stojącej za drzwiami osoby, która wciąż waliła w moje drzwi nawet jeśli to był prawdopodobnie mój własny mąż, który zapomniał kluczy do mieszkania. Potem naciągnęłam na siebie szlafrok.
- O Boże, myślałem już że coś ci się stało.- Przywitał mnie zaniepokojony głos Artura gdy tylko otworzyłam drzwi. Tłumiąc ziewnięcie i złość odparłam z przekąsem:
- A co niby mogłoby mi się stać?
- A co miałem myśleć gdy nie odbierałaś telefonów? Bałem się, że mogłabyś zrobić sobie coś złego.
- Bez przesady: już przyzwyczaiłam się do tego, że mój własny mąż woli spędzić wieczór z tobą niż ze mną. Także jak widzisz mam się całkiem nieźle.
- O czym ty mówisz?
- O tym, że mój mąż u ciebie nocował.- Odparłam z irytacją, bo umysł wciąż zaciemniał mi palący ból w skroni. Ale poważny wzrok i mina Artura uświadomiły mi, że coś może być nie tak.- A ty o czym mówisz?
- Jezu…a więc ty…ty jeszcze nic nie wiesz?
- O czym nie wiem?- Tutaj nastąpiła dłuższa pauza. A gdy Chojnacki znów się odezwał jego głos drżał, choć był całkiem pewny:
- Mariusz miał wypadek samochodowy. On…on zmarł na miejscu.

15 komentarzy:

  1. Jej... Chciałam żeby była z Arturem albo żeby miał większe szanse ale nie w ten sposób. Mam nadzieje, że Artur nie jest zamieszany w ten wypadek. Dzisiaj będzie nowa część? Byłoby świetnie.
    Pozdrawiam, Justyna
    PS. Dużo razy jeszcze napisze że jesteś świetna?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, tak jak wczoraj uprzedzałam w jednym z komentarzy, dziś nie dam rady niczego wstawić :(( Spodziewaj się czegoś jutro lub najpóźniej we wtorek

      Usuń
  2. Czemu zakładasz, że czytają Cię tylko kobiety?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 09:51

      Trochę ze względu na stereotyp: moje opowiadania to raczej romanse, które faceci uważają za niewarte czytania i nudne; poza tym dostrzegłam to poprzez komentarze pod blogiem (tzn. końcówki wyrazów -łam. Ale jesli czytają mnie mężczyźni a szczególnie jeśli autor tego komentarza nim jest, to z góry przepraszam za dyskryminację:-)I następnym razem nie będę kierować swoich słów tylko do kobiet.

      Usuń
  3. No i wszyscy wywołaliśmy wilka z lasu, było za słodko to teraz bedzie gorzko :)
    Spodziewałam się, że coś zlego sie wydarzy, ale myslę tak sobie, że coś dziwnego wydarzyło się wcześniej, między Arturem a Mariuszem,i to pewnie była jakaś rozmowa dotycząca ich dwojga i jej......
    Cześć cudna.
    Pozdrawiam
    Ania

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie mogłaś jakoś zakręcić bez dramatu inaczej nie mozna było za bardzo przewidywalne. I co z tego ze pewnie będzie z Arturem jak teraz to juz nieco samo. Piszesz rewelacyjnie tylko ostatnie lepiej mi sie podobało bo uniknęliśmy wątków jak wyżej

    OdpowiedzUsuń
  5. Team Mariusz rozpadło się niczym me serce na drobne kawałeczki i przepadło w morzu rozpaczy.
    Powiem ci że tym razem to zaskoczyłaś nieźle. :,( No ale dobra twoje opowiadanie twój scenariusz małe czytające szaraczki mogą ewentualnie tylko wypłakać sobie duszę. Albo przekształcić team Mariusz w team Antyartur!

    OdpowiedzUsuń
  6. Kurde od razu ze umarł ? A może jeszcze jakoś pogmatwasz i okaże się później ze to był upozorowany wypadek,bo Mariusz miał jakieś sekrety i nie mógł w to mieszać Eweliny hehe trochę się sfilmowałam :p mimo wszystko nie wstrząsnął mną ten wypadek tak jak ten w którym(nie pamiętam już tytułu opowiadania) też był trójkąt miłosny i został postrzelony i umarł jeden z bohaterów któremu mocno kibicowalam jeju pamiętam ze wtedy oplakiwalam tego faceta cały tydzień ! Wracając jednak do głównego tematu oczywiście smutek i żal ze Mariusz musiał umrzeć,wolałabym jednak żeby jakoś inaczej to się potoczyło no ale jeżeli przez to ma być z Arturem to czemu nie ! Ale coś czuje ze przed Arturem jeszcze długa droga do zdobycia serca Eweliny i jednocześnie się ciesze bo to oznacza jeszcze dużo części <3 Zanim Ewelina się pozbiera tez minie pewnie duzo czasu przeczuwam tez wiele nieprzyjemności z matką Mariusza ... jeju czytając te opowiadanie od początku za każdym razem przychodzily mi na myśl te słowa ,,przeznaczenia nie oszukasz" i coś czuje ze z każdym rozdzialem te powiedzenie nabiera coraz większego sensu ... z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział , nie każ nam długo czekać kochana ! :* z góry przepraszam za błędy ale pisanie komentarzy na telefonie jest beznadziejne! No to do kolejnego rozdziału.Daria :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja tez myśle ze to bardziej skomplikowane nie jestem pewna czy to wszystko nie jest tylko tytułowa maskarada i Ewelina będzie po prostu musiała bardzo zaufać zeby przez to przebrnąć ale to wcale nie oznacza braku szczęśliwego zakończenia.

    OdpowiedzUsuń
  8. Osobiście wyczuwalam ze planujesz uśmiercić Mariusza gdyż Ewelina jest zbyt kryształowa by uwiklac ja w romans ;) istnieje duża szansa, iz główna bohaterka znajdzie oparcie w Arturze co mnie oczywiście bardzo cieszy . Sadze iz sytuacja z Matka Mariusza nie bedzie kolorowa, ale Ewelina jest silna i sobie poradzi. LICZE tez na to iz Monika sie od niej nie odwroci Jestem ciekawa jak zastosujesz motyw ciąży Eweliny , bo że on się pojawi to jestem pewna. Zawsze jak czytałam to zastanawialy mnie migreny Mariusza, bo kilka razy wspominalas o jego bólach głowy. A DOMNIEMANIE iz Artur ma zostac ojcem, To zadziwiające ale wierzę w wersję Artura :) Smuci mnie fakt, ze zarówno jak część czytelniczek uważam iz Mariusz żyje i automatycznie zakończenie które wykreowalam dla tego ooowiaania nie będzie miało wiele wspólnego z twoim pomysłem i prawdopodobnym zakończeniem tego opowiadania:)
    Zmieniając temat życzę Ci dużo zdrówka, energii,pomysłów sily , efektow w pisaniu pracy inzynierskiej, czasu dla siebie i przyjaciół oeaz rodziny,odpoczynku z okazji zbliżających się świat no i o czywiscie Mokrego dyngusa.
    Pozdrawiam Nienieidealna

    OdpowiedzUsuń
  9. Osobiście wyczuwalam ze planujesz uśmiercić Mariusza gdyż Ewelina jest zbyt kryształowa by uwiklac ja w romans ;) istnieje duża szansa, iz główna bohaterka znajdzie oparcie w Arturze co mnie oczywiście bardzo cieszy . Sadze iz sytuacja z Matka Mariusza nie bedzie kolorowa, ale Ewelina jest silna i sobie poradzi. LICZE tez na to iz Monika sie od niej nie odwroci Jestem ciekawa jak zastosujesz motyw ciąży Eweliny , bo że on się pojawi to jestem pewna. Zawsze jak czytałam to zastanawialy mnie migreny Mariusza, bo kilka razy wspominalas o jego bólach głowy. A DOMNIEMANIE iz Artur ma zostac ojcem, To zadziwiające ale wierzę w wersję Artura :) Smuci mnie fakt, ze zarówno jak część czytelniczek uważam iz Mariusz żyje i automatycznie zakończenie które wykreowalam dla tego ooowiaania nie będzie miało wiele wspólnego z twoim pomysłem i prawdopodobnym zakończeniem tego opowiadania:)
    Zmieniając temat życzę Ci dużo zdrówka, energii,pomysłów sily , efektow w pisaniu pracy inzynierskiej, czasu dla siebie i przyjaciół oeaz rodziny,odpoczynku z okazji zbliżających się świat no i o czywiscie Mokrego dyngusa.
    Pozdrawiam Nienieidealna

    OdpowiedzUsuń
  10. Będzie dziś coś nowego bo nie wiem czy czekać ? :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety nie :( jutro postaram się cos wstawić (tzn. właściwie to juz dzisiaj bo jest po północy)

      Usuń
    2. Cudownie że dzisiaj <3

      Usuń
  11. Bardzo późno zamierzasz dodać ? A może coś nie wyszło i nie czekać dzisiaj?

    OdpowiedzUsuń