Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 31 grudnia 2015

Zwariowani lokatorzy: Rozdział XIV


 DZIĘKUJĘ ZA WSZYSTKIE POZYTYWNE KOMENTARZE POD OSTATNIM POSTEM; ODNOSZĘ SIĘ DO TYCH ZWIĄZANYCH W SZCZEGÓLNOŚCI Z ŻYCZENIAMI NOWOROCZNYMI. RÓWNIEŻ DZIĘKUJĘ I PODWÓJNIE SIĘ ODWZAJEMNIAM. UDANEJ ZABAWY SYLWESTROWEJ!!! I SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU MOI DRODZY CZYTELNICY.
PS: WYBACZCIE, ŻE TA CZEŚĆ OPOWIADANIA NIESTETY MAŁO RADOSNA, ALE CÓŻ TAK WYSZŁO, ŻE PRZED POŻEGNANIEM NOWEGO ROKU.
JESZCZE RAZ WSZYSTKIEGO DOBREGO :)

Szybko odsunęliśmy się  z Bartoszem od siebie poniewczasie zdając sobie sprawę, że nie powinniśmy tego robić. Bo tak postępują tylko winni. My nie musieliśmy się przecież tłumaczyć. A teraz ten niewinny gest może być odebrany jako coś plugawego.
- Czy to oznacza, że do siebie wróciliście?- Łysiejący facecik, którego rozpoznałam jako jedną z dziennikarskich hien przysunął dyktafon pod sam nos Bartka.- Co z waszymi partnerami: Dagmarą Liszewską i Pawłem Fabisiakiem?
- Proszę dać nam przejść.- Zażądał Bartek. Ja wciąż byłam tak zaskoczona przebiegiem zdarzeń, że nie byłam w stanie wydobyć z siebie głosu.
- Czy to, że nie ma z nami Dagmary  oznacza, że już nic was nie łączy? Wróciliście do siebie? Wcześniejsze zaręczyny zostają zerwane?
- Proszę się przesunąć.- Tym razem głos Kalinowskiego zabrzmiał bardziej stanowczo. Tyle, że dziennikarz nie dawał za wygraną: gdy zorientował się że nie uzyska żadnego komentarza chwycił za aparat cykając nam zdjęcia nawet  bez patrzenia w kadr. Z powodu błysku flesza kilka osób zainteresowało się tym, więc dookoła nas zaczynał się tworzyć coraz to większy tłumek gapiów.
- Ochrona!- Krzyknął Bartek, a ja nie zdążyłam go przed tym powstrzymać. Bo przez ten gest sprowadziliśmy na siebie jeszcze większą uwagę. Zauważyłam, że przez okno zerka coraz więcej osób a jeszcze więcej wychodzi zza drzwi wejściowych. Wśród nich zadowolona Renata Rebus.
- Co znaczyło to czułe objęcie?!- Reporter prawie krzyczał.
- Nie było żadnego objęcia!- Warknęłam w końcu. Kalinowski delikatnie schował mnie za siebie.
- Wracajmy do środka sali.- Polecił mi.- Zaraz zlecą się inni dziennikarze.
- Ale…
- Agata.- Bez słowa spełniłam polecenie Kalinowskiego, które okazało się nad wyraz dobre. Tyle, że tam czekało kilku reporterów gotowych zrobić z mojego pojednania z Bartkiem ponowny związek. I zrozumiałam, że zło i tak się już stało. Wieść o mnie i o moim byłym partnerze podczas spaceru obeszła salę lotem błyskawicy. Oczy wszystkich gości skierowały się w naszą stronę. Nie mówiąc już o wciąż człapiących za nami dziennikarzach. W tej chwili cieszyłam się, że ich zdecydowana większość dawno już zmyła się z tego przyjęcia i zostało ich niewielu.
- Lepiej się rozdzielmy.- Zaproponowałam.- I tak zamierzałam już jechać do domu, ale teraz trzeba jakoś wszystko uciszyć. Poza tym muszę znaleźć Pawła.- Na widok konsternacji malującej się na twarzy Bartosza dodałam:- Chcę z nim porozmawiać.
- Zamierzasz wyznać mu…prawdę? To co czujesz?
- Tak.- Potwierdziłam. W zasadzie to nie powinno mnie dziwić że tak łatwo to spostrzegł. Zawsze czytał we bardzo szybko. W końcu znaliśmy się szmat czasu.
- Agata, nie rób tego. Nie zadawaj sobie dodatkowej rany.
- Muszę. Po prostu muszę to zrobić.
- Agata…- Zaczął, a ja wiedziałam że znów zamierza mnie odwlec od mojego postanowienia. Tyle, że najwyraźniej widząc moją determinację uznał ten cel za z góry skazany na klęskę. Mogło to być też związane z oblegającymi nas hienami, to znaczy dziennikarzami. Dlatego zamiast mnie odciągać od tego pomysłu dodał na koniec:- Skoro tak to powodzenia.
- Dzięki.- Odpowiedziałam. Potem starałam się wtopić w tłum. Szybko odnalazł mnie jednak jakiś dziennikarz prosząc o komentarz, ale mu zwiałam. Wzrokiem szukałam wysokiego szatyna…w końcu na kogoś wpadłam. - Przepraszam bar…- Urwałam widząc przed sobą Monikę. Przełknęłam ślinę.- Cześć. Widziałaś Pawła?
- Fabisiaka? Tak. Chyba zmył się z imprezy jak dziennikarze zaczęli szaleć.- Boże, czyżby widział mnie i Bartka?- Agata, coś ty zrobiła?
- Nie mogę teraz rozmawiać. Muszę go znaleźć. Przepraszam.
- Agata!- Krzyknęła jeszcze za mną przyjaciółka (albo była przyjaciółka), ale ja ją zignorowałam. Wybiegłam na parking. Ciężko dysząc rozejrzałam się dookoła: gdy już sądziłam że jest za późno zauważyłam męską sylwetkę wsiadającą do samochodu. Pobiegłam w tamtą stronę choć w ciemności nie mogłam widzieć czy to był Paweł.
- Paweł? Paweł to ty?
- Liszka?- Odetchnęłam z ulgą. A więc nie biegłam tu na darmo. Uśmiechnęłam się.
- Tak, to ja.- Zrobiłam krótką przerwę w mówieniu czekając aż ustabilizuje mi się oddech.- Dlaczego już jedziesz?- Zadałam pierwsze pytanie które mi przyszło na myśl choć było idiotyczne. Nie mogłam jednak rzucić mu się w ramiona i wyznać, że go kocham. W mroku dostrzegłam beztroski ruch jego ramion.
- Znudziło mi się. Poza tym nie mam wysłuchiwać bzdurnych pytań dziennikarzy o ciebie i Bartka.- W końcu dotarło do mnie, że w jego głosie słyszę dziwny ton. Czyżby był zazdrosny?
- A więc wiesz.
- Tak wiem.- Potwierdził.
- Ja spotkałam Bartosza na zewnątrz.- Zaczęłam tłumaczyć- Zaczęliśmy rozmawiać i wszystko sobie wyjaśniliśmy. I zrozumiałam, że…
-…daj spokój. Nie musisz nic wyjaśniać. Rozumiem. Wróciłaś do Pana Idealnego, gratulację. Szkoda tylko, że tak szybko. Miałem nadzieję, że dzisiejszy wieczór skończy się dla nas inaczej. Że skoro oboje wciąż jesteśmy wolni to może spotkamy się jeszcze od czasu do czasu.
- Nie, to wcale nie tak. Chciałam powiedzieć, że…- Zamilkłam czując, że moja euforia zmienia się w coś zupełnie przeciwnego. Bo to co powiedział…nie mogło przecież chodzić mu o niezobowiązującą znajomość, prawda? Albo i mogło. Poczułam  w gardle dużą gulę. To, że godziłam się na to do tej pory nie znaczyło iż dalej chciałam to ciągnąć w tej samej formie. Zwłaszcza, że poczułam do niego coś dużo głębszego niż zwyczajne pożądanie. Tyle, że on najwyraźniej nie. Mimo to dzielnie spytałam:- Co miałeś na myśli wypowiadając ostatnie zdanie?
- Nic szczególnego. Teraz to już i tak nieważne. Pewnie nie będziesz chciała rozważyć możliwości romansu.
- Romansu.- Powtórzyłam głucho czując jak lodowata obręcz zaciska się wokół mojego serca.
- Tak. W końcu nieźle się dogadywaliśmy na tym polu, prawda?- Paweł zamknął drzwi auta i do mnie podszedł, ale ja ledwie to zarejestrowałam.- A może jednak mimo to i masz chęć?- Gdy mnie objął poczułam gwałtowne obrzydzenie: byłam pewna że mogę zwymiotować. Nie wiedziałam tylko czy bardziej do niego: za jego nikczemną propozycję czy do siebie: za to że chciałam ją przyjąć.
Nie czekam na tę jedyną.
To udowodnione, że człowiek nie jest istotną monogamiczną.
Po co ograniczać się do jednej kobiety skoro wkoło są ich tysiące?
I w końcu zrozumiałam. W ułamku sekundy od momentu gdy poczułam jego uścisk a potem go odepchnęłam z przerażającą jasnością zdałam sobie sprawę, że moje mrzonki o żyli długo i szczęśliwie były żałosną ułudą.
Paweł mnie nie kochał.
Dla niego byłam tylko partnerką do seksu, jedną z wielu z resztą. A to, że widział mnie z Bartoszem nie spowodowało jego cierpienia, ale złość iż został wystrychnięty na dudka. Miałam ochotę na pusty śmiech. Wiedziałam jednak, że gdy to zrobię może on się zamienić w histeryczny płacz.
- Odsuń się.- Zdziwiłam się, że w tych okolicznościach mój głos brzmiał tak pewnie. A także, że on bez nalegań spełnił moje polecenie. Zupełnie tak jakby chciał powiedzieć: trudno, nie zgodziłaś się; najwyżej znajdę sobie inną. Nic go to nie obeszło. Ba, on nawet wyglądał na zadowolonego! Tak jakby spodziewał się mojej odpowiedzi.
- Jak sobie życzysz. Będę się już zbierać.- Nie rób mi tego, prosiłam go w myślach. Zrób coś, powiedz że jednak coś dla ciebie znaczyłam, że to nie był tylko seks nawet jeśli umawialiśmy się, że właśnie tym ma być.- Do zobaczenia. Chociaż najpewniej już się nie spotkamy co? Zwłaszcza, że twoja przygoda ze „Zwariowanymi lokatorami” się już skończyła. Chociaż nie, może na jakiejś gali albo koło ścianki na czerwonym dywanie. Aha, i pozdrów Bartusia: życzę wam duuużo szczęścia.- Nawet nie czekał na moją odpowiedź tylko wsiadł do samochodu. Szybko jednak zorientowałam się dlaczego, widząc błysk światła. A więc dziennikarze i tutaj też mnie dopadli.
- Pani Agato jak Fabisiak zareagował na wieść o powrocie do byłego chłopaka?
- Czy wasz romans był tylko przykrywką?
- Czy pani siostra już wie o tym co robi jej narzeczony i stąd wynika jej nieobecność?
- Od kiedy jesteście razem?
Spadła na mnie kaskada pytań, flesze błyskały, podtykano mi dyktafony pod same usta, czyjś łokieć niemal uderzył mnie w brzuch, a ja mimo to stałam wciąż w tym samym miejscu w którym po raz ostatni objął mnie Paweł. Z uczuciem przerażającej pustki w sercu, które chciało krzyczeć z bólu. Czułam się tak źle jak nigdy dotąd, miałam ochotę uderzyć tych wszystkich ludzi, krzyknąć żeby sobie poszli, by zostawili mnie samą…albo by ziemia się pode mną rozstąpiła.
Boże, tak źle nie czułam się nawet po rozstaniu z Bartoszem.
- Odejdźcie stąd. Dajcie jej spokój! Wynocha!- Niemal bezwładnie dałam się zaprowadzić Monice, która nagle znalazła się obok mnie, w inne miejsce; prawie biegłyśmy bo część osób  wyruszyła za nami w pogoń. W końcu, przy samym żywopłocie się zatrzymałyśmy.
- Monika, ja…- W oczach stanęły mi wreszcie długo wstrzymywane łzy.
- …potem. Teraz idź.
- Gdzie?- Spytałam zdezorientowana.
- Tutaj jest furtka, tylne wejście dla spóźnialskich gości. Bartek czeka po drugiej stronie. Szybko, bo cię dogonią, a wtedy nie będziecie mogli się stąd wydostać aż do rana.
- Ja…
- Idź już.- Łzy potoczyły się po mojej twarzy gdy kiwając głową otworzyłam furtkę. Monika miała rację. Bartosz czekał przy samej ulicy choć nie mógł tu parkować. Pomógł mi wsiąść do samochodu, a potem niemal z piskiem opon ruszył. W oddali zauważyłam wbiegających na ulicę dziennikarzy. Nadal pstrykali zdjęcia. A ja płakałam co nawet z tej odległości z pewnością było widać.
- Przepraszam cię.- Usłyszałam wypowiedziane przez Barka słowo po kilku minutach jazdy w ciszy przerywanej tylko moim głośnym oddechem gdy nie mogłam zapanować nad szlochem.- Nie powinienem był z tobą spacerować. Mogłem przewidzieć, że tak się to skończy.
- To nie twoja wina.- Odpowiedziałam mu pociągając nosem.- Zgodziłam się.
- Bo nie miałaś wyjścia. Gdybym mógł cofnąć czas to zrobiłbym to. Ale nie musisz aż tak się tym martwić. Jestem pewny, że uda się to wyprostować. Twoja opinia nie ucierpi tak bardzo. Dlatego nie płacz już. – A więc sądził, że ryczę z powodu niewłaściwych wniosków paparazzi? Serio? Gdyby tak było już dawno popełniłabym samobójstwo przynajmniej z dziesięć razy podczas czytania paszkwili na swój temat. Zwłaszcza po swojej depresji związanej z zerwaniem z nim. I pewnie gdybym nie czuła się tak żałośnie nawet bym się z tego teraz roześmiała. Przecież miałam gdzieś co piszą o mnie media dopóki…pisały bzdury. Dlatego nic mu na to nie odpowiedziałam. Dopiero gdy uspokoiłam się na tyle, by móc jako tako zapanować nad oddechem wyznałam cicho:
- Miałeś rację. Paweł…dla niego byłam tylko przelotną przygodą.
- To dlatego płaczesz?
- Tak. Wiem, że to głupie…ty, Monika, Dagmara, ojczym, mama….wszyscy mi powtarzali że to kobieciarz, że mnie nie pokocha i nawet ja sama tego nie chciałam, ale to się po prostu stało. Monia gdy dowiedziała się o tym romansie nawet mi to powiedziała, że nie jestem kobietą która potrafi coś takiego traktować lekko, że prędzej czy później zakocham się w Fabisiaku. Ale gdy tak się stało to ja…ja mimo wszystko się łudziłam. Przecież ja sama tego nie chciałam.- Powtórzyłam trochę bez ładu i składu, ale byłam w takim stanie rozchwiania emocjonalnego, że nawet nie zwróciłam na to uwagi.- Uważałam, że mogę oddzielić rozum od uczuć jakby to było takie proste. Że jeśli sobie postanowię to się nie zakocham. Że to będzie tylko taki układ. Byłam głupia. Byłam bezdennie głupia.
- Nie mów tak. Nie jesteś taka. 
- Wierzyłam, że nigdy się nie zakocham.- Kontynuowałam, bo czułam, że muszę to powiedzieć.- Że jestem na to zbyt cyniczna, że już raz otworzyłam swoje serce i je zdeptano…wtedy tak właśnie myślałam o tobie i Dagmarze. Ale teraz już wcale…Boże.- W jednej chwili całe konsekwencje tego co się stało do mnie dotarły.
- Co się stało?
- Moja siostra…co ona zrobi gdy zobaczy nasze zdjęcie w jutrzejszej gazecie?
- Nie przejmuj się tym na razie.
- Ale przecież mówiłeś, że ostatnio się nie dogadujecie, że ona chce się od ciebie wyprowadzić, że zrobiliście sobie przerwę. Przeze mnie. Gdy zobaczy jutrzejszą prasę na bank cię zostawi myśląc że naprawdę mamy ze sobą romans.
- Uspokój się.
- Nie mogę. To jest jak jakiś koszmar. Schrzaniłam to.- Płakałam już jak bóbr. Nigdy nie sądziłam, że mogę wylać tyle łez na raz. Bartosz był tym zaniepokojony bo zatrzymał samochód. Próbował mnie objąć. Ja jednak się przed tym uchyliłam.
- Nie, musisz szybko odwieźć mnie do domu zanim zlecą się tam dziennikarze. I wrócić do Dagmary. Jeśli tego nie zrobisz ona będzie myślała, że coś między nami jest.
- Nie mogę cię zostawić w takim stanie.
- Musisz. Nie zasługuję na twoje współczucie. Nie chcę byś myślał, że zrobiłam to celowo.
- Przecież wiem.
-Nie, Bartek. Proszę. Dla mnie jest już za późno, ale dla ciebie…nie chcę zrujnować waszego związku.- Spojrzałam mu błagalnie w oczy, choć mało co widziałam przez napływające nań łzy. Przetarłam więc twarz.
- Dobrze.- Zgodził się po dłuższej chwili ponownie uruchamiając silnik auta. A pół godziny później byłam już w swoim domu.
Nawet nie zmyłam makijażu, nie zdjęłam ubrań. Jak  stałam położyłam się na łóżku nieprzerwanie choć bezgłośnie płacząc. W końcu musiałam zasnąć.
Obudziłam się późnym rankiem nieco skołowana i zmęczona. Przez mój umysł wolno zaczęła się przedostawać świadomość a wraz z nią miniony wieczór. Przymknęłam oczy chcąc pozbyć się wizji Pawła, ale ten gest spowodował że tylko się nasiliła. Ponownie więc je otworzyłam.
Nie chcąc patrzeć w lustro od razu się rozebrałam i weszłam pod prysznic. Na razie próbowałam zdystansować się do tego co wydarzyło się wczorajszego wieczoru co było umiejętnością jaką nabyłam będąc aktorką. W końcu oddzielenie się od granej przez siebie roli było ważnym aspektem w tym zawodzie. Inaczej łatwo można było sfiksować.
Tyle, że nie zawsze było to możliwe. Na przykład po zerwaniu z Bartoszem nawet tego nie chciałam, bo wolałam by napędzała mnie złość. Ale teraz…teraz po wczorajszej gali po prostu nie mogłam. Moje serce za bardzo cierpiało.
Po prysznicu mentalnie nastawiłam siły na mobilizację przed walką. Pierwsze co zrobiłam to było wyjrzenie przez okno: szybko tego pożałowałam, od razu przywitał mnie błysk flesza. Dlatego oprócz zaciągniętych rolet zaciągnęłam również zasłony i firanki. Jak to mówią przezorny zawsze ubezpieczony. Dopiero potem wciąż ubrana jedynie w szlafrok otworzyłam laptopa włączając najpopularniejsze plotkarskie portale.
Przeczuwałam, że będzie źle.
Ale rzeczywistość przerosła moje oczekiwania.
Bo było bardzo, bardzo źle.
Od gali minęło dosłownie kilka godzin a już w trzech portalach ukazały się artykuły o mnie i moim powrocie do Bartosza Kalinowskiego, a wzmianka o tym była nawet w jednej z gazet (widocznie w ostatniej chwili zmienili wydanie oddane do druku by jako pierwsi mogli zaprezentować najnowszy news). Poprzedzało ją zdjęcie na którym się z Kalinowskim obejmowaliśmy. My wiedzieliśmy, że był to tylko gest pocieszenia, ale nawet ja siląc się na obiektywizm nie mogłam zaprzeczyć, że z powodu niewyraźnej ostrości można to było uznać za miłosny uścisk.
A potem, wraz z upływem czasu było jeszcze gorzej.

ZEMSTA AGATY LISZEWSKIEJ NA SIOSTRZE: NARZECZONY WRACA NA TO SAMO MIEJSCE.

ROMANS ŚCIEMA: FABISIAK POMAGAŁ LISZEWSKIEJ ODZYSKAĆ MIŁOŚĆ UKOCHANEGO.

PODRYWACZ WYROLOWNY-LISZEWSKA TYLKO WYKORZYSTYWAŁA FABISIAKA DO WZBUDZENIA ZAZDROŚCI W BYŁYM PARTNERZE.

MODELKA, PO ZDRADZIE SIOSTRY LECZY ZŁAMANE SERCE ZA GRANICĄ.

Przez prawie cztery następne dni znów zaszyłam się w domu prosząc Mordkę o dostarczanie mi gazet w których ukazywały się artykuły na mój temat. Z każdym następnym tytułem mój nastrój gwałtownie się pogarszał. Ale mimo to konsekwentnie śledziłam aferę którą wywołały media. Artykuł pod ostatnim nagłówkiem nawet przeczytałam.
Dowiedziałam się, że Dagmara wyprowadziła się domu Bartosza i obecnie przebywa za granicą biorąc bezpłatny urlop będąc nieosiągalna. Jakbym sama tego nie wiedziała: przecież próbowałam się z nią skontaktować od prawie trzech dób. Tylko raz odebrała mój telefon:
- Gratuluję. Musisz być z siebie bardzo dumna. Osiągnęłaś co chciałaś.
- Wcale nie. Pozwól mi wyjaśnić.
- To zabawne, że teraz to ja nie mam ochoty na rozmowę z tobą.
- Proszę, wysłuchaj mnie. Bartek cię kocha. A ja go nie…kocham. Kocham Pawła.- Dokończyłam już wiedząc, że po drugiej stronie nikogo nie ma.
Potem moja siostra w ogóle nie odbierała a jej telefon przestał odpowiadać. A ja nie wiedziałam jak mam naprawić tę sytuację. Bardzo chciałam porozmawiać z Bartoszem, ale zdawałam sobie sprawę, że kameralna wizyta nie będzie możliwa. Gazety szybko wytropią nasze spotkanie robiąc z niego tajemniczą schadzkę przez co pogorszę tylko sytuację. Nie miałam pojęcia co począć.
I wtedy przypomniałam sobie o mamie.
Nie kontaktowałam się ani z nią, ani z moim ojczymem od czasu tamtej pamiętnej rozmowy, którą przerwało przyjście Dagmary. Teraz jednak postanowiłam to zrobić. Nie zważałam na kłębiących się pod moim domem paparazzich, na błyskach fleszy na to, że nie miałam na sobie odpowiedniego stroju i makijażu; musiałam po prostu wyjaśnić całą tę sytuację. Dodatkowo skupienie się na czyimś nieszczęściu pozwalało mi zapomnieć o swoim.
W domu mamy spotkało mnie rozczarowanie związane ze stanowiskiem mojej mamy wobec mnie. Uważała, że zrobiłam swojej siostrze świństwo. To mnie zdenerwowało, bo przecież jakiś czas temu Dagmara zrobiła to co teraz ja niby zrobiłam jej. A moja rodzicielka brała jej stronę?
- Ale Dagmara kochała Bartosza.- Wyjaśniała swój punkt widzenia.- Ty odebrałaś jej go tylko z zemsty.
- Wcale nie. I wcale go jej nie odebrałam. On ją kocha i ona też go kocha.
- Być może. Ale ty zniszczyłaś ich miłość.
- Do diabła wiesz gdzie ona jest czy nie?- Puściły mi w końcu nerwy.
- Nie zwracaj się do mnie takim tonem, młoda damo.
- A ty nie rób ze mnie jakiegoś kata. Ja też cierpiałam po tym jak Bartek mnie zostawił, a ty i tak stałaś po stronie mojej siostry. Teraz sądzisz, że sytuacja się odwróciła a mimo to ona i tak ma rację. A co ze mną? Sądzisz, że ja nie mam uczuć? Że nie obchodzi mnie co piszą o mnie gazety? Że jest mi łatwiej? Ja też cierpię do cholery. - Gdy milczała czułam się coraz bardziej źle. Na dodatek spojrzałam na komodę na której była gazeta ze zdjęciem Fabisiaka i młodej producentki z gali. Pod spodem był napis: „Paweł znalazł już pocieszenie: czyżby Liszewska odeszła już w zapomnienie?”. Niemal skurczyłam się w sobie widząc to. Pospiesznie odwróciłam więc wzrok. Po co tu przyszłam?- A z resztą, nieważne. Przepraszam, że cię niepokoiłam swoim niepożądanym towarzystwem.
- Agata, proszę.
- Do widzenia.
- Zaczekaj. Wybacz mi. Przepraszam.- Mama podeszła do mnie i mnie objęła.- Wybacz mi, kochanie.- Szepnęła gładząc mnie po głowie.- Czasami po prostu zapominam, że ty też jesteś wrażliwa choć chowasz to pod maską cynizmu. Ale zawsze tak skutecznie udajesz że nic cię nie obchodzi, że inni w to wierzą.
- Nie jestem, mamo. Jestem głupia.
- Nie, to tym bardziej nieprawda.
- Skrzywdziłam ją choć wiedziałam, że mnie kocha. Nie chciałam się z nią pogodzić i wybaczyć związku z Bartoszem choć zdawałam sobie sprawę, że bez mojego przebaczenia nigdy nie będzie szczęśliwa. Ale nie zabrałam jej go z powrotem dla zabawy.
- To znaczy, że jednak ty i Bartosz…że wy się kochacie?
- Nie, nie. To znaczy, że nigdy go nie kochałam tak jak twierdziłaś. I on także mnie nie kocha.
- Doprawdy? Więc dlaczego zrobiono wam zdjęcie w miłosnym uścisku?- Zamarłam wtulona w ramię mamy. Bo to nie ona zadała mi to pytanie. Odsunęłam się ocierając pospiesznie oczy.
- Dagmara?- Szepnęłam zdziwiona. Ale w końcu mogłam się przecież tego domyśleć: moja siostra zwykle gdy miała jakiś problem szukała pocieszenia u naszej mamy. Czasami nawet się z tego podśmiewałam. Jak mogłam teraz na to nie wpaść?
- Jak widać.- Odparła mi.- Więc? Odpowiedz na moje pytanie. Powiesz, że to fotomontaż? Że kilkanaście gazet zmówiło się do zrobienia z ciebie ofiary? Albo ktoś zadał sobie tyle trudu by was w to wrobić? A może to nie byłaś ty i Bartek tylko ludzie bardzo do was podobni?- Z charakterystyczną dla siebie gracją weszła przez drzwi patrząc mi prosto w oczy z niezwykłą powagą. Ta już nie była dla niej charakterystyczna.
- To nie był namiętny uścisk.- Odezwałam się w końcu.- Bartek po prostu mnie pocieszał.
- Tylko to wymyśliłaś przez trzy doby? Takie banalne wytłumaczenie?
- To prawda. Tamtego dnia na gali zakopaliśmy z Bartoszem topór wojenny.
- O tak, to już zdążyłam zauważyć. Chyba nawet aż za bardzo.- Odparła mi z ironią siostra. Zaczęłam się zastanawiać czy ją też bolał ten ton gdy ja rozmawiałam z nią dokładnie w ten sam sposób.
- Postanowiliśmy być przyjaciółmi.- Kontynuowałam nie zwracając uwagi na jej śmiech.
- Tak to się teraz nazywa co?
- Dagmara pozwól jej dokończyć.- Wtrąciła się mama.
- Więc teraz bierzesz jej stronę?!- Oburzyła się Daga. O dziwo uśmiechnęłam się.
- Przed chwilą pytałam mamę o to samo.- Powiedziałam.
- Przestań ze mnie kpić!- Odwarknęła mi Dagmara.
- Nie robię tego.
- Robisz. To dla ciebie taka zabawa. Nigdy tak naprawdę nie kochałaś nikogo romantycznym uczuciem, a Bartosza po prostu postanowiłaś sobie zdobyć bo czułaś że musisz zacząć się  z kimś spotykać. Potem drwiłaś sobie z Pawła Fabisiaka a gdy na gali okazało się, że możesz wrócić do byłego faceta z miejsca kopnęłaś go w tyłek choć na samym początku gali jeszcze razem wesoło gruchaliście, co widać na zdjęciach jakie wam zrobiono. Czy ty w ogóle potrafisz kogoś bezinteresownie kochać?!- Cisza która zapadła po jej wybuchu była bardzo wymowna. Spuściłam wzrok. Powinnam zaprzeczyć, ale czy to byłaby prawda? Czy umiałam kochać kogokolwiek poza mną samą?
Jesteś całkiem podobna do Scarlett O’Hary: egoistyczna, rozpieszczona i zawsze gotowa do wali kosztem innych.
To właśnie kilka tygodni temu powiedział o mnie Paweł. Wówczas zabrzmiało to zabawnie i nawet pochlebnie, ale teraz zrozumiałam, że wcale nie powinnam się cieszyć z posiadania tych cech. Tyle, że…co jeśli to prawda? Może miłość do niego też sobie wyobraziłam? Może ten uścisk w klatce piersiowej wcale nie oznacza złamanego serca a raczej zranioną miłość własną? Może ja po prostu nie jestem zdolna do miłości jak powiedziała Dagmara?
- Agata…jja przepraszam.- Usłyszałam drżący głos siostry. Potem poczułam jak z mojej twarzy spływa łza. Potrząsnęłam ze śmiechem głową.
- Daj spokój, być może masz rację.
- Nie, nie mam. Mogę mówić że jesteś złośliwa i czasami twój sarkazm niebezpiecznie zbliża się do cynizmu, ale nie jesteś pozbawiona uczuć. Przepraszam, chyba dałam się ponieść emocjom.- Głośno odetchnęła.- Porozmawiamy na spokojnie? Powiesz mi dlaczego Bartosz cię pocieszał?
- To już nie ma znaczenia.
- Dla mnie ma.
- Po prostu sobie coś ubzdurałam.
- Co?
- Nic ważnego; miałam doła i tyle. Ale jak wcześniej powiedziałam nie miało to związku z Bartoszem. Nic do niego nie czuję i chcę byście byli razem. I przepraszam, że wcześniej traktowałam cię tak podle. I za to co powiedziałam ci w domu mamy ponad miesiąc temu. To nieprawda że ci zazdrościłam: podziwiam cię i nigdy nie traktowałam jako rywalki. Może i miałam do ciebie żal, ale wiedziałam też że ty nie ponosisz za to winy. To chyba…to chyba wszystko. Nie proszę cię o wybaczenie, bo wiem że tego nie można wybaczyć. Chcę tylko byś dała Bartoszowi drugą szansę.
- Agata…
- On bardzo cię kocha. Nie strać tego.- Dagmara wzięła moją rękę i nakryła ją swoją.
- Mówisz prawdę?
- Tak. Popełniłam parę błędów w życiu, a raczej kilkaset, ale nigdy nie byłam kłamczuchą.- Pomyślałam przy tym o swoim udawanym romansie z Pawłem, a przynajmniej w jego początkowej fazie dlatego dodałam:- Czasami tylko coś przemilczałam lub sugerowałam. Zresztą możesz spytać Bartosza co wydarzyło się między nami tamtego wieczoru jeśli zechcesz w końcu z nim porozmawiać.
- Uwierzę, jeśli powiesz mi dlaczego cię pocieszał.- Miałabym teraz powiedzieć jej o swoim uczuciu do Pawła? Nie, nie mogłam.
- Po prostu doszłam do tego punktu w którym zrozumiałam, że zraziłam do siebie prawie wszystkich. Mamę, ciebie, ojczyma, najlepszą przyjaciółkę Monikę, nawet swoją menadżerkę po której nawet nie znalazłam jeszcze zastępstwa choć minęło już pół roku odkąd ją zwolniłam. W dodatku gdy przypadkiem spotkałam Bartka na zewnątrz i powiedział mi, że zrobiliście sobie przerwę…Poczułam się winna.
- Siostrzyczko.- Dagmara niemal rzuciła mi się w ramiona.- Przepraszam.
- Za co?
- Za to jak cię potraktowałam podczas naszej rozmowy. Za to, że nie potrafiłam zaufać, że gdy mnie najbardziej potrzebowałaś zostawiłam samej sobie choć byłyśmy dla siebie jak najlepsze przyjaciółki. I za to, że kilka dni temu nawet nie dałam ci dojść do głosu byś mogła się wytłumaczyć
- Przecież sama tego nie chciałam. A poza tym przynajmniej zrozumiałaś mój punkt widzenia gdy sytuacja była między nami odwrotna.
- Tak.- Dagmara roześmiała się choć jej oczy zrobiły się szkliste. Mimo to nadal wyglądała pięknie. Była chyba jedną z tych kobiet, które w każdej sytuacji tak wyglądają. Ja przypominając sobie swoje odbicie po przepłakanej nocy po gali na cześć zakończenia zdjęć do szóstego sezonu sitkomu odruchowo się wzdrygałam.
- No więc, jeśli naprawdę mi wybaczyłaś to idź do niego. Pogódźcie się.
- Ale ja nie wiem czy on mi wybaczy.- Moja siostra zrobiła niepewną minę. No tak, cała ona. Martwiąca się na zapas i wyolbrzymiająca swoją winę.
- Przecież cię kocha.- Na twarzy Dagi wypłynął nieśmiały uśmiech.
- Raczej…raczej tak. Pojedziesz ze mną?
- Chyba nie jestem tam potrzebna.
- Proszę. Będzie mi łatwiej.
- Skoro tak mówisz...
Niechętnie udałam się razem z szoferem mamy i siostrą do domu Kalinowskiego. Podczas jazdy potwierdziły się moje przypuszczenia, że Dagmara wcale nie wyjechała za granicę, ale zaszyła się w domu mamy i oczyma. Pytała mnie też o samopoczucie po tym co piszą o mnie w gazetach, o moje plany na przyszłość. Odpowiadałam jej jakimiś ogólnikami. Ucieszyłam się gdy potem zaczęła rozemocjonowana mówić o sobie i Bartoszu.
Ich pogodzenie się przebiegło bardzo gładko. Czułam dziwną tkliwość widząc ich razem objętych z uczuciem patrzących sobie w oczy. Bo wiedziałam, że ten którego chcę nigdy tak na mnie nie spojrzy. Zmusiłam się by o tym nie myśleć. Pożegnałam się z siostrą i Bartoszem życząc im wszystkiego najlepszego. Wiedziałam, że teraz to nastąpi.
Potem wróciłam do siebie. Zaczęłam od ponownego uruchomienia telefonu choć dzwonił kilkanaście razy dziennie. Następnie przejrzałam pocztę, zrobiłam internetowe zakupy, zabrałam się za porządki. Próbowałam nawet skontaktować się z Monika, ale nie odbierała telefonu. Wieczorem, totalnie wykończona rzuciłam się na łóżko.
Nazajutrz wstałam dość wcześniej: tego dnia zamierzałam w końcu zabrać się za znalezienie odpowiedniej przedstawicielki powracając na aktorki rynek. Potrzebowałam pracy, czułam że tylko ucieczka w nową tożsamość pozwoli mi dojść do siebie i już za kilka dni zapomnę o Pawle. (Albo kilkanaście lub kilkadziesiać). Poza tym wczoraj ustaliliśmy z moją siostrą i przyszłym szwagrem konferencję prasową z naszym udziałem już na ten wieczór. Oni mieli się zająć organizacją. Ja miałam się na niej tylko zjawić.
Choć wszystko ustalono praktycznie z dnia na dzień, od prawie pół roku żadne z nas nie wydawało publicznych oświadczeń dotyczących życia prywatnego, więc wywołała sporą ciekawość i zamieszanie. Wiele gazet chciało podsunąć swoich dziennikarzy jako reprezentantów by zadać pytania na które w końcu zgodziliśmy się udzielić odpowiedzi.
O dziwo nie bałam się. Żałowałam, że nie zrobiłam tego dużo wcześniej tak jak chciała mama czy sugerowała Monika. Nie powinnam pozwalać by gazety szkalowały moje imię lub pozwalały sobie na śmiałe domysły czy sugestie. A przede wszystkim nie powinnam zachowywać się jak dziecko i sama ich do tego prowokować udawanym związkiem z Pawłem Fabisiakiem.
Początkowo Dagmara chciała zaprosić go na konferencję, ale ja stanowczo się nie zgodziłam. Bartosz mnie poparł doskonale wiedząc co się pomiędzy nami rozegrało (W rozmowie z moją siostrą użył argumentu, że Fabisiak za kilka dni wyjeżdża na zdjęcia do Poznania by kręcić nowy film, więc z pewnością nie znajdzie czasu na rozmowę z dziennikarzami. Na szczęście to kupiła). Ja na razie nie wyznałam siostrze o swoim uczuciu do Pawła.
Właściwie można powiedzieć, że wszystko przebiegło gładko: dziennikarze bez przeszkód pozwolili wygłosić nam to co chcieliśmy. Ja powiedziałam, że po rozstaniu z Bartoszem czułam się zraniona i to prawda, że odcięłam się od rodziny, ale teraz naprawiłam błąd i to właśnie w trakcie gali pogodziłam się z Kalinowskim. On natomiast dodał, że między nami zawsze będzie istnieć przyjaźń, a z moją siostrą zamierza się ożenić tak jak było to w planach wcześniej. Dagmara z kolei wyznała, że teraz panuje między nami zgoda i harmonia  choć zdjęcie w gazetach wywołało w niej spory szok. Skłamała, że wyprowadzka od narzeczonego była spowodowana chęcią odwiedzin chorej matki a nie kłótni.
Potem nadeszła kolej na pytania. Zdecydowaliśmy, że przeprowadzimy trzy kolejki do każdego z nas po kolei. W ten sposób unikniemy kłótni i przepychanek słownych.
Tutaj trochę się obawiałam. W końcu każdy mógł mi zadać dowolne pytanie, a ja musiałam powiedzieć choć kilka zdań bądź umiejętnie się od niego wymigać.
Pierwsze dotyczyło moich uczuć do Bartosza. Dziennikarz z Pudelka pytał się jak czuję się ze świadomością iż mój były partner związał się z moją siostrą. Udało mi się wybrnąć z tego z dowcipem: oznajmiłam, że to pytanie powinni raczej zadać nie mi, lecz Bartoszowi. Potem dodałam, że wszystko i tak zostanie w rodzinie. Gdy na sali rozległ się śmiech kontynuowałam już poważnie, że Kalinowski zawsze był dla mnie bardziej przyjacielem niż partnerem i tą sytuację będziemy starali się podtrzymywać. No i że cieszy mnie szczęście jego i Dagmary, a więc po rodzicach dwojga najbliższych mi osób.
Drugie pytanie było łatwe: dziennikarka z gazety której nazwy nie znałam zapytała mnie o moje plany zawodowe. Tu również odpowiedziałam poważnie jednocześnie uciekając się do żartu. Odparłam, że zamierzam na razie zrobić sobie wakacje, ale potem wrócę do pracy w wielkim stylu.
Trzecie i ostatnie pytania sprawiło mi pewien kłopot.
- Jak wyglądał pani związek z Pawłem Fabisiakiem?
- Nie bardzo rozumiem o co pan pyta.- Odparłam chcąc zyskać na czasie.
- Czy był prawdziwy? Ekipa ze „Zwariowanych lokatorów” twierdzi, że wasze zachowanie było udawane by zwiększyć zainteresowanie gazet. Jednak w obliczu tego czego się przed chwilą dowiedzieliśmy wynika, że nie robiła pani tego z zemsty na obecnym tu Bartoszu Kalinowskim. Jakie więc były prawdziwe motywy? – Rozejrzałam się po sali szukając w głowie odpowiedniej odpowiedzi, ale nie potrafiłam jej znaleźć. Przed oczami stanęły mi te wszystkie nagłówki i zdjęcia z ostatnich dni w których informowano, że Paweł znalazł sobie pocieszycielkę albo że nie zmartwił się po naszym rozstaniu, że odmawia komentarzy. – Pani Agato?
- Związek z Pawłem Fabisiakiem był prawdziwy, a jego szczegóły są tylko naszą prywatną sprawą.
- Więc uścisk między panią i panem Kalinowskim został odebrany przez niego inaczej niż jako przyjacielski i zniszczył wasz związek?
- Miało być jedno pytanie.- Odparł mu Bartosz. Najwyraźniej dostrzegł moje zakłopotanie.
- Ale dotyczy pierwszego. Po gali spotkaliście się na parkingu. O czym rozmawialiście?
- Sądzę, że teraz przejdziemy do kolejnego pytania do pani Dagmary.- Tym razem od odpowiedzi wybawiła mnie rzeczniczka mojej siostry.
Resztę spotkania przemilczałam starając się przybrać obojętny wyraz twarzy. Zaczęłam się zastanawiać co teraz robi Paweł. Czy już wyjechał do Poznania na zdjęcia do nowego filmu? W końcu miały się rozpocząć już za trzy dni…Co mnie to jednak obchodziło? Między nami i tak już nic nie było. Czy miał wyjechać, zostać…to już nie miało przecież żadnego znaczenia.  A przynajmniej nie powinno.
Po dwóch godzinach znów byłam w domu: wcześniej po konferencji prasowej musiałam rozdać kilkadziesiąt autografów dla czekających pod budynkiem stacji ludzi i fanów. Dlatego teraz byłam tym trochę zmęczona. Mimo to ucieszyłam się gdy Mordka poinformował mnie, że przyszła Monika Ignaczak. Była moją najlepszą przyjaciółką, a ja ją zostawiłam. Ona  jednak mi wybaczyła. Początkowo nasza rozmowa sprowadzała się do moich gorliwych przeprosin i nazywania siebie idiotką. Monika słuchała wszystkiego w milczeniu, ale potem z szerokim uśmiechem mnie przytuliła. Mówiła, że doskonale rozumie mój stan ducha w ostatnim czasie choć trochę boleje nad faktem, że nie potrafiłam jej do końca zaufać. Obiecałam, że od teraz to się zmieni. A potem nasza rozmowa zeszła już na inne tematy.
Byłam jej wdzięczna za to, że nie nawiązywała do sprawy Fabisiaka, a przede wszystkim że nie mówiła iż miała rację co do swoich obaw. Bez cienia protekcjonalizmu pomagała mi zapomnieć o moim bólu i podsuwała coraz to inne tematy rozmów począwszy od tapet w mojej sypialni które nagle jej się spodobały do moich planów zawodowych. W końcu, zgodziła się nocować u mnie i urządziłyśmy sobie niezły wieczorny spektakl.  Wcześniej wypiłyśmy po lampce wina, więc to może dlatego poprosiłam o towarzystwo moich trzech ochroniarzy. Nie byłam jakąś wielką diwą, a jakoś zaczęło mi wisieć czy ktoś dostanie się na teren posiadłości czy nie. Najwyżej się go wyprosi za pomocą policji.
Trzech poważnych i napakowanych facetów (w tym Mordka) było zbitych z tropu. Mimo to potraktowali moje polecenie całkiem serio. Uśmiechałam się pod nosem do Moni z ich niepewnych min. Trochę śmieszyła mnie ta irracjonalna sytuacja: jakby nie było byłam aktorką a oni moimi ochroniarzami, a ja zapraszałam ich do oglądania z nami filmu. Chyba jednak odebrali to jako polecenie zawodowe, bo posłusznie ustali w samym kącie. Dopiero po moich usilnych namowach przycupnęli przynajmniej na drugiej kanapie. Swoją drogą wyglądało to trochę komicznie: trzech wielkich mięśniaków ubranych na czarno ledwo mieszczących się na typowo kobiecym mebelku…
Ochroniarze po jakimś czasie zdołali się cokolwiek odprężyć. A ja zrozumiałam, że do tej pory nie traktowałam ich najlepiej. Po zakończonym seansie podziękowałam im uprzejmie za współpracę i wzorowo wykonywaną pracę. A że Monice wpadł w oko Piotrek Mordka postanowiłam go zatrzymać prosząc dwóch pozostałych ochoniarzy ( Stefana Gackowika i Dariusza Obwodowskiego) o dokładne sprawdzenie jeszcze terenu domu, a potem pozwoliłam im iść spać. W tym czasie Monia zajęła się czarowaniem szefa mojej ochrony.
- Nic z tego.- Oznajmiła mi po jakimś czasie.- Chyba sądził, że to żart. No wiesz, zakład między nami albo coś w tym stylu.
- Nie chciałam ci tego mówić przedtem, bo nieźle się napaliłaś ale nie dziwię się. Piotrek to fajny facet. Nie taki pusty czy tępy jak mówi się zazwyczaj o napakowanych gościach.
- Zauważyłam. I do tego całkiem przystojny: że też wcześniej tego nie dostrzegłam. Jesteś pewna, że jest sam?
- No raczej. Ale lepiej się nim nie baw. Nie chcę stracić dobrego ochroniarza.
- Jasne, że nie. Jeśli mi się uda, zajmę się nim na poważnie. A teraz mów o tej swojej nowej menadżerce.
- Jeszcze nie wiem czy ją zatrudnię, ale okazuje się być bardzo kompetentna. Na razie jednak rozmawiałam z nią tylko telefonicznie, więc ciężko mi to ocenić obiektywnie. Na pewno jednak nie jest taka jak Sroczka.
- No ja myślę. – Zaśmiała się Monika.

6 komentarzy:

  1. Genialnie że dodałaś część jesteś prawdziwą profesjonalistką :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wszystkiego najlepssego w Nowym Roku!życzę Ci aby ten rok był dla Ciebie udany i żeby nie opiszczała Cię wena i dalej tworzyła tak cudowne opowiadania, które będą cieszyć nas czytelników. A co do tego rozdziału to myślę, że Agata powinna była powiedzieć Pawłowi o swoich uczuciach. Choć pewnie znaczyło by to zakończenie opowiadania. Z niecierpliwościączekam na dalszy rozwój akcji. Pozdrawiam roksana

    OdpowiedzUsuń
  3. Wszystkiego co najlepsze w tym Nowym Roku!!!!!, oby wena nigdy Ciebie nie opuściła, a co za tym idzie obys mogła nas rozpieszczać nowymi opowiadaniami.
    A rozdział, hmm tradycyjnie, czyli jak zawsze super i mam nadzieję, że Agata z Pawłem wyjaśnia sobie wszystko, ale jak znam zycie to upłynie trochę wody.
    Pozdrawima
    Ania

    OdpowiedzUsuń
  4. Dodasz coś dzisiaj?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, ale dopiero wieczorem. Nadal nie odespałam po Sylwestrze i trochę przysypiam :-)

      Usuń
  5. Naprawdę świetne. Czekam na kolejną część.
    Justyna

    OdpowiedzUsuń