Kolejny ranek okazał się być najgorszym
spośród czterech ostatnich dni. Przebijał nawet świadomość, że dla Pawła byłam
chwilową rozrywką. (A może jednak nie, bo przecież pośrednio to właśnie
udowadniał?)
A wszystko z powodu artykułu umieszczonego
w jednej z gazet.
ZEMSTA KOCHANKA, CZY CAŁA PRAWDA O
AGACIE LISZEWSKIEJ.
Paweł
Fabisiak, do niedawna partner aktorki Agaty Liszewskiej, zdecydował się uchylić
rąbka tajemnicy na temat swojej byłej dziewczyny i ich związku. Potwierdził
nasze domysły mówiąc, że początkowo miał to być układ oparty na wzajemnych
korzyściach, ale w końcu po jakimś czasie przerodził się w prawdziwy romans. Do
tego udzielił nam wyczerpujących informacji na temat żałosnej kondycji
psychicznej znanej aktorki. „Agata ma potworne kompleksy”, mówi nam gwiazda
„Zwariowanych lokatorów”. „Czuje się gorsza i mniej warta od swojej siostry
dlatego tak bardzo zabolała ją zdradza Bartosza Kalinowskiego. Wyznała mi, że
nigdy tak naprawdę go nie kochała tylko uważała za niedościgniony ideał…
-
Odkąd zrobił się z ciebie taki ranny ptaszek?- Z
wesołym uśmiechem powitała mnie Monika. Zaraz jednak spoważniała widząc moja
minę.- Coś się stało?
- Nie.- Z trudem zmusiłam się do
uśmiechu szybko otwierając gazetę na przypadkowej stronie byleby tylko uciec od
tych pierwszych, gdzie zamieszczono cały duży artykuł na mój temat. Ale tym
będę się przejmować później. Na razie nie chciałam niepokoić swojej
przyjaciółki.
- Na pewno? Co czytasz?
- Nic. To tylko…gazeta.- Dokończyłam gdy
Ignaczak wyrwała mi ją z rąk.- Hej, oddaj mi ją. Jeszcze nie doczytałam…
- Paweł Fabisiak, do niedawna partner
aktorki Agaty Liszewskiej…- Wymamrotała pod nosem czytając zwiastun na czołowej stronie. Zamieszczono tam jedno ze zdjęć przedstawiających mnie i Fabisiaka zapewne jako przedsmak tego co będzie znajdowało się w środku gazety. I rzeczywiście: artykuł na ten temat znajdował się już na trzeciej stronie. A
ja w myślach złorzeczyłam jej redaktorowi. Bo dlatego umieścił go właśnie tam? Nie mógł tego zrobić na kolejnych? Przecież
to była do cholery gazeta o poradach dla kobiet a nie plotkarska! Podczas gdy
Monia bezgłośnie czytała resztę, ja wpatrywałam się w coraz to bardziej
powiększającą się bruzdę między jej oczami.- Boże co to jest? Jak ten dupek
śmiał coś takiego powiedzieć? Co za świnia.
- Monia, daj mi ją. Chcę doczytać do
końca.
- Nie będziesz czytała słów tego
parszywego drania.- Na moich oczach podarła gazetę. Poczułam złość.
- I tak poproszę Mordkę by kupił mi
następną, więc to nic nie da.
- Agata, po co ty to czytasz?- Monika
szybko zobaczyła na moim biurku kilka innych gazet i zrozumiała, że w każdej z
nich jest dotyczący mnie artykuł. Spojrzała na mnie z prawdziwym przerażeniem.
- Bo chcę.
- Tylko się zadręczasz.
- Nie. Chcę po prostu wiedzieć co o mnie
myślą inni.
- Powinnaś zadzwonić do Fabisiaka i
urwać mu…
- …nie kończ. Co chcesz na śniadanie?
- Agata, on cię obraził. Wymyślił jakieś
paszkwile by cię ośmieszyć i oczernić. Pozwij go o zniesławienie.
- Nie i nie.
- Jak to?
- Nie pozwę go. Poza tym obawiam się, że
to nie są żadne paszkwile. To szczera prawda.
- Jak to nie? Przecież wcale nie jesteś
zazdrosna o Dagmarę. I nie czujesz się od niej gorsza. A tym bardziej od
Bartosza. No i jeszcze na dodatek…co ma znaczyć to że go nie pozwiesz?
- Jaki miałoby to teraz sens? I tak wszyscy
będą mnie teraz postrzegać poprzez pryzmat tych słów jeśli gazeta napisze
sprostowanie. W oczach świata zrobiłam z niego ofiarę, więc po prostu się na
mnie w ten sposób odkuł.- Odparłam zaskoczonej Monice. Przypomniałam sobie, że na tamtej nieszczęsnej gali Paweł właściwie
mnie o tym poinformował.
(…)
w końcu nie chcę wyjść na porzuconego.
A przede mnie tak właśnie to wyglądało.
Nie dziwota, że był zły. I choć złościło mnie to co zrobił, że moje sekrety i
najgłębsze myśli pozna cały świat to dużo bardziej bolesny był sam fakt, że to właśnie
on to zrobił. Bo był to kolejny dowód na to, że nic dla niego nie znaczyłam. Że
nawet nie uszanował mojego poczucia prywatności. Sądził, że będę mu wdzięczna
za to, że nie wyznał o mnie czegoś gorszego? Na przykład tego, że w końca sama
wskoczyłam mu do łóżka z zamiarem zapomnienia o Bartoszu i nie była to żadna
nasza wspólna decyzja bo niejako pozostawiłam go przed faktem dokonanym? Albo tego
co powiedziałam mu o moim pierwszym partnerze i wstręcie do seksu oralnego? Chociaż-
o zgrozo- może to i wyznał w dalszej części artykułu którego nie pozwoliła mi
doczytać Monika?! Ale nie, w takim wypadku gazeta nie powstrzymałaby się od
umieszczenia tych wyrwanych z kontekstu zdań na pierwszej stronie; w końcu to
zapewniłoby im większą sprzedaż.
Możesz
sądzić, że jestem gnojkiem, zły czy co tam jeszcze, ale zawarliśmy honorową
umowę a te dotrzymuje.
Przecież obiecał mi, że tego nie zrobi, powiedziałam
sobie w myślach wspominając wypowiedziane kiedyś przez niego słowa. Dodał potem
nawet, że przysięga na swój honor…którego przecież nie miał.
Jezu.
Ale byłam głupia.
Przypomniałam sobie jak bez cienia
skruchy potwierdził, że udostępnił zdjęcia reżysera z młodą dziewczyną
doprowadzając do jego rozwodu. Czy teraz z takim samym zadowoleniem zdradził
prasie moje prywatne uczucia? I po co? Tylko dlatego, że media uznały iż go
zdradziłam robiąc rogacza? Boże, okazało się że moje beznadziejne uczucie do
niego spowodowało, że zaczęłam zapominać o jego wadach. A przecież miał ich co
niemiara.
- Żartujesz? Agata, Paweł to parszywa
gnida. Wiem, że wydaje ci się że go kochasz, ale nie możesz teraz odpuścić.
- To moja sprawa. I nie mów mi, że wiesz
co się dzieje w moim sercu bo nie masz o tym pojęcia.
- Dobra, był przystojny i niezły z niego
flirciarz, ale seks to nie wszystko. Po prostu zagubiłaś się w swoich uczuciach
a on to wykorzystał.
- Mówisz jak Bartek.
- Naprawdę? Więc niechętnie muszę
przyznać, że mamy rację.
- Nie, nie macie. Nie znacie prawdziwego
Pawła Fabisiaka.- Sama nie wiem dlaczego go jeszcze broniłam.
- A ty go znasz? Właśnie widać jaki
jest. Oportunistą i facetem nie liczącym się z niczyimi uczuciami gotowy
wykorzystać najmniejszą słabość. Na Boga, przecież wypaplał gazetom to co o
tobie wie. Wykorzystał cię póki mógł, a gdy na gali wydawało się, że wróciłaś
do Bartosza kopnął w tyłek. A teraz bajeruje następną laskę. - Żal zmienił się
w rozgoryczenie, a ten w złość. Przeze mnie wyszedł na rogacza? I co z tego do
cholery? To go upoważniało do zdradzania moich sekretów? Monika miała rację:
powinnam złożyć na niego pozew o zniesławienie albo zemścić się w inny sposób.
I nawet wiedziałam jaki.
- Muszę się z nim spotkać.
- Słucham?
- Jest jeszcze w mieście czy wyjechał na
plan zdjęciowy do Poznania?
- Jeszcze nie, ale…
-…więc złożę mu wizytę.
- Po co? Co tym zyskasz?- Uśmiechnęłam
się ironicznie.
- Zobaczysz. Ja też umiem się mścić.
Niecałą godzinę później, w rekordowym
tempie wzięłam prysznic i się ubrałam. Nie zawracałam sobie głowy makijażem: i
tak zamierzałam zakamuflować swój wygląd. Miałam nadzieję, że uda mi się zmylić
dziennikarzy czatujących pod moim domem, że odjeżdża ode mnie Monika. Ja miałam
to jednak zrobić razem z nią.
Założyłam na siebie ulubioną dresową
bluzkę i najzwyklejsze legginsy. Na głowę nałożyłam perukę, a na nią czapkę z
daszkiem. Przez moment poczułam smutek przypominając sobie jak tę perukę dał mi
Paweł podczas naszego spontanicznego wypadu na Mazury. I jak cudownie było stać
się kimś innym niż wielka gwiazda i aktorka Agata Liszewska.
- Gotowa?- Do mojej przebieralni
zajrzała Monika. Szybko wzięłam z półki jedne z trzech par przeciwsłonecznych
okularów.
- Gotowa. Możemy ruszać.
- Okej. Idę poszukać Mordki.- Puściła mi
oko; z trudem udało mi się odwzajemnić jej uśmiechem.
Zdziwiłam się czemu pod domem Fabisiaka
jest zupełnie pusto; zaraz jednak przekonałam się, że niemiły ochroniarz
skutecznie zniechęcał papparazich do czatowania. Przez okno auta widziałam jak
wywleka jednego z nich brutalnie wykręcając mu ręce. Na koniec rzucił mu kamerę
sprawiając, że się rozpadła. Przypomniałam sobie jak Paweł mówił mi kiedyś, że
zasadniczo nie ma ochroniarza gdy skandal z jego udziałem nie wydaje się być
tak atrakcyjny dla dziennikarzy i jest stosunkowo mały. Skoro teraz kogoś
wynajął oznaczało to, że media nie dają mu spokoju nawet w ostatnich dniach
przed wyjazdem do Poznania. Pewnie artykuł w którym mnie obsmarował był tylko
wyrazem frustracji z powodu zaistniałej sytuacji. Co nie zmieniało faktu, że
nie powinien tego robić. Może to było i niskie uczucie, ale byłam zadowolona,
że te hieny nie dają spokoju i jemu.
- Niech pani tutaj zaczeka.- Zwrócił się
do mnie mój ochroniarz, który teraz towarzyszył mi jako szofer zauważając że
chcę wyjść z samochodu.- Pogadam z nim.
- Nie, to nie jest konieczne. Sama to
załatwię. Ty zostań z Moniką.
- Ale on jest brutalny. Może pani zrobić
krzywdę.
- Nie zrobi. A nawet jeśli to będziesz
mnie przecież widział.
- Na pewno?
- Tak. Dzięki, Piotrek.- W odpowiedzi tylko
skinął mi głową. Monia posłała wymowne spojrzenie rzucając cicho: dzięki. Tak
jakbym zrobiła to celowo by zostawić ich samych…
Wyszłam z auta podchodząc do bramy
głównej. Co parę kroków naciągałam na siebie czapeczkę z daszkiem czując, że wyglądam
śmiesznie. Po cholerę cały ten cyrk? Co z tego że ktokolwiek by mnie rozpoznał?
Przecież nie powinno mnie to obchodzić. Tyle, ze obchodziło.
- Dzień dobry, chciałam się zobaczyć z
panem Fabisiakiem.- Odezwałam się do ochroniarza gdy tylko znalazłam się blisko
niego.
- Przykro mi, nikogo nie przyjmuje.
- Ale ja nie jestem z gazety. Chcę
porozmawiać w prywatnej sprawie.
- Przykro mi, mam polecenie nikogo nie
wpuszczać.
- Mnie na pewno przyjmie.- Upierałam
się. Kłóciłam się tak jeszcze przez kilka minut, aż facet się naprawdę
zirytował i przestał być dla mnie taki miły. Zaczął mi nawet grozić
bezpardonowym wyrzuceniem. W końcu powiedziałam mu:- Niech pan mu przekaże, że
przyszła…Scarlet.
- Kto?
- Scarlet. Scarlet O’Hara.
- Cudzoziemka? Nie wygląda pani.- Z
trudem stłumiłam śmiech. Najwyraźniej nigdy nie czytał klasyki literatury jaką
niewątpliwie była pozycja „Przeminęło z wiatrem”.
- Nie, to pseudonim artystyczny.
Przekaże mu to pan?
- Nie mogę, takie polecenie. Jak nie
wylecę z roboty.
- Obiecuję, że na pewno nie. Wręcz
przeciwnie, szef pana wynagrodzi.- Naturalnie kłamałam. Wiedziałam, że po mojej
wizycie Paweł będzie wściekły tak jak ja teraz, ale miałam to gdzieś. Chciałam
by zapłacił za to co o mnie napisały gazety.
- To jakaś ważna sprawa?
- Tak.- Odparłam szybko zadowolona z
jego kapitulacji. Musiałam jeszcze perswadować mu przez jakiś czas to prosząc
to grożąc, ale w końcu się zgodził. Uruchomił krótko-fale i powiedział komuś że
czekam. Zaczęłam się denerwować. To, że Fabisiak zrozumie że to ja go odwiedzam
uznałam za oczywistość. Martwił mnie tylko fakt, czy pomimo to mnie wpuści.
- Proszę za mną.- Ulga jaką poczułam
słysząc słowa ochroniarza szybko zamieniła się w niepewność i lekki strach.
Przyjechałam tu powodowana wściekłością i złością na Pawła (tuż przed podróżą
Mordka kupił mi nowe wydanie niedoczytanej wcześniej gazety, więc artykuł na
swój temat doczytałam do końca.). Bo Fabisiak wyznał jeszcze prasie, że
Bartosza nazywałam Panem Idealnym i zawsze marzyłam o zrobieniu szalonej rzeczy
(To z kolei było kłamstwem; nigdy czegoś takiego mu nie powiedziałam. Ale być
może redaktorzy dodali coś od siebie nieco upiększając wyznanie Fabisiaka albo
on sam to wymyślił). Oprócz tego w artykule była masa kwiecistych złożonych
zdań, które właściwie niczego nie wnosiły. Ale mimo to mnie ubodły.
Wprowadzono mnie nie do salonu, ale
jakiegoś małego pomieszczenia znajdującego się w rogu budynku. Tam pozostawiono
samej sobie przez kilka minut tak, że zaczęłam się obawiać czy mnie tu nie
zamknięto. Ale gdy chwyciłam za klamkę drzwi stały otworem. Mogłam więc odejść.
Zamiast tego usiadłam na jednym z trzech stojących krzeseł i zaczęłam patrzeć w
wiszący obraz.
- Nadal masz tę perukę.- Słysząc dobrze
znany mi głos przez moment nie mogłam wydobyć z siebie głosu. Wpatrywałam się
tylko w Pawła myśląc o tym, że wygląda prosto jak z okładki magazynu. Ja
natomiast czułam się jak wieśniaczka w swoim starym zniszczonym stroju i bez
makijażu. Cieszyłam się, że duże okulary osłaniają mi sporą część twarzy.
Inaczej odruchowo skurczyłabym się w sobie. Zastanawiałam się jak wiele zmienia
uczucie: przecież Fabisiak nigdy mnie nie onieśmielał. Ba, żaden człowiek tego
nie potrafił. A przy nim czułam się żałośnie mała i bezbronna. Oto działanie
miłości, pomyślałam ironicznie. Słaba i podatna na zranienie. I nawet pomimo tego
co przeczytałam rano w gazecie nie potrafiąca przestać go kochać.
- Uznałam, że może mi się przydać.-
Skłamałam. Za nic nie przyznałabym, że trzymam ją z powodów sentymentalnych. W
końcu to on kupił mi ją podczas spontanicznego wypadu na Mazury.
- Jeszcze ci się nie znudziły maskarady?
- Jak widać nie.- Odparłam. Mimo, że
wyraźnie dawał mi znak abym zdjęła okulary nie zrobiłam tego. Wywołałam tym
jego uśmiech.
- Jak udało ci się przekabacić
ochroniarza? Do tej pory skutecznie wywiązywał się ze swojej roli.
- Po prostu powiedziałam, że mnie
oczekujesz. I że sporo może na tym zyskać, bo będziesz mu bardzo wdzięczny.
- I kupił to?
- Jak widać.- Wzruszyłam ramionami.
Potem zapadła między nami cisza. W końcu, czując się głupio zdjęłam
przeciwsłoneczne okulary. Nie spojrzałam jednak na Pawła.
- Czemu zawdzięczam twoją wizytę…Scarlet?-
Przerwał w końcu ciszę.
- Dobrze wiesz czemu.- Odparłam.
- Nie bardzo. Chyba, że się za mną
stęskniłaś.
- Zabawne.
- Bardzo.- Oboje uśmiechnęliśmy się do
siebie ironicznie, a ja nie mogłam zrozumieć jak kiedyś jego poczucie humoru
mogło mi się podobać. Przecież on ranił mnie każdym niedbałym gestem
świadczącym o tym że chce się znaleźć gdzie indziej byle nie ze mną, każdym
pogardliwym słowem czy spojrzeniem…Z trudem skupiłam się na zabraniu głosu.
- Zemsta kochanka, czyli cała prawda o
Agacie Liszewskiej. Mówi ci to coś?
- A więc chodzi o ten artykuł.- W końcu
się domyślił.
- Tak. Dlaczego to zrobiłeś? Czemu
powiedziałeś prasie wszystko o czym ci mówiłam? To miało przecież pozostać
tylko między nami.- Milczał przez dłuższą chwilę. Znikł gdzieś jego ironiczny
półuśmieszek, iskierki rozbawienia w oczach. Gdybym go nie znała uznałabym, że
go zraniłam ale to nie było możliwe. Nie w jego przypadku. Poza tym nie miałam
przecież jak tego zrobić. Moje pytanie nie było złośliwe czy nieprzyjemne;
jeśli już to odpowiedź na nie. Bo to przecież Paweł mnie zranił, nie ja jego.
- Może z zemsty?- To nie była odpowiedź;
to brzmiało jak pytanie. A raczej prowokacja.
- Więc jesteś nie tylko podły ale i
głupi. Zapomniałeś, że ja też wiem o tobie coś interesującego?- Uśmiechnął się
jeszcze bardziej ironicznie niż przedtem. Zauważyłam jednak że zbladł co było
oznaką jego gry. Bo doskonale wiedział o co mi chodzi.
(…) prawda
wyglądała zupełnie inaczej: Małgorzata nienawidziła mnie a ojciec rozpieszczał
dając wszystko co tylko zechcę.
Małgorzata
Fabisiak, a w oczach świata moja matka nie może mieć dzieci.
- Tak, to dopiero byłby skandal dekady.-
Kontynuowałam czując, że tym razem to ja jestem górą.- Znany reżyser pozwolił
by kochanka urodziła mu dziecko udając, że powiła je jego żona pragnąc własnego
dziedzica. Ta jednak nienawidziła chłopca choć ojciec starał się go
rozpieszczać na wszelkie sposoby.- Mówiłam odpowiednio modulując głos. O tak,
to zniszczyłoby Fabisiaka. Odkułabym się na nim skutecznie rujnując mu opinię i
niszcząc go w aktorskim środowisku. Tak jak on teraz chciał zniszczyć mnie.
- Chcesz iść z tym do gazet?
- Skąd wiesz, że już tego nie zrobiłam?
- I to uważasz za wyrównanie rachunków?
- Tak.- Odparłam lakonicznie. Potem
usłyszałam jego parsknięcie. Nie potrafił być tak obojętny jak chciał udawać.
- Chcesz mnie doszczętnie zniszczyć bo
sądzisz że wyznałem prasie, że jesteś zakompleksiona?
- Liczy się to, że wyznałeś moją
tajemnicę.- Powiedziałam powstrzymując się od ironicznego komentarza, że jedyne
co mogę zniszczyć swoim wyznaniem to jego opinię na której mu przecież, o czym
mnie wielokrotnie zapewniał, nie zależy. Serio bał się, że potem nie dostanie
żadnych aktorskich propozycji? Przecież znając nasz show-biznes będzie ich
dostawał jeszcze więcej. Ale nie zamierzałam wyprowadzać go z błędu, widocznie
teraz nie myślał racjonalnie. A skoro tak to niech się trochę pomartwi.-
Wyznałeś prasie coś czego nie miałeś prawa powiedzieć.- Powtórzyłam bardzo
stanowczo patrząc mu prosto w oczy. On również wpatrywał się w moje tęczówki z
wyraźnym natężeniem, aż w końcu zobaczyłam w nich jakieś błyski. A potem jak
jego usta rozciągają się w szerokim prowokującym uśmieszku.
- No to dalej śmiało.
- Nie udawaj, że ci to wisi.
- Teraz już tak.- Mrugnął poważniejąc.
Albo tak mi się tylko wydawało.
- Co to znaczy?- Nie wiem dlaczego, ale
zaniepokoił mnie wyraz jego oczu. Były jakby…niewidzące. I jak mogło mu to
wisieć? Przecież kariera aktora była dla niego ważna. Jeśli nie najważniejsza.
Nie raz mi to mówił gdy jeszcze byliśmy razem.
- Po prostu. – Wzruszył ramionami.-
Skoro to wszystko to będę już leciał: muszę się jeszcze spakować. A ty chyba
spieszysz się leczyć złamane serce po Bartoszu.- Odwrócił się z zamiarem
wyjścia. Mimo to odpowiedziałam mu:
- Naprawdę jesteś zabawny. Gazetom
mówisz, że nigdy go nie kochałam, a teraz każesz leczyć złamane serce.-
Przystanął.
- A nie masz go?- Nie odpowiedziałam,
nie mogłam. I nie potrafiłam zrozumieć dlaczego nie mogę skłamać. Bałam się, że
się domyśli. Że jakimś cudem zrozumie, że to on jest jego przyczyną a nie
Bartosz. Że wyczyta do w moich oczach
gdy ponownie stanął do mnie twarzą w twarz.- Właśnie. Takie obsesje najtrudniej
jest wyleczyć.
- Nie mam żadnej obsesji.
- Czyżby? Ja sądzę inaczej.
- Nic o mnie nie wiesz.
- I tu się mylisz. Wiem bardzo dużo.
Dość łatwo mówiłaś o sobie. Zwłaszcza po tym jak się ze sobą kochaliśmy.-
Wypowiadając te słowa spojrzał na mnie, powodując że zaczęło brakować mi tchu.
Kolejny objaw miłości, który zwykle wydawał mi się być nieco teatralny. A teraz
sama go doświadczałam. I to w wieku, bagatela, prawie dwudziestu dziewięciu
lat. Najgorsze było to, że jego wzrok nie był pełen skrywanego pożądania czy
aprobaty. On po prostu patrzył zimno, a mimo to mnie podniecił.- Naprawdę
poszłaś z tym do gazet?- Spytał już ciszej. I mniej skrywając powagę tego
pytania.
Chciałam, miałam zamiar mu odpowiedzieć.
Nawet bardzo.
Już wyobrażałam sobie te nagłówki,
nagonkę prasy, skandal z udziałem Pawła…
To jak cierpi tak jak ja.
Jak dziennikarze oblegają jego dom, jak sugerują
że jego rodzina jest patologiczna, jak odwracają się od niego znajomi.
Tyle, że…nie mogłam. I nie dlatego, że
go kochałam. Nawet nie dlatego, że wydawało mi się to być poważnym świństwem. Owszem,
nie byłam krystalicznie czysta i daleko mi do świętej, ale sam wyraz bólu w
oczach Pawła gdy mi o tym opowiadał w swoim mieszkaniu wystarczająco mnie przed
tym powstrzymywał. Poza tym wtedy stała bym się taka jak on. Nie mogłam tego
zrobić. Ale on nie musiał o tym wiedzieć.
- Przekonamy się za kilka dni. Jestem
pewna, że gazety dotrą do Poznania.
- Powinienem ci podziękować za
ostrzeżenie?
- Niekoniecznie.
- To wszystko? Może jeszcze jakieś
groźby pod moim adresem?
- Tak, to wszystko.- Nie zareagowałam na
zaczepkę.- Choć gdy tylko przeczytałam w tej gazecie artykuł chciałam cię
spoliczkować albo zrobić coś gorszego, ale już mi przeszło. Siła pięści nie
jest dla mnie. Zdecydowanie lepsze są psychologiczne zagrywki.- Bo bardziej
ranią, dodałam w myślach.- Poza tym na to nie zasługujesz.
- Ach, nawet nie wiesz ile razy to już
słyszałem.- Żachnął się rozbawiony. Jak z kolei poczułam się jak nic nie warty śmieć.
Ile razy już to słyszałem…a więc byłam tylko jedną wielu. Czy każda z
poprzednich kochanek Fabisiaka też w końcu się w nim zakochiwała? A potem
liczyła na to, że on odwzajemni jej miłość? Jedną z wielu…
- Naprawdę nic cię to nie rusza? Nie
obchodzi cię jakie świństwo mi zrobiłeś, jakie to było okrutne? Całkowicie ci
to wisi?- Nie odpowiedział. Ale jego milczenie wystarczyło mi za odpowiedź.
Poczułam jak masa emocji kłębi się we mnie powodując piorunującą mieszankę:
złość, żal, zraniona, duma, gniew, nienawiść, ból. A to wszystko tylko na samo
wspomnienie tego jak wiele ważnych dla mnie rzeczy mu w przeszłości
powiedziałam. To, że kochałam się dotychczas z dwoma partnerami (Boże, wyznałam
mu nawet dane faceta z którym straciłam dziewictwo), że Dagmara odbierała mi
każdego chłopaka, że mam wstręt do seksu oralnego, że udzielam się
charytatywnie tylko dlatego że tak trzeba a nie z potrzeby serca…Przykłady
można byłoby mnożyć: jedne były ważne, inne mniej, a jeszcze inne w zasadzie
zupełnie nieistotne dla mojego wizerunku. Ale mimo wszystko nadal miał mnie w
garści. Matko, jak w ogóle mogłam się przy nim tak uzewnętrzniać? Jak mogłam
zdradzać mu coś czego nie przyznawałam nawet przed samą sobą? Teraz przyszło mi
za to zapłacić.- Wiesz, chyba gazety miały rację: żałosny z ciebie facecik.
- Nigdy nie ukrywałem tego jaki jestem.
- Tak, i to była podwójna manipulacja. Wówczas
twoje wady nie stawały się wadami a zaletami. Bawi mnie tylko to, że coś co
wzięłam za coś głębszego było dla ciebie tylko nędzną wymówką do tego by
prowadzić swój niezobowiązujący żywot. Udawałeś, że to co zrobił twój ojciec i
Małgorzata położyło cień na twoim życiu gdy tak naprawdę miałeś i nadal masz to
gdzieś. A krzywdząc ludzi dookoła siebie
pewnie w duchu się rozgrzeszasz myśląc, że masz do tego prawo.
- Widzę, że teraz to ty bawisz się w
psychologa.
- Nie, po prostu przejrzałam na oczy.
Ale to już nieważne. Na razie.- Zanim wyszłam włożyłam z powrotem okulary
przeciwsłoneczne na nos bojąc się, że moje oczy zwilgotniały tak bardzo, że
narażę się na śmieszność.
- Agata ja wcale nie…- Tuż przy drzwiach
usłyszałam swoje imię. Ale nie dlatego się zatrzymałam. Po prostu po raz
pierwszy nie nazwał mnie Liszką odkąd zaczęliśmy ze sobą kręcić, co mnie raczej
zaskoczyło. Przystanęłam. Tyle, że on nie powiedział nic więcej. Zirytowałam
się.
- Co: wcale nie? Wcale nie chciałeś
mówić reporterom moich sekretów, zdradzać tajemnic, wyznać rzeczy które
chciałam zachować tylko dla siebie? Masz w ogóle pojęcie jak się przez ciebie
teraz czuję?
- Nie.- Niemal szepnął.
- Dobrze, że chociaż to przyznajesz.-
Odparłam mu choć nie oczekiwał ode mnie odpowiedzi.
A potem po prostu wyszłam.
Zanim doszłam z powrotem do swojego auta
jako tako zdążyłam się uspokoić. Mimo to wzrok Moniki i tak bacznie mnie
obserwował.
- I jak?- Spytała już gdy ruszyłyśmy.
- W zasadzie nijak: zamiast go zgnoić i
złajać zrobiłam to samo co on. Zagroziłam mu szantażem. Miałaś rację:
niepotrzebnie tu przyjechałam. On nie jest mnie wart. Brałam go za kogoś
innego.
- Agata…- Zaczęła współczującym tonem.
Powstrzymałam ją jednak gestem dłoni.
- Nic nie mów, zmieńmy temat. Po prostu
muszę teraz o nim zapomnieć. I tyle. Dobrze, że wyjeżdża. Gdy już wróci całkiem
mi przejdzie. Tak jak z Bartkiem.- Skłamałam. Bo Bartosza wcale nie kochałam, a
z Pawłem po prostu chciałam być. Ale nie chciałam by przyjaciółka gryzła się
moim stanem. Tym bardziej, że to przewidywała: mówiła mi, że nie można
oddzielić uczuć od rozsądku. A ja jak głupia w to nie wierzyłam.
Przez kilka następnych dni moja kondycja
psychiczna pozostawała wiele do życzenia choć niewiele osób na pierwszy rzut
oka byłoby w stanie to dostrzec. Może byłam mniej złośliwa, bardziej wyciszona
i bledsza, ale poza tym zachowywałam się normalnie. Czułam się głupio na samą
myśl o tym, że miałabym kiedykolwiek jeszcze ryczeć przez Fabisiaka.
Ulgę sprawił mi fakt, że nie było go już
w mieście. Wątpiłam czy spotkalibyśmy się na jakiejś imprezie, bo nie
zamierzałam na takowe chodzić oprócz obowiązkowych promocji czy filmowych
premier, ale mimo wszystko świadomość że jest ode mnie daleko była mi
pocieszeniem.
Niestety, to co pisały o nas gazety już
nie.
Po artykule z wyznaniem moich tajemnic
wiele gazet prześcigało się w powielaniu czy nowym interpretowaniu cytowanych
przez Fabisiaka zdań. Niewiele dało to, że dwa tygodnie później pionierska
gazeta napisała sprostowanie; media i tak miały na mnie używanie. Z tego względu
zdecydowałam się na publiczną wypowiedź na ten temat, w której ani nie
zaprzeczyłam, ani nie zgodziłam się z tym co napisał o mnie Fabisiak. W
delikatny i dyplomatyczny sposób wyraziłam natomiast swój stosunek do
upublicznienia tych faktów przez jego autora. Nie zrobiłam tego jednak
okrutnie: moim celem nie było go upokorzyć czy zgnoić. Chciałam tylko choć
troszeczkę odkuć się za ból jaki mi spowodował.
Na szczęście, w tym czasie rodzina
bardzo mnie wspierała. Tyle, że z drugiej strony wysłuchiwanie jaki to z Pawła
łobuz, drań i egocentryk niekoniecznie poprawiało mi humor. Przez to
nieustannie sobie o nim przypominałam. I o naszej ostatniej rozmowie.
Żałowałam, że powiedziałam mu to
wszystko, że skrytykowałam jego styl życia argumentując, że zachowuje się jak
niedojrzały chłopczyk tylko z powodu faktu, że urodziła go kochanka ojca a nie
kobieta z którą się ożenił. Nie miałam prawa tak powiedzieć. To była infantylna
zagrywka jaką stosują dzieci z podstawówki: gdy nie mogą skrytykować charakteru
przeciwnika krytykują jego nieładne ciuchy, sytuację materialną czy zawód
rodziców, na który przecież dzieci nie mają żadnego wpływu. Na dodatek
obsmarowując Pawła w ten sposób tylko mu udowodniłam, że mnie zranił zachowując
się jak jego zdesperowana była kochanka wściekła, że to on ją porzucił. Byłam
pewna, że zdaje Paweł sobie sprawę z tego, że się w nim zakochałam. Ta myśl
wzbudzała we mnie niepokój i głębokie poczucie wstydu, przez co czułam jak
kurczę się w sobie. Tak jak i właśnie w tej chwili: gdy czytając gazetę
natknęłam się na notkę dotyczącą Fabisiaka.
- Agata, już skończyliśmy!- Krzyknęła do
mnie rozradowana Dagmara z ogrodu przez otwarte okno. Razem z Bartoszem
ofiarowali się mi pomóc w domowych porządkach chwaląc moją decyzję o tym, żebym
we własnym domu mieszkała sama. (Widocznie też wiedzieli, że zatrudnianie
przeze mnie aż czworga ludzi było przejawem gwiazdorzenia) Uważali, że z ich
drobną pomocą uda się doprowadzić mój ogródek do porządku: Bartek już kilka dni
temu go skopał, a moja siostra zasiała swoje ulubione kwiaty (ja takowych nie
posiadałam; dla mnie kwiaty były tylko zielskiem i za Chiny nie zauważałam
różnicy w astrach czy storczykach). Ja z kolei od kilku dni w tym samym czasie przycinałam żywopłot co skończyłam
zaledwie przed kwadransem. Jako, że zbliżała się pora lunchu zaproponowałam
moim pomocnikom przerwę na coś zimnego do picia i deser (upiekłam świetne
ciasteczka z czekoladą), ale oni zgodnie stwierdzili, że najpierw skończą swoje
zajęcia (Kalinowski malował płot, a Daga podlewała wsadzone przez siebie
roślinki oraz trawnik, który nawiasem mówiąc trzeba było jeszcze w następnych
dniach ściąć kosiarką). Tak więc siedziałam w kuchni obok parującej blachy z
ciasteczkami mając trochę czasu oczekiwania na nich. I oczywiście z nudów musiałam sięgnąć po tę
gazetę.
Właściwie sama nie rozumiałam dlaczego dalej
je prenumerowałam; do większości nawet nie zaglądałam, bo i jak długo można
czytać o tym samym? Nie wspominając tego, że stopniowo skandal z udziałem
Bartka, Pawła i mnie zdecydowanie przycichł. Ale jak to zwykle była czasami nie
mogłam się od tego powstrzymać. Tak jak teraz.
Już na drugiej stronie zobaczyłam
artykuł dotyczący Pawła: jego autor zauważył, że mój związek z Fabisiakiem to
już historia; że młody amant filmowy został przyłapany kilka dni temu z inną
gwiazdą „Zwariowanych lokatorów” Renatą Rebus. Czytając to nie mogłam
powstrzymać gorzkiej ironii: kiedyś zwróciłam przecież uwagę Pawła na to, że ta
gwiazdeczka się w nim podkochuje. Najwyraźniej teraz sobie o tym przypomniał.
Na zdjęciu siedzieli sobie w jakiejś kawiarni, a Zagadka się do niego
szczerzyła. Ich ręce znajdowały się niedaleko siebie co trzykrotnie podkreśliła
gazeta.
Złość na widok byłego kochanka z inną
szybko wyparła ból. Przecież minęły dopiero niecałe trzy tygodnie od jego
wyjazdu. Jeszcze niespełna miesiąc temu leżał ze mną w łóżku a teraz bajeruje
inną dziewczynę. Jak mógł robić to tak szybko? Gdyby się zakochał albo
minimalnie zaangażował: ale przecież wielokrotnie razem wyśmiewaliśmy się z Renaty
na planie! Ta myśl jednak przyniosła niespodziewany skutek. Bo co jeśli- o
zgrozo- robią to teraz w stosunku do mnie? Kto tam wie czy to u Pawła nie było
normalne by tak obsmarowywać ludzi? A skoro miał czelność zdradzić
dziennikarzom moje sekrety to jaką różnicę robiła mu jakaś tam jego nowa aktorska
zdobycz? Na dodatek złościła mnie myśl, że Renata nie miała przecież co do
roboty w Poznaniu; oznaczało to więc że przyjechała do tego miasta specjalnie tylko
po to, by spotkać się z Pawłem. A on wyraził na to zgodę: inaczej nie chciałby
by widziano ich publicznie razem. No ale w sumie czemu mnie to dziwiło? W końcu
do łóżka idzie się z kimś ze względu na jego ciało a nie intelekt. Paweł też
nie przecież początkowo nie lubił, co kilka razy podkreślał, a mimo to
poszliśmy razem do łóżka. Czemu więc z Zagadką miałoby być inaczej?
- Ej siostrzyczko, gdzie te ciasteczka?
Chcę zjeść chociaż dwa albo trzy. Po czwartkowej sesji zdjęciowej zjem jeszcze
kilka, ale na razie muszę dbać o linię…- Głos Dagmary, która raźnym krokiem
weszła do salonu, był pełen radości i zapału. Tym boleśniej uświadamiał mi moją
własną jałowość życia uczuciowego.- Aguś?- Znalazła mnie; weszła do kuchni
mieszczącej się niedaleko salonu. Szybko odłożyłam gazetę, ale i tak zauważyła
że jestem smutna.- Co się dzieje kochana?
- Nic, jestem trochę zmęczona.-
Skłamałam.
- Znów coś napisali w tej gazecie? Chyba
ich pobiję za to, że moja siostra przez ich paszkwile się smuci.
- To nie ma nic wspólnego z gazetą.-
Zaprzeczyłam. Zupełnie niepotrzebnie, bo Daga już sięgała do półki na której
zostawiłam czytaną prasę. Przymknęłam oczy łudząc się, że szybko przekartkuje
gazetę nie zauważając niczego podejrzanego. Gdy je otworzyłam Bartek podchodził
właśnie do narzeczonej delikatnie wyjmując z jej rąk gazetę.
- Chodźmy się lepiej najpierw trochę
umyć. Przez nas Agata będzie musiała znowu sprzątać.
- Ale nie rozumiesz? Trzeba ich
zaskarżyć, oni wciąż piszą te swoje urojone wypociny nie licząc się z tym, że
mogą kogoś zranić. A przecież minęło tyle czasu, że…ale tu nic nie ma. Tylko
artykuł o jakiejś następnej idiotce, która zakochała się w Fabisiaku. Nie
rozumiem dlaczego moja siostra…- W pół zdania Dagmara umilkła. Najwyraźniej
zrozumiała, że spojrzenie jakie wymieniłam z Bartoszem chwilę wcześniej nie
było przypadkowe.- Agata, to przecież niemożliwe. Ty nie mogłaś się w nim
zakochać, prawda? Tylko udawaliście parę tak jak mi wcześniej mówiłaś.- To
ostatnie wymówiła takim tonem jakby bardziej chciała przekonać siebie niż mnie.
Widocznie domyśliła się prawdy.
- Też to sobie powtarzałam.- Zdołałam
tylko z siebie wykrztusić chcąc by zabrzmiało to nonszalancko co niestety się
nie stało. Czułam jak głupie łzy napływają mi do oczu. Czemu to tak cholernie
bolało? Przecież wiedziałam kim jest Paweł, znałam wszystkie jego wady, a
przede wszystkim podejście do związku z jedną kobietą. Dlaczego więc wciąż nie
mogłam wyrzucić go ze swojego serca? Dlaczego tak tęskniłam za jego zawadiackim
uśmieszkiem, kąśliwymi uwagami i prowokacyjnymi aluzjami?
- No nie. Bartek, czemu mi o tym nie
powiedziałeś?- Spytała narzeczonego z wyrzutem moja siostra.
- Bo to była tylko i wyłącznie sprawa
Agaty, Dagmara.
- Ale miałam prawo wiedzieć.- Niemal
słyszałam jak Daga ciężko oddycha ze złości.- Agata powiedz coś. Porozmawiaj ze
mną.
- A co mam jeszcze powiedzieć?
Zakochałam się w dupku i mam tego świadomość. Nie mam zamiaru błagać go na
kolanach żeby odwzajemnił moje uczucie albo zbudował związek jeśli tego się
właśnie boisz. Koniec historii.
- Ale…jak w ogóle do tego doszło? I
dlaczego wcześniej gdy pytałam czy udawałaś związek z Pawłem potwierdziłaś to?
- Bo nie miałam siły o tym opowiadać.
- Ale Bartek wiedział.
- Bo sam to zauważyłem. Właśnie o tym w
dużej mierze rozmawialiśmy na tamtej gali podczas której ten dziennikarz zrobił
nam tamto zdjęcie.- Wyjaśnił Dagmarze Kalinowski.
- A więc gdy mówiłaś, że wtedy Bartek
cię pocieszał…- Zwróciła się do mnie znów siostra.- …zaszło coś między tobą i
Fabisiakiem? I to dotyczyło właśnie jego?
- Tak. Wtedy po prostu uświadomiłam
sobie, że go kocham. Trochę dopomogły mi jego flirty z innymi kobietami na
przyjęciu i się rozkleiłam, to wszystko.
- Nie, musisz mi opowiedzieć całą
resztę. Od samego początku.
-Ale…
- Bez dyskusji.
I w ten sposób, niechętnie, musiałam
wrócić myślami do swojego związku z Fabisiakiem. Ale z drugiej strony mówienie
o tym wszystkim mi pomogło: czułam się tak jakbym zrzuciła z piersi duży
ciężar. Mówiłam więc o tym jak sądziłam, że
po zdradzie Bartosza się już nie pozbieram, jak Paweł pocieszał mnie
swoim ciętym humorem jak w końcu coś między nami zaiskrzyło; zaczęliśmy ze sobą
sypiać a potem się w nim zakochałam. Na koniec Daga rozbawiła mnie mówiąc, że
jeszcze kiedyś się zemścimy na Pawle, a
teraz pomoże mi o nim zapomnieć. Rozśmieszała mnie swoimi uwagami, szykanami na
jego temat, a przede wszystkim propozycji nowych randek z odpowiedzialnymi
facetami w moim typie. Szkoda tylko, że nie zrozumiała, że moim typem był
pewien beztroski chłopiec, który flirtował z wieloma kobietami a który jednym
kąśliwym słowem potrafił sprowadzić mnie na ziemię.
Genialne super opowiadanie gratulacje
OdpowiedzUsuńOj, chyba Paweł tez kocha Agatę, ale jak to facet cięzki jest :)
OdpowiedzUsuńJestem zachwycona, genialne opowiadanie.
Pozdrawiam
Ania
Aaaaa! Uwielbiam Cię. Masz niesamowity talent. Z niecierpliwością czekam na kolejną część:)
OdpowiedzUsuńKiedy kolejny?
OdpowiedzUsuńKolejny dzis wieczorem- właśnie biorę sie za pisanie :-)
UsuńTakie inne to opowiadanie, luźne i zabawne. Mam nadzieję że Paweł też coś czuje do Agaty
OdpowiedzUsuńNiech on nie bedzie takim palantem za jajakiego go wszyscy uważają. Niech wyzna wrescie swoje uczucia do Agaty.
OdpowiedzUsuńCudo, Anula
Ciekawe kiedy Aga zorientuje sie ze Paweł dawał jej znaki ze chce czegoś więcej ale ona to zle rozumiała albo wog ignorowala. ..Chciałabym żeby znalazł się tu też wątek strasznej zazdrości Pawła niech Aga utrze mu nosa tak jak on jej spotykając się z jakimiś panienkami :D Bardzo się cieszę że regularnie dodajesz części :) Buziaczki Daria :)
OdpowiedzUsuń