Łączna liczba wyświetleń

sobota, 2 stycznia 2016

Zwariowani lokatorzy: Rozdział XV



Kolejny ranek okazał się być najgorszym spośród czterech ostatnich dni. Przebijał nawet świadomość, że dla Pawła byłam chwilową rozrywką. (A może jednak nie, bo przecież pośrednio to właśnie udowadniał?)
A wszystko z powodu artykułu umieszczonego w jednej z gazet.

ZEMSTA KOCHANKA, CZY CAŁA PRAWDA O AGACIE LISZEWSKIEJ.
        
Paweł Fabisiak, do niedawna partner aktorki Agaty Liszewskiej, zdecydował się uchylić rąbka tajemnicy na temat swojej byłej dziewczyny i ich związku. Potwierdził nasze domysły mówiąc, że początkowo miał to być układ oparty na wzajemnych korzyściach, ale w końcu po jakimś czasie przerodził się w prawdziwy romans. Do tego udzielił nam wyczerpujących informacji na temat żałosnej kondycji psychicznej znanej aktorki. „Agata ma potworne kompleksy”, mówi nam gwiazda „Zwariowanych lokatorów”. „Czuje się gorsza i mniej warta od swojej siostry dlatego tak bardzo zabolała ją zdradza Bartosza Kalinowskiego. Wyznała mi, że nigdy tak naprawdę go nie kochała tylko uważała za niedościgniony ideał…

- Odkąd zrobił się z ciebie taki ranny ptaszek?- Z wesołym uśmiechem powitała mnie Monika. Zaraz jednak spoważniała widząc moja minę.- Coś się stało?
- Nie.- Z trudem zmusiłam się do uśmiechu szybko otwierając gazetę na przypadkowej stronie byleby tylko uciec od tych pierwszych, gdzie zamieszczono cały duży artykuł na mój temat. Ale tym będę się przejmować później. Na razie nie chciałam niepokoić swojej przyjaciółki.
- Na pewno? Co czytasz?
- Nic. To tylko…gazeta.- Dokończyłam gdy Ignaczak wyrwała mi ją z rąk.- Hej, oddaj mi ją. Jeszcze nie doczytałam…
- Paweł Fabisiak, do niedawna partner aktorki Agaty Liszewskiej…- Wymamrotała pod nosem czytając zwiastun na czołowej stronie. Zamieszczono tam jedno ze zdjęć przedstawiających mnie i Fabisiaka zapewne jako przedsmak tego co będzie znajdowało się w środku gazety. I rzeczywiście: artykuł na ten temat znajdował się już na trzeciej stronie. A ja w myślach złorzeczyłam jej redaktorowi. Bo dlatego umieścił go właśnie tam? Nie mógł tego zrobić  na kolejnych? Przecież to była do cholery gazeta o poradach dla kobiet a nie plotkarska! Podczas gdy Monia bezgłośnie czytała resztę, ja wpatrywałam się w coraz to bardziej powiększającą się bruzdę między jej oczami.- Boże co to jest? Jak ten dupek śmiał coś takiego powiedzieć? Co za świnia.
- Monia, daj mi ją. Chcę doczytać do końca.
- Nie będziesz czytała słów tego parszywego drania.- Na moich oczach podarła gazetę. Poczułam złość.
- I tak poproszę Mordkę by kupił mi następną, więc to nic nie da.
- Agata, po co ty to czytasz?- Monika szybko zobaczyła na moim biurku kilka innych gazet i zrozumiała, że w każdej z nich jest dotyczący mnie artykuł. Spojrzała na mnie z prawdziwym przerażeniem.
- Bo chcę.
- Tylko się zadręczasz.
- Nie. Chcę po prostu wiedzieć co o mnie myślą inni.
- Powinnaś zadzwonić do Fabisiaka i urwać mu…
- …nie kończ. Co chcesz na śniadanie?
- Agata, on cię obraził. Wymyślił jakieś paszkwile by cię ośmieszyć i oczernić. Pozwij go o zniesławienie.
- Nie i nie.
- Jak to?
- Nie pozwę go. Poza tym obawiam się, że to nie są żadne paszkwile. To szczera prawda.
- Jak to nie? Przecież wcale nie jesteś zazdrosna o Dagmarę. I nie czujesz się od niej gorsza. A tym bardziej od Bartosza. No i jeszcze na dodatek…co ma znaczyć to że go nie pozwiesz?
- Jaki miałoby to teraz sens? I tak wszyscy będą mnie teraz postrzegać poprzez pryzmat tych słów jeśli gazeta napisze sprostowanie. W oczach świata zrobiłam z niego ofiarę, więc po prostu się na mnie w ten sposób odkuł.- Odparłam zaskoczonej Monice. Przypomniałam sobie, że  na tamtej nieszczęsnej gali Paweł właściwie mnie o tym poinformował.
(…) w końcu nie chcę wyjść na porzuconego.
A przede mnie tak właśnie to wyglądało. Nie dziwota, że był zły. I choć złościło mnie to co zrobił, że moje sekrety i najgłębsze myśli pozna cały świat to dużo bardziej bolesny był sam fakt, że to właśnie on to zrobił. Bo był to kolejny dowód na to, że nic dla niego nie znaczyłam. Że nawet nie uszanował mojego poczucia prywatności. Sądził, że będę mu wdzięczna za to, że nie wyznał o mnie czegoś gorszego? Na przykład tego, że w końca sama wskoczyłam mu do łóżka z zamiarem zapomnienia o Bartoszu i nie była to żadna nasza wspólna decyzja bo niejako pozostawiłam go przed faktem dokonanym? Albo tego co powiedziałam mu o moim pierwszym partnerze i wstręcie do seksu oralnego? Chociaż- o zgrozo- może to i wyznał w dalszej części artykułu którego nie pozwoliła mi doczytać Monika?! Ale nie, w takim wypadku gazeta nie powstrzymałaby się od umieszczenia tych wyrwanych z kontekstu zdań na pierwszej stronie; w końcu to zapewniłoby im większą sprzedaż.

Możesz sądzić, że jestem gnojkiem, zły czy co tam jeszcze, ale zawarliśmy honorową umowę a te dotrzymuje.

Przecież obiecał mi, że tego nie zrobi, powiedziałam sobie w myślach wspominając wypowiedziane kiedyś przez niego słowa. Dodał potem nawet, że przysięga na swój honor…którego przecież nie miał.
Jezu.
Ale byłam głupia.
Przypomniałam sobie jak bez cienia skruchy potwierdził, że udostępnił zdjęcia reżysera z młodą dziewczyną doprowadzając do jego rozwodu. Czy teraz z takim samym zadowoleniem zdradził prasie moje prywatne uczucia? I po co? Tylko dlatego, że media uznały iż go zdradziłam robiąc rogacza? Boże, okazało się że moje beznadziejne uczucie do niego spowodowało, że zaczęłam zapominać o jego wadach. A przecież miał ich co niemiara.  
- Żartujesz? Agata, Paweł to parszywa gnida. Wiem, że wydaje ci się że go kochasz, ale nie możesz teraz odpuścić.
- To moja sprawa. I nie mów mi, że wiesz co się dzieje w moim sercu bo nie masz o tym pojęcia.
- Dobra, był przystojny i niezły z niego flirciarz, ale seks to nie wszystko. Po prostu zagubiłaś się w swoich uczuciach a on to wykorzystał.
- Mówisz jak Bartek.
- Naprawdę? Więc niechętnie muszę przyznać, że mamy rację.
- Nie, nie macie. Nie znacie prawdziwego Pawła Fabisiaka.- Sama nie wiem dlaczego go jeszcze broniłam.
- A ty go znasz? Właśnie widać jaki jest. Oportunistą i facetem nie liczącym się z niczyimi uczuciami gotowy wykorzystać najmniejszą słabość. Na Boga, przecież wypaplał gazetom to co o tobie wie. Wykorzystał cię póki mógł, a gdy na gali wydawało się, że wróciłaś do Bartosza kopnął w tyłek. A teraz bajeruje następną laskę. - Żal zmienił się w rozgoryczenie, a ten w złość. Przeze mnie wyszedł na rogacza? I co z tego do cholery? To go upoważniało do zdradzania moich sekretów? Monika miała rację: powinnam złożyć na niego pozew o zniesławienie albo zemścić się w inny sposób. I nawet wiedziałam jaki.
- Muszę się z nim spotkać.
- Słucham?
- Jest jeszcze w mieście czy wyjechał na plan zdjęciowy do Poznania?
- Jeszcze nie, ale…
-…więc złożę mu wizytę.
- Po co? Co tym zyskasz?- Uśmiechnęłam się ironicznie.
- Zobaczysz. Ja też umiem się mścić.
Niecałą godzinę później, w rekordowym tempie wzięłam prysznic i się ubrałam. Nie zawracałam sobie głowy makijażem: i tak zamierzałam zakamuflować swój wygląd. Miałam nadzieję, że uda mi się zmylić dziennikarzy czatujących pod moim domem, że odjeżdża ode mnie Monika. Ja miałam to jednak zrobić razem z nią.
Założyłam na siebie ulubioną dresową bluzkę i najzwyklejsze legginsy. Na głowę nałożyłam perukę, a na nią czapkę z daszkiem. Przez moment poczułam smutek przypominając sobie jak tę perukę dał mi Paweł podczas naszego spontanicznego wypadu na Mazury. I jak cudownie było stać się kimś innym niż wielka gwiazda i aktorka Agata Liszewska.
- Gotowa?- Do mojej przebieralni zajrzała Monika. Szybko wzięłam z półki jedne z trzech par przeciwsłonecznych okularów.
- Gotowa. Możemy ruszać.
- Okej. Idę poszukać Mordki.- Puściła mi oko; z trudem udało mi się odwzajemnić jej uśmiechem.
Zdziwiłam się czemu pod domem Fabisiaka jest zupełnie pusto; zaraz jednak przekonałam się, że niemiły ochroniarz skutecznie zniechęcał papparazich do czatowania. Przez okno auta widziałam jak wywleka jednego z nich brutalnie wykręcając mu ręce. Na koniec rzucił mu kamerę sprawiając, że się rozpadła. Przypomniałam sobie jak Paweł mówił mi kiedyś, że zasadniczo nie ma ochroniarza gdy skandal z jego udziałem nie wydaje się być tak atrakcyjny dla dziennikarzy i jest stosunkowo mały. Skoro teraz kogoś wynajął oznaczało to, że media nie dają mu spokoju nawet w ostatnich dniach przed wyjazdem do Poznania. Pewnie artykuł w którym mnie obsmarował był tylko wyrazem frustracji z powodu zaistniałej sytuacji. Co nie zmieniało faktu, że nie powinien tego robić. Może to było i niskie uczucie, ale byłam zadowolona, że te hieny nie dają spokoju i jemu.
- Niech pani tutaj zaczeka.- Zwrócił się do mnie mój ochroniarz, który teraz towarzyszył mi jako szofer zauważając że chcę wyjść z samochodu.- Pogadam z nim.
- Nie, to nie jest konieczne. Sama to załatwię. Ty zostań z Moniką.
- Ale on jest brutalny. Może pani zrobić krzywdę.
- Nie zrobi. A nawet jeśli to będziesz mnie przecież widział.
- Na pewno?
- Tak. Dzięki, Piotrek.- W odpowiedzi tylko skinął mi głową. Monia posłała wymowne spojrzenie rzucając cicho: dzięki. Tak jakbym zrobiła to celowo by zostawić ich samych…
Wyszłam z auta podchodząc do bramy głównej. Co parę kroków naciągałam na siebie czapeczkę z daszkiem czując, że wyglądam śmiesznie. Po cholerę cały ten cyrk? Co z tego że ktokolwiek by mnie rozpoznał? Przecież nie powinno mnie to obchodzić. Tyle, ze obchodziło.
- Dzień dobry, chciałam się zobaczyć z panem Fabisiakiem.- Odezwałam się do ochroniarza gdy tylko znalazłam się blisko niego.
- Przykro mi, nikogo nie przyjmuje.
- Ale ja nie jestem z gazety. Chcę porozmawiać w prywatnej sprawie.
- Przykro mi, mam polecenie nikogo nie wpuszczać.
- Mnie na pewno przyjmie.- Upierałam się. Kłóciłam się tak jeszcze przez kilka minut, aż facet się naprawdę zirytował i przestał być dla mnie taki miły. Zaczął mi nawet grozić bezpardonowym wyrzuceniem. W końcu powiedziałam mu:- Niech pan mu przekaże, że przyszła…Scarlet.
- Kto?
- Scarlet. Scarlet O’Hara.
- Cudzoziemka? Nie wygląda pani.- Z trudem stłumiłam śmiech. Najwyraźniej nigdy nie czytał klasyki literatury jaką niewątpliwie była pozycja „Przeminęło z wiatrem”.
- Nie, to pseudonim artystyczny. Przekaże mu to pan?
- Nie mogę, takie polecenie. Jak nie wylecę z roboty.
- Obiecuję, że na pewno nie. Wręcz przeciwnie, szef pana wynagrodzi.- Naturalnie kłamałam. Wiedziałam, że po mojej wizycie Paweł będzie wściekły tak jak ja teraz, ale miałam to gdzieś. Chciałam by zapłacił za to co o mnie napisały gazety.
- To jakaś ważna sprawa?
- Tak.- Odparłam szybko zadowolona z jego kapitulacji. Musiałam jeszcze perswadować mu przez jakiś czas to prosząc to grożąc, ale w końcu się zgodził. Uruchomił krótko-fale i powiedział komuś że czekam. Zaczęłam się denerwować. To, że Fabisiak zrozumie że to ja go odwiedzam uznałam za oczywistość. Martwił mnie tylko fakt, czy pomimo to mnie wpuści.
- Proszę za mną.- Ulga jaką poczułam słysząc słowa ochroniarza szybko zamieniła się w niepewność i lekki strach. Przyjechałam tu powodowana wściekłością i złością na Pawła (tuż przed podróżą Mordka kupił mi nowe wydanie niedoczytanej wcześniej gazety, więc artykuł na swój temat doczytałam do końca.). Bo Fabisiak wyznał jeszcze prasie, że Bartosza nazywałam Panem Idealnym i zawsze marzyłam o zrobieniu szalonej rzeczy (To z kolei było kłamstwem; nigdy czegoś takiego mu nie powiedziałam. Ale być może redaktorzy dodali coś od siebie nieco upiększając wyznanie Fabisiaka albo on sam to wymyślił). Oprócz tego w artykule była masa kwiecistych złożonych zdań, które właściwie niczego nie wnosiły. Ale mimo to mnie ubodły.
Wprowadzono mnie nie do salonu, ale jakiegoś małego pomieszczenia znajdującego się w rogu budynku. Tam pozostawiono samej sobie przez kilka minut tak, że zaczęłam się obawiać czy mnie tu nie zamknięto. Ale gdy chwyciłam za klamkę drzwi stały otworem. Mogłam więc odejść. Zamiast tego usiadłam na jednym z trzech stojących krzeseł i zaczęłam patrzeć w wiszący obraz.
- Nadal masz tę perukę.- Słysząc dobrze znany mi głos przez moment nie mogłam wydobyć z siebie głosu. Wpatrywałam się tylko w Pawła myśląc o tym, że wygląda prosto jak z okładki magazynu. Ja natomiast czułam się jak wieśniaczka w swoim starym zniszczonym stroju i bez makijażu. Cieszyłam się, że duże okulary osłaniają mi sporą część twarzy. Inaczej odruchowo skurczyłabym się w sobie. Zastanawiałam się jak wiele zmienia uczucie: przecież Fabisiak nigdy mnie nie onieśmielał. Ba, żaden człowiek tego nie potrafił. A przy nim czułam się żałośnie mała i bezbronna. Oto działanie miłości, pomyślałam ironicznie. Słaba i podatna na zranienie. I nawet pomimo tego co przeczytałam rano w gazecie nie potrafiąca przestać go kochać.
- Uznałam, że może mi się przydać.- Skłamałam. Za nic nie przyznałabym, że trzymam ją z powodów sentymentalnych. W końcu to on kupił mi ją podczas spontanicznego wypadu na Mazury.
- Jeszcze ci się nie znudziły maskarady?
- Jak widać nie.- Odparłam. Mimo, że wyraźnie dawał mi znak abym zdjęła okulary nie zrobiłam tego. Wywołałam tym jego uśmiech.
- Jak udało ci się przekabacić ochroniarza? Do tej pory skutecznie wywiązywał się ze swojej roli.
- Po prostu powiedziałam, że mnie oczekujesz. I że sporo może na tym zyskać, bo będziesz mu bardzo wdzięczny.
- I kupił to?
- Jak widać.- Wzruszyłam ramionami. Potem zapadła między nami cisza. W końcu, czując się głupio zdjęłam przeciwsłoneczne okulary. Nie spojrzałam jednak na Pawła.
- Czemu zawdzięczam twoją wizytę…Scarlet?- Przerwał w końcu ciszę.
- Dobrze wiesz czemu.- Odparłam.
- Nie bardzo. Chyba, że się za mną stęskniłaś.
- Zabawne.
- Bardzo.- Oboje uśmiechnęliśmy się do siebie ironicznie, a ja nie mogłam zrozumieć jak kiedyś jego poczucie humoru mogło mi się podobać. Przecież on ranił mnie każdym niedbałym gestem świadczącym o tym że chce się znaleźć gdzie indziej byle nie ze mną, każdym pogardliwym słowem czy spojrzeniem…Z trudem skupiłam się na zabraniu głosu.
- Zemsta kochanka, czyli cała prawda o Agacie Liszewskiej. Mówi ci to coś?
- A więc chodzi o ten artykuł.- W końcu się domyślił.
- Tak. Dlaczego to zrobiłeś? Czemu powiedziałeś prasie wszystko o czym ci mówiłam? To miało przecież pozostać tylko między nami.- Milczał przez dłuższą chwilę. Znikł gdzieś jego ironiczny półuśmieszek, iskierki rozbawienia w oczach. Gdybym go nie znała uznałabym, że go zraniłam ale to nie było możliwe. Nie w jego przypadku. Poza tym nie miałam przecież jak tego zrobić. Moje pytanie nie było złośliwe czy nieprzyjemne; jeśli już to odpowiedź na nie. Bo to przecież Paweł mnie zranił, nie ja jego.
- Może z zemsty?- To nie była odpowiedź; to brzmiało jak pytanie. A raczej prowokacja.
- Więc jesteś nie tylko podły ale i głupi. Zapomniałeś, że ja też wiem o tobie coś interesującego?- Uśmiechnął się jeszcze bardziej ironicznie niż przedtem. Zauważyłam jednak że zbladł co było oznaką jego gry. Bo doskonale wiedział o co mi chodzi.
(…) prawda wyglądała zupełnie inaczej: Małgorzata nienawidziła mnie a ojciec rozpieszczał dając wszystko co tylko zechcę.
Małgorzata Fabisiak, a w oczach świata moja matka nie może mieć dzieci.
- Tak, to dopiero byłby skandal dekady.- Kontynuowałam czując, że tym razem to ja jestem górą.- Znany reżyser pozwolił by kochanka urodziła mu dziecko udając, że powiła je jego żona pragnąc własnego dziedzica. Ta jednak nienawidziła chłopca choć ojciec starał się go rozpieszczać na wszelkie sposoby.- Mówiłam odpowiednio modulując głos. O tak, to zniszczyłoby Fabisiaka. Odkułabym się na nim skutecznie rujnując mu opinię i niszcząc go w aktorskim środowisku. Tak jak on teraz chciał zniszczyć mnie.
- Chcesz iść z tym do gazet?
- Skąd wiesz, że już tego nie zrobiłam?
- I to uważasz za wyrównanie rachunków?
- Tak.- Odparłam lakonicznie. Potem usłyszałam jego parsknięcie. Nie potrafił być tak obojętny jak chciał udawać.
- Chcesz mnie doszczętnie zniszczyć bo sądzisz że wyznałem prasie, że jesteś zakompleksiona?
- Liczy się to, że wyznałeś moją tajemnicę.- Powiedziałam powstrzymując się od ironicznego komentarza, że jedyne co mogę zniszczyć swoim wyznaniem to jego opinię na której mu przecież, o czym mnie wielokrotnie zapewniał, nie zależy. Serio bał się, że potem nie dostanie żadnych aktorskich propozycji? Przecież znając nasz show-biznes będzie ich dostawał jeszcze więcej. Ale nie zamierzałam wyprowadzać go z błędu, widocznie teraz nie myślał racjonalnie. A skoro tak to niech się trochę pomartwi.- Wyznałeś prasie coś czego nie miałeś prawa powiedzieć.- Powtórzyłam bardzo stanowczo patrząc mu prosto w oczy. On również wpatrywał się w moje tęczówki z wyraźnym natężeniem, aż w końcu zobaczyłam w nich jakieś błyski. A potem jak jego usta rozciągają się w szerokim prowokującym uśmieszku.
- No to dalej śmiało.
- Nie udawaj, że ci to wisi.
- Teraz już tak.- Mrugnął poważniejąc. Albo tak mi się tylko wydawało.
- Co to znaczy?- Nie wiem dlaczego, ale zaniepokoił mnie wyraz jego oczu. Były jakby…niewidzące. I jak mogło mu to wisieć? Przecież kariera aktora była dla niego ważna. Jeśli nie najważniejsza. Nie raz mi to mówił gdy jeszcze byliśmy razem.
- Po prostu. – Wzruszył ramionami.- Skoro to wszystko to będę już leciał: muszę się jeszcze spakować. A ty chyba spieszysz się leczyć złamane serce po Bartoszu.- Odwrócił się z zamiarem wyjścia. Mimo to odpowiedziałam mu:
- Naprawdę jesteś zabawny. Gazetom mówisz, że nigdy go nie kochałam, a teraz każesz leczyć złamane serce.- Przystanął.
- A nie masz go?- Nie odpowiedziałam, nie mogłam. I nie potrafiłam zrozumieć dlaczego nie mogę skłamać. Bałam się, że się domyśli. Że jakimś cudem zrozumie, że to on jest jego przyczyną a nie Bartosz.  Że wyczyta do w moich oczach gdy ponownie stanął do mnie twarzą w twarz.- Właśnie. Takie obsesje najtrudniej jest wyleczyć.
- Nie mam żadnej obsesji.
- Czyżby? Ja sądzę inaczej.
- Nic o mnie nie wiesz.
- I tu się mylisz. Wiem bardzo dużo. Dość łatwo mówiłaś o sobie. Zwłaszcza po tym jak się ze sobą kochaliśmy.- Wypowiadając te słowa spojrzał na mnie, powodując że zaczęło brakować mi tchu. Kolejny objaw miłości, który zwykle wydawał mi się być nieco teatralny. A teraz sama go doświadczałam. I to w wieku, bagatela, prawie dwudziestu dziewięciu lat. Najgorsze było to, że jego wzrok nie był pełen skrywanego pożądania czy aprobaty. On po prostu patrzył zimno, a mimo to mnie podniecił.- Naprawdę poszłaś z tym do gazet?- Spytał już ciszej. I mniej skrywając powagę tego pytania.
Chciałam, miałam zamiar mu odpowiedzieć.
Nawet bardzo.
Już wyobrażałam sobie te nagłówki, nagonkę prasy, skandal z udziałem Pawła…
To jak cierpi tak jak ja.
Jak dziennikarze oblegają jego dom, jak sugerują że jego rodzina jest patologiczna, jak odwracają się od niego znajomi.
Tyle, że…nie mogłam. I nie dlatego, że go kochałam. Nawet nie dlatego, że wydawało mi się to być poważnym świństwem. Owszem, nie byłam krystalicznie czysta i daleko mi do świętej, ale sam wyraz bólu w oczach Pawła gdy mi o tym opowiadał w swoim mieszkaniu wystarczająco mnie przed tym powstrzymywał. Poza tym wtedy stała bym się taka jak on. Nie mogłam tego zrobić. Ale on nie musiał o tym wiedzieć.
- Przekonamy się za kilka dni. Jestem pewna, że gazety dotrą do Poznania.
- Powinienem ci podziękować za ostrzeżenie?
- Niekoniecznie.
- To wszystko? Może jeszcze jakieś groźby pod moim adresem?
- Tak, to wszystko.- Nie zareagowałam na zaczepkę.- Choć gdy tylko przeczytałam w tej gazecie artykuł chciałam cię spoliczkować albo zrobić coś gorszego, ale już mi przeszło. Siła pięści nie jest dla mnie. Zdecydowanie lepsze są psychologiczne zagrywki.- Bo bardziej ranią, dodałam w myślach.- Poza tym na to nie zasługujesz.
- Ach, nawet nie wiesz ile razy to już słyszałem.- Żachnął się rozbawiony. Jak z kolei poczułam się jak nic nie warty śmieć. Ile razy już to słyszałem…a więc byłam tylko jedną wielu. Czy każda z poprzednich kochanek Fabisiaka też w końcu się w nim zakochiwała? A potem liczyła na to, że on odwzajemni jej miłość? Jedną z wielu…
- Naprawdę nic cię to nie rusza? Nie obchodzi cię jakie świństwo mi zrobiłeś, jakie to było okrutne? Całkowicie ci to wisi?- Nie odpowiedział. Ale jego milczenie wystarczyło mi za odpowiedź. Poczułam jak masa emocji kłębi się we mnie powodując piorunującą mieszankę: złość, żal, zraniona, duma, gniew, nienawiść, ból. A to wszystko tylko na samo wspomnienie tego jak wiele ważnych dla mnie rzeczy mu w przeszłości powiedziałam. To, że kochałam się dotychczas z dwoma partnerami (Boże, wyznałam mu nawet dane faceta z którym straciłam dziewictwo), że Dagmara odbierała mi każdego chłopaka, że mam wstręt do seksu oralnego, że udzielam się charytatywnie tylko dlatego że tak trzeba a nie z potrzeby serca…Przykłady można byłoby mnożyć: jedne były ważne, inne mniej, a jeszcze inne w zasadzie zupełnie nieistotne dla mojego wizerunku. Ale mimo wszystko nadal miał mnie w garści. Matko, jak w ogóle mogłam się przy nim tak uzewnętrzniać? Jak mogłam zdradzać mu coś czego nie przyznawałam nawet przed samą sobą? Teraz przyszło mi za to zapłacić.- Wiesz, chyba gazety miały rację: żałosny z ciebie facecik.
- Nigdy nie ukrywałem tego jaki jestem.
- Tak, i to była podwójna manipulacja. Wówczas twoje wady nie stawały się wadami a zaletami. Bawi mnie tylko to, że coś co wzięłam za coś głębszego było dla ciebie tylko nędzną wymówką do tego by prowadzić swój niezobowiązujący żywot. Udawałeś, że to co zrobił twój ojciec i Małgorzata położyło cień na twoim życiu gdy tak naprawdę miałeś i nadal masz to gdzieś.  A krzywdząc ludzi dookoła siebie pewnie w duchu się rozgrzeszasz myśląc, że masz do tego prawo.
- Widzę, że teraz to ty bawisz się w psychologa.
- Nie, po prostu przejrzałam na oczy. Ale to już nieważne. Na razie.- Zanim wyszłam włożyłam z powrotem okulary przeciwsłoneczne na nos bojąc się, że moje oczy zwilgotniały tak bardzo, że narażę się na śmieszność.
- Agata ja wcale nie…- Tuż przy drzwiach usłyszałam swoje imię. Ale nie dlatego się zatrzymałam. Po prostu po raz pierwszy nie nazwał mnie Liszką odkąd zaczęliśmy ze sobą kręcić, co mnie raczej zaskoczyło. Przystanęłam. Tyle, że on nie powiedział nic więcej. Zirytowałam się.
- Co: wcale nie? Wcale nie chciałeś mówić reporterom moich sekretów, zdradzać tajemnic, wyznać rzeczy które chciałam zachować tylko dla siebie? Masz w ogóle pojęcie jak się przez ciebie teraz czuję?
- Nie.- Niemal szepnął.
- Dobrze, że chociaż to przyznajesz.- Odparłam mu choć nie oczekiwał ode mnie odpowiedzi.
A potem po prostu wyszłam.
Zanim doszłam z powrotem do swojego auta jako tako zdążyłam się uspokoić. Mimo to wzrok Moniki i tak bacznie mnie obserwował.
- I jak?- Spytała już gdy ruszyłyśmy.
- W zasadzie nijak: zamiast go zgnoić i złajać zrobiłam to samo co on. Zagroziłam mu szantażem. Miałaś rację: niepotrzebnie tu przyjechałam. On nie jest mnie wart. Brałam go za kogoś innego.
- Agata…- Zaczęła współczującym tonem. Powstrzymałam ją jednak gestem dłoni.
- Nic nie mów, zmieńmy temat. Po prostu muszę teraz o nim zapomnieć. I tyle. Dobrze, że wyjeżdża. Gdy już wróci całkiem mi przejdzie. Tak jak z Bartkiem.- Skłamałam. Bo Bartosza wcale nie kochałam, a z Pawłem po prostu chciałam być. Ale nie chciałam by przyjaciółka gryzła się moim stanem. Tym bardziej, że to przewidywała: mówiła mi, że nie można oddzielić uczuć od rozsądku. A ja jak głupia w to nie wierzyłam.
Przez kilka następnych dni moja kondycja psychiczna pozostawała wiele do życzenia choć niewiele osób na pierwszy rzut oka byłoby w stanie to dostrzec. Może byłam mniej złośliwa, bardziej wyciszona i bledsza, ale poza tym zachowywałam się normalnie. Czułam się głupio na samą myśl o tym, że miałabym kiedykolwiek jeszcze ryczeć przez Fabisiaka.
Ulgę sprawił mi fakt, że nie było go już w mieście. Wątpiłam czy spotkalibyśmy się na jakiejś imprezie, bo nie zamierzałam na takowe chodzić oprócz obowiązkowych promocji czy filmowych premier, ale mimo wszystko świadomość że jest ode mnie daleko była mi pocieszeniem.
Niestety, to co pisały o nas gazety już nie.
Po artykule z wyznaniem moich tajemnic wiele gazet prześcigało się w powielaniu czy nowym interpretowaniu cytowanych przez Fabisiaka zdań. Niewiele dało to, że dwa tygodnie później pionierska gazeta napisała sprostowanie; media i tak miały na mnie używanie. Z tego względu zdecydowałam się na publiczną wypowiedź na ten temat, w której ani nie zaprzeczyłam, ani nie zgodziłam się z tym co napisał o mnie Fabisiak. W delikatny i dyplomatyczny sposób wyraziłam natomiast swój stosunek do upublicznienia tych faktów przez jego autora. Nie zrobiłam tego jednak okrutnie: moim celem nie było go upokorzyć czy zgnoić. Chciałam tylko choć troszeczkę odkuć się za ból jaki mi spowodował.
Na szczęście, w tym czasie rodzina bardzo mnie wspierała. Tyle, że z drugiej strony wysłuchiwanie jaki to z Pawła łobuz, drań i egocentryk niekoniecznie poprawiało mi humor. Przez to nieustannie sobie o nim przypominałam. I o naszej ostatniej rozmowie.
Żałowałam, że powiedziałam mu to wszystko, że skrytykowałam jego styl życia argumentując, że zachowuje się jak niedojrzały chłopczyk tylko z powodu faktu, że urodziła go kochanka ojca a nie kobieta z którą się ożenił. Nie miałam prawa tak powiedzieć. To była infantylna zagrywka jaką stosują dzieci z podstawówki: gdy nie mogą skrytykować charakteru przeciwnika krytykują jego nieładne ciuchy, sytuację materialną czy zawód rodziców, na który przecież dzieci nie mają żadnego wpływu. Na dodatek obsmarowując Pawła w ten sposób tylko mu udowodniłam, że mnie zranił zachowując się jak jego zdesperowana była kochanka wściekła, że to on ją porzucił. Byłam pewna, że zdaje Paweł sobie sprawę z tego, że się w nim zakochałam. Ta myśl wzbudzała we mnie niepokój i głębokie poczucie wstydu, przez co czułam jak kurczę się w sobie. Tak jak i właśnie w tej chwili: gdy czytając gazetę natknęłam się na notkę dotyczącą Fabisiaka.
- Agata, już skończyliśmy!- Krzyknęła do mnie rozradowana Dagmara z ogrodu przez otwarte okno. Razem z Bartoszem ofiarowali się mi pomóc w domowych porządkach chwaląc moją decyzję o tym, żebym we własnym domu mieszkała sama. (Widocznie też wiedzieli, że zatrudnianie przeze mnie aż czworga ludzi było przejawem gwiazdorzenia) Uważali, że z ich drobną pomocą uda się doprowadzić mój ogródek do porządku: Bartek już kilka dni temu go skopał, a moja siostra zasiała swoje ulubione kwiaty (ja takowych nie posiadałam; dla mnie kwiaty były tylko zielskiem i za Chiny nie zauważałam różnicy w astrach czy storczykach). Ja z kolei od kilku dni w tym  samym czasie przycinałam żywopłot co skończyłam zaledwie przed kwadransem. Jako, że zbliżała się pora lunchu zaproponowałam moim pomocnikom przerwę na coś zimnego do picia i deser (upiekłam świetne ciasteczka z czekoladą), ale oni zgodnie stwierdzili, że najpierw skończą swoje zajęcia (Kalinowski malował płot, a Daga podlewała wsadzone przez siebie roślinki oraz trawnik, który nawiasem mówiąc trzeba było jeszcze w następnych dniach ściąć kosiarką). Tak więc siedziałam w kuchni obok parującej blachy z ciasteczkami mając trochę czasu oczekiwania na nich.  I oczywiście z nudów musiałam sięgnąć po tę gazetę.
Właściwie sama nie rozumiałam dlaczego dalej je prenumerowałam; do większości nawet nie zaglądałam, bo i jak długo można czytać o tym samym? Nie wspominając tego, że stopniowo skandal z udziałem Bartka, Pawła i mnie zdecydowanie przycichł. Ale jak to zwykle była czasami nie mogłam się od tego powstrzymać. Tak jak teraz.
Już na drugiej stronie zobaczyłam artykuł dotyczący Pawła: jego autor zauważył, że mój związek z Fabisiakiem to już historia; że młody amant filmowy został przyłapany kilka dni temu z inną gwiazdą „Zwariowanych lokatorów” Renatą Rebus. Czytając to nie mogłam powstrzymać gorzkiej ironii: kiedyś zwróciłam przecież uwagę Pawła na to, że ta gwiazdeczka się w nim podkochuje. Najwyraźniej teraz sobie o tym przypomniał. Na zdjęciu siedzieli sobie w jakiejś kawiarni, a Zagadka się do niego szczerzyła. Ich ręce znajdowały się niedaleko siebie co trzykrotnie podkreśliła gazeta.
Złość na widok byłego kochanka z inną szybko wyparła ból. Przecież minęły dopiero niecałe trzy tygodnie od jego wyjazdu. Jeszcze niespełna miesiąc temu leżał ze mną w łóżku a teraz bajeruje inną dziewczynę. Jak mógł robić to tak szybko? Gdyby się zakochał albo minimalnie zaangażował: ale przecież wielokrotnie razem wyśmiewaliśmy się z Renaty na planie! Ta myśl jednak przyniosła niespodziewany skutek. Bo co jeśli- o zgrozo- robią to teraz w stosunku do mnie? Kto tam wie czy to u Pawła nie było normalne by tak obsmarowywać ludzi? A skoro miał czelność zdradzić dziennikarzom moje sekrety to jaką różnicę robiła mu jakaś tam jego nowa aktorska zdobycz? Na dodatek złościła mnie myśl, że Renata nie miała przecież co do roboty w Poznaniu; oznaczało to więc że przyjechała do tego miasta specjalnie tylko po to, by spotkać się z Pawłem. A on wyraził na to zgodę: inaczej nie chciałby by widziano ich publicznie razem. No ale w sumie czemu mnie to dziwiło? W końcu do łóżka idzie się z kimś ze względu na jego ciało a nie intelekt. Paweł też nie przecież początkowo nie lubił, co kilka razy podkreślał, a mimo to poszliśmy razem do łóżka. Czemu więc z Zagadką miałoby być inaczej?
- Ej siostrzyczko, gdzie te ciasteczka? Chcę zjeść chociaż dwa albo trzy. Po czwartkowej sesji zdjęciowej zjem jeszcze kilka, ale na razie muszę dbać o linię…- Głos Dagmary, która raźnym krokiem weszła do salonu, był pełen radości i zapału. Tym boleśniej uświadamiał mi moją własną jałowość życia uczuciowego.- Aguś?- Znalazła mnie; weszła do kuchni mieszczącej się niedaleko salonu. Szybko odłożyłam gazetę, ale i tak zauważyła że jestem smutna.- Co się dzieje kochana?
- Nic, jestem trochę zmęczona.- Skłamałam.
- Znów coś napisali w tej gazecie? Chyba ich pobiję za to, że moja siostra przez ich paszkwile się smuci.
- To nie ma nic wspólnego z gazetą.- Zaprzeczyłam. Zupełnie niepotrzebnie, bo Daga już sięgała do półki na której zostawiłam czytaną prasę. Przymknęłam oczy łudząc się, że szybko przekartkuje gazetę nie zauważając niczego podejrzanego. Gdy je otworzyłam Bartek podchodził właśnie do narzeczonej delikatnie wyjmując z jej rąk gazetę.
- Chodźmy się lepiej najpierw trochę umyć. Przez nas Agata będzie musiała znowu sprzątać.
- Ale nie rozumiesz? Trzeba ich zaskarżyć, oni wciąż piszą te swoje urojone wypociny nie licząc się z tym, że mogą kogoś zranić. A przecież minęło tyle czasu, że…ale tu nic nie ma. Tylko artykuł o jakiejś następnej idiotce, która zakochała się w Fabisiaku. Nie rozumiem dlaczego moja siostra…- W pół zdania Dagmara umilkła. Najwyraźniej zrozumiała, że spojrzenie jakie wymieniłam z Bartoszem chwilę wcześniej nie było przypadkowe.- Agata, to przecież niemożliwe. Ty nie mogłaś się w nim zakochać, prawda? Tylko udawaliście parę tak jak mi wcześniej mówiłaś.- To ostatnie wymówiła takim tonem jakby bardziej chciała przekonać siebie niż mnie. Widocznie domyśliła się prawdy.
- Też to sobie powtarzałam.- Zdołałam tylko z siebie wykrztusić chcąc by zabrzmiało to nonszalancko co niestety się nie stało. Czułam jak głupie łzy napływają mi do oczu. Czemu to tak cholernie bolało? Przecież wiedziałam kim jest Paweł, znałam wszystkie jego wady, a przede wszystkim podejście do związku z jedną kobietą. Dlaczego więc wciąż nie mogłam wyrzucić go ze swojego serca? Dlaczego tak tęskniłam za jego zawadiackim uśmieszkiem, kąśliwymi uwagami i prowokacyjnymi aluzjami?
- No nie. Bartek, czemu mi o tym nie powiedziałeś?- Spytała narzeczonego z wyrzutem moja siostra.
- Bo to była tylko i wyłącznie sprawa Agaty, Dagmara.
- Ale miałam prawo wiedzieć.- Niemal słyszałam jak Daga ciężko oddycha ze złości.- Agata powiedz coś. Porozmawiaj ze mną.
- A co mam jeszcze powiedzieć? Zakochałam się w dupku i mam tego świadomość. Nie mam zamiaru błagać go na kolanach żeby odwzajemnił moje uczucie albo zbudował związek jeśli tego się właśnie boisz. Koniec historii.
- Ale…jak w ogóle do tego doszło? I dlaczego wcześniej gdy pytałam czy udawałaś związek z Pawłem potwierdziłaś to?
- Bo nie miałam siły o tym opowiadać.
- Ale Bartek wiedział.
- Bo sam to zauważyłem. Właśnie o tym w dużej mierze rozmawialiśmy na tamtej gali podczas której ten dziennikarz zrobił nam tamto zdjęcie.- Wyjaśnił Dagmarze Kalinowski.
- A więc gdy mówiłaś, że wtedy Bartek cię pocieszał…- Zwróciła się do mnie znów siostra.- …zaszło coś między tobą i Fabisiakiem? I to dotyczyło właśnie jego?
- Tak. Wtedy po prostu uświadomiłam sobie, że go kocham. Trochę dopomogły mi jego flirty z innymi kobietami na przyjęciu i się rozkleiłam, to wszystko.
- Nie, musisz mi opowiedzieć całą resztę. Od samego początku.
-Ale…
- Bez dyskusji.
I w ten sposób, niechętnie, musiałam wrócić myślami do swojego związku z Fabisiakiem. Ale z drugiej strony mówienie o tym wszystkim mi pomogło: czułam się tak jakbym zrzuciła z piersi duży ciężar. Mówiłam więc o tym jak sądziłam, że  po zdradzie Bartosza się już nie pozbieram, jak Paweł pocieszał mnie swoim ciętym humorem jak w końcu coś między nami zaiskrzyło; zaczęliśmy ze sobą sypiać a potem się w nim zakochałam. Na koniec Daga rozbawiła mnie mówiąc, że jeszcze kiedyś się zemścimy  na Pawle, a teraz pomoże mi o nim zapomnieć. Rozśmieszała mnie swoimi uwagami, szykanami na jego temat, a przede wszystkim propozycji nowych randek z odpowiedzialnymi facetami w moim typie. Szkoda tylko, że nie zrozumiała, że moim typem był pewien beztroski chłopiec, który flirtował z wieloma kobietami a który jednym kąśliwym słowem potrafił sprowadzić mnie na ziemię.

8 komentarzy:

  1. Genialne super opowiadanie gratulacje

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj, chyba Paweł tez kocha Agatę, ale jak to facet cięzki jest :)
    Jestem zachwycona, genialne opowiadanie.
    Pozdrawiam
    Ania

    OdpowiedzUsuń
  3. Aaaaa! Uwielbiam Cię. Masz niesamowity talent. Z niecierpliwością czekam na kolejną część:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Odpowiedzi
    1. Kolejny dzis wieczorem- właśnie biorę sie za pisanie :-)

      Usuń
  5. Takie inne to opowiadanie, luźne i zabawne. Mam nadzieję że Paweł też coś czuje do Agaty

    OdpowiedzUsuń
  6. Niech on nie bedzie takim palantem za jajakiego go wszyscy uważają. Niech wyzna wrescie swoje uczucia do Agaty.
    Cudo, Anula

    OdpowiedzUsuń
  7. Ciekawe kiedy Aga zorientuje sie ze Paweł dawał jej znaki ze chce czegoś więcej ale ona to zle rozumiała albo wog ignorowala. ..Chciałabym żeby znalazł się tu też wątek strasznej zazdrości Pawła niech Aga utrze mu nosa tak jak on jej spotykając się z jakimiś panienkami :D Bardzo się cieszę że regularnie dodajesz części :) Buziaczki Daria :)

    OdpowiedzUsuń