Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 29 grudnia 2015

Zwariowani lokatorzy: Rozdział XIII



Nazajutrz Paweł nie wracał już do tematu, który poruszyliśmy w jego mieszkaniu. Zupełnie jakby nic się nie stało, jakby nie wyznał mi skrywanej przez lata tajemnicy o której nikt nie miał pojęcia. Może on potrafił przejść nad tym faktem do porządku dziennego ale ja nie. Bo nie przestawałam roztrząsać całej tej sytuacji, która ukazywała Fabisiaka w nowym świetle.
Po pierwsze: nie mogłam go już uważać za płytkiego facecika: miał w sobie pokłady uczuć i wrażliwość o jaką bym go nigdy nie podejrzewała.
Po drugie nie był samolubem: choć rodzice Małgorzaty Fabisiak nie byli jego biologicznymi dziadkami troszczył się o nich i wspierał materialnie choć ich córka tego nie chciała.
Po trzecie: nie miał w życiu tak łatwo jak mi się wydawało, a mimo to wyrósł na porządnego człowieka (okej, może i aroganckiego ale i przyzwoitego)
Po czwarte: miał żal do rodziców, którzy nie kochali go tak jak powinni.
Po piąte: popełniał te wszystkie ekscesy za młodu, bo chciał zobaczyć jak daleko sięga miłość jego ojca i czy widzi w nim tylko upragnionego syna czy też odrębnego człowieka z którego można być dumnym i który wiele potrafi. No i jakby się nad tym zastanowić to od prawie trzech lat, czyli śmierci ojca Fabisiaka, Paweł przestał być aż takim skandalistą.
No ale z drugiej strony wyznał, że świadomie zszargał opinię reżyserowi, który miał zapewnić mu angaż w swojej nowej produkcji. Na dodatek po wszystkim uwiódł mu żonę. (to było już przecież po śmierci jego ojca) I odnosił się do Małgorzaty, która dla świata była jego matką, z nie mniejszą pogardą i nienawiścią niż ona do niego. Może więc był zbyt dumny by się z nią pogodzić? Albo ja jak zwykle oczekiwałam po nim najgorszego.
Na planie właściwie niewiele się między nami z tego powodu zmieniło: poza tym, że we wtorek w czasie przerwy żadne z nas nie wykazało inicjatywy do tego by zaszło między nami "coś". Żartowaliśmy więc tylko zajadając się przy tym paczką fistaszków w mojej garderobie czytając jednocześnie scenariusz w którym miała nas czekać wspólna scena. W pewnym momencie Paweł nawet uznał, że Adam (czyli grana przez niego postać) powinien się zakochać w Laurze (czyli bohaterce w którą z kolei wcielałam się ja).
- No bo zobacz: lowelas, miał wiele dziewczyn i niewinna choć kująca jak oset dziewczyna. Można by z tego zrobić niezłą historię. Śmieszne zaloty, potem rodzące się uczucie. I byłaby znacznie lepsza historia niż ta z Bartkiem w roli pedantycznego doktorka.- Argumentował.
- Może.- Zgodziłam się.- Ale oboje dobrze wiemy, że reżyserowi chodziło o to by narobić wokół serialu szumu. Już słyszę głos lektora w tle zwiastuna jaki puszczają w telewizji: „Już niedługo zapraszamy na szósty z kolei sezon „Zwariowanych lokatorów". W rolach głównych: Paweł Fabisiak jako Adam, Renata Rebus jako Tatiana,  Janek Pakulski jako Stefan oraz Agata Liszewska i Bartosz Kalinowski w rolach zakochanych w sobie Laurze i Cezarym. Czy ich miłość przetrwa? A może skończy się tak samo jak w prawdziwym życiu? O tym dowiecie się już na wiosnę.
- Nie będzie tak źle.- Skwitował to tylko Paweł zajadając się kolejnym orzeszkiem.- A poza tym jeśli już to wasze nazwiska podadzą na początku: w końcu to wasza dwójka to najważniejsze postacie w serialu .
- Beznadziejny z ciebie pocieszyciel.
- A kto mówił, że cię pocieszam? Jeśli chcesz żebym cię pocieszył to słuchaj teraz: Bartek pokłócił się z Dagmarą.
- Skąd wiesz?
- Słyszałem plotki na planie.
- O co poszło?
- Nie wiem. Ale możesz zadzwonić do niej i ją zapytać.
- Chyba żartujesz.
- Tam myślałem, że tak zareagujesz. Ale warto spróbować. Czy twoja niechęć jest silniejsza od kobiecej ciekawości…
- Powlekasz stereotypy.  Ja nie mówię, że jako facet jesteś świnią myślącą rozporkiem.
- Bo jestem dupkiem i nie myślę rozporkiem. A przynajmniej nie zawsze. Tak przy okazji co z przyjęciem na zakończenie zdjęć?
- Jak to co?
- Idziemy tam razem?
- A co masz ochotę zabrać Jolkę? A może Pannę Zagadkę? -Odparłam mu szybko pytaniem. Zaraz jednak poczułam się głupio. W końcu nasz romans miał trwać jeszcze przez dwa tygodnie, czyli do końca kręcenia. Przyjęcie miało odbyć się za trzy. Może wcale nie chce ze mną iść? Gdy już miałam mu odpowiedzieć, że lepiej będzie gdy zjawimy się tam osobno odezwał się:
- Jasne, że nie. Wolałem się jednak upewnić. Ostatnio rzadko widuję cię z Moniką.- Zauważył szybko zmieniając temat.
- Może dlatego, że zabierasz mi całe przerwy?- Spytałam retorycznie. Potem jednak ciężko westchnęłam.
- Nie akceptuje mojego postępowania.
- Pokłóciłyście się o to?
- Nie do końca. Choć głównie o to.
- Nie chciałem rozwalić waszej przyjaźni.
- Nie bądź taki melodramatyczny. I nie powiększaj w tym swojego udziału. Monia po prostu trochę się focha: przejdzie jej.- Nie dodałam, że oskarża mnie też o brak czasu. Gdy rozmawiałam z nią nie dalej jak w ostatnim tygodniu i opowiedziałam o wycieczce na Mazury podczas weekendu (myślałam, że potraktuje tą spontaniczną wyprawę jako zabawną) odezwała się do mnie mówiąc, że spędzam z Fabisiakiem zbyt dużo czasu, ale ona wiedziała że to tak się skończy. Gdy spytałam ją co dokładnie miała na myśli uśmiechnęła się tylko do mnie i kazała nie udawać idiotki. No więc czy to dziwne, że nie chciałam z nią gadać? Nie cierpię mądrali, a ostatnio zauważyłam, że Monia taka była. Nie wiem jak znosiłam to wcześniej (a raczej jak mogłam tego nie zauważać) ale teraz już nie chciałam.
Dalej już rozmowa potoczyła się dość gładko. W którymś momencie chciałam nawet nawiązać do wczorajszego dnia, ale po namyśle zdecydowałam że nie powinnam wypytywać Pawła o jego rodzinę jeśli tego nie chciał. On nie zmuszał mnie do mówienia o Bartku. Często ja sama mu o tym mówiłam nawet bez drobnej zachęty.
Dlatego przez następne kilka dni starałam się tego nie robić; potem zapomniałam o całej sprawie. Jeśli już to rozmawiałam z Pawłem na zupełnie inne tematy unikając tego o jego rodzinie. W zasadzie to rozmawiałam z nim bardzo dużo.
To dziwne, ale początkowo każde nasze spotkanie kończyło się łóżkiem w mojej lub jego garderobie; potem oprócz tego zaczęliśmy wtrącać jakieś uwagi i się kłócić, a potem konwersować na poważniejsze tematy nie tylko żartując. W ciągu ostatnich dni zauważyłam, że mogłabym z nim gadać i gadać...
Jakimś cudem potrafił wstrzymać się od denerwowania mnie czy docinania, a coraz częściej tematami które poruszaliśmy było moje własne życie bądź też jego. Ostatnio nawet opowiadał mi o swoim nawyku picia kawy zaraz z samego rana po przebudzeniu albo niechęci do wszelkiego rodzaju skorupiaków. Wspominał o swoim przyjacielu Piotrze, który był dla niego męską wersją kogoś takiego jak kogo dla mnie stanowiła Monika (a przynajmniej do niedawna). Mówił, że w młodości byli niezwykłymi kawalarzami i wycinali masę dowcipów.
Ja odwzajemniałam mu się tym samym: opowiadałam o skromnych warunkach dorastania (w rzeczywistości nie były aż takie skromnie, ale w porównaniu do teraźniejszych mogły się takie wydawać), o dużym ogrodzie wokół domu w którym lubiłam pracować zwłaszcza jak mnie ktoś wkurzył, o tym jak mimo wyraźnych różnić charakteru między mną a Dagmarą zawsze byłyśmy sobie najbliższymi osobami.
Tak więc mówiliśmy dużo, ale jednocześnie nie zdradzaliśmy żadnych szczegółów. A przynajmniej Paweł. Ja to szanowałam.
I tak mijały nad kolejne dni. Aż w końcu nadszedł ten ostatni, który spędzaliśmy na planie razem rozpoczęty uroczystą przemową reżysera i innych ważnych osób. Dziękował nam w ten sposób za wspólną pracę, przewidywał sukces szóstego sezonu, wyrażał nadzieję że nakręcimy kolejne. Na koniec zdziwił mnie strasznie gdy wręczył duży bukiet kwiatów dziękując za moją obecność przez tyle lat kręcenia „Zwariowanych lokatorów”. Wyrażał nadzieję, że choć nie będę już grała w kolejnym sezonie sitkomu, to dostanę masę świetnych propozycji.
Powiedział jeszcze dużo więcej, bardzo mnie chwaląc. A ja czułam się jak idiotka gdy łzy zaćmiły mi wzrok. Bo oto kończyła się moja przygoda ze „Zwariowanymi lokatorami”. Patrząc na twarze otaczającej mnie ekipy wiedziałam, że będę nawet tęsknić za szarogęszącą się Renatą czy złośliwą scenarzystą Natalią. No i za swoją asystentką Zosią. Nawet za reżyserem który choć teraz mnie chwalił nie zawahał się wykorzystać szumu jaki wynikł w moim prywatnym życiu i zmuszać do grania na ekranie związku ze swoim byłym życiowym parterem. Widocznie było jak powiedział mi kiedyś Fabisiak: świat show-biznesu rządzi się własnymi prawami czy tego chcemy czy nie.
Wszystko więc kończyło się dość przyjemnie.
Aż w końcu dotarło do mnie, że to też koniec romansu z Pawłem. Poczułam ukucie żalu, ale szybko je stłumiłam. To jasne, że trochę się do niego przywiązałam. Jednocześnie było mi z tego powodu głupio, bo on najwyraźniej tego nie czuł. Przez ostatnie dwa tygodnie kochał się ze mną tylko cztery razy, co dobitnie świadczyło o końcu jego zainteresowania mną. Przyznaję, że ja również nie miałam na to specjalnej ochoty: rozmowy z Pawłem dostarczały mi wiele przyjemności, ale z drugiej strony czułam się tym niejako upokorzona. Serio? Naprawdę umiałam podtrzymać jego zainteresowanie tylko przez niecałe dwa miesiące? A może powinnam się  z tego cieszyć? W końcu jak powiedział kiedyś sam Fabisiak czasami tracił ochotę już po pierwszej randce a jego zainteresowanie udało się podtrzymać kobiecie maksymalnie na trzy tygodnie.
- No to co Liszka, w końcu dotarliśmy do mety.- Rzucił gdy podeszłam do niego zaraz po końcu uroczystości. Potem razem poszliśmy w stronę naszych aut. Część osób już się wyniosło, inni pakowali jeszcze jakieś swoje rzeczy z planu, jeszcze inni którzy zagrali już sceny w których grali ich bohaterzy już od jakiegoś czasu przebywali w swoich domach.
- Na to wygląda.- Odparłam właściwie nie wiedząc co powiedzieć. Po raz pierwszy w jego towarzystwie czułam się skrępowana, nie miałam pojęcia dlaczego. Czyżby rozstania, nawet w przypadku par których łączył tylko seks były aż tak trudne?
- I co potem?
- Co masz na myśli?
- Co z twoją karierą? Nie znalazłaś jeszcze menadżerki.
- Robię sobie przerwę jak już wcześniej mówiłam. A ty? Kiedy wyjeżdżasz na kręcenie nowego filmu?
- Za dwa tygodnie.
- Wow i kog tam będziesz grać?- Spytałam z udawanym przerażeniem by choć trochę przywrócić beztroski nastrój. Chyba mi się to nie udało. Poza tym wszyscy wiedzieli, że będzie to film akcji a policjancie polującym na gang groźnych dilerów narkotykowych a Paweł ma tam grać jednego z członków gangu. Czemu więc udawałam, że tego nie wiem? Bo nie potrafiłam wymyśleć jakiegoś neutralnego tematu do rozmowy by przerwać ciszę? I od kiedy w ogóle cisza mnie krępuje?!
- Czarny charakter.
- Hm, wreszcie coś co do ciebie pasuje.- Roześmiał się. Dość krótko, ale to zrobił. Doszliśmy do parkingu. Nie wiedziałam co jeszcze mam rzec: fajnie było, trzymaj się? Mam nadzieje, że bawiłeś się ze mną tak samo dobrze jak ja z tobą?- W takim razie widzimy się za tydzień na gali, prawda?
- Tak. Przyjechać po ciebie?- W sumie tego chciałam, ale po minie Pawła poznałam że jakoś się do tego nie kwapi więc dałam odparłam:
- Nie, wynajmę taksówkę. Spotkamy się na miejscu.
- W takim razie do zobaczenia.- Zbliżył się do mnie i pocałował w policzek. Potem lekko uścisnął. – Pożegnałbym cię bardziej namiętnie, ale kręci się tu za dużo osób.- Dodał niemal szepcząc mi do ucha. Roześmiałam się.
- Zawsze był z ciebie tchórz.- Odszepnęłam mu.
- Czy ty mnie prowokujesz?- Spytał odsuwając się ode mnie, choć nadal mnie obejmował. W jego oczach iskrzyły się iskierki rozbawienia, a usta wyginał beztroski uśmiech. A ja nagle poczułam, że bardzo chcę go pocałować. I wcale nie po to by był to wstęp do czegoś więcej, by pomógł mi zapomnieć o Bartoszu, by sprawić sobie przyjemność. Nie, ja po prostu czułam taką potrzebę. Odbiło się to chyba w moich oczach, bo Fabisiak dodał: - Nie patrz tak na mnie Liszka, bo zaraz się na ciebie rzucę. Chyba musimy spotkać się jeszcze raz i ostatecznie pożegnać. Z pazurem, jeśli wiesz co mam na myśli.
- Bujaj się.- Odpowiedziałam odpychając go, a on zaczął się śmiać. Chwila magii minęła; właściwie zastanawiałam się czy sama sobie tego nie wymyśliłam. Tylko właściwie czego? Uczucia porozumienia, pokrewieństwa dusz, czułości? Co za bzdury. Ubierać naszą znajomość w piórka prawdziwego związku lub jego namiastki chwilę przed tym jak on sprowadził go do poziomu zwykłego popędu.
Chyba musimy spotkać się jeszcze raz i ostatecznie pożegnać. Z pazurem, jeśli wiesz co mam na myśli.
Ta, jasne. Tylko dlaczego poczułam się tym tak zakłopotana? Bo wcale nie chodziło mi seks tylko…no właśnie o co? O rozmowę? Nie, przecież właśnie na tym opierał się nasz związek. Na łóżku. I na zapomnieniu.
- W takim razie się bujam. Jeszcze raz do zobaczenia.
- Na razie.- Pozwoliłam mu odjechać pierwsza, a zaraz potem sama wsiadłam do swojego auta. Nie chciałam się poddać analizowaniu swoich uczuć.
I tak rozpoczął się najbardziej nudny tydzień w moim życiu: sama właściwie nie wiem jak go spędziłam, bo w głównej mierze szorowałam swoje mieszkanie, robiłam zakupy, biegałam na bieżni, szykowałam zdrowe posiłki. A przede wszystkim, choć nie przyznawałam się do tego nawet sama przed sobą, wyczekiwałam przyjęcia z okazji końca kręcenia odcinków serialu jakby miało mi przynieść jakąś wielką zmianę. Tylko niby co mogło się stać?
Żałowałam, że odrzuciłam propozycję zagrania w mini serialu, którego akcja rozgrywałaby się w czasach drugiej wojny światowej. Tyle, że było to już pięć miesięcy temu: równo trzydzieści dni po tym jak Bartek posłał mnie do wszystkich diabłów a ja osiągnęłam apogeum w użalaniu się nad sobą. Teraz na zmianę decyzji było już za późno. Powinnam znaleźć jak najszybciej jakąś menadżerkę, uznałam. Sama nie dam sobie z tym rady. Zwłaszcza po tym jak odrzuciłam kilka innych ofert pracy. Teraz reżyserzy czy producenci nie kwapili się by mi coś proponować nie chcąc narazić się na odmowę. A ja nie zamierzałam sama proponować im siebie do angażu. To nie było profesjonalne zachowanie.
Na razie jednak po raz ostatni sprawdziłam sukienkę na jutrzejszą galę (kupiłam ją jakieś dwa tygodnie temu w zwykłej sieciówce) oraz odpowiednie do niej dodatki. A gdy nadszedł wreszcie dzień w którym miała się odbyć umówiłam się z kosmetyczną i fryzjerką na wizytę. Czułam się trochę głupio, bo zazwyczaj zajmowała się mną Monika, ale nie sądziłam by po tym co między nami zaszło miała na to ochotę. Poza tym miała to być luźna impreza, więc mogła być zaproszona na przyjęcie. Tak więc poradziłam sobie bez niej.
Wsiadając do taksówki czułam miłe podekscytowanie: wiedziałam że wyglądam pięknie choć na co dzień nie byłam nawet ładna. Ale suknia leżała na mnie doskonale ukazując atuty mojej figury i maskując jej braki (choć już prawie odzyskałam swój wygląd sprzed kilku miesięcy). Włosy zebrane w zgrabną fryzurkę stwarzającą pozory luźnego koka, a delikatny makijaż był prawie niewidoczny. Biżuteria dopełniała reszty. Srebrna broszka przypięta do sukienki oraz gruba bransoletka nadawały mi elegancji. Czułam się bardzo kobieca.
I zaraz miałam spotkać się z Pawłem.
Gdy w końcu dotarłam na miejsce okazało się, że impreza była dużo mniej kameralna niż myślałam: rozglądając się pośrodku ujrzałam kilku aktorów którzy nie występowali nawet epizodycznie w sitkomie. Spytałam więc Janka Pakulskiego (który akurat znalazł się niedaleko mnie) o co w tym wszystkim chodzi.
- Po prostu reżyser postanowił z producentem trochę zaszaleć. Wszyscy kochają „Zwariowanych lokatorów” więc z chęcią tutaj przyszli. Oprócz tego jest jeszcze jakiś reżyser, pogodynka, prezenter…w sumie dużo osób. No i jak widzisz media.
- Dzięki. A widziałeś Pawła?
- Fabisiaka? To nie przyjechaliście razem?
- Nie.- Przyznałam i nie wiedząc dlaczego pod warstwą makijażu spiekłam raka.- Więc? Jest już?
- Chyba tak. Mignął mi przez chwilę. Chyba przy bufecie.
- Dzięki.- Odparłam i zaczęłam przeciskać się we wskazanym kierunku. Po drodze musiałam jednak kilkakrotnie się zatrzymać, gdy pomachał mi któryś ze znajomych. Aż tak wredna by to ignorować nie byłam. Tak jak sądziłam zjawiła się też Monika, która na mój widok nie wykonała żadnego kroku. Ja więc zrobiłam to samo. Chce się gniewać, proszę bardzo. Ja nie potrzebuję jej przyjaźni.
- Hej, co to za mina Liszka?- Na sam dźwięk tego głosu wewnętrznie się rozpogodziłam. Potem odwróciłam się w stronę jego właściciela. I niemal zamarłam. Właściwie widywałam już Pawła w garniturze: w gazetach, podczas poprzednich imprez czy nawet na planie. Mimo to jego widok nie wywarł na mnie wrażenia takiego jak teraz. Zastanawiałam się przez moment dlaczego. Czyżby dlatego, że zostaliśmy kochankami? A może jego rysy twarzy, wzrost i emanująca męskość zdawały mi się być zbyt idealne?
- Nie, dowiedziałam się że tu jesteś.- Odpowiedziałam mu z dobrym pięciosekundowym opóźnieniem.
- Łamiesz mi serce. Ja cię wyczekiwałem.
- Naprawdę?- Wyszłam z roli. To pytanie wcale nie zabrzmiało ironicznie, ale raczej jak szukanie zapewnienia małego dziecka że mama go jednak kocha. Na szczęście przed kompromitacją uratował mnie błysk flesza. Bo podsunął mi dowcipną odpowiedź. Szybko chrząknęłam.- Miałeś nadzieję, że zrobią nam parę zdjęć razem co?
- To też: w końcu nie chcę wyjść na porzuconego. Ale prawdę mówiąc nie chciałabyś wiedzieć na co miałem nadzieję.- Roześmiałam się z ulgą. A więc nadal mnie pragnął. Nic się nie zmienił.
- Okej. Chodźmy lepiej się czegoś napić.
- Tak szybko? Chyba przed chwilą przyszłaś. Prawdę mówiąc sądziłem już, że się nie zjawisz. W końcu od rozpoczęcia minęła już ponad godzina.
- Nie cierpię wstępów: są nudne. A co do mojego pragnienia to lepiej chodźmy. Inaczej nie wytrzymam do końca. Dziś wszyscy tylko mówią o moim odejściu.
- Więc nici z wcześniejszego urwania się?
- Raczej nie.- Odparłam. Nie rozumiałam go. Prawdę mówiąc siebie też nie. Bo gdy jeszcze tydzień temu sugerował, że nie chciałby zrywać naszego układu bardzo mnie to ubodło. Teraz czułam się jak w siódmym niebie.
- Szkoda. W takim razie i ja się przemęczę. A, tak w ogóle to ślicznie wyglądasz. Prawie jak mniej pyskata, ironiczna i lepsza wersja ciebie.
- Piękne dzięki.- Zaczęłam mając nadzieję na nieco dłuższą tyradę, ale akurat spostrzegłam podchodzącego do nas producenta. Tak jak sądziłam zaczął wznosić peany na moją cześć życząc mi wszystkiego co najlepsze i ubolewając nad tym że odchodzę z obsady. Paweł stał obok mnie, choć jego mina nie świadczyła o zbytniej cierpliwości. Wiedziałam, że miał ochotę usiąść. Tym bardziej gdy zaczęły do nas podchodzić inne osoby (nie obyło się oczywiście bez wspólnego pozowania) Dopiero jakiś czas później zrozumiałam, że ma to związek iż jesteśmy tutaj z Fabisiakiem razem choć każde przyjechało osobno. I naszego związku, o którym nadal niewiele wiedziano. Czy był prawdziwy? A może to wszystko tylko oszustwo? Niemal czułam jak wile osób chce o to spytać. Również dziennikarze, jednak oboje z Pawłem stanowczo oznajmiliśmy, że nie mamy zamiaru rozmawiać o naszym prywatnym życiu gdy tylko pytania jedno z nich zaczęły przekraczać tematy zawodowe. Stało się to za pośrednictwem jednego z nich które do mnie skierowano:
- Od kilkunastu tygodni stanowicie parę. Jak się czujesz teraz ze świadomością, ze twój były parter jest tu dziś sam i nie towarzyszy mu twoja siostra?- Prawdę mówiąc zdębiałam. W ogóle zapomniałam o obecności Bartosza a rewelacja o tym, że na gali jest sam zbiła mnie z tropu. Bo jakoś nie sądziłam, że Dagmara zrobiła to po to by uniknąć mojego towarzystwa. Coś się musiało stać.
- To pytanie raczej nie na miejscu.- Odparł na pytanie dziennikarza Paweł, choć wcale go o to nie prosiłam. Najwyraźniej dostrzegł moje zakłopotanie i konsternację. Gdy zadający pytania facet z kamerzystą odszedł spytałam Fabisiaka cicho:
- Sądzisz, że Bartek poważnie pokłócił się z moją siostrą?
- Nie wiem: może. Ty znasz ich lepiej.- Nie potrafiłam zrozumieć co takiego słyszę w jego odpowiedzi, ale nie spodobało mi się to. Miałam już go o to zapytać gdy zjawiła się przed nami jakaś starsza zadbana kobieta. Na jej widok Paweł gwałtownie przystanął.
- Mogę cię na chwilę zostawić?- Spytał.- Wrócę do ciebie niedługo i wtedy może uda nam się pogadać.
- Okej.- Odpowiedziałam mu, bo nie wypadało mi się nie zgodzić. Nie chciałam mu wytykać, że mieliśmy się przecież nie rozstawiać przez całe przyjęcie. Najwyraźniej chciał porozmawiać z ową panią sam.  No właśnie, kim była? Znałam ją, ale nie mogłam sobie przypomnieć skąd. W końcu mnie olśniło. To była przecież ta żona reżysera, która rozwiodła się z nim po tym jak Paweł upublicznił jego romans z dużo młodszą od niego partnerką. I to o tej kobiecie krążyły plotki, że świeża rozwódka szybko znalazła pocieszenie w ramionach jurnego Fabisiaka.
Chciałam się roześmiać ze swoich myśli. Przecież ta kobieta była dobre dwadzieścia pięć lat starsza od Pawła. Owszem, była atrakcyjna, ale mieściła się raczej w kategorii innego pokolenia. Nie mogli mieć romansu. To czysta bzdura. Ale gdy patrzyłam na nich popijając szampana nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że wyglądają na bardzo zaprzyjaźnionych. Na dodatek potem gdy już miałam nadzieję, że się rozstaną do Pawła podeszła kolejna osoba. Tym razem jakaś młoda, ładna brunetka. Starsza z kobiet oddaliła się od nich zostawiając samych. Sądziłam, że Paweł zaraz skończy z nią rozmawiać (tak samo jak z tą pierwszą) i do mnie przyjdzie, ale mijało pięć minut i nic. Zaczęłam się irytować. Jak śmiał rozmawiać i flirtować z innymi kobietami? A ja na dodatek obserwowałam go jak jakaś psycholka.
Poczułam zazdrość.
Nie spodobało mi się to. Nie byłam zaborcza, tym bardziej że z Fabisiakiem nic mnie nie łączyło. Tylko czy na pewno? Gdy patrzyłam jak z uśmiechem szepcze coś do ucha młodej kobiecie coś mnie ściskało w żołądku.
I nagle to do mnie dotarło. To już był przecież koniec naszego romansu: jego warunki zostały dotrzymane, zarówno ja jak i Paweł odnieśliśmy z tego układu wymierne korzyści. Dlaczego więc na samą myśl o tym w gardle stawała mi wielka gula?
Nagle w mojej głowie zapalił się kolejny sygnał ostrzegawczy. A raczej bił na alarm. Tak jak kilka razy wcześniej gdy spaliśmy razem a ja obudziłam się w nocy z zamiarem wtulenia się w jego ramię, gdy oskarżył mnie o to że wykorzystam informacje o tym że Małgorzata nie jest jego matką lub gdy zamiast traktować pocałunek jak grę wstępną chciałam nim wyrazić czułość. I przypomniałam sobie naszą rozmowę, w której analizował moje postępowanie i fakt, że z nim sypiam.
Nie kochasz Bartosza.
To jedna opcja. Inna to taka, że twój światopogląd może rozbić i zniszczyć ktoś taki jak ja kogo nazywasz dupkiem.
Tyle, że Paweł nie wziął pod uwagę czegoś jeszcze.
Bo była jeszcze trzecia droga.
I w końcu zrozumiałam przed czym tak bardzo ten alarm mnie ostrzegał.
Przed zranieniem.
Przed bólem.
Przed nieodwzajemnioną miłością.
Bo zgodnie z trzecią opcją sypiałam z Pawłem, bo coś do niego czułam.
Boże jak to się stało, że zakochałam się w Fabisiaku?!
Głęboko odetchnęłam z trudem starając się uspokoić. Nie byłam już wściekła, raczej zrezygnowana i pełna niedowierzania. Nie, powiedziałam sobie w myślach. To niemożliwe. Przecież to jest Paweł, wieczny żigolo, który choć nie był tak płytki jak początkowo sądziłam to nie miał nic wspólnego ze statecznością i odpowiedzialnością jaką ceniłam u swoich facetów. I był tak różny od Bartosza w którym też przecież byłam zakochana. To nie mogło się stać. Po prostu nie mogło.
Czułam się tak jakby uderzył we mnie piorun. Jeszcze raz spojrzałam na Pawła: akurat jego partnerka roześmiała się z tego co mówi kładąc mu rękę na ramieniu. I już wiedziałam, że nie mam się co łudzić. Tak, najwyraźniej się w nim zakochałam. A on? A raczej co robił z tą kobietą? Dlaczego mnie zostawił samą?
Miałeś nadzieję, że zrobią nam parę zdjęć razem co?
To też: w końcu nie chcę wyjść na porzuconego.
A więc to właśnie robił: pokazywał innym że niewiele dla niego znaczę by w oczach prasy skończyć nasz romans z twarzą.
Musiałam wyjść. Czułam, że jeśli zostanę w sali chwilę dłużej to się rozpłaczę. Musiałam odetchnąć świeżym powietrzem. Musiałam się uspokoić i dojść z własnymi myślami do ładu. I przede wszystkim musiałam przekonać się, że to wcale nie miłość. Co najwyżej jakieś głupie zauroczenie.
- Też nie najlepiej się bawisz?- Usłyszałam obok siebie męski głos. W pierwszej chwili pomyślałam, że to Paweł; zupełnie irracjonalnie bo jeszcze chwilę wcześniej widziałam go w środku. Nie mógłby więc tak szybko zmienić miejsca pobytu.
- Bartek?- Zdziwiłam się. On w tym czasie wstał z małej ławeczki znajdującej się przy ścianie budynku.- Czemu nie jesteś w środku?
- A ty?- Odpowiedział mi pytaniem.
- Chciałam się przewietrzyć.
- Ach tak.- Skwitował tylko. Nie wiedziałam dlaczego, ale czułam że on zdaje sobie sprawę że skłamałam. I jaka była prawda. Totalny absurd, bo niby skąd?- Może więc do ciebie dołączę i razem się przewietrzymy spacerując?- Nie, chciałam odpowiedzieć. Nie mam ochoty na spacer z tobą. Chcę być teraz sama i przekonać samą siebie, że to co czuję do Pawła to co najwyżej lekka tęsknota i przywiązanie. W końcu bądź co bądź uprawialiśmy seks. Nie można nad tym przejść do porządku dziennego. Ale o dziwo moje usta wypowiedziały coś innego:
- Jasne, jeśli masz ochotę.- Podszedł do mnie dość blisko, ale zachowując przyzwoitą odległość.
Przyjęcie trwało już od dobrych trzech godzin, więc dziennikarze dość szybko się zmyli. Pozostali tylko nieliczni i parę fotografów, więc nie bałam się spaceru przed budynkiem sam na sam z Bartoszem. Poza tym nikt nie zwrócił uwagi na moje zniknięcie. Inna sprawa, że jakoś w ogóle przestało mnie to obchodzić.
Przez dobrych kilka minut spacerowaliśmy dookoła budynku wraz z wielkim ogrodem w milczeniu aż znaleźliśmy się całkowicie poza zasięgiem lamp otaczających budynek, dźwięków muzyki i gwaru pochodzącego z rozmów ludzi. Dziwiłam się sama sobie, że w nawet nie próbuję przerwać tej ciszy co jeszcze kilka tygodnie temu uczyniłabym tylko po to by jak najszybciej uwolnić się od towarzystwa Bartka. To było bardzo nieoczekiwane odkrycie, tym bardziej że niosło za sobą następne.
Nie kochałam go już. Byłam w stu procentach pewna, że odkochałam się w Kalinowskim. Nawet już nie czułam do niego złości. Już raczej żal z powodu zmarnowanych siedemnastu miesięcy znajomości. Jednocześnie sama świadomość tego przyniosła mi chwilowy spokój. Jak mogłam marnować swoją energię przez ostatnie pół roku na coś takiego jak nienawiść do niego?
- A więc już znalazł sobie kogoś innego, prawda?- Wzdrygnęłam się z zaskoczenia słysząc w końcu głos Bartosza.
- Słucham?
- Twój partner.- Dodał gwoli wyjaśnienia siadając obok mnie. Złożyłam usta w ciup.
- Jeśli masz na myśli Pawła to rozmawia z kimś kto do niego podszedł.- Siliłam się na beztroski ton, choć wewnątrz płakałam zwinięta w kłębek. Nie chciałam jednak ukazywać Bartoszowi jak bardzo jego słowa mnie ranią. Czy inni też tak to odbierają? I czy Paweł robi to celowo chcąc by cały wielki świat widział, że to on stracił mną zainteresowanie a nie ja nim?
- Z tego co widziałem to tym kimś jest producentka nowego filmu w którym ma grać już za kilka dni w Poznaniu. Wiedziałaś, że marzył o głównej roli policjanta? Przyznał to w jednym z wywiadów.
- I co z tego?- Zaatakowałam go zła, że za to co sugerował. Sądził, że Fabisiak chce wkupić się w jej łaski po to by uzyskać upragnioną rolę. Że chciał wykorzystać młodą producentkę do własnych korzyści. Tak jak robił to wcześniej.- Przecież i tak nikt nie zmieni już obsady. Kręcą za tydzień.
- Widocznie on ma nadzieję coś wskórać u kogoś z samej góry. Zawsze był ambitny.
- Może porozmawiasz na ten temat z nim, co? I wtedy będzie mógł się bronić. A poza tym to nie on do niej podszedł, a ona do niego.
- Przepraszam, nie chciałem cię atakować. Chodziło mi tylko o to, że…
-…doskonale wiem o co ci chodziło.- A poza tym to może pomówimy o tobie? Jakoś nie widzę tutaj Dagmary.- O dziwo nie rozwścieczyłam go, na jego twarzy pojawił się za to smutny uśmiech.
- Pokłóciliśmy się. I to dość poważnie. Pewnie jesteś zadowolona.- Choć jeszcze chwilę temu przysięgłabym, że tak będzie teraz o dziwo nie czułam żadnej satysfakcji. Raczej zrobiło mi się przykro.
- Nie chciała przyjść tutaj bojąc się spotkania ze mną?- Spytałam cicho.
- Nie. Sądzę, że miało to coś wspólnego z decyzją o tym byśmy dali sobie czas.
- Co? Rozstaliście się?
- Można tak chyba powiedzieć. Choć właściwie Dagmara nadal u mnie mieszka, a przynajmniej do czasu następnego pokazu mody na który wyjeżdża do Paryża w przyszłym tygodniu. Tyle, że jako lokatorka.
- Ale dlaczego?- Zapytałam z konsternacją. Szybko mnie jednak olśniło. W końcu doskonale zdążyłam poznać charakter swojej jedynej siostry przez te wszystkie lata. I to jak pytała mnie kiedyś o to co może zrobić bym jej wybaczyła.
 Czy…czy naprawdę mam się z nim rozstać? Wtedy mi wybaczysz?
- Przeze mnie tak? Boże, jasne że tak.
- Nie. To znaczy nie tylko.- Bartosz westchnął ciężko. Potem zaśmiał się krótko.- Chyba ma to związek z nowym fotografem którego poznała podczas jednej z sesji.
- Nie, nie chcesz chyba powiedzieć że cię zdradza? Dagmara by tego nie zrobiła. Przecież jesteście zaręczeni!
- A więc jej bronisz.- Kalinowski spojrzał na mnie smutno.- To mnie uspokaja, być może rzeczywiście nic między nimi nie ma.
- Więc to ona chciała przerwy?
- Tak. Tłumaczy się tym całym szumem wokół naszego trójkąta jak to nazywa prasa. Poza tym ktoś pokazał jej fragment nagrania w którym się całujemy.
- Co? Nie ma żadnego nagrania. To…
-…miałem na myśli tę scenę z planu gdy Laura uwodzi Cezarego.
- Przecież to bzdura.- Uspokoiłam się.- Nie wyjaśniłeś Dadze, że to było tylko zagrane? Że reżyser wpadł na głupi pomysł romansu między granymi przez nas postaciami? I kto w ogóle mógł w ten sposób spreparować ten moment filmu?
- Tak, wyjaśniłem jej to. Tyle, że ona uważa iż widać na nim nadmierny entuzjazm z mojej strony. Że… chciałem cię pocałować i celowo przedłużyłem pocałunek.- Na moment poczułam zakłopotanie przypominając sobie tę scenę którą kręciliśmy. Tak, Bartosz ewidentnie się wówczas pogubił. Ale to przecież było tak dawno…
- Nie wyjaśniłeś jej, że wcale tak nie było?
- Dobrze wiesz, że było.- Nie chciałam tego słyszeć. Nie chciałam by okazało się, że jednak nadal mnie kocha choć paradoksalnie jeszcze 3 miesiące temu nic bardziej by mnie nie uszczęśliwiło. Teraz jednak poczułam złość na niego za to, że zabawił się moją siostrą. Zupełnie irracjonalne, bo przecież do tej pory uważałam ją za zło tego świata. Zaraz po Bartoszu.- Usiądziemy na tej ławce?- Z tego wszystkiego nawet nie zauważyłam jak okrążyliśmy cały budynek dookoła stając w miejscu w którym rozpoczęliśmy nasz spacer.
- Bartek ja nie sądzę byśmy…
-…nie kocham cię jeśli tego się właśnie boisz.- Przerwał mi z łagodnością którą dobrze u niego znałam. Poczułam się głupio, że tak łatwo przejrzał moje myśli.- To znaczy nie tak jak powinienem kochać kobietę, bo tą miłością darzę twoją siostrę. Ale nadal mam dla ciebie wiele ciepłych uczuć. I czasami brakuje twojego sarkastycznego poczucia humoru.- Uśmiechnął się do mnie, a ja poczułam wstyd.
- A mnie twojej rozwagi. I przede wszystkim spokoju. Cierpliwości.
- O tak, tej zawsze ci brakowało. Nie masz pojęcia o myśleniu strategicznym.
- Po uważam, że trzeba żyć chwilą. Strategia przydaje się na wojnie.
- W życiu też.- Uśmiechnęliśmy się do siebie. Na moment zaległa chwila ciszy. Spoważniałam.
- Przepraszam.- Wyszeptałam w końcu.
- Za co?
- Za wszystko. Za to jak potraktowałam cię zaraz po naszym rozstaniu gdy wybrałeś Dagmarę, za to jak traktowałam cię na planie, za to że odmawiałam prób nawiązania przyjaznych kontaktów. Teraz wiem jakie to było dziecinne.- Mówiłam cicho, ze wzrokiem utkwionym na jednej z desek ławki. Nie było mi łatwo to robić. Szczególnie teraz gdy spojrzałam na swoje zachowanie z perspektywy czasu.- Zachowałam się bardzo niedojrzale i dziecinnie. Chociaż nie, to zdecydowanie eufemizmy. Moje zachowanie było po stokroć żałosne. Zwłaszcza na planie. I cała ta złość na ciebie, moją siostrę, cały świat…wiem, że to mnie nie usprawiedliwia, ale chcę byś wiedział że żałuję. I może gdyby to nie była Dagmara to…to zachowałabym się inaczej.
- Dlaczego?
- Dlaczego?- Uśmiechnęłam się pod nosem.- Bo zawsze starałam się to przed tobą ukryć. Swoją zazdrość o siostrę która wydawała mi się być dwa razy więcej warta ode mnie i tysiąc razy bardziej godna miłości. Zazdrościłam jej urody, dobroci która nie była wymuszona czy sztuczna, pogody ducha. Ja zawsze widziałam szklankę do połowy pustą.
- Naprawdę byłaś o nią zazdrosna? Przecież to głupie.
- Tak. Teraz to widzę: w końcu nigdy jej nie dorównam, ale…
-…nie to miałem na myśli. Chodziło mi o to, że ty też jesteś wartościowym człowiekiem. Też masz wiele zalet które w tobie podziwiam; zwłaszcza chart ducha i dużo zdrowego rozsądku. Pamiętasz jak zawsze żartowałem, że nie ważne co cię spotka i tak się podniesiesz? Taka właśnie jesteś. Samowystarczalna, sarkastyczna, zdystansowana. A co do urody to może i bardzo różnisz się od Dagmary, ale mimo wszystko jesteś piękna. Tyle, że nie w tak banalny sposób.
- Odkąd to stałeś się takim pochlebcą?
- Wiedziałem, że to powiesz. To następna z twoich cech. Nigdy nie umiałaś przyjmować komplementów.- Roześmieliśmy się. Tym razem oboje. Odruchowo spojrzeliśmy sobie w oczy. Potem Bartosz nakrył moją dłoń swoją. Spoważniał.- To co, przyjaciele?- Zwlekałam z odpowiedzią. Nie dlatego, że się wahałam; wręcz przeciwnie. Po prostu wstyd i poczucie winy zżerały mnie od środka. Jak on może mieć w stosunku do mnie tyle empatii? Po tym jak go traktowałam? Po tym co mu właśnie wyznałam? Po tym jak okazało się, że jego związek z Dagmarą wisi na włosku? Byłam przecież prawdziwą suką.- Masz rację, trochę się z tym pospieszyłem.
- Wcale nie. Jasne, że tak. Chcę być twoją przyjaciółką.- Odpowiedziałam mu po tym jak nieopatrznie zinterpretował moje milczenie.- Po prostu  jest mi głupio.- Wyznałam mu prawdę.
- Niepotrzebnie. Ja o nic cię nie obwiniam. Wręcz przeciwnie: biorąc pod uwagę okoliczności szybko się z tego podniosłaś.
- Nie rozumiesz. Ja wcale nie byłam w tobie zakochana. Przez tyle czasu uważałam, że kocham cię nieprzytomnie, że nie potrafię poradzić sobie bez ciebie, że jesteś dla mnie tym jedynym albo jak to mówią pasującym kawałkiem pomarańczy. Byłeś ideałem na który nie zasłużyłam, ostoją której mogłam ufać, kimś kto pomoże i naprawić swój charakter. Chciałam z tobą być, a jednocześnie czułam się od ciebie gorsza. Jakbym nigdy na ciebie nie zasługiwała. Myślę, że to w głównej mierze spowodowało że pomyliłam tę fascynację z miłością. Może i zrozumiałabym to wcześniej gdybyś porzucił mnie dla jakiejś innej dziewczyny. Mogłaby być nawet ładniejsza, mądrzejsza i z naszej branży ale nie byłaby Dagmarą: siostrą o którą w skrytości ducha byłam zazdrosna. Naturalnie nie obwiniam cię o to. Po prostu mówię jak było. A tak…w połączeniu z moimi kompleksami, wrednym charakterkiem i ciętym językiem poczułam wściekłość i rozgoryczenie, atakując ją i ciebie. Czułam się oszukana gdy usłyszałam o waszych zaręczynach zaledwie po ponad czterech miesiącach związku a potem wspólnym mieszkaniu. Mnie nigdy nawet nie napomknąłeś o wspólnej przyszłości choć spotykaliśmy się znacznie dłużej. Dlatego wmawiałam sobie, że dwie osoby które najbardziej kochałam zniszczyły mi życie, że nigdy nie będę potrafiła o tobie zapomnieć a Dagmarze wybaczyć. Chciałam byście cierpieli tak jak ja.
- Wiedziałem o tym, Agata. Nie musisz się przede mną tłumaczyć. Przykro mi tylko, że w swojej zemście posłużyłaś się Fabisiakiem w rezultacie wyrządzając krzywdę sobie.
- Nie chcę o nim…o tym rozmawiać.
- Zgodziliśmy się być przyjaciółmi, prawda?
- Tak, ale ty tego nie zrozumiesz. Nie znosisz go.
- A dziwisz mi się? Po tym jak cię potraktował? Jak wykorzystywał twój stan choć wiedział jak cierpisz? To sto razy gorsze od zwykłego wykorzystywania kobiet.
- On wcale mnie nie wykorzystał. Ja sama tego chciałam by się na tobie odegrać i pokazać że już o tobie zapomniałam.
- Tak właśnie sądziłem. Przepraszam, że wplątałem cię w to bagno.
- Nie. To znaczy tak, ale to nie jest tak jak myślisz. To nie było żadne bagno.
- Skąd wiesz co myślę?
- Bo już to powiedziałeś. Myślisz, że skorzystał z okazji kpiąc z mojego nieszczęścia. Ale wcale tak nie było. On okazał mi dużo dobroci i zrozumienia. A przede wszystkim powstrzymał się od litości której nienawidziłam a wszyscy mieli jej dla mnie pod dostatkiem. I to ja zaproponowałam mu związek, który w zasadzie nie miał być prawdziwym związkiem. Mieliśmy tylko udawać  z Pawłem parę by skandal z moim i twoim udziałem zastąpił nowy. By nie postrzegano mnie jako biednej ofiary nad którą trzeba się litować.
- Ale potem to się zmieniło.
- Tak, ale z mojej inicjatywy. I był ze mną od samego początku uczciwy: wyznał że zależy mu tylko na rozgłosie i że nasz romans się skończy. To było uczciwe.
Gdyby nie on to nie poradziłabym sobie chyba z tą całą sytuacją.
- A teraz sobie poradzisz? Przecież jest jeszcze gorzej niż było.
- Będę musiała.
- I dasz radę? Przecież go kochasz.
- Wcale nie.- Choć wypowiedź Bartosza miała charakter twierdzenia to mimo to i tak czułam się w obowiązku zaprzeczyć. A raczej skłamać.
- Nie wypieraj się: widziałem jak na niego patrzysz. To spojrzenie zakochanej kobiety choć nie rozumiem jakim cudem to się mogło stać. Paweł jest co prawda przystojny, ale ty zawsze mówiłaś że przystojniacy to bezczelni aroganci. Że powierzchowność to kwestia przypadku i genów.
- On nie jest taki jak wszyscy myślą.
- Doprawdy? Nie jest? Przecież nawet kilkanaście minut temu flirtował z kobietą która może mu zapewnić wymarzony angaż. Widziałem go, bo wyszedłem z gali niedługo przed tobą. A wcześniej? Ta kobieta mogłaby być praktycznie jego matką a on miał z nią romans.
- Nie wiemy tego na pewno, prasa lubi przesadzać.  Poza tym nawet jeśli to już przeszłość.
- Jesteś naiwna.- Odrzekł mi. Ale powiedział to w jakiś dobroduszny sposób który spowodował pojawienie się w moich oczach łez. Czy miał rację? Czy moja miłość do Pawła Fabisiaka mogła być aż tak beznadziejna? Nie, to nie mogła być prawda. Ale jednocześnie jakaś część mnie wiedziała, że tylko się oszukuję.
- Wcale nie.- Zaprzeczyłam.- Nikt go nie zna, tak jak ja. On nie jest płytkim flirciarzem. On też dużo w życiu przeszedł. I pomaga ludziom którym nie musi. Pocieszał mnie i znosił moje humory choć mnie samej jest ciężko wówczas wytrzymać. Potrafi być bezinteresowny i cierpi tak samo jak ty czy ja zmagając się z własnymi demonami.
- Agata, wiesz co teraz próbujesz robić? Próbujesz go usprawiedliwiać. Idealizujesz i tłumaczysz jego wady błędnymi przesłankami, bierzesz coś czego nie ma za przejaw dobroci czy altruizmu.
- Nie. Wiem, że tak nie jest. Poznałam go w czasie tych kilkunastu tygodni jak nigdy wcześniej. Nie jest płytkim rozrywkowym facetem.
- Nawet jeśli to nie rozwiązuje to twojego problemu, prawda?
- Jakiego?
- Nie kocha cię.- Poczułam się tak jakbym dostała pięścią w brzuch. Przez dobre kilka sekund nie mogłam złapać wdechu więc otworzyłam usta próbując sobie pomóc tą drogą. Bartosz miał rację: Paweł wielokrotnie podkreślał, że monogamia nie jest dla niego, że po co ograniczać się jedną kobietą skoro istnieją tysiące… Ale z kolei ja twierdziłam, że nie umiem żyć bez Bartosza i że nie pokocham Fabisiaka. A stało się inaczej. Może więc jest cień nadziei? Może on też zmienił zdanie? Tyle, że sama w to nie wierzyłam.- Przykro mi. To najbardziej banalne słowa, które nie oddają niczego ale mimo to muszę je powiedzieć. I chcę byś wiedziała, że pomimo tego co przeszliśmy razem to możesz na mnie liczyć w każdej sytuacji.
- Dziękuję.- Odpowiedziałam. A potem poczułam dotyk dłoni Bartosza na mojej twarzy jak ściera mi zbłąkaną łzę. Sama nie wiem które z nas przysunęło się pierwsze. Faktem było, że poczułam jak ramiona Bartka mnie obejmują w geście pocieszenia. Wtuliłam się w jego ramię czując się bezpiecznie, ale bez żadnego erotycznego napięcia. To było bardzo miłe i kojące. Tyle, że oprócz ramion Kalinowskiego poczułam coś jeszcze.
Błysk flesza.

11 komentarzy:

  1. Cześć :) Czytam Twojego bloga od jakiegoś czasu ale dopiero po tym rozdziale postanowiłam napisać po raz pierwszy. Bardzo podoba mi się to opowiadanie, jest inne od historii Agi i Krzyśka. Popłakałam sie przy tej części, tak mi szkoda Agaty. Mam nadzieje że jakoś jej się ułoży. Mam pytanie, dużo jeszcze czesci przewidujesz? Pozdrawiam Iga :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama jeszcze dokładnie nie wiem, ale na pewno nie będzie to tak obszerne opowiadanie jak Niepamięć czy Cienie... Na razie nie chce ci zdradzać konkretnej liczby bo sama jej nie znam, ale na pewno nie więcej niż 10. Początkowo chciałam znacznie je rozszerzyć ale chyba wartka akcja nadrabia nieco mniej szczegółowymi opisami i dialogami także zmieniłam konwencje.Dlatego z racji tego tego faktu nie zamierzam dużo motać miedzy Agatą a Pawłem

      Usuń
  2. O Boziu ! Musisz dodać jutro nowy rozdział bo normalnie nie wytrzymam . Mam nadzieję , że Paweł nie okaże się dupkiem i może jednak ją kocha ? Nie spodziewałam się takiej sytuacji z Bartkiem ale to w sumie dobrze , że się pogodzili , teraz tylko rozmowa z Dagmarą , noi dziennikarze będą na pewno tworzyć niestworzonehistorie przez te zdjęcia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, raczej nie dam rady bo juz bolą mnie oczy od wpatrywania sie w ekran monitora :)Ale obiecuję że jeszcze przed balem sylwestrowym uda mi się jutro cos wstawić.
      Pozdrawiam

      Usuń
    2. w takim razie czekam z niecierpliwością <3 <3

      Usuń
  3. O, kurdę to się zacznie teraz wszystko dziać.
    Mam nadzieję, że Agata jakos wybrnie z tej całej sytaucji.
    Rozdzał super.
    Pozdrawiam
    Ania

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale rewelacja teraz to się dopiero poplącze

    OdpowiedzUsuń
  5. Niech Paweł ogarnie cztery litery i nie zachowuje się jak palant.
    A rozdział super

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudownie piszesz. Uwielbiam gdy tworzysz coś świeżego, zupełnie nowego, a to opowiadanie wybitnie przypadło mi do gustu. Nie komentuję często, nie wiem czy już komentowałam, ale jestem i czytam. Pozdrawiam, Magda ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Czytam twoje opowiadania od początku jeszcze kiedy były na innej stronie i to jest chyba mój 3 komentarz odkąd czytam. Twoje opowiadania są świetne nie mogę się doczekać co dalej z Pawłem i Liszką :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Super Super Super! Już czuje jakie ploteczki rozpuszczą dziennikarze. Uwielbiam Cię i Twoją twórczość. Udanego balu i aby Nowy Rok był lepszy od poprzedniego.
    Pozdrawiam
    Justyna

    OdpowiedzUsuń