Nazajutrz
Paweł nie wracał już do tematu, który poruszyliśmy w jego mieszkaniu. Zupełnie
jakby nic się nie stało, jakby nie wyznał mi skrywanej przez lata tajemnicy o
której nikt nie miał pojęcia. Może on potrafił przejść nad tym faktem do
porządku dziennego ale ja nie. Bo nie przestawałam roztrząsać całej tej sytuacji,
która ukazywała Fabisiaka w nowym świetle.
Po
pierwsze: nie mogłam go już uważać za płytkiego facecika: miał w sobie pokłady uczuć i
wrażliwość o jaką bym go nigdy nie podejrzewała.
Po
drugie nie był samolubem: choć rodzice Małgorzaty Fabisiak nie byli jego
biologicznymi dziadkami troszczył się o nich i wspierał materialnie choć ich
córka tego nie chciała.
Po
trzecie: nie miał w życiu tak łatwo jak mi się wydawało, a mimo to wyrósł na
porządnego człowieka (okej, może i aroganckiego ale i przyzwoitego)
Po
czwarte: miał żal do rodziców, którzy nie kochali go tak jak powinni.
Po
piąte: popełniał te wszystkie ekscesy za młodu, bo chciał zobaczyć jak daleko
sięga miłość jego ojca i czy widzi w nim tylko upragnionego syna czy też odrębnego człowieka z którego można być dumnym i który wiele potrafi.
No i jakby się nad tym zastanowić to od prawie trzech lat, czyli śmierci ojca
Fabisiaka, Paweł przestał być aż takim skandalistą.
No
ale z drugiej strony wyznał, że świadomie zszargał opinię reżyserowi, który
miał zapewnić mu angaż w swojej nowej produkcji. Na dodatek po wszystkim uwiódł
mu żonę. (to było już przecież po śmierci jego ojca) I odnosił się do
Małgorzaty, która dla świata była jego matką, z nie mniejszą pogardą i
nienawiścią niż ona do niego. Może więc był zbyt dumny by się z nią pogodzić?
Albo ja jak zwykle oczekiwałam po nim najgorszego.
Na
planie właściwie niewiele się między nami z tego powodu zmieniło: poza tym, że we wtorek w czasie przerwy
żadne z nas nie wykazało inicjatywy do tego by zaszło między nami "coś". Żartowaliśmy
więc tylko zajadając się przy tym paczką fistaszków w mojej garderobie czytając
jednocześnie scenariusz w którym miała nas czekać wspólna scena. W pewnym momencie Paweł
nawet uznał, że Adam (czyli grana przez niego postać) powinien się zakochać w
Laurze (czyli bohaterce w którą z kolei wcielałam się ja).
-
No bo zobacz: lowelas, miał wiele dziewczyn i niewinna choć kująca jak oset
dziewczyna. Można by z tego zrobić niezłą historię. Śmieszne zaloty, potem
rodzące się uczucie. I byłaby znacznie lepsza historia niż ta z Bartkiem w roli
pedantycznego doktorka.- Argumentował.
-
Może.- Zgodziłam się.- Ale oboje dobrze wiemy, że reżyserowi chodziło o to by
narobić wokół serialu szumu. Już słyszę głos lektora w tle zwiastuna jaki
puszczają w telewizji: „Już niedługo zapraszamy na szósty z kolei sezon
„Zwariowanych lokatorów". W rolach głównych: Paweł Fabisiak jako Adam, Renata
Rebus jako Tatiana, Janek Pakulski jako
Stefan oraz Agata Liszewska i Bartosz Kalinowski w rolach zakochanych w sobie
Laurze i Cezarym. Czy ich miłość przetrwa? A może skończy się tak samo jak w
prawdziwym życiu? O tym dowiecie się już na wiosnę.
-
Nie będzie tak źle.- Skwitował to tylko Paweł zajadając się kolejnym orzeszkiem.- A
poza tym jeśli już to wasze nazwiska podadzą na początku: w końcu to wasza dwójka to najważniejsze postacie w serialu .
-
Beznadziejny z ciebie pocieszyciel.
-
A kto mówił, że cię pocieszam? Jeśli chcesz żebym cię pocieszył to słuchaj
teraz: Bartek pokłócił się z Dagmarą.
-
Skąd wiesz?
-
Słyszałem plotki na planie.
-
O co poszło?
-
Nie wiem. Ale możesz zadzwonić do niej i ją zapytać.
-
Chyba żartujesz.
-
Tam myślałem, że tak zareagujesz. Ale warto spróbować. Czy twoja niechęć jest
silniejsza od kobiecej ciekawości…
-
Powlekasz stereotypy. Ja nie mówię, że
jako facet jesteś świnią myślącą rozporkiem.
-
Bo jestem dupkiem i nie myślę rozporkiem. A przynajmniej nie zawsze. Tak przy
okazji co z przyjęciem na zakończenie zdjęć?
-
Jak to co?
-
Idziemy tam razem?
-
A co masz ochotę zabrać Jolkę? A może Pannę Zagadkę? -Odparłam mu szybko
pytaniem. Zaraz jednak poczułam się głupio. W końcu nasz romans miał trwać
jeszcze przez dwa tygodnie, czyli do końca kręcenia. Przyjęcie miało odbyć się
za trzy. Może wcale nie chce ze mną iść? Gdy już miałam mu odpowiedzieć, że
lepiej będzie gdy zjawimy się tam osobno odezwał się:
-
Jasne, że nie. Wolałem się jednak upewnić. Ostatnio rzadko widuję cię z
Moniką.- Zauważył szybko zmieniając temat.
-
Może dlatego, że zabierasz mi całe przerwy?- Spytałam retorycznie. Potem jednak
ciężko westchnęłam.
-
Nie akceptuje mojego postępowania.
-
Pokłóciłyście się o to?
-
Nie do końca. Choć głównie o to.
-
Nie chciałem rozwalić waszej przyjaźni.
-
Nie bądź taki melodramatyczny. I nie powiększaj w tym swojego udziału. Monia po
prostu trochę się focha: przejdzie jej.- Nie dodałam, że oskarża mnie też o
brak czasu. Gdy rozmawiałam z nią nie dalej jak w ostatnim tygodniu i
opowiedziałam o wycieczce na Mazury podczas weekendu (myślałam, że potraktuje
tą spontaniczną wyprawę jako zabawną) odezwała się do mnie mówiąc, że spędzam z
Fabisiakiem zbyt dużo czasu, ale ona wiedziała że to tak się skończy. Gdy
spytałam ją co dokładnie miała na myśli uśmiechnęła się tylko do mnie i kazała
nie udawać idiotki. No więc czy to dziwne, że nie chciałam z nią gadać? Nie
cierpię mądrali, a ostatnio zauważyłam, że Monia taka była. Nie wiem jak
znosiłam to wcześniej (a raczej jak mogłam tego nie zauważać) ale teraz już nie chciałam.
Dalej
już rozmowa potoczyła się dość gładko. W którymś momencie chciałam nawet
nawiązać do wczorajszego dnia, ale po namyśle zdecydowałam że nie powinnam
wypytywać Pawła o jego rodzinę jeśli tego nie chciał. On nie zmuszał mnie do
mówienia o Bartku. Często ja sama mu o tym mówiłam nawet bez drobnej zachęty.
Dlatego
przez następne kilka dni starałam się tego nie robić; potem zapomniałam o całej
sprawie. Jeśli już to rozmawiałam z Pawłem na zupełnie inne tematy unikając
tego o jego rodzinie. W zasadzie to rozmawiałam z nim bardzo dużo.
To
dziwne, ale początkowo każde nasze spotkanie kończyło się łóżkiem w mojej lub
jego garderobie; potem oprócz tego zaczęliśmy wtrącać jakieś uwagi i się
kłócić, a potem konwersować na poważniejsze tematy nie tylko żartując. W ciągu
ostatnich dni zauważyłam, że mogłabym z nim gadać i gadać...
Jakimś
cudem potrafił wstrzymać się od denerwowania mnie czy docinania, a coraz
częściej tematami które poruszaliśmy było moje własne życie bądź też jego.
Ostatnio nawet opowiadał mi o swoim nawyku picia kawy zaraz z samego rana po przebudzeniu
albo niechęci do wszelkiego rodzaju skorupiaków. Wspominał o swoim przyjacielu
Piotrze, który był dla niego męską wersją kogoś takiego jak kogo dla mnie
stanowiła Monika (a przynajmniej do niedawna). Mówił, że w młodości byli
niezwykłymi kawalarzami i wycinali masę dowcipów.
Ja
odwzajemniałam mu się tym samym: opowiadałam o skromnych warunkach dorastania
(w rzeczywistości nie były aż takie skromnie, ale w porównaniu do
teraźniejszych mogły się takie wydawać), o dużym ogrodzie wokół domu w którym
lubiłam pracować zwłaszcza jak mnie ktoś wkurzył, o tym jak mimo wyraźnych
różnić charakteru między mną a Dagmarą zawsze byłyśmy sobie najbliższymi
osobami.
Tak
więc mówiliśmy dużo, ale jednocześnie nie zdradzaliśmy żadnych szczegółów. A
przynajmniej Paweł. Ja to szanowałam.
I
tak mijały nad kolejne dni. Aż w końcu nadszedł ten ostatni, który spędzaliśmy
na planie razem rozpoczęty uroczystą przemową reżysera i innych ważnych osób.
Dziękował nam w ten sposób za wspólną pracę, przewidywał sukces szóstego sezonu,
wyrażał nadzieję że nakręcimy kolejne. Na koniec zdziwił mnie strasznie gdy
wręczył duży bukiet kwiatów dziękując za moją obecność przez tyle lat kręcenia
„Zwariowanych lokatorów”. Wyrażał nadzieję, że choć nie będę już grała w
kolejnym sezonie sitkomu, to dostanę masę świetnych propozycji.
Powiedział
jeszcze dużo więcej, bardzo mnie chwaląc. A ja czułam się jak idiotka gdy łzy
zaćmiły mi wzrok. Bo oto kończyła się moja przygoda ze „Zwariowanymi
lokatorami”. Patrząc na twarze otaczającej mnie ekipy wiedziałam, że będę nawet
tęsknić za szarogęszącą się Renatą czy złośliwą scenarzystą Natalią. No i za
swoją asystentką Zosią. Nawet za reżyserem który choć teraz mnie chwalił nie
zawahał się wykorzystać szumu jaki wynikł w moim prywatnym życiu i zmuszać do
grania na ekranie związku ze swoim byłym życiowym parterem. Widocznie było jak
powiedział mi kiedyś Fabisiak: świat show-biznesu rządzi się własnymi prawami
czy tego chcemy czy nie.
Wszystko
więc kończyło się dość przyjemnie.
Aż
w końcu dotarło do mnie, że to też koniec romansu z Pawłem. Poczułam ukucie
żalu, ale szybko je stłumiłam. To jasne, że trochę się do niego przywiązałam.
Jednocześnie było mi z tego powodu głupio, bo on najwyraźniej tego nie czuł.
Przez ostatnie dwa tygodnie kochał się ze mną tylko cztery razy, co dobitnie
świadczyło o końcu jego zainteresowania mną. Przyznaję, że ja również nie
miałam na to specjalnej ochoty: rozmowy z Pawłem dostarczały mi wiele
przyjemności, ale z drugiej strony czułam się tym niejako upokorzona. Serio?
Naprawdę umiałam podtrzymać jego zainteresowanie tylko przez niecałe dwa
miesiące? A może powinnam się z tego
cieszyć? W końcu jak powiedział kiedyś sam Fabisiak czasami tracił ochotę już
po pierwszej randce a jego zainteresowanie udało się podtrzymać kobiecie maksymalnie
na trzy tygodnie.
-
No to co Liszka, w końcu dotarliśmy do mety.- Rzucił gdy podeszłam do niego
zaraz po końcu uroczystości. Potem razem poszliśmy w stronę naszych aut. Część
osób już się wyniosło, inni pakowali jeszcze jakieś swoje rzeczy z planu, jeszcze inni którzy zagrali już sceny w których grali ich bohaterzy już od jakiegoś czasu przebywali w swoich domach.
-
Na to wygląda.- Odparłam właściwie nie wiedząc co powiedzieć. Po raz pierwszy w
jego towarzystwie czułam się skrępowana, nie miałam pojęcia dlaczego. Czyżby
rozstania, nawet w przypadku par których łączył tylko seks były aż tak trudne?
-
I co potem?
-
Co masz na myśli?
-
Co z twoją karierą? Nie znalazłaś jeszcze menadżerki.
-
Robię sobie przerwę jak już wcześniej mówiłam. A ty? Kiedy wyjeżdżasz na
kręcenie nowego filmu?
-
Za dwa tygodnie.
-
Wow i kog tam będziesz grać?- Spytałam z udawanym przerażeniem by choć trochę
przywrócić beztroski nastrój. Chyba mi się to nie udało. Poza tym wszyscy
wiedzieli, że będzie to film akcji a policjancie polującym na gang groźnych
dilerów narkotykowych a Paweł ma tam grać jednego z członków gangu. Czemu więc
udawałam, że tego nie wiem? Bo nie potrafiłam wymyśleć jakiegoś neutralnego tematu do rozmowy by przerwać ciszę? I od kiedy w ogóle cisza mnie krępuje?!
-
Czarny charakter.
-
Hm, wreszcie coś co do ciebie pasuje.- Roześmiał się. Dość krótko, ale to
zrobił. Doszliśmy do parkingu. Nie wiedziałam co jeszcze mam rzec: fajnie było,
trzymaj się? Mam nadzieje, że bawiłeś się ze mną tak samo dobrze jak ja z
tobą?- W takim razie widzimy się za tydzień na gali, prawda?
-
Tak. Przyjechać po ciebie?- W sumie tego chciałam, ale po minie Pawła poznałam
że jakoś się do tego nie kwapi więc dałam odparłam:
-
Nie, wynajmę taksówkę. Spotkamy się na miejscu.
-
W takim razie do zobaczenia.- Zbliżył się do mnie i pocałował w policzek. Potem
lekko uścisnął. – Pożegnałbym cię bardziej namiętnie, ale kręci się tu za dużo
osób.- Dodał niemal szepcząc mi do ucha. Roześmiałam się.
-
Zawsze był z ciebie tchórz.- Odszepnęłam mu.
-
Czy ty mnie prowokujesz?- Spytał odsuwając się ode mnie, choć nadal mnie
obejmował. W jego oczach iskrzyły się iskierki rozbawienia, a usta wyginał
beztroski uśmiech. A ja nagle poczułam, że bardzo chcę go pocałować. I wcale
nie po to by był to wstęp do czegoś więcej, by pomógł mi zapomnieć o Bartoszu,
by sprawić sobie przyjemność. Nie, ja po prostu czułam taką potrzebę. Odbiło
się to chyba w moich oczach, bo Fabisiak dodał: - Nie patrz tak na mnie Liszka,
bo zaraz się na ciebie rzucę. Chyba musimy spotkać się jeszcze raz i
ostatecznie pożegnać. Z pazurem, jeśli wiesz co mam na myśli.
-
Bujaj się.- Odpowiedziałam odpychając go, a on zaczął się śmiać. Chwila magii
minęła; właściwie zastanawiałam się czy sama sobie tego nie wymyśliłam. Tylko
właściwie czego? Uczucia porozumienia, pokrewieństwa dusz, czułości? Co za
bzdury. Ubierać naszą znajomość w piórka prawdziwego związku lub jego namiastki
chwilę przed tym jak on sprowadził go do poziomu zwykłego popędu.
Chyba musimy spotkać się jeszcze
raz i ostatecznie pożegnać. Z pazurem, jeśli wiesz co mam na myśli.
Ta,
jasne. Tylko dlaczego poczułam się tym tak zakłopotana? Bo wcale nie chodziło
mi seks tylko…no właśnie o co? O rozmowę? Nie, przecież właśnie na tym opierał
się nasz związek. Na łóżku. I na zapomnieniu.
-
W takim razie się bujam. Jeszcze raz do zobaczenia.
-
Na razie.- Pozwoliłam mu odjechać pierwsza, a zaraz potem sama wsiadłam do
swojego auta. Nie chciałam się poddać analizowaniu swoich uczuć.
I
tak rozpoczął się najbardziej nudny tydzień w moim życiu: sama właściwie nie
wiem jak go spędziłam, bo w głównej mierze szorowałam swoje mieszkanie, robiłam
zakupy, biegałam na bieżni, szykowałam zdrowe posiłki. A przede wszystkim, choć
nie przyznawałam się do tego nawet sama przed sobą, wyczekiwałam przyjęcia z
okazji końca kręcenia odcinków serialu jakby miało mi przynieść jakąś wielką
zmianę. Tylko niby co mogło się stać?
Żałowałam,
że odrzuciłam propozycję zagrania w mini serialu, którego akcja rozgrywałaby
się w czasach drugiej wojny światowej. Tyle, że było to już pięć miesięcy temu:
równo trzydzieści dni po tym jak Bartek posłał mnie do wszystkich diabłów a ja
osiągnęłam apogeum w użalaniu się nad sobą. Teraz na zmianę decyzji było już za
późno. Powinnam znaleźć jak najszybciej jakąś menadżerkę, uznałam. Sama nie dam
sobie z tym rady. Zwłaszcza po tym jak odrzuciłam kilka innych ofert pracy.
Teraz reżyserzy czy producenci nie kwapili się by mi coś proponować nie chcąc
narazić się na odmowę. A ja nie zamierzałam sama proponować im siebie do angażu.
To nie było profesjonalne zachowanie.
Na
razie jednak po raz ostatni sprawdziłam sukienkę na jutrzejszą galę (kupiłam ją
jakieś dwa tygodnie temu w zwykłej sieciówce) oraz odpowiednie do niej dodatki.
A gdy nadszedł wreszcie dzień w którym miała się odbyć umówiłam się z
kosmetyczną i fryzjerką na wizytę. Czułam się trochę głupio, bo zazwyczaj
zajmowała się mną Monika, ale nie sądziłam by po tym co między nami zaszło
miała na to ochotę. Poza tym miała to być luźna impreza, więc mogła być
zaproszona na przyjęcie. Tak więc poradziłam sobie bez niej.
Wsiadając
do taksówki czułam miłe podekscytowanie: wiedziałam że wyglądam pięknie choć na
co dzień nie byłam nawet ładna. Ale suknia leżała na mnie doskonale ukazując
atuty mojej figury i maskując jej braki (choć już prawie odzyskałam swój wygląd
sprzed kilku miesięcy). Włosy zebrane w zgrabną fryzurkę stwarzającą pozory
luźnego koka, a delikatny makijaż był prawie niewidoczny. Biżuteria dopełniała
reszty. Srebrna broszka przypięta do sukienki oraz gruba bransoletka nadawały
mi elegancji. Czułam się bardzo kobieca.
I
zaraz miałam spotkać się z Pawłem.
Gdy
w końcu dotarłam na miejsce okazało się, że impreza była dużo mniej kameralna
niż myślałam: rozglądając się pośrodku ujrzałam kilku aktorów którzy nie
występowali nawet epizodycznie w sitkomie. Spytałam więc Janka Pakulskiego
(który akurat znalazł się niedaleko mnie) o co w tym wszystkim chodzi.
-
Po prostu reżyser postanowił z producentem trochę zaszaleć. Wszyscy kochają
„Zwariowanych lokatorów” więc z chęcią tutaj przyszli. Oprócz tego jest jeszcze
jakiś reżyser, pogodynka, prezenter…w sumie dużo osób. No i jak widzisz media.
-
Dzięki. A widziałeś Pawła?
-
Fabisiaka? To nie przyjechaliście razem?
-
Nie.- Przyznałam i nie wiedząc dlaczego pod warstwą makijażu spiekłam raka.-
Więc? Jest już?
-
Chyba tak. Mignął mi przez chwilę. Chyba przy bufecie.
-
Dzięki.- Odparłam i zaczęłam przeciskać się we wskazanym kierunku. Po drodze
musiałam jednak kilkakrotnie się zatrzymać, gdy pomachał mi któryś ze
znajomych. Aż tak wredna by to ignorować nie byłam. Tak jak sądziłam zjawiła
się też Monika, która na mój widok nie wykonała żadnego kroku. Ja więc zrobiłam
to samo. Chce się gniewać, proszę bardzo. Ja nie potrzebuję jej przyjaźni.
-
Hej, co to za mina Liszka?- Na sam dźwięk tego głosu wewnętrznie się
rozpogodziłam. Potem odwróciłam się w stronę jego właściciela. I niemal
zamarłam. Właściwie widywałam już Pawła w garniturze: w gazetach, podczas
poprzednich imprez czy nawet na planie. Mimo to jego widok nie wywarł na mnie
wrażenia takiego jak teraz. Zastanawiałam się przez moment dlaczego. Czyżby
dlatego, że zostaliśmy kochankami? A może jego rysy twarzy, wzrost i emanująca
męskość zdawały mi się być zbyt idealne?
-
Nie, dowiedziałam się że tu jesteś.- Odpowiedziałam mu z dobrym pięciosekundowym
opóźnieniem.
-
Łamiesz mi serce. Ja cię wyczekiwałem.
-
Naprawdę?- Wyszłam z roli. To pytanie wcale nie zabrzmiało ironicznie, ale
raczej jak szukanie zapewnienia małego dziecka że mama go jednak kocha. Na
szczęście przed kompromitacją uratował mnie błysk flesza. Bo podsunął mi
dowcipną odpowiedź. Szybko chrząknęłam.- Miałeś nadzieję, że zrobią nam parę
zdjęć razem co?
-
To też: w końcu nie chcę wyjść na porzuconego. Ale prawdę mówiąc nie chciałabyś
wiedzieć na co miałem nadzieję.- Roześmiałam się z ulgą. A więc nadal mnie
pragnął. Nic się nie zmienił.
-
Okej. Chodźmy lepiej się czegoś napić.
-
Tak szybko? Chyba przed chwilą przyszłaś. Prawdę mówiąc sądziłem już, że się
nie zjawisz. W końcu od rozpoczęcia minęła już ponad godzina.
-
Nie cierpię wstępów: są nudne. A co do mojego pragnienia to lepiej chodźmy. Inaczej
nie wytrzymam do końca. Dziś wszyscy tylko mówią o moim odejściu.
-
Więc nici z wcześniejszego urwania się?
-
Raczej nie.- Odparłam. Nie rozumiałam go. Prawdę mówiąc siebie też nie. Bo gdy
jeszcze tydzień temu sugerował, że nie chciałby zrywać naszego układu bardzo
mnie to ubodło. Teraz czułam się jak w siódmym niebie.
-
Szkoda. W takim razie i ja się przemęczę. A, tak w ogóle to ślicznie wyglądasz.
Prawie jak mniej pyskata, ironiczna i lepsza wersja ciebie.
-
Piękne dzięki.- Zaczęłam mając nadzieję na nieco dłuższą tyradę, ale akurat
spostrzegłam podchodzącego do nas producenta. Tak jak sądziłam zaczął wznosić
peany na moją cześć życząc mi wszystkiego co najlepsze i ubolewając nad tym że
odchodzę z obsady. Paweł stał obok mnie, choć jego mina nie świadczyła o
zbytniej cierpliwości. Wiedziałam, że miał ochotę usiąść. Tym bardziej gdy
zaczęły do nas podchodzić inne osoby (nie obyło się oczywiście bez wspólnego pozowania) Dopiero jakiś czas później zrozumiałam,
że ma to związek iż jesteśmy tutaj z Fabisiakiem razem choć każde przyjechało
osobno. I naszego związku, o którym nadal niewiele wiedziano. Czy był
prawdziwy? A może to wszystko tylko oszustwo? Niemal czułam jak wile osób chce
o to spytać. Również dziennikarze, jednak oboje z Pawłem stanowczo
oznajmiliśmy, że nie mamy zamiaru rozmawiać o naszym prywatnym życiu gdy tylko
pytania jedno z nich zaczęły przekraczać tematy zawodowe. Stało się to za
pośrednictwem jednego z nich które do mnie skierowano:
-
Od kilkunastu tygodni stanowicie parę. Jak się czujesz teraz ze świadomością,
ze twój były parter jest tu dziś sam i nie towarzyszy mu twoja siostra?- Prawdę
mówiąc zdębiałam. W ogóle zapomniałam o obecności Bartosza a rewelacja o tym,
że na gali jest sam zbiła mnie z tropu. Bo jakoś nie sądziłam, że Dagmara
zrobiła to po to by uniknąć mojego towarzystwa. Coś się musiało stać.
-
To pytanie raczej nie na miejscu.- Odparł na pytanie dziennikarza Paweł, choć
wcale go o to nie prosiłam. Najwyraźniej dostrzegł moje zakłopotanie i konsternację.
Gdy zadający pytania facet z kamerzystą odszedł spytałam Fabisiaka cicho:
-
Sądzisz, że Bartek poważnie pokłócił się z moją siostrą?
-
Nie wiem: może. Ty znasz ich lepiej.- Nie potrafiłam zrozumieć co takiego
słyszę w jego odpowiedzi, ale nie spodobało mi się to. Miałam już go o to
zapytać gdy zjawiła się przed nami jakaś starsza zadbana kobieta. Na jej widok
Paweł gwałtownie przystanął.
-
Mogę cię na chwilę zostawić?- Spytał.- Wrócę do ciebie niedługo i wtedy może
uda nam się pogadać.
-
Okej.- Odpowiedziałam mu, bo nie wypadało mi się nie zgodzić. Nie chciałam mu
wytykać, że mieliśmy się przecież nie rozstawiać przez całe przyjęcie.
Najwyraźniej chciał porozmawiać z ową panią sam. No właśnie, kim była? Znałam ją, ale nie
mogłam sobie przypomnieć skąd. W końcu mnie olśniło. To była przecież ta żona
reżysera, która rozwiodła się z nim po tym jak Paweł upublicznił jego romans z
dużo młodszą od niego partnerką. I to o tej kobiecie krążyły plotki, że świeża rozwódka
szybko znalazła pocieszenie w ramionach jurnego Fabisiaka.
Chciałam
się roześmiać ze swoich myśli. Przecież ta kobieta była dobre dwadzieścia pięć
lat starsza od Pawła. Owszem, była atrakcyjna, ale mieściła się raczej w
kategorii innego pokolenia. Nie mogli mieć romansu. To czysta bzdura. Ale gdy
patrzyłam na nich popijając szampana nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że wyglądają
na bardzo zaprzyjaźnionych. Na dodatek potem gdy już miałam nadzieję, że się
rozstaną do Pawła podeszła kolejna osoba. Tym razem jakaś młoda, ładna
brunetka. Starsza z kobiet oddaliła się od nich zostawiając samych. Sądziłam,
że Paweł zaraz skończy z nią rozmawiać (tak samo jak z tą pierwszą) i do mnie
przyjdzie, ale mijało pięć minut i nic. Zaczęłam się irytować. Jak śmiał
rozmawiać i flirtować z innymi kobietami? A ja na dodatek obserwowałam go jak
jakaś psycholka.
Poczułam
zazdrość.
Nie
spodobało mi się to. Nie byłam zaborcza, tym bardziej że z Fabisiakiem nic mnie
nie łączyło. Tylko czy na pewno? Gdy patrzyłam jak z uśmiechem szepcze coś do
ucha młodej kobiecie coś mnie ściskało w żołądku.
I
nagle to do mnie dotarło. To już był przecież koniec naszego romansu: jego
warunki zostały dotrzymane, zarówno ja jak i Paweł odnieśliśmy z tego układu
wymierne korzyści. Dlaczego więc na samą myśl o tym w gardle stawała mi wielka
gula?
Nagle
w mojej głowie zapalił się kolejny sygnał ostrzegawczy. A raczej bił na alarm.
Tak jak kilka razy wcześniej gdy spaliśmy razem a ja obudziłam się w nocy z
zamiarem wtulenia się w jego ramię, gdy oskarżył mnie o to że wykorzystam
informacje o tym że Małgorzata nie jest jego matką lub gdy zamiast traktować
pocałunek jak grę wstępną chciałam nim wyrazić czułość. I przypomniałam sobie
naszą rozmowę, w której analizował moje postępowanie i fakt, że z nim sypiam.
Nie kochasz Bartosza.
To jedna opcja. Inna to taka, że
twój światopogląd może rozbić i zniszczyć ktoś taki jak ja kogo nazywasz
dupkiem.
Tyle,
że Paweł nie wziął pod uwagę czegoś jeszcze.
Bo
była jeszcze trzecia droga.
I
w końcu zrozumiałam przed czym tak bardzo ten alarm mnie ostrzegał.
Przed
zranieniem.
Przed
bólem.
Przed
nieodwzajemnioną miłością.
Bo
zgodnie z trzecią opcją sypiałam z Pawłem, bo coś do niego czułam.
Boże
jak to się stało, że zakochałam się w Fabisiaku?!
Głęboko
odetchnęłam z trudem starając się uspokoić. Nie byłam już wściekła, raczej
zrezygnowana i pełna niedowierzania. Nie, powiedziałam sobie w myślach. To
niemożliwe. Przecież to jest Paweł, wieczny żigolo, który choć nie był tak
płytki jak początkowo sądziłam to nie miał nic wspólnego ze statecznością i odpowiedzialnością
jaką ceniłam u swoich facetów. I był tak różny od Bartosza w którym też
przecież byłam zakochana. To nie mogło się stać. Po prostu nie mogło.
Czułam
się tak jakby uderzył we mnie piorun. Jeszcze raz spojrzałam na Pawła: akurat
jego partnerka roześmiała się z tego co mówi kładąc mu rękę na ramieniu. I już
wiedziałam, że nie mam się co łudzić. Tak, najwyraźniej się w nim zakochałam. A
on? A raczej co robił z tą kobietą? Dlaczego mnie zostawił samą?
Miałeś nadzieję, że zrobią nam
parę zdjęć razem co?
To też: w końcu nie chcę wyjść na
porzuconego.
A
więc to właśnie robił: pokazywał innym że niewiele dla niego znaczę by w oczach
prasy skończyć nasz romans z twarzą.
Musiałam
wyjść. Czułam, że jeśli zostanę w sali chwilę dłużej to się rozpłaczę. Musiałam
odetchnąć świeżym powietrzem. Musiałam się uspokoić i dojść z własnymi myślami
do ładu. I przede wszystkim musiałam przekonać się, że to wcale nie miłość. Co
najwyżej jakieś głupie zauroczenie.
-
Też nie najlepiej się bawisz?- Usłyszałam obok siebie męski głos. W pierwszej
chwili pomyślałam, że to Paweł; zupełnie irracjonalnie bo jeszcze chwilę
wcześniej widziałam go w środku. Nie mógłby więc tak szybko zmienić miejsca
pobytu.
-
Bartek?- Zdziwiłam się. On w tym czasie wstał z małej ławeczki znajdującej się
przy ścianie budynku.- Czemu nie jesteś w środku?
-
A ty?- Odpowiedział mi pytaniem.
-
Chciałam się przewietrzyć.
-
Ach tak.- Skwitował tylko. Nie wiedziałam dlaczego, ale czułam że on zdaje
sobie sprawę że skłamałam. I jaka była prawda. Totalny absurd, bo niby skąd?-
Może więc do ciebie dołączę i razem się przewietrzymy spacerując?- Nie,
chciałam odpowiedzieć. Nie mam ochoty na spacer z tobą. Chcę być teraz sama i
przekonać samą siebie, że to co czuję do Pawła to co najwyżej lekka tęsknota i
przywiązanie. W końcu bądź co bądź uprawialiśmy seks. Nie można nad tym przejść
do porządku dziennego. Ale o dziwo moje usta wypowiedziały coś innego:
-
Jasne, jeśli masz ochotę.- Podszedł do mnie dość blisko, ale zachowując
przyzwoitą odległość.
Przyjęcie
trwało już od dobrych trzech godzin, więc dziennikarze dość szybko się zmyli.
Pozostali tylko nieliczni i parę fotografów, więc nie bałam się spaceru przed
budynkiem sam na sam z Bartoszem. Poza tym nikt nie zwrócił uwagi na moje
zniknięcie. Inna sprawa, że jakoś w ogóle przestało mnie to obchodzić.
Przez
dobrych kilka minut spacerowaliśmy dookoła budynku wraz z wielkim ogrodem w
milczeniu aż znaleźliśmy się całkowicie poza zasięgiem lamp otaczających
budynek, dźwięków muzyki i gwaru pochodzącego z rozmów ludzi. Dziwiłam się sama
sobie, że w nawet nie próbuję przerwać tej ciszy co jeszcze kilka tygodnie temu
uczyniłabym tylko po to by jak najszybciej uwolnić się od towarzystwa Bartka.
To było bardzo nieoczekiwane odkrycie, tym bardziej że niosło za sobą następne.
Nie
kochałam go już. Byłam w stu procentach pewna, że odkochałam się w Kalinowskim.
Nawet już nie czułam do niego złości. Już raczej żal z powodu zmarnowanych
siedemnastu miesięcy znajomości. Jednocześnie sama świadomość tego przyniosła
mi chwilowy spokój. Jak mogłam marnować swoją energię przez ostatnie pół roku na
coś takiego jak nienawiść do niego?
-
A więc już znalazł sobie kogoś innego, prawda?- Wzdrygnęłam się z zaskoczenia
słysząc w końcu głos Bartosza.
-
Słucham?
-
Twój partner.- Dodał gwoli wyjaśnienia siadając obok mnie. Złożyłam usta w
ciup.
-
Jeśli masz na myśli Pawła to rozmawia z kimś kto do niego podszedł.- Siliłam się
na beztroski ton, choć wewnątrz płakałam zwinięta w kłębek. Nie chciałam jednak
ukazywać Bartoszowi jak bardzo jego słowa mnie ranią. Czy inni też tak to
odbierają? I czy Paweł robi to celowo chcąc by cały wielki świat widział, że to
on stracił mną zainteresowanie a nie ja nim?
-
Z tego co widziałem to tym kimś jest producentka nowego filmu w którym ma grać
już za kilka dni w Poznaniu. Wiedziałaś, że marzył o głównej roli policjanta?
Przyznał to w jednym z wywiadów.
-
I co z tego?- Zaatakowałam go zła, że za to co sugerował. Sądził, że Fabisiak
chce wkupić się w jej łaski po to by uzyskać upragnioną rolę. Że chciał
wykorzystać młodą producentkę do własnych korzyści. Tak jak robił to wcześniej.-
Przecież i tak nikt nie zmieni już obsady. Kręcą za tydzień.
-
Widocznie on ma nadzieję coś wskórać u kogoś z samej góry. Zawsze był ambitny.
-
Może porozmawiasz na ten temat z nim, co? I wtedy będzie mógł się bronić. A
poza tym to nie on do niej podszedł, a ona do niego.
-
Przepraszam, nie chciałem cię atakować. Chodziło mi tylko o to, że…
-…doskonale
wiem o co ci chodziło.- A poza tym to może pomówimy o tobie? Jakoś nie widzę tutaj
Dagmary.- O dziwo nie rozwścieczyłam go, na jego twarzy pojawił się za to smutny
uśmiech.
-
Pokłóciliśmy się. I to dość poważnie. Pewnie jesteś zadowolona.- Choć jeszcze
chwilę temu przysięgłabym, że tak będzie teraz o dziwo nie czułam żadnej
satysfakcji. Raczej zrobiło mi się przykro.
-
Nie chciała przyjść tutaj bojąc się spotkania ze mną?- Spytałam cicho.
-
Nie. Sądzę, że miało to coś wspólnego z decyzją o tym byśmy dali sobie czas.
-
Co? Rozstaliście się?
-
Można tak chyba powiedzieć. Choć właściwie Dagmara nadal u mnie mieszka, a
przynajmniej do czasu następnego pokazu mody na który wyjeżdża do Paryża w
przyszłym tygodniu. Tyle, że jako lokatorka.
-
Ale dlaczego?- Zapytałam z konsternacją. Szybko mnie jednak olśniło. W końcu
doskonale zdążyłam poznać charakter swojej jedynej siostry przez te wszystkie
lata. I to jak pytała mnie kiedyś o to co może zrobić bym jej wybaczyła.
Czy…czy
naprawdę mam się z nim rozstać? Wtedy mi wybaczysz?
-
Przeze mnie tak? Boże, jasne że tak.
-
Nie. To znaczy nie tylko.- Bartosz westchnął ciężko. Potem zaśmiał się krótko.-
Chyba ma to związek z nowym fotografem którego poznała podczas jednej z sesji.
-
Nie, nie chcesz chyba powiedzieć że cię zdradza? Dagmara by tego nie zrobiła. Przecież
jesteście zaręczeni!
-
A więc jej bronisz.- Kalinowski spojrzał na mnie smutno.- To mnie uspokaja, być
może rzeczywiście nic między nimi nie ma.
-
Więc to ona chciała przerwy?
-
Tak. Tłumaczy się tym całym szumem wokół naszego trójkąta jak to nazywa prasa.
Poza tym ktoś pokazał jej fragment nagrania w którym się całujemy.
-
Co? Nie ma żadnego nagrania. To…
-…miałem
na myśli tę scenę z planu gdy Laura uwodzi Cezarego.
-
Przecież to bzdura.- Uspokoiłam się.- Nie wyjaśniłeś Dadze, że to było tylko zagrane?
Że reżyser wpadł na głupi pomysł romansu między granymi przez nas postaciami? I
kto w ogóle mógł w ten sposób spreparować ten moment filmu?
-
Tak, wyjaśniłem jej to. Tyle, że ona uważa iż widać na nim nadmierny entuzjazm
z mojej strony. Że… chciałem cię pocałować i celowo przedłużyłem pocałunek.- Na
moment poczułam zakłopotanie przypominając sobie tę scenę którą kręciliśmy.
Tak, Bartosz ewidentnie się wówczas pogubił. Ale to przecież było tak dawno…
-
Nie wyjaśniłeś jej, że wcale tak nie było?
-
Dobrze wiesz, że było.- Nie chciałam tego słyszeć. Nie chciałam by okazało się,
że jednak nadal mnie kocha choć paradoksalnie jeszcze 3 miesiące temu nic
bardziej by mnie nie uszczęśliwiło. Teraz jednak poczułam złość na niego za to,
że zabawił się moją siostrą. Zupełnie irracjonalne, bo przecież do tej pory
uważałam ją za zło tego świata. Zaraz po Bartoszu.- Usiądziemy na tej ławce?- Z
tego wszystkiego nawet nie zauważyłam jak okrążyliśmy cały budynek dookoła
stając w miejscu w którym rozpoczęliśmy nasz spacer.
-
Bartek ja nie sądzę byśmy…
-…nie
kocham cię jeśli tego się właśnie boisz.- Przerwał mi z łagodnością którą
dobrze u niego znałam. Poczułam się głupio, że tak łatwo przejrzał moje myśli.-
To znaczy nie tak jak powinienem kochać kobietę, bo tą miłością darzę twoją
siostrę. Ale nadal mam dla ciebie wiele ciepłych uczuć. I czasami brakuje
twojego sarkastycznego poczucia humoru.- Uśmiechnął się do mnie, a ja poczułam
wstyd.
-
A mnie twojej rozwagi. I przede wszystkim spokoju. Cierpliwości.
-
O tak, tej zawsze ci brakowało. Nie masz pojęcia o myśleniu strategicznym.
-
Po uważam, że trzeba żyć chwilą. Strategia przydaje się na wojnie.
-
W życiu też.- Uśmiechnęliśmy się do siebie. Na moment zaległa chwila ciszy.
Spoważniałam.
-
Przepraszam.- Wyszeptałam w końcu.
-
Za co?
-
Za wszystko. Za to jak potraktowałam cię zaraz po naszym rozstaniu gdy wybrałeś
Dagmarę, za to jak traktowałam cię na planie, za to że odmawiałam prób
nawiązania przyjaznych kontaktów. Teraz wiem jakie to było dziecinne.- Mówiłam
cicho, ze wzrokiem utkwionym na jednej z desek ławki. Nie było mi łatwo to
robić. Szczególnie teraz gdy spojrzałam na swoje zachowanie z perspektywy
czasu.- Zachowałam się bardzo niedojrzale i dziecinnie. Chociaż nie, to
zdecydowanie eufemizmy. Moje zachowanie było po stokroć żałosne. Zwłaszcza na
planie. I cała ta złość na ciebie, moją siostrę, cały świat…wiem, że to mnie
nie usprawiedliwia, ale chcę byś wiedział że żałuję. I może gdyby to nie była
Dagmara to…to zachowałabym się inaczej.
-
Dlaczego?
-
Dlaczego?- Uśmiechnęłam się pod nosem.- Bo zawsze starałam się to przed tobą
ukryć. Swoją zazdrość o siostrę która wydawała mi się być dwa razy więcej warta
ode mnie i tysiąc razy bardziej godna miłości. Zazdrościłam jej urody, dobroci
która nie była wymuszona czy sztuczna, pogody ducha. Ja zawsze widziałam
szklankę do połowy pustą.
-
Naprawdę byłaś o nią zazdrosna? Przecież to głupie.
-
Tak. Teraz to widzę: w końcu nigdy jej nie dorównam, ale…
-…nie
to miałem na myśli. Chodziło mi o to, że ty też jesteś wartościowym
człowiekiem. Też masz wiele zalet które w tobie podziwiam; zwłaszcza chart
ducha i dużo zdrowego rozsądku. Pamiętasz jak zawsze żartowałem, że nie ważne
co cię spotka i tak się podniesiesz? Taka właśnie jesteś. Samowystarczalna,
sarkastyczna, zdystansowana. A co do urody to może i bardzo różnisz się od
Dagmary, ale mimo wszystko jesteś piękna. Tyle, że nie w tak banalny sposób.
-
Odkąd to stałeś się takim pochlebcą?
-
Wiedziałem, że to powiesz. To następna z twoich cech. Nigdy nie umiałaś
przyjmować komplementów.- Roześmieliśmy się. Tym razem oboje. Odruchowo
spojrzeliśmy sobie w oczy. Potem Bartosz nakrył moją dłoń swoją. Spoważniał.-
To co, przyjaciele?- Zwlekałam z odpowiedzią. Nie dlatego, że się wahałam;
wręcz przeciwnie. Po prostu wstyd i poczucie winy zżerały mnie od środka. Jak
on może mieć w stosunku do mnie tyle empatii? Po tym jak go traktowałam? Po tym
co mu właśnie wyznałam? Po tym jak okazało się, że jego związek z Dagmarą wisi
na włosku? Byłam przecież prawdziwą suką.- Masz rację, trochę się z tym
pospieszyłem.
-
Wcale nie. Jasne, że tak. Chcę być twoją przyjaciółką.- Odpowiedziałam mu po
tym jak nieopatrznie zinterpretował moje milczenie.- Po prostu jest mi głupio.- Wyznałam mu prawdę.
-
Niepotrzebnie. Ja o nic cię nie obwiniam. Wręcz przeciwnie: biorąc pod uwagę
okoliczności szybko się z tego podniosłaś.
-
Nie rozumiesz. Ja wcale nie byłam w tobie zakochana. Przez tyle czasu uważałam,
że kocham cię nieprzytomnie, że nie potrafię poradzić sobie bez ciebie, że
jesteś dla mnie tym jedynym albo jak to mówią pasującym kawałkiem pomarańczy.
Byłeś ideałem na który nie zasłużyłam, ostoją której mogłam ufać, kimś kto
pomoże i naprawić swój charakter. Chciałam z tobą być, a jednocześnie czułam się
od ciebie gorsza. Jakbym nigdy na ciebie nie zasługiwała. Myślę, że to w
głównej mierze spowodowało że pomyliłam tę fascynację z miłością. Może i
zrozumiałabym to wcześniej gdybyś porzucił mnie dla jakiejś innej dziewczyny.
Mogłaby być nawet ładniejsza, mądrzejsza i z naszej branży ale nie byłaby
Dagmarą: siostrą o którą w skrytości ducha byłam zazdrosna. Naturalnie nie
obwiniam cię o to. Po prostu mówię jak było. A tak…w połączeniu z moimi
kompleksami, wrednym charakterkiem i ciętym językiem poczułam wściekłość i
rozgoryczenie, atakując ją i ciebie. Czułam się oszukana gdy usłyszałam o
waszych zaręczynach zaledwie po ponad czterech miesiącach związku a potem
wspólnym mieszkaniu. Mnie nigdy nawet nie napomknąłeś o wspólnej przyszłości
choć spotykaliśmy się znacznie dłużej. Dlatego wmawiałam sobie, że dwie osoby
które najbardziej kochałam zniszczyły mi życie, że nigdy nie będę potrafiła o
tobie zapomnieć a Dagmarze wybaczyć. Chciałam byście cierpieli tak jak ja.
-
Wiedziałem o tym, Agata. Nie musisz się przede mną tłumaczyć. Przykro mi tylko,
że w swojej zemście posłużyłaś się Fabisiakiem w rezultacie wyrządzając krzywdę
sobie.
-
Nie chcę o nim…o tym rozmawiać.
-
Zgodziliśmy się być przyjaciółmi, prawda?
-
Tak, ale ty tego nie zrozumiesz. Nie znosisz go.
-
A dziwisz mi się? Po tym jak cię potraktował? Jak wykorzystywał twój stan choć
wiedział jak cierpisz? To sto razy gorsze od zwykłego wykorzystywania kobiet.
-
On wcale mnie nie wykorzystał. Ja sama tego chciałam by się na tobie odegrać i
pokazać że już o tobie zapomniałam.
-
Tak właśnie sądziłem. Przepraszam, że wplątałem cię w to bagno.
-
Nie. To znaczy tak, ale to nie jest tak jak myślisz. To nie było żadne bagno.
-
Skąd wiesz co myślę?
-
Bo już to powiedziałeś. Myślisz, że skorzystał z okazji kpiąc z mojego
nieszczęścia. Ale wcale tak nie było. On okazał mi dużo dobroci i zrozumienia. A
przede wszystkim powstrzymał się od litości której nienawidziłam a wszyscy
mieli jej dla mnie pod dostatkiem. I to ja zaproponowałam mu związek, który w
zasadzie nie miał być prawdziwym związkiem. Mieliśmy tylko udawać z Pawłem parę by skandal z moim i twoim
udziałem zastąpił nowy. By nie postrzegano mnie jako biednej ofiary nad którą
trzeba się litować.
-
Ale potem to się zmieniło.
-
Tak, ale z mojej inicjatywy. I był ze mną od samego początku uczciwy: wyznał że
zależy mu tylko na rozgłosie i że nasz romans się skończy. To było uczciwe.
Gdyby
nie on to nie poradziłabym sobie chyba z tą całą sytuacją.
-
A teraz sobie poradzisz? Przecież jest jeszcze gorzej niż było.
-
Będę musiała.
-
I dasz radę? Przecież go kochasz.
-
Wcale nie.- Choć wypowiedź Bartosza miała charakter twierdzenia to mimo to i
tak czułam się w obowiązku zaprzeczyć. A raczej skłamać.
-
Nie wypieraj się: widziałem jak na niego patrzysz. To spojrzenie zakochanej
kobiety choć nie rozumiem jakim cudem to się mogło stać. Paweł jest co prawda
przystojny, ale ty zawsze mówiłaś że przystojniacy to bezczelni aroganci. Że
powierzchowność to kwestia przypadku i genów.
-
On nie jest taki jak wszyscy myślą.
-
Doprawdy? Nie jest? Przecież nawet kilkanaście minut temu flirtował z kobietą
która może mu zapewnić wymarzony angaż. Widziałem go, bo wyszedłem z gali niedługo
przed tobą. A wcześniej? Ta kobieta mogłaby być praktycznie jego matką a on
miał z nią romans.
-
Nie wiemy tego na pewno, prasa lubi przesadzać.
Poza tym nawet jeśli to już przeszłość.
-
Jesteś naiwna.- Odrzekł mi. Ale powiedział to w jakiś dobroduszny sposób który
spowodował pojawienie się w moich oczach łez. Czy miał rację? Czy moja miłość
do Pawła Fabisiaka mogła być aż tak beznadziejna? Nie, to nie mogła być prawda.
Ale jednocześnie jakaś część mnie wiedziała, że tylko się oszukuję.
-
Wcale nie.- Zaprzeczyłam.- Nikt go nie zna, tak jak ja. On nie jest płytkim
flirciarzem. On też dużo w życiu przeszedł. I pomaga ludziom którym nie musi.
Pocieszał mnie i znosił moje humory choć mnie samej jest ciężko wówczas
wytrzymać. Potrafi być bezinteresowny i cierpi tak samo jak ty czy ja zmagając
się z własnymi demonami.
-
Agata, wiesz co teraz próbujesz robić? Próbujesz go usprawiedliwiać.
Idealizujesz i tłumaczysz jego wady błędnymi przesłankami, bierzesz coś czego
nie ma za przejaw dobroci czy altruizmu.
-
Nie. Wiem, że tak nie jest. Poznałam go w czasie tych kilkunastu tygodni jak
nigdy wcześniej. Nie jest płytkim rozrywkowym facetem.
-
Nawet jeśli to nie rozwiązuje to twojego problemu, prawda?
-
Jakiego?
-
Nie kocha cię.- Poczułam się tak jakbym dostała pięścią w brzuch. Przez dobre
kilka sekund nie mogłam złapać wdechu więc otworzyłam usta próbując sobie pomóc
tą drogą. Bartosz miał rację: Paweł wielokrotnie podkreślał, że monogamia nie
jest dla niego, że po co ograniczać się jedną kobietą skoro istnieją tysiące…
Ale z kolei ja twierdziłam, że nie umiem żyć bez Bartosza i że nie pokocham
Fabisiaka. A stało się inaczej. Może więc jest cień nadziei? Może on też
zmienił zdanie? Tyle, że sama w to nie wierzyłam.- Przykro mi. To najbardziej
banalne słowa, które nie oddają niczego ale mimo to muszę je powiedzieć. I chcę
byś wiedziała, że pomimo tego co przeszliśmy razem to możesz na mnie liczyć w
każdej sytuacji.
-
Dziękuję.- Odpowiedziałam. A potem poczułam dotyk dłoni Bartosza na mojej
twarzy jak ściera mi zbłąkaną łzę. Sama nie wiem które z nas przysunęło się
pierwsze. Faktem było, że poczułam jak ramiona Bartka mnie obejmują w geście
pocieszenia. Wtuliłam się w jego ramię czując się bezpiecznie, ale bez żadnego
erotycznego napięcia. To było bardzo miłe i kojące. Tyle, że oprócz ramion
Kalinowskiego poczułam coś jeszcze.
Błysk flesza.
Cześć :) Czytam Twojego bloga od jakiegoś czasu ale dopiero po tym rozdziale postanowiłam napisać po raz pierwszy. Bardzo podoba mi się to opowiadanie, jest inne od historii Agi i Krzyśka. Popłakałam sie przy tej części, tak mi szkoda Agaty. Mam nadzieje że jakoś jej się ułoży. Mam pytanie, dużo jeszcze czesci przewidujesz? Pozdrawiam Iga :)
OdpowiedzUsuńSama jeszcze dokładnie nie wiem, ale na pewno nie będzie to tak obszerne opowiadanie jak Niepamięć czy Cienie... Na razie nie chce ci zdradzać konkretnej liczby bo sama jej nie znam, ale na pewno nie więcej niż 10. Początkowo chciałam znacznie je rozszerzyć ale chyba wartka akcja nadrabia nieco mniej szczegółowymi opisami i dialogami także zmieniłam konwencje.Dlatego z racji tego tego faktu nie zamierzam dużo motać miedzy Agatą a Pawłem
UsuńO Boziu ! Musisz dodać jutro nowy rozdział bo normalnie nie wytrzymam . Mam nadzieję , że Paweł nie okaże się dupkiem i może jednak ją kocha ? Nie spodziewałam się takiej sytuacji z Bartkiem ale to w sumie dobrze , że się pogodzili , teraz tylko rozmowa z Dagmarą , noi dziennikarze będą na pewno tworzyć niestworzonehistorie przez te zdjęcia
OdpowiedzUsuńNie, raczej nie dam rady bo juz bolą mnie oczy od wpatrywania sie w ekran monitora :)Ale obiecuję że jeszcze przed balem sylwestrowym uda mi się jutro cos wstawić.
UsuńPozdrawiam
w takim razie czekam z niecierpliwością <3 <3
UsuńO, kurdę to się zacznie teraz wszystko dziać.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Agata jakos wybrnie z tej całej sytaucji.
Rozdzał super.
Pozdrawiam
Ania
Ale rewelacja teraz to się dopiero poplącze
OdpowiedzUsuńNiech Paweł ogarnie cztery litery i nie zachowuje się jak palant.
OdpowiedzUsuńA rozdział super
Cudownie piszesz. Uwielbiam gdy tworzysz coś świeżego, zupełnie nowego, a to opowiadanie wybitnie przypadło mi do gustu. Nie komentuję często, nie wiem czy już komentowałam, ale jestem i czytam. Pozdrawiam, Magda ;)
OdpowiedzUsuńCzytam twoje opowiadania od początku jeszcze kiedy były na innej stronie i to jest chyba mój 3 komentarz odkąd czytam. Twoje opowiadania są świetne nie mogę się doczekać co dalej z Pawłem i Liszką :*
OdpowiedzUsuńSuper Super Super! Już czuje jakie ploteczki rozpuszczą dziennikarze. Uwielbiam Cię i Twoją twórczość. Udanego balu i aby Nowy Rok był lepszy od poprzedniego.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Justyna