- Zatrudniłaś już nową menadżerkę?-
Spytał mnie Fabisiak następnego dnia rano gdy spakowani jechaliśmy w taksówce
drogą powrotną.
- Nie.- Odparłam mu.
- I nie masz zamiaru tego robić? Minęło
już chyba trochę czasu.
- Nie wiem, może sama pokieruję swoją
karierą? Albo zrobię sobie krótki odpoczynek?
- Wypadniesz przez to z rynku.
- Trudno, zarobiłam już tyle że przy
racjonalnym wydawaniu powinno mi starczyć do końca życia.
- Nie sądzę. Emerytury w naszym kraju są
dość skąpe.
- Więc będę musiała znaleźć sobie
bogatego gacha.
- Nie wiem czy cię wtedy którykolwiek
będzie chciał.
- Nie jeden głupi jest na świecie. A
potrafię być miła.
- Szkoda, że ja tego nie doświadczyłem.- W odpowiedzi posłałam mu tak znaczące spojrzenie, że aż się roześmiał.
Po szalonym weekendzie i części
poniedziałku, powrót na plan we wtorkowy poranek raczej nie napawał mnie
radością. Jedyna pociecha w tym, że Paweł też miał tam być. To była moja jedyna
motywacja. Z utęsknieniem więc wyczekiwałam każdego dnia i każdej przerwy którą
moglibyśmy wykorzystać do dawania sobie i czerpania przyjemności. Starałam się
przy tym ignorować pełne wyrzutu spojrzenie Moniki, która nie akceptowała tego
co robię z Fabisiakiem. Robiłam co chciałam. Bo przecież za trzy tygodnie mój
romans miał się skończyć. Musiałam więc używać Pawła ile tylko się da.
Jednak któregoś dnia, na początku
kolejnego tygodnia gdy reżyser zapowiedział na planie przerwę, gdy szłam do
garderoby swojego kochanka (jej, jak to brzmi, prawda?) zauważyłam coś
dziwnego. Wychodził stamtąd Bartosz. Minę miał nietęgą: właściwie mogłabym
pokusić się o stwierdzenie, że był zły. Świadczył o tym fakt, że nawet mnie nie
zauważył tylko minął bez słowa.
- Co on tu robił?- Spytałam na wstępie
Pawła bezpardonowo naciskając klamkę u drzwi nie zawracając sobie głowy
pukaniem tak jak on to robił.
- Nie wiem. Chyba pomylił pokój.-
Uśmiechnął się do mnie wzruszając ramionami w geście beztroski.
- Przestań błaznować. Czego chciał?
- Tak sobie pogadaliśmy jak mężczyzna z
mężczyzną.
- Gadaj albo dziś zapomnisz o seksie.
- Okej.- Odparł tak szybko, że z trudem
stłumiłam uśmiech cisnący mi się na usta.- To dotyczyło ciebie.
- Już się domyśliłam. A czego
konkretnie?
- To ci się nie spodoba.
- Ja o tym zdecyduję. Gadaj.
- No więc…powiedział, że tylko mnie
wykorzystujesz. A może że to ja cię wykorzystuję? Chyba tak.
- To nic nowego.- Uspokoiłam się.
- Bo było coś jeszcze.
- Co?
- Powiedział, że o nim nie zapomniałaś.
No i że był jedynym któremu pozwalałaś na wszystko.
- Jakie wszystko?
- No wiesz, w łóżku. Seks oralny, te
sprawy.
- Co za śmieć. Nigdy nawet nie zrobiłam
mu laski!- Wkurzyłam się. Dlatego dopiero po chwili zorientowałam się, że Paweł
się ze mnie śmieje.- Ty…zmyśliłeś to wszystko, tak? Ale z ciebie gnida.
- Spokojnie. Ale trochę uspokoiło mnie
to, że ukochany Bartuś nie miał większych przywilejów niż ja.- Posłałam mu
jadowite spojrzenie.- Choć to twoje podejście do seksu jest trochę takie
klasyczne.
- Co?
- Ilu miałaś do tej partnerów do łóżka?
- Uważasz więc, że jestem zbyt
pruderyjna?
- Nie o to pytałem.
- Po co ci ta informacja?
- Chcę sprawdzić czy moja teoria jest
prawdziwa. No więc?
- Podziel liczbę swoich wszystkich
panienek na pięć do potęgi drugiej razy dwa silna.- Odwarknęłam.
- Może coś łatwiejszego? Z matmy nigdy
nie byłem najlepszy.
- A co cię to obchodzi?
- Zwykła ciekawość.- Ciężko westchnęłam
zauważając w jego wzroku ośli upór. Wiedziałam więc, że w przyszłości będzie
drążył tę kwestię jeśli nie odpowiem mu dzisiaj.
- Kilku. Chodziłam z kilkoma facetami.
Ale spałam tylko z dwoma.
- Serio mówisz? Więc Bartek był jedyny
oprócz mnie?
- Nie, nie liczyłam ciebie.- Parsknęłam
śmiechem z trudem mu odpowiadając. Bo wyglądał co najmniej tak jakbym
powiedziała mu, że byłam dziewicą zanim go poznałam.
- Serio mówisz? Masz prawie trzydziestkę
i uprawiałaś seks z trzema facetami?
- Hej, nie skończyłam jeszcze dwudziestu
dziewięciu.
- To zaokrąglenie.
- Skoro już wiem jakie to retro to do
trzydziestki nadrobię zaległości.- Dodałam kwaśno.
- Nie, nie: nie chodziło mi o to, że to
coś wstydliwego ale…Po prostu…Wow, jestem w prawdziwym szoku.
- Jak dałam radę wytrzymać?
- Raczej jak odpędzałaś się od facetów.
- Cóż za pochlebstwo z twoich ust.
- Żadne pochlebstwo. Po prostu wielu
ludzi traktuje nas nie jak aktorów, ale jak jakieś pieprzone gwiazdki
kolekcjonując włosy, zużyte prezerwatywy czy autografy.
- Prezerwatywy?
- Tak tylko powiedziałem. A wracając do
tematu: więc jak udało ci się to zrobić?
- Po prostu nie miałam zbyt dużych
potrzeb.- Odpowiedziałam szczerze i zupełnie odruchowo. Dlatego zaskoczył mnie
wybuch śmiechu.
- Ty małe potrzeby? Kobieto jeszcze
trochę i mnie wykończysz.
- Z tobą to co innego. Poza tym to tylko
tymczasowe, więc muszę korzystać ile się da. Tak więc możemy już skończyć gadać?
Chyba właśnie uaktywnia się moja potrzeba.
- Zawsze do usług.- Odpowiedział mi
szarmancko podchodząc do mnie leniwym krokiem. Przekręciłam zamek w garderobie
na klucz. Potem wpił się w moje wargi unosząc mi ręce do góry i krępując je
własnymi dłońmi. Moje pożądanie się wzmogło. Czułam się bezbronna gdy
zachłannie pieścił językiem wnętrze moich ust i napierał swoim twardym ciałem
na moje. I o dziwo to uczucie bardzo mi się spodobało. Mogłam zaprzeczać ile
chciałam, ale uwielbiałam jego dominację
w seksie.
- Kto był pierwszy?
- Słucham?
- Skoro nie było nikogo innego oprócz
mnie i Bartka wyciągnąłem logiczny wniosek, że straciłaś dziewictwo z jakimś
dupkiem, który cię wykorzystał i zostawił. Nie przypominam sobie o żadnym
skandalu z twoim udziałem: po za tym rozgrywającym się teraz, więc wnoszę że
stało się to dość dawno temu.
- Jej, naprawdę cię to obchodzi?- Mogłam
przewidzieć, że nie tak łatwo odpuści.
- Nawet bardzo.
- A mnie obchodzi teraz co innego.-
Niemal zamruczałam mu do ucha. Zadrżał,
a ja się roześmiałam.
- Migasz się od tematu, Liszka.
- Więc skończ to przesłuchanie.
- Masz rację, mam ciekawsze zajęcie.
Powiesz mi później.
- Jasne.- Odpowiedziałam, choć nie
miałam zamiaru tego robić. Ale gdy skończyliśmy uprawiać seks, ten temat znów wypłynął.
Na odczepnego opowiedziałam mu więc wszystko.
- Nazywał się Robert. Robert Maciejczak
i poznałam go jeszcze w szkole średniej.
- Nie pochodził z naszej branży albo
świata show-biznesu? Nie kojarzę nazwiska.
- I pewnie słusznie, bo nie był żadnym
celebrytą tylko sprzedawcą frytek w Mc Donaldzie. Chociaż teraz już pewnie
skończył te swoje studia i ochronę środowiska. Może nawet jest kimś, nie mam
pojęcia.
- Jak go poznałaś?
- Zwyczajnie, poprzez koleżanki na
jakiejś domówce. Był kolegą starszego brata jakiejś mojej znajomej. Wtedy mama
jeszcze nie znała Kochlika i żyłyśmy sobie we trójkę z Dagmarą raczej
spokojnie. Dopiero później staliśmy się rodziną prezentera na poziomie.
- Ile miałaś wtedy lat?
- Osiemnaście.
- Byłaś dość młoda.
- Tak. I głupia. I naiwna. I zakochana
jak idiotka.- Uśmiechnęłam się z lubością wtulając w gołą klatkę piersiową
Fabisiaka.- Wydawał mi się taki tajemniczy, pełen energii i nie taki nudny jak
nudni licealiści dla których szczytem podniety jest schlanie się na imprezie do
nieprzytomności. Robert uwielbiał adrenalinę, szybką jazdę na motorze, robienie
ryzykownych rzeczy. Nie prawił słodkich słówek jak typowi faceci tylko żądał
tego co chciał. Teraz brzmi to nieco żałośnie, ale dawniej mi się podobało. I
bardzo imponowało.
- I podobało ci się także to, że wybrał
ciebie a nie prześliczną, przeidealną Dagmarę.- Dodał po raz kolejny
udowadniając jak doskonale potrafi mnie rozgryźć .
- Tak. Chyba to był główny motyw
napędzający moje zadurzenie. Zwrócił uwagę na mnie: teraz widzę że to dlatego
sądziłam że go kocham. Z głupiej wdzięczności. I to pewnie dlatego wskoczyłam
mu do łóżka w dwa miesiące po naszej znajomości.
- Nie chcę nic mówić, ale to nie jest
jakiś skandalicznie długi okres.
- Może dla ciebie i nie, ale dla dziewiczej
mnie i owszem. Dla mnie moment utraty dziewictwa to było coś szczególnego, choć
niezbyt przyjemnego. Potem spotykaliśmy się jeszcze przez następne dwa miesiące
przy czym głównie wieczorami uprawiając seks. Zaczął mieć dla mnie coraz mniej
czasu…jej, to naprawdę żałosne nie?
- Wcale nie. Mów dalej.
- No więc, jak się zapewne domyślasz
chodziło mu tylko o to. A że dla mnie to była prawdziwa nowość oddawałam się
nieznanej dotąd przyjemności z pasją. Nawet za bardzo. Któregoś dnia, gdy
byliśmy razem na wycieczce okazało się, że zabrał ze sobą kumpli. Urządziłam mu
niezłą awanturę, bo już wtedy zaczęło mi się to wszystko coraz mniej podobać
dlatego sądziłam, że romantyczny wyjazd we dwoje zmieni między nami tę
sytuację. W drodze, gdy zatrzymaliśmy się w jakiejś restauracji poszłam
najpierw do łazienki. Potem wróciłam na salę blisko zajmowanego przez nas
stolika, ale oni mnie nie zauważyli, bo siedzieli odkręcenie plecami.
Usłyszałam więc jak jeden z jego kolegów pyta go czemu wytrzymuje z taką
furiatką jak ja. A Robcio ze śmiechem odparł, że jestem świetna w łóżku. I że
już dzisiejszego ranka zrobiłam mu taką laskę jakiej nie robiła dotąd żadna
dziewczyna. Zaczął przy tym wdawać się w tak niepotrzebne szczegóły, że zrobiło
mi się niedobrze od samego słuchania. Poczułam się jak jakaś dziwk…pani która
usługiwała mu w ten sposób. A on się z tego śmiał; zresztą jego koledzy też. Zbliżyłam
się więc do stolika wylewając na nich całą butelkę wina zanim kelner nie zaczął
interweniować. Oznajmiłam Robertowi, że to koniec a on wykrzyczał mi że
powinnam być mu wdzięczna, bo z moim charakterkiem i raczej przeciętną urodą
nie mogę liczyć na nic lepszego. I że miał ochotę na moją siostrę od samego
początku, ale wiedział, że ona kompletnie by go olała dlatego nawet nie
próbował. Oto cała historia.
- Co za prostak. To dlatego zniechęcił
cię do seksu oralnego?
- Jej mówisz o tym jakby ktoś mnie brutalnie zgwałcił a ja miała po tym jakąś
traumę. Po prostu tego nie lubię i już; nie dopisuj sobie jakiejś historii. Ja nie pytam czy to, że sypiasz z tak wieloma kobietami jest związana z twoim nieszczęśliwym dzieciństwem albo molestowaniem przez wujka.
- Może i tak, ale został ci jakiś uraz.- Odpowiedział mi ignorując sarkastyczny komentarz, który wygłosiłam na końcu.-
Bo od tego się wszystko zaczęło, prawda?
- Po części tak.- Przyznałam w końcu z ciężkim westchnieniem. Zrozumiałam, że na nic zdadzą się próby odwleczenia, ucieczka w ironię czy granie na zwłokę. On był autentycznie zaciekawiony moją motywacją i podchodził do niej jak do jakiegoś filozoficznego problemu.- Ale poza tym raczej nie
sprawiało mi to specjalnej radości.- Dodałam.
- Przecież ten cały Robert był twoim
pierwszym facetem. To jasne, że nie miałaś żadnego doświadczenia.
- Może tak, a może nie. I nawet nie
próbuj mi perswadować bym się przemogła lecząc swoje obawy i uprzedzenia, bo
nic z tego.
- Nawet nie zamierzałem. Seks z tobą w
wersji klasycznej spokojnie i wystarcza. A nawet aż zanadto. Poza tym ja nie
mam do tego żadnego urazu.- Paweł cmoknął mnie w policzek, a potem w usta.
Zaczęłam poddawać się tej pieszczocie a jego głowa zaczęła zjeżdżać coraz niżej
aż na mój brzuch. Roześmiałam się.
- Paweł!
- No co? Mówiłem, że nie mam żadnego
urazu.- Gdy zaczął się ze mną kochać w ten nieco mniej konwencjonalny sposób
zapomniałam o całym świecie. Jak zwykle zresztą. A potem niechętnie wróciliśmy
na plan.
Właściwie, co mnie bardzo zdziwiło,
reżyser czy producent poza początkiem (gdy jeszcze wszystko było raczej udawane niż prawdziwe) w ogóle nie rozmawiali ze mną czy z Fabisiakiem na temat
naszego związku. Najwyraźniej uznali, że skoro wywiązujemy się ze swoich
obowiązków to będą przymykać oko na to romansowanie na planie filmowym. Albo
tak jak sugerowały gazety wierzyli, że tylko z Pawłem udajemy dla naszych
własnych celów. Bądź co bądź to była dobra sytuacja. Choć czasem spojrzenia
niektórych aktorów czy głupie uwagi mnie denerwowały. Na szczęście do tej pory
zdarzyło się to tylko kilkakrotnie i służyły raczej wybadaniu czy sypiamy razem z Fabisiakiem czy jednak nie.
Któregoś dnia, gdy skończyliśmy trochę
wcześniej pracę zaskoczyło mnie gdy Paweł zaprosił mnie do swojego domu.
Odparł, że to w ramach odwdzięczenia się za moją opiekę kilkanaście dni temu
gdy psiknęłam mu gazem pieprzowym w oczy. Miałam się nie zgodzić, ale w sumie
ciekawiło mnie jak mieszka. Ale i tak nie mogłam powstrzymać się od
złośliwości:
- Co, zaczęło denerwować cię, że gazety
uważają nasz romans za kłamstwo i chciałeś żeby dziennikarze zobaczyli nas
razem, co?
- Jej, zawsze wietrzysz gdzieś podstęp?
Po prostu ci się rewanżuję. Ale mogę cię odwieść do domu jeśli chcesz.
- Nie, dziękuję; teraz już się nie
wymigasz. Choć co miałeś na myśli mówiąc o tym rewanżu? Chyba nie potraktujesz
mnie gazem pieprzowym, co?- Roześmiał się.
-Nie, przyszykowałem już rozżarzone
węgle i naostrzyłem noże.
- Bardzo zabawne.- Parsknęłam. A potem
przyłączyłam się do jego śmiechu.
Dalszą drogę pokonaliśmy już w
milczeniu, które o dziwo teraz mi nie przeszkadzało: zwykle było dla mnie
kłopotliwe, ale w towarzystwie Pawła nie musiałam starać się udawać
błyskotliwej rozmówczyni. Dopiero gdy się zatrzymaliśmy pod ładnym mieszkaniem
wysiadłam z samochodu. Rozejrzałam się dookoła.
- Dość małe jak na ciebie.- Zauważyłam.
- Nie mam kompleksu wielkości jak
niektórzy.- Odparł mi z błyskiem w oku.
- Ja też go nie mam. Ale lubię
przestrzeń.
- Okej, wejdźmy już do środka. Dziś jest
trochę chłodno.
- Nie masz ochroniarzy?
- Nie, zatrudniam ich tylko okresowo gdy
reporterzy zaczynają być za bardzo kłopotliwi.
- Czyli prawie zawsze, bo słyniesz z
licznych skandali.
- No dobra, więc gdy szykują się
większe. Jak widzisz teraz jest tu pusto. Dlatego sam umiem się obronić.
- Akurat. Nie umiałeś tego zrobić nawet
przede mną.
- Gdybym wiedział, że masz gaz wcale bym
do ciebie nie podchodził. Poza tym możemy zapomnieć o tym żałosnymi incydencie?
- Dlaczego? Nigdy nie zapomnę jak
wyszedłeś na idiotę. Gdybym mogła uwieczniłabym to na taśmie.
Weszliśmy do środka. Tak jak się
spodziewałam mieszkanie, choć dość małe urządzone było bardzo nowocześnie i
przestronnie wykorzystując optyczne efekty powiększenia takie jak jasne ściany
czy odpowiedni kąt rozstawienia mebli. Poza tym było bardzo czyste.
- I jak? Podoba ci się?
- Niezłe jak na ciebie.- Zawyrokowałam
wciąż się rozglądając. On obserwował mnie z szerokim uśmiechem na ustach opary
o jedną z futryn. Gdy to zauważyłam zmieszałam się. Bo w jego oczach było coś
takiego, że…- Jaki z ciebie gospodarz? Nie zaproponujesz mi nawet niczego do
picia?
- A więc co chcesz do picia?
- Sok jabłkowy.
- Nie mam soku jabłkowego. Za to mam
wino.
- Pogięło cię? Ledwie minęło południe.
- Może chcę cię upić?- Odparł mi
pytaniem już będąc z kuchni. Ja z kolei rozsiadłam się na kanapie w salonie.
- Niby po co? Dobrze wiesz, że nie
musisz tego robić.- Znów usłyszałam jego śmiech. I uświadomiłam sobie, że dość
rzadko się śmiał. Owszem, przy mnie (a może raczej powinnam powiedzieć ze
mnie?) robił to dość często ale na planie? Naturalnie zawsze przyjmował pozę
lekko zblazowanego i wyluzowanego, a na ustach błąkał mu się ten kpiący
uśmieszek ale to wszystko. Nigdy nie robił nic ponadto.
- Proszę, to jakiś owocowy napój. Nie
miałem nic innego.- Gdy przyszedł podał mi szklankę siadając obok mnie.
- Dzięki.- Odparłam mu.- Więc jednak
mnie nie upijesz?
- Nie. Sama powiedziałaś, że nie muszę.
- Czy
to znaczy, że zaraz mnie wykorzystasz?
- Zdaje mi się, że to ty twierdziłaś że mnie wykorzystujesz.
- Zdaje mi się, że to ty twierdziłaś że mnie wykorzystujesz.
-
Drobiazgowy dobór słów.- Podsumowałam, a potem pozwoliłam się pocałować. Gdy
się odsunął przypomniałam sobie coś.- Mam prawo do jednego pytania, pamiętasz?
- Nie
bardzo.
- W
nocy przed wycieczką na Mazury.- Przypomniałam.- Powiedziałeś, że jeśli powiem
ci dlaczego mam doła będę mogła zadać ci pytanie, a ty na nie odpowiesz.
-
Zależy jakie będzie.
-
Nieważne, już się zgodziłeś.
- Na
pewno nie. Pamiętam, że zastrzegłem sobie możliwość nieodpowiedzenia.
- Ale
tylko gdyby pytanie było żenujące.
-
Właśnie.
- Moje
nie będzie.
- A co
chcesz wiedzieć?- Spytał mnie niechętnie. Nie rozumiałam tego prawdę mówiąc.
Okej, ja też chroniłam swoją prywatność, ale on? Trochę przesadzał.
Zastanawiałam się o co mogę go spytać. Powinnam dobrze wykorzystać swoją
szansę.
- Hm,
chciałam zapytać o to co wydarzyło się kilka lat temu; chyba dwa. O ten film w
którym miałeś grać księdza i ten skandal wokół reżysera. Czy to ty
upubliczniłeś jego zdjęcia z tą młodą dziewczyną?
- Tak.-
Odpowiedział mi po prostu, a mnie zatkało. Wierzyłam w to, że tego nie zrobił:
że to ta asystentka zła za rozstanie z nim rozsiewała te kłamliwe plotki a
teraz co? On się tak po prostu przyznaje?
-
Dlaczego?
- To
już drugie pytanie.- Zauważył. Ja jednak nie zwróciłam na to uwagi.
- Daj
spokój. Powiedz czemu to zrobiłeś. Przecież przez to rozpadło się małżeństwo
tego faceta. Na dodatek podobno romansowałeś potem z jego żoną.
-
Zazdrosna?
- Wcale
nie. Po prostu ciekawa. W końcu ta kobieta była ponad połowę od ciebie starsza.
-
Liszka, to już trzecie pytanie.
- Ale
związane z pierwszym.
- Wcale
nie.
- Ależ
tak. No bo przecież…- Przerwały mi jego natrętne wargi. Odwzajemniłam pocałunek
z niejasnym poczuciem, że chce mnie w ten sposób uciszyć. Zaraz potem się
odsunęłam.
- Paweł
ja…
-…porozmawiamy
później. Teraz chcę czegoś innego.- Kłamał. Teraz widziałam to wyraźnie. Wcale
nie miał ochoty się ze mną kochać. Błąd: może i miał ochotę (o czym świadczył
napór jego rozporka), ale nie zanim zadałam to pytanie. Seks miał mu tylko
umożliwić niedokończenie rozmowy. Z tego powodu próbowałam się od niego
odsunąć, ale na krótko: czułam się jak te głupiutkie bohaterki romansów
historycznych, które mdleją po jednym pocałunku ukochanego albo zapominają o
całym Bożym świecie. Mi z Fabisiakiem zdarzało się to coraz częściej za co sobą
gardziłam. No bo to przecież tylko pocałunek, prawda? A nie jakieś
niezapomniane wrażenie.
Jakąś
godzinę później, wciąż leżeliśmy w łóżku oglądając jakiś tysięczny odcinek
jakiejś telenoweli. Ze śmiechem komentowaliśmy drętwą grę aktorów, tandetne
dialogi i kamerzystę który przez kilka minut pokazywał jedną twarz jakby dając
czas widzowi na policzenie wszystkich zmarszczek na twarzy aktora. Oczywiście
był to tani zabieg na wydłużenie serialu. W którymś momencie jednak nasz śmiech
przerwało pukanie do drzwi. Paweł początkowo kazał mi to zignorować mówiąc, że
to pewnie nikt ważny, bo nie spodziewał się niczyjej wizyty, ale gdy natarczywy
odgłos nie ustępował wstał naciągając na siebie spodnie i T-shirt. Mnie kazał
zostać w sypialni. Nie byłam zbyt chętna do paradowania na golasa przez
nieznajomym gościem, wiec spełniłam jego polecenie. Nawet to, że mam się nie
odzywać, bo on postara się spłoszyć natręta.
-
Wreszcie raczyłeś otworzyć.- Mimo dokładnie zamkniętych drzwi, wyraźnie
usłyszałam tylko trochę stłumiony damski głos. Przez moment pomyślałam, że to może
jakaś była kochanka Pawła i ta myśl mnie zaniepokoiła. W końcu jej ton był
niemal wojowniczy.
- Co tu
robisz? I skąd wiedziałaś, że teraz tu jestem? Powinienem być na planie.-
Odparł jej Fabisiak w ten sam sposób. Zaczęłam się niepokoić: ostrożnie wstałam
z łóżka i naciągnęłam na siebie stanik, a potem koszulkę i bluzkę. Potem
zajęłam się dołem w czasie gdy oni kontynuowali rozmowę.
- Tak
wiem, ale znając ciebie wiedziałam, że możesz się tam nie zjawić. Zwłaszcza, że
obiecałeś dzisiaj wizytę Paulinie.- Kolejne damskie imię zbiło mnie z tropu.
Ledwie co zdążyłam się uspokoić , bo gdy nieznajoma odezwała się dłużej
zrozumiałam po jej głosie, że musi być to dojrzała kobieta, a mowa o jakieś
Paulinie.
- Ha, a
więc to cię zabolało co?
-
Mówiłam ci, że masz się do niej nie zbliżać. Ani do mojej matki, ani do mojego
ojca.- Zaraz, zaraz czyżby więc owa Paulina była matką tej kobiety? W takim
razie nie mogła być kochanką Pawła. Więc kim?
- Nie
możesz mi dyktować co mam robić, już nie. A teraz z łaski swojej wyjdź. Jestem
zajęty.
-
Właśnie widzę.- Pogarda bijąca z głosu nieznajomej aż kuła w oczy.- Czekasz na
kolejną panienkę? A może już czeka na ciebie w sypialni, co?- Jej spostrzeżenie
było tak celne, że niemal czułam jak się rumienię.
- Nawet
jeśli to nic ci do tego.
- Tak,
czytałam w gazetach. Teraz to ta cała Liszewska, co? Widzę, że puste
młodziutkie aktoreczki ci już nie wystarczają. Ale i tak nie pobijesz własnego
ojca.
- Kazałem
ci stąd wyjść.
- Przed
kamerami udajesz takie idealnego synka a teraz co? Wyrzucasz mnie? Kobietę
którą wielki świat uważa za twoją matkę?
-
Proszę abyś opuściła ten dom.
-
Opuszczę, ale pod jednym warunkiem. Masz zostawić moją rodzinę w spokoju. To
nie są twoi dziadkowie i dobrze o tym wiesz. Nie masz prawa ich nachodzić.
- Wcale
tego nie robię!
-
Robisz. Nie potrzebujemy twojej pożal się Boże litości. Moi rodzice sami
potrafią o siebie zadbać.- Usłyszałam jeszcze jakiś hałas zrzucenia czegoś a po
nim głośnie trzaśnięcie drzwi. Domyśliłam się, że kobieta odeszła ale mimo to
odczekałam jeszcze minutę w sypialni. Dopiero potem wyszłam.
Paweł
kucał na podłodze zbierając plik banknotów. Zrozumiałam już co rzuciła ta
kobieta.
- Więc
żona twojego ojca nie była twoją matką?- Odezwałam się. Sama nie wiem po co
właściwie to zrobiłam: tyle że teraz cisza zaczęła mi dziwnie ciążyć. Zniknął
ten nastrój beztroski pomiędzy mną a Fabisiakiem jaki stał się naszym udziałem
jeszcze kilka minut temu. Zniszczyła to nagła wizyta kobiety, o której wszyscy
sądzili, że jest matką Pawła. Próbowałam przypomnieć sobie jakiś choćby cień
skandalu związany z jego osobą i kwestią narodzin…Nie znalazłam jednak niczego.
Kobietę którą wielki świat uważa za twoją matkę?
Widocznie sekret był skrywany bardzo
dobrze.
- Paweł?- Zawołałam go cicho po imieniu
gdy wstał z podłogi i schował plik pieniędzy do jakiejś szafki w biurku.
Zachowywał się przy tym tak jakby mnie tu nie było. A przynajmniej tak sądziłam
do czasu aż spytał mnie:
- Wszystko słyszałaś?
- Tak.- Odpowiedziałam szczerze.-
Parsknął śmiechem choć nie zabrzmiał zbyt wesoło.
- A więc miałaś okazję poznać moją
matkę. Jak pewnie zauważyłaś nie pała do mnie sympatią.
- Ale ona twierdziła, że…że nie jest
twoją matką.
- Zawsze tak mówi. Twierdzi, że
przynoszę hańbę rodzinie, więc się do mnie nie przyznaje.
Kobietę
którą wielki świat uważa za twoją matkę…
Kłamał. Ale dlaczego? Spróbowałam więc
inaczej:
- Jak to się stało, że udało się to
zachować w sekrecie?
- Mówiłem ci, że to jest moja matka.-
Powtórzył uparcie patrząc na mnie z mieszkanką gniewu i niechęci. Przełknęłam
szybko ślinę.
- Przecież słyszałam, że nie.
- No i? – Przyznał się w końcu.- Po co
mnie w takim razie o to pytasz?
- Bo chcę żebyś to potwierdził.
- A co zamierzasz powiedzieć o tym prasie?
Dlatego potrzebne są ci szczegóły?- Sama zdziwiłam się jak zabolała mnie ta
sugestia. Nie dałam jednak tego po sobie poznać.
- Jak śmiesz?- Spytałam gniewnie.- Gdy
ty zadawałeś mi te swoje pytania odpowiadałam na nie szczerze i nawet w swoich
myślach nie sądziłam, że możesz to upublicznić choć byłoby co. A już tym
bardziej cię nie oskarżałam. A nawet jeśli to tylko żartem i ty doskonale o tym
wiedziałeś.- Dodałam z nie mniejszym gniewem. Potem bez słowa skierowałam się
ku drzwiom. Nawet nie próbował mnie zatrzymać.
- Zaczekaj.- A jednak, pomyślałam kipiąc
złością.- Kazałem ci się zatrzymać.
- Przykro mi, ale nie mam czasu. Muszę
jak najszybciej skontaktować się z Kupickim.- Odparłam mu ironicznie. Franciszek Kupicki
był to znany dziennikarz gwiazd z Vivy.
- Liszka, daj spokój. Wiem, że mnie
poniosło.- W końcu mnie dogonił i odwrócił ku sobie. Spojrzał prosto w oczy.-
Przepraszam.- Westchnął w końcu.- Zachowałem się jak dupek którym wciąż mnie
nazywasz. I jak się okazuje słusznie.- Nie odchodź.- Coś wewnątrz mnie nadal
cierpiało z bólu zranienia, ale jednocześnie coś innego roztapiało się pod
wpływem spojrzenia Fabisiaka. Nie odchodź, poprosił. Niepewnie skinęłam głową i
pozwoliłam mu wziąć się za rękę. Jednak całą drogę do mieszkania pokonaliśmy w
milczeniu.- Małgorzata Fabisiak, czyli dla całego świata moja matka nie może
mieć dzieci.- Zaczął bez żadnej zachęty z mojej strony gdy tylko znaleźliśmy
się w środku.- Razem z ojcem dowiedziała się tego już gdy byli małżeństwem i
nic nie dało się z tym zrobić. A on był wściekły. Jako człowiek starej daty
chciał mieć swojego dziedzica: tym bardziej że był przecież sławnym i cenionym
reżyserem filmowym. Sądzę, że to dlatego w gruncie rzeczy znienawidził swoją
żonę. I poniżył ją do tego stopnia, że zadał się z inną kobietą a potem zmusił
by razem wyjechały w podróż. Potem mówił wszystkim, że to jego dziecko.
Małgorzacie postawił warunek: ma uznać je za swoje albo się rozwiodą. Ponad
trzydzieści lat temu było to możliwe, ale nadal wzbudzało liczne kontrowersję i
narażało na ostracyzm społeczeństwa. Poza tym byli małżeństwem od zaledwie
kilku lat: nie chciała kończyć go aż tak szybko. Dodając do tego strach przed
biedą i niechęć przed utratą wpływów Małgorzata się zgodziła. I od tej pory
ona, mój ojciec i ja stanowiliśmy szczęśliwą rodzinę. Choć prawda wyglądała
zupełnie inaczej: Małgorzata nienawidziła mnie a ojciec rozpieszczał dając
wszystko co tylko zechcę i pozwalając mi na to gdy za każdym razem chciałem
sprawdzić jak daleko mogę się posunąć.- Ostatnie zdanie wypowiedział z wyraźnym
sarkazmem. Potem spojrzał na mnie z kpiącym uśmieszkiem.- Jednak mam ochotę na
to wino. Chcesz?- Pokręciłam głową. Samotnie czekałam na jego powrót
rozmyślając o jego losie. I o tym co mi kiedyś powiedział na temat startu w
życiu gdy toczyliśmy dyskusję na ten
temat a on oskarżył mnie o to, że dzięki
koligacjom zostałam znaną aktorką.
-Może
przyjrzymy się tobie: skandaliście, który sypia tylko z takimi kobietami które
mogą mu przynieść jakieś korzyści. Na dodatek jego ojciec był znanym reżyserem,
jest bogaty, ma świetne koligacje ze światem aktorskim…hm, rzeczywiście ciężki
start. Dużo gorszy od mojego.
-
Nie będę z tobą na ten temat dyskutował.
-
Proszę. A więc zabolało? Może więc
przestaniesz udawać biednego chłopczyka który ze slumsów wszedł na salony własną
determinacją i wpieprzać się z butami w moje życie i sprawy. Bo jeśli ja nie
miałam trudno to ty tym bardziej. Poza tym nie znasz mojej sytuacji i nie wiesz
jak było.
-
Tak samo jak ty mojej.
Tak samo jak ty mojej…Może więc nie miał
tak łatwo jak sądziłam? Może życie z kobietą która musi udawać przed całym
światem, że jej synem jest kochanek męża było dla niej zbyt trudne. Może nie
potrafiła go kochać ani darzyć choćby namiastką tego uczucia. Zrobiło mi się
bardzo żal Pawła. Szczególnie widząc jego pusty wyraz oczy gdy o tym opowiadał.
- Jej Liszka,
tylko się nie popłacz. Nie było aż tak źle: spójrz na kogo wyrosłem: na
przystojnego faceta z grubą kasą i stojącego u progu kariery.
- Za to
nieskromnego.- Rzuciłam. Rozumiałam jego potrzebę ataku: nie chciał litości tak
jak ja w sytuacji z Bartkiem. Dlatego teraz starałam się uciec w ironię. Tak
jak robił to on.
- Może. Ale ty
uwielbiasz moją bezczelność, prawda? I tą śliczną buźkę…- Klęknął przy łóżku.
Potem złapał moją twarz w obie dłonie i namiętnie pocałował choć jeszcze
niecałe pół godziny temu się kochaliśmy. Nie zaprotestowałam jednak. Wreszcie
zrozumiałam jak musiał się czuć gdy ja stosowałam ten sam środek jako swoje
zapomnienie.
Bo czułam, a
raczej wiedziałam, że on teraz robi to samo. Chciał zapomnieć: zapomnieć o
swoim dzieciństwie, matce która nie była jego matką, ojcu który go psuł i być
może kobiecie która tak naprawdę wydała go na świat. Zastanawiałam się czy wie
kto to jest. Czy zna swoją biologiczną matkę, czy ma z nią jakikolwiek kontakt,
co do niej czuje? I czy to dlatego zapełnia w sobie tę pustkę tymi wszystkimi
kobietami? Bałam się jednak zadać te pytania. Nie chciałam dodatkowo
przypominać mu o kwestiach dla niego bolesnych. Poza tym już chwilę później
moje zmartwienia odpłynęły w niepamięć.
Kochaliśmy się
gwałtownie i mocno: Paweł wbijał się we mnie raz za razem tak jakby z każdym
pchnięciem zabijał w sobie złe wspomnienia jednocześnie dając mi rozkosz.
Całował mnie przy tym nieprzerwanie, gładził dłońmi całe moje ciało, wplatał
palce we włosy zdecydowanym ruchem przysuwając sobie moją twarz do swojej by
móc pogłębić pocałunek. A potem znieruchomiał nadal nie wypuszczając mnie ze
swoich objęć. Po wszystkim zsunął się ze mnie całując w skroń i przykrywając
kocem.
Wyglądał na
odprężonego, a ja czułam się cudownie: zupełnie tak jakbym to tylko ja mogła
dać mu ukojenie, sprawić że problemy popłyną w niepamięć. I być może nawet tak
było.
Kurczę, bardzo lubię to opowiadanie, pod tą niby wesołą kołderką jest głębia.
OdpowiedzUsuńNaprawdę przyjemnie się czyta, a Agata i Paweł to taka normalne osoby, jak my wszyscy, z takimi samymi problemami i przezyciami.
Gratuluję.
Pozdrawiam
Ania
Ps. mam nadzieję, że to wszystko między nimi pójdzie w dobrym kierunku.
Tego się nie spodziewałam po Pawle. Mam nadzieje, że żadne z nich nie popsuje tego rodzącego się uczucia między nimi.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Justyna
Hejo ! Przepraszam , że ostatnio nie komentuje ale byłam chora ( święta cudowny czas na chorowanie ) a wcześniej nałożyły się na sb pewne sprawy ale teraz już wróciłam ! Co do opowiadania to faktycznie sporo różni się od poprzednich ale i tak mi się podoba . Czytając opowiadanie i poznając Pawła dochodzę do wniosku ,że różni się od tych wszystkich opowiadań , plotek, które doszły do Agaty. Mam nadzieję , że stworzą taką prawdziwą parę i się pokochają . Podoba mi się to , że w tej części oprócz wspomnienia wogóle nie ma Bartka . Wogóle nie dziwię się Agacie , że nie chce utrzymywać kontaktu z Dagmarą bo ta zachowała się w stosunku do niej jak jakaś suka . Ja bym swojej siostrze chyba tego nie podarowała , chociaż może to lepiej że ich związek się rozpadł ? Widocznie nie byli sobie pisani , dobrze przynajmniej że Bartek nie kręcił z dwoma siostrami równocześnie . Od początku go nie lubiłam , no ale co się dziwić . W pierwszych rozdziałach miałam jeszcze nadzieję że wrócą do siebie no ale potem pojawił się Paweł <3 Mam nadzieję , że święta Ci się udały noi życzę szczęśliwego nowego roku !!! :* Tradycyjnie zadaje pytanie kiedy kolejny ? Noi mam nadzieję , że pojawi się dziś ! Pozdrawiam :***
OdpowiedzUsuń