Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 27 grudnia 2015

Zwariowani lokatorzy: Rozdział XII



- Zatrudniłaś już nową menadżerkę?- Spytał mnie Fabisiak następnego dnia rano gdy spakowani jechaliśmy w taksówce drogą powrotną.
- Nie.- Odparłam mu.
- I nie masz zamiaru tego robić? Minęło już chyba trochę czasu.
- Nie wiem, może sama pokieruję swoją karierą? Albo zrobię sobie krótki odpoczynek?
- Wypadniesz przez to z rynku.
- Trudno, zarobiłam już tyle że przy racjonalnym wydawaniu powinno mi starczyć do końca życia.
- Nie sądzę. Emerytury w naszym kraju są dość skąpe.
- Więc będę musiała znaleźć sobie bogatego gacha.
- Nie wiem czy cię wtedy którykolwiek będzie chciał.
- Nie jeden głupi jest na świecie. A potrafię być miła.
- Szkoda, że ja tego nie doświadczyłem.- W odpowiedzi posłałam mu tak znaczące spojrzenie, że aż się roześmiał.
Po szalonym weekendzie i części poniedziałku, powrót na plan we wtorkowy poranek raczej nie napawał mnie radością. Jedyna pociecha w tym, że Paweł też miał tam być. To była moja jedyna motywacja. Z utęsknieniem więc wyczekiwałam każdego dnia i każdej przerwy którą moglibyśmy wykorzystać do dawania sobie i czerpania przyjemności. Starałam się przy tym ignorować pełne wyrzutu spojrzenie Moniki, która nie akceptowała tego co robię z Fabisiakiem. Robiłam co chciałam. Bo przecież za trzy tygodnie mój romans miał się skończyć. Musiałam więc używać Pawła ile tylko się da.
Jednak któregoś dnia, na początku kolejnego tygodnia gdy reżyser zapowiedział na planie przerwę, gdy szłam do garderoby swojego kochanka (jej, jak to brzmi, prawda?) zauważyłam coś dziwnego. Wychodził stamtąd Bartosz. Minę miał nietęgą: właściwie mogłabym pokusić się o stwierdzenie, że był zły. Świadczył o tym fakt, że nawet mnie nie zauważył tylko minął bez słowa.
- Co on tu robił?- Spytałam na wstępie Pawła bezpardonowo naciskając klamkę u drzwi nie zawracając sobie głowy pukaniem tak jak on to robił.
- Nie wiem. Chyba pomylił pokój.- Uśmiechnął się do mnie wzruszając ramionami w geście beztroski.
- Przestań błaznować. Czego chciał?
- Tak sobie pogadaliśmy jak mężczyzna z mężczyzną.
- Gadaj albo dziś zapomnisz o seksie.
- Okej.- Odparł tak szybko, że z trudem stłumiłam uśmiech cisnący mi się na usta.- To dotyczyło ciebie.
- Już się domyśliłam. A czego konkretnie?
- To ci się nie spodoba.
- Ja o tym zdecyduję. Gadaj.
- No więc…powiedział, że tylko mnie wykorzystujesz. A może że to ja cię wykorzystuję? Chyba tak.
- To nic nowego.- Uspokoiłam się.
- Bo było coś jeszcze.
- Co?
- Powiedział, że o nim nie zapomniałaś. No i że był jedynym któremu pozwalałaś na wszystko.
- Jakie wszystko?
- No wiesz, w łóżku. Seks oralny, te sprawy.
- Co za śmieć. Nigdy nawet nie zrobiłam mu laski!- Wkurzyłam się. Dlatego dopiero po chwili zorientowałam się, że Paweł się ze mnie śmieje.- Ty…zmyśliłeś to wszystko, tak? Ale z ciebie gnida.
- Spokojnie. Ale trochę uspokoiło mnie to, że ukochany Bartuś nie miał większych przywilejów niż ja.- Posłałam mu jadowite spojrzenie.- Choć to twoje podejście do seksu jest trochę takie klasyczne.
- Co?
- Ilu miałaś do tej partnerów do łóżka?
- Uważasz więc, że jestem zbyt pruderyjna?
- Nie o to pytałem.
- Po co ci ta informacja?
- Chcę sprawdzić czy moja teoria jest prawdziwa. No więc?
- Podziel liczbę swoich wszystkich panienek na pięć do potęgi drugiej razy dwa silna.- Odwarknęłam.
- Może coś łatwiejszego? Z matmy nigdy nie byłem najlepszy.
- A co cię to obchodzi?
- Zwykła ciekawość.- Ciężko westchnęłam zauważając w jego wzroku ośli upór. Wiedziałam więc, że w przyszłości będzie drążył tę kwestię jeśli nie odpowiem mu dzisiaj.
- Kilku. Chodziłam z kilkoma facetami. Ale spałam tylko z dwoma.
- Serio mówisz? Więc Bartek był jedyny oprócz mnie?
- Nie, nie liczyłam ciebie.- Parsknęłam śmiechem z trudem mu odpowiadając. Bo wyglądał co najmniej tak jakbym powiedziała mu, że byłam dziewicą zanim go poznałam.
- Serio mówisz? Masz prawie trzydziestkę i uprawiałaś seks z trzema facetami?
- Hej, nie skończyłam jeszcze dwudziestu dziewięciu.
- To zaokrąglenie.
- Skoro już wiem jakie to retro to do trzydziestki nadrobię zaległości.- Dodałam kwaśno.
- Nie, nie: nie chodziło mi o to, że to coś wstydliwego ale…Po prostu…Wow, jestem w prawdziwym szoku.
- Jak dałam radę wytrzymać?
- Raczej jak odpędzałaś się od facetów.
- Cóż za pochlebstwo z twoich ust.
- Żadne pochlebstwo. Po prostu wielu ludzi traktuje nas nie jak aktorów, ale jak jakieś pieprzone gwiazdki kolekcjonując włosy, zużyte prezerwatywy czy autografy.
- Prezerwatywy?
- Tak tylko powiedziałem. A wracając do tematu: więc jak udało ci się to zrobić?
- Po prostu nie miałam zbyt dużych potrzeb.- Odpowiedziałam szczerze i zupełnie odruchowo. Dlatego zaskoczył mnie wybuch śmiechu.
- Ty małe potrzeby? Kobieto jeszcze trochę i mnie wykończysz.
- Z tobą to co innego. Poza tym to tylko tymczasowe, więc muszę korzystać ile się da. Tak więc możemy już skończyć gadać? Chyba właśnie uaktywnia się moja potrzeba.
- Zawsze do usług.- Odpowiedział mi szarmancko podchodząc do mnie leniwym krokiem. Przekręciłam zamek w garderobie na klucz. Potem wpił się w moje wargi unosząc mi ręce do góry i krępując je własnymi dłońmi. Moje pożądanie się wzmogło. Czułam się bezbronna gdy zachłannie pieścił językiem wnętrze moich ust i napierał swoim twardym ciałem na moje. I o dziwo to uczucie bardzo mi się spodobało. Mogłam zaprzeczać ile chciałam, ale uwielbiałam jego dominację  w seksie.
- Kto był pierwszy?
- Słucham?
- Skoro nie było nikogo innego oprócz mnie i Bartka wyciągnąłem logiczny wniosek, że straciłaś dziewictwo z jakimś dupkiem, który cię wykorzystał i zostawił. Nie przypominam sobie o żadnym skandalu z twoim udziałem: po za tym rozgrywającym się teraz, więc wnoszę że stało się to dość dawno temu.
- Jej, naprawdę cię to obchodzi?- Mogłam przewidzieć, że nie tak łatwo odpuści.
- Nawet bardzo.
- A mnie obchodzi teraz co innego.- Niemal zamruczałam mu do ucha. Zadrżał,  a ja się roześmiałam.
- Migasz się od tematu, Liszka.
- Więc skończ to przesłuchanie.
- Masz rację, mam ciekawsze zajęcie. Powiesz mi później.
- Jasne.- Odpowiedziałam, choć nie miałam zamiaru tego robić. Ale gdy skończyliśmy uprawiać seks, ten temat znów wypłynął. Na odczepnego opowiedziałam mu więc wszystko.
- Nazywał się Robert. Robert Maciejczak i poznałam go jeszcze w szkole średniej.
- Nie pochodził z naszej branży albo świata show-biznesu? Nie kojarzę nazwiska.
- I pewnie słusznie, bo nie był żadnym celebrytą tylko sprzedawcą frytek w Mc Donaldzie. Chociaż teraz już pewnie skończył te swoje studia i ochronę środowiska. Może nawet jest kimś, nie mam pojęcia.
- Jak go poznałaś?
- Zwyczajnie, poprzez koleżanki na jakiejś domówce. Był kolegą starszego brata jakiejś mojej znajomej. Wtedy mama jeszcze nie znała Kochlika i żyłyśmy sobie we trójkę z Dagmarą raczej spokojnie. Dopiero później staliśmy się rodziną prezentera na poziomie.
- Ile miałaś wtedy lat?
- Osiemnaście.
- Byłaś dość młoda.
- Tak. I głupia. I naiwna. I zakochana jak idiotka.- Uśmiechnęłam się z lubością wtulając w gołą klatkę piersiową Fabisiaka.- Wydawał mi się taki tajemniczy, pełen energii i nie taki nudny jak nudni licealiści dla których szczytem podniety jest schlanie się na imprezie do nieprzytomności. Robert uwielbiał adrenalinę, szybką jazdę na motorze, robienie ryzykownych rzeczy. Nie prawił słodkich słówek jak typowi faceci tylko żądał tego co chciał. Teraz brzmi to nieco żałośnie, ale dawniej mi się podobało. I bardzo imponowało.
- I podobało ci się także to, że wybrał ciebie a nie prześliczną, przeidealną Dagmarę.- Dodał po raz kolejny udowadniając jak doskonale potrafi mnie rozgryźć .
- Tak. Chyba to był główny motyw napędzający moje zadurzenie. Zwrócił uwagę na mnie: teraz widzę że to dlatego sądziłam że go kocham. Z głupiej wdzięczności. I to pewnie dlatego wskoczyłam mu do łóżka w dwa miesiące po naszej znajomości.
- Nie chcę nic mówić, ale to nie jest jakiś skandalicznie długi okres.
- Może dla ciebie i nie, ale dla dziewiczej mnie i owszem. Dla mnie moment utraty dziewictwa to było coś szczególnego, choć niezbyt przyjemnego. Potem spotykaliśmy się jeszcze przez następne dwa miesiące przy czym głównie wieczorami uprawiając seks. Zaczął mieć dla mnie coraz mniej czasu…jej, to naprawdę żałosne nie?
- Wcale nie. Mów dalej.
- No więc, jak się zapewne domyślasz chodziło mu tylko o to. A że dla mnie to była prawdziwa nowość oddawałam się nieznanej dotąd przyjemności z pasją. Nawet za bardzo. Któregoś dnia, gdy byliśmy razem na wycieczce okazało się, że zabrał ze sobą kumpli. Urządziłam mu niezłą awanturę, bo już wtedy zaczęło mi się to wszystko coraz mniej podobać dlatego sądziłam, że romantyczny wyjazd we dwoje zmieni między nami tę sytuację. W drodze, gdy zatrzymaliśmy się w jakiejś restauracji poszłam najpierw do łazienki. Potem wróciłam na salę blisko zajmowanego przez nas stolika, ale oni mnie nie zauważyli, bo siedzieli odkręcenie plecami. Usłyszałam więc jak jeden z jego kolegów pyta go czemu wytrzymuje z taką furiatką jak ja. A Robcio ze śmiechem odparł, że jestem świetna w łóżku. I że już dzisiejszego ranka zrobiłam mu taką laskę jakiej nie robiła dotąd żadna dziewczyna. Zaczął przy tym wdawać się w tak niepotrzebne szczegóły, że zrobiło mi się niedobrze od samego słuchania. Poczułam się jak jakaś dziwk…pani która usługiwała mu w ten sposób. A on się z tego śmiał; zresztą jego koledzy też. Zbliżyłam się więc do stolika wylewając na nich całą butelkę wina zanim kelner nie zaczął interweniować. Oznajmiłam Robertowi, że to koniec a on wykrzyczał mi że powinnam być mu wdzięczna, bo z moim charakterkiem i raczej przeciętną urodą nie mogę liczyć na nic lepszego. I że miał ochotę na moją siostrę od samego początku, ale wiedział, że ona kompletnie by go olała dlatego nawet nie próbował. Oto cała historia.
- Co za prostak. To dlatego zniechęcił cię do seksu oralnego?
- Jej mówisz o tym jakby ktoś mnie brutalnie zgwałcił  a ja miała po tym jakąś traumę. Po prostu tego nie lubię i już; nie dopisuj sobie jakiejś historii. Ja nie pytam czy to, że sypiasz z tak wieloma kobietami jest związana z twoim nieszczęśliwym dzieciństwem albo molestowaniem przez wujka.
- Może i tak, ale został ci jakiś uraz.- Odpowiedział mi ignorując sarkastyczny komentarz, który wygłosiłam na końcu.- Bo od tego się wszystko zaczęło, prawda?
- Po części tak.- Przyznałam w końcu z ciężkim westchnieniem. Zrozumiałam, że na nic zdadzą się próby odwleczenia, ucieczka w ironię czy granie na zwłokę. On był autentycznie zaciekawiony moją motywacją i podchodził do niej jak do jakiegoś filozoficznego problemu.- Ale poza tym raczej nie sprawiało mi to specjalnej radości.- Dodałam.
- Przecież ten cały Robert był twoim pierwszym facetem. To jasne, że nie miałaś żadnego doświadczenia.
- Może tak, a może nie. I nawet nie próbuj mi perswadować bym się przemogła lecząc swoje obawy i uprzedzenia, bo nic z tego.
- Nawet nie zamierzałem. Seks z tobą w wersji klasycznej spokojnie i wystarcza. A nawet aż zanadto. Poza tym ja nie mam do tego żadnego urazu.- Paweł cmoknął mnie w policzek, a potem w usta. Zaczęłam poddawać się tej pieszczocie a jego głowa zaczęła zjeżdżać coraz niżej aż na mój brzuch. Roześmiałam się.
- Paweł!
- No co? Mówiłem, że nie mam żadnego urazu.- Gdy zaczął się ze mną kochać w ten nieco mniej konwencjonalny sposób zapomniałam o całym świecie. Jak zwykle zresztą. A potem niechętnie wróciliśmy na plan.
Właściwie, co mnie bardzo zdziwiło, reżyser czy producent poza początkiem (gdy jeszcze wszystko było raczej udawane niż prawdziwe) w ogóle nie rozmawiali ze mną czy z Fabisiakiem na temat naszego związku. Najwyraźniej uznali, że skoro wywiązujemy się ze swoich obowiązków to będą przymykać oko na to romansowanie na planie filmowym. Albo tak jak sugerowały gazety wierzyli, że tylko z Pawłem udajemy dla naszych własnych celów. Bądź co bądź to była dobra sytuacja. Choć czasem spojrzenia niektórych aktorów czy głupie uwagi mnie denerwowały. Na szczęście do tej pory zdarzyło się to tylko kilkakrotnie i służyły raczej wybadaniu czy sypiamy razem z Fabisiakiem czy jednak nie.
Któregoś dnia, gdy skończyliśmy trochę wcześniej pracę zaskoczyło mnie gdy Paweł zaprosił mnie do swojego domu. Odparł, że to w ramach odwdzięczenia się za moją opiekę kilkanaście dni temu gdy psiknęłam mu gazem pieprzowym w oczy. Miałam się nie zgodzić, ale w sumie ciekawiło mnie jak mieszka. Ale i tak nie mogłam powstrzymać się od złośliwości:
- Co, zaczęło denerwować cię, że gazety uważają nasz romans za kłamstwo i chciałeś żeby dziennikarze zobaczyli nas razem, co?
- Jej, zawsze wietrzysz gdzieś podstęp? Po prostu ci się rewanżuję. Ale mogę cię odwieść do domu jeśli chcesz.
- Nie, dziękuję; teraz już się nie wymigasz. Choć co miałeś na myśli mówiąc o tym rewanżu? Chyba nie potraktujesz mnie gazem pieprzowym, co?- Roześmiał się.
-Nie, przyszykowałem już rozżarzone węgle i naostrzyłem noże.
- Bardzo zabawne.- Parsknęłam. A potem przyłączyłam się do jego śmiechu.
Dalszą drogę pokonaliśmy już w milczeniu, które o dziwo teraz mi nie przeszkadzało: zwykle było dla mnie kłopotliwe, ale w towarzystwie Pawła nie musiałam starać się udawać błyskotliwej rozmówczyni. Dopiero gdy się zatrzymaliśmy pod ładnym mieszkaniem wysiadłam z samochodu. Rozejrzałam się dookoła.
- Dość małe jak na ciebie.- Zauważyłam.
- Nie mam kompleksu wielkości jak niektórzy.- Odparł mi z błyskiem w oku.
- Ja też go nie mam. Ale lubię przestrzeń.
- Okej, wejdźmy już do środka. Dziś jest trochę chłodno.
- Nie masz ochroniarzy?
- Nie, zatrudniam ich tylko okresowo gdy reporterzy zaczynają być za bardzo kłopotliwi.
- Czyli prawie zawsze, bo słyniesz z licznych skandali.
- No dobra, więc gdy szykują się większe. Jak widzisz teraz jest tu pusto. Dlatego sam umiem się obronić.
- Akurat. Nie umiałeś tego zrobić nawet przede mną.
- Gdybym wiedział, że masz gaz wcale bym do ciebie nie podchodził. Poza tym możemy zapomnieć o tym żałosnymi incydencie?
- Dlaczego? Nigdy nie zapomnę jak wyszedłeś na idiotę. Gdybym mogła uwieczniłabym to na taśmie.
Weszliśmy do środka. Tak jak się spodziewałam mieszkanie, choć dość małe urządzone było bardzo nowocześnie i przestronnie wykorzystując optyczne efekty powiększenia takie jak jasne ściany czy odpowiedni kąt rozstawienia mebli. Poza tym było bardzo czyste.
- I jak? Podoba ci się?
- Niezłe jak na ciebie.- Zawyrokowałam wciąż się rozglądając. On obserwował mnie z szerokim uśmiechem na ustach opary o jedną z futryn. Gdy to zauważyłam zmieszałam się. Bo w jego oczach było coś takiego, że…- Jaki z ciebie gospodarz? Nie zaproponujesz mi nawet niczego do picia?
- A więc co chcesz do picia?
- Sok jabłkowy.
- Nie mam soku jabłkowego. Za to mam wino.
- Pogięło cię? Ledwie minęło południe.
- Może chcę cię upić?- Odparł mi pytaniem już będąc z kuchni. Ja z kolei rozsiadłam się na kanapie w salonie.
- Niby po co? Dobrze wiesz, że nie musisz tego robić.- Znów usłyszałam jego śmiech. I uświadomiłam sobie, że dość rzadko się śmiał. Owszem, przy mnie (a może raczej powinnam powiedzieć ze mnie?) robił to dość często ale na planie? Naturalnie zawsze przyjmował pozę lekko zblazowanego i wyluzowanego, a na ustach błąkał mu się ten kpiący uśmieszek ale to wszystko. Nigdy nie robił nic ponadto.
- Proszę, to jakiś owocowy napój. Nie miałem nic innego.- Gdy przyszedł podał mi szklankę siadając obok mnie.
- Dzięki.- Odparłam mu.- Więc jednak mnie nie upijesz?
- Nie. Sama powiedziałaś, że nie muszę.
- Czy to znaczy, że zaraz mnie wykorzystasz?
- Zdaje mi się, że to ty twierdziłaś że mnie wykorzystujesz.
- Drobiazgowy dobór słów.- Podsumowałam, a potem pozwoliłam się pocałować. Gdy się odsunął przypomniałam sobie coś.- Mam prawo do jednego pytania, pamiętasz?
- Nie bardzo.
- W nocy przed wycieczką na Mazury.- Przypomniałam.- Powiedziałeś, że jeśli powiem ci dlaczego mam doła będę mogła zadać ci pytanie, a ty na nie odpowiesz.
- Zależy jakie będzie.
- Nieważne, już się zgodziłeś.
- Na pewno nie. Pamiętam, że zastrzegłem sobie możliwość nieodpowiedzenia.
- Ale tylko gdyby pytanie było żenujące.
- Właśnie.
- Moje nie będzie.
- A co chcesz wiedzieć?- Spytał mnie niechętnie. Nie rozumiałam tego prawdę mówiąc. Okej, ja też chroniłam swoją prywatność, ale on? Trochę przesadzał. Zastanawiałam się o co mogę go spytać. Powinnam dobrze wykorzystać swoją szansę.
- Hm, chciałam zapytać o to co wydarzyło się kilka lat temu; chyba dwa. O ten film w którym miałeś grać księdza i ten skandal wokół reżysera. Czy to ty upubliczniłeś jego zdjęcia z tą młodą dziewczyną?
- Tak.- Odpowiedział mi po prostu, a mnie zatkało. Wierzyłam w to, że tego nie zrobił: że to ta asystentka zła za rozstanie z nim rozsiewała te kłamliwe plotki a teraz co? On się tak po prostu przyznaje?
- Dlaczego?
- To już drugie pytanie.- Zauważył. Ja jednak nie zwróciłam na to uwagi.
- Daj spokój. Powiedz czemu to zrobiłeś. Przecież przez to rozpadło się małżeństwo tego faceta. Na dodatek podobno romansowałeś potem z jego żoną.
- Zazdrosna?
- Wcale nie. Po prostu ciekawa. W końcu ta kobieta była ponad połowę od ciebie starsza.
- Liszka, to już trzecie pytanie.
- Ale związane z pierwszym.
- Wcale nie.
- Ależ tak. No bo przecież…- Przerwały mi jego natrętne wargi. Odwzajemniłam pocałunek z niejasnym poczuciem, że chce mnie w ten sposób uciszyć. Zaraz potem się odsunęłam.
- Paweł ja…
-…porozmawiamy później. Teraz chcę czegoś innego.- Kłamał. Teraz widziałam to wyraźnie. Wcale nie miał ochoty się ze mną kochać. Błąd: może i miał ochotę (o czym świadczył napór jego rozporka), ale nie zanim zadałam to pytanie. Seks miał mu tylko umożliwić niedokończenie rozmowy. Z tego powodu próbowałam się od niego odsunąć, ale na krótko: czułam się jak te głupiutkie bohaterki romansów historycznych, które mdleją po jednym pocałunku ukochanego albo zapominają o całym Bożym świecie. Mi z Fabisiakiem zdarzało się to coraz częściej za co sobą gardziłam. No bo to przecież tylko pocałunek, prawda? A nie jakieś niezapomniane wrażenie.
Jakąś godzinę później, wciąż leżeliśmy w łóżku oglądając jakiś tysięczny odcinek jakiejś telenoweli. Ze śmiechem komentowaliśmy drętwą grę aktorów, tandetne dialogi i kamerzystę który przez kilka minut pokazywał jedną twarz jakby dając czas widzowi na policzenie wszystkich zmarszczek na twarzy aktora. Oczywiście był to tani zabieg na wydłużenie serialu. W którymś momencie jednak nasz śmiech przerwało pukanie do drzwi. Paweł początkowo kazał mi to zignorować mówiąc, że to pewnie nikt ważny, bo nie spodziewał się niczyjej wizyty, ale gdy natarczywy odgłos nie ustępował wstał naciągając na siebie spodnie i T-shirt. Mnie kazał zostać w sypialni. Nie byłam zbyt chętna do paradowania na golasa przez nieznajomym gościem, wiec spełniłam jego polecenie. Nawet to, że mam się nie odzywać, bo on postara się spłoszyć natręta.
- Wreszcie raczyłeś otworzyć.- Mimo dokładnie zamkniętych drzwi, wyraźnie usłyszałam tylko trochę stłumiony damski głos. Przez moment pomyślałam, że to może jakaś była kochanka Pawła i ta myśl mnie zaniepokoiła. W końcu jej ton był niemal wojowniczy.
- Co tu robisz? I skąd wiedziałaś, że teraz tu jestem? Powinienem być na planie.- Odparł jej Fabisiak w ten sam sposób. Zaczęłam się niepokoić: ostrożnie wstałam z łóżka i naciągnęłam na siebie stanik, a potem koszulkę i bluzkę. Potem zajęłam się dołem w czasie gdy oni kontynuowali rozmowę.
- Tak wiem, ale znając ciebie wiedziałam, że możesz się tam nie zjawić. Zwłaszcza, że obiecałeś dzisiaj wizytę Paulinie.- Kolejne damskie imię zbiło mnie z tropu. Ledwie co zdążyłam się uspokoić , bo gdy nieznajoma odezwała się dłużej zrozumiałam po jej głosie, że musi być to dojrzała kobieta, a mowa o jakieś Paulinie.
- Ha, a więc to cię zabolało co?
- Mówiłam ci, że masz się do niej nie zbliżać. Ani do mojej matki, ani do mojego ojca.- Zaraz, zaraz czyżby więc owa Paulina była matką tej kobiety? W takim razie nie mogła być kochanką Pawła. Więc kim?
- Nie możesz mi dyktować co mam robić, już nie. A teraz z łaski swojej wyjdź. Jestem zajęty.
- Właśnie widzę.- Pogarda bijąca z głosu nieznajomej aż kuła w oczy.- Czekasz na kolejną panienkę? A może już czeka na ciebie w sypialni, co?- Jej spostrzeżenie było tak celne, że niemal czułam jak się rumienię.
- Nawet jeśli to nic ci do tego.
- Tak, czytałam w gazetach. Teraz to ta cała Liszewska, co? Widzę, że puste młodziutkie aktoreczki ci już nie wystarczają. Ale i tak nie pobijesz własnego ojca.
- Kazałem ci stąd wyjść.
- Przed kamerami udajesz takie idealnego synka a teraz co? Wyrzucasz mnie? Kobietę którą wielki świat uważa za twoją matkę?
- Proszę abyś opuściła ten dom.
- Opuszczę, ale pod jednym warunkiem. Masz zostawić moją rodzinę w spokoju. To nie są twoi dziadkowie i dobrze o tym wiesz. Nie masz prawa ich nachodzić.
- Wcale tego nie robię!
- Robisz. Nie potrzebujemy twojej pożal się Boże litości. Moi rodzice sami potrafią o siebie zadbać.- Usłyszałam jeszcze jakiś hałas zrzucenia czegoś a po nim głośnie trzaśnięcie drzwi. Domyśliłam się, że kobieta odeszła ale mimo to odczekałam jeszcze minutę w sypialni. Dopiero potem wyszłam.
Paweł kucał na podłodze zbierając plik banknotów. Zrozumiałam już co rzuciła ta kobieta.
- Więc żona twojego ojca nie była twoją matką?- Odezwałam się. Sama nie wiem po co właściwie to zrobiłam: tyle że teraz cisza zaczęła mi dziwnie ciążyć. Zniknął ten nastrój beztroski pomiędzy mną a Fabisiakiem jaki stał się naszym udziałem jeszcze kilka minut temu. Zniszczyła to nagła wizyta kobiety, o której wszyscy sądzili, że jest matką Pawła. Próbowałam przypomnieć sobie jakiś choćby cień skandalu związany z jego osobą i kwestią narodzin…Nie znalazłam jednak niczego.
Kobietę którą wielki świat uważa za twoją matkę?
Widocznie sekret był skrywany bardzo dobrze.
- Paweł?- Zawołałam go cicho po imieniu gdy wstał z podłogi i schował plik pieniędzy do jakiejś szafki w biurku. Zachowywał się przy tym tak jakby mnie tu nie było. A przynajmniej tak sądziłam do czasu aż spytał mnie:
- Wszystko słyszałaś?
- Tak.- Odpowiedziałam szczerze.- Parsknął śmiechem choć nie zabrzmiał zbyt wesoło.
- A więc miałaś okazję poznać moją matkę. Jak pewnie zauważyłaś nie pała do mnie sympatią.
- Ale ona twierdziła, że…że nie jest twoją matką.
- Zawsze tak mówi. Twierdzi, że przynoszę hańbę rodzinie, więc się do mnie nie przyznaje.
Kobietę którą wielki świat uważa za twoją matkę…
Kłamał. Ale dlaczego? Spróbowałam więc inaczej:
- Jak to się stało, że udało się to zachować w sekrecie?
- Mówiłem ci, że to jest moja matka.- Powtórzył uparcie patrząc na mnie z mieszkanką gniewu i niechęci. Przełknęłam szybko ślinę.
- Przecież słyszałam, że nie.
- No i? – Przyznał się w końcu.- Po co mnie w takim razie o to pytasz?
- Bo chcę żebyś to potwierdził.
- A co zamierzasz powiedzieć o tym prasie? Dlatego potrzebne są ci szczegóły?- Sama zdziwiłam się jak zabolała mnie ta sugestia. Nie dałam jednak tego po sobie poznać.
- Jak śmiesz?- Spytałam gniewnie.- Gdy ty zadawałeś mi te swoje pytania odpowiadałam na nie szczerze i nawet w swoich myślach nie sądziłam, że możesz to upublicznić choć byłoby co. A już tym bardziej cię nie oskarżałam. A nawet jeśli to tylko żartem i ty doskonale o tym wiedziałeś.- Dodałam z nie mniejszym gniewem. Potem bez słowa skierowałam się ku drzwiom. Nawet nie próbował mnie zatrzymać.
- Zaczekaj.- A jednak, pomyślałam kipiąc złością.- Kazałem ci się zatrzymać.
- Przykro mi, ale nie mam czasu. Muszę jak najszybciej skontaktować się z Kupickim.- Odparłam mu ironicznie. Franciszek Kupicki był to znany dziennikarz gwiazd z Vivy.
- Liszka, daj spokój. Wiem, że mnie poniosło.- W końcu mnie dogonił i odwrócił ku sobie. Spojrzał prosto w oczy.- Przepraszam.- Westchnął w końcu.- Zachowałem się jak dupek którym wciąż mnie nazywasz. I jak się okazuje słusznie.- Nie odchodź.- Coś wewnątrz mnie nadal cierpiało z bólu zranienia, ale jednocześnie coś innego roztapiało się pod wpływem spojrzenia Fabisiaka. Nie odchodź, poprosił. Niepewnie skinęłam głową i pozwoliłam mu wziąć się za rękę. Jednak całą drogę do mieszkania pokonaliśmy w milczeniu.- Małgorzata Fabisiak, czyli dla całego świata moja matka nie może mieć dzieci.- Zaczął bez żadnej zachęty z mojej strony gdy tylko znaleźliśmy się w środku.- Razem z ojcem dowiedziała się tego już gdy byli małżeństwem i nic nie dało się z tym zrobić. A on był wściekły. Jako człowiek starej daty chciał mieć swojego dziedzica: tym bardziej że był przecież sławnym i cenionym reżyserem filmowym. Sądzę, że to dlatego w gruncie rzeczy znienawidził swoją żonę. I poniżył ją do tego stopnia, że zadał się z inną kobietą a potem zmusił by razem wyjechały w podróż. Potem mówił wszystkim, że to jego dziecko. Małgorzacie postawił warunek: ma uznać je za swoje albo się rozwiodą. Ponad trzydzieści lat temu było to możliwe, ale nadal wzbudzało liczne kontrowersję i narażało na ostracyzm społeczeństwa. Poza tym byli małżeństwem od zaledwie kilku lat: nie chciała kończyć go aż tak szybko. Dodając do tego strach przed biedą i niechęć przed utratą wpływów Małgorzata się zgodziła. I od tej pory ona, mój ojciec i ja stanowiliśmy szczęśliwą rodzinę. Choć prawda wyglądała zupełnie inaczej: Małgorzata nienawidziła mnie a ojciec rozpieszczał dając wszystko co tylko zechcę i pozwalając mi na to gdy za każdym razem chciałem sprawdzić jak daleko mogę się posunąć.- Ostatnie zdanie wypowiedział z wyraźnym sarkazmem. Potem spojrzał na mnie z kpiącym uśmieszkiem.- Jednak mam ochotę na to wino. Chcesz?- Pokręciłam głową. Samotnie czekałam na jego powrót rozmyślając o jego losie. I o tym co mi kiedyś powiedział na temat startu w życiu gdy toczyliśmy dyskusję  na ten temat a on oskarżył mnie  o to, że dzięki koligacjom zostałam znaną aktorką.
-Może przyjrzymy się tobie: skandaliście, który sypia tylko z takimi kobietami które mogą mu przynieść jakieś korzyści. Na dodatek jego ojciec był znanym reżyserem, jest bogaty, ma świetne koligacje ze światem aktorskim…hm, rzeczywiście ciężki start. Dużo gorszy od mojego.
- Nie będę z tobą na ten temat dyskutował.
- Proszę. A więc zabolało? Może  więc przestaniesz udawać biednego chłopczyka który ze slumsów wszedł na salony własną determinacją i wpieprzać się z butami w moje życie i sprawy. Bo jeśli ja nie miałam trudno to ty tym bardziej. Poza tym nie znasz mojej sytuacji i nie wiesz jak było.
- Tak samo jak ty mojej.
Tak samo jak ty mojej…Może więc nie miał tak łatwo jak sądziłam? Może życie z kobietą która musi udawać przed całym światem, że jej synem jest kochanek męża było dla niej zbyt trudne. Może nie potrafiła go kochać ani darzyć choćby namiastką tego uczucia. Zrobiło mi się bardzo żal Pawła. Szczególnie widząc jego pusty wyraz oczy gdy o tym opowiadał.
- Jej Liszka, tylko się nie popłacz. Nie było aż tak źle: spójrz na kogo wyrosłem: na przystojnego faceta z grubą kasą i stojącego u progu kariery.
- Za to nieskromnego.- Rzuciłam. Rozumiałam jego potrzebę ataku: nie chciał litości tak jak ja w sytuacji z Bartkiem. Dlatego teraz starałam się uciec w ironię. Tak jak robił to on.
- Może. Ale ty uwielbiasz moją bezczelność, prawda? I tą śliczną buźkę…- Klęknął przy łóżku. Potem złapał moją twarz w obie dłonie i namiętnie pocałował choć jeszcze niecałe pół godziny temu się kochaliśmy. Nie zaprotestowałam jednak. Wreszcie zrozumiałam jak musiał się czuć gdy ja stosowałam ten sam środek jako swoje zapomnienie.
Bo czułam, a raczej wiedziałam, że on teraz robi to samo. Chciał zapomnieć: zapomnieć o swoim dzieciństwie, matce która nie była jego matką, ojcu który go psuł i być może kobiecie która tak naprawdę wydała go na świat. Zastanawiałam się czy wie kto to jest. Czy zna swoją biologiczną matkę, czy ma z nią jakikolwiek kontakt, co do niej czuje? I czy to dlatego zapełnia w sobie tę pustkę tymi wszystkimi kobietami? Bałam się jednak zadać te pytania. Nie chciałam dodatkowo przypominać mu o kwestiach dla niego bolesnych. Poza tym już chwilę później moje zmartwienia odpłynęły w niepamięć.
Kochaliśmy się gwałtownie i mocno: Paweł wbijał się we mnie raz za razem tak jakby z każdym pchnięciem zabijał w sobie złe wspomnienia jednocześnie dając mi rozkosz. Całował mnie przy tym nieprzerwanie, gładził dłońmi całe moje ciało, wplatał palce we włosy zdecydowanym ruchem przysuwając sobie moją twarz do swojej by móc pogłębić pocałunek. A potem znieruchomiał nadal nie wypuszczając mnie ze swoich objęć. Po wszystkim zsunął się ze mnie całując w skroń i przykrywając kocem.
Wyglądał na odprężonego, a ja czułam się cudownie: zupełnie tak jakbym to tylko ja mogła dać mu ukojenie, sprawić że problemy popłyną w niepamięć. I być może nawet tak było.

3 komentarze:

  1. Kurczę, bardzo lubię to opowiadanie, pod tą niby wesołą kołderką jest głębia.
    Naprawdę przyjemnie się czyta, a Agata i Paweł to taka normalne osoby, jak my wszyscy, z takimi samymi problemami i przezyciami.
    Gratuluję.
    Pozdrawiam
    Ania
    Ps. mam nadzieję, że to wszystko między nimi pójdzie w dobrym kierunku.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tego się nie spodziewałam po Pawle. Mam nadzieje, że żadne z nich nie popsuje tego rodzącego się uczucia między nimi.
    Pozdrawiam
    Justyna

    OdpowiedzUsuń
  3. Hejo ! Przepraszam , że ostatnio nie komentuje ale byłam chora ( święta cudowny czas na chorowanie ) a wcześniej nałożyły się na sb pewne sprawy ale teraz już wróciłam ! Co do opowiadania to faktycznie sporo różni się od poprzednich ale i tak mi się podoba . Czytając opowiadanie i poznając Pawła dochodzę do wniosku ,że różni się od tych wszystkich opowiadań , plotek, które doszły do Agaty. Mam nadzieję , że stworzą taką prawdziwą parę i się pokochają . Podoba mi się to , że w tej części oprócz wspomnienia wogóle nie ma Bartka . Wogóle nie dziwię się Agacie , że nie chce utrzymywać kontaktu z Dagmarą bo ta zachowała się w stosunku do niej jak jakaś suka . Ja bym swojej siostrze chyba tego nie podarowała , chociaż może to lepiej że ich związek się rozpadł ? Widocznie nie byli sobie pisani , dobrze przynajmniej że Bartek nie kręcił z dwoma siostrami równocześnie . Od początku go nie lubiłam , no ale co się dziwić . W pierwszych rozdziałach miałam jeszcze nadzieję że wrócą do siebie no ale potem pojawił się Paweł <3 Mam nadzieję , że święta Ci się udały noi życzę szczęśliwego nowego roku !!! :* Tradycyjnie zadaje pytanie kiedy kolejny ? Noi mam nadzieję , że pojawi się dziś ! Pozdrawiam :***

    OdpowiedzUsuń