Gdy Dagmara wyszła przez kilka minut w ciszy
przetrawiałam to co mi powiedziała.
Wspominałam nasze długie wieczorne rozmowy,
wspólne figle, śmiechy i psikusy. Wyraz jej twarzy gdy prosiła mnie o
wybaczenie.
Wreszcie, jej słowa o Pawle.
Jak mogłam wcześniej nie wiedzieć, że
miała z nim krótki romans? Fakt, że wówczas zaczęłam spotykać się z Bartoszem i
mało interesowały mnie inne rzeczy. Ale w gazetach o tym nie pisano, a przecież
komuś musiało to się rzucić w oczy. Dagmara była znaną modelką: taki fakt nie
umknąłby dziennikarzom. Musiało być to więc krótkie i nieznaczące. Tylko czemu
Fabisiak się tym nawet nie zająknął?
Początkowo byłam na niego wściekła. Nic
nie układało się tak jak chciałam. To swojego planu pokazania, że już nie
kocham Bartka wybrałam niewłaściwego faceta. Powinnam zdecydować się do kogoś
przyzwoitego, szanowanego, nie sypiającego z licznymi kobietami. Tyle, że z
drugiej strony nikt nie zgodziłby się na taką dziecinadę którą chciałam
odstawić. Tylko ktoś taki jak Fabisiak.
Potem jednak dotarło do mnie, że być
może nowinka Dagmary była dla mnie dobra. W końcu zemściłabym się prawie
doskonale: ja miałabym jej byłego faceta a ona mojego. Może podsunąć ten tytuł
na artykuł dziennikarzom?
Mimo zmiany stanowiska zapytałam o to
Pawła: nawet się nie wypierał. Wyznał, że umówił się z Dagą parę razy, ale po
prostu mu nie odpowiadała więc się rozstali. Powiedział, że nawet ze sobą nie
spali. Gdy spytałam go czy rzeczywiście zrobił to tylko po to by ją wykorzystać
przyznał się od razu.
- Tak, chciałem dostać się na tamto
przyjęcie, dobrze zaprezentować w odpowiednim środowisku. To dość ważne jeśli
chce się zostać zauważonym.
- I mówisz o czymś takim otwarcie?
Naprawdę cię to nie rusza?
- A dlaczego?- Wzruszył ramionami w
geście beztroski.- Nie oszukuję kobiet jeśli tak właśnie myślisz. Nie zwodzę
ich i nie mamię wieczną miłością czy obrączką na palcu. Wręcz przeciwnie:
mówię, że chcę tylko tego czy tamtego. Tak samo było z tobą. Od początku
przyznałem, że zależy mi tylko na rozgłosie. Nie uważasz, że to dużo lepsze?
- Raczej chore. Możesz w ten sposób
uspokajać swoje sumienie, ale ja wiem że kobiety w głębi serca liczą na coś
więcej i traktują twoje słowa jako żart.
- Ty też?
- Skąd. Ja nie zamierzam mieć z tobą nic
wspólnego.
- A no tak. Zapomniałem o Panu
Idealnym.- Uśmiechnął się do mnie.
- Nie mieszaj w to Bartka. Zaczynam
żałować, że weszłam w ten układ z tobą. To wszystko jest chore i złe. A zachowując
się w ten sposób tylko potwierdzamy plotki o nas jako o całej grupie
aktorskiej. Podkreślamy jaki świat show biznesu jest ohydny i śmierdzący.
- Już mówiłem, że te umoralniające gadki
ci nie pasują. Przy mnie nie musisz pozować na świętą. Poza tym jakby nie było
robisz to samo co ja: udajesz coś czego nie ma.
- Ale nie krzywdzę przy tym nikogo.
- Nie? A twoja ukochana siostrzyczka?
Widziałem jak płakała. Serio się o ciebie troszczy. Pewnie martwi się o twoje
serce, które niebawem złamię.
- Zasłużyła na to.- Odważył się
roześmiać.
- Fascynujący kodeks moralny. Ale jak to
mówią: punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.
- Nie kpij. I nigdy więcej nie porównuj
mnie do siebie. Bo wcale nie jesteśmy do siebie podobni. Ty jesteś cyniczny i...i
zły. Wszystkim i wszystkimi pogardzasz. I robisz to z czystego egoizmu.
- Może. Ale choć uważasz inaczej ty też
to robisz i taka jesteś.
- Słucham?
- No bo przyjrzyj się samym faktom. Masz gdzieś całą ekipę uważając się za lepszą od nich;
gdzieś to że skrzywdziłaś Natalię bo w swoim mniemaniu też uważasz, że na to
zasłużyła. Pogardzasz Bartkiem choć dobrze wiesz, że nie masz do tego prawa, bo
mimo wszystko w waszym związku postępował uczciwie poza jego końcówką. Uważasz
się za nie wiadomo jak wielką aktorkę…mam wyliczać dalej?
- Sądzisz więc, że dlatego ja też jestem
zła?
- Zła? Boże, co to za słowo: zły?. Co to
dokładnie oznacza? Mówi się, że zły jest morderca, gwałciciel. Ale i zły jest ten
kto kradnie albo jest wredny wobec innych. Złem nazwiemy donoszenie albo
nazwanie kogoś debilem. Ksiądz powie, że złem jest każdy grzech a więc
zaniedbanie codziennej modlitwy czy mszy. Dla małego dziecka złe jest wsadzenie
palca w ogień. To wszystko są przecież złe uczynki w zależnie od perspektywy.
- Do której więc z tych wymienionych perspektyw zaliczasz mnie?
- Liszka, czy dla ciebie coś musi być
białe albo czarne? Jesteś egoistą, ignorantką, cierpisz na przerost ego i
przepełnia cię złość do całego świata za uczynioną ci krzywdę co świadczy o
rozpieszczeniu i uważaniu się przez ciebie za pępek świata. Ale masz też wiele
innych zalet.
- Nie jestem zła.- Zaprzeczyłam stanowczo gotowa się z nim pokłócić.- Dbam o moją rodzinę…a
przynajmniej robiłam to do niedawna, udzielam się charytatywnie choć ostatnio
zapomniałam przelać czeku i jeszcze…- Urwałam nie wiedząc co powiedzieć na
swoją obronę. Co robiłam jeszcze? Przecież było tyle ważnych rzeczy, które robiłam i które niestety nie chciały mi teraz przyjść do głowy.
- Czyżby? Robisz to z potrzeby serca? A
może bo tak trzeba? Bo robią to inni celebryci?- Spytał sarkastycznie doskonale
wiedząc jaka jest prawda. - Ale jak wspomniałem mimo tych wszystkich wad jesteś
sobą, udzielasz się charytatywnie- nawet jeśli z poczucia obowiązku, spotykasz
z fanami rozdając masę autografów tracąc na to czas. Nikogo nie zabiłaś ani
nawet nie okradłaś więc twoje morale też są w porządku.- Słuchałam jego
przemowy z mieszanymi uczuciami. Przede wszystkim pierwsze pytanie przypomniało
mi, że prawie tak samo wyraziła się o mnie Dagmara. Że nie uznaję półśrodków,
że nie idę na kompromis. Że widzę coś białym albo czarnym. I nagle dotarło do mnie, że Paweł miał rację,
choć za nic bym się do tego nie przyznała. Nie martwiłam się uczuciami innych
osób z ekipy które musiały znosić moje fochy wierząc, że mam prawo do wyrażania
swojego bólu. Ani cierpieniem sierot na które co kwartał wysyłałam do fundacji
dziesięć tysięcy złotych. Nie interesowało mnie to pracownicy ośrodka robią z tymi
pieniędzmi, jak pomogą tym dzieciakom. Traktowałam to jako konieczność. W końcu
wszystkie gwiazdy tak robiły, prawda? Dawały kasę i się zmywały uciszając w ten
sposób swoje sumienie jednocześnie nie psując sobie humoru biedą czy
cierpieniem świata.
A jak potraktowałam Sroczkę, matkę,
ojczyma, a nawet Dagmarę? Olałam ich pomoc nie licząc się z ich uczuciami
uważając, że robię to po to by mi dokopać albo że tak wypada. Ludzi którzy
zawsze mnie wspierali, cieszyli się z moich sukcesów? O tak, byłam potworną
egoistą. Jakie miałam więc prawo umoralniać Pawła skoro sama nie byłam od niego inna?
- Masz rację.
- Co?
- Chyba…chyba jestem zła.
- Liszka, wcale mi o to nie chodziło.
Ja…
- …jestem chora z nienawiści.-
Przerwałam mu niemal wypluwając z siebie słowa.- Odkąd Bartek mnie zostawił dla
Dagmary prawie kipię złością, która nie może mieć prawdziwego ujścia. Chciałabym
coś rozwalić, wrzeszczeć, pobić go. Chciałabym by cierpiał tak jak ja. A
przez ostatnie miesiące nie pomyślałam o nikim innym jak o sobie.- Moja zmiana
nastawienia wyraźnie zaskoczyła Fabisiaka. Mimo tego, że na niego nie patrzyłam
wiedziałam, że jest w szoku. Nie wiedział co ma powiedzieć. Dlatego to ja znów się
odezwałam:
- Wiesz, że chyba nawet zawsze tak było?
Siedział we mnie jakiś złośliwy chochlik, który za każdym razem kazał mi kogoś
okpić bądź sprowokować. Starałam się więc z nim walczyć: Dagmara była taka
dobra, a ja zawsze chciałam się do niej upodobnić. Ukrywałam więc swoją
prawdziwą naturę, starałam się wyplenić w sobie egoizm czy zazdrość. Ale ona
była taka idealna: piękna, mądra, hojna, wrażliwa…Chciałam więc być taka jak
ona. Ale mi się nie udało.
- Znienawidziłaś więc ją.
- Nie, wręcz przeciwnie.- Zaprzeczyłam
szybko.- Kochałam ją i podziwiałam jeszcze bardziej. Nie mogłam jednak
zrozumieć jak dobro może przychodzić jej tak naturalnie, a ja muszę się tak
starać. Wiem, że dla niej udzielanie się dobroczynnie nie jest jakimś przykrym
obowiązkiem i z przyjemnością rozdaje swoje pieniądze potrzebującym. I w głębi
duszy chyba sama nie dziwię się Bartkowi, że wybrał ją. W końcu jest takim
ideałem. Tylko mimo wszystko nie mogę się z tym pogodzić.
- Nikt nie jest ideałem.
- Nie, więc mało zdążyłeś poznać
Dagmarę.
- Okej może jest prawie doskonała, ale
jednocześnie…nie wydaję ci się to trochę nudne? Ja mam gdzieś, że kurczak
którego mam na talerzu żył w nędznych warunkach, a smaczny kotlet zrobiono ze
świnki którą zabito prądem. A ty?- Parsknęłam śmiechem.
- Też. Ale Daga jest wegetarianką. A właściwie
to weganką. Nie je również jajek i nie pije mleka.
- Jej, czemu mi to powiedziałaś? Teraz
mam do siebie jeszcze większy niesmak po tym jak się z nią umówiłem.
- Serio jej nie podziwiasz?
- Skąd. To znaczy trochę tak, bo w tej całej swojej
dobroci nie jest przesłodzona i sztuczna. Ale ja jestem daleki od doskonałości,
może to dlatego? Jakoś nie potrafię wyobrazić sobie siebie u boku kogoś takiego
jak ona. Jestem złośliwy i cyniczny, ale nie wypieram się tego. Mam gdzieś, że
na Ukrainie trwa wojna choć przykro mi że giną w niej niewinni ludzie. Ale co z
tym robię? Nic. Poza drobnym czekiem na ten cel.
- Mnie prawdę mówiąc nawet denerwują
uchodźcy ze Wschodu: gdzie nie pójdziesz słyszysz ten turecki dialekt…hej,
możesz się nie śmiać?
- Nie mogę. Właśnie o takiej tobie
mówiłem. Nie powinnaś udawać kogoś innego: jesteś jaka jesteś.
- Taa. I to na pewno wzbudzi do mnie
sympatię ludzi, już to widzę. Byłam sobą przez ostatnie kilka tygodni i co?
Rodzice mają mnie za niegrzeczną smarkulę, menadżerka wymyśla swoje paszkwile
obsmarowując w prasie jakby nie wystarczyło że robią to sami dziennikarze,
Monika znielubiła za kłamstwo jakim raczę innych na temat naszego związku, a
cała ekipa nie cierpi. Rzeczywiście, świetna rada.
- Nie przejmuj się: zyskałaś za to moją
sympatię.
- Dzięki.- Powiedziałam z taką radością
na jaką było mnie stać.- O to mi właśnie chodziło. Przez te wszystkie lata
chciałam byś mnie polubił. Jak się tego domyśliłeś?
- Widzisz? Jesteś też zabawna. Poza tym
co ci zależy na sympatii innych?
- Może ty tego nie wiesz, ale człowiek
jest z natury stworzeniem stadnym. Możesz się tego wypierać albo udawać że tego
nie ma, ale i tak zawsze musimy wchodzić w interakcje z innymi ludźmi. A już
zwłaszcza my, którzy jesteśmy aktorami. Więc twoje słowa raczej mnie nie
pocieszają.
- No dobra, przyznaję: nigdy nie
będziesz główną bohaterką żadnej książki czy filmu bo one zazwyczaj są
obrzydliwie dobre, ale…chociaż nie. W sumie jesteś całkiem podobna do Scarlett
O’Hary: egoistyczna, rozpieszczona i zawsze gotowa do wali kosztem innych. Ale
mimo to nie zaprzeczysz, że wzbudziła sympatię czytelników.
- Wow, czytasz klasykę.
- Nie, oglądałem film.
- No tak: trzy tomy na raz to za dużo.
Ty nawet nie jesteś w stanie przeczytać całego scenariusza swojej roli.
- Właśnie o tym mówię. Masz charakterek.-
Prychnęłam, a on się uśmiechnął jakby pomyślał o czymś szalenie zabawnym. I
okazało się, że się nie myliłam, bo zaraz dodał:- Twoją siostrę można z kolei i
porównać do Melani Wilkers: dobra, wspaniałomyślna i kierująca się sercem.
- Mam nadzieję, że jednak nie: marnie
skończyła. A zgodnie z twoim rozumowaniem Bartek byłby pewnie Ashley’em.
- Ty
to powiedziałaś.
- Bo znam cię już wystarczająco by
wiedzieć, że nie darzysz go szacunkiem. Uważasz za chwiejnego tak samo jak
Ashley miotający się pomiędzy miłością do żony a namiętnością do pięknej
Scarlet. A Bartek to wartościowy facet.
- Musimy do tego wracać?- Jęknął.
- Nie.- Westchnęłam.- Ale to porównanie
mnie ze Scarlett nie było miłe. Ja taka nie jestem. Wiem, że mnie nie znosisz,
ale…
- A kto powiedział, że cię nie znoszę?
No dobra, może. Ale oprócz tego troszkę lubię. Przecież powiedziałem ci
wcześniej, że zyskałaś moją sympatię. –Teraz to ja się roześmiałam.
- Jak można kogoś lubić i nie znosić?
- Po prostu.- Uciął.- To co, rozejm?
- Tak. Chcesz skończyć z tym udawaniem?-
Spytałam z wahaniem.
- Hej, sądziłem że coś zrozumiałaś z tej
lekcji. Przy mnie możesz być sobą: egoistką myślącą tylko o sobie i wredną
kobietką której po samym otworzeniu ust boli jak po cięciu noża.
- Więc uważaj, żeby cię znowu nie
zabolało.- Uśmiechnęliśmy się do siebie porozumiewawczo.- Dzięki.- Powiedziałam
mimo wszystko. Zaraz jednak tego pożałowałam widząc wyraz jego twarzy. Dlatego
dodałam:- Ale uważaj, bo jak to co ci dziś powiedziałam znajdzie się w prasie
to nie ręczę za siebie.
- Hm, tylko mnie tym zachęcasz.
- Paweł…
-…przecież wiesz, że żartuję. Możesz
sądzić, że jestem gnojkiem, zły czy co tam jeszcze sobie wymyślisz, ale zawarliśmy honorową
umowę a te dotrzymuję.
- To dobrze.- Skwitowałam to tylko z
trudem powstrzymując się od ironicznego pytania czy ktoś taki jak on ma honor.
Ale chyba jednak tak było.
Właściwie to dzięki tej rozmowie
nastąpił przełom w moim stosunkach z Pawłem. Sądziłam, że po tym jak wyznałam
mu jaka wielka ze mnie sucz mnie znienawidzi, ale stało się wręcz przeciwnie. Stał
się jakby mniej cyniczny i uszczypliwy, a
jego żarty nieco spuściły z tonu. No i zgodnie z moim życzeniem nie
dyskutował o motywach mojego postępowania, choć czasami wspominał o Bartku.
Głównie jednak żartując sobie z niego, więc puszczałam to mimo uszu. Czasami
rzuciłam w niego jakąś szminką czy lusterkiem gdy wkurzył mnie za bardzo, ale
właściwie bez przekonania czy prawdziwej złości. Nieoczekiwanie dla siebie go
polubiłam: wiedziałam jaki jest, znałam jego najgorsze wady a mimo to tak się
właśnie stało.
Ostatnio naszą rozrywką stało się komentowanie
wpadek ekipy na planie i wyśmiewanie kiepskich dialogów autorstwa Natalii,
która notabene wróciła na plan po krótkiej wizycie w szpitalu nie wnosząc na
mnie skargi, ale wciąż przyszpilając wrogim spojrzeniem. Czasami jednak Paweł
mnie denerwował i złościł, docinał i prowokował, kupował czekoladki od których
rósł mi tyłek no i czasami…w sumie całkiem nieźle spędzaliśmy czas. Zdałam sobie nawet sprawę,
że choć zgrywa lowelasa i gbura jest całkiem inteligentny a rozmowy z nim stanowią wyzwanie i sprawiają mi
wielką przyjemność.
Poza tym lubiłam jego poczucie humoru i
to, że nie uważał się za ideał jak większość facetów a wręcz przeciwnie: kpił z
siebie tak samo jak podczas naszej pamiętnej szczerej rozmowy ze mnie. A nasze szermierki słowne wręcz uwielbiałam.
No i przy nim rzeczywiście mogłam być
sobą. Nie musiałam udawać bardziej empatycznej niż była w rzeczywistości, nie
musiałam powstrzymywać się od kąśliwych uwag czy dbać o każde wypowiedziane
słowo. W jego towarzystwie nie obawiałam się, że odbierze coś niewłaściwie, że stracę
w jego oczach bo właściwie nie zależało jej na tym. Może więc to był klucz?
Podobno jak się czegoś bardzo pragnie to wówczas nie można tego zdobyć. Czy
taki błąd popełniła wobec Bartosza?
To było przerażające. Nie moje
zachowanie w stosunku do Bartka i udawanie kogoś kim nie jestem, ale fakt, że
towarzystwo Pawła sprawia mi przyjemność. W końcu w większości przypadków się
kłóciliśmy. Czasami denerwował mnie tak, że miałam ochotę go uderzyć; innym
razem rozśmieszał niemal do utraty tchu. I zmuszał do mówienia rzeczy, których
nigdy nie przyznawałam nawet przed samą sobą. Inna sprawa, że wydawało mi się
iż często wiedział to już wcześniej choć to było przecież niemożliwe. A ja o
nim wiedziałam tak mało: właściwie nic. To, że jest arogancki, pyszny,
sarkastyczny i niestały w uczuciach ale to wiedzieli wszyscy. Bo choć dużo
mówił, to unikał faktów. A co jeśli postanowi sprzedać te informacje do prasy?
Nie powinnam tyle ryzykować. Inaczej wyobrażałam sobie udawanie romansu. Jak
widać nie potrafiłam nawet tego.
W środku następnego tygodnia, czyli
trzeciego tygodnia udawania romansu zdecydowałam się nawet odwiedzić mamę i
ojczyma. Przeprosiłam ich za swoje zachowanie, zapewniłam że u mnie wszystko w
porządku i postaram się znaleźć nową menadżerkę. Gdy jednak temat zszedł na
Dagmarę i Bartka nabrałam wody w usta. Zwłaszcza, gdy mama zaczęła pytać o to
co piszą w gazetach. A mianowicie Fabisiaka.
- Kochanie, Edmund mówi że nie najlepszy
z niego człowiek. Że to skandalista nie traktujący swoich kobiet poważnie i
pozbawiony obowiązkowości.
- Mamo, Paweł jest spoko. Dobrze wiesz,
że gazety lubią wyolbrzymiać. Poza tym w jego towarzystwie czuję się dobrze.
- Rozumiem, ale…czy nie zrobiłaś tego
trochę z rozpaczy po utracie Bartosza? Wiem, że go kochałaś. To uczucie już
zniknęło?
- Chyba tak.- Skłamałam przypominając
sobie jego ładnie skrojone usta, prosty nos i wyraziste oczy. Jak mogłam
przestać go kochać?
- Więc może przyprowadzisz go kiedyś do
nas? Z chęcią bym go poznała.- Słysząc to niemal zakrztusiłam się pitą właśnie
kawą.
- Ledwie udało mi się tu dostać: tak
wielu oblega mnie dziennikarzy a ty każesz mi przyjechać z Pawłem? Nagonka
prasy na mnie wciąż trwa.
- No tak, trudno. Ale gdyby wam się
udało…chciałabym poznać mężczyznę który na nowo nauczył cię kochać.
- Mamo…- Zaczęłam decydując się wyznać
jej choć trochę prawdy. W końcu mimo wszystko była moją matką i nie zamierzałam jej okłamywać. Co innego ludzi z planu serialu, dziennikarzy czy Dagę, bo sobie na to zasłużyła.- Z Pawłem to nie jest jakaś wielka miłość. Jest
przystojny i świetnie się rozumiemy, ale nie myślę o nim jak o kimś kto może
zagościć w moim życiu na dłużej.
- Ale to…to…przecież ty zawsze miałaś
konserwatywne podejście do związków. Mówiłaś, że spotykanie się by zabić czas
jest niedojrzałe.
- Tak mówiłam?- Udałam głupią.- Więc od
czasu odkąd skończyłam pięć lat zmieniły mi się priorytety.
- Kochanie, nie chowaj się za tą maską
cynizmu.
- Wcale tego nie robię. Po prostu to
prawda: dorosłam.
- Martwię się o ciebie. Sądziłam, że już
zapomniałaś o Bartku.
- Nie chcę o tym rozmawiać.
- Ale Agata powinnaś…
- …mamo, proszę zmieńmy temat. Miałaś mi
opowiedzieć trochę o pracy ojczyma. Wytrzymałam ze mną zaledwie pół godziny
gnając do pracy.- Z wielkim trudem udało mi się sprawić, by matka przestała
wypytywać mnie o Pawła.
Rozmawiałyśmy prawie dwie godziny i o
dziwo spędziłam je bardzo miło i przyjemnie. I nawet kilku dziennikarzy
wyłaniających się spod żywopłotu co widziałam przez okno siedząc na kanapie i
popijając razem z mamą kawę tego nie zepsuło. Już prawie zapomniałam, że
choć mama była czasami dość
powierzchowna to bardzo mnie kochała. Tak samo jak Dagmarę. I choć od samego
początku uważała, że Bartek do mnie nie pasuje wcale nie stanęła po stronie
mojej siostry. Po prostu była konsekwentna w swojej opinii.
Po dwóch godzinach gdy postanowiłam już
iść, zjawiła się pokojówka mamy (a raczej dziewczyna która sprzątała w jej
domu, ale mama lubiła używać tego określenia w stosunku do służby czując się
wtedy jak księżniczka z dawnych wieków) informująca o wizycie innego gościa.
- Witaj mamo i…Agato.
Dagmara.
Mogłam się tego spodziewać. Przecież
mama chciała by jej obie córki w końcu się pogodziły. Nie mogła nie wykorzystać
tej okazji. Mimo to bardzo mnie to ubodło.
- Kochanie, co za niespodzianka. Obie
sprawiłyście mi niezapowiedzianą wizytę z Agatką.- Zaczęła mama.
- Darujcie sobie tę komedię.- Prychnęłam
czując jak znów otaczam się swoim pancerzem gniewu.
- Agata, nie rozumiem…?- Odezwała się do
mnie pytająco mama.
- Ona chyba sugeruje, że przyszłam tutaj
bo byłaś ze mną w zmowie.- Wyjaśniła Dagmara.
- Ależ Agata, jak możesz tak myśleć? I
co to w ogóle za określenie? Jakiej zmowie? Jesteśmy przecież rodziną. Żadna z
was nie musi zamawiać u mnie prywatnej audiencji.
- Teraz tak. Bo sytuacja się zmieniła,
mamo.- Powiedziałam zimno.- Nie mam zamiaru spotykać się z nią gdy nie jest to
konieczne.
- To twoja siostra, Agata.
- Jakoś nie pamiętała o tym sypiając z
Bartkiem.
- Agata!
- Przecież taka jest prawa. Dlaczego
wciąż stajesz po jej stronie, mamo?
- Nie opowiadam się za żadną ze stron.
- Jasne. Ale nie mam się przecież czemu
dziwić: zawsze powtarzałaś mi, że Bartek do mnie nie pasuje.
- To prawda i wcale się tego nie
wypieram. Nie znaczy to jednak, że chciałam by rozstał się z tobą w tak
burzliwy sposób.
- Przez nią.- Wskazałam oskarżycielsko
palcem na Dagę.
- Nie, nie przez twoją siostrę Agata.
Jeśli ktoś już był winien to Bartosz. Dlaczego to jemu nie skaczecie do oczu
tylko sobie? Przecież się kochacie. Zawsze byłyście dla siebie prawdziwymi
przyjaciółkami, już zapomniałyście? Nie pamiętacie jak twierdziłyście, że nie potrzebujecie
innego towarzystwa, bo w swoim czujecie się najlepiej?
- To było zanim Dagmara mnie zdradziła.
- Jaka znowu zdrada?!
- Mamo, nawet nie próbuj jej tego
tłumaczyć. Ona i tak wie swoje.- Odezwała się Dagmara.
- Jak śmiesz traktować mnie protekcjonalnie?
Za kogo ty się masz co?- Naskoczyłam na nią robiąc parę kroków w jej stronę.
- Od czasu tej afery nie pozwalasz mi
przestawić sprawy z mojego punktu widzenia. I z tego co opowiada Bartek jemu
też nie.
- O, proszę. Cóż za prawdziwy przykład
idealnej harmonii w związku opartej o szczerości. Szkoda, że wobec mnie Bartosz
nie był tak skrupulatny.
- Nie mieliśmy nad tym wpływu Agata.
Uczucia nie są racjonalną sprawą. Sądzisz, że nie próbowałam tego stłumić? Nie
próbowałam zapomniałam o Bartku bo wiedziałam, że należał do ciebie? Ale nie
potrafiłam. I choć krajało mi się serce postanowiłam zawalczyć o swoje
szczęście i miłość.
- Szkoda tylko, że moim kosztem. Tak
trudno było być szczerym? Powiedzieć mi, że robicie ze mnie idiotkę? Przecież
po każdej randce z Bartkiem opowiadałam ci o wszystkim. A ty nigdy nie pisnęłaś
ani słowem o waszym romansie. Bardzo ze mnie kpiliście, co?
- Nigdy. Jak możesz tak mówić?
Cierpieliśmy oboje. Bartek mówił, że jesteś dla niego jak najlepsza
przyjaciółka. Dla mnie też nią byłaś i nadal jesteś.
- To za bzdura.
- To szczera prawda.
- Chcesz szczerości? To proszę bardzo.-
Wyrzuciłam z siebie powodowana złością i bólem.- Zawsze byłaś tą ładniejszą,
mądrzejszą i popularnością. Ludzie kochali cię uważając za słodkiego aniołka a ja
byłam złośnicą. A raczej buntowniczką.- Sprostowałam przypominając sobie
określenia jakie często używali w stosunku do mnie znajomi, rodzina czy
nauczyciele.- Bójka w szkole: to na pewno sprawa Agaty; wagary też. W końcu
idealna Dagmara nie zrobiłaby żadnej z tych rzeczy. Nieważne, że zła Agata nie
poszła do szkoły mając dosyć wysłuchiwania próśb o numer telefonu do swojej
pięknej siostry. Nieważne, że bójkę sprowokowała dziewczyna chłopaka, który
zostawił ją dla idealnej Dagmary a ona w odwecie chciała obić buźkę jej.
Nieważne, że broniła opinii siostry o którą zazdrosne dziewczyny rozpuszczały
paskudne plotki.
- Boże, Agata nie wiedziałam…- Dagmara
miała łzy w oczach.
- Jasne, że nie.- W moich również
pojawiły się łzy.- Bo nigdy nawet się nie poskarżyłam. Kochałam cię i bardzo
wspierałam. Nawet jeśli czegoś nie rozumiałam. A co spotkało mnie w zamian?
Każdy chłopak na którego zwróciłam uwagę szybko tracił ją na twoją rzecz. Nigdy
nie byłam po prostu Agatą ale siostrą tej wystrzałowej laski Dagmary. Wiesz jak
się z tym czułam?
- Agata, ja…
- …nie masz pojęcia.- Dokończyłam
niezrażona jej próbą wtrącenia.- Nie masz pojęcia jak bardzo cierpiałam, jak
żałosna się czułam, jak trudno było mi to czasami maskować, bo przecież byłam beztroską Agatką i dobrą kumpelą.- Roześmiałam się.- Potem by nie narażać się na ciosy
wymyśliłam nawet taki test wiesz? Zanim chłopak naprawdę mi się spodobał i
zaczęłam do niego coś czuć najpierw zabierałam go do domu by cię poznał. By nie
okazał się być Danielem, Grześkiem i Robertem. Pamiętasz? Pamiętasz ich? A w
szczególności Roberta? Wiesz co powiedział mi na koniec? Że zawsze byłam tylko
twoim substytutem!- Teraz Dagmara otwarcie już łkała zatykając sobie usta
dłonią. A ja patrzyłam na nią z mieszanką złości i pogardy.
- Agata, już dość.- Zaoponowała mama
przytulając moją siostrę.
- Spokojnie już kończę. Właśnie dochodzimy
do sedna. Gdy w końcu po kilku latach bycia gwiazdą uwierzyłam w siebie i
pozbyłam się kompleksów spotykając się z Bartkiem co się dzieje? Sytuacja znów
się powtarza. A teraz moja kochana siostrzyczka śmie mi mówić, że nad tym nie
panowała?
- Agata, sądzę że powinnaś już iść.
- Spokojnie, mamusiu. I tak już szłam.
Do widzenia.- Pożegnałam się ironicznie ścierając sobie z policzka łzę. Tak bardzo żałowałam, że tu
przyszłam. Bo teraz nie mogłam się łudzić, że mama jednak opowie się za moją stroną.
Nazajutrz na planie czułam się trochę
nieswojo. Nie byłam pewna czy Bartek wie o przebiegu mojej rozmowy z jego nową
dziewczyną (czyli moją siostrą), bo trudno było mi coś wyczytać z jego
spojrzenia. Na dodatek dziś musiałam scenę w której Czarek opiekuje się chorą
Luizą. Nie byłam pewna czy jestem w stanie to zrobić. Dlatego zanim weszłam do
swojej garderoby zapukałam do tej należącej do Pawła. Miałam nadzieję, że mnie
rozwścieczy lub rozbawi tak, że zapomnę o swoim bólu i prywatnych sprawach. Ale odpowiedziała mi
tylko cisza. No tak, mogłam się przecież spodziewać że się spóźni. Przecież
zawsze to robił; to że ostatnio czasami zjawiał się na czas było tylko potwierdzeniem jako wyjątek od reguły. Zniechęcona poszłam więc w swoje ulubione ostatnio miejsce, to
znaczy za budynek gdzie znajdowało się wielkie drzewo dzikiej gruszy. Tak,
siadając na najniższej gałęzi wyjęłam z torebki papierosa powoli go wypalając.
Potem to samo zrobiłam z następnym i jeszcze
kolejnym. To w ciągu pół godziny pozwoliło mi się uspokoić.
- Tak myślałem, że cię tu znajdę.-
Usłyszałam za sobą głos Kalinowskiego. Mogłam się tego spodziewać: zawsze jak
byłam w czarnej dupie on przychodził by mi dokopać. Ciekawe czy był tego świadom.
- Już czas zacząć nagranie?- Spytałam
go.
- Tak. Reżyser kazał zawołać cię na
plan.
- Dobra, już idę.
- Wiem o twojej wczorajszej rozmowie z
Dagmarą.- A więc nie musiałam się głowić nad tym czy o tym wiedział. Super.
- Sory, ale nie mam zamiaru z tobą o tym
gadać. Chyba, że chcesz się pokłócić.
- Nie chcę. Nie chcę by tak między nami
było.- Gdy chciałam go wyminąć chwycił moja dłoń. Zupełnie się tego nie
spodziewałam: a szczególnie wrażenia jakie to na mnie zrobi. Bo chciałam czegoś
więcej: by ta dłoń trzymająca mój nadgarstek chwyciła mnie za ramię albo
objęła… I jednocześnie gardziłam sobą za tą słabość.
- Daj spokój, Bartek. Puść mnie.
- Nie mogę. Jeśli nie ma innego sposobu
by z tobą porozmawiać to muszę zatrzymać cię siłą.
- Puść mnie, ogłuchłeś? Nie mam zamiaru
z tobą gadać. A jeśli nie zabierzesz tej łapy zrobię taki raban, że się nie
pozbierasz.
- Dotarło to do ciebie?- Głos dochodzący
zza mnie ponownie mnie zaskoczył. Spojrzałam w kierunku jego właściciela. Od
razu się uspokoiłam.- A może jednak nie? Mam ci pomóc to zrozumieć?- Paweł
pewnym krokiem zaczął zbliżać się do mnie i Bartka który najwyraźniej nadal był
w szoku i nie uwolnił mojej dłoni. Po ostatnim pytaniu Fabisiaka jednak to
zrobił. Potem obdarzył go pogardliwym spojrzeniem. A ja czułam, że nigdy nie
ucieszyłam się na czyjś widok bardziej niż Pawła.
- Nie wtrącaj się. Po prostu rozmawiamy
i wyjaśniamy sobie wszystko.- Usłyszałam głos Bartka skierowany do Fabisiaka.
- Nie sądzę. To ty chcesz rozmawiać.
Agata nie ma na to ochoty.
- Skąd o tym wiesz skoro cię tu nie
było?
- Ale widzę, że tak jest. I nie będziesz
zmuszał ją do wysłuchiwania twoich bzdur. Teraz nie masz do niej żadnych praw.
- Nie wtrącaj się. To dotyczy nas
dwojga.
- A więc i mnie, bo Agata teraz należy
do mnie. I radzę ci to zapamiętać albo będziemy musieli rozwiązać to w inny
sposób.
- Zrobiłem ci krzywdę Agata?- Spytał
mnie Kalinowski ignorując słowa Pawła i odrobinę rozluźniając swój chwyt.- No powiedz, skrzywdziłem cię teraz?
- Nie, ale nie chciałam byś mnie
zatrzymywał.- Odpowiedziałam mu całkiem lekko już wyszarpując swoją dłoń z jego.
- Słyszałeś? Odwal się od niej.-
Podchwycił Fabisiak.- Od teraz masz się do niej nie zbliżać. Miałeś swoją
szansę stary, ale jej nie wykorzystałeś. Teraz moja kolej.
- Skrzywdzisz ją. W głębi duszy wiesz,
że to dla ciebie tylko zabawa. A ona naprawdę cię pokocha.
- I bardzo dobrze.- Paweł objął mnie w
talii wprawiając w zaskoczenie. Grał tak przekonująco, że nawet ja prawie mu
uwierzyłam...No dobra, może i nie.- Ale na pewno nie porzucę jej dla Dagmary.-
Dodał do Bartka szorstkim tonem, a potem dużo łagodniej spytał mnie:- Idziemy,
kochanie?
- Tak.- Z trudem zachowałam powagę
widząc w jego oczach iskierki rozbawienia. Ból spowodowany zachowaniem Bartka
minął. Stanowczo wzięłam Fabisiaka za rękę i razem odeszliśmy od Kalinowskiego.
Dawno nie czułam się tak dobrze.
- I jak, Liszka? Jestem dobrym amantem?
- Wyśmienitym. Dzięki za pomoc.-
Odruchowo mocniej ścisnęłam mu dłoń. Potem się roześmiałam.- Chociaż to o tej
szansie którą miał Bartek a której nie wykorzystał była zabójcza i taka ckliwa.
Z jakiego to filmu?
- Jak możesz? To moja własna inwencja.-
Zrobił krótką pauzę.- Okej, może i nie, ale zawsze chciałem to powiedzieć. Nie
uważasz, że idealnie wypadam w takiej romantycznej scenerii?
- Oczywiście. Powinieneś specjalizować
się w komediach romantycznych.
- Mało nęcące, ale zapamiętam sobie.
Będziesz mi partnerować?
- Przemyślę to.- Puścił mi oko, a potem
zatrzymał się bo robiąc kolejne kilka kroków znaleźlibyśmy się na widoku całej
ekipy. – Dasz radę grać?
- Tak, teraz mi lepiej. Fajnie jest mieć
takiego obrońcę. Jeszcze raz dziękuję.- Spontanicznie stanęłam na palcach i
objęłam go za szyję zmuszając by się schylił. Potem cmoknęłam w policzek.
- Hm…jeszcze jedna pokazówka dla
Bartusia?- Spytał. Początkowo nie zrozumiałam o co mi chodzi, ale zaraz
zobaczyłam że Kalinowski wyszedł już zza budynku i musiał nas widzieć.
- Oczywiście.- Przytaknęłam choć nie
była to prawda. Zrobiłam to z wdzięczności, ale po fakcie zorientowałam się że
to było głupie. Dlatego wolałam się nie pogrążać. No bo co mnie podkusiło?
Ckliwy gest tak samo jak jego wcześniejsze słowa.- Spotkamy się za trzy godziny
w trakcie przerwy?
- W twojej garderobie?
- Tak.
- A co, szykujesz dla mnie
niespodziankę? Czyżby ten całus miał być wprowadzeniem do czegoś więcej?
- Jej, musiałeś wszystko popsuć tym
głupim żartem?- Wywróciłam oczami, a on się roześmiał.
- Spoko, jakoś to przeżyję.
Dwadzieścia minut później profesjonalna
i uspokojona weszłam na plan. A scenę w którym Cezary czuwa przy łóżku chorej
Luizy zagrałam idealnie.
To takie śmieszne :D Paweł jest najlepszy. Nie mogę się doczekać następnego
OdpowiedzUsuńPozdrowionka
PRZEMINĘŁO Z WIATREM WYMIATA!
OdpowiedzUsuńXD
Coraz ciekawiej się rozkręca jeśli można to tak ująć po tylu częściach ale po prostu zaczyna mnie coraz bardziej interesować :-) chociaż nie ukrywam że chęć czytania kontynuacji wątku brylantowego liceum mnie nie opuszcza :-)
OdpowiedzUsuńPrawdę mówiąc mnie też. :) Nawet nie wiesz jak wiele rzeczy chciałabym opisać, ile historii opowiedzieć tyle że...doba ma 24 godziny i niestety sesja się zbliża. Ale może na święta zrobię ci i reszcie czytelników małą niespodziankę. Może nie powinnam nic nie obiecywać- tym bardziej że to nic pewnego ale może się uda. A na razie postaram się jeszcze bardziej "rozkręcić" Zwariowanych lokatorów.
UsuńDawno nic nie komentowałam, ale cały czas czytam :) Jak dla mnie kolejne Twoje opowiadanie, które mnie wciąga tak że nie mogę doczekać się kolejnej części. A co do Samej treści to uważam, że Agata bardzo chciała być podobna do swojej siostry, chciała być doceniania tak jak ona i choć raz być lepsza. Dobrze, że w końcu zdecydowała się pokazać jaka jest naprawdę i niewątpliwie ma żal do Dagmary o to, że to ona była tą ,,lepszą" córką i siostrą. Czekam na następną część.Pozdrawiam roksana
OdpowiedzUsuń