Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 14 grudnia 2015

Zwariowani lokatorzy: Rozdział VI




          Gdy Dagmara wyszła przez kilka minut w ciszy przetrawiałam to co mi powiedziała. 
Wspominałam nasze długie wieczorne rozmowy, wspólne figle, śmiechy i psikusy. Wyraz jej twarzy gdy prosiła mnie o wybaczenie. 
Wreszcie, jej słowa o Pawle. 
Jak mogłam wcześniej nie wiedzieć, że miała z nim krótki romans? Fakt, że wówczas zaczęłam spotykać się z Bartoszem i mało interesowały mnie inne rzeczy. Ale w gazetach o tym nie pisano, a przecież komuś musiało to się rzucić w oczy. Dagmara była znaną modelką: taki fakt nie umknąłby dziennikarzom. Musiało być to więc krótkie i nieznaczące. Tylko czemu Fabisiak się tym nawet nie zająknął?
Początkowo byłam na niego wściekła. Nic nie układało się tak jak chciałam. To swojego planu pokazania, że już nie kocham Bartka wybrałam niewłaściwego faceta. Powinnam zdecydować się do kogoś przyzwoitego, szanowanego, nie sypiającego z licznymi kobietami. Tyle, że z drugiej strony nikt nie zgodziłby się na taką dziecinadę którą chciałam odstawić. Tylko ktoś taki jak Fabisiak.
Potem jednak dotarło do mnie, że być może nowinka Dagmary była dla mnie dobra. W końcu zemściłabym się prawie doskonale: ja miałabym jej byłego faceta a ona mojego. Może podsunąć ten tytuł na artykuł dziennikarzom?
Mimo zmiany stanowiska zapytałam o to Pawła: nawet się nie wypierał. Wyznał, że umówił się z Dagą parę razy, ale po prostu mu nie odpowiadała więc się rozstali. Powiedział, że nawet ze sobą nie spali. Gdy spytałam go czy rzeczywiście zrobił to tylko po to by ją wykorzystać przyznał się od razu.
- Tak, chciałem dostać się na tamto przyjęcie, dobrze zaprezentować w odpowiednim środowisku. To dość ważne jeśli chce się zostać zauważonym.
- I mówisz o czymś takim otwarcie? Naprawdę cię to nie rusza?
- A dlaczego?- Wzruszył ramionami w geście beztroski.- Nie oszukuję kobiet jeśli tak właśnie myślisz. Nie zwodzę ich i nie mamię wieczną miłością czy obrączką na palcu. Wręcz przeciwnie: mówię, że chcę tylko tego czy tamtego. Tak samo było z tobą. Od początku przyznałem, że zależy mi tylko na rozgłosie. Nie uważasz, że to dużo lepsze?
- Raczej chore. Możesz w ten sposób uspokajać swoje sumienie, ale ja wiem że kobiety w głębi serca liczą na coś więcej i traktują twoje słowa jako żart.
- Ty też?
- Skąd. Ja nie zamierzam mieć z tobą nic wspólnego.
- A no tak. Zapomniałem o Panu Idealnym.- Uśmiechnął się do mnie.
- Nie mieszaj w to Bartka. Zaczynam żałować, że weszłam w ten układ z tobą. To wszystko jest chore i złe. A zachowując się w ten sposób tylko potwierdzamy plotki o nas jako o całej grupie aktorskiej. Podkreślamy jaki świat show biznesu jest ohydny i śmierdzący.
- Już mówiłem, że te umoralniające gadki ci nie pasują. Przy mnie nie musisz pozować na świętą. Poza tym jakby nie było robisz to samo co ja: udajesz coś czego nie ma.
- Ale nie krzywdzę przy tym nikogo.
- Nie? A twoja ukochana siostrzyczka? Widziałem jak płakała. Serio się o ciebie troszczy. Pewnie martwi się o twoje serce, które niebawem złamię.
- Zasłużyła na to.- Odważył się roześmiać.
- Fascynujący kodeks moralny. Ale jak to mówią: punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.
- Nie kpij. I nigdy więcej nie porównuj mnie do siebie. Bo wcale nie jesteśmy do siebie podobni. Ty jesteś cyniczny i...i zły. Wszystkim i wszystkimi pogardzasz. I robisz to z czystego egoizmu.
- Może. Ale choć uważasz inaczej ty też to robisz i taka jesteś. 
- Słucham?
- No bo przyjrzyj się samym faktom. Masz gdzieś całą ekipę uważając się za lepszą od nich; gdzieś to że skrzywdziłaś Natalię bo w swoim mniemaniu też uważasz, że na to zasłużyła. Pogardzasz Bartkiem choć dobrze wiesz, że nie masz do tego prawa, bo mimo wszystko w waszym związku postępował uczciwie poza jego końcówką. Uważasz się za nie wiadomo jak wielką aktorkę…mam wyliczać dalej?
- Sądzisz więc, że dlatego ja też jestem zła?
- Zła? Boże, co to za słowo: zły?. Co to dokładnie oznacza? Mówi się, że zły jest morderca, gwałciciel. Ale i zły jest ten kto kradnie albo jest wredny wobec innych. Złem nazwiemy donoszenie albo nazwanie kogoś debilem. Ksiądz powie, że złem jest każdy grzech a więc zaniedbanie codziennej modlitwy czy mszy. Dla małego dziecka złe jest wsadzenie palca w ogień. To wszystko są przecież złe uczynki w zależnie od perspektywy.
- Do której więc z tych wymienionych perspektyw zaliczasz mnie?
- Liszka, czy dla ciebie coś musi być białe albo czarne? Jesteś egoistą, ignorantką, cierpisz na przerost ego i przepełnia cię złość do całego świata za uczynioną ci krzywdę co świadczy o rozpieszczeniu i uważaniu się przez ciebie za pępek świata. Ale masz też wiele innych zalet.
- Nie jestem zła.- Zaprzeczyłam stanowczo gotowa się z nim pokłócić.- Dbam o moją rodzinę…a przynajmniej robiłam to do niedawna, udzielam się charytatywnie choć ostatnio zapomniałam przelać czeku i jeszcze…- Urwałam nie wiedząc co powiedzieć na swoją obronę. Co robiłam jeszcze? Przecież było tyle ważnych rzeczy, które robiłam i które niestety nie chciały mi teraz przyjść do głowy.
- Czyżby? Robisz to z potrzeby serca? A może bo tak trzeba? Bo robią to inni celebryci?- Spytał sarkastycznie doskonale wiedząc jaka jest prawda. - Ale jak wspomniałem mimo tych wszystkich wad jesteś sobą, udzielasz się charytatywnie- nawet jeśli z poczucia obowiązku, spotykasz z fanami rozdając masę autografów tracąc na to czas. Nikogo nie zabiłaś ani nawet nie okradłaś więc twoje morale też są w porządku.- Słuchałam jego przemowy z mieszanymi uczuciami. Przede wszystkim pierwsze pytanie przypomniało mi, że prawie tak samo wyraziła się o mnie Dagmara. Że nie uznaję półśrodków, że nie idę na kompromis. Że widzę coś białym albo czarnym. I nagle dotarło do mnie, że Paweł miał rację, choć za nic bym się do tego nie przyznała. Nie martwiłam się uczuciami innych osób z ekipy które musiały znosić moje fochy wierząc, że mam prawo do wyrażania swojego bólu. Ani cierpieniem sierot na które co kwartał wysyłałam do fundacji dziesięć tysięcy złotych. Nie interesowało mnie to pracownicy ośrodka robią z tymi pieniędzmi, jak pomogą tym dzieciakom. Traktowałam to jako konieczność. W końcu wszystkie gwiazdy tak robiły, prawda? Dawały kasę i się zmywały uciszając w ten sposób swoje sumienie jednocześnie nie psując sobie humoru biedą czy cierpieniem świata.
A jak potraktowałam Sroczkę, matkę, ojczyma, a nawet Dagmarę? Olałam ich pomoc nie licząc się z ich uczuciami uważając, że robię to po to by mi dokopać albo że tak wypada. Ludzi którzy zawsze mnie wspierali, cieszyli się z moich sukcesów? O tak, byłam potworną egoistą. Jakie miałam więc prawo umoralniać Pawła skoro sama nie byłam od niego inna?
- Masz rację.
- Co?
- Chyba…chyba jestem zła.
- Liszka, wcale mi o to nie chodziło. Ja…
- …jestem chora z nienawiści.- Przerwałam mu niemal wypluwając z siebie słowa.- Odkąd Bartek mnie zostawił dla Dagmary prawie kipię złością, która nie może mieć prawdziwego ujścia. Chciałabym coś rozwalić, wrzeszczeć, pobić go. Chciałabym by cierpiał tak jak ja. A przez ostatnie miesiące nie pomyślałam o nikim innym jak o sobie.- Moja zmiana nastawienia wyraźnie zaskoczyła Fabisiaka. Mimo tego, że na niego nie patrzyłam wiedziałam, że jest w szoku. Nie wiedział co ma powiedzieć. Dlatego to ja znów się odezwałam:
- Wiesz, że chyba nawet zawsze tak było? Siedział we mnie jakiś złośliwy chochlik, który za każdym razem kazał mi kogoś okpić bądź sprowokować. Starałam się więc z nim walczyć: Dagmara była taka dobra, a ja zawsze chciałam się do niej upodobnić. Ukrywałam więc swoją prawdziwą naturę, starałam się wyplenić w sobie egoizm czy zazdrość. Ale ona była taka idealna: piękna, mądra, hojna, wrażliwa…Chciałam więc być taka jak ona. Ale mi się nie udało.
- Znienawidziłaś więc ją.
- Nie, wręcz przeciwnie.- Zaprzeczyłam szybko.- Kochałam ją i podziwiałam jeszcze bardziej. Nie mogłam jednak zrozumieć jak dobro może przychodzić jej tak naturalnie, a ja muszę się tak starać. Wiem, że dla niej udzielanie się dobroczynnie nie jest jakimś przykrym obowiązkiem i z przyjemnością rozdaje swoje pieniądze potrzebującym. I w głębi duszy chyba sama nie dziwię się Bartkowi, że wybrał ją. W końcu jest takim ideałem. Tylko mimo wszystko nie mogę się z tym pogodzić.
- Nikt nie jest ideałem.
- Nie, więc mało zdążyłeś poznać Dagmarę.
- Okej może jest prawie doskonała, ale jednocześnie…nie wydaję ci się to trochę nudne? Ja mam gdzieś, że kurczak którego mam na talerzu żył w nędznych warunkach, a smaczny kotlet zrobiono ze świnki którą zabito prądem. A ty?- Parsknęłam śmiechem.
- Też. Ale Daga jest wegetarianką. A właściwie to weganką. Nie je również jajek i nie pije mleka.
- Jej, czemu mi to powiedziałaś? Teraz mam do siebie jeszcze większy niesmak po tym jak się z nią umówiłem.
- Serio jej nie podziwiasz?
- Skąd.  To znaczy trochę tak, bo w tej całej swojej dobroci nie jest przesłodzona i sztuczna. Ale ja jestem daleki od doskonałości, może to dlatego? Jakoś nie potrafię wyobrazić sobie siebie u boku kogoś takiego jak ona. Jestem złośliwy i cyniczny, ale nie wypieram się tego. Mam gdzieś, że na Ukrainie trwa wojna choć przykro mi że giną w niej niewinni ludzie. Ale co z tym robię? Nic. Poza drobnym czekiem na ten cel.
- Mnie prawdę mówiąc nawet denerwują uchodźcy ze Wschodu: gdzie nie pójdziesz słyszysz ten turecki dialekt…hej, możesz się nie śmiać?
- Nie mogę. Właśnie o takiej tobie mówiłem. Nie powinnaś udawać kogoś innego: jesteś jaka jesteś.
- Taa. I to na pewno wzbudzi do mnie sympatię ludzi, już to widzę. Byłam sobą przez ostatnie kilka tygodni i co? Rodzice mają mnie za niegrzeczną smarkulę, menadżerka wymyśla swoje paszkwile obsmarowując w prasie jakby nie wystarczyło że robią to sami dziennikarze, Monika znielubiła za kłamstwo jakim raczę innych na temat naszego związku, a cała ekipa nie cierpi. Rzeczywiście, świetna rada.
- Nie przejmuj się: zyskałaś za to moją sympatię.
- Dzięki.- Powiedziałam z taką radością na jaką było mnie stać.- O to mi właśnie chodziło. Przez te wszystkie lata chciałam byś mnie polubił. Jak się tego domyśliłeś?
- Widzisz? Jesteś też zabawna. Poza tym co ci zależy na sympatii innych?
- Może ty tego nie wiesz, ale człowiek jest z natury stworzeniem stadnym. Możesz się tego wypierać albo udawać że tego nie ma, ale i tak zawsze musimy wchodzić w interakcje z innymi ludźmi. A już zwłaszcza my, którzy jesteśmy aktorami. Więc twoje słowa raczej mnie nie pocieszają.
- No dobra, przyznaję: nigdy nie będziesz główną bohaterką żadnej książki czy filmu bo one zazwyczaj są obrzydliwie dobre, ale…chociaż nie. W sumie jesteś całkiem podobna do Scarlett O’Hary: egoistyczna, rozpieszczona i zawsze gotowa do wali kosztem innych. Ale mimo to nie zaprzeczysz, że wzbudziła sympatię czytelników.
- Wow, czytasz klasykę.
- Nie, oglądałem film.
- No tak: trzy tomy na raz to za dużo. Ty nawet nie jesteś w stanie przeczytać całego scenariusza swojej roli.
- Właśnie o tym mówię. Masz charakterek.- Prychnęłam, a on się uśmiechnął jakby pomyślał o czymś szalenie zabawnym. I okazało się, że się nie myliłam, bo zaraz dodał:- Twoją siostrę można z kolei i porównać do Melani Wilkers: dobra, wspaniałomyślna i kierująca się sercem.
- Mam nadzieję, że jednak nie: marnie skończyła. A zgodnie z twoim rozumowaniem Bartek byłby pewnie Ashley’em.
- Ty  to powiedziałaś.
- Bo znam cię już wystarczająco by wiedzieć, że nie darzysz go szacunkiem. Uważasz za chwiejnego tak samo jak Ashley miotający się pomiędzy miłością do żony a namiętnością do pięknej Scarlet. A Bartek to wartościowy facet.
- Musimy do tego wracać?- Jęknął.
- Nie.- Westchnęłam.- Ale to porównanie mnie ze Scarlett nie było miłe. Ja taka nie jestem. Wiem, że mnie nie znosisz, ale…
- A kto powiedział, że cię nie znoszę? No dobra, może. Ale oprócz tego troszkę lubię. Przecież powiedziałem ci wcześniej, że zyskałaś moją sympatię. –Teraz to ja się roześmiałam.
- Jak można kogoś lubić i nie znosić?
- Po prostu.- Uciął.- To co, rozejm?
- Tak. Chcesz skończyć z tym udawaniem?- Spytałam z wahaniem.
- Hej, sądziłem że coś zrozumiałaś z tej lekcji. Przy mnie możesz być sobą: egoistką myślącą tylko o sobie i wredną kobietką której po samym otworzeniu ust boli jak po cięciu noża.
- Więc uważaj, żeby cię znowu nie zabolało.- Uśmiechnęliśmy się do siebie porozumiewawczo.- Dzięki.- Powiedziałam mimo wszystko. Zaraz jednak tego pożałowałam widząc wyraz jego twarzy. Dlatego dodałam:- Ale uważaj, bo jak to co ci dziś powiedziałam znajdzie się w prasie to nie ręczę za siebie.
- Hm, tylko mnie tym zachęcasz.
- Paweł…
-…przecież wiesz, że żartuję. Możesz sądzić, że jestem gnojkiem, zły czy co tam jeszcze sobie wymyślisz, ale zawarliśmy honorową umowę a te dotrzymuję.
- To dobrze.- Skwitowałam to tylko z trudem powstrzymując się od ironicznego pytania czy ktoś taki jak on ma honor. Ale chyba jednak tak było.
Właściwie to dzięki tej rozmowie nastąpił przełom w moim stosunkach z Pawłem. Sądziłam, że po tym jak wyznałam mu jaka wielka ze mnie sucz mnie znienawidzi, ale stało się wręcz przeciwnie. Stał się jakby mniej cyniczny i uszczypliwy, a  jego żarty nieco spuściły z tonu. No i zgodnie z moim życzeniem nie dyskutował o motywach mojego postępowania, choć czasami wspominał o Bartku. Głównie jednak żartując sobie z niego, więc puszczałam to mimo uszu. Czasami rzuciłam w niego jakąś szminką czy lusterkiem gdy wkurzył mnie za bardzo, ale właściwie bez przekonania czy prawdziwej złości. Nieoczekiwanie dla siebie go polubiłam: wiedziałam jaki jest, znałam jego najgorsze wady a mimo to tak się właśnie stało.
Ostatnio naszą rozrywką stało się komentowanie wpadek ekipy na planie i wyśmiewanie kiepskich dialogów autorstwa Natalii, która notabene wróciła na plan po krótkiej wizycie w szpitalu nie wnosząc na mnie skargi, ale wciąż przyszpilając wrogim spojrzeniem. Czasami jednak Paweł mnie denerwował i złościł, docinał i prowokował, kupował czekoladki od których rósł mi tyłek no i czasami…w sumie całkiem nieźle spędzaliśmy czas. Zdałam sobie nawet sprawę, że choć zgrywa lowelasa i gbura jest całkiem inteligentny a rozmowy z nim stanowią wyzwanie i sprawiają mi wielką przyjemność.
Poza tym lubiłam jego poczucie humoru i to, że nie uważał się za ideał jak większość facetów a wręcz przeciwnie: kpił z siebie tak samo jak podczas naszej pamiętnej szczerej rozmowy ze mnie. A nasze szermierki słowne wręcz uwielbiałam.
No i przy nim rzeczywiście mogłam być sobą. Nie musiałam udawać bardziej empatycznej niż była w rzeczywistości, nie musiałam powstrzymywać się od kąśliwych uwag czy dbać o każde wypowiedziane słowo. W jego towarzystwie nie obawiałam się, że odbierze coś niewłaściwie, że stracę w jego oczach bo właściwie nie zależało jej na tym. Może więc to był klucz? Podobno jak się czegoś bardzo pragnie to wówczas nie można tego zdobyć. Czy taki błąd popełniła wobec Bartosza?
To było przerażające. Nie moje zachowanie w stosunku do Bartka i udawanie kogoś kim nie jestem, ale fakt, że towarzystwo Pawła sprawia mi przyjemność. W końcu w większości przypadków się kłóciliśmy. Czasami denerwował mnie tak, że miałam ochotę go uderzyć; innym razem rozśmieszał niemal do utraty tchu. I zmuszał do mówienia rzeczy, których nigdy nie przyznawałam nawet przed samą sobą. Inna sprawa, że wydawało mi się iż często wiedział to już wcześniej choć to było przecież niemożliwe. A ja o nim wiedziałam tak mało: właściwie nic. To, że jest arogancki, pyszny, sarkastyczny i niestały w uczuciach ale to wiedzieli wszyscy. Bo choć dużo mówił, to unikał faktów. A co jeśli postanowi sprzedać te informacje do prasy? Nie powinnam tyle ryzykować. Inaczej wyobrażałam sobie udawanie romansu. Jak widać nie potrafiłam nawet tego.
W środku następnego tygodnia, czyli trzeciego tygodnia udawania romansu zdecydowałam się nawet odwiedzić mamę i ojczyma. Przeprosiłam ich za swoje zachowanie, zapewniłam że u mnie wszystko w porządku i postaram się znaleźć nową menadżerkę. Gdy jednak temat zszedł na Dagmarę i Bartka nabrałam wody w usta. Zwłaszcza, gdy mama zaczęła pytać o to co piszą w gazetach. A mianowicie Fabisiaka.
- Kochanie, Edmund mówi że nie najlepszy z niego człowiek. Że to skandalista nie traktujący swoich kobiet poważnie i pozbawiony obowiązkowości.
- Mamo, Paweł jest spoko. Dobrze wiesz, że gazety lubią wyolbrzymiać. Poza tym w jego towarzystwie czuję się dobrze.
- Rozumiem, ale…czy nie zrobiłaś tego trochę z rozpaczy po utracie Bartosza? Wiem, że go kochałaś. To uczucie już zniknęło?
- Chyba tak.- Skłamałam przypominając sobie jego ładnie skrojone usta, prosty nos i wyraziste oczy. Jak mogłam przestać go kochać?
- Więc może przyprowadzisz go kiedyś do nas? Z chęcią bym go poznała.- Słysząc to niemal zakrztusiłam się pitą właśnie kawą.
- Ledwie udało mi się tu dostać: tak wielu oblega mnie dziennikarzy a ty każesz mi przyjechać z Pawłem? Nagonka prasy na mnie wciąż trwa.
- No tak, trudno. Ale gdyby wam się udało…chciałabym poznać mężczyznę który na nowo nauczył cię kochać.
- Mamo…- Zaczęłam decydując się wyznać jej choć trochę prawdy. W końcu mimo wszystko była moją matką i nie zamierzałam jej okłamywać. Co innego ludzi z planu serialu, dziennikarzy czy Dagę, bo sobie na to zasłużyła.- Z Pawłem to nie jest jakaś wielka miłość. Jest przystojny i świetnie się rozumiemy, ale nie myślę o nim jak o kimś kto może zagościć w moim życiu na dłużej.
- Ale to…to…przecież ty zawsze miałaś konserwatywne podejście do związków. Mówiłaś, że spotykanie się by zabić czas jest niedojrzałe.
- Tak mówiłam?- Udałam głupią.- Więc od czasu odkąd skończyłam pięć lat zmieniły mi się priorytety.
- Kochanie, nie chowaj się za tą maską cynizmu.
- Wcale tego nie robię. Po prostu to prawda: dorosłam.
- Martwię się o ciebie. Sądziłam, że już zapomniałaś o Bartku.
- Nie chcę o tym rozmawiać.
- Ale Agata powinnaś…
- …mamo, proszę zmieńmy temat. Miałaś mi opowiedzieć trochę o pracy ojczyma. Wytrzymałam ze mną zaledwie pół godziny gnając do pracy.- Z wielkim trudem udało mi się sprawić, by matka przestała wypytywać mnie o Pawła.
Rozmawiałyśmy prawie dwie godziny i o dziwo spędziłam je bardzo miło i przyjemnie. I nawet kilku dziennikarzy wyłaniających się spod żywopłotu co widziałam przez okno siedząc na kanapie i popijając razem z mamą kawę tego nie zepsuło. Już prawie zapomniałam, że choć  mama była czasami dość powierzchowna to bardzo mnie kochała. Tak samo jak Dagmarę. I choć od samego początku uważała, że Bartek do mnie nie pasuje wcale nie stanęła po stronie mojej siostry. Po prostu była konsekwentna w swojej opinii.
Po dwóch godzinach gdy postanowiłam już iść, zjawiła się pokojówka mamy (a raczej dziewczyna która sprzątała w jej domu, ale mama lubiła używać tego określenia w stosunku do służby czując się wtedy jak księżniczka z dawnych wieków) informująca o wizycie innego gościa.
- Witaj mamo i…Agato.
Dagmara.
Mogłam się tego spodziewać. Przecież mama chciała by jej obie córki w końcu się pogodziły. Nie mogła nie wykorzystać tej okazji. Mimo to bardzo mnie to ubodło.
- Kochanie, co za niespodzianka. Obie sprawiłyście mi niezapowiedzianą wizytę z Agatką.- Zaczęła mama.
- Darujcie sobie tę komedię.- Prychnęłam czując jak znów otaczam się swoim pancerzem gniewu.
- Agata, nie rozumiem…?- Odezwała się do mnie pytająco mama.
- Ona chyba sugeruje, że przyszłam tutaj bo byłaś ze mną w zmowie.- Wyjaśniła Dagmara.
- Ależ Agata, jak możesz tak myśleć? I co to w ogóle za określenie? Jakiej zmowie? Jesteśmy przecież rodziną. Żadna z was nie musi zamawiać u mnie prywatnej audiencji.
- Teraz tak. Bo sytuacja się zmieniła, mamo.- Powiedziałam zimno.- Nie mam zamiaru spotykać się z nią gdy nie jest to konieczne.
- To twoja siostra, Agata.
- Jakoś nie pamiętała o tym sypiając z Bartkiem.
- Agata!
- Przecież taka jest prawa. Dlaczego wciąż stajesz po jej stronie, mamo?
- Nie opowiadam się za żadną ze stron.
- Jasne. Ale nie mam się przecież czemu dziwić: zawsze powtarzałaś mi, że Bartek do mnie nie pasuje.
- To prawda i wcale się tego nie wypieram. Nie znaczy to jednak, że chciałam by rozstał się z tobą w tak burzliwy sposób.
- Przez nią.- Wskazałam oskarżycielsko palcem na Dagę.
- Nie, nie przez twoją siostrę Agata. Jeśli ktoś już był winien to Bartosz. Dlaczego to jemu nie skaczecie do oczu tylko sobie? Przecież się kochacie. Zawsze byłyście dla siebie prawdziwymi przyjaciółkami, już zapomniałyście? Nie pamiętacie jak twierdziłyście, że nie potrzebujecie innego towarzystwa, bo w swoim czujecie się najlepiej?
- To było zanim Dagmara mnie zdradziła.
- Jaka znowu zdrada?!
- Mamo, nawet nie próbuj jej tego tłumaczyć. Ona i tak wie swoje.- Odezwała się Dagmara.
- Jak śmiesz traktować mnie protekcjonalnie? Za kogo ty się masz co?- Naskoczyłam na nią robiąc parę kroków w jej stronę.
- Od czasu tej afery nie pozwalasz mi przestawić sprawy z mojego punktu widzenia. I z tego co opowiada Bartek jemu też nie.
- O, proszę. Cóż za prawdziwy przykład idealnej harmonii w związku opartej o szczerości. Szkoda, że wobec mnie Bartosz nie był tak skrupulatny.
- Nie mieliśmy nad tym wpływu Agata. Uczucia nie są racjonalną sprawą. Sądzisz, że nie próbowałam tego stłumić? Nie próbowałam zapomniałam o Bartku bo wiedziałam, że należał do ciebie? Ale nie potrafiłam. I choć krajało mi się serce postanowiłam zawalczyć o swoje szczęście i miłość.
- Szkoda tylko, że moim kosztem. Tak trudno było być szczerym? Powiedzieć mi, że robicie ze mnie idiotkę? Przecież po każdej randce z Bartkiem opowiadałam ci o wszystkim. A ty nigdy nie pisnęłaś ani słowem o waszym romansie. Bardzo ze mnie kpiliście, co?
- Nigdy. Jak możesz tak mówić? Cierpieliśmy oboje. Bartek mówił, że jesteś dla niego jak najlepsza przyjaciółka. Dla mnie też nią byłaś i nadal jesteś.
- To za bzdura.
- To szczera prawda.
- Chcesz szczerości? To proszę bardzo.- Wyrzuciłam z siebie powodowana złością i bólem.- Zawsze byłaś tą ładniejszą, mądrzejszą i popularnością. Ludzie kochali cię uważając za słodkiego aniołka a ja byłam złośnicą. A raczej buntowniczką.- Sprostowałam przypominając sobie określenia jakie często używali w stosunku do mnie znajomi, rodzina czy nauczyciele.- Bójka w szkole: to na pewno sprawa Agaty; wagary też. W końcu idealna Dagmara nie zrobiłaby żadnej z tych rzeczy. Nieważne, że zła Agata nie poszła do szkoły mając dosyć wysłuchiwania próśb o numer telefonu do swojej pięknej siostry. Nieważne, że bójkę sprowokowała dziewczyna chłopaka, który zostawił ją dla idealnej Dagmary a ona w odwecie chciała obić buźkę jej. Nieważne, że broniła opinii siostry o którą zazdrosne dziewczyny rozpuszczały paskudne plotki.
- Boże, Agata nie wiedziałam…- Dagmara miała łzy w oczach.
- Jasne, że nie.- W moich również pojawiły się łzy.- Bo nigdy nawet się nie poskarżyłam. Kochałam cię i bardzo wspierałam. Nawet jeśli czegoś nie rozumiałam. A co spotkało mnie w zamian? Każdy chłopak na którego zwróciłam uwagę szybko tracił ją na twoją rzecz. Nigdy nie byłam po prostu Agatą ale siostrą tej wystrzałowej laski Dagmary. Wiesz jak się z tym czułam?
- Agata, ja…
- …nie masz pojęcia.- Dokończyłam niezrażona jej próbą wtrącenia.- Nie masz pojęcia jak bardzo cierpiałam, jak żałosna się czułam, jak trudno było mi to czasami maskować, bo przecież byłam beztroską Agatką i dobrą kumpelą.- Roześmiałam się.- Potem by nie narażać się na ciosy wymyśliłam nawet taki test wiesz? Zanim chłopak naprawdę mi się spodobał i zaczęłam do niego coś czuć najpierw zabierałam go do domu by cię poznał. By nie okazał się być Danielem, Grześkiem i Robertem. Pamiętasz? Pamiętasz ich? A w szczególności Roberta? Wiesz co powiedział mi na koniec? Że zawsze byłam tylko twoim substytutem!- Teraz Dagmara otwarcie już łkała zatykając sobie usta dłonią. A ja patrzyłam na nią z mieszanką złości i pogardy.
- Agata, już dość.- Zaoponowała mama przytulając moją siostrę.
- Spokojnie już kończę. Właśnie dochodzimy do sedna. Gdy w końcu po kilku latach bycia gwiazdą uwierzyłam w siebie i pozbyłam się kompleksów spotykając się z Bartkiem co się dzieje? Sytuacja znów się powtarza. A teraz moja kochana siostrzyczka śmie mi mówić, że nad tym nie panowała?
- Agata, sądzę że powinnaś już iść.
- Spokojnie, mamusiu. I tak już szłam. Do widzenia.- Pożegnałam się ironicznie ścierając sobie  z policzka łzę. Tak bardzo żałowałam, że tu przyszłam. Bo teraz nie mogłam się łudzić, że mama jednak opowie się za moją stroną. 
Nazajutrz na planie czułam się trochę nieswojo. Nie byłam pewna czy Bartek wie o przebiegu mojej rozmowy z jego nową dziewczyną (czyli moją siostrą), bo trudno było mi coś wyczytać z jego spojrzenia. Na dodatek dziś musiałam scenę w której Czarek opiekuje się chorą Luizą. Nie byłam pewna czy jestem w stanie to zrobić. Dlatego zanim weszłam do swojej garderoby zapukałam do tej należącej do Pawła. Miałam nadzieję, że mnie rozwścieczy lub rozbawi tak, że zapomnę o swoim bólu i prywatnych sprawach. Ale odpowiedziała mi tylko cisza. No tak, mogłam się przecież spodziewać że się spóźni. Przecież zawsze to robił; to że ostatnio czasami zjawiał się na czas było tylko potwierdzeniem jako wyjątek od reguły. Zniechęcona poszłam więc w swoje ulubione ostatnio miejsce, to znaczy za budynek gdzie znajdowało się wielkie drzewo dzikiej gruszy. Tak, siadając na najniższej gałęzi wyjęłam z torebki papierosa powoli go wypalając. Potem to samo zrobiłam  z następnym i jeszcze kolejnym. To w ciągu pół godziny pozwoliło mi się uspokoić.
- Tak myślałem, że cię tu znajdę.- Usłyszałam za sobą głos Kalinowskiego. Mogłam się tego spodziewać: zawsze jak byłam w czarnej dupie on przychodził by mi dokopać. Ciekawe czy był tego świadom.
- Już czas zacząć nagranie?- Spytałam go.
- Tak. Reżyser kazał zawołać cię na plan.
- Dobra, już idę.
- Wiem o twojej wczorajszej rozmowie z Dagmarą.- A więc nie musiałam się głowić nad tym czy o tym wiedział. Super.
- Sory, ale nie mam zamiaru z tobą o tym gadać. Chyba, że chcesz się pokłócić.
- Nie chcę. Nie chcę by tak między nami było.- Gdy chciałam go wyminąć chwycił moja dłoń. Zupełnie się tego nie spodziewałam: a szczególnie wrażenia jakie to na mnie zrobi. Bo chciałam czegoś więcej: by ta dłoń trzymająca mój nadgarstek chwyciła mnie za ramię albo objęła… I jednocześnie gardziłam sobą za tą słabość.
- Daj spokój, Bartek. Puść mnie.
- Nie mogę. Jeśli nie ma innego sposobu by z tobą porozmawiać to muszę zatrzymać cię siłą.
- Puść mnie, ogłuchłeś? Nie mam zamiaru z tobą gadać. A jeśli nie zabierzesz tej łapy zrobię taki raban, że się nie pozbierasz.
- Dotarło to do ciebie?- Głos dochodzący zza mnie ponownie mnie zaskoczył. Spojrzałam w kierunku jego właściciela. Od razu się uspokoiłam.- A może jednak nie? Mam ci pomóc to zrozumieć?- Paweł pewnym krokiem zaczął zbliżać się do mnie i Bartka który najwyraźniej nadal był w szoku i nie uwolnił mojej dłoni. Po ostatnim pytaniu Fabisiaka jednak to zrobił. Potem obdarzył go pogardliwym spojrzeniem. A ja czułam, że nigdy nie ucieszyłam się na czyjś widok bardziej niż Pawła.
- Nie wtrącaj się. Po prostu rozmawiamy i wyjaśniamy sobie wszystko.- Usłyszałam głos Bartka skierowany do Fabisiaka.
- Nie sądzę. To ty chcesz rozmawiać. Agata nie ma na to ochoty.
- Skąd o tym wiesz skoro cię tu nie było?
- Ale widzę, że tak jest. I nie będziesz zmuszał ją do wysłuchiwania twoich bzdur. Teraz nie masz do niej żadnych praw.
- Nie wtrącaj się. To dotyczy nas dwojga.
- A więc i mnie, bo Agata teraz należy do mnie. I radzę ci to zapamiętać albo będziemy musieli rozwiązać to w inny sposób.
- Zrobiłem ci krzywdę Agata?- Spytał mnie Kalinowski ignorując słowa Pawła i odrobinę rozluźniając swój chwyt.- No powiedz, skrzywdziłem cię teraz?
- Nie, ale nie chciałam byś mnie zatrzymywał.- Odpowiedziałam mu całkiem lekko już wyszarpując swoją dłoń  z jego.
- Słyszałeś? Odwal się od niej.- Podchwycił Fabisiak.- Od teraz masz się do niej nie zbliżać. Miałeś swoją szansę stary, ale jej nie wykorzystałeś. Teraz moja kolej.
- Skrzywdzisz ją. W głębi duszy wiesz, że to dla ciebie tylko zabawa. A ona naprawdę cię pokocha.
- I bardzo dobrze.- Paweł objął mnie w talii wprawiając w zaskoczenie. Grał tak przekonująco, że nawet ja prawie mu uwierzyłam...No dobra, może i nie.- Ale na pewno nie porzucę jej dla Dagmary.- Dodał do Bartka szorstkim tonem, a potem dużo łagodniej spytał mnie:- Idziemy, kochanie?
- Tak.- Z trudem zachowałam powagę widząc w jego oczach iskierki rozbawienia. Ból spowodowany zachowaniem Bartka minął. Stanowczo wzięłam Fabisiaka za rękę i razem odeszliśmy od Kalinowskiego.
Dawno nie czułam się tak dobrze.
- I jak, Liszka? Jestem dobrym amantem?
- Wyśmienitym. Dzięki za pomoc.- Odruchowo mocniej ścisnęłam mu dłoń. Potem się roześmiałam.- Chociaż to o tej szansie którą miał Bartek a której nie wykorzystał była zabójcza i taka ckliwa. Z jakiego to filmu?
- Jak możesz? To moja własna inwencja.- Zrobił krótką pauzę.- Okej, może i nie, ale zawsze chciałem to powiedzieć. Nie uważasz, że idealnie wypadam w takiej romantycznej scenerii?
- Oczywiście. Powinieneś specjalizować się w  komediach romantycznych.
- Mało nęcące, ale zapamiętam sobie. Będziesz mi partnerować?
- Przemyślę to.- Puścił mi oko, a potem zatrzymał się bo robiąc kolejne kilka kroków znaleźlibyśmy się na widoku całej ekipy. – Dasz radę grać?
- Tak, teraz mi lepiej. Fajnie jest mieć takiego obrońcę. Jeszcze raz dziękuję.- Spontanicznie stanęłam na palcach i objęłam go za szyję zmuszając by się schylił. Potem cmoknęłam w policzek.
- Hm…jeszcze jedna pokazówka dla Bartusia?- Spytał. Początkowo nie zrozumiałam o co mi chodzi, ale zaraz zobaczyłam że Kalinowski wyszedł już zza budynku i musiał nas widzieć.
- Oczywiście.- Przytaknęłam choć nie była to prawda. Zrobiłam to z wdzięczności, ale po fakcie zorientowałam się że to było głupie. Dlatego wolałam się nie pogrążać. No bo co mnie podkusiło? Ckliwy gest tak samo jak jego wcześniejsze słowa.- Spotkamy się za trzy godziny w trakcie przerwy?
- W twojej garderobie?
- Tak.
- A co, szykujesz dla mnie niespodziankę? Czyżby ten całus miał być wprowadzeniem do czegoś więcej?
- Jej, musiałeś wszystko popsuć tym głupim żartem?- Wywróciłam oczami, a on się roześmiał.
- Spoko, jakoś to przeżyję.
Dwadzieścia minut później profesjonalna i uspokojona weszłam na plan. A scenę w którym Cezary czuwa przy łóżku chorej Luizy zagrałam idealnie.

5 komentarzy:

  1. To takie śmieszne :D Paweł jest najlepszy. Nie mogę się doczekać następnego
    Pozdrowionka

    OdpowiedzUsuń
  2. PRZEMINĘŁO Z WIATREM WYMIATA!
    XD

    OdpowiedzUsuń
  3. Coraz ciekawiej się rozkręca jeśli można to tak ująć po tylu częściach ale po prostu zaczyna mnie coraz bardziej interesować :-) chociaż nie ukrywam że chęć czytania kontynuacji wątku brylantowego liceum mnie nie opuszcza :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawdę mówiąc mnie też. :) Nawet nie wiesz jak wiele rzeczy chciałabym opisać, ile historii opowiedzieć tyle że...doba ma 24 godziny i niestety sesja się zbliża. Ale może na święta zrobię ci i reszcie czytelników małą niespodziankę. Może nie powinnam nic nie obiecywać- tym bardziej że to nic pewnego ale może się uda. A na razie postaram się jeszcze bardziej "rozkręcić" Zwariowanych lokatorów.

      Usuń
  4. Dawno nic nie komentowałam, ale cały czas czytam :) Jak dla mnie kolejne Twoje opowiadanie, które mnie wciąga tak że nie mogę doczekać się kolejnej części. A co do Samej treści to uważam, że Agata bardzo chciała być podobna do swojej siostry, chciała być doceniania tak jak ona i choć raz być lepsza. Dobrze, że w końcu zdecydowała się pokazać jaka jest naprawdę i niewątpliwie ma żal do Dagmary o to, że to ona była tą ,,lepszą" córką i siostrą. Czekam na następną część.Pozdrawiam roksana

    OdpowiedzUsuń