- Co?!
- Słyszałeś. Ściągaj koszulkę.-
Nakazałam mu kategorycznym tonem.
- Agata, mogę wiedzieć co kombinujesz?-
Uśmiechnęłam się słodko.
- Nie.
- Okej.- Wiedziałam, że nie ma zielonego
pojęcia po co karzę mu to robić, ale ciekawość zwyciężyła. Uniósł swój czarny
T-shirt i zdjął go przez głowę zostając tylko w samych spodniach. Na dodatek
przy okazji zwichrzył sobie fryzurę. Doskonale.- Co teraz?- Spytał z
zaciekawieniem. Ja w tym czasie wzięłam z półki pierwszą lepszą szminkę i
pomalowałam nią usta.
- W zasadzie to jest nieźle.- Odłożyłam
ją.- Chociaż…- Podeszłam do niego bardzo blisko: mniej więcej na odległość
wyciągniętej ręki.- Możesz się schylić?
- Czekaj: bo nadal nie kapuję.
- Nie musisz. Schyl się.- Niechętnie
poddał się mojej woli po raz kolejny. Gdy to zrobił dotknęłam dłonią jego
włosów i mocniej je roztrzepałam: potem to samo zrobiłam ze swoimi. W końcu
robiąc użytek ze swojej szminki cmoknęłam go szybko w policzek. Na jego twarzy
odmalował się szok. Zaraz potem szelmowsko się uśmiechnął i znajdując się nadal
na wysokości mojej twarzy spytał:
- Liszka, czy ty zamierzasz mnie
wykorzystać?
- Przecież nie przeszkadza ci to co
piszą o nas gazety, prawda? Nie masz nic przeciwko naszemu romansowi?-
Upewniłam się.
- No nie, ale nie sądziłem że będziesz
chciała odegrać się na byłym w ten sposób.- Nie spodziewałam się jego objęcia,
więc wpadłam mu w ramiona trochę niezgrabnie. Zetknięcie ze stalowymi mięśniami
jego brzucha było dość bolesne.
- Pogięło cię?- Gdy tylko mogłam
odsunęłam się od niego. Zrozumiałam, że jednak…nie zrozumiał.- Nie miałam na
myśli prawdziwego romansu: tylko udawanie. Kapujesz?
- Szkoda.
- Akurat.- Prychnęłam zastanawiając się
jak w ogóle coś takiego mogło mu przyjść do głowy. Owszem, chciałam pobawić się
w maskaradę, ale jednocześnie nie pozbawiać siebie szacunku do siebie samej.
Poza tym jego rekcja trochę wytrąciła mnie z równowagi i zaskoczyła. Jak mógł
tak po prostu mnie objąć i próbować pocałować? Czy to co o nim mówią to prawda?
Rzeczywiście sypia z każdą laską która mu się napatoczy? Po raz pierwszy
żałowałam, że zwykle nie czytałam brukowców. Nie chcąc już dłużej nad tym
rozmyślać wzięłam do ręki koszulkę Pawła
i zaczęłam miętosić ją w ręku. Potem nią w niego rzuciłam. Miała to być drobna
kara za jego zachowanie, ale złapał bezbłędnie choć wcześniej go o tym nie
uprzedziłam.- Masz, możesz to już założyć.
- Nie sądzisz, że to trochę dziecinne?-
Wiedziałam, że nie miał na myśli mojego rzutu.
- Może- Przyznałam.- Ale przynajmniej
zabawne. To co, wchodzisz w to?- Długo się nie zastanawiał.
- Jasne.
- Super. W takim razie do zobaczenia,
potem obgadamy szczegóły. Wyjdź chwilę po mnie.- Gdy tylko otworzyłam drzwi
garderoby tak jak się spodziewałam zaraz za nimi czatowało z piętnaście lub
dwadzieścia osób z ekipy. Wśród nich zauważyłam
Janka i Renatę, którzy tak jak ja grali lokatorów w serialu oraz
asystentkę reżysera. Wyminęłam ich bez słowa i zwalczając pokusę nie obejrzałam
się za siebie choć wiedziałam, że Paweł wyszedł zaraz za mną. Ale i bez tego
wiedziałam, że inni domyślą się co w ich mniemaniu robiliśmy. Przez moment
zastanawiałam się czy z tym śladem szminki na policzku Pawła nie przesadziłam-
w końcu to był bardzo oklepany i tandetny zabieg- ale i tak nie mogłam już nic zrobić by to
zmienić, więc przestałam się tym głowić.
Dzięki całej tej akcji poczułam się
trochę lepiej i mogłam wytrzymać drugą część planu i kręcenia. Ominęła mnie
rozmowa z producentem (dzięki temu, że kazałam mu przekazać, że zaraz po charakteryzacji
wracam na plan). Reżyser z kolei po moich przeprosinach postanowił być
„łaskawy” na razie omijając sceny w których występuję z Bartkiem dając mi czas
na przygotowanie się. W przyszłym tygodniu miały się jednak zacząć te z romansu
Luizy z Czarkiem.
Można powiedzieć, że ten piątkowy dzień
był przełomowy. Pławiłam się w zaskoczeniach całej ekipy nie wyjawiając prawdy
nawet Monice i zbywając ją półsłówkami za co chyba się trochę obraziła. Ale
musiałam to zrobić by romans z Pawłem wypadł bardziej wiarygodnie (poza tym byłam
na nią trochę zła za to, że wcześniej mi nie pomogła). A przynajmniej na razie.
Nazajutrz, oficjalnie zawiązałam z
Pawłem swoistą umowę: będziemy udawać parę na planie.
- Bez żadnych pokazowych przytuleń czy
pocałunków bądź innych umizgań. Po prostu będziemy udawać, że się z tym
kryjemy. Wszyscy to kupią: nigdy nie afiszowałam się ze swoimi związkami, choć
ty raczej nie.- Wyliczałam mu podczas naszej rozmowy. Uznałam, że ta taktyka
będzie dobra: przecież zazwyczaj gwiazdorskie pary strzegły swojej prywatności,
prawda? Poza tym nie chciałam popełnić błędu jak ze szminką: to było zbyt
oczywiste i niektórzy z ekipy mogli się pokapować, że tylko gramy.
- Czekaj, czekaj. To na czym właściwie
ma polegać to udawanie?
- Już ci mówiłam: na subtelnym zaprzeczaniu.
Gdy będziemy się z tym afiszować, wszyscy domyślą się podstępu.
- Ale to już wcale nie będzie zabawne.-
W tonie Fabisiaka wyczułam rozczarowanie.- Zero jakiejkolwiek spontaniczności, namiętności.
No, ale w końcu czego mogłem się po tobie spodziewać?
- Właśnie.- Nie nadziałam się na jego
prowokację.
- Więc czemu mam ci pomóc?
- Jak to czemu?
- No pytam o to ciebie: wcześniej
sądziłem, że to przyniesie mi jakąś korzyść.
- To znaczy?- Spytałam zjadliwie
przypominając sobie słowa Moniki o tym, że Paweł wykorzystuje kobiety. Nie
tylko w sensie erotycznym.
- No frajdę. Ubaw z reportaży gazet.
Skandal z gwiazdą która nigdy nie poddaje się skandalom.
- I to właśnie będziesz miał.
- Raczej nie.
- Więc czego chcesz?
- Czegoś co przyda mi splendoru. Nie
chcę by ekipa snuła domysły: chcę by prasa miała na nas używanie: by ogłosiła
nasz romans najbardziej gorącym newsem sezonu.
- Chyba cię pogrzało.
-A co, panna idealna się boi? No tak,
mogłem się tego spodziewać.
- Daruj sobie te prowokujące gadki: i
tak nie zmienię zdania. A gazety tak czy owak będą o tobie pisać: nie martw
się. Nie musimy spotykać się poza planem by tak było. Poza tym wcześniej się
zgodziłeś, ale jeśli teraz chcesz się wycofać to droga wolna. Do niczego cię
nie zmuszam.
- Okej, zgadzam się. Byłem tylko ciekaw
na ile dasz się w to wkręcić. Ale jak widać na niewiele.- Zamierzałam go
zapytać o co mu chodziło z tym wkręceniem, ale zaraz dodał:- Jak długo będzie
trwał nasz wyimaginowany romans?
- Hm…- Zastanowiłam się.- Co powiesz na
koniec kręcenia szóstego sezonu?
- Czyli na dwa i pół miesiąca?
- Zgadza się.
- A potem?
- Potem wszystko się rozpłynie: jak
zawsze. Gazety uznają, że nasza znajomość to była tylko bujda i prawdopodobnie
wszystko sprostują.
- W sumie, pasuje mi. Nie koliduje z
moimi planami.
- Super. A więc do zobaczenia w
poniedziałek na planie.
- Na razie, Liszka.
Po ustaleniu wszystkich szczegółów byłam
zadowolona, ale bez fajerwerk. Paweł okazał się nie być tak łatwą do
modelowania gliną jak się spodziewałam, choć mimo wszystko zgodził się na moje
warunki. Dlatego choć zazwyczaj tego nie robiłam w weekend postanowiłam
poszperać trochę w necie znajdując parę ciekawych informacji ze zarchiwizowanych artykułów. Na przykład taką,
że spotykał się przez jakiś czas ze starszą od siebie o dwa lata asystentką
reżyserki, a potem dostał angaż w jej filmie. A o tej aferze z dużo starszą,
rozwiedzioną żoną reżysera nawet nie wspomnę…
No i że tak jak mówiła Monika takich
dziewczyn było o wiele więcej. Paweł
rzeczywiście zmieniał je jak rękawiczki odważnie paradując z coraz to nowymi
gwiazdami na czerwonym dywanie. Najbardziej podobało mi się zdanie jakiejś
modelki, która spotykała się z Pawłem. Po zerwaniu oświadczyła:
Urok Pawła Fabisiaka polega nie tylko na zewnętrznej aparycji i seksownym ciele choć tego mu nie brakuje. Ale chodzi tu przede wszystkim o jego umiejętność, którą obecnie posiada bardzo mało facetów. Po prostu przy nim
każda kobieta czuje się godna pożądania i najpiękniejsza na świecie nawet jeśli
to nie jest prawda. I że w głównej mierze na tym polega jego fenomen.
Czytając to
odruchowo przyszło mi do głowy, że to nie trudne skoro do tej pory Fabisiak
spotykał się z pięknymi, wysokimi i szczupłymi kobietami show biznesu- zero jakiejkolwiek
przeciętności. Trochę mnie to zniesmaczyło, ale z drugie strony nie powinno
przecież obchodzić. W końcu nie zdecydowałam się zostać jego sto piątą
dziewczyną tylko ją udawać. A różnica była ogromna.
W weekend pierwszy raz od wielu tygodniu
zaprowadziłam w swoim mieszkaniu porządek. Był to nie lada wyczyn, bo mieścił
się w nim duży salon, trzy pokoje, kuchnia z jadalną i barkiem, niewielka salka
siłowa oraz łazienka i toaleta. (no i mała weranda z ogródkiem, ale sprzątanie
na zewnątrz na razie postanowiłam sobie darować) Nie zamierzałam jednak wynajmować
na razie żadnej służby czy też przywrócić poprzednią: po prostu zadzwoniłam do
jednej z agencji sprzątającej (numer wyhaczyłam w necie), która miała mi
przysyłać kogoś do generalnych porządków w każdy poniedziałek od ósmej do
czternastej, czyli wtedy gdy ja będę na planie. Nie chciałam by ktokolwiek mi
przeszkadzał, a bieżące sprzątanie mogłam załatwić sama. Przez te trzy miesiące
bez zbędnych ludzi zaczęłam doceniać ciszę i spokój dlatego nie miałam zamiaru
tego zmieniać.
Poza tym postanowiłam zająć się swoim
wyglądem: wskoczyłam na bieżnię z zamiarem biegu co najmniej przez godzinę, ale
moje ciało zastopowało już po dwudziestu minutach. Byłam zdziwiona tak szybką
utratą kondycji a jednocześnie trochę załamana. Patrząc w lustrze wiedziałam,
że nie mogę nazwać siebie grubą, ale daleka byłam od paradowania w bikini na
plaży. Wyrzuciłam też słone i słodkie przekąski (żegnajcie lody Koral)
zaczynając dietę śródziemnomorską. A przynajmniej się starałam.
W poniedziałek obawiałam się kręcenia scen
sitkomu z Bartkiem. Bądź co bądź wiedziałam, że trudno będzie mi wykrzesać z
siebie pozytywne uczucia dla Kalinowskiego, gdy miałam ochotę go rozszarpać.
Dlatego mimo obkutej na blachę roli, wewnętrznie cała dygotałam. O dziwo w
rozluźnieniu pomógł mi Paweł. Już z samego rana (spóźniony tylko pół godziny!)
przyszedł do mojej garderoby pokazując nową gazetę z kolejnym artykułem o nas.
Zganiłam go jednak za to: była ze mną fryzjerka szykująca mnie do dzisiejszego kręcenia. On
jednak nic sobie z tego nie zrobił. Po jej wyjściu poczęstował się leżącymi
ciasteczkami (w związku z nową dietą miałam je wyrzucić, ale jakoś zapomniałam)
ironiczną uwagą kwitując moje nerwowe zachowanie. Wynikła między nami
sprzeczka, ale po dziesięciu minutach gdy przyszła po mnie asystentka reżysera
okazało się, że dzięki kłótni trochę się rozluźniłam. Jasne, trudno było mi
grać z Bartkiem, ale jako aktorka umiałam powstrzymać emocje na wodzy.
Zwłaszcza przypominając sobie słowa Pawła: „
Nie rozumiem jak możesz mówić, że nie umiesz z nim grać. Przecież jesteś aktorką;
okej, dawniej byliście razem i co z tego? Powinno być wam przecież łatwiej:
znacie się, wcześniej się całowaliście…(tu urwał bo próbowałam uderzyć go
lusterkiem). A tak serio to czy zawsze
grasz z ludźmi których lubisz, szanujesz i znasz? W naszym zawodzie tak właśnie
jest: udajesz miłość tam gdzie jej nie ma; zabijasz ludzi choć w realnym życiu
nie stać cię nawet na odcięcie głowy wigilijnemu karpiowi a grasz idiotkę mimo
faktu ukończenia na uniwerku kilku fakultetów. Na tym właśnie polega cały urok:
na umiejętności zdystansowania się od siebie samego i wcielenia w kogoś innego
z jego emocjami czy problemami. Bez urazy Liszka, ale sądziłem że ty to potrafisz.
Może jako kobieta czy celebrytka marny z ciebie materiał- nie licząc naturalnie
ostatnich kilku miesięcy- ale co do aktorstwa to nic nie mogłem ci zarzucić.”
Jego gadka podbudowała mnie na duchu.
Miał rację: musiałam się tylko zdystansować. Pomyśleć o tym jak o zadaniu do
wykonania, jak o grze z aktorem a nie byłym który zdradził mnie z własną siostrą.
Bo to właśnie było aktorstwo: pokazanie widzom, że cieszysz się gdy serce pęka
ci z bóli.
- No Liszka, nie rób takiej miny. Nieźle
ci poszło. Nieco drętwo, ale chyba i tak przejdzie bez powtórzeń.- Skwitował
mnie Paweł gdy smętnie dowlekłam się z planu do swojej garderoby.
- Ale mnie pocieszyłeś.- Westchnęłam. To
należało do naszej części umowy. Mieliśmy spędzać na planie dużo czasu razem w
mojej bądź jego garderobie tak by wyglądać przekonująco jako para. Nie
wiedziałam jednak, że gadki Pawła będą aż tak irytujące.- Nie powinieneś być
teraz na planie?- Zasugerowałam mu łagodnie.- Chyba masz grać jakąś scenę z
Zagadką.
- Za dziesięć minut. A propos, dlaczego
nie lubisz Renaty?
- A kto powiedział, że jej nie lubię?
- Nazywasz ją Zagadką.
- Bo takie ma nazwisko.
- Nazywa się Rebus. I nie udawaj, że nie
wiesz o co mi chodzi.
- Nie bardzo.- Zrobiłam krótką pauzę.-
Okej, kapuję. Ale nie potrafię zrozumieć czemu ludziom to przeszkadza. Ty
mówisz do mnie Liszka, a ja się za to nie obrażam.
- Bo to ładna ksywka.- Paweł posłał mi
zabójczy uśmiech.- Chciałabyś gdyby ktoś nazywał się Zagadką?
- Gdybym miała takie nazwisko…-
Usłyszałam jego śmiech.- Dobra, masz mnie. Nie cierpię jej. Nie uważasz, że za
bardzo stylizuje się na wielką gwiazdę?
- A kto jej nie udaje? Tutaj każdy ma
się za nie wiadomo co. A już ty powinnaś wiedzieć o tym najlepiej.
- Co to miało znaczyć?- Spytałam
chłodno.
- Brr, aż mi się zrobiło zimno od tego
tonu. - Nic sobie nie zrobił z mojej złości.- Chyba nie będziesz udawać, że nie
masz się za wielką gwiazdę?
- Tak, nie będę. Tyle, że w porównaniu
do Zaga… to znaczy Renaty rzeczywiście nią jestem. A ona? Do tej pory ma na
swoim koncie tylko epizodyczną rólkę w
„Rodzince” i „Klanie”. Została sławna tylko dzięki „Zwariowanym lokatorom”
- Tak jak ty.
- Nie, bo oprócz tego grałam w o wiele
lepszych produkcjach. I przede wszystkim filmach, nie serialach czy tasiemcach.W przeciwieństwie do niej byłam sławna już wcześniej.
„Zwariowani lokatorzy” tylko to potwierdzili, nic więcej. I doskonale wiesz, że
właściwie to dzięki postaci Laury sitkom odniósł taki sukces.- Paweł wyciągnął
ręce przed siebie jakby w geście poddania, ale nie z powodu uznania mojej
racji. Raczej po prostu chciał uniknąć sporu. I to rozwścieczyło mnie jeszcze
bardziej. Nie cierpiałam być traktowana protekcjonalnie.- Uważasz, że jestem
nieskromna w tym co mówię? Że cierpię na megalomanię?
- Raczej, że woda sodowa uderzyła ci do
głowy.
- A ty?- Odbiłam pałeczkę.- Za kogo ty
się masz by mówić mi coś takiego?
- Na pewno nie za gwiazdę. Wiem, że
jeszcze sporo mi do niej brakuje. Ale jeszcze jestem młody, więc mam nadzieję,
że za parę lat uda mi się osiągnąć taki status.
- Marzenie ściętej głowy.- Rzuciłam z
ironią powstrzymując się przed dodaniem, że by to osiągnąć musi jeszcze wskoczyć do wielu łóżek, a niestety większość producentów czy reżyserów to mężczyźni, więc raczej mu się to nie uda. Chociaż kto wie? Może jednak jest bi albo...
- Może.- Odparł przerywając mi te obrzydliwe myśli niezrażony moim tonem.-
A teraz chyba cię pożegnam zanim zrobi się jeszcze bardziej niemiło. Na razie.-
Po jego wyjściu odetchnęłam głęboko. Nie sądziłam, że będzie dla mnie taki
nieprzyjemny, że tak trudno będzie mi się z nim porozumieć. Czasami wydawało mi
się (na przykład dzisiejszego ranka przed kręceniem scen z Bartoszem), że stara
się mi pomóc. Kiedy indziej (na przykład teraz) okazywało się, że ma mnie w
jawnej pogardzie. Bo widziałam ją: w jego spojrzeniu, w jego wyrazie twarzy, otwartej
arogancji w sylwetce. Czyżby mnie nienawidził? Nie, przecież nie miałby powodu.
Czasami wymyślałam sobie niestworzone historie. On po prostu taki był: nigdy
nie kadził, lubił prowokować i drażnić by potem łagodnie się wycofać unikając
fochów i wybuchu. Gdy się zastanowiłam w sumie nigdy nie natknęłam się na
skandal związany z jego rozstaniem z którąś z dziewczyn (oprócz tej asystentki
reżysera), więc chyba był w tym mistrzem.
By przestać myśleć o całym tym
galimatiasie wzięłam do ręki scenariusz chcąc doczytać ostatnie odcinki tej
serii- dla mnie ostatniej. Nie chciałam, by mój romans z Bartkiem, a raczej
romans Luizy z Czarkiem okazał się być jedną spośród gąszczu niespodzianek
jakie szykowali mi reżyser i producent. Na szczęście, po prawie dwugodzinnej
lekturze nie znalazłam niczego ciekawego: najgorsze już znałam. Czekała mnie
scena pocałunku, a potem namiętnej nocy z Kaliszewskim na szczęście (a może
nieszczęście?) tylko udawanej. Potem tak jak mi to streścił podczas naszej
ostatniej rozmowy miała zjawić się pielęgniareczka, w której Czarek zadurzy się
na maksa i puści kantem Luizę. Jednak grać ją miała Magdalena Cieślak a nie
moja siostra jak się obawiałam. Mimo wszystko nie mogłam się nie roześmiać
czytając scenę, w której wściekła Luiza rzuca klątwę na obu zdrajców życząc im
brzydkich dzieci, choroby wrzodowej a doktorkowi impotencji. Ten dialog przynajmniej
dowodził, że na tym romansie jej postać nie straci niczego ze swojej
zadziorności i charakterku czego wcześniej się obawiałam. Może więc wszystko
wyolbrzymiałam? Może ten romans między ową dwójką bohaterów był potrzebny by
wiarygodnie usunąć postać Luizy z obsady? Może reżyser miał rację?
Tylko nie przestawało mnie dręczyć
jedno: skoro tak to dlaczego grana przeze mnie postać nie mogła zakochać się na
przykład w Stefanie którego grał Janek Pakulski albo chociaż w Adamie? Mogłabym
znieść pocałunek z Fabisiakiem- w końcu nawet teraz udawaliśmy parę- ale
Bartosz? Nie, nikt mi nie wmówi, że to przypadek.
Kolejnego dnia na planie w zasadzie nie
wydarzyło się nic nadzwyczajnego: jak zwykle czekała na mnie chmara
dziennikarzy czatująca już nie tylko pod moim domem ale i budynkiem w którym
kręciliśmy serial, jak zwykle ekipa szeptała za moimi plecami i miałam drobną
sprzeczkę z Pawłem (tym razem nie tak jak zwykle). Poszło naprawdę o głupotę,
ale czułam że ten nasz „romans” długo nie przetrwa. Oboje mieliśmy wybuchowe
charaktery i oboje byliśmy szczerzy aż do bólu. Owszem, na początku to mi
bardzo odpowiadało, ale niekoniecznie chciałam wiedzieć, że Fabisiak ma mnie za
rozpieszczoną małą aktoreczkę, której podwinęła się noga nawet nie na kłodzie,
ale na małej wystającej gałązce i nie potrafi sobie z tym poradzić. Ośmielił
się nawet wykpić moją miłość do Bartka, którą określił jako żałosną. Po tym w
środę i w czwartek nawet nie chciałam wpuścić go do mojej garderoby- miałam w
dupie co pomyślą członkowie ekipy czy obsada serialu o naszym romansie- ale gdy
w piątek przyszedł tam po raz kolejny, dałam za wygraną. W końcu taki był mój
plan wyzbycia się wśród prasy etykietki depresyjnie zakochanej kobiety, która
po zdradzie ukochanego się załamała. A co ja robiłam? Pokazywałam tylko, że
związek z Pawłem to kpina. Dlatego postanowiłam to zmienić.
Właściwie to udobruchał mnie
czekoladkami miętowymi. Mało kto w ogóle wiedział o tym, że je uwielbiam: była
to moja wielka słabość. Nie okazałam tego jednak. Z grobową miną wzięłam od
niego czekoladki a potem patrząc na niego spod oka.
- Kupiłeś mi je żebym nie zmieściła się
w kolejną kreację Luizy? Nie wiesz, że jestem na diecie?- Ośmielił się
roześmiać.
- Sądziłem, że chciałaś wkurzyć
wszystkich członków ekipy, łącznie ze szwaczkami i projektantami strojów.
- Tak, ale nie dokładając im jeszcze
pracy.
- Aureola ci nie pasuje. Wiem, że ci to
wisi.
- No i co? Nigdy nie uważałam się za
świętą.
- Tylko za genialną aktorkę, pamiętam.
- Fabisiak, jeśli jeszcze raz…
-…ci, nie wracajmy już do tego tematu.-
Powiedział szeptem nachylając się w moją stronę i puszczając mi oko.-
Poczęstujesz mnie?- Słysząc to nie mogłam powstrzymać uśmiechu cisnącego mi się
na usta.
- Nie, to są moje ulubione.- Zauważyłam,
że ta informacja go zdziwiła. I w końcu zrozumiałam.- Rzadko kto je lubi,
prawda? Połączenie czekolady z miętą. I uważałeś, że dzięki temu jeszcze
bardziej mnie zdenerwujesz co? Nieładnie.
- Ależ skąd.- Zaprzeczył. O dziwo mu
uwierzyłam.- Wziąłem pierwsze lepsze z brzegu sklepowej półki.
- W takim razie trafiłeś.- Westchnęłam
wskazując mu gestem krzesło.- Siadaj.- W milczeniu spełnił moje polecenie a ja
w tym czasie zajęłam się rozpakowywaniem bombonierki.- Trzymaj.- Wręczyłam mu
ją potem. Wziął jedną z czekoladek i podziękował mi.
- Ty nie bierzesz?
- Jestem na diecie, zapomniałeś? Już
całe siedem dni.
- Serio? Sądziłem, że żartujesz.
- Skąd. Muszę wrócić do mojej
poprzedniej wagi.
- A z tą jest coś nie tak?
- Nie mieszczę się w swoje dawne dżinsy,
a na brzuchu mam sporą oponkę. W dodatku mam kondycję sześćdziesięciolatka. I
rozstępy na udach.
- Jej, sądziłem że chociaż w tych
narzekaniach nie jesteś typową kobietą dążącą do ideału anorektyczności.
- Wcale do niego nie dążę.
- Nie? Więc po co się katować? Odmawiać
przyjemności jedzenia tego co lubisz? Czekoladki są pyszne.
- Przestań.- Warknęłam zła, czując jak
łamie mi samokontrolę.- Nie cierpię gadek w stylu: nie przejmuj się tym że
jesteś biedny bo chociaż ja jestem bogaty to cię rozumiem.
- Czy to komplement dla mojej sylwetki?
- Nie, raczej ukłon w stronę hipokryzji.
Mówisz o ironicznie o szczupłej sylwetce jak o ideale anorektyczności a
tymczasem to właśnie kobiety o takich sylwetkach szturmem zdobywają świat mody
i aktorstwa. Wkurzają mnie faceci wyrażający się pogardliwie o kobietach które
robią wszystko by osiągnąć taki efekt, a jednocześnie sami oglądają się za nimi
na ulicach, romansują, żenią się. To dopiero szczyt hipokryzji, nie uważasz?
- Kwestia gustu.- Bez skrępowania wziął
kolejną czekoladkę z bombonierki. Już trzecią.- Poza tym widzisz, to co chcesz
widzieć.
- Czyżby? Jakoś nie zauważyłam, żebyś
wcześniej spotykał się ze stukilogramową kobietą.
- Hm, po prostu takie mają nieciekawe
wnętrze.
- Jasne, niestrawione hamburgery i
kremowe ciasta, co?
- Łapiesz mnie za słówka, Liszka. Miałem
na myśli to, że grubsze laski z którymi miałem do czynienia po prostu mi nie
odpowiadały pod względem intelektualnym.
- Bo były grube i tym się sugerowałeś.
- Wcale nie. Właściwie to lubię piękno w
każdej postaci: byleby nie przesadzać. A co się tyczy tego oglądania się na
chude laski…jako facet mogę ci powiedzieć, że patrzymy się na to bo już tacy
jesteśmy.
- Błagam, daruj mi gadkę o męskiej naturze.
- Wręcz przeciwnie, nie o to mi chodzi.
Miałem na myśli dziwadła: to za nimi się oglądamy. A chude laski właśnie nimi
są.
- Ha, ha. Bardzo śmieszne.
- Czemu zawsze szukasz okazji żeby się
ze mną kłócić?
- Ty to robisz. I wara od moich
czekoladek. Kupiłeś je dla mnie czy dla siebie?
- Przecież ty jesteś na diecie,
zapomniałaś?
- I co z tego? Ale czekoladki są moje.-
Prowokacyjnie wzięłam z pudełka jedną cząstkę. W dupie z dietą. Szybko
wrzuciłam ją sobie do ust. Mniam…smakowała wybornie. Prawdziwe delicje. I
jedyna dobra rzecz która spotkała mnie w ciągu ostatnich kilkunastu tygodni.
Delektując się tym wspaniałym uczuciem rozpływającej się na moim podniebieniu
czekolady przymknęłam na moment oczy. Gdy je z powrotem otworzyłam Paweł
przyglądał mi się z rozbawieniem.- No co? Idź już stąd zanim znowu się na
ciebie obrażę.- Rozkazałam z pełnymi jeszcze ustami.
- Wiesz jesteś całkiem zabawna.-
Skwitował jeszcze, a potem posłusznie wyszedł.
Po wyczerpującym piątku z ulgą wróciłam
do własnego domu delektując się jego ciszą i spokojem. Musiałam tylko przebrnąć
przez fatalnego dziennikarza, który z uporem maniaka próbował wyciągnąć ode
mnie informacje o moim związku z Fabisiakiem. Już miałam posłać go do
wszystkich diabłów, gdy zdałam sobie sprawę, że tym razem jakiś komentarz by mi
się jednak przydał. Nie zignorowałam więc natręta tylko powiedziałam do
dyktafonu, że to moja osobista sprawa: subtelnie i wymownie: w duchu
gratulowałam sobie przebiegłości. Rybka połknęła haczyk i choć nie mieliśmy z
Fabisiakiem żadnego romansu to ekipa serialowa, dziennikarze i ludzie byli pewni że tak jednak jest. Idealny stan.
Serio.
Prawdę mówiąc nie sądziłam, że wszyscy w
to uwierzą. Może to trochę próżne, ale nazywałam się Agata Liszewska: kobieta
która do tej pory nie wywołała żadnego skandalu, nie zmieniała partnerów jak
rękawiczki, nie zażywała narkotyków czy alkoholu. Więc z pewnością nie wdałaby
się w romans z playboyem wszech czasów, któremu dorównywał tylko Borys Szyc.
Jak więc mogli w to uwierzyć?
Miałam to co chciałam: szum w związku z
rozstaniem z Bartkiem przygasł, gazety nie pisały już o moim załamaniu i
depresji, ale o nowym związku i problemami ma planie podczas kręcenia
„Zwariowanych lokatorów” (ten temat już na szczęście przygasał.) Moje obawy się
nie sprawdziły i nie traktowano mnie jako naiwniaczki która złapała się na urok
przystojnego Pawła Fabisiaka.
Dzięki temu na planie też było mi
łatwiej. Potwornie bałam się gry z Bartkiem, ale o dziwo mnie musiałam mieć
licznych dubli: szło mi dobrze. I tak, po pierwszym tygodniu udawania byłam z
siebie bardzo zadowolona. Zwłaszcza z tego, że mój nowy związek nie podobał się
Bartkowi. Za każdym razem gdy znikałam z Pawłem w swojej garderobie odprowadzał
mnie wzrokiem zaciskając gniewnie usta. Czasami wyobrażałam sobie nawet, że
jest zazdrosny, ale zaraz w mojej głowie pojawiała się myśl o tym jak bardzo
jestem głupia. On miałby być o mnie zazdrosny mając do dyspozycji moją
siostrzyczkę?
We wtorkowy poranek jednak coś takiego
żartem skwitował Paweł gdy Kalinowski niemal popchnął go w drodze do bufetu.
- Twój laluś chyba jest o ciebie
zazdrosny.
- To wcale nie jest mój laluś. I to nie
jest w ogóle laluś. A tym bardziej zazdrosny.
- Serio? Chyba wycofuję się z naszej
umowy. Zaczynam bać się o swoje życie. A nóż zastrzeli mnie z zazdrości?
- Nie pajacuj. Masz swój szum wokół
ciebie? Masz. W weekend ukazały się kolejne artykuły. Swoją drogą to nie
rozumiem jak możesz się cieszyć z opinii skandalisty. To trochę żałosne, nie
uważasz?
- Tak jak to co robimy?
- Nie musisz mnie od razu atakować.
- Pierwsza mnie prowokujesz. Jestem jaki
jestem; mam swoje motywy tak jak i ty. Ja nie wnikam w to jakie to głupie przez
trzy miesiące zamykać się w swojej posiadłości i leczyć złamane serce a potem
udawać związek z innym facetem by nie wyjść na bardziej żałosną niż jestem w
rzeczywistości.
- Czy ty byłeś kiedyś w ogóle
zakochany?- Spytałam go nie mogąc znieść jego cynicznego spostrzeżenia.
Rzeczywiście, w teorii wszystko wydawało się proste, ba mnie też moje
zachowanie wydawało się głupie, ale uczucia i serce mówiły co innego. Chciałam
zapomnieć o Bartku, chciałam zignorować jego zdradę ale nie mogłam. Miłość do
niego była bardzo zakorzeniona w mojej duszy. Czasami nawet wątpiłam, że kiedyś
uda mi się z niej wyleczyć.
- Zależy co przez to rozumiesz.
- Chyba to co wszyscy. Stan, gdy przez
większość czasu myślisz o tej osobie, troszczysz się o nią, pragniesz jej
dobra.
- To cytat z jakiegoś filmu? Tak
patetycznie zabrzmiało…okej, żartuję tylko.- Dodał na widok mojego spojrzenia.-
I owszem, czasami czułem coś takiego choć krótko. Nigdy nie zdołam pojąć ludzi,
którzy twierdzą, że kochają kogoś przez lata. Naukowcy już dawno udowodnili, że
ludzie nie są istotami monogamicznymi: to po prostu nie jest w ich naturze.
- A może to byli obdarzeni wyjątkową
wyobraźnią autorzy Demotywatorów?
- Możesz sobie kpić, ale taka jest
prawda. Tylko ludzie temu zaprzeczają w ramach śmiesznych idei religii,
polityki, sumienia, moralności…tak już jest i tyle.
- Wcale nie neguje twojej teorii, choć
trochę się z nią zgadzam. Uważam jednak, że szacunek i przywiązanie decyduje o
trwałości związku. Człowiek wiąże z drugą osobą jakieś wspomnienia, piękne
chwile które chciałby zachować w pamięci
na zawsze i chce przeżyć z nią więcej takich momentów. Wie jednak, że ulotna chwila
przyjemności w innych ramionach wszystko zniszczy więc nie robi tego z obawy że
straci ukochaną bądź ukochanego.
- Bartuś jednak się tego nie bał. To
znaczy: zgodnie z tym co mówisz: że cię nie kochał?- Wyciągnął logiczny wniosek
z mojego monologu Paweł. Przez moment nie mogłam wydusić z siebie tchu. Serce
ścisnęło mi się ze względu na przypomnienie o kimś kogo kocham, a potem faktu
że zostałam bezlitośnie wykkpiona. I to przez kogoś takiego jak Paweł.
- Chyba wyraźnie mówiłam ci już kiedyś,
że nie mam ochoty z nikim gadać na ten temat.- Oznajmiłam twardym i rzeczowym
tonem.
- Daj spokój, Liszka. Temat jak każdy
inny.
- To moja prywatna sprawa.
- Nie mogę tego po prostu zrozumieć.-
Ciągnął niezrażony.- Bartek jest poważny, nie ma chyba w ogóle poczucia humoru,
jest sztywny jakby połknął kij…serio uważasz że go kochasz? Przecież jesteś
całkiem inna od niego.
- Przeciwieństwa się przyciągają.
- Tere fere. Myśl, którą ktoś sobie
wymyślił na taką okazję. Zawsze mnie fascynowało, że nieważne jaka sytuacja i
tak istnieje do niej jakiś aforyzm. Kobieta i mężczyzna są do siebie podobni:
więc pasują jak dwa kawałki pomarańczy; są inni więc stanowią przyciągające się
przeciwieństwa.
- Ty tego nie zrozumiesz. Nigdy nie
traktowałeś kobiety na tyle poważnie by choć trochę to pojąć.
- Ty pewnie rozumiesz to świetnie, co?
- Na pewno bardziej od ciebie.
- Więc oświeć mnie: nawróć zagorzałego
playboya. Kto wie, może dzięki tobie poznam miłość swojego życia? Chyba też
jest takie przysłowie: nawrócony hultaj kocha na całe życie…albo coś takiego.
- O co ci właściwie chodzi, co? Dziwi
cię moje przywiązanie do Kalinowskiego? Co mam ci powiedzieć skoro sama tego
nie rozumiem? Nie mogę pojąć, że w jego towarzystwie serce bije mi szybciej, a
głos odmawia posłuszeństwa? Że wciąż rozpamiętuję wspólnie spędzone chwile
zastanawiając się co zrobiłam nie tak albo że gdybym potraktowała go w danej
chwili lepiej być może dziś nadal bylibyśmy parą? Że w czasie gdy ja miałam w
głowie weselne dzwony on chciał dostać się do łóżka mojej siostry? Że
jednocześnie mam ochotę go zabić i nie mogę przestać kochać?
- Nie chciałem cię zdenerwować.- Odezwał
się po dłuższej chwili milczenia. Parsknęłam niewesołym śmiechem.
- Daruj sobie. Doskonale wiem, że o to
ci chodziło. Nie cierpisz mnie.
- Bez przesady.
- Daj spokój: przecież wiem. Zawsze
sądziłam, że uważasz się za kogoś lepszego ode mnie jeśli chodzi o warsztat,
ale jakiś czas temu zrozumiałam, że unikałeś mnie bo po prostu mnie nie
znosisz.
- Lubisz dramatyzować.
- A ty owijać w bawełnę. Siedzimy w tej
żałosnej farsie którą wymyśliłam, więc możesz mi przynajmniej podać przyczynę.
- Po prostu wkurzało mnie twoje
zachowanie pieprzonej gwiazdki. Tyle.
- Gwiazdki? A kto zjawiał się na plan
godzinę po czasie? Kto gdzieś miał nauczenie się swojego tekstu czy godziny
charakteryzacji? Ja dopiero teraz zaczęłam trochę przesadzać, przyznaję, ale
nigdy do tej pory nie zachowywałam się tak jak ty.
- A co to ma do tego? Po prostu nie chcę
by moim życiem dyrygowali ludzie, którzy mają mnie gdzieś. Sam decyduję do robię
i kiedy.
- Rzeczywiście, poważne podejście do
naszego fachu. I ty kilka dni temu powiedziałeś, że kiedyś zamierzasz zostać
sławnym aktorem? Sądzisz, że to ci w tym pomoże?
- Tak, ale w przeciwieństwie do ciebie zrobię
to własnymi siłami.
- Co masz na myśli? Uważasz, że komuś
zawdzięczam swój sukces? To śmieszne.
- A co zaprzeczysz, że twój ojczym jako
sławny prezenter i siostra znana modelka utorowali ci ścieżkę do kariery?
- Wcale nie. Bo nie byłam najmłodsza,
bez warsztatu czy oszałamiającej urody a mimo to mnie dostrzeżono. I ciężko
pracowałam na swój sukces.
- Rzucając szkołę aktorską?
- Potem do niej wróciłam. A poza tym
jakim prawem o to pytasz? Może przyjrzymy się tobie: skandaliście, który sypia
tylko z takimi kobietami które mogą mu przynieść jakieś korzyści. Na dodatek
jego ojciec był znanym reżyserem, jest bogaty, ma świetne koligacje ze światem
aktorskim…hm, rzeczywiście ciężki start. Dużo gorszy od mojego.
- Nie będę z tobą na ten temat
dyskutował.- Uciął.
- Proszę.- Zaśmiałam się.- A więc zabolało?
Może więc przestaniesz udawać biednego
chłopczyka który ze slumsów wszedł na salony własną determinacją i wpieprzać
się z butami w moje życie i sprawy. Bo jeśli ja nie miałam trudno to ty tym
bardziej. Poza tym nie znasz mojej sytuacji i nie wiesz jak było.
- Tak samo jak ty mojej. A mimo to nie
wahasz się wystawiać o mnie opinii.
- To ty zacząłeś.- Przez moment
przypatrywał mi się w milczeniu. Już szykowałam się na miażdżącą ripostę z jego strony a w głowie układałam sobie ewentualne kontrargumenty do jego ataku gdy usłyszałam:
- Masz rację, sory. Czasami po prostu mi
odbija.- Aż mnie zatkało z wrażenia. No bo wyglądał całkiem poważnie, ale mimo wszystko...
- Serio mówisz?- Spytałam. Zaskoczyła
mnie nagła zmiana jego nastroju.
- Tak. Wybaczysz mi? W końcu nasza
maskarada musi dalej trwać a fajnie byłoby to robić w miłej atmosferze.
- Okej.- Odparłam po chwili milczenia.-
Skoro już wiemy na czym stoimy: to znaczy że oboje jakoś nie pałamy do siebie
przesadną sympatią to może ustalimy pewne reguły.
- Jestem otwarty na propozycje.
- Dobra. Więc po pierwsze koniec ze
złośliwościami: a przynajmniej tymi naprawdę wrednymi. I wtrącaniem się do
czyjegoś prywatnego życia. Jeśli mamy żyć w zgodzie musimy omijać tematy które
dla kogoś z nas są trudne.
- Mi to pasuje.
- Mas jakieś inne zastrzeżenia?
- Chyba nie. - I tak, bez słowa więcej po
prostu odszedł.
Ignorowałam cisnące mi się na myśli
pytania nie zamierzając zatrzymywać Pawła. Prawdę mówiąc liczyłam na to, że się
przede mną otworzy mówiąc o swojej rodzinie. Bo wtedy w jego oczach zobaczyłam
coś co ostatnio widziałam w swoich ból. Może więc nie miał tak kolorowo jak
mogłoby się wydawać. Ale skoro nie chciał się tym dzielić…
Nie mogliśmy się dogadać, trudno.
Mieliśmy po prostu odmienne zdanie na pewne tematy i tyle. Trzeba się z tym
pogodzić.
Niestety, pod koniec dzisiejszego dnia
nagrań czekała mnie jeszcze jedna niespodzianka: na planie zjawiła się moja
siostrzyczka, Dagmara. Chciałam ją zignorować lub wyrzucić, ale nie kiedy
zjawiła się w mojej garderobie wyganiając Monikę i moją asystentkę której
bardziej pasowałaby nazwa sprzątaczka. Potem zamknęła zamek.
Na początku starałam się ją ignorować:
nie słuchałam jej kolejnych przeprosin, wynurzeń że jestem dla niej najważniejsza
i że zrobi dla mnie wszystko. Cisnęło mi się na usta by kazać jej rzucić
Kalinowskiego, ale wiedziałam że jej słowa to bujda. Bełkot pełen patosu mający
na celu mnie zmiękczyć. Nie udało jej się to. Gdy w końcu zmuszona byłam jej
odpowiedzieć sarkastycznie oznajmiłam, że chyba pomyliła pokoje, bo Bartosza
znajduje się kilka drzwi dalej. Nie zbiłam jej z pantałyku. Z determinacją, z
której doskonale ją znałam cierpliwie znosiła moje docinki, zażalenia i uwagi.
Potem, gdy zamilkłam nie wiedząc jeszcze o co ją oskarżyć i jakim epitetem
obrzucić powiedziała, żebyś przestała się niszczyć związkiem z Paweł.
Naturalnie zaczęłam wciskać jej kity jaki to jest fajny i cudowny facet, że
jest cudowny w łóżku i że dzięki niemu już dawno zapomniałam o Bartku. Ona z
kolei odwdzięczyła się czymś o czym do tej pory nie miałam pojęcia.
- Zdaję sobie sprawę, że w twoim
odczuciu ukradłam ci faceta, ale w odwecie ty nie musiałaś robić tego z moim
byłym.
- Co? Jakim twoim byłym?
- Przeszło rok temu spotkałam się z Pawłem parę razy. Nie udawaj, że o niczym
nie wiesz.
- A skąd miałam wiedzieć?- Przez dłuższą
chwilę Dagmara przypatrywała mi się z dziwną miną pomieszaną z troską i
współczuciem.
- Naprawdę nie zdawałaś sobie z tego
sprawy? A więc teraz już wiesz. A skoro nie znasz reszty…to ci ją opowiem.
- Nie ma potrzeby.
- Jest. Może wtedy zrozumiesz, że cię
tylko wykorzystuje.- Zrobiła krótką pauzę.- Byłam wtedy uczestniczką ważnego
międzynarodowego konkursu modelek…
-…nie obchodzą mnie twoje zawodowe
osiągnięcia.- Przerwałam jej.
- Zarysowuję ci tylko tło sytuacji. Bo
chodzi mi o to, że miałam spotkać się na bardzo ważnym bankiecie. Pawłowi
bardzo zależało na przyjściu tam, bo miał nadzieję na angaż w jakimś filmie
którego reżyser oraz dwaj producenci mieli tam być. Rozumiesz teraz? Chciał
mnie tylko wykorzystać: tak jak swoje inne dziewczyny. Nie zauważyłaś, że
spotykał się tylko z wpływowymi babkami? Ta załatwiła mu rolę w serialu, ta
była asystentką reżysera. Dla niego łóżko stanowi drogę do celu.
- Dość. Nie będę tego słuchać.
- Ale wysłuchasz. Bo nie pozwolę by ten
drań cię skrzywdził. Jestem pewna, że ta cała sytuacja go bawi i że w innych
okolicznościach przyznałabyś mi rację. Bo on czegoś od ciebie chce.
- Łóżka?- Podrzucałam usłużnie.
- Rozgłosu.- Sprostowała.- Chce wybić
się na tobie, bo jesteś bardziej znana, lepszą aktorką i kobietą. Ludzie cię
lubią a fani podziwiają. Dla niego pokazanie się z kimś takim jak ty to duży
plus.
- Rozumiem, że w twoim mniemaniu żaden
przyzwoity facet by się we mnie nie zakochał porównując mnie z tobą, ale uwierz
że nie wszyscy myślą tylko o mojej kasie i koligacjach.
-
Nie chciałam cię urazić. Może nawet Paweł nieźle się w tym wszystkim bawi, ale
to nie zmienia faktu że złamie ci serce.
- Nie zrobi tego, a wiesz dlaczego? Bo
zrobił to Bartek. A ty razem z nim. A teraz wyjdź.
- Agata, proszę…
-…wynoś się stąd, ogłuchłaś? Nie chcę
cię więcej w moim życiu.
- Proszę.- W jej oczach stanęły łzy-
Wybacz mi. Kocham cię. Jesteś moją siostrą.
- Gdyby tak było nie zrobiłabyś mi tego.
Ja będąc na twoim miejscu, wiedząc że kochasz kogoś tak jak ja kochałam Bartka
nie odebrałabym ci go. Bo tak postępuje właśnie siostra, którą ty dla mnie już nie
jesteś.
- Nie mów tak. Co mam zrobić? Czy…czy naprawdę
mam się z nim rozstać? Wtedy mi wybaczysz?- Spytała w końcu cicho. Ale mimo to
bardzo wyraźnie. Przez moment jej twarz zastygła w masce bólu w pełni
oczekiwania na moją odpowiedź. Chciałam ją podręczyć, chciałam jej powiedzieć:
tak, zrób to. Zrób to a ci wybaczę, ale być może nie była taką suką jak o sobie
myślałam.
- Nie, gruchajcie sobie dalej. Ale z
dala beze mnie. A teraz żegnam.
O jaa. Dagmara powinna dostać za swoje. To trochę jakieś wredne ale mam nadzieję ze z Agatą pogodza się nigdy :D O i P+A=♡
OdpowiedzUsuńŚwietnie piszesz :) Mam pytanko o częstotliwość wstawiania nowych rozdziałów. Tak mniej wiecej co ile można się spodziewać?
OdpowiedzUsuńTak jak gdzies juz wczesniej napisałam miało być co dwa dni, ewentualnie trzy (tak żeby w tygodniu ukazywały sie trzy części) tyle że jak to w życiu bywa może mi cos wypaść jak np. wczoraj i wieczór i goście "przez których" nie mogłam dokończyć pisać tej części. AL sądzę że kolejna będzie wieczorkiem w poniedziałek.
UsuńNo i supi:D
OdpowiedzUsuńFajne to opowiadanie, lekkie, swobodne, super.
OdpowiedzUsuńI gratuluję Tobie, bo świetnie poruszasz się zarówno w takich "cięzszych" tematach jak i lekkich.
Pozdrawiam
Ania