Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 1 grudnia 2015

Bo wszystko jest w porządku



WITAM WSZYSTKICH :) DZIŚ JESTEM JUŻ PO WSZYSTKICH ZALICZENIACH (CHOĆ NIE MAM POJĘCIA Z JAKIM SKUTKIEM) DLATEGO UDAŁO MI SIĘ ZNALEŹĆ TROCHĘ CZASU NA NAPISANIE KRÓTKIEGO OPOWIADANIA. (DZIĘKUJĘ ZA CIERPLIWOŚĆ) TO, KTÓRE ZNAJDUJE SIĘ PONIŻEJ JEST JEDNOCZĘŚCIOWE, ALE JUŻ JUTRO ZABIERAM SIĘ DO NAPISANIA KOLEJNEGO, TYM RAZEM TROCHĘ DŁUŻSZEGO. MAM NADZIEJĘ, ŻE HISTORIA WAM SIĘ SPODOBA. MIŁEGO CZYTANIA.
 

- Okej, Jacek. Jesteś już wolny.- Adrianna uśmiechnęła się lekko do swojego asystenta oddając mu teczkę z materiałami biurowymi.
- Dzięki. A szefowa nie idzie do domu?- Spytał ją. Choć była od niego prawie pięć lat młodsza i na dodatek przyjaźniła z jego siostrą Bogacki nie zwracał się do niej po imieniu. Przynajmniej w pracy. Nie dlatego, że jej nie lubił lub ona jego: było wręcz przeciwnie. Po prostu córka prezesa była zdania, że lepiej zachowywać w pracy dystans. A Jacek w pełni to akceptował. Zwłaszcza, że bez tej niewidzialnej linii zmuszającej go do dystansu niechybnie by się w niej zakochał. Tak przynajmniej umiał zapanować nad swoim zauroczeniem. Beznadziejnym trzeba dodać.
- Nie, popracuję jeszcze nad tą nową kampanią.- Odparła mu.
- Ale już po osiemnastej. Wszyscy już skończyli.
- Wiem, ale i tak nie zasnę gdy tego nie skończę.
- Przecież jutro też jest dzień. Jestem pewny, że…- Umilkł pod wpływem jej wzroku. Niby nie był groźny czy surowy, ale tą dobrotliwą łagodnością i tak mobilizował wszystkich do tego by zachowywali się tak jak chce Adrianna. Poza tym wiedział, że jego argumenty nic nie dadzą, bo znał prawdziwa przyczynę późnych powrotów z pracy swojej szefowej w tym tygodniu.- Dobra, ja się zmywam. Miłej pracy.
- Dziękuję.- Młoda kobieta po jego wyjściu wyraźnie się odprężyła. Na moment zamknęła oczy tłumiąc ziewnięcie, bo pracowała praktycznie nieprzerwanie od ósmej rano. Ale musiała skończyć dziś to co sobie zaplanowała. Choćby tylko ogólną koncepcję. Włączyła laptopa, a potem odpowiedni plik. Już po kilku minutach zaburczało jej w brzuchu. Uczucie głodu też stłumiła. Ostatnio przytyła dwa kilo i powinna to zrzucić. Nie zjedzenie kolacji dobrze mi zrobi, pomyślała. Dokładnie w tej samej chwili w której to zrobiła, usłyszała pukanie do drzwi. Uśmiechnęła się pod nosem nawet nie patrząc w kierunku drzwi.- Jacek, zapomniałeś czegoś?
- Tak. Ciebie.- Słysząc tak niespodziewaną odpowiedź zmarszczyła brwi podnosząc głowę od monitora. Gdy zauważyła kto w nich stoi na jej twarzy znów pojawił się uśmiech.
- Igor!- Ucieszyła się wstając z miejsca i podchodząc do niego. Potem pocałowała w policzek.
- Ty jeszcze nie gotowa do wyjścia?- Zdziwił się jej narzeczony. Również pracował w tej samej agencji reklamowej tyle, że na stanowisko dyrektora generalnego.
- Nie, muszę coś skończyć.
- A jutro nie możesz?
- Niestety nie.- Objęła go ramionami wplatając palce w jego włosy. Czuła, że będzie musiała go udobruchać po raz kolejny.
- Adriana, nie zaczynaj. Wczoraj mówiłaś to samo. Mieliśmy zjeść kolację, nie pamiętasz?
- Przepraszam.- Szepnęła ze skruchą patrząc mu prosto w oczy.- Tylko jeszcze dziś. Obiecuję, że jutro wrócę wcześniej.- Igor ciężko westchnął. Tak jak i Jacek wiedział dlaczego jego narzeczona od tygodnia niemal się zaharowuje.
- Chodzi o nową reklamę, prawda? I fakt, że Marysia przygotowała już całą koncepcję.
- Jasne, że nie.- Skłamała.- Po prostu przez tą moją ostatnią przeprowadzkę do domu straciłam dużo czasu.- To była przynajmniej jakaś część prawdy. Bo niespełna 10 dni temu Adrianna zaręczyła się nieoficjalnie z Igorem- przyjęcie miało odbyć się już w ten piątek- i zdecydowała z nim zamieszkać, choć jej ojciec był temu przeciwny. Nie znaczyło to, że nie lubił przyszłego zięcia: był jednak typem staroświeckiego mężczyzny dla którego życie na kocią łapę- nawet między dwojgiem narzeczonych- nie wygląda najlepiej. Właśnie dlatego dziewczyna musiała przeznaczyć mnóstwo czasu na pakowanie się i urządzanie w nowym domu.
- Akurat.- Dość łatwo wyswobodził się  z jej ramion.- Naprawdę czasami jesteś bardzo irytująca.- W jego wyrzucie było więcej rozbawienia niż prawdziwej złości. Dlatego na jej ustach znów pojawił się uśmiech.
- Ale i tak mnie kochasz.
- I niech Bóg ma mnie w swojej opiece.- Roześmiała się gdy przyciągnął ją do siebie i pocałował. A potem poddała się czarowi jego ust tak niezmiennemu od niemal trzech lat odkąd byli razem. Czasami sama dziwiła się sobie temu, że kocha go wciąż tak samo mocno.
- Dobra, idź już do domu. Przez ciebie nie skończę do dziesiątej.
- Proszę, proszę: już apodyktyczka. Ciekawe co będzie po ślubie?- Spytał retorycznie, ale posłusznie wyszedł. A Adrianna w końcu ostro zabrała się do pracy.
Wiedziała, że narzeczony nie potrafi zrozumieć jej zachowania i skrywanej rywalizacji z Marią. Dla niego wcale nie musiała udowadniać, że jest najlepsza na swoich stanowisku- ale ona, choć niechętnie to przyznawała- wiedziała że była przyjaciółka z uczelni jest dobra. Nawet bardzo dobra. Zwłaszcza po pracy w dużej agencji w Stanach. Jakaś jej część obawiała się czy nawet nie lepsza. Dlatego sprowokowana słowami dziewczyny pozwoliła jej stworzyć własny projekt obiecując, że cały zespół w anonimowym głosowaniu wybierze lepszy. Dopiero po fakcie zorientowała się jak łatwo dała się podejść: ale danego słowa nie mogła cofnąć. Na dodatek Maria przedstawiła już swój pomysł, który jak zauważyła przypadł całemu zespołowi do gustu. Ona nie miała na razie żadnego.
Myśl, Adriana, myśl: nakazywała sobie. W jaki sposób zachęcić ludzi do kupna akurat tego modelu samochodu? Sposób Marysi, choć dość oklepany miał swój urok i właściwie opierał się na prześmiewczej parodii innych spotów tego typu. Ale czy trafi do szerszego grona odbiorców? Owszem, młodzież stawia na zabawę i śmiech, ale oni raczej nie są potencjalną grupą kupujących; no chyba że do tego zakupu zachęcą swoich rodziców. Ale oni z kolei nie dadzą się tak łatwo udobruchać. Ci bardziej konserwatywni wolą finezję i kunszt oraz przebijające ze spotu fakty. Modne słówka takie jak „niezrównany model” czy „najlepszy na rynku” nic tutaj nie dadzą…
Dziewczyna znów ciężko westchnęła nie mając pojęcia jak zrealizować swój pomysł. Bo ona musiała stworzyć coś lepszego. Po prostu musiała. Na szczęście miała jednak tę przewagę, że potrafiła również obsługiwać większość komputerowych programów służących do kreacji postaci z reklam i montażu. A dzięki temu mogła od razu zwizualizować swój projekt i oddać go tak jak tego pragnęła, a nie po pracy kogoś kto wysłuchał jej uwag, ale ich nie zrozumiał lub widział coś inaczej. Maria była dobra tylko w rysunku. Co jednak z tego? Jakoś nie mogła sobie wyobrazić by wyimaginowany ludzik zachwalał markę samochodu. To dobre dla reklamy skierowanej dla dzieci, a nie luksusowego produktu.
Nazajutrz obudziła się niewyspana: bolało ją całe ciało od spania na kanapie w biurze. Zdenerwowana spojrzała na zegarek: dochodziła szósta rano. A więc zarwała całą noc.
Przeciągnęła się z uśmiechem. Przynajmniej miała  już swój pomysł. Dobrze zrobiła stawiając na tradycję i zaufanie do marki. Ostatnie badania rynku potwierdziły, że właśnie to w poprzednim kwartale determinowało sprzedaż- a przynajmniej według ankiet. A nawet jeśli nie, to reklama i tak jej się podobała. To najważniejsze. Tyle, że była kompletnie niewyspana i wymięta. Miała jeszcze tylko półtorej godziny by wrócić do domu, wziąć prysznic i się przebrać. Czuła się bardzo nieświeża.
W mieszkaniu czekał już na nią Igor szykujący się do pracy wiążąc sobie przed lustrem krawat. Wyraźnie był niezadowolony: nie dał się ugłaskać tak jak zwykle.
- Czy ty nie przesadzasz?- Spytał po tym jak wyjaśniła mu, iż pracowała do późna i po prostu usnęła.
- Igor, mówiłam ci, że to ostatni raz.
- A ja sądzę, że nie. To tylko głupia reklama. Nawet jeśli pomysł Marysi będzie lepszy to co z tego? Ty stworzyłaś już wiele ciekawych reklam. Albo współtworzyłaś. Uważam nawet, że powinnaś dać jej szansę.
- Żartujesz?
- Nie. I nie rozumiem czemu się tak oburzasz. Odkąd wróciła do kraju i zatrudniła się w „Nowym wymiarze” wciąż się z nią kłócisz. Dawniej byłyście przyjaciółkami.
- Kluczowym słowem jest tu byłyśmy.
- Widzisz? Właśnie o to mi chodzi.
- A ty co: jesteś jej obrońcą czy co? A może znów się zaprzyjaźniliście?- Był to cios poniżej pasa, bo zanim Igor związał się z Adrianną spotykał się właśnie z Marią. Właściwie to rzucił ją dla niej. I w ten oto banalny sposób: dziewczyna zakochuje się w chłopaku swojej przyjaciółki i jej go odbija, skończyła się ich przyjaźń. A teraz Maria wróciła.
- Jeśli tak myślisz to twoja sprawa.- Nawet nie próbował się tłumaczyć co powinno ją uspokoić, ale tak się nie stało. Po prostu irytowało ją to, że nadzwyczaj często Igor napotykał się na Marię. Ostatnio było zbyt dużo takich przypadków: w stołówce, kawiarni przy agencji, a nawet w jego gabinecie bo niby potrzebna była jej prywatna wskazówka od niego. Naturalnie on początkowo śmiał się z niej nawet mile połechtany jej zazdrością, ale potem tylko irytował. Tak jak teraz.- Choć to bardzo logicznie: oświadczać się jednej dziewczynie po to by romansować z drugą. Rzeczywiście, bardzo logiczne.- Wymamrotał bardziej do siebie niż do niej Igor, a potem wymiął ją kierując się do kuchni. Adriannie nie pozostało więc nic innego jak iść pod prysznic.
Gorący strumień pozwolił jej się uspokoić. Niepotrzebnie tak napadała na narzeczonego: dlatego gdy wyszła z łazienki przeprosiła go. Przez chwilę, ale tylko dla zasady, udawał naburmuszonego, ale potem ją przytulił.
- Nie kłóćmy się już, dobrze? Ja i Maria to już  historia, a ty od jej przyjazdu zachowujesz się tak jakby od naszego rozstania minęły 3 dni, a nie ponad 3 lata. Naprawdę tak mało mnie znasz by nie wiedzieć co do ciebie czuję?- Jak zwykle łzy stanęły jej w oczach, bo była głupią sentymentalistą. By to ukryć wtuliła się w Igora.
- Kocham cię. – Szepnęła.- Bardzo.
- Ja też cię kocham, Adrianna. I nie zapominaj o tym. Dlatego żadnych kłótni aż do piątku, okej? Nie chciałbym byś w złości na naszym zaręczynowym przyjęciu zerwała zaręczyny.
- Nie zrobię tego.
- No ja myślę. –Cmoknął ją w czubek głowy.- A teraz zrób makijaż i jedziemy do pracy. Powinnaś jako córka pana prezesa dawać dobry przykład.
Uspokojona tymi słowami odzyskała dobry humor. Nie na długo jednak, bo tuż przy recepcji ujrzała Marię. Kobieta nie omieszkała zasugerować, że ostatnio zbytnio się przemęcza pracując do późnej nocy. A gdy Adrianna zastanawiała się skąd niby oda o tym wie, tamta zdążyła jej zręcznie wbić szpilę pytając czy nie boi się z nią przegrać. Oczywiście dla Igora to był tylko żart a nie ukryta złośliwość. On nie dostrzegał jak tamta jej nie cierpi. Adrianna wiedziała, że Maria wciąż ma jej za złe to, że Igor wybrał ją.
Aż do piątku znosiła jej złośliwości: zwłaszcza gdy pokazała zespołowi swój pomysł, który również bardzo im się spodobał. Ale mogła się spodziewać, że Maria nie odpuści i tym razem.
- Gratulację. Świetny projekt. Naturalnie to jego wybierze TWÓJ zespół.- Wyraźnie podkreśliła przedostatnie słowo. Adrianna zmrużyła oczy. Były w sali pokazowej same, bo pozostali już wyszli, więc postanowiła nie owijać niczego w bawełnę.
- Co ty niby insynuujesz?
- Ja?- Maria roześmiała się.- Nic.
- Ależ tak. Uważasz, że twój spot jest lepszy, a zespół wybierze mój pomysł bo nie będzie chciał mnie podpaść jako swojej przełożonej czy tak?
- Ty to powiedziałaś. –Maria wzruszyła ramionami i wyszła.  Adriana płonęła ze złości. Znowu dała się sprowokować. A przecież właśnie o to chodziło Marii.
Wieczorem, oglądając w lustrze swoją plisowaną, dopasowaną czarną sukienkę do kolan starała się obiektywnie ocenić swój wygląd. Jej długie do ramion włosy fryzjerka spięła w zgrabny kok poprzeplatany warkoczykami, a kosmetyczna zrobiła lekki makijaż mocniej podkreślając jej oczy. Na szyi powiesiła zwykły srebrny łańcuszek: dawniej należał do jej zmarłej mamy, ale mówiąc szczerze nie założyła go z sentymentalnych pobudek. Po prostu idealnie wypełniał kompozycję skromności i elegancji. Właśnie tak jak chciała. Uśmiechnęła się do odbicia w lustrze. Nikt nie zepsuje jej dnia, w którym oficjalnie mieli zaręczyć się z Igorem. Nikt.
Już na miejscu przekonała się jak bardzo się myliła. Ledwo rozpoczęło się przyjęcie zauważyła w drugim kącie sali Marię.
- Co ona tu robi?- Syknęła w ucho Igorowi.
- Kto? Marysia?- Jakby wyczuwając, że o niej rozmawiają kobieta spojrzała na nich posyłając olśniewający uśmiech. Adrianna wiedziała, że nie był przeznaczony dla niej. Czy musiała jej zepsuć nawet ten dzień?- Zaprosiłem ją.
- Ty?!- Gdyby to zrobił ojciec, (z doświadczenia wiedziała, że Maria gdy chce potrafi tak zmanipulować rozmówcę, że sądzi iż dana propozycja wyszła nie od niej lecz od niego) nie byłaby aż tak wściekła. Ale żeby Igor? To było prawie jak zdradza.
- Ciszej, ludzie patrzą.
- Przecież prosiłam cię byś tego nie robił.
- Przepraszam, jakoś tak samo wyszło. Po prostu nam się zgadało i trochę głupio było mi jej nie zaprosić.
- Jasne.- Odparła z ironią, która chyba umknęła jej narzeczonemu.
- Może pójdziemy się z nią przywitać?- Że co? Adrianna miała ochotę krzyczeć ze złości.
- Jeśli chcesz, to idź sam. Ja nie mam zamiaru tego robić.- Już szykowała się by odejść, ale wzmocnił uścisk swojej dłoni.
- Ludzie na nas patrzą.- Był na nią zły.
- Guzik mnie to obchodzi.
-Adrianna!- Syknął. Głośno westchnęła. Rozejrzała się po sali. Rzeczywiście wiele osób na nią patrzyło. W tym ojciec z pytającym wyrazem twarzy: czy wszystko w porządku? Zmusiła się do uśmiechu.
- Dobrze.- Igor wyraźnie się odprężył, choć ona w środku nadal kipiała wściekłością. On, ona i Maria. Cóż za uroczy trójkącik.
- Witam narzeczonych.- Maria jak zwykle w towarzystwie innych osób zachowywała się poprawnie.
- Cześć. Witaj, Andrzej. Jak widzę poznaliście się już z Marysią?- Andrzej również pracował w agencji i był dobrym kolegą Igora.
- Tak. Jak wiesz zadaję się tylko z ładnymi kobietami.
- Tylko ładnymi?- Maria żałośnie wydęła dolną wargę co w zamierzeniu miało być chyba urocze, pomyślała Adrianna. Gdy wszyscy się roześmieli ona udała, że ją także to bawi. Ha ha ha.
- Och, pardon. Pięknymi.- Andrzej galanteryjnie ucałował jej dłoń. Potem spojrzał na Adriannę.- Tak jak nasza przyszła pani prezes. Wyglądasz ślicznie w tej sukience.
- Dziękuję.- Powiedziała nie mogąc myśleć o tym, że w porównaniu z czerwoną, dość śmiałą kreację Marii wygląda nad wyraz blado. No ale ona nawet w czymś takim kawałku materiału jak Marysia nie wyglądałaby przy swojej figurze tak dobrze jak tamta. Już raczej śmiesznie.
- Tak, rzeczywiście. Choć gdyby ktoś nie znał okazji pomyślałby, że wybierasz się na pogrzeb a nie na własne zaręczyny.- Adrianna nawet nie musiała wysilać się by wiedzieć kto wygłosił ten komentarz. Już miała powiedzieć coś w stylu: „o, a gdyby ktoś nie wiedział gdzie ty się wybierasz uznałby że idziesz pod latarnię,”, ale głos zabrał jej narzeczony.
- Być może to alegoria przyszłych małżeńskich więzów.- Roześmiał się jak zwykle widząc w wypowiedzi Marii żart.
- Och, jestem pewna, że każda kobieta z chęcią chciałaby znaleźć się w takich więzach z tobą. Nieprawdaż, Ado?- Jezu, jak ona jej nie znosiła. Minął miesiąc od jej przyjazdu, co oznaczało że spędzi w firmie jeszcze dwa. Jak ona to wytrzyma? Nawet teraz czuła się jak trzy lata temu: zakompleksiona, z lekką nadwagą nie wiedząc co to maskara czy puder. Ale mimo to, szepnął jakiś głosik w głowie, Igor wybrał ciebie a nie szykowną i piękną Marię. To dodało jej sił.
- Tak. Szkoda dla tych kobiet, prawda?- Spytała wbijając w brunetkę twardy wzrok.
- Hej, więc co ze mną?- Odezwał się smutno Andrzej. Maria jednak nie wyszła ze swojej flirciarskiej roli.
- Biedaku, nie pozostało nam nic innego jak się pocieszyć.- Zrobiła krok w przód, a potem pochyliła się udając że poprawia marszczenia na sukience pokazując w całej swojej okazałości pełne piersi. Adrianie zrobiło się niedobrze. Jak można być tak ostentacyjną? Z satysfakcją zauważyła zmieszanie swojego narzeczonego. Przynajmniej tym razem uważał zachowanie „swojej Marysi” za niewłaściwe.- To co, Andrzej? Zaprosisz mnie do tego tańca czy nie?
- Jasne.- Słysząc odpowiedź mężczyzny odetchnęła z ulgą. Na razie pozbyła się tej zmory.
Przez następną godzinę, aż do oficjalnego toastu podczas którego jej ojciec i rodzice Igora ogłosili jego zaręczyny z Adrianną, dziewczyna zapomniała o złośliwej Marii. Bo patrząc w oczy Igora widziała miłość.

Kilka następnych dni, było dla niej błogą sielanką. I choć nie wyznaczyła jeszcze z narzeczonym daty ślubu, to jednak zgodnie twierdzili że musi nastąpić nie później niż za pół roku. Tyle czasu powinno jej starczyć na to by wszystko przygotować, zdecydowała, choć Igor wolał by nastąpiło to szybciej. Nie możemy aż tak długo irytować twojego ojca wspólnym mieszkaniem, argumentował ze śmiechem tuż po tym jak spędzali ze sobą noc. Ale jej te kilka miesięcy nie robiło różnicy. Dla niej już praktycznie byli małżeństwem.
Ową sielankę burzyła tylko Maria. Sama jej obecność działała Adriannie na nerwy, ale postanowiła być konsekwentna i to wytrzymać. Każdego dnia odliczała dni do jej powrotu do Ameryki i z jej życia.
Maria chyba również zdawała sobie z tego sprawę, bo jej zachowanie przestało być aż tak subtelne. Coraz częściej nie mogła się opanować od drobnych złośliwości na temat Adrianny także w obecności innych. Na przykład gdy to nie jej spot zaczął być wcielany w życie krytykowała pomysł Adrianny na każdym kroku.
- Ależ z niej zazdrosna sucz.- Skomentował to Jacek jakąś godzinę później, gdy głośno przyznała iż nepotyzm jest wszędzie.
- Cieszy mnie, że nie tylko ja to zauważam i ta manipulatorka dała to wreszcie odczuć innym.- Odparła mu autorka zwycięskiego projektu.- Jest zazdrosna jak mało kto i nie umie przegrywać.
- Chyba raczej chce pani dopiec. To prawda, że 4 lata temu byłyście razem na stażu tutaj?
- Tak. Chyba można uznać, że byłyśmy niejako przyjaciółkami.- Westchnęła.- Skąd o tym wiesz?
- Kadry plotkują.
- Ach tak? Co jeszcze mówią?- Jacek się zawahał.
- Że poszło o dyrektora generalnego.- Adrianna nie obraziła się za taką obcesowość. Wręcz przeciwnie: jej twarz rozpogodził uśmiech z którym jej zwyczajna twarz zmieniała się niemal piękną. Jacek odwrócił głowę od tego widoku. Chyba nie powinien być dłużej jej sekretarzem, pomyślał.
- Rzeczywiście poszło o Igora. Wówczas Maria spotykała się z nim, ale Igor wybrał mnie. Chyba jeszcze tego nie przebolała.
- Najwyraźniej. Aha, i gratulacje. Reklama naprawdę świetna. I lepsza od tamtej.
- Dzięki Jacuś.- Nawet nie mrugnął słysząc to zdrobnienie. Jacuś? Naprawdę użyła tego zdrobnienia? A może tylko to sobie wyobraził?
- Zaczekaj. A propos: nie widziałeś Igora? Wrócił już z lunchu?
- Chyba tak. Nie widziałem go w stołówce.
- Hm…to dziwne. W każdym bądź razie dziękuję raz jeszcze.
- Nie ma za co szefowo.
Z lekkim serce dziewczyna wyszła z własnego gabinetu by spotkać się z narzeczonym. Właściwie nie miała  żadnego powodu: po prostu chciała go zobaczyć, przytulić, pocałować, powiedzieć że go kocha…cokolwiek. Tyle, że wchodząc do jego pokoju okazało się, że nie był sam. Pochylał się właśnie nad jakąś kobietą. Kobietą, której ołówkowa spódnica była bardzo krótka, więc bez problemu zorientowała się kto jest jej właścicielką.
- O, nie przeszkadzam?- Spytała z szerokim uśmiechem choć miała szczerą ochotę krzyczeć.- Powinnam była zapukać?
- Ależ skąd.- Igor pierwszy oprzytomniał.- Marii właśnie wypłynęła soczewka i chciała bym pomógł jej ją znaleźć.- Okrasił swoją wypowiedź uśmiechem.- Coś się stało, że przyszłaś?- Adrianna wymownie spojrzała na zadowoloną z siebie Marię.
- Och, więc ja już pójdę. Ado, Igorze…- Udała zakłopotanie wychodząc ze wzrokiem wbitym w ziemię jakby miała coś na sumieniu. Adrianna wiedziała jednak, że robi to specjalnie. Ufała Igorowi i mu wierzyła. Wściekało ją coś innego: wiedziała, że tamta nie nosiła soczewek i tym wybiegiem usiłowała zbliżyć się do Igora. A więc próbowała go odzyskać: walka na polu zawodowym już jej nie wystarczała. Przeszła do kontrataku.
- Coś się stało kochanie?- Usłyszała głos Igora gdy zostali w jego biurze sami. Spojrzała mu w oczy, a potem nieświadomie przygryzła dolną wargę jak zwykle gdy chciała skłamać.
- Właściwie nie. Chciałam ci tylko powiedzieć, że wieczorem idę do Pauli.- Zmyśliła na poczekaniu. Paulina była jej przyjaciółką, notabene również siostrą Jacka, i wiedziała, że choć nie miały tego w planach nie będzie miała nic przeciwko spotkaniu z nią.
- Naprawdę musisz?- W tym pytaniu brzmiało tyle niechęci i nadziei iż zmieni zdanie, że dziewczyna uspokoiła się na dobre. Jak mogła choć przez chwilę podejrzewać, że on i Maria…? Ta wredna kokietka była naprawdę dobra. Robiła jej z mózgu sieczkę.
- Nie, ale chcę. Dawno u niej nie byłam.
- I co mam robić bez ciebie wieczorem?
- Tęsknić?- Roześmiała się gdy objął ją i przyciągnął do siebie. Potem pogładził po policzku.
- Jesteś okropna.
- Nieprawda.
- Tak- Przygryzł lekko płatek jej ucha.- Znów będę musiał być sam w łóżku.
- Wrócę wieczorem.
- Już to widzę. Zawsze gdy spotykasz się z tą plotkarą przed drugą nie wracasz.
- Czasami muszę żebyś nie miał mnie dosyć.- Cmoknęła go w usta.- Pa, pa.
Odwiedziny Pauliny, choć spontaniczne pomogły jej zrzucić ciężar i porozmawiać z kimś o knowaniach Marii. Ucieszyła się, gdy przyjaciółka pochwaliła jej strategię.
- Masz rację pozwalając jej na te knowania. Tylko nawet jeśli będziesz zazdrosna spróbuj się opanować. To ją tylko bardziej rozwścieczy.
Tak więc Adrianna stosowała się do tej rady. Nawet wtedy, gdy któregoś dnia po raz kolejny natchnęła się na nią w gabinecie Igora lub gdy przysiadła do nich przy jedzeniu wspólnego lunchu w bufecie firmy. Czara goryczy jednak przelała się gdy tuż przed końcem pracy, gdy Adrianna wychodziła z narzeczonym z agencji, a Maria zatrzymała ich prosząc o podwiezienie do domu z powodu „zepsutego samochodu”. Tym bardziej, gdy Igor się zgodził.
W ich mieszkaniu zjawił się dopiero trzy godziny później tłumacząc, że „po prostu się zagadali”. A ona nie wytrzymała wybuchając:
- Cudownie. Może teraz będziesz również jej prywatnym szoferem?
- Słucham?- Najwyraźniej jej milczenie traktował za dobrą kartę i nie wyczuwał jak bardzo jest wściekła.
- Mogła przecież zadzwonić po taksówkę.- Wyjaśniała Adrianna podnosząc głos.
- A ty znowu swoje? To zaczyna się robić nudne.
- Doprawdy?- Odpowiedziała przez zęby.
- Tak. To naprawdę miła dziewczyna. I bardzo cię lubi mimo iż ty jej nie znosisz. Mówiła i o tym.
- Chyba się popłaczę.
- Współczuję jej.
- Tylko się w niej nie zakochaj.
- Ja? Chyba ty. Wciąż tylko Maria i Maria.- Adrianna prychnęła doprowadzona do ostateczności.
- Czy ty nie widzisz, że ona to wszystko robi po to żeby nas skłócić? Ciągle krąży koło ciebie jak jakiś sęp.
- Nie, nie zauważyłem. To raczej ty usprawiedliwiasz tym swoją nagonkę na nią.
- Wcale tego nie robię.
- Robisz.- Westchnął rozpinając koszulę i wchodząc do łazienki. Tego wieczoru nie pogodzili się choć spali w jednym łóżku. Każde z nich ostentacyjnie odwróciło się w drugą stronę kładąc się po przeciwnych stronach jak najdalej od siebie czekając na przeprosiny od drugiej strony. I żadne z nich się ich nie doczekało.
Nazajutrz w biurze Maria wyczuła, że coś jest między nimi nie tak i wydawała się być bardzo z siebie zadowolona. Dlatego Adrianna postanowiła ugiąć się po raz ostatni: wyjaśni Igorowi na spokojnie jak traktuje ją Maria: jak nieustannie obraża i podkreśla, że wszystko co osiągnęła zawdzięcza swojemu ojcu który ją niby faworyzuje. Wtedy może jej wysłucha.
Ale wcale go nie przeprosiła w czasie lunchu, bo spóźniając się o kilka minut zauważyła, że je go z Marią. Zła zajęła stolik obok. Igor z kolei sądził, iż zrobiła to bo nadal jest na niego wściekła i również był zły. Starał się jednak niczego nie okazywać Marii, która i tak sądziła, że pokłócił się z narzeczoną przez nią.
- Wiesz, Ada chyba nadal sądzi, że coś nas łączy i jest zazdrosna.
- Jakby miała o co.- Marysia skromnie spuściła wzrok.
- No wiesz, dawniej byliśmy w końcu razem. Powinieneś być dla niej bardziej wyrozumiały.
- I staram się. Ale zobacz jak ona się zachowuje. Jakbyśmy byli w liceum: te słynne przepychanki kto zadzwoni pierwszy, kto więcej razy powie że cię kocha.- Westchnął.- Coraz częściej mnie to męczy.
- Nie dziwię się. Ona po prostu darzy cię uczuciem.
-W takim razie dziwnie to okazuje.- Igor nie chciał zdradzać swoich kłopotów Marii, ale po prostu musiał z kimś o tym porozmawiać. Ta sytuacja była dla niego bardzo trudna. Dlatego wyznał wszystko Marii: o zazdrości Adrianny, jej ciągłych kłótniach nie wiedząc jak bardzo cieszy ją to co słyszy. Nadal jednak nie wychodziła z roli grając niewinną.
- Wiesz, w takim razie sądzę, że nie powinniśmy się spotykać. To znaczy widywać w pracy, eee w przelocie. Postaram się cię unikać.- Już wstawała z miejsca, ale dłoń Igora ją powstrzymała.- Udając zakłopotanie rozejrzała się szybko na bok. Na tyle by stwierdzić, że „kochana” Ada to widziała.
- Zostań. Nie mam zamiaru się przed nią tłumaczyć ani udawać, że cię nie znam. To ona ma z tym problem i musi się z nim uporać. Jeśli teraz odpuszczę za jakiś czas znajdzie inną kobietę z którą niby ją zdradzam.
- Skoro tak do tego podchodzisz.- Odparła mu Maria tłumiąc uśmiech zadowolenia. O tak Adusiu, Igor znów jest mój, pomyślała złośliwie. Ten się śmieje, kto się śmieje ostatni.
Adrianna widząc to wszystko stopniowo czuła się coraz gorzej. Złość zaczęła zamieniać się w cierpienie. Dlaczego on jej to robił? I to na dodatek na oczach wszystkich pracowników? Jak mógł ściskać jej dłoń, rozmawiać i śmiać się podczas gdy ona tu sama…Wbiła widelec w swoją sałatkę wyciągając plasterek pomidora. Miała ochotę na czekoladę którą zajadłaby swoje smutki, ale wiedziała że nie może. Na coś słodkiego pozwalała sobie tylko raz na tydzień. Nie chciała znów wrócić do swojej dawnej wagi. Chociaż patrząc na Igora niewiele to dało. Spojrzała na orzechowe ciasteczka którymi zajadała się ta flądra. Jak mogła mieć taką sylwetkę jedząc słodycze? I to zaokrągloną w odpowiednich miejscach. Ona na swoją musiała ciężko pracować.
Wstała z krzesła i wróciła do biura. Nie mogła dłużej znieść widoku Marii i narzeczonego razem.
Nie widziała się z nim aż do osiemnastej, czyli końca  dzisiejszego dnia pracy. Nie zrobiłaby tego nawet wtedy, ale fakt że razem jeździli i wracali z pracy oznaczał, że również i wracali, a więc do tego celu musiałaby znaleźć inny środek transportu. Co byłoby bezcelowe jako że i tak mieszkali razem. No chyba że przeniosłaby się do hotelu. A tego nie chciała robić. Musiała wyjaśnić sobie z Igorem wszystko. Takie dziecinne kłótnie nie zdarzają się w związku z trzyletnim stażem.
On chyba sądził tak samo, bo widząc ją czekającą na niego w holu uśmiechnął się lekko. Ucieszyło ją to. A więc mimo wszystko chciał tego samego. Chciał się z nią pogodzić. Już miała się do niego odezwać, gdy usłyszała znienawidzony głos.
- Igor! Igor, poczekaj. Zapomniałam ci to wcześniej oddać. Wyprałam i wyprasowałam.
- A…tak. Dzięki.
- Nie ma za co. Przecież to była moja wina. O, hej Ada.- Udała, że ją dopiero zauważyła choć dziewczyna wiedziała że tak nie było.- Cieszę się, że się pogodziliście. To do jutra.
Adrianna nie wypowiedziała ani słowa. Weszła tylko posłusznie do jego auta nawet nie czekając aż otworzy jej drzwi. On też się nie odezwał. Dopiero gdy wchodzili do mieszkania i Igor rzucił torbę wręczoną mu przez Marię nie wytrzymała:
- Co to jest?
- Moja marynarka.
- Twoja…?- Prawie ją zatkało. Zrobiła jednak głęboki wdech. Porozmawia z nim spokojnie. Bez podnoszenia głosu. Bez krzyku. Bez oskarżeń.- Mogę wiedzieć skąd ją miała?
- Zostawiłem u niej w domu, gdy ją odwoziłem. Pamiętasz?
- Jasne. Nie rozumiem tylko po co.
- Przypadkiem rozlało się wino i ubrudziłem marynarkę. To przesłuchanie stanowi wstęp do kłótni?- Zignorowała jego pytanie.
- Ty rozlałeś czy ona?- Spytała, choć i tak znała odpowiedź. Jasne, że to wszystko było sprawą i manipulacją Marii.
- Ona. A czy to ważne? Ada, chciałem...
- Nie mów do mnie Ada.- Syknęła nie mogąc się powstrzymać jak on używa tego samego skrótu którym posługuje się wobec niej Marysia. – Mam na imię Adrianna.
- Przepraszam. – Poczuł się urażony.- A może powinienem się do ciebie zwracać: pani Adrianno?
- Sarkazm ci nie pasuje.
- Bo tylko ty możesz go stosować, prawda? Krytykować mnie, kontrolować, nakazywać co mam robić.
- O co ci chodzi?
- Mi?- Żachnął się. Bo zrozumiał, że Maria miała rację. Ada czasami robiła z niego salonowego pieska i chciała by tańczył jak jej zagra. Ale dość tego.- To ty wciąż wymyślasz jakieś nieistniejące problemy robiąc z igły widły. Pomyślałaś chociaż, że wina leży po twojej stronie?
- Jasne, to wszystko moja wina.- Prychnęła wchodząc do pokoju. On jednak poszedł za nią.
- No tak, kolejny dzień będziesz udawała obrażoną, tak?
- Po prostu nie chcę się z tobą kłócić.
- Ja też. Chcę tylko wyjaśnić ci, że między mną a nią nic nie ma.
- Trzeba było wziąć marynarkę ze sobą, a nie dawać jej do prania jakby była twoją żoną.
- Sama to zaproponowała, więc co miałem zrobić?! Wyszedłbym na gbura.
- O rzeczywiście! Może jutro zostawisz u niej szczoteczkę do zębów co?
- Zachowuj się tak dalej, a być może twoje życzenie się spełni!- Adrianna drgnęła słysząc te słowa. Otworzyła usta, by coś powiedzieć, ale z jej warg nie wydobył się nawet szept. Gdy podniosła głowę Igora nie było już w pokoju. Po chwili usłyszała trzask zamykanych drzwi. Zastanawiała się czy poszedł spełnić swoją groźbę.
Dużą część nocy przepłakała, bo Igor nie zjawił się w swoim mieszkaniu. Bolała ją sama myśl o tym, że może spędza ten czas właśnie z Marią, a ona nic nie może zrobić. Jednocześnie wiedziała, że gdyby wrócił pokłóciliby się jeszcze bardziej. Potem z kolei przestraszyła się, że coś mogło mu się stać. Przecież był tak wściekły, że mógł nie rozejrzeć się na pasach albo wdać w jakąś burę…im dłużej o tym myślała tym w głowie miała coraz czarniejsze scenariusze.
Rankiem bolała ją głowa, a oczy miała tak podpuchnięte, że powieki wydawały się niemal sine. Nie pomógł nawet korektor pod powieki: gdy tylko weszła do swojego gabinetu (choć Igor nie wziął samochodu wczorajszego popołudnia ona też nie przyjechała nim dzisiaj do pracy taksówką) Jacek już po kilku minutach przyglądania się jej stwierdził:
- Szefowo, dobrze się czujesz? Wyglądasz na zmęczoną.
- Nie, jest w porządku. Po prostu się nie wyspałam. Idź do działu sprzedaży i poproś ich o raport oglądalności- Zbyła go.
- Okej. Iść do bufetu po jakąś kawę?
- Nie…albo wiesz co? Przynieś.- Gdy zjawił się po kwadransie oprócz kawy na tacy znajdowały się czekoladowe cukierki.
- A to co?
- Coś na poprawę humoru. Wygląda szefowa bardzo kwaśnie. Trochę cukru pomoże.- Roześmiała się choć sama dziwiła się sobie, że jej się to udało.
- Nie powinnam tego jeść.
- Dlaczego? Tylko niech szefowa nie mówi, że jest na diecie.
- A to coś złego?
- Szefowa żartuje? Kobieta o takiej sylwetce jak pani powinna mieć diety gdzieś.
- I właśnie dlatego wyglądam jak wyglądam.- Pomyślała, że gdyby zobaczył ją w tracie studiów wcale by tak nie powiedział. Mimo wszystko przeniosła wzrok na słodkości. Aż pociekła jej ślinka. Machnęła dłonią.- A co tam, jednego mogę wziąć. – Jacek roześmiał się.
- I o to chodzi.- Przyłączyła się do niego czując jak delikatna czekolada rozpuszcza się jej w ustach. Cudowne uczucie.
- A ty? Nie przyłączysz się? Jeśli to mnie ma urosnąć tyłek równie dobrze może urosnąć i tobie.
- Jasne. Nigdy nie odmawiam.- Przez chwilę w milczeniu jedli cukierki. W końcu Adrianna spoważniała. Spojrzała na swojego asystenta.
- Czy…czy widziałeś dziś mojego narzeczonego?- Już w chwili gdy zadała to pytanie widziała, że popełniła błąd. Przecież ledwo pół godziny temu przyjechała do agencji a przecież robiła to zwykle z Igorem. Dziwnie jej to jednak nie obchodziło. To był w końcu Jacek: jej prawie przyjaciel. Nie bała się, że o tym pytaniu dowie się reszta pracowników.
- Nie, ale w bufecie widziałem jego sekretarkę, która prosiła o mocną kawę, więc to pewnie dla niego.
- Tak.- Mrugnęła Adrianna upijając łyk swojej. Nie wiedziała co jeszcze powiedzieć.
- Nie układa się wam przez nią, prawda?- Po raz pierwszy Jacek zwrócił się do niej na „ty”, ale ona nawet tego nie zauważyła. Nie zamierzała również udawać, że nie wie kim jest owa „ona”.
- Tak, wczoraj pokłóciliśmy się o Marię. Igor wyszedł z mieszkania wściekły i nie wrócił do domu na noc. Martwiłam się o niego.- Jacek dłuższą chwilę milczał.
- Jest idiotą jeśli ucieka od takiej kobiety jak ty.
- No cóż, on tak nie sądzi.- Poczuła jak jej powieki drżą od powstrzymywanego płaczu. Była tak roztrzęsiona, że nawet nie spostrzegła, że Jacek zwrócił się do niej na „ty” niszcząc ich niepisaną regułę zachowywania się w pracy tak jakby nie byli również w jakimś stopniu przyjaciółki i znajomymi.- On…on uważa, że to ja prowokuję te kłótnie, choć wszyscy widzą, że Maria zagięła na niego parol. Zastanawiam się, czy nie robi tego specjalnie.
- W takim razie jest idiotą do kwadratu.
- Nie mów tak.- Ze spuszczoną głową wstała z krzesełka. Nie chciała by Jacek widział jej twarz w takim stanie - Ja… on, my mieliśmy wziąć ślub. Dwa tygodnie temu się zaręczyliśmy; odbył się nawet bal i…
- To jeszcze nic nie znaczy.
- Co ty mówisz? Jak to zaręczyny nic nie znaczą?- Wyszeptała. A potem końcu na niego spojrzała. Zdziwiła się gdy okazało się, że Jacek znajduje się dużo bliżej niej niż sądziła. Mimo wszystko wzięła chusteczkę którą trzymał w dłoni i przetarła nią oczy.
- To, że wcale nie musisz za niego wychodzić.
- Przecież go kocham!- Odparła z pasją.- Nawet jeśli czasami mnie irytuje, jeśli…jeżeli czasami nawet nie jestem pewna czy go lubię to i tak go kocham. I jakim prawem mówisz do mnie w biurze „na ty”?- W końcu odzyskała nad sobą panowanie. Jacek wyglądał na zakłopotanego, ona też. Starając się uspokoić, wyszła z gabinetu kierując się do łazienki. Jak mogła zachować się aż tak nieprofesjonalnie, myślała zmywając z policzków rozpuszczony tuż do rzęs. Nie powinna wyjawiać asystentowi swoich prywatnych bolączek nawet jeśli oprócz tego był jej przyjacielem i bratem najlepszej przyjaciółki. Tym bardziej  tych sercowych.
- O, witaj Ada!- No tak, tylko jej mogła się spodziewać. Zastanawiała się czy Maria ma jakiś radar czy po prostu jest wiedźmą i wyczuwa kiedy jest najbardziej podatna na zranienia.- Widzę, że trochę popłynęłaś.
- Bądź tak dobra z łaski swojej i idź do drugiej łazienki okej? Albo się do mnie nie odzywaj.
- Ho, ho.- Roześmiała się.- Humorek nie dopisuje, co?- Adrianna zignorowała zaczepkę.- To ma związek z nocną nieobecnością twojego narzeczonego?
- Posłuchaj…- Adrianna w dwóch krokach znalazła się przy Marii. Ta była tym tak bardzo zaskoczona, że początkowo ani drgnęła.- Jeśli masz zamiar kłamać i mówić mi, że spędził tę noc z tobą to proszę bardzo. Ale z góry uprzedzam cię byś się nie wysilała, bo i tak ci nie uwierzę.
- Proszę proszę, zdobyłaś trochę charakterku przez trzy lata?- Marysia otrząsnęła się  szoku.- Brawo, że wierzysz Igorowi. Tylko mu pozazdrościć. Biedna jesteś.
- Wiem co próbujesz osiągnąć i to ci się wcale nie uda. Możesz mącić między mną a Igorem, udawać moją przyjaciółkę podczas gdy najzwyczajniej obrabiasz mi tyłek, podlizywać się ojcu: rób co chcesz. Pozwalam ci na to. A wiesz dlaczego? Bo jest mi cię żal. On wybrał mnie, a ty nie umiesz godnie przyjąć porażki. A twoje nędzne próby są najzwyczajniej żałosne. Może i się przez ciebie pokłóciliśmy, ale pogodzimy się bo nie będę już dłużej ukrywać przed nim twojej dwulicowości.
- Wybrał ciebie? Jesteś śmieszna. Dobrze wiesz, że żeni się z tobą tylko dlatego że masz pieniądze, a twój ojciec jest tutaj jego szefem. Jeśli sądzisz inaczej jesteś głupia.
- Ty jesteś głupia jeśli sądzisz, że ci uwierzę. Wynoś się.- Adrianna zaczęła tracić cierpliwość. Tym bardziej, że udawanie pewnej siebie kosztowało ją coraz więcej energii i wysiłku.- Postanowiłam pozwolić ci pracować tu przez te 3 miesiące, ale zmieniłam zdanie. Nie musisz przychodzić do pracy przed ostatnie dwa dni miesiąca. Powiem ojcu by dał ci wypłatę już teraz; nawet za ten okres którego jeszcze nie przepracowałaś. Żałuję, że pozwalałam na to byś przez dwa miesiące truła mnie swoim jadem i nastawiała przeciw Igorowi.- Jedyną odpowiedzią był śmiech Marii.
-  Widzisz to?-  Spytała zaraz potem wyjmując spod koszuli jakiś wisiorek.- Zgadnij od kogo?
- Na pewno nie od Igora jeśli to sugerujesz.
- Naprawdę jest mi cię żal. Wcześniej cię nienawidziłam, ale czuję tylko litość. Walka z tobą to prowadzenie baranka na rzeź.
- Kazałam ci się wynosić. Nie wierzę ci rozumiesz? I to ty jesteś żałosna, nie ja.
- Skoro jesteś pewna swojej miłości do Igora i tego, że nie spędził ze mną tej nocy to sprawdźmy go.
- Słucham?
- No, zaaranżuje z nim randkę w swoim mieszkaniu. Najlepiej oczywiście byłoby to zrobić wieczorem, ale sama rozumiesz że to byłoby za bardzo podejrzane. Chociaż cała noc…- Rozmarzyła się- Ach, Igor nadal jest tak samo świetnym kochankiem, jak kilka lat temu, prawda?- Ostatnią siłą woli Adrianna powstrzymała się by się na nią nie rzucić.
- Możesz pleść te swoje bzdury dalej. I tak wiem, że dziś wieczorem nie był z tobą. Mnie to nie rusza.
- Skoro tak to co ci szkodzi? Jutro po południu? Zgadzasz się?
- Nie!
- Hm, nie chciałam tego robić dzisiaj, byś moja wygrana nie była zbyt łatwa: w końcu nadal jesteście skłóceni. No, ale skoro tego chcesz…
- Nie będziesz traktowała Igora jak kawałka mięsa!
- Ależ jakiego mięsa, Adusiu? Ja chcę tylko ci pokazać ile jest warta miłość twojego narzeczonego. Swoją drogą muszę przyznać, że jest niezły. Mnie też oświadczył się a potem zostawił dla ciebie. Teraz postępuje tak samo.
- Dobrze.- Zgodziła się w końcu Adrianna, bo miała już dość współczującego tonu Marii.- Zrób sobie ten swój głupi test i w końcu przyznaj się do porażki. Ale potem masz mi dać spokój.
- Jasne. To będzie dziecinne i proste. Bo skoro uległ mi tej nocy czemu ma nie zrobić tego ponownie? No chyba, że będzie miał wyrzuty sumienia albo ty każesz mu zostać…
- Nie zrobię tego, zadowolona? A teraz się wynoś.- Maria posłała jej szeroki szyderczy uśmiech i wyszła. A Adrianna w końcu odetchnęła.
Dlaczego zgodziła się na ten durny pomysł i znowu dała się sprowokować? Przecież to śmieszne… Przypomniała sobie wisiorek Marii. Pamiętała, że miała go na sobie już na ich zaręczynowym przyjęciu, więc Igor nie mógł go jej dać. Chyba, że zrobił to 3 lata wcześniej… Tak, powiedziała sobie w myślach Adrianna przypominając sobie reakcję Igora, gdy ona pochyliła się w ich stronę na przyjęciu. Wówczas sądziła, że zakłopotał go widok jej wypiętych piersi, ale teraz zdała sobie sprawę, że mogło być inaczej. Innej opcji nie było. Bo znaczyłoby to, że jeszcze tuż przed ich zaręczynami Igor odnowił swój romans z Marią. A w to nie mogła uwierzyć.
Przez cały dzień to nie dawało jej spokoju. W jednej chwili Adrianna zastanawiała się nad tym jak mogła nie ufać narzeczonemu, w innej miała ochotę go uderzyć za to, że być może zdradza ją z Marysią. Na dodatek te jej słowa: Mnie też się oświadczył, a potem zostawił dla ciebie. Czyżby historia naprawdę miała się powtórzyć?
Z tego wszystkiego w pracy nie mogła się skupić. Lancz ponownie zjadła sama widząc jak Igor siedzi obok Marii. Bolało ją, że nawet nie dał jej znaku życia ani w żaden sposób nie skontaktował się po wczorajszym wyjściu. Mógł się gniewać, ale powinien choć napisać jej zwykłą wiadomość, że wszystko z nim w porządku. A jego nawet na tyle nie było stać.
Adrianna tym razem nie chciała go przepraszać, bo i nie czuła się winna. Zdała sobie sprawę, że to sam Igor powinien zdać sobie sprawę z machinacji Marii. Ale on udawał, że niczego nie dostrzega. Albo wcale mu to nie przeszkadzało. Obie te możliwości nie świadczyły o nim najlepiej.
Jakiś czas później, gdy w końcu dzień w pracy chylił się ku końcowi dziewczyna z ulgą włożyła swój płaszcz. Zrobiło jej się smutno gdy zdała sobie sprawę, że nie wie jak ma się zachować po powrocie do domu. Czy Igor już tam będzie? A może kolejną noc zechce spędzić poza domem? Ta myśl niosła ból: łzy zakręciły jej się w oczach. Zaczęła się zastanawiać czemu to właśnie teraz, czemu dopiero po 3 latach znajomości okazuje się, że mają z Igorem tak zupełnie różne zdania o manipulacjach Marii? Dlaczego zmieniają każdą rozmowę w kłótnie choć przecież zwykle nigdy tego nie robili. Czy była to wobec tego tylko wina Marysi?
- Jacek, mógłbyś zamówić mi taksówkę?- Mimo wszystko nie było sensu zwlekać. Adrianna nie lubiła być tchórzem.
- Taksówkę? A po co? Ja szefową odwiozę.
- Nie. To nie jest potrzebne. Nie chcę cię kłopotać.
- To żaden kłopot. Przecież też już kończę.
- Ale…
- Naprawdę chcesz tłuc się w ten deszcz?- Już miała odruchowo zwrócić mu uwagę, że nie powinien mówić do niej na „ty”, ale w końcu uzmysłowiła sobie, że jakby nie patrzeć skończyli już pracę a wraz z nią relację pracownik- pracodawca. Poza tym, nie powinna być głupia i skorzystać z jego propozycji.
- Dziękuję ci.
Początkowo jadąc autem milczeli. Dopiero po kilku minutach monotonnej jazdy Jacek przeprosił ją za to co wcześniej powiedział o Igorze. A Adrianna czuła się tak bardzo w rozsypce, że podzieliła się z nim swoimi obawami dotyczącymi narzeczonego.
- Jeśli nie jesteś pewna czy chcesz za niego wyjść…- Zaczął gdy tylko dojechali pod jej mieszkanie- …to tego nie rób. Potem może być już za późno.
- Ale to nie jest do końca tak. Ja…ja po prostu zgubiłam się z tym wszystkim…- Z każdym słowem Adrianna otwierała się coraz bardziej i bardziej, aż w końcu się rozpłakała. Jacek pocieszał ją delikatnie obejmując. Od dawna czekał na tę chwilę. Od tak dawna, że teraz prawie nie mógł uwierzyć, że trzyma kobietę którą kocha w ramionach. I że ona znajduje w nich ukojenie.
Po raz pierwszy poczuł kiełkującą nadzieję, że jego beznadziejne zdawać by się mogło zauroczenie może mieć jakąś szansę...? Bo przecież bardzo go lubiła, to pewne. I darzyła przyjaźnią, bo inaczej nie opowiedziałaby mu o tym wszystkim. Tyle, że mimo wszystko nadal upierała się, że kocha Igora.
Musiał pokazać jej, że jest inaczej.
Delikatnie przysunął twarz do jej twarzy i pozwolił by owionął ją jego ciepły oddech. Dopiero wtedy ją pocałował.
Zdrętwiała, ale się nie odsunęła co napełniło go nadzieją. Zamierzał właśnie pogłębić pocałunek gdy coś go od tego powstrzymało.
A raczej ktoś.
Z nieprzyjemnym jękiem Igor otworzył drzwi auta i wyciągnął z niego Jacka nie zważając na to, że tamten upadł na chodnik. Czuł tak wielką wściekłość, że miał ochotę go rozszarpać. Jak on śmiał ją pocałować?! I jak ona śmiała na to pozwolić?
Dopiero teraz na nią spojrzał. Adrianna nadal miała w oczach łzy, choć jej lekko opuchnięta twarz zdradzała, że wylała ich już niemało. Mimo wszystko na nią też był zły. I przede wszystkim na siebie. A więc on jak ten idiota poszedł do jubilera by podarować jej bransoletkę i w końcu się pogodzić a ona co? Całuje się z innym pod jego domem? Miał ochotę rwać sobie włosy z głowy.
Wściekły, nie wyrzekłszy ani słowa skierował się do mieszkania. Złość mamiła mu wzrok przez co nie mógł trafić kluczem w drzwi. Dopiero trzecie podejście okazało się trafne.
- Igor…? Igor przepraszam.- Adrianna weszła do środka zaraz za nim, ale mimo wszystko się nie odwrócił. Bał się, że może powiedzieć lub zrobić coś co ją zrani.- Ja…ja nie wiem dlaczego to się stało. Ja i Jacek…my…między nami nic nie ma.
- Doprawdy?- Wysyczał przez zęby przypominając sobie, że przecież on pełni funkcję asystenta jego narzeczonej praktycznie od początku jej awansu, czyli od prawie dwóch lat. Czy w tym czasie łączyło ich coś więcej niż przyjaźń? Nie, w głębi serca w to nie wierzył. A raczej nie chciał. Złość buzowała w nim niczym w koli do której dodano miętówkę.
- Ja…ja byłam smutna po tym jak wczoraj wyszedłeś bez słowa. Martwiłam się o ciebie. A ty nawet się do mnie nie odezwałeś w żaden sposób.- Niepewność w jej głosie zamieniła się w wyrzut.
- A więc to niby moja wina? –Żachnął się.- Po każdej sprzeczce będziesz teraz całować się z innym mężczyzną? A co zrobisz gdy wybuchnie między nami prawdziwa awantura? Prześpisz się z kimś?
- Jesteś podłym hipokrytą.
- Słucham?- Totalnie zaskoczony jej zarzutem odwrócił się by spojrzeć jej w twarz. Ona z kolei patrzyła wprost na niego.
- Taka jest prawda.- Uniosła brodę do góry w buńczucznym geście.- Co cię łączy z Marią?
- Boże.- zaśmiał się gorzko- Ty znowu swoje.
- Gdzie spędziłeś tę ostatnią noc?
- Nieważne.- Odwrócił się na pięcie i wszedł do kuchni. Ona poszła jednak za nim.
- Odpowiedz mi.
- Nie mam zamiaru.
- W jej łóżku?- Spytała w końcu cichym tonem. Bo w tej chwili już sama niczego nie była pewna. Naturalnie Igor doskonale wiedział kogo ma na myśli. Nie było nawet sensu wypowiadać imienia: Marysia.
- A jeśli nawet tak to co?- Odpowiedział jej z dużą dozą prowokacji okraszonej wymownym uśmieszkiem. Ze złości, Adrianna uderzyła go w twarz. Tak po prostu. Zamknął oczy próbując skupić się na uczuciu fizycznego bólu, a nie poczuciu zdrady. Drocząc się z nią w ten sposób chciał odpłacić jej pięknym za nadobne. I gdyby nie to uderzenie wyznałby jej to. Ale teraz nie zamierzał. Więc ich związek miał zmienić się w jakąś patologiczną formę w której będą na siebie wrzeszczeć i się bić? To napawało go niesmakiem. On nawet jako nastolatek nigdy się nie bił. Już raczej rozbrajał kłótnie kolegów niż je prowokował.- Wezmę z sypialni pościel. Dzisiaj będę spał w pokoju gościnnym.
Ta noc była jedną z najgorszych w życiu Adrianny jeśli nie najgorszą. Nie miała pojęcia jak naprawić sytuację z Igorem. Ani czy w ogóle da się ją naprawić. Albo czy tego w ogóle chce.
Z tego powodu zapomniała o „zakładzie Marii” o tym, że miała niby umówić się z Igorem na randkę, która rzekomo zakończyłaby się w łóżku. Przypomniały jej o tym dopiero słowa narzeczonego które wypowiedział po południu następnego dnia gdy zauważyła że gdzieś się szykuje.
- Wychodzę i nie wiem kiedy wrócę.- oznajmił jej wówczas.
 „Zaaranżuje z nim randkę w swoim mieszkaniu. Najlepiej oczywiście byłoby to zrobić wieczorem, ale sama rozumiesz że to byłoby za bardzo podejrzane.” A więc skoro nie wieczorem, więc po południu…
- Gdzie?- Pomimo, iż od wczorajszej kłótni praktycznie ze sobą nie rozmawiali teraz musiała to zrobić. Musiała to wiedzieć.
- Nieważne.
- Powiesz mi czy nie?- Westchnął ciężko przerywając wiązanie krawatu.
- Do Andrzeja. Zadowolona?- Czy była zadowolona? Powinna być. Ale jednak… coś w zachowaniu Igora tchnęło sztucznością. I ta jego wyjątkowa troskliwość o wygląd. Nagle zyskała tę pewność. On wcale nie szedł do Igora. Jakby na potwierdzenie tego co już wiedziała na jej komórkę doszła wiadomość: „Umówiłam się z Igorkiem za godzinę w moim mieszkaniu. Chyba za jakiś kwadrans powinien cię opuścić.”
SMS był niepodpisany, od numeru którego nie znała ale i tak wiedziała kto był jej autorem.
Maria.
Poczuła przypływ paniki. Czyżby Igor naprawdę szedł do niej?
- Igor, mógłbyś zostać? Chciałabym z tobą porozmawiać.
„No chyba, że będzie miał wyrzuty sumienia albo ty karzesz mu zostać.” Była oszustką, ale nie miała wyjścia. On nie może teraz wyjść. Po prostu nie może.
- Możemy to zrobić później.- W gardle stanęła jej gula.
- Ale…
- Wrócę wieczorem.
- Proszę.- Spojrzała mu w oczy, a gdy uciekł wzrokiem odebrała to jak policzek. Bo nie zrobiłby tego gdyby nie miał czegoś do ukrycia.
Nawet, gdy stał już w drzwiach nakładając płaszcz prosiła go w duchu by zmienił zdanie. Naturalnie nie posłuchał jej niewypowiedzianego błagania.
Gdy została sama przez jakiś czas tępo wpatrywała się w podłogę. Jakiś czas później spojrzała na zegarek ten wskazywał piętnastą dwadzieścia.
A więc minęło dopiero pięć minut.
Pięć minut temu Igor opuścił ich mieszkanie.
A dla niej jawiło się to jako wieczność.
Z trudem się podniosła zmuszając się do racjonalnego spojrzenia na sytuację. Przecież Igor wcale nie musiał iść do Marii. A fakt, że wysłała jej wiadomość tuż przed jego wyjściem też jeszcze o niczym nie świadczy. Mogła to być kolejna próba jej manipulacji. Ta myśl podniosła ją na duchu. Poszła do kuchni by nalać sobie wody do picia po czym z powrotem wróciła w to samo miejsce na kanapie. Zauważyła wówczas nową wiadomość.
„ Będę u ciebie za 40 minut. Właśnie taką wiadomość napisał mi twój kochaś.”, przeczytała na wyświetlaczu. Potem tak mocno zacisnęła na nim palce, że aż ją rozbolały. Mimo wszystko zmusiła się by je rozluźnić.
- Suka!- Krzyknęła na całe gardło nie mogąc się powstrzymać. Wybiegając z pokoju potrąciła szklankę, która wylała się na dywan. Nie zważała na to. Złapała klucze od mieszkania kurtkę i byle jaki pantofle. Już miała wyjść z mieszkania, już właśnie przekręcała zamek, gdy zrozumiała, że próba powstrzymania go przed zdradą była… bez sensu. Jeśli Igor będzie chciał ją zdradzić zrobi to prędzej czy później. A jeśli nawet nie, jeśli zrozumiałby swój błąd tylko dlatego że go teraz powstrzymała, ona z kolei nigdy nie mogłaby zapomnieć o tym, że stało się to tylko dlatego. A ich związek nie byłby taki sam. Bo chyba nie potrafiłaby wybaczyć mu czegoś takiego.
Adrianna z powrotem weszła do środka. Słysząc kolejną wibrację telefonu już miała go wyłączyć, gdy zorientowała się że tym razem nadawcą wiadomości nie jest Maria. To Jacek pytał ją o to jak się czuje. Przymknęła na chwilę oczy. Jak niby ma się czuć? Jej związek z narzeczonym jest w rozsypce, a ona kilkanaście godzin wcześniej całowała się z innym. Tak miała mu odpisać? Z ciężkim westchnieniem położyła go z powrotem na szklany stolik. Potem jeszcze raz spojrzała na zegarek.
W pół do czwartej.
Minęło już 10 minut.
Nie, nie może wciąż odliczać czasu, bo w ten sposób chyba zwariuje. Uratowała ją rozlana szklanka, bo przynajmniej miała co ze sobą zrobić.
Sprzątnięcie płynu i zapranie dywanu zajęło jej kolejne kilka minut.
Była piętnasta czterdzieści.
Postanowiła zjeść jabłko tylko po to by coś zrobić z rękoma. Siadając przed telewizorem włączyła go przez moment skacząc po kanałach. Nie znajdując nic ciekawego wybrała coś na chybił trafił.
Była szesnasta.
Oznaczało to, że Igor stał już przed mieszkaniem Marii lub miał to zrobić za kilka minut gdy były spore korki, co o tej porze było dość prawdopodobne. A więc być może za kilka minut zacznie ją zdradzać. O ile w ogóle z nią jest.
Adrianna starała się o tym nie myśleć, ale nie potrafiła. Wciąż powtarzała sobie, że Igor nie mógłby jej tego zrobić, a Maria robi to tylko po to by ich skłócić. Ale na próżno. Gdy minęła równa godzina od jego odejścia wzięła komórkę do ręki i wykręciła numer Andrzeja. Gdy odebrał spytała go czy jest u niego Igor.
- Igor? Nie, wystarczy mi że przez pięć dni w tygodniu widzimy się w pracy, weekendy wolę spędzać ze swoją nową dziewczyną.- Odparł jej w swoim charakterystycznym kpiarskim stylu.
- Och.- Powiedziała zszokowana w pierwszej chwili Adrianna choć właściwie nie wiedziała dlaczego. Przecież podejrzewała, że ją oszukał. Jednak podejrzenia a pewność to nie to samo.
- Coś się stało?- Spytał Andrzej już poważniejszym tonem. Widocznie wyczuł, że coś jest nie tak.
- Nie, jasne że nie.- Zaprzeczyła szybko.- Po prostu… po prostu Igor wychodząc powiedział że idzie do kolegi i wywnioskowałam że chodziło o ciebie a najwyraźniej nie. A po prostu chciałam go o coś zapytać. W sumie to nic takiego, ale…- Plątała się.
- Rozumiem. Może poszedł do Dawida. Miał iść wieczorem na mecz i chciał wyciągnąć wcześniej Igora. Może mu się udało.
- Pewnie tak. Dzięki.
Odłożyła słuchawkę z trudem walcząc ze łzami. Nie miała wątpliwości że Igor nie poszedł na mecz- po pierwsze nie znosił piłki nożnej, a nawet jeśli zrobiłby to tylko dlatego by zrobić jej na złość to rozpoczynał się on dopiero o dwudziestej. A on wyraźnie powiedział, że idzie do Andrzeja.
Wycierając oczy wykręciła inny numer. Swojej przyjaciółki. Zdziwiła się gdy zamiast niej usłyszała głos jej brata.
- Adrianna, co się stało? Czemu płaczesz?
- Jacek? A gdzie Paula?
- Wyjechała na szkolenie. Wraca jutro, a ja pilnuję jej mieszkania. Powiedz co się dzieje? Nie odpisałaś na moje wiadomości. Igor ci coś zrobił?
- Tak. To znaczy nie. Nie to o czym myślisz. Ja… on po prostu…i ja nie mogę dłużej…
- Adrianna uspokój się. Wytłumacz mi wszystko.
- Nie, ja… Igor…on i Maria…to chyba koniec. Przepraszam, nie mogę teraz rozmawiać.- Szybko rozłączyła połączenie czując, że nie może powstrzymać łkania. Przestała dopiero po upływie kilku minut. A i dopiero wtedy gdy z przerażającą jasnością zdała sobie sprawę, że… że to naprawdę koniec. Że ona i Igor nie mają przed sobą żadnej przyszłości.
Skierowała się do ich wspólnej sypialni by spakować swoje rzeczy. Szybko wyjęła z szafy kilka wieszaków pełnych nieposegregowanych ubrań. Przypomniała sobie jak jeszcze kilkanaście dni temu Igor śmiał się z jej bałaganu a ona obiecała go sprzątnąć, bo po wprowadzeniu się do jego mieszkania po prostu powrzucała je do szafy byle jak. Teraz wydawało się jej, że od tego czasu minęło przynajmniej kilka lat.
Wierzchem dłoni starła zdradziecką łzę. Przyrzekła sobie, że to ostatnia. Potem wdrapała się na krzesło by zdjąć z góry walizkę. Zrobiła to tak gwałtownie, że z hukiem spadła na podłogę, a wraz z nią obłoczek kurzu. Czy Igor w ogóle kiedykolwiek je ścierał? Zakaszlała kilka razy dłonią próbując rozgarnąć tuman kurzu. Nie miała pojęcia że jej narzeczony- a raczej były narzeczony- jest takim bałaganiarzem. Może to więc dobrze, że uniknęła takiego losu? Gdy tylko to pytanie pojawiło się w jej głowie poczuła, że znów zaczyna się rozpadać.
Kochała go.
Poświęciła dla niego swoje trzy lata. Zmieniła styl ubierania się, figurę i fryzurę tylko po to by w końcu stać się jego warta. Katowała się dietami, odmawiała sobie słodyczy, chodziła na siłownię dwa lub trzy razy w tygodniu tylko po to by nie przestała mu się podobać. W ogóle zdała sobie sprawę, że zawsze uważała się za gorszą od niego czując, że musi na niego zasłużyć. A tak naprawdę to on okazał się nie być wart jej.
Właśnie tak usiłowała się pocieszać, choć przychodziło jej to z dużym trudem. Bolało ją serce, a choć zawsze uważała to za banalną metaforę używaną w kiepskim harlequinie teraz przekonała się, że tak rzeczywiście może być. Przerwała na moment i spojrzała na ich wspólne zdjęcie, które stało na półce. Przypomniała sobie kontekst sytuacyjny gdy zostało zrobione. Igor obejmował ją wpół, a ona choć wiedziała że Paula chce zrobić im zdjęcie nie mogła się powstrzymać od śmiechu. W efekcie miała na ustach ogromny uśmiech z którym było jej o dziwo bardzo do twarzy. Och, jakże wówczas była szczęśliwa. Od trzech miesięcy spotykała się z Igorem a on wyznał jej, że ją kocha i zaprosił na wycieczkę w góry.
Ponownie przymknęła oczy by znów się nie rozpłakać. Jaki sens jest oszukiwanie siebie? Kocha go i nie przestanie tak z dnia na dzień nawet jeśli on teraz zdradza ją z inną. Ale za jakiś czas może ból zblednie na tyle, że nie będzie zalewać się płaczem na samą myśl o tym. I na myśl o nim.
Wróciła do pakowania. Wydawało jej się, że robi to od kilkunastu minut gdy tak naprawdę nie minęło jeszcze pięć od jej telefonu do Andrzeja i Jacka. A więc najprawdopodobniej Igor jest u Marii już od jakichś dwudziestu pięciu minut. Miała więc jeszcze przynajmniej 45 minut na jego drogę powrotną i przynajmniej godzinę jeśli przyjąć, że on i Maria…nawet w myślach nie chciała nazwać tego co mogą robić razem w ich mieszkaniu. W każdym bądź razie miała jeszcze niecałe dwie godziny w najgorszym przypadku. Uznała, że czasu na spakowanie wszystkiego powinno jej wystarczyć.
Uświadomiwszy sobie to co powiedział Jacek (że Paula wyjechała) zastanawiała się gdzie ma się udać. Najprościej byłoby do ojca. Tyle, że nie była gotowa wyjaśniać mu, że żadnego ślubu z Igorem jednak nie będzie. A tym bardziej dlaczego. Dlatego zadzwoniła do hotelu: pieniądze nie były dla niej problemem, więc spokojnie mogła tam spędzić jakieś dwa tygodnie do czasu aż nie znajdzie czegoś dla siebie.
Zaczęła się zastanawiać jak zareaguje Igor na to co zobaczy po powrocie. Czy Maria wyzna mu, że to wszystko było tylko jej grą by zemścić się na niej- Adriannie? Mimo tego co zrobił jej narzeczony nie chciała tego. Nie chciała by dowiedział się, że Marysia którą uważa za przyjaciółkę potraktowała go w ten sposób. Że zrobiła to tylko po to by się na niej odegrać za przeszłość. Nie życzyła mu źle, choć w tej chwili go nienawidziła.
- Adrianna? Adrianna?- Z trzymanym właśnie w dłoni wieszakiem zaczęła nasłuchiwać. Czyżby już zawodził ją słuch? Czyżby tak bardzo chciała by tu się zjawił, że już to sobie wyobraża?- Adrianna?!- Niemal w transie wyszła z pokoju na korytarz ze wzrokiem utkwionym w podłogę. Dlatego najpierw zauważyła jego eleganckie buty, spodnie od garnituru, dłonie w których trzymał coś czerwonego a potem jego klatkę piersiową. Dopiero wówczas spojrzała mu w twarz.
- Igor?- Wyszeptała, bo głos odmówił jej posłuszeństwa. Przecież on miał być u Marii. Minęło dopiero półtorej godziny. Nawet jeśli jechałby dwieście na godzinę nie udałoby mu się przyjechać do Marii, wrócić i jeszcze w tym czasie ją zdradzić.
- Tak.- Zaśmiał się trochę niezręcznie.- Zmieniłem zdania i po prostu nie miałem ochoty na spotkanie z Andrzejem.- Zamilkł na chwilę po czym spojrzał na swoje dłonie i przysunął w jej stronę trzymany bukiet.- To dla ciebie.- Adrianna wzięła go bez słowa wciąż nie mogąc wyjść w szoku. Czy to znaczyło, że Igor wcale jej nie zdradził?- Nie podobają ci się?- Błędnie zinterpretował jej reakcję. Pokręciła głową.
- Nie. To znaczy…tak. Podobają mi się. Są piękne.- Roześmiała się czując tak ulgę, która niemal pozbawiła ją tchu. A więc jednak tego nie zrobił. Maria przegrała.
- Płakałaś?- Gdy się do niej zbliżył objęła go przytulając twarz do jego piersi. Zapomniała, że jeszcze dobę temu praktycznie się do siebie nie odzywali wściekli aż do tej chwili. Igor również wydawał się być zaskoczony jej gestem, bo przecież nie miał pojęcia jakie katusze przeżywała przed chwilą, ale po kilku sekundach mocno ją objął. Potem cmoknął w czołu.
- Nie. Po prostu…cieszę się że jesteś.
- Przepraszam.- Szepnął jej prosto do ucha.- Wybacz mi Adrianna. Miałaś rację. Ostatnio zachowywałem się jak dupek.
- Ja też przepraszam. Za ten pocałunek z Jackiem.- I za to że w ciebie zwątpiłam, dodała w myślach.
- Jeśli obiecasz, że to się nigdy już nie powtórzy to ci wybaczę. Choć Jacka i tak rozszarpię przy pierwszej okazji.- Zaśmiała się gdy pochylił się nad nią próbując pocałować. Pozwoliła mu na to.- Tęskniłem za tobą. Za naszymi pocałunkami i tym poczuciem bliskości. Nie oddalaj się nigdy ode mnie.
- Kocham cię.- Odparła mu po prostu. Potem pozwoliła się ponownie pocałować i wziąć się na ręce. Gdy wchodzili do sypialni Igor przystanął. Wiedziała dlaczego: porozrzucane po łóżku ubrania, wieszaki, walizka…
- Postanowiłaś w końcu zrobić porządek w szafie?- Znów poczuła ulgę. Oczywiście potem wszystko mu wyjaśni, ale nie teraz. Teraz miała ochotę na coś innego.
- Tak.- Skłamała tylko całując go jeszcze raz. Nawet nie zauważyła gdzie zgubiła bukiet, nie poskarżyła się gdy zrzucił ją na łóżko na twardy drewniany wieszak tylko odsunęła go dyskretnie.
- Na pewno wszystko w porządku? Zachowujesz się jakoś tak inaczej. Gdy wychodziłem wyglądałaś na wściekłą. Coś zmieniło się od tej pory?- Tak, miała ochotę mu powiedzieć. Zmieniło się, bo w końcu przekonała się że Maria nie ma dla niego żadnego znaczenia. I że kocha tylko ją nawet jeśli jest na nią wściekły.
- Po prostu cię kocham.
- Tylko tyle?
- Aż tyle.- Przez moment patrzył jej w oczy, aż w końcu zrozumiał.
- Naprawdę chcesz kochać się ze mną teraz?- Do tej pory Adrianna zwykle unikała światła dnia czy też popołudnia, bo kompleksy zakorzeniły się w jej umyśle tak bardzo, że tylko pod osłoną nocy była w stanie dać ponieść się namiętności. Dlatego to zwykle on musiał ją przekonywać do tego delikatnymi pieszczotami. Ale teraz wiedziała, że to niepotrzebne bo Igor i tak ją kocha. Właśnie taką jaka jest teraz: ze wszystkimi swoimi niedoskonałościami i lekko opuchniętą od płaczu twarzą.
- Tak. Bardzo tego chce.- Roześmiał się gdy wyszarpała mu krawat, a potem rozpięła kilka guzików koszuli. On też zaczął powoli ją rozbierać nie przestając jej całować. Czuł, że tym razem coś się zmieniło, że zniknęły jakieś czarne chmury nad ich związkiem i bariery które zazwyczaj krępowały Adriannę. Na razie nie chciał wnikać dlaczego, chciał pokazać jej jak bardzo ją kocha.
Gdy po wszystkim leżeli obok siebie, ciasno objęci żadne z nich nie potrzebowało słów. Dopiero jakiś czas później Adrianna odezwała się do narzeczonego:
- Wiesz, powiedziałam Marii że nie chcę by pracowała w firmie taty. Nie mówiłam ci o tym, ale ona nigdy nie wybaczyła mi przeszłości i dogryzała przy każdej okazji. Przy innych, zwłaszcza przy tobie udawała miłą, ale wcale tak nie było. Wiele razy sugerowała też, że odnowiliście znajomość.
- Cii, kochanie: wiem. Gdy mnie nie było przeanalizowałem to wszystko i zrozumiałem jak to  mogło wyglądać z twojej strony. Nie sądziłem tylko, że ona może być taka podła. Na dodatek…- Urwał gwałtownie.
- Co?- Dociekała Adrianna odchylając głowę i patrząc mu prosto w oczy. Igor pogłaskał ją po policzku.
- Nic ważnego.- Cmoknął ją.- Gdybyś wiedziała znienawidziłabyś mnie.
- Za co?- Spytała cichutko.
- Za to co zamierzałem dzisiaj zrobić.- Przełknęła gwałtownie ślinę.
- Wiem, że miałeś się z nią dzisiaj spotkać.
- Słucham?- Gdy podniósł się z łóżka do pozycji siedzącej kołdra zsunęła się mu z gołej piersi. Ona zrobiła to samo.
- Maria powiedziała, że jesteś ze mną tylko dla pieniędzy, że tak bardzo zależy ci na pracy w agencji taty że jesteś w stanie ożenić się z kimś takim jak ja i żyć bez miłości. I że z przyjemnością mi to udowodni.- Uśmiechnęła się smutno.
- O Boże.
- Powiedziała, że gdy tylko zaproponuje ci spotkanie z pewnością z niego skorzystasz. I że skoro spędziłeś z nią noc już wcześniej przyjdzie jej to z łatwością. Zła, zgodziłam się na to. Sama nie wiem teraz dlaczego: to znaczy było to po tamtej nocy gdy wybiegłeś z mieszkania bez słowa a ja bardzo się wówczas o ciebie martwiłam. Bałam się, że mogło ci się stać coś złego a ty nawet nie zadzwoniłeś. Potem nie chciałeś powiedzieć mi gdzie byłeś. Mimo to nie miałam prawa tego robić, Przepraszam.
- Ty? Mnie? To ja jestem skończonym idiotą. Boże, jak ona mogła? Ja nigdy nie spędziłem z nią nocy po przyjeździe, Adrianna. Przysięgam. Nigdy.
- Wierzę ci.
- A tamtą noc spędziłem w hotelu. Możemy tam pojechać. Z pewnością moje nazwisko figuruje na liście gości. Na dodatek użyłem karty do opłacenia jej więc…
- Wierzę ci.
…nie będzie problemu ze sprawdzeniem tego.- Kontynuował bez zająknięcia.- I teraz też u niej nie byłem. Ale Adrianna ja…ja przez chwilę…- Nie dokończył. Oboje wiedzieli co chciał powiedzieć.
- Wiem. Pokłóciliśmy się i…
- Nie, to moja wina. Boże, jestem takim kretynem. O mały włos nie zniszczyłem czegoś co jest najważniejsze w moim życiu. Kochanie, wybacz mi. Obiecuję ci, że nigdy więcej to się nie powtórzy. I naprawdę nic do niej nie czuję. Kocham tylko ciebie, ale w złości za tamten pocałunek z Jackiem…. Potem, byłaś taka na mnie zła i ja chciałem się zemścić. Chociaż nie, to nie do końca było tak. Ja po prostu ubrałem się i wsiadłem do samochodu. Nie zamierzałem cię zdradzić. Po prostu chciałem do niej pojechać, bo wiedziałem że potem ci wszystko opowie i odkuć się za Jacka. Ale na trzecim skrzyżowaniu uświadomiłem sobie co chce zrobić i poczułem się z tym koszmarnie. Nigdy nie mógłbym cię zdradzić.
- Wiem.
- Jak… jak po tym wszystkim mogłaś przywitać mnie w ten sposób? Dlaczego nie jesteś na mnie wściekła?
- Bo jesteś tu prawda?
- Tak, ale… Nie rozumiesz? Ja…ja w pewien sposób chciałem cię zdradzić. I zrobiłem to. Choć tylko w samych myślach, ale mimo to nie powinienem tego robić.
- Igor, ja też popełniłam błąd pozwalając Jackowi na tamten pocałunek, a ty mimo wszystko mi wybaczyłeś. Ty nawet nie pocałowałeś Marii, prawda?
- Tak. Ale mimo wszystko czuję się winny.
- Niepotrzebnie. To ona namieszała. Choć nie doszłoby do tego gdybyśmy sobie ufali. Taka lekcja dobrze nam zrobiła.
- Tak. Kocham cię wiesz? I nigdy, przenigdy nie spotykałem się z tobą dla pieniędzy. Zresztą: jakich pieniędzy? Ja sam nie jestem żebrakiem, a uważam że swojej pozycji w firmie nie zawdzięczam temu iż niedługo skoligacę się  z samym prezesem. Nie muszę polować na bogate dziedziczki. I wiem, że dawniej spotykałem się z Marią i nie postąpiłem z nią uczciwie zrywając po 2 latach związku, ale po prostu oboje się nie kochaliśmy. Nasz związek nie rozpadł się przez ciebie.
- I dlatego z zemsty próbowała rozwalić nasze zaręczyny. Tak jak ja jej.
- Ja nigdy się z nią nie zaręczyłem Adrianna.
- Jak to? Maria powiedziała, że byliście narzeczonymi.
- Chyba ukręcę jej szyję…
 Adrianna rozmawiała z Igorem blisko godzinę wyjaśniając wszelkie niesnaski. Gdy w międzyczasie zgłodnieli, dziewczyna zamówiła tajskie jedzenie z pobliskiej knajpki. By je odebrać narzuciła na siebie szlafrok, choć Igor nie chciał jej wypuścić z łóżka skradając jeszcze jednego namiętnego całusa. Dlatego gdy otworzyła drzwi była trochę rozczochrana i rozanielona. Tyle, że tam nie stał dostawca posiłku.
- Adrianna, przyjechałem jak najszybciej mogłem. Co się dzieje?- Zaniepokojony głos Jacka wzbudził w niej wyrzuty sumienia niszcząc wszelką radość. Zupełnie zapomniała o ich telefonicznej rozmowie!
- Nic. Już w porządku. Naprawdę. Przepraszam jeśli cię przestraszyłam.
- Nie szkodzi. Martwiłem się o ciebie.- Adrianna czuła się niezręcznie pod jego badawczym spojrzeniem. I jednocześnie wyrzuty sumienia. W tej chwili zrozumiała, że ze strony Jacka to nie jest zwykłe zauroczenie. I że ich pocałunek nie był wcale przypadkowy. Właśnie miała powiedzieć mu, że za wszystko go przeprasza i jeżeli w jakikolwiek sposób zasugerowała, że między nimi jest jakaś szansa to bardzo go za to przeprasza, ale ona kocha Igora gdy jej narzeczony zjawił się w drzwiach.
- Coś się stało kochanie? Długo nie wracałaś do łóżka.- Adrianna zarumieniła się spuszczając głowę gdy poczuła jak Igor delikatnie całuje ją w ramię, w miejscu gdzie szlafrok nieznacznie się odchylił. Jeśli Jacek nie zrozumiałby dlaczego o zaledwie w pół do dziewiętnastej ona znajduje się w piżamie a Igor ma na sobie tylko spodnie od niej to musiałby być kompletnym idiotą by tego nie wywnioskować z wypowiedzi jej narzeczonego. A z pewnością nim nie był.- O Jacek, co za niespodzianka.- Mimo całej niezręczności dziewczyna poczuła kiełkujące w jej wnętrzu rozbawienie. Igor był zazdrosny o Jacka i stąd to znaczenie samczego terytorium! Gdyby nie zdawała sobie sprawy, że nieświadomie zrani tym swojego asystenta roześmiała by się głośno. Ale teraz tylko powiedziała do niego:
- Jak widzisz wszystko jest już dobrze. Przepraszam cię za wszystko.
- Rozumiem. Teraz już wszystko rozumiem.- Oboje zdawali sobie sprawę, że ich słowa mają głębsze znaczenie. Jacek rzucił jeszcze Adriannie smutne spojrzenie po czym odwrócił się i odszedł.
- Wyraźnie się w tobie kocha.
- Tak. Choć do tej pory nie miałam o tym zielonego pojęcia.- Przyznała, bo nie było sensu się wypierać.-  A ja nie chciałam bawić się jego uczuciami.
- Przecież tego nie robiłaś.
- Ale to bardzo smutne.- Igor przytulił narzeczoną. Przez chwilę trwali w tej pozycji do czasu kolejnego dzwonka do drzwi. Tym razem z zamówionym jedzeniem.
Jakiś czas później oboje zaprosili Marię na rozmowę w której wręczyli jej zaproszenie na swój ślub. Zrobili to tak z nadmierną afektacją, że tamta wściekła zmieszała Adriannę z błotem, a Igora nazwała „przebrzydłym cieniasem” cokolwiek to miało znaczyć. Oboje zaśmiewali się z tego do rozpuku.
Datę ślubu wyznaczy o 3 miesiące wcześniej tak jak wcześniej chciał tego Igor. Bo Adrianna w końcu zrozumiała, że wcale nie chodzi tu o to, by suknia była szyta przez najsławniejszą krawcową w kraju, jedzenie wykwintne a gośćmi najznamienitsi znajomi.
Zrozumiała, że chodzi tylko o mężczyznę stojącego przy ołtarzu i czekającego na nią z miłością w oczach.
I wówczas wszystko było w porządku.

1 komentarz: