– Czternasty kwietnia dwa tysiące dziesięć?- spytał
głupio Krzysztof.
– Dobra, może piętnasty... lub szesnasty. Nie jestem
pewny, bo nie wiem jak długo tutaj leżałem. O co chodzi? Czemu tak na mnie
patrzycie?
– Tomek, dziś
mamy dwunasty czerwca. Tyle, że pięć lat później.
– Co?!
– Mamy dwa tysiące
piętnasty rok.
– Jaja sobie
robisz?
– Nie. I do tej
pory myślałem, że to ty to robisz.
– Ja nie żartuję.
I chciałbym wiedzieć o co tu do cholery chodzi.
– Boże, a więc to dlatego nie wiedziałeś o ślubie moim i
Krzyśka. Bo odbył się ponad dwa miesiące potem. I dlatego nie poznajesz Ani. Bo
poznaliście się dużo później. A Maja? Wiesz, że wzięła ślub z Filipem?
– Co?
– No wyszła za niego za mąż jakieś ponad dwa miesiące
temu. Tego też nie pamiętasz?
– Boże, co ty
pieprzysz? Kim w ogóle jest Filip?
– Tomek, to nie są żarty. Jeśli to miał być twój popisowy
numer to wypadł ci świetnie, ale teraz się przyznaj.
– Do czego mam
się przyznać? To wy wszyscy robicie ze mnie kretyna!
– Tomek, uspokój
się.- próbował załagodzić sprawę Krzysiek.
– Sam się
uspokój!- odwarknął mu starszy brat.- Wracaj sobie na tego swojego
CEEPUSU!
– Tomek, ja byłem na tej wymianie studenckiej kilka lat
temu. Już dawno z niej wróciłem i skończyłem studia.
– Przestańcie
wmawiać mi coś czego nie ma!
– Spójrz na mnie.- znów odezwał się do niego Krzysztof-
Nie widzisz, że jestem starszy? Że Maja wyglądała na starszą? No i Agnieszka?
Pamiętasz? Wtedy miała długie do pleców włosy.- Tomek patrzył się na młodszego
brata z wyraźną konsternacją. Początkowo w tym spojrzeniu była zawarta duża
nieufność i złość, ale w końcu na jego twarzy odmalowało się skupienie.
– Więc...więc
mówicie, że jest teraz ponad pięć lat później niż mi się wydaje?
– Witam, co się dzieje?- do sali wszedł lekarz a za nią
Majka. Wszyscy wpatrywaliśmy się w doktora jakby zaraz miał rozwikłać tę
zagadkę.
– Wszystko wskazuje na to, że mój brat nie pamięta
niczego co zaszło w ciągu pięciu minionych lat.- odpowiedział mu Krzysztof.
Potem zbliżył się do niego i coś szepcząc. Doktor zmarszczył brwi, a potem
kiwnął głową.
– Przepraszam państwa, muszę teraz zbadać pacjenta.
Proszę wszystkich o opuszczenie sali.
– Ale my dopiero
weszliśmy- zaprotestowała Majka.
– Siostrzyczko, odwiedzisz Tomka potem. Teraz zrobią mu
badania.- Rozkazał jej Krzysiek. Wszyscy wolno posuwaliśmy się w kierunku
drzwi. Ja wciąż byłam oszołomiona tym co zaszło w pokoju Tomasza. Czyżby
naprawdę nie pamiętał tego co wydarzyło się prawie 50 miesięcy później? A więc
naszego pierwszego spotkania, pocałunku, miłości...niczego? Zupełnie jak
lunatyczka usiadłam na krześle z dala od rodziny Kamińskich. Widziałam jak
mężczyzna który wszedł do szpitala z Mają ją obejmuje; jak Krzysztof chwyta
swoją żonę za rękę, jak wszyscy się pocieszają. Tylko ja zostałam sama. Bo
Tomek najwyraźniej nie ma pojęcia kim jestem. Zupełnie paradoksalnie do
sytuacji zachciało mi się śmiać. Bo to było śmieszne, czyż nie? Facet, którego
kochałam mnie okłamuje, a gdy ja wściekła idę do szpitala żądając wyjaśnień
traci częściowo pamięć. Jednak radosny nastrój minął mi jak ręką odjął gdy
uświadomiłam sobie, że sprawa jest naprawdę poważna.
On mnie nie pamiętał. Przypomniałam sobie jak przez moją
białą sukienkę pomylił mnie z pielęgniarką. Przecież poznaliśmy się niecałe
cztery miesiące temu. A więc nawet nie znał mnie w momencie, do którego sięgają
jego wspomnienia.
– Co z nim
doktorze?- Słysząc zadane przez kogoś pytanie podniosłam z trudem
Głowę chcąc usłyszeć odpowiedź lekarza.
– Nie wiem, gdy badałem go zaraz po przebudzeniu wszystkie
funkcje życiowe były w porządku. Teraz zresztą też. Nie wykryto również żadnych
zmian w mózgu.
– Co to znaczy?
– To znaczy, że prawdopodobnie to tylko chwilowa
dysfunkcja. Pamięć powinna wrócić panu Kamińskiemu w najbliższym czasie: dniach
a może godzinach. Proszę się nie martwić: wbrew pozorom to zupełnie normalna
przypadłość po takim wypadku jaki przeżył pan Tomasz. Dla pewności zrobimy jeszcze dokładne
badania. To wszystko jest tylko prawdopodobnie wynikiem szoku powypadkowego i
próbą zatarcia złych wspomnień. Proszę nie zapominać, że on został ciężko
uderzony i tylko cudem ocalał.- Mężczyzna urwał na chwilę, a potem z
przepraszającym uśmiechem oddalił się. Na korytarzu znów zapadła cisza. Nie
miałam pojęcia co mam teraz zrobić. Powinnam przecież być przy Tomku, ale
również i wrócić do „Słodkiego świata” Paulina mimo bycia świetną kelnerką nie
potrafiła piec dlatego to ja musiałam przygotować towar na następny dzień. Nie
mogłam wszystkiego zaprzepaścić. Nie teraz. Wolno wstałam z krzesła. Potem
nieśmiało podeszłam do obejmujących się Kamińskich.
– Czy...czy jeśli coś się zmieni możecie dać mi znać?
Bardzo bym chciała zostać, ale pracuję i...
– Jasne, że tak.- Czując dłoń Agnieszki na swojej ręce
nie wiadomo dlaczego zrobiło mi się smutno, a w oczach stanęły łzy.- Nie
przejmuj się. Niedługo Tomek wszystko sobie przypomni.- A więc wiedziała albo
przynajmniej rozumiała to co czułam. Chciałam jej jakoś podziękować, ale z
moich ust nie wydobyły się żadne słowa. Potrafiłam tylko mocniej ścisnąć jej
dłoń dając do zrozumienia, że doceniam jej pomoc. Potem bez słowa odeszłam.
Jadąc autobusem próbowałam myśleć o czymś innym niż o
pierwszym po wypadku spotkaniem z Tomkiem jednak nie potrafiłam. Pamiętałam
każde jego słowo, każdy pogardliwy gest którym mnie obrzucił; to jak nazwał
mnie wariatką. Wiedziałam, że to nie jego wina (a przynajmniej nie celowa), ale
to i tak mnie to bolało. Chciałam abym mi wszystko wyjaśnił a okazało się, że
to ja musiałam to robić za niego. Następnego dnia dostałam od Agnieszki
wiadomość, że Tomek nadal nie odzyskał pamięci. Potem jednak napisała, że
lekarz jest w dobrej myśli i towarzystwo osób które zna może przyspieszyć ten
proces. Byłam jej wdzięczna za to, że próbuje mnie pocieszyć.
Kilka godzin później znów byłam w szpitalu. Na miejscu
zastałam Agnieszkę, która rozmawiała z jakąś młodą kobietą. Gdy się odwróciła
zauważyłam, że była to ta sama z którą rozmawiała poprzedniego dnia. Izabela.
Spostrzegając mnie podeszła do
mnie.
– Witaj. Dotarła
do ciebie moja wiadomość?- skinęłam głową.
– Tak. Dziękuję
ci.
– Nie ma za co.- odparła mi z uśmiechem.- Może usiądziemy
na chwile i porozmawiamy?- spytała.- Teraz
u Tomasza jest lekarz, więc i tak nie mogłybyśmy tam wejść- dodała jakby
wiedziała, że chciałam zaprotestować.
– Dobrze.- odpowiedziałam tylko posłusznie odchodząc za
nią na bok.
- No więc...Aniu, mogę ci tak mówić, prawda?- Skinęłam
głową, a Agnieszka kontynuowała:-... wiem, że dla ciebie to może być strasznie
trudne, bo Tomek jest bardzo poirytowany, ale lekarz powiedział, że twoja
obecność, to znaczy obecność osób z którymi stykał się w ostatnim czasie może
mu pomóc szybciej dojść do siebie.
– Jest coś więcej, prawda?- spytałam domyślnie.
– Ależ skąd. Niczego przed tobą nie ukrywam.- Żachnęła
się.- Po prostu...chcę cię uprzedzić, że Tomek...on zachowuje się trochę
inaczej. Wiesz, kiedyś był naprawdę okropny- roześmiała się- To znaczy nie taki
okropny tyle, że często żartował i wszystko traktował z przymrużeniem oka...
– Zawsze taki był.
– Ale pięć lat temu, hm…jakby to powiedzieć: był bardziej
luzacki i lubił drażnić ludzi. Chcę cię tylko ostrzec abyś się go nie
przestraszyła.
– Jest aż tak źle?- Spytałam zastanawiając się jaki
charakter ma naprawdę mój Tomek.
– Nie, ale poza tym dochodzi jego obecny stan. Jak ty byś
zareagowała dowiadując się, że minęło pięć lat których ty w ogóle nie
pamiętasz?
– Wiem. To musi być dla niego bardzo trudne.- odparłam z
wahaniem. Bo sądziła, że dla mnie jest łatwa sytuacja? Zwłaszcza w świetle
ostatnich wydarzeń przed wypadkiem?
– I to jak. - Kamińska ciężko westchnęła- Naprawdę
czasami zapominam jak się zmienił. Teraz to wszystko mi się przypomina.-
Uśmiechnęła się jakby do swoich wspomnień.
– Co ma pani na
myśli?
– Och, nie jestem żadną panią. Skoro ty zgodziłaś się bym mówiła ci po imieniu to ja powinnam zrewanżować się tym samym. Tym bardziej, że jesteś przecież dziewczyną brata mojego męża. Mów mi na „ty”.- W odpowiedzi
skinęłam tylko głową. Może nie była taka zła jak na snobkę. Zaraz jednak w
mojej głowie pojawiła się kolejna ostrzegawcza lampka. Próbowałam zrozumieć co
mnie zaniepokoiło. I wtedy zrozumiałam. Bo skoro Tomek należał do tych
Kamińskich to jego brat wcale nie wzbogacił się poprzez mariaż. Już raczej jego żona. Dla pewności
jednak odezwałam się:
– Kim jesteś?- spytałam.
– Słucham?- Agnieszka była wyraźnie zaskoczona moim
pytaniem. Potrząsnęłam szybko głową.
– Chodzi mi o to
czy pochodzisz ze znanej rodziny. No...czy jesteś pochodzisz z bogatej rodziny.
– Ach, o to. Nie,
nie jestem bogata To znaczy nie byłam zanim nie wyszłam za mąż za
Krzyśka. Czemu mnie o to pytasz?
– Bez powodu.- Odszepnęłam jej jeszcze bardziej załamana.
„Mój brat, który pracuje na budowie
ożenił się z córką właścicieli. Są już 3 lata po ślubie i z tego co wiem są ze
sobą bardzo szczęśliwi.”, przypomniałam sobie słowa Tomka gdy mówiłam mu że
związki bogacz- biedaczka nie mają racji bytu. Znów okazało się, że mnie
okłamał. No tak, przecież nie mógł przyznać, że to jego brat jest właścicielem
dużej firmy, bo wyszłoby na to, że on też jest bogaty. Dlatego odwrócił fakty. Plułam
sobie w brodę. Jak mogłam nie skojarzyć nazwiska Kamiński? Ale z drugiej strony
jak zwyczajna dziewczyna taka jak ja mogła w ogóle sądzić, że uda jej się
spotkać syna legendarnego Władysława Kamińskiego?
– Aniu, wszystko w porządku?- zdobyłam się na blady
uśmiech.
– Tak, jasne. Proszę pani...to znaczy: Agnieszko-
poprawiłam się- czy lekarze mówili coś na temat stanu jego zdrowia? Czy znają
przyczynę jego niepamięci?
– Nie, doktor prowadzący skontaktował się z psychiatrą
który wczoraj wieczorem robił mu jakieś badania. Zgodził się, że mózg nie
został uszkodzony i to prawdopodobnie tylko chwilowa dysfunkcja pamięci
wywołana szokiem.
– Ale czemu
akurat pięć lat?
– A któż to raczy wiedzieć?- odparła mi enigmatycznie
jakby z lekkim rozbawieniem. Potem jednak spoważniała- Przepraszam, nie
pomyślałam o tobie. Pewnie jest ci trudno z myślą, że cię nie pamięta. Bez
obawy, to nie potrwa długo.
– Tak.- Zgodziłam się na moment odwracając wzrok.
Napotkałam spojrzenie Majki, które zawierało w sobie pewną dozę nieufności. Nie
dziwiłam się jej. Jaki miała powód by sądzić, że podając się za dziewczynę jej
brata mówię prawdę skoro on nic nie pamięta? I jaki powód mają inni?- Dlaczego
mi wierzysz?- spytałam Agnieszkę cicho.
– Hm?- Nie
zrozumiała mojego pytania.
– Przecież mogę być zwykłą kłamczuchą.- Powiedziałam.-
Tomek mnie nie pamięta, a na dodatek fakt, że nigdy o mnie nie wspomniał...-
urwałam na chwilę bo to najbardziej bolało mnie wśród tych całych sieci kłamstw
które wokół mnie utkał- Przecież mogę być zwykłą naciągaczką.- wypaliłam na
widok niezmienionej twarzy Kamińskiej. Była naiwna czy co?
– Wierzę ci.- odparła mi po prostu. A poza tym nawet
gdyby zawiodła mnie moja intuicja to mam inny dowód.
– Jaki?
– Taki.- Wzięła do ręki moją prawą dłoń i znienacka ją
uniosła. Potem spojrzała na pierścionek na moim serdecznym palcu. Nie
rozumiałam o co chodzi, ale domyślałam się, że musiał być jakoś związany z
Tomaszem.- To jego pamiątka po matce. Dostała go jego prababka w dniu zaręczyn
od swojego męża. Potem przekazała ją swojej najstarszej córce, a ta jego matce.
Ta przed śmiercią dała mu ten pierścionek prosząc go o to samo. A przynajmniej
tak mówił mi mój mąż.
– Och.- Tylko to zdołałam z siebie wykrztusić czując jak
jakieś łagodne ciepło wkrada mi się do serca. Bo uzyskałam jakiś dowód na to,
że jednak byłam dla Tomka kimś ważnym.
– Dlatego wiem, że jest z tobą na poważnie. Inaczej by ci
go nie dał.- Czując zrozumienie i dobroć wyzierającą z oczu Agnieszki
postanowiłam powiedzieć jej prawdę.
– Wiesz, tak naprawdę to jakiś czas temu zaręczyłam się z
Tomkiem.- Na widok jej zdziwionej twarzy dodałam szybko- Wiem, że to może wydać
się dziwne, ale dał mi ten pierścionek. Potem poprosił aby nasz ślub odbył się
jak najszybciej, bo skoro się kochamy to nie ma na co czekać. No i że to czy
znamy się trzy miesiące czy lata albo dekady nic nie znaczy.
– A ten wypadek przerwał wasze plany- Przerwała mi z
współczującym uśmiechem. Potrząsnęłam przecząco głową.
– Właściwie to nie. Widzisz... ja i Tomek... My kilka dni
temu, to znaczy przed wypadkiem...
– Agnieszka chodź tutaj!- Przerwał mi jakiś wściekły
głos. Gdy odwróciłam głowę w tamtym kierunku ujrzałam Krzysztofa, który patrzył
na żonę wzrokiem zabójcy.- Mówiłem ci, że masz zostać w domu. Lekarz powiedział
ci, że masz odpoczywać. Miałaś dziś nie jechać do szpitala. Obiecałaś mi to...-
Dopiero teraz mnie zauważył, ale ograniczył się tylko do lekkiego skinięcia
głową. Zrobiłam to samo.
– Niczego ci nie obiecałam- Agnieszka nic sobie nie
robiła z gniewnego tomu męża co nieco zbiło mnie z tropu. Ale w końcu
przemawiała przez niego troska o żonę.
– A więc teraz obiecasz. Chcesz stracić dzieci? Tak jak
Maja?- Uderzył w czuły punkt, bo z twarzy Kamińskiej zniknął uśmiech.
– Wiesz, że nie. Po prostu chciałam zobaczyć co słychać u
Tomka. Nie ryzykowałam w żaden sposób.
– Ale wczoraj miałaś silne bóle. Nie powinnaś...- Urwał
patrząc na mnie.- Moglibyśmy cię przeprosić? Nie chciałbym kontynuować tej
tyrady w twojej obecności.
– Aby nie
przekonała się jaki z ciebie tyran?- Słysząc tą docinkę przeraziłam się.
Czyżby pozorne miłe obejście Krzysztofa było tylko
pozorne? Czyżby źle traktował swoją żonę? Jednak gdy spojrzałam na Agnieszkę
zauważyłam, że na jej twarzy błąka się uśmieszek, a w oczach ma błyszczące
iskierki. A więc tylko się przekomarzali, upewniłam się gdy w oczach jej męża
ujrzałam to samo. Bo najwyraźniej bardzo się kochali. Zrobiło mi się smutno gdy
przypomniałam sobie jak tak samo droczyłam się z Tomkiem.
– Albo jaka z
ciebie niepokorna żona. No już, idziemy. Do widzenia, Aniu.
– Do widzenia.-
Pożegnałam się z nimi znów zostając na korytarzu sama.
Zastanawiałam się czy mogę wejść do Tomka. Trochę się
tego obawiałam, bo zauważyłam, że nigdzie w pobliżu nie ma Mai, więc najpewniej
jest w pokoju u brata. Może i byłam tchórzem jednak nie chciałam narażać się na
jej kolejne złośliwości. Jednak musiałam spotkać się z Tomaszem. Nawet jeśli
tylko na chwilę. Ostrożnie zapukałam. Potem weszłam do środka.
– Co ty tu robisz?- powitało mnie na wstępie. Nie było to
pytanie wypowiedziana przez Tomka jak się obawiałam, ale jego siostrę, która
wpatrywała się we mnie zmrużonymi oczami. Przełknęłam szybko ślinę, ale zanim
zdążyłam coś odpowiedzieć na swoją obronę Tomasz machnął swoją prawą (zdrową)
ręką.
– Zostaw ją. Niech
wejdzie.
– Przypomniałeś ją
sobie?- spytała brata z wyraźnym zdziwieniem.
– Nie.- odparł
rozczarowując mnie.- Ale może dzięki tej wizycie coś odkryję.
– Mimo wszystko nie powinna cię odwiedzać. Lekarz
powiedział, że powinieneś odpoczywać i się nie denerwować.
– I że muszę
widzieć jak najwięcej znajomych twarzy by pamięć wróciła.
– Właśnie. A ona nie jest dla ciebie znajoma.- Podłapała.
Gdy jednak Tomek rzucił jej miażdżące spojrzenie nieco spuściła z tonu.- No
dobrze, jak chcesz.
– Możesz nas teraz
zostawić samych?
– Słucham?
– Majka.- Westchnął z irytacją- Przed chwilą mówiłaś, że
nie powinienem się denerwować.
– No tak, więc
czemu chcesz z nią zostać?
– Bo musimy
porozmawiać. Wyjdziesz?
– Ale dopiero co przyszłam i nawet nie wiesz kim ona
jest. Przecież może ci coś zrobić i...- Westchnęła ciężko widząc, że brat
mierzi ją spojrzeniem.- Dobrze jak chcesz.- Na odchodnym jeszcze pocałowała go
w policzek, a potem posyłając mi wymowne spojrzenie mówiące: „Jeśli go
skrzywdzisz policzę się z tobą”, wyszła. Chyba nadal mi nie ufała. A ja
zostałam sama z Tomkiem. Wtedy zapadła między nami cisza.
– A więc... podobno spotykamy się od jakiegoś czasu,
tak?- Gdy mnie o to zapytał miałam ochotę roześmiać mu się w twarz. Spotykamy
się od jakiegoś czasu? Było to niedopowiedzenie roku.
– Tak. Od kilka miesięcy.- Odparłam bojąc się na niego
spojrzeć. Nie chciałam zobaczyć w nich tej samej obojętności co wczoraj. Nie
mogłabym tego znieść.
– I nazywasz się Ania...- Gdy urwał zdałam sobie sprawę,
że pyta o moje nazwisko.
– Parulska.- Dokończyłam.
– Parulska.- Powtórzył na głos dość wolno. Potem cmoknął
z dezaprobatą.- Nic mi to nie mówi. Gdzie się poznaliśmy?
– Pod klubem 5&6.
– Hm, no tak. To by do mnie pasowało.- Zaśmiał się
krótko.- Hej, biłem cię że aż boisz się na mnie spojrzeć?- Jego żart
paradoksalnie sprawił, że czułam się jeszcze bardziej sztywna. Mimo to zmusiłam
się żeby na niego spojrzeć. W jego oczach ujrzałam rozbawienie. Trochę drętwo
uśmiechnęłam się do niego odrobinkę uspokojona. Przypomniałam sobie, że na
początku naszej znajomości też tak na mnie patrzył. Potem powiedział, że widząc
mnie po raz pierwszy pod klubem wydawałam się mu rozkosznie słodka i niewinna.-
Masz ładny uśmiech. No nie, znowu uciekasz spojrzeniem. Chyba przez cały okres
naszej znajomości się tak nie zachowywałaś?
– Nie.- Dla wzmocnienia efektu jeszcze potrząsnęłam
przecząco głową niczym małe dziecko. Zaraz potem ofuknęłam się w swoich
myślach. Idiotka. Miał rację. Zachowywałam się przy nim jakbym widziała go
pierwszy raz na oczy. A przecież tyle nas łączyło. Znów na niego spojrzałam
zbierając w sobie całą swoją odwagę. Ale później będzie sobie ze mnie żartował
gdy odzyska pamięć. Oczywiście zrobi to w bardzo delikatny sposób, ale mimo
wszystko...
– Wlejesz mi trochę wody ze szklanki? Ten mój durny
braciszek kupił mi sok, a nawet nie pomyślał o tym, że nie będę go miał jak
odkręcić.- Wskazał prawą ręką na swój gips na drugiej. Lekko zmarszczyłam brwi.
Tym razem zauważyłam w jego głosie
złośliwość. Czyżby pokłócił się z
bratem?- Hej, jesteś tu jeszcze?
– Ttak. Przepraszam.- Szybkim krokiem podeszłam do jego
biurka i odkręciłam sok. Potem wlałam go do szklanki i dałam Tomkowi. Upił łyk
nie spuszczając ze mnie oczu.
– Ładna jesteś.- Stwierdził gdy tylko odstawił napój na
stolik. Nic na to nie odpowiedziałam, bo
i nie wiedziałam nawet co. Dziękuję?- Chodź, usiądź przy mnie.
– Przypomniałeś sobie coś?- spytałam spełniając jego
polecenie przycupnąwszy na brzegu łóżka.
– Niestety nie.
Ale możesz mi pomóc.
– W jaki sposób?- Roześmiał się głośno. Zaraz jednak
zmarszczył czoło.- Cholera, nadal łeb mi pęka.
– Zawołać
doktora?- Już wstawałam.
– Nie.- Zaprotestował chwytając moją dłoń. Znów usiadłam
w tym samym miejscu.
– Więc jak inaczej
mogę ci pomóc?
– Możesz na przykład mnie pocałować.
– Pocałować?- Powtórzyłam głupio.
– Tak. Lekarz mówił, że znajome czynności mogą pomóc mi
wrócić do dawnego stanu. A chyba pocałunki do nich należały, co?
– No...ttak.- Wyjąkałam zażenowana. Moja konsternacja chyba
tylko go rozbawiła.
– A może jesteś oszustką jak twierdzi moja siostra?
Udajesz moją dziewczynę?
– Oczywiście, że nie.- Żachnęłam się. Patrząc na niego
zauważyłam, że znowu z trudem panuje nad śmiechem. Podpuszczał mnie.
– Więc? Skoro jesteś moją dziewczyną to...- Z każdym
słowem przyciągał mnie bliżej do siebie zdrową ręką, a że przednią część łóżka
była praktycznie umieszczona prostopadle do drugiej (tak by Tomek mógł siedzieć
oparty o wezgłowie) było to dość łatwe. Próbowałam się od niego odsunąć, ale
nie chcąc zrobić mu krzywdy: w końcu miał złamane dwa żebra i zwichniętą lewą
rękę, przestałam protestować. On dotknął moich ust swoimi, ale gdy próbował pogłębić
pocałunek i wsadzić język zacisnęłam mocno szczęki. Odsunęłam się od niego.- O
co chodzi?- Spytał z wyrzutem.
– O to, że straciłeś pamięć.
– I co z tego? Przecież to ja cię nie pamiętam, a nie ty
mnie.
– Więc skoro jestem dla ciebie jak nieznajoma to jak
możesz to robić?
– Uwierz mi, że z prawdziwą przyjemnością.- Gdy puścił mi
oko prychnęłam. I ponownie nieoczekiwanie go rozbawiłam.- Masz niezły
temperamencik, wiesz?
– A ty jesteś bardzo bezczelny.- Odparłam mu gniewnie.- I
parę spraw musisz mi wyjaśnić.
– Słucham?
– Bardzo cieszę się, że odzyskałeś przytomność, ale w
ostatnim czasie, przed wypadkiem były między nami pewne zgrzyty które
powinieneś mi wyjaśnić. I twoja utrata pamięci jest ci zdecydowanie na rękę bo
inaczej musiałbyś mi się nieźle tłumaczyć.
– Nie rozumiem.
– Zrozumiesz, gdy wróci ci pamięć. Oszukałeś mnie w
pewnych sprawach.- Położył się wygodniej na łóżku zakładając swoją sprawną dłoń
za głowę. Potem westchnął teatralnie.
– A więc najmocniej przepraszam, panno Anno.- Na twarzy
pojawił mu się szeroki uśmiech.- Teraz mnie już pocałujesz?
– Przecież nawet nie wiesz za co przepraszasz.- Nie
mogłam uwierzyć w to jak się zachowuje. Jakby miał dwadzieścia, a nie ponad
trzydzieści lat. W końcu niejako cofnął się tylko o 5 lat. Potem jednak
przypomniałam sobie słowa Agnieszki: „Po
prostu...chcę cię uprzedzić, że Tomek...on zachowuje się trochę inaczej. Wiesz,
kiedyś był naprawdę okropny. To znaczy nie taki okropny tyle, że często
żartował i wszystko traktował z przymrużeniem oka...” No tak. Najwyraźniej
naprawdę niezły był z niego żartowniś. Teraz zrozumiałam ostrzeżenie
Kamińskiej. I moja złość na niego wzrosła. Jeszcze wczoraj nazwał mnie wariatką
i twierdził, że mnie nie pamięta a teraz co? Zachciało mu się pocałunków?
– Dlaczego tak na mnie patrzysz?
– Bawi cię ta cała sytuacja?
– A ciebie nie? To szalenie śmieszne. To tak jakby ktoś
wyciął ci z życiorysu 5 lat. Czuję się jakbym znów dopiero co skończył staż w
Niemczech.- Zaśmiał się. Potem wyciągając palec w moją stronę dodał.- No, nie
byłoby tak śmiesznie gdyby pamięć mi nie wróciła, ale lekarz mówi, że to
kwestia kilku dni. No przestań mnie już przeszywać wzrokiem. Śmiech jest tutaj
moją jedyną rozrywką. Gdybym zamartwiał się o wypadek to całkiem bym zwariował.
– Więc nie obchodzi cię to, że zginął człowiek? A
właściwie dwoje licząc nienarodzone dziecko twojej siostry? Z tego też można się
śmiać aby nie zwariować?- Zauważyłam, że uśmiech momentalnie znikł mu z twarzy
ustępując miejsca twardej masce.
– Jak to zginął człowiek?- Gdy zadał to pytanie zupełnie
poważnym tonem pojęłam swój faux pas. Lekarz ostrzegał wielokrotnie aby Tomek
unikał stresu. A ja co teraz zrobiłam? To przecież jasne, że rodzina nie
powiedziała mu o szczegółach. A ja bzdurną paplaniną wszystko zniszczyłam.
– Przepraszam, nie powinnam była o tym mówić.- Odsunęłam
się od jego łóżka.
– Nie, nie odchodź.- Odparł szybko. Najwyraźniej sądził,
że chcę wyjść z jego pokoju.- Wyjaśnij mi co miałaś na myśli. Krzysiek mówił,
że ktoś uderzył w nas z Majką z podporządkowanej. Mówił, że wszystko jest w
porządku, że teraz gdy się obudziłem... więc ten mężczyzna który w nas
wjechał... on nie żyje?- Nie widziałam teraz sensu zaprzeczać.
– Tak, ale to była ewidentnie jego wina. Był pijany i...
– W którym
miesiącu ciąży była moja siostra?- Przerwał mi.
– Nie wiem dokładnie.- Odparłam cicho.
– O Boże. Czemu nikt mi o tym nie powiedział?- Gdy chwycił się za głowę targnęły mną wyrzuty
sumienia. Czemu nie powściągnęłam swojego języka?- Ale gdy ona przyszła
wydawała mi się być jakaś taka nieswoja. Sądziłem, że może znów ojciec nie
pozwala jej na jakieś wyjście z koleżankami…no tak, przecież teraz była mężatką,
ale nawet jeśli to…to nigdy nie sądziłem, że ona... O Boże.- Lekko
przymknął oczy. Nie miałam pojęcia co
mam zrobić, jak go pocieszyć. Po stokroć żałowałam tego co powiedziałam.
– Przykro mi.
– Przykro. Jakie to głupie słowo.- Zaśmiał się, ale tym
razem nie brzmiało to zbyt wesoło.- A ja jej nawet nie przeprosiłem. Bo to ja
kierowałem, prawda?
– Tak, ale to nie była twoja wina. Nie przejmuj się tym.
– A więc teraz mam się nie przejmować? Szybko zmieniasz
zdanie.- Nie czułam się najlepiej z tym, że w ten sposób mnie zbeształ.
Podeszłam do łóżka i wzięłam do ręki jego dłoń. Na razie przeszłość się nie
liczyła. Potem wyjaśni mi wszystko i jeszcze będę miała czas na dąsy i złość za
te kłamstwa oraz niedomówienia. Teraz musiałam go pocieszyć.
– To nie była twoja wina.- Powtórzyłam- Z resztą, jak
tylko odzyskasz pamięć to sam zdasz sobie
z tego sprawę.
– Nic nie mogę sobie przypomnieć. Naprawdę czuję się tak
jakby było kilka dni po rocznicy ślubu mojej macochy i ojca. Nie pamiętam nic
co miało miejsce później.- Gdy to mówił tym razem w jego głosie brzmiał
niepokój.- Nic nie pamiętam z tego wypadku.
– Nie próbuj przypomnieć sobie wszystkiego na siłę. Gdy
tylko wydobrzejesz pamięć wróci.
– Wiem.- Warknął. Już miałam powiedzieć coś jeszcze gdy
rozległo się ciche pukanie do drzwi. Zarówno ja jak i Tomek spojrzeliśmy w
tamtą stronę. Nie czekając na jakiekolwiek zaproszenie do środka wszedł na oko
sześćdziesięcioletni mężczyzna o gęstych włosach lekko przyprószonych siwizną i
postawnej, choć nieotyłej sylwetce. Na sobie miał czarny garnitur, a w jego
wzroku ujrzałam jakąś zaciętość. Nie znałam go, ale w jakiś sposób wydał mi się
znajomy. Byłam pewna, że gdzieś go wcześniej widziałam, nie miałam jednak
pojęcia gdzie.
– Krzysiek mówił, że już się obudziłeś.- Odezwał się do
Tomka kompletnie ignorując moją obecność.
– Taa, wczoraj. Powinienem być ci wdzięczy za twoje
przyjście? Czuję się wprost zaszczycony.- Starszy z mężczyzn nic sobie nie
zrobił z sarkastycznych słów Tomasza. Jedyną reakcją było tylko delikatnie
wygięcie warg.
– Wcześniej byłem w firmie.
– No tak, jakbym mógł zapomnieć że obecność prezesa
wielkiego Build& Project jest niezbędna.
– Tak, Krzysiek już tam jest.
– Krzysiek?
–Twój młodszy brat, zapomniałeś?- Burknął.- Słyszałem, że
masz kłopoty z pamięcią, ale sądziłem że znowu najwyraźniej żartujesz.
– Jak widzisz nie. Poza tym to tylko chwilowe. Po co
przyszedłeś?
– Czy ojciec musi mieć jakiś powód by odwiedzić rannego
syna?- No tak, dopiero teraz zrozumiałam dlaczego wydawał mi się być znajomy.
Był przecież dla Tomka ojcem.
– Jakoś wcześniej cię tu nie było.
– Skąd możesz to wiedzieć skoro nie obudziłeś się aż do
tej pory?
– Po prostu wiem.- Tomek jakby zmęczony przeniósł wzrok w
okno. Potem spojrzał na mnie.- A, znasz moją nową dziewczynę, Anię?- Starszy
Kamiński gniewnie zacisnął usta i przeniósł na mnie swój twardy wzrok. Poczułam
się tak jakby ktoś wlał mi za kołnierz bluzki lodowaty strumień wody.
– Nie mieliśmy okazji się bezpośrednio poznać.-
Odpowiedział tak samo nieprzyjaznym tonem nie czyniąc najmniejszego gestu by
choć podać mi dłoń. Zupełnie tak jakbym nawet nie była tego warta. Poza tym nie
wiem dlaczego, ale wyczułam w jego wypowiedzi jakiś ukryty podtekst. Gdy przez
dobre kilka sekund lustrował mnie pogardliwym wzrokiem czułam się dość
niepewnie. Czyżby mnie nienawidził? A jeśli tak to dlaczego? Przecież znał mnie
zaledwie kilkanaście sekund. Nie mogłam w tym czasie zrobić lub powiedzieć
czegoś co by go aż tak bardzo uraziło. A może uważał, że to ja pierwsza
powinnam się z nim przywitać?- Skoro wszystko u ciebie dobrze, to idę. Wpadnę
do ciebie gdy będę miał wolną chwilę.
– No tak, w końcu przebywałeś tu prawie cały dzień.
- Nie pora na sarkazm. Dobrze wiesz, że jestem zajętym
człowiekiem. A ty nie masz pięciu lat.
- Jasne. Tylko podczas następnych odwiedzin umów się najpierw
na wizytę.- Odparł mu Tomek. Kamiński wychodząc nawet się nie odwrócić.- Mój
tatuś aż tak cię przeraził?- To pytanie skierował z kolei do mnie gdy znów
zostaliśmy sami.- Nie widziałaś go jeszcze w pełnej krasie.- Nie wiedziałam jak
to interpretować. Czy Tomasz naprawdę nienawidził ojca i dlatego go uśmiercił w
swoich opowiadaniach? Już chyba wiedziałam dlaczego.
Chwilę po wyjściu Władysława
Kamińskiego pobyłam z Tomkiem jeszcze przez kilkanaście minut, ale potem
musiałam wracać do cukierni. Porozmawiałam krótko z lekarzem, który zapewnił
mnie, że rany pacjenta goją się świetnie i po dodatkowych badaniach
stwierdzono, że z jego głową jest wszystko w porządku. Kazał tylko przypominać
mu jak najwięcej bodźców, które wydarzyły się w ciągu ostatnich pięciu lat:
jego zwyczaje, ulubione potrawy, osoby. Dzięki temu pamięć wróci mu szybciej,
argumentował. Jednak gdy minął tydzień od przebudzenia ze śpiączki okazało się,
że Tomek nadal nie pamięta ostatnich kilkudziesięciu miesięcy życia. Coraz bardziej
się też irytował z tego powodu odkrywając nowe fakty, które go dotyczyły.
Zwłaszcza wtedy gdy poinformowałam go, że pracował przy przeprowadzkach i przyprowadziłam do niego Norberta, kolegę z pracy. Śmiał się gdy mężczyzna wyznał
mu, że niestety został zwolniony bo nikt nie poinformował ich szefa o wypadku.
Wówczas odparł, że mógłby kupić całą tę firmę do wyprowadzek z tysiąc razy. Nie
mógł uwierzyć, że pracował jako zwykły robotnik i gdyby nie Norbert chyba by mi
nie uwierzył. Kolejny szok przeżył gdy dowiedział się, że pracuję w cukierni.
Chyba nie mógł zrozumieć jak mógł zadać się z cukierniczką co trochę mnie
zabolało. Wypytywał się mnie o nasze spotkania, początek znajomości. Mając w
pamięci wskazówki lekarza starałam się mówić jak najmniej aby nie wprowadzać go
w błąd. „Lepiej aby informować go tylko o
faktach”, mówił doktor. „ Oczywiście
przekazywanie prawdy tylko w sposób obiektywny jest niemożliwy, to jednak ocenę
emocji czy stosunku do innych osób nie powinno się mu w żaden sposób
sugerować.” Jednak jak miałam mu odpowiedzieć na pytanie jak daleko zabrnął
nasz związek czy też co nas właściwie łączyło? Miałam mu powiedzieć, że mnie
kochał? I jak w ogóle mogłam powiedzieć, że łączy nas coś jeszcze? Miałam
szczerą nadzieję, że wkrótce jego amnezja minie, ale powoli i mnie udzielała
się jego irytacja. Tym bardziej gdy lekarze wciąż kręcąc głowami mówili, że w
jego mózgu nie zaszły żadne zmiany i nie ma żadnej przyczyny takiego stanu w
jakim się znajduje.
- Więc czemu nic do cholery nie pamiętam?!- Pieklił się
podczas mojej ostatniej wizyty z ledwo tłumioną wściekłością patrząc na
lekarza.- Robiliście mi już tomografię trzy razy i nadal nic nie wiecie?!
– Panie Kamiński, już mówiłem że z medycznego punktu
widzenia nie istnieją żadne przeciwwskazania...
– Rozumiem
pańskie zdenerwowanie, ale niestety nie możemy panu w żaden sposób pomóc. Pamięć wróci
panu w ciągu miesiąca.
– Wcześniej mówił
pan o godzinach, potem dniach...
Za miesiąc powie pan, że odzyskam ją
za rok?!
– Oczywiście, że nie. Jednak proszę zrozumieć,
że mózg jest najbardziej nieprzewidywalnym organem w organizmie człowieka i bardzo słabo znamy jeszcze jego działanie. Być może w
wyniku
uderzenia nastąpiła jakaś blokada. Dam panu wizytówkę mojego kolegi po fachu. Jest świetnym specjalistą w
dziedzinie pracy mózgu.
– Nie będę chodził do żadnego psychiatry!- Wrzeszczał, a ja nie wiedziałam jak mam go
uspokoić. Bo skądinąd
rozumiałam
jego stan. Oczywiście nie mogłam całkiem
wczuć się w jego sytuację, ale
nawet próba wyobrażenia sobie że znów
mam ledwie ponad
dwadzieścia lat i nic nie pamiętam była straszna.
Musiałabym wówczas na nowo przeżywać
śmierć swojej siostry, której tak naprawdę nigdy nie przebolałam nawet do tej
pory.
W następny czwartek, prawie dwa tygodnie po wypadku lekarz wyraził zgodę na opuszczenie szpitala. Wtedy pojawił
się
problem: Tomek miał przecież swój własne
mieszkanie, w którym miał wszystkie rzeczy.
Jednak on chciał wrócić do domu
ojca.
– Tam mieszkałem,
innego adresu nie pamiętam więc będę się czuł obco.- Powiedział gdy zostałam z nim na chwilę
sam na sam w szpitalu w czasie gdy Krzysztof wraz
z Filipem, (który
jak wcześniej się dowiedziałam był mężem Mai) rozmawiali na zewnątrz.
– Ale teraz masz
swój własny dom.-
Odparłam mu.- Może dzięki tej wizycie uda ci się odzyskać utracone wspomnienia.-
Ten argument przemówił mu do rozsądku, bo
gdy
zjawił się jego
młodszy brat powiedział mu, że taksówką
pojedzie ze mną do swojego
mieszkania. Krzysztof nie był tym zachwycony:
próbował go przekonać, że przecież nie jest do końca zdrowy, że nadal powinien się oszczędzać, że złamane żebra to nie przelewki, ale on zbył
to tylko
machnięciem ręki.
Nie pozostało mu więc nic innego jak tylko się zgodzić.
– Dbaj o niego.- Szepnął mi gdy taksówkarz pomagał Tomaszowi
wsiąść do auta.- Gdyby coś się stało zadzwoń pod mój numer,
który ci dałem bez wahania. Pamiętaj.
– Dobrze.- Zapewniłam go.
Prawdę mówiąc lubiłam go coraz bardziej.
Zwłaszcza gdy okazywał starszemu przyrodniemu bratu
(tak, wiedziałam już o tym fakcie niestety od Agnieszki a nie od samego Tomka) tak wielką troskę.
Było mi
nawet wstyd za Tomka, że w ten sposób ją odwzajemnia. Przecież on traktował
młodszego brata jak jakiegoś upierdliwego dalekiego krewnego! Dziwiłam się jak
Krzysiek może to znosić ze stoickim spokojem. Nawet jeśli tłumaczył mi, że
dawniej ich stosunki tak właśnie wyglądały, więc nie dziwoto że Tomasz darzył
go niechęcią.
Do
mieszkania jechaliśmy w całkowitej ciszy. Tomek pogrążył się w tych swoich
rozmyślaniach, które napadały go coraz częściej w ciągu ostatnich kilku dni.
Zastanawiałam się czy próbuje przypomnieć sobie jakieś fakty z przeszłości czy
po prostu w ten sposób daje wyraz swojej irytacji. A może już sobie coś
przypominał? Nie miałam jednak odwagi go o to zapytać. Po wypadku wydawał mi
się być innym człowiekiem, niejako nieznajomym i nie mogłam przewidzieć jego
reakcji.
Po
kilkunastu minutach znaleźliśmy się na miejscu. Nie musiałam regulować rachunku
za taksówkę, bo już wcześniej zrobił to za mnie Krzysztof, więc tylko pomogłam
Tomaszowi opuścić auto. Z wyraźną niechęcią pozwalał mi na ujęcie swojego
ramienia, a potem podania kuli. Chyba czuł się przez to słaby.
– A więc
który to mój dom? Ten?- Wskazał dłonią na bliźniak położony po drugiej stronie
ulicy. Pokręciłam głową.
– Nie,
to ten po drugiej stronie.- Gdy spojrzał w tamtym kierunku z wrażenia
wytrzeszczył oczy.
– To
jakiś żart? Przecież to wygląda jak zapuszczona obora!
– No
cóż, skoro tak uważasz.- Mrugnęłam z trudem panując nad nieprzewracaniem
oczami. Ten Tomek sprzed kilku lat był niezłym arogantem i snobem. Miałam
nadzieję, że wizyta w jego domu pozwoli mu na odzyskanie pamięci. I że po tym
jak już odzyska pamięć jakoś postaram się go za to nie znielubić.- Chodźmy już.-
Ostrożnie próbowałam chwycić go za rękę, ale on sam ostentacyjnie zrobił
pierwszy krok na kuli. Choć jego noga nie była złamana to jednak od pół uda
prawie do kolana biegła poprzeczna, paskudna i dość głęboka rana gdy jakaś
metalowa część auta niemal wbiła mu się w nogę. W zasadzie to narzekał bardziej
na to niż na żebra czy rękę na której z resztą wciąż miał gips.
– Nie
mam klucza.- Odezwał się po kilku minutach gdy z trudem dotarliśmy pod ganek.
– Ja go
mam.- Wyraźnie zdziwiła go ta wiadomość.
– Mieszkaliśmy
tu razem?- Spytał mnie choć wcześniej w szpitalu już o to pytał. I choć nie
chciałam kłamać to przecież nie mogłam mu powiedzieć, że w dniu wypadku miałam
się do niego wprowadzić. A właściwie po wypadku. Ale nie zrobiłam tego, bo nie
chciałam być tu sama gdy zniknął.
– Nie,
po prostu dałeś mi go gdyby coś się działo.- W żaden sposób nie skomentował tej
wypowiedzi. W ciszy czekał aż otworzę wreszcie drzwi.- Proszę.- Otworzyłam je
na oścież, a on w tym czasie znów ujął kulę. Nie umknęła mi cienka warstewka
potu powstała z wysiłku nad jego górną wargą i czole, ale wiedziałam że nie
przyjmie mojej pomocy. W końcu jak mógł sprawnie utrzymywać ciężar ciała tylko za pomocą jednej kuli?
– Boże,
myślałem że chociaż w środku jest lepiej, ale to przecież kompletna ruina. Jak
długo tu mieszkałem?
– Dość
długo.- Powiedziałam po dłuższej chwili. Zdawałam sobie sprawę, że skoro
oszukał mnie w wielu innych kwestiach mógł równie dobrze zrobić to w sprawie
mieszkania. Bo wcale nie musiał mieszkać tu kilka lat, a kilka miesięcy lub
nawet dni. Powstrzymałam gniewną falę wyrzutów. Przecież skoro on nic nie
pamięta to swoich kłamstw wobec mnie tym bardziej. Muszę więc uzbroić się w
cierpliwość. Najgorsze jednak było to, że nie mogłam o nic wypytać ani Krzyśka, ani tym bardziej jego
żony Agnieszki (że o Majce nie wspomnę.) Wyszłoby wtedy na to, że Tomek nie
traktował mnie poważnie albo po prostu się ze mnie nabijał. Dlatego odganiałam
od siebie te myśli nawet nie próbując ich rozważać. Bo on nie mógł tego robić.
Po prostu nie mógł.
– Gdzie
był... to znaczy jest mój pokój?- Oderwał mnie od rozmyślań.
– Na
górze, ale chyba musimy to na razie odłożyć. Nie wiem czy sam sobie z tym
poradzisz i...
– Jasne,
że sobie poradzę.- Chyba znów niechcący go uraziłam dlatego postanowiłam się
już nie odzywać. Nawet wtedy gdy Tomek nieomal syknął robiąc kolejny krok na
schodach.- Dam radę- Warknął tylko jakby przeczuwał, że znów chcę się odezwać.
Gdy
znaleźliśmy się na górze próbowałam patrząc jego oczami wyobrazić sobie jakie
wrażenie mógł zrobić na nim dom. Owszem, meble nie były pierwszej nowości, ale
były za to solidne i miały ładny odcień ciemnego dębu a nie modnej teraz
sklejki. W ogóle wszystko wyglądało na nieco staroświeckie. Nawet lampy w
kształcie abażuru, które mnie osobiście wydały się urocze gdy widziałam je po
raz pierwszy.
– Matko,
natychmiast przeprowadzam się do ojca.- Powiedział Tomasz z takim niesmakiem,
że aż ostentacyjnie zmarszczył nos. Przypomniałam sobie jak wielokrotnie
wcześniej nazywałam ten dom ruderą, a on wówczas śmiał się ze mnie mówiąc, że
to świetne mieszkanie i tylko tu może być sobą. Z tym, że ja mówiłam to w
żartach a on teraz na poważnie.- Muszę natychmiast sprzedać ten chlew.
– Nie,
nie możesz.- Odparłam automatycznie. Gdy przeniósł na mnie swoje błękitne
tęczówki niemal nie mogłam złapać tchu. Czasami gdy tak na mnie patrzył to
czułam jakby jego pamięć wracała. Bo robił to w taki sam sposób jak przed
wypadkiem.
–A niby
czemu?
– Bo
powinieneś najpierw odzyskać pamięć by po zrobić. To…to zbyt poważny krok byś
podejmował go w ten sposób. To znaczy gdy nic nie pamiętasz.
–Tak, a
ile mam jeszcze na to czekać, co? Nikt nie mówi mi niczego konkretnego. A co
jeśli nastąpi to za miesiąc albo dwa? Do tej pory to coś ma stać puste?
– Kochałeś ten dom.- Powiedziałam cicho nie
mogąc znieść jego tonu głosu.
Tyle w
nim było pogardy dla tego wolno stojącego drewnianego domku. Przecież był
piękny! No i mieliśmy tu razem zamieszkać.
– Tak? A
ty jesteś w stanie to stwierdzić po trzech miesiącach znajomości ze mną?- Nie
sprostowałam, że znamy się już prawie cztery. Jakoś nie potrafiłam rozgryźć
tego nowego sarkastycznego Tomka który nieustannie był zirytowany albo obrażał
wszystkich dookoła. Naprawdę starałam się go zrozumieć. Naprawdę. Tyle, że to
jak podle mnie oszukał wciąż było mi jak cierń w oku i nieustannie o tym
myślałam. Zwłaszcza gdy traktował mnie w tak podły sposób jak teraz. Wiele razy
miałam szczerą ochotę zostawić go samemu sobie nie pozwalając na takie
traktowanie. Zwłaszcza pierwszego dnia po przebudzeniu Tomka chciałam nawet go
nie odwiedzać do czasu aż nie odzyska pamięci, ale zdecydowałam, że moja
obecność może mu pomóc wrócić do dawnego stanu. A przede wszystkim wyrażę w ten
sposób swoją miłość do niego. Bo choć mnie oszukał on również po odzyskaniu
ostatnich pięciu lat może mieć żal do mnie o to, że zostawiłam go w najcięższym
momencie jego życia. Dlatego postanowiłam mu w tym towarzyszyć. Nawet jeśli
miałoby to być trudne, jeśli miałby zwracać się do mnie tak jak teraz,
traktować mnie jak wroga.- Wiesz gdzie są jakieś walizki? Pomożesz mi się
spakować.
– Nie
rozejrzysz się nawet? Może coś wzbudzi w tobie jakieś wspomnienie.
–Chyba
obrzydzenie. Wiesz gdzie jest ta walizka?- Skinęłam głową podając mu ją. Potem
wolno otworzyłam pierwszą szafkę z jego ubraniami i zaczęłam ładować mu je do
torby.- Sam sobie poradzę. Nie jestem kaleką.
– Dobrze.-
Powiedziałam ugodowo. Miałam dość tej jego ciągłej irytacji i z coraz większym
trudem przychodziło mi ją znosić.
– A co
to jest?- Słysząc jego pytanie podeszłam do szafy. Zauważyłam w niej kilka
damskich sukienek. Wszystkie były niebieskie. Przypomniałam sobie jak na kilka
dni przed wypadkiem, gdy miałam się wprowadzić powiedział, że kupi mi
odpowiednią garderobę abym mogła zrobić to już teraz. „I będzie w tym samym odcieniu błękitu co twoje oczy”, dodał na
końcu.- A więc nocowałaś tu? A może jednak ze sobą mieszkaliśmy?- Spytał mnie
wymownym tonem, którego do końca nie mogłam zinterpretować.
– Nie.- odpowiedziałam tylko.
– Co: nie? Możesz mi to wszystko wyjaśnić? A
może sukienki nie są twoje?
Czyżbym
cię zdradzał?- Choć powiedział to z jawną kpiną zareagowałam oburzeniem.
– Oczywiście,
że nie. Po prostu miałam się do ciebie wprowadzić. Ustaliliśmy to w dniu
wypadku.- Dopiero gdy to powiedziałam zdałam sobie sprawę, że mnie sprowokował.
Byłam na siebie zła, ale on najwyraźniej był rozbawiony. Uśmiechnął się do mnie
lekko.
– Czasami
mnie irytujesz i sprawiasz, że zastanawiam się czy cokolwiek nas łączyło, a
czasami robisz coś takiego co całkowicie mnie rozbraja.- Zanim zdążyłam
zareagować dotknął wierzchem dłoni mojego policzka. Ta pieszczota złagodziła
nieco mój gniew.- Więc? Opowiesz mi w końcu jak to między nami było? Moja
bratowa i Maja mówią, że nawet im o tobie nie wspominałem. Chciałbym wiedzieć
dlaczego.
– Ja
też.
– Co
masz na myśli?
– Nic.-
westchnęłam przypominając sobie zalecenie lekarza.- Wracajmy do pakowania.
– Nie,
chcę wiedzieć. Unikasz odpowiedzi na wszystkie pytania, a przynajmniej te
najistotniejsze dotyczące naszego związku. Muszę je wyciągać z ciebie niemal
siłą.
– Bo sam
powinieneś je sobie przypomnieć.
– A jak
mam to zrobić jeśli ty mi w tym nie pomagasz? Wszyscy bombardują mnie wieloma
wiadomościami: mój młodszy braciszek wmawia mi, że staliśmy się wielkimi
przyjaciółmi, siostra że od kilku miesięcy miała ze mną słaby kontakt i że
wyszła za mąż, ojciec że miałem wykonać dla niego jakiś projekt. A ty? Wręcz
przeciwnie. Milczysz jak zaklęta.
– Twój
stosunek do mnie powinieneś przypomnieć sobie sam. Nie chcę ci niczego
sugerować.
– Oho,
chyba spotykałem się z panną obrażalską. Na co tak bardzo jesteś zła?
– Nie
jestem.
- Przecież
widzę. To ja powinienem być zły, bo nie pamiętam ostatnich 5 lat życia, a czuję
bijącą od ciebie wrogość. W szpitalu, na początku tygodnia mówiłaś, że było
między nami kilka spięć. Co miałaś na myśli?
– Tomek,
naprawdę nie powinniśmy teraz o tym rozmawiać.
– Ale ja
chcę.- Upierał się.- Chcę wiedzieć co nas łączyło i dlaczego dałem ci ten
pierścionek.- Odruchowo spojrzałam na swoją prawą dłoń.- W jakich
okolicznościach to zrobiłem?- Przygryzłam dolną wargę zastanawiając się nad
odpowiedzią. Miałam mu powiedzieć prawdę? Jak by na nią zareagował? Przeżyłby
taki szok, że być może nigdy nie przypomniałby sobie tego co zapomniał. (Doktor
mnie przed tym przestrzegał.)- Ania?- Pospieszał mnie.
– Dałeś
mi go gdy mi się oświadczyłeś.- Zdecydowałam się na półprawdę.
– Że co?-
Żachnął się- Chcesz powiedzieć, że...- Nie dokończył, a ja nie wiedziałam jak
mam interpretować niedowierzanie na jego twarzy.
– Nie
wierzysz mi.- Odwróciłam się by ukryć przed nim swój ból. Czy aż tak mocno nie
mógł uwierzyć w to, że byłby w stanie to zrobić? A może aż tak mocno zmienił
się w ciągu tych pięciu minionych lat których nie pamiętał? Inne wytłumaczenie
było zbyt bolesne: bo co jeśli on się wcale nie zmienił? Jeśli nigdy mnie nie
kochał? Może czuł do mnie litość po tym jak opowiedziałam mu o Dawidzie i
starał się pocieszyć a ja odebrałam to inaczej…Nie mogłabym jednak uwierzyć w
to, że mnie oszukiwał śmiejąc się za plecami z naiwnej prowincjuszki.
– Nie o
to chodzi. Po prostu...- Niemal słyszałam mechaniczne trybiki w jego głowie
przekręcające się na pełnych obrotach i próbujące wymyślić rozsądną wymówkę czy
wytłumaczenie.- Po prostu sama powiedziałaś, że znamy się tak krótko i... No w
końcu to tylko 3 miesiące.
– Prawie
cztery.- Tym razem go sprostowałam.- A zresztą: nieważne. Właśnie dlatego nie
chciałam ci o niczym mówić.
– Nie,
teraz mnie zainteresowałaś. Więc oświadczyłem ci się, a ty powiedziałaś
oczywiście tak.
– Dlaczego
wydaje ci się to takie oczywiste?- Tym pytaniem rozbawiłam go jeszcze mocniej.
– No
cóż, nie można mi odmówić pewnych walorów.
– Sarkazmu,
arogancji i małostkowości?- Podsunęłam usłużnie.
– Między
innymi.- Najwyraźniej wcale nie zraziłam go swoimi słowami.- No bo przecież,
nie ukrywajmy, jestem świetną partią. Udziałowiec 25% Build& Project.
– Gdy
powiedziałam „tak” jeszcze o tym nie wiedziałam.- Nie mogłam znieść tego jego
egotyzmu. Uważał, że dziewczyna nie może mu odmówić? Dobre sobie. Szkoda, że go
nie okłamałam mówiąc, że przedtem odmówiłam mu pięć razy i dopiero wysyłając mi
500 czerwonych róż zdecydowałam się za niego wyjść, ale było to głupie, bo i
tak za jakiś czas wszystko sobie przypomni i będzie się ze mnie śmiał. Ta myśl
rozśmieszyła i mnie. Tak, za jakiś czas cała ta amnezja wyda nam się śmiesznym
epizodem.
– Więc
nie byłem takim głupkiem.- Mrugnął.
– Co
masz na myśli?
– No, że
najpierw chciałem sprawdzić siłę twojego uczucia.
– Wcale
nie o to chodziło.
– A więc
ci nie ufałem?
– Nie.
To znaczy, tak: ufałeś mi.
– Więc?
Jaka mogłaby być inna przyczyna?
– Po
prostu błędnie założyłam, że jesteś biedny. Ten dom i twoja praca... no wiesz,
tak nie zachowuje się osoba bogata.
– Ach
tak. Więc kiedy dowiedziałaś się prawdy?- Chyba wyczytał odpowiedź w moim
wzroku, bo jego oczy zrobiły się okrągłe jak spodki.- A więc stało się to
dopiero w szpitalu.- Uśmiechnął się szeroko ukazując śnieżnobiałe zęby.
Dlaczego nie mogłyby być żółte, pomyślałam irracjonalnie. Dlaczego nie mógł
mieć jakiegoś defektu? Jego twarz zdawała się mieć świetnie wyważone proporcje
twarzy, a lekko garbaty nos podkreślał tylko doskonałą resztę.- To dlatego
jesteś taka zirytowana. No tak, byłaś zwykłą cukierniczką.
– Jestem
„zwykłą” cukierniczką jak się wyraziłeś i wcale się tego nie wstydzę.
– Hej,
nie chciałem cię urazić.- Tym razem otwarcie się śmiał. Zaraz jednak jęknął.-
Cholera, przez ciebie zaraz pękną mi kolejne żebra.
–Więc
przestań się ze mnie śmiać. Obiecuję ci, że gdy tylko odzyskasz pamięć
popamiętasz mnie.
– Chyba
wiem czemu się z tobą związałem. Jesteś przezabawna i urocza. Choć tu.
– Po co?
– Bo mam
ochotę cię pocałować, a obawiam się że przy najmniejszym ruchu klatka piersiowa
eksploduje mi z bólu.
– Więc
może nie powinieneś tego robić.- Odpowiedziałam cicho nieco poważniejszym
tonem. Patrzyliśmy sobie w oczy dobre kilka sekund: on z iskierkami
rozbawienia, ja złości. W końcu westchnął ostentacyjnie, choć niezbyt głęboko
(domyślałam się, że dokucza mu żebro) i wrócił do pakowania. A ja spuściłam
tylko głowę zadowolona z tego, że choć mnie nie pamięta to nadal coś do mnie
czuje. Bo w zasadzie to nie miałam pojęcia jak wygląda amnezja. Czy ludzie nie
pamiętają emocji, faktów, osób, czynności których się nauczyli lub nabyli?
Wiedziałam tylko, że u każdego może wyglądać to inaczej. Przypomniałam sobie
jak kiedyś w wiadomościach oglądałam przypadek młodej kobiety która obudziła
się ze śpiączki po roku czasu i nie pamiętała nic ze swojego poprzedniego
życia. Nie potrafiła nawet czytać ani pisać, zatrzymując się na poziomie
kilkulatka (umiała tylko mówić), a jej opowieść szczerze mnie wzruszyła. Z tego
co pamiętałam nie udało jej się odzyskać pamięci, ale dzięki mężowi i
najbliższym była szczęśliwa.- Umiesz czytać?- Wyrwało mi się zanim zdążyłam
pomyśleć.
– Co?
– Nic,
tak mi się wymsknęło.
– Czemu
spytałaś mnie czy umiem czytać? Sądzisz, że jestem analfabetą?
– Och
nie. Po prostu przypomniałam sobie pewną historię i...nieważne. Jestem
kretynką.- dodałam pod nosem.
– Jejku,
zaczynam się ciebie bać. Nigdy nie wiem co od ciebie usłyszę.
– Przypomniała
mi się historia o kobiecie, która również miała częściową amnezję.- Wyjaśniłam
nie chcąc aby uważał mnie za jakąś wariatkę.- I ona nie umiała czytać po
przebudzeniu.- Zauważyłam, że spoważniał i żałowałam, że w ogóle o tym
wspomniałam. Przecież powinnam się cieszyć, że go bawię odwracając uwagę od
bolesnych myśli. A ja jeszcze mu o tym przypominałam.
– I jak skończyła
się ta historia?- Spytał mnie cicho nawet nie patrząc w oczy.
– Nie
wiem.- Skłamałam. Chyba jednak wiedział, że to zrobiłam.
– No
cóż, ja przynajmniej umiem czytać, więc mam większą szansę.- Obrócił wszystko w
żart. Przez chwilę panowała między nami cisza.- Wydaję mi się, że nawet jeśli
czegoś nie pamiętam, to nie ma czego żałować. Maja mówiła mi, że w zasadzie w
tym czasie nie zajmowałem się niczym konkretnym. Może więc to nie było
przypadkowe? Że to akurat pięć lat? - Wzruszył ramionami w geście beztroski,
ale ja wiedziałam że była ona tylko na pokaz.
Po ponad
dwóch tygodniach od przebudzenia się i prawie pięciu na OIOM-ie Tomek nadal nic
nie pamiętał. I to sprawiało, że wpadał w coraz większą panikę i dezorientację.
– Pracowałeś.
To najważniejsze.
– Nie
sądzę. Chyba po prostu mieszkanie w rezydencji kochanego tatusia mi się
przejadło i postanowiłem kupić ten chlew. Jednak z kasy nie zrezygnowałem. Ale
nieważne.- Wydawało mi się, że żałował że powiedział mi cokolwiek. Próbowałam
zignorować uczucie bólu. W końcu mnie nie pamiętał. I tak powinnam się cieszyć,
że powiedział mi chociaż tyle. Albo aż tyle.- Zadzwoń po taksówkę. Zanim
przyjedzie w to odludzie minie przynajmniej pół godziny.- Znów zauważyłam
niemal namacalnie jak zamyka się przede mną. Czy powinnam wyznać mu prawdę? To
pytanie dręczyło mnie nieustannie.
– Nie
martw się.- Zbliżyłam się do niego ostrożnie podchodząc od tyłu. Czując moją
dłoń na ramieniu zastygł w bezruchu. Jednak się nie odwrócił.
– Łatwo
ci mówić. Co ty byś czuła na moim miejscu?
– Znajdując
się w zamkniętym pomieszczeniu z kobietą której nie znam? Chyba trochę bym się
obawiała. No wiesz, w końcu mogłaby się okazać złodziejką, płatną morderczynią
lub psychopatką.- Gdy na twarzy Tomasza pojawił się uśmiech w moich sercu również
zrodziła się radość. Takie momenty nie zdarzały się często. Zwykle Tomek
grymasił i narzekał wyładowując w ten sposób swoją frustrację za nieodzyskaną
pamięć. Zwykle robił to na mnie i z każdym dniem znosiłam to coraz gorzej.
Starałam się jednak mówić sobie w takich chwilach, że dla niego jest to jeszcze
trudniejsze.
– Twoje
towarzystwo jest bardzo kojące, wiesz?
Czasami zastanawiam się co się stanie jak nie odzyskam pamięci.
– Odzyskasz.
Nie możesz myśleć sceptycznie.
– Doprawdy?-
I bum. Znów w jego głos wkradła się ta kpiąca nutka. Magiczna chwila
porozumienia minęła.
– Tak.
To kłóci się z twoim poczuciem humoru i optymistycznym podejściem do życia.
– A więc
uważasz, że tak dobrze mnie znasz?- Teraz z kolei to ja spoważniałam.
Czy go
znałam? Czasami myślałam, że tak, ale innym razem- a szczególnie w ciągu
ostatnich dwóch tygodni- że jest zupełnie przeciwnie.- A więc jednak nie.
– Nie o
to chodzi. Ostatnio dużo się wydarzyło i trochę się w tym wszystkim pogubiłam.
Otworzyłam własną cukiernię, ty straciłeś pamięć. A na dodatek nie wiedziałam,
że jesteś z tych Kamińskich. Gdy się o tym dowiedziałam miałam ochotę posłać
cię w diabły.
– Bo
dowiedziałaś się, że jestem bogaty? Chyba powinnaś się z tego cieszyć.
– Chodzi
mi o kłamstwo. A raczej niedopowiedzenie. To wszystko... naprawdę mnie to
zraniło.
– Przykro
mi.- Powiedział tylko. Potem wrócił do wkładania swoich rzeczy. Jakiś czas
później odjechaliśmy taksówką. Ja do swojego „Słodkiego świata”, a Tomek do
domu ojca. Gdy wysiadałam wcześniej, głupio było mi zapytać o jego adres, choć
nie wiedziałam gdzie będzie teraz mieszkał. Miałam nadzieję, że tę informację
znajdę w internecie.
Wracając
do cukierni musiałam ostro wziąć się do pracy. Choć byłam zmęczona i
poddenerwowana całą sytuacją z moim ukochanym, a nie mogłam spocząć na laurach.
Jednak pieczenie ciast jak zwykle, także i tym razem, mnie uspokoiło.
Zapomniałam
o utracie pamięci Tomka, o tym co to dla mnie oznacza i że wcale mnie nie
pamięta. Skupiłam się za to na samych superlatywach. Wyraźnie obdarzył mnie
zaufaniem, podzielił się swoimi obawami, a przede wszystkim nie posłał z
kwitkiem. Przecież nie miał żadnego dowodu poza pierścionkiem, który równie
dobrze mogłam mu zwędzić. Przerwałam
ubijanie kremu na chwilę wracając myślami do momentu gdy Tomek mi go wręczył. „ Kocham cię Aniu.”, powiedział wówczas.
„Wiem, że to szaleństwo, ale ten dzień
jest najpiękniejszym w moim życiu. I nigdy nie będę go żałować.”
Uśmiechnęłam się do siebie. Właśnie na tym powinnam się skupić. To przecież
radziłam Tomaszowi: pozytywne myślenie. Miałam nadzieję, że wkrótce wszystko
wróci do normalności.
– Hej,
już jesteś? Nawet nie zauważyłam, że wróciłaś.- W kuchni zjawiła się
Paulina.
–Tak,
jakiś czas temu. Jak idzie sprzedaż?
– Świetnie.
Wszyscy chwalą twoje wyroby, zwłaszcza gdy je zachwalam mówiąc, że robisz je
własnoręcznie i nie są faszerowane chemią. A, i dzieciom podobają się te
króliczki na babeczkach. Jeden chłopczyk powiedział mi, że chciałby mieć
prosiaczka.
– Hm,
może to i dobry pomysł. Postacie z Disneya... to byłby świetny pomysł na
pozyskanie młodszej klienteli. Dzięki.
– Za co?
Przecież to twój pomysł- Paula się do mnie uśmiechnęła. Odwzajemniłam
się jej tym samym.- Jak tam ten twój amant?
– Bez
zmian.- Powiedziałam tylko. Od niedzieli wtajemniczyłam Paulinę we wszystko, bo
potrzebowałam się komuś wyżalić. I choć znałam ją zaledwie trzy tygodnie to w
pełni jej ufałam. W końcu nie raz zawierzyłam jej restaurację i wcale mnie nie
oszukała. Równie dobrze mogłam to samo zrobić z prywatnymi sprawami.
– A więc
cię nie pamięta?
– Nie.-
Dziękowałam jej w duchu za to, że nie zawalała mnie w takich momentach
banialukami (choć paradoksalnie ja sama często tak robiłam) typu: będzie dobrze; albo:
przykro mi. Chociaż z drugiej strony co można powiedzieć w takiej sytuacji?-
Ale wrócił dziś ze szpitala. Byliśmy u niego w domu i nic sobie nie
przypomniał. Zaczynam się coraz bardziej bać.
– To normalne, ale zapewniam cię, że ja stojąc
z boku widzę znacznie lepiej.
Czytałam
kiedyś książkę tego typu na autentycznych faktach gdzie główna bohaterka
straciła pamięć. I oczywiście odzyskała ją na końcu książki, gdy zakochała się
w bohaterze jeszcze raz. Z wami też tak będzie. A i na dodatek będziesz miała
okazję pozwolić mu pokochać cię na nowo.
– Naprawdę
tak myślisz?- Spytałam sceptycznie. Bo nie wierzyłam że teoria Pauliny może być
słuszna. W końcu dawniej Tomek zakochał się we mnie, co sam mi powiedział, po
dwóch tygodniach. Teraz wydawało mi się, że po takim samym czasie niespecjalnie mnie lubi.
– Jasne.-
Odparła z pewnością, która i mnie się udzieliła. W końcu ja również oglądałam
kiedyś pewien film o takiej tematyce. Skądinąd był to bardzo popularny motyw.
Tyle, że moje życie nie było żadnym filmem ani tym bardziej książką, która musi
zakończyć się happy endem. Równie dobrze może zakończyć się zupełnie inaczej.-
W końcu przecież nie wspominał o tej całej Ilonie, która wówczas była jego
dziewczyną, prawda?
– No
nie. Ale to wcale nie musi znaczyć, że jej nie kocha.
– Aleś
ty niepewna siebie. Przecież jesteś śliczną dziewczyną. Myślisz, że zostawiłby
cię dla takiej suchej tyczki jak Ilona Olkowska? Przecież ma krzywy nos i
nieregularne rysy twarzy. Tylko dzięki długim włosom, grubej warstwie tapety i
sztucznej opaleniźnie wygląda jako tako atrakcyjnie. Ty masz wszystko co
potrzeba zupełnie naturalnie.
– Może.
Ale w prawdziwym związku liczy się coś jeszcze.
– Jasne,
że tak. Ale chyba mi nie powiesz, że powierzchowność nie jest ważna?
Skoro
tak można by brać ślub z ośmiolatkiem lub osiemdziesięciolatkiem.
– Paula!-
Syknęłam odruchowo wyobrażając sobie tę wizję. Nie wiedziałam która była
gorsza.
– No
co?- Wzruszyła ramionami.- Przecież to prawda. Nie powiesz mi, że pokochałaś
Tomka Kamińskiego tylko ze względu na jego charakter, który notabene nie jest
najlepszy.
– No na
pewno nie teraz.- Zgodziłam się.- Choć może nie jestem obiektywna, bo przecież
mnie nie pamięta, ale z drugiej strony...- Urwałam wpatrując się w Paulinę.
Przełknęłam głośno ślinę zdając sobie sprawę z tego co właśnie powiedziała.
– Coś
się stało? Zbladłaś.- Na twarzy Babeckiej pojawiło się zmartwienie.
Ostrożnie
wyjęła mi z rąk biszkopt.- Ania, tylko mi tu nie mdlej.
–Nie
zrobię tego.- Odparłam jej cicho.
–Więc co
się stało?
–Ty mi
powiedz.
– Ja?
– Mówiłaś,
że charakter Tomka nie jest najlepszy.- Nadal nie rozumiała o co mi chodzi.
– I?
– Nie
zdradzałam ci tego jak się nazywa.
– Ania,
przecież wielokrotnie mówiłaś mi o nim używając jego imienia i nazwiska.-
Najwyraźniej nadal próbowała się ratować.
– Imienia
tak, ale nie nazwiska.- Wzięłam głęboki oddech.- I pannę Ilonę Olkowską najwyraźniej
znasz równie dobrze, bo nie potrafiłabyś opisać jej twarzy z detalami.- Gdy
Paulina uciekła wzrokiem spytałam ją po prostu:- Czas wreszcie na szczerość. Kim ty jesteś?
– Jak to
kim? Przecież wiesz: nazywam się Paulina Babecka.
– Nie
pytam się jak się nazywasz. Pytam się skąd znasz Tomka Kamińskiego.
– Mówiłam
ci, że...
– Paula
albo mówisz mi prawdę, albo w tej chwili zbierasz swoje rzeczy i się wynosisz.
To jak będzie?
przerywać w takim momencie?! to okrucieństwo...
OdpowiedzUsuńSama przyjemność z czytania, czytam, czytam , czytam i ciągle mi mało, ciagle jeste głodna.....
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ania