Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 20 sierpnia 2015

Ktoś całkiem inny: Rozdział III



– Czternasty kwietnia dwa tysiące dziesięć?- spytał głupio Krzysztof.
– Dobra, może piętnasty... lub szesnasty. Nie jestem pewny, bo nie wiem jak długo tutaj leżałem. O co chodzi? Czemu tak na mnie patrzycie?
   Tomek, dziś mamy dwunasty czerwca. Tyle, że pięć lat później.
   Co?!
   Mamy dwa tysiące piętnasty rok.
   Jaja sobie robisz?
   Nie. I do tej pory myślałem, że to ty to robisz.
   Ja nie żartuję. I chciałbym wiedzieć o co tu do cholery chodzi.
– Boże, a więc to dlatego nie wiedziałeś o ślubie moim i Krzyśka. Bo odbył się ponad dwa miesiące potem. I dlatego nie poznajesz Ani. Bo poznaliście się dużo później. A Maja? Wiesz, że wzięła ślub z Filipem?
   Co?
– No wyszła za niego za mąż jakieś ponad dwa miesiące temu. Tego też nie pamiętasz?
   Boże, co ty pieprzysz? Kim w ogóle jest Filip?
– Tomek, to nie są żarty. Jeśli to miał być twój popisowy numer to wypadł ci świetnie, ale teraz się przyznaj.
   Do czego mam się przyznać? To wy wszyscy robicie ze mnie kretyna!
   Tomek, uspokój się.- próbował załagodzić sprawę Krzysiek.
   Sam się uspokój!- odwarknął mu starszy brat.- Wracaj sobie na tego swojego
CEEPUSU!
– Tomek, ja byłem na tej wymianie studenckiej kilka lat temu. Już dawno z niej wróciłem i skończyłem studia.
  Przestańcie wmawiać mi coś czego nie ma!
– Spójrz na mnie.- znów odezwał się do niego Krzysztof- Nie widzisz, że jestem starszy? Że Maja wyglądała na starszą? No i Agnieszka? Pamiętasz? Wtedy miała długie do pleców włosy.- Tomek patrzył się na młodszego brata z wyraźną konsternacją. Początkowo w tym spojrzeniu była zawarta duża nieufność i złość, ale w końcu na jego twarzy odmalowało się skupienie.
   Więc...więc mówicie, że jest teraz ponad pięć lat później niż mi się wydaje?
– Witam, co się dzieje?- do sali wszedł lekarz a za nią Majka. Wszyscy wpatrywaliśmy się w doktora jakby zaraz miał rozwikłać tę zagadkę.
– Wszystko wskazuje na to, że mój brat nie pamięta niczego co zaszło w ciągu pięciu minionych lat.- odpowiedział mu Krzysztof. Potem zbliżył się do niego i coś szepcząc. Doktor zmarszczył brwi, a potem kiwnął głową.
– Przepraszam państwa, muszę teraz zbadać pacjenta. Proszę wszystkich o opuszczenie sali.
 Ale my dopiero weszliśmy- zaprotestowała Majka.
– Siostrzyczko, odwiedzisz Tomka potem. Teraz zrobią mu badania.- Rozkazał jej Krzysiek. Wszyscy wolno posuwaliśmy się w kierunku drzwi. Ja wciąż byłam oszołomiona tym co zaszło w pokoju Tomasza. Czyżby naprawdę nie pamiętał tego co wydarzyło się prawie 50 miesięcy później? A więc naszego pierwszego spotkania, pocałunku, miłości...niczego? Zupełnie jak lunatyczka usiadłam na krześle z dala od rodziny Kamińskich. Widziałam jak mężczyzna który wszedł do szpitala z Mają ją obejmuje; jak Krzysztof chwyta swoją żonę za rękę, jak wszyscy się pocieszają. Tylko ja zostałam sama. Bo Tomek najwyraźniej nie ma pojęcia kim jestem. Zupełnie paradoksalnie do sytuacji zachciało mi się śmiać. Bo to było śmieszne, czyż nie? Facet, którego kochałam mnie okłamuje, a gdy ja wściekła idę do szpitala żądając wyjaśnień traci częściowo pamięć. Jednak radosny nastrój minął mi jak ręką odjął gdy uświadomiłam sobie, że sprawa jest naprawdę poważna.
On mnie nie pamiętał. Przypomniałam sobie jak przez moją białą sukienkę pomylił mnie z pielęgniarką. Przecież poznaliśmy się niecałe cztery miesiące temu. A więc nawet nie znał mnie w momencie, do którego sięgają jego wspomnienia.
 Co z nim doktorze?- Słysząc zadane przez kogoś pytanie podniosłam z trudem
Głowę chcąc usłyszeć odpowiedź lekarza.
– Nie wiem, gdy badałem go zaraz po przebudzeniu wszystkie funkcje życiowe były w porządku. Teraz zresztą też. Nie wykryto również żadnych zmian w mózgu.
   Co to znaczy?
– To znaczy, że prawdopodobnie to tylko chwilowa dysfunkcja. Pamięć powinna wrócić panu Kamińskiemu w najbliższym czasie: dniach a może godzinach. Proszę się nie martwić: wbrew pozorom to zupełnie normalna przypadłość po takim wypadku jaki przeżył pan Tomasz.  Dla pewności zrobimy jeszcze dokładne badania. To wszystko jest tylko prawdopodobnie wynikiem szoku powypadkowego i próbą zatarcia złych wspomnień. Proszę nie zapominać, że on został ciężko uderzony i tylko cudem ocalał.- Mężczyzna urwał na chwilę, a potem z przepraszającym uśmiechem oddalił się. Na korytarzu znów zapadła cisza. Nie miałam pojęcia co mam teraz zrobić. Powinnam przecież być przy Tomku, ale również i wrócić do „Słodkiego świata” Paulina mimo bycia świetną kelnerką nie potrafiła piec dlatego to ja musiałam przygotować towar na następny dzień. Nie mogłam wszystkiego zaprzepaścić. Nie teraz. Wolno wstałam z krzesła. Potem nieśmiało podeszłam do obejmujących się Kamińskich.
– Czy...czy jeśli coś się zmieni możecie dać mi znać? Bardzo bym chciała zostać, ale pracuję i...
– Jasne, że tak.- Czując dłoń Agnieszki na swojej ręce nie wiadomo dlaczego zrobiło mi się smutno, a w oczach stanęły łzy.- Nie przejmuj się. Niedługo Tomek wszystko sobie przypomni.- A więc wiedziała albo przynajmniej rozumiała to co czułam. Chciałam jej jakoś podziękować, ale z moich ust nie wydobyły się żadne słowa. Potrafiłam tylko mocniej ścisnąć jej dłoń dając do zrozumienia, że doceniam jej pomoc. Potem bez słowa odeszłam.
Jadąc autobusem próbowałam myśleć o czymś innym niż o pierwszym po wypadku spotkaniem z Tomkiem jednak nie potrafiłam. Pamiętałam każde jego słowo, każdy pogardliwy gest którym mnie obrzucił; to jak nazwał mnie wariatką. Wiedziałam, że to nie jego wina (a przynajmniej nie celowa), ale to i tak mnie to bolało. Chciałam abym mi wszystko wyjaśnił a okazało się, że to ja musiałam to robić za niego. Następnego dnia dostałam od Agnieszki wiadomość, że Tomek nadal nie odzyskał pamięci. Potem jednak napisała, że lekarz jest w dobrej myśli i towarzystwo osób które zna może przyspieszyć ten proces. Byłam jej wdzięczna za to, że próbuje mnie pocieszyć.
Kilka godzin później znów byłam w szpitalu. Na miejscu zastałam Agnieszkę, która rozmawiała z jakąś młodą kobietą. Gdy się odwróciła zauważyłam, że była to ta sama z którą rozmawiała poprzedniego dnia. Izabela. Spostrzegając mnie podeszła do
mnie.
   Witaj. Dotarła do ciebie moja wiadomość?- skinęłam głową.
   Tak. Dziękuję ci.
– Nie ma za co.- odparła mi z uśmiechem.- Może usiądziemy na chwile i porozmawiamy?- spytała.- Teraz  u Tomasza jest lekarz, więc i tak nie mogłybyśmy tam wejść- dodała jakby wiedziała, że chciałam zaprotestować.
– Dobrze.- odpowiedziałam tylko posłusznie odchodząc za nią na bok.
- No więc...Aniu, mogę ci tak mówić, prawda?- Skinęłam głową, a Agnieszka kontynuowała:-... wiem, że dla ciebie to może być strasznie trudne, bo Tomek jest bardzo poirytowany, ale lekarz powiedział, że twoja obecność, to znaczy obecność osób z którymi stykał się w ostatnim czasie może mu pomóc szybciej dojść do siebie.
– Jest coś więcej, prawda?- spytałam domyślnie.
– Ależ skąd. Niczego przed tobą nie ukrywam.- Żachnęła się.- Po prostu...chcę cię uprzedzić, że Tomek...on zachowuje się trochę inaczej. Wiesz, kiedyś był naprawdę okropny- roześmiała się- To znaczy nie taki okropny tyle, że często żartował i wszystko traktował z przymrużeniem oka...
  Zawsze taki był.
– Ale pięć lat temu, hm…jakby to powiedzieć: był bardziej luzacki i lubił drażnić ludzi. Chcę cię tylko ostrzec abyś się go nie przestraszyła.
– Jest aż tak źle?- Spytałam zastanawiając się jaki charakter ma naprawdę mój Tomek.
– Nie, ale poza tym dochodzi jego obecny stan. Jak ty byś zareagowała dowiadując się, że minęło pięć lat których ty w ogóle nie pamiętasz?
– Wiem. To musi być dla niego bardzo trudne.- odparłam z wahaniem. Bo sądziła, że dla mnie jest łatwa sytuacja? Zwłaszcza w świetle ostatnich wydarzeń przed wypadkiem?
– I to jak. - Kamińska ciężko westchnęła- Naprawdę czasami zapominam jak się zmienił. Teraz to wszystko mi się przypomina.- Uśmiechnęła się jakby do swoich wspomnień.
 Co ma pani na myśli?
– Och, nie jestem żadną panią. Skoro ty zgodziłaś się bym mówiła ci po imieniu to ja powinnam zrewanżować się tym samym. Tym bardziej, że jesteś przecież dziewczyną brata mojego męża. Mów mi na „ty”.- W odpowiedzi skinęłam tylko głową. Może nie była taka zła jak na snobkę. Zaraz jednak w mojej głowie pojawiła się kolejna ostrzegawcza lampka. Próbowałam zrozumieć co mnie zaniepokoiło. I wtedy zrozumiałam. Bo skoro Tomek należał do tych Kamińskich to jego brat wcale nie wzbogacił się poprzez mariaż. Już raczej jego żona. Dla pewności jednak odezwałam się:
– Kim jesteś?- spytałam.
– Słucham?- Agnieszka była wyraźnie zaskoczona moim pytaniem. Potrząsnęłam szybko głową.
   Chodzi mi o to czy pochodzisz ze znanej rodziny. No...czy jesteś pochodzisz z bogatej rodziny.
   Ach, o to. Nie, nie jestem bogata To znaczy nie byłam zanim nie wyszłam za mąż za
Krzyśka. Czemu mnie o to pytasz?
– Bez powodu.- Odszepnęłam jej jeszcze bardziej załamana. „Mój brat, który pracuje na budowie ożenił się z córką właścicieli. Są już 3 lata po ślubie i z tego co wiem są ze sobą bardzo szczęśliwi.”, przypomniałam sobie słowa Tomka gdy mówiłam mu że związki bogacz- biedaczka nie mają racji bytu. Znów okazało się, że mnie okłamał. No tak, przecież nie mógł przyznać, że to jego brat jest właścicielem dużej firmy, bo wyszłoby na to, że on też jest bogaty. Dlatego odwrócił fakty. Plułam sobie w brodę. Jak mogłam nie skojarzyć nazwiska Kamiński? Ale z drugiej strony jak zwyczajna dziewczyna taka jak ja mogła w ogóle sądzić, że uda jej się spotkać syna legendarnego Władysława Kamińskiego?
– Aniu, wszystko w porządku?- zdobyłam się na blady uśmiech.
– Tak, jasne. Proszę pani...to znaczy: Agnieszko- poprawiłam się- czy lekarze mówili coś na temat stanu jego zdrowia? Czy znają przyczynę jego niepamięci?
– Nie, doktor prowadzący skontaktował się z psychiatrą który wczoraj wieczorem robił mu jakieś badania. Zgodził się, że mózg nie został uszkodzony i to prawdopodobnie tylko chwilowa dysfunkcja pamięci wywołana szokiem.
   Ale czemu akurat pięć lat?
– A któż to raczy wiedzieć?- odparła mi enigmatycznie jakby z lekkim rozbawieniem. Potem jednak spoważniała- Przepraszam, nie pomyślałam o tobie. Pewnie jest ci trudno z myślą, że cię nie pamięta. Bez obawy, to nie potrwa długo.
– Tak.- Zgodziłam się na moment odwracając wzrok. Napotkałam spojrzenie Majki, które zawierało w sobie pewną dozę nieufności. Nie dziwiłam się jej. Jaki miała powód by sądzić, że podając się za dziewczynę jej brata mówię prawdę skoro on nic nie pamięta? I jaki powód mają inni?- Dlaczego mi wierzysz?- spytałam Agnieszkę cicho.
   Hm?- Nie zrozumiała mojego pytania.
– Przecież mogę być zwykłą kłamczuchą.- Powiedziałam.- Tomek mnie nie pamięta, a na dodatek fakt, że nigdy o mnie nie wspomniał...- urwałam na chwilę bo to najbardziej bolało mnie wśród tych całych sieci kłamstw które wokół mnie utkał- Przecież mogę być zwykłą naciągaczką.- wypaliłam na widok niezmienionej twarzy Kamińskiej. Była naiwna czy co?
– Wierzę ci.- odparła mi po prostu. A poza tym nawet gdyby zawiodła mnie moja intuicja to mam inny dowód.
   Jaki?
– Taki.- Wzięła do ręki moją prawą dłoń i znienacka ją uniosła. Potem spojrzała na pierścionek na moim serdecznym palcu. Nie rozumiałam o co chodzi, ale domyślałam się, że musiał być jakoś związany z Tomaszem.- To jego pamiątka po matce. Dostała go jego prababka w dniu zaręczyn od swojego męża. Potem przekazała ją swojej najstarszej córce, a ta jego matce. Ta przed śmiercią dała mu ten pierścionek prosząc go o to samo. A przynajmniej tak mówił mi mój mąż.
– Och.- Tylko to zdołałam z siebie wykrztusić czując jak jakieś łagodne ciepło wkrada mi się do serca. Bo uzyskałam jakiś dowód na to, że jednak byłam dla Tomka kimś ważnym.
– Dlatego wiem, że jest z tobą na poważnie. Inaczej by ci go nie dał.- Czując zrozumienie i dobroć wyzierającą z oczu Agnieszki postanowiłam powiedzieć jej prawdę.
– Wiesz, tak naprawdę to jakiś czas temu zaręczyłam się z Tomkiem.- Na widok jej zdziwionej twarzy dodałam szybko- Wiem, że to może wydać się dziwne, ale dał mi ten pierścionek. Potem poprosił aby nasz ślub odbył się jak najszybciej, bo skoro się kochamy to nie ma na co czekać. No i że to czy znamy się trzy miesiące czy lata albo dekady nic nie znaczy.
– A ten wypadek przerwał wasze plany- Przerwała mi z współczującym uśmiechem. Potrząsnęłam przecząco głową.
– Właściwie to nie. Widzisz... ja i Tomek... My kilka dni temu, to znaczy przed wypadkiem...
– Agnieszka chodź tutaj!- Przerwał mi jakiś wściekły głos. Gdy odwróciłam głowę w tamtym kierunku ujrzałam Krzysztofa, który patrzył na żonę wzrokiem zabójcy.- Mówiłem ci, że masz zostać w domu. Lekarz powiedział ci, że masz odpoczywać. Miałaś dziś nie jechać do szpitala. Obiecałaś mi to...- Dopiero teraz mnie zauważył, ale ograniczył się tylko do lekkiego skinięcia głową. Zrobiłam to samo.
– Niczego ci nie obiecałam- Agnieszka nic sobie nie robiła z gniewnego tomu męża co nieco zbiło mnie z tropu. Ale w końcu przemawiała przez niego troska o żonę.
– A więc teraz obiecasz. Chcesz stracić dzieci? Tak jak Maja?- Uderzył w czuły punkt, bo z twarzy Kamińskiej zniknął uśmiech.
– Wiesz, że nie. Po prostu chciałam zobaczyć co słychać u Tomka. Nie ryzykowałam w żaden sposób.
– Ale wczoraj miałaś silne bóle. Nie powinnaś...- Urwał patrząc na mnie.- Moglibyśmy cię przeprosić? Nie chciałbym kontynuować tej tyrady w twojej obecności.
 Aby nie przekonała się jaki z ciebie tyran?- Słysząc tą docinkę przeraziłam się.
Czyżby pozorne miłe obejście Krzysztofa było tylko pozorne? Czyżby źle traktował swoją żonę? Jednak gdy spojrzałam na Agnieszkę zauważyłam, że na jej twarzy błąka się uśmieszek, a w oczach ma błyszczące iskierki. A więc tylko się przekomarzali, upewniłam się gdy w oczach jej męża ujrzałam to samo. Bo najwyraźniej bardzo się kochali. Zrobiło mi się smutno gdy przypomniałam sobie jak tak samo droczyłam się z Tomkiem.
   Albo jaka z ciebie niepokorna żona. No już, idziemy. Do widzenia, Aniu.
   Do widzenia.- Pożegnałam się z nimi znów zostając na korytarzu sama.
Zastanawiałam się czy mogę wejść do Tomka. Trochę się tego obawiałam, bo zauważyłam, że nigdzie w pobliżu nie ma Mai, więc najpewniej jest w pokoju u brata. Może i byłam tchórzem jednak nie chciałam narażać się na jej kolejne złośliwości. Jednak musiałam spotkać się z Tomaszem. Nawet jeśli tylko na chwilę. Ostrożnie zapukałam. Potem weszłam do środka.
– Co ty tu robisz?- powitało mnie na wstępie. Nie było to pytanie wypowiedziana przez Tomka jak się obawiałam, ale jego siostrę, która wpatrywała się we mnie zmrużonymi oczami. Przełknęłam szybko ślinę, ale zanim zdążyłam coś odpowiedzieć na swoją obronę Tomasz machnął swoją prawą (zdrową) ręką.
  Zostaw ją. Niech wejdzie.
  Przypomniałeś ją sobie?- spytała brata z wyraźnym zdziwieniem.
 Nie.- odparł rozczarowując mnie.- Ale może dzięki tej wizycie coś odkryję.
– Mimo wszystko nie powinna cię odwiedzać. Lekarz powiedział, że powinieneś odpoczywać i się nie denerwować.
   I że muszę widzieć jak najwięcej znajomych twarzy by pamięć wróciła.
– Właśnie. A ona nie jest dla ciebie znajoma.- Podłapała. Gdy jednak Tomek rzucił jej miażdżące spojrzenie nieco spuściła z tonu.- No dobrze, jak chcesz.
  Możesz nas teraz zostawić samych?
  Słucham?
– Majka.- Westchnął z irytacją- Przed chwilą mówiłaś, że nie powinienem się denerwować.
  No tak, więc czemu chcesz z nią zostać?
  Bo musimy porozmawiać. Wyjdziesz?
– Ale dopiero co przyszłam i nawet nie wiesz kim ona jest. Przecież może ci coś zrobić i...- Westchnęła ciężko widząc, że brat mierzi ją spojrzeniem.- Dobrze jak chcesz.- Na odchodnym jeszcze pocałowała go w policzek, a potem posyłając mi wymowne spojrzenie mówiące: „Jeśli go skrzywdzisz policzę się z tobą”, wyszła. Chyba nadal mi nie ufała. A ja zostałam sama z Tomkiem. Wtedy zapadła między nami cisza.
– A więc... podobno spotykamy się od jakiegoś czasu, tak?- Gdy mnie o to zapytał miałam ochotę roześmiać mu się w twarz. Spotykamy się od jakiegoś czasu? Było to niedopowiedzenie roku.
– Tak. Od kilka miesięcy.- Odparłam bojąc się na niego spojrzeć. Nie chciałam zobaczyć w nich tej samej obojętności co wczoraj. Nie mogłabym tego znieść.
– I nazywasz się Ania...- Gdy urwał zdałam sobie sprawę, że pyta o moje nazwisko.
– Parulska.- Dokończyłam.
– Parulska.- Powtórzył na głos dość wolno. Potem cmoknął z dezaprobatą.- Nic mi to nie mówi. Gdzie się poznaliśmy?
– Pod klubem 5&6.
– Hm, no tak. To by do mnie pasowało.- Zaśmiał się krótko.- Hej, biłem cię że aż boisz się na mnie spojrzeć?- Jego żart paradoksalnie sprawił, że czułam się jeszcze bardziej sztywna. Mimo to zmusiłam się żeby na niego spojrzeć. W jego oczach ujrzałam rozbawienie. Trochę drętwo uśmiechnęłam się do niego odrobinkę uspokojona. Przypomniałam sobie, że na początku naszej znajomości też tak na mnie patrzył. Potem powiedział, że widząc mnie po raz pierwszy pod klubem wydawałam się mu rozkosznie słodka i niewinna.- Masz ładny uśmiech. No nie, znowu uciekasz spojrzeniem. Chyba przez cały okres naszej znajomości się tak nie zachowywałaś?
– Nie.- Dla wzmocnienia efektu jeszcze potrząsnęłam przecząco głową niczym małe dziecko. Zaraz potem ofuknęłam się w swoich myślach. Idiotka. Miał rację. Zachowywałam się przy nim jakbym widziała go pierwszy raz na oczy. A przecież tyle nas łączyło. Znów na niego spojrzałam zbierając w sobie całą swoją odwagę. Ale później będzie sobie ze mnie żartował gdy odzyska pamięć. Oczywiście zrobi to w bardzo delikatny sposób, ale mimo wszystko...
– Wlejesz mi trochę wody ze szklanki? Ten mój durny braciszek kupił mi sok, a nawet nie pomyślał o tym, że nie będę go miał jak odkręcić.- Wskazał prawą ręką na swój gips na drugiej. Lekko zmarszczyłam brwi. Tym razem  zauważyłam w jego głosie złośliwość. Czyżby pokłócił się  z bratem?- Hej, jesteś tu jeszcze?
– Ttak. Przepraszam.- Szybkim krokiem podeszłam do jego biurka i odkręciłam sok. Potem wlałam go do szklanki i dałam Tomkowi. Upił łyk nie spuszczając ze mnie oczu.
– Ładna jesteś.- Stwierdził gdy tylko odstawił napój na stolik. Nic na to nie odpowiedziałam,  bo i nie wiedziałam nawet co. Dziękuję?- Chodź, usiądź przy mnie.
– Przypomniałeś sobie coś?- spytałam spełniając jego polecenie przycupnąwszy na brzegu łóżka.
 Niestety nie. Ale możesz mi pomóc.
– W jaki sposób?- Roześmiał się głośno. Zaraz jednak zmarszczył czoło.- Cholera, nadal łeb mi pęka.
  Zawołać doktora?- Już wstawałam.
– Nie.- Zaprotestował chwytając moją dłoń. Znów usiadłam w tym samym miejscu.
  Więc jak inaczej mogę ci pomóc?
– Możesz na przykład mnie pocałować.
– Pocałować?- Powtórzyłam głupio.
– Tak. Lekarz mówił, że znajome czynności mogą pomóc mi wrócić do dawnego stanu. A chyba pocałunki do nich należały, co?
– No...ttak.- Wyjąkałam zażenowana. Moja konsternacja chyba tylko go rozbawiła.
– A może jesteś oszustką jak twierdzi moja siostra? Udajesz moją dziewczynę?
– Oczywiście, że nie.- Żachnęłam się. Patrząc na niego zauważyłam, że znowu z trudem panuje nad śmiechem. Podpuszczał mnie.
– Więc? Skoro jesteś moją dziewczyną to...- Z każdym słowem przyciągał mnie bliżej do siebie zdrową ręką, a że przednią część łóżka była praktycznie umieszczona prostopadle do drugiej (tak by Tomek mógł siedzieć oparty o wezgłowie) było to dość łatwe. Próbowałam się od niego odsunąć, ale nie chcąc zrobić mu krzywdy: w końcu miał złamane dwa żebra i zwichniętą lewą rękę, przestałam protestować. On dotknął moich ust swoimi, ale gdy próbował pogłębić pocałunek i wsadzić język zacisnęłam mocno szczęki. Odsunęłam się od niego.- O co chodzi?- Spytał z wyrzutem.
– O to, że straciłeś pamięć.
– I co z tego? Przecież to ja cię nie pamiętam, a nie ty mnie.
– Więc skoro jestem dla ciebie jak nieznajoma to jak możesz to robić?
– Uwierz mi, że z prawdziwą przyjemnością.- Gdy puścił mi oko prychnęłam. I ponownie nieoczekiwanie go rozbawiłam.- Masz niezły temperamencik, wiesz?
– A ty jesteś bardzo bezczelny.- Odparłam mu gniewnie.- I parę spraw musisz mi wyjaśnić.
– Słucham?
– Bardzo cieszę się, że odzyskałeś przytomność, ale w ostatnim czasie, przed wypadkiem były między nami pewne zgrzyty które powinieneś mi wyjaśnić. I twoja utrata pamięci jest ci zdecydowanie na rękę bo inaczej musiałbyś mi się nieźle tłumaczyć.
– Nie rozumiem.
– Zrozumiesz, gdy wróci ci pamięć. Oszukałeś mnie w pewnych sprawach.- Położył się wygodniej na łóżku zakładając swoją sprawną dłoń za głowę. Potem westchnął teatralnie.
– A więc najmocniej przepraszam, panno Anno.- Na twarzy pojawił mu się szeroki uśmiech.- Teraz mnie już pocałujesz?
– Przecież nawet nie wiesz za co przepraszasz.- Nie mogłam uwierzyć w to jak się zachowuje. Jakby miał dwadzieścia, a nie ponad trzydzieści lat. W końcu niejako cofnął się tylko o 5 lat. Potem jednak przypomniałam sobie słowa Agnieszki: „Po prostu...chcę cię uprzedzić, że Tomek...on zachowuje się trochę inaczej. Wiesz, kiedyś był naprawdę okropny. To znaczy nie taki okropny tyle, że często żartował i wszystko traktował z przymrużeniem oka...” No tak. Najwyraźniej naprawdę niezły był z niego żartowniś. Teraz zrozumiałam ostrzeżenie Kamińskiej. I moja złość na niego wzrosła. Jeszcze wczoraj nazwał mnie wariatką i twierdził, że mnie nie pamięta a teraz co? Zachciało mu się pocałunków?
– Dlaczego tak na mnie patrzysz?
– Bawi cię ta cała sytuacja?
– A ciebie nie? To szalenie śmieszne. To tak jakby ktoś wyciął ci z życiorysu 5 lat. Czuję się jakbym znów dopiero co skończył staż w Niemczech.- Zaśmiał się. Potem wyciągając palec w moją stronę dodał.- No, nie byłoby tak śmiesznie gdyby pamięć mi nie wróciła, ale lekarz mówi, że to kwestia kilku dni. No przestań mnie już przeszywać wzrokiem. Śmiech jest tutaj moją jedyną rozrywką. Gdybym zamartwiał się o wypadek to całkiem bym zwariował.
– Więc nie obchodzi cię to, że zginął człowiek? A właściwie dwoje licząc nienarodzone dziecko twojej siostry? Z tego też można się śmiać aby nie zwariować?- Zauważyłam, że uśmiech momentalnie znikł mu z twarzy ustępując miejsca twardej masce.
– Jak to zginął człowiek?- Gdy zadał to pytanie zupełnie poważnym tonem pojęłam swój faux pas. Lekarz ostrzegał wielokrotnie aby Tomek unikał stresu. A ja co teraz zrobiłam? To przecież jasne, że rodzina nie powiedziała mu o szczegółach. A ja bzdurną paplaniną wszystko zniszczyłam.
– Przepraszam, nie powinnam była o tym mówić.- Odsunęłam się od jego łóżka.
– Nie, nie odchodź.- Odparł szybko. Najwyraźniej sądził, że chcę wyjść z jego pokoju.- Wyjaśnij mi co miałaś na myśli. Krzysiek mówił, że ktoś uderzył w nas z Majką z podporządkowanej. Mówił, że wszystko jest w porządku, że teraz gdy się obudziłem... więc ten mężczyzna który w nas wjechał... on nie żyje?- Nie widziałam teraz sensu zaprzeczać.
– Tak, ale to była ewidentnie jego wina. Był pijany i...
 W którym miesiącu ciąży była moja siostra?- Przerwał mi.
– Nie wiem dokładnie.- Odparłam cicho.
– O Boże. Czemu nikt mi o tym nie powiedział?- Gdy chwycił się za głowę targnęły mną wyrzuty sumienia. Czemu nie powściągnęłam swojego języka?- Ale gdy ona przyszła wydawała mi się być jakaś taka nieswoja. Sądziłem, że może znów ojciec nie pozwala jej na jakieś wyjście z koleżankami…no tak, przecież teraz była mężatką, ale nawet jeśli to…to nigdy nie sądziłem, że ona... O Boże.- Lekko przymknął  oczy. Nie miałam pojęcia co mam zrobić, jak go pocieszyć. Po stokroć żałowałam tego co powiedziałam.
– Przykro mi.
– Przykro. Jakie to głupie słowo.- Zaśmiał się, ale tym razem nie brzmiało to zbyt wesoło.- A ja jej nawet nie przeprosiłem. Bo to ja kierowałem, prawda?
– Tak, ale to nie była twoja wina. Nie przejmuj się tym.
– A więc teraz mam się nie przejmować? Szybko zmieniasz zdanie.- Nie czułam się najlepiej z tym, że w ten sposób mnie zbeształ. Podeszłam do łóżka i wzięłam do ręki jego dłoń. Na razie przeszłość się nie liczyła. Potem wyjaśni mi wszystko i jeszcze będę miała czas na dąsy i złość za te kłamstwa oraz niedomówienia. Teraz musiałam go pocieszyć.
– To nie była twoja wina.- Powtórzyłam- Z resztą, jak tylko odzyskasz pamięć to sam zdasz sobie  z tego sprawę.
– Nic nie mogę sobie przypomnieć. Naprawdę czuję się tak jakby było kilka dni po rocznicy ślubu mojej macochy i ojca. Nie pamiętam nic co miało miejsce później.- Gdy to mówił tym razem w jego głosie brzmiał niepokój.- Nic nie pamiętam z tego wypadku.
– Nie próbuj przypomnieć sobie wszystkiego na siłę. Gdy tylko wydobrzejesz pamięć wróci.
– Wiem.- Warknął. Już miałam powiedzieć coś jeszcze gdy rozległo się ciche pukanie do drzwi. Zarówno ja jak i Tomek spojrzeliśmy w tamtą stronę. Nie czekając na jakiekolwiek zaproszenie do środka wszedł na oko sześćdziesięcioletni mężczyzna o gęstych włosach lekko przyprószonych siwizną i postawnej, choć nieotyłej sylwetce. Na sobie miał czarny garnitur, a w jego wzroku ujrzałam jakąś zaciętość. Nie znałam go, ale w jakiś sposób wydał mi się znajomy. Byłam pewna, że gdzieś go wcześniej widziałam, nie miałam jednak pojęcia gdzie.
– Krzysiek mówił, że już się obudziłeś.- Odezwał się do Tomka kompletnie ignorując moją obecność.
– Taa, wczoraj. Powinienem być ci wdzięczy za twoje przyjście? Czuję się wprost zaszczycony.- Starszy z mężczyzn nic sobie nie zrobił z sarkastycznych słów Tomasza. Jedyną reakcją było tylko delikatnie wygięcie warg.
– Wcześniej byłem w firmie.
– No tak, jakbym mógł zapomnieć że obecność prezesa wielkiego Build& Project jest niezbędna.
– Tak, Krzysiek już tam jest.
– Krzysiek?
–Twój młodszy brat, zapomniałeś?- Burknął.- Słyszałem, że masz kłopoty z pamięcią, ale sądziłem że znowu najwyraźniej żartujesz.
– Jak widzisz nie. Poza tym to tylko chwilowe. Po co przyszedłeś?
– Czy ojciec musi mieć jakiś powód by odwiedzić rannego syna?- No tak, dopiero teraz zrozumiałam dlaczego wydawał mi się być znajomy. Był przecież dla Tomka ojcem.
– Jakoś wcześniej cię tu nie było.
– Skąd możesz to wiedzieć skoro nie obudziłeś się aż do tej pory?
– Po prostu wiem.- Tomek jakby zmęczony przeniósł wzrok w okno. Potem spojrzał na mnie.- A, znasz moją nową dziewczynę, Anię?- Starszy Kamiński gniewnie zacisnął usta i przeniósł na mnie swój twardy wzrok. Poczułam się tak jakby ktoś wlał mi za kołnierz bluzki lodowaty strumień wody.
– Nie mieliśmy okazji się bezpośrednio poznać.- Odpowiedział tak samo nieprzyjaznym tonem nie czyniąc najmniejszego gestu by choć podać mi dłoń. Zupełnie tak jakbym nawet nie była tego warta. Poza tym nie wiem dlaczego, ale wyczułam w jego wypowiedzi jakiś ukryty podtekst. Gdy przez dobre kilka sekund lustrował mnie pogardliwym wzrokiem czułam się dość niepewnie. Czyżby mnie nienawidził? A jeśli tak to dlaczego? Przecież znał mnie zaledwie kilkanaście sekund. Nie mogłam w tym czasie zrobić lub powiedzieć czegoś co by go aż tak bardzo uraziło. A może uważał, że to ja pierwsza powinnam się z nim przywitać?- Skoro wszystko u ciebie dobrze, to idę. Wpadnę do ciebie gdy będę miał wolną chwilę.
– No tak, w końcu przebywałeś tu prawie cały dzień.
- Nie pora na sarkazm. Dobrze wiesz, że jestem zajętym człowiekiem. A ty nie masz pięciu lat.
- Jasne. Tylko podczas następnych odwiedzin umów się najpierw na wizytę.- Odparł mu Tomek. Kamiński wychodząc nawet się nie odwrócić.- Mój tatuś aż tak cię przeraził?- To pytanie skierował z kolei do mnie gdy znów zostaliśmy sami.- Nie widziałaś go jeszcze w pełnej krasie.- Nie wiedziałam jak to interpretować. Czy Tomasz naprawdę nienawidził ojca i dlatego go uśmiercił w swoich opowiadaniach? Już chyba wiedziałam dlaczego.
Chwilę po wyjściu Władysława Kamińskiego pobyłam z Tomkiem jeszcze przez kilkanaście minut, ale potem musiałam wracać do cukierni. Porozmawiałam krótko z lekarzem, który zapewnił mnie, że rany pacjenta goją się świetnie i po dodatkowych badaniach stwierdzono, że z jego głową jest wszystko w porządku. Kazał tylko przypominać mu jak najwięcej bodźców, które wydarzyły się w ciągu ostatnich pięciu lat: jego zwyczaje, ulubione potrawy, osoby. Dzięki temu pamięć wróci mu szybciej, argumentował. Jednak gdy minął tydzień od przebudzenia ze śpiączki okazało się, że Tomek nadal nie pamięta ostatnich kilkudziesięciu miesięcy życia. Coraz bardziej się też irytował z tego powodu odkrywając nowe fakty, które go dotyczyły. Zwłaszcza wtedy gdy poinformowałam go, że pracował przy przeprowadzkach i przyprowadziłam do niego Norberta, kolegę z pracy. Śmiał się gdy mężczyzna wyznał mu, że niestety został zwolniony bo nikt nie poinformował ich szefa o wypadku. Wówczas odparł, że mógłby kupić całą tę firmę do wyprowadzek z tysiąc razy. Nie mógł uwierzyć, że pracował jako zwykły robotnik i gdyby nie Norbert chyba by mi nie uwierzył. Kolejny szok przeżył gdy dowiedział się, że pracuję w cukierni. Chyba nie mógł zrozumieć jak mógł zadać się z cukierniczką co trochę mnie zabolało. Wypytywał się mnie o nasze spotkania, początek znajomości. Mając w pamięci wskazówki lekarza starałam się mówić jak najmniej aby nie wprowadzać go w błąd. „Lepiej aby informować go tylko o faktach”, mówił doktor. „ Oczywiście przekazywanie prawdy tylko w sposób obiektywny jest niemożliwy, to jednak ocenę emocji czy stosunku do innych osób nie powinno się mu w żaden sposób sugerować.” Jednak jak miałam mu odpowiedzieć na pytanie jak daleko zabrnął nasz związek czy też co nas właściwie łączyło? Miałam mu powiedzieć, że mnie kochał? I jak w ogóle mogłam powiedzieć, że łączy nas coś jeszcze? Miałam szczerą nadzieję, że wkrótce jego amnezja minie, ale powoli i mnie udzielała się jego irytacja. Tym bardziej gdy lekarze wciąż kręcąc głowami mówili, że w jego mózgu nie zaszły żadne zmiany i nie ma żadnej przyczyny takiego stanu w jakim się znajduje.
- Więc czemu nic do cholery nie pamiętam?!- Pieklił się podczas mojej ostatniej wizyty z ledwo tłumioną wściekłością patrząc na lekarza.- Robiliście mi już tomografię trzy razy i nadal nic nie wiecie?!
   Panie Kamski, już mówiłem że z medycznego punktu widzenia nie istnieją żadne przeciwwskazania...
   A ja już panu mówiłem, że ja nadal nic nie pamiętam. A musi być tego jakaś przyczyna.
  Rozumiem pańskie zdenerwowanie, ale niestety nie możemy panu w żaden sposób pomóc. Pamięć wróci panu w ciągu miesiąca.
– Wcześniej mówił pan o godzinach, potem dniach... Za miesiąc powie pan, że odzyskam ją za rok?!
– Oczywiście, że nie. Jednak proszę zrozumieć, że mózg jest najbardziej nieprzewidywalnym organem w organizmie człowieka i bardzo słabo znamy jeszcze jego działanie. Być może w wyniku uderzenia nastąpiła jakaś blokada. Dam panu wizytówkę mojego kolegi po fachu. Jest świetnym specjalis w dziedzinie pracy mózgu.
– Nie będę chodził do żadnego psychiatry!- Wrzeszczał, a ja nie wiedziałam jak mam go uspokoić. Bo skądinąd rozumiałam jego stan. Oczywiście nie mogłam całkiem wczuć s w jego sytuację, ale nawet próba wyobrażenia sobie że znów mam ledwie ponad dwadzieścia lat i nic nie pamiętam była straszna.  Musiałabym wówczas na nowo przeżywać śmierć swojej siostry, której tak naprawdę nigdy nie przebolałam nawet do tej pory.
W następny czwartek, prawie dwa tygodnie po wypadku lekarz wyraził zgodę na opuszczenie szpitala. Wtedy pojaws problem: Tomek miał przeci swój własne mieszkanie, w którym miał wszystkie rzeczy. Jednak on chciał wrócić do domu ojca.
Tam mieszkałem, innego adresu nie pamiętam więc będę się czuł obco.- Powiedział gdy zostałam z nim na chwilę sam na sam w szpitalu w czasie gdy Krzysztof wraz z Filipem, (który jak wcześniej się dowiedziałam był mężem Mai) rozmawiali na zewnątrz.
– Ale teraz masz swój własny dom.- Odparłam mu.- Może dzięki tej wizycie uda ci s odzyskać utracone wspomnienia.- Ten argument przemówił mu do rozsądku, bo gdy zjawsię jego młodszy brat powiedział mu, że taksówką pojedzie ze m do swojego mieszkania. Krzysztof nie był tym zachwycony: próbował go przekonać, że przeci nie jest do końca zdrowy, że nadal powinien s oszczędzać, że złamane żebra to nie  przelewki, ale on zbył to tylko machnięciem ręki. Nie pozostało mu więc nic innego jak tylko się zgodzić.
– Dbaj o niego.- Szepnął mi gdy taksówkarz pomag Tomaszowi wsiąść do auta.- Gdyby coś sstało zadzw pod mój numer, który ci dałem bez wahania. Pamiętaj.
– Dobrze.- Zapewniłam go. Praw mówiąc lubiłam go coraz bardziej.
Zwłaszcza gdy okazywał starszemu przyrodniemu bratu (tak, wiedziałam już o tym fakcie niestety od Agnieszki a nie od samego Tomka) tak wielką troskę.
Było mi nawet wstyd za Tomka, że w ten sposób ją odwzajemnia. Przecież on traktował młodszego brata jak jakiegoś upierdliwego dalekiego krewnego! Dziwiłam się jak Krzysiek może to znosić ze stoickim spokojem. Nawet jeśli tłumaczył mi, że dawniej ich stosunki tak właśnie wyglądały, więc nie dziwoto że Tomasz darzył go niechęcią.
Do mieszkania jechaliśmy w całkowitej ciszy. Tomek pogrążył się w tych swoich rozmyślaniach, które napadały go coraz częściej w ciągu ostatnich kilku dni. Zastanawiałam się czy próbuje przypomnieć sobie jakieś fakty z przeszłości czy po prostu w ten sposób daje wyraz swojej irytacji. A może już sobie coś przypominał? Nie miałam jednak odwagi go o to zapytać. Po wypadku wydawał mi się być innym człowiekiem, niejako nieznajomym i nie mogłam przewidzieć jego reakcji.
Po kilkunastu minutach znaleźliśmy się na miejscu. Nie musiałam regulować rachunku za taksówkę, bo już wcześniej zrobił to za mnie Krzysztof, więc tylko pomogłam Tomaszowi opuścić auto. Z wyraźną niechęcią pozwalał mi na ujęcie swojego ramienia, a potem podania kuli. Chyba czuł się przez to słaby.
– A więc który to mój dom? Ten?- Wskazał dłonią na bliźniak położony po drugiej stronie ulicy. Pokręciłam głową.
– Nie, to ten po drugiej stronie.- Gdy spojrzał w tamtym kierunku z wrażenia wytrzeszczył oczy.
– To jakiś żart? Przecież to wygląda jak zapuszczona obora!
– No cóż, skoro tak uważasz.- Mrugnęłam z trudem panując nad nieprzewracaniem oczami. Ten Tomek sprzed kilku lat był niezłym arogantem i snobem. Miałam nadzieję, że wizyta w jego domu pozwoli mu na odzyskanie pamięci. I że po tym jak już odzyska pamięć jakoś postaram się go za to nie znielubić.- Chodźmy już.- Ostrożnie próbowałam chwycić go za rękę, ale on sam ostentacyjnie zrobił pierwszy krok na kuli. Choć jego noga nie była złamana to jednak od pół uda prawie do kolana biegła poprzeczna, paskudna i dość głęboka rana gdy jakaś metalowa część auta niemal wbiła mu się w nogę. W zasadzie to narzekał bardziej na to niż na żebra czy rękę na której z resztą wciąż miał gips.
– Nie mam klucza.- Odezwał się po kilku minutach gdy z trudem dotarliśmy pod ganek.
– Ja go mam.- Wyraźnie zdziwiła go ta wiadomość.
– Mieszkaliśmy tu razem?- Spytał mnie choć wcześniej w szpitalu już o to pytał. I choć nie chciałam kłamać to przecież nie mogłam mu powiedzieć, że w dniu wypadku miałam się do niego wprowadzić. A właściwie po wypadku. Ale nie zrobiłam tego, bo nie chciałam być tu sama gdy zniknął.
– Nie, po prostu dałeś mi go gdyby coś się działo.- W żaden sposób nie skomentował tej wypowiedzi. W ciszy czekał aż otworzę wreszcie drzwi.- Proszę.- Otworzyłam je na oścież, a on w tym czasie znów ujął kulę. Nie umknęła mi cienka warstewka potu powstała z wysiłku nad jego górną wargą i czole, ale wiedziałam że nie przyjmie mojej pomocy. W końcu jak mógł sprawnie utrzymywać ciężar ciała tylko za pomocą jednej kuli?
– Boże, myślałem że chociaż w środku jest lepiej, ale to przecież kompletna ruina. Jak długo tu mieszkałem?
– Dość długo.- Powiedziałam po dłuższej chwili. Zdawałam sobie sprawę, że skoro oszukał mnie w wielu innych kwestiach mógł równie dobrze zrobić to w sprawie mieszkania. Bo wcale nie musiał mieszkać tu kilka lat, a kilka miesięcy lub nawet dni. Powstrzymałam gniewną falę wyrzutów. Przecież skoro on nic nie pamięta to swoich kłamstw wobec mnie tym bardziej. Muszę więc uzbroić się w cierpliwość. Najgorsze jednak było to, że nie mogłam o nic  wypytać ani Krzyśka, ani tym bardziej jego żony Agnieszki (że o Majce nie wspomnę.) Wyszłoby wtedy na to, że Tomek nie traktował mnie poważnie albo po prostu się ze mnie nabijał. Dlatego odganiałam od siebie te myśli nawet nie próbując ich rozważać. Bo on nie mógł tego robić. Po prostu nie mógł.
– Gdzie był... to znaczy jest mój pokój?- Oderwał mnie od rozmyślań.
– Na górze, ale chyba musimy to na razie odłożyć. Nie wiem czy sam sobie z tym poradzisz i...
– Jasne, że sobie poradzę.- Chyba znów niechcący go uraziłam dlatego postanowiłam się już nie odzywać. Nawet wtedy gdy Tomek nieomal syknął robiąc kolejny krok na schodach.- Dam radę- Warknął tylko jakby przeczuwał, że znów chcę się odezwać.
Gdy znaleźliśmy się na górze próbowałam patrząc jego oczami wyobrazić sobie jakie wrażenie mógł zrobić na nim dom. Owszem, meble nie były pierwszej nowości, ale były za to solidne i miały ładny odcień ciemnego dębu a nie modnej teraz sklejki. W ogóle wszystko wyglądało na nieco staroświeckie. Nawet lampy w kształcie abażuru, które mnie osobiście wydały się urocze gdy widziałam je po raz pierwszy.
– Matko, natychmiast przeprowadzam się do ojca.- Powiedział Tomasz z takim niesmakiem, że aż ostentacyjnie zmarszczył nos. Przypomniałam sobie jak wielokrotnie wcześniej nazywałam ten dom ruderą, a on wówczas śmiał się ze mnie mówiąc, że to świetne mieszkanie i tylko tu może być sobą. Z tym, że ja mówiłam to w żartach a on teraz na poważnie.- Muszę natychmiast sprzedać ten chlew.
– Nie, nie możesz.- Odparłam automatycznie. Gdy przeniósł na mnie swoje błękitne tęczówki niemal nie mogłam złapać tchu. Czasami gdy tak na mnie patrzył to czułam jakby jego pamięć wracała. Bo robił to w taki sam sposób jak przed wypadkiem.
–A niby czemu?
– Bo powinieneś najpierw odzyskać pamięć by po zrobić. To…to zbyt poważny krok byś podejmował go w ten sposób. To znaczy gdy nic nie pamiętasz.
–Tak, a ile mam jeszcze na to czekać, co? Nikt nie mówi mi niczego konkretnego. A co jeśli nastąpi to za miesiąc albo dwa? Do tej pory to coś ma stać puste?
  Kochałeś ten dom.- Powiedziałam cicho nie mogąc znieść jego tonu głosu.
Tyle w nim było pogardy dla tego wolno stojącego drewnianego domku. Przecież był piękny! No i mieliśmy tu razem zamieszkać.
– Tak? A ty jesteś w stanie to stwierdzić po trzech miesiącach znajomości ze mną?- Nie sprostowałam, że znamy się już prawie cztery. Jakoś nie potrafiłam rozgryźć tego nowego sarkastycznego Tomka który nieustannie był zirytowany albo obrażał wszystkich dookoła. Naprawdę starałam się go zrozumieć. Naprawdę. Tyle, że to jak podle mnie oszukał wciąż było mi jak cierń w oku i nieustannie o tym myślałam. Zwłaszcza gdy traktował mnie w tak podły sposób jak teraz. Wiele razy miałam szczerą ochotę zostawić go samemu sobie nie pozwalając na takie traktowanie. Zwłaszcza pierwszego dnia po przebudzeniu Tomka chciałam nawet go nie odwiedzać do czasu aż nie odzyska pamięci, ale zdecydowałam, że moja obecność może mu pomóc wrócić do dawnego stanu. A przede wszystkim wyrażę w ten sposób swoją miłość do niego. Bo choć mnie oszukał on również po odzyskaniu ostatnich pięciu lat może mieć żal do mnie o to, że zostawiłam go w najcięższym momencie jego życia. Dlatego postanowiłam mu w tym towarzyszyć. Nawet jeśli miałoby to być trudne, jeśli miałby zwracać się do mnie tak jak teraz, traktować mnie jak wroga.- Wiesz gdzie są jakieś walizki? Pomożesz mi się spakować.
– Nie rozejrzysz się nawet? Może coś wzbudzi w tobie jakieś wspomnienie.
–Chyba obrzydzenie. Wiesz gdzie jest ta walizka?- Skinęłam głową podając mu ją. Potem wolno otworzyłam pierwszą szafkę z jego ubraniami i zaczęłam ładować mu je do torby.- Sam sobie poradzę. Nie jestem kaleką.
– Dobrze.- Powiedziałam ugodowo. Miałam dość tej jego ciągłej irytacji i z coraz większym trudem przychodziło mi ją znosić.
– A co to jest?- Słysząc jego pytanie podeszłam do szafy. Zauważyłam w niej kilka damskich sukienek. Wszystkie były niebieskie. Przypomniałam sobie jak na kilka dni przed wypadkiem, gdy miałam się wprowadzić powiedział, że kupi mi odpowiednią garderobę abym mogła zrobić to już teraz. „I będzie w tym samym odcieniu błękitu co twoje oczy”, dodał na końcu.- A więc nocowałaś tu? A może jednak ze sobą mieszkaliśmy?- Spytał mnie wymownym tonem, którego do końca nie mogłam zinterpretować.
   Nie.- odpowiedziałam tylko.
   Co: nie? Możesz mi to wszystko wyjaśnić? A może sukienki nie są twoje?
Czyżbym cię zdradzał?- Choć powiedział to z jawną kpiną zareagowałam oburzeniem.
– Oczywiście, że nie. Po prostu miałam się do ciebie wprowadzić. Ustaliliśmy to w dniu wypadku.- Dopiero gdy to powiedziałam zdałam sobie sprawę, że mnie sprowokował. Byłam na siebie zła, ale on najwyraźniej był rozbawiony. Uśmiechnął się do mnie lekko.
– Czasami mnie irytujesz i sprawiasz, że zastanawiam się czy cokolwiek nas łączyło, a czasami robisz coś takiego co całkowicie mnie rozbraja.- Zanim zdążyłam zareagować dotknął wierzchem dłoni mojego policzka. Ta pieszczota złagodziła nieco mój gniew.- Więc? Opowiesz mi w końcu jak to między nami było? Moja bratowa i Maja mówią, że nawet im o tobie nie wspominałem. Chciałbym wiedzieć dlaczego.
– Ja też.
– Co masz na myśli?
– Nic.- westchnęłam przypominając sobie zalecenie lekarza.- Wracajmy do pakowania.
– Nie, chcę wiedzieć. Unikasz odpowiedzi na wszystkie pytania, a przynajmniej te najistotniejsze dotyczące naszego związku. Muszę je wyciągać z ciebie niemal siłą.
– Bo sam powinieneś je sobie przypomnieć.
– A jak mam to zrobić jeśli ty mi w tym nie pomagasz? Wszyscy bombardują mnie wieloma wiadomościami: mój młodszy braciszek wmawia mi, że staliśmy się wielkimi przyjaciółmi, siostra że od kilku miesięcy miała ze mną słaby kontakt i że wyszła za mąż, ojciec że miałem wykonać dla niego jakiś projekt. A ty? Wręcz przeciwnie. Milczysz jak zaklęta.
– Twój stosunek do mnie powinieneś przypomnieć sobie sam. Nie chcę ci niczego sugerować.
– Oho, chyba spotykałem się z panną obrażalską. Na co tak bardzo jesteś zła?
– Nie jestem.
- Przecież widzę. To ja powinienem być zły, bo nie pamiętam ostatnich 5 lat życia, a czuję bijącą od ciebie wrogość. W szpitalu, na początku tygodnia mówiłaś, że było między nami kilka spięć. Co miałaś na myśli?
– Tomek, naprawdę nie powinniśmy teraz o tym rozmawiać.
– Ale ja chcę.- Upierał się.- Chcę wiedzieć co nas łączyło i dlaczego dałem ci ten pierścionek.- Odruchowo spojrzałam na swoją prawą dłoń.- W jakich okolicznościach to zrobiłem?- Przygryzłam dolną wargę zastanawiając się nad odpowiedzią. Miałam mu powiedzieć prawdę? Jak by na nią zareagował? Przeżyłby taki szok, że być może nigdy nie przypomniałby sobie tego co zapomniał. (Doktor mnie przed tym przestrzegał.)- Ania?- Pospieszał mnie.
– Dałeś mi go gdy mi się oświadczyłeś.- Zdecydowałam się na półprawdę.
– Że co?- Żachnął się- Chcesz powiedzieć, że...- Nie dokończył, a ja nie wiedziałam jak mam interpretować niedowierzanie na jego twarzy.
– Nie wierzysz mi.- Odwróciłam się by ukryć przed nim swój ból. Czy aż tak mocno nie mógł uwierzyć w to, że byłby w stanie to zrobić? A może aż tak mocno zmienił się w ciągu tych pięciu minionych lat których nie pamiętał? Inne wytłumaczenie było zbyt bolesne: bo co jeśli on się wcale nie zmienił? Jeśli nigdy mnie nie kochał? Może czuł do mnie litość po tym jak opowiedziałam mu o Dawidzie i starał się pocieszyć a ja odebrałam to inaczej…Nie mogłabym jednak uwierzyć w to, że mnie oszukiwał śmiejąc się za plecami z naiwnej prowincjuszki.
– Nie o to chodzi. Po prostu...- Niemal słyszałam mechaniczne trybiki w jego głowie przekręcające się na pełnych obrotach i próbujące wymyślić rozsądną wymówkę czy wytłumaczenie.- Po prostu sama powiedziałaś, że znamy się tak krótko i... No w końcu to tylko 3 miesiące.
– Prawie cztery.- Tym razem go sprostowałam.- A zresztą: nieważne. Właśnie dlatego nie chciałam ci o niczym mówić.
– Nie, teraz mnie zainteresowałaś. Więc oświadczyłem ci się, a ty powiedziałaś oczywiście tak.
– Dlaczego wydaje ci się to takie oczywiste?- Tym pytaniem rozbawiłam go jeszcze mocniej.
– No cóż, nie można mi odmówić pewnych walorów.
– Sarkazmu, arogancji i małostkowości?- Podsunęłam usłużnie.
– Między innymi.- Najwyraźniej wcale nie zraziłam go swoimi słowami.- No bo przecież, nie ukrywajmy, jestem świetną partią. Udziałowiec 25% Build& Project.
– Gdy powiedziałam „tak” jeszcze o tym nie wiedziałam.- Nie mogłam znieść tego jego egotyzmu. Uważał, że dziewczyna nie może mu odmówić? Dobre sobie. Szkoda, że go nie okłamałam mówiąc, że przedtem odmówiłam mu pięć razy i dopiero wysyłając mi 500 czerwonych róż zdecydowałam się za niego wyjść, ale było to głupie, bo i tak za jakiś czas wszystko sobie przypomni i będzie się ze mnie śmiał. Ta myśl rozśmieszyła i mnie. Tak, za jakiś czas cała ta amnezja wyda nam się śmiesznym epizodem.
– Więc nie byłem takim głupkiem.- Mrugnął.
– Co masz na myśli?
– No, że najpierw chciałem sprawdzić siłę twojego uczucia.
– Wcale nie o to chodziło.
– A więc ci nie ufałem?
– Nie. To znaczy, tak: ufałeś mi.
– Więc? Jaka mogłaby być inna przyczyna?
– Po prostu błędnie założyłam, że jesteś biedny. Ten dom i twoja praca... no wiesz, tak nie zachowuje się osoba bogata.
– Ach tak. Więc kiedy dowiedziałaś się prawdy?- Chyba wyczytał odpowiedź w moim wzroku, bo jego oczy zrobiły się okrągłe jak spodki.- A więc stało się to dopiero w szpitalu.- Uśmiechnął się szeroko ukazując śnieżnobiałe zęby. Dlaczego nie mogłyby być żółte, pomyślałam irracjonalnie. Dlaczego nie mógł mieć jakiegoś defektu? Jego twarz zdawała się mieć świetnie wyważone proporcje twarzy, a lekko garbaty nos podkreślał tylko doskonałą resztę.- To dlatego jesteś taka zirytowana. No tak, byłaś zwykłą cukierniczką.
– Jestem „zwykłą” cukierniczką jak się wyraziłeś i wcale się tego nie wstydzę.
– Hej, nie chciałem cię urazić.- Tym razem otwarcie się śmiał. Zaraz jednak jęknął.- Cholera, przez ciebie zaraz pękną mi kolejne żebra.
–Więc przestań się ze mnie śmiać. Obiecuję ci, że gdy tylko odzyskasz pamięć popamiętasz mnie.
– Chyba wiem czemu się z tobą związałem. Jesteś przezabawna i urocza. Choć tu.
– Po co?
– Bo mam ochotę cię pocałować, a obawiam się że przy najmniejszym ruchu klatka piersiowa eksploduje mi z bólu.
– Więc może nie powinieneś tego robić.- Odpowiedziałam cicho nieco poważniejszym tonem. Patrzyliśmy sobie w oczy dobre kilka sekund: on z iskierkami rozbawienia, ja złości. W końcu westchnął ostentacyjnie, choć niezbyt głęboko (domyślałam się, że dokucza mu żebro) i wrócił do pakowania. A ja spuściłam tylko głowę zadowolona z tego, że choć mnie nie pamięta to nadal coś do mnie czuje. Bo w zasadzie to nie miałam pojęcia jak wygląda amnezja. Czy ludzie nie pamiętają emocji, faktów, osób, czynności których się nauczyli lub nabyli? Wiedziałam tylko, że u każdego może wyglądać to inaczej. Przypomniałam sobie jak kiedyś w wiadomościach oglądałam przypadek młodej kobiety która obudziła się ze śpiączki po roku czasu i nie pamiętała nic ze swojego poprzedniego życia. Nie potrafiła nawet czytać ani pisać, zatrzymując się na poziomie kilkulatka (umiała tylko mówić), a jej opowieść szczerze mnie wzruszyła. Z tego co pamiętałam nie udało jej się odzyskać pamięci, ale dzięki mężowi i najbliższym była szczęśliwa.- Umiesz czytać?- Wyrwało mi się zanim zdążyłam pomyśleć.
– Co?
– Nic, tak mi się wymsknęło.
– Czemu spytałaś mnie czy umiem czytać? Sądzisz, że jestem analfabetą?
– Och nie. Po prostu przypomniałam sobie pewną historię i...nieważne. Jestem kretynką.- dodałam pod nosem.
– Jejku, zaczynam się ciebie bać. Nigdy nie wiem co od ciebie usłyszę.
– Przypomniała mi się historia o kobiecie, która również miała częściową amnezję.- Wyjaśniłam nie chcąc aby uważał mnie za jakąś wariatkę.- I ona nie umiała czytać po przebudzeniu.- Zauważyłam, że spoważniał i żałowałam, że w ogóle o tym wspomniałam. Przecież powinnam się cieszyć, że go bawię odwracając uwagę od bolesnych myśli. A ja jeszcze mu o tym przypominałam.
– I jak skończyła się ta historia?- Spytał mnie cicho nawet nie patrząc w oczy.
– Nie wiem.- Skłamałam. Chyba jednak wiedział, że to zrobiłam.
– No cóż, ja przynajmniej umiem czytać, więc mam większą szansę.- Obrócił wszystko w żart. Przez chwilę panowała między nami cisza.- Wydaję mi się, że nawet jeśli czegoś nie pamiętam, to nie ma czego żałować. Maja mówiła mi, że w zasadzie w tym czasie nie zajmowałem się niczym konkretnym. Może więc to nie było przypadkowe? Że to akurat pięć lat? - Wzruszył ramionami w geście beztroski, ale ja wiedziałam że była ona tylko na pokaz.
Po ponad dwóch tygodniach od przebudzenia się i prawie pięciu na OIOM-ie Tomek nadal nic nie pamiętał. I to sprawiało, że wpadał w coraz większą panikę i dezorientację.
– Pracowałeś. To najważniejsze.
– Nie sądzę. Chyba po prostu mieszkanie w rezydencji kochanego tatusia mi się przejadło i postanowiłem kupić ten chlew. Jednak z kasy nie zrezygnowałem. Ale nieważne.- Wydawało mi się, że żałował że powiedział mi cokolwiek. Próbowałam zignorować uczucie bólu. W końcu mnie nie pamiętał. I tak powinnam się cieszyć, że powiedział mi chociaż tyle. Albo aż tyle.- Zadzwoń po taksówkę. Zanim przyjedzie w to odludzie minie przynajmniej pół godziny.- Znów zauważyłam niemal namacalnie jak zamyka się przede mną. Czy powinnam wyznać mu prawdę? To pytanie dręczyło mnie nieustannie.
– Nie martw się.- Zbliżyłam się do niego ostrożnie podchodząc od tyłu. Czując moją dłoń na ramieniu zastygł w bezruchu. Jednak się nie odwrócił.
– Łatwo ci mówić. Co ty byś czuła na moim miejscu?
– Znajdując się w zamkniętym pomieszczeniu z kobietą której nie znam? Chyba trochę bym się obawiała. No wiesz, w końcu mogłaby się okazać złodziejką, płatną morderczynią lub psychopatką.- Gdy na twarzy Tomasza pojawił się uśmiech w moich sercu również zrodziła się radość. Takie momenty nie zdarzały się często. Zwykle Tomek grymasił i narzekał wyładowując w ten sposób swoją frustrację za nieodzyskaną pamięć. Zwykle robił to na mnie i z każdym dniem znosiłam to coraz gorzej. Starałam się jednak mówić sobie w takich chwilach, że dla niego jest to jeszcze trudniejsze.
– Twoje towarzystwo jest bardzo kojące, wiesz?  Czasami zastanawiam się co się stanie jak nie odzyskam pamięci.
– Odzyskasz. Nie możesz myśleć sceptycznie.
– Doprawdy?- I bum. Znów w jego głos wkradła się ta kpiąca nutka. Magiczna chwila porozumienia minęła.
– Tak. To kłóci się z twoim poczuciem humoru i optymistycznym podejściem do życia.
– A więc uważasz, że tak dobrze mnie znasz?- Teraz z kolei to ja spoważniałam.
Czy go znałam? Czasami myślałam, że tak, ale innym razem- a szczególnie w ciągu ostatnich dwóch tygodni- że jest zupełnie przeciwnie.- A więc jednak nie.
– Nie o to chodzi. Ostatnio dużo się wydarzyło i trochę się w tym wszystkim pogubiłam. Otworzyłam własną cukiernię, ty straciłeś pamięć. A na dodatek nie wiedziałam, że jesteś z tych Kamińskich. Gdy się o tym dowiedziałam miałam ochotę posłać cię w diabły.
– Bo dowiedziałaś się, że jestem bogaty? Chyba powinnaś się z tego cieszyć.
– Chodzi mi o kłamstwo. A raczej niedopowiedzenie. To wszystko... naprawdę mnie to zraniło.
– Przykro mi.- Powiedział tylko. Potem wrócił do wkładania swoich rzeczy. Jakiś czas później odjechaliśmy taksówką. Ja do swojego „Słodkiego świata”, a Tomek do domu ojca. Gdy wysiadałam wcześniej, głupio było mi zapytać o jego adres, choć nie wiedziałam gdzie będzie teraz mieszkał. Miałam nadzieję, że tę informację znajdę w internecie.
Wracając do cukierni musiałam ostro wziąć się do pracy. Choć byłam zmęczona i poddenerwowana całą sytuacją z moim ukochanym, a nie mogłam spocząć na laurach. Jednak pieczenie ciast jak zwykle, także i tym razem, mnie uspokoiło.
Zapomniałam o utracie pamięci Tomka, o tym co to dla mnie oznacza i że wcale mnie nie pamięta. Skupiłam się za to na samych superlatywach. Wyraźnie obdarzył mnie zaufaniem, podzielił się swoimi obawami, a przede wszystkim nie posłał z kwitkiem. Przecież nie miał żadnego dowodu poza pierścionkiem, który równie dobrze mogłam mu zwędzić.  Przerwałam ubijanie kremu na chwilę wracając myślami do momentu gdy Tomek mi go wręczył. „ Kocham cię Aniu.”, powiedział wówczas. „Wiem, że to szaleństwo, ale ten dzień jest najpiękniejszym w moim życiu. I nigdy nie będę go żałować.” Uśmiechnęłam się do siebie. Właśnie na tym powinnam się skupić. To przecież radziłam Tomaszowi: pozytywne myślenie. Miałam nadzieję, że wkrótce wszystko wróci do normalności.
– Hej, już jesteś? Nawet nie zauważyłam, że wróciłaś.- W kuchni zjawiła się
Paulina.
–Tak, jakiś czas temu. Jak idzie sprzedaż?
– Świetnie. Wszyscy chwalą twoje wyroby, zwłaszcza gdy je zachwalam mówiąc, że robisz je własnoręcznie i nie są faszerowane chemią. A, i dzieciom podobają się te króliczki na babeczkach. Jeden chłopczyk powiedział mi, że chciałby mieć prosiaczka.
– Hm, może to i dobry pomysł. Postacie z Disneya... to byłby świetny pomysł na pozyskanie młodszej klienteli. Dzięki.
– Za co? Przecież to twój pomysł- Paula się do mnie uśmiechnęła. Odwzajemniłam się jej tym samym.- Jak tam ten twój amant?
– Bez zmian.- Powiedziałam tylko. Od niedzieli wtajemniczyłam Paulinę we wszystko, bo potrzebowałam się komuś wyżalić. I choć znałam ją zaledwie trzy tygodnie to w pełni jej ufałam. W końcu nie raz zawierzyłam jej restaurację i wcale mnie nie oszukała. Równie dobrze mogłam to samo zrobić z prywatnymi sprawami.
– A więc cię nie pamięta?
– Nie.- Dziękowałam jej w duchu za to, że nie zawalała mnie w takich momentach banialukami (choć paradoksalnie ja sama często tak robiłam) typu: będzie dobrze; albo: przykro mi. Chociaż z drugiej strony co można powiedzieć w takiej sytuacji?- Ale wrócił dziś ze szpitala. Byliśmy u niego w domu i nic sobie nie przypomniał. Zaczynam się coraz bardziej bać.
 – To normalne, ale zapewniam cię, że ja stojąc z boku widzę znacznie lepiej.
Czytałam kiedyś książkę tego typu na autentycznych faktach gdzie główna bohaterka straciła pamięć. I oczywiście odzyskała ją na końcu książki, gdy zakochała się w bohaterze jeszcze raz. Z wami też tak będzie. A i na dodatek będziesz miała okazję pozwolić mu pokochać cię na nowo.
– Naprawdę tak myślisz?- Spytałam sceptycznie. Bo nie wierzyłam że teoria Pauliny może być słuszna. W końcu dawniej Tomek zakochał się we mnie, co sam mi powiedział, po dwóch tygodniach. Teraz wydawało mi się, że po takim  samym czasie niespecjalnie mnie lubi.
– Jasne.- Odparła z pewnością, która i mnie się udzieliła. W końcu ja również oglądałam kiedyś pewien film o takiej tematyce. Skądinąd był to bardzo popularny motyw. Tyle, że moje życie nie było żadnym filmem ani tym bardziej książką, która musi zakończyć się happy endem. Równie dobrze może zakończyć się zupełnie inaczej.- W końcu przecież nie wspominał o tej całej Ilonie, która wówczas była jego dziewczyną, prawda?
– No nie. Ale to wcale nie musi znaczyć, że jej nie kocha.
– Aleś ty niepewna siebie. Przecież jesteś śliczną dziewczyną. Myślisz, że zostawiłby cię dla takiej suchej tyczki jak Ilona Olkowska? Przecież ma krzywy nos i nieregularne rysy twarzy. Tylko dzięki długim włosom, grubej warstwie tapety i sztucznej opaleniźnie wygląda jako tako atrakcyjnie. Ty masz wszystko co potrzeba zupełnie naturalnie.
– Może. Ale w prawdziwym związku liczy się coś jeszcze.
– Jasne, że tak. Ale chyba mi nie powiesz, że powierzchowność nie jest ważna?
Skoro tak można by brać ślub z ośmiolatkiem lub osiemdziesięciolatkiem.
– Paula!- Syknęłam odruchowo wyobrażając sobie tę wizję. Nie wiedziałam która była gorsza.
– No co?- Wzruszyła ramionami.- Przecież to prawda. Nie powiesz mi, że pokochałaś Tomka Kamińskiego tylko ze względu na jego charakter, który notabene nie jest najlepszy.
– No na pewno nie teraz.- Zgodziłam się.- Choć może nie jestem obiektywna, bo przecież mnie nie pamięta, ale z drugiej strony...- Urwałam wpatrując się w Paulinę. Przełknęłam głośno ślinę zdając sobie sprawę z tego co właśnie powiedziała.
– Coś się stało? Zbladłaś.- Na twarzy Babeckiej pojawiło się zmartwienie.
Ostrożnie wyjęła mi z rąk biszkopt.- Ania, tylko mi tu nie mdlej.
–Nie zrobię tego.- Odparłam jej cicho.
–Więc co się stało?
–Ty mi powiedz.
– Ja?
– Mówiłaś, że charakter Tomka nie jest najlepszy.- Nadal nie rozumiała o co mi chodzi.
– I?
– Nie zdradzałam ci tego jak się nazywa.
– Ania, przecież wielokrotnie mówiłaś mi o nim używając jego imienia i nazwiska.- Najwyraźniej nadal próbowała się ratować.
– Imienia tak, ale nie nazwiska.- Wzięłam głęboki oddech.- I pannę Ilonę Olkowską najwyraźniej znasz równie dobrze, bo nie potrafiłabyś opisać jej twarzy z detalami.- Gdy Paulina uciekła wzrokiem spytałam ją po prostu:-  Czas wreszcie na szczerość. Kim ty jesteś?
– Jak to kim? Przecież wiesz: nazywam się Paulina Babecka.
– Nie pytam się jak się nazywasz. Pytam się skąd znasz Tomka Kamińskiego.
– Mówiłam ci, że...
– Paula albo mówisz mi prawdę, albo w tej chwili zbierasz swoje rzeczy i się wynosisz. To jak będzie?

2 komentarze:

  1. przerywać w takim momencie?! to okrucieństwo...

    OdpowiedzUsuń
  2. Sama przyjemność z czytania, czytam, czytam , czytam i ciągle mi mało, ciagle jeste głodna.....
    Pozdrawiam
    Ania

    OdpowiedzUsuń