– Ilona dawniej
spotykała się z moim bratem.- Sprostował słowa siostry
Krzysztof. A ja dokładnie w tym momencie stwierdziłam, że
go lubię.
– Taa, w takim
razie czemu go odwiedza?- spytała ironicznie Maja- Przykro mi kochana, ale Tomek nigdy nie lubił
wierności. Ja też nie znoszę Ilonki, ale mój starszy brat najwyraźniej z jakiegoś powodu
ją toleruje. Przez jakiś czas byli nawet oficjalnie zaręczeni i…
– Wiesz co?
Może wrócimy do domu? Wyglądasz na zmęczoną.- Zwróciła się do niej ciężarna
Agnieszka. Ona jednak nie chwyciła przynęty.
– Oj dajcie
spokój. Nie widzicie jaka ta dziewczyna jest przerażona? Lepiej niech pozna
prawdę od razu, a nie wyobraża sobie nie wiadomo co.
– Nie wiesz co
dzieje się w życiu Tomka odkąd wyszłaś za mąż.- wtrącił się
Krzysztof.
– Ale znam mojego
brata lepiej jak ty. Kocham Tomka, ale to nie znaczy że nie widzę jego wad.
Filip też na początku wydawał się być ideałem, a okazało się że to kawał suki…
– Aga, zabierz
ją stąd. Zaraz zamówię wam taksówkę. A my z Anią pójdziemy do bufetu.- Gdy po
kilku chwilach pani Kamińskiej udało się odciągnąć ode mnie Maję Krzysiek
odezwał się:- Bardzo panią przepraszam za siostrę. Ostatnio przeżywa ciężkie
chwile. Ten wypadek, utrata dziecka, kłopoty w małżeństwie...- wyliczał, a ja
taktownie powstrzymałam się od komentarza, że nie dziwię się iż tak jest skoro
zachowuje się jak rozkapryszona nastolatka. Jak śmiała mi to wszystko
powiedzieć? Owszem, wiedziałam, że Tomek miał w przeszłości kilka dziewczyn, co
wcale nie znaczyło że do nich wracał. Teraz był ze mną i wiedziałam, że mnie
kocha. Ufałam mu. A przynajmniej tak sobie w duchu mówiłam. Bo z każdą
upływającą sekundą spędzoną w towarzystwie jego rodzeństwa coraz bardziej
traciłam pewność siebie.
– Mogłabym
najpierw go zobaczyć?- ośmieliłam się zapytać, gdy okazał się być zupełnie
miły.
– Och, no tak,
oczywiście. Przepraszam, gbur ze mnie.- Odprężyłam się już całkowicie. Bo okazywało
się, że Krzysiek był bardzo podobny do mojego Tomka, a jego wytworność i
elegancja były tylko zewnętrzną fasadą.
– Nie, rozumiem,
że moje przyjście tutaj musi być dla pana szokiem.- odparłam.
– Jaki pan,
jesteśmy chyba w podobnym wieku. Możemy mówić sobie na ty, prawda?
– Tak.-
wszelkie lody zostały przełamane. I choć nadal zdawałam sobie sprawę z
kontrastu naszego wyglądu to jednak przynajmniej nie czułam się jak ostatnia
kołtunka. - A więc Tomek nie wspominał o mnie?- Spytałam daremnie starając się
by w moim głosie nie zabrzmiała nadzieja.
– Chyba nie-
Odparł z przepraszającym uśmiechem- Ale w ostatnim czasie
bardzo rzadko się widywaliśmy. Jak widziałaś moja żona
jest w bliźniaczej ciąży no i kłopoty Mai... ale dość o tym. A więc chcesz
wejść teraz? Nie chcesz poczekać aż Ilona wyjdzie?
– Nie.-
odpowiedziałam stanowczo. Nie bałam się zarzutów Majki, że dla Tomka jestem
tylko jedną z wielu jego dziewczyn. Bo to, że nie powiedział mi iż ma bogatą
rodzinę trochę mnie bolało, ale rozumiałam też jego punkt widzenia. On sam nie
miał nic, więc mogło go to trochę onieśmielać, że jego rodzeństwo dorobiło się
niezłych pieniędzy...Właśnie, pomyślałam. Jego praca...- Och, w takiej sytuacji
chyba powinnam zadzwonić do szefa Tomka. Nie miałam pojęcia, że miał wypadek
więc może być za późno i być może został zwolniony skoro nie zjawił się w
pracy.
– Jakiej pracy?
Tomasz pracuje?
– Tak. Przy
przeprowadzkach.
– Tomek? Mówimy o
moim bracie?
– No tak.- Nie
rozumiałam czemu tak nie dowierza.
– Przepraszam,
ale nie rozumiem. Powiedziałaś, że Tomek pracuje przy przeprowadzkach?
– Tak-
potwierdziłam.- Dlaczego to cię tak dziwi? Dlatego, że ty wydajesz się być kimś
bogatym a on jest zwykłym robotnikiem?
– Zwykłym
robotnikiem?- Powtarzanie po mnie ostatnich słów zaczęło mnie już irytować. Był
przygłupi czy co?- Anno, Tomek jest właścicielem 25% udziałów w Build&
Project.
– Właścicielem
25% udziałów w Build& Project?- Teraz to ja powtórzyłam za nim jak głupia.
Naturalnie wiedziałam czym było Build&Project. Chyba każdy mieszkaniec
Polski nawet nie znający się na budowaniu musiał choć słyszeć o największej w kraju firmie budowlanej
która o ile się nie myliłam rozszerzała swą działalność na projektowanie, aranżowanie
oraz meblowanie budowanych pomieszczeń. Pamiętam nawet jak kiedyś czytając
artykuł o jakimś przejęciu niewielkiej spółki przez tę firmę zażartowałam do
Tomka, że nosi to samo imię i nazwisko co jeden z jego synów. Dopiero teraz
zdałam sobie sprawę, że jego uśmiech wydał mi się wówczas nieco sztuczny. No i
w mieście w kilku miejscach można było zobaczyć jej wielkie banery. Nawet
wchodząc do szpitala na jakimś wieżowcu zauważyłam ich logo. Ale żeby Tomek
miał być synek prezesa? MÓJ Tomek?! Takie rzeczy zdarzały się tylko w filmach.-
Ale to przecież niemożliwe. On... on…- On cię okłamał, dokończył jakiś głosik w
mojej głowie. A więc to była ta jego tajemnica. Nie był biednym robotnikiem,
ale bogatym dziedzicem. Poczułam się okropnie upokorzona zwłaszcza widząc
współczucie malujące się na twarzy Krzysztofa. Nie musiałam umieć czytać mu w
myślach by zrozumieć, że najwyraźniej doszedł do takiego samego wniosku jak
jego siostra: a mianowicie że dla jego starszego brata stanowiłam tylko
chwilową rozrywkę. Z trudem powstrzymałam smutek powtarzając sobie w myślach że
to nieprawda.- Rozumiem.- dokończyłam z największą godnością na jaką było mnie
stać.
– Nie mówił ci?
– Nie- pokręciłam zdecydowanie głową.- On mówił, że
jest...- Urwałam uświadamiając sobie, że wcale nie mówił mi, że jest biedny. To
tylko ja wyciągnęłam ten wniosek. Więc w pewien sposób mnie nie okłamał. Tylko
przemilczał prawdę co było równie złe. Czemu to zrobił? Chciał sprawdzić czy
nie jestem polująca na bogatego męża naciągaczką? Ależ musiałam go bawić gdy
kilkakrotnie pytałam go o to czy na pewno może sobie pozwolić by pożyczyć mi
kilka tysięcy na rozkręcenie cukierni. Dla kogoś takiego jak on były to w końcu
drobne.
– Może nie chciał cię onieśmielić.- Podsunął ostrożnie
Krzysztof.- Pewnie nie chciał byś czuła się zażenowana tym kim jest jego
ojciec.
- Może.- Zgodziłam się nieco na wyrost a potem gdy
zaproponował byśmy wrócili pod salę posłusznie wstałam z krzesła. Potem nie
pozwolił mi otrząsnąć się z szoku i jakoś przetrawić w duchu tej informacji, bo
gdy znaleźliśmy się przed drzwiami do sali Tomka od razu lekko zapukał. Weszliśmy
tam razem. Krzysztof przywitał się z Iloną, a ja dyskretnie się jej
przyglądałam. Była wysoką, atrakcyjną kobietą koło trzydziestki. Nie dziwiłam
się, że kiedyś Tomek mógł się nią zainteresować. Pasowała do niego tak jak ja
do niego nie pasowałam. Czemu wcześniej nie zwróciłam na to uwagi? Na tę jego
nonszalancję bycia, pewność siebie, lekko aroganckie spojrzenie? Przecież
czegoś takiego nie można wypracować, z czymś takim się człowiek rodzi. A ja
byłam w porównaniu do niego zupełnie zwyczajna.
– Witaj Krzysztofie. Ty tutaj? Mój tata mówił, że
pracujecie nad jakimś projektem budowy centrum handlowego...- zaczęła, ale ja
już jej dalej nie słuchałam. Ze ściśniętym z bólu gardłem przypatrywałam się
leżącemu z zamkniętymi powiekami Tomaszowi. Zapomniałam o tym wszystkim czego
się przed chwilą dowiedziałam, o jego kłamstwach i niedopowiedzeniach.
Był bardzo blady, a jego policzki wydały mi się
zapadnięte. Do prawej ręki miał przyczepioną kroplówkę, a nad nosem jakąś
rurkę. Twarz znaczył mu kilkudniowy już zarost. Najbardziej jednak przeraził
mnie ten bezruch. I powtarzający się cyklicznie dźwięk maszyny mierzącej mu
parametry. Jego rytmiczne bicie serca, tętno. Boże, miałam ochotę przytulić się
do jego dłoni i gorzko zapłakać. A przede wszystkim zostać z nim sama.
Ograniczyłam się więc tylko do podejścia do łóżka i złapania go za rękę. Bez
słowa wpatrywałam się w niego szukając jakichkolwiek oznak życia. Ale niestety
wcale ich nie było. Jak przez zbyt przyciszony głośnik słyszałam jeszcze jak
Ilona pyta Krzyśka o to kim jestem i co tu robię. Nie byłam w
stanie wyrwać się ze stanu odrętwienia. Zrobiłam to po
kilkunastu jak mi się zdawało minutach z trudem przenosząc wzrok na pytającego
mnie o coś Krzysztofa. Zauważyłam, że w pokoju nie było już Ilony.
– Nie chciałabyś przy nim usiąść? Musisz być zmęczona.-
Pokręciłam tylko głową. Jak mogłam myśleć o sobie gdy on tu leżał zupełnie
jak...jak martwy.- Naprawdę, wyglądasz bardzo blado.
– Nic mi nie jest.- Zdobyłam się na cichy szept.
Odchrząknęłam.- Od wypadku się nie obudził?
– Niestety nie.
– Jakie dokładnie odniósł obrażenia? Co mówią lekarze?
– To on prowadził, więc ten pijany mężczyzna praktycznie
uderzył w niego.- Zaczął, a ja przynajmniej dowiedziałam się, że to nie Tomek
był sprawcą wypadku. Tylko jakiś nieznajomy pijaczek, któremu już wcześniej
odebrano prawo jazdy za jazdę po pijanemu. Jednak on nic sobie z tego nie
zrobił. Wsiadł do samochodu nocą wracając z libacji zabijając siebie i potwornie
raniąc Tomasza i Majkę. Potem Krzysztof opisał mi obrażenia jakich doznał jego
brat. Wśród nich najważniejsze było uszkodzenie części nerki, która musiała
zostać usunięta, pęknięcie dwóch żeber i złamanie lewej ręki. No i oczywiście
wstrząśnienie mózgu. Słuchałam tego z wielkim bólem. W tej chwili nie liczyło
się dla mnie to, że oszukał mnie co do swojego statusu i rodzeństwa: liczyło
się tylko to, że od ponad tygodnia się nie obudził. I nie wiadomo kiedy i czy
to w ogóle nastąpi. Nawet nie rozważałam drugiej możliwości. On po prostu
musiał się obudzić. Dla mnie. Dla swojego młodszego brata. I przede wszystkim
dla siebie. Po prostu musi.
Dopiero po dwóch godzinach wyszłam z jego pokoju gdy do
sali weszła pielęgniarka ze zmianą kroplówki. A właściwie to zostałam do tego
zmuszona przez ową kobietę. Jednak zanim to zrobiłam spytałam ją:
– Dlaczego on nie może się obudzić?
– Nie wiem proszę pani. W jego przypadku nic nie stoi na
przeszkodzie.
– Ale się obudzi, prawda?- spytałam ją.
–Taką musimy mieć nadzieję. Czynności życiowe są w
normie, operację przeszedł poprawnie. Powinien się niedługo obudzić.
Powinien.
To jedno słowo prześladowało mnie przez całą drogę
powrotną a nawet później gdy wróciłam już do cukierni. I choć wiedziałam, że
powinnam ostro wziąć się do pracy, że zostawiłam ze wszystkim Paulę samą to
jednak nie potrafiłam skupić się na czymkolwiek innym niż mój Tomek.
Paulina szybko to zauważyła. Gdy tylko wybiła piąta
zamknęła sklep od środka i przyszła do mnie do kuchni pytając mnie o to czy
stało się coś złego. Tylko skinęłam głową niezdolna wypowiedzieć ani słowa. Bo
i co miałam jej powiedzieć? Że mężczyzna którego kochałam mnie oszukał? Że
zataił fakt, iż jest dziedzicem jednej z największych korporacji budowlanych w
kraju? Że nie jest robotnikiem
przenoszącym meble podczas przeprowadzek ani malarzem-
amatorem? Że jego małe zaniedbane mieszkanie jest tylko nędzną fasadą za jaką
ukrywał swoje prawdziwe ja? Miałam na to narzekać? Przecież niejedna dziewczyna
dowiadując się tego o swoim ukochanym powinna skakać z radości. Dlaczego więc
mi sprawiało to ból? Czyżby dlatego, że zataił przed rodziną moje istnienie? A
może dlatego, że oznaczało to iż wcale mi nie ufał? Przecież powinnam tylko
myśleć o tym, że Tomasz leży ciężko ranny w szpitalu. I tylko ten fakt powinien
mnie obchodzić. Na razie postanowiłam skupić się tylko na tym.
– Paula,
przepraszam nie mogę o tym teraz rozmawiać. Nie gniewaj się.
– Jasne, szefowo.- odparła żartobliwie.- Pamiętaj, że
jakby coś to możesz na mnie liczyć. Czasami gdy wyrzuci się z siebie to i owo
jest dużo łatwiej.- w odpowiedzi tylko się do niej uśmiechnęłam.
Następny dzień był dla mnie jeszcze trudniejszy niż
poprzedni. Nie licząc faktu, że całkowicie zaniedbałam swoje obowiązki w
cukierni zostawiając wszystko na krab Pauliny, którą notabene znałam niecałe
dwa tygodnie, to na dodatek w szpitalu pojawiła się nowa kobieta, która
towarzyszyła żonie Krzysztofa przed salą. Gdy mnie zobaczyły urwały na chwilę
rozmowę. Pani Kamińska lekko skinęła mi głową i zaczęła do mnie iść. Nie chcąc
wyjść na niewychowaną i niegrzeczną- ucieczka przed kobietą byłaby tego
wystarczającym przejawem nie mówiąc już o tym, że była w zaawansowanej ciąży-
przystanęłam.
– Dzień dobry.
Widziałyśmy się wczoraj. Jestem żoną Krzysztofa, pamięta
pani?- skinęłam głową.- Wczoraj wszystko zakończyło się
bardzo niezręcznie i dlatego nawet z panią nie porozmawiałam. Tak w ogóle to
mam na imię Agnieszka, a to jest Izabela Kasprzyk, moja przyjaciółka.
– Witam- odparła
patrząc na mnie młoda kobieta.
– Dzień dobry.- powiedziałam tylko. Dziś nie czułam aż
tak potwornej niepewności, ale elegancja dwóch kobiet nadal robiła na mnie
piorunujące wrażenie (chociaż dzisiaj prezentowałam się nieco lepiej niż
wczoraj). Za kogo mnie miały? Zwłaszcza ta cała Agnieszka gdy mąż opowiedział
jej, że nawet nie łączyłam nazwiska jego starszego brata z Build& Project i
nie wiedziałam kim naprawdę jest? Nawet w moich oczach wyglądało to fatalnie.
Mimo wszystko, choć byłam na niego wściekła to jednak moja troska była
zdecydowanie większa.- Jak on się dziś czuje?
– Bez zmian. Jego stan jest stabilny, ale nadal śpi.
Lekarze każą nam czekać.
– Jak długo to może potrwać?
– Kilka godzin, dni, tygodni. Nikt nie może tego
przewidzieć.- Zmroziła mnie ta informacja, choć przecież doskonale zdawałam
sobie z tego sprawę. Jednak usłyszenie tego było bardzo bolesne. Agnieszka
chyba zauważyła w moich oczach ból.- Proszę się nie martwić. Na pewno wszystko
dobrze się skończy. Tomek zawsze wychodził ze wszystkich problemów obronną
ręką.- Posłała mi pokrzepiający uśmiech.
– Z pewnością.- odpowiedziałam.- Przepraszam, chciałabym
teraz wejść do
niego.
– Oczywiście, nie zatrzymujemy pani.- Z ulgą weszłam do
sali. Tym razem byłam tu całkiem sama. I tym razem widok ukochanego mną
wstrząsnął. Wolno zbliżyłam się do jego łóżka i delikatnie dotknęłam dłonią
jego włosów. Nawet się nie poruszył.
– Dlaczego to się stało?- szepnęłam nie wiadomo po co i
do kogo. Bo z pewnością Tomasz nie mógł mnie usłyszeć.- Czemu to musiało
spotkać cię teraz gdy byliśmy tacy szczęśliwi? Wiedziałam, że nie powinnam
puszczać cię w środku nocy samemu. Prosiłam żebyś wziął mnie ze sobą, ale ty
odmówiłeś.- Mówiłam bardzo cicho patrząc na uśpioną twarz Tomasza świadoma, że
mi nie odpowie.- Być może to wszystko skończyłoby się inaczej. Być może
musiałbyś zaczekać na mnie kilka minut i wtedy ten samochód by w ciebie nie
uderzył...- urwałam, bo załamał mi się głos. Dopiero po kilku chwilach zdołałam
się opanować.- Musisz się obudzić.- prosiłam go- Po prostu musisz. Musisz mi
wyjaśnić dlaczego zataiłeś przede mną tak wiele faktów i nie powiedziałeś mi o
tym, że jesteś bogaty. To miała być niespodzianka?- z trudem zmusiłam się do
uśmiechu choć w oczach stały mi łzy.- A może bałeś się, że po tym co mówiłam o
bogatych ludziach nie będę chciała cię znać? Jeśli tak to byłeś niemądry. Bo ja
cię kocham. I wcale nie jestem na ciebie zła, no może troszeczkę, ale nie mam
ci tego za złe. Wiesz, poznałam twoje rodzeństwo.- zmieniłam temat jednocześnie
chwytając go za dłoń.- Twoja młodsza siostra nie zrobiła na mnie najlepszego
wrażenia, ale twój brat Krzysiek...wiesz że gdy go zobaczyłam w pierwszej
chwili pomyślałam, że to ty? Jesteście do siebie bardzo podobni. Tyle, że ty
nie jesteś taki poważny jak on. No i on nie ma tych uroczych dołeczków w
brodzie gdy się uśmiecha...- Zaczęłam opowiadać Tomkowi przebieg całej mojej
wczorajszej rozmowy z jego młodszym bratem. Z każdym słowem
uspokajałam się coraz bardziej, mój głos nie drżał z
powodu tłumionego płaczu a wzrok nie był mętny z powodu wezbranych łez. Będąc
przy nim czułam, że wszystko będzie dobrze, że on się obudzi i wszystko mi
wyjaśni.
„ Przykro mi kochana, ale Tomek
nigdy nie lubił wierności , przypomniałam sobie słowa Mai. Pokręciłam głową wypierając je ze swoich
wspomnień. Nie, ja wiedziałam, że on mnie kochał. Owszem, znaliśmy się bardzo
krótko ale to nie zmieniało faktu, że darzyliśmy się prawdziwym uczuciem. A to,
że w młodości mógł mieć kilka dziewczyn o niczym nie świadczyło. Przecież sam
mówił mi że tak było. Że był dość rozrywkowym facetem. Ja z resztą też w
młodości nie byłam święta, więc nie zamierzałam mu tego wyrzucać.
Kilka następnych dni wyglądało bardzo podobnie. Starałam
się urwać na godzinę lub dwie dziennie i odwiedzać Tomka, choć wymagało to ode
mnie sporej
elastyczności. W końcu nie mogłam całkowicie poświęcić
„Słodkiego świata”. Nawet jeśli Tomek był bogaty nie zmieniało to faktu, że
cukiernia była tylko moja i ja sprawowałam nad nią odpowiedzialność. Szkoda
tylko, że nawet zadowolona mina Pauliny, która w dumą oznajmiała mi każdego
popołudnia nasz dzienny utarg który z dnia na dzień był coraz większy nie
sprawiała mi radości. Chciałam tylko by mój ukochany się obudził. I wyjaśnił mi
dlaczego nic nie mówił mi o swojej rodzinie i odwrotnie.
Przez te kilka dni widywałam przelotnie jakąś nieznaną mi
twarz. Znajomy Tomka, przyjaciel, może kuzyn czy kuzynka…nie miałam pojęcia kim
mogą być ci ludzi. Byłam zdezorientowana a to uczucie pogłębiał fakt, że cała
rodzina Kamińskich uważnie mi się przyglądała, zastanawiając się kim może być ta
zwykła dziewczyna w poplamionej bluzką mące. Wiedziałam też, że tylko Tomek
może to wszystko wyjaśnić. Bo obecnie wszyscy traktowali mnie z dużą dozą
ostrożności. Z resztą wcale im się nie dziwiłam. W obecnej sytuacji powinnam
być wdzięczna że w ogóle pozwalają mi do niego przychodzić i przebywać sama na
sam. Nie byłam na tyle głupia aby nie wiedzieć co mogą sobie o mnie myśleć:
taka prowincjuszka miała by być kimś ważnym w życiu Tomka? To głównie dlatego
nie wyznałam rodzinie Tomasza prawdy. Chciałam żeby on to zrobił. I aby to on
wyjaśnił mi czemu to wszystko przed nią zataił. Tyle, że on się wcale nie
budził (choć wczoraj Mai wydawało się, że się do niej uśmiechnął, ale Krzysiek
potem wyjaśnił mi, że tylko jej się tak najwyraźniej wydawało, bo on był
wówczas z nią i niczego nie zauważył).
W niedzielę, podczas porannego nabożeństwa modliłam się
dla niego o zdrowie, o to by wreszcie odzyskał przytomność, by wszystko
skończyło się szczęśliwe. By był znów razem ze mną, by śmiał się, obejmował,
całował. By ze śmiechem wyjaśnił mi, iż po prostu chciał zrobić niespodziankę
swojej rodzinie i zobaczyć ich miny gdy będzie już po fakcie. I by powiedział,
że mnie kocha. Albo robił to po to bym nie czuła się od nich gorsza, by miał
mnie całą dla siebie…Tylko, że nic takiego się nie działo.
Sytuacja zmieniła się dopiero w środę. Gdy tylko
znalazłam się na odpowiednim piętrze i sali zauważyłam, że na korytarzu kłębi
się masa ludzi. I wiedziałam już, że coś musiało się stać. Nie wiedząc do kogo
mam się zwrócić po informacje podeszłam do Krzysztofa Kamińskiego który jako
jedyny okazywał mi jako taką życzliwość.
Był ubrany w ciemny garnitur i rozmawiał z kimś przez
telefon. Gdy mnie spostrzegł szybko skończył rozmowę.
– Aniu, Tomek
jakieś dwie godziny temu odzyskał przytomność.
– Naprawdę?-
szepnęłam z niedowierzaniem.
– Tak. Lekarza go
teraz badają i kazali wszystkim opuścić salę.
– Och...to
cudownie. Tak się cieszę.- Nie byłam w stanie wyrzec nic więcej. A więc nareszcie.
Nareszcie go zobaczę, uściskam i... i powiem mu do słuchu. Niech nie myśli, że
może przede mną zatajać tak istotne informacje.
– Przepraszam
cię teraz- zwrócił się do mnie Kamiński znów zbliżając komórkę do ucha- Muszę
porozmawiać z ojcem. Nie wie jeszcze, że Tomek się obudził.
– Jasne.-
odparłam tylko automatycznie wciąż lekko zdezorientowana tym czego się przed
chwilą dowiedziałam. Dopiero potem dotarło do mnie co powiedział Krzysztof.-
Jak to do ojca?- Mężczyzna zmarszczył brwi.
– Och, a więc Tomek
opowiadał ci o naszym nieosławionym tatusiu? No cóż, wiem że mój brat z
pewnością nie ucieszy się z jego obecności, ale jednak ojciec to ojciec.
Powinien o tym wiedzieć.- Zakończył tym razem odchodząc kilka kroków jakby bał
się, że znów przerwę mu połączenie. Ale mi wcale nie było to w głowie. „Mój ojciec nie żyje.”, przypomniałam
sobie jak przez mgłę opowieść Tomka. „...a
matka umarła gdy byłem bardzo mały.” Czyżby i w tej sprawie Tomek mnie
oszukał? Przecież dobrze zrozumiałam Krzysztofa. Powiedział „nasz ojciec” więc nie było mowy o żadnej pomyłce. Jak
mogłam wcześniej się tego nie domyślić? Przecież prezes Build&Project żył a
kilka dni temu dowiedziałam się że jest też ojcem Tomka. Dlatego teraz ta
wiadomość lekko mnie oszołomiła.
– O Anna.- Na dźwięk
swojego imienia wyrwałam się ze swoich myśli.
Spojrzałam w stronę z której dochodził głos. Poznałam
Agnieszkę, żonę
Krzyśka.
– Dzień dobry- lekko skinęłam głową nadal totalnie skołowana.
–Witaj. Słyszałaś już pewnie, że Tomek się obudził?
Pewnie jesteś bardzo szczęśliwa, co?- Nie odpowiedziałam, bo nie byłam w
stanie. Zastanawiałam się w ilu sprawach jeszcze Tomasz mnie oszukał. Odruchowo
mój wzrok powędrował do pierścionka, który nosiłam na prawej dłoni. Czy to też
nic dla niego nie znaczyło? Czy dał mi go tylko jako nic nieznaczący prezent? W
końcu takiemu bogaczowi nie mógł zbytnio uszczuplić mu portfela.- Nie martw
się. Z pewnością niedługo będziesz mogła go odwiedzić- Agnieszka niewłaściwie
odczytała sobie moje zamyślenie. Nie wyprowadziłam jej jednak z błędu.
– Kiedy?-
szepnęłam tylko.
– Kiedy będzie
można do niego wejść? Nie jestem pewna, ale chyba lekarze na
to pozwolą zaraz gdy wyjdą. Wcześniej pielęgniarka
mówiła, że jest w dobrym stanie poza fizycznymi obrażeniami, ale wszystko
dobrze się goi...- Kamińska opowiadała mi wszystkie detale jeszcze przez kilka
minut dopóki nie przyszedł jej mąż. Potem znów zostałam sama czekając na
wyjście lekarza.
W tym czasie w szpitalu zjawił się ktoś jeszcze. Szczupła
brunetka, która trzymała za rękę jakiegoś postawnego przystojnego mężczyznę w
oficjalnym, choć lekko nieuporządkowanym stroju cała w uśmiechach coś do niego
mówiła. Z trudem rozpoznałam w niej dziewczynę o mętnym wzroku, która jeszcze w
tamtym tygodniu miała na twarzy ogromny siniak i kilka zadrapań. Bo to była
Maja Kamińska. Widząc mnie uśmiech zszedł jej z twarzy, ale w po chwili wpełzł
znowu. Skinęła mi
delikatnie głową, a ja zrobiłam tak samo choć z
niechęcią. Myślała, że po tym co mi powiedziała kilka dni temu tak po prostu
wszystko jej daruję? Niedoczekanie. Dopiero po niecałej pół godzinie z sali
wyszedł doktor. Powiedział, że Tomek jest przytomny choć bardzo zmęczony i
najlepiej byłoby gdyby nikt mu teraz nie przeszkadzał, ale domyśla się, że
wszyscy bardzo czekają na to by po tak długim czasie go zobaczyć. Dlatego
pozwolił na kilkuminutową wizytę najbliższej rodziny.
– Ja chcę do
niego wejść.- odezwała się głośno Majka- Muszę go przeprosić za ten wypadek.
– Dobrze, ja
wejdę razem z tobą.- dodał Krzysiek.- Agnieszka też.
– A więc trzy
osoby. Dobrze.
– Ja też
chciałabym wejść.- usłyszałam swój głos. Wszyscy spojrzeli na mnie jakby nagle
wyrosła mi druga głowa.
– Kim pani
jest?- spytał mnie lekarz najwyraźniej zauważając konsternację wszystkich
obecnych. To była doskonała okazja by wyznać prawdę. By powiedzieć, że nie
jestem tylko dziewczyną Tomka, ale również jego...
– To Ania. Ona
też powinna wejść.- odezwała się do doktora Agnieszka. Byłam jej za to bardzo
wdzięczna. Zwłaszcza gdy Majka spojrzała na nią z wielkim
zdziwieniem.
– Dobrze, ale
na razie cztery osoby wystarczą. I niech państwo pamiętają, że nie na więcej
niż 5 minut.- Wszyscy posłusznie skinęliśmy głowami. W ostatniej chwili
pokonałam tchórzliwą naturę, która kazała mi nie wchodzić do sali. Czułam się
oszukana i zdradzona przez Tomka. I choć w moim sercu panowała wielka radość z
powodu faktu, iż odzyskał przytomność to jednak wciąż myślałam o wszystkich
kłamstwach którymi mnie raczył do których dołączyło dziś nowe: jego ojciec żył.
Do pokoju weszłam jako ostatnia. Pierwsze co zobaczyłam
to z trudem siedzącego Tomasza podpartego o wezgłowie łóżka. Krzysztof z Mają
podeszli do niego bardzo blisko tak, że niemal zasłaniali mnie i Agnieszkę.
– Jak się czujesz?- W oczach Majki musiały błyszczeć łzy,
bo jej głos wydawał się być niemal płaczliwy.
– Wiem, że powinienem odpowiedzieć, że dobrze, ale prawdę
mówiąc to czuję się jak kupa gówna.- Głos Tomka był jakiś dziwnie przytłumiony,
ale tak boleśnie znany. Patrzył przy tym lekko zmrużonymi oczami jakby światło
sprawiało mu ból.- Hej, nie płacz wariatko. W takim razie zmieniam zdanie:
czuję się wspaniale choć noga napieprza mnie jak nie wiadomo co. Lekarz mówił,
że mieliśmy wypadek. Co się stało?
– Jakiś pijany facet zignorował ustąp pierwszeństwa i
wjechał w bok twojego auta.- odpowiedział mu Krzysiek. Tomasz przeniósł na
niego wzrok, a na jego twarzy pojawił się kpiący uśmieszek.
– O, jest też mój ukochany młodszy braciszek. Kiedy tak
zarosłeś?
– Bardzo śmieszne. Nie pamiętasz wypadku?- Tomek wyglądał
tak jakby próbował sobie przypomnieć. W końcu się skrzywił.
– Nie bardzo.- Gdy podniósł głowę zauważył, że za jego
rodzeństwem znajduje się ktoś jeszcze. Przełknęłam gwałtownie ślinę gdy jego
tęczówki rozszerzyły się ze zdziwienia. Jasne, że był zdziwiony, pomyślałam z
przekąsem. Pewnie teraz zastanawia się jak mi to wszystko wyjaśni.- O Boże,
Agnieszka tak przytyłaś?!- Słysząc jego komentarz zrozumiałam, że nie chodziło
mu o mnie. Gula w moim gardle wzrosła.
– Widzę, że poczucie humoru ci dopisuje, więc pewnie
szybko wyzdrowiejesz.- cała trójka zaczęła się śmiać.- Jeśli jeszcze raz
powiesz coś na temat mojej wagi to po wszystkim nieźle ci dopiekę.
– Ej no bez jaj.
Braciszku kiedy zmajstrowałeś jej tego dzieciaka?
– Wczoraj.- odparła mu Agnieszka widocznie nadal żartując
sobie z niego. W ogóle to nie potrafiłam zrozumieć jak w takiej chwili oni mogą
żartować. Ja czułam się tak przyrośnięta do podłogi, że wciąż nie mogłam
wydobyć z siebie głosu. Tomek miał dobre kontakty z rodzeństwem i bratową, bo
najwyraźniej takie drobne złośliwości, którymi się raczyli nikomu nie sprawiały
przykrości. Czemu więc wmawiał mi, że mieszkają daleko i że praktycznie nie
utrzymuje z nimi kontaktu gdy chciałam ich poznać?
– Siostro, mogę prosić o coś do picia? Wiem, że lekarz
mówił, że na razie nie mogę, ale...- chwilę zajęło mi zrozumienie, że on patrzy
na mnie. No bo... najwyraźniej mówił to do mnie! Owszem, byłam ubrana w białą,
lekko rozkloszowaną koszulową sukienkę, która może i była podobna do fartucha
lekarskiego, ale żeby uważał mnie za pielęgniarkę?
– Siostro?- spytałam cicho, choć nadal stałam praktycznie
niedaleko drzwi.
Wszyscy spojrzeli na mnie.
– Przecież to
Ania.- powiedziała zdezorientowana Agnieszka.
– Twoja
koleżanka?- spytał bratową.
– Nie- pokręciła
głową- Nie znasz jej?
– A powinienem?-
Słysząc to nie potrafiłam w jakikolwiek sposób zareagować.
Czułam się tak jakbym oglądała film, jakby to wszystko
mnie nie dotyczyło. Przecież dzieliły nas tylko metry! Co najwyżej dziesięć.
Musiał mnie dokładnie widzieć. Moją twarz, sylwetkę. Czyżby mnie nie poznawał? A
może…I wtedy prawda uderzyła mnie tak mocno jakby dostała obuchem w głowę.
On udawał. Udawał, że nie mnie zna. Z tych samych powodów
o których nie wspomniał swojej rodzinie o moim istnieniu ani nie powiedział mi
kim jest naprawdę. I najwyraźniej nadal postanowił się tak zachowywać. Nie
liczyło się dla niego to, że ponad tydzień temu staliśmy się dla siebie kimś
więcej niż dziewczyną i chłopakiem, że mówił mi wiele razy że mnie kocha i
jestem dla niego najważniejsza. Bo postanowił nadal grać.
Cały ten ból i upokorzenie, którego doświadczyłam w ciągu
minionych dwóch tygodni znalazł teraz ujście. Nie obchodziły mnie jego powody,
którymi prawdopodobnie był wstyd z powodu związania się z kobietą taką jak ja.
Tego, czy ich powodem był wstyd czy chęć sprawdzenia siły mojej miłości. Przez niego czułam się jak jakiś intruz lub uzurpator, który w ogóle nie ma
prawa tu przebywać. Bo tak musiała o mnie myśleć teraz jego rodzina. Przecież
obdarzyła mnie kredytem zaufania wpuszczając tutaj. A jego wcale nie obchodziło
to, że w ten sposób mnie upokarza. Przypomniałam sobie wszystkie kłamstwa
którymi mnie raczył i złość wezbrała we mnie na nowo.
– Wyobraź sobie, że powinieneś.- powiedziałam twardym
tonem patrząc mu prosto w oczy. Gdy odpowiedział mi takim samym śmiałym
wzrokiem nie mogłam uwierzyć w to jak bardzo jest beznamiętny. Nie poddałam się
pierwsza, choć nasze zmagania trwały kilkanaście sekund. W tym czasie pozostali
przypatrywali się to mi, to jemu.
– A, no tak.- W jego oczach zamigotał jakiś błysk.-
Jesteś tą laską, którą poznałem na przyjęciu z okazji rocznicy rodziców?
Wydawało mi się, że byłaś ruda, ale...
–To już przechodzi wszelkie pojęcie.- Przerwałam mu
bezceremonialnie. Byłam zmęczona całodobową harówką w cukierni, problemami
finansowymi, kłamstwami Tomasza i jego teraźniejszym zachowaniem. Miałam ochotę
wrzeszczeć, uderzyć go lub w coś kopnąć ale nie mogłam. I tak był już
wystarczająco poharatany. Podeszłam więc tylko bliżej jego łóżka by zmniejszyć
między nami dystans.- Jeśli zamierzasz dalej grać przed rodziną to proszę
bardzo. Ja jednak nie mam zamiaru dłużej brać udziału w tej grze.
– Jakiej grze? O co pani chodzi?!
–Tomek, nie znasz tej kobiety? Ona podawała się za twoją
dziewczynę.- odezwała się Maja.
– Jaką znowu dziewczynę?! Przecież spotykam się z Iloną.-
Tego już było mi za wiele. A więc naprawdę za mnie zakpił byleby tylko
zaciągnąć mnie do łóżka. Z trudem panowałam nad sobą zastanawiając się czy
przeważa we mnie zraniona duma czy smutek.
– Ty podła świnio.- Powiedziałam tylko. Poważnie ranny
czy nie, nie miał prawa tak mnie traktować. Mimo, że nie krzyknęłam, a nawet
wręcz przeciwnie bo powiedziałam to dość cicho, to Tomek znów zwrócił na mnie
uwagę. - Jeśli znów liczysz na to, że po tym co tutaj powiedziałeś tym razem
wszystko ci daruję to się mylisz.
– O co ci chodzi, wariatko?
– O nic.- Wzruszyłam ramionami w geście beztroski. W
duchu pytałam siebie samej jak mogłam dać się tak podle oszukać. Przecież
miałam prawie 26 lat, a nie szesnaście! Powinnam umieć wyczuć gdy jakiś facet w
żywe oczy ze mnie kpi. Tym bardziej po sytuacji z Dawidem. Czemu więc nie
zauważyłam tego u Tomka? Przecież to było jak banalna historia niczym z
tandetnego filmu: bogaty chłoptaś udaje biedaka przed dziewczyną którą chce
poderwać i się z niej ponabijać. Może to nawet był zakład między nim a jego
kolegami? Nie mogłam mu tego wybaczyć. Nie tak jawnego okrucieństwa. Z trudem
zmusiłam się do ponownego zabrania głosu. Gdy to zrobiłam wydawał mi się niemal
obojętny, choć tak chłodny i beznamiętny jak chciałam.- Gdy wreszcie skończysz kłamać
i będziesz miał ochotę dla odmiany powiedzieć prawdę to nie licz na to, że będę
chciała cię wysłuchać. Nie waż się nawet mnie odwiedzić czy dzwonić.-
Powiedziałam mając świadomość, że tym razem mu tak łatwo nie odpuszczę. W
myślach już widziałam jak przychodzi do mnie jak zwykle przepraszając i
obiecując poprawę która nigdy nie następuje.
Ale nie tym razem. Nie pozwolę się tak poniżać tylko dlatego, że ja nie
mam pieniędzy.
– Ja nawet nie
wiem kim ty jesteś!
– Tomek, w
porządku? O co tu chodzi?- spytała Agnieszka.
– Jej się zapytajcie. Kto ją tu w ogóle wpuścił? Znam ją
od trzech dni. Poznałem na przyjęciu rodziców z okazji ich dwudziestej rocznicy
i...
– Zaraz zaraz- wtrącił się Krzysztof- Na jakim znowu
przyjęciu? Ojciec nie organizował żadnego przyjęcia.
– Wiem, że to nie było trzy dni temu, bo przecież ponad
tydzień tu leżałem.- Westchnął ciężko- A poza tym dla ciebie nie, bo od dawna
masz go gdzieś byleby tylko spotykać się z tą dziewczyną.- prychnął wskazując
głową na Agnieszkę- A tak w ogóle to muszę ci pogratulować. Zrobić jej brzuch:
rzeczywiście świetny pomysł żeby nasz kochany tatuś ją zaakceptował.
– Nie mów tak o
Agnieszce.- W oczach Krzyśka pojawiły się stalowe błyski.
– Krzysiek, on dopiero się obudził. Nie powinniśmy go
denerwować- wtrąciła się Majka.
– Choroba chorobą, ale nikt nie będzie obrażał mojej
żony.- odparł siostrze.
– Żony?! Ożeniłeś się z nią?!
–Tomek, skończ już z tymi głupimi żartami.- Głos Majki
pomimo treści wyrażał lekkie zaniepokojenie.
– Wcale nie żartuję.- Warknął.
– Nie pamiętasz naszego ślubu? Przecież ty też na nim
byłeś.- dodała Agnieszka.
Potem z napięciem na niego spojrzała- Posłuchaj,
pamiętasz nas?
–Jasne, że tak.- Prychnął i spojrzał na bratową jakby to
ona była wariatką.- Poza nią.- Spojrzał na mnie.
– Ale chyba mieszają ci się fakty.
–Nic mi się nie miesza. Po prostu jestem zmęczony I boli
mnie głowa.- Nerwowym ruchem potarł kciukami skronie. Skrzywił się przy tym.-
Maja, wezwiesz lekarza? Może da mi coś przeciwbólowego.
– Tak, to dobry pomysł.- głos znów zabrała Agnieszka.
– Tomek, co miałeś na myśli mówiąc o rocznicy rodziców?-
spytał Tomasza
Krzysztof.
– To, że odbyła się jakieś dwa tygodnie temu.
– Rocznica rodziców była w kwietniu.
- No właśnie.
– Teraz mamy czerwiec.
- Jaki czerwiec? Chcesz powiedzieć, że spałem dwa miesiące?-
spytał brata sarkastycznie.
– Chcę powiedzieć, że coś jest nie tak z twoją pamięcią.
– Chyba z tobą jest coś nie tak.
– Tomek, uspokój się.- Agnieszka delikatnie dotknęła
dłonią jego ramienia.
Zrobił wówczas taką minę jakby położyła mu na nim kawałek
szkła. Ja sama zaczęłam układać sobie to wszystko w głowie. Czyżby to był
kolejny wybieg Tomasza? Nie, nie mógł tak grać. Nikt nie może aż tak udawać, a
on patrzył na mnie tak beznamiętnie jakby naprawdę mnie nie poznawał... I co on
mówił o
tej rocznicy ślubu swoich rodziców? Dwudziesta? Przecież
sam miał prawie trzydzieści dwa lata. A to znaczyło, że...
– Jaki dziś dzień?- Spytałam go.
– Hm?- Mrugnął i niechętnie odwrócił wzrok w moją stronę.
– Jaki dziś dzień?- powtórzyłam.
– O ile pamiętam to miała pani wyjść.- odparł mi.
– Nie, odpowiedz jej.- odezwała się Agnieszka.
- Macie mnie za idiotę? Wiem jaki dziś dzień.- Ciężko
westchnął, a potem powiedział coś co całkowicie mnie zmroziło.- 14 kwietnia
2010.
Ale się porobiło. Ciekawa jestem jak rozwinie sie akcja. Pewnie Tomek tak szybko pamięci nie odzyska. pozdrawiam roksana
OdpowiedzUsuńO kurde! Miałam racje co do utraty pamięci. Oby jak najszybciej wyzdrowiał. Z niecierpliwością czekam na kolejną część .
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Kinga :)