Czas oczekiwania dłużył mi się
niemiłosiernie, ale czy zawsze tak nie jest? Starałam się jednak kontrolować
swoje emocje, bo z powodu stresu rozbolał mnie brzuch. W głowie wciąż
analizowałam całą sytuację zastanawiając się czy pani Mariola odwiedzając moją
mamę już wiedziała o porwaniu Kowalskiego? I czy w ogóle mogło to nastąpić już
wtedy? W myślach szybko przeliczyłam dni: osiem. Czy Łukasz był przetrzymywany
przez przestępców od tamtej pory- ponad tydzień? Niczym echo w mojej głowie
pojawiły się słowa wypowiedziane kiedyś przez Jacka dotyczące Kowalskiego:
„Jak mówiłem w świecie przestępców nie ma miejsca na sentymenty. Kapusiom
się nie przepuszcza.”
To znaczyłoby, że przeszłość znów
dała o sobie znać. Że Łukasz trafnie przewidywał, że to jeszcze nie koniec. I
że rozwiódł się ze mną nie z powodów osobistych, ale niebezpieczeństwa na jakie
mogło mnie prowadzić jego śledztwo. Do czego się więc dokopał?
„Rozmawiałem z nim przed jego wyjazdem do Lublina. To było jeszcze przed
waszym rozwodem. On kazał mi cię chronić.”
Kazał mi cię chronić…
Tylko przed czym na litość? Czego
tak bardzo się bał? I skoro aż tak się o mnie bał to dlaczego sam nie został by
mnie chronić? I dlaczego wyjechał tak pospiesznie do Lublina? Znów w mojej
głowie niczym natrętny robaczek pojawiła się myśl, że powinnam to wiedzieć. Że
zapomniałam o czymś co było istotne. O jakimś pozornie nieistotnym szczególiku,
który jeszcze wczoraj wydawało mi się rozpracowałam. Ale robaczek nadal
uśmiechał się do mnie cynicznie znad moich myśli niewerbalnie informując mnie,
że nadal nie mam o niczym pojęcia.
Tylko co to mogło być? Czy był to
Gardo i jego podejrzenie o kolaboracji z wrogiem? Ale co z tego mogło wynikać?
Przecież na pewno nie chciałby by coś stało się z jego synem…
Nerwy nie pomagały mi się
skoncentrować. Wciąż myślałam tylko o tym, że mimo tego co ostatnio powiedział
mi Łukasz nie chciałam by stało mu się cokolwiek złego. Po stokroć wolałabym by
mnie nienawidził, żył z inną kobietą lub wyparł się ojcostwa. Byleby tylko był
zdrowy i bezpieczny.
Ta świadomość rodziła następne:
jak go traktują? Czy grozi mu realne niebezpieczeństwo? A co jeśli w tej chwili
on już nie…
Dzwonek do drzwi przerwał potok
moich myśli, które o mały włos nie wypowiedziały słowa „nie żyje”. Szybko
podbiegłam do korytarza nawet nie zawracając sobie głowy patrzeniem w wizjer.
- Powiedz mi, że wiesz o co tu
chodzi.- Odezwałam się do Bończaka już na wstępie, gdy tylko odtworzyłam drzwi.
Nie zawracałam sobie głowy zwyczajowym przywitaniem.
- Nie wyłączyłaś telewizji,
prawda?- Spytał retorycznie.
- Skoro to wiesz to nie wiem po
co pytasz.- Odpowiedziałam lekko uszczypliwie. Gestem kazałam mu wejść do
środka.- Kiedy go porwano?
- Nie wiadomo dokładnie.
- To znaczy, że ty nie wiesz czy…
-…nie, nikt tego nie wie. Łukasz
mieszkał sam, a że kilka tygodni temu wyjechał do Lublina rodzina nie
kontaktowała się z nim jeszcze.
- A kiedy zaginął?- Jacek milczał
dłuższą chwilę tylko potęgując mój niepokój.- Jacek?- Pospieszałam go.
- Ponad dwa tygodnie temu.
- Boże.
- Ale to o niczym nie świadczy.-
Dodał prędko.- Jak mówiłem mieszkał sam w niewielkim osiedlowym mieszkaniu,
więc nikt nie skontaktował się z policją wcześniej. Nie znaczy to, że…
-…kiedy zaczęto poszukiwania?-
Przerwałam mu bezceremonialnie.
- Kilka dni temu. Chyba w zeszły
czwartek.
- Dlaczego nikt mi o tym nie
powiedział?- Spytałam retorycznie. W duchu jednak wiedziałam, że
najprawdopodobniej nikt jeszcze o tym nie wiedział. Mama nie mogła być tak
spokojna podczas telefonicznej rozmowy ze mną gdyby miała jakieś podejrzenia.- Słyszałam
w wiadomościach, że zatrzymano jakichś przestępców. Wiesz coś o tym?
- Prawdę mówiąc pewnie miej niż
ty: wiem tylko że oni jako ostatni widzieli Kowalskiego, choć nie mieli pojęcia
że zaginął. Chciał od nich kilka informacji.
- Jakich?
- Nie wiem. Kucharski nie chciał
mi za wiele powiedzieć. I tak uznał moje zainteresowanie sprawą za zbytnią
ciekawość.
- Masz na myśli swojego nowego
opiekuna? To od niego wszystko wiesz?- Skinął głową.
- O porwaniu dowiedziałem się
przypadkiem; ale resztę, tak wypytywałem o nią Kucharskiego. Jednak nie chciał
mi za wiele powiedzieć.
- Umów mnie z nim. Mnie powie
więcej.
- Nie sądzę.
- Jestem żoną Łukasza.
- Byłą żoną sprostował.
- Ale żoną.- Obstawałam przy
swoim.- Mam prawo wiedzieć o co chodzi. Widząc jego uciekający wzrok
wiedziałam, że się ze mną nie zgadza.- O co chodzi?
- O nic.
- Przecież widzę.- Prychnęłam.
- Czy to nie ty mówiłaś mi, że
masz zamiar zapomnieć o Łukaszu? Że łączy was tylko dziecko?
- To było zanim dowiedziałam się
o porwaniu.
- Po pierwsze to wcale nie
wiadomo czy to jest porwanie czy nie. Przypominam ci, że Łukasz jest uznany za
zaginionego a to co mówią media to czyste spekulacje. Poza tym, naprawdę chcesz angażować się w tą sprawę
osobiście?
- Chcę po prostu pomóc.
- Nie chcę być niegrzeczny, ale
co ty możesz? Skoro wykwalifikowanym policjantom nie udało się to od kilku dni
ty nie zdziałasz niczego więcej.
- Przeciwnie: dla mnie to sprawa
osobista, więc jestem bardziej zdeterminowana. A poza tym: mam pewien trop.
- Trop.- Powtórzył, a ja starałam
się ocenić czy zabrzmiało to ironicznie czy nie. W końcu dałam za wygraną.
Skinęłam głową.
- Tak. Czy to nie powiedziałeś mi
kilka tygodni temu, że Łukasz naraził się gangowi Bajkowskiego?
„.. ty może o tym nie wiesz, ale w tym fachu nie ma miejsca na sentymenty
ani długie zemsty jak w telenoweli brazylijskiej. Krąg półświadka tego kalibru
się nie patyczkuje: zdradzasz to dostajesz kulkę w łeb. Jeśli nie mogą dopaść
ciebie, to płaci za to syn, żona, córka, wuj, teść, sąsiad…A już jeśli jesteś
gliną, jak to miało miejsce w przypadku Łukasza, to możesz liczyć na
szczególnie powolną i bolesną śmierć.”
- Być może, ale to tylko
hipotezy. Jestem pewny, że tę sprawdzono jako pierwszą.
- Ale mogli coś przeoczyć.
- Karolina, nie baw się w detektywa.
Wiedziałem, że jak się o tym dowiesz będziesz chciała zrobić coś głupiego i nie
pomyliłem się.
- Chęć pomocy Łukaszowi nie jest
czymś głupim.
- Twoimi sposobami tak. Naprawdę
chcesz zaryzykować własnym życiem? Bo skoro ta teoria jest prawdziwa ci przestępcy
mogli cię obserwować domyślając się odnowy związku jaki łączył cię z Łukaszem.
- Myślisz, że to dlatego
wyjechał?- Spytałam z nadzieją.
- Tylko to do ciebie dotarło? Radziłbym
ci skupić się na tym co dotyczy twojego bezpieczeństwa. Bo co jeśli będą
chcieli zrobić krzywdę i tobie? Naprawdę chcesz się w to wplątywać? Na dodatek
nie tylko siebie ale i dziecko które nosisz pod sercem.
- Już jestem wplątana. A poza tym
to…to nie jestem już tą samą naiwną Karoliną co kiedyś. Teraz już wiem, że
życie nie jest dokładnie dopasowane i poukładane jak dobrze ułożone puzzle.
Wiem, że nie mogę go zaplanować tak jak bym chciała, bo istnieją czynniki
niezależne których nigdy nie zniweluję.
- Co to znaczy?- Spytał totalnie
skołowany moim wywodem.
- To znaczy, że jeśli coś złego
ma się stać to się stanie. I nic na to nie poradzę. A teraz przepraszam, muszę
wyjść.
- Dokąd?
- Nieważne.
- To ma związek z Łukaszem,
prawda? Po co w ogóle pytam, jasne że tak.- Odpowiedział sam sobie już po
chwili. Ciężko westchnęłam biorąc z fotela swoją torbę z najpotrzebniejszymi
rzeczami.
- Jacek, chcę tylko porozmawiać z
Patrycją, to wszystko. Nie mam zamiaru niepotrzebnie ryzykować. Pati to żona
brata Łukasza, Emila.- Wyjaśniłam pospiesznie.- Ona na pewno zna więcej
szczegółów całego problemu niż my czy prasa.
- Ach tak.- Mrugnął Bończak. – W
taki razie jadę z tobą. Przynajmniej w taki sposób będę mógł cię chronić.
- Dziękuję.- Odparłam myśląc o
tym, że tak będzie zdecydowanie szybciej.- W takim razie ruszajmy.
Niestety, Patrycja nie powiedziała
mi niczego nowego. Z zasadzie potwierdziła informacje od Jacka: Łukasz zaginął
dwa tygodnie temu, a śledztwo toczyło się już od kilku dni. Przełom nastąpił
dopiero wczoraj po ujęciu dwóch handlujących dilerów, o czym dowiedziałam się również
ja sama z dzisiejszego wydania wiadomości. W zasadzie nastąpiło to przypadkiem:
po prostu jeden z nich przyznał, że spotkał się z jakimś facetem który chciał
się dowiedzieć jak zacząć handlować narkotykami. Tym mężczyzną miał być Łukasz.
Naturalnie przesłuchujący go policjanci byli tym zszokowani: oczywiście nie
dali wiary temu, że jeden z nich zamierzał zająć się handlem na tak niską
skalę, ale dzięki temu mieli jakiś trop. I odkryto powiązania Łukasza z tą
sprawą. Teraz trop prowadził do tajemniczej grupy narkotykowej powstałej na
bazie tej, której szefem był siedzący obecnie w więzieniu Bajkowski.
- Więc, to wszystko ma związek z
porwaniem Kubusia, prawda?- Spytałam w końcu gdy już szykowałam się do wyjścia.
Patrycja wzruszyła ramionami.
- Nie wiem, Karolina. Wiem tylko,
że to wszystko jest bardzo dziwne. Próbowałam rozmawiać o tym z Emilem, ale on
wyraźnie unika tego tematu. Wczoraj nawet zamknął się w pokoju z ojcem, a gdy
spytałam się o czym rozmawiali po prostu mnie zbył.- Ta informacja mnie zaintrygowała.
- Myślisz, że wiedzą coś i to
ukrywają?
- Nie mam pojęcia. Czasami myślę,
że tak. Innym razem ganię się za to. Przecież mąż by mi powiedział…- Nagle
urwała pytając o to czego się obawiałam.- Twoje zainteresowanie nie wynika
tylko z ciekawości, prawda? Przed wyjazdem coś między wami zaszło?
- Nie to co myślisz.- Ucięłam
krótko myśląc o tym, że jednorazowy wyskok raczej trudno nazwać czymś głębszym
i podobnym do miłości co niewątpliwie sugerowała Pati.- Ale martwię się o
niego.
- Bo wiesz, Emil pytał mnie na
ten temat.
- To znaczy?
- No ogólnie, o was. Nie
wiedziałam zbyt wiele, ale to że raczej swaty mi się nie udały było pewne.- Och
gdyby znała prawdę, pomyślałam.- Czy on ci o czymś mówił przed wyjazdem?
- Masz na myśli coś co mogło być
wskazówką?- Urwałam starając się zdecydować czy powiedzieć prawdę o tym, że
spędziliśmy razem noc. Ale w ostatniej chwili z tego zrezygnowałam. Porwanie
Łukasza nie miało związku z naszą prywatną sytuacją. Więc Patrycja nie musiała na razie o tym
wiedzieć.- Nie.
- Więc…więc dlaczego za tobą
wybiegł?- Zamilkłam czując dobrze znane mi poczucie irytacji. Chcesz znać
prawdę Pati? Zadurzyłam się w swoim byłym mężu: wiem żałosne ale nic nie mogłam
na to poradzić. I wiesz co? Teraz bomba: wyznałam mu to, ale on nie czuł tego
samego i poczuł się wtedy bardzo, bardzo głupio. Chciał mnie jakoś pocieszyć:
nawet zmusił się do pocałunku z litości.
- Chciał ostatecznie zawiesić
topór wojenny.- Odparłam właściwie nie kłamiąc.
- Ach. I nie powiedział czegoś co
mogłoby sugerować jego pospieszny wyjazd?
- Raczej nie. Przykro mi, ale nie
mogę pomóc. Naprawdę bardzo bym tego chciała.
- No trudno.- Pati uśmiechnęła
się smutno.- Mam nadzieję, że wszystko szybko się wyjaśni, a Łukasz pojawi się
cały i zdrowy.
- Ja też.- Odparłam takim samym
tonem. Wiedziałam, że Patrycja chce mnie jeszcze o coś zapytać, ale nie
pozwoliłam jej na to.- Przepraszam, muszę już iść. Chciałam jeszcze porozmawiać
z panią Mariolą.
- Z mamą? Nie wiem czy to dobry
pomysł. Ona wie niewiele więcej od nas albo i mniej.
- Być może. Ale chcę spróbować.
- Lepiej nie.
- Dlaczego?- Zrobiła trudną do
odszyfrowania minę.
- Bo będzie tam nasz…to znaczy
mój teść. Niedługo kończy pracę.
- I?
- On uważa, że zniknięcie Łukasza
ma związek z tobą.
- Co?!
- Też tłumaczyłam mu, że to
niemożliwe ale on się uparł. Uważa, że spotkania z tobą mu nie służyły. To
znaczy Łukaszowi. Podobno tak zrozumiał z ich ostatniej rozmowy jeszcze przed
wyjazdem syna- Westchnęła.- Teść nadal uważa, że niesłusznie rozwiodłaś się z
Łukaszem.
- Powiedział coś takiego?
- Nie, ale raz czy dwa
zasugerował. Uważał nawet, że jego wyjazd 2 lata temu do Lublina miał na celu
przebywanie jak najdalej od ciebie i zapomnienie o nieudanym małżeństwie.
Bardzo cieszył się na jego powrót, ale gdy wynikła sprawa tej paczki i wydało
się, że Łukasz ci pomaga był zmartwiony. Chyba bał się, że znów go zranisz.
- Tak, pan Włodzimierz powiedział
mi to. Tyle, że w mniej eleganckich słowach.- Dodałam ironicznie. – A z resztą:
nieważne. Mam zamiar spotkać się z panią Mariolą czy on tego chce czy nie. Ja
też mam do załatwienia z Łukaszem pewną sprawę i zależy mi na jak najszybszym
kontakcie.
- W takim razie powodzenia. Tylko
bądź ostrożna. Aha, i sądzę że jeśli rozmowa z moim teściem ci nie pomoże to
powinnaś porozmawiać z Emilem. Sądzę, że on coś wie. Był dość blisko z
Łukaszem.
- Dziękuję. Tak zrobię.- Gdy
wyszłam z mieszkania, zdałam sobie sprawę że wizyta w domu byłych teściów w
towarzystwie Jacka nie jest odpowiednim rozwiązaniem. Zwłaszcza gdy pani Mariola
sądzi iż to on jest ojcem dziecka którego się spodziewam. Zaczęłam żałować, że
nie wyznałam wszystkim prawdy już wcześniej zamiast tchórzyć. Być może opinia
ojca Łukasza o mnie choć trochę by się zmieniła. I przede wszystkim przestałby
mnie uważać za ósmą plagę egipską. Teraz jednak było na to za późno:
prawdopodobnie nikt by mi nawet w to nie uwierzył. Zaczęłam się nawet
zastanawiać jak na to wszystko zareaguje sam Łukasz.
Dlatego poprosiłam Bończaka o
odwiezienie mnie do domu z powodu zmęczenia. Wiedziałam, że będzie starał się
odwieść mnie od tego pomysłu, więc wolałam by o tym nie wiedział. Wspomniałam,
że mam zamiar się położyć i zdrzemnąć, więc nawet nie próbował się wpraszać.
Gdy tylko przez okno zauważyłam, że go nie ma wybiegłam z domu. Może i Łukasz
mnie nie kochał, ale ja kochałam jego. I musiałam wiedzieć co się z nim dzieje.
Po prostu musiałam.
Gdy komunikacją miejską w końcu
dotarłam pod dom Kowalskich wzięłam głęboki wdech. Potem otworzyłam dobrze
znaną mi furtkę i przeszłam przez ogród. Bez żadnego powodu zalała mnie fala
wspomnień. Ileż to razy sama, choć częściej z Łukaszem odwiedzałam teściów
siadając na tej brązowej ławce na werandzie? I ile razy Kubuś biegał tu depcząc
kwiaty w ogrodzie pani Marioli, która zawsze żartobliwie go karciła. Teraz,
choć zabrzmi to absurdalnie, wydawał mi się być pusty. Nie dlatego jednak, że
nikogo tu nie było, ale z powodu ulotnego uczucia melancholii. A może tylko
mnie się tak zdawało?
Ostrożnie, nadal się wahając
zrobiłam pierwszy krok na schodach. Nie byłam w tym miejscu od wielu miesięcy
nie wliczając w to tego dnia gdy wparowałam wściekła do domu moich byłych
teściów w poszukiwaniu Łukasza. No właśnie: Łukasza.
Przecież byłam tu dla niego. A
przynajmniej chciałam mu pomóc. Naciskając dzwonek czułam jak serce mi
przyspiesza. Dobrze, że pani Kowalska pojawiła się w drzwiach praktycznie
natychmiast, bo czułam, że jeszcze trochę i stchórzę. Na mój widok bardzo się
zdziwiła.
– Karolina? Co tutaj robisz?
– Dzień dobry.- Przywitałam się-
Chciałam porozmawiać.- Starsza kobieta ostrożnie wpuściła mnie do środka.
Wiedziałam, że co i rusz zerka na mój brzuch, który stawał się już coraz
bardziej wypukły. Jednak z pewnością nie mogła tego wywnioskować tylko z tego
faktu. Wiedziałam, że doniosła o tym mężowi, u którego zebrałam za to kolejne
ujemne punkty. Ale jak mogłam jej powiedzieć, że noszę w łonie jej wnuka? I czy
by mi w ogóle uwierzyła? Przecież my z Łukaszem dawno byliśmy po rozwodzie.
– Nie bardzo wiem jak się
zachować.- Wyznała bezradnie rozkładając ręce gdy znalazłyśmy się w kuchni. To
był dawny zwyczaj: w przeszłości to właśnie tutaj nie w salonie przyjmowała
gości.
– Rozumiem.- Wyznałam i tak
zadowolona, że mnie wpuściła. W końcu nie musiała tego robić.- Wiem ile to
panią kosztuje.
– Panią?- Powtórzyła cicho z
jakąś nutką melancholii. Wiedziałam o czym pomyślała, bo ja również o tym
myślałam. O tym, że jeszcze dwa lata temu nazywałam ją swoją „mamą”. Już
chciałam coś dodać, może zapytać jak się teraz powinnam do niej zwracać skoro
czuje się urażona (choć przecież podczas naszych ostatnich spotkań również
zwracałam się do niej na per pani), ale zaniechałam tego, bo dodała.- Karolino,
o czym chciałaś ze mną rozmawiać?- zdziwiła mnie jej bezpośredniość, ale z
drugiej strony to i lepiej. Nie wyglądała na zagniewaną, a i ja chciałam jak
najwięcej się dowiedzieć i przejść do meritum sprawy.
– O Łukaszu. Widziałam program w
telewizji, w którym mówili, że zaginął.
– Tak.- Potwierdziła tylko
zaciskając usta w wąską linię. Ale czy to było dziwne? W końcu zaginął jej syn.
Sama pamiętam jak przeżywałam porwanie Kuby i jakie targały mną emocje.
– Czy...czy coś już wiadomo?
– Nie, w każdym bądź razie ja nic
nie wiem. Gardo...mój mąż…on próbuje, ale chyba zbyt dużo nie udało mu się
dowiedzieć.- Przełknęła ciężko ślinę jakby ta rozmowa sprawiała jej ból. No
cóż, pewnie tak było. Stłumiłam w sobie odruch przytulenia jej lub chociażby
uściskania dłoni, którą trzymała na stole z obawy jak by to przyjęła.
Chrząknęłam więc zadając inne pytanie:
– O co dokładnie chodzi? W
mediach nie podali właściwie żadnych szczegółów.
– Nie dziwię się. Federalni z
pewnością na to nie pozwolą. Zwłaszcza gdy w sprawę zamieszana jest mafia.
– Mafia?- Powtórzyłam z
niedowierzaniem a właściwie przestrachem. A więc to dlatego sprawa została
nagłośniona aż do tak wielkich rozmiarów jak ogólnokrajowa telewizja! Mój
strach wzrósł. To wszystko okazywało się być dużo gorsze niż myślałam. Zaraz
jednak wróciłam myślami do swojej rozmówczyni, bo na twarzy pani Marioli
pojawił się wyraz zaskoczenia jakby nie do końca zdawała sobie sprawę z tego co
właśnie wyznała. I trochę tego żałowała- Czy to znaczy, że Łukaszowi coś grozi
z ich strony? Że to oni go porwali?
– Karolina, ja...ja nie powinnam
ci tego mówić. To sprawa policji, ja też niewiele wiem. Poza tym niedługo wraca
mój mąż.- Szybko wstała z krzesełka stając na środku pomieszczenia.- Nie
powinien cię tutaj zastać. Nie w tych okolicznościach.
– Ale proszę mi powiedzieć
dlaczego go porwano? I czy w ogóle można coś zrobić? Ja, ja chciałabym pomóc.
– Nic nie możesz zrobić, tak jak
i ja. Pozostaje tylko mieć nadzieję, że mój syn jak zwykle sobie poradzi. Choć
minęło już tak wiele czasu...- Urwała, a jej głos zaczął niebezpiecznie drgać.
Tym razem nie zwalczyłam w sobie odruchu pocieszenia. Zbliżyłam się do niej i delikatnie
złapałam za ramiona a potem uścisnęłam. Właśnie w takiej pozycji zastał nas pan
Włodzimierz.
– Co ty tu robisz?- Spytał na
wstępie poważnym tonem przeszywając mnie wzrokiem. Po ostrzeżeniu Patrycji i
naszej ostatniej rozmowy wcale mnie to nie zdziwiło. (chociaż mogłam wziąć pod
uwagę fakt, że miał właśnie wrócić z pracy i wybrać inną porę na rozmowę z jego
żoną) Tym bardziej, gdy teraz obarczał mnie jeszcze winą za porwanie syna. (Choć
wciąż głowiłam się niby dlaczego: sądził, że mam kontakty z mafią?) Całkowicie
zmienił o mnie zdanie gdy rozwiodłam się z Łukaszem. Paradoksalnie, bo przecież
poznał mnie jako dziewczynę przestępcy, która mu pomagała. A teraz byłam jego
synową. Choć fakt, że byłą.
– Karolina przyszła tu spytać o
Łukasza, martwi się o niego.- Wyjaśniła mu żona szybko się ode mnie odsuwając
jakby przyłapano ją na czymś niestosownym- Ale już wychodzi.
– Nie.- Zaprzeczyłam patrząc
prosto w oczy panu Kowalskiemu.- Chcę wiedzieć co z Łukaszem.
– Zaginął. To chyba słyszałaś.-
Udawałam, że nie zauważam jego wrogiego tonu
– Tak, ale jak? Słyszałam, że to
podobno porwanie. W taki razie: dlaczego?- Spytałam głównie po to by
potwierdził udział mafii. Bo może pani Mariola coś pokręciła?
- Gdybym wiedział to sam już
dawno byłbym go uwolnił. Ale nie mam pojęcia.- Odwrócił się do mnie plecami
opierając dłonie o stół geście niechęci. Tyle dobrego, że nie zaprzeczył tego
że Łukasza porwano.
– No tak, ale biuro nie ma
jakichś poszlak? I policjanci? W wiadomościach nie zdradzono wielu szczegółów.
– Bo nikt ich nie zna. Sprawa
jest w toku i niewiele osób ma do niej wgląd by informacje nie wypłynęły do
mediów informując porywaczy. A teraz przepraszam, ale chciałbym popracować nad
uwolnieniem własnego syna. I byłbym wdzięczny gdybyś sobie już poszła.
– Włodek!- Zganiła go łagodnie pani
Mariola- Nie bądź niegrzeczny.
– Tak? A niby czemu nie?- Nie
uszło mojej uwagi, że rozmawiając z żoną odwrócił się do niej twarzą nie tak
jak gdy rozmawiał ze mną tyłem okazując mi jawne lekceważenie. Jednocześnie
przypomniałam sobie jak w tym geście był podobny do mojego byłego męża, a w
zasadzie powinnam powiedzieć, że to Łukasz był w tym podobny do ojca.- Jestem w
swoim domu.
– Ale mimo wszystko...
–W porządku, naprawdę to
rozumiem.- Przerwałam pospiesznie informując jednocześnie Kowalskiego, że wyjdę
tylko wtedy gdy sama będę chciała. Uznałam, że powinniśmy na razie odłożyć na
bok nasze wzajemne waśnie, więc dodałam:- Choć ta niechęć, którą pan do mnie
pała nie jest w pełni uzasadniona.- Starszy mężczyzna prychnął znów niemal przyszpilając
mnie swoich wzrokiem.
– Nieuzasadniona? A jak według
ciebie mam traktować kobietę, która poślubiła mojego syna, by po trzech latach
się z nim rozwieść niszcząc jego życie?
– Z całym szacunkiem, ale to co
zaszło między mną a Łukaszem nie powinno pana interesować. I wcale nie
zniszczyłam mu życia.
–
Nie?- Zaśmiał się ironicznie.- A jak nazwiesz to co zrobiłaś?
– Oboje podjęliśmy decyzję o
rozwodzie.- Powiedziałam stanowczo nie chcąc dłużej o tym dyskutować.- Ale nie
po to tu przyszłam. Ja chciałabym jakoś pomóc.
– O, tak. Już wystarczająco mu
pomogłaś.
– Władziu!- Znów wtrąciła się
pani Mariola chcą ułagodzić męża.
– Przecież to prawda. To ona
zniszczyła życie naszego syna i przez nią prawdopodobnie je straci. A ty masz
czelność jeszcze ją tu przyprowadzać i podejmować jako gościa?
– Co miało znaczyć to co pan
powiedział?- Spytałam szybko by pani Kowalska znów się nie wtrąciła.
– Prawdę.
– Jaką prawdę?
– A myślisz, ze czemu on tam
teraz jest, co? Czemu ci bandyci go więżą?
– Myśli pan, że to przeze mnie?
Ja nie mam z tym nic wspólnego!- Zaprzeczyłam szybko. Czy on wiedział o tym, że
próbowałam związać się na nowo z Łukaszem? Ale jakiniby miało mieć to związek z
jego porwaniem? Na szczęście nie musiałam się dłużej niczego domyślać, bo głos
zabrał z powrotem pan Kowalski.
– Nie?- Spytał retorycznie.- A
przez kogo stracił pracę obsesyjnie szukając mordercy syna? Przez kogo czuł się
tak cholernie winny, że jego jedynym celem w życiu stała się zemsta? I przez
kogo obarczał się nią choć nie była to prawda?
–
Przestań już. Nie widzisz, że ona jest w ciąży?- Odezwała się pani
Kowalska.
Potem dodała do mnie:- Lepiej już
idź, dziecko.
– Nie.- Potrząsnęłam głową. Nic
już z tego nie rozumiałam. Co miało znaczyć to ostatnie stwierdzenie? I o jaką
zemstę chodziło?- Chcę wiedzieć co ma pan na myśli mówiąc to wszystko. Przecież
Łukasz wcale nie stracił pracy. Sam mówił mi o tym, że pracuje nad jakąś
sprawą. Musi więc nadal pracować w CBŚ.
– Jakąś sprawą...a myślisz, że co
nią było? Łukasz od prawie 3 lat nie należy już do funkcjonariuszy CBŚ.- Gardo
westchnął ciężko jakby nie zależało mu już na tym czego mogę się dowiedzieć.
Potem kontynuował.- Zaraz po tym jak znaleziono Kubusia i potem jak...gdy było
już tydzień później to... Łukasz poprosił o ponowne przesłuchanie świadka. Nikt
nie widział w tym nic dziwnego: przecież jako agent i bezpośrednio zamieszany w
tą sprawę choć formalnie to nie on nią dowodził miał do tego prawo. Ale kilka
minut później usłyszeli hałasy i głos wzywający pomocy.- Urwał robiąc krótką pauzę.-
Akurat ja też byłem wtedy na służbie. I to ja widziałem jak bez jakiejkolwiek
litości uderzał w Pajęczaka jakby był workiem treningowych. Jeszcze nigdy nie
widziałem go tak wściekłego. I te jego słowa. Mówił, że za to co zrobił
odnajdzie i zabije całą tę ich szajkę, że rozniesie mafię w proch choćby mieli
go za to skazać na dożywocie.- Gdy zamilkł ja też milczałam niezdolna
wypowiedzieć ani słowa. Chciałam zaprzeczyć temu wszystkiemu, bo przecież
Łukasz był najbardziej opanowanym facetem jakiego znałam tyle że…nie mogłam. Przypomniałam
sobie, jak po śmierci Kuby chcąc odwiedzić porywaczy by spojrzeć im w twarz
powiedziano mi, że jeden z nich leży w szpitalu. Ale nikt nie poinformował
mnie, że przyczynił się do tego Łukasz. Poza tym co powiedział ten drugi
przestępca? Bał się czegoś, a raczej kogoś. Był tak zdesperowany, że prosił
mnie o pomoc. Sądziłam, że obawiał się zemsty swojego szefa za spartaczoną
robotę, ale teraz uświadomiłam sobie, że nie mogło tak być. Bo on prosił MNIEo
pomoc! Wówczas tego nie rozumiałam nie dostrzegając w tym nielogiczności: w
końcu jedyne o czym wtedy mogłam myśleć to mój zmarły syn, ale teraz już tak.
Bo jako żona Łukasza mogłam ubłagać męża o to by nie potraktował go jak jego
kolegi.
„Nic. Proszę niech pani powstrzyma Irosa. To przez niego Pająk…”
- Ttto pani…pani jest jego żoną? O…Boże. Teraz i tak już po mnie. On mnie
załatwi. Tak jak Pająka”
„Nie! To nie szef to on. To…”
…to Łukasz go tak pobił. O Boże.
Z moim gardłem stało się coś dziwnego. Próbowałam wyartykułować jakieś słowa,
ale było to niezmiernie trudne. Poczułam pod powiekami ciepłe łzy.
– Czy on...-Zaczęłam niezdolna
dokończyć myśli, bo przypomniałam sobie że Pajęczak nie żył a to, że policjanci
w więzieniu powiedzieli mi że stało się to dwa miesiące temu nie musiało być
prawdą.- Czy Łukasz go...
–...zabił?- Dokończył domyślnie.
Zmroził mnie jego nieprzejednany, wyzuty z wszelkich emocji ton. Celowo zwlekał
z udzieleniem mi odpowiedzi wyczuwając moje przerażenie. Co by się stało gdyby
to jednak była prawda? Gdyby Łukasz zabił mordercę naszego syna? Czy to
zmieniłoby coś w uczuciach które do niego żywiłam? Nie.
To przerażające, bo ale taka była
prawda. Dawniej, zanim przeszłam to wszysto co się stało nie mogłabym żyć
człowiekiem który dopuścił się takiego czynu. Ba, ja nawet nie chciałam
spotykać się z Jackiem gdy wyszło na jaw, że handlował narkotykami a co dopiero
tolerować mordercę. Bo Łukasz nie byłby zabójcą- on zrobił (lub zamierzał to
zrobić, bo pan Włodzimierz jeszcze nie wyznał mi co stało się dalej) z
premedytacją. Nie chodziło tylko o same konsekwencje: po prostu zawsze
niepokoiło mnie to co musi się dziać w umyśle kogoś kto planuje coś złego, że
przecież skoro zrobił to raz to może zrobić kolejny. I nie liczyły się tu żadne
okoliczności łagodzące: złoczyńca zawsze pozostawał dla mnie złoczyńcą choćby
nie wiem jak bardzo niewinnym i żałującym tego co zrobił. Więc wobec Łukasza
też powinnam to czuć. No właśnie: powinnam. Ale teraz morderstwo wcale nie
wydawało mi się być czymś haniebnym. Owszem, byłam osobą o twardym kręgosłupie
moralnym, ale za śmierć mojego syna tym przestępcom należała się kara. Jasne,
czułam się tym wytrącona z równowagi, ale jednocześnie jakaś część mnie
cieszyła się, że mój były maż miał tyle odwagi by zemścić się na mordercach
naszego syna. Odwagi, której ja nie miałam.
- Nie, nie zabił go.-Usłyszałam w
końcu głos pana Kowalskiego mimo wszystko oddychając z ulgą- Ale mało
brakowało. Uszkodził mu nerkę i kilka żeber. To cud, że nie przyszedłem kilka
minut później, bo byłoby dla niego za późno. A tak udało mi się zatuszować
sprawę i namówić go na odejście z CBŚ. Uzgodniliśmy z innymi agentami, którzy
akurat byli na służbie własną wersję w której Pająk miałby niejako chcieć
uciekać.- Kowalski zaśmiał się krótko.- Oczywiście historia była bardzo
naciągana, bo przecież obrona własna nie może usprawiedliwiać takiego
bestialstwa. Ale jakoś nam się to udało. Tyle, że mój syn musiał odejść z CBŚ.
A bez pracy Łukasz był niczym. Wcześniej jakoś się trzymał, ale potem gdy ty go
wyprowadziłaś się z mieszkania i obwiniłaś o śmierć syna nie był już sobą. On tylko
wegetował. Wciąż wchodził do pokoju małego choć wszystkie jego rzeczy były już
uprzątnięte. Tępo wpatrywał się w sufit niemal nie śpiąc i niemal nie jedząc.
Staraliśmy się mu pomóc, wytłumaczyć że przecież ma jeszcze po co i dla kogo
żyć. Że przecież ma jeszcze żonę. -Te wszystkie rewelacje, którymi mnie
częstował wywołały wewnątrz mnie prawdziwą burzę. A potem, gdy spojrzał mi
prosto w oczy z jawną pogardą poczułam jak pod wpływem jego spojrzenia się
kurczę.- A ty wręczyłaś mu pozew rozwodowy. Naprawdę myślałem, że to złamie go
ostatecznie, że może nawet zrobić coś głupiego.- Pan Kowalski wziął głęboki
oddech by się uspokoić. Potem kontynuował już innym głosem, choć nie
pozbawionym goryczy tak jak poprzednio- Wiesz jak on cię mocno kochał? Wiesz
jak ciężko było patrzeć na tak silnego mężczyznę tak bardzo złamanego przez
los? A ja już wtedy, gdy prowadziliśmy sprawę Jacka Bończaka mówiłem mu, że nie
jesteś dziewczyną dla niego, że nie wolno mieszać spraw zawodowych z
prywatnymi...Nawet ciebie prosiłem o rozwagę.- Pokręcił głową.- I jak się
okazało miałem rację. Bo gdy tylko pojawił się były kochanek ty zostawiłaś dla
niego mego syna.
– Nie.- Szepnęłam targana mocnym
bólem spowodowanym tym co właśnie usłyszałam.- To nieprawda.
– Dobrze wiesz, że tak jest. Nie
ma się czego wypierać.- Wymownie spojrzał na mój brzuch.
–A więc...jak to się stało, że
wyjechał?- Spytałam cicho niezdolna kłócić się z nim mówiąc, że dziecko które
noszę pod sercem wcale nie jest Jacka. Musiałam poznać całą prawdę nawet jeśli
instynktownie wyczuwałam, że odpowiedź byłego teścia sprawi mi jeszcze większy
ból.
– Właściwie to wtedy uważałem to
za opatrzność. Łukasz z dnia na dzień zaczął zachowywać się normalnie:
wychodzić z domu, pracować, funkcjonować. Był bardziej zacięty i nie śmiał się,
ale w końcu to było normalne bo zginął mu syn. Gdy zdecydował o wyjeździe
wziąłem to za dobrą monetę. Nie wiedziałem, że w Lublinie dokopał się do mafii
zamieszanej w tę sprawę. I jak się okazało całego szefa Mochowskiego.
Dowiedziałem się o tym dopiero kilka
tygodni temu. Oczywiście dla ciebie to nic nie znaczy, bo ty i tak uważałaś, że
nie obeszła go śmierć syna.
– To nie tak.- I znów mój głos
mnie zawiódł. Nie był głośniejszy od szeptu.
– A jak? Zaprzeczysz, że nazwałaś
go mordercą? Że obarczałaś winą za śmierć
Kuby choć nie miał z nią nic
wspólnego?
– Cierpiałam. Byłam matką. Jak
pan myśli co wtedy czułam? Niemal wariowałam z bólu.
– A myślisz, że on nie? Jak
według ciebie czuł się słuchając tego gdy i tak zżerały go wyrzuty sumienia?
Według ciebie ojciec nie kocha swoich dzieci? Ja nie cierpiałbym gdyby zginął
Łukasz albo Emil?!
– Nie. Ja tego żałuję. Naprawdę.
Gdybym wiedziała to postąpiłabym inaczej.
– Wiesz gdzie mam teraz te twoje
przeprosiny?
– Koniec z tym. Karolina, proszę
cię wyjdź już.- Usłyszałam głos pani Kowalskiej jakby z oddali. Zaczynało mi
się kręcić w głowie.
– Nie. Ja muszę jeszcze
wiedzieć...- Czułam jak w oczach stały mi łzy, ale spytałam:- Czy oni mogą mu
teraz zrobić krzywdę? Czy więżą go by go zabić?
– A obeszłoby cię to gdyby
zginął? Przecież w końcu miałby za swoje. Oko za oka, tak? Śmierć Łukasza w
zamian za śmierć Kuby. To by cię zadowoliło?- Nie wytrzymałam. Załkałam słysząc
jego beznamiętny ton. Wiedziałam, że chce mnie w ten sposób ukarać, ale nic nie
mogłam na to poradzić. I co gorsza wiedziałam, że on ma rację. Zaczęłam gardzić
samą sobą czując wewnętrzną słabość.
– Boże.- Pani Mariola złapała
mnie w ostatniej chwili.- Boże, coś ty narobił?!
Karolina, Karolciu nic ci nie
jest?
– Nie.- Szepnęłam kręcąc głową
jak w jakimś amoku, a potem wszystko zaczęło wokół mnie wirować.
Warto było czekać!!!!
OdpowiedzUsuńJESTEŚ WIELKA, BOSKA, GENIALNA!!!!
Pozdrawiam
Ania
Najlepszaaa ! 💕
OdpowiedzUsuńTa część jest niesamowita. Myślałam, że lepiej już nie będzie, ale Ty jak zwykle potrafisz zaskoczyć. Nie wiem jak wytrzymam do następnej części.pozdrawiam roksana
OdpowiedzUsuńSuper :D !!! Czytam juz 2 raz. A wiec jak zwykle pytam kiedy kolejna czesc <3 ? Bo jestem niecierpliwa !!!
OdpowiedzUsuńAnia
Teraz jestem juz właściwie po głównych egzaminach wiec jeszcze dzisiaj wieczorem cos zacznę i może jutro dokoncze i wstawię.
UsuńNie moge sie juz doczekac <3
UsuńCzęść jak zwykle...cudna! W co ten Łukasz znów się wpakowal! Eh..myślę że wyjdzie calo z tego bo jest silny i da rade :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Kinga ;)