Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 16 czerwca 2015

Cienie przeszłości: Rozdział XLII: To wszystko przeze mnie



Czas oczekiwania dłużył mi się niemiłosiernie, ale czy zawsze tak nie jest? Starałam się jednak kontrolować swoje emocje, bo z powodu stresu rozbolał mnie brzuch. W głowie wciąż analizowałam całą sytuację zastanawiając się czy pani Mariola odwiedzając moją mamę już wiedziała o porwaniu Kowalskiego? I czy w ogóle mogło to nastąpić już wtedy? W myślach szybko przeliczyłam dni: osiem. Czy Łukasz był przetrzymywany przez przestępców od tamtej pory- ponad tydzień? Niczym echo w mojej głowie pojawiły się słowa wypowiedziane kiedyś przez Jacka dotyczące Kowalskiego:
„Jak mówiłem w świecie przestępców nie ma miejsca na sentymenty. Kapusiom się nie przepuszcza.”
To znaczyłoby, że przeszłość znów dała o sobie znać. Że Łukasz trafnie przewidywał, że to jeszcze nie koniec. I że rozwiódł się ze mną nie z powodów osobistych, ale niebezpieczeństwa na jakie mogło mnie prowadzić jego śledztwo. Do czego się więc dokopał?
„Rozmawiałem z nim przed jego wyjazdem do Lublina. To było jeszcze przed waszym rozwodem. On kazał mi cię chronić.”
Kazał mi cię chronić…
Tylko przed czym na litość? Czego tak bardzo się bał? I skoro aż tak się o mnie bał to dlaczego sam nie został by mnie chronić? I dlaczego wyjechał tak pospiesznie do Lublina? Znów w mojej głowie niczym natrętny robaczek pojawiła się myśl, że powinnam to wiedzieć. Że zapomniałam o czymś co było istotne. O jakimś pozornie nieistotnym szczególiku, który jeszcze wczoraj wydawało mi się rozpracowałam. Ale robaczek nadal uśmiechał się do mnie cynicznie znad moich myśli niewerbalnie informując mnie, że nadal nie mam o niczym pojęcia.
Tylko co to mogło być? Czy był to Gardo i jego podejrzenie o kolaboracji z wrogiem? Ale co z tego mogło wynikać? Przecież na pewno nie chciałby by coś stało się z jego synem…
Nerwy nie pomagały mi się skoncentrować. Wciąż myślałam tylko o tym, że mimo tego co ostatnio powiedział mi Łukasz nie chciałam by stało mu się cokolwiek złego. Po stokroć wolałabym by mnie nienawidził, żył z inną kobietą lub wyparł się ojcostwa. Byleby tylko był zdrowy i bezpieczny.
Ta świadomość rodziła następne: jak go traktują? Czy grozi mu realne niebezpieczeństwo? A co jeśli w tej chwili on już nie…
Dzwonek do drzwi przerwał potok moich myśli, które o mały włos nie wypowiedziały słowa „nie żyje”. Szybko podbiegłam do korytarza nawet nie zawracając sobie głowy patrzeniem w wizjer.
- Powiedz mi, że wiesz o co tu chodzi.- Odezwałam się do Bończaka już na wstępie, gdy tylko odtworzyłam drzwi. Nie zawracałam sobie głowy zwyczajowym przywitaniem.
- Nie wyłączyłaś telewizji, prawda?- Spytał retorycznie.
- Skoro to wiesz to nie wiem po co pytasz.- Odpowiedziałam lekko uszczypliwie. Gestem kazałam mu wejść do środka.- Kiedy go porwano?
- Nie wiadomo dokładnie.
- To znaczy, że ty nie wiesz czy…
-…nie, nikt tego nie wie. Łukasz mieszkał sam, a że kilka tygodni temu wyjechał do Lublina rodzina nie kontaktowała się z nim jeszcze.
- A kiedy zaginął?- Jacek milczał dłuższą chwilę tylko potęgując mój niepokój.- Jacek?- Pospieszałam go.
- Ponad dwa tygodnie temu.
- Boże.
- Ale to o niczym nie świadczy.- Dodał prędko.- Jak mówiłem mieszkał sam w niewielkim osiedlowym mieszkaniu, więc nikt nie skontaktował się z policją wcześniej. Nie znaczy to, że…
-…kiedy zaczęto poszukiwania?- Przerwałam mu bezceremonialnie.
- Kilka dni temu. Chyba w zeszły czwartek.
- Dlaczego nikt mi o tym nie powiedział?- Spytałam retorycznie. W duchu jednak wiedziałam, że najprawdopodobniej nikt jeszcze o tym nie wiedział. Mama nie mogła być tak spokojna podczas telefonicznej rozmowy ze mną gdyby miała jakieś podejrzenia.- Słyszałam w wiadomościach, że zatrzymano jakichś przestępców. Wiesz coś o tym?
- Prawdę mówiąc pewnie miej niż ty: wiem tylko że oni jako ostatni widzieli Kowalskiego, choć nie mieli pojęcia że zaginął. Chciał od nich kilka informacji.
- Jakich?
- Nie wiem. Kucharski nie chciał mi za wiele powiedzieć. I tak uznał moje zainteresowanie sprawą za zbytnią ciekawość.
- Masz na myśli swojego nowego opiekuna? To od niego wszystko wiesz?- Skinął głową.
- O porwaniu dowiedziałem się przypadkiem; ale resztę, tak wypytywałem o nią Kucharskiego. Jednak nie chciał mi za wiele powiedzieć.
- Umów mnie z nim. Mnie powie więcej.
- Nie sądzę.
- Jestem żoną Łukasza.
- Byłą żoną sprostował.
- Ale żoną.- Obstawałam przy swoim.- Mam prawo wiedzieć o co chodzi. Widząc jego uciekający wzrok wiedziałam, że się ze mną nie zgadza.- O co chodzi?
- O nic.
- Przecież widzę.- Prychnęłam.
- Czy to nie ty mówiłaś mi, że masz zamiar zapomnieć o Łukaszu? Że łączy was tylko dziecko?
- To było zanim dowiedziałam się o porwaniu.
- Po pierwsze to wcale nie wiadomo czy to jest porwanie czy nie. Przypominam ci, że Łukasz jest uznany za zaginionego a to co mówią media to czyste spekulacje. Poza tym,  naprawdę chcesz angażować się w tą sprawę osobiście?
- Chcę po prostu pomóc.
- Nie chcę być niegrzeczny, ale co ty możesz? Skoro wykwalifikowanym policjantom nie udało się to od kilku dni ty nie zdziałasz niczego więcej.
- Przeciwnie: dla mnie to sprawa osobista, więc jestem bardziej zdeterminowana. A poza tym: mam pewien trop.
- Trop.- Powtórzył, a ja starałam się ocenić czy zabrzmiało to ironicznie czy nie. W końcu dałam za wygraną. Skinęłam głową.
- Tak. Czy to nie powiedziałeś mi kilka tygodni temu, że Łukasz naraził się gangowi Bajkowskiego?
„.. ty może o tym nie wiesz, ale w tym fachu nie ma miejsca na sentymenty ani długie zemsty jak w telenoweli brazylijskiej. Krąg półświadka tego kalibru się nie patyczkuje: zdradzasz to dostajesz kulkę w łeb. Jeśli nie mogą dopaść ciebie, to płaci za to syn, żona, córka, wuj, teść, sąsiad…A już jeśli jesteś gliną, jak to miało miejsce w przypadku Łukasza, to możesz liczyć na szczególnie powolną i bolesną śmierć.”
- Być może, ale to tylko hipotezy. Jestem pewny, że tę sprawdzono jako pierwszą.
- Ale mogli coś przeoczyć.
- Karolina, nie baw się w detektywa. Wiedziałem, że jak się o tym dowiesz będziesz chciała zrobić coś głupiego i nie pomyliłem się.
- Chęć pomocy Łukaszowi nie jest czymś głupim.
- Twoimi sposobami tak. Naprawdę chcesz zaryzykować własnym życiem? Bo skoro ta teoria jest prawdziwa ci przestępcy mogli cię obserwować domyślając się odnowy związku jaki łączył cię z Łukaszem.
- Myślisz, że to dlatego wyjechał?- Spytałam z nadzieją.
- Tylko to do ciebie dotarło? Radziłbym ci skupić się na tym co dotyczy twojego bezpieczeństwa. Bo co jeśli będą chcieli zrobić krzywdę i tobie? Naprawdę chcesz się w to wplątywać? Na dodatek nie tylko siebie ale i dziecko które nosisz pod sercem.
- Już jestem wplątana. A poza tym to…to nie jestem już tą samą naiwną Karoliną co kiedyś. Teraz już wiem, że życie nie jest dokładnie dopasowane i poukładane jak dobrze ułożone puzzle. Wiem, że nie mogę go zaplanować tak jak bym chciała, bo istnieją czynniki niezależne których nigdy nie zniweluję.
- Co to znaczy?- Spytał totalnie skołowany moim wywodem.
- To znaczy, że jeśli coś złego ma się stać to się stanie. I nic na to nie poradzę. A teraz przepraszam, muszę wyjść.
- Dokąd?
- Nieważne.
- To ma związek z Łukaszem, prawda? Po co w ogóle pytam, jasne że tak.- Odpowiedział sam sobie już po chwili. Ciężko westchnęłam biorąc z fotela swoją torbę z najpotrzebniejszymi rzeczami.
- Jacek, chcę tylko porozmawiać z Patrycją, to wszystko. Nie mam zamiaru niepotrzebnie ryzykować. Pati to żona brata Łukasza, Emila.- Wyjaśniłam pospiesznie.- Ona na pewno zna więcej szczegółów całego problemu niż my czy prasa.
- Ach tak.- Mrugnął Bończak. – W taki razie jadę z tobą. Przynajmniej w taki sposób będę mógł cię chronić.
- Dziękuję.- Odparłam myśląc o tym, że tak będzie zdecydowanie szybciej.- W takim razie ruszajmy.
Niestety, Patrycja nie powiedziała mi niczego nowego. Z zasadzie potwierdziła informacje od Jacka: Łukasz zaginął dwa tygodnie temu, a śledztwo toczyło się już od kilku dni. Przełom nastąpił dopiero wczoraj po ujęciu dwóch handlujących dilerów, o czym dowiedziałam się również ja sama z dzisiejszego wydania wiadomości. W zasadzie nastąpiło to przypadkiem: po prostu jeden z nich przyznał, że spotkał się z jakimś facetem który chciał się dowiedzieć jak zacząć handlować narkotykami. Tym mężczyzną miał być Łukasz. Naturalnie przesłuchujący go policjanci byli tym zszokowani: oczywiście nie dali wiary temu, że jeden z nich zamierzał zająć się handlem na tak niską skalę, ale dzięki temu mieli jakiś trop. I odkryto powiązania Łukasza z tą sprawą. Teraz trop prowadził do tajemniczej grupy narkotykowej powstałej na bazie tej, której szefem był siedzący obecnie w więzieniu Bajkowski.
- Więc, to wszystko ma związek z porwaniem Kubusia, prawda?- Spytałam w końcu gdy już szykowałam się do wyjścia. Patrycja wzruszyła ramionami.
- Nie wiem, Karolina. Wiem tylko, że to wszystko jest bardzo dziwne. Próbowałam rozmawiać o tym z Emilem, ale on wyraźnie unika tego tematu. Wczoraj nawet zamknął się w pokoju z ojcem, a gdy spytałam się o czym rozmawiali po prostu mnie zbył.- Ta informacja mnie zaintrygowała.
- Myślisz, że wiedzą coś i to ukrywają?
- Nie mam pojęcia. Czasami myślę, że tak. Innym razem ganię się za to. Przecież mąż by mi powiedział…- Nagle urwała pytając o to czego się obawiałam.- Twoje zainteresowanie nie wynika tylko z ciekawości, prawda? Przed wyjazdem coś między wami zaszło?
- Nie to co myślisz.- Ucięłam krótko myśląc o tym, że jednorazowy wyskok raczej trudno nazwać czymś głębszym i podobnym do miłości co niewątpliwie sugerowała Pati.- Ale martwię się o niego.
- Bo wiesz, Emil pytał mnie na ten temat.
- To znaczy?
- No ogólnie, o was. Nie wiedziałam zbyt wiele, ale to że raczej swaty mi się nie udały było pewne.- Och gdyby znała prawdę, pomyślałam.- Czy on ci o czymś mówił przed wyjazdem?
- Masz na myśli coś co mogło być wskazówką?- Urwałam starając się zdecydować czy powiedzieć prawdę o tym, że spędziliśmy razem noc. Ale w ostatniej chwili z tego zrezygnowałam. Porwanie Łukasza nie miało związku z naszą prywatną sytuacją.  Więc Patrycja nie musiała na razie o tym wiedzieć.- Nie.
- Więc…więc dlaczego za tobą wybiegł?- Zamilkłam czując dobrze znane mi poczucie irytacji. Chcesz znać prawdę Pati? Zadurzyłam się w swoim byłym mężu: wiem żałosne ale nic nie mogłam na to poradzić. I wiesz co? Teraz bomba: wyznałam mu to, ale on nie czuł tego samego i poczuł się wtedy bardzo, bardzo głupio. Chciał mnie jakoś pocieszyć: nawet zmusił się do pocałunku z litości.
- Chciał ostatecznie zawiesić topór wojenny.- Odparłam właściwie nie kłamiąc.
- Ach. I nie powiedział czegoś co mogłoby sugerować jego pospieszny wyjazd?
- Raczej nie. Przykro mi, ale nie mogę pomóc. Naprawdę bardzo bym tego chciała.
- No trudno.- Pati uśmiechnęła się smutno.- Mam nadzieję, że wszystko szybko się wyjaśni, a Łukasz pojawi się cały i zdrowy.
- Ja też.- Odparłam takim samym tonem. Wiedziałam, że Patrycja chce mnie jeszcze o coś zapytać, ale nie pozwoliłam jej na to.- Przepraszam, muszę już iść. Chciałam jeszcze porozmawiać z panią Mariolą.
- Z mamą? Nie wiem czy to dobry pomysł. Ona wie niewiele więcej od nas albo i mniej.
- Być może. Ale chcę spróbować.
- Lepiej nie.
- Dlaczego?- Zrobiła trudną do odszyfrowania minę.
- Bo będzie tam nasz…to znaczy mój teść. Niedługo kończy pracę.
- I?
- On uważa, że zniknięcie Łukasza ma związek z tobą.
- Co?!
- Też tłumaczyłam mu, że to niemożliwe ale on się uparł. Uważa, że spotkania z tobą mu nie służyły. To znaczy Łukaszowi. Podobno tak zrozumiał z ich ostatniej rozmowy jeszcze przed wyjazdem syna- Westchnęła.- Teść nadal uważa, że niesłusznie rozwiodłaś się z Łukaszem.
- Powiedział coś takiego?
- Nie, ale raz czy dwa zasugerował. Uważał nawet, że jego wyjazd 2 lata temu do Lublina miał na celu przebywanie jak najdalej od ciebie i zapomnienie o nieudanym małżeństwie. Bardzo cieszył się na jego powrót, ale gdy wynikła sprawa tej paczki i wydało się, że Łukasz ci pomaga był zmartwiony. Chyba bał się, że znów go zranisz.
- Tak, pan Włodzimierz powiedział mi to. Tyle, że w mniej eleganckich słowach.- Dodałam ironicznie. – A z resztą: nieważne. Mam zamiar spotkać się z panią Mariolą czy on tego chce czy nie. Ja też mam do załatwienia z Łukaszem pewną sprawę i zależy mi na jak najszybszym kontakcie.
- W takim razie powodzenia. Tylko bądź ostrożna. Aha, i sądzę że jeśli rozmowa z moim teściem ci nie pomoże to powinnaś porozmawiać z Emilem. Sądzę, że on coś wie. Był dość blisko z Łukaszem.
- Dziękuję. Tak zrobię.- Gdy wyszłam z mieszkania, zdałam sobie sprawę że wizyta w domu byłych teściów w towarzystwie Jacka nie jest odpowiednim rozwiązaniem. Zwłaszcza gdy pani Mariola sądzi iż to on jest ojcem dziecka którego się spodziewam. Zaczęłam żałować, że nie wyznałam wszystkim prawdy już wcześniej zamiast tchórzyć. Być może opinia ojca Łukasza o mnie choć trochę by się zmieniła. I przede wszystkim przestałby mnie uważać za ósmą plagę egipską. Teraz jednak było na to za późno: prawdopodobnie nikt by mi nawet w to nie uwierzył. Zaczęłam się nawet zastanawiać jak na to wszystko zareaguje sam Łukasz.
Dlatego poprosiłam Bończaka o odwiezienie mnie do domu z powodu zmęczenia. Wiedziałam, że będzie starał się odwieść mnie od tego pomysłu, więc wolałam by o tym nie wiedział. Wspomniałam, że mam zamiar się położyć i zdrzemnąć, więc nawet nie próbował się wpraszać. Gdy tylko przez okno zauważyłam, że go nie ma wybiegłam z domu. Może i Łukasz mnie nie kochał, ale ja kochałam jego. I musiałam wiedzieć co się z nim dzieje. Po prostu musiałam.
Gdy komunikacją miejską w końcu dotarłam pod dom Kowalskich wzięłam głęboki wdech. Potem otworzyłam dobrze znaną mi furtkę i przeszłam przez ogród. Bez żadnego powodu zalała mnie fala wspomnień. Ileż to razy sama, choć częściej z Łukaszem odwiedzałam teściów siadając na tej brązowej ławce na werandzie? I ile razy Kubuś biegał tu depcząc kwiaty w ogrodzie pani Marioli, która zawsze żartobliwie go karciła. Teraz, choć zabrzmi to absurdalnie, wydawał mi się być pusty. Nie dlatego jednak, że nikogo tu nie było, ale z powodu ulotnego uczucia melancholii. A może tylko mnie się tak zdawało?
Ostrożnie, nadal się wahając zrobiłam pierwszy krok na schodach. Nie byłam w tym miejscu od wielu miesięcy nie wliczając w to tego dnia gdy wparowałam wściekła do domu moich byłych teściów w poszukiwaniu Łukasza. No właśnie: Łukasza.
Przecież byłam tu dla niego. A przynajmniej chciałam mu pomóc. Naciskając dzwonek czułam jak serce mi przyspiesza. Dobrze, że pani Kowalska pojawiła się w drzwiach praktycznie natychmiast, bo czułam, że jeszcze trochę i stchórzę. Na mój widok bardzo się zdziwiła.
– Karolina? Co tutaj robisz?
– Dzień dobry.- Przywitałam się- Chciałam porozmawiać.- Starsza kobieta ostrożnie wpuściła mnie do środka. Wiedziałam, że co i rusz zerka na mój brzuch, który stawał się już coraz bardziej wypukły. Jednak z pewnością nie mogła tego wywnioskować tylko z tego faktu. Wiedziałam, że doniosła o tym mężowi, u którego zebrałam za to kolejne ujemne punkty. Ale jak mogłam jej powiedzieć, że noszę w łonie jej wnuka? I czy by mi w ogóle uwierzyła? Przecież my z Łukaszem dawno byliśmy po rozwodzie.
– Nie bardzo wiem jak się zachować.- Wyznała bezradnie rozkładając ręce gdy znalazłyśmy się w kuchni. To był dawny zwyczaj: w przeszłości to właśnie tutaj nie w salonie przyjmowała gości.
– Rozumiem.- Wyznałam i tak zadowolona, że mnie wpuściła. W końcu nie musiała tego robić.- Wiem ile to panią kosztuje.
– Panią?- Powtórzyła cicho z jakąś nutką melancholii. Wiedziałam o czym pomyślała, bo ja również o tym myślałam. O tym, że jeszcze dwa lata temu nazywałam ją swoją „mamą”. Już chciałam coś dodać, może zapytać jak się teraz powinnam do niej zwracać skoro czuje się urażona (choć przecież podczas naszych ostatnich spotkań również zwracałam się do niej na per pani), ale zaniechałam tego, bo dodała.- Karolino, o czym chciałaś ze mną rozmawiać?- zdziwiła mnie jej bezpośredniość, ale z drugiej strony to i lepiej. Nie wyglądała na zagniewaną, a i ja chciałam jak najwięcej się dowiedzieć i przejść do meritum sprawy.
– O Łukaszu. Widziałam program w telewizji, w którym mówili, że zaginął.
– Tak.- Potwierdziła tylko zaciskając usta w wąską linię. Ale czy to było dziwne? W końcu zaginął jej syn. Sama pamiętam jak przeżywałam porwanie Kuby i jakie targały mną emocje.
– Czy...czy coś już wiadomo?
– Nie, w każdym bądź razie ja nic nie wiem. Gardo...mój mąż…on próbuje, ale chyba zbyt dużo nie udało mu się dowiedzieć.- Przełknęła ciężko ślinę jakby ta rozmowa sprawiała jej ból. No cóż, pewnie tak było. Stłumiłam w sobie odruch przytulenia jej lub chociażby uściskania dłoni, którą trzymała na stole z obawy jak by to przyjęła. Chrząknęłam więc zadając inne pytanie:
– O co dokładnie chodzi? W mediach nie podali właściwie żadnych szczegółów.
– Nie dziwię się. Federalni z pewnością na to nie pozwolą. Zwłaszcza gdy w sprawę zamieszana jest mafia.
– Mafia?- Powtórzyłam z niedowierzaniem a właściwie przestrachem. A więc to dlatego sprawa została nagłośniona aż do tak wielkich rozmiarów jak ogólnokrajowa telewizja! Mój strach wzrósł. To wszystko okazywało się być dużo gorsze niż myślałam. Zaraz jednak wróciłam myślami do swojej rozmówczyni, bo na twarzy pani Marioli pojawił się wyraz zaskoczenia jakby nie do końca zdawała sobie sprawę z tego co właśnie wyznała. I trochę tego żałowała- Czy to znaczy, że Łukaszowi coś grozi z ich strony? Że to oni go porwali?
– Karolina, ja...ja nie powinnam ci tego mówić. To sprawa policji, ja też niewiele wiem. Poza tym niedługo wraca mój mąż.- Szybko wstała z krzesełka stając na środku pomieszczenia.- Nie powinien cię tutaj zastać. Nie w tych okolicznościach.
– Ale proszę mi powiedzieć dlaczego go porwano? I czy w ogóle można coś zrobić? Ja, ja chciałabym pomóc.
– Nic nie możesz zrobić, tak jak i ja. Pozostaje tylko mieć nadzieję, że mój syn jak zwykle sobie poradzi. Choć minęło już tak wiele czasu...- Urwała, a jej głos zaczął niebezpiecznie drgać. Tym razem nie zwalczyłam w sobie odruchu pocieszenia. Zbliżyłam się do niej i delikatnie złapałam za ramiona a potem uścisnęłam. Właśnie w takiej pozycji zastał nas pan Włodzimierz.
– Co ty tu robisz?- Spytał na wstępie poważnym tonem przeszywając mnie wzrokiem. Po ostrzeżeniu Patrycji i naszej ostatniej rozmowy wcale mnie to nie zdziwiło. (chociaż mogłam wziąć pod uwagę fakt, że miał właśnie wrócić z pracy i wybrać inną porę na rozmowę z jego żoną) Tym bardziej, gdy teraz obarczał mnie jeszcze winą za porwanie syna. (Choć wciąż głowiłam się niby dlaczego: sądził, że mam kontakty z mafią?) Całkowicie zmienił o mnie zdanie gdy rozwiodłam się z Łukaszem. Paradoksalnie, bo przecież poznał mnie jako dziewczynę przestępcy, która mu pomagała. A teraz byłam jego synową. Choć fakt, że byłą.
– Karolina przyszła tu spytać o Łukasza, martwi się o niego.- Wyjaśniła mu żona szybko się ode mnie odsuwając jakby przyłapano ją na czymś niestosownym- Ale już wychodzi.
– Nie.- Zaprzeczyłam patrząc prosto w oczy panu Kowalskiemu.- Chcę wiedzieć co z Łukaszem.
– Zaginął. To chyba słyszałaś.- Udawałam, że nie zauważam jego wrogiego tonu
– Tak, ale jak? Słyszałam, że to podobno porwanie. W taki razie: dlaczego?- Spytałam głównie po to by potwierdził udział mafii. Bo może pani Mariola coś pokręciła?
- Gdybym wiedział to sam już dawno byłbym go uwolnił. Ale nie mam pojęcia.- Odwrócił się do mnie plecami opierając dłonie o stół geście niechęci. Tyle dobrego, że nie zaprzeczył tego że Łukasza porwano.
– No tak, ale biuro nie ma jakichś poszlak? I policjanci? W wiadomościach nie zdradzono wielu szczegółów.
– Bo nikt ich nie zna. Sprawa jest w toku i niewiele osób ma do niej wgląd by informacje nie wypłynęły do mediów informując porywaczy. A teraz przepraszam, ale chciałbym popracować nad uwolnieniem własnego syna. I byłbym wdzięczny gdybyś sobie już poszła.
– Włodek!- Zganiła go łagodnie pani Mariola- Nie bądź niegrzeczny.
– Tak? A niby czemu nie?- Nie uszło mojej uwagi, że rozmawiając z żoną odwrócił się do niej twarzą nie tak jak gdy rozmawiał ze mną tyłem okazując mi jawne lekceważenie. Jednocześnie przypomniałam sobie jak w tym geście był podobny do mojego byłego męża, a w zasadzie powinnam powiedzieć, że to Łukasz był w tym podobny do ojca.- Jestem w swoim domu.
– Ale mimo wszystko...
–W porządku, naprawdę to rozumiem.- Przerwałam pospiesznie informując jednocześnie Kowalskiego, że wyjdę tylko wtedy gdy sama będę chciała. Uznałam, że powinniśmy na razie odłożyć na bok nasze wzajemne waśnie, więc dodałam:- Choć ta niechęć, którą pan do mnie pała nie jest w pełni uzasadniona.- Starszy mężczyzna prychnął znów niemal przyszpilając mnie swoich wzrokiem.
– Nieuzasadniona? A jak według ciebie mam traktować kobietę, która poślubiła mojego syna, by po trzech latach się z nim rozwieść niszcząc jego życie?
– Z całym szacunkiem, ale to co zaszło między mną a Łukaszem nie powinno pana interesować. I wcale nie zniszczyłam mu życia.
  Nie?- Zaśmiał się ironicznie.- A jak nazwiesz to co zrobiłaś?
– Oboje podjęliśmy decyzję o rozwodzie.- Powiedziałam stanowczo nie chcąc dłużej o tym dyskutować.- Ale nie po to tu przyszłam. Ja chciałabym jakoś pomóc.
– O, tak. Już wystarczająco mu pomogłaś.
– Władziu!- Znów wtrąciła się pani Mariola chcą ułagodzić męża.
– Przecież to prawda. To ona zniszczyła życie naszego syna i przez nią prawdopodobnie je straci. A ty masz czelność jeszcze ją tu przyprowadzać i podejmować jako gościa?
– Co miało znaczyć to co pan powiedział?- Spytałam szybko by pani Kowalska znów się nie wtrąciła.
– Prawdę.
– Jaką prawdę?
– A myślisz, ze czemu on tam teraz jest, co? Czemu ci bandyci go więżą?
– Myśli pan, że to przeze mnie? Ja nie mam z tym nic wspólnego!- Zaprzeczyłam szybko. Czy on wiedział o tym, że próbowałam związać się na nowo z Łukaszem? Ale jakiniby miało mieć to związek z jego porwaniem? Na szczęście nie musiałam się dłużej niczego domyślać, bo głos zabrał z powrotem pan Kowalski.
– Nie?- Spytał retorycznie.- A przez kogo stracił pracę obsesyjnie szukając mordercy syna? Przez kogo czuł się tak cholernie winny, że jego jedynym celem w życiu stała się zemsta? I przez kogo obarczał się nią choć nie była to prawda?
  Przestań już. Nie widzisz, że ona jest w ciąży?- Odezwała się pani Kowalska.
Potem dodała do mnie:- Lepiej już idź, dziecko.
– Nie.- Potrząsnęłam głową. Nic już z tego nie rozumiałam. Co miało znaczyć to ostatnie stwierdzenie? I o jaką zemstę chodziło?- Chcę wiedzieć co ma pan na myśli mówiąc to wszystko. Przecież Łukasz wcale nie stracił pracy. Sam mówił mi o tym, że pracuje nad jakąś sprawą. Musi więc nadal pracować w CBŚ.
– Jakąś sprawą...a myślisz, że co nią było? Łukasz od prawie 3 lat nie należy już do funkcjonariuszy CBŚ.- Gardo westchnął ciężko jakby nie zależało mu już na tym czego mogę się dowiedzieć. Potem kontynuował.- Zaraz po tym jak znaleziono Kubusia i potem jak...gdy było już tydzień później to... Łukasz poprosił o ponowne przesłuchanie świadka. Nikt nie widział w tym nic dziwnego: przecież jako agent i bezpośrednio zamieszany w tą sprawę choć formalnie to nie on nią dowodził miał do tego prawo. Ale kilka minut później usłyszeli hałasy i głos wzywający pomocy.- Urwał robiąc krótką pauzę.- Akurat ja też byłem wtedy na służbie. I to ja widziałem jak bez jakiejkolwiek litości uderzał w Pajęczaka jakby był workiem treningowych. Jeszcze nigdy nie widziałem go tak wściekłego. I te jego słowa. Mówił, że za to co zrobił odnajdzie i zabije całą tę ich szajkę, że rozniesie mafię w proch choćby mieli go za to skazać na dożywocie.- Gdy zamilkł ja też milczałam niezdolna wypowiedzieć ani słowa. Chciałam zaprzeczyć temu wszystkiemu, bo przecież Łukasz był najbardziej opanowanym facetem jakiego znałam tyle że…nie mogłam. Przypomniałam sobie, jak po śmierci Kuby chcąc odwiedzić porywaczy by spojrzeć im w twarz powiedziano mi, że jeden z nich leży w szpitalu. Ale nikt nie poinformował mnie, że przyczynił się do tego Łukasz. Poza tym co powiedział ten drugi przestępca? Bał się czegoś, a raczej kogoś. Był tak zdesperowany, że prosił mnie o pomoc. Sądziłam, że obawiał się zemsty swojego szefa za spartaczoną robotę, ale teraz uświadomiłam sobie, że nie mogło tak być. Bo on prosił MNIEo pomoc! Wówczas tego nie rozumiałam nie dostrzegając w tym nielogiczności: w końcu jedyne o czym wtedy mogłam myśleć to mój zmarły syn, ale teraz już tak. Bo jako żona Łukasza mogłam ubłagać męża o to by nie potraktował go jak jego kolegi.
„Nic. Proszę niech pani powstrzyma Irosa. To przez niego Pająk…”
- Ttto pani…pani jest jego żoną? O…Boże. Teraz i tak już po mnie. On mnie załatwi. Tak jak Pająka”
„Nie! To nie szef to on. To…”
…to Łukasz go tak pobił. O Boże. Z moim gardłem stało się coś dziwnego. Próbowałam wyartykułować jakieś słowa, ale było to niezmiernie trudne. Poczułam pod powiekami ciepłe łzy.
– Czy on...-Zaczęłam niezdolna dokończyć myśli, bo przypomniałam sobie że Pajęczak nie żył a to, że policjanci w więzieniu powiedzieli mi że stało się to dwa miesiące temu nie musiało być prawdą.- Czy Łukasz go...
–...zabił?- Dokończył domyślnie. Zmroził mnie jego nieprzejednany, wyzuty z wszelkich emocji ton. Celowo zwlekał z udzieleniem mi odpowiedzi wyczuwając moje przerażenie. Co by się stało gdyby to jednak była prawda? Gdyby Łukasz zabił mordercę naszego syna? Czy to zmieniłoby coś w uczuciach które do niego żywiłam? Nie.
To przerażające, bo ale taka była prawda. Dawniej, zanim przeszłam to wszysto co się stało nie mogłabym żyć człowiekiem który dopuścił się takiego czynu. Ba, ja nawet nie chciałam spotykać się z Jackiem gdy wyszło na jaw, że handlował narkotykami a co dopiero tolerować mordercę. Bo Łukasz nie byłby zabójcą- on zrobił (lub zamierzał to zrobić, bo pan Włodzimierz jeszcze nie wyznał mi co stało się dalej) z premedytacją. Nie chodziło tylko o same konsekwencje: po prostu zawsze niepokoiło mnie to co musi się dziać w umyśle kogoś kto planuje coś złego, że przecież skoro zrobił to raz to może zrobić kolejny. I nie liczyły się tu żadne okoliczności łagodzące: złoczyńca zawsze pozostawał dla mnie złoczyńcą choćby nie wiem jak bardzo niewinnym i żałującym tego co zrobił. Więc wobec Łukasza też powinnam to czuć. No właśnie: powinnam. Ale teraz morderstwo wcale nie wydawało mi się być czymś haniebnym. Owszem, byłam osobą o twardym kręgosłupie moralnym, ale za śmierć mojego syna tym przestępcom należała się kara. Jasne, czułam się tym wytrącona z równowagi, ale jednocześnie jakaś część mnie cieszyła się, że mój były maż miał tyle odwagi by zemścić się na mordercach naszego syna. Odwagi, której ja nie miałam.
- Nie, nie zabił go.-Usłyszałam w końcu głos pana Kowalskiego mimo wszystko oddychając z ulgą- Ale mało brakowało. Uszkodził mu nerkę i kilka żeber. To cud, że nie przyszedłem kilka minut później, bo byłoby dla niego za późno. A tak udało mi się zatuszować sprawę i namówić go na odejście z CBŚ. Uzgodniliśmy z innymi agentami, którzy akurat byli na służbie własną wersję w której Pająk miałby niejako chcieć uciekać.- Kowalski zaśmiał się krótko.- Oczywiście historia była bardzo naciągana, bo przecież obrona własna nie może usprawiedliwiać takiego bestialstwa. Ale jakoś nam się to udało. Tyle, że mój syn musiał odejść z CBŚ. A bez pracy Łukasz był niczym. Wcześniej jakoś się trzymał, ale potem gdy ty go wyprowadziłaś się z mieszkania i obwiniłaś o śmierć syna nie był już sobą. On tylko wegetował. Wciąż wchodził do pokoju małego choć wszystkie jego rzeczy były już uprzątnięte. Tępo wpatrywał się w sufit niemal nie śpiąc i niemal nie jedząc. Staraliśmy się mu pomóc, wytłumaczyć że przecież ma jeszcze po co i dla kogo żyć. Że przecież ma jeszcze żonę. -Te wszystkie rewelacje, którymi mnie częstował wywołały wewnątrz mnie prawdziwą burzę. A potem, gdy spojrzał mi prosto w oczy z jawną pogardą poczułam jak pod wpływem jego spojrzenia się kurczę.- A ty wręczyłaś mu pozew rozwodowy. Naprawdę myślałem, że to złamie go ostatecznie, że może nawet zrobić coś głupiego.- Pan Kowalski wziął głęboki oddech by się uspokoić. Potem kontynuował już innym głosem, choć nie pozbawionym goryczy tak jak poprzednio- Wiesz jak on cię mocno kochał? Wiesz jak ciężko było patrzeć na tak silnego mężczyznę tak bardzo złamanego przez los? A ja już wtedy, gdy prowadziliśmy sprawę Jacka Bończaka mówiłem mu, że nie jesteś dziewczyną dla niego, że nie wolno mieszać spraw zawodowych z prywatnymi...Nawet ciebie prosiłem o rozwagę.- Pokręcił głową.- I jak się okazało miałem rację. Bo gdy tylko pojawił się były kochanek ty zostawiłaś dla niego mego syna.
– Nie.- Szepnęłam targana mocnym bólem spowodowanym tym co właśnie usłyszałam.- To nieprawda.
– Dobrze wiesz, że tak jest. Nie ma się czego wypierać.- Wymownie spojrzał na mój brzuch.
–A więc...jak to się stało, że wyjechał?- Spytałam cicho niezdolna kłócić się z nim mówiąc, że dziecko które noszę pod sercem wcale nie jest Jacka. Musiałam poznać całą prawdę nawet jeśli instynktownie wyczuwałam, że odpowiedź byłego teścia sprawi mi jeszcze większy ból.
– Właściwie to wtedy uważałem to za opatrzność. Łukasz z dnia na dzień zaczął zachowywać się normalnie: wychodzić z domu, pracować, funkcjonować. Był bardziej zacięty i nie śmiał się, ale w końcu to było normalne bo zginął mu syn. Gdy zdecydował o wyjeździe wziąłem to za dobrą monetę. Nie wiedziałem, że w Lublinie dokopał się do mafii zamieszanej w tę sprawę. I jak się okazało całego szefa Mochowskiego. Dowiedziałem się  o tym dopiero kilka tygodni temu. Oczywiście dla ciebie to nic nie znaczy, bo ty i tak uważałaś, że nie obeszła go śmierć syna.
– To nie tak.- I znów mój głos mnie zawiódł. Nie był głośniejszy od szeptu.
– A jak? Zaprzeczysz, że nazwałaś go mordercą? Że obarczałaś winą za śmierć
Kuby choć nie miał z nią nic wspólnego?
– Cierpiałam. Byłam matką. Jak pan myśli co wtedy czułam? Niemal wariowałam z bólu.
– A myślisz, że on nie? Jak według ciebie czuł się słuchając tego gdy i tak zżerały go wyrzuty sumienia? Według ciebie ojciec nie kocha swoich dzieci? Ja nie cierpiałbym gdyby zginął Łukasz albo Emil?!
– Nie. Ja tego żałuję. Naprawdę. Gdybym wiedziała to postąpiłabym inaczej.
– Wiesz gdzie mam teraz te twoje przeprosiny?
– Koniec z tym. Karolina, proszę cię wyjdź już.- Usłyszałam głos pani Kowalskiej jakby z oddali. Zaczynało mi się kręcić w głowie.
– Nie. Ja muszę jeszcze wiedzieć...- Czułam jak w oczach stały mi łzy, ale spytałam:- Czy oni mogą mu teraz zrobić krzywdę? Czy więżą go by go zabić?
– A obeszłoby cię to gdyby zginął? Przecież w końcu miałby za swoje. Oko za oka, tak? Śmierć Łukasza w zamian za śmierć Kuby. To by cię zadowoliło?- Nie wytrzymałam. Załkałam słysząc jego beznamiętny ton. Wiedziałam, że chce mnie w ten sposób ukarać, ale nic nie mogłam na to poradzić. I co gorsza wiedziałam, że on ma rację. Zaczęłam gardzić samą sobą czując wewnętrzną słabość.
– Boże.- Pani Mariola złapała mnie w ostatniej chwili.- Boże, coś ty narobił?!
Karolina, Karolciu nic ci nie jest?
– Nie.- Szepnęłam kręcąc głową jak w jakimś amoku, a potem wszystko zaczęło wokół mnie wirować.

7 komentarzy:

  1. Warto było czekać!!!!
    JESTEŚ WIELKA, BOSKA, GENIALNA!!!!
    Pozdrawiam
    Ania

    OdpowiedzUsuń
  2. Ta część jest niesamowita. Myślałam, że lepiej już nie będzie, ale Ty jak zwykle potrafisz zaskoczyć. Nie wiem jak wytrzymam do następnej części.pozdrawiam roksana

    OdpowiedzUsuń
  3. Super :D !!! Czytam juz 2 raz. A wiec jak zwykle pytam kiedy kolejna czesc <3 ? Bo jestem niecierpliwa !!!
    Ania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz jestem juz właściwie po głównych egzaminach wiec jeszcze dzisiaj wieczorem cos zacznę i może jutro dokoncze i wstawię.

      Usuń
    2. Nie moge sie juz doczekac <3

      Usuń
  4. Część jak zwykle...cudna! W co ten Łukasz znów się wpakowal! Eh..myślę że wyjdzie calo z tego bo jest silny i da rade :)
    Pozdrawiam, Kinga ;)

    OdpowiedzUsuń