TERAZ MAM DOŚĆ CIĘŻKI OKRES- JAK TO W SESJI DUŻO NAUKI, WIĘC OBAWIAM SIĘ ŻE NA KOLEJNĄ CZĘŚĆ BĘDZIECIE MUSIELI CZEKAĆ DŁUŻEJ NIŻ ZWYKLE. ALE OBIECUJĘ, ŻE JAK TYLKO UDA MI SIĘ SZCZĘŚLIWIE WSZYSTKO ZALICZYĆ TO POTEM KOŃCÓWKA OPOWIADANIA ZAJMIE MI ZNACZNIE MNIEJ CZASU I NASTĘPNE CZĘŚCI BĘDĄ POJAWIAŁY SIĘ CZĘŚCIEJ.
NA RAZIE JEDNAK ŻYCZĘ WAM MIŁEGO CZYTANIA TEJ CZĘŚCI :)
Dłuższą chwilę stałam tak tylko
wpatrując się w panią Mariolę bez słowa. Irracjonalnie przyszła mi do głowy
myśl, że od jakiegoś czasu wszystko szło mi nie tak jak to zaplanowałam. A
przecież chciałam tylko na jakiś czas wstrzymać się z informowaniem Łukasza o
jego ojcostwie. Tylko tyle. A począwszy od moich przyjaciółek a skończywszy na Jacku
wszyscy, wśród których chciałabym zachować ten sekret już wiedzieli. Wystarczył
mi tylko jeden szybki rzut oka na swoją
byłą teściową by stwierdzić, że ona też, bo dokładnie słyszała ostatnią
wypowiedź mojej mamy.
- Dzień dobry. Przepraszam, że
weszłam w ten sposób, ale furtka była otwarta.- Odezwała się cicho pani
Kowalska próbując pozbyć się skrępowania. Nie udało jej się to. Jej wzrok wciąż
kierował się na mój płaski jeszcze brzuch bym zrozumiała dlaczego wydawała się
być lekko wyprowadzona z równowagi.
- Nie ma za co, Mariolu. Proszę
wejdź. Karolina właśnie wychodziła, a ja z powodu nadmiaru wrażeń zapomniałam o
naszym spotkaniu. Zapraszam.- Odezwała się moja mama.
- Dziękuję.- Odparła jej moja
była teściowa. Gdy się zbliżyła jeszcze raz obrzuciła mnie taksującym
spojrzeniem. Czy wyciągnęła błędny wniosek, że to moja ciąża była powodem dla
którego uniknęłam z nią ostatnich dwóch spotkań? Prawdopodobnie tak.- Słyszałam
ostatnią część waszej rozmowy. Chyba powinnam ci pogratulować. Tobie i Jackowi.-
Dodała cicho. Nie wiedziałam co mam odpowiedzieć. Najlepsza byłaby prawda,
ale…w takiej chwili? Gdy własnej matce wyznałam (a przynajmniej nie
zaprzeczyłam), że ojcem mojego dziecka jest Bończak? Miałabym teraz wyznać:
nie, to pani syn jest ojcem mojego nienarodzonego dziecka. Zostanie pani
niedługo babcią? Śmiechy warte. Bolał mnie jednak łagodny wyrzut w oczach pani
Marioli. Wiedziałam, że to irracjonalne bo niby czemu miałaby się tak czuć? Od
rozwodu między mną a Łukaszem mijały właśnie 3 lata. Nie byłoby nic
niewłaściwego w tym, że ułożyłam sobie życie ponownie.
- Tak. Dziękuję.- Odpowiedziałam.
Potem zapadła między nami cisza.- W takim razie nie będę wam przeszkadzać. Do
widzenia mamo.
- Do zobaczenia. Odwiedź nas
niebawem. Zadzwonię wieczorem, córeczko. – W odpowiedzi tylko skinęłam jej
głową. W tamtej chwili z powodu nagromadzonej frustracji w ogóle nie
zastanawiałam się nad powodem odwiedzin mojej byłej teściowej u mamy. Dopiero
gdy wracałam do stolicy to pytanie pojawiło się w mojej głowie. Przypomniałam
sobie również o tym, że Łukasz kontaktował się z moją matką o co miałam ją
zapytać, ale ten szczegół mi umknął. Teraz pojawił się następny. I jeszcze
słowa pani Marioli mówiące o tym, że się umówiły. Czy znaczyło to, że nie był
to jednorazowy incydent? Nie wierzyłam naturalnie, że mama spiskuje za moimi
plecami, ale z drugiej strony możliwość przyjaźni obu pań wydawała mi się być
dość wątpliwa. Czyżby więc sprawa
dotyczyła Łukasza? Czy to on wciąż był łączącym nas wszystkich ogniwem?
Nie omieszkałam się podzielić tym z Jackiem. Zdziwiła mnie jego odpowiedź, bo
radził jak najszybszy kontakt z Łukaszem.
- Wiesz, zasięgnąłem trochę
języka wśród policjantów z CBŚ.- Zaczął kilka dni od pamiętnego spotkania w
ogrodzie mojej mamy.- Nie chcieli mi zbyt wiele powiedzieć, ale okazuje się, że
Gardo nie był taki święty na jakiego wygląda.
- Co masz na myśli?- Spytałam z
konsternacją.
- Właściwie to niewiele wiem, ale
podobno zatuszował pewną sprawę, która zakończyła się totalną klapą. Oczywiście
nikt świadomie go nie oskarża, w końcu cieszy się dużym poważaniem wśród
podwładnych, ale mimo wszystko i tak wszyscy domyślają się prawdy.
- Wiesz czego dotyczy ta sprawa?
- Niestety nie. Tylko niejasne
podejrzenia, że Włodzimierz Kowalski mógł kryć przestępcę.
- Co?
- Mówią, że to dlatego Łukasz się
od niego odwrócił.
- Czekaj, czekaj bo nie nadążam.
Jak to: odwrócił?
- Po waszym rozwodzie nie
utrzymują kontaktu; do tego często się kłócą, a raczej unikają. No i Łukasz
wielokrotnie podkreślał, że nie wróci już do pracy w CBŚ w stolicy choć ojciec
kilkakrotnie go o to prosił.
- Sądzisz, że to może być prawda?
Że Gardo zrobił coś a Łukasz go kryje? I to dlatego wyjeżdża?- Dodałam z
nadzieją przypominając sobie jego ostatnie słowa skierowane do mnie tego
pamiętnego wieczoru po przyjęciu urodzinowym Madzi na autobusowym przystanku:
„Czekaj. Jeśli tak stawiasz sprawę to muszę ci powiedzieć o moim ojcu.
Potem zdecydujesz czy…”
Tak, to właśnie był szczegół,
który jakiś czas temu mi umknął! Wyjazd Łukasza ewidentnie miał coś wspólnego z
jego ojcem, który na dodatek przynajmniej trzy razy otwarcie wyraził wobec nie
swoją wrogość starając się zmusić mnie bym trzymała się od byłego męża z
daleka.
„Nie wiem jaki masz w tym cel: może chcesz go dręczyć i wciąż obwiniać o
śmierć Kubusia, ale ja na to nie pozwolę.
Potrafię ochronić całą swoją rodzinę”
Tylko czy rzeczywiście o to
chodziło? O ochronę pani Marii i Łukasza? I to niby przede mną? Jaki miał powód
by tak diametralnie zmienić o mnie swoją opinię?
- Karolina, słuchasz mnie?
- Tak. Przepraszam.- Potrząsnęłam
głową by zmusić się do powrotu do rzeczywistości.- Po prostu rozmyślałam nad
tym co powiedziałeś. I sądzę, że to może mieć sens. Chociaż z drugiej strony…sama
nie wiem.
- Teraz chcesz się wycofać? Mam
już o nic nie pytać?
- Naprawdę nie wiem, Jacek. Sama
już gubię się w tym wszystkim. No bo przecież wyjazd Łukasza nie musi być
spowodowany żadnym innym czynnikiem ale mną. Dobrze wiesz co między nami zaszło
i jak Łukasz się z tym czuł. Być może więc daremnie się łudzę? Być może w tym
wszystkim nie ma drugiego dna? Owszem, pan Włodzimierz nie chce by cokolwiek
jeszcze łączyło mnie z jego synem ale czy mogę się mu dziwić? W końcu chce dla
swojego młodszego syna jak najlepiej. Poza tym w jaki niby sposób miałby wpływ
na Łukasza zmuszając go do wyjazdu?
- Nawet jeśli to prawda Karola,
to i tak dobrze byłoby odkryć przyczynę tego wszystkiego. Bo jeśli jest szansa
na to, że jeszcze możesz być szczęśliwa z nim to…
-…dość. Już mówiłam, że nie
powinniśmy o tym rozmawiać. Znowu zacznę sobie za dużo wyobrażać. Po prostu
zadzwonię do Łukasza i skończę te melodramatyczne gesty niczym z nudnej
telenoweli. Dość widzenia tego co nie ma i życia nadzieją. Radziłam sobie bez
niego przez ostatnie dwa lata więc poradzę i teraz.- Jacek nic mi na to nie odpowiedział.
Pokręcił tylko głową niewerbalnie dając mi znak, co on o tym sądzi. A raczej,
że sądzi coś zupełnie przeciwnego niż ja.
Odczekałam jeszcze kilka dni, ale
tylko dlatego by w razie potrzeby móc spotkać się z Kowalskim osobiście w
weekend. Jeśli oczywiście będzie tego chciał.
Trudno było mi zwrócić się o jego
numer do kogokolwiek, ale zdecydowałam się na Patrycję. Na poczekaniu zmyśliłam
coś o sprawie z wysłaną mi paczką którą pomagał mi rozwiązać, ale czułam że
Pati i tak wszystkiego się domyśla.
I tak, późnym wieczorem wzięłam
do ręki komórkę i wykręciłam podany mi numer. Kilkakrotnie kasowałam go by
nacisnąć go jeszcze raz tak, że już po chwili znałam go na pamięć. W końcu, po
jakichś dziesięciu minutach, wyzywając się od kretynek nacisnęłam przycisk
zielonego telefonu. Słysząc pierwszy impuls szybko przełknęłam ślinę czując, że
gardło mam wyschnięte na wiór. Potem kilkakrotnie odetchnęłam. Uspokoiłam się
dopiero po szóstym z kolei sygnale, po którym połączenie zostało przyjęte. Nie
rozległ się z niego żaden głos, ale niewyraźny głos. Damski? Tak mi się
wydawało. Chrząknęłam.
- Łukasz?- Odezwałam się lekko
pytającym głosem. Zaczęłam się zastanawiać czy Pati podała mi prawidłowy numer
czy to może ja ze zdenerwowania pomyliłam cyfry. Po kilku sekundach powtórnie
powtórzyłam jego imię. Zaraz później zrozumiałam, że połączenie zostało
przerwane.
Albo po prostu się
rozłączył.
Idąc za ciosem i ignorując drugą
możliwość powtórzyłam czynność. Tym razem jednak sprawdziłam numer dwukrotnie:
był poprawny i taki sam jak poprzednio. Ale za drugim razem sygnał zamienił się
w informację, że podany abonent jest poza zasięgiem. Nie dzwoniłam trzeci raz,
nie nagrałam się na żadną pocztę. Po prostu poczułam przypływ zimna
uświadamiając sobie, że być może wcale nie chce ze mną rozmawiać.
- Pieprzyć to.- Mrugnęłam ze
złością odkładając swoją komórkę na nocną szafkę. Nie chce mieć ze mną nic
wspólnego to trudno. Tylko niech potem nie narzeka, że nie poinformowałam go o
dziecku.
Choć starałam się szybko zasnąć,
to jednak nie potrafiłam. Byłam wściekła na Łukasza i siebie za to jak wielki
ma na mnie wpływ, jak wiele jeszcze do niego czuję choć staram się o nim
zapomnieć. I że mimo wszystko liczę na swój happy end usprawiedliwiając go
późną porą mojego telefonu lub pomyleniem numeru. A przecież wcale tak nie
było. Kowalski musiał rozpoznać w słuchawce mój głos i po prostu się rozłączył.
Może był z tą dziewczyną której głos słyszałam? Co znaczyłoby, że skoro o
dziesiątej wieczorem są razem to…
Nie, z tego wszystkiego znów
zaczynałam wariować. Dość domniemywań czy domyślania się prawdy, nakazałam
sobie w myślach. Po prostu muszę poinformować go o ciąży. I kropka. To jak to
przyjmie nie powinno mnie obchodzić. Liczył się tylko mój moralny obowiązek
wobec niego jako ojca. Nic więcej.
Nazajutrz po raz pierwszy od
czasu ciąży przeglądając się sobie w lustrze zauważyłam lekką wypukłość w
okolicach talii. Zatrzymałam się bliżej wzrokiem na tym miejscu czując jak na
usta wykwita mi uśmiech. Delikatnie pogładziłam ją dłońmi zastanawiając się czy
rośnie we mnie chłopczyk czy dziewczynka. Szybko jednak przestałam. Bałam się,
że po stracie Kubusia chęć posiadania chłopca będzie we mnie tak wielka, że będę
traktowała swoje dziecko jako substytut tego zmarłego. Z kolei w dziewczynce
mogłabym widzieć przeszkodę w pojawieniu się chłopca. Bałam się tego, a nie
ufałam sobie na tyle by mieć stuprocentową pewność że tak nie będzie. I tak
wciąż dziwiłam się swojej radości. Przecież powinnam być przerażona, czuć
strach taki jaki czułam będąc w ciąży z Kubusiem. Ale paradoksalnie im więcej
na ten temat myślałam tym bardziej
strach odpływał w nicość.
W ciągu kilku następnych dni
odbierałam masę telefonów od rodzeństwa i przyjaciółek gratulujących ciąży mi i
(niestety) Jackowi. Starałam się jak mogłam unikać zaprzeczania, bo nie czułam
się z tym najlepiej. Zwłaszcza gdy sytuacja zaczęła wymykać się spod kontroli:
mama podczas rozmowy telefonicznej poruszyła temat mojej i jego przyszłości.
Spytała gdzie zamierzamy mieszkać, a przede wszystkim czy zamierzamy jakoś
sformalizować nasz związek. Nie miałam pojęcia co jej odpowiedzieć. Zmieniłam
więc temat pytając ją o znajomość z panią Mariolą. Wyjaśniła mi trochę
speszona, że tak jak się domyślałam utrzymywały razem kontakt, bo obie były
zainteresowane poczynaniami Łukasza. Bo od pewnego czasu (czyli naszego
rozwodu) Łukasz się zmienił. Mama wyznała, że wyjazd do Lublina był jego
ucieczką przed rodziną. A przynajmniej tak utrzymywała pani Mariola. I choć
spytałam mamę o to głównie dla odwrócenia jej uwagi od tematu mnie i Jacka to
jednak jej słowa wywołały u mnie niepokój. Wiedziałam, że nie powiedziała tego
od tak. Że musiała istnieć jakaś większa przyczyna.
- Mariola bardzo przeżyła jego
wyjazd do Lublina, wiesz? Sądziła, że to ma coś wspólnego z nią.- Usłyszałam
jej prychnięcie nawet pomimo tego, że rozmawiałyśmy przez komórki.- Zupełnie
niesłusznie przecież, bo Łukasz po prostu chciał poradzić sobie z tym wszystkim
na swój sposób. Być może oddalił się trochę od rodziców przez to wszystko, ale
na pewno nie oskarżał ich o nic.
- Pani Mariola naprawdę sądzi, że
to mogło mieć związek z nią?
- Tak. Tłumaczyłam jej, że to
nieprawda. I głównie na tym opierała się nasza znajomość. Dla mnie też Łukasz
był ważną osobą. Mam nadzieję, że nie jesteś na mnie o to zła? Przepraszam, że
trzymałam to przed tobą w tajemnicy, ale obawiałam się że możesz to nieopacznie
zrozumieć.
- Nie mamo, naprawdę rozumiem. Po
prostu byłam tym zaskoczona. To wszystko.- Zastanawiałam się czy jeśli ponownie
poruszę zakończony już temat to czy wzbudzę tym ciekawość mamy. Postanowiłam
jednak o tym nie myśleć.- Co miałaś na myśli mówiąc że pani Mariola obwinia się
o wyjazd Łukasza?
- Nie wiem dokładnie o co
chodziło, ale zdaje mi się że o coś się pokłócili bezpośrednio przed jego
wyjazdem. Mariola mówiła, że czuła się tak jakby ją o coś obwiniał…
interesujesz się tym tylko z ciekawości?- A jednak niedomyślność mamy miała
swoje granice.
- Właściwie to tak. – Odparłam
stając się by zabrzmiało to jak najbardziej nonszalancko.- Bo wiesz, spotkałam go
na przyjęciu urodzinowych Madzi, córeczki jego brata i wcale nie wyglądał jakby
miał konflikt z matką.
- Doprawdy? Byliście na
przyjęciu? Nie wspominałaś mi o tym.- Przygryzam wargę czując, że znów się
wygadałam.
- Tak wyszło. Ale jak już
powiedziałam traktował panią Mariolę normalnie. A nawet bardziej niż normalnie.
- Być może. Mówiłam ci, że z
powodu ówczesnych wydarzeń wydawało jej się, że cało to napięcie Łukasza
skupiła się właśnie jej. To była główna przyczyna początków naszej znajomości.
- A…Łukasz? Mówił mi, że
odwiedził cię bezpośrednio po przyjeździe do stolicy z Lublina.
- Tak, to prawda.- Potwierdziła
nie dodając nic więcej. Dlatego to ja drążyłam:
- A więc z nim także utrzymywałaś
kontakt przez ten cały czas, prawda?
- Tak. Przepraszam, córciu.
- Nie, nie o to chodzi. Nie mam
do ciebie pretensji.- Odetchnęłam głęboko.- Masz z nim kontakt teraz?
- Co masz na myśli?
- Jego numer telefonu na
przykład.
- Chcesz do niego zadzwonić?
- Mamo, inaczej chyba bym cię o
to nie prosiła, prawda?- W mój głos wplotła się tylko lekka irytacja.
- Tak, rozumiem. Mam jego numer.
Jeśli chwilkę poczekasz zaraz ci podyktuję…-Cierpliwie czekałam aż mama
wydobędzie go ze swojego starego notesu w którym zazwyczaj wszystko notowała. –
Już jestem. Masz coś do pisania?
- Tak.
- No więc dyktuję: 792…- Zaczęła,
a ja już wiedziałam że podaje mi ten sam numer co Patrycja. A więc nie było
mowy o pomyłce. Łukasz po prostu nie odebrał ode mnie telefonu. Mimo wszystko
po skończonej rozmowie z mamą wykręciłam numer Kowalskiego jeszcze raz. Nie
łudziłam się, że odbierze tym razem (a może jednak…?) ale zamierzałam nagrać mu
się chociaż na pocztę. Dopiero wówczas będę mogła z czystym sumieniem
powiedzieć że zrobiłam wszystko co do mnie należało by poinformować go o tym,
że za 7,5 miesiąca zostanie ojcem.
„Łukasz, to ja Karolina Makuszewska. Wiem, że miałam się z tobą nie
kontaktować, ale musimy pilnie o czymś porozmawiać. Najlepiej byłoby osobiście,
ale z racji twojego wyjazdu do Lublina będzie musiała wystarczyć telefoniczna
rozmowa. Jeśli nie chcesz, zrozumiem, ale sądzę że sprawa jest na tyle ważna że
chciałbyś o niej wiedzieć. To…to chyba wszystko. Cześć.”
Z ulgą się rozłączyłam. Teraz
wszystko należało do niego. Ja nie mam innej możliwości kontaktu z nim. Jeśli będzie chciał, wróci do Warszawy
choćby na weekend by ze mną porozmawiać. Jeśli nie…no cóż, będzie to znaczyło
że nigdy tak naprawdę go nie obchodziłam a wspólnie spędzona noc była tylko
pomyłką.
- Hej, no przecież musimy iść na
te zakupy. Umawiałyśmy się w tamtym tygodniu.- Jęczała mi w słuchawce Beata
kilka dni później. Miałam ochotę zrobić to samo.
- Beti, daj spokój. Jest
przynajmniej trzydzieści stopni ciepła. Nie mam ochoty gotować się w tym
skwerze.
- Daj spokój leniuchu. Miałyśmy
kupić jakieś fajne ciążowe wdzianka dla ciebie, pamiętasz?
- Wiem. Ale naprawdę nie dam
rady. Przez ciążę szybko się męczę.
- Mnie nie musisz tego mówić. Ja
nosiłam pod sercem dwa małe ludziki, zapomniałaś?
- Nie, nie zapomniałam. Jak
mogłabym skoro wczoraj mnie niemal zamęczyły?
- Nie moja wina. Jesteś wobec
nich za mało asertywna. A wracając do tematu zwijaj się. Wpadnę do ciebie za
pół godziny razem z Krychą.
- A Asia?
- Asia jest już tak gruba, że
będzie nam tylko przeszkadzać.
- No właśnie.- Podchwyciłam.-
Skoro Joaśka nie może to ja tym bardziej. Obie jesteśmy ciężarne.
- Ale ty nawet nie skończyłaś
pierwszego trymestru. Karola, nie bądź taka. Rozerwiesz się trochę zamiast
czekać na powrót Jacka z trasy.- Bończak od poprzedniego tygodnia wrócił do
pracy, ale jego szef nie był zadowolony z powodu jego wcześniejszej rezygnacji,
więc w „nagrodę” zlecił mu trasę aż pod samo Zakopane. Dlatego Jacek nie miał
nic do gadania: musiał się zgodzić.
- Okeeej.- Powiedziałam w końcu
przyznając jej rację. Powinnam więcej się ruszać by nie stracić swojej dawnej
lekkości i za bardzo nie przytyć. Chociaż na razie lekka wypukłość mojego
brzucha która wciąż się powiększała wprawiała mnie tylko w zachwyt.
Początkowo, gdy tylko wyszłam na
dwór miałam ochotę wrócić. Plusem był fakt, że Beti wzięła swój samochód i nie
musiałyśmy tłuc się komunikacją miejską tak jak zazwyczaj podczas naszych
wypadów. No i klimatyzacja. Obiecałam sobie, że jakimś cudem będę musiała
zaoszczędzić trochę pieniędzy i sprezentować sobie jakieś autko w najbliższej
przyszłości. Albo raczej biorąc pod uwagę moje finanse- dalszej.
Wybrałyśmy się do naszego
ulubionego centrum handlowego (tego samego gdzie spotkałam kiedyś klowna) i od
razu skierowałyśmy się do sklepów przeznaczonych dla kobiet w ciąży. Tam
odzyskałam dobry humor. Bawiłam się świetnie przymierzając liczne ubrania które
w fajny sposób podkreślały mój stan. Dodatkowo pomagały mi żarty i dowcipne
docinki dziewczyn komentując wiele z nich. Skończyłyśmy dopiero po trzech
godzinach po których nogi niemal mi odpadały. Byłam objuczona kilkoma torbami,
więc Krysia z Beatą pomagały mi w ich noszeniu. Potem wybrałyśmy się do Mc
Donalda. Tam jednak żarty się skończyły.
- No dobra, koleżanko. Teraz pora
na spowiedź.- Zaczęła Beti. Przewróciłam oczami niewerbalnie szukając wzrokiem
Krysi by mi pomogła. W odpowiedzi puściła do mnie oko wracając do swojego
hamburgera.
- Beti, proszę.- Jęknęłam
zajadając się swoimi lodami. No bo jak one mogły jeść frytki w
trzydziestostopniowy upał?
- Żartowałam. Chciałam się tylko
zapytać co na ten temat sądzi Jacek. Jak przyjął tą wiadomość, no wiesz o
ciąży.
- Chyba dobrze.- Zaczęłam
ostrożnie.
- To znaczy, że się nie cieszył
co?
- No, nie planowałam tego więc
tak. Był zaskoczony.- Beti chyba nie zwróciła dokładnej uwagi na moje słowa. Bo
nie powiedziałam, że my tego nie planowaliśmy, ale że ja tego nie planowałam. A
to była ogromna różnica pozwalająca mi uniknąć oskarżeń o kłamstwo gdy w końcu
wyda się kto jest rzeczywistym ojcem mojego dziecka.
- Dlatego nie powiedziałaś mu
tego od razu?
- Chyba tak.
- Ale nadal nie rozumem co
chciałaś osiągnąć godząc się na jego powrót do Gdańska. Naprawdę chciałaś
zostać z tym wszystkim sama?
- Teraz już nie wiem. Może to
hormony? Poza tym byłam na niego zła o tę paczkę. A ty Krysia? Kiedy wreszcie
dołączysz do naszego klubu szczęśliwych mam?- Spytałam głównie po to by zmienić
temat.
- W zasadzie to na razie chyba się jeszcze
wstrzymam. Chciałam trochę popracować a potem…- Starałam się słuchać udając
zainteresowanie, ale nie byłam w stanie bawić się tak jak przed tą rozmową.
Znów zaczęłam myśleć o Łukaszu. Co teraz robił? Dlaczego nie odbierał moich
telefonów? (po nagraniu mu się na pocztę próbowałam jeszcze raz się z nim
skontaktować w myśl zasady że do trzech razy sztuka) Nie odczytał wiadomości? Czemu
w ogóle wyjechał z Warszawy? Czy to miało coś wspólnego z jego ojcem? A może
naprawdę nie chciał mieć ze mną nic wspólnego i odczytując pozostawioną na
poczcie głosowej wiadomość poczuł do mnie jeszcze większy niesmak? Taki sam
jaki ja zaczynałam odczuwać wobec niego.
Obiecałam sobie przestać
zadręczać się w ten sposób. Zrobiłam już wszystko co mogłam. Teraz wszystko
zależało od niego.
- Wiecie co? Ja też muszę wam coś
wyznać.- Poważny głos Beaty zwrócił moją uwagę.
- Chyba nie chcesz powiedzieć, że
ty też…?
- Co: ja?
- No że jesteś w ciąży?
- A to? Nie.- Roześmiała się.- Po
prostu ostatnio zaczęliśmy rozważać to z Krzyśkiem. No bo dziewczynki są już
duże, niedługo pójdą do przedszkola, a Krzysiek niedawno dostał awans więc pod
względem materialnym świetnie nam się wiedzie. No a zegar biologiczny nie
będzie bił wiecznie. A ja chciałabym mieć synka. Kocham dziewczynki, ale chyba
niespełnione marzenia o niegrzecznym chłopcu wróciły. No i jeszcze ty Karola z
Asią…nieustannie przypominacie mi uroki macierzyństwa.
- Jej, Beti.- Krysia była
zaskoczona nie mniej niż ja.- Nie wiem co powiedzieć.
- Aż tak was zszokowałam?-
Roześmiała się ponownie.
- W zasadzie to nawet bardziej
niż gdybyś postawiła nas przed faktem dokonanym.- Zaczęłam.- No bo planowanie
mi raczej do ciebie nie pasuje.
- Wiesz, Karolciu trochę
wydoroślałam od czasów studenckich. I nie zamierzam zaliczyć kolejnej wpadki z
ciążą chociaż kocham dziewczynki całym sercem.
- Ja do tej pory tylko takie
zaliczam i jakoś kiepsko na tym wychodzę.- Odparłam jej zanim ugryzłam się w
język.
- Boisz się, że tym razem coś
pójdzie nie tak?- Spytała niepewnie Krysia.
- O dziwo nie.- Powiedziałam
szczerze.- Ale trochę martwi mnie moja przyszłość. Będę bez pracy, a własne
mieszkanie jakoś trzeba będzie utrzymać. No i dziecko to duży wydatek, a nie
chcę zwalać się na głowę mamie.
- Mówisz tak jakbyś nie miała
Jacka.- Zauważyła Beti, a ja zadałam sobie sprawę że chyba za mocno się
zapędziłam i prawie wygadałam. Zmusiłam się do uśmiechu.
- Jasne, że tak. Ale lubię być
samodzielna. Nie chcę zrzucać całej odpowiedzialności za mnie i za dziecko na
niego, bo jestem w tej chwili w rozsypce finansowej.
- Ważne, że będziecie razem: ty,
ojciec dziecka i dzidziuś. Tylko to się liczy.
- Tak.- Potwierdziłam powtarzając
w myślach to co powiedziała moja przyjaciółka. Ty, ojciec dziecka i dzidziuś.
W zasadzie to nie wracałyśmy już
do tematu przez resztę popołudnia. Może poza pytaniem Beti zadanym raczej dla
śmiechu niż z prawdziwej ciekawości dotyczącym charakteru naszej wspólnej
przyszłości z Jackiem. Ale o to ostatnio pytało mnie wiele osób, więc już
przestałam się tym przejmować.
Z Jackiem spotkałam się dopiero w
następny weekend choć wrócił już w czwartek. Wiedziałam jednak, że nastąpiło to
niewiele przed północą więc darowałam sobie telefon. Poza tym po głębszym
zastanowieniu zdałam sobie sprawę, że w zasadzie to nie mam powodu by do niego
dzwonić. Owszem, byłam trochę zirytowana rozmową z przyjaciółkami i czułam
potrzebę zwierzenia się komuś z moich rozterek (w końcu do tej pory mówiłam im
wszystko a teraz zataiłam fakt wysłania mi paczki przez Jacka, odnowienia
romansu z Łukaszem czy w końcu informacji że ojcem dziecka które nosze jest Kowalski.)
, ale nie powinno to powodować u mnie uczucia niepokoju i radosnego
oczekiwania, że wszystko to minie gdy tylko wróci Bończak. Ale ja po prostu
miałam na to ochotę: chciałam usłyszeć jego głos, zapewnienie że wszystko
będzie w porządku, że jestem silna i Łukasz na mnie nie zasługuje. Poopowiadać
trochę śmiesznych anegdotek Beti, jej pomysłu
kolejnej ciąży… Te myśli mnie przestraszyły. Nie chciałam znów
uzależniać się emocjonalnie po raz kolejny od żadnego mężczyzny. Tym bardziej
od takiego któremu przecież nie mogłam zaufać po tym co między nami zaszło i po
tej całej aferze paczką. A ja jak zwykle wybaczyłam zbyt łatwo. No i
pozostawała jeszcze kwestia jego fatalnego zauroczenia mną. Czy wobec tego mnie
z Jackiem mogłaby wciąż łączyć przyjaźń? Nie miałam pojęcia. Czasami wydawało
mi się, że tak; innym razem że nie powinnam zatrzymywać Bończaka po tym jak
Beti sprowadziła go siłą pod moje drzwi sądząc, że spodziewam się jego dziecka
i od razu następnego poranka wyprosić z mieszkania. Ale kto by mi teraz pomógł?
Kto prócz niego zrozumiałby jak bardzo zraniło mnie zachowanie Łukasza, jak
wielki niesmak mam sama do siebie za to że sprowokowałam nasze fizyczne
zbliżenie i jeszcze większe bo wcale nie czułam
z tego powodu wyrzutów sumienia. Gdyby Jacka nie było teraz przy mnie
najprawdopodobniej gryzłabym się sama ze sobą nie mając pojęcia co zrobić.
Teraz też czułam się zagubiona, ale mogłam liczyć na czyjeś wsparcie.
Nazajutrz, tuż po skończonej
pracy w biurze rachunkowym udałam się na cmentarz. Miałam nadzieję, że
opowiadając o ostatnich wydarzeniach Kubusiowi moja potrzeba zwierzenia się
Jackowi minie. A przynajmniej się zmniejszy.
Na miejscu walczyłam z wyrzutami
sumienia. Mój mały synek nie żył już od ponad 2 lat, a ja czułam że powoli
zaczynam o nim zapominać. Powoli w mojej głowie zacierały się wspomnienia,
obraz jego twarzy stawał się niewyraźny, a pewne sytuacje zmienione przez moją
pamięć. Na dodatek w ostatnim czasie myślałam o nim zdecydowanie mniej niż
zazwyczaj. No i była jeszcze moja ciąża.
Świadomość tego wszystkiego
sprawiła mi ból, ale próbowałam się mu nie poddawać. Umarli są umarłymi, a żywi
powinni zajmować się żywymi jak głosiło znane porzekadło. Fakt, że żyję
teraźniejszością a nie przeszłością nie powinien wzbudzać we mnie poczucia
smutku. Kuba zawsze będzie tkwił we mnie gdzieś głęboko, ale moje życie płynie
i będzie płynąć dalej. A jeśli chciałam je przeżyć w miarę świadomie bez udręki
powinnam myśleć o tym właśnie w ten sposób. Inaczej depresja może znowu mnie
dopaść.
Pocieszając się w ten sposób wróciłam
do własnego mieszkania i przygotowałam pospieszne musli ze świeżymi owocami,
choć z powodu temperatury wcale nie miałam ochoty na żaden posiłek. Biorąc do
ust pierwszy kęs, razem ze swoją ulubioną zieloną miseczką poszłam do pokoju by
włączony telewizor pozwolił mi na chwilę zapomnieć o własnych problemach.
Ledwie jednak zaczęłam skakać po kanałach, w kuchni rozległ się dźwięk mojej
komórki. Nie wiadomo dlaczego, ale pomyślałam o Łukaszu. Czyżby wreszcie
oddzwonił?
Moje nadzieje okazały się być
płonne: na wyświetlaczu pojawiło się imię: Jacek. Starając się ukryć
rozczarowanie odebrałam.
- Halo?
- Witaj Karola. Jesteś już w
domu?
- Tak, niedawno wróciłam. Coś się
stało że pytasz?
- Chciałbym się z tobą spotkać.
To pilne. Mogę teraz do ciebie wpaść?
- Jasne, że tak. Coś się stało?-
Zaniepokoiłam się, bo w jego głosie usłyszałam coś co wzbudziło we mnie lęk.
Zaczęłam z powrotem kierować się do niewielkiego salonu by wygodnie rozsiąść
się na kanapie- Jacek?
- Lepiej będzie jeśli przekażę ci
to osobiście.
- Powiedz przynajmniej o co
chodzi.
- To dotyczy Łukasza.- Odparł po
chwili wahania. W mojej głowie pojawiła się od razu masa pytań.
- Jak to Łukasza? Rozmawiałeś z
nim? Spotkałeś go podczas swojej podróży?
- Nie, nic z tych rzeczy. Opowiem
ci wszystko na miejscu. Najpóźniej będę za 30 minut.- Dodał niczego nie
wyjaśniając. Zaintrygowana chciałam już ponownie spytać o co chodzi (znałam
Bończaka na tyle, by wiedzieć że nawet lekka perswazja spowoduje u niego
wyznanie), ale w telewizji usłyszałam coś co zbiło mnie z tropu.
A mianowicie nazwisko
Kowalskiego.
Zignorowałam je, ale jego
fotografii zamieszczonej w lewym górnym rogu ekranu nie mogłam. To był Łukasz.
A młoda prezenterka mówiła coś o nim. I o jego porwaniu.
- O Boże.- Szepnęłam zapominając
o tym, że nadal trzymam w dłoni komórkę. Jacek usłyszał moje westchnienie.
- Co się dzieje?
- Nic, oddzwonię później. W
telewizji mówią o Łukaszu.
- A więc już wiedzą.
- Co wiedzą?
- Nieważne. Zaraz u ciebie będę.
Najlepiej wyłącz ten telewizor, słyszysz? Karo…- Nie słuchając go dalej
rozłączyłam się. A właściwie telefon wypadł mi z ręki. Jakby w transie pod
głosiłam program, który okazał się być wiadomościami. Zaczęłam wsłuchać
rozpoczętego już reportażu:
„Wczoraj, tuż po południu zamknięto Pawła M. pseudonim Mrówka i Jakuba J
pseudonim Jasiek, którzy prawdopodobnie jako ostatni widzieli zaginionego
Łukasza Kowalskiego. Obaj podejrzani handlowali lekkimi narkotykami w różnych
dzielnicach Warszawy. Nie udało się na razie ustalić przyczyn spotkania byłego
agenta CBŚ z przestępcami, a policja wciąż milczy. Sami podejrzani zdecydowanie
zaprzeczają jakoby mieliby związek z tą sprawą jednak policjanci nie
wykluczają, że to może być porwanie powiązane z gangiem narkotykowym
działającym na warszawskiej Pradze. Czyżby więc niczego nie świadomy agent
odkrył coś co nie spodobało się handlarzom? Spod Komendy Głównej w Warszawie,
dla TVP relacjonowała z Warszawy Grażyna Kołodziejska”
Nie usłyszałam nic więcej, bo
reporterka przeszła do następnego niusa, którym okazała się być parada na rzecz
równości. Co mnie jednak ona obchodziła? I jak mogła się równać z porwaniem
człowieka?
Mój umysł, choć przytępiony
szokiem pracował na najwyższych obrotach: wiedziałam więc że skoro sprawę
porwania nagłośniono przez media, to musiała mieć ona głębsze dno. Być może
nawet zamieszana była w to wszystko na nowo aktywowana siatka Bajkowskiego.
Plułam sobie przy tym w brodę, że zignorowałam swoje wcześniejsze przeczucia i
poszlaki. Łukasz znowu musiał się w coś wplątać, więc jego wyjazd nie był
przypadkowy. Zaczęłam się zastanawiać jak dawno zaginął skoro już mówią o tym w
wiadomościach. Kilka dni temu? Tygodni? A może kilkanaście godzin? Czy to była
przyczyna nieodebrania przez niego telefonów ode mnie? Zganiłam się za te
myśli. To nie był czas by pytać się o to: ważne było to że Łukaszowi mogło
grozić niebezpieczeństwo. Reporterka właściwie nie wyjaśniła żadnych
szczegółów, ale zarysowała tylko ogólną sytuację. Nie pozostawało mi więc nic
innego jak czekać na Jacka i usłyszeć co on ma mi do powiedzenia.
O, kurczę wszystko się znowu gmatwa :(
OdpowiedzUsuńTeraz to już wiem tylko tyle, że nic nie wiem, ale czytam z zapartym tchem i będę czekać, bo warto.
Pozdrawiam i powodzenia w sesji.
Ania
No nie! A ja już myślałam, że Karola nie będzie miała już tego typu zmartwień, a tu prosze. Mam nadzieje, że Łukaszowi nic nie będzie i w końcu wyzna miłość Karolinie (bo chyba nie tylko ja uważam że on ją kocha?).
OdpowiedzUsuńA Tobie życzę powodzenia w zdaniu sesji.
Trzymam kciuki! :)
Pozdrawiam, Kinga :)
Kurczę, normalnie nie będę mogła się doczekać następnego rozdziału. Mam nadzieję, że Łukaszowi nic się nie stanie. Powodzenia w sesji. pozdrawiam roksana
OdpowiedzUsuńDłużej czekać tzn kiedy dodasz ? Nie mogę się doczekać
OdpowiedzUsuńNie wiem, naprawde trudno mi powiedzieć. Chciałabym dodac szybko bo wiem mniej więcej co chcę zawrzeć, ale bardzo trudno mi znaleźć czas bo pisanie takiej części zajmuje mi ok 2-3 godziny a czasami więcej. Mogę tylko powiedzieć ze w kolejnej części wyjaśnię motywy postepowania Lukasza i to co robił po rozwodzie z Karolina co brdzie związane z jego porwaniem a także jego ojcem.
UsuńDodaj, dodaj szybko bo bardzo ciekawi mnie co dalej:) a sesje szybko pykniesz :p
Usuń