NA POCZĄTKU BARDZO CHCIAŁABYM PODZIĘKOWAĆ WSZYSTKIM MOIM WYTRWAŁYM CZYTELNIKOM A W SZCZEGÓLNOŚCI ANI, MARTYNIE. ROKSANIE, KINDZE ORAZ INNYM "ANONIMOWYM", KTÓRYCH KOMENTARZE CZYTAM REGULARNIE POD SWOIMI POSTAMI :) (JEŚLI ZAPOMNIAŁAM O JAKIMŚ IMIENIU TO PRZEPRASZAM) WASZE OPINIE SĄ DLA MNIE NAPRAWDĘ BARDZO WAŻNE, A DODATKOWO STANOWIĄ MOTYWACJĘ DO DALSZEGO PISANIA CHOĆ W NATŁOKU ZAJĘĆ CORAZ TRUDNIEJ ZNALEŹĆ CZAS. TAK WIĘC JESZCZE RAZ WSZYSTKIM DZIĘKUJĘ :)
- Jesteś już gotowa?- Spytał mnie dochodzący zza drzwi
głos Bończaka.
- Tak, za chwilę. Muszę tylko założyć żakiet.- Po raz
ostatni spojrzałam w lustro biorąc głęboki wdech. Dochodziła już czternasta, a
ja chciałam być na cmentarzu najpóźniej za pół godziny więc musiałam się
zbierać do wyjścia. W innym wypadku zjawię się za późno na grobie Kuby, a
bardzo zależało mi na tym bym w jego rocznicę śmieci przyszła punktualnie. Do
tej pory pamiętam akt zgonu i jego godzinę: drugą trzydzieści jeden.
- Karolina, na pewno wszystko gra?- Usłyszałam po chwili.
Ponownie głośno odetchnęłam kierując się w stronę drzwi. Szybko je otworzyłam.
- Tak.- Odparłam już stojąc przed Jackiem. Delikatnie się
uśmiechnęłam.- Dziękuję że dzisiaj tam ze mną będziesz.
- Nie masz za co.
- Mam. Bo specjalnie zwolniłeś się z pracy by w tym dniu
być ze mną. Jeszcze raz dziękuję.
- Jesteś moją dziewczyną, więc to chyba naturalne że chcę
towarzyszyć ci w takim dniu. Poza tym kocham cię.- Jacek delikatnie cmoknął
mnie w usta nie pogłębiając pocałunku. Byłam mu za to wdzięczna, bo w tej
chwili nie miałam żadnej ochoty na amory.
- A więc jedźmy.- Pospieszałam go.
Msza za duszę Kubusia odbyła się dzisiejszego poranka.
Zjawiła się na niej moja mama, mój szwagier (Mariola niestety musiała zostać z
synkiem, bo był chory) oraz brat z Marysią co bardzo mnie ucieszyło. Doceniałam
fakt, iż w tak ważnym dla mnie dniu moja cała rodzina chciała nieść mi
pocieszenie. Tyle, że dojazd do stolicy był koszto i czaso chłonny, więc jakiś
czas temu po zaproszeniu całej piątki wszyscy zebrali się do wyjścia. A ja
zostałam tylko razem z Jackiem.
Wolno i w zupełniej ciszy szliśmy z Bończakiem przez
cmentarz. Byłam napięta niczym struna gitary mocno ściskając w prawej dłoni
bukiet kwiatów specjalnie kupiony na tę okazję. Specjalnie wybrałam do jego
kompozycji ulubione kwiaty Kubusia, a moja szefowa Patrycja nawet nie chciała
słyszeć o zapłacie argumentując że chociaż część bukieciku będzie od niej.
Poczułam do niej tym większą wdzięczność, bo oprócz tego pozwoliła mi na
wzięcie wolnego dnia od pracy tak bym bez przeszkód mogła poświęcić go synowi.
Dochodząc na miejsce miałam nadzieję na spędzenie
przynajmniej kilkunastu minut nad grobem by podzielić się z Kubusiem ostatnimi
wydarzeniami, ale nie było mi to dane. Już z daleka ujrzałam ubraną w ciemny
garnitur męską postać.
Łukasz.
O dziwo ten fakt wcale mnie nie zaskoczył: czułam się tak
jakbym spodziewała się że odwiedzi grób syna punktualnie w godzinę jego
śmierci. Choć przecież nie miałam o tym zielonego pojęcia.
- Może przyjdziemy później?- Spytał mnie cicho Jacek też
zauważając Kowalskiego.
- Nie, Łukasz mi nie przeszkadza. Złożymy tylko kwiaty i
się pomodlimy.
- Jesteś pewna?
- Tak.
Z każdym krokiem który zbliżał mnie do nagrobka Łukasza
moje serce biło coraz szybciej. Gdy dystans ten zmalał do kilku metrów jego
pogrążona w zadumie sylwetka odwróciła się. Spojrzał na mnie, ale na widok
Jacka bardzo się zdziwił. Ale choć Bończak z Kubą nie miał nic wspólnego to
jednak teraz towarzyszył mi. Miałam nadzieję, ze Łukasz odpowiednio to sobie
zinterpretuje. I nawet jeśli po moim ostatnim pytaniu (gdy spytałam czy żałuje
naszego rozwodu) uważał że ja muszę tak właśnie myśleć, teraz zmieni zdanie. Bo
wcale nie żałowałam, że Kowalski nie jest już moim mężem. A obecność Jacka u
mojego boku ostatecznie go do tego przekona.
- Witaj.
- Cześć.- Przywitaliśmy się jednym krótkim słowem. Nie
padło między nami ani jedno słowo więcej: żadnego poczucia porozumienia jakiego
doświadczyłam podczas swojej ostatniej wizyty w jego mieszkaniu. Zupełnie tak
jakbyśmy byli obcymi dla siebie ludźmi.
W całkowitej ciszy, ignorując obecność byłego męża
pogrążyłam się w modlitwie. Wpatrywałam się w nagrobek Kubusia i znajdujące się
na nim zdjęcie. Tym razem nie wydawało mi się smutne: delikatny uśmiech
goszczący na jego twarzy zwiastował pogodny charakter. Może to głupie, ale
czułam że gdzieś tam na górze też jest szczęśliwy.
- Masz zapałki?- Zwróciłam się cicho do Jacka kilka minut
później. Choć na to liczyłam, Łukasz nadal stał obok nas.
- Nie, nie mam.- Bończak dotknął dłońmi okolic kieszeni w
swoich spodniach.- Spojrzał na mnie a potem na Kowalskiego jakby niewerbalnie
pytając go o to. Gdy nadal się nie odzywał spytałam go już otwarcie:
- A ty Łukasz? Chciałabym zapalić świeczkę.
- Przykro mi, ja też nie mam.
- Trudno. W takim razie chyba pójdę je kupić.-
Poinformowałam nie wiadomo kogo.
- Ja tutaj zaczekam.- Odparł mi Jacek.
- Dobrze.- Choć zdziwiła mnie jego odpowiedź, nie dałam
tego po sobie poznać. Przecież nie znosił się z Łukaszem, a teraz z własnej
woli oferuje się zostać na cmentarzu obok niego? Mówiąc szczerze spodziewałam
się, że to on zaofiaruje się do kupna zapałek dając mi okazję zamienienia z
Kowalskim kilku słów na osobności. Albo chociaż pójdzie ze mną. Ale nie zrobił
tego. Idąc do najbliższego sklepu domyśliłam się dlaczego: wciąż był zazdrosny
o Łukasza. Uśmiechnęłam się do siebie. A więc sam wolał znosić jego towarzystwo
niż dopuścić do tego bym ja została z nim sama. Ciekawe…
„Podróż” po zapałki nie zajęła mi dużo czasu, więc już po
jakichś dziesięciu minutach szłam z powrotem na cmentarz. Przeczuwałam, że
obecność Jacka z Łukaszem obok siebie nie może przynieść niczego dobrego. I
rzeczywiście: skręcając w odpowiednią alejkę usłyszałam ich podniesione głosy.
Przyspieszyłam kroku chcąc jak najszybciej przerwać bezsensowny spór gdy
dotarło do mnie wypowiedziane przez Łukasza zdanie:
- Jeśli ty jej nie powiesz to ja to zrobię gdy tylko
wróci.- Jakie istniało prawdopodobieństwo, że nie mówili o mnie? Po tym co
przeszłam nie wierzyłam w żadne przypadki. Ostrożnie spojrzałam na nich
starając się być niewidoczna. Miałam nadzieję usłyszeć coś więcej.
- Powiedziałem przecież, że jej powiem!
- Ciekawe kiedy.
- Gówno cię to obchodzi. Ważne, że to zrobię. Ona jest
dla mnie wszystkim.
- I dlatego znowu naraziłeś ją na cierpienia?
- Nie chciałem tego. Wiem, że to był błąd. Dlatego teraz
nie chciałem mówić jej niczego pochopnie by znów nie spowodować jej bólu.
Chciałem ją to tego najpierw przygotować.
- Radzę ci przygotowywać się szybciej, bo nie wyjadę póki
nie wyznasz jej prawdy. A ten dzień nastąpi już za kilka dni.
- Okej, kapuję. Więc skończ już te bezsensowne gadki.
- Mówię poważnie, Jacek. Nie skrzywdź jej więcej bo mnie
popamiętasz.
- A co ty jesteś? Super bohater czy co? Nie masz już do
niej żadnego prawa.
- Tak, ale obiecałem że jej nigdy nie okłamię. I nie zamierzam
złamać tej obietnicy przez ciebie.
- Odczep się od niej. I przestać wciąż ją nachodzić.
Myślisz, że nie wiem że nadal coś do niej czujesz?
- Doprawdy? Jesteś o mnie zazdrosny?- Wyczuwałam w głosie
Łukasza rozbawienie.
- Nie prowokuj mnie Kowalski.
- Boisz się, że Karolina nadal mnie kocha?
- Ciebie? Gdybyś wiedział jak bardzo cię nienawidzi nie
zadawałbyś takich pytań. Dla niej na zawsze pozostaniesz mordercą jej syna.
- Ty śmieciu!
- Dość!-Krzyknęłam, gdy zauważyłam w oczach Łukasza
groźny błysk i fakt że jego dłonie zwinęły się w pięści.- Już wystarczy.- Z
każdym ich słowem byłam coraz bliżej praktycznie przez nich nie zauważona, tak
bardzo byli skupieni na wzajemnej kłótni. Dlatego teraz dzieliło nas zaledwie
dziesięć metrów.- A więc słucham. Co takiego powinnam wiedzieć? Jacek?-
Spojrzałam najpierw na niego, potem na Łukasza.- No?- Pospieszałam ich.-
Bończak rzucił złowrogie spojrzenie Łukaszowi. Ten odwzajemnił się podobnym.
- No dalej, Jacek.- Kowalski z ironicznym uśmiechem
patrzył na niego.- Ty jej powiesz czy ja mam to zrobić?- Czułam się niepewnie
nie mając pojęcia o czym oni mówią intuicyjnie wyczuwając, że ma to dla mnie
duże znaczenie. (bo w to, że ma związek ze mną wcale nie wątpiłam)
- Karolina, ja…- Zaczął Bończak patrząc mi prosto w oczy.
Potem gwałtownie przełknął ślinę.- Ja…muszę ci coś wyznać.
- To już chyba ustaliliście. A więc o co chodzi?- Jacek
ponownie otworzył usta jakby chciał coś powiedzieć, ale z jego ust nie wydobyło
się żadne słowo. Bez jakiegokolwiek wyjaśnienia odwrócił się na pięcie tak
jakby chciał odejść.- Jacek!- Krzyknęłam za nim robiąc parę kroków w jego stronę.- Jacek, co to ma znaczyć? O co chodzi?!
- Przepraszam, Karola. Niech Łukasz powie ci wszystko
skoro ma na to tak wielką ochotę.- Rzucił na moment odwracają się w moją
stronę.
- Co takiego? Jacek! Jacek!- Krzyczałam za nim stojąc już
w miejscu, ale on nie przestał odchodzić. Spuściłam na moment głowę przymykając
oczy. Potem spojrzałam na Łukasza, który patrzył wprost na mnie z niemym
pytaniem w oczach. Ponownie zbliżyłam się do grobu Kuby gdzie się znajdował.
- Ty nie zamierzasz uciec, prawda?
- Karolina, sądzę że najlepiej będzie jeśli Jacek ci
wszystko wyjaśni.
- Doprawdy? Jakoś go tutaj nie widzę.- Odparłam mu
sarkastycznie napięta aż do bólu.- Poza
tym jeszcze chwilę temu jemu powiedziałeś chyba coś innego. Niemal zmusiłeś
Jacka do jakiegoś wyznania grożąc, że zrobisz to za niego.
- To dotyczy was, nie mnie.
- Nie? Więc po co do cholery się wtrącasz? Po to
próbowałeś go zmusić do powiedzenia mi prawdy, a teraz znów się wycofujesz? O
co ci chodzi? Sprawia ci radość dręczenie mnie i zabawa moim kosztem?
- Nigdy się tobą nie bawiłem.
- Żądam prawdy, Łukasz. Tej samej którą mi obiecałeś
jeszcze kilka dni temu. Pamiętasz?- Przez krótką chwilę zapadła między nami
cisza. Potem Łukasz zabrał głos.
- Powinienem już iść. Wyjeżdżam za tydzień do Lublina,
więc chyba się już nie zobaczymy. A więc żegnaj.
- Kpisz ze mnie? Zamierzasz tak po prostu odejść? I
bardzo dobrze.- Prychnęłam patrząc jak odwraca się od grobu naszego syna i
kieruje do wyjścia.- Niech cię diabli.- Mrugnęłam pod nosem. Potem dodałam
głośniej patrząc w jego plecy:- Niech cię wszyscy diabli. Ciebie i Bończaka!
Nienawidzę was obu! Cieszę się, że się z tobą rozwiodłam!- Krzyczałam za nim
gdy odchodził. To sprawiło, że przystanął. Spojrzał na mnie wzrokiem w którym
błąkał się żal. Zraniłam go? I bardzo dobrze. On ranił mnie teraz znacznie
mocniej.
- Jacek wie kto przysłał ci paczkę z rzeczami Kubusia.-
Nie spodziewałam się, że Łukasz powie mi
cokolwiek dlatego fakt iż to zrobił i w ogóle sama treść informacji wprawiła
mnie w szczere zdziwienie.
- Co?
- Zna adresata. Nie proś mnie tylko o podanie ci go
teraz, bo tego nie zrobię. Tobie obiecałem szczerość, a Jackowi czas. Nie chcę
złamać żadnej złożonej obietnicy. Przepraszam.- Skinął mi jeszcze głową, a
potem odszedł. A ja zostałam na grobie Kuby całkiem sama.
A więc Bończak wiedział. Przypominając sobie jego
zachowanie: jak odwodził mnie od całego śledztwa czy zapewniał że nie ma to nic
wspólnego ze mną to zdałam sobie sprawę, że miał tego świadomość już od samego
początku. Kłamał z premedytacją, a teraz się bał że go znienawidzę. Kim więc
mogła być osoba zdolna do kradzieży rzecz Kubusia z domu Łukasza? I co mogła
mieć wspólnego z Jackiem iż zdecydował się ją kryć? Przecież przysięgał, że nie
ma to związku z jego przeszłością, więc szantaż był niemożliwy. A więc znaczyło
to, że z jakiegoś powodu krył kogoś innego.
To bolało. Bolało jak diabli sprawiając, że po wyjściu z
cmentarza nie byłam w stanie wrócić z nim do domu. Tchórząc wysłałam mu tylko
wiadomość, że wrócę sama komunikacją miejską i z parkingu obserwowałam jego
reakcję: jak uderzył dłońmi w poręcz fotela i ruszył autem z piskiem opon.
Wiedział, że Łukasz wyznał mi prawdę choć nie miał pojęcia że nie całą.
Będąc już w swoim mieszkaniu położyłam się na kanapie
tępo wpatrując się w jakąś niewielką plamkę na ścianie. Dlaczego? Dlaczego po
raz kolejny szansa na szczęście się ode mnie oddaliła? Dlaczego Jacek znowu
mnie oszukał? Przecież chciałam z nim być. Chciałam zbudować z nim prawdziwy
związek oparty na zaufaniu i szczerości a on odmawiał mi ich obu. I na dodatek
Łukasz. Odkąd to stał się jego obrońcą? Powiedział Bończakowi, że nigdy mnie
nie okłamie a mimo to nie powiedziałby mi czego dotyczyła ich kłótnia gdybym
nie zaczęła na niego wrzeszczeć. I gdybym nie powiedziała, że go nienawidzę.
Och, dlaczego wszystko znów się skomplikowało? Miałam
świadomość, że mimo wszystko powinnam spotkać się z Jackiem w cztery oczy, bo
nie wiedziałam najważniejszego, ale na razie nie miałam na to ochoty.
Wiedziałam też, że on też tego nie zrobi, bo sądził że ja już wszystko wiem i
zapewne jestem na niego wściekła.
Dopiero teraz zrozumiałam sens tych wszystkich chorych
ludzi podejrzewających u siebie nieuleczalną chorobę. Tą niechęć co do wizyty u
lekarza który potwierdziłby śmiertelną diagnozę. Bo choć coś podejrzewają, to
jednak między podejrzeniami a pewnością jest jeszcze szeroka granica dającą
nadzieję. Nadzieję na to, że być może się mylą. Dla mnie to Jacek był takim
lekarzem. Lekarzem, który miał postawić mi bolesna diagnozę. Ale ja starałam
się ją odwlec jak dziecko łudząc się, że gdy tylko zamknę oczy i nic nie widzę
to inni też mnie nie widzą.
Zamykałam te oczy przez następne dwadzieścia cztery
godziny aż w końcu tuż po pracy zastukałam w drzwi mieszkania Bończaka. Nie
wiedziałam czy tego dnia pracuje ani czy w ogóle jest w domu, ale nie byłam w
stanie wcześniej pokusić się o telefoniczną rozmowę. Starcie bezpośrednie było
dla mnie jak rzucenie się na głęboką wodę.
- Karolina?- Wymówił moje imię ze szczerym zdziwieniem.
Przypomniałam sobie, że w podobny sposób powitał mnie kilka dni temu. Z wielkim
siniakiem na twarzy, który teraz stał się przeraźliwie żółty. Uśmiechnęłam się
lekko. Teraz już wiedziałam kto był jego autorem.
- Tak.- Potwierdziłam sucho i zupełnie niepotrzebnie.-
Mogę wejść?
- Wchodź. Nie sądziłem, że po tym co powiedział ci Łukasz
będziesz chciała ze mną rozmawiać.
- A jednak.- Zamilkłam na jakiś czas rozglądając się po
pokoju. Szukałam w głowie odpowiednich słów. Jak dowiedzieć się od niego reszty
prawdy jednocześnie nie ujawniając, że tego nie wiem?- Dlaczego to zrobiłeś?
Czemu o niczym mi nie powiedziałeś?- Spytałam w końcu mając nadzieję, że
zabrzmiało to odpowiednio. I rzeczywiście. Zdawało mi się, że Jacek połknął
haczyk.
- Bo zachowałem się jak idiota. Nawet nie wiesz jak
bardzo tego żałowałem. Jak wiele razy chciałem wyznać ci prawdę. Tyle, że sama
myśl o tym że mogłabyś mnie znienawidzić była jak cios prosto w serce.
- Cios prosto w serce?- Powtórzyłam cicho z konsternacją.
Słowa Jacka wzbudziły we mnie niepokój. Kogo wciąż krył gotowy nawet
zaryzykować uczucie do mnie?
- Wiesz, że kocham cię od wielu lat, Karola. Odkąd
zjawiłaś się w moim życiu w końcu poczułem, że żyję. Nawet nie wiesz co czułem
gdy spędzałem z tobą czas, gdy rozmawialiśmy o naszej wspólnej przyszłości. Gdy
z radością i łzami w oczach odpowiedziałaś na moje pytanie „tak”. I nawet po
naszym rozstaniu sama świadomość, że gdzieś tam jesteś, że jesteś szczęśliwa
była mi pociechą.
- Nie. Nie.- Pokręciłam głową.- To niemożliwe.-
Wyszeptałam, bo w końcu zaczęłam się wszystkiego domyślać sama. Układanka,
która do tej pory wydawała mi się zupełnie niezrozumiała teraz jakby zaczynała
nabierać odpowiedniego kształtu. Ale z drugiej strony… przecież to nie mogła
być prawda.
- Pewnie masz na myśli tamten list w dniu twojego ślubu,
co? Tak, wysłałem go. Odkąd wróciłem do Gdańska kazałem pewnemu detektywowi
dyskretnie cię obserwować. Na początku robiłem to dla twojego bezpieczeństwa: bałem
się że moi dawni kumple ponownie będą chcieli cię porwać lub w inny sposób
skrzywdzić. Potem jednak gdy facet powiedział mi, że widuje cię z Łukaszem i
pokazał wspólne zdjęcia na których się całujecie to…- Jacek wziął głęboki wdech
mocno zaciskając potem usta jakby coś go nagle zabolało. Moje wnętrzności
zaczęły skręcać się w duży supeł sprawiając, że było mi niedobrze.- Bo choć
pragnąłem twojego szczęścia Karolina, to jednak sama myśl z innym facetem u
twego boku, tym bardziej z Łukaszem powodowała u mnie gniew. Początkowo
myślałem, że chodzi tylko o Kowalskiego, ale po jakimś czasie uświadomiłem
sobie że o każdym twoim partnerze myślałbym tak samo. Że jest dla ciebie
nieodpowiedni, że na ciebie nie zasługuje.- Jacek uśmiechnął się lekko. Potem
spojrzał na mnie.- Poeci czy niektórzy mężczyźni mogą kłamać na temat miłości
mówiąc, że dla wybranki jesteśmy w stanie wyrzec się dla kogoś innego, ale to
wcale nieprawda. Bo miłość wcale nie jest cierpliwa ani łaskawa. Miłość jest
gwałtowna, dzika i egoistyczna; a przynajmniej taka właśnie jest moja miłość do
ciebie.
- To ty wysłałeś mi tą paczkę, prawda?- Spytałam wprost
choć już miałam tę pewność. Ale musiałam przecież mieć jasność.
- A więc do tej pory o tym nie wiedziałaś? Sądziłem, że
ci powiedział. Hm, jak widać Łukasz do końca jest tragicznym bohaterem:
narażając się na ciosy i ból jest w stanie zrobić wszystko dla swojej wybranki.
Trochę pomylił epoki nie sądzisz? Idealnie pasowałby do czasów wielkich
romantyków. Dla mnie Mickiewicz czy Goethe byli słabymi idiotami, ale gdy
patrzę na Łukasza zaczynam ich w końcu rozumieć i dostrzegać ich siłę. Może
więc teoria o szczęściu ukochanej kobiety z innym mężczyzną ma w sobie większą
głębię niż sądziłem.
- Przestań już.- Rozkazałam mu słabym głosem wciąż nie
mogąc wyjść z szoku. Odpowiedzą był tylko jego śmiech. Potem jednak spoważniał.
- Wybacz, naprawdę sądziłem, że wszystko ci wyznał. Po
twoim wczorajszym SMS- ie i tym pytaniu. Inaczej zrobiłbym to dużo łagodniej.
- Doprawdy?- Mój głos ociekał sarkazmem. Chwila załamania
i poczucia zdrady minęła pozostawiając po sobie głęboki niesmak i niechęć. Jak
Jacek mógł mi to zrobić, pytałam samą siebie czując jak narasta we mnie
poczucie krzywdy i złość do niego. Jak gdy doskonale wiedział, że jakiś czas
temu ledwo co udało mi się wyjść z poważnej depresji, że doręczona paczka znów
cofnęła mnie do tamtego okresu? Trzeba być wyjątkowo podłym człowiekiem by
wykorzystać ten fakt w tak egoistyczny sposób.- Tak jak wysyłając mi sweterek
Kubusia wykradając go Łukaszowi? I powodując mój smutek chciałeś być moim
bohaterem, co?- Spytałam ironicznie czując w oczach wilgoć.- Wysyłając tę
cholerną paczkę miałeś nadzieję pocieszać mnie bym wskoczyła twoje ramiona?
- Po prostu nie miałem pojęcia, że ułożysz sobie z tego
jakąś wielką intrygę; że dowiesz się o śmierci porywaczy Kubusia i spróbujesz
powiązać z twoją przesyłką. Ani, że zwrócisz się o pomoc do Łukasza.
- Miałeś nadzieję, że go znienawidzę myśląc że to on.-
Zrozumiałam dokładnie w tej samej chwili gdy wypowiadałam te słowa. I moja
niechęć do Jacka znów wzrosła.
- Tak. A wiesz dlaczego? Bo w końcu, po cierpliwym
okresie czekania zaczęłaś traktować mnie inaczej; zaczęłaś dostrzegać we mnie
nie przyjaciela ale mężczyznę. Faceta, którego kiedyś kochałaś i z którym
chciałaś się związać na całe życie. Pamiętasz dzień przed tym jak dostałaś
paczkę, dzień gdy po raz pierwszy wspólnie wybraliśmy się na spóźnione
przyjęcie aprilisowe? Wiesz jaki byłem szczęśliwy po tamtym balu? Jak wciąż na
nowo przeżywałem nasz pocałunek, który ty uznałaś za błąd gdy tylko dowiedziałaś
się, że do Warszawy wrócił Łukasz?
- To nie miało z nim nic wspólnego.
- Czyżby? Nie wiem czy sama siebie oszukujesz czy chcesz
zrobić to tylko ze mną. Prawda jest jednak taka, że nigdy nie przestałaś kochać
Kowalskiego.
- Nieprawda. Przecież kilka dni temu powiedziałam ci
czego chcę. Powiedziałam, że chcę być z tobą.
- Ale nie że mnie kochasz.- Spuściłam na chwilę wzrok by
nie wyczytał z niego prawdy.- Widzisz? Nawet nie jesteś w stanie spojrzeć mi w
oczy Karola.- Nie dał się nabrać na moją sztuczkę.
- Skoro jesteś tego taki pewny to dziwię się, iż łudziłeś
się że wysłanie paczki zmieni moje niby uczucia w stosunku do Łukasza i ciebie.-
Odkułam się, bo poczułam złość gdy wzbudził we mnie poczucie winy. Więc to go
niby miało usprawiedliwiać? Bo co, w miłości i na wojnie wszystkie chwyty
dozwolone a cel uświęca środki?
- Masz rację, ale dotarło to do mnie dopiero wczoraj.
Dopiero wczoraj zrozumiałem, że to wcale nie ja byłem ci przeznaczony, ale on.
Na mnie nigdy tak nie patrzyłaś.
- To śmieszne.
- Wiesz, że nie.
- Tak. Na dodatek niczego nie usprawiedliwia. Odwracasz
sytuację zwracając uwagę na nic nie znaczące szczegóły, które nie są czynnikami
łagodzącymi.
- Bo nie to było moim zamiarem. Mógłbym mówić jak bardzo
jest mi przykro, jak wiele razy zamierzałem wyznać ci prawdę, jak bardzo bolało
mnie twoje cierpienie. Tyle, że co to zmieni? Ale skoro chcesz tego usłyszeć,
to tak: gdybym wiedział jak bardzo wyprowadzi cię to z równowagi nigdy nie
pokusiłbym się o wysłanie ci nawet fotografii Kuby. Wolałbym byś nigdy mnie
kochała niż widzieć cię wówczas w takim stanie.
- Jak dowiedział się o tym Łukasz?- Zmieniłam temat.
- W prosty sposób: mój plan był czysto spontaniczny, po
części dlatego iż wychodząc z twojego mieszkania wściekły wszedłem do baru i
wypiłem dwa piwa. Potem poszedłem pod dom Kowalskich: piwnica była praktycznie
otwarta: nie miałem pojęcia co w niej jest, ale gdy tylko zauważyłem wystającą
z kartonu nogę klauna zrozumiałem. Wziąłem pierwszą lepszą bluzeczkę; w jakimś
sklepie kupiłem pozytywkę nagrywając na nią melodię kołysanki i zleciłem
zostawienie kartonu pod twoimi drzwiami następnego dnia jakiemuś dzieciakowi za
kilka złotych. Nie dbałem o zacieranie śladów czy rękawiczki, więc Kowalski bez
problemu zidentyfikował moje odciski palców.
- I przyszedł do ciebie.
- Tak. Pewnie domyśliłaś się, że policzek to jego
sprawka?- Skinęłam głową.- No więc z grubsza powtórzył to samo co na cmentarzu:
wyzwał mnie od sukinsynów i rozkazał powiedzieć ci prawdę. Był tak wściekły, że
chyba nie zachowałem wystarczającej powagi i nie wytrzymał. To w zasadzie
wszystko.
- Myślałeś, że to wszystko się nie wyda? Dlatego
podsuwałeś mi pomysły z adresatami: najpierw Łukasza, a potem jego ojca?
- Mówiłem cokolwiek co odsunęłoby ode mnie podejrzenia.
Naturalnie gdy oskarżyłaś o to Łukasza i paczka znalazła się u niego
wiedziałem, że prędzej czy później odkryje prawdę. To dlatego starałem cię
odciągnąć od poszukiwań.- Jacek ponownie się roześmiał co wprawiło mnie w
gniew.
- To cię bawi?- Syknęłam przez zęby. Nie mogłam zrozumieć
jak mógł mi to zrobić: przecież miał tyle okazji do powiedzenia mi prawdy! Sam
przyznał że widział jak wielki ból mi tym sprawił. Ale nawet to go nie
powstrzymało.
- Bo dostrzegłem ironię całej tej sytuacji: za pomocą
paczki chciałem cię od niego odsunąć, a wyszło wręcz odwrotnie. Spowodowałem,
że twoje uśpione uczucia do męża odżyły.
- Mówiłam ci, że to co mówisz jest śmieszne. Ja nic do
niego nie czuję, a nawet…- Wzięłam głęboki wdech.- …nawet gdyby to była prawda
i gdybym czuła coś jeszcze do Kowalskiego to nie ma to żadnego znaczenia, bo
Łukasz już dawno pogodził się z naszym rozwodem.
- Naprawdę tak myślisz?- Spojrzałam na niego z
konsternacją.
- O co ci chodzi?
- O to, że pod latarnią zwykle jest najciemniej.
- To absurdalne i nie mam zamiaru rozmawiać z tobą na ten
temat. Tak jak między mną a Łukaszem nie ma żadnej przyszłości. Do widzenia.-
Wstałam z krzesła idąc w kierunku korytarza. Zatrzymało mnie jednak pytanie
Bończaka.
- Wiesz czemu się z tobą rozwiódł?- Już miałam palnąć coś
w stylu, że najwyraźniej miał mnie dosyć tak jak ja jego, ale coś w wzroku
Jacka mnie od tego powstrzymało.- Pamiętasz naszą rozmowę o przyczynie porwania
Kubusia? I o haku na Łukasz?
- Tak.- Potwierdziłam.- Co to ma do rzeczy?
- Kubę porwali, bo wiedzieli że tylko dzięki niemu będą
mogli mieć wpływ na Kowalskiego, będą mieli możliwość manipulacji nim.
- Tak…pamiętam.
- Ale gdy umarł stracili tę możliwość.
- To też wiem.- Powiedziałam z irytacją- Nadal nie mam
pojęcia o czym mówisz i do czego dążysz.
- Więc podam ci kolejną podpowiedź: kto był dla Łukasza
jeszcze tak ważny, że zaryzykowałby dla niego własną przyszłość? Kto mógł
stanowić kolejną kartę przetargową dla siatki Bajkowskiego?- Pomyślałam o Gardo
lub pani Marioli, ale ton Jacka uświadomił mi coś innego.
„Nigdy nie chciałem abyś
cierpiała. Od czasu naszego rozwodu robiłem wszystko byś mogła tego uniknąć.”
O Boże.
- Tak, zgadza się.- Jacek musiał wyczytać w moich oczach
przebłysk prawdy.- Ty mogłaś nią być. Jako jego żona byłabyś jeszcze lepsza niż
Kuba, bo po jego śmierci Łukasz wiedział, że Bajkowski nie żartuje i jest w
stanie skrzywdzić również ciebie. A już z pewnością byłaś dużo bardziej odporna na krzywdy niż
dwuletni chłopiec. Kowalski to przewidział: miał nadzieję, że po waszym
rozwodzie przestępcy uznają że nie masz nad nim takiej władzy jak sądzili i
będą musieli szukać gdzie indziej. I najwyraźniej jego plan się powiódł.
- O Boże.- Szepnęłam tym razem na głos. A więc zrobił to
dlatego. Łukasz rozwiódł się ze mną po to by mnie chronić. A ja sądziłam, że
nie sprzeciwiał się rozwodowi bo od
dawna miał mnie gdzieś. Że wcale nie kochał mnie ani naszego synka. Podczas gdy
tak naprawdę było odwrotnie.
- Naprawdę sądziłaś, że zostawiłby cię tak po prostu? Po
tym jak walczył o ciebie jeszcze kilka lat wcześniej? Jak ze mną rywalizował?
Nawet jeśli nienawidziłaś go w tamtej chwili tak mocno jak teraz to opisujesz
to nie jestem w stanie uwierzyć, że po prostu zostawiłby cię z tym całym bólem samą
sobie. Jak wcześniej powiedziałem Łukasz to typ super bohatera: nie wiadomo ile
szykowałabyś dla niego uderzeń i jak wiele razy narażała na ból on i tak by się
nie poddał. Mogłabyś przeklinać go dzień po dniu, wyzywać od dzieciobójców czy
morderców a on jeszcze zachęcałby cię do wylania swojego bólu. Przynajmniej
dopóki, dopóty nie doszłabyś do siebie. Poza tym…jest jeszcze coś. Nie miałem
ci tego mówić, ale teraz jest mi to obojętne bo po historii z paczką i tak mnie
nienawidzisz.
- Czego?- Momentalnie zmobilizowałam cały swój organizm,
choć po tym co usłyszałam wewnętrznie byłam w rozsypce.
- Rozmawiałem z nim przed jego wyjazdem do Lublina. To
było jeszcze przed waszym rozwodem. On kazał mi cię chronić.- Z moich oczu
potoczyła się para gorzkich łez. Czułam się oszukana. Przez Jacka? Łukasza? Sama
już nie wiedziałam.
Przypomniałam sobie dzień mojego rozwodu z Łukaszem: to
jaki dziwny i wypalony mi się wydawał. I moment gdy poinformowałam go o naszym
rozwodzie. Przedtem sądziłam, że nie wydawał się być wcale zaskoczony ale co
jeśli moja propozycja spadła mu jak z nieba? Jeśli tak samo jak ja jego on
chciał mnie poinformować o tym samym? - Nie zamierzałem wyprowadzać cię z
równowagi. Przepraszam.- Usłyszałam pełen poczucia winy głos Bończaka.
- Nic się nie stało.- Mrugnęłam szybko ścierając z
policzka łzę.- Cieszę się, że w końcu wszystko mi powiedziałeś. Chyba…to znaczy
na pewno powinnam już iść.
- Odwiozę cię.
- Nie.- Zaprotestowałam.- Przyda mi się spacer.
- Na pewno?
- Tak.- Z ulgą opuściłam mieszkanie Jacka. To czego się
dzisiaj dowiedziałam i fakt że zdarzyło się to w dniu drugiej rocznicy śmierci
Kubusia to było dla mnie za dużo. Wszystko zdawało mi się być inne niż się
wydawało. Czułam się tak jakby nagle okazało się, że zielony kolor jest w
rzeczywistości czerwonym.
Na dodatek nie ważne jak bardzo starałam się
usprawiedliwiać przed samą sobą; nie ważne że próbowałam tłumaczyć się brakiem
wiedzy: na próżno. Cała moja dusza krzyczała jedno słowo oskarżając mnie:
winna.
Zostawiłam Łukasza ze wszystkim samego, obwiniłam o
wszystko co złe w moim życiu nie pamiętając o tym, że dzięki niemu przeżyłam
też najpiękniejsze chwile swojego życia. Nie miałam pojęcia z jak wielkim
ciężarem się zmaga, jak bardzo cała ta sytuacja była skomplikowana dla niego.
Egoistycznie zatopiona we własnym bólu w ogóle nie zwracałam na to uwagi.
Próbowałam przypomnieć sobie cokolwiek z tamtego okresu: jakąś myśl dotyczącą
własnego ślubu czy tego co czułam do męża. Na próżno jednak. Jedyne co
pamiętałam to rozpacz po śmierci jedynego syna. I to chyba ona przysłoniła mi
cały świat.
Odruchowo zaczęłam kierować się do parku: już po chwili
siedziałam na jednej z ławek kątem oka widząc biegające po trawie dzieci.
Siedziałam tak zgarbiona nie mogąc na niczym skupić wzroku dziesięć, może
piętnaście minut. Dopiero dźwięk wibrującej komórki oderwał mnie od rozmyślań.
- Karola, witaj.- Rozpoznałam głos Beaty.- Dzwonię by
zapytać jak się trzymasz po wczorajszym dniu. Z góry cię przepraszam, że nie
wpadłam na zapowiedzianą wizytę, ale pracowałam. Za to odwiedziłam Kubę dzisiaj
z dziewczynkami.
- To fajnie.
- Karola, coś nie tak? Brzmisz jakoś dziwnie.- Mimo
przygnębiającego nastroju uśmiechnęłam się. Beti miała jakiś szósty zmysł czy
co? Jak potrafiła rozpoznać po dwóch krótkich słowach, że czuję się jak kupka
nieszczęścia?
- Tak jakby.
- Chodzi o Kubę, tak? To wszystko cię przytłoczyło? Zaraz
do ciebie przyjadę.
- Nie. Nie rób tego. Wcale nie chodzi o Kubę.
- Więc? Randka z Jackiem się nie udała?
- W zasadzie to też nie chodzi o niego. Ale nie chcę
niczego wyjaśniać ani opowiadać. Odezwę się do ciebie później.
- Raczej za pół godziny. Jadę do ciebie czy tego chcesz
czy nie.
- Nie rób tego.- Poprosiłam.- Poza tym to nie jestem w
domu.- Powiedziałam w przebłysku geniuszu. To nic, że park znajdował się jakieś
10 minut spacerkiem koło bloku w którym mieszkałam i mogłam się tam z łatwością
dostać. Ale przecież nie oszukiwałam przyjaciółki, prawda?
- Nie kręcisz? Jest po osiemnastej.
- Czemu miałabym to robić? Jeśli nie wierzysz to sprawdź
i się przekonaj.
- Nie, przepraszam. Wierzę. Ale odezwij się jutro,
dobrze?
- Tak, na pewno to zrobię.
- W takim razie do zobaczenia.
- Tak.- Odkładając telefon wyłączyłam dźwięki doznając
kolejnego przebłysku geniuszu. Czas w końcu naprawić swoje błędy, pomyślałam
wstając z ławki i kierując się w stronę przystanku autobusowego. Bo już
wiedziałam gdzie powinnam iść.
O rany!!!!
OdpowiedzUsuńO......., brak mi słów, jesteś NIESAMOWITA!!!!!!!!
Część genialna.
Dziękuję, dziękuję, dziękuję.
Pozdrawiam
Ania
Ps. chyba Łukasz?, prawda....?
Ty nie masz nam za co dziękować, raczej to my powinniśmy Tobie dziękować za tak świetne opowiadania :)
OdpowiedzUsuńWiedziałam od razu, że to Jacek za wszystkim stoi.
To co Jacek powiedział jej o Łukaszu zszokowało mnie, nigdy bym się tego nie domyśliła.Tak się cieszę, że powiedział jej prawdę, bo na to wygląda, że Karola w końcu zrozumiała, że kocha Łukasza :)
Pozdrawiam, Kinga :)
Właściwie to ten pomysł wpadł mi do głowy znacznie później niż w momencie w ktorym pisałam o rozwodzie Karoliny z Łukaszem, ale stwierdziłam że świetnie pasuje do dalszego rozwiązania zagadki. Poza tym, choć może to troszeczkę głupie, zależało mi na tym by choc trochę "wybielić" Kowalskiego w oczach czytelników i przekonać do niego tych którzy widzieliby tytułową bohaterkę z Jackiem. A co sie tyczy Bończaka to mimo wszystko chciałam by wzbudzał sympatię i jednocześnie złość bo w końcu- nie oszukujmy się- przestępca to przestępca i ma swój własny kodeks "moralny". Mam nadzieję że mi się to udalo i kreacja postaci wypadła dość realistycznie a nie tak jakbym kontynuowała historię z Niebezpiecznej miłości z innymi bohaterami.
Usuńjesteś genialna !
UsuńDobrze ze Łukasza (jak to ujelas) wybieliłas bo dla mnie zawsze pasowal do Karoli, przeciez nie brali slubu bez powodu.
UsuńChcialam napisac wiecej ale cos dzis moj telefon nawala i caly czas wszstko co napisalam znika. . Przeprasam tez za wszystkie bledy.
Pozdrawiam Kinga ;)
Dobrze ze Łukasza (jak to ujelas) wybieliłas bo dla mnie zawsze pasowal do Karoli, przeciez nie brali slubu bez powodu.
UsuńChcialam napisac wiecej ale cos dzis moj telefon nawala i caly czas wszstko co napisalam znika. . Przeprasam tez za wszystkie bledy.
Pozdrawiam Kinga ;)
Rewelacja cieszę się że po ciężkich rozdziałach nie zrezygnowałam z czytania bo naprawdę warto
OdpowiedzUsuńCieszę się bardzo, że prawda w końcu wyszła na jaw i okazało się jaki Jacek naprawdę jest. Ale to znaczy, że Karolina zrozumie co czuje do Łukasza, a to może oznaczać tylko jedno. Koniec opowiadania :( ale mam nadzieję, że jeszcze co najmniej dwie trzy części napiszesz :) pozdrawiam roksana
OdpowiedzUsuńMogę cie zapewnić, że będzie ich trochę więcej. Chciałabym w nim jeszcze wyjaśnić kwestie porwania Kubusia
UsuńW takim razie bardzo się cieszę. Bo Twoje opowiadania mogę czytać bez końca i najlepiej żeby nigdy się nie kończyły;-) roksana
Usuńmam to samo, patrycja!
UsuńKurcze masz wielki talent, super! Czyta się to z takim zaciekawieniem, że to niemal niemożliwe. Jeszcze raz super ��
OdpowiedzUsuńWow swietne, potrafisz trzymać w napięciu:)
OdpowiedzUsuńTo teraz standardowe pytanie kiedy kolejny rozdział?Pytam bo jak skończy sie czytać jeden rozdział to chce się czytać kolejny i kolejny ;)
Jako nałogowa czytelniczka mam tak samo. 😃 Dlatego postaram się napisać cos jutro i wstawić.Niczego jednak nie obiecuje bo naprawdę po pracy jestem czasami wykończona. Z tym że powinnam się raczej wyrobić bo ogolna koncepcję juz mam tylko trzeba ja zapisać. Proszę o wyrozumiałość
Usuńok ok czekamy :)
UsuńProszę Cię o kolejną część by odciągnąć mnie od matury haha :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuń