Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 28 grudnia 2014

Prawdziwa miłość (VI)



Weekend sdzony z Przemkiem musiał wywrzeć na Hani wrażenie, bo zaraz po przebudzeniu paplała tylko o tym. To znaczy tak sądziłam słysząc słowa: małpy, sonie, dyle. Cieszyłam się, że dobrze s bawiła próbując pokonać zazdrość, że nie stało się to ze mną.
Przed południem odwiedzili mnie Kołanieccy. Trochę zdziwił mnie fakt, choć wizyta była zapowiedziana. A dokładnie to, że matka mego byłego męża była dla mnie nad wyraz miła. Po rozwodzie z jej ukochanym jedynakiem uważała, że nie musiałam od razu składać pozwu oskarżając mnie o to, że wykorzystałam Przemka a gdy nie moam dobrs do jego kasy po prostu porzuciłam. Teraz jednak wyglądała na zasmuconą.
   Laura, wiem nie jestmy w najlepszych stosunkach, ale chciałam ci powiedzieć, że jest mi przykro. Zawsze to ciebie obwiniałam o to co sstało, ale wiem że miałswoje racje.- odezwała się gdy jej mąż wyszedł z Hanią do niewielkiego ogrodu na zewnątrz domu.
   Dlaczego mówisz mi to dopiero teraz?
   Bo chcę żebyś wiedziała, że nadal masz we mnie wsparcie. I choć już nie jestem dla ciebie jak matka to jednak jestem babcią Hani. Nie chciałabym tworzyć wokół niej niezręcznej atmosfery.- Czułam, że coś się wokół tego kryje.
   Co masz na myśli?- zaskoczyłam ją.
   Nie, nic takiego. Mówiłam ogólnie.
   Chodzi o Przemka tak? I Alicję?
   A więc już wiesz.
   Tak, powiedział mi.- Nie było do końca tak, ale prawie, więc nie samam. Przynajmniej nie do końca.
Potem zastanawiałam s czy dobrze zrobiłam okazując jej aż tak wielką wstrzemięźliwość. Kiedyś byłyśmy blisko, ale teraz nie była przeci mo teściową. Na dodatek przypomniałam sobie jak radziła mi przeczekać zdradę Przemka... Dzwonek do drzwi wyrwał mnie z rozmyślań. Tak jak s spodziewam to był Marek.
   Cześć- przywitał mnie cmoknięciem w policzek.
   Hej.- odparłam.
   Coś nie najlepiej wyglądasz. Stało s coś?
   Nie, w porządku. Chodźmy do Hani, bo zaraz zacznie s nudzić albo połknie grzechotkę.- zbyłam go.
   Aje aje!- zawołała Hania na widok mojego przyjaciela, to znaczy chłopaka. (Jeszcze się nie przyzwyczaiłam) Groncewicz uniósł ją w górę. Przez kilka minut bawili s w powietrzu, aż w końcu mała zmęczona klapnęła na pupie. Zajęła s swoją szmacianą lalką próbując urwać jej głowę.
   To wczorajsza wizyta Przemka tak wytrąciła cię z równowagi?
   Nie, jasne że nie.- westchnęłam- No, może trochę. Wiesz co mi powiedział? Że Alicja wymyśliła sobie, że jednak nadal go kocham i jego widok z inną kobietą sprawmi ból. Uwierzysz? A on chciał mnie wczoraj przeprosić za to, że tak szybko...po naszym rozwodzie i...i w ogóle. Za kogo ona się w ogóle ma, żeby mówić coś takiego?

   Laura, przecież jest w tym trochę prawdy. Sama to przyznałaś.
   Ale to nie znaczy, że jakaś obca baba może wysuwać takie sądy jakby znała mnie 24 lata a nie godziny. I z fszywym współczuciem.
   Skąd wiesz, że było fszywe?
   Bo to jędza! Było to widać gołym okiem. Plastikowa, sztucznie przesłodzona, ze sztucznymi paznokciami...- urwałam na widok jego spojrzenia- No co?
   Nic.- mrugnął uciekając gdzieś wzrokiem. Dopiero po chwili zrozumiałam dlaczego.
   Przepraszam, nie zastanowam się co plotę. Nie chciałam cię zranić. I naprawdę nie kocham go już...aż tak bardzo.
   Wiem, to ja przepraszam. W końcu był twoim mężem. Sądziłem po prostu, chyba miem głup nadzieję, że ostatnia noc między nami sprawiła...
   Tak. Naprawmi przykro. Jestem mało taktowna, bez kasy i perspektyw, z dzieckiem...i ogólnie słaba ze mnie partia. Ale jesteś dla mnie ważny. A po ostatniej nocy wciąż, wciąż o niej myślę.- dopiero teraz na mnie spojrzał. Wydawmi s jednak odrobinkę pocieszony.
   Wiesz, wtedy nie stosowaliśmy żadnych zabezpieczeń, a z tego co mówiłaś pewnie nie stosowałaś też antykoncepcji.- przeraziłam się. Jak mogłam być aż tak nieodpowiedzialna?
   Sądzisz, że mogę być w ciąży?
   Tak, choć prawdopodobieństwo jest małe. Byłoby to dla ciebie aż takie przerażające?
   Jasne. Z tych samych powodów które wcześniej wymieniłam.- przekrzywiłam głowę- A ty...chciałbyś mieć dziecko?
   Mam prawie 30 lat.- odparł tylko. Na szcście nie musiałam odpowiadać, bo Hania zaczęła domagać s uwagi. Nie byłam pewna czy odpowiedź Marka mnie przeraziła czy ucieszyła. Z jednej strony wiedziałam, że traktuje wszystko bardzo odpowiedzialnie ( co było nieco dziwne, bo w liceum z tymi nieustannymi żartami i niewinnymi flirtami z innymi dziewczynami nie sądziłam, że aż tak szmieni) i to mu się chwaliło. Z drugiej bałam się tego.
Wciąż miałam w pamięci, że romanse Przemka zaczęły się właśnie wtedy. Gdy byłam w ciąży z Hanią.
Gdy tylko moam ruszyłam do apteki po test. Musiałam odczekać jeszcze przynajmniej tydzień aby uzyskać stuprocentowe potwierdzenie lub zaprzeczenie, ale bardzo s stresowałam. Próbowałam nawet pocieszać s tym, że to nie odpowiedni czas. Ale dopiero patrząc na wynik odetchnęłam z ulgą. Nie byłam w ciąży.
Mimo wszystko zastanowam się nad tym co powiedział Marek: powinnam pomyśleć o antykoncepcji. Jednocześnie było mi z tym trochę głupio, bo jak najszybciej chciałam powtórzyć tam noc. Chciałam się przekonać, czy było mi z nim tak cudownie jak zapamiętałam czy to była tylko kwestia alkoholu. A on do niczego mnie nie namawiał, choć często całował. I dlatego ciężko było mi zrobić pierwszy ruch. Może to trochę staroświeckie przekonanie, ale jakoś nie moam przemóc s do tego by sama wszystko zaaranżować. Byłam na to zbyt nieśmiała, a poza tym czułabym się głupio gdyby z jakiegoś powodu odmówił. Choć z drugiej strony, niby dlaczego?
   Skończyłaś już pis tą odpowiedź?- spytał mnie trzy dni po tym jak zrobiłam test. Zamknęłam laptopa.
   Tak, na dziś to wszystko.- pocałował mnie w policzek obejmując od tyłu, bo wciąż siedziałam na krześle.
   To fajnie. Masz ochotę na kawę? Właśnie zaparzyłem.
   Jasne.- w kuchni wciąż wahałam s jak powiedzieć mu o wszystkim.
   Hm...dobra. Ten ekspres był świetnym pomysłem- Posłałam mu krzywy uśmiech. Jako imieninowy prezent kupmi prawdziwy ekspres do kawy. Od tej pory wciąż bawiliśmy sserwując late czy cappuccino.
   Wiedziałam, że zrobiłeś to tylko dla siebie.- ofuknęłam go łagodnie. W odpowiedzi tylko s do mnie uśmiechnął.
   Hania wraca w niedzielę?- spytał. Tak, to właśnie doskonała okazja. Rzucę coś w stylu, że będziemy sami przez cały weekend. I że musimy go odpowiednio wykorzystać.
   Tak- przytknęłam tylko nie mogąc się przemóc.
   Więc może wybierzemy s na kolację na miasto?
   Dziś wieczorem?
   Tak, jeśli chcesz.
   Planowam coś upichcić, ale twój pomysł też jest dobry.
   Jeśli tak, to możemy zostać.
   Nie, wyjdźmy.- Czułam jak pieką mnie policzki. Wymyśliłam sobie, że romantyczna kolacja, wino, a potem...jakoś tak samo wyjdzie. Ale chyba nie wyszło. Bo wieczorem jak zwykle Marek odprowadził mnie do drzwi, a potem cmoknął w policzek i chciał odejść.
   Marek?- zawołałam za nim z wahaniem. Odwrócił się.
   Tak?
   Ja chciałam...to znaczy...eee...fajnie spędziłam ten wieczór.
   Ja też. Od dawna się tak nie wytańczyłem.- Nadal staliśmy w miejscach. To było takie łatwe. I jednocześnie trudne. Chrząknęłam.
   W takim razie...dobranoc.
   Dobranoc.
   Cholera- to było pierwsze co powiedziałam gdy znalazłam się w swoim domu.
Byłam sfrustrowana. Czemu po prostu mu nie powiedziałam: kochaj s ze mną? Za pierwszym razem jakoś poszło. Może znów potrzeba mi dwóch piw? A może jednak nie. Wysam ze swojego mieszkania na drugi koniec ulicy. Zapukałam do drzwi Groncewicza. Otworzył prawie natychmiast.
   Hej, właśnie pomyślałam że...że do ciebie wpadnę. Szkoda kończyć tak ładny wieczór co?
   Wchodź.- roześmiał się. Gdy znalazłam s j w jego korytarzu delikatnie mnie objął. Potem pocałował.- Chcesz zostać?
   Tak.- Marek znienacka wziął mnie na ręce i zaniósł prosto do sypialni. I udowodnił, że jednak nasza pierwsza fantastyczna noc nie była tylko spowodowana wypitym alkoholem i przypadkiem.
W ciągu następnego miesca związek z Markiem wydaw się kwitnąć. Często wychodziliśmy razem z Hanią, rozmawialiśmy nie jak przyjaciele, a nocami kochaliśmy się. Nie mogłam nie porównywać go z Przemkiem. Był dowcipny, czuły i troskliwy tak, że coraz częściej łapałam s na tym, że już nie rozmyślam o byłym mężu. Bo zdarzały mi s dni, że nawet wcale tego nie robiłam.
Z Przemkiem ograniczyłam kontakty do minimum. Odkąd była większa przeważnie zabierał ją na całe weekendy do siebie. W trakcie jej przyjazdów i odjazdów rozmawialiśmy tylko i wyłącznie o niej. Tak było lepiej. Chciałam żeby Hania była jedynym co nas łączyło.
Podczas następnej niedzieli wyczekiwałam go około szesnastej, ale zjaws trochę wcześniej. Był u mnie akurat Marek. Siedzieliśmy na kocyku w ogrodzie, a ja opalałam się z głową na jego kolanach. Właśnie śmiałam s z jednej opowiastki na temat kolegi z zespołu archeologicznego Marka, gdy usłyszałam głos Hani:
   Mama, mama, mama!- piszczała. Momentalnie podniosłam się do pozycji siedzącej. Potem wstałam idąc w jej kierunku. Spotkałyśmy s w pół drogi. Wzięłam ją na ręce z szerokim uśmiechem.
   I jak było kochanie?
   Fajnie- Hania, choć miała niecałe dwa latka mówiła nad wyraz dobrze jak na swój wiek. Czasami zdarzały jej s słowa wypowiedziane właściwie.
   Cies się.- przeniosłam wzrok na Przemka.
   Hej.
   Cześć.
   Aje! Ajek!- Hania zaczęła wyrywać s z moich rąk zauważywszy Marka. Puściłam ją z ulgą. Była coraz cięższa.
   Widzę, że bardzo go lubi.- stwierdził mój były mąż. Wzruszyłam ramionami.
   Zawsze go lubiła. Chodź do środka, zostawisz jej rzeczy i fotelik samochodowy.- skierowaliśmy s do mieszkania. Spojrzałam jeszcze na Groncewicza.- Marek, zostaniesz na chwilę z małą?
   Jasne.- po chwili znaleźliśmy s Przemkiem w domu. Poczułam się niezręcznie zdając sobie sprawę, że mam na sobie tylko górę od bikini i dżinsowe spodenki.
   Idź do jej pokoju sam. Ja skoczę tylko na chwilę po koszulkę.
   Nie musisz być zażenowana. Widziałem cię w dużo bardziej skąpym odzieniu. Poza tym wyglądasz dobrze.- Nie wiedziałam co na to odpowiedzieć. A tym bardziej po co to powiedział.
   W takim razie chodźmy już.- zdecydowałam udać, że nic mnie nie obeszły jego słowa. I że wcale nie czuję s niezręcznie paradując przez nim praktycznie w bieliźnie. Szybko wzięłam od niego torbę. Potem powiedziałam gdy ma położyć fotelik. Gdy nie zostało nic do zrobienia chciałam wyjść. Ale Przemek stał niedaleko drzwi.- Coś jeszcze?- spytałam.
   Mogę z tobą chwilę porozmawiać?
   Nie bardzo. Hania...

   Marek się nią zajmie.
   W takim razie chodźmy do salonu.- było to znacznie większe pomieszczenie niż pokoik mojej córki. I dlatego bezpieczniejsze.
   Dobrze- Niemal odetchnęłam z ulgą gdy się zgodził. Bo jego wzrok wyraźnie mnie krępował choć starałam się udawać, że jest inaczej. Gdy ledwo zdążyliśmy usiąść, powiedział:- Nie wiedziałem, że spotykasz s z Markiem.
   Dopiero od niedawna. Zawsze byliśmy tylko przyjaciółmi.
   Wiem, nie musisz s tłumaczyć.- Powstrzymam się przed twierdzeniem, że wcale się przed nim nie tłumaczę.- Wiesz, chyba zawsze podejrzewem, że dobrze do siebie pasujecie i w końcu do tego dojdzie. W kółko gadaliście tylko o tych skamieniałościach...
   To o czym chciałeś rozmawiać?- przerwałam mu niegrzecznie. Uśmiechnął się do mnie jakby doskonale zdaw sobie sprawę, że nie chcę dłużej gadać na ten temat.
   Rozstałem się z Alicją.- odparł po krótkiej pauzie. Próbowałam zrozumieć jakie uczucia wzbudziło we mnie jego wyznanie. Jednak szybko stwierdziłam, że to nie jest dobry pomysł.
   Mam ci współczuć?- spytałam z lekką zjadliwością.
   Miałaś rację: była zapatrzona tylko na siebie.- zignorował moje ironiczne pytanie.- Owszem, miła. Ale oprócz tego pusta i egocentryczna. Gdy tylko nikt nie zwracał na nią uwagi była straszna.
   Chciałeś omówić ze m jej wady i zalety? Chyba nie jestem do tego odpowiednią osobą. I wybacz, ale jakoś nie potraf ci współczuć. Przeci na pierwszy rzut oka można rozpoznać pewne rzeczy.
   Masz rację- odparł patrząc mi prosto w oczy.- I teraz s o tym przekonuję.- Zdawało mi się, że mówił aluzyjnie i nie spodobało mi s to.
   Chyba musimy już wracać. - wstałam z kanapy.
   Poczekaj.- wstał i wyciągnął przed siebie dłoń jakby chciał mnie powstrzymać.- Wiesz, kiedyś powiedziałaś że jestem silny, ale to nieprawda. Te kobiety...to tylko wina moich słabości.- podszedł do mnie.- Naprawdę przepraszam. Dopiero teraz zrozumiałem jak bardzo cię zraniłem.
   Przemek, o co tak napraw chodzi?
   O to, że czasami...czasami bardzo mi ciebie brakuje.
   Przykro mi, ale mnie ciebie nie. A teraz wyjdź.
   Lauro, kochasz mnie jeszcze?
   A co cię to obchodzi? Nie masz prawa zadawmi takich pytań. Łączy nas tylko Hania i nic więcej.
   Nie chcę aby tak było.
   Ty o tym zdecydowałeś. A zresztą czego teraz ode mnie oczekujesz?
   Wciąż pamiętam dotyk twych ust i to jak topniałaś w moich ramionach. Tęsknię za tym poczuciem bliskości i solidarności z drugą osobą. I za...
   Dość- przerwałam mu kategorycznym tonem na chwilę spuściwszy głowę by ochłonąć. Wciąż nie mogłam uwierzyć w to co s dzieje. I to co on mówił.-
Co ty robisz? Zwariowałeś?!- Krzyknęłam gdy chwycił mnie z zaskoczenia za ramiona i pocałował. Czując jego usta na swoich poczułam s tak jak dawniej. Odwzajemniłam jego pocałunek. Trwało to jednak tylko chwilkę, bo w porę oprzytomniałam. Natychmiast odchyliłam się do tyłu i dałam mu w twarz.- Wynoś się!
   Laura zacznijmy od nowa, jeszcze raz. Obiecuję, że tym razem...
   Wyjdź.- usłyszawszy jego pełen żałości głos przestałam krzyczeć. Odwróciłam spojrzenie nie mogąc na niego patrzeć. Bo nadal trzym mnie w swoich ramionach.
   Wciąż cię kocham i nie potraf o tobie zapomnieć. A teraz...gdy zobaczyłem cię z tym całym Markiem to...
   Powiedziałam żebyś mnie puścił.- oznajmam siląc s na spokój.
   Mama, mama! Aje pojedzial zie...- słysząc głos Hani Przemek w końcu mnie puścił. W ostatniej chwili, bo do salonu właśnie dreptała nasza córeczka. A za nią Marek. Odwróciłam głowę próbując się uspokoić. Dopiero kilka sekund później przywdziałam na rozpaloną twarz uśmiech. Spojrzałam na małą.
   No, to co powiedział ci Marek?- uklękłam obok niej. Bam sspojrzeć na Groncewicza.
   Zie zjobi mi domek na dźeje. Fajnie, co?
   Tak, fajnie- pocałowałam ją w policzek.- A teraz pożegnaj s z tatusiem, bo już wychodzi.- Przemek wyraźnie chciał zaprotestować, ale posłałam mu takie spojrzenie, że chyba zdał sobie sprawę, że dziś rozstroił mnie już ostatecznie. Potem spojrzał na Marka.
   Tak, będę j leciał. Trzymajcie się.- przytulił córkę, a potem bez słowa wyszedł. Poczułam s nieswojo zostając tylko z Markiem i córeczkę. Miałam nadzieję, że nie domyślił s co zaszło w salonie kilka minut wcześniej. Dlatego na razie postanowam skupić całą uwagę na niej.
   Jesteś głodna szkrabie?
   Nie, huśtaj.
   Dobrze, idziemy s pohuśtać. Odważyłam s spojrzeć na Marka.- Idziesz z nami?
   Tak.- bałam s tej odpowiedzi. W jego wzroku zauwyłam coś dziwnego. Nie byłam gotowa na rozmowę o Przemku. A on wiedział. Nie wiem po czym to rozpoznał. Ale wiedział.
   Co zaszło w mieszkaniu?- spytał gdy mała siedziała już w huśtawce.
   Co masz na myśli?
   Wiesz co.- odparł znaczącym tonem- Oprócz tego, że cię pocałował.
   To nieprawda.- samałam odruchowo. I czułam jak po raz drugi moja twarz przybrała odcień purpury. Marek nadal nie spuszczał ze mnie wzroku. Czułam, że przewierca mnie na wskroś. I moje kłamstwo też. Zdałam sobie sprawę, że muszę być szczera.- Tak, pocałował mnie.- przyznałam.- Ale wziął mnie z zaskoczenia. Napraws tego nie spodziewam.- Miałam nadzieję, że nie będzie tego drążył. Ale pomyliłam się.

   A ty odwzajemniłaś pocałunek.- To nie było pytanie, ale stwierdzenie. Z trudem przełknęłam ślinę szykując s do zaprzeczenia. Tyle, że...nie moam. I wiedziałam, że on natychmiast przejrzy moje amstwo.
   Tylko dlatego, że mnie zaskoczył.- posłużyłam się wcześniejszą wymówką- Ale szybko go odepchnęłam i spoliczkowam.- dodałam.
   Nadal go kochasz, co?
   Nnnie...to znaczy tak sądzę. Nie wiem, okej? Może jeszcze coś do niego czuję.- zmieniałam odpowiedź motając  s i wijąc pod wpływem jego spojrzenia. Przez chwilę milczał.
   Sądziłem, że mnie lubisz. Że to co s między nami rozwinęło jest prawdziwe. Ale jednak się pomyliłem.
   Nie. To jest prawdziwe. Naprawdę.
   Nie, nie jest. I wiesz co? Ja też cię okłamałem.
   Co? Jak to?- byłam bardzo zdziwiona.
   Kiedyś ci powiedziałem, że kocham cię bez względu na wszystko i że dam ci dość czasu. Ale nie mo tego zrobić. Bo zrozumiałem, że nieważne ile jeszcze będę czekał: ty i tak nadal jesteś zamknięta w swojej skorupie pielęgnując swoją mość do niego.
   To nie tak.
   Nie? A jak? Czemu nie powiedziałaś mu, że jesteśmy razem? Dlaczego zgodziłaś s na jego pocałunek?
   Powiedziałam ci, że mnie zaskoczył. A poza tym nigdy nie pytał mnie o to czy z kimś jestem. W ogóle nie rozmawiałam z nim od dawna poza zdawkowymi uwagami dotyczącymi Hani.
   Świetna wymówka.
   To nie jest wymówka.
   Nie?
   Tak, nie. Według ciebie miałam na wstępie powiedzieć mu o tym? A może rzucić mimochodem że ze sobą sypiamy w obecności Hani?
   A więc tylko tym dla ciebie jestem?
   Nie łap mnie za słówka!- krzyknęłam zerkając na córkę. Na szczęście nie zwróciła na to uwagi. - I nie rozumiem o co tak napraw chodzi.
   O to, że może w duchu wciąż łudzisz s i masz nadzieję, że do ciebie wróci. To dlatego nie jesteś w stanie zaangażowsię ze mną. I dlatego  sypialiśmy tylko w moim mieszkaniu aby nie skazić twojego łóżka w którym spałaś tylko z Przemkiem jako jego żona.
   Ty...jak możesz?! To śmieszne. A poza tym to wcale się nie łudzę, bo Przemek prosmnie abym do niego wróciła. Ale ja jestem tu mimo wszystko z tobą.
   No tak, przeci nie mna mieć wszystkiego, co?
   Przestań wreszcie, bo napraw się pokłócimy.
   Nie, nie będę dłużej siedział cicho, bo nie chcę być tym drugim. Zdałem sobie sprawę, że zasługuje na coś lepszego niż tylko szybki seks i bycie opiekunką dla Hani w czasie gdy ty jesteś zajęta pracą.

   Skoro tak myślisz to może masz rację i w ogóle nigdy nie powinniśmy zaczynać.- powiedziałam ze złością. Marek patrzył wprost w moje oczy z nie mniejszą złością jaką ja czułam. Potem zmis krótko.
   Za co aż tak bardzo go kochasz, co? Za to, że zdradza cię z każdą napotkaną laską? Okej, ja też mogę to robić.- gdy strzeliłam go w twarz tylko powtórnie s rozmiał.
   Mama!- słysząc płaczliwy głos Hani zdałam sobie sprawę, że straciłam nad sobą panowanie. Marek, choć rzucał w mostronę gniewne słowa to nie podnos jednak głosu. Ja nie tylko krzyczałam, ale również go uderzyłam. W oczach Hani pojawiły s łzy. Próbowała uwolnić się z huśtawki. Podesam tam chcąc wziąć ją na ręce. Marek jednak był szybszy.
   Daj mi ją- zażądałam gdy płakała na jego ramieniu. Niechętnie spełnił moje polecenie, ale Hania tylko jeszcze bardziej zaczęła krzyczeć. Widocznie zrozumiała, że zrobiłam jej Markowi” krzywdę. Poczułam ból gdy moja ukochana mała córeczka nie wybrała mnie. I irracjonalnie dodałam ten fakt do listy jego negatywnych uczynków. - Chodź kochanie- Mimo protestów wzięłam ją na ręce. Po chwili się uspokoiła. Boże, jaką byłam matką że w obecności córki kłóciłam się z chłopakiem. A aściwie byłym chłopakiem. Bez słowa skierowałam s do mieszkania. Gdy się odwróciłam zauwyłam, że Marek zrobił to samo.
Byłam na niego wściekła. Jak śmiał tak mnie potraktować?! Nie bolało mnie tak bardzo to co opowiedział, bo było w tym ziarno prawdy, ale to że był zdolny do takiej złości na mnie. Bo on nigdy się nie złościł.
Dopiero wieczorem, leżąc w łóżku zdałam sobie sprawę, że niesłusznie tak go potraktowałam. Zdałam sobie sprawę, że jego zarzuty nie są bezpodstawne. Odwiedziłam go dopiero nazajutrz późnym popołudniem, bo wcześniej nie miam z kim zostawić Hani (teraz zaprzyjaźniłam s z jedną z pracownic centrum geologicznego i zgodziła s zabrać Hanię do parku razem ze swoją 4-letnią córeczką). Ja tymczasem zapukałam do Marka. Mój widok wyraźnie go zaskoczył. Widocznie sądził, że nadal jestem na niego zła. Gdy usiedliśmy w znajdujących się naprzeciw siebie fotelach, odezwam się do niego:
   Przepraszam. Wiem, że wczorajszego dnia nie powinnam tak mówić, bo miałeś rację będąc zły ze ten pocałunek.
   Laura, dobrze wiesz że chodziło mi o coś więcej niż pocałunek.- odparł mi.
   Marek, proszę. Nie wiem co jeszcze mogę powiedzieć, co chciałbyś usłyszeć.- uśmiechnął s smutno.
   Liczy s chyba to co czujesz a nie to co ja chciałbym usłyszeć.
   To to samo.
   Chyba raczej nie.- położył dłonie na kolanach. Potem popatrzył w bok, w stronę okna.- Może i wczoraj dobrze s stało. Taka terapia szokowa pozwoliła mi wiele dostrzec.- Poczułam niepokój.
   Co masz na myśli?
   Tylko to, do czego ty sama dosaś. Powinniśmy zakończyć ten zwzek i poprzestać na przyjaźni.

   Rzucasz mnie?- spytałam z niedowierzaniem. Spojrzał wprost w moje oczy i wolno pokręcił głową.- Więc o co chodzi? Po co mi to mówisz?
   Laura, to dąży donikąd.
   Więc jednak mnie rzucasz.
   Nie, to ty to robisz. Nadal kochasz Przemka. A ja nie potraf już udawać, że tego nie dostrzegam.
   To nieprawda.
   Och daj spokój. Nie udawaj  nawet sama przed sobą.
   Okej, może i nie jest mi obojętny. Ale byłam jego żoną do cholery. I dopiero od niecałego roku nie jesteśmy razem. To nie znaczy jednak, że nic nie czuję do ciebie. Nie chcę żeby to był koniec.
   Ja też nie. Ale chcę mieć wszystko albo nic.
   Przecimasz mnie. Chyba, że chodzi ci o coś innego i tylko szukasz wymówki.
   Dobrze wiesz, że chodzi mi tylko o jedno. Nie odwracaj kota ogonem.
   Nie robię tego. Ale to nie ja chcę cię zostawić.
   Mówiłem ci, że tego nie chcę.
   Ale to robisz.
   W takim razie wyjdź za mnie.
   Słucham?
   Weźmy ślub.
   Ty mówisz poważnie?
   Dlaczego nie? Mam trzydzieści lat. Chciałbym już założyć rodzinę.
   Przecispotykamy s od nieco ponad miesiąca.
   Ale znamy od niemal 10 lat.
   To nie ma nic do rzeczy. Wcześniej byliśmy tylko przyjaciółmi.
   Nie mówię, że mamy to zrob jutro czy za tydzień. Wystarczy mi tylko twoja zgoda na zaręczyny. Co odpowiesz?- Chciałam samać. Napraw chciałam. Ale nie potrafam. I on o tym doskonale wiedział.
   Marek, to poważna decyzja i nie mogę tak od razu...
   Nasza ekspedycja wreszcie dostała zgodę rządu Kairu na badania.- po chwili zaczął mówić o czymś zupełnie innym zbijając mnie z tropu- Mamy zielone światło żeby tam jechać.- Na chwilę mnie zatkało. Bo wreszcie zrozumiałam.
   Chcesz tam jechać?
   Tak chyba będzie najlepiej.

1 komentarz: