Po słowach Krzysztofa zapada niezręczna cisza. Nasi wspólni znajomi
wyglądają na zakłopotanych stąd wiem, że zupełnie nie spodziewali się takiego
finału. Paradoksalnie jestem Kamińskiemu za to wdzięczna, bo utarł nosa tym
wszystkim amatorom swat. Tylko szkoda, że moim kosztem.
– Twoja dziewczyna?- powtarza niepewnie Bartek- Nie mówiłeś, że kogoś
masz.
– To aż taki problem, że przyprowadziłem gościa na twoją imprezę?- pyta
Krzysiek udając, że nie dostrzega rzczywistego problemu. Bo przecież
Kasprzakowi wcale nie chodzi o to, że przyszedł z kimś na przyjęcie. On
po prostu nie może uwierzyć, że przyszedł na to przyjęcie z nową
dziewczyną. Przez chwilę zapada między nami dziwna cisza. Nieznajoma
brunetka też chyba zaczyna czuć się niezręcznie (no bo chyba tylko ktoś z
wrażliwością słonia nie zauważyłby, że coś jest nie tak)
– Cześć, jestem Marzena.- wita się z nami. A ja czuję się tak jakbym
oglądała to wszystko z boku. To nie ja stoję tam witając się z dziewczyną
mojego byłego, mówię sobie w myślach.
– Hej, nie wiedziałem, że aż tak was zaskoczę- śmieje się Krzysiek- Ale
mimo to moglibyście się przywitać.- Na te słowa Andrzej pierwszy
otrząsa się z wrażenia.
– Taa, jasne. Jestem Andrzej, a to przyjaciele Krzyśka Karol, Bartek i jego
narzeczona Iza. To jej przyjaciółka Andżela a to...- urywa na chwilę, a ja
modlę się żeby nie wyjechał z jakimś tekstem, że jestem byłą jej
chłopaka- To Agnieszka, też przyjaciółka Izabeli.- kończy mało zręcznie.
Gdy dziewczyna na mnie patrzy staram się do niej uśmiechnąć. Na
dodatek w tym momencie parzy na mnie Krzysiek, więc mam utrudnione
zadanie. Nie chce tu być, powtarzam myśląc o moim przytulnym pokoju
w domu. Po jaką cholerę lazłam na to przyjęcie? Ale gdybym teraz
wybiegła chyba wszyscy zorientowaliby się, że to przez towarzystwo
Kamińskiego (i tej całej Marzeny). Mimo wszystko szukam w głowie
jakiejś wiarygodnej wymówki żeby stąd odejść. I gdy już mam zamiar się
odezwać czuję jak moją dłoń ukrytą za plecami ktoś ściska. Delikatnie
odwracam się w bok aby zobaczyć, że to Karol. Gdy patrzę w jego oczy
już wiem, że on przejrzał moje myśli. Tylko jak?
– Miło mi was poznać- z uśmiechem podaje nam po kolei dłoń Marzena. -
Wy też jesteście parą?- pyta wskazując na mnie i Zawadzkiego. Dopiero
teraz zdaję sobie sprawę, że on wciąż pokrzepiająco trzyma moją dłoń.
Powoli wypuszczam jego rękę.
– Nie, jesteśmy tylko przyjaciółmi- odpowiada Karol.- A wy długo jesteście
razem z Krzyśkiem? Wydaje mi się, że o tobie nie wspominał...
– Szczerze mówiąc, to...- zaczyna dziewczyna, ale Kamiński jej przerywa.
– Może i znamy się krótko, ale wystarczająco. Bartek też nie znał Izy długo
a teraz mają brać ślub.
– Tak...- potwierdza Karol niepewnie. I znów zapada między nami
milczenie. Po chwili jednak Zawadzki odzywa się pewnym głosem-
Mogę z tobą porozmawiać w cztery oczy? To nie zajmie nam długo.
– Jasne- zgadza się Krzysiek, a ja z ulgą przyjmuje jego odejście. Tylko, że
zostajemy razem z Marzeną. Teraz postanawiam stchórzyć. A co mnie
obchodzi, że jak ON to odbierze? Przecież nie zamierzam się z nim nigdy
więcej widzieć. Gdy przepraszam wszystkich i mówię, że raczej muszę
już iść (co jest bardzo dziwne, bo nie minęła jeszcze godzina od mojego
przyjścia, ale co tam) staram się spojrzeć na wszystko obiektywnie.
Owszem, Krzysiek mnie zaskoczył, ale na co liczyłam? Że pozostanie
sam do końca życia, bo rozstał się ze mną? Na jakich bajkach się
wychowałam, ganię się w myślach wychodząc z budynku. Ale
przechodząc obok ogrodu słyszę znajome głosy. Mimowolnie przystaję
chowając się za ścianą.
– O co ci chodzi?- brzmi głos Kamińskiego
– Dobrze wiesz o co, nie udawaj głupiego. Po co ją tu przyprowadziłeś? Na
złość Adze? Chciałeś żeby była zazdrosna?
– Co ty znowu za niestworzone historie wymyślasz? Przypominam ci, że
zerwaliśmy ze sobą wieku temu, więc dlaczego miałabym tego chcieć?
Poza tym przecież nic takiego się nie stało.
– Nic takiego? Więc dlaczego się tak zachowujesz?
– Niby jak?
– Cały czas szczerzysz się jak umysłowo chory.
– Wiesz co, chyba mam dość tych bzdur- w głosie Kamińskiego słyszę
wściekłość.- Robicie wielkie widły nie wiadomo z czego. Jakoś nie
zauważyłem, żeby na mój widok zalewała się łzami.
– Więc jesteś ślepy.
– To ona mnie zostawiła!- wybucha- Czemu atakujesz mnie? Przecież
wiesz jak było. Tylko tobie powiedziałem prawdę...- zaczyna mówić coś
ciszej. Nie jestem w stanie tego usłyszeć, więc dyskretnie ulatniam się.
Mam nadzieję, że po wszystkim Andżela nie będzie na mnie zła, że sama
wracałam po nocy.( bo wszystkim powiedziałam, że idę tylko do toalety)
Poza tym, nie jest jeszcze tak ciemno. Na pewno musi być jakiś
autobus...Staram się zagłuszyć myśli o tym co właśnie usłyszałam. „To
ona mnie zostawiła”, powiedział z wyrzutem. A więc jednak wcześniej
tylko udawał i ma do mnie żal. Próbuję zastanowić się dlaczego to tak
bardzo mnie boli. Dlaczego znów wróciły te wszystkie wspomnienia
zalewające moją głowę? Ja z Krzyśkiem w pizzerii, kinie, na gokartach,
w parku...Nie potrafię wyrzucić tych obrazów z myśli choć tak bardzo
chcę. Zupełnie, jakby jakaś tama wewnątrz mojego mózgu puściła i falą
zalewała moją świadomość. „To ona mnie zostawiła!”, znów słyszę w
swojej głowie jakby wypowiedział to Krzysiek stojąc obok mnie. I słyszę
w nich ból i niemy wyrzut.
„Boję się za zakocham się w tobie tak mocno, że nie będę już umiała bez
ciebie żyć”, przypominam sobie wypowiedziane kiedyś przez siebie
słowa.
„A kto powiedział, że będziesz musiała beze mnie żyć?”
„A co zapewnisz mnie, że zostaniesz ze mną na zawsze?”
„Tak. Mogę ci to obiecać. Bo w tej chwili mam tę pewność. Obiecuję, że
nigdy cię nie zostawię i zawsze będziemy razem. Bo cię kocham.”.
Boże, dlaczego to tak boli? Dlaczego teraz gdy uporałam się już ze
wszystkim oni mi to zrobili? Może za rok, za dwa gdybym dowiedziała
się o tym że Krzysiek kogoś ma byłoby inaczej. Ale tak? Gdy ból w
moim sercu nie zdążył złagodnieć?
„To ona mnie zostawiła”
Tak do diabła, myślę zła. To ja go zostawiłam. A on obiecał, że nigdy tego
nie zrobi. Więc do cholery czemu mam do niego pretensje? Bo nie cierpi
tak jak ja? Bo nie patrzy wstecz i ma nową dziewczynę? Zaczynam czuć
pogardę do samej siebie. Kiedy stałam się taka żałosna? Niczym
bohaterka tandetnego romansu, myślę wycierając załzawione oczy.
Głęboko wciągam świeże powietrze próbując się uspokoić. Nie będę już
płakać, nie będę patrzyła wstecz. To, że Krzysiek tak zrobił powinno mi
tylko wszystko ułatwić. Poza tym pozostaje jeszcze moja umowa z
Władysławem Kamińskim. I nadal nie spłaciłam długu.
Gdy docieram do domu, wysyłam SMS Andżelice z przeprosinami. Prawdę
mówiąc teraz jestem na siebie zła, bo wszyscy zaczną żałować się mnie niczym
głupiej zakochanej idiotki (choć w sumie to prawda). A teraz, jestem w tak
bojowym nastroju, że z chęcią spędziłabym na tym przyjęciu całą noc. I jeszcze
tańczyłabym ze wszystkimi chłopakami żeby zrobić mu na złość. Zdejmuję
buty ciesząc się w duchu, że nie założyłam tego głupiego wisorku. Przecież
gdyby Krzysiek zobaczyłby mnie w nim dzisiaj to skompromitowałabym się
doszczętnie. Mimo to zaglądam do ostatniej, dolnej szuflady biurka i wyjmuję
go ostrożnie zerkając jednocześnie na małego różowego prosiaczka.(tak, tego z
loterii) Potem wyciągam zdjęcie Krzyśka i patrząc na nie zastanawiam się kiedy
ostatnio otwierałam tę ostatnią szufladę. Szybko podnoszę się z podłogi i
rozbieram. Kładąc się spać głośną muzyką próbuję zagłuszyć swoje myśli.
Dzięki temu, szybko zasypiam.
Rano, zerkając na wyświetlacz dostrzegam kilka wiadomości i nieodebranych
połączeń. Przez chwilę czuję się winna, ale przecież wysłałam Andżeli
wiadomość, że wrócę sama, prawda? Więc czemu oni wszyscy...
– Hej- odzywam się widząc, że Mariola wparowuje do mojego pokoju bez
pukania.
– Sorki siostra, ale przyszła Andżela z Izą. Są zmartwione. Nie wróciłyście
wczoraj razem? - nie zdążam jej odpowiedzieć, gdy do pokoju wchodzą
moje przyjaciółki.
– Agnieszka, dotarłaś bezpiecznie?- zaczyna troskliwie jedna z nim.
– I jak poszło spotkanie?- pyta moja siostra.
– No, totalnie nie wyszło- odpowiada jej Andżelika.
– Co to ma znaczyć? Więc wiedziałaś, gdzie idę?- rzucam niedowierzające
spojrzenie na Mariolę.
– Tak. Chciałam pomóc wam spróbować jeszcze raz. Wiem jak się tym
gryzłaś przez ostatnie miesiące i żałowałaś, że z nim zerwałaś.
– Więc teraz wszyscy wiedzą lepiej ode mnie co czuję, tak?- wzbiera we
mnie wściekłość. Począwszy od tego, że jest dziewiąta rano, ja jestem
jeszcze w piżamie i leżę w łóżku a one wparowały do pokoju jak gdyby
nigdy nic. I jeszcze próbują sterować moim życiem. Może to dlatego
mówię o parę słów za dużo- To, że ostanio się zmieniłam powinnaś
zrozumieć w szczególności ty, Mariola- mówię znacząco i wiem, że ona
rozumie że chodzi tu o naszego ojca.- Poza tym, czemu robicie z tego taki
problem? Nie sądzicie, że gdybym chcielibyśmy być z Krzyśkiem razem
to po prostu bylibyśmy? Czemu na siłę wmawiacie mi uczucia do niego?
Jak byś się czuła Andżelika gdybym wciąż na siłę swatała cię z
Andrzejem wiedząc, że to bez sensu?
– Andrzej to idiota. Ale Krzysiek...
– Co Krzysiek? Kiedyś z nim chodziłam, ale teraz to już skończone. Ile
miałaś już chłopaków, co? I jakoś gdy zrywałaś z nimi nigdy nie
próbowałam wbrew tobie umówić cię z twoim byłym.
– Przepraszam, myślałam...wszyscy myśleliśmy, że robimy dobrze.
– W porządku- mówię już znacznie spokojniejsza. Bo oni naprawdę chcieli
mi tylko pomóc. Tylko nie mają pojęcia, że miłość moja i Krzyśka już nie
istnieje.- Ja też przepraszam za ten wybuch. I za wczorajsze zachowanie.
Wiem jak to mogło wyglądać gdy tak szybko wyszłam. Chyba nie
myślałyście, że zalewam się łzami, co?- pytam tonem sugerującym coś
innego. I czuję się trochę nieswojo na wspomnienie swoich wczorajszych
szlochów. Ale one przecież nie muszą o niczym wiedzieć
– Więc ty naprawdę...do niego...już nic?- pyta mnie cicho Iza.- Myślałam,
że po prostu ta odległość...-Z trudem kręcę przecząco głową.
– Nie, raczej nie. Oczywiście, że wczoraj byłam w lekkim szoku gdy go
zobaczyłam, ale spotykając swojego byłego każda z was czułaby się
chyba trochę nieswojo, prawda?- pytam retorycznie mając nadzieję, że
kupią ten kit.
– No tak, masz rację. Teraz czuję się trochę głupio- mówi Iza.
– Niepotrzebnie. Ty zyskałaś swojego księcia z bajki. Ja muszę jeszcze
trochę poczekać.
– Ze mną- dodaje Andżela.
– Tak z tobą- mówię uśmiechając się z przymusem.
Tego samego dnia odwiedzia mnie Karol. I jego również próbuję okłamać
mówiąc, że mam się całkiem dobrze. Nie wydaje się być tak łatwowierny jak
dziewczyny, ale posłusznie nie drąży tego tematu.
– Jak było potem na przyjęciu?- pytam go głównie żeby zmienić temat. No
bo przecież po porannej wizycie dziewczyn otrzymałam dokładną relację.
– W porządku, przyjęcie jak przyjęcie. Bartek z Izą oczywiście promienieli.
Czemu uciekłaś tak szybko?
– Wiesz, chyba cała ta sytuacja była dość niezręczna. Postąpiliście trochę
nie fair nie mówiąc mi i Krzyśkowi o wszystkim.
– Wiesz, że on przyszedł tam z nią tylko po to, żebyś zobaczyła, że nie jest
sam?- jego pytanie zupełnie wytrąca mnie z równowagi. Kręcę przecząco
głową.
– Nie wydaje mi się. Już mówiłam, że zbyt dużo sobie wyobrażacie. Tak,
spotykałam się z Krzyśkiem, ale co z tego? Teraz już wszystko minęło.
– Na pewno? Nic do niego nie czujesz?
– Och, znowu zaczynasz?- próbuję się roześmiać.
– Odpowiedz mi.
– A co pójdziesz potem powiedzieć to Krzyśkowi?- mam nadzieję żartem
zażegnać niezręczny temat.
– Jeśli odpowiedź będzie twierdząca to tak.
– W takim razie nie musisz.- mówię tylko- A jak tam z Krystianem? Nie
wspominałeś o nim ostatnio.- Karol patrzy na mnie kilka sekund jakby
zastanawiając się na ile moje pytanie ma być próbą zmiany tematu.
– Nie wiem. Ostatnio między nami się trochę popsuło. Wiesz, studiuję
prawie 300 km stąd i częste kontakty są utrudnione. On zarzuca mi, że
rzadko przyjeżdżałem.
– Hm, trochę go rozumiem. Ale chyba teraz będzie wszystko w porządku?
Bo zostajesz w mieście na wakacje?
– Chyba tak.- odpowiada wpatrując się w moją komodę- Nie masz już tego
dużego pluszaka?
– Nie, jestem już na to raczej za duża- Bo Karol chyba nie wiedział, że miś
był prezentem od Krzyśka, a teraz stoi na strychu żeby mi o nim nie
przypominał.
– Ładny był.- drąży, a ja zaczynam się zastanawiać czy przypadkiem jednak
nie wie kto był jego nadawcą. Mimo to brnę dalej.
– Tak.
– Twoja komoda wygląda teraz trochę na pustą.
– O co ci chodzi?- teraz zyskuję pewność, że wie o nadawcy misia.
– O nic- kręci tylko głową.- W takim razie chyba powinienem się zbierać:
ojciec wciąż goni mnie do pracy w banku. A właśnie, od dawna pracujesz
w tamtym oddziale gdzie się wtedy spotkaliśmy?
– Prawdę mówiąc to nie, dopiero drugi tydzień.
– I zamierzasz pracować całe wakacje?
– Nie wiem, jeśli będę miała na to ochotę, to tak- nie zamierzam mówić
mu, że zamierzam pracować aby jak najszybciej spłacić dług. Niech
wszyscy myślą, że robię to z nudów.
– W takim razie może będę miał dla ciebie niespodzankę.
– Jaką niespodziankę?- jestem zaintrygowana
– Zobaczysz. Na razie- posłusznie idę za nim i odprowadzam go do drzwi.
O co może mu chodzić?
Następnego dnia, gdy idę do pracy odpowiedź na to pytanie znajduję sama. Bo
w banku, w archiwum zastaję Karola.
– Co tu robisz?
– Mówiłem ci, że ojciec kazał mi się wdrożyć. Więc wybrałem sobie ten
oddział mając nadzieję na twoje miłe towarzystwo.- zdejmując dżińsową
kurtkę uśmiecham się do niego.
– Czemu wcześniej mi nie powiedziałeś? A ja już nastawiłam się na tyle
pracy z poniedziałku...
– Nie sądzę, żebym służył dużą pomocą.
– Spokojnie, wszystko ci wytłumaczę i wyjaśnię. Zrobie z ciebie takiego
bankiera jak się patrzy...
– Już się boję- udaje Karol, a ja mimowolnie się uśmiecham. Bo on zawsze
potrafi wywołać na mojej twarzy uśmiech.
Gdy kończmy pracę Zawadzki proponuje, że odwiezie mnie do domu. I choć
odmawiam twierdząc, że jazda komunikacją miejscką po dziewiętnastej nie jest
wcale niebezpieczna, on nie daje się przekonać. Mimo wszystko jestem mu za
to wdzięczna.Tylko czuję się trochę winna gdy dzwoni Krystian. Bo nawet
siedząc obok słyszę jego oskarzycielskie pytanie: „Więc jesteś z tą Agnieszką?
Przecież mogłaby jechać do domu sama. Co, jesteś jej szoferem?” Karol jak
zwykle próbuje załagodzić sytuację, ale nic to nie daje. Bo słyszę, że chłopak
Zawadzkiego się rozłącza.
– Chyba jednak nie powinieneś mnie odwodzić. Nie mówiłeś, że miałeś się
spotkać z Krystianem. Nie zawracałabym ci głowy.
– Daj spokój. Mam już dość tego jego stałego kontrolowania. To, że
jesteśmy razem, nie znaczy że powinniśmy spędzać każdą wolną chwilę
razem.
– No tak- przyznaję, ale zaraz przypominam sobie, że będąc z Krzyśkiem ja
tak właśnie robiłam. Tylko, że nie z konieczności, a z chęci.
– Pozłości się trochę i mu przejdzie- Karol śmieje się mrugając do mnie
wesoło- Można powiedzieć, że w naszym związku to on jest tak trochę
dziewczyną. Wiesz, te całe lamenty o najmniejsze spóźnienie, obrażanie
się...- zaczyna wymieniać, a ja czuję że znów się śmieję. Gdy dojeżdżamy
pod mój dom żegnam się z Zawadzkim. I uświadamiam sobie, że dzięki
niemu nawet ani razu nie pomyślałam o Kamińskim.
Gdy wchodzę do domu, mama pyta mnie na wstępie:
– Byłaś z jakimś kolegą?- oczywiście to słowo w jej ustach sugeruje coś
zupełnie innego niż tylko kolegę.
– Tak, z Karolem. Od dzisiaj zaczęliśmy pracować razem. Ojciec chce żeby
trochę podszkolił się zanim kiedyś przejmie po nim stołek
– Więc on jest synem tego Zawadzkiego? TEGO?
– Chodzi ci o prezesa PKO? Tak- mówię nakładając sobie na talerz zupy.
– Matko, ale ty masz też kolegów. Wiesz jaka jego rodzina musi być
bogata?- pyta z niedowierzaniem tata.- Ty to się jednak umiesz ustawić.-
momentalnie zamieram z łyżką w dłoni.
– To to niby miało znaczyć?
– Och nie oburzaj się kochanie, tak tylko sobie żartuję.- tylko szkoda, że
twoje żarty jakoś mnie nia bawią, myślę.
– A, była tu dzisiaj jakaś twoja koleżanka.- wtrąca znowu mama- Pytała o
ciebie, ale powiedziałam jej że pracujesz. Kasia Jakaśtam. Znasz ją?
– Tak, pewnie chodzi o moją znajomą z uczelni. Mówiła po co przyszła?
– Chyba chciała gdzieś cię zabrać, wyglądała tak jakoś dyskotekowo.
– Pewnie tak- zgadzam się potulnie, bo nie mam zamiaru tłumaczyć mamie,
że Kaśka ubiera się tak raczej na co dzień. Po kilku minutach, gdy tata
idzie do sypialni mama pyta:
– Długo zamierzasz pracować w tamtym oddziale?
– Jeszcze nie wiem.
– Przecież wiesz, że teraz jest już dobrze gdy...
– Gdy co? - przerywam jej- Gdy ojciec pracuje w firmie, której
przełożonym jest Władysław Kamiński? Gdy w każdej chwili mogą go
zwolnić za byle drobnostkę? To nazywasz pewnością i tak chwalisz? Że
jesteśmy zdani na jego łaskę?
– Wiesz, że nie o to mi chodziło- odpowiada mi zażenowana- Ale przecież
ojciec tylko dla niego pracuje, to gadanie o łasce jest zbyteczne.
– Jasne- odpowiadam z sarkazmem.
– Nadal... ty nadal coś czujesz do tamtego chłopaka?- pyta mnie nieśmiało
pierwszy raz od kilku miesięcy. A ja zastanawiam się czemu właśnie teraz
wszyscy uparli się żeby mnie o to pytać.
– A czy to ważne co ja czuję? To już i tak skończone, więc po co w ogóle o
tym rozmawiać?- pytam retorycznie wstając od stołu i idąc do swojego
pokoju. Bo na dziś mam już dość rozmów o Krzysztofie Kamińskim.
Następnego dnia, będąc w pracy dzwoni do mnie Kaśka. Tak jak wczoraj
podejrzewała mama chce mnie wyciągnąć na imprezę.
– Proszę zgudź się. Jeśli przyjdziesz namówisz też Pawła Czechowskiego.
– O, więc chodzi ci tylko o niego? Myślałam, że już się za mną stęskiłaśudaję
smutek.
– Nie o to chodzi, ale wiesz przecież, że jeśli ciebie nie będzie on też nie
przyjdzie. Kumplujecie się no, nie? A bez niego nie będzie imprezy.
– Chyba żadnego kawałka pizzy- sprostowuję.
– Aleś ty złośliwa. To co, wpadniesz?
– Nie wiem czy dam radę w środę. W czwartek rano muszę iść do pracy.
– Och proszę...
– Może dam ci jego numer i sama zadzwonisz? Tak będzie prościej.
– Aga, nie bądź taka...- błaga mnie tak jeszcze przez kilkanaście sekund aż
Karol przypatruje mi się ciekawie.
– Dobrze, już dobrze. Wpadnę na chwilę. Zadowolona?
– Taaaak!- słyszę po drugiej stronie.- Wyślę ci info z dokładnymi
informacjami. Jeszcze raz wielkie dzięki.
– Tak. Do zobaczenia- żegam się z nią.
– To jakaś twoja znajoma ze studiów?
– Tak, zakręcona jak słoik dżemu Kaśka. Ubzudurała sobie, że jak nie
przyjdę na imprezę to Paweł...- urywam uświadamiając sobie, że Karol
przecież nie ma o niczym pojęcia.
– Paweł?- zachęca mnie do kontynuowania.
– No wiesz, to ktoś w stylu studenckiej gwiazdy na uniwerku. Kaśka
twierdzi, że jak on nie przyjdzie, to impreza jest nie udana. Ale tak
naprawdę to myślę, że się w nim durzy.
– A co ty masz z nim wspólnego?- zaczynam wyjaśniać Zawadzkiemu jak
przez przypadek, całkiem nieświadomie się zakumpowaliśmy.-
Rozumiem. Więc chcesz iść?
– Chyba nie mam wyjścia. Ale jak sobie pomyślę jak tam będzie...- kręcę
głową próbując powstrzymać wspomnienie o takiej ostatniej libacji i
spotkaniu Musztardy. Nie, to znaczy Majoneza.
– Jeśli chcesz, to mogę iść tam z tobą.
– Mówisz poważnie?
– No tak. W sumie to zawsze chciałem zobaczyć jak wygląda taka
popijawa. Bo na naszej uczelni, co najwyżej spotyka się razem paru
nudziaży omawiając jakieś bardzo ważne problemu na giełdzie.
– Jest aż tak źle?
– Ciesz się, że nie musisz chodzić do takiej uczelni. Na początku
zastanawiałem się czy to oni wszyscy są nienormalni czy tylko ja.-
uśmiecham się.
– Współczuję. Ale wiesz, zanim się w ciemno zgodzisz to muszę cię
ostrzec. Bo to trochę taka...plebejska zabawa.
– Plebejska?
– No wiesz, nie to co twoje wyższe sfery: kieliszki z szampanem, muzyka
poważna...
– Coraz bardziej mnie przekonujesz. To kiedy ta impreza?
Tak więc w środę, po pracy razem z Karolem udajemy się pod wskazany adres.
Oczywiście uprzednio zapytałam Kaśki o zgodę na przyprowadzenie kolegi, na
co ta wyobrażając sobie nie wiadomo co się zgodziła. A gdy tylko
przekroczyliśmy próg pokoju od razu wzięła mnie na stronę pytając:
– Skąd ty wzięłaś takie ciasteczko? On jest boski!- ekscytuje się- Aż
chciałoby się go schrupać. Chodzisz z nim?
– Mówiłam ci, że nie.- ale gdy robi minę kota spijającego śmietanę gaszę
ją- Ale pamiętaj, on jest zajęty.
– To co? Zaraz może być z powrotem wolny!- odkrzykuje mi odchodząc.
Dlaczego geje muszą być tacy przystojni, myślę współczując daremnie
łudzącej się koleżance.
– Cześć- słyszę obok siebie i dostrzegam Pawła- To twój chłopak?
– Nie, przyjaciel. Wzięłam go dla Kaśki- mówię żartem.
– Nie sądzę, żeby go zainteresowała. Wygląda tak jakoś dziwnie.
– To znaczy jak?- w duchu już śmieję się z Czechowskiego, bo to takie
typowe, że przystojny chłopak jest zazdrosny gdy w swoim pobliżu widzi
innego. Akurat w tej kwestii zbytnio nie różnią się od dziewczyn.
– Bo ja wiem? Jakby był jakimś arystokratą, choć pewnie jest dziany.
– O tak- mówię tylko nie chcąc zdradzać, że jego ojciec jest prezesem
PKO.
– Wszystkie laski lecą do niego jak pszczoły do miodu. Tylko ty mi
zostałaś.
– Hej, chyba nie jesteś rozczarowany?- udaję naburmuszenie.
– Oczywiście, że nie. Twoje towarzystwo jest dla mnie przywilejem.-
odpowiada puszczając do mnie oko. Wtedy zauważam, że Karol zerka w
moją stronę.
– Chyba woła mnie na ratunek.
– Ratunek? Raczej chce się przed tobą pochwalić jakie ma powodzenie.
– Zapewniam cię, że nie. Raczej ucieszy się, że przyprowadziłam go do
ciebie.- stwierdzam, ale zaraz zastanawiam się czy nie powiedziałam za
dużo. Na szczęście Paweł chyba nie zrozumiał aluzji.
– Więc lubi dzielić się ochłapami?
– Och, nie bądź zazdrosny. Taka lekcja pokory dobrze ci zrobi, Casanovo.
– Jemu też. Przecież on ma tak symetryczny i prosty nos, że to aż
nienormalne. Jesteś pewna, że nie robił sobie operacji plas...- sprzedaję
mu sójkę w bok, bo właśnie jesteśmy obok Zawadzkiego. A właściwie w
tłumie otaczających go dziewczyn
– Przepraszam, ale muszę porozmawiać z Agą- mówi tylko podchodząc do
mnie z ulga.- Uf, na szczęście mi się udało. A to pewnie ten twój Paweł?
– Opowiadałaś mu o mnie?
– Tylko wspomniałam, że mam kolegę który bardzo lubi płeć piękną.
– Hej...- obrusza się Czechowski, a ja przedstawiam mu Karola. I po kilku
minutach zauważam, że nawet dobrze się dogadują. Na odchodnym, gdy
zbieram się do wyjścia, Kaśka łapie mnie jeszcze za rękę i nieźle
wstawiona śmieje się, że zabrałam jej dzisiaj dwóch największych
przystojniaków dla siebie. Wzruszam tylko ramionami i wychodzę z
Karolem. W samochodzie odzywam się do niego z wyrzutem:
– Przez ciebie dziewczyny na uniwerku nie dadzą mi spokoju. Wiesz ile
chciało ode mnie twój numer i pytało czy z tobą nie chodzę?
Zapomniałam jak działa na płeć piękną ta twoja śliczna buźka.- Karol
tylko się śmieję.
– Gdybym wiedział, że zrobię tam taką furorę to już wcześniej bym się
wkręcił. Te tłumy lasek obok mnie...- udaje rozmarzenie- ...szkoda tylko,
że to nie byli chłopaki.
– Ale Czechowski chyba ci się spodobał?
– Jak to spodobał? Chodzi ci o to co myślę?- gdy kiwam głową, tylko się
śmieję- Żartujesz? Miałbym się zakochać w kimś takim?
– A bo ja wiem? Jak nie układa ci się z Krystianem...
– Wyobrażasz sobie mnie z kimś takim?
– Szczerze mówiąc w ogóle sobie ciebie nie wyobrażam z facetem pod
rączkę.
– Bo raczej geje nie trzymają się za rączkę wbrew powszechnemu
przekonaniu.
– Dobrze wiedzieć. Ale Paweł jest naprawdę spoko gdy się go bliżej pozna.
Zazwyczaj pozuje na beztroskiego lowelasa, ale w środku nie jest pusty.
– Lubisz go?- pyta a ja zastanawiam się czy w tym pytaniu nie ma żadnych
podtekstów.
– Tak, jest moim dobrym kolegą.- chcę jeszcze coś dodać, ale w
samochodzie rozbrzmiewa sygnał komórki. Karol odbiera ją po kilku
sekundach.
– Halo? Tak, ale teraz nie mogę. Zobaczymy się jutro. Tak na pewno.
Przecież wiesz, że ojciec kazał mi pracować...- mówi pozornie
nieskładnie, bo nie słyszę pytań rozmówcy.- Byłem z Patrycją na
imprezie- zastanawiam się do kogo dzwoni, że musi skłamać, bo
wcześniej sądziłam, że to Krystian.- Spoko, to do jutra.
– To był Krzysiek. Poinformował mnie, że szykują z chłopakami jakąś
niespodziankę dla Bartka i Izy z okazji ich zaręczyn.
– Ach tak.- mówię czując, że mój dobry nastrój gdzieś się ulotnił.
– Chcemy zrobić kolarz z ich zdjęciami i kupić jakieś fajne prezenty i
śmieszne gadżety dla dziecka. Ale chłopaki mają drobne problemy ze
znalezieniem czegoś dla Izy, bo Andżela znów pokłóciła się z Andrzejem
i nie chciała nam pomóc...- patrzy na mnie, a ja już wiem o co chce mnie
poprosić.
– Więc ja mam wam pomóc, tak?
– No tak. W sobotę, u Andrzeja w domu. Przyjdź. - namawia mnie-
Przecież chyba nie będzie ci przeszkadzać, że Krzysiek też tam będzie?-
przypomina mi, że wcześniej właśnie coś takiego powiedziałam. Biorę
głęboki wdech.
– Oczywiście, że nie. To o której?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz