Witam wszystkich czytelników, którzy pomimo mojej tak długiej przerwy wytrwali zaglądając na bloga w oczekiwaniu na dokończenie opowiadania.
Nie będę się usprawiedliwiać, chociaż ostatnie miesiące były zupełnie zwariowane. Napiszę więc tylko, że wspaniale jest znowu coś napisać.
I szczęśliwego Nowego Roku!
-
Ja cię, jak tu ładnie: rustykalnie ale i nowocześnie.- Zachwycała się Paula bez
specjalnych zachęt Huberta zaglądając w każdy kąt nowego gniazdka przyjaciółki
aż w pewnym momencie nawet narzeczony Janusz usiłował delikatnie dać jej do
zrozumienia, że trochę przesadza, a gospodarze mogą odebrać te zachowanie
jako niegrzeczne. No dobra, właściwie tylko gospodarz bo Hankę znał od wielu
miesięcy, ale Skrzynecki wciąż był dla niego zagadką. To dlatego dwa dni temu
podczas wnoszenia mebli do Oazy spokoju z ulgą przyjął fakt, że to Patryk
partnerował sławnemu siatkarzowi przy wnoszeniu ciężkich szaf jemu zostawiając
mniejsze meble, które mógł wnosić pojedynczo. Chociaż już sama obecność Huberta
sprawiała, że czuł się nieswojo. W końcu nie co dzień spotyka się mistrza Polski
znanego tylko z telewizji i reklam przy tak prozaicznej czynności.- Wiedziałam,
że Pieńkos miał wypasiony dom i wiele razy wyobrażałam sobie jak może tutaj
być. Tyle, że ten stary cap nigdy nikogo nie zapraszał. Jak w ogóle przekonałeś
go do sprzedaży, co?
-
Kochanie, może wystarczy już tego wypytywania i w końcu usiądziemy?-
Zasugerował Janusz.
-
Najpierw niech Hubert odpowie mi na pytanie. Więc?
-
No cóż, mówiąc szczerze nie miałem z tym problemu. Po prostu spytałem i podałem
cenę. Może kluczem była uprzejmość zamiast obcesowości? Ja nie mówiłem do niego
per stary cep.- Delikatnie z niej zażartował.
-
Raczej fakt bycia popularnym siatkarzem.- Sprostował Patryk gdy reszta grona
wybuchła śmiechem. Niestety oprócz Skrzyneckiego złośliwość z łatwością
dojrzała jego żona, dając mu mocnego kuksańca w bok.
-
Wiele jeszcze jest do obejrzenia, ale pozwolisz Paulina że zaprosimy teraz
wszystkich do jadalni. Myślę, że indyk już wystarczająco wystygł. Haniu,
zaprowadzisz przyjaciół?- Zwrócił się do żony.
-
Jasne, brygada za mną.- Zarządziła. A chwilę później potwierdzając, że to
Hubert praktycznie przygotował prawie całą kolację i przekąski wysłuchiwała
peanów na cześć swojego męża z prawdziwą przyjemnością. Bo Hubert naprawdę
świetnie wszystko przyrządził i zorganizował jak mieli okazję przekonać się
kosztując głównego dania. I jeszcze skromnie cały czas podkreślał że kolacja to
ich wspólne dzieło, mimo iż ona przygotowała zaledwie sałatkę i pokroiła
warzywa, bo gdy jak zwykle wróciła z hotelu dużo później niż zamierzała, Hubert
kazał jej się najpierw wykąpać i uszykować by nie straszyła gości… Uśmiechnęła
się obejmując wzrokiem gromadę gości a potem męża obserwując jak dobrze i przede
wszystkim naturalnie radzi sobie w rozmowie z jej przyjaciółmi. A nawet
otwartej konfrontacji w przypadku Patryka, gasząc jego niezbyt grzeczne uwagi
żartem lub ciętą, choć nie złośliwą ripostą. Teraz zupełnie nie rozumiała jak
przed spotkaniem mogła się czegokolwiek obawiać. Hubert nie zadzierał nosa, nie
wspominał o tym kogo to ważnego z show biznesu zna ani o swoich sukcesach
zawodowych czy statusie. Wydawało jej się wręcz że nawet kilka razy gdy rozmowa
zaczęła kierować się na temat jego samego to celowo zmieniał temat. Dzięki temu
zarówno Janusz jak i Irek stopniowo zaczęli się przy nim odprężać traktując po
prostu jako zwykłego faceta a nie sławnego siatkarza. Patryk co prawda nadal od
czasu do czasu wtrącał swoje złośliwości, ale gdy spostrzegł że żaden z jego
kumpli nie przejmuje pałeczki w końcu też odpuścił.
Nawet
fakt, że potem to jej właśni znajomi sprzymierzyli się z Hubertem zawzięcie
krytykując zdolności kucharskie Hanki (czytaj: ich brak), nie popsuł jej
nastroju. Przeciwnie, odwzajemniała się takimi samymi uwagami drocząc się
z Gośką czy mężem Anki, Irkiem wykorzystując ich słabości.
-
Mówię ci nie dawaj jej nic gotować, stary.- Radził Skrzyneckiemu.- Przez prawie
rok myślałem, że ona to robi specjalnie bo nie można być takim beztalenciem
kulinarnym, ale…
-
Irek a może coś nam zaśpiewasz co?- Przerwała mu Hania mrużąc oczy.
-
O nie, ja wiem że słoń nadepnął mi na ucho, ale w przeciwieństwie do ciebie nie
torturuje tym znajomych.
-
Ja też nie zmuszam ludzi do jedzenia moich dań!
-
Ale zanim doszłaś do tego odkrywczego wniosku prawie mnie otrułaś!
-
To było zupełnie przypadkowe i dobrze o tym wiesz.
-
Naprawdę aż tak źle gotuje? Naleśniki wyszły jej przyzwoicie.- Przyznał Hubert
wśród śmiechów patrząc na udającą naburmuszenie żonę.- A nawet lepiej, o wiele
lepiej.- Dodał czując potrzebę solidaryzowania się z nią.
-
Dość powiedzieć, że nawet mój pies nie chciał zjeść jej golonki.- Odpowiedział
mu Janusz.
-
Hej, nie jest aż tak źle.- Zaprzeczyła Witwicka.
-
Masz rację, kanapki robisz całkiem smaczne.- Poparł ją Patryk.
-
No i sałatki.- Dodała Anka.
-
Ale tylko gdy ograniczasz się do gotowych miksów i dresingów. Jeśli próbujesz
eksperymentować i łączyć smaki sama wychodzi całkiem dziwny twór.-Podsumowała
Paula.
-
To, że ostatnim razem na moim wieczorze po panieńskim udało ci się upiec
całkiem smaczne ciasto bardziej skomplikowane niż babka piaskowa też o niczym
nie świadczy.- Odwzajemniła się Hanka.
-
Ale przynajmniej było jadalne. Gocha, pamiętasz jak przygotowując ciasto na
odpust Hanka zapomniała dodać do murzynka mąki?- Roześmiała się Paulina
uchylając przed poduszką.- Głównego składnika!
-
Hej, miałam wtedy dwanaście lat! Poza tym pamiętaj kto cię zatrudnia.
-
Skoro jak widać możecie się tak spierać do jutra to może zjemy w końcu deser?-
Zasugerowała Małgorzata.
-
Jeśli tylko nie przygotowywała go Hanka to chętnie…
Wśród
śmiechów i ogólnej wrzawy zajadali
ciasto brzoskwiniowe, które tym razem nie było dziełem Skrzyneckiego ani tym
bardziej jego żony, ale lokalnej piekarni w Pralkowie której właścicielką była
pani Jadwiga; rozmowa więc stopniowo zeszła na inne tory. Nie umknęło uwagi
Pauli oraz Anki, że Hubert choć przyłączył się do dobrodusznych żartów ze
swojej żony potem zupełnie przypadkiem wspomniał o jej przeprawie z panem Janem
z Pral-medu podkreślając jaką wykazała się stanowczością i jak świetnie
poradziła sobie z uprzedzonym do kobiet właścicielem sklepu meblowego oraz
licznych zmianach które sama przeprowadziła w Oazie spokoju. Gośka z kolei
spostrzegła przede wszystkim troskę jaką Skrzynecki okazywał swojej żonie
napełniając jej kubek sokiem czy dokładając jej na talerz smakołyki, które
leżały na stole trochę dalej. Z niejakim rozbawieniem odnotowała, że widząc to
nawet jej Patryk poczuł się w obowiązku by zrobić to samo wobec niej, choć po
kilkuletnim stażu związku odpuścił sobie takie romantyczne gesty.
Po
posiłku, w związku z tym, że Hubert czuł się całkiem swobodnie z
partnerami jej przyjaciółek a oni z nim, dała się wyciągnąć dziewczynom na damskie
pogaduchy na tarasie, które głównie dotyczyły komplementów na temat jej domu.
Przyjmowała je z dużą dozą pokory, ponieważ miała świadomość że większą część
pracy wykonał i wciąż wykonywał przy nim jej mąż. No i przede wszystkim, że
został zakupiony za pieniądze Huberta. Ona wciąż miała do przeprocesowania
wiele zmian w hotelu i wdrożenia nowej pracownicy a także dwóch innych w
planach, co zajmowało jej masę czasu. Ale obiecała sobie, że gdy tylko się z
tym upora postara się być lepszą żoną dla Huberta, bardziej zaangażowaną w rozwój
ich wspólnego domowego ogniska.
Stopniowo
temat zszedł na bardziej osobiste obszary, naturalnie domyślała się do czego
zmierzają dziewczyny dużo wcześniej, ale zanim nie padło konkretne pytanie
udawała że niczego nie dostrzega. Dopiero wtedy przyznała, że spędziła noc
Hubertem nie wdając się jednak w zbytnie szczegóły. Wydawało się, że najbardziej
cieszy się Paulina, a na pewno najbardziej to okazywała. Bo rzeczywiście cieszyła
się szczęściem przyjaciółki to prawda, ale tym bardziej, że wciąż wyrzucała
sobie iż tak bardzo pomyliła się co do Huberta myśląc, że jest jednym z tych
wielkich sportowców od siedmiu boleści które wykorzystują naiwne kobiety takie
jak jej przyjaciółka. Dlatego teraz ufała mu już bez zastrzeżeń. Ba, do jej
serca nawet wkradła się odrobina zazdrości gdy pomyślała że choć Hania na swoją
wielką miłość musiała czekać wiele lat, to jednak życie napisało dla niej
wielce romantyczną historię przy której jej własna wydawała się być całkiem
zwyczajna. Szybko jednak zganiła się za tę małostkowość, w końcu Hanka na to
zasłużyła. Po tym jak bezosobowo traktowała ją własna matka, wychowywaniu się w
hotelu, kłopotach z Kacprem czy brakiem pieniędzy i nieustanną pracą by
podźwignąć hotel z ruiny w końcu życie wynagrodziło jej wszelkie trudy
stawiając na jej drodze jej pierwszą miłość.
-
Więc było dobrze?
-
Tak. Hubert miał rację. Nie wiem czemu do tej pory uważałam, że czysto fizyczne
kontakty tylko utrudniają emocjonalne zbliżenie się do siebie. Ja po wszystkim
czułam się bardzo blisko niego.- Wyznała Witwicka pomijając chwilę gdy
niepotrzebnie zaczęła analizować żartobliwe słowa męża. Walczę do samego końca,
też mi coś, pomyślała teraz próbując zbagatelizować swoje wcześniejsze
przemyślenia.
-
A on? Jak to odebrał?
-
Chyba go zaskoczyłam. To było tej samej nocy po naszej rozmowie.
-
Wow, szybko działasz. Seksowna bielizna ci pomogła?
-
Nie, i chyba nie będzie musiała.
-
Nie byłabym taka pewna. Każdy facet, nawet jak się tego wypiera albo twierdzi
że to nie ma znaczenia, myśli inaczej.- Zauważyła Gośka.- Zawsze gdy przywitam
Patryka jakimś fajnym kompletem seks jest dużo lepszy.
-
A im bardziej niewygodny łach tym napalenie faceta większe.- Zażartowała Anka.
-
Otóż to!- Paulina aż prychnęła ze śmiechu.- Koniecznie musisz sobie kilka takich
sprawić.
-
Jeden od was z pewnością już mi wystarczy.- Powiedziała Hanka.
-
Ta skromna koszula nocna?- Z niedowierzaniem odparła Paula.- Na początek może
wystarczy.
-
Na początek? Dla mnie wygląda bardzo prowokacyjnie.
-
I dlatego po weekendzie musimy koniecznie wybrać się do miast na zakupy by
wyprowadzić cię z błędu. A teraz wracajmy do naszych facetów. Myślicie, że
teraz też rozmawiają o seksie dzieląc się swoimi doświadczeniami?
-
Jeśli nawet, to nie chcę o tym wiedzieć.- Jęknęła Gośka w udawanym przerażeniu.-
Więc lepiej wracajmy.
Po
powrocie grali w Mafię wymyślając coraz to bardziej irracjonalne fabuły co
owocowało masą śmiechów. Szczególnie, że każdy z gości stosował zasadę „wszystkie
chwyty dozwolone”, wywlekając na światło dzienne i wplatając w zmyślone
historie zawstydzające fakty z życia. Być może do dlatego mniej doświadczony i
bądź co bądź próbujący być taktowny wśród nowo poznanych przyjaciół żony, szybko
został wyeliminowany. I to jak się później okazało przez gangstera którym okazała
się być jego własna żona! W drugiej turze co prawda poszło mu lepiej, ale i tak
ktoś się go pozbył już w drugiej kolejce. Wykorzystując tę chwilę na pójście do
kuchni po wodę, kątem oka przez okno zauważył stojącą na werandzie Anię. Ona
miała to „szczęście” odpaść jako pierwsza.
Gdy
uchylił drzwi, stłumione przekleństwo oraz dym powiedziały mu wszystko.
-
Nie zdradź mnie przed Irkiem.- Poprosiła.- Nie znosi kiedy palę.
-
I bardzo słusznie.- Odparł jej Hubert nic sobie nie robiąc z kwaśnej miny
przyjaciółki żony.
-
Sportowcy nie mają żadnych słabości? Na pewno musisz tęsknić za jakimś fast
foodem.
-
Raczej nie.
-
Alkohol?- Hubert z lekkim wstrętem przypomniał sobie koszmarny ból głowy gdy
spił się jak bela w przeddzień wyjazdu do Oazy.
-
Nie.
-
To może chociaż czekolada?
-
Też nie.- Roześmiał się z jej zawiedzionej miny.- Jedzenie traktuję raczej
paliwo, choć po emeryturze sportowej mam chęć trochę sobie pofolgować. Ale
jeśli już chcesz wiedzieć, to nigdy nie znosiłem porannych treningów. Od tej
pory nie wstaję wcześniej niż o siódmej rano.
-
Uff, jednak jesteś człowiekiem. Ja niestety nie mogę pozbyć się tego zgubnego
nałogu.- Dopalając papierosa, zaciągnęła się nim po raz ostatni. Potem
spojrzała na swojego rozmówcę.- Mogę zapytać o coś osobistego?
-
Pytaj, najwyżej nie odpowiem.
-
Hania wspominała nam, że poznaliście się już lata temu praktycznie jako
nastolatkowie. Naprawdę wróciłeś tu przypadkiem? Czy byłeś jej choć trochę
ciekawy?
-
To prawda, miejsce wybrane przez Miłosza całkowicie mnie zaskoczyło. Ale teraz
widzę w tym jakieś zrządzenie losu.
-
Ja też. Hania jest przy tobie szczęśliwa. Dawno nie słyszałam, żeby była tak
odprężona jak dzisiaj.
-
Mam nadzieję.- Mrugnął. Gdy zapadła cisza, poczuł się trochę niezręcznie. Anka
była przyjaciółką jego żony, z którą właściwie nigdy jeszcze nie rozmawiał i znał
ją najmniej. To go trochę peszyło, bo nie miał pojęcia jak tak naprawdę go
odbiera.
-
Przez ostatnie tygodnie a raczej tygodnie ciężko było na nią patrzeć. Dwoiła
się i troiła by utrzymać Oazę spokoju zupełnie rezygnując ze swojego życia. Do
tego ta przebrzydła kanalia Kacper niczym ostatnia pijawka wysysała
jakiekolwiek zyski z pensjonatu, ale przede wszystkich ją dręczyła. Jak dla
mnie to typ ma jakąś obsesję na punkcie Hanki i jej dręczenia.
-
Cieszę się, że nie tylko ja go tak odbieram.- Wyznał Hubert chociaż podłoża
obsesji na punkcie „niby” kuzyna swojej żony dopatrywał zupełnie gdzie indziej.-
Przed śmiercią matki pensjonat prosperował lepiej?
-
Nie prowadziłam księgowości za życia pani Ireny. Ale bazując na samych dokumentach
wiem, że Oaza spokoju systematycznie chyliła się ku upadkowi z wielu powodów. Brak
modernizacji, marketingu, korzystania z nowoczesnych kanałów informacji i platform,
niewłaściwa polityka cenowa.- Wyliczała.- Wielokrotnie podkreślałam to też w
rozmowach z Hanką gdy czuła się winna, szczególnie że Kacper nie raz jej
to sugerował. Kobiety nie nadają się do zarządzania.- Przedrzeźniała go prychając.-
Odezwał się biznesmen z długami płacący pracownikom minimalne
wynagrodzenie. Odkąd pamiętam zawsze niezły był z niego gagatek.
-
Hania już sześć lat temu wspominała, że miała z nim kłopoty.
- Jak dobrał się z Robertem Osińskim to wielu potrafili
doprowadzić do płaczu.
- Hanię też?
- Hanka potrafiła mu się przeciwstawić że aż mu w pięty
poszło.- Ania roześmiała się jakby na wspomnienie jednej z takich chwil z
przeszłości.- Poza tym wtedy jego obelgi nie były aż tak subtelne, nie wiedział
gdzie dziabnąć, gdzie ją najbardziej zaboli. Za to dziewczyny…no cóż, dość
powiedzieć że moja płeć ma w tym zdecydowanie więcej wprawy.
- Ktoś dokuczał jej szczególnie?
- Nie, ale wiesz jakie są dzieci. Gdy brak im
merytorycznych argumentów sprowadzają wszystko do prywatnych wycieczek. Zresztą
jakie dzieci? Dorośli robią to samo. Czasami więc rówieśnice śmiały się z Hani:
z jej matki, z tego że mieszka w hotelu. Także Hani zawsze się wtedy
obrywało: walczyła ale było widać że ją to bolało. Kiedyś…kiedyś na jakimś
ognisku Hanka poznała starszego brata jakiejś naszej koleżanki. Oboje przypadli
sobie do gustu: przegadali chyba cały wieczór przy ognisku dyskutując o jakieś
książce którą przeczytali. Było widać, że on był nią oczarowany. Ale gdy się
żegnali i poprosił o jakiś namiar na nią, siostra Natalii- Dominika rzuciła
jakąś uwagę o jej mamie. Nie pamiętam co dokładnie, ale to było coś w stylu:
tylko nie bądź taka szybka jak twoja matka. Hania w jednej chwili przygasła i pożegnała
się z tym chłopakiem. A resztę wieczoru przesiedziała ze mną i Gośką.-
Słysząc to Hubert wyobraził sobie młodą Hanię, która usłyszała te prześmiewcze
słowa. I poczuł morderczą skłonność wobec nieznanej Dominiki a także i samego
siebie. Bo przypomniał sobie jak kilka tygodni temu sam dręczył
Hankę wciąż ją nagabując chociaż wyznała mu jak było jej ciężko.
Ten
prawnik miał ją za pierwszą lepszą tylko dlatego, że była panną z dzieckiem. I
wszyscy inni też. Ona…nie wiesz jak ludzie ją traktowali za plecami, jak się
śmiali. Dziewczyny których nie lubiłam zawsze podczas kłótni ze mną odnosiły
się do tego a ja nawet nie wiedziałam jak się bronić. Nie wiesz jak to bolało.
Czy
był więc lepszy od owej Dominiki nawet jeśli motywowany fałszywymi przesłankami
i urażoną dumą za odrzucenie sprzed 6 lat uważał, że miał prawo do własnej
zemsty?
-
Dlatego chociaż może to i małostkowe- Kontynuowała Ania nie zdając sobie sprawy
z myśli jakie przesuwają się w głowie Huberta-, ale cieszę się że Hanka trafiła
na ciebie: przystojnego, sławnego, popularnego i bogatego sportowca który niczym
książę z bajki zjawił się w jej życiu po wielu latach. To znaczy nie zrozum
mnie źle: cieszyłabym się gdyby Hanka zakochała się w prostym rolniku który nie
ma grosza przy duszy i wygląda jak Frankenstein, jeśli tylko jej oczy błyszczałyby
przy nim tak jak przy tobie. Ale reszta stanowi miły dodatek. I jest solą w oku
tych wcześniejszych głupków którzy patrzyli na nią z góry.
-
A ja się cieszę, że pomimo tego złośliwego gadania, przy Hani były takie
przyjaciółki jak ty, Gosia czy Paulina.- Słysząc ten komplement Anna szeroko
się uśmiechnęła. Już miała coś dodać gdy na tarasie pojawiła się głowa Pauli.
-
Hej, a wy co tam robicie? Zaraz zacznie się trzecia partia.
Ostatnich
gości Hania z Hubertem pożegnała tuż przed północą; potem wspólnie zaczęli
odnosić naczynia i sprzątać po spotkaniu. Nawet tak prozaiczna czynność znów
obudziła w niej dziwną tkliwość: bo to było tak naturalne że ona zbiera
talerze a on je opróżnia i wkłada do zmywarki mimo, iż nawet się nie
umawiali. I choć nie działo się to po raz pierwszy w ich krótkim małżeńskim
stażu, wciąż ją to zaskakiwało, wciąż na nowo napawało zadowoleniem i spokojem.
Pomyślała że to nawet zabawne, że coś tak prostego daje jej szczęście. Wspólne
przyjmowanie gości. Wspólne sprzątanie. Wspólne wejście na piętro do sypialni
gdy uporawszy się ze wszystkim mogli położyć się spać.
-
Chyba wyszło całkiem nieźle.- Oznajmił Hubert opadając zmęczony na łóżko.
-
Nawet lepiej. Masz w sobie urok zjednywania wszystkich ludzi. Janusz początkowo
był tak skrępowany, a kilka godzin później na pożegnanie nie mógł się od ciebie
odkleić.- Pochwaliła go szczerze żona wywołując na jego twarzy uśmiech.
-
To pewnie raczej wino spowodowało tę wylewność.- Skomentował przypominając
sobie długi uścisk lekko podchmielonego narzeczonego Pauli któremu podczas
pożegnania towarzyszyły słowa: „Stary, nie wiedziałem że z ciebie taki równy
gość. Koniecznie musimy wyskoczyć kiedyś na piwo”.
-
Domagasz się komplementów i zaprzeczenia? Przecież oboje wiemy, że całkowicie
go kupiłeś, jak zresztą wszystkich. Ja nie miałam takiego szczęścia w przypadku
wszystkich twoich znajomych.- Westchnęła kierując się do łazienki, otworzyła
drzwi przed lustrem zdjęła z włosów gumkę przeczesując je palcami.- Też
bym tak chciała.- Dodała głośniej by mąż był w stanie ją usłyszeć pomimo
dystansu. Dopiero po dłuższej chwili gdy skończyła szorować zęby i z powrotem
wróciła do sypialni, usłyszała:
-
To zabawne, bo już kilka lat temu, zaledwie po paru spotkaniach wysunąłem ten
sam wniosek o tobie.- Na widok jej pytającego spojrzenia dodał:- Obserwując z
okna sposób w jaki rozmawiasz z hotelowymi gośćmi, chociaż nawet nie
słyszałem dialogów. Ale oni zawsze rozpromieniali się w odpowiedzi i rozmawiali
z tobą z prawdziwą przyjemnością. Ba, przecież nawet ze mnie, zapalonego młodego
siatkarza zafiksowanego tylko na swojej wąskiej dziedzinie potrafiłaś wiele
wykrzesać. Wiesz, że do tej pory większość moich rozmów dotyczyła tylko
dyscypliny którą uprawiałem? Wywiady, spotkania z trenerem, rozmowy z chłopaki
z drużyny, fanami…- Dyskretnie pominął przy tym temat innych kobiet czy
licznych imprez. - Chyba nawet nie myślałem że można rozmawiać o czymś
innym. A ty tak naturalnie zachęcasz do mówienia i siedmiolatka, i
sześćdziesięcioletniego staruszka.
-
Po prostu ich słucham. Ty za to masz charyzmę, która nie ma nic wspólnego z
faktem bycia sławnym. Gośka powiedziała mi kiedyś, że oglądałaby wywiady z tobą
nawet gdybyś był hydraulikiem albo inżynierem bo, cytuję, masz w sobie coś co
sprawia że robi się to z prawdziwą przyjemnością i nie można się oderwać
od tego co mówisz.
-
Ty zdaje się nie wyznajesz tej zasady. Oglądałaś kiedyś w ogóle jakiś wywiad ze
mną?
-
To działa tylko wtedy gdy zaczniesz je oglądać, dopiero wtedy nie możesz
przerwać.- Odpowiedziała przypominając sobie jednak tamtego sylwestra wiele lat
temu gdy zrobiła wyjątek.
-
Auć.
-
Znowu uraziłam twoje ego tak jak kilka lat temu nie mając pojęcia kim naprawdę
jesteś?
-
Nawet nie wiesz jak bardzo.- Roześmiał się Hubert przypominając sobie
określenie jakie wtedy przyszło mu do głowy „małomiasteczkowy flirt”. I własną
frustrację spowodowaną faktem, że Hanka wydawała się nie być nie wcale
zainteresowana podczas gdy on…Opierając się na łokciach spojrzał na nią teraz z
prawdziwym zadowoleniem. Kto by pomyślał że uda mu się ją zdobyć dopiero po
tylu latach.- Kładź się spać, ledwo trzymasz się na nogach. Ja wezmę jeszcze
prysznic, ale możesz zgasić już światło.
-
Dobrze.- Przytaknęła, ale gdy tylko mąż zniknął w łazience nie mogła się
powstrzymać i odpaliła laptopa sprawdzając skrzynkę mailową. Potem zadzwoniła
do Natalii pytając o dzisiejszą dostawę oraz jak radzi sobie Ilona, tak by
mąż jej nie słyszał. Upewniwszy się, że wszystko jest w porządku, wyłączyła
komórkę. Niestety najwyraźniej przeceniła szum wody, bo choć leżała w łóżku,
pierwszymi słowami którymi przywitał ją mąż po wyjściu spod prysznica, były:
-
Jak wyleczyć cię z pracoholizmu?
-
To tylko telefon.- Broniła się.- Pierwszy raz zostawiłam nowe dziewczyny same.
-
Poradzą sobie.
- Ale chcę by wiedziały że mają we mnie
wsparcie.
-
I przez to ja czuję się zaniedbywanym mężem.
-
Raczej gderliwym.
-
Negatywny skutek bycia zaniedbywanym.
-
Więc chodź już lepiej do łóżka, zaniedbywany mężu i chodźmy spać.- Hubert
cieszył się, że Hania wypowiada te słowa naturalnie i już w dużej części
wyleczyła się ze swojego braku zaufania i strachu przed fizyczną i emocjonalną
bliskością. Mimo wszystko jednak chciał by wypowiadając je miała na myśli te
same obrazy które pojawiły się w jego głowie, a nie tylko spokojny sen. Ech,
pomyśleć że jeszcze pół godziny temu ledwo człapiąc się na górę czuł że
prysznic będzie szczytem jego możliwości, teraz jednak same nieco dwuznaczne
słowa żony (choć chyba tylko dla jego samego) sprawiły że poczuł w ciele
mrowienie. Pewnie potrafiłby je zignorować gdyby Hanka nie postanowiła
obdarować go pocałunkiem na dobranoc. Albo gdyby nie przytuliła się do niego
żartobliwie ponownie nazywając go zaniedbywanym mężem. Wtedy jego dłonie
zawędrowały na jej plecy i biodra, a pocałunek stał się dużo bardziej intensywniejszy.
A ponieważ w jego dłoniach zaczęła się odprężać i odpowiadać na pocałunki, gdy
tylko ich usta się rozłączyły spytał:
-
Czy chcesz się teraz ze mną kochać?- Czuł się głupio już w chwili gdy wypowiedział
to pytanie. Po pierwsze dlatego że nie chciał niczego na Hance wymuszać a teraz
ewidentnie to robił. Bo jak niby miałaby się wycofać z twarzą by jej zmęczenie
nie wydało się być błahą wymówką w kontekście ich rozmowy w samochodzie w dniu
powrotu do Pralkowa skoro właśnie taką się posłużyła udając, że ma miesiączkę
byleby z nią nie spał? Po drugie, co niejako było konsekwencją tego pierwszego,
chciał by to ona zainicjowała ich kolejne zbliżenie tylko wtedy gdy będzie
gotowa. Hubert nie miał pojęcia czy po pierwszym razie wciąż nie odczuwa
żadnego dyskomfortu nawet jeśli minęło już kilka dni. Po trzecie czuł się jak
głodujący żebrak skamlający przed bogatym przechodniem choćby o okruszek chleba
zażenowany, że bogacz widzi poziom jego desperacji tak jak teraz jego jak na
dłoni widzi Hania. Wreszcie po czwarte, tylko prawdziwy dureń niczym w
tandetnym harlequinie przez pocałunkiem czy pójściem do łóżka z główną bohaterką
pytał ją o zdanie. Pewnie w opinii kobiet które pisały i tych które potem
czytały takie powieści to wydawało się być szalenie romantycznym przejawem
szacunku; w prawdziwym świecie jednak nikt nie pytał kobiety o to czy może
je pocałować albo uprawiać z nimi seks. I wcale nie dlatego, że w swojej
arogancji mężczyźni byli przekonani że odpowiedź zawsze będzie twierdząca, ale
dlatego że to nie słowa, ale ciało partnerki powinno im to powiedzieć. Temu
służyła przecież gra wstępna. A choć Hanka odprężyła się w jego ramionach to
jednak Hubert oszukiwałby sam siebie uznając, że miała ochotę na coś więcej niż
kilka niewinnych pocałunków, może pieszczot. Poza tym jak budować nastrój i
klimat spowalniając go tak dennym pytaniem? Szkoda tylko, że nie ugasiło ono
jego pożądania. Dlatego tłumiąc jękniecie dodał:- Wybacz, jest już późno a ty
jesteś zmęczona i…
-
Chcę.- Przerwała mu Hania nie do końca rozumiejąc powód jego…zakłopotania? Tak,
ewidentnie z jakiegoś powodu Hubert wydawał się być niepewny. Albo może tak
tylko jej się wydawało w ciemności?
-
Na pewno?- Nie miał pojęcia po co w to brnie, skoro słysząc o przyzwoleniu
Hanki jego podniecenie się zwiększyło, ale nie mógł się powstrzymać.- Nie chcę
żebyś pomyślała że cię zmuszam.
-
Dlaczego miałabym tak pomyśleć?
-
Nie wiem.- Mrugnął tylko ponownie nachylając się nad żoną i składając pocałunek
na jej ustach, a potem szyi i ramionach. Przymykając oczy, Hanka uśmiechnęła
się z rozbawieniem, delektując się dotykiem ust Huberta. Nie miała pojęcia, że
w ciemności jej inne zmysły będą wydawać się bardziej wyostrzone. Poza tym z
opóźnieniem dotarło do niej z czego prawdopodobnie wynikała niepewność jej
męża. To dlatego, nieco żartobliwie odezwała się w ciemności:
-
Myślałam, że pomimo twoich zaprzeczeń, jedna noc wystarczyła żebyś czuł się
usatysfakcjonowany. Odkąd kochaliśmy się po raz pierwszy pięć dni temu, nie
zauważyłam byś chciał to powtórzyć, więc…Z czego się śmiejesz?
-
Bo myśl by to powtórzyć średnio kilka razy na godzinę pojawia się w mojej
głowie. Bałem się tylko, że może to dla ciebie za wcześniej.
-
Masz na myśli że w związku z moim pierwszym razem…? Nie, sądzę, że chyba nie. W zasadzie
to już następnego dnia po nie czułam się najgorzej. Myślę też…- Dodała głęboko
oddychając gdy dłoń męża zakradła się pod jej koszulkę i kierowała w stronę
piersi.-…myślę też, że powinniśmy chyba popracować nad naszą komunikacją. Z
tego powodu…dochodzi…och!
-
Hm?- Mrugnął nie przestając wędrować drugą dłonią w stronę dolnej bielizny
Hanki.-Kontynuuj: przerwałaś w interesującym momencie. Mówiłaś „dochodzi”? Kogo
miałaś na myśli? Siebie czy mnie?
-
Nas.- Jęknęła czując drugą z dłoni męża w swoich majtkach.- To znaczy…
-
Daj mi chwilę to zaraz ci to zademonstruję.
-
Hubert!- Skarciła go prychając z rozbawieniem.- Miałam na myśli, że z tego
powodu dochodzi między nami do…do nieporozumień. Musimy mówić sobie co czujemy w
danej chwili by…by tego uniknąć. – Choć z trudem udawało jej się skupić, w
końcu wypowiedziała na głos to co chciała. Zaraz potem przygryzła dolną wargę
by z jej ust nie wydobył się zbyt głośny okrzyk. Skrzynecki w tym czasie złożył
pocałunek kolejno na jej brzuchu, żebrach i obojczyku. Gdy zarost
podrażnił pierś Hanki zadrżała wywołując w nim satysfakcję. Miał szczerą
nadzieję, że dzisiaj w końcu doprowadzi ją na sam szczyt.
-
Zgadzam się.- Mrugnął zawisłszy głową nad jej klatką piersiową. Doskonale
wiedział, że już sam jego oddech powoduje, że sutki Hanki stają się twarde.
-
Zgadzasz się? Na…na co?- Z zadowoleniem że przynajmniej jego zabiegi sprawiły,
że zgubiła wątek, zaczął pieścić ją na dole kciukiem.
-
Na komunikację. I mówienie tego co czujemy. Na przykład teraz.- Gdy do kciuka
dołączył drugi palec, ciało Hanny wyraźnie drgnęło a z jej ust wydobyło się
głośnie westchnienie.- Co czujesz? Za szybko?
-
Nnie.- Wyjąkała.
-
Chcesz więcej? Wolniej? A może mocniej?
-
Nnnie o...
-
Nie?
-
Nie o to…chodziło w moim pytaniu.- Jęknęła rozbawiona mimowolnie unosząc biodra
do góry.- Ale jeśli już musisz wiedzieć to wyżej.
-
Tu?
-
Jeszcze.
-
A więc tutaj?
-
O Boże tak.- Gdy wygięła się w łuk, Hubert zwiększył tempo i natężenie doznań
znacząc ustami ślad wokół jej pępka, mostku a potem szyi. Lekko ugryzł nawet
jej obojczyk gdy mocniej zacisnęła się na jego dłoni. Czując, że jest już
gotowa i całkowicie odprężona, pozbył się swojej bielizny nie mogąc już dłużej
czekać. W międzyczasie rozsunął jej nogi układając je tak by ułatwić sobie
wejście.
-
Spokojnie, kochanie.- Mrugnął czując jak już na samym początku zaczęła się
zaciskać próbując zapobiec inwazji.
-
Przepraszam, ja chyba nie mogę.- Mówiąc to Hanka uniosła się na łokciach i
próbowała odsunąć od męża.- Nie do końca nad tym panuję i…
-
Nie musisz przepraszać.- Przerwał jej szybko by przestała się denerwować.
Jednocześnie znowu skierował swoją dłoń między nogi Hanki by na nowo się
rozluźniła. Potem, gdy z powrotem opadła na łóżko, pocałował mocno
drażniąc jej wargi swoim językiem. Chciał by skoncentrowała się na czymś innym
niż fakcie, że w wielkim skupieniu powoli znowu wdzierał się do jej wnętrza.
Gdy z niejakim opóźnieniem zdała sobie z tego sprawę, mięśnie jej ciała
znowu zaprotestowały mocno się zaciskając. Tym razem jednak Hubert był już
całkowicie w niej zanurzony, więc teraz to on głośno jęknął z rozchodzącej się
po jego ciele przyjemności prosto w jej usta.- Już dobrze?
-
Tak.- Szepnęła.
Potem
nie padło między nimi już żadne słowo.
Były
tylko powtarzające się, dźwięczące w ciszy która zapadła zbyt szybkie, płytkie
oddechy, westchnienia i jęki.
Odgłosy
szeleszczącej pościeli czy uginającego się materaca.
I
delikatne niczym echo dźwięki złączonych ust, zębów, języka, śliny o których
Hanka nigdy nie pomyślałaby wcześniej, że mogą mieć jakąś nazwę.
***
Dominika
Bączek od wielu dni budziła się każdego ranka w paskudnym humorze. A wszystko
ze względu na uporczywą myśl, która pojawiała się w jej głowie ilekroć myślała
o przyszłości: nic już więcej nie osiągnie. Wszystkie jej wielkie plany o
zrobieniu kariery w stolicy, poznaniu bogatego męża i sielskim życiu
wzbudzającym zazdrość dawnych znajomych były tylko naiwnym bajdurzeniem. Bo
utknęła w tej dziurze zwanej Pralkowo na zawsze, a jej kariera sprowadzała się
do prowadzenia nędznego sklepiku który od jakiegoś czasu z trudem na siebie
zarabiał, na dodatek za męża mając zupełnie nieogarniętego i mało ambitnego Jakuba…Potrząsnęła
głową znowu usiłując pozbyć się tej dołującej myśli jednocześnie przygotowując
kanapki synowi do szkoły. Czy kilka lat temu podjęła dobrą decyzję,
zastanawiała się. Czy może powinna zaryzykować potępienie postępując jak Irena
Witwicka? Najgorsze było chyba to, że nigdy się już tego nie dowie.
-
Patrz kochanie, o Hani piszą już w gazetach plotkarskich.- Jej mąż jak zwykle
nie zauważył, że tą uwagą jeszcze bardziej zepsuł jej humor.
-
I to cię tak cieszy? – Prychnęła.- Złapała bogatego i sławnego męża to jasne,
że o niej piszą. Sama nic nie osiągnęła.
-
Domi…- Kuba jak zwykle w takich sytuacjach karcąco pokręcił głową co miało
znaczyć: dlaczego jesteś taka złośliwa. To też ją w nim wkurzało, nie była
przecież niesfornym dzieckiem które mógł karcić w ten sposób! Wolałaby gdyby
powiedział to jej w twarz a nie wiecznie spolegliwie sprowadził ją do parteru.
Chciała się pokłócić do cholery, choć raz wykrzesać z niego iskry, ale z nim
nie miała takiej szansy. Nawet tego mnie pozbawił, myślała biorąc głęboki
oddech. Już dawno nauczyła się, że tylko tak powściągnie swoje rozżalenie.
-
I co tam o niej piszą?- Spytała pakując kanapkę do torebki śniadaniowej.
-
Na razie tylko tyle, że wyszła za Huberta Skrzyneckiego. O, i jest jej
zdjęcie…- Jakub paplał dalej, a choć Dominika nie zamierzała zerkać w stronę
monitora, kątem oka pakując kanapkę do plecaka syna, zauważyła coś dziwnego.
-
Nie przewijaj.- Poprosiła męża podchodząc bliżej.- Skroluj na to zdjęcie.-
Oczywiście jej mąż jak zwykle z opóźnieniem zareagował na tę prośbę, ale do
tego też się przyzwyczaiła. Potem zatrzymała wzrok na ekranie komputera na
dłuższą chwilę.
-
Już mogę?- Zniecierpliwił się mężczyzna.- Chciałem przeczytać co piszą o naszej
Hani.
-
Oczywiście.- Odwracając wzrok od zdjęcia, roześmiała się.
-
Co cię tak bawi?
-
Jak to co? Nie widzisz tego?
-
Czego?
-
Tego jak na tym zdjęciu wygląda żona jednego z najbardziej pożądanych siatkarzy
w Polsce.
-
To znaczy?- Zamiast odpowiedzieć uśmiechnęła się. Nie widziała sensu w
strzępieniu języka skoro Kuba nic nie widział. Ale po raz pierwszy od wielu dni
popijała poranną kawę w lepszym humorze.
***
Tego
samego ranka, Hanka z trudem zwlekła się z łóżka słysząc poranny budzik. Już od
wielu tygodni wstawała bez jego pomocy, ale ostatnia noc widocznie znacznie
wyczerpała jej siły. Uśmiechnęła się patrząc na śpiącego męża, zadowolona że
głośny dźwięk go nie obudził, a potem wzięła szybki prysznic. Już na
zewnątrz pałaszowała kawałek tortilli który został z wczorajszej imprezy.
Coś treściwszego na pewno czeka na nią w hotelowej kuchni Oazy, pomyślała.
Wyjeżdżając
swoim starym autem, nie zwróciła uwagi na dostawczy samochód zaparkowany kilkadziesiąt
metrów dalej przy wejściu na szlak. A nawet jeśli, pomyślałaby że to jeden z turystów
zapędził się w te rejony. Kacper Jakubiak bowiem przyjechał tutaj jednym z samochodów,
których jego pracownicy używali do transportu towarów w pracy. Jego luksusowy BMW
z pewnością nie pozostałby niezauważony.
Odczekawszy
jeszcze kilkanaście minut by upewnić się, że Hanka z jakiegoś powodu nie wróci do
domu, wysiadł z auta. Zależało mu na tym, żeby zaskoczyć Huberta i sprawdzić w której
drużynie gra w rzeczywistości. Spodziewał się, że były sportowiec będzie zbyt
leniwy by wstać o tak wczesnej porze, dlatego zaskoczyło go że Skrzynecki zjawił
się pod drzwiami zaledwie po drugim dzwonku. Z pewnością nie jego spodziewał się
po drugiej stronie, bo jego uśmiech zgasł.
-
Kacper?
-
Mogę wejść?
-
Jasne.- Mrugnął zdezorientowany Hubert. Bo prawdę mówiąc spodziewał się, że to
jego zakręcona żonka czegoś zapomniała. Na przykład całusa na dzień dobry. Próbując
pozbyć się przyjemnych wspomnień ze wczorajszej nocy, skupił się na swoim nie
całkiem mile widzianym gościu.- Kawę? Właśnie sobie parzyłem.
-
Dzięki już piłem. Całkiem miło się tu urządziłeś. Choć widzę, że jeszcze sporo
przed tobą.- Dodał Kacper czubkiem buta delikatnie dotykając piętrzącej się
górce kartonów, wystających z rogu salonu.- Elektronika? Muszę cię uprzedzić,
że wypasione kino domowe albo nadmierne oświetlenie może nie zdać tutaj
egzaminu.
-
Dlaczego?
-
Awarie z powodu przeciążeń.- Wyjaśnił Jakubiak wzruszając ramionami. Hubert w
tym czasie zza drugiej strony mini baru w kuchni wyłączył ekspres do kawy.-
Uroki wiejskich krajobrazów. Chociaż z wi-fi w tym miejscu nie powinieneś mieć
problemu. Przynajmniej do odczytania maila, oglądanie filmów może być już problematyczne.
-
Zdążyłem już zauważyć. Chociaż to są akurat sprzęty do ćwiczeń.
-
O, a więc urządzasz sobie domową siłownię? Słusznie, nawet po końcu kariery
musisz dbać o formę, inaczej szybko się zapuścisz. A w Pralkowie niestety
żadnej nie znajdziesz.
-
Zdążyłem się zorientować. Chcesz usiąść?
-
To krótka wizyta.- Mówiąc to Jakubiak przestał lustrować otoczenie wzrokiem zatrzymując
wzrok na Hubercie. Potem znowu spojrzał na stos nierozpakowanych jeszcze
sprzętów.- Chociaż przyznam szczerze, że nieco mnie zaskakujesz. Z tego co
ostatnio mówiłeś, raczej nie zamierzasz zapuścić tutaj korzeni…a jednak
urządzasz sobie wygodną siłownię, kupujesz mieszkanie. Zmieniłeś zdanie co do
swoich planów?
-
Nie.- Zaprzeczył Hubert wdzięczny, że akurat stał odwrócony tyłem do swojego gościa
sięgając łyżeczkę z szafki. Sukinkot był naprawdę bardzo bystry.- Po prostu
niezależnie od miejsca ani tymczasowości pobytu lubię otaczać się wygodą i jako
takim komfortem. A że mam pieniądze nie muszę liczyć się z kosztami
gdy wszystko tutaj zostawię. Poza tym…- Podjął na nowo mieszając swoją kawę.-…to
zdecydowanie buduje moją wiarygodność w oczach Hanki.
-
Doprawdy?- Uśmiech Kacpra był na tyle dyskretny, że Hubert nie mógł się
zdecydować czy dopatrzyć się w nim powinien ironii czy też chęci upewnienia
się.- Ja właściwie w tej sprawie.
-
Co masz na myśli?- Spytał Skrzynecki. Zamiast odpowiedzieć, Jakubiak oznajmił:
-
Twój plan. Możesz mi go jeszcze raz powtórzyć?
-
Nie bardzo wiem czemu na to służyć.
-
Chcę upewnić się, że dobrze wszystko zrozumiałem.- Hubert milczał dłuższą
chwilę wciąż nie wiedząc w co tym razem gra Jakubiak. Czy jego lakoniczność
jest dobrym znakiem, myślał. Potem zdecydował się podjąć temat powtarzając mu
to samo co jakiś czas temu powiedział w jego biurze. Sam jednak przestał
wierzyć, że ten bystry koleś dał się mu przekonać. Dlatego tym większe było
jego zaskoczenie gdy usłyszał:- A więc dobrze, zgadzam się dołączyć do twojego planu.
-
To znaczy, że…że sprzedaż mi Oazę?
-
Tak. Z miejsca i za dobrą cenę. Mam nadzieję, że dość szybko możesz spieniężyć
część swoich aktywów?
-
Myślę, że tak.- Mrugnął w duchu już myśląc o wycofaniu części środków z giełdy,
funduszu. W ostateczności mógł sprzedaż wynajmowane mieszkanie. To jednak mogło
trochę potrwać.- Jeśli dasz mi góra dwa miesiące.
-
To dobry termin.- Kacper po chwili skinął głową.- Zacznę organizować
formalności z moim adwokatem i podam ci ostateczną cenę do końca następnego
tygodnia.
-
Jasne.
-
To wszystko. Cieszę się, że udało nam się ubić interes.
-
Mnie również.- Choć uczucie zadowolenia prawie rozrywało mu pierś i miał ochotę
skakać z radości, powstrzymał swój entuzjazm. Skinął więc tylko głową swojemu
gościowi widząc, że szykuje się do wyjścia. To rzeczywiście nie była długa
wizyta, ale za to jaka konkretna. - Jesteśmy w kontakcie.
-
Tak. Jeszcze jedno.- Tuż przy drzwiach Kacper zatrzymał się i spojrzał przez
ramię na Skrzyneckiego. I choć ten drugi przeczuwał, że to co usłyszy może mu
się nie spodobać, zachował spokój.- Chcę zobaczyć dokument.
-
Jaki dokument?
-
Twojej intercyzy.
-
Intercyzy?
-
Tak. Co cię tak dziwi? Przecież nawet dzisiaj potwierdziłeś, że ją z Hanką
podpisaliście. Czyżbyś minął się z prawdą? Ach, rozumiem…dopiero to planujecie,
zgadza się? W końcu planowanie ślubu, formalności w związku z zakupem nowego
domu, urządzanie go, remont hotelu…- Wyliczał.- To wszystko z pewnością bardzo
was pochłaniało.- Tym razem Hubert po raz pierwszy od początku spotkania był
pewny ironii Kacpra. Do cholery, typ zastosował całkiem prostą prowokację, której
powinien się spodziewać po kimś bystrym. Wiedział, że Jakubiak należy do grona
inteligentnych ludzi mimo że jako człowieka zupełnie go nie szanował. Dlaczego
więc popełnił tak fatalną pomyłkę nie uwiarygadniając swojego rzekomego planu?
Był więcej niż pewny, że przytakując teraz Kacprowi, zaprzepaści szansę odkupienia
od niego Oazy, bo tamten mu już nie uwierzy. „A wiesz, w fetorze wielu spraw
i zakupów po ślubie, zapomniałem o formalnościach.” . Rzeczywiście,
bardzo wiarygodne…co najwyżej dla siedmioletnie dziecka. Wyzywając się w duchu
od idiotów, w ciągu ułamka sekund zastanawiał się jak to najlepiej
rozwiązać, choć wiedział że przegrał. Bo żadnej intercyzy nie było. Roześmiał
się w duchu z ironii sytuacji: przecież Hanka namawiała go jakiś czas temu na
podpisanie tego pieprzonego dokumentu! Dlaczego
więc nie ugiął się dla świętego spokoju? Wtedy mógłby odzyskać dla niej hotel,
teraz było na to niestety za późno…
Spuszczając
głowę wziął głęboki wdech szykując się do ostatecznego zaprzepaszczenia swojej
szansy i wyznania prawdy o intercyzie, a raczej jej braku; nie zamierzał robić
z siebie głupka przytakując Kacprowi. W tej chwili przypomniał sobie jednak o
czymś. Przecież on na odczepnego podpisał ten dokument!
– Co to? Żartujesz? Intercyza?
-
Żeby zabezpieczyć twoje interesy. Nie chcę by twój menadżer albo ktokolwiek
inny myślał, że jestem z tobą dlatego.
-
Ważne, że ja to wiem. Wyrzuć to.
-
Hubert, to dla mnie naprawdę ważne. To jest taka próbna wersja, sporządziłam ją
z różnych kompilacji w internecie. Jeśli chcesz możemy coś dodać bądź usunąć.
Potem w wolnej chwili pójdziemy do notariusza żeby ją uprawomocnić.
-
Haniu, już kiedyś o tym rozmawialiśmy i myślałem, że doszliśmy do tego samego wniosku:
że to głupota.
-
Ale ja będę się z tym czuła lepiej.
- A
ja gorzej…
- Skąd,
podpisaliśmy dokument.- Powiedział widząc zaskoczenie malujące się na twarzy
jego rozmówcy. Był pewny, że Kacper do tego momentu wcale nie dał wiary jego
pozornej chęci zniszczenia Hanki, zresztą całkiem słusznie bo ostatnie co było
mu w głowie to niszczenie kobiety która była dla niego tak ważna.- W prawdzie
dopiero niedawno udało mi się zwrócić na to uwagę Hanki z powodów i zajęć
o których wcześniej mówiłeś, ale całkiem zgrabnie ją namówiłem.
- Nie
będzie więc problemu z tym, że zobaczę dokument?
- Skąd,
jeśli dasz mi chwilę to go przyniosę. Trzymam go na górze.
- Nie spiesz
się. Poczekam.- Zapewnił Kacper.
Uspokojony
Hubert już na piętrze zaczął odczuwać zdenerwowanie. Gdzie do cholery Hanka mogła
włożyć ten pożal się Boże dokument? Co jeśli zgodnie z jego prośbami po prostu
go wyrzuciła? Nie, czuła się za bardzo winna oskarżeniom jego własnego
menadżera by to zrobić. Gdzie jednak mogła ją schować...?
Wydawało
mu się, że jest na górze przez co najmniej kwadrans, w rzeczywistości natomiast
spędził w pokoju nie więcej niż pięć minut gdy w końcu z zadowoleniem w jednej
z szuflady komód znalazł to, czego szukał. Wziąwszy głęboki wdech, zszedł na dół.
Pozostawało jeszcze najtrudniejsza i ostatnia próba. Dokument bowiem nie miał
notarialnego poświadczenia i pieczęci notariusza, co oznaczało że w świetle
prawa był zupełnie nieważny. Co prawda dla uwiarygodnienia Skrzynecki znalazłszy
jakąś umowę notarialną Hanki, wyjął ją z teczki z nazwą kancelarii prawnej
i włożył tam intercyzę razem z załącznikami samemu podpisując zupełnie
przypadkową parafkę w miejscu nazwiska notariusza. Dzięki temu Hubert mógł
zwalić winę na krab niedopatrzenia prawnika, wyglądając przy tym wiarygodnie. Bo musiało
mu się udać. Po prostu musiało. Inaczej ten pieprzony dupek Jakubiak zawsze będzie
wisiał nad nim i Hanką niczym widmo utrudniając życie jak tylko będzie
mógł.
Bał się
jednak zupełnie niepotrzebnie, bo Kacper, najwyraźniej wciąż będąc w szoku nie
zwrócił uwagi na brak pieczęci na samym dokumencie rzekomej intercyzy. Mógł oczywiście
udawać, nie miałoby to jednak na tym etapie żadnego sensu.
- Świetnie.
Dobiliśmy więc interesu.
- Mam tylko
prośbę.- Wtrącił Hubert.
- Tak?
- Nie mów
o niczym Hance póki umowa nie zostanie sfinalizowana. Chcę by to była dla niej
niespodzianka.
- O to
nie musisz się martwić. Tylko chcę wtedy przy tym być. Wielokrotnie ją przed
tobą ostrzegałem, ale najwyraźniej to ciebie uznała za rycerza w lśniącej zbroi.
- Masz to
jak w banku.- Zapewnił Hubert po raz pierwszy od początku spotkania mówiąc
prawdę. A gdy Kacper w końcu wyszedł uśmiechnął się powściągliwie, a potem coraz
szerzej i szerzej. Próbował gasić swój entuzjazm mówiąc sobie, że Jakubiak może
go jeszcze wyrolować i dopóki nie będzie miał w garści podpisanej umowy
sprzedaży wszystko się może zdarzyć. Ale i tak się cieszył.
Dzień
upłynął mu całkiem leniwie na gotowaniu a potem składaniu sportowych urządzeń. Przed
południem zadzwonił do Hanki z trudem hamując się przed wyznaniem jej dobrej
nowiny. Powstrzymywała go tylko myśl o radości w jej oczach gdy hotel w końcu w
całości będzie tylko jej. Kończąc więc pytaniem o godzinę jej powrotu do domu
życzył żonie miłego dnia.
Około
trzeciej zdziwił go telefon swojego menadżera, ale jeszcze bardziej propozycja
zagrania w dobroczynnym, corocznym meczu siatkarzy, który był jednym z elementów
charytatywnej zbiórki zainicjowanej przez Polski Związek Piłki siatkowej prawie
osiem lat temu. Z nie do końca wiadomych dla Huberta przyczyn, wydarzenie
narosło do rangi czegoś prestiżowego zarówno dla siatkarzy biorących w nim
udział, ale i dla dziennikarzy oraz oglądających transmisję kibiców. Może to po
części dlatego, że zbierała się tam cała śmietanka towarzyska, w mniejszym lub
większym stopniu zaangażowana w pomoc nastoletnim dzieciom w realizacji ich pasji;
może też dlatego że udział w meczu był szczególnym przywilejem, który dotyczył
tylko zawodowych zawodników i reprezentantów Polski.
- Ale ja
przecież już wycofałem się z gry.- Zauważył Hubert.- Niemożliwe, że dostałem
powołanie. Poza tym mimo, iż do Pralkowa wiele informacji dociera z opóźnieniem,
czytałem że już w zeszłym tygodniu skład został zatwierdzony choć nie podany do
publicznej wiadomości.
-
Załatwiłem to Pilarczykiem, który zgodził się zrobić dla ciebie wyjątek. Wie
jakie to dla ciebie ważne. No i nie bez znaczenia jest złamana ręka Kędzierskiego.
Jego niefart jej jednak twoją szansą. Nie ukrywam też, że chciałbym by twój
ostatni występ odbił się echem w siatkarskim świecie tak byś został
pożegnany z należnymi honorami. Musisz jednak udzielić wywiadu po. To moja
ostateczna propozycja. Jeśli nie, już teraz rezygnuję z reprezentowania
cię.
- Ja…- Od
dawna Hubertowi zabrakło słów. Bo choć jego przyjaciel przedstawiał całą sprawę
lekko i nieco w zabawny sposób, Skrzynecki wiedział ile przepraw i formalności
musiał pokonać jego menadżer by on sam mógł zagrać w tak ważnym meczu. Ale
pomimo tego, że Hubert zawiódł jego zaufanie w tajemnicy żeniąc się z Hanką,
był ostatnio opryskliwy i nie odbierał telefonów, Adrian walczył o niego.
- Jesteś
tam?
- Tak. Ja…dziękuję.
- Podziękujesz
mi swoją świetną grą za trzy tygodnie na meczu. I już teraz zacznij trenować i popraw
formę, Miłosz opowiadał że ostatnio sobie zbytnio folgujesz…Z czego się śmiejesz?
- Bo
właśnie składam bieżnię.
- To
dobrze. Przyjedź jednak chociaż na tydzień aby potrenować z chłopakami. To co
prawda dobroczynny mecz, ale dobrze by było byś zaprezentował swój mistrzowski
poziom.
- Nie musisz
mi o tym przypominać.
- Prześle
ci wszelkie niezbędne szczegóły mailem. Miejmy nadzieję, że to wydarzenie przyćmi
nieco zainteresowanie jakie wzbudza twoja tajemnicza żona.
***
Hania nie
wahała się dłużej wystawiając dwa ogłoszenia o pracę, tym bardziej że nie
musiała o niczym informować już Kacpra. Odkąd uruchomiła stronę internetową z elektronicznym
bookowaniem hoteli i nawiązała współpracę z największymi platformami do ich
rezerwacji, pomimo kosztów prowizji, obłożenie hotelowych łóżek na resztę sezonu
już sięgało blisko 75%, podczas gdy w ostatnim roku nawet w szczycie mogli się
poszczycić co najwyżej 55-60%. Było to godne podziwu zważywszy, że w tym roku
rozszerzyła ofertę o nowe 15 odremontowanych pokoi hotelowych, których cena miała
być wyższa, a już zostały zarezerwowane przez grupę jakichś influencerów jak poinformowała
ją bardziej zorientowana w tym zakresie Paula.
- Rozreklamują
nasz hotel w mgnieniu oko nie lepiej niż sławny aktorzy albo sportowcy.-
Cieszyła się.- A to wszystko z ciekawości tajemniczej żony sławnego siatkarza.
- Co masz
na myśli?
- Nie
widziałaś artykułów? No jasne, że nie po co pytam. Zobacz.- Paula klikając coś
szybko w laptopie otworzyła pierwszy link przeglądarki po wpisaniu hasła „żona
Huberta Skrzyneckiego”. Ponieważ łącze w górach było słabe, dopiero po kilku
dobrych sekundach ujrzała zdjęcie swojego hotelu oraz część artykułu.- To
prawie jak darmowa reklama, nie? Ludzie będą tutaj przyjeżdżać byle cię poznać
i zobaczyć.
- Nie
pleć głupstw i wracajmy lepiej do pracy.
- Ale tak
to działa, kochana! Bycie żoną sławnego sportowca ma swoje plusy.
- Dziwie
się z tym czuję. Co jeszcze o mnie piszą?
- Na
razie są ciebie bardzo ciekawi, więc raczej niewiele.- Oznajmiła Paula. Potem jednak
zawahała się przypominając sobie o zdjęciu które widziała.- Słuchaj, a nie rozmawiał
z tobą żaden reporter?
- Nie,
dlaczego pytasz?
- Bez powodu.-
Mrugnęła decydując się zataić niekorzystne zdjęcie w tajemnicy przed przyjaciółką
i obrzydliwy artykuł pseudo redaktora Milewicza z „Baranka”. Miała o tyle
ułatwione zadanie, że Hanka w ogóle nie interesowała się światem celebrytów a
nawet po zainstalowaniu w pensjonacie internetu i uruchomieniu strony
internetowej, to głównie ona ją obsługiwała i dodawała nowe posty.- Po prostu
już niedługo pewnie będą ci oferować za to kasę.
- Nie pleć
głupstw.- Hania wywróciła oczami.- Idę już do domu, ale gdyby coś się działo wieczorem
postaram się być pod telefonem.
- Rany
tak wcześniej? Nie poznaję cię.
- To
przez Huberta. Obiecałam mu że będę na szóstą…Nie uśmiechaj się tak do mnie.
- Niby
jak?- Paulina roześmiała się podpierając łokcie o blat biurka recepcji.
- Tak
wszechwiedząco. I daj mi aparat.
- Po co?
- Potem
połażę trochę po górach robiąc kilka zdjęć na naszą nową stronę.
- Koniecznie
weź ze sobą Huberta!- Odkrzyknęła jej jeszcze przyjaciółka. Hanka pomyślała, że
to bardzo dobry pomysł, ale nie zamierzała dzielić się tą myślą z Pauliną. Ona
patrzyła na nią jak na główną bohaterkę romantycznej powieści chociaż jej związek
z Hubertem miał zupełnie inny przebieg i został zawarty z rozsądku. Mimo to
lepiej nie mogła trafić. Jak na razie Hubert, choć okazywał się być zupełnie
innym mężem niż sądziła, sprawiając że była szczęśliwa. I nawet jeśli to nie
będzie trwało wiecznie nie umniejszało to jej zadowolenia.
Fizyczna
strona związku też okazała się być zupełnie inna niż sądziła. Chociaż po każdym
z dwóch zbliżeń we własnych myślach wstydziła się przypominając sobie miejsca
gdzie pozwalała się dotykać czy całować, to jednak niezaprzeczalnie było to
przyjemne. Szczególnie te wstępne przekomarzania oraz poczucie bliskości tuż po,
gdy wtuleni w siebie rozmawiali albo zwyczajnie milczeli.
Gdy dotarła
do domu, znów uderzył ją zapach jakiejś zapewne smakowitej pieczącej się w piekarniku
potrawy, co sprawiło że się uśmiechnęła. Zdejmując buty, zamierzała tam
skierować swoje kroki, gdy usłyszała jakieś dziwne dźwięki dochodzące z pustego
do tej pory pokoju znajdującego się obok łazienki. Lekko uchyliwszy drzwi,
zobaczyła leżącego na jakimś sprzęcie Huberta unoszącego swoje ciało za pomocą dźwigni.
Ponieważ pierwszy raz widziała go podczas ćwiczeń, odruchowo zastygła podziwiając
lekkość z jaką to robił. Wcześniej nie pomyślałaby że ktoś o takim wzroście
może być tak zwinny.
- O, już
jesteś.- Hubert w końcu ją dostrzegł szeroko się uśmiechając. Potem po raz
ostatni wykonał powtórzenie z obciążeniem zanim zszedł z przyrządu.
- Tak, w
całym domu pięknie pachnie. Co zrobiłeś?
-
Pieczonego łososia z warzywami.
- Już mi
ślinka cieknie. Warto było zaryzykować urażenie pani Renaty. Ostatnio jest jej
przykro, że wybieram kuchnię męża niż jej. Dawniej zwykle podwędzałam coś co
zostało z hotelowej kolacji bądź obiadu.
- Jutro
ją udobrucham, gdy wpadnę do hotelu.- Mrugnął puszczając jej oko. Potem gdy znalazł
się przy jej boku cmoknął w usta.- Dasz mi 10 minut? Wezmę szybki prysznic. Nie
jedz beze mnie.
- Jasne.-
Odparła czując się niedorzecznie, że z powodu zwykłego krótkiego muśnięcia warg
zastygła niczym słup soli. Dobrze przynajmniej, że Hubert poszedł do łazienki
zostawiając ją samą i nie był tego świadkiem.
Podczas
posiłku oboje mieli sobie wiele do powiedzenia, choć Hania musiała przyznać że rewelacje
męża były dla niej bardziej problematyczne. Bo nie chciała by wyjechał na jakiś
tam mecz zostawiając ją samą. Nie chciała też zostawiać Oazy, więc na razie na
zadane pytanie dyplomatycznie odparła, że będzie musiała się nad tym zastanowić.
Hubert zresztą też nie naciskał. Widziała jednak po sposobie w jakim opowiadał
o całym wydarzeniu, że było to dla niego ważne.
Po zjedzeniu
łososia, słońce było jeszcze wysoko na horyzoncie, więc Hania postanowiła
potraktować żartobliwą uwagę Pauli o zabraniu Huberta na szlak ze sobą całkiem
poważnie. Chociaż gdy już do tego doszło i znaleźli się na trasie, trochę zaczęła
żałować. Szlaki górskie zawsze były dla niej magicznym miejscem. Nie umiała
tego wytłumaczyć, ale podczas samotnych przepraw czuła się bliżej natury,
zmarłej matki, a nawet samej siebie. Góry umiały ją uspokoić gdy rozżalona po kłótni
z własną rodzicielką pokonywała kolejne wzniesienia w gniewie nad niesprawiedliwością
losu; pocieszyć gdy przypadkiem usłyszała złośliwy komentarz o sobie i bracie Krysi
z ust Dominiki podczas ogniska które odbyło się wiele lat temu i wysłuchać
jej lamentu gdy płacząc po rozstaniu z Hubertem wydawało się że z rozpaczy
zaraz pęknie jej serce. Bo będąc tam wysoko jej problemy gdzieś znikały,
chociaż nie: wciąż były gdzieś tam w dole. Ale wobec ogromu natury i wszechświata
wydawały się być jakieś mniejsze i zupełnie bez znaczenia. Zupełnie tak jakby
mówiły: „ludzkie dramaty wciąż będą się toczyć i mijać, tak jak i sami ludzie.
Ale my wciąż tu będziemy”. Dlatego tam na szczycie najczęściej towarzyszyła jej
pokora i pogodzenie z losem. Nigdy nie rozumiała jak ktoś po zdobyciu trudnego światowego
ośmiotysięcznika bądź nurkowaniu w najgłębszym miejscu globu mógł mówić o
pokonaniu natury. Dla niej było to pełne pychy stwierdzenie wynikające przede
wszystkim z niezrozumienia potęgi żywiołu i przyrody. Bo ludzie osiągając to wcale
jej nie pokonywali. To ona w swojej łaskawości pozwalała im na te dokonania.
Hubert
jednak wydawał się być tego świadom, gdy nie przerywając ciszy czczą paplaniną
pokonywał z żoną kolejne wzniesienia. Od czasu do czasu zabierał tylko głos by
pokazać jej piękny widok warty uwieńczenia stanowiący świetną zachętę do
odwiedzenia Pralkowa na internetowej stronie Oazy spokoju. Dopiero na szczycie
usiedli na małej skarpie gdzie rozpościerał się widok na dolinkę. Hania pstryknęła
ostatnie zdjęcie.
- Mógłbym
codziennie obserwować tutaj zachód słońca. Ten widok zawsze jest magiczny.
- Kiedyś
to robiłam. Zapomniałam jak bardzo kochałam góry i to uczucie. Widzisz?-
Wskazała na coś dłonią.- To nasz dom.- W odpowiedzi Hubert tylko na nią
spojrzał. Zupełnie bez zastanowieniu użyła zaimku „nasz”, choć do tej pory mówiła
„twój” dom. Wpatrując się w mały punkt na dole w którym spędzili ostatnią
noc, delikatnie objął Hankę. Znowu coś drgnęło w jego sercu gdy całkiem
naturalnie oparła głowę na jego ramieniu.
I tam, na
jednym ze szczytów górskich w Pralkowie, Hubert Skrzynecki w końcu zrozumiał,
że całe to gadanie o umiejętności oddzielenia od siebie serca i rozumu było
tylko naiwną próbą przekonania samego siebie że już nie jest tym samym głupcem co
kiedyś zakochanym w Hance.
Że te
uśpione uczucie wcale nie tkwiło w nim przez wiele lat, by znowu wybuchnąć przy pierwszym spotkaniu.
A ostatnich
tygodni nie spędził na tym by sprawić Hance radość, ułatwić zarządzanie Oazą
czy pozbyć się Kacpra.
Wszystko to działo się dlatego, że wciąż
ją kochał.
Pytanie
tylko czy jeśli wystarczająco się postara ona też go pokocha.
- Uda mi się.-
Szepnął całując jej skroń gdzieś poniżej linii włosów.
- Hm?
- Wracamy
już? Trochę ścierpł mi tyłek.- W odpowiedzi skierowała twarz w jego stronę
uśmiechając się przekornie.
- Więc
chodź. Szkoda byłoby gdyby coś mu się stało.
Super�� fajnie że wróciłaś ��
OdpowiedzUsuńKiedy kolejna część 🙈 codziennie staram się zaglądać czy nie pojawił się ciąg dalszy. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńWitam, cały czas pamiętam o opowiadaniu, ale do końca miesiąca jestem zupełnie uziemiona. Mam nadzieję że w lipcu uda mi się dodać kolejną część- tym bardziej że już zaczęłam ją pisać. Także ucieszę się jeśli i czytelnicy okażą jeszcze trochę cierpliwości.
UsuńTeż czekam i zaglądam czy nie ma kolejnej części
UsuńKiedy kolejna część??
OdpowiedzUsuńWrócisz jeszcze do nas????
OdpowiedzUsuń???????
OdpowiedzUsuńCześć wszystkim, obiecuję że skończę opowiadanie, mam nadzieję że już niedługo :)
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekamy
OdpowiedzUsuńTak tak czekamy
OdpowiedzUsuńMimo tak długo nie wstawianych opowiadań, zaglądam tu co jakiś czas i z niecierpliwością czekam na kolejne części, mam nadzieję że niedługo się doczekamy, pozdrawiam
OdpowiedzUsuń