Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 5 kwietnia 2021

Druga szansa: Rozdział XXXII

Zaraz po telefonie menadżera, romantyczny nastrój w mig się ulotnił. Hania siedząc na kanapie obserwowała zza okna swojego męża, który wykonywał telefon za telefonem. W końcu po paru połączeniach, spojrzał na nią z werandy i się uśmiechnął. Potem z powrotem wszedł do domu.

- Przepraszam, musiałem to zrobić jeszcze dzisiaj by móc poczynić jakieś ustalenia.- Odezwał się do niej.

- Nie szkodzi.- Zapewniła.- Będziesz musiał wyjechać?

- Pewnie tak. Ale jeszcze nie teraz.

- Powinnam odwołać piątkowe spotkanie ze znajomymi?

- Skąd, możemy się z nimi spotkać normalnie. Posłuchaj, nic złego się nie stało.- Dodał widząc minę żony, a gdy tylko zajął miejsce na kanapie pokrzepiająco uścisnął jej dłoń.- Po prostu media mogą przedstawić pewne fakty na swój sposób, więc jeśli ich nie wyprzedzimy to może być bardzo trudno odkręcić. Tym bardziej, że news wytropił dziennikarz jednej z najbardziej żenującej gazety plotkarskiej w kraju.

- Niepotrzebnie chciałam to ukrywać.- Zrozumiała dopiero teraz Hania.- Kierując się egoistycznymi pobudkami sprawiłam, że to wszystko nie wygląda najlepiej.

- To nie twoja wina.- Zapewnił ją po raz kolejny.- Gazety piszą i będą pisały. Kładź się spać, jesteś pewnie zmęczona. Ja muszę jeszcze przygotować oświadczenie i zadzwonić do Adriana.

- Przyjdziesz niedługo?- Spytała Hania nieśmiało wstając z kanapy. Prawdopodobnie nie zdawała sobie sprawy, że tym niewinnym gestem znowu sprawiła, że poczuł w sercu dziwną tkliwość. Jakim cudem tak szybko stała się dla niego tak ważna? 

- Tak.- Skłamał dobrze wiedząc, że prawdopodobnie będą dyskutować z menadżerem aż do północy.- Ale nie czekaj na mnie, widzę jaka jesteś zmęczona.- Powiedział wstając z kanapy, a potem składając pocałunek na jej policzku.- Po prostu przełóżmy ten wieczór na inny, dobrze?

Hania skinęła tylko głową. Wiedziała, że nieświadomie  po raz kolejny narobiła Hubertowi problemów tylko dlatego, że obawiała się reakcji ludzi. No i naiwnie sądziła, że gdy wszyscy dowiedzą się prawdy dopiero po paru miesiącach przestanie ona stanowić ciekawą plotkę. Teraz zrozumiała już uszczypliwości Adriana i jej niechęć do niej. A Hubert zamiast się gniewać nie powiedział na nią złego słowa…By przestać zadręczać się wyrzutami sumienia, zaraz po wejściu do pokoju wzięła niezbędne przybory i poszła pod prysznic. Potem, wbrew sugestii męża, położyła się do łóżka czekając na niego. I choć wydawało jej się, że w obecnym stanie ducha nie da rady zasnąć, to gdy dwie godziny później Skrzynecki wszedł na górę zastał ją smacznie śpiącą w łóżku.  

Nazajutrz, mimo obaw Hani, dzień rozpoczął się zupełnie tak jak inne do tej pory. Zresztą czego niby się spodziewałaś, ofuknęła samą siebie w myślach. Przecież słońce nie zacznie nagle wstawać na zachodzie i zachodzić na wschodzie. Poza tym co z tego, że wszyscy dowiedzą się o jej małżeństwie? Przecież to nie ona jest osobą publiczną tylko Hubert, więc jeśli już to o nim będą pisać. A i to bardzo krótko, bo jako były siatkarz przestanie być atrakcyjnym obiektem do plotek, pocieszała się w duchu nie zdając sobie sprawy, że w świecie show biznesu niektóre kwestie wyglądają zupełnie inaczej. I już jakiś czas później miała się przekonać jak bardzo potrafi to być bolesne.

Na razie jednak niczym się nie martwiła, była przecież zwyczajną Hanną Witwicką a przed nią szykował się kolejny zwyczajny choć pracowity dzień zapowiadający się ot jak co dzień. I taki też się okazał. No, może poza jednym wyjątkiem. Mianowicie około dziewiątej rano do Oazy spokoju wszedł dość szczupło wyglądający mężczyzna z groteskowo wystającym brzuchem i niemodnymi już wąsami. Na oko miał nie więcej niż 40 lat, choć można to było wyczytać wyłącznie z twarzy, bo ze względu na nietypową figurę wyglądał dużo starzej.

-  Czy mogę rozmawiać z właścicielką?- Spytał dość obcesowo stojącą za ladą Witwicką, która aktualnie wraz z nową pracownicą Karoliną, zajmowała się wydawaniem śniadań w hotelowej restauracji.

- Jest pan gościem?- Odpowiedziała mu pytaniem Hania, pomimo tego że go nie rozpoznała.

- Nie, ja w innej sprawie. Gdzie mogę ją znaleźć? Na recepcji powiedziano mi, że powinna być gdzieś tutaj. Widziałyście ją może?- Pomimo tego, że Hanna nie lubiła gdy z racji jej dość młodego wieku mówiono do niej per „ty”, zmusiła się do nie zwrócenia na to uwagi. Nie zdarzało się to przecież pierwszy raz, jednak nie wiedzieć czemu pierwszy raz arogancja nieznanego jej faceta ją zirytowała.

- To ja jestem właścicielką.- Odpowiedziała siląc się na uśmiech.

- Pani?- Szok na twarzy dziennikarza był autentyczny. Wciąż wodził w wzrokiem po stojącej naprzeciw niego młodej kobiecie, która wyglądała dość zwyczajnie. I to miała być żona najlepszego sportowca roku?- Pani to Hanna Skrzynecka?

- Witwicka.- Sprostowała.

- Więc jest pani żoną Huberta?- Wciąż nie dowierzał zastanawiając się czy to nie jest jakiś  kiepski żart. A nóż świeżo upieczona żona nie chciała tak łatwo się ujawnić światu i kazała swojej pracownicy się za nią podawać?

- Proszę pana, mogę wiedzieć w czym rzecz? To nie jest odpowiednie miejsce na deliberowanie kto jest czyją żoną czy mężem.

- No tak, w takim razie może porozmawiamy w jakiś spokojniejszym miejscu?

- A pan jest…?

- Wojtek Milewicz, z Baranka.- Przedstawił się nieznajomy wyciągając swoją dłoń nad ladą.

- Baranka?- Powtórzyła kobieta podająca się za Hannę Witwicką.

- To takie czasopismo plotkarskie.- Wyjaśniła jej stojąca obok nowa pracownica.

- Ach tak.- Mrugnęła tylko Hania, która słysząc to przestała zdejmować fartuszek i wychodzić zza kontuaru. Do tej pory sądziła, że ma do czynienia z nieco gburowatym przyszłym klientem. Skoro nim nie był, nie widziała powodu dla którego miałaby z nim dłużej rozmawiać, co też wyraziła kolejnymi słowami: – Panie Milewicz, nie za bardzo wiem jaka może być przyczyna tej wizyty.

- Z chęcią wyjaśnię. Możemy porozmawiać na osobności?

- Nie, jeśli nie wyjawi pan teraz swojego celu przybycia tutaj.

- Proszę pani, jestem pewien że w spokojniejszym miejscu będzie nam się rozmawiało łatwiej.

- Nie sądzę.- Zaprzeczyła. Potem dodała domyślnie:- Jeśli dotyczy to mojego małżeństwa, to pan Hubert będzie wypowiadał się przed prasą, ja nie zostałam do tego upoważniona.

- Mąż pani tego zabronił?- Podchwycił pismak.

- Tego nie powiedziałam. A teraz przepraszam, jestem zajęta.

- Więc może później? Proszę, to moja wizytówka.

- Nie, dziękuję.

- Pani Hanno, tylko pięć minut. Nasi czytelnicy z pewnością są ciekawi żony ich sportowego bożyszcza.

- Nie sądzę.

- Nalegam, byśmy…

- Proszę pana- Zdecydowała się w końcu przerwać tę rozmowę Hanna.- to miejsce mojej pracy, a swoją obecnością utrudnia mi pan jej wykonywanie. Poza tym nie sądzę bym mogła powiedzieć coś co mogłoby być dla pana interesujące, bo nie jestem osobą publiczną. Żegnam. – Zakończyła stanowczo, nie zdając sobie sprawy, że jej niepewność została odebrana przez dziennikarza jako arogancja. I choć spodziewała się, że jego zmrużone ze złości oczy, będą wstępem do dalszej zaciętej próby namowy jej po raz kolejny na wywiad, to o dziwo mężczyzna zrobił krok do tyłu.

- Jak pani chce.- Prychnął tylko wzruszając ramionami. Jednak chwilę później pochylając się nad ladą by wrócić do wykonywanych właśnie obliczeń usłyszała dziwny dźwięk.

- Co pan robi?!- Spytała gdy podniósłszy głowę zauważyła nakierowany na siebie aparat fotograficzny. Jej podniesiony głos zaalarmował Karolinę, która właśnie nabijała na kasę sprzedany właśnie sok jednemu z gości. Szybko przerwała jednak wykonywaną czynność podchodząc do dziennikarza stanowczo wskazując mu drogę do wyjścia. I choć tamten próbował ją jeszcze powstrzymać, w końcu wściekły opuścił Oazę.

- Przepraszam Haniu. Widziałam, że miał aparat ale nie sądziłam że będzie taki bezczelny. Powinnam od razu go wyrzucić jak tylko zaczął być natarczywy. Myślisz, że zdążył ci zrobić jakieś zdjęcia?

- Nie sądzę. Poza tym to nie twoja wina.

- Dziennikarze już wiedzą o waszym ślubie?- Spytała cicho.

- Na to wygląda.- Odparła.- Uff, dobrze że już go nie ma. Moje pierwsze spotkanie z dziennikarzem i już porażka na całej linii.- Usiłowała zażartować, choć wewnątrz była nieźle roztrzęsiona. Nigdy nie lubiła zdjęć ani pozowania, bo zwykle nie wiedziała jaką zrobić minę czy przybrać pozę. Nie wspominając już o zdjęciach z ukrycia. To wydawało jej się być pogwałceniem jej prywatności. Dlatego cieszyła się, że ten okropny dziennikarz nie zdążył jej zrobić żadnej fotografii.

- Jak chcesz możesz iść odpocząć, myślę że już sobie poradzę sama.- Zasugerowała Karolina.

- Nie, jest w porządku.- Skłamała Hanna starając się na powrót skupić na obliczeniach.- Naprawdę. Poza tym jak teraz wyjdę, goście będą zaniepokojeni. Już teraz wciąż rzucają nam zaciekawione spojrzenia znad stolików.

Nieprzyjemny incydent szybko odszedł w niepamięć gdy zajęła się pracą oraz umieszczaniem kolejnych nowo zakupionych mebli w następnych pokojach. Ponieważ chciała skończyć jeszcze dzisiaj, tuż przed dziewiętnastą zadzwoniła do męża z informacją, że  razem z Irkiem oraz Patrykiem spędzą jeszcze w Oazie trochę czasu. Hubert jak zwykle zarzucił jej pracoholizm, ale o dziwo bez większych narzekań godząc się na jej późny powrót do domu. Zrozumiała dlaczego, dopiero gdy pół godziny później na parkingu zauważyła znajomy samochód.

- Co tu robisz?

- Myślałaś, że sama będziesz dźwigać te ciężkie meble? – Odpowiedział pytaniem Skrzynecki całując żonę w policzek na przywitanie. A ponieważ nie widział jej cały dzień, na dłuższą chwilę zastygł w tej pozie.- Tęskniłem za tobą.- Szepnął jej do ucha.

- Ja za tobą też.- Przyznała szczerze.- Jak sprawa naszego ślubu? Udało ci się wypracować z menadżerem jakieś rozwiązanie?

- Tak, nie martw się.

- Na pewno?

- Tak.

- Czy…czy w gazecie ukazał się o nas jakiś artykuł?

- Tak, ale tylko jeden. W dodatku bardzo ostrożny i bez podawania żadnych nazwisk czy szczegółów dotyczących naszego aktualnego adresu: „Czy siatkarz Hubert Skrzynecki w końcu się ożenił?” Coś w ten deseń.

- Bez żadnych naszych zdjęć?

- Tak, czemu pytasz?

- Bez powodu.- Odparła uspokojona, że poranna wizyta dziennikarza nie będzie miała dalszych konsekwencji w postaci niepochlebnego artykułu na dodatek opatrzonego jej nieostrą fotografią z ukrycia. Dlatego też postanowiła nawet nie wspominać o tym incydencie Hubertowi uznając go za niegodne uwagi. - W takim razie chodźmy już, chłopaki czekają pewnie by ich poinstruować co i jak.

- Chłopaki?

- Patryk z Igorem. Tego drugiego jeszcze nie miałeś przyjemności poznać. To mąż Anki.

- A więc zwerbowałaś cudzych mężów do pomocy zamiast poprosić swojego?

- Wiedziałam, że będziesz zajęty. Poza tym i tak dużo mi pomagasz przy hotelu.- Skrzynecki nie miał szansy na odpowiedź, bo w końcu doszli do magazynu, gdzie rzeczeni mężczyźni stali przy jednym z regałów. Na ich widok, zamilkli.

- Przyprowadziłam kolejnego pomocnika. Igor, poznaj mojego męża, Huberta, bo chyba jeszcze nie miałeś  bezpośredniej okazji.

- No w końcu.- Zaśmiał się Igor.- Przynajmniej teraz i ja będę mógł się pochwalić że znam kogoś sławnego.

- Już się nie podlizuj, Igo.- Westchnął Patryk łypiąc na nowego „pomocnika” spod oka. – Należałoby raczej powiedzieć: czemu tak późno? Co tak ważnego miałeś do roboty, pochwal się Skrzynecki.

- Chłopcy, proszę.- Odezwała się Hania widząc już oczyma wyobraźni kolejną potencjalną sprzeczkę.- Możemy wrócić do przenoszenia mebli zamiast się kłócić?

- Ja nie zamierzam się kłócić.- Powiedział Hubert nie spuszczając oczu z męża Gośki.

- Ja też nie.- Patryk w geście rezygnacji wyciągnął dłonie przed siebie. Szkoda tylko, że ich postawy przywiodły Hani na myśl bokserów szykujących się do walki.

Oczywiście noszenie mebli stanowiło kolejną świetną okazję do rywalizacji, ponieważ obaj mężczyźni brawurowo i niemal bez przerwy starali się nosić kolejne szafki i regały bez chwili odpoczynku. Dopiero podczas przenoszenia szafy, gdy konieczna była współpraca której brak o mało co nie doprowadził do wypadku, Hania powiedziała dość.

- Zachowujecie się jak dzieci! Ile wy macie lat?! To nie jest miejsce na jakieś kłótnie. A podobno to kobiety bawią się w gierki, zamiast wyjaśnić przyczynę sporu. - Ryknęła na nich gdy Patryk ochrzaniał Huberta o to że przez jego brak siły o mało co ciężki mebel nie upadł mu na podłogę. Potem spojrzała na śmiejącego się Igora, który wtedy natychmiast spoważniał.- I ty też musisz ich podżegać?

- Ja? Przecież nic nie robię.

- Ale bawią cię te ich wzajemne docinki!

- Przepraszam Hanka, ale sama uczciwie musisz przyznać, że to zabawne.

- Nie, gdy może skończyć się wypadkiem!

- Nie przesadzaj, nic złego się nie stanie.

- Taka właśnie jest przyczyna największej ilości wypadków w kraju.

- Tak a ja myślałem, że to przez alkohol.

- Och naprawdę…

- A dlaczego oni tak właściwie się nie lubią co? Hej, gdzie ty idziesz?- Zirytowana Hanna wyszła na zewnątrz by się uspokoić ignorując ostatnie pytanie Igora. Tak jak się spodziewała, po niespełna pięciu minutach usłyszała kroki trzech mężczyzn.

- Przepraszamy, szefowo.- Zażartował Patryk.- Już nie będę odpowiadał na zaczepki Huberta.

- Moje zaczepki?- Żachnął się Skrzynecki. Szybki szturchaniec Igora sprawił, że chrząknął.- Tak, teraz będę milczał jak grób skoro Patryk jest tak wrażliwy, że byle słowo wyprowadza go z równowagi.

- To który teraz pokój?- Igor zgrabnie nakierował rozmowę na właściwe tory, a choć Hania nie była przekonana do słuszności dalszej współpracy mężczyzn, którzy za sobą nie przepadają, chciała by pokoje z nowymi meblami mogły byś dostępne do wynajęcia jeszcze w ten weekend. Ostatecznie miała do czynienia z dwoma trzydziestoletnimi mężczyznami a nie trzylatkami. Nie rozumiała tylko dlaczego czasami ci pierwsi zachowywali się w niektórych sytuacjach gorzej niż ci drudzy.

- Tamten.- Mrugnęła cicho wskazując dłonią kierunek.- Ale jeśli skończy się to jakąś tragedią to nie odpowiadam przed twoją żoną, Patryk.

Na szczęście dalsza współpraca przebiegała już bez większych zgrzytów, skończyli nawet dużo wcześniej niż zamierzali. Przynajmniej to była jedyna zaleta jaka wynikała z wzajemnej niechęci dwóch panów, którzy traktowali swoje zadanie jak rywalizację uwijając się jak w ukropie. Po pracy Hania zaoferowała swoim pomocnikom coś ciepłego do jedzenia i picia.

- Ja niestety muszę się zmywać.- Odparł Igor.- Jutro sobie pogadamy. Bo spotkanie dalej aktualne, prawda?

- Tak, jeszcze raz dziękuję.- Potwierdziła Hanna.

- Nie ma sprawy.

- Ja też się zbieram. – Powiedział Patryk.- Widzimy się o dziewiętnastej, tak?- Upewnił się.

- Tak. Dziękuję.- W ten sposób już po kilku minutach Hania została z Hubertem przed hotelem sama, nie licząc oczywiście przebywających już zapewne w swoich pokojach gości.

- Gniewasz się na mnie?

- Powinnam. Rozumiem, że nie musicie lubić się z Patrykiem, ale do diaska podczas dźwigania kilkudziesięciokilogramowej szafy moglibyście odłożyć ten spór na bok.

- Nic złego się przecież nie stało.

- Ale mogło. I nie uśmiechaj się do mnie w ten protekcjonalny sposób, bo mnie wkurzasz.

- Niemożliwe.- Skrzynecki dalej świetnie się bawiąc podszedł do naburmuszonej żony i objął ją od tyłu.

- Hubert…

- Hm…?- Mrugnął wtulając twarz jej szyję.- Czym ty pachniesz?

- Jeśli myślisz, że zmieniając temat mnie udobruchasz to…

- Nie, pytam poważnie. To nie są perfumy, bo ich nie używasz. Twój płyn pod prysznic też nie, bo on ma delikatny, kwiatowy zapach konwalii.

- Nie, to…-Zaczęła Hanna, ale szybko przerwała coś sobie uświadamiając.- Skąd wiesz jak pachnie mój płyn do kąpieli?

- Bo go wąchałem. Byłem ciekaw skąd ta owocowa nuta, którą na tobie wyczuwam, więc któregoś ranka wąchałem kilka twoich butelek z kosmetykami w łazience szukając jej źródła.- Słysząc śmiech żony, dodał tonem usprawiedliwienia.- No co, naprawdę byłem ciekaw co sprawia że tak ładnie pachniesz. To jakiś balsam? Mgiełka do ciała?

- Nie. Obawiam się, że to tylko zapach płynu do płukania tkanin.

- Poważnie?

- Tak, robiąc zakupy dla Oazy pani Kwiatkowska, która ma hurtownię artykułów chemicznych, zawsze daje mi gratis dwa albo trzy opakowania specjalnie dla mnie. Podobno to jakaś niemiecka mieszanka dla dzieci.

- Gdy nie wiedziałem, byłem pod większym wrażeniem. Chociaż…-Zaczął wciągając głęboko w nozdrza owocowy zapach, który tak bardzo mu się podobał.-…nie, poznanie sekretu który okazał się bardzo prozaiczny nie sprawiło, że stał się mniej cudowny.

- Przestań już mnie obwąchiwać.- Zażądała gdy mąż wciąż nie odsunął głowy od jej szyi i włosów. – I tak nie przestałam być zła o te głupie zaczepki z Patrykiem.

- Ponieważ aż tak się o mnie martwisz i cierpiałabyś gdyby coś mi się stało?

- Ty to umiesz odwrócić kota ogonem. Jedziemy do domu?

- Yhm, padam z nóg. Nie mów tego Patrykowi, ale jak u diabła udało mu się wyhodować takie mięśnie i zasuwać po tych schodach? Nadawał takie tempo, że z trudem za nim nadążałem.

- A więc już nie jest chudym patykiem?

- Skąd, teraz to chłop jak dąb. Chociaż charakter ma paskudny.

- Będziesz musiał mu to jutro powiedzieć osobiście, może dzięki temu nastawi się do ciebie przychylniej. Tylko nie dodawaj tego komentarza o charakterze.

Tuż przed jedenastą, zmęczeni dotarli w końcu do domu. Ponieważ Hania zasypiała już podczas krótkiej podróży, Hubert chciał wziąć ją na ręce.

- Dam radę wejść sama.- Zaprotestowała podnosząc się z miejsca pasażera.

- Zbyt długo pracujesz.

- Hej, to nie ja ponad dwie godziny wnosiłam kilkunasto albo kilkudziesięciokilogramowe meble.

- Teraz to ty odwracasz kota ogonem. Od której jesteś na nogach? Od szóstej? A może nawet piątej rano?

- A ty o której się wczoraj położyłeś?

- Haniu, miałaś zatrudnić kogoś do pomocy po to by tak długo nie pracować. Karolina się nie sprawdza?

- Sprawdza, ale wciąż nie wyjaśniłam jej jeszcze wszystkich niuansów programu do rejestracji gości czy specyfiki funkcjonowania.

- A więc jesteś jedną z tych szefowych, która uważa że pańskie oko konia tuczy? A może lubisz mieć wszystko pod kontrolą? Jutro przychodzisz do pracy nie wcześniej niż o ósmej.

- Jutro akurat wcześniej kończę, bo muszę uszykować kilka przekąsek na wieczór. Więc przestań bawić się w despotę.

- Ciekawe jak dojedziesz do Oazy. Pamiętaj, że twoje auto zostało na parkingu pod hotelem.

- Więc wezmę twój samochód…- Sprzeczka trwała jeszcze kilka minut, aż przerwał ją telefon Huberta. Hania w tym czasie poszła do kuchni nalać sobie szklankę wody. Owszem doceniała troskliwość męża, ale te jego wyrzutu z czasem zaczęły ją irytować. Przecież wiedział że była szefową, której na dodatek Kacper nieustannie patrzył na ręce. Jak mogłaby więc sobie choć trochę odpuścić i mniej od siebie wymagać? Na dodatek gdy od swoich pracowników wymagała tak dużo? Irytacja nieco jej opadła gdy zauważyła, że w kuchni panuje nieskazitelny porządek. Tak samo zresztą jak w całym domu. Uśmiechnęła się na myśl o tym, że w przeciwieństwie do wielu mężczyzn Hubert zdawał się nie wyznawać zasady że od sprzątania albo zmywania są tylko kobiety, bo on nie wie jak używa się ścierki czy gąbki. Tym bardziej, że ona sama w pracy spędzała wiele godzin będąc poza domem. Ale zamiast stosów brudnych naczyń do zmywania czy prania czekał na nią wysprzątany dom i kolacja. To nieco ją udobruchało.

Ziewając, skierowała się na górę by wziąć szybki prysznic. Kwadrans później leżała już w łóżku, gdy w sypialni zjawił się Hubert. Nie wiedzieć czemu odruchowo gdy zapalił lampkę zamknęła oczy, udając że śpi. Chwilę później Skrzynecki wyszedł znowu, tym razem zapewne do łazienki, ponieważ usłyszała dźwięk jego elektrycznej szczoteczki do zębów.

Sama nie wiedziała właściwie dlaczego udawała. Czuła się z tym głupio, ale żeby nie wyjść na idiotkę, gdy Skrzynecki znowu wrócił do pokoju, wciąż miała zamknięte oczy. Chociaż z racji tego, że nie zapalił światła i tak pewnie nie było to konieczne, bo niewiele widział. Chwilę później poczuła tylko jak wślizgnął się do ich wspólnego łóżka, które nieco ugięło się pod jego ciężarem.

- To o której mam cię jutro zawieść do pracy?

- Na siódmą.- Odparła odruchowo Hanna przez panujący mrok nawet nie zdając sobie sprawy z szerokiego uśmiechu na twarzy swojego męża wynikającego ze zdemaskowania jej rzekomego „spania” gdy gwałtownie odwróciła się w jego stronę.- Muszę skończyć o szesnastej, więc nie mogę być później.

- Naprawdę mam za żonę pracoholiczkę. Serio nie chcesz spędzić trochę czasu ze mną?

- Chcę.- Mówiąc to Hania pocałowała męża w policzek.- Ale najpierw muszę uporządkować sprawy Oazy.

- Hania…

- Hubert…- Powtórzyła za nim.

- Siódma trzydzieści.- Odezwał się po dłuższej chwili Skrzynecki.- I ani minuty wcześniej. Musisz się wyspać.

- Nie lubię gdy mi rozkazujesz. Przyzwyczaiłam się, że jestem odpowiedzialna sama za siebie i to miłe, że teraz mogę liczyć na również na ciebie, ale naprawdę to nie jest konieczne w tej sytuacji.

- Bo zmienię zdanie i przywiozę cię na ósmą.

- Tyran.- Mrugnęła tylko Hanka wiedząc że więcej nie ugra i próbując odwrócić się plecami do Huberta. Niestety skutecznie jej to uniemożliwił.- Puszczaj mnie.

- Wygodniej mi się śpi w ten sposób, bo nie zabierasz mi kołdry.

- Ale mnie nie. Poza tym masz swoją.

- Ale dzisiaj jest mi zimno.

- To załóż piżamę, będzie ci cieplej.

- Nie sypiam w piżamach.

- To zacznij.

- Sprzeciwiasz się tylko dlatego, że się na mnie złościsz.

- Nie złoszczę się.

- Czyżby?

- Rany, jaki potrafisz być wkurzający.- Ugięła się po raz kolejny wygodnie moszcząc się na ramieniu męża.- Zadowolony?

- Bardzo.- Odparł poważnie ignorując jawną ironię. Potem cmoknął Hanię w czoło.- Dobranoc.

 

6 komentarzy:

  1. Super, czekam na następną część. Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiedy można spodziewać się kolejnej części? :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kiedy kolejna część? Tęsknimy :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sporo zajęć ostatnio, ale miło zobaczyć że nawet po takim czasie ktoś jeszcze pamięta i zagląda na bloga :) Oczywiście i ja nie zapomniałam o swoim blogu musiałam na razie skupić się na czymś innym. Myślę że bliżej świąt na pewno wrócę z resztą historii :) Może nawet czymś nowym?
      Pozdrawiam,

      Usuń
  4. Jak tam po świętach? Mam nadzieję, że spędziłaś je w spokoju i w gronie najbliższych. Pozdrawiam serdecznie i czekam niecierpliwie na dalszy ciąg historii :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dobrze, chociaż w tym roku zdecydowanie za krótko :(
      Mam nadzieję, że twoje były równie udane i rodzinne.
      Ps: również pozdrawiam, kolejna część już się pisze 🙂

      Usuń