Nazajutrz Hania wymknęła się cichaczem z mieszkania nie chcąc budzić męża i przeszkadzać mu w wyspaniu się. A przynajmniej tak to sobie tłumaczyła, bo w rzeczywistości zwyczajnie bała się tego co stanie się po ich wspólnej nocy. Właściwie nie wiedziała czego obawia się bardziej: tego, że nic się nie zmieni? A może tego że coś zmieni się w ich relacjach? A jeśli się zmieni to jak wpłynie to na nią a ja na Huberta? Te głupie pytania kotłowały się w jej głowie nie pozwalając skupić na drodze do pracy a potem samej pracy. Dopiero gdy po południu towarzyszyła nowej pracownicy Karolinie pokazując jej jak będą wyglądały jej pozostałe obowiązki za które jeszcze będzie odpowiedzialna, zaczęła się rozluźniać. Wtedy jednak Hubert zjawił się w hotelowym korytarzu.
Na jego widok gardło ścisnęło jej się w supeł, a przełykanie śliny przestało być czynnością automatyczną. Nawet nawiązanie kontaktu wzrokowego wydawało się być ponad siły. Dlatego czując jak szybko bije jej serce, w napięciu czekała aż mąż do niej podejdzie (nawet na niego nie patrząc) udając, że zażarcie przegląda jakieś dokumenty. Dopiero po dłuższej chwili zauważyła, że Hubert wcale nie ma zamiaru tego robić dyskutując o czymś z Paulą która dzisiaj pełniła rolę recepcjonistki. A gdy tamta dała mu coś do podpisu, ich prywatne relacje i to co stało się w nocy przestały być ważne.
- Co się dzieje?- Spytała zaciekawiona zbliżając się do przyjaciółki i męża, patrząc jednak tylko na tę pierwszą.
- Hubert ci to wszystko wyjaśni. To jego niespodzianka.
- Jaka niespodzianka?- Zapytała ponownie nie mając wyjścia i patrząc na Skrzyneckiego. Liczyła na to, że to Paulina pociągnie jakoś temat, tak że będą uczestniczyć w rozmowie we trójkę, ale dzwoniący właśnie telefon pochłonął całą jej uwagę. Z kolei Hubert zupełnie nie zdając sobie sprawy z emocji swojej żony uśmiechnął się tylko i z tajemniczą miną powiedział:
- Chodź za mną.
Nie mając pojęcia o co może chodzić, zgodnie z prośbą wyszła razem z mężem na zewnątrz. Tam dostrzegła kilka samochodów dostawczych, których kierowcy właśnie szykowali się do rozładunku.
- Co przywieźli ci ludzie?
- Meble.
- Ale ja nie zamawiałam żadnych mebli…
- Paula zamówiła je w moim imieniu. A właściwie w twoim.
- Ale ja nie mam jeszcze na to pieniędzy. Musimy je jak najszybciej zwrócić i....
- Spokojnie to ja je kupiłem: właściwie zostały już opłacone. Chociaż musiałem podpytać trochę twoją przyjaciółkę jakiego dokładne wyposażenia potrzebujesz do nowo wyremontowanej części, sam niestety nie miałem o tym bladego pojęcia. Nie chciałem kupić niczego niepotrzebnego albo nienadającego się do hotelu. To śmieszne, bo gdy po raz pierwszy poszedłem ze sklepu meblowego w Warszawie myślałem, że to mały pikuś: że znając ilość nowych pokoi po prostu przemnożę to razy ilość łóżek, szaf czy małych kontenerów. Niestety nie wziąłem pod uwagę, że trzeba by najpierw dokonać dokładnych pomiarów tak by wszystko się zmieściło, że meble hotelowe powinny mieć nieco inną funkcjonalność od tych zwyczajnych oraz że nowe wyremontowane pokoje miały mieć inny standard niż obecne, a przynajmniej twoja przyjaciółka twierdziła, że właśnie to miałaś w planach.- Zaczął wyjaśniać jej mąż podczas gdy Hania bez słowa wpatrywała się w kierowców wyładowujących nowe szafy czy tapczany.
- Ale to są meble z Pral-mebu.- Zauważyła Witwicka widząc logo dobrze znanej sobie firmy z rodzimego Pralkowa.
- Zgadza się. To też dzięki Pauli. Wstyd się przyznać, ale nie pomyślałem o waszym lokalnym dostawcy. Wiem, że nie lubisz niespodzianek, ale mam nadzieję że choć trochę się cieszysz? Paula zapewniała, że właśnie o czymś takim myślałaś: korzystacie z tego samego laptopa i widziała twoje ulubione zakładki, podobno nawet rozmawiałyście o tych konkretnych zestawach. Zresztą możesz się niedługo przekonać: jeśli jednak coś okazałoby się być nieodpowiednie, nie musisz tego używać. Co prawda to meble na zamówienie i nie można ich zwrócić, ale jestem pewny że uda się znaleźć im inne przeznaczenie.- Niepewność głosu Huberta, którą zgrabnie starał się ukryć beztroskim tonem, szczerze wzruszyła Hankę. Musiał to planować pewnie tuż po ich ślubie tak by zdążyć, pomyślała. Nie wiedząc jak będzie wyglądać ich relacja po sakramencie małżeństwa ani jak ta znajomość się rozwinie. A mimo to poświęcił swój czas i pieniądze tylko po to by sprawić jej przyjemność.
Hania spojrzała na męża czując się głupio z powodu swoich wcześniejszych obaw. Po kiego wszystko tak zawsze analizowała? Co ją obchodziło co i jak wiele się rzekomo zmieniła ich wspólna noc? Czy nieważne było tu i teraz? Czy nie to sobie obiecała?
- Dziękuję.- Szepnęła tylko. Wyraźnie uspokojony tym Hubert, podszedł do niej bliżej.
- Uf, cieszę się. Idziemy je zobaczyć i dokładnie obejrzeć? Wybrałem klasyczny wzór i kolor podobny do obecnego. - Gdy Hania kiwnęła głową, delikatnym gestem objął jej plecy. A chwilę później już miał okazję zobaczyć swoją żonę w roli apodyktycznego szefa gdy kulturalnie, acz niezwykle stanowczo upominała dostawców o zachowanie ostrożności w rozładowywaniu mebli, sprawdzała kompletność zamówienia czy wskazywała drogę do magazynu w którym tymczasowo miały być umieszczone zanim trafią do pokoi gości. Zachowała nawet spokój gdy jedna z szafek została uszkodzona: widząc, że młody dostawca bardzo stresuje się sytuacją a reprymenda kolegów z pracy i tak jest wystarczająca, zapewniała że nic wielkiego się nie stało, a uszczerbek z tyłu i tak nie będzie widoczny. Dlatego Skrzynecki tym bardziej zdziwił się gdy kilka minut później tak ostro zareagowała na fakt, że mężczyźni rozpoznając go, poprosili o autograf.
- To nic wielkiego.- Zapewnił, ale żona pozostała nieprzejednana.
- Nie znasz właściciela firmy, pana Janka. Twój podpis zaraz pojawi się jako rekomendacja jego mebli i darmowa reklama na całą Polskę. Bo dlaczego panie Darku nie chciał pan dedykacji?- Skierowała to pytanie do jednego z kierowców.- Wstyd panie Kwiatkowski, wstyd.- W odpowiedzi mężczyzna coś mrugnął niezrozumiale.- A gdzie faktura?
- Jaka faktura? Pan siatkarz nic nie wspominał.- I tak okazało się, że Hubert zapomniał o jeszcze jednej kwestii formalnej: zakupując meble kupił je jako Hubert Skrzynecki a nie hotel Oaza Spokoju. Dlatego kwadrans później jechali z Hanką do siedziby właściciela Pral-mebu by prosić o zmianę.
W ten sposób Hubert poznał dzisiaj jeszcze jedne oblicze swojej żony: była twardym negocjatorem. Od początku nie dała sobą pomiatać gdy sekretarka tego całego pana Jana nawet nie chciała jej do niego wpuścić. Ani późnej gdy wąsaty mężczyzna ośmielił się traktować ją protekcjonalnie nawet nie zapraszając do gabinetu a potem usiłując zbyć na korytarzu stwierdzając, że nic jej przecież nie sprzedawał. Dopiero wtedy Hubert zdecydował się wtrącić, bo do tej pory trzymał się na uboczu całkiem dosłownie zatrzymując się przy wnęce obok drzwi by nie zostać rozpoznanym.
- Dzień dobry, Hubert Skrzynecki. To właściwie moja wina, bo ja zamawiałem te meble dla Oazy zapominając o fakturze.- Powiedział do właściciela.
- A więc to prawda co gadają ludzie na wsi? Pan siatkarz wciąż u nas? Witam. Proszę, proszę do mojego gabinetu.- Choć wąsacz zaczął ignorować stojącą obok Hankę która zaczęła się irytować co poznał po wyrazie jej twarzy, Hubert dyskretnie pociągnął ją za rękę by weszła z nim. Tam wdał się w krótką pogawędkę na temat ostatniego sezonu i jego wyników, po czym płynnie przeszedł do tematu dla którego się tutaj zjawił.
- Ale może lepiej wyłuszczy je moja żona.- Dodał na koniec.
- Żo…na? Hanka, to znaczy panna Witwicka jest pana żoną?!
- No cóż…niedawno uczyniła mi tę uprzejmość.- Odparł Hubert patrząc w twarz zaskoczonej Hani i mając nadzieję, że nie zabije go za zdradzenie ich prawdziwych relacji. Była przecież nie w ciemię bita, więc pewnie domyśliła się po co to zrobił; nie znaczyło to jednak, że nie będzie się na niego boczyć.
- Ha, a my się tutaj wszyscy zastanawialiśmy…chłopcy nawet śmieli się, że macie się ku sobie, ale żeby ślub? Ale heca.
- Możemy przejść do meritum?- Wtrąciła się Hanna.
- Oczywiście pani Skrzynecka.- Gorliwie powiedział pan Jan.
- Nie zmieniłam nazwiska…więc co z tą fakturą?
- Już wołam Bożenę. Bożenkooo!- Jowialny głos właściciela pokonał nawet zamknięte drzwi, co nawet nie zaskoczyło gości. Z tym, że Hubertowi powoli zaczął udzielać się komizm tej sytuacji, Hanka natomiast wciąż wydawała się być mocno wkurzona szowinistycznym zachowaniem ich gospodarza. Dlatego przez następne minuty w oczekiwaniu na dokument to Skrzynecki zdecydował się poświęcić i rozmawiać z właścicielem Pral-medu. Nie było to jednak łatwe zwłaszcza słysząc nad jakimi rzeczami powinien popracować w tym sezonie na boisku, ale szczęściem w nieszczęściu pan Jan nie oczekiwał dialogu, ale wysłuchania własnego monologu. Potakiwanie głową nie tylko mu wystarczało, ale i było wskazane. Mimo to z ulgą zarejestrował ponowne wejście pani Bożeny. Do czasu gdy jego żona nie spojrzała w fakturę by - jak się wyraziła- pro forma - porównać jej wartość z WZką.
- Co…? To kwota którą łącznie zapłaciłeś?- Spytała go podtykając dokument. Myśląc, że zaskoczenie spowodował jego hojny gest, zadowolony z siebie skinął głową.- Ale to przecież stanowczo za dużo! Jak szafka może tyle kosztować? A zwykły tapczan? Przecież nie jest drewniany, to zwykła sklejka.
- Na tyle się umawialiśmy z panem Hubertem.- Odpowiedział właściciel wzruszając ramionami.- I zaakceptował te warunki.
- Bo pewnie nie miał o tym pojęcia. A narzut ceny jest za duży.
- To są meble robione pod zamówienia, a moja jakość jest znana powszechnie znana. Ba, nawet pani świętej pamięci matka jeszcze się u mnie zaopatrywała.
- Tego nie neguję, ale mimo wszystko: proszę mi w takim razie powiedzieć: czy lampy też produkujecie?
- Hm?
- Lampki nocne. Naprawdę uważa pan, że siedemdziesiąt złotych to rynkowa cena? W sieci znajdę taką samą, ale za siedemdziesiąt złotych brutto. A może i mniej.
- Pani Skrzynecka…
- Witwicka, już mówiłam że pozostałam przy swoim nazwisku…
- Niech będzie. A więc: pani Witwicka, transakcja jest już zakończona. Pan Hubert uregulował zobowiązanie z góry, towar został dostarczony i rozładowany.
- A więc go zwracamy.
- Tego nie może pani zrobić.
- Jak to nie? Towar był zamówiony przez stronę internetową.
- Ale zgodnie z przepisami odstąpienie od umowy nie może być skuteczne w przypadku rzeczy wykonanej na zamówienie według specyfikacji przekazanej przez konsumenta.
- Jasne, więc zwrócimy tylko tę część która spełnia te warunki. Szafy i lampki zdecydowanie je spełniają. Szafki z pólkami też. Z tego co widziałam nadstawki są częścią osobną i łatwo można je rozmontować.- Odparła stanowczo, bo chcąc zakupić właśnie te meble w niedalekiej przyszłości, oglądała je wcześniej w katalogu sklepu online. Nie mogła być co prawda całkowicie pewna czy Hubert z Paulą nie dokonywali żadnych zmian, ale podczas oglądania mebli niczego takiego nie zauważyła.- Ponadto śmierdzi mi to różnicowaniem klienta. Pamiętam, że gdy byłam ostatnio w cukierni pani Rabczewskiej chwaliła mi się, że całkiem okazyjnie kupiła u pana dokładnie taką samą szafę. A nie wydaje mi się, żeby dwa tysiące złotych było okazją. Zawsze jednak mogę ją podpytać o szczegóły. Także jutro pańscy ludzie mogą je z powrotem zabrać, dobrze pamiętam że zgodnie z umową zawsze na koszt sprzedawcy?
- Ale po co te nerwy i zwroty…- Uspokajał pan Jan. Widocznie utrata prawie stu tysięcy złotych z potencjalnych zwrotów, które prawdopodobnie przekładały się na jakieś 15-20 tysięcy czystego zysku zaczęła go przekonywać do zmiany zdania.- Na pewno dojdziemy do porozumienia.
- Z pewnością. Poza tym o ile wiem, zgodnie z przyjętą polityką firmy dajecie swoim stałym klientom 5% zniżki od obrotu, a tak się składa że jestem takim klientem.
- Ach, no tak: zniżka. Wcześniej jej nie przyznaliśmy, bo pan Hubert kupował towar w swoim imieniu…Zaraz coś na to zaradzimy. - Cudownie było patrzeć jak protekcjonalny ton właściciela sklepu zmienia się w nieco służalczy gdy Hanka z łatwością zbijała jego kolejne argumenty rzeczową merytoryką. Obserwując ją był pod szczerym podziwem jej zdolności negocjatorskich i biznesowych. Do tej pory widział ją w pracy podczas serwowania posiłków czy wyrywanie chwastów wokół hotelu, zarządzającą załogą czy wykazującą niezwykłą cierpliwość wobec najstarszych bywalców. Ale rola negocjatorki umów i biznes woman? To było coś nowego. Poczuł się nawet dumny, że jest jego żoną: nie omieszkał jej nawet tego powiedzieć tuż po tym gdy wyszli z siedziby Pral-medu.
- Byłaś cudowna: brawo.- Pochwalił ją.- I udało ci się wytargować łącznie ile? Osiem tysięcy?
- Prawie dziesięć. Nie zapominaj też o 10% zniżce na zakup akcesoriów ogrodowych ważnej do końca następnego roku.
- Właśnie. Jestem tak zadowolony, że nawet nie przeszkadza mi, iż dzięki twojemu zwycięstwu wyszedłem na durnia dając się nabić w balona wygórowanymi cenami.- Słysząc to Hania roześmiała się.
- A niby skąd miałbyś się na tym znać w górskim rejonie? Twoją specjalnością jest zupełnie co innego, ja na przykład sporcie wiem dużo mniej. Poza tym nie umniejszaj sobie: gdyby nie ty w ogóle nie udało by mi się porozmawiać z tym męskim szowinistą. Już zapomniałam jak potrafi mnie wkurzyć swoim traktowaniem kobiet.
- Jeszcze możemy dokonać zwrotu i kupić je gdzie indziej.- Przypomniał żonie akurat otwierając drzwi auta tak, by mogła do niego wsiąść.
- Żartujesz?- Zaperzyła się.- I pozbawić go sporego zastrzyku gotówki? To nie jest typ z którym mogłabym się zaprzyjaźnić, ale jest uczciwym przedsiębiorcą i daje pracę wielu ludziom w okolicy, a tutaj nie jest o nią tak łatwo jak w większym mieście. No, może i czasami lubi wykorzystywać ludzką naiwność, ale tylko wobec tych których uważa za obcych. O swoich w Pralkowie dba i…z czego się śmiejesz?
- Z ciebie. A właściwie z twojego wielkiego serca.- W odpowiedzi Hania prychnęła.
- Mojego? To ty za wszystko płaciłeś.– Mrugnęła zapinając pasy. Hubert obserwował jej zmagania przez kilka sekund, po czym sam zajął miejsce kierowcy. Zastanawiał się przy tym ile jeszcze nie wie o swojej żonie. Zaledwie w ciągu jednej doby poznał jej trzy nowe oblicza: jako kochanki, przedsiębiorcy i zajadłej negocjatorki.
- Nurtuje mnie jeszcze jedno: nie miałem pojęcia że potrafisz tak twardo bronić swoich racji…gdy omawialiśmy warunki ślubu nasze dyskusje nie były tak burzliwe ja te z panem Janem.
- Bo nie miałeś zbyt wygórowanych wymagań.
- Nie?- Spytał zaczepnie.
- Nie. Z całym szacunkiem, bo nie chciałabym żebyś: jak się wyraziłeś wcześniej, „znowu wyszedł na durnia”, ale to ja zrobiłam na ślubie z tobą dobry interes.
- Czyżby?
- Aha. Darmowa reklama hotelu, uratowanie Oazy, uwolnienie mnie od widma Kacpra, posiadanie własnego domu, prezenty i to nie byle jakie, całkiem przyjemne spędzanie czasu…-Wyliczała.- To tak na szybko.
- Miło mi słyszeć to ostatnie.- Uśmiechnął się.- Ale też ci coś powiem. Z całym szacunkiem, ale śmiem się nie zgodzić. Bo to ja żeniąc się z tobą zrobiłem złoty interes zdobywając coś czego inni nie mają.
- Niby co?
- Ciebie.- Żartobliwy nastrój natychmiast opuścił Hanię. Co prawda chciała się jeszcze jakoś ratować szukając w swoich myślach odpowiedniej riposty która choć trochę rozluźniłaby nastój panujący w aucie, ale nie potrafiła. Prawdopodobnie dla Huberta nie znaczyło to tyle ile dla niej, ale do diaska…nikt jej nigdy w tak piękny i prosty sposób nie powiedział że jest dla niego ważna.- Czy ty się właśnie zarumieniłaś?
- Wcale nie. Mam jeszcze dużo pracy w Oazie, a za dwie godziny muszę być w hurtowni, możemy już jechać?- Spytała zirytowana odwracając głowę w kierunku szyby. Nie zdołała zatem dostrzec zadowolonego uśmiechu na twarzy Huberta.
- Wczoraj wieczorem się nie rumieniłaś. A według mnie miałaś do tego lepsze powody.- Na widok gniewnego spojrzenia żony gdy gwałtownie zwróciła z powrotem głowę w jego stronę, roześmiał się.- Sory, nie mogłem się powstrzymać.- Dodał wciąż ubawiony patrząc na jej zakłopotanie. Ku jego zaskoczeniu, po chwili Hanka też parsknęła śmiechem.
- Naprawdę?
- Pytasz o to czy się nie rumieniłaś czy o moją subiektywną ocenę powodów rumieńców?
- O to pierwsze. Mnie się wydawało, że przez cały czas wyglądałam jak pomidor. Zresztą nie, nie odpowiadaj: po twoim rozbawieniu widzę że powiesz coś całkiem złośliwego.
- Nie. Śmieję się, bo dzisiaj rano zastanawiałem się jak teraz będziesz się wobec mnie zachowywać. Sztywno i chłodno? Udając, że nic się nie stało? I mówiąc szczerze, trochę się tego bałem. W końcu wypełniłaś swoją część kontraktu i teraz możesz kazać mi spływać. No i kazać wynieść się na sofę.
- Czy to nie ty powiedziałeś mi jakiś czas temu, że ten nasz prywatny kontrakt i tak nie jest prawnie wiążący?
- Czy to jest twoja odpowiedź?- Słysząc to Hania uśmiechnęła się.
- Wiesz, ja dzisiaj rano myślałam o tym samym. Bałam się tego co się stanie gdy się dzisiaj zobaczymy, tego co dostrzegę w twoich oczach.
- I co widzisz?- Zapytał Hubert autentycznie zaciekawiony. Hania dłuższą chwilę wpatrywała się w męża tak jak on w nią. Co widziała? Widziała w niej skupienie i to że czekał na jej odpowiedź tak jakby była dla niego ważna. Widziała niepewność ale i radość którą pewnie powodowała ich żartobliwa potyczka. Czy dostrzegła cień satysfakcji i zadowolenie z postawienia na swoim? Być może. Ale na pewno nie zauważyła tam pogardy, lekceważenia czy obojętności której tak się obawiała. Zrozumiała, że Skrzynecki był szczery w tym co jej przed chwilą powiedział, że obnażał przed nią swoje myśli a fakt że robił to w niepoważny sposób było jego elementem obrony. Bo zależało mu na niej, a nie tylko spędzeniu z nią jednej nocy tak, by postawić na swoim. Uspokojona tą inspekcją w końcu, z trudem oderwała od męża wzrok. Potem wychylając się ze swojego siedzenia pasażera uszczypnęła lekko jego lewy policzek.
- Nic co mogłoby mnie zmartwić. – Odparła szczerze, choć tak jak i on uciekając w żart.- Teraz możemy jechać?
- Za chwilę.- Obiecał Skrzynecki nie pozwalając żonie się oddalić i przyciągając ją bliżej siebie. Potem pocałował z czułością, satysfakcją i ulgą spowodowaną faktem, że w końcu zaufała mu na tyle by zbliżyć się do niego również fizycznie.- To co, nie muszę od dziś spać na kanapie?
- Mówiłam ci, że zawarłeś kiepską umowę. Ale wspaniałomyślnie jestem gotowa na pewne ustępstwa.- Odpowiedziała cicho gdy ich twarze wciąż znajdowały się blisko siebie.
- A jednak też umiem dobrze negocjować, co?
- Raczej całować i...kilka innych rzeczy też. Ale teraz już jedźmy.
- Okej, ale na obiad. Odwiozę cię potem od razu do hurtowni.
- Hubert…
- Tylko jedna godzina. Tyle chyba możesz mi dać okazując wdzięczność za meble?
- Mówiłam ci, że słabo się targujesz.
***
W tym samym czasie Paulina, mając chwilę wolnego czasu, nadrabiała zaległości w dokumentacji Oazy. Cieszyła się z nowych mebli dla hotelu a przede wszystkich z radości Hanki, która szczerze sobie na to zasłużyła. Żałowała, że od razu potraktowała Huberta z góry wietrząc jakiś spisek bądź nieszczerość jego uczuć wobec jej przyjaciółki. On naprawdę ją kochał. Tylko nie mogła zrozumieć czego mógł chcieć od niego Kacper, który już dzisiaj dwukrotnie telefonował do hotelu pytając o Skrzyneckiego. Ale zamiast znowu popadać w paranoję i wyobrażać sobie jakiś spisek po prostu stwierdziła, że najwidoczniej jakiś powód musi być. A gdy Huber wraz z Hanką z powrotem zjawili się w hotelu po wizycie w hurtowni po prostu przekazała im tę wiadomość.
- Hm, wiesz czego może od ciebie chcieć?- Spytała go wtedy Witwicka. Skrzynecki pokręcił głową.
- Raczej nie.- Odparł żonie co uspokoiło Paulę. Tyle, że chwilę później po pożegnaniu z Hanią, Hubert wrócił na recepcję. Nic nie mogła poradzić na to, że wyglądało to tak jakby chciał uzyskać pewne informacje na osobności by Hanka o tym nie wiedziała.
- Słuchaj Paula, wiem że ten cały Kacper ma też swoją firmę. Gdzie dokładnie się znajduje?
- Chcesz do niego jechać?- Upewniła się dziewczyna.
- Może, gdybym był tam niedaleko przejazdem...Lepiej dowiedzieć się czego mógł chcieć, nie uważasz?- Dodał odpowiednio motywując swoje postępowanie. Oczywiście, że wcześniej skłamał, ponieważ domyślał się (a raczej miał nadzieję), że tamten cwaniaczek połknął haczyć i będzie chciał razem z nim „zniszczyć” Hankę. Nie miał jednak całkowitej pewności, dlatego wolał na razie nie wspominać o tym żonie ani tym bardziej jej podejrzliwej przyjaciółce.
- Jak chcesz.- Powiedziała Paulina czując jak jej paranoja znowu się udziela. Postanowiła po raz kolejny ją zwalczyć pisząc na kartce potrzebne siatkarzowi informacje.- Tu masz adres Trans-transportu.
- Dzięki.- Rzucił jeszcze na odchodnym Hubert odczytując właściwą lokalizację.
Początkowo nie chciał już dzisiaj jechać do Jakubiaka uznając, że taka nadgorliwość mogłaby być podejrzliwa. Po namyśle zdecydował jednak, że jeśli odpowiednio wszystko przedstawi Kacper w niczym się nie połapie. Zakładając oczywiście, że rzeczywiście zmienił zdanie. Bo jeśli nie, Hubert już dzisiaj będzie wiedział na czym stoi. A może wszystko potoczy się po jego myśli i jeszcze dzisiejszego wieczoru Hanka będzie mu wdzięczna nie tylko za meble? Uśmiechając się pod nosem na wspomnienie ostatniej nocy, wsiadł do auta wpisując w GPS odpowiedni adres.
Po nieco ponad piętnastu minutach był już na miejscu wchodząc do stosunkowo eleganckiego budynku przy którego wejściu przywitała go recepcjonistka. Wyłuszczając powód wizyty usłyszał to czego się obawiał: Kacpra nie było.
- Ale może pan na niego poczekać.- Od razu dodała młoda kobieta.- Teraz ma przerwę na lunch, ale godzinę ma spotkanie, więc powinien niedługo wrócić do biura.
- Dziękuję za propozycję.- Podchwycił Skrzynecki zajmując wolne krzesło na korytarzu i patrząc na godzinę widniejącą na telefonie. Po jakichś pięciu minutach usłyszał ponownie głos z recepcji:
- Tak w ogóle to chciałabym powiedzieć, że cieszę się że pana poznałam, to wielki zaszczyt. Pewnie dużo osób to panu mówi, ale ja też jestem wielką fanką.
- Dziękuję. Chce pani autograf?
- Ależ nie śmiałabym…a co tam, że nie wypada: tak oczywiście!- Żachnęła się z ekscytacji pod koniec praktycznie piskliwym głosem rozglądając się na boki czy aby na pewno zza korytarza nie wyjdzie jej szef.
- Żaden problem.- Uśmiechnął się Hubert. Potem pamiętając o przestrodze żony dopisał do autografu dedykację. Wyglądało jednak na to, że sekretarka Jakubiaka naprawdę była jego fanką, bo ten fakt jeszcze bardziej ją ucieszył.
- Matko, mój Andrzej chyba mi nie uwierzy…Akurat był w trasie we Włoszech i przegapił przyjazd pana i innych sportowców czego nie mógł sobie darować. On też jest zagorzałym kibicem.
- Z chęcią się z nim spotkam jeśli będę miał ku temu okazję. Uwielbiam spotkania z fanami.- Zaofiarował się Hubert. A przeciągniecie na swoją stronę członka wrogiej załogi mogło się przecież przydać.
- Och, teraz znowu jest w trasie. Tak jak i ja pracuje dla Kacpra, a tamten lubi wysyłać go w długie trasy…Nie narzekam oczywiście, ale od czasu do czasu mógłby przecież oddelegować kogoś innego nie sądzi pan?
- Zgadzam się.- I w ten sposób Hubert nie tylko zjednał sobie gadatliwą sekretarkę, ale dowiedział się, że Kacper nie jest zbyt lubianym szefem. Co go zresztą wcale nie dziwiło. Dalsza rozmowa potoczyła się praktycznie bez jego wielkiego udziału, a przerywały ją właściwie tylko telefony, które sekretarka niechętnie odbierała i jeszcze szybciej kończyła. Tak więc przez pół godziny, czyli do czasu gdy Kacper wrócił do swojego biura, Hubert dowiedział się wielu interesujących go rzeczy.
- Ty tutaj?- Przywitał go Jakubiak ledwo dostrzegłszy z kim rozmawia jego pracownica.
- Tak, chciałem pogadać. Masz chwilę?
- Aha. Tyle, że przerwę na lunch wolałbym spędzić wyłącznie na jedzeniu. Dobra, choć do gabinetu. – Zdecydował w końcu. Hubert starał się nie pokazać po sobie zadowolenia.- A więc czemu do mnie przyszedłeś? Raczej nie jesteśmy na stopie przyjacielskich pogawędek.- Tuż po przekroczeniu progu Kacper nie tracił czasu na kurtuazję.
- Mógłbym spytać o to samo. Podobno szukałeś mnie w hotelu.
- To prawda.- Przyznał Kacper nie dodając nic więcej. Potem rozsiadł się na krześle otwierając pudełko z jakimś fast-foodem.- Głodny?
- Nie, jestem już dawno po obiedzie.
- Zazdroszczę, ja nie mam nawet kiedy podrapać się po tyłku.
- Sajgon w firmie?
- Nawet jeśli, nie sądzę by cię to zainteresowało. Więc dlaczego mój telefon aż tak cię zafrasował sprawiając, że gorliwie zjawiłeś się tutaj gdy tylko się o nim dowiedziałeś?
- Nie przesadzaj z tą gorliwością: po prostu nie mam tutaj za wiele zajęć. I myślę, że oboje wiemy dlaczego tutaj przyszedłem.
- Więc mnie oświeć.
- Kacper daruj, ale ostatnio jestem mega zirytowany. Ta wieś jest mega wkurzająca i nudna, a muszę spędzić tutaj jeszcze jakiś czas by zrealizować swój plan. Czy naprawdę muszę jeszcze tracić czas na owijanie w bawełnę wobec ciebie? Czy nie wyraziłem się jasno ostatnim razem?
- Ja też chyba wyraziłem się jasno przedstawiając swoje zdanie.
- A jednak do mnie zadzwoniłeś, i to dwukrotnie. Poza tym teraz przyznaję, że jakiś czas temu w hotelowej jadalni mogłem wyrazić się nie do końca precyzyjnie. Dlatego teraz postanowiłem to sprostować. Zacznę od tego, że nie kocham Hani: owszem parę lat temu mi na niej zależało, ale ona zrobiła ze mnie durnia za co teraz musi odpokutować. Wiem też, że choć ona uważa cię za wroga to ty nie chcesz by spotkała ją krzywda. Ale moja zemsta nie ma tego na celu.
- Podczas naszej ostatniej rozmowy powiedziałeś, że chcesz ją zniszczyć. Teraz się tego wypierasz?
- Skąd. Tylko chcę ci wyjaśnić co rozumiem pod tym pojęciem. A raczej co pod nim rozumie Hanka. Tak naprawdę wszystko sprowadza się do bardzo prostego pytania. Co ona kocha najbardziej? Czemu poświęciła całe swoje życie, siebie i czas? O co tak zaciekle walczy kosztem swoich prywatnych spraw, spotkań ze znajomymi, życia towarzyskiego?- Zadając ostatnie retoryczne pytanie Skrzynecki zauważył niewielką zmianę w postawie Kacpra. Niby nic się nie zmieniło, ale tamten wydawał się być jakiś taki bardziej skupiony. Co było dobrym znakiem. – Tak, właśnie tak: Oaza. Ten przeklęty hotel znaczy dla niej więcej niż ty czy ja i wszyscy jej przyjaciele razem wzięci. I dlatego właśnie to chcę zniszczyć, w niego uderzyć. Przyznam, że początkowo miałem nadzieję na rozkochanie jej w sobie, ale choć rani to moje ego, ona wydaje się być odporna na mój urok. Jej jedyną miłością jest i zawsze będzie ta cholerna Oaza. A ona jest w moim zasięgu. Odbierając jej ją, odbiorę to czego pragnie najbardziej.
- I myślisz, że tak po prostu ją ci przepisze? To dlatego się z nią ożeniłeś? Ach, a może masz nadzieję, że dostaniesz połowę po rozwodzie z nią? To i tak nie wystarczy by ten przeklęty budynek był twój.
- Nie. Bo mamy intercyzę. Hanka nie była głupia.- Skłamał Hubert spontanicznie wpadając na pomysł uwiarygodnienia motywów swojego planu. Słysząc to Kacper się roześmiał.
- Więc nie masz szans na realizację tego chorego planu. Ona nigdy z własnej woli nie przepisze ci nawet procenta.
- Dlatego potrzebna mi twoja pomoc. I twoja część hotelu. Dzięki temu pomogę i tobie. Wiem, że dla ciebie to tylko kupa cegieł która generuje koszty. A zapewniam, że stać mnie na to by odkupić twoje udziały po rynkowej i sprawiedliwiej cenie w gotówce, bez żadnych rat. Wtedy będę miał większość.
- I co zrobisz?
- Najpierw odetnę Hankę od kasy: może wcześniej namówię ją na kilka inwestycji? Już udało mi się do przekonania jej do zakupu nowych mebli na raty i zatrudnienie nowego pracownika, z czasem namówię ją na jeszcze kilka zobowiązań, które są konieczną inwestycją. Potem zatrudnię sztab najlepszych prawników i odbiorę tę część, która jej zostanie gdy już nie będzie w stanie spłacać zaciągniętych zobowiązań i wpadnie w spiralę długów. Jestem pewny i ty pewnie też zdajesz sobie sprawę, że ponowny kryzys finansowy jest tylko kwestią czasu. Obaj chyba wiemy, że kobieta nie jest właściwą osobą do zarządzania takim przedsięwzięciem.- Rzucił jakby od niechcenia wykorzystując przestarzałe podejście słuchacza do roli kobiet w społeczeństwie.- Oczywiście nie zostawię jej wtedy samej z długami: wspaniałomyślnie je spłacę. Wystarczy mi świadomość, że tego co kocha najbardziej już nie ma, nie chcę by popadła w ruinę. A potem zrobię z Oazy market tak, by mieszkając tutaj codziennie patrzyła na swój ukochany hotel zmieniony w zwyczajny sklep. Wtedy się z nią rozwiodę, na co ona z pewnością z ochotą przystanie, bo szczerze mnie znienawidzi. Taki mam plan. I co ty na to?- Kacper przez dłuższą chwilę milczał.
- Całkiem sprytny. Tylko zastanawia mnie dlaczego w takim razie ożeniłeś się z Hanką, a kilka tygodni wcześniej zamiast pomóc mi ją zniszczyć dałeś jej kasę na najlepszego prawnika i bieżącą działalność Oazy. Czy tak nie byłoby prościej? Czy wtedy hotel nie popadłby w ruinę już ponad dwa miesiące temu? Miałem zamiar go sprzedać właśnie deweloperowi i do tej pory ta kupa cegieł generująca koszty tak jak się wyraziłeś już by nie istniała. Ale ty wolałeś pokrzyżować moje plany. A teraz co? Myślisz, że uwierzę w to, że w rzeczywistości przyświeca nam ten sam cel? Nie bądź śmieszy. Może i grasz w piłkę, ale na pewno nie w mojej drużynie. I dlaczego w ogóle o tym wszystkim mi mówisz? Mi, wspólnikowi Hanki o planach zniszczenia naszego wspólnego interesu?
- Masz rację, pokrzyżowałem twoje szyki. Ale dzięki temu zyskałem zaufanie Hanki bez którego plan który ci przed chwilą opisałem nie miałby racji bytu. Przyznam, że na początku liczyłem na to, że rozkocham ją w sobie i w ten sposób się zemszczę zostawiając ją bez pardonu: musiałem ją jednak jakoś przekonać do swoich intencji, a pieniądze były do tego najlepszym sposobem. I to miała być moja zemsta i mój plan. Poza tym wtedy nie wiedziałem czy mogę ci ufać.
- A teraz jesteś tego taki pewny? Skąd wiesz, że nie powtórzę tej całej rozmowy Hance? Albo jeszcze lepiej: że nie odtworzę jej nagrania? Wiesz, że od ponad dwóch lat nagrywam każde słowo wypowiedziane w tym gabinecie? Mój prawnik mi kiedyś to polecił.
- Ale nie zrobisz tego z dwóch powodów.
- Aż dwóch?- Zakpił Jakubiak.
- Tak. Po pierwsze: jako człowiek interesu wiesz, że nic ci to nie da. Hanka co prawda mnie pogoni, ale jaka w tym korzyść dla ciebie? I tu przechodzimy płynnie do drugiego powodu. Wiem, że chcesz ją mieć dla siebie…- Mówiąc to usłyszał niedowierzające parsknięcie Jakubiaka.- …daj spokój: możesz nabierać wszystkich innych że jest dla ciebie jak siostra, ale nie mnie. Ja też mam a raczej miałem do niej słabość, więc całkowicie cię rozumiem. Ma coś w sobie, nie? Jakąś zadziorność, autentyczność, naturalność- nieważne, jakkolwiek by tego nie nazwać i mnie, i ciebie to kręci.
- Już mówiłem, że jest dla mnie jak ktoś z rodziny. Zbyt daleko pozwalasz w sobie w tych swoich chorych interpretacjach i insynuacjach.
- Jasne, jasne. Kontynuując: gdy ja okażę się być ostatnią szumowiną i Hanka wreszcie zostanie sama, ty będziesz mógł okazać się jej bohaterem: w końcu ostrzegałeś ją przede mną, chciałeś pomóc. Myślę, że to może pozwolić jej dostrzec w tobie swojego obrońcę, ale to już twoja głowa by się o to postarać. I jak ci się podoba mój plan?
- Szczerze? Myślę, że powinieneś zostać bajkopisarzem. Takich bredni dawno już nie słyszałem.- Tym razem to Hubert się roześmiał.
- Przemyśl to. Tylko tyle. Ale od razu zastrzegam, że nie masz zbyt dużo czasu. Jak mówiłem na początku pozostanę w tej dziurze i tak zbyt długo. A jeśli nici z tego planu, będę musiał wykombinować coś innego albo wrócić do pierwotnego planu.
- A więc powodzenia. A teraz się wynoś, chcę zjeść w spokoju. – Bez dalszej zwłoki Skrzynecki opuścił gabinet. Kacper był sprytniejszy niż sądził: jego trafne pytania świadczyły o tym, że nie był w ciemię bity by od razu zaufać słowom Huberta. Ale teraz przynajmniej Skrzynecki nie miał złudzeń: tamten bydlak naprawdę chciał krzywdy Hanki, nie pomylił się. Tyle tylko, że nie ufał mu i nie uważał za sprzymierzeńca uważając, że prawdopodobnie chce go oszukać, całkiem słusznie zresztą. Dlatego wolał skrzywdzić ją sam. Tylko jak mogli się go pozbyć z Hanką ze swojego życia? Jak inaczej zmusić go by sprzedał swoją część hotelu skoro nie chce zrobić tego po dobroci…?
Jadąc w kierunku domu, wciąż błądził myślami wokół tej rozmowy starając się ocenić jej skutki jak najbardziej obiektywnie. Nie uważał by wszystko było stracone: Kacper co prawda wydawał się ani trochę nie wahać bezpardonowo mu odmawiając, ale mógł jeszcze zmienić zdanie. Tylko, że to była bardzo nikła szansa.
Będąc już w mieszkaniu odpalił laptopa i odczytał wiadomości na skrzynce. Zignorował te od dziennikarzy z prośbą o wywiad w związku z końcem jego sportowej kariery, odpisał na te najbardziej pilne, a potem zadzwonił do swojego maklera bezpośrednio odpowiadając na jego sugestie dotyczące przyszłych inwestycji i dopytując o potencjalne ryzyko oraz stopy zwrotu. W odróżnieniu od swoich kolegów sportowców nie udawał, że zna się na inwestowaniu, ale lubił zdobywać wiedzę i rozumieć podjęte działania. Dzięki temu giełda od paru lat nie była dla niego wyłącznie czarną magią, ale też z pokorą zdawał sobie sprawę, że jego wiedza jest ograniczona. Dlatego korzystał z rad mądrzejszych od siebie.
Hubert nie odpowiedział na wiadomości telefoniczne i mailowe od swoich kolegów: domyślał się o czym chcieliby rozmawiać. Z pewnością też fakt, że dowiedzieli się o końcu jego kariery z mediów musiał ich w jakiś sposób zranić. Tyle, że on wciąż nie był w stanie rozmawiać o tym w zupełnie naturalny sposób. Dlatego nie był gotowy na litość. Jeszcze nie. Potem odsłuchał wiadomość głosową nagraną przez matkę: jak mógł się spodziewać dowiedziawszy się o końcu jego kariery najważniejszą w tej chwili kwestią był fakt, że stało się to za pośrednictwem mediów. Jak mogłeś o niczym mi nie wspomnieć, przecież rozmawialiśmy kilka dni temu, jęczała. Ojcu pewnie powiedziałeś, ale o biednej matce oczywiście zapomniałeś. I gdzie tak w ogóle się podziewasz?
Trzeba przyznać, że wysłuchanie lamentów matki trochę go rozbawiło. Nie mając zamiaru z nią rozmawiać odpisał tylko krótką notkę w formie SMSowych przeprosin wymawiając się brakiem czasu. Czyli dokładnie to samo co zrobił wobec własnego ojca dwa dni wcześniej. Wbrew zarzutom matki nie faworyzował żadnego z nich, dlatego nie uważał za konieczne informowanie kogokolwiek gdy chciał zachować tę kwestię w tajemnicy. Dobrze wiedział, że wietrząc wspaniałą plotkę sprzedaliby tę wiadomość pierwszej lepszej gazecie byleby tylko na moment o nich pisano.
By oczyścić umysł wyszedł pobiegać. Jogging spełnił swoje zadanie: a że w górach różnice wysokości znacznie dawały się we znaki już po godzinnych ćwiczeniach wrócił do domu całkiem mokry. Po prysznicu napisał wiadomość do Hanki pytając o to kiedy wróci do domu. Gdy odpisała, że za około półtorej godziny postanowił coś ugotować na kolację.
Wbrew pozorom potrafił to robić całkiem nieźle: głównie jednak przyrządzał posiłki dla samego siebie, a więc pełnowartościowe, z dużą ilością białka oraz prostych węglowodanów i tłuszczy, które miały go nasycić na długie minuty spędzone na boisku. Jego żona natomiast zdawała się preferować zupełnie inny styl, często zadowalała się właściwie tym co akurat miała pod ręką, sięgała po niezdrowe przekąski. Różnili się więc w tej kwestii jak dzień i noc, ale do tej pory nie był wybredny. Właściwie to zjadłby z jej ręki wszystko.
Teraz jednak kroił warzywa pogwizdując w rytmie jakiejś chwytliwej piosenki z radio. Potem wziął się za panierowanie mięsa tak by nabrało jak największej dawki aromatu. Bataty skroił w plastry tylko skrapiając je oliwą z oliwek i mieszanką ziół. Potem umył i pokroił owce do koktajlu. Gdy wszystko było przygotowane zadowolony z siebie wziął się za sprzątanie a potem przygotowywanie zastawy. Dlatego gdy Hania wróciła z pracy zastała w kuchni całkiem przyjemny widok.
- Co gotowałeś? Świetnie pachnie.- Przywitała męża od progu ledwie ściągając buty.
- Zaraz zobaczysz. Głodna?
- Jeszcze jak. Twoja niespodzianka z meblami nastręczyła mi trochę obowiązków, ale wykonywałam je z przyjemnością. Jeszcze raz dziękuję.
- Nie musisz. Twoja przyjemność jest moją przyjemnością. Proszę.- Dodał na koniec stawiając przed nią apetycznie wyglądający posiłek. Już po pierwszym kęsie odpowiednio dopieczonego mięsa, wilgotnych choć nie przegotowanych warzyw oraz dobrze przyprawionych słodkich ziemniaków Hania zrozumiała, że to nie przypadek.
- Nie miałam pojęcia, że tak świetnie gotujesz.
- Czy aż tak świetnie nie wiem, ale gdybyśmy zostali na bezludnej wyspie nie umarlibyśmy z głodu. Czyli ci smakuje?
- Domagasz się komplementów?
- Nie, jestem naprawdę ciekaw czy coś co nie było smażone na głębokim tłuszczu zadowoli twoje kubki smakowe.
- Fe, panie sportowcu. Czasami zwykli śmiertelnicy jedzą śmieciowe jedzenie.
- Ja też.
- Tak.- Zgodziła się z powątpiewaniem.- I pewnie od tego nadmiaru tłuszczu wyrzeźbił ci się na brzuchu taki sześciopak.
- Sześciopak od teraz będę budował w wolnym pokoju. Zamówione sprzęty powinny zostać dostarczone jeszcze w tym tygodniu.
- A co konkretnie zamówiłeś?- Przez dłuższą chwilę Hania pytała Huberta o konkretne przyrządy, a potem opowiedziała o nowych gościach hotelu. W ten sposób przyjemnie spędzili czas zajadając się pysznym posiłkiem. No, może lekkie rozczarowanie wzbudziło w Hanie smoothie owocowe- liczyła na bardziej kaloryczny deser- ale musiała przyznać, że to sporządzone przez Huberta było naprawdę smaczne.
- Obejrzymy jakiś film?- Zaproponował wtedy Skrzynecki.
- Muszę jeszcze przejrzeć pocztę i odpowiedzieć na parę maili.
- Serio? Właśnie wróciłaś z pracy.
- Ale mam jeszcze sporo do zrobienia.
- To nie może poczekać do jutra?
- I tak miałam to zrobić wcześniej.
- Więc skoro czekało wcześniej, poczeka i teraz.
- Hubert…
- Co: Hubert? Idziemy oglądać film i już. Poza tym jest już ósma.- Po kilku próbach przekonywania, Hanka w końcu się ugięła. Poza tym będąc szczerą wobec samej sobie musiała przyznać, że wcale nie miała ochoty na papierkową robotę, a mąż dał jej w ten sposób rozgrzeszenie na lenistwo. I przyjemnie było spędzać wieczór we dwoje komentując absurdy fabularne. Zupełnie tak jak dawniej…o tym jednak nie chciała myśleć. Zamiast tego myślała o miłych odczuciach jakie wywołuje w niej delikatny masaż ramion który wykonywał jej dla rozluźnienia Hubert. A gdy skończył się film zaczęli rozmawiać o planach zaproszenia jej przyjaciół na pojutrze decydując o menu. Poznając umiejętności kulinarne męża, Hania zaczęła żartować robiąc listę najbardziej wyszukanych potraw jakie znała, potem zaczęli się spierać czy rzeczywiście owoce morza są tak trudne jak to się powszechnie uznaje.
- Dla mnie niestety upieczenie czegoś na bazie drożdży albo ugotowanie warzyw o różnej twardości już jest wyzwaniem.
- Naprawdę jesteś taka kiepska?
- Pamiętasz wczorajsze naleśniki?
- Były całkiem smaczne. No, może odrobinę spieczone, ale trochę ci przeszkadzałem, więc to dlatego.
- Nie tylko. Nie jestem urodzoną kucharką.
- Teraz mi o tym mówisz?- Prychnął w udawanym przerażeniu mężczyzna. Hania roześmiała się.
- Już mówiłam, że małżeństwo ze mną to kiepski interes.
- Dobrze, że wcześniej zdywersyfikowałem ryzyko.
- Hm?
- Miałem na myśli to, że w tym miejscu straciłem, ale w innych zyskałem nawet ponadprzeciętną stopę zwrotu.- Mówiąc to Hubert przerwał masaż i połaskotał żonę w rzeczoną część ciała. Ta ponownie zaczęła się śmiać.
- Głupek z ciebie.
- Czyżby?- Mrugnął nachylając się nad Hanką a potem niespiesznie ją całując.
Wcześniej, gdy rozmawiali w aucie wyznał jej prawdę. Rzeczywiście zastanawiał się co się teraz stanie z ich małżeństwem gdy w końcu je skonsumują. Ale wyglądało na to, że Hanka chce by spróbowali w nim pozostać, bo w żaden sposób nie dała mu do zrozumienia żeby spadał. Wyczułby to przecież nawet gdyby nie wyraziła tego słowami. A on sam…cóż, dość powiedzieć że chyba musiał się pogodzić z faktem że ta góralka jest mu niezbędna do życia tak jak powietrze czy woda. Dlatego postanowił zaakceptować ten fakt czerpiąc jak najwięcej ze swojej „nowej inwestycji”.
- Hubert?- Pośród pocałunków usłyszał cichy szept żony. – Komórka ci dzwoni.
- To niech dzwoni.
- Ale to może coś ważnego…
- To co teraz robimy też jest ważne.
- Hubert…
- Rany, zabiję tego kogoś kto właśnie mi przerywa a jest to…- Podnosząc się z sofy, a potem zerkając na wyświetlacz Skrzynecki jęknął.- Mój menadżer. Co się dzieje, że o w pół do jedenastej nocy zawracasz mi głowę?- Spytał niezbyt grzecznie nawet nie ukrywając własnej irytacji. Tyle, że po kilkunastu sekundach grymas niechęci znikł z jego twarzy a pojawiło się na niej skupienie. Hania podnosząc się na łóżku do pozycji siedzącej domyśliła się, że stało się coś złego.
- Co się dzieje?- Zwróciła się do męża gdy tylko skończył rozmawiać z Pajko.
- Adrian mówił, że właśnie dzwoniła do niego jedna z gazet plotkarskich. Wiedzą już, że jesteśmy małżeństwem. Oczywiście próbował zdementować tę plotkę, ale oni nie chcieli potwierdzenia, bo już je mają. Jakimś cudem dotarli do kopii aktu naszego ślubu w ratuszu. I dzwonili do niego tylko po to by uzyskać wyłączność na wywiad ze mną w tej sprawie.
- Nie da się już tego powstrzymać, prawda?
- Nie. I tak udało nam się to bardzo długo. Wygląda na to, że machina plotek niedługo ruszy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz