Łączna liczba wyświetleń

piątek, 30 października 2020

Druga szansa: Rozdział XXVI

Spadający deszcz obserwowany od wewnątrz zdecydowaną większość ludzi wprawiał w melancholię, ale Hanię ten widok zwykle odprężał. To dlatego teraz, ponad kwadrans po chłodnym prysznicu, wciąż stała boso w piżamie przed oknem mając nadzieję, że tak będzie i tym razem.

Ale nic z tego.

Przymykając oczy, westchnęła ciężko. Oczywiście byłaby idiotką gdyby uważała, że fakt iż posłużyła się wymówką by odwlec wspólną noc z mężem przejdzie bez żadnego echa. Hubert nie wściekł się naturalnie, skądże. Po prostu po jej rewelacji nic nie mówił przez dłuższą chwilę, a potem spytał spokojnie o przyczynę. A ona, choć ćwiczyła swoją odpowiedź wiele razy, zdołała tylko bąknąć coś o swoim strachu i przeprosić czując jak śmiesznie to brzmi już w chwili kiedy wypowiadała te słowa. Cieszyła się nawet, gdy dosłownie kilkadziesiąt sekund później ich milczenie przerwał telefon, który Hubert odebrał wkładając do uszu słuchawki bezprzewodowe podane mu przez nią z niezwykłą gorliwością. I choć nie rozmawiał z jakimś Irkiem aż do końca podróży, dalszą część drogi do domu mogli przebyć w milczeniu nie wracając już do tego tematu, bez wielkiego zakłopotania udając, że wszystko jest w porządku. A przynajmniej ona.

Po raz drugi odetchnęła z ulgą gdy mąż wniósł ich walizki do środka, a potem powiedział, że mimo później pory chciałby pogadać jeszcze z Adrianem, więc ona może już położyć się spać. Dopiero teraz zdała sobie sprawę, że w kontekście niedawno przeprowadzonej rozmowy, był to przejaw raczej czegoś negatywnego niż pozytywnego. I że nie ma już dzisiaj co liczyć na jakąś konstruktywną rozmowę z mężem.

Naprawdę była głupia zachowując się w tak dziecinny sposób, co taktowne zachowanie Huberta po tym jak przyznała się do kłamstwa jeszcze dobitniej jej ukazało. Nieważne z której strony i pod jakim kontem na to patrzyła, wniosek jaki jej się nasuwał był za każdym razem ten sam: ewidentnie spaprała sprawę. Przez chwilę miała ochotę rozbeczeć się jak dziecko pragnąc by ktoś po prostu ją przytulił. Zabawna myśl, że chciałaby by tym kimś był właśnie Skrzynecki. By dłużej o tym nie rozmyślać włączyła laptopa by trochę popracować i chociaż odpisać na maile gości, które z pewnością nagromadziły się w skrzynce przez weekend. To pozwoliło jej przynajmniej na zajęcie czymś myśli i odwrócenie uwagi od faktu, że jej mąż z pewnością nie będzie teraz już chciał w jakikolwiek sposób egzekwować swoich małżeńskich praw. Dlaczego dopiero teraz zdała sobie w pełni sprawę jak bardzo go tym upokorzyła? Niewykluczone też, że swoim wybrykiem zniszczyła coś co dopiero zaczęli budować. 

W tym samym czasie Hubert cierpliwie wysłuchiwał kolejnej tyrady swojego menadżera nie do końca skupiony na jego słowach. Ale nie było się czemu dziwić skoro godzinę wcześniej usłyszał od swojej żony, że nie chce z nim sypiać. No bo jak inaczej miał interpretować fakt, że wymyślała wymówki byleby tylko tego uniknąć?

Powinienem być na nią zły i wściekły, pomyślał. I jeszcze dzisiejszej nocy iść do sypialni w końcu spędzając z nią  noc bez względu na chęć swoją czy Hanki (a raczej jej brak). Dlaczego więc zamiast tego poczuł się zraniony? Przecież wiedział dlaczego za niego wyszła: gdyby nie kasa na odbudowę Oazy spokoju, którą jej zaoferował nigdy by tego nie zrobiła. Już sześć lat temu go odrzuciła dobitnie dając do zrozumienia, że nigdy nie będzie dla niej nikim ważnym. To gładki, spokojny i przewidywalny Rafał był dla niej ideałem za którego gotowa była wyjść za mąż, sama kiedyś to przyznała. Z nim pewnie chętnie poszłaby do łóżka. Zabawne, że nawet postronni ludzie tacy jak Dominik czy jego menadżer dostrzegali brak cieplejszych odczuć ze strony Hanki a on sam wciąż się łudził, że…no właśnie: co?

Nie, to co czuł to po prostu zniesmaczenie jej kłamstwem, pomyślał znowu zdając sobie sprawę z toru jakim podążają jego myśli. Bo Hanka przystała na te warunki dobrze wiedząc na co się pisze a teraz wycofywała się robiąc z niego jakiegoś nienasyconego satyra, który żąda od niej nie wiadomo czego. Co było śmieszne tym bardziej zważywszy na to jak roztapiała się w jego ramionach podczas wspólnego tańca czy jak chętnie odwzajemniała jego pocałunki. Zwłaszcza tamtej nocy w swojej sypialni gdy później skłamała na temat swojego stanu…

- Hej, czy ty mnie w ogóle słuchasz? Hubert?!

- Tak, jasne.- Mrugnął Skrzynecki z roztargnieniem napotykając nieprzejednany wzrok Adriana. Potem uśmiechnął się bezradnie rozkładając ręce. – Sory, mówiąc szczerze to jestem mega zmęczony.

- To po co tutaj w ogóle przyszedłeś skoro myślami błądzisz gdzie indziej?

- By uciec od żony.- Odparł szczerze Hubert zdając sobie sprawę z tego, że zostanie to zapewne odebrane jako żart.

- Nawet nie zaczynaj z tym nieprzemyślanym związkiem. Wciąż nie rozumiem dlaczego twoja żoneczka nie chce by prasa się o was dowiedziała. Przecież taka reklama jest dla niej na rękę. A i tobie to tylko szkodzi.

- Nie przesadzaj.

- Ja? To ty się w końcu obudź. Jakiś dziennikarz ostatnio pytał mnie o twoją nieobecność na treningach: naturalnie go zbyłem, ale musimy liczyć się z tym że jeśli nie wydasz oficjalnego oświadczenia wkrótce ktoś skomentuje to publicznie wydając własną opinię na temat twojego stanu. I w zamiast siatkarza w kwiecie wieku któremu dalszą karierę ograniczyła nieodwracalna kontuzja zrobią z ciebie nieodpowiedzialnego gościa, który zaprzepaścił wszystko dla przypadkowej laski, a ta twoja niby kontuzja to tylko zasłona dymna. Aha, no i przy okazji z pewnością ktoś wywlecze twoją przeszłość czy nieodpowiedzialne zachowania co stanowić będzie dla mas potwierdzenie tej teorii. I nie będziesz miał czego szukać w środowisku trenerskim.

-  Nie wiem czy właśnie tym chcę się zajmować później.

- Więc skoro nie wiesz to nie zamykaj sobie żadnych drzwi. Inna sprawa, że media nie będą dawały żyć w spokoju również tobie co będzie nieprzyjemne samo w sobie, wiesz jacy natrętni potrafią być dziennikarze. Czy ta cała Hanka, czy ona naprawdę ma nad tobą aż taką władzę? Czy jej widzimisię jest tego warte?

- Przestań już.

- Ale to prawda: jej słowo jest dla ciebie święte. Co takiego ma, że aż tak zawróciła ci w głowie po kilku dniach?

- Nikt nie zawrócił mi w głowie.- Oznajmił stanowczo Hubert głównie chcąc przekonać samego siebie.- Poza tym mówiłem już z dziesięć razy wcześniej gdy o to pytałeś, że moje małżeństwo to nie twoja sprawa.

- Jeśli na każdą wzmiankę o niej będziesz tak się burzył to na pewno do niczego nie dojdziemy.- Hubert już chciał coś niegrzecznie odburknąć tym samym potwierdzając słowa rozmówcy, ale w ostatniej chwili się powstrzymał.– Przecież doskonale zdajesz sobie sprawę, że jeśli to mu mamy rozdawać karty to musimy wyprzedzić media i podać naszą wersję wydarzeń.

- Wiem. Ale chcę jeszcze trochę poczekać. Jutro pojadę z tobą do stolicy załatwiając wszystkie formalności w federacji siatkarskiej, ale nie chcę by media o tym wiedziały. Proszę tylko o dwa tygodnie zwłoki.

- To coś niewykonalnego.

- Adrian…

- Nie, Hubert: na to nigdy nie uzyskasz mojej zgody bo dobrze wiesz że to niewykonalne. Tym bardziej że powiedzieliście innym osobom o tym co zrobiliście i to nie jest tylko wasza tajemnica. Myślisz, że nikt nie poleci z tym do prasy skoro nawet nie wie że powinien milczeć?

- Wiedzą o tym tylko nasi przyjaciele. Poza tym sam wiesz, że taka strategia najlepiej działa: gdybyśmy mówili wszystkim, że powinni zachować to w tajemnicy, niekoniecznie by to zrobili. A gdy niczego im nie zakazujemy, traktują to normalnie a nie jak smakowitą plotkę.

- Tere-fere. A fakt, że kupiłeś tutaj dom praktycznie ad hoc opuszczając treningi przez zawodami nikogo nie zainteresuje? Myślisz, że sąsiedzi w takiej pipidówie nie wiedzą już, że siedzisz tutaj tak długo, że mieszkasz z Hanką? Założę się, że co najmniej od wczoraj, czyli czasu kiedy się tam wprowadziła, każdy zachodzi w głowę w jakim charakterze. Jak mam ci więc zagwarantować, że to się uda i nic nie wypłynie jeszcze przez 14 dni?

- To moje ryzyko.

- No dobra, a co mam robić z tymi wszystkimi propozycjami zawodowymi? Zbywać sponsorów, którzy wciąż nie mają o niczym pojęcia? Wiesz ile lukratywnych kontraktów przelatuje ci koło nosa? Karzewski z Coca coli dzwonił do mnie w zeszłym tygodniu niby w niezobowiązujący sposób pytając o twój harmonogram i czas. Wiesz co to znaczy?

- Że pewnie chcą mnie zaangażować do swojego nowego spotu. Ale jeśli przyjmę tę propozycję a potem wyda się, że jednak nie jestem dla nich tak atrakcyjny reklamowo mogą się nieźle wkurzyć, że kupili kota w worku.

- I mówisz o tym tak spokojnie? Przecież właśnie teraz powinieneś walczyć o każdą taką szansę: tym bardziej takiego koncernu. Wiesz ile płacą za pojedynczy spot? A za kilka tygodni nikt nie będzie o tobie mówił.

- Dlaczego wciąż mówisz mi te oczywiste rzeczy? Trudno, obejdę się smakiem tych wielotysięcznych kontraktów. Może uspokoi cię fakt, że przez resztę życia nie zamierzam próżnować i również chcę zarabiać.

- Odwracasz kota ogonem.

- Wiem, że jesteś moim przyjacielem, ale w tej chwili porzuć osobistą troskę i spójrz na to jak menadżer, który musi słuchać poleceń swojego klienta. A ja karzę ci jeszcze trochę ich wszystkich pozwodzić i trzymać moje sprawy w tajemnicy. Jeśli się uda super, jeśli nie to trudno, ale przynajmniej będę miał świadomość że robiłem wszystko co w mojej mocy. Aha, i możesz już wyjechać z Oazy przygotowując wszystko od strony formalnej. Ja najpóźniej jutro wieczorem do ciebie dojadę. Możesz nawet zabookować mi hotel jeśli to ma cię uspokoić. Nie zamierzam znowu skłamać tak jak podczas tego weekendowego wyjazdu o którym ci nie powiedziałem.

- W takim razie wyjedźmy razem.

- Serio masz zamiar mnie traktować jak nieprzewidywalnego nastolatka? Jeśli nie wierzysz to twój problem, trudno. A teraz spadam. Naprawdę padam z nóg.

- Hubert…

- Co znowu?- Odezwał się wojowniczym tonem Skrzynecki.

- Po prostu…po prostu dbaj o siebie. I dobrze cię widzieć po takiej przerwie. To jeszcze chciałem ci powiedzieć. Nie jako twój manager, ale jako przyjaciel.

- Dzięki stary, ciebie też dobrze było zobaczyć.- Odparł Hubert już dużo spokojniejszym tonem. A potem pożegnał się z przyjacielem zdając sobie sprawę, że nie pozostaje mu nic innego niż wrócić do swojej żony. Nie chcąc tego robić spędził w samochodzie jeszcze pół godziny słuchając radia i bezmyślnie wpatrując się w kierownicę. Dopiero świadomość własnego żałosnego zachowania przepełniła go irytacją. Dlaczego zachowywał się jak idiota czekając na parkingu tak by zyskać pewność, że jego żona już śpi by uniknąć rozmowy? Czyżby dostosowywał swój poziom zachowania do infantylnego postępowania Hanki? Niedoczekanie. Nie miał powodu by wstydzić się czegokolwiek.

W bojowym nastroju odpalił kluczyk w stacyjce i już po kilku minutach znalazł się w nowym garażu. A potem zdecydowanym krokiem skierował do drzwi wejściowych. Niestety wtedy się zatrzymał; nie z powodu strachu, ale braku kluczy wejściowych które zapewne leżały teraz w jego letniej kurtce którą zostawił w środku.

- Niech to szlak.- Wymamrotał pod nosem. Potem na wszelki wypadek pociągnął za klamkę sprawdzając czy drzwi na pewną są zamknięte. Ale wyglądało na to, że jego żoneczka skrupulatnie wypełniła polecenie zamknięcia za nim drzwi. Ciekawe czy to powinno go bardziej martwić czy cieszyć, pomyślał jednocześnie wyciągając z kieszeni swoją komórkę. Zbliżała się północ, więc znając swojego rannego ptaszka Hanka pewnie już smacznie spała, ale nie miał przecież innego wyjścia niż ją obudzić, prawda? Nawet jeśli ta świadomość ani trochę nie napełniła go wyrzutami sumienia. 

Nagła wibracja telefonu leżącego na biurku sprawiła, że Witwicka prawie podskoczyła na krześle. Widząc na wyświetlaczu imię męża zaczęła się zastanawiać czy to będzie od tej pory ich nowy sposób komunikacji. Zajęta pracą nie spostrzegła za oknem samochodu męża, więc spodziewała się że dzwonił do niej zakomunikować, że nie wróci na noc.

- Tak?

- Wracam od Adriana i zorientowałem się, że nie wziąłem swoich kluczy: musiały zostać w domu, w mojej dżinsowej kurtce. Mogłabyś zejść na dół i mi otworzyć? Czekam na werandzie.

- Jasne, już do ciebie schodzę.- Odpowiedziała Hanka nawet nie zawracając sobie głowy włożeniem na siebie jakiegoś swetra czy szlafroka. To dlatego chwilę później uchylając frontowe drzwi poczuła chłodny dreszcz przenikający jej ciało.

- Dzięki.- Mrugnął Hubert. Po czym mimochodem lustrując jej bose stopy i strój z kolejną nieco złośliwą satysfakcją spytał:- Chyba cię nie obudziłem?

- Nie, postanowiłam zająć się papierkową robotą i nadrobić nieobecność w Oazie.- Powiedziała Hania decydując się iść za Hubertem, który po pokonaniu schodów na piętro, skierował się ku prawej stronie, najpewniej do swojego pokoju. Co prawda była tam tylko kanapa, ale jakoś nie dziwiła się, że wolał spędzić noc właśnie tam niż w ich wspólnej sypialni. Zapewne całkiem słusznie założył, że ona właśnie tam zamierzała spędzić noc. - Tak długo rozmawiałeś z Adrianem?

- Jakoś nam zeszło. Omówiliśmy kilka ważnych spraw, a potem Adrian zaczął mi wiercić dziurę w brzuchu odnośnie negatywnych konsekwencji jakie mnie spotkają, jeśli nasz ślub wciąż będzie tajemnicą.

- Ale przecież umawialiśmy się, że to będzie sekret jak długo się da.

- Właśnie. Więc dłużej się nie da.- Odparł Hubert żonie celowo sugerując coś innego zupełnie tak, jakby niespełna godzinę temu nie obstawał za czymś przeciwnym narażając się na krytykę menadżera. Może i był małostkowy, ale w tej chwili miał dość Hanki. Najchętniej to zatrzasnąłby jej drzwi własnego gabinetu przez które właśnie przechodziła przed samym nosem. Bo nie miał pojęcia po co za nim lazła udając troskliwą żonkę skoro najchętniej zabunkrowałaby się w swoim pokoju z zamkniętym zamkiem.

Najlepiej na siedem spustów.

- Chcesz wyznać wszystko prasie?- Spytała go po chwili milczenia w czasie gdy on nie zwracając na nią większej uwagi opadł na sofę.

- Może już czas.- Wzruszył beztrosko ramionami. Potem zachowując się zupełnie tak jakby był tutaj sam, zaczął zdejmować buty ignorując obecność żony.

- Ale przecież obiecałeś, że tego nie zrobisz. To był mój warunek pod którym zgodziłam się za ciebie wyjść.

- Ty też zdaje mi się nie do końca wypełniłaś mój warunek.

- Wiedziałam, że tak naprawdę chodzi o naszą rozmowę podczas jazdy. I doskonale wiem do czego pijesz. Ale ja…

- Nie, nie chodzi o żadną rozmowę.- Przerwał jej energicznie ściągając drugiego adidasa. Mówił prawdę, bo siedząc samotnie w samochodzie naprawdę zrozumiał, że to nie ma większego sensu.- Po prostu jestem zmęczony i nie chcę o tym gadać. Poza tym wszystko rozumiem, więc nie widzę potrzeby by to robić czy coś jeszcze komentować.

- Ale ja chcę wyjaśnić.

- A jest tutaj coś niejasnego? Nie chcesz ze mną spać, proszę bardzo. Nie wiem co sobie myślałaś chowając się za tą swoją wymówką, ale nie zamierzam zatargać cię do sypialni za włosy niczym jakiś Neandertalczyk ani dziś, ani jutro czy nawet za tydzień. Mogłaś mi tylko powiedzieć o sile swojej awersji do mnie a nie bawić się w jakieś mało dojrzałe gierki. Tylko w takim razie nie do końca rozumiem co robisz w moim pokoju o tak późnej porze. To, że tatuś cię nie nauczył, że to może mieć swoje konsekwencje doskonale rozumiem skoro opuścił twoją matkę jeszcze przed twoim narodzeniem, ale w to że pani Irena zaniedbała tę materię nigdy nie uwierzę. Przecież strzegła cię bardziej niż smok. Więc bądź tak dobra i wyjdź, jestem zmęczony i chcę iść spać. Poza tym nie chcę mi się z nikim gadać. A już na pewno z tobą. Także dobranoc.- Hania przez chwilę stała w miejscu przetrawiając jego słowa. Zupełnie tak jakby można było je traktować inaczej niż jako jawną kpinę połączoną z szyderstwem i bezpardonowym wyproszeniem. Gniewnie zacisnęła usta.

- Jak chcesz.- Dodała potem kierując się zdecydowanym krokiem ku drzwiom. Nie chciał słuchać jej wyjaśnień? Cóż, nic tu po niej. To ją obchodziło jego urażone ego? Co z tego, że obiecała sobie iż nigdy nie będzie zostawiać małżeńskich spraw niedokończonych? Teraz nie była niczemu winna, wręcz przeciwnie: to ona jawnie wyciągała gałązkę oliwną, którą on wciąż odrzucał. Tuż po pociągnięciu za klamkę, przypomniała sobie emocje malujące się na twarzy Huberta, gdy podczas jazdy powiedziała mu że skłamała byleby tylko nie skonsumowali małżeństwa. Dlatego teraz zawahała się tym samym decydując się jednak nie być tchórzem.- Masz prawo być na mnie zły. Ale nie chcę żeby z powodu takiej błahostki…- Zaczęła ignorując ironiczne prychnięcie Huberta.-…powstały między nami jakieś nieporozumienia które z łatwością można wyjaśnić. Uważam, że motywy mojego kłamstwa są ważne. Bo nie skłamałam ze strachu przed twoją fizycznością: gdybym się ciebie w jakikolwiek sposób obawiała czy nie ufała pod tym kątem, nie zdecydowałabym się na ślub z tobą. Nie zrobiłam tego również dlatego by pokazać swoją wyższość i wystrychnąć cię na dudka co sugerowałeś tylko po to by moje było na wierzchu albo nie dotrzymać umowy. Nie chciałam też…

-…zdaje mi się, że miałaś podać motywy swojego kłamstwa a nie wymieniać powody dla których nie skłamałaś. Jeśli już musisz powiedzieć to co leży ci na wątrobie to powiedz to przynajmniej szybko. Inaczej będziesz tak stać i wymieniać je przez kilka godzin, a jak już mówiłem padam z nóg.

- Dlaczego aż tak bardzo mi to utrudniasz stale ironizując?- Spytała Hanka gniewnie zaciskając pięści z powrotem wchodząc do pokoju i stając naprzeciwko fotela w którym siedział Hubert.

- A dlaczego niby mam ci cokolwiek ułatwiać?- Odparł jej w podobnym tonie wstając z fotela. Owszem, może i małostkowe, ale przewaga własnej fizyczności w postaci wzrostu, to zawsze lepsza przewaga niż żadna. Zwłaszcza w momencie gdy czuł się tak bardzo niepewnie jak teraz. Jej niechęć do niego znacznie osłabiła jego pewność siebie, co próbował nadrobić również tonem głosu.

- Przecież widzisz, że to dla mnie trudne. Mógłbyś wykazać więc choć odrobinę empatii…

- Ha, ja mógłbym wykazać odrobinę empatii?!- Nagle całe jego nagromadzone napięcie i furia której nie czuł dały o sobie znać.- A nie wykazuje jej od prawie dwóch tygodni będąc mężem nie mogąc korzystać ze swych praw? Co z twoim poczuciem empatii?

- Więc chodzi tylko o brak dostępu do łóżka, tak?!

- Już prosiłem byś nie robiła ze mnie jakiegoś pieprzonego satyra! Dobrze wiesz, że nie w tym rzecz.

- Właśnie nie wiem!

- No pewnie, w końcu ty nigdy niczego nie wiesz ani nie widzisz!

- Więc mnie oświeć!

- Po prostu wydawało mi się, że choć wciąż mówiłaś bym dał ci spokój, że choć mnie unikałaś podczas mojego pobytu z chłopakami tutaj, że choć nigdy tego nie powiedziałaś a nawet sugerowałaś coś zupełnie przeciwnego to…

- To co?- Dopytała cicho Hanka gdy wściekły Skrzynecki nagle urwał w pół słowa, chociaż jeszcze chwilę temu wypluwał słowa praktycznie z szybkością karabinu. I choć po długości ciszy która potem niemal dźwięczała jej w uszach spodziewała się, że nie uzyska żadnej odpowiedzi, w chwili gdy chciała na niego spojrzeć, usłyszała:

- Myślałem, że też mnie chcesz.- Zaczął Hubert spokojnie zupełnie tak, jakby zeszło z niego całe napięcie. Albo jakby czuł się…pokonany.- Że chociaż to nierozsądne to te emocje, które we mnie drzemią nie były tylko jednostronne i ty też je czułaś. I że to co sama przyznałaś gdy stwierdziłaś że chciałabyś się ze mną zapomnieć, ale twój rozum i zasady moralne wygrały, były prawdziwe. I tylko dlatego tego nie zrobiłaś. Gdybym wiedział, że w rzeczywistości coś na tobie wymuszam, że twoja odmowa nie jest tylko przewrotną grą, że tak naprawdę tylko czekasz na to aż wyjadę i się od ciebie w końcu odczepię…do diaska, przecież ja nigdy nie proponowałbym ci tego układu. Możesz mi nie wierzysz, ale nie muszę szantażem zmuszać kobiet do czegokolwiek. Przecież pożyczyłbym ci tę kasę na uratowanie Oazy spokoju nawet tylko po to by utrzeć nosa Kacprowi bez żadnych odsetek. Poza tym…do cholery, Hanka za kogo ty mnie masz? Naprawdę uważałaś, że tylko kłamstwem możesz mnie od siebie odciągnąć? Wystarczyło mi powiedzieć. Owszem, mieliśmy umowę, ale dobrze wiesz że nie jest ona w żaden sposób prawnie wiążąca ani nie mamy możliwości jej sankcjonowania. Nie rozumiem dlaczego upokarzałaś mnie i siebie w ten sposób. Co chciałaś tym osiągnąć? Jak wytłumaczyłabyś się za kilka dni albo w momencie prawdziwej miesiączki? Miałaś przygotowany cały wachlarz wymówek na najbliższy rok?

- Nie, skądże: to zupełnie nie tak. Ja nie do końca wiem dlaczego to wtedy powiedziałam, dlaczego skłamałam: prawdę mówiąc to po prostu tak jakoś wyszło. Ale czy ty naprawdę myślisz, że chodziło tylko o ciebie?

- A nie?

- Skądże! W tamtym momencie chodziłoby o każdego mężczyznę który chciałby się do mnie zbliżyć…w ogóle.

- Nie bardzo rozumiem. Czy ktoś…kiedyś…w jakiś sposób…próbował cię skrzywdzić…?

- Co ty masz na myśli…? Ach, nie, nie!- Zaprzeczyła szybko gdy zrozumiała co sugerował jej mąż.- Oczywiście, że nie. Chyba wyrażam się mało precyzyjnie, ale to nie jest dla mnie łatwe i…uff, możemy w końcu usiąść? Głowa mnie już boli od tego wyciągania szyi by na ciebie spojrzeć.- Zakończyła i nie czekając na zgodę Huberta klapnęła niczym kłoda na sofie. Jemu nie pozostało więc zrobić nic innego niż to samo lokując się tuż obok niej. No, może z nieco większą gracją. – Więc kontynuując: nikt mnie nie skrzywdził w ten sposób który miałeś na myśli. Tak właściwie to ja jeszcze nigdy…z nikim…rozumiesz…?

- Domyśliłem się. Ale jak zaczęłaś mówić o tym mężczyznach do których masz awersję w ogóle…

- Bo ty pierwszy zacząłeś mówić o sobie. To znaczy…Rany, to znaczy że tamta sytuacja była dla mnie trudna do przetrawienia emocjonalnie i dlatego uciekłam. Nie dlatego, że nie chciałam. To co mówiłeś wcześniej, to znaczy o tej mojej pozornej niechęci, grze którą prowadziliśmy…nic ci się nie wydawało. To właśnie chciałam powiedzieć. Hubert ja…ja chcę iść z tobą do łóżka. Bardzo. Tylko skoro wzięliśmy ślub pomyślałam, że warto byłoby spróbować czy…czy mogłoby nam się udać. To dlatego pomyślałam, że…po prostu zanim zaczniemy ze sobą sypiać zbudujemy jakąś emocjonalną więź.

- Mówisz tak jakbyśmy naprawdę znali się tylko te kilkanaście dni jak myślą wszyscy nasi znajomi i przyjaciele.

- Nie. Ale pamiętasz co mówiłam kiedyś o wchodzeniu dwa razy do tej samej rzeczy?

- Masz na myśli to, że nie jesteś już tą samą Hanką co sześć lat temu?

- A ty nie jesteś tym samym Hubertem z moich wspomnień. Stale to dostrzegam.

- To dobrze czy źle?- Spytał przekornie odzyskując dobry humor.

- Jeszcze nie wiem.- Odpowiedziała mu po raz pierwszy od przekroczenia progu pokoju się uśmiechając. Skrzynecki wciąż nie odrywał od niej wzroku: wyglądała na zakłopotaną i szczerą, ale kto wie jaka jest prawda? Jeśli sześć lat temu nie potrafił jej wyczuć jak mogło mu się udać teraz? Miał więc dwa wyjścia: musiał jej zaufać wierząc w dobre intencje albo wkroczyć na wojenną ścieżkę niczego nie osiągając. Zestawienie korzyści i negatywów było łatwe do wykalkulowania. Dlatego postanowił nie patrzeć na nią przez pryzmat doświadczeń sprzed sześciu lat. Hania miała rację: wtedy byli innymi ludźmi, ba: w zasadzie to jeszcze nastolatkami, emocjonalnymi dziećmi. Teraz świadomi własnych ograniczeń i wad naprawdę mogli coś zbudować.

- Serio chciałabyś by nam się udało?

- Ja…nie wiem. Dlatego uważam, że warto spróbować. Jeśli oczywiście ty też będziesz tego chciał.

- Chcę. Ale mówiąc szczerze teraz mam mały mętlik w głowie. Bo nie wiem czy jesteś tak dobrą manipulatorką znów odwodząc mnie od swojego łóżka czy tak naprawdę chciałabyś by…Dlaczego tak spoważniałaś?

- Bez powodu.- Skłamała Hanka chowając się w swojej skorupie niedomówień. Dopiero po chwili zdała sobie sprawę z własnej hipokryzji. Jeszcze chwilę temu twierdziła, że nie chce zostawiać żadnych niedokończonych kwestii a teraz co robiła?- To znaczy jest powód. A tobie naprawdę zależy na naszym związku? Czy chodzi tylko o to by w końcu się ze mną przespać? Bo wciąż mówisz o tym jakby wyłącznie to się dla ciebie liczyło, co przyznam szczerze, trochę mnie niepokoi. A co będzie później? Jakie miejsce w swoim życiu dla mnie przewidziałeś o ile w ogóle jakieś? Czy może powinnam spodziewać się separacji już za kilka tygodni? A może sam nie wiesz co zrobisz gdy już osiągniesz cel i spędzisz ze mną noc?

- Pytasz co będzie później? Myślę, że będę chciał to szybko powtórzyć. A potem znowu i znowu. To będzie mój długofalowy cel.

- Pytam poważnie, Hubert.

- Moja odpowiedź też była poważna, Hanka. Ale tak, masz rację: wiem o co ci chodzi. Tylko uważam, że niewłaściwie oceniasz i interpretujesz sytuację patrząc na nią przez pryzmat idealistycznych miłości z literatury czy filmów, czego przyczyną (bez urazy) jest twój brak doświadczenia w tej materii. Nie rozumiesz, że seks to nie tylko wzajemne przyciąganie, fizyczny pociąg czy cielesna przyjemność, choć niewątpliwie to jest główny czynnik dla którego ludzie w większości przypadków się na niego decydują. Ale seks pomiędzy osobami które się znają i coś do siebie czują to coś więcej: żeby do niego w ogóle doszło- mówię tu teraz o świadomej i przemyślanej decyzji dwojga ludzi popartej jakimkolwiek przejawem przywiązania czy uczucia-potrzebne jest całkowite oddanie się drugiej osobie, zawierzenie jej, zaufanie…I właśnie to przekreśliłaś nie dając nam szansy by zbliżyć się do siebie w ten sposób. Bo tu nie chodzi o sam akt, ale wszystko co mu towarzyszy i czego jest dowodem, rozumiesz?

- Czyli uważasz, że jeśli nie zbliżymy się do siebie w ten sposób, nie zbliżymy się do siebie również emocjonalnie?

- Tak. Ale teraz pewnie ty myślisz, że to tylko wymówka by iść z tobą do łóżka, prawda?

- Nie. To znaczy, trochę.- Przyznała szczerze wywołując cichy śmiech Huberta. Potem sama się roześmiała. Szybko jednak spoważniała.- Boję się. Stale się boję, że coś pójdzie nie tak, tego jak rozwinie się sytuacja między nami i w ogóle…czasami to tak mnie blokuje, że nie potrafię podjąć żadnego kroku ani wykonać jakiegoś ruchu. Ja chyba nie jestem najlepszym materiałem na żonę. – Zakończyła żałośnie. Złość Huberta gdy patrzył na nią teraz, minęła już całkowicie. Przysuwając się do niej delikatnie przechylił głowę Hanki by ją do siebie przytulić. Ten gest ją zaskoczył, ale nie oponowała. Po chwili nawet bardziej się w niego wtuliła.

- Przepraszam, że na ciebie krzyczałem.

- Ja też na ciebie krzyczałam.

- To chyba nie jest żadne usprawiedliwienie. I wcale nie uważam, że jesteś złym materiałem na żonę. Wręcz przeciwnie: jesteś najlepszą żoną jaką miałem.

- Bardzo zabawne.

- Przecież się śmiejesz.

- Ziewam, jakbyś nie zauważył.- Mrugnęła wciąż wtulona w jego ramię z przymkniętymi oczami. Naprawdę była zmęczona. A Hubert naprawdę ładnie pachniał.

- Chodźmy spać. Mogę…to znaczy możemy spać w naszej sypialni razem?- Usłyszała wypowiedziane przez niego pytanie. Potem otworzyła oczy i odchyliła głowę do góry by na spojrzeć w twarz męża.

- Tak. Ale uprzedzam, że usnę gdy tylko przyłożę głowę do poduszki.

- Nie proponuję ci namiętnej nocy. Dzisiaj też nie byłoby ze mnie pożytku.

- Przepraszam, nie chciałam by to zabrzmiało jak moja kolejna wymówka. I nie chciałam sugerować, że ty z kolei chciałbyś…

- Wiem. Chyba w jakimś stopniu już to dzisiaj zrozumieliśmy rozmawiając o naszych wzajemnych odczuciach i obawach.

- Tak. I ja…ja myślę, że masz rację że rozsądniej byłoby gdybyśmy w najbliższym czasie spędzili razem noc. Nie będę już oponować.

- Cóż za romantyczne zaproszenie.- Zażartował Hubert.

- Matko, przepraszam. Ja…

- Ciii…wiem że nie chodziło ci o nic złego. Ale uważam, że po części ty też miałaś rację: może na razie…przynajmniej póki nie dotrzemy się tak by nie bać się unikać konfrontacji tak jak dzisiaj powinniśmy się z tym wstrzymać. Poza tym nie ukrywam, że wolałbym bardziej naturalne i spontaniczne zaproszenie. I lubię być uwodzony, jak tam o tym myślę to chciałbym być uwiedziony przez ciebie. Bardzo.

- Chyba nie do końca się na tym znam.

- Ale poznasz i zrozumiesz co mam na myśli gdy poczujesz się ze mną w pełni swobodnie. I gdy mi zaufasz.

- Ufam ci Hubert. Naprawdę. Teraz już tak.

- To dobrze wróży dla naszej przyszłości.- Powiedział Skrzynecki całując czoło Hanki. Trwał tak przy niej dłuższą chwilę zastanawiając się co on do diabła właśnie powiedział. Jakie znowu „wstrzymać się” ?! Od kiedy do licha był aż tak wspaniałomyślny przekładając spędzone z żoną noce na nie wiadomo kiedy? Co gdy Hanka nie będzie czuła się gotowa i nigdy nie poczuje się z nim swobodnie tak by chcieć cokolwiek między nimi zainicjować…Cholera, co niego za idiota. Czasami powinien sobie odgryźć język. Ten gość który stwierdził, że mowa jest srebrem a milczenie złotem wiedział co mówi.- Ale teraz musimy się po prostu z tym przespać i to przepracować, pozwolić by wszystko potoczyło się bardziej naturalnie. Kładźmy się już, dobrze? Jak cię znam to nie wstaniesz później niż o szóstej rano.

- Dobrze.- Mrugnęła Hania czując jak Hubert bierze ją na ręce i wychodzi z pokoju. A potem delikatnie kładzie na dużym łóżku gdy już znaleźli się w sypialni by po chwili samemu do niej dołączyć. Zasypiając starała się nie myśleć o tych wszystkich emocjach które kotłowały jej się właśnie w głowie, a tym bardziej o dziwnej tkliwości wyczuwanej gdzieś w okolicy serca. Dobrze, że była tak zmęczona iż nawet nie próbowała analizować i zastanawiać się co też mogła oznaczać.

Bo odpowiedź wcale by się jej nie podobała.

Ani trochę.

***

Kilka godzin później, Dominika Bączek popijała poranną kawę niechętnie szykując się pracy, myśląc o tych wszystkich klientach do których będzie musiała się uśmiechać i przymilać by cokolwiek sprzedać. Z powodu słabego utargu w sklepie w bieżącym okresie była w jeszcze gorszym humorze niż zazwyczaj: no ale każdy by był gdyby to na jego głowie było opłacenie rachunków czy zdobycie pieniędzy na wycieczkę dla dziecka. Oczywiście Jakub miał to totalnie gdzieś, powtarzając puste frazesy że przecież jakoś to będzie bo dawali sobie radę do tej pory. Ta, jasne: dawali. To ona musiała nieustannie kombinować i starać się wiązać koniec z końcem. I jeszcze pozostać zupełnie niedoceniona: ba jej młodsza siostrzyczka, którą po śmierci rodziców traktowała jak córkę chciała całkowicie się odciąć wyjeżdżając na studia.

- Daj już spokój.- Prychnęła Natalia gdy wchodząc do kuchni spojrzała na naburmuszoną siostrę.- Przecież sama powtarzałaś, że Pralkowo to dziura zabita dechami i nie można tutaj rozwinąć skrzydeł. Co miałabym robić gdybym nie podjęła dalszej nauki? Gdzie szukać pracy?

- Mogłabyś pomagać w sklepie a nie wbijać mi nóż w plecy kłamiąc, że nie dostałaś się na studia.

- Bo się nie dostałam w pierwszej turze.

- A tamten twój list który wczoraj odebrałam?!

- Właśnie „mój” list: nie powinnaś go była w ogóle otwierać. I to ja powinnam być obrażona na ciebie. Poza tym wiesz, że w sklepie byłabym tylko zawadą bo przy takiej wielkości asortymentu nie potrzebujecie z Kubą nikogo do pomocy, bo świetnie dajecie sobie sami radę. 

- Ciekawe skąd weźmiesz na to pieniądze.- Żachnęła się Dominika.- Phi, i to na dodatek dzienne studia: myślisz, że może ci je sfinansuje tak jak do tej pory dawałam ci na wszystko?

- Nic od ciebie już nie chcę.- Wycedziła Natalia znów czując nawracający wyrzut sumienia. Ale to nie jej wina, że rodzice zmarli przed ukończeniem przez nią pełnoletności przez co ten obowiązek spadł na jej starszą siostrę. I była jej za to bardzo wdzięczna, naprawdę. Tym bardziej bolał ją każdy zarzut na temat jej rzekomej niewdzięczności, którego nawet nie mogła wykrzyczeć.- Jakoś sobie poradzę.

- Na pewno. Myślisz, że Hanka ci pomoże pozwalając na pracę w weekendy? Poza tym ten jej nędzny hotelik też cienko przędzie.

- Gdy pozbyła się Kacpra który nie pozwalał jej na żadne inwestycje z pewnością będzie coraz lepiej. A ja umiem żyć skromnie.

- Skończy się kasa od kochanka to pójdzie z torbami.

- Przestań tak mówić.

- Ale to prawda! Jadźka Wrońska wczoraj widziała, że wyjechała razem z tym siatkarzem i wrócili dopiero wczoraj wieczorem. Nie odwiózł jej potem pod Oazę, teraz pewnie wciąż jest u niego.

- Tego nie wiemy. Poza tym to nie jest nasza sprawa.

- Jasne, źródło pochodzenia twoich zarobionych pieniędzy z nierządu nic cię nie obchodzi.

- Domi, przestań już. To nie powinno nikogo interesować, a nawet jeśli to prawda tym bardziej nic nam do tego. To moja szefowa.

- Ciekawe kiedy zrobi jej brzuch. Niedaleko pada jabłko od jabłoni.

- On się w niej zakochał! Wszyscy to widzą.

- Taki światowiec? Proszę cię: on ma chętnych lasek na pęczki. Modelka, aktorka, sportsmanka: do wyboru, do koloru. Nawet trochę szkoda mi tej naiwnej idiotki: no ale z drugiej strony: historia z matką naprawdę niczego jej nie nauczyła?

- Idę do pracy.

- Przecież masz jeszcze pół godziny. I nie jadłaś śniadania.

- Wolę pójść głodna niż wysłuchiwać twoich bzdur.

- Wspomnisz moje słowa gdy puści ją kantem. Wspomnisz moje słowa…

Natalia nie żegnając się z siostrą wyszła z domu. Uf, naprawdę przebywanie w nim z siostrą było coraz bardziej trudne. Czasami wydawało jej się, że frustracji jej w Dominice tak dużo, że gdyby mogła się jej pozbyć powstałby nowy ocean. A już szczególnie tego irracjonalnego uprzedzenia do Hani Witwickiej. Ona sama miała ją za miłą, pomocną i grzeczną dziewczynę: po tym jak zaczęła pracować w Oazie zrozumiała też jaka jest lojalna, zabawna i troskliwa. Skąd więc w jej siostrze tyle jadu?

Pół godziny później była już na miejscu zmieniając Paulinę na recepcji. Godzinę później przywitała się z wchodzącą właśnie Hanią, która gniewnym tonem mówiła coś do Huberta Skrzyneckiego, którego sądząc po pobłażliwym wyrazie twarzy, tylko to bawiło. Widząc, że zjawili się tutaj razem, w uszach Natalii mimochodem zabrzmiały poranne złośliwe słowa siostry, ale odepchnęła je z umysłu. Nie znała prawdy, a jakakolwiek by nie była, Witwicka nigdy nie zrobiła jej nic złego. Nie powinno jej obchodzić czy coś łączy ją z tym sławnym sportowcem czy nie.

- Sory za spóźnienie Natalia. Zaraz wejdę na salę na śniadania, dasz mi rozpiskę dzisiejszych gości?

- Jasne, ale spokojnie pani Renata już czuwa na straży i właśnie zaczęła serwować śniadania.

- Świetnie, że mam takich cudownych pracowników.

- Wiedziałem, że przesadzasz.- Wtrącił się Hubert.- Oaza spokoju nie rozpadnie się gdy ty pościsz godzinę dłużej.

- Ty już mnie nie wkurzaj.- Zwróciła się do niego Hanka wymierzając oskarżycielko palec.

- Pomogę ci w kuchni.

- Dziękuję bardzo, już ja wiem jak mi pomożesz…- Zdołała jeszcze usłyszeć odpowiedź Hani Natalia, bo jej szefowa wraz z Hubertem oddalili się od recepcji. Tego jak próbowała odwieść Skrzyneckiego od tego pomysłu, już nie słyszała.- Słuchaj, a co pomyślą goście gdy sławny sportowiec zacznie serwować im śniadanie?

- Że zatrudniłaś mnie sezonowo na umowę zlecenie?

- Nie błaznuj. I tak wystarczająco wkurzyłeś mnie z tym budzikiem w którym przestawiłeś godzinę.

- Chciałem po prostu żebyś odpoczęła, bo położyłaś się późno.

- Naprawdę doceniam intencje, ale nie rób tak więcej. Ja wiem, co jest dla mnie najlepsze i czy dam radę.

- Dobrze szefowo, to powiedz mi co i jak?

Złość Hani na męża nie trwała długo, ale aby trochę się odegrać postanowiła ograniczyć się do sprzedaży napojów i innych płatnych posiłków, a jego wysłać na salę. Obserwowanie jak goście nieustannie go zagadują a on skupiony na niesieniu tacy stara się niczego z niej nie rozlać nawet zrekompensowało jej poranne oszustwo.

Jakieś pół godziny później zdziwiła się gdy w progu jadalni ujrzała Kacpra: jak zawsze czarujący, przywitał się najpierw z nią a potem z dwiema stałymi bywalczyniami Oazy spokoju wywołując ich chichot. Potem spojrzał na kręcącego się po sali Huberta. Wtedy z powrotem podszedł do lady.

- Czy ja dobrze widzę? Wmanewrowałaś go w pracę w hotelu?

- Skąd, sam się zaofiarował.- Odpowiedziała posyłając w stronę męża szeroki uśmiech. Jakby wyczuwając jej wzrok, Hubert spojrzał na Hankę. Miał zamiar odwzajemnić jej gest, ale gdy zobaczył stojącego obok niej mężczyznę ten pomysł zupełnie wywietrzał mu z głowy. Czego u licho chciał ten pacan?

- No nie wiem. Załapię się na pyszną jajecznicę pani Reni?

- Jasne, zaraz ją poproszę. Chciałeś ze mną porozmawiać?

- Nie, tak wpadłem zobaczyć jak prosperuje nasz hotel. Oczywiście tak jak ustaliliśmy nie będę się w nic wtrącał. Masz mi to za złe?

- Skąd.- Skłamała.

- To świetnie. Ciebie też miło widzieć. Chociaż wyglądasz na zmęczoną, mówiąc szczerze.

- Późno położyłam się dzisiaj spać.- Wyjaśniła Hanka nie zdając sobie sprawy jak to stwierdzenie podziałało na Kacpra. I jakie jednoznacznie wnioski wyciągnął.

- Więc dobrze, że masz pomoc w postaci męża. Niech przyniesie mi jajecznicę do tego stolika w rogu, dobra.

- Jasne.

Jakiś czas później Jakubiak zajadał się posiłkiem wciąż nieco wytrącony z równowagi. Gdy prawie kończył, dosiadł się do niego Skrzynecki. Jeszcze tego mi brakowało, pomyślał mężczyzna z wisielczym humorem. Siedzenia już od samego rana z facetem przez którego Hanka mało śpi w nocy.

- Gustowny fartuszek.

- Prawda?- Roześmiał się Hubert. Potem jednak skrzywił się opadając na krzesło umieszczone tyłem do lady.- Hanka mnie do tego zmusiła.

- O, a mnie mówiła że sam chciałeś.

- Obsługiwać staruszków i uśmiechać się do nich tak że aż boli twarz? Dziękuję. Ale musiałem to zaproponować grając idealnego mężulka. Inaczej mogłaby się czegoś domyślić.

- Co masz na myśli?- Spytał Kacper. Hubert milczał przez dłuższą chwilę wciąż się wahając. Może nie zinterpretował sytuacji odpowiednio i tym co zamierzał zrobić wszystko zaprzepaści? Może powinien jeszcze trochę poczekać? Ale co to niby mogło mu dać?

- Daj spokój: grajmy w otwarte karty. Pewnie po tym co ci ostatnio powiedziałem sam się tego domyśliłeś układają części układanki w logiczna całość.

- Czekaj, jakiej znowu układanki?

- Układanki pt. Moje małżeństwo z Hanką. Naprawdę nie rozumiesz czy wciąż udajesz?

- Czego?

- Tego, że ożeniłem się z nią tylko po to by się na niej zemścić. I zdaje mi się, że nie tylko mnie zalazła za skórę.

1 komentarz: