W wolny weekend Oskar w końcu zdecydował
się na wizytę w rodzinnym domu. Sylwii powiedział, że przez ten czas rozmawiał
ze swoim ojcem i macochą próbując przeprosić, ale prawda była taka że ojciec
nawet nie odebrał jego telefonu. Dlatego Oskar uznał, że lepiej będzie zjawić
się pod bramą. Przecież nawet z grzeczności ich nie wyrzucą…a przynajmniej taką
miał nadzieję.
Sylwia jadąc z Lenarczykiem prawie na
koniec miasta, u kresu podroży ujrzała duży ładnie przystrojony budynek z
wbudowanym garażem i werandą. Naprzeciw
niego stał dom o podobnej okazałości; jak już wiedziała Drwęckich. Zauważając
spięcie Oskara delikatnie chwyciła go za rękę. Odwzajemnił się jej delikatnym
uśmiechem a potem otworzył drzwi auta. Chwilę później razem stanęli pod bramą w
oczekiwaniu czekając po tym jak Oskar nacisnął przycisk elektrycznego domofonu.
- Kto tam?- Rozległ się z niego głos
pana Lenarczyka.
- To ja, Oskar.- Nie powiedział nic
więcej w duchu przeżywając najgorsze dwie sekundy swojego życia. Czy ojciec
zgodnie z zapowiedzią go znienawidził i teraz wyrzuci? Gdy usłyszał jak furtka
dzięki elektrycznemu mechanizmowi się otwiera odetchnął z ulgą. A więc mimo
wszystko dawał mu szansę.
Wszedłszy do środka okazałego korytarza
nawiedziły go wspomnienia. Nie był w tym domu od wielu lat, a mimo to niewiele
się tu zmieniło. Poza tym, że obecnie było to widać ślady kobiecej ręki takich
jak ozdoby, stojące figurki i kolorowe zasłonki. Dawniej były po prostu szare.
A potem zobaczył Zuzannę. Leżała na
kolorowym dywanie przed kominkiem i śmiała się do leżącego na kocyku niemowlaka
który machał rączkami i nóżkami. Poczuł coś dziwnego w sercu. Jeszcze siedem
lat temu dałby wszystko za taki obrazek i za to by to on okazał się ojcem
berbecia a nie jego własny ojciec.
Gdy go zobaczyła, śmiech zamarł jej na
ustach; dopiero po chwili gdy z korytarza za nim wynurzył się Grzegorz z Sylwią
uspokoiła się. Oskar poczuł wyrzuty sumienia: wyglądała tak jakby się go bała
porywając malca w ramiona. Pewnie obawiała się, że zamierza zrobić mu krzywdę.
Najgorsze było to, że nie mógł się temu dziwić skoro ostatnio życzył mu
śmierci.
Pogodzenie się nie było łatwe dla
żadnego z nich. Tym bardziej po tamtych niewybaczalnych jak sądził sam Oskar
słowach jakimi uraczył rodziców. Dlatego upłynęło sporo czasu by ojciec z synem
się uściskali. Potem to samo zrobił z Zuzanną- choć nigdy tak do końca nie
będzie potrafił wyzbyć się do niej żalu to jednak musiał przyznać że uczyniła
jego ojca szczęśliwym. Może nawet Sylwia miała rację i ona naprawdę go kochała?
Spędzili razem cały dzień pozwalając by
Oskar wziąć na ręce małego Adrianka, który jednak zaraz się rozpłakał. Mimo to
Oskar nie mógł powstrzymać wzruszenia. Spojrzał odruchowo na stojącą obok niego
Sylwię, która uśmiechała się do niego łagodnie.
- A więc wam też powinnam pogratulować,
prawda? Kiedy rozwiązanie?- Spytała Zuzanna.
- Za około sześć miesięcy.- Odparł jej
Oskar.
- Pewnie jesteście przerażeni, co
Sylwia?
- Właściwie to wciąż do mnie nie
dociera.- Powiedziała Kukulska.
- Nie dziwię się. Wcale nie masz
brzuszka. Gdyby Oskar tego nie powiedział w życiu nie zgadłabym że też
zostaniesz matką. - Pani Lenarczyk jeszcze pytała ją o szczegóły i jej objawy:
na przykład czy miała jakieś zachcianki a gdy sama oznajmiła że będąc w ciąży mogłaby jeść
banany kilogramami wszelkie lody zostały przełamane. A przynajmniej do czasu
gdy pan Grzegorz nie zaczął pytać o ich plany na życie pytając czy Oskar
rozważa sprzedaż starego mieszkania i kupno nowego zupełnie tak jakby miał
zamieszkać z Sylwią. Dopiero po jakimś czasie zorientowali się z żoną, że między
młodymi nie wszystko jest w porządku. Zwłaszcza Zuzanna gdy przypomniała sobie
rozmowę z Kukulską:
By
się nie spotykamy. To znaczy…spotykaliśmy się jakiś czas temu, ale teraz…
Nie brzmiało to jak słowa w którym potem
pojawia się szczęśliwe zakończenie; tym bardziej gdy zauważyła jak Oskar patrzy
na dziewczynę. Wyraźnie był w niej zakochany. Ona natomiast wyglądała na słodką
i szczerą, choć nie pałającą uczuciem do Lenarczyka. Ale nie, to też złe słowo.
Ona była jakaś taka…niepewna? Zuza zaczęła się zastanawiać jak w ogóle doszło
do ich romansu. Bo ta cała Sylwia nie wyglądała na kobietę, która sypiając z
kim popadnie zaliczyła wpadkę. Tak więc zgodnie z tym tokiem rozumowania musiała
coś do niego czuć. Decydując się kuć żelazo póki gorące spontanicznie
zaproponowała gościom nocleg. Tak ja się spodziewała, Kukulska od razu
zaprotestowała:
- O nie, nie możemy z tego skorzystać;
tym bardziej ja. Znają mnie państwo tak krótko…
- Nie państwo tylko Zuzanna i Grzegorz.
Możesz mówić do nas po imieniu. W końcu niedługo będziemy rodziną.
- Ale nie mamy tu rzeczy.
- To żaden problem. Poza tym jak mówiłaś
wcześniej nie masz żadnych zobowiązań, bo nie pracujesz prawda? A ty Oskar
pewnie po dzisiejszym dyżurze jutro z samego rana będziesz miał wolne, co?
- Tak.- Potwierdził.
- Świetnie, w takim razie nie ma żadnych
przeszkód. Właściwie to pokój Oskara wciąż stoi w takim stanie w jakim go
zostawił, możecie tam przenocować. A rzeczy na zmianę się dla was znajdą: Oskar
ma prawie taką samą sylwetkę jak ojciec a ty Sylwia pożyczysz czegoś ode mnie.-
Widząc popłoch na twarzy Kukulskiej, Oskar zdecydował się interweniować.
Podszedł blisko swojej macochy i cichym tonem oznajmił:
- Zuzia, obawiam się że Sylwia wolałaby
spędzić tę noc sama, jeśli rozumiesz o czym mówię.
- Tak też myślałam.- Powiedziała
zadziwiając go swoją przenikliwością. Zaraz potem zrobiła to po raz kolejny.-
Pytanie tylko czy ty tego chcesz?- Oskar nie miał pojęcia jakim cudem go przejrzała;
w końcu widzieli się po raz pierwszy od kilku dobrych lat zaledwie dwukrotnie. I
na dodatek podczas ostatniej wizyty powiedział jej takie okropne
rzeczy…Dokładnie w tej chwili uświadomił sobie, że wszystko jej wybaczył. I
zdumiał się, że było to takie proste; przez tyle lat nosił w sobie gniew,
nienawiść i żal właściwie zupełnie niepotrzebnie. – Więc? Chcesz tu zanocować?-
Oskar zdecydował się nie wnikać w jej motywy. Delikatnie się uśmiechnął.
- W takim razie dziękuję ci.
- Drobiazg.- Szepnęła. –Mam nadzieję, że
ci się ułoży. Zasługujesz na szczęście i wierzę, że jest ono wam pisane razem.-
Dodała jeszcze cicho delikatnie dotykając jego ramienia.
Za to Sylwia była mocno zdenerwowana.
Prawdę mówiąc czuła się jak uzurpatorka i oszustka; w końcu nie zaprzeczyła gdy
Zuzanna oznajmiła że i tak niedługo będzie należała do rodziny ani właściwie
nie powiedziała, że wcale nie jest z jej pasierbem w związku, choć zarówno ona
jak i jej mąż tak właśnie myśleli. Czuła się z tego powodu winna; trochę
pocieszał ją fakt że w końcu Oskar też niczego nie sprostował. Może więc
wstydził się swojej wpadki? Ta myśl jeszcze bardziej podsyciła jej wyrzuty
sumienia. Przecież to ona wplątała go w tę kabałę w swoją ignorancją.
Z powodu tych myśli właściwie nie
martwiła się koniecznością nocowania z Oskarem w jednym pokoju; dopiero gdy po
kolacji wreszcie tam trafili zrozumiała co znaczy jedno łóżku. Raz po raz
szybko przełykała ślinę nie mając pojęcia jak rozwiązać tę sytuację. W końcu,
gdy on najwyraźniej nic sobie z tego nie robiąc poszedł wziąć prysznic zaczęła
oglądać zawartość regału. Właściwie nie było w nim dużo osobistych rzeczy.
Sporo książek, jakichś planszowych gier, trochę zdjęć. Mimo to w każde
wpatrywała się z dużą intensywnością.
- To z obozu narciarskiego.- Usłyszała
za sobą w pewnej chwili głos Lenarczyka niemal podskakując ze strachu. Gdy się odwróciła okazało się, że skończył
już kąpiel i odziany w gruby szlafrok ręcznikiem wycierał sobie głowę.- A te
obok z kolonii.
- Ten mniejszy chłopiec…to twój brat?
- Tak, to Adrian.
- Był do ciebie bardzo podobny.
- Istotnie.- Wiedziała, że nie powinna
poruszać tego tematu, ale Oskar nie wydawał się być zły. Właściwie to był dość
spokojny, choć patrzył na fotografię z dużą dozą melancholii. To dlatego
odważyła się powiedzieć:
- Jaki był gdy jeszcze żył? Oprócz tego,
że żądny przygód i szalony tak jak ty?
- Był empatyczny, taktowny,
współczujący. W tym był zupełnie inny niż ja. Ja czasami lubiłem wdać się w
burę nawet z młodszym chłopakiem gdy mnie obraził; Adrian nigdy tego nie robił
a jeśli już to pozwalał się uderzyć. Był bardzo młody ale już we wczesnym
dzieciństwie wiedziałem, że wyrośnie na dobrego człowieka…- Sylwia pozwoliła mu
mówić jak się domyślała po raz pierwszy od wielu lat dając upust tłumionemu
żalowi i smutkowi. Słuchała tego wszystkiego z mieszanymi uczuciami; z jednej
strony cieszyła się, że Oskar zdradza jej to wszystko, ale z drugiej boleśnie
było słuchać tak pochlebne opinie o kimś kogo już nie było. Potem gdy nawiązał
do tematu zmarłej matki postanowiła poruszyć i ten; niestety gdy tylko
wypłynęła sprawa Zuzy oprócz wyznanych wcześniej ogólników nie chciał jej
niczego powiedzieć. To ją trochę niepokoiło: nie miała pojęcia na ile jego
uczucie wciąż jeszcze nie wygasło a nie chciała by okazało się, że nadal kocha
macochę. Ale nawet tuż przed przyjściem do tego pokoju wymienili ze sobą
porozumiewawcze spojrzenia a ona położyła mu dłoń na ramieniu. Co to mogło
znaczyć?
W pewnym momencie musiała zasnąć;
obudziła się dopiero rano wtulona w męskie ciało na łóżku. W pierwszej chwili z
lekkim przerażeniem gdy spod kołdry wystawała naga pierś Oskara; potem trochę
się uspokoiła gdy zauważyła że sama miała na sobie swoją bluzkę i spodnie choć była
bez butów. Ale za zdjęcie tej części swojej garderoby nie była na niego zła.
Jakiś czas po prostu na niego patrzyła:
zupełnie tak jak dawniej. Na miarowy oddech klatki piersiowej, spokojną twarz,
przydługie kosmyki włosów które po śnie wydawały się rozpierzchiwać w każdą
możliwą stronę. Odruchowo pogładziła go po włosach natychmiast żałując tego gdy
dwie albo trzy sekundy później otworzył oczy. Z ręką tuż przy jego skroni
zamarła.
- Już wstałaś?- Uśmiechnął się sennie.-
Zapomniałem już jakim potrafisz być rannym ptaszkiem.
- Tak.- Odpowiedziała odsuwając swoją
dłoń. Z jednej strony cieszyła się, że udało jej się zasnąć podczas wieczornej
rozmowy bo uniknęła konieczności próbowania tego razem z nim na łóżku, z
drugiej taka pobudka wytrąciła ją z równowagi. Zamierzała wstać, ale mimo
zamkniętych oczu Lenarczyk doskonale zlokalizował jej nadgarstek.
- Zostań jeszcze. Z pewnością nie ma
ósmej.
- Nie, powinnam wracać do domu. Ale ty
możesz leżeć.- Otworzył oczy, jak się okazało teraz już całkiem przytomne.
Próbowała delikatnie oswobodzić rękę czując jak jego palce dotykają jej nadgarstka
poruszając się po całej jego szerokości niemal pieszczotliwie. A gdy potem
znienacka przyciągnął ją do siebie nie miała nawet szansy zaprotestować i o
dziwo to wcale nie było jej zamiarem. Właściwie oczekiwała na pocałunek z
przyjemnością, tyle że ten nie nastąpił. Gdy spojrzała na Oskara zauważyła, że
on wcale nie patrzy na nią czy jej usta, ale na bransoletkę którą założyła na
swój nadgarstek i to ona przykuła jego uwagę.
- Zdejmij ją.
- Słucham?
- Kazałem ci ją zdjąć. Potem masz ją
wyrzucić.
- Mówisz o bransoletce?- Spytała z
niedowierzaniem podnosząc się na łóżku z powrotem do pozycji siedzącej. Nie
rozumiała błysku gniewu w jego oczach.
- Tak. Pozbądź się jej.
- Dlaczego? Mnie się podoba.
- Nie wątpię.- Odparł z sarkazmem jednym
ruchem wyplątując się z pościeli a potem wstał w pełnej krasie ubrany tylko w
spodnie od piżamy. Sylwia cieszyła się, że jednak nie spał nago.
- O co ci chodzi?
- O nic. Kupię ci inną. Kupię ci pięć…nie,
pięćset innych.
- Nie potrzebuję od ciebie niczego.
Wystarczy mi tylko ta.- Niemal słyszała, że nadymają mu się wargi nie mając
pojęcia dlaczego napadł go tak potężny atak gniewu. Tym bardziej po wczorajszej
rozmowie do bardzo późna. Czyżby chodziło właśnie o to? Szukał pretekstu byleby
tylko odkuć się na niej za to, że tak się uzewnętrznił? Żałował tego aż tak
bardzo?
Czuła się zraniona. Nie chciała przyznać
się przed samą sobą, że Oskar okazywał się być całkiem nieprzewidywalny. Jakie
życie mogło ją czekać z kimś takim? I czemu zawsze gdy już mu ufała on znów ją
rozczarowywał?
Na śniadaniu obydwoje zdawali się
ignorować wzajemną obecność skupiając się na wszystkim innym tylko nie na sobie
nawzajem. Państwo Lenarczykowie naturalnie to zauważyli: szczególnie zmartwiło
to Zuzannę, która niejako czuła się z tego powodu winna: w końcu to ona
zaaranżowała ich wspólną noc która zdawała się być powodem ich sporu. Ale gdy
tylko miała możliwość zamienienie z pasierbem kilku słów na osobności okazało
się, że problem leży gdzie indziej:
- Nic z tego.- Wyznał jej Oskar.- Ona
mnie nie kocha. Kocha kogoś innego.-Wciąż dręczył go piekący żal gdy tylko
wyczuł jej bransoletkę, a potem ją zobaczył. Zanim to zrobił zamierzał łagodnie
przyciągnąć ją do siebie i pocałować, ale nie zdołał pohamować złości widząc
pamiątkę po ukochanym.
A więc nadal nosiła bransoletkę
podarowaną mu jej przez Maćka.
Doskonale pamiętał jaka wściekła była
gdy kiedyś wpadła do zlewu w mieszkaniu Sebastiana; jak natychmiast kazała mu
ją wyciągnąć nie mogąc rozstać się z nią ani chwili dłużej. Próbował
przypomnieć sobie czy nosiła ją gdy ze sobą sypiali, ale prawdę mówiąc nie miał
zielonego pojęcia. Gdy się z nią kochał nie zajmowało go nic innego niż jej
ciało; mogła być ubrana w worek pokutny a on i tak nie zwróciłby na niego uwagi
tylko jak najszybciej próbowałby się go pozbyć.
- Jesteś tego pewny?- Spytała go
Zuzanna, a on potwierdził skinieniem głowy.- Więc czemu z nim nie jest?
- Bo jej na to nie pozwalam, pozbawiam
ją szczęścia żerując na jej poczuciu obowiązku. Ale nie powinienem dłużej tego
robić i sam się łudzić.
Zuzanna słysząc jakąś dziwną nutkę w
głosie Oskara po raz ostatni próbowała mu pomóc. Zamierzała wypytać Sylwię tak dyskretnie jak tylko się da, ale
zauważyła że dziewczyna nie jest do niej usposobiona tak jak wczoraj. Z wyraźną
rezerwą zerkała na nią i na Oskara gdy tylko zamienili jakieś słowa. A gdy
roześmieli się razem z tego jak mały Adrian próbował złapać kosmyk włosów
Lenarczyka zacisnęła usta w wąską kreskę. I wtedy Zuzanna zrozumiała. Dlatego
próbując ukryć uśmiech, gdy Kukulska wraz z Oskarem zamierzali wracać wzięła ją
na stronę pod pretekstem rozmowy. Zaczęła ją słowami, że zauważyła iż między
nią a Oskarem nic nie ma; że on jest jej całkiem obojętny. Potem spytała czy
wie o ich dawnym związku. Gdy tamta przytaknęła powiedziała, że wciąż coś do
niego czuje i że chciałaby nawiązać z nim romans o ile ona nie będzie miała nic
przeciwko temu.
- Słucham?!- Krzyknęła Sylwia. Pani
Lenarczyk próbowała ją uciszyć.
- Ci, jeszcze cię usłyszą.
- I dobrze, niech pani mąż dowie się
jaką jest pani kobietą. Bezdusznie porzuciła go pani dla jego ojca tylko dla
pieniędzy a teraz na nowo chce usidlić i wrzucić do bagna? Nie uda się to pani.
- Ale przecież powiedziałaś, że jest ci
obojętny.
- Jest moim przyjacielem!
- I? Aż tak bardzo razi cię że twoi przyjaciele z kimś sypiają bądź się spotykają?
- I? Aż tak bardzo razi cię że twoi przyjaciele z kimś sypiają bądź się spotykają?
- Odwraca pani kota ogonem. Jak w ogóle
może być pani matką dziecka?- Zakończyła Sylwia z wyraźnym oburzeniem odchodząc
od Zuzanny. A potem bez słowa wyjaśnienia wsiadła do samochodu Oskara. W drodze
nie powiedziała mu co tak bardzo ją zezłościło. Miała ochotę go udusić: a więc
po to te ukradkowe uśmieszki, porozumiewawcze spojrzenia. Chcieli odnowić swój
romans. Nie, to raczej ona chciała. Była pewna, że mimo to Oskar by tego nie
zrobił. I pomyśleć, że tak polubiła Zuzannę z przymrużeniem oka traktując słowa
Oskara o tym jaka jest interesowna. A to wszystko była szczera prawda! Ta
kobieta nie tylko była wyrachowana, ale i bez krzty moralności i jakiejkolwiek
odpowiedzialności. Zrobiło jej się szkoda pana Lenarczyka który wydawał się ją
szczerze kochać. A ona pytała ją o zgodę na romans z jej Oskarem!
Wracając do domu postanowiła jak
najszybciej spakować wszystkie swoje rzeczy; nie chciała dłużej wynajmować
mieszkania od Lenarczyka, nie chciała być zależna od niego i jego humorów.
Nawet kilka godzin później pamiętała doskonale incydent z bransoletką. Darii
radziła to samo: w końcu miała możliwość przeniesienia się do mieszkania brata.
Kukulska planowała od razu wrócić do mamy, ale przyjaciółka przekonała ją, żeby
spędziła w stolicy jeszcze kilka dni. Wtedy z pomocą Sebastiana i jej brata uda
im się przewieść jej wszystkie rzeczy, których przez lata nazbierało się
niemało. Gdy spytała wtedy Drwęcką gdzie niby ma mieszkać Maciek zaofiarował
jej swój dom.
- Mam wolny pokój, możecie przecież na
te kilka dni dzielić go z Darią razem.
Sylwia, trochę niechętnie na to
przystała. Nie chciała kłopotać Drwęckiego własnymi problemami. Na dodatek
wciąż pytał ją o przyczynę tak pospiesznej wyprowadzi z mieszkania Oskara;
pytał czy w żaden sposób jej nie skrzywdził. Wiedziała, że robi t z troski, ale
tego typu pytania ją irytowały. Sama nie raz narzekała na Oskara, ale gdy
robili to inni od razu miała ochotę go bronić co nie było całkiem logiczne.
Zaledwie dwa dni później, gdy robiła
zakupy decydując się odwdzięczyć za lokum przyrządzając smaczny obiad (
przebywającemu akurat w mieszkaniu Maćkowi powiedziała, że wybiera się na
spacer inaczej z pewnością nie puścił by jej samej argumentując, że nie może
pozwolić by nosiła ciężkie siatki z zakupami), do mieszkania Macieja zapukał
Oskar. Lenarczyk chciał definitywnie wyjaśnić stanowisko byłego kolegi wobec
Sylwii informując go, że zamierza zbudować z nią związek skoro mają stworzyć
rodzinę. Był gotów nawet poprosić go o to by wycofał się z jej życia jeśli
zaszłaby taka potrzeba albo- jeśli okazałoby się ono nie po jego myśli-
zamierzał mu to wyperswadować. Tak czy inaczej nie mógł pozwolić na to by Kukulska
zaczęła spotykać się z Maćkiem. Po prostu nie mógł. Gdy tylko Drwęcki odtworzył
mu drzwi był wyraźnie zaskoczony jego widokiem.
- Przyszedłeś do Sylwii?- Spytał go.
- Nie, do ciebie. – Odparł mu Oskar.
Zaraz jednak spojrzał na niego z konsternacją.- Czemu niby miałbym przychodzić
tu do niej?
- Nie powiedziała ci? Mieszka u mnie.
- Co?
- Wyprowadziły się z Darią z twojego
mieszkania dwa dni temu. Kukułka nalegała.- Oskar długo przetrawiał tę
wiadomość. Nie wiedział czy bardziej czuje złość czy żal choć oba te uczucia
splatały się w jego sercu w jedność. Miał ochotę uderzyć Maćka a zaraz potem
błagać go by zrezygnował z Sylwii. Ale zamiast tego zareagował wściekłością. Bo
go oszukała. Zmyliła go faktem, że w ciągu ostatnich trzech tygodni w ogóle nie
wspominała o Maćku, w rzeczywistości planując uwicie z nim wspólnego gniazdka.
I jeszcze kłamała w żywe oczy mówiąc o zamiarze przeprowadzce do matki! Boże,
ależ okazał się być głupcem.
- Jakim
prawem?
- A skąd mam wiedzieć czemu to zrobiła? Po prostu chciała i już.
- A skąd mam wiedzieć czemu to zrobiła? Po prostu chciała i już.
- Miałem na myśli jakim prawem to ty
zaoferowałeś jej pomoc.
- Bo tego chciała.
- Gdzie ona teraz jest?- Jednym ruchem
wdarł się do środka. Maciej próbował go powstrzymać.
- Nie ma jej teraz.
- Sylwia! Sylwia!- Krzyczał
rozzłoszczony nie mogąc uwierzyć w to co powiedział mu były przyjaciel.
Przecież ona nie mogła mu tego zrobić. Nie mogła wprowadzić się do Maćka. Nie,
nosząc pod sercem jego dziecko. I nie, gdy on ją wciąż kochał. Ostatnio
dogadywali się całkiem nieźle: pomogła mu nawet pogodzić się z ojcem. I okej,
potem wkurzył się na nią żegnając w złości, ale to nie znaczyło, że pozwoli jej
na związanie się z innym mężczyzną. A
raczej należałoby rzec Maćkiem. Bez względu co kiedyś sobie mówił i co jej
obiecywał nie mógł tego zrobić.
- Przestań się wydzierać! Ślepy jesteś
czy co? Nie ma jej. A teraz z łaski swojej wynocha z tego pokoju. A może chcesz
zajrzeć jeszcze do szafy?
- Nie pozwolę ci jej zabrać, rozumiesz?
Nigdy nie będzie twoja.
- Czy tego chcesz czy nie, ona już jest
moja. Kocha mnie a ja ją. I gdybyś nie wpieprzył się w jej życie wykorzystując
w momencie gdy była najbardziej podatna na zranienie moglibyśmy już dawno być
razem.- Oskar nie wytrzymał; wiedział że właściwie nie ma żadnego powodu bo
najpewniej to co mówił Drwęcki było samą prawdą, ale i tak go uderzył. Tamten
mu oddał; w ten sposób zawiązała się między nimi walka. Razem przepychali się
po pokoju a potem korytarzu robiąc potworny łoskot. W pewnej chwili usłyszeli
damski krzyk. Oskar uniósł głowę do góry napotykając wzrok Sylwii. Zamierzał do
niej podejść, ale Drwęcki był szybszy: podciął go tak, że wylądował z łoskotem
na podłodze. A potem sam zbliżył się do Kukulskiej.
- Co to wszystko ma znaczyć? Dlaczego
się bijecie?
- Jego spytaj.- Prychnął Maciej
wskazując na wciąż leżącego na ziemi Oskara.- Jest niebezpiecznym wariatem
napadającym na ludzi.
- Nie jestem niebezpieczny.- Z
podejrzanie spokojnym tonem Lenarczyk podniósł się z podłogi. Potem spojrzał na
Sylwię:- Dlaczego się do niego przeprowadziłaś? Jesteście razem?
- Nie, mieszkam u niego tylko przez
kilka dni, do czasu następnego badania i weekendu. Dopiero wtedy Maciek może
mnie odwieść razem ze wszystkimi rzeczami, bo w ciągu dnia ma kursy wieczorowe.
- Czemu więc mi o tym nie powiedziałaś? –
Spytał sceptycznie nie wiedząc czy powinien jej wierzyć.- Ja mógłbym cię
zawieść do domu.
- Zważywszy na naszą ostatnią rozmowę
wolałam tego nie robić.- Odparła sztywno stawiając na podłogę siatki z produktami.
Potem zaczęła zdejmować swoją kurtkę.
- Nie rozbieraj się, zaraz stąd
wychodzimy.
- Słucham? Niby dlaczego?
- Dlatego, że tak chcę. Równie dobrze
możesz pomieszkać u mnie.
- Ale Sylwia mieszka już tutaj.
- Nie wtrącaj się Maciej, to sprawa
między mną a nią.
- Maciek ma rację; nie będziesz mi
rozkazywał.
- Będę jeśli tylko najdzie mnie ochota.
- Więc spróbuj mnie zmusić.- Syknęła.
- Myślisz, że tego nie zrobię?- Zbliżył
się do niej z niebezpiecznym błyskiem w oku, który ją tylko rozwścieczył.
- Nie będę dla ciebie zabawką którą
możesz odrzucić w kąt gdy ci się znudzi raz się wściekając a kiedy indziej
udając milusińskiego!
- A ja nie będę tolerował sypiania z
Drwęckim.
- Wcale z nim nie sypiam. A ty sądzisz
ludzi własną miarą.
- Ale miałabyś na to ochotę prawda?
Tylko wiesz co, potem nie licz że Maciek się z tobą ożeni i zbuduje jako taki
związek. Zwłaszcza, że jesteś w ciąży z innym. Dziecko zniszczyło twoje plany,
co?
- Moje? Moje plany?! To nie ja stale cię
nachodzę wypominając ile przez ciebie straciłam. To nie ja przy każdej kłótni
wyrzucam na światło dzienne to, że ta wpadka w dużej mierze była spowodowana
moją winą. I to nie ja do cholery wrzeszczę na ciebie by dać upust swojej
pieprzonej frustracji!
- Teraz nie chodzi o dziecko a o ciebie!
- Zawsze chodzi ci o to dziecko!-
Odwarknęła dłonią wskazując swój brzuch. Potem postąpiła o krok w jego stronę.-
To paradne, że wyrzucasz mi coś co sam czujesz. Bo jedyną osobą która chciałaby
by tego dziecka nie było jesteś ty sam!
- Nie waż się tak mówić.- Syknął
nachylając się w jej stronę.
- A ty nie waż się traktować mnie jak
jakąś pierwszą lepszą panienkę albo lalkę którą można sterować mówiąc jej co i
jak ma robić. Bo wyrzucę cię ze swojego życia prędzej niż myślisz.
- Grozisz mi?!- Wrzasnął ściskając jej
ramię. Wściekła nawet tego nie zauważyła. Maciek za to tak.
- Hej, puść ją.- Zignorowali go oboje.
- Grożę, obiecuję: traktuj to jak
chcesz. Bo nie pozwolę ci się więcej tak traktować, rozumiesz? Nie pozwolę. A
potem maksymalnie mogę ci utrudnić kontakt z dzieckiem, więc radzę ci mnie nie
prowokować.
- Ty…
-…no, dokończ: proszę, nie krępuj się.
Powiedz za kogo mnie masz! Bo ty dla mnie jesteś niedorosłym chłopczykiem
zwalającym odpowiedzialność za swoje problemy na wszystkich i wszystko!
Najpierw była Zuzanna, potem Adrian, a teraz to dziecko. Wszyscy są winni, ale
nie…- Urwała gdy gwałtownie ją puścił. Chyba w fetorze emocji nie zdawała sobie
sprawy jak mocno ją trzymał, bo teraz zachwiała się na nogach. Zaraz potem
poczuła tak potworny skurcz brzucha, że upadła.
- Sylwia? O Boże Sylwia, nic ci nie
jest?!- Maciek niemal w tej samej chwili dopadł do niej klęcząc na podłodze. To
spowodowało, że Oskar się odwrócił. Jezu, przecież on jej nie popchnął.
Dlaczego więc udaje, że tak było? Zaraz jednak patrząc na jej ściągniętą w bólu
twarz zrozumiał, że wcale niczego nie udaje. Czując szybsze bicie serca
postąpił krok w jej stronę.
- Co się dzieje, Sylwia?
- Nic, wynoś się stąd.- Prychnął Drwęcki.-
Przez ciebie tylko się zdenerwowała!- Gdy z gardła Kukulskiej dobiegł jęk
Maciej zwrócił się do niej:- Już w porządku, kochanie. Co cię boli?
- Sylwia, spójrz na mnie. Powiedz co się
dzieje. Czujesz skurcze?- Oskar pochylił się nad dziewczyną całkowicie
ignorując słowa Maćka. Bo teraz nie była matką jego dziecka, ale pacjentką. I
musiał zachować zimną krew.
- Nnie wiem. Booooli.- Wyjąkała nie
będąc w stanie się podjeść. To przeważyło szalę. Oskar gwałtownie wstał, a
potem wyjął z kieszeni telefon. Zaraz potem zadzwonił na pogotowie.
To było najdłuższe piętnaście minut jego
życia choć pewnie w innej sytuacji musiałby przyznać, że służba zdrowia się
pospieszyła. Tyle, że tu chodziło o zdrowie i życie jego dziecka. I jego
Sylwii. Każdy jej jęk czy szloch rozrywał mu wnętrzności. Paradoksalnie
najgorsze jednak było to, że to nie on niósł jej ukojenie a Maciek który nie
odstępował jej na krok szepcząc słowa pocieszenia. Nawet wtedy gdy spanikowana
uważała że poroniła. On się nie odzywał. Nawet wtedy gdy ja jej jasnych
spodniach zobaczył małe czerwone plamki. I wiedział, że Maciek który wówczas
spojrzał na niego z przerażeniem też musiał je dostrzec.
Gdy zjawili się ratownicy pospiesznie
zbadali pacjentkę potem pakując ją na nosze. Wciąż zwijała się z bólu. I wciąż
płakała.
On sam stał jak skamieniały przyglądając
się temu wszystkiemu jakby z daleka. Otępiały, zupełnie jakby nie był lekarzem
i nie raz czy dwa działał szybko i chłodno, teraz z trudem zareagował na
pytania ratownika medycznego. Potem zgodnie z poleceniem podał wszelkie
niezbędne szczegóły dotyczące danych personalnych pacjentki.
Pół godziny później Kukulska jechała do
szpitala w karetce na sygnale a obok niej dwóch lekarzy wraz z Oskarem i
Maćkiem.
Obydwaj, gdy dziewczyna została
pospiesznie wwieziona na salę, czekali pod drzwiami na korytarzu. Obydwaj czuli
się winni tego co się stało. I obydwaj mieli nadzieję, że dziecku nic się nie
stało. Na dodatek Oskarowi wciąż pobrzmiewał w głowie krzyk Sylwii, jedyne
słowa które wypowiedziała podczas tego apogeum bólu: „ratujcie moje dziecko”. A
potem jej pełen cierpienia wzrok gdy
niemal boleśnie ściskała go za rękę w karetce pewnie nawet nie zdając sobie z
tego sprawy. Przed oczyma wciąż miał ślady krwi na jej garderobie, słyszał głośny krzyk i płacz, który nie
ustawał nawet gdy zatykał sobie uszy Nie miał pojęcia dlaczego, ale był pewien
że jednak jej prośba nie zostanie spełniona. Że stracili swoje dziecko.
Przez niego.
- Który z panów był ojcem dziecka?-
Jakąś godzinę później spytał wyłaniający się z sali lekarz. Oskar z trudem
wstał. Nie przeoczył czasu przeszłego jakiego użył doktor w swoim pytaniu. Mimo
to jeszcze miał nadzieję gdy pytał:
- Co z dzieckiem i Sylwią?
- Przykro mi. Dziecko nie żyje. Ale pani
Kukulska czuje się bardzo dobrze, choć teraz podaliśmy jej leki uspokajające. Proszę
za mną, wyjaśnię wszystko w swoim gabinecie; powinniśmy też dopełnić
formalności…
Oskar nie słuchał swój lekarza dalej,
mimo że ten mówił coś o powikłaniach o wadliwej budowie płodu. Nie wytrzymał
gdy widząc jego przygnębienie staruszek skwitował to uwagą, że może dobrze się
stało. Dziecko miało poważnie uszkodzoną strukturę. I tak nie wiadomo ile by
jeszcze pożyło. Ten upadek nie był bezpośrednią przyczyną śmierci płodu. Po
prostu tak czasami bywa: był słaby i rozwijał się nieprawidłowo. Poronienie
mogłoby nastąpić nawet w momencie spaceru lub snu. Jeśli już to upadek tylko
przyspieszył to co było nieuniknione, bo w takich warunkach łożysko nie mogłoby
rozwinąć się prawidłowo. Krytykował lekarza prowadzącego ciążę Kukulskiej gdy
Oskar powtórzył mu jego słowa zarzucając zbyt optymistyczne podejście do
sprawy. „Płód nie rozwijał się dobrze i
to z pewnością dało się już zauważyć na USG. Nie wiem po co poprzedni ginekolog
wzbudzał u państwa bezpodstawne nadzieje. Po usunięciu płodu gołym okiem było
widać pierwsze symptomy które z czasem tylko by się pogłębiały. To było nie do
opanowania czy wyleczenia.” Na koniec dodał jeszcze, że jego partnerka z
pewnością będzie mogła mieć jeszcze z nim wiele dzieci, że wada wcale nie była
wrodzona ani sprowokowana czynnikami genetycznymi. Wtedy Oskar bez słowa
wyszedł z lekarskiego gabinetu a potem szpitala. Szedł właściwie bez celu
czując się tak przygnębiony jak nigdy dotąd. W swoich myślach wciąż słyszał
krzyk Sylwii o tym by uratował jej dziecko. Odruchowo wrócił też do momentu gdy
powiedziała mu o ciąży a on sądził, że chce się jej pozbyć:
(…)
nigdy nawet w myślach nie dopuściłabym do usunięcia ciąży. Uważasz mnie za
dzieciobójczynię bez serca? Powinieneś znać mnie już na tyle by to wiedzieć.
Poza tym nie mam żadnej alternatywy, bo aborcja jest w Polsce zabroniona, a
nawet gdyby nie była to nie pozbawiłabym życia niewinnej istoty tylko z powodu
swojego błędu. Nigdy nie usunęłaby swojego dziecka nawet gdyby pochodziło z gwałtu
lub groziła mi śmierć. Wolałabym już sama umrzeć gdybym miała dokonać wyboru ja
czy ono.
Wolałabym sama umrzeć gdybym miała
dokonać wyboru ja czy ono.
Z chwilą gdy uświadomił sobie co te
słowa znaczą wiedział, że to już koniec. Ona nigdy już mu nie wybaczy.
Nigdy nie daruje mu, że to z jego winy
zginęło ich dziecko. Miał gdzieś co mówił lekarz: płód nie mógł być uszkodzony
na tyle by dało się przewidzieć czy rzeczywiście w przyszłości możliwa jest u
dziecka wada serca. To były tylko przypuszczenia i nic nie znaczące spekulacje.
A nawet jeśli to sto razy bardziej wolałby chore dziecko niż żadne dziecko bez
Sylwii.
Nie mając pojęcia co ze sobą zrobić gdy
dotarł do parku, usiadł na jednej z wolnych ławek. I choć na zewnątrz słońce
prażyło niemiłosiernie, on nie czuł gorąca. Po jego ciele wciąż pełzały zimne
dreszcze wywołując gęsią skórkę. Wiedział, że powinien teraz być tam z nią;
wiedział że powinien ją teraz wspierać, ale nie był w stanie. Z jękiem ukrył
twarz w dłoniach czując pod powiekami łzy.
Zdawał sobie sprawę, że początkowo jego
pobudki z chęci posiadania niemowlaka nie wynikały z rozbudzonego instynktu
ojcowskiego jeśli w ogóle coś takiego istniało. Już raczej z faktu, że matką
tego dziecka miała być Sylwia. A on tak bardzo chciał by coś ich łączyło nawet
jeśli jeszcze nie dorósł do roli taty.
Z czasem jednak, z każdym upływającym
tygodniem abstrakcja wydawała mu się nabierać realnych kształtów. Zaczął się
cieszyć, planować w wyobraźni wygląd przyszłego berbecia, zastanawiać się nad
jego płcią. A gdy jeszcze kilka dni temu odwiedził macochę i bawił się z małym
Adrianem to czuł przy tym niesamowite szczęście. I zdał sobie sprawę, że
pragnie dziecka nie tylko z powodów czysto egoistycznych jakimi była chęć
zdobycia w ten sposób Sylwii; po prostu chciał tego dziecka dla samego siebie.
A teraz, o ironio, nie miał już nic.
Pomyślał, że powinien się do tego
przyzwyczajać: przecież już dwa razy wcześniej doświadczył tego uczucia: po raz
pierwszy gdy umarł Adrian a po raz drugi gdy opuściła go Zuzanna. Ale nie
przypominał sobie by to aż tak bardzo bolało w obu tych przypadkach. Teraz po
prostu stracił nadzieję na to, że kiedykolwiek po czymś takim uda mu się
pozbierać. Na dodatek wciąż nękały go wyrzuty sumienia które pomimo upływu
kolejnych dni wcale nie malały.
Wierzył jednak, że Sylwia jakoś poradzi
sobie z tą sytuacją.
A już na pewno bez niego.
***
Sylwia z wolna budziła się gdy działania
leków uspokajających już dawno minęły. Nie chciała jednak tego robić. Cichutko
westchnęła gdy pomyślała o tym co spotkało jej dziecko. Nie chciała otwierać
oczu, ale kojący dotyk dużej męskiej dłoni przynosił jej sporą ulgę.
- Oskar?- Szepnęła doskonale pamiętając
go z karetki.
- Nie, to ja Maciej. Jak się czujesz?- A
więc jednak się pomyliła.
- Fizycznie całkiem nieźle.-
Powiedziała z trudem.- Gdzie Oskar?
- Nie wiem. Gdy lekarz powiadomił go o
utracie dziecka, przez kilka minut rozmawiał z nim w gabinecie, a potem wybiegł
ze szpitala bez słowa.- Kukulska powtórnie przymknęła oczy. Boże, myślała. A
więc to prawda. Na pewno je straciłam. Jak przez mgłę przypomniała sobie
nieprzyjemne badanie, a potem cały zabieg usunięcia resztek płodu. Zorientowała
się, że płacze gdy poczuła dotyk chłodnych palców na swojej twarzy ścierających
jej łzy. Odepchnęła je.
- Ja…ja chciałabym zostać teraz sama.
Możesz wyjść?
- Sylwia wiem, że jest ci ciężko, ale…
- Błagam. Chcę być teraz sama.-
Poprosiła płaczliwym głosem. Drwęcki niepewnie skinął głową.
- Powiadomiłem twoją mamę i brata.- Powiedział
jeszcze na odchodnym.- Powinni zjawić się w szpitalu jeszcze dzisiaj. Daria
jest jeszcze w pracy i nie odbiera telefonu, ale gdy tylko to zrobi spróbuję
się z nią skontaktować. Mam zadzwonić do kogoś jeszcze?
- Nie.- Odpowiedziała lakonicznie.
Gdy wyszedł Sylwia mocno zacisnęła swoje
usta z trudem tłumiąc krzyk na który miała wielką ochotę. Łzy wciąż ciurkiem
spływały jej z twarzy a ona nie mogła ich powstrzymać. I właściwie dlaczego,
pytała samą siebie. Przecież nie chciała tego dziecka. Gdy dowiedziała się o
ciąży miała szczerą ochotę rzucić się pod
pociąg- a przynajmniej przez pierwsze dziesięć sekund. Poza tym czy to w
ogóle była ciąża? Przecież to co zagnieździło się w jej brzuchu to nawet nie
było dziecko. Zaledwie dwunasty tydzień.
Mały, co najwyżej kilku centymetrowy
płód.
Niecałe trzy miesiące…
Ta myśl wywołała nową falę bólu więc
oddaliła ją od siebie. Uspokojenia samej siebie nic jej nie dały, własny
rozsądek i racjonalne podejście ją zawiodły.
Bo to wcale nie był żaden embrion czy płód.
To było jej małe niechciane dziecko, którego teraz nie ma. A za którego życie
oddałaby nawet swoje.
Parsknęła przez łzy. Ot, spóźniony
instynkt macierzyński, pomyślała z przekąsem. Szkoda tylko że nie uruchomił jej
się gdy kłóciła się z Lenarczykiem a potem upadła. Gdyby nie to, może nadal
byłaby w ciąży.
Nie, to było nie do zniesienia, każda
myśl błądząca jej w głowie, każde wspomnienie i każde drobiazgowe odtwarzanie w
umyśle tamtej sytuacji nie miało żadnego sensu. Przeszłości i tak nie mogła
zmienić, a gdybanie co mogła zrobić by zapobiec upadkowi zdawały się na nic.
Ulgę przyniósł jej tylko sen: zmęczone łkaniem ciało zapadło w drzemkę ponad
godzinę później.
Gdy znów się obudziła siedział obok niej
Sebastian; potem w rogu ujrzała Maćka. Brat uścisnął jej dłonie a potem
ostrożnie przytulił nie zważając na to, że swoimi łzami moczy mu koszulkę.
Trzymał ją tak w swoich objęciach bez żadnego słowa ponad pół godziny choć
pielęgniarka, która przyszła zmienić pacjentce kroplówkę sugerowała by chora po
zabiegu leżała w łóżku. W końcu, gdy Kukulski wciąż nalegał zgodziła się.
Widząc stan Sylwii uznała najwyraźniej, że taka drobna forma pocieszenia jej
się przyda.
Wieczorem zjawiła się Daria, a wczesnym
rankiem z domu przyjechała mama i bliźniaki. Zjawił się również ponownie Maciej
przynosząc jej ubrania i bieliznę na zmianę; jego siostra przyszła po pracy.
Oskar jej nie odwiedził.
Na początku to wkurzało: pamiętała ich
ostatnią kłótnię i nie mogła mu wybaczyć tej chęci dominacji nad nią, która
wcale nie wynikała z troski o nią, ale z jakiejś źle pojętej chęci rywalizacji
z Maćkiem.
Potem irytowało: w końcu przecież
wypadało by to zrobił, nawet jeśli ani on ani ona nie mieli na to najmniejszej
ochoty.
Po pierwszej dobie spędzonej w szpitalu
zaczęło smucić. No bo co jeśli on jednak obwinia ją o śmierć tego dziecka?
Jeśli wypowiadane przez niego podczas ich ostatniego spotkania słowa były
prawdziwe? Jeśli serio sądził, że byłaby zadowolona gdyby poroniła?
A teraz…teraz zwyczajnie bolało. Nawet
nie tylko dlatego, że potrzebowała jego wsparcia jako ojca dziecka, nie dlatego
że swoim humorem czasami potrafił całkowicie ją rozbroić, i nie z powodu faktu
że za nim tęskniła (choć sama przed sobą przyznawała się do tego niechętnie).
Po prostu jego nieobecność jasno pokazywała, że nie chce mieć już z nią niczego
wspólnego. I że naprawdę uważał, że łączyło ich tylko dziecko.
Tylko raz odważyła się spytać o to
Darię; poprosiła ją nawet by odwiedziła Oskara i zobaczyła jak się czuje.
Zapomniała już jak potraktował ją w swoich ostatnich słowach, w końcu na swój
sposób starał się okazać jej troskę. Uważał, że Maciek zrobi jej krzywdę, że
będzie ją zwodził. Tyle, że tak naprawdę do jego zachowanie doprowadzało ją do
bólu.
Drwęcka po wyjściu od przyjaciółki była
na nią trochę zła. Nie rozumiała jak Sylwia mogła jeszcze czegokolwiek chcieć
od Oskara skoro teraz dobitnie pokazał jaki z niego drań. Trzeba być bez serca
żeby zostawić matkę swojego dziecka w takiej chwili. Nawet jeśliby jej
nienawidził nie powinien aż tak ranić jej swoją nieobecnością. Nie omieszkała
podzielić się tym wszystkim z Sebastianem:
- I wiesz co mi powiedziała na koniec?
Żebym z nim porozmawiała. –opowiadała potem swojemu chłopakowi.
- Daria, to był w końcu ojciec jej
dziecka.
- I co z tego? Przecież nic dla niej nie
znaczył.- Sebastian powstrzymał się od komentarza, że on wcale nie jest tego
taki pewny. Już na samym początku ich znajomości czasami wydawało mu się, że
między nimi trochę iskrzy; owszem kłócili się przy każdej okazji a Oskar był
wobec niej ironiczny ale miało to na celu raczej doprowadzenie jej do złości a
nie zranienie. Tyle, że z biegiem lat okazało się to nie być prawdą; nic nie
zapowiadało że cokolwiek się między nimi wydarzy, potem Lenarczyk spotkał Olgę
i Kukulski porzucił tę myśl. Ale kilkanaście tygodni temu coś jednak między
nimi zaszło. Sebek wiedział, że jego przyjaciel nie był draniem i podrywaczem,
nie wykorzystałby jego siostry tylko po to by udowodnić sobie jaki jest męski.
To Sylwia musiała wyjść z inicjatywą, co zresztą sam przyznał Oskar. Daria
wspominała, że w tamtym czasie Sylwia zerwała kontakt z Maćkiem. Może to
dlatego rzuciła się w ramiona Lenarczyka? By zapomnieć o tamtym?
- Zostaw to już.
- Jak mogę to zostawić? Przecież
obiecałam to twojej siostrze, więc nie mogę…
- Ja z nim porozmawiam. Postaram się
zrobić to spokojnie.
Następnego dnia Sylwia czuła się już
trochę lepiej. To była już jej trzecia doba w szpitalu i właściwie mogłaby
zostać wypisana gdyby nie- jak się domyślała- wpływy Drwęckich. Już od samego
początku Maciek przekonywał by przenieść ją do prywatnej kliniki, ale ona nie
chciała się na to zgodzić. W końcu nic jej nie dolegało: ciąża była w pierwszym
trymestrze, więc właściwie zabieg jej usunięcia nie był niebezpieczny. Może
raczej nieprzyjemny, ale na pewno nic jej nie groziło. Nie było więc potrzeby
by załatwiać jej najlepszą specjalistyczną opiekę. Ale Maciej po zobaczeniu
wyników jej badań zawyrokował, że powinna zostać w szpitalu jeszcze do końca
tygodnia. I dziwnym trafem gdy zjawił się lekarz powiedział to samo.
Sylwia nie chciała właściwie
protestować, choć dawniej by to zrobiła. Ale po co? Przynajmniej siedząc tu
mogła poddawać się rozmyślaniom i samotnie spędzać noce płacząc. ( tu wietrzyła
kolejne udogodnienie załatwione jej przez Drwęckich: bo w pokoju nie było
innych pacjentek, chociaż dwa łóżka obok niej pozostały wolne) Wciąż nie mogła
się do końca pozbierać, a sam fakt że musi to zrobić napawał ją przerażeniem.
Bo nic na nią już nie czekało.
Bo nie miała pracy, nie miała dziecka,
nie miała nadziei.
Bo już nie czuła się szczęśliwa.
Przepełniała ją pusta, nie miała celu w
życiu. I chyba to chyba było przerażające dla osoby, która skrupulatnie zawsze
wszystko planowała.
Wciąż ją ktoś odwiedzał (nawet bliźniacy specjalnie tłukli się pociągiem z rodzinnego domu łącznie z mamą), wciąż ktoś
mówił że to nie koniec świata, zapewniał że wszystko będzie dobrze. Tyle że nie
było.
- Sylwia, jak się masz?- Po krótkim
pukaniu tym razem do pokoju wszedł Maciek. Widząc go Kukulska zmusiła się do uśmiechu.
- W porządku.- Odpowiedziała. Zresztą
tak odpowiadała codziennie niezmiennie od tych kilku dni spędzonych na sali. Co
z tego, że nie była to prawda? Gdyby powiedziała, że jest inaczej wiązałoby się
to z kolejną kaskadą pytań i bezskutecznymi próbami jej pocieszenia. To z kolei
i tak musiałoby się zakończyć kłamstwem, bo w
jej stanie ducha nic by jej nie pocieszyło. Dlatego, w rekonesansie,
uważała że oszczędza sobie i gościom energii na bezsensowną paplaninę.
Odruchowo przypomniała sobie, że dawniej była gadułą. Oskar nawet nazywał ją
paplą.
-
A ty znów paplesz.
-
Ja? Ja paplam? Wcale nie paplam; nawet
nie jestem gadatliwa! I przestań się ze mnie śmiać! Jesteś niewychowanym
prostakiem!
-
A ciebie chyba trzeba uciszyć, bo przeczuwam że zaraz nadciągnie prawdziwa
furia.
-
Słucham?
-
No, wiedziałem, że to świetny pomysł byś przestała gadać.
Wspomnienie pocałunku z Lenarczykiem
szybko zostało stłumione w jej głowie gdy przed jej oczami pojawiły się
kolorowe kwiaty. Po raz drugi zmusiła się do uśmiechu.
- Dziękuję. Mam dziś urodziny o których
nie wiem?
- Raczej nie. Po prostu chciałem sprawić
ci przyjemność.
- Są śliczne. Tylko nie mam tutaj
wazonu.
- Postaram się skombinować jakiś słoik.-
Tym razem jej uśmiech był szczery. Zaczęli rozmawiać na dość neutralne tematy,
Maciek opowiadał jej o swoim kursie i przyszłych planach, ona starała się
słuchać tego z entuzjazmem. W końcu temat zszedł na Oskara, a raczej ich
ostatniej rozmowy i kłótni w której doszło do poronienia. – Bo to nieprawda.-
Powiedział na koniec Drwęcki.- Wcale nie jestem chłopcem który nie potrafi się
ustatkować.- Sylwia wyczuła, że Maciek może powiedzieć coś co jej się nie
spodoba, że może nie być na to jeszcze gotowa, ale nie miała pojęcia jak go
zatrzymać. – Wiesz, że moje uczucia do ciebie się nie zmieniły odkąd ci je
wyznałem po powrocie z sanatorium, prawda?
- Maciek, nie mam siły teraz o tym
rozmawiać.
- Wiem, że to nie najlepsza pora.-
Przyznał.- Ale jednocześnie jest ci to potrzebne by pomóc podnieść się z tego
co cię spotkało. Chcę byś wiedziała, że jest coś do czego możesz dążyć, że
utrata dziecka nie była końcem.- Słysząc to Sylwię przepełniły dwa sprzeczne
uczucia: chęć zatkania sobie uszu i jednocześnie wdzięczność do Drwęckiego za
to, że rozumiał iż teraz potrzeba jej w życiu celu. Ale nie miał pojęcia, że
teraz on nie mógł nim być. Już nie.
- Maciek, ale moja odpowiedź mimo upływu
czasu też się nie zmieniła. Wciąż nie możemy być razem.
- Możemy. Uważasz, że po tym wszystkim
to byłaby zdradza wobec dziecka, ale to nieprawda. Ty też masz prawo do
szczęścia. Gdy zacząłem to wszystko analizować zrozumiałem, że tak naprawdę to
zawiniłem tylko ja. I cierpisz też przeze mnie.
- Co? Przecież nie miałeś nic wspólnego
z poronieniem. Sama upadłam i…
- Ale to przeze mnie związałaś się z
Lenarczykiem. Zrozumiałem to dopiero po fakcie: bo zrobiłaś to właśnie dlatego,
prawda? By o mnie zapomnieć, by ukoić swoje złamane serce gdy ja tak brutalnie
zostawiłem cię z tym wszystkim samą. Pamiętam jak wyznałaś mi swoje uczucia a
ja stchórzyłem. I teraz bardzo tego żałuję. A Oskar to wykorzystał; wiedział o
twojej słabości i uczuciach, a mimo to w twoim stanie ducha nawiązał z tobą
romans.- Sylwia milczała spuszczając głowę. Miał przecież rację: fakty
prezentowały się dokładnie właśnie w ten sposób. Tyle, że…no właśnie w grę
wchodziło coś jeszcze: okoliczności, wspólne spędzanie czasu, może nawet
uczucia. Bo rzeczywiście zdecydowała się na romans z Oskarem targana rozpaczą i
poczuciem beznadziei; miała już prawie trzydzieści lat a Maciek był jedynym
facetem który kiedykolwiek ją zainteresował. Dlatego uważała, że klin wybije
sobie innym klinem. Ale z czasem, z czasem coś się zmieniło. To przestał być
tylko seks, to była zabawa, przyjemność, szczerość i chęć spędzania z Oskarem
czasu. To nie był tylko romans. I to nie było tylko pożądanie. Z chwilą gdy to
sobie uświadomiła jej cały tok dotychczasowego myślenia uległ zmianie. A stało
się tak za sprawą poznania własnych uczuć.
Kochała go.
Kochała Oskara Lenarczyka pomimo tego,
że w ostatnich tygodniach nie traktował jej najlepiej, pomimo faktu że szydził
z jej miłości do Maćka (choć notabene miał rację) czy ciągłych kłótni i
wzajemnych oskarżeń, których nie szczędzili sobie w ostatnim okresie.
Bo oprócz tego był zabawny, czuły,
ciepły i błyskotliwy; pełen pasji do medycyny i wrażliwy co okazało się gdy
odwiedzili razem jego ojca czy gdy opowiadał jej o zmarłym bracie i matce.
Dzięki tej świadomości zaczęła już
wszystko rozumieć; poznała przyczynę z powodu której w jego (Oskara) towarzystwie czuła się nerwowo, uwielbiała
jego pocałunki czy oddawała się z rozkoszą i nieskrępowaniem choć na samo
wspomnienie o parkingu pod kinem dostawała wypieków na twarzy. Dlaczego była
zazdrosna o Olgę czy jego dawne uczucie do Zuzanny; dlatego nie chciała zgodzić
się na małżeństwo, bo wiedziała że jej nieodwzajemniona miłość spotęguje
jeszcze tylko cierpienie. I to dlatego teraz wciąż płacząc w głębi duszy
liczyła na to, że jednak ją odwiedzi.
Na dodatek okazywało się, że znał ją
lepiej niż ona sama: wiedział, że Maciek był tylko jej nawykiem. Wiedział, że
jest namiętna choć sama uważała, że gdyby miała kochać się z innym mężczyzną
okazałaby się być zimną rybą. Wiedział też, że czasami ma ochotę uciec od tego
swojego uporządkowania i planowania choć bardzo je kocha by zrobić coś
szalonego. Tak jak zgodzić się na ten wypad nad paralotnię. Ale jak mogła o tym
wszystkim powiedzieć teraz Drwęckiemu?
- Maciek, masz rację.- Zaczęła.- Tak
było. Bo kochałam cię od lat, wiesz? Zakochałam się w tobie od pierwszego
wejrzenia.
- Boże, Sylwia…
- Nic nie mów, pozwól mi dokończyć. Bo
nie sądzę bym powiedziała to czego pragniesz. Ja…ja nie chcę z tobą być,
Maciek. Nie tylko nie mogę, ale i nie chcę. To już się skończyło, wypaliło i
teraz wiem że się nie uda. Może nawet podświadomie wiedziałam to te cztery
miesiące temu gdy wyznawałam ci miłość przed sklepem jubilera? Nie wiem. A może
kochałam swoje wyobrażenie o tobie? Tego też nie wiem.
- Kukułka, nie staraj się przekonać mnie
że jest inaczej tylko dlatego, że boisz się szczęścia i mi zaufać.
- Ale tak wcale nie jest.
- Jest. Kochasz mnie i gdy byłaś w ciąży
rozumiałem twoją lojalność wobec Oskara i nienarodzonego dziecka; prawdę mówiąc
zdecydowałem się odsunąć na dalszy plan i z czasem zapomnieć by móc być twoim
przyjacielem dopóki nie zaczął zachowywać się jak dupek. Ale teraz…teraz gdy
zniknęła ostatnia przeszkoda to…
- Co masz na myśli mówiąc o tej
przeszkodzie?- Spytała zimno. –Moje dziecko?
- Nie, to wcale nie tak. Nie chciałem
się tak wyrazić; chodziło mi o coś zupełnie innego.
- Zapamiętaj sobie, że moje dziecko nie
było mi zawadą. Może i nie było planowane, owszem; może i bałam się odpowiedzialności
i panikowałam. Ale nigdy, powtarzam nigdy nie chciałabym go stracić. Oddałabym
swoje życie gdyby istniała możliwość bym uniknęła poronienia. Zgodziłabym się
na to bez zmrużenia powiek i jakiegokolwiek wahania.
- Wiem Sylwia. Naprawdę to wiem.
-Więc nie mów mi do cholery...- Z trudem
powstrzymywała się od szlochu.-…że dziecko było przeszkodą. Bo oddałabym
wszystko by przywrócić je do życia. I wcale nie dlatego nie chcę być z tobą.
Nawet nie dlatego, że gdybyś naprawdę mnie kochał to nie przeszkadzałaby ci
moja ciąża skoro nie zamierzałam związać się z ojcem dziecka i chciałbyś być ze
mną już wcześniej. Ale po prostu dlatego, że byłam głupia i ślepa nie potrafiąc
dostrzec tego czego naprawdę pragnę.
- Co?
- Nie kocham cię Maciek. Chyba…chyba
nigdy cię tak naprawdę nie kochałam. A nawet jeśli to stopniowo zaczęłam się w
tobie odkochiwać tak, że w końcu został we mnie tylko sam nawyk kochania cię
nie poparty żadnym głębszym uczuciem.
- Nie rozumiem. Przecież wtedy na tamtej
ulicy wyznałaś mi miłość. Co się zmieniło poza tym że wdałaś się w romans z
facetem którego nie kochałaś i zaszłaś z nim w ciążę?- Gdy nie odpowiedziała
jakaś niedorzeczna myśl wylęgła się w mózgu Drwęckiego; tak niedorzeczna że
może nawet prawdziwa. Dlatego spytał:- Zakochałaś się w nim, prawda?- Teraz też
odpowiedziała mu tylko cisza. Zaklął cicho podnosząc się z krzesełka nie mając
pojęcia co zrobić ze swoimi uczuciami. Kochał ją. Tak bardzo, że nie wyobrażał
sobie by mogła należeć do innego mężczyzny a już na pewno nie do Lenarczyka. I
tak mocno, że pomimo iż sądziła inaczej związałby się z nią nawet gdyby
urodziła dziecko Oskara. Ale po prostu jej tego nie proponował znając
obowiązkową naturę. Bo nigdy nie zgodziłaby się na związek z nim skoro miałaby
wychowywać obce dla niego dziecko. Dlatego gdy go nie było…gdy go nie było
wpadł w euforię. Nie dlatego, że po jej związku z Lenarczykiem nie było już
śladu; prawdę mówiąc to sam cierpiał widząc jak Sylwia robi to z powodu jego
utraty, ale brak moralnych zobowiązać oraz czegoś co łączyłoby ją z Oskarem
mogła uwolnić ją od poczucia winy. Teraz okazało się, że się mylił.
Powiedziała, że go nie kocha.
Powiedziała, że być może jej uczucie
zawsze było tylko ułudną.
Powiedziała (a właściwie nie
powiedziała, ale to było więcej niż oczywiste) że kocha Oskara.
Oskara, który wciąż na nią krzyczał,
wściekał się i rozkazywał. Faceta, który odciął się od rodziny i przyjaciół
tylko dlatego że laska rzuciła go dla jego ojca. I czasami potrafił tak dopiec,
że najbardziej elokwentni odpadali nie mogąc wymyśleć ciętej riposty. A przede
wszystkim człowieka, który być może przyczynił się do utraty przez nią dziecka
notorycznie dostarczające jej duże dawki stresu.
- Wiesz, że on nie czuje tego samego,
prawda?
- Ale mu na mnie zależy.- Odpowiedziała
mu Kukulska dając stuprocentowe poparcie dla tezy, że zakochała się z
Lenarczyku.
- Zależało gdy nosiłaś pod sercem jego
dziecko. Teraz już go nie obchodzisz.- Wiedział, że jest brutalny, ale uważał
że większą podłością byłoby dawanie jej złudnych nadziei. A on znał Oskara nie
od dziś: on po tym jak potraktowała go Zuzanna już nie umiał kochać. Stał się
zimny i cyniczny.
- Wcale nie.- Zaprotestowała.
- Więc czemu go tu nie ma?
- Bo cierpi tak samo jak ja. Gdy wyjdę
ze szpitala to…
- To co?- Przerwał jej.- Poniżysz się
błagając go o skrawek uczucia? Wyznasz miłość licząc na happy end? To tak nie
działa.
- Po prostu z nim porozmawiam.-
Wyjaśniła.
- O ile będziesz miała szansę.
- Co to znaczy?
- To znaczy, że Oskar miał zamiar złożyć wypowiedzenie ze szpitala w którym pracuje, ale ordynator go od tego powstrzymał. Mimo to i tak wiem, że nie będzie tam pracować. Ma zamiar jechać do Niemiec.
- To znaczy, że Oskar miał zamiar złożyć wypowiedzenie ze szpitala w którym pracuje, ale ordynator go od tego powstrzymał. Mimo to i tak wiem, że nie będzie tam pracować. Ma zamiar jechać do Niemiec.
- Nie.
- Tak, Sylwia. Chciał zrobić to już
wcześniej, ale opóźnił go wasz romans. A potem prawdopodobnie nie chciał
zostawić swojego dziecka i ciebie zdanych tylko na siebie samych.
- Ale jak…kiedy? Skąd o tym wiesz?
- Od swojego ojca, jako lekarze tej
samej profesji przyjaźnią się ze sobą z Kacperskim, to znaczy tym ordynatorem.
I od zdradził mu plany Oskara.- Sylwia mimo woli rozpłakała się. Nie mogła już
dłużej powstrzymać szlochu. Znów zakochała się w nieodpowiednim facecie gdy ten
pierwszy z kolei odwzajemnił jej miłość, którą go aktualnie nie darzyła. O
większy galimatias trudno.
Aj kombinujesz juz. Dlugo tak jeszcze będę się bawić w kotka i myszkę???
OdpowiedzUsuńSzczerze to miałam w planie już kończyć, ale tak się zastanawiałam czy by trochę jeszcze nie pomotać :) To znaczy nie wyciągać jakieś króliki z kapelusza, ale dać ze dwa trzy rozdziały o tym jak już są razem, stąd ta furka.
UsuńTak jak najbardziej ten pomysł mi się podoba :) wszyscy z chęcią przeczytamy te rozdziały w których będą razem.Jak zwykle nie możemy się doczekać kolejnej części :)
UsuńI ja tez jestem za tym, żeby pokazać ich wspólne zycie jak juz się pogodzą.
UsuńTylko nie komplikuj już za bardzo sytuacji między nimi...
Pozdrawiam
Ania
Nie spodziewałam się takiego obrotu spraw. Myślałam, że wszystko się ułoży i będą żyć w trójkę długo i szczęśliwie. Mnie się jednak bardzo to podoba :) Mam nadzieję, że Oskar nigdzie nie wyjedzie. Czkam na następną część. Pozdrawiam roksana
OdpowiedzUsuńJednym się podoba, innym nie. Sama jeszcze nie wiem czy zbytnio nie komplikuję czy już przesadzam. Ale to w końcu tylko opowiadanie, wiadomo że daleko mu do realizmu, choć staram się jak mogę by tak było.
UsuńAle się porobiło, nie mogę się doczekać następnej ����
OdpowiedzUsuńTeraz to juz tak pokręciłaś wszystko, i nie wiem jak to zrobisz ale trzeba to wszystko wyprostować, koniecznie.
OdpowiedzUsuńTakiego zwrotu akcji się nie spodziewałam, czytałam z wypiekami na twarzy.
Piękne, prawdziwe i cudnie napisane, emocje, emocje, emocje.
Pozdrawiam
Ania
Ps. poproszę ,żeby następna część była bardziej optymistyczna, radosna, z nadzieją....
Tak jak napisałam wyżej, to zależy od tego czy zdecyduję się troszkę przedłużyć opowiadanie czy już je skończyć. Jeszcze się waham :-)
UsuńTylko nie powtarzaj motywu wyjazdu Tomka już niech Oskar siedzi na miejscu i się dogadają pewnie szybko bo jeszcze wg Twoich obliczeń to ze dwie części zostały :-) oczywiście ta jest genialna jak zawsze
OdpowiedzUsuńTo znaczy tak: miały być dwie (następna miała być końcem i potem planowałam jakiś krótko epilog) ale chyba w końcu zdecyduje się je trochę przedłużyć.(mam nadzieję ze jednak nie zaważy to negatywnie na jakości całego opowiadania)także jeszcze będą jakieś cztery części.
UsuńO proszę jaka miła niespodzianka w poniedziałek, bardzo się cieszę! :)
UsuńJakbyś dała radę jeszcze troszkę popisać to fajnie żebyś przedłużyła opowiadanie bo jest genialne
OdpowiedzUsuńCieszę się ze się podoba 😊 I jednak zdecydowałam sie je przedłużyć także jeszcze powstanie kilka części.
UsuńPS: Ja tez jakos bardzo polubiłam tych bohaterów
A kiedy kolejna część? Wybacz, że tak szybko pytam, ale wiadomo dlaczego :)
UsuńHm...zobaczę jak mi dziś wieczorem pójdzie z pisaniem ale jak będę miała siłę po zajęciach to na Mikołajki coś będzie :-)
Usuń