Resztę tego samego dnia Kukulska
spędziła w łóżku. Choć nie płakała czuła się głęboko nieszczęśliwa. Niczego nie
rozumiała, uczucie że nie panuje nad własnymi myślami, życiem, decyzjami a
nawet własnym zmieniających się ciałem wprawiała ją w przerażenie. A najgorsza
była świadomość, że była w tym wszystkim sama, nie miała na kogo liczyć.
Zraniła Maćka, Daria też odpadała; przecież była jego siostrą, Sebastian nie
znał całej prawdy poza tym był bardzo zły na Oskara, a sam Oskar…on wydawał jej
się być tak daleki jak nigdy dotąd.
Gdy wspominała ich wspólny związek nie
mogła się nadziwić, że pozwoliła się pieścić i dotykać komuś, kto teraz patrzy
na nią jak na najgorszego robaka. Że zdradziła mu wiele swoich dziwactw tak
osobistych, że o wielu nawet nie zająknęła się Maćkowi. Że mimo faktu iż udowodnił jej że nie może na
niego liczyć to jednak ona nie mogła uwierzyć że taki był. Czuła, że potrafił
być wrażliwy i empatyczny, że skrywał jakiś ból. Ale może to jednak było ułudą?
Może tak bardzo chciała w to wierzyć, że była ślepa na prawdę? Może nie chciała
wierzyć, że ojciec jej dziecka to drań bez serca któremu w rzeczywistości jej
propozycja romansu spadła prosto z nieba? W końcu sam wiele razy podkreślał, że
niczego nie robi bezinteresownie. Na dodatek mówił kiedyś, że jest draniem bo
kobiety bardziej ich lubią.
A ona nie chciała w to tak do końca
uwierzyć.
Bo mężczyzna, który uratował jej brata
przed przedawkowaniem narkotyków nie mógł być draniem.
Człowiek który dał jej dach nad głową
gdy tego najbardziej potrzebowała nie mógł być do końca zły.
Facet który zaopiekował się Sebastianem,
gdy wkroczył do stolicy totalnie zielony i go pilnował nie mógł nie być bezinteresowny.
I ktoś, kto nie pozwolił jej się
zbłaźnić, przez wiele czasu starając się wybić z głowy Maćka, którego tak
naprawdę nie kochała i pomógł jej to zrozumieć nie mógł jej tak oszukać i się
nią bawić.
Nie, w rzeczywistości wcale nie dawała
temu wiary.
Gdy dwie godziny później zjawiła się
Daria, zastała swoją współlokatorkę leżącą w swoim pokoju, bardzo smutnym
wzrokiem wpatrującą się w okno. Ogarnęło ją wielkie współczucie. Nie miała
pojęcia co zaszło pomiędzy nią i Oskarem, ale nie mogło to być nic dobrego.
Wiedziała o wizycie Lenarczyka od brata;
zadzwonił do niej w czasie gdy robiła zakupy pytając o to czy wiedziała o ciąży
Sylwii i tym kto był ojcem jej dziecka. Gdy to przyznała milczał dłuższą
chwilę, a potem na pytanie co się stało dodał szybko: „wracaj do niej, jest u
niej Oskar, w tym swoim perfidnym humorze”. A ona zgodnie z jego poleceniem
wróciła.
Tyle, że nie zastała Sylwii zalewającej
się łzami; było jeszcze gorzej. Bo ona płakała w środku. Bez słowa położyła się
więc przy niej na łóżku i mocno objęła; Kukulska szybko odwzajemniła ten gest i
przez najbliższe kilkanaście minut leżały tak w milczeniu. Dopiero wówczas
Drwęcka usłyszała ciche:
- Nie mam pojęcia co mam teraz zrobić. Jest
mi bardzo ciężko Daria i nie umiem sobie z tym poradzić. Na dodatek Oskar…nie
potrafię go zrozumieć. Po prostu nie mogę. Nie wiem czy mogę na niego liczyć
czy nie.
- Sylwia, co między wami zaszło?
- Nie wiem. Przyszedł Maciek.
Rozmawialiśmy, potem zjawił się Lenarczyk. Wyrzucił twojego brata, potem
zwymyślał mnie a ja odpłaciłam mu tak samo choć dużo grzeczniej. I miałam
rację, Daria, wiem że miałam. Ale mimo to ja poczułam się źle; to ja poczułam
się jak kat choć byłam ofiarą. Wzbudził we mnie poczucie winy i patrzył tak
jakbym go zraniła. A było dokładnie odwrotnie.
- Nie doszliście do porozumienia?
- Nie umiem już z nim rozmawiać. Miałaś
rację: on nie jest taki jak inni mężczyźni. Nigdy nie powinnam w ogóle
czegokolwiek z nim zaczynać. On zawsze jest dwa kroki przede mną i nawet jak
sądzę że jestem górą to tylko dlatego że on tak chce, bo w rzeczywistości wcale
tak nie jest. A gdy z nim rozmawiam czuję, że prześlizgujemy się tylko po czymś
nieznaczącym choć w rzeczywistości powinniśmy zbić ten lód i zajrzeć w to co
pod nim jest. Ale nie wiem czy z kolei mam jeszcze na to siłę.
- Zależy ci na nim.
- Nie w ten sposób o którym sądzisz, ale
tak. Martwię się o niego. A jednocześnie cieszę się że jest tak nieszczęśliwy
jak ja. Brzmi to bardzo głupio?
- Wcale nie.- Daria pokręciła głową.-
Nigdy właściwie nie rozmawiałyśmy o tym co was łączyło. Może teraz powinnyśmy?
-
Ale nas nic nie łączyło, Daria. Poprosiłam go o to by nawiązał ze mną
krótkotrwały romans, bo miałam już dość bycia żałosną dziewicą. A on na to
przystał. Przez prawie cztery tygodnie, a raczej trzy sypialiśmy ze sobą. Potem
pokłóciliśmy się w dniu wypadku Maćka i przestaliśmy się kontaktować. Następnie
wynikła ta sprawa z ciążą.
- A jednak coś w tym było. Nocowałaś u
niego, spędzałaś popołudnia, dwa weekendy; praktycznie każdą wolną chwilę. I mówiłaś, że zabrał cię na
paralotnię.
- Motoparalotnię.- Sprostowała
Kukulska.- Tak, zrobił to. I w trakcie gdy byliśmy razem my nie tylko…no
wiesz…byliśmy w łóżku. Często rozmawialiśmy, robiliśmy kilka razy zakupy,
oglądaliśmy filmy, gotowaliśmy…
- Więc to nie był romans.- Stwierdziła
Drwęcka. Sylwia spojrzała na nią zbita z tropu.- To był już związek.
- Wcale nie.
- Wcale tak. Romans wiązałby się tylko z
łóżkiem. Wy zachowywaliście się jak para.- Kukulska zaprzeczała jeszcze
kilkakrotnie, ale gdy Daria nadal upierała się przy swoim, wypaliła:
- Nawet jeśli to byłby związek, to
niczego nie zmienia. Oskar jest dla mnie obcy, choć paradoksalnie znam go od
wielu lat. Wiesz, dopiero teraz uświadomiłam sobie że nie mam pojęcia o faktach
z jego życia. Nie wiem gdzie dorastał, czy jego rodzice jeszcze żyją, czy ma
rodzeństwo choć kiedyś żartował że miał brata.
- Bo miał.
- Nie żyje?
- Tak, ale nie pytaj o szczegóły. To był
dość makabryczny wypadek.- Słysząc to Sylwia podniosła się z łóżka do pozycji
siedzącej.
- Co to znaczy?
- Nie powinnam ci o tym mówić, to nie
moja sprawa.
- Daria, jak powiedziałaś „a” to powiedz
„b”.
- Ale…a zresztą: masz rację, co mi szkodzi? Zwłaszcza, że ten
dupek tak cię potraktował. No więc, to było wiele lat temu: on i Maciek byli
chyba w klasie maturalnej, a brat Oskara o rok niżej. Krótko po osiemnastych
urodzinach zdał prawo jazdy, a w dniu jego otrzymania miał przejechać się z
Oskarem po mieście no i…stało się. Jak
mówiłam, był bardzo młody i niedoświadczony, na dodatek na ulicach było ślisko,
ale Adrian…- Adrian? Słysząc to imię w głowie Sylwii pojawiły się wspomnienia
rozmowy z Lenarczykiem w pizzerii podczas której sprowokowana przez Drwęcką
spytała go o brata. A on powiedział, że umarł w wypadku samochodowym.
Wymusił
pierwszeństwo; potem spanikował i gwałtownie skręcił w lewo zjeżdżając na
pobocze. Niepotrzebnie wcisnął przy tym gaz; myślę że z powodu nerwów pomylił
go z hamulcem. Wjechał w drzewo. W zasadzie doszło do kolizji, tyle że mała gałązka
z otwartej szyby przebiła mu oko aż do części mózgu. Zginął na miejscu.
Aleś
się wkręciła. Gdybyś widziała swoją minę gdy mówiłem o tej gałązce…
To
był bardzo makabryczny wypadek, powiedziała
przed chwilą Daria.
Nie mogła w to uwierzyć. Nie potrafiła
zrozumieć dlaczego Oskar powiedział jej prawdę a potem ze śmiechem oznajmił że
to kłamstwo. Po co to zrobił? Czy śmierć własnego brata nic dla niego nie
znaczyła? Jakby w odpowiedzi na swoją niewypowiedzianą myśl Daria ciągnęła
dalej:
- …Adrian chyba spanikował, bo wjechał w
drzewo i zginął na miejscu. Po wypadku Oskar bardzo się zmienił. Wiesz, dzielił
ich tylko rok różnicy, mieszkaliśmy blisko siebie, więc od liceum praktycznie
byli nierozłączni: on, jego brat i mój Maciej. Śmiali się nawet nazywając się
wielką trójcą.
- Nie miałam pojęcia, że znali się z
twoim bratem od dziecka.
- Z moim bratem? Kochana, znaliśmy się
razem z jego rodziną; nasi rodzice też się przyjaźnili. Ja też więc bardzo
dobrze go znałam i lubiłam. Nawet…nawet był taki okres kiedy trochę się w nim
podkochiwałam choć nic więcej między nami nie zaszło.- Dodała prędko widząc
wzrok Sylwii.- Ale po śmierci Adriana, Oskar zamknął się w sobie. A potem była
jeszcze tak historia z jego długoletnią dziewczyną Zuzanną.
- Tak, o niej wiem.- Przytaknęła Sylwia,
nie mając pojęcia, że tak naprawdę nie zna całej prawdy. Bo nie zdawała sobie
sprawy, iż teraz Zuzia jest macochą Oskara.
- Tak więc po tej niespełnionej miłości
on całkowicie odciął się od rodziny. Wyprowadził z domu, wprowadził do
mieszkania które już kilka lat wcześniej kupił mu ojciec i zaczął radzić sam. –
Kukulska dłuższą chwilę milczała. Zastanawiała się nad słowami przyjaciółki,
rozważała je, czytała między wierszami. Dlatego domyśliła się czegoś jeszcze.
Lenarczyk i jego rodzina musiał być
bardzo bogaty skoro przyjaźnili się z Drwęckimi. Kiedyś raz nawet zastanawiała
się nad jego rzeczywistym statusem społecznym, ale właściwie to ten fakt nie
spędzał jej snu z powiek. A gdyby choć trochę nad tym pomyślała zrozumiałaby,
że posiadanie dwóch mieszkań w stolicy nie może świadczyć o biedzie, nawet
jeśli jedno zostało odziedziczone przez niego w spadku babci.
Aż do końca dnia Sylwia rozważała
poznane dzisiaj fakty; trochę żałowała że wcześniej nie przeszmuglowała Darii
zamiast unikać tematu Oskara. Nie sądziła, że ten fakt sprawiłby iż
zaniechałaby romansu z nim, ale mimo wszystko zmieniłby okoliczności i jej
postrzeganie go. Poza tym martwiło ją coś innego. A mianowicie to, że o niczym
nie miała pojęcia w ciągu tylu lat. Lenarczyk był bardzo skryty; unikał rozmów
o swojej rodzinie a nawet jeśli już zmuszony był to zrobić, to unikał
faktów. Poczuła rozbawienie pomieszana z
rozgoryczeniem uświadamiając sobie, że tak niewiele o nim wiedziała choć
zdecydowała się wskoczyć mu do łóżka. W którymś momencie intensywne myśli
zaczęły rozmywać się w jej umyśle, a długo minutowy płacz w połączeniu ze
zmęczeniem spowodował, że zasnęła. Daria jeszcze przez kilka minut leżała z nią
na łóżku, ale potem wstała i poszła do siebie. Musiała pomóc Sylwii. Oskar się
zmienił odkąd znała go jako młodego studenta i przyjaciela brata, ale mimo
wszystko nie miał prawa doprowadzać Kukułki do takiego stanu. Owszem, zaszła w
niechcianą przez niego ciążę, ale do tanga trzeba przecież dwojga. Najlepiej
zwalać wszystko na dziewczynę która na dodatek i tak obwinia o ten stan tylko
siebie. A przecież sama nie zrobiła sobie tego dzieciaka. Dlatego kilka dni
później, gdy łaskawie raczył odebrać od niej telefon. postanowiła umówić się z
Oskarem na spotkanie. Okazało się to wcale nie być takie proste jak sądziła;
Lenarczyk nie miał ochoty się z nią widywać. Musiała więc skłamać, że sprawa
dotyczy usterki kranu w kuchni co wymusiło na nim konieczność spotkania w
mieszkaniu. Niechętnie się zgodził, niemal parskając w słuchawkę. Akurat był
wtedy z Olgą. Rozmowa z Darią znacznie zepsuła mu humor.
- To była ona?- Spytała gdy tylko
odłożył komórkę dla pewności dodatkowo ją wyłączając.
- Kto?
- No ta dziewczyna w której jesteś
zakochany.
- Co?- Na widok jego autentycznego
zdziwienia pomieszanego z niedowierzaniem roześmiała się wstając od stołu i
podchodząc obok niego. Potem tak jak Oskar oparła się o kredens.
- Nie udawaj. Zapraszasz mnie do siebie całkowicie niespodziewanie, choć nie robiłeś tego od prawie dwóch miesięcy.
- Nie udawaj. Zapraszasz mnie do siebie całkowicie niespodziewanie, choć nie robiłeś tego od prawie dwóch miesięcy.
- Byłem zajęty opracowywaniem moich
badań. Nie chciałem cię zaniedbywać.
- Doskonale wiesz, że nie o to mi
chodziło. Jesteśmy przyjaciółmi od jakiegoś czasu, więc doskonale wiemy że
możemy na siebie liczyć w każdej sytuacji nawet nie widując się rok. Dlatego
mnie możesz powiedzieć.
- O czym? Nie mam nic do powiedzenia.
- Oskar, chcesz powiedzieć że w środku
tygodnia zapraszasz mnie na piwo bez powodu? Na dodatek zamiast niego wypiłeś
już prawie trzy. Czemu nie zaprosiłeś Sebastiana?- Lenarczyk prychnął i zanim
zorientował się, że dał się podpuścić odpowiedział:
- Bo jest jej bratem.
- Czyim? Dziewczyny którą kochasz? To ta
cała…Sylwia?
- Nie kocham jej.
- Czyżby? Nigdy nie widziałam byś wypił
więcej niż jedno piwo, nie licząc oczywiście tego co było po rozstaniu z
Zuzanną; wtedy trochę popłynąłeś o czym sam mi zresztą opowiadałeś. Dlatego jeśli
nie chcesz ze mną rozmawiać to uszanuję to, ale nie pieprz mi kitów.- Lekko się
zirytowała. Oskar słysząc to poczuł delikatne rozbawienie.
- Jest w ciąży.
- Z innym facetem?
- Nie, ze mną.- Sprostował.
- Nie, ze mną.- Sprostował.
- Więc? Jaki masz problem? Hej, tylko
nie mów mi że nie jesteś gotowy na bycie ojcem albo że to dla ciebie za
wcześniej bo jak Boga kocham urwę ci jaja i…
- …nie zapędzaj się tak. Jeśli już
chcesz wiedzieć to ona ma problem. Kocha kogoś innego.
- Czekaj, chyba to trudniejsze niż
początkowo mi się wydawało.- Zaczęła Olga skonfundowana. Bo w swojej wyobraźni
widziała chyba zupełnie inny obraz sytuacji niż był on w rzeczywistości.-
Opowiedz mi wszystko od początku.- Zażądała. I tak Oskar niechętnie to zrobił.
Powiedział jej o tym jak nawiązał z Kukulską romans tylko po to by mogła
zapomnieć o facecie którego kocha, ale zakończyło się to dla niej ciążą. I że
nie ma pojęcia co z tym teraz zrobić.
- Wow, to znaczy że…nie obraź się Oskar,
ale ona nie wydaje mi się być dziewczyną wartą takiego faceta jak ty. Laska,
która chce nawiązać z facetem romans i jest jeszcze na tyle nieodpowiedzialna
by należycie się w trakcie jego trwania zabezpieczyć jest…
- …nie mów o niej źle. Ona nie jest
rozrywkową dziewczyną jeśli tak właśnie ją odbierasz. Zresztą przypomnij ją
sobie z wesele Mateusza. Czy wyglądała jak uwodzicielka?
- Nie, ale z doświadczenia wiem, że
takie z niewinną buźką są najgorsze. Poza tym ten facet o którym chciała
zapomnieć to ten z którym była na weselu? Twój były przyjaciel?- Lenarczyk
skinął głową.- Niezły pasztet. I wybacz, że spytam o coś jeszcze, co może ci
się nie spodobać, ale i tak muszę to zrobić. Jesteś pewny, że nie zrobiła tego
specjalnie? W końcu jesteś bogatym facetem a jak mówiłeś ona nie pochodzi z
bogatego domu.
- Ale sporo osiągnęła dzięki nauce, sile
woli i pracowitości. Poza tym nie ma pojęcia kim są moi rodzice, bo ja wcale
nie jestem bogaty.- Przerwał na moment myśląc o tym, że Daria czy Maciek mogli
jej przecież wcześniej o tym powiedzieć. Dlatego dodał:- A nawet jeśli wie, to
musi zdawać sobie sprawę, że od czasu ślubu ojca z Zuzanną całkowicie odciąłem
się od rodziny, więc nie ma co na to liczyć.
- Może tego nie wie.- Zasugerowała Olga.
Oskar pokręcił głową.
- Nie, Sylwia taka nie jest. Poza tym
byłem jej pierwszym facetem.
- Żartujesz? Przecież ona musi mieć ze
dwadzieścia pięć lat.
- Dwadzieścia siedem.- Sprostował.
- Jeszcze lepiej. Ale…- na moment
zawahała się.- Ale to właściwie niczego nie dowodzi. Jesteś pewny, że nie
kierują nią ukryte motywy?
- Nie, jestem tego absolutnie pewien. Naprawdę
sądzisz, że mógłbym oddać serce wyrachowanej kokietce?
- Nie, teraz sądzę że musi być
wyjątkowa. Ale i głupia.- Oskar chciał już zaprotestować, ale ona szybko
wyjaśniła:- Tylko idiotka nie doceniłaby faceta takiego jak ty. W dodatku
wybierając Maćka. Przecież jest słaby. I na dodatek straszny z niego
kobieciarz.- To sprawiło, że roześmiał się na taki pokaz lojalności.
- Czemu to w tobie się nie zakochałem?
- Bo mój narzeczony dałby ci popalić.
Poza tym ja też cię nie kocham. Nawet w trakcie trwania naszego układu byliśmy
dla siebie bardziej przyjaciółmi niż kochankami a w końcowym stadium nasz seks
był nudny jak flaki z olejem. Nie wspominając już o jego częstotliwości.
- Dobra, nie przeginaj. – Teraz z kolei
to ona się roześmiała. Potem z poważną miną pogładziła go po policzku.
- Wiesz, dam ci dobrą radę: nie
rezygnuj. Nie postępuj tak jak to zrobiłeś z Zuzą.
- Więc według ciebie powinienem walczyć?
Walczyć o miłość kobiety która mnie nie kochała?
- Wiesz, że nie o to mi chodziło; z Zuzą
to była przegrana sprawa.
- Więc o co?
- O to byś nie mylił tych dwóch kobiet. Sylwia
nie jest Zuzanną. Nie karz ją więc za grzechy swojej macochy.
- I co z tego? Ale jej uczucia do mnie
są takie same czyli żadne.
- Posłuchaj, żadna kobieta pierwszy raz
nie oddaje się facetowi do którego nic nie czuje. No chyba że ma czternaście
lat, spiła się na imprezie lub jest strasznie zakompleksiona oddając się
pierwszemu lepszemu który powie jej parę komplementów albo jest głupią smarkulą
która chce popisać się przed koleżankami że jest już kobietą. A z tego co
mówiłeś Sylwia nie mieści się w żadnej z tych kategorii.
- Chyba nie. Ale nie sądzę by mnie
kochała; a raczej jestem tego pewien. Darzyła mnie przyjaźnią i lubiła, choć
teraz swoim zachowaniem to zniszczyłem.- Z tymi słowami, przypomniał sobie co
mu powiedziała podczas ich ostatniego spotkania:
Wiesz
co jest w tym wszystkim najśmieszniejsze? Że jeszcze dziesięć minut temu rozważałam
twoją propozycję chcąc się zgodzić. Myślałam, że może jest dla nas jakaś
szansa. Bo mimo że się nie kochamy to jednak potrafiliśmy się dobrze porozumieć.
Boże, ależ okazał się być głupcem. I na
dodatek potem powiedział jej okropne i okrutne rzeczy. Ale jej wyznanie miłości
Drwęckiemu wyzwoliło w nim demona. A przecież już wcześniej powiedział sobie,
że nawet nie zdobywając jej serca, będzie bardzo szczęśliwy byleby tylko za
niego wyszła. I ona prawie chciała to zrobić. Dopóki nie zaczął okazywać jej swojej
frustracji. Olga miała rację: traktował ją haniebnie. Przypomniał sobie łzy w
jej oczach i ból gdy na niego patrzyła.
Chciałam
cię tylko zrozumieć.
Nie
chciałam cię zranić.
Wybacz
mi.
Pewnie sądziła, że karze ją za to, iż
jest w ciąży. Jej, naprawdę był głupi.
- Dzięki Olga.- Mówiąc to pocałował ją w
policzek.- Jesteś niezastąpiona.
- A ty pijany. Idź się prześpij, a potem
odwiedź tę swoją ukochaną. I może za te pół roku urządzimy nie tylko moje
wesele ale i twoje. Albo nie, lepiej zrób to wcześniej, bo jeszcze twoja luba
urodzi nam na weselu.- Uśmiechnął się słysząc to a potem odprowadził wzrokiem
aż do wyjścia. Następnie zgodnie z sugestią poszedł spać.
Gdy się obudził analizując dokładnie
swoją sytuację nie był tak szczęśliwy jak przed zaśnięciem, ale udało mu się
przynajmniej dostrzec własne błędy. Bo nawet jeśli nie uda mu się z Sylwią to i
tak musiał dbać o nią jak o matkę swojego dziecka. Nie powinien postępować
egoistycznie jej karać za to, że kocha Maćka. To nie było fair.
Jednak nie odwiedził jej od razu tak jak
chciał to zrobić, a zdecydował się poczekać do osiemnastej o której to godzinie
kazała mu się zjawić Daria. Uznał, że upiecze dwie pieczenie przy jednym ogniu:
załatwi usterkę w mieszkaniu i porozmawia z Sylwią.
Z kolei Drwęcka przed samym spotkaniem zaczęła
się zastanawiać jak pozbędzie się współlokatorki. Wolała by nie była obecna
przy jej rozmowie z Lenarczykiem. Gdyby Maciek nie nabrał tak wody w usta nie
chcąc wyjaśnić jej o co chodzi między kolejną kłótnią między nim a Kukulską to
poprosiłaby o pomoc jego; ale tak? Na szczęście z trudem udało jej się
zasugerować przyjaciółce spacer. Miała jednak z tego powodu wyrzuty sumienia,
bo Sylwia naprawdę wyglądała coraz mizerniej i na bardzo zmęczoną. A ona
zmuszała ją jeszcze do spaceru. I to na dodatek samotnie.
Gdy zjawił się Oskar od razu wyjaśniła
mu w czym rzecz: a raczej wykrzyczała oskarżając go o psychiczne niszczenie
Kukulskiej. Ten prawie roześmiał się jej w twarz karząc pilnować własnego nosa.
Był wyraźnie zły za to, że go oszukała. Cieknący kran, też coś. I on serio w to
uwierzył?
- Wiem, że ciąża była dla ciebie
zaskoczeniem.- Tłumaczyła Daria.- Ale do cholery Sylwia też tego nie planowała.
Dlatego nie masz prawa traktować jej jakby była wszystkiemu winna ona i tak
właśnie się tak czuje.
- Nie masz pojęcia o naszej sytuacji,
więc się po prostu nie wpieprzaj.- Odpowiedział jej, bo jej słowa nieprzyjemnie
brzmiały jak echo własnych wyrzutów sumienia.
- Mam pojęcie, poza tym jestem
przyjaciółką Sylwii. I nie pozwolę na to by przez ciebie cierpiała.
- Jeśli cierpi, to nie przeze mnie, ale
przez swoje złe ulokowanie uczuć.
- Co masz na myśli?
- Nic; nieważne. Skoro z mieszkaniem
wszystko w porządku to nie mam zamiaru wysłuchiwać zarzutów od dziewczyny która
o niczym nie ma pojęcia.- Oznajmił dochodząc do wniosku, że skoro Sylwii tu nie
ma to dalsze przebywanie z Darią nie ma w tej chwili sensu. Dlatego mówiąc to
odwrócił się w kierunku drzwi, ale gdy usłyszał jej następne słowa przystanął:
- Nie wierzę, że aż tak mogłeś się
zmienić; nikt tak nie może zrobić. A może wciąż kochasz Zuzannę co? I to przez
nią masz taką zatrutą duszę?
- Gówno ci do tego.
- No proszę, cóż za piękne słownictwo.
Miałam się przestraszyć?
- Gdybym chciał cię przestraszyć to byś
się bała.
- Jaki groźny.- Skomentowała z ironią.
Potem jednak głęboko odetchnęła aby się uspokoić. Kłótnia nie pomoże jej w
naprawieniu losu Kukułki.- Posłuchaj, nie lubię cię ani nawet teraz nie
szanuję. Dlatego tego co powiem nie robię z sympatii do ciebie; po prostu chcę
ci uświadomić że dalej zachowując się w ten sposób możesz do reszty ją do
siebie zrazić i stracić swoje dziecko.
- Jak to stracić dziecko?- Spytał
niczego nie rozumiejąc. Chyba że…czyżby Sylwia zamierzała przed nim uciec? Nie
dopuścić go do swojego dziecka?- Ona cię na mnie nasłała?- Mówiąc to zbliżył
się do Darii z niebezpiecznym błyskiem w oku.
- Wcale nikogo na ciebie nie nasyłałam.-
Odezwał się cicho jakich głos za nim. Ujrzał na klatce schodowej przed drzwiami
które wciąż tarasował swoją sylwetką bladą Sylwię. – I nigdy nie pozwoliłabym
na tę rozmowę. – Wyraźnie chciała wejść do środka, więc odsunął się od drzwi.
Potem weszła…chyba do kuchni. A przynajmniej tak mu się zdawało. On z Darią
wciąż stali na korytarzu. Choć liczył na to, że zostanie by mogli porozmawiać,
rozczarował się. Dlatego sam odepchnął lekko Drwęcką i poszedł w ślad za
Kukulską. Siedziała na krześle opierając się łokciami o stół; miała przymknięte
oczy, więc doskonale widział odcinające się od jej skóry pod powiekami cienie.
Jej widok go niepokoił, ale zamiast dać temu wyraz jak zwykle wyrazi się nie
tak jak trzeba:
- Czemu do cholery wyglądasz aż tak źle?
W ogóle o siebie nie dbasz czy co?- Wolno, bardzo wolno podniosła powieki.
Spojrzała na niego bez wyrazu.
- Cieszę się, że uważasz mnie za
piękną.- Wysiliła się na żart choć w jej stanie było to bardzo trudne. Czuła
się koszmarnie. Nie miała pojęcia jak kobiety w ciąży mogą normalnie
funkcjonować. A może to dlatego, że to było jej pierwsze dziecko? Miała
nadzieję, że po pierwszych trzech miesiącach to się zmieni. Ale zanim do tego
dojdzie ma przed sobą nieco ponad trzy tygodnie męczarni.
- Jesteś w ciąży, powinnaś zrezygnować z
pracy skoro tak się męczysz. Wyglądasz na pięć lat starszą.
- Więc może się zamienimy i ty zaczniesz
nosić dziecko w swoim brzuchu. Zobaczymy jak będziesz się czuć.
- W takim nastawieniem nie zajedziesz
daleko. A może o to ci chodzi co? Sądzisz, że nie dbając o siebie się go
pozbędziesz?
- Jak śmiesz?! Wynoś się stąd!
- Napisałaś mi w wiadomości, że robiłaś
badania. Chcę zobaczyć wyniki.
- Nie mam ich jeszcze.
- Nie masz czy nie odebrałaś?
- Daj mi już święty spokój.- Gdy
odruchowo przeniósł z niej wzrok dostrzegł stojącą w progu Drwęcką. – Karz mu
stąd iść Daria.
- Nie wyjdę dopóki czegoś nie zjesz.
Kiedy ty w ogóle ostatnio zjadłaś coś treściwego?
- A jak mam to niby zrobić skoro zaraz
wszystko zwracam?
- I tak musisz to robić. Są przecież
jakieś środki, ziołowe herbatki, sucharki…-Wyliczał. Potem zwrócił się do
Drwęckiej:- A ty czemu pozwalasz jej na to? Ślepa jesteś czy co? Przecież w
ciągu tych pięciu dni od naszego ostatniego spotkania schudła jeszcze bardziej.
- A co mam zrobić? Próbuję w nią coś
wmusić choć cała się spinam słuchając jak ledwo nie pozbędzie się z siebie
całych płuc, tak gwałtowne ma torsje. Poza tym zadziwiająca paralela zdarzeń,
prawda? Twoja wizyta i jej złe samopoczucie.- Odparła mu ironicznie. Nie
zareagował na tę zaczepkę sugerującą, że zła kondycja Kukulskiej to jego wina.
Podszedł bliżej Sylwii dotykając dłonią jej czoła i policzków. Zignorował przy
tym jej lekkie wzdrygnięcie się, bo tak naprawdę zaskoczył ją swoim delikatnym
dotykiem. Potem spojrzał w oczy unosząc dłońmi jej twarz. Bezwolnie mu na to
pozwoliła dla świętego spokoju.
- Musisz coś zjeść inaczej za parę dni
trafisz do szpitala z kroplówką. Od kiedy to trwa?
- Daj mi spokój.- Jej głos był pozbawiony
swojej zwyczajnej zaciętości.
- Pytałem kiedy mogłaś zjeść coś bez
buntowania się żołądka.
- Nie wiem. Chyba przedwczoraj, ale
tylko jabłko.
- I przez cały czas wymiotujesz?-
Skinęła głową.
- Musimy jechać do lekarza.
- Po co? Przecież to normalne w moim
stanie.
- Może i normalne, ale nie pozwolę abyś
tak się męczyła. Zaraz zadzwonię do profesora Jarczka i umówię się na
spotkanie.
- Przecież dziś jest niedziela, nie
przyjmie mnie i to w tak błahej sprawie.
- Płacę mu tyle, że to zrobi.
- Oskar…- Nie dodała nic więcej widząc
zacięty wyraz jego twarzy. Znów przymknęła oczy. Nie chciała by widział ją w
tym stanie: wymizernioną, zmęczoną, załamaną. W czasie gdy ona o tym rozmyślała
on próbował połączyć się z ginekologiem. Niestety bezskutecznie. Zaklął
wściekły na niego i siebie. Bo przecież Sylwia już jakiś czas temu mówiła mu,
że czuje się źle a on to zbagatelizował. Na dodatek to było jej pierwsze
dziecko i była z tym całkowicie sama pozbawiona jakiegokolwiek wsparcia. Daria
nie nadawała się na opiekunkę. Owszem, nie mógł odmówić jej oddania Sylwii, ale
była nieodpowiedzialna. Jak w ogóle mogła wysyłać ją w takim stanie na spacer by truć mu o tym jak
źle ją traktuje? To była czysta niedorzeczność i błędne koło. Może powinien
spotkać się z Sebastianem i poprosić o
to by powiadomił o jej stanie ich matkę? Na pewno zajęłaby się nią lepiej niż
mało rozgarnięta Daria.
- Nic z tego, nie odbiera.- Oznajmił po
kilkudziesięciu sekundach jakby obie dziewczyny tego nie zauważyły. Potem
popatrzył jeszcze na Sylwię. Potem ponownie do niej podszedł i wziął na ręce.
Protestowała bardzo słabo co upewniło go w jego decyzji.- Daj mi jej kurtkę
Daria.
- Co?
- Kazałem ci przynieść kurtkę Sylwii.
- Po co?
- Bo zabieram ją do siebie. Za jakiś
czas przyjadę po jej rzeczy.
- Co?
- Co?- Odezwała się z Kukulską niemal
jednocześnie. Ta druga zaczęła protestować.- Puść mnie.
- No co, Daria? Czyż właśnie nie po to
mnie wezwałaś? Bym zaopiekował się Sylwią?
- Na pewno nie robiąc coś wbrew jej
woli. Zostaw ją.
- Raczej nie. Przy twojej opiece odwodni
się i tak osłabi swój układ immunologiczny, że wpędzi się w poważną chorobę.
- Oskar, proszę. Jest mi niedobrze.-
Błagała Kukulska czując zbliżające się torsje. Ale o dziwo, gdy przytulił ją
bardziej do siebie nachylając głowę do przodu zdawały się ustępować.
- Słyszałeś: zostaw ją. Nie pozwolę byś
zmusił ją do mieszkania u siebie i znów wykorzystywał.- Dodała wymownym głosem.
- Tak, bo właśnie to chodziło mi po
głowie. – Odpowiedział jej równie ironicznie robiąc parę kroków w kierunku
wyjścia z kuchni. Z zaskoczeniem spostrzegł jak Daria zręcznie go zablokowała.
- Mówię poważnie, Oskar.
- Ja też mówię poważnie. Daria. I
przypominam ci, że ja jestem właścicielem tego mieszkania więc z łaski swojej
się odsuń.
- Nie, nie zrobisz tego.
- A co, jesteś zazdrosna że to ją
zabieram do swojego mieszkania? A może wciąż masz ochotę być moją
pocieszycielką?- Sylwia miała akurat zamknięte oczy więc nie mogła dostrzec
rumieńca wstydu na policzkach przyjaciółki. Ale mimo to zrozumiała co znaczyło
kłopotliwe milczenie i fakt, że Oskarowi bez przeszkód udało się opuścić
kuchnię, a potem mieszkanie i blok gdy razem pomknęli jego autem. Sama chciała
zaprotestować gdy przypinał ją pasami, ale nie miała na to siły. A raczej bała
się, że gdy tylko otworzy usta zwróci treść swojego żołądka.
Nie mogła przecież jechać do domu
Lenarczyka, nie w takim stanie. Chociaż z drugiej strony…jakie znaczenie miał
teraz jej wygląd? Ledwo zdążyła tak pomyśleć a już wiedziała, że tym razem nie
uda jej się powstrzymać wymiotów.
- Zatrzymaj się.- Zażądała.
- Co?
- Powiedziałam, żebyś się zatrzymał.
- Sylwia, już zajmę się tobą. Nie zrobię
ci krzywdy ani…- Dopiero gdy spojrzał jej w twarz zobaczył jaka jest blada i
jak kropelka potu spływa jej po czole. Nie zważając na to, że są na drodze
jednokierunkowej gdzie niedozwolone jest parkowanie wyłączył silnik auta. A
Kukulska pospiesznie odpinając pasy wyskoczyła
z niego wymiotując pod najbliższym drzewem. Oskar również wysiadł
podając jej chusteczkę. Widział, że ledwie utrzymuje się na nogach, tak była
słaba.
- Nie.- Zaprotestowała gdy chciał pomóc
jej ponownie zająć fotel pasażera.- Mam brudne buty. Pobrudzę samochód.
- Naprawdę sądzisz, że w takiej chwili
martwię się samochodem?- Spytał ją retorycznie.
-
Przepraszam.- Powiedziała w chwili gdy zajęła miejsce znów zapięta
bezpiecznie pasami. Oskar nie mógł znieść widoku jej męczarni. Doskonale
pamiętał jak pełna była życia i wiecznie się uśmiechała albo złościła. Teraz
jej twarzy była całkowicie poważna i zapadnięta.
- Dlaczego do cholery…- Zaczął chcąc
spytać czemu nie powiedziała mu o swoim stanie, ale powstrzymał się od tego. Bo
przecież doskonale wiedział dlaczego. On na jej miejscu też nie zaufałby
mężczyźnie, który ją obrażał i zarzucał że ciąża jest tylko jej winą. Boże,
zachowywał się strasznie. Dlatego dokończył inaczej:- Dlaczego do cholery teraz
są takie korki?
- Pewnie dlatego, że ludzie wracają z
pracy. – Odpowiedziała mu cicho choć jak zauważył na moment przenosząc na nią
wzrok z delikatnym uśmiechem.
- Lepiej się już czujesz?- Spytał dużo
łagodniejszym tonem.
- Tak, znacznie. Choć bardzo nieświeżo.
- W porządku, mnie to nie przeszkadza.
Chyba powoli się do tego przyzwyczajam. Pamiętasz jak wracaliśmy z lotu
paralotnią?- Nie odpowiedziała, więc zrozumiał że tylko ją zawstydził. Jej,
dlaczego teraz każde jego słowo wydawało się być nie takie jakie być powinno? Było
jakieś szorstkie, nie oddawało tego co chciał nimi wyrazić. I nie miał pojęcia
dlaczego. Nigdy nie był najlepszym mówcą, ale do tej pory świetnie sobie z tym
radził. Dopóki się w niej nie zakochał, uświadomił sobie. Wtedy za bardzo się
starał co powodowało, że mówił nie to co trzeba. Tak jak jeszcze kilkanaście
minut temu w jej mieszkaniu. Swoimi pytaniami o jej samopoczucie chciał wyrazić
troskę, a w rzeczywistości zabrzmiały jak wyrzut. Ale teraz postara się to
zmienić. Może jeśli uda mu się przywrócić beztroskę i czułość która mimo braku
związku ich łączyła Sylwia na nowo mu zaufa i poczuje się swobodnie.
-
Dlaczego spytałeś Darii czy jest zazdrosna o to, że to mnie zabierasz do
swojego mieszkania?
- Hm?
- Tak do niej powiedziałeś na odchodnym. I dodałeś coś o byciu pocieszycielką.- Wyjaśniła. Potem dodała ciszej:- Byliście parą?
- Nie.- Odpowiedział nie dodając nic więcej. Dlatego drążyła:
- Hm?
- Tak do niej powiedziałeś na odchodnym. I dodałeś coś o byciu pocieszycielką.- Wyjaśniła. Potem dodała ciszej:- Byliście parą?
- Nie.- Odpowiedział nie dodając nic więcej. Dlatego drążyła:
- To znaczy, że zawarłeś z nią taki sam
układ jak ze mną?
- Przeszkadzałoby ci to?- Słysząc tak
wymijającą odpowiedź odruchowo nieświadomie zacisnęła usta w wąską kreskę.
Przypomniała sobie jak podczas ich rozmowy z przyjaciółką o Lenarczyku ta
wyznała jej, że kiedyś się w nim podkochiwała. Ale zaraz dodała, że nic między
nimi nie było. Jak mogła skłamać? A może to Oskar kłamał? Nie, wtedy Daria
zarzuciłaby mu to od razu a przecież tego nie zrobiła…Ta myśl przeleciała w jej
głowie lotem błyskawicy zdążając porządnie zdenerwować zanim dodał:- Kiedyś, na
jakiejś imprezie…to było niedługo po tym jak rozstałem się z Zuzanną,
zaproponowała że będzie moją pocieszycielką o ile dobrze pamiętam.
- Skorzystałeś?
- Nie. Była przyjaciółką Maćka, z którym
wówczas wciąż się jeszcze przyjaźniłem, więc nie chciałem tego zniszczyć
popędliwością Darii. Poza tym to potem
znalazłem sobie inną pocieszycielkę.
- Co?
- Ciebie. Nie pamiętasz?- Prawdę mówiąc
nie miała pojęcia o czym on mówi. Żartował czy jak…? Dopiero potem powiązując
fakty zrozumiała. Impreza, wtedy jeszcze przyjaźnił się Maćkiem, inna
pocieszycielka…
- Chcesz powiedzieć, że to było wtedy
jak wyszłam na chwilę z mieszkania Drwęckiego żeby się przewietrzyć i spotkałam
ciebie pijącego piwo opartego o budynek a ty mnie pocałowałeś? Gdy jeszcze
byliśmy studentami?
- Aż
tak dobrze to pamiętasz?
- Doskonale. To była nasza pierwsza rozmowa.
- Doskonale. To była nasza pierwsza rozmowa.
-
Możesz mówić co chcesz, ale ja cię przejrzałem. Jesteś po uszy zadurzona w Drwęckim.
-
My się przecież tylko przyjaźnimy!
-
Może on z tobą tak, ale ty najwyraźniej o tym nie wiesz. Odpuść sobie.
-
Nie będę słuchała porad od jakiegoś
pijanego kolesia, który chwilę temu próbował mi wepchnąć język do ust.
-
Tak się przypadkiem składa, że ten koleś zna się z Maćkiem jeszcze z liceum a
więc dużo lepiej jak ty. I trafniej potrafi ocenić jego zaangażowanie, stąd wie
że on do ciebie nic nie czuje. Ale skoro chcesz się łudzić to droga wolna.
Mówiła prawdę, bo słowa Oskara dokładnie
wryły jej się w pamięć. Pamiętała jak bardzo nienawidziła wówczas tego młodego
studenta z ironicznym uśmieszkiem i butelką piwa w dłoni, jak potem w szpitalu podczas
pracy starała się nawet unikać jego wzroku.
- Obawiam się, że masz nade mną
przewagę. Ja nie za bardzo to pamiętam ale pewnie plotłem wierutne bzdury lub
jakieś głupoty.
- Wcale nie. – Zaprotestowała.- Choć
wtedy cię znielubiłam.
- Byłem bardzo niemiły?
- Nie udawaj. Przecież mnie pocałowałeś.
- Było więc aż tak źle?- Spytał, a ona
mimo całkowitego absurdu tej sytuacji: w końcu w ustach wciąż miała smak
własnych wymiocin a oni rozmawiali o sprawach które działy się ponad pięć lat
temu, roześmiała się.
- Wcale nie. To znaczy nie wiem.
Chodziło mi o to, że to był mój pierwszy pocałunek. – Słysząc to poczuł jakieś
dziwne rozczulenie wokół serca. Jaka ona była niewinna. Pierwszy pocałunek w
wieku dwudziestu dwóch, może trzech lat? Jak nikt wcześniej nie mógł docenić
tych jej niepozornych ust? Może i zaślepiała go miłość, ale choć bardzo go to
cieszyło nie potrafił zrozumieć dlaczego dotąd nie interesowali się nią faceci.
Zignorował przy tym fakt, że sam w pełni zorientował się jaka jest pociągająca
(choć może niekoniecznie w tym momencie) dopiero dwa miesiące temu.
Dotarłszy do własnego mieszkania znów
chciał wziąć Sylwię na ręce, ale zaprotestowała. Rozumiał, że najwyraźniej
bardzo się wstydzi. Była to tylko część prawdy. Tak naprawdę ten gest
przypominał Kukulskiej jak Oskar dawniej brał ją w ramiona niosąc do łóżka.
Miała ochotę się roześmiać gdy uświadomiła sobie, że mimo swojego koszmarnego
wyglądu, zmęczenia, bólu brzucha i śmierdzących wymiocinami włosów jej ciało
zareagowało na bliskość Lenarczyka. Boże, chyba ciąża wywołuje u mnie burzę
hormonów, przeraziła się. Jak w ogóle w swoim stanie może odczuwać podniecenie?
I to do niego? Była pewna, że gdyby wiedział o czym teraz myśli szybko uciekłby
gdzie pieprz rośnie.
Wrażenie minęło już po kilku minutach;
po następnych gdy wypiła ziołową herbatę poczuła się jeszcze lepiej (Może ważne
znaczenie miał tutaj fakt, że zrobił ją w podarowanym jej przez siebie kubku?).
Potem chciała nawet spytać o to czy nie wyrzucił jej starej szczoteczki do
zębów, ale uznała to za niewłaściwe.
- Teraz powinnaś coś zjeść.-
Zakomunikował.
- Nie, na pewno nie.- Odpowiedziała szybko.
- Sylwia, nie pozwolę ci wstać z tego
krzesełka gdy tego nie zrobisz.
- Zjem u siebie w mieszkaniu, gdy już
mnie odwieziesz.- Obiecała.- U ciebie pewnie i tak nie ma niczego zdrowego.
- Zostajesz u mnie na noc, a poza tym to
uda mi się coś przyrządzić.
- Nie sądzę. Pamiętam jak…co miałeś na
myśli że zostaję u ciebie na noc?
- To co słyszałaś. Nie pozwolę byś tak
się męczyła. Czas żeby ktoś o ciebie zadbał. A jutro z samego rana zadzwonię do
doktora Jarczka i umówię nas na wizytę.
- To niepotrzebne. Rozumiem, że chciałeś
odkuć się na Darii, ale teraz…
- Na nikim nie chciałem się odkuć. Byłem
zły widząc cię w tak koszmarnym stanie i wiedziałem, że to moja wina.
- Wcale nie.
- Przecież gdybyś nie była w ciąży to
nie cierpiałabyś takich katuszy.- Spuściła na moment oczy. Zaczęła się
zastanawiać kiedy to się właściwie stało, to znaczy dokładny moment poczęcia. Czy
to było wtedy gdy spędzili w jej wynajmowanym mieszkaniu pierwszy wspólny
weekend? Albo po tym jak odwiedził ją Sebastian? Nie, nie powinna się nad tym
zastanawiać, bo to przywoływało niewłaściwe myśli.
- Naprawdę powinnam już iść. Doceniam
twoją troskę i bardzo ci dziękuję. Ale naprawdę jest już późno a ja czuję się
totalnie nieświeżo i jedyne o czym marzę to sen.
- Więc uszykuję ci kąpiel w wannie.
- Nie, to nie jest potrzebne.
- Mówiłem poważnie o tym nocowaniu u
mnie.- Widząc jak szybko przełyka ślinę dodał szybko:- Oczywiście nie musisz
się mnie obawiać. Ja będę spał gdzie indziej. Jesteś tu całkowicie bezpieczna.
Zależy mi tylko na dobru twoim i dziecka.
- Ale ja nie mogę…
- Możesz. I tak nie pozwolę ci iść jutro
do pracy, więc jeśli to cię martwi to…
- Nie, poprosiłam o urlop. Nie daję już
rady.
- Widzisz, doskonale się składa.
- Ale ty pracujesz.
- Nie, dopiero jutro mam nocny dyżur.
Jeszcze jakieś obiekcje?- Mogła by wymienić pięć następnych: nie chciała tu
być, uważała to za niewłaściwe, nie miała ubrań na zmianę, w mieszkaniu było
tylko jedno łóżko, Daria się o nią martwiła…Ale wymienienie żadnej z nich nie
wydawało jej się być teraz aż tak istotne. A może zrozumiała, że i tak by z nim
nie wygrała? Ale nawet niewinna ziołowa herbatka którą wypiła zaczęła ciążyć
jej na żołądku. Nie miała zamiaru wymiotować przy nim po raz kolejny. Dwa razy
to stanowczo za dużo. Na pewno czuł straszliwe obrzydzenie. – Świetnie. W takim
razie ty weźmiesz kąpiel a ja zrobię coś do jedzenia.
- Ale Oskar…
- Skoro się zgadzasz to wleję ci wody do
wanny. Bo chyba to sprawi ci większą frajdę niż prysznic.- Nie odpowiedziała;
prawdę mówiąc miała ochotę zapytać go czemu ma w łazience zarówno prysznic jak
i wannę, ale zaniechała tego. I po co on w ogóle szykował jej tę kąpiel?
Przecież nie miała zamiaru z niej skorzystać. Tyle, że gdy pięć minut później
wszystko było gotowe a on wrócił do niej do kuchni, od razu wręczył jej
ręczniki wraz z szamponem i mydłem. A gdy nadal protestowała zaniósł ją do
łazienki. Potem posadził na małym stołku i zdjął jej buty i skarpetki a
następnie bluzkę. Gdy już miał zamiar ściągnąć z niej koszulkę zrozumiał, że
nie powinien tego robić. Patrząc jej w twarz zauważył, że wygląda na bardzo
zażenowaną jakby nie chciała by to robił. Poczuł ukucie żalu: jeszcze kilka
tygodni temu uwielbiała gdy ją rozbierał a teraz drżała gdy ją dotykał. Dlatego
odsunął się od niej. – Z resztą chyba poradzisz sobie sama. Pójdę już.-
Powiedział wychodząc z łazienki i zamykając dokładnie drzwi. Za nimi głęboko
odetchnął. Po raz kolejny czuł wyrzuty sumienia. Nawet zmęczona, z kosmykami
włosów wciąż upapranymi wymiocinami i głębokimi cieniami pod oczyma wzbudzała w
nim gorące pragnienie. Chciał ją pocałować tak jak dawniej. Chciał czuć jak jej
delikatny język drażni jego usta, jak nieśmiało dotyka jego języka. A potem
jeszcze więcej. By jakoś się otrząsnąć i wrócić do rzeczywistości postanowił
skupić się na przygotowaniu czegoś do jedzenia. Niestety nie miał pojęcia co to
mogłoby być. Dumając tak kilka minut w
końcu sięgnął po swoją komórkę wybierając numer Olgi. Gdy odebrała odezwał się
przechodząc od razu do rzeczy:
- Cześć, potrzebuję twojej pomocy. Co
lekkiego można ugotować ciężarnej kobiecie którą nękają uporczywe wymioty?
- Co?
- Sylwia jest u mnie.- Wyjaśnił.- I chce
jej zrobić kolację.
- Hm, naprawdę szybko działasz. Jeszcze
wczoraj załamany a już dzisiaj…
- To nie to co myślisz. Tak naprawdę nie
doszliśmy do żadnego porozumienia. W zasadzie to niejako ją porwałem.
- Porwałeś?
- Tak, ale do rzeczy. Co mogę jej
zrobić?
- Nie mam pojęcia.
- Ale przecież jesteś kobietą.
- Ale nie w ciąży.
- Obiecałaś mi pomóc ją zdobyć.
- Jakoś sobie nie przypominam.
- Olga…
- Już dobrze, zaraz. Daj mi chwilę
pomyśleć. A tak w ogóle to masz coś konkretnego w domu?
-
Niewiele, ale najwyżej skoczę szybko do sklepu lokalnego. No więc? Wymyśliłaś
już coś?
- Niewiele. Może owsianka? Albo jogurt z owocami i pestkami słonecznik; lub też jakieś kanapki. I skoro cierpi na wymioty to niech unika tłuszczu. Słyszałam, że to pomaga.
- Niewiele. Może owsianka? Albo jogurt z owocami i pestkami słonecznik; lub też jakieś kanapki. I skoro cierpi na wymioty to niech unika tłuszczu. Słyszałam, że to pomaga.
- Dzięki, spróbuję.
- Nie ma sprawy. Trzymam kciuki za to
żebyś niczego nie schrzanił.- I tak, po szybkiej wizycie w sklepie, Oskar wziął
się do pracy. Przygotował kilka wersji kanapek: z twarożkiem i ze
szczypiorkiem, z jajkiem, szynką, żółtym serem oraz pastą rybną więc miał
nadzieję, że Sylwia coś dla siebie wybierze. Poza tym przygotował owsiankę z
malinami tak jak radziła mu przyjaciółka i kupił kilka pomarańczy i dwa
jogurty. W końcu musiała zjeść coś na śniadanie. Zadowolony z siebie wstawił
wodę na herbatę, a potem zaczął wyciskać sok z pomarańczy uznając, że będzie
dla niej zdrowszy. Następnie spojrzał na zegarek. Minęło już ponad pół godziny
odkąd znalazła się w łazience. Czyżby jeszcze się kąpała? Ale woda przecieżby
już wystygła…Szybko przeszedł z kuchni na korytarz a potem pociągnął drzwi od
łazienki nawet nie zawracając sobie głowy pukaniem. Na szczęście, wbrew jego
obawom Sylwia nie zemdlała ani nie zrobiła sobie niczego gorszego.
Siedziała na zimnych kafelkowych
płytkach łazienki nachylona nad sedesem okryta tylko w bawełniany ręcznik.
Wyglądało na to, że znów wymiotowała.
- Już dobrze?- Zauważył jak się
wzdrygnęła zorientowawszy się, że znajduje się razem z nią w łazience.
Wymęczona skinęła głową.- Jak często potrafisz wymiotować?
- Po każdym posiłku. Więc nie dziw się,
że wolę nic nie jeść niż doświadczać czegoś takiego.
- Ale musisz to robić. Mam nadzieję, że
lekarz coś nam zaradzi bo inaczej się wykończysz. I wstań już z tych płytek.-
Mówiąc to podszedł do niej delikatnie podnosząc. A potem zaprowadził do kuchni.
Doceniła jego starania, ale wybrała
tylko pomarańczowy sok. Próbował w nią wmusić coś do jedzenia, ale tylko
pokręciła głową.
- Jutro już poczujesz się lepiej.-
Obiecał.- Może doktor przepisze ci jakieś tabletki hamujące wymioty albo coś
innego co pozwoli je wyeliminować albo przynajmniej zredukować częstotliwość.
- Nie sądzę by istniało coś takiego, ale
dziękuję ci że mnie pocieszasz.
Po posiłku, uszykował jej łóżko w swoim
pokoju sam decydując się spędzić niewygodną noc na sofie. Ale chciał by Sylwia
czuła się swobodnie. A tak by się z pewnością nie stało gdyby zdecydował się
położyć obok niej w łóżku nawet jeśli by obiecał że nic między nimi nie
zajdzie.
Gdy nieśmiało poprosiła o szlafrok lub
jakąś koszulkę dopiero teraz uświadomił sobie, że wciąż miała na sobie tylko
krótki ręcznik. Szybko naprawił swoje zaniedbanie.
Już pół godziny później, on siedział na
fotelu, ona na łóżku, rozmawiali ze sobą dość swobodnie. Sylwia wyraziła nawet
przeprosiny za to, że do tej pory nie spytała o to ja poszła mu obrona pracy;
on z kolei pytał ją o samopoczucie i stan ducha w jej niełatwej sytuacji, uspokajał
mówiąc że wszystko będzie dobrze. Sylwia podziękowała mu a on wyszedł z pokoju.
Nazajutrz obudziła się z uczuciem
skrępowania. Jej, dlaczego pozwoliła Lenarczykowi no to by u niego nocować? I
dlaczego cieszyło ją, że się nią zaopiekował? Szybko jednak dała sobie spokój z
myśleniem, gdy żółć podeszła jej do gardła choć po chwili okazało się to być
fałszywym alarmem. W takim stanie na pewno nie kieruje nim coś innego. Poza tym
nawet jej nie pocałował czy dotknął w żaden inny sposób. W łazience wyszedł gdy
tylko zorientował się, że miał zamiar rozebrać ją do naga niczym dziecko. Swoją
rolę potraktował bardzo profesjonalnie, aż za bardzo. A wieczorem tak po prostu
pościelił sobie na kanapie w salonie podczas gdy ona chciała…
No właśnie, czego tak naprawdę chciała?
By spojrzał na nią z oddaniem i pożądaniem tak jak kiedyś? By śmiał się i
żartował, by przytulił i całował? Przecież teraz wszystko się między nimi
zmieniło. Nie powinna myśleć o wznowieniu ich romansu zwłaszcza w sytuacji gdy
jest w ciąży. Teraz powinna być odpowiedzialna. A właśnie taką decyzją
było…zmarszczyła brwi, gdy usłyszała jakiś głos w kuchni. I to damski.
Początkowo sądziła, że jego właściciela rozmawia przez telefon z Oskarem, ale
gdy zrobiła parę kroków więcej w stronę korytarza zorientowała się, że go
odwiedziła. Spojrzała na wiszący na ścianie zegar. Był kwadrans po siódmej
rano. Jaka kobieta o tej porze odwiedza mężczyznę? Sylwia zaczęła słuchać
strzępów ich rozmowy:
- Tak, musisz to dodać.
- Tak, musisz to dodać.
- Dzięki za pomoc.
- Nie powiem, że nie ma za co bo jesteś
totalnym beztalenciem kulinarnym.
- I tak dziękuję Olga.
No tak, Olga. Mimo, iż ślub Mateusza był
dawno temu, rysy twarzy dziewczyny ani trochę nie zatarły się w jej umyśle.
Nawet nie chodziło o to, że była partnerką Lenarczyka ale o fakt że posiadania
bardzo ładnej powierzchowności, choć w jakiś nieco inny, odbiegający od
typowego kanonu urody sposób.
- Nie ma za co. Powiedziałeś jej w końcu
prawdę?- Przerwała swoje myślenie słysząc znów głos owej Olgi.
- Jaką prawdę?
- Dobrze wiesz jaką.
- Olga, nie mogę jej powiedzieć. Inaczej
się wystraszy. Muszę działać powoli.
- Kochany, akurat w tej sprawie nie masz
rację. – Kochany? Co ich łączyło?
– O, wstałaś już Sylwia.- Słysząc swoje
imię otrząsnęła się z transu. I zaraz zawstydziła własnego wyglądu. Bo po
wyjściu Oskara zdjęła ręcznik i założyła jedną z jego koszulek, która sięgała
jej niemal do kolan; miała też rozpuszczone włosy choć już od jakiegoś czasu
wolała je związywać, ale wczorajszego wieczoru tego nie zrobiła bo po tym jak
wymiotowała wolała je umyć.- Znacie się?- Kontynuował dalej Oskar, a ona
zmusiła się by wejść do salonu. Boże i po co tu wchodziła i podsłuchiwała?
Przecież mówiło się, że ciekawość jest pierwszym krokiem do piekła. I dlaczego
oni o niej w ogóle rozmawiali?
- Nie oficjalnie.- Szczupła blondynka
wyciągnęła ku Kukulskiej dłoń.- Olga Małecka.
- Sylwia Kukulska.- Odwzajemniła się
jej, choć nie miała ochoty na uścisk dłoni. Zwłaszcza z nią.
- Skoro chcecie porozmawiać to będę już
szła. Pewnie wolelibyście zostać sami.- Z jej słów Sylwia szybko wywnioskowała,
że najwyraźniej blondyna musi doskonale wiedzieć o niej, ciąży i relacji jaka
łączyła ją z Oskarem. Dlatego poczuła się trochę niepewnie. Po co go
odwiedziła? Czy z powodu reaktywowania się ich romansu? No tak, a ona zastanawiała
się dlaczego teraz jest dla Lenarczyka aseksualna. Oto miała przed sobą
odpowiedź w postaci bardzo atrakcyjnej kobiety. I sama nie rozumiała czemu na
tę myśl poczuła złość.
- Jesteś pewna, że nie zostaniesz?
Sylwia na pewno nie będzie miała nic przeciwko temu byś zjadła z nami śniadanie,
prawda? Zwłaszcza, że to ty pomogłaś mi je przygotować.- Zwrócił się do
Kukulskiej.
- Nie.- Pokręciła głową żałując, że tu w
ogóle przyszła, że zgodziła się nocować u Oskara. Ale on też powinien mieć do
cholery trochę taktu i nie przyprowadzać na śniadanie swojej kochanki, na Boga.
Przecież chyba musiał ją minimalnie szanować nawet jako matkę swojego dziecka.
- Przykro mi, pewnie mój narzeczony za
mną tęskni.- Uśmiechnęła się szeroko Małecka patrząc to na Oskara to na
miotającą się w duchu Sylwię. I już wiedziała, że się nie myliła: ta dziewczyna
go kochała choć najwyraźniej sama jeszcze nie miała o tym pojęcia. Zazdrość
niemal wyzierała jej z oczu.
- No cóż, skoro tak. W takim razie
odprowadzę cię do drzwi. I jeszcze raz podziękuję…
Sylwia, zostając sama na korytarzu,
zdecydowała się wrócić do swojego pokoju. Włożyła na siebie wczorajszą koszulkę
i spodnie; na założenie nieświeżej bielizny nie mogła się zmusić. Gdy ledwie
skończyła zapinać spodnie drzwi do pokoju otworzyły się gwałtownie:
- Co ty robisz? Wyjdź.
- Przepraszam, nie wiedziałem że się
ubierasz. Ale zdaję się, że już skończyłaś.
- Jeszcze nie.
- Daj spokój, i tak wszystko już
widziałem.- Jego słowa sprawiły, że zastygła na moment i się zarumieniła. Po co
musiał nawiązywać do ich romansu? I to w tak beznamiętny sposób?
- Czego
chcesz?
- Chciałem ci powiedzieć, że już jest gotowe śniadanie.- Odparł, a potem widząc jej minę dodał:- Jesteś na mnie zła?
- Chciałem ci powiedzieć, że już jest gotowe śniadanie.- Odparł, a potem widząc jej minę dodał:- Jesteś na mnie zła?
- Nie.- Odparła.
- Przecież widzę. Co się stało?
- Nic. Wyjdziesz wreszcie?
- Sylwia, chcę wiedzieć dlaczego tak się
zachowujesz.
- Jak? Dlaczego jestem wściekła? Może
dlatego, że nie życzę sobie byś rozmawiał o mnie ze swoją przyjaciółką.
- Wcale o tobie nie rozmawialiśmy.
- Jasne, doskonale słyszałam że tak nie
było.
- Jak dużo słyszałaś?- Oskar wyglądał
tak jakby bał się odpowiedzi na to pytanie. W duchu zastanawiał się czy jej
szybka dezercja nie ma nic wspólnego z dowiedzeniem się o jego uczuciach. Czy
to dlatego chciała jak najszybciej wyjść?
- Dość by wiedzieć, że nie chcę byś
mówił swojej kochance o mnie nawet jeśli mamy wspólne dziecko.
- Olga jest moją przyjaciółką.
- Taką jak ja byłam, co? Znów się z nią
spotykasz?- Początkowo chciał odruchowo powiedzieć prawdę i zaprzeczyć, ale
dostrzegł w tym okazję do poznania jej uczuć. Dlatego w odpowiedzi wzruszył
tylko ramionami.
- Może.
- Czyli tak czy nie?
- Czyli: czy to cię właściwie obchodzi?
- Jak rozumiem mnie zabraniałeś spania z
Maćkiem jak się wówczas wyraziłeś, ale sam stosujesz całkiem inne zasady.
- To nie ja jestem w ciąży.
- Logika facetów.- Prychnęła.
- Daj już spokój: chodźmy jeść. O
jedenastej mamy wizytę u lekarza, już cię zapisałem.
- Dziękuję, że przedtem spytałeś mnie o
zdanie.
- O co ci właściwie chodzi, co?- Oskar
był zdezorientowany. Przecież starał się być dla niej miły. Starał się
odbudować jej zaufanie do niego. A wczorajszego wieczoru gdy rozmawiali tak
swobodnie sądził, że trochę mu się to udało. Dlaczego więc teraz go atakuje?
Ciężko odetchnął starając się uspokoić. Zawsze wiedział, że należy do
wybuchowych mężczyzn. W dodatku teraz Sylwia była w ciąży. Może to dlatego była
taka drażliwa? Tak uspokojony po raz kolejny zaprosił ją na śniadanie, a potem
zostawił samą by mogła dokończyć się ubieranie się.
Do kuchni weszła ponad pięć minut
później milcząca i poważna. Choć namawiał ją na zjedzenie przygotowanego przez
Olgę owocowego musli lub jajecznej pasty to odmówiła częstując się tylko
pomarańczą. Łudził się, że nie zrobiła tak tylko dlatego że wiedziała iż dania
przygotowała jego przyjaciółka, ale w duchu wiedział że nie ma racji. Zwłaszcza
gdy próbował nawiązać z nią neutralna pogawędkę co mu niestety nie wychodziło;
a wręcz przeciwnie. Zezłościł się na nią, miał ochotę nią potrząsnąć;
powiedzieć że przecież jest tym samym Oskarem z którym śmiała się, żartowała i
sypiała. Ale gdy już doprowadzony do granic ostateczności szykował się by to
powiedzieć usłyszał dźwięk jej komórki.
Zauważył jak zmieniła się jej twarz gdy
tylko zerknęła na wyświetlacz; gniew ponownie w nim zawrzał. Jakie miał szanse
na zdobycie jej skoro Maciek nie dawał jej spokoju? Ciekawy dylemat, pomyślał z
wisielczym humorem, czy poczucie obowiązku które każe Sylwii na zawsze
zrezygnować z miłości swojego życia czy w końcu przegra z uczuciem.
- Przepraszam, pójdę do pokoju.
- Ależ proszę bardzo.- Odpowiedział jej
starając się by nie zabrzmiało to ironicznie choć i tak w jego tonie widniała
taka nutka. Ale lepsze to niż wyrwanie jej komórki z rąk i nakazanie Drwęckiemu
by się od niej odpieprzył na co miał ochotę. By jej nie ulec wstał od stołu.-
Jadę do Darii po twoje rzeczy na zmianę.
-Ale nie będę u ciebie mieszkać.
- Wiem. Chodzi mi tylko o świeże cichy
na dzisiejszy dzień. Potem po badaniu odwiozę cię do domu.- Skinęła tylko
głową. Zamierzała jeszcze coś dodać, mimo wszystko podziękować Oskarowi za jego
starania choć nie zawsze była dla niego miła, ale bała się że z każdą kolejną
chwilą zwłoki traci szansę na rozmowę z Maćkiem z którym nie kontaktowała się w
żaden sposób od tamtego dnia gdy wyznał jej swoje uczucie. Musiała więc jak
najszybciej odebrać telefon. Gdy to zrobiła usłyszała głos swojego przyjaciela.
- Sylwia, jak się czujesz? Moja siostra
powiedziała, że nie najlepiej.
- Tak, trochę męczą mnie nudności, ale
to normalne w moim stanie. Dziękuję. – Pozytywnie zaskoczył ją swoją troską;
spodziewała się raczej wyrzutów i wybuchów gniewu. Dlatego choć obawiała się
odpowiedzi musiała dodać:- A ty?
- No cóż, jeśli masz na myśli moją
ostatnią wizytę i rozmowę którą przerwał nam Oskar…nie będę kłamał że dobrze,
ale zważywszy na okoliczności wcale nieźle. Naprawdę mnie zaskoczyłaś. Inaczej
nigdy bym się tak nie wygłupił. Nie miałem pojęcia że ty i on…
- My z Oskarem nie jesteśmy razem,
Maciek. Po prostu nasza krótka przygoda zaowocowała i oboje staramy się jakoś
oswoić z sytuacją.
- To znaczy, że go nie kochasz?- Zanim
odpowiedziała, zawahała się. Lubiła Oskara (najczęściej, bo czasami wpadał w te
swoje humory niczym schizofrenik), podziwiała jego pasję do neurochirurgii,
współczuła z powodu bólu na jaki naraziła go jego była dziewczyna Zuzanna,
podziwiała za to, że (jak wyznała jej Daria) praktycznie od okresu gdy skończył
studia radzi sobie całkiem sam mimo bogatych rodziców. Uwielbiała jego żarty,
coraz lepiej rozumiała specyficzne poczucie humoru, lubiła jego dotyk czy czucie
bicia serca gdy zdezorientowana spaniem w innym miejscu po tym jak się kochali
zasypiała na jego klatce piersiowej. Ten miarowy odgłos ją uspokajał, dawał
poczucie bezpieczeństwa. Ale czy go kochała? Czy pożądanie i sympatia to była
miłość?
- Nie.- Odparła. Bo przecież nie czuła
tego smutku, bólu w sercu gdy na przykład Maciek spotykał się kiedyś z innymi
kobietami albo Ingą. Owszem, zdenerwował ją widok Olgi o ósmej rano w mieszkaniu
Oskara, ale w głębi duszy nie wierzyła w to by ze sobą romansowali. Chociaż tamta
nazwała go kochanym…No dobra, może i trochę się miotała ale to normalne że
chciała by nie okazał się draniem jak o sobie mówił. W końcu był ojcem jej
dziecka. Nawet jeśli w przyszłości nie będę razem (co jest raczej pewne) to
przynajmniej patrząc na niego nie będzie musiała wyrzucać sobie jaka była
głupia że zaproponowała mu romans. I tylko dlatego czuła wobec niego zazdrość,
tłumaczyła sobie.
- Więc dlaczego ty i on…?
- Nie chcę o tym rozmawiać.- Stanowczo
ucięła ten temat.
- Oczywiście. Burak ze mnie. W takim
razie…możemy się dziś spotkać? O ile naturalnie będziesz chciała.
- Jasne, że tak.- Odpowiedziała mu.
Uznała, że szczera rozmowa im się przyda, zwłaszcza po tym jak zakończyło się
ich ostatnie spotkanie.- Tylko nie wiem jeszcze o której wrócę z badań.
- Jedziesz do lekarza? Coś nie tak z…z
dzieckiem?
- Nie, to wizyta kontrolna. Oskar
nalega.- Dodała trochę tego żałując, bo w głosie Maćka pojawiła się jakaś inna
nuta.
- Więc jedzie tam razem z tobą?
- Tak.- Nie mogła się zmusić do
kłamstwa.- Podchodzi bardzo odpowiedzialnie do roli ojca.
- Na to wygląda.- W komórce zapadła
cisza. Żadne z nich nie miało pojęcia co powiedzieć. W końcu Drwęcki
chrząknął.- W takim razie zadzwonię do ciebie później. Powiedzmy, po
piętnastej.
- Dobrze, wtedy powinnam być już
wolniejsza.
- W takim razie jesteśmy w kontakcie.
- Tak.- Sylwia tak do końca sama nie
rozumiała dlaczego czuła wobec Maćka aż takie wyrzuty sumienia. W końcu Oskar
miał rację: nic ich nie łączyło, niczego mu nie obiecywała ani on jej. A jednak
gdy dowiedział się o jej ciąży poczuła się tak jakby go zdradziła z
Lenarczykiem. Po tym telefonie wpadła w lekką melancholię i zadumę
zastanawiając się po raz kolejny nad kolejami losu. Zawsze fascynowała ją
mitologia, więc przypomniała sobie trzy boginie Moiry, które przędły nici
ludzkiego życia. Kukulska wyobrażała je sobie jako frywolne kobiety, które
znudzone monotonną pracą specjalnie plątały sznurki by potem śmiać się z ludzi którzy próbowali je wyprostować. A przynajmniej
tak mogłaby opisać to co spotkało ją i Maćka.
Oskar z kolei powiedział, że to była
ironia losu. No cóż, może właśnie i tak było? Może po prostu Drwęcki nie
był jej pisany? Tylko w takim razie kto był?
No i kolejna wspaniała część, prawdziwa, realna, życiowa.
OdpowiedzUsuńBo, czy my nie postępujemy tak jak Sylwia i Oskar, też niejednokrotnie nie dopuszczamy do siebie szczęścia, nie dajemy sobie szansy na miłość, na uczucie, odpychamy wszystko co najlepsze od siebie. Pięknie rysujesz portrety psychologiczne, pokazujesz nas samych.
Gratuluję kolejny raz.
Pozdrawiam
Ania
Nie mogę się doczekać kolejnej części, jak zwykle trzymasz w napięciu. Pozdrawiam, Mego :)
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział jak na nowy sezon gry o tron.
OdpowiedzUsuńPS bardzo lubię grę o tron.
Jest rewelacyjna
OdpowiedzUsuńkiedy kolejny? :)
OdpowiedzUsuńKolejny albo bardzo późno dziś wieczorem, albo rano dokończę i wstawię.
Usuńjejku podziwiam, że tak szybko się z tym uwijasz
UsuńAle się porobiło �� no nie mogę się doczekać następnej części, pozdrawiam ��
OdpowiedzUsuńWow brak słów. Świetne ;)
OdpowiedzUsuń