Łączna liczba wyświetleń

piątek, 7 października 2016

Miłość jest bliżej niż myślisz, Część VI.: Pierwsza miłość w siną dal.



Po pocałunku z Maćkiem, Sylwia jeszcze przez kilka dni przeżywała go w swoich myślach. Wiedziała jednak, że nie powinna tego robić. W końcu jakie znaczenie mógł mieć dla Drwęckiego skoro zrobił to po pijaku a nazajutrz w ogóle o tym nie pamiętał? To była doskonała alegoria jej uczuć do Macieja, które nigdy nie będą mogły się ziścić.
Czuła się z tym coraz żałośniej: kochać kogoś przez tyle lat z brakiem szansy na to by uczucie się spełniło było prawdziwą głupotą. I co najgorsze wciąż się łudząc. Ale teraz koniec z tym, pomyślała. Nie będzie nigdy więcej tego robić. Po prostu się z tym pogodzi i kropka. Najłatwiej było poznać kogoś nowego, ale Kukulska nie miała pojęcia gdzie mogłaby kogoś takiego znaleźć. A tym bardziej po tym co zaszło z Piotrkiem. W pracy czasami posyłał jej tak współczujące spojrzenia jakby była maltretowaną latami żoną brutalnego pijaka, a to wszystko przez Oskara. To skojarzenie przypomniało jej o ojcu i policzku który nastąpił przy ich ostatnim spotkaniu przed jego śmiercią. Na chwilę poczuła ból w piersi, ale szybko go stłumiła tak jak wiele razy wcześniej. Często żałowała, że nie miała szansy na to by porozmawiać z nim później, po tamtej feralnej kłótni. Ale dzięki temu nauczyła się jednego: że każdy dzień może być tym ostatnim, więc tak powinna go traktować by nigdy niczego nie żałować.
Dlatego zgodnie ze swoim postanowieniem (poznania jakiegoś mężczyzny), często wychodziła z Darią na imprezy (do tej pory nie potrafiła zrozumieć jak Igor może na coś takiego przyzwalać skoro chodzi tam bez niego). Szybko jednak przekonała się, że klub nie jest odpowiednim miejscem do poznania kogoś kto pomógłby jej zapomnieć o miłości do Drwęckiego nie mówiąc już o tym by ją stłumić. Zrozumiała to po tym jak zgadzając się na taniec z jakimś Robertem i przetańczając z nim niemal cały wieczór pod koniec zaczął ją całować. Ale nie był to pocałunek delikatny, który mogłaby zaakceptować na pierwszej randce (choć czy w ogóle można to było nazwać randką?). Ten był dość wymagający i pożądliwy zakończony pytaniem czy nie chciałaby pojechać teraz do niego by porozmawiać. Sylwia nie była taka naiwna by nie wiedzieć, iż wcale nie o rozmowę tu chodziło. Zwłaszcza gdy odparła przecząco a on nawet nie poprosił ją o numer telefonu tylko wzruszając ramionami odszedł. A ona po ich pocałunku poczuła tak wielkie zniesmaczenie tak jakby się z nim co najmniej przespała.
Kolejny gwóźdź do trumny przybił ją ponad miesiąc później: Maciek wrócił do Ingi. I choć się tego spodziewała- nawet Oskar jej powiedział jej to podczas wesela Mateusza- to mimo to ból nie przestał być mniejszy. Ale przynajmniej gdy Lenarczyk wpadł do niej po czynsz przeprosił ją za swoje zachowanie. Wybaczyła mu pod warunkiem, że nigdy nie będzie więcej komentować jej uczuć lub ich braku do Drwęckiego. Uroczyście zgodził się z tym przysięgając na Boga, pamięć jego nieżyjącej matki, prawą rękę i nogę  oraz śniadanie które zjadł rano (choć Sylwia nijak nie mogła zrozumieć jaki sens miało przysięganie na zjedzoną rano jajecznicę) Ale mimo to ją rozbawił.
Potem widywali się jeszcze kilkakrotnie: podczas niewielkiej usterki w mieszkaniu które wynajmowała od niego z Darią gdy przyszedł ją naprawić czy wizyt u Sebastiana. Raz  nawet spotkała go wychodząc ze sklepu gdzie robiła zakupy i zaproponował jej podwiezienie. I chyba udało im się nawet zaprzyjaźnić, choć Kukulska wiedziała że z Oskarem nigdy nic nie było wiadomo. Ale lubiła jego poczucie humoru (przynajmniej gdy nie stosował go na niej), uśmiech (choć częściej bywał kpiarski i sarkastyczny niż wyrażał prawdziwe rozbawienie) oraz pozytywne nastawienie do życia (chociaż czasami wydawało jej się wręcz luzackie).  
A Sylwia dokładnie tego potrzebowała. Coraz bardziej zdawała sobie sprawy z emocjonalnej pustki którą czuje. Okej, może i miała oddaną rodzinę- jej młodsi bracia i matka bardzo ją kochali i wspierali, przyjaciół- a chociaż było ich niewielu to byli szczerzy, znajomych z pracy- prócz Piotra Cebulskiego raczej sympatycznych. Ale brakowało jej kogoś komu mogła przytulić się na ramieniu, kogoś kto kochałby ją bardziej niż jako przyjaciółkę, znajomą, siostrę czy córkę, kogoś kto zauważyłby w niej prawdziwą kobietę.
Nigdy nie myślała, że znalezienie kogoś takiego może być trudne. Z lekkim przestrachem myślała o tym, że niedługo skończy dwadzieścia siedem lat, a nadal nigdy tak naprawdę nie doświadczyła czym jest namiętność. Boże, a za trzy lata stuknie jej trzydziestka i najprawdopodobniej będzie stała w tym samym miejscu.
I wtedy uświadomiła sobie, że choć spełniła swoje marzenia (skończyła studnia, znalazła dobrą pracę którą bardzo lubiła, osiągnęła samodzielność finansową), to jednak nie osiągnęła pełni szczęścia. Była tylko zadowolona z życia, ot co. I zanosiło się na to, że ta sytuacja się nie zmieni gdy wciąż będzie pielęgnować swoje uczucie do Maćka, który przecież kochał Ingę a ją traktował jako przyjaciółkę.
Była tak zdesperowana, że o swojej frustracji opowiedziała Darii (nadal nie zdradzając miłości jaką darzy jej brata). O tym, że brakuje jej kogoś z kim mogłaby wyjść do kina, powygłupiać, przytulić czy pocałować. Że chciałaby w końcu przestać być dziewczynką a stać się kobietą. Dla Drwęckiej sprawa była bardzo prosta:
- Znajdź jakiegoś super przystojniaka, wypij ze dwie lampki jakiegoś winka na odwagę, załóż ładną bieliznę i trochę frywolną kieckę, a potem tak po prostu się z nim prześpij.
- Ciekawe niby gdzie.- Prychnęła Sylwia. Oczywiście wiedziała, że wcześniejsze słowa przyjaciółki były żartem, ale uświadomiła sobie, że znalezienie kogoś ot tak jest praktycznie niemożliwe.
- No w miejscach bardziej przeznaczonych dla dorosłych ludzi niż nastolatek.
- Na przykład?- Spytała sceptycznie.
- Na przykład ja mam bardzo fajnych znajomych. Ostatnio nawet jeden rozstał się ze swoją dziewczyną…No i Inga ma bardzo przystojnego brata, Jacka. Są jeszcze koledzy Igora.
- No tak, ale to raczej nie moja liga.
- Jak to nie twoja liga?
- Ja wolę kogoś zwyczajnego. Kogoś, kogo rodzice nie są kimś znanym, kogoś kto nie będzie mnie onieśmielał.
- Znów wpadasz w te swoje kompleksy? Przecież jesteś niezłą laską, kiedy to w końcu zrozumiesz?
- Jesteś moją przyjaciółką, jasne że nie powiesz niczego innego.
- Boże Sylwia, w przypadku kogoś innego sądziłabym że doprasza się o komplementy. Ale ty? Jesteś zgrabna choć nie za chuda, masz ładne oczy- szczególnie gdy je podkreślisz kredką- i uśmiech. Na dodatek jesteś błyskotliwą rozmówczynią. Poza tym przy tobie ludzie czują się swobodnie jak…jakby to wyrazić…jak przy kumpeli.
- Jak przy kumpeli.- Powtórzyła zaskoczona taką charakterystyką.
- No tak, no bo wiesz nie stwarzasz żadnych barier. Owszem kto cię lepiej pozna zauważa cięty język i specyficzne poczucie humoru, ale nawet mimo to wzbudzasz sympatię i…- Kontynuowała Daria nie mając pojęcia o tym, że zdołowała Sylwię jeszcze bardziej.
Czują się przy niej jak przy kumpeli.
Czy to była prawda? Czy normalni faceci na poziomie czyli tacy jak Maciek postrzegali ją właśnie w tych kategoriach? I Oskar właśnie dlatego całował robiąc jej na złość, bo wiedział że nie odbierze tego na poważnie? A może wynikało to raczej z faktu, że  odbierają ją jak kogoś gorszego od siebie, bo jej rodzice byli zwykłymi pracownikami manualnymi w podrzędnej fabryce?
Nie chciała tak o tym myśleć, tak szufladkować i siebie, i innych. W dodatku to do niczego nie prowadziło. Powinna chyba po prostu poczekać na tego jedynego, bo w końcu kogoś musi poznać; wcześniej czy później.
Na razie jednak miała Oskara, który chyba zaczął zajmować w jej sercu miejsce Maćka.
Naturalnie nie w kwestii miłości, skądże. Kukulska nadal tkwiła w swym fatalnym zauroczeniu, ale stopniowo Lenarczyk zastępował jej rozmowy z Drwęckim z którym notabene po raz kolejny ich kontakt się trochę rozpłynął. Doszło do tego, że stali się przyjaciółmi, a Sylwia przynajmniej raz w tygodniu wpadała do niego obejrzeć jakiś film czy zjeść kolację. Gdy Daria miała nocować u swojego chłopaka czasem zapraszała Oskara na wieczór (ale nie na noc) do siebie.
Często spotykali się też we trójkę: dziewczyna zapraszała swojego brata Sebastiana (który pozytywnie zdał egzamin licencjacki kontynuując studia magisterskie choć zaczął już pracować w swoim zawodzie),  z czasem gdy Daria trochę zobojętniała na Lenarczyka spędzali nawet czas we czwórkę i to dość przyjemnie. A Sylwia czuła się jak za starych dobrych czasów.
Któregoś dnia kupiła nawet Oskarowi mały prezent gdy dowiedziała się od brata, że kończy trzydzieści lat. Był to zwyczajny kubek z żartobliwym napisem czyli właściwie nic wielkiego. Nie dlatego, że Sylwia nie chciała wydawać pieniędzy na Lenarczyka: po prostu uważała że wyśmiałby ją gdyby kupiła mu coś większego. Ale odwiedzając go w jego mieszkaniu przeżyła lekki szok na widok, Olgi: tej samej którą zabrał na wesele u Mateusza. I z którą łączył go luźny związek.
- Sądziłam, że już się z nią nie spotykasz.- Odezwała się tuż po wyjściu rzeczonej kobiety.
- Jak widać się spotykam. Choć nie w takim sensie jak myślisz. Jesteśmy przyjaciółmi.
- Przyjaciółmi? W ogóle może istnieć coś takiego między kobietą a mężczyzną których w przeszłości łączył romans?
- Zdziwiłabyś się jak trwała.- Roześmiał się.- Poza tym Olga nadal spotyka się ze swoim Hubertem i świata poza nim nie widzi, więc raczej nawet gdybym chciał wznowić nasz związek, a tego nie chcę, to nic by z tego nie wyszło.
- Nie mogę w to uwierzyć. –Odpowiedziała kręcąc głową i siadając na kanapie. On po chwili zrobił to samo, to znaczy usiadł.- Jak jej chłopak, to znaczy ten cały Hubert może na to pozwalać? Ja nigdy nie pozwoliłabym by moja dziewczyna, oczywiście jeśli byłabym facetem, spotykała się ze swoim byłym nieważne w jakim charakterze.
- To po prostu kwestia zaufania.
- Zaufania? Na Boga, byliście kochankami. Ten facet musi być idiotą albo świętym. Dla mnie to tak jakby zostawić sklep bez właściciela albo celowo upuścić portfel z grubą kasą licząc naiwne że ktoś go zwróci.
- Uważasz więc, że okazja czyni złodziejem?
- Dokładnie. Ja też z chęcią podwędziłabym trochę kasy z banku gdybym ktoś by mi to zaproponował.
- I co byś z nią zrobiła?- Spytał ze śmiechem.
- O, wyjechałabym na odjazdowe wakacje.- Odparła mu z rozmarzeniem. Zaraz jednak wróciła do tematu.- Więc chyba nie potrafię tego zrozumieć.
- Oni są po prostu pewni swoich uczuć.
- Ale to jest niesmaczne.
- Jej, Sylwia, ty byś chciała świata w którym istnieje masa książąt z bajki a wkoło pełno dziewic w opresji, które tylko czekają na to by uwolnić je od smoka a pierwszego pocałunku doświadczają dopiero po zaręczynach. Teraz jest trochę inaczej niż kiedyś.
- Nie jestem głupią pensjonarką więc doskonale o tym wiem, ale nawet pojęcie liberalizmu ma jakieś granice.
- Ciekawy jestem czemu temat mojego życia seksualnego tak cię nurtuje.
- Wcale mnie nie nurtuje. Po prostu…po prostu…- Urwała łapiąc jego rozbawione spojrzenie. Ciężko westchnęła decydując się wyznać prawdę.- Okej, ciekawi mnie to. To znaczy nie twoje życie uczuciowe.- Sprostowała.- Ale w ogóle cała specyfika takiego układu.
- Więc przykro mi, że twoja ciekawość nie zostanie zaspokojona.
- Oskar.
- No co? To trochę przegięcie rozmawiać o tym, nie sądzisz?
- Odkąd to stałeś się taki pruderyjny?
- Odkąd rozmawiam z dziewczyną, która nie ma o tych sprawach zielonego pojęcia.
- Słucham?!
- Oj, daj spokój. Doskonale wiem, że twoje serce nadal bije dla „tego którego imienia nawet nie wypowiem na głos”, bo jakieś trzy miesiące temu złożyłem uroczystą przysięgę.
- Na swoje zjedzone śniadanie o ile pamiętam.- Wbrew sobie się roześmiała.
- Może.- Uśmiechnął się patrząc na nią. Nie powiedział nic więcej, ale w duchu się ucieszył. Bo okazywało się, że wieloletnie zauroczenie Sylwii Drwęckim powoli mijało skoro umiała już z tego żartować. Mimo, iż może nawet sama nie zdawała sobie  tego sprawy. Doskonale pamiętał jak zareagowała gdy pozwolił sobie na niewinny żarcik otwarcie kpiąc z jej wielkiej miłości. Gniewała się na niego ponad półtora miesiąca. Teraz nawet nie czuła się urażona a co dopiero mówić zezłoszczona.- A tak w ogóle to co trzymasz w tej torbie? Czyżbyś uznała, że zasłużyłem na twoje ciasto?
- Ach nie.- Potrząsnęła zabawnie głową.- To mały prezent z powodu twojej trzydziestej rocznicy. Proszę. – Przysunęła się bliżej niego na kanapie, tak że siedzieli tuż obok siebie. Skonsternowany wziął do ręki torebkę i wyjął z niej kolorowy kubek.
- „Chłopak jak marzenie”- Przeczytał.- Wow, to o mnie?
- Prawdę mówiąc to wybrałam go ze względu na tego facecika w fartuchu lekarskim, napis zauważyłam później.
- To raczej wygląda na szlafrok, ale tak czy inaczej dziękuję.
- Drobiazg.- Odparła. Potem pozwoliła mu się cmoknąć w policzek. Zrobił to jednak tak wolno, że zdążyła poczuć zapach jego perfum i poczuć delikatne ukucie zarostu. (Bo nadal nosił niewielką bródkę z której wydawał się być bardzo dumny) Sylwia nie sądziła by zrobił to specjalnie, po prostu ręką oparł się o kanapę bo najwyraźniej nie chciało mu się wstać, więc na moment stracił równowagę i jego usta na maleńką chwilkę dotknęły jej kącika ust. Ale mimo to poczuła się dziwnie. A raczej zakłopotana.- To ja się będę już chyba zbierać.- Czy jej się tylko wydawało czy jej głos naprawdę zabrzmiał nieco piskliwie?
- Tak wcześniej?
- Tak, wpadłam tylko na chwilę złożyć czy życzenia i dać prezent. Dziś muszę jeszcze zrobić większe zakupy na jutro, bo obiecałam Sebastianowi, że zrobię mu gołąbków.
- No nie, gówniarz ma z tobą za dobrze.
- W końcu mieszka z czterema innymi facetami i nawet porządnie nie jada.
- Jak każdy samotny facet który nie mieszka z mamą póki jakaś zakochana kobieta nie weźmie go w obroty. Musisz przestać to robić: w końcu Sebek ma już dwadzieścia pięć lat.
- Tak, wiem, ale lubię gotować. A szczególnie dla kogoś kto umie to docenić. Pa.- Pożegnała się czując się jak idiotka. W końcu to był tylko głupi całus i to na dodatek nie w usta, a ona czuła się tak jakby stało się między nimi coś dużo poważniejszego. Ale może to dlatego, że tym razem nie był ironiczny albo inscenizowany; po prostu zrodzony z chęci podziękowania.
Przez następny tydzień nawet wstrzymała się od odwiedzin u Oskara, ale zadzwonił do niej jej brat mówiąc mimochodem w czasie rozmowy, że Lenarczyk go wystawił bo mieli iść na jakiś mecz, ale zachorował. Dlatego Sylwia jako dobra przyjaciółka postanowiła go odwiedzić.
Prawdę mówiąc nie sądziła, że stan Oskara będzie aż tak poważny: liczyła na katar i może lekki kaszel a nie na prawie trzydziesto-dziewięcio stopniową gorączkę. Dobrze, że chociaż gdy do niego wpadła leżał w łóżku. Chyba nieźle by mu nawsadzała gdyby tego nie zrobił. I tak wkurzył ją gdy śmiał się z jej propozycji by poszedł do lekarza. To tylko lekkie przeziębienie, zbył ją. Ta, a ona była poduszką powietrzną. Gdy jej młodsi bracia chorowali potrafiła rozpoznać kiedy ktoś udaje obłożnie chorego a kiedy odgrywa super mucho. U Oskara zdecydowania była to druga opcja.
Od razu wzięła się więc do zrobienia mu czegoś ciepłego do jedzenia z lekkim przestrachem patrząc na wnętrze jego półek: przeważnie były puste poza lodówką. Ta pełna była gotowych garmażeryjnych dań. Jak można było w ogóle to jeść? Z tego powodu najpierw musiała zrobić zakupy, a dopiero później przyrządziła zupę na bazie bulionu. Początkowo czuła się trochę głupio i niepewnie: jakby nie było wprosiła się swoją niespodziewana wizytą i gotowaniem, więc mogła spodziewać się w każdej chwili jakiejś miażdżącej reprymendy albo ironicznego komentarza pod swoim adresem, ale nic takiego nie nastąpiło. Widocznie Oskar czuj się tak fatalnie, że nawet jej zabiegi mu przeszkadzały.
- Weź te tabletki.- Powiedziała jednocześnie podając mu aspirynę rozpuszczoną w szklance wody, którą zawsze nosiła w swojej torebce na wszelki wypadek.
- Co to?
- Trucizna byś dalej nie musiał męczyć się na tym ziemskim padole.- Zauważyła, że jego spierzchniętych wargach wykwitł delikatny uśmiech. Jednocześnie zaniepokoiła ją jego bladość. Może nie powinna go słuchać i wezwać pogotowie? Przecież to mogło być zapalenie płuc.
- Jaskółka, wiem co ci chodzi po głowie: nie mam zamiaru iść do żadnego doktora.- Odezwał się gdy przez dobrą chwilę stała obok przy łóżku patrząc na niego bez słowa.- Daj już spokój, jestem dużym chłopczykiem. Poza tym sam jestem lekarzem i wiem kiedy mi coś dolega.
 - Gdyby tak było wszyscy oni dożywaliby setki.
- Na starość nie ma lekarstwa.- Odparł jej jednym duszkiem opróżniając szklankę.- Dzięki, to powinno pomóc. A tak nawiasem to skąd udało ci się skombinować aspirynę? U mnie nie ma nawet zwykłego leku przeciwbólowego.
- Zauważyłam.- Odarła mu.- Miałam jedną w torebce.
- Tylko nie mów mi, że jesteś wróżką albo prorokiem i przewidywałaś moje przeziębienie.
- Nie, po prostu zawsze noszę przy sobie parę rzeczy tak na wszelki wypadek.
- To znaczy jakich?
- Chociażby plaster o którym wspomniałeś.- Wzięła od niego pustą szklankę zauważając w jego oczach kpiarskie błyski.- No co?
- Nic, po prostu teraz zacząłem zastanawiać się jakie inne skarby kryje twoja kobieca torebka.
- Możesz kpić, ale nawet nie wiesz jak często każdy z nich się przydaje.- Odpowiedziała po czym spytała go:- Masz ochotę na coś co jedzenia?
- Raczej nie.
- Więc przyniosę ci zupę.- Usłyszała jego śmiech.
- Po co pytasz skoro i tak nie liczysz się z moim zdaniem?
- Z grzeczności.- Z zupełnie obojętną miną nachyliła się nad nim i dotknęła dłonią jego czoła. Było wyraźnie rozpalone.- Boże, jesteś prawdziwym durniem. Jeśli jutro umrzesz to karzę wyryć to na twoim grobie.
- Cóż za melodramatyczny gest.- Skwitował a ona zmrużyła oczy. Już miała coś powiedzieć, ale usłyszała dźwięk swojej komórki. Pogroziła mu palcem.- Tym razem masz szczęście, bo uratowała cię moja komórka.
- Więc nie masz już nawet miłosierdzia dla chorych?- Spytał jeszcze zanim odebrała telefon. Dzwoniła do niej Daria z prozaicznym pytaniem o granulowany czosnek, bo naszła ją chęć na wykonanie samodzielnej zapiekanki. Sylwia powiadomiła ją więc, że prawdopodobnie znajdzie go w koszyczku z przyprawami między bazylią a gorczycą. Ignorowała przy tym śmiech Lenarczyka.- Jej, tylko nie mów mi że układasz alfabetycznie swoje przyprawy.- Jęknął.- Nie mogę zadawać się z kimś takim.
- Więc się nie zadawaj.- Odwarknęła.- Poza tym wcale nie układam przypraw alfabetycznie, a nawet jeśli bym układała to…dobra, układam je bo w taki sposób łatwiej jest je znaleźć.- Ciężko odetchnęła.- Idę lepiej po zupę, a jak nie przestaniesz się śmiać to ta zupa wyląduje na twojej głowie, więc radzę ci to zrobić.
Choć nie sądziła, żeby przejął się jej groźbą to mimo to gdy wróciła do pokoju spokojnie leżał w łóżku bez nawet lekkiego półuśmieszku. Nawet gdy na nią spojrzał  w oczach nie błąkało mu się rozbawienie. Sądziła, że bez sprzeciwów zje przygotowany posiłek, ale się zawiodła. Oskar wziął zaledwie dwie łyżki zupy, pochwalił ją, ale nie zamierzał jeść więcej. Zirytowana, przynosiła sobie z kuchni krzesełko i usiadła obok niego podając mu łyżeczkę niczym małemu dziecku niemal zmuszając go do przełknięcia.
- Albo otworzysz buzię, albo zawartość tej łyżki wyląduje na twojej pościeli lub koszulce; wybieraj. Mi to jest obojętne.
- Jaskółka, daj spokój.
- Więc otwórz buzię.
- Nie jestem twoim braaa..- Zamilkł gdy został zmuszony do przełknięcia pierwszego kęsa.- Jesteś gorsza niż najbardziej namolna mucha.
- No cóż, potraktuję to jako komplement. A teraz otwórz buzię po raz kolejny.
- Kiedyś cię zaaaa...
- Bardzo dobrze. Oby tak dalej. A teraz za mamusię.
- Moja mama od wielu lat nie żyje.
- Więc tatusia.
- Za niego nie mam zamiaru jeść.
- Więc za coś innego. Wybierz sobie.
- Za pewną irytującą osobę wmuszającą we mnie jedzenie.- Zamilkł na moment gdy musiał przełknąć następną łyżkę.- Za to, żeby kiedyś spotkała ją zasłużona kara za to jak mnie traktuje.
- A jak niby cię traktuję? Po prostu się tobą opiekuję. No, dalej.- Oskar westchnął zdecydowawszy się ugiąć woli Sylwii, bo zdawało mu się że nie odpuści i spełni swoje groźby jeśli uchyli się choćby od zjedzenia łyżeczki. A nie miał ochoty wchodzić po prysznic; a raczej nie miał na to siły. Gdyby oblała go zupą musiałby to zrobić. Tyle, że choć była bardzo smaczna on po prostu nie był głodny. Skupił się więc na drażnieniu jej i wymyślaniu coraz to nowych rzeczy lub osób za które mógłby zjeść kolejną porcję. W końcu tak go to zaczęło bawić, że nawet nie zauważył kiedy talerz był pusty.- No, pięknie mój mały Oskarku. A teraz zaparzę ci herbaty. I masz ją wypić.- Nie protestował, bo nie miało to najmniejszego sensu. Musiał przyznać, że jedzenie sprawiło iż poczuł się lepiej chodź jednocześnie bardziej osowiały i ospały. Dlatego gdy Kukulska wróciła z gorącym kubkiem oczy same mu się zamykały.
- Dziękuję.
- Proszę bardzo.- Uśmiechnęła się zadowolona z jego podziękowania kładąc herbatę na stoliku obok łóżka. – A tak w ogóle to od jakiego czasu jesteś chory?
- Dopiero dzisiaj. Wczoraj po powrocie z pracy czułem się dość kiepsko.
- Byłeś wczoraj w pracy? W takim stanie?
- No tak; to znaczy nie: czułem się dużo lepiej. Poza tym ja nie mam wolnych sobót jak ty.
- Ale jest coś takiego jak urlop, nawet bezpłatny. Jutro też zamierzasz iść?
- Jeśli lepiej się poczuję to tak.
- Pogrzało cię? Musisz zostać w łóżku jeszcze przez przynajmniej kilka dni. Inaczej możesz nabawić się czegoś poważniejszego. Choćby anginy. Na dodatek pozarażasz pacjentów. Niby lekarz a zero zapobiegliwości.-Gderała i gderała o on przymknął oczy by nie widziała w nich rozbawienia. Boże, była tak irytująca jak skurcz w nodze objawiający się nocą i wyrywający znienacka człowieka ze snu, ale jednocześnie- co odkrył z niejakim zdziwieniem- miło było poddać się czyjejś opiece i czuć, że ktoś się o ciebie troszczy. A może chodziło właśnie o nią? O osobę która się nim opiekowała? Ciężko było mu to teraz stwierdzić.- Słuchasz mnie w ogóle?! Och, ja się tutaj produkuje, a ten śpi. Ale i tak się nie wymigasz i wypijesz tę herbatę.- Mrugnęła pod nosem ciszej, choć z wyraźną irytacją. Oskar musiał przygryźć kącik ust by się nie roześmiać. Poczuł jej delikatne perfumy, więc chyba musiała do niego podejść. Potem poczuł również, jak dokładnie przykrywa go kołdrą a następnie w taki sam ledwie wyczuwalny sposób gładzi po policzku. I rozbawienie całkowicie mu minęło. Poczuł dziwną tkliwość: pamiętał jak w ten sam sposób tuliła go do snu matka. W ostatnim odruchu zwalczył w sobie odruch złapanie jej za rękę i prośby by tu z nim została. Przecież to nie była jego matka, ale…no właśnie kto? Irytująca siostra jego kumpla Sebastiana? To też, ale zrozumiał że stała się dla niego kimś więcej: stała się jego przyjaciółką nie tylko do tego by ją wkurzać, żartować sobie z niej czy kpić, ale do tego by pomóc, wesprzeć i doradzić.
Kukulska była bardzo zadowolona ze swojej opieki nad Lenarczykiem. Na pewno było mu trochę ciężko leżeć tak samemu w czterech ścianach choć nigdy by się do czegoś takiego nie przyznał. Był bardzo skryty. I samotny jak zdążyła wywnioskować. O ile się zorientowała, tylko z jej młodszym bratem utrzymywał stały kontakt.
Gdy wróciła do mieszkania jej dobry humor się utrzymywał. Ale uśmiech na twarzy znikł na widok Maćka Drwęckiego.
- O Syla, dobrze że jesteś.- Ucieszyła się Daria.- Wpadł Maciej i właśnie mieliśmy się zabrać za oglądanie filmu. Oszukane przeznaczenie, kojarzysz?
- Kolejna część z cyklu Oszukać przeznaczenie?- Spytała zdejmując z siebie kurtę i jednocześnie przygotowując się na spotkanie z Drwęckim twarzą w twarz.
- Wcale nie.- Roześmiała się jej przyjaciółka.- Zupełnie coś innego: chodzi o jakąś rodzinną klątwę z duchami czy coś takiego. Japoński, więc raczej dobry. A, i udało mi się samodzielnie zrobić zapiekankę. Przepraszam, że nic ci nie zostawiłam, ale była pyszna a ja mam tak mało wprawy w gotowaniu że nie doszacowałam porcji. No i wpadł mój głodny braciszek. Nie gniewasz się?
- Nie.- Odparła. W końcu weszła do kuchni przysiadając się do rodzeństwa Drwęckich. I spojrzała na Maćka. Musiała przyznać się do porażki: choć od ich pocałunku minęły już dwa miesiące nadal patrząc na jego usta mogła z pomocą swojej wyobraźni widzieć tylko tamten moment gdy ich zetknęły się ze sobą. Udało jej się nawet zachowywać naturalnie i tak jak zwykle. Swoją drogą bardzo ją to dziwiło. Można się było spodziewać, że przy mężczyźnie swojego życia będzie skrępowana albo nie będzie mogła sklecić żadnego słowa. Ale nie, z Maćkiem rozmawiało jej się zawsze bez skrępowania (poza momentem ich poznania) i z całkowitym luzem. Choć może działo się tak właśnie dlatego? Bo go kochała?
Choć początkowo nie miała specjalnej ochoty na film, a szczególnie horror, to już po kilku minutach wciągnęła się w żwawą choć miejscami nielogiczną akcję  masą krwi i jeszcze większą liczbą zabitych. Po dwóch godzinach seans się skończył i cała trójka była nieźle rozbawiona niż przestraszona. Daria zaraz po tym wymówiła się koniecznością wcześniejszego pójścia spać ze względu na pracę, więc Sylwia z Maćkiem została w pokoju sama. Przez kilka minut komentowali jeszcze obejrzany film, potem pytali o to co działo się w ich życiu w ciągu ostatnich kilku tygodniu gdy się nie spotkali. Ona, właściwie niewiele miała mu do powiedzenia poza faktem, że w pracy radzi sobie coraz lepiej. Za to on miał prawdziwego newsa:
- Chcę zaręczyć się z Ingą.- Te słowa odbiły się potem wielokrotnie w jej mózgu tak jakby mózg nie chciał zrozumieć niesionego przez nie przesłania.
Chcę. Zaręczyć. Się. Z. Ingą.
Boże, to już koniec.
- Naprawdę? To cudownie!- Tego też nigdy nie potrafiła zrozumieć: tak doskonałego udawania gdy tylko Drwęcki wspominał o swojej dziewczynie. Udawania zadowolonej gdy tak naprawdę pękało jej serce. Ale teraz nakazywała sobie spokój: przecież postanowiła wybić go sobie z głowy. Okej, zaręczył się. Potem się ożeni. To powinno ją cieszyć. W końcu może poprzez to uda jej się ostatecznie wybić z głowy Maćka gdy okaże się dla niej całkowicie nieosiągalny?
- Też mam taką nadzieję.
- To znaczy, że nadal nie jesteś pewny?
- Jestem. – Odpowiedział choć wcale nie było tego po nim widać. A może to tylko Kukulska sobie to wmawiała? Postanowiła przestać to roztrząsać.- Właściwie to między innymi dlatego tu dzisiaj przyszedłem. Chciałem prosić cię o pewną przysługę.
- Tak?
- Byłem w jednym sklepie jubilerskim.  I widziałem masę pierścionków, ale nie mam pojęcia na który się zdecydować. - Och nie, pomyślała, nie proszę cię nie rób mi tego. Nie katuj mnie tak.- Pomyślałem, że ty będziesz w tym lepsza.
- Ja? Ja praktycznie w ogóle nie noszę biżuterii, nie znam się na niej.
- Tak, ale mimo to masz ładny gust. Widać to chociażby po garderobie.
- Tylko dzięki Darii. To ona powinna ci pomóc. Czemu jej o to nie poprosisz?
- Bo już pytałem o to moją kochaną siostrzyczkę i doradziła mi kupno największego kamienia jaki będzie dostępny i na jaki będzie mnie stać. A jestem pewny, że Inga wolałaby coś eleganckiego i subtelnego nawet jeśli pierścionek nie będzie najdroższy; coś delikatnego tak jak ona. Ty jesteś bardzo podobna do niej w tej kwestii. To co, pomożesz mi?- Nie, oczywiście że nie. Pod groźbą utraty życia nigdy nie pomogę kupić mężczyźnie którego kocham pierścionka który chce podarować innej kobiecie.
- Oczywiście.- Usłyszała swój własny głos.- Pomogę ci.
- Świetnie. Będziesz miała czas jutro po pracy?- Sylwia machinalnie skinęła głową. W końcu może nie będzie aż tak źle.
Ale było.
A nawet gorzej.
Nawet nie o fakt, że ekspedientka prezentująca im pierścionki przez długi czas uważała Sylwię za narzeczoną Drwęckiego; i nie dlatego że Maciek oglądając każdy pierścionek mówił o Indze zastanawiając się czy będzie jej się podobał. Stało się tak dlatego, że za każdym razem wkładał jej pierścionek na rękę osobiście chcąc by go przymierzyła. Znosiła to z prawdziwą cierpliwością i godnością choć za każdym razem było jej coraz trudniej z tym, że tak naprawdę ten moment jest tylko kłamstwem, bo w rzeczywistości Maciej nigdy nie nałoży jej pierścionka na palec. Bo był przeznaczony dla innej. Jego ukochanej.
Ale w końcu coś w niej pękło: gdy wkładając na palec cieniutki złoty krążek z motywem winorośli i malutkim kamieniem na środku Drwęcki zaczął się nad nim zachwycać ujmując jej dłoń. Tego było jej za wiele: ze łzami w oczach wybiegła ze sklepu tylko ostatnim gestem świadomości zdejmując przedtem pierścionek z palca i wkładając mu go do dłoni.
Wiedziała, że on nie był okrutny celowo: przecież nie wiedział o tym że go kocha; nie pamiętał też pocałunku jaki wymienili po weselu u Mateusza. Nigdy nie robił jej żadnych nadziei ani nawet nie flirtował, zawsze traktował ją tylko jako przyjaciółkę. To ona tylko się łudziła. Nawet teraz.
- Sylwia, Sylwia co się stało?!- No tak, mogła przecież przewidzieć, że pobiegnie za nią. Tylko największa idiotka pomyślałaby, że będzie spokojnie kontynuował swoje zakupy zaręczynowego pierścionka.- Sylwia? Dlaczego płaczesz?
- Bo to dla mnie za dużo.- Odpowiedziała płaczliwym głosem. I choć znajdowali się na ulicy nie zwracała uwagi na przechodniów. Dla niej liczył się tylko Maciek.
- Co to znaczy?
- Przepraszam cię, Maciej. Ja już dłużej tak nie mogę.
- Czego nie możesz? Sylwia, ja nic nie rozumiem.
- Naprawdę? Nigdy niczego się nie domyśliłeś?
- Ale czego?- Dopadł ją pusty śmiech. Zrozumiała, że on naprawdę nie ma pojęcia o czym ona mówi. Nigdy nawet nie podejrzewał że mogłaby się w nim  zakochać. Kiedyś mu to nawet powiedziała gdy podsłuchała jego rozmowę z Mateuszem i Oskarem. – Sylwia, przerażasz mnie.
- Kocham cię.- Powiedziała w końcu na głos to co kryło jej serce od prawie pięciu lat.
- Ja też cię kocham.- Odpowiedział jej najwyraźniej nadal nie wiedząc o co jej chodzi. Pokręciła przecząco głową.
- Nie mówię o miłości między dwojgiem przyjaciół, ja mówię o miłości między dwojgiem ludzi, rozumiesz? Nie kocham cię tak jak przyjaciółka, ale tak jak kobieta kocha mężczyznę.
- Ale to przecież…- Nie powiedział nic więcej, nie był w stanie. Zdążyła jeszcze zobaczyć w jego oczach autentyczne przerażenie zanim jej cały świat nie rozpadł się na milion kawałków.
- Niemożliwe? To chciałeś powiedzieć? Wiem, i na dodatek głupie, to też wiem. Tyle, że nic nie mogę na to poradzić. Nawet nie wiesz jak wiele razy chciałam to zwalczyć. Ale na próżno. Choć myślę, że w końcu mi się uda.
- Sylwia, ja…ja przepraszam. Naprawdę nie wiedziałem.
- Przecież wiem. I sądzę, że powinnam już iść zanim zaczniesz się nade mną litować mówiąc te wszystkie banały w stylu: jest mi bardzo przykro, ale nigdy nie było i nie będzie cienia szansy na to bym cię pokochał w taki sam sposób w jaki ty kochasz mnie. I tak dalej bla, bla, bla. Więc może skoro zarówno ja jak i ty to wiemy to załóżmy, że to właśnie zostało powiedziane bez wypowiadania tego jeszcze raz na głos.
- Ale Sylwia ja…
- Nie mów nic więcej Maciej: naprawdę o nic cię nie obwiniam, bo nie mam prawa. Wiem, że nigdy nie dałeś mi nawet podstawy, nie czułam się nawet w jakikolwiek sposób zachęcona. Sama też tego nie chciałam, ale po prostu się stało. I teraz muszę się z tym uporać.
- Czy to oznacza koniec naszej przyjaźni?- Spytał cicho. Trzeba było mu przyznać jedno: tylko w pierwszej chwili stracił zimną krew, potem mówił dokładnie to co trzeba. Nie roztkliwiał się nad nią; nie litował tak jak o to prosiła. Nie zapewniał, że mógłby ją pokochać gdyby nie kochał Ingi. I przede wszystkim nie kłamał.
- Tak, to koniec. A przynajmniej na razie. Może, może później gdy dojdę do ładu całkowicie ze swoimi uczuciami to…to nasza dalsza znajomość zostanie wznowiona.- Boże, cóż za kłamstwo. Kochała go przez tyle lat i nagle ma przestać? Ale on nie musiał tego wiedzieć. I tak czuła się wystarczająco źle z faktem, że wyznała mu własne uczucia.- Ale na razie…na razie nie chcę być odwiedzał Darię w mieszkaniu, a przynajmniej nie wtedy gdy ja tam jestem. Wiem, że nie mam prawa tego wymagać, ale…
- Oczywiście, że masz prawo. I naprawdę cię rozumiem, Sylwia. Chcę tylko byś wiedziała, że nie ciągałbym cię tutaj gdybym znał prawdę.
- Wiem.- Powiedziała tylko, a potem zamilkła. Stali tak jeszcze przez kilkanaście sekund nie wiedząc właściwie co jeszcze dodać, bo przecież wszystko zostało już powiedziane. W końcu Kukulska odeszła. A Maciek został sam.
Czuł się zupełnie skamieniały, niezdolny do wykonania następnego kroku. Na zewnątrz wydawał się być spokojny, ale wewnątrz niego toczył się niezły Sajgon.
Kochała go.
Dziewczyna, a raczej kobieta którą od lat uważał za swoją przyjaciółkę okazała się być w nim zakochana.
Mała, niepozorna ciężko pracująca mróweczka z ciętym językiem. Kukułka, jak nazywał ją z powodu jej nazwiska. Sarkastyczna, czasami zbyt szczera, ale jednocześnie wrażliwa i delikatna, tak podatna na zranienie.
Była dla niego bardzo ważna: gdy wracał pamięcią do wielu wydarzeń z przeszłości zdumiał się jak bardzo. Jak cenne było dla niego jej wsparcie, jak wiele radości czerpał z lekko ironicznych rozmów, jak bawiły go jej dowcipy, jak uwielbiał gdy dla niego gotowała. Ba, nawet kochał jej pedanterię choć sam był bałaganiarzem. Ale był to zupełnie inny wyraz miłości, nie taki jakiego ona by pragnęła. Zmusił się do tego by wrócić do sklepu. W końcu musiał wybrać pierścionek dla Ingi, taki miał wcześniej plan. Tyle, że teraz nie był w stanie tego zrobić, czuł się za bardzo roztrojony. Wrócił więc do sklepu przepraszając ekspedientkę wymawiając się pilnym spotkaniem i zapewnił, że wpadnie tu w innym, dogodniejszym dla siebie terminie. Nie sądził jednak, że kiedykolwiek to zrobi.
Nie w tym sklepie.
Nie z tymi wspomnieniami.
I na pewno nie tego dnia gdy mógł myśleć tylko o smutnych oczach wybiegającej od jubilera Kukułki.
Sylwia po rozmowie z Maćkiem jeszcze przez jakiś czas błąkała się po mieście. Sama nazywała to spacerowaniem, ale tak naprawdę po prostu szła po omacku byle gdzie zatopiona we własnych myślach.
Bo w końcu to powiedziała: wyznała swoje skrywane od tak dawna uczucie. I mimo przeraźliwej pustki którą w sobie czuła była z siebie bardzo dumna. Może niedługo wróci jej wstyd, może na samo wspomnienie tego co nagadała Drwęckiemu będzie się wyzywać od idiotek ale teraz…
Katharsis. Tak, to właśnie czuła. Czuła się wolna: nie ma nic gorszego niż zawieszenie: a przynajmniej to ona tak sądziła. Wolała jasno określone sytuacje, a ta taka nie była bo jej serce do tej pory wciąż się łudziło. Teraz gdy poznało prawdę z ust Maćka tak jak i rozum zrozumiało, że to od dawna tchnęło czystą beznadzieją.
W końcu zrobiło jej się zimno, jej myśli wyparły nieco przyziemniejsze sprawy. Przypomniała sobie też o chorym Oskarze. Może powinna go odwiedzić i sprawdzić jak się ma? W końcu wczoraj nie wyglądał najlepiej…
Dobrze wiedziała, że to tylko wymówka,  bo tak naprawdę nie chciała wracać do swojego mieszkania do Darii. Nie chciała mówić jej o tym dlaczego jest smutna  bo ta sądziłaby, że to Maciek musiał ją urazić bo była przecież z nim wybrać dla Ingi pierścionek. A nawet jeśli nie to i tak z pewnością spytałaby ją o tę kwestię z czystej kobiecej ciekawości zaintrygowana na jaki model pierścionka zdecydował się jej brat. Na razie było to zbyt trudne.
Na miejscu okazało się, że Lenarczyk zamiast leżeć w łóżku poszedł do pracy. Zbeształa go za to, ale musiała przyznać że wyglądał dużo lepiej niż wczoraj. Na jego twarz wróciły nawet kolory. Z nieco przesadną radością oznajmił jej, że jej cudowna zupa postawiła go na nogi, więc dziś po powrocie ze szpitala zjadł resztę ugotowanej przez nią porcji. Oczywiście w odpowiedzi na ten żart nie pozostała mu dłużna wyzywając go od roznosiciela zarazków udającego wielkiego mucho. Kłócili się tak jeszcze przez jakiś czas gdy w końcu Oskar prosto  mostu zapytał:
- Dobra, moja złośnico. Powiedz w końcu co się stało?
- Jak to co?
- Przecież widzę, że jesteś smutna. Może nawet płakałaś.
- Wcale nie, po prostu jest bardzo zimno.- Skłamała zaskoczona jego przenikliwością. Jej samej wydawało się, że zachowuje się całkiem normalnie: przecież nawet śmiała się z nim i droczyła a mimo to Oskar wyczuł w tym fałsz...
- A co to ma wspólnego z twoimi zaczerwienionymi oczami?- ...albo mizerny wygląd.  Nie mogąc znieść jego spojrzenia odwróciła wzrok. Jak małe dziecko onieśmielone wizytą obcego w domu wpatrywała się w swoje buty.
- Nie chcę o tym rozmawiać.- Oznajmiła po dłuższej chwili.
- Dlaczego?
- Po prostu. Możemy zmienić temat?
- Co on ci znowu zrobił?
- Jaki znów on?
- Chcesz się bawić w kotka i myszkę?
- Wcale nie. Ale o ile pamiętam to mieliśmy o nim nie rozmawiać.
- Nie. O ile ja pamiętam to mieliśmy nie rozmawiać o twoich uczuciach do niego a to znaczna różnica.
- Oskar, nie mam ochoty na kolejną porcję kpin, naprawdę. Tym razem nie.- Lenarczyk bacznie się jej przyjrzał: rzeczywiście nie wyglądała najlepiej: była dość poważna i nawet odgryzała mu się z mniejszą werwą niż dotychczas.
- A kto mówił, że będę kpił? Potrafię też być poważny. Chcesz o tym pogadać?- Znów zamilkła, tym razem na dłużej. Oskar już miał nadzieję, że jednak się przełamie, gdy odparła:
- To nic takiego. Lepiej zmieńmy temat i porozmawiajmy o czymś innym.- Z trudem nie dał po sobie poznać jak bardzo go to rozczarowało. Ale zamiast tego uśmiechnął się szeroko:
- To znaczy?
- Na przykład o swojej pracy, albo jakichś ciekawych nietypowych rzeczach których byłeś świadkiem, o swojej podróży wakacyjnej do Indii, o tym jakim niegrzecznym chłopcem byłeś w dzieciństwie czy cokolwiek innego co pozwoli mi zapomnieć o swoim beznadziejnym życiu.
- Hej, chcesz się przekonać że moje życie było gorsze i podnieść sobie ego?
- Liczę na to.- Odparła z delikatnym uśmiechem zadowolona, że Oskar nadal jest tym samym dobrze znanym sarkastycznym Oskarem.
- Więc chyba będę musiał cię rozczarować. W pracy zostałem nawet samodzielnym lekarzem z własnym gabinetem.
- Czemu mi o tym nie powiedziałeś?
- Jakoś nie było okazji.
- Jak to nie było? Widzieliśmy się nawet wczoraj.
- Tak, ale o ile pamiętam chciałaś rozmawiać tylko o twojej przeklętej zupie i tym jak ją we mnie wmusić.
- Jakbyś grzecznie sam ją zjadł to nie robiłabym żadnego problemu.
- Okej. Ten temat też nie jest bezpieczny. Opowiedz mi w takim razie co porabiają bliźniacy. Jarek podobno jest najlepszym studentem na roku?
- Sebastian ci mówił? Tak, to prawda. Świetnie sobie radzi, choć raczej jeśli chodzi o komputery i programowanie niż oceny i resztę przedmiotów. Nauki ścisłe idą mu dużo gorzej. Jeszcze parę lat temu nie pomyślałabym, że z tego jego wiecznego grania w gry komputerowe wyniknie jakaś pasja. Chociaż sądzę, że stało się tak dzięki tobie.
- Dlaczego?
- Bo zmienił się od czasu tamtego wypadku z narkotykami gdy prawie stracił życie. Chyba otarłszy się o śmierć zrozumiał jak niewiele potrzeba by siebie zniszczyć.
- Więc to raczej jego zasługa a nie moja.
- Twoja, bo gdybyś go nie uratował nie miałby szansy na to by to zrozumieć. Za to będę ci wdzięczna do końca i chyba nigdy nie spłacę tego długu.
- Już ci kiedyś mówiłem, że jesteś melodramatyczna?
- Tak i to całkiem niedawno. Ale w tym akurat nie przesadzam. I chyba nigdy nawet ci tego nie powiedziałam, więc robię to teraz. Dziękuję.
- Nie powiem, że to drobiazg, bo uratowania Jarka nie można tak nazwać ale w sprawie tego długu wdzięczności to jesteśmy kwita. Ty wczoraj opiekowałam się mną poświęcając dużą część popołudnia i wieczoru, choć wmusiłaś we mnie to swoją zupę.
- Co ty masz do tej mojej zupy, że stale mi ją wyrzucasz?
- Ależ nic.- Roześmiał się zadowolony, że udało się mu ją rozzłościć. Bo prawdopodobnie zapomniała już o swoim problemie.
A raczej o Maćku.
Oskar już kilka dni później od spotkania z Sylwią poznał przyczynę jej załamania. W końcu wciąż pracował z Drwęckim, choć na zupełnie innym oddziale i rewirze pacjentów.
Zaręczył się z Ingą. I to pewnie pozwoliło Jaskółce dostrzec beznadzieję jej uczuć. Właściwie początkowo uważał jej uczucie do niego za wyjątkowo beznadziejne, potem irytujące, z czasem stało się zabawne. Ale teraz wydało mu się po prostu żałosne. Jak można kochać kogoś przez tyle lat na marne? Jak wiedząc, że ta miłość nigdy nie będzie miała możliwości być odwzajemniona? Przecież to było tak jakby pchać się pod koła pociągu i liczyć na to, że pociąg cię zauważy i  w odpowiedniej chwili zdoła się zatrzymać. A to było możliwe w przypadku jeden  na sto tysięcy albo nawet mniej.
Z tego powodu cieszył się, iż gdy pytał o to Kukulską nie powiedziała mu o przyczynie swojego smutku. Był pewny, że mógłby wówczas powiedzieć jej coś czego by później żałował, a tego nie chciał.
Bo fajnie było gdy od czasu do czasu wpadała jak tajfun mając ze sobą jakiś film lub coś do jedzenia ugotowane przez siebie. Lub po prostu opowiadając jakąś zabawną sytuację ze swojej pracy bądź o Piotrku który chyba dalej się w niej durzył, ale z racji tego iż był tchórzem, wolał nie związywać się z dziewczyną brutala. Oskar już praktycznie zapomniał o swojej wspaniałej grze aktorskiej, więc gdy mu o tym dzisiaj przypomniała niemal pękał ze śmiechu. Spytał ją nawet o to co nurtowało go dużo wcześniej:
- Bez urazy, Jaskółka, ale jak mogłaś spotykać się z takim wymoczkiem? Wyglądał jakby uciekł z Auschwitzu, nosił krawat jak za czasów PRL-u i na dodatek te śmieszne cyngle. Przecież teraz są dostępne soczewki. Sądziłem, że masz lepszy gust.
- Piotrek był miły i sympatyczny.- Odpowiedziała mu lakonicznie.
- Wiesz, że użyłaś dwóch najbardziej nudnych przymiotników? Właśnie to mówi się o kimś gdy nie można powiedzieć nic pozytywnego.
- Nie był nudny.- Skłamała, bo przecież sama uważała że tak było. Ale sarkastyczne słowa Oskara ją zezłościły.- Miał ciekawą osobowość. I  bardzo lubiłam z nim rozmawiać.
- O, oto kolejna nic nie znacząca cecha do kolekcji: ciekawa osobowość. Co to w ogóle znaczy?
- Okej, był nudny jak flaki z olejem i nie był z niego Adonis, zadowolony? Ale przynajmniej zwrócił na mnie uwagę pośród wielu innych kobiet pracujących w firmie od samego początku.
- Widocznie wyczuł, że tylko u ciebie będzie miał szansę.- Nadal był nieźle rozbawiony, ale gdy na nią spojrzał zrozumiał, że ona wcale nie. Nie była nawet zezłoszczona. Wzrok miała spuszczony na kanapę, więc nie widział wyrazu jej oczu ale mógłby przysiąc, że jest…smutna?- Ej, co znowu?
- Nic. Chyba już będę szła.- Szybko podniosła się z sofy i wstała.
- Jaskółka, daj spokój.- On też zrobił to samo co ona i podszedł bliżej niej. - O co tak w ogóle jesteś na mnie zła?
- Nie jestem na ciebie zła.
- Jej, odkrywam u ciebie kolejną kobiecą cechę jaką jest obrażanie się bez powodu i wypieranie się tego.
- Więc proszę bardzo, nabijaj się tak jak to robisz do tej pory.
- Boże, przecież to był tylko niewinny żart.
- Tak jak sugerowanie, że Cebulski spotykał się ze mną, bo ładniejsza dziewczyna nawet by na niego nie spojrzała?
- Co?
- Przecież o to ci chodziło mówiąc, że tylko u mnie miał szansę!
- Miałem na myśli to, że choć potrafisz być jadowita jesteś jest bardzo empatyczna i starasz się nikogo nie krzywdzić kosztem siebie, co swoją drogą jest bardzo naiwne. Nigdy nawet nie przeszłoby mi na myśl to co powiedziałaś. Poza tym przecież jesteś atrakcyjną kobietą, choć zdecydowanie wolałem cię bez grzywki i w długich włosach. Ale teraz przynajmniej od czasu do czasu je rozpuszczasz, więc w sumie jestem zadowolony.
- Przestań już.- Zażądała próbując go odepchnąć.
- To prawda.- Wciąż chciało mu się śmiać, ale widząc jej niepewną minę i wyraz twarzy trochę się rozczulił. Jak mogła być aż tak niepewna siebie? Czy tylko dlatego, że jej względy odrzucił Maciek Drwęcki?- Hej, spójrz na mnie.- Gdy nie zareagowała podszedł jeszcze bliżej niej i dotknął kciukiem jej brody zmuszając ją do podniesienia głowy i wzroku.- Już ci kiedyś mówiłem, że nie ma we mnie krzty bezinteresowności: jaki niby miałbym powód by mówić co to wszystko?- Stał tak blisko niej, że mógł zauważyć jak jej oczy rozszerzają się szerzej jakby nie była pewna czy  nadal sobie z niej nie żartuje. Ale teraz żarty były ostatnią rzeczą na jaką Oskar miał ochotę. Jego dłoń którą trzymał ją za brodę przesunęła się na jej policzek. Potem pokonał ostatnią dzielącą ich barierę.
Pocałował ją.
Choć robił to już kilkakrotnie, zdecydowanie ze zbyt dużymi odstępami czasu, tym razem było w tym coś innego. Bo nie robił tego by ją ukarać czy pokazać Piotrkowi że ma się od niej odczepić. Nie był też pijany jak za pierwszym razem ani rozbawiony podczas pożegnania na lotnisku.
Teraz po prostu ogarnęła go czułość gdy uświadomił sobie jej kompleksy i potrzeba udowodnienia, że jest warta uwagi. Nawet jeśli ten dupek Maciek nie umiał tego docenić.
Przeniósł dłoń z jej twarzy na kark a potem plecy, drugą objął ją w talii. Potem przesunął ją niżej, ale nie był to dobry ruch, bo szybko się od niego odsunęła. I
przerwała ich pocałunek zanim na dobre się zaczął gdy ledwie zdążył go pogłębić.
- Przestań, czemu wciąż to robisz?- Niemal warknęła z powiększonymi ustami z czym jak zauważył było jej bardzo do twarzy.
- Co?
- Całujesz mnie bez powodu. Przestań to robić. I zabieraj ode mnie te swoje łapska.- Sylwia czuła się dziwnie; to był przecież Oskar którego dobrze znała, ale nie powinien wciąż traktować ją jak małą dziewczynkę. Byli przyjaciółmi, ale nie mogła go tak traktować jeśli wciąż będzie się z niej w ten sposób nabijał.
- Gdybym cię nie pocałował zalałabyś się łzami.
- Wcale nie. I  sądziłam, że jesteśmy kumplami.- Gdy nic nie odpowiedział w jej głowie pojawiła się lekko przerażająca myśl.- Czy ty…to znaczy czujesz coś do mnie?
- Nie to co myślisz.- Odparł a potem roześmiał się jakby to co powiedziała było przednim dowcipem znów wyprowadzając ją z równowagi.
- Więc nie traktujesz mnie poważnie. Odsuń się. – Ze złością go odepchnęła.
- Za to ty traktujesz to wszystko zbyt serio. To tylko pocałunek, którym możesz wyrazić swoje uczucia: nie tylko miłość, ale i czułość, sympatię, wdzięczność, złość, gniew i wiele innych emocji.
- To jakaś twoja kolejna teoria tak jak luźne związki?
- Można to tak nazwać.- Uśmiechnął się wbrew sobie.
- Och…- W ten sposób wyraziła swoje oburzenie nie wiedząc co jeszcze może powiedzieć. W takich chwilach zastanawiała się czy to ona jest niezbyt postępowa i staroświecka czy to on po prostu jest zbyt liberalny w tych kwestiach.
- Daj spokój, przecież nie protestowałaś.
- Bo wciąż mnie tym zaskakujesz.
- Ale mimo to ci się podoba. I…- Dodał szybko widząc, że już nabrała powietrza w usta.-…nawet nie próbuj zaprzeczać.
- Przestań, traktujesz mnie tak jakbym to ja była winna a nie ty. To nie jest przecież normalne. Ja nie całuję każdego napotkanego mężczyzny.- Milczał przez dobrą chwilę jakby się nad czymś zastanawiał. W końcu zrobił lekko skruszoną minę.
- Dobrze, więc zapomnijmy o tym co się przed chwilą wydarzyło za dwie minuty okej?- Na moment w dobrze znanym geście zacisnęła swoje wargi. Spojrzała mu w oczy z niepewnością i wciąż tlącą się złością.
- Tak będzie chyba najlepiej.- Zgodziła się udobruchana. Zaraz jednak z konsternacją zmarszczyła brwi.- Ale dlaczego powiedziałeś, że za dwie minuty?- Pierwszą odpowiedzią był jego uśmiech.
- Myślałem, że nie zapytasz.- Odparł, a potem ponownie przyciągnął jej głowę do siebie; tym razem obiema rękami. Pocałował ją z nieco większą intensywnością choć nie nachalnie czy niedelikatnie. I tak jak poprzednio Sylwia poddała się temu, choć początkowo przez ułamek sekundy wyczuł jej protest. Sam nie wiedział czemu zrobił to tym razem; nie miał żadnej wymówki tak jak poprzednio. Chyba, że była nią nieprzemożna ochota.
Miała rację: trochę się nią bawił. Bo przecież była zabawna, śmieszna w tej swojej niewinności pomimo wieku i ciętego języka. Śmieszna w tym jak reagowała na jego pocałunki, jak nieśmiało dotykała jego języka swoim jakby niepewna czy powinna to robić czy nie. Dałby sobie uciąć głowę, że nie było ich w jej życiu aż tak wiele. Może nawet-oprócz jakichś niewinnych całusów w szkole średniej- tylko z nim i z tym całym Piotrkiem?
W innych okolicznościach i z inną osoba całowanie może wydałoby mu się to odrobinkę nudne i nieciekawe, ale z Kukulską było pełne niespodzianek. Teraz na przykład objęła dłońmi jego kark jakby chciała bliżej przyciągnąć go do siebie czego zupełnie się nie spodziewał. Ze zdziwieniem zorientował się, że to co robili na niego podziałało. I że jej pragnie.
- Jesteś pajacem!- To były pierwsze słowa które usłyszał gdy patrząc na niego z gniewem i oszołomieniem Sylwia próbowała doprowadzić się do porządku.- Powinnam cię spoliczkować, może to by cię oduczyło tych głupich żartów.
- Przecież zgodziłaś się mi wybaczyć.- Przypomniał usiłując odzyskać równowagę. Pomyślał, że Jaskółka miała rację: dość tych głupot, bo to zaczyna wymykać się spod kontroli.
- Bo nie miałam pojęcia, że zamierzasz zrobić to po raz kolejny. Ty…dzieciaku!- Warknęła jeszcze stanowczo się od niego odsuwając a raczej odpychając. Tuż przy drzwiach dodała jeszcze:-  Na razie, do nierychłego zobaczenie.- A Lenarczyk zaczął się zastanawiać czy ich pocałunek też wywarł na niej takie wrażenie jak na nim. Po kilku minutach te rozważania zniknęły z jego głowy gdy postanowił wrócić do pracy i swoich badań.
Gorzej było z Sylwią. Była zła na Oskara, tym razem dość poważnie. Naprawdę uważała go za przyjaciela. Z niejaką zgrozą uświadomiła sobie, że zastąpił jej Maćka i odruchowo robi z nim wszystkie te czynności jakie robiłaby z Drwęckim. Oczywiście oprócz całowania: Maciej nigdy by się do tego nie posunął. Bo nie kpił z uczuć tak jak Lenarczyk. Wracając do wynajmowanego mieszkania zrozumiała, że Oskar zawsze pozostanie dla niej nieco tajemniczy i dziwny. Nawet teraz, choć spytała go o przyczynę jego pocałunku to uchylił się przed nią żartem. I co to w ogóle miało znaczyć, że nie powinna mieć do niego pretensji bo jej się podobało? Może i było przyjemnie go całować, ale to wszystko. Na dodatek teraz miała do siebie pretensje, bo przecież kochała Drwęckiego. Jak mogła pozwolić na to by pocałował ją ktoś inny? Nawet jeśli to nie była jej wina.
Do wieczora doszła do zupełnie innej konkluzji. Pocałunek Oskara sprawił jej przyjemność, bo po prostu dojrzała już do namiętności. Potrzebowała w końcu poczuć prawdziwą bliskość. Czasami własny stan napawał ją przerażeniem: w końcu miała prawie dwadzieścia siedem lat i nigdy nawet nie doświadczyła tego rodzaju zadowolenia. To było trochę żałosne. Mogła mówić, że czekała na tego jedynego, ale prawda była taka że nigdy nawet nie czuła takiej pokusy- nawet z Maćkiem. Miłość do niego wypływała z jej serca i miała raczej duchowy charakter w jej rojeniach niż wymiar czysto fizyczny. Do tej pory w jej najodważniejszych fantazjach po prostu się całowali albo przytulali. Nawet ten fakt świadczył o jej żałosności. Rzeczywiście, czas wreszcie zrobić krok na przód.
Czyli kolejny krok do tego by do reszty zapomnieć o Drwęckim.
Od ich pamiętnej rozmowy, gdy wyznała mu swoją miłość, która miała miejsce już prawie dwa miesiące temu nie widziała go. Czuła się z tego powodu winna; w końcu zakazała mu nawet odwiedzać własną siostrę, by go nie spotkać. Daria niedawno zorientowała się, że coś jest nie tak .Właściwie już po niecałym miesiącu zażartowała, że wygląda na to iż jej braciszek się boi się Sylwii, bo przestał wpadać na wieczorną porcję horrorów. Ale ostatnio wprost spytała ją czy się pokłócili. Kukulska przecząco pokręciła głową: w końcu tak przecież było: nie pokłócili się. Nie osiągnęli też porozumienia- bo nie było ono możliwe (ona go kochała on jej nie). Ale do tego nie przyznała się przyjaciółce.

14 komentarzy:

  1. Pani Magdalenko :), czytam Ciebie od początku i naprawdę jestem zachwycona tym jak piszesz. Z chęcią wracam do Twoich starszych opowidadań i zawsze na coś nowego zwracam uwagę i zapamiętuję.
    Gratuluję pomysłów, gratuluję chęci, ładnie wszystko przelewasz na "papier".
    Pozdrawiam
    Ania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za te pochwały- nawet jeśli przesadzone:-) Ale zawsze podbudowują- zwłaszcza jak się ma dola :D
      PS:Ja z kolei chciałam ci podziękować za to, że zawsze znajdujesz chwilkę na to by napisać coś miłego, bo sama wiem że po prostu z reguły nie chce się tego robić. No i za to że czytasz te moje paszkwile :-) Pozdrawiam serdecznie 😊

      Usuń
  2. Świetna część! Bardzo podoba mi się to, jak rozwijasz relację między Sylwią i Oskarem. Czekam na kolejny rozdział z cierpliwością, czyli jak zawsze. I tak niezmiennie odkąd pisałaś jeszcze na Quku, bo mimo iż to mój pierwszy komentarz, czytam Cię już chyba ze trzy lata :) Pozdrawiam, Ilona.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście miałam na myśli "z niecierpliwością" ;)

      Usuń
    2. W takim razie bardzo mi miło i gratuluję wytrwałości w czytaniu :-) Ja też czekam z niecierpliwością...tyle że aż skończę to opowiadanie bo w głowie cała masa następnych a czasu brak :(
      Pozdrawiam serdecznie 😊

      Usuń
  3. Cieszę się, że wciąż masz mnóstwo pomysłów na kolejne opowiadania, ale nie kończ tego tak szybko! Chyba, że kolejne będzie podobne :) Myślę, że nie tylko ja, ale i inni czytelnicy lubią czytać Twoje opowiadania z serii "kto się czubi, ten się lubi" (a to ku mojej wielkiej radości takie jest), bo są po prostu najlepsze i fajnie się je czyta :)
    Pozdrawiam
    Ilona

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział jak zwykle świetny :) a Oskar mimo swojej odmienności sprawia coraz lepsze wrażenie. Miłego dnia, megi :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Będzie coś dzisiaj? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wieczorkiem mam nadzieję że mi się uda znaleźć trochę czasu, ale obiecać nic nie mogę. Na pewno do niedzieli coś się ukarze; to gwarantuję na 100%.

      Usuń
  6. Ja bym chciała opowiadanie o życiu brata Sylwi. Mogłoby być ciekawie skoro tak szybko zmieniały partnerki ��

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie wiem, szczerze to nawet mi do głowy nie przyszło żeby rozwijać jego historię (poza jednym wątkiem który jest związany z jego siostrą), ale kto wie? :)

      Usuń
  7. Ile planujesz rozdziałów?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj jeszcze trochę będzie. Ciężko powiedziec ile, bo jak pewnie dało się zauważyć ostatnio dodaję rozdziały trochę rzadziej i staram się wtedy dodać jak najwięcej treści, więc są dłuższe. Ale na pewno koniec nie bedzie aż tak szybko, jeszcze sporo się bedzie działo w życiu Sylwii :-) możnaby powiedzieć ze teraz dopiero będzie się działo ale sami zobaczycie.

      Usuń
  8. No kiedy kolejny???

    OdpowiedzUsuń