ZANIM PRZECZYTACIE, TO MUSZĘ WAS (STETY LUB NIESTETY) POINFORMOWAĆ, ŻE OPOWIADANIE ZBLIŻA SIĘ DO KOŃCA. PO TROSZE JEST TO WYNIKIEM ZBLIŻAJĄCEJ SIĘ SESJI (BO WOLAŁABYM SKOŃCZYĆ TO OPOWIADANIE PRZED A JEŚLI JE ROZCIĄGNĘ TO MI SIĘ NIE UDA) A PO TROSZĘ DLATEGO ŻE POLUBIŁAM AGATĘ I PAWŁA WIĘC NIE CHCĘ IM ZA BARDZO MĄCIĆ W ZWIĄZKU :-)
AHA, I BAAAAAARDO WIEEEELKIE PODZIĘKOWANIA ZA WASZE DOPINGOWANIE ZWŁASZCZA POD OSTATNIM POSTEM. NAPRAWDĘ JESTEŚCIE ŚWIETNYMI CZYTELNICZKAMI, A WASZE KOMENTARZE PO PROSTU MNIE ROZBRAJAJĄ TAK, ŻE MAŁO NIE WYBUCHAM ŚMIECHEM CZYTAJĄC NIEKTÓRE.
PS DLA ZAINTERESOWANYCH: KOLOKWIUM POSZŁO MI KIEPSKO, ALE KTO BY SIĘ TAM PRZEJMOWAŁ. W KOŃCU JESTEM PRZECIEŻ "NAJLEPSZĄ NA ŚWIECIE AUTORKĄ" HA HA
NA KONIEC POZDRAWIAM I ŻYCZĘ DUŻO CIEPŁA NA ZIMNE DNI :)
Gdy w końcu Monika wyszła zaczęłam z
Pawłem głośno się śmiać. Cała ta sytuacja była bardzo zabawna, a fakt że dwa
razy zastała mnie z Fabisiakiem w łóżku zakrawał już na ironię. Dopiero po
kilku minutach gdy w końcu razem z moim nowym facetem udaliśmy się do kuchni by
przygotować coś do jedzenia, udało mi się w miarę uspokoić. On natomiast był
trochę zirytowany.
- Ha, ciekawe co niby chciałaby mi
zrobić.- Skomentował w pewnym momencie mając na myśli groźby pod swoim adresem
które skierowała do niego moja przyjaciółka.- Spowodować migrenę swoją ciągłą
paplaniną? Nie wiem jak możesz to wytrzymywać.
- Martwi się o mnie.- Mimo wszystko
postanowiłam bronić Moni bardzo lojalnie. W końcu byłam jej to winna za
ostatnie zaniedbania.- I dobrze wiesz,
że ma racje.-Dodałam.
- Nadal jesteś na mnie zła?- Przez
dłuższą chwilę zwlekałam z odpowiedzią.
- Nie, właściwie nie.- Najwyraźniej
Paweł wyczytał w niej wahanie bo spytał domyślnie:
- Ale?
- Ale nadal musisz mi wiele wyjaśnić.
- I z chęcią to zrobię. Tylko pozwolisz,
że najpierw coś zjem. Nie robiłem tego od południa poprzedniego dnia.- Mówiąc to
dwoma dużymi kęsami pochłoną właśni przygotowaną przeze mnie kanapkę z serem,
szynką, sałatą i szczypiorkiem.
- Serio? Aż tak się spieszyłeś żeby do
mnie przyjechać?- Spytałam z niedowierzaniem. Bo prawdę mówiąc nie miałam
pojęcie czy mówi prawdę czy to jego kolejny żart. Ale gdy odparł:
- Nie. Stęskniłem się za Bartusiem.- Już
wiedziałam, że mówił całkiem poważnie. I się
roześmiałam.
- Skoro jesteś aż taki głodny to zaraz uszykuję
ci jakieś bardziej treściwe danie. Na co masz ochotę?
- Umiesz gotować?
- W ciągu ostatnich miesięcy coraz
lepiej. Ale tylko proste dania.
- Więc przygotuj swoje popisowe danie,
które wychodzi ci najlepiej.
Resztę dnia spędziłam tylko z Pawłem na
rozmowie, wyjaśnieniach i opowieściach o tym co działo się u mnie oraz u niego
w czasie gdy byliśmy rozdzieleni. Potem dyskutowaliśmy już na luźniejsze tematy
tak jak jego nowy film który teraz kręci w Poznaniu, mój nowy angaż czy
zatrudnienie menadżerki. Zajadaliśmy się przy tym lodami oglądając jakieś
lecące aktualnie w telewizji filmy.
Jeszcze nigdy nie czułam się tak
beztrosko szczęśliwa.
Jednak jak to bywa w przypadku idylli,
zazwyczaj szybko się kończy. Tak było i w moim przypadku: Monika nie
powiedziała mojej siostrze o powrocie Pawła od razu albo moja rodzinka
zareagowała z pewnym opóźnieniem, bo zjawili się dopiero następnego dnia w
okolicach południa. Fabisiak wciąż był u mnie, bo poprosiłam by został na noc. Dlatego
nasze spotkanie było prawdziwą kłótnią w której każdy mówił w tym samym
momencie nie wiadomo do kogo. Paweł coś o tym, że mu na mnie zależy i się mną nie
bawi, moja siostra kazała mu się wynosić i mnie nigdy więcej nie nachodzić, a
Bartosz (bo on towarzyszył w wizycie swojej narzeczonej) zarzucał Fabisiakowi
oportunizm. Ja starałam się wszystkich uciszyć: w końcu, gdy to nie przyniosło
oczekiwanych rezultatów zaczęłam krzyczeć: głośno i bardzo wysoko. I wreszcie
kakofonia dźwięków umilkła.
- Świetnie. A teraz posłuchajcie
wszyscy: to moje życie i nikt ma się do tego nie mieszać. Paweł wyjaśnił mi, że
to nie on podał prasie informacje o mnie a z tego co mówiła mi ostatnio Natalia
Milewczyk zrobiła to właśnie ona za co z
pewnością z pewności ją pozwę. Poza tym nawet gdyby Paweł był ostatnim dupkiem
i tak nie macie prawa się wtrącać i dyktować mi co mam robić. Sama potrafię
myśleć.- Nikt się nie odezwał; cała trójka stała w milczeniu patrząc na mnie.
Paweł z tym swoim charakterystycznym uśmieszkiem, Dagmara z żalem, a Bartosz
niedowierzaniem.- Świetnie. W takim razie skoro nikt nie ma nic więcej do
powiedzenia to zapraszam do kuchni. Właśnie szykowałam sałatkę na obiad.
- Nie będziemy ci przeszkadzać. –
Odpowiedziała mi moja siostra.- A przede
wszystkim tolerować Fabisiaka.- Potem zwróciła się do niego.- Nie wiem co znowu
kombinujesz, ale nie uda ci się to. Teraz wiem już jaki jesteś naprawdę i nie
pozwolę być znów skrzywdził moją siostrzyczkę. Może i udaje twardą, ale przez
ciebie bardzo cierpiała.- Po tych słowach pociągnęła narzeczonego za ramię i
wyszli z mojego domu.
- Jej, nie wiedziałem że motylek może
być groźny.- Skomentował to Fabisiak gdy zostaliśmy sami.
- Nie kpij z Dagmary. Chce dobrze.
- Wiem. Ale coraz bardziej zaczynam się
bać. Wczoraj Monika, dziś twoja siostra i były facet…Jutro rzuci mi się do
gardła twoja mama z ojczymem? Całe szczęście, że mnie jutro tu nie będzie.
- Może. Więc jeśli chcesz pierzchnąć to
zrób to teraz. Potem może być za późno.- Rzuciłam tylko trochę żartem. Bo mimo
wszystko wolałabym, by od razu zrozumiał na czym polega prawdziwy związek i
jeśli to go wystraszy to zostawił mnie teraz a nie za jakiś czas.
- Hm, chyba tego nie rozważę. Zacząłem
przejawiać niepokojącą zdolność do samodestrukcji.- Uśmiechnęłam się do niego
uspokojona słysząc tę żartobliwą odpowiedź, która wiele mi powiedziała.
- To dobrze. A tak na poważnie to nie
przejmuj się.
- Twoja rodzinka tylko udaje groźną?
- Nie, jest groźna tylko dla wrogów.-
Fabisiak się roześmiał.
- Nie pocieszyłaś mnie.
- A ja myślę, że tak. W końcu ty już nie
jesteś moim wrogiem. To działa w obie strony: są groźni dla obcych, ale chronią
swoich. Tylko muszą to najpierw zauważyć.
- Myślisz, że zauważą, że zmieniłem obóz
z wroga na przyjaciela?
- Jasne, że tak. Skoro mnie się udało im
tym bardziej.
- Czasami zastanawiam się czy ty mnie w
ogóle kochasz.- Mrugnął, ale nie zabrzmiało to tak jakby gryzł się tym na
poważnie. Dlatego odpowiedziałam mu żartobliwie.
- Ja też.
Dwa dni później Paweł zgodnie z planem ponownie
wyjechał do Poznania kręcić swój nowy film. Chciał bym jechałam razem z nim,
ale się nie zgodziłam. Zatrudniłam nową menadżerkę, więc miałam zamiar trochę
lepiej ją poznać i skupić się na karierze aktorskiej. Poza tym uważałam, że
taka rozłąka nam dobrze zrobi. Nasz związek był jeszcze świeży i coś takiego
nas jeszcze umocni.
Tyle, że jednocześnie zostawałam z całą
batalią sama.
A była nią moja rodzina i znajomi.
(Cieszyłam się, że na razie gazety nie dowiedziały się o naszym powrocie do
siebie z Pawłem)
Monika kategorycznie sprzeciwiała się
temu związkowi, Bartosz uważał, że Paweł prędzej czy później mnie skrzywdzi,
Dagmara była szczerze zaskoczona że nawet rozważam ten pomysł a potem wściekła
że sama siebie krzywdzę. Z kolei mama wierzyła plotkom, że to kobieciarz i
flirciarz oraz że nie będzie potrafił wytrzymać z jedną kobietą. Ojczym nawet
pokusił mnie o wręczenie listy wszystkich jego kochanek. (Gdy wręczyłam ją
Fabisiakowi zamiast się rozgniewać skreślił mazakiem kilka nazwisk i dopisał
dwa inne każąc oddać z powrotem mojemu ojczymowi prawdziwą listę, która nie
zawiera już błędów. Gdy byłam przy tym widząc reakcję Kochlika pokładałam się
ze śmiechu nie będąc w stanie utrzymać się na własnych nogach.)
Tłumaczyłam im-to znaczy swoim rodzicom-,
że czasami nie wszystko wydaje się czarne lub białe, że można znaleźć perłę na
ulicy, że Paweł mnie kocha i że wcale go jeszcze nie znają ale będą mieli
okazję poznać. (Nie wyznałam im prawdy o pochodzeniu Fabisiaka, bo nie chciałam
nadwyrężyć jego zaufania. Pomyślałam, że najpierw go o to zapytam i dopiero gdy
uzyskam zgodę wyjaśnię sytuację rodzicom.). Ale oni pozostawali nieubłagani.
Pytali nawet kiedy tak szybko zmieniłam poglądy, bo dawniej byłam uparta jak
osioł klasyfikując wszystko zwykle na dwa obozy. Potem mama lamentowała, że to
Fabisiak mnie tak zmienił oraz że znów chce mnie tylko wykorzystać wybijając
się na mojej popularności. Gdy zła pytałam ją w jaki niby sposób chce to robić
oznajmiała zwykle, że tacy jak on doskonale wiedzą jak.
Z biegiem dni postanowiłam puszczać
takie komentarze pomimo uszu. Rodzice widząc to przestali mi suszyć głowę;
potem jednak przypadkiem usłyszałam że mieli nadzieję iż fakt że nie
poinformowaliśmy mediów o naszym związku z Pawłem świadczy o tym, że nie jest
nieodwołalny więc gdy Paweł wróci z
Poznania to na pewno się rozstaniemy. Nie napawało mnie to zbyt wielkim
optymizmem czym nie omieszkałam podzielić się podczas telefonicznej rozmowy z
Pawłem. Jego pozytywne nastawienie i zapewnienia, że wszystko się jakoś ułoży
póki będziemy chcieli być razem mnie uspokajały. Szczególnie wtedy gdy
zasugerował byśmy oboje uciekli za granicę na przekór rodzinie i zasadom jak
romantyczni kochankowie. A ja wtedy zrozumiałam, że naprawdę za nim szaleję i
go kocham (jakbym już wcześniej o tym nie wiedziała). Jednocześnie czułam się z
tym trochę dziwnie: nie byłam już idealistyczną nastolatką by czuć ciarki pod
skórą, trzepotanie serca i zamykać się w sobie wyobrażając sobie obraz
ukochanego. Miałam prawie trzydzieści lat. Chociaż z drugiej strony czy miłość
pyta o wiek? Mama miała ponad czterdziestkę i wyszła z mąż za Kochlika, a
pomimo tego co sugerowały media nie zrobiła tego z wyrachowania a miłości. W
porównaniu do niej byłam prawdziwą młódką.
By jakoś zabić poczuć się bliżej niego
postanowiłam rzucić palenie. Już jakiś czas temu nosiłam się z tym zamiarem,
ale zwykle nie starczało mi samozaparcia. Nie wspominałam o tym podczas rozmów
telefonicznych z Fabisiakiem, bo nie wiedziałam czy mi się uda. No i wolałam by
nie uważał, że robię to tylko dla niego (Choć przecież tak było).
W końcu, minęły trzy kolejne tygodnie i
rozpoczął się czwarty (Choć Paweł miał zakończyć zdjęcia już kilka dni temu, to
z powodu wcześniejszej przerwy w zdjęciach praca na planie została przedłużona).
Zgodnie z nowym harmonogramem zbliżał się więc termin powrotu mojego ukochanego
czego nie mogłam się doczekać. Nasz związek praktycznie zaczynał raczkować i
dopiero po jego powrocie miał rozpocząć
się na poważnie. Media, brak prywatności, moja skłonność do kłótni i jego
złośliwość…czy my w ogóle damy radę ze sobą wytrzymać?
Pewnego dnia, a było to w przeddzień planowanego
przyjazdu mojego chłopaka, odwiedzili mnie rodzice oraz Daga z Bartoszem. W
dłoniach mieli jakieś paczki. Gdy mi je wręczyli zaczynając składać życzenia
dopiero do mnie dotarło, że dziś są moje urodziny. Choć zamierzałam spędzić
nudny wieczór z książką, wraz z bliskimi siedziałam przy stole popijając
szampana i rozmawiając o planowanym ślubie siostry oraz wycieczce rodziców. Ten
sposób okazał się być bardzo przyjemny tak, że zatęskniłam za Pawłem. Czułam,
że stałam się z siostrą i mamą prawdziwą rodziną, ufam im i kocham
bezgranicznie. Dlatego do pełni szczęścia brakowało mi więc tylko jego…
Dokładnie w chwili gdy o tym pomyślałam,
usłyszałam dzwonek do drzwi. Trochę mnie to zdziwiło: nie oczekiwałam żadnej wizyty zwłaszcza około szóstej po południu. Kim był więc mój gość?
Przepraszając wszystkich, wstałam od stołu i podeszłam do drzwi wejściowych.
Potem je otworzyłam.
- Paweł?- Na widok Fabisiaka stojące w
drzwiach zaparło mi dech.- Co ty tu…
-…robisz?- Przerwał mi bezceremonialnie
wchodząc do korytarza w mojego mieszkania.- Chyba znów się włamałem. Ale tym
razem w dobrej wierze. Chciałem ci zrobić niespodziankę. I dać urodzinowy
prezent.
- A więc jednak kłamałeś z tą
niepamięcią do dat?
- Nie; prawdę mówiąc twoje urodziny to tylko wymówka. Chciałem odwiedzić cię
jeszcze dzisiejszego wieczoru a nie jutro podczas uroczystego obiadu u twoich rodziców tak jak się umawialiśmy przez
telefon.
- Cóż za szczerość.- Szeroki uśmiech
wypłynął mi na twarz. Już chciałam oznajmić swojego chłopakowi, że odwiedzili
mnie rodzice i siostra z narzeczonym wpadając na ten sam pomysł co on gdy
porwał mnie w ramiona obdarzając gwałtownym pocałunkiem.
- Tęskniłem. Cholernie tęskniłem.-
Wyszeptał mi prosto w moje wciąż uśmiechnięte wargi.
- Ja też, ale mam ci coś do powiedzenia.
Moi rodzice…
-…tak wiem mówiłaś mi to podczas
wczorajszej rozmowy telefonicznej, przyjeżdżają jutro rano by oficjalnie poznać
co za sukinsyn zbałamucił ich ukochaną córeczkę.
- Nie, Paweł. Cii, posłuchaj..
-…ale zanim to nastąpi uda mi się ją
jeszcze raz zbałamucić, prawa?
- Nie, posłuchaj mój tata i mama są…
-…tak, wiem: dość staroświeccy i
konserwatywni. Dlatego żebym mógł od jutra spokojnie wypaść wiarygodnie muszę
się tobą nacieszyć przez całą noc. Inaczej jutro podczas posiłku rzucę się na
ciebie. Mówiłem ci, że tygodniowa abstynencja jest dla mnie trudna, a co
dopiero miesięczna? Niemal śniłem o tym momencie, więc przestań w końcu gadać.-
Ponownie nie dał mi dojść do słowa atakując zachłannie moje wargi. Jednocześnie
swoim ciałem napierał na mnie coraz bardziej wysuwając w stronę salonu i
zapewne sypialni choć próbowałam go powstrzymać. Swoimi dłońmi gładził moją
twarz, potem tył głowy i kark. Próbowałam go odepchnąć, ale mi się nie udało.
Dopiero głośne wymowne chrząknięcie spowodowało, że się odsunął. Potem spojrzał
na moją najbliższą rodzinę siedzącą przy stole. Zakasłał.
- Widzę, że nie tylko ja pamiętałem o
twoich urodzinach.- Mrugnął cicho. Potem dodał głośniej:- Dobry wieczór
państwu.
- Dobry wieczór.- Odparli moja mama i
ojczym chórem zupełnie jak w przedszkolu. Prawie parsknęłam śmiechem na widok
ich min. Dagmara i Bartosz po prostu gapili się na Pawła bez słowa. Ja też na
niego spojrzałam zauważając jaki był zmieszany. Bardzo mnie to rozbawiło i
rozczuliło.
- Jak widzisz, moja rodzina zrobiła mi
niespodziankę tak samo jak ty. Prawdę mówiąc zapomniałam o swoim święcie.
Usiądziesz z nami do stołu? Pewnie jesteś głodny.
- Nie za bardzo. Poza tym nie chciałbym
przeszkadzać.
- Nie przeszkadzasz. Siadaj.
- Ale moje walizki…
-…wezmę je, spokojnie.
- Są ciężkie.
- Więc Bartosz mi z chęcią pomoże.-
Odparłam mu. Udawałam, że nie dostrzegam jego wrogiego spojrzenia o wymowie, że
jestem zdrajcą. Nawet nie zwrócił uwagi na to, że poprosiłam o pomoc Kalinowskiego
a więc swojego byłego chłopaka.
Jakiś czas później, po dość drętwej
rozmowie przy stole (choć rodzice trochę przeszmuglowali Pawła; on o dziwo
odpowiadał na ich pytania całkiem rozsądnie i bez żartów), mama z ojczymem
pożegnała się ze mną życząc dobrej nocy. Bartek z Dagmarą zostali nieco dłużej.
Jak się okazało później moja siostra zrobiła to tylko po to by mnie
poinformować, że mama po tym co tu dziś usłyszała, nie będzie już mówiła że
Paweł spotyka się ze mną po to by mnie wykorzystać. A jeśli już to w zupełnie
innym sensie. Bartosz natomiast nie miał zbyt tęgiej miny, ale mimo wszystko w
jego spojrzeniu wyczytałam aprobatę. Nie lubił Pawła, to było pewne ale chyba
zaczął wierzyć w to że może mnie kochać. (Choć swoją drogą nie rozumiałam do
końca dlaczego: przecież to, że tak się na mnie rzucił od progu drzwi
świadczyło raczej o tym, że jest napalony a nie że darzy mnie miłością)
Gdy wreszcie zamknęłam za nimi drzwi, od
razu poszłam do kuchni w której znajdował się mój chłopak. Zauważyłam, że zbiera
ze stołu brudne naczynia. Zauważywszy mnie, rzucił mi spojrzenie z ukosa.
- Nie mogłaś mnie uprzedzić, że twoja
rodzina tu jest zanim zrobiłem z siebie kompletnego głupca?- Roześmiałam się co
chyba jeszcze bardziej go zezłościło.
- Kiedy? Od razu się na mnie rzuciłeś.
- Bardzo śmieszne.
- Żebyś wiedział. Gdybyś mógł zobaczyć
swoją minę gdy ich dostrzegłeś.- Moje rozbawienie wzrosło. On odwrócony do mnie
tyłem dalej sprzątał choć wcale nie musiał tego robić. Zrozumiałam, że jest
bardzo zły. Albo nawet wściekły. Podeszłam do niego od tyłu i delikatnie się
przytuliłam sprawiając, że przystanął. Zauważyłam jaki był spięty.- Hej,
przecież to nic takiego.
- Nic takiego? Chciałem zrobić na twoich
rodzicach dobre wrażenie a na kogo wyszedłem? Na jakiegoś nienormalnego
napaleńca. Teraz na pewno mnie zaakceptują.- Tym razem ograniczyłam się do
uśmiechu którego i tak nie mógł zauważyć, bo nadal nasze twarze zwrócone były w
tym samym kierunku. Potem delikatnie wyjęłam mu naczynia z rąk.
- Mnie się to przywitanie w każdym razie
bardzo podobało. A moja rodzina na pewno tak tego nie odebrała. Jak ich znam to
pewnie uznali to za niezwykle urocze.
- Że praktycznie rzuciłem się na ich
córkę? Nie sądzę.- Odwrócił się w moją stronę.- A potem jeszcze przez jakiś
czas musiałem maskować podniecenie. Jestem pewny, że twoja mama uważa, że mam
wszy łonowe bo ręką cały czas przy stole poprawiałem sobie spodnie w kroku.-
Parsknęłam śmiechem bo nie mogłam się powstrzymać. On też w końcu się
uśmiechnął. A potem zaśmiał.- Jej, jeszcze nigdy nie czułem się tak zażenowany.
Wolałbym już wybiec nago o drugiej w nocy.
- Lepiej nie, teraz noce są dość
chłodne.
- Nabijasz się ze mnie.
- Trochę. Ty też na moim miejscu
zrobiłbyś to samo.
- Wcale nie. Na samym progu krzyczałbym:
hej, są u mnie moi rodzice: nie rzucaj się na mnie.
- Okej, teraz będę mówiła to zamiast
formułki przywitania.- Wtuliłam się w jego ramię. Prawdę mówiąc byłam
pozytywnie zaskoczona zachowaniem Pawła. Nie sądziłam, że potraktuje całą
sprawę tak poważnie, że tak bardzo będzie mu zależało na uznaniu mojej rodziny.
Naprawdę jeszcze słabo go znałam.
- Za późno: i tak ta scena będzie mnie
prześladować przez resztę życia.
- Nie myśl więc o tym. Powiedz lepiej
jak film.
- Chyba dobrze. Zdjęcia wyszły spoko,
reżyser i scenarzysta są zadowoleni, kaskaderzy kompetentni. Może coś fajnego z
tego będzie. O ile nie zniszczy tego montaż. Budżet co prawda był dość skromny,
ale mimo to sądzę, że efekty specjalne wyszły całkiem nieźle i bardzo
realistycznie…- Zaczął mi opowiadać z detalami o produkcji, kreacjach
aktorskich i kilku śmiesznych anegdotkach z planu filmowego. Potem o tym jak
zaraz po końcu kręcenia przypomniał sobie o moich urodzinach i wsiadł w
pierwszy lepszy autobus który jechał do miasta, nawet nie martwiąc się
możliwością rozpoznania go jako aktora. A gdy jego sąsiad zapytał go o to
wprost, rzucił tylko że wciąż mylą go z jakimś tam podrzędnym aktorzyną
wywołując tym mój śmiech.
W międzyczasie, gdy rozmawialiśmy skończył
sprzątać stół, a ja zaczęłam zmywać. Gdy zasugerował, że mogę zrobić to jutro
oznajmiłam, że może w tym czasie skorzystać z łazienki i trochę się odświeżyć
po długiej i męczącej podróży. Po jego oczach poznawałam, że wyglądał na bardzo
zmęczonego.
Mimo to gdy skończyłam wycierać zlew i
weszłam do sypialni czekał na mnie w łóżku zupełnie rozbudzony. Potem z
uśmieszkiem który bardzo dobrze znałam podszedł i porwał w swoje ramiona. Boże,
jak ja to kochałam. Tę jego dominację w seksie, to że wcale mi nie pobłażał
podczas słownych utarczek, że nie żałował w kpinach samego siebie…I tak bardzo
za nim tęskniłam. Zaczęliśmy się całować, ale po kilkunastu sekundach odsunął
się ode mnie.
- Jesteś pewna, że jesteśmy tu sami?
- Tak.
- Nie ma twojej mamy ani ojczyma? Ani
siostry czy tego bufona Bartka?
- Tak.
- I drzwi są zamknięte?
- Tak.- Potwierdziłam znowu.
- A szafa? Wypędziłaś kochanka?
- Jasne, że nie. W końcu może się czegoś
od ciebie nauczy.
- Okej, więc może zostać.- Odparł mi
rozbawiony. Potem znów zapytał:
- I nawet ten ochroniarz tu nie wejdzie?
- Nie.- Śmiałam się już otwarcie.-
Dobrze wiesz, że zwolniłam go ponad miesiąc temu. Mówiłam ci to podczas jednej
z naszych rozmów telefonicznych.
- Dobra, więc możemy chyba kontynuować.-
Uśmiechnął się szelmowsko.
- Mam nadzieję.- Odparłam zarzucając mu
ramiona na szyję.
- A więc troszkę tęskniłaś?
- Pewnie nie bardziej niż ty.
- Ha, i sądzisz, że teraz powiem jak
bardzo usychałem z tęsknoty?
- Nie. Znając ciebie odpowiesz, że wcale
o mnie nie myślałeś.
- Bo wcale o tobie nie myślałem. Myślałem
tylko o nas. Razem. W łóżku.- Zaczął zdejmować mi bluzkę. Potem ponownie
pocałował patrząc z nieodgadnioną miną.- Coś jest z tobą nie tak.
- Co?- Spytałam zdezorientowana.
- Nie wiem.- Oznajmił z konsternacją.-
Jesteś jakaś inna.- Zachichotałam.
- To znaczy?
- Nie wiem.- Wzruszył ramionami z iście
komiczną miną.
- Okej, przejrzałeś mnie: nie jestem
wcale Agatą tylko jej bardzo niegrzeczną ukrywaną przed światem nieślubną siostrą
bliźniaczką.
- Przestań, ja mówię poważnie.
- Ja też.- Żartobliwie ugryzłam go w
ucho, a potem polizałam. Zadrżał, a potem zaczął odchylać głowę w lewo tak, że
w końcu nasze usta się spotkały. Ale w chwili gdy pogłębił pocałunek szybko się
ode mnie odsunął z wyjątkowo radosną miną.
- Już wiem.- Oznajmił tryumfalnym tonem.
Potem ostentacyjnie głęboko odetchnął.- Już nie czuć od ciebie papierosami.
- Jej, mówisz o tym jak o końskim
nawozie.- Westchnęłam nie dowierzając, że przerwał pocałunek tylko po to by
powiedzieć mi coś o czym sama doskonale wiedziałam. Poza tym pomimo niecałego
miesiąca niepalenia moje ciało wciąż wołało za nikotyną, więc nie musiał mi o
tym przypominać.
- Bo nie był zbyt przyjemny zapach.
Całując cię czasami czułem się tak jakbym całował popielniczkę.
- Świnia.- Usiłowałam wyrwać się z jego
ramion, ale trzymał mnie mocno.
- No co, taka prawda. Fajki śmierdzą.- Roześmiał
się.- Ale teraz bez nich pachniesz bosko. To tylko na moje przywitanie? W całym
domu nie czuć nikotyny.
- Nie, rzuciłam papierosy.- Prawie
warknęłam, bo trochę mnie wkurzył. Jaka znów do cholery popielniczka?
- Serio? Super. – Cmoknął mnie w usta.-
Dla mnie?
- Chciałbyś.- Prychnęłam. Ale zaraz
potem przypomniałam sobie jak wcześniej gryzł się niefortunną wpadką z moją
rodziną. I trochę się uspokoiłam. Należał mu się za to mały rewanż.- Tak, dla
ciebie. Ale jeśli będziesz się z tego nabijał to informuje cię uroczyście, że znów
zacznę palić, bo wciąż mam na to wielką ochotę. A tobie gdy będziesz spał zgolę
ci wszystkie włosy na głowie i przykleję na klatkę piersiową.
- Fajnie, zawsze chciałem mieć bardziej
owłosioną. Kobiety podobno to lubią.
- Paweł.- Ofuknęłam go.
- No co? Muszę się tym nacieszyć. Moja
Scarlet rzuciła dla mnie swój nałóg choć Pan Idealny też wielokrotnie ją do
tego namawiał.
- A ty mój Redzie Butlerze skończ już
gadać. Nie w tym jesteś najlepszy.
- Do usług madame.- Z przesadną
galanterią pochylił się nade mną jednocześnie prawą dłonią zdejmując
wyimaginowany kapelusz z głowy.
- Błazen.- Zaśmiałam się.
- Przynajmniej nie dupek.
- Więc półdupek.
- I pieprzony arogant. Zapomniałaś o
tym. Ale nie martw się: ja pamiętam wszystkie twoje przezwiska którymi mnie
raczyłaś.
- Raczej wszystko co się wiąże z
pieprzeniem.
- No cóż...- Udając zakłopotanie Paweł
podrapał się po czubku głowy. A ja parsknęłam śmiechem już całkowicie
udobruchana. Pozwoliłam mu nawet wodzić ustami po swojej szyi. Hm…to było takie
przyjemne, że aż przymknęłam oczy.
- Hej, nie zasypiaj.
- Kiepsko się starasz.
- Ja mam się starać? W końcu to ty
jesteś niegrzeczną siostrą Agaty, więc może przejmiesz inicjatywę?
- Masz rację. Jak bardzo niegrzeczna mam
być?
- Tak bardzo jak jesteś w stanie,
skarbie.
- A
więc cię zaskoczę, bo lubię wyzwania.- Odpowiedziałam prowokująco patrząc mu
prosto w oczy. A potem nachyliłam i pocałowałam prosto w usta. A jeszcze
później pozwoliłam sobie zapomnieć o całym świecie.
Tym
razem poszłam na całość: zdecydowałam się na coś, co od kilku dobrych lat
traktowałam jako poniżenie i coś obrzydliwego, bo wiązało się z moim pierwszym
chłopakiem z którym spałam, Robertem. Ale teraz chciałam to zrobić. Chciałam
pieścić Pawła ustami.
Mówił mi, że nie muszę tego robić, że on
wie iż darzę go uczuciem i to akceptuje. Że wystarczy mu tradycyjny seks. Ale
ja chciałam pokazać mu w ten sposób, że jest dla mnie ważny. I okazało się
nawet, że nie było tak źle jak myślałam. Wcale nie czułam się poniżona czy skrępowana.
Całą sobą czułam, że to jest Paweł i nigdy nie będzie z tego powodu ze mnie kpił.
Nawet jeśli kiedyś się rozstaniemy. Mógł kpić z mojej fałszywej dobroczynności,
właśnie rzuconego nałogu nikotynowego czy też wcześniejszej wydumanej miłości
do Bartosza. Ale nigdy nie zrobiłby tego w sprawie tak dla mnie ważnej. Teraz
to już wiedziałam, choć niestety dopiero po małej wpadce gdy oskarżyłam go o
wypaplanie prasie moich sekretów po ukazaniu się artykułu „Zemsta kochanka,
czyli cała prawda o Agacie Liszewskiej”. Dlatego teraz tym bardziej mu ufałam.
I nie zamierzałam przestać.
- Jej, Liszka. Nie sądziłem, że
potrafisz być aż tak niegrzeczna.- Powiedział mi kilkanaście minut później.
- Mówiłam ci, że lubię wyzwania.
- Hm, muszę to więc zapamiętać na
przyszłość by jak najczęściej z tego korzystać.- Mówiąc to Paweł przygarnął
mnie do siebie moszcząc mi głowę na swojej piersi. Potem pocałował w skroń.
Czując jego delikatne wargi na skroni poczułam się tak bezpiecznie jak nigdy
dotąd.- Czy było to dla ciebie bardzo tak nieprzyjemne?- Słysząc to ciche
pytanie w pierwszej chwili sądziłam, że je sobie wyobraziłam. Bo brzmiał tak
jakby wahał się zadać to pytanie, bo bał się usłyszeć odpowiedzi na nie. Doskonale
wiedziałam przecież, że pytając o to Paweł miał na myśli moje zdolności oralne.
Dlatego podniosłam się na łokciach patrząc mu prostu w oczy.
- Serio pytasz?
- Tak.- Odparł wciąż tym samym poważnym
tonem. Ja natomiast uśmiechnęłam się prowokująco wodząc dłonią po jego gołej
piersi a potem brzuchu.
- A co chcesz kiedyś powtórki?
- No cóż, jeśli już o to pytasz to
bardzo chętnie jeśli tylko będziesz miała ochotę. Bo prawdę mówiąc robisz to po
prostu doskonale.
- Naturalna zdolność.- Roześmiałam się
wtulając się w jego tors. Zaraz się jednak podniosłam tak by widzieć jego twarz
w momencie odpowiedzi na następne pytanie:- Naprawdę było dobrze czy tylko mi
kadzisz?
- Musisz pytać? Jestem rozłożony na łopatki.
Poza tym czy kiedykolwiek ci kadziłem?
- Hm, w zasadzie to chyba nie…chociaż,
nie czekaj: to było wtedy gdy urwałeś się z planu i się ze mną pogodziłeś.
Powiedziałeś mi wtedy tyle komplementów, że starczyłoby mi to na co najmniej rok.
- Bo to była wyjątkowa okazja. I wcale
ci nie kadziłem. To była czysta prawda: zasłużyłaś na nie. A wracając do tego o
czym rozmawialiśmy przed chwilą…- Tym razem to on zaczął wodzić palcem po moim
ramieniu aż do początków piersi, powoli zsuwając z nich prześcieradło. Bez
jakichkolwiek obiekcji mu na to pozwoliłam.
- Masz na myśli powtórkę?
- W zasadzie to i tak, i nie.- Słysząc
to zrobiłam skonsternowaną minę.- Nie uważasz, że teraz to ja powinienem ci się
odwdzięczyć w ten sam sposób? Chyba nawet jest taka złota reguła etyczna, która
to mówi... zaraz,
niech sobie przypomnę…„Rób
innym to, co byś chciał, żeby tobie robili”, czy coś takiego. Tak więc
pomyślałem, że warto dbać o karmę i zrobić jakiś dobry uczynek niczym ten
biblijny Samarytanin. – Słuchając tego z ogromnym trudem udało mi się tłumić śmiech
zagryzając zębami dolną wargę.
- No cóż…nie wolno odmawiać lub
uniemożliwiać popełnianie komuś dobrych uczynków, prawda?- Odpowiedziałam, a
potem roześmiałam gdy Paweł znienacka przygwoździł mnie do łóżka swoim ciałem.
Chwilę później zgodnie z obietnicą odwdzięczył mi się z nie mniejszym zaangażowaniem
niż ja mu. A raczej bardzo dużym.