Łączna liczba wyświetleń

środa, 13 stycznia 2016

Zwariowani lokatorzy: Epilog

WITAJCIE :) JAK SIĘ PEWNIE DOMYŚLACIE PO TYTULE (ALBO I NIE) TO JUŻ OSTATNIA CZĘŚĆ ZWARIOWANYCH LOKATORÓW. TAK JAK MÓWIŁAM SESJA ZA PASEM  A NIE CHCIAŁABYM ZOSTAWIAĆ TEGO OPOWIADANIA NIEDOKOŃCZONEGO. DLATEGO JEŚLI MACIE NIEDOSYT I UWAŻACIE ŻE ZBYT POBIEŻNIE WSZYSTKO OPISAŁAM CZY SPŁYCIŁAM TO PRZEPRASZAM- W PLANIE TEŻ MIAŁAM NAPISAĆ JESZCZE PARĘ ROZDZIALIKÓW, ALE NIE DAŁAM RADY. MIMO WSZYSTKO UWAŻAM, ŻE PRZYSPIESZONE ZAKOŃCZENIE JEST LEPSZE NIŻ JEGO BRAK.
CO SIĘ TYCZY KOLEJNYCH OPOWIADAŃ TO:
A) NIE MAM POJĘCIA KIEDY MOGĄ SIĘ POJAWIĆ
B) NIE MAM POJĘCIA CZY BĘDĘ KONTYNUOWAĆ WĄTEK BRYLANTOWEGO LICEUM, STWORZĘ COŚ NOWEGO CZY TEŻ ZAMIESZCZĘ JAKIEŚ KRÓTKIE OPOWIADANKA NA KILKANAŚCIE STRON KTÓRE OSTATNIO CHODZĄ MI PO GŁOWIE.
Z TYCH POWODÓW PROSZĘ WAS O CIERPLIWOŚĆ, BO NAPRAWDĘ W TEJ CHWILI CIĘŻKO MI COKOLWIEK OKREŚLIĆ, A JAK ZAUWAŻYŁYŚCIE WOLĘ NIE BRAĆ SIĘ ZA COŚ CZEGO NIE MAM ZAMIARU DOKOŃCZYĆ.
NA KONIEC ŻYCZĘ WAM MIŁEGO CZYTANIA.


Kilka tygodni później

Zacznę od tego, że tak jak to było do przewidzenia media rozpętały istny szum gdy dowiedziały się o naszym powrocie z Pawłem do siebie. Nazywały go spektakularnym, zaskakującym i niespodziewanym. Możecie wyobrazić sobie pełnych konsternacji żurnalistów, którzy nie mieli pojęcia jak opisywać zaistniałą sytuację. Gazety i portale internetowe były całkiem skołowane: niektórzy uważali że nasz związek to wciąż ściema, inne że jestem- o zgrozo- w ciąży lub że w zatwardziałego kawalera jakim był Fabisiak uderzyła wreszcie strzała amora i zakochał się na zabój (pełne były jednak niedowierzania, zwłaszcza ta trzecia wersja).
My właściwie całkowicie odcięliśmy się od wszelkich spekulacji unikając komentarzy na ten temat. Po prostu staraliśmy się nie być na celowniku i nie rzucać się dziennikarzom w oczy. A szczególnie Paweł, bo po jego dawnym skandalicznym życiu wiele reporterów tylko czekało na powrót do dawnego postępowania i wywinięciu jakiegoś numeru. W dodatku dużo częściej niż mnie proponowano mu wywiady wiedząc, że łatwiej będzie uzyskać pewne informacje od niego aniżeli odwrotnie. W końcu doskonale pamiętano o tamtym potężnym skandalu z żoną reżysera. Tylko dziennikarze wciąż nie wiedzieli, że  dotyczył on biologicznej matki Pawła i tym gestem w rzeczywistości chciał ją uwolnić od nieobliczalnego męża, który wyniszczał ją psychicznie.
Jeśli chodzi o sam związek, to nie mogę powiedzieć, że było idealnie i różowo. Owszem: wbrew początkowym obawom rozwijał się w dobrym kierunku, ale nie bez drobnych (i mniej drobnych) utarczek. Raz praktycznie tak się obraziłam na Pawła, że kazałam spadać nie odzywając się całe trzy dni. (wtedy wydało mi się, że miałam powód, ale teraz nie potrafiłam sobie nawet przypomnieć dlaczego właściwie byłam wściekła). Poza tym okazało się, że Fabisiak ma dużo więcej wad niż sądziłam. Potrafił być kapryśny i lubił postawić na swoim tylko dla zasady nawet jeśli nie miał racji. A już szczególnie przesadził gdy podczas końca udzielania wywiadu podczas jednej z większych gal kazał…spadać fotografowi. Oznajmił mu, że gdy ten poprosił nas o wywiad to on zamierzał właśnie porwać mnie na stronę i pocałować. Oczywiście uratowałam sytuację sprowadzając ją do żartu: potem zgodziłam się na odpowiedź na kilka pytań dotyczących mojej kariery aktorskiej (choć początkowo miałam zamiar tylko delikatnie spławić dziennikarza; akurat tego gościa wybitnie nie znosiłam, bo potrafił być złośliwy i natarczywy) podczas gdy Paweł stał przy mnie sztywno patrząc wszędzie tylko nie na reportera. Dlatego też posłałam mu sójkę w bok gdy facecik z mikrofonem skierował pytanie do niego; niestety Fabisiak rzucił wtedy bardzo głośnie, pytające:
- Już mogę?
I to nawet nie było najgorsze. Najgorsze było to, że chwilę później zrobił to o czym mówił na samym początku rozmowy z dziennikarzem. A ja nawet się tego nie domyśliłam, więc nie miałam też możliwości zaprotestowania. Mianowicie pocałował mnie na oczach prawie pół tysiąca ludzi (nie mówiąc już o tych wszystkich którzy potem zobaczyli pocałunek w gazetach, bo oczywiście nikt z pracy nie mógł przepuścić okazji do uwieńczenia jakiegokolwiek przejawu uczucia między Liszewską a Fabisiakiem; zwłaszcza, że my wciąż konsekwentnie broniliśmy naszej prywatności, więc takowych zdjęć wcześniej nie było). Przy tym Paweł mocno przechylił mi głowę do tyłu i rozchylił moje niechętne usta swoim językiem.
I to by było na tyle na temat pieprzenia o ostentacyjnym nieokazywaniu uczuć. Jezu, a gdy po wszystkim się roześmiał po prostu miałam ochotę mu dać w gębę.
Serio.
Tyle, że gdy w końcu znów odzyskałam pion to… to rzeczywiście to zrobiłam. Grzmotnęłam Fabisiaka swoją torebką tak mocno jak umiałam; na nieszczęście była zrobiona z jakiegoś miękkiego materiału więc zbytnio tego nie odczuł. Potem skomentował patrząc prosto na oszołomionego dziennikarza, który z głupią miną wciąż się w nas wpatrywał:
- Jest ostra, nie?
Dla niego to było bardzo zabawne, ale dla mnie nie. Bo gdy dziennikarskie hieny wreszcie po ponad dwóch miesiącach naszego oficjalnego związku (czyli po zakończeniu zdjęć do filmu mojego chłopaka) przestały węszyć za nami wyczekując nie wiadomo czego i dały względny spokój zawieszając oko na skandalach innych gwiazd show-biznesu, Paweł ponownie sprawił, że znaleźliśmy się na celowniku. I jeszcze nie czuł się winny. Ani trochę! W końcu skoro wciąż czekali na objaw uczucia między nami, mówił, to trzeba im było go dać.
- Robiąc ze mnie pośmiewisko na oczach wielu aktorów i reżyserów? Na tak ważnej premierze?- Spytałam go wówczas (to znaczy gdy wracaliśmy taksówką z owej gali) w retoryczny sposób.
- Pocałunek ze mną nie jest aż takim pośmiewiskiem, bez przesady. Gorzej byłoby gdybyś na przykład musiała pocałować małpę albo mysz.
- Kopnij mnie proszę. Albo strzel do mnie.- Jęknęłam niedowierzająco myśląc o jego podejściu do całego zdarzenia.
- Kochanie, jak mógłbym ci to zrobić?- Spytał z komicznym niedowierzaniem.
- Na pewno tylko o tym marzysz.- Prychnęłam ostentacyjnie odkręcając się w stronę okna.
- Skoro już o tym mowa to lubię cię gryźć i…
- Przestań.- Odepchnęłam go z uśmiechem którego nie mogłam powstrzymać gdy poczułam jak jego oddech delikatnie muska miejsce niedaleko mojego ucha.- Teraz tak łatwo mnie nie udobruchasz.
- Na pewno?
- Tak.
- Czy to oznacza spanie na kanapie?
- To oznacza, że i tak spalibyśmy osobno, bo ja wracam do swojego domu, a ty do swojego. To tak dla przypomnienia jakbyś zapomniał, że mamy różne adresy a ja jestem bardzo zmęczona.
- Coś z tym trzeba będzie zrobić.- Mrugnął pod nosem tak cicho, że nie byłam pewna czy właściwie go zrozumiałam. Bo chodziło mu raczej o pierwszą czy drugą część zdania dotyczącą mojego zmęczenia? Ale zaraz przestałam zaprzątać sobie tym głowę gdy mój partner dodał:- No dobra, po prostu ten facet mnie wkurzył.
- Niby czym? Tym, że na wielkiej gali podszedł do dwóch aktorów chcąc zapytać o ich plany zawodowe? Przecież to jego praca.
- Doskonale o tym wiem; tyle że wcale nie chodziło mi o dzisiaj. I tak jak ci kiedyś mówiłem mam gdzieś co piszą o mnie gazety; wolę nawet by pisały te paszkwile niż koczowały pod moim domem żądając prawdziwych opisów sytuacji z życia i marnując mój czas.
- Więc dlaczego akurat ten dziennikarz zmienił twój światopogląd?
- Bo ten niziutki grubas z mikrofonem…- Zaczął Paweł mając na myśli feralnego dziennikarza)-…wciąż nie daje mi spokoju i pyta czy nasz związek to ściema. A po końcu zdjęć do „Zemsty oficera” (miał na myśli film gangsterski, w którym grał przestępcę) prosto w oczy spytał mnie, czy kręcę na boku z tą babką co ją zadźgałem!
- Czekaj…co?
- No w tym filmie: wbiłem jej nóż w brzuch.- Wyjaśnił mi Paweł niczym nierozgarniętemu dziecku.
- Jezu, co za dupek. Trzeba było mi powiedzieć wcześniej.
- A co przyłączyłabyś się do mojego planu?
- Nie wpuściłabym go na jedną noc do naszej sypialni. Może naocznie by się przekonał, że nic nas nie łączy.- Słysząc to mój chłopak się roześmiał.
- Uwielbiam ciebie i twoją skłonność do popadania z jednej skrajności w drugą.
- To dobrze. Choć robię to tylko przy tobie. Inni tak na mnie nie działają.- Odparłam mu wtulając się w jego ramię.
- I dobrze.- Usłyszałam jeszcze jego odpowiedź zanim objął mnie i pocałował niedaleko skroni. I właściwie zapomniałam o całej aferze z pocałunkiem a także o tej gadce o nieostentacyjnym okazywaniu uczuć. Bo skoro dziennikarze mają postrzegać mnie jako uzurpatorkę dziewczyny Fabisiaka i tylko czekać na to aż zdradzimy się ze swoją maskaradą to równie dobrze mogą pisać jak to trzymaliśmy się za ręce spacerując ulicą albo objęliśmy na pożegnanie. Zdecydowanie wolałam tę drugą opcję.
Aha, i zapominałam wspomnieć o Monice, która wciąż bezskutecznie próbowała usidlić mojego byłego ochroniarza. Wciąż gadała tylko o sobie i Piotrku a także o ich małych Mordkach które powstaną gdy zwiążą się ze sobą (tak: właśnie tak mówiła o swoich wyimaginowanych dzieciach; chyba nie wspominałam, ale czasami była trochę stuknięta. To jednak z kolei tłumaczyło fenomen naszej przyjaźni) Niestety, Mordka wciąż nie odpowiadał na jej zaloty; w końcu zdobył pracę jako ochroniarz modelki w innym mieście, więc moja przyjaciółka, choć niechętnie musiała pogodzić się z porażką. Jednak pocieszenie znalazła „niezwykle” szybko w postaci jednego z dublerskich aktorów, na planie przygodowego filmu, w którym była charakteryzatorką.  Obecnie stanowili nawet parę. Tak więc mój były ochroniarz odszedł w niepamięć. (I te gadki o nowym pokoleniu małych Mordek też)
Co zaś się tyczy mojej rodziny to mama wciąż wiodła szczęśliwy żywot przy boku mojego ojczyma Kochlika, a Bartosz z Dagmarą czynili przygotowania do ślubu i wesela, które miało odbyć się już za pół roku (ustalili już konkretną datę). Poza tym, co chyba jest dla mnie najważniejsze, w końcu niechętnie zaakceptowali Pawła w roli mojego partnera. Mama cieszyła się z mojego szczęścia, Dagmara nadal lekko nieufna chociaż nie okazywała tego Pawłowi. Tylko Bartosz wciąż nie potrafił się z nim dogadać. Kłócili się i dogryzali sobie praktycznie przy każdej możliwej okazji: na przykład wtedy gdy mój chłopak zdobył przedpremierowe odcinki serialu „Zwariowani lokatorzy”. Wtedy w nieskończoność przewijał scenę w której całowaliśmy się namiętnie z Bartoszem w ten sposób go denerwując. Dziwiłam się trochę, że na Dadze to nie robi żadnego wrażenie, ale w końcu już kiedyś przecież prawie się o to z Bartkiem nie rozstali. Najwyraźniej Kalinowski wyjaśnił jej tę kwestię dość dobrze tak, że teraz wcale się o to nie niepokoiła.
A ja w końcu mogłam nazwać się szczęśliwą przez zdecydowanie większą ilość czasu. Bo związek z Pawłem był taki o jakim zawsze marzyłam: harmonijny choć nie doskonały, intensywny choć nie duszący, wymagający ale nie zanadto. Do tego wciąż mieliśmy nowe tematy do przekomarzania się , żartowania czy dyskutowania. Ostatnio nawet rozmyślaliśmy nad następnym krokiem (widocznie tak jak myślałam rozważał to już podczas powrotu taksówką z tamtej premiery na której mnie pocałował). Po końcu zdjęć do nowego serialu w którym miałam brać udział chcieliśmy ze sobą zamieszkać (Choć kłóciliśmy się zażarcie w czyim mieszkaniu: Paweł nie słuchał moich racjonalnych argumentów że mój dom jest większy; mówił że jest przywiązany do swojego i nigdy nie będzie się czuł dobrze w moim. Poza tym wciąż wyrzucał mi jego wielkość, a więc niepraktyczność. Wiedziałam jednak że uda mi się go wkrótce przekabacić. Zwłaszcza tą wielką wanną w łazience.)
Mimo wszystko nasza przyszłość była dla mnie wielką niewiadomą i o dziwo to mnie najbardziej w tym wszystkim cieszyło. Bo nie wybiegałam planami na wiele następnych lat do przodu dokładnie tak jak czyniłam to w związku z Bartoszem (na czym nawiasem mówiąc polegał mój największy błąd). Z Pawłem tego nie robiłam i broń Boże nie zamierzałam. Żyłam na bieżąco ciesząc się i rozkoszując każdą spędzoną z nim chwilą, czy to śmiejąc się czy płacząc (oczywiście w tym drugim przypadku najczęściej ze śmiechu).
Ostatnio zdarzyła się nawet okazja do tego pierwszego gdy przysłano mi propozycję gry w komedii romantycznej w której miał mi partnerować nie kto inny jak Paweł! Ze ogromnym rozbawieniem pokazałam mu wstępny scenariusz którego fabuła dotyczyła dramatu niespełnionej miłości. Gdy to przeczytał śmiał się razem ze mną, a potem (czemu tego nie przewidziałam?) przy najbliższej okazji pokazał Bartoszowi. Spytał go nawet ci nie chciałby grać Rafała (w filmie miał być facetem zakochanym w głównej bohaterce którą z kolei miałam grać ja), bo wówczas mielibyśmy niezły ubaw. Kalinowski jednak nie dostrzegł niczego zabawnego w tej sytuacji, a raczej starał się nie dostrzegać bo widziałam jak śmieją mu się oczy. Zwłaszcza gdy podzielił się tą informacją ze swoją narzeczoną, Dagmarą.
- Wiesz- Zwróciła się do mnie kilka dni po tym wydarzeniu gdy grillowaliśmy sobie przed basenem.- Nasi chłopcy chyba coraz bardziej się lubią.
- Raczej tolerują.- Sprostowałam patrząc jak kłócą się o coś przy grillu (My leżałyśmy na leżakach tuż przy wodzie)
- Przecież to tylko takie końskie zaloty. Jak to mówią: kto się czubi, ten się lubi.- Zaśmiała się.- Poza tym ja też go coraz bardziej lubię.
- Serio? Mówimy o Pawle Fabisiaku?
- Tak, nie musisz udawać aż takiego niedowierzania.- Zganiła mnie dobrodusznie wiedząc, że w tej chwili odkuwam się na niej za te liczne tłumaczenia i negatywne plotki które dostarczała mi o Pawle byleby tylko zmusić mnie do zakończenia z nim związku.- Bo uczynił cię naprawdę szczęśliwą. I widać, że cię kocha. Już w to nie wątpię.
- Jasne, że kocha.- Roześmiałyśmy się głośno tak, że zwabieni hałasem „nasi” mężczyźni odruchowo spojrzeli w tę stronę. A ja posłałam Pawłowi ciepły uśmiech, który bez wahania odwzajemnił.- Spróbowałby nie.

niedziela, 10 stycznia 2016

Zwariowani lokatorzy: Rozdział XVIII

ZANIM PRZECZYTACIE, TO MUSZĘ WAS (STETY LUB NIESTETY) POINFORMOWAĆ, ŻE OPOWIADANIE ZBLIŻA SIĘ DO KOŃCA. PO TROSZE JEST TO WYNIKIEM ZBLIŻAJĄCEJ SIĘ SESJI (BO WOLAŁABYM SKOŃCZYĆ TO OPOWIADANIE PRZED A JEŚLI JE ROZCIĄGNĘ TO MI SIĘ NIE UDA) A PO TROSZĘ DLATEGO ŻE POLUBIŁAM AGATĘ I PAWŁA WIĘC NIE CHCĘ IM ZA BARDZO MĄCIĆ W ZWIĄZKU :-)
AHA, I  BAAAAAARDO WIEEEELKIE PODZIĘKOWANIA ZA WASZE DOPINGOWANIE ZWŁASZCZA POD OSTATNIM POSTEM. NAPRAWDĘ JESTEŚCIE ŚWIETNYMI CZYTELNICZKAMI, A WASZE KOMENTARZE PO PROSTU MNIE ROZBRAJAJĄ TAK, ŻE MAŁO NIE WYBUCHAM ŚMIECHEM CZYTAJĄC NIEKTÓRE.
PS DLA ZAINTERESOWANYCH: KOLOKWIUM POSZŁO MI KIEPSKO, ALE KTO BY SIĘ TAM PRZEJMOWAŁ. W KOŃCU JESTEM PRZECIEŻ "NAJLEPSZĄ NA ŚWIECIE AUTORKĄ" HA HA
NA KONIEC POZDRAWIAM I ŻYCZĘ DUŻO CIEPŁA NA ZIMNE DNI :)





Gdy w końcu Monika wyszła zaczęłam z Pawłem głośno się śmiać. Cała ta sytuacja była bardzo zabawna, a fakt że dwa razy zastała mnie z Fabisiakiem w łóżku zakrawał już na ironię. Dopiero po kilku minutach gdy w końcu razem z moim nowym facetem udaliśmy się do kuchni by przygotować coś do jedzenia, udało mi się w miarę uspokoić. On natomiast był trochę zirytowany.
- Ha, ciekawe co niby chciałaby mi zrobić.- Skomentował w pewnym momencie mając na myśli groźby pod swoim adresem które skierowała do niego moja przyjaciółka.- Spowodować migrenę swoją ciągłą paplaniną? Nie wiem jak możesz to wytrzymywać.
- Martwi się o mnie.- Mimo wszystko postanowiłam bronić Moni bardzo lojalnie. W końcu byłam jej to winna za ostatnie zaniedbania.-  I dobrze wiesz, że ma racje.-Dodałam.
- Nadal jesteś na mnie zła?- Przez dłuższą chwilę zwlekałam z odpowiedzią.
- Nie, właściwie nie.- Najwyraźniej Paweł wyczytał w niej wahanie bo spytał domyślnie:
- Ale?
- Ale nadal musisz mi wiele wyjaśnić.
- I z chęcią to zrobię. Tylko pozwolisz, że najpierw coś zjem. Nie robiłem tego  od południa poprzedniego dnia.- Mówiąc to dwoma dużymi kęsami pochłoną właśni przygotowaną przeze mnie kanapkę z serem, szynką, sałatą i szczypiorkiem.
- Serio? Aż tak się spieszyłeś żeby do mnie przyjechać?- Spytałam z niedowierzaniem. Bo prawdę mówiąc nie miałam pojęcie czy mówi prawdę czy to jego kolejny żart. Ale gdy odparł:
- Nie. Stęskniłem się za Bartusiem.- Już wiedziałam, że mówił całkiem poważnie. I się  roześmiałam.
- Skoro jesteś aż taki głodny to zaraz uszykuję ci jakieś bardziej treściwe danie. Na co masz ochotę?
- Umiesz gotować?
- W ciągu ostatnich miesięcy coraz lepiej. Ale tylko proste dania.
- Więc przygotuj swoje popisowe danie, które wychodzi ci najlepiej.
Resztę dnia spędziłam tylko z Pawłem na rozmowie, wyjaśnieniach i opowieściach o tym co działo się u mnie oraz u niego w czasie gdy byliśmy rozdzieleni. Potem dyskutowaliśmy już na luźniejsze tematy tak jak jego nowy film który teraz kręci w Poznaniu, mój nowy angaż czy zatrudnienie menadżerki. Zajadaliśmy się przy tym lodami oglądając jakieś lecące aktualnie w telewizji filmy.
Jeszcze nigdy nie czułam się tak beztrosko szczęśliwa.
Jednak jak to bywa w przypadku idylli, zazwyczaj szybko się kończy. Tak było i w moim przypadku: Monika nie powiedziała mojej siostrze o powrocie Pawła od razu albo moja rodzinka zareagowała z pewnym opóźnieniem, bo zjawili się dopiero następnego dnia w okolicach południa. Fabisiak wciąż był u mnie, bo poprosiłam by został na noc. Dlatego nasze spotkanie było prawdziwą kłótnią w której każdy mówił w tym samym momencie nie wiadomo do kogo. Paweł coś o tym, że mu na mnie zależy i się mną nie bawi, moja siostra kazała mu się wynosić i mnie nigdy więcej nie nachodzić, a Bartosz (bo on towarzyszył w wizycie swojej narzeczonej) zarzucał Fabisiakowi oportunizm. Ja starałam się wszystkich uciszyć: w końcu, gdy to nie przyniosło oczekiwanych rezultatów zaczęłam krzyczeć: głośno i bardzo wysoko. I wreszcie kakofonia dźwięków umilkła.
- Świetnie. A teraz posłuchajcie wszyscy: to moje życie i nikt ma się do tego nie mieszać. Paweł wyjaśnił mi, że to nie on podał prasie informacje o mnie a z tego co mówiła mi ostatnio Natalia Milewczyk zrobiła to  właśnie ona za co z pewnością z pewności ją pozwę. Poza tym nawet gdyby Paweł był ostatnim dupkiem i tak nie macie prawa się wtrącać i dyktować mi co mam robić. Sama potrafię myśleć.- Nikt się nie odezwał; cała trójka stała w milczeniu patrząc na mnie. Paweł z tym swoim charakterystycznym uśmieszkiem, Dagmara z żalem, a Bartosz niedowierzaniem.- Świetnie. W takim razie skoro nikt nie ma nic więcej do powiedzenia to zapraszam do kuchni. Właśnie szykowałam sałatkę na obiad.
- Nie będziemy ci przeszkadzać. – Odpowiedziała mi moja siostra.-  A przede wszystkim tolerować Fabisiaka.- Potem zwróciła się do niego.- Nie wiem co znowu kombinujesz, ale nie uda ci się to. Teraz wiem już jaki jesteś naprawdę i nie pozwolę być znów skrzywdził moją siostrzyczkę. Może i udaje twardą, ale przez ciebie bardzo cierpiała.- Po tych słowach pociągnęła narzeczonego za ramię i wyszli z mojego domu.
- Jej, nie wiedziałem że motylek może być groźny.- Skomentował to Fabisiak gdy zostaliśmy sami.
- Nie kpij z Dagmary. Chce dobrze.
- Wiem. Ale coraz bardziej zaczynam się bać. Wczoraj Monika, dziś twoja siostra i były facet…Jutro rzuci mi się do gardła twoja mama z ojczymem? Całe szczęście, że mnie jutro tu nie będzie.
- Może. Więc jeśli chcesz pierzchnąć to zrób to teraz. Potem może być za późno.- Rzuciłam tylko trochę żartem. Bo mimo wszystko wolałabym, by od razu zrozumiał na czym polega prawdziwy związek i jeśli to go wystraszy to zostawił mnie teraz a nie za jakiś czas.
- Hm, chyba tego nie rozważę. Zacząłem przejawiać niepokojącą zdolność do samodestrukcji.- Uśmiechnęłam się do niego uspokojona słysząc tę żartobliwą odpowiedź, która wiele mi powiedziała.
- To dobrze. A tak na poważnie to nie przejmuj się.
- Twoja rodzinka tylko udaje groźną?
- Nie, jest groźna tylko dla wrogów.- Fabisiak się roześmiał.
- Nie pocieszyłaś mnie.
- A ja myślę, że tak. W końcu ty już nie jesteś moim wrogiem. To działa w obie strony: są groźni dla obcych, ale chronią swoich. Tylko muszą to najpierw zauważyć.
- Myślisz, że zauważą, że zmieniłem obóz z wroga na przyjaciela?
- Jasne, że tak. Skoro mnie się udało im tym bardziej.
- Czasami zastanawiam się czy ty mnie w ogóle kochasz.- Mrugnął, ale nie zabrzmiało to tak jakby gryzł się tym na poważnie. Dlatego odpowiedziałam mu żartobliwie.
- Ja też.
Dwa dni później Paweł zgodnie z planem ponownie wyjechał do Poznania kręcić swój nowy film. Chciał bym jechałam razem z nim, ale się nie zgodziłam. Zatrudniłam nową menadżerkę, więc miałam zamiar trochę lepiej ją poznać i skupić się na karierze aktorskiej. Poza tym uważałam, że taka rozłąka nam dobrze zrobi. Nasz związek był jeszcze świeży i coś takiego nas jeszcze umocni.
Tyle, że jednocześnie zostawałam z całą batalią sama.
A była nią moja rodzina i znajomi. (Cieszyłam się, że na razie gazety nie dowiedziały się o naszym powrocie do siebie z Pawłem)
Monika kategorycznie sprzeciwiała się temu związkowi, Bartosz uważał, że Paweł prędzej czy później mnie skrzywdzi, Dagmara była szczerze zaskoczona że nawet rozważam ten pomysł a potem wściekła że sama siebie krzywdzę. Z kolei mama wierzyła plotkom, że to kobieciarz i flirciarz oraz że nie będzie potrafił wytrzymać z jedną kobietą. Ojczym nawet pokusił mnie o wręczenie listy wszystkich jego kochanek. (Gdy wręczyłam ją Fabisiakowi zamiast się rozgniewać skreślił mazakiem kilka nazwisk i dopisał dwa inne każąc oddać z powrotem mojemu ojczymowi prawdziwą listę, która nie zawiera już błędów. Gdy byłam przy tym widząc reakcję Kochlika pokładałam się ze śmiechu nie będąc w stanie utrzymać się na własnych nogach.)
Tłumaczyłam im-to znaczy swoim rodzicom-, że czasami nie wszystko wydaje się czarne lub białe, że można znaleźć perłę na ulicy, że Paweł mnie kocha i że wcale go jeszcze nie znają ale będą mieli okazję poznać. (Nie wyznałam im prawdy o pochodzeniu Fabisiaka, bo nie chciałam nadwyrężyć jego zaufania. Pomyślałam, że najpierw go o to zapytam i dopiero gdy uzyskam zgodę wyjaśnię sytuację rodzicom.). Ale oni pozostawali nieubłagani. Pytali nawet kiedy tak szybko zmieniłam poglądy, bo dawniej byłam uparta jak osioł klasyfikując wszystko zwykle na dwa obozy. Potem mama lamentowała, że to Fabisiak mnie tak zmienił oraz że znów chce mnie tylko wykorzystać wybijając się na mojej popularności. Gdy zła pytałam ją w jaki niby sposób chce to robić oznajmiała zwykle, że tacy jak on doskonale wiedzą jak.
Z biegiem dni postanowiłam puszczać takie komentarze pomimo uszu. Rodzice widząc to przestali mi suszyć głowę; potem jednak przypadkiem usłyszałam że mieli nadzieję iż fakt że nie poinformowaliśmy mediów o naszym związku z Pawłem świadczy o tym, że nie jest nieodwołalny więc  gdy Paweł wróci z Poznania to na pewno się rozstaniemy. Nie napawało mnie to zbyt wielkim optymizmem czym nie omieszkałam podzielić się podczas telefonicznej rozmowy z Pawłem. Jego pozytywne nastawienie i zapewnienia, że wszystko się jakoś ułoży póki będziemy chcieli być razem mnie uspokajały. Szczególnie wtedy gdy zasugerował byśmy oboje uciekli za granicę na przekór rodzinie i zasadom jak romantyczni kochankowie. A ja wtedy zrozumiałam, że naprawdę za nim szaleję i go kocham (jakbym już wcześniej o tym nie wiedziała). Jednocześnie czułam się z tym trochę dziwnie: nie byłam już idealistyczną nastolatką by czuć ciarki pod skórą, trzepotanie serca i zamykać się w sobie wyobrażając sobie obraz ukochanego. Miałam prawie trzydzieści lat. Chociaż z drugiej strony czy miłość pyta o wiek? Mama miała ponad czterdziestkę i wyszła z mąż za Kochlika, a pomimo tego co sugerowały media nie zrobiła tego z wyrachowania a miłości. W porównaniu do niej byłam prawdziwą młódką.
By jakoś zabić poczuć się bliżej niego postanowiłam rzucić palenie. Już jakiś czas temu nosiłam się z tym zamiarem, ale zwykle nie starczało mi samozaparcia. Nie wspominałam o tym podczas rozmów telefonicznych z Fabisiakiem, bo nie wiedziałam czy mi się uda. No i wolałam by nie uważał, że robię to tylko dla niego (Choć przecież tak było).
W końcu, minęły trzy kolejne tygodnie i rozpoczął się czwarty (Choć Paweł miał zakończyć zdjęcia już kilka dni temu, to z powodu wcześniejszej przerwy w zdjęciach praca na planie została przedłużona). Zgodnie z nowym harmonogramem zbliżał się więc termin powrotu mojego ukochanego czego nie mogłam się doczekać. Nasz związek praktycznie zaczynał raczkować i dopiero po jego powrocie miał  rozpocząć się na poważnie. Media, brak prywatności, moja skłonność do kłótni i jego złośliwość…czy my w ogóle damy radę ze sobą wytrzymać?
Pewnego dnia, a było to w przeddzień planowanego przyjazdu mojego chłopaka, odwiedzili mnie rodzice oraz Daga z Bartoszem. W dłoniach mieli jakieś paczki. Gdy mi je wręczyli zaczynając składać życzenia dopiero do mnie dotarło, że dziś są moje urodziny. Choć zamierzałam spędzić nudny wieczór z książką, wraz z bliskimi siedziałam przy stole popijając szampana i rozmawiając o planowanym ślubie siostry oraz wycieczce rodziców. Ten sposób okazał się być bardzo przyjemny tak, że zatęskniłam za Pawłem. Czułam, że stałam się z siostrą i mamą prawdziwą rodziną, ufam im i kocham bezgranicznie. Dlatego do pełni szczęścia brakowało mi więc tylko jego…
Dokładnie w chwili gdy o tym pomyślałam, usłyszałam dzwonek do drzwi. Trochę mnie to zdziwiło: nie oczekiwałam żadnej wizyty zwłaszcza około szóstej po południu. Kim był więc mój gość? Przepraszając wszystkich, wstałam od stołu i podeszłam do drzwi wejściowych. Potem je otworzyłam.
- Paweł?- Na widok Fabisiaka stojące w drzwiach zaparło mi dech.- Co ty tu…
-…robisz?- Przerwał mi bezceremonialnie wchodząc do korytarza w mojego mieszkania.- Chyba znów się włamałem. Ale tym razem w dobrej wierze. Chciałem ci zrobić niespodziankę. I dać urodzinowy prezent.
- A więc jednak kłamałeś z tą niepamięcią do dat?
- Nie; prawdę mówiąc twoje urodziny to tylko wymówka. Chciałem odwiedzić cię jeszcze dzisiejszego wieczoru a nie jutro podczas uroczystego obiadu u twoich rodziców tak jak się umawialiśmy przez telefon.
- Cóż za szczerość.- Szeroki uśmiech wypłynął mi na twarz. Już chciałam oznajmić swojego chłopakowi, że odwiedzili mnie rodzice i siostra z narzeczonym wpadając na ten sam pomysł co on gdy porwał mnie w ramiona obdarzając gwałtownym pocałunkiem.
- Tęskniłem. Cholernie tęskniłem.- Wyszeptał mi prosto w moje wciąż uśmiechnięte wargi.
- Ja też, ale mam ci coś do powiedzenia. Moi rodzice…
-…tak wiem mówiłaś mi to podczas wczorajszej rozmowy telefonicznej, przyjeżdżają jutro rano by oficjalnie poznać co za sukinsyn zbałamucił ich ukochaną córeczkę.
- Nie, Paweł. Cii, posłuchaj..
-…ale zanim to nastąpi uda mi się ją jeszcze raz zbałamucić, prawa?
- Nie, posłuchaj mój tata i mama są…
-…tak, wiem: dość staroświeccy i konserwatywni. Dlatego żebym mógł od jutra spokojnie wypaść wiarygodnie muszę się tobą nacieszyć przez całą noc. Inaczej jutro podczas posiłku rzucę się na ciebie. Mówiłem ci, że tygodniowa abstynencja jest dla mnie trudna, a co dopiero miesięczna? Niemal śniłem o tym momencie, więc przestań w końcu gadać.- Ponownie nie dał mi dojść do słowa atakując zachłannie moje wargi. Jednocześnie swoim ciałem napierał na mnie coraz bardziej wysuwając w stronę salonu i zapewne sypialni choć próbowałam go powstrzymać. Swoimi dłońmi gładził moją twarz, potem tył głowy i kark. Próbowałam go odepchnąć, ale mi się nie udało. Dopiero głośne wymowne chrząknięcie spowodowało, że się odsunął. Potem spojrzał na moją najbliższą rodzinę siedzącą przy stole. Zakasłał.
- Widzę, że nie tylko ja pamiętałem o twoich urodzinach.- Mrugnął cicho. Potem dodał głośniej:- Dobry wieczór państwu.
- Dobry wieczór.- Odparli moja mama i ojczym chórem zupełnie jak w przedszkolu. Prawie parsknęłam śmiechem na widok ich min. Dagmara i Bartosz po prostu gapili się na Pawła bez słowa. Ja też na niego spojrzałam zauważając jaki był zmieszany. Bardzo mnie to rozbawiło i rozczuliło.
- Jak widzisz, moja rodzina zrobiła mi niespodziankę tak samo jak ty. Prawdę mówiąc zapomniałam o swoim święcie. Usiądziesz z nami do stołu? Pewnie jesteś głodny.
- Nie za bardzo. Poza tym nie chciałbym przeszkadzać.
- Nie przeszkadzasz. Siadaj.
- Ale moje walizki…
-…wezmę je, spokojnie.
- Są ciężkie.
- Więc Bartosz mi z chęcią pomoże.- Odparłam mu. Udawałam, że nie dostrzegam jego wrogiego spojrzenia o wymowie, że jestem zdrajcą. Nawet nie zwrócił uwagi na to, że poprosiłam o pomoc Kalinowskiego a więc swojego byłego chłopaka.
Jakiś czas później, po dość drętwej rozmowie przy stole (choć rodzice trochę przeszmuglowali Pawła; on o dziwo odpowiadał na ich pytania całkiem rozsądnie i bez żartów), mama z ojczymem pożegnała się ze mną życząc dobrej nocy. Bartek z Dagmarą zostali nieco dłużej. Jak się okazało później moja siostra zrobiła to tylko po to by mnie poinformować, że mama po tym co tu dziś usłyszała, nie będzie już mówiła że Paweł spotyka się ze mną po to by mnie wykorzystać. A jeśli już to w zupełnie innym sensie. Bartosz natomiast nie miał zbyt tęgiej miny, ale mimo wszystko w jego spojrzeniu wyczytałam aprobatę. Nie lubił Pawła, to było pewne ale chyba zaczął wierzyć w to że może mnie kochać. (Choć swoją drogą nie rozumiałam do końca dlaczego: przecież to, że tak się na mnie rzucił od progu drzwi świadczyło raczej o tym, że jest napalony a nie że darzy mnie miłością)
Gdy wreszcie zamknęłam za nimi drzwi, od razu poszłam do kuchni w której znajdował się mój chłopak. Zauważyłam, że zbiera ze stołu brudne naczynia. Zauważywszy mnie, rzucił mi spojrzenie z ukosa.
- Nie mogłaś mnie uprzedzić, że twoja rodzina tu jest zanim zrobiłem z siebie kompletnego głupca?- Roześmiałam się co chyba jeszcze bardziej go zezłościło.
- Kiedy? Od razu się na mnie rzuciłeś.
- Bardzo śmieszne.
- Żebyś wiedział. Gdybyś mógł zobaczyć swoją minę gdy ich dostrzegłeś.- Moje rozbawienie wzrosło. On odwrócony do mnie tyłem dalej sprzątał choć wcale nie musiał tego robić. Zrozumiałam, że jest bardzo zły. Albo nawet wściekły. Podeszłam do niego od tyłu i delikatnie się przytuliłam sprawiając, że przystanął. Zauważyłam jaki był spięty.- Hej, przecież to nic takiego.
- Nic takiego? Chciałem zrobić na twoich rodzicach dobre wrażenie a na kogo wyszedłem? Na jakiegoś nienormalnego napaleńca. Teraz na pewno mnie zaakceptują.- Tym razem ograniczyłam się do uśmiechu którego i tak nie mógł zauważyć, bo nadal nasze twarze zwrócone były w tym samym kierunku. Potem delikatnie wyjęłam mu naczynia z rąk.
- Mnie się to przywitanie w każdym razie bardzo podobało. A moja rodzina na pewno tak tego nie odebrała. Jak ich znam to pewnie uznali to za niezwykle urocze.
- Że praktycznie rzuciłem się na ich córkę? Nie sądzę.- Odwrócił się w moją stronę.- A potem jeszcze przez jakiś czas musiałem maskować podniecenie. Jestem pewny, że twoja mama uważa, że mam wszy łonowe bo ręką cały czas przy stole poprawiałem sobie spodnie w kroku.- Parsknęłam śmiechem bo nie mogłam się powstrzymać. On też w końcu się uśmiechnął. A potem zaśmiał.- Jej, jeszcze nigdy nie czułem się tak zażenowany. Wolałbym już wybiec nago o drugiej w nocy.
- Lepiej nie, teraz noce są dość chłodne.
- Nabijasz się ze mnie.
- Trochę. Ty też na moim miejscu zrobiłbyś to samo.
- Wcale nie. Na samym progu krzyczałbym: hej, są u mnie moi rodzice: nie rzucaj się na mnie.
- Okej, teraz będę mówiła to zamiast formułki przywitania.- Wtuliłam się w jego ramię. Prawdę mówiąc byłam pozytywnie zaskoczona zachowaniem Pawła. Nie sądziłam, że potraktuje całą sprawę tak poważnie, że tak bardzo będzie mu zależało na uznaniu mojej rodziny. Naprawdę jeszcze słabo go znałam.
- Za późno: i tak ta scena będzie mnie prześladować przez resztę życia.
- Nie myśl więc o tym. Powiedz lepiej jak film.
- Chyba dobrze. Zdjęcia wyszły spoko, reżyser i scenarzysta są zadowoleni, kaskaderzy kompetentni. Może coś fajnego z tego będzie. O ile nie zniszczy tego montaż. Budżet co prawda był dość skromny, ale mimo to sądzę, że efekty specjalne wyszły całkiem nieźle i bardzo realistycznie…- Zaczął mi opowiadać z detalami o produkcji, kreacjach aktorskich i kilku śmiesznych anegdotkach z planu filmowego. Potem o tym jak zaraz po końcu kręcenia przypomniał sobie o moich urodzinach i wsiadł w pierwszy lepszy autobus który jechał do miasta, nawet nie martwiąc się możliwością rozpoznania go jako aktora. A gdy jego sąsiad zapytał go o to wprost, rzucił tylko że wciąż mylą go z jakimś tam podrzędnym aktorzyną wywołując tym mój śmiech.
W międzyczasie, gdy rozmawialiśmy skończył sprzątać stół, a ja zaczęłam zmywać. Gdy zasugerował, że mogę zrobić to jutro oznajmiłam, że może w tym czasie skorzystać z łazienki i trochę się odświeżyć po długiej i męczącej podróży. Po jego oczach poznawałam, że wyglądał na bardzo zmęczonego.
Mimo to gdy skończyłam wycierać zlew i weszłam do sypialni czekał na mnie w łóżku zupełnie rozbudzony. Potem z uśmieszkiem który bardzo dobrze znałam podszedł i porwał w swoje ramiona. Boże, jak ja to kochałam. Tę jego dominację w seksie, to że wcale mi nie pobłażał podczas słownych utarczek, że nie żałował w kpinach samego siebie…I tak bardzo za nim tęskniłam. Zaczęliśmy się całować, ale po kilkunastu sekundach odsunął się ode mnie.
- Jesteś pewna, że jesteśmy tu sami?
- Tak.
- Nie ma twojej mamy ani ojczyma? Ani siostry czy tego bufona Bartka?
- Tak.
- I drzwi są zamknięte?
- Tak.- Potwierdziłam znowu.
- A szafa? Wypędziłaś kochanka?
- Jasne, że nie. W końcu może się czegoś od ciebie nauczy.
- Okej, więc może zostać.- Odparł mi rozbawiony. Potem znów zapytał:
- I nawet ten ochroniarz tu nie wejdzie?
- Nie.- Śmiałam się już otwarcie.- Dobrze wiesz, że zwolniłam go ponad miesiąc temu. Mówiłam ci to podczas jednej z naszych rozmów telefonicznych.
- Dobra, więc możemy chyba kontynuować.- Uśmiechnął się szelmowsko.
- Mam nadzieję.- Odparłam zarzucając mu ramiona na szyję.
- A więc troszkę tęskniłaś?
- Pewnie nie bardziej niż ty.
- Ha, i sądzisz, że teraz powiem jak bardzo usychałem z tęsknoty?
- Nie. Znając ciebie odpowiesz, że wcale o mnie nie myślałeś.
- Bo wcale o tobie nie myślałem. Myślałem tylko o nas. Razem. W łóżku.- Zaczął zdejmować mi bluzkę. Potem ponownie pocałował patrząc z nieodgadnioną miną.- Coś jest z tobą nie tak.
- Co?- Spytałam zdezorientowana.
- Nie wiem.- Oznajmił z konsternacją.- Jesteś jakaś inna.- Zachichotałam.
- To znaczy?
- Nie wiem.- Wzruszył ramionami z iście komiczną miną.
- Okej, przejrzałeś mnie: nie jestem wcale Agatą tylko jej bardzo niegrzeczną ukrywaną przed światem nieślubną siostrą bliźniaczką.
- Przestań, ja mówię poważnie.
- Ja też.- Żartobliwie ugryzłam go w ucho, a potem polizałam. Zadrżał, a potem zaczął odchylać głowę w lewo tak, że w końcu nasze usta się spotkały. Ale w chwili gdy pogłębił pocałunek szybko się ode mnie odsunął z wyjątkowo radosną miną.
- Już wiem.- Oznajmił tryumfalnym tonem. Potem ostentacyjnie głęboko odetchnął.- Już nie czuć od ciebie papierosami.
- Jej, mówisz o tym jak o końskim nawozie.- Westchnęłam nie dowierzając, że przerwał pocałunek tylko po to by powiedzieć mi coś o czym sama doskonale wiedziałam. Poza tym pomimo niecałego miesiąca niepalenia moje ciało wciąż wołało za nikotyną, więc nie musiał mi o tym przypominać.
- Bo nie był zbyt przyjemny zapach. Całując cię czasami czułem się tak jakbym całował popielniczkę.
- Świnia.- Usiłowałam wyrwać się z jego ramion, ale trzymał mnie mocno.
- No co, taka prawda. Fajki śmierdzą.- Roześmiał się.- Ale teraz bez nich pachniesz bosko. To tylko na moje przywitanie? W całym domu nie czuć nikotyny.
- Nie, rzuciłam papierosy.- Prawie warknęłam, bo trochę mnie wkurzył. Jaka znów do cholery popielniczka?
- Serio? Super. – Cmoknął mnie w usta.- Dla mnie?
- Chciałbyś.- Prychnęłam. Ale zaraz potem przypomniałam sobie jak wcześniej gryzł się niefortunną wpadką z moją rodziną. I trochę się uspokoiłam. Należał mu się za to mały rewanż.- Tak, dla ciebie. Ale jeśli będziesz się z tego nabijał to informuje cię uroczyście, że znów zacznę palić, bo wciąż mam na to wielką ochotę. A tobie gdy będziesz spał zgolę ci wszystkie włosy na głowie i przykleję na klatkę piersiową.
- Fajnie, zawsze chciałem mieć bardziej owłosioną. Kobiety podobno to lubią.
- Paweł.- Ofuknęłam go.
- No co? Muszę się tym nacieszyć. Moja Scarlet rzuciła dla mnie swój nałóg choć Pan Idealny też wielokrotnie ją do tego namawiał.  
- A ty mój Redzie Butlerze skończ już gadać. Nie w tym jesteś najlepszy.
- Do usług madame.- Z przesadną galanterią pochylił się nade mną jednocześnie prawą dłonią zdejmując wyimaginowany kapelusz z głowy.
- Błazen.- Zaśmiałam się.
- Przynajmniej nie dupek.
- Więc półdupek.
- I pieprzony arogant. Zapomniałaś o tym. Ale nie martw się: ja pamiętam wszystkie twoje przezwiska którymi mnie raczyłaś.
- Raczej wszystko co się wiąże z pieprzeniem.
- No cóż...- Udając zakłopotanie Paweł podrapał się po czubku głowy. A ja parsknęłam śmiechem już całkowicie udobruchana. Pozwoliłam mu nawet wodzić ustami po swojej szyi. Hm…to było takie przyjemne, że aż przymknęłam oczy.
- Hej, nie zasypiaj.
- Kiepsko się starasz.
- Ja mam się starać? W końcu to ty jesteś niegrzeczną siostrą Agaty, więc może przejmiesz inicjatywę?
- Masz rację. Jak bardzo niegrzeczna mam być?
- Tak bardzo jak jesteś w stanie, skarbie.
- A więc cię zaskoczę, bo lubię wyzwania.- Odpowiedziałam prowokująco patrząc mu prosto w oczy. A potem nachyliłam i pocałowałam prosto w usta. A jeszcze później pozwoliłam sobie zapomnieć o całym świecie.
Tym razem poszłam na całość: zdecydowałam się na coś, co od kilku dobrych lat traktowałam jako poniżenie i coś obrzydliwego, bo wiązało się z moim pierwszym chłopakiem z którym spałam, Robertem. Ale teraz chciałam to zrobić. Chciałam pieścić Pawła ustami.
Mówił mi, że nie muszę tego robić, że on wie iż darzę go uczuciem i to akceptuje. Że wystarczy mu tradycyjny seks. Ale ja chciałam pokazać mu w ten sposób, że jest dla mnie ważny. I okazało się nawet, że nie było tak źle jak myślałam. Wcale nie czułam się poniżona czy skrępowana. Całą sobą czułam, że to jest Paweł i nigdy nie będzie z tego powodu ze mnie kpił. Nawet jeśli kiedyś się rozstaniemy. Mógł kpić z mojej fałszywej dobroczynności, właśnie rzuconego nałogu nikotynowego czy też wcześniejszej wydumanej miłości do Bartosza. Ale nigdy nie zrobiłby tego w sprawie tak dla mnie ważnej. Teraz to już wiedziałam, choć niestety dopiero po małej wpadce gdy oskarżyłam go o wypaplanie prasie moich sekretów po ukazaniu się artykułu „Zemsta kochanka, czyli cała prawda o Agacie Liszewskiej”. Dlatego teraz tym bardziej mu ufałam. I nie zamierzałam przestać.
- Jej, Liszka. Nie sądziłem, że potrafisz być aż tak niegrzeczna.- Powiedział mi kilkanaście minut później.
- Mówiłam ci, że lubię wyzwania.
- Hm, muszę to więc zapamiętać na przyszłość by jak najczęściej z tego korzystać.- Mówiąc to Paweł przygarnął mnie do siebie moszcząc mi głowę na swojej piersi. Potem pocałował w skroń. Czując jego delikatne wargi na skroni poczułam się tak bezpiecznie jak nigdy dotąd.- Czy było to dla ciebie bardzo tak nieprzyjemne?- Słysząc to ciche pytanie w pierwszej chwili sądziłam, że je sobie wyobraziłam. Bo brzmiał tak jakby wahał się zadać to pytanie, bo bał się usłyszeć odpowiedzi na nie. Doskonale wiedziałam przecież, że pytając o to Paweł miał na myśli moje zdolności oralne. Dlatego podniosłam się na łokciach patrząc mu prostu w oczy.
- Serio pytasz?
- Tak.- Odparł wciąż tym samym poważnym tonem. Ja natomiast uśmiechnęłam się prowokująco wodząc dłonią po jego gołej piersi a potem brzuchu.
- A co chcesz kiedyś powtórki?
- No cóż, jeśli już o to pytasz to bardzo chętnie jeśli tylko będziesz miała ochotę. Bo prawdę mówiąc robisz to po prostu doskonale.
- Naturalna zdolność.- Roześmiałam się wtulając się w jego tors. Zaraz się jednak podniosłam tak by widzieć jego twarz w momencie odpowiedzi na następne pytanie:- Naprawdę było dobrze czy tylko mi kadzisz?
- Musisz pytać? Jestem rozłożony na łopatki. Poza tym czy kiedykolwiek ci kadziłem?
- Hm, w zasadzie to chyba nie…chociaż, nie czekaj: to było wtedy gdy urwałeś się z planu i się ze mną pogodziłeś. Powiedziałeś mi wtedy tyle komplementów, że starczyłoby mi to na co najmniej rok.
- Bo to była wyjątkowa okazja. I wcale ci nie kadziłem. To była czysta prawda: zasłużyłaś na nie. A wracając do tego o czym rozmawialiśmy przed chwilą…- Tym razem to on zaczął wodzić palcem po moim ramieniu aż do początków piersi, powoli zsuwając z nich prześcieradło. Bez jakichkolwiek obiekcji mu na to pozwoliłam.
- Masz na myśli powtórkę?
- W zasadzie to i tak, i nie.- Słysząc to zrobiłam skonsternowaną minę.- Nie uważasz, że teraz to ja powinienem ci się odwdzięczyć w ten sam sposób? Chyba nawet jest taka złota reguła etyczna, która to mówi... zaraz, niech sobie przypomnęRób innym to, co byś chciał, żeby tobie robili”, czy coś takiego. Tak więc pomyślałem, że warto dbać o karmę i zrobić jakiś dobry uczynek niczym ten biblijny Samarytanin. – Słuchając tego z ogromnym trudem udało mi się tłumić śmiech zagryzając zębami dolną wargę.
- No cóż…nie wolno odmawiać lub uniemożliwiać popełnianie komuś dobrych uczynków, prawda?- Odpowiedziałam, a potem roześmiałam gdy Paweł znienacka przygwoździł mnie do łóżka swoim ciałem. Chwilę później zgodnie z obietnicą odwdzięczył mi się z nie mniejszym zaangażowaniem niż ja mu. A raczej bardzo dużym.