Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 25 sierpnia 2015

MIŁOSNY GALIMATIAS: WYBRANE SCENY: TOMEK I ANIA.

WITAM. GWOLI FORMALNOŚCI TO NIE JEST KOLEJNA CZĘŚĆ OPOWIADANIA PT. "KTOŚ CAŁKIEM INNY", ALE JEJ JAKBY PRZEDWSTĘP. ZDECYDOWAŁAM SIĘ POWYCINAĆ Z WCZEŚNIEJSZEJ CZĘŚCI WSZYSTKO CO DOTYCZYŁO WĄTKU MIŁOSNEGO ANI I TOMKA DLA UŁATWIENIA I PRZYPOMNIENIA ICH PERYPETII. ZAZNACZĘ JEDNAK, ŻE W NOWYM OPOWIADANIU POSTARAM SIĘ TAK KONSTRUOWAĆ AKCJĘ, BY NIEPRZECZYTANIE MIŁOSNEGO GALIMATIASU NIE SPOWODOWAŁO NIEMOŻNOŚCI JEJ ZROZUMIENIA.TAK WIĘC DEDYKUJĘ TĘ CZĘŚĆ DLA OSÓB KTÓRE CHCIAŁYBY ZNAĆ WCZEŚNIEJSZE PERYPETIE TOMKA I ANI, ALE NIE CHCĄ CZYTAĆ CAŁEGO POPRZEDNIEGO OPOWIADANIA
PS: JEŚLI PISZĘ TROCHĘ NIESKŁADNIE TO PRZEPRASZAM, ALE OD BARDZO WCZEŚNIEJ JESTEM NA NOGACH I MÓJ MÓZG WIECZOREM JUŻ NIE PRACUJE .
POZDRAWIAM.



Tej nocy nie tylko Maja postanowiła nieoczekiwanie spędzić czas. Również jej przyrodni brat, Tomek, który był od niej siedem lat starszy wraz ze swoim znajomym z pracy Norbertem postanowili udać się do miejscowej dyskoteki, choć Tomasz czynił to zdecydowanie niechętnie. Mając ponad trzydziestkę na karku miejsce gdzie pełno nastolatków z podrobionymi dowodami pragnących wyrwać się spod kurateli rodziców nie nastrajało go zachęcająco. Ale nie mógł ukryć, że ostatnio czuł się okropnie. Powodów było wiele, ale główny sprowadzał się do tego, że czuł się bezużyteczny. Nigdy nie potrafił dogadać się z własnym ojcem a co dopiero macochą, więc jak tylko mógł prowokował go swoimi niewybrednymi uwagami lub żartami. Zresztą tak samo warczał na swoje młodsze rodzeństwo, bo uważał je za głupich smarkaczy. Teraz myśląc o swoim młodszym o 6 lat bracie czuł tylko dziwną tkliwość bliską braterskiej miłości. A może rzeczywiście nią była? Sam nie był pewien, bo szczerze mówiąc nie znał znaczenia tego terminu. Ale nie mógł ukryć, że w ciągu ostatnich 3 lat przestał traktować go jak wroga i stał się częstym gościem w jego domu z którym mieszkał wraz z żoną, Agnieszką która teraz spodziewała się dziecka. Natomiast jeśli chodzi o Majkę...z nią w sumie zawsze dobrze mu się rozmawiało. Była żywiołowa, energiczna i jednym uchem wypuszczała bezsensowne gadki ich ojca odnośnie wszystkich ważnych w jego mniemaniu spraw. Trochę nie rozumiał jak mogła związać się z kimś takim jak jej przyszły mąż, ale wyglądała na szczęśliwą więc nie zamierzał w to ingerować. Sam nie radził sobie w swoim życiu, więc tym bardziej nie będzie ingerował w czyjeś.
Nie tylko szczęśliwe związki jego rodzeństwa sprawiały, że czuł się tak jak się czuł. Po prostu brak mu było jakiegokolwiek celu w życiu. Po tym jak nie miał zamiaru przejąć rodzinnego przedsiębiorstwa budowlanego wyprowadził się z domu znajdując podrzędną pracę jako ilustrator. Zawsze lubił malować obrazy, choć nie nazwałby siebie artystą. Ale pędzel w dłoni sprawiał, że po prostu zapominał o całym świecie. Początkowo stary Kamiński uważał to za jego hobby i choć tego nie popierał, pozwalał synowi na jego- jak się wyraził- ekscesy. Do czasu aż chciał iść do liceum związanego z rozwojem swojej pasji. Wtedy pokazał swoje prawdziwe  oblicze wyzywając go od nieodpowiedzialnym smarkaczy i naiwnych marzycieli. Ta lekcja wiele go nauczyła: przede wszystkim, że jego ojciec ma go głęboko gdzieś. Oczywiście posłusznie skończył liceum matematyczne, a potem wybrał studia inżynierskie, ale w głębi duszy zastanawiał się czy byłby szczęśliwszy nie rezygnując z malowania. Pędzel do ręki znów wziął dopiero kilka miesięcy po zakończeniu uczelni. I znów poczuł, że żyje. Niestety, w jednym ojciec się nie pomylił: malarz w dzisiejszym czasie nie miał szans porządnej egzystencji. Szybko przekonał się, że chcąc poświęcić się bez reszty temu zawodowi nie stać go będzie nawet na zakup najlepszych farb. Dlatego sądził, że praca w wydawnictwie jako ilustrator da mu choć trochę satysfakcji. Niestety, zupełnie nie miał racji. Zwolnił się po jakimś czasie biorąc pierwszy fach jaki wpadł mu do ręki. I tak stał się zwykłym robotnikiem pomagającym przy przeprowadzkach. W sumie nawet to lubił. Miał dużo wolnego czasu, więc mógł realizować pomniejsze zamówienia malarskie na zlecenie, a więc nie rezygnować z tego co tak naprawdę kocha.
                  A ty nie wychodzisz?- spytał jego kumpel Norbert gdy znaleźli się pod klubem.
                  Prawdę mówiąc jakoś nie mam ochoty- odparł znudzony, ale posłusznie wysiadł z auta.- Idź do środka sam. Ja zaraz do ciebie dołączę. 
                  Dobra. Tylko się pospiesz. Gorące dziewczyny czekają.- dodał tylko i poszedł w kierunku dudniącej muzyki. A Tomek znów zastanawiał się co on tutaj właściwe robi.  Spojrzał w stronę dyskoteki: zniechęcony wybrał tą przeciwną, gdzie znajdował się niewielki park. Może tam choć trochę odpocznie od tego dudnienia. Jednak to nie było mu dane, bo na niewielkiej drewnianej ławeczce zobaczył jakąś pijaną w sztok dziewczynę. Lekko zirytowany już miał się odwrócić i odejść, gdy usłyszał jej głos:
                  Chcesz się ze mną przespać?
W pierwszym momencie Tomek pomyślał, że się przesłyszał.
                  Słucham?- spytał podchodząc do niej kilka kroków bliżej. Wyglądała na nie więcej niż 25 lat.
                  Pytałam czy chcesz się ze mną przespać- pomimo dość swobodnej pozy jej głos brzmiał czysto i pewnie. Może więc nie była pijana? Jakby na jego nieme pytanie usłyszał dźwięk toczącej się butelki.
                  Sama to wypiłaś?- spytał gdy butelka dotarła wprost pod jego nogi.
                  Pytałam cię o coś. Tak czy nie?- spojrzała na niego butnie. Zauważył, że ma niezwykle przejrzyste niebieskie oczy ocienione długimi, gęstymi rzęsami. Była ładna. Bardzo ładna. Ale też bardzo pijana.
                  Posłuchaj kochana jeśli podasz mi adres z chęcią odwiozę cię do domu.- podszedł do niej jeszcze bliżej chcąc wziąć ją za rękę. Wyrwała mu ją.
                  A idź do diabła!- zaklęła chowając twarz w dłoniach. Tomek wzruszył ramionami. No cóż, w takiej sytuacji jedyne co może zrobić to odejść. Chociaż nie chciał aby dzisiejszej nocy jakiś napalony młokos wykorzystał tę uroczą dziewczynę to jednak jej nie znał i nie miał zamiaru niańczyć. Tym bardziej, że właśnie odrzuciła jego pomoc. Ale gdy tylko się odkręcił usłyszał dźwięk, który zdecydowanie przypominał...
                  No nie, płaczesz?- przykucnął obok niej- Hej, dziewczyno mówię do ciebie!
                  Odczep się już. Jeśli ci się nie podobam to spadaj- chlipała dalej. Nie wiedzieć dlaczego to go rozbawiło.
                  A więc tak bardzo zmartwiła cię moja odmowa?
                  I jeszcze ze mnie kpisz!- w jej oczach zalśniła złość. Znów spojrzał na jej twarz: te niezwykłe oczy, mały nosek, duże wyraziste usta...Potem pomyślał o Ilonie- dziewczynie z którą rozstał się dwa tygodnie temu. A skoro ta dziewczyna naprawdę chciała aby z nią spał to czemu nie?
                  Wcale nie. Jesteś śliczna wiesz?
                  Naprawdę?- jej nastrój zmieniał się jak w kalejdoskopie albo jak u pijaka wyrażając się bardziej przyziemnie. Na potwierdzenie tego znów posmutniała- Dawid tak nie uważał.
                  Kim jest Dawid?- spytał zaciekawiony.
                  Idiotą- odparła z takim gniewnym zacięciem, że znów nieomal się nie roześmiał.
                  Rozumiem.- odparł chcąc załagodzić sprawę i zmienić temat.
                  Nic nie rozumiesz, więc przestań tak mówić! Nienawidzę jak ktoś traktuje mnie protekcjonalnie.- zaatakowała go.- Pytam po raz ostatni: decyduj się.- Nie wahał się ani chwili dłużej.
                  Chodź- wyciągnął do niej rękę- Na parkingu mam samochód- dziewczyna wstała z ławki i lekko się zachwiała. Potem pokręciła głową, aż jej lśniące jasne włosy nieomal zakryły jej twarz. Była wysoka i smukła. Tomem był zaintrygowany coraz bardziej. Zastanawiał się nad jej motywami: nie wyglądała na typową niemoralną dziewczynę, ale z drugiej strony jakoś nie miał z takimi do czynienia, więc nie mógł być w stu procentach pewien. Poza tym myślał też o tym, kiedy w takim razie pijackie zamroczenie nieznajomej minie na tyle żeby uświadomiła sobie w jakim niebezpieczeństwie się znajduje. Miała niewątpliwe szczęście, że to właśnie on ją znalazł. Gdyby trafiła na innego faceta mógł się założyć, że na pewno nie zrezygnowałby z zaproszenia tak pięknej dziewczyny. Nie wspominając o tym, że mógłby to być morderca lub złodziej Spojrzał na nią przelotnie znad kierownicy: delikatnie kiwała się na boki jakby w rytm jakiejś tylko słyszanej przez siebie melodii.-Jak masz właściwie na imię?
                  Anka. Daleko mieszkasz?
                  Nie, niedaleko. Nie obchodzi cię kim ja jestem?
                  A powinno? Przecież do tego co zamierzamy zrobić to chyba nie jest potrzebne.- odgarnęła do tyłu włosy. Zauważył, że szybko przełknęła przy tym ślinę. A więc nie była aż tak odprężona i spokojna jak mu się wcześniej wydawało. Więc jego pierwsze wrażenie było trafne.
                  Masz rację- powiedział zmienionym głosem delikatnie gładząc ją po policzku. Nieomal się wzdrygnęła co niezmiernie go rozbawiło.
                  Śmiejesz się ze mnie?
                  Oczywiście, że nie.- odparł już poważnym tonem. Potem dodał- Zaraz dojedziemy do mojego mieszkania.
                  To dobrze.- po kilku minutach byli już na miejscu. Ania wysiadła z samochodu patrząc na niewielki bliźniak.
                  Mieszkasz z kimś?
                  Nie, sam. Budynek obok też jest wolny od kilku miesięcy. Wcześniej tak jak i moja część był wynajmowany.
                  Więc nie jesteś żonaty?
                  Uwierz mi, że gdybym był to nigdy byś tu nie trafiła. To co, wejdziesz do środka czy zmieniłaś zdanie?
                  Jasne, że wejdę.- nie była odporna na prowokację. W środku rozejrzała się po wnętrzu.- Ładnie tu. Tak...przytulnie.
                  Nie kłam. Mieszkanie wygląda dość nędznie i zaniedbanie, bo prawdę mówiąc spędzam w nim niewiele czasu. Napijesz się czegoś?
                  Tak, chcę jeszcze wina.
                  Miałem na myśli coś ciepłego.
                  Chce wina, zrozumiałeś?
                  Okej.- odparł i dopiero w kuchni się uśmiechnął. Niezła z niej apodyktyczka.
                  Proszę- podał jej kieliszek napełniony tylko do połowy. Opróżniła go jednym haustem.
                  Nalej mi jeszcze.
                  Potrzebujesz czegoś do dodania odwagi aby się ze mną przespać?
                  Oczywiście, że nie!- niemal krzyknęła, a potem opadła bezwładnie na fotel. Milczała przez chwilę. - Nie jestem żadną cnotką! Mogę spać z kim chce i ten idiota może sobie spadać na szczaw!
                  Kim nie jesteś?- dłużej nie wytrzymał i parsknął śmiechem. Odsunął się, bo nie umiał przewidzieć reakcji dziewczyny. A nóż się na niego rzuci?
                  No cnotką. On tak powiedział.
                  Dawid- ni to spytał ni to stwierdził.
                  No a kto? Przecież to o nim mówimy- westchnęła ciężko jakby to było tak bardzo oczywiste, że aż niewarte odpowiedzi.- Ale ja mu pokażę, że mam go gdzieś.
                  A więc twój chłopak cię zdradził- wyciągnął logiczny wniosek Tomek.
                  Nie.
                  Nie?
                  Nie, on nie jest moim chłopakiem. To mój były narzeczony- Kamiński zagwizdał.
                  No to nieźle. Dawno się rozstaliście?
                  Miesiąc temu. Ale dzisiaj do mnie przyszedł i...- urwała niebezpiecznie zbliżając się do krawędzi płaczu.
                  Hej, spokojnie- pogładził ją lekko po głowie niczym starszy brat.- Będzie dobrze.
                  Nic nie będzie dobrze.- rozszlochała się na dobre. Przed oczami stanęła jej twarz chłopaka który za 3 miesiące miał się stać jej mężem. Sądziła, że mocno ją kocha, że jest dla niego najważniejsza, że...jest jej wierny. O dziwo, gdy dowiedziała się, że jest wprost przeciwnie to nawet tak bardzo nie bolało. Potrząsnęła głową patrząc prosto w oczy obcemu mężczyźnie, który siedział przed nią. Jak to powiedział Dawid? „ To był dla mnie tylko seks, tamta dziewczyna nic nie znaczyła. Liczysz się dla mnie tylko ty, ale gdy nie zgadzałaś się na to musiałem poradzić sobie w inny sposób. To nie miało nic wspólnego z miłością. Nie moja wina, że taka z ciebie cnotka” Niezwykle głupie wytłumaczenie, pomyślała gniewne. Ale skoro on potrafił sypiać z niekochaną kobietą to ona może robić to samo. Wzięła głęboki wdech. Potem znienacka wzięła z  dłoni Tomka kieliszek z wina i wypiła jego porcję. Wtedy oblizała wymownie wargi. - Pocałuj mnie.
                  Aniu sądzę, że najpierw powinnaś się uspokoić.
                  Ty też masz mnie za cnotkę, prawda? Po czym wy to poznajecie?
                  Co?
                  Że dziewczyna jeszcze z nikim nie spała.- zaszlochała znowu albo zrobił to raczej przemawiający przez nią alkohol.- Jestem żałosną dwudziestosześcioletnią dziewicą, którą porzucił własny narzeczony a obcy napotkany facet nawet nie czuje do niej po...poszo...poszodania- język zaczął jej się plątąć- Nienawidzę cię! Jesteś taki sam jak on!
                  Uspokój się- przytul ją, bo wreszcie zrozumiał jej na pozór irracjonalne zachowanie. Zastanawiał się jaki matoł mógł porzucić taką dziewczynę. Nawet pijana była zdumiewająco logiczna i słodka.- Ciii- tulił ją do siebie w swoich ramionach pozwalając na to aby łzy moczyły mu najlepszą koszulę. Potem uśmiechnął się znad jej głowy.- Chodź, pójdźmy teraz do mojej sypialni.
                  Będziemy...?
                  Tak, będziemy tam spać.- potem wziął ją na ręce i spełnił swoje polecenie.

Ania czuła się tak podle jak jeszcze nigdy dotąd. Boże, jak mogła to zrobić? I to z zupełnie obcym facetem? Miała ochotę skulić się w łóżku i płakać nad swoją żałosną osobą a nie obsługiwać klientów w cukierni swojej koleżanki.
                  Anka, w porządku? Zachowujesz się dzisiaj jak widmo.
                  Tak, w porządku. A właściwie to nie- początkowo chciała ukryć przed najlepszą przyjaciółką swój karygodny postępek, ale musiała o tym komuś powiedzieć.
                  Więc?- Klaudia była najwyraźniej rozbawiona jej odpowiedzią.
                  Och, zrobiłam coś strasznego...- zaczęła Ania melodramatycznie opowiadając koleżance wszystkie detale z wczorajszej nocy. Zakończyła dość niezręcznie.- No i gdy się rano obudziłam to spałam obok niego prawie goła. Gdy tylko otworzyłam oczy zebrałam swoje rzeczy, pospiesznie się ubrałam a potem, potem uciekłam!
                  Matko- Klaudia uznała najwyraźniej całą historię za niezwykle zabawną.- I naprawdę zrobiłaś to z zupełnie obcym facetem? Ania jęknęła.
                  Nie musisz mi o tym przypominać- jęknęła- A co jeśli jestem w ciąży?
                  Po jednej nocy? To nie telenowela brazylijska. A poza tym to przy pierwszym razie ryzyko jest znikome. Naprawdę nic nie pamiętasz?
                  Nic a nic. Boże, a co jeśli czymś mnie zaraził? Mógł mieć rzeżączkę albo kiłę.- jej rozmówczyni wybuchła śmiechem.- Wciąż się ze mnie śmiejesz. Zupełnie jak on!
                  Więc śmiał się z ciebie?
                  Proszę przynajmniej ty ze mnie nie kpij, bo mam ochotę się rozbeczeć a gdy zacznę to chyba nie przestanę.
                  Już dobrze. Naprawdę chciałabym dać ci spokój, ale właśnie zbliża się następny klient i...
                  O Boże.
                  Co? Dlaczego chowasz się za ladą?
                  Bo to on- odparła cicho Ania.
                  Facet z którym spałaś?- odpowiedzią było tylko ciche jęknięcie.- Ładniutki.
                  Pozbądź się go.- zamruczała znów Anna.
                  Ale on chyba już cię widzi- usłyszała odpowiedź przyjaciółki i z wolna podniosła głowę. Spojrzała wprost w roześmiane błękitne oczy wczorajszego mężczyzny z dyskoteki.- O Boże.
                  Zostawię was na chwilkę samych. Macie tylko pięć minut. Potem Ania będzie mi potrzebna na sali.
                  Klaudia!- zaprotestowała jej przyjaciółka.
                  Pięć minut- powtórzyła tamta- więc zmykajcie na zaplecze. Anna podniosła głowę zbierając w sobie całą odwagę. Co właściwie mówi się nieznajomemu facetowi z którym spędziło się noc? Przecież nawet nie znała jego imienia!
                  Cześć.- powiedziała robiąc parodię uśmiechu. Ale zaraz uświadomiła sobie, że przecież nie musi właściwie z nim gadać- Posłuchaj wiem, że po...po wczorajszym mogłeś wyciągnąć niewłaściwe wnioski, ale ja naprawdę nie jestem tego typu dziewczyną i...
                  Może pójdziemy jednak na te zaplecze?- Tomek uśmiechnął się do dziewczyny.
                  Nie mam ochoty. Proszę, zapomnij o tym co się stało. Ja...
                  Mam twoją torebkę- przerwał jej Kamiński kierując się w stronę zaplecza o którym poinformowała go Klaudia. Nawet nie spojrzał czy dziewczyna idzie za nim. Zrobił to dopiero na miejscu. Stała tam. Wydała mu się ładniejsza niż wczorajszego dnia w plisowanej spódniczce do kolan i białej koszuli. Długie włosy związała przy karku w zgrabny kok.
                  Okej. Więc skoro masz moją torebkę to może mi ją dasz i sobie pójdziesz?
                  Tomek.
                  Co?
                  Mam na imię Tomek- podał jej dłoń, którą odruchowo uścisnęła. Dopiero potem zdała sobie sprawę z tego co robi. Odsunęła się od niego.
                  Guzik mnie obchodzi twoje imię! Daj mi wreszcie tą torebkę i się ode mnie odczep! Znajdź sobie inną dziewczynę na jednorazowe numerki. Ja nie zamierzam tego powtarzać.
                  Czego?- wyglądał na nieźle ubawionego, więc znów poczuła na niego złość.
                  Dobrze wiesz czego- nie dała się sprowokować.
                  Co według ciebie wczoraj zaszło?
                  Przestań wreszcie kpić- nie wytrzymała napięcia i poczuła w oczach wilgoć. Szybko zamrugała.
                  Aniu...wczoraj nic między nami nie zaszło. Nawet się nie pocałowaliśmy.
                  Co?
                  Wczoraj nie spaliśmy ze sobą- powtórzył już poważniej.- Byłaś pijana a ja nigdy nie wykorzystałbym takiej sytuacji.
                  Och...naprawdę?- ulga w jej głosie była aż tak wielka, że poczuł się winny, że swoim wcześniejszym zachowaniem trochę się z nią droczył.
                  Naprawdę. Z tego co zrozumiałem z twojej wczorajszej wypowiedzi wynikało, że niedawno zerwałaś z narzeczonym i nie byłaś sobą. Wiedziałem, że twoje rozprężenie jest tylko pozorne. No i że nie jesteś taką dziewczyną za jaką chciałaś uchodzić.
                  O Boże, tak się cieszę- roześmiała się kładąc dłonie na ustach. Potem spojrzała na niego gwałtownie poważniejąc.- Boże, pewnie myślisz, że jestem nienormalna.
                  W tej chwili myślę tylko, że dwukrotnie użyłaś imienia Boga nadaremną.
                  Jesteś żartownisiem, co?
                  Nie przeczę, że dość lekko podchodzę do życia- opowiedział jej chłopak.
                  Ale nie na tyle żeby wykorzystać wczorajszą sytuację. Mimo całego mojego absurdalnego zachowania, dziękuję.
                  Nie ma za co. Ale z chęcią skorzystam z twojej chęci odwzajemnienia się.- wyglądała na zdziwioną.- Jeśli dasz się zaprosić na kawę.
                  Mówisz poważnie?
                  Najzupełniej. Poznaliśmy się w dość niecodziennych okolicznościach, ale jesteś nietuzinkową osobą. A w dzisiejszych czasach poznać kogoś takiego jest dość trudno.
                  Ale...ja nie wiem. Nie znam cię.- poczuła się okropnie głupio. Nie pamiętała dokładnie co wczoraj do niego wygadywała, ale dość sporo zważywszy na to co już o niej wiedział. Choć może to i lepiej że nic nie pamięta. Umarłaby chyba ze wstydu.
                  Wczoraj chciałaś iść ze mną do łóżka- wyglądała na zakłopotaną. Już chciała coś odpowiedzieć, ale powstrzymał ją gestem dłoni- Wiem, że byłaś pijana. Ale proszę tylko o spotkanie w gronie ludzi.
                  Dlaczego?
                  Dlaczego?- powtórzył z niedowierzaniem.
                  Tak, dlaczego? Wczoraj zrobiłam z siebie kompletną kretynkę, a dzisiaj niemal miałam napad paniki. A poza tym...- już miała powiedzieć, że skoro wczoraj nie skusiła go zupełnie chętna do łóżka to tym bardziej nie ma zapewne ochoty znów spotykać się z nią na płaszczyźnie damsko-męskim.
                  A poza tym...?- dociekał.
                  Nieważne- uśmiechnął się jakby znał jej myśli.
                  Więc?  Dasz się namówić na spotkanie w gronie wielu ludzi? Chętnie poznałbym wszystkie szczegóły twojej historii. Wczoraj nie zrozumiałem chyba wszystkiego.
                  Och, chyba nie za bardzo wszystko pamiętam.
                  Nie szkodzi. Za to ja doskonale.
                  Przepraszam, minęło już siedem minut.- usłyszeli pukanie po którym pojawiła się Klaudia.
                  Dobrze, już idę.- odpowiedziała Anna przełożonej, która zaraz wyszła.
                  Dziękuję za torebkę i to co mi dzisiaj powiedziałeś.- zwróciła się do Tomka zmierzając ku wyjściu.
                  Aniu?- na dźwięk swojego imienia odwróciła się przez ramię.- Sobota, siedemnasta w restauracji na rogu Grodzkiej?- wymienił nazwę ulicy. Dziewczyna przygryzła lekko wargę
                  Dobrze, chyba jestem ci to winna za odzyskaną torebkę.
                  Świetnie. Już się nie mogę doczekać.


Ania szła na spotkanie co chwili zastanawiając się po co właściwie tam idzie. Może żeby zobaczyć znów te błękitne oczy i kpiarski uśmiech? Nie miała pojęcia. Ale przed wejściem nie było już odwrotu. Właśnie miała spotkać się z chłopakiem, którego spotkała kilka dni temu po sekundzie znajomości proponując mu seks. A może jednak powinna wrócić?
                  Ania!- usłyszała swoje imię i wiedziała, że wypowiedział jej Tomek. Do niej. Odwróciła się potwierdzając swoje przypuszczenia.
                  Witaj.
                  Czyżbyś chciała uciec?
                  Nie, po prostu cię w pierwszej chwili nie zauważyłam i myślałam że jednak nie przyszedłeś i...- westchnęła patrząc mu w oczy- No dobra, chciałam uciec.
                  Nie chciałaś się ze mną spotkać?
                  Nie o to chodzi. Po prostu nie wiem co o mnie myślisz po tym co ci opowiedziałam o sobie. I czuję się z tego powodu niepewnie.
                  Niepotrzebnie. Nie powiedziałaś nic czego powinnaś się wstydzić.
                  Nic?- upewniała się.
                  Nic- potwierdził lekko unosząc końcówki ust.- Usiądziemy?
                  Dobrze- zgodziła się rozpoczynając spędzanie najzabawniejszego wieczora od kilku miesięcy. I to z nieznanym sobie mężczyzną! Była chyba szalona.
                  Pracujesz w tamtej cukierni od dawna?- spytał po posiłku Tomek.
                  Tak. Od prawie pół roku. I praktycznie tam mieszkam, bo odkąd wyprowadziłam się z domu po tej całej scysji z Dawidem to...- urwała. Miała tę niechcianą właściwość, że zawsze najpierw mówiła a potem myślała. Tak jak i teraz. Zdradziła Tomkowi swój adres. A co jeśli będzie chciała skończyć tę znajomość?
                  Spokojnie, nie zamierzam cię prześladować- powiedział jakby w odpowiedzi na jej niewypowiedziane pytanie. Poczuła się zakłopotana, że tak łatwo ją rozgryzł. Dobrze, że chociaż się przy tym uśmiechał.
                  Och przepraszam. Przy tobie zachowuje się jak idiotka.
                  Aż tak bardzo cię denerwuję?
                  Nie o to chodzi. Po prostu...powiedz mi, tylko szczerze: co sobie o mnie pomyślałeś tamtej nocy przed dyskoteką gdy zaproponowałam ci...- zrobiła nieokreślony ruch dłońmi-...no wiesz co.
                  Gdy zaproponowałaś mi...no wiesz co- dokończył z uśmiechem. Boże, jakiś on miał zniewalający uśmiech, pomyślała Ania-...to wiedziałem, że jesteś wyjątkowa.- Gdyby się rumieniła to pewnie by to zrobiła.
                  Nie wierzę. Na pewno sądziłeś, że jestem niemoralna.- Gdy wypowiedziała to słowo jak przez mgłę przypomniała sobie, jak mówi mu że nie jest cnotką i cały dalszy dialog...o tym że jest dziewicą. O mój Boże.
                  Co się stało? Nagle spoważniałaś- Ania jęknęła chowając twarz w dłoniach.- Coś sobie przypomniałaś?- spytał po chwili domyślnie Kamiński. Kiwnęła głową.
                  Naprawdę jesteś zabawna. Mam nadzieję, że dziś się na mnie nie rzucisz za te słowa?
                  A rzuciłam się na ciebie wtedy? Przepraszam.
                  Nie, żartowałem. Skoro tak cię prześladuje nasze pierwsze spotkanie to proponuję o nim zapomnieć.- spojrzała mu w oczy.- Przyjmijmy, że po raz pierwszy spotkałem cię w cukierni i porażony twoją urodą zaprosiłem do restauracji.- uśmiechnął się przy tym, więc odruchowo odwzajemniła mu się tym samym.- Więc nazywam się Tomasz Kamiński, mam 31 lat i gwoli wyjaśnienia, jestem kawalerem. Twoja kolej.
                  Przecież doskonale wiesz jak się nazywam i ile mam lat, skoro miałeś moją torebkę z dowodem osobistym.
                  Racja panno Parulska- puścił do niej oko, a ona znów poczuła dziwny ucisk w piersi. Znała tego mężczyznę niecały tydzień a już czuła, że traci dla niego głowę. Po dwóch spotkaniach? Chyba naprawdę była szalona.

Na następną randkę Tomek umówił się z Anią tydzień później. Wydawało mu się, że Ania przestała niemal płonić się na jego widok. Uśmiechnął się pod nosem wspominając ich pierwsze spotkanie. Kto by pomyślał, że to wystarczy aby się zakochać? Nigdy nie wierzył w miłość od pierwszego wejrzenia, ale teraz czuł, że jeśli nie przekona tej dziewczyny do siebie i nie pomoże zapomnieć o byłym narzeczonym to po prostu zwariuje. Jednocześnie wkurzał go sam fakt istnienia owego Dawida. Przecież Anna miała wyjść za niego za mąż! Co prawda nie znał szczegółów i być może nie była to do końca prawda, bo wyznała mu to będąc kompletnie narąbana, ale tak czy inaczej był kimś ważnym w jej życiu. Tak ważnym, że jego zdrada bardzo ją zabolała.
                  Cześć- na widok jej uśmiechu serce zaczęło szybciej mu bić. Parsknął śmiechem czując się jak nastoletni szczeniak. Uniosła wyżej brwi.- Co się stało?
                  Nic. Po prostu...przypomniałem sobie o czymś zabawnym- skonsternowała się. Pomyślała zapewne, że wspomina ich pierwsze spotkanie. Już chciał przyznać, że nie z tego się śmiał, ale uświadomił sobie, że jeszcze by ją w tym utwierdził.- Wiesz co? Mam ochotę na zapiekankę. W tym budynki na końcu ulicy jest świetna pizzeria. Dasz się zaprosić?
                  Tak, ja też uwielbiam fast foody.- w trakcie posiłku atmosfera porozumienia między nimi wróciła. Tomek pytał ją o różne sprawy dowiadując się na przykład, że skończyła technikum gastronomiczne i własna cukiernia to jej marzenie.
                  Więc kręci cię pieczenie ciast? Sądziłem, że to dość nudne.
                  Och, może i nie jest w tym nic fascynującego, ale ja po prostu to kocham. To taki mój mały słodki świat: gdy piekę mogę użyć różnych składników tworząc nowe smaki i eksperymentując. Poza tym ważne dla mnie jest również ozdabianie. Uwielbiam prace wykończeniowe i dekorowanie ciast. Klaudia sądzi, że to moja specjalność.
                  Klaudia to twoja szefowa, tak?- upewniał się.
                  Tak. Choć jest również moją najlepszą przyjaciółką. Od początku wspierała mnie w mojej pasji, choć rodzice uważali to za dziwadło.
                  Nie akceptowali twojej pasji? Co złego jest w byciu cukiernikiem?
                  Chyba to, że nie ma w tym nic złego- spojrzał na nią skonsternowany, więc pospiesznie wyjaśniła- Po prostu pochodzę z dość małej wsi, a moi rodzice mają anarchistyczne poglądy. Bardzo chcieli żeby ich dzieci zostały w życiu kimś ważnym, a nie zwykłymi szarymi obywatelami- I dlatego chcieli abym wyszła za mąż za Dawida, dodała w  myślach.
                  Ten twój były narzeczony był bogaty, tak?- przytaknęła po raz kolejny zdziwiona jego przenikliwością. 
                  Tak, jego rodzice byli właścicielami komisu samochodowego. Tyle tylko, że oni również byli ambitni i pragnęli aby ich jedyny syn dobrze się urządził w życiu. Gdybym od początku ich posłuchała może nie doszło by do tego wszystkiego.
                  Chcesz o tym pogadać?
                  To zabawne, bo w sumie cię nie znam, ale...- pokręciła głową próbując zrozumieć dlaczego tak dobrze czuje się w towarzystwie Tomka. Potem zaczęła opowiadać swoją historię o tym jak zaraz po zrobieniu dyplomu w ich wsi zjawił się Dawid Raczkowski i przypadkiem spotkali się w sklepie. Znali się z gimnazjum, ale potem jako syn najbogatszego mężczyzny w ich wiosce Dawid poszedł do prywatnego liceum w stolicy a potem na studia. Gdy się spotkali z miejsca ją zauroczył. Po krótkim czasie postanowili się pobrać, ale jego rodzice dawali zdecydowanie do zrozumienia, że nie życzą sobie jej w roli synowej. - Wiesz, gdybym ich wtedy posłuchała może nie zerwałabym swoich zaręczyn na 3 miesiące przed weselem. Pan Raczkowski mówił mi, że jego syn nie jest odpowiedni dla prostej i dobrodusznej dziewczyny takiej jak ja. Wówczas myślałam, że uważa mnie za naiwną gąskę, ale teraz sądzę, że chciał mnie po prostu ostrzec. Znał swojego syna i zapewne wiedział o jego licznych przygodach nocnych z kobietami. Tylko ja byłam taka głupia żeby wierzyć w jego wierność.
                  Był idiotą jeśli cię zdradził. Ja nigdy nie puściłbym takiej dziewczyny jak ty. Trzymałbym się jej rękoma i nogami.
                  Dziękuję, ale doskonale wiem że to są czcze komplementy. Dla ludzi z naszej sfery liczą się bardziej konserwatywne i techniczne aspekty, ale w świecie bogaczy...- Tomek przełknął gwałtownie ślinę. Bo nie powiedział jej, kim jest naprawdę. To znaczy synem Władysława Kamińskiego, właściciela jednej z największych firm budowlanych w Polsce, który kiedyś obejmie sporą działkę pieniędzy tatusia. Poczuł się z tym trochę głupio, ale Ania sama wysunęła błędny wniosek, że jest dość biedny: jego mieszkanie przypominało chlew, pracował jako zwykły robotnik przy przeprowadzkach i raczej nie paradował w garniturach od Armaniego. Chciał wyprowadzić ją nawet z błędu, że on jednak nie „należy” do jej sfery jak to określiła, ale to że mimo wszystko uważała go za kogoś wartego uwagi mile go łechtał. Zwłaszcza po tych wszystkich wyrachowanych dziwkach z którymi miał do czynienia. Były gotowe sprzedać się mu za obrączkę na palcu aby stać się panią Kamińską. Z drugiej jednak strony bał się, że fakt iż jest bajecznie bogaty może onieśmielić dziewczynę. Miała już do czynienia  z jednym bogaczem, który jednak okazał się egoistycznym chłoptasiem i mogła się uprzedzić do mężczyzn z pieniędzmi. Nie, nie mógł jej tego wyznać. Tym bardziej gdy nie wiedział jeszcze co do niego czuje. I czy w ogóle coś czuje.
                  Masz rację- zgodził się z nią- W świecie bogaczy liczy się tylko kwota na koncie w banku i zewnętrzna prezencja. Najczęściej to zadufani w sobie aroganckie snoby takie jak Dawid. Ale to nie znaczy, że wszyscy są tacy.
                  Nie mam zamiaru się o tym jeszcze raz przekonywać. Przygoda z Raczkowskim czegoś mnie nauczyła: osoby o zupełnie innym statusie materialnym nie powinny tworzyć związków. To zazwyczaj nie kończy się dobrze.
                  Nie mogę się z tobą zgodzić. Mój...- już miał powiedzieć brat ożenił się z córką zwykłego pracownika budowy, ale postanowił odwrócić sytuację wczuwając się w rolę zwykłego robotnika pracującego przy przeprowadzkach.-...Mój brat, który pracuje na budowie ożenił się z córką właścicieli. Są już 3 lata po ślubie i z tego co wiem są ze sobą bardzo szczęśliwi.
                  No cóż, od każdej reguły są wyjątki. Ale ja nie zamierzam próbować.- cieszył się, że trafnie ocenił sytuację i nie wyznał jej kim jest. Może po pewnym czasie jej to powie, ale na pewno nie teraz.




 
Po miesiącu spotkań z Anią Tomek był tak oczarowany, że miał ochotę spędzać z nią każdą chwilę. Oczywiście nie było to łatwe, bo mimo wszystko musiał pracować, ale wtedy spotkania z nią były jeszcze cenniejsze. Choć dziewczyna prawdopodobnie  uważała go za zwykłego przyjaciela to nie chciał jej do niczego pospieszać. Wiedział, że ponad 2,5 miesiąca temu jeszcze planowała ślub z jakimśtam Dawidem, a teraz miałaby chcieć wiązać się z nim? Mimo wszystko zamierzał dziś zrobić krok na przód w ich relacjach. Podczas poprzedniego spotkania zapytał Anię na temat jej relacji  z Dawidem. Ucieszyła go jej odpowiedź.
                  Dawid? A kto to w ogóle jest?- prychnęła.
                  Daj spokój. Myślisz o nim czasami?- głośno westchnęła.
                  Czasami. Zwłaszcza gdy dzwoni do mnie któryś z rodziców mówiąc jaką to wielką szansę straciłam, bo Dawid był dość bogaty. Zupełnie jakbym wychodziła za jego portfel.
                  A więc to nie ma dla ciebie znaczenia?- znów nadarzała mu się znakomita okazja żeby wyznać kim jest. I znów jej odpowiedź spowodowała, że tego zaniechał.
                  Co? Pieniądze? Oczywiście, że tak. A nawet powiem ci więcej: nie mam zamiaru kiedykolwiek wiązać się z bogatym facetem, który sądzi, że kasą można kupić każdego- Tomek poczuł się odrobinkę zażenowany nie tym że mówiąc o bogaczach generalizuje więc mówi też o nim, ale tym że w swoim cynicznym spojrzeniu na świat właśnie tak uważał. Tyle tylko, że on reprezentował tę drugą stronę, którą rozmaici wazeliniarze i podlizuchy próbowały do siebie przekonać aby później mieć z tego korzyści lub profity. Postanowił zmienić temat pytając o to co go najbardziej nurtowało.
                  Kochasz go jeszcze?- spuściła wtedy głowę po czym znów ją podniosła. Wydawało się, jakby długo myślała nad odpowiedzią.
                  No cóż, nie twierdzę że nie choć w tej chwili właśnie tak czuję. Nie mam pojęcia dlaczego chciałam za niego wyjść za mąż. Chyba zaimponował mi: no wiesz najnowszy model mercedesa, wypasione ciuchy prosto od Prady, czekoladki na każde spotkanie...żal się przyznać, ale gdy teraz mówię o tym głośno to zaczęłam zdawać sobie sprawę jaka w gruncie rzeczy okazałam się naiwna.
                  Nie mów tak- Tomek chwycił jej dłonie w swoje. Choć wyraźnie zdziwił ją ten gest, nie wyrwała rąk. Uśmiechnęła się tylko do niego patrząc prosto w błękitne oczy. Dlatego dziś zamierzał wreszcie wyznać jej co do niej czuje. Że odkąd ją spotkał wciąż nie może sobie wybić z głowy, że po nocach śni mu się jej uśmiech a dnia wypatruje wiadomości na komórce. Był żałośnie zakochany. W Ani Parulskiej.


Gdy tylko Ania skończyła pracę Tomasz podjechał pod cukiernię w której pracowała i otworzył przednie drzwiczki. Na sam tylko jej widok zrobiło mu się gorąco. Zastanawiał się teraz jak mógł jej odmówić, to znaczy podczas ich pierwszego spotkania. Gdyby to teraz Ania zaproponowałaby mu seks zgodziłby się bez wahania. Niestety, kierował nią wtedy tylko alkohol. Nie był aż tak naiwny żeby sądzić iż tylko na niego patrząc z miejsca go zapragnęła.
W trakcie jazdy wymienili kilka banalnych uwag a po kilku minutach wreszcie dojechali na miejsce. Tomek chciał pokazać jej pracownię garncarską, w której jako niewiele miejsce w Polsce można było zobaczyć wyrób  naczyń z gliny. Fascynacja i zaciekawienie na twarzy Anny sprawiły mu dużą radość. Bo to była część jego samego, jego artystycznej duszy, oaza wyciszenia gdzie mógł po prostu lepić nową wazę oderwany od całego świata wyładowując swój gniew czy rozczarowanie ojcem. Chodził tu już od dawna.
                  Chcesz spróbować?
                  Jeszcze pytasz? Jasne, że tak.- Tomek szybko przedstawił swą towarzyszkę dobrze znającym go właścicielom i wykupił odpowiedni „karnet” na zajęcia. A potem było już tylko dużo śmiechu i radości gdy naprowadzał niezręczne dłonie Ani na kręcącą się machinę, która wciąż pompowała glinę. I nawet fakt, że ich waza zdecydowanie nie przypomniała żadnego znanego mu glinianego tworu, nie zepsuł  jego znakomitej zabawy. Tomek zapomniał o wszystkich troskach i kłopotach. Liczyła się tylko ta dziewczyna i ten moment.- Hej, odleciałeś gdzieś na chwilę- najpierw usłyszał jej melodyjny głos, a potem poczuł zimno na policzku. Spojrzał na nią zaskoczony.
                  Nie wierzę, że to zrobiłaś- w odpowiedzi roześmiała się na cały głos. Ale uśmiech znikł z jej ust gdy odwdzięczył się jej tym samym pokrywając praktycznie cały lewy policzek gliniastą mazią.
                  Jak mogłeś?!- zrobiła surową minę, ale wesołe ogniki w jej oczach przeczyły poważnemu tonowi.- Teraz będziesz musiał za to zapłacić.
                  Z chęcią spełnię każde twoje życzenie.
                  Każde?
                  Każde- potwierdził.
                  A gdybym zażądała miliona dolarów, mercedesa lub gwiazdki z nieba?
                  Obrabowałbym bank, ukradł samochód i zaciekle studiował astrologię aby odkryć nową gwiazdę i nazwać ją twoim imieniem.- odpowiedział jej patrząc w oczy. Spojrzała na niego z uśmiechem, a potem delikatnie dotknęła jego policzka wycierając zastygającą już glinę. Przełknął gwałtownie ślinę przytrzymując jej dłoń. Widać było, że wygląda trochę na zażenowaną.- Nie powinnaś tego robić, bo teraz mam nieodpartą ochotę cię pocałować.- Zamrugała otwierając szerzej oczy.
                  Więc dlaczego tego nie zrobisz?- spytała cicho.
                  Bo jesteśmy na sali, w której znajduje się około dwadzieścia innych osób- Ania czuła się tak jakby właśnie wyszła z transu. Przez chwilę wydawało jej się, że jest z Tomkiem sama, że oprócz nich nie istnieje nic innego, że to co widzi w jego oczach jest tym samym co czuje wewnątrz własnego serca...Pospiesznie rozejrzała się po sali zdając sobie sprawę, że kilka osób przygląda jej się z ciekawością. Pospiesznie zaczęła wycierać policzek umazany gliną.
                  Chyba...chyba powinnam już iść.
                  Dobrze, w takim razie chodźmy.- Nie zrozumiał jej odpowiedzi. Ania nie była na to gotowa. To wszystko działo się dla niej za szybko. Przecież dwa miesiące później byłaby żoną Dawida, a teraz beztrosko flirtuje z niedawno poznanym mężczyzną? Ona taka nie była.- Tomek posłuchaj, ja...ja naprawdę kochałam Dawida- Jego uśmiech przygasł jakby liczył na coś innego. Mimo to kontynuowała- Przepraszam jeśli robiłam ci jakieś nadzieje albo sugerowałam coś...coś innego, ale ja nie jestem gotowa na nowy związek. Na przelotną znajomość też nie. Chcę tylko skupić się na pracy i otworzeniu własnej cukierni.
                  Mógłbym ci pomóc.
                  Ty? Jakim sposobem?- znów nieświadomie zaaranżował doskonały moment na to aby powiedzieć jej o sobie prawdę, ale po prostu nie mógł. Nie obawiał się zaproponowania Ani  pieniędzy. Nawet gdyby mu ich nie oddała pewnie nie odczułby straty kilkudziesięciu tysięcy. Nie chodziło również o to, że bał się iż dziewczyna mogłaby wykorzystać jego bogactwo. Anna po prostu nie była taką osobą. Znał ją już dopiero niecały miesiąc, ale czuł się tak jakby znał ją o wiele dłużej.- Z resztą, nie o to chodzi. Chyba, to znaczy dla mnie to wszystko dzieje się za szybko.- spuściła głowę wyobrażając sobie co też musi teraz o niej myśleć. Dwudziestosześcioletnia dziewica, która nawet po miesiącu nie da się pocałować. Ale co ją w końcu obchodziła jego opinia o niej? Nie miała zamiaru tłumaczyć mu, że naprawdę wydawało jej się, że kocha Dawida, a teraz przebywając z nim czuje coś podobnego. I że pogubiła się już we własnej definicji miłości, że boi się zaufać komuś po raz kolejny...Och, tak bardzo chciałaby żeby jej nie wyśmiał.
                  Aniu?- podniosła wzrok widząc jego poważną minę, którą jednak łagodził wesoły wzrok i kpiarski jak zawsze uśmiech.- Posłuchaj, wiem że czujesz się zmieszana, że prawdopodobnie w swoim idealistycznym obrazie pojmowania miłości sądziłaś, że można kochać tylko raz w życiu. Ale uwierz mi, że po Dawidzie będzie jeszcze ktoś inny, kto cię doceni i pokocha tak jak on nie potrafił. Chciałbym być tym kimś.
                  Przecież ty mnie nawet nie znasz! Miesiąc temu nie wiedziałeś o moim istnieniu a ja o twoim. I pewnie gdybym nie upiła się na tamtej imprezie do dziś byśmy się nie znali.
                  Być może. Ale jednak się poznaliśmy. Dla mnie nie liczy się czas. Można z kimś chodzić 5 lat i zupełnie nie znać drugiej osoby, a można kogoś dokładnie poznać w zaledwie kilka tygodni. Nie twierdzę jednak, że znam cię całkowicie. Ale już podczas pierwszego spotkania pozostałem pod twoim urokiem.
                  Tomek nie mów nic...
                  Muszę, bo jeśli tego nie wyznam teraz chyba się na to nie zdobędę.- wziął głęboki wdech po czym ponownie spojrzał na Annę.- Wiesz, odkąd stałem się wystarczająco dorosły nie mogłem robić tego co chciałem. Strasznie wkurzały mnie te bezsensowne nakazy, jakieś krępujące zasady. Chciałem być wolny jak ptak,- uśmiechnął się jakby do siebie- Wkurzało mnie, że ludźmi tak łatwo manipulować, że tak łatwo zmieniają stanowisko w zależnie od tego co w tej chwili jest dla nich wygodne. Brzmi to jak charakterystyka typowego buntownika, co?- zapytał retorycznie- I pewnie tak jest, tyle że ja zawsze lubiłem sobie powtarzać jaki to jestem wyjątkowy.
                  Byłeś po prostu wrażliwy.
                  Nie, byłem głupi. Usiłowałem zawrócić Wisłę kijem, a gdy mi się nie udało zachowywałem się jak ci którymi tak gardziłem. Ale odkąd poznałem ciebie po prostu zrozumiałem jakim byłem hipokrytą, jak bardzo zobojętniałem na wszystko chowając się za maską cynizmu i drwiącym uśmiechem. Twoja szczerość i prostolinijność po prostu powaliły mnie na nogi. Choć nie, jeśli chciałbym być szczery to najpierw zwróciłem uwagę na te twoje błękitne oczy i zgrabną sylwetkę.- roześmiała się. Podszedł do niej bliżej.- Aniu, kocham cię.  Nie wiem jak i dlaczego, ale naprawdę tak czuję.
                  Tomek to...to szaleństwo. Ja nie powinnam...
                  Ale też to czujesz, prawda?- choć w pytaniu było zawarte stwierdzenie Tomek cierpliwie czekał na jej odpowiedź.
                  Tak- mrugnęła tak cicho, że nie był pewny czy się nie przesłyszał. Mimo wszystko spytał:
                  Mogę cię pocałować? Z góry uprzedzam, że nawet jeśli się nie zgodzisz i tak to zrobię.
                  Więc po co pytasz?- znów się uśmiechnęła.
                  Bo jednak liczę na twoją zgodę.- Ania przygryzła nerwowo dolną wargę. A co tam, pomyślała. Co ma być to będzie.
                  Więc ją masz- odparła, a potem poczuła jego dłoń na tym samym policzku, który jeszcze kilka minut temu ubrudził gliną. Z szybko bijącym sercem przymknęła delikatnie oczy w oczekiwaniu na zetknięcie ich warg. Wbrew temu co wcześniej mówił Tomek o tym całym szaleństwie jego pocałunek był delikatny, jakby niepewny jak będzie przyjęty. Ania początkowo wahała się go odwzajemnić, ale już po kilku chwilach łagodne pieszczoty zachęciły ją do tego. Gdy w końcu odsunęli się od siebie słodycz tego pocałunku towarzyszyła jej aż do końca dnia.


Tomek obserwując Anię przy pracy nie mógł nadziwić się jej talentowi. Wyciskała właśnie jakiś krem na wierzch tortu, który za godzinę miał trafić do klienta. Uśmiechnął się widząc jak powstają dziesiątki maleńkich różyczek.
                  Dobra jesteś- stwierdził z uznaniem. Nie przerywając pracy wygięła usta w lekkim uśmiechu. Dopiero gdy skończyła odezwała się.
                  Staram się. Uwielbiam dekorowanie.
                  I jesteś w tym świetna.
                  Dziękuję. Chcesz kawałek? Zostawiło mi trochę masy.
                  Może trochę. Nie przepadam za słodkościami.
                  Żartujesz? Ja kilka razy dziennie mogłabym jeść torty.
                  W to ci na pewno nie uwierzę. Jak zdołałabyś utrzymać taką smukłą sylwetkę?- wzruszyła ramionami zajadając się pierwszą łyżeczką kremu.
                  No cóż, chyba mam dobrą przemianę materii. - roześmiał się.
                  Już wiem dlaczego wybrałaś sobie ten zawód: po prostu dzięki temu możesz próbować resztki tortów i ciast za darmo.
                  Hm- westchnęła biorąc do ust kolejną porcję- Rozgryzłeś mnie.- Następną łyżeczkę podała Tomkowi.- I jak?
                  Rzeczywiście bardzo dobra. To bita śmietana?
                  Masa kajmakowa. Jak można zdegradować ją do roli bitej śmietany?- udała święcie oburzoną. Tomek zrobił przepraszający uśmiech.
                  Chyba więc będę musiał przeprosić masę kajmakową. Jesteś o niebo lepsza od bitej śmietany- powiedział patrząc na miseczkę z kremem. Potem posłał Ani kpiarski uśmiech.
                  Jesteś niepoprawny.
                  Tak- zgodził się z nią posłusznie- A ty jesteś moją słodką Anią- Zbliżył się do niej i po chwili połączyli się w namiętnym pocałunku- Taaak- westchnął przeciągle z głową przy jej głowie- Jesteś bardzo słodka.
                  To przez krem- udała, że nie rozumie.- Zjedz jeszcze trochę.
                  Bo pani Masa Kajmakowa się pogniewa?
                  Tak. Pogniewa się- odparła wkładając mu do ust kolejną łyżeczkę.
                  Gdy będziesz mnie tak karmić mogę zjeść z twoich ust co tylko zechcesz.
                  Nie składałabym tak odważnej deklaracji.
                  Czyżbyś chciała mnie otruć?
                  Nie, ale może jakiś mały robaczek...- uskoczyła gdy próbował ją złapać. Potem się roześmiała.- Podaj mi lepiej jajka. Muszę wykonać kolejne zlecenie.
                  Robisz te zamówienia dla cukierni?
                  Zazwyczaj tak, ale od niedawna robię to również prywatnie. Muszę odłożyć jeszcze sporo pieniędzy. Klaudia chcę sprzedać cukiernię, bo wychodzi za mąż i przeprowadza się do Częstochowy, a ja chciałabym przejąć to miejsce. Jednak jeśli się nie uda chcę żeby moje nazwisko miało choć trochę wyrobioną markę. Wtedy będzie mi łatwiej zacząć.
                  Już mówiłem, że dam ci potrzebną kwotę.
                  A ja już ci mówiłam, że nie będę mogła cię spłacić.
                  Ależ będziesz- patrząc na nią wpadł mu do głowy świetny pomysł- Bo będziesz mogła odpłacić mi się w inny sposób.
                  Ale z ciebie żartowniś.- zmarszczył brwi
                  Co...? Dla...ach, źle się wyraziłem- zaśmiał się- Chodzi mi o to, że mógłbym pomóc ci znaleźć zatrudnienie na większe zamówienia. Bo pieczesz nieziemsko.
                  Bardzo ci dziękuję, ale to chyba nie wystarczy.
                  Powiedzmy, że mam wpływowych znajomych- w tej chwili Tomek nie zważał na to, że jako rzekomy prosty robotnik może się dziwnym wydać fakt, iż ich ma.- Teraz zbliża się ślub mojej koleżanki- pomyślał mając na myśli swoją siostrę. Choć możliwe, że już zamówiła tort wiedział, że z łatwością namówi ją na zmianę i zaangażowanie Ani.
                  Dziękuję ci. Naprawdę sądzisz, że to mi pomoże?
                  Jasne, że tak. W końcu kto raz spróbuje twojej masy kajmakowej od razu będzie potrafił odróżnić ją od bitej śmietany- roześmiała się odpychając go lekko.

Ania weszła na górę ostrożnie po chwiejnej drabinie.
                  To tutaj- oznajmił jej Tomek.
                  Jej- otworzyła szerzej oczy kompletnie zdumiona- Masz tu prawdziwy warsztat malarski.
                  Tak, to był główny powód dlaczego wybrałem tą rozwalającą się ruderę na mój dom. Kiedyś mieszkał tu jakiś malarz.- Parulska zaczęła chodzić po pokoju uważnie oglądając wszystkie sztalugi, białe jeszcze płótna i farby.
                  Czuję się jakbym cofnęła się 50 lat wstecz. Naprawdę malujesz?
                  To takie moje hobby- trochę skłamał. Malowanie było przecież jego życiem.
                  Pewnie nie umiesz, co?- uśmiechnął się wiedząc że się z nim droczy. Już chciał odpowiedzieć coś żartem gdy dostrzegł odbijające się za nią promienie słońca. Wyglądała niezwykle kusząco i niewinnie niczym anioł. W dodatku jej uśmiech mógłby uwieść nawet świętego.
                  Mógłbym cię namalować.- odparł nagle czując taką wewnętrzną potrzebę. Nigdy nie malował portretu zajmując się głównie pejzażami, ale zawsze musiał być ten pierwszy raz. Dlatego powtórzył- Chcę cię namalować.
                  Mówisz poważnie? Naprawdę umiesz to robić?- próbowała wyczytać coś z jego twarzy, ale nadal miał kpiący uśmiech i te skore do żartów oczy. Nie mogła go rozgryźć.
                  Przekonaj się sama.- uśmiechnęła się przekornie.
                  Dobra. Więc jak mam ci pozować? Tak? - otworzyła szerzej oczy i zrobiła zalotną minę- Czy może tak?- lekko wydęła wargi a jej oczy patrzyły na niego prowokacyjnie. Roześmiał się.
                  Co powiesz na coś odważniejszego?
                  Phi, chciałbyś.- machnęła lekceważąco dłonią.
                  W takim razie nici z portretu.
                  I tak wiedziałam, że z tym malowaniem to ściema.- Podszedł do niej i chwycił za rękę. Potem skierował na krzesełko.- Co robisz?- spytała po chwili obserwując jak sięga po jakąś drewnianą deskę z tubkami farb i posuwa nogą sztalugę.- Naprawdę mnie namalujesz?
                  Nie ruszaj się.- wziął do ręki pędzel i odwrócony do niej tyłem zaczął coś mieszać.
                  Rozrabiasz farby?- nie odpowiedział, więc wstała.
                  Siedź na miejscu- ofuknął ją delikatnie.
                  Nie wierzę.- odparła kręcąc głową- Czuję się jak Rose DeWitt Bukater z „Titanica”.
                  Żeby tak było musiałabyś zdjąć te ciuszki.
                  Jeśli spodoba mi się ten portret to kto wie? Może zgodzę się na następny?
                  U, a myślałem że nie jesteś tchórzem.
                  Wiem, że celowo mnie prowokujesz...- odparła grożąc mu żartobliwie palcem.-...ale ja nie dam się na to nabrać.
                    Naprawdę?- spytał ją odkładając pędzel na biurko i patrząc na nią przekornie. Potem dotknął dłonią jej policzka. Och, ależ ją kusił. Był obdarzony tak naturalnym urokiem, że nie mogła mu nie ulec. Nagle coś przyszło jej do głowy.
                  Wiesz, zgodzę się na taki portret pod jednym warunkiem.
                  Jakim?
                  Że malarz też będzie nagi- słysząc to Tomek wybuchnął śmiechem.
                  Ty cwaniaro- przyciągnął ją do siebie i mocno objął. Śmiejąc się wtuliła się w jego ramię. Po kilku minutach spytał ją- A co powiesz na kompromis?
                  Czyli?
                  Czyli odkryta górna połowa ciała.
                  Chyba śnisz.- odsunęła się biorąc z biurka jego pędzel i uważnie mu się przyglądając.
                  Obawiam się, że w takim razie będziemy musieli poprzestać na tradycyjnym portrecie.
                  Tak chyba będzie najlepiej.- odparła z uśmiechem.
                  Ale- zastrzegł podnosząc w górę palec- W takim razie będę musiał namalować twój nagi portret posługując się moją wyobraźnią.


W niedzielę Tomek obudził się totalnie zmęczony. Mimo, iż wcześniej zmiótł się  z przyjęcia, głośna muzyka i taniec przez całą noc nigdy nie były jego mocną stroną. Spojrzawszy na swoją komórkę, zaklął pod nosem. Dochodziła dziewiąta, a on miał spotkać się z Anną pół godziny temu. Zauważył kilka nieodebranych połączeń.
                  Kretyn- wymamrotał mając na myśli siebie. Zaraz potem wybrał numer swojej dziewczyny.- Aniu, przepraszam zaspałem. Będę pod twoim mieszkaniem za pół godziny. Bardzo cię przepraszam, mam nadzieję że nie jesteś mocno zła? Aniu?- dodał gdy w słuchawce nadal brzmiała cisza.- Jesteś na mnie zła?
                  Prawdę mówiąc to z trudem powstrzymuję śmiech.- wyjaśniła powoli, a Tomek z ulgi głośno wypuścił powietrze. Słysząc to Ania wreszcie się roześmiała. Kamiński po chwili do niej dołączył.
                  Bałem się, że pomyślisz że mi na tobie nie zależy i że się na mnie gniewasz
                  Nie, pomyślałam tylko, że możesz być zajęty. Chyba jestem już za stara na te nastoletnie zagrywki nastolatków typu kto pierwszy zadzwoni. A poza tym kto powiedział, że się nie gniewam?- wyczuł w jej tonie przekorną nutkę.
                  Więc chyba powinienem coś z tym zrobić. Niedługo przyjadę.
                  Nie musisz jeśli coś cię zatrzymało i masz coś do załatwienia.
                  Nie mam. Po prostu zaspałem. Zaraz  ciebie będę.
Gdy Tomek dotarł na miejsce Anka już piekła nowy tort przygotowując zamówienie. W jej niewielkim pokoiku roznosił się kuszący zapach. Gdy tylko ją spostrzegł obdarzył długim, przeciągłym pocałunkiem.
                  Dzień dobry- odparł gdy tylko oderwał się od jej ust z szerokim uśmiechem wciąż trzymając ją w ramionach.
                  Witaj- odparła dziewczyna w podobnym tonie- Wchodź już lepiej zamiast robić tu ze mnie przedstawienie. Przecież tu jest ulica.
                  I co z tego? W końcu jesteśmy zakochani.-Ania pokręciła tylko ze śmiechem głową- Chodź już lepiej na górę, bo przez ciebie spali mi się biszkopt.
                  A więc byle spód do ciasta jest ważniejszy ode mnie?
                  Ten akurat tak. Ma być na przyjęcie urodzinowe Grodzkiego.
                  Z Grodzicki. s.a?
                  Słyszałeś o nim? Niezła szycha, co?
                  Tak- przyznał nie dodając, że miał przyjemność spotkać tego pana osobiście i go poznać.- A więc rzeczywiście rozkręcasz swój biznes.
                  Tak- odpowiedziała z takim uśmiechem i rozmarzeniem, że Tomek nie mógł się na nią napatrzeć.- Już  niedługo będzie mnie stać żeby wynająć to pomieszczenie.
                  Przecież powiedziałem ci, że możesz na mnie liczyć. Pożyczę ci brakującą kwotę.
                  Co to, to nie. Nie wiem kiedy będę w stanie ci je oddać, a poza tym to przecież nie wiadomo czy z powodu jakichś nieprzewidzianych wydatków twoje oszczędności nie będą ci potrzebne- Tomek niemal westchnął z irytacji. Podając się za zwykłego robotnika nie pomyślał o tym, że Ania będzie tak go postrzegała. A przecież nie mógł jej teraz powiedzieć, że dla niego dziesięć czy piętnaście tysięcy jest tylko drobną sumą.- A poza tym to lepiej powiedz mi co porabiałeś wczorajszej nocy, że aż tak zaspałeś.
                  Obiecałem koledze, że pójdę z nim do baru na drinka. Nie mogłem się wymigać- Trochę głupio czuł się porównując ślub i wesele siostry do wyjścia na drinka, ale z drugiej strony nie mógł o tym przecież powiedzieć Ani. Poza tym był tam z Iloną. Dopiero teraz zdał sobie sprawę, że musi jak najszybciej skończyć tą maskaradę, bo pociąga ona za sobą coraz więcej kłamstw.
                  O, a myślałam że może skończyłeś już mój obraz.
                  Nie, jeszcze nie. Mówiłem ci, że musisz być cierpliwa.
                  Jestem. Tylko nie rozumiem dlaczego nie chcesz mi go pokazać nieskończonego.
                  Bo to tajemnica.- Tomasz konspiracyjnie mrugnął okiem, a Ania tylko prychnęła.
                  Aż boję się sobie wyobrazić jak mnie namalowałeś.
                  Nie jesteś w stanie.- powiedział odtwarzając w swojej głowie wygląd niedokończonego płótna. Potem westchnął- Tak, nie jesteś w stanie.

Tomek pomagając Ani w pieczeniu tortu zdał sobie sprawę, że to świetna zabawa.
                  Wreszcie choć trochę zrozumiałem czemu to aż tak bardzo ci się podoba- powiedział mieszając w niewielkiej miseczce kilka składników na krem. Anka właśnie kroiła biszkopt na części.
                  Jasne, że tak. Wiedziałam, że w końcu ci się spodoba. Bo każdy jest łakomczuchem.
                  Ja? Łakomczuchem?- roześmiała się na widok jego komicznego zaskoczenia.
                  Oczywiście. Sądzisz, że nie widziałam jak podjadałeś?
                  Dobry kucharz musi próbować swoich potraw- stwierdził poważnym tonem, a potem puścił do niej oko.- Wiesz, w sumie to jest to pewien rodzaj tego co lubię.
                  Co?
                  No cukiernictwo.- wyjaśnił- Bo wiesz, ja jako artysta maluję farbami na płótnie, a ty malujesz na swoich biszkoptach słodkimi kremami.
                  Hm, ciekawe porównanie.- skomentowała- Choć nie wiem czy jakikolwiek artysta ucieszyłby się z porównania do cukiernika.
                  Jesteś świetna w tym co robisz.
                  Być może, ale bez przesady- stwierdziła skromnie.- Wiesz, to byłoby coś gdybym zjawiła się przed moimi rodzicami z samodzielną dobrze prosperującą cukiernią. No i zagrała na nosie Dawidowi.
                  A więc nadal coś do niego czujesz?- spytał groźnie. A przynajmniej tak jej się wydawało.
                  Jasne, że nie- zaprzeczyła szybko- Po prostu fajnie byłoby pokazać mu, że mam go gdzieś.
                  Aleś ty mściwa- podszedł do niej i cmoknął w usta. Ania objęła go.
                  Tak, jestem mściwa. Nie znoszę kłamstwa.- znów ten moment, kiedy poczuł wyrzuty sumienia z powodu tego, że ją okłamuje na temat własnej tożsamości. Zaraz jednak je zdusił. Przecież miał zamiar niedługo urzeczywistnić swój nowy wizerunek, prawda?
                  Pojedziemy dzisiaj dokończyć twój portret?
                  Nie mogę. Mówiłam ci, że odłożyć jak najwięcej pieniędzy.
                  Tak, a ja ci mówiłem, że mam trochę oszczędności.
                  Proszę, nie wracajmy już do tego. Masz jakieś rodzeństwo?
                  Tak, brata i siostrę- przyznał.- Czemu pytasz?
                  Bez powodu. Właśnie zdałam sobie sprawę, że jesteś bardzo tajemniczy i właściwie to niewiele o tobie wiem.- powiedziała to lekkim tonem, ale mimo to Tomek poczuł się nie najlepiej. Ale on po prostu nie chciał wracać do przeszłości, nie chciał być tylko bogatym właścicielem 1/4 udziałów w firmie ojca, on po prostu chciał być kimś więcej, kimś kim był przy Ani. Chciał czuć się wolny i szczęśliwy z dala od salonowego zgiełku ''wyższych sfer'' i przyjęć ojca.
                  Masz rację, ale w gruncie rzeczy krótko się znamy. Ja też nie wiem o tobie zbyt wiele poza tym, że jesteś jedynaczką. A jeśli mam być szczery to będąc z tobą głowę zaprzątają mi nieco inne myśli.
                  Tak? A czy na takie myśli nie znamy się zbyt krótko?- odepchnęła go żartobliwie wracając do dekorowania swojego tortu. Po kilkunastu sekundach odezwała się: - Nie jestem jedynaczką. Miałam kiedyś siostrę, Anitę.- Tomek spojrzał na nią zaskoczony. Już chciał zażartować, rzucając coś w stylu: I kto tu jest tajemniczy, ale na widok miny Ani zrezygnował z tego.
                  Powiedziałaś: miałam?- zaczął ostrożnie.
                  Tak, umarła pięć lat temu. Była ode mnie tylko o rok starsza.
                  Jak to się stało? Była chora?
                  Nie, zginęła...w wypadku. Przepraszam, nie wiem po co zaczęłam ten temat. Nie lubię o tym rozmawiać.
                  Spokojnie. O nic nie będę cię wypytywał.
                  Nie, przepraszam. Zachowałam się głupio. Przepraszam.
                  Aniu, kocham cię. Chcę żebyś o tym wiedziała i zawsze mogła na mnie liczyć. Zwłaszcza wtedy kiedy jest źle.
                  Naprawdę mnie kochasz?- spytała cicho.- Mnie wciąż wydaje się to jakimś szaleństwem. Najpierw niemal uciekłam sprzed ołtarza, a teraz zakochałam się w tobie.
                  Naprawdę.- nie wiadomo kiedy znaleźli się bardzo blisko siebie. Tomek poczuł, że bardzo pragnie Ani. Pocałował ją namiętnie. Odwzajemniła pocałunek z nie mniejszym zaangażowaniem. Zaraz jednak odsunęła się od niego.
                  Przepraszam, ja nie mogę. Wiem, że to głupie ale...
                  Rozumiem, nie martw się.- ujął jej twarz w dłonie- To ja powinienem cię przeprosić, ale po prostu tak bardzo na mnie działasz, że nie mogę zapanować nad sobą. Zauważył, że odrobinkę się zakłopotała.- O czym teraz myślisz?
                  Teraz? O niczym ważnym- zbyła go.
                  Hej, masz mi to w tej chwili powiedzieć. Co aż tak bardzo cię zakłopotało? Chyba nie moje wyznanie?
                  Nie, chociaż...Po prostu zastanawiam się czy każdy facet który chce przespać się z dziewczyną stosuje ten chwyt. To znaczy nie mówię, że ty teraz, ale...
                  Dawid.- domyślił się Kamiński. Ania nie zaprzeczyła.
                  Nie bądź zły. Po prostu...czasami...
                  Nie, to ja przepraszam. Zachowałem się jak dupek. Przecież wiem jakie to dla ciebie ważne. No i zwłaszcza po tym jak skrzywdził cię Dawid. Wybaczysz mi?
                  Nie mam czego. Wiem, że to może wydawać się śmieszne, ale tak zostałam wychowana i...
                  W takim razie mam świetne rozwiązanie.- przerwał jej.
                  Jakie?
                  Pobierzmy się.- Ania roześmiała się szturchając go w ramię.
                  Jesteś szalony.
                  Na twoim punkcie.- odparł jej również z uśmiechem.

Tomek niechętnie kierował się w stronę wielkiego domu ojca. Choć nie chciał tego robić to jednak otrzymawszy telefon od ojca od razu spełnił jego polecenie. Tłumaczył sobie, że to ostatni raz kiedy zachowuje się jak marionetka, bo zamierzał definitywnie odciąć się od Build&Project, ale i tak czuł się jak słabeusz. Słabeusz, który wciąż ulega woli wszechmocnego ojca.
                  Sługa przyszedł gotowy na twoje rozkazy.- zakpił gdy tylko stanął przed swoim ojcem. Ten podnosząc twarz znad papierów skrzywił się z niesmakiem.
                  Jak zawsze sarkastyczny. Dobrze, że chociaż masz poczucie humoru. Siadaj- bezceremonialnie wskazał mu krzesło po drugiej stronie masywnego biurka. Zawsze stosował ten chwyt chcąc wybić z pantałyku rozmówcę. Jednak Tomasz był na to za stary.
                  A więc o co chodzi? Po co mnie tu wezwałeś?
                  Doskonale wiesz po co. Zamierzam przepisać ci czwartą część firmy. Jej druga połówka trafi do Mai, a Krzysiek otrzyma 50% wraz z prezesurą.
                  A co z szanowną małżonką? Po twojej śmierci ma iść żebrać?
                  Dobrze wiesz, że zapewniłem jej odpowiednią sumę pieniędzy. A poza tym to należy jej się trochę szacunku. W końcu to twoja macocha.
                  Może. Tak więc nadal nie rozumiem. Co to ma wspólnego ze mną?
                  Jak to co? Musisz się nauczyć zarządzać przedsiębiorstwem choć trochę albo złożyć to w ręce zaufanego przedstawiciela.
                  Chyba jednak nie.
                  Co?
                  Nie chcę od ciebie żadnej kasy.- odparł pewnym tonem Tomasz Kamiński.
                  Słucham?
                  Tak, dobrze słyszałeś. Nie zamierzam zajmować się Build&Project. Jestem już wystarczająco duży żeby samemu na siebie zarobić.
                  Nazywasz pracę robotnika wystarczająco dużą sumą? I pewnie z własnej woli mieszkasz w niewielkim domu, a właściwie ruderze?
                  A więc znów szpiegowałeś. No, staruszku nic się nie zmieniłeś. Teraz mam bić brawo?- Na czole starego Kamińskiego pojawiła się pionowa zmarszczka. Siwe krzaczaste brwi zbiegły się w nierówną linię, a nozdrza zaczęły gwałtownie drgać. Tomek jednak w ogóle się tym nie przejmował. Znał ojca już wystarczająco długo, żeby rozpoznać kiedy jest wyprowadzony z równowagi. Teraz tego nie widział.
                  Zajmij się tym co do ciebie należy- odparł w końcu- Nawet jeśli teraz pasuje ci życie romantycznego bohatera niczym z powieści bajronowskiej, to ciesz się w tego- zrobił krótką pauzę- Bo bieda potrafi być boleśnie męcząca. Przekonasz się o tym już wkrótce.
                  Być może. Jednak ja nie mam osiemnastu lat, a ponad dwanaście więcej. Nie będę wciąż tańczył tak jak mi zagrasz.
                  Dobrze. Masz decyzję do końca miesiąca. Jeśli się nie zdecydujesz, udziały przejdą na twoje rodzeństwo.
                  Świetnie. Właśnie miałam cię prosić abyś nie dawał ich tej małpie, to znaczy twojej żonie. A więc „adios.”- skłonił się przed ojcem ironicznie Zanim jednak to zrobił usłyszał jego pytanie:
                  To przez tę dziewczynę, prawda?- Tomek nadal odwrócony do ojca plecami uśmiechnął się ironicznie.
                  Skoro mnie śledziłeś doskonale znasz odpowiedź na to pytanie- odparł. Potem odwrócił się w kierunku własnego ojca. Władysław Kamiński patrzył na niego z niesmakiem połączonym z wyrzutem.
                  A więc dla odmiany postanowiłeś przygruchać sobie jakąś nieznaną wieśniaczkę? Zabawianie się z panienkami z dobrych domów przestało cię kręcić?- Tomek z trudem nad sobą panował. Nie, nie pozwoli mu wygrać, powtarzał w myślach. Nie pozwoli. Zaciskając dłonie w pięści odparł siląc się na spokój:
                  Tak, przestało. Wreszcie zrozumiałem co jest ważne w moim życiu. A właściwie kto. I tą osobą jest Ania.
                  I sądzisz, że spodobałeś jej się z powodu swojego intelektu, którego starcza ci tylko na wykonywanie tych bzdurnych plam na płótnie? Dla niej liczą się tylko twoje pieniądze.
                  O ile mnie pamięć nie myli mówiłeś to samo o Agnieszce. A o ile wiem mój brat nie narzeka.
                  Ona przynajmniej nie była nędzarką. Czy wiesz w ogóle skąd pochodzi twoja nowa kochanica? Jest córką rolników, ze wsi niedaleko...
                  Dość- przerwał mu kategorycznie Tomek.- Doskonale wiem kim jest Ania i skąd pochodzi. I wiesz co? Wcale mnie to nie obchodzi. Kocham ją.
                  Ty? Nie sądzisz, że to trochę śmieszne by facet w twoim wieku mówił takie rzeczy niczym wybujały hormonami nastolatek?- Tomasz poczuł się zażenowany, gdy ojciec tak bezlitośnie go zrugał. I na dodatek słusznie.
                  Może i kiedyś byłem psem na kobiety, ale teraz, jakkolwiek głupio to zabrzmi wiem, że Ania to ta jedyna.- Nie czekając na reakcję ojca odwrócił się szybko i trzaskając drzwiami wyszedł. Tuż przed wyjściem spotkał jeszcze swoją macochę. Szybko skinął jej głową zastanawiając się nad tym, jak mogła wytrzymać tyle lat z kimś takim jak jego ojciec. Potem ucieszył się, że jego matka umierając mogła tego uniknąć. Z pewnością byłaby głęboko nieszczęśliwa. Będąc na zewnątrz zrobiło mu się odrobinę mniej na duszy. Wreszcie mógł zacząć żyć tak jak chce. I rzeczywiście stać się zwykłym robotnikiem za jakiego podawał się przy Ani.

Ania wolnym, spacerowym krokiem przemierzała park. A właściwie nie robiła tego sama. Spojrzała w bok na towarzyszącego jej mężczyznę. Tomek trzymał jej dłoń i z uśmiechem na twarzy patrzył przed siebie. Ona też się uśmiechnęła. To było dla niej takie nowy i jednocześnie przyjemne. Ot, taka banalna czynność ale dająca tak wielką radość. Zawsze widząc tyle tak spędzających ze sobą czas par irytowały ją ich uśmiechy i co chwila wymieniane czułe pocałunki. Nigdy nie sądziła, że kiedyś sama wraz z Tomkiem dołączy do tego grona.
                  Co aż tak bardzo cię rozbawiło?- Jej chłopak dostrzegł uśmiech.
                  Nic takiego- zapewniła.- Po prostu jest ładna pogoda, miejsce, czas...Czegóż chcieć więcej?
                  Zapomniałaś wspomnieć o towarzyszącym ci mężczyźnie. To chyba również powód do szczęścia- Na wpół spytał, na wpół stwierdził.
                  No tak, jak zawsze skromny. Odezwała się, a on mocniej ścisnął jej dłoń i się roześmiał.
                  Ba, mam jeszcze wiele innych zalet.
                  Na przykład?- droczyła się z nim.
                  Magnetyczne spojrzenie, uwodzicielski głos, a z pędzlem w dłoni każda dziewczyna dosłownie pada mi do stóp. To chyba bardzo na was działa.
                  Pędzel w dłoni? Która na dodatek uwalona jest śmierdzącą farbą? Nie sądzę- odparła, choć w duchu sądziła inaczej. I była świadoma, że on o tym wie.
                  Wiem, że to działa na kobiety. Tak jak chłopcy z gitarą.
                  Phi, proszę.- skomentowała to kpiarsko.- Ciekawa jestem skąd się biorą te stereotypy. Może i nastoletnie dziewczątka pociągają uroczy buntownicy, ale zapewniam cię, że bezrobotny gitarzysta czy malarz nie robi na mnie wrażenia.
                  Czyżbyś mnie obraziła?
                  Czyżbyś tego nie zauważył?- uśmiechnęła się do niego zuchwale gdy udał, że patrzy na nią groźnie. Potem przesłała szybkiego całusa dłonią.
                  Zaczynam dostrzegać w tobie coraz większy charakterek- powiedział.
                  No cóż, na co dzień dobrze się ukrywam.- zażartowała- Ale wszystkie swoje brudne myśli spisuję na kartkach.
                  Wiesz, zaczyna mi się to coraz bardziej podobać. To prawda?
                  Co?
                  Z tym spisywaniem myśli na kartkach. Prowadzisz pamiętnik?- odrobinkę się zakłopotała.
                  Tak. Po tym jak przeniosłam się do stolicy...byłam tu zupełnie sama i nie miałam wokół siebie nikogo komu mogłabym się zwierzyć, oczywiście zanim zaczęłam pracować u Klaudii. No więc wylewałam całą swoją frustrację na kartki. Wiem, że to dość dziecinne, ale...
                  Chciałbym go kiedyś przeczytać.
                  Jeszcze czego.
                  A co? Wyznawałaś tam dogłębną miłość Dawidowi?- spytał pozornie błahym tonem. Anna jednak wyczuła w jego uścisku, że odpowiedź na to pytanie jest dla niego ważna. No i dużo mówiła. Bo oznaczała, że Tomek nadal nie jest pewny jej uczuć. Czy wszyscy faceci sądzą, że jeśli kobieta nie chce iść z nimi do łóżka bo nie darzy ich prawdziwym uczuciem? Ona po prostu pochodziła z konserwatywnej rodziny. A poza tym to prawdę mówiąc sama nie wiedziała jeszcze czy to co czuje do Tomasza nie jest tylko przelotną fascynacją. Może tylko wmawia sobie miłość do niego? On był artystą, a tacy podobno nie są zbyt stali w uczuciach. Czasami siła jego spojrzenia ją lekko przerażała- Aniu?
                  Hm?
                  Zamyśliłaś się.
                  Przepraszam. Myślałam o...nieważne.
                  O nim, prawda?
                  Nie. To znaczy trochę tak- westchnęła- Nie lubię gdy mnie o niego pytasz.
                  Dlaczego? Bo nadal coś do niego czujesz?
                  Nie, przecież już ci to mówiłam. Ja nie żądam abyś opowiadał mi o swoich byłych dziewczynach. A byłoby pewnie o czym opowiadać- Tomasz pomyślał, że najlepiej zmienić temat. Bo Ania była niedaleka od prawdy.  Przyganiał kocioł garnkowi, pomyślał. Choć z drugiej strony on żadnej z nich nie kochał, a ona darzyła Dawida uczuciem. Wiedział jednak, że to wyznanie nie przyniosłoby niczego dobrego.
                  Dobrze. W takim razie porozmawiajmy o portrecie. Miałaś mi przynieść swoje zdjęcie, pamiętasz?
                  Pamiętam. A ja ci mówiłam, że nie godzę się abyś mnie malował. Tym bardziej, że nie pozwalasz mi już pozować. Chcę widzieć co tam nabazgroliłeś.
                  Powiedziałem ci, że pokażę ci obraz dopiero jak go skończę.- przypomniał.
                  Mam nadzieję, że nie jest taki jak groziłeś.- uśmiechnął się.
                  Masz na myśli ubranie? Hm, coś tam będziesz miała na sobie. Niestety nie wiem jak wyglądasz na żywo, więc będzie musiała zadziałać moja wyobraźnia.
                  Ten temat też nie jest dobry- jęknęła. Przygarnął ją bliżej do siebie.
                  Przecież tylko sobie  z ciebie żartuję.- cmoknął ją w czubek głowy. Potem zatrzymał się na chwilę tak że niemal na niego wpadła.
                  Co się stało?- spojrzała w kierunki w którym patrzył Tomek. Nie zauważała tam niczego co mogło spowodować jego naglą zmianę nastroju. Przecież z pewnością nie chodziło o błyszczącego granatowego seata, który stał zaparkowany na parkingu. A może jednak? - Znasz tego pana w samochodzie? To jakiś twój znajomy?- spytała.
                  Co? Nie, to nie jest mój znajomy- Tomek pospiesznie przyoblekł na twarz uśmiech, choć był nieźle wkurzony. Dlaczego ten podły manipulant zwany jego ojcem go jeszcze śledzi? I to do tego osobiście? Czego jeszcze od niego chce? Przecież zrzekł się swojej części schedy: od teraz rzeczywiście miał prowadzić żywot zwykłego robotnika u boku Anny. Czemu więc stary Kamiński wciąż go śledził?
                  Nie, to nie mój znajomy. Po prostu wmurowało mnie na widok auta tego staruszka. Ładny model, nie?
                  No tak. Ale twój samochód, prawdę mówiąc też wygląda na niezły.
                  To podstawowa zasada facetów niższych lotów: mniej fajną brykę, a dziewczyny od razu spojrzą na ciebie przychylniejszym okiem- postanowił wybrnąć z sytuacji żartem. Bo przecież jego auto pochodziło prosto z komisu i nawet teraz po prawie 3 latach użytkowania z pewnością było warte ponad 100 tysięcy. Błogosławieństwo, że kobiety niezbyt znają się na samochodach. Facet od razu zauważyłby, że jego „fajna bryka” w rzeczywistości jest „droga bryką”. Zmierzwił jej włosy gdy zrobiła naburmuszoną minę.- Tak naprawdę to wyhaczyłem niezłą okazję- zmyślił na poczekaniu- Mam słabość do dobrych aut.
                  Jak to facet- pokręciła głową w udawanym lekceważeniu. Tomek znów ją przytulił. Droczenie się z nią było od kilku tygodni jego ulubioną rozrywką.

W ciągu ostatniego tygodnia Ania trzykrotnie próbowała skontaktować się z rodzicami. Za pierwszym odebrała jej mama, która w kilku słowach zwymyślała ją za to, że uciekła na kilka tygodni przed ślubem. W kolejnych w ogóle słuchawka nie została podniesiona. Trochę ją to zasmuciło, bo mimo wszystko tęskniła za rodziną. Żałowała, że przy aparacie nie był wówczas ojciec: zawsze dogadywała się  z nim lepiej i wierzyła, że pomimo tego co zrobiła wspierałby ją. Ciężko westchnęła po raz czwarty wykręcając numer domowy. Tak jak się spodziewała telefon pozostał bez odpowiedzi. Ciężko usiadła na krześle. No nic, nie pozostawało jej nic innego jak wrócić do pracy. W końcu nie po to harowała przez ostatnie trzy miesiące by teraz się załamać.
Ucierając ciasto na biszkopt zastanawiała się co się dzieje z Tomkiem. Ostatnio był jakiś rozdrażniony, a wczoraj nawet odwołał ich spotkanie. Próbowała ignorować uczucie niepokoju, ale w ostatnich dniach czuła, że coś jest między nami nie tak. Dlatego teraz słysząc pukanie do drzwi i jego głos:
                  Hej słodka pani cukierniczko. Można?- uspokoiła się.
                  Jasne, wchodź. Drzwi są otwarte.
                  Pracujesz nawet w niedzielę?
                  No cóż, jutro ruszam pełną parą, więc muszę się dobrze przygotować.
                  W sumie możesz kupić trochę rzeczy w cukierni obok.
                  Tomek...
                  Żartowałem- roześmiał się wkładając palec do miski z ciastem. Pacnęła go dłonią.- Ałć. Bolało.
                  Bo miało. To dla klientów.
                  Przecież nie będą wiedzieć.
                  Jesteś okropny- w udawanym przerażeniu pokręciła głową.- Przez ciebie będę musiała robić nowy.
                  Pomogę ci.- położył swoją torbę i zdjął płaszcz. Dopiero teraz Ania zauważyła jak elegancko był ubrany.
                  Dziś jakaś specjalna okazja, czy zawsze ubierasz się tak w niedzielę?
                  Nie, musiałem dziś coś załatwić w urzędzie.- Spojrzała na niego sceptycznie.
                  To znaczy nie w takim urzędzie- plątał się- Po prostu...to prywatna sprawa.
                  Okej, nie musisz mówić.- odparła odrobinę urażona
                  Nie o to mi chodziło. Chciałem powiedzieć, że załatwiałem prywatną sprawę. Nie gniewaj się.
                  Nie gniewam. Podasz mi trochę mąki?- poprosiła chcąc zmienić temat. Czasami nie rozumiała tej całej jego tajemniczości. Mimo że odwiedzała go w mieszkaniu, poznała kolegów z pracy (choć właściwie zamieniła z nimi tylko zdawkowe pozdrowienie) i rozmawiała na temat rodziny to czuła, że tak naprawdę niewiele o nim wie. Tak jak w tym momencie. Nie obchodziło jej co tak naprawdę załatwiał: być może jakąś wstydliwą sprawę. Rozumiała to. Ale gdy robił z tego wielką tajemnicę irytowała ją to. Bo czasami zastanawiała się czy rzeczywiście nie ma jakiejś wielkiej tajemnicy.
                  Jasne, trzymaj.- podał jej, a potem przesunął torbę z której wypadły jakieś dokumenty. Zaklął cicho zaczynając je zbierać. Ania próbowała dyskretnie rzucić na to okiem, ale jej się nie udało. Zdołała tylko zobaczyć, że był to jakiś akt notarialny jakieś nieruchomości.
                  Sprzedajesz mieszkanie?- spojrzał na nią gwałtownie.
                  Nie- uśmiechnął się, ale zdawało jej się, że jakoś tak wymuszenie- Po prostu musiałem wyjaśnić pewną niezgodność, która pojawiła się w dokumentach odnośnie mojego mieszkania.- Powiedział Kamiński lekko naginając prawdę. Bo tak naprawdę był to akt własności domu, który kupił mu ojciec a on zamierzał się teraz go zrzec. Na samo wspomnienie awantury którą zrobił mu za to ojciec robiło mu się słabo.
                  Ach tak- odparła Ania cicho. Wydawało mu się, że chyba nie uwierzyła. Biorąc głęboki wdech postanowił powiedzieć jej prawdę. Posłuchaj, Aniu...- w tej chwili zadzwoniła jego komórka. Wyciągnął ją.- Przepraszam, to Hubert. Muszę odebrać.
                  Jasne.- odszedł kilka kroków co również nie umknęło jej uwadze. Bo czemu to robił?
                  Jak to kazał mi przyjechać? Przecież dopiero co się z nim widziałem.- słyszała jego urywany głos, który specjalnie ściszył.- A co mnie to obchodzi...to nie jest mój oj...- urwał patrząc na nią. Pospiesznie odwróciła wzrok. Chrząknął- Muszę kończyć. Tak, zaraz przyjadę.- Gdy schował telefon odezwał się cicho.- Przepraszam, muszę...
                  Iść. Słyszałam.
                  Naprawdę mi przykro.
                  Daj spokój. Jeśli to coś ważnego.
                  Tak, to chyba ważne- Podszedł do niej wyciągając miskę z dłoni. Potem cmoknął ją w usta dotykając po policzku.- Nie jesteś na mnie zła? Dopiero przyszedłem...
                  Rozumiem, naprawdę- starała się nie ulec poczuciu zazdrości i niepewności. Czemu nic jej nie powiedział?
                  Obiecuję, że wszystko ci wyjaśnię.
                  Mam nadzieję- szepnęła gdy odszedł.


Tomek zaraz po skończeniu swojej pracy pojechał samochodem pod miejsce pracy Ani. A właściwie które od dzisiaj miało stać się jej własnością- z jego niewielką pomocą, oczywiście. Bo wreszcie zgodziła się aby pożyczyć od niego brakującą sumę aby udało jej się odkupić cukiernię. I choć biorąc pod uwagę fakt, iż zrzekł się oficjalnie praw do udziałów, to był zadowolony. Radość na twarzy Parulskiej była dla niego najlepszą nagrodą.
                  Już jesteś, chodź- zawołała od progu gdy tylko zauważyła jego samochód.- Klaudia bardzo chce cię poznać.
                  Tylko zaparkuję.
                  Dobra- rzuciła po czym od razu zniknęła za drzwiami budynku. Uśmiechnął się widząc na jej twarzy niemal dziecięcą ekscytację i podekscytowanie.
Gdy wszedł do środka zauważył dość ładną, nieco zaokrągloną brunetkę. To pewnie była owa Klaudia, była właścicielka i przyjaciółka jego dziewczyny.
                  Cześć- przywitał się z nią.- Tomek.
                  Klaudia. Miło mi cię poznać. Choć właściwie to czuję się tak jakbym już cię znała, bo Anka tyle ostatnio o tobie mówi...Auć- skrzywiła się gdy omawiana posłała jej sójkę w żebro. Kamiński nie mógł powstrzymać się od śmiechu.
                  A mnie miło to słyszeć- posłał Ani szeroki uśmiech. Gdy speszona spuściła wzrok miał ochotę ją przytulić i pocałować. Ale teraz nie mógł tego zrobić. Na pewno jednak zrobi to później.
                  Właśnie podpisałyśmy umowę.- odezwała się Ania nadal ze wzrokiem wpatrzonym w czubki własnych butów.
                  Tak. Właściwie to „ Słodki świat” już zmienił właściciela.- dodała Klaudia. Przez kilka minut rozmawiali na jakieś błahe tematy. Potem była właścicielka cukierni zaczęła zbierać swoje rzeczy- Muszę jeszcze wziąć stąd parę drobiazgów i zostawiam was samych.- gdy wstała i znalazła się po drugiej stronie stolika obok Tomka szepnęła mu cicho:- Cieszę się, że jesteś z Anią. Jesteś sto razy lepszy niż ten jej nieudany Romeo. No i za to, że pomogłeś i pożyczyłeś jej brakującą sumę. Dla niej to bardzo ważne.
                  Wiem.
                  Hej, co tam szepczecie?-najwyraźniej Parulska dostrzegła ich cichą rozmowę.
                  Nic ważnego. Po prostu umawiamy się na randkę za twoimi plecami.
                  Więc uważaj na Karola. Gdy tylko to usłyszy to zrobi z ciebie miazgę.
                  Domyślam się, że ona mówi o twoim mężu, co?- zwrócił się do Klaudii. Ta skinęła głową.
                  Taa. Dobra, zostawiam was kochani.- ledwo drzwi się zamknęły, a Tomek porwał Annę w ramiona.
                  Zwariowałeś?- spytała ze śmiechem.- Postaw mnie.
                  Za chwilę.- wtulił twarz w zagłębienie jej szyi.- Tęskniłem za tobą.
                  Przecież widzieliśmy się przedwczoraj. Kłamczuch z ciebie.- powiedziała, ale jednocześnie pogładziła go po policzku.
                  Naprawdę. Widząc ten uśmiech na twojej twarzy od razu czuję, że żyję.
                  Bardzo, bardzo dziękuję.- pocałowała go w policzek- I obiecuję, że spłacę ci wszystko co do złotówki i z należnymi ci odsetkami.
                  Och, daj spokój- w końcu postawił ją z powrotem na podłodze- Mówiłem ci, że to nieważne.
                  Jak możesz bagatelizować 15 000zł? Przecież to duża suma.
                  Nie bagatelizuję jej. Po prostu to mój prezent dla ciebie.
                  Prezentem mogą być czekoladki lub kwiaty.
                  A ty jak zawsze marudna. Czy nie możesz po prostu ładnie mi podziękować jak normalna dziewczyna?
                  Chyba nie.- odsunęła się od niego i wzięła ze stolika jakiś arkusik.- Zobacz, jeśli moje przewidywania się sprawdzą za jakieś dwa, najpóźniej trzy miesiące moja cukiernia zacznie na siebie zarabiać. Wtedy zacznę cię spłacać. Ach, jak to świetnie brzmi: moja cukiernia...- rozmarzyła się.


Pierwszy dzień otwarcia cukierni Ani o wdzięcznej nazwie „Słodki świat” można było właściwie uznać za udany. Przez cały czas w sali byli goście, tak że z trudem nadążała ich obsługiwać. Nie było w tym zresztą nic dziwnego: wszystko dzięki promocji, która mówiła że pierwsze ciasto jest gratis. A większość gości przychodziła właśnie po darmowy deser.
Mimo wszystko była zadowolona, choć zarobiła niewiele- nieco ponad dwieście złotych. Zmęczona pomyślała, że jednak będzie musiała zatrudnić dodatkową pracownicę, bo sama nie da rady z pieczeniem i kelnerowaniem. Starała się nie myśleć o tym, że Tomek obiecał jej wpaść po pracy czyli po siedemnastej. A teraz, godzinę później tuż po zamknięciu nadal go nie było. Zmęczona zaczęła zbierać naczynia mając zamiar je pozmywać. Nie stać jej było na zakup zmywarki, więc na razie musiała to robić ręcznie. Jakieś piętnaście minut później usłyszała dźwięk dzwonka. Wywiesiła karteczkę informującą o zamknięciu, więc domyślała się że to Tomek. Mimo to zwlekała z otwarciem.
                  Przepraszam, wypadła mi ważna sprawa- odezwał się na wstępie. Nie poinformował jej, że była nim rozmowa z ojcem. A właściwie kłótnia gdy wręczył mu papiery zrzekające się udziałów w Build& Project.- Przykro mi.
                  Nic się nie stało.- Odparła choć wcale tak nie myślała. Wpuściła go do środka po czym jeszcze raz zamknęła zamek drzwi.- Coś się stało?
                  Nie, po prostu zwykła biurokracja dotycząca mieszkania.
                  Ach tak.- widziała, że kłamie. Poznawała to po jego rozbieganym wzroku. Nie potrafiła tylko zrozumieć dlaczego. Wróciła do zmywania aby o tym nie myśleć, ale nie mogła się powstrzymać:- Wszystko między nami w porządku?
                  Oczywiście, że tak.- obruszył się- Czemu o to pytasz?
                  Nie wiem. Po prostu ostatnio jesteś jakiś nieobecny, o niczym mi nie mówisz zbywając jakimiś ogólnikami. Myślałam, że fazę oczarowywania mamy już za sobą i wkraczamy już w drugą, budującą związek, ale być może się pomyliłam.
                  Co ty mówisz? To jasne, że chcę z tobą być. Jak możesz myśleć inaczej?
                  Bo się zmieniłeś.
                  Aniu, Aniu spójrz na mnie.- Zakręcił jej kurek z wodą. Niechętnie spełniła jego polecenie.- Nic się między nami nie zmieniło. Kocham cię i chcę z tobą być. Jeśli czujesz inaczej to przepraszam. Być może w ostatnim czasie byłem zajęty, ale...
                  Czym?
                  Już ci mówiłem: chodziło o jakiś błąd w umowie sprzedaży mojego mieszkania.
                  Jaki?
                  Błahostka.
                  Widzisz? Znów mnie zbywasz- zirytowała się.
                  Wcale tak nie jest.
                  Nie? To po co używasz tych zaimków nieokreślonych? Nie możesz wprost powiedzieć o co chodziło?
                  Sądzisz, że znam się na prawniczym bełkocie?
                  Nie, ale ja za to znam się na tyle by wiedzieć że takiej sprawy nie załatwia się przez cały miesiąc. A właśnie wtedy wszystko się zaczęło.
                  Co takiego?
                  Twoja zmiana. Jeśli mi nie ufasz, to proszę: rozumiem, choć jest mi przykro. Nie zniosę natomiast jeśli będziesz mnie traktował jak idiotkę.- Znów odkręciła wodę i wróciła do zmywania.
                  Aniu- Gdy nie zareagowała powtórzył głośniej- Zostaw to do cholery.
                  Muszę to skończyć.- odparła takim samym tonem.
                  Możesz to zrobić potem.
                  Potem muszę upiec ciasta na jutrzejszy dzień, więc jeśli chcesz mi coś wyjaśnić to zrób to teraz.- Odpowiedziała jej cisza- Nie? Więc jeśli tak to lepiej już wyjdź. Mam dużo pracy.
                  Nie zachowuj się w ten sposób.
                  Jaki?- spojrzała na niego ze złością- Ty wypytywałeś mnie o wszystko: nawet o mój związek z Dawidem. Chciałeś wiedzieć wszystko: kiedy, gdzie, moje osobiste odczucia i uczucia względem niego. Ty natomiast nie mówisz mi o sobie prawie nic. To było do przyjęcia na początku, teraz jednak nasz związek nie może iść na przód. Nie jesteśmy nastolatkami którzy spotykają się aby się spotykać, prawda? A może jesteśmy? Może byłam dla ciebie chwilową rozrywką i gdy zorientowałeś się, że tak łatwo ci ze mną nie pójdzie to...- prawie rzucił jej na stół malutkie pudełeczko. Spojrzała na nie oniemiała. Doskonale wiedziała co jest w środku.
                  Chciałaś wiedzieć co mnie tak absorbowało? Proszę, już wiesz.- powiedział ze złością. Po chwili widząc jej zaskoczenie pomieszane z poczuciem winy dodał.- No przymierz, nie jestem pewny czy wybrałem dobry rozmiar.- w jego głosie nadal pobrzmiewała złość. Anna spuściła wzrok.
                  Tomek...ja...
                  Jak widzisz miałaś rację, rzeczywiście chciałem się z tobą rozstać. Każdym swoim dziewczynom kupuję na koniec pierścionek zaręczynowy.- odwrócił się chcąc odejść, ale dłoń Parulskiej na jego ramieniu mu na to nie pozwoliła. Mokra trzeba dodać.
                  Przepraszam....- odparła szybko ją odsuwając przez co nie do końca było wiadomo czy przeprasza, za to że go zamoczyła czy za to co wcześniej mówiła.- Ostatnio czuję się okropnie. Ten stres z otwarciem cukierni, rozmowy z mamą która nie chce już odbierać moich telefonów i nawet nie wiem co słychać w domu. No i twoje tajemnicze sprawy. Po prostu...
                  Wiem.- pogłaskał ją po policzku z głębokim westchnieniem.- I powinienem to zrozumieć, też przepraszam.- Dodał, bo przecież zdawał sobie sprawę, że nie wyznał jej o sobie prawdy i właściwie jej obawy nie są bezpodstawne. Poza tym pierścionek nie wyjaśniał w całości jego zachowania i miał nadzieję, że Ania tego nie zauważy. Choć z drugiej strony już nie jest dziedzicem czwartej części wielkiego Build&Project i prócz nieco ponad dwustu tysięcy na funduszu powierniczym ustanowionym jeszcze przez jego matkę nie miał nic. Oprócz tej swojej rudery zwanej domem. No i samochodu. Uśmiechnął się do siebie w myślach. Ktoś inny na jego miejscu uważałby się za bogatego, ale dla Tomka to nie była zbyt duża kwota. Sama koszula którą nosił kosztowała ponad 400 zł. A teraz będzie musiał z tego zrezygnować. Dla Ani było jednak warto. Więc czy biorąc pod uwagę te fakty można nadal uważać, że okłamuje Parulską? Chyba nie. A przynajmniej tak uspokajał swoje sumienie. - Po prostu zazwyczaj przyzwyczaiłem radzić sobie sam z problemami. No i nigdy nie byłem w takim związku jak teraz.
                  Jakim?
                  Prawdziwym, takim który coś znaczy. Bo miałaś rację, dawniej postrzegałem dziewczyny trochę w innych kategoriach.
                  To znaczy, że byłeś podrywaczem?- spytała z uśmiechem jakby żartowała. Nie mógł powiedzieć jej prawdy.
                  Bez przesady.- ostrożnie ją pocałował- Nie otworzysz pierścionka?
                  Czy to naprawdę...?
                  Tak, z tym dawaniem pierścionka każdej swojej dziewczynie to żartowałem.
                  Przecież wiem- ofuknęła go łagodnie.- Mam na myśli to czy jesteś pewien.
                  Kochana, z tobą mógłbym ożenić się nawet jutro. Kocham cię.
                  A ja ciebie.- przytuliła go- I od teraz będę ci ufać.

                  Halo, Maja? Pogięło cię? Wiesz która jest godzina?- mówił szeptem, więc domyśliła się, że najwyraźniej jest z jakąś dziewczyną. Mimo to słysząc jego głos z ulgi jej gardła wyrwał się płaczliwy jęk- Maju? Wszystko w porządku?- złość została wyparta przez troskę. Dziewczyna poczuła się bezpiecznie po raz pierwszy odkąd wyszła z domu.- Halo? Jesteś tam?
                  Tak- zdołała wyszeptać. Potem chrząknęła- Pomóż mi.
                  Płaczesz? Co się dzieje?
                  Przyjedź po mnie. Boję się.- rozszlochała się na dobre.
                  Boże, co się stało?! Gdzie jest Filip? Coś ci zrobił?
                  Nie, ja...uciekłam. Nie wiem co mam robić, tamte zbiry mnie przestraszyły i biegłam na oślep, nie wiem gdzie jestem. Przepraszam, nie wiedziałam do kogo mam zadzwonić.
                  Nic nie rozumiem. Weź głęboki oddech i powiedz mi gdzie jesteś. Przyjadę po ciebie.
                  Nie wiem.- Maja rozejrzała się dookoła. - Wyszłam z domu jakieś półtorej godziny temu...nie doszłam daleko. Potem byłam w parku, a teraz jestem tutaj.
                  Gdzie? Powiedz mi. Widzisz jakiś charakterystyczny znak?
                  Nie...tak, jest tu jakiś pomnik faceta z szablą na koniu.
                  Dobra, wiem gdzie jesteś. Nie ruszaj się stamtąd. Będę jak najszybciej się da za jakieś...dwadzieścia, trzydzieści minut. Tylko nigdzie już nie idź, okej?
                  Tak, dziękuję.
                  Nie ma za co. Uspokój się trochę, będzie dobrze.- powiedział jeszcze do słuchawki, choć nie miał zielonego pojęcia co stało się z jego siostrą. A prawdę mówiąc to był przerażony. Uciekła od męża? Zbiry? Tomek czuł narastającą panikę. Na dodatek widząc stojącą półnagą Anię, która zażenowana przygryzała dolną wargę, poczuł się głupio.- Przepraszam kochanie, to była moja siostra. Wybacz mi, nie wiem co się stało. Muszę po nią jechać.
                  Teraz?
                  Tak- podszedł do niej cmokając w policzek- Bardzo cię przepraszam.
                  Ale przecież ona mieszka w Gdańsku...Chcesz jechać po nocy? To aż tak poważna sprawa?- Tomek w duchu jęknął. Zapomniał już, że skłamał Parulskiej odnośnie swojej rodziny, ale teraz nie zamierzał tłumaczyć, że jego siostra jednak mieszka z stolicy.
                  Przepraszam, wyjaśnię ci to jak wrócę.
                  Czekaj!- złapała go za ramię zapinając na wpół rozpiętą koszulę- Jadę z tobą.
                  To nie jest najlepszy pomysł.- odparł przytulając ją- Nie wiem o co chodzi, a ona jest przerażona. Wrócę jak tylko będę mógł. Wiem, że nie tak miał się skończyć ten dzień.
                  Dlaczego nie mogę jechać  z tobą?
                  Bo nie wiem ile to może potrwać. Na dodatek jest noc. Kładź się spać i zaczekaj na mnie w łóżku.
                  Tomek...- odważył się na nieśmiały uśmiech.
                  Proszę, kochanie.- Po raz ostatni pocałował ją  w usta.- Naprawdę muszę już iść. Nie wiem co się z nią stało, ale była przerażona. Gdyby to był ktoś inny zignorowałbym go, ale ona...
                  Rozumiem. Jedź- odparła, choć wcale niczego nie rozumiała.
                  Kocham cię- zawołał jeszcze zanim wyszedł.
                    Ja też cię kocham- odszepnęła z jakimś dziwnym przeczuciem.

4 komentarze:

  1. Och, jestes cudowna.
    Dziękuję,
    Ania

    OdpowiedzUsuń
  2. zżywam się z tą historią tak jak z historią Agnieszki i Krzyśka...to niesamowite....

    OdpowiedzUsuń
  3. Cześć,

    Jesteśmy tu po raz kolejny, aby kupić nerki dla naszych pacjentów i zgodzili się zapłacić dobrą sumę pieniędzy każdemu, kto chce ofiarować nerki, aby je uratować i tak Jeśli jesteś zainteresowany byciem dawcą lub chcesz uratować Życie, musisz napisz do nas e-mail poniżej.

    Jest to okazja, aby być bogatym w porządku, zapewniamy i gwarantujemy 100% bezpieczną transakcję z nami, wszystko odbywa się zgodnie z prawem nakłaniającym dawców nerek.
    Więc marnuj więcej czasu, uprzejmie napisz do nas na irruaspecialisthospital20@gmail.com

    Szpital Specjalistyczny Irrua.

    OdpowiedzUsuń