Jako że jutro zaczynam rano pracę, postanawiam wcześniej wziąć
prysznic i położyć się spać. Mam nadzieję, że uda mi się wcześniej usnąć. Ale
niestety, gdy tylko kończę suszyć włosy do mojego pokoju wpada Mariola.
– Hej, ile razy mam ci powtarzać, żebyś pukała jak tu wchodzisz?- pytam
zrezygnowanym tonem po raz sto tysięcy ósmy choć wiem, że za sto
tysięcznym dziewiątym ona zrobi to samo.
– Aga, Aga- łapie mnie za rękę- na dole czeka na ciebie ten przystojniak z
klatki!
– Krzysiek?- upewniam się
– Tak, ten brunet- moja siostra jest podekscytowana.- Spytał się o ciebie,
ale wiesz mama otworzyła drzwi i …
– Mama teraz z nim rozmawia?- pytam pospiesznie ściągając szlafrok i
zakładając jakiś T-shirt i dres.
– Tak, ale radzę ci się pospieszyć, bo zaraz go wypłoszy. Już zaczęła te
swoje gatki w stylu, że jest już późno a że się już położyłaś i że już
pewnie śpisz. Ej- dodaje gdy wyciągam ją za rękę z pokoju.
– Idziemy. Ty też. Masz iść do swojego pokoju, bo jak ośmielisz się
podsłuchiwać pod drzwiami...
– Wow, zaprosisz go do swojego pokoju? Nie wiedziałam, że jesteś taka
szybka- śmieje się do mnie.
– Idź, bo zaraz cię strzelę- mówię do niej zdenerwowana. A co jeśli już
poszedł, bo mama go wypłoszyła? Albo to nie on...
– Cześć, przyszedłem żeby z tobą chwilę porozmawiać- słyszę jego niski
głos gdy docieram już do przedpokoju - Twoja mama była tak miła, że
pozwoliła mi zostać na trochę.- Patrzę na minę mojej mamy, która wcale
nie wygląda na zachwyconą.
– Mówiłam mu, że już śpisz kochanie, ale upierał się, że to coś
poważnego.- wyjaśnia mi rodzicielka.- Ale jeśli nie chcesz z nim
rozmawiać może zaraz sobie pójść.
– Nie, w porządku. Porozmawiam z nim. Zapomniałam ci powiedzieć, że
się z nim umówiłam- dodaję. Zarówno mama jak i Krzysiek są
zaskoczeni.
– Umówiłaś?
– No tak. Może pójdziemy do mojego pokoju?- pytam Krzyśka.
– Jasne, jeśli chcesz.- odpowiada mi i posłusznie idzie za mną. Gdy
znajdujemy się w pokoju zamykam szybko drzwi i zbieram rozrzucony na
dywanie ręcznik i szlafrok który pospiesznie zrzuciłam ubierając się.
– Dzięki, że zgodziłaś się na rozmowę ze mną.
– Nie ma sprawy.- mówię nie wiedząc co powiedzieć dalej. Dlaczego
jestem taka niepewna? Przez kilkanaście sekund nikt z nas się nie
odzywa.
– Ja, chciałem cię przeprosić za to co zrobiłem i powiedziałem tydzień
temu u mnie w domu. Wiem, że zachowałem się jak idiota, którym
zawsze mnie nazywasz. Przykro mi jeśli cię wystraszyłem.
– W sumie, to nic takiego się nie stało. Ja też przesadziłam z tym skokiem z
dachu.- Krzysiek uśmiecha się do mnie delikatnie niewesołym
uśmiechem.
– Nie musisz przepraszać. Wiem, że mówiłaś to w złości.- potem, wpatrując
się w okno dodaje- Zważywszy na to jak traktowałem cię wcześniej nie
dziwię się, że chciałaś się na mnie zemścić.
– Dzięki, że tak do tego podchodzisz- mówię szybko z ulgą.- Zaraz, zaraz
jak to: zemścić?
– Za to jak cię traktowałem. Zbyt lekko do tego podszedłem. Myślałem, że
słowo przepraszam naprawi wszystko. Ale teraz wiem, że to nie
wystarczy. Dasz mi jeszcze szansę?- jestem zbita z tropu.
– Więc nie rozmawiałeś z Andżeliką?
– Rozmawiałem- odpowiada mi, a ja jestem jeszcze bardziej
skonfundowana. Ale zaraz dociera do mnie coś jeszcze.
– Chodzi mi o to czy widziałeś się z nią dzisiaj.
– Dzisiaj? Nie. Tylko w tamtym tygodniu. Ale widzę, że już o tym wiesz.
– Więc przyszedłeś do mnie wiedząc to wszystko i prosząc o kolejną
szansę?- pytam zdumiona. Bo skoro on myśli, że ja go nie kocham i tylko
się nim bawię to znaczy, że sam zrozumiał swój błąd ! I wie, że wtedy
żądanie tego „dowodu miłości” było głupie! Moja ulga jest tak wielka, że
mimowolnie się uśmiecham. Krzysiek niewłaściwie odczytuje moją
radość biorąc ją za uśmiech satysfakcji.
– Tak wiem co sobie myślisz: egoistyczny bubek Krzysiek Kamiński,
megaloman i zapatrzony w siebie egoista żebra o twoje uczucie- Jak dużo
nagadała mu Andżela skoro wie nawet jakimi epitetami go obdarzałam w
przeszłości? Już ja się z nią policzę.
– Krzysiek to nie tak- hamuję jego dalsze słowa, bo rani mnie to jak bardzo
jest gotów się przede mną ukorzyć. I czuję, że naprawdę mnie kocha. Tak
samo jak ja jego. - Widzisz, to co powiedziała ci wtedy Andżelika to nie
była prawda. Po prostu skłamała.
– Co? Jak to skłamała? Więc to co mówiła o tobie to kłamstwa?
– Tak- przyznaję- Dziś wyznała mi prawdę.
– Więc...ty
– Tak, nie robiłam tego po to, żeby się na tobie zemścić. Chodziłam z tobą z
własnych powodów.- mówię podchodząc do niego bliżej.
– W takim razie dlaczego? Dlaczego Andżelika mi to wszystko
powiedziała? Dlaczego chciała nas rozdzielić? Tylko mi nie mów, że jest
we mnie zakochana- wygląda tak jakby naprawdę się tego obawiał.
– Nie- śmieję się krótko- Ale zakochała się w Andrzeju, który zabawił się z
nią trochę i wrócił do Kamili.
– I dlatego uznała, że skoro ona nie może być szczęśliwa w związku to
rozwali i nasz?- zaczynam wyczuwać zbliżający się wybuch jego złości.
– Hej, to nie tak. Po prostu czuła się przeze mnie opuszczona. No wiesz,
gdy jestem z tobą nie mam dla niej wcale czasu.
– I to ma być powód? Nie wierzę, że jeszcze jej bronisz. Po tym co zrobiła
moglibyśmy się definitywnie rozstać.
– Ale w końcu powiedziała prawdę. I teraz jest w porządku.
– W porządku? Masz pojęcie jakie katusze przeżywałem przez ostatni
tydzień? Jak ciężko było mi pogodzić się z tym, że już nigdy nie będę
mógł być z tobą?- pyta patrząc mi w oczy.
– To już nie ważne. A poza tym, to nie Andżelika kazała ci zażądać
„dowodu miłości”- mówię wymownym tonem nadal lekko na niego zła.
– Wiem, przepraszam. Po prostu wtedy czułem się koszmarnie.
Zachowałem się jak dupek. Ale to dlatego, że naprawdę uwierzyłem w to
co powiedziała mi twoja przyjaciółka.
– Więc następnym razem trochę więcej mi ufaj.- Krzysiek uśmiecha się do
mnie lekko.
– Wiesz, tylko jest mi trudno.- mówi cicho siadając na moim łóżku-
Czasami wydaje mi się, że nie zależy ci na mnie tak mocno jak mnie na
tobie.- gdy słyszę jego słowa na chwilę czuje dziwny ucisk w piersi. Bądź
odważna, nakazuje sobie. Tylko szczera rozmowa wam pomoże,
przypominam sobie wskazówkę Andżeliki.
– Boję się.- szepczę równie cicho aż Krzysiek podnosi na mnie wzrok- Boję
się za zakocham się w tobie tak mocno, że nie będę już umiała bez ciebie
żyć.- spuszczam wzrok, ale słyszą że Kamiński wstaje z łóżka. Po chwili
czuję jak mnie delikatnie obejmuje od tyłu. Przekręcam się w jego stronę
wtulając twarz w jego klatkę piersiową.
– A kto powiedział, że będziesz musiała beze mnie żyć?- uśmiecham się
delikatnie i podnoszę na niego wzrok.
– A co zapewnisz mnie, że zostaniesz ze mną na zawsze?- pytam lekko
sarkastycznie. Czuję jak gładzi kciukiem moją brodę i policzek.
– Tak. Mogę ci to obiecać. Bo w tej chwili mam tę pewność. Obiecuję, że
nigdy cię nie zostawię i zawsze będziemy razem. Bo cię kocham.
Zakochałem się w tobie chyba od chwili kiedy stanęłaś po stronie
nieznanej sobie dziewczyny, która na dodatek miała cię za „spaloną
żebraczkę”. Ale mimo wszystko ty postanowiłaś jej pomóc.
– Nie kłam- staram się nie rozpłakać sama nie wiem z jakiego powodu. No
bo przecież powinnam być szczęśliwa, nie?
– Ale to prawda. Bo od tamtej chwili nie mogłem wyrzucić cię ze swojej
głowy. W złości myślałem jak taka szara mysz śmiała mi się
przeciwstawić, ale gdy widziałem cię w szkole byłem pod coraz
większym urokiem. Okazało się, że poza hartem ducha jesteś lojalna,
dobra i wesoła. Na dodatek ty widziałaś tylko Karola, a ja miałem ochotę
wyć ze złości dlaczego nie zwracasz uwagi na mnie. Dopiero gdy
wygarnęłaś mi wszystko w tamtej hali zrozumiałem, że masz rację co do
mojego zachowania. I że powinienem się zmienić. Wiesz, że do tej pory
mam tę twoją różową rękawiczkę, którą przez przypadek upuściłaś?-
uśmiecha się do mnie delikatnie rozmarzony wspominając to wszystko. A
ja jestem w lekkim szoku. A więc to on przez ten cały czas miał moją
zagubioną rękawiczkę.
– Chyba nie będziesz rozczarowany jeśli wyznam, że ja nie zakochałam się
w tobie od pierwszego wrażenia- mówię by go rozbawić- W sumie to nie
znosiłam cię tak długo, że sama nie jestem w stanie stwierdzić kiedy
zaczęłam postrzegać cię inaczej.
– A co właściwie do mnie czujesz?- już mam ochotę zażartować, że w
sumie to chyba nic, ale sądząc po poważnej minie Kamińskiego wiem, że
on też liczy teraz na moją szczerość.
– Kocham cię- mówię po prostu- Kocham się z tobą kłócić, droczyć, czy
rozbawiać. Uwielbiam twoje małe dołeczki w policzkach gdy się
uśmiechasz i twój bezczelny wyraz twarzy gdy wiesz,że właśnie masz
rację. I kocham cię jeszcze za to, że niczego przede mną nie udajesz. Gdy
jesteś zły po prostu to okazujesz, a gdy masz ochotę urwać mi głowę
potrafisz wrzeszczeć na mnie bez opamiętania.
– No bez przesady- mówi całując mnie blisko skroni.- Naprawdę tak
strasznie na ciebie wrzeszczę?- pyta w końcu.
– Nie, przecież wiesz, że jak zwykle się z tobą droczę. Co nie znaczy, że
jesteś łagodny jak baranek i łatwo z tobą wytrzymać.
– Ale ja lubię te nasze kłótnie- szepcze mi w moje włosy.
– Ja też. Ale teraz też jest miło, prawda?
– Tak- dodaje patrząc mi prosto wo czy. Potem pochyla się nade mną i
składa na ustach delikatny, czuły pocałunek. Obejmuję go mocno za szyję
odwzajemniając go. Niespodziewanie Krzysiek odsuwa się ode mnie.-
Nie chciałbym żebyś myślała, że coś na tobie wymuszam. Wiesz, w
sumie to nawet mi się to w tobie podoba, to że masz swoje zasadyuśmiecha
się do mnie- Wystarczy mi to, że będę mógł być z tobą. Potem
jeśli będziesz chciała to zrobimy krok na przód.
– Wiesz, to nie o to chodzi że nie chcę- mówię mu lekko zażenowana.
– Więc? Dlaczego wtedy...?
– Wtedy powiedziałeś bardzo dużo brzydkich słów. I myślałam, że jesteś ze
mną żeby się trochę pobawić. No wiesz, w końcu chłopak taki jak ty musi
spróbować nawet z biedaczką.
– Nie mów tak o sobie. Ja nigdy tak o tobie nie myślałem.
– Ale to prawda. Przecież my pochodzimy właściwie z dwóch różnych klas.
A ja jakoś nigdy nie wyobrażałam sobie siebie w roli Kopciuszka.
– W takim razie ja jestem księciem? -szczerzy się do mnie bezczelnie
– Ty księciem? Proszę cię.- prycham- Książę nie wlecze za sobą swojej
wybranki tylko delikatnie ją prowadzi.
– Kiedy niby cię wlokłem?- pyta, a ja mało co nie wybucham śmiechem.
Wtedy rozlega się odgłos pukania. I jestem pewna, że to mama.
– Proszę- odpowiadam.
– Chciałam zapytać czy wszystko w porządku- mówi patrząc podejrzliwie
na Krzyśka który stoi obok mnie.
– Tak, w porządku. W zasadzie to dobrze, że przyszłaś. Chciałabym
oficjalnie przedstawić ci mojego chłopaka.- dokonuję niezbędnej
prezentacji, a potem ze względu na późną porę żegnam się z Krzyśkiem.
Oczywiście jest trochę zły, że nie możemy się spotkać jutro przed
południem, bo zaczęłam pracę. Ale ostatecznie zgadza się na czwartą
trzydzieści.
Następnego dnia budzę się w świetnym nastroju. To, że wyjaśniłam sobie
wszystko z Krzyśkiem sprawia, że czuję się wolna i beztroska. Nie przeczę, że
nadal trochę boję się przyszłości, ale przynajmniej teraz nie boję się własnej
niepewności. I nie boję się tego głośno przyznać. Mój dobry humor od razu
zauważa mama. Rano, zanim jeszcze wyszłam do pracy spytała mnie tylko czy
to przez Krzyśka. Mój uśmiech i rozanielony wyraz twarzy chyba starczył jej za
odpowiedź. W pracy już koło drugiej Kamiński zaczyta pisać mi SMS-y. Mam
trochę utrudnione zadanie żeby na nie odpisać (bo przecież mimo wszystko
muszę nosić pizzę), ale staram się robić to natychmiast. Gdy w końcu dochodzi
koniec mojej zmiany, szybko zdejmuje fartuszek i wychodzę na zewnątrz. A
promienne słońce świetnie oddaje mój nastrój. Mrużę oczy żeby w ogóle coś
dostrzec. A w zasadzie kogoś.
– Co tak długo?- pyta mnie Krzysztof. To by było na tyle z miłego
powitania.
– Przecież jest dopiero dziesięć po. Musiałam dokończyć sprzątanie.
– Nie wiem po co w ogóle pracujesz. Jeśli chcesz, mogę dać ci pieniądze i
wtedy będziemy mogli spotykać się kiedy zechcemy.
– Nie dziękuje. Wolę zarobić je sama. A poza tym to mieliśmy umówić się
o wpół do. Teraz nawet nie zdążę wrócić do domu i czegoś zjeść.
– Więc wstąpimy do restauracji po drodze.
– A nie, już dość jedzenia na mieście. Jeśli będziemy tak robić codziennie
to w końcu zbankrutujesz.- Krzysiek uśmiecha się do mnie.
– To mi raczej na razie nie grozi. Wiesz czyj dzisiaj koncert?
– Tak, ja też lubię rocka, więc trochę się w tym orientuję. Ale przecież to w
sąsiednim mieście...
– Właśnie dlatego musimy się pospieszyć. Chodź- jak zwykle chwyta moją
dłoń niemal mnie za sobą ciągnąc. Przy samochodzie gwałtownie się
zatrzymuje i zaczyna mnie obejmować.- Dzisiaj nawet się jeszcze się nie
przywitaliśmy.
– Ale z ciebie pajac.- szepczę z uśmiechem gdy delikatnie mnie całuje. Też
się przy tym uśmiecha.
– Więc teraz pajac. Chyba nie jest źle.- udaje, że się nad tym zastanawia-
Kolejny awans?
– Tak. Pomyślałam, że skoro ja tak świetnie umiem rozbawiać ludzi to
razem robiąc jako clown i pajac zbijemy fortunę- Krzysiek wybucha
śmiechem.
– Ależ ty masz pomysły. Więc chcesz jechać?
– Wow, dajesz mi jakiś wybór?- udaję zdziwienie- No, no no...
– Bardzo śmieszne. Przecież wiesz, że jeśli nie chcesz...
– Jasne, że chcę. Tylko będę musiała wrócić wcześniej żeby rano wstać do
pracy. Hej, nie rób takiej miny- śmieję się z niego.
– Najpierw była szkoła, a gdy wreszcie są wakacje nawet wtedy nie
możemy się spotykać.
– Przecież mam wolne weekendy. A poza tym szesnasta to nie jest koniec
dnia. Zaledwie jego środek. I dobrze ci to zrobi gdy trochę za mną
zatęsknisz. Będziesz wtedy znacznie milszy.
– Zawsze jestem dla ciebie miły.
– Ha,- prycham tylko.
Po niecałej półtorej godzinie jesteśmy na miejscu. Do koncertu mamy jeszcze
jakieś pół godziny, więc idziemy coś zjeść (oczywiście Krzysiek kupił mi już
małe co nieco na czas podroży). Wokół kręci się masa ludzi.
– Chcesz piwo?- kręcę przecząco głową- Raczej nie.
– Na pewno?- potwierdzam skinięciem głowy.- Więc tylko dwa gofry z bitą
śmietaną- mówi do sprzedawcy. Po kilku minutach mamy już smaczny
deser.
– Hmm, wiesz odkąd z tobą chodzę, to w ciągu ostatnich kilku miesięcy
zjadłam więcej fast foodów niż w całym swoim dotychczasowym życiu.
– Śmieciowe jedzenie też jest dobre. Chociaż śmieciowe- mówi puszczając
do mnie oko.- siadamy przy jednym ze stolików i zajadamy się słodkim
deserem. Gdy patrzę teraz na Krzyśka nie mogę uwierzyć, że to ten sam
chłopak którego widziałam po raz pierwszy przed Brylantowym Liceum.
Chłopak, który jest rozluźniony i szczery, nie wybucha gniewem przy
byłe okazji, dba o mnie i przeprasza Michała nawet gdy nie zawinił. A
jeszcze bardziej w to, że mnie kocha.
– Czemu tak patrzysz?- pyta mnie w pewnej chwili- Ubrudziłem się?-
zaczyna pocierać kącik ust.
– Nie- kręcę głową- Po prostu zastanawiałam się nad czymś i się
zamyśliłam.
– Hm, ja w tej chwili myślę o Andżelice.
– Chyba nie zamierzasz jakoś się na niej mścić?- mówię nie dowierzając. A
ja właśnie w myślach idealizowałam go niemal do rangi... ideału.
– Nie, nie rób takiej miny. Po prostu wynajmę kogoś żeby ją sprzątnąłśmieje
się ze mnie.
– Bardzo zabawne. A co miałam sobie pomyśleć? Z tobą niczego nie można
być pewnym.
– Nie bądź zła. Zastanawiałem się po prostu nad nią i Andrzejem.
– I? Do jakich wniosków doszedłeś?
– To, że Andrzej jest żigolakiem to wiadomo od dawna. Z Kamilą Gosocką
chodzi już ponad rok, ale zdąża mu się na jakiejś imprezie poderwać
nową laskę.
– Żałuję, że zignorowałam kiedyś twoje ostrzeżenie.- Krzysiek robi
zdziwioną minę- Tak, bo kiedyś wspomniałeś mi, że widziałeś ich na
mieście, a ja to zbagatelizowałam. A przecież gdybym trochę mniej
myślała o sobie...
– ...to nie miałabyś czasu żeby się we mnie zakochać- kończy za mnie.
– Krzysiek, ja mówię poważnie. Ona nie czuję się teraz najlepiej. Gdyby
nie to, że nadal jestem trochę zła za to co o mnie nagadała to nie byłabym
tu z tobą.
– Uf, dobrze, że jednak nie jesteś taka świętoszkowata- gromię go
spojrzeniem- Przecież ma jeszcze Izę. A ty nie jesteś jej niańką.
– A gdyby Karol albo Bartek mieli podobny problem? Zostawiłbyś ich na
pastwę losu?
– Oczywiście, że nie. Nigdy nie rozumiem dlaczego dziewczyny takie jak
Andżelika zakochują się w niegrzecznych chłopcach naiwnie wierząc w
to, że tylko one potrafią ich zmienić. Przecież miała próbkę jego
zachowania w stosunku do płci pięknej w szkole. Nie powinna więc się
sparzyć.
– Co miało znaczyć dziewczyny takie jak Andżelika?
– No wiesz, prostoduszne, dobre i lekko naiwne. Takim najłatwiej sprzedać
jakiś kit.
– Dobrze wiedzieć- mówię z przekąsem- Ty też stosujesz się do tej zasady?
– Tobie nigdy nie mógłbym sprzedać kitu nawet gdybym chciał. I tak gdy
mówię prawdę to czasem mi nie wierzysz.
– Skończmy lepiej ten temat. A co słychać u twojej siostry?
– Mai? W porządku.
– Raczej chodzi mi o Karola. Dała sobie z nim już spokój?
– Wiesz, co ostatnio kręci się z nią jakiś typek. Ale wygląda na strasznie
ugrzecznionego i bez temperamentu. Moja siostra jest dla niego zbyt
żywiołowa.
– To dobrze- oddycham z ulgą. A więc nadal chce stosować moją radę i
taktykę zazdrości. Przynajmniej trochę się rozerwie i otworzy na innych
facetów.
Z koncertu wracamy jeszcze przed północą. Krzysiek śmieje się ze mnie
nazywając Kopciuszkiem. Tylko że ja muszę iść jutro do pizzerii a nie sprzątać
dom wrednej macochy i jej córek. Chociaż Mariola mogłaby grać jedną z nich.
Gdy dojeżdżamy na miejsce zaczynam drzemać na przednim siedzeniu. Budzi
mnie dopiero lekkie łaskotanie w policzek. Pocieram go nie otwierając oczu i
dopiero po chwili przypominam sobie, że znajduje się w samochodzie Krzyśka.
Mrugam gwałtownie widząc nad sobą jego rozbawioną minę. I oczywiście
zaczynam się rumienić.
– Czemu nie obudziłeś mnie od razu?- mówię rozespanym tonem prostując
nogi.
– Bo uznałem, że należy ci się chwila odpoczynku. Nie powinienem
zabierać cię dzisiaj tak daleko.
– Żartujesz? Pewnie nigdy nie mogłabym zobaczyć żadnego z występu tej
grupy na żywo. Dziękuje.
– A już liczyłem na to, że powiesz że ucieszyłaś się ze spotkania ze mną.
– Phi, z tobą widziałam się już wiele razy. A z zespołem nigdy.- mówię
drocząc się z nim. Krzysiek uśmiecha się do mnie doskonale zdając sobie
z tego sprawę.
– Tak naprawdę to chciałem się z tobą dzisiaj spotkać, bo muszę wyjechać
na dwa dni do z miasta. Ojciec chce żebym pojechał zobaczyć z nim
prace nad jakimś budynkiem.
– Och, więc zobaczymy się dopiero w piątek?
– Na to wygląda. Zadzwonię do ciebie jutro wieczorem przed snem.
– Dobrze, będę czekać. Tylko nie waż się mnie tym razem wystawić- grożę
mu palcem.
– Nie, tym razem zadzwonię na pewno. Aga?
– Tak?
– Kocham cię.- mówi mi przez otwarte drzwi.
– Ja ciebie też. Na razie- żegnam się z nim. I mimo zmęczenia czuje, że
kąciki ust same unoszą mi się do góry.
Gdy w końcu nadchodzi piątek postanawiam zaprosić Krzysztofa do domu.
Oczywiście decyduję się na to po wielogodzinnych rozważaniach. Ale kiedyś
muszę to zrobić, prawda? W końcu jesteśmy już trochę razem. Poza tym chcę
żeby wiedział, że ja naprawdę traktuje to na poważnie. To znaczy nasz związek.
Gdy dochodzi już szósta niecierpliwie wyglądam przez okno. Na razie w domu
jestem tylko ja i Mariola, bo rodzice mają wrócić za godzinę. Czuję się coraz
bardziej zdenerwowana co niezwykle bawi moją młodszą siostrzyczkę. Gdyby
zobaczyła jak wspaniały dom ma Krzysiek nie byłoby jej tak do śmiechu.
– O, coś jedzie. To chyba ten twój- oznajmia wesołym tonem. Biorę głęboki
wdech i wychodzę na zewnątrz. Krzysiek wita mnie promiennym
uśmiechem.
– Cześć- mówi przytulając mnie- Stęskniłem się za tobą.- zaczynam się
wyrywać.
– Przestań. Mariola patrzy z okna.
– No i co z tego? Ale z ciebie wstydzioch- żartuje ze mnie.
– Chodź już- mówię po prostu wchodząc z nim do przedsionka pokoju.
Oczywiście czeka już na nas moja siostra.
– Cześć, Mariola- odważnie podchodzi do Krzyśka i podaje mu dłoń.
Posyła przy tym szeroki uśmiech. Cholerna flirciara, no. A ten idiota też
szczerzy się do niej pokazując chyba wszystkie zęby. Staram się uważać
na to, żeby nie przegryźć sobie zaciśniętych i tak już mocno warg.
– Krzysiek. Jesteś siostrą Agnieszki, tak?- pyta jakby o tym nie wiedział.
– A kto jeszcze niby mógłby to być jeśli nie moja siostra?- odpowiadam
złośliwie.
– No tak. Masz śliczną siostrę- dodaje, a ja czuję że zaraz wygonię go za
drzwi. Ale wtedy dostrzegam iskierki w jego oczach. A więc specjalnie
mnie prowokuje? Chce żebym była zazdrosna o szesnastoletnią
nastolatkę? Niedoczekanie.
– Tak, jest bardzo ładna.- dodaję, mam nadzieję normalnym tonem. Mariola
śmieję się jedwabiście puszczając Kamińskiemu oko
– Nie przejmuj się, ona tak zawsze.- mówi mu.
– Wiem- odpowiada.
– O co wam znowu chodzi?- pytam świadoma własnego upokorzenia.-
Chyba pójdę na chwilę do pokoju. Jeśli chcecie to porozmawiajcie
jeszcze trochę.- mówię tylko po to, żeby jak najszybciej się uspokoić.
Jejku, czemu ja się tak zachowuje? Jak mogę być zazdrosna o własną
siostrę?
– Zaczekaj, idę z tobą- odpowiada mi szybko Krzysiek.
– Tak, chodźmy- dodaje Mariola.- No, co? Muszę was pilnować. Nikogo z
dorosłych nie będzie jeszcze przez przynajmniej godzinę. A w tym czasie
wiele się może zdążyć- dodaje znaczącym tonem.
– Nie błaznuj.- mówię do niej.- Możesz wejść na chwilę, ale potem znikaj.
– Jasne- śmieje się ze mnie rzucając porozumiewawcze spojrzenia
Krzyśkowi. Czy naprawdę zachowuję się dziwnie? Będąc już w pokoju
sama nie wiem co ze sobą zrobić. Mój chłopak najwyraźniej czuje się
zupełnie swobodnie. Gdy pozwalam mu pooglądać zdjęcia stojące na
szafkach wygląda na rozluźnionego ucinając sobie pogawędkę z moją
siostrą. W pewnym momencie dostrzega coś na górnej półce szafy.
– O, to ten miś?- pyta mnie wskazując na wielkiego pluszaka którego dał
mi na imieniny. Kiwam twierdząco głową.
– Więc to od ciebie?- pyta domyślnie Mariola, a gdy Krzysiek przytakuje
wybucha śmiechem. I ja wiem co ją tak bawi.
– Chyba powinnaś już iść.- zwracam się do niej specjalnym tonem próbując
uniknąć żeby cokolwiek powiedziała. Ale Krzysiek i tak domyśla się, że
nie chcę aby coś mi wyznała..
– Dlaczego roześmiałaś się gdy dowiedziałaś się od kogo jest ten miś?
– Mariola- syczę do niej kręcąc głową.
– Och daj spokój Aga- macha do mnie lekceważąco ręką i zwraca się do
Kamińskiego- Wiesz, najpierw dała mi tego misia, a potem gdy się chyba
dowiedziała od kogo jest to z powrotem mi go zabrałaaaa...- ostatnie
słowo wymawia już za drzwiami. Wkurzona zamykam je z trzaskiem.
Krzysiek śmieje się ze mnie.
– Co cię tak bardzo bawi? Zaraz też możesz znaleźć się po drugiej stronie
drzwi.
– Och, daj spokój. Przecież nic się nie stało. Naprawdę kiedy dowiedziałaś
się, że ten miś był ode mnie...-zaczyna, ale mu przerywam.
– Oczywiście, że nie. Po prostu mi się spodobał. Poza tym dowiedziałam
się o tym zanim zaczęliśmy jeszcze ze sobą chodzić.
– Więc czułaś do mnie coś przedtem...- czy ja znów się zaplątałam?- Nawet
nie wiesz jak ślicznie wyglądasz taka zakłopotana.- dodaje podchodząc
do mnie i obejmując ramieniem
– Nie jestem zakłopotana- mówię wyrywając mu się.
– Co takiego jest w tym strasznego? Przecież chodzimy ze sobą.
– Dobrze, zabrałam jej misia jak dowiedziałam się od kogo jest.
Zadowolony?
– Bardzo.- cmoka mnie w usta.- Już ci mówiłem, że trudno jest wyciągnąć
od ciebie cokolwiek na temat twoich uczuć.
– Bez przesady- mówię siadając na łóżku- A co wolałbyś gdybym rzucała ci
się na szyję przy byle okazji i szczebiotała kokieteryjnie?- zaczynam
trzepotać rzęsami.
– Nie, bo wyglądasz jakby coś wpadło ci do oka- Kamiński śmieje się ze
mnie dosiadając się obok. W złości popycham go.
– Burak- mówię, gdy nadal leży rozbawiony na łóżku.
– Och, gdy sobie pomyślę, że mógłbym w życiu cię nie spotkać to jestem
szczerze wdzięczy za pożar twojej szkoły.
– Za to ja w tej chwili mam ochotę cię rozszarpać.- Krzysiek podnosi się w
końcu z łóżka.
– Dlaczego tak bardzo nie chcesz przyznawać się do swoich uczuć? Nawet
najmniejszy gest traktujesz jako słabość.
– Wcale nie!- obruszam się- Po prostu uważam, że rybeńki, serduszka,
kochania i słoneczka nie są potrzebne. Słowo kocham ma dla mnie
wartość i nie szafuję nim na prawo i lewo. Gdy mówię to komuś wiążą
się z tym określone uczucia, a nie tylko ładna wymowa słów bez żadnego
znaczenia. Dlatego staje się wtedy jeszcze cenniejsze i przez to droższe.
– Hm, to dlatego w zastępstwie nazywasz mnie idiotą lub pajacem zamiast
ukochanym?
– Nie- śmieję się- Po prostu czasami mnie irytujesz. Ale mam nadzieję, że
nie gniewasz się za to?- pytam cicho..
– Nie, chociaż gdyby to Karol nazwał mnie kretynem znów chodziłby w
gipsie tylko tym razem u nogi.- żartuje- Ale myślę, że cię rozumiem.
Chyba masz rację. Nigdy nie podchodziłem do tego w ten sposób.
Dlatego od dzisiaj też będę stosował się do tej reguły.
– Więc teraz też nie będziesz mi tego mówił?
– Hm, co najwyżej kilka razy dziennie- odpowiada mi z szerokim
uśmiechem.- Ale czasami chciałbym to też usłyszeć od ciebie.
– Przecież mówiłam ci to wczoraj wieczorem. Nie przesadzaj, że wcale ci
tego nie nie mówię.
– Racja. Więc teraz muszę czekać kolejne pięć miesięcy żeby to usłyszeć?
– Jeśli mnie teraz przytulisz to może się nad tym zastanowię- dodaję
przysuwając się do niego na łóżku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz