Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 9 stycznia 2022

Druga szansa: Rozdział XXXIII

 Witam wszystkich czytelników, którzy pomimo mojej tak długiej przerwy wytrwali zaglądając na bloga w oczekiwaniu na dokończenie opowiadania.

Nie będę się usprawiedliwiać, chociaż ostatnie miesiące były zupełnie zwariowane. Napiszę więc tylko, że wspaniale jest znowu coś napisać.

I szczęśliwego Nowego Roku!



- Ja cię, jak tu ładnie: rustykalnie ale i nowocześnie.- Zachwycała się Paula bez specjalnych zachęt Huberta zaglądając w każdy kąt nowego gniazdka przyjaciółki aż w pewnym momencie nawet narzeczony Janusz usiłował delikatnie dać jej do zrozumienia, że trochę przesadza, a gospodarze mogą odebrać te zachowanie jako niegrzeczne. No dobra, właściwie tylko gospodarz bo Hankę znał od wielu miesięcy, ale Skrzynecki wciąż był dla niego zagadką. To dlatego dwa dni temu podczas wnoszenia mebli do Oazy spokoju z ulgą przyjął fakt, że to Patryk partnerował sławnemu siatkarzowi przy wnoszeniu ciężkich szaf jemu zostawiając mniejsze meble, które mógł wnosić pojedynczo. Chociaż już sama obecność Huberta sprawiała, że czuł się nieswojo. W końcu nie co dzień spotyka się mistrza Polski znanego tylko z telewizji i reklam przy tak prozaicznej czynności.- Wiedziałam, że Pieńkos miał wypasiony dom i wiele razy wyobrażałam sobie jak może tutaj być. Tyle, że ten stary cap nigdy nikogo nie zapraszał. Jak w ogóle przekonałeś go do sprzedaży, co?

- Kochanie, może wystarczy już tego wypytywania i w końcu usiądziemy?- Zasugerował Janusz.

- Najpierw niech Hubert odpowie mi na pytanie. Więc?

- No cóż, mówiąc szczerze nie miałem z tym problemu. Po prostu spytałem i podałem cenę. Może kluczem była uprzejmość zamiast obcesowości? Ja nie mówiłem do niego per stary cep.- Delikatnie z niej zażartował.

- Raczej fakt bycia popularnym siatkarzem.- Sprostował Patryk gdy reszta grona wybuchła śmiechem. Niestety oprócz Skrzyneckiego złośliwość z łatwością dojrzała jego żona, dając mu mocnego kuksańca w bok.

- Wiele jeszcze jest do obejrzenia, ale pozwolisz Paulina że zaprosimy teraz wszystkich do jadalni. Myślę, że indyk już wystarczająco wystygł. Haniu, zaprowadzisz przyjaciół?- Zwrócił się do żony.

- Jasne, brygada za mną.- Zarządziła. A chwilę później potwierdzając, że to Hubert praktycznie przygotował prawie całą kolację i przekąski wysłuchiwała peanów na cześć swojego męża z prawdziwą przyjemnością. Bo Hubert naprawdę świetnie wszystko przyrządził i zorganizował jak mieli okazję przekonać się kosztując głównego dania. I jeszcze skromnie cały czas podkreślał że kolacja to ich wspólne dzieło, mimo iż ona przygotowała zaledwie sałatkę i pokroiła warzywa, bo gdy jak zwykle wróciła z hotelu dużo później niż zamierzała, Hubert kazał jej się najpierw wykąpać i uszykować by nie straszyła gości… Uśmiechnęła się obejmując wzrokiem gromadę gości a potem męża obserwując jak dobrze i przede wszystkim naturalnie radzi sobie w rozmowie z jej przyjaciółmi. A nawet otwartej konfrontacji w przypadku Patryka, gasząc jego niezbyt grzeczne uwagi żartem lub ciętą, choć nie złośliwą ripostą. Teraz zupełnie nie rozumiała jak przed spotkaniem mogła się czegokolwiek obawiać. Hubert nie zadzierał nosa, nie wspominał o tym kogo to ważnego z show biznesu zna ani o swoich sukcesach zawodowych czy statusie. Wydawało jej się wręcz że nawet kilka razy gdy rozmowa zaczęła kierować się na temat jego samego to celowo zmieniał temat. Dzięki temu zarówno Janusz jak i Irek stopniowo zaczęli się przy nim odprężać traktując po prostu jako zwykłego faceta a nie sławnego siatkarza. Patryk co prawda nadal od czasu do czasu wtrącał swoje złośliwości, ale gdy spostrzegł że żaden z jego kumpli nie przejmuje pałeczki w końcu też odpuścił.

Nawet fakt, że potem to jej właśni znajomi sprzymierzyli się z Hubertem zawzięcie krytykując zdolności kucharskie Hanki (czytaj: ich brak), nie popsuł jej nastroju. Przeciwnie, odwzajemniała się takimi samymi uwagami drocząc się z Gośką czy mężem Anki, Irkiem wykorzystując ich słabości.

- Mówię ci nie dawaj jej nic gotować, stary.- Radził Skrzyneckiemu.- Przez prawie rok myślałem, że ona to robi specjalnie bo nie można być takim beztalenciem kulinarnym, ale…

- Irek a może coś nam zaśpiewasz co?- Przerwała mu Hania mrużąc oczy.

- O nie, ja wiem że słoń nadepnął mi na ucho, ale w przeciwieństwie do ciebie nie torturuje tym znajomych.

- Ja też nie zmuszam ludzi do jedzenia moich dań!

- Ale zanim doszłaś do tego odkrywczego wniosku prawie mnie otrułaś!

- To było zupełnie przypadkowe i dobrze o tym wiesz.

- Naprawdę aż tak źle gotuje? Naleśniki wyszły jej przyzwoicie.- Przyznał Hubert wśród śmiechów patrząc na udającą naburmuszenie żonę.- A nawet lepiej, o wiele lepiej.- Dodał czując potrzebę solidaryzowania się z nią.

- Dość powiedzieć, że nawet mój pies nie chciał zjeść jej golonki.- Odpowiedział mu Janusz.

- Hej, nie jest aż tak źle.- Zaprzeczyła Witwicka.

- Masz rację, kanapki robisz całkiem smaczne.- Poparł ją Patryk.

- No i sałatki.- Dodała Anka.

- Ale tylko gdy ograniczasz się do gotowych miksów i dresingów. Jeśli próbujesz eksperymentować i łączyć smaki sama wychodzi całkiem dziwny twór.-Podsumowała Paula.

- To, że ostatnim razem na moim wieczorze po panieńskim udało ci się upiec całkiem smaczne ciasto bardziej skomplikowane niż babka piaskowa też o niczym nie świadczy.- Odwzajemniła się Hanka.

- Ale przynajmniej było jadalne. Gocha, pamiętasz jak przygotowując ciasto na odpust Hanka zapomniała dodać do murzynka mąki?- Roześmiała się Paulina uchylając przed poduszką.- Głównego składnika!

- Hej, miałam wtedy dwanaście lat! Poza tym pamiętaj kto cię zatrudnia.

- Skoro jak widać możecie się tak spierać do jutra to może zjemy w końcu deser?- Zasugerowała Małgorzata.

- Jeśli tylko nie przygotowywała go Hanka to chętnie…

Wśród śmiechów i  ogólnej wrzawy zajadali ciasto brzoskwiniowe, które tym razem nie było dziełem Skrzyneckiego ani tym bardziej jego żony, ale lokalnej piekarni w Pralkowie której właścicielką była pani Jadwiga; rozmowa więc stopniowo zeszła na inne tory. Nie umknęło uwagi Pauli oraz Anki, że Hubert choć przyłączył się do dobrodusznych żartów ze swojej żony potem zupełnie przypadkiem wspomniał o jej przeprawie z panem Janem z Pral-medu podkreślając jaką wykazała się stanowczością i jak świetnie poradziła sobie z uprzedzonym do kobiet właścicielem sklepu meblowego oraz licznych zmianach które sama przeprowadziła w Oazie spokoju. Gośka z kolei spostrzegła przede wszystkim troskę jaką Skrzynecki okazywał swojej żonie napełniając jej kubek sokiem czy dokładając jej na talerz smakołyki, które leżały na stole trochę dalej. Z niejakim rozbawieniem odnotowała, że widząc to nawet jej Patryk poczuł się w obowiązku by zrobić to samo wobec niej, choć po kilkuletnim stażu związku odpuścił sobie takie romantyczne gesty.

Po posiłku, w związku z tym, że Hubert czuł się całkiem swobodnie z partnerami jej przyjaciółek a oni z nim, dała się wyciągnąć dziewczynom na damskie pogaduchy na tarasie, które głównie dotyczyły komplementów na temat jej domu. Przyjmowała je z dużą dozą pokory, ponieważ miała świadomość że większą część pracy wykonał i wciąż wykonywał przy nim jej mąż. No i przede wszystkim, że został zakupiony za pieniądze Huberta. Ona wciąż miała do przeprocesowania wiele zmian w hotelu i wdrożenia nowej pracownicy a także dwóch innych w planach, co zajmowało jej masę czasu. Ale obiecała sobie, że gdy tylko się z tym upora postara się być lepszą żoną dla Huberta, bardziej zaangażowaną w rozwój ich wspólnego domowego ogniska.

Stopniowo temat zszedł na bardziej osobiste obszary, naturalnie domyślała się do czego zmierzają dziewczyny dużo wcześniej, ale zanim nie padło konkretne pytanie udawała że niczego nie dostrzega. Dopiero wtedy przyznała, że spędziła noc Hubertem nie wdając się jednak w zbytnie szczegóły. Wydawało się, że najbardziej cieszy się Paulina, a na pewno najbardziej to okazywała. Bo rzeczywiście cieszyła się szczęściem przyjaciółki to prawda, ale tym bardziej, że wciąż wyrzucała sobie iż tak bardzo pomyliła się co do Huberta myśląc, że jest jednym z tych wielkich sportowców od siedmiu boleści które wykorzystują naiwne kobiety takie jak jej przyjaciółka. Dlatego teraz ufała mu już bez zastrzeżeń. Ba, do jej serca nawet wkradła się odrobina zazdrości gdy pomyślała że choć Hania na swoją wielką miłość musiała czekać wiele lat, to jednak życie napisało dla niej wielce romantyczną historię przy której jej własna wydawała się być całkiem zwyczajna. Szybko jednak zganiła się za tę małostkowość, w końcu Hanka na to zasłużyła. Po tym jak bezosobowo traktowała ją własna matka, wychowywaniu się w hotelu, kłopotach z Kacprem czy brakiem pieniędzy i nieustanną pracą by podźwignąć hotel z ruiny w końcu życie wynagrodziło jej wszelkie trudy stawiając na jej drodze jej pierwszą miłość.

- Więc było dobrze?

- Tak. Hubert miał rację. Nie wiem czemu do tej pory uważałam, że czysto fizyczne kontakty tylko utrudniają emocjonalne zbliżenie się do siebie. Ja po wszystkim czułam się bardzo blisko niego.- Wyznała Witwicka pomijając chwilę gdy niepotrzebnie zaczęła analizować żartobliwe słowa męża. Walczę do samego końca, też mi coś, pomyślała teraz próbując zbagatelizować swoje wcześniejsze przemyślenia.

- A on? Jak to odebrał?

- Chyba go zaskoczyłam. To było tej samej nocy po naszej rozmowie.

- Wow, szybko działasz. Seksowna bielizna ci pomogła?

- Nie, i chyba nie będzie musiała.

- Nie byłabym taka pewna. Każdy facet, nawet jak się tego wypiera albo twierdzi że to nie ma znaczenia, myśli inaczej.- Zauważyła Gośka.- Zawsze gdy przywitam Patryka jakimś fajnym kompletem seks jest dużo lepszy.

- A im bardziej niewygodny łach tym napalenie faceta większe.- Zażartowała Anka.

- Otóż to!- Paulina aż prychnęła ze śmiechu.- Koniecznie musisz sobie kilka takich sprawić.

- Jeden od was z pewnością już mi wystarczy.- Powiedziała Hanka.

- Ta skromna koszula nocna?- Z niedowierzaniem odparła Paula.- Na początek może wystarczy.

- Na początek? Dla mnie wygląda bardzo prowokacyjnie.

- I dlatego po weekendzie musimy koniecznie wybrać się do miast na zakupy by wyprowadzić cię z błędu. A teraz wracajmy do naszych facetów. Myślicie, że teraz też rozmawiają o seksie dzieląc się swoimi doświadczeniami?

- Jeśli nawet, to nie chcę o tym wiedzieć.- Jęknęła Gośka w udawanym przerażeniu.- Więc lepiej wracajmy.

Po powrocie grali w Mafię wymyślając coraz to bardziej irracjonalne fabuły co owocowało masą śmiechów. Szczególnie, że każdy z gości stosował zasadę „wszystkie chwyty dozwolone”, wywlekając na światło dzienne i wplatając w zmyślone historie zawstydzające fakty z życia. Być może do dlatego mniej doświadczony i bądź co bądź próbujący być taktowny wśród nowo poznanych przyjaciół żony, szybko został wyeliminowany. I to jak się później okazało przez gangstera którym okazała się być jego własna żona! W drugiej turze co prawda poszło mu lepiej, ale i tak ktoś się go pozbył już w drugiej kolejce. Wykorzystując tę chwilę na pójście do kuchni po wodę, kątem oka przez okno zauważył stojącą na werandzie Anię. Ona miała to „szczęście” odpaść jako pierwsza.

Gdy uchylił drzwi, stłumione przekleństwo oraz dym powiedziały mu wszystko.

- Nie zdradź mnie przed Irkiem.- Poprosiła.- Nie znosi kiedy palę.

- I bardzo słusznie.- Odparł jej Hubert nic sobie nie robiąc z kwaśnej miny przyjaciółki żony.

- Sportowcy nie mają żadnych słabości? Na pewno musisz tęsknić za jakimś fast foodem.

- Raczej nie.

- Alkohol?- Hubert z lekkim wstrętem przypomniał sobie koszmarny ból głowy gdy spił się jak bela w przeddzień wyjazdu do Oazy.

- Nie.

- To może chociaż czekolada?

- Też nie.- Roześmiał się z jej zawiedzionej miny.- Jedzenie traktuję raczej paliwo, choć po emeryturze sportowej mam chęć trochę sobie pofolgować. Ale jeśli już chcesz wiedzieć, to nigdy nie znosiłem porannych treningów. Od tej pory nie wstaję wcześniej niż o siódmej rano.

- Uff, jednak jesteś człowiekiem. Ja niestety nie mogę pozbyć się tego zgubnego nałogu.- Dopalając papierosa, zaciągnęła się nim po raz ostatni. Potem spojrzała na swojego rozmówcę.- Mogę zapytać o coś osobistego?

- Pytaj, najwyżej nie odpowiem.

- Hania wspominała nam, że poznaliście się już lata temu praktycznie jako nastolatkowie. Naprawdę wróciłeś tu przypadkiem? Czy byłeś jej choć trochę ciekawy?

- To prawda, miejsce wybrane przez Miłosza całkowicie mnie zaskoczyło. Ale teraz widzę w tym jakieś zrządzenie losu.

- Ja też. Hania jest przy tobie szczęśliwa. Dawno nie słyszałam, żeby była tak odprężona jak dzisiaj.

- Mam nadzieję.- Mrugnął. Gdy zapadła cisza, poczuł się trochę niezręcznie. Anka była przyjaciółką jego żony, z którą właściwie nigdy jeszcze nie rozmawiał i znał ją najmniej. To go trochę peszyło, bo nie miał pojęcia jak tak naprawdę go odbiera.

- Przez ostatnie tygodnie a raczej tygodnie ciężko było na nią patrzeć. Dwoiła się i troiła by utrzymać Oazę spokoju zupełnie rezygnując ze swojego życia. Do tego ta przebrzydła kanalia Kacper niczym ostatnia pijawka wysysała jakiekolwiek zyski z pensjonatu, ale przede wszystkich ją dręczyła. Jak dla mnie to typ ma jakąś obsesję na punkcie Hanki i  jej dręczenia.

- Cieszę się, że nie tylko ja go tak odbieram.- Wyznał Hubert chociaż podłoża obsesji na punkcie „niby” kuzyna swojej żony dopatrywał zupełnie gdzie indziej.- Przed śmiercią matki pensjonat prosperował lepiej?

- Nie prowadziłam księgowości za życia pani Ireny. Ale bazując na samych dokumentach wiem, że Oaza spokoju systematycznie chyliła się ku upadkowi z wielu powodów. Brak modernizacji, marketingu, korzystania z nowoczesnych kanałów informacji i platform, niewłaściwa polityka cenowa.- Wyliczała.- Wielokrotnie podkreślałam to też w rozmowach z Hanką gdy czuła się winna, szczególnie że Kacper nie raz jej to sugerował. Kobiety nie nadają się do zarządzania.- Przedrzeźniała go prychając.- Odezwał się biznesmen z długami płacący pracownikom minimalne wynagrodzenie. Odkąd pamiętam zawsze niezły był z niego gagatek.

- Hania już sześć lat temu wspominała, że miała z nim kłopoty.

- Jak dobrał się z Robertem Osińskim to wielu potrafili doprowadzić do płaczu.

- Hanię też?

- Hanka potrafiła mu się przeciwstawić że aż mu w pięty poszło.- Ania roześmiała się jakby na wspomnienie jednej z takich chwil z przeszłości.- Poza tym wtedy jego obelgi nie były aż tak subtelne, nie wiedział gdzie dziabnąć, gdzie ją najbardziej zaboli. Za to dziewczyny…no cóż, dość powiedzieć że moja płeć ma w tym zdecydowanie więcej wprawy.

- Ktoś dokuczał jej szczególnie?

- Nie, ale wiesz jakie są dzieci. Gdy brak im merytorycznych argumentów sprowadzają wszystko do prywatnych wycieczek. Zresztą jakie dzieci? Dorośli robią to samo. Czasami więc rówieśnice śmiały się z Hani: z jej matki, z tego że mieszka w hotelu. Także Hani zawsze się wtedy obrywało: walczyła ale było widać że ją to bolało. Kiedyś…kiedyś na jakimś ognisku Hanka poznała starszego brata jakiejś naszej koleżanki. Oboje przypadli sobie do gustu: przegadali chyba cały wieczór przy ognisku dyskutując o jakieś książce którą przeczytali. Było widać, że on był nią oczarowany. Ale gdy się żegnali i poprosił o jakiś namiar na nią, siostra Natalii- Dominika rzuciła jakąś uwagę o jej mamie. Nie pamiętam co dokładnie, ale to było coś w stylu: tylko nie bądź taka szybka jak twoja matka. Hania w jednej chwili przygasła i pożegnała się z tym chłopakiem. A resztę wieczoru przesiedziała ze mną i Gośką.- Słysząc to Hubert wyobraził sobie młodą Hanię, która usłyszała te prześmiewcze słowa. I poczuł morderczą skłonność wobec nieznanej Dominiki a także i samego siebie. Bo przypomniał sobie jak kilka tygodni temu sam dręczył Hankę wciąż ją nagabując chociaż wyznała mu jak było jej ciężko.

Ten prawnik miał ją za pierwszą lepszą tylko dlatego, że była panną z dzieckiem. I wszyscy inni też. Ona…nie wiesz jak ludzie ją traktowali za plecami, jak się śmiali. Dziewczyny których nie lubiłam zawsze podczas kłótni ze mną odnosiły się do tego a ja nawet nie wiedziałam jak się bronić. Nie wiesz jak to bolało.

Czy był więc lepszy od owej Dominiki nawet jeśli motywowany fałszywymi przesłankami i urażoną dumą za odrzucenie sprzed 6 lat uważał, że miał prawo do własnej zemsty?

- Dlatego chociaż może to i małostkowe- Kontynuowała Ania nie zdając sobie sprawy z myśli jakie przesuwają się w głowie Huberta-, ale cieszę się że Hanka trafiła na ciebie: przystojnego, sławnego, popularnego i bogatego sportowca który niczym książę z bajki zjawił się w jej życiu po wielu latach. To znaczy nie zrozum mnie źle: cieszyłabym się gdyby Hanka zakochała się w prostym rolniku który nie ma grosza przy duszy i wygląda jak Frankenstein, jeśli tylko jej oczy błyszczałyby przy nim tak jak przy tobie. Ale reszta stanowi miły dodatek. I jest solą w oku tych wcześniejszych głupków którzy patrzyli na nią z góry.

- A ja się cieszę, że pomimo tego złośliwego gadania, przy Hani były takie przyjaciółki jak ty, Gosia czy Paulina.- Słysząc ten komplement Anna szeroko się uśmiechnęła. Już miała coś dodać gdy na tarasie pojawiła się głowa Pauli.

- Hej, a wy co tam robicie? Zaraz zacznie się trzecia partia.

Ostatnich gości Hania z Hubertem pożegnała tuż przed północą; potem wspólnie zaczęli odnosić naczynia i sprzątać po spotkaniu. Nawet tak prozaiczna czynność znów obudziła w niej dziwną tkliwość: bo to było tak naturalne że ona zbiera talerze a on je opróżnia i wkłada do zmywarki mimo, iż nawet się nie umawiali. I choć nie działo się to po raz pierwszy w ich krótkim małżeńskim stażu, wciąż ją to zaskakiwało, wciąż na nowo napawało zadowoleniem i spokojem. Pomyślała że to nawet zabawne, że coś tak prostego daje jej szczęście. Wspólne przyjmowanie gości. Wspólne sprzątanie. Wspólne wejście na piętro do sypialni gdy uporawszy się ze wszystkim mogli położyć się spać.

- Chyba wyszło całkiem nieźle.- Oznajmił Hubert opadając zmęczony na łóżko.

- Nawet lepiej. Masz w sobie urok zjednywania wszystkich ludzi. Janusz początkowo był tak skrępowany, a kilka godzin później na pożegnanie nie mógł się od ciebie odkleić.- Pochwaliła go szczerze żona wywołując na jego twarzy uśmiech.

- To pewnie raczej wino spowodowało tę wylewność.- Skomentował przypominając sobie długi uścisk lekko podchmielonego narzeczonego Pauli któremu podczas pożegnania towarzyszyły słowa: „Stary, nie wiedziałem że z ciebie taki równy gość. Koniecznie musimy wyskoczyć kiedyś na piwo”.

- Domagasz się komplementów i zaprzeczenia? Przecież oboje wiemy, że całkowicie go kupiłeś, jak zresztą wszystkich. Ja nie miałam takiego szczęścia w przypadku wszystkich twoich znajomych.- Westchnęła kierując się do łazienki, otworzyła drzwi przed lustrem zdjęła z włosów gumkę przeczesując je palcami.- Też bym tak chciała.- Dodała głośniej by mąż był w stanie ją usłyszeć pomimo dystansu. Dopiero po dłuższej chwili gdy skończyła szorować zęby i z powrotem wróciła do sypialni, usłyszała:

- To zabawne, bo już kilka lat temu, zaledwie po paru spotkaniach wysunąłem ten sam wniosek o tobie.- Na widok jej pytającego spojrzenia dodał:- Obserwując z okna sposób w jaki rozmawiasz z hotelowymi gośćmi, chociaż nawet nie słyszałem dialogów. Ale oni zawsze rozpromieniali się w odpowiedzi i rozmawiali z tobą z prawdziwą przyjemnością. Ba, przecież nawet ze mnie, zapalonego młodego siatkarza zafiksowanego tylko na swojej wąskiej dziedzinie potrafiłaś wiele wykrzesać. Wiesz, że do tej pory większość moich rozmów dotyczyła tylko dyscypliny którą uprawiałem? Wywiady, spotkania z trenerem, rozmowy z chłopaki z drużyny, fanami…- Dyskretnie pominął przy tym temat innych kobiet czy licznych imprez. - Chyba nawet nie myślałem że można rozmawiać o czymś innym. A ty tak naturalnie zachęcasz do mówienia i siedmiolatka, i sześćdziesięcioletniego staruszka.

- Po prostu ich słucham. Ty za to masz charyzmę, która nie ma nic wspólnego z faktem bycia sławnym. Gośka powiedziała mi kiedyś, że oglądałaby wywiady z tobą nawet gdybyś był hydraulikiem albo inżynierem bo, cytuję, masz w sobie coś co sprawia że robi się to z prawdziwą przyjemnością i nie można się oderwać od tego co mówisz.

- Ty zdaje się nie wyznajesz tej zasady. Oglądałaś kiedyś w ogóle jakiś wywiad ze mną?

- To działa tylko wtedy gdy zaczniesz je oglądać, dopiero wtedy nie możesz przerwać.- Odpowiedziała przypominając sobie jednak tamtego sylwestra wiele lat temu gdy zrobiła wyjątek.

- Auć.

- Znowu uraziłam twoje ego tak jak kilka lat temu nie mając pojęcia kim naprawdę jesteś?

- Nawet nie wiesz jak bardzo.- Roześmiał się Hubert przypominając sobie określenie jakie wtedy przyszło mu do głowy „małomiasteczkowy flirt”. I własną frustrację spowodowaną faktem, że Hanka wydawała się nie być nie wcale zainteresowana podczas gdy on…Opierając się na łokciach spojrzał na nią teraz z prawdziwym zadowoleniem. Kto by pomyślał że uda mu się ją zdobyć dopiero po tylu latach.- Kładź się spać, ledwo trzymasz się na nogach. Ja wezmę jeszcze prysznic, ale możesz zgasić już światło.

- Dobrze.- Przytaknęła, ale gdy tylko mąż zniknął w łazience nie mogła się powstrzymać i odpaliła laptopa sprawdzając skrzynkę mailową. Potem zadzwoniła do Natalii pytając o dzisiejszą dostawę oraz jak radzi sobie Ilona, tak by mąż jej nie słyszał. Upewniwszy się, że wszystko jest w porządku, wyłączyła komórkę. Niestety najwyraźniej przeceniła szum wody, bo choć leżała w łóżku, pierwszymi słowami którymi przywitał ją mąż po wyjściu spod prysznica, były:

- Jak wyleczyć cię z pracoholizmu?

- To tylko telefon.- Broniła się.- Pierwszy raz zostawiłam nowe dziewczyny same.

- Poradzą sobie.

 - Ale chcę by wiedziały że mają we mnie wsparcie.

- I przez to ja czuję się zaniedbywanym mężem.

- Raczej gderliwym.

- Negatywny skutek bycia zaniedbywanym.

- Więc chodź już lepiej do łóżka, zaniedbywany mężu i chodźmy spać.- Hubert cieszył się, że Hania wypowiada te słowa naturalnie i już w dużej części wyleczyła się ze swojego braku zaufania i strachu przed fizyczną i emocjonalną bliskością. Mimo wszystko jednak chciał by wypowiadając je miała na myśli te same obrazy które pojawiły się w jego głowie, a nie tylko spokojny sen. Ech, pomyśleć że jeszcze pół godziny temu ledwo człapiąc się na górę czuł że prysznic będzie szczytem jego możliwości, teraz jednak same nieco dwuznaczne słowa żony (choć chyba tylko dla jego samego) sprawiły że poczuł w ciele mrowienie. Pewnie potrafiłby je zignorować gdyby Hanka nie postanowiła obdarować go pocałunkiem na dobranoc. Albo gdyby nie przytuliła się do niego żartobliwie ponownie nazywając go zaniedbywanym mężem. Wtedy jego dłonie zawędrowały na jej plecy i biodra, a pocałunek stał się dużo bardziej intensywniejszy. A ponieważ w jego dłoniach zaczęła się odprężać i odpowiadać na pocałunki, gdy tylko ich usta się rozłączyły spytał:

- Czy chcesz się teraz ze mną kochać?- Czuł się głupio już w chwili gdy wypowiedział to pytanie. Po pierwsze dlatego że nie chciał niczego na Hance wymuszać a teraz ewidentnie to robił. Bo jak niby miałaby się wycofać z twarzą by jej zmęczenie nie wydało się być błahą wymówką w kontekście ich rozmowy w samochodzie w dniu powrotu do Pralkowa skoro właśnie taką się posłużyła udając, że ma miesiączkę byleby z nią nie spał? Po drugie, co niejako było konsekwencją tego pierwszego, chciał by to ona zainicjowała ich kolejne zbliżenie tylko wtedy gdy będzie gotowa. Hubert nie miał pojęcia czy po pierwszym razie wciąż nie odczuwa żadnego dyskomfortu nawet jeśli minęło już kilka dni. Po trzecie czuł się jak głodujący żebrak skamlający przed bogatym przechodniem choćby o okruszek chleba zażenowany, że bogacz widzi poziom jego desperacji tak jak teraz jego jak na dłoni widzi Hania. Wreszcie po czwarte, tylko prawdziwy dureń niczym w tandetnym harlequinie przez pocałunkiem czy pójściem do łóżka z główną bohaterką pytał ją o zdanie. Pewnie w opinii kobiet które pisały i tych które potem czytały takie powieści to wydawało się być szalenie romantycznym przejawem szacunku; w prawdziwym świecie jednak nikt nie pytał kobiety o to czy może je pocałować albo uprawiać z nimi seks. I wcale nie dlatego, że w swojej arogancji mężczyźni byli przekonani że odpowiedź zawsze będzie twierdząca, ale dlatego że to nie słowa, ale ciało partnerki powinno im to powiedzieć. Temu służyła przecież gra wstępna. A choć Hanka odprężyła się w jego ramionach to jednak Hubert oszukiwałby sam siebie uznając, że miała ochotę na coś więcej niż kilka niewinnych pocałunków, może pieszczot. Poza tym jak budować nastrój i klimat spowalniając go tak dennym pytaniem? Szkoda tylko, że nie ugasiło ono jego pożądania. Dlatego tłumiąc jękniecie dodał:- Wybacz, jest już późno a ty jesteś zmęczona i…

- Chcę.- Przerwała mu Hania nie do końca rozumiejąc powód jego…zakłopotania? Tak, ewidentnie z jakiegoś powodu Hubert wydawał się być niepewny. Albo może tak tylko jej się wydawało w ciemności?

- Na pewno?- Nie miał pojęcia po co w to brnie, skoro słysząc o przyzwoleniu Hanki jego podniecenie się zwiększyło, ale nie mógł się powstrzymać.- Nie chcę żebyś pomyślała że cię zmuszam.

- Dlaczego miałabym tak pomyśleć?

- Nie wiem.- Mrugnął tylko ponownie nachylając się nad żoną i składając pocałunek na jej ustach, a potem szyi i ramionach. Przymykając oczy, Hanka uśmiechnęła się z rozbawieniem, delektując się dotykiem ust Huberta. Nie miała pojęcia, że w ciemności jej inne zmysły będą wydawać się bardziej wyostrzone. Poza tym z opóźnieniem dotarło do niej z czego prawdopodobnie wynikała niepewność jej męża. To dlatego, nieco żartobliwie odezwała się w ciemności:

- Myślałam, że pomimo twoich zaprzeczeń, jedna noc wystarczyła żebyś czuł się usatysfakcjonowany. Odkąd kochaliśmy się po raz pierwszy pięć dni temu, nie zauważyłam byś chciał to powtórzyć, więc…Z czego się śmiejesz?

- Bo myśl by to powtórzyć średnio kilka razy na godzinę pojawia się w mojej głowie. Bałem się tylko, że może to dla ciebie za wcześniej.

- Masz na myśli że w związku z moim pierwszym razem…? Nie, sądzę, że chyba nie. W zasadzie to już następnego dnia po nie czułam się najgorzej. Myślę też…- Dodała głęboko oddychając gdy dłoń męża zakradła się pod jej koszulkę i kierowała w stronę piersi.-…myślę też, że powinniśmy chyba popracować nad naszą komunikacją. Z tego powodu…dochodzi…och!

- Hm?- Mrugnął nie przestając wędrować drugą dłonią w stronę dolnej bielizny Hanki.-Kontynuuj: przerwałaś w interesującym momencie. Mówiłaś „dochodzi”? Kogo miałaś na myśli? Siebie czy mnie?

- Nas.- Jęknęła czując drugą z dłoni męża w swoich majtkach.- To znaczy…

- Daj mi chwilę to zaraz ci to zademonstruję.

- Hubert!- Skarciła go prychając z rozbawieniem.- Miałam na myśli, że z tego powodu dochodzi między nami do…do nieporozumień. Musimy mówić sobie co czujemy w danej chwili by…by tego uniknąć. – Choć z trudem udawało jej się skupić, w końcu wypowiedziała na głos to co chciała. Zaraz potem przygryzła dolną wargę by z jej ust nie wydobył się zbyt głośny okrzyk. Skrzynecki w tym czasie złożył pocałunek kolejno na jej brzuchu, żebrach i obojczyku. Gdy zarost podrażnił pierś Hanki zadrżała wywołując w nim satysfakcję. Miał szczerą nadzieję, że dzisiaj w końcu doprowadzi ją na sam szczyt.

- Zgadzam się.- Mrugnął zawisłszy głową nad jej klatką piersiową. Doskonale wiedział, że już sam jego oddech powoduje, że sutki Hanki stają się twarde.

- Zgadzasz się? Na…na co?- Z zadowoleniem że przynajmniej jego zabiegi sprawiły, że zgubiła wątek, zaczął pieścić ją na dole kciukiem.

- Na komunikację. I mówienie tego co czujemy. Na przykład teraz.- Gdy do kciuka dołączył drugi palec, ciało Hanny wyraźnie drgnęło a z jej ust wydobyło się głośnie westchnienie.- Co czujesz? Za szybko?

- Nnie.- Wyjąkała.

- Chcesz więcej? Wolniej? A może mocniej?

- Nnnie o...

- Nie?

- Nie o to…chodziło w moim pytaniu.- Jęknęła rozbawiona mimowolnie unosząc biodra do góry.- Ale jeśli już musisz wiedzieć to wyżej.

- Tu?

- Jeszcze.

- A więc tutaj?

- O Boże tak.- Gdy wygięła się w łuk, Hubert zwiększył tempo i natężenie doznań znacząc ustami ślad wokół jej pępka, mostku a potem szyi. Lekko ugryzł nawet jej obojczyk gdy mocniej zacisnęła się na jego dłoni. Czując, że jest już gotowa i całkowicie odprężona, pozbył się swojej bielizny nie mogąc już dłużej czekać. W międzyczasie rozsunął jej nogi układając je tak by ułatwić sobie wejście.

- Spokojnie, kochanie.- Mrugnął czując jak już na samym początku zaczęła się zaciskać próbując zapobiec inwazji.

- Przepraszam, ja chyba nie mogę.- Mówiąc to Hanka uniosła się na łokciach i próbowała odsunąć od męża.- Nie do końca nad tym panuję i…

- Nie musisz przepraszać.- Przerwał jej szybko by przestała się denerwować. Jednocześnie znowu skierował swoją dłoń między nogi Hanki by na nowo się rozluźniła. Potem, gdy z powrotem opadła na łóżko, pocałował mocno drażniąc jej wargi swoim językiem. Chciał by skoncentrowała się na czymś innym niż fakcie, że w wielkim skupieniu powoli znowu wdzierał się do jej wnętrza. Gdy z niejakim opóźnieniem zdała sobie z tego sprawę, mięśnie jej ciała znowu zaprotestowały mocno się zaciskając. Tym razem jednak Hubert był już całkowicie w niej zanurzony, więc teraz to on głośno jęknął z rozchodzącej się po jego ciele przyjemności prosto w jej usta.- Już dobrze?

- Tak.- Szepnęła.

Potem nie padło między nimi już żadne słowo.

Były tylko powtarzające się, dźwięczące w ciszy która zapadła zbyt szybkie, płytkie oddechy, westchnienia i jęki.

Odgłosy szeleszczącej pościeli czy uginającego się materaca.

I delikatne niczym echo dźwięki złączonych ust, zębów, języka, śliny o których Hanka nigdy nie pomyślałaby wcześniej, że mogą mieć jakąś nazwę.  

***

Dominika Bączek od wielu dni budziła się każdego ranka w paskudnym humorze. A wszystko ze względu na uporczywą myśl, która pojawiała się w jej głowie ilekroć myślała o przyszłości: nic już więcej nie osiągnie. Wszystkie jej wielkie plany o zrobieniu kariery w stolicy, poznaniu bogatego męża i sielskim życiu wzbudzającym zazdrość dawnych znajomych były tylko naiwnym bajdurzeniem. Bo utknęła w tej dziurze zwanej Pralkowo na zawsze, a jej kariera sprowadzała się do prowadzenia nędznego sklepiku który od jakiegoś czasu z trudem na siebie zarabiał, na dodatek za męża mając zupełnie nieogarniętego i mało ambitnego Jakuba…Potrząsnęła głową znowu usiłując pozbyć się tej dołującej myśli jednocześnie przygotowując kanapki synowi do szkoły. Czy kilka lat temu podjęła dobrą decyzję, zastanawiała się. Czy może powinna zaryzykować potępienie postępując jak Irena Witwicka? Najgorsze było chyba to, że nigdy się już tego nie dowie.

- Patrz kochanie, o Hani piszą już w gazetach plotkarskich.- Jej mąż jak zwykle nie zauważył, że tą uwagą jeszcze bardziej zepsuł jej humor.

- I to cię tak cieszy? – Prychnęła.- Złapała bogatego i sławnego męża to jasne, że o niej piszą. Sama nic nie osiągnęła.

- Domi…- Kuba jak zwykle w takich sytuacjach karcąco pokręcił głową co miało znaczyć: dlaczego jesteś taka złośliwa. To też ją w nim wkurzało, nie była przecież niesfornym dzieckiem które mógł karcić w ten sposób! Wolałaby gdyby powiedział to jej w twarz a nie wiecznie spolegliwie sprowadził ją do parteru. Chciała się pokłócić do cholery, choć raz wykrzesać z niego iskry, ale z nim nie miała takiej szansy. Nawet tego mnie pozbawił, myślała biorąc głęboki oddech. Już dawno nauczyła się, że tylko tak powściągnie swoje rozżalenie.

- I co tam o niej piszą?- Spytała pakując kanapkę do torebki śniadaniowej.

- Na razie tylko tyle, że wyszła za Huberta Skrzyneckiego. O, i jest jej zdjęcie…- Jakub paplał dalej, a choć Dominika nie zamierzała zerkać w stronę monitora, kątem oka pakując kanapkę do plecaka syna, zauważyła coś dziwnego.

- Nie przewijaj.- Poprosiła męża podchodząc bliżej.- Skroluj na to zdjęcie.- Oczywiście jej mąż jak zwykle z opóźnieniem zareagował na tę prośbę, ale do tego też się przyzwyczaiła. Potem zatrzymała wzrok na ekranie komputera na dłuższą chwilę.

- Już mogę?- Zniecierpliwił się mężczyzna.- Chciałem przeczytać co piszą o naszej Hani.

- Oczywiście.- Odwracając wzrok od zdjęcia, roześmiała się.

- Co cię tak bawi?

- Jak to co? Nie widzisz tego?

- Czego?

- Tego jak na tym zdjęciu wygląda żona jednego z najbardziej pożądanych siatkarzy w Polsce.

- To znaczy?- Zamiast odpowiedzieć uśmiechnęła się. Nie widziała sensu w strzępieniu języka skoro Kuba nic nie widział. Ale po raz pierwszy od wielu dni popijała poranną kawę w lepszym humorze.

***

Tego samego ranka, Hanka z trudem zwlekła się z łóżka słysząc poranny budzik. Już od wielu tygodni wstawała bez jego pomocy, ale ostatnia noc widocznie znacznie wyczerpała jej siły. Uśmiechnęła się patrząc na śpiącego męża, zadowolona że głośny dźwięk go nie obudził, a potem wzięła szybki prysznic. Już na zewnątrz pałaszowała kawałek tortilli który został z wczorajszej imprezy. Coś treściwszego na pewno czeka na nią w hotelowej kuchni Oazy, pomyślała.

Wyjeżdżając swoim starym autem, nie zwróciła uwagi na dostawczy samochód zaparkowany kilkadziesiąt metrów dalej przy wejściu na szlak. A nawet jeśli, pomyślałaby że to jeden z turystów zapędził się w te rejony. Kacper Jakubiak bowiem przyjechał tutaj jednym z samochodów, których jego pracownicy używali do transportu towarów w pracy. Jego luksusowy BMW z pewnością nie pozostałby niezauważony.

Odczekawszy jeszcze kilkanaście minut by upewnić się, że Hanka z jakiegoś powodu nie wróci do domu, wysiadł z auta. Zależało mu na tym, żeby zaskoczyć Huberta i sprawdzić w której drużynie gra w rzeczywistości. Spodziewał się, że były sportowiec będzie zbyt leniwy by wstać o tak wczesnej porze, dlatego zaskoczyło go że Skrzynecki zjawił się pod drzwiami zaledwie po drugim dzwonku. Z pewnością nie jego spodziewał się po drugiej stronie, bo jego uśmiech zgasł.

- Kacper?

- Mogę wejść?

- Jasne.- Mrugnął zdezorientowany Hubert. Bo prawdę mówiąc spodziewał się, że to jego zakręcona żonka czegoś zapomniała. Na przykład całusa na dzień dobry. Próbując pozbyć się przyjemnych wspomnień ze wczorajszej nocy, skupił się na swoim nie całkiem mile widzianym gościu.- Kawę? Właśnie sobie parzyłem.

- Dzięki już piłem. Całkiem miło się tu urządziłeś. Choć widzę, że jeszcze sporo przed tobą.- Dodał Kacper czubkiem buta delikatnie dotykając piętrzącej się górce kartonów, wystających z rogu salonu.- Elektronika? Muszę cię uprzedzić, że wypasione kino domowe albo nadmierne oświetlenie może nie zdać tutaj egzaminu.

- Dlaczego?

- Awarie z powodu przeciążeń.- Wyjaśnił Jakubiak wzruszając ramionami. Hubert w tym czasie zza drugiej strony mini baru w kuchni wyłączył ekspres do kawy.- Uroki wiejskich krajobrazów. Chociaż z wi-fi w tym miejscu nie powinieneś mieć problemu. Przynajmniej do odczytania maila, oglądanie filmów może być już problematyczne.

- Zdążyłem już zauważyć. Chociaż to są akurat sprzęty do ćwiczeń.

- O, a więc urządzasz sobie domową siłownię? Słusznie, nawet po końcu kariery musisz dbać o formę, inaczej szybko się zapuścisz. A w Pralkowie niestety żadnej nie znajdziesz.

- Zdążyłem się zorientować. Chcesz usiąść?

- To krótka wizyta.- Mówiąc to Jakubiak przestał lustrować otoczenie wzrokiem zatrzymując wzrok na Hubercie. Potem znowu spojrzał na stos nierozpakowanych jeszcze sprzętów.- Chociaż przyznam szczerze, że nieco mnie zaskakujesz. Z tego co ostatnio mówiłeś, raczej nie zamierzasz zapuścić tutaj korzeni…a jednak urządzasz sobie wygodną siłownię, kupujesz mieszkanie. Zmieniłeś zdanie co do swoich planów?

- Nie.- Zaprzeczył Hubert wdzięczny, że akurat stał odwrócony tyłem do swojego gościa sięgając łyżeczkę z szafki. Sukinkot był naprawdę bardzo bystry.- Po prostu niezależnie od miejsca ani tymczasowości pobytu lubię otaczać się wygodą i jako takim komfortem. A że mam pieniądze nie muszę liczyć się z kosztami gdy wszystko tutaj zostawię. Poza tym…- Podjął na nowo mieszając swoją kawę.-…to zdecydowanie buduje moją wiarygodność w oczach Hanki.

- Doprawdy?- Uśmiech Kacpra był na tyle dyskretny, że Hubert nie mógł się zdecydować czy dopatrzyć się w nim powinien ironii czy też chęci upewnienia się.- Ja właściwie w tej sprawie.

- Co masz na myśli?- Spytał Skrzynecki. Zamiast odpowiedzieć, Jakubiak oznajmił:

- Twój plan. Możesz mi go jeszcze raz powtórzyć?

- Nie bardzo wiem czemu na to służyć.

- Chcę upewnić się, że dobrze wszystko zrozumiałem.- Hubert milczał dłuższą chwilę wciąż nie wiedząc w co tym razem gra Jakubiak. Czy jego lakoniczność jest dobrym znakiem, myślał. Potem zdecydował się podjąć temat powtarzając mu to samo co jakiś czas temu powiedział w jego biurze. Sam jednak przestał wierzyć, że ten bystry koleś dał się mu przekonać. Dlatego tym większe było jego zaskoczenie gdy usłyszał:- A więc dobrze, zgadzam się dołączyć do twojego planu.

- To znaczy, że…że sprzedaż mi Oazę?

- Tak. Z miejsca i za dobrą cenę. Mam nadzieję, że dość szybko możesz spieniężyć część swoich aktywów?

- Myślę, że tak.- Mrugnął w duchu już myśląc o wycofaniu części środków z giełdy, funduszu. W ostateczności mógł sprzedaż wynajmowane mieszkanie. To jednak mogło trochę potrwać.- Jeśli dasz mi góra dwa miesiące.

- To dobry termin.- Kacper po chwili skinął głową.- Zacznę organizować formalności z moim adwokatem i podam ci ostateczną cenę do końca następnego tygodnia.

- Jasne.

- To wszystko. Cieszę się, że udało nam się ubić interes.

- Mnie również.- Choć uczucie zadowolenia prawie rozrywało mu pierś i miał ochotę skakać z radości, powstrzymał swój entuzjazm. Skinął więc tylko głową swojemu gościowi widząc, że szykuje się do wyjścia. To rzeczywiście nie była długa wizyta, ale za to jaka konkretna. - Jesteśmy w kontakcie.

- Tak. Jeszcze jedno.- Tuż przy drzwiach Kacper zatrzymał się i spojrzał przez ramię na Skrzyneckiego. I choć ten drugi przeczuwał, że to co usłyszy może mu się nie spodobać, zachował spokój.- Chcę zobaczyć dokument.

- Jaki dokument?

- Twojej intercyzy.

- Intercyzy?

- Tak. Co cię tak dziwi? Przecież nawet dzisiaj potwierdziłeś, że ją z Hanką podpisaliście. Czyżbyś minął się z prawdą? Ach, rozumiem…dopiero to planujecie, zgadza się? W końcu planowanie ślubu, formalności w związku z zakupem nowego domu, urządzanie go, remont hotelu…- Wyliczał.- To wszystko z pewnością bardzo was pochłaniało.- Tym razem Hubert po raz pierwszy od początku spotkania był pewny ironii Kacpra. Do cholery, typ zastosował całkiem prostą prowokację, której powinien się spodziewać po kimś bystrym. Wiedział, że Jakubiak należy do grona inteligentnych ludzi mimo że jako człowieka zupełnie go nie szanował. Dlaczego więc popełnił tak fatalną pomyłkę nie uwiarygadniając swojego rzekomego planu? Był więcej niż pewny, że przytakując teraz Kacprowi, zaprzepaści szansę odkupienia od niego Oazy, bo tamten mu już nie uwierzy. „A wiesz, w fetorze wielu spraw i zakupów po ślubie, zapomniałem o formalnościach.” . Rzeczywiście, bardzo wiarygodne…co najwyżej dla siedmioletnie dziecka. Wyzywając się w duchu od idiotów, w ciągu ułamka sekund zastanawiał się jak to najlepiej rozwiązać, choć wiedział że przegrał. Bo żadnej intercyzy nie było. Roześmiał się w duchu z ironii sytuacji: przecież Hanka namawiała go jakiś czas temu na podpisanie tego pieprzonego dokumentu!  Dlaczego więc nie ugiął się dla świętego spokoju? Wtedy mógłby odzyskać dla niej hotel, teraz było na to niestety za późno…

Spuszczając głowę wziął głęboki wdech szykując się do ostatecznego zaprzepaszczenia swojej szansy i wyznania prawdy o intercyzie, a raczej jej braku; nie zamierzał robić z siebie głupka przytakując Kacprowi. W tej chwili przypomniał sobie jednak o czymś. Przecież on na odczepnego podpisał ten dokument!

 – Co to? Żartujesz? Intercyza?

- Żeby zabezpieczyć twoje interesy. Nie chcę by twój menadżer albo ktokolwiek inny myślał, że jestem z tobą dlatego.

- Ważne, że ja to wiem. Wyrzuć to.

- Hubert, to dla mnie naprawdę ważne. To jest taka próbna wersja, sporządziłam ją z różnych kompilacji w internecie. Jeśli chcesz możemy coś dodać bądź usunąć. Potem w wolnej chwili pójdziemy do notariusza żeby ją uprawomocnić.

- Haniu, już kiedyś o tym rozmawialiśmy i myślałem, że doszliśmy do tego samego wniosku: że to głupota.

- Ale ja będę się z tym czuła lepiej.

- A ja gorzej…

- Skąd, podpisaliśmy dokument.- Powiedział widząc zaskoczenie malujące się na twarzy jego rozmówcy. Był pewny, że Kacper do tego momentu wcale nie dał wiary jego pozornej chęci zniszczenia Hanki, zresztą całkiem słusznie bo ostatnie co było mu w głowie to niszczenie kobiety która była dla niego tak ważna.- W prawdzie dopiero niedawno udało mi się zwrócić na to uwagę Hanki z powodów i zajęć o których wcześniej mówiłeś, ale całkiem zgrabnie ją namówiłem.

- Nie będzie więc problemu z tym, że zobaczę dokument?

- Skąd, jeśli dasz mi chwilę to go przyniosę. Trzymam go na górze.

- Nie spiesz się. Poczekam.- Zapewnił Kacper.

Uspokojony Hubert już na piętrze zaczął odczuwać zdenerwowanie. Gdzie do cholery Hanka mogła włożyć ten pożal się Boże dokument? Co jeśli zgodnie z jego prośbami po prostu go wyrzuciła? Nie, czuła się za bardzo winna oskarżeniom jego własnego menadżera by to zrobić. Gdzie jednak mogła ją schować...?

Wydawało mu się, że jest na górze przez co najmniej kwadrans, w rzeczywistości natomiast spędził w pokoju nie więcej niż pięć minut gdy w końcu z zadowoleniem w jednej z szuflady komód znalazł to, czego szukał. Wziąwszy głęboki wdech, zszedł na dół. Pozostawało jeszcze najtrudniejsza i ostatnia próba. Dokument bowiem nie miał notarialnego poświadczenia i pieczęci notariusza, co oznaczało że w  świetle prawa był zupełnie nieważny. Co prawda dla uwiarygodnienia Skrzynecki znalazłszy jakąś umowę notarialną Hanki, wyjął ją z teczki z nazwą kancelarii prawnej i włożył tam intercyzę razem z załącznikami samemu podpisując zupełnie przypadkową parafkę w miejscu nazwiska notariusza. Dzięki temu Hubert mógł zwalić winę na krab niedopatrzenia prawnika, wyglądając przy tym wiarygodnie. Bo musiało mu się udać. Po prostu musiało. Inaczej ten pieprzony dupek Jakubiak zawsze będzie wisiał nad nim i Hanką niczym widmo utrudniając życie jak tylko będzie mógł.

Bał się jednak zupełnie niepotrzebnie, bo Kacper, najwyraźniej wciąż będąc w szoku nie zwrócił uwagi na brak pieczęci na samym dokumencie rzekomej intercyzy. Mógł oczywiście udawać, nie miałoby to jednak na tym etapie żadnego sensu.

- Świetnie. Dobiliśmy więc interesu.

- Mam tylko prośbę.- Wtrącił Hubert.

- Tak?

- Nie mów o niczym Hance póki umowa nie zostanie sfinalizowana. Chcę by to była dla niej niespodzianka.

- O to nie musisz się martwić. Tylko chcę wtedy przy tym być. Wielokrotnie ją przed tobą ostrzegałem, ale najwyraźniej to ciebie uznała za rycerza w lśniącej zbroi.

- Masz to jak w banku.- Zapewnił Hubert po raz pierwszy od początku spotkania mówiąc prawdę. A gdy Kacper w końcu wyszedł uśmiechnął się powściągliwie, a potem coraz szerzej i szerzej. Próbował gasić swój entuzjazm mówiąc sobie, że Jakubiak może go jeszcze wyrolować i dopóki nie będzie miał w garści podpisanej umowy sprzedaży wszystko się może zdarzyć. Ale i tak się cieszył.

Dzień upłynął mu całkiem leniwie na gotowaniu a potem składaniu sportowych urządzeń. Przed południem zadzwonił do Hanki z trudem hamując się przed wyznaniem jej dobrej nowiny. Powstrzymywała go tylko myśl o radości w jej oczach gdy hotel w końcu w całości będzie tylko jej. Kończąc więc pytaniem o godzinę jej powrotu do domu życzył żonie miłego dnia.

Około trzeciej zdziwił go telefon swojego menadżera, ale jeszcze bardziej propozycja zagrania w dobroczynnym, corocznym meczu siatkarzy, który był jednym z elementów charytatywnej zbiórki zainicjowanej przez Polski Związek Piłki siatkowej prawie osiem lat temu. Z nie do końca wiadomych dla Huberta przyczyn, wydarzenie narosło do rangi czegoś prestiżowego zarówno dla siatkarzy biorących w nim udział, ale i dla dziennikarzy oraz oglądających transmisję kibiców. Może to po części dlatego, że zbierała się tam cała śmietanka towarzyska, w mniejszym lub większym stopniu zaangażowana w pomoc nastoletnim dzieciom w realizacji ich pasji; może też dlatego że udział w meczu był szczególnym przywilejem, który dotyczył tylko zawodowych zawodników i reprezentantów Polski.

- Ale ja przecież już wycofałem się z gry.- Zauważył Hubert.- Niemożliwe, że dostałem powołanie. Poza tym mimo, iż do Pralkowa wiele informacji dociera z opóźnieniem, czytałem że już w zeszłym tygodniu skład został zatwierdzony choć nie podany do publicznej wiadomości.

- Załatwiłem to Pilarczykiem, który zgodził się zrobić dla ciebie wyjątek. Wie jakie to dla ciebie ważne. No i nie bez znaczenia jest złamana ręka Kędzierskiego. Jego niefart jej jednak twoją szansą. Nie ukrywam też, że chciałbym by twój ostatni występ odbił się echem w siatkarskim świecie tak byś został pożegnany z należnymi honorami. Musisz jednak udzielić wywiadu po. To moja ostateczna propozycja. Jeśli nie, już teraz rezygnuję z reprezentowania cię.

- Ja…- Od dawna Hubertowi zabrakło słów. Bo choć jego przyjaciel przedstawiał całą sprawę lekko i nieco w zabawny sposób, Skrzynecki wiedział ile przepraw i formalności musiał pokonać jego menadżer by on sam mógł zagrać w tak ważnym meczu. Ale pomimo tego, że Hubert zawiódł jego zaufanie w tajemnicy żeniąc się z Hanką, był ostatnio opryskliwy i nie odbierał telefonów, Adrian walczył o niego.

- Jesteś tam?

- Tak. Ja…dziękuję.

- Podziękujesz mi swoją świetną grą za trzy tygodnie na meczu. I już teraz zacznij trenować i popraw formę, Miłosz opowiadał że ostatnio sobie zbytnio folgujesz…Z czego się śmiejesz?

- Bo właśnie składam bieżnię.

- To dobrze. Przyjedź jednak chociaż na tydzień aby potrenować z chłopakami. To co prawda dobroczynny mecz, ale dobrze by było byś zaprezentował swój mistrzowski poziom.

- Nie musisz mi o tym przypominać.

- Prześle ci wszelkie niezbędne szczegóły mailem. Miejmy nadzieję, że to wydarzenie przyćmi nieco zainteresowanie jakie wzbudza twoja tajemnicza żona.

***

Hania nie wahała się dłużej wystawiając dwa ogłoszenia o pracę, tym bardziej że nie musiała o niczym informować już Kacpra. Odkąd uruchomiła stronę internetową z elektronicznym bookowaniem hoteli i nawiązała współpracę z największymi platformami do ich rezerwacji, pomimo kosztów prowizji, obłożenie hotelowych łóżek na resztę sezonu już sięgało blisko 75%, podczas gdy w ostatnim roku nawet w szczycie mogli się poszczycić co najwyżej 55-60%. Było to godne podziwu zważywszy, że w tym roku rozszerzyła ofertę o nowe 15 odremontowanych pokoi hotelowych, których cena miała być wyższa, a już zostały zarezerwowane przez grupę jakichś influencerów jak poinformowała ją bardziej zorientowana w tym zakresie Paula.

- Rozreklamują nasz hotel w mgnieniu oko nie lepiej niż sławny aktorzy albo sportowcy.- Cieszyła się.- A to wszystko z ciekawości tajemniczej żony sławnego siatkarza.

- Co masz na myśli?

- Nie widziałaś artykułów? No jasne, że nie po co pytam. Zobacz.- Paula klikając coś szybko w laptopie otworzyła pierwszy link przeglądarki po wpisaniu hasła „żona Huberta Skrzyneckiego”. Ponieważ łącze w górach było słabe, dopiero po kilku dobrych sekundach ujrzała zdjęcie swojego hotelu oraz część artykułu.- To prawie jak darmowa reklama, nie? Ludzie będą tutaj przyjeżdżać byle cię poznać i zobaczyć.

- Nie pleć głupstw i wracajmy lepiej do pracy.

- Ale tak to działa, kochana! Bycie żoną sławnego sportowca ma swoje plusy.

- Dziwie się z tym czuję. Co jeszcze o mnie piszą?

- Na razie są ciebie bardzo ciekawi, więc raczej niewiele.- Oznajmiła Paula. Potem jednak zawahała się przypominając sobie o zdjęciu które widziała.- Słuchaj, a nie rozmawiał z tobą żaden reporter?

- Nie, dlaczego pytasz?

- Bez powodu.- Mrugnęła decydując się zataić niekorzystne zdjęcie w tajemnicy przed przyjaciółką i obrzydliwy artykuł pseudo redaktora Milewicza z „Baranka”. Miała o tyle ułatwione zadanie, że Hanka w ogóle nie interesowała się światem celebrytów a nawet po zainstalowaniu w pensjonacie internetu i uruchomieniu strony internetowej, to głównie ona ją obsługiwała i dodawała nowe posty.- Po prostu już niedługo pewnie będą ci oferować za to kasę.

- Nie pleć głupstw.- Hania wywróciła oczami.- Idę już do domu, ale gdyby coś się działo wieczorem postaram się być pod telefonem.

- Rany tak wcześniej? Nie poznaję cię.

- To przez Huberta. Obiecałam mu że będę na szóstą…Nie uśmiechaj się tak do mnie.

- Niby jak?- Paulina roześmiała się podpierając łokcie o blat biurka recepcji.

- Tak wszechwiedząco. I daj mi aparat.

- Po co?

- Potem połażę trochę po górach robiąc kilka zdjęć na naszą nową stronę.

- Koniecznie weź ze sobą Huberta!- Odkrzyknęła jej jeszcze przyjaciółka. Hanka pomyślała, że to bardzo dobry pomysł, ale nie zamierzała dzielić się tą myślą z Pauliną. Ona patrzyła na nią jak na główną bohaterkę romantycznej powieści chociaż jej związek z Hubertem miał zupełnie inny przebieg i został zawarty z rozsądku. Mimo to lepiej nie mogła trafić. Jak na razie Hubert, choć okazywał się być zupełnie innym mężem niż sądziła, sprawiając że była szczęśliwa. I nawet jeśli to nie będzie trwało wiecznie nie umniejszało to jej zadowolenia.

Fizyczna strona związku też okazała się być zupełnie inna niż sądziła. Chociaż po każdym z dwóch zbliżeń we własnych myślach wstydziła się przypominając sobie miejsca gdzie pozwalała się dotykać czy całować, to jednak niezaprzeczalnie było to przyjemne. Szczególnie te wstępne przekomarzania oraz poczucie bliskości tuż po, gdy wtuleni w siebie rozmawiali albo zwyczajnie milczeli.

Gdy dotarła do domu, znów uderzył ją zapach jakiejś zapewne smakowitej pieczącej się w piekarniku potrawy, co sprawiło że się uśmiechnęła. Zdejmując buty, zamierzała tam skierować swoje kroki, gdy usłyszała jakieś dziwne dźwięki dochodzące z pustego do tej pory pokoju znajdującego się obok łazienki. Lekko uchyliwszy drzwi, zobaczyła leżącego na jakimś sprzęcie Huberta unoszącego swoje ciało za pomocą dźwigni. Ponieważ pierwszy raz widziała go podczas ćwiczeń, odruchowo zastygła podziwiając lekkość z jaką to robił. Wcześniej nie pomyślałaby że ktoś o takim wzroście może być tak zwinny.

- O, już jesteś.- Hubert w końcu ją dostrzegł szeroko się uśmiechając. Potem po raz ostatni wykonał powtórzenie z obciążeniem zanim zszedł z przyrządu.

- Tak, w całym domu pięknie pachnie. Co zrobiłeś?

- Pieczonego łososia z warzywami.

- Już mi ślinka cieknie. Warto było zaryzykować urażenie pani Renaty. Ostatnio jest jej przykro, że wybieram kuchnię męża niż jej. Dawniej zwykle podwędzałam coś co zostało z hotelowej kolacji bądź obiadu.

- Jutro ją udobrucham, gdy wpadnę do hotelu.- Mrugnął puszczając jej oko. Potem gdy znalazł się przy jej boku cmoknął w usta.- Dasz mi 10 minut? Wezmę szybki prysznic. Nie jedz beze mnie.

- Jasne.- Odparła czując się niedorzecznie, że z powodu zwykłego krótkiego muśnięcia warg zastygła niczym słup soli. Dobrze przynajmniej, że Hubert poszedł do łazienki zostawiając ją samą i nie był tego świadkiem.

Podczas posiłku oboje mieli sobie wiele do powiedzenia, choć Hania musiała przyznać że rewelacje męża były dla niej bardziej problematyczne. Bo nie chciała by wyjechał na jakiś tam mecz zostawiając ją samą. Nie chciała też zostawiać Oazy, więc na razie na zadane pytanie dyplomatycznie odparła, że będzie musiała się nad tym zastanowić. Hubert zresztą też nie naciskał. Widziała jednak po sposobie w jakim opowiadał o całym wydarzeniu, że było to dla niego ważne.

Po zjedzeniu łososia, słońce było jeszcze wysoko na horyzoncie, więc Hania postanowiła potraktować żartobliwą uwagę Pauli o zabraniu Huberta na szlak ze sobą całkiem poważnie. Chociaż gdy już do tego doszło i znaleźli się na trasie, trochę zaczęła żałować. Szlaki górskie zawsze były dla niej magicznym miejscem. Nie umiała tego wytłumaczyć, ale podczas samotnych przepraw czuła się bliżej natury, zmarłej matki, a nawet samej siebie. Góry umiały ją uspokoić gdy rozżalona po kłótni z własną rodzicielką pokonywała kolejne wzniesienia w gniewie nad niesprawiedliwością losu; pocieszyć gdy przypadkiem usłyszała złośliwy komentarz o sobie i bracie Krysi z ust Dominiki podczas ogniska które odbyło się wiele lat temu i wysłuchać jej lamentu gdy płacząc po rozstaniu z Hubertem wydawało się że z rozpaczy zaraz pęknie jej serce. Bo będąc tam wysoko jej problemy gdzieś znikały, chociaż nie: wciąż były gdzieś tam w dole. Ale wobec ogromu natury i wszechświata wydawały się być jakieś mniejsze i zupełnie bez znaczenia. Zupełnie tak jakby mówiły: „ludzkie dramaty wciąż będą się toczyć i mijać, tak jak i sami ludzie. Ale my wciąż tu będziemy”. Dlatego tam na szczycie najczęściej towarzyszyła jej pokora i pogodzenie z losem. Nigdy nie rozumiała jak ktoś po zdobyciu trudnego światowego ośmiotysięcznika bądź nurkowaniu w najgłębszym miejscu globu mógł mówić o pokonaniu natury. Dla niej było to pełne pychy stwierdzenie wynikające przede wszystkim z niezrozumienia potęgi żywiołu i przyrody. Bo ludzie osiągając to wcale jej nie pokonywali. To ona w swojej łaskawości pozwalała im na te dokonania.

Hubert jednak wydawał się być tego świadom, gdy nie przerywając ciszy czczą paplaniną pokonywał z żoną kolejne wzniesienia. Od czasu do czasu zabierał tylko głos by pokazać jej piękny widok warty uwieńczenia stanowiący świetną zachętę do odwiedzenia Pralkowa na internetowej stronie Oazy spokoju. Dopiero na szczycie usiedli na małej skarpie gdzie rozpościerał się widok na dolinkę. Hania pstryknęła ostatnie zdjęcie.

- Mógłbym codziennie obserwować tutaj zachód słońca. Ten widok zawsze jest magiczny.

- Kiedyś to robiłam. Zapomniałam jak bardzo kochałam góry i to uczucie. Widzisz?- Wskazała na coś dłonią.- To nasz dom.- W odpowiedzi Hubert tylko na nią spojrzał. Zupełnie bez zastanowieniu użyła zaimku „nasz”, choć do tej pory mówiła „twój” dom. Wpatrując się w mały punkt na dole w którym spędzili ostatnią noc, delikatnie objął Hankę. Znowu coś drgnęło w jego sercu gdy całkiem naturalnie oparła głowę na jego ramieniu.

I tam, na jednym ze szczytów górskich w Pralkowie, Hubert Skrzynecki w końcu zrozumiał, że całe to gadanie o umiejętności oddzielenia od siebie serca i rozumu było tylko naiwną próbą przekonania samego siebie że już nie jest tym samym głupcem co kiedyś zakochanym w Hance.

Że te uśpione uczucie wcale nie tkwiło w nim przez wiele lat, by znowu wybuchnąć przy pierwszym spotkaniu.

A ostatnich tygodni nie spędził na tym by sprawić Hance radość, ułatwić zarządzanie Oazą czy pozbyć się Kacpra.

Wszystko to działo się dlatego, że wciąż ją kochał.

Pytanie tylko czy jeśli wystarczająco się postara ona też go pokocha.

- Uda mi się.- Szepnął całując jej skroń gdzieś poniżej linii włosów.

- Hm?

- Wracamy już? Trochę ścierpł mi tyłek.- W odpowiedzi skierowała twarz w jego stronę uśmiechając się przekornie.

- Więc chodź. Szkoda byłoby gdyby coś mu się stało.