Łączna liczba wyświetleń

piątek, 30 października 2020

Druga szansa: Rozdział XXVI

Spadający deszcz obserwowany od wewnątrz zdecydowaną większość ludzi wprawiał w melancholię, ale Hanię ten widok zwykle odprężał. To dlatego teraz, ponad kwadrans po chłodnym prysznicu, wciąż stała boso w piżamie przed oknem mając nadzieję, że tak będzie i tym razem.

Ale nic z tego.

Przymykając oczy, westchnęła ciężko. Oczywiście byłaby idiotką gdyby uważała, że fakt iż posłużyła się wymówką by odwlec wspólną noc z mężem przejdzie bez żadnego echa. Hubert nie wściekł się naturalnie, skądże. Po prostu po jej rewelacji nic nie mówił przez dłuższą chwilę, a potem spytał spokojnie o przyczynę. A ona, choć ćwiczyła swoją odpowiedź wiele razy, zdołała tylko bąknąć coś o swoim strachu i przeprosić czując jak śmiesznie to brzmi już w chwili kiedy wypowiadała te słowa. Cieszyła się nawet, gdy dosłownie kilkadziesiąt sekund później ich milczenie przerwał telefon, który Hubert odebrał wkładając do uszu słuchawki bezprzewodowe podane mu przez nią z niezwykłą gorliwością. I choć nie rozmawiał z jakimś Irkiem aż do końca podróży, dalszą część drogi do domu mogli przebyć w milczeniu nie wracając już do tego tematu, bez wielkiego zakłopotania udając, że wszystko jest w porządku. A przynajmniej ona.

Po raz drugi odetchnęła z ulgą gdy mąż wniósł ich walizki do środka, a potem powiedział, że mimo później pory chciałby pogadać jeszcze z Adrianem, więc ona może już położyć się spać. Dopiero teraz zdała sobie sprawę, że w kontekście niedawno przeprowadzonej rozmowy, był to przejaw raczej czegoś negatywnego niż pozytywnego. I że nie ma już dzisiaj co liczyć na jakąś konstruktywną rozmowę z mężem.

Naprawdę była głupia zachowując się w tak dziecinny sposób, co taktowne zachowanie Huberta po tym jak przyznała się do kłamstwa jeszcze dobitniej jej ukazało. Nieważne z której strony i pod jakim kontem na to patrzyła, wniosek jaki jej się nasuwał był za każdym razem ten sam: ewidentnie spaprała sprawę. Przez chwilę miała ochotę rozbeczeć się jak dziecko pragnąc by ktoś po prostu ją przytulił. Zabawna myśl, że chciałaby by tym kimś był właśnie Skrzynecki. By dłużej o tym nie rozmyślać włączyła laptopa by trochę popracować i chociaż odpisać na maile gości, które z pewnością nagromadziły się w skrzynce przez weekend. To pozwoliło jej przynajmniej na zajęcie czymś myśli i odwrócenie uwagi od faktu, że jej mąż z pewnością nie będzie teraz już chciał w jakikolwiek sposób egzekwować swoich małżeńskich praw. Dlaczego dopiero teraz zdała sobie w pełni sprawę jak bardzo go tym upokorzyła? Niewykluczone też, że swoim wybrykiem zniszczyła coś co dopiero zaczęli budować. 

W tym samym czasie Hubert cierpliwie wysłuchiwał kolejnej tyrady swojego menadżera nie do końca skupiony na jego słowach. Ale nie było się czemu dziwić skoro godzinę wcześniej usłyszał od swojej żony, że nie chce z nim sypiać. No bo jak inaczej miał interpretować fakt, że wymyślała wymówki byleby tylko tego uniknąć?

Powinienem być na nią zły i wściekły, pomyślał. I jeszcze dzisiejszej nocy iść do sypialni w końcu spędzając z nią  noc bez względu na chęć swoją czy Hanki (a raczej jej brak). Dlaczego więc zamiast tego poczuł się zraniony? Przecież wiedział dlaczego za niego wyszła: gdyby nie kasa na odbudowę Oazy spokoju, którą jej zaoferował nigdy by tego nie zrobiła. Już sześć lat temu go odrzuciła dobitnie dając do zrozumienia, że nigdy nie będzie dla niej nikim ważnym. To gładki, spokojny i przewidywalny Rafał był dla niej ideałem za którego gotowa była wyjść za mąż, sama kiedyś to przyznała. Z nim pewnie chętnie poszłaby do łóżka. Zabawne, że nawet postronni ludzie tacy jak Dominik czy jego menadżer dostrzegali brak cieplejszych odczuć ze strony Hanki a on sam wciąż się łudził, że…no właśnie: co?

Nie, to co czuł to po prostu zniesmaczenie jej kłamstwem, pomyślał znowu zdając sobie sprawę z toru jakim podążają jego myśli. Bo Hanka przystała na te warunki dobrze wiedząc na co się pisze a teraz wycofywała się robiąc z niego jakiegoś nienasyconego satyra, który żąda od niej nie wiadomo czego. Co było śmieszne tym bardziej zważywszy na to jak roztapiała się w jego ramionach podczas wspólnego tańca czy jak chętnie odwzajemniała jego pocałunki. Zwłaszcza tamtej nocy w swojej sypialni gdy później skłamała na temat swojego stanu…

- Hej, czy ty mnie w ogóle słuchasz? Hubert?!

- Tak, jasne.- Mrugnął Skrzynecki z roztargnieniem napotykając nieprzejednany wzrok Adriana. Potem uśmiechnął się bezradnie rozkładając ręce. – Sory, mówiąc szczerze to jestem mega zmęczony.

- To po co tutaj w ogóle przyszedłeś skoro myślami błądzisz gdzie indziej?

- By uciec od żony.- Odparł szczerze Hubert zdając sobie sprawę z tego, że zostanie to zapewne odebrane jako żart.

- Nawet nie zaczynaj z tym nieprzemyślanym związkiem. Wciąż nie rozumiem dlaczego twoja żoneczka nie chce by prasa się o was dowiedziała. Przecież taka reklama jest dla niej na rękę. A i tobie to tylko szkodzi.

- Nie przesadzaj.

- Ja? To ty się w końcu obudź. Jakiś dziennikarz ostatnio pytał mnie o twoją nieobecność na treningach: naturalnie go zbyłem, ale musimy liczyć się z tym że jeśli nie wydasz oficjalnego oświadczenia wkrótce ktoś skomentuje to publicznie wydając własną opinię na temat twojego stanu. I w zamiast siatkarza w kwiecie wieku któremu dalszą karierę ograniczyła nieodwracalna kontuzja zrobią z ciebie nieodpowiedzialnego gościa, który zaprzepaścił wszystko dla przypadkowej laski, a ta twoja niby kontuzja to tylko zasłona dymna. Aha, no i przy okazji z pewnością ktoś wywlecze twoją przeszłość czy nieodpowiedzialne zachowania co stanowić będzie dla mas potwierdzenie tej teorii. I nie będziesz miał czego szukać w środowisku trenerskim.

-  Nie wiem czy właśnie tym chcę się zajmować później.

- Więc skoro nie wiesz to nie zamykaj sobie żadnych drzwi. Inna sprawa, że media nie będą dawały żyć w spokoju również tobie co będzie nieprzyjemne samo w sobie, wiesz jacy natrętni potrafią być dziennikarze. Czy ta cała Hanka, czy ona naprawdę ma nad tobą aż taką władzę? Czy jej widzimisię jest tego warte?

- Przestań już.

- Ale to prawda: jej słowo jest dla ciebie święte. Co takiego ma, że aż tak zawróciła ci w głowie po kilku dniach?

- Nikt nie zawrócił mi w głowie.- Oznajmił stanowczo Hubert głównie chcąc przekonać samego siebie.- Poza tym mówiłem już z dziesięć razy wcześniej gdy o to pytałeś, że moje małżeństwo to nie twoja sprawa.

- Jeśli na każdą wzmiankę o niej będziesz tak się burzył to na pewno do niczego nie dojdziemy.- Hubert już chciał coś niegrzecznie odburknąć tym samym potwierdzając słowa rozmówcy, ale w ostatniej chwili się powstrzymał.– Przecież doskonale zdajesz sobie sprawę, że jeśli to mu mamy rozdawać karty to musimy wyprzedzić media i podać naszą wersję wydarzeń.

- Wiem. Ale chcę jeszcze trochę poczekać. Jutro pojadę z tobą do stolicy załatwiając wszystkie formalności w federacji siatkarskiej, ale nie chcę by media o tym wiedziały. Proszę tylko o dwa tygodnie zwłoki.

- To coś niewykonalnego.

- Adrian…

- Nie, Hubert: na to nigdy nie uzyskasz mojej zgody bo dobrze wiesz że to niewykonalne. Tym bardziej że powiedzieliście innym osobom o tym co zrobiliście i to nie jest tylko wasza tajemnica. Myślisz, że nikt nie poleci z tym do prasy skoro nawet nie wie że powinien milczeć?

- Wiedzą o tym tylko nasi przyjaciele. Poza tym sam wiesz, że taka strategia najlepiej działa: gdybyśmy mówili wszystkim, że powinni zachować to w tajemnicy, niekoniecznie by to zrobili. A gdy niczego im nie zakazujemy, traktują to normalnie a nie jak smakowitą plotkę.

- Tere-fere. A fakt, że kupiłeś tutaj dom praktycznie ad hoc opuszczając treningi przez zawodami nikogo nie zainteresuje? Myślisz, że sąsiedzi w takiej pipidówie nie wiedzą już, że siedzisz tutaj tak długo, że mieszkasz z Hanką? Założę się, że co najmniej od wczoraj, czyli czasu kiedy się tam wprowadziła, każdy zachodzi w głowę w jakim charakterze. Jak mam ci więc zagwarantować, że to się uda i nic nie wypłynie jeszcze przez 14 dni?

- To moje ryzyko.

- No dobra, a co mam robić z tymi wszystkimi propozycjami zawodowymi? Zbywać sponsorów, którzy wciąż nie mają o niczym pojęcia? Wiesz ile lukratywnych kontraktów przelatuje ci koło nosa? Karzewski z Coca coli dzwonił do mnie w zeszłym tygodniu niby w niezobowiązujący sposób pytając o twój harmonogram i czas. Wiesz co to znaczy?

- Że pewnie chcą mnie zaangażować do swojego nowego spotu. Ale jeśli przyjmę tę propozycję a potem wyda się, że jednak nie jestem dla nich tak atrakcyjny reklamowo mogą się nieźle wkurzyć, że kupili kota w worku.

- I mówisz o tym tak spokojnie? Przecież właśnie teraz powinieneś walczyć o każdą taką szansę: tym bardziej takiego koncernu. Wiesz ile płacą za pojedynczy spot? A za kilka tygodni nikt nie będzie o tobie mówił.

- Dlaczego wciąż mówisz mi te oczywiste rzeczy? Trudno, obejdę się smakiem tych wielotysięcznych kontraktów. Może uspokoi cię fakt, że przez resztę życia nie zamierzam próżnować i również chcę zarabiać.

- Odwracasz kota ogonem.

- Wiem, że jesteś moim przyjacielem, ale w tej chwili porzuć osobistą troskę i spójrz na to jak menadżer, który musi słuchać poleceń swojego klienta. A ja karzę ci jeszcze trochę ich wszystkich pozwodzić i trzymać moje sprawy w tajemnicy. Jeśli się uda super, jeśli nie to trudno, ale przynajmniej będę miał świadomość że robiłem wszystko co w mojej mocy. Aha, i możesz już wyjechać z Oazy przygotowując wszystko od strony formalnej. Ja najpóźniej jutro wieczorem do ciebie dojadę. Możesz nawet zabookować mi hotel jeśli to ma cię uspokoić. Nie zamierzam znowu skłamać tak jak podczas tego weekendowego wyjazdu o którym ci nie powiedziałem.

- W takim razie wyjedźmy razem.

- Serio masz zamiar mnie traktować jak nieprzewidywalnego nastolatka? Jeśli nie wierzysz to twój problem, trudno. A teraz spadam. Naprawdę padam z nóg.

- Hubert…

- Co znowu?- Odezwał się wojowniczym tonem Skrzynecki.

- Po prostu…po prostu dbaj o siebie. I dobrze cię widzieć po takiej przerwie. To jeszcze chciałem ci powiedzieć. Nie jako twój manager, ale jako przyjaciel.

- Dzięki stary, ciebie też dobrze było zobaczyć.- Odparł Hubert już dużo spokojniejszym tonem. A potem pożegnał się z przyjacielem zdając sobie sprawę, że nie pozostaje mu nic innego niż wrócić do swojej żony. Nie chcąc tego robić spędził w samochodzie jeszcze pół godziny słuchając radia i bezmyślnie wpatrując się w kierownicę. Dopiero świadomość własnego żałosnego zachowania przepełniła go irytacją. Dlaczego zachowywał się jak idiota czekając na parkingu tak by zyskać pewność, że jego żona już śpi by uniknąć rozmowy? Czyżby dostosowywał swój poziom zachowania do infantylnego postępowania Hanki? Niedoczekanie. Nie miał powodu by wstydzić się czegokolwiek.

W bojowym nastroju odpalił kluczyk w stacyjce i już po kilku minutach znalazł się w nowym garażu. A potem zdecydowanym krokiem skierował do drzwi wejściowych. Niestety wtedy się zatrzymał; nie z powodu strachu, ale braku kluczy wejściowych które zapewne leżały teraz w jego letniej kurtce którą zostawił w środku.

- Niech to szlak.- Wymamrotał pod nosem. Potem na wszelki wypadek pociągnął za klamkę sprawdzając czy drzwi na pewną są zamknięte. Ale wyglądało na to, że jego żoneczka skrupulatnie wypełniła polecenie zamknięcia za nim drzwi. Ciekawe czy to powinno go bardziej martwić czy cieszyć, pomyślał jednocześnie wyciągając z kieszeni swoją komórkę. Zbliżała się północ, więc znając swojego rannego ptaszka Hanka pewnie już smacznie spała, ale nie miał przecież innego wyjścia niż ją obudzić, prawda? Nawet jeśli ta świadomość ani trochę nie napełniła go wyrzutami sumienia. 

Nagła wibracja telefonu leżącego na biurku sprawiła, że Witwicka prawie podskoczyła na krześle. Widząc na wyświetlaczu imię męża zaczęła się zastanawiać czy to będzie od tej pory ich nowy sposób komunikacji. Zajęta pracą nie spostrzegła za oknem samochodu męża, więc spodziewała się że dzwonił do niej zakomunikować, że nie wróci na noc.

- Tak?

- Wracam od Adriana i zorientowałem się, że nie wziąłem swoich kluczy: musiały zostać w domu, w mojej dżinsowej kurtce. Mogłabyś zejść na dół i mi otworzyć? Czekam na werandzie.

- Jasne, już do ciebie schodzę.- Odpowiedziała Hanka nawet nie zawracając sobie głowy włożeniem na siebie jakiegoś swetra czy szlafroka. To dlatego chwilę później uchylając frontowe drzwi poczuła chłodny dreszcz przenikający jej ciało.

- Dzięki.- Mrugnął Hubert. Po czym mimochodem lustrując jej bose stopy i strój z kolejną nieco złośliwą satysfakcją spytał:- Chyba cię nie obudziłem?

- Nie, postanowiłam zająć się papierkową robotą i nadrobić nieobecność w Oazie.- Powiedziała Hania decydując się iść za Hubertem, który po pokonaniu schodów na piętro, skierował się ku prawej stronie, najpewniej do swojego pokoju. Co prawda była tam tylko kanapa, ale jakoś nie dziwiła się, że wolał spędzić noc właśnie tam niż w ich wspólnej sypialni. Zapewne całkiem słusznie założył, że ona właśnie tam zamierzała spędzić noc. - Tak długo rozmawiałeś z Adrianem?

- Jakoś nam zeszło. Omówiliśmy kilka ważnych spraw, a potem Adrian zaczął mi wiercić dziurę w brzuchu odnośnie negatywnych konsekwencji jakie mnie spotkają, jeśli nasz ślub wciąż będzie tajemnicą.

- Ale przecież umawialiśmy się, że to będzie sekret jak długo się da.

- Właśnie. Więc dłużej się nie da.- Odparł Hubert żonie celowo sugerując coś innego zupełnie tak, jakby niespełna godzinę temu nie obstawał za czymś przeciwnym narażając się na krytykę menadżera. Może i był małostkowy, ale w tej chwili miał dość Hanki. Najchętniej to zatrzasnąłby jej drzwi własnego gabinetu przez które właśnie przechodziła przed samym nosem. Bo nie miał pojęcia po co za nim lazła udając troskliwą żonkę skoro najchętniej zabunkrowałaby się w swoim pokoju z zamkniętym zamkiem.

Najlepiej na siedem spustów.

- Chcesz wyznać wszystko prasie?- Spytała go po chwili milczenia w czasie gdy on nie zwracając na nią większej uwagi opadł na sofę.

- Może już czas.- Wzruszył beztrosko ramionami. Potem zachowując się zupełnie tak jakby był tutaj sam, zaczął zdejmować buty ignorując obecność żony.

- Ale przecież obiecałeś, że tego nie zrobisz. To był mój warunek pod którym zgodziłam się za ciebie wyjść.

- Ty też zdaje mi się nie do końca wypełniłaś mój warunek.

- Wiedziałam, że tak naprawdę chodzi o naszą rozmowę podczas jazdy. I doskonale wiem do czego pijesz. Ale ja…

- Nie, nie chodzi o żadną rozmowę.- Przerwał jej energicznie ściągając drugiego adidasa. Mówił prawdę, bo siedząc samotnie w samochodzie naprawdę zrozumiał, że to nie ma większego sensu.- Po prostu jestem zmęczony i nie chcę o tym gadać. Poza tym wszystko rozumiem, więc nie widzę potrzeby by to robić czy coś jeszcze komentować.

- Ale ja chcę wyjaśnić.

- A jest tutaj coś niejasnego? Nie chcesz ze mną spać, proszę bardzo. Nie wiem co sobie myślałaś chowając się za tą swoją wymówką, ale nie zamierzam zatargać cię do sypialni za włosy niczym jakiś Neandertalczyk ani dziś, ani jutro czy nawet za tydzień. Mogłaś mi tylko powiedzieć o sile swojej awersji do mnie a nie bawić się w jakieś mało dojrzałe gierki. Tylko w takim razie nie do końca rozumiem co robisz w moim pokoju o tak późnej porze. To, że tatuś cię nie nauczył, że to może mieć swoje konsekwencje doskonale rozumiem skoro opuścił twoją matkę jeszcze przed twoim narodzeniem, ale w to że pani Irena zaniedbała tę materię nigdy nie uwierzę. Przecież strzegła cię bardziej niż smok. Więc bądź tak dobra i wyjdź, jestem zmęczony i chcę iść spać. Poza tym nie chcę mi się z nikim gadać. A już na pewno z tobą. Także dobranoc.- Hania przez chwilę stała w miejscu przetrawiając jego słowa. Zupełnie tak jakby można było je traktować inaczej niż jako jawną kpinę połączoną z szyderstwem i bezpardonowym wyproszeniem. Gniewnie zacisnęła usta.

- Jak chcesz.- Dodała potem kierując się zdecydowanym krokiem ku drzwiom. Nie chciał słuchać jej wyjaśnień? Cóż, nic tu po niej. To ją obchodziło jego urażone ego? Co z tego, że obiecała sobie iż nigdy nie będzie zostawiać małżeńskich spraw niedokończonych? Teraz nie była niczemu winna, wręcz przeciwnie: to ona jawnie wyciągała gałązkę oliwną, którą on wciąż odrzucał. Tuż po pociągnięciu za klamkę, przypomniała sobie emocje malujące się na twarzy Huberta, gdy podczas jazdy powiedziała mu że skłamała byleby tylko nie skonsumowali małżeństwa. Dlatego teraz zawahała się tym samym decydując się jednak nie być tchórzem.- Masz prawo być na mnie zły. Ale nie chcę żeby z powodu takiej błahostki…- Zaczęła ignorując ironiczne prychnięcie Huberta.-…powstały między nami jakieś nieporozumienia które z łatwością można wyjaśnić. Uważam, że motywy mojego kłamstwa są ważne. Bo nie skłamałam ze strachu przed twoją fizycznością: gdybym się ciebie w jakikolwiek sposób obawiała czy nie ufała pod tym kątem, nie zdecydowałabym się na ślub z tobą. Nie zrobiłam tego również dlatego by pokazać swoją wyższość i wystrychnąć cię na dudka co sugerowałeś tylko po to by moje było na wierzchu albo nie dotrzymać umowy. Nie chciałam też…

-…zdaje mi się, że miałaś podać motywy swojego kłamstwa a nie wymieniać powody dla których nie skłamałaś. Jeśli już musisz powiedzieć to co leży ci na wątrobie to powiedz to przynajmniej szybko. Inaczej będziesz tak stać i wymieniać je przez kilka godzin, a jak już mówiłem padam z nóg.

- Dlaczego aż tak bardzo mi to utrudniasz stale ironizując?- Spytała Hanka gniewnie zaciskając pięści z powrotem wchodząc do pokoju i stając naprzeciwko fotela w którym siedział Hubert.

- A dlaczego niby mam ci cokolwiek ułatwiać?- Odparł jej w podobnym tonie wstając z fotela. Owszem, może i małostkowe, ale przewaga własnej fizyczności w postaci wzrostu, to zawsze lepsza przewaga niż żadna. Zwłaszcza w momencie gdy czuł się tak bardzo niepewnie jak teraz. Jej niechęć do niego znacznie osłabiła jego pewność siebie, co próbował nadrobić również tonem głosu.

- Przecież widzisz, że to dla mnie trudne. Mógłbyś wykazać więc choć odrobinę empatii…

- Ha, ja mógłbym wykazać odrobinę empatii?!- Nagle całe jego nagromadzone napięcie i furia której nie czuł dały o sobie znać.- A nie wykazuje jej od prawie dwóch tygodni będąc mężem nie mogąc korzystać ze swych praw? Co z twoim poczuciem empatii?

- Więc chodzi tylko o brak dostępu do łóżka, tak?!

- Już prosiłem byś nie robiła ze mnie jakiegoś pieprzonego satyra! Dobrze wiesz, że nie w tym rzecz.

- Właśnie nie wiem!

- No pewnie, w końcu ty nigdy niczego nie wiesz ani nie widzisz!

- Więc mnie oświeć!

- Po prostu wydawało mi się, że choć wciąż mówiłaś bym dał ci spokój, że choć mnie unikałaś podczas mojego pobytu z chłopakami tutaj, że choć nigdy tego nie powiedziałaś a nawet sugerowałaś coś zupełnie przeciwnego to…

- To co?- Dopytała cicho Hanka gdy wściekły Skrzynecki nagle urwał w pół słowa, chociaż jeszcze chwilę temu wypluwał słowa praktycznie z szybkością karabinu. I choć po długości ciszy która potem niemal dźwięczała jej w uszach spodziewała się, że nie uzyska żadnej odpowiedzi, w chwili gdy chciała na niego spojrzeć, usłyszała:

- Myślałem, że też mnie chcesz.- Zaczął Hubert spokojnie zupełnie tak, jakby zeszło z niego całe napięcie. Albo jakby czuł się…pokonany.- Że chociaż to nierozsądne to te emocje, które we mnie drzemią nie były tylko jednostronne i ty też je czułaś. I że to co sama przyznałaś gdy stwierdziłaś że chciałabyś się ze mną zapomnieć, ale twój rozum i zasady moralne wygrały, były prawdziwe. I tylko dlatego tego nie zrobiłaś. Gdybym wiedział, że w rzeczywistości coś na tobie wymuszam, że twoja odmowa nie jest tylko przewrotną grą, że tak naprawdę tylko czekasz na to aż wyjadę i się od ciebie w końcu odczepię…do diaska, przecież ja nigdy nie proponowałbym ci tego układu. Możesz mi nie wierzysz, ale nie muszę szantażem zmuszać kobiet do czegokolwiek. Przecież pożyczyłbym ci tę kasę na uratowanie Oazy spokoju nawet tylko po to by utrzeć nosa Kacprowi bez żadnych odsetek. Poza tym…do cholery, Hanka za kogo ty mnie masz? Naprawdę uważałaś, że tylko kłamstwem możesz mnie od siebie odciągnąć? Wystarczyło mi powiedzieć. Owszem, mieliśmy umowę, ale dobrze wiesz że nie jest ona w żaden sposób prawnie wiążąca ani nie mamy możliwości jej sankcjonowania. Nie rozumiem dlaczego upokarzałaś mnie i siebie w ten sposób. Co chciałaś tym osiągnąć? Jak wytłumaczyłabyś się za kilka dni albo w momencie prawdziwej miesiączki? Miałaś przygotowany cały wachlarz wymówek na najbliższy rok?

- Nie, skądże: to zupełnie nie tak. Ja nie do końca wiem dlaczego to wtedy powiedziałam, dlaczego skłamałam: prawdę mówiąc to po prostu tak jakoś wyszło. Ale czy ty naprawdę myślisz, że chodziło tylko o ciebie?

- A nie?

- Skądże! W tamtym momencie chodziłoby o każdego mężczyznę który chciałby się do mnie zbliżyć…w ogóle.

- Nie bardzo rozumiem. Czy ktoś…kiedyś…w jakiś sposób…próbował cię skrzywdzić…?

- Co ty masz na myśli…? Ach, nie, nie!- Zaprzeczyła szybko gdy zrozumiała co sugerował jej mąż.- Oczywiście, że nie. Chyba wyrażam się mało precyzyjnie, ale to nie jest dla mnie łatwe i…uff, możemy w końcu usiąść? Głowa mnie już boli od tego wyciągania szyi by na ciebie spojrzeć.- Zakończyła i nie czekając na zgodę Huberta klapnęła niczym kłoda na sofie. Jemu nie pozostało więc zrobić nic innego niż to samo lokując się tuż obok niej. No, może z nieco większą gracją. – Więc kontynuując: nikt mnie nie skrzywdził w ten sposób który miałeś na myśli. Tak właściwie to ja jeszcze nigdy…z nikim…rozumiesz…?

- Domyśliłem się. Ale jak zaczęłaś mówić o tym mężczyznach do których masz awersję w ogóle…

- Bo ty pierwszy zacząłeś mówić o sobie. To znaczy…Rany, to znaczy że tamta sytuacja była dla mnie trudna do przetrawienia emocjonalnie i dlatego uciekłam. Nie dlatego, że nie chciałam. To co mówiłeś wcześniej, to znaczy o tej mojej pozornej niechęci, grze którą prowadziliśmy…nic ci się nie wydawało. To właśnie chciałam powiedzieć. Hubert ja…ja chcę iść z tobą do łóżka. Bardzo. Tylko skoro wzięliśmy ślub pomyślałam, że warto byłoby spróbować czy…czy mogłoby nam się udać. To dlatego pomyślałam, że…po prostu zanim zaczniemy ze sobą sypiać zbudujemy jakąś emocjonalną więź.

- Mówisz tak jakbyśmy naprawdę znali się tylko te kilkanaście dni jak myślą wszyscy nasi znajomi i przyjaciele.

- Nie. Ale pamiętasz co mówiłam kiedyś o wchodzeniu dwa razy do tej samej rzeczy?

- Masz na myśli to, że nie jesteś już tą samą Hanką co sześć lat temu?

- A ty nie jesteś tym samym Hubertem z moich wspomnień. Stale to dostrzegam.

- To dobrze czy źle?- Spytał przekornie odzyskując dobry humor.

- Jeszcze nie wiem.- Odpowiedziała mu po raz pierwszy od przekroczenia progu pokoju się uśmiechając. Skrzynecki wciąż nie odrywał od niej wzroku: wyglądała na zakłopotaną i szczerą, ale kto wie jaka jest prawda? Jeśli sześć lat temu nie potrafił jej wyczuć jak mogło mu się udać teraz? Miał więc dwa wyjścia: musiał jej zaufać wierząc w dobre intencje albo wkroczyć na wojenną ścieżkę niczego nie osiągając. Zestawienie korzyści i negatywów było łatwe do wykalkulowania. Dlatego postanowił nie patrzeć na nią przez pryzmat doświadczeń sprzed sześciu lat. Hania miała rację: wtedy byli innymi ludźmi, ba: w zasadzie to jeszcze nastolatkami, emocjonalnymi dziećmi. Teraz świadomi własnych ograniczeń i wad naprawdę mogli coś zbudować.

- Serio chciałabyś by nam się udało?

- Ja…nie wiem. Dlatego uważam, że warto spróbować. Jeśli oczywiście ty też będziesz tego chciał.

- Chcę. Ale mówiąc szczerze teraz mam mały mętlik w głowie. Bo nie wiem czy jesteś tak dobrą manipulatorką znów odwodząc mnie od swojego łóżka czy tak naprawdę chciałabyś by…Dlaczego tak spoważniałaś?

- Bez powodu.- Skłamała Hanka chowając się w swojej skorupie niedomówień. Dopiero po chwili zdała sobie sprawę z własnej hipokryzji. Jeszcze chwilę temu twierdziła, że nie chce zostawiać żadnych niedokończonych kwestii a teraz co robiła?- To znaczy jest powód. A tobie naprawdę zależy na naszym związku? Czy chodzi tylko o to by w końcu się ze mną przespać? Bo wciąż mówisz o tym jakby wyłącznie to się dla ciebie liczyło, co przyznam szczerze, trochę mnie niepokoi. A co będzie później? Jakie miejsce w swoim życiu dla mnie przewidziałeś o ile w ogóle jakieś? Czy może powinnam spodziewać się separacji już za kilka tygodni? A może sam nie wiesz co zrobisz gdy już osiągniesz cel i spędzisz ze mną noc?

- Pytasz co będzie później? Myślę, że będę chciał to szybko powtórzyć. A potem znowu i znowu. To będzie mój długofalowy cel.

- Pytam poważnie, Hubert.

- Moja odpowiedź też była poważna, Hanka. Ale tak, masz rację: wiem o co ci chodzi. Tylko uważam, że niewłaściwie oceniasz i interpretujesz sytuację patrząc na nią przez pryzmat idealistycznych miłości z literatury czy filmów, czego przyczyną (bez urazy) jest twój brak doświadczenia w tej materii. Nie rozumiesz, że seks to nie tylko wzajemne przyciąganie, fizyczny pociąg czy cielesna przyjemność, choć niewątpliwie to jest główny czynnik dla którego ludzie w większości przypadków się na niego decydują. Ale seks pomiędzy osobami które się znają i coś do siebie czują to coś więcej: żeby do niego w ogóle doszło- mówię tu teraz o świadomej i przemyślanej decyzji dwojga ludzi popartej jakimkolwiek przejawem przywiązania czy uczucia-potrzebne jest całkowite oddanie się drugiej osobie, zawierzenie jej, zaufanie…I właśnie to przekreśliłaś nie dając nam szansy by zbliżyć się do siebie w ten sposób. Bo tu nie chodzi o sam akt, ale wszystko co mu towarzyszy i czego jest dowodem, rozumiesz?

- Czyli uważasz, że jeśli nie zbliżymy się do siebie w ten sposób, nie zbliżymy się do siebie również emocjonalnie?

- Tak. Ale teraz pewnie ty myślisz, że to tylko wymówka by iść z tobą do łóżka, prawda?

- Nie. To znaczy, trochę.- Przyznała szczerze wywołując cichy śmiech Huberta. Potem sama się roześmiała. Szybko jednak spoważniała.- Boję się. Stale się boję, że coś pójdzie nie tak, tego jak rozwinie się sytuacja między nami i w ogóle…czasami to tak mnie blokuje, że nie potrafię podjąć żadnego kroku ani wykonać jakiegoś ruchu. Ja chyba nie jestem najlepszym materiałem na żonę. – Zakończyła żałośnie. Złość Huberta gdy patrzył na nią teraz, minęła już całkowicie. Przysuwając się do niej delikatnie przechylił głowę Hanki by ją do siebie przytulić. Ten gest ją zaskoczył, ale nie oponowała. Po chwili nawet bardziej się w niego wtuliła.

- Przepraszam, że na ciebie krzyczałem.

- Ja też na ciebie krzyczałam.

- To chyba nie jest żadne usprawiedliwienie. I wcale nie uważam, że jesteś złym materiałem na żonę. Wręcz przeciwnie: jesteś najlepszą żoną jaką miałem.

- Bardzo zabawne.

- Przecież się śmiejesz.

- Ziewam, jakbyś nie zauważył.- Mrugnęła wciąż wtulona w jego ramię z przymkniętymi oczami. Naprawdę była zmęczona. A Hubert naprawdę ładnie pachniał.

- Chodźmy spać. Mogę…to znaczy możemy spać w naszej sypialni razem?- Usłyszała wypowiedziane przez niego pytanie. Potem otworzyła oczy i odchyliła głowę do góry by na spojrzeć w twarz męża.

- Tak. Ale uprzedzam, że usnę gdy tylko przyłożę głowę do poduszki.

- Nie proponuję ci namiętnej nocy. Dzisiaj też nie byłoby ze mnie pożytku.

- Przepraszam, nie chciałam by to zabrzmiało jak moja kolejna wymówka. I nie chciałam sugerować, że ty z kolei chciałbyś…

- Wiem. Chyba w jakimś stopniu już to dzisiaj zrozumieliśmy rozmawiając o naszych wzajemnych odczuciach i obawach.

- Tak. I ja…ja myślę, że masz rację że rozsądniej byłoby gdybyśmy w najbliższym czasie spędzili razem noc. Nie będę już oponować.

- Cóż za romantyczne zaproszenie.- Zażartował Hubert.

- Matko, przepraszam. Ja…

- Ciii…wiem że nie chodziło ci o nic złego. Ale uważam, że po części ty też miałaś rację: może na razie…przynajmniej póki nie dotrzemy się tak by nie bać się unikać konfrontacji tak jak dzisiaj powinniśmy się z tym wstrzymać. Poza tym nie ukrywam, że wolałbym bardziej naturalne i spontaniczne zaproszenie. I lubię być uwodzony, jak tam o tym myślę to chciałbym być uwiedziony przez ciebie. Bardzo.

- Chyba nie do końca się na tym znam.

- Ale poznasz i zrozumiesz co mam na myśli gdy poczujesz się ze mną w pełni swobodnie. I gdy mi zaufasz.

- Ufam ci Hubert. Naprawdę. Teraz już tak.

- To dobrze wróży dla naszej przyszłości.- Powiedział Skrzynecki całując czoło Hanki. Trwał tak przy niej dłuższą chwilę zastanawiając się co on do diabła właśnie powiedział. Jakie znowu „wstrzymać się” ?! Od kiedy do licha był aż tak wspaniałomyślny przekładając spędzone z żoną noce na nie wiadomo kiedy? Co gdy Hanka nie będzie czuła się gotowa i nigdy nie poczuje się z nim swobodnie tak by chcieć cokolwiek między nimi zainicjować…Cholera, co niego za idiota. Czasami powinien sobie odgryźć język. Ten gość który stwierdził, że mowa jest srebrem a milczenie złotem wiedział co mówi.- Ale teraz musimy się po prostu z tym przespać i to przepracować, pozwolić by wszystko potoczyło się bardziej naturalnie. Kładźmy się już, dobrze? Jak cię znam to nie wstaniesz później niż o szóstej rano.

- Dobrze.- Mrugnęła Hania czując jak Hubert bierze ją na ręce i wychodzi z pokoju. A potem delikatnie kładzie na dużym łóżku gdy już znaleźli się w sypialni by po chwili samemu do niej dołączyć. Zasypiając starała się nie myśleć o tych wszystkich emocjach które kotłowały jej się właśnie w głowie, a tym bardziej o dziwnej tkliwości wyczuwanej gdzieś w okolicy serca. Dobrze, że była tak zmęczona iż nawet nie próbowała analizować i zastanawiać się co też mogła oznaczać.

Bo odpowiedź wcale by się jej nie podobała.

Ani trochę.

***

Kilka godzin później, Dominika Bączek popijała poranną kawę niechętnie szykując się pracy, myśląc o tych wszystkich klientach do których będzie musiała się uśmiechać i przymilać by cokolwiek sprzedać. Z powodu słabego utargu w sklepie w bieżącym okresie była w jeszcze gorszym humorze niż zazwyczaj: no ale każdy by był gdyby to na jego głowie było opłacenie rachunków czy zdobycie pieniędzy na wycieczkę dla dziecka. Oczywiście Jakub miał to totalnie gdzieś, powtarzając puste frazesy że przecież jakoś to będzie bo dawali sobie radę do tej pory. Ta, jasne: dawali. To ona musiała nieustannie kombinować i starać się wiązać koniec z końcem. I jeszcze pozostać zupełnie niedoceniona: ba jej młodsza siostrzyczka, którą po śmierci rodziców traktowała jak córkę chciała całkowicie się odciąć wyjeżdżając na studia.

- Daj już spokój.- Prychnęła Natalia gdy wchodząc do kuchni spojrzała na naburmuszoną siostrę.- Przecież sama powtarzałaś, że Pralkowo to dziura zabita dechami i nie można tutaj rozwinąć skrzydeł. Co miałabym robić gdybym nie podjęła dalszej nauki? Gdzie szukać pracy?

- Mogłabyś pomagać w sklepie a nie wbijać mi nóż w plecy kłamiąc, że nie dostałaś się na studia.

- Bo się nie dostałam w pierwszej turze.

- A tamten twój list który wczoraj odebrałam?!

- Właśnie „mój” list: nie powinnaś go była w ogóle otwierać. I to ja powinnam być obrażona na ciebie. Poza tym wiesz, że w sklepie byłabym tylko zawadą bo przy takiej wielkości asortymentu nie potrzebujecie z Kubą nikogo do pomocy, bo świetnie dajecie sobie sami radę. 

- Ciekawe skąd weźmiesz na to pieniądze.- Żachnęła się Dominika.- Phi, i to na dodatek dzienne studia: myślisz, że może ci je sfinansuje tak jak do tej pory dawałam ci na wszystko?

- Nic od ciebie już nie chcę.- Wycedziła Natalia znów czując nawracający wyrzut sumienia. Ale to nie jej wina, że rodzice zmarli przed ukończeniem przez nią pełnoletności przez co ten obowiązek spadł na jej starszą siostrę. I była jej za to bardzo wdzięczna, naprawdę. Tym bardziej bolał ją każdy zarzut na temat jej rzekomej niewdzięczności, którego nawet nie mogła wykrzyczeć.- Jakoś sobie poradzę.

- Na pewno. Myślisz, że Hanka ci pomoże pozwalając na pracę w weekendy? Poza tym ten jej nędzny hotelik też cienko przędzie.

- Gdy pozbyła się Kacpra który nie pozwalał jej na żadne inwestycje z pewnością będzie coraz lepiej. A ja umiem żyć skromnie.

- Skończy się kasa od kochanka to pójdzie z torbami.

- Przestań tak mówić.

- Ale to prawda! Jadźka Wrońska wczoraj widziała, że wyjechała razem z tym siatkarzem i wrócili dopiero wczoraj wieczorem. Nie odwiózł jej potem pod Oazę, teraz pewnie wciąż jest u niego.

- Tego nie wiemy. Poza tym to nie jest nasza sprawa.

- Jasne, źródło pochodzenia twoich zarobionych pieniędzy z nierządu nic cię nie obchodzi.

- Domi, przestań już. To nie powinno nikogo interesować, a nawet jeśli to prawda tym bardziej nic nam do tego. To moja szefowa.

- Ciekawe kiedy zrobi jej brzuch. Niedaleko pada jabłko od jabłoni.

- On się w niej zakochał! Wszyscy to widzą.

- Taki światowiec? Proszę cię: on ma chętnych lasek na pęczki. Modelka, aktorka, sportsmanka: do wyboru, do koloru. Nawet trochę szkoda mi tej naiwnej idiotki: no ale z drugiej strony: historia z matką naprawdę niczego jej nie nauczyła?

- Idę do pracy.

- Przecież masz jeszcze pół godziny. I nie jadłaś śniadania.

- Wolę pójść głodna niż wysłuchiwać twoich bzdur.

- Wspomnisz moje słowa gdy puści ją kantem. Wspomnisz moje słowa…

Natalia nie żegnając się z siostrą wyszła z domu. Uf, naprawdę przebywanie w nim z siostrą było coraz bardziej trudne. Czasami wydawało jej się, że frustracji jej w Dominice tak dużo, że gdyby mogła się jej pozbyć powstałby nowy ocean. A już szczególnie tego irracjonalnego uprzedzenia do Hani Witwickiej. Ona sama miała ją za miłą, pomocną i grzeczną dziewczynę: po tym jak zaczęła pracować w Oazie zrozumiała też jaka jest lojalna, zabawna i troskliwa. Skąd więc w jej siostrze tyle jadu?

Pół godziny później była już na miejscu zmieniając Paulinę na recepcji. Godzinę później przywitała się z wchodzącą właśnie Hanią, która gniewnym tonem mówiła coś do Huberta Skrzyneckiego, którego sądząc po pobłażliwym wyrazie twarzy, tylko to bawiło. Widząc, że zjawili się tutaj razem, w uszach Natalii mimochodem zabrzmiały poranne złośliwe słowa siostry, ale odepchnęła je z umysłu. Nie znała prawdy, a jakakolwiek by nie była, Witwicka nigdy nie zrobiła jej nic złego. Nie powinno jej obchodzić czy coś łączy ją z tym sławnym sportowcem czy nie.

- Sory za spóźnienie Natalia. Zaraz wejdę na salę na śniadania, dasz mi rozpiskę dzisiejszych gości?

- Jasne, ale spokojnie pani Renata już czuwa na straży i właśnie zaczęła serwować śniadania.

- Świetnie, że mam takich cudownych pracowników.

- Wiedziałem, że przesadzasz.- Wtrącił się Hubert.- Oaza spokoju nie rozpadnie się gdy ty pościsz godzinę dłużej.

- Ty już mnie nie wkurzaj.- Zwróciła się do niego Hanka wymierzając oskarżycielko palec.

- Pomogę ci w kuchni.

- Dziękuję bardzo, już ja wiem jak mi pomożesz…- Zdołała jeszcze usłyszeć odpowiedź Hani Natalia, bo jej szefowa wraz z Hubertem oddalili się od recepcji. Tego jak próbowała odwieść Skrzyneckiego od tego pomysłu, już nie słyszała.- Słuchaj, a co pomyślą goście gdy sławny sportowiec zacznie serwować im śniadanie?

- Że zatrudniłaś mnie sezonowo na umowę zlecenie?

- Nie błaznuj. I tak wystarczająco wkurzyłeś mnie z tym budzikiem w którym przestawiłeś godzinę.

- Chciałem po prostu żebyś odpoczęła, bo położyłaś się późno.

- Naprawdę doceniam intencje, ale nie rób tak więcej. Ja wiem, co jest dla mnie najlepsze i czy dam radę.

- Dobrze szefowo, to powiedz mi co i jak?

Złość Hani na męża nie trwała długo, ale aby trochę się odegrać postanowiła ograniczyć się do sprzedaży napojów i innych płatnych posiłków, a jego wysłać na salę. Obserwowanie jak goście nieustannie go zagadują a on skupiony na niesieniu tacy stara się niczego z niej nie rozlać nawet zrekompensowało jej poranne oszustwo.

Jakieś pół godziny później zdziwiła się gdy w progu jadalni ujrzała Kacpra: jak zawsze czarujący, przywitał się najpierw z nią a potem z dwiema stałymi bywalczyniami Oazy spokoju wywołując ich chichot. Potem spojrzał na kręcącego się po sali Huberta. Wtedy z powrotem podszedł do lady.

- Czy ja dobrze widzę? Wmanewrowałaś go w pracę w hotelu?

- Skąd, sam się zaofiarował.- Odpowiedziała posyłając w stronę męża szeroki uśmiech. Jakby wyczuwając jej wzrok, Hubert spojrzał na Hankę. Miał zamiar odwzajemnić jej gest, ale gdy zobaczył stojącego obok niej mężczyznę ten pomysł zupełnie wywietrzał mu z głowy. Czego u licho chciał ten pacan?

- No nie wiem. Załapię się na pyszną jajecznicę pani Reni?

- Jasne, zaraz ją poproszę. Chciałeś ze mną porozmawiać?

- Nie, tak wpadłem zobaczyć jak prosperuje nasz hotel. Oczywiście tak jak ustaliliśmy nie będę się w nic wtrącał. Masz mi to za złe?

- Skąd.- Skłamała.

- To świetnie. Ciebie też miło widzieć. Chociaż wyglądasz na zmęczoną, mówiąc szczerze.

- Późno położyłam się dzisiaj spać.- Wyjaśniła Hanka nie zdając sobie sprawy jak to stwierdzenie podziałało na Kacpra. I jakie jednoznacznie wnioski wyciągnął.

- Więc dobrze, że masz pomoc w postaci męża. Niech przyniesie mi jajecznicę do tego stolika w rogu, dobra.

- Jasne.

Jakiś czas później Jakubiak zajadał się posiłkiem wciąż nieco wytrącony z równowagi. Gdy prawie kończył, dosiadł się do niego Skrzynecki. Jeszcze tego mi brakowało, pomyślał mężczyzna z wisielczym humorem. Siedzenia już od samego rana z facetem przez którego Hanka mało śpi w nocy.

- Gustowny fartuszek.

- Prawda?- Roześmiał się Hubert. Potem jednak skrzywił się opadając na krzesło umieszczone tyłem do lady.- Hanka mnie do tego zmusiła.

- O, a mnie mówiła że sam chciałeś.

- Obsługiwać staruszków i uśmiechać się do nich tak że aż boli twarz? Dziękuję. Ale musiałem to zaproponować grając idealnego mężulka. Inaczej mogłaby się czegoś domyślić.

- Co masz na myśli?- Spytał Kacper. Hubert milczał przez dłuższą chwilę wciąż się wahając. Może nie zinterpretował sytuacji odpowiednio i tym co zamierzał zrobić wszystko zaprzepaści? Może powinien jeszcze trochę poczekać? Ale co to niby mogło mu dać?

- Daj spokój: grajmy w otwarte karty. Pewnie po tym co ci ostatnio powiedziałem sam się tego domyśliłeś układają części układanki w logiczna całość.

- Czekaj, jakiej znowu układanki?

- Układanki pt. Moje małżeństwo z Hanką. Naprawdę nie rozumiesz czy wciąż udajesz?

- Czego?

- Tego, że ożeniłem się z nią tylko po to by się na niej zemścić. I zdaje mi się, że nie tylko mnie zalazła za skórę.

środa, 21 października 2020

Druga szansa: Rozdział XXV

Hania leżała na łóżku przyglądając się pięknym kwiatowym ornamentom na kolumnach znajdujących się w pokoju. Jak przyznał Dominik przyprowadzając ich tutaj z Hubertem po zakończeniu domówki, był to oczywiście pomysł Patrycji. Tak samo zresztą jak bogato zdobiony baldachim na łóżku: faceci zwykle nie zwracali uwagi na takie detale. Albo ręcznie wykonana narzuta na nim, Witwicka dałaby sobie rękę uciąć że nie był to produkt masowy lecz przygotowany specjalnie na zamówienie. Dzięki temu pokój dla gości wyglądał magicznie niczym z Opowieści tysiąca i jednej nocy, szczególnie wieczorem gdy- tak jak teraz Hania- korzystało się z kolorowego, ledowego oświetlenia.

Słysząc (a raczej przestając słyszeć) szum wody domyśliła się, że jej mąż zakończył prysznic i niedługo wyjdzie z łazienki. Nie czuła się przez to w żaden sposób zaniepokojona (dzięki własnemu kłamstwu albo raczej przez własne kłamstwo), ale musiała przyznać że nie lubiła nocować w obcych miejscach. To ją…deprymowało. W zasadzie to był jej pierwszy raz, więc może to dlatego czuła się dziwnie? A może przyczyną była konieczność spędzenia reszty wieczoru w towarzystwie przyjaciół Huberta po tym jak dowiedzieli się, że jest jego żoną? Przecież już sam fakt, że tu przyjechała był dla nich sporym zaskoczeniem a gdy Skrzynecki wyznał, że są nie tylko parą a i małżeństwem…Dość powiedzieć, że po tym gdy w końcu uwierzyli iż to nie jest głupi żart ich kolegi, nikt nie wiedział co powiedzieć. Dopiero po dłuższej chwili Dominik z uśmiechem (trochę wymuszonym?) jowialnie klepnął Huberta po plecach gratulując mu. W ślad za nim poszli inni, a ona tylko stała niczym słup soli przyjmując życzenia i starając się udawać, że wcale nie jest zakłopotana. W końcu to przecież zupełnie normalne brać ślub po kilku dniach znajomości, prawda? Później Patrycja zaproponowała toast za nowożeńców dzięki czemu atmosfera na powrót się rozluźniła. Jednak Hania zdołała zauważyć, że jakieś 10 minut później Miłosz wyszedł z Hubertem na balkon. Wyszli stamtąd dopiero po kwadransie, a nie trzeba było być Einsteinem żeby się domyślać co było głównym tematem ich dyskusji. Irytowało ją, że w przeciwieństwie do pozostałych znajomych jej męża Rębecki był raczej trudny do przejrzenia, a Hubert liczył się z jego zdaniem.

Kolejnym wstydliwym momentem był ten, gdy ktoś zaproponował grę „W prawda czy wyzwanie”. Jej co prawda nie zadawano bardzo wstydliwych pytań, ale i tak czuła że się zbłaźniła nie potrafiąc odpowiedzieć na niewinne wydawać by się mogło pytanie zadane przez Pawła: co najbardziej spodobało jej się w Hubercie. Patrycja co prawda szybko pospieszyła z pomocą żartując, że Hubercik ma tyle wspaniałych zalet, stąd aż trudno jej wybrać tylko jedną, ale Hani nie umknęło spojrzenie jakie rzucił jej wtedy Rębecki. Julka natomiast, jako narzeczona Franka którego udało jej się zaobrączkować dopiero po 5 latach związku, widziała w ich relacji niezwykle romantyczną historię miłości od pierwszego wejrzenia bez skrępowania pytając o intymne według Hanki szczegóły. I owszem, może gdyby była w gronie własnych znajomym nie uznałaby ich za nietakt, ale bądź co bądź towarzyszący jej tutaj ludzie byli dla niej praktycznie obcy. Samą Julię widziała przecież po raz pierwszy w życiu.

Kolejnej niezręczności, czyli pytania o ciążę w połączeniu z pospiesznym ślubem też przecież mogła się spodziewać, tym bardziej że choć Patrycja zrobiła jej drinka tuż po przyjściu, to wcale go nie tknęła. A w momencie toastu na swoją cześć za nowożeńców, zaledwie umoczyła usta w szampanie, co bacznie obserwujące ją oczy łatwo mogły dostrzec wyciągając własne wnioski. To nic, że wolała nie pić alkoholu w stresujących sytuacjach, bo wówczas przestawała zachowywać się rozsądnie czego teraz wolała uniknąć. Ten kto chce zobaczyć to co chce zobaczy to, nawet nie biorąc innych możliwości pod uwagę.

Kilka godzin później (przelewając przysłowiową czarę goryczy Hanki), tuż po dziesiątej na przyjęcie wpadł  jeszcze Władysław Ignaczak, który na jej widok wprost osłupiał. Co prawda wyszedł zaledwie godzinę później, ale zdążył zamienić z nią kilka słów na osobności wprawiając ją w zakłopotanie.

- Więc postanowiłaś zaryzykować i w końcu otworzyć się na nowy związek?- Spytał na poły żartem po gratulacjach i najlepszych życzeniach na nowej drodze życia które jej złożył nawiązując tym samym do rozmowy którą odbyli ponad miesiąc temu, gdy pijany pobił się ze Skrzyneckim. Naturalnie zaraz po tym jak z racji okoliczności zdecydowali się oficjalnie przejść na „ty”.

 

- Kochała pani kiedyś tak że myślała że rozpadł jej się cały świat?

- Tak, byłam kiedyś zakochana. Bardzo. Miałam chyba kilka lat mniej niż ty teraz.

- Rozumiem, że nie było happy endu?

- Nie. Ale jak widzisz wcale nie rozpadł się mój świat, wręcz przeciwnie: wciąż mogę śmiać się i czerpać radość z otaczającej mnie rzeczywistości. Choć tuż po, nie było mi łatwo. I rzeczywiście przez jakiś czas zdawało mi się, że mogę się z tego nie podnieść. Byłam bardzo nieszczęśliwa. Czasami też żałowałam tego jak to się skończyło, rozmyślałam o podjętych decyzjach które można by zmienić a które ostatecznie wpłynęły na bieg wydarzeń. Ale gdybanie nigdy nie prowadzi do niczego dobrego. Wtedy mamy wrażenie, że coś co było w naszej mocy mogłoby zakończyć się lepiej, ale zapominamy o tym, że równie dobrze mogłoby potoczyć się wielokrotnie gorzej. To błąd, który za bardzo lekceważą zwłaszcza starsi ludzie wpadając w pułapkę własnej przeszłości.

- Kochała pani potem jeszcze kogoś?

- Nie. Ale ja sobie na to nie pozwoliłam, zamknęłam się na związki: poświęciłam temu miejscu, hotelowi. Co nie znaczy, że ciebie spotka to samo. Nie możesz jednak gloryfikować swojego związku i uczucia. I przede wszystkim musisz się pogodzić z jego końcem. Ale tak naprawdę: w głębi siebie i przed samym sobą. To wydaje się być bardzo proste i naturalne, ale jakimś cudem dla większości ludzi nie jest oczywiste.

- Na to wygląda.- Przyznała po chwili zadumy.

- A tamten chłopak?

- Hm?

- Ten, w którym kiedyś byłaś zakochana? Udało ci się już o nim zapomnieć?

- Myślę, że ten etap mam za sobą. Nawet gdy później go spotkałam jedyne co poczułam to złość.

- Więc wciąż się widujecie?

- Prawdę mówiąc…-Zaczęła z zakłopotaniem nie do końca wiedząc jak z tego wybrnąć i co właściwie powiedzieć. Wyraźnie się zagalopowała. Przecież nie mogła wyznać Włodkowi, że tym chłopakiem był Hubert. Ale kłamstwo jakoś też nie chciało jej przejść przez gardło, tym bardziej że on chyba widział w jej sytuacji alegorię własnych losów a tym samym nadzieję że on i Wiola to jeszcze nie przeszłość. Na szczęście młody szczypiorniak szybko pojął swoją niezręczność.

- Sory, zagalopowałem się. W każdym razie życzę ci szczęścia z Hubertem, nieważne co będą o was mówić i komentować. To porządny facet. A teraz przepraszam, pójdę powiedzieć mu to osobiście. Po tamtej kłótni w Oazie jakoś nie mieliśmy okazji bezpośrednio porozmawiać, a czuję że moje poprzednie przeprosiny były nie dość satysfakcjonujące. Powiedziałem wtedy o wiele za dużo.

- Jasne. Cieszę się, że cię tutaj zobaczyłam w tak dobrej formie.- W odpowiedzi na te słowa szeroko się do niej uśmiechnął.

- Dzięki. Ale zawsze byłem dobrym aktorem.- Dodał tylko wprawiając ją w konsternację, po czym bez słowa odszedł. Hania pomyślała, że wrażliwi ludzie mają na świecie bardzo ciężko. I że chętnie poznałaby tę całą Wiolę, która przyczyniła się do rozterek Władysława. Poza tym dałaby wiele by dowiedzieć się tego co tak naprawdę myślą o niej pozostali znajomi Huberta.

Mają ją za karierowiczkę?

Podejrzewają wpadkę mimo jej dzisiejszych zaprzeczeń?

A może żałują nie Skrzyneckiego, ale właśnie jej?

- Jeszcze nie śpisz? Sądząc po twoim ziewaniu już w salonie myślałem, że uśniesz gdy tylko przyłożysz głowę do poduszki. Tym bardziej, że zwykle nie kładziesz się chyba później niż o 23.00.- Usłyszała wesoły głos Huberta, który był pewnie po części spowodowany wypitym alkoholem: nie znaczyło to jednak, że upił się w sztok. Zdawało jej się nawet, że cicho pogwizdywał. A może naprawdę był w dobrym humorze zupełnie nie przejmując się wydarzeniami z minionego wieczora?

- Ciężko mi tu zasnąć.- Wzruszyła ramionami.

- Wolałabyś hotel? Też początkowo miałem taki zamiar, ale gdy Pati tak nalegała nie chciałem wyjść na gbura.

- Skąd, tak czy siak to byłoby nowe miejsce. Poza tym z pewnością będzie nam tutaj wygodniej niż w pokoju hotelowym. No i ślicznie tu.

- Chyba tylko kobieta potrafi dostrzec urok w licznych ozdobach. Według mnie, tylko przeszkadzają i zbierają kurz. Ach, ale łózko rzeczywiście ma odpowiednią twardość.- Dodał podchodząc i siadając na jego skraju.

- Przykro mi, jeśli zrobiłam lub powiedziałam dzisiaj coś czego nie powinnam.

- Co masz na myśli?

- Nie mówię o konkretnej sytuacji, tylko całokształcie. Twoi znajomi są bardzo bezpośredni i to im się chwali, ale ja chyba tak nie potrafię i jestem na to za sztywna. Jeśli w jakiś sposób przyniosłam ci wstyd…

- Jaki wstyd, co ty opowiadasz? Poza tym świetnie sobie z nimi poradziłaś nie pozwalając wejść na głowę. A Julka po prostu cię testowała, ona zawsze lubuje się w zawstydzaniu innych. Poza tym uwierz mi, że jak na nią, pytanie o twoją seksualną fantazję nie było zbyt śmiałe.

- Nie wiedziałam, że miałam takie szczęście.- Odparła ironicznie wywołując śmiech Huberta. Jednocześnie poczuła jak materac ugina się po drugiej stronie pod jego ciężarem gdy kładł się obok niej.- Czy naprawdę…- Zaczęła chcąc odnieść się do jego odpowiedzi na jedno z pytań podczas gry, ale szybko uznała że to głupie.

- Co: „naprawdę”?

- Nic.

- Skoro powiedziałaś „a” to powiedz i „b”.

- Chciałam spytać czy moja nieznajomość sportu naprawdę ci nie przeszkadza. Do tej pory nawet nie wiedziałam na jakiej pozycji grasz. I gdy dyskutowaliście o ostatnim sezonie i o tym całym bardzo mocnym ataku czyli berecie…chyba wyszłam na niezłą ignorantkę, co?

- To gwóźdź. Beret to rodzaj efektywnego po którym piłka spada na głowę blokującemu.

- Aha. Czyli nawet tego nie zapamiętałam.

- Daj spokój, to tylko siatkarski żargon: nie musisz się na nim znać. Ja nie znam się na prowadzeniu hotelu i nie mam pojęcia jak ty to ogarniasz, a ty nie musisz się znać na siatkówce.

- Dominik powiedział, że kiedyś podczas jednego z wywiadów publicznie przyznałeś, że nie wyobrażasz sobie by twoja partnerka mogła nic nie wiedzieć o piłce siatkowej. I że nie mielibyście o czym rozmawiać. 

- Naprawdę? Nie pamiętam. W takim razie musisz szybko nadrobić zaległości.

- Bo inaczej co…?- Spytała prowokacyjnie na poły żartobliwie, na poły poważnie ciekawa jego odpowiedzi.

- Bo jeśli nie, będziemy musieli wrócić do pierwotnego pytania które chciałaś zadać.

- Wcale nie.

- Daj spokój, umiem rozpoznać gdy ktoś chce mnie zagadać. Więc?

- Po prostu…no, gdy graliśmy w tę grę…Chciałam spytać czy… czy rzeczywiście to moje oczy zwróciły najpierw twoją uwagę.

- Myślisz, że kłamałem bo nie wypadało mówić o kształcie bioder czy ust?

- Nie wiem. Dlatego pytam.- Odparła rezolutnie.

- Nie, nie kłamałem.- Przyznał Hubert po dłuższej chwili jakby poddając się wewnętrznej refleksji.- Pamiętam, że kiedy cię po raz pierwszy zobaczyłem uznałem cię co prawda za dość ładną, ale to twoje oczy zrobiły na mnie wrażenie, bo były…były jakieś takie szczególne, do tej pory nie wiem do końca z czego wynika ich sekret. Ale potem zawsze, za każdym razem gdy z tobą rozmawiałem, gdy na mnie patrzyłaś czułem się tak jakby nic innego poza mną się nie liczyło. To niezwykle schlebiające uczucie zwłaszcza gdy na dodatek jesteś skupiona, uważnie słuchając odpowiedzi rozmówcy…wtedy czułem się tak jakbym był dla ciebie wszystkim na co chcesz patrzeć. O, dokładnie tak jak teraz.- Zauważył żartobliwie. Uśmiech jednak szybko zszedł mu z twarzy gdy spojrzał na usta Hanki. Jakim cudem po 10 dniach małżeństwa nawet nie widział jej nago? Jak mógł powstrzymywać się przez całowaniem i dotykaniem jej (chociaż myślał o tym średnio pięćdziesiąt razy w ciągu godziny) byleby tylko jej nie przestraszyć? I dlaczego u licha w relacji z nią bał się tak wielu rzeczy? Gdy wspominał przeszłość wydawało mu się, że sześć lat temu poddawał się granicom wyznaczonym przez Hankę, tylko dlatego iż był młody. Teraz jednak miał na karku prawie trzydziestkę a postępował dokładnie tak samo. A przecież była jego żoną, po to właśnie się z nią związał…

…tyle, że oprócz tego mu na niej zależało. To dlatego nie chciał rzucać się na nią jak zwierzak przy każdej okazji panując nad swoimi uczuciami. I to z tego powodu niczym ostatni idiota wymyślał jakieś romantyczne wizje ich pierwszej wspólnej nocy.

Był też jeden bardziej egoistyczny powód jego zachowania, który wynikał z urażonej dumy. Bowiem sześć lat temu Hanka zrezygnowała z niego bez żadnego zawahania zwlekając do ostatniej chwili z powiedzeniem mu prawdy. Dlatego teraz chciał jej pokazać co straciła. Patrz kogo mogłaś mieć, chciał jej powiedzieć swoim zachowaniem. Patrz jak mogło być nam razem dobrze…

Przez chwilę tylko na siebie patrzyli. Hania nie miała co prawda pojęcia co dzieje się w duszy Huberta, ale doskonale wyczuła moment gdy pojawiło się między nimi jakieś dziwne napięcie.- Rany, jak ja to wytrzymam.- Roześmiał się Hubert do swoich własnych kosmatych myśli.- Nie patrz tak na mnie, góraleczko jeśli mamy iść spać. Bo jak rozumiem twoja miesiączka jeszcze się nie skończyła?

- Masz rację: powinniśmy iść spać.- Mrugnęła po raz kolejny czując wyrzuty sumienia spowodowane faktem własnego kłamstwa. Ale tak to już z nimi bywa, że gdy się w nie już wejdzie, trudno je odkręcić. Jej na dodatek było dość jednoznaczne i trudno byłoby się teraz wykpić nieporozumieniem. Ale mimo wszystko przecież musiała to zrobić. Czując jak szybko bije jej serce w ciemności szukała właściwych słów usprawiedliwienia. Skłamałam, bo spanikowałam, tak powinna zacząć. Oczywiście wiem, że nie powinnam tego robić, bo przecież zawarliśmy umowę w której to było twoim warunkiem; poza tym to nie tak że całkiem tego nie chcę (tak, to koniecznie musiała powiedzieć by połechtać jego próżność) tylko…tylko boję się co będzie potem, mówiła we własnych myślach jedynie w ten sposób mogąc wyrazić swoją szczerość. Bo Hubert pragnął jej tylko dlatego że nie mógł mieć, sam to nawet przyznał. Co się więc stanie gdy w końcu spędzą ze sobą noc? Czy jego obsesja na jej punkcie jak się kiedyś wyraził minie? Czy przestanie być taki miły, żartować z nią i spędzać czas? Czy wyjedzie i będzie utrzymywać z nią sporadyczny kontakt aż w końcu się rozwiodą? I jak ona powinna się po wszystkim zachować? Ile to dla niej będzie znaczyło? Czy jeśli przygotuje się na to emocjonalnie (cokolwiek by to znaczyło) pomoże jej się to w jakiś sposób uchronić przed rosnącym uczuciem do Huberta? Czy uda jej się go nie pokochać? A może zwlekając sprawia, że to wszystko staje się tylko jeszcze bardziej trudne?

Cholera, nigdy nie sądziła, że jest aż takim tchórzem.

I że związki są takie trudne. Nie dość, że człowiek nie może uporać się z własnymi emocjami to jeszcze wciąż się zastanawia i gryzie tym co może sobie myśleć druga strona, jak odebrać pewne wydarzenia czy sugestie.

Leżeli w całkowitym milczeniu jakieś pół godziny w czasie której każde z nich pochłonięte było podobnymi myślami. Ponieważ ze strony gdzie leżał Hubert nie dochodził ją żaden odgłos sądziła, że jej mąż usnął. Dlatego zaskoczyło ją nagłe światło z nocnej lamki, które rozświetliło pokój.

- Wiesz co? Chyba też nie mogę spać.- Odezwał się Skrzynecki w pewnym momencie gdy po raz kolejny odwróciła się na drugi bok.- Sprawdzimy to wypasione kino domowe Patrycji i Dominika?

- Nie wiem czy o północy możemy spodziewać się czegoś interesującego w telewizji. 

- Coś nudnego też może się przydać, może to nam ułatwi spanie.- Skrzynecki kilkunastokrotnie naciskał guzik pilota przeskakując poszczególne kanały. W pewnym momencie usłyszał głos żony:

- Stop, zostaw tutaj!

- Co to?

- Zwariowani lokatorzy.

- Oglądałaś ten sitcom?

- Tak, jeszcze w szkole średniej. Gdy odwiedzałam Paulę albo Sylwię…one były wielkimi fankami. Dwa pierwsze sezony to był sztos, a Laura z Czarkiem byli moimi ulubionymi postaciami. Pamiętam, że cieszyłam się nawet gdy zostali parą w realnym życiu: to znaczy Liszewska z Kaliszewskim.

- Wiesz, że on jest teraz w realu mężem jej siostry Dagmary?

- A ona żoną Fabisiaka, tak wiem. Moje przyjaciółki nie mogły tego przeżyć uznając, że ta dwójka kompletnie do siebie nie pasuje i musiałam wysłuchiwać ich gorzkich żali…- Przez dłuższą chwilę rozmawiali o serialu dzieląc się swoimi uwagami i spostrzeżeniami, zupełnie tak jak sześć lat wcześniej na temat jakiegoś filmu czy książki. Później skupili się na oglądaniu kolejnego odcinka. Mieli szczęście, bo w telewizji leciały właśnie powtórki pierwszego z sezonów, który oboje uznali za ten najbardziej udany. Dopiero gdy zaczęło się rozwidlać zgodnie uznali, że najwyższa pora iść spać.

Nic więc dziwnego, że nazajutrz obudzili się niewyspani, a wstająca zwykle o szóstej rano Hania z trudem otworzyła oczy przed ósmą rano. A i tak tylko dlatego, że usłyszała dzwoniącą komórkę Huberta.

- To mój menadżer, sory: zapomniałem wyciszyć telefonu.- Przeprosił ziewającą żonę Skrzynecki odpisując na wiadomość Adriana.- Nie powiedziałem mu, że zostajemy na weekend w Warszawie i chyba się trochę zdenerwował. Wciąż jest w Pralkowie.

- Nie jest zadowolony z naszego związku.

- To jego problem. Poza tym nie płacę mu za wtrącanie się do mojego prywatnego życia.- Skomentował to Hubert. Potem na powrót przyjął pozycję leżącą obejmując żonę ramieniem.- Prześpijmy się jeszcze ze dwie godzinki, co?

- Prawdę mówiąc to jestem głodna.- Słysząc to Hubert się roześmiał.

- Przynieść ci coś z kuchni?

- Gospodarze się nie pogniewają?

- Skąd, Dominik też wyjada mi wszystko z lodówki podczas odwiedzin. Na co masz ochotę? Jakiś jogurt? Płatki z mlekiem? Smoothie owocowe?

- Hm….szczerze mówiąc lubię konkretne śniadania.

- Jak bardzo konkretne?- Spytał Hubert uświadomiwszy sobie, że do tej pory nigdy nie jedli razem tego posiłku. Hanka po prostu za wcześniej wstawała.

- Tak konkretne jak porcja smażonych racuchów, frytek czy gofry.

- Taka porcja węglowodanów z samego rana? A gdzie białko? Cukry proste?

- Cukry proste jem później panie siatkarzu. To co: przyniesiesz mi coś?

- Ależ oczywiście. – Odparł Hubert wstając z łóżka. I choć wydawało mu się, że Dominik z Patrycją jeszcze śpią, ledwie zdążył otworzyć lodówkę w poszukiwaniu czegoś smacznego, a już w kuchni zjawił się jego kumpel.

- Głodny?

- Nie bardzo, ale Hanka jest przyzwyczajona do porannych śniadań.

- Powiedziałbym: częstuj się czym chcesz, ale widzę że nie muszę. Zrobić ci kawy?

- Poproszę. Dla Hanki też możesz zrobić.

- Jasne.- Przez chwilę obaj milczeli: siatkarz krzątał obierając a potem siekając warzywa na omlet, a szczypiorniak obsługiwał ekspres.- Coś ty taki niewyspany?

- Daj spokój, przez pół nocy oglądaliśmy z Hanką Zwariowanych lokatorów.

- Myślałem może, że byłeś zajęty czymś innym. Chociaż w sumie to było u was bardzo cicho jak na świeżo upieczonych małżonków. Mówiłem nawet Patrycji, że nie musi wysyłać was do tego kwiecistego pokoju pełnego ozdób na końcu domu: moglibyście zająć sypialnię obok nas.

- Domiś…

- Tak tylko mówię. Już zauważyłem twoje przewrażliwienie na jej punkcie gdy proponowałem Hance do spania jedną z moich koszulek.

- Czy ty chciałbyś by Patrycja nosiła moje?

- Gdyby nie miała  ze sobą piżamy a zmuszona byłaby nocować poza domem, to tak.  Poza tym nie wiedziałem, że jesteś aż taki zaborczy w związku. A może raczej powinienem powiedzieć: w tym konkretnym związku?

- Ostatecznie Pati znalazła jej coś swojego, więc nie ma co tego wspominać.- Odpowiedział Hubert w żaden sposób nie odnosząc się do pytań rozmówcy.- Gdzie masz sól?

- Druga szafka, środkowa półka.

- Dzięki.

- Ty i ona…to tak serio?

- Ślubu nie bierze się dla zabawy.

- Ani po kilku dniach znajomości. Proszę, twoja kawa.- Dodał kładąc parujące kubki na blacie. Do jednej z nich włożył dwie kostki cukru: znał już upodobania Huberta, ponieważ to nie był ich pierwszy wspólny poranek po imprezie.- Ile dodać dla Hani?

- Hm?

- Pytam ile słodzi.

- Aaaa, chodzi o kawę…wsyp dwie, nie jedną. Szczerze mówiąc nie wiem ile ona słodzi.- Roześmiał się Hubert nie zdając sobie sprawy, że jego przyjaciel ma tymczasem szczerą ochotę go zabić.

- Skrzynecki, mówią że to ja niepoważnie podchodzę do życia, ale to…Boże, przecież wy nic o sobie  praktycznie nie wiecie.

- Nie przesadzaj, to tylko głupi cukier.

- Dlaczego tak naprawdę się z nią ożeniłeś?

- Serio będziesz mnie maglował już od ósmej rano?

- Ciesz się, że wczoraj nie poszedłem za przykładem Miłosza.

- Dominik, wiem jak to wygląda ale uwierz mi że naprawdę tego chciałem i nie żałuję. A Hanka w żaden sposób mnie do tego nie zmusiła.

- Już w górach widziałem, że ci się podoba, tak jak inni zresztą, ale ona nie wyglądała na…- Urwał Dominik nie do końca wiedząc jak eufemistycznie wyrazić emocje jakie wyczuwał w młodej parze. Hubert dobrze się maskował, ale podczas wieczoru kilkukrotnie odprężył się i zapomniał na tyle by wodzić wzrokiem za Hanką niczym zakochany szczeniak. W dodatku gdy tylko znikała nawet na kilka minut od razu rejestrował jej przyjście, a gdy w pewnym momencie kobiety zaczęły rozmawiać w drugim końcu salonu uważnie obserwował jej reakcje zupełnie tak, jakby w każdej chwili chciał iść jej z pomocą. Niewątpliwie góralka rzuciła na niego swój czas, ale jak prezentowała się sytuacja z drugiej strony? I jak właściwie było z tą całą właścicielką Oazy?

Ona wcale nie wyglądała na tak przychylną Hubertowi. Owszem, mógłby kłaść to na krab przebywania wśród nowych osób czy nawet nieśmiałości. Tyle, że jako ich gospodyni w  hotelu w Pralkowie wydawała się być bardzo konkretna i rzeczowa, nie miała też problemu z rozmową z zupełnie obcymi ludźmi jakimi byli przecież hotelowi goście począwszy od kilkuletnich dzieci skończywszy na kilkudziesięcioletnich staruszkach. Ba, nawet jego żarty wcale jej nie peszyły a nawet on musiał przyznać, że czasami lubił celowo przekraczać granice i prowokować rozmówcę. Dlaczego więc teraz unikała patrzenia Hubertowi w  oczy dłużej niż na kilka sekund? Podczas całego wieczoru ani razu nie zauważył też sytuacji by z własnej woli szukała z nim kontaktu fizycznego. Za to Hubercik bezustannie dotykał dłonią jej kolana, od niechcenia muskał dłoń, a siadając obok obejmował talię.

- Na co nie wygląda?

- Nieważne.

- Chodzi ci o to, że nie spędziła całego wieczoru uwieszona mojego ramienia? Jest po prostu wstydliwa. I nie lubi ostentacyjnego okazywać uczuć. Poza tym miałem przekonywujące argumenty. A nawet bardzo.

- Możesz być przez chwilę poważny?

- Zabawne, bo Miłosz podczas swojego wieczornego wykładu na balkonie powiedział mi wczoraj to samo.

- Dlaczego tak nagle zmieniła o tobie zdanie? Miłosz mówił mi, że którejś nocy uderzyła cię nawet w twarz…

- On za dużo gada. Co do Hanki: to dlaczego właściwie nie ufasz jej motywom? A może uważasz, że nikt nie może się we mnie zakochać?

- Dobra załapałem: nie chcesz rozmawiać poważnie to nie. A więc, zmieniając temat: możesz mi przysiąc na sto procent że te twoje pryszczy na szyi już nie są zaraźliwe?

- To krosty po ospie, którą ledwo przeżyłem, pacanie. Wiedziałem, że będziesz się ze mnie nabijał. Podziwiam, że nie stało się to już wczoraj.

- Nawet nie wiesz z jak wielkim trudem się od tego powstrzymywałem…

***

W tym samym czasie Kacper Jakubiak prowadził swoje sportowe auto zmierzając do Oazy spokoju. Mimochodem dzwoniąc w sprawie terminu rezerwacji pokoju dla jego kolegi,  dowiedział się że Hanka z Hubertem gdzieś wyjechała. Początkowo ich wspólna podróż go zezłościła: szybko jednak zdołał dostrzec w tym korzyść dla siebie.

Była to dla niego szansa aby skonfrontować informacje które uzyskał od Skrzyneckiego jakoby poznali się z Hanką ponad pięć lat wcześniej.

Prawdę mówiąc nie uwierzył temu siatkarzynie: on i Hanka mieliby spotykać się w ukryciu? I jeszcze nikt by o tym nie wiedział? Ta, i co jeszcze?

Mimo wszystko ten pozorny absurd należało sprawdzić i ostatecznie obalić: jeśli to była prawda znaczyłoby to, że wczoraj Skrzynecki nie próbował go okłamać realizując tylko sobie znany plan. I że być może Kacper mógł go jeszcze urobić.

Tak jak się spodziewał, Paula nic nie wiedziała o żadnym Hubercie Skrzyneckim (stracił z pół godziny tak by spytać o to mimochodem nie wzbudzając jej podejrzeń) ani jego rzekomym związku z Hanką lata temu, z kolei Anka do której zadzwonił pod pozorem sprawdzenia ksiąg też nie miała żadnych informacji na ten temat. Własnej matki czy pani Ireny nie mógł już niestety zapytać, ale zawsze zostawał Patryk z Gośką. Co prawda nie darzyli go sympatią, ale to nie było mu potrzebne. Pod pretekstem naprawienia niedomykających się drzwi jednego z pokoi gości zadzwonił więc do Patryka (który miał firmę remontową i czasami podejmował się prac jako złota rączka) pilnie każąc mu zająć się usterką. I choć po tej rozmowie Kacper nie spodziewał się wiele, gdy rzucił komentarz odnośnie pospiesznego ślubu Hanki, Patryk Jemioła sam zdradził mu to co chciał dając wyraz własnej frustracji.

- Jak dla mnie Hanka upadła na głowę z tym ślubem. Hubert może i nie jest złym facetem, ale według mnie chce się tylko zemścić poniżając ją tym układem.

- Zemścić?

- No za przeszłość i za to jak go potraktowała.

- Więc oni serio znali się wcześniej?- Spytał nie potrafiąc ukryć ciekawości Jakubiak. Patryk wtedy przerwał pracę posyłając mu spojrzenie w stylu: cholera, może się zagalopowałem. To dlatego dodał uspokajająco:- Daj spokój, Hanka mi o tym mówiła, ale jakoś w to nie wierzyłem sądząc, że chciała w ten sposób jakoś usprawiedliwić swoją pospieszną decyzję ze ślubem. To było z sześć lat temu, prawda?

- Tak. Hubert przebywał tutaj wtedy podczas swojej rekonwalescencji. Całe dwa miesiące.- Wyjaśnił Patryk, a Kacprowi coś zaczęło teraz świtać. No tak, Skrzynecki miał chyba wtedy złamaną nogę i media rozpisywały się o miejscu jego pobytu, które owiane było tajemnicą…Do tego tamten skandal z aktorką…jak jej tam było? Klara Zawadzka?

- I naprawdę spotykał się z Hanką? Dlaczego powiedziałeś, że według ciebie on chce się na niej tylko zemścić?

- Nie wiem, tak tylko rzuciłem.- Wycofał się Jemioła.

- Patryk wiem, że wszyscy uważacie mnie tutaj za wroga, ale mimo wszystko dobro Hanki serio leży mi na sercu. Nawet jeśli czasami zabieram się za to od niewłaściwej strony podejmując nieodpowiednie środki. Zdaję sobie sprawę, że wmieszanie prawników w nasz spór o Oazę był zupełnie niepotrzebny.- Skłamał połowicznie. Bo rzeczywiście żałował wmieszania w to swojego niekompetentnego adwokata i tego jak Hanka sobie dobrze poradziła.- Dlatego jeśli ten cały sportowiec planuje coś złego…

- Sam już nie wiem. Ale pamiętam jaki był wściekły gdy ona nawet nie wyszła się z nim pożegnać: prawie mnie pobił. No i sam musisz przyznać, że nie wygląda na szczególnie zakochaną, on zresztą też nie. Nawet po ceremonii ślubnej nie mogli powstrzymać się od kłótni. Już prędzej zawarli jakąś umowę lub…- Urwał.

- Lub?- Pospieszał go Kacper.

- Lub któraś ze stron zastosowała szantaż. Ale to są niestety tylko moje gdybania, bo zarówno on jak i ona nabierają wody w usta gdy tylko ktoś pyta o szczegóły ich motywacji.

Rozmowa z Patrykiem dała Kacprowi wiele do myślenia, a przede wszystkim uchyliła rąbka tajemnicy na temat relacji Witwickiej ze Skrzyneckim. No i potwierdziła słowa samego Huberta gdy rozmawiał z nim przed sklepem na parkingu. Jemioła podsunął mu też zupełnie inny trop: czy to możliwe by siatkarz chciał się zemścić na Hance? Jakubiak nie był na tyle głupi by nie dostrzec innych motywów Huberta: Kacper widział jak tamten patrzy na Hankę głodnym wzrokiem nawet po tym jak już z nią z pewnością spał. I to nie jeden raz. Skubana miała coś w sobie, że umiała omotać i jego samego, i tego nieszczęsnego siatkarzynę. A no i zapomniałby jeszcze o tym poczciwym Rafale ze sklepu ogrodniczego…Nie chcąc dłużej tego roztrząsać jak zwykle zaczął się zastanawiać co może ugrać na tej informacji. Wszystko zależało jednak od uczuć Hanki. Co prawda Patryk miał rację i nie wyglądała na zakochaną, ale kto ją tam wie? Może nie tylko pieniądze Huberta ją skusiły? A może chciała udowodnić sobie, mieszkańcom Pralkowa i całej Polsce, że potrafiła skończyć lepiej niż jej matka?

- Tylko kto tu kogo w tej relacji wykorzystuje?- Spytał retorycznie samego siebie wsiadając do samochodu doskonale wiedząc, że bez tej informacji nie uda mu się zrealizować swojej zemsty.

***

Odwiedziny u Staszka Wańki wbrew obawom Hani przebiegły bardzo miło: widać było że starszy mężczyzna darzy Huberta dużym przywiązaniem i vice versa zresztą, co przekłada się na stosunek do niej. Było jej przykro z powodu jego wylewu: pamiętała Wańkę jeszcze sprzed sześciu lat jako szpakowatego mężczyznę w kwiecie wieku, a teraz wydawało jej się, że siedzący na wózku inwalidzkim siwy staruszek to zupełnie inna osoba. Jednak przyglądając się jak toczą z jej mężem rozgrywkę w szachy cieszyła się, że najwyraźniej jego umysł zachował swoją dawną sprawność.

Hania nie sądziła, że ten spędzony w Warszawie weekend będzie dla niej tak pouczający i wartościowy: po wizycie u byłego menadżera, Hubert zaproponował jej spacer po starówce a potem wybrali się na gofry z bitą śmietaną. W międzyczasie co prawda zaczepiło ich (a raczej Skrzyneckiego) kilka osób, ale nie psuło jej to frajdy z tej wycieczki. Później mąż zabrał ją na wystawę do jednego z muzeum bawiąc się w przewodnika co rusz zasypując ją śmiesznymi i ciekawymi anegdotkami o stolicy. Dzięki temu wiele dowiedziała się o swoim mężu, zobaczyła go w naturalnym można by rzec środowisku i wcale nie doznała żadnego rozczarowania. Wręcz przeciwnie: z każdą wspólnie spędzoną chwilą Hubert coraz więcej zyskiwał w jej oczach okazując się czarującym gawędziarzem (podczas gdy oprowadzał ją po stolicy), troskliwym facetem (gdy dbał o nią podczas wizyty u Dominika) czy prawdziwym przyjacielem (wspierając i utrzymując kontakt z Staszkiem Wańko nawet pomimo jego choroby). Nie mogła więc dłużej nawet przed samą sobą udawać, że to zepsuty, zajęty tylko sobą sportowiec. Zresztą nigdy tak naprawdę w to nie wierzyła.

Z powodu konieczności jakiegoś pilnego spotkania Huberta w cztery oczy z trenerem, Hania wykorzystała tę okazję na kolejny, tym razem samotny spacer po mieście podziwiając różnorodnie ubranych ludzi, którzy na tle Pralkowa wyglądali bardzo egzotycznie. W dodatku zauważyła, że tutaj każdy gdzieś się spieszył wgapiony w ekran swojego telefonu. Poruszając się niespiesznym krokiem właściwie bez żadnego celu czuła się przez to nie na miejscu zupełnie tak jakby zwyczajny spacer był zakazany.

Chociaż to pozwoliło jej upewnić się w słuszności podjętej przez siebie samą sześć lat wcześniej decyzji.

Nie mogłaby żyć w takim miejscu, nie potrafiłaby. Gdyby wyjechała z Hubertem już po kilku dniach tęskniłaby za widokiem gór, mgłą i wiatrem, góralską jowialnością czy gwarą. To nie był jej świat. Tak samo jak Pralkowo nie było światem jej męża. Była tylko ciekawa kiedy jej mąż to zrozumie i zacznie narzekać na kręte drogi, słaby zasięg internetowy czy znaczące oddalenie od jakiegokolwiek sklepu.

Nie miała pojęcia co z tego wyniknie.

Do Pralkowa dojechali dopiero wieczorem, kompletnie zmęczeniu choć z różnych powód. Zmęczenie Hani dotyczyło głównie sfery fizycznej, natomiast Hubert czuł się wytrącony z równowagi rozmową z Pilarczykiem, lekarzem kadry oraz ludźmi z marketingu i PR. Wiedział, że ten pierwszy wyrzucał sobie, iż mógł jakoś zapobiec urazowi albo go uleczyć nawet jeśli lekarz twierdził inaczej. Może rok przerwy coś zmieni: czasami cuda się zdarzają, mówił pocieszająco choć cała ich trójka wiedziała, że czas już nie zmieni niczego. Jedyne co mu pozostawało to wydanie oficjalnego oświadczenia o zakończeniu swojej sportowej kariery a potem zniknięcie z życia publicznego. Z tym pierwszym jednak musiał się na razie wstrzymać nawet wbrew zdaniu swojego menadżera. Od ślubu minęło jeszcze zbyt mało czasu, a gdy media się o nim dowiedzą nie dadzą im spokoju. Już teraz w Pralkowie coraz więcej osób dziwiło się, że jego wakacje w górach trwają tak długo, tylko patrzeć aż ktoś poleci z tym do gazet i dowie się o zmianie jego stanu cywilnego szerząc plotki. A on chciał tego Hance zaoszczędzić. Jego samego myśl o masie czekającej go papierologii i rozmowach, słuchaniu pokrzepiających swój chłopaków z kadry przyprawiała o gęsią skórkę. Przede wszystkim musiał jednak rozstać się z Hanką na kilka dni. 

- Będę musiał niedługo wyjechać na jakiś czas i zostać w Warszawie.- Powiedział w pewnym momencie podczas jazdy powrotnej samochodem.- Myślę, że chyba lepiej będzie byś ty została w górach.- Słysząc to Hania poczuła jak szybko bije jej serce. Ale przecież mogła się tego spodziewać. Tyle, że nie sądziła iż stanie się to tak szybko. Ile trwa sezon siatkarski z założeniem, że dotrą chociaż do półfinałów? Kilka tygodni? Miesięcy? I w jakim kraju mają odbywać się w tym roku? A może na zupełnie innym kontynencie? Cholera, naprawdę musiała nadrobić swoje braki.

- Rozumiem.- Odpowiedziała spokojnie, choć wewnątrz cała się spięła.- Zamierzasz mnie odwiedzać? A może tylko dzwonić? Pytam żeby w razie co przygotować się na pytania gości. -Dodała wyjaśniająco widząc, że Hubert dziwnie na nią patrzył.

- To nie potrwa dłużej niż tydzień, ale jeśli aż tak będziesz tęsknić to zapraszam.

- Mówiłam, że pytam tylko ze względu na gości.

- Tak, mówiłaś. Ale nie możesz zaprzeczyć, że ze mną jest śmieszniej i fajniej.

- To prawda.

- Uf, wydusiłem to z ciebie w końcu.- Uśmiechnęła się widząc jego uśmiech. Bo skubany miał rację: był takim typem człowieka, z którym trudno byłoby się nudzić. A przede wszystkim miał do siebie duży dystans i nie uważał za wielką gwiazdę arogancko traktując wszystkich z góry. Z kolei od czasu gdy zostali małżeństwem traktował ją z szacunkiem, opiekował się, walczył z niechętnymi mu jej przyjaciółmi czy Kacprem. Nawet bronił ją przed własnym menadżerem. Do tego każdą chwilę spędzał na urządzaniu domu pytając ją o zdanie i preferencje…Naprawdę był dla niej dobry. A ona niczym ostatni tchórz nie potrafiła nawet zdobyć się wobec niego na szczerość.- Co cię gryzie? Przejmujesz się jeszcze tym spotkaniem z moimi przyjaciółmi u Dominika?

- Nic, jestem po prostu zmęczona. Długo jeszcze będziemy jechać?

-  Myślę, że jeśli nie będzie korków to nie dłużej niż godzinę. To na pewno to tylko zmęczenie?

- Tak.

- Chyba nie chodzi o to, że jednak nie wyjeżdżam na dłużej? Wolałabyś bym to zrobił?

- Oczywiście, że nie.

- W porządku, wierzę ci. Ale widzę, że od momentu naszej podróży zastanawiasz się nad czymś nieustannie. To coś związanego z hotelem? Potrzebujesz pomocy?

- Nie, z Oazą wszystko w porządku.- Zaprzeczyła w końcu podejmując wewnętrzną decyzję nad którą szczypała się od wielu godzin. I co z tego, że Hubert odrobinę straci nią zainteresowanie gdy już spędzą ze sobą noc? To było przecież zupełnie nieuniknione i naturalne. Do tego nie powinna się przecież tym przejmować, bo sama nie kochała Skrzyneckiego i w zasadzie to nie chciała by on zakochał się w niej. W dodatku ich wspólna noc była częścią zawartej umowy…-Hubert- Zawołała go po imieniu mimo iż siedział tuż obok i byli sami dokładnie w momencie gdy właśnie kończył manewr skrętu w lewo na rondzie.

- Hm?

- Ja…muszę ci jednak coś powiedzieć.

- Brzmi poważnie. Jeśli to coś czego nie chciałbym usłyszeć to nic nie mów. Pamiętaj, że teraz prowadzę a jeśli się na ciebie zezłoszczę…- Zażartował dobrze wiedząc najwyraźniej jak bardzo Hania się stresuje. Nawet ten fakt wywołał w niej poczucie winy. Hubert naprawdę się dla niej starał, był dobry. A ona nawet nie potrafiła być wobec niego szczera.

- I chyba jest. To znaczy…nie do końca, ale…Posłuchaj, chodzi po prostu o to, że…tamtego wieczoru w moim pokoju gdy oglądaliśmy film i…i się całowaliśmy, skłamałam. Ja…ja wcale nie miałam i nie mam teraz miesiączki.