Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 9 lipca 2020

Druga szansa: Rozdział XX

W końcu udało się dokończyć :)
Zapraszam do czytania.

Pierwszego dnia po ślubie, Hania obudziła się o tej samej porze co zwykle. A fakt, iż spała wciąż w tym samym łóżku w tym samym „hotelowym mieszkaniu” sprawił, że zdawało jej się że wczorajszy dzień nie wydarzył się naprawdę. Zupełnie tak jakby jej własny ślub był wytworem jej dziwnej fantazji. Jednakże obrączka, którą wyczuła na prawej dłoni stanowiła żywy dowód na to, że to było prawda.

Wczoraj została mężatką.

I żoną Huberta Skrzyneckiego, który był jej pierwszą prawdziwą miłością.

Wraz z tą myślą przypomniała sobie o jego gorączce ubiegłego wieczoru i już gwałtownie podrywała się z łóżka by do niego zajrzeć: chwilę później uświadomiła sobie jednak że zegar ledwo wybił piątą. Jej mąż na pewno jeszcze śpi. A jeśli nie, to dziesięć minut w trakcie których weźmie prysznic niczego nie zmieni. Uspokoiwszy siebie samą i tak wykąpała się w rekordowym tempie a potem pomknęła do pokoju numer dwadzieścia trzy, by przekonać się, że Hubert rzeczywiście wciąż nie wstał. Starając się nie robić hałasu, zbliżyła się do łóżka w którym spał chcąc dotknąć jego czoła. A ponieważ podczas snu kołdra odsunęła się mu poniżej klatki piersiowej zdołała dostrzec coś co jej się nie spodobało. I wcale nie chodziło tutaj o wyrzeźbienie tej części jego ciała na którą prawdę mówiąc teraz nawet nie zwróciła uwagi.

- Cholera.- Mrugnęła zastanawiając się co powinna zrobić. Nie chciała budzić męża, ale nie była pewna czy lekarz zjawi się w hotelu jeśli potencjalny pacjent sam mógłby tam dotrzeć. – Hubert? Hubert, obudź się. Musimy jechać do lekarza.

- Hm?- Jęknął tylko sennie wciąż nie otwierając oczu.

- Jak się czujesz? Dasz radę ubrać się i wstać?- Kucając koło łóżka dłonią dotknęła jego czoła. Wciąż było rozpalone. – Hubert?

- Chcę spać, trening nie jest mi już potrzebny…- Wymamrotał najwyraźniej nie do końca świadomy tego co się dzieje i z kim rozmawia.

- Nie chcę żebyś szedł na żaden trening. Musimy jechać do przychodni, tam cię zbadają. Wydaje mi się, że masz ospę. Chorowałeś kiedyś? Hej, słyszysz mnie?- Ignorując ją jak natrętną muchę Hubert odwrócił się tylko na drugi bok. Dzięki temu Hania zdołała ujrzeć kolejne charakterystyczne krosty na jego plecach.- Dobra, nieważne: chyba lepiej będzie jak to lekarz do ciebie przyjedzie.- Powiedziała do siebie pospiesznie schodząc po schodach. Widząc drzemiącą Paulę niechętnie dotknęła jej ramienia prosząc o wezwanie do hotelu lekarza.- Tylko nie proś by wystawił fakturę na Oazę. -Dodała na koniec.- To…to będzie prywatna sprawa.

- To do tego sportowca?- Domyśliła się Paula.- Wczoraj nie najlepiej wyglądał.

- Tak, chyba ma ospę, ale wolałabym by ktoś to potwierdził.

- Jasne, już czegoś szukam.

- Dzięki.- Odpowiedziała jeszcze przyjaciółce po czym pomknęła do siebie na górę by przygotować kolejną tabletkę zbijającą gorączkę dla Huberta. Obawiała się, że do przyjazdu lekarza może minąć parę godzin, więc gorączka ponownie może wzrosnąć. A mimo, iż zdawało jej się że wysypka może być spowodowana wirusem ospy, nie miała przecież stuprocentowej pewności. Ponadto z tego co pamiętała z lekcji biologii w przypadki osób dorosłych przebieg choroby był z reguły dużo cięższy niż u dzieci.

Przebudziwszy na chwilę Huberta, podała mu tabletkę, którą na szczęście bez marudzenia połknął. Potem jeszcze raz zmierzyła temperaturę denerwując się jej niewielkim przyrostem. Gdy ponownie wróciła na dół Paula przekazała jej, że o tej porze udało jej się dodzwonić do jednego doktora, który obiecał zajrzeć do Skrzyneckiego za dwie godziny. Hania miała nadzieję, że to wystarczy. By jakoś zabić czas oddała się zwyczajnym czynnościom, które wykonywała o tej porze w hotelu: jednakże w trakcie niecałych dwóch godzin zajrzała do pokoju swojego męża czterokrotnie by sprawdzić jak się czuje.

- To ospa.- Stwierdził lekarz potwierdzając jej wcześniejsze przypuszczenia już po dwóch minutach od wejścia do pokoju i rzucenia okiem na wysypkę chorego.- Pewnie nie przeszedł jej w dzieciństwie i się nie zaszczepił. Zaraz przepiszę leki przeciwgorączkowe, przeciwbólowe i przeciwświądowe. Wydaję mi się, że acyklowir nie będzie konieczny ale gdyby mu się pogorszyło proszę natychmiast jechać do szpitala. Ospa, w obecnych czasach nie jest z reguły zagrażającą życiu chorobą jednak jej przebieg u osób dorosłych przybiera czasami groźną formę…- Doktor kontynuował. swoje zalecenia, których Hanka słuchała z uwagą. Jednocześnie martwił ją fakt, że Hubert wciąż spał. Internista uspokoił ją jednak w  tej kwestii tłumacząc, że dla chorego dłuższy sen jest wskazany.- Poza tym gdy się obudzi, na pewno wszystko będzie go swędziało i szybko wpadnie w irytację. Pani już chorowała?

- Tak, jako dziecko.

- Świetnie, więc nie istnieje duże ryzyko, że może się pani zarazić. Inna sprawa, że okres zakażenia już dawno minął i ten kto miał się już zarazić, pewnie już to zrobił. Proszę dzwonić gdyby zaszła potrzeba.

- Dziękuję.- Odpowiedziała żegnając się z fachowcem uściskiem dłoni. Potem usiadła na krzesełku niedaleko łóżka przy którym spał Hubert czytając receptę. A ponieważ do czasu przyjścia Natalii miały minąć jeszcze dwie godziny zdecydowała, że sama pojedzie do apteki. Przy dobrych wiatrach zajmie jej to nie więcej niż dwa kwadranse i jej mąż nawet nie dostrzeże jej nieobecności.

Pomyliła się jednak, bo gdy godzinę później weszła do pokoju numer dwadzieścia trzy, Hubert ze zirytowaną miną rozmawiał z kimś przez telefon. Ponieważ weszła tam automatycznie bez pukania, teraz chciała się cichaczem wycofać. Jednakże Skrzynecki niewerbalnym ruchem dłoni polecił jej by została.

- Adrian, muszę kończyć. Zadzwonię później.

- Ciekawe kiedy znowu łaskawie znajdziesz czas. Twoje wakacje już dawno się skończyły co to do diabła za wycieczki? Przygotowania do sezonu za pasem a ty jesteś zupełnie bez formy i jeździsz nie wiadomo gdzie nie racząc mnie nawet o tym powiadomić…

- Pogadamy później.

- Hubert, nawet nie waż się…- Wiedząc, że menadżer będzie rozzłoszczony tym gestem, bez pardonu się rozłączył. Potem spojrzał na swoją żonę, która wpatrywała się w niego z wahaniem jakby nie wiedząc do końca co zrobić.

- Dzień dobry, przepraszam że nie zapukałam: jeśli chcesz dokończyć rozmowę to mogę wyjść.

- Nie, w porządku. To był mój menadżer.

- Przyniosłam ci leki.

- Świetnie, może w końcu postawią mnie na nogi.

- Lekarz zalecił ci odpoczynek.

- Lekarz?- Zdziwił się.

- Tak, był rano, nie pamiętasz? – Gdy przecząco pokręcił głową dodała:- Masz ospę.

- Szlak by to.- Mrugnął jakby dopiero teraz zdał sobie sprawę, że maleńkie krostki które pokrywały jego ramiona i klatkę piersiową widnieją na jego ciele. – Przebudziłem się jakąś chwilę temu z powodu uporczywych telefonów od Adriana i nawet tego nie zauważyłem. Cholera, jak to dziadostwo swędzi.- Dodał pocierając swoje ramiona.

- Poczekaj, mam tu jakąś maść. Nie drap się, bo zostaną ci ślady.

- Bardzo śmieszne.- Skwitował widząc jej rozbawioną, a raczej pełną pobłażliwości minę.- Moja twarz też wygląda tak samo okropnie?

- Nie jest źle.- Oceniła Hania  po dłuższej chwili przychylając na bok głowę.

- Daj mi lusterko.

- Daj spokój: nie wstawaj z łóżka.- Powstrzymała go.- Wciąż masz gorączkę.

- I tak muszę się wykąpać.

- Czujesz się na siłach?

- Zawsze możesz mi pomóc, droga żono. A najlepiej dołączyć.- Odparł jej z szelmowskim uśmiechem. Gdyby wiedział jak kuriozalnie wyglądał on na tle jego pokrytej wypryskami twarzy, z pewnością by się od niego powstrzymał.

- Ja już jestem po. Skoro czujesz się już lepiej, wracam do pracy.

- Zamierzasz pracować w dzień po ślubie?- Zdziwił się.

- Skoro i tak nasza przeprowadzka wstrzymana i nie muszę zajmować się pakowaniem, równie dobrze mogę popracować. A ty leż w łóżku i odpoczywaj. Ja albo Paula przyniosę ci śniadanie za jakiś czas.- Wychodząc z pokoju, pozostawiła go z lekko urażoną miną. Jednakże przez swoją wczorajszą nieobecność i tak napiętrzyła sobie pracy, zdecydowała więc, że to idealny czas by ją nadrobić.

Inna sprawa, że nie do końca wiedziała czego oczekiwać po tym małżeństwie.

No i przede wszystkim: czego oczekiwał sam Hubert.

Nie miała też w tej kwestii żadnego doświadczenia: jej mama wychowywała ją sama, więc nie mogła szukać wzorców w rodzicach. Z kolei ona sama zbyt zajęta pracą w hotelu nie nazbierała również własnego nawet w zwyczajnych związkach a co dopiero tak poważnym jakim jest małżeństwo. No i bała się pytać o to wprost swojego męża zważywszy na to, że jej małżeństwo z Hubertem nie było do końca typowe. Chociaż nie, to złe określenie. Bardziej właściwym byłoby powiedzenie, że obawiała się odpowiedzi. Co jeśli Hubert będzie chciał by żyli jak lokatorzy (pomijając kwestię swojej nocy poślubnej o którą tak zabiegał), nie mieszając się w swoje prywatne życie i nie ingerując wzajemnie w różne sprawy? Z jednej strony to miało pewne zalety którą z pewnością było bezpieczeństwo, z drugiej jednak…taka emocjonalna pustka ją przerażała. Ponadto nie mogła wykluczyć możliwości, że Hubert w jakiś sposób będzie próbował się na niej zemścić za przeszłość, w której w jego mniemaniu go skrzywdziła- w końcu to ona niejako „zerwała” ich związek, to nic że na skutek usłyszanych słów w których on bagatelizował ich relację; dla facetów często okoliczności nie miały znaczenia. Dlatego musiała być ostrożna: jak zwykle więc decydując się na pośrednie wyjście zachowawcze, poprosiła swoją przyjaciółkę o dostarczenie śniadania Hubertowi. Sama zamierzała odwiedzić go dopiero w porze obiadu. Uznała, że to będzie odpowiedni wyraz troski, ale bez poczucia zbędnego kontrolowania. Nawet jeśli przez kolejne godziny uparcie pospieszała wskazówkę zegara by w końcu wybiła dwunastą. Gdy w końcu wybiło pięć po, zdecydowała że może odwiedzić męża. Tym razem jednak zapukała do jego drzwi. Nie zaszkodzi zachować trochę dystansu i prywatności w ich relacjach.

- Mogę?- Spytała wychylając tylko głowę ku wnętrzu pokoju.

- Jasne. Już myślałem, że zapomniałaś o swoim mężu.

- Nie chciałam ci przeszkadzać.- Odpowiedziała znalazłszy się już w środku. Patrząc na niego baczniej, zauważyła, że wszystkie małe punkciki na twarzy są wybielone kupionym przez nią specyfikiem.

- Żona nigdy nie będzie mi przeszkadzać. Chociaż jestem na ciebie zły. Nie jest tak źle, tak? Wyglądam jak pryszczaty nastolatek. W sumie nie dziwię się, że uciekłaś na tak długo by mnie nie oglądać.

- Nie sądziłam, że jesteś aż tak próżny.

- Lepiej siadaj obok łóżka i mnie zabaw.

- Może od razu zaproszę klauna?- Spytała retorycznie, ale posłusznie usiadła na krzesełku znajdującym się niedaleko leżącego na tapczanie Huberta.

- Nie miałem pojęcia, że jesteś taka okrutna.

- Hej, ty tak na poważnie? Aż tak przejmujesz się swoim wyglądem?– Spytała Hania z niedowierzaniem. Hubert nie odpowiedział mocniej zaciskając tylko wargi.- Czuł się jakby przejechał po nim walec, a potem napadło stado krwiożerczych komarów. I jak w takich okolicznościach miał uwodzić swoją żonę? Jak miała dostrzec w nim mężczyznę skoro wyglądał jak śmieszny błazen wywołując uśmiech rozbawienia na jej twarzy? W najśmielszych scenariuszach nie przewidział, że kłodą która go zmorze wcale nie będzie dezercja Hanki bądź jej niechęć do niego czy nieśmiałość, ale choroba zakaźna. – Wiesz, że to nie potrwa długo prawda? Najwyżej tydzień, może dziesięć dni. Pozostałe krosty pewnie wyjdą do wierzchu jutro lub pojutrze: potem pójdzie jak z górki gdy zrobią się z nich strupy.

- Żartujesz?

- Poczytać ci czy wolisz coś obejrzeć?- Taktowna zmiana tematu nie umknęła jego uwadze. Półtora tygodnia miał wyglądać jak potwór. Świetnie.

- Wolałbym pogadać. Ale bez nabijania się ze mnie. Pamiętaj, że zemszczę się gdy sytuacja się odwróci.

- Ja już chorowałam na ospę wietrzną, więc to mi nie straszne.

- Hanka…- Słysząc jego karcący głos roześmiała się głośno.

- Tak to jest gdy bierzesz ślub z przypadkową kobietą.- Powiedziała odruchowo pocierając lewą dłonią obrączkę. Gest ten nie uszedł uwagi Huberta. I nagle zrozumiał.

- Widziałaś prawda?

- Co?

- I teraz się na mnie odkuwasz.

- O czym ty mówisz?

- Chcesz powiedzieć, że nie widziałaś napisu?- Domyślając się, że Skrzynecki ma na myśli grawer, Hania szybko ściągnęła swoją obrączkę. Potem zbliżając ją do twarzy odczytała widniejące tam zdanie.

Drogi Wszechświecie, dzięki za tego faceta.


- Hubert, mówiłam że nie chcę grawera! A jeśli już chciałeś to zrobić, to trzeba było wybrać coś klasycznego jak swoje imię albo datę ślubu... I przede wszystkim mogłeś spytać mnie o zdanie!- Teraz to on z kolei patrzył na nią obserwując jej wybuch z pełnym pobłażania uśmiechem. – Dzięki za tego faceta? Też coś.

- Wiedziałem, że ci się spodoba.

- Jesteś egocentrykiem, ot co. Powinieneś raczej na swojej obrączce wygrawerować takie zdanie o mnie. Bo inna zostawiłaby cię z gorączką samemu sobie zadowolona że ma cię z głowy.

- Spokojnie, też mam odpowiedni grawer.

- Aż boję się spytać jaki.

- I tak ci to zdradzę, bez namawiania. „Usidlony przez czarownicę”.

- Och.- Żachnęła się otwierając szeroko usta gdy zdania nie zakończył żaden wybuch śmiechu. Czyżby to jednak nie był mało śmieszny żart?.- Nie ośmieliłeś się…?!- Na poły spytała, na poły zagroziła nie mając pojęcia jak interpretować jego milczenie i poważną minę.- To miało być według ciebie śmieszne?

- Przecież tylko ja będę go nosił: nikt nie będzie tego widział.

- Już to widzę…- Prychnęła.- Na pewno przy każdej możliwej okazji będziesz pokazywał ją znajomym!

- Skąd. A jeśli już to nie zobaczą tego napisu. Żartowałem z tą czarownicą.

- Akurat. Pokaż.

- Nie muszę.- Zaprotestował, ale Hania bezceremonialnie wstała z krzesła znajdującego się przy łóżku by zdjęć obrączkę z dłoni Huberta. Gdy zorientował się, że zamierza zdjąć mu pierścionek uniemożliwił jej to. Kobieta próbowała to zrobić jeszcze kilkukrotnie, ale gdy jej wysiłki spełzły na niczym, w końcu dała za wygraną. Nie omieszkała jednak wbić w niego potępiającego spojrzenia.

- Zrobiłeś ten wstrętny grawer, prawda?

- Nie.

- Więc dlaczego nie chcesz pokazać?

- Bo to moja obrączka.

- I tak kiedyś przeczytam, na pewno zdarzy się ku temu jakaś okazja. A wtedy przysięgam, że jeśli mnie okłamałeś to….to wymyślę taką zemstę, że popamiętasz.

- Więc będę strzegł mojego symbolu więzów małżeńskich jak oka w głowie nie pozwalając byś zyskała do niego dostęp. – Roześmiał się wciąż rozbawiony faktem, że dla Hani to była naprawdę poważna sprawa. Chociaż z drugiej strony…dla niego też. Nigdy więc nie pokusiłby się dla siebie o żaden niestosowny grawer, nawet jeśli byłby nie wiadomo jak zabawny. Inna kwestia, że to właściwie on usidlił Hankę, a choć w przeszłości obdarzał ją różnymi epitetami (w swoich myślach) to nigdy nie nazwałby jej czarownicą. Jeśli już to raczej czarodziejką albo wróżką. Bo zaledwie pięć minut w jej towarzystwie sprawiło, że odzyskał dobry humor. Ba, nawet fakt własnego żałosnego wyglądu nie miał dla niego teraz aż takiego znaczenie skoro ona zdawała się nie zwracać na niego aż tak dużej uwagi. Co do cytatu na jej pierścionku…

…uważał po prostu, że dzięki temu zerkając na obrączkę Hania zawsze będzie się uśmiechać, a tego jej brakowało w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy. Nieważne jak potoczą się ich losy, a także czy i kiedy się rozstaną. O tym jednak nie chciał teraz myśleć. Nie, zaledwie dzień po ślubie.

- To tylko potwierdza, że masz coś na ukryciu.- Usłyszał znowu jej urażony głos. Nie mogąc powstrzymać się przed dalszym droczeniem się odparł:

- Bez dowodów przyjmuje się domniemanie niewinności.

- To nie rozprawa karna, tak jak i ty nie jesteś oskarżonym.

- Czyżby to była prawda, że w małżeństwie tylko jedna strona ma zawsze rację, a druga to mąż?

- Dopiero teraz do ciebie dotarło w co się wpakowałeś?



SZEŚĆ LAT WCZEŚNIEJ


Hubert zdawał sobie sprawę, że podczas drogi powrotnej jest zbyt milczący, ale prawdę mówiąc nawet nie starał się podtrzymywać konwersacji ani odpowiadać na pytania Staszka. Wciąż niczym wielka kula pełna ołowiu ciążyła mu w myślach postać Hanki Witwickiej i słowa Patryka Jemioły, które jak natrętna kukułka albo raczej powracające echo wciąż wybrzmiewały mu w głowie.


Myślisz, że jesteś pierwszym turystą którego poderwała?


Wiem, że ona mnie też kocha bo zawsze do mnie wraca. 


Myślisz, że jesteś pierwszym turystą którego poderwała?


To nie jej wina, że robi takie wrażenie na facetach. 


Myślisz, że jesteś pierwszym turystą którego poderwała?


Nie sądziłem, że ty też się dasz na to złapać. 


Cholera, i jeszcze nie miała odwagi powiedzieć mu tego w twarz tylko wysłała swojego „pomagiera”. Hubert nie wiedział już czy bardziej bolał go sam fakt jej oszustwa czy tego w jaki sposób się wydało. Bo dopiero teraz zrozumiał, że Hanka najwyraźniej domyśliła się jak silne uczucia do niej żywił. I po prostu miała na tyle skrupułów by wstydzić się tego jak daleko zabrnęła. Dlatego nie chciała bezpośrednio wyznać mu prawdy twarzą w twarz.

To było tak żenujące jak nic innego co go dotąd spotkało. Nigdy żaden artykuł w brukowcu czy słowa trenera po przegranym meczu tak bardzo go nie załamały jak świadomość własnej głupoty. Nawet ostatnie nieprzychylne nagłówki w gazetach stylizujące go na rozpieszczoną sportową gwiazdkę i pijaka nie ubodły go tak bardzo.

- Twój ojciec o ciebie pytał.- Kontynuował rozmowę, a raczej od kilku minut swój monolog Staszek Wańka. – Z chęcią zwerbuję go do Poznania jeśli chcesz.

- Jasne.- Mrugnął tylko, bo było mu to prawdę mówiąc obojętne. A wiozący go właśnie mężczyzna chyba zrozumiał, że jego podopieczny nie ma ochoty na rozmowę bo w końcu włączył radio, które zakończyło ich kłopotliwą i jednostronnie lakoniczną rozmowę.

 Kilka godzin później dojechali do prywatnego szpitala, gdzie czekał już uśmiechnięty od ucha do ucha doktor Borowski czekający na zdjęcie gipsu. Hubert siląc się na grzeczność, zmuszał się do uśmiechów i odpowiedzi, które jednak ograniczał do minimum. Wiedział, że już niedługo zyska w końcu upragnioną chwilę samotności, której tak potrzebował.

- Nie bolało w ostatnich dniach?

- Nie, czułem tylko swędzenie.

- Dobry znak. W takim razie zabieramy się do pracy byś szybko mógł kontynuować treningi i powrót do formy…- Udając zmęczenie, Hubert przymknął oczy. Miał nadzieję, że to powtrzyma chęć kontynuowała konwersacji przez doktora, ale się pomylił. Staruszek wciąż z taką samą skrupulatnością opisywał wykonywane przez siebie czynności. Być może inni pacjenci sobie tego życzyli, Huberta po prostu w obecnym stanie ducha wkurzało wszystko. Pewnie czułby taką samą irytację gdyby doktor milczał. Zainteresował się słowami specjalisty dopiero wtedy gdy usłyszał:- Już myślałem, że nie dałeś się opanować tej modzie na rysowanie na gipsie…- W tej samej chwili Hubert gwałtownie prawie podniósł się do pozycji siedzącej przypominając sobie pewien epizod, gdy Hania dla zabawy narysowała na dolnej części jego nogi tuż za kostką małe litery HH, a pomiędzy nimi serduszko.


No, dzięki temu nigdy o mnie nie zapomnisz…A przynajmniej przez cztery kolejne tygodnie do czasu zdjęcia gipsu.


- Któż to kryje się za tym inicjałem? Halina? Honorata? Helena?

- Nikt.- Uciął Hubert, zbyt ostro i zbyt szybko działając zupełnie instynktownie. Dopiero gdy wypowiedział te słowa na głos zdał sobie sprawę z zaciętości towarzyszącemu im tonowi.- Przepraszam, nie chciałem być niemiły.

- Nic nie szkodzi.- Zapewnił lekarz, którego szeroki uśmiech mimo wszystko wydawał się zmniejszyć.- Już za chwilę usuniemy tę niechętną pamiątkę….

Powracając do wcześniejszej pozycji, Hubert wziął głęboki wdech. Naprawdę nie istniała żadna materialna rzecz, która zostałaby mu po Hannie. Żaden SMS, prezent czy rzecz. Ba nie miał nawet jej numeru telefonu…To też powinno mu dać do myślenia. Tylko dlaczego zrozumiał to dopiero teraz? Dlaczego zlekceważone sygnały można dostrzec dopiero gdy jest za późno? Dlaczego wcześniej widział wszystko tak jak chciał widzieć?

To było nieco dziecinne przyznaję, ale nigdy dotąd się nie całowałam i chyba trochę spanikowałam.

Tylko idiota mógłby uwierzyć w takie brednie. Pomyślałby kto, że kiedyś uważał się za trochę mądrzejszego od tych wszystkich durniów, którzy dawali się prowadzić laskom na smyczy. A był od nich gorszy. Ba, w swojej megalomanii nawet nie dopuszczał takiej możliwości, że ona mogłaby go nie kochać traktując to jako oczywistość.

- No, wygląda na to że skończyłem.- Głos doktora znowu wyrwał go z własnych rojeń.- Teraz jeszcze tylko…Przepraszam na moment.- Urwał lekarz słysząc pukanie do drzwi. Potem wyszedł za pielęgniarką.

Hubert w tym czasie podniósł się z pozycji półleżącej patrząc na swoją nogę bez zbędnego obciążenia: była blada i wydawała się być trochę spuchnięta. Nie zauważył jednak żadnych zgrubień czy zasinień ani innych zmian w rejonie złamania. Próbując wykonać niewielki ruch palcami u stóp zrobił to bez problemu. Spróbował więc stopniowo poszerzać swoje ćwiczenia i zakres ruchu dopiero za którymś razem odczuwając dyskomfort. Liczył się co prawda z tym, że kończyna będzie wymagała wzmocnienia, ale jak każdy naiwny młody chłopak uważał, iż po zdjęciu gipsu od razu będzie mógł szaleć na boisku. Nie wspominając nawet o tym, że po dwóch miesiącach bezczynności brakowało mu siatkówki i sportu jako takiego w ogóle, więc chciał jak najszybciej do niego wrócić. Przez moment przeniósł wzrok na leżącą tuż obok kupkę czegoś co do niedawna znajdowało się na jego złamanej nodze.

Jak na ironię na wierzchu leżał niewielki fragment z namalowanym czarnym serduszkiem oraz inicjałami z jego i Hanki imieniem z którego niedawno zażartował lekarz. O dziwo w całym kawałku, zupełnie tak jakby został celowo zdjęty tak, by zachować go w całości.

Biorąc go do ręki, Hubert zrobił to całkiem odruchowo: niestety lekarz wybrał sobie dokładnie ten moment by wrócić do gabinetu. Spłoszony chłopak wsunął więc kawałek gipsu do kieszeni czując się jak idiota. Przypomniał sobie o nim dopiero wieczorem, gdy rozbierał się by wziąć prysznic (oczywiście po wygonieniu menadżera ze swojego domu, który chyba chciał odpokutować swoje chamskie traktowanie go przez aferę z Klarą, teraz traktując go z przesadną familiarnością.). O dziwo napis wciąż był w jednym kawałku.

- A więc tylko tyle zostało po naszej wielkiej miłości.- Powiedział do siebie na poły ironicznie, na poły smutno. Potem potrząsnął głową chcąc wrzucić kawałek skały do kosza na śmieci. W ostatniej chwili jednak zrezygnował i ta świadomość napawała go wstydem. Roześmiał się cicho gardząc swoim nadmiernym sentymentem. Przecież to był tylko brudny, pełen bakterii kawałek, a nie jakiś pieprzony talizman. Nie był jednak w stanie się go pozbyć. Zirytowany wrzucił go więc do pierwszej szuflady swojego biurka nawet nie siląc się na delikatność.

Miał nadzieję, że ten cholerny gips rozleci się w drobny mak. 


***


Dokładnie tak jak przewidywał menadżer Huberta, ludzie którzy jeszcze kilka tygodni temu tak chętnie szkalowali go w prasie i wytykali palcami, teraz uśmiechali się przyjaźnie pragnąc dotknąć, porozmawiać, wyrazić słowa uznania odnośnie jego dokonań sportowych czy podzielić się uwagą na temat perfidności kobiet pokroju Klary Zawadzkiej.

Kiedyś pewnie by go to nawet bawiło: teraz ta ironia podszywana hipokryzją tylko kuła go w oczy. To dlatego z premedytacją odrzucał wszelkie zaproszenia na jakiekolwiek imprezy czy wydarzenia towarzyskie oraz odmawiał wszystkich wywiadów. Paradoksalnie wzbudził tym jeszcze większe zainteresowanie plotkarskiego świata osiągając efekt odwrotny do zamierzonego. Bo Hubert Skrzynecki naprawdę zamierzał skupić się na swojej sportowej karierze i raz na zawsze odciąć się od świata celebrytów, gdzie powinno być miejsce dla aktorów czy piosenkarzy a nie sportowców, byle influencerów czy bloggerów. Naprawdę nie rozumiał jak kiedyś mógł w ogóle chcieć aspirować do znalezienia się w kręgu tego miejsca i jeszcze się z tego cieszyć. Zabawny był też fakt, że zawsze najbardziej pragnęli się tam znaleźć ludzie, którzy niczego sobą nie reprezentowali. On pewnie za parę lat też skończyłby tak samo.

Jego postawa początkowo wzbudziła podziw i aprobatę Staszka; jednakże po upływie kilku tygodni podczas których Hubert spotykał się wyłącznie z rehabilitantem oraz dzielił czas pomiędzy siłownią a salą treningową, dostrzegł w tym coś niezdrowego.

- Posłuchaj, musisz w końcu wyjść do ludzi. Możesz nawet umówić się z tymi twoimi kolegami, których uważam za żerujących na tobie darmozjadów.- Dodał gdy jego podopieczny nawet nie zareagował na jego słowa.- Hubert, przecież tak nie można. Owszem, dostałeś nauczkę ale chyba nie zamierzasz teraz rezygnować z wszelkich rozrywek życia?

- Chcę tylko świetnie zagrać na mistrzostwach.- Odparł w końcu siatkarz po wykonaniu jednego podniesienia sztangi w pozycji leżącej, bo wizyta menadżera przerwała akurat jego wieczorny trening w piwnicznej siłowni.- A by osiągnąć ten cel muszę się dobrze przygotować.

- Ale nie dwadzieścia cztery godziny na dobę. W taki sposób prędzej się tylko przeforsujesz i kolejna kontuzja gotowa.

- Mój rehabilitant powiedział, że…

-…Krzyczkowski powiedział ci to co chcesz usłyszeć: znam ten typ ludzi. Dlatego ja, jako doświadczony menadżer i były sportowiec proszę byś przystopował.

- Dobrze.- Mrugnął Hubert po dłuższej chwili. A Wańko znowu nie mógł wyjść ze zdziwienia, że tak łatwo poszło. Wcześniej czasami całymi dniami musiał przekonywać do czegoś Huberta. Albo mu czegoś zakazywać, co zdarzało się najczęściej.- Co więc proponujesz?

- Ja…na początek dajmy jakiś oficjalny komunikat: ale nie do tego plotkarskiego gówna: Gregor z gazety Sports i kanału sportowego jakiś czas temu dał mi znać, że chętnie zgodziłby się na wywiad z tobą.

- Nie chcę komentować mojego życia prywatnego ani tego co stało się z Klarą.  A dobrze wiesz, że właśnie po to zapraszają mnie te wszystkie pismaki. Ich interesują tylko afery.

- Ale będziesz musiał krótko się do tego odnieść. Przynajmniej kogoś z gazety sportowej będą interesowały przede wszystkim twoje postępy zdrowotne i forma przed sezonem a nie prywatne afery. Potem, po następnym treningu zatrzymaj się na Boga na pięć minut i chociaż pomachaj do tych czekających na ciebie dzieciaków. Zawsze lubiłeś rozdawać autografy a teraz wychodzisz na nadętego bufona. I wyjdź wieczorem od czasu do czasu: nawet na zwyczajny spacer ze znajomymi. Cieszę się, że nagle odnalazłeś swoją pasję w czytaniu książek, ale uwierz mi że czasami warto się od nich oderwać.

- Po prostu nie mam teraz do tego głowy. Ale, jak chcesz: zgadzam się na wszystko. Kiedy ma się odbyć ten wywiad?

I tak, niespełna pięć dni później, Hubert ubrany w jedną ze swoich siatkarskich koszulek oraz spodnie z logiem sponsora, siedział na krześle tuż przed reporterem nie czując ani żadnego napięcia, ani adrenaliny i podekscytowania takiego jak zapewne czułby kiedyś. Jedyne o czym był w stanie myśleć to o tym, że chciałby być już w domu i zająć się rozciąganiem swojej niedawno złamanej nogi tak by całkowicie odzyskała dawną sprawność. A gdy wywiad się zaczął, czuł że brakuje mu dawnego polotu czy humoru: że mówi nudno (zresztą taką samą opinię wydał później jego kumpel Czarek i Zbyszek). Nie widział jednak powodu dla którego miałby znowu chcieć zabawiać publikę, którą interesowały tylko żarty czy kontrowersje. A nawet jeśli miałby stracić przez to część fanów to trudno.

- Wydaje się pan być dużo dojrzalszy, jakby niedawne wydarzenia i zawirowania w życiu osobistym wywarły na pana duży wpływ.- Stwierdził w pewnym momencie prowadzący wywiad, tak jak przewidywał Hubert w końcu delikatnie nawiązując do tematu którego wolał co prawda uniknąć, a który dotyczył jego życia prywatnego. Jednak jego menadżer miał rację: gdy będzie uciekał przed nim dalej, za kilka miesięcy zostanie posądzony o ukrywanie czegoś. A musiał przyznać, że Gregorczyk przynajmniej najpierw zapytał go o stan zdrowia, postępy w rehabilitacji czy ocenę decyzji trenera o zawieszeniu w reprezentacji. – Nigdy nie mieliśmy przyjemności rozmawiać, ale czytałem i oglądałem wiele pańskich poprzednich wywiadów. I mówiąc szczerze inaczej wyobrażałem sobie człowieka, który był autorem pewnych słów.

- Z pewnością.- Zgodził się Hubert siląc się na delikatny uśmiech chociaż ponowne wywlekanie na światło dzienne epizodu z Klarą oraz okoliczności jego wypadku było ostatnią rzeczą, która mogłaby go rozbawić.- Przez ostatnie kilka tygodni dużo się nauczyłem: nie tylko o sobie samym, ale również o innych ludziach oraz całym środowisku zawodowym w którym się obracałem. Skandal w którym bezpośrednio brałem udział- sądzę, że nikt nie będzie miał wątpliwości co dokładnie mam na myśli i o czym teraz mówię- obnażył nie tylko moją własną hipokryzję i poczucie wyższości jakie wówczas miałem, ale również z całą mocą pokazał wszelkie mankamenty i przywary świata show biznesu, a w szczególności jedną prostą prawdę: to, że gdy jest dobrze jest przy tobie masa przyjaciół, a gdy jest źle zostajesz sam. I nie mam tutaj zamiaru się wybielać czy bronić: absolutnie, ponieważ to mój nierozważny związek z zamężną kobietą był początkiem tej spirali chaosu. Zresztą to czy to ja ponoszę winę czy też moja partnerka nie ma absolutnie żadnego znaczenia, bo to nasze prywatne sprawy, które nie powinny nikogo interesować. Ale jednocześnie chcę podkreślić, że nie żałuję tego, bo dzięki temu zrozumiałem, że nie chcę należeć do takiego świata, oddawać swojego życia na świeczniku. Dlatego korzystając z okazji pragnę ogłosić, że to mój ostatni wywiad tego typu do prasy czy telewizji: od tej pory moje wystąpienia publiczne będą tylko i wyłącznie dotyczyły tematów zawodowych. Bo nie jestem żadną gwiazdą ani celebrytą: jestem siatkarzem i sportowcem. I wyłącznie tak chcę być tak traktowany i oceniany. Żałuję, że poczułem się kiedyś gwiazdą, a przez to ludzie tak właśnie zaczęli mnie postrzegać. I mówię to z pełną pokorą i świadomością, że w mediach nic nie ginie. A więc i ten materiał może zostać użyty przeciwko mnie za rok czy nawet dwadzieścia lat.

- Myślę, że wszyscy widzowie zgodzą się ze mną, że tak kategorycznej odpowiedzi nie można by zapomnieć. W takim razie wróćmy do tematu zbliżających się mistrzostw świata: brazylijski zespół zdaje się ponownie ostro brać do roboty po swojej druzgocącej porażce z Japonią…


***


W tym samy czasie, Hania świętowała z przyjaciółmi swoje dwudzieste urodziny. I po raz pierwszy od ponad miesiąca, czyli wyjazdu Huberta czuła, że uśmiecha się szczerze. Do tej pory wciąż przeżywała ich krótki związek rozkładając go na czynniki pierwsze na nowo i nowo zastanawiając się czy gdyby zachowała się w danej sytuacji inaczej coś by to zmieniło, Co nie prowadziło do niczego dobrego. Ponadto- o wstydzie- w duchu gdzieś tam łudziła się, że Hubert wcale nie był rozpieszczonym sportowcem, który tylko chciał się nią zabawić z braku innego damskiego towarzystwa. Często widząc wysokiego mężczyznę z daleka, który zmierzał do pensjonatu zdawało jej się, że to właśnie Hubert do niej wrócił. Ale gdy nieznajomy podchodził okazywało się, że to tylko kolejny nieznany jej turysta, który nawet trochę go nie przypominał, Bo ten prawdziwy Hubert Skrzynecki wrócił do swojego własnego świata i życia jakie prowadził zapewne nawet już o niej nie pamiętając. To tylko ona jak ostatnia naiwna miała nadzieję, że do niej wróci, bo jednak choć trochę ją kochał. I chociaż racjonalna część jej umysłu powtarzała jej z gryzącą ironią, żeby nie oszukiwała samej siebie, to jednak nadzieja nie mogła ulotnić się z jej głowy.

- No, to mów Hanka: kim był ten przystojniak z którym gadałaś podczas serwowania śniadania?

- Co?

- No tamten brunet.- Sprecyzowała Paula, która po wakacjach wróciła do pracowania w Oazie spokoju, więc pracowała razem z Witwicką.- Nie udawaj, że nie wiesz o kim mowa.

- Nie bardzo…- Mrugnęła Hanka zastanawiając się o kogo może chodzić. A szczere zaskoczenie na jej twarzy uświadomiło przyjaciółce, że tamta naprawdę niczego nie zauważyła.

- No ja nie mogę: koleś podrywał ją z pół godziny a ta tego nawet nie dostrzegła.- Skomentowała na głow.

- Daj spokój.- Prychnęła „podrywana” chcąc by Paulina porzuciła ten temat, bo czuła że tamta dopiero się rozkręca. I rzeczywiście, dokładnie w tej chwili zaczęła opowiadać Patrykowi, Ance i Goście o jej rzekomym wielbicielu czego zmuszona była słuchać w milczeniu.

- Hana, serio w ten sposób nikogo nie znajdziesz skoro nawet nie zauważasz kiedy ktoś jest tobą zainteresowany.

- Dzięki za dobrą radę, ale nikogo na razie nie szukam.

- Hej, skoro nawet Gośka znalazła chłopaka to ty tym bardziej…

- Wypraszam sobie.- W udawanej złości Małgorzata popchnęła lekko Paulę, która wybuchła śmiechem. Jednocześnie niezgrabnym pacnięciem na łóżko, zmieniła leżącym tam pilotem kanał w telewizji.

- Moja Gosia jest najpiękniejsza.- Dodał Patryk. Hania jednak skupiła się na mężczyźnie, który patrzył na nią z ekranu monitora. Ten głos poznałaby wszędzie.


W meczu eliminacyjnym do mistrzostw świata rzeczywiście mogliśmy zobaczyć starą, świetlą brazylijską drużynę, którą zachwycali się wszyscy niespełna pięć lat temu….


Hubert.

Jej Hubert, który wydawał się rozluźniony i pewny siebie komentując rozgrywany mecz jakiejś siatkarskiej drużyny, a nie jak miała nadzieję choć trochę załamany ich rozstaniem. Jaka była głupia wierząc w to, że mógłby ją pokochać, że mogłaby być dla niego ważna. Przecież ta postać, która mówiła do niej z ekranu telewizora była pewna siebie, zblazowana, może trochę arogancja. A ona przez ostatnie pięć tygodni zasypiała z jego twarzą przed oczami modląc się o to by do niej wrócił…Nie słuchała tego co mówił, nie była w stanie. Zamiast tego wpatrywała się w sposób w jaki gestykulował, układał usta, wsłuchiwała się w ton jego głosu…I zdała sobie sprawę, że wcale o nim nie zapomniała. Że wciąż jest na takim samym emocjonalnym etapie jak w chwili gdy się rozstali. I że nie poradziła sobie z tym co do niego czuła nie robiąc nawet najmniejszego kroku do przodu. Ani trochę.

- Przepraszam.- Czując, że zbiera jej się na płacz pospiesznie wyszła z pokoju na korytarz wciąż walcząc ze łzami. Słyszała, że za nią wybiegła jakaś osoba, ale nie sprawdzała kto to. Dopiero męski głos uświadomił jej, że to był Patryk.

- Haniu, co zaszło między tobą a tym sportowcem?

- Nic, już kiedyś ci to mówiłam gdy o to pytałeś.

- To mi nie wygląda na nic skoro gdy tylko przelotnie zobaczyłaś go  telewizji i...

- Patryk proszę.

- Dziewczyny też nie wiedzą, prawda?

- Nie. Nie mają nawet pojęcia, że tutaj przebywał. I chcę by tak pozostało.

- Byliście w związku?

- Nie chcę o tym mówić.

- Ale jak chcę. Przecież widzę jak przygasłaś od jego wyjazdu: dziewczyny myślą, że to przez chorobę pani Iwony, ale ja wiem swoje. Owszem kochasz tę kobietę jak matkę, ale nie dlatego jesteś smutna i nie chcesz nigdzie z nami wychodzić, prawda? Czy on ci coś zrobił? Skrzywdził cię w jakiś sposób?

- Nie. I proszę cię: nie męcz mnie już więcej, to temat zamknięty i nie chcę do niego wracać. Nie mów też żadnej z dziewczyn tego co wiesz bądź się domyślasz, dobra? Nawet Gośce.

- Hanka…

- Obiecaj mi to, Patryk. Hubert Skrzynecki…ja nie chcę o nim słyszeć. To dla mnie temat zamknięty. 




OBECNIE


Hubert nie był posłusznym pacjentem. W ciągu kolejnych dwóch dni wciąż wstawał z łóżka mimo niesłabnącej gorączki i faktu, że ledwo trzymał się na nogach. Nie powstrzymywały go od tego nawet groźby szpitala. Dopiero gdy wymógł na Hance jej obecność w pokoju, zgodził się odpocząć.

- Nudzę się tutaj.- Kaprysił przypominając jej swoje zachowanie sprzed sześciu lat gdy w podobnym tonie prosił ją o przyniesie jakichś filmów na zabicie czasu. Posłusznie jednak wrócił do łóżka ostentacyjnie nakrywając się kołdrą.- W dodatku jestem sam, więc nie mam nawet komu marudzić.

- To tylko kilka dni, z pewnością dasz radę wytrzymać. Zawsze możesz do kogoś zadzwonić. O widzisz? Nawet teraz ktoś do ciebie wydzwania.- Zauważyła Hania słysząc wibrujący na stoliku telefon.- Nie krępuj się odbierz: jeśli chcesz, mogę wyjść.

- Przecież dopiero przyszłaś. Poza tym to na pewno nic ważnego.

- Długo próbuje się do ciebie dodzwonić jak na coś „nic ważnego”.- Powiedziała, gdy dłuższą chwilę oboje milczeli a dźwięk telefonu nie milkł. Hubert spuścił na moment wzrok czując się fatalnie. Wiedział, że zachowuje się jak ostatni dupek ignorując Adriana i nie mówiąc mu prawdy, ale zwyczajnie nie umiał tego zrobić. Pewnie teraz jego menadżer wściekał się, bo dowiedział się od trenera o stanie jego zdrowia. A raczej ma do niego żal o to, że nie powiedział mu tego wcześniej.- To…to jakaś niedokończona sprawa?

- Hm?

- Spotykałeś się z kimś zanim my wzięliśmy ślub?

- Myślisz, że wydzwania do mnie jakaś kobieta nieświadoma faktu, że trzy dni temu stałem się żonaty?- Roześmiał się Hubert zaskoczony, ale i mile połechtany kierunkiem w jakim podążyły myśli jego żony.- Nie, spokojnie: z nikim się nie spotykałem. Nie musisz być zazdrosna.

- Wcale nie jestem. Ale…

- Ale?- Spytał wymownie.

- Po prostu uważam, że gdy wyzdrowiejesz powinniśmy przedyskutować parę kwestii żeby uniknąć nieporozumień.- Odparła siląc się na spokój widząc jego arogancką minę. Bo miała gdzieś czy i z kim się spotykał.

- Mój umysł jest sprawny: równie dobrze możemy zrobić to teraz. Chodź.- Gestem dłoni wskazał jej wolną połowę łóżka. Hania podeszła do niego z wahaniem siadając na jego skraju, ale Skrzynecki delikatnym ruchem „przewrócił” ją do pozycji leżącej.

- Jestem w ubraniu i butach.- Natychmiast zaprotestowała.

- I co z tego? Tak będzie ci wygodniej. No chyba, że boisz się leżeć koło mnie nawet gdy wyglądam jak pryszczaty nastolatek, co trochę mi pochlebia.

- Wiesz ile lat temu dawałam się nabrać na takie prowokacje?- Spytała retorycznie Hania.- Ale zostanę tak chwilę, bo jestem zmęczona. – Dodała zakładając ręce za głowę i wpatrując się w sufit.

- Zatrudnij kogoś do pomocy. Albo zwiększ godziny pracy Natalii do całego etatu. Nie chcę byś tyle pracowała.

- Myślę nad tym, ale na razie czekam na oficjalne porozumienie między moim prawnikiem a prawnikiem Kacpra. Chciałabym wiedzieć na czym stoję odnośnie moich finansów.

- Nie musisz się tym przejmować. Jeśli te pieniądze, które ci dałem nie wystarczą to…

-…dość już pomogłeś, dziękuję ci.- Przerwała mu Hania.- O tym właśnie między innymi musimy porozmawiać. Nie chcę byś czuł się zobowiązany mi pomagać oprócz tego co i tak zrobiłeś.

- Czy ty właśnie delikatnie dajesz mi do zrozumienia żebym się nie wtrącał w twój biznes?

- Skąd. Chcę tylko uniknąć pewnych komplikacji, które mogą przez to nastąpić w przyszłości.

- Czyli jednak dajesz mi prztyczka w nos. Okej. Więc ja też mam warunek. Masz nie pracować więcej niż 8 godzin dziennie. I spędzać czas ze mną. Przynajmniej dopóki każesz mi tkwić w tym łóżku.

- Robię to dla twojego dobra jakbyś nie zauważył. Poza tym jak dla mnie możesz paradować po całym hotelu: nie wiem tylko czy będąc tak próżnym zniesiesz reakcję innych.

- To się zdziwisz. A jak ktoś zapyta kim jestem odpowiem, że twoim mężem. Pytanie jak ty to zniesiesz. Pewnie do tej pory wciąż trzymasz to w tajemnicy nawet przed najbliższymi, co?

- Nie. Powiedziałam przyjaciółkom.

- A to ci niespodzianka.- Hubert spojrzał na nią z zaskoczeniem.- I jak zareagowały? Też stwierdziły, że jesteś szalona jak Patryk z Gośką?

- Raczej wyrachowana. A ty jesteś niewinną ofiarą mojego uroku.- Wyznała siląc się na beztroskę i przypominając sobie potępiający wzrok przyjaciółek, który starały się ukryć. Ona jednak znała je aż za dobrze by móc wyczytać prawdę między wierszami. Szczególnie Anka była zaskoczona jej zmianą stanu cywilnego nie mogąc nawet znaleźć odpowiednich słów by odpowiednio zareagować. Paula za to była bardziej bezpośrednia gdy zostały same.


- Pamiętam jak ten koleś cię nagabywał podczas swojego pobytu tutaj, Hanka i jak na niego reagowałaś. Nie wmawiaj mi teraz, że się w nim zakochałaś.

- Paula, gdybym chciała znać twoje zdanie na ten temat, to bym zapytała przed ślubem.

- A powinnaś do diaska! Nawet ja nie popełniłabym takiego szaleństwa. I to z takim facetem. Nim nie będziesz mogła dyrygować tak jak pracownikami, gośćmi czy kontrahentami: on…on może być niebezpieczny.

- Co to wygadujesz?! Myślisz, że może mnie w jakiś sposób skrzywdzić?

- Nie fizycznie, ale emocjonalnie. Rany, przecież ty nawet nigdy nie byłaś w związku i nie wiesz jak trudno się w nim odnaleźć. A każdy z nich jest trudny nawet gdy jesteś z odpowiednią osobą i macie za sobą długi staż. I jak chcesz poradzić sobie z fizyczną stroną małżeństwa z prawie obcym sobie facetem?

- To moja prywatna sprawa.

- Hanka, nie udawaj urażonej: wiesz, że chcę dla ciebie dobrze. Ale to nie jest drobnostka. On już wcześniej patrzył na ciebie tak jakby….

- Jakby co?

- Nie śmiej się, bo potem możesz płakać. A Anka nas ostrzegała, że powinnyśmy wydusić z ciebie skąd wzięłaś kasę na walkę z Kacprem. Ale ja wierzyłam w twój rozsądek: „dajcie jej spokój i przestańcie wypytywać”, mówiłam. A ty wycięłaś mi taki numer.

- Zachowujesz się tak jakbym popełniła jakieś przestępstwo.

- Bo nawet teraz rozmawiasz ze mną odwracając kota ogonem. 


- Niewinna ofiara…,hm myślałem że to mnie obsadzą w roli kata i oprawcy który szantażem zmusił cię do przyjęcia jego oświadczyn. Ale skoro tak, będą do mnie przychylniej nastawieni.

- Bardzo śmieszne. A co na to twoi znajomi?

- No cóż, powiedzmy że jeszcze nie mają zdania.

- Nie wierzę: chcesz powiedzieć, że jeszcze nic im nie powiedziałeś?! A to mnie krytykowałeś gdy chciałam zachować to w tajemnicy!- Żachnęła się Hania podrywając się do pozycji siedzącej. Hubert z szerokim uśmiechem natychmiast ją powstrzymał.

- Daj spokój, nie miałem czasu i dobrej okazji skoro tkwię tutaj chory na ospę. Miałem to zrobić przez telefon? Poza tym chcę zrobić im niespodziankę. Dominik z dziewczyną urządzają za tydzień domówkę. Wtedy im powiem. Możesz przestać się wyrywać?

- Nie, już i tak muszę wracać. Kacper miał wpaść po południu na nieoficjalną rozmowę bez ogona w postaci prawników jak się wyraził.

- Poradzisz sobie z nim?

- Będę musiała.

- Nie lubię typka.

- Ja też nie.- Przyznała w końcu przestając próbować wstać. – No, teraz mnie już puścisz?

- Gdy dasz mi całusa.

- Przestań.

- Wiem, że teraz nie należę do najprzystojniejszych, dlatego nie obrażę się gdy zamykając oczy będziesz sobie wyobrażała George’a Clooney’a albo Richarda Gire’a .

- Phi, oni mają teraz ze sześćdziesiąt lat, więc chyba mnie nie porywają.- Zażartowała Hania dotykając dłonią policzka Huberta.- Twoje krosty też nie wyglądają już tak źle, chyba się przyzwyczaiłam.

- Małpa.- Szepnął mężczyzna tuż przy jej ustach lekko dotykając ich swoimi. Potem przysunął się bliżej pogłębiając ich pocałunek. I choć Hania zamierzała na tym poprzestać szybko się odsuwając, to jednak łagodne pieszczoty jej bądź co bądź męża sprawiły, że wcale nie chciała tego robić. Skubany zawsze wiedział jak ją podejść co ją jednocześnie złościło jak i bawiło. Nie mogła jednak zapomnieć o tym, że on po prostu miał taki styl bycia. Nie powinna więc dopatrywać w jego gestach i flircie żadnych oznak przywiązania czy uczucia nadając im większe znaczenie niż mają w istocie. Tylko w ten sposób uda jej się przejść przez półtoraroczny okres ich małżeństwa bez poczucia krzywdy i złamanego ponownie serca.

- Wszystkie małpy tak całujesz?

- Tylko te które mi się bardzo podobają. I są wyjątkowo wredne. – Odparł wciąż wytrącony z równowagi siłą jaką oddziaływał na niego sam pocałunek i bliskość Hanki. Nie miał pojęcia czy budowała między nimi ten dystans celowo czy też jej niepewność wynikała z nieśmiałości: po dłuższej chwili uznał jednak że to nie ma dla niego żadnego znaczenia. Bo i tak zamierzał go zniszczyć gdy w końcu wyzdrowieje. Nie chciał by emocjami jakie między nimi tkwiły była niepewność czy strach.

- Nie wstawaj z łóżka, przyniosę ci coś do czytania.

- Wieczorem obejrzymy razem film? Zrób popcorn.

- Zobaczę co da się zrobić.

- Hanka, bo będę nazywał cię małpą.

- Nie mam nic do tych zwierząt. Uważam nawet, że są szalenie sympatyczne.

- Ty za to ani trochę nie jesteś. Za grosz w tobie empatii do chorego inwalidy.

- Ojoj, jaki biedny, mały pokrzywdzony Hubercik…

- Już ja ci pokażę jaki pokrzywdzony...nadal masz łaskotki?

- Hubert nie waż się…Hubert!- Pisnęła Hanka nieelegancko gdy mąż zaczął łaskotać ją pod kolanami.

- Dobrze pamiętałem miejsce, które najbardziej na ciebie działa.

-Hu…Hubert! Ile my…mamy lat?

- Spróbuj na hasło: mój kochany mężu.

- Hu…bert, zapła…zapłacisz mi za to!

- Bardzo chętnie.

***

W tym samym czasie Paulina pomagała kucharce w kuchni zmywać naczynia po obiedzie. Myślami wciąż błądziła wokół głupstwa jakie popełniła jej przyjaciółka wciąż nie będąc w stanie zrozumieć jak bardzo musiała być zdesperowana by posunąć się do takiego czynu. Tyle, że Hanna nieświadoma prawdziwych zamiarów Huberta Skrzyneckiego nie miała pojęcia w co się wpakowała. A on był przecież bogatym sportowcem, który pewnie sądził że prowincjonalna góralka powinna być mu wdzięczna za zainteresowanie albo najlepiej odpowiednio mu to zrekompensować. Nie wyglądał co prawda na zblazowanego ani zepsutego, ale co ona tam mogła wiedzieć po zaledwie kilku dniach przelotnej znajomości z nim? Przecież mając górę kasy i żyjąc na świeczniku musiał być choć trochę zepsuty. Dowodził temu chociażby fakt bójki którą wszczął podczas corocznej imprezy. A Hanka śmiała się z jej trosk gdy wspominała o fizyczności w ich tym niby małżeństwie nie mając pojęcia czego ten facet może od niej wymagać…Do diabła, i co ona miała teraz zrobić?!

- Hej, wiesz gdzie jest Hanka?- Z rozmyślań wyrwał ją głos Kacpra.- Byliśmy umówieni, ale nie ma jej w swoim gabinecie. Na recepcji też nie, tak jak nikogo zresztą.- Dodał z wyrzutem.

- Pewnie jest w pokoju dwadzieścia trzy i kuruje swojego męża.

- Bardzo zabawne.

- Ha, chciałabym żeby tak było.- Prychnęła Paulina ze złością wycierając ścierką właśnie umyty talerz.- To wszystko twoja wina.

- Paula, nie mam czasu na te twoje głupie żarty.- Skwitował słowa kobiety Jakubiak wychodząc z kuchni. Ale słowa Pauli go zatrzymały.

- To nie żart: ona naprawdę trzy dni temu wyszła za mąż. Gdybyś nie chciał za wszelką cenę zamknąć Oazy Spokoju do niczego by nie doszło. Ty będziesz odpowiedzialny za tę tragedię.

- Co ty pieprzysz. I przestań lać tą wodę. Skoro wyraźnie chcesz mi coś powiedzieć to opowiedz wszystko od początku do końca.

- A co tu opowiadać? Hanka trzy dni temu wyszła za mąż za bogatego nieznajomego faceta tylko po to by uratować pensjonat, który ty zamierzałeś sprzedać. Wyznała to nam po fakcie kilkanaście godzin temu. Teraz już wiesz skąd miała pieniądze na prawników?

- Ty nie żartujesz.- Odezwał się po chwili Kacper wpatrując się w poważną i zagniewaną twarz Pauliny. Z wrażenia aż musiał przytrzymać się krzesełka.- Kto to jest?

- Spotkałeś go tutaj, gościł w Oazie kilka tygodni temu.- Wyjaśniła Paulina. A choć jeszcze nie padło domniemane nazwisko męża Hanki, Kacper i tak zadając pytanie znał odpowiedź.

- Jak się nazywa?

- Hubert Skrzynecki.

- Niech to szlak.