Łączna liczba wyświetleń

piątek, 30 września 2016

Miłość jest bliżej niż myślisz, Część V.: Pierwszy pocałunek

W weekend Sylwia spędzała czas zupełnie sama, bo Daria wyjechała na jakiś krótki zimowy wypad z Igorem. Naturalnie w imię przyjaźni zaproponowała, że Kukulska może zabrać się z nimi, ale widać było że wcale nie ma na to ochoty. Podobnie jak sama Sylwia. To dlatego by choć trochę zabić czas położyła się na kanapie wcinając popcorn i skacząc po kanałach telewizora. Jakoś nie mogła znaleźć nic ciekawego, więc zniechęcona zostawiła program na kanale TVN Style. Akurat był tam prezentowany jakiś wywiad znanej aktorki i specjalistki od związków która tłumaczyła jej zawiłości udanego związku.
- Ta, jakby to było takie proste.- Powiedziała do siebie na głos Sylwia. Potem poszła do łazienki, a po powrocie blondynka z ekranu mówiła afektowanym i lekko przemądrzałym tonem:
„(…) choć to mężczyzna musi być aktywną stroną związku, to jednak nie oszukujmy się moje drogie panie: każdy facet lubi być dowartościowany czując, że partnerce na nim zależy. I nie chodzi tu o zapewnianie o uczuciach; same słowa nie wystarczą. Trzeba przełożyć je na czyny. Nie mówię tu o zaborczości czy atakach zazdrości, ale czasami lekkie gierki i typowo kobiece zagrywki są potrzebne. Moje drogie panie, nasi chłopcy to kochają chociaż nigdy by się do tego nie przyznali…”
- Co za głupoty.- Kukulska ponownie zamruczała pod nosem kręcąc z niedowierzaniem głową. Zgodnie z tą radą powinna walczyć o Maćka i wyznać mu swoją miłość, a on na pewno by się w niej zakochał. Albo jeszcze lepiej: prowadziłaby te tak zwane gierki, opowiadając same paszkwile o jego dziewczynie Indze a potem sama przestawiała w jak najlepszym świetne i osaczała. Nie chodzi przecież o zaborczość, przypomniała sobie ironicznie, co spowodowało potem wybuch jej śmiechu. Zaraz jednak przestała się śmiać słysząc dzwonek do drzwi. Lekko poprawiła ubranie i roztrzepane włosy związując je w koński ogon podchodząc jednocześnie w kierunku drzwi. Nie spodziewała się gościa, więc nie miała pojęcia kto za nimi stoi. A był to właśnie Maciek.
- Zerwaliśmy.- To były pierwsze słowa jakie wypowiedział do niej gdy tylko przekroczył próg jej wynajmowanego mieszkania.
Kukulska w pierwszej chwili nie miała pojęcia o czym on mówi i miała o to zapytać. Dopiero patrząc na ciemne cienie pod oczami Drwęckiego i wyraz jego twarzy zrozumiała, że mówił o Indze. Sylwia w innych okolicznościach wybuchłaby śmiechem: przecież przed chwilą słuchała tej durnej audycji w telewizji, a teraz przychodzi tu obiekt jej westchnień i mówi że zerwał ze swoją dziewczyną.
Mimo głębokiej radości jaką poczuła w swoim sercu starała się ją stłamsić. Choćby dlatego, że Maciek wyglądał na nieźle przybitego. Poprosiła więc by wszystko jej opowiedział. I tak zrobił.
Mówił o tym, że jego dziewczyna czasami miała do niego pretensje o różne drobiazgi, że potrafili zażarcie kłócić się o jakąś drobnostkę w trakcie zapominając nawet o przyczynie kłótni. Że Inga nie mogła zrozumieć czemu nie chce pracować w szpitalu w którym jego ojciec jest ordynatorem tylko w jakiejś podrzędnej placówce. A wczoraj oznajmiła mu, że powinni zrobić sobie przerwę, bo chyba się w tym wszystkim pogubili.
- Żeby sprawdzić czy będziemy za sobą tęsknić, rozumiesz?- Zakończył Maciek swoją opowieść uśmiechając się smutno.- A ja nawet po kilku godzinach mam ochotę iść do niej i błagać na kolanach by do mnie wróciła.
- Maciek, przecież to tylko krótka przerwa. To jeszcze nie jest rozstanie.
- Dla mnie jest. Bo co to w ogóle znaczy: dajmy sobie czas? To tylko eufemistyczny sposób na zakończenie długotrwałego związku żeby zamiast spieprzaj frajerze nie chcę mieć już z tobą nic wspólnego wyznać, że ma się już tej drugiej osoby dość.
- Przesadzasz co jest naturalne w twojej sytuacji.
- Nie sądzę.
- Myślisz, że kogoś poznała?
- Nie, chyba bym coś wyczuł.
- A więc że przestała cię kochać?
- Tak. To znaczy nie…- Westchnął ciężko.- Sam już nie wiem.
- Posłuchaj, a nie powiedziałeś jej czegoś co mogło ją urazić? Albo zrobiłeś?
- Nie sądzę, przecież ją kocham.- Sylwia na moment przymknęła oczy. Czasami dziwiła się sobie czując niemal fizyczny ból gdy słyszała coś takiego z ust swojego ukochanego. Ale mimo to starała się go pocieszyć tak jak umiała.
I tak przez następne dwa tygodnie spotkała się z nim przynajmniej sześć razy odwiedzając go w jego mieszkaniu by choć trochę odgonić jego smutek. Daria też starała się to robić, ale z mniejszym przekonaniem.
- Inga nie jest dla niego.- Powiedziała po którymś z takich wieczorów gdy razem wracały autobusem do swoich mieszkań.- Mój brat jest wyważony i odpowiedziany tak jak ona, ale czasami lubi całkowicie odciąć się od rzeczywistości i zrobić coś szalonego. Ona tego nie rozumie.
- Ale mimo to wiele ich łączy: ona też jest lekarzem tyle że anestezjologiem, słuchają tej samej muzyki, lubią sztukę, komedie Woody’ego Allena.
- Ta, to samo można powiedzieć o tobie poza tym pierwszym.- Prychnęła Drwęcka.- Już nawet ty bardziej byś do niego pasowała.- Sylwia nic na to nie odpowiedziała nie mając pojęcia co ma o tym myśleć. Nie po raz pierwszy zaczęła się zastanawiać czy jej przyjaciółka wie albo chociaż podejrzewa iż ona kocha się w jej starszym bracie. W końcu Kukulskiej czasami wydawało się, że miłość do Maćka prawie wyziera jej z oczu. No i Oskar tak łatwo ją rozszyfrował…inna sprawa że sam doskonale wiedział z własnego doświadczenia jak objawia się ból nieodwzajemnionej miłości więc musiał ujrzeć to u niej. A może jednak Daria wiedziała? Ale nie zamierzała pytać o to wprost.
Kilka dni później, podczas odwiedzin Maćka poznała prawdziwą przyczynę „przerwy” Maćka i Ingi. A raczej wyznała jej ją sama dziewczyna (a raczej była dziewczyna) Drwęckiego.
- No proszę, a więc już żaliłeś się przyjaciółce, co? I co jej powiedziałeś, że to ja jestem tą złą?- Odezwała się ironicznie gdy tylko Kukulska weszła do jego mieszkania ledwie przekraczając jego próg właśnie podczas jednej z takich odwiedzin. Naturalnie nie spodziewała się spotkać tam Ingi. I w dodatku zostać przez nią przywitaną takimi słowami.
- Inga, proszę uspokój się.- Powiedział Maciek.
- Nie, nie uspokoję się.- Odparła choć wcale wyglądała na specjalnie zdenerwowaną. Ale Inga zawsze wydawała się Sylwii bardzo spokojną kobietą. Zupełnie jak dama nigdy nie okazywała uczuć: bez zbędnej afektacji czy melodramatyzmów, bez podnoszenia głosu. I choć Sylwia usiłowała samą siebie przekonać, że trzeba być zimną rybą by móc osiągnąć taki efekt, to jednak czasami tego Indze zazdrościła.- Bo mam już dość obwiniana mnie choć to z tobą jest nie tak. Jak w ogóle mogłeś powiedzieć swojemu ojcu, że to ja cię porzuciłam? Przecież to ty nie chcesz już dłużej ze mną być.
- Jak to nie chcę? To ty prosiłaś o przerwę.
- Dobrze wiesz, że miałam powód.- Odpowiedziała mu. Potem spojrzała na Sylwię.- Spytałam go tylko jakie ma wobec nas oczekiwania, plany na przyszłość. Wspomniałam o stabilizacji, sformalizowaniu naszego związku albo chociaż zaręczynach. A on wiesz co mi powiedział? Że to jeszcze za wcześniej.
- Inga…
- Nie przerywaj mi teraz, Maciek.- Tym raz prawie na niego warknęła. Potem dalej ciągnęła rozmowę z Kukulską jak gdyby nigdy nic.- Rozumiesz Sylwia? Chodzimy ze sobą od ponad trzech lat, a dla niego to i tak jeszcze za wcześniej.
- Miałem na myśli ślub a nie staż naszego związku.- Ponownie wtrącił się Drwęcki.
- Więc kiedy do jasnej anielki? Przecież zacząłeś już trzeci krzyżyk, więc nie jesteś nastolatkiem który nawet nie myśli o tych sprawach. Dlatego musisz się  w końcu zdeklarować. Ja też nie będę wiecznie młoda. Mam dwadzieścia osiem lat: ślub najwcześniej moglibyśmy wziąć za dwa, więc miałabym już trzydziestkę. Kiedy według ciebie mam mieć czas by zostać matką?
- Sama mówiłaś, że na razie chcesz pracować i realizować się jako lekarz.
- Ale to było ponad roku temu. Wtedy miałam zupełnie inne priorytety, myślałam tylko o byciu anestezjologiem i chęci pozytywnego zaliczenia stażu. Teraz dojrzałam i zdałam sobie sprawę z wielu spraw.
- Inga, ja to rozumiem ale teraz są trochę inne czasy. Trzydzieści lat to jeszcze nic. Nawet trzydzieści pięć to nie jest zbyt późno na dziecko.
-  Czy ty sam siebie słyszysz, Maciek? Według ciebie to nie jest żaden problem? Sylwia, powiedz mu. Powiedz  mu, że nie ma racji.
- Myślę, że już od jakiegoś czasu jestem tu zbędna. Powinniście na spokojnie porozmawiać sami.- Odpowiedziała dziewczyna.
- Nie, to ja pójdę. Ty dopiero przyszłaś. Może to właśnie tobie uda się wbić w niego trochę rozsądku.- Po tych słowach zostawiła Maćka z Sylwią samych. Ta druga nie miała pojęcia czy powinna tu być czy raczej postąpić tak jak Inga i wyjść, ale zdecydowała się wyjaśnić pewnie nieścisłości z Drwęckim.
- Czemu nie powiedziałeś mi o tym, że chciała się z tobą ożenić?- Spytała przyjaciela po kilku minutach.
- Bo to przecież nie było ważne.
- Jak to nie? Sądziłam, że Inga rzeczywiście rozstała się z tobą bo się znudziła, a okazało się być zupełnie inaczej.
- A więc i ty przeciwko mnie?
- Maciek, przecież Inga miała rację.
- Nie, nie miała!- Krzyknął.- Jesteśmy jeszcze młodzi. Ja dopiero zostałem lekarzem. Nie chcę mieć jeszcze dziecka.
- Nie chcesz mieć jeszcze dziecka czy nie chcesz żenić się z Ingą?- Drwęcki słysząc to zerwał się z kanapy podchodząc do okna. Odwrócił się do Sylwii tyłem bez żadnego słowa. Zrozumiała już, że właśnie tutaj był problem.- Kochasz ją?
- Oczywiście, że kocham. Przecież ci to mówiłem.
- Mówiłeś też, że nie miała powodu do zrobienia przerwy w waszym związku.- Przypomniała łagodnie.
- Nic nie rozumiesz.
- Więc mi wytłumacz: kochasz ją i ona z pewnością kocha również ciebie. Oboje jesteście dorośli, samodzielni finansowo i macie stałą pracę, własne mieszkania. Na co więc czekać?
- Mówisz jak Inga.
- A ty po prostu mnie zbywasz.
- Nie, po prostu…nie wiem, Sylwia. Ja…ja na samą myśl o tym dostaję paniki. Kocham Ingę, ale czasami…czasami wydaje mi się być zbyt doskonała.- Zrobił krótką pauzę.- Widzisz tę kanapę? Wiele razy siedzieliśmy tutaj oglądając jakiś horror zajadając przy tym popcorn. Czasami straszyłem cię w jakimś pełnym grozy momencie, a ty tak zabawnie piszczałaś. Potem naturalnie się złościłaś i nazywałaś mnie idiotą albo pajacem, a ja starałem się cię udobruchać. Następnym razem robiłem to samo i sytuacja się powtarzała.- Kukulska słuchając tego poczuła dziwną tkliwość i jeszcze dobitniej uświadomiła sobie siłę własnych uczuć. A więc też pamiętał. I również ich słowne szermierki i przepychanki sprawiały mu radość.
- Nie rozumiem czemu teraz o tym mówisz.- Wykrztusiła w końcu.
- Byś zrozumiała, że z Ingą nigdy nie mógłbym tego robić. Ona nawet nie lubi popcornu a moją starą kanapę nazywa niepotrzebnym gratem. Horrory w ogóle jej nie przerażają: przez cały czas irytuje mnie swoimi racjonalnymi komentarzami i dostrzega każdą nielogiczność fabuły. A przecież nie jestem idiotą i wiem do cholery że to jest tylko fikcja, bo jakiś facet o wyglądzie Frankensteina nie mógłby wycinać w pień połowy populacji jakiegoś meksykańskiego miasteczka!
- To, że jest inteligentna nie może być przyczyną dla której nie chcesz się z nią żenić.
- Tu nie chodzi o jej inteligencję. Ona...oj po prostu to był tylko przykład a je można by mnożyć. Przy niej nie jestem sobą. Owszem, staje się lepszy ale chyba nie do końca o to chodzi w związku, choć znane slogany właśnie o tym mówią. A ja nie chcę być lepszy; a jeśli już to nie kosztem siebie. A przy niej nie potrafię inaczej: odruchowo nigdy nie używam nawet słów „cholera” czy „psia mać” że o wulgaryzmach nawet nie wspomnę; gdy jest u mnie po jedzeniu sprzątam, choć zazwyczaj myję naczynia gdy nie mam już w czym jeść i gdzie pić; przed jej wizytą pucuję mieszkanie by nie narzekała na to że jestem bałaganiarzem. A ja taki po prostu jestem: lubię chaos.
- Ja też bardzo lubię porządek, więc mogę ją zrozumieć. I jestem pedantką.
- Ale u ciebie mnie to nie denerwuje. A nawet jak podczas odwiedzin kazałaś mi zanieść swój kubek do zlewu i go opłukać to zrobiłaś z tego żart, więc umyłem to z przyjemnością. Ty…ty jesteś inna.- Och Maciek, pomyślała. Gdybyś wiedział. Gdybyś wiedział jak bardzo cię kocham. I jak twoje słowa działają na moje całe ciało, jaki balsam stanowią dla zbolałej duszy. Nawet jeśli wynikają…- Jesteś moją najlepszą przyjaciółką, Sylwia.-…no właśnie: wynikają z przyjaźni.- A Indze nawet to zaczęło przeszkadzać.- Kontynuował.- Wiesz, że jest o ciebie zazdrosna?
- Co?
- No właśnie: tłumaczyłem jej, że znamy się już od ponad czterech lat i nigdy, nawet przez mały moment nie było możliwości byśmy…- Nie słuchała dalej. Po prostu się wyłączyła. Przymknęła na moment oczy czując się bardzo…zmęczona? Zmęczona swoim wieloletnim uczuciem? Zmęczona tym, że nigdy nie będzie odwzajemnione?- Sylwia, słuchasz mnie?
- Tak… to znaczy nie. Źle się poczułam.
- Wszystko w porządku?- Maciek podszedł do niej delikatnie dotykając jej ramienia. Ostatnie czego chciała to właśnie to.
- Tak w porządku.- Odpowiedziała odsuwając się lekko. Tak, to była beznadzieja. I co z tego, że Maciek zerwał z Ingą? Że fajnie oglądało mu się z nią, Sylwią horrory? Że nie irytowała go jej pedanteria? Przecież oprócz tego wyraźnie podkreślił, że nigdy, absolutnie nigdy nie będzie możliwości by między nimi wynikło coś innego niż przyjaźń.- To chyba przemęczenie. Zwyczajny ból głowy. Pójdę już.
- Przecież dopiero co przyszłaś.
- Tak, ale…przepraszam. Naprawdę: czasami tak mam, potworny ból głowy zupełnie niespodziewanie. Coś jak migrena.
- Nigdy o tym nie mówiłaś. Może zapiszę cię na badanie do naszego szpitala? To może okazać się czymś poważnym.
- Nie to tylko drobnostka. Kiedy nazwałam to migreną nie miałam na myśli, iż bóle są regularne. Po prostu…- Ciężko westchnęła z rezygnacją.- Po prostu to nieważne. Na razie.
- Jak chcesz. Odwieźć cię?
- Nie, wrócę tak ja przyjechałam. Nie kłopocz się.
- Dobrze. I dziękuję za tę rozmowę.
- Nie ma za co.- Odparła mu z ulgą wychodząc ze środka. To było takie przyjemne gdy razem spędzali czas, gdy śmiali się, wymieniali jakimiś uwagami, mieli te same spostrzeżenia lub w reakcji na czyjeś słowa porozumiewali się tylko za pomocą gałek ocznych. Ale tutaj nie było miejsca na namiętność, nigdy nawet przez jeden malutki moment nie pojawiło się między nimi erotyczne napięcie; nigdy nawet nie cmoknął jej żartobliwie w usta, nigdy nie objął inaczej jak po przyjacielsku. Czy więc rada jakiejś specjalistki od spraw damsko-męskich z telewizji mogła być skuteczna? Czy jak będzie szczera i wyzna Maćkowi swoją miłość on spojrzy na nią inaczej?
Przez kilka następnych dni biedziła się nad odpowiedzią na to pytanie zastanawiając się czy byłaby ona twierdząca czy wręcz przeciwnie. Z tego powodu chodziła lekko zamyślona i nieobecna; w pracy nie zwracała uwagi na zaczepki Piotrka który znów próbował umówić się z nią na spotkanie; a odwiedzając brata by oddać mu znalezioną ostatnio w mieszkaniu jakąś jego zapodzianą koszulkę prawie nie reagowała na jego przeprosiny spowodowane ich ostatnim spotkaniem. Nawet nie irytował ją obecny wówczas Oskar. Zgodziła się tylko wypić z nimi herbatę właściwie nie słuchając ich rozmowy po czym z zamiarem opłukania szklanki udała się do zlewu. I tę czynność robiła trochę nieświadomie; może to z tego powodu luźno zapięta bransoletka zsunęła się z nadgarstka wpadając do środka.
- Cholera.- Krzyknęła patrząc na otwór w zlewie jak na wulkan.
- Co się stało siostrzyczko?- Zaniepokoił się Kukulski. Sylwia powiedziała mu co się stało. W reakcji na to machnął tylko ręką.- A, nie martw się. Wieczorem odkręcę uszczelkę i ci ją wyjmę.
- Ale ja nie mogę czekać do wieczora. Możesz zrobić to teraz?
- Teraz jestem zajęty.
- Czym? Piciem herbaty?
- Sylwia, daj się na wstrzymanie. Serio zrobię to jeszcze dzisiaj i ci ją jutro z samego rana przed pracą odniosę.
- Ale ja potrzebuję jej już teraz. Możesz to dla mnie zrobić?- Przez dobrą chwilę mierzyli się wzrokiem: ona ze złością a on z irytacją. Oskar natomiast wydawał się mieć z tego niezły ubaw: zwłaszcza jak Sebastian zakasał rękawy i wyciągnął z półki jakiś klucz i miskę. Potem spełnił polecenie siostry nie odzywając się do niej ani słowem aż do jej wyjścia.
- Co to było?- Spytał go wówczas Lenarczyk gdy Sylwia rzuciła: dziękuję i zaraz potem zamknęła za sobą drzwi.
- Ach, szkoda gadać.- Sebek mył właśnie ręce i zdjął koszulkę bo podczas pracy ją zachlapał. Na czole miał dużą podłużną zmarszczkę.- Jak widzisz moja siostrzyczka oprócz nadmiernej pedantyczności i opiekuńczości przejawia skłonność do histerycznych zachowań.
- W ogóle była jakaś dziwna.- Przyznał Oskar.
- Ta, nawet domyślam się dlaczego.
- Ta bransoletka była dla niej jakoś specjalnie cenna?
- Skąd. To znaczy w pewnym sensie tak: dostała ją na ostatnie urodziny od Drwęckiego.- Lenarczyk niczego nie odpowiedział: chyba Sebastian nie zdawał sobie sprawy, że wszystko dla jego siostry co było związane z Maćkiem miało duże a raczej ogromne znaczenie. Ale żeby robić taką aferę z powodu bransoletki? A właściwie kilku godzin które miałyby upłynąć od jej odzyskania? Jaskółka zdecydowanie przesadzała.
W chwili gdy bransoletka Sylwii znalazła się w zlewie zrozumiała to nad czym biedziła się dobry tydzień: musi wyznać Drwęckiemu prawdę. Nieważne jak ją przyjmie, nieważne jak zareaguje, ona zdejmie wielki (a raczej długoletni) ciężar z serca.
Ale nie mogła być dłużej tchórzem.
Tyle, że łatwiej było postanowić niż to zrobić i powiedzieć.
Odwiedziła go nawet kilka dni później, ale w ostatniej chwili znów zrezygnowała. Bo mimo to miała te swoje okruchy. Miała jego przyjaźń i nawet jeśli nie była to miłość to mimo to było to bardzo dużo. A gdyby ją spławił albo co gorsze wyśmiał nie mogłaby mu potem spojrzeć w twarz.
Potem zrobiła to jeszcze raz: tym razem mówiła sobie, że da szansę jemu i Indze, że jeśli się kochają to Maciek przemyśli swój punkt widzenia i do niej wróci. Może nawet z pierścionkiem zaręczynowym? Dlatego wolała na razie nie stawać im na drodze.
Żałosna wymówka.
Gdy minęły kolejne dwa tygodnie i równo miesiąc od rozstania Drwęckiego z dziewczyną w końcu zebrała się na odwagę. Miała zamiar odwiedzić Maćka, ale to on przyszedł do niej. Spytał czy miałaby ochotę pójść z nim na wesele kolegi, którego właściwie znała. Bo był nim Mateusz, ten sam który odbywał staż w szpitalu w którym podczas studiów dorabiała na recepcji. Mówił, że miał iść z Ingą, ale ona nawet nie odbiera już jego telefonów. Dlatego planował nawet zrezygnować z wesela, ale Mateusz był jego dobrym kumplem, więc nie wypadało nie być przy nim w tak ważnym dniu.
- Nie chcę brać jakichś koleżanek Darii choć mi to proponowała. Ona sama też została zaproszona, więc to odpada. Moje koleżanki już kogoś mają, a raczej te które mógłbym bez zobowiązań zaprosić na taką imprezę. No i wtedy przypomniałem sobie o tobie i uznałem, że to będzie świetny pomysł.
- Tak.- Zgodziła się.- Pójdę.- Postanowiła, że po weselu wyzna mu swoje uczucia. I wreszcie przestanie być tchórzem.
Wesele miało odbyć się w kolejny weekend, więc Sylwia miała dodatkowe siedem dni na zbieranie swojej odwagi. W międzyczasie jej brat podczas telefonicznej rozmowy zapytał ją czy mogłaby pomóc mu w wypełnieniu PIT-u, więc po pracy kazała mu go przynieść. Gdy to zrobił okazało się, że nie chodzi o jego zeznanie podatkowe, ale Oskara. I to te z jego pracy w Niemczech.
- Jak mam mu pomóc skoro nawet nie znam niemieckiego i nic nie rozumiem? I czemu nie korzysta z pomocy profesjonalisty tylko każe mi to zrobić?
- Nie każę, po prostu gdy o tym wspomniał zaproponowałem twoją pomoc w ramach przyjacielskiej przysługi...
-...przyjacielskiej?
- ...a przede wszystkim obniżenia czynszu.- Kontynuował chłopak jak gdyby nigdy nic.- Ale jeśli nie chcesz to…
-…już dobrze.- Ucięła.- Zadzwoń do niego póki nie ma Darii i poproś żeby do mnie na chwilę wpadł. Skoro spędził w Berlinie półtora roku to musi trochę znać niemiecki.
- Trochę? On śmiga nim lepiej niż po polsku.
- Dobrze wiedzieć.- Odparła z sarkazmem nie rozumiejąc egzaltacji jej brata. Śmiga lepiej niż po polsku, powtórzyła w myślach. I namawia Sebastiana do kultywowania luźnych związków.
- Oskar przyjedzie za pół godziny.- Poinformował ją po krótkiej rozmowie telefonicznej.- Skoro wszystko załatwione, to ja się zmywam.
- Już, nie zostaniesz aż on przyjdzie?
- A co boisz się z nim zostać sam na sam?- Zażartował jej brat cmokając ją w policzek.- Umówiłem się z kimś.
- Już nawet wiem z kim. A już na pewno znam jej płeć.
- I tu cię rozczaruję. To będzie facet. Mój promotor. Mam przestawić mu pierwsze dwa rozdziały swojej pracy licencjackiej.
- To super, że już tyle udało ci się napisać. – Ucieszyła się.
- Nie próżnuję jak widzisz. Więc na razie, cieszę się że jestem rozgrzeszony.
- Tak idź.
- A gdyby Oskar cię wnerwił lub doprowadził do furii daj mi znać. Będę mu musiał podziękować.
- Burak.- Rzuciła jeszcze zanim wyszedł.
Oskar przyszedł nawet wcześniej niż po dwóch kwadransach, tak więc gdy otwierała mu drzwi miała na sobie fartuszek. Bo korzystając z okazji półgodzinnej przerwy zamierzała wypolerować sztućce.
- Cześć. Sebek mówił mi, że chciałaś się ze mną widzieć w sprawie tego zeznania, ale to nie jest potrzebne, mówiłem mu to przez telefon. Odniosę to do jakiejś księgowej.
- Daj spokój, skoro już tu jesteś to chodź. Tylko się rozbiorę.
- Jasne. Chociaż chyba trochę ci przeszkadzam.
- Nie, po prostu mając w perspektywie przerwę postanowiłam zająć się podczas niej czymś konstruktywnym, choć mogłabym to odłożyć na później.
- Nie lubisz marnować czasu, co?
- Właśnie.- Krzyknęła mu, bo była już w kuchni. Po chwili wróciła już bez fartuszka z jego dokumentami.- No dobra, to zaczynamy tłumaczenie. Co to oznacza…- Wskazała palcem na jakieś niemieckie słowo obok którego znajdowała się jakaś kwota.
- Sądzę, że chodzi o składkę zdrowotną.
- Okej, więc ta będzie pewnie wypadkowa.
- Tak, a ta niżej emerytalna.- Tłumaczył, a ona w tym czasie coś rachowała korzystając z kalkulatora. Wydawała się być zupełnie skupiona, w pewnym momencie nawet zmarszczyła nos. Z trudem udało mu się nie roześmiać. Niby profesjonalistka, a przygryza koniec ołówka ustami jak gimnazjalistka.
- No co?- Spytała w pewnym momencie widocznie „sprowadzona” jego wzrokiem.
- Nic, po prostu patrzę.
- To patrz gdzie indziej. Nie pospieszaj mnie.
- Nie robię tego. – Rzuciła mu kose spojrzenie, a potem wróciła do rachunków. Po chwili usłyszeli dzwonek do drzwi. Sylwia ciężko westchnęła.
- Zaczekaj tu, to pewnie Daria: dziś znów zapomniała kluczy.
- Jasne, nigdzie się nie wybieram.- Gdy tylko otworzyła drzwi okazało się, że to wcale nie była Daria. Bo za nimi stał nie kto inny jak Piotrek. Kukulska miała ochotę palnąć sobie w łeb.
- Skąd znasz mój adres?
- Hania się przypadkiem wygadała.
- Przypadkiem tak?
- Oj, trochę ściemniłem by go zdobyć, bo ty najwyraźniej mnie unikasz.
- Nie unikam.- Odpowiedziała zirytowana.- Po prostu w pracy zazwyczaj pracuję.
- Nie widzieliśmy się poza biurem już ponad miesiąc.
- Piotrek…ja po prostu nie mogę się z tobą widywać. Z tego nic nie będzie.
- Jak to nie będzie? Przecież wiem, że coś do mnie czujesz.
- Proszę, bez tych melodramatyzmów.
- To wcale nie są melodramatyzmy tylko szczera prawda.
- Nie, to nie prawda.- Jeszcze przez jakieś dwie minuty spierała się z Cebulskim jak dziecko zamiast definitywnie go wyprosić. Ale nie była w stanie tak bezpardonowo go wyrzucić. Zawsze była mało asertywna.
- Sylwia!- Usłyszała w pewnym momencie swoje imię. Ale nie wypowiedział go Piotr. Był równie zaskoczony jak ona.- Sylwia, spławiłaś już tego kogoś?! Musisz dokończyć obiad!
- Co?-Mrugnęła zdezorientowana. Tak samo jak Piotrek.
- Nie jesteś sama?- Spytał ją.
- Właściwie nie. Jest u mnie…
- Do cholery możesz wreszcie wrócić do garów tam gdzie twoje miejsce?!- Przerwał jej krzyk Lenarczyka. Tym razem trochę ją wkurzył. Co za głupoty on plótł? Już miała go o to zapytać, bo zjawił się na korytarzu, ale nie zdążyła bo z gniewną miną krzyczał dalej:- Co to za gach? Kogo już tu sobie sprowadziłaś?
- Nie jestem żadnym gachem, nazywam się Piotrek Cebulski i jestem przyjacielem Sylwii z pracy.
- Sylwii? Mojej Sylwii?!
- Oskar skończ już te pajacowanie.- Powiedziała rzeczona Sylwia.
- Zapamiętaj sobie lalusiu, że Sylwia to moja kobieta.- Dodał Lenarczyk przy okazji podchodząc do Kukulskiej jeszcze bliżej i obejmując ją w talii. Ona w pierwszej chwili zaczęła się wyrywać, ale zaraz zrozumiała o co mu chodziło. I z trudem się nie roześmiała.- Więc radzę ci o tym pamiętać, bo mam bardzo mocną pięść.
- O tak, mogę to potwierdzić.- Odezwała się próbując zachować powagę.
- No, więc nie nachodź jej Panie Piotrusiu i poszukaj sobie innej Wendy.- Kontynuował Oskar. Tym razem nie wytrzymała i parsknęła śmiechem. Ale Lenarczyk w zamian za to mocniej ścisnął talię jakby za karę. Od razu przestała się śmiać i syknęła. Nie musiał szczypać mnie tak mocno, pomyślała.- Zrozumiałeś? Czy jeszcze nie dotarło?
- Dotarło.- Odparł mu Piotr przełykając gwałtownie ślinę. Mimo to wykazując się zdumiewającą odwagą zwrócił się do Sylwii.- Na pewno wszystko w porządku?
- Jasne, że tak łosiu. Zjeżdżaj stąd.
- Ale ja pytałem jej.
- Zjeżdżaj, bo właśnie przerwałeś nam ważne sprawy.- Gdy Oskar to powiedział nachylił się nad Kukulską i wycisnął na jej ustach mocny pocałunek tak, że nawet jeśliby chciała nie zdołałaby się przed nim uchylić. Na moment zatopił język w jej ustach i było to tak przyjemne, że trudem się od niej oderwał. Potem niemal wypchnął zdezorientowanego Cebulskiego za drzwi zatrzaskując mu je przed nosem.
- Jej, nie musiałeś być aż taki teatralny.  Pomyśli, że związałam się z jakimś nieokrzesanym brutalem z jednym neuronem.- Odezwała się do Oskara Kukulska wycierając usta. Tym razem jednak te natarcie jej nie zdenerwowało: taka maskarada wydała jej się być zabawna.
- Taki miałem kaprys. Zawsze chciałem zagrać brutala, a w podstawówce wypieprzyli mnie z kółka teatralnego.
- Może zasłużenie, ale to nieważne. Dzięki, choć to trochę niepokojące.
- Co jest niepokojące?
- No bo najpierw udajesz geja przed jakąś laską której bał się mój brat, a teraz ratujesz mnie. Chyba lubisz takie zabawy co?
- Nawet. Ale z tobą współpracowało mi się znacznie lepiej. Twojego brata bym nie pocałował.- Przez moment gdy tak na nią patrzył poczuła się lekko nieswojo. Tym bardziej gdy odruchowo przeniosła wzrok na jego usta, bo akurat się uśmiechnął.- To jej przypomniało o ich pożegnaniu na lotnisku. A także o luźnych związkach Oskara i tym, że po raz kolejny sobie z niej zakpił, bo doskonale wiedział o jej uczuciu do Maćka. I zawsze będzie traktował ją w ten lekko ironiczny sposób jak małą niedoświadczoną dziewczynkę. Dlatego gdy zorientowała się do czego zmierza jego pochylona twarz położyła mu palec na ustach.
- Nic z tego. Teraz Piotrek jest już za drzwiami.- Posłała mu krzywy uśmieszek.- I ty też powinieneś już tam być.
- A moje zeznanie?
- Obliczę je na jutro i przekaże Sebastianowi.
- A co boisz się mnie?
- Wiesz, dziś mój brat spytał mnie o to samo.
- I co mu odpowiedziałaś?
- Że to raczej ty powinieneś się bać. –Skłamała, a on się roześmiał. Ale posłusznie wyszedł ku jej uldze. A ona jeszcze przez chwilę stała niedaleko drzwi zupełnie skonsternowana. Oskar czasami ją rozbrajał, czasami denerwował, ale na pewno nie powinien całować. Nawet gdyby nie kochała Maćka i tak nie godziłaby się na coś takiego. Chociaż było coś takiego w tym pocałunku na lotnisku co ją zdecydowanie poruszyło i…nie, dość myśli o tym. Powinna myśleć o tym jak przekazać Drwęckiego co czuje, bo zbliżał się czas ślubu na którym miała mu towarzyszyć.
W końcu nadeszła sobota. Sylwia już od wczesnego popołudnia zaczęła przygotowania, choć Daria już na ósma umówiła się na fryzjera, manikiurzystkę i makijażystkę. Kukulska uznała, że obędzie się bez profesjonalistek i sama postanowiła się trochę upiększyć. Wcześniej poczyniła niezbędne zakupy kosmetyczne, więc teraz udało jej się wykonać ładny makijaż. Potem podkręciła włosy decydując się je rozpuścić. Tuż przed przybyciem Maćka włożyła kupioną wcześniej sukienkę, szpilki a do dłoni włożyła małą kopertówkę. Przy zjawiskowej Darii prezentowała się trochę blado, ale i tak była zadowolona ze swojego wyglądu. Zwłaszcza gdy Maciek pochwalił jej wygląd.
Właściwie nie tak to sobie wyobrażała. Sądziła, że przez całą imprezę przetańczy z Drwęckim dużą część nocy, że będą się razem śmiać i żartować, że może wypity jeden czy dwa kieliszki szampana trochę go rozluźnią, ale rzeczywistość była zupełnie inna. Już w samochodzie Maciej był bardzo poważny jakby nie miał specjalnej ochoty na zabawę. A na weselu było tylko gorzej. Zatańczył z nią dwa razy po pierwszym posiłku na gorąco, po czym wymówił się od tego wracając do stołu. Sylwia zaraz potem została poproszona do tańca przez chłopaka Darii, Igora a potem przez jakiegoś nieznanego jej kuzyna Mateusza (o czym poinformował ją mężczyzna podczas tańca) więc jej to specjalnie nie przeszkadzało. Dopiero po następnych kilku minutach mogła wrócić do swojego partnera by mu towarzyszyć. A przynajmniej zamierzała, bo prawie schodząc już z parkietu i części tanecznej usłyszała męski głos:
- Mogę prosić panią do tańca?
- Oskar?- Odwróciła się.- Co ty tu…no tak, przecież ty też jesteś kolegą Mateusza.
- To co?
- Chyba nie, muszę wracać do Maćka.
- Daj spokój, potem go poniańczysz.
- Wcale nie muszę go niańczyć.- Westchnęła sprowokowana wyciągając do niego rękę. Z uśmiechem ją przyjął i zaczęli tańczyć. Leciała akurat dość żwawa piosenka więc nie mieli szansy na rozmowę, ale Oskar i tak pod koniec gdy już miała odchodzić nie mógł się powstrzymać szepcząc jej na ucho:
- Wytrzyj sobie usta.
- Rozmazałam się szminką?
- Nie, ślinka ci cieknie na samą myśl o Maciusiu.- Zacisnęła gniewnie usta.
- Powiedział specjalista od luźnych związków.
- Słucham?
- Sebastian mi się wygadał przypadkiem, bo sam skopiował ten pomysł. Twoja partnerka z którą tu dzisiaj jesteś to właśnie ona?- Miał czelność się roześmiać.
- Tak to Olga. Ale już nie łączy mnie z nią taka relacja. Poznała kogoś.
- O, a więc nie tolerujesz w takim układzie niewierności? Domyślam się, że ciebie ta zasada nie obowiązuje?
- Obowiązywałaby gdybym był z nią w związku. Ale już nie jestem. W czasie mojego pobytu w Niemczech kogoś poznała. Już nie jesteś zazdrosna?
- W ogóle nigdy nie byłam i nie jestem zazdrosna.
- Ach, zapomniałem że twoje serce niezachwianie bije dla Drwęckiego.
- Jesteś jednak dupkiem.
- Ej no nie obrażaj się.- Gdy już chciała odejść chwycił ją za dłoń. Spojrzała na niego z pogardą.
- Puszczaj mnie.
- Chciałem ci tylko powiedzieć jeszcze jedno: on wróci do tej swojej Ingi. Daj sobie z tym spokój. Już ten cały Piotrek był w porządku.
- To co czuję i to co stanie się z Maćkiem i Ingą jest tylko naszą sprawą. A w sprawie Cebulskiego naprawdę ci dziękuję: gdy do twoich drzwi zapuka policja będziesz wiedział, że to za maltretowanie mnie.
- Co?
- To co słyszałeś. Piotr sądzi, że spotykam się z brutalem który mnie zastrasza i nie pozwala od siebie odejść. A teraz przepraszam.- Z ulgą od niego odeszła wracając do Maćka. Niestety, w czasie ponad kwadransa jej nieobecności okazało się, że zdążył trochę wypić. Wyglądał dość żałośnie, a nie minęła nawet godzina od rozpoczęcia wesela. Sylwia starała się namówić go do zjedzenia czegoś gorącego by choć trochę zminimalizować skutki upicia, ale on stanowczo odmawiał. W końcu się poddała i przesiedziała obok niego aż dwie godziny. Potem w czasie kolejnej zdecydował się na taniec, który jednak nie wyszedł mu najlepiej. Dlatego Kukulska z zadowoleniem powitała informację o podaniu kolejnego dania na ciepło. Potem jednak znów siedziała przy stole aż do tortu i toastu. W końcu sama miała ochotę się upić patrząc na tańczących. Przez chwilę mignęła jej nawet twarz Oskara, który najwyraźniej bawił się całkiem nieźle ze swoją partnerką która nie była już jego partnerką do luźnych związków. Ciekawa była czemu nie przyszedł w takim razie z kolejną.
Godzinę później obserwowali gry i zabawy, a raczej tylko ona to robiła, bo Maciek pijąc jeszcze jeden kieliszek wódki zdecydowanie miał problem z kontaktowaniem. Dlatego Sylwia nie czekając ani chwili dłużej odeszła od stołu zamawiając taksówkę. Nie mogła patrzeć jak Drwęcki tak się zachowuje: zawsze zniesmaczali ją pijacy, a Maciek choć go kochała dawno przekroczył granicę jej tolerancji. Jednocześnie dziwnie ją rozczulał; wyraźnie się czymś gryzł. I gdy w końcu z wielkim trudem dotarli z taksówki do jego mieszkania po tym jak Sylwii udało się wydobyć z kieszeni jego płaszcza klucze, rozumiała dlaczego:
- Tęsknię za nią.- Mówił lekko bełkotliwym tonem.- Bardzo za nią tęsknię, Sylwia. Ja kocham Ingę.- No cóż, pomyślała z sarkazmem. Idealna okazja by wyznać mu teraz swoją miłość.- Nie rozumiem dlaczego ona nie chce do mnie wrócić.
- Choć do sypialni.- Powiedziała.- Pomogę ci zdjąć buty i marynarkę. A potem wyjdę a ty zamkniesz za mną drzwi.
- Dziękuję.- Niemal szepnął.- Wiem, że zniszczyłem ci wieczór.
- Wcale nie.- Skłamała.
- Wiem, że tak.- Uśmiechnął się smutno przymykając oczy. A Sylwia patrzyła na jego harmonijne rysy twarzy i gęste rzęsy. Potem przeniosła wzrok na usta. Tyle razy marzyła o tym by je pocałować albo chociaż dotknąć. ..- Czuję się jak kupa gówna.
- Nie dziwota skoro tyle wypiłeś.- Wzięła go pod ramię. Z trudem udało jej się zaprowadzić go do jego sypialni. Razem upadli na łóżko, co spowodowało u Maćka wybuch śmiechu. Sylwia raczej się nie śmiała po przygnieciona przez męskie ciało pewnie dobre dwadzieścia kilo cięższe od niej w pierwszej chwili straciła oddech. I owszem, może i zawsze o tym marzyła, ale nie w takich okolicznościach. Zdecydowanie nie takich.- Jesteś moją prawdziwą przyjaciółką, Sylwia. Wiesz o tym, prawda?
- Tak wiem. Ale mógłbyś teraz ze mnie zejść.- Z trudem udało jej się wykrztusić. I wtedy stało się coś bardzo dziwnego, coś do czego wracała kilkakrotnie w swoim życiu i nie miała pojęcia jak do tego doszło.
Bo poczuła na wargach usta Maćka. I zrozumiała, że właśnie spełnia się to o czym  zawsze pragnęła. W oddechu Drwęckiego czuła alkohol, który od zawsze ją obrzydzał, ale jednak sama świadomość że całuje ją mężczyzna którego od kilku lat skrycie kocha wyparł inne, mniej pozytywne uczucia. Szkoda tylko, że jej obie ręce były przez niego skrępowane i nie mogła wpleść mu dłoni w kark lub pogładzić po plecach, rozmarzyła się. W końcu, po kilkunastu sekundach zorientowała się, że choć nadal jej usta są skrępowane to jednocześnie nieruchome. Przechyliła głowę w bok. Potem się uśmiechnęła.
Maciek już spał.
Zaczęła się wiercić próbując się uwolnić i w końcu jej się udało. Potem całkowicie wyswobodziła się z ciała Drwęckiego i włożyła jego nogi na łóżko. Następnie przykryła go leżącym na pobliskim krześle kocu.
- Kocham cię.- Szepnęła gładząc jego policzek.- Bardzo cię kocham choć ty najwyraźniej mnie nie, bo kochasz Ingę. I dziś zamierzałam ci to powiedzieć, ale znowu mi nie wyszło. Bo teraz już śpisz więc rano nie będziesz o tym pamiętał, prawda?- Odpowiedziała jej tylko cisza. Zamierzała wrócić do siebie do mieszkania, ale zdecydowała że nie może zostawić otwartego mieszkania Maćka: w końcu mieściło się w eleganckiej dzielnicy i ktoś mógłby bo okraść. Dlatego położyła się na kanapie, a gdy nazajutrz rano Drwęcki lekko zdezorientowany przepraszał ją za swoje zachowanie oznajmiła mu, że nie musi tego robić bo rozumie jego stan ducha. W końcu sama była zakochana ( niestety w nim), tak jak on w Indzie. Dość szybko postanowiła wrócić do siebie, więc nawet nie dała się namówić na kawę. Tuż przy drzwiach Maciek zadał jej jeszcze jedno pytanie.
- Sylwia, czy zachowałem się wobec ciebie niewłaściwie? Zrobiłem coś za co powinienem przeprosić?- Wolno odwróciła się patrząc w jego zakłopotaną twarz. Zakłopotaną swoim wczorajszym pijaństwem, bo nic nie wskazywało na to by pamiętał pocałunek.
On zapomniał.
Spełniły się jej najskrytsze marzenia i fantazje, a on nie miał pojęcia o ich pierwszym pocałunku.
Wolno pokręciła głową.
- Nie, nic się nie stało. Trochę nacierpiałam się taszcząc cię z taksówki, ale bez przesady.
- Dziękuję ci.
- Drobiazg. W końcu tak robią przyjaciele, prawda?- Czuła, że musi stąd odejść. Nie rozumiała już swoich uczuć, nie rozumiała dlaczego chce jej się płakać czy zwinąć w kłębek. Nie rozumiała dlaczego nie może wzbudzić miłości w kimś kogo kocha nad życie, a z kimś takim jak Piotrek zrobiła to bez problemu. Ale zrozumiała przynajmniej tyle, że wyznanie swoich skrytych uczuć Drwęckiemu byłoby nieodwracalnym błędem.

piątek, 23 września 2016

Miłość jest bliżej niż myślisz, Część IV.: Początek dziwnej przyjaźni

Z racji faktu, że Maciek nie dawał jej spokoju i wciąż truł o spływie kajakowym, Sylwia w końcu się ugięła. Tyle, że zdecydowała się iść sama. Jednakże gdy zbliżał się termin wycieczki uznała, że robiąc tak wyglądałaby na totalnie nieatrakcyjną i zdesperowaną. A nawet jeśli tak rzeczywiście było to nikt nie musiał o tym wiedzieć, prawda? Dlatego spróbowała znaleźć sobie partnera pytając Sebastiana czy ma jakiegoś kolegę na uczelni, który wyglądałby w miarę poważnie, ale on ze śmiechem odparł jej, że i tak jest najstarszy na pierwszym roku. Cholera, o tym małym szczególiku zapomniała. A z facetem młodszym od siebie nie mogła się pokazać, w jej wieku cztery czy pięć lat robiły sporą różnicę...Gdy akurat nad tym rozmyślała, Sebek w pewnym momencie wypalił: wypalił:
- Weź Oskara.
- Żartujesz?
- Dlaczego? Przecież dawniej nawet przyjaźnił się z tym całym Drwęckim; znają się.
- Ale teraz już nie.
- I co z tego? Pójdziecie jako kumple.
- Którymi nie jesteśmy.
- Daj spokój, co jest ważniejsze: nie zbłaźnienie się przed dzianymi przyjaciółmi czy znoszenie Oskara?
- Znoszenie Oskara.- Wyznała bez cienia wahania. Sebek się roześmiał.
- Właściwie to nie rozumiem czemu za nim nie przepadasz. To super gość. Przynajmniej lepszy niż ten cały Drwęcki.- Sylwia w żaden sposób nie skwitowała tej uwagi nie chcąc po raz kolejny wdawać się w tę samą dyskusję. Bo już kilka miesięcy temu zapoznała oficjalnie Sebastiana z rodzeństwem Maćkiem i Darią i jej brat nie zapałał do tego pierwszego zbytnią sympatią. Uważał, że jest w porządku ale nie zanosiło się na to by nawiązali bliższy kontakt na który w  duchu liczyła. W końcu jej brat był młodszy, ale mimo wszystko bardzo dojrzały jak na swój wiek. No i Oskar był w tym samym wieku, a mimo to stał się jego przyjacielem.-…poza tym przyda mu się krótki relaks przed wyjazdem.
- Co?- W jednej chwili Sylwia otrząsnęła się ze swoich rojeń.- Jakim wyjazdem?
- Nie mówiłem ci? Jedzie do Niemczech. Odpowiedzieli mu goście z jakiegoś specjalistycznego szpitala zajmującego się neurochirurgią eksperymentalną i zgodzili się na staż a potem dłuższą praktykę jeśli będzie chciał. Nieźle co?
- Jeszcze jak. Wykazał zadziwiającą skromność nie wspominając mi o tym zważywszy na to, że prawie tu mieszka w weekendy.
- Sylwia…-Zaczął Sebastian trochę zagniewanym tonem.
- No co? Nie mówię, że mi to przeszkadza chociaż czasami rzeczywiście trochę irytuje. Wolałabym żebyś już przyprowadzał kumpli z uczelni, ale przy najbliższej okazji pogratuluję Oskarowi.
- A co z tym wypadem na kajaki?
- No cóż chyba jednak się zdecyduję i pojadę sama.
Mimo faktu, że jako jedyna nie miała pary Sylwia bawiła się na na wycieczce dość nieźle. Wiązało się to  pewnie z faktem, że była tu z Maćkiem i przy odrobinie dobrej woli i wyobraźni (której zazwyczaj nie miała, ale w kwestii swoich romantycznych rojeń przejawiała nawet zadziwiającą skłonność do pewnej wybujałości), mogła poczuć że znajdują się tu tylko we dwoje. Zwłaszcza gdy Inga z Darią wolały się opalać, a ona z chęcią grała z chłopakami (prócz Maćka był jeszcze Igor) w piłkę plażową czy kąpała się wygłupiając i pluskając. Potem nawet jechali razem kajakiem, bo Inga nadal wolała się opalać. Po całym dniu Kukulska zaczęła się zastanawiać czy dziewczyna nie będzie o nią zazdrosna, ale na to nie wyglądało. Z drugiej strony nie było się co dziwić: chodzili z Maćkiem już razem półtora roku, musieli choć trochę sobie ufać. To jednak dobitnie uświadomiło Sylwii, że nawet nie stanowi dla Ingi potencjalnej rywalki. Dlatego wracając w końcu do domu była w nie najlepszych humorze.
Tak jak się spodziewała Sebastian urzędował z Oskarem.
Mimo to zmęczona poszła do kuchni po szklankę wody siadając przy jednym z wolnych krzeseł.
- Zawsze mnie zastanawia czemu nie siedzicie w pokoju Sebastiana tylko tutaj.- Odezwała się po upiciu łyka wody.
- Bo tu jest więcej miejsca.- Odparł jej brat.- Jak tam wycieczka?
- W sumie fajnie, ale trochę się przeforsowałam na kajakach. Teraz boli mnie tyłek.
- Maciek był ze swoją dziewczyną?- Spytał Oskar.
- Tak.- Potwierdziła zastanawiając się czy nie jego pytanie nie stanowiło wstępu do jakiejś kolejnej uszczypliwej uwagi o jej szczenięcej miłości do Drwęckiego, a tego nie chciała, bo jej brat nie miał o tym pojęcia. (Zresztą poza Oskarem nikt nie miał.) Ale zwykle robił to gdy byli na osobności, więc nie powinna się tego obawiać. Mimo to szybko podjęła inny temat.- Dobrze, że tu jesteś.
- Słyszałeś to, Sebek? Twoja siostra cieszy się z mojej obecności. Chyba musiała się opić za dużo wody na tych kajakach.- Zażartował.
- Bardzo śmieszne.- Skwitowała.- Po prostu Sebastian powiedział mi o twoim wyjeździe za granicę i chciałam się dowiedzieć co w takim razie z tym mieszkaniem?
- A już myślałem, że choć trochę się o mnie martwisz a tobie chodzi tylko o mieszkanie.- Powiedział z udawanym smutkiem.
- Nie pajacuj. Pytam poważnie.
- Już wyjaśniłem sprawę z twoim bratem.- Powiedział już bez żartów.- Dalej możecie wynajmować, na dodatek macie mały bonus w postaci rocznej przerwy w płaceniu mi czynszu poza opłatami. Ale oczywiście gdy wrócę to o nich nie zapomnę.- Dodał z krzywym uśmieszkiem.
- To dobrze, właściwie nawet bardzo dobrze, dzięki.
- Nie ma za co. Chyba będę się już zbierać.
- Tak wcześniej?- Spytał Sebastian.
- Dochodzi dziesiąta wieczorem. Poza tym Sylwia pewnie chce się wykąpać, bo strasznie cuchnie szlamem.
- Ty…- Zaczęła z groźnym błyskiem w oku.
- Widzisz Sebek? Na razie.- Roześmiał się Lenarczyk po czym wyszedł. Sebastian również to zrobił.
- Oj Sylwia, Sylwia, współczuję twojemu przyszłemu mężowi bo będzie miał piekielnicę za żonę.
- A ja braciszku, współczuję twojej przyszłej żonie bo będzie miała za męża Casonovę. I zadzwoń do bliźniaków. Darek chciał byś pomógł mu wybrać samochód.
- Jestem w szoku, że udało mu się przepracować całe wakacje by na niego zarobić.
- Jak widzisz tak. Nasi młodsi bracia chyba w końcu zaczynają dorastać. Darek nawet żałuje, że wybrał zawodówkę i chce ukończyć jakiś kurs. Właśnie i chciał spytać cię o radę w tej sprawie, więc…no ale pogadamy potem. Teraz idę pod prysznic. Oskar miał rację: trochę śmierdzę. I nie rozumiem czemu się tak śmiejesz!- Prawie krzyknęła, bo Kukulski już wychodził z kuchni. Czasami nachodziły go irracjonalne podejrzenia, że przyczyna niechęci jego siostry do Oskara ma trochę inną przyczynę niż nienawiść, ale wydawało się to być tak absurdalne, że aż niemożliwe. Poza tym, podejrzewał że raczej jest zakochana w tym całym Drwęckim.
Przez kilka następnych dni Lenarczyk szykował się do wyjazdu pakując niezbędne rzeczy. Choć staż miał zacząć w przyszłym miesiącu, wolał jechać trochę wcześniej by zaaklimatyzować się trochę w Berlinie.
Poza tym nic go nie trzymało w Warszawie. Już trzy miesiące pozostawał bezrobotny czekając na odpowiedź niemieckiego profesora i jednocześnie właściciela placówki wysyłając również swoje CV do warszawskich miejsc. Niestety, z marnych skutkiem: nie miał doświadczenia, a bez tego pozwalano mu tylko na niewielkie zabiegi i przyglądanie się operacjom a i to tylko za zgodą pacjentów. W kraju nie miał możliwości rozwoju- przynajmniej bez kontaktów ojca czego z oczywistych przyczyn wolał na zawsze uniknąć-, a jemu marzyły się własne badania. Może i było to marzenie ściętej głowy, ale on wierzył że da radę to osiągnąć. W końcu praca i jego powołanie było najważniejszą rzeczą w jego życiu.
Gdy już był gotowy, postanowił spotkać się jeszcze z Olgą. Szykowała się im dłuższa przerwa zwieńczająca koniec związku, więc był jej to winien. No i Sebastianowi też. Co do Maćka…miał po prostu nadzieję, że przestanie się łudzić i w końcu przeciwstawi się swojemu ojcu robiąc to na co ma ochotę. Ale naturalnie nie miał zamiaru mówić mu tego twarzą w twarz. Już dawno przestali być przyjaciółmi.
Dwa dni później był już gotowy do podróży. Choć na lotnisku miał go pożegnać Mateusz i Sebastian, żaden z nich się nie zjawił. Pierwszy  zadzwonił mówiąc że utknął w korkach, drugi przeprosił go w SMS-ie, że niestety wypadła mu jakaś ważna sprawa. Oskar uśmiechnął się. Wyjazd z Polski do zupełnej obczyzny w całkowitej samotności…Właściwie nie rozumiał czego go to w ogóle obeszło, myślałby kto że się do tego przyzwyczaił. Do spędzanych w samotności świąt Bożego Narodzenia czy Wielkanocy, do samego siebie. Ale teraz o dziwo złapał się na myśli, że chciałby by ktoś tu z nim był; nawet jesli tylko na chwilę i...
- Oskar?!- Usłyszawszy swoje imię rozejrzał się próbując wyłowić jego właściciela z setek twarzy. Czyżby któryś z chłopaków tylko skłamał i jednak udało mu się dotrzeć na lotnisko? Ale nie, głos pochodził od osoby po której by się tego całkowicie nie spodziewał. Od Sylwii Kukulskiej.
- Albo trafiłem na inną planetę albo świnie zaczęły latać.- Powiedział gdy w końcu znaleźli się koło siebie.
- Sebastian mnie o to prosił.- Odparła nie reagując na jego wcześniejszy komentarz.- Po prostu było mu przykro, że tak cię wystawił, ale naprawdę nie mógł przyjść.
- Niepotrzebnie, nic się nie stało.
- Jak widać potrzebnie. Sam jesteś?
- Jak widać. Tylko się nade mną nie lituj.- Jęknął choć z rozbawieniem. A może tylko udawał? Sylwia nie była pewna. Zastanawiała się co na to jego rodzina. Czy w ogóle jakąś ma…albo rodzeństwo? Kiedyś musi spytać o to Sebastiana bo Oskar na pewno nic jej nie powie.- Ile zapłacił ci twój brat żebyś tu przeszła?- Prawie zakrztusiła się własną śliną.
- Co?
- No dawaj, nie wstydź się; wiem że z własnej woli wołem by cię tu nie zaciągnął.
- Bez przesady. I wcale mi nic nie zap…- Urwała na widok jego ironicznej minki. Ciężko westchnęła.- No dobra, zapłacił.- Słysząc to Oskar nie mógł się nie roześmiać.
- Ile?
- Nieważne.
- Chociaż stówkę?
- Coś ty. Tyle nie byłeś wart.- Wyrwało jej się. Zasłoniła dłonią usta czując się lekko skonfundowana przebiegiem tej rozmowy. Zaraz jednak doszła do siebie. W końcu to był Lenarczyk: facet przy którym nie musiała się starać i nie zależało jej na tym by miał o niej dobrą opinię. W końcu on też za nią nie przepadał. Na dodatek teraz wydawał się być rozbawiony niż zaniepokojony czy smutny.
- Teraz czuję się niedoceniony.
- O której dokładnie wylatujesz?- Spytała by zmienić temat.
- Za trzy godziny, ale odprawa już się zaczęła.
- Serio jedziesz tam pracować?- Zadała kolejne pytanie tylko po to by zapełnić ciszę.
- Tak wyszło.
- A co w Polsce jest nie tak z pracą lekarza?
- Jej brak. Nie chcę zasilać ławki bezrobotnych i psuć statystyk.
- Bo cię to obchodzi. Uciekasz.
- Niby przed czym?
- Hm, nie wiem. Jeszcze tego nie wymyśliłam. Ale z reguły dość szybko udaje mi się rozszyfrować ludzi.
- Zatem próbuj dalej.- Spojrzał w stronę kolejki do odprawy.- Dobra, Jaskółka czas się chyba żegnać. Mimo wszystko dzięki za przyjście.
- Nie ma za co. Wiesz, z perspektywą że cię tu nie będzie przez najbliższe półrocze nawet zaczynam cię lubić.
- I to właśnie w tobie lubię: całkowitą szczerość.- Uśmiechnął się do niej, a ona odruchowo zrobiła to samo. Może i nigdy nie będzie potrafiła go zrozumieć i w pełni się z nim porozumieć, ale jednocześnie dużo jej w przeszłości pomógł. Nie mogła o tym zapominać.- A tak poważnie to dbaj o siebie i brata. I przede wszystkim to wybij sobie z głowy tego Maćka.- Uśmiech zniknął jej z twarzy gdy usłyszała te słowa.
- Znów zaczynasz?
- Dałem ci tylko dobrą radę.
- Która była całkowicie zbędna.- Odparła chłodno. Nie lubiła gdy kpił z jej uczuć. On najwyraźniej nie rozumiał miłości, uważał ją pewnie za naiwną gąskę która wzdycha do mężczyzny który nigdy jej nie pokocha. I na dodatek go to bawiło.
- Ojej, nie strosz już piórek. I tak nasze spotkanie zostanie zakończone niemiłym akcentem.
- Nie przeze mnie.
- Dobrze już dobrze.- Odezwał się ugodowo.- Więc proponuję zakończenie tego spotkania w nieco sympatyczniejszy sposób.
- To znaczy?
- To znaczy, że sobie uświadomiłem iż od naszego ostatniego pocałunku minęło już trochę czasu.- Spojrzała na niego wilkiem wiedząc, że żartuje sobie z niej po raz kolejny.
- Ha, chyba jednak nie.
- Daj spokój Jaskółka, tylko braterski pocałunek.
- Serio?- Poczuła się zbita z tropu, ale on najwyraźniej był całkowicie poważny. Chyba jednak z niej nie kpił.
- W końcu tak robią ludzie na pożegnanie, prawda? Obejmują się i przytulają. A z racji, że nie mam nikogo innego pod ręką to zadowolę się nawet tobą.
- Słucham?
- No i pamiętaj, że wyjeżdżam na całe sześć miesięcy, więc taka okazja może ci się nie zdarzyć. Możemy się już nie spotkać. Może będę miał jakiś wypadek albo potrąci mnie autobus. Bo kto to wie? Może już nigdy nie wrócę i to nasze ostatnie pożegnanie? A potem będziesz sobie pluła w brodę, że nie skorzystałaś z okazji i na dodatek podle mnie potraktowałaś.- Właśnie w takich chwilach Oskar wydawał jej się całkowicie obcy, jakby pochodził  z innej planety. Bo mówił rzeczy od których włos jeżył jej się na głowie. Ludzie zazwyczaj unikali tematu śmierci a on co: tak po prostu mówi że może nie wrócić? Okej, może i był lekarzem więc pewnie w jakimś stopniu był dużo odporniejszy na cierpienie i śmierć, ale mimo wszystko…przecież Maciek też był lekarzem tej samej specjalizacji i nigdy nie powiedziałby czegoś takiego. Sylwia nie miała pojęcia czy Lenarczyk żartuje czy nie, bo choć oczy mu się śmiały to ton głosu był wyraźnie poważny. Dlatego postanowiła potraktować to jako żart i odparła:
- Akurat. Masz dziewięć żyć jak kot.- Słysząc to się uśmiechnął. A więc to jednak był żart. Jednak w czasie gdy ona o tym myślała  on zaczął się nad nią pochylać. Ponieważ znajdowali się w miejscu publicznym, na dodatek dookoła kręciło się mnóstwo ludzi nie za bardzo miała gdzie uciec. Mogła naturalnie zacząć się wydzierać i go odpychać robiąc z siebie przedstawienie, ale może rzeczywiście przesadzała? W końcu całus w policzek to nic złego. Może on odbiera pocałunki jako nic wielkiego.
- Braterski pocałunek.- Zastrzegła unosząc swój wskazujący palec do góry jednocześnie patrząc mu prosto w oczy.- Jeśli tylko spróbujesz znów wepchnąć mi swój jęzor do buzi to…- Nie dokończyła, bo Oskar delikatnie dotknął swoimi ustami jej ust. Bez żadnego nacisku czy siły. Sylwia nie protestowała, choć zdecydowanie to nie był całus w policzek. Zaraz jednak zdziwiła się jak miły i wibrujący może być taki dotyk. A może to ona wibrowała? Nie miała pojęcia. Oskar poruszał swoimi ustami niemal ospale i leniwie jakby mieli na to całe wieki. Odruchowo zaczęła odpowiadać na ten pocałunek wbrew swojej woli obejmując dłońmi jego kark i plecy. Sama nie zauważyła kiedy lekko rozchyliła usta by go pogłębić pozwalając na to by jego wargi muskały jej. A już z pewnością nie spostrzegła tego, że pocałunek zmienił charakter na bardziej namiętny i zmysłowy; że jego język wniknął do jej ust drażniąc i pieszcząc ich wnętrze. Że zmuszał ją do tego by odpowiedziała na jego pieszczotę i się w niej zatraciła. Że zbliżyli się do siebie i prawie stykali ciałami.
W końcu zrozumiała o co w tym chodzi i na czym polega ta cała fascynacja pocałunkami i fakt, że mogą nieźle zawrócić w głowie…Ale w pewnej chwili otrzeźwiała i mimo protestu swojego ciała przerwała to, co robili.
- No, z każdą próbą jest coraz lepiej. Przynajmniej tym razem otworzyłaś usta.- Oskar roześmiał się i pogładził ją po policzku, a jej chwilę zajęło zrozumienie że chodzi mu o jej technikę całowania. A raczej jej brak.  Dlatego szybko się uchyliła od dotyku jego dłoni. Nic sobie jednak z tego nie zrobił.
- Jeśli tak całowałbyś siostrę, to musisz być nieźle poryty.- Powiedziała po dłuższej chwili. A on patrzył na nią chwilkę jakby jej nie poznawał (A przynajmniej tak jej się wydawało). Może zapomniał się sądząc, że ma przed sobą jakąś inną laskę? To jeszcze bardziej ją wkurzyło.
- Nie mam siostry.
- Kretyn.- Mrugnęła.
- Słyszałem.
- I bardzo dobrze. Teraz wspomnienie tego spotkania będzie mnie prześladować w koszmarach.
- Ale za to pomyśl jaki Drwęcki będzie kiedyś zadowolony z twojego doświadczenia.- Gdyby spojrzenie mogło zabijać to padłby martwy. Szybko pojął swój błąd. – Okej, nie było tematu. Dbaj o siebie i brata. I czasami wrzuć na luz: może uda ci się spotkać jakiegoś facecika który będzie ślepy na twoje wady i głuchy na obelgi.
- A tobie może uda ci się nie zabić jakiegoś pacjenta.
- Dzięki, przyda się.- Celowo udał, że nie dostrzega w jej słowach sarkazmu. Naprawdę te jej nieprzemijające zauroczenie było już trochę śmieszne i żałosne. Jak można przez tyle czasu pielęgnować w sobie niemożliwą miłość? On od razu znienawidził Zuzannę, bo tylko nienawiść pozwoliła mu stłamsić uczucie miłości do niej. Ale Sylwia wciąż miała nadzieję i się łudziła. No cóż, może w końcu Maciek zrobi coś co ją do niego zniechęci na zawsze. Miał jednak nadzieję, że Kukulska jednak spotka miłość swojego życia. Zasługiwała na to jak nikt inny. -Trzymaj się Jaskółka.- Rzucił jeszcze na koniec.
- Ty też, Oskar.- Odparła mu. Przez chwilę patrzył na jej twarz tak jak ona na niego. I jakimś cudem dotarło do niego, że ta irytująca dziewczyna stała się jego przyjaciółką. Niby droczyli się i nie lubili; mieli odmienne podejście do życia i sposób na nie, kochali inne rzeczy i nienawidzili też. Ale z drugiej strony doceniał jej chart ducha i inteligencję. Miał nadzieję, że kiedyś spełnią się jej marzenia i uda jej się do czegoś dojść.
Tak jak jemu.
***

         Sylwia przez kilka następnych tygodni starała się pokazać od jak najlepszej strony na stażu wykazując wiedzą i umiejętnościami. Wiedziała, że za niecałe trzy miesiące się skończy i będzie musiała szukać sobie nowego zajęcia. Dlatego postanowiła zając się już tym zawczasu: już teraz przeglądała interesujące ją oferty patrząc na wymagania dotyczące kandydatów.
Któregoś dnia trafiła na ofertę firmy audytorskiej PWG, jednej z pięciu największych w Polsce. Szukali właśnie stażystów z zamiarem zmiany stażu na pracę. Ale przez trzy miesiące musiałaby pracować za darmo nie wiedząc właściwie czy jej się to opłaci…
Długo wahała się nad podjęciem decyzji: rozmawiała nawet z Sebastianem pytając go o stan jego finansów. Dodatkowo dzięki wspaniałomyślności Oskara mogą na razie nie martwić się o czynsz tylko niecałe sześćset złotych bieżących opłat. Dlatego mogłaby zaryzykować; to jednak było zupełnie obce jej racjonalnej naturze. Ale mózg imając się każdego argumentu namawiał ją i kusił. W końcu doszła do wniosku, że okoliczności są w pełni sprzyjające i to musi coś znaczyć.
Zaryzykowała.
I czas pokaże jak na tym wyszła.
W jej decyzji bardzo wspierała ją Daria. Argumentowała, że przecież Sylwia jest bardzo zdolna i może wiele osiągnąć, a jednak w siebie nie wierzy.
- Ale tam są testy wstępne. Trzeba rozwiązać jakiś logiczny problem. A co jeśli się zbłaźnię?- Tłumaczyła jej swój punkt widzenia Kukulska.
- Nie zrobisz tego, bo jesteś na to za mądra. A jeśli nawet to co z tego? Przecież więcej nie spotkasz się z tamtymi ludźmi.
- Niby tak, ale…
- Sylwia, naprawdę nie namawiałabym cię do tego gdybym nie sądziła że masz szansę. A ty sobie poradzisz.
- Więc choć razem ze mną.- Daria się roześmiała.
- O, ja to bym się dopiero zbłaźniła. Przecież wiesz, że studiowałam właściwie tylko po to by studiować. Ale jeśli chcesz to z tobą pójdę.
- Naprawdę?
- Jasne. Choć wiem, że zrobię z siebie totalną idiotkę, bo nawet nie mam zamiaru w żaden sposób się do tego przygotowywać. Ale będzie ci raźniej.
- Dziękuję.
Dzięki wsparciu przyjaciółki i brata Sylwia podjęła staż w PWG bez większych trudności zdając z resztą egzamin wstępny. Po trzech miesiącach została zatrudniona jako normalny pracownik i pomocnik głównego finansisty choć tak naprawdę wykonywała już samodzielne projekty i umiała sporządzić adekwatne sprawozdanie finansowe firmy. Ale i tak była z siebie bardzo zadowolona: wiedziała, że praca w tej placówce da jej możliwość rozwoju i złapania wiatru w żagle; poczuła wreszcie że może coś osiągnąć, stała się bardziej pewna siebie. Dzięki temu doceniła siebie i zrozumiała, że nie porywała się z motyką na Słońce marząc, że zwyczajna dziewczyna ze wsi może coś osiągnąć. Jednak jeszcze była przed nią daleka droga.
Po pierwszym przepracowanym miesiącu zamierzała od razu wydać sporą część swoich zarobionych pieniędzy (resztę oddała bratu za to, że przez trzy wcześniejsze miesiące to on ją właściwie utrzymywał i zostawiła na bieżące opłaty.) na zmianę swojej garderoby. Właściwie dzięki Darii, która miała intuicyjne wyczucie mody  i dobrego smaku ubierała się dość modnie- w granicach określonego pułapu pieniężnego- ale jej ubrania były raczej luzackie i młodzieżowe. Teraz, jako pracownica dużej poważnej firmy zajmującej się finansami musiała zaopatrzyć się w oficjalne i profesjonalne ubrania w eleganckim i klasycznym stylu. I tutaj również liczyła na pomoc Darii: razem wybrały się w niedzielne przedpołudnie do galerii. Sylwia nigdy nie przymierzyła tylu stoi, ale o dziwo zaczęło jej to sprawiać frajdę. I w ten sposób, ponad trzy godziny później była wyposażona w trzy eleganckie kostiumy: klasyczną szarą sukienkę żabotem, marynarę ze spodniami i koszulą oraz śliczną ładnie skrojoną jedwabną bluzką która była przeceniona oraz dobraną do niej spódnicę. Na koniec Daria sprezentowała jej szpilki, bo Sylwii nie starczyłoby na to funduszy. Kukulska jednak nie chciała przyjąć prezentu. Dopiero argumentacja Drwęckiej, że za miesiąc są jej urodziny i to będzie taki wcześniejszy prezent, pozwoliła jej się zgodzić. Poza tym szpilki była naprawdę fajne. I choć niezbyt wysokie: Sylwia nie umiała chodzić na takich butach, to ładnie skrojone i w uniwersalnej czerni.
Kilka dni później po namyśle dziewczyna postanowiła też obciąć swoje włosy. Siedząc na krześle i czekając u fryzjerki na swoją kolej z pewną nostalgią pomyślała o zwyczaju panującym w jej rodzinnym domu od kilku pokoleń. Mianowicie każda dziewczyna mogła ściąć włosy dopiero po ślubie; przed tylko przycinać je pielęgnacyjnie. Ale teraz Sylwia doszła do wniosku, że ma już dość swoich długich włosów. Rozpuszczone sprawiały już dużo problemów, bo wciąż się gdzieś plątały, a ich umycie i wysuszenie zajmowało jeszcze więcej czasu. Poza tym miała już dwadzieścia pięć lat. Jej mama wyszła za mąż w wieku dwudziestu lat, a babcia i prababcia ledwo co miały skończone osiemnaście. Kukulska wiedziała, że przy jej szczęściu będzie musiała nosić długi koński ogon do czterdziestki bo nie uda jej się poznać kogoś choć na tyle by wyparł z jej umysłu Maćka.
Godzinę później, widząc się w lustrze całkowicie odmienioną i dziwnie lekką na głowie wpatrywała się tylko w swoje odbicie. W pierwszej chwili chciała się rozpłakać widząc długie sploty na różowych płytkach salonu fryzjerskiego. Potem jednak ostrożnie dotknęła ładnie ułożonej grzywki i wycieniowanych pasmach krócej z tyłu i dłużej z przodu.
- I jak się pani podoba?- Spytała ją autorka tego dzieła.
- Hm, na razie wciąż jestem na szoku, ale chyba całkiem nieźle. W sumie nawet bardzo nieźle.
I tak odmieniona ruszyła kolejnego dnia do pracy wzmacniając efekt delikatnym makijażem. Zaczęła go stosować już od jakiegoś czasu, bo zauważyła że dzięki niemu czuje się pewniej. Była raczej zadowolona ze swojej cery, bo choć blada nie miała nadmiernej skłonności do wyprysków czy krostek, ale w chwilach zdenerwowania wykwitały na nią czerwone plamy sięgające aż do szyi. A praca w dużej korporacji budziła w niej pewien niepokój. Nadal czuła, że jeszcze wiele musi się nauczyć i przed każdą wizytą przełożonych czuła stres. Jednak z upływem czasu było coraz lepiej i tak po upływie kolejnych trzech miesięcy właściwie poznała już swoją pracę i jej specyfikę na tyle by czuć się tam na właściwym miejscu.
Daria wyraźnie była z niej bardzo dumna wielokrotnie podkreślając swój udział w całej tej historii, bo to przecież ona namówiła przyjaciółkę na zgłoszenie swojego CV (a raczej tak opowiadała potem bratu i innym, a Sylwia nie zaprzeczała) do PWG i chwaląc  jej nowy wygląd. Samej zainteresowanej własna powierzchowność szybko spowszedniała. Może wiązało się to z faktem, że Maciek nie padł z zachwytu  i poza uwagą: zmieniłaś fryzurę nie dodał nic więcej. Nawet żadnego: teraz wyglądasz dużo lepiej czy ładniej. Albo nawet: ale fryzjerka zrobiła z ciebie szkaradę. Ale nie, dla niego było zupełnie obojętne czy ma na głowie dzieło sztuki czy ptasie gniazdo. Jeszcze jeden dowód na to, że nawet nie widział w niej kobiety.
Kukulska właściwie już mniej o nim myślała (może było to związane z faktem, że teraz na pierwszy miejscu w jej sercu była praca), a na dodatek postanowiła przyjąć zaproszenie na kawę jednego z pracowników PWG. Właściwie nie wydawał jej się być odpychający, w zasadzie można go było uznać za przystojnego. Piotrek Cebulski, bo tak się nazywał był brunetem wysokim choć dość szczupłym. No i miał ładny uśmiech. Tyle, że gdy rozmawiała z nim w pracy nie czuła się przy nim jak przy nudziarzu. Za to w cukierni…Mówił o wszystkim i  o niczym i wyglądało to raczej jak pokaz jego umiejętności czy szerokich zainteresowań. Mimo to Sylwia dała mu jeszcze jedną szansę tydzień później wychodząc z nim tym razem do dość dobrej restauracji. Ponownie stracił w jej oczach, ale umówiła się z nim jeszcze parę razy z przeświadczeniem że raczej nic z tego nie będzie. Ale zrobiła to tylko dlatego, że zdała sobie sprawę iż czasami czuje się samotna. Jasne była przecież Daria, był Maciek no i Sebastian; poza tym w pracy poznała bardzo sympatyczną Hanię która była tylko rok od niej starsza. Tyle, że…no właśnie. Daria miała własnego chłopaka i pracę, Maciek z resztą też (poza tym zdała sobie sprawę, że raczej spotykając się z nim nie ma szans o nim zapomnieć), a jej brat zdobył nowe znajomości na uczelni i w pracy, więc mało co przebywał w domu właściwie tylko tam nocując (choć widziała, że nikt nie może zastąpić mu Oskara co czasami nawet mówił na głos). Hania natomiast była od trzech lat szczęśliwą mężatką z małym prawie dwuletnim berbeciem o którym na okrągło mówiła. Sylwia nie miała nic do dzieci, ale na Boga, jakoś nie chciało jej się wysłuchiwać o tym, że w zoo mały Kacperek pomachał do goryla czy zjadł surowe jajko. A Hanka potrafiła opowiadać o tym godzinami.
Poza tym jej samotność nie była tylko spowodowana siedzeniem wieczorami samotnie w czterech ścianach. Bo to jej sercu zaczęło kogoś brakować. Czuła w sobie pustkę patrząc na szczęśliwe pary, na uśmiechające się do siebie młode małżeństwa, na szczęśliwy związek przyjaciółki Darii nie mówiąc już o Maćku i Indze. Może jakiś mały romans jej to zapełni? Nie sądziła, że się zakocha bo to było w jej sytuacji niemożliwe, ale w końcu nie musiała tego robić. Ale Piotrek…czasami słuchając go po prostu się wyłączała. Bo o ile w pracy mogła wytrzymać jego ględzenie na temat wskaźników finansowych i całej analizie czy sprawozdawczości albo najbardziej spektakularnych oszustwach to jednak po pracy zdecydowanie wolałaby rozmawiać o czymś innym niż o...pracy. Teraz słuchając o jakieś defraudacji (a raczej nie słuchając) pomyślała, że nawet wolała już docinki Oskara i jego specyficzne poczucie humoru niż Piotra. Jego pocałunek zresztą też; pocałunek z Cebulskim wzbudził w niej tylko niesmak. Cholera,  i co z nią było nie tak? Może kochała Maćka, ale czas już wreszcie się obudzić. On ma swoją Ingę.
A wracając do Oskara…Sylwia dopiero teraz uświadomiła sobie, że od chwili jego wyjazdu minęło prawie siedem miesięcy a przecież miał już wrócić po pół roku.
Możemy się już nie spotkać. Może będę miał jakiś wypadek albo potrąci mnie autobus. Bo kto to wie? Może już nigdy nie wrócę i to nasze ostatnie pożegnanie?
Jezu, przez te brednie które wygadywał podczas ich ostatniego spotkania zaczęła już świrować podejrzewając najgorsze. Ale jednocześnie wiedziała, że Sebastian by jej przecież o tym powiedział, choćby przypadkiem. Dlatego po powrocie do mieszkania spytała brata:
- Co z Oskarem? Miał już wrócić miesiąc temu z tego swojego Berlina czy coś mi się pochrzaniło?
- Tak, ale gdy rozmawiałem z nim 4 tygodnie temu powiedział, że skorzystał  z propozycji zatrudnienia.
- Więc zostanie tam na stałe?
- Na razie nie jest pewny. Podoba mu się tam, ale obczyzna to obczyzna. A co siostra, martwisz się o czynsz?
- Nie, już przecież w z poprzedniej wypłaty udało mi się dołożyć do konta równiutkich 7500 na ten cel.
- Przecież wiem. Ale jak będę dzwonił następnym razem to powiem mu, że się za nim stęskniłaś.
- Ani mi się waż. –Syknęła szybko, a on głośno się roześmiał.- Bałwan.- Mrugnęła pod nosem zdając sobie sprawę że jej brat tylko żartował.
Wraz z upływającym czasem Kukulska wreszcie zaczęła czuć, że żyje. Stawała się coraz bardziej pewna siebie w pracy, czasami godziła się nawet iść z Darią do klubu i nieźle się bawiła (choć nadal nie brała do ust alkoholu i trochę irytowali ją młodzi szczyle, którzy do niej zarywali po pijaku), skompletowała całą swoją garderobę. Bliźniakom na osiemnaste urodziny zafundowała pięciodniową wycieczkę w góry (na ten cel musiała trochę pożyczyć z odłożonych pieniędzy na czynsz, ale uważała że było warto a Sebastian twierdził, że nawet jeśli Oskar wróci znienacka to nie będzie robił im zbytnich problemów), mamie kupiła dużą torbę. A przede wszystkim znacznie rzadziej widywała się z Drwęckim, a raczej w ogóle jeśli nie liczyć przypadkowych spotkań w mieszkaniu jego siostry. Nie stało się tak jednak dlatego, że Sylwia doszła do rozsądnego wniosku, że musi o nim zapomnieć. Nie, po prostu ich drogi z czasem trochę się rozmyły, bo oboje byli dość zapracowani. Poza tym Maćkowi nie wydawało się jej brakować, więc Sylwia nie chciała się narzucać. Sama przecież miała tego ciołka Piotra…
Niemal zazgrzytała zębami ze złości. Co ją do cholery podkusiło żeby nawiązać flirt z pracownikiem tej samej firmy w której pracuje którego musiała przecież widywać codziennie? Teraz nie miała pojęcia jak się z tego wyplątać. Na dodatek on zaczął być coraz bardziej nachalny: dzwonił do niej, przysyłał kwiaty. Chciał nawet dowiedzieć się gdzie mieszka, a ostatnio wprost powiedział, że chciałby się z nią przespać ( o dobra, nie tak znowu wprost ale o to właśnie mu chodziło). Na samo wspomnienie o tym się wzdragała. Owszem, bycie dziewicą w wieku dwudziestu sześciu lat jest trochę żałosne, ale mimo to jego utrata z kimś takim jak Cebulski jeszcze bardziej.
W listopadzie minęła też druga rocznica śmierci ojca, więc Sylwia weekend spędziła w domu. Teraz wracała do niego chętnie, ale ze świadomością, że nie tutaj jest jej miejsce. Coraz częściej myślała o własnych czterech ścianach w Warszawie, ale jednocześnie jako do szpiku kości realista wiedziała, że to są marzenia ściętej głowy. Na razie ledwie mogła pozwolić sobie na wynajem małego mieszkanka z bratem, co okazywało się w praktyce coraz bardziej skomplikowane. Nawet nie z powodu dziewczyn które Sebastian zapraszał do domu (od czasu tamtej blondynki jeszcze raz trafiła na taką…łóżkową sytuację). Nie, po prostu był facetem i często zostawiał skarpetki na korytarzu, nie zdejmował butów śmiecąc, potrafił zarwać noc paląc światło (Sylwii niestety nawet przeszkadzało ono przez szparkę między drzwiami), nie widział nic złego w praniu białych rzeczy z kolorowymi. A ona była pedantką i po prostu nie mogła nie poprawić przekrzywionego obrusu czy niedokręconej pasty do zębów. Ale głównym powodem był fakt, że to właśnie Sebastianowi zaczęło przeszkadzać mieszkanie z siostra.
- Nie zrozum mnie źle, Syla; dobrze mi z tobą: gotujesz,  sprzątasz i w ogóle dbasz o dom, ale ja chyba wolałbym trochę poszaleć. No wiesz, urządzić małą imprezkę, wracać o której chce. Kumple z uczelni chcą bym wynajął z nimi mieszkanie; wyjdzie mi bardzo tanio, zaledwie siedem stówek na łepka, bo będzie nas pięcioro.
- No dobrze, ale co w takim razie ze mną? I z tym mieszkaniem?
- Pytałem o to Oskara: powiedział, że będziesz płaciła tylko połowę tego co dotychczas.
- Nie ma mowy. To przecież całe mieszkanie.
- Tak, ale dopóki nie znajdziesz sobie nowej lokatorki to…
- A gdzie niby mam ją znaleźć co? Ładnie mnie urządziłeś.
- Wcale nie urządziłem. Po prostu rzuciłem pomysł i dokładnie wyłuszczyłem ci jak to będzie wyglądać w praktyce. Nie podjąłem jeszcze ostatecznej decyzji.
- No ale przecież chcesz mieszkać z przyjaciółmi.
- To prawda, ale zdeklarowałem się mieszkać z tobą, więc…
- Nie, poczekaj.- Kukulska głośno odetchnęła.- Skoro Oskar wyraża na to zgodę to kogoś poszukam, nie ma mowy bym płaciła tylko połowę mimo iż będę mieszkać tu sama.
- Możesz płacić też całość.- Oznajmił z uśmiechem.- Przecież i tak szykuje ci się awans.
- Jeszcze nic nie wiadomo; to tylko plotka. Poza tym nie zamierzam wydawać prawie dwóch patyków na mieszkanie i zostawiać sobie tylko tysiąca. Mam wiele wydatków.
- Niby jakich?
- Niby takich jak chociażby nowy laptop który posłuży mi do pracy. A z resztą nieważne. Teraz po prostu musimy kogoś poszukać. Wtedy możesz się wyprowadzać.
Poszukiwania prowadzone przez Kukulskich okazały się być w pierwszym tygodniu nieowocne. Sylwia nie miała pojęcia, że tak trudno o dobrą współlokatorkę. Chciała podejść do zadania odpowiedzialnie: w końcu Oskar dał jej wolną rękę w doborze odpowiedniej osoby (a raczej tak powiedział jej Sebastian), ale nie chciała by była jakąś imprezowiczką albo sprowadzającą do domu masę znajomych dziewczyną. W drugim bez zmian; co prawda zgłosiła się jakaś studentka, ale po tym jak Sylwia oznajmiła jej o paru twardych regułach stwierdziła że jednak nie skorzysta. Dopiero gdy odwiedziła ją Daria kłopot się rozwiązał.
- Kochana, przecież ja z tobą zamieszkam.
- Ty?- Zdziwiła się.
- Jasne, że ja.
- Ale ty przecież wynajmujesz własne mieszkanie.
- Tak, na które łożą rodzice i trochę im się to już znudziło. Powiedzieli mi, że kupują mi mieszkanie albo wracam do domu lub mogę mieszkać z Maćkiem na co on na pewno się teraz nie zgodzi ze względu na Ingę. Poza tym ja też tego nie chcę.
- Ale jak to? Dlaczego?
- Po prostu uznali, że wynajmowanie czegoś za 2500 przez ponad cztery lata jest bezsensowne, bo przecież można wziąć kredyt i przeznaczać je na ratę za mieszkanie które potem stanie się moją własnością zamiast w błoto.
- I ty tego nie chcesz? Boże, ja chyba dałabym się zabić za samodzielne mieszkanie.
- Ty może tak, ale ja? Ja nie wiem jeszcze co chcę robić w życiu. Wciąż pracuję u ojca Ingi, ale to nie jest coś co daje mi satysfakcję i przyjemność jak tobie twoja praca. Nie wiem więc czy chce zamieszkać w stolicy. Czasami czuję, że potrzebuję odmiany, wiesz? Zmiany miasta, otoczenia…Poza tym jest jeszcze Igor.
- No właśnie. A nie myślałaś o tym by zamieszkać z nim?
- No co ty. On by tego chciał, ale ja…ja nie jestem jeszcze gotowa na stabilizację.
- Przecież nie musicie brać ślubu. Twoi rodzice są aż tak konserwatywni?
- Skąd. Oni wprost przepadają za Igorem, ale ja jeszcze nie jestem pewna czy to ten jedyny. Jasne, dobrze mi z nim, ale to nie jest jakaś wielka miłość. Poza tym wspólne mieszkanie wymaga wspólnego prowadzenia domu a więc prania, sprzątania, gotowania…a ja nie dam się zrobić kurą domową. Nie będę po pracy w biurze harować jako sprzątaczka, praczka i kucharka.
- Przesadzasz.
- Wcale nie. Igor chciałby stabilizacji, wiele razy o tym przebąkiwał. Ale jeśli zamieszkam z tobą, bo powiem że moja przyjaciółka musi na gwałt znaleźć nową lokatorkę bo stara ją wystawiła, taki mały blefik, to on to łyknie. I na dodatek wszystko dobrze się ułoży. Rodzice przystaną na niecały tysiąc złotych opłat miesięcznie, a Igor nie będzie mi suszyć głowy. O, a jeśli się martwisz o to że często będzie nas odwiedzać to nie martw się: będziemy się spotykać u niego.
- Sama nie wiem, Daria.
- No zgódź się. Będzie jak za starych studenckich czasów.
- I właśnie tego się obawiam.- Jęknęła.
Mimo to perspektywa zamieszkania z przyjaciółką bardzo Sylwię ucieszyła. Zwłaszcza gdy okazało się, że zachowanie Drwęckiej od czasów magisterki nieco się poprawiło. Brała udział w weekendowych porządkach, na zmianę sprzątały łazienkę i kuchnię, ta robiła zakupy która aktualnie miała czas, a obiadki Sylwii zaczęły Darii smakować.
- To nic, że stanę się gruba, ale to jest po prostu pyszne.- Mruczała któregoś razu z pełnymi ustami zajadając się zapiekanką z makaronem, oliwkami i serkiem feta polanych sosem. – Jej, jak możesz być taką dobrą finansistką, sprzątaczką, kucharką i doskonale radzić sobie ze wszystkim innym?
- Ale cię naszło na komplementy.
- Wcale nie. Mówię szczerze. Ten twój cały Piotrek musi cię nosić na rękach.
- Nie przypominaj mi o tym.
- Dlaczego? Właściwie to miałam go poznać już z kilka tygodni temu a zawsze się wymigujesz.
- Bo to właściwie już nie jest mój chłopak. Dałam sobie z nim spokój.
- Dlaczego?
- Bo to kompletny nudziarz i lekki megaloman. Na dodatek jedynym tematem na który lubi rozmawiać są finanse. Naprawdę ma na tym punkcie fioła. Okej, na początku to mi może i imponowało, ale teraz…teraz mam ochotę sobie palnąć w łeb  gdy go widzę. Na dodatek czasami przychodzi z działu kadr do mnie, wyobrażasz sobie? I inni pracownicy wiedzą, że my jesteśmy razem albo przynajmniej podejrzewają że coś ze sobą kręcimy…- Sylwia opowiadała, a Daria słuchała jej z prawdziwym rozbawieniem. Udało jej się nawet trochę pocieszyć przyjaciółkę aż w końcu zadzwonił dzwonek do drzwi. Daria nadal jadła posiłek, więc to Kukulska podeszła do drzwi. A gdy je otworzyła przeżyła niemały szok i szerzej otworzyła oczy.
- Oskar?- Ni to spytała ni oznajmiła patrząc na niego uważnie. By ubrany w czarny płaszcz i gruby szalik który zakrywał go praktycznie od nosa aż do brody. Mimo to zdążyła zauważyć niewielki zarost na jego twarzy. Do tej pory nie nosił brody, ale minęło już prawie piętnaście miesięcy od jego wyjazdu do Niemczech, więc najwyraźniej zmienił upodobania albo nie zdążył się ogolić.-  Już wróciłeś? Sebastian nic nie powiedział.- Odezwała się starając zapełnić ciszę, bo choć znali się już tyle lat to…nagle zrobiło jej się w jego towarzystwie niezręcznie. Nie rozumiała dlaczego jego długa nieobecność tak na nią wpłynęła. Przecież to był Oskar. Ten sam, który ją denerwował i drażnił; ten sam który pomógł jej młodszemu bratu gdy przedawkował narkotyki i wynajął jej te mieszkanie. No i podczas ostatniego spotkania pocałował. Oto facet pełen sprzeczności, którego nigdy nie mogła zrozumieć. A ona nie miała pojęcia czy uścisnąć mu dłoń, cmoknąć w policzek, delikatnie objąć czy może wygonić.
- Chciałem ci zrobić małą niespodziankę.- Roześmiał w dobrze znany jej sposób z błyskiem w oku. I wtedy odetchnęła. Tak, to był ten sam kpiarski Lenarczyk. Zakłopotanie zniknęło.
- Raczej chciałeś sprawdzić, czy nie podpaliłam ci mieszkania. Wchodź już do środka. Na zewnątrz pewnie niezły mróz co?
- Dość chłodno.- Przyznał. Potem zdjął płaszcz ukazując ciemną koszulę i marynarkę. Dawnie nigdy nie widziała go w tak oficjalnym stroju, ale najwyraźniej wydoroślał i przestał ubierać się luzacko. Zresztą ona zrobiła to samo.- Sama jesteś?
- Nie, Daria jest w kuchni, je obiad który właśnie przygotowałam. A właśnie, może też chcesz porcję? Albo coś do picia?
- Jej, Jaskółka przy mnie nie musisz udawać grzecznej. I tak wiem jaka jesteś naprawdę.- Roześmiała się, a on zrobił to samo. Potem spoważniał patrząc na nią uważnie. Z konsternacji zmarszczyła brwi.
- Coś nie tak?
- Twoje włosy.- Powiedział tylko.- Nie mów mi, że je ścięłaś.
- O już dawno. Ze trzy albo cztery miesiące po twoim wyjeździe. Teraz zdążyły mi odrosnąć do ramion.- Dotknęła odruchowo swojego ciasto upiętego koka zastanawiając się jak mógł to  zauważyć. No, ale w końcu włosy do pasa zdecydowanie w takiej fryzurze byłyby grubsze.
- Jak mogłaś to zrobić?- Spytał w udawanej rozpaczy. Do tej pory nie mógł się napatrzeć na zmiany jakie w niej zaszły: fryzura z grzywką zdecydowanie zmieniła jej twarz nadając jej wyraz łagodności, do tego miała ładnie podkreślone oczy czarną kredką, a choć ubrana była w luźną tunikę to dzięki kroju sprawiała raczej eleganckie wrażenie. Ze studentki zmieniła się w dorosłą kobietę.
- Nie ja, tylko fryzjerka. Za to ty nic się nie zmieniłeś: nadal taki sam błazen jak kiedyś.
- No cóż, bardzo się starałem by cię nie rozczarować.- Uśmiechnął się.
- Sebastiana już odwiedziłeś? Pewnie się do tego nie przyznawał podczas rozmów telefonicznych, ale trochę za tobą tęsknił.
- Tak, jasne. Wróciłem już w piątek.- A dziś był wtorek; na dodatek dochodziła siódma wieczorem. Nie spieszył się by ją odwiedzić, a ona z niejakim zdziwieniem zdała sobie sprawę, że jednak trochę za nim tęskniła, choć w trakcie piętnastu miesięcy podczas których go nie było nawet sobie tego nie uświadamiała. Postanowiła nie drążyć tematu. Nawet w myślach.
- Dobra, choć do kuchni przywitasz się ze swoją nową lokatorką.
- Przecież znam Darię.
- Ale teraz poznasz ją jako swoją lokatorkę.- Szybkim krokiem weszła do kuchni.- Zobacz kto nas odwiedził.- Zwróciła się do przyjaciółki gdy znaleźli się w kuchni.
- Oskar?! A jednak wróciłeś, co? Już myślałam, że zostaniesz w Niemczech na zawsze.- Drwęcka z lekkim uśmiechem przywitała się z Lenarczykiem. Sylwię trochę zdziwiło dość chłodne przywitanie: dawnej jej brat przyjaźnił się z Oskarem, więc z tej racji dość często bywał w domu Drwęckich. Kukulska doskonale pamiętała jak na tamtej pamiętnej imprezie u Macieja (gdy pijany Oskar ją pocałował) Daria żartowała i przed długi czas rozmawiała z Lenarczykiem, więc musiała też dobrze się z nim znać. Widocznie jednak gdy przyjaźń między nim a jej bratem się skończyła postanowiła być lojalna wobec rodziny. Sylwii dopiero teraz przypomniała się jej reakcja na fakt, że właścicielem mieszkania jest właśnie on. Nie była oględnie mówiąc zbyt zadowolona.
- Opowiadaj jak tam było?- Zdecydowała się wyrwać z własnych myśli Sylwia i przerwać ciszę.
- Hm, sądzę że dość dobrze.- Odparł jej gość.
- Nie było go prawie półtora roku i tylko tyle ma do powiedzenia.- Skwitowała. W odpowiedzi się uśmiechnął.
- Zwiedzałem, pracowałem, nabierałem doświadczenia w zawodzie, prowadziłem własne badania, ale szczegółami nie będę was zanudzał. Właściwie to wpadłem tylko na chwilę żeby się przywitać.
- Tak wiem: po swoją kasę.
- Nie, nie musisz mi jej dawać teraz. Dam ci przynajmniej kilka dni. – Roześmiał się. – Nie będę wam przeszkadzał. W razie jakichś problemów z lokalem zadzwoń do mnie albo powiedz o tym Sebastianowi on mi to przekaże.
- Ależ nie przeszkadzasz, prawda Daria?
- Jasne, że nie.- Odparła jej przyjaciółka, ale Kukulska wyczuła w tym pewną nieszczerość. Dopiero po wyjściu Oskara miała możliwość poznania jej przyczyny.
- Oskar nie jest już taki sam jak był, bardzo się zmienił, zwłaszcza wobec mojego brata, więc nie dziw się że raczej nie ucieszyłam się na jego widok. Zaskoczył mnie raczej fakt, że jesteście na tak dobrej stopie.
- Sebastian się z nim kumpluje.- Sylwia wzruszyła ramionami.
- Ale on chyba doskonale wie, że teraz tutaj nie mieszka, prawda?
- Co ty próbujesz mi powiedzieć, Daria?
- Nic, prócz przyjacielskiej rady: nie ufaj mu, bo kopnie cię w dupę jak Maćka. Udaje przyjaciela a w najmniej spodziewanym momencie atakuje.
- Ej, nie wydaje mi się być była wobec niego sprawiedliwa. Jak dla mnie to po prostu jest z natury trochę sarkastyczny i czasami niegrzeczny ale nie aż tak żeby czynić z niego czarny charakter.
- Bo go nie znasz. Nie wiesz jak traktuje własną rodzinę, ojca. W dodatku po tamtym wypadku do którego doszło parę lat temu nie miał w ogóle wyrzutów sumienia. A po tej całej historii z tą swoją Zuzką już całkiem sfiksował. Radzę ci więc byś ostrzegła przed nim swojego brata.
- Teraz już na to raczej za późno: znają się od wielu lat. Poza tym i tak jestem zdania, że przesadzasz. Tym bardziej sugerując, że jest miedzy nami coś więcej co jest więcej niż absurdalne.
- Naprawdę? To świetnie. A teraz, skoro tak to wróćmy do tematu Piotrka. Mówiłaś, że to megaloman…
Zgodnie z umową, już trzy dni później Sylwia zapukała do drzwi mieszkania Oskara (adres podał jej brat za zgodną Lenarczyka) by wręczyć mu pieniądze za cały okres wynajmu. Ponieważ nie płaciła go przez piętnaście miesięcy uzbierała się tego spora kwota. Sylwia z lekkim przestrachem niosła ze sobą torebkę, ale dość grubą kopertę trzymała w wewnętrznej kieszeni kurtki ukrytej pod piersią. Może wypchana kasą trochę wystawała i psuła fason, ale Kukulska zdecydowała się nie ryzykować.
Gdy zapukała do odpowiednich drzwi okazało się, że Lenarczyk był zajęty rozpakowywaniem się. Jednak zaprosił ją do środka.
- Przepraszam za bałagan, nie sądziłem że przyjdziesz tak wcześniej.
- Miałam dziś wolne przedpołudnie w pracy, więc postanowiłam załatwić wszystko od razu,- Rozpięła kurtkę wyjmując z niej kopertę i mu ją wręczyła. W pierwszej chwili z konsternacji zmarszczył brwi.
- Co to jest…cholera, chyba nie chcesz mi powiedzieć, że to...
- To pieniądze za czynsz w okresie gdy cię nie było.
- Pogięło cię? Niosłaś taką kwotę sama przez pół miasta?
- Bez przesady, to tylko dwadzieścia minut jazdy metrem.
- Przecież przyjechałbym do ciebie. Albo podał numer konta byś zrobiła przelew. Tak bardzo lubisz ryzykować?
- Nie, tatusiu. Ale chciałam już mieć czyste konto.
- Sądziłem, że chciałaś przynieść tylko ostatnią ratę kiedy dzwoniłaś. Siadaj.- Wskazał na wolne krzesło przy stole w kuchni.
- A co masz zamiar policzyć?
- Nie. Chciałem chwilę pogadać. Spieszysz się?
- Nie tak bardzo. Coś się stało?
- To ja chciałem cię o to spytać. Były jakieś problemy z mieszkaniem?
- Chodzi ci o sprawy techniczne? W zasadzie nie. Chociaż tak. Raz był problem z oświetlenie  przedpokoju, ale to raczej z mojej winy bo niepotrzebnie próbowałam zdjąć lampy by je dokładnie umyć. Załatwiłam więc jakiegoś fachowca. No i parę razy musiałam wymienić uszczelkę, a raczej Sebastian. A, i zapchał się kran w łazience i trzeba było wezwać hydraulika.
- Więc muszę ci za to zwrócić.
- Żartujesz? To przecież głównie moja wina.
- Ale takie sprawy powinien załatwiać właściciel, ty tylko u mnie wynajmujesz.- Wyjął kilka banknotów z koperty którą mu przed chwilą dała.- Trzymaj.
- Pięć stówek? Jesteś wyjątkowo hojny.
- Daj spokój, weź.
- To ty przesadzasz.
- Już zdążyłem zapomnieć jaka jesteś uparta.
- Nie bardziej niż ty. To kosztowało co najwyżej połowę tej kwoty.
- Więc weź połowę. Zgoda?- Zastanawiała się przez chwilę.
- Tak chyba będzie dobrze.- Stwierdziła posyłając mu lekki uśmiech. Potem odruchowo rozejrzała się widząc że z jednej z walizek wystaje spora kupka książek. Jakoś nie mogła sobie wyobrazić Oskara czytającego cokolwiek, nawet gazety choć było to przecież zupełnie absurdalne. W końcu był lekarzem, musiał więc wiele czytać i ostro zakuwać by zdać te wszystkie egzaminy. Chrząknęła.- I jak ci się podobał Berlin?
- W części turystycznej rzeczywiście robi wrażenie, ale poznając go bliżej zauważyłem, że są tam również nieciekawe miejsca.
- I jak podejrzewam właśnie je przede wszystkim zwiedziłeś.
- Dokładnie tak.- Przyznał.- Ale właściwie miałem na to mało czasu. Głównie pochłaniała mnie praca. Dopiero teraz trochę odpocząłem, ale nawet nie miałem okazji się rozpakować. A co u ciebie? Słyszałem, że sporo zmian.
- Od kogo słyszałeś?
- To pytanie retoryczne?
- Raczej tak. Przecież i tak wiem, że od Sebastiana. I co ci mówił?
- Że bardzo za mną tęskniłaś i każdego dnia pytałaś o mój powrót…
- …a gdy nie wróciłeś po pół roku chciałam rzucić się pod pociąg, doskonale to pamiętam.- Przerwała mu ironicznie.- A tak na poważnie?
- Tak poważnie to powinienem ci pogratulować pani biegły rewidencie.
- Dziękuję. Akurat z tego jestem bardzo dumna.
- Nie wątpię. A więc teraz jesteś nudną finansistką siedzącą w cyferkach.
- Można tak powiedzieć. W końcu dla każdej kobiety kasa jest najważniejsza nie?- Nie mógł  się nie uśmiechnąć.
-  Cieszę się, że w końcu ci się udało.
- Ja też, choć nie chcę zapeszać. Na razie dostałam umowę na rok, więc to jeszcze  nic pewnego.
- Na pewno ci się uda. Zawsze udaje ci się to czego chcesz.
- Nie zawsze.- Odparła odruchowo, bo zaraz przypomniała sobie o Drwęckim. Oskar chyba pomyślał o tym samym. Jęknął.
- No nie, nie mów mi że jeszcze się z niego nie wyleczyłaś? Przecież podobno się z kimś spotykasz.
- Boże, czy Sebastian powiedział ci nawet kiedy mam okres?- Zirytowała się, a on się roześmiał.
- Jeszcze nie, ale nie martw się przy najbliższej okazji naprawię to niedopatrzenie. No więc?
- No więc co?
- Co z tym facetem?
- Nic.- Ciężko westchnęła nie dodając nic więcej.
- No, tylko tyle? Nie powiesz mi chociaż że to nie moja sprawa albo że mam się nie wpieprzać w twoje sprawy?- Jęknęła albo warknęła; Oskar nie mógł właściwie tego rozgryźć, a potem powiedziała jedno słowo:
- Beznadziejny.
- Tak mi mówiono. Ale czasami potrafię być sympatyczny.
- Ten facet jest beznadziejny, nie ty.
- To znaczy?
- To znaczy, że wkopałam się w delikatny romans biurowy.
- Co ma znaczyć ten epitet delikatny?
- Że nie zabrnęliśmy zbyt daleko, bo przekonałam się że jest nudziarzem i uwierz mi że ja przy nim to prawdziwy demon imprezy. Ale on teraz nie daje mi spokoju. Na dodatek nie mogę go stanowczo spławić. I przede wszystkim nie rozumiem czemu tobie o tym wszystkim mówię.- Zirytowała się.
- Z reguły tak działam na ludzi: mówią mi o sobie wszystko: gdzie mają brodawki, znamiona, zgrubienia. Nawet nie wiesz jakie to potrafi być męczące.- Gdy zauważył, że się uśmiecha spytał:- No co?
- Nic. Ale nabawiłeś się śmiesznego niemieckiego akcentu. Naaawet ne weesz jake to potrafi być meczoce.- Sparodiowała go obniżonym głosem śmiejąc się potem. Oskar na moment przeniósł wzrok na bok, ale wiedziała że trochę się zirytował.- Daj spokój ten aksent jest taaki meski.- Śmiała się dalej.- Bedziesz wyryywać dżewczyny.- Znów wybuchła śmiechem. Potem wstała z krzesła.- No cóż, będę się zbierała bo po twojej minie widzę, że planujesz jak mnie poćwiartujesz. Poza tym nie chcę ci przeszkadzać.- Dodała już poważniej.- Rozpakuj się w spokoju.
- Nie przeszkadzasz, ale rozumiem że się spieszysz. Odprowadzę cię do drzwi.
- Nie trzeba, trafię sama. Na razie.
- Trzymaj się.- Odpowiedział jej odprowadzając ją wzrokiem.
Sylwia po powrocie do mieszkania, a potem pracy była trochę rozkojarzona. Oskar nieświadomie (albo jak go znała to świadomie) przypomniał jej o Macieju i teraz nie mogła przestać o nim myśleć. Ostatni raz widziała go prawie dwa miesiące temu: nawet urodzinowy prezent czyli srebrną bransoletkę przekazał jej przez Darię. Ich przyjaźń, (a przynajmniej z jego strony, bo ona darzyła go miłością) była właściwie w rozsypce. Ale może to i dobrze? Przecież nawet Piotrek nie potrafił zaćmić jej uczucia do Drwęckiego. Może w takim razie gdy nie będzie go widywać przestanie kochać? Sama jednak w to nie wierzyła. By do reszty się nie zdołować wróciła myślami do Oskara.

Wydawał jej się być trochę inny: coś było w wyrazie jego oczu co było dla innej obce. I zdawał się dojrzeć, spoważnieć mimo jego żartów. Ale może jej się tak tylko zdawało; w końcu po powrocie spotkała się z nim dopiero dwukrotnie i to za każdym razem po nie więcej niż pięć minut.
W pracy spotkała ją dzisiaj mała niespodzianka: po raz pierwszy miała zupełnie samodzielnie ocenić dość małą firmę i wydać o niej opinię. Wiedziała, że powinna się wykazać, więc podeszła do powierzonego jej zadania bardzo odpowiedzialnie dokładnie sprawdzając wskaźniki dla branży w internecie (choć dawno już znała je na pamięć) i odpowiednio je interpretując. Przeczytała również całe sprawozdanie (a nawet kilkakrotnie). Przypadek był dość łatwy, właściwie banalny: mała firma wchodząca w skład dużej sieci międzynarodowej działająca w Polsce, ale tak naprawdę „przemycająca” kapitał za granicę. Mimo więc dość kiepskich recenzji i wydać by się mogło sytuacji, Sylwia wystawiła spółce dobrą opinię choć i tak mimo swojej wewnętrznej pewności szukała jakiegoś haczyka. Ale z drugiej strony to miała być jej pierwsza samodzielna praca (czyli taka której nikt nie musiał sprawdzać), więc nie chcieli dawać jej czegoś trudnego. A może jednak chcieli i gdzieś jest ten haczyk? Ze strachu poprosiła jeszcze o opinię Hani, która śmiała się z jej zdenerwowania. Ta, tylko że jej łatwo mówić. Choć tylko o rok starsza od Kukulskiej zaczynała PWG jeszcze jako praktykantka, a potem stażystka. Audyt miała więc opanowany w stu procentach.
- To jest odpowiednia opinia a uzasadnienie po prostu wspaniała. Ale następnym razem nie musisz się tak rozpisywać: wystarczyłoby być wspomniała tylko o spółce matce, która…- Koleżanka tłumaczyła Sylwii pewne drobnostki i niuanse, które ta chłonęła jak gąbka. Dlatego po skończonej pracy była przyjemnie wykończona i pełna energii jak nigdy dotąd. Z tego powodu choć zamierzała na jutrzejsze urodziny Sebastiana kupić jakiś mały torcik, to sama go upiekła. I tak, nazajutrz po pracy mniej więcej około godziny osiemnastej, odwiedziła go. Przedtem była tutaj tylko raz: mieszkanie było dość nowoczesne choć ciasne. Może jednak dlatego, że przeznaczone było dla co najwyżej trzech osób, ale chłopaki jadąc po kosztach dołożyli dwa dodatkowe materace w pokojach. W końcu to tylko sypialnia, więc tam się śpi argumentował jej brat gdy zamierzał się wyprowadzić z mieszkania które wynajął im Oskar. Mamy salon i tam możemy spędzać sobie czas.
Sylwia w to nie wnikała. Z jednej strony rozumiała potrzebę brata na zakosztowanie takie życia, z drugiej trochę się martwiła. Sebastian miał już dwadzieścia cztery lata i właśnie miał bronić dyplom. Jego koledzy byli młodsi od niego z reguły o dwa lata (Kukulski chodził do czteroletniego technikum a nie jak w przypadku większości studentów do liceum a potem miał jeszcze rok przerwy w czasie którego pracował na budowie), więc oni mogli jeszcze myśleć jak dzieci. Ale jej brat powinien zastanowić się nad swoją przyszłością. Nie chciała jednak mówić mu tego wszystkiego i truć w dniu jego urodzić. Zwłaszcza gdy wydawało się, że z tego powodu jego współlokatorzy urządzili mu niezłą imprezkę. Sylwia poczuła, że ze swoim torcikiem trochę się wygłupiła, ale jeden z lokatorów (chyba Zbyszek) wziął od niej ciasto z podziękowaniami w imieniu wszystkich. Gdy spytała o brata uśmiechnął się szelmowsko.
- Wyszedł na chwilę.
- Jak to wyszedł?
- No z dziewczyną.
- Z Ewą?- Zapytała przypominając sobie imię młodej kobiety, z którą jej brat widocznie chciał coś zbudować na poważnie.
- Nie, z Zochą.- Roześmiał się Zbyszek.- Ale naprawdę powinien niedługo wrócić. Napijesz się z nami?
- Nie dziękuję. Muszę jeszcze wrócić do domu.
- Szkoda, może byłoby zabawniej.
- Powiedz mi…- Zaczęła Sylwia.-…jak długo mój brat zna tę Zośkę?
- O, poznał ją z miesiąc temu.
- Ach tak.- Odparła tylko. A więc jednak nie: jej brat nadal pozostał playboyem. Cholera, i co miała z tym zrobić? Jasne, faceci podchodzą dość luźno do kwestii związków w takim wieku, ale Sebastian bił ich wszystkich na głowę.
- Zostaniesz trochę? To w zasadzie męska impreza, ale dla ciebie możemy zrobić wyjątek- Usłyszała wyrywając się z własnych myśli. Uśmiechnęła się lekko.
- Nie, dziękuję; nie chcę przeszkadzać. Mogę poczekać w kuchni na brata jeśli to nie problem.
- Jasne, że nie. Jakby co jesteśmy w salonie.
- Okej.
Sebastian zjawił się w mieszkaniu po niecałych dziesięciu minutach. Sylwia od razu tylko słysząc jego głos nakazała mu iść do kuchni.
- Co się dzieje Syla? Przyszłaś tu specjalnie złożyć mi urodzinowe życzenia?
- Nic, to znaczy tak, to też. Ale ucięłam sobie z twoimi współlokatorami miłą pogawędkę. Jeden z nich powiedział mi bardzo ciekawą rzecz.
- To znaczy?
- Czemu zerwałeś z Ewą? To była taka fajna dziewczyna.
- Przecież nadal jesteśmy razem.
- I dlatego twój kumpel dyplomatycznie powiedział mi, że umawiasz się z jakąś Zośką i nawet teraz z nią byłeś.
- Jej, Sylka nie trój mi głowy.
- Więc czemu ją zdradzasz? Mam jej powiedzieć o tobie prawdę?- Sebek ciężko westchnął z irytacji.
- Nie zdradzam, po prostu jesteśmy w luźnym związku.
- Co to za określenie.- Skomentowała ironicznie.
- Normalne: to znaczy, że się ze sobą spotykamy od czasu do czasu gdyby któreś miało ochotę. Ale bez ciągłych esemesów, telefonów, scen zazdroci…
- I chcesz mi powiedzieć, że Ewa to akceptuje?
- Wyobraź sobie, że tak. Oboje jesteśmy młodzi i nie mamy ochotę na żadną stabilizację, ale mimo to czasem fajnie jest gdzieś wyjść. Ale mamy wolną furtkę.
- Boże, ty mówisz to poważnie?
- Całkowicie.
- To…to…to przechodzi ludzkie pojęcie- Prawie się zapowietrzyła.- Jak możesz w czymś takim tkwić? Poniżasz nie tylko siebie, ale i tę dziewczynę.
- Wcale nie. To układ który satysfakcjonuje obie strony.
- Chyba tylko ty mogłeś coś takiego wymyślić.
- Nie, to dość często praktykowany układ. Oskar był w taki związku i jakoś nie narzekał.
- Jakoś nigdy o czymś takim nie słyszałam. To on cię do czegoś takie zachęca?
- Nie, do niczego mnie nie zachęcał. Poza tym, nie obraź się siostra, ale ciągle zakuwając do egzaminów albo pracując o niewielu rzeczach jeszcze słyszałaś.
- Przypominam ci, że z nas dwojga to ja jestem starsza.
- Ale na pewno nie doświadczeniem.- Odciął się. Sylwia już miała mu posłać jakiś miażdżący komentarz, ale w ostatniej chwili się powstrzymała. Bo zdała sobie sprawę, że przecież miał rację.
- Widzę, że i tak nic nie wskóram, bo dla ciebie ta sytuacja nie jest skandaliczna. Może porozmawiam z Ewą.
- Przestań, tylko się wygłupisz. Ona to akceptuje.
- Przekonam się.
- Jak chcesz.
- I porozmawiam z Oskarem. Nie ma prawa namawiać cię do swoich durnych dewiacji seksualnych skoro sam jest taki poryty.
- Wcale nie jest.
- Ośmielam się myśleć inaczej. Myślałam, że jest w porządku, ale…
- Sylwia, ja już od ponad pięciu lat jestem dorosły. I nie musisz się wtrącać w moje sprawy. Nie jesteś moją matką.
- Ale siostrą.
- Proszę, nie kłóćmy się w moje urodziny. Dwudzieste czwarte co chciałbym ci przypomnieć. I daj spokój Oskarowi czy Ewie. Ona naprawdę to akceptuje.
- W takim razie się na niej zawiodłam.
- To, że nasz związek opiera się na założeniu że jest tymczasowy nie czyni z niej gorszej czy łatwej. Pamiętaj o tym.
- Wow, przynajmniej ją szanujesz, to już coś.
- Tak, szanuję ją. Tak jak wszystkie kobiety z którymi kiedyś byłem więc tego żądam również od ciebie.
- W każdej innej sprawie jesteś odpowiedzialny. Czemu nie w tej?- Spytała go jeszcze na koniec, ale Sebastian jej nie odpowiedział. Czasami siostra bardzo go denerwowała i irytowała tym całym matkowaniem i traktowaniem jak dziecko. Pomyślał, że chyba brakuje jej własnego życia uczuciowego więc wciąż truje jemu. Ale nie chciał powiedzieć tego na głos. Chociaż…może dzięki temu trochę by się na niego obraziła i miałby przynajmniej miesiąc spokoju. Cieszył się, że przynajmniej już z nią nie mieszka. Kochał ją i był z nią chyba jeszcze bardziej związany niż z matką ale wiedział też że była akceptowalna tylko w małych dawkach.
Po wizycie u brata Sylwia była bardzo zirytowana. Wciąż nie mieściło jej się w głowie to czego dowiedziała się o swoim bracie. Na dodatek przyznał się, że skopiował ten pomysł od Lenarczyka…A ona już miała o nim tak dobrą opinię; sądziła że dba o Sebastiana, że to między innymi dzięki niemu ukształtował się jego charakter w ciągu kilku ostatnich lat, a tu okazuje się że jedyne czego go nauczył to zachowywania pozorów w sypianiu z wieloma laskami. Czy sam też tak robił? W sumie nie powinno jej to dziwić, bo przecież nawet podczas ich spotkania na lotnisku przed jego wyjazdem ją pocałował choć nic do niej nie czuł i nic to nie znaczyło. A skoro podchodził do tej kwestii tak lekko to pewnie robił to również w stosunku związków z kobietami. Prawie zazgrzytała ze złości zębami: nic jej nie obchodziło życie uczuciowe Oskara: on mógł sobie robić co chce, sypiać z dwoma laskami na raz czy codziennie z inną ale po co wciągał w to jej Sebastiana? Nie chciała jednak poddać się swojemu nastrojowi i chęci nawsadzania Lenarczykowi. W tej kwestii jej młodszy brat miał rację: tylko on był odpowiedzialny za swoje zachowanie. Chociaż gdyby nie dowiedział się o czymś takim to może i by wcale nie przyszło mu do głowy…Jej, co się dzieje z tymi dzisiejszymi facetami, pomyślała jeszcze tuż przed zaśnięciem. Luźne związki, dobre sobie.