W weekend Sylwia spędzała czas zupełnie
sama, bo Daria wyjechała na jakiś krótki zimowy wypad z Igorem. Naturalnie w
imię przyjaźni zaproponowała, że Kukulska może zabrać się z nimi, ale widać
było że wcale nie ma na to ochoty. Podobnie jak sama Sylwia. To dlatego by choć
trochę zabić czas położyła się na kanapie wcinając popcorn i skacząc po
kanałach telewizora. Jakoś nie mogła znaleźć nic ciekawego, więc zniechęcona
zostawiła program na kanale TVN Style. Akurat był tam prezentowany jakiś wywiad
znanej aktorki i specjalistki od związków która tłumaczyła jej zawiłości
udanego związku.
- Ta, jakby to było takie proste.-
Powiedziała do siebie na głos Sylwia. Potem poszła do łazienki, a po powrocie
blondynka z ekranu mówiła afektowanym i lekko przemądrzałym tonem:
„(…)
choć to mężczyzna musi być aktywną stroną związku, to jednak nie oszukujmy się
moje drogie panie: każdy facet lubi być dowartościowany czując, że partnerce na
nim zależy. I nie chodzi tu o zapewnianie o uczuciach; same słowa nie
wystarczą. Trzeba przełożyć je na czyny. Nie mówię tu o zaborczości czy atakach
zazdrości, ale czasami lekkie gierki i typowo kobiece zagrywki są potrzebne.
Moje drogie panie, nasi chłopcy to kochają chociaż nigdy by się do tego nie
przyznali…”
- Co za głupoty.- Kukulska ponownie
zamruczała pod nosem kręcąc z niedowierzaniem głową. Zgodnie z tą radą powinna
walczyć o Maćka i wyznać mu swoją miłość, a on na pewno by się w niej zakochał.
Albo jeszcze lepiej: prowadziłaby te tak zwane gierki, opowiadając same paszkwile o jego dziewczynie Indze a
potem sama przestawiała w jak najlepszym świetne i osaczała. Nie chodzi
przecież o zaborczość, przypomniała sobie ironicznie, co spowodowało potem
wybuch jej śmiechu. Zaraz jednak przestała się śmiać słysząc dzwonek do drzwi.
Lekko poprawiła ubranie i roztrzepane włosy związując je w koński ogon
podchodząc jednocześnie w kierunku drzwi. Nie spodziewała się gościa, więc nie
miała pojęcia kto za nimi stoi. A był to właśnie Maciek.
- Zerwaliśmy.- To były pierwsze słowa
jakie wypowiedział do niej gdy tylko przekroczył próg jej wynajmowanego
mieszkania.
Kukulska w pierwszej chwili nie miała
pojęcia o czym on mówi i miała o to zapytać. Dopiero patrząc na ciemne cienie
pod oczami Drwęckiego i wyraz jego twarzy zrozumiała, że mówił o Indze. Sylwia
w innych okolicznościach wybuchłaby śmiechem: przecież przed chwilą słuchała
tej durnej audycji w telewizji, a teraz przychodzi tu obiekt jej westchnień i
mówi że zerwał ze swoją dziewczyną.
Mimo głębokiej radości jaką poczuła w
swoim sercu starała się ją stłamsić. Choćby dlatego, że Maciek wyglądał na
nieźle przybitego. Poprosiła więc by wszystko jej opowiedział. I tak zrobił.
Mówił o tym, że jego dziewczyna czasami miała
do niego pretensje o różne drobiazgi, że potrafili zażarcie kłócić się o jakąś
drobnostkę w trakcie zapominając nawet o przyczynie kłótni. Że Inga nie mogła
zrozumieć czemu nie chce pracować w szpitalu w którym jego ojciec jest
ordynatorem tylko w jakiejś podrzędnej placówce. A wczoraj oznajmiła mu, że
powinni zrobić sobie przerwę, bo chyba się w tym wszystkim pogubili.
- Żeby sprawdzić czy będziemy za sobą
tęsknić, rozumiesz?- Zakończył Maciek swoją opowieść uśmiechając się smutno.- A
ja nawet po kilku godzinach mam ochotę iść do niej i błagać na kolanach by do
mnie wróciła.
- Maciek, przecież to tylko krótka
przerwa. To jeszcze nie jest rozstanie.
- Dla mnie jest. Bo co to w ogóle
znaczy: dajmy sobie czas? To tylko eufemistyczny sposób na zakończenie
długotrwałego związku żeby zamiast spieprzaj frajerze nie chcę mieć już z tobą
nic wspólnego wyznać, że ma się już tej drugiej osoby dość.
- Przesadzasz co jest naturalne w twojej
sytuacji.
- Nie sądzę.
- Myślisz, że kogoś poznała?
- Nie, chyba bym coś wyczuł.
- A więc że przestała cię kochać?
- Tak. To znaczy nie…- Westchnął
ciężko.- Sam już nie wiem.
- Posłuchaj, a nie powiedziałeś jej
czegoś co mogło ją urazić? Albo zrobiłeś?
- Nie sądzę, przecież ją kocham.- Sylwia
na moment przymknęła oczy. Czasami dziwiła się sobie czując niemal fizyczny ból
gdy słyszała coś takiego z ust swojego ukochanego. Ale mimo to starała się go
pocieszyć tak jak umiała.
I tak przez następne dwa tygodnie
spotkała się z nim przynajmniej sześć razy odwiedzając go w jego mieszkaniu by
choć trochę odgonić jego smutek. Daria też starała się to robić, ale z
mniejszym przekonaniem.
- Inga nie jest dla niego.- Powiedziała
po którymś z takich wieczorów gdy razem wracały autobusem do swoich mieszkań.-
Mój brat jest wyważony i odpowiedziany tak jak ona, ale czasami lubi całkowicie
odciąć się od rzeczywistości i zrobić coś szalonego. Ona tego nie rozumie.
- Ale mimo to wiele ich łączy: ona też
jest lekarzem tyle że anestezjologiem, słuchają tej samej muzyki, lubią sztukę,
komedie Woody’ego Allena.
- Ta, to samo można powiedzieć o tobie
poza tym pierwszym.- Prychnęła Drwęcka.- Już nawet ty bardziej byś do niego
pasowała.- Sylwia nic na to nie odpowiedziała nie mając pojęcia co ma o tym
myśleć. Nie po raz pierwszy zaczęła się zastanawiać czy jej przyjaciółka wie
albo chociaż podejrzewa iż ona kocha się w jej starszym bracie. W końcu Kukulskiej
czasami wydawało się, że miłość do Maćka prawie wyziera jej z oczu. No i Oskar
tak łatwo ją rozszyfrował…inna sprawa że sam doskonale wiedział z własnego doświadczenia
jak objawia się ból nieodwzajemnionej miłości więc musiał ujrzeć to u niej. A
może jednak Daria wiedziała? Ale nie zamierzała pytać o to wprost.
Kilka dni później, podczas odwiedzin
Maćka poznała prawdziwą przyczynę „przerwy” Maćka i Ingi. A raczej wyznała jej
ją sama dziewczyna (a raczej była dziewczyna) Drwęckiego.
- No proszę, a więc już żaliłeś się
przyjaciółce, co? I co jej powiedziałeś, że to ja jestem tą złą?- Odezwała się
ironicznie gdy tylko Kukulska weszła do jego mieszkania ledwie przekraczając jego próg właśnie podczas jednej z takich odwiedzin.
Naturalnie nie spodziewała się spotkać tam Ingi. I w dodatku zostać przez nią przywitaną takimi słowami.
- Inga, proszę uspokój się.- Powiedział
Maciek.
- Nie, nie uspokoję się.- Odparła choć
wcale wyglądała na specjalnie zdenerwowaną. Ale Inga zawsze wydawała się Sylwii
bardzo spokojną kobietą. Zupełnie jak dama nigdy nie okazywała uczuć: bez zbędnej afektacji czy melodramatyzmów, bez podnoszenia głosu. I choć Sylwia usiłowała samą siebie przekonać, że trzeba być zimną rybą by móc osiągnąć taki efekt, to jednak czasami tego Indze zazdrościła.- Bo mam
już dość obwiniana mnie choć to z tobą jest nie tak. Jak w ogóle mogłeś
powiedzieć swojemu ojcu, że to ja cię porzuciłam? Przecież to ty nie chcesz już
dłużej ze mną być.
- Jak to nie chcę? To ty prosiłaś o przerwę.
- Dobrze wiesz, że miałam powód.-
Odpowiedziała mu. Potem spojrzała na Sylwię.- Spytałam go tylko jakie ma wobec
nas oczekiwania, plany na przyszłość. Wspomniałam o stabilizacji,
sformalizowaniu naszego związku albo chociaż zaręczynach. A on wiesz co mi
powiedział? Że to jeszcze za wcześniej.
- Inga…
- Nie przerywaj mi teraz, Maciek.- Tym
raz prawie na niego warknęła. Potem dalej ciągnęła rozmowę z Kukulską jak gdyby
nigdy nic.- Rozumiesz Sylwia? Chodzimy ze sobą od ponad trzech lat, a dla niego
to i tak jeszcze za wcześniej.
- Miałem na myśli ślub a nie staż
naszego związku.- Ponownie wtrącił się Drwęcki.
- Więc kiedy do jasnej anielki? Przecież zacząłeś już trzeci krzyżyk, więc nie jesteś nastolatkiem który nawet nie myśli o tych sprawach. Dlatego musisz się w końcu zdeklarować. Ja też nie będę wiecznie młoda. Mam dwadzieścia osiem
lat: ślub najwcześniej moglibyśmy wziąć za dwa, więc miałabym już trzydziestkę.
Kiedy według ciebie mam mieć czas by zostać matką?
- Sama mówiłaś, że na razie chcesz
pracować i realizować się jako lekarz.
- Ale to było ponad roku temu. Wtedy
miałam zupełnie inne priorytety, myślałam tylko o byciu anestezjologiem i chęci
pozytywnego zaliczenia stażu. Teraz dojrzałam i zdałam sobie sprawę z wielu
spraw.
- Inga, ja to rozumiem ale teraz są
trochę inne czasy. Trzydzieści lat to jeszcze nic. Nawet trzydzieści pięć to
nie jest zbyt późno na dziecko.
-
Czy ty sam siebie słyszysz, Maciek? Według ciebie to nie jest żaden
problem? Sylwia, powiedz mu. Powiedz mu,
że nie ma racji.
- Myślę, że już od jakiegoś czasu jestem
tu zbędna. Powinniście na spokojnie porozmawiać sami.- Odpowiedziała
dziewczyna.
- Nie, to ja pójdę. Ty dopiero
przyszłaś. Może to właśnie tobie uda się wbić w niego trochę rozsądku.- Po tych
słowach zostawiła Maćka z Sylwią samych. Ta druga nie miała pojęcia czy powinna tu być czy raczej postąpić tak jak Inga i wyjść, ale zdecydowała się wyjaśnić pewnie nieścisłości z Drwęckim.
- Czemu nie powiedziałeś mi o tym, że
chciała się z tobą ożenić?- Spytała przyjaciela po kilku minutach.
- Bo to przecież nie było ważne.
- Jak to nie? Sądziłam, że Inga
rzeczywiście rozstała się z tobą bo się znudziła, a okazało się być zupełnie
inaczej.
- A więc i ty przeciwko mnie?
- Maciek, przecież Inga miała rację.
- Nie, nie miała!- Krzyknął.- Jesteśmy
jeszcze młodzi. Ja dopiero zostałem lekarzem. Nie chcę mieć jeszcze dziecka.
- Nie chcesz mieć jeszcze dziecka czy
nie chcesz żenić się z Ingą?- Drwęcki słysząc to zerwał się z kanapy podchodząc
do okna. Odwrócił się do Sylwii tyłem bez żadnego słowa. Zrozumiała już, że
właśnie tutaj był problem.- Kochasz ją?
- Oczywiście, że kocham. Przecież ci to
mówiłem.
- Mówiłeś też, że nie miała powodu do
zrobienia przerwy w waszym związku.- Przypomniała łagodnie.
- Nic nie rozumiesz.
- Więc mi wytłumacz: kochasz ją i ona z
pewnością kocha również ciebie. Oboje jesteście dorośli, samodzielni finansowo
i macie stałą pracę, własne mieszkania. Na co więc czekać?
- Mówisz jak Inga.
- A ty po prostu mnie zbywasz.
- Nie, po prostu…nie wiem, Sylwia. Ja…ja
na samą myśl o tym dostaję paniki. Kocham Ingę, ale czasami…czasami wydaje mi
się być zbyt doskonała.- Zrobił krótką pauzę.- Widzisz tę kanapę? Wiele razy
siedzieliśmy tutaj oglądając jakiś horror zajadając przy tym popcorn. Czasami
straszyłem cię w jakimś pełnym grozy momencie, a ty tak zabawnie piszczałaś.
Potem naturalnie się złościłaś i nazywałaś mnie idiotą albo pajacem, a ja
starałem się cię udobruchać. Następnym razem robiłem to samo i sytuacja się
powtarzała.- Kukulska słuchając tego poczuła dziwną tkliwość i jeszcze
dobitniej uświadomiła sobie siłę własnych uczuć. A więc też pamiętał. I również
ich słowne szermierki i przepychanki sprawiały mu radość.
- Nie rozumiem czemu teraz o tym
mówisz.- Wykrztusiła w końcu.
- Byś zrozumiała, że z Ingą nigdy nie
mógłbym tego robić. Ona nawet nie lubi popcornu a moją starą kanapę nazywa
niepotrzebnym gratem. Horrory w ogóle jej nie przerażają: przez cały czas
irytuje mnie swoimi racjonalnymi komentarzami i dostrzega każdą nielogiczność
fabuły. A przecież nie jestem idiotą i wiem do cholery że to jest tylko fikcja, bo jakiś facet o wyglądzie Frankensteina nie mógłby wycinać w pień połowy populacji jakiegoś meksykańskiego miasteczka!
- To, że jest inteligentna nie może być
przyczyną dla której nie chcesz się z nią żenić.
- Tu nie chodzi o jej inteligencję. Ona...oj po
prostu to był tylko przykład a je można by mnożyć. Przy niej nie jestem sobą. Owszem,
staje się lepszy ale chyba nie do końca o to chodzi w związku, choć znane
slogany właśnie o tym mówią. A ja nie chcę być lepszy; a jeśli już to nie
kosztem siebie. A przy niej nie potrafię inaczej: odruchowo nigdy nie używam
nawet słów „cholera” czy „psia mać” że o wulgaryzmach nawet nie wspomnę; gdy
jest u mnie po jedzeniu sprzątam, choć zazwyczaj myję naczynia gdy nie mam już
w czym jeść i gdzie pić; przed jej wizytą pucuję mieszkanie by nie narzekała na
to że jestem bałaganiarzem. A ja taki po prostu jestem: lubię chaos.
- Ja też bardzo lubię porządek, więc
mogę ją zrozumieć. I jestem pedantką.
- Ale u ciebie mnie to nie denerwuje. A
nawet jak podczas odwiedzin kazałaś mi zanieść swój kubek do zlewu i go opłukać
to zrobiłaś z tego żart, więc umyłem to z przyjemnością. Ty…ty jesteś inna.- Och
Maciek, pomyślała. Gdybyś wiedział. Gdybyś wiedział jak bardzo cię kocham. I
jak twoje słowa działają na moje całe ciało, jaki balsam stanowią dla zbolałej
duszy. Nawet jeśli wynikają…- Jesteś moją najlepszą przyjaciółką, Sylwia.-…no
właśnie: wynikają z przyjaźni.- A Indze nawet to zaczęło przeszkadzać.-
Kontynuował.- Wiesz, że jest o ciebie zazdrosna?
- Co?
- No właśnie: tłumaczyłem jej, że znamy
się już od ponad czterech lat i nigdy, nawet przez mały moment nie było
możliwości byśmy…- Nie słuchała dalej. Po prostu się wyłączyła. Przymknęła na
moment oczy czując się bardzo…zmęczona? Zmęczona swoim wieloletnim uczuciem?
Zmęczona tym, że nigdy nie będzie odwzajemnione?- Sylwia, słuchasz mnie?
- Tak… to znaczy nie. Źle się poczułam.
- Wszystko w porządku?- Maciek podszedł
do niej delikatnie dotykając jej ramienia. Ostatnie czego chciała to właśnie
to.
- Tak w porządku.- Odpowiedziała
odsuwając się lekko. Tak, to była beznadzieja. I co z tego, że Maciek zerwał z
Ingą? Że fajnie oglądało mu się z nią, Sylwią horrory? Że nie irytowała go jej
pedanteria? Przecież oprócz tego wyraźnie podkreślił, że nigdy, absolutnie
nigdy nie będzie możliwości by między nimi wynikło coś innego niż przyjaźń.- To
chyba przemęczenie. Zwyczajny ból głowy. Pójdę już.
- Przecież dopiero co przyszłaś.
- Tak, ale…przepraszam. Naprawdę:
czasami tak mam, potworny ból głowy zupełnie niespodziewanie. Coś jak migrena.
- Nigdy o tym nie mówiłaś. Może zapiszę
cię na badanie do naszego szpitala? To może okazać się czymś poważnym.
- Nie to tylko drobnostka. Kiedy
nazwałam to migreną nie miałam na myśli, iż bóle są regularne. Po prostu…-
Ciężko westchnęła z rezygnacją.- Po prostu to nieważne. Na razie.
- Jak chcesz. Odwieźć cię?
- Nie, wrócę tak ja przyjechałam. Nie
kłopocz się.
- Dobrze. I dziękuję za tę rozmowę.
- Nie ma za co.- Odparła mu z ulgą
wychodząc ze środka. To było takie przyjemne gdy razem spędzali czas, gdy
śmiali się, wymieniali jakimiś uwagami, mieli te same spostrzeżenia lub w
reakcji na czyjeś słowa porozumiewali się tylko za pomocą gałek ocznych. Ale
tutaj nie było miejsca na namiętność, nigdy nawet przez jeden malutki moment
nie pojawiło się między nimi erotyczne napięcie; nigdy nawet nie cmoknął jej
żartobliwie w usta, nigdy nie objął inaczej jak po przyjacielsku. Czy więc rada
jakiejś specjalistki od spraw damsko-męskich z telewizji mogła być skuteczna?
Czy jak będzie szczera i wyzna Maćkowi swoją miłość on spojrzy na nią inaczej?
Przez kilka następnych dni biedziła się
nad odpowiedzią na to pytanie zastanawiając się czy byłaby ona twierdząca czy
wręcz przeciwnie. Z tego powodu chodziła lekko zamyślona i nieobecna; w pracy
nie zwracała uwagi na zaczepki Piotrka który znów próbował umówić się z nią na
spotkanie; a odwiedzając brata by oddać mu znalezioną ostatnio w mieszkaniu
jakąś jego zapodzianą koszulkę prawie nie reagowała na jego przeprosiny
spowodowane ich ostatnim spotkaniem. Nawet nie irytował ją obecny wówczas
Oskar. Zgodziła się tylko wypić z nimi herbatę właściwie nie słuchając ich rozmowy
po czym z zamiarem opłukania szklanki udała się do zlewu. I tę czynność robiła
trochę nieświadomie; może to z tego powodu luźno zapięta bransoletka zsunęła
się z nadgarstka wpadając do środka.
- Cholera.- Krzyknęła patrząc na otwór w
zlewie jak na wulkan.
- Co się stało siostrzyczko?-
Zaniepokoił się Kukulski. Sylwia powiedziała mu co się stało. W reakcji na to
machnął tylko ręką.- A, nie martw się. Wieczorem odkręcę uszczelkę i ci ją
wyjmę.
- Ale ja nie mogę czekać do wieczora.
Możesz zrobić to teraz?
- Teraz jestem zajęty.
- Czym? Piciem herbaty?
- Sylwia, daj się na wstrzymanie. Serio
zrobię to jeszcze dzisiaj i ci ją jutro z samego rana przed pracą odniosę.
- Ale ja potrzebuję jej już teraz.
Możesz to dla mnie zrobić?- Przez dobrą chwilę mierzyli się wzrokiem: ona ze
złością a on z irytacją. Oskar natomiast wydawał się mieć z tego niezły ubaw:
zwłaszcza jak Sebastian zakasał rękawy i wyciągnął z półki jakiś klucz i miskę.
Potem spełnił polecenie siostry nie odzywając się do niej ani słowem aż do jej
wyjścia.
- Co to było?- Spytał go wówczas
Lenarczyk gdy Sylwia rzuciła: dziękuję i zaraz potem zamknęła za sobą drzwi.
- Ach, szkoda gadać.- Sebek mył właśnie
ręce i zdjął koszulkę bo podczas pracy ją zachlapał. Na czole miał dużą
podłużną zmarszczkę.- Jak widzisz moja siostrzyczka oprócz nadmiernej
pedantyczności i opiekuńczości przejawia skłonność do histerycznych zachowań.
- W ogóle była jakaś dziwna.- Przyznał
Oskar.
- Ta, nawet domyślam się dlaczego.
- Ta bransoletka była dla niej jakoś
specjalnie cenna?
- Skąd. To znaczy w pewnym sensie tak:
dostała ją na ostatnie urodziny od Drwęckiego.- Lenarczyk niczego nie
odpowiedział: chyba Sebastian nie zdawał sobie sprawy, że wszystko dla jego
siostry co było związane z Maćkiem miało duże a raczej ogromne znaczenie. Ale
żeby robić taką aferę z powodu bransoletki? A właściwie kilku godzin które
miałyby upłynąć od jej odzyskania? Jaskółka zdecydowanie przesadzała.
W chwili gdy bransoletka Sylwii znalazła
się w zlewie zrozumiała to nad czym biedziła się dobry tydzień: musi wyznać
Drwęckiemu prawdę. Nieważne jak ją przyjmie, nieważne jak zareaguje, ona
zdejmie wielki (a raczej długoletni) ciężar z serca.
Ale nie mogła być dłużej tchórzem.
Tyle, że łatwiej było postanowić niż to
zrobić i powiedzieć.
Odwiedziła go nawet kilka dni później,
ale w ostatniej chwili znów zrezygnowała. Bo mimo to miała te swoje okruchy.
Miała jego przyjaźń i nawet jeśli nie była to miłość to mimo to było to bardzo
dużo. A gdyby ją spławił albo co gorsze wyśmiał nie mogłaby mu potem spojrzeć w
twarz.
Potem zrobiła to jeszcze raz: tym razem
mówiła sobie, że da szansę jemu i Indze, że jeśli się kochają to Maciek
przemyśli swój punkt widzenia i do niej wróci. Może nawet z pierścionkiem
zaręczynowym? Dlatego wolała na razie nie stawać im na drodze.
Żałosna wymówka.
Gdy minęły kolejne dwa tygodnie i równo
miesiąc od rozstania Drwęckiego z dziewczyną w końcu zebrała się na odwagę.
Miała zamiar odwiedzić Maćka, ale to on przyszedł do niej. Spytał czy miałaby
ochotę pójść z nim na wesele kolegi, którego właściwie znała. Bo był nim
Mateusz, ten sam który odbywał staż w szpitalu w którym podczas studiów
dorabiała na recepcji. Mówił, że miał iść z Ingą, ale ona nawet nie odbiera już
jego telefonów. Dlatego planował nawet zrezygnować z wesela, ale Mateusz był
jego dobrym kumplem, więc nie wypadało nie być przy nim w tak ważnym dniu.
- Nie chcę brać jakichś koleżanek Darii
choć mi to proponowała. Ona sama też została zaproszona, więc to odpada. Moje
koleżanki już kogoś mają, a raczej te które mógłbym bez zobowiązań zaprosić na
taką imprezę. No i wtedy przypomniałem sobie o tobie i uznałem, że to będzie
świetny pomysł.
- Tak.- Zgodziła się.- Pójdę.-
Postanowiła, że po weselu wyzna mu swoje uczucia. I wreszcie przestanie być
tchórzem.
Wesele miało odbyć się w kolejny
weekend, więc Sylwia miała dodatkowe siedem dni na zbieranie swojej odwagi. W
międzyczasie jej brat podczas telefonicznej rozmowy zapytał ją czy mogłaby
pomóc mu w wypełnieniu PIT-u, więc po pracy kazała mu go przynieść. Gdy to
zrobił okazało się, że nie chodzi o jego zeznanie podatkowe, ale Oskara. I to
te z jego pracy w Niemczech.
- Jak mam mu pomóc skoro nawet nie znam
niemieckiego i nic nie rozumiem? I czemu nie korzysta z pomocy profesjonalisty tylko
każe mi to zrobić?
- Nie każę, po prostu gdy o tym
wspomniał zaproponowałem twoją pomoc w ramach przyjacielskiej przysługi...
-...przyjacielskiej?
- ...a przede wszystkim obniżenia czynszu.- Kontynuował chłopak jak gdyby nigdy nic.- Ale jeśli nie chcesz to…
-...przyjacielskiej?
- ...a przede wszystkim obniżenia czynszu.- Kontynuował chłopak jak gdyby nigdy nic.- Ale jeśli nie chcesz to…
-…już dobrze.- Ucięła.- Zadzwoń do niego
póki nie ma Darii i poproś żeby do mnie na chwilę wpadł. Skoro spędził w
Berlinie półtora roku to musi trochę znać niemiecki.
- Trochę? On śmiga nim lepiej niż po
polsku.
- Dobrze wiedzieć.- Odparła z sarkazmem
nie rozumiejąc egzaltacji jej brata. Śmiga lepiej niż po polsku, powtórzyła w
myślach. I namawia Sebastiana do kultywowania luźnych związków.
- Oskar przyjedzie za pół godziny.-
Poinformował ją po krótkiej rozmowie telefonicznej.- Skoro wszystko załatwione, to ja się zmywam.
- Już, nie zostaniesz aż on przyjdzie?
- A co boisz się z nim zostać sam na
sam?- Zażartował jej brat cmokając ją w policzek.- Umówiłem się z kimś.
- Już nawet wiem z kim. A już na pewno
znam jej płeć.
- I tu cię rozczaruję. To będzie facet.
Mój promotor. Mam przestawić mu pierwsze dwa rozdziały swojej pracy
licencjackiej.
- To super, że już tyle udało ci się
napisać. – Ucieszyła się.
- Nie próżnuję jak widzisz. Więc na
razie, cieszę się że jestem rozgrzeszony.
- Tak idź.
- A gdyby Oskar cię wnerwił lub doprowadził do furii
daj mi znać. Będę mu musiał podziękować.
- Burak.- Rzuciła jeszcze zanim wyszedł.
Oskar przyszedł nawet wcześniej niż po
dwóch kwadransach, tak więc gdy otwierała mu drzwi miała na sobie fartuszek. Bo
korzystając z okazji półgodzinnej przerwy zamierzała wypolerować sztućce.
- Cześć. Sebek mówił mi, że chciałaś się
ze mną widzieć w sprawie tego zeznania, ale to nie jest potrzebne, mówiłem mu
to przez telefon. Odniosę to do jakiejś księgowej.
- Daj spokój, skoro już tu jesteś to
chodź. Tylko się rozbiorę.
- Jasne. Chociaż chyba trochę ci
przeszkadzam.
- Nie, po prostu mając w perspektywie
przerwę postanowiłam zająć się podczas niej czymś konstruktywnym, choć mogłabym
to odłożyć na później.
- Nie lubisz marnować czasu, co?
- Właśnie.- Krzyknęła mu, bo była już w
kuchni. Po chwili wróciła już bez fartuszka z jego dokumentami.- No dobra, to
zaczynamy tłumaczenie. Co to oznacza…- Wskazała palcem na jakieś niemieckie
słowo obok którego znajdowała się jakaś kwota.
- Sądzę, że chodzi o składkę zdrowotną.
- Okej, więc ta będzie pewnie wypadkowa.
- Tak, a ta niżej emerytalna.-
Tłumaczył, a ona w tym czasie coś rachowała korzystając z kalkulatora. Wydawała
się być zupełnie skupiona, w pewnym momencie nawet zmarszczyła nos. Z trudem
udało mu się nie roześmiać. Niby profesjonalistka, a przygryza koniec ołówka
ustami jak gimnazjalistka.
- No co?- Spytała w pewnym momencie
widocznie „sprowadzona” jego wzrokiem.
- Nic, po prostu patrzę.
- To patrz gdzie indziej. Nie pospieszaj
mnie.
- Nie robię tego. – Rzuciła mu kose
spojrzenie, a potem wróciła do rachunków. Po chwili usłyszeli dzwonek do drzwi.
Sylwia ciężko westchnęła.
- Zaczekaj tu, to pewnie Daria: dziś
znów zapomniała kluczy.
- Jasne, nigdzie się nie wybieram.- Gdy
tylko otworzyła drzwi okazało się, że to wcale nie była Daria. Bo za nimi stał
nie kto inny jak Piotrek. Kukulska miała ochotę palnąć sobie w łeb.
- Skąd znasz mój adres?
- Hania się przypadkiem wygadała.
- Przypadkiem tak?
- Oj, trochę ściemniłem by go zdobyć, bo ty
najwyraźniej mnie unikasz.
- Nie unikam.- Odpowiedziała
zirytowana.- Po prostu w pracy zazwyczaj pracuję.
- Nie widzieliśmy się poza biurem już
ponad miesiąc.
- Piotrek…ja po prostu nie mogę się z
tobą widywać. Z tego nic nie będzie.
- Jak to nie będzie? Przecież wiem, że
coś do mnie czujesz.
- Proszę, bez tych melodramatyzmów.
- To wcale nie są melodramatyzmy tylko
szczera prawda.
- Nie, to nie prawda.- Jeszcze przez
jakieś dwie minuty spierała się z Cebulskim jak dziecko zamiast definitywnie go
wyprosić. Ale nie była w stanie tak bezpardonowo go wyrzucić. Zawsze była mało
asertywna.
- Sylwia!- Usłyszała w pewnym momencie swoje
imię. Ale nie wypowiedział go Piotr. Był równie zaskoczony jak ona.- Sylwia,
spławiłaś już tego kogoś?! Musisz dokończyć obiad!
- Co?-Mrugnęła zdezorientowana. Tak samo
jak Piotrek.
- Nie jesteś sama?- Spytał ją.
- Właściwie nie. Jest u mnie…
- Do cholery możesz wreszcie wrócić do
garów tam gdzie twoje miejsce?!- Przerwał jej krzyk Lenarczyka. Tym razem
trochę ją wkurzył. Co za głupoty on plótł? Już miała go o to zapytać, bo zjawił
się na korytarzu, ale nie zdążyła bo z gniewną miną krzyczał dalej:- Co to za
gach? Kogo już tu sobie sprowadziłaś?
- Nie jestem żadnym gachem, nazywam się
Piotrek Cebulski i jestem przyjacielem Sylwii z pracy.
- Sylwii? Mojej Sylwii?!
- Oskar skończ już te pajacowanie.-
Powiedziała rzeczona Sylwia.
- Zapamiętaj sobie lalusiu, że Sylwia to
moja kobieta.- Dodał Lenarczyk przy okazji podchodząc do Kukulskiej jeszcze
bliżej i obejmując ją w talii. Ona w pierwszej chwili zaczęła się wyrywać, ale
zaraz zrozumiała o co mu chodziło. I z trudem się nie roześmiała.- Więc radzę
ci o tym pamiętać, bo mam bardzo mocną pięść.
- O tak, mogę to potwierdzić.- Odezwała
się próbując zachować powagę.
- No, więc nie nachodź jej Panie
Piotrusiu i poszukaj sobie innej Wendy.- Kontynuował Oskar. Tym razem nie
wytrzymała i parsknęła śmiechem. Ale Lenarczyk w zamian za to mocniej ścisnął
talię jakby za karę. Od razu przestała się śmiać i syknęła. Nie musiał szczypać
mnie tak mocno, pomyślała.- Zrozumiałeś? Czy jeszcze nie dotarło?
- Dotarło.- Odparł mu Piotr przełykając
gwałtownie ślinę. Mimo to wykazując się zdumiewającą odwagą zwrócił się do
Sylwii.- Na pewno wszystko w porządku?
- Jasne, że tak łosiu. Zjeżdżaj stąd.
- Ale ja pytałem jej.
- Zjeżdżaj, bo właśnie przerwałeś nam
ważne sprawy.- Gdy Oskar to powiedział nachylił się nad Kukulską i wycisnął na
jej ustach mocny pocałunek tak, że nawet jeśliby chciała nie zdołałaby się
przed nim uchylić. Na moment zatopił język w jej ustach i było to tak
przyjemne, że trudem się od niej oderwał. Potem niemal wypchnął
zdezorientowanego Cebulskiego za drzwi zatrzaskując mu je przed nosem.
- Jej, nie musiałeś być aż taki
teatralny. Pomyśli, że związałam się z
jakimś nieokrzesanym brutalem z jednym neuronem.- Odezwała się do Oskara
Kukulska wycierając usta. Tym razem jednak te natarcie jej nie zdenerwowało:
taka maskarada wydała jej się być zabawna.
- Taki miałem kaprys. Zawsze chciałem
zagrać brutala, a w podstawówce wypieprzyli mnie z kółka teatralnego.
- Może zasłużenie, ale to nieważne.
Dzięki, choć to trochę niepokojące.
- Co jest niepokojące?
- No bo najpierw udajesz geja przed
jakąś laską której bał się mój brat, a teraz ratujesz mnie. Chyba lubisz takie
zabawy co?
- Nawet. Ale z tobą współpracowało mi
się znacznie lepiej. Twojego brata bym nie pocałował.- Przez moment gdy tak na
nią patrzył poczuła się lekko nieswojo. Tym bardziej gdy odruchowo przeniosła
wzrok na jego usta, bo akurat się uśmiechnął.- To jej przypomniało o ich
pożegnaniu na lotnisku. A także o luźnych związkach Oskara i tym, że po raz
kolejny sobie z niej zakpił, bo doskonale wiedział o jej uczuciu do Maćka. I
zawsze będzie traktował ją w ten lekko ironiczny sposób jak małą
niedoświadczoną dziewczynkę. Dlatego gdy zorientowała się do czego zmierza jego
pochylona twarz położyła mu palec na ustach.
- Nic z tego. Teraz Piotrek jest już za
drzwiami.- Posłała mu krzywy uśmieszek.- I ty też powinieneś już tam być.
- A moje zeznanie?
- Obliczę je na jutro i przekaże
Sebastianowi.
- A co boisz się mnie?
- Wiesz, dziś mój brat spytał mnie o to
samo.
- I co mu odpowiedziałaś?
- Że to raczej ty powinieneś się bać.
–Skłamała, a on się roześmiał. Ale posłusznie wyszedł ku jej uldze. A ona
jeszcze przez chwilę stała niedaleko drzwi zupełnie skonsternowana. Oskar
czasami ją rozbrajał, czasami denerwował, ale na pewno nie powinien całować.
Nawet gdyby nie kochała Maćka i tak nie godziłaby się na coś takiego. Chociaż
było coś takiego w tym pocałunku na lotnisku co ją zdecydowanie poruszyło
i…nie, dość myśli o tym. Powinna myśleć o tym jak przekazać Drwęckiego co
czuje, bo zbliżał się czas ślubu na którym miała mu towarzyszyć.
W końcu nadeszła sobota. Sylwia już od
wczesnego popołudnia zaczęła przygotowania, choć Daria już na ósma umówiła się
na fryzjera, manikiurzystkę i makijażystkę. Kukulska uznała, że obędzie się bez
profesjonalistek i sama postanowiła się trochę upiększyć. Wcześniej poczyniła
niezbędne zakupy kosmetyczne, więc teraz udało jej się wykonać ładny makijaż.
Potem podkręciła włosy decydując się je rozpuścić. Tuż przed przybyciem Maćka
włożyła kupioną wcześniej sukienkę, szpilki a do dłoni włożyła małą kopertówkę.
Przy zjawiskowej Darii prezentowała się trochę blado, ale i tak była zadowolona
ze swojego wyglądu. Zwłaszcza gdy Maciek pochwalił jej wygląd.
Właściwie nie tak to sobie wyobrażała.
Sądziła, że przez całą imprezę przetańczy z Drwęckim dużą część nocy, że będą
się razem śmiać i żartować, że może wypity jeden czy dwa kieliszki szampana
trochę go rozluźnią, ale rzeczywistość była zupełnie inna. Już w samochodzie
Maciej był bardzo poważny jakby nie miał specjalnej ochoty na zabawę. A na
weselu było tylko gorzej. Zatańczył z nią dwa razy po pierwszym posiłku na gorąco, po czym wymówił
się od tego wracając do stołu. Sylwia zaraz potem została poproszona do tańca
przez chłopaka Darii, Igora a potem przez jakiegoś nieznanego jej kuzyna
Mateusza (o czym poinformował ją mężczyzna podczas tańca) więc jej to
specjalnie nie przeszkadzało. Dopiero po następnych kilku minutach mogła wrócić
do swojego partnera by mu towarzyszyć. A przynajmniej zamierzała, bo prawie schodząc już z parkietu i części tanecznej usłyszała męski głos:
- Mogę prosić panią do tańca?
- Oskar?- Odwróciła się.- Co ty tu…no tak, przecież ty
też jesteś kolegą Mateusza.
- To co?
- Chyba nie, muszę wracać do Maćka.
- Daj spokój, potem go poniańczysz.
- Wcale nie muszę go niańczyć.-
Westchnęła sprowokowana wyciągając do niego rękę. Z uśmiechem ją przyjął i
zaczęli tańczyć. Leciała akurat dość żwawa piosenka więc nie mieli szansy na
rozmowę, ale Oskar i tak pod koniec gdy już miała odchodzić nie mógł się
powstrzymać szepcząc jej na ucho:
- Wytrzyj sobie usta.
- Rozmazałam się szminką?
- Nie, ślinka ci cieknie na samą myśl o
Maciusiu.- Zacisnęła gniewnie usta.
- Powiedział specjalista od luźnych związków.
- Słucham?
- Sebastian mi się wygadał przypadkiem,
bo sam skopiował ten pomysł. Twoja partnerka z którą tu dzisiaj jesteś to
właśnie ona?- Miał czelność się roześmiać.
- Tak to Olga. Ale już nie łączy mnie z
nią taka relacja. Poznała kogoś.
- O, a więc nie tolerujesz w takim
układzie niewierności? Domyślam się, że ciebie ta zasada nie obowiązuje?
- Obowiązywałaby gdybym był z nią w
związku. Ale już nie jestem. W czasie mojego pobytu w Niemczech kogoś poznała.
Już nie jesteś zazdrosna?
- W ogóle nigdy nie byłam i nie jestem
zazdrosna.
- Ach, zapomniałem że twoje serce
niezachwianie bije dla Drwęckiego.
- Jesteś jednak dupkiem.
- Ej no nie obrażaj się.- Gdy już
chciała odejść chwycił ją za dłoń. Spojrzała na niego z pogardą.
- Puszczaj mnie.
- Chciałem ci tylko powiedzieć jeszcze
jedno: on wróci do tej swojej Ingi. Daj sobie z tym spokój. Już ten cały Piotrek
był w porządku.
- To co czuję i to co stanie się z
Maćkiem i Ingą jest tylko naszą sprawą. A w sprawie Cebulskiego naprawdę ci
dziękuję: gdy do twoich drzwi zapuka policja będziesz wiedział, że to za
maltretowanie mnie.
- Co?
- To co słyszałeś. Piotr sądzi, że
spotykam się z brutalem który mnie zastrasza i nie pozwala od siebie odejść. A
teraz przepraszam.- Z ulgą od niego odeszła wracając do Maćka. Niestety, w
czasie ponad kwadransa jej nieobecności okazało się, że zdążył trochę wypić. Wyglądał
dość żałośnie, a nie minęła nawet godzina od rozpoczęcia wesela. Sylwia starała
się namówić go do zjedzenia czegoś gorącego by choć trochę zminimalizować
skutki upicia, ale on stanowczo odmawiał. W końcu się poddała i przesiedziała
obok niego aż dwie godziny. Potem w czasie kolejnej zdecydował się na taniec,
który jednak nie wyszedł mu najlepiej. Dlatego Kukulska z zadowoleniem powitała
informację o podaniu kolejnego dania na ciepło. Potem jednak znów siedziała
przy stole aż do tortu i toastu. W końcu sama miała ochotę się upić patrząc na
tańczących. Przez chwilę mignęła jej nawet twarz Oskara, który najwyraźniej
bawił się całkiem nieźle ze swoją partnerką która nie była już jego partnerką
do luźnych związków. Ciekawa była czemu nie przyszedł w takim razie z kolejną.
Godzinę później obserwowali gry i
zabawy, a raczej tylko ona to robiła, bo Maciek pijąc jeszcze jeden kieliszek
wódki zdecydowanie miał problem z kontaktowaniem. Dlatego Sylwia nie czekając
ani chwili dłużej odeszła od stołu zamawiając taksówkę. Nie mogła patrzeć jak
Drwęcki tak się zachowuje: zawsze zniesmaczali ją pijacy, a Maciek choć go
kochała dawno przekroczył granicę jej tolerancji. Jednocześnie dziwnie ją
rozczulał; wyraźnie się czymś gryzł. I gdy w końcu z wielkim trudem dotarli z
taksówki do jego mieszkania po tym jak Sylwii udało się wydobyć z kieszeni jego
płaszcza klucze, rozumiała dlaczego:
- Tęsknię za nią.- Mówił lekko
bełkotliwym tonem.- Bardzo za nią tęsknię, Sylwia. Ja kocham Ingę.- No cóż,
pomyślała z sarkazmem. Idealna okazja by wyznać mu teraz swoją miłość.- Nie
rozumiem dlaczego ona nie chce do mnie wrócić.
- Choć do sypialni.- Powiedziała.-
Pomogę ci zdjąć buty i marynarkę. A potem wyjdę a ty zamkniesz za mną drzwi.
- Dziękuję.- Niemal szepnął.- Wiem, że
zniszczyłem ci wieczór.
- Wcale nie.- Skłamała.
- Wiem, że tak.- Uśmiechnął się smutno
przymykając oczy. A Sylwia patrzyła na jego harmonijne rysy twarzy i gęste
rzęsy. Potem przeniosła wzrok na usta. Tyle razy marzyła o tym by je pocałować
albo chociaż dotknąć. ..- Czuję się jak kupa gówna.
- Nie dziwota skoro tyle wypiłeś.-
Wzięła go pod ramię. Z trudem udało jej się zaprowadzić go do jego sypialni. Razem
upadli na łóżko, co spowodowało u Maćka wybuch śmiechu. Sylwia raczej się nie
śmiała po przygnieciona przez męskie ciało pewnie dobre dwadzieścia kilo
cięższe od niej w pierwszej chwili straciła oddech. I owszem, może i zawsze o tym marzyła, ale nie w takich okolicznościach. Zdecydowanie nie takich.- Jesteś moją prawdziwą
przyjaciółką, Sylwia. Wiesz o tym, prawda?
- Tak wiem. Ale mógłbyś teraz ze mnie
zejść.- Z trudem udało jej się wykrztusić. I wtedy stało się coś bardzo dziwnego,
coś do czego wracała kilkakrotnie w swoim życiu i nie miała pojęcia jak do tego
doszło.
Bo poczuła na wargach usta Maćka. I
zrozumiała, że właśnie spełnia się to o czym
zawsze pragnęła. W oddechu Drwęckiego czuła alkohol, który od zawsze ją obrzydzał,
ale jednak sama świadomość że całuje ją mężczyzna którego od kilku lat skrycie
kocha wyparł inne, mniej pozytywne uczucia. Szkoda tylko, że jej obie ręce były
przez niego skrępowane i nie mogła wpleść mu dłoni w kark lub pogładzić po
plecach, rozmarzyła się. W końcu, po kilkunastu sekundach zorientowała się, że
choć nadal jej usta są skrępowane to jednocześnie nieruchome. Przechyliła głowę
w bok. Potem się uśmiechnęła.
Maciek już spał.
Zaczęła się wiercić próbując się uwolnić
i w końcu jej się udało. Potem całkowicie wyswobodziła się z ciała Drwęckiego i
włożyła jego nogi na łóżko. Następnie przykryła go leżącym na pobliskim krześle
kocu.
- Kocham cię.- Szepnęła gładząc jego
policzek.- Bardzo cię kocham choć ty najwyraźniej mnie nie, bo kochasz Ingę. I
dziś zamierzałam ci to powiedzieć, ale znowu mi nie wyszło. Bo teraz już śpisz
więc rano nie będziesz o tym pamiętał, prawda?- Odpowiedziała jej tylko cisza.
Zamierzała wrócić do siebie do mieszkania, ale zdecydowała że nie może zostawić
otwartego mieszkania Maćka: w końcu mieściło się w eleganckiej dzielnicy i ktoś
mógłby bo okraść. Dlatego położyła się na kanapie, a gdy nazajutrz rano Drwęcki
lekko zdezorientowany przepraszał ją za swoje zachowanie oznajmiła mu, że nie
musi tego robić bo rozumie jego stan ducha. W końcu sama była zakochana (
niestety w nim), tak jak on w Indzie. Dość szybko postanowiła wrócić do siebie,
więc nawet nie dała się namówić na kawę. Tuż przy drzwiach Maciek zadał jej
jeszcze jedno pytanie.
- Sylwia, czy zachowałem się wobec
ciebie niewłaściwie? Zrobiłem coś za co powinienem przeprosić?- Wolno odwróciła
się patrząc w jego zakłopotaną twarz. Zakłopotaną swoim wczorajszym pijaństwem, bo nic nie wskazywało na to by pamiętał pocałunek.
On zapomniał.
Spełniły się jej najskrytsze marzenia i
fantazje, a on nie miał pojęcia o ich pierwszym pocałunku.
Wolno pokręciła głową.
- Nie, nic się nie stało. Trochę
nacierpiałam się taszcząc cię z taksówki, ale bez przesady.
- Dziękuję ci.
- Drobiazg. W końcu tak robią
przyjaciele, prawda?- Czuła, że musi stąd odejść. Nie rozumiała już swoich
uczuć, nie rozumiała dlaczego chce jej się płakać czy zwinąć w kłębek. Nie
rozumiała dlaczego nie może wzbudzić miłości w kimś kogo kocha nad życie, a z
kimś takim jak Piotrek zrobiła to bez problemu. Ale zrozumiała przynajmniej
tyle, że wyznanie swoich skrytych uczuć Drwęckiemu byłoby nieodwracalnym błędem.