Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 31 grudnia 2015

Zwariowani lokatorzy: Rozdział XIV


 DZIĘKUJĘ ZA WSZYSTKIE POZYTYWNE KOMENTARZE POD OSTATNIM POSTEM; ODNOSZĘ SIĘ DO TYCH ZWIĄZANYCH W SZCZEGÓLNOŚCI Z ŻYCZENIAMI NOWOROCZNYMI. RÓWNIEŻ DZIĘKUJĘ I PODWÓJNIE SIĘ ODWZAJEMNIAM. UDANEJ ZABAWY SYLWESTROWEJ!!! I SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU MOI DRODZY CZYTELNICY.
PS: WYBACZCIE, ŻE TA CZEŚĆ OPOWIADANIA NIESTETY MAŁO RADOSNA, ALE CÓŻ TAK WYSZŁO, ŻE PRZED POŻEGNANIEM NOWEGO ROKU.
JESZCZE RAZ WSZYSTKIEGO DOBREGO :)

Szybko odsunęliśmy się  z Bartoszem od siebie poniewczasie zdając sobie sprawę, że nie powinniśmy tego robić. Bo tak postępują tylko winni. My nie musieliśmy się przecież tłumaczyć. A teraz ten niewinny gest może być odebrany jako coś plugawego.
- Czy to oznacza, że do siebie wróciliście?- Łysiejący facecik, którego rozpoznałam jako jedną z dziennikarskich hien przysunął dyktafon pod sam nos Bartka.- Co z waszymi partnerami: Dagmarą Liszewską i Pawłem Fabisiakiem?
- Proszę dać nam przejść.- Zażądał Bartek. Ja wciąż byłam tak zaskoczona przebiegiem zdarzeń, że nie byłam w stanie wydobyć z siebie głosu.
- Czy to, że nie ma z nami Dagmary  oznacza, że już nic was nie łączy? Wróciliście do siebie? Wcześniejsze zaręczyny zostają zerwane?
- Proszę się przesunąć.- Tym razem głos Kalinowskiego zabrzmiał bardziej stanowczo. Tyle, że dziennikarz nie dawał za wygraną: gdy zorientował się że nie uzyska żadnego komentarza chwycił za aparat cykając nam zdjęcia nawet  bez patrzenia w kadr. Z powodu błysku flesza kilka osób zainteresowało się tym, więc dookoła nas zaczynał się tworzyć coraz to większy tłumek gapiów.
- Ochrona!- Krzyknął Bartek, a ja nie zdążyłam go przed tym powstrzymać. Bo przez ten gest sprowadziliśmy na siebie jeszcze większą uwagę. Zauważyłam, że przez okno zerka coraz więcej osób a jeszcze więcej wychodzi zza drzwi wejściowych. Wśród nich zadowolona Renata Rebus.
- Co znaczyło to czułe objęcie?!- Reporter prawie krzyczał.
- Nie było żadnego objęcia!- Warknęłam w końcu. Kalinowski delikatnie schował mnie za siebie.
- Wracajmy do środka sali.- Polecił mi.- Zaraz zlecą się inni dziennikarze.
- Ale…
- Agata.- Bez słowa spełniłam polecenie Kalinowskiego, które okazało się nad wyraz dobre. Tyle, że tam czekało kilku reporterów gotowych zrobić z mojego pojednania z Bartkiem ponowny związek. I zrozumiałam, że zło i tak się już stało. Wieść o mnie i o moim byłym partnerze podczas spaceru obeszła salę lotem błyskawicy. Oczy wszystkich gości skierowały się w naszą stronę. Nie mówiąc już o wciąż człapiących za nami dziennikarzach. W tej chwili cieszyłam się, że ich zdecydowana większość dawno już zmyła się z tego przyjęcia i zostało ich niewielu.
- Lepiej się rozdzielmy.- Zaproponowałam.- I tak zamierzałam już jechać do domu, ale teraz trzeba jakoś wszystko uciszyć. Poza tym muszę znaleźć Pawła.- Na widok konsternacji malującej się na twarzy Bartosza dodałam:- Chcę z nim porozmawiać.
- Zamierzasz wyznać mu…prawdę? To co czujesz?
- Tak.- Potwierdziłam. W zasadzie to nie powinno mnie dziwić że tak łatwo to spostrzegł. Zawsze czytał we bardzo szybko. W końcu znaliśmy się szmat czasu.
- Agata, nie rób tego. Nie zadawaj sobie dodatkowej rany.
- Muszę. Po prostu muszę to zrobić.
- Agata…- Zaczął, a ja wiedziałam że znów zamierza mnie odwlec od mojego postanowienia. Tyle, że najwyraźniej widząc moją determinację uznał ten cel za z góry skazany na klęskę. Mogło to być też związane z oblegającymi nas hienami, to znaczy dziennikarzami. Dlatego zamiast mnie odciągać od tego pomysłu dodał na koniec:- Skoro tak to powodzenia.
- Dzięki.- Odpowiedziałam. Potem starałam się wtopić w tłum. Szybko odnalazł mnie jednak jakiś dziennikarz prosząc o komentarz, ale mu zwiałam. Wzrokiem szukałam wysokiego szatyna…w końcu na kogoś wpadłam. - Przepraszam bar…- Urwałam widząc przed sobą Monikę. Przełknęłam ślinę.- Cześć. Widziałaś Pawła?
- Fabisiaka? Tak. Chyba zmył się z imprezy jak dziennikarze zaczęli szaleć.- Boże, czyżby widział mnie i Bartka?- Agata, coś ty zrobiła?
- Nie mogę teraz rozmawiać. Muszę go znaleźć. Przepraszam.
- Agata!- Krzyknęła jeszcze za mną przyjaciółka (albo była przyjaciółka), ale ja ją zignorowałam. Wybiegłam na parking. Ciężko dysząc rozejrzałam się dookoła: gdy już sądziłam że jest za późno zauważyłam męską sylwetkę wsiadającą do samochodu. Pobiegłam w tamtą stronę choć w ciemności nie mogłam widzieć czy to był Paweł.
- Paweł? Paweł to ty?
- Liszka?- Odetchnęłam z ulgą. A więc nie biegłam tu na darmo. Uśmiechnęłam się.
- Tak, to ja.- Zrobiłam krótką przerwę w mówieniu czekając aż ustabilizuje mi się oddech.- Dlaczego już jedziesz?- Zadałam pierwsze pytanie które mi przyszło na myśl choć było idiotyczne. Nie mogłam jednak rzucić mu się w ramiona i wyznać, że go kocham. W mroku dostrzegłam beztroski ruch jego ramion.
- Znudziło mi się. Poza tym nie mam wysłuchiwać bzdurnych pytań dziennikarzy o ciebie i Bartka.- W końcu dotarło do mnie, że w jego głosie słyszę dziwny ton. Czyżby był zazdrosny?
- A więc wiesz.
- Tak wiem.- Potwierdził.
- Ja spotkałam Bartosza na zewnątrz.- Zaczęłam tłumaczyć- Zaczęliśmy rozmawiać i wszystko sobie wyjaśniliśmy. I zrozumiałam, że…
-…daj spokój. Nie musisz nic wyjaśniać. Rozumiem. Wróciłaś do Pana Idealnego, gratulację. Szkoda tylko, że tak szybko. Miałem nadzieję, że dzisiejszy wieczór skończy się dla nas inaczej. Że skoro oboje wciąż jesteśmy wolni to może spotkamy się jeszcze od czasu do czasu.
- Nie, to wcale nie tak. Chciałam powiedzieć, że…- Zamilkłam czując, że moja euforia zmienia się w coś zupełnie przeciwnego. Bo to co powiedział…nie mogło przecież chodzić mu o niezobowiązującą znajomość, prawda? Albo i mogło. Poczułam  w gardle dużą gulę. To, że godziłam się na to do tej pory nie znaczyło iż dalej chciałam to ciągnąć w tej samej formie. Zwłaszcza, że poczułam do niego coś dużo głębszego niż zwyczajne pożądanie. Tyle, że on najwyraźniej nie. Mimo to dzielnie spytałam:- Co miałeś na myśli wypowiadając ostatnie zdanie?
- Nic szczególnego. Teraz to już i tak nieważne. Pewnie nie będziesz chciała rozważyć możliwości romansu.
- Romansu.- Powtórzyłam głucho czując jak lodowata obręcz zaciska się wokół mojego serca.
- Tak. W końcu nieźle się dogadywaliśmy na tym polu, prawda?- Paweł zamknął drzwi auta i do mnie podszedł, ale ja ledwie to zarejestrowałam.- A może jednak mimo to i masz chęć?- Gdy mnie objął poczułam gwałtowne obrzydzenie: byłam pewna że mogę zwymiotować. Nie wiedziałam tylko czy bardziej do niego: za jego nikczemną propozycję czy do siebie: za to że chciałam ją przyjąć.
Nie czekam na tę jedyną.
To udowodnione, że człowiek nie jest istotną monogamiczną.
Po co ograniczać się do jednej kobiety skoro wkoło są ich tysiące?
I w końcu zrozumiałam. W ułamku sekundy od momentu gdy poczułam jego uścisk a potem go odepchnęłam z przerażającą jasnością zdałam sobie sprawę, że moje mrzonki o żyli długo i szczęśliwie były żałosną ułudą.
Paweł mnie nie kochał.
Dla niego byłam tylko partnerką do seksu, jedną z wielu z resztą. A to, że widział mnie z Bartoszem nie spowodowało jego cierpienia, ale złość iż został wystrychnięty na dudka. Miałam ochotę na pusty śmiech. Wiedziałam jednak, że gdy to zrobię może on się zamienić w histeryczny płacz.
- Odsuń się.- Zdziwiłam się, że w tych okolicznościach mój głos brzmiał tak pewnie. A także, że on bez nalegań spełnił moje polecenie. Zupełnie tak jakby chciał powiedzieć: trudno, nie zgodziłaś się; najwyżej znajdę sobie inną. Nic go to nie obeszło. Ba, on nawet wyglądał na zadowolonego! Tak jakby spodziewał się mojej odpowiedzi.
- Jak sobie życzysz. Będę się już zbierać.- Nie rób mi tego, prosiłam go w myślach. Zrób coś, powiedz że jednak coś dla ciebie znaczyłam, że to nie był tylko seks nawet jeśli umawialiśmy się, że właśnie tym ma być.- Do zobaczenia. Chociaż najpewniej już się nie spotkamy co? Zwłaszcza, że twoja przygoda ze „Zwariowanymi lokatorami” się już skończyła. Chociaż nie, może na jakiejś gali albo koło ścianki na czerwonym dywanie. Aha, i pozdrów Bartusia: życzę wam duuużo szczęścia.- Nawet nie czekał na moją odpowiedź tylko wsiadł do samochodu. Szybko jednak zorientowałam się dlaczego, widząc błysk światła. A więc dziennikarze i tutaj też mnie dopadli.
- Pani Agato jak Fabisiak zareagował na wieść o powrocie do byłego chłopaka?
- Czy wasz romans był tylko przykrywką?
- Czy pani siostra już wie o tym co robi jej narzeczony i stąd wynika jej nieobecność?
- Od kiedy jesteście razem?
Spadła na mnie kaskada pytań, flesze błyskały, podtykano mi dyktafony pod same usta, czyjś łokieć niemal uderzył mnie w brzuch, a ja mimo to stałam wciąż w tym samym miejscu w którym po raz ostatni objął mnie Paweł. Z uczuciem przerażającej pustki w sercu, które chciało krzyczeć z bólu. Czułam się tak źle jak nigdy dotąd, miałam ochotę uderzyć tych wszystkich ludzi, krzyknąć żeby sobie poszli, by zostawili mnie samą…albo by ziemia się pode mną rozstąpiła.
Boże, tak źle nie czułam się nawet po rozstaniu z Bartoszem.
- Odejdźcie stąd. Dajcie jej spokój! Wynocha!- Niemal bezwładnie dałam się zaprowadzić Monice, która nagle znalazła się obok mnie, w inne miejsce; prawie biegłyśmy bo część osób  wyruszyła za nami w pogoń. W końcu, przy samym żywopłocie się zatrzymałyśmy.
- Monika, ja…- W oczach stanęły mi wreszcie długo wstrzymywane łzy.
- …potem. Teraz idź.
- Gdzie?- Spytałam zdezorientowana.
- Tutaj jest furtka, tylne wejście dla spóźnialskich gości. Bartek czeka po drugiej stronie. Szybko, bo cię dogonią, a wtedy nie będziecie mogli się stąd wydostać aż do rana.
- Ja…
- Idź już.- Łzy potoczyły się po mojej twarzy gdy kiwając głową otworzyłam furtkę. Monika miała rację. Bartosz czekał przy samej ulicy choć nie mógł tu parkować. Pomógł mi wsiąść do samochodu, a potem niemal z piskiem opon ruszył. W oddali zauważyłam wbiegających na ulicę dziennikarzy. Nadal pstrykali zdjęcia. A ja płakałam co nawet z tej odległości z pewnością było widać.
- Przepraszam cię.- Usłyszałam wypowiedziane przez Barka słowo po kilku minutach jazdy w ciszy przerywanej tylko moim głośnym oddechem gdy nie mogłam zapanować nad szlochem.- Nie powinienem był z tobą spacerować. Mogłem przewidzieć, że tak się to skończy.
- To nie twoja wina.- Odpowiedziałam mu pociągając nosem.- Zgodziłam się.
- Bo nie miałaś wyjścia. Gdybym mógł cofnąć czas to zrobiłbym to. Ale nie musisz aż tak się tym martwić. Jestem pewny, że uda się to wyprostować. Twoja opinia nie ucierpi tak bardzo. Dlatego nie płacz już. – A więc sądził, że ryczę z powodu niewłaściwych wniosków paparazzi? Serio? Gdyby tak było już dawno popełniłabym samobójstwo przynajmniej z dziesięć razy podczas czytania paszkwili na swój temat. Zwłaszcza po swojej depresji związanej z zerwaniem z nim. I pewnie gdybym nie czuła się tak żałośnie nawet bym się z tego teraz roześmiała. Przecież miałam gdzieś co piszą o mnie media dopóki…pisały bzdury. Dlatego nic mu na to nie odpowiedziałam. Dopiero gdy uspokoiłam się na tyle, by móc jako tako zapanować nad oddechem wyznałam cicho:
- Miałeś rację. Paweł…dla niego byłam tylko przelotną przygodą.
- To dlatego płaczesz?
- Tak. Wiem, że to głupie…ty, Monika, Dagmara, ojczym, mama….wszyscy mi powtarzali że to kobieciarz, że mnie nie pokocha i nawet ja sama tego nie chciałam, ale to się po prostu stało. Monia gdy dowiedziała się o tym romansie nawet mi to powiedziała, że nie jestem kobietą która potrafi coś takiego traktować lekko, że prędzej czy później zakocham się w Fabisiaku. Ale gdy tak się stało to ja…ja mimo wszystko się łudziłam. Przecież ja sama tego nie chciałam.- Powtórzyłam trochę bez ładu i składu, ale byłam w takim stanie rozchwiania emocjonalnego, że nawet nie zwróciłam na to uwagi.- Uważałam, że mogę oddzielić rozum od uczuć jakby to było takie proste. Że jeśli sobie postanowię to się nie zakocham. Że to będzie tylko taki układ. Byłam głupia. Byłam bezdennie głupia.
- Nie mów tak. Nie jesteś taka. 
- Wierzyłam, że nigdy się nie zakocham.- Kontynuowałam, bo czułam, że muszę to powiedzieć.- Że jestem na to zbyt cyniczna, że już raz otworzyłam swoje serce i je zdeptano…wtedy tak właśnie myślałam o tobie i Dagmarze. Ale teraz już wcale…Boże.- W jednej chwili całe konsekwencje tego co się stało do mnie dotarły.
- Co się stało?
- Moja siostra…co ona zrobi gdy zobaczy nasze zdjęcie w jutrzejszej gazecie?
- Nie przejmuj się tym na razie.
- Ale przecież mówiłeś, że ostatnio się nie dogadujecie, że ona chce się od ciebie wyprowadzić, że zrobiliście sobie przerwę. Przeze mnie. Gdy zobaczy jutrzejszą prasę na bank cię zostawi myśląc że naprawdę mamy ze sobą romans.
- Uspokój się.
- Nie mogę. To jest jak jakiś koszmar. Schrzaniłam to.- Płakałam już jak bóbr. Nigdy nie sądziłam, że mogę wylać tyle łez na raz. Bartosz był tym zaniepokojony bo zatrzymał samochód. Próbował mnie objąć. Ja jednak się przed tym uchyliłam.
- Nie, musisz szybko odwieźć mnie do domu zanim zlecą się tam dziennikarze. I wrócić do Dagmary. Jeśli tego nie zrobisz ona będzie myślała, że coś między nami jest.
- Nie mogę cię zostawić w takim stanie.
- Musisz. Nie zasługuję na twoje współczucie. Nie chcę byś myślał, że zrobiłam to celowo.
- Przecież wiem.
-Nie, Bartek. Proszę. Dla mnie jest już za późno, ale dla ciebie…nie chcę zrujnować waszego związku.- Spojrzałam mu błagalnie w oczy, choć mało co widziałam przez napływające nań łzy. Przetarłam więc twarz.
- Dobrze.- Zgodził się po dłuższej chwili ponownie uruchamiając silnik auta. A pół godziny później byłam już w swoim domu.
Nawet nie zmyłam makijażu, nie zdjęłam ubrań. Jak  stałam położyłam się na łóżku nieprzerwanie choć bezgłośnie płacząc. W końcu musiałam zasnąć.
Obudziłam się późnym rankiem nieco skołowana i zmęczona. Przez mój umysł wolno zaczęła się przedostawać świadomość a wraz z nią miniony wieczór. Przymknęłam oczy chcąc pozbyć się wizji Pawła, ale ten gest spowodował że tylko się nasiliła. Ponownie więc je otworzyłam.
Nie chcąc patrzeć w lustro od razu się rozebrałam i weszłam pod prysznic. Na razie próbowałam zdystansować się do tego co wydarzyło się wczorajszego wieczoru co było umiejętnością jaką nabyłam będąc aktorką. W końcu oddzielenie się od granej przez siebie roli było ważnym aspektem w tym zawodzie. Inaczej łatwo można było sfiksować.
Tyle, że nie zawsze było to możliwe. Na przykład po zerwaniu z Bartoszem nawet tego nie chciałam, bo wolałam by napędzała mnie złość. Ale teraz…teraz po wczorajszej gali po prostu nie mogłam. Moje serce za bardzo cierpiało.
Po prysznicu mentalnie nastawiłam siły na mobilizację przed walką. Pierwsze co zrobiłam to było wyjrzenie przez okno: szybko tego pożałowałam, od razu przywitał mnie błysk flesza. Dlatego oprócz zaciągniętych rolet zaciągnęłam również zasłony i firanki. Jak to mówią przezorny zawsze ubezpieczony. Dopiero potem wciąż ubrana jedynie w szlafrok otworzyłam laptopa włączając najpopularniejsze plotkarskie portale.
Przeczuwałam, że będzie źle.
Ale rzeczywistość przerosła moje oczekiwania.
Bo było bardzo, bardzo źle.
Od gali minęło dosłownie kilka godzin a już w trzech portalach ukazały się artykuły o mnie i moim powrocie do Bartosza Kalinowskiego, a wzmianka o tym była nawet w jednej z gazet (widocznie w ostatniej chwili zmienili wydanie oddane do druku by jako pierwsi mogli zaprezentować najnowszy news). Poprzedzało ją zdjęcie na którym się z Kalinowskim obejmowaliśmy. My wiedzieliśmy, że był to tylko gest pocieszenia, ale nawet ja siląc się na obiektywizm nie mogłam zaprzeczyć, że z powodu niewyraźnej ostrości można to było uznać za miłosny uścisk.
A potem, wraz z upływem czasu było jeszcze gorzej.

ZEMSTA AGATY LISZEWSKIEJ NA SIOSTRZE: NARZECZONY WRACA NA TO SAMO MIEJSCE.

ROMANS ŚCIEMA: FABISIAK POMAGAŁ LISZEWSKIEJ ODZYSKAĆ MIŁOŚĆ UKOCHANEGO.

PODRYWACZ WYROLOWNY-LISZEWSKA TYLKO WYKORZYSTYWAŁA FABISIAKA DO WZBUDZENIA ZAZDROŚCI W BYŁYM PARTNERZE.

MODELKA, PO ZDRADZIE SIOSTRY LECZY ZŁAMANE SERCE ZA GRANICĄ.

Przez prawie cztery następne dni znów zaszyłam się w domu prosząc Mordkę o dostarczanie mi gazet w których ukazywały się artykuły na mój temat. Z każdym następnym tytułem mój nastrój gwałtownie się pogarszał. Ale mimo to konsekwentnie śledziłam aferę którą wywołały media. Artykuł pod ostatnim nagłówkiem nawet przeczytałam.
Dowiedziałam się, że Dagmara wyprowadziła się domu Bartosza i obecnie przebywa za granicą biorąc bezpłatny urlop będąc nieosiągalna. Jakbym sama tego nie wiedziała: przecież próbowałam się z nią skontaktować od prawie trzech dób. Tylko raz odebrała mój telefon:
- Gratuluję. Musisz być z siebie bardzo dumna. Osiągnęłaś co chciałaś.
- Wcale nie. Pozwól mi wyjaśnić.
- To zabawne, że teraz to ja nie mam ochoty na rozmowę z tobą.
- Proszę, wysłuchaj mnie. Bartek cię kocha. A ja go nie…kocham. Kocham Pawła.- Dokończyłam już wiedząc, że po drugiej stronie nikogo nie ma.
Potem moja siostra w ogóle nie odbierała a jej telefon przestał odpowiadać. A ja nie wiedziałam jak mam naprawić tę sytuację. Bardzo chciałam porozmawiać z Bartoszem, ale zdawałam sobie sprawę, że kameralna wizyta nie będzie możliwa. Gazety szybko wytropią nasze spotkanie robiąc z niego tajemniczą schadzkę przez co pogorszę tylko sytuację. Nie miałam pojęcia co począć.
I wtedy przypomniałam sobie o mamie.
Nie kontaktowałam się ani z nią, ani z moim ojczymem od czasu tamtej pamiętnej rozmowy, którą przerwało przyjście Dagmary. Teraz jednak postanowiłam to zrobić. Nie zważałam na kłębiących się pod moim domem paparazzich, na błyskach fleszy na to, że nie miałam na sobie odpowiedniego stroju i makijażu; musiałam po prostu wyjaśnić całą tę sytuację. Dodatkowo skupienie się na czyimś nieszczęściu pozwalało mi zapomnieć o swoim.
W domu mamy spotkało mnie rozczarowanie związane ze stanowiskiem mojej mamy wobec mnie. Uważała, że zrobiłam swojej siostrze świństwo. To mnie zdenerwowało, bo przecież jakiś czas temu Dagmara zrobiła to co teraz ja niby zrobiłam jej. A moja rodzicielka brała jej stronę?
- Ale Dagmara kochała Bartosza.- Wyjaśniała swój punkt widzenia.- Ty odebrałaś jej go tylko z zemsty.
- Wcale nie. I wcale go jej nie odebrałam. On ją kocha i ona też go kocha.
- Być może. Ale ty zniszczyłaś ich miłość.
- Do diabła wiesz gdzie ona jest czy nie?- Puściły mi w końcu nerwy.
- Nie zwracaj się do mnie takim tonem, młoda damo.
- A ty nie rób ze mnie jakiegoś kata. Ja też cierpiałam po tym jak Bartek mnie zostawił, a ty i tak stałaś po stronie mojej siostry. Teraz sądzisz, że sytuacja się odwróciła a mimo to ona i tak ma rację. A co ze mną? Sądzisz, że ja nie mam uczuć? Że nie obchodzi mnie co piszą o mnie gazety? Że jest mi łatwiej? Ja też cierpię do cholery. - Gdy milczała czułam się coraz bardziej źle. Na dodatek spojrzałam na komodę na której była gazeta ze zdjęciem Fabisiaka i młodej producentki z gali. Pod spodem był napis: „Paweł znalazł już pocieszenie: czyżby Liszewska odeszła już w zapomnienie?”. Niemal skurczyłam się w sobie widząc to. Pospiesznie odwróciłam więc wzrok. Po co tu przyszłam?- A z resztą, nieważne. Przepraszam, że cię niepokoiłam swoim niepożądanym towarzystwem.
- Agata, proszę.
- Do widzenia.
- Zaczekaj. Wybacz mi. Przepraszam.- Mama podeszła do mnie i mnie objęła.- Wybacz mi, kochanie.- Szepnęła gładząc mnie po głowie.- Czasami po prostu zapominam, że ty też jesteś wrażliwa choć chowasz to pod maską cynizmu. Ale zawsze tak skutecznie udajesz że nic cię nie obchodzi, że inni w to wierzą.
- Nie jestem, mamo. Jestem głupia.
- Nie, to tym bardziej nieprawda.
- Skrzywdziłam ją choć wiedziałam, że mnie kocha. Nie chciałam się z nią pogodzić i wybaczyć związku z Bartoszem choć zdawałam sobie sprawę, że bez mojego przebaczenia nigdy nie będzie szczęśliwa. Ale nie zabrałam jej go z powrotem dla zabawy.
- To znaczy, że jednak ty i Bartosz…że wy się kochacie?
- Nie, nie. To znaczy, że nigdy go nie kochałam tak jak twierdziłaś. I on także mnie nie kocha.
- Doprawdy? Więc dlaczego zrobiono wam zdjęcie w miłosnym uścisku?- Zamarłam wtulona w ramię mamy. Bo to nie ona zadała mi to pytanie. Odsunęłam się ocierając pospiesznie oczy.
- Dagmara?- Szepnęłam zdziwiona. Ale w końcu mogłam się przecież tego domyśleć: moja siostra zwykle gdy miała jakiś problem szukała pocieszenia u naszej mamy. Czasami nawet się z tego podśmiewałam. Jak mogłam teraz na to nie wpaść?
- Jak widać.- Odparła mi.- Więc? Odpowiedz na moje pytanie. Powiesz, że to fotomontaż? Że kilkanaście gazet zmówiło się do zrobienia z ciebie ofiary? Albo ktoś zadał sobie tyle trudu by was w to wrobić? A może to nie byłaś ty i Bartek tylko ludzie bardzo do was podobni?- Z charakterystyczną dla siebie gracją weszła przez drzwi patrząc mi prosto w oczy z niezwykłą powagą. Ta już nie była dla niej charakterystyczna.
- To nie był namiętny uścisk.- Odezwałam się w końcu.- Bartek po prostu mnie pocieszał.
- Tylko to wymyśliłaś przez trzy doby? Takie banalne wytłumaczenie?
- To prawda. Tamtego dnia na gali zakopaliśmy z Bartoszem topór wojenny.
- O tak, to już zdążyłam zauważyć. Chyba nawet aż za bardzo.- Odparła mi z ironią siostra. Zaczęłam się zastanawiać czy ją też bolał ten ton gdy ja rozmawiałam z nią dokładnie w ten sam sposób.
- Postanowiliśmy być przyjaciółmi.- Kontynuowałam nie zwracając uwagi na jej śmiech.
- Tak to się teraz nazywa co?
- Dagmara pozwól jej dokończyć.- Wtrąciła się mama.
- Więc teraz bierzesz jej stronę?!- Oburzyła się Daga. O dziwo uśmiechnęłam się.
- Przed chwilą pytałam mamę o to samo.- Powiedziałam.
- Przestań ze mnie kpić!- Odwarknęła mi Dagmara.
- Nie robię tego.
- Robisz. To dla ciebie taka zabawa. Nigdy tak naprawdę nie kochałaś nikogo romantycznym uczuciem, a Bartosza po prostu postanowiłaś sobie zdobyć bo czułaś że musisz zacząć się  z kimś spotykać. Potem drwiłaś sobie z Pawła Fabisiaka a gdy na gali okazało się, że możesz wrócić do byłego faceta z miejsca kopnęłaś go w tyłek choć na samym początku gali jeszcze razem wesoło gruchaliście, co widać na zdjęciach jakie wam zrobiono. Czy ty w ogóle potrafisz kogoś bezinteresownie kochać?!- Cisza która zapadła po jej wybuchu była bardzo wymowna. Spuściłam wzrok. Powinnam zaprzeczyć, ale czy to byłaby prawda? Czy umiałam kochać kogokolwiek poza mną samą?
Jesteś całkiem podobna do Scarlett O’Hary: egoistyczna, rozpieszczona i zawsze gotowa do wali kosztem innych.
To właśnie kilka tygodni temu powiedział o mnie Paweł. Wówczas zabrzmiało to zabawnie i nawet pochlebnie, ale teraz zrozumiałam, że wcale nie powinnam się cieszyć z posiadania tych cech. Tyle, że…co jeśli to prawda? Może miłość do niego też sobie wyobraziłam? Może ten uścisk w klatce piersiowej wcale nie oznacza złamanego serca a raczej zranioną miłość własną? Może ja po prostu nie jestem zdolna do miłości jak powiedziała Dagmara?
- Agata…jja przepraszam.- Usłyszałam drżący głos siostry. Potem poczułam jak z mojej twarzy spływa łza. Potrząsnęłam ze śmiechem głową.
- Daj spokój, być może masz rację.
- Nie, nie mam. Mogę mówić że jesteś złośliwa i czasami twój sarkazm niebezpiecznie zbliża się do cynizmu, ale nie jesteś pozbawiona uczuć. Przepraszam, chyba dałam się ponieść emocjom.- Głośno odetchnęła.- Porozmawiamy na spokojnie? Powiesz mi dlaczego Bartosz cię pocieszał?
- To już nie ma znaczenia.
- Dla mnie ma.
- Po prostu sobie coś ubzdurałam.
- Co?
- Nic ważnego; miałam doła i tyle. Ale jak wcześniej powiedziałam nie miało to związku z Bartoszem. Nic do niego nie czuję i chcę byście byli razem. I przepraszam, że wcześniej traktowałam cię tak podle. I za to co powiedziałam ci w domu mamy ponad miesiąc temu. To nieprawda że ci zazdrościłam: podziwiam cię i nigdy nie traktowałam jako rywalki. Może i miałam do ciebie żal, ale wiedziałam też że ty nie ponosisz za to winy. To chyba…to chyba wszystko. Nie proszę cię o wybaczenie, bo wiem że tego nie można wybaczyć. Chcę tylko byś dała Bartoszowi drugą szansę.
- Agata…
- On bardzo cię kocha. Nie strać tego.- Dagmara wzięła moją rękę i nakryła ją swoją.
- Mówisz prawdę?
- Tak. Popełniłam parę błędów w życiu, a raczej kilkaset, ale nigdy nie byłam kłamczuchą.- Pomyślałam przy tym o swoim udawanym romansie z Pawłem, a przynajmniej w jego początkowej fazie dlatego dodałam:- Czasami tylko coś przemilczałam lub sugerowałam. Zresztą możesz spytać Bartosza co wydarzyło się między nami tamtego wieczoru jeśli zechcesz w końcu z nim porozmawiać.
- Uwierzę, jeśli powiesz mi dlaczego cię pocieszał.- Miałabym teraz powiedzieć jej o swoim uczuciu do Pawła? Nie, nie mogłam.
- Po prostu doszłam do tego punktu w którym zrozumiałam, że zraziłam do siebie prawie wszystkich. Mamę, ciebie, ojczyma, najlepszą przyjaciółkę Monikę, nawet swoją menadżerkę po której nawet nie znalazłam jeszcze zastępstwa choć minęło już pół roku odkąd ją zwolniłam. W dodatku gdy przypadkiem spotkałam Bartka na zewnątrz i powiedział mi, że zrobiliście sobie przerwę…Poczułam się winna.
- Siostrzyczko.- Dagmara niemal rzuciła mi się w ramiona.- Przepraszam.
- Za co?
- Za to jak cię potraktowałam podczas naszej rozmowy. Za to, że nie potrafiłam zaufać, że gdy mnie najbardziej potrzebowałaś zostawiłam samej sobie choć byłyśmy dla siebie jak najlepsze przyjaciółki. I za to, że kilka dni temu nawet nie dałam ci dojść do głosu byś mogła się wytłumaczyć
- Przecież sama tego nie chciałam. A poza tym przynajmniej zrozumiałaś mój punkt widzenia gdy sytuacja była między nami odwrotna.
- Tak.- Dagmara roześmiała się choć jej oczy zrobiły się szkliste. Mimo to nadal wyglądała pięknie. Była chyba jedną z tych kobiet, które w każdej sytuacji tak wyglądają. Ja przypominając sobie swoje odbicie po przepłakanej nocy po gali na cześć zakończenia zdjęć do szóstego sezonu sitkomu odruchowo się wzdrygałam.
- No więc, jeśli naprawdę mi wybaczyłaś to idź do niego. Pogódźcie się.
- Ale ja nie wiem czy on mi wybaczy.- Moja siostra zrobiła niepewną minę. No tak, cała ona. Martwiąca się na zapas i wyolbrzymiająca swoją winę.
- Przecież cię kocha.- Na twarzy Dagi wypłynął nieśmiały uśmiech.
- Raczej…raczej tak. Pojedziesz ze mną?
- Chyba nie jestem tam potrzebna.
- Proszę. Będzie mi łatwiej.
- Skoro tak mówisz...
Niechętnie udałam się razem z szoferem mamy i siostrą do domu Kalinowskiego. Podczas jazdy potwierdziły się moje przypuszczenia, że Dagmara wcale nie wyjechała za granicę, ale zaszyła się w domu mamy i oczyma. Pytała mnie też o samopoczucie po tym co piszą o mnie w gazetach, o moje plany na przyszłość. Odpowiadałam jej jakimiś ogólnikami. Ucieszyłam się gdy potem zaczęła rozemocjonowana mówić o sobie i Bartoszu.
Ich pogodzenie się przebiegło bardzo gładko. Czułam dziwną tkliwość widząc ich razem objętych z uczuciem patrzących sobie w oczy. Bo wiedziałam, że ten którego chcę nigdy tak na mnie nie spojrzy. Zmusiłam się by o tym nie myśleć. Pożegnałam się z siostrą i Bartoszem życząc im wszystkiego najlepszego. Wiedziałam, że teraz to nastąpi.
Potem wróciłam do siebie. Zaczęłam od ponownego uruchomienia telefonu choć dzwonił kilkanaście razy dziennie. Następnie przejrzałam pocztę, zrobiłam internetowe zakupy, zabrałam się za porządki. Próbowałam nawet skontaktować się z Monika, ale nie odbierała telefonu. Wieczorem, totalnie wykończona rzuciłam się na łóżko.
Nazajutrz wstałam dość wcześniej: tego dnia zamierzałam w końcu zabrać się za znalezienie odpowiedniej przedstawicielki powracając na aktorki rynek. Potrzebowałam pracy, czułam że tylko ucieczka w nową tożsamość pozwoli mi dojść do siebie i już za kilka dni zapomnę o Pawle. (Albo kilkanaście lub kilkadziesiać). Poza tym wczoraj ustaliliśmy z moją siostrą i przyszłym szwagrem konferencję prasową z naszym udziałem już na ten wieczór. Oni mieli się zająć organizacją. Ja miałam się na niej tylko zjawić.
Choć wszystko ustalono praktycznie z dnia na dzień, od prawie pół roku żadne z nas nie wydawało publicznych oświadczeń dotyczących życia prywatnego, więc wywołała sporą ciekawość i zamieszanie. Wiele gazet chciało podsunąć swoich dziennikarzy jako reprezentantów by zadać pytania na które w końcu zgodziliśmy się udzielić odpowiedzi.
O dziwo nie bałam się. Żałowałam, że nie zrobiłam tego dużo wcześniej tak jak chciała mama czy sugerowała Monika. Nie powinnam pozwalać by gazety szkalowały moje imię lub pozwalały sobie na śmiałe domysły czy sugestie. A przede wszystkim nie powinnam zachowywać się jak dziecko i sama ich do tego prowokować udawanym związkiem z Pawłem Fabisiakiem.
Początkowo Dagmara chciała zaprosić go na konferencję, ale ja stanowczo się nie zgodziłam. Bartosz mnie poparł doskonale wiedząc co się pomiędzy nami rozegrało (W rozmowie z moją siostrą użył argumentu, że Fabisiak za kilka dni wyjeżdża na zdjęcia do Poznania by kręcić nowy film, więc z pewnością nie znajdzie czasu na rozmowę z dziennikarzami. Na szczęście to kupiła). Ja na razie nie wyznałam siostrze o swoim uczuciu do Pawła.
Właściwie można powiedzieć, że wszystko przebiegło gładko: dziennikarze bez przeszkód pozwolili wygłosić nam to co chcieliśmy. Ja powiedziałam, że po rozstaniu z Bartoszem czułam się zraniona i to prawda, że odcięłam się od rodziny, ale teraz naprawiłam błąd i to właśnie w trakcie gali pogodziłam się z Kalinowskim. On natomiast dodał, że między nami zawsze będzie istnieć przyjaźń, a z moją siostrą zamierza się ożenić tak jak było to w planach wcześniej. Dagmara z kolei wyznała, że teraz panuje między nami zgoda i harmonia  choć zdjęcie w gazetach wywołało w niej spory szok. Skłamała, że wyprowadzka od narzeczonego była spowodowana chęcią odwiedzin chorej matki a nie kłótni.
Potem nadeszła kolej na pytania. Zdecydowaliśmy, że przeprowadzimy trzy kolejki do każdego z nas po kolei. W ten sposób unikniemy kłótni i przepychanek słownych.
Tutaj trochę się obawiałam. W końcu każdy mógł mi zadać dowolne pytanie, a ja musiałam powiedzieć choć kilka zdań bądź umiejętnie się od niego wymigać.
Pierwsze dotyczyło moich uczuć do Bartosza. Dziennikarz z Pudelka pytał się jak czuję się ze świadomością iż mój były partner związał się z moją siostrą. Udało mi się wybrnąć z tego z dowcipem: oznajmiłam, że to pytanie powinni raczej zadać nie mi, lecz Bartoszowi. Potem dodałam, że wszystko i tak zostanie w rodzinie. Gdy na sali rozległ się śmiech kontynuowałam już poważnie, że Kalinowski zawsze był dla mnie bardziej przyjacielem niż partnerem i tą sytuację będziemy starali się podtrzymywać. No i że cieszy mnie szczęście jego i Dagmary, a więc po rodzicach dwojga najbliższych mi osób.
Drugie pytanie było łatwe: dziennikarka z gazety której nazwy nie znałam zapytała mnie o moje plany zawodowe. Tu również odpowiedziałam poważnie jednocześnie uciekając się do żartu. Odparłam, że zamierzam na razie zrobić sobie wakacje, ale potem wrócę do pracy w wielkim stylu.
Trzecie i ostatnie pytania sprawiło mi pewien kłopot.
- Jak wyglądał pani związek z Pawłem Fabisiakiem?
- Nie bardzo rozumiem o co pan pyta.- Odparłam chcąc zyskać na czasie.
- Czy był prawdziwy? Ekipa ze „Zwariowanych lokatorów” twierdzi, że wasze zachowanie było udawane by zwiększyć zainteresowanie gazet. Jednak w obliczu tego czego się przed chwilą dowiedzieliśmy wynika, że nie robiła pani tego z zemsty na obecnym tu Bartoszu Kalinowskim. Jakie więc były prawdziwe motywy? – Rozejrzałam się po sali szukając w głowie odpowiedniej odpowiedzi, ale nie potrafiłam jej znaleźć. Przed oczami stanęły mi te wszystkie nagłówki i zdjęcia z ostatnich dni w których informowano, że Paweł znalazł sobie pocieszycielkę albo że nie zmartwił się po naszym rozstaniu, że odmawia komentarzy. – Pani Agato?
- Związek z Pawłem Fabisiakiem był prawdziwy, a jego szczegóły są tylko naszą prywatną sprawą.
- Więc uścisk między panią i panem Kalinowskim został odebrany przez niego inaczej niż jako przyjacielski i zniszczył wasz związek?
- Miało być jedno pytanie.- Odparł mu Bartosz. Najwyraźniej dostrzegł moje zakłopotanie.
- Ale dotyczy pierwszego. Po gali spotkaliście się na parkingu. O czym rozmawialiście?
- Sądzę, że teraz przejdziemy do kolejnego pytania do pani Dagmary.- Tym razem od odpowiedzi wybawiła mnie rzeczniczka mojej siostry.
Resztę spotkania przemilczałam starając się przybrać obojętny wyraz twarzy. Zaczęłam się zastanawiać co teraz robi Paweł. Czy już wyjechał do Poznania na zdjęcia do nowego filmu? W końcu miały się rozpocząć już za trzy dni…Co mnie to jednak obchodziło? Między nami i tak już nic nie było. Czy miał wyjechać, zostać…to już nie miało przecież żadnego znaczenia.  A przynajmniej nie powinno.
Po dwóch godzinach znów byłam w domu: wcześniej po konferencji prasowej musiałam rozdać kilkadziesiąt autografów dla czekających pod budynkiem stacji ludzi i fanów. Dlatego teraz byłam tym trochę zmęczona. Mimo to ucieszyłam się gdy Mordka poinformował mnie, że przyszła Monika Ignaczak. Była moją najlepszą przyjaciółką, a ja ją zostawiłam. Ona  jednak mi wybaczyła. Początkowo nasza rozmowa sprowadzała się do moich gorliwych przeprosin i nazywania siebie idiotką. Monika słuchała wszystkiego w milczeniu, ale potem z szerokim uśmiechem mnie przytuliła. Mówiła, że doskonale rozumie mój stan ducha w ostatnim czasie choć trochę boleje nad faktem, że nie potrafiłam jej do końca zaufać. Obiecałam, że od teraz to się zmieni. A potem nasza rozmowa zeszła już na inne tematy.
Byłam jej wdzięczna za to, że nie nawiązywała do sprawy Fabisiaka, a przede wszystkim że nie mówiła iż miała rację co do swoich obaw. Bez cienia protekcjonalizmu pomagała mi zapomnieć o moim bólu i podsuwała coraz to inne tematy rozmów począwszy od tapet w mojej sypialni które nagle jej się spodobały do moich planów zawodowych. W końcu, zgodziła się nocować u mnie i urządziłyśmy sobie niezły wieczorny spektakl.  Wcześniej wypiłyśmy po lampce wina, więc to może dlatego poprosiłam o towarzystwo moich trzech ochroniarzy. Nie byłam jakąś wielką diwą, a jakoś zaczęło mi wisieć czy ktoś dostanie się na teren posiadłości czy nie. Najwyżej się go wyprosi za pomocą policji.
Trzech poważnych i napakowanych facetów (w tym Mordka) było zbitych z tropu. Mimo to potraktowali moje polecenie całkiem serio. Uśmiechałam się pod nosem do Moni z ich niepewnych min. Trochę śmieszyła mnie ta irracjonalna sytuacja: jakby nie było byłam aktorką a oni moimi ochroniarzami, a ja zapraszałam ich do oglądania z nami filmu. Chyba jednak odebrali to jako polecenie zawodowe, bo posłusznie ustali w samym kącie. Dopiero po moich usilnych namowach przycupnęli przynajmniej na drugiej kanapie. Swoją drogą wyglądało to trochę komicznie: trzech wielkich mięśniaków ubranych na czarno ledwo mieszczących się na typowo kobiecym mebelku…
Ochroniarze po jakimś czasie zdołali się cokolwiek odprężyć. A ja zrozumiałam, że do tej pory nie traktowałam ich najlepiej. Po zakończonym seansie podziękowałam im uprzejmie za współpracę i wzorowo wykonywaną pracę. A że Monice wpadł w oko Piotrek Mordka postanowiłam go zatrzymać prosząc dwóch pozostałych ochoniarzy ( Stefana Gackowika i Dariusza Obwodowskiego) o dokładne sprawdzenie jeszcze terenu domu, a potem pozwoliłam im iść spać. W tym czasie Monia zajęła się czarowaniem szefa mojej ochrony.
- Nic z tego.- Oznajmiła mi po jakimś czasie.- Chyba sądził, że to żart. No wiesz, zakład między nami albo coś w tym stylu.
- Nie chciałam ci tego mówić przedtem, bo nieźle się napaliłaś ale nie dziwię się. Piotrek to fajny facet. Nie taki pusty czy tępy jak mówi się zazwyczaj o napakowanych gościach.
- Zauważyłam. I do tego całkiem przystojny: że też wcześniej tego nie dostrzegłam. Jesteś pewna, że jest sam?
- No raczej. Ale lepiej się nim nie baw. Nie chcę stracić dobrego ochroniarza.
- Jasne, że nie. Jeśli mi się uda, zajmę się nim na poważnie. A teraz mów o tej swojej nowej menadżerce.
- Jeszcze nie wiem czy ją zatrudnię, ale okazuje się być bardzo kompetentna. Na razie jednak rozmawiałam z nią tylko telefonicznie, więc ciężko mi to ocenić obiektywnie. Na pewno jednak nie jest taka jak Sroczka.
- No ja myślę. – Zaśmiała się Monika.

wtorek, 29 grudnia 2015

Zwariowani lokatorzy: Rozdział XIII



Nazajutrz Paweł nie wracał już do tematu, który poruszyliśmy w jego mieszkaniu. Zupełnie jakby nic się nie stało, jakby nie wyznał mi skrywanej przez lata tajemnicy o której nikt nie miał pojęcia. Może on potrafił przejść nad tym faktem do porządku dziennego ale ja nie. Bo nie przestawałam roztrząsać całej tej sytuacji, która ukazywała Fabisiaka w nowym świetle.
Po pierwsze: nie mogłam go już uważać za płytkiego facecika: miał w sobie pokłady uczuć i wrażliwość o jaką bym go nigdy nie podejrzewała.
Po drugie nie był samolubem: choć rodzice Małgorzaty Fabisiak nie byli jego biologicznymi dziadkami troszczył się o nich i wspierał materialnie choć ich córka tego nie chciała.
Po trzecie: nie miał w życiu tak łatwo jak mi się wydawało, a mimo to wyrósł na porządnego człowieka (okej, może i aroganckiego ale i przyzwoitego)
Po czwarte: miał żal do rodziców, którzy nie kochali go tak jak powinni.
Po piąte: popełniał te wszystkie ekscesy za młodu, bo chciał zobaczyć jak daleko sięga miłość jego ojca i czy widzi w nim tylko upragnionego syna czy też odrębnego człowieka z którego można być dumnym i który wiele potrafi. No i jakby się nad tym zastanowić to od prawie trzech lat, czyli śmierci ojca Fabisiaka, Paweł przestał być aż takim skandalistą.
No ale z drugiej strony wyznał, że świadomie zszargał opinię reżyserowi, który miał zapewnić mu angaż w swojej nowej produkcji. Na dodatek po wszystkim uwiódł mu żonę. (to było już przecież po śmierci jego ojca) I odnosił się do Małgorzaty, która dla świata była jego matką, z nie mniejszą pogardą i nienawiścią niż ona do niego. Może więc był zbyt dumny by się z nią pogodzić? Albo ja jak zwykle oczekiwałam po nim najgorszego.
Na planie właściwie niewiele się między nami z tego powodu zmieniło: poza tym, że we wtorek w czasie przerwy żadne z nas nie wykazało inicjatywy do tego by zaszło między nami "coś". Żartowaliśmy więc tylko zajadając się przy tym paczką fistaszków w mojej garderobie czytając jednocześnie scenariusz w którym miała nas czekać wspólna scena. W pewnym momencie Paweł nawet uznał, że Adam (czyli grana przez niego postać) powinien się zakochać w Laurze (czyli bohaterce w którą z kolei wcielałam się ja).
- No bo zobacz: lowelas, miał wiele dziewczyn i niewinna choć kująca jak oset dziewczyna. Można by z tego zrobić niezłą historię. Śmieszne zaloty, potem rodzące się uczucie. I byłaby znacznie lepsza historia niż ta z Bartkiem w roli pedantycznego doktorka.- Argumentował.
- Może.- Zgodziłam się.- Ale oboje dobrze wiemy, że reżyserowi chodziło o to by narobić wokół serialu szumu. Już słyszę głos lektora w tle zwiastuna jaki puszczają w telewizji: „Już niedługo zapraszamy na szósty z kolei sezon „Zwariowanych lokatorów". W rolach głównych: Paweł Fabisiak jako Adam, Renata Rebus jako Tatiana,  Janek Pakulski jako Stefan oraz Agata Liszewska i Bartosz Kalinowski w rolach zakochanych w sobie Laurze i Cezarym. Czy ich miłość przetrwa? A może skończy się tak samo jak w prawdziwym życiu? O tym dowiecie się już na wiosnę.
- Nie będzie tak źle.- Skwitował to tylko Paweł zajadając się kolejnym orzeszkiem.- A poza tym jeśli już to wasze nazwiska podadzą na początku: w końcu to wasza dwójka to najważniejsze postacie w serialu .
- Beznadziejny z ciebie pocieszyciel.
- A kto mówił, że cię pocieszam? Jeśli chcesz żebym cię pocieszył to słuchaj teraz: Bartek pokłócił się z Dagmarą.
- Skąd wiesz?
- Słyszałem plotki na planie.
- O co poszło?
- Nie wiem. Ale możesz zadzwonić do niej i ją zapytać.
- Chyba żartujesz.
- Tam myślałem, że tak zareagujesz. Ale warto spróbować. Czy twoja niechęć jest silniejsza od kobiecej ciekawości…
- Powlekasz stereotypy.  Ja nie mówię, że jako facet jesteś świnią myślącą rozporkiem.
- Bo jestem dupkiem i nie myślę rozporkiem. A przynajmniej nie zawsze. Tak przy okazji co z przyjęciem na zakończenie zdjęć?
- Jak to co?
- Idziemy tam razem?
- A co masz ochotę zabrać Jolkę? A może Pannę Zagadkę? -Odparłam mu szybko pytaniem. Zaraz jednak poczułam się głupio. W końcu nasz romans miał trwać jeszcze przez dwa tygodnie, czyli do końca kręcenia. Przyjęcie miało odbyć się za trzy. Może wcale nie chce ze mną iść? Gdy już miałam mu odpowiedzieć, że lepiej będzie gdy zjawimy się tam osobno odezwał się:
- Jasne, że nie. Wolałem się jednak upewnić. Ostatnio rzadko widuję cię z Moniką.- Zauważył szybko zmieniając temat.
- Może dlatego, że zabierasz mi całe przerwy?- Spytałam retorycznie. Potem jednak ciężko westchnęłam.
- Nie akceptuje mojego postępowania.
- Pokłóciłyście się o to?
- Nie do końca. Choć głównie o to.
- Nie chciałem rozwalić waszej przyjaźni.
- Nie bądź taki melodramatyczny. I nie powiększaj w tym swojego udziału. Monia po prostu trochę się focha: przejdzie jej.- Nie dodałam, że oskarża mnie też o brak czasu. Gdy rozmawiałam z nią nie dalej jak w ostatnim tygodniu i opowiedziałam o wycieczce na Mazury podczas weekendu (myślałam, że potraktuje tą spontaniczną wyprawę jako zabawną) odezwała się do mnie mówiąc, że spędzam z Fabisiakiem zbyt dużo czasu, ale ona wiedziała że to tak się skończy. Gdy spytałam ją co dokładnie miała na myśli uśmiechnęła się tylko do mnie i kazała nie udawać idiotki. No więc czy to dziwne, że nie chciałam z nią gadać? Nie cierpię mądrali, a ostatnio zauważyłam, że Monia taka była. Nie wiem jak znosiłam to wcześniej (a raczej jak mogłam tego nie zauważać) ale teraz już nie chciałam.
Dalej już rozmowa potoczyła się dość gładko. W którymś momencie chciałam nawet nawiązać do wczorajszego dnia, ale po namyśle zdecydowałam że nie powinnam wypytywać Pawła o jego rodzinę jeśli tego nie chciał. On nie zmuszał mnie do mówienia o Bartku. Często ja sama mu o tym mówiłam nawet bez drobnej zachęty.
Dlatego przez następne kilka dni starałam się tego nie robić; potem zapomniałam o całej sprawie. Jeśli już to rozmawiałam z Pawłem na zupełnie inne tematy unikając tego o jego rodzinie. W zasadzie to rozmawiałam z nim bardzo dużo.
To dziwne, ale początkowo każde nasze spotkanie kończyło się łóżkiem w mojej lub jego garderobie; potem oprócz tego zaczęliśmy wtrącać jakieś uwagi i się kłócić, a potem konwersować na poważniejsze tematy nie tylko żartując. W ciągu ostatnich dni zauważyłam, że mogłabym z nim gadać i gadać...
Jakimś cudem potrafił wstrzymać się od denerwowania mnie czy docinania, a coraz częściej tematami które poruszaliśmy było moje własne życie bądź też jego. Ostatnio nawet opowiadał mi o swoim nawyku picia kawy zaraz z samego rana po przebudzeniu albo niechęci do wszelkiego rodzaju skorupiaków. Wspominał o swoim przyjacielu Piotrze, który był dla niego męską wersją kogoś takiego jak kogo dla mnie stanowiła Monika (a przynajmniej do niedawna). Mówił, że w młodości byli niezwykłymi kawalarzami i wycinali masę dowcipów.
Ja odwzajemniałam mu się tym samym: opowiadałam o skromnych warunkach dorastania (w rzeczywistości nie były aż takie skromnie, ale w porównaniu do teraźniejszych mogły się takie wydawać), o dużym ogrodzie wokół domu w którym lubiłam pracować zwłaszcza jak mnie ktoś wkurzył, o tym jak mimo wyraźnych różnić charakteru między mną a Dagmarą zawsze byłyśmy sobie najbliższymi osobami.
Tak więc mówiliśmy dużo, ale jednocześnie nie zdradzaliśmy żadnych szczegółów. A przynajmniej Paweł. Ja to szanowałam.
I tak mijały nad kolejne dni. Aż w końcu nadszedł ten ostatni, który spędzaliśmy na planie razem rozpoczęty uroczystą przemową reżysera i innych ważnych osób. Dziękował nam w ten sposób za wspólną pracę, przewidywał sukces szóstego sezonu, wyrażał nadzieję że nakręcimy kolejne. Na koniec zdziwił mnie strasznie gdy wręczył duży bukiet kwiatów dziękując za moją obecność przez tyle lat kręcenia „Zwariowanych lokatorów”. Wyrażał nadzieję, że choć nie będę już grała w kolejnym sezonie sitkomu, to dostanę masę świetnych propozycji.
Powiedział jeszcze dużo więcej, bardzo mnie chwaląc. A ja czułam się jak idiotka gdy łzy zaćmiły mi wzrok. Bo oto kończyła się moja przygoda ze „Zwariowanymi lokatorami”. Patrząc na twarze otaczającej mnie ekipy wiedziałam, że będę nawet tęsknić za szarogęszącą się Renatą czy złośliwą scenarzystą Natalią. No i za swoją asystentką Zosią. Nawet za reżyserem który choć teraz mnie chwalił nie zawahał się wykorzystać szumu jaki wynikł w moim prywatnym życiu i zmuszać do grania na ekranie związku ze swoim byłym życiowym parterem. Widocznie było jak powiedział mi kiedyś Fabisiak: świat show-biznesu rządzi się własnymi prawami czy tego chcemy czy nie.
Wszystko więc kończyło się dość przyjemnie.
Aż w końcu dotarło do mnie, że to też koniec romansu z Pawłem. Poczułam ukucie żalu, ale szybko je stłumiłam. To jasne, że trochę się do niego przywiązałam. Jednocześnie było mi z tego powodu głupio, bo on najwyraźniej tego nie czuł. Przez ostatnie dwa tygodnie kochał się ze mną tylko cztery razy, co dobitnie świadczyło o końcu jego zainteresowania mną. Przyznaję, że ja również nie miałam na to specjalnej ochoty: rozmowy z Pawłem dostarczały mi wiele przyjemności, ale z drugiej strony czułam się tym niejako upokorzona. Serio? Naprawdę umiałam podtrzymać jego zainteresowanie tylko przez niecałe dwa miesiące? A może powinnam się  z tego cieszyć? W końcu jak powiedział kiedyś sam Fabisiak czasami tracił ochotę już po pierwszej randce a jego zainteresowanie udało się podtrzymać kobiecie maksymalnie na trzy tygodnie.
- No to co Liszka, w końcu dotarliśmy do mety.- Rzucił gdy podeszłam do niego zaraz po końcu uroczystości. Potem razem poszliśmy w stronę naszych aut. Część osób już się wyniosło, inni pakowali jeszcze jakieś swoje rzeczy z planu, jeszcze inni którzy zagrali już sceny w których grali ich bohaterzy już od jakiegoś czasu przebywali w swoich domach.
- Na to wygląda.- Odparłam właściwie nie wiedząc co powiedzieć. Po raz pierwszy w jego towarzystwie czułam się skrępowana, nie miałam pojęcia dlaczego. Czyżby rozstania, nawet w przypadku par których łączył tylko seks były aż tak trudne?
- I co potem?
- Co masz na myśli?
- Co z twoją karierą? Nie znalazłaś jeszcze menadżerki.
- Robię sobie przerwę jak już wcześniej mówiłam. A ty? Kiedy wyjeżdżasz na kręcenie nowego filmu?
- Za dwa tygodnie.
- Wow i kog tam będziesz grać?- Spytałam z udawanym przerażeniem by choć trochę przywrócić beztroski nastrój. Chyba mi się to nie udało. Poza tym wszyscy wiedzieli, że będzie to film akcji a policjancie polującym na gang groźnych dilerów narkotykowych a Paweł ma tam grać jednego z członków gangu. Czemu więc udawałam, że tego nie wiem? Bo nie potrafiłam wymyśleć jakiegoś neutralnego tematu do rozmowy by przerwać ciszę? I od kiedy w ogóle cisza mnie krępuje?!
- Czarny charakter.
- Hm, wreszcie coś co do ciebie pasuje.- Roześmiał się. Dość krótko, ale to zrobił. Doszliśmy do parkingu. Nie wiedziałam co jeszcze mam rzec: fajnie było, trzymaj się? Mam nadzieje, że bawiłeś się ze mną tak samo dobrze jak ja z tobą?- W takim razie widzimy się za tydzień na gali, prawda?
- Tak. Przyjechać po ciebie?- W sumie tego chciałam, ale po minie Pawła poznałam że jakoś się do tego nie kwapi więc dałam odparłam:
- Nie, wynajmę taksówkę. Spotkamy się na miejscu.
- W takim razie do zobaczenia.- Zbliżył się do mnie i pocałował w policzek. Potem lekko uścisnął. – Pożegnałbym cię bardziej namiętnie, ale kręci się tu za dużo osób.- Dodał niemal szepcząc mi do ucha. Roześmiałam się.
- Zawsze był z ciebie tchórz.- Odszepnęłam mu.
- Czy ty mnie prowokujesz?- Spytał odsuwając się ode mnie, choć nadal mnie obejmował. W jego oczach iskrzyły się iskierki rozbawienia, a usta wyginał beztroski uśmiech. A ja nagle poczułam, że bardzo chcę go pocałować. I wcale nie po to by był to wstęp do czegoś więcej, by pomógł mi zapomnieć o Bartoszu, by sprawić sobie przyjemność. Nie, ja po prostu czułam taką potrzebę. Odbiło się to chyba w moich oczach, bo Fabisiak dodał: - Nie patrz tak na mnie Liszka, bo zaraz się na ciebie rzucę. Chyba musimy spotkać się jeszcze raz i ostatecznie pożegnać. Z pazurem, jeśli wiesz co mam na myśli.
- Bujaj się.- Odpowiedziałam odpychając go, a on zaczął się śmiać. Chwila magii minęła; właściwie zastanawiałam się czy sama sobie tego nie wymyśliłam. Tylko właściwie czego? Uczucia porozumienia, pokrewieństwa dusz, czułości? Co za bzdury. Ubierać naszą znajomość w piórka prawdziwego związku lub jego namiastki chwilę przed tym jak on sprowadził go do poziomu zwykłego popędu.
Chyba musimy spotkać się jeszcze raz i ostatecznie pożegnać. Z pazurem, jeśli wiesz co mam na myśli.
Ta, jasne. Tylko dlaczego poczułam się tym tak zakłopotana? Bo wcale nie chodziło mi seks tylko…no właśnie o co? O rozmowę? Nie, przecież właśnie na tym opierał się nasz związek. Na łóżku. I na zapomnieniu.
- W takim razie się bujam. Jeszcze raz do zobaczenia.
- Na razie.- Pozwoliłam mu odjechać pierwsza, a zaraz potem sama wsiadłam do swojego auta. Nie chciałam się poddać analizowaniu swoich uczuć.
I tak rozpoczął się najbardziej nudny tydzień w moim życiu: sama właściwie nie wiem jak go spędziłam, bo w głównej mierze szorowałam swoje mieszkanie, robiłam zakupy, biegałam na bieżni, szykowałam zdrowe posiłki. A przede wszystkim, choć nie przyznawałam się do tego nawet sama przed sobą, wyczekiwałam przyjęcia z okazji końca kręcenia odcinków serialu jakby miało mi przynieść jakąś wielką zmianę. Tylko niby co mogło się stać?
Żałowałam, że odrzuciłam propozycję zagrania w mini serialu, którego akcja rozgrywałaby się w czasach drugiej wojny światowej. Tyle, że było to już pięć miesięcy temu: równo trzydzieści dni po tym jak Bartek posłał mnie do wszystkich diabłów a ja osiągnęłam apogeum w użalaniu się nad sobą. Teraz na zmianę decyzji było już za późno. Powinnam znaleźć jak najszybciej jakąś menadżerkę, uznałam. Sama nie dam sobie z tym rady. Zwłaszcza po tym jak odrzuciłam kilka innych ofert pracy. Teraz reżyserzy czy producenci nie kwapili się by mi coś proponować nie chcąc narazić się na odmowę. A ja nie zamierzałam sama proponować im siebie do angażu. To nie było profesjonalne zachowanie.
Na razie jednak po raz ostatni sprawdziłam sukienkę na jutrzejszą galę (kupiłam ją jakieś dwa tygodnie temu w zwykłej sieciówce) oraz odpowiednie do niej dodatki. A gdy nadszedł wreszcie dzień w którym miała się odbyć umówiłam się z kosmetyczną i fryzjerką na wizytę. Czułam się trochę głupio, bo zazwyczaj zajmowała się mną Monika, ale nie sądziłam by po tym co między nami zaszło miała na to ochotę. Poza tym miała to być luźna impreza, więc mogła być zaproszona na przyjęcie. Tak więc poradziłam sobie bez niej.
Wsiadając do taksówki czułam miłe podekscytowanie: wiedziałam że wyglądam pięknie choć na co dzień nie byłam nawet ładna. Ale suknia leżała na mnie doskonale ukazując atuty mojej figury i maskując jej braki (choć już prawie odzyskałam swój wygląd sprzed kilku miesięcy). Włosy zebrane w zgrabną fryzurkę stwarzającą pozory luźnego koka, a delikatny makijaż był prawie niewidoczny. Biżuteria dopełniała reszty. Srebrna broszka przypięta do sukienki oraz gruba bransoletka nadawały mi elegancji. Czułam się bardzo kobieca.
I zaraz miałam spotkać się z Pawłem.
Gdy w końcu dotarłam na miejsce okazało się, że impreza była dużo mniej kameralna niż myślałam: rozglądając się pośrodku ujrzałam kilku aktorów którzy nie występowali nawet epizodycznie w sitkomie. Spytałam więc Janka Pakulskiego (który akurat znalazł się niedaleko mnie) o co w tym wszystkim chodzi.
- Po prostu reżyser postanowił z producentem trochę zaszaleć. Wszyscy kochają „Zwariowanych lokatorów” więc z chęcią tutaj przyszli. Oprócz tego jest jeszcze jakiś reżyser, pogodynka, prezenter…w sumie dużo osób. No i jak widzisz media.
- Dzięki. A widziałeś Pawła?
- Fabisiaka? To nie przyjechaliście razem?
- Nie.- Przyznałam i nie wiedząc dlaczego pod warstwą makijażu spiekłam raka.- Więc? Jest już?
- Chyba tak. Mignął mi przez chwilę. Chyba przy bufecie.
- Dzięki.- Odparłam i zaczęłam przeciskać się we wskazanym kierunku. Po drodze musiałam jednak kilkakrotnie się zatrzymać, gdy pomachał mi któryś ze znajomych. Aż tak wredna by to ignorować nie byłam. Tak jak sądziłam zjawiła się też Monika, która na mój widok nie wykonała żadnego kroku. Ja więc zrobiłam to samo. Chce się gniewać, proszę bardzo. Ja nie potrzebuję jej przyjaźni.
- Hej, co to za mina Liszka?- Na sam dźwięk tego głosu wewnętrznie się rozpogodziłam. Potem odwróciłam się w stronę jego właściciela. I niemal zamarłam. Właściwie widywałam już Pawła w garniturze: w gazetach, podczas poprzednich imprez czy nawet na planie. Mimo to jego widok nie wywarł na mnie wrażenia takiego jak teraz. Zastanawiałam się przez moment dlaczego. Czyżby dlatego, że zostaliśmy kochankami? A może jego rysy twarzy, wzrost i emanująca męskość zdawały mi się być zbyt idealne?
- Nie, dowiedziałam się że tu jesteś.- Odpowiedziałam mu z dobrym pięciosekundowym opóźnieniem.
- Łamiesz mi serce. Ja cię wyczekiwałem.
- Naprawdę?- Wyszłam z roli. To pytanie wcale nie zabrzmiało ironicznie, ale raczej jak szukanie zapewnienia małego dziecka że mama go jednak kocha. Na szczęście przed kompromitacją uratował mnie błysk flesza. Bo podsunął mi dowcipną odpowiedź. Szybko chrząknęłam.- Miałeś nadzieję, że zrobią nam parę zdjęć razem co?
- To też: w końcu nie chcę wyjść na porzuconego. Ale prawdę mówiąc nie chciałabyś wiedzieć na co miałem nadzieję.- Roześmiałam się z ulgą. A więc nadal mnie pragnął. Nic się nie zmienił.
- Okej. Chodźmy lepiej się czegoś napić.
- Tak szybko? Chyba przed chwilą przyszłaś. Prawdę mówiąc sądziłem już, że się nie zjawisz. W końcu od rozpoczęcia minęła już ponad godzina.
- Nie cierpię wstępów: są nudne. A co do mojego pragnienia to lepiej chodźmy. Inaczej nie wytrzymam do końca. Dziś wszyscy tylko mówią o moim odejściu.
- Więc nici z wcześniejszego urwania się?
- Raczej nie.- Odparłam. Nie rozumiałam go. Prawdę mówiąc siebie też nie. Bo gdy jeszcze tydzień temu sugerował, że nie chciałby zrywać naszego układu bardzo mnie to ubodło. Teraz czułam się jak w siódmym niebie.
- Szkoda. W takim razie i ja się przemęczę. A, tak w ogóle to ślicznie wyglądasz. Prawie jak mniej pyskata, ironiczna i lepsza wersja ciebie.
- Piękne dzięki.- Zaczęłam mając nadzieję na nieco dłuższą tyradę, ale akurat spostrzegłam podchodzącego do nas producenta. Tak jak sądziłam zaczął wznosić peany na moją cześć życząc mi wszystkiego co najlepsze i ubolewając nad tym że odchodzę z obsady. Paweł stał obok mnie, choć jego mina nie świadczyła o zbytniej cierpliwości. Wiedziałam, że miał ochotę usiąść. Tym bardziej gdy zaczęły do nas podchodzić inne osoby (nie obyło się oczywiście bez wspólnego pozowania) Dopiero jakiś czas później zrozumiałam, że ma to związek iż jesteśmy tutaj z Fabisiakiem razem choć każde przyjechało osobno. I naszego związku, o którym nadal niewiele wiedziano. Czy był prawdziwy? A może to wszystko tylko oszustwo? Niemal czułam jak wile osób chce o to spytać. Również dziennikarze, jednak oboje z Pawłem stanowczo oznajmiliśmy, że nie mamy zamiaru rozmawiać o naszym prywatnym życiu gdy tylko pytania jedno z nich zaczęły przekraczać tematy zawodowe. Stało się to za pośrednictwem jednego z nich które do mnie skierowano:
- Od kilkunastu tygodni stanowicie parę. Jak się czujesz teraz ze świadomością, ze twój były parter jest tu dziś sam i nie towarzyszy mu twoja siostra?- Prawdę mówiąc zdębiałam. W ogóle zapomniałam o obecności Bartosza a rewelacja o tym, że na gali jest sam zbiła mnie z tropu. Bo jakoś nie sądziłam, że Dagmara zrobiła to po to by uniknąć mojego towarzystwa. Coś się musiało stać.
- To pytanie raczej nie na miejscu.- Odparł na pytanie dziennikarza Paweł, choć wcale go o to nie prosiłam. Najwyraźniej dostrzegł moje zakłopotanie i konsternację. Gdy zadający pytania facet z kamerzystą odszedł spytałam Fabisiaka cicho:
- Sądzisz, że Bartek poważnie pokłócił się z moją siostrą?
- Nie wiem: może. Ty znasz ich lepiej.- Nie potrafiłam zrozumieć co takiego słyszę w jego odpowiedzi, ale nie spodobało mi się to. Miałam już go o to zapytać gdy zjawiła się przed nami jakaś starsza zadbana kobieta. Na jej widok Paweł gwałtownie przystanął.
- Mogę cię na chwilę zostawić?- Spytał.- Wrócę do ciebie niedługo i wtedy może uda nam się pogadać.
- Okej.- Odpowiedziałam mu, bo nie wypadało mi się nie zgodzić. Nie chciałam mu wytykać, że mieliśmy się przecież nie rozstawiać przez całe przyjęcie. Najwyraźniej chciał porozmawiać z ową panią sam.  No właśnie, kim była? Znałam ją, ale nie mogłam sobie przypomnieć skąd. W końcu mnie olśniło. To była przecież ta żona reżysera, która rozwiodła się z nim po tym jak Paweł upublicznił jego romans z dużo młodszą od niego partnerką. I to o tej kobiecie krążyły plotki, że świeża rozwódka szybko znalazła pocieszenie w ramionach jurnego Fabisiaka.
Chciałam się roześmiać ze swoich myśli. Przecież ta kobieta była dobre dwadzieścia pięć lat starsza od Pawła. Owszem, była atrakcyjna, ale mieściła się raczej w kategorii innego pokolenia. Nie mogli mieć romansu. To czysta bzdura. Ale gdy patrzyłam na nich popijając szampana nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że wyglądają na bardzo zaprzyjaźnionych. Na dodatek potem gdy już miałam nadzieję, że się rozstaną do Pawła podeszła kolejna osoba. Tym razem jakaś młoda, ładna brunetka. Starsza z kobiet oddaliła się od nich zostawiając samych. Sądziłam, że Paweł zaraz skończy z nią rozmawiać (tak samo jak z tą pierwszą) i do mnie przyjdzie, ale mijało pięć minut i nic. Zaczęłam się irytować. Jak śmiał rozmawiać i flirtować z innymi kobietami? A ja na dodatek obserwowałam go jak jakaś psycholka.
Poczułam zazdrość.
Nie spodobało mi się to. Nie byłam zaborcza, tym bardziej że z Fabisiakiem nic mnie nie łączyło. Tylko czy na pewno? Gdy patrzyłam jak z uśmiechem szepcze coś do ucha młodej kobiecie coś mnie ściskało w żołądku.
I nagle to do mnie dotarło. To już był przecież koniec naszego romansu: jego warunki zostały dotrzymane, zarówno ja jak i Paweł odnieśliśmy z tego układu wymierne korzyści. Dlaczego więc na samą myśl o tym w gardle stawała mi wielka gula?
Nagle w mojej głowie zapalił się kolejny sygnał ostrzegawczy. A raczej bił na alarm. Tak jak kilka razy wcześniej gdy spaliśmy razem a ja obudziłam się w nocy z zamiarem wtulenia się w jego ramię, gdy oskarżył mnie o to że wykorzystam informacje o tym że Małgorzata nie jest jego matką lub gdy zamiast traktować pocałunek jak grę wstępną chciałam nim wyrazić czułość. I przypomniałam sobie naszą rozmowę, w której analizował moje postępowanie i fakt, że z nim sypiam.
Nie kochasz Bartosza.
To jedna opcja. Inna to taka, że twój światopogląd może rozbić i zniszczyć ktoś taki jak ja kogo nazywasz dupkiem.
Tyle, że Paweł nie wziął pod uwagę czegoś jeszcze.
Bo była jeszcze trzecia droga.
I w końcu zrozumiałam przed czym tak bardzo ten alarm mnie ostrzegał.
Przed zranieniem.
Przed bólem.
Przed nieodwzajemnioną miłością.
Bo zgodnie z trzecią opcją sypiałam z Pawłem, bo coś do niego czułam.
Boże jak to się stało, że zakochałam się w Fabisiaku?!
Głęboko odetchnęłam z trudem starając się uspokoić. Nie byłam już wściekła, raczej zrezygnowana i pełna niedowierzania. Nie, powiedziałam sobie w myślach. To niemożliwe. Przecież to jest Paweł, wieczny żigolo, który choć nie był tak płytki jak początkowo sądziłam to nie miał nic wspólnego ze statecznością i odpowiedzialnością jaką ceniłam u swoich facetów. I był tak różny od Bartosza w którym też przecież byłam zakochana. To nie mogło się stać. Po prostu nie mogło.
Czułam się tak jakby uderzył we mnie piorun. Jeszcze raz spojrzałam na Pawła: akurat jego partnerka roześmiała się z tego co mówi kładąc mu rękę na ramieniu. I już wiedziałam, że nie mam się co łudzić. Tak, najwyraźniej się w nim zakochałam. A on? A raczej co robił z tą kobietą? Dlaczego mnie zostawił samą?
Miałeś nadzieję, że zrobią nam parę zdjęć razem co?
To też: w końcu nie chcę wyjść na porzuconego.
A więc to właśnie robił: pokazywał innym że niewiele dla niego znaczę by w oczach prasy skończyć nasz romans z twarzą.
Musiałam wyjść. Czułam, że jeśli zostanę w sali chwilę dłużej to się rozpłaczę. Musiałam odetchnąć świeżym powietrzem. Musiałam się uspokoić i dojść z własnymi myślami do ładu. I przede wszystkim musiałam przekonać się, że to wcale nie miłość. Co najwyżej jakieś głupie zauroczenie.
- Też nie najlepiej się bawisz?- Usłyszałam obok siebie męski głos. W pierwszej chwili pomyślałam, że to Paweł; zupełnie irracjonalnie bo jeszcze chwilę wcześniej widziałam go w środku. Nie mógłby więc tak szybko zmienić miejsca pobytu.
- Bartek?- Zdziwiłam się. On w tym czasie wstał z małej ławeczki znajdującej się przy ścianie budynku.- Czemu nie jesteś w środku?
- A ty?- Odpowiedział mi pytaniem.
- Chciałam się przewietrzyć.
- Ach tak.- Skwitował tylko. Nie wiedziałam dlaczego, ale czułam że on zdaje sobie sprawę że skłamałam. I jaka była prawda. Totalny absurd, bo niby skąd?- Może więc do ciebie dołączę i razem się przewietrzymy spacerując?- Nie, chciałam odpowiedzieć. Nie mam ochoty na spacer z tobą. Chcę być teraz sama i przekonać samą siebie, że to co czuję do Pawła to co najwyżej lekka tęsknota i przywiązanie. W końcu bądź co bądź uprawialiśmy seks. Nie można nad tym przejść do porządku dziennego. Ale o dziwo moje usta wypowiedziały coś innego:
- Jasne, jeśli masz ochotę.- Podszedł do mnie dość blisko, ale zachowując przyzwoitą odległość.
Przyjęcie trwało już od dobrych trzech godzin, więc dziennikarze dość szybko się zmyli. Pozostali tylko nieliczni i parę fotografów, więc nie bałam się spaceru przed budynkiem sam na sam z Bartoszem. Poza tym nikt nie zwrócił uwagi na moje zniknięcie. Inna sprawa, że jakoś w ogóle przestało mnie to obchodzić.
Przez dobrych kilka minut spacerowaliśmy dookoła budynku wraz z wielkim ogrodem w milczeniu aż znaleźliśmy się całkowicie poza zasięgiem lamp otaczających budynek, dźwięków muzyki i gwaru pochodzącego z rozmów ludzi. Dziwiłam się sama sobie, że w nawet nie próbuję przerwać tej ciszy co jeszcze kilka tygodnie temu uczyniłabym tylko po to by jak najszybciej uwolnić się od towarzystwa Bartka. To było bardzo nieoczekiwane odkrycie, tym bardziej że niosło za sobą następne.
Nie kochałam go już. Byłam w stu procentach pewna, że odkochałam się w Kalinowskim. Nawet już nie czułam do niego złości. Już raczej żal z powodu zmarnowanych siedemnastu miesięcy znajomości. Jednocześnie sama świadomość tego przyniosła mi chwilowy spokój. Jak mogłam marnować swoją energię przez ostatnie pół roku na coś takiego jak nienawiść do niego?
- A więc już znalazł sobie kogoś innego, prawda?- Wzdrygnęłam się z zaskoczenia słysząc w końcu głos Bartosza.
- Słucham?
- Twój partner.- Dodał gwoli wyjaśnienia siadając obok mnie. Złożyłam usta w ciup.
- Jeśli masz na myśli Pawła to rozmawia z kimś kto do niego podszedł.- Siliłam się na beztroski ton, choć wewnątrz płakałam zwinięta w kłębek. Nie chciałam jednak ukazywać Bartoszowi jak bardzo jego słowa mnie ranią. Czy inni też tak to odbierają? I czy Paweł robi to celowo chcąc by cały wielki świat widział, że to on stracił mną zainteresowanie a nie ja nim?
- Z tego co widziałem to tym kimś jest producentka nowego filmu w którym ma grać już za kilka dni w Poznaniu. Wiedziałaś, że marzył o głównej roli policjanta? Przyznał to w jednym z wywiadów.
- I co z tego?- Zaatakowałam go zła, że za to co sugerował. Sądził, że Fabisiak chce wkupić się w jej łaski po to by uzyskać upragnioną rolę. Że chciał wykorzystać młodą producentkę do własnych korzyści. Tak jak robił to wcześniej.- Przecież i tak nikt nie zmieni już obsady. Kręcą za tydzień.
- Widocznie on ma nadzieję coś wskórać u kogoś z samej góry. Zawsze był ambitny.
- Może porozmawiasz na ten temat z nim, co? I wtedy będzie mógł się bronić. A poza tym to nie on do niej podszedł, a ona do niego.
- Przepraszam, nie chciałem cię atakować. Chodziło mi tylko o to, że…
-…doskonale wiem o co ci chodziło.- A poza tym to może pomówimy o tobie? Jakoś nie widzę tutaj Dagmary.- O dziwo nie rozwścieczyłam go, na jego twarzy pojawił się za to smutny uśmiech.
- Pokłóciliśmy się. I to dość poważnie. Pewnie jesteś zadowolona.- Choć jeszcze chwilę temu przysięgłabym, że tak będzie teraz o dziwo nie czułam żadnej satysfakcji. Raczej zrobiło mi się przykro.
- Nie chciała przyjść tutaj bojąc się spotkania ze mną?- Spytałam cicho.
- Nie. Sądzę, że miało to coś wspólnego z decyzją o tym byśmy dali sobie czas.
- Co? Rozstaliście się?
- Można tak chyba powiedzieć. Choć właściwie Dagmara nadal u mnie mieszka, a przynajmniej do czasu następnego pokazu mody na który wyjeżdża do Paryża w przyszłym tygodniu. Tyle, że jako lokatorka.
- Ale dlaczego?- Zapytałam z konsternacją. Szybko mnie jednak olśniło. W końcu doskonale zdążyłam poznać charakter swojej jedynej siostry przez te wszystkie lata. I to jak pytała mnie kiedyś o to co może zrobić bym jej wybaczyła.
 Czy…czy naprawdę mam się z nim rozstać? Wtedy mi wybaczysz?
- Przeze mnie tak? Boże, jasne że tak.
- Nie. To znaczy nie tylko.- Bartosz westchnął ciężko. Potem zaśmiał się krótko.- Chyba ma to związek z nowym fotografem którego poznała podczas jednej z sesji.
- Nie, nie chcesz chyba powiedzieć że cię zdradza? Dagmara by tego nie zrobiła. Przecież jesteście zaręczeni!
- A więc jej bronisz.- Kalinowski spojrzał na mnie smutno.- To mnie uspokaja, być może rzeczywiście nic między nimi nie ma.
- Więc to ona chciała przerwy?
- Tak. Tłumaczy się tym całym szumem wokół naszego trójkąta jak to nazywa prasa. Poza tym ktoś pokazał jej fragment nagrania w którym się całujemy.
- Co? Nie ma żadnego nagrania. To…
-…miałem na myśli tę scenę z planu gdy Laura uwodzi Cezarego.
- Przecież to bzdura.- Uspokoiłam się.- Nie wyjaśniłeś Dadze, że to było tylko zagrane? Że reżyser wpadł na głupi pomysł romansu między granymi przez nas postaciami? I kto w ogóle mógł w ten sposób spreparować ten moment filmu?
- Tak, wyjaśniłem jej to. Tyle, że ona uważa iż widać na nim nadmierny entuzjazm z mojej strony. Że… chciałem cię pocałować i celowo przedłużyłem pocałunek.- Na moment poczułam zakłopotanie przypominając sobie tę scenę którą kręciliśmy. Tak, Bartosz ewidentnie się wówczas pogubił. Ale to przecież było tak dawno…
- Nie wyjaśniłeś jej, że wcale tak nie było?
- Dobrze wiesz, że było.- Nie chciałam tego słyszeć. Nie chciałam by okazało się, że jednak nadal mnie kocha choć paradoksalnie jeszcze 3 miesiące temu nic bardziej by mnie nie uszczęśliwiło. Teraz jednak poczułam złość na niego za to, że zabawił się moją siostrą. Zupełnie irracjonalne, bo przecież do tej pory uważałam ją za zło tego świata. Zaraz po Bartoszu.- Usiądziemy na tej ławce?- Z tego wszystkiego nawet nie zauważyłam jak okrążyliśmy cały budynek dookoła stając w miejscu w którym rozpoczęliśmy nasz spacer.
- Bartek ja nie sądzę byśmy…
-…nie kocham cię jeśli tego się właśnie boisz.- Przerwał mi z łagodnością którą dobrze u niego znałam. Poczułam się głupio, że tak łatwo przejrzał moje myśli.- To znaczy nie tak jak powinienem kochać kobietę, bo tą miłością darzę twoją siostrę. Ale nadal mam dla ciebie wiele ciepłych uczuć. I czasami brakuje twojego sarkastycznego poczucia humoru.- Uśmiechnął się do mnie, a ja poczułam wstyd.
- A mnie twojej rozwagi. I przede wszystkim spokoju. Cierpliwości.
- O tak, tej zawsze ci brakowało. Nie masz pojęcia o myśleniu strategicznym.
- Po uważam, że trzeba żyć chwilą. Strategia przydaje się na wojnie.
- W życiu też.- Uśmiechnęliśmy się do siebie. Na moment zaległa chwila ciszy. Spoważniałam.
- Przepraszam.- Wyszeptałam w końcu.
- Za co?
- Za wszystko. Za to jak potraktowałam cię zaraz po naszym rozstaniu gdy wybrałeś Dagmarę, za to jak traktowałam cię na planie, za to że odmawiałam prób nawiązania przyjaznych kontaktów. Teraz wiem jakie to było dziecinne.- Mówiłam cicho, ze wzrokiem utkwionym na jednej z desek ławki. Nie było mi łatwo to robić. Szczególnie teraz gdy spojrzałam na swoje zachowanie z perspektywy czasu.- Zachowałam się bardzo niedojrzale i dziecinnie. Chociaż nie, to zdecydowanie eufemizmy. Moje zachowanie było po stokroć żałosne. Zwłaszcza na planie. I cała ta złość na ciebie, moją siostrę, cały świat…wiem, że to mnie nie usprawiedliwia, ale chcę byś wiedział że żałuję. I może gdyby to nie była Dagmara to…to zachowałabym się inaczej.
- Dlaczego?
- Dlaczego?- Uśmiechnęłam się pod nosem.- Bo zawsze starałam się to przed tobą ukryć. Swoją zazdrość o siostrę która wydawała mi się być dwa razy więcej warta ode mnie i tysiąc razy bardziej godna miłości. Zazdrościłam jej urody, dobroci która nie była wymuszona czy sztuczna, pogody ducha. Ja zawsze widziałam szklankę do połowy pustą.
- Naprawdę byłaś o nią zazdrosna? Przecież to głupie.
- Tak. Teraz to widzę: w końcu nigdy jej nie dorównam, ale…
-…nie to miałem na myśli. Chodziło mi o to, że ty też jesteś wartościowym człowiekiem. Też masz wiele zalet które w tobie podziwiam; zwłaszcza chart ducha i dużo zdrowego rozsądku. Pamiętasz jak zawsze żartowałem, że nie ważne co cię spotka i tak się podniesiesz? Taka właśnie jesteś. Samowystarczalna, sarkastyczna, zdystansowana. A co do urody to może i bardzo różnisz się od Dagmary, ale mimo wszystko jesteś piękna. Tyle, że nie w tak banalny sposób.
- Odkąd to stałeś się takim pochlebcą?
- Wiedziałem, że to powiesz. To następna z twoich cech. Nigdy nie umiałaś przyjmować komplementów.- Roześmieliśmy się. Tym razem oboje. Odruchowo spojrzeliśmy sobie w oczy. Potem Bartosz nakrył moją dłoń swoją. Spoważniał.- To co, przyjaciele?- Zwlekałam z odpowiedzią. Nie dlatego, że się wahałam; wręcz przeciwnie. Po prostu wstyd i poczucie winy zżerały mnie od środka. Jak on może mieć w stosunku do mnie tyle empatii? Po tym jak go traktowałam? Po tym co mu właśnie wyznałam? Po tym jak okazało się, że jego związek z Dagmarą wisi na włosku? Byłam przecież prawdziwą suką.- Masz rację, trochę się z tym pospieszyłem.
- Wcale nie. Jasne, że tak. Chcę być twoją przyjaciółką.- Odpowiedziałam mu po tym jak nieopatrznie zinterpretował moje milczenie.- Po prostu  jest mi głupio.- Wyznałam mu prawdę.
- Niepotrzebnie. Ja o nic cię nie obwiniam. Wręcz przeciwnie: biorąc pod uwagę okoliczności szybko się z tego podniosłaś.
- Nie rozumiesz. Ja wcale nie byłam w tobie zakochana. Przez tyle czasu uważałam, że kocham cię nieprzytomnie, że nie potrafię poradzić sobie bez ciebie, że jesteś dla mnie tym jedynym albo jak to mówią pasującym kawałkiem pomarańczy. Byłeś ideałem na który nie zasłużyłam, ostoją której mogłam ufać, kimś kto pomoże i naprawić swój charakter. Chciałam z tobą być, a jednocześnie czułam się od ciebie gorsza. Jakbym nigdy na ciebie nie zasługiwała. Myślę, że to w głównej mierze spowodowało że pomyliłam tę fascynację z miłością. Może i zrozumiałabym to wcześniej gdybyś porzucił mnie dla jakiejś innej dziewczyny. Mogłaby być nawet ładniejsza, mądrzejsza i z naszej branży ale nie byłaby Dagmarą: siostrą o którą w skrytości ducha byłam zazdrosna. Naturalnie nie obwiniam cię o to. Po prostu mówię jak było. A tak…w połączeniu z moimi kompleksami, wrednym charakterkiem i ciętym językiem poczułam wściekłość i rozgoryczenie, atakując ją i ciebie. Czułam się oszukana gdy usłyszałam o waszych zaręczynach zaledwie po ponad czterech miesiącach związku a potem wspólnym mieszkaniu. Mnie nigdy nawet nie napomknąłeś o wspólnej przyszłości choć spotykaliśmy się znacznie dłużej. Dlatego wmawiałam sobie, że dwie osoby które najbardziej kochałam zniszczyły mi życie, że nigdy nie będę potrafiła o tobie zapomnieć a Dagmarze wybaczyć. Chciałam byście cierpieli tak jak ja.
- Wiedziałem o tym, Agata. Nie musisz się przede mną tłumaczyć. Przykro mi tylko, że w swojej zemście posłużyłaś się Fabisiakiem w rezultacie wyrządzając krzywdę sobie.
- Nie chcę o nim…o tym rozmawiać.
- Zgodziliśmy się być przyjaciółmi, prawda?
- Tak, ale ty tego nie zrozumiesz. Nie znosisz go.
- A dziwisz mi się? Po tym jak cię potraktował? Jak wykorzystywał twój stan choć wiedział jak cierpisz? To sto razy gorsze od zwykłego wykorzystywania kobiet.
- On wcale mnie nie wykorzystał. Ja sama tego chciałam by się na tobie odegrać i pokazać że już o tobie zapomniałam.
- Tak właśnie sądziłem. Przepraszam, że wplątałem cię w to bagno.
- Nie. To znaczy tak, ale to nie jest tak jak myślisz. To nie było żadne bagno.
- Skąd wiesz co myślę?
- Bo już to powiedziałeś. Myślisz, że skorzystał z okazji kpiąc z mojego nieszczęścia. Ale wcale tak nie było. On okazał mi dużo dobroci i zrozumienia. A przede wszystkim powstrzymał się od litości której nienawidziłam a wszyscy mieli jej dla mnie pod dostatkiem. I to ja zaproponowałam mu związek, który w zasadzie nie miał być prawdziwym związkiem. Mieliśmy tylko udawać  z Pawłem parę by skandal z moim i twoim udziałem zastąpił nowy. By nie postrzegano mnie jako biednej ofiary nad którą trzeba się litować.
- Ale potem to się zmieniło.
- Tak, ale z mojej inicjatywy. I był ze mną od samego początku uczciwy: wyznał że zależy mu tylko na rozgłosie i że nasz romans się skończy. To było uczciwe.
Gdyby nie on to nie poradziłabym sobie chyba z tą całą sytuacją.
- A teraz sobie poradzisz? Przecież jest jeszcze gorzej niż było.
- Będę musiała.
- I dasz radę? Przecież go kochasz.
- Wcale nie.- Choć wypowiedź Bartosza miała charakter twierdzenia to mimo to i tak czułam się w obowiązku zaprzeczyć. A raczej skłamać.
- Nie wypieraj się: widziałem jak na niego patrzysz. To spojrzenie zakochanej kobiety choć nie rozumiem jakim cudem to się mogło stać. Paweł jest co prawda przystojny, ale ty zawsze mówiłaś że przystojniacy to bezczelni aroganci. Że powierzchowność to kwestia przypadku i genów.
- On nie jest taki jak wszyscy myślą.
- Doprawdy? Nie jest? Przecież nawet kilkanaście minut temu flirtował z kobietą która może mu zapewnić wymarzony angaż. Widziałem go, bo wyszedłem z gali niedługo przed tobą. A wcześniej? Ta kobieta mogłaby być praktycznie jego matką a on miał z nią romans.
- Nie wiemy tego na pewno, prasa lubi przesadzać.  Poza tym nawet jeśli to już przeszłość.
- Jesteś naiwna.- Odrzekł mi. Ale powiedział to w jakiś dobroduszny sposób który spowodował pojawienie się w moich oczach łez. Czy miał rację? Czy moja miłość do Pawła Fabisiaka mogła być aż tak beznadziejna? Nie, to nie mogła być prawda. Ale jednocześnie jakaś część mnie wiedziała, że tylko się oszukuję.
- Wcale nie.- Zaprzeczyłam.- Nikt go nie zna, tak jak ja. On nie jest płytkim flirciarzem. On też dużo w życiu przeszedł. I pomaga ludziom którym nie musi. Pocieszał mnie i znosił moje humory choć mnie samej jest ciężko wówczas wytrzymać. Potrafi być bezinteresowny i cierpi tak samo jak ty czy ja zmagając się z własnymi demonami.
- Agata, wiesz co teraz próbujesz robić? Próbujesz go usprawiedliwiać. Idealizujesz i tłumaczysz jego wady błędnymi przesłankami, bierzesz coś czego nie ma za przejaw dobroci czy altruizmu.
- Nie. Wiem, że tak nie jest. Poznałam go w czasie tych kilkunastu tygodni jak nigdy wcześniej. Nie jest płytkim rozrywkowym facetem.
- Nawet jeśli to nie rozwiązuje to twojego problemu, prawda?
- Jakiego?
- Nie kocha cię.- Poczułam się tak jakbym dostała pięścią w brzuch. Przez dobre kilka sekund nie mogłam złapać wdechu więc otworzyłam usta próbując sobie pomóc tą drogą. Bartosz miał rację: Paweł wielokrotnie podkreślał, że monogamia nie jest dla niego, że po co ograniczać się jedną kobietą skoro istnieją tysiące… Ale z kolei ja twierdziłam, że nie umiem żyć bez Bartosza i że nie pokocham Fabisiaka. A stało się inaczej. Może więc jest cień nadziei? Może on też zmienił zdanie? Tyle, że sama w to nie wierzyłam.- Przykro mi. To najbardziej banalne słowa, które nie oddają niczego ale mimo to muszę je powiedzieć. I chcę byś wiedziała, że pomimo tego co przeszliśmy razem to możesz na mnie liczyć w każdej sytuacji.
- Dziękuję.- Odpowiedziałam. A potem poczułam dotyk dłoni Bartosza na mojej twarzy jak ściera mi zbłąkaną łzę. Sama nie wiem które z nas przysunęło się pierwsze. Faktem było, że poczułam jak ramiona Bartka mnie obejmują w geście pocieszenia. Wtuliłam się w jego ramię czując się bezpiecznie, ale bez żadnego erotycznego napięcia. To było bardzo miłe i kojące. Tyle, że oprócz ramion Kalinowskiego poczułam coś jeszcze.
Błysk flesza.