DZIĘKUJĘ ZA WSZYSTKIE POZYTYWNE KOMENTARZE POD OSTATNIM POSTEM; ODNOSZĘ SIĘ DO TYCH ZWIĄZANYCH W SZCZEGÓLNOŚCI Z ŻYCZENIAMI NOWOROCZNYMI. RÓWNIEŻ DZIĘKUJĘ I PODWÓJNIE SIĘ ODWZAJEMNIAM. UDANEJ ZABAWY SYLWESTROWEJ!!! I SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU MOI DRODZY CZYTELNICY.
PS: WYBACZCIE, ŻE TA CZEŚĆ OPOWIADANIA NIESTETY MAŁO RADOSNA, ALE CÓŻ TAK WYSZŁO, ŻE PRZED POŻEGNANIEM NOWEGO ROKU.
JESZCZE RAZ WSZYSTKIEGO DOBREGO :)
Szybko
odsunęliśmy się z Bartoszem od siebie
poniewczasie zdając sobie sprawę, że nie powinniśmy tego robić. Bo tak
postępują tylko winni. My nie musieliśmy się przecież tłumaczyć. A teraz ten
niewinny gest może być odebrany jako coś plugawego.
- Czy to
oznacza, że do siebie wróciliście?- Łysiejący facecik, którego rozpoznałam jako
jedną z dziennikarskich hien przysunął dyktafon pod sam nos Bartka.- Co z
waszymi partnerami: Dagmarą Liszewską i Pawłem Fabisiakiem?
- Proszę dać
nam przejść.- Zażądał Bartek. Ja wciąż byłam tak zaskoczona przebiegiem
zdarzeń, że nie byłam w stanie wydobyć z siebie głosu.
- Czy to, że
nie ma z nami Dagmary oznacza, że już
nic was nie łączy? Wróciliście do siebie? Wcześniejsze zaręczyny zostają
zerwane?
- Proszę się
przesunąć.- Tym razem głos Kalinowskiego zabrzmiał bardziej stanowczo. Tyle, że
dziennikarz nie dawał za wygraną: gdy zorientował się że nie uzyska żadnego
komentarza chwycił za aparat cykając nam zdjęcia nawet bez patrzenia w kadr. Z powodu błysku flesza
kilka osób zainteresowało się tym, więc dookoła nas zaczynał się tworzyć coraz
to większy tłumek gapiów.
- Ochrona!-
Krzyknął Bartek, a ja nie zdążyłam go przed tym powstrzymać. Bo przez ten gest
sprowadziliśmy na siebie jeszcze większą uwagę. Zauważyłam, że przez okno zerka
coraz więcej osób a jeszcze więcej wychodzi zza drzwi wejściowych. Wśród nich
zadowolona Renata Rebus.
- Co znaczyło
to czułe objęcie?!- Reporter prawie krzyczał.
- Nie było
żadnego objęcia!- Warknęłam w końcu. Kalinowski delikatnie schował mnie za
siebie.
- Wracajmy do środka
sali.- Polecił mi.- Zaraz zlecą się inni dziennikarze.
- Ale…
- Agata.- Bez
słowa spełniłam polecenie Kalinowskiego, które okazało się nad wyraz dobre.
Tyle, że tam czekało kilku reporterów gotowych zrobić z mojego pojednania z
Bartkiem ponowny związek. I zrozumiałam, że zło i tak się już stało. Wieść o
mnie i o moim byłym partnerze podczas spaceru obeszła salę lotem błyskawicy.
Oczy wszystkich gości skierowały się w naszą stronę. Nie mówiąc już o wciąż
człapiących za nami dziennikarzach. W tej chwili cieszyłam się, że ich
zdecydowana większość dawno już zmyła się z tego przyjęcia i zostało ich
niewielu.
- Lepiej się
rozdzielmy.- Zaproponowałam.- I tak zamierzałam już jechać do domu, ale teraz
trzeba jakoś wszystko uciszyć. Poza tym muszę znaleźć Pawła.- Na widok
konsternacji malującej się na twarzy Bartosza dodałam:- Chcę z nim porozmawiać.
- Zamierzasz
wyznać mu…prawdę? To co czujesz?
- Tak.-
Potwierdziłam. W zasadzie to nie powinno mnie dziwić że tak łatwo to
spostrzegł. Zawsze czytał we bardzo szybko. W końcu znaliśmy się szmat czasu.
- Agata, nie
rób tego. Nie zadawaj sobie dodatkowej rany.
- Muszę. Po
prostu muszę to zrobić.
- Agata…-
Zaczął, a ja wiedziałam że znów zamierza mnie odwlec od mojego postanowienia.
Tyle, że najwyraźniej widząc moją determinację uznał ten cel za z góry skazany
na klęskę. Mogło to być też związane z oblegającymi nas hienami, to znaczy
dziennikarzami. Dlatego zamiast mnie odciągać od tego pomysłu dodał na koniec:-
Skoro tak to powodzenia.
- Dzięki.-
Odpowiedziałam. Potem starałam się wtopić w tłum. Szybko odnalazł mnie jednak jakiś
dziennikarz prosząc o komentarz, ale mu zwiałam. Wzrokiem szukałam wysokiego
szatyna…w końcu na kogoś wpadłam. - Przepraszam bar…- Urwałam widząc przed sobą
Monikę. Przełknęłam ślinę.- Cześć. Widziałaś Pawła?
- Fabisiaka? Tak.
Chyba zmył się z imprezy jak dziennikarze zaczęli szaleć.- Boże, czyżby widział
mnie i Bartka?- Agata, coś ty zrobiła?
- Nie mogę
teraz rozmawiać. Muszę go znaleźć. Przepraszam.
- Agata!-
Krzyknęła jeszcze za mną przyjaciółka (albo była przyjaciółka), ale ja ją
zignorowałam. Wybiegłam na parking. Ciężko dysząc rozejrzałam się dookoła: gdy
już sądziłam że jest za późno zauważyłam męską sylwetkę wsiadającą do
samochodu. Pobiegłam w tamtą stronę choć w ciemności nie mogłam widzieć czy to
był Paweł.
- Paweł? Paweł
to ty?
- Liszka?-
Odetchnęłam z ulgą. A więc nie biegłam tu na darmo. Uśmiechnęłam się.
- Tak, to ja.-
Zrobiłam krótką przerwę w mówieniu czekając aż ustabilizuje mi się oddech.-
Dlaczego już jedziesz?- Zadałam pierwsze pytanie które mi przyszło na myśl choć
było idiotyczne. Nie mogłam jednak rzucić mu się w ramiona i wyznać, że go
kocham. W mroku dostrzegłam beztroski ruch jego ramion.
- Znudziło mi
się. Poza tym nie mam wysłuchiwać bzdurnych pytań dziennikarzy o ciebie i
Bartka.- W końcu dotarło do mnie, że w jego głosie słyszę dziwny ton. Czyżby
był zazdrosny?
- A więc
wiesz.
- Tak wiem.-
Potwierdził.
- Ja spotkałam
Bartosza na zewnątrz.- Zaczęłam tłumaczyć- Zaczęliśmy rozmawiać i wszystko
sobie wyjaśniliśmy. I zrozumiałam, że…
-…daj spokój.
Nie musisz nic wyjaśniać. Rozumiem. Wróciłaś do Pana Idealnego, gratulację.
Szkoda tylko, że tak szybko. Miałem nadzieję, że dzisiejszy wieczór skończy się
dla nas inaczej. Że skoro oboje wciąż jesteśmy wolni to może spotkamy się
jeszcze od czasu do czasu.
- Nie, to
wcale nie tak. Chciałam powiedzieć, że…- Zamilkłam czując, że moja euforia
zmienia się w coś zupełnie przeciwnego. Bo to co powiedział…nie mogło przecież
chodzić mu o niezobowiązującą znajomość, prawda? Albo i mogło. Poczułam w gardle dużą gulę. To, że godziłam się na to do tej pory nie znaczyło iż dalej chciałam to ciągnąć w tej samej formie. Zwłaszcza, że poczułam do niego coś dużo głębszego niż zwyczajne pożądanie. Tyle, że on najwyraźniej nie. Mimo to dzielnie
spytałam:- Co miałeś na myśli wypowiadając ostatnie zdanie?
- Nic
szczególnego. Teraz to już i tak nieważne. Pewnie nie będziesz chciała rozważyć
możliwości romansu.
- Romansu.-
Powtórzyłam głucho czując jak lodowata obręcz zaciska się wokół mojego serca.
- Tak. W końcu
nieźle się dogadywaliśmy na tym polu, prawda?- Paweł zamknął drzwi auta i do
mnie podszedł, ale ja ledwie to zarejestrowałam.- A może jednak mimo to i masz
chęć?- Gdy mnie objął poczułam gwałtowne obrzydzenie: byłam pewna że mogę
zwymiotować. Nie wiedziałam tylko czy bardziej do niego: za jego nikczemną
propozycję czy do siebie: za to że chciałam ją przyjąć.
Nie czekam na tę jedyną.
To udowodnione, że człowiek nie jest istotną
monogamiczną.
Po co ograniczać się do jednej kobiety skoro wkoło są
ich tysiące?
I w końcu
zrozumiałam. W ułamku sekundy od momentu gdy poczułam jego uścisk a potem go odepchnęłam
z przerażającą jasnością zdałam sobie sprawę, że moje mrzonki o żyli długo i
szczęśliwie były żałosną ułudą.
Paweł mnie nie
kochał.
Dla niego
byłam tylko partnerką do seksu, jedną z wielu z resztą. A to, że widział mnie z
Bartoszem nie spowodowało jego cierpienia, ale złość iż został wystrychnięty na
dudka. Miałam ochotę na pusty śmiech. Wiedziałam jednak, że gdy to zrobię może
on się zamienić w histeryczny płacz.
- Odsuń się.-
Zdziwiłam się, że w tych okolicznościach mój głos brzmiał tak pewnie. A także,
że on bez nalegań spełnił moje polecenie. Zupełnie tak jakby chciał powiedzieć:
trudno, nie zgodziłaś się; najwyżej znajdę sobie inną. Nic go to nie obeszło.
Ba, on nawet wyglądał na zadowolonego! Tak jakby spodziewał się mojej
odpowiedzi.
- Jak sobie
życzysz. Będę się już zbierać.- Nie rób mi tego, prosiłam go w myślach. Zrób
coś, powiedz że jednak coś dla ciebie znaczyłam, że to nie był tylko seks nawet
jeśli umawialiśmy się, że właśnie tym ma być.- Do zobaczenia. Chociaż najpewniej
już się nie spotkamy co? Zwłaszcza, że twoja przygoda ze „Zwariowanymi
lokatorami” się już skończyła. Chociaż nie, może na jakiejś gali albo koło ścianki
na czerwonym dywanie. Aha, i pozdrów Bartusia: życzę wam duuużo szczęścia.- Nawet nie czekał na moją
odpowiedź tylko wsiadł do samochodu. Szybko jednak zorientowałam się dlaczego,
widząc błysk światła. A więc dziennikarze i tutaj też mnie dopadli.
- Pani Agato
jak Fabisiak zareagował na wieść o powrocie do byłego chłopaka?
- Czy wasz
romans był tylko przykrywką?
- Czy pani
siostra już wie o tym co robi jej narzeczony i stąd wynika jej nieobecność?
- Od kiedy
jesteście razem?
Spadła na mnie
kaskada pytań, flesze błyskały, podtykano mi dyktafony pod same usta, czyjś
łokieć niemal uderzył mnie w brzuch, a ja mimo to stałam wciąż w tym samym
miejscu w którym po raz ostatni objął mnie Paweł. Z uczuciem przerażającej
pustki w sercu, które chciało krzyczeć z bólu. Czułam się tak źle jak nigdy
dotąd, miałam ochotę uderzyć tych wszystkich ludzi, krzyknąć żeby sobie poszli,
by zostawili mnie samą…albo by ziemia się pode mną rozstąpiła.
Boże, tak źle
nie czułam się nawet po rozstaniu z Bartoszem.
- Odejdźcie
stąd. Dajcie jej spokój! Wynocha!- Niemal bezwładnie dałam się zaprowadzić
Monice, która nagle znalazła się obok mnie, w inne miejsce; prawie biegłyśmy bo część osób wyruszyła za nami w pogoń. W końcu, przy
samym żywopłocie się zatrzymałyśmy.
- Monika, ja…-
W oczach stanęły mi wreszcie długo wstrzymywane łzy.
- …potem.
Teraz idź.
- Gdzie?-
Spytałam zdezorientowana.
- Tutaj jest
furtka, tylne wejście dla spóźnialskich gości. Bartek czeka po drugiej stronie.
Szybko, bo cię dogonią, a wtedy nie będziecie mogli się stąd wydostać aż do
rana.
- Ja…
- Idź już.-
Łzy potoczyły się po mojej twarzy gdy kiwając głową otworzyłam furtkę. Monika
miała rację. Bartosz czekał przy samej ulicy choć nie mógł tu parkować. Pomógł
mi wsiąść do samochodu, a potem niemal z piskiem opon ruszył. W oddali
zauważyłam wbiegających na ulicę dziennikarzy. Nadal pstrykali zdjęcia. A ja
płakałam co nawet z tej odległości z pewnością było widać.
- Przepraszam
cię.- Usłyszałam wypowiedziane przez Barka słowo po kilku minutach jazdy w
ciszy przerywanej tylko moim głośnym oddechem gdy nie mogłam zapanować nad
szlochem.- Nie powinienem był z tobą spacerować. Mogłem przewidzieć, że tak się
to skończy.
- To nie twoja
wina.- Odpowiedziałam mu pociągając nosem.- Zgodziłam się.
- Bo nie
miałaś wyjścia. Gdybym mógł cofnąć czas to zrobiłbym to. Ale nie musisz aż tak
się tym martwić. Jestem pewny, że uda się to wyprostować. Twoja opinia nie
ucierpi tak bardzo. Dlatego nie płacz już. – A więc sądził, że ryczę z powodu
niewłaściwych wniosków paparazzi? Serio? Gdyby tak było już dawno popełniłabym
samobójstwo przynajmniej z dziesięć razy podczas czytania paszkwili na swój
temat. Zwłaszcza po swojej depresji związanej z zerwaniem z nim. I pewnie
gdybym nie czuła się tak żałośnie nawet bym się z tego teraz roześmiała. Przecież
miałam gdzieś co piszą o mnie media dopóki…pisały bzdury. Dlatego nic mu na to
nie odpowiedziałam. Dopiero gdy uspokoiłam się na tyle, by móc jako tako
zapanować nad oddechem wyznałam cicho:
- Miałeś
rację. Paweł…dla niego byłam tylko przelotną przygodą.
- To dlatego
płaczesz?
- Tak. Wiem,
że to głupie…ty, Monika, Dagmara, ojczym, mama….wszyscy mi powtarzali że to
kobieciarz, że mnie nie pokocha i nawet ja sama tego nie chciałam, ale to się
po prostu stało. Monia gdy dowiedziała się o tym romansie nawet mi to
powiedziała, że nie jestem kobietą która potrafi coś takiego traktować lekko,
że prędzej czy później zakocham się w Fabisiaku. Ale gdy tak się stało to ja…ja
mimo wszystko się łudziłam. Przecież ja sama tego nie chciałam.- Powtórzyłam
trochę bez ładu i składu, ale byłam w takim stanie rozchwiania emocjonalnego,
że nawet nie zwróciłam na to uwagi.- Uważałam, że mogę oddzielić rozum od uczuć
jakby to było takie proste. Że jeśli sobie postanowię to się nie zakocham. Że
to będzie tylko taki układ. Byłam głupia. Byłam bezdennie głupia.
- Nie mów tak.
Nie jesteś taka.
- Wierzyłam,
że nigdy się nie zakocham.- Kontynuowałam, bo czułam, że muszę to powiedzieć.-
Że jestem na to zbyt cyniczna, że już raz otworzyłam swoje serce i je
zdeptano…wtedy tak właśnie myślałam o tobie i Dagmarze. Ale teraz już
wcale…Boże.- W jednej chwili całe konsekwencje tego co się stało do mnie
dotarły.
- Co się
stało?
- Moja
siostra…co ona zrobi gdy zobaczy nasze zdjęcie w jutrzejszej gazecie?
- Nie przejmuj
się tym na razie.
- Ale przecież
mówiłeś, że ostatnio się nie dogadujecie, że ona chce się od ciebie
wyprowadzić, że zrobiliście sobie przerwę. Przeze mnie. Gdy zobaczy jutrzejszą
prasę na bank cię zostawi myśląc że naprawdę mamy ze sobą romans.
- Uspokój się.
- Nie mogę. To
jest jak jakiś koszmar. Schrzaniłam to.- Płakałam już jak bóbr. Nigdy nie
sądziłam, że mogę wylać tyle łez na raz. Bartosz był tym zaniepokojony bo
zatrzymał samochód. Próbował mnie objąć. Ja jednak się przed tym uchyliłam.
- Nie, musisz
szybko odwieźć mnie do domu zanim zlecą się tam dziennikarze. I wrócić do
Dagmary. Jeśli tego nie zrobisz ona będzie myślała, że coś między nami jest.
- Nie mogę cię
zostawić w takim stanie.
- Musisz. Nie
zasługuję na twoje współczucie. Nie chcę byś myślał, że zrobiłam to celowo.
- Przecież
wiem.
-Nie, Bartek.
Proszę. Dla mnie jest już za późno, ale dla ciebie…nie chcę zrujnować waszego
związku.- Spojrzałam mu błagalnie w oczy, choć mało co widziałam przez
napływające nań łzy. Przetarłam więc twarz.
- Dobrze.-
Zgodził się po dłuższej chwili ponownie uruchamiając silnik auta. A pół godziny
później byłam już w swoim domu.
Nawet nie
zmyłam makijażu, nie zdjęłam ubrań. Jak
stałam położyłam się na łóżku nieprzerwanie choć bezgłośnie płacząc. W
końcu musiałam zasnąć.
Obudziłam się
późnym rankiem nieco skołowana i zmęczona. Przez mój umysł wolno zaczęła się
przedostawać świadomość a wraz z nią miniony wieczór. Przymknęłam oczy chcąc
pozbyć się wizji Pawła, ale ten gest spowodował że tylko się nasiliła. Ponownie
więc je otworzyłam.
Nie chcąc
patrzeć w lustro od razu się rozebrałam i weszłam pod prysznic. Na razie
próbowałam zdystansować się do tego co wydarzyło się wczorajszego wieczoru co było
umiejętnością jaką nabyłam będąc aktorką. W końcu oddzielenie się od granej
przez siebie roli było ważnym aspektem w tym zawodzie. Inaczej łatwo można było
sfiksować.
Tyle, że nie
zawsze było to możliwe. Na przykład po zerwaniu z Bartoszem nawet tego nie
chciałam, bo wolałam by napędzała mnie złość. Ale teraz…teraz po wczorajszej
gali po prostu nie mogłam. Moje serce za bardzo cierpiało.
Po prysznicu
mentalnie nastawiłam siły na mobilizację przed walką. Pierwsze co zrobiłam to
było wyjrzenie przez okno: szybko tego pożałowałam, od razu przywitał mnie
błysk flesza. Dlatego oprócz zaciągniętych rolet zaciągnęłam również zasłony i
firanki. Jak to mówią przezorny zawsze ubezpieczony. Dopiero potem wciąż ubrana
jedynie w szlafrok otworzyłam laptopa włączając najpopularniejsze plotkarskie
portale.
Przeczuwałam,
że będzie źle.
Ale
rzeczywistość przerosła moje oczekiwania.
Bo było
bardzo, bardzo źle.
Od gali minęło
dosłownie kilka godzin a już w trzech portalach ukazały się artykuły o mnie i
moim powrocie do Bartosza Kalinowskiego, a wzmianka o tym była nawet w jednej z
gazet (widocznie w ostatniej chwili zmienili wydanie oddane do druku by jako pierwsi
mogli zaprezentować najnowszy news). Poprzedzało ją zdjęcie na którym się z
Kalinowskim obejmowaliśmy. My wiedzieliśmy, że był to tylko gest pocieszenia,
ale nawet ja siląc się na obiektywizm nie mogłam zaprzeczyć, że z powodu
niewyraźnej ostrości można to było uznać za miłosny uścisk.
A potem, wraz
z upływem czasu było jeszcze gorzej.
ZEMSTA AGATY
LISZEWSKIEJ NA SIOSTRZE: NARZECZONY WRACA NA TO SAMO MIEJSCE.
ROMANS ŚCIEMA:
FABISIAK POMAGAŁ LISZEWSKIEJ ODZYSKAĆ MIŁOŚĆ UKOCHANEGO.
PODRYWACZ
WYROLOWNY-LISZEWSKA TYLKO WYKORZYSTYWAŁA FABISIAKA DO WZBUDZENIA ZAZDROŚCI W
BYŁYM PARTNERZE.
MODELKA, PO
ZDRADZIE SIOSTRY LECZY ZŁAMANE SERCE ZA GRANICĄ.
Przez prawie cztery
następne dni znów zaszyłam się w domu prosząc Mordkę o dostarczanie mi gazet w
których ukazywały się artykuły na mój temat. Z każdym następnym tytułem mój
nastrój gwałtownie się pogarszał. Ale mimo to konsekwentnie śledziłam aferę
którą wywołały media. Artykuł pod ostatnim nagłówkiem nawet przeczytałam.
Dowiedziałam
się, że Dagmara wyprowadziła się domu Bartosza i obecnie przebywa za granicą
biorąc bezpłatny urlop będąc nieosiągalna. Jakbym sama tego nie wiedziała:
przecież próbowałam się z nią skontaktować od prawie trzech dób. Tylko raz
odebrała mój telefon:
- Gratuluję.
Musisz być z siebie bardzo dumna. Osiągnęłaś co chciałaś.
- Wcale nie.
Pozwól mi wyjaśnić.
- To zabawne,
że teraz to ja nie mam ochoty na rozmowę z tobą.
- Proszę,
wysłuchaj mnie. Bartek cię kocha. A ja go nie…kocham. Kocham Pawła.-
Dokończyłam już wiedząc, że po drugiej stronie nikogo nie ma.
Potem moja
siostra w ogóle nie odbierała a jej telefon przestał odpowiadać. A ja nie
wiedziałam jak mam naprawić tę sytuację. Bardzo chciałam porozmawiać z
Bartoszem, ale zdawałam sobie sprawę, że kameralna wizyta nie będzie możliwa.
Gazety szybko wytropią nasze spotkanie robiąc z niego tajemniczą schadzkę przez
co pogorszę tylko sytuację. Nie miałam pojęcia co począć.
I wtedy
przypomniałam sobie o mamie.
Nie
kontaktowałam się ani z nią, ani z moim ojczymem od czasu tamtej pamiętnej
rozmowy, którą przerwało przyjście Dagmary. Teraz jednak postanowiłam to
zrobić. Nie zważałam na kłębiących się pod moim domem paparazzich, na błyskach
fleszy na to, że nie miałam na sobie odpowiedniego stroju i makijażu; musiałam
po prostu wyjaśnić całą tę sytuację. Dodatkowo skupienie się na czyimś
nieszczęściu pozwalało mi zapomnieć o swoim.
W domu mamy
spotkało mnie rozczarowanie związane ze stanowiskiem mojej mamy wobec mnie.
Uważała, że zrobiłam swojej siostrze świństwo. To mnie zdenerwowało, bo
przecież jakiś czas temu Dagmara zrobiła to co teraz ja niby zrobiłam jej. A
moja rodzicielka brała jej stronę?
- Ale Dagmara
kochała Bartosza.- Wyjaśniała swój punkt widzenia.- Ty odebrałaś jej go tylko z
zemsty.
- Wcale nie. I
wcale go jej nie odebrałam. On ją kocha i ona też go kocha.
- Być może.
Ale ty zniszczyłaś ich miłość.
- Do diabła
wiesz gdzie ona jest czy nie?- Puściły mi w końcu nerwy.
- Nie zwracaj
się do mnie takim tonem, młoda damo.
- A ty nie rób
ze mnie jakiegoś kata. Ja też cierpiałam po tym jak Bartek mnie zostawił, a ty
i tak stałaś po stronie mojej siostry. Teraz sądzisz, że sytuacja się odwróciła
a mimo to ona i tak ma rację. A co ze mną? Sądzisz, że ja nie mam uczuć? Że nie
obchodzi mnie co piszą o mnie gazety? Że jest mi łatwiej? Ja też cierpię do
cholery. - Gdy milczała czułam się coraz bardziej źle. Na dodatek spojrzałam na
komodę na której była gazeta ze zdjęciem Fabisiaka i młodej producentki z gali.
Pod spodem był napis: „Paweł znalazł już pocieszenie: czyżby Liszewska odeszła
już w zapomnienie?”. Niemal skurczyłam się w sobie widząc to. Pospiesznie
odwróciłam więc wzrok. Po co tu przyszłam?- A z resztą, nieważne. Przepraszam,
że cię niepokoiłam swoim niepożądanym towarzystwem.
- Agata,
proszę.
- Do widzenia.
- Zaczekaj.
Wybacz mi. Przepraszam.- Mama podeszła do mnie i mnie objęła.- Wybacz mi,
kochanie.- Szepnęła gładząc mnie po głowie.- Czasami po prostu zapominam, że ty
też jesteś wrażliwa choć chowasz to pod maską cynizmu. Ale zawsze tak
skutecznie udajesz że nic cię nie obchodzi, że inni w to wierzą.
- Nie jestem,
mamo. Jestem głupia.
- Nie, to tym
bardziej nieprawda.
- Skrzywdziłam
ją choć wiedziałam, że mnie kocha. Nie chciałam się z nią pogodzić i wybaczyć
związku z Bartoszem choć zdawałam sobie sprawę, że bez mojego przebaczenia
nigdy nie będzie szczęśliwa. Ale nie zabrałam jej go z powrotem dla zabawy.
- To znaczy,
że jednak ty i Bartosz…że wy się kochacie?
- Nie, nie. To
znaczy, że nigdy go nie kochałam tak jak twierdziłaś. I on także mnie nie
kocha.
- Doprawdy?
Więc dlaczego zrobiono wam zdjęcie w miłosnym uścisku?- Zamarłam wtulona w
ramię mamy. Bo to nie ona zadała mi to pytanie. Odsunęłam się ocierając
pospiesznie oczy.
- Dagmara?-
Szepnęłam zdziwiona. Ale w końcu mogłam się przecież tego domyśleć: moja
siostra zwykle gdy miała jakiś problem szukała pocieszenia u naszej mamy.
Czasami nawet się z tego podśmiewałam. Jak mogłam teraz na to nie wpaść?
- Jak widać.-
Odparła mi.- Więc? Odpowiedz na moje pytanie. Powiesz, że to fotomontaż? Że
kilkanaście gazet zmówiło się do zrobienia z ciebie ofiary? Albo ktoś zadał sobie
tyle trudu by was w to wrobić? A może to nie byłaś ty i Bartek tylko ludzie
bardzo do was podobni?- Z charakterystyczną dla siebie gracją weszła przez
drzwi patrząc mi prosto w oczy z niezwykłą powagą. Ta już nie była dla niej
charakterystyczna.
- To nie był
namiętny uścisk.- Odezwałam się w końcu.- Bartek po prostu mnie pocieszał.
- Tylko to
wymyśliłaś przez trzy doby? Takie banalne wytłumaczenie?
- To prawda.
Tamtego dnia na gali zakopaliśmy z Bartoszem topór wojenny.
- O tak, to
już zdążyłam zauważyć. Chyba nawet aż za bardzo.- Odparła mi z ironią siostra.
Zaczęłam się zastanawiać czy ją też bolał ten ton gdy ja rozmawiałam z nią
dokładnie w ten sam sposób.
-
Postanowiliśmy być przyjaciółmi.- Kontynuowałam nie zwracając uwagi na jej
śmiech.
- Tak to się
teraz nazywa co?
- Dagmara
pozwól jej dokończyć.- Wtrąciła się mama.
- Więc teraz
bierzesz jej stronę?!- Oburzyła się Daga. O dziwo uśmiechnęłam się.
- Przed chwilą
pytałam mamę o to samo.- Powiedziałam.
- Przestań ze
mnie kpić!- Odwarknęła mi Dagmara.
- Nie robię
tego.
- Robisz. To
dla ciebie taka zabawa. Nigdy tak naprawdę nie kochałaś nikogo romantycznym
uczuciem, a Bartosza po prostu postanowiłaś sobie zdobyć bo czułaś że musisz
zacząć się z kimś spotykać. Potem
drwiłaś sobie z Pawła Fabisiaka a gdy na gali okazało się, że możesz wrócić do
byłego faceta z miejsca kopnęłaś go w tyłek choć na samym początku gali jeszcze
razem wesoło gruchaliście, co widać na zdjęciach jakie wam zrobiono. Czy ty w
ogóle potrafisz kogoś bezinteresownie kochać?!- Cisza która zapadła po jej
wybuchu była bardzo wymowna. Spuściłam wzrok. Powinnam zaprzeczyć, ale czy to
byłaby prawda? Czy umiałam kochać kogokolwiek poza mną samą?
Jesteś całkiem podobna do Scarlett O’Hary:
egoistyczna, rozpieszczona i zawsze gotowa do wali kosztem innych.
To właśnie kilka
tygodni temu powiedział o mnie Paweł. Wówczas zabrzmiało to zabawnie i nawet
pochlebnie, ale teraz zrozumiałam, że wcale nie powinnam się cieszyć z
posiadania tych cech. Tyle, że…co jeśli to prawda? Może miłość do niego też
sobie wyobraziłam? Może ten uścisk w klatce piersiowej wcale nie oznacza
złamanego serca a raczej zranioną miłość własną? Może ja po prostu nie jestem
zdolna do miłości jak powiedziała Dagmara?
- Agata…jja
przepraszam.- Usłyszałam drżący głos siostry. Potem poczułam jak z mojej twarzy
spływa łza. Potrząsnęłam ze śmiechem głową.
- Daj spokój,
być może masz rację.
- Nie, nie
mam. Mogę mówić że jesteś złośliwa i czasami twój sarkazm niebezpiecznie zbliża
się do cynizmu, ale nie jesteś pozbawiona uczuć. Przepraszam, chyba dałam się ponieść
emocjom.- Głośno odetchnęła.- Porozmawiamy na spokojnie? Powiesz mi dlaczego
Bartosz cię pocieszał?
- To już nie
ma znaczenia.
- Dla mnie ma.
- Po prostu
sobie coś ubzdurałam.
- Co?
- Nic ważnego;
miałam doła i tyle. Ale jak wcześniej powiedziałam nie miało to związku z
Bartoszem. Nic do niego nie czuję i chcę byście byli razem. I przepraszam, że
wcześniej traktowałam cię tak podle. I za to co powiedziałam ci w domu mamy
ponad miesiąc temu. To nieprawda że ci zazdrościłam: podziwiam cię i nigdy nie
traktowałam jako rywalki. Może i miałam do ciebie żal, ale wiedziałam też że ty
nie ponosisz za to winy. To chyba…to chyba wszystko. Nie proszę cię o
wybaczenie, bo wiem że tego nie można wybaczyć. Chcę tylko byś dała Bartoszowi
drugą szansę.
- Agata…
- On bardzo
cię kocha. Nie strać tego.- Dagmara wzięła moją rękę i nakryła ją swoją.
- Mówisz
prawdę?
- Tak.
Popełniłam parę błędów w życiu, a raczej kilkaset, ale nigdy nie byłam
kłamczuchą.- Pomyślałam przy tym o swoim udawanym romansie z Pawłem, a
przynajmniej w jego początkowej fazie dlatego dodałam:- Czasami tylko coś
przemilczałam lub sugerowałam. Zresztą możesz spytać Bartosza co wydarzyło się
między nami tamtego wieczoru jeśli zechcesz w końcu z nim porozmawiać.
- Uwierzę,
jeśli powiesz mi dlaczego cię pocieszał.- Miałabym teraz powiedzieć jej o swoim
uczuciu do Pawła? Nie, nie mogłam.
- Po prostu
doszłam do tego punktu w którym zrozumiałam, że zraziłam do siebie prawie
wszystkich. Mamę, ciebie, ojczyma, najlepszą przyjaciółkę Monikę, nawet swoją
menadżerkę po której nawet nie znalazłam jeszcze zastępstwa choć minęło już pół
roku odkąd ją zwolniłam. W dodatku gdy przypadkiem spotkałam Bartka na zewnątrz
i powiedział mi, że zrobiliście sobie przerwę…Poczułam się winna.
-
Siostrzyczko.- Dagmara niemal rzuciła mi się w ramiona.- Przepraszam.
- Za co?
- Za to jak
cię potraktowałam podczas naszej rozmowy. Za to, że nie potrafiłam zaufać, że
gdy mnie najbardziej potrzebowałaś zostawiłam samej sobie choć byłyśmy dla
siebie jak najlepsze przyjaciółki. I za to, że kilka dni temu nawet nie dałam
ci dojść do głosu byś mogła się wytłumaczyć
- Przecież
sama tego nie chciałam. A poza tym przynajmniej zrozumiałaś mój punkt widzenia
gdy sytuacja była między nami odwrotna.
- Tak.- Dagmara
roześmiała się choć jej oczy zrobiły się szkliste. Mimo to nadal wyglądała
pięknie. Była chyba jedną z tych kobiet, które w każdej sytuacji tak wyglądają.
Ja przypominając sobie swoje odbicie po przepłakanej nocy po gali na cześć
zakończenia zdjęć do szóstego sezonu sitkomu odruchowo się wzdrygałam.
- No więc, jeśli
naprawdę mi wybaczyłaś to idź do niego. Pogódźcie się.
- Ale ja nie
wiem czy on mi wybaczy.- Moja siostra zrobiła niepewną minę. No tak, cała ona.
Martwiąca się na zapas i wyolbrzymiająca swoją winę.
- Przecież cię
kocha.- Na twarzy Dagi wypłynął nieśmiały uśmiech.
- Raczej…raczej
tak. Pojedziesz ze mną?
- Chyba nie
jestem tam potrzebna.
- Proszę.
Będzie mi łatwiej.
- Skoro tak
mówisz...
Niechętnie
udałam się razem z szoferem mamy i siostrą do domu Kalinowskiego. Podczas jazdy
potwierdziły się moje przypuszczenia, że Dagmara wcale nie wyjechała za
granicę, ale zaszyła się w domu mamy i oczyma. Pytała mnie też o samopoczucie
po tym co piszą o mnie w gazetach, o moje plany na przyszłość. Odpowiadałam jej
jakimiś ogólnikami. Ucieszyłam się gdy potem zaczęła rozemocjonowana mówić o
sobie i Bartoszu.
Ich pogodzenie
się przebiegło bardzo gładko. Czułam dziwną tkliwość widząc ich razem objętych
z uczuciem patrzących sobie w oczy. Bo wiedziałam, że ten którego chcę nigdy
tak na mnie nie spojrzy. Zmusiłam się by o tym nie myśleć. Pożegnałam się z
siostrą i Bartoszem życząc im wszystkiego najlepszego. Wiedziałam, że teraz to
nastąpi.
Potem wróciłam
do siebie. Zaczęłam od ponownego uruchomienia telefonu choć dzwonił kilkanaście
razy dziennie. Następnie przejrzałam pocztę, zrobiłam internetowe zakupy,
zabrałam się za porządki. Próbowałam nawet skontaktować się z Monika, ale nie
odbierała telefonu. Wieczorem, totalnie wykończona rzuciłam się na łóżko.
Nazajutrz
wstałam dość wcześniej: tego dnia zamierzałam w końcu zabrać się za znalezienie
odpowiedniej przedstawicielki powracając na aktorki rynek. Potrzebowałam pracy,
czułam że tylko ucieczka w nową tożsamość pozwoli mi dojść do siebie i już za
kilka dni zapomnę o Pawle. (Albo kilkanaście lub kilkadziesiać). Poza tym
wczoraj ustaliliśmy z moją siostrą i przyszłym szwagrem konferencję prasową z
naszym udziałem już na ten wieczór. Oni mieli się zająć organizacją. Ja miałam
się na niej tylko zjawić.
Choć wszystko
ustalono praktycznie z dnia na dzień, od prawie pół roku żadne z nas nie
wydawało publicznych oświadczeń dotyczących życia prywatnego, więc wywołała
sporą ciekawość i zamieszanie. Wiele gazet chciało podsunąć swoich dziennikarzy
jako reprezentantów by zadać pytania na które w końcu zgodziliśmy się udzielić
odpowiedzi.
O dziwo nie
bałam się. Żałowałam, że nie zrobiłam tego dużo wcześniej tak jak chciała mama
czy sugerowała Monika. Nie powinnam pozwalać by gazety szkalowały moje imię lub
pozwalały sobie na śmiałe domysły czy sugestie. A przede wszystkim nie powinnam
zachowywać się jak dziecko i sama ich do tego prowokować udawanym związkiem z
Pawłem Fabisiakiem.
Początkowo
Dagmara chciała zaprosić go na konferencję, ale ja stanowczo się nie zgodziłam.
Bartosz mnie poparł doskonale wiedząc co się pomiędzy nami rozegrało (W
rozmowie z moją siostrą użył argumentu, że Fabisiak za kilka dni wyjeżdża na
zdjęcia do Poznania by kręcić nowy film, więc z pewnością nie znajdzie czasu na
rozmowę z dziennikarzami. Na szczęście to kupiła). Ja na razie nie wyznałam
siostrze o swoim uczuciu do Pawła.
Właściwie
można powiedzieć, że wszystko przebiegło gładko: dziennikarze bez przeszkód
pozwolili wygłosić nam to co chcieliśmy. Ja powiedziałam, że po rozstaniu z
Bartoszem czułam się zraniona i to prawda, że odcięłam się od rodziny, ale
teraz naprawiłam błąd i to właśnie w trakcie gali pogodziłam się z Kalinowskim.
On natomiast dodał, że między nami zawsze będzie istnieć przyjaźń, a z moją
siostrą zamierza się ożenić tak jak było to w planach wcześniej. Dagmara z
kolei wyznała, że teraz panuje między nami zgoda i harmonia choć zdjęcie w gazetach wywołało w niej spory
szok. Skłamała, że wyprowadzka od narzeczonego była spowodowana chęcią
odwiedzin chorej matki a nie kłótni.
Potem nadeszła
kolej na pytania. Zdecydowaliśmy, że przeprowadzimy trzy kolejki do każdego z
nas po kolei. W ten sposób unikniemy kłótni i przepychanek słownych.
Tutaj trochę
się obawiałam. W końcu każdy mógł mi zadać dowolne pytanie, a ja musiałam
powiedzieć choć kilka zdań bądź umiejętnie się od niego wymigać.
Pierwsze
dotyczyło moich uczuć do Bartosza. Dziennikarz z Pudelka pytał się jak czuję
się ze świadomością iż mój były partner związał się z moją siostrą. Udało mi
się wybrnąć z tego z dowcipem: oznajmiłam, że to pytanie powinni raczej zadać
nie mi, lecz Bartoszowi. Potem dodałam, że wszystko i tak zostanie w rodzinie.
Gdy na sali rozległ się śmiech kontynuowałam już poważnie, że Kalinowski zawsze
był dla mnie bardziej przyjacielem niż partnerem i tą sytuację będziemy starali
się podtrzymywać. No i że cieszy mnie szczęście jego i Dagmary, a więc po
rodzicach dwojga najbliższych mi osób.
Drugie pytanie
było łatwe: dziennikarka z gazety której nazwy nie znałam zapytała mnie o moje
plany zawodowe. Tu również odpowiedziałam poważnie jednocześnie uciekając się
do żartu. Odparłam, że zamierzam na razie zrobić sobie wakacje, ale potem wrócę
do pracy w wielkim stylu.
Trzecie i
ostatnie pytania sprawiło mi pewien kłopot.
- Jak wyglądał
pani związek z Pawłem Fabisiakiem?
- Nie bardzo
rozumiem o co pan pyta.- Odparłam chcąc zyskać na czasie.
- Czy był
prawdziwy? Ekipa ze „Zwariowanych lokatorów” twierdzi, że wasze zachowanie było
udawane by zwiększyć zainteresowanie gazet. Jednak w obliczu tego czego się
przed chwilą dowiedzieliśmy wynika, że nie robiła pani tego z zemsty na obecnym
tu Bartoszu Kalinowskim. Jakie więc były prawdziwe motywy? – Rozejrzałam się po
sali szukając w głowie odpowiedniej odpowiedzi, ale nie potrafiłam jej znaleźć.
Przed oczami stanęły mi te wszystkie nagłówki i zdjęcia z ostatnich dni w
których informowano, że Paweł znalazł sobie pocieszycielkę albo że nie zmartwił
się po naszym rozstaniu, że odmawia komentarzy. – Pani Agato?
- Związek z
Pawłem Fabisiakiem był prawdziwy, a jego szczegóły są tylko naszą prywatną
sprawą.
- Więc uścisk
między panią i panem Kalinowskim został odebrany przez niego inaczej niż jako
przyjacielski i zniszczył wasz związek?
- Miało być
jedno pytanie.- Odparł mu Bartosz. Najwyraźniej dostrzegł moje zakłopotanie.
- Ale dotyczy
pierwszego. Po gali spotkaliście się na parkingu. O czym rozmawialiście?
- Sądzę, że
teraz przejdziemy do kolejnego pytania do pani Dagmary.- Tym razem od
odpowiedzi wybawiła mnie rzeczniczka mojej siostry.
Resztę
spotkania przemilczałam starając się przybrać obojętny wyraz twarzy. Zaczęłam
się zastanawiać co teraz robi Paweł. Czy już wyjechał do Poznania na zdjęcia do
nowego filmu? W końcu miały się rozpocząć już za trzy dni…Co mnie to jednak
obchodziło? Między nami i tak już nic nie było. Czy miał wyjechać, zostać…to
już nie miało przecież żadnego znaczenia.
A przynajmniej nie powinno.
Po dwóch
godzinach znów byłam w domu: wcześniej po konferencji prasowej musiałam rozdać
kilkadziesiąt autografów dla czekających pod budynkiem stacji ludzi i fanów.
Dlatego teraz byłam tym trochę zmęczona. Mimo to ucieszyłam się gdy Mordka
poinformował mnie, że przyszła Monika Ignaczak. Była moją najlepszą
przyjaciółką, a ja ją zostawiłam. Ona
jednak mi wybaczyła. Początkowo nasza rozmowa sprowadzała się do moich
gorliwych przeprosin i nazywania siebie idiotką. Monika słuchała wszystkiego w
milczeniu, ale potem z szerokim uśmiechem mnie przytuliła. Mówiła, że doskonale
rozumie mój stan ducha w ostatnim czasie choć trochę boleje nad faktem, że nie
potrafiłam jej do końca zaufać. Obiecałam, że od teraz to się zmieni. A potem
nasza rozmowa zeszła już na inne tematy.
Byłam jej
wdzięczna za to, że nie nawiązywała do sprawy Fabisiaka, a przede wszystkim że
nie mówiła iż miała rację co do swoich obaw. Bez cienia protekcjonalizmu
pomagała mi zapomnieć o moim bólu i podsuwała coraz to inne tematy rozmów
począwszy od tapet w mojej sypialni które nagle jej się spodobały do moich
planów zawodowych. W końcu, zgodziła się nocować u mnie i urządziłyśmy sobie
niezły wieczorny spektakl. Wcześniej
wypiłyśmy po lampce wina, więc to może dlatego poprosiłam o towarzystwo moich
trzech ochroniarzy. Nie byłam jakąś wielką diwą, a jakoś zaczęło mi wisieć czy
ktoś dostanie się na teren posiadłości czy nie. Najwyżej się go wyprosi za
pomocą policji.
Trzech
poważnych i napakowanych facetów (w tym Mordka) było zbitych z tropu. Mimo to
potraktowali moje polecenie całkiem serio. Uśmiechałam się pod nosem do Moni z
ich niepewnych min. Trochę śmieszyła mnie ta irracjonalna sytuacja: jakby nie
było byłam aktorką a oni moimi ochroniarzami, a ja zapraszałam ich do oglądania
z nami filmu. Chyba jednak odebrali to jako polecenie zawodowe, bo posłusznie
ustali w samym kącie. Dopiero po moich usilnych namowach przycupnęli przynajmniej
na drugiej kanapie. Swoją drogą wyglądało to trochę komicznie: trzech wielkich
mięśniaków ubranych na czarno ledwo mieszczących się na typowo kobiecym mebelku…
Ochroniarze po
jakimś czasie zdołali się cokolwiek odprężyć. A ja zrozumiałam, że do tej pory
nie traktowałam ich najlepiej. Po zakończonym seansie podziękowałam im
uprzejmie za współpracę i wzorowo wykonywaną pracę. A że Monice wpadł w oko
Piotrek Mordka postanowiłam go zatrzymać prosząc dwóch pozostałych ochoniarzy ( Stefana
Gackowika i Dariusza Obwodowskiego) o dokładne sprawdzenie jeszcze terenu domu,
a potem pozwoliłam im iść spać. W tym czasie Monia zajęła się czarowaniem szefa
mojej ochrony.
- Nic z tego.-
Oznajmiła mi po jakimś czasie.- Chyba sądził, że to żart. No wiesz, zakład między
nami albo coś w tym stylu.
- Nie chciałam
ci tego mówić przedtem, bo nieźle się napaliłaś ale nie dziwię się. Piotrek to
fajny facet. Nie taki pusty czy tępy jak mówi się zazwyczaj o napakowanych
gościach.
- Zauważyłam.
I do tego całkiem przystojny: że też wcześniej tego nie dostrzegłam. Jesteś
pewna, że jest sam?
- No raczej.
Ale lepiej się nim nie baw. Nie chcę stracić dobrego ochroniarza.
- Jasne, że
nie. Jeśli mi się uda, zajmę się nim na poważnie. A teraz mów o tej swojej nowej
menadżerce.
- Jeszcze nie
wiem czy ją zatrudnię, ale okazuje się być bardzo kompetentna. Na razie jednak
rozmawiałam z nią tylko telefonicznie, więc ciężko mi to ocenić obiektywnie. Na
pewno jednak nie jest taka jak Sroczka.
- No ja myślę.
– Zaśmiała się Monika.