Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 29 października 2015

Ktoś całkiem inny: Rozdział XXI



- No, Tomek.- Olkowska zrobiła w naszą stronę kolejne dwa kroki.- Powiedz swojej ukochanej prawdę.
- Co ty tu robisz?- Zagrzmiał Kamiński.
- Odwiedzam starego przyjaciela.- Zakpiła.
- Wynoś się.
- Z przyjemnością. Ale pomyślałam, że to co powiedziałam twojej naiwnej żoneczce w cukierni może jednak nie wystarczyć by kopnęła cię w tyłek. W końcu znam cię nie od dziś i wiem jaki potrafisz być przekonywujący.  Ale przy mnie niestety nie będziesz mógł się w żaden sposób wybielić.
- Wynoś się.- Powtórzył Tomasz znacznie bardziej groźnym tonem.
- Nie.- Usłyszałam swój własny głos czując jak moje dłonie pokrywają się gęsią skórką i to wcale nie z powodu zimna.- Chcę wiedzieć co ona ma do powiedzenia.
- To wstrętna kłamczucha.- Odpowiedział mi mąż.
- Więc skoro taka jestem to czego się boisz? Tego, że wyda się kto tak naprawdę jest kłamcą?- Spytała retorycznie Olkowska.
- Ilona, idź stąd. Potem dam ci czego tylko chcesz, ale teraz…
- O nie, mój drogi. Traktowałeś mnie już wystarczająco długo jak zabawkę. Teraz moja kolej na zemstę. Choć właściwie to nie będzie zemsta. Pokażę tylko tej gęsi ile tak naprawdę jesteś wart, więc w sumie wyrządzę jej przysługę.
- Jesteś zła, bo to ją wybrałem co? Ale nie uda ci się nas rozdzielić.
- Daj spokój z tymi melodramatyzmami. Wybrałem? Rozdzielić? Oj Tomuś, Tomuś. Przecież ty nawet nie umiesz kochać. No chyba, że mówimy tu o miłości własnej. Bo ty umiesz kochać tylko samego siebie.
- To nieprawda ty wstrętna…
- Dość.- Przerwałam im tę sprzeczkę widząc jak na policzku Tomka pulsuje żyła. Potem spojrzałam stanowczo na Ilonę. - Powiedz to co chciałaś powiedzieć bez owijania w bawełnę.
- Chyba nie chcesz słuchać niczego co ma do powiedzenia ta intrygantka?- Tomasz znów próbował mnie przekonać do tego bym nie pozwoliła Ilonie na wyznanie czegoś. Tak jakby nie rozumiał, że im bardziej upiera się przy tym by nie dopuścić jej do głosu ja tym bardziej chcę czegoś odwrotnego.
- Wręcz przeciwnie, chcę.
- Ale… to podła kobieta. Ona ciebie nie znosi. I mnie teraz też.
- Tomek…
- Ona będzie próbowała nas poróżnić i skłamie.
- Tak jak wcześniej? Oboje wiemy jak to się dla ciebie skończyło.
- Aniu…- W jego oczach ujrzałam coś co mnie przeraziło. Jakąś desperację pomieszaną z przerażeniem ale nie ugięłam się. Jeśli rzeczywiście zdradził mnie z Iloną musiałam o tym wiedzieć. Szczególnie, że miał okazję do powiedzenia mi kilka minut temu prawdy, ale on kategorycznie i kilkakrotnie zaprzeczył jakoby cokolwiek łączyło go z byłą dziewczyną.
- I tak z nią porozmawiam prędzej czy później. Uniemożliwiając mi to teraz tylko odwleczesz to co nieuniknione.- Powiedziałam tylko. Nic mi nie odpowiedział. Po prostu spojrzał w Ilonę gniewnym wzrokiem co ją najwyraźniej bawiło. Odczekała jeszcze kilka sekund wodząc spojrzeniem to ode mnie, to do Tomasz, by ostatecznie upewnić się, że jednak nikt nie będzie próbował się jej pozbyć.  Dopiero potem odezwała się do mnie mówiąc:
- Tamtego wieczoru, jeszcze tego samego dnia gdy twój teść zaprosił cię do własnego domu i zbeształ z błotem Tomek przyszedł do mnie.- Zaczęła, a ja już przeczuwałam co będzie dalej. Przymknęłam na moment oczy przygotowując swoje serce na kolejny, tym razem śmiertelny cios.- Niemal rzucił się na mnie chcąc bym poszła z nim do łóżka.
- To nieprawda.- Zaprzeczył Tomek.- Ja wcale nie…
- Och już daj spokój, tchórzu. Nie stać cię nawet na powiedzenie jej prawdy?- Zagrzmiała Ilona.
- Ale do niczego nie doszło.- Odparł jej.
- Może i nie. Ale zaszło dość by można było uznać to za zdradę. Dość by nie móc z czystym sumieniem powiedzieć, że to były tylko pocałunki.- Pogardliwym tonem sparafrazowała wcześniejsze słowa Kamińskiego.
- Po tamtej kolacji u ojca…
- Ciii, Tomek. Spokojnie, jeśli chcesz się usprawiedliwić to ja zrobię to za ciebie. Twój ojciec zwymyślał twoją żonę przedstawiając ją w fałszywym świetle a ty zraniony do głębi chciałeś szukać ukojenia w moich ramionach. I to tylko dlatego chciałeś uprawiać ze mną seks. Ach, jakie to wszystko romantyczne.- Roześmiała się szyderczo patrząc Tomkowi prosto w oczy.
- Nie przespałem się z tobą.- Powtórzył z uporem Tomasz.
- Jej, a ten znów swoje. Czy ja już tego nie powiedziałam? Ale w takim razie powiem to po raz kolejny: nie, nie przespałeś się ze mną choć było bardzo blisko. Słyszysz gąsko? Twój perfidny mąż jednak nie spędził w moim łóżku tamtej nocy. A przynajmniej nie całą, bo w czasie gry wstępnej przez jakiś czas dość świetnie się razem bawiliśmy. Ale te szczegóły nie są już teraz niezbędne dla wiadomości twojej dziewiczej żonki.
- Przestań.- Ilona nic nie zrobiła sobie z groźnego warkotu dochodzącego z gardła Tomka. I zupełnie tak jakby niczego nie powiedział kontynuowała:
- Mogłabym oczywiście dodać parę pikantnych szczegółów, ale sądzę że nikogo one już nie obchodzą. Poza tym nie o nie tutaj chodzi. Nie ciekawi cię Aniu dlaczego twój mąż przerwał nie doprowadzając sprawy do samego końca choć już oboje byliśmy nadzy i…
- Zamknij się dziwko!
- Tomek!- Ofuknęłam go zszokowana jego wściekłością. Jak mógł zwrócić się do kobiety z tak całkowitym brakiem szacunku i to na dodatek tylko z powodu faktu iż wyznawała, że zdradził swoją żonę? W mojej głowie pojawiła się wizja kiedy wściekły źle interpretując słowa Klaudii niemal siłą próbował zmusić mnie do zejścia z nim na dół. Odruchowo spojrzałam na swój nadgarstek gdzie jeszcze wiele tygodni temu znaczył go spory siniak. Tak, Tomek bez wątpienia potrafił być brutalny gdy kipiał wściekłością. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę jak nieodpowiedzialne z mojej strony były próby prowokowania go wcześniej i wzbudzenie złości. Owszem, może i wtedy pokazywał swoje prawdziwe oblicza i nie posuwał się do kłamstwa to jednak nie koniecznie chciałam je znać. Bo okazywało się, że jest kimś zupełnie innym niż myślałam.
- Aniu...przepraszam.- Odezwał się już spokojniej. Chyba musiał dostrzec na mojej twarzy przerażenie jakie wywołało jego zachowanie, ale mimo to nie potrafił się go pozbyć, bo nadal kipiał  skrywanym gniewem.
- No, bez takich.- Głos znów zabrała Ilona.- Ja jestem dziwką?  Ty sam nie jesteś lepszy ode mnie. Powiedz swojej gąsce ile było lasek z którymi spałeś poza mną w swoim dość krótkim życiu?Trzydzieści, czterdzieści? Nawet gdy byliśmy ze sobą kręciłeś na boku z Amandą. Sądzisz, że byłam taka głupia?
- To było zanim poznałem Anię. Teraz…
- Och tak, tak. Teraz jesteś innym człowiekiem. Słyszałam to już od ciebie. Uczucie do niej cię zmieniło.- Roześmiała się jakby wspominała coś bardzo śmiesznego. Tym bardziej niezwykła była jej przemiana gdy twarz z rozbawionej zmieniła się w pogardliwą maskę. Dodatkowo wymierzyła w Kamińskiego jadowite spojrzenie przepełnione pogardą.- Ale prawda jest inna. Bo nadal jesteś tym samym żałosnym tchórzem czepiającym się tatusinych spodni. I wiesz co najbardziej cieszy mnie w twoim upadku? Do tej pory sądziłam, że największą satysfakcję sprawi mi odtrącenie cię przez tę plebejkę ze wsi, ale teraz sądzę, że za jakiś czas i tak zwalczyłbyś tę obsesję na jej punkcie. Zawsze lubiłeś łamać opór. Czekaj, czekaj…jak to było? „W spotykaniu się z kobietą jedyne co sprawia największą przyjemność są łowy i zdobywanie.” Tak kiedyś to podsumowałeś, prawda? Dodałeś nawet, że czasami seks cię nudzi dlatego musisz poszukać sobie kobiety która tak łatwo nie rozkłada nóg. Winszuję, że w dzisiejszych czasach udało ci się taką znaleźć. Szkoda tylko, że się aż tak przeliczyłeś, bo nasza biedna gąska nie była co prawda łatwa, ale pozostała twierdzą nie do zdobycia i nawet wielotygodniowe starania nie przyniosły żadnych rezultatów. Ba, nawet obrączka na palcu nie zmusiła jej do wskoczenia ci do łóżka. To musiało być wyjątkowo bolesne dla kogoś z tak wielkim ego jakie posiadasz.
- Przysięgam, że kiedyś cię…- Tomek postąpić krok w stronę Ilony zaciskając gniewnie pięść. A ja byłam aż tak sparaliżowana tym co usłyszałam, że tym razem nie byłam w stanie reagować. Mogłam tylko patrzeć jak mój mąż z pewnością zaraz uderzy Ilonę, która na dodatek wciąż go prowokowała.
- No dokończ, śmiało. Nie krępuj się. Pokaż tej gąsce swoją prawdziwą twarz. Pokaż jaki jesteś.
- Nie jesteś tego warta.- Jakimś cudem Tomek zdołał się opanować nie robiąc żadnej krzywdy Olkowskiej.
- Cóż za banalny tekst.- Prychnęła.
- Wynoś się z terenu mojego domu.
- Właśnie zamierzałam to zrobić. Ale na koniec…Na koniec dokończę to co chciałam ci powiedzieć. Tak więc tak jak mówiłam moją zemstą nie będzie utrata przez ciebie Ani, bo za jakiś czas i tak będzie dla ciebie tylko kolejnym damskim imieniem. Teraz uświadomiłam sobie, że moją nagrodą będzie coś zupełnie innego. A mianowicie świadomość, że upodobniłeś się do kogoś kogo nienawidzisz najbardziej na świecie stosując jego metody i manipulację. Ale w końcu jak to mówią jabłko można rozpoznać po jabłoni. Tak jak syna po swoim ojcu.
- Nie waż się mnie do niego porównywać. Nie jestem taki!
- Jesteś.- Odpowiedziała mu spokojnie.-  Nawet jeśli będziesz zaprzeczał milion razy prawdy i tak nie zmienisz. Żałuję tylko, że marnowałam na ciebie tyle czasu.- Dorzuciła na koniec, a potem po prostu odeszła. Przez jakiś czas wpatrywałam się jej oddalającą się postać niczym zahipnotyzowana. Może to głupie, ale czułam że gdy tylko przestanę to robić dopadnie mnie rzeczywistość i bolesna prawda. Ale w końcu ona dopadła mnie tak czy inaczej czyż nie?
Przez dłuższą chwilę stałam bez słowa próbując przetrawić to czego dowiedziałam się dziś od Olkowskiej. Zaczęłam się nawet zastanawiać co boli mnie najbardziej. Fakt, że Tomek przeczytał część mojego pamiętnika czyniąc niejako gwałt na mojej prywatności? To, że niemal przespał się z Iloną? Że praktycznie stracił nad sobą panowanie pokazując, że sprowokowany jest zdolny do wyrządzenia fizycznej krzywdy? Że okazywało się iż wcale nie znałam go tak dobrze jak mi się wcześniej wydawało? A może jego przeszłość wiecznego Tulipana?

 Powiedz swojej gąsce ile było lasek z którymi spałeś poza mną w swoim dość krótkim życiu? Trzydzieści, czterdzieści? Nawet gdy byliśmy ze sobą kręciłeś na boku z Amandą.

Boże, przecież on był kimś zupełnie różnym ode mnie. Kimś, kto nie widział problemu w folgowaniu własnym pragnieniom i potrzebom. Kto czuł się znudzony nawet namiętnością. Kto uważał, że ma swoje własne niekwestionowane prawo postępowania i mocno naciągany kodeks moralny i honorowy.
- Wiesz, to zabawne bo tej nocy po wcześniejszej rozmowie z Iloną w cukierni to ja sądziłam, że się na tobie zemszczę.- Odezwałam się do niego w końcu cichym, spokojnym tonem. Patrząc w ziemię uśmiechnęłam się smutno.- Że rzucę ci w twarz twój pierścionek, wyśmieję i wyszydzę jeśli nie łamiąc ci serca to przynajmniej raniąc dumę. Ale ty znów jesteś górą, bo jak zwykle wyszłam na niezwykle naiwną gąskę jak powiedziała o mnie Ilona. Możesz być więc z siebie dumny.
- Aniu, Aniu spójrz na mnie.- Usłyszałam jego głos.- Wiem, że teraz masz mnie za sukinsyna, ale nie jestem do końca taki jakim odmalowała mnie Ilona. Nie jestem potworem. I wcale się tobą nie bawiłem. Ona powiedziała prawdę: dawniej bawiłem się dziewczynami, ale odkąd poznałem ciebie to się zmieniło. Zawsze traktowałem cię poważnie.
- Nie mów nic więcej. Proszę.- Przerwałam mu widząc, że bierze głęboki wdech by znów coś powiedzieć. Czułam przenikliwe zimno w środku swojego ciała, które jednak nie miało nic wspólnego z niską temperaturą panującą na zewnątrz.- To przecież jest bez sensu. Pewnie zawsze było. W naszej sytuacji najlepsze jest tylko jedno wyjście.
- Wcale nie. To nie było bez sensu. To co było między nami było szczere i prawdziwe. Głębokie i czyste.
- Czyste?- Prychnęłam niespodziewanie dla samej siebie czując rozbawienie.- To nigdy nie było czyste. A tym bardziej szczere. Dlatego…dlatego chcę byś w końcu podjąć definitywne kroki aby formalnie rozwiązać całą tę sytuację między nami.
- Nie. Nigdy nie dam ci rozwodu.
- Przestań już. Obiecałeś mi to wiele tygodni temu.
- Ale nie mogę tego zrobić. Nie mogę pozwolić na to by cię stracić.
- Ty już mnie straciłeś.
- Ale odzyskam. Gdy spojrzysz na całą tę sytuację chłodnym okiem dostrzeżesz, że nasze szanse nie są jeszcze całkowicie przekreślone.
- Tomek proszę: nie utrudniaj. Naprawdę zamierzasz nie dotrzymać słowa?  Chcesz dokładać do całej listy swoich wad jeszcze i tę? Dobrze wiesz, że to już koniec.
- Nie, to nie jest koniec. Między nami nie może być mowy o jakimkolwiek końcu. Dobrze zdajesz sobie z tego sprawę. Bo wciąż łączy nas silne uczucie.
- Uczucie?- Spytałam z trudem.- Przecież z twojej strony to nigdy nie było nic poważnego.
- Ależ było.
- Doprawy? Spójrz prawdzie w oczy Tomek: nawet przed tym jak straciłeś pamięć byłam dla ciebie tylko zabawką i nowością, która cię zafascynowała. Pochodziłam z innego środowiska niż ty, nie rozpoznałam tego kim jesteś więc skorzystałeś po prostu z okazji by pobawić się w maskaradę. Ale ona nie może trwać wiecznie.
- Wcale nie. Nawet przed wypadkiem byłaś dla mnie ważna. Jak myślisz dlaczego wyszedłem za ciebie za mąż?
- Bo popełniłeś błąd taki jak ja. Takie szaleństwo wydawało mi się być początkiem nowego życia z dala od bolesnej przeszłości a tobie ucieczką przed ojcem i światem w którym nie do końca potrafisz się odnaleźć choć nie umiesz też definitywnie z niego zrezygnować. Byłam dla ciebie nowością, dziwadłem które cię intrygowało.
- To nieprawda. Przed wypadkiem zrzekłem się swojej części spadku. Chciałem zacząć nowe życie z dala od ojca i na własny rachunek. To dlatego zatrudniłem się przy pracy przy przeprowadzkach A potem poznałem ciebie co było najlepszą rzeczą jaka spotkała cię w życiu. I zakochałem się w tobie.
- Nie możesz przecież tego wiedzieć.
- Wciąż uważasz, że robiłem to tylko dla pieniędzy które mógłbym uzyskać z funduszu mojej matki?
- Być może.
- Kierowały mną inne pobudki. A raczej serce.
- Tomek, na miłość boską…po co toczymy tę dyskusję? Ty nawet mnie nie pamiętasz, więc nie możesz wiedzieć kim dla ciebie wtedy byłam.
- Mylisz się. Doskonale zdaję sobie z tego sprawę. Bo ja…ja pamiętam Aniu.- Słysząc to gwałtownie przełknęłam ślinę.
- Co?
- Odzyskałem pamięć. Pamiętam ostatnie lata swojego życia, a więc moment w którym się poznaliśmy. Pamiętam tamten klub i ławeczkę na której siedziałaś zalana w trupa gdy spotkałem cię po raz pierwszy. Pamiętam jak zapalały ci się iskierki w oczach tylko na samą myśl przejęcia cukierni od Klaudii i założenia własnego biznesu, nasze liczne rozmowy o planach i marzeniach. Ból w oczach i rozżalenie jakie ogarniało cię na samo wspomnienie Dawida Raczkowskiego, które z każdą spędzoną ze mną godziną ku mojej radości zaczynało maleć. I szczerość bijąca z twojego spojrzenia które potrafiło roztopić lód skrywający moją duszę.
- O Boże. Przypomniałeś sobie wszystko teraz?- Szepnęłam z niedowierzaniem zakrywając dłonią  usta.
- Nie, nie teraz. Odzyskałem pamięć już jakiś czas temu.
- Gdy zobaczyłeś mnie w tej sukience…- Powiedziałam cicho przypominając sobie jego reakcję.
- Nie, trochę wcześniej.- Jego odpowiedź dała mi wiele do myślenia. A może nie tyle sama odpowiedź, co towarzyszący jej przepraszający ton. I to co widziałam we wzroku Tomka. Dlatego spytałam cicho czując napięcie w całym swoim ciele:
-  Co to znaczy: trochę wcześniej?- Kamiński jeszcze bardziej się zmieszał.
- No…niedawno.- Odparł asekuracyjnie. Najwyraźniej domyślił się, że coś może być nie tak i nie bez przyczyny drążę ten bądź co bądź ważny fakt. Nawet chyba nie zdawał sobie sprawy jak w gruncie rzeczy bardzo ważny.
- Więc kiedy? Jak bardzo niedawno? Kilka dni temu? Tygodni?- Wyliczałam.- A może miesięcy?
- Nie, to nie było aż tak dawno.
- Więc ile?- Drążyłam.
- Ponad trzy tygodnie temu.- Usłyszałam jego odpowiedź.- Także jak widzisz ostatnia z przeszkód zniknęła z naszej drogi.
- Przeszkód. – Powtórzyłam głucho. Nie mogłam uwierzyć, że on traktuje tę rewelację tak lekko. Na dodatek wyglądało na to, że rzeczywiście uważa jakby jego wyznanie poprawiło między nami relacje. Nie rozumiał, że dołożył kolejne kłamstwo do już dawno utkanej już sieci.
Teraz przynajmniej zrozumiałam czemu w ostatnich dniach zachowywał się inaczej, czemu nie wspominał o swojej amnezji, czemu jego spojrzenie wydawało mi się być takie samo jak w chwili której się poznaliśmy, a słowa parafrazą tych które dawniej do mnie wypowiadał. Wraz z tymi spostrzeżeniami przyszły inne: wróciwszy myślami do okresu sprzed trzech tygodni zaczęłam kojarzyć fakty. Moją rozmowę z Tomaszem  po prowokacji Władysława Kamińskiego gdy uznał mnie za łatwą dziewczynę i jego pełne bólu oskarżenia…Nie, wtedy z pewnością mnie nie pamiętał; inaczej znałby prawdę o tamtej nocy sprzed klubu podczas której spotkaliśmy się po raz pierwszy. Ale potem…potem gdy ja uciekłam z miasta by szukać pocieszania w matce i ojcu…- A więc to dlatego przyjechałeś do mojej rodzinnej wsi po tamtej feralnej kolacji zorganizowanej przez twojego ojca która mnie upokorzyć. Wcale nie znalazłeś żadnego laptopa czy SMS-ów potwierdzających nasze wzajemne relacje. Po prostu to wszystko sobie przypomniałeś. Wróciła ci pamięć i wspomnienia. Jej, nie wiem jak mogłam być taka głupia i się nie zorientować. Ty od prawie miesiąca robiłeś mnie w bambuko a ja nawet się nie spostrzegłam.
- To nie tak. Nie było moim zamiarem z ciebie kpić.
- Ale to zrobiłeś nie mówiąc mi prawdy.
- Chciałem, ale nie mogłem tego zrobić.
- Nie mogłeś czy nie chciałeś?- Spytałam szorstko. Jego milczenie starczyło mi za odpowiedź- Tak myślałam.
- Jesteś na mnie o to zła? Po prostu nie miałem okazji by to zrobić. Sądziłem, że to będzie dla ciebie dobra wiadomość.
- Więc według ciebie powinnam skakać z radości, bo odzyskałeś pamięć? I świętować razem z tobą, co?- Prychnęłam.- Boże, czy ty naprawdę jesteś aż tak nieczuły? I co znaczy, że nie miałeś okazji? Przez miesiąc miałeś na to wiele sprzyjających okazji. Często mnie przecież odwiedzałeś, raz nawet spytałam cię o to otwarcie, a ty udałeś Greka. Poza tym tu nawet nie chodzi o to, że mnie okłamałeś. Ty wmówiłeś mi, że udajesz przed ojcem mówiąc że obejrzałeś kamery dlatego pamiętałeś tamtą rozmowę z nim z okresu kiedy niby miałeś amnezję. To nie było więc przemilczenie a perfidne oszustwo. Przecież wszyscy pozostali wiedzieli. Jezu, jak przypomnę sobie cieszącą się  Agnieszkę i twojego brata…a ja tak bardzo chciałam jej powiedzieć, że kłamiesz. Że wcale nic nie pamiętasz, by spytała cię o jakieś fakty z twojej przeszłości. A ty wcale z niej nie kpiłeś. Ty kpiłeś ze mnie postanawiając pozostawić mnie w stanie błogiej nieświadomości.  Pozwalałeś mi wierzyć, że to twoja kolejna rozgrywka z ojcem. Ale byłam naiwna. Ale jak mogłam zwątpić? Nie potrafiłam wyczuć jednego twojego blefu a co dopiero kilku skumulowanych. Podwójna manipulacja, której głupia Ania nie mogła się oprzeć.
- To nie tak.
- A potem mnie badałeś.- Kontynuowałam nie zwracając uwagi na jego zaprzeczenia przypominając sobie liczne sytuacje z przeszłości.-  Jesteś nietuzinkową osobą, słodka Aniu, ba nawet kilkanaście minut temu powiedziałeś że malowanie  na płótnie jest takie samo jak malowanie kremami na tortach. Wciąż prowokowałeś swoimi słowami sprawiając, że brzmiały tak jak dawniej. Badałeś moją szczerość pytając o przeszłość tylko czekając na jakieś kłamstwo z mojej strony które mogłoby mnie zdemaskować. I to dlatego wiedziałeś o pamiętniku. Bo szukałeś w nim ostatecznego potwierdzenia moich uczuć. Nie wierzyłeś mi. Wciąż mi nie ufałeś ani wtedy, ani kiedykolwiek indziej.
- Ufałem ci i nadal ufam.
- Nie zaprzeczaj. Gdyby tak było to…- Urwałam nagle nie dokańczając swojej odpowiedzi, bo w mojej głowie kiełkowała jeszcze inna myśl. Myśl o tym, że od czasu kolacji u Władysława Kamińskiego a przyjazdem Tomka do mojego rodzinnego domu minęła niecała doba w której to właśnie musiało nastąpić odzyskanie przez niego pamięci. Wątpiłam by amnezja ustąpiła sama z siebie, coś musiało przecież ją spowodować…
Nie ciekawi cię Aniu dlaczego twój mąż przerwał nie doprowadzając sprawy do samego końca choć już oboje byliśmy nadzy?
- Boże, to stało się tamtej nocy, prawda? Gdy odwiedziłeś Ilonę i zamierzałeś się z nią przespać.
 - Ale z nią nie spałem.
- Co z tego? Przecież dobrze wiesz, że tak by się stało. Doprowadziłbyś sprawę do końca gdybyś nie odzyskał pamięci.- Roześmiałam się pełna bólu.- Boże, kto by pomyślał.  Lekarstwem na odzyskanie pamięci będzie seks z panną Olkowską.
- Nie mów tak.
- Będę mówiła co mi się rzewnie podoba.
- Spróbuj mnie choć trochę zrozumieć. Bałem się. Zwyczajnie się bałem powiedzieć ci prawdę. Jak sobie zapewne przypominasz, gdy zjawiłem się przed twoim domem po tamtym wieczorze, wspominałem o czymś ważnym z czym chciałem się z tobą podzielić. O czymś co zmieniło mój tok myślenia. Właśnie wtedy chciałem ci wyznać, że pamięć mi wróciła, ale ty powiedziałaś, że to tylko pogorszyłoby sprawę, że gdyby amnezja minęła nie miałabyś już żadnych powodów by mnie tłumaczyć.
- Więc to niby moja wina?- Żachnęłam się.
- Oczywiście, że nie. Ale postaw się w moim miejscu. Ilona mówiła prawdę: tamtego wieczoru kompletnie załamany zjawiłem się pod jej mieszkaniem. Chciałem by powiedziała mi czy to prawda, iż współpracując z tobą chciała mnie uwieść na twoje polecenie. Na dodatek skłamała, że tak.
- Więc to pewnie wina Ilony. Bo przecież na pewno nie twoja. A może odurzyła cię narkotykiem? Związała grożąc śmiercią lub stałym kalectwem?
- Błagam, nie baw się teraz w ironię.
- Bo to tylko twoje narzędzie? Może zobaczysz choć trochę jak ja się czułam gdy mną pomiatałeś. Na dodatek bezprawnie, bo nie byłam winna oskarżeniom jakie wysuwał wobec mnie twój ojciec. Poza tym zaprzestań już tych tłumaczeń, bo sam siebie pogrążasz. Jedynym winnym jesteś tutaj tylko ty. Więc nawet teraz nie sil się na kłamstwa i próby wybielenia się. Bo tak naprawdę to kłamałeś że odzyskałeś pamięć, choć była to prawda nie ze strachu że cię opuszczę. Ty po prostu chciałeś sprawdzić, czy w słowach twojego ojca nie ma ziarna prawdy. Bałeś się, że mogę okazać się materialistką dlatego chciałeś sam to wybadać. To z tego powodu nadal udawałeś amnezję i sięgnąłeś po mój pamiętnik. Szukałeś w nim dowodów mojej winy, bo nawet wtedy wierzyłeś że mogę być bezinteresowna.
- Nie.- Zaprzeczył, ale mówiąc to nie patrzył mi przy tym w oczy.
- Wiesz, że tak. Chciałeś mną manipulować. Na dodatek dzięki temu mogłeś żerować na moim współczuciu a nawet ranić mnie ciągłymi aluzjami do swoich dawnych wypowiedzi. Zdajesz sobie sprawę jak bardzo mnie to bolało? Jak przypominało o czymś czego nigdy już między nami nie będzie?
- Aniu…
- Co Aniu? – Żachnęłam się.- Ważniejszy byłeś dla siebie ty sam choć przecież nie powinno mnie to wcale dziwić. Realizowałaś swoje plany nawet nie przejmując się moimi uczuciami i emocjami. A najśmieszniejsze jest to, że mówiąc mi teraz o tym liczyłeś na to, że fakt iż odzyskasz pamięć może w magiczny sposób zmienić moje nastawienie do ciebie.
- To nie tak. Ja…ja tylko chciałem byś mi wybaczyła. To prawda  co powiedziałaś: nie miałem co do ciebie stuprocentowej pewności, ale próbowałem cię odzyskać bez względu na fakty choć dowody przemawiały przeciwko tobie. A na tym chyba właśnie polega zaufanie, prawda? Jak pamiętasz miałem twoje zdjęcia, słowa ojca Ilony a nawet twoje na to, że zataiłaś przede mną swoją przeszłość która mogła być taka jak sugerował to mój ojciec. A jednak przyjechałem po ciebie z Warszawy. Poza tym  nie przychodziłbym wciąż  do cukierni próbując cię odzyskać choć wzięłaś od mojego ojca pieniądze. Mówił, że się z nim układasz, ale ja w to nie uwierzyłem i…
- Słucham? Co masz na myśli? O jakich pieniądzach mowa? Nigdy nie wzięłam od niego ani złotówki.
- Wiem o tych dziesięciu tysiącach, Aniu. Nie znam tylko dokładnych okoliczności w jakich mój ojciec ci je dał. Powiedział, że to rekompensata za to co spotkało cię przez niego podczas tamtej kolacji? A może udawał miłego próbując pomóc ci w prowadzeniu „Słodkiego świata”? Nie wiem i nie obchodzi mnie to prawdę mówiąc, bo ci wierzę i ufam prostolinijnej naturze.
- Boże.- Jęknęłam tylko zaczynając już wszystko rozumieć. Tyle, że wciąż nie mogłam w to uwierzyć. To było całkowicie absurdalne.
- Nie bój się. Jak powiedziałem nie zamierzam cię o nic obwiniać. Wiem o tym już od jakiegoś czasu i…
- …ale ja mówię szczerze: nigdy nie dostałam od twojego ojca żadnych pieniędzy choć mi je proponował.
- A czek na dziesięć tysięcy?
- Co?
- Tyle właśnie ci dał, wiem to.
- To absurd. Twój ojciec…- Urwałam gdy jakaś nieprawdopodobna myśl przebiegła przez mą głowę. - Nie, to niemożliwe. Tamtą torbę z pieniędzmi przysłał Dawid, przecież mi o tym mówił.
- Jaką torbę?
- Tą, którą możesz mieć na myśli. Ktoś zostawił ją dla mnie w cukierni, ale po jakimś czasie wyjaśniło się, że to Dawid. Przyznał się.
- Więc może chciał udawać godnego adoratora podszywając się pod rzeczywistego nadawcę.
- Nie, on nigdy by nie…to twój ojciec kłamie.
- Nie sadzę Aniu. Mam na to dowody.
- Jakie znów dowody?
- Wręczono ci je w zwykłej torebce śniadaniowej z pergaminu, prawda? A banknoty wyglądały jak nowe i każdy miał nominał pięćdziesięciozłotowy.
- Tak, ale to…to niemożliwe. To jakaś pomyłka.
- Być może.- Przyznał Tomek po chwili milczenia jakby się nad czymś głęboko zastanawiając.- Tak, jeśli nad tym głębiej pomyśleć to rzeczywiście w jego stylu. Tak samo przekonał Krzyśka, że Agnieszka wzięła od niego pieniądze za ich rozstanie. Tyle, że tobie po prostu dał je anonimowo.
- Nie to niemożliwe.- Powtarzałam uparcie.- Przecież te pieniądze są od Dawida, sam mi to powiedział.  
- Kto ci je wręczył?
- Jakiś mężczyzna.
- Jak wyglądał?
- Nie wiem. Właściwie to nie dał mi ich osobiście.
- Jak to?
- Nie było mnie wtedy w cukierni. To Paula przekazała mi te torebkę.
- No, to wszystko jasne.
- Co jest jasne?
- Babecka cię oszukała. Już wcześniej mówiłem ci żebyś jej nie ufała. Jest na usługach mojego ojca.
- To nieprawda.
- Prawda. Jak myślisz, o co kłóciliśmy się tamtego dnia na ulicy niedaleko twojej cukierni kiedy nas przyłapałaś? Zdemaskowałem ją i chciałem zmusić do powiedzenia ci prawdy.
- Nie, ona by mi nigdy czegoś takiego nie zrobiła.
- Nie znasz jej, ale ja tak. To zwyczajna konformistka i pomimo tego całego gadania o tym o pieprzonych bogaczach których teraz nie znosi jest jednym z nich. Naprawdę sądziłaś, że utrzymałaby się w wynajmowanym hotelu z pracy kelnerki? Ile ty jej płacisz: dziewięć, dziesięć złotych na godzinę?
- Kłamiesz.
- Po co niby miałbym to robić, co? Zastanów się.
- Bo ona cię czymś szantażowała.- Przypomniałam sobie szczegół rozmowy Pauli z moim mężem na tamtej ulicy, który w czasie rozmowy z Babecką mi umknął. I  potem zapomniałam jej o to zapytać.
- Tak, nie przeczę. Tym, że wyzna ci iż odzyskałem pamięć. Tylko dlatego powstrzymałem się od powiedzeniem ci prawdy, ale mimo to cię ostrzegałem.
Tylko dlatego powstrzymałem się od powiedzenia ci prawdy…
Od dawna wiedział, że Paula robi mnie w bambuko, ale mimo to nic nie powiedział by nie wydały się jego grzeszki? Serio?
- Boże, nie. Nie mów nic więcej. Błagam cię.- Poprosiłam czując, że nie zniosę nic więcej.
Najgorsze było jednak nie to, że Paula mnie zdradziła. Gdybym wcześniej uświadomiła sobie kilka faktów może i sama bym do tego doszła. Ale bolała mnie świadomość tego co powiedział Tomek.
Szantażowała go, iż powie mi prawdę o jego amnezji. On z kolei szantażował ją, grożąc że wyzna iż jest szpiegiem jego ojca. Miałam ochotę parsknąć śmiechem.
- Przykro mi. Wiem, że uważałaś ją za przyjaciółkę, ale…
- Jesteście siebie warci.- Przerwałam mu cicho.
- Nie możesz porównywać tego co ci zrobiła do tego że zataiłem fakt, że wróciła mi pamięć.
- Naprawdę nadal nic nie rozumiesz? Nie widzisz nic złego w fakcie, że wolałeś by ktoś taki jak ona nadal mnie oszukiwał byleby tylko na jaw nie wyszły twoje grzeszki?- Po jego minie zrozumiałam, że w końcu załapał.
- Aniu, to nie tak. Ja tylko…
- Proszę na Boga: nie mów nic więcej, bo z każdym otwarciem ust ranisz mnie coraz bardziej nawet nie będąc tego świadomym.
- Ale już nie będę. Obiecuję i klnę się na wszystko, że…
- Nie rób tego. Nie składaj obietnic bez pokrycia których nawet nie jesteś w stanie dotrzymać.
- Wcale nie. Ja…
- Nie, nic nie mów. Niczego mi już nie wyjaśniaj. Myślę, że już wszystko wiem. Szczelniej otuliłam się płaszczem gotowa odejść. I nawet zaczęłam to robić gdy znów usłyszałam jego głos:
- Zostań, nie odchodź ode mnie. Błagam na wszystkie świętości i na co dawniej nas łączyło. Aniu schrzaniłem to na całej linii. Ale nie rób tego. Kocham cię. Kocham cię całym sercem i gdy to zrobisz nie będę miał już nic. Dzięki tobie się zmieniłem i zacząłem być kimś innym, lepszym i prawym. Przestałem myśleć tylko o sobie, dowiedziałem się czym jest bezinteresowna miłość i oddanie a także jak bardzo jej pragnę. Jak dawniej mojemu życiu brakowało celu, jakim byłem hipokrytą i zadufanym w sobie egoistą. Kocham cię.
- Piękna przemowa.- Wyksztusiłam szyderczo choć z moich oczu ciekły łzy. Pewnie nawet nie zdawał sobie sprawy jak długo czekałam na te słowa. Jak jeszcze niedawno słysząc je pewnie zarzuciłabym mu ramiona na szyję z prawdziwą radością szepcząc do ucha, że ja też go kocham. A teraz…teraz mogłam czuć tylko żal i rozgoryczenie.
- To nie tylko przemowa, to prawda.
- Raczej twoja prawda. – Mrugnęłam z trudem artykułując słowa, bo z moim oczu ciekło coraz więcej łez.
- Wcale nie. - Wiem, że na to nie zasłużyłem ale daj mi szansę. Pozwól wszystko obie wynagrodzić.- Słysząc do jęknęłam z zamiarem parsknięcia śmiechem, ale wypadło to jako szloch.- Proszę, nie płacz. Aniu…- Choć próbowałam to nie byłam w stanie się kontrolować. I tak dziw, że nie szlochałam skulona w kłębek choć tylko ja sama wiedziałam jak bardzo mam na to ochotę.- Aniu.- Gdy zauważyłam ,że  próbuje się do mnie zbliżyć najprawdopodobniej by mnie przytulić i pocieszyć obronnym gestem wyciągnęłam przed siebie ręce odgradzając się od niego obronną tarczą. Coraz trudniej łapałam też powietrze. Wiedziałam, że zachowuję się jak histeryczka, ale to wszystko mnie przerosło. W najśmielszych przypuszczeniach nie sądziłam, że ta kolacja skończy się aż tak źle. Już przecież dowiadując się o pamiętniku który Kamiński przeczytał i podzielił się z jego zawartością z Iloną wystarczyło by mnie załamać. A co dopiero po takiej dawce rewelacji?- Oddychaj, proszę oddychaj. I spróbuj się uspokoić.
Jakby to było takie proste, pomyślałam ironiczne gardząc swoją słabością. W zasadzie to odkąd poznałam Tomka wciąż nie robiłam niczego innego niż płacz. Nigdy w życiu nie płakałam tak wiele jak w ciągu tych ostatnich kilku miesięcy z nim spędzonych. Uświadomienie sobie, że zrobił ze mnie beksę o dziwo dało mi trochę siły by się uspokoić. A potem chłodno cenić fakty.
Tyle wypranych brudów. Tyle było między nami syfu, którego nikt nie mógł już wyczyścić, bo to było zwyczajnie niemożliwe. Nawet Herakles miałby z tym problem, choć udało mu się to ze słynną stajnię Augiasza.
Dodatkowo jego bezkarność. Nie mogłam uwierzyć w to, że on nadal tak po prostu mówi o naszym związku jak o czymś możliwym i realnym. Upokorzył mnie na każdym polu, wykorzystał każdą słabość, każde potknięcie byleby tylko osiągnąć swój cel. Początkowo z czystej nienawiści, a potem innych choć mniej niewłaściwych pobudek. A teraz chce by wszystko było między nami w porządku. Tak po prostu. Śmiechu warte.
Kocham cię.
Z nieco sarkastycznym uśmiechem pomyślałam, że mu wierzę. Być może czuł do mnie coś co przypominało miłość. Może nawet to była miłość, choć przychylałabym się do teorii Ilony, że Tomek nie potrafił nikogo kochać. Ale nie dlatego, że był samolubny lecz dlatego, że nikt go tego nie nauczył. Poza tym nie ufał, że jest warty miłości. Dlatego próbował niemal zdobyć ją na siłę stosując zasadę, że cel uświęca środki. Nie patrzył na to, że jednocześnie swoim postępowaniem może zrobić mi krzywdę i mnie zranić. Liczyło się tylko to, że jego winy nie wyjdą na światło dzienne. Poza tym ktoś, kto udaje kogoś kim nie jest nie może mieć czystych zamiarów. A Tomek najpierw udawał robotnika, potem faceta cierpiącego na amnezję.  Czy więc odpowiednio potrafił definiować miłość? Czy dla niego znaczyło to coś zupełnie innego niż dla mnie?
W dodatku to czego dowiedziałam się o Paulinie…nie, nie mogłam teraz myśleć jeszcze i o niej,  bo wówczas całkowicie bym się załamała. Sprawa mojego męża i tak wystarczająco mnie podłamała.
- Wiem, że zraniłem cię na każdy z możliwych sposobów,- Usłyszałam ponownie głos Tomka, który niejako był odzwierciedleniem moich niedawnych myśli. Chyba najwyraźniej sądził, że już uspokoiłam się na tyle by móc kontynuować naszą rozmowę: - …ale teraz nie ma już między nami żadnych sekretów i  barier. Więc może być tylko lepiej. Wiem, że mówiłem to już wiele razy, ale teraz niczego już przed tobą nie ukrywam. Możemy zacząć z czystą kartką. Od nowa.
- Jest jeszcze inna możliwość.- Odpowiedziałam mu z trudem, bo wiele mnie to kosztowało. Nie patrzyłam jednak w jego twarz a tym bardziej oczy kontynuując zacięcie:- Bo wcale nie musi być lepiej. Możemy pozostać w tym dnie razem dotąd aż tam zgnijemy. Aż zamienimy się we wraki doszczętnie niszcząc siebie nawzajem obłudą, brakiem zaufania i egoizmem.
- Nie mów tak.
- A jak mam mówić? Chciałam rozwodu jeszcze przed tą kolacją. Naprawdę sądzisz, że teraz wiedząc o tylu bolesnych szczegółach zdecyduję się z tobą zostać?
- Przecież mnie kochasz.
- Nie przypominam sobie bym ci to powiedziała.- Prychnęłam starając się by w moim głosie zabrzmiała ironia. A potem odwróciłam się i zaczęłam iść w kierunku ulicy.
- Może i mi tego ostatnio nie powiedziałaś, ale mówiłaś to już wcześniej. Pod tamtym zakładem garncarskim gdy się po raz pierwszy pocałowaliśmy, w cukierni gdy każdego wieczora pomagałem ci w kuchni a raczej przeszkadzałem, gdy braliśmy ślub.- Wymieniał jednocześnie idąc za mną, bo ja nie zamierzałam się zatrzymać. – Dokładnie pamiętam tamten dzień: miałaś na sobie tę sukienkę którą teraz masz na sobie. I wysoko upięte włosy w które włożyłem ci małego kwiatka a ty ze śmiechem usiłowałaś go zdjąć. A potem…
- Przestań.
- A potem…razem pojechaliśmy do urzędu.- Kontynuował tonem przyjaznej pogawędki. Zupełnie tak jakbyśmy nie byli dwojgiem ludźmi którym właśnie rozpadło się małżeństwo. Sama myśl o tym wywołała u mnie ogromny ból. Miałam ochotę uderzyć Tomka za to, że wciąż mnie dręczy że nie daje spokoju.- Musieliśmy czekać jakieś trzy kwadranse w czasie których siedzieliśmy początkowo w ciszy, a potem nie mogąc się powstrzymać zaczęliśmy rozmawiać i robić sobie dowcipy. Ja zacząłem dmuchać cię w kark a ty…
- Powiedziałam dość.
- a ty…zaczęłaś wywracać oczami i kopnęłaś mnie w kostkę. Zaczęliśmy się śmiać gdy jakaś sprzątaczka zwróciła nam uwagę, że jesteśmy w urzędzie a potem powiedziałem ci to że jesteś najcudowniejszą kobietą na świcie. A ty odpowiedziałaś, że to totalny banał, ale potem wyznałaś że…
- Zamknij się w końcu!- Nie wytrzymałam.- Tak, doskonale pamiętam co wtedy powiedziałam: kocham cię. Zadowolony ? I tak, teraz też wciąż cie kocham. Chociaż Bóg jeden wie za co, bo nie jesteś godzien nawet mojej nienawiści. Mam tylko nadzieję, że gdy w końcu dotrze do mnie twoja perfidia która dzisiejszego wieczoru wyszła na jaw to uczucie umrze śmiercią naturalną. Przeczytanie mojego pamiętnika, kpienie z uczuć, zdrada z Iloną…to chyba dość powodów, nie sądzisz? A, i zapomniałam jeszcze o zatajaniu faktu odzyskania przez ciebie pamięci chociaż…chociaż kto wie? Może tak naprawdę nigdy jej nie straciłeś, co? Może to też była gra?
- Nie możesz wierzyć w to, że jestem aż takim dupkiem.
- Uwierz mi, że robię to z łatwością. Bo nim jesteś. I nie przemawia przeze mnie zraniona duma. Może dla nas nie ma już jakiejkolwiek nadziei, ale ty możesz jeszcze się zmienić i zrozumieć swoje błędy. Tak żywo zareagowałaś gdy Ilona nazwała cię podobnym do ojca, ale nawet nie zdajesz sobie sprawy ile było w tym prawdy.
- Nie mów tak.- W jego oczach pojawił się ból który znów niemal zwalił mnie z nóg. A powinnam przecież się cieszyć. Powinnam być zadowolona z tego, że też potrafię go zranić.
Chciałam mu to nawet powiedzieć; wyznać że nienawidzę go za to co mi zrobił choć nie potrafię przestać kochać. Za to, że zniszczył naszą szansę na szczęście, za to że mnie upokarzał. Ale nie byłam w stanie tego zrobić. Machnęłam tylko ręką, gestem nakazując mu by w końcu mnie zostawił i wrócił do domu. Ale on nadal nie chciał tego zrozumieć.
- Wróć. Odwiozę cię pod cukiernię. Nie możesz włóczyć się sama w nocy. Ulice są niebezpiecznie o tej porze.
- Nie może spotkać mnie nic gorszego niż dotychczas.
- Aniu, daj już spokój. Przecież…
- To ty daj mi w końcu spokój. Nawet nie ma dziesiątej. Poradzę sobie. Do widzenia.
- Aniu.
- Powiedziałam żebyś mnie zostawił. Czemu nigdy nie robisz tego czego chcę?!
- Jesteś roztrzęsiona.
- I naprawdę sądzisz, że ty możesz mi pomóc? Osoba, która jest przyczyną mojego roztrzęsienia? Mój kat?
- Aniu ja po prostu chcę…
Nie słuchałam go już. Byłam zmęczona, a moja twarz z powodu płaczu zamieniła się zapewne w czarno-cielistą plamę. Do tego czułam się tak jak bohaterka jakieś opery mydlanej. Niczym telenowela, pomyślałam z przekąsem robiąc kolejny krok. Gdy on ją kocha i chce z nią być, ona go już nie kocha. Potem się w nim zakochuje, ale w tym czasie jemu nudzi się już ganianie za nią. Do tego masa intryg byłych sympatii głównych bohaterów, ich rodziców…no tak, to też się zgadza w końcu to zazwyczaj bogacze. A dziewczyna to niepiśmienna sierota. No, przynajmniej w tym się wyłamałam, pomyślałam śmiejąc się irracjonalnie. Ale tylko dzięki temu zdołałam się ostatecznie nie załamać.
Dopiero gdy doszłam na najbliższy przystanek autobusowy, a mój autokar nadjechał i mogłam do niego wsiąść, Tomek odszedł. Ale gdy odjeżdżałam patrzył na mnie smutnym wzrokiem zbolałego psa. Czy naprawdę nie rozumiał tego co mi zrobił? Czy chociaż próbował postawić się w mojej sytuacji? I na dodatek pozował jeszcze na zbolałą ofiarę jakby nasze rozstanie i zakończenie małżeństwa było tylko moją winą?
Z ulgą dojechałam komunikacją miejską pod swoją cukiernię. Jednak dzieliło mnie od przystanku autobusowego do niej jakieś 500 metrów drogi. Nieco niechętnie i w roztargnieniu zaczęłam wolno iść w tamtym kierunku. By skrócić sobie drogę przecięłam ulicę wchodząc w małą przestrzeń między dwoma blokami, czyli tam gdzie niedaleko widziałam kłócących się Tomka z Paulą. Potem wyszłam na mało uczęszczaną alejkę z uliczką jednokierunkową.
Właściwie to czasu aż usłyszałam klakson nie zorientowałam się, że ktoś za mną jedzie. Ale to tylko dowodziło mojego roztargnienia, bo przecież był późny wieczór, więc samochód miał włączone światła.
Odwróciłam się orientując się, że najwyraźniej właścicielowi pojazdu chodzi o mnie. Nie znałam jednak tego auta. Przyspieszyłam kroku z ulgą wchodząc na normalną ulicę, ale pojazd nie skorzystał z okazji i mnie nie wyprzedził. Ciężko przełknęłam ślinę…
- Wróć. Odwiozę cię pod cukiernię. Nie możesz włóczyć się sama w nocy. Ulice są niebezpiecznie o tej porze.
- Nie może spotkać mnie nic gorszego niż dotychczas.
Niemal czułam jak moje napięcie wzrasta. Czyżbym przyzwała wilka z lasu? Czy sama prosiłam się o kłopoty? Nie, to niemożliwe. Do przerażenia które czułam wkradła się złość i poczucie beznadziei. Bo przecież ten dzień był najgorszy w moim życiu. Sądziłam, że nie może stać się nic złego. A teraz co? Miałam paść ofiarą jakiegoś gwałciciela albo złodzieja? To byłby już pech tysiąclecia.
Mój krok jeszcze się zwiększył. Dyskretnie otworzyłam małą torebkę szukając w niej czegoś co nadawałoby się na broń. Szminka? Nie. Lusterko? Tym bardziej nie. Pilnik…tak, choć mały mógł mi posłużyć za broń. W końcu znajdowałam się niedaleko. Niech no tylko właściciel samochodu zdecyduje się zatrzymać i wysiąść i mi coś zrobić, zaatakuję go więc spokojnie zdążę dobiegnąć do…
- Aniula, zatrzymaj się!- Aniula? Z konsternacji spełniłam wypowiedziane polecenie przez nieznanego mi jeszcze właściciela auta. Choć może jednak znanego? Bo chyba jednak poznawałam właściciela tego głosu.
- Dawid?- Szepnęłam cicho choć nie mogłam dotrzeć jeszcze jego twarzy. Może więc to nie było on? Może to jakiś inny męski głos, który wydaje mi się być do niego podobny…? Co z tego, że zna moje imię?
- Tak to ja. Przepraszam, że….wow po co ten scyzoryk? Chcesz mnie na niego nadziać?
- Przepraszam.- Gdy Raczkowski do mnie podszedł a światło z reflektora przestało mnie oślepiać, zauważyłam że to on. Całe napięcie ze mnie opadło.- Nie wiedziałam, że to ty. Poza tym to tylko pilnik.
- Wybacz. Nie pomyślałem jak to będzie wyglądać i że mogę napędzić ci stracha. W porządku?- Gdy delikatnie dotknął mojego ramienia, nie wiedząc dlaczego w moich oczach pojawiły się łzy. Choć właściwie wiedziałam dlaczego. Czułość i troska płynąca od drugiego człowieka uwolniła tkwiącą we mnie bolesną pustkę.- Hej, Aniula, naprawdę nie chciałem cię wystraszyć.- Gdy przysunął się do mnie bliżej, z ulgą schowałam twarz w jego płaszczu pozwalając spłynąć łzom.- Już, malutka. Będzie dobrze.
- Wcale nie będzie.- Odszepnęłam mu wciąż wtulona w jego ubranie.
- Twój mąż na ciebie nie zasługuje. – Odpowiedział mi. Uśmiechnęłam się smutno. Jak Dawid dobrze mnie znał. Jak nawet widząc mnie w tej chwili doskonale wyczuł prawdziwą przyczynę mojego smutku. Tyle, że nie potrafił jej zmniejszyć.- No już, uspokój się. Chodźmy chociaż do twojej cukierni. Zmarzłaś.
- Czuję się koszmarnie. Nigdy nie było aż tak źle, Dawid. Nigdy. Nawet gdy zobaczyłam, że ty…z Anetą…w tamtym pokoju…
- Ci…już dobrze.
- Nie jest dobrze. Zdradził mnie. Prawie zdradził mnie ze swoją było dziewczyną, ale nie doprowadził sprawy do końca bo odzyskał w tamtym momencie pamięć, rozumiesz? I uważał że nic się nie stało. A gdy ty chciałeś mnie pocałować to zrobił mi taką awanturę, że czułam się winna. A przez  ten cały ten czas mnie oszukiwał i badał szukając dowodów na to, że jednak jestem interesowna. I sądził, że jak powie że mnie kocha to z radością rzucę mu się w ramiona.
- To dupek, wiem.
- A najgorsze jest to, że on naprawdę tak sądzi. On nie rani mnie celowo, on nawet nie zdaje sobie z tego sprawy. Po prostu uważa, że nie ważne są środki, ważny jest cel. Nawet jeśli musiałby nagiąć kilka a nawet kilkanaście reguł by go osiągnąć.
- Nie myśl już o nim i o tym.
- Ale nie potrafię. Czuję się jak żałosna nastoletnia idiotka. I to wszystko przez niego.
- Nie jesteś idiotką. Jesteś najwspanialszą kobietą jaką znam. I ja to wiem, ten głupek nie musi tego dostrzegać.
- Och Dawid. Dlaczego? Dlaczego tak to się wszystko potoczyło między nami?
- Bo chyba też musiałam do tego dojrzeć. I wstyd mi to przyznać, ale byłem takim samym idiotą jak on.
- Nie.- Szepnęłam.- On zranił mnie  w każdy możliwy sposób. Ty tylko złamałeś mi serce.
- Więc jestem lepszy?- Spytał starając się rozładować napięcie. Ale ja nie potrafiłam się roześmiać. Nie byłam nawet w jednej setnej rozbawiona. – Aniu?
- Dawid ja…- Nie wiem co było w jego pytaniu, a może tonie lub spojrzeniu. Może w ogóle nie powinnam była na niego patrzeć gdy dzieliło nas zaledwie kilkanaście centymetrów? Gdy byłam rozżalona, załamana a nawet zrozpaczona? Przecież to wyglądało na jawne zaproszenie: „błagam pomóż mi o nim zapomnieć”, którym dla mnie wcale nie było. A może jednak…było? Może od samego początku tego chciałam choć nawet nie zdawałam sobie z tego sprawy? Do dziś nie mam pojęcia. Ale musiało tam być również coś co nagle zbiło mnie z tropu. Co uświadomiło mi w pełni swoje żałosne położenie i nagle dało mi chęć do działania i walki. Co obudziło we mnie dawną mnie.
Dawną Anię, która nie martwiła się niczym ani nikim.
Która potrafiła być szczęśliwa.
I która teraz miała ochotę głośno płakać i zwinąć się w kłębek by zapomnieć o miłości do Tomka, a zamiast tego…całowała się z byłym narzeczonym.
Gdy nasze usta się ze sobą zetknęły serio chciałam się odsunąć. Przysięgam, że tak było. To, że mój mąż praktycznie przespał się z inną kobietą nie miał z tym nic wspólnego. Nie chciałam bawić się w żadną vendettę a potem z uśmiechem na ustach powiedzieć mu, że całowałam się z innym mężczyzną który na dodatek było moim byłym narzeczonym. Zupełnie mi o to nie chodziło. Ale w trakcie tych kilku sekund gdy moje wargi stykały się z wargami Raczkowskiego zrozumiałam coś jeszcze innego.
Z bolesną świadomością zdałam sobie sprawę, że to wcale Kamińskiemu nie wystarczy.  Że Tomek tak łatwo się nie podda. Że najpewniej wciąż będzie mnie nachodzić w cukierni próbując mnie odzyskać. Że moje cierpienie zostanie jeszcze spotęgowane.
Oczywiście by tego uniknąć zamierzałam wnieść sprawę o rozwód nie czekając na niego. Tyle, że nie byłam aż taką ignorantką w kwestiach prawnych by nie wiedzieć, że z takim krótkim stażem jak nasz związek, rozwód nie pójdzie tak łatwo gdy Kamiński nie zechce zakończyć sprawy polubownie. A znając jego przekorne nastawienie i to, że jest przekonany że mnie kocha na to się nie zanosiło.
Z tych wszystkich powodów poczułam teraz przytłaczające poczucie rezygnacji. Już sama świadomość tego, wyobraźnia podsuwająca obraz Tomka, jego słowa w których wyznawał mi uczucie…To było za dużo. Poczułam się zupełnie tak jakbym tonęła nagle zapominając jak się płynie. Jęknęłam żałośnie sprawiając, że Dawid odsunął się ode mnie. Z zaniepokojeniem w oczach spytał:
- Wszystko w porządku, Aniula? Wybacz jeśli…
- Kochaj się ze mną.- Padło z moich własnych ust. Przez moment sama dziwiłam się sobie, że to właściwie powiedziałam, ale szybko zrozumiałam że to będzie najwłaściwsze. Tylko tak zniechęcę do siebie Tomka. Zacznę spotykać się z Dawidem aż zrozumie, że najwyraźniej go nie kocham albo nigdy nie kochałam. Raniąc go uzyskam wolność. Ale…za jaką cenę, spytało moje sumienie. Czy naprawdę byłabym gotowa przestać się z byłym narzeczonym tylko z zemsty? Tylko po to by go zranić i zmusić by dał mi spokój? By potem z uśmiechem na ustach móc mu powiedzieć: no stary, miałeś rację. W sumie nie dziwię się, że skusiłeś się na Ilonę. To ładna dziewczyna. Od teraz spokojnie możesz spać z nią lub innymi laskami.
- Słucham?
- Chcę żebyś spędził ze mną noc.
- Ale Aniu…ja nie…ja nie wiem co powiedzieć.
- Tak lub nie. To prosta odpowiedź.
- Dobrze wiesz, że nigdy nie przestałem cię kochać.- Powiedział sprawiając, że poczułam się jak ostatnia suka. Nie tego chciałam. Chciałam tylko zrobić coś co choć trochę pozwoli mi zająć myśli i się całkowicie zdystansować. Do głowy przyszła mi irracjonalna i nieco zabawna myśl: jak to się dzieje, że podobno faceci zawsze szukają tylko chętnych dziewczyn które nie chcą być tylko jednorazową przygodą , a teraz gdy ja chcę czegoś przeciwnego mój były wyznaje mi miłość której wcale nie pragnę? Jakby czytając w moich oczach Dawid dodał szybko:- Wiem, że teraz wydaje ci się, że kochasz tego wielkiego bogacza Tomasza Kamińskiego, ale z czasem…z czasem to może wrócić prawda? Kiedyś…kiedyś bardzo się kochaliśmy, pamiętasz? Ty…
- Dawid, ja nie chcę teraz rozmawiać o uczuciach. Chcę je odczuwać.- Z tymi słowami stanęłam na palcach i pocałowałam Raczkowskiego. Nie spodobało mi się to co poczułam; a poczułam się tak jak najgorsza suka. Jak niewierna mężatka, kobieta bez zasad i skrupułów, bez jakichkolwiek morali. Ale z drugiej strony to Tomek pierwszy mnie zawiódł. Wiele razy. Skąd więc te wyrzuty sumienia?
Te myśli i obawy wciąż wirowały mi w głowie gdy jechaliśmy samochodem kawałek do cukierni. Coraz więcej wątpliwości, obaw, niepewność…ale mimo to nie chciałam się wycofać. Podobno pierwszy raz bardzo zmienia. A ja właśnie tego chciałam. Dziewczynka w końcu zmieni się w kobietę. Tyle, że z niewłaściwym mężczyzną.
Ale Tomek też nie był właściwy. Nie szanował mnie, obrażał świadomie czy nieświadomie, oszukiwał. A Dawid był chociaż znajomy.
Teraz z perspektywy czasu wiedziałam, że jest trochę słaby i ma chwiejny charakter, ale to się wcale nie liczyło. Bo teraz wcale nie chcę z nim być. Dlatego gdy po znalezieniu się w końcu w cukierni zaczął mnie całować a potem rozsunął kurtkę i spytał:
- Jesteś pewna?- skinęłam tylko głową. Byłam pewna, że gdybym spróbowała się odezwać to niechybnie bym się rozpłakała. – Boże, Aniu .Nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy.- Szeptał w moje włosy mówiąc jaka jestem cudowna, jak bardzo za mną tęsknił. Starałam się tego nie słuchać, bo robiąc to panika w mojej głowie zaczęła rosnąć.
Miałam nadzieję, że zatracę się w pieszczotach Dawida zapominając o Tomku, że moja dusza przestanie płakać, że Dawid będzie moim narkotykiem albo drinkiem który powoduje zapomnienie. Tyle, że tak  się wcale nie stało. A przynajmniej nie od razu. Bo gdy przestał mówić i skupił się na całowaniu a jego dłonie dotknęły moich bioder a potem zaczęły poruszać się wyżej to…coś poczułam. Serce zaczęło mi bić szybciej, na rękach pojawiła się gęsia skórka…
Pożądanie.
Boże, pożądałam mężczyzny którego nie kochałam, uświadomiłam sobie z brutalną szczerością. Choć moje uczucie do Tomka wydawało mi się być w stu procentach szczere, nadal nie przestałam pragnąć innych. No cóż, może nie powinno być to dla mnie zaskoczeniem, w końcu tak właśnie było. Wbrew sobie zaczęłam się zastanawiać czy Tomek też pożądał Ilony czy łączyło ich jednak coś więcej.
Uśmiechnęłam się w duchu. Jakie życie jest do bani, pomyślałam. Miłość  od pierwszego wejrzenia, zauroczenie, druga połówka na całe życie…to tylko bajki. W prawdziwym życiu można kochać się z kimś kim się gardzi, kogo się nienawidzi lub nie cierpi, kogoś kto jest ci całkowicie obojętny bądź obcy. Z nudów, z chęci przygody czy też dodania pieprzyku i pikanterii- przyczyn było mnóstwo. Poza tym nawet przestało nazywać się to spaniem bądź kochaniem się ale uprawianiem seksu. Zupełnie tak jakby to był sport i coś bez znaczenia. Ot, chłopak pyta cię: Chcesz ze mną jutro pobiegać o szóstej rano? A teraz zamiast tego mówi: Chcesz ze mną iść na szybki numerek?
W związku z tym wszystkim to co właśnie robiłam z Dawidem nie powinno mnie więc przerazić. Tym bardziej, że Raczkowski nie był żadnym z wymienionych przeze mnie wariantów. Był za to moim przyjacielem, pocieszycielem, kimś kto mnie kochał. Nie powinnam mieć wyrzutów sumienia w związku z tym co zamierzałam zrobić. Nie łamałam prawa, nie sprzedawałam swojego ciała, a moje małżeństwo już nie istniało. Czemu więc było zupełnie inaczej?
W pewnym momencie przestałam o tym myśleć gdy Dawid wziął mnie na ręce i zaczął iść na górę do mojego pokoju. Przez cały ten czas nie odrywał ode mnie wzroku a ja dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że moja koszula jest rozpięta. Zwalczyłam odruch by ją zakryć. W końcu i tak zaraz miałam pozbyć się reszty ubrań.
- Nawet nie wiesz jak wielokrotnie o tym marzyłem.- Zaczął gdy delikatnie położył mnie na moim łóżku i nachylił się całując w kark.- Chociaż nie, ja wcale nie marzyłem, bo nie miałem nadziei. Raczej śniłem. Śniłem o tobie jak o kimś całkowicie nierealnym i nierzeczywistym; jak o gwiazdce z nieba.- Kontynuował stopniowo zjeżdżając ustami w dół mojego ciała. Przymknęłam na moment oczy starając się poddać temu odczuciu całkowicie. Skądinąd było bardzo przyjemne. – A gdy się ze mną skontaktował i powiedział to wszystko to…to nadal nie śmiałem wierzyć.- O tak, w końcu moje myśli całkowicie uciekły i pojawiło się błogie odczucie pustki oraz nieważkości. Tyle, że…
A gdy się ze mną skontaktował i powiedział to wszystko to…to nadal nie śmiałem wierzyć.
O kim on mówił?
- Kogo miałeś na myśli mówiąc o osobie która się z tobą skontaktowała?- Słysząc mój głos, Dawid oderwał się ode mnie patrząc w twarz. Musiał wyczytać z niej coś co mu się nie spodobało, bo udając beztroskę wzruszył ramionami.
- Nikogo ważnego.
- Ale mimo to chcę wiedzieć.
- Tak mi się tylko powiedziało.
- Dawid…czy ty…tą osobą był Władysław Kamiński?- Nie musiał odpowiadać. Wyczytałam odpowiedź w jego oczach.- O Boże.- Szepnęłam uświadamiając sobie resztę faktów. Przecież Raczkowski wiedział jak poznałam się z Tomkiem i znał okoliczności zawarcia przez nas małżeństwa a przecież nie mógł o nich wiedzieć. Ja nic mu nie mówiłam, a tym bardziej mój mąż czy Paula która go nie znała. Poza tym pojawił się po kilku miesiącach nieobecności w moim życiu dokładnie w chwili gdy panował w nim kompletny chaos. No i wiedział, że tu będę mimo że przecież wiedział iż ten wieczór miałam spędzić z mężem. Na dodatek kwestia tych przysłanych mi dziesięciu tysiącach złotych. Tomasz powiedział, że przysłał je jego ojciec a Dawid twierdził, że są od niego. Wcześniej sądziłam, iż ojciec mojego męża skłamał chcąc ponownie nas ze sobą poróżnić, ale teraz zaczęłam podejrzewać że oboje nie kłamali.
- Aniu, nie patrz tak na mnie. Przysięgam, że…
-…to on kazał ci się ze mną przestać, hm? Miałeś zrobić nagranie? A może wystarczyłoby tylko kilka zdjęć?
- O czym ty mówisz?
- Jezu, a ja sama podałam ci się na tacy.- Wzdrygnęłam się  z wyraźną odrazą próbując pozapinać swoją koszulę.
- Aniula…
- Wynoś się stąd.- Warknęłam rzucając w niego jego koszulką. Złapał ją w niemal w locie.
- Przecież nie możesz. To tylko nieporozumienie. Nie wiem co myślisz, ale…
- Masz rację to było nieporozumienie. Nie wiem jak choćby na chwilę mogłam chcieć z tobą…- Nawet we własnych myślach nie mogłam dokończyć tego zdania.
- Wysłuchaj mnie.
- Nie muszę . Wynoś się albo sama cię wyrzucę.
- Kocham cię. I chciałem cię dla siebie; taka jest prawda.
- Ale pozwoliłeś by z twoją pomocą i pośrednictwem mnie wykorzystał.- Odparłam mu z bólem pomieszanym ze złością.
- Wcale nie.
- Błagam nie kłam. Mam już dość kłamstw.
- Ale ja nie kłamię. Tak, wyciągnęłaś słuszny wniosek. Władysław Kamiński, ojciec twojego męża się ze mną skontaktował. Powiedział kim jest, wyjaśnił okoliczności zawarcia twojego małżeństwa. Sądziłem, że zamierza zmusić mnie do tego bym nie kontaktował się z jego synową w żaden sposób by uniknąć jakiegokolwiek skandalu w rodzinie Kamińskich. Ale on powiedział mi coś wręcz przeciwnego.
- Niech zgadnę: że ożeniłam się z jego pierworodnym synkiem dla pieniędzy i prestiżu a tak naprawdę jestem wyrachowaną suką bez serca.
- Nie oczywiście, że nie. Sądzisz, że bym w to uwierzył?- To retoryczne pytanie wypowiedziane z niezachwianą pewnością zbiło mnie z tropu. Odruchowo zamknęłam usta czując jak cała moja złość znika niczym powietrze z przekutego balonika. Dawid korzystając z tego wrażenia kontynuował:- Powiedział mi, że wyszłaś z jego syna z rozpaczy. Że jesteś dobrą dziewczyną i bardzo cię lubi, ale przez to unieszczęśliwiliście się z Tomkiem obydwoje.- No tak, mogłam sama się tego domyśleć. Takiemu manipulatorowi jak Władysław Kamiński wystarczył tylko rzut oka na Dawida by ocenić jego charakter i stosunek w stosunku do mnie: mógł przecież podejrzewać że skoro zostawiłam go na kilka tygodni przed ślubem może mnie wręcz nienawidzić. Ale zorientował się, że mimo to nadal nie jestem obojętna byłemu narzeczonemu, więc zagrał dobrotliwego tatusia , który chce dla syna jak najlepiej.
- Czego więc od ciebie żądał?
- Niczego.
- To nie jest typ bezinteresownego faceta. Chciał informacji, tego byś znów się ze mną skontaktował?
- Nie, wcale nie.
- Ale pewnie to sugerował.
- Nie. A jeśli nawet to nic o tym nie wspominał. Po prostu dał mi nadzieję.
- Przestań mnie traktować jak idiotkę!- Krzyknęłam w końcu.- Dałeś mu zdjęcia którymi bezpardonowo mnie upokorzył, jestem tego pewna. Do tej pory nie miałam pojęcia jak udało mu się je uzyskać, ale teraz zrozumiałam. W końcu nie bez przyczyny najwięcej z nich przedstawiało nas dwoje. Na dodatek te pieniądze, ta torba z dziesięcioma tysiącami wcale nie była od ciebie, prawda?
- Nie, była. To znaczy ja zasugerowałem by ci pomóc i zobowiązałem się mu to zwrócić, ale on tego nie chciał mimo iż wielokrotnie chciałem to zrobić. Powiedział, że te pieniądze i tak są ode mnie. Nie wiedziałem, że te zdjęcia posłużą mu w jakikolwiek bolesny dla ciebie sposób, przysięgam.
- Raczej nie chciałeś wiedzieć. Musiałeś coś podejrzewać. Poza tym widziałeś jak się czułam, jak bardzo cierpiałam podczas naszych spotkać. Jak sądzisz dlaczego?
- O Boże, wybacz mi. Naprawdę żałuję. Gdybym tylko wiedział…ale naprawdę nie miałem o niczym pojęcia. Chciałem tylko odzyskać twoją miłość. Sprawić byś przekonała się, że Tomek był tylko błędem i pomyłką. A przede wszystkim samego siebie.
- Ale tak samo jak dla niego, dla ciebie cel też uświęcał środki, prawda? I w ten sposób wszystko zniszczyłeś.
- Nie mów tak, błagam. Kocham cię.
- Tomek też podobno mnie kocha.
- Aniula…
- Nie mów tak do mnie. Nigdy więcej. I po prostu już wyjdź. Sprawiłeś, że poczułam się jak zwykła szmata. Zbrukałeś to co chciałam zrobić. Ale może to i lepiej. W końcu i tak bym tego żałowała. Pewnie Władysław Kamiński zdradził ci wszystkie okoliczności w których poznałam się z Tomkiem? – Spytałam retorycznie.- Wtedy tłumaczył mnie alkohol a teraz nie miałam nawet takiej wymówki. To był tylko kolejny dowód mojej impulsywności. Dobrze, że nie skończył się tak jak początkowo chciałam.
- Aniu…nie wiem jak się tłumaczyć. Wiem tylko, że cię kocham.
- Już kilkadziesiąt minut temu przekonałam się że miłość to nie wszystko.
- Naprawdę bardzo go kochasz prawda?- Dodał jakiś czas później gdy udało mu się włożyć swoją koszulkę. Ja w tym czasie też do reszty doprowadziłam się do ładu stając do niego tyłem. Chyba nie mogłam mu tak po prostu spojrzeć w oczy. Nie po tym wszystkim co chciałam zrobić.- Jest prawdziwym szczęściarzem, choć o tym nie wie.- Szczęściarzem, pomyślałam smutno. Tylko czemu chciał osiągnąć to swoje szczęście kosztem mnie?- Do widzenia. Przepraszam za wszystko. Chcę tylko byś wiedziała, że jeśli tylko, to znaczy kiedykolwiek będziesz chciała…albo potrzebowała pomocy to nie wahaj się ze mną skontaktować.- Nie odpowiedziałam w milczeniu czekając aż wyjdzie. Czułam się pusta. Pusta i obrzydliwa. To co chciałam przed chwilą zrobić…to było dokładnie to samo co zrobiłam pół roku temu względem Tomka. Znów dałam się podejść swojemu impulsowi. Wstając z łóżka poszłam do łazienki by przejrzeć się w lustrze. O dziwo nie wyglądała tak źle jak sądziłam: stary tuż do rzęs musiał być wodoodporny; tylko cienie do oczu nie wyglądały tak jak powinny stwarzając wrażenie nieco rozmazanych. Ale o dziwo wyglądały teraz na mojej twarzy dużo lepiej. Odruchowo dotknęłam dłonią ust które nie tak dawno jeszcze całował Dawid. Potem umyłam zęby bardzo dokładnie nie chcąc dłużej myśląc o tym w jaki sposób mogłaby skończyć się ta noc. I czy wtedy mogłabym sobie spojrzeć w twarz tak jak teraz.