Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 27 sierpnia 2015

Ktoś całkiem inny: Rozdział V



Po ostatniej sprzeczce z Tomkiem- choć właściwie czy można to było nazwać sprzeczką?- nie wiedziałam jak mam się zachować. Przez kilka kolejnych dni byłam na niego zła, ale gdy pierwsza złość minęła pozostało tylko uczucie rezygnacji. Dlaczego nie zgodziłam się na tę parę pocałunków? Czemu protestowałam jak głupia? Wtedy wydawało mi się to słuszne, ale teraz sama nie byłam niczego pewna. Bo zrozumiałam, że on najwyraźniej szukał u mnie pocieszenia, zapewnienia że wszystko będzie dobrze, że nawet pomimo jego utraty pamięci nasza miłość jest ponadto... a przynajmniej tak sobie to wszystko próbowałam tłumaczyć.
Z tego wszystkiego w pracy byłam trochę rozkojarzona, przez co mniej efektywna. Paula śmiała się ze mnie nawet, gdy raz zastępując ją na chwilę przy ladzie pomyliłam zamówienia. Ale jak mogłam myśleć o czymkolwiek innym niż mój ukochany? Och, jak bardzo chciałabym aby ten koszmar się skończył i on odzyskał wreszcie pamięć. 
Cały następny tydzień intensywnie pracowałam właściwie nie ruszając się z cukierni. Udało mi się nawet dojść z rachunkami do ładu choć odkryłam, że moje oczekiwania okazały się nieco zbyt optymistyczne. W ciągu dwóch miesięcy miałam odnosić zyski? Boże, na jakim świecie ja żyłam. Jaka naiwna byłam sądząc, że w ciągu tych
90 dni wszystko mi się zwróci. Przecież nawet najgorszy amator zarządzania wiedział, że czasami ujemne saldo bilansu może trwać nawet rok lub jeszcze dłużej. Zamknęłam książkę z rachunkami biorąc głęboki wdech. Pieniądze starczą mi na co najwyżej kilka tygodni. Tylko co potem? Mogłam oczywiście zrobić dodatkową promocję czy reklamę lub po prostu obniżyć cenę. Na to jednak potrzebny był kapitał, którego nie miałam.
Z powodu tych niewesołych myśli nie miałam najlepszego nastroju rozmawiając telefonicznie z ojcem. Starałam się nie dać niczego po sobie poznać, ale w końcu znał mnie ponad 25 lat i wiedział, że coś mnie gryzie. Nie mogłam mu jednak powiedzieć co. Przecież kłopoty w cukierni, niepamięć Tomka chociaż zaraz, on nawet nie miał pojęcia że my... nie, nie chciałam teraz o tym myśleć. Wkrótce wszystko na pewno się ułoży, prawda? I znów będzie tak jak kilka miesięcy temu.
W piątek, nadal nie mając żadnej wiadomości od Tomasza już miałam do niego zatelefonować (chciałam tylko wybadać w jakim jest nastroju, chociaż wewnętrznie cała aż się spinałam na myśl o tym, że to właśnie ja mam skapitulować), gdy zadzwonił do mnie ktoś, kogo nigdy bym się nie spodziewała. Moja była szefowa Klaudia. Porozmawiałyśmy przez telefon kilka minut, choć lwią część owej rozmowy zajmował monolog mojej przyjaciółki. Wróciła z mężem z miodowego miesiąca i na dobre zagnieździła się w Częstochowie. Narzekała na tłumy turystów, które
zwłaszcza latem oblegają miasto, ale poza tym wydawała się bardzo szczęśliwa. Nie tak jak ja, pomyślałam odruchowo. Na zakończenie poinformowała mnie, że musi przyjechać do stolicy w jakiejś biurokratycznej sprawie, więc jutro w niedzielę mnie odwiedzi. Tęskniłam za nią, bo była przecież moją przyjaciółką, ale prawdę mówiąc nie uśmiechało mi się to. Nie radziłam sobie najlepiej w cukierni i bałam się, że Klaudia to spostrzeże. Oczywiście nie nazwała by mnie nieudacznicą, ale ja już tak się czułam. Pozostawało mi tylko mieć nadzieję, że jakimś cudem tego nie zauważy. Całą sobotę przyjmowałam zamówienie, a potem starałam się doprowadzić do porządku papiery. Nie mogłam dojść do ładu w bilansie i czułam, że będę musiała poradzić się jakiegoś wykwalifikowanego ekonomisty. Może więc przyjazd Klaudii jest dobrym pomysłem? W końcu nie powinnam udawać, że radzę sobie wyśmienicie gdy jest wręcz przeciwnie. Tak, wykażę się dojrzałością i poproszę ją o pomoc. Ona przecież prowadziła tę cukiernię przez prawie trzy lata.
Wieczorem poczułam wewnątrz siebie dziwne, niepokojące uczucie. Siadając na łóżku i poprawiając kołdrę zastanawiałam się skąd brał się ten niepokój. Nie potrafiłam sobie odpowiedzieć na to pytanie. Wiedziałam tylko, że nie pojawiło się u mnie po raz pierwszy. Długo nie mogłam zasnąć bijąc się z myślami zastanawiając się nad przyszłością. Przyszło mi do głowy, że nagle moje życie zmieniło diametralnie obrany wcześniej kierunek. Jeszcze jakiś czas temu wiedziałam kim jestem, w jakim miejscu stoję, dokąd zmierzam. Teraz nie potrafiłam odpowiedzieć na żadne z tych trzech pytań.
Z tego powodu niedziela nie zaczęła się dla mnie najlepiej. Byłam zmęczona i nawet
świadomość, że dzisiaj mogę trochę poleniuchować mi nie pomogła. Dopiero szybki prysznic pozwolił mi się obudzić. Potem zwyczajowo wypiłam swoją ulubioną małą czarną.
Nie myślałam na razie o Tomku. Nie chciałam tego robić. Miniony tydzień uświadomił mi tylko, że fakt iż utracił pamięć go nie usprawiedliwia. Nigdy nie lubiłam by jakikolwiek mężczyzna traktował mnie przedmiotowo niczym jakieś trofeum. Nawet jeśli darzyłam go wielkim uczuciem. Zmarszczyłam brwi co zauważyłam patrząc w małe lusterko przytwierdzone do drzwiczek szafy podczas zamiatania podłogi. Bo teraz myśl o Tomku, wspomnienie jego twarzy nie wywoływało we mnie tego radosnego uczucia podekscytowania. Teraz przed oczami miałam jego marsową minę oburzonego chłopca gdy odmówiłam mu pocałunku zupełnie taka jak dziecko któremu matka odmówiła kupienia nowego samochodzika i gniewnych słów gdy prawie wyrzucał mnie ze swojego domu. Przypomniałam sobie nasze wcześniejsze rozmowy, które również nie nastrajały optymistycznie. Miał mi za złe, że nie chcę zdradzić mu żadnych ważnych z jego punktu informacji, które pomogłyby mu odzyskać utracone wspomnienia czy wyznać prawdy na temat naszych relacji. Bo na razie nie mogłam tego zrobić. Mogłam tylko czuć tylko smutek i rozżalenie z tego powodu głęboko mu współczując. Bo Tomasz nie rozumiał, że robię to dla niego. Że nie chcę zaburzać jego postrzegania niektórych rzeczy czy wręcz ich zmieniać. On traktował to tak, jakbym z sobie określonych powodów utrzymywała wszystko w tajemnicy. I oddalał się ode mnie. Czułam to wyraźnie.
Klaudia przyjechała tuż przed południem gdy ledwo zdążyłam uporać się z porządkami. Zaskoczyła mnie gdy byłam jeszcze na górze wieszając pranie na balkonie.
–Hej, nie wiedziałam że nadal tu mieszkasz. Nie przenieśliście się z Tomkiem do niego?
– O matko, ale mnie przestraszyłaś.- Z trudem się uśmiechnęłam, bo słysząc jowialny głos Klaudii gdy nie spodziewałam się nikogo przebywającego w budynku była niezłą niespodzianką.
– Twoja wina. Kto nie zmienia zamków po zakupie budynku?- Wzruszyła ramionami podchodząc do mnie zamykając w niedźwiedzim uścisku. Trwałyśmy tak jakiś czas.- Co nie wyrywasz się tak jak zawsze?- Zażartowała, a ja nie mogłam odpowiedzieć w podobnym stylu, bo nieoczekiwanie (nawet dla siebie) poczułam dziwną tkliwość; tak bardzo potrzebowałam w ostatnim czasie nawet odrobiny wsparcia, że teraz czułość okazana mi przez przyjaciółkę sprawiła, że niemal się rozkleiłam.- Ej, wszystko w porządku? Coś nie tak kochana?- Potrząsnęłam przecząco głową zmuszając się do uśmiechu. Odsunęłam się od niej.
– Nie, to tylko zmęczenie. Czemu nie zadzwoniłaś? Wstawiłabym wodę na herbatę.
– Więc napijemy się trochę później.- Wzięła do ręki moją bluzkę z miski i zaczęła pomagać mi rozwieszać pranie. Próbowałam powstrzymać ją gestem dłoni.- Daj spokój.- Zaprotestowała.
– To ty daj spokój.- Odezwałam się.- Jesteś tu gościem. Daj mi dwie minuty i
uporam się ze wszystkim.
– Jak zawsze apodyktyczna.- Klaudia uniosła do górę kącik ust.- Dobra, w takim razie ja wstawię tę wodę. Czajnik tam gdzie pamiętam?- Skinęłam głową, bo odkąd wyjechał nie zmieniałam nic w wystroju i rozmieszczeniu mebli. Gdy Klaudia prowadziła tę cukiernię również mieszkała na piętrze. Tyle, że ona robiła to raczej z wyboru niż konieczności tak jak ja. Wielokrotnie powtarzała, że jest zbyt leniwa by wstawać godzinę wcześniej i tłuc się komunikacją miejską w korkach tylko po to by dojechać do pracy.- No już, to gadaj o co chodzi.- Odezwała się do mnie gdy tylko usiadłam obok niej w kuchni.- Już przez telefon skapnęłam się, że coś jest nie tak. Nigdy nie byłaś aż tak małomówna. To co się dzieje?
–Posłodziłaś mi jedną tak jak lubię?- Spytałam ją mając na myśli cukier w herbacie.
– Już mi się nie wykręcaj.- Przejrzała mój fortel.- Więc?
– Mam kłopoty.- Wyznałam.- Z cukiernią- Dodałam po jakimś czasie.
– To znaczy?- Z wolna, bo początkowo niechętnie zaczęłam wyjaśniać jej, że przeliczyłam się jeśli chodzi o finanse. Nie była to do końca prawda, bo nie tylko cukiernia spędzała mi sen z powiek, ale na razie nie chciałam rozmawiać z nią o Tomku. Nie sądziłam, że uda i się ją zwieść, ale chyba uwierzyła mi, bo współczująco zaofiarowała własną pomoc i doświadczenie. Przez jakiś czas studiowała ze mną księgi rachunkowe objaśniając to i owo, po czym w końcu, ku mojej uldze zeszłyśmy na tematy jej życia prywatnego. Chwaliła Karola (czyli jej męża), opowiadała mi o ich podróży poślubnej, nowym mieszkaniu. Dopóki nie zdała sobie sprawy, że ja jakoś nie wspominam o swoim ukochanym.- To co z Tomkiem? Coś mało o nim mówisz, a zważywszy na to, że niedawno zrobiliście to samo co ja z Kar...
– Wydaje ci się.- przerwałam jej upijając ostatni łyk herbaty.
– Doprawdy? Przecież niemal rozpływałaś się nad nim a teraz ani słówka.
– Wymyślasz.- zaprotestowałam znowu.
– Tylko tyle? Nie powiesz mi tak jak dawniej, że jest czarujący i nigdy dotąd nie spotkałaś tak cudownego faceta? Że potrafi rozbawić cię jednym słowem czy spojrzeniem? Że nawet nie umywa się do Dawida i że wciąż siedzi w twojej głowie?
– Naprawdę?- Na dźwięk tego lekko rozbawionego męskiego głosu niemal zastygłam. Gdy udało mi się odtajać rzuciłam Klaudii spojrzenie pełne wyrzutu. To, że weszła tu używając starego klucza nie upoważniało jej do tego, żeby nie zamknąć za sobą drzwi.  A gdyby zamiast Kamińskiego wszedł tu złodziej? Choć, pomyślałam z sarkazmem, chyba bym go nawet w tej chwili wolała.
– O Tomek!- Klaudia pierwsza się ogarnęła wstając z krzesełka i podchodząc do Tomasza.- Jak się masz? Ojej, co się stało z twoją ręką?- Wydawało mi się, że w pierwszej chwili był zaskoczony jej bezpośredniością. Potem najwyraźniej zdecydował, że musiał znać ją w przeszłości, bo inaczej nie zachowywałaby się w ten sposób i się uspokoił. Ja nie mogłam. Czemu Klaudia musiała aż tak bardzo mnie zawstydzić i upokorzyć? Wiedziałam jednocześnie, że nie mogę ją o to obwiniać, bo przecież nie miała pojęcia co jest grane. A Tomek? Wstydziłam się nawet na niego spojrzeć. Gdyby mnie pamiętał czułabym się inaczej, ale tak?
– Mały wypadek.- Odparł jej patrząc na mnie znacząco.- Anka ci nie mówiła?
– Nie, nie zdążyła. Wróciłam dopiero  z podróży poślubnej.- Posłała szeroki uśmiech Tomkowi.- A właśnie, a co tam u was? Sporo się w ostatnim czasie u was zmieniło. Ania nie chciała nic mówić na ten temat i puścić pary z ust a przecież już właściwie ze sobą nie chodzicie. Dlaczego...
– Klaudia.- Powstrzymałam ją przed powiedzeniem tego co niechybnie chciała powiedzieć.- Nie zamęczaj Tomka.
– Wcale go nie zamęczam. Świetnie się dogadujemy. Zawsze tak było. A poza tym to może on mi wyjaśni czemu jesteś taka kwaśna. No bo przecież...
– Klaudia- Tym razem byłam bardziej stanowcza. Moja przyjaciółka chyba w końcu zorientowała się, że coś jest nie tak, bo przestała się uśmiechać. Na wszelki wypadek dodałam jednak:- Tomek stracił pamięć i nie pamięta wielu faktów.
– Nie pamięta... och, masz na myśli, że...? O jejku, naprawdę nie pamiętasz, że ty i Ania...
– Nie, nie pamięta.- Przerwałam jej podchodząc i chwytając ją za przedramię.
Chciałaś spróbować mojej nowej babeczki. Idź na dół i przynieś z magazynu nową porcję.- Klaudia rzuciła Tomaszowi niepewne spojrzenie. Zauważyłam, że jemu też zrzedła mina. Gdy tylko zostaliśmy sami odezwał się do mnie mało przyjemnym tonem:
– O czym chciała mnie poinformować twoja znajoma?
– Skąd wiedziałeś, że tu mieszkam?- Odparłam pytaniem. Jednocześnie karciłam sobą za uczucie nadziei które wkradało mi się w serce argumentując, że Tomek jednak do mnie przyszedł z własnej woli wykonując pierwszy krok. On wzruszył tylko ramionami.
– Dowiedziałem się.- Mrugnął po czym jeszcze raz ponowił swoje pierwsze pytanie.- Co chciała mi powiedzieć?
– Nic.- Roześmiał się krótko. Nawet w moich uszach tknęło to sztucznością.
– Nie sądzę. Co  przede mną ukrywasz?
– Słucham?
– Wyraźnie chciała mi coś powiedzieć, ale ty jej na to nie pozwoliłaś.
– Wydawało ci się.
– Znów zamierzasz traktować mnie jak idiotę? Więc może zejdę na dół i sam się przekonam? Skoro twoja przyjaciółka jest bardziej rozmowna...
– Nie!- Krzyknęłam gdy szykował się do wyjścia na dół. - Klaudia nic nie wie.
Ona wyjechała zanim nasz związek rozwinął się na dobre.
– A jednak mnie zna. I to nawet dobrze jak mi się zdawało. A w przeciwieństwie do ciebie z pewnością wszystko mi wyjaśni.
– Po co tu przyszedłeś?- Pomyślałam, że zmiana tematu dobrze mu zrobi. Że może dzięki temu uda mu się zapomnieć o tym co usłyszał. Przeliczyłam się jednak.
– Agnieszka uświadomiła mi, że ostatnio potraktowałem cię nie najlepiej i zamierzałem cię przeprosić. Tyle, że ona nie wie jak wciąż mącisz i kłamiesz uważając cię za ofiarę.
– Wcale nie mącę.- Zaprotestowałam ze wzrokiem wbitym gdzieś w bok.
– Nie?- Spytał ironicznie.- Więc może dla odmiany powiesz mi prawdę? Po co
usilnie wmawiasz mi że jesteśmy ze sobą gdy tak nie jest? Co przede mną ukrywasz?
– Co?!
– Twoja przyjaciółka cię zdradziła. Powiedziała, że już nie spotykamy się ze sobą. Była wyraźnie zdziwiona moją obecnością tutaj.
– Źle ją zrozumiałeś.
– No tak, kolejna wymówka. Więc jaka jest twoja prawda?
– Nie ma żadnej mojej prawdy. Powtarzałam ci to wiele razy. Jeśli w to nie wierzysz to droga wolna.- Nie chciałam aby to tak zabrzmiało. Nie chciałam sugerować, że jest mi obojętne czy spotykamy się ze sobą czy nie. Ale słowa były szybsze od myśli. Może też podświadomie czułam, że kolejnej rysy na swoim wyimaginowanym portrecie Tomka nie zniosę?
– Skoro chcesz, to sobie pójdę. Najpierw jednak...- W trzech susłach znalazł się przy mnie łapiąc mnie stanowczo za ramię. Zaprotestowałam, więc jego uścisk sprawił mi ból. On jednak na to nie zważał; po prostu skierował się ku schodom niemal wlekąc mnie za sobą.- Klaudia!- Krzyknął- Klaudia!
– Jestem w magazynie!- Odkrzyknęła mu moja przyjaciółka. Po chwili z uśmiechem na ustach zjawiła się w korytarzu.- Ania mówiła, że upiekła już na jutro ciasta i postanowiłam coś jej podkraść...- Urwała gwałtownie poważniejąc widząc zaciętą minę Tomka i moją rękę niemal nienaturalnie wykręconą w jego stronę gdy ją trzymał.- Co ty robisz?- Zgromiła go wzrokiem. On, jakby dopiero teraz zdał sobie sprawę z tego co robił, szybko mnie puścił. Wrażenie ulgi sprawiło, że niemal się potknęłam. Klaudia do mnie podeszła.- Nic ci nie jest?- Spytała cicho. Potrząsnęłam tylko głową niezdolna wypowiedzieć ani słowa. Bo nie wiadomo dlaczego w moim gardle stanęła wielka gula. To znaczy wiadomo. Brutalne zachowanie Tomasza było dla mnie tak zaskakujące i nieznane, że nadal nie mogłam wyjść z szoku. Przed oczami stanęła mi jego roześmiana twarz i proszący wzrok gdy jeszcze ponad cztery miesiące temu prosił mnie o to bym umówiła się z nim na randkę. Tamten Tomek jeśli już używał siły to tylko perswazji, a nie swoich mięśni. Teraz jednak się przeliczył, bo wiedziałam że mina Klaudii nie wróżyła nic dobrego.- Co to miało znaczyć?- jej głos którym zwróciła się do Tomasza nie stracił niczego ze swojej zaciętości.
– Sory, nie wiedziałem że trzymam ją aż tak mocno.- Kamiński szybko wrócił do dawnego, charakterystycznego dla niego nastroju. Nawet się uśmiechnął. To wcale nie zmiękczyło Klaudii.
– Przeproś raczej ją niż mnie.- Gdy na mnie spojrzał odruchowo spuściłam wzrok. Bałam się tego co mogę w nim zobaczyć. Gniew? Złość? Coś jeszcze bardziej gorszego?
– Masz rację. Przepraszam Aniu. Nie powinienem tego robić nawet gdybyś była podłą kła....to znaczy chciałem powiedzieć, że nigdy wcześniej nie zachowałem się tak wobec żadnej kobiety...- Zakończył lekko pytającym tonem, aż odważyłam się na niego spojrzeć. W jego oczach ujrzałam bezbronność i połączoną z zakłopotaniem. Gdy zauważył, że na niego patrzę tym razem to on uciekł wzrokiem. W końcu zrozumiałam co go tak zaniepokoiło. Nieświadomie przypomniałam mu o tym, że nie pamięta swojej przeszłości. Bo przecież nie mógł być pewny czy w ciągu ostatnich pięciu lat  nie zachował się tak wobec kobiety jak zrobił to dzisiaj. I własna wypowiedź mu to uświadomiła. Próbowałam pozbyć się współczucia jakie w tej chwili do niego poczułam. Przecież potraktował mnie tak okropnie...
– Chodźmy lepiej gdzieś usiąść i wszystko mi opowiesz.- Głos zabrała znów Klaudia- Nie pamiętasz mnie, tak?- Skinął głową idąc za moją przyjaciółką. Dopiero teraz otrzeźwiłam się na tyle by zrozumieć, że co może nieść za sobą ich rozmowa i podążyłam za nimi. Gdy wyszli z zaplecza i usiedli przy jednym z kawiarnianych stolików zrobiłam to samo. Miałam nadzieję, że ostrzeżenie zawarte w moich oczach uświadomi Klaudii, że Tomek nie zna całej prawdy i na razie nie może jej poznać.- Nazywam się Klaudia Góralczyk. Znałeś mnie jako Klaudię Ołdakowską, bo niedawno wyszłam za mąż. No, ale to jest raczej nieważne. Chciałabym natomiast wiedzieć czemu szarpałeś Anię.
– Po prostu trzymałem ją zbyt stanowczo.- Klaudia słysząc to wymownie uniosła do góry brwi.- Chodzi mi o to co powiedziałaś. Jak wiesz nie pamiętam wielu faktów...- zaczął, a ja w duchu modliłam się o to by Klaudia spojrzała mi w twarz i odpowiednio odczytała moje błaganie.-... co miałaś na myśli mówiąc, że rozstałem się z Anią?
– Nie powiedziałam, że rozstałeś się z Anią.- Odparła mu moja przyjaciółka takim tonem jakby w ogóle nie mogła zrozumieć, że ją o to pyta, jakby to było oczywiste.
– Ależ tak.- upierał się Tomek.- Powiedziałaś, że już właściwie ze sobą nie chodzimy.- Klaudia wyglądała na zdezorientowaną. Potem z uśmiechem na ustach odparła mu:
– Nie to miałam na myśli.- roześmiała się.- Chodziło mi o to, że...
–...A więc przekonałeś się już, że nie kłamałam. Teraz możesz już iść.- Przerwałam niegrzecznie zwracając się do Tomka.
– Ania.- Żachnęła się tamta.
– No co? Z tego co pamiętam Tomek chciał już iść, prawda?- Spojrzałam na niego, a on na mnie. I choć spodziewałam się, iż będzie na mnie zły (jakby nie było dopiero co przyszedł a ja go teraz wypraszałam), on tylko patrzył na mnie przenikliwie. Z trudem mogłam przełknąć ślinę pod wpływem siły jego spojrzenia.
– Tak, „moja dziewczyna” ma rację.- Specjalnie podkreślił dwa środkowe słowa.- Możesz mnie odprowadzić do drzwi? Chyba nie za bardzo pamiętam drogę powrotną.- Wiedziałam, że kłamie, ale chciałam się pozbyć go jak najszybciej, więc tylko skinęłam głową. Klaudia została w środku.
– Jeśli sądzisz, że cię przeproszę to nie łudź się.- Powiedział gdy tylko zostaliśmy sami.- Tym razem uratowała cię twoja przyjaciółka, ale na następną taryfę ulgową nie licz. Wiem, że coś przede mną ukrywasz. A ja nie lubię tajemnic, więc prędzej czy później ją z ciebie wyduszę.- Nie odpowiedziałam, wcale nie miałam ochoty mówić cokolwiek. Bo i co niby miałam na to rzec? Odruchowo dotknęłam przedramienia w miejscu gdzie mnie trzymał w żelaznym uścisku. Poczułam lekkie pieczenie, które zwiastowało, że prawdopodobnie za kilka godzin pojawi się tam krwiak. Rysa na portrecie Tomka znów się powiększyła.- Teraz udajesz głuchą?
– Nikogo nie udaję.- Syknęłam przyspieszając kroku.- W przeciwieństwie do ciebie, bo okłamywałeś mnie na każdym kroku począwszy od zatajenia swojej przeszłości. Ale widzę, że nie lubisz tajemnic tylko wtedy gdy ktoś ma je przed tobą, co? Tutaj prawo wzajemności nie działa?- Nie wiem jakim cudem zdobyłam odwagę na wypowiedzenie tych słów, bo czułam autentyczny strach. Potem ostentacyjnie otworzyłam mu drzwi nie dodając nic więcej. On spojrzał na mnie, a potem wyszedł. W ostatniej chwili odwrócił się do mnie.
– Przyjdź do mnie w następną sobotę.
– Nie mam zamiaru.- Odparłam butnie. Skrzywił się słysząc moją odpowiedź.
– Agnieszka chce z tobą porozmawiać. Byłoby miło gdybyś spełniła jej prośbę.- Poczułam się głupio, że wyciągnęłam wniosek iż to on chce się ze mną zobaczyć. Niemal widziałam jak na policzkach wykwitają mi czerwone plamy. Jednocześnie gardziłam sobą za uczucie nadziei które poczułam gdy to powiedział.
– W sobotę pracuję.- Powiedziałam już łagodniej.- Nie będę miała czasu.
– Możesz wpaść wieczorem po zamknięciu cukierni.
– Wtedy będę musiała przygotować nowe zamówienia.
–Jakoś wcześniej radziłaś sobie z tym świetnie i bez problemu odwiedzałaś.- Czy musiał mi o tym przypominać? I czy domyślał się jak wiele wyrzeczeń i nieprzespanych nocy mnie to kosztowało gdy zamiast siedmiu godzin na dobę spałam tylko cztery lub pięć by móc się z nim spotkać? Teraz zastanawiałam się po co to w ogóle robiłam.- No chyba, że już nie jestem tym czarującym i cudownym facetem potrafiącym rozbawić cię jednym słowem.- Chwilę zajęło mi zrozumienie tego, że najwyraźniej ze mnie kpi parafrazując poprzednie słowa Klaudii. Upokorzona jeszcze bardziej zamknęłam mu tylko drzwi przed nosem. Dopiero przekręcając zamek w drzwiach odetchnęłam z ulgą.
– Co to wszystko miało znaczyć?- A jednak nie dany mi był odpoczynek. Z
trudem otworzyłam oczy kręcąc głową.
– Nic.
– Anka, przecież widziałam że zachowujecie się jak wrogowie, a nie kochankowie. Co się dzieje? Przecież ostatnio nie mogliście oderwać od siebie oczu.
– Stracił pamięć. A poza tym uczucie się wypaliło.
– Co ty bredzisz. I o co chodzi z tą jego utratą pamięci? I czemu w takim razie nie powiedziałaś mu o was prawdy?- Niechętnie wyjaśniłam Klaudii wszystko, choć najchętniej położyłabym się do łóżka płacząc w poduszkę. Trudno było mówić o kimś, kto tak mocno cię ranił gdy ty go kochasz nawet mimo to. A jednocześnie jest w tym jakaś doza żałości i smutku.
Z biegiem czasu przekonałam się, że moje relacje z Tomkiem układają się coraz bardziej źle. Najgorsze było to, że wcale nie wiedziałam dlaczego. Nie chciałam prowokować go celowo, dawać powodów do gniewu czy podejrzeń o oszustwo. Jednak to wszystko bolało i mimo wszystko zamiast reagować spokojem, robiłam to za pomocą złości. Pomimo iż nakazywałam sobie cierpliwość nie mogłam nadstawiać drugiego policzka. Nie wtedy gdy traktował mnie w ten sposób. Jakbym nic dla niego nie znaczyła. Na dodatek zachowywał się tak jakby tylko on był kryształowy: a przecież kłamał i mamił mnie tak samo zatajając o sobie wiele faktów. Jakie więc miał prawo żądać ode mnie szczerości?
Ta myśl spowodowała następną: a może jednak powinnam powiedzieć mu prawdę? Może tylko w ten sposób zrozumie, że staram się robić wszystko dla jego dobra? Może właśnie dla nas powinnam poświęcić swoją dumę po to by za jakiś czas być szczęśliwą z Tomkiem?
Przez cały tydzień biłam się z tymi myślami. W końcu, gdy nadeszła upragniona sobota wsiadłam w autobus i udałam się pod adres Kamińskich. Drzwi otworzyła mi jakaś pokojówka, której wcześniej nie widziałam. Poinformowała mnie, że Kamińscy świętują urodziny pani Małgorzaty w salonie. Chciała mnie tam nawet zaprowadzić, ale ją powstrzymałam.
– Nie trzeba. Czy jest tam pani Agnieszka?
– Żona Krzyśka, to znaczy pana Krzysztofa? Tak, jest.
– W takim razie poproś ją. Chciała ze mną porozmawiać.
– Tak proszę pani.- Gdy zostawiła mnie samą na korytarzu odruchowo mój wzrok powędrował do umieszczonego na ścianie obrazu. Był to piękny pejzaż zimowy, wykonany w impresjonistycznym stylu. Maleńkie, rozmyte niemal płatki śniegu nadawały kompozycji niemal trójwymiarowy wygląd.
– O Ania!- Dwie minuty potem usłyszałam okrzyk Agnieszki.- Świetnie, że jesteś. Choć za mną. Poznasz...
– Przepraszam, nie mam zbyt wiele czasu. Tomek powiedział, że chciałaś ze mną porozmawiać.
– Ja?- Zdziwiła się.- Ach, no tak.- Dodała zakłopotana, a ja już zrozumiałam o co chodziło.
– Zrobiłaś to specjalnie, prawda? Chciałaś abym miała wymówkę by do niego przyjść.
– Nie bądź zła. Po prostu zauważyłam, że on ostatnio chodzi wściekły, a ty go nie odwiedzasz.
– Na pewno nie przeze mnie.- Mrugnęłam. Zignorowała to.
– Naprawdę powinnaś wykazać się dojrzałością. To, że Tomek zachowuje się jak dziecko to nic nowego. Ale ty? Powinnaś chwilowo ustąpić.
– To, że stracił pamięć nie znaczy że zapomniał co to znaczy być grzecznym, miłym i taktownym.
– On cierpi, Aniu.- Zauważyła łagodnie.
– Ja też.- Powiedziałam mimo woli. Potem chrząknęłam zmuszając się do uśmiechu. Najgorsze co teraz było mi potrzebne to litość. A ona przecież nie musiała wiedzieć co czuję do jej szwagra.
– Wiesz, jak poznałam Tomka to prawie mnie przeraził. Jadłam oficjalny obiad u moich teściów po raz pierwszy, a on wpadł jak burza niemal kłócąc mnie z Krzyśkiem sprawiając, że był o niego bardzo zazdrosny. I chyba właśnie o to mu chodziło. Potem jednak gdy potrzebowałam pomocy udzielił mi jej bez wahania.
– On i bezinteresowność? Szczerze wątpię.- Wtrąciłam ci, ale widząc pełen wyrzutu wzrok Agnieszki dodałam pokornie:- Przepraszam.
–Wiem, że potrafi zaleźć za skórę.- Kontynuowała.- Ale to dobry facet. Inaczej nie próbowałabym przekonać cię, że tak jest. Ty też jesteś dla niego odpowiednia. I on o tym wie, bo inaczej nie podarowałby ci pierścionka.
– Chyba on tak nie uważa.
- Musisz uzbroić się w cierpliwość. Tylko tak zniesiesz tą sytuację. Wyobraź sobie jak będzie bardzo cierpiał gdy wrócą mu wspomnienia i zorientuje się jak mocno cię ranił.- Nie byłam tego tak pewna, ale nie zamierzałam po raz kolejny jej przerywać.- Każdy przechodzi w związku lepsze i gorsze chwile. Za jakiś czas może nawet będziecie się śmiać z tego co zaszło, kto wie. Ale na razie nie opuszczaj go. Wiem, że cię odpycha, ale nie pozwól mu na to. Bo wiem, że będzie tego potem żałować. I ty z resztą też.- W odpowiedzi na jej pokrzepiające słowa uśmiechnęłam się leciutko. Agnieszka nie wiedziała, że odniosły one jednak przeciwny skutek. Bo ona również mnie nie znała. Nie wiedziała kim jestem, a jednak nie uważała mnie za oszustkę i intrygantkę tak jak Tomek. Nie kpiła i szydziła tylko z powodu swojego bogactwa traktując jak natrętną muchę.- Nie rób takiej miny. Tomek jest bardzo podobny do mojego Krzyśka. I z tego co wiem to poza lodowatej pogardy jest im dobrze znana. Mają to chyba po tatusiu- dodała konspiracyjnym szeptem puszczając do mnie oko.- Ale obaj mają dobre serca. I gdy już kogoś pokochają to na zawsze. No, a teraz chodźmy już do salonu. Przyszła Maja z mężem i ta laleczka Ilonka. Jakby mogła zacisnęłaby się wokół Tomka niczym stalowa obręcz.
– Ilona?
– Tak, ona. Ale nie martw się: Tomek ma ją gdzieś. Ona wciąż łudzi się, że zdobędzie jego serce zwłaszcza teraz gdy nic nie pamięta. Ale mimo wszystko także z tego powodu powinnaś tu być i pokazać jej gdzie jest jej miejsce.
– Nie jestem pewna gdzie jest nawet moje.
– Przy Tomku, oczywiście. A poza tym to w końcu poznasz osławionego Władysława Kamińskiego. Ciekawa jestem jakie zrobi na tobie wrażenie.
–Ja nie chcę iść...
– Nie wiesz, że ciężarnej się nie odmawia? Poza tym, to myślałam że nie jesteś tchórzem.
– Bo nie jestem.
– Więc kto tu ma pietra?
– Dobrze, chodźmy.- Odparłam po wzięciu głębokiego oddechu.
– Zuch dziewczyna. Ciekawe co ten stary pryk powie na twój widok.- Roześmiała się z czegoś tylko sobie dobrze znanego. Zmarszczyłam brwi. Zastanawiałam się o co może chodzić. Naprawdę był aż tak przerażający? Już dwie osoby wcześniej mnie przed nim ostrzegały łącznie z samym Tomkiem. Mimo wszystko posłusznie dałam zaprowadzić się do salonu.

Wchodząc tam pierwsze co ujrzałam to Ilonę Olkowską szepczącą coś na ucho Tomkowi. Ten zareagował na to lekkim zmarszczeniem brwi i równie cicho jej coś odpowiedział wywołując kolejną ostentacyjną lawinę śmiechu.
– Patrzcie kogo przyprowadziłam.- Wesoło odezwała się Agnieszka powodując, że głosy wkoło ucichły.
– Dzień dobry- Przywitałam się nie zwracając do nikogo konkretnie. Omiotłam przy tym pozostałe twarze. Maja wydawała się być odrobinkę zdziwiona, tak jak jej mąż Filip tyle, że na jego twarzy nie zauważyłam tej niechęci jaka widoczna była u jego żony.  Krzysiek Kamiński skinął mi głową, a jego ojciec nawet na mnie nie spojrzał. Jubilatka natomiast uśmiechnęła się do mnie, choć była przy tym odrobinkę niepewna.
– Witam cię. Ania, tak?- Zwróciła się do mnie. Skinęłam głową.- Jak wiesz, jestem matką to znaczy macochą Tomka, a to jest mój mąż Władysław.- Wskazała na niego dłonią.- Może miałabyś ochotę na trochę tortu czekoladowego?
– Nie, dziękuję. Proszę sobie nie robić kłopotu.- Odparłam, ale zaraz uświadomiłam sobie własną gafę. Przecież to nie ona własnoręcznie miałaby mi go podać.
– Jak wolisz.- Odparła mi kobieta zwracając się potem do męża. Rozmowy dalej zaczęły się toczyć.
– Tomek, a ty się nie przywitasz ze swoją dziewczyną?- Miałam szczerą nadzieję, że Agnieszka tego nie zrobi. Owszem, jej głos pobrzmiewał szczerym rozbawieniem, ale wiedziałam że zrobiła to celowa. Tak jak i Tomek.
– Przecież zrobiliśmy to już wcześniej.- Załagodziłam sytuację, chociaż jego widok siedzącego obok Ilony nie był najprzyjemniejszy. Zwłaszcza gdy przypomniałam sobie, że ona była dziewczyną Tomasza pięć lat temu, a więc dokładnie wtedy gdy stracił pamięć. Czy wobec tego czuje się tak jakby nadal nią była? A co jeśli ją kocha? Jeśli ten fakt jest przyczyną jego zachowania wobec mnie?
– Tak, bratowo.- Potwierdził wracając do rozmowy z Iloną.
– W takim razie usiądź obok mnie. Poplotkujemy trochę skoro twój chłopak mi cię oddaje.- Och, czemu mi to robisz, myślałam zgnębiona. Dlaczego tak usilnie podkreślasz, że... no tak, właśnie dlatego. Agnieszka próbowała wzbudzić w Tomku wyrzuty sumienia i odwołać się do jego poczucia honoru. Bo przecież jako jego dziewczyna przyszłam do niego.
– Muszę omówić coś jeszcze z Iloną. Daję wam kilka minut.
– Świetnie.- Odpowiedziała radośnie Aga, nie precyzując czy cieszy się, że złapał haczyk, czy z tego że daje nam kilka minut rozmowy. Rozmowy, na którą ją prawdę mówiąc nie miałam ochoty.
– Jak idzie cukiernia?- spytał mnie potem siedzący obok żony Krzysiek.
– Nie najgorzej.- Zaczęłam. Potem wdałam się w zwyczajną pogawędkę na temat pogody i swoich ostatnich zajęć. Rozmowa była dość sztywna zanim pan Władysław nie wstał z miejsca oznajmiając, że musi wracać do biura. Zdawało mi się, że zapanowało jakieś ogólne rozprężenie.
Po kilku minutach Tomek wstał ze swojego miejsca i podszedł do mnie. Przedtem pożegnał się z Iloną, która wychodząc rzuciła mi pełne niechęci spojrzenie. No cóż, nie dziwiłam się jej. Jeśli chciała odzyskać Tomasza to jakby nie patrzeć stałam jej na drodze. I jemu właściwie też.
Początkowo milczeliśmy chwilę, potem on spytał mnie o czym chciała rozmawiać ze mną Agnieszka, a ja trochę skłamałam mówiąc, że znała dziewczynę o tym samym co moje nazwisko i chciała spytać czy nie jesteśmy spokrewnione. Nie chciałam mówić, że zrobiła to celowo by mnie zauważył i to jego brat ze mną rozmawiał. Gdy nie wydawał mi się być w tym swoim piekielnym nastoju, zmusiłam się do pójścia za radą Agnieszki. Wyznałam Tomkowi, że owszem istnieje coś o czym wolałabym mu na razie nie mówić, ale nie jest to fakt który mógłby go w żaden sposób skrzywdzić. Dodałam, że podczas ostatniej wizyty nie chciałam go rozdrażnić i zachować się tak niegrzecznie. Podkreśliłam, że ja też nie czuję się w tej sytuacji najlepiej, ale mimo wszystko powinnam być bardziej wyrozumiała wobec niego. Tylko ja sama wiedziałam ile te słowa mnie kosztowały.
Zdawało mi się, że udobruchałam tym Tomka. Powiedział, że on też nie zachowywał się ostatnio najlepiej i również mnie przeprasza. Gdy mnie objął przy odrobinie wyobraźni mogłam przekonać samą siebie, że jest tak jak dawniej. Choć przed nami była jeszcze długa droga.
Spacerując po parku spytałam go o zaginiony telefon i samopoczucie. On odparł, że nadal nie wie gdzie jest a fizycznie czuje się coraz lepiej. Dodał, że wczoraj miał badanie lekarskie i lekarz daje mu dużą szansę na to, że wkrótce odzyska utracone wspomnienia. Zapewniłam go, że tak na pewno będzie. Poddając się tej nastrojowej chwili, gdy obydwoje staliśmy obok siebie popełniłam kolejny błąd. Gdy Tomek lekko pochylił się w moją stronę uchyliłam się od pocałunku.
– Przepraszam, nie mogę.- Odeszłam dalej odwracając się do niego plecami.- Wolałabym aby zanim odzyskasz pamięć nasze relacje były czysto platoniczne.
– Znowu zaczynasz?
– Nie, jestem tylko konsekwentna.
– A więc nie możemy rozmawiać, bo przez przypadek zdradzisz się z czymś o czym nie powinienem wiedzieć ani się obejmować, bo...no właśnie czemu? I na czym twoim zdaniem ma polegać nasze spotykanie się ze sobą?
– Jakoś kilka minut temu udało nam się normalnie porozmawiać.- Zauważyłam.
– Kilka minut temu skłamałaś, że chcesz zacząć od początku.
– Nie kłamałam. Ale jeśli naprawdę tak ma się stać to musimy się najpierw poznać.
– Przecież mnie znasz, a ja ciebie. Tyle, że tego nie pamiętam.
– Tak, znam cię ale wielu rzeczy o tobie nie wiem.
– Mam tego już dość. Ile jeszcze ma trwać ta zabawa w kotka i myszkę? Chcesz abym pragnął cię do granic ostateczności? Taki jest twój cel?
– Oczywiście, że nie. Chciałam tylko byś się do mnie oswoił i przyzwyczaił.
– Już to zrobiłem. A jeśli chcesz bym był ci wierny to radzę ci być bardziej otwartą.
– Grozisz mi?
– Nie, tylko ostrzegam. Nie jestem jakimś potulnym szczeniaczkiem na smyczy.
Jestem dorosłym facetem i też mam swoje potrzeby.
– Jesteś wulgarny.
– Być może moja świętoszko.- Zakpił. Potem wyciągnął rękę jakby chciał mnie protekcjonalnie pogładzić po włosach. Gdy się odsunęłam zaśmiał się.- Spokojnie, chciałem tylko poprawić twoją aureolę, bo się przekrzywiła.
– Nie traktuj mnie jak dziecko.
– Przecież sama się tak zachowujesz.
– Wcale nie. To ty mącisz mi w głowie dając sprzeczne sygnały. Najpierw mówisz tak jakbyś mnie nienawidził, a jakiś czas potem po prostu chcesz mnie pocałować. Ja też nie jestem żadną zabawką i nie pozwolę się w ten sposób traktować.
– Odwracasz kota ogonem. Chcesz byśmy zachowywali się tak jak para, a one właśnie między innymi tak się zachowują.
– Z pewnością, ale nie wyzywają się od oszustów i podłych manipulantek.- Zacytowałam jego słowa, które jeszcze tak niedawno wypowiedział w odniesieniu do mnie.
– Być może nimi nie są.
– Sugerujesz, że ja jestem?
– Ty to powiedziałaś. Sama zobacz z dystansu jak z boku wygląda twoje zachowanie. Jest zupełnie irracjonalne. A podobno mnie kochasz. Więc to udowodnij.- Znów mnie prowokował patrząc prosto w oczy. Cała jego sylwetka, twarz i wyraz oczu były czystą próbą siły. Tak, że przez chwilę zapomniałam o przeszłości; zapomniałam o tym jak bardzo czułam się skrzywdzona i zraniona. Nawet jeszcze niedawno wyraźnie flirtował na moich oczach z Iloną!
– A ty mnie kochasz?- Spytałam cicho. Jego uśmiech na twarzy momentalnie znikł wywołując wewnątrz mnie ból. Przecież nie byłam naiwna: półtora miesiąca temu miał poważny wypadek i stracił pamięć, więc z pewnością nie mógł mnie nawet dobrze poznać a co dopiero pokochać. Może i czuł już coś do mnie, ale na pewno nie coś tak trwałego jak miłość. Ale wraz z tą świadomością uczucie pustki nie zniknęło, a wręcz się pogłębiło. Zwłaszcza gdy odparł po chwili:
– W tym momencie do tego na co mam ochotę uczucia nie są potrzebne.- W jego zamierzeniu miał to być prawdopodobnie żart. I byłby nim gdyby nie uświadomił mi jaką byłam ignorantką. Prawdopodobnie podobała się mu moja powierzchowność i mnie pożądał. To były jedyne uczucia jakie do mnie darzył. I to właśnie dlatego wciąż, z każdą rozmową pogłębiał się między nami dystans. I to również dlatego ciągle nagabywał mnie zmuszając niemal do pocałunków. Boże, jaka byłam naiwna licząc na to, że pragnienie musi iść w parze z uczuciami. Przecież dawno wyrosłam z romantycznych mrzonek: wiedziałam, że do tego wcale nie była potrzebna miłość. Tyle, że do tej pory nie zdawałam sobie z tego sprawy jeśli chodzi o Tomka. Na dodatek sam przyznał, że jeśli chcę aby był mi wierny to... Niemal czułam jak wewnętrznie cała się zapadam. Było mi obojętne to, że Tomasz zbliżył swoją twarz do mojej i niemal dotykał swoimi wargami moich. Chyba jednak wyczuł zmianę mojego nastroju, bo nie odsuwając się spytał:
– Co jest?
- Nic.- Mrugnęłam cicho, bo czułam jak łamie mi się głos. Usłyszałam jak on gwałtownie bierze powietrze w płuca odsuwając się ode mnie.
– Do cholery przecież cię nie zgwałcę! Nie musisz płakać! Wystarczy powiedzieć: nie. Nie muszę zmuszać kobiet do pocałunku. Jeśli nie chcesz to w porządku.
– Nic nie jest w porządku.- Szepnęłam cicho.
– Co?
– Nic.- Odparłam tym razem głośniej.- Możemy już wrócić do domu?
– Jeśli chcesz.- W tamtym momencie niczego nie pragnęłam bardziej. Ten moment i dzień właściwie można było określić mianem końca. Bo od tej pory rysa na portrecie Tomka stale tylko się pogłębiała. Pamiętając o obietnicy złożonej  Agnieszce, że się nie poddam nadal go odwiedzałam choć bez zbytniego entuzjazmu. Jednak wyraźnie wyczuwałam jego wrogość i rezerwę oraz nieme pytanie: po co tu wciąż przychodzisz? Ja sama zaczęłam się nawet nad tym zastanawiać. Czy robiłam to podświadomie czekając aż on to wszystko skończy, bo byłam aż tak wielkim tchórzem? A może nadal naiwnie liczyłam na happy end który nastąpi gdy wróci mu pamięć?
Któregoś dnia poszłam nawet do biblioteki by wyczytać w internecie wszystko na temat amnezji wstecznej. Szukałam na forach podobnych przypadków do Tomka, wypożyczyłam książkę wydaną przez znanego polskiego profesora w tej materii licząc na pewne wskazówki, które dadzą mi nadzieję. Każdy wolny wieczór spędzałam wertując ją starając się jak najwięcej zrozumieć i ignorując karcące spojrzenia Pauliny, mówiącej że się zamęczam. Ale ja musiałam coś znaleźć. Po prostu musiałam. Tyle, że publikacja nie przyniosła mi żadnych gotowych rozwiązań. Profesor podkreślał, że każdy przypadek jest indywidualny, a więc różny i z góry nie można przewidzieć jak będzie to przebiegać w konkretnym przypadku. „Mózg jest tajemniczym organem, który jako jedyny pozostaje najmniej niezbadanym w ciele człowieka”, głosiło hasło w podsumowaniu. „ I zarazem najbardziej nieprzewidywalnym. Znane są w światowej medycynie gdy pacjenci budzili się po wielu latach odzyskiwali pamięć i wszystkie swoje umiejętności” Po wielu latach? To było tak samo straszne jak słowo: nigdy. A może nawet gorsze, bo niosło nadzieję która mogła się nigdy nie ziścić. Czyżby więc Tomasz miał nie odzyskać pamięci? W książce wyczytałam, że zazwyczaj następuje to w pierwszym tygodniu po wypadku kiedy organizm budzi się  z szoku. A w przypadku Tomka minęło już kilka tygodni... Poza tym ciekawe było to, że czasami niektórzy ludzie cierpiący na amnezję nierzadko pamiętają to czego się nauczyli przez cały czas, którego nie pamiętają. Albo wydaje im się, że nie pamiętają. Na przykład ktoś kto zawodowo jeździ na nartach może tego nie pamiętać i sądzić że nie umie, ale gdy tylko tego spróbuje jego ciało i umysł podpowiadają mu jaką powinien zająć pozycję, kiedy się schylić, jak podpiąć narty. Czy tak było z Tomkiem i jego malowaniem? Albo z innymi czynnościami? Czy zapomniał wszystkiego tego czego się nauczył w ciągu tych pięciu lat? To dziwne, że do tej pory go o to spytałam. I jeszcze dziwniejsze, że jakoś nie mogłam się na to zdobyć.
W ostatnim tygodniu lipca Agnieszka odwiedziła mnie w cukierni. Czułam się bardzo doceniona gdy smakowały jej moje babeczki i ciasto, które zamówiła. Śmiejąc się przy tym podkreślała, że musi jeść za troje. Spytała mnie o sytuację z jej szwagrem. Wyjaśniłam jej, że nic się nie zmieniło i chyba się na to nie zanosi. Bo z każdą moją wizytą jest gorzej.
– Dasz radę wpaść do niego w tę niedzielę? Ja też przyjdę i wtedy będzie wam łatwiej rozmawiać.
– Nie wiem. Nie sądzę by...
– Zostaw to mnie. Jestem najlepszą swatką w okręgu.- Roześmiała się a ja po chwili do niej dołączyłam. Nie chciałam jej wyjaśniać, że to ja już nie jestem pewna swoich uczuć i czy chcę to dalej ciągnąć. Ja w końcu też miałam swoją dumę.
Tak więc zgodnie z radą Agnieszki zostawiłam Tomkowi wiadomość o tym, że wpadnę po południu w niedzielę. Jak zwykle nie miał nic przeciwko temu. Tyle, że będąc już na miejscu okazało się, że u Kamińskich był już jeden gość. I wcale nie była nim Aga.
– O, chyba twoja koleżanka przyszła.- Odezwała się na mój widok Ilona. Obrzuciła mnie przy tym niechętnym spojrzeniem.
– Cześć- Rzuciłam tylko.
– Hej.- Mrugnął Tomek. Zauważyłam, że z jego uda zniknęła gruba warstwa bandaży w miejscu dawnej rany o czym świadczył brak zgrubienia na spodniach. Właściwie wyglądał już na zupełnie zdrowego: przestał nawet lekko utykać z powodu szytej rany na udzie, potrafił rozprostować i zgiąć rękę.- Chcesz coś do picia? Właśnie mieliśmy prosić kucharkę o kawę.
– Nie, dziękuję.- Odparłam ledwie powstrzymując się przed dodaniem, czy Agnieszka już przyszła. Bo przecież on o tym nie wiedział. Potem ostrożnie podeszłam do kanapy i na niej usiadłam. Na dłuższy moment zapadła między nami cisza. Potem Ilona wróciła do ignorowania mnie wdając się w pogawędkę z Tomaszem dopóki nie przerwał jej dzwoniący telefon. O ile dobrze zapamiętałam użyte przez Tomka nazwisko był to doktor. Szybko nas przeprosił i wyszedł na zewnątrz.
– Czemu wciąż tu przychodzisz?- Usłyszałam jakieś dwie minuty po wyjściu
Kamińskiego.
– Słucham?- Nie byłam pewna czy dobrze zrozumiałam Ilonę. Ale sadząc po jej wzroku chyba nie.
– Przecież on wyraźnie nie chce cię tutaj. Na dodatek wcale cię nie pamięta. Jak możesz tak się poniżać?
– Ja się poniżam?- Spytałam totalnie zaskoczona jej zarzutem.- To nie ja przychodzę niemal codziennie do chłopaka innej dziewczyny czarując go i próbując uwieść.
– Jak śmiesz ty zwykła...- Na szczęście nie miała szansy dokończyć obelgi bo drzwi do pokoju już się otwierały. Zanim jednak Tomek wszedł do środka zdążyła mi niemal szepnąć:- On ma cię gdzieś; znosi cię tylko dlatego, że prosiła go o to Agnieszka. I sto razy bardziej woli mnie niż jakąś prowincjonalną dziewuchę. Nawet zanim się pojawiłam mieliśmy się pobrać. To już jest ustalone między naszymi rodzinami.- Z trudem powstrzymałam się przed powiedzeniem jej, że to już nie będzie niestety możliwe.
– O czym tak szepczecie?- Spytał nas obiekt naszej rozmowy zbliżając się do sofy.
– O babskich sprawach.- Ilona posłała mu szeroki uśmiech.- Pewnie myślałeś, że o tobie zarozumialcze, co?- Och, była świetna. Musiałam przyznać, że gdybym przed chwilą nie została obdarzona próbką jej jadu nigdy nie uwierzyłabym, że dziewczyna z tą niewinną roześmianą twarzą jest kompletne wredna i zawistna.
– Miałem nadzieję. Moje serce krwawi.- Odparł jej Tomasz w tym samym flirciarskim nastroju. Miałam ochotę wyjść czując się zupełnie zbędna, ale zaraz do drzwi zapukała Agnieszka. Odetchnęłam z ulgą. A więc jednak nie zapomniała o naszej umowie.
– Witajcie gołąbki.- Przywitała się.- O Ilona.- Dodała jakby dopiero teraz ją spostrzegła.- Nie zauważyłam cię. - Udała z głośnym westchnieniem. Niemal zachichotałam w duchu.
– Wszystko przez ten wielki brzuch.- Ilonka też nie była dłużna. Aga jednak potraktowała jej ripostę poważnie. A przynajmniej tak udawała.
– No cóż, pewnie tak. Słyszałam, że miałaś wyjechać do Francji na staż w jednej z filii  ojca. Coś cię zatrzymało?
– Tak. A właściwie ktoś.- Dodała patrząc na Tomka by nie pozostawić wątpliwości co ma na myśli. Potem wstała kręcąc się chwilę po pokoju by znów usiąść. Tym razem na drugiej mini sofce obok Tomasza. Jej ciasna, przylegająca ściśle do ciała sukienka i tak dość krótka jakimś cudem podwinęła jej się jeszcze wyżej. Wiedziałam co chciała tym zakomunikować: on jest mój. On chyba to zauważył, bo się uśmiechnął jakby cała ta sytuacja tylko go bawiła. Starałam się nie dać po sobie odczuć tego jak zabolał mnie błysk w jego oczach gdy patrzył na Ilonę. Zwłaszcza gdy ona w udawanym przerażeniu opuściła swoją sukienkę jakby dopiero teraz zdała sobie sprawę z tego, że znalazła się ona tuż przed pończochą. Zagryzłam zęby ze złości. Kto nosi w dwudziestym pierwszym wieku pończochy? Chyba tylko ktoś taki jak Ilona.
– Może ci pomóc?- Spytał ją Kamiński gdy pozując na urażoną skromność zaplątała podwiązkę w zwój warstwy z koronki swojej sukienki.
– Tomek!- Wrzasnęła Agnieszka karcąco.- Zachowuj się.- On tylko wzruszył ramionami.
– Przecież nic nie robię kochana bratowo. Lepiej zawołaj panią Bożenę, bo chce mi się pić. Wezwałem ją już kilka minut temu i nadal nie zjawiła się z kawą.
– Ja pójdę.- Odparłam dosłownie sekundę po nim. Od razu wstałam z krzesełka chcąc jak najszybciej uciec z tego miejsca. Nie mogłam patrzeć jak Tomasz bezczelnie flirtuje z Iloną. Jednocześnie wiedziałam, że chciał mnie tym ukarać. Inaczej nie upewniłby się wcześniej, że na niego patrzę zadając to pytanie Olkowskiej. Nie znaczyło to jednak, że ten fakt go usprawiedliwiał.
A jeśli chcesz bym był ci wierny to radzę ci być bardziej otwartą.
Tak, bo na pewno z tego powodu wskoczę ci do łóżka. Niedoczekanie jego.
– Nie trzeba, zaraz zawołam...
– To dla mnie nie problem.- Przerwałam Kamińskiej z delikatnym wymuszonym uśmiechem. Potem spojrzałam jej w oczy. Zrozumiała bez słowa, a gdy w jej oczach pojawiło się współczucie ja poczułam gulę w gardle. Czułam, że jeśli zostanę w tym miejscu kilka sekund dłużej to się całkowicie rozkleję. Kilkanaście metrów dalej, a właściwie na granicy mojego słuchu zdążyłam jeszcze usłyszeć karcące słowa Agnieszki:
– Musiałeś ją tak potraktować? Przecież to twoja dziewczyna do cholery!- I zrobiło mi się jeszcze gorzej. No bo żeby musiała go upominać własna bratowa? Na moment przymknęłam dłużej oczy by nie wydostały się spod nich łzy. Dlatego nieomal wpadłam na czyjąś postać.
– Bardzo przepraszam.- Wyjąkałam cicho. Gdy podniosłam głowę moje oczy rozszerzyły się gwałtownie. Bo przede mną nie stał nikt inny niż Władysław Kamiński. Już przygotowywałam się w duchu na jakąś miażdżącą reprymendę, gdy nagle na jego ustach wykwitł delikatny uśmiech. A ja jak głupia patrzyłam na to jak zahipnotyzowana.
– Nic się nie stało.- Odezwał się do mnie jeszcze bardziej dezorientując swoją postawą. No bo po pierwsze: jakby nie było nigdy nie odzywał się do mnie z własnej inicjatywy, po drugie nie był dla mnie miły, a po trzecie to wszyscy  ostrzegali mnie przecież przed nim.- Wyglądasz na zdenerwowaną. Coś się stało?
– Nie, poszłam tylko po kawę, bo Tomek poprosił o nią kucharkę. To znaczy, miałam taki zamiar.- Powiedziałam trochę nieskładnie.
– Ach tak.- Mrugnął tylko.- Wiesz gdzie jest kuchnia?
– Chyba tak.- Skłamałam, choć nie miałam o tym zielonego pojęcia. Po prostu nie chciałam dłużej z nim rozmawiać mając nadzieję, że spotkam gdzieś sprzątającą pokojówkę.
– Więc ci pokażę.
– Nie, to nie jest konieczne. Nie chciałabym panu przeszkadzać.- Znów ten uśmiech. Niemal taki sam jak u Tomka.
– Nie przeszkadzasz. To, co idziemy?- Nie pozostało mi nic innego niż się zgodzić, choć czułam się naprawdę nieswojo idąc tuż obok niego.- Tomek zachowuje się całkiem inaczej niż przed wypadkiem, prawda?- Spytał mnie całkowicie zaskakując. Nie chodziło tylko o treść pytania, ale w ogóle o fakt, że to zrobił. Dlatego nie wiedziałam nawet co odpowiedzieć. Na szczęście Władysław Kamiński kontynuował:- Już w dzieciństwie był bardzo krnąbrny, potem szalony jako nastolatek, a jako dwudziestoparolatek...- urwał wymownie.- Wiesz, on spotykał się jakiś czas temu z tą Iloną.
– Tak, wiem o tym.- Powiedziałam już rozumiejąc dlaczego wszyscy mnie przed nim ostrzegali. A więc zamierzał mnie przekonywać, że panna Olkowska jest odpowiedniejszą kandydatką dla jego syna niż ja. Jednak ja się nie dam, postanowiłam. Pan Władysław zaśmiał się.
– Jeszcze kilka lat temu sądziłem nawet, że coś z tego będzie, no wiesz małżeństwo albo chociaż narzeczeństwo, ale dla Tomka okazało się to nie być niczym poważnym. Przynajmniej wówczas gdy zorientował się, że mnie na tym zależy.- Oniemiałam na moment kompletnie zbita z tropu. A więc nie chciał mnie przekonać, że jest wręcz przeciwnie?- Widzę, że wszyscy już opowiadali ci o mnie.- Trafnie odczytał emocje malujące się na mojej twarzy.- I co mówili? Ograniczyli się tylko do tego byś na mnie uważała czy może ostrzegli przed bezwzględnością?- Zaśmiał się krótko jakby uważał to za doskonały żart.- Tak, tak nie krępuj się: wiem co wszyscy o mnie sądzą. I ja się tego nawet nie wypieram. Nigdy nie doszedłbym do takiej fortuny gdybym nie był wystarczająco twardy. Biznes to biznes. Tu nie ma miejsca na sentymenty. Ale nie o tym chciałem właściwie rozmawiać.
– Chciał pan ze mną porozmawiać?- Zdziwiłam się.
– Tak, już od jakiegoś czasu. Wydajesz się miłą i odpowiedzialną dziewczyną. Zupełnie inną niż mój najstarszy syn.
– Dziękuję.- Odparłam, choć nie byłam całkiem pewna czy powinnam to robić. Bo co miało niby znaczyć to, że Tomek był inny? To znaczy: niemiły i nieodpowiedzialny? No cóż, właściwie to trochę tak było...
– Tylko stwierdziłem fakt. Dlatego nie rozumiem co widzisz w moim synu. Nie zrozum mnie źle: do tej pory jesteś najbardziej odpowiednią osobą  u boku, ale on chyba tego nie docenia.
– Przepraszam, nie rozumiem...- W głowie pojawiła mi się ostrzegawcza lampka.
– Chyba cię wystraszyłem. Przepraszam, nie to było moim zamiarem.- Jego szczere słowa trochę mnie udobruchały.
– Nic się nie stało.- Odparłam tylko.
– Chodziło mi tylko o to, że Tomek zawsze był przekorny. Jak pewnie już zauważyłaś wszystkie moje dzieci uważają mnie za potwora. A ja po prostu chcę dla nich najlepiej. Chcę ich uchronić przed biedą, zawiścią innych ludzi, czasami nawet własną głupotą... Nawet nie wiesz do czego zdolni są posunąć się niektórzy ludzie tylko z powodu głupiej zazdrości. W końcu, choć może zabrzmi to nieskromnie, nie jesteśmy byle kim. - Posłał mi krzywy uśmiech. Potem westchnął.- Czasami jednak zapominam że powinni uczyć się na własnych błędach. Ale taki już jestem. Chyba każdy rodzic pragnie tego samego dla swoich dzieci.
– Chyba tak.- Zgodziłam się.- Czy to znaczy, że... że nie chce pan widzieć mnie u boku swojego syna?- Spytałam otwarcie, choć z dużym wahaniem.
– Ależ skąd.- Nie wiem czemu poczułam ulgę. Przecież nawet gdyby było inaczej nic by mnie to nie obchodziło. Ja kochałam Tomka (choć czasami zastanawiałam się jednak za co). I zdanie jego ojca o mnie się dla mnie kompletnie nie liczyło. Chociaż... miło było wiedzieć, że mam jego aprobatę. -Naprawdę tak myślisz? Pewnie Agnieszka opowiedziała ci jak próbowałem ją rozdzielić z Krzysztofem, co? I sugerowała abyś ty też na mnie uważała?- Poczułam się głupio, gdy tak świetnie wszystko rozszyfrował.- Nie masz się czego wstydzić. No cóż, to prawda. Byłem wobec niej ostrożny, ale sama rozumiesz: dziewczyna bez pieniędzy, koneksji, wykształcenia. Na dodatek zaledwie nastolatka... Co miałem myśleć? Krzysiek był dziedzicem Build& Project po tym jak Tomasz kategorycznie odmówił sprawowania tej funkcji. Nie raz musiałem odganiać od niego interesowne dziewczyny. To chyba naturalne, że Agnieszka jako moja przyszła synowa musiała przejść test?- Pytanie było czysto retoryczne, ale ja i tak skinęłam głową. Aga nie opowiadała mi ze szczegółami w jaki sposób teść utrudnił jej związek z Krzyśkiem, ale z jej opowieści obraz Władysława Kamińskiego wyłaniał się niczym obraz jakiegoś demona lub potwora. A on tłumaczył wszystko tak prosto. No i nie ukrywał, że jest szorstki i czasami bezwzględny aby chronić rodzinę. Zapewne dla niej wyglądało to inaczej, ale ja rozumiałam jego nieufność. W końcu przecież mogła okazać się poszukiwaczką bogatego męża. Tak samo jak ja teraz.- Więc jak widzisz Anno... mogę ci mówić po imieniu, prawda?- Nie czekając na moją zgodę, kontynuował:- Jak już mówiłem, Tomek jest bardzo przekorny. Z pewnością opowiadał ci o mnie, więc wiesz że nie jesteśmy w najlepszych relacjach. Choć to nie do końca tak: to Tomek uważa, że jestem diabłem wcielonym i robię wszystko by uprzykrzyć mu życie. Dlatego on stara się robić to wobec mnie. Staram się to jakoś znosić, bo kiedyś namówiłem go na zrezygnowanie z malarstwa. Tomasz długo się za to boczył, ale w końcu zrozumiał że machanie pędzlem nie jest dla niego. Był na mnie potwornie wściekły i odgrażał się, że go popamiętam. Oczywiście nie rozumiał, że gdybym naprawdę widział u niego pasję i chęć do studiowania na Akademii Sztuk Pięknych to wyraziłbym na to swoje pozwolenie. Ale on nawet nie walczył, więc mu na tym specjalnie nie zależało. Mój młodszy syn Krzysztof gdy chciał iść na studia miał gdzieś moją niezgodę, choć zagroziłem że pozbawię go funduszów. A Tomek? Malarstwo po prostu nie było dla niego najważniejsze; było raczej czymś w rodzaju hobby. Ale stanowi to teraz jego wymówkę jako przejaw mojej bezwzględności i okrucieństwa.
– Nie chcę być niegrzeczna, ale nadal nie rozumiem dlaczego pan mi o tym wszystkim opowiada.- Pan Władysław spojrzał na mnie dziwnym wzrokiem.
– Rozumiesz.- Powiedział po chwili milczenia.- Tomek robi wszystko na opak aby mnie zirytować: gdy chciałem by ożenił się z Iloną, on niemal w ostatniej chwili zmienił zdanie; gdy nie akceptowałem ciebie on przyszedł do mnie niemal chwaląc się znajomością z prostą dziewczyną ze wsi znikąd.- Gdy niedostrzegalnie (a przynajmniej mnie się tak wydawało) się wzdrygnęłam dodał:- Przepraszam jeśli cię uraziłem. Po prostu zacytowałem jego słowa.
– Więc...- Przełknęłam głośno ślinę.- Tomek mówił panu o mnie?
– Oczywiście.- Nie mogłam uwierzyć w to co właśnie usłyszałam. A więc jednak był namacalny dowód na to, że coś mnie z Tomaszem łączyło. Bo powiedział o mnie swojemu ojcu. Tyle, że jak się okazywało tylko po to by go zezłościć.- Jakieś trzy miesiące temu po raz pierwszy. Widzę, że to dla ciebie spory szok.
– Tak. Do tej pory, to znaczy przed wypadkiem ani Krzysiek, ani Maja nie wiedzieli o moim istnieniu.- Gdy wypowiedziałam te słowa prawda uderzyła mnie jak obuchem w głowę.
A więc tylko dlatego powiedział o tym ojcu. By zrobić mu na złość. I dlatego również nie przedstawił mnie swoim znajomym, bo nie traktował mnie poważnie... Z wrażenia głośno wciągnęłam ustami powietrze. Jednak następne słowa Kamińskiego pognębiły mnie jeszcze bardziej.
– Teraz, gdy otwarcie wyraziłem swoją akceptację dla ciebie Tomek jest tym zaskoczony i zły.
– Sądzi pan, że to dlatego zachowuje się teraz wobec mnie inaczej, tak?- Upewniałam się.
– Przykro mi, ale tak. Zastanów się nad faktami to zrozumiesz, że nie kłamię. Naturalnie, wcale nie musisz mi wierzyć bo niby dlaczego? Może znowu próbuję mącić i to tylko moja sprytna próba manipulacji aby zniechęcić cię do mojego pierworodnego? Nie możesz być tego pewna. Bo przecież możemy jeszcze zwalać winę na jego utratę pamięci... tyle że ona wcale nie tłumaczy zmiany jego zachowania czy charakteru, prawda?- Każde jego słowo powodowało, że czułam się jeszcze gorzej. Nie mogłam złapać tchu, a w głowie przez ułamek sekundy pojawiła się wizja Tomka z Iloną, jego nowa twarz którą pokazał po wypadku, kłamstwa jakimi mnie raczył... Miałam totalny mętlik w głowie. Wszyscy ostrzegali mnie przed Władysławem Kamińskim, ale okazało się że on wcale nie jest niebezpieczny. Bo sam mnie przed sobą ostrzegał. Nie namawiał ani nie kłamał: czułam to. Przecież nawet te słowa o malarstwie... Tomek powiedział, że ojciec zmusił go do porzucenia swojej pasji. A jak było naprawdę? On po prostu się poddał. I obwiniał o to ojca. Najgorsze jednak było to czego dowiedziałam się o sobie. Czyżby to znaczyło, że byłam tylko środkiem Tomka by zdenerwować ojca? Zwykłą dziewczyną ze wsi jak mu powiedział? Nie, to było zbyt bolesne. To nie mogła być prawda. Po prostu nie mogła. Władysław Kamiński najwyraźniej był zły. I chciał rozdzielić mnie z Tomkiem. Zignorowałam jakiś cichy głosik w mojej głowie mówiący, że skoro tak jest to skąd tak dobrze wie o moim związku z jego starszym synem.
– Ania, wszystko w porządku? Kawa już dotarła dlatego wyszłam cię poszukać.- Słysząc dźwięk głosu Agnieszki poczułam ulgę tak wielką, że z trudem stłumiłam chęć rzucenia się jej na szyję. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że w którymś momencie przystanęłam między salonem a korytarzem razem ze starym Kamińskim zapominając całkowicie o przyczynie swojej wędrówki.
– Tak, właśnie spotkałem ją na korytarzu i chciałem pokazać gdzie jest kuchnia.
Ucięliśmy sobie krótką pogawędkę, prawda?- Spojrzał na mnie. Chrząknęłam zmuszając się do uśmiechu.
– Tak. Przepraszam, już idę... to znaczy skoro jest już kawa to raczej niepotrzebne i...
– Tak. Wracajmy do twojego chłopaka.- Uśmiechnęła się do mnie, a potem bacznie spojrzała na teścia.
– Nie powinnaś się tak przemęczać, Agnieszko. W końcu lada dzień rozwiązanie.- Zwrócił się do synowej pan Kamiński. Wyraźnie okazywał jej troskę, ale jej odpowiedź była prawie chłodna.
– Nic mi nie będzie. Poza tym do rozwiązania jeszcze ponad dwa miesiące.
– No cóż, w takim razie zostawiam was. Miłego dnia. Cieszę się też, że miałem przyjemność cię poznać Anno.- W odpowiedzi tylko niepewnie skinęłam głową.
- Panu też.- Odpowiedziała mu z szerokim uśmiechem Aga, który spełzł jej z twarzy gdy tylko staruszek zniknął z pola widzenia.- O czym z tobą rozmawiał? Był okrutny? Zwymyślał cię? Wyglądasz na przerażoną.
– Nie, w porządku.- Odezwałam się pewniejszym już głosem odzyskując nad sobą panowanie.
– Czego ci naopowiadał ten podły intrygant?
– Niczego.
– Przecież widzę.
– Powiedział tylko, że Tomek mu o mnie mówił.
– Że co?
– No właśnie.- Roześmiałam się trochę sztucznie.- Po tym co mi o nim opowiadałaś okazało się, że jednak nie jest taki okrutny. Tomek nie ukrywał mojego istnienia przed wszystkimi. Powiedział o nas ojcu. Chociaż nie wiem czy to dobrze czy źle.
– Aniu, wiesz że Tomek stracił pamięć. Musisz być wyrozumiała.
– I staram się. Naprawdę. Tylko... tylko, że to jest coraz trudniejsze. Widziałaś jak on się zachowuje w stosunku do mnie, do Ilony. Ja nie potrafię chyba do niego dotrzeć. I nie potrafię tego znieść. Zwłaszcza po tym co stało się kilka minut temu.
– Bzdura. Jesteś sto razy lepsza niż ta głupia Ilona.- Zaprotestowała.- Aż mi się krew burzy gdy widzę jak niemal robi z siebie prostytutkę. Ta dziewucha nie ma ani krztyny moralności ani jakichkolwiek zasad.
– Może, ale on i tak woli ją.
– No wiesz, nie sądziłam, że rezygnujesz tak łatwo.
– Nie poddaję się.- Westchnęłam głośno.-  Poza tym tu nie chodzi o jakąś głupią rywalizację.
– Tomek cię kocha.- Spojrzałam na nią sceptycznie.- Okej, a więc kochał. Dlatego musisz mu przypomnieć dlaczego.
– Nie wiem czy potrafię. I...i...
– I?- Zachęciła mnie łagodnie.
– I nie wiem czy on w ogóle kiedykolwiek mnie kochał.
– Co to ma znaczyć? Przecież w głębi serca wiesz, że tak nie było.
– Tak, masz rację.- Potrząsnęłam głową nie chcąc się z nią wdawać w jakiekolwiek dyskusje. Bo ojciec Tomka mówił coś zupełnie innego.- Tak mi się tylko powiedziało.
– Mam nadzieję.- Odparła bacznie wpatrując się w moją twarz. W końcu po kilku sekundach przestała.- Chodźmy wracajmy już do pokoju, okej?