Po ostatniej sprzeczce z Tomkiem- choć właściwie czy
można to było nazwać sprzeczką?- nie wiedziałam jak mam się zachować. Przez
kilka kolejnych dni byłam na niego zła, ale gdy pierwsza złość minęła pozostało
tylko uczucie rezygnacji. Dlaczego nie zgodziłam się na tę parę pocałunków?
Czemu protestowałam jak głupia? Wtedy wydawało mi się to słuszne, ale teraz
sama nie byłam niczego pewna. Bo zrozumiałam, że on najwyraźniej szukał u mnie
pocieszenia, zapewnienia że wszystko będzie dobrze, że nawet pomimo jego utraty
pamięci nasza miłość jest ponadto... a przynajmniej tak sobie to wszystko
próbowałam tłumaczyć.
Z tego
wszystkiego w pracy byłam trochę rozkojarzona, przez co mniej efektywna. Paula
śmiała się ze mnie nawet, gdy raz zastępując ją na chwilę przy ladzie pomyliłam
zamówienia. Ale jak mogłam myśleć o czymkolwiek innym niż mój ukochany? Och,
jak bardzo chciałabym aby ten koszmar się skończył i on odzyskał wreszcie
pamięć.
Cały następny tydzień intensywnie pracowałam właściwie nie ruszając się
z cukierni. Udało mi się nawet dojść z rachunkami do ładu choć odkryłam, że
moje oczekiwania okazały się nieco zbyt optymistyczne. W ciągu dwóch miesięcy
miałam odnosić zyski? Boże, na jakim świecie ja żyłam. Jaka naiwna byłam
sądząc, że w ciągu tych
90 dni
wszystko mi się zwróci. Przecież nawet najgorszy amator zarządzania wiedział,
że czasami ujemne saldo bilansu może trwać nawet rok lub jeszcze dłużej.
Zamknęłam książkę z rachunkami biorąc głęboki wdech. Pieniądze starczą mi na co
najwyżej kilka tygodni. Tylko co potem? Mogłam oczywiście zrobić dodatkową
promocję czy reklamę lub po prostu obniżyć cenę. Na to jednak potrzebny był
kapitał, którego nie miałam.
Z powodu
tych niewesołych myśli nie miałam najlepszego nastroju rozmawiając telefonicznie z ojcem.
Starałam się nie dać niczego po sobie poznać, ale w końcu znał mnie ponad 25 lat i
wiedział, że coś mnie gryzie. Nie mogłam mu jednak powiedzieć co. Przecież
kłopoty w cukierni, niepamięć Tomka chociaż zaraz, on nawet nie miał pojęcia że my... nie, nie chciałam teraz o tym myśleć.
Wkrótce wszystko na pewno się ułoży, prawda? I znów będzie tak jak kilka
miesięcy temu.
W
piątek, nadal nie mając żadnej wiadomości od Tomasza już miałam do niego
zatelefonować (chciałam tylko wybadać w jakim jest nastroju, chociaż
wewnętrznie cała aż się spinałam na myśl o tym, że to właśnie ja mam
skapitulować), gdy zadzwonił do mnie ktoś, kogo nigdy bym się nie spodziewała.
Moja była szefowa Klaudia. Porozmawiałyśmy przez telefon kilka minut, choć lwią
część owej rozmowy zajmował monolog mojej przyjaciółki. Wróciła z mężem z
miodowego miesiąca i na dobre zagnieździła się w Częstochowie. Narzekała na
tłumy turystów, które
zwłaszcza
latem oblegają miasto, ale poza tym wydawała się bardzo szczęśliwa. Nie tak jak
ja, pomyślałam odruchowo. Na zakończenie poinformowała mnie, że musi przyjechać
do stolicy w jakiejś biurokratycznej sprawie, więc jutro w niedzielę mnie
odwiedzi. Tęskniłam za nią, bo była przecież moją przyjaciółką, ale prawdę
mówiąc nie uśmiechało mi się to. Nie radziłam sobie najlepiej w cukierni i
bałam się, że Klaudia to spostrzeże. Oczywiście nie nazwała by mnie
nieudacznicą, ale ja już tak się czułam. Pozostawało mi tylko mieć nadzieję, że
jakimś cudem tego nie zauważy. Całą sobotę przyjmowałam zamówienie, a potem
starałam się doprowadzić do porządku papiery. Nie mogłam dojść do ładu w
bilansie i czułam, że będę musiała poradzić się jakiegoś wykwalifikowanego
ekonomisty. Może więc przyjazd Klaudii jest dobrym pomysłem? W końcu nie
powinnam udawać, że radzę sobie wyśmienicie gdy jest wręcz przeciwnie. Tak,
wykażę się dojrzałością i poproszę ją o pomoc. Ona przecież prowadziła tę
cukiernię przez prawie trzy lata.
Wieczorem
poczułam wewnątrz siebie dziwne, niepokojące uczucie. Siadając na łóżku i
poprawiając kołdrę zastanawiałam się skąd brał się ten niepokój. Nie potrafiłam
sobie odpowiedzieć na to pytanie. Wiedziałam tylko, że nie pojawiło się u mnie
po raz pierwszy. Długo nie mogłam zasnąć bijąc się z myślami zastanawiając się
nad przyszłością. Przyszło mi do głowy, że nagle moje życie zmieniło
diametralnie obrany wcześniej kierunek. Jeszcze jakiś czas temu wiedziałam kim
jestem, w jakim miejscu stoję, dokąd zmierzam. Teraz nie potrafiłam
odpowiedzieć na żadne z tych trzech pytań.
Z tego
powodu niedziela nie zaczęła się dla mnie najlepiej. Byłam zmęczona i nawet
świadomość,
że dzisiaj mogę trochę poleniuchować mi nie pomogła. Dopiero szybki prysznic
pozwolił mi się obudzić. Potem zwyczajowo wypiłam swoją ulubioną małą czarną.
Nie
myślałam na razie o Tomku. Nie chciałam tego robić. Miniony tydzień uświadomił
mi tylko, że fakt iż utracił pamięć go nie usprawiedliwia. Nigdy nie lubiłam by
jakikolwiek mężczyzna traktował mnie przedmiotowo niczym jakieś trofeum. Nawet
jeśli darzyłam go wielkim uczuciem. Zmarszczyłam brwi co zauważyłam patrząc w
małe lusterko przytwierdzone do drzwiczek szafy podczas zamiatania podłogi. Bo
teraz myśl o Tomku, wspomnienie jego twarzy nie wywoływało we mnie tego
radosnego uczucia podekscytowania. Teraz przed oczami miałam jego marsową minę
oburzonego chłopca gdy odmówiłam mu pocałunku zupełnie taka jak dziecko któremu
matka odmówiła kupienia nowego samochodzika i gniewnych słów gdy prawie
wyrzucał mnie ze swojego domu. Przypomniałam sobie nasze wcześniejsze rozmowy,
które również nie nastrajały optymistycznie. Miał mi za złe, że nie chcę
zdradzić mu żadnych ważnych z jego punktu informacji, które pomogłyby mu
odzyskać utracone wspomnienia czy wyznać prawdy na temat naszych relacji. Bo na
razie nie mogłam tego zrobić. Mogłam tylko czuć tylko smutek i rozżalenie z
tego powodu głęboko mu współczując. Bo Tomasz nie rozumiał, że robię to dla
niego. Że nie chcę zaburzać jego postrzegania niektórych rzeczy czy wręcz ich
zmieniać. On traktował to tak, jakbym z sobie określonych powodów utrzymywała
wszystko w tajemnicy. I oddalał się ode mnie. Czułam to wyraźnie.
Klaudia
przyjechała tuż przed południem gdy ledwo zdążyłam uporać się z porządkami.
Zaskoczyła mnie gdy byłam jeszcze na górze wieszając pranie na balkonie.
–Hej,
nie wiedziałam że nadal tu mieszkasz. Nie przenieśliście się z Tomkiem do
niego?
– O
matko, ale mnie przestraszyłaś.- Z trudem się uśmiechnęłam, bo słysząc jowialny
głos Klaudii gdy nie spodziewałam się nikogo przebywającego w budynku była
niezłą niespodzianką.
– Twoja
wina. Kto nie zmienia zamków po zakupie budynku?- Wzruszyła ramionami
podchodząc do mnie zamykając w niedźwiedzim uścisku. Trwałyśmy tak jakiś czas.-
Co nie wyrywasz się tak jak zawsze?- Zażartowała, a ja nie mogłam odpowiedzieć
w podobnym stylu, bo nieoczekiwanie (nawet dla siebie) poczułam dziwną
tkliwość; tak bardzo potrzebowałam w ostatnim czasie nawet odrobiny wsparcia,
że teraz czułość okazana mi przez przyjaciółkę sprawiła, że niemal się rozkleiłam.-
Ej, wszystko w porządku? Coś nie tak kochana?- Potrząsnęłam przecząco głową
zmuszając się do uśmiechu. Odsunęłam się od niej.
– Nie, to
tylko zmęczenie. Czemu nie zadzwoniłaś? Wstawiłabym wodę na herbatę.
– Więc
napijemy się trochę później.- Wzięła do ręki moją bluzkę z miski i zaczęła
pomagać mi rozwieszać pranie. Próbowałam powstrzymać ją gestem dłoni.- Daj
spokój.- Zaprotestowała.
– To ty
daj spokój.- Odezwałam się.- Jesteś tu gościem. Daj mi dwie minuty i
uporam
się ze wszystkim.
– Jak
zawsze apodyktyczna.- Klaudia uniosła do górę kącik ust.- Dobra, w takim razie
ja wstawię tę wodę. Czajnik tam gdzie pamiętam?- Skinęłam głową, bo odkąd
wyjechał nie zmieniałam nic w wystroju i rozmieszczeniu mebli. Gdy Klaudia
prowadziła tę cukiernię również mieszkała na piętrze. Tyle, że ona robiła to
raczej z wyboru niż konieczności tak jak ja. Wielokrotnie powtarzała, że jest
zbyt leniwa by wstawać godzinę wcześniej i tłuc się komunikacją miejską w
korkach tylko po to by dojechać do pracy.- No już, to gadaj o co chodzi.-
Odezwała się do mnie gdy tylko usiadłam obok niej w kuchni.- Już przez telefon
skapnęłam się, że coś jest nie tak. Nigdy nie byłaś aż tak małomówna. To co się
dzieje?
–Posłodziłaś
mi jedną tak jak lubię?- Spytałam ją mając na myśli cukier w herbacie.
– Już mi
się nie wykręcaj.- Przejrzała mój fortel.- Więc?
– Mam
kłopoty.- Wyznałam.- Z cukiernią- Dodałam po jakimś czasie.
– To
znaczy?- Z wolna, bo początkowo niechętnie zaczęłam wyjaśniać jej, że
przeliczyłam się jeśli chodzi o finanse. Nie była to do końca prawda, bo nie
tylko cukiernia spędzała mi sen z powiek, ale na razie nie chciałam rozmawiać z
nią o Tomku. Nie sądziłam, że uda i się ją zwieść, ale chyba uwierzyła mi, bo
współczująco zaofiarowała własną pomoc i doświadczenie. Przez jakiś czas
studiowała ze mną księgi rachunkowe objaśniając to i owo, po czym w końcu, ku
mojej uldze zeszłyśmy na tematy jej życia prywatnego. Chwaliła Karola (czyli jej męża),
opowiadała mi o ich podróży poślubnej, nowym mieszkaniu. Dopóki nie zdała sobie
sprawy, że ja jakoś nie wspominam o swoim ukochanym.- To co z Tomkiem? Coś mało
o nim mówisz, a zważywszy na to, że niedawno zrobiliście to samo co ja z Kar...
– Wydaje
ci się.- przerwałam jej upijając ostatni łyk herbaty.
–
Doprawdy? Przecież niemal rozpływałaś się nad nim a teraz ani słówka.
– Wymyślasz.-
zaprotestowałam znowu.
– Tylko
tyle? Nie powiesz mi tak jak dawniej, że jest czarujący i nigdy dotąd nie
spotkałaś tak cudownego faceta? Że potrafi rozbawić cię jednym słowem czy
spojrzeniem? Że nawet nie umywa się do Dawida i że wciąż siedzi w twojej
głowie?
– Naprawdę?-
Na dźwięk tego lekko rozbawionego męskiego głosu niemal zastygłam. Gdy udało mi
się odtajać rzuciłam Klaudii spojrzenie pełne wyrzutu. To, że weszła tu
używając starego klucza nie upoważniało jej do tego, żeby nie zamknąć za sobą
drzwi. A gdyby zamiast Kamińskiego
wszedł tu złodziej? Choć, pomyślałam z sarkazmem, chyba bym go nawet w tej
chwili wolała.
– O
Tomek!- Klaudia pierwsza się ogarnęła wstając z krzesełka i podchodząc do
Tomasza.- Jak się masz? Ojej, co się stało z twoją ręką?- Wydawało mi się, że w
pierwszej chwili był zaskoczony jej bezpośredniością. Potem najwyraźniej zdecydował,
że musiał znać ją w przeszłości, bo inaczej nie zachowywałaby się w ten sposób
i się uspokoił. Ja nie mogłam. Czemu Klaudia musiała aż tak bardzo mnie
zawstydzić i upokorzyć? Wiedziałam jednocześnie, że nie mogę ją o to obwiniać,
bo przecież nie miała pojęcia co jest grane. A Tomek? Wstydziłam się nawet na
niego spojrzeć. Gdyby mnie pamiętał czułabym się inaczej, ale tak?
– Mały
wypadek.- Odparł jej patrząc na mnie znacząco.- Anka ci nie mówiła?
– Nie,
nie zdążyła. Wróciłam dopiero z podróży
poślubnej.- Posłała szeroki uśmiech Tomkowi.- A właśnie, a co tam u was? Sporo
się w ostatnim czasie u was zmieniło. Ania nie chciała nic mówić na ten temat i
puścić pary z ust a przecież już właściwie ze sobą nie chodzicie. Dlaczego...
– Klaudia.-
Powstrzymałam ją przed powiedzeniem tego co niechybnie chciała powiedzieć.- Nie
zamęczaj Tomka.
– Wcale
go nie zamęczam. Świetnie się dogadujemy. Zawsze tak było. A poza tym to może
on mi wyjaśni czemu jesteś taka kwaśna. No bo przecież...
– Klaudia-
Tym razem byłam bardziej stanowcza. Moja przyjaciółka chyba w końcu
zorientowała się, że coś jest nie tak, bo przestała się uśmiechać. Na wszelki
wypadek dodałam jednak:- Tomek stracił pamięć i nie pamięta wielu faktów.
– Nie
pamięta... och, masz na myśli, że...? O jejku, naprawdę nie pamiętasz, że ty i
Ania...
– Nie,
nie pamięta.- Przerwałam jej podchodząc i chwytając ją za przedramię.
Chciałaś
spróbować mojej nowej babeczki. Idź na dół i przynieś z magazynu nową porcję.-
Klaudia rzuciła Tomaszowi niepewne spojrzenie. Zauważyłam, że jemu też zrzedła
mina. Gdy tylko zostaliśmy sami odezwał się do mnie mało przyjemnym tonem:
– O czym
chciała mnie poinformować twoja znajoma?
– Skąd
wiedziałeś, że tu mieszkam?- Odparłam pytaniem. Jednocześnie karciłam sobą za
uczucie nadziei które wkradało mi się w serce argumentując, że Tomek jednak do
mnie przyszedł z własnej woli wykonując pierwszy krok. On wzruszył tylko
ramionami.
– Dowiedziałem
się.- Mrugnął po czym jeszcze raz ponowił swoje pierwsze pytanie.- Co chciała
mi powiedzieć?
– Nic.-
Roześmiał się krótko. Nawet w moich uszach tknęło to sztucznością.
– Nie
sądzę. Co przede mną ukrywasz?
– Słucham?
– Wyraźnie
chciała mi coś powiedzieć, ale ty jej na to nie pozwoliłaś.
– Wydawało
ci się.
– Znów
zamierzasz traktować mnie jak idiotę? Więc może zejdę na dół i sam się
przekonam? Skoro twoja przyjaciółka jest bardziej rozmowna...
– Nie!-
Krzyknęłam gdy szykował się do wyjścia na dół. - Klaudia nic nie wie.
Ona
wyjechała zanim nasz związek rozwinął się na dobre.
– A
jednak mnie zna. I to nawet dobrze jak mi się zdawało. A w przeciwieństwie do
ciebie z pewnością wszystko mi wyjaśni.
– Po co
tu przyszedłeś?- Pomyślałam, że zmiana tematu dobrze mu zrobi. Że może dzięki
temu uda mu się zapomnieć o tym co usłyszał. Przeliczyłam się jednak.
– Agnieszka
uświadomiła mi, że ostatnio potraktowałem cię nie najlepiej i zamierzałem cię
przeprosić. Tyle, że ona nie wie jak wciąż mącisz i kłamiesz uważając cię za
ofiarę.
– Wcale
nie mącę.- Zaprotestowałam ze wzrokiem wbitym gdzieś w bok.
– Nie?-
Spytał ironicznie.- Więc może dla odmiany powiesz mi prawdę? Po co
usilnie
wmawiasz mi że jesteśmy ze sobą gdy tak nie jest? Co przede mną ukrywasz?
– Co?!
– Twoja
przyjaciółka cię zdradziła. Powiedziała, że już nie spotykamy się ze sobą. Była
wyraźnie zdziwiona moją obecnością tutaj.
– Źle ją
zrozumiałeś.
– No
tak, kolejna wymówka. Więc jaka jest twoja prawda?
– Nie ma
żadnej mojej prawdy. Powtarzałam ci to wiele razy. Jeśli w to nie wierzysz to
droga wolna.- Nie chciałam aby to tak zabrzmiało. Nie chciałam sugerować, że
jest mi obojętne czy spotykamy się ze sobą czy nie. Ale słowa były szybsze od
myśli. Może też podświadomie czułam, że kolejnej rysy na swoim wyimaginowanym
portrecie Tomka nie zniosę?
– Skoro
chcesz, to sobie pójdę. Najpierw jednak...- W trzech susłach znalazł się przy
mnie łapiąc mnie stanowczo za ramię. Zaprotestowałam, więc jego uścisk sprawił
mi ból. On jednak na to nie zważał; po prostu skierował się ku schodom niemal
wlekąc mnie za sobą.- Klaudia!- Krzyknął- Klaudia!
– Jestem
w magazynie!- Odkrzyknęła mu moja przyjaciółka. Po chwili z uśmiechem na ustach
zjawiła się w korytarzu.- Ania mówiła, że upiekła już na jutro ciasta i
postanowiłam coś jej podkraść...- Urwała gwałtownie poważniejąc widząc zaciętą
minę Tomka i moją rękę niemal nienaturalnie wykręconą w jego stronę gdy ją
trzymał.- Co ty robisz?- Zgromiła go wzrokiem. On, jakby dopiero teraz zdał
sobie sprawę z tego co robił, szybko mnie puścił. Wrażenie ulgi sprawiło, że
niemal się potknęłam. Klaudia do mnie podeszła.- Nic ci nie jest?- Spytała
cicho. Potrząsnęłam tylko głową niezdolna wypowiedzieć ani słowa. Bo nie
wiadomo dlaczego w moim gardle stanęła wielka gula. To znaczy wiadomo. Brutalne
zachowanie Tomasza było dla mnie tak zaskakujące i nieznane, że nadal nie
mogłam wyjść z szoku. Przed oczami stanęła mi jego roześmiana twarz i proszący
wzrok gdy jeszcze ponad cztery miesiące temu prosił mnie o to bym umówiła się z
nim na randkę. Tamten Tomek jeśli już używał siły to tylko perswazji, a nie
swoich mięśni. Teraz jednak się przeliczył, bo wiedziałam że mina Klaudii nie
wróżyła nic dobrego.- Co to miało znaczyć?- jej głos którym zwróciła się do
Tomasza nie stracił niczego ze swojej zaciętości.
– Sory,
nie wiedziałem że trzymam ją aż tak mocno.- Kamiński szybko wrócił do dawnego,
charakterystycznego dla niego nastroju. Nawet się uśmiechnął. To wcale nie
zmiękczyło Klaudii.
– Przeproś
raczej ją niż mnie.- Gdy na mnie spojrzał odruchowo spuściłam wzrok. Bałam się
tego co mogę w nim zobaczyć. Gniew? Złość? Coś jeszcze bardziej gorszego?
– Masz
rację. Przepraszam Aniu. Nie powinienem tego robić nawet gdybyś była podłą
kła....to znaczy chciałem powiedzieć, że nigdy wcześniej nie zachowałem się tak
wobec żadnej kobiety...- Zakończył lekko pytającym tonem, aż odważyłam się na
niego spojrzeć. W jego oczach ujrzałam bezbronność i połączoną z zakłopotaniem.
Gdy zauważył, że na niego patrzę tym razem to on uciekł wzrokiem. W końcu
zrozumiałam co go tak zaniepokoiło. Nieświadomie przypomniałam mu o tym, że nie
pamięta swojej przeszłości. Bo przecież nie mógł być pewny czy w ciągu
ostatnich pięciu lat nie zachował się
tak wobec kobiety jak zrobił to dzisiaj. I własna wypowiedź mu to uświadomiła.
Próbowałam pozbyć się współczucia jakie w tej chwili do niego poczułam.
Przecież potraktował mnie tak okropnie...
– Chodźmy
lepiej gdzieś usiąść i wszystko mi opowiesz.- Głos zabrała znów Klaudia- Nie
pamiętasz mnie, tak?- Skinął głową idąc za moją przyjaciółką. Dopiero teraz
otrzeźwiłam się na tyle by zrozumieć, że co może nieść za sobą ich rozmowa i
podążyłam za nimi. Gdy wyszli z zaplecza i usiedli przy jednym z kawiarnianych
stolików zrobiłam to samo. Miałam nadzieję, że ostrzeżenie zawarte w moich
oczach uświadomi Klaudii, że Tomek nie zna całej prawdy i na razie nie może jej
poznać.- Nazywam się Klaudia Góralczyk. Znałeś mnie jako Klaudię Ołdakowską, bo
niedawno wyszłam za mąż. No, ale to jest raczej nieważne. Chciałabym natomiast
wiedzieć czemu szarpałeś Anię.
– Po
prostu trzymałem ją zbyt stanowczo.- Klaudia słysząc to wymownie uniosła do
góry brwi.- Chodzi mi o to co powiedziałaś. Jak wiesz nie pamiętam wielu
faktów...- zaczął, a ja w duchu modliłam się o to by Klaudia spojrzała mi w
twarz i odpowiednio odczytała moje błaganie.-... co miałaś na myśli mówiąc, że
rozstałem się z Anią?
– Nie
powiedziałam, że rozstałeś się z Anią.- Odparła mu moja przyjaciółka takim
tonem jakby w ogóle nie mogła zrozumieć, że ją o to pyta, jakby to było
oczywiste.
– Ależ
tak.- upierał się Tomek.- Powiedziałaś, że już właściwie ze sobą nie chodzimy.-
Klaudia wyglądała na zdezorientowaną. Potem z uśmiechem na ustach odparła mu:
– Nie to
miałam na myśli.- roześmiała się.- Chodziło mi o to, że...
–...A
więc przekonałeś się już, że nie kłamałam. Teraz możesz już iść.- Przerwałam
niegrzecznie zwracając się do Tomka.
– Ania.-
Żachnęła się tamta.
– No co?
Z tego co pamiętam Tomek chciał już iść, prawda?- Spojrzałam na niego, a on na
mnie. I choć spodziewałam się, iż będzie na mnie zły (jakby nie było dopiero co przyszedł a ja go teraz wypraszałam), on tylko patrzył na mnie
przenikliwie. Z trudem mogłam przełknąć ślinę pod wpływem siły jego spojrzenia.
– Tak, „moja
dziewczyna” ma rację.- Specjalnie podkreślił dwa środkowe słowa.- Możesz mnie
odprowadzić do drzwi? Chyba nie za bardzo pamiętam drogę powrotną.- Wiedziałam,
że kłamie, ale chciałam się pozbyć go jak najszybciej, więc tylko skinęłam
głową. Klaudia została w środku.
– Jeśli
sądzisz, że cię przeproszę to nie łudź się.- Powiedział gdy tylko zostaliśmy
sami.- Tym razem uratowała cię twoja przyjaciółka, ale na następną taryfę
ulgową nie licz. Wiem, że coś przede mną ukrywasz. A ja nie lubię tajemnic,
więc prędzej czy później ją z ciebie wyduszę.- Nie odpowiedziałam, wcale nie
miałam ochoty mówić cokolwiek. Bo i co niby miałam na to rzec? Odruchowo
dotknęłam przedramienia w miejscu gdzie mnie trzymał w żelaznym uścisku.
Poczułam lekkie pieczenie, które zwiastowało, że prawdopodobnie za kilka godzin
pojawi się tam krwiak. Rysa na portrecie Tomka znów się powiększyła.- Teraz
udajesz głuchą?
– Nikogo
nie udaję.- Syknęłam przyspieszając kroku.- W przeciwieństwie do ciebie, bo
okłamywałeś mnie na każdym kroku począwszy od zatajenia swojej przeszłości. Ale
widzę, że nie lubisz tajemnic tylko wtedy gdy ktoś ma je przed tobą, co? Tutaj
prawo wzajemności nie działa?- Nie wiem jakim cudem zdobyłam odwagę na
wypowiedzenie tych słów, bo czułam autentyczny strach. Potem ostentacyjnie otworzyłam
mu drzwi nie dodając nic więcej. On spojrzał na mnie, a potem wyszedł. W
ostatniej chwili odwrócił się do mnie.
– Przyjdź
do mnie w następną sobotę.
– Nie
mam zamiaru.- Odparłam butnie. Skrzywił się słysząc moją odpowiedź.
– Agnieszka
chce z tobą porozmawiać. Byłoby miło gdybyś spełniła jej prośbę.- Poczułam się
głupio, że wyciągnęłam wniosek iż to on chce się ze mną zobaczyć. Niemal
widziałam jak na policzkach wykwitają mi czerwone plamy. Jednocześnie gardziłam
sobą za uczucie nadziei które poczułam gdy to powiedział.
– W
sobotę pracuję.- Powiedziałam już łagodniej.- Nie będę miała czasu.
– Możesz
wpaść wieczorem po zamknięciu cukierni.
– Wtedy
będę musiała przygotować nowe zamówienia.
–Jakoś
wcześniej radziłaś sobie z tym świetnie i bez problemu odwiedzałaś.- Czy musiał
mi o tym przypominać? I czy domyślał się jak wiele wyrzeczeń i nieprzespanych
nocy mnie to kosztowało gdy zamiast siedmiu godzin na dobę spałam tylko cztery
lub pięć by móc się z nim spotkać? Teraz zastanawiałam się po co to w ogóle
robiłam.- No chyba, że już nie jestem tym czarującym i cudownym facetem
potrafiącym rozbawić cię jednym słowem.- Chwilę zajęło mi zrozumienie tego, że
najwyraźniej ze mnie kpi parafrazując poprzednie słowa Klaudii. Upokorzona
jeszcze bardziej zamknęłam mu tylko drzwi przed nosem. Dopiero przekręcając
zamek w drzwiach odetchnęłam z ulgą.
– Co to
wszystko miało znaczyć?- A jednak nie dany mi był odpoczynek. Z
trudem
otworzyłam oczy kręcąc głową.
– Nic.
– Anka,
przecież widziałam że zachowujecie się jak wrogowie, a nie kochankowie. Co się
dzieje? Przecież ostatnio nie mogliście oderwać od siebie oczu.
– Stracił
pamięć. A poza tym uczucie się wypaliło.
– Co ty
bredzisz. I o co chodzi z tą jego utratą pamięci? I czemu w takim razie nie
powiedziałaś mu o was prawdy?- Niechętnie wyjaśniłam Klaudii wszystko, choć
najchętniej położyłabym się do łóżka płacząc w poduszkę. Trudno było mówić o
kimś, kto tak mocno cię ranił gdy ty go kochasz nawet mimo to. A jednocześnie
jest w tym jakaś doza żałości i smutku.
Z
biegiem czasu przekonałam się, że moje relacje z Tomkiem układają się coraz
bardziej źle. Najgorsze było to, że wcale nie wiedziałam dlaczego. Nie chciałam
prowokować go celowo, dawać powodów do gniewu czy podejrzeń o oszustwo. Jednak
to wszystko bolało i mimo wszystko zamiast reagować spokojem, robiłam to za
pomocą złości. Pomimo iż nakazywałam sobie cierpliwość nie mogłam nadstawiać
drugiego policzka. Nie wtedy gdy traktował mnie w ten sposób. Jakbym nic dla
niego nie znaczyła. Na dodatek zachowywał się tak jakby tylko on był
kryształowy: a przecież kłamał i mamił mnie tak samo zatajając o sobie wiele
faktów. Jakie więc miał prawo żądać ode mnie szczerości?
Ta myśl
spowodowała następną: a może jednak powinnam powiedzieć mu prawdę? Może tylko w
ten sposób zrozumie, że staram się robić wszystko dla jego dobra? Może właśnie
dla nas powinnam poświęcić swoją dumę po to by za jakiś czas być szczęśliwą z
Tomkiem?
Przez
cały tydzień biłam się z tymi myślami. W końcu, gdy nadeszła upragniona sobota
wsiadłam w autobus i udałam się pod adres Kamińskich. Drzwi otworzyła mi jakaś
pokojówka, której wcześniej nie widziałam. Poinformowała mnie, że Kamińscy
świętują urodziny pani Małgorzaty w salonie. Chciała mnie tam nawet
zaprowadzić, ale ją powstrzymałam.
– Nie
trzeba. Czy jest tam pani Agnieszka?
– Żona
Krzyśka, to znaczy pana Krzysztofa? Tak, jest.
– W
takim razie poproś ją. Chciała ze mną porozmawiać.
– Tak
proszę pani.- Gdy zostawiła mnie samą na korytarzu odruchowo mój wzrok
powędrował do umieszczonego na ścianie obrazu. Był to piękny pejzaż zimowy,
wykonany w impresjonistycznym stylu. Maleńkie, rozmyte niemal płatki śniegu
nadawały kompozycji niemal trójwymiarowy wygląd.
– O
Ania!- Dwie minuty potem usłyszałam okrzyk Agnieszki.- Świetnie, że jesteś.
Choć za mną. Poznasz...
– Przepraszam,
nie mam zbyt wiele czasu. Tomek powiedział, że chciałaś ze mną porozmawiać.
– Ja?-
Zdziwiła się.- Ach, no tak.- Dodała zakłopotana, a ja już zrozumiałam o co
chodziło.
– Zrobiłaś
to specjalnie, prawda? Chciałaś abym miała wymówkę by do niego przyjść.
– Nie
bądź zła. Po prostu zauważyłam, że on ostatnio chodzi wściekły, a ty go nie
odwiedzasz.
– Na
pewno nie przeze mnie.- Mrugnęłam. Zignorowała to.
– Naprawdę
powinnaś wykazać się dojrzałością. To, że Tomek zachowuje się jak dziecko to
nic nowego. Ale ty? Powinnaś chwilowo ustąpić.
– To, że
stracił pamięć nie znaczy że zapomniał co to znaczy być grzecznym, miłym i
taktownym.
– On
cierpi, Aniu.- Zauważyła łagodnie.
– Ja
też.- Powiedziałam mimo woli. Potem chrząknęłam zmuszając się do uśmiechu. Najgorsze
co teraz było mi potrzebne to litość. A ona przecież nie musiała wiedzieć co
czuję do jej szwagra.
– Wiesz,
jak poznałam Tomka to prawie mnie przeraził. Jadłam oficjalny
obiad u moich teściów po raz pierwszy, a on wpadł jak burza niemal kłócąc mnie
z Krzyśkiem sprawiając, że był o niego bardzo zazdrosny. I chyba właśnie o to
mu chodziło. Potem jednak gdy potrzebowałam pomocy udzielił mi jej bez wahania.
– On i
bezinteresowność? Szczerze wątpię.- Wtrąciłam ci, ale widząc pełen wyrzutu wzrok
Agnieszki dodałam pokornie:- Przepraszam.
–Wiem,
że potrafi zaleźć za skórę.- Kontynuowała.- Ale to dobry facet. Inaczej nie
próbowałabym przekonać cię, że tak jest. Ty też jesteś dla niego odpowiednia. I
on o tym wie, bo inaczej nie podarowałby ci pierścionka.
– Chyba
on tak nie uważa.
- Musisz
uzbroić się w cierpliwość. Tylko tak zniesiesz tą sytuację. Wyobraź sobie jak
będzie bardzo cierpiał gdy wrócą mu wspomnienia i zorientuje się jak mocno cię
ranił.- Nie byłam tego tak pewna, ale nie zamierzałam po raz kolejny jej
przerywać.- Każdy przechodzi w związku lepsze i gorsze chwile. Za jakiś czas może nawet
będziecie się śmiać z tego co zaszło, kto wie. Ale na razie nie opuszczaj
go. Wiem, że cię odpycha, ale nie pozwól mu na to. Bo wiem, że będzie tego
potem żałować. I ty z resztą też.- W odpowiedzi na jej pokrzepiające słowa
uśmiechnęłam się leciutko. Agnieszka nie wiedziała, że odniosły one jednak
przeciwny skutek. Bo ona również mnie nie znała. Nie wiedziała kim jestem, a
jednak nie uważała mnie za oszustkę i intrygantkę tak jak Tomek. Nie kpiła i szydziła
tylko z powodu swojego bogactwa traktując jak natrętną muchę.- Nie rób takiej
miny. Tomek jest bardzo podobny do mojego Krzyśka. I z tego co wiem to poza
lodowatej pogardy jest im dobrze znana. Mają to chyba po tatusiu- dodała
konspiracyjnym szeptem puszczając do mnie oko.- Ale obaj mają dobre serca. I gdy już kogoś pokochają
to na zawsze. No, a teraz chodźmy już do salonu. Przyszła Maja z mężem i ta
laleczka Ilonka. Jakby mogła zacisnęłaby się wokół Tomka niczym stalowa obręcz.
– Ilona?
– Tak,
ona. Ale nie martw się: Tomek ma ją gdzieś. Ona wciąż łudzi się, że zdobędzie
jego serce zwłaszcza teraz gdy nic nie pamięta. Ale mimo wszystko także z tego
powodu powinnaś tu być i pokazać jej gdzie jest jej miejsce.
– Nie
jestem pewna gdzie jest nawet moje.
– Przy
Tomku, oczywiście. A poza tym to w końcu poznasz osławionego Władysława
Kamińskiego. Ciekawa jestem jakie zrobi na tobie wrażenie.
–Ja nie
chcę iść...
– Nie
wiesz, że ciężarnej się nie odmawia? Poza tym, to myślałam że nie jesteś tchórzem.
– Bo nie
jestem.
– Więc
kto tu ma pietra?
– Dobrze,
chodźmy.- Odparłam po wzięciu głębokiego oddechu.
– Zuch
dziewczyna. Ciekawe co ten stary pryk powie na twój widok.- Roześmiała się z
czegoś tylko sobie dobrze znanego. Zmarszczyłam brwi. Zastanawiałam się o co
może chodzić. Naprawdę był aż tak przerażający? Już dwie osoby wcześniej mnie
przed nim ostrzegały łącznie z samym Tomkiem. Mimo wszystko posłusznie dałam
zaprowadzić się do salonu.
Wchodząc tam pierwsze co ujrzałam to Ilonę Olkowską
szepczącą coś na ucho Tomkowi. Ten zareagował na to lekkim zmarszczeniem brwi i
równie cicho jej coś odpowiedział wywołując kolejną ostentacyjną lawinę
śmiechu.
– Patrzcie
kogo przyprowadziłam.- Wesoło odezwała się Agnieszka powodując, że głosy wkoło
ucichły.
– Dzień
dobry- Przywitałam się nie zwracając do nikogo konkretnie. Omiotłam przy tym
pozostałe twarze. Maja wydawała się być odrobinkę zdziwiona, tak jak jej mąż
Filip tyle, że na jego twarzy nie zauważyłam tej niechęci jaka widoczna była u
jego żony. Krzysiek Kamiński skinął mi
głową, a jego ojciec nawet na mnie nie spojrzał. Jubilatka natomiast
uśmiechnęła się do mnie, choć była przy tym odrobinkę niepewna.
– Witam
cię. Ania, tak?- Zwróciła się do mnie. Skinęłam głową.- Jak wiesz, jestem matką
to znaczy macochą Tomka, a to jest mój mąż Władysław.- Wskazała na niego dłonią.- Może miałabyś
ochotę na trochę tortu czekoladowego?
– Nie,
dziękuję. Proszę sobie nie robić kłopotu.- Odparłam, ale zaraz uświadomiłam
sobie własną gafę. Przecież to nie ona własnoręcznie miałaby mi go podać.
– Jak
wolisz.- Odparła mi kobieta zwracając się potem do męża. Rozmowy dalej zaczęły
się toczyć.
– Tomek,
a ty się nie przywitasz ze swoją dziewczyną?- Miałam szczerą nadzieję,
że Agnieszka tego nie zrobi. Owszem, jej głos pobrzmiewał szczerym
rozbawieniem, ale wiedziałam że zrobiła to celowa. Tak jak i Tomek.
– Przecież
zrobiliśmy to już wcześniej.- Załagodziłam sytuację, chociaż jego widok
siedzącego obok Ilony nie był najprzyjemniejszy. Zwłaszcza gdy przypomniałam
sobie, że ona była dziewczyną Tomasza pięć lat temu, a więc dokładnie wtedy gdy
stracił pamięć. Czy wobec tego czuje się tak jakby nadal nią była? A co jeśli
ją kocha? Jeśli ten fakt jest przyczyną jego zachowania wobec mnie?
– Tak,
bratowo.- Potwierdził wracając do rozmowy z Iloną.
– W
takim razie usiądź obok mnie. Poplotkujemy trochę skoro twój chłopak mi cię
oddaje.- Och, czemu mi to robisz, myślałam zgnębiona. Dlaczego tak usilnie
podkreślasz, że... no tak, właśnie dlatego. Agnieszka próbowała wzbudzić w
Tomku wyrzuty sumienia i odwołać się do jego poczucia honoru. Bo przecież jako
jego dziewczyna przyszłam do niego.
– Muszę
omówić coś jeszcze z Iloną. Daję wam kilka minut.
– Świetnie.-
Odpowiedziała radośnie Aga, nie precyzując czy cieszy się, że złapał haczyk,
czy z tego że daje nam kilka minut rozmowy. Rozmowy, na którą ją prawdę mówiąc
nie miałam ochoty.
– Jak
idzie cukiernia?- spytał mnie potem siedzący obok żony Krzysiek.
– Nie
najgorzej.- Zaczęłam. Potem wdałam się w zwyczajną pogawędkę na temat pogody i
swoich ostatnich zajęć. Rozmowa była dość sztywna zanim pan Władysław nie wstał
z miejsca oznajmiając, że musi wracać do biura. Zdawało mi się, że zapanowało
jakieś ogólne rozprężenie.
Po kilku
minutach Tomek wstał ze swojego miejsca i podszedł do mnie. Przedtem pożegnał
się z Iloną, która wychodząc rzuciła mi pełne niechęci spojrzenie. No cóż, nie
dziwiłam się jej. Jeśli chciała odzyskać Tomasza to jakby nie patrzeć stałam
jej na drodze. I jemu właściwie też.
Początkowo
milczeliśmy chwilę, potem on spytał mnie o czym chciała rozmawiać ze mną
Agnieszka, a ja trochę skłamałam mówiąc, że znała dziewczynę o tym samym co
moje nazwisko i chciała spytać czy nie jesteśmy spokrewnione. Nie chciałam mówić,
że zrobiła to celowo by mnie zauważył i to jego brat ze mną rozmawiał. Gdy nie wydawał mi się być w tym swoim
piekielnym nastoju, zmusiłam się do pójścia za radą Agnieszki. Wyznałam
Tomkowi, że owszem istnieje coś o czym wolałabym mu na razie nie mówić, ale nie
jest to fakt który mógłby go w żaden sposób skrzywdzić. Dodałam, że podczas
ostatniej wizyty nie chciałam go rozdrażnić i zachować się tak niegrzecznie.
Podkreśliłam, że ja też nie czuję się w tej sytuacji najlepiej, ale mimo
wszystko powinnam być bardziej wyrozumiała wobec niego. Tylko ja sama wiedziałam
ile te słowa mnie kosztowały.
Zdawało
mi się, że udobruchałam tym Tomka. Powiedział, że on też nie zachowywał się
ostatnio najlepiej i również mnie przeprasza. Gdy mnie objął przy odrobinie
wyobraźni mogłam przekonać samą siebie, że jest tak jak dawniej. Choć przed
nami była jeszcze długa droga.
Spacerując
po parku spytałam go o zaginiony telefon i samopoczucie. On odparł, że nadal
nie wie gdzie jest a fizycznie czuje się coraz lepiej. Dodał, że wczoraj miał
badanie lekarskie i lekarz daje mu dużą szansę na to, że wkrótce odzyska
utracone wspomnienia. Zapewniłam go, że tak na pewno będzie. Poddając się tej
nastrojowej chwili, gdy obydwoje staliśmy obok siebie popełniłam kolejny błąd.
Gdy Tomek lekko pochylił się w moją stronę uchyliłam się od pocałunku.
– Przepraszam,
nie mogę.- Odeszłam dalej odwracając się do niego plecami.- Wolałabym aby zanim
odzyskasz pamięć nasze relacje były czysto platoniczne.
– Znowu
zaczynasz?
– Nie,
jestem tylko konsekwentna.
– A więc
nie możemy rozmawiać, bo przez przypadek zdradzisz się z czymś o czym nie
powinienem wiedzieć ani się obejmować, bo...no właśnie czemu? I na czym twoim
zdaniem ma polegać nasze spotykanie się ze sobą?
– Jakoś
kilka minut temu udało nam się normalnie porozmawiać.- Zauważyłam.
– Kilka
minut temu skłamałaś, że chcesz zacząć od początku.
– Nie
kłamałam. Ale jeśli naprawdę tak ma się stać to musimy się najpierw poznać.
– Przecież
mnie znasz, a ja ciebie. Tyle, że tego nie pamiętam.
– Tak,
znam cię ale wielu rzeczy o tobie nie wiem.
– Mam
tego już dość. Ile jeszcze ma trwać ta zabawa w kotka i myszkę? Chcesz abym
pragnął cię do granic ostateczności? Taki jest twój cel?
– Oczywiście,
że nie. Chciałam tylko byś się do mnie oswoił i przyzwyczaił.
– Już to
zrobiłem. A jeśli chcesz bym był ci wierny to radzę ci być bardziej otwartą.
– Grozisz
mi?
– Nie,
tylko ostrzegam. Nie jestem jakimś potulnym szczeniaczkiem na smyczy.
Jestem
dorosłym facetem i też mam swoje potrzeby.
– Jesteś
wulgarny.
– Być
może moja świętoszko.- Zakpił. Potem wyciągnął rękę jakby chciał mnie
protekcjonalnie pogładzić po włosach. Gdy się odsunęłam zaśmiał się.-
Spokojnie, chciałem tylko poprawić twoją aureolę, bo się przekrzywiła.
– Nie
traktuj mnie jak dziecko.
– Przecież
sama się tak zachowujesz.
– Wcale
nie. To ty mącisz mi w głowie dając sprzeczne sygnały. Najpierw mówisz tak
jakbyś mnie nienawidził, a jakiś czas potem po prostu chcesz mnie pocałować. Ja
też nie jestem żadną zabawką i nie pozwolę się w ten sposób traktować.
– Odwracasz
kota ogonem. Chcesz byśmy zachowywali się tak jak para, a one właśnie między
innymi tak się zachowują.
– Z
pewnością, ale nie wyzywają się od oszustów i podłych manipulantek.-
Zacytowałam jego słowa, które jeszcze tak niedawno wypowiedział w odniesieniu
do mnie.
– Być
może nimi nie są.
– Sugerujesz,
że ja jestem?
– Ty to
powiedziałaś. Sama zobacz z dystansu jak z boku wygląda twoje zachowanie. Jest
zupełnie irracjonalne. A podobno mnie kochasz. Więc to udowodnij.- Znów mnie
prowokował patrząc prosto w oczy. Cała jego sylwetka, twarz i wyraz oczu były
czystą próbą siły. Tak, że przez chwilę zapomniałam o przeszłości; zapomniałam
o tym jak bardzo czułam się skrzywdzona i zraniona. Nawet jeszcze niedawno
wyraźnie flirtował na moich oczach z Iloną!
– A ty
mnie kochasz?- Spytałam cicho. Jego uśmiech na twarzy momentalnie znikł
wywołując wewnątrz mnie ból. Przecież nie byłam naiwna: półtora miesiąca temu
miał poważny wypadek i stracił pamięć, więc z pewnością nie mógł mnie nawet
dobrze poznać a co dopiero pokochać. Może i czuł już coś do mnie, ale na pewno
nie coś tak trwałego jak miłość. Ale wraz z tą świadomością uczucie pustki nie
zniknęło, a wręcz się pogłębiło. Zwłaszcza gdy odparł po chwili:
– W tym
momencie do tego na co mam ochotę uczucia nie są potrzebne.- W jego zamierzeniu
miał to być prawdopodobnie żart. I byłby nim gdyby nie uświadomił mi jaką byłam
ignorantką. Prawdopodobnie podobała się mu moja powierzchowność i mnie pożądał.
To były jedyne uczucia jakie do mnie darzył. I to właśnie dlatego wciąż, z
każdą rozmową pogłębiał się między nami dystans. I to również dlatego ciągle
nagabywał mnie zmuszając niemal do pocałunków. Boże, jaka byłam naiwna licząc
na to, że pragnienie musi iść w parze z uczuciami. Przecież dawno wyrosłam z romantycznych
mrzonek: wiedziałam, że do tego wcale nie była potrzebna miłość. Tyle, że do
tej pory nie zdawałam sobie z tego sprawy jeśli chodzi o Tomka. Na dodatek sam
przyznał, że jeśli chcę aby był mi wierny to... Niemal czułam jak wewnętrznie cała
się zapadam. Było mi obojętne to, że Tomasz zbliżył swoją twarz do mojej i
niemal dotykał swoimi wargami moich. Chyba jednak wyczuł zmianę mojego
nastroju, bo nie odsuwając się spytał:
– Co
jest?
- Nic.-
Mrugnęłam cicho, bo czułam jak łamie mi się głos. Usłyszałam jak on gwałtownie
bierze powietrze w płuca odsuwając się ode mnie.
– Do
cholery przecież cię nie zgwałcę! Nie musisz płakać! Wystarczy powiedzieć:
nie. Nie muszę zmuszać kobiet do pocałunku. Jeśli nie chcesz to w porządku.
– Nic
nie jest w porządku.- Szepnęłam cicho.
– Co?
– Nic.-
Odparłam tym razem głośniej.- Możemy już wrócić do domu?
– Jeśli
chcesz.- W tamtym momencie niczego nie pragnęłam bardziej. Ten moment i dzień
właściwie można było określić mianem końca. Bo od tej pory rysa na portrecie
Tomka stale tylko się pogłębiała. Pamiętając o obietnicy złożonej Agnieszce, że się nie poddam nadal
go odwiedzałam choć bez zbytniego entuzjazmu. Jednak wyraźnie wyczuwałam jego wrogość i rezerwę oraz nieme
pytanie: po co tu wciąż przychodzisz? Ja sama zaczęłam się nawet nad tym
zastanawiać. Czy robiłam to podświadomie czekając aż on to wszystko skończy, bo
byłam aż tak wielkim tchórzem? A może nadal naiwnie liczyłam na happy end który nastąpi gdy wróci mu pamięć?
Któregoś dnia poszłam nawet do biblioteki by wyczytać w internecie wszystko na temat
amnezji wstecznej. Szukałam na forach podobnych przypadków do Tomka, wypożyczyłam książkę wydaną przez znanego polskiego profesora w tej materii licząc na
pewne wskazówki, które dadzą mi nadzieję. Każdy wolny wieczór spędzałam
wertując ją starając się jak najwięcej zrozumieć i ignorując karcące spojrzenia
Pauliny, mówiącej że się zamęczam. Ale ja musiałam coś znaleźć. Po prostu
musiałam. Tyle, że publikacja nie przyniosła mi żadnych gotowych rozwiązań.
Profesor podkreślał, że każdy przypadek jest indywidualny, a więc różny i z
góry nie można przewidzieć jak będzie to przebiegać w konkretnym przypadku. „Mózg jest tajemniczym organem, który jako
jedyny pozostaje najmniej niezbadanym w ciele człowieka”, głosiło hasło w
podsumowaniu. „ I zarazem najbardziej
nieprzewidywalnym. Znane są w światowej medycynie gdy pacjenci budzili się po
wielu latach odzyskiwali pamięć i wszystkie swoje umiejętności” Po wielu
latach? To było tak samo straszne jak słowo: nigdy. A może nawet gorsze, bo
niosło nadzieję która mogła się nigdy nie ziścić. Czyżby więc Tomasz miał nie odzyskać
pamięci? W książce wyczytałam, że zazwyczaj następuje to w pierwszym tygodniu
po wypadku kiedy organizm budzi się z
szoku. A w przypadku Tomka minęło już kilka tygodni... Poza tym ciekawe było
to, że czasami niektórzy ludzie cierpiący na amnezję nierzadko pamiętają to
czego się nauczyli przez cały czas, którego nie pamiętają. Albo wydaje im się,
że nie pamiętają. Na przykład ktoś kto zawodowo jeździ na nartach może tego nie
pamiętać i sądzić że nie umie, ale gdy tylko tego spróbuje jego ciało i umysł
podpowiadają mu jaką powinien zająć pozycję, kiedy się schylić, jak podpiąć
narty. Czy tak było z Tomkiem i jego malowaniem? Albo z innymi czynnościami?
Czy zapomniał wszystkiego tego czego się nauczył w ciągu tych pięciu lat? To
dziwne, że do tej pory go o to spytałam. I jeszcze dziwniejsze, że jakoś nie
mogłam się na to zdobyć.
W
ostatnim tygodniu lipca Agnieszka odwiedziła mnie w cukierni. Czułam się bardzo
doceniona gdy smakowały jej moje babeczki i ciasto, które zamówiła. Śmiejąc się
przy tym podkreślała, że musi jeść za troje. Spytała mnie o sytuację z jej
szwagrem. Wyjaśniłam jej, że nic się nie zmieniło i chyba się na to nie zanosi.
Bo z każdą moją wizytą jest gorzej.
– Dasz
radę wpaść do niego w tę niedzielę? Ja też przyjdę i wtedy będzie wam łatwiej
rozmawiać.
– Nie
wiem. Nie sądzę by...
– Zostaw
to mnie. Jestem najlepszą swatką w okręgu.- Roześmiała się a ja po chwili do
niej dołączyłam. Nie chciałam jej wyjaśniać, że to ja już nie jestem pewna
swoich uczuć i czy chcę to dalej ciągnąć. Ja w końcu też miałam swoją dumę.
Tak więc
zgodnie z radą Agnieszki zostawiłam Tomkowi wiadomość o tym, że wpadnę po południu
w niedzielę. Jak zwykle nie miał nic przeciwko temu. Tyle, że będąc już na
miejscu okazało się, że u Kamińskich był już jeden gość. I wcale nie była nim
Aga.
– O,
chyba twoja koleżanka przyszła.- Odezwała się na mój widok Ilona. Obrzuciła
mnie przy tym niechętnym spojrzeniem.
– Cześć-
Rzuciłam tylko.
– Hej.-
Mrugnął Tomek. Zauważyłam, że z jego uda zniknęła gruba warstwa bandaży w
miejscu dawnej rany o czym świadczył brak zgrubienia na spodniach. Właściwie
wyglądał już na zupełnie zdrowego: przestał nawet lekko utykać z powodu szytej
rany na udzie, potrafił rozprostować i zgiąć rękę.- Chcesz coś do picia?
Właśnie mieliśmy prosić kucharkę o kawę.
– Nie,
dziękuję.- Odparłam ledwie powstrzymując się przed dodaniem, czy Agnieszka już
przyszła. Bo przecież on o tym nie wiedział. Potem ostrożnie podeszłam do
kanapy i na niej usiadłam. Na dłuższy moment zapadła między nami cisza. Potem
Ilona wróciła do ignorowania mnie wdając się w pogawędkę z Tomaszem dopóki nie
przerwał jej dzwoniący telefon. O ile dobrze zapamiętałam użyte przez Tomka
nazwisko był to doktor. Szybko nas przeprosił i wyszedł na zewnątrz.
– Czemu
wciąż tu przychodzisz?- Usłyszałam jakieś dwie minuty po wyjściu
Kamińskiego.
– Słucham?-
Nie byłam pewna czy dobrze zrozumiałam Ilonę. Ale sadząc po jej wzroku chyba
nie.
– Przecież
on wyraźnie nie chce cię tutaj. Na dodatek wcale cię nie pamięta. Jak możesz
tak się poniżać?
– Ja się
poniżam?- Spytałam totalnie zaskoczona jej zarzutem.- To nie ja przychodzę
niemal codziennie do chłopaka innej dziewczyny czarując go i próbując uwieść.
– Jak
śmiesz ty zwykła...- Na szczęście nie miała szansy dokończyć obelgi bo drzwi do
pokoju już się otwierały. Zanim jednak Tomek wszedł do środka zdążyła mi niemal
szepnąć:- On ma cię gdzieś; znosi cię tylko dlatego, że prosiła go o to
Agnieszka. I sto razy bardziej woli mnie niż jakąś prowincjonalną dziewuchę.
Nawet zanim się pojawiłam mieliśmy się pobrać. To już jest ustalone między
naszymi rodzinami.- Z trudem powstrzymałam się przed powiedzeniem jej, że to
już nie będzie niestety możliwe.
– O czym
tak szepczecie?- Spytał nas obiekt naszej rozmowy zbliżając się do sofy.
– O
babskich sprawach.- Ilona posłała mu szeroki uśmiech.- Pewnie myślałeś, że o
tobie zarozumialcze, co?- Och, była świetna. Musiałam przyznać, że gdybym przed
chwilą nie została obdarzona próbką jej jadu nigdy nie uwierzyłabym, że
dziewczyna z tą niewinną roześmianą twarzą jest kompletne wredna i zawistna.
– Miałem
nadzieję. Moje serce krwawi.- Odparł jej Tomasz w tym samym flirciarskim
nastroju. Miałam ochotę wyjść czując się zupełnie zbędna, ale zaraz do drzwi zapukała Agnieszka.
Odetchnęłam z ulgą. A więc jednak nie zapomniała o naszej umowie.
– Witajcie
gołąbki.- Przywitała się.- O Ilona.- Dodała jakby dopiero teraz ją spostrzegła.-
Nie zauważyłam cię. - Udała z głośnym westchnieniem. Niemal zachichotałam w
duchu.
– Wszystko
przez ten wielki brzuch.- Ilonka też nie była dłużna. Aga jednak potraktowała
jej ripostę poważnie. A przynajmniej tak udawała.
– No
cóż, pewnie tak. Słyszałam, że miałaś wyjechać do Francji na staż w jednej z
filii ojca. Coś cię zatrzymało?
– Tak. A
właściwie ktoś.- Dodała patrząc na Tomka by nie pozostawić wątpliwości co ma na
myśli. Potem wstała kręcąc się chwilę po pokoju by znów usiąść. Tym razem na
drugiej mini sofce obok Tomasza. Jej ciasna, przylegająca ściśle do ciała
sukienka i tak dość krótka jakimś cudem podwinęła jej się jeszcze wyżej.
Wiedziałam co chciała tym zakomunikować: on jest mój. On chyba to zauważył, bo
się uśmiechnął jakby cała ta sytuacja tylko go bawiła. Starałam się nie dać po
sobie odczuć tego jak zabolał mnie błysk w jego oczach gdy patrzył na Ilonę.
Zwłaszcza gdy ona w udawanym przerażeniu opuściła swoją sukienkę jakby dopiero
teraz zdała sobie sprawę z tego, że znalazła się ona tuż przed pończochą.
Zagryzłam zęby ze złości. Kto nosi w dwudziestym pierwszym wieku pończochy?
Chyba tylko ktoś taki jak Ilona.
– Może
ci pomóc?- Spytał ją Kamiński gdy pozując na urażoną skromność zaplątała
podwiązkę w zwój warstwy z koronki swojej sukienki.
– Tomek!-
Wrzasnęła Agnieszka karcąco.- Zachowuj się.- On tylko wzruszył ramionami.
– Przecież
nic nie robię kochana bratowo. Lepiej zawołaj panią Bożenę, bo chce mi się pić.
Wezwałem ją już kilka minut temu i nadal nie zjawiła się z kawą.
– Ja
pójdę.- Odparłam dosłownie sekundę po nim. Od razu wstałam z krzesełka chcąc
jak najszybciej uciec z tego miejsca. Nie mogłam patrzeć jak Tomasz bezczelnie
flirtuje z Iloną. Jednocześnie wiedziałam, że chciał mnie tym ukarać. Inaczej
nie upewniłby się wcześniej, że na niego patrzę zadając to pytanie Olkowskiej.
Nie znaczyło to jednak, że ten fakt go usprawiedliwiał.
A jeśli chcesz bym był ci wierny
to radzę ci być bardziej otwartą.
Tak, bo
na pewno z tego powodu wskoczę ci do łóżka. Niedoczekanie jego.
– Nie
trzeba, zaraz zawołam...
– To dla
mnie nie problem.- Przerwałam Kamińskiej z delikatnym wymuszonym uśmiechem.
Potem spojrzałam jej w oczy. Zrozumiała bez słowa, a gdy w jej oczach pojawiło
się współczucie ja poczułam gulę w gardle. Czułam, że jeśli zostanę w tym
miejscu kilka sekund dłużej to się całkowicie rozkleję. Kilkanaście metrów
dalej, a właściwie na granicy mojego słuchu zdążyłam jeszcze usłyszeć karcące
słowa Agnieszki:
– Musiałeś
ją tak potraktować? Przecież to twoja dziewczyna do cholery!- I zrobiło mi się
jeszcze gorzej. No bo żeby musiała go upominać własna bratowa? Na moment
przymknęłam dłużej oczy by nie wydostały się spod nich łzy. Dlatego nieomal
wpadłam na czyjąś postać.
– Bardzo
przepraszam.- Wyjąkałam cicho. Gdy podniosłam głowę moje oczy rozszerzyły się
gwałtownie. Bo przede mną nie stał nikt inny niż Władysław Kamiński. Już
przygotowywałam się w duchu na jakąś miażdżącą reprymendę, gdy nagle na jego
ustach wykwitł delikatny uśmiech. A ja jak głupia patrzyłam na to jak zahipnotyzowana.
– Nic
się nie stało.- Odezwał się do mnie jeszcze bardziej dezorientując swoją
postawą. No bo po pierwsze: jakby nie było nigdy nie odzywał się do mnie z
własnej inicjatywy, po drugie nie był dla mnie miły, a po trzecie to
wszyscy ostrzegali mnie przecież przed
nim.- Wyglądasz na zdenerwowaną. Coś się stało?
– Nie,
poszłam tylko po kawę, bo Tomek poprosił o nią kucharkę. To znaczy, miałam taki
zamiar.- Powiedziałam trochę nieskładnie.
– Ach
tak.- Mrugnął tylko.- Wiesz gdzie jest kuchnia?
– Chyba
tak.- Skłamałam, choć nie miałam o tym zielonego pojęcia. Po prostu nie
chciałam dłużej z nim rozmawiać mając nadzieję, że spotkam gdzieś sprzątającą
pokojówkę.
– Więc
ci pokażę.
– Nie,
to nie jest konieczne. Nie chciałabym panu przeszkadzać.- Znów ten uśmiech.
Niemal taki sam jak u Tomka.
– Nie
przeszkadzasz. To, co idziemy?- Nie pozostało mi nic innego niż się zgodzić,
choć czułam się naprawdę nieswojo idąc tuż obok niego.- Tomek zachowuje się
całkiem inaczej niż przed wypadkiem, prawda?- Spytał mnie całkowicie
zaskakując. Nie chodziło tylko o treść pytania, ale w ogóle o fakt, że to
zrobił. Dlatego nie wiedziałam nawet co odpowiedzieć. Na szczęście Władysław
Kamiński kontynuował:- Już w dzieciństwie był bardzo krnąbrny, potem szalony
jako nastolatek, a jako dwudziestoparolatek...- urwał wymownie.- Wiesz, on
spotykał się jakiś czas temu z tą Iloną.
– Tak,
wiem o tym.- Powiedziałam już rozumiejąc dlaczego wszyscy mnie przed nim
ostrzegali. A więc zamierzał mnie przekonywać, że panna Olkowska jest odpowiedniejszą
kandydatką dla jego syna niż ja. Jednak ja się nie dam, postanowiłam. Pan
Władysław zaśmiał się.
– Jeszcze
kilka lat temu sądziłem nawet, że coś z tego będzie, no wiesz małżeństwo albo
chociaż narzeczeństwo, ale dla Tomka okazało się to nie być niczym poważnym.
Przynajmniej wówczas gdy zorientował się, że mnie na tym zależy.- Oniemiałam na
moment kompletnie zbita z tropu. A więc nie chciał mnie przekonać, że jest
wręcz przeciwnie?- Widzę, że wszyscy już opowiadali ci o mnie.- Trafnie
odczytał emocje malujące się na mojej twarzy.- I co mówili? Ograniczyli się
tylko do tego byś na mnie uważała czy może ostrzegli przed bezwzględnością?-
Zaśmiał się krótko jakby uważał to za doskonały żart.- Tak, tak nie krępuj się:
wiem co wszyscy o mnie sądzą. I ja się tego nawet nie wypieram. Nigdy nie
doszedłbym do takiej fortuny gdybym nie był wystarczająco twardy. Biznes to
biznes. Tu nie ma miejsca na sentymenty. Ale nie o tym chciałem właściwie
rozmawiać.
– Chciał
pan ze mną porozmawiać?- Zdziwiłam się.
– Tak,
już od jakiegoś czasu. Wydajesz się miłą i odpowiedzialną dziewczyną. Zupełnie
inną niż mój najstarszy syn.
– Dziękuję.-
Odparłam, choć nie byłam całkiem pewna czy powinnam to robić. Bo co miało niby
znaczyć to, że Tomek był inny? To znaczy: niemiły i nieodpowiedzialny? No cóż,
właściwie to trochę tak było...
– Tylko
stwierdziłem fakt. Dlatego nie rozumiem co widzisz w moim synu. Nie zrozum mnie
źle: do tej pory jesteś najbardziej odpowiednią osobą u boku, ale on chyba tego nie docenia.
– Przepraszam,
nie rozumiem...- W głowie pojawiła mi się ostrzegawcza lampka.
– Chyba
cię wystraszyłem. Przepraszam, nie to było moim zamiarem.- Jego szczere słowa
trochę mnie udobruchały.
– Nic
się nie stało.- Odparłam tylko.
– Chodziło
mi tylko o to, że Tomek zawsze był przekorny. Jak pewnie już zauważyłaś
wszystkie moje dzieci uważają mnie za potwora. A ja po prostu chcę dla nich
najlepiej. Chcę ich uchronić przed biedą, zawiścią innych ludzi, czasami nawet własną
głupotą... Nawet nie wiesz do czego zdolni są posunąć się niektórzy ludzie
tylko z powodu głupiej zazdrości. W końcu, choć może zabrzmi to nieskromnie,
nie jesteśmy byle kim. - Posłał mi krzywy uśmiech. Potem westchnął.- Czasami
jednak zapominam że powinni uczyć się na własnych błędach. Ale taki już jestem.
Chyba każdy rodzic pragnie tego samego dla swoich dzieci.
– Chyba
tak.- Zgodziłam się.- Czy to znaczy, że... że nie chce pan widzieć mnie u boku
swojego syna?- Spytałam otwarcie, choć z dużym wahaniem.
– Ależ
skąd.- Nie wiem czemu poczułam ulgę. Przecież nawet gdyby było inaczej nic by
mnie to nie obchodziło. Ja kochałam Tomka (choć czasami zastanawiałam się
jednak za co). I zdanie jego ojca o mnie się dla mnie kompletnie nie liczyło.
Chociaż... miło było wiedzieć, że mam jego aprobatę. -Naprawdę tak myślisz?
Pewnie Agnieszka opowiedziała ci jak próbowałem ją rozdzielić z Krzysztofem,
co? I sugerowała abyś ty też na mnie uważała?- Poczułam się głupio, gdy tak
świetnie wszystko rozszyfrował.- Nie masz się czego wstydzić. No cóż, to
prawda. Byłem wobec niej ostrożny, ale sama rozumiesz: dziewczyna bez
pieniędzy, koneksji, wykształcenia. Na dodatek zaledwie nastolatka... Co miałem
myśleć? Krzysiek był dziedzicem Build& Project po tym jak Tomasz
kategorycznie odmówił sprawowania tej funkcji. Nie raz musiałem odganiać od
niego interesowne dziewczyny. To chyba naturalne, że Agnieszka jako moja
przyszła synowa musiała przejść test?- Pytanie było czysto retoryczne, ale ja i
tak skinęłam głową. Aga nie opowiadała mi ze szczegółami w jaki sposób teść
utrudnił jej związek z Krzyśkiem, ale z jej opowieści obraz Władysława
Kamińskiego wyłaniał się niczym obraz jakiegoś demona lub potwora. A on
tłumaczył wszystko tak prosto. No i nie ukrywał, że jest szorstki i czasami bezwzględny
aby chronić rodzinę. Zapewne dla niej wyglądało to inaczej, ale ja rozumiałam
jego nieufność. W końcu przecież mogła okazać się poszukiwaczką bogatego męża.
Tak samo jak ja teraz.- Więc jak widzisz Anno... mogę ci mówić po imieniu,
prawda?- Nie czekając na moją zgodę, kontynuował:- Jak już mówiłem, Tomek jest
bardzo przekorny. Z pewnością opowiadał ci o mnie, więc wiesz że nie jesteśmy w
najlepszych relacjach. Choć to nie do końca tak: to Tomek uważa, że jestem
diabłem wcielonym i robię wszystko by uprzykrzyć mu życie. Dlatego on stara się
robić to wobec mnie. Staram się to jakoś znosić, bo kiedyś namówiłem go na
zrezygnowanie z malarstwa. Tomasz długo się za to boczył, ale w końcu zrozumiał
że machanie pędzlem nie jest dla niego. Był na mnie potwornie wściekły i
odgrażał się, że go popamiętam. Oczywiście nie rozumiał, że gdybym naprawdę
widział u niego pasję i chęć do studiowania na Akademii Sztuk Pięknych to
wyraziłbym na to swoje pozwolenie. Ale on nawet nie walczył, więc mu na tym
specjalnie nie zależało. Mój młodszy syn Krzysztof gdy chciał iść na studia
miał gdzieś moją niezgodę, choć zagroziłem że pozbawię go funduszów. A Tomek?
Malarstwo po prostu nie było dla niego najważniejsze; było raczej czymś w
rodzaju hobby. Ale stanowi to teraz jego wymówkę jako przejaw mojej
bezwzględności i okrucieństwa.
– Nie
chcę być niegrzeczna, ale nadal nie rozumiem dlaczego pan mi o tym wszystkim
opowiada.- Pan Władysław spojrzał na mnie dziwnym wzrokiem.
– Rozumiesz.-
Powiedział po chwili milczenia.- Tomek robi wszystko na opak aby mnie
zirytować: gdy chciałem by ożenił się z Iloną, on niemal w ostatniej chwili
zmienił zdanie; gdy nie akceptowałem ciebie on przyszedł do mnie niemal chwaląc
się znajomością z prostą dziewczyną ze wsi znikąd.- Gdy niedostrzegalnie (a
przynajmniej mnie się tak wydawało) się wzdrygnęłam dodał:- Przepraszam jeśli
cię uraziłem. Po prostu zacytowałem jego słowa.
– Więc...-
Przełknęłam głośno ślinę.- Tomek mówił panu o mnie?
– Oczywiście.-
Nie mogłam uwierzyć w to co właśnie usłyszałam. A więc jednak był namacalny
dowód na to, że coś mnie z Tomaszem łączyło. Bo powiedział o mnie swojemu ojcu.
Tyle, że jak się okazywało tylko po to by go zezłościć.- Jakieś trzy miesiące
temu po raz pierwszy. Widzę, że to dla ciebie spory szok.
– Tak.
Do tej pory, to znaczy przed wypadkiem ani Krzysiek, ani Maja nie wiedzieli o
moim istnieniu.- Gdy wypowiedziałam te słowa prawda uderzyła mnie jak obuchem w
głowę.
A więc
tylko dlatego powiedział o tym ojcu. By zrobić mu na złość. I dlatego również
nie przedstawił mnie swoim znajomym, bo nie traktował mnie poważnie... Z
wrażenia głośno wciągnęłam ustami powietrze. Jednak następne słowa Kamińskiego
pognębiły mnie jeszcze bardziej.
– Teraz,
gdy otwarcie wyraziłem swoją akceptację dla ciebie Tomek jest tym zaskoczony i
zły.
– Sądzi
pan, że to dlatego zachowuje się teraz wobec mnie inaczej, tak?- Upewniałam
się.
– Przykro
mi, ale tak. Zastanów się nad faktami to zrozumiesz, że nie kłamię. Naturalnie,
wcale nie musisz mi wierzyć bo niby dlaczego? Może znowu próbuję mącić i to
tylko moja sprytna próba manipulacji aby zniechęcić cię do mojego
pierworodnego? Nie możesz być tego pewna. Bo przecież możemy jeszcze zwalać
winę na jego utratę pamięci... tyle że ona wcale nie tłumaczy zmiany jego
zachowania czy charakteru, prawda?- Każde jego słowo powodowało, że czułam się
jeszcze gorzej. Nie mogłam złapać tchu, a w głowie przez ułamek sekundy
pojawiła się wizja Tomka z Iloną, jego nowa twarz którą pokazał po wypadku,
kłamstwa jakimi mnie raczył... Miałam totalny mętlik w głowie. Wszyscy
ostrzegali mnie przed Władysławem Kamińskim, ale okazało się że on wcale nie
jest niebezpieczny. Bo sam mnie przed sobą ostrzegał. Nie namawiał ani nie
kłamał: czułam to. Przecież nawet te słowa o malarstwie... Tomek powiedział, że
ojciec zmusił go do porzucenia swojej pasji. A jak było naprawdę? On po prostu
się poddał. I obwiniał o to ojca. Najgorsze jednak było to czego dowiedziałam
się o sobie. Czyżby to znaczyło, że byłam tylko środkiem Tomka by zdenerwować
ojca? Zwykłą dziewczyną ze wsi jak mu powiedział? Nie, to było zbyt bolesne. To
nie mogła być prawda. Po prostu nie mogła. Władysław Kamiński najwyraźniej był
zły. I chciał rozdzielić mnie z Tomkiem. Zignorowałam jakiś cichy głosik w
mojej głowie mówiący, że skoro tak jest to skąd tak dobrze wie o moim związku z
jego starszym synem.
– Ania,
wszystko w porządku? Kawa już dotarła dlatego wyszłam cię poszukać.- Słysząc
dźwięk głosu Agnieszki poczułam ulgę tak wielką, że z trudem stłumiłam chęć
rzucenia się jej na szyję. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że w którymś
momencie przystanęłam między salonem a korytarzem razem ze starym Kamińskim
zapominając całkowicie o przyczynie swojej wędrówki.
– Tak,
właśnie spotkałem ją na korytarzu i chciałem pokazać gdzie jest kuchnia.
Ucięliśmy
sobie krótką pogawędkę, prawda?- Spojrzał na mnie. Chrząknęłam zmuszając się do
uśmiechu.
– Tak.
Przepraszam, już idę... to znaczy skoro jest już kawa to raczej niepotrzebne i...
– Tak.
Wracajmy do twojego chłopaka.- Uśmiechnęła się do mnie, a potem bacznie
spojrzała na teścia.
– Nie
powinnaś się tak przemęczać, Agnieszko. W końcu lada dzień rozwiązanie.-
Zwrócił się do synowej pan Kamiński. Wyraźnie okazywał jej troskę, ale jej
odpowiedź była prawie chłodna.
– Nic mi
nie będzie. Poza tym do rozwiązania jeszcze ponad dwa miesiące.
– No
cóż, w takim razie zostawiam was. Miłego dnia. Cieszę się też, że miałem
przyjemność cię poznać Anno.- W odpowiedzi tylko niepewnie skinęłam głową.
- Panu
też.- Odpowiedziała mu z szerokim uśmiechem Aga, który spełzł jej z twarzy gdy
tylko staruszek zniknął z pola widzenia.- O czym z tobą rozmawiał? Był okrutny?
Zwymyślał cię? Wyglądasz na przerażoną.
– Nie, w
porządku.- Odezwałam się pewniejszym już głosem odzyskując nad sobą panowanie.
– Czego
ci naopowiadał ten podły intrygant?
– Niczego.
– Przecież
widzę.
– Powiedział
tylko, że Tomek mu o mnie mówił.
– Że co?
– No
właśnie.- Roześmiałam się trochę sztucznie.- Po tym co mi o nim opowiadałaś
okazało się, że jednak nie jest taki okrutny. Tomek nie ukrywał mojego
istnienia przed wszystkimi. Powiedział o nas ojcu. Chociaż nie wiem czy to
dobrze czy źle.
– Aniu,
wiesz że Tomek stracił pamięć. Musisz być wyrozumiała.
– I staram
się. Naprawdę. Tylko... tylko, że to jest coraz trudniejsze. Widziałaś jak on
się zachowuje w stosunku do mnie, do Ilony. Ja nie potrafię chyba do niego
dotrzeć. I nie potrafię tego znieść. Zwłaszcza po tym co stało się kilka minut
temu.
– Bzdura.
Jesteś sto razy lepsza niż ta głupia Ilona.- Zaprotestowała.- Aż mi się krew
burzy gdy widzę jak niemal robi z siebie prostytutkę. Ta dziewucha nie ma ani
krztyny moralności ani jakichkolwiek zasad.
– Może,
ale on i tak woli ją.
– No
wiesz, nie sądziłam, że rezygnujesz tak łatwo.
– Nie
poddaję się.- Westchnęłam głośno.- Poza
tym tu nie chodzi o jakąś głupią rywalizację.
– Tomek
cię kocha.- Spojrzałam na nią sceptycznie.- Okej, a więc kochał. Dlatego musisz
mu przypomnieć dlaczego.
– Nie
wiem czy potrafię. I...i...
– I?-
Zachęciła mnie łagodnie.
– I nie
wiem czy on w ogóle kiedykolwiek mnie kochał.
– Co to
ma znaczyć? Przecież w głębi serca wiesz, że tak nie było.
– Tak,
masz rację.- Potrząsnęłam głową nie chcąc się z nią wdawać w jakiekolwiek
dyskusje. Bo ojciec Tomka mówił coś zupełnie innego.- Tak mi się tylko powiedziało.
– Mam
nadzieję.- Odparła bacznie wpatrując się w moją twarz. W końcu po kilku
sekundach przestała.- Chodźmy wracajmy już do pokoju, okej?