Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 30 grudnia 2014

Prawdziwa miłość (VII)



Milczałam przez kilkanaście sekund które mnie samej wydawały się wiecznością.
   Na długo chcesz tam jechać?
   Nie wiem ile to potrwa.- odparł nie patrząc mi w oczy.
   A na ile planuje to ekspedycja?
   Kilka miesięcy, może dłużej.
   A więc do dlatego chcesz skończyć wszystko między nami. Bo chcesz wyjechać bez żadnych zobowiązań.
   Oczywiście, że nie- wyglądał na oburzonego.- Jeśli karzesz mi zostać to to zrobię. Jeśli będę miał po co tu zostać.
   Podsumowując...jeśli nie zgodzę się za ciebie wyjść to wyjedziesz tak?
   To nie jest szantaż.
   Nie? A ja myś co innego. Pomyślałeś, że dzięki temu zmusisz mnie do przywiązania do siebie.
   Skoro tak myślisz nie będę wciąż zaprzeczać. - Wstał z fotela.- Chyba będzie lepiej jeśli zakończymy rozmowę na tym etapie zanim znów powiemy sobie coś nieprzyjemnego.
   Co to ma znaczyć? Wyrzucasz mnie?
   Mam jeszcze trochę pracy.
   O co ci tak napraw chodzi? Co mam zrobić?- w moich oczach stanęły łzy- Wiesz, że s boję. Małżeństwo wszystko zniszczy. Tak jak z Przemkiem. Nie mogę...
   Nie. Ty po postu nadal chcesz mi otwar furtkę. Chcesz wierzyć, że twój mąż szmieni, że w końcu pokocha cię tak mocno jak ty jego.- To, że tak łatwo mnie rozszyfrował spowodowało palący mnie wstyd. Bo uświadom mi coś, czego nawet ja sama nie wiedziałam. - Ale wiesz, co? On nigdy s nie zmieni choć przez wzgląd na ciebie chciałbym aby tak było. Gdybyś wierzył, że może cię uszcśliwić sam pchałbym cię w jego ramiona. Ale to niestety tylko mrzonka.
   Marek...
   Laura...- wymówił moje imię cichym tonem- Chyba powiedzieliśmy już sobie wszystko. Przez dobrą chwilę miam w głowie pustkę. Nie miam pojęcia co opowiedzieć na te słowa. Spuściłam głowę.
   Przepraszam.- szepnęłam z bólem.
   Nie musisz. Próbowałaś.- Popłakałam się. Dlaczego to aż tak bardzo boli?
   Naprawdę...napraw chciałabym cię kochać tak jak ty kochasz mnie.
   Ale nie potrafisz.- podsumował- Rozumiem, i nie mam do ciebie żalu.
   Kiedy chcesz wyjechać?
   W przyszły piątek. Musimy załatwić jeszcze niezbędne formalności i skompletować sprzęt- gdy rozmawiał o pracy jego ton znów był rzeczowy i beznamiętny. Tylko jego uciekający wzrok świadczył o tym jak ciężko mu to robić.
   Spotkamy s jeszcze?
   Wolałbym nie.
   Więc nie pożegnasz s z Hanią?- zawahał się.
   Może wpadnę do niej w czwartek. - skinęłam głową. To dopiero za tydzień.
   W takim razie do widzenia.
Czułam się jeszcze gorzej n zanim tu przysam. Bam na siebie zła, że nie potrafam się przemóc, nie potrafam wyznać, jak bardzo go cenię, jak potrzebuję. Ale nie moam wyznać my tego czego pragnął najbardziej: że go kocham. Bo po prostu tego nie czułam.
Tak jak powiedział, tak zrobił. W czwartek po raz ostatni spotkał się ze mną i Hanią. Wpadł tylko na kilka minut. Zwrócił mi wszystkie moje drobiazgi, które zostawam w jego mieszkaniu oraz parę zabawek Hani. Uścisnął małą chwilę się z nią bawiąc. Było mi przykro widząc jak w ostatnim czasie go polubiła. Błąd: zawsze go lubiła. Uświadomam sobie, że traktuje go niemal na równi z Przemkiem. Czyli własnym ojcem. 
Przy wejściu spojrzał na mnie. Widziałam jak gwałtownie przełyka ślinę.
   Laura...mam nadzieję, że wam się uda.- powiedział tylko i wyszedł. A ja stałam tylko w miejscu ze spuszczoną głową.
Początkowo trudno było mi przywyknąć do jego nieobecności, a przede wszystkim świadomości, że go skrzywdziłam. Bolało mnie to nawet bardziej niż świadomość własnej krzywdy. W gruncie rzeczy wiedziałam jednak, że dobrze s stało. Marek zasłużył na wszystko co najlepsze. Powinien spotkać kogoś kto go pokocha za to jaki jest. I wreszcie pomoże założyć upragnioną rodzinę. I choć ta myśl sprawiła mi ból to wiedziałam, że nie powinnam być egoistką. I tak już zbyt długo traktowałam go jak koło ratunkowe.
Gdy Przemek przyszedł po Hanię w następny weekend o dziwo wiedział o nieobecności Marka. Spytał jak się czuję i czy bardzo cierpię z tego powodu. Poczułam na niego złość. Jakim prawem mnie o to pytał? Czy napraw sądził, że po tym wszystkim będziemy przyjaciółmi?
   Laura, w czwartek...on był u mnie.
   Co?
   Też byłem tym zaskoczony. Powiedział, że wyjeżdża.- zastanawiałam się czemu to zrobił.- Pewnie zastanawiasz się dlaczego.- rozszyfrował moje myśli.- Powiedział mi, że jeśli jeszcze raz cię skrzywdzę to tym razem mi nie daruje.- rozmis krótko.
   Nie powinienem tego robić- szepnęłam odwracając s do niego plecami.- Przyniosę rzeczy Hani.
   Laura, poczekaj. Pamiętasz co powiedziałem ci podczas ostatniej wizyty? To, że cię kocham?
   Przemek, nie rozmawiajmy na prywatne tematy.- dotknął mojej dłoni zmuszając do tego abym została na miejscu.
   Proszę, wysłuchaj mnie. Nie potraf już dłużej udawać, że nic dla mnie nie znaczysz. Tęsknię za tobą. Za tym jak całowałaś mnie w policzek gdy szedłem do pracy, jak cieszyłaś się z każdej drobnostki, nawet jak podśpiewywałaś sobie pod nosem podczas zmywania naczyń...Wciąż siedzisz w mojej głowie.
   Nie mów nic więcej- poprosam.
   Ale muszę. Alicja była moją pierwszą kobietą od naszego rozwodu, proszę uwierz mi. Chciałem spróbować zbudow z nią coś poważniejszego, ale nieustannie porównywałem ją z tobą. Ale to było tak jakby porównywać kamień leżący na ulicy z drogocennym brylantem. Ty jesteś tym brylantem.
   J próbowaliśmy. Nasze małżeństwo nie rozpadło się z obopólnej winy jak wnosiliśmy w pozwie rozwodowym, ale z powodu twoich zdrad.
   Wiem o tym. Ale uwierz mi, że tym razem będzie inaczej. Wiesz...chyba wreszcie dorosłem. Wcześniej...gdy braliśmy ślub czułem się trochę do tego zmuszony. Rodzice mówili, że czas się ustatkować, że przecież jestmy ze sobą już 2 lata...i ja w końcu pomyślałem, że tak będzie najlepiej.
   Więc...więc nigdy nie chciałeś mnie poślubić?
   Nie, to nie tak. Byłaś dla mnie wszystkim i kochałem cię. Ale jednocześnie wiedziałem, że to s nie uda. Miałem obawy.
   Więc mogłeś mnie o tym uprzedzić. Wtedy w ogóle nie popełnilibyśmy tego błędu jakim było nasze małżeństwo.
   Nie, dobrze s stało. Bo dopiero po rozwodzie zrozumiałem kim dla mnie jesteś. W Alicji szukałem tego ciepła, tej czułości i bezinteresownej miłości, którą ty mi dałaś. Szukałem w niej ciebie, a nie przygodnego seksu. Wydaje mi się, że dopiero teraz do tego dorosłem.
   Szkoda tylko, że tak późno.
    Nie, dla nas nie jest za późno. Laura...wyjdź za mnie jeszcze raz.- kręciłam głowa nie mogąc uwierzyć w to co słyszę.
   Słucham?
   Bąmy znów rodziną. Obiecuję, że tym razem nigdy cię nie rozczaruję.
Kocham cię tak jak nikt jeszcze nie kochał nikogo. Zdaję sobie sprawę, że cię zraniłem i że tego nie można wybaczyć, ale wiem od Marka że ty też mnie nadal kochasz.
   Powiedział ci to?
   Nie bądź na niego zła. Po prostu chciał bym to wiedział.
   Nie miał prawa mówić ci tego wszystkiego!
   Cies się, że to zrobił. Bo dał mi nadzieję.
   Niczego ci nie dał. Bo ja ci już nie wierzę, rozumiesz? Nie raz to mówiłeś. To s dla mnie nie liczyło- zacytowałam go ironicznie- Ale mimo to nadal mnie zdradzałeś. Czemu tym razem miałoby być inaczej?
   Bo dorosłem do tego. Budząc ssam w wielkim domu chciałem usłyszeć twój cichy głos dochodzący z kuchni gdzie szykowałaś mi już smaczne śniadanie, płacz Hani w środku nocy i twój kojący głos gdy starałaś się ją uspokoić aby mnie nie obudziła...Dopiero teraz dostrzegam jak wiele dla mnie robiłaś.
   Szkoda tylko, że nie potrafeś tego docenić.
   Tak, żałuję. Ale mam nadzieję, że jeszcze nie wszystko stracone.- mocniej ścisnął moją dłoń- Laura, kocham cię.
   To tylko słowa.
   Więc pozwól mi to udowodnić. Pozwól mi sprawić, aby znów było jak dawniej, abyś ty i Hania była szczęśliwa. Spróbujmy jeszcze raz.
   Nie mam siły na to by próbować.- odparłam w końcu wyrywając swoją dłoń.- Wtedy...gdy dowiedziałam się o tobie i Samancie...nie wiesz co wtedy czułam.
   Laura...
   Daj mi skończyć- poprosam- Wtedy moje serce rozpadło się na kawałki. O od tej pory nigdy nie było takie same. Ja nie byłam taka sama.
   Przepraszam.- szepnął.
   Słowa nie wystarczą.
   Więc udowodnię to swoimi czynami. Pozwól mi na co. Tylko o to cię proszę.- Uniósł delikatnie moją głowę trzymając palcami brodę. Spojrzałam mu w oczy załzawionymi oczami.
   Nie rób tego- poprosam cicho.
   Ale pragnę tego jak niczego na świecie.- pocałował mnie w policzek. Swoim nosem dotykał mojego.- Wciąż pamiętam twój zapach i smak...- Z trudem zmusam się by odwrócić głowę. Wtedy odsunął się ode mnie. Na jego twarzy malował się ból.- Dam ci czas- szepnął. - Poczekam tyle ile będzie trzeba aż znów mi zaufasz.- Jego słowa odniosły przeciwny skutek. Bo przypomniałam sobie to, co oznajm mi Marek:
Kiedyś ci powiedziałem, że kocham cię bez względu na wszystko i że dam ci dość czasu.”
A jednak mi go nie dał.
   Powinieneś już iść.- odparłam w końcu- Hania czeka.
   Zadzwonię wieczorem.- podziękowam mu i zamknęłam z ulgą drzwi.
Przez pierwszy miesiąc nieustannie o nim myślałam. Stało s tak dlatego, że  zdałam sobie sprawę jak wiele poświęcił dla mnie Marek. Jak wiele razy mi pomagał: dał na początku pracę, wspierał po zdradzie męża, opiekował Hanią gdy musiałam wyjść, próbował mnie rozbawić aby odgonić smutek. Wreszcie odtworzył swoje serce stawiając wszystko na jedną kartę gotów zaryzykować. I stracił.
Wszystko albo nic, przypomniałam sobie jego słowa. Chciał mnie- nie tylko moje ciało, ale również duszę i serce. Żałowałam, że nawet nie miam z nim teraz kontaktu, bo gdy próbowałam zadzwonić na jego stary numer (ignorując fakt niebotycznie wysokiego kosztu takiego połączenia) nie było żadnego sygnału. Zasmucił mnie fakt, że nawet nie dał mi żadnej możliwości kontaktu z nim, ale z drugiej strony uznałam, że tak będzie lepiej. Nie chciałam go wykorzystywać gdy czuł do mnie miłość. Chciałam znów wrócić do przyjaźni, ale było to dziecinne i naiwne z mojej strony aby uważać, że to kiedykolwiek jeszcze będzie możliwe.
W tym czasie Przemek nieustannie wracał do naszej wcześniejszej rozmowy. Jednak pomimo uczucia jakim go darzyłam nie potrafam znów zaryzykować. Gdy zaczynał ten temat zbywałam go czym innym albo mówiłam, że nie jestem gotowa. W rzeczywistości nie wiedziałam czy tak się kiedykolwiek stanie.
Była to patowa sytuacja: nie mogłam być z Markiem, bo kochałam Przemka; z nim jednak też nie mogłam być, bo bałam s zdrady. Jedynym punktem odniesienia w moim życiu była Hania. I to właśnie na niej starałam się skupić.
Któregoś dnia podczas spaceru w parku zauwyłam Magdę idącą razem z jakąś inną dziewczyną. Ja chciałam ją zignorować, ale Hania od razu ją poznała. Młoda mężatka spojrzała w nas stronę. Nie zdziwiłam s gdy na mój widok uśmiech z jej twarzy zbladł. W końcu była siostrą Marka: wiedziała, że byliśmy razem, a gdy widziałam
s z nią dwa razy w trakcie miesiąca trwania związku z jej bratem powiedziała mi, że wreszcie jest szczęśliwy. A teraz pewnie obwiniała mnie za to co sstało. I za jego wyjazd. Ostrożnie podjechałam w jej stronę wózkiem.
   Cześć.
   Witaj.- gdy odpowiedziała poczułam ulgę. Przecież nie musiała tego robić.
   To jest Dominika, moja przyjaciółka.- przedstawiła mi swoją towarzyszkę.
Wymieniłyśmy pozdrowienia. W końcu dziewczyna wymówiła się koniecznością odebrania dziecka z przedszkola i zostałyśmy same. Zapadło między nami milczenie nie licząc gaworzenia Hani.
   Wyszłyście na spacer?- spytała mnie Magda. Skinęłam głową- No tak, ładna pogoda.
   Tak- zgodziłam się. Przez chwilę spacerowałyśmy w milczeniu.
   Przykro mi z powodu Marka.- spojrzałam na nią zdziwiona. Sądziłam, że będzie miała do mnie pretensje.
   Czemu miałabym to robić? Przeci to raczej on...Chyba nie znasz wszystkich faktów.
   Wiem o twoim mężu. I chcę abyś wiedziała, że nie jestem zła. Postąpiłaś wobec mojego brata uczciwie. A ja rozumiem, że wróciłaś do męża. W końcu łączy was Hania.
   Nie wróciłam do męża- powiedziałam. Wyraźnie ją zaskoczyłam.
   Z tego co mówił mi Marek sądziłam...
   Masz z nim kontakt? Jak on się czuje?
   Dobrze. Prowadzili już pierwsze analizy. Jest bardzo podekscytowany.
   Cies się, że ma się dobrze.
   Chcesz jego numer?- spytała mnie  z wahaniem Magda. Po chwili zastanowienia pokręciłam głową.
   Nie, nie powinnam dłużej go wykorzystywać. To byłoby za bardzo samolubne.- Magda spojrzała na mnie z uśmiechem. Posłałam jej pytające spojrzenie.
   Rozumiem czemu s w tobie zakochał- wyjaśniła- Napraw wspaniała z ciebie dziewczyna.
   Nie sądzę. Skrzywdziłam go.
   Ale nie zwodziłaś. Chciałaś spróbować i s nie udało. On podjął to ryzyko.
   Też tak się usprawiedliwiam. Ale to nie w porządku.
   Marek się z tego podniesie. Jest silny.- odparłam jej bladym uśmiechem.
Miałam nadzieję, że tak będzie.
Słowa Magdy dały mi do myślenia. Być może miała racje: z mężem łączyły mnie silne więzy, no i była też Hania. Może powinnam dać mu szansę? Wiedziałam, że sstara: przynos mi kwiaty, był bardzo miły i troskliwie wypytywał mnie o bieżące
sprawy ofiarowując swoją pomoc. Głównie była to pomoc finansowa: odkąd Marek mi nie pomagał z trudem udało mi s godzić pracę i opiekę nad córeczką. Poza tym zauważyłam, że Przemek s zmienił. Rzeczywiście spoważniał, ale czasami wydaw się być melancholijny i mniej pewny siebie niż kiedyś. Intuicyjnie wyczuwam, że to co o sobie mówił to była prawda.
Któregoś dnia gdy mi przyjechać po Hanię spytał czy może sdzić z nami cały dzień. Postanowiłam dać mu szansę. Próbowałam wzbudzić w sobie dawne uczucia: poczuć się tak jakbmy nadal byli małżeństwem...ale nie moam. Wciąż pamiętałam jak dużo nas dzieli.
Dzień był dość wietrzny, nawet jak na późną jesień, ale i tak kilka godzin spędziliśmy na zewnątrz. Hania z radością łapała małymi rączkami kolorowe liście, to ganiając ją to przed nimi uciekając. Ja z Przemkiem spacerowałam zaraz za nią. Poddawaliśmy s rozmowie: wspominaliśmy dawne czasy, dzień naszego ślubu, poznania się. Znów śmiałam srazem z nim i wzruszałam przypominając narodziny Hani.
   A pamiętasz gdy po raz pierwszy zobaczyła konia? Nie mogła oderwać od niego oczu. Albo gdy poszliśmy w odwiedziny do Sablewskich...
   ...i uderzyła ich roczną Zuzię.- zaśmiałam się dokańczając.- Ale s na nas zezłościli.
   Chyba do tej pory mi tego nie darowali, bo gdy tylko odezwę się do Darka jest dla mnie co najwyżej my.
   I więcej nas nie zaprosił.- spojrzeliśmy na siebie z uśmiechem na ustach.
   Mama, tata, pacie- Hania podeszła do nas pokazując niemal czarny liść.
   Skąd go wygrzebałaś kaczuszko?- spytał ją Przemek.
   Śtont- pokazała paluszkiem duże drzewo rosnące koło naszego domu. - A kiedy bendzie domek na dźeje?- Gdy to usłyszałam mój uśmiech przygasł. Przypomniałam sobie jak Marek obiecał Hani, że zbuduje dla niej domek. Jednak nie zdążył. Obiecałam sobie w myślach, że mus zająć s tym za niego.
   Nie jest ci zimno?- spytałam małej patrząc na jej zaróżowione policzki.
   Nie.- odparła szybko i znów pobiegła jakby bała się, że zmuszę ją do powrotu.
Była bardzo bystra. Po chwili znów spacerowaliśmy z Przemkiem dalej.
   Marek już wrócił?- spytał mnie gdy mijaliśmy jego dom.
   Nie. Wynajął go jakiemuś koledze.
   A, to dlatego widziałem kogoś w oknie.
   Pewnie tak.- na moment zapadła między nami cisza.
   Nadal masz z nim kontakt?
   Nie, nie mam nawet jego telefonu.
   Kto by pomyślał, że w końcu mu s uda. Praw mówiąc zawsze uważałem te jego opowieści o badaniach w Egipcie jako marzenia ściętej głowy. A jednak udało mu s osiągnąć swój cel.
   Tak.- potwierdziłam tylko niezdolna do niczego więcej. Mijał właśnie trzeci miesiąc odkąd wyjechał i na myśl o nim wciąż pogrążałam się w melancholii.
   Długo jeszcze tam będzie?
   Magda, jego siostra twierdzi, że jakieś 2 miesiące.
   Znasz jego siostrę?
   Tak, od niedawna. Niecałego roku.
   Nie wiedziałem w ogóle, że misiostrę.- kontynuował temat. Ja tylko w zależności od okoliczności przytakiwałam lub zaprzeczałam. Jakoś nie moam zmus się do głębszej rozmowy.
W końcu wróciliśmy do domu. Zaparzyłam sobie i Przemkowi herbaty, a Hani nalałam soku. Usiedliśmy przy stole.
   Zajmiesz się nią na chwilę? Zrobię coś do jedzenia.
   Nie musisz. Usiądź z nami. Dajmy odpocząć mamusi, co?- spojrzał na córkę siedzącą mu na kolanach.
   Powinnam. Hania musi zjeść coś ciepłego...
   Laura, odkąd wróciliśmy ze spaceru jesteś jakaś dziwna. C s stało?
   A co smiało stać? Wszystko w porządku.
   Nie wiem. Wydajesz się być roztargniona i zdenerwowana.
   Ja? Wydaje cię się- zbyłam go, choć wiedziałam, że ma rację. Po prostu gdy wspomniał o Marku to znów odżyły wspomnienia. Znów poczułam do siebie żal.
   Siadaj. Możemy porozmawiać? O nas- dodał z wahaniem.
   Nie wiem czy to najlepszy moment.
   Laura, minęło już dość czasu. Czy przemyślałaś to co mówiłem?
   Przemek, ja nie wiem.
   Ćego nie wieś?- wtrąciła s Hania.
   Niczego kochanie- pogłaskałam ją po główce.
   Nićeko?- mała roześmiała się.
   Tak, niczego.- spojrzałam na Przemka wymownie. Nie powinniśmy przecirozmawiać przy małej.
Wieczorem zrobiło się trochę niezręcznie. Dochodziła już ósma, a mój były mąż nawet nie sygnalizow zbierania się do wyjścia. Gdy wysam z pokoju Hani, która usła dołączyłam do niego w kuchni.
   Usnęła?- spytał. Przytaknęłam.
   Tak. Chcesz jeszcze czegoś do picia?
   Nie. Teraz jesteśmy sami.- wiedziałam do czego zmierza- Jak za dawnych lat, co? A przynajmniej ja s tak poczułem. Dziękuję ci, że mnie nie wygoniłaś.
   Przecimasz prawo spędzać weekend z małą.
   Ale nie tutaj. To było tak jakby czas się cofnął.
   Ale tak nie jest. Powinieneś już iść.- milczał dobre kilka sekund.
   Chciałbym znów s tu wprowadzić...jeśli s zgodzisz.- dodał prędko- Nie musimy niczego przyspieszać: na razie nasz związek będzie czysto platoniczny.
   Ja, ja nie jestem pewna czy to dobry pomysł.- z trudem udało mi się wykrztusić na tę wiadomość bombę.
   Hania była szczęśliwa. A ty?
   Przemek nadal niczego nie wiem.
   Boisz s tego, że cię zdradzę czy jest jeszcze coś?
   Tak. Ale oprócz tego...
   Oprócz tego?- zachęcił mnie.
   Oprócz tego czuję, że nie tylko ty s zmieniłeś.
   Co masz na myśli?
   Tylko to, że ja już nie jestem tą daw Laurą co kiedyś. Przez ten cały czas byłeś moim całym światem. Moim marzeniem, wyśnionym księciem z bajki. Moją gwiazdą przewodnią.- uśmiechnęłam ssmutno.- Jak cię poznałam nigdy tak na serio nie sądziłam, że możesz mnie pokochać.
   Ale pokochałem.
   Tyle, że nie tak jakbym chciała. Albo może to ja wyobrażałam sobie za dużo stawiając cię na piedestale? Ale z drugiej strony czy wymaganie dotrzymania małżeńskiej przysięgi jest zbyt dużym wymaganiem? Sama już nie wiem. Zresztą...nieważne. Chodzi mi o to, że gdy zdjęłam cię z piedestału zauważyłam, że świat wcale się nie rozwalił, że życie dalej się toczy, że ja też muszę iść dalej a nie wciąż próbować znów robić cię moim centrum. Byłam zagubiona. Sądziłam, że bez ciebie nie umiem sobie poradzić. Przeżyłam szok gdy okazało się, że jest inaczej.
   To znaczy, że już mnie nie kochasz?
   To znaczy, że nie jesteś już na moim piedestale.- westchnęłam głośno.- I tak jest lepiej.
   Ale...to znaczy...- Przemek po raz pierwszy nie mógł znaleźć aściwych słów.
Pomogłam mu.
   To znaczy, że ta sytuacja która jest bardzo mi odpowiada. I że to Hania jest teraz centrum mojego świata. I na moim piedestale. Tak jak powinno być zawsze.
   Marek- powiedział.- To przez niego.
   On nie ma z tym nic wspólnego.- zaprzeczyłam szybko. Zbyt szybko.
   Zaczęło s od spaceru i rozmowy o nim. Gdy mijaliśmy jego dom. To wtedy zrobiłaś ssmutna.
   To nie ma związku z żadnym facetem. Nie muszę go mieć by być szczęśliwa.
Tak jest mi dobrze.
   Może. Ale tym razem chodzi o niego, prawda? Tęsknisz za nim?
   Oczywiście, że tak. Był moim przyjacielem.
   Ale przed wyjazdem coś między wami zaszło. Sama powiedziałaś, że byliście parą.
   Tylko miesiąc.
   Spałaś z nim?- Jmiam odburknąć: a co to cię obchodzi, ale tylko dumnie podniosłam podbródek.
   Tak- przyznałam. Gdy s nie odezwał dodałam:- Nic nie powiesz?
   A co mam powiedzieć? Jestmy po rozwodzie, nie mogę cię oskarżać, bo sam
zrobiłem to pierwszy. Ale to bardzo mnie zabolało.
   Zemsta nie była moim celem.
   Wiem. Nie byłabyś do tego zdolna.
   Napraw mi przykro mi. Wiem, że chciałeś...
   Nie musisz sobie niczego zarzucać. To tylko moja wina. Gdybym umiał docenić to co mam nie zakochałabyś s w kimś innym.
   Nie powiedziałam, że kocham Marka.
   Ale tak jest.
   Więc skoro jesteś tego taki pewny dlaczego mnie o to pytasz?
   Bo chciałem to usłyszeć z twoich ust.- odparł. Potem dodało coś co całkowicie mnie zaskoczyło- Przykro mi tylko, że nie możecie być razem.
   Dlaczego to mówisz?
   Nie wiesz o niczym, prawda?
   O czym?
   O tym, że on sprzedał swoje mieszkanie.
   Słucham?
   Marek Groncewicz wrócił do Polski. Widziałem go tydzień temu.
   Co?- Albo mi się wydawało, albo mówił nielogicznie.
   Widziem go. Spotkaliśmy s na ulicy. Powiedział, że wynajął swój dom, ale zamierza go sprzedać.
   Nie wierzę ci. Przeci pytałeś mnie kiedy wróci i czy się z nim kontaktuje...
   Bo chciałem wiedzieć czy powiedział prawdę.
   Jaką prawdę?
   Tą, że sprzedaje mieszkanie i wyprowadza s stąd. I że nigdy już s nie spotkacie.
   Nie wierzę. On nie mógłby...
   Laura, widziałem go z jakąś dziewczyną. Powiedział, że niedługo s żeni i że chce wreszcie założyć rodzinę. Przykro mi.